60 (60)


~ Jest wąska szpara na dywan - - wyjaśnił. - - One potrafią _. rozpłaszczyć. Widziałem, jak kiedyś udało im się...

Oszczędź nam szczegółów — przerwałem. — I tak kosztowało to b,

"3i

rok życia.

Jest mi okropnie, okropnie przykro. -- Zwiesił głowę. Karaluch
zadudniły w skrzynce. A potem znów rozległy się syki. Głośniejsze J[
poprzednio...

- Postąpiliście właściwie — powiedział. — Zamykając je. Dziękuj^ j.
nie pozabijaliście ich.

Niewybaczalne zaniedbanie. Zawsze bardzo uważam — rzekł Morę-
land. — Założę nowe zamki w insektarium. I zasuwy w drzwiach. Zabierzemy
się do tego natychmiast. — Gladys, zadzwoń do Ramona i Carla Sleeta,
przeproś, że ich zbudziłaś, i powiedz, że mam dla nich robotę. Za trzykrotnym
wynagrodzeniem. Powiedz Carlowi, żeby zabrał ze sobą szwajcarską wiertarką,
którą ofiarowałem mu na Boże Narodzenie.

Gladys wybiegła z pokoju. Moreland spojrzał na skrzynkę.

Lepiej będzie, jak odniosę to na miejsce. — Podszedł do drzwi i omal
nie zderzył się z Jo Picker, która weszła, trąc oczy. Miała na sobie szlafrok
i kapcie.

- Nic się... nie stało? — spytała zachrypniętym głosem.

Karaluchy zasyczały i Jo wytrzeszczyła oczy ze zdumienia.

- Idź spać, moja droga — powiedział Moreland, wypychając jaw
korytarz. — Już po wszystkim. Sytuacja została opanowana.

Kiedy zostawili nas samych, wypuściliśmy Spike'a i kilkakrotnie obe­szliśmy apartament. Obwąchał drzwi do łazienki i wszedł z pochyloną gło*ł

- Od jutra będziemy trzymać psie jedzenie na dole — powiedziała Rob^
A potem podbiegła do łóżka i zdjęła narzutę i pościel, zajrzała p*

sprężyny. Wyprostowała się z uśmiechem zażenowania.

Po prostu jestem ostrożna — wyjaśniła.

- Będziesz w stanie zasnąć? — spytałem.

124

^, Namiastka Nowego Jorku — powiedziała wreszcie. — Manhattańska ^szówka na rajskiej wyspie. *** ^ Te potwory pochłonęłyby wszystkie nowojorskie karaluchy.

^, Oczywiście. — Przyłożyła sobie do piersi moją dłoń. — Ile uderzeń?

_. Hmmm — powiedziałem. — Trudne pytanie. Musiałbym długo liczyć.

Znowu się roześmiała.

^ O, Boże, ależ wrzeszczałam. Jak na jakimś horrorze.

Wilgotne włosy lepiły jej się do czoła. Odgarnąłem je i ucałowałem oczy i czubek nosa.

_— No więc, jak długo zostaniemy w krainie karaluchów?

__ Chcesz wyjechać?

__- Wypadek samolotowy, nie schwytany morderca, wymarła baza, kilka wrogo do siebie nastawionych osób. A teraz to.

_— Nie rezygnuj ze względu na mnie. Nie mogę ci obiecać, że nie stchórzę, jeśli powtórzy się coś podobnego, ale w tej chwili czuję się dobrze, potrafi? łatwo się przystosowywać.

Nie odpowiedziałem.

Czy bardzo kapryszę, panie doktorze?

Zbliżyłem do niej twarz. Zwinąłem usta w trąbkę. Odsłoniłem zęby.

Zasyczałem.

Skoczyła na równe nogi. Uderzyła mnie w ramię.

Och, chyba będę spała ze Spike'em, a ciebie zamknę w klatce.

Zgasiliśmy światło.

Kilka żarcików o pełzających paskudztwach i Robin zasnęła.

Ja nie.

Próbowałem sobie wyobrazić całą drogę, którą przebyły karaluchy. ''nsektarium do naszego apartamentu... I maszerowały tak zgodnie wszystkie razern? Pomysł był rodem z filmu rysunkowego.

I jeśli nawet psie jedzenie było dla nich tak atrakcyjne, dlaczego nie w salonie obok torby?

Karaluchy są podobno bardzo sprytne. Dlaczego nie poszukały czegoś at*iej dostępnego — na przykład owoców w sadzie?

Odbyły trudną wędrówkę, pokonując żwirowane ścieżki, trawniki, żeby końcu dostać się do domu. Omijając kuchnię Gladys. Wspinaczka po Mach. Przeciskanie się pod drzwiami.

125



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
60 Rolle der Landeskunde im FSU
PN 60 B 01029
60
highwaycode pol c5 rowery motocykle (s 22 26, r 60 83)
Conan 60 Conan wyzwoliciel
60 62
60 68
60 MT 02 Odbiornik sieciowy
01 1996 57 60
Dz U 2006 nr 60 poz 429
60 sztuczek magicznych
57 60
Nr 60 NIEBIESKA – PIĘKNA
60 pyt z zarzadzania
60 Programy Rady Europy dot kultury
60 70
2001 06 60
60
60 61

więcej podobnych podstron