W jaki sposób forma pamiętnika mówionego wpłynęła na kształt świata przedstawionego w Pamiętniku z powstania warszawskiego Mirona Białoszewskiego?
Miron Białoszewski, poeta, prozaik, dramatopisarz urodził się w Warszawie w 1922 r. i spędził w niej większą część życia. Przeżył powstanie warszawskie i opisał je po upływie ćwierć wieku w Pamiętniku z powstania warszawskiego (1970 r.) O powstaniu warszawskim pisano wiele. W utworach tych (powieści, wspomnienia, pamiętniki, dzieła historyczne) omawiano temat z pozycji walczących, zwykłych powstańców lub przywódców, dotyczyły one przebiegu walk, rozpatrywania przyczyn, skutków wybuchu, uwarunkowań politycznych itp. Były to relacje z przebiegu powstania pisane przez wojskowych i historyków.
Na tym tle Pamiętnik z powstania warszawskiego znamiennie się wyróżnia. Piwny jest z pozycji zwykłego, przeciętnego mieszkańca Warszawy, cywila, nie uczestniczącego w walce, który wybuchem powstania został zaskoczony. Narrator-bohater, Miron, przemieszcza się przez różne dzielnice miasta i opisuje, co się tam działo. Używa pierwszej osoby liczby pojedynczej, jak to w pamiętniku, ale rzadko, mało pisze o sobie. Często zamienia liczbę pojedynczą na mnogą, pisze o zbiorowości lub o sobie jako cząstce zbiorowości. Jest z ludźmi, mieszkańcami Warszawy, utożsamia się z nimi i z nimi przeżywa swój los. Z tłumu wyróżniają się też pojedynczy ludzie koledzy: Staszek, Swen; koleżanki: Irena, Halina; a także starsi: matka Swena, matka Mirona, jego ojciec, Zocha i inni, ale też narrator ich szczególnie nie wyróżnia, nie poświęca im więcej uwagi. Bohaterem Pamiętnika... jest tłum, cywilni mieszkańcy zaplątani, uwikłani w powstanie, o którym niewiele wiedzą, chcą tylko przeżyć, przetrwać. Bohaterem utworu jest wreszcie miasto: narrator wymienia, przedstawia kolejne ulice, dzielnice, domy objęte powstaniem. Ubolewa nad jego niszczeniem, popadaniem w ruinę, opisuje zmiany, które zachodzą w nim, gdy rozpadają się w gruzy domy, a tworzy się przejścia podwórkami i przekształca piwnice w drugą, podziemną Warszawę.
Narrator rejestruje to tak: „Zaczęło się organizowanie. Blokowi. Dyżury. Kucie piwnic. Przekuwanie podziemnych przejść. Całymi nocami (...) Zebrania i narady na podwórkach. Ustalanie, kto, co”. Cytat ten ilustruje język utworu oraz ukazuje jak bohater zbiorowy uaktywnia się i organizuje pod wpływem zagrożenia. Taki sposób narracji świetnie wyraża niepokój, niepewność bohatera. Krótkie zdania i równoważniki zdań bardzo dobrze oddają przerażenie ludzi, którzy nie wiedzą, co począć. Narrator tylko rejestruje, nie próbuje opisywać przeżyć, wrażeń, bo na gorąco jest to niemożliwe. Tempo zdarzeń nie pozwala na refleksję.
W ten sposób notując zdarzenia, epizody z podziemnego życia mieszkańców Warszawy, opisuje narrator Pamiętnika... codzienne bytowanie ludzi w objętym walkami mieście. Rejestruje wypady po żywność, której było coraz mniej, próby, coraz bardziej niebezpieczne, zdobywanie wody, gaszenie pożarów. Pisze nawet o tłoku panującym w piwnicach, o kłótniach zdenerwowanych ludzi, o trudnościach z załatwianiem potrzeb fizjologicznych, o wszach.
Wielokrotnie pisze Białoszewski o modlitwach w piwnicach. Pierwszą zanotował na Rybakach. Oprócz modlitw było gadanie. Młodzi, w tym i Miron, chętnie odwiedzali inne piwnice, spacerowali po nich, bo coraz rzadziej wychodziło się na ulicę. Tak zaczęła się, pisze Białoszewski, „nowa, potwornie długa historia wspólnego życia na tle możliwości śmierci”. Nie można lepiej wyrazić tej sytuacji.
Często podkreśla narrator, że mimo trudności życia panowała powszechna życzliwość, gościnność. Zdarzały się kłótnie, gdy ktoś zakłócał ustalony porządek. W takim tłoku porządek musiał być i ludzie starali się go przestrzegać.
Śmierć była na porządku dziennym, ale narrator mało o niej pisze. Były bombardowania, a więc i ktoś ginął, ale nie myślało się o tym. Na plan pierwszy wysuwały się codzienne problemy. Jedzenie, woda.
Razem z Warszawą i jej mieszkańcami przebył Miron całą odyseję walczącego miasta: od Starówki, przez Miodową, kanałami przeszedł do Śródmieścia, zakończenie powstania zastało go na Nowogrodzkiej. Razem z rodziną poszedł do obozu w Pruszkowie, a potem na roboty do Niemiec. Zobaczył znowu Warszawę w lutym 1945 r.
Pamiętnik z powstania warszawskiego, poza bardzo specyficznym zapisem zdarzeń z 63 dni powstania, zwraca uwagę niezwykłą kreacją narratora. Jest to główny bohater utworu, jeden z wielu mieszkańców Warszawy. Nie wyróżnia się, właściwie wtapia w tłum. Bardzo mocno odczuwa wspólnotę z innymi mieszkańcami stolicy. Autor obdarzył go swoim imieniem, nazwiskiem i wieloma swoimi cechami. Bohater ma 22 lata, jest studentem polonistyki, pisarzem. Pamiętnik nie jest zapisem zdarzeń bezpośrednio przeżywanych. Jest zapisem pamięci dokonanym po wielu latach w październiku 1967 r. Autor wyznaje, że pamięta to, co przeżył, bardzo dokładnie, przyrzeka, że będzie szczery, będzie odtwarzał z pamięci fakty, fakciki, szczegóły, będzie „dokładny, ale za to tylko prawda będzie”. Rzeczywiście, utwór zaskakuje szczerością, autentyzmem, prawdomównością i nie ma w nim ani odrobiny pozy czy samochwalstwa. Perspektywa czasowa wzmaga autentyczność utworu. Autor oświadcza, że teraz ma 45 lat, jest wolny, w dobrym humorze, a Warszawa ma znowu milion trzysta tysięcy mieszkańców. To pozwala uporządkować wrażenia, pisać bez emocji, a więc prawdziwiej. Dalej wyznaje autor, że przez dwadzieścia lat nie mógł o tym pisać, chociaż chciał, wciąż tylko gadał o powstaniu, opowiadał różnym ludziom i tak ukształtowała się forma przekazu o największym przeżyciu w żywocie pisarza, doszedł bowiem do wniosku, że „ta gadanina, ten to sposób nadaje się jako jedyny do opisania powstania”. Tak więc narrator „gada”, posługuje się językiem zwyczajnym, mówionym, mało mówi o wrażeniach, nie analizuje siebie ani innych. Zdarzenia przedstawione są tylko z wierzchu, to tylko powierzchnia tego, co się działo, „bo inaczej się nie da”, bo „tak to siebie się czuło”. Nie znamy więc motywów postępowania bohatera. Wiemy tylko, że powstanie go zaskoczyło, że nie był zaangażowany w konspirację, ale jak i inni mieszkańcy miasta przeżywał radość, gdy zobaczył polskie flagi na ulicach. Nie myśli o wstąpieniu do powstańczych oddziałów, wielokrotnie tylko wyjaśnia, że nie chcieli przyjmować, bo nie było broni. Uczestniczy natomiast chętnie w codziennym życiu Warszawy. Chce być w różnych miejscach, chce widzieć i wiedzieć, co się dzieje, dlatego często zmienia miejsce pobytu i dzięki temu poznajemy życie w różnych dzielnicach miasta. Przedstawia życie w ruinach, piwnicach, nie prezentuje działań powstańczych, powstańcy w utworze pojawiają się rzadko i przypadkowo. Narrator nie interesuje się polityką, nie ocenia przywódców powstania ani motywów wywołania akcji zbrojnej. Chce zarejestrować, co działo się dzień po dniu z miastem i cywilami. Wyznaje, że ważna dla niego jest dokładność miejsc i dat, choć czasami mu się mieszają (uczciwie to przyznaje), bo to jest zasada konstrukcji dzieła. Gubi na przykład jedne postacie, znajduje inne, bo, jak mówi, tak w czasie powstania było. To nie świadczy o niedbałym traktowaniu ludzi. Działania powstańcze spowodowały wielkie zamieszanie, ludzie rzeczywiście się gubili, ale najważniejsze było być razem, „byle w stadzie”. Mocno podkreśla narrator potrzebę bycia razem, tak łatwiej było przeżyć. Wspólne było jedzenie, organizowanie wody, modlitwy i pomoc przy gaszeniu pożarów, wykopywaniu zasypanych. Tylko wspólnie można było dać sobie radę i każdy to wiedział. W takich sytuacjach, jak wyprawy po żywność i wodę, narrator jest bardzo aktywny, naraża życie, bo chce coś zrobić dla wspólnego dobra. Nie jest bohaterem, nie czuje się nim. Jest zwykły, przeciętny, życzliwy dla bliskich, chętny do pomocy. Przyznaje się, gdy tchórzy. Widzi beznadziejność sytuacji, ale, jaka by nie była, stara się w niej urządzić, nie sam, ale w grupie. „Tyle bycia, co smrodku i strachu. I zbijanie się w kocią zaradność”. Ten cytat świetnie oddaje sytuację i stanowisko narratora.
Taka kreacja narratora jest w Pamiętniku... celowa. To nie miał być jeszcze jeden powstaniec, bohater narodowy. To miał być zwykły cywil. Nie chodziło oczywiście pisarzowi o odheroizowanie wielkiego zrywu narodowego, chodziło o zarejestrowanie faktów z życia cywilów właśnie, skazanych na 63 dni bytowania w oblężonych dzielnicach miasta, a o których dotąd nikt nie pisał. Dlatego narrator jest drobiazgowy w opisie szczegółów, pozornie mało ważnych (ale ważnych dla mieszkańców schronów), a obojętny wobec działań wojskowych. Dlatego pamięta pogodę, choć mieszają mu się fakty związane z kapitulacją poszczególnych dzielnic. Tłumaczy się: poprawek nie robię, żeby wyszło to szamotanie pamięci. W pewnym momencie zastanowił się, co będzie dalej, gdy wolne zostało już tylko Śródmieście: „Parę na pól i na ćwierć ocalałych ulic”. Żywności nie było, broni też... Ale zaraz stwierdził: Niepotrzebnie mędrkuję. Dawno inni zrobili już i historię, i wnioski z tego, i ogłosili. I rzecz jest znana. Tak mówię od siebie - laika (...) O tyle nam wolno mówić, że tam byliśmy”. Ten cytat wyjaśnia kreację narratora - nie miał on dokumentować historii, ale będąc laikiem - pisać o takich jak on.
Z postacią narratora łączy się język, jako znaczący element świata przedstawionego. Było już wspomniane, że jest to język świadomie ukształtowany w procesie prawie dwudziestoletniego ,,gadania” na temat powstania. Jest to język mówiony ze wszystkimi tego konsekwencjami. Po pierwsze, mimo chronologicznego przedstawiania faktów, odnosi się wrażenie chaosu. Dzieje się tak dlatego, że język jest zapisem świadomości, oddaje atmosferę zamętu, pośpiechu, niepokoju, a jest to świadomość zawężona do wydarzeń zmieniającej się rzeczywistości. Są to wydarzenia codzienne, banalne, mimo powstańczego tematu. I taki jest język - potoczny, z niedomówieniami, niepoprawnościami, błędami, skrótami myślowymi. Stąd wiele zdań krótkich, eliptycznych, a także wykrzyknień i pytań. Pojawiają się wyrazy niepoprawne gramatycznie, wulgaryzmy, neologizmy. Sytuacje rejestrowane są za pomocą onomatopei. W czasie powstania żyło się w ciągłym ruchu, hałasie, na który składał się huk bomb, odgłos lecących pocisków, szum pożarów, krzyki ludzi: te dźwięki stara się pisarz naśladować.
Pamiętnik... nie pozbawia powstania wielkości. Narrator nie jest dekownikiem. Uzupełnia przekaz historyczny portretem umierającego miasta i obrazem zmagań ze śmiercią jego mieszkańców. I to jest wzniosłe: ta wola życia, przetrwania, jedność z ginącym miastem, dobroć i solidarność ludzi. A narrator to jeden z warszawiaków, tych zwyczajnych, przeciętnych, prawdziwych bohaterów, bo przeżyli, ocaleli, a potem wrócili, by odbudować swoje miasto.