13. Buddyzm - duchowy korzeń sztuki walki karate
W pierwszej części podróży, w głównej mierze, poznawaliśmy zewnętrzną warstwę sztuki walki karate, czego uwieńczeniem było odnalezienie jej duchowych korzeni - buddyzmu i taoizmu.
Nadeszła pora, aby zagłębić się w warstwy wewnętrzne i poszukać esencji sztuki karate. Będzie to, tożsame z poznawaniem znaczenia jej sfery duchowej.
W drugiej części podróży naszym zadaniem będzie dotarcie do istoty buddyzmu i taoizmu. Postaramy się poznać duchowy cel praktyki karate oraz sposoby i charakterystykę jego osiągania. Wciąż jesteśmy jednak związani z samsaryczną płaszczyzną zewnętrzną. Dlatego będziemy poznawać zarówno powierzchowną stronę zewnętrzną, oraz głębsze wewnętrzne znaczenie poszczególnych zagadnień, na które natrafimy dalej.
Jednia buddyzmu i taoizmu
Zacznijmy od zagadnienia Jedni buddyzmu i taoizmu. Podobnie jak w przypadku Jedni karate, potrzebna nam jest umiejętność godzenia samsarycznego i nirwanistycznego sposobu postrzegania. Z samsarycznego punktu widzenia, istnieją różnice, zrówno pomiędzy rozmaitymi sztukami walki, jak i różnymi systemami duchowymi. Są one uwarunkowane czynnikami geograficznymi, historycznymi i wieloma innymi. Natomiast, stosując wyzwolone z uwarunkowań widzenie nirwanistyczne, dostrzeżemy Jednie sztuki walki oraz Jednie systemów duchowych.
Pomiędzy buddyzmem a taoizmem nie ma oddzielenia. Tożsame są z pełnią sfery duchowości. Błędem jest sądzić, że wyrażają ograniczony jej fragment. Sfery duchowej nie można podzielić na osobne działki i przypisać je poszczególnym religiom, czy systemom duchowym. Każda religia lub system wyraża pełnie świata duchowego, a nie jej część. Różnice między nimi, nie dotyczą poziomu duchowego, lecz związane są z odmiennymi samsarycznymi pojęciami, stosowanymi do wyrazu duchowych prawd.
Naszym celem jest dotarcie do pozapojęciowej esencji duchowych korzeni sztuki walki. Niemniej jednak, wciąż musimy używać słów i pojęć - wciąż jesteśmy nimi samsarycznie uwarunkowani. W takiej sytuacji najlepszym wyjściem jest wybranie głównego systemu pojęć, porzez który będziemy starali się przybliżać zrozumienie duchowej esencji karate.
Z samsarycznej płaszczyzny widzenia, buddyzm w największym stopniu przyczynił się do ukształtowania duchowej sfery sztuki walki. Dysponuje on wieloma różnorodnymi poglądami i metodami przybliżającymi osiągnięcie nirwanistycznego zrozumienia. Jako system duchowy, jest wielce świadomy kruchości i iluzoryczności swej profanistycznej zewnętrznej warstwy, przez co, z wielką pokorą traktuje inne systemy duchowe. Proponuję więc, abyśmy za główny obrali buddyjski system pojęciowania. Pamiętajmy jednak nieustannie, że równocześnie wyrażamy także duchową esencje taoizmu a w zasadzie, to także, wszystkich innych systemów duchowych z całego swiata. Ponadto, nie rezygnujmy całkowicie z terminów taoistycznych, tam gdzie skuteczniej będzie się właśnie nimi posłużyć.
Buddyzm jako „nie-buddyzm” - czyli o esencji buddyjskiej duchowości
Wyjaśnijmy teraz paradoksalne rozumienie buddyzmu jako „nie-buddyzmu”. Na Zachodzie buddyzm uważany jest za kolejną wielką religie, związaną z jakimś obszarem geograficznym. Przy takim podejściu, buddyzm wywodzi się od indyjskiego księcia Siddharthy Gautamy (Buddy Siakjamuniego), urodzonego około 560 p.n.e. Z Indii niemal całkowicie zniknął około 1200, jednakże zdołał wcześniej rozprzestrzenić się po całej Azji, a w ostatnim stuleciu dotarzeć nawet do Ameryki i Europy. W swej wędrówce dostosowywał się formą do uwarunkowań charakterystycznych dla poszczególnych miejsc, wchłaniając rodzime kulty. W Chinach przybrał formę Chan, która po przeszczepieniu do Japonii, nazwana została Zenem. Uważa się, że w najbardziej kompletnej i zaawansowanej formie przetrwał w Tybecie - będzie to wyjaśnione później. Powyższy Zachodni sposób rozumowania nie wykracza jednak poza ograniczone samsaryczne postrzeganie.
Rozumienie geograficzne nie jest esencją tej nauki. Prawdziwy buddyzm - postrzegany nirwanistycznie - jest „nie-buddyzmem”, ponieważ wolny jest od jakichkolwiek ograniczeń, np. geograficznych, kulturowych, narodowych czy rasowych, a nawet gatunkowych. W swym pełnym esencjonalnym rozumieniu „nie-buddyzm” - czyli prawdziwy buddyzm - obejmuje sobą bezwzględnie wszystko. Dharma buddyjska przejawia się, w rozmaitych formach i stopniach esencjonalności, w wedyzmie-braminizmie-hinduizmie, buddyzmie, taoizmie, judaizmie, chrześcijaństwie, islamie i we wszystkich innych religiach. „Nie-buddyzm” to także: nauka: matematyka, fizyka, biologia, psychologia, itd. ; sztuka, i każda możliwa do wyobrażenia dziedzina aktywności ludzkiej i poza-ludzkiej, nawet gra na cymbałkach.
Większość istot na Ziemi ograniczona jest przez swoje korzenie, kulturę czy geografię. Chcąc osiągnąć duchowe wyzwolenie (oświecenie, pełnię tao, raj, zbawienie, krainę wiecznych łowów, czy Walhallę lub Walkirię) muszą na esencję „nie-buddyzmu” nałożyć jakąś formę charakterystyczną do miejsca, w którym się urodzili i wychowali. Muszą przyjąć jakąś religię. Póki nie osiągną zrozumienia Jedni Wszechrzeczy, są często skłonni twierdzić, że ich iluzoryczna forma doświadczania esencji duchowości jest lepsza od innych iluzorycznych form. Tutaj właśnie mają swoje źródło wojny religijne i fanatyczne akty terroru.
Buddyzm, prowadząc do osiągnięcia zrozumienia Jedni Wszechrzeczy, pozwala wyjść poza ograniczenia wszelkich iluzorycznych form religijnych, a tym samym ułatwia docieranie do esencji duchowości.
Trzy poziomy zrozumienia buddyjskiego (hinajana, mahajana, wadżrajana)
i rola buddyzmu tybetańskiego w rozumieniu duchowej sfery sztuki walki.
Aby móc wyjść poza ograniczenia, należy je wpierw poznać. Włączmy samsaryczny sposób postrzegania i przypatrzmy się buddyjskiemu poziomowi formy.
Buddyzm rozwinął wiele różnorodnych systemów filozoficznych i przybrał wiele form. Od czasu wejścia w parinirwane Buddy Siddharthy Gautamy w 483 p.n.e., utworzyło się wiele szkół, różniących się doktrynalnie. Niektóre z nich to: Therawada, Mahasanghika, Sarwastiwada-waibhaszika, Sautrantika, Madhjamaka, Jogaczara, Awatamasaka, Saddharmapundarika, Amidyzm, Chan (Zen), Ningma-pa, Sakja-pa, Kagju-pa i Gelug-pa.
Różnice poglądowe między szkołami nie są wyrazem ich rozdzielności. Wynikają z różnego sposobu odbioru lub poziomu urzeczywistnienia dharmy Buddy. Można wyróżnić trzy główne poziomy zrozumienia buddyjskiego, które obejmują sobą wszelkie szkoły i filozoficzne systemy buddyjskie. Są to: hinajana (mały wóz), mahajana (wielki wóz) i wadżrajana (diamentowy wóz). Każdy kolejny poziom zawiera w sobie zrozumienie poprzedniego, lecz wykracza poza nie. Wadżrajana jako najwyższy poziom, obejmuje sobą nauki hinajany i mahajany. Przekazuje wiedzę i doświadczenie duchowe w najmniej samsarycznie uwarunkowany sposób - przez co jest najtrudniejsza w odbiorze. W swej kompletnej formie najlepiej rozwinęła się i zachowała w Tybecie. Stąd często, określa się ją mianem buddyzmu tybetańskiego. Wadżrajane nazywa się też buddyzmem tantrycznym lub lamaizmem.
Sztukę walki zwykło się jednak odnosić do praktyki buddyzmu zen . Zen jest japońską formą chińskiej szkoły chan, zapoczątkowanej w VI w. przez Bodhidharmę. Szkoła ta wywodzi się z poziomu zrozumienia mahajany. My jednakże, w naszej podróży w poszukiwaniu duchowych korzeni karate, dotarliśmy już dalej, niż do Chin. Dotarliśmy do Indii - wcześniejszych źródeł buddyzmu - oraz do Tybetu, gdzie zachował się on w najbardziej esencjonalnej formie. Stąd też, w naszej podróży odnosimy sztukę walki i jej sferę duchową właśnie do płaszczyzny zrozumienia „tybetańskiej” wadżrajany, a nie tylko chińskiej mahajany chan (zen).
Poznajmy sposób postrzegania wadżrajany, lecz wcześniej przyjrzyjmy się postrzeganiu hinajany i mahajany.
Pierwszym stopniem na drodze do oświecenia jest buddyzm hinajany, który obejmuje wszelkie nauki, których Budda udzielił publicznie. Ta forma buddyzmu rozpowszechniona jest szczególnie w Azji Południowo-Wschodniej. Jest ścieżką wyrzeczenia, która wymaga przyjęcia wielu zakazów i nakazów. Z punktu widzenia mahajany i wadżrajany nauki z poziomu hinajany przedstawiają egoistyczny model człowieka, dążącego wyłącznie do osiągnięcia własnego oświecenia. Nie jest to jednak ścieżka prowadząca do kompletnego osiągnięcia umysłu Buddy. Jej kulminacją jest osiągnięcie poziomu arhata, który jest jeszcze bardzo daleki od przebudzenia głębokich poziomów umysłu.
Według hinajany uwarunkowany świat jest straszny, więc należy uchronić siebie przed cierpieniem. W tym celu trzeba porzucić trucizny umysłu: nienawiść, pożądliwość, głupotę i wszelkie przeszkadzające emocje, na przykład zazdrości czy dumę. Mogą one spowodować jedynie chorobę lub śmierć. Kiedy buddysta małej drogi znajdzie się w sytuacji wywołującej u niego, na przykład gniew, oddala się aby uniknąć negatywnych tego stanu następstw. Próbuje odcinać wszelkie swoje pragnienia i unikać wszystkiego, co mogłoby je stymulować. W szczególności unika kontaktu z płcią przeciwną i dobrami materialnymi.
Drugi stopień, buddyzm mahajany zajmuje się, przede wszystkim praktycznym rozwinięciem współczucia. Ideałem tej drogi jest bodhisattwa, rezygnujący z wejścia w nirwanę, w celu pomożenia innym istotom na ścieżce. Według Tybetańczyków, Budda udzielił tych zaawansowanych nauk tym uczniom, którzy mogli spożytkować obecną w nich mądrość i wgląd.
Idący wielką drogą rozumie, że trucizna w małych dawkach może działać podobnie jak gorzkie lekarstwo. Wykorzystuje więc swoje namiętności w nieco „rozrzedzonej” i „przytemperowanej” postaci, aby uwolnić swój umysł od iluzji. Kiedy wpada w gniew przemienia ową truciznę umysłu we współczucie, co przy kolejnej stresującej sytuacji redukuje prawdopodobieństwo łatwego stania się gniewnym. Mahajanista nie unika więc kontaktu z ludźmi, a tym bardziej się od nich nie odwraca. Stara się poskromić własne ego poprzez nieustanne - w bezwzględnie każdej chwili życia - badanie swojej postawy i motywacji, osiągając roztopienie nieświadomych barier umysłu utrzymujących wiarę w iluzję. Staje się coraz bardziej świadomy zarówno siebie oraz wszystkiego wokoło. Osiąga wiedzę i mądrość, która odcina korzeń pozostałych trucizn umysłu, a tym samym przybliża wyzwolenie. Osiągnięcie mądrości naturalnie stymuluje poczucie „Jedności ze Wszystkim”, co automatycznie pociąga za sobą rozwinięcie współczucia do wszystkich istot czujących. Współczucie nie ogranicza się jedynie do intencji, lecz ma wymiar niesienia realnej pomocy. Adept mahajany utrzymuje następujący pogląd: „Bezwzględnie wszystkie istoty czujące były moimi matkami, ojcami i przyjaciółmi, w którymś z poprzednich żywotów, muszę zatem dotrzeć do końca cierpienia, aby być zdolnym im pomóc. Moim dążeniem jest - oby wszystkie cierpienia istot czujących zostały wchłonięte przeze mnie, a cały mój spokój i cała moja szczęśliwość były wchłonięte przez nie”.
Mahajana przygotowuje praktykującego do najbardziej zaawansowanych buddyjskich nauk wadżrajany.
Ostatni poziom buddyjskiej praktyki - buddyzm wadżrajany - łączy dwie poprzednie drogi, ale i wychodzi poza nie. Nie jest czymś oddzielonym od wcześniejszych poziomów lecz zawiera je w sobie, tak jak największy obwód pawiego oczka zawiera w sobie mniejsze oczka. „Budda udzielił tych nauk bodhisattwom, ludziom, bogom i innym istotom w wyższym wymiarze, nieznanym zwykłym istotom”.
Buddysta na tym poziomie jest tantrykiem - tzn. joginem kroczącym szybką, ale niebezpieczną ścieżką przekształcania energii. Jako narzędzi używa namiętności i iluzji, które trzymają człowieka w niewiedzy, i w ten sposób osiąga pełne oświecenie w jednym życiu. Nie musi więc stronić od alkoholu, seksu czy emocjonujących sytuacji, jak hinajanista czy do pewnego stopnia mahajanaista. Wręcz przeciwnie, przemienia je z trucizn umysłu w nektar nieśmiertelności. Potrafi pracować z tymi zjawiskami oraz dostrzegać ich iluzoryczną naturę. Kiedy buddysta wadżrajany wpada w gniew, to tak naprawdę nie wpada w gniew, choć może przejawić wydawałoby się z boku bardzo gniewne zachowanie. Nie jest to jednak zwykły samsaryczny gniew, mający swe źródło w oburzonym ego. Tantryk posiada doskonale poskromione ego, olbrzymi stopień uniezależnienia się od iluzji świata profanum, oraz pełne i prawdziwe widzenie sytuacji. Wychodzi więc poza sytuację powodującą gniew, widzi ją taką jaką jest naprawdę i rozumie warunki, które tutaj działają. Nie można podać algorytmu zachowania się tantryka w gniewnej sytuacji. Może się zdarzyć, że zamanifestuje łagodne lub gniewne zachowanie - zależy to od specyfiki każdej jednostkowej sytuacji i od tego, co akurat będzie najbardziej przybliżało wszelkie istoty, biorące udział w tym zdarzeniu do osiągnięcia oświecenia.
Rys.1
Poziomy buddyzmu
|
Poziomy buddyzmu |
||
|
Hinajana |
Mahajana |
Wadżrajana |
Szkoły |
Therawada, Sautrantika, Sarwastiwada-waibhaszika, i in. |
Madhjamaka, Jogaczara, Awatamasaka, Amidyzm, Chan (Zen), i in. |
Szkoły buddyzmu tybetańskiego: Ningmapa, Kagjupa, Sakjapa, Gelugpa; Chen-yan (w Chinach), Shingon (w Japonii) |
Ideał |
Arhat - ten, który odciął emocjonalne cierpienie |
Bodhisattwa - ten, który poświęca się dla dobra wszystkich istot |
Mahasiddha - czarodziej-budda, obdarzony niezwykłymi mocami |
Pogląd |
Uwarunkowany świat (samsara) jest straszny i wypełniony cierpieniem. Należy więc wyzwolić siebie z tego cierpienia. |
W samsarze błakają się cierpiące istoty, które kiedyś były naszymi matkami. Należy więc pomóc wszystkim isotom wyzwolić się z cierpienia i doprowadzić je do oświecenia. |
Samsara jest nirwaną. Cały świat jest czystą mandalą buddy. Wszystkie istoty są doskonałymi buddami. Oświecenie jest już teraz, należy je tylko rozpoznać. |
Emocje |
Emocje i namiętności są traktowane jak trucizny. Odcina się je i porzuca. |
Emocje i namietności są postrzegane jak gorzkie lekarstwo. Rozpuszcza się je współczuciem i zarzywa w małych dawkach. |
Emocje i namietności są postrzegane jako nektar oświecenia. Przekształca się je w szybką drogę do rozpoznania Stanu Buddy. |
Działanie/praktyka |
Etyczne postępowanie i dyscyplina; przestrzeganie zakazów i nakazów winai i ślubowań życia klasztornego; medytacja siamathy i wipasiany; kontemplacja 12 ogniw współzależnego powstawania |
Praktyka sześciu paramit; przynoszenie pożytku innym; wykonywanie czynów i przestrzeganie ślubowań bodhisattwy; medytacja siamathy i wipasiany |
Praktyka głębokiej jogi tantrycznej; Przestrzeganie tantrycznych ślubowań |
Tab.3 - Poziomy buddyzmu - hinajana, mahajana, wadżrajana
Takie reagowanie na gniew jest silnie wyzwalające, lecz jednocześnie bardzo trudne. Jeżeli tantryk nie zdoła utrzymać medytacyjnej uważności i wglądu w naturę zjawisk, to może popełnić brzemienny w skutkach błąd. Jednakże na drodze do Oświecenia nie jest on sam, lecz otoczony opieką buddów i dharmapalów (duchowych istot z wyższych wymiarów istnienia, pełniących funkcję strażników i opiekunów adepta tantr)
Adept buddyzmu wadżrajany utrzymuje pogląd, że świat tu i teraz jest już oświecony i doskonały. Cierpienie nie istnieje, tzn. - nie jest rzeczywiste -, otaczająca rzeczywistość to mandala niebiańskich istot, w której każda napotkana istota jest w pełni oświeconym buddą. Doskonale rozumie paradoksalną naturę rzeczy, więc potrafi ogarnąć rozumem, że rzeczy równolegle istnieją, nie istnieją, ani istnieją ani nie istnieją. Przy takiej logice zrozumiałe i pełne racji jest twierdzenie, że atakująca nas banda pijanych i agresywnych łobuzów to iluzoryczny krąg emanacji doskonałych współczujących buddów, którzy przy użyciu „gniewnych zręcznych metod” pomagają nam osiągnąć oświecenie. Wadżrajana mówi nam, abyśmy przekroczyli dobro i zło, poziom dążenia do szczęścia i unikania cierpienia.
„Szalona mądrość” z punktu widzenia buddyzmu wadżrajany
Jogin wadżrajany, jako tantryczny święty, przy konwencjonalnym podejściu, uważany jest za antytezę istoty duchowej. Wydaje się być tak dalece szczęśliwy, że aż szalony. Jednakże, nie jest to „zwykłe normalne szaleństwo”. W Tybecie istnieje nawet tradycja nauk określana mianem „Szalonej Mądrości”, a jednym z jej przedstawicieli jest mistrz Drukpa Kunley. Owo szaleństwo wynika tutaj, raczej z urzeczywistnienia Prawdziwej Natury Rzeczy i pozbycia się pętających umysł i ciało ograniczeń. Kiedy nie ma barier i wszystko staje się możliwe - np. dotknięcie palcem księżyca, podróżowanie na promieniach słońca lub żonglowanie Wszechświatami - wtedy i zachowanie człowieka ulega przemianie, które przez osoby nieurzeczywistnione może być określane mianem zwariowanego czy szalonego. Tak więc, tantryk wychodzi poza jakiekolwiek nakazy i zakazy. Jego zachowania nie sposób ubrać w jakikolwiek schemat, przez to jest w pełni nieprzewidywalny. Równie dobrze może siedzieć spokojnie w jaskini wykonując medytacje tantryczne jak i przechadzać się nagi po mieście, tańcząc i śpiewając. Z tantrycznego punktu widzenia między tymi aktywnościami nie ma żadnej różnicy. Dzięki właściwej postawie umysłu i nieustannej pracy ze świadomością, każda czynność może stać się medytacją. Na drodze buddyzmu wadżrajany, nawet prozaiczne mycie zębów lub wydawałoby się mało uduchowiony stosunek seksualny są czynnościami nabierającymi duchowej mocy. Kulminacją Drogi jogina jest osiągnięcie pełnego Oświecenia i stanu umysłu określanego mianem Natura Buddy.
Niebezpieczeństwo błędnego zrozumienia buddyzmu wadżrajany
Należy jednak wyraźnie pamiętać i często podkreślać, że wadżrajana jest bardzo trudną ścieżką wiodącą przez stromizny i przepaście psychiki. Tybetańscy jogowie podkreślają, że tantryczna ścieżka jest najszybszą, ale i najbardziej niebezpieczną drogą na szczyt - którym jest pełnia Oświecenia. Istnieje olbrzymie ryzyko niewłaściwego zrozumienia, co może prowadzić do wypaczeń i pogorszenia własnej kondycji - duchowej, psychicznej oraz fizycznej. Dlatego też, nauczyciele wadżrajany - jogini i lamowie - nie przekazują nauk z tego głębokiego poziomu, dopóki człowiek nie jest na to gotowy. Właściwymi kwalifikacjami do udzielenia tych nauk są: wysoka uwewnętrzniona moralność, rozwinięte współczucie, wysoki stopień opanowania ego, aktywne czynienie dobra i wyrażenie gotowości do przyjęcia nauk.
Oświecenie porównuje się czasem do wspięcia się na wierzchołek wysokiej góry. Przy takim porównaniu, ścieżka hinajany doprowadza adepta do podnóża góry. Droga mahajany wije się niczym serpentyna, przeprowadzając adepta bezpiecznie na szczyt w ciągu długich eonów. Wadżrajana natomiast jest pionową wspinaczką pozwalającą osiągnąć Oświecenie w ciągu jednego życia, a przy zastosowaniu najbardziej esencjonalnych tajemnych metod, nawet w kilka lat - jak podają źródła buddyjskie. Niemniej jednak, jeżeli jogin-alpinista uczyni jeden fałszywy krok, możne spaść w „otchłań piekła” i znaleźć się w o wiele gorszej sytuacji, niż przedtem. Ten, kto wkracza na ścieżkę wadżrajany, musi posuwać się krok po kroku, nieustannie w każdej sekundzie obserwując swój umysł i ujarzmiając swoje ego. Musi walczyć z armią demonów ego, która będzie atakowała go z każdej możliwej strony, tym silniej, im szybciej wspina się na szczyt Oświecenia. Tak więc, szczególnie dla ludzi Zachodu wychowanych w logicznym, algorytmiczno-rozumowym świecie, próba nierozważnego i nieostrożnego wejścia w zupełnie odmienny fantastyczno-„bajkowy” świat tantr, może doprowadzić do szaleństwa, ale tego normalnego, miast oświeconego. Potrzebna jest nieustanna medytacyjna uważność, aby móc opanować ego i jego zgubne wybiegi.
O błędzie wartościowania trzech poziomów buddyzmu
Próbując pojąć buddyzm i jego trzy poziomy, istnieje ryzyko popełnienia błędu wartościowania, który polega na wskazywaniu jedynej najlepszej ścieżki. Błedem jest uważać wadżrajane za kategorycznie lepszą od innych ścieżek. Jest to najszybsza droga, ale prowadzi do rozpuszczenia i odwarunkowania się od pojęcia szybkości i czasu, co sprawia, że wartościowanie dróg staje się niezasadne. Istnieje wiele dróg prowadzących na szczyt stosownie do właściwości i potrzeb podróżnych. Nie można powiedzieć, że pionowa wspinaczka jest lepsza od spiralnego traktu. Każda z nich ma swoją specyfikę i od danego człowieka zależy, które właściwości wiążące się z wędrówką danym szlakiem najbardziej pasują do właściwości jego samego i najbardziej mu odpowiadają. Dla zawodowego wspinacza najlepsze będą stromizny i szybka pionowa wycieczka, zaś dla górołaza-turysty lepszy okaże się spiralny trakt, gdzie będzie się on mógł delektować każdą chwilą wędrówki. Tym samym osoba praktykująca na sposób mahajany, zen czy w inny „wolniejszy” sposób nie powinna czuć, że podąża gorszym szlakiem. Podobnie jogin-alpinista wadżrajany nie może utrzymywać twierdzenia o wyższości swojej stromej ścieżki nad innymi duchowymi traktami. Świadczyłoby to, o nieopanowaniu demona dumy, który tylko czyha, aby zepchnąć tantryka do „piekła”. W końcu zarówno wspinacz jak i górołaz-turysta, podążają do tego samego celu - na szczyt góry Oświecenia.
Duchowe cele praktyki sztuki walki i metody ich osiągania
Co jest celem praktyki karate? Istnieją dwie podstawowe grupy celów praktyki sztuki walki. Pierwsza grupa celów ma charakter samsaryczny i odnosi się do użyteczności karate w świecie profanum. Ludzie praktykują, aby nabyć umiejetności walki, podwyższyć sprawność ciała, dłużej zachować zdrowie, lub dla lepszego psychicznego samopoczucia. Niektórzy w umiejętności walki, widzą szansę podwyższenia własnej samooceny oraz prestiżu w oczach innych. Większość praktykujących nie wychodzi poza powyższą, samsaryczną motywację do praktyki.
Istnieją jednak wyższe cele, które można osiągnąć na drodze sztuki karate. Mają one charakter duchowych osiągnięć i stanowią o prawdziwej wartości praktyki. W sztuce walki człowiek może odnaleźć drogę prowadzącą do poszerzenia świadomości i przemiany ego, a ostatecznie pozwalającą osiągnąć Stan Buddy.
Jakimi metodami osiągane są powyższe duchowe cele sztuki karate? Buddyjscy guru podają, że podstawową metodą jest praktyka powiększania dwóch nagromadzeń: mądrości (świadomości) i współczucia (bodhicitty). Głównymi sposobami powiększenia mądrości-świadomości na drodze karate, jest praktyka kata oraz duchowego aspektu kumite. Przemiana ego następuje poprzez przekształcenie jego postrzegania, oraz opanowanie i oczyszczenie jego emocjonalnych przeszkód. Zarówno poszerzanie świadomości jak i przemienianie ego stanowią drogę, na której adept zbliża się do celu ostatecznego - osiągnięcia Stanu Buddy. Aby osiągnąć ten cel niezbędne jest praktykowanie głębokiego wewnętrznego aspektu karate, który stanowią praktyka jogi, a także Qigongu, mające swój wyraz w medytacji. Adept musi utożsamić karate z jogą.
Kolejne rozdziały naszej podróży poświęcimy poznaniu powyższych duchowych celi sztuki walki i metod ich osiągania. Ponieważ staramy się wydostać z zewnętrznego świata materii i dotrzeć do wewnętrznego świata duchowości, stąd pominiemy zewnętrzną płaszczyznę celów samsarycznych i metod ich osiągania.
Cele sztuki walki |
||
Samsaryczne |
Duchowe |
|
|
|
|
Metody osiągania celów sztuki walki |
||
Samsarycznych |
Duchowych |
|
|
|
Tab. 4 - Cele sztuki walki i metody ich osiagąnia
14. Świadomość - nieświadomość
Osiąganie Stanu Buddy odbywa się na drodze powiększania świadomości. Zarówno w buddyzmie oraz w zachodniej psychologii istnieją rozmaite interpretacje tego, czym jest świadomość i nieświadomość. Kwestie tę można postrzegać w różny sposób w zależności od płaszczyny odbioru lub poziomu złożoności.
Zanim przejdziemy do buddyjskiej interpretacji tych terminów, warto abyśmy zorientowali się jak do kwestii świadomości-nieświadomości podchodzi zachodnia psychologia.
Topograficzna teoria aparatu psychicznego S. Freuda - świadomość, przedświadomość, nieświadomość
Aż do czasów sformułowania przez Zygmunta Freuda (1856-1939) koncepcji nieświadomości, zachodnia psychologia negowała możliwość istnienia nieświadomych czynników w psychice. Za godną zainteresowania uznawano jedynie sferę świadomych przeżyć (zintegrowanych w polu uwagii informacji ze środowiska zewnętrznego i wewnętrznego), które dostępne są badaniu eksperymentalnemu. Zygmunt Freud odkrył sferę nieświadomego, kiedy zauważył, że sens objawów wszelkich schorzeń nerwicowych jego pacjentów jest zawsze przed nimi ukryty. W swojej pierwszej topograficznej teorii aparatu psychicznego wyodrębnił trzy systemy - nieświadomość, przedświadomość i świadomość - które metaforycznie uporządkowane są w psychice wzdłuż pionowej osi, przebiegającej od powieszchni, aż do głębi. Leżącym na powieszchni psychiki systemem jest świadomość, która wykracza poza zwykłą percepcje. Obejmuje sobą stan bycia świadomym, integracje zewnętrznych i wewnętrznych spostrzeżeń oraz gotowość do reagowania na otoczenie.
Świadomość jest indywidualnym, subiektywnym doświadczeniem, które trwa nieprzerwanie z wyjątkiem snu i stanów dysocjacyjnych (związanych np. z chorobą, zmęczeniem, hipnozą czy narkotykami).
Przedświadomość reprezentuje nieświadome treści psychiczne, które leżą tuż pod powieszchnią świadomości i są łatwo dla niej dostępne porzez skierowanie na nie uwagi. Nieświadomość obejmuje najgłebiej znajdujące się treści, które nie można uczynić świadomymi metodą skierowania na nie uwagi. Według Freuda są one nieakceptowanymi, traumatycznymi afektami, wspomnieniami, pragnieniami, itp., wypartymi z powieszchni psychiki. Mogą przejawiać się w czynnościach omyłkowych, marzeniach sennych, objawach chorobowych, sztuce lub w oderwanych myślach i wnioskach.
Nieświadomość według C.G. Junga - nieświadomość zbiorowa, archetypy
Zasługą szwajcarskiego badacza Carla Gustawa Junga (1875-1961), było wprowadzenie do psychologii dwóch aspektów nieświadomości - indywidualnego i zbiorowego. Badacz ten, obok nieświadomości indywidualnej - składającej się z doświadczeń jednostki, które były początkowo świadome lecz zostały wyparte, stłumione, zapomniane lub zlekceważone - wyodrębnił także nieświadomość zbiorową, której treści nigdy nie znajdowały się w świadomości. Jest ona magazynem, w którym gromadzone są ukryte ślady pamięciowe będące spuścizną przeszłych doświadczeń naszych ludzkich przodków, a także dziedzictwa praczłowieczego i zwierzęcego. Zawiera głębsze, uniwersalne i pierwotne aspekty osobowości, a jej energia ma zdolność tworzenia obrazów niezależnych od świadomego doświadczenia.
Obrazy te, nazwane przez Junga archetypami są surowym materiałem dla marzeń sennych, fantazji, wizji i innych twórczych doświadczeń, które przybierają podobną postać u wszystkich ludzi. Związane są one z głównymi tematami, z którymi ludzkość zawsze się zmagała, np. dobra i zła, narodzin i śmierci, płci czy mocy. Tworzą wyobrażenia, które w zwykłym życiu odpowiadają pewnym aspektom spostrzeganej sytuacji. Dla przykładu, archetyp matki tworzy pewne wyobrażenie postaci matki, które jest następnie utożsamiane z rzeczywistą matką. W pewnym stopniu określa, w jaki sposób dziecko będzie postrzegało swoją matke.
Poziomy świadomości według wadżrajany
Przejdźmy teraz to wyjaśnienia buddyjskiego spojrzenia na kwestie świadomości-nieświadomości. Wadżrajana wyróżnia osiem, albo dziewięć typów świadomości, znajdujących się na czterech lub pięciu poziomach.
„1. pięć świadomości zmysłów (wzrok, słuch, węch, smak, dotyk), podobnych do pięciu drzwi do zewnętrznego świata (pańćadwara-widżniana)
2. świadomość umysłu, o której zwykle myślimy jako o „umyśle”
(mano-widżniana)
3. to co splamione, czyli świadomość ego (kliszta-maniwidżniana)
4. indywidualna świadomość zawartości nieświadomości (alaja-widżniana)
5. czasem dodaje się też, niesplamioną świadomość (amala-widżniana)”
Dzięki praktyce jogi - także poprzez ścieżkę karate - świadomości te zostają przekształcone w pierwotną mądrość. Pierwsze dwa poziomy świadomości podlegają cyklowi narodzin i smierci, ginąc wraz ze śmiercią człowieka. Dopiero świadomość ego i świadomość alaja-widżniana towarzyszą istocie we wszystkich jej żywotach. Wewnątrz alaja-widżniana gromadzone są psychiczne ślady przeszłych karmicznych działań, które zgromadziła jednostka we wszystkich wcześniejszych wcieleniach. Odpowiada ona nieświadomości zbiorowej w koncepcji C.G. Junga. Świadomość ego, działa jako przekaźnik nasion doswiadczeń jednostki z pierwszych dwóch poziomów do magazynu świadomości alaja-widżniana, skąd w odpowiednim czasie - w odpowiedzi na przyczyny i warunki - nasiona te, wracają z powrotem do świadomości pieciu zmysłów i świadomości umysłu (intelektu).
Spróbujmy wyjaśnić powyższe relacje między świadomościami na przykładzie oszustwa. W świadomie popełnienie oszustwa zaangażowane jest pierwszych sześć świadomości, czyli pięć świadomości zmysłów i świadomość umysłu. Jeżeli człowiek posiada wystarczajaco dobre wcześniejsze uwarunkowania karmiczne, to jego oszustwo nie zostanie wykryte. Niemniej jednak, owe działanie wytworzy karmiczne nasiona, które przedostaną się przez świadomosć ego i zapisane zostaną w świadomości alaja-widżniana. Kiedy pozytywne warunki oszusta wyczerpią się, to stanie się to bodźcem, do powrotu owych nasion do pierwszych dwóch poziomów świadomości człowieka - w tym, lub w którymś z kolejnych żywotów. Skutkiem tego może być na przykład nagłe i nieadekwatne do obecnej sytuacji tego człowieka wzmorzenie podejrzliwości. Jeżeli odpowiednie warunki dla powrotu nasienia oszukańczego działania zaistnieją dopiero w następnym życiu, to może ono objawić się chorobą psychiczną, którą trudno jest wytłumaczyć aktualnym doświadczeniem z obecnego życia jednostki. Ze świadomości alaja-widżniana nie można niczego wykasować. Każde działanie, którego nasiona są tam zapisane prędzej lub później, powróci do działającej istoty.
Cykl
narodzin
i śmierci
1-2. świadomość wzroku, słuchu, węchu, dotyku, smaku
i świadomość umysłu (myślenie, intelekt)
3. świadomość ego (przekaźnik karmicznych „nasion” działań
jednostki)
Stan poza
narodzinami 4. świadomość alaja-widżniana (magazyn „nasion”)
i śmiercią
5. niesplamiona świadomość
amala-widżniana
Rys. 2 - Poziomy świadomości
Różne szkoły buddyzmu traktują powyższe świadomości w rozmaity sposób. Nie będziemy jednakże tego szczegółowiej rozpatrywać. Na potrzeby naszej podróży nie musimy wnikać w zawiłości pojęciowego poziomu filozofii buddyjskiej.
Buddyjska interpretacja kwestii świadomości-nieświadomości w odniesieniu do zagadnienia mądrości, niewiedzy i pustki
Przedstawmy prostą - ale nie uproszczoną - buddyjską interpretacje świadomości i nieświadomości. Terminy te oznaczają odpowiednio mądrość i niewiedzę. Stanowią pewnego rodzaju kontinuum rozciagajajęce się pomiędzy samsarą a nirwaną (oświeceniem). W samsarycznym zewnętrznym świecie materii dominuje niewiedza, czyli brak świadomości. Ludzie są nieświadomi prawdziwej natury rzeczywistości i postrzegają otaczający iluzoryczny świat jako rzeczywisty. Tybetański lama, żyjący na przełomie XV i XVIw., Kunga Rinczen przytacza słowa Buddy „Ten, kto zna Pustkę, jest świadomy”.
Wynika stąd, że prawdziwą naturą rzeczywistości jest Pustka (śunjata), a ten kto rozwija jej rozumienie powiększa swoją świadomość.
Czym jest ta enigmatyczna Pustka?
Niemiecki tybetolog Edwin Bernbaum pisze o pustce w nastepujący sposób:
„Nie można zdefiniować pustki. Nie jest ona pustą przestrzenią nicości. Jest samą rzeczywistością, niemożliwym do opisania źródłem wszystkiego. Można ją określić jako duchową esencje świata, niemożliwą do nazwania i nieograniczoną. Leży poza wszelką substancją, więc przenika wszystkie rzeczy. Przypomina niewidzialną przestrzeń, w której zanurzone są wszelkie rzeczy i zjawiska. Praktykujący wadżrajanę przełamuje nieprzeźroczysty i ustalony sposób pojawiania się świata, aby znaleźć w jego jądrze promieniującą jak diament, przejrzystą i niezniszczalną pustkę, w której nie pozostaje już nic do zobaczenia czy zniszczenia”
Kunga Rinczen wyjaśnia, że „…obiekty i zjawiska są puste - tzn. nie posiadają wrodzonej egzystencji”. Wszystko to, co nas otacza - obiekty, wydarzenia - a także nasze własne ego, ma naturę iluzji, które niczym błyski światła wypływają z pustki, po to tylko, aby się w niej po chwili rozpuścić. Urzeczywistnienie pustki związane jest ze zrozumieniem nierealności zjawisk i ego (o czym później) - tzn. braku ich niezależnego istnienia.
Niewiedza (nieświadomości) stanowi fundamentalną przyczynę istnienia samsary i wszelkiego cierpienia. Jej przeciwieństwem jest mądrość, czyli świadomość.
Mądrość jest ostatnią z sześciu wyzwalających cnót. Oznacza poznanie natury umysłu i urzeczywistnienie jego iluzoryczności, wynikającej ze zmiennych warunków, które wypływają z Pustki. Punktem kulminacyjnym nagromadzenia mądrości - po całkowitym wygaśnięciem niewiedzy - jest osiągnięcie mądrości Buddy, co jest tożsame z zostaniem Buddą, którego świadomości ma charakter pełny, totalny. Wtedy to świadomość alaya-widżniana przekształca się w „Mądrość Wielkiego Zwierciadła” Stanu Buddy.
15. Kata
W karate rozwijanie świadomości odbywa się głównie poprzez praktykę kata, która umożliwia adeptowi stopniowe wyzwalanie się z iluzji powodowanej niewiedzą. Zanim jednak przejdziemy do omówienia wewnętrznego znaczenia kata, przedrzyjmy się przez płaszczyznę zewnętrzną.
Zewnętrzne znaczenie kata - droga skutecznej samoobrony
Kiedy na początku podróży przebywaliśmy w sosnowym lesie w pobliżu Naha na Okinawie, mieliśmy okazje przyglądać się pewnej formie, tak jakby, tańca, który wykonywali rdzenni wyspiarze. Patrzyliśmy wtedy na kata. Są to formy ruchowo-przestrzenne karate, będące swoistego rodzaju biblią karate, określającą jego fizyczne oraz duchowe znaczenie. Formy te składają się z różnych sposobów obrony i kontrataku, połączonych w jeden układ. Z każdym kata związane są odpowiednie bunkai, stanowiące praktyczną interpretacje jego znaczenia. Bunkai-kata określają możliwości realnego zastosowania karate w sytuacji ataku i wiążą się z konkretnymi sposobami odpowiedzenia na ów atak. Kata doskonali się indywidualnie, bunkai zaś praktykowane są wraz z partnerem lub partnerami, którzy atakują ćwiczącego. Jego zadaniem jest odparcie ataków i wyprowadzenie kontr.
Świadome wykonywanie kata prowadzi do utrwalenia nawyków obronnych i nadania im automatycznego odruchowego charakteru. Poprzez wielokrotne powtarzanie tych samych form, broniący się adept jest w stanie właściwie zareagować na zbliżający się nagły atak, wcześniej niż odpowiedni sposób obrony zdoła zaistnieć w jego świadomości. Jednakże umiejętności realnej samoobrony nabywana wraz z praktyką kata, nie wykracza poza profanistyczną użyteczność karate.
Wewnętrzne znaczenie kata - droga poszerzania świadomości i osiągania Stanu Umysłu Buddy
Wewnętrznym nirwanistycznym znaczeniem kata jest jego potencjał, umożliwiający realizację duchowych celów sztuki walki - poszerzenie świadomości, oczyszczenie ego i osiągnięcie Stanu Buddy.
Mistrz Morio Higaonna pisze o kata:
„Kata nie są zwykłą prezentacją form. Są konkretną manifestacją technik, które mogą być przekształcone w każdym czasie, w każdą formę. W kata, esencja karate przyjmuje określoną formę. Zawsze powinniśmy pamiętać, że kata są krystalizacją esencji karate. Zawsze powinniśmy je odświeżać i ciężko trenować. Tylko podczas praktyki kata można odkryć „gokui”, esencje nauczania karate.”
W przypadku karate Goju-Ryu realizacja piątego punktu kodeksu Dojokun (przytaczanego wcześniej): „Staraj się odkryć Prawdziwą Sekretną Esencję Karate Goju-Ryu” odbywa się w dużej mierze właśnie poprzez studiowanie kata. Praktyka kata staje się wtedy medytacją na drodze, na której adept stara się odkryć wewnętrzny język kata i odczytać jego duchowe treści. Żeby medytować nad kata nie wystarczy jedynie prawidłowo wykonywać poszczególne sekwencje ruchów, potrzeba znacznie więcej. Adept musi wyjść poza dualizm, fragmentaryzacje i przejść na holistyczny poziom odczuwania. Musi rozwinąć w sobie umiejętność wewnętrznego skupienia, która z czasem osiąga stan medytacyjnej uważności. Właśnie z chwilą osiągnięcia takiego medytacyjnego stanu, przełamany zostaje kod kata i adept uzyskuje możliwość „czytania” kata i czerpania tą drogą duchowych mądrości.
W jednym kata mieści się niewyczerpywalne źródło wiedzy, skarbnica Oświecenia. Dlatego właśnie można wykonywać przez 50 lat, dzień w dzień, jedną wydawałoby się prostą formę i nawet wtedy, posiada ona nienaruszony ładunek i moc poszerzania świadomości.
Praktyka kata a przemiana ego
Wykonywanie kata prowadzi do przemiany ego praktykującego. Ego człowieka dąży do poczucia komfortu i zadowolenia. Wielokrotne powtarzanie tych samych ruchów kata powoduje, szczególnie u początkujących adeptów, poczucie znużenia a nawet znudzenia. Zamiast powtarzać, raz za razem, kombinacje tych samych ruchów, ego człowieka wolałoby porobić w tym czasie coś bardziej interesującego. Tak wiec, praktykujący odczuwa nacisk ze strony swego ego, który można następująco wyrazić: „Już wystarczy, mam tego dość, chciałbym porobić to, lub tamto”. Jeżeli praktykujący nie ulegnie temu naciskowi, to w obrębie jego ego nastąpi przemiana. Rozwinie on w sobie cierpliwość, wytrwałość i moc koncentracji, która z czasem stanie się czymś naturalnym, bezwysiłkowym i niewymuszonym. Co więcej, jego widzenie świata poszerzy się i zyska nowy głębszy wymiar, a jego duch stanie się silniejszy. Szerszą analizą ego i jego przemiany zajmiemy się w dalszej części naszej podróży.
Przemiany psychiki obserwatora a pokaz kata -
interpretacja z punktu widzenia teorii energii Qi
Dla obserwatora-laika wielokrotne wykonywanie kata może wydawać się czymś nudnym. Jednakże nawet postronny obserwator jest w stanie odczuć ogromną moc kata, kiedy ma możliwość oglądania podczas praktyki prawdziwego mistrza karate. Każdy wykonywany ruch, wyraz twarzy, gest czy chociażby spojrzenie mistrza, naładowane jest niewidzialną mocą zdolną dotrzeć do głębokich warstw psychiki obserwatora. Często widzowie niezwiązani z karate i nie interesujący się nim, opowiadają o dziwnym uspokojeniu, dreszczach przebiegających po plecach i innych dziwnych symptomach, które pojawiają się u nich w trakcie samego oglądania pokazu kata. Relacjonują, że nie spodziewali się takich reakcji u siebie.
Związane jest to z wzajemnym oddziaływaniem na siebie subtelnych ciał energetycznych mistrza i widza. Podczas praktyki kata - szczególnie, gdy wykonywana jest ona przez doświadczonego mistrza - na poziomie subtelnym wytwarza się olbrzymi ładunek energetyczny. Nie można go zobaczyć, ani gołym okiem, ani przy użyciu lornetki czy mikroskopu. Dzieje się tak, ponieważ jest to energia Qi, która przejawia się na poziomie wyższym niż poziom materialny. W momencie kontaktu obserwatora z wykonującym formę mistrzem następuje reakcja między polami energetycznymi. Pole mistrza wpływa na pole obserwatora, co może objawiać się właśnie poprzez uczucie nagłego uspokojenia, dreszczy lub mrowienia na ciele. W związku z takim mechanizmem, samo oglądanie kata posiada moc przemieniania psychiki obserwatora.
„Duchowe obrysowanie” form kata
Ruch w kata powtarzanym miliony razy nabiera głębokiego znaczenia. Odbija się to na życiu codziennym adepta, w taki sposób, że każdy najdrobniejszy i wydawałoby się zwykły ruch nabiera wewnętrznej mocy. Wtedy to, każdy zwykły krok staje się wyrazem kata.
Swą moc kata zawdzięcza także archetypalnemu naznaczeniu. Praktykując dane kata adept w pewnym momencie uświadamia sobie, że pokolenia mistrzów wykonywało tę sama formę od wieków. Do tego dochodzi świadomość, że prawdopodobnie w momencie ćwiczenia wielu innych adeptów - różnych kultur, ras, narodowości - w różnych miejscach globu powtarza równocześnie tę samą formę. To sprawia, że ruchy kata nie są „takimi zwykłymi ruchami” lecz są naznaczone, można powiedzieć, „duchowo obrysowane” przez dziesiątki mistrzów i miliony praktykujących daną formę teraz i w przeszłości. Tego typu świadomość daje poczucie integracji z wielkimi mistrzami, innymi praktykującymi oraz z duchową esencją kata, a co za tym idzie, z całym Wszechświatem (Jednią, Tao, Bogiem, Buddą).
O niezrozumieniu znaczenia kata na Zachodzie
W świecie Zachodu kata często bywają nieznane, nierozumiane i niedoceniane. Sportowe sekcje karate podchodzą do praktyki kata w trójnasób. Po pierwsze, niektóre kluby całkowicie rezygnują z tej formy treningu, koncentrując się wyłącznie na szlifowaniu kilku fragmentarycznych technik podstawowych, najlepiej nadających się do reguł walki turniejowej, oraz wykonywaniu innych ćwiczeń o czysto sportowym charakterze. Drugie podejście reprezentują kluby sportowe, w których pewna część ćwiczących, z racji nieuświadomionego archetypalnego sentymentu, czuje potrzebę tradycyjnych ćwiczeń kata. Traktują one ćwiczenie kata w sposób marginesalny. Ruch powtarzany jest automatycznie, bez studiowania esencji jego znaczenia. Bywają i tacy, którzy po usłyszeniu mądrej filozoficznej mowy o wewnętrznej mocy zawartej w kata uważają, że mechaniczne „odklepywanie” sekwencji ruchów kilka razy w miesiącu nada im pewnego rodzaju wschodniego dostojeństwa. Owo źle pojęte dostojeństwo niejednokrotnie staje się wtedy marketingowym magnesem, a właściwie towarem, który można z powodzeniem komercyjnie wykorzystać. Trzeci sposób podejścia do kata przez sekcje nietradycyjne, to nadanie im wymiaru sportowego. W takiej sytuacji organizowane są zawody w wykonywaniu kata, podczas których prezentowane układy oceniane są w podobny sposób jak układy łyżwiarstwa figurowego na lodzie. Sędziowie przyznają punkty między innymi za czystość techniki, gracje czy stopień trudności formy. W ten sposób, dokonywane jest jednak „morderstwo” esencji karate. Współzawodnictwo wymusza, a także utrwala fragmentaryczność i ocenianie poszczególnych sekwencji ruchów. To z kolei „zabija” prawdziwe cele kata - wewnętrzne zmaganie z samym sobą, osiąganie wewnętrznej mocy ciała i ducha, poszerzanie świadomości, roztapianie iluzji dualizmu, rozwój umysłu i osiąganie Oświecenia.
Kata a rozpuszczanie dualistycznego spojrzenia na świat
Cywilizacja Zachodu nie pozostała bez wpływu, także na sposób nauczania karate tradycyjnego. Obecny sposób nauczania różni się od metod wschodnich mistrzów, z przed okresu przeszczepienia karate do świata Zachodu. Dzisiaj adept w dość krótkim okresie, bo zaledwie kilkuletnim, poznaje kilka form kata. Niegdyś, mistrz patrzył na swych uczniów, niejako diagnozując ich i przekazywał każdemu sekrety tylko jednej formy, najbardziej odpowiedniej do posiadanych przez nich warunków psycho-fizycznych. Jeżeli znali oni kilka form, to tylko poprzez wzajemną naukę od siebie. Znajomość wielu form nie była jednak konieczna, gdyż poprzez doskonalenie jednej, adept poznawał esencje i pełnie całego karate. Po pewnym czasie sam stawał się karate, docierając poprzez wytrwałą praktykę kata, do zrozumienia istoty i duchowych korzeni sztuki walki. Tym samym rozpuszczał dualistyczne spojrzenie na rzeczywistość i przestawał traktować świat jako zbiór wielu oddzielnych części. Owocowało to, zbliżeniem się do osiągnięcia Stanu Buddy. Otrzymana od mistrza forma nie była już więc oddzielona od form, które poznawali inni adepci. Przestawała już być cząstką, obok innych cząstek w podzbiorze o nazwie karate. Kolekcjonowanie form kata stawało się niepotrzebne. Gdyż każde jedno kata wyrażało pełnie karate, czyli cały Wszechświat. Jednakże pojęciowe rozprawianie na ten temat nie posiada mocy rzeczywistego przybliżenia sensu tego zagadnienia. Trudno jest wytłumaczyć przy pomocy słów, jak to możliwe, że pewien układ zawierający skończony i wydawałoby się ograniczony zakres technik wyraża wszelkie wyobrażalne techniki i pełnie znaczenia całego karate.
Fundamentem karate Goju-Ryu jest kata sanchin. Forma sanchin jest niezwykle prosta i ogranicza się do wykonania trzech przemieszczeń ciała w linii prostej w przód i trzech w tył. Równolegle wykonuje się cztery rodzaje technik: chudan yoko uke (odgarniający blok chroniący środkową część ciała), proste uderzenie pięścią w przód, seiken zuki, oburęczne, nukite zuki na żebra (uderzenie wyprostowanymi i napiętymi palcami), oraz tora-guchi (podwójny kolisty blok z wypchnięciem).
Wielcy mistrzowie Goju-Ryu - Kanryo Higaonna, Chojun Miyagi, An'ichi Miyagi i Morio Higaonna - od dawien dawna utrzymują, że ten kto doprowadzi sanchi kata do perfekcji, nie będzie miał kłopotów z wykonywaniem żadnej innej formy, nawet najbardziej skomplikowanej i bogatej w rozmaite skomplikowane techniki. Człowiekowi postrzegającemu świat w sposób dualistyczny (jako zbudowany z fragmentów) trudno jest zrozumieć, że doskonalenie kilku fundamentalnych technik równocześnie prowadzi do doskonalenia technik bardzo zaawansowanych, poprzez ich „nie-doskonalenie”. „Doskonalenie, poprzez nie-doskonalenie” jest wyrazem bardziej ogólnego prawa filozofii taoistycznej: „działania, poprzez nie-działanie” - na co, natrafiliśmy już wcześniej.
16. Kumite
Obok praktyki kata, drugą metodą rozwijania świadomości (powiększania nagromadzenia mądrości) na ścieżce karate jest praktyka duchowego aspektu kumite.
Czym jest kumite?
Kumite oznacza walkę, która jest sensem karate, i przez którą się ono wyraża. Na poziomie zewnętrznym, walka oznacza fizyczne starcie dwóch lub wiekszej ilości przeciwników. Na poziomie duchowym, walka rozgrywa się wewnątrz głębokich warstw psyche a przeciwnikiem nie jest drugi człowiek, lecz przeszkody ego. Wtedy fizyczna konfrontacja nie jest już niezbędna
Przedrzyjmy się jednak najpierw przez zewnętrzny aspekt kumite.
Zewnętrzny aspekt kumite
W karate tradycyjnym wyróżnia się obecnie kilka rodzajów kumite. Istnieje m.in. iri kumi ju, iri kumi go, oraz shai kumite. Pierwsze dwa rodzaje dotyczą wolnej walki sparingowej. Shai kumite, jest zaś ustępstwem karate tradycyjnego na rzecz sportu i oznacza walkę turniejową. Turniejowa odmiana walki karate jest jak mały element yin w ciele pierwiastka yang. W dzisiejszym świecie - biorąc pod uwagę jego uwarunkowania i archetypalnie indrustrialny charakter ludzi Zachodu - aby karate mogło istnieć w świecie Zachodu, niemożliwe jest definitywne odrzucenie sportu i rywalizacji. Potrzeba rywalizacji jest w tak dużym stopniu zakorzeniona w młodych, szukających dla siebie drogi życia ludziach, że niemożliwe jest ukazanie wewnętrznych wartości karate przy całkowitym odrzuceniu sportowych aspektów tej sztuki. Takie nastawienie zniechencałoby młode pokolenie do praktyki karate. Szukałoby ono dyscyplin, które oferują możliwość uzyskiwania poklasku, pucharów i wyróżnień, a co za tym idzie, jakże potrzebnego poczucia społecznej akceptacji i własnej wartości.
Tylko nieliczni potrafią tak od razu zrozumieć, że sport to nie jest właściwa droga karate oraz to, że istnieją inne pozarywalizacyjne, wewnętrzne sposoby budowania poczucia własnej wartości i istotności dla świata. Biorąc pod uwagę to wszystko, w pełni naturalna jest potrzeba istnienia sportowego pierwiastka na łonie karate - ale tylko wtedy gdy zachowane zostają właściwe proporcje i świadomość tego, że prawdziwy cel karate leży zupełnie gdzie indziej.
Wracając do odmian kumite, w przypadku iri kumi ju, adepci Goju-Ryu walczą bez użycia jakichkolwiek ochraniaczy charakterystycznych dla wielu czysto sportowych odmian karate, a wszelkie techniki wyprowadzane są z pełną siłą, mającą na celu znokautowanie sparing-partnera. Jedynym ograniczeniem, którego zobowiązani są przestrzegać walczący jest zakaz atakowania spojenia łonowego oraz wyprowadzania technik ręcznych na twarz. Oczywiście istnieje także niepisany kodeks, podług którego celem walczących jest wzajemny samorozwój, a nie chęć uczynienia partnerowi krzywdy. Tak więc, w walce treningowej adepci nie stosują także tzw. „niebezpiecznych technik”, które mogłyby doprowadzić do kalectwa lub nawet zagrożenia życia drugiej osoby. Nie stosuje się niebezpiecznych dźwigni powodujących wyłamanie stawów, ani technik rozrywających, nie atakuje się także szyi ani oczu technikami dźgającymi.
Owe niebezpieczne techniki są dozwolone tylko wtedy, gdy dwaj wysoce zaawansowani adepci, będąc w pełni odpowiedzialnymi za siebie i partnera zdecydują się podjąć taką formę kumite, aby nie tylko podnieść swój bojowy kunszt, lecz przede wszystkim dotrzeć w ten sposób do sfery wewnętrznych przeżyć, mających moc poszerzania świadomości.
W iri kumi go stosuje się napięstniki lub rękawice bokserskie, co pozwala znieść zakaz ataku pięściami na głowę.
Poza kumite sparingowym i turniejowym istnieje także kumite realne. Dotyczy ono sytuacji, w których adept atakowany jest przez realnego napastnika i musi stanąć w obronie swojego zdrowia i życia - lub bezpieczeństwa bliźnich. Celem tego kumite jest zlikwidowanie zagrożenia, którego przyczyną jest napastnik lub napastnicy. Tożsame jest z realną samoobroną. Jest to najbardziej ostra i autentyczna forma walki jaka istnieje, gdyż stawką jest tutaj życie. Adept, który znajdzie się w sytuacji zagrożenia życia lub zdrowia ma okazje a nawet przymus, pełnego wyrażenia sztuki karate. Odbywa się to, zarówno na płaszczyźnie fizycznej, psychologicznej jak i duchowej. Z punktu widzenia płaszczyzny fizycznej w kumite realnym w sposób najbardziej żywy przejawić się muszą wyuczone techniki kichon - bloki, uderzenia, kopnięcia, sposoby poruszania się - a także treść form kata, oraz nabyte bojowe parametry motoryczne: siła, wytrzymałość, szybkość, odporność na ciosy. Walczący o życie adept przekonuje się, że lata studiowania wydawałoby się nudnych i mozolnych form kata nie poszły na marne. Adept spostrzega, że znając chociażby jedno kata i rozumiejąc jego wewnętrzne treści oraz zastosowania, jest w stanie odeprzeć każdy atak. Zauważa, iż jego odpowiedź na atak agresora jest automatyczna, niejako mimowolna i obleczona, w którąś z form powtarzanego tysiące razy kata.
Psychologiczne uwarunkowania walki
Nawykowe wykształcenie odpowiednich odruchów i wysoka kondycja bojowa - stanowiące fizyczną płaszczyznę walki - to nie pełnia skutecznej samoobrony. Obok aspektu fizycznego adept musi także rozumieć psychologiczne uwarunkowania walki. Na aspekt psychologiczny składają się: opanowanie systemu emocjonalnego (czyli odporność na stres, spokój wewnętrzny oraz tzw. „zimna krew”) oraz strategiczne pokierowanie agresorem, a co za tym idzie konfliktem i walką. Oprócz panowania nad własnymi emocjami, adept musi wykazać umiejętność kontroli stanu emocjonalnego agresora. Musi mieć zdolność błyskawicznego rozpoznania zaistniałej sytuacji konfliktu i stanu wewnętrznego napastnika (jego motywacji, powodów ataku, obaw, gniewu,...) oraz we właściwy sposób dostosować do tych czynników własne zachowanie obronne.
Kumite a liczba napastników
Adept karate tradycyjnego jest wstanie odeprzeć jednoczesny atak bardzo dużej liczby napastników. Historia i legendy obfitują w opowieści o mistrzach, którzy skutecznie przeciwstawiali się nawet całym watahom zbirów i łotrów. Oczywiście liczba ta zależy od stanu ducha, umysłu i ciała broniącego się mistrza oraz od stopnia bojowego zaawansowania napastników. Owe cztery zmienne zależą zaś od wielu innych czynników, które ostatecznie sprawiają, że nie można w 100 procentach wykluczyć elementu zaskoczenia, spadku formy i w sposób bezsprzecznie pewny przewidzieć końcowy wynik kumite. Należy więc respektować i doceniać każdego nawet niepozornego przeciwnika.
Potocznie zwykło się sądzić, że wraz z podwojeniem liczby napastników podwaja się także ich przewaga. Nie jest to prawdą z wielu powodów, do których należą m.in. psychologiczne czynniki grupowe oraz techniczno-fizyczna możliwość ataku wielu ludzi skierowana przeciwko jednemu człowiekowi. Atak może nastąpić jedynie z czterech stron, chyba że któryś z przeciwników potrafi fruwać i atakować z góry lub zapadać się pod ziemię i atakować z dołu. Jest to jednak mało prawdopodobne. Przy skoncentrowanym umyśle, ekonomice ruchów i co najmniej średnim poziomie opanowania technik kichon i kata, możliwe jest trzymanie napastników z dala od siebie.
Wraz z formowaniem się sztuki walki mistrzowie szlifowali ciało w taki sposób i wymyślali metody obrony możliwe do zastosowania praktycznie z każdej pozycji i w każdym z kierunków. Owe pojedyncze techniki były następnie łączone w formy przestrzenne kata, których wielotysięczne powtarzanie doprowadzało adepta do stanu umiejętności walki pozwalającego na odpieranie równoczesnego ataku z wielu stron.
Do tego należy dodać jeszcze, że w walce realnej atak niemalże nigdy nie następuje równocześnie ze wszystkich czterech stron, przynajmniej dwie pozostają zawsze względnie bezpieczne. Atakujący niejako ustawiają się „w kolejce”. Wykształcona podczas treningów dynamika pozwala broniącemu się błyskawicznie przemieszczać się z miejsca na miejsce i odparowywać ataki kolejnych napastników, tak jakby walka zaczynała się na nowo przy każdym atakującym. W tym miejscu o skuteczności obrony decyduje także znajomość punktów witalnych, precyzja kontrataków i ich destrukcyjna moc, pozwalająca jedną techniką wyeliminować jednego agresora. Broniący musi się także wykazać odpornością w przyjmowaniu ciosów, ponieważ rzadko jest tak by udało się je wszystkie zablokować, a także wytrzymałością w kontynuowaniu procesu samoobrony.
Ponadto, broniący się ma potężnego pomocnika i protektora w postaci procesów jakie zachodzą w grupie podczas awantury. W zdecydowanej większości przypadków, podczas ataku ze strony pospolitej grupy awanturników, na pierwszy ogień wysuwają się osoby najbardziej agresywne i silne lub ewentualnie tzw. „młode wilki”, pragnące zaskarbić sobie przychylność grupy i jej przywódców. Reszta obserwuje sytuacje z boku zagrzewając swych współtowarzyszy do ataku. Broniący nie powinien wdawać się w starcie z całą grupą, lecz powinien dążyć do konfrontacji i wyeliminowania w pierwszej kolejności najsilniejszego przywódcy grupy. Kiedy najsilniejsi w grupie zostają unieszkodliwieni pozostali członkowie grupy napastników tracą poczucie mocy i bezpieczeństwa a to sprawia, że odstępują od dalszych prób ataku.
Wewnętrzny duchowy aspekt kumite
O mistrzach mówi się:
„Mistrz wygrywa wszystkie walki, Wielki Mistrz nie wygrywa żadnej”.
Jak to możliwe by Wielki Mistrz nie był w stanie wygrać żadnej walki skoro Mistrz, który jest przecież gorszy od Wielkiego Mistrza wygrywa wszystkie? Mistrzem sztuki walki jest ten, kto osiąga mistrzostwo zewnętrznego aspektu. Wielki Mistrz osiąga także mistrzostwo duchowe. Wtedy potrafi unikać konfrontacji z napastnikami i nie wygrywa już żadnych fizycznych walk. Jego kumite rozgrywa się tylko na płaszczyźnie duchowej.
Podczas kumite, równolegle z aspektem fizycznym i psychologicznym ma szansę przejawić się aspekt duchowy. Spełnienie uwarunkowań fizycznych i psychologicznych wystarczy, aby się obronić przed napastnikiem z zewnątrz. Niemniej jednak, potrzeba duchowego dopełnienia, aby móc odeprzeć ataki wewnętrznych wrogów, którymi są przeszkody ego.
Wynik walki rozgrywającej się na płaszczyźnie fizycznej nie jest istotny. Jeżeli adept sztuki walki rozwinie duchowy odbiór kumite, to nigdy nie wyjdzie z niej pokonany. Nawet jeżeli wydawałoby się, że napastnicy biorą górę, to w ostatecznym rozrachunku jest to tylko złudzenie. A dlaczego? Nawet kiedy adept walczy, uderza, kopie czy zakłada dźwignie, to tak naprawdę, wcale nie walczy z napastnikiem, lecz pracuje ze swoim ego. Adept odkrywa, że nie ma w nim gniewu na awanturnika.
Na pewnym etapie swojej podróży szlakiem budo zaczyna zbliżać się do urzeczywistnienia odwiecznej prawdy Wszechświata o Jedni Wszechrzeczy i dochodzi do zrozumienia, że:
Sensem Sztuki Walki jest brak walki
Zauważa, że napastnik i on sam to nie dwie odrębne istoty, lecz manifestacja dynamiki Jedni. Przejaw odwiecznego zmagania się ze sobą dwóch biegunów yin i yang, których ciągła przemiana jest obrazem Tao. Żaden przeciwnik tak naprawdę nie istnieje. Atakujący nas awanturnik w rzeczywistości jest manifestacją naszego własnego umysłu, która zostaje wyprojektowana na zewnątrz na ekran pustki, aby nas czegoś nauczyć. Owa nauka właściwie wykorzystana może sprawić, że nasze początkowo duże kapryśne ego zacznie maleć i kurczyć się jak balon przebity szpilką. To z kolei pozwola zbliżyć się do osiągnięcia pełni Tao, Stanu Buddy.
Wynik walki fizycznej nie jest istotny, liczy się efekt duchowy w postaci poszerzenia świadomości i urzeczywistnienia natury zjawisk. Oczywiście nie oznacza to, że w chwili zagrożenia powinniśmy stać jak jakiś rozmarzony poeta. Naszym zadaniem jest bronić się najbardziej skutecznie jak tylko można, ale bez gniewu i agresji.
Lao-tzu pisze o walce:
„Najwspanialsza nawet broń jest czymś złowrogim; Nie jest narzędziem walki ludzi światłych. Posługują się nią wyłącznie wtedy, kiedy to nieuniknione. Zwyciężają nie gloryfikując jej (...)
Dobrzy wojownicy nie zbroją się, dobrzy żołnierze nie wpadają w gniew, dobrzy zwycięzcy nie rywalizują z nikim, dobrzy pracodawcy służą swoim robotnikom (...)
Oto co mówi się o walce: Lepiej się bronić, niż atakować. Lepiej cofnąć się o stopę, niż posunąć naprzód o cal. To zwie się nieprowadzeniem żadnych działań, niepotrząsaniem bronią, niestawianiem czoła wrogowi, nieprzygotowywaniem broni. Kiedy uderzą na siebie armie, współczujący odniesie zwycięstwo.”
Wzrost świadomości życia i śmierci
Adept osiągając powodzenie na drodze karate, poprzez swój bojowy rozwój osiąga kolejne poziomy rozwoju duchowego. Już w początkowych etapach treningu jego system emocjonalny ulega uspokojeniu i zrównoważeniu. Gniew, strach i agresja zostają znacznie opanowane, co przyczynia się do zachamowania przejawów
destruktywnych zachowań i wrogich myśli
Wojownik podnosząc swój bojowy kunszt sprawia, że jego ciało staje się odporne tak jak żelazo, szybkie jak błyskawica i silne jak ciało niedźwiedzia. Na wyższym poziomie wewnętrznego treningu powyższe porównania tracą swój metaforyczny charakter. W pewnym momencie treningu wojownik doświadcza stanu muga - tzn. świadomości śmierci. Uświadamia sobie, że dzierży potężne narzędzie zniszczenia i destrukcji. Tego rodzaju głębokie uświadomienie sobie realności śmierci sprawia, że każda chwila życia staje się dla niego wyjątkowa i pełna znaczenia.
Geshe Nauwang Dargey pisze o świadomości śmierci:
„Świadomość śmierci jest niezwykle mocnym antybiegunem złudzeń... [Obok rozpoznania pustki to właśnie świadomość śmierci jest najśilniejszym przeciwnikiem pomieszania]... Jogini i mahasidhowie starożytnych Indii jedli swoje pożywienie z czarek zrobionych z ludzkich czaszek... Nie robili tego, by straszyć ludzi, lecz by nie zapominać o śmierci”
Dla adeptów karate takimi ekwiwalentami czaszek-czarek, które pozwalają rozwinąć i utrzymać świadomość śmierci jest poczucie destruktywnej mocy ciała jaką nabywaja wraz z praktyką.
Nirwanistyczne postrzeganie napastników a
iluzoryczność dualistycznego odbioru świata
Mistrzowie, którzy w zaawansowanym stopniu urzeczywistnili duchowy aspekt karate są w stanie poprzez kumite pomóc swym uczniom doznać nagłego olśnienia. Ich myśli nie są zabarwione gniewem i agresją, które zastąpione zostały współczuciem i troską o duchowy rozwój innych istot. Każdy ich ruch uzyskuje w ten sposób zdolność do przenoszenia ładunku Oświecenia. Ich ciosy nie zadają już bólu, ani nie ranią, lecz są w stanie doprowadzić u uczniów do nagłego przebudzenia głębszych poziomów świadomości. Kiedy adept walczy z takim mistrzem, otrzymuje drogocenną okazje uzyskania pozaintelektualnego stanu wiedzy przybliżającego go do osiągnięcia Stanu Buddy. Podobny mechanizm występuje w buddyzmie zen - w formie nie związanej ze sztukami walki - gdzie mistrzowie nierzadko stosują metodę nagłego i niespodziewanego uderzenia ucznia kijem.
W buddyzmie wadżrajany postrzega się wszystkie istoty jako manifestacje doskonałych buddów. Jeżeli adept rozwinie i ugruntuje takie widzenie, to także ciosy ulicznych zbirów uzyskają duchową moc, która będzie mogła mu pomóc w przebudzeniu głębszych warstw świadomości.
Nawet agresywny zbir nie jest oddzielony od Jedni (Buddy), jest jej przejawem, tak samo jak ropna plama powstała po katastrofie tankowca jest przejawem wody w oceanie. Z samsarycznego punktu widzenia nie jest to jednak takie oczywiste - plama ropy, to nie ocean a agresywny rozbójnik nie ma nic wspólnego z mistrzem i nauczycielem duchowym. Jednakże, jeżeli zastosujemy nirwanistyczne postrzegania świata, to zrozumiemy, że brudna plama ropy zawiera w sobie tę sama wodę, którą zawiera także ocean - jest więc oceanem. Podobnie rozbójnik zawiera w sobie pierwiastek Oświecenia - chrześcijanie powiedzieliby ziarno Chrystusa w sercu. Nie jest więc oddzielony od doskonałego Buddy (czy Boga - jak należałoby powiedzieć chcąc używać chrześcijańskiego systemu pojęciowego). Ów rozbójnik jest istotą pełną wad, lecz równocześnie jest manifestacją doskonałego Buddy. Jako „cząstka” świata profanum poprzez swą niewiedzę, brak współczucia, agresje i inne przeszkadzające emocje jest on „zanieczyszconym” nieprzebudzonym bytem. Jednakże skoro Byt Ostateczny (Budda, Tao, Jednia, Bóg) obejmuje sobą wszelkie inne byty, to manifestuje się także w postaci owego wydawałoby się złego zbira.
Na poziomie nirwanistycznego odbioru świata pojecie dobra i zła zostaje rozpuszczone. Zarówno jedno jak i drugie stają się manifestacją i narzędziem „Oświeconego Doskonałego Dobrodziejstwa”. Dobro i zło są przeciwstawnymi, oddzielonymi od siebie pierwiastkami tylko na poziomie świata profanum. Jeżeli adept karate zdoła poszerzyć swoją świadomość i rozwinąć w sobie sacrumanistyczne widzenie świata, to zło namacalnie staje się „Oświeconym Doskonałym Dobrodziejstwem”. Zły rozbójnik okazuje się Oświeconym Buddą, mistrzem
i nauczycielem umożliwiającym dalszy duchowy rozwój adepta.
Przyjrzyjmy się przykładowi ilustrującemu iluzoryczność dualistycznego widzenia świata - wyrażającą się wiarą w istnienie dobra i zła. Weźmy ucznia szkoły podstawowej rzucającego butelką w okno gabinetu dyrektorki szkoły. Z punktu widzenia dyrektorki jest on złośliwym małoletnim chuliganem, którego należy zawiesić w prawach ucznia. Z punktu widzenia jego matki jest on dobrym chłopcem, którego coś musiało zdenerwować, bo tak naprawdę to wcale nie chciał wybijać szkolnej szyby. Zaś z punktu widzenia pani pedagog całkiem możliwe, że jest on dzieckiem zaniedbywanym w domu i próbującym rozpaczliwie zwrócić uwagę otoczenia na swoją sytuację. Które widzenie jest prawdziwe? W tym przykładzie najprawdopodobniej pani pedagog będzie miała najczystsze i najpełniejsze widzenie sprawy. Niemniej jednak w tym samym czasie, ten sam chłopiec postrzegany będzie krańcowo różnie przez panią dyrektor i przez matkę, w zależności od rodzaju widzenia świata i danej sytuacji przez owe osoby.
Podobnie jest z naszym złym rozbójnikiem. Możemy być jak dyrektorka, której doznana krzywda zaślepia szerokie widzenie lub jak matka chłopca, której zaś nadmierne przywiązanie do syna i nieumiejętność postrzegania własnych wad nie pozwala widzieć przyczyn zaistniałej sytuacji w sobie samej i w błędach wychowania. Możemy złorzeczyć rozbójnikowi, możemy także stać rozanieleni i pozwalać się okładać łotrowi pielęgnując w sobie źle pojęte pacyfistyczne nastawienie. Jednakże powinniśmy być jak owa pedagog, która patrzy bezstronnie - poza dobrem i złem - i przez to potrafi dojść do głębokich praprzyczyn zaistniałej sytuacji oraz dostrzec wszelkie jej dalekosiężne konsekwencje, co z kolei pozwala jej podjąć właściwe działanie stosownie do okoliczności.
Przy takim sacrumanicystycznym widzeniu świata napadający nas rozbójnik udziela nam przekazu duchowej mocy pozwalającej rozprawić się z naszym egoistycznym ego, a przez to poszerzyć świadomość. Niemniej jednak ważne jest, aby pamiętać, że wraz z otrzymywaniem mocy na poziomie świata sacrum wciąż tkwimy w świecie profanum, który nie jest od niego oddzielony. Musimy więc bronić się ze wszystkich sił. Należy wtedy porzucić postawę rozanielonego poety i w wielkim współczuciu możliwie mocno zdzielić ego łotra, tak aby on sam mógł poszerzyć swoją świadomość.
W tym miejscu chcę zasygnalizować możliwość błędnego zrozumienia paradoksalnego charakteru filozofii buddyjskiej przejawiającej się w walce karate. Ktoś może sobie pomyśleć: „Skoro uderzenia mogą nieść współczucie, to zaraz wychodzę na ulicę i będę bił ludzi niosąc im współczucie i rozszerzając im świadomość”. Oczywiście jest to przykład braku medytacyjnej uważności i opatrznego rozumienia relacji zachodzących między buddyzmem i karate.
Kumite tradycyjne a kumite sportowe, w odniesieniu do trzech aspektów walki
W przypadku karate tradycyjnego kumite musi być rozgrywane na powyższych trzech poziomach: fizycznym, psychologicznym i duchowym. Walka, która rozgrywa się jedynie na poziomie fizycznym jest chaotyczna, napędzana przez przeszkadzające emocje gniewu, lęku oraz pożądliwość. Jeżeli do tego dochodzi czynnik psychologiczny, walka zyskuje pewną mądrość ukierunkowaną na profanicystyczny cel zwyciężenia przeciwnika, a także przestaje być tak bardzo warunkowana przez emocje. Kumite sportowe nie wychodzi poza aspekt fizyczny i psychologiczny a często zatrzymuje się jedynie na poziomie fizycznym. Zawodnicy czasami odreagowywują na sparing-partnerze swoje codzienne napięcia, a ich głównym celem jest zwyciężenie, stanie się najlepszym, zdobycie pucharu, poklasku, sławy lub nagrody pieniężnej.
Rozszerzenie kumite o poziom duchowy rozpuszcza taką egoistyczną motywacje, rozpuszcza także poczucie realności przeciwnika. Staje się okazją do rozwoju wewnętrznego, odkrywania prawd duchowych, docenienia wartości życia i poszerzenia świadomości. Walka, którą stacza adept jest wtedy jak stanie na krawędzi, za którą jest wielka otchłań zamieszkana przez demony ego. Adept musi zmierzyć się ze świadomością istnienia w nim samym armii egoistycznych demonów ego. Musi je zdiagnozować, odkryć gdzie się ukrywają a następnie stawić im czoła. Musi stanąć nad taką krawędzią. Dopiero wtedy jest w stanie docenić wartość życia i zauważyć znikomość swoich codziennych problemów. Czymże jest tych kilka kamieni, które dźwigamy na plecach w obliczu wielkiej czarnej otchłani naszego własnego egoizmu.
17. Bodhicitta i Sztuka uprzejmości
Poznaliśmy już dwa sposoby powiększania nagromadzenia mądrości (świadomości) na drodze sztuki karate - praktykę kata i kumite. Pora zapoznać się z bodhicittą - drugim nagromadzeniem, którego kultywowanie jest metodą osiągania duchowych celów sztuki walki.
Bodhicitta - od sanskryckiego budh (przebudzić się) i citta (umysł) - oznacza przebudzony umysł lub umysł oświecenia. Odnosi się do postawy miłującej dobroci i współczucia dla wszystkich istot czujących. Potocznie tłumaczona jest jako współczucie. Jest przeciwieństwem egoistycznej postawy umysłu.
Pełniejszą definicje podaje C.C. Chang., według którego bodhicitta to:
„Pragnienie osiągnięcia Stanu Buddy; zdecydowane postanowienie praktykowania przynoszących zasługę czynów, które prowadzą do Stanu Buddy; oświecony wglad w immanentną Rzeczywistość; potężne, pełne współczucia Ślubowanie, aby służyć wszystkim czującym istotom, przynosząc im pożytek i wyzwalając je z cierpienia”
Według tybetńskich lamów i nauk buddyzmu:
„Bez bodhicitty nic nie działa, a przede wszystkim nie działa medytacja i nie pojawi się urzeczywistnienie. Dlaczego bodhicitta jest potrzebna do powodzenia w medytacji? Z powodu chwytliwości ego. Jeśli będziecie mieć pozytywną motywacje, ale nie będziecie mieć bodhicitty, wówczas będziecie się chwytać każdego, nawet najmniejszego doświadczenia błogości: „ja, mnie, ja chcę więcej, chcę więcej”. Chwytliwość jest największą przeszkodą w doświadczeniu intensywnej świadomości w medytacji…”
Wielki jogin Tybetu Padmasambhawa stwierdza:
„Zasługi gromadzone podczas wielu kalp zostają zniszczone przez jedną chwilę gniewu. Ćwiczcie się więc w uprzejmości, współczuciu i drogocennej Bodhiczitcie”
Dzięki kultywowaniu bodhicitty przełamywana zostaje bariera dualizmu, oddzielająca człowieka od Oświecenia. Kiedy poddajemy się egoistycznej postawie, dzielimy świat na nas samych (nasze ego) i resztę. Popadamy w ten sposób w pułapkę dualistycznego widzenia świata, powodującą postrzeganie iluzji za rzeczywistość. Bodhicitta pozwala zintegrować nasze małe ego z całą resztą świata, co rozpuszcza dualizm i stanowi fundment dla osiągnięcia Stanu Buddy. Jest remedium na gniew i inne przeszkadzające emocje.
Mistrzowie sztuki walki wymagają od swoich uczniów kultywowania postawy opartej na współczuciu i uprzejmości. Wydawałoby się, że współczucie i uprzejmość kłócą się z ideą walki. Na Zachodzie cechy te często traktowane są jako wyraz słabości. Są także niekoniecznie mile widziane u mężczyzny, szczególnie jeśli jest fighterem (zapaśnikiem, bokserem, żołnierzem czy policjantem).
W rozumieniu buddyjskim współczucie i uprzejmość mogą być także paradoksalnie ukrytym, tajemnym źródłem siły i mocy.
Sztuka uprzejmości w kontekście karate - widzenie wadżrajanistyczne
Uprzejmość jest pewną formą, aspektem współczucia. Zgodnie z paradoksalnym postrzeganiem buddyzmu wadżrajany, współczucie posiada dwa aspekty - łagodny i gniewny. Tym samym, istnieje łagodna uprzejmość oraz paradoksalna gniewna forma uprzejmości.
Nie zawsze można być uprzejmym w uprzejmy sposób. Czasami trzeba umieć być uprzejmym poprzez nieuprzejmość, po to, by być uprzejmym naprawdę. Nie jest to jednak namowa do prosto rozumianej nieuprzejmości. Uprzejmość poprzez brak uprzejmości wiąże się z umiejętnością godzenia przeciwnych sił wszechświata - yin i yang. Nie jest to proste, gdyż wymaga nieustannej uważności i mądrości w podejmowaniu decyzji. Nie można nadużywać gniewnej formy uprzejmości. Można ją przejawiać tylko wtedy, gdy bezwzględnie wymaga tego sytuacja.
A jak to rozpoznać? Niezbędne do tego jest kultywowanie powiększania dwóch nagromadzeń mądrości i współczucia. Dzięki uważności rozwinietej na drodze medytacji i opanowaniu własnych egoistycznych postaw, możliwe jest właściwe rozpoznawanie sytuacji i adekwatne przejawianie łagodnej lub gniewnej formy uprzejmości.
Albert Einstein zwykł mawiać „Wszystko powinno być uproszczone tak bardzo jak tylko można, ale nie bardziej”. Odnosząc powyższe zalecenia tego znakomitego fizyka do kwestii uprzejmości, można wyrazić je w następującej formie: „Bądź uprzejmy dla innych tak długo jak jest to tylko możliwe, ale nie dłużej” Znaczy to tyle:
„Wytrwale okazuj łagodną uprzejmość, aż do momentu, w którym bardziej zasadna będzie gniewna forma uprzejmości”.
XIV Dalajlama, przez Tybetańczyków uważany za ziemskie wcielenie Czenreziga (bodhisattwy współczucia), stwierdza:
„Jeżeli motywacja jest dobra i cel jest dobry, to nawet pozornie brutalna metoda osiągnięcia celu jest dozwolona. Aczkolwiek, zawsze należy zastanowić się czy dane zachowanie jest praktyczne, czy nie”
Spróbujmy dotrzeć do wspomnianego wcześniej tajemnego źródła mocy tkwiącej w uprzejmości - zarówno tej uprzejmej (łagodnej) jak i nieuprzejmej (gniewnej). Dlaczego uprzejmość nie jest słabością? W uprzejmości tkwi olbrzymia alchemiczna siła. Siła ta potrafi ostudzić emocje oraz przemienić negatywne w pozytywne, przeciwników w sprzymierzeńców, wrogów w przyjaciół, rywalizacje we współpracę a walkę w pokój. Aby uruchomić potężne mechanizmy alchemicznej przemiany wystarczy tylko... być uprzejmym. Wydawałoby się, nic trudnego. Niestety nasza zachodnia kultura od dziecka wpaja nam zamiłowanie do rywalizacji i bycia lepszym od innych. A to nie ułatwia bycia uprzejmym. Kiedy jesteśmy już dorośli to, nieczęsto dane jest nam spotykać się z czystą bezinteresowną uprzejmością. Lata „maglu i prania mózgów” obliczone na wykształcenie nastawionych na sukces, chodzących po trupach indywidualistów, robią swoje. Nawet jeśli spotkamy się z czyjąś uprzejmością, to często choćby podświadomie wietrzymy w tym jakiś podstęp: „czego on/ona chce?, przecież musi czegoś chcieć”.
O tym, że uprzejmość traktowana jest jako słabość można przekonać się podczas sytucji konfliktowej, w której próbujemy być łagodnie uprzejmymi tam, gdzie lepiej przejawić gniewną formę. Jeśli spróbujemy być łagodni wobec np. knajpianego pieniacza, to ów człowiek poczyta to za strachliwe zachowanie z naszej strony i wyraz jego potęgi. Podówczas łagodna uprzejmość zamiast obniżać agresje raczej ją wyzwala i napędza. Pieniacz może poczuć się pewnie i zobaczyć okazje do zademonstrowania swojej „siły” przed kolegami i samym sobą. Właśnie w takich sytuacjach lepiej jest być uprzejmym w nieuprzejmy sposób. Wyjdzie to na dobre zarówno nam, jak i samemu pieniaczowi. Dla nas jest to korzystne, gdyż przestajemy być błędnie postrzegani za słabych i strachliwych. A co z pieniaczem? Nasze nawet brutalne zachowanie wobec niego może obudzić ukryte w nim głęboko, acz nieco zaśniedziałe pokłady współczucia. Jak to możliwe?
Aby to zrozumieć odwołajmy się do metafory aksamitu i brzeszczotu. Jeżeli aksamit jest nieskuteczny do polerowania, to trzeba użyć brzeszczotu. W końcu istnieją różne powierzchnie o rozmaitym stopniu toporności. Każdej materii, nie ważne czy będzie to powietrze, woda, czy skała, można nadać piękny kształt i formę. Podobnie jest z ludźmi - w każdym człowieku tkwi doskonała natura buddy. Trzeba ją tylko wydobyć z nieświadomości. Ze względu na rozmaitość materiałów należy mądrze dobierać właściwe narzędzia. Dla powietrza świetnie nadaje się aksamit przybierający powabne kształty na lekkim wietrze. Aksamitem nie zmienimy jednak skały. Tu przydatne okazują się młotek, dłuto i brzeszczot. Łagodna uprzejmość jest właśnie takim aksamitem, a ta gniewna, to owe dłuto, młotek i brzeszczot. Skała bardzo opiera się owym narzędziom, można by rzec, że jest nawet niezadowolona z
aktu inwazyjnego i brutalnego kruszenia. Nie mniej jednak jest to niezbędne. Bez młotka i dłuta nie powstałyby wielkie piramidy, Sfinks czy mała, ale urocza Wenus z Milo.
Dzięki tym narzędziom - czyli gniewnej uprzejmości - można odłupać agresję ze skały-pieniacza i dotrzeć do jego wewnętrznego poczucia współczucia. Jeżeli pieniacz nie wie czym jest współczucie, to nie przejmuje się, krzywdząc innych. Kiedy sam zostanie „skrzywdzony”, to w alchemiczny sposób jego nastawienie się przemieni. Zacznie się zastanawiać „co się stało ?, dlaczego Mnie boli ?” - a to powiększy jego świadomość co do natury bólu zadawanego innym. Z topornej twardej skały parującej od agresji stanie się pierwej obolałym, zakrwawionym błotem, po to, by na końcu, po oczyszczeniu świadomości, stać się płynną współczującą wodą. Na drodze alchemicznej przemiany brudne błoto staje się świetlistym eliksirem.
Natura uprzejmości zarówno uprzejmej jak i nieuprzejmej jest uprzejma, gdyż pozbawiona negatywnych emocji i chęci uczynienia komuś szkody. Wręcz przeciwnie, nawet nieuprzejma uprzejmość wynika z głębokiego współczucia i chęci dopomożenia człowiekowi w obudzeniu świadomości natury krzywdy, jeżeli ktoś o takie obudzenie sam się uprasza. Na tym polega właśnie paradoksalny charakter buddyjskiej uprzejmości i współczucia.
18. Koncepcja ego
Jednym z najważniejszych duchowych celów buddyzmu i sztuki walki - obok poszerzania świadomości (mądrości) i rozwijania bodhicitty - jest przemiana ego. Realizowana jest ona poprzez opanowanie ego, przekształcenie jego widzenia i oczyszczenie jego przeszkód. Na czym polega przekształcenie widzenia ego? Co to znaczy opanować i oczyścić jego przeszkody? Czym są te przeszkody i jak rozumieć pojęcie ego? Poszukajmy odpowiedzi na powyższe pytania.
Ego jest jednym z głównych terminów w myśli buddyjskiej. Aby lepiej zrozumieć jego buddyjskie znaczenie, zapoznajmy się wpierw z jego korzeniami, wyrastajacymi z gleby zachodniej psychologii, głównie psychoanalizy.
Ego w koncepcji S.Freuda. Id, superego
Ego jest terminem łacińskim oznaczającym „ja”. Pojęcie to, tak istotne dla teorii psychoanalitycznej, ma długą i złożoną historię. W ostatecznej formie zostało przedstawione przez Freuda w pracy Das Ich und das Es (1923b), ale funkcjonuje do dziś w kilku znaczeniach - wcześniejszych i późniejszych. We wczesnych pismach Freud posługiwał się tym terminem w odniesieniu do całości (psychicznego) „ja”. Ego oznaczało zorganizowaną grupę wyobrażeń, które mogą być dopuszczone do świadomości. Inne wyobrażenia są niemożliwe do zaakceptowania i zostają usunięte do nieświadomości. W takim ujęciu, główną funkcją ego jest obrona przed tymi nieakceptowanymi wyobrażeniami i spychanie ich do nieświadomości.
Współcześni psychoanalitycy odwołują się najczęściej do drugiego znaczenia tego terminu, jako aparatu psychicznego w drugiej topograficznej teorii Freuda. Model ten nazywany strukturalnym wyróżnia w psychice człowieka trzy podstawowe funkcjonalne części - ego, id i superego. Id odnosi się do dziedzicznej sfery popędowej (libido i agresji) i stanowi podstawową poszukującą przyjemności siłę, motywującą ludzkie życie psychiczne. Superego jest uwewnętrznionym wyobrażeniem narzuconych z zewnątrz standartów zachowań i wzorców moralnych oraz zagrożeń, jakie wynikają z ich niespełnienia. „Ego [w systemie tym] pełni rolę pośredniczącą. Zadaniem jego jest reprezentowanie celowego współdziałania jednostki ze środowiskiem, które musi uwzględniać impulsy id, nakazy superego i wymogi otoczenia”. W odpowiedni sposób - zgodny z superego i otoczeniem - redukuje napięcia popędowe, tworzy kompromisy, reguluje poglądy, oraz tłumi i wypiera lęki. Jego funkcjami są także: percepcja, ruchy ciała, intencjonalność, przewidywanie, celowość, planowanie, inteligencja, myślenie, mowa i język. Według Freuda, ego ma nie tylko warstwę świadomą, ale także przedświadomą i nieświadomą. Np. mechanizmy obronne (obrona przed naciskami id, superego i otoczenia) są funkcją ego, która w znacznej części jest nieświadoma.
Ego w koncepcji C.G.Junga. Persona, Jaźń
Inaczej ego rozumie C.G. Jung, dla którego pojęcie to odnosi się tylko do świadomej psychiki - i w tym aspekcie jest podobne do wczesnego znaczenia ego u Freuda. „Składa się z uświadomionych spostrzeżeń, wspomnień, myśli i uczuć. Odpowiada za poczucie tożsamości oraz ciągłości. Jednostka traktuje je jako centrum swojej świadomości”.
Druga - obok ego - świadoma struktura w teorii Junga to persona. „Jest [ona] maską, jaką przyjmuje jednostka w odpowiedzi na konieczność dostosowania się do obyczajów i tradycji społecznych, i w odpowiedzi na wymogi stawiane jednostce przez jej własne potrzeby archetypowe (Jung, 1945). [Stanowi] rolę przypisaną jednostce przez społeczeństwo,..., jaką ma - zgodnie ze społecznymi oczekiwaniami - odegrać w życiu... Jest obliczem, które jednostka wystawia światu na pokaz, czy też odzwierciedleniem opini, jaką ma o jednostce społeczeństwo. Jest więc osobowością publiczną...”
Niezmiernie ważnym pojęciem dla teorii Junga - które pozwoli nam później lepiej zrozumieć buddyjskie znaczenie ego - jest jaźń. Początkowo terminem tym Jung określał całość psychiki lub całą osobowość. Jednakże, kiedy odkrył archetyp reprezentujący ludzkie dążenie do jedności (Wilhelm, Jung, 1931), jaźń zyskała znaczenie, „jako tendencja psychiki, by tworzyć obrazy i symbole czegoś, co „wykracza poza ego” (rolę tę spełniają obrazy Boga [lub Buddy, Tao, Jedni - przyp. autora] lub bohaterów, wskazujące na ludzką potrzebę, możliwości wzrostu i rozwoju).” „Jaźń stanowi centrum osobowości, wokół którego koncentrują się inne systemy... scala te systemy i zapewnia osobowości jedność, równowagę i stabilność” Jaźń sprawia, że człowiek dąży do osiągnięcia Pełni i Jedni, czego szuka najczęściej w religii. Może to także odnaleźć na szlaku sztuki walki, jeżeli dotrze do jej duchowych buddyjskich korzeni. Warty podkreślenia jest fakt, że Jung odkrył pojęcie jaźni podczas swoich studiów nad religiami Wschodu (buddyzmu i taoizmu), w których dążenie do Pełni i Jedni z Wszechświatem jest znacznie bardziej rozwinięte niż w religiach zachodnich i urzeczywistniane jest za pomocą różnych praktyk rytualnych, takich jak joga.
Ego w ujęciu buddyjskim
Ego w rozumieniu buddyjskim bliskie jest wczesnemu freudowskiemu rozumieniu tego terminu jako całość psychicznego świadomego „ja” (spostrzeżenia, wyobrażenia, wspomnienia, myśli, uczucia). Bliskie jest także wczesnemu jungowskiemu rozumieniu jaźni, jako całej osobowości. Ponieważ myśl buddyjska akcentuje brak dualizmu, tym samym nie oddziela sfery psyche od sfery somy (ciała), tak jak to ma miejsce w przypadku zachodniej psychologii, wyrastającej na gruncie kartezjanśkiego oddzielenia psychiki od ciała. Efektem tego jest włączenie w obręb ego nie tylko psychiki - jak u Freuda i Junga - lecz także ciała.
Doskonałe wytłumaczenie buddyjskiego znaczenia ego podaje Gesze Rabten:
„To co nazywamy `ego' lub `jaźnią', [obejmuje sobą] ciało i umysł lub pięć skandh, czyli pięć elementów czuciowej (zmysłowej) egzystencji. Są to:
Rupaskhanda. Fizyczna forma, na którą składają się: powietrze, krew, nasienie, kości, itd., bardziej konkretna niż abstrakcyjna. Dzwięk głosu też należy do tej skhandy, ponieważ jest formą. Należy tu wszystko co konkretne oraz wszystkie elementy [ziemia, ogień, woda, wiatr, przestrzeń - dod. autora].
Wedanaskhanda. Odczucie powstałe zarówno z namacalnego kontaktu jak również z mentalnego kontaktu (poprzez wyobrażenie, koncepcje, itp.). Kontakt może być przyjemny, nieprzyjemny lub obojętny.
Samdżnaskhanda. Poznanie, postrzeganie, rozróżnianie. Ta skhanda, jest tym, co rozpoznaje obiekt, poprzez widzenie, słuchanie, wąchanie, smakowanie, dotykanie i myślenie.
Samskaraskhanda. Elementy kształtujące. Samskary są właściwościami lub tendencjami umysłu, stwarzanymi przez karmę, która kontroluje różne rodzaje Czaitta. Czaitta są to uwarunkowane czynniki mentalne, które są nierozdzielenie związane z istotą umysłu (czitta). Czynniki te mogą być pożyteczne, takie jak: uważność, koncentracja, inteligencja, mądrość, zaufanie, energia, spokój, życzliwość, itp.; lub mogą być szkodliwe, takie jak: niewiedza, pragnienie, złość, chciwość i wszystko to co nie jest w duchowym pojęciu użyteczne. Do tej skhandy należy również upływ czasu i zmienna natura rzeczy
Widżnanaskhanda. Świadomość. Jej funkcją jest przytomność obiektu. Umożliwia działanie pozostałych skhand.
Pojęcie ego opiera się na zespole pięciu skhand i nie może być wsparte przez żadną ze skhand z osobna... Gdy rodzi się dziecko, składa się z pięciu skhand i ma wszystkie zwykłe właściwości. Jego rodzice nazywają go, np.`Taszi'. Wtedy ten zbiór skhand i właściwości stanie się ogólnie znanym i rozpoznawanym jako `Taszi'.
W samsarze są trzy sfery egzystencji: pragnienia, foremna i bezforemna. W pierwszych dwu sferach wszystkie istoty składają się z wszystkich pięciu skhand. [Tylko] w sferze besforemnej istoty mogą istnieć bez pierwszej skhandy (fizycznej formy), ale nadal mają pozostałe cztery. Pojęcie ego nie może być oparte na pojedyńczej skhandzie. `Jaźń' lub `ego' zależy od wszystkich razem i nie istnieje oddzielnie od nich. Wszystkie istoty są kombinacją tych skhand i nie mogą istnieć poza nimi. Budda jest również połączeniem tych skhand, ale oczyszczonych i przekształconych”
Przekształcanie widzenia ego
Właśnie proces przekształcenia, oczyszczania i opanowywania ego - mi. poprzez praktykę karate - wiedzie do najwyższego duchowego celu - Stanu Buddy. Proces ten polega na przekształcaniu sposobu widzenia ego - z samsarycznego na nirwanistyczne - i oczyszczaniu jego przeszkód.
Istnieją dwie drogi widzenia ego. Pierwsze to, samsaryczne widzenie ego, które wynika z niewiedzy (nieświadomości). Jego rezultatem jest uwikłanie w iluzje, wytwarzanie trucizn umysłu (o nich za chwilę), co prowadzi do wytworzenia negatywnej karmy i całego cierpienia, którego doświadcza człowiek.
Drugie widzenie ego - nirwanistyczne - związane jest z urzeczywistnieniem pustki (sunjaty). Ego postrzegane jest wtedy jako puste, tzn. nie istniejące realnie (niezależnie od innych warunków). Widzenie to jest charakterystyczne już dla poziomu buddyzmu hinajany, lecz dopiero od poziomu mahajany urzeczywistniany jest drugi rodzaj nieistnienia - tzn. nieistnienie zjawisk. Wtedy to cały wszechświat: zarówno ego istot czujących oraz wszelkie rzeczy, obiekty, sytuacje i zjawiska postrzegane są jako nierealne (nieistniejące niezależnie).
To niewiedza (nieświadomość) powoduje, że człowiek przyjmuje dualizm „ja” i „nie-ja” („ego” i „nie-ego”). Zaczyna wtedy myśleć i działać, tak jakby był niezależnym oddzielonym bytem przeciwstawnym światu, który znajduje się gdzieś na zewnątrz. Zadaniem duchowej buddyjskiej sfery sztuki walki jest uświadomienie braku tego oddzielenia i urzeczywistnienie pustki (iluzji, nierealności, braku niezależności) ego i zewnetrznych zjawisk świata - tzn. tego, że istnieją one tylko jako połączenie skhand.
EGO
Postrzegane samsarycznie Postrzegane nirwanistycznie (Ego samsarycznej istoty) (Ego Buddy)
|
|
Uważane jest za realnie istniejące i odrębne od reszty otoczenia
Ego samsaryczne jest połaczeniem skhand:
Ego miotane jest emocjonalnymi przeszkodami: gniewem, pożądliwością, niewiedzą, zazdrością, dumą i in.
|
Ma miejsce urzeczywistnienie pustości ego, czyli braku jego realnego, niezależnego i trwałego istnienia
Ego Buddy także jest połaczeniem skhand, ale oczyszczonych i przekształconych:
Ego Buddy oczyszczone jest z emocjonalnych przeszkód |
Tab. 5 - Ego (w ujęciu buddyjskim)
Postawa egoistyczna a postawa oświecona (bodhicitta)
Przy analizie pojęcia ego nie możemy zapomnieć o terminie postawy egoistycznej, czyli postawy nakierowanej na ego. Jest to postawa charakterystyczna dla świata profanum (samsary), w myśl której istoty dbają wyłącznie o zaspakajanie własnych egoistycznych potrzeb. Jej przeciwieństwem jest postawa oświecona (bodhicitta), która wymaga aktywnego zainteresowania nie tylko samym sobą, lecz wszystkimi istotami czyjącymi. Mieliśmy już wcześniej okazję zapoznać się z tą postawą. Aby człowiek mógł się duchowo rozwijać i osiągnąć Stan Buddy musi porzucić postwę egoistyczną i zastąpić ją bodhicittą. Musi przestać dbać tylko o własne potrzeby i rozszerzyć swą miłość do siebie na wszystkie istoty bez wyjątku i bez wartościowania. Bodhicitta nie polega na żywieniu pozytywnych uczuć i pomaganiu tylko swym bliskim, bo było by to, także ukrytą formą egoizmu. XIV Dalajlama zwykł mawiać, że człowiek powinien stać się `Wielkim Egoistą', tzn. powinien rozkruszyć granice swego małego ego i objąć nim wszystkie istoty czujące.
Buddyjski obraz świata i demony ego -
oczyszczanie i opanowywanie przeszkód ego
Wiemy już czym jest ego, przekształcanie jego widzenia i co to jest postawa egoistyczna. Poznajmy teraz czym są przeszkody ego, oraz na czym polega ich oczyszczanie i opanowywanie? Niektórzy ludzie Zachodu mogą się dziwić, czytając często powtarzające w tekstach buddyjskich wzmianki o demonach. Buddyjski język wypowiedzi charakteryzuje się częstym stosowaniem rozmaitych metafor i personifikacji, mających na celu zobrazowanie zawiłych kwestii dotyczących psychiki, ciała, całej wiedzy i doświadczenia, co ma ułatwić ich zrozumienie i odczucie. Owe demony są właśnie jedną z takich personifikacji przeszkód, zarówno fizycznych jak i psychicznych, które utrudniają praktykę dharmy i osiąganie oświecenia. Dlatego w dalszej naszej podróży, kiedy będziemy mówili demonach ego, miejmy na myśli wewnętrzne przeszkody, mające swoje źródło w ego.
Aby zidentyfikować główne demony ego, musimy poznać buddyjski obraz świata. Według nauk buddyjskich, samsara składa się z sześciu światów egzystencji, w których przebywają wszystkie pogrążone w niewiedzy (nieświadomości) istoty, bezustannie odradzając się i podążając za swą indywidualną karmą. Są to niebiańska kraina bogów, świat pół-bogów, ludzi, zwierząt, głodnych duchów i świat piekieł. W każdej z tych krain istoty cierpią z powodu aktywności demonów ego. Poszczególne demony oddziaływują równolegle we wszystkich światach lecz każda z krain, oprócz świata ludzi, posiada jednego najintensywniej działającego demona. Bogowie cierpią nękani przez demona dumy, pół-bogowie nawiedzani są przez demona zazdrości, zwierzęta uciskane są przez demona niewiedzy, głodne duchy przechodzą katusze w wyniku aktywności demona pożądliwości, a istoty piekielne doznają niewyobrażalnych męczarni za sprawą demona nienawiści. W świecie ludzi aktywne są wszystkie te demony, mniej więcej w równych proporcjach. Można też powiedzieć, że światy te manifestują się w człowieku jako pięć negatywnych emocji - duma, zazdrość, niewiedza, pożądliwość, nienawiść.
Według nauk buddyjskich: „Owych sześć światów nie stanowi jednak jedynie sześciu kategorii doświadczenia emocjonalnego lecz są to równocześnie faktyczne światy, w których rodzą się istoty tak jak my urodziliśmy się w świecie ludzi, a lew w świecie zwierząt". W kosmologii buddyjskiej światy te dzielą się na nieskończoną liczbę krain rozrzuconych w przestrzeni kosmicznej. W czasach współczesnych nazwano by je galaktykami, z tym jednak wyjątkiem, iż poglądy zachodniej materialistycznej nauki nie biorą pod uwagę ogromnej ilości możliwych form życia znanych buddyzmowi.
Chcąc osiągnąć oświecenie, adept sztuki walki musi oczyścić i opanować przeszkadzające emocje ego - tzn. demony ego, ukrywające się w głebinach psychiki. Musi rozpoznać w sobie wszystkie te wyżej wymienione demony i stoczyć z nimi śmiertelny bój. Będzie to najcięższa i najkrwawsza bitwa, ze wszystkich które staczał w przeszłości - w tym życiu i w poprzednich. Będzie musiał walczyć z najgroźniejszym przeciwnikiem - samym sobą. Będzie musiał pójść pod prąd i działać przeciw zdrowemu rozsądkowi i namowom innych. By osiągnąć cel, będzie musiał uśmiercić samego siebie - tzn. własne samsaryczne ego. Dopiero wtedy ukryty embrion Buddy, który nosił od nie mającego początku czasu, przebudzi się, rozkwitnie i adept jako Prawdziwy Wojownik, osiągnie życie wieczne.
W dalszej naszej podróży postaramy się dowiedzieć jaki przebieg ma ten śmiertelny bój z własnym ego.
20. Most Budo, prowadzący adepta ze świata samsary do krainy nirwany
O konieczności utrzymywania równowagi
między yin i yang na drodze sztuki walki
Budo, czyli droga sztuki walki jest jak most wiszący nad oceanem. Most ten łączy dwa światy: krainę profanum i krainę sacrum, samsarę z nirwaną, codzienność z Oświeceniem. Na każdym z brzegów znajdują się po dwie sięgające nieba kolumny, ze szczytów których zwisają liny podtrzymujące wąską kładkę budo. Aby nie zboczyć z tego traktu, adept musi dbać o utrzymywanie równowagi pomiędzy dwiema przeciwstawnymi siłami wszechświata yin i yang.
Dowiedzmy się w jaki sposób sztuka karate Goju-Ryu wiąże się tymi dwiema przeciwstawnymi siłami i całym mostem budo? Zdołalismy już urzeczywistnić aspekt wiedzy o Jedni, według którego poszczególny styl sztuki walki (np. Goju-Ryu) nie jest skończoną częścią całości lecz wyraża jej Pełnie. Tak więc, analizowanie związku karate Goju-Ryu z mostem budo oraz z siłami yin i yang, odnosi się do całej sztuki walki. Go oznacza twardość i wiąże się z męskim pierwiastkiem yang. Ju oznacza miękkość i powiązane jest z pierwiastkiem żeńskim yin. Jednym z największych sekretów Goju-Ryu jest nauka o harmonizowaniu go i ju. Pierwiastek ju związany jest z ruchem, który powinien być jak powabna rosyjska mistrzyni baletu. Każdy cios pięścią czy nogą, każde zejście z linii ataku powinny posiadać gracje takiej baletnicy. Jednakże, po występie baletnica powinna zmienić się w potężnego syberyjskiego niedźwiedzia gryzlli. W końcówce ciosu, gdy powabny ruch napotyka na opór przeciwnika, miękkość ju powinna ustąpić miejsca twardości go, tak aby pełność Goju mogła wydać miażdżący, każdą brutalną agresje owoc. Powyższy opis płaszczyzny fizycznej walki możemy odnieść do wewnętrznej płaszczyny duchowej. Wtedy miękki ruch ju wyraża wspominaną wcześniej łagodną bodhicittę i uprzejmość, zaś diamentowe stwardnienie go w końcówce kontry, to symbol gniewnej formy bodhicitty i uprzejmości. Należy jednak pamiętać, że go jest jak jądrowa eksplozja i trwa tylko ułamek sekundy, po to by ju - pokój - mogło trwać niemalże wieczność.
Jeżeli yin i yang nie będą utrzymywane we właściwej harmonii, to także most budo straci swoją stabilność. Podróż adepta ku oświeceniu może wtedy ulec zahamowaniu lub co gorsze, regresowi. Adept musi więc bardzo pieczołowicie dbać o równowagę owych pierwiastków, jeżeli nie chcę utknąć w drodze lub spaść ze ścieżki którą podąża w otchłań, z której trudno będzie powrócić. O wiele lepiej jest pozostać w krainie profanum i nie praktykować sztuki walki (szczególnie jej głębokich płaszczyzn) niż robić to niewłaściwie i nieostrożnie. Adept przejdzie bezpiecznie przez chyboczący się most budo do krainy sacrum tylko wtedy, gdy wraz z rozwojem pierwiastka yang - umiejętności bojowych - będzie dbał również o rozwój pierwiastka yin - (bodhicitty) współczucia dla wszystkich istot czujących. Koncentracja jedynie na podwyższaniu zdolności walki nie tylko zaprzepaszcza szansę na wyzwolenie z samsary i osiągnięcie Stanu Buddy, lecz w dłuższym rozrachunku spowoduje ich utracenie.
Demon ego czychający na moście budo
Na moście budo adeptowi przyjdzie zmierzyć się z armią demonów własnego ego. Kładka budo jest wąska i w każdej chwili istnieje niebezpieczeństwo wpadnięcia w otchłań piekieł. Demony ego sprawiają, że człowiek dąży do własnej wielkości. Pragnie posiadać wszystko a może nawet i jeszcze więcej, chce być piękny, sławny i bogaty. Chce być lepszy od innych, więc chce rywalizować i udowadniać swoją wielkość. Adept musi opanować te demony. W przeciwnym razie trudno mu będzie zmieścić się na moście. Podróż do Czystych Krain Buddy świata sacrum staje się tym bezpieczniejsza, im jednostkowe ego jest mniejsze. Z matematycznego punktu widzenia jest to oczywiste i zrozumiałe - im mniejsza objętość ego, tym więcej miejsca na moście budo, a tym samym mniejsze prawdopodobieństwo spadnięcia w otchłań. Czyli im mniejsze ego, tym bezpieczniejsza podróż ku Oświeceniu.
Konsekwencje przegranej bitwy z demonem ego
Niestety historia sztuki walki obejmuje sobą losy wielu takich, którzy przegrali bitwę z demonami własnego ego, zostali przez nie strąceni z mostu budo w otchłań piekieł. Ludzie ci chcieli posiąść sztukę walki dla własnych egoistycznych celów. Podejmowali trening, aby dokonać pomsty za doznane krzywdy lub, aby stać się liderami i podziwianymi herosami, którzy trzęsą całym swoim „podwórkiem”. Byli i tacy, którzy upatrywali w umiejętności walki klucz do szybkiego wzbogacenia się - czy to poprzez rozboje i rabunki, albo poprzez komercyjne sprzedawanie sztuki obliczone na zysk i nic więcej. Byli to niemądrzy ludzie, którzy nie chcieli zrozumieć sensu sztuki walki.
Brak mądrości, czegokolwiek by dotyczył prowadzi do wypaczeń. Brak mądrości na szlaku sztuki walki jest szczególnie niebezpieczny, gdyż sztuka ta wiąże się z rozwojem destrukcyjnych mocy. Jeżeli adept rozwinie umiejętność walki i nie opanuje demona ego, to prędzej lub później zniszczy samego siebie. Jego własny demon ego odbierze mu to, co się nauczył i bezlitośnie posieka go na kawałki. Tak jest z każdą umiejętnością.
Przypomnijmy sobie szkolne lata. W każdej klasie znajdzie się przynajmniej jeden prymus. Ów prymus pragnie być mądrzejszy niż reszta klasy. Gdy inne dzieci bawią się po nauce, on siedzi i bezmyślnie wstukuje do głowy to, co kazał nauczyciel. Potem, kiedy przychodzi czas lekcji pierwszy podnosi palec, tak aby nikt go nie wyprzedził i recytuje to, czego się „nauczył”. Kiedy dostanie piątkę, chodzi dumny jak paw patrząc z góry na innych. To sprawia, że przestaje być lubiany. Ten malec przegrał z własnym demonkiem ego, zgłupiał od swojej „mądrości”. Tym samym, utracił szansę na prawdziwą naukę i zrozumienie. Podobnie jest z nauczycielami. Jedni są mądrzy i lubiani, a inni demonstrują swoją „mądrość” i tytuły, wyniośle patrząc na swoich studentów. Zarówno malec mądrala jak i wyniosły profesor, jako istoty, które zostały pokonane przez własne ego, ponoszą tego konsekwencje. Mądrala siedzi sam w kącie, gdy jego rówieśnicy świetnie się bawią. Natomiast, profesor „bóg mądrości” musi zmuszać studentów nakazami, by przychodzili na jego wykłady. Z reguły nic to nie daje, bo przymus pociąga za sobą reakcje odwrotną i nawet kiedy studenci są fizycznie obecni na zajęciach, to myślą o wszystkim tylko nie o tym, czego dotyczy wykład „boskiego” profesora.
Karmiczne konsekwencje własnych czynów jakie ponoszą malec mądrala i „boski” profesor, w porównaniu do skutków nierozważnych posunięć adepta sztuki walki, są jak ziarnko piasku w obliczu pustyni Sahary. Jeżeli wojownik uzbroi demona własnego ego w drewnianą pałkę, to z nią będzie musiał walczyć, jeżeli da mu do rąk diamentowy młot wielki jak galaktyka, to jego uderzeniu będzie musiał stawić czoła. Dlatego niezbędne jest, aby adept podążający drogą sztuki walki nauczył się bycia Prawdziwym Wojownikiem i rozwinął Duchowe Męstwo.
21. Prawdziwy Wojownik i Duchowe Męstwo
Co to znaczy być Prawdziwym Wojownikiem i czym jest Duchowe Męstwo?
Kim jest Prawdziwy Wojownik?
Paulo Coelho pisze o wojowniku światła:
„Każdy wojownik światła bał się kiedyś podjąć walkę
Każdy wojownik światła zdradził i skłamał w przeszłości
Każdy wojownik światła utracił choć raz wiarę w przyszłość
Każdy wojownik światła cierpiał z powodu spraw, które nie były tego warte
Każdy wojownik światła wątpił w to, że jest wojownikiem światła
Każdy wojownik światła zaniedbywał swoje duchowe zobowiązania
Każdy wojownik światła mówił „tak”, kiedy chciał powiedzieć „nie”
Każdy wojownik światła zranił kogoś kogo kochał
I dlatego jest wojownikiem światła.Bowiem doświadczył tego wszystkiego i nie utracił nadziei, że stanie się lepszym człowiekiem”
Prawdziwym Wojownikiem można nazwać adepta sztuki walki, który odkrył jej duchową sferę i cele. Nie zależy mu już na egoistycznym powiększaniu zewnętrznych umięjętności bojowych i byciu najlepszym, pragnie osiągnąć cel ostateczny - Stan Buddy. Stara się rozwinąć mądrość (świadomość), tak aby móc zrozumieć sens drogi, którą podąża. Zaczyna rozumieć Jednie wszystkich bytów Wszechświata, co pozwala mu uświadomić sobie, że tak naprawdę nie istnieje żaden zewnętrzny przeciwnik i żaden wróg, który mógłby w jakikolwiek sposób uczynić mu krzywdę. Każdy czyn, każdej istoty, przyjaciela i wroga, ma w sobie potencjał oświecenia. Tym samym, wszystko bez wyjątku staje się sprzymierzeńcem na drodze do osiągnięcia Oświecenia. Jedynym jego przeciwnikiem jest on sam a właściwie, jego samsaryczne ego, które przesłania jego prawdziwą naturę, Naturę Buddy. Wypowiada walkę demonowi ego i iluzji, którą on wytwarza. Nie jest to już jednak zwykła samsaryczna walka.
Prawdziwy Wojownik rozumie prawdę o szlaku, którym podąża: `Sztuka walki jest Sztuką Walki, gdy Walka nie jest walką'. Gdy odkryje sens tkwiący w tych słowach, walczy poprzez nie-walczenie. Czyli Walczy, ale nie walczy. Walka przez małe „w” dotyczy sytuacji uwarunkowanej przez dualizm - wtedy, gdy adept nie przejawia zrozumienia Jedni Wszechrzeczy. Adept na tym etapie, wraz z ze swym bojowym rozwojem, odczuwa coraz większą potrzebę rywalizacji i pokonywania innych. Nowo nabywane zdolności niszczą demona strachu, ale karmią demona dumy. Więc demon ego, który jest korzeniem dualizmu, wciąż jest aktywny i przysłania lotos człowieczeństwa (Naturę Buddy). Taki wojownik jest wojownikiem przez małe „w”. Dopiero, gdy wojownik odważy się stanąć do ostatecznej walki z całym swoim ego, ze wszystkimi jego demonami i będzie w niej wytrwały, to stanie się Prawdziwym Wojownikiem, tym przez duże „W”. Rozkwitnie wtedy kwiat lotosu - zniewolony dotychczas przez demona ego - na którym usiądzie i osiągnie pełnię Oświecenia.
Kiedy wojownik rozwinie taką mądrość, pojmie różnice między wojowaniem a Wojowaniem i zrozumie przestrogę zawartą w słowach: `Ten kto mieczem wojuje, od miecza ginie.Ten kto mieczem Wojuje, mieczem zwycięża'. Przestanie więc wojować (egoistycznie dbać o rozwój bojowy, zwyciężać zewnętrznych napastników, itp.) i rozpocznie Wojowanie (wewnętrzną walkę z ego, dążenie do osiągnięcia Stanu Buddy).
Prawdziwy Wojownik nie jest nieskazitelnym herosem rodem z kreskówek, któremu zawsze wszystko się udaje. Na swym szlaku, tak jak każdy człowiek, doświadcza porażek i momentów zwątpienia. Stając na polu walki przed armią demona ego, nie zawsze wolny jest od lęku. Tocząc bój wie, że na początku może zostać pobity i pokonany. Z wielu bitew przyjdzie mu wyjść rannym i rozgromionym. Każdy Prawdziwy Wojownik uległ kiedyś demonowi pożądliwości, gniewu, niewiedzy, zazdrości i dumy. Ślepo pożądał tego, co nie było mu pisane, źle życzył i krzywdził innych ludzi, głupio postępował, zazdrościł owoców nie swojej zasługi i był dumny z siebie wtedy, gdy pokornie powinien dziękować innym za pomoc w osiągnięciu sukcesu. Tym co określa esencje prawdziwości Wojownika jest upór i niczym nie ugięta wytrwałość w dążeni do osiągnięcia celu. Mimo wszystkich porażek - bez względu na ich dotkliwość - Prawdziwy Wojownik konsekwentnie podnosi się z bitewnego pola, otrzepuje ziemię z twarzy, opatruje rany i jeszcze mocniej doskonali swój Wojenny kunszt, by w następnej bitwie z demonem ego posunąć się chociażby o cal do przodu. Dlatego jest Prawdziwym Wojownikiem.
Prawdziwy Wojownik bacznie się sobie przygląda, aby móc rozpoznać kiedy zamiast sobą, staje się demonem ego. Potrafi przyznać się do porażek. Wie, że jego prawdziwa natura to Natura Buddy, a nie samsaryczne ego. Więc kiedy popełni błąd, nie stara się bronić własnego demona ego. Przyznaje się przed sobą, że zachował się nienawistnie, pożądliwie, głupio, zazdrośnie lub wyniośle. Potrafi także przyznać się do swojej słabości także innym. Nie pielęgnuje postawy: „Zachowałem się źle, rozpoznałem to, więcej tego nie zrobię, ale teraz może mi się upiecze, więc po co mam wyjść na słabego w oczach innych”. Potrafi być pokorny jeśli jest taka potrzeba.
Czym jest Duchowe Męstwo?
Duchowe męstwo jest tarczą i orężem Prawdziwego Wojownika. Jego moc nie wynika z siły mięśni lecz ze stopnia uniesienia ducha. Ma swe źródło w głowie, wierze, silnej woli i konsekwentnym dążeniu do dokonania czegoś, co wydaje się bardzo trudne lub niemożliwe. Podczas treningu, w czasie intensywnego wysiłku przychodzi taki moment, kiedy ciało powoli odmawia posłuszeństwa i adepci słabną. Wielu mistrzów sztuki walki powtarza wtedy: „Prawdziwy trening rozpoczyna się dopiero, kiedy wydaje ci się, że już nie możesz ćwiczyć, masz wszystkiego dosyć i marzysz o odpoczynku”. Ponieważ, tak naprawdę nie chodzi o rozwój ciała lecz przede wszystkim o hartowanie ducha. Kiedy duch jest wysoko uniesiony, ciało fizyczne Prawdziwego Wojownika, staje się bardzo silne, skutecznie opierając się siłom zewnętrznym.
Pewien krótki chiński tekst z dynastii Qing (1644 - 1911) autorstwa Zhang Yue-Fenga wyjaśnia, czym jest „duchowe męstwo”, które winno cechować Prawdziwego Wojownika:
„Zhang Yue-Feng przemierzał kiedyś wraz z przyjaciółmi góry i morza. Pewnego razu w pobliżu góry Chang Bai, znajdującej się w prowincji Shandong napotkał na swojej drodze wędrowca.
Zapytałem: „Dokąd zmierzasz ?” On na to: „Jiao Lao ma zamiar odwiedzić nauczyciela mojego nauczyciela”. Zapytałem ponownie: „Czym on się zajmuje?”, „Duchowym męstwem” - odparł. „Cóż to jest duchowe męstwo?” - dociekałem dalej. On zaś powiedział: „Złączone palce mogą przebić brzuch krowy, kant dłoni może odciąć jej głowę, pięść może rozwalić pierś tygrysa. Jeśli mi nie wierzysz sprawdź proszę mój brzuch”. Pozwoliłem zatem, aby silniejszy ode mnie człowiek uderzył go drewnianym, kamiennym i metalowym tłuczkiem. Wyglądało to tak, jakby nic się nie stało. Przy pomocy długiej liny przywiązałem jego jądra, a drugi jej koniec przyczepiłem do koła wozu. Pociągnął wóz za sobą, ruszając z miejsca niemalże biegiem. Związałem jego stopy i poprosiłem pięciu czy sześciu silnych mężczyzn, aby pociągnęli za linę. Nie mogli ruszyć go z miejsca. Wszyscy byli zaszokowani i stwierdzili: „Biada! Czy to dar niebios, czy owoc człowieczego trudu?” Odparł: „To dzieło człowieka, nie niebios”. Zapytałem: „Na co się ta duchowa moc przydaje?”. Powiedział: „Odstraszanie chorób to pierwsza korzyść. Nigdy nie chorowanie - druga. Przeżycie całego życia jako silny człowiek - trzecia. Nie obawianie się głodu i chłodu - czwarta. Piąta to większa męskość, piękna i zgrabna. Sto zwycięstw w łóżkowych potyczkach jest szóstą z korzyści. Wydobywanie pereł z zamulonej wody - to już siódma [chodzi o oczyszczanie i udoskonalanie ducha w pełnym egoizmu społeczeństwie]. Obrona przed atakiem bez najmniejszego cienia strachu jest korzyścią ósmą. Po ukończeniu treningu to co się osiągnęło nie przepadnie - oto korzyść dziewiąta. A wszystko to są drobiazgi. Wykorzystanie tego jako fundamentu dla wkroczenia w Dao [Tao] Natury Buddy jest celem ostatecznym”
Autor powyższego tekstu przedstawia punkt widzenia chińskiej formy buddyzmu. Chińczycy, bardziej niż Tybetańczycy czy Hindusi, podkreślali doczesne zastosowania sfery duchowej (buddyzmu, taoizmu, itp.), tj. witalność, długowieczność, powodzenie życiowe, itp. Z punktu widzenia buddyzmu wadżrajany, owe samsaryczne korzyści, które mogą być uzyskane poprzez praktykowanie duchowej ścieżki nie są aż tak istotne. Najważniejszą korzyścią, wynikającą z Duchowego Męstwa jest jego użyteczność dla osiągnięcia pełnego wyzwolenia z samsary.
O uniwersalności Duchowego Męstwa i
Pozaazjatyckich Prawdziwych Wojownikach
Duchowe Męstwo nie jest właściwością zarezerwowaną jedynie dla azjatyckich mistrzów sztuki walki. Ma charakter uniwersalny a jego pierwiastek zakorzeniony jest w sercach Prawdziwych Wojowników przeszłości, teraźniejszości i przyszłości różnych ludów świata. U wszystkich tych, którzy nie traktują walki z płaszczyzny materializmu (względy ekonomiczne, terytorialne, emocjonalne: gniew, strach, zawiść, duma, oraz ślepe wykonywanie poleceń dowództwa, świadczące o braku świadomości walki) ma szansę rozwinąć się Duchowe Męstwo. Duchowe Męstwo emanuje od tego, dla którego walka jest wyrazem jego kontaktu ze sferą duchowości, sferą świata sacrum. Wielu wojowników przeszłości spełniało te niezbędne warunki. Duże szansę, by stać się Prawdziwymi Wojownikami mieli np. wojownicy Indian Ameryki Północnej.
O potędze duchowego męstwa mieli się okazje przekonać żołnierze niemieccy i austro-węgierscy, walczący na froncie zachodnim podczas I wojny światowej. W 1917 roku po rozpoczęciu przez Niemcy nieograniczonej wojny podmorskiej, Stany Zjednoczone zbrojnie przystąpiły do konfliktu po stronie aliantów. W chwili wybuchu wojny miały jedynie 200 tysięcy żołnierzy pod bronią i tylko drobna część tego wojska mogła być użyta w Europie. Do wysyłanych za ocean dywizjonów rekrutowano i na prędce przeszkalano więc, niejednokrotnie także rdzenną amerykańską ludność indiańską mieszkającą w rezerwatach. W taki to właśnie sposób Indianie Północnoamerykańscy znaleźli się w środku europejskiego pola bitewnego na którym to, główną bronią były karabiny maszynowe, granaty ręczne oraz różne rodzaje artylerii. W wojnie tej po raz pierwszy użyto też samolotów i czołgów.
Indianie z dziada pradziada, niemalże „genetycznie”, byli przyzwyczajeni do odmiennego traktowania wojen i konfliktów - zarówno od strony strategicznej jak i duchowej. Walka dla Indian w zdecydowanie mniejszym stopniu związana była ze sferą polityczno-ekonomiczną. Miała bardziej szlachetny charakter. Była sprawą honoru, okazją do okazania męstwa i siły ducha. Indianin nie walczył dla żołdu i innych korzyści materialnych, nie był też ślepą marionetką w rękach polityków i dowództwa wojskowego. Ich walka była zgodna z naturą, była wyrazem „odwiecznego rytuału”. Nawet, jeżeli wiązała się z krwią i śmiercią to i tak, zawierała w sobie potencjał piękna natury. W dużym stopniu przeżywana była na płaszczyźnie duchowej. Wojownik indiański szanował swego wroga, który na płaszczyźnie duchowej postrzegany był jako przyjaciel-partner umożliwiający trwanie nieustającemu od wieków wojennemu tańcowi natury. Kiedy Indianin wiedział już, że nieuchronnie czeka go śmierć, to potrafił mężnie umrzeć z pieśnią na ustach. Potrafił pożegnać się z tym światem i podążyć dumnym krokiem do Krainy Wiecznych Łowów. Tak więc, tacy Indianie posiadali w swych sercach głęboko zakorzeniony pierwiastek duchowego męstwa. Byli Prawdziwymi Wojownikami. Kiedy znaleźli się na europejskim froncie walki, ów wojenny duchowy pierwiastek dał o sobie znać i niejednokrotnie przysporzył wielu kłopotów żołnierzom państw centralnych.
Znany jest przypadek bohaterskiej walki jednego Indianina z całym kilkudziesięcioosobowym oddziałem żołnierzy państw centralnych (Niemiec i Austro-Węgier). To zdarzenie jest doskonałym przykładem duchowego męstwa pewnego indiańskiego wojownika, którego los skierował na front europejskiej wojny. Aby to dokładnie odczuć przenieśmy się do 1918 roku na zachodni front działań wojennych. Oczywiście mamy już na głowach czapki niewidki. Jest późne popołudnie. Widzimy leśną drogę oraz grupę trzydziestu żołnierzy armii austriacko-węgierskiej otaczającej pięciu alianckich zwiadowców. Dowódca zwiadowców widząc przewagę liczebną przeciwnika poddaje swoją grupę bez walki. Widzimy jak alianci odkładają broń na ziemie w ślad za swoim dowódcą. Austriacy podbiegają do nich i popychają kolbami karabinów. Zwiadowcy zostają związani i otoczeni kordonem nieprzyjacielskiego wojska. Cała kolumna rusza naprzód. Nasze niewidzialne wehikuły unoszą się w górę i podążamy za kolumną, przyglądając się całej sytuacji z perspektywy lecącego nisko ptaka. Po kilku kilometrach przybywa goniec i prosi o rozmowę z dowodzącym. Widzimy jak rozmawiają. Oficerowie austriaccy stają się podenerwowani i zaczynają żywo i gwałtownie gestykulować. Jesteśmy jednak za daleko, aby usłyszeć o czym mówią i jaką wieść przyniósł goniec. Najwyższy oficer wydaje rozkaz ustawienia więźniów w linii przy drodze. Sytuacja rozwija się w zawrotnym tempie. Jeden z żołnierzy wymachuje karabinem i krzyczy na więźniów dając znaki, aby uklękli na ziemię twarzą w stronę lasu. Więźniowie patrzą po sobie, nerwowo obserwując całe zamieszanie dookoła. Jedynie oczy Indianina wydają się być przepełnione głębokim spokojem. Nawet teraz w obliczu śmierci jego twarz pozostaje tak samo dostojna, niewzruszona, a przez to enigmatyczna jak twarze jego przodków. Patrzy przenikliwie na krzyczącego Austriaka. W jednej chwili kolba karabinu znienacka spada na jego kark pozbawiając go przytomności i powalając na ziemie. W tym samym czasie salwa z kilkunastu karabinów śmiertelnie przeszywa ciała zaskoczonych i przerażonych alianckich zwiadowców.
Indianina postanowiono pozostawić przy życiu i zabrać do obozu jako egzotyczną atrakcje. Obóz znajduje się na jednej z polan przy skraju lasu a jego wejścia bronią dwa potężne karabiny maszynowe. Wracający oddział witany jest przez pozostałych żołnierzy. Powszechne zainteresowanie wzbudza postać wleczonego po ziemi Indianina. Indianin zostaje pozostawiony na ziemi blisko centrum obozu. Dookoła zbiera się tłum zaciekawionych żołnierzy śmiejących się z jego odmiennych rysów twarzy i koloru skóry. Po odzyskaniu przytomności Indianin patrzy po twarzach swoich oprawców. Widzimy jak podnosi się z ziemi i zaczyna wykonywać dziwny taniec intonując wojenną pieśń, czym wzbudza jeszcze większe rozbawienie i rozluźnienie wśród Austriaków. W rzeczywistości przywołuje on swojego ducha opiekuńczego prosząc go o udzielenie mu siły i ochrony. W pewnym momencie błyskawicznie rzuca się na stojących najbliżej żołnierzy a jego przeraźliwy krzyk wprawia wszystkich w stan osłupienia. Pierwszym kilku, wymierza z przerażającą mocą ciosy pięścią, momentalnie pozbawiając przytomności lub nawet powodując śmierć. Wydaje się jakby dalej kontynuował rytualny wojenny taniec. W stanie duchowego transu w jakim się znajduje posiada siłę niedźwiedzia, szybkość i zwinność lamparta oraz odporność słonia. Odgłosy, które wydaje oraz całe jego zachowanie hipnotyzują i paraliżują stojących dookoła żołnierzy. Nigdy czegoś takiego nie widzieli, stoją nie wiedząc o co chodzi. Ci którzy podejmują walkę robią to w sposób chaotyczny i tak jakby spowolniony. Czują jakby jakaś niewidzialna kleista siła spowiła ich ciała uniemożliwiając szybkie poruszanie się. Indianin odbiera jednemu z Austriaków bagnet i tnie z niemiłosierną szybkością i precyzją. Niektórzy żołnierze zaczynają strzelać, ale ich kule nie mogą trafić celu, miast tego ranią innych żołnierzy. Indianin porusza się zbyt zwinnie i nieprzewidywalnie, tnąc, dźgając i rozszarpując wszystkich, którzy znajdują się w zasięgu jego lamparcich skoków. Widzimy w dolę przeraźliwą scenę prawdziwej krwawej jatki. W pewnym momencie Indianin skacze ponad głowami żołnierzy i biegnie w stronę wyjścia z obozu. Pędzi jak wiatr. Za nim rzuca się w pościg tłum Austriaków. Zamiast zniknąć w leśnej gęstwinie Indianin dopada jeden z karabinów maszynowych ustawionych u bram obozu. Wbija bagnet w krtań stojącego na straży wartownika i rzuca spojrzenia na drugiego wartownika stojącego za linią umocnień po drugiej stronie bramy. Dwoje ludzi oddalonych od siebie o kilka metrów patrzy sobie głęboko w oczy. Czas jakby zatrzymał się w miejscu. Nawet zbliżający się w pobliże bramy pościg jakby spowolnił swoje kroki. Młody chudy Austriak, na dnie czarnych i głębokich jak dwie studnie oczu Indianina, dostrzega pędzącą ku niemu śmierć. Widzi tam półnagiego czerwonoskórego jeźdźca dosiadającego czarnego mustanga. Jeździec ten ma pomalowaną w barwach wojennych twarz i pędząc na koniu trzyma wysoko uniesiony w górze topór. Młody Austriak stoi nieruchomo urzeczony realnością, intensywnością i mocą wizji, którą ujrzał patrząc na twarz niewzruszonego, jak skała Gibraltaru, wojownika. Kłębowisko żołnierzy przyspiesza, biegnąc w kierunku bramy obozu. Indianin odwraca spokojnie głowę w ich kierunku, staje naprzeciwko i unosi ręce wysoko w górę. Patrzy w niebo na nadlatującego ze strony centrum obozu ptaka i wydaje z siebie przeraźliwy pierwotny okrzyk. Jego twarz i aliancki mundur zbroczone są krwią zabitych wcześniej żołnierzy. Przestaje krzyczeć i wolno opuszcza głowę, kierując wzrok na środek biegnącego ku niemu oddziału austriackich żołnierzy. Patrzy na nich tak, jak jego przodkowie myśliwi patrzyli stojąc nad przepaścią na stado pędzących ku nim bizonom. Kiedy od rozpędzonych żołnierzy dzieli go już tylko długość ściętego drzewa, kuca i podnosi z ziemi karabin maszynowy. Otwiera ogień, kładąc trupem wszystkich z pierwszych kilku rzędów. Za nimi jednak pojawiają się kolejni i czeka ich ten sam los. Młody austriacki wartownik, który pozostał przy życiu nadal patrzy osłupiony sceną, której nigdy wcześniej nie doświadczył.
Jak donoszą wojskowe kroniki, Indianin ten sam jeden zabił blisko czterdziestu wrogich austriackich żołnierzy, a kilkunastu doprowadził jako więźniów do obozu aliantów.
Obok azjatyckich mistrzów walki, także Indianie oraz inne „pierwotne” ludy świata posiadali wojowników, którzy poprzez duchowe przeżywanie walki i kontakt z bóstwami wojennymi, rozwijali olbrzymią moc bojową niemożliwą do osiągnięcia jedynie poprzez fizyczny trening ciała. Rozwijali siłę wielu zwykłych wojowników oraz hipnotyczną moc psychiki charakterystyczną magom, czarodziejom i szamanom. Równolegle przemieniał się ich świat wewnętrzny. Ego ustępowało miejsca Jedni Wszechświata i stawali się wtedy Prawdziwymi Wojownikami.
21. Wewnętrzny wymiar treningu - Qigong i joga
Prawdziwy Wojownik sztuki walki wychodzi poza zwykły zewnętrzny trening fizyczny. Jego praktyka rozszerza się o wymiar wewnętrzny (Qigong i jogę), obejmujący sobą płaszczyznę energetyczną oraz jeszcze głębsze warstwy duchowe. Zanim zanurzymu się w wewnętrznej warstwie praktyki karate, wyjdźmy wpierw od poznania elementów, z których składa się trening zewnętrzny.
Trening zewnętrzny - płaszczyzna fizyczna
W poszczególnych stylach istnieją różne proporcje i akcenty związane z treningiem zewnętrznym i wewnetrznym. Ogólną zasadą jest zwiększanie roli treningu wewnętrznego w miarę duchowego rozwoju praktykujących. W przypadku karate okinawskiego metodyka treningu wewnętrznego dostępna jest adeptom dopiero po latach ciężkiego treningu zewnętrznego. Zbyt wczesne i nieprzemyślane rozpoczynanie intensywnego treningu wewnętrznego może prowadzić do niekorzystnych następstw i zmiast zapewniać rozwój umysłu, ciała i ducha, to przyczynić się do ich degeneracji. Najpierw adept musi położyć mocne fundamenty poprzez trening ogólnorozwojowy. Musi zbudować mocne ciało, rozwinąć siłę, szybkość, wytrzymałość, gibkość oraz odporność na uderzenia. Równolegle musi opanować kihon - czyli szkołę podstawowych technik blokowania i ataku - oraz formy przestrzenne kata wraz z ich interpretacjami (bunkai kata).Trening zewnętrzny obejmuje ponadto, naukę poruszania się i schodzenia z linii (tai sabaki), a także ciężką pracę z tradycyjnymi przyrządami takimi jak: chishi, ishisashi, nigri-game, kongoken czy makiwara. Może mieć charakter indywidualnych ćwiczeń, ćwiczeń z partnerem lub pracę w większych grupach. Uwieńczeniem aspektu zewnętrznego jest kumite - czyli wolna walka treningowa (iri kumi), lub w dzisiejszych czasach także turniejowa (shiai kumite).
Trening wewnętrzny - płaszczyzna energetyczna
i głębsza płaszczyzna duchowa
Dopiero, gdy po wielu latach żmudnej i ciężkiej pracy położone są już solidne fundamenty zewnętrzne, adept staje się gotowy zarówno fizycznie, umysłowo oraz duchowo do kolejnych etapów drogi sztuki walki. Może więc przystąpić do bardziej zaawansowanego treningu wewnętrznego. Adepci Goju-Ryu odkrywają wtedy znaczenie piątego punktu kodeksu Dojokun napisanego przez mistrza Morio Higaonne, brzmiącego w następujący sposób: „Staraj się odkryć Prawdziwą Sekretną Esencje Karate Goju-Ryu”.
Esencją sztuki walki jest właśnie jej praktyka wewnętrzna, prowadząca ostatecznie do osiągnięcia Oświecenia. Stanowi ona kontinuum coraz głębszych poziomów, które dla łatwiejszego zrozumienia można podzielić na dwie płaszczyzny. Są nimi: płaszczyzna energetyczna i głębsza płaszczyzna duchowa. Podział ten związany jest z osiąganymi celami praktyki.
Płaszczyzna energetyczna dotyczy zaawansowanego wewnętrznego treningu, obejmującego świadome ćwiczenia z energią i niematerialnym ciałem subtelnym człowieka (ćwiczenia oddechowe, wizualizacyjne, także ruchowe, np. trening Yi Jin Jing). Jednakże nie jest nakierowana na osiągnięcie duchowego celu karate. Ogranicza się do celów samsarycznych (sprawność bojowa, zdrowie, długowieczność).
Dopiero głębsza płaszczyzna duchowa, która także obejmuje pracę z energiami, prowadzi do celu ostatecznego - Stanu Buddy. Dodatkowo wyraża się poprzez rozmaite praktyki rytualne i głębsze praktyki medytacyjne ( jogi tantryczne, mantry, medytacje siamathy i wipasiany, itp.). Adept dba o kultywacje bodhicitty (współczucia dla wszystkich istot) oraz praktykę pozytywnych działań. W buddyzmie oznaczają one powstrzymywanie się od: niszczenia życia, kradzieży, niewłaściwego seksualnego prowadzenia się, kłamstwa, obmowy, szorstkiej mowy, głupiej paplaniny, chciwości, złej woli i błędnych poglądów w zamian zaś, ochranianie życia, rozdawanie swojej własności, zdrowe życie seksualne, mówienie prawdy, łagodzenie sporów, uprzejmą i pełną znaczenia mowę, cieszenie się z pomyślności innych i myślenie o ich pożytku, oraz utrzymywanie zaufania dla dharmy Buddy. Głębsza płaszczyzna duchowa treningu sztuki walki przejawia się także w medytacyjnej praktyce kata i kumite, oraz w „byciu karate” i „ćwiczeniu poprzez nie-ćwiczenie” - co zostanie wyjaśnione w dalszej czesci podróży.
Trening: |
Zewnętrzny (fizyczny) |
Wewnętrzny (energetyczny i duchowy)
|
|
Płaszczyna treningu |
fizyczna |
energetyczna |
głębsza płaszczyzna duchowa |
Ćwiczenia/ praktyki |
Ćwiczenia fizyczne rozwijające parametry motoryczne: siłę, kondycje, szybkość, gibkość, odporność, itp.
Kichon (bloki, ataki, postawy, poruszanie się)
Schemat ruchowy kata i bunkai kata
Ćwiczenia z przyrządami: makiwara, chishi, nigrigame, kongoken, itp.
|
Ćwiczenia energetyczno- oddechowo-ruchowe oraz wizualizacyjne nastawione na uzyskanie wyższej sprawności bojowej, zdrowia i długowieczności
masaż energetyczny
Yi Jin Jing Qigong |
medytacja siamathy i wipasiany oraz głębsze praktyki jogiczne (praktyki rytualne, jogi tantryczne i in. ćwiczenia jogiczne: mantry, mudry, wizualizacje mandal, sylab i bóstw, itp.)
kultywacja bodhicitty i pozytywnych działań
Xi Sui Jing Qigong
Medytacyjna praktyka kata i kumite
„bycie karate” i „ćwiczenie porzez nie-ćwiczenie”
|
Praca z energiami |
Nieświadome, płytkie i powieszchowne wpływanie na system energetyczny poprzez ćwiczenia fizyczne |
świadoma praca z energią nakierowana na osiągnięcie nietrwałych samsarycznych celów |
świadoma praca z energią nakierowana na osiągnięcie celów duchowych |
Tab.6 - Trening zewnętrzny i wewnętrzny.
Przy omawianiu energetycznej sfery praktyki warto wrócić na moment do treningu zewnętrznego. Błędem jest sądzić, że podczas ćwiczeń fizycznych nie następują żadne zmiany w systemie energetycznym człowieka. Mają one miejsce, lecz nie są one powodowane w sposób świadomy. Adept ograniczający się jedynie do treningu fizycznego powoduje ruch energii w swoim ciele, lecz nie potrafi on nad nim panować. Robi to nieświadomie. Nie jest też w stanie wyzwolić większych pokładów energii i mocy, tak jak czyni to praktykujący w sposób wewnętrzny.
Wewnętrzny trening sztuki walki - jego dwie płaszczyzny: energetyczna i duchowa - przybiera formę Qigongu i jogi.
Płaszczyny praktyki i poziomy buddyzmu, a sytuacja człowieka
Aby lepiej zrozumieć relacje zachodzące pomiędzy trzema płaszczynami praktyki i poziomami buddyzmu, a człowiekiem, posłużmy się metaforą huśtawki. Po środku ognistego oceanu wyobraźmy sobie huśtawkę wystającą ponad jego poziom. Ma ona kształt równi podpartej w swym środkowym punkcie. Ognisty ocean niech symbolizuje cierpienie samsary zaś przestrzeń nad oceanem, samsaryczne szczęście. Na huśtawce tej znajduje się człowiek, który stara się balansować tak, aby unikać zanurzenia w parzącym oceanie. Zewnętrzną płaszczyznę treningu przedstawia sytuacja człowieka, który rozwija parametry fizyczne swego ciała tak, aby stojąc na zanurzajacym się krańcu huśtawki móc jak najwyżej się odbić, i jak najdłużej być ponad powieszchnią wody. Wstępna płaszczyzna wewnętrzna - energetyczna - to człowiek stojący okrakiem na obu częściach huśtawki, który poprzez zachowywanie równowagi (między yin i yang), stara się utrzymywać równie huśtawki ponad powieszchnią wody. W obu tych przykładach potrzebny jest ciągły wysiłek, a i tak nie sposób całkowicie uniknąć kontaktu z oceanem cierpienia samsary. Dopiero praktyka głębszych płaszczyzn duchowych pozwala neutralizować sam parzący ocean.
Praktykujący na poziomie hinajany siłą swej koncentracji powoduje rozstąpienie się wód wokoło niego, tak, że nie mają z nim więcej kontaktu nawet, gdy zejdzie z huśtawki. Fale zakłucających emocji nie maja już do niego dostępu. Tworzy on sobie, tak jakby, małą enklawę poza samsarą lecz wciąż nie jest to jeszcze ostateczna nirwana. Praktyk z poziomu mahajany nie unika oceanu samsary. Zakłada „ognioodporny kombinezon współczucia” i zeskakuje ze swojej huśtawki, pływając w ocenie samsary i pomagając wszystkim istotom czującym, których huśtawki miotane są falami cierpienia. Zaś praktykujący na poziomie wadżrajany, przemienia ocean cierpienia w nektar szczęśliwości. Rozpoznaje, że samsara jest nirwaną, uzyskując pełne Oświecenie.
W metaforze huśtawki i oceanu samsary człowiek, który nie praktykuje żadnej duchowej ścieżki jest jak bezczynna istota, spoczywająca na krańcu swojej hustawki i pozwalajaca się miotać falom cierpienia. Wprawdzie zdarza się, że fale wyrzucają go ponad powieszchnie cierpienia i doznaje wtedy chwilowego powodzenia, niemniej jednak, zawsze prędzej lub później, czeka go bolesny upadek w dół.
Energia Qi w nawiązaniu do
teorii psychoanalitycznej
Wyjaśnijmy czym jest energia Qi? Jak dotąd, nie ma naukowej definicji Qi, która byłaby akceptowana przez jej praktyków (np. mistrzów sztuki walki, azjatyckich medyków czy jogów). Materialistyczna nauka Zachodu rozpatruje energię jedynie na dwóch poziomach - fizycznym i psychologicznym, z czego tylko ten pierwszy postrzegany jest za w pełni uprawniony. Fizycy próbują ją wyjaśniać, odwołując się do elektryczności, magnetyzmu, ciepłoty, światła, fal dźwiękowych lub takich pojęć jak siła czy moc. Niektórzy psycholodzy - szczególnie o orientacji psychoanalitycznej - skłonni są także mówić o energii psychicznej, która miałaby odpowiadać za aktywność aparatu psychicznego.
Freud pisze o energii psychicznej jako:
„[o czymś] co rozprzestrzenia się po pamięciowych śladach wyobrażeń, tak jak
ładunek elektryczny... po powierzchni ciała”
Wyróżnia także jej trzy rodzaje: energię seksualną (libido), agresji i neutralną. Główną właściwością energii według Freuda jest jej zdolność do kateksji, czyli obsadzenia sobą wyobrażenia czy obiektu. Wyraża się ona przez rozmaite czynności psychiczne, uczucia, myślenie, wypieranie do nieświadomości czy procesy uwagii. Nagromadzenie energii motywuje zachowanie człowieka - dąży on do ukierunkowanego jej rozładowania. Np. nagromadzenie energii złości może spowodować wybuch gniewu, a nagromadzenie energii seksualnej objawi się poprzez poszukiwanie partnera i sam akt miłosny.
Powyższą funkcje energii Freud początkowo wiązał z tzw. zasadą nirwany, według której psychika człowieka dąży do sprowadzenia własnego poziomu energii do zera lub stanu możliwie najbardziej doń zbliżonego. Zasada ta później rozwineła się w zasadę przyjemności, ustalającą związek między tezą o ludzkim dażeniu do przyjemności i unikaniu przykrości, a sferą energii. Według niej nagromadzenie energii psychicznej nie jest przyjemne, a jej rozładowanie stanowi źródło przyjemności. Dlatego tam gdzie rządzi zasada przyjemności, energia psychiczna dąży do natychmiastowego rozładowania.
Z buddyjskiego punktu widzenia energia Qi nie ogranicza się jedynie do poziomu fizycznego i psychologicznego, lecz obejmuje także poziom duchowy. Na poziomie duchowym - zawierającym w sobie dwa poprzednie - jest siłą wypełniającą i budującą cały Wszechświat, wszystkie istoty czujące sześciu światów i trzech sfer samsary, a także Buddów. Dla obiektów nieożywionych jest budulcem a dla istot żywych także siłą życiową. Przejawia się ona w każdym zjawisku, sytuacji czy wydarzeniu. Jest pierwotna względem materii, którą konstytuuje. Wolna wola człowieka i upór, są także przejawem tej energii. Poprzez nie adept, jak i każdy człowiek może wpływać na swoje fizyczne ciało, procesy psychiczne a nawet cały wszechświat - a dlatego, że na płaszczyźnie energetycznej wszystko się ze sobą łączy, jest współzależną Jednią.
Energia Qi
Rys. 3 - Poziomy energii
Ważne jest zrozumienie uniwersalności Qi. Ta sama energia nazywana jest różnie w zależności od kraju, kultury, płaszczyzny zrozumienia czy stopnia złożoności. W terminologii chińskiej energia określana jest właśnie mianem Qi lub Chi - w japońskim zapisie romaji jest to Ki. Tybetańczycy posługują się określeniem lung, Hindusi kunadalini siakti (siła wężowa) lub praną a mieszkańcy Polinezji - maną. W Starym Testamencie zaś używa się słowa „manna”, by w symboliczny sposób oddać tę samą boską energie życia. Współczesna psychologia na określenie energii seksualnej, będącej pewnym aspektem Qi, używa wspomnianego już wcześniej terminu libido. Chcąc się zagłębiać w tematykę energii trzeba byłoby analizować rozmaite rodzaje Qi, lungu czy prany. Nie będziemy jednak tego robić.
Qigong - wytrwała i czasochłonna praca z energią Qi
Przejdźmy teraz do wyjaśnienia terminu Qigong. Znany i ceniony praktyk i teoretyk Qigongu doktor Yang Jwing-Ming, autor wielu książek z tej tematyki, podaje następującą definicje:
„[Qigong to] jakiekolwiek studia bądź trening związany z Qi, wymagający
długiego czasu i dużego wysiłku”
Podczas treningu fizycznego nie trzeba zbyt długiego czasu, aby osiągnąć zauważalny rezultat. Już po kilkunastu dniach można odczuć przyrost formy. Trening wewnętrzny Qigong wymaga znacznie większej cierpliwości i zaangażowania. Na znaczące efekty czeka się znacznie dłużej (co najmniej kilka lub kilkanaście lat zaawansowanej praktyki), są one jednak trwalsze i większe.
Qigong w zależności od celów jakie się przed nim stawia, przejawia się w wielu formach. Podstawowe to: Qigong medyczny i zdrowotny (leczenie chorób, zapewnianie witalności), Qigong bojowy (stosowany do zwiększania sprawności bojowej) i Qigong „religijny” (mający na celu osiągnięcie Stanu Buddy).
Podróżnikom chcącym poszerzyć swą wiedzę o Qigongu polecam szczegółowe i analityczne książki Yang Jwing-Minga.
O Jedni Qigongu i jogi
W pojęciowym postrzeganiu samsarycznym Qigong dotyczy chińskiego odbioru rzeczywistości, mi. sfery duchowej (buddyzmu i taoizmu). Chińska duchowość w większym stopniu niż Tybetańska, czy Indyjska dotyczy zrozumienia, które nie przekracza poziomu mahajany. W naszej podróży stosujemy jednak punkt widzenia poziomu wyższego, czyli wadżrajany. Dla tantrycznego buddyzmu wadżrajany, na określenie pracy z systemem energetycznym i głębszymi płaszczyznami duchowymi, lepiej jest stosować termin joga. Zarówno Qigong jak i joga dotyczą obu tych płaszczyzn treningu wewnetrznego. Lecz chińska forma Qigong w ujęciu ilościowym, bardziej akcentuje płaszczyznę energetyczną, zaś tybetańska czy hinduska joga, głębsze płaszczyzny duchowe.
Jednakże, w wadżrajanistycznym postrzeganiu nirwanistycznym, które rozpuszcza uwarunkowania narodowe i inne, joga i Qigong są tym samym, stanowią Jednie.
Joga - droga osiągania Stanu Buddy
Aby na drodze sztuki walki osiągnąć Stan Buddy, niezbędne jest praktykowanie karate jako formę jogi. Termin ten posiada wiele poziomów i znaczeń. Jogą możemy nazwać: proces powiększania mądrości, czynienia nieświadomego świadomym, prowadzący do osiągnięcia Mądrości-Świadomości Buddy; proces przemiany (oczyszczania, opanowywania i przekształcania widzenia) samsarycznego ego w Czystą Pustość Ego Buddy; proces wyzwalania się z iluzji samsary; itd.
Chcąc podać esencje definicji jogi należałoby stwierdzić, że jest to wszelka praktyka duchowa (sadhana) i droga doskonalenia wewnętrznego prowadząca do osiągnięcia Najwyższego Celu. Jest on różnie nazywany. W naszej podróży najczęściej określamy go jako Stan Buddy, Natura Umysłu Buddy, nirwana czy Oświecenie. To samo jednak można wyrazić poprzez takie określenia jak: pełnia Tao, samowyzwolenie, Najwyższa Integracja z Bogiem czy Świadomością Kosmiczną, osiągnięcie Jedni i na tysiące innych sposobów.
W odniesieniu do sztuki karate, joga jest Walką jaką stacza Prawdziwy Wojownik z armią demonów własnego ego na Moście Budo, prowadzącym do krainy Nirwany. Tak więc, o jogiczności sztuki walki decyduje realizacja jej duchowych celów - poszerzania świadomości, przemiany ego i osiągania Stanu Buddy.
Poznajmy rozmaite aspekty i formy jakie przybiera joga. Wszystkie systemy religijno-naukowo-artystyczno-filozoficzne tj. buddyzm, taoizm, hinduizm i in. wypracowały szereg specyficznych metod pracowania z systemem energetycznym i głębszymi poziomami duchowymi. Nauczono się posługiwania rozmaitymi technikami oddechowymi (pranajamy), wizualizacyjnymi, dźwiękowymi (mantry), obrazowymi (mandale), postaw ciała (asany), ruchowymi (rozmaite rytuały, tańce obrzędowe, itp.) czy gestowymi (mudry). Odkryto zależności przyczynowo-skutkowe (prawo karmy) pomiędzy myślami, emocjami i zachowaniem człowieka a jego losem, systemem energetycznym, płaszczyzną duchową i sposobem w jaki manifestuje mu się rzeczywistość (jak przebiega jego życie). W związku z tym wprowadzono rozmaite pouczenia moralno-etycznego zachowania (karma-joga), zakazy (jama) i nakazy (nijama). Odkryto twórczą moc współczucia (bodhicitty) oraz sposoby rozwijania ufności i miłości (bhakti-joga). Rozwinięto metody komunikowania się i pozyskiwania współpracy istot z innych wyższych wymiarów i sfer egzystencji. Rozwinięto rozmaite technik fizycznego oczyszczenia i opanowania ciała (hatha-joga), a także techniki intelektualnego poznania świata (dżniani-joga). Nauczono się technik koncentracji (dharna), medytacji (dhjana), ujarzmiania umysłu i wychodzenia poza niego (radża-joga). Rozwinięto sposoby urzeczywistniania nie-konceptualności rzeczywistości oraz wchodzenia w „pierwotny autentyczny stan każdej jednostki” (dzogczen). Wszelkie powyższe metody panowania nad energiami ciała i Wszechświata oraz rozwoju duchowego, stanowią jogę.
Czas w ujęciu buddyzmu wadżrajany
Metody jogi „od zawsze” przekazywane były z nauczyciela (guru, lamy) na ucznia, których zadaniem było nie tylko ich intelektualne opanowanie, lecz przede wszystkim praktyczne urzeczywistnienie. Co to znaczy „od zawsze”?
Czas w tybetńskiej historii buddyjskiej - jak i w całym wschodnim ujęciu - trwa bez początku i końca. Liczony jest w eonach, wielkich cyklach kosmicznych.
Wszechświat rodzi się, dojrzewa, degeneruje się i umiera, po to tylko, by na nowo się narodzić i tak bez końca. Chyba, że człowiekowi uda się wyjść poza kołowrót wcieleń, poprzez jogę ujarzmić swój umysł i uwolnić się od złudzenia czasu, przestrzeni i wszelkich innych iluzji, stając się w pełni oświeconym Buddą. Ludzkość przechodzi przez kolejne wielkie epoki, które następują nieustannie po sobie. W każdej takiej epoce (cyklu kosmicznym) manifestują się Buddowie i przekazują nauki jogi istotom czującym. Ngakpa Chogyam pisze, że:
„W naszym cyklu czasowym, w kraju zwanym jako Nepal, pojawił się Budda Siakjamuni (Siddhartha) i ukazał odbicie naszego bezczasowego oświecenia. Podczas poprzedniego cyklu kosmicznego pojawił się Budda Rinczien Njingpo...”
Takie ujęcie czasu oraz nacisk na poza-pojęciowość sugerują, że mało sensowne jest wyznaczanie bezwzględnych dat powstania buddyzmu, hinduizmu, sztuki walki, jogi czy Qigongu. Wszystko to istniało także i wcześniej, w poprzednich epokach - tylko w odpowiadających do ówczesnych realiów kształtach - często trudnych lub niemożliwych dzisiaj do wyobrażenia. Nie można więc podać kto pierwszy wymyślił taką czy inną formę pracy z energiami i sferą duchowości. Duchowe nauki były przekazywane właśnie „od zawsze” i to równolegle w różnych formach, adekwatnie do możliwości rozumienia i wszelkich innych uwarunkowań (geograficznych, historycznych, osobowościowych, itp.) uczniów, którzy je odbierali. Owa pozorna różność przekazywania tej samej nauki i wiedzy jest dzisiaj przyczyną wielu błędnie uważanych za rzeczywiste sprzeczności. Sprzeczności związanych ze sferą wierzeń, religii, Qigongu, sztuk walki i innymi sferami życia. Ludzie często nie potrafią zrozumieć, że dwie z pozoru różne drogi mogą prowadzić na ten sam szczyt. Podążają swoją drogą, mniej lub bardziej zawiłą, i nie dopuszczają możliwości, że po drugiej stronie góry znajdować się mogą szlaki, które także prowadzą do tego samego celu. Wprawdzie może mają inną formę, ale tak naprawdę są częścią tej samej góry. Więc są nie-oddzielonym wyrazem Jedni - czyli nie ma sprzeczności.
Linia przekazu nauk jogi
Żeby jednak się w tym wszystkim nie pogubić, przyjrzyjmy się linii przekazu nauk jogi, zapoczątkowanej przez Buddę Siakjamuniego. Pamiętajmy jednak, że Siakjamuni niczego nowego nie stworzył. Jest kontynuatorem duchowych nauk, leżących poza czasem i przestrzenią. Zanim stał się w pełni doskonałym buddą, niezliczone eony był więźniem koła nieustannych wcieleń (samsary) - rodził się, rozwijał, umierał i ponownie się rodził. W poprzednich swych żywotach Siakjamuni doznawał radości, ale też chorował, cierpiał i starzał się - jak każda inna istota. Po eonach pozytywnych działań jego karma dojrzała na tyle, że spotkał nauki i posiadł wszelkie niezbędne warunki do owocnej praktyki jogi, co pozwoliły mu wyjść poza iluzje, osiągnąć zakończenie cierpienia, nieograniczoną mądrość oraz świadomość, by stać się w końcu Doskonałym Buddą.
Około 100 lat po wejściu Buddy Siakjamuniego w parinirwane, król Indrabhuti władający krajem Udijany, otrzymał duchowe nauki od emanacji Buddy w postaci Wadżrapani, które następnie urzeczywistnił. Owe sekretne nauki przekazał siddhsze Kukuradży i w ten sposób zapoczątkował linię przekazu. Następnie nauki przekazane zostały poprzez m.in. Singharadże, Uparadże, Gome Devi, Buddhaguje, aż do Wimalamitry i Padmasambhawy, którzy rozpowszechniali nauki w VIII wieku w Tybecie. Równolegle wyrosło wiele innych lini przekazu i wielu ludzi w Indiach zapoznawało się z naukami, urzeczywistniało je i osiągało najwyższy poziom oświecenia. Począwszy od pierwszych wieków naszej ery nauki buddy przenoszone były poza obszar Indii. Wielu indyjskich mnichów, joginów, panditów i siddhów rozprzestrzeniało nauki w Tybecie, Bhutanie, Sikkimie, Nepalu, Chinach, Tajlandii, Kambodży, Korei, Japonii, na Cejlonie i w wielu innych krajach. Udzielali nauk o różnym stopniu zaawansowania i w różny sposób, w zależności od zdolności zrozumienia uczniów - stąd nauki przybrały różne formy tzn. hinajany, mahajany i wadżrajany. Ponadto ukrywali oni - dla pszyszłych pokoleń - teksty i inne święte przedmioty w różnych zwykłych i niezwykłych miejscach na całej ziemi, w skałach, jeziorach, drzewach, na niebie, itp.
Po dotarciu nauk buddyzmu do Tybetu, powstały stopniowo cztery podstawowe tradycje przekazu: ningmapa, kagjupa, sakiapa i gelugpa. Każda z nich przekazuje po dzień dzisiejszy specyficzne metody treningu energetyczno-duchowego. Dla przykładu spójrzmy na szkołę przekazu kagjupy, której tradycje zapoczątkował w X w n.e. Dordzie Cziang. Przekazał on nauki „wielkiemu czarodziejowi” mahasiddsze Tilopie. Tilopa był nauczycielem mahasiddhy Naropy (1016 - 1100), który rozwiną słynne „Sześć jog Naropy”, tj. medytacje: tumo (ciepła wewnętrznego), gyulu (poznania własnej jaźni, czyli ciała iluzorycznego), osel (sposobu uzyskania mistycznego wewnętrznego światła), milam (naukę o przeżyciach sennych), phowa (przenoszenia świadomości) i bardo (naukę o stanie pośrednim). Owe sześć nauk wciąż stanowi fundament przekazu drogi do Oświecenia w szkole kagju. Uczniem Naropy był Marpa (1012 - 1096), który przekazał swoje urzeczywistnienie jogowi i poecie Milarepie (1040 - 1143). Marpa był pierwszym rodowitym Tybetańczykiem w tej linii przekazu. Zarówno Naropa jak i Tilopa byli joginami indyjskimi. Milarepa nauczał zaś Gampopę (1078 - 1153). Jego uczniem został Dysum Khyenpa, inaczej I Karmapa (1110 - 1193), który jako pierwszy Tybetańczyk postanowił odradzać się świadomie. Kolejne inkarnacje Karmapy także wybierały Tybet za miejsce swoich narodzin. Po dziś dzień Karmapowie są dzierżawcami nauk szkoły kagju, a współczesny XVI Karmapa, Rangdziung Rikpe Dordże (1923-1981) w olbrzymim stopniu przyczynił się do zapoznania ludzi Zachodu z duchowymi naukami buddyzmu. Jego misje kontynuuje dzisiaj dwudziestojednoletni XVII Karmapa Ugjen Trinlej Dordże, który na przełomie grudnia 1999 i stycznia 2000 roku, uciekł z klasztoru w okupowanym przez Chińczyków Tybecie do Indii, by móc wypełnić swe życie nauczaniem i studiowaniem buddyzmu, oraz budzeniem współczucia i miłości w sercach wszystkich istot.
Bardziej znanym na Zachodzie propagatorem buddyzmu jest XIV Dalajlama, Tenzin Dziatso. Tak jak, Karmapa jest najwyższym lamą szkoły kagju, tak kolejni Dalajlamowie, stają się lamami szkoły gelugpy. Wprawdzie metody stosowane w tych szkołach buddyzmu - a także i innych systemach - są różne, tzn. wykonuje się inne praktyki jogi, to ich esencja pozostaje taka sama. Wszystkie one mają swe źródło w Buddzie Siakjamunim lub w innych oświeconych nauczycielach, i wszystkie one prowadzą do osiągnięcia Jedni - do wejścia na szczyt tej samej góry.
Przenikanie się treningu wewnętrznego i zewnętrznego
W stylach okinawskich treningi wewnętrzny i zewnętrzny, praktykowane są równolegle i przenikają się wzajemnie. Dla początkujących adeptów praktyka wewnętrzna przybiera dyskretną i uzupełniającą formę, dopasowaną do możliwości ich zrozumienia. Zaawansowani adepci, potrafią zaś dostrzec wewnętrzne w wydawałoby się czysto zewnetrznej praktyce. W miarę osiągania wyższych stadiów treningu wewnętrznego i zrozumienia Jedni (tao), zanika różnica między zewnętrznym i wewnętrznym. Następuje harmonijne zjednoczenie ciała (zewnętrznego) i duszy (wewnętrznego), które stają się Jednią.
Jak powyższe abstrakcyjne stwierdzenie odnieść do treningu karate? Zaawansowany adept praktykując ćwiczenia zewnętrzne, czyli np. fundamentalne techniki kichon, formy kata, ćwiczenia ogólnorozwojowe czy ćwiczenia z przyrządami, równocześnie pracuje na poziomie wewnętrznym, czyli medytuje i kontroluje wewnętrzne energie organizmu i Wszechświata. W jego fizyczny ruch wlewa się świadoma praca z energiami i medytacyjna uważność, prowadząca do poszerzenia świadomości.
„Bycie karate” i „ćwiczenie poprzez nie-ćwiczenie”
Na pewnym etapie praktyki zanika podział na czas poświęcany na trening i czas wolny. Adept ze zdziwieniem i satysfakcją spostrzega, że już nie wykonuje technik, lecz sam jest techniką. Wtedy każdy moment życia w pewnym sensie staje się drogą karate, drogą równoważenia Ziemi (go) i Nieba (ju), yin i yang. Ćwiczenie przestaje być ćwiczeniem a brak ćwiczenia staje się ćwiczeniem. W takich chwilach adept żywo doświadcza sekretnego znaczenia Jedni (tao).
Wyjaśnijmy czym jest „bycie karate” i „ćwiczenie poprzez nie-ćwiczenie”?
Adept „staje się karate”, kiedy w żadnym momencie życia nie jest oddzielonym od drogi, którą podąża. Czy jest to możliwe? Zrozumiałe jest, że można ćwiczyć karate trzy razy w tygodniu po dwie godziny. Można także pojąć, że są i tacy, którzy ćwiczą po pięć godzin dziennie sześć razy w tygodniu. Trudno jednak zaakceptować możliwość nieprzerwanego trenowania 24 godziny na dobę, przez 365 dni w roku. Jeżeli jednak adept urzeczywistni umiejetność wu-wei (działania poprzez nie-działanie), to równocześnie nauczy się ćwiczyć nie-ćwicząc i będzie mógł być ciągle zespolonym ze szlakiem sztuki walki.
„Bycie karate” oznacza bezwysiłkowe wykorzystywanie nadarzających się codziennych sytuacji do praktyki sztuki walki. Praktyka ta nie może jednak kolidować, ani zdominować codziennego życia adepta. Sztuka karate staje się wtedy niezauważalna, tajemnicza, prosta, ale także potężna, codzienność zaś, barwniejsza i pełniejsza. Przyjrzyjmy się kilku przykładom bycia karate.
Podczas treningu technik kihon i kata zwraca się uwagę, aby „wychodzić z biodra”. Ćwiczy się umiejętność wykorzystania siły płynącej z ruchu bioder, która powiększa moc uderzenia czy bloku. Polega to, na wykonywaniu specyficznego ruchu biodrami, który buduje fundament dla właściwego ciosu lub kontry. To właśnie praca bioder decyduje o widocznej i odczuwalnej skuteczności techniki. Adept, który „jest karate” nie musi ograniczać się jedynie do treningu na sali, może także wykorzystać inne pojawiające się sytuacje do szlifowania techniki. Jeżeli jest mieszkańcem miasta, w którym zainstalowana jest drogowa sygnalizacja świetlna, to może użyć jej jako okazji do treningu. Zawsze kiedy zatrzymuje się na przejściu dla pieszych może koncentrować się na momencie zmiany światła - kiedy tylko pojawi się zielone, rusza jak najszybciej „z biodra” i idzie dalej załatwiać swoje codzienne sprawy. Tym samym w niezauważony dla innych sposób szlifuje swoją technikę i wyrabia refleks.
Na podobnej zasadzie może kształtować siłę palców, poprzez noszenie na koniuszkach palców siatek z zakupami. Nawet nudne siedzenie w pociągu lub uciążliwe codzienne wychodzenie z psem na spacer, można wykorzystać na ukrytą praktykę sztuki walki. Kiedy zdarzy się potrzeba oczekiwania na cokolwiek - np. jazda pociągiem lub stanie w kolejce - można marnotrawić czas, lub go w jakiś sposób wykorzystać. Adept, który „ćwiczy nie-ćwicząc” w takich momentach może wizualizować techniki, kata lub sytuację walki. Czynności, które często bywają traktowane jako „zło” konieczne - np. codzienne wyprowadzanie psa na spacer - mogą nabrać kolorytu, poprzez uczynienie z nich części sztuki walki. I tak, chodzenie z psem - jeśli jest to pies duży i nauczony bliskiego poruszania się bez smyczy - sprzyja rozwojowi wielu cech niezbędnych dla sztuki walki. Rozwija się refleks i spostrzegawczość. Konieczność szybkiego złapania za obrożę, gdy zza rogu nadejdzie inny duży pies, prowadzi do rozwoju koncentracji, uważność i odpowiedzialność, bo bez tych cech nie można dostrzec zagrożenia na czas i właściwe zareagować. Mimo ciągłej uważności podczas spaceru równolegle wykonuje się wiele innych aktywności (np. myśli się o bieżących sprawach i zadaniach), a to sprzyja rozwojowi umiejętności globalnego i holistycznego funkcjonowania.
Żaden ruch w sztuce karate nie jest ruchem sztucznym, lecz każdy powiązany jest ściśle i wynika z ruchów natury. Tak więc, nawet łapiąc za klamkę i otwierając drzwi można ćwiczyć techniki przechwytywania dłoni napastnika (hiki uke). Tutaj należy zaznaczyć zgubny wpływ nowotworzonych nietradycyjnych styli. Style te tracą swój kontakt z naturą, która zastępowana jest wymysłami swoich niecierpliwych twórców. Ruch staję się nienaturalny, nieekonomiczny, pseudo-nowoczesny, udziwaczony i sztuczny. Poprzez takie skażenie ruchu niemożliwy staje się trening „bycia karate” w każdej zwykłej chwili. To co uczylibyśmy się w naturze, próbując odkryć ukryte znaczenie karate kłóciłoby się z wymyślonymi i sztucznymi technikami wpajanymi podczas treningu w dojo - nowo-wymyślonego karate.
Wykorzystywanie energii Qi (seksualnej i tkwiącej
w emocjach ) w wewnętrznym treningu karate
Aby podkreślić możliwość wykorzystania bezwzględnie każdej sytuacji do praktyki sztuki walki, warto zasygnalizować związek pomiędzy emocjami, energią oraz rozwijanymi zdolnościami. Z punktu widzenia nauk buddyzmu wszystko jest manifestacją energią Qi - zarówno materia, myśli, uczucia oraz zjawiska i sytuacje. Na wysokim poziomie praktyki wewnętrznej adept potrafi kontrolować i korzystać z tej energii. Potrafi wydestylować energię z pojawiającego się gniewu, lęku, trudu, przyjemności czy miłość, a następnie skierować ją na określony cel - np. rozwój zdolności związanych ze sztuką walki, ale nie tylko.
Weźmy za przykład miłość i seks. Kiedy doświadczony adept, na drodze medytacji, opanuje swój umysł oraz oczyści i udrożni wewnętrzny system energetyczny, to nabywa umiejętności przemiany męskiej esencji (Jing), wydzielanej podczas miłosnego spotkania mężczyzny z kobiety, w energie Qi. Następnie energia ta może być rozprowadzona po całym systeme energetycznym organizmu lub skierowana wzdłuż centralnego kanału energetycznego, ku wyższym ośrodkom duchowym (czakrom) dla „pożywienia” ducha. Energię tę adept może także skierować na zewnątrz własnego ciała, np. do ciała partnerki - co przynosi korzyści lecznicze i duchowe. Adept przestaje być niewolnikiem własnej potencji, staje się jej panem. Samo pojęcie „potencja” traci wtedy swą zasadność, gdyż zakłada ono jakąś mniejszą lub większą ograniczoność. Natomiast rozwinięcie zdolności przemiany męskiej esencji w Qi, pozwala na zlikwidowanie barier ograniczających częstość i długość trwania aktu miłosnego. Adept nie musi więcej emitować esencji na zewnątrz, lecz po przekształceniu jej w niematerialną Qi wykorzystuje ją dla naenergetyzowania ciała i ducha - swojego i partnerki - do wyższego poziomu. Pozwala to powiększyć bojowe parametry fizyczne, a także rozwinąć świadomość, klarowność umysłu, intelekt oraz właściwości uważane powszechnie za paranormalne. Mówi się także, że jest to droga do osiągnięcia Oświecenia. W takiej sytuacji każde miłosne spotkanie mężczyzny i kobiety zamiast osłabiać i wyczerpywać, to wzmacnia i powiększa. Ten sekretny aspekt sztuki walki doskonale oddaje fragment książki Zhong Guo Xi Sui Gongfu Zhi Zhen Di (Prawdziwe znaczenie chińskiego Gong Fu Przemywania Szpiku i Mózgu) napisanej przez Qiao Chang-Hong:
„[...] możesz potajemnie uwolnić się od cyklu stwarzania i przemiany kontrolowanego przez niebo i ziemię [chodzi o wyzwolenie się z samsary]... Słaba osoba stanie się mocną, miękka stanie się twardą, skurczony będzie wydłużony, chory zostanie zdrowym... Wykorzystaj to wyćwiczone ciało dla technik uderzania... drewno, kamień lub żelazny młot, jakże mógłbym się tego bać... Wykorzystaj to wyćwiczone ciało, aby wykonać wszystko, co należy do mężczyzny (tzn. seks) ,... setkę bitew bez wyczerpania... Prawdziwy sekret kryje się tylko w decyzji pomiędzy jednym sposobem a drugim. Wycofanie [czyli przemiana męskiej esencji w Qi] lub uwolnienie [utrata męskiej esencji] zależy tylko ode mnie, podążanie i dawanie - ja wybieram osobę [przekazywanie Qi partnerce lub innym osobom] [...]”
„Będący karate” adept, który „nie-ćwicząc, ćwiczy”, poza rozwojem sztuki uwalnia się także od codziennych przyczyn cierpienia oraz powiększa odczuwanie szczęśliwości. Znajduje sens w wydawałoby się nudnym oczekiwaniu oraz radość w noszeniu siatek z zakupami i innych codziennych czynnościach. Staje się coraz mniej uwarunkowany i zależny od otaczającej go rzeczywistości. Każda codzienna sytuacja może być wykorzystana w sposób, jak to jest opisane wyżej. Tym samym, każda zwykła chwila nabiera głębokiego znaczenia i przybliża zrozumienie Prawdziwej Natury Umysłu i osiągnięcie Stanu Buddy.
O niebezpieczeństwach treningu wewnętrznego i konieczności związku z urzeczywistnionym nauczycielem
Należy przestrzec wszystkich nierozważnych adeptów przed zbyt niecierpliwymi próbami rozpoczynania intensywnego treningu wewnętrznego, szczególnie, gdy obejmuje on ćwiczenia manipulujące subtelnym systemem energetycznym. Praca z energiami ciała i Wszechświata wymaga dogłębnego zrozumienia, wnikliwych studiów, ostrożności, opanowania ego, dużej pokory dla sił natury, a przede wszystkim właściwego pokierowania przez urzeczywistnionego duchowego nauczyciela (mistrza, guru czy lamę). Im bardziej zaawansowana praktyka, tym wieksza konieczność osobistego głębokiego związku z nauczycielem, który nie tylko posiadł dużą wiedzę teoretyczną, ale także ją urzeczywistnił. Takie wymagania powodują, że praktyka wewnętrzna nie może być przeprowadzana w sposób masowy, lecz powinna mieć charakter indywidualny lub co najwyżej, kameralny.
Niecierpliwego adepta pragnącego zbyt wiele i zbyt szybko można porównać do drzewa, które postanowiło stać się potężne jak dąb, nie interesując się wcześniej zapuszczeniem solidnych korzeni. Owo zapuszczanie korzeni, to właśnie wieloletni trening zewnętrzny. Czy olbrzymi dąb pozbawiony korzeni jest w stanie przetrzymać pierwszą lepszą burzę? Czy architekt pragnący wybudować wspaniały pałac najpierw urządza wnętrza, czy może pierwej zajmuje się stawianiem ścian zewnętrznych? Nierozważny adept podejmujący przedwczesne samodzielne próby pracy z energiami na wyższym poziomie, w najlepszym wypadku zmarnuje czas, który mógłby przecież poświęcić na rozwój fundamentów przybliżających moment rozpoczęcia bardziej zaawansowanego treningu. Istnieje także ryzyko, że nierozsądna ciekawość i przeskakiwanie etapów spowoduje uszkodzenie organizmu, chorobę umysłową, a w krańcowych przypadkach nawet śmierć, oraz regres duchowy.
22. Bodhidharma i nauka o emocjonalnych demonach ego
Udało nam się już poznać duchowy cel praktyki sztuki walki i metody, które pozwalają go osiągnąć. Wiemy, że adept musi wyjść poza trening fizyczny i poprzez wewnętrzą praktykę Qigongu i jogi wkroczyć na Most Budo, prowadzący do krainy Nirwany. Na szlaku tym, musi stać się Prawdziwym Wojownikiem i okazać Duchowe Męstwo, bo przyjdzie mu walczyć z demonami jego własnego ego, które ze wszystkich sił będą starały się uniemożliwić mu osiągnięcie celu.
Uważa się, że Bodhidharma był jednym z tych, którym udało się zwyciężyć wszystkie demony ego i dotrzeć do lądu Oświecenia. Od tej pory, jako bodhisattwa przyją na siebie rolę duchowego opiekuna wszystkich istot czujących, szczególnie adeptów sztuki walki.
Bodhidharma i klasztor Shaolin
Udajmy się do klasztoru Shaolin leżącego na chińskiej górze Sung-shan. Właśnie to miejsce stało się źródłem, z którego nauka buddyzmu Bodhidharmy i sztuki walki kung fu rozprzestrzeniła się po Chinach i całej Azji Południowo-Wschodniej, docierając na Okinawę i do Japonii.
Bodhidharma (Da Mo lub jap. Daruma) żył na przełomie V i VI wieku n.e. Z urodzenia był braminem, synem króla jednego z księstw południowych Indii. W młodości napotkał nauki buddyzmu i stał się joginem. Jego nauczyciel Pradżnatara polecił mu wybranie się do Chin i przeszczepienie nauk buddyjskich. Wprawdzie w Chinach buddyzm praktykowany był już od około 500 lat, lecz jedynie w formie hinajany. Dopiero Bodhidharma, który przybył do Chin około 527 r. rozpoczął nauczanie mahajany. Jego interpretacja buddyzmu nie została zrozumiana przez ówczesnego cesarza Wu z dynasti Liang, musiał więc opuścić stolice w Czienkangu. Wyruszył do świątyni Shaolin i kiedy przybył na miejsce zobaczył, że tamtejsi mnisi byli w złej kondycji fizycznej. Postanowił rozważyć ten problem w odosobnieniu. Udał się do pobliskiej jaskini, gdzie spędził 9 lat na medytacji. Kiedy powrócił z odosobnienia, przyniósł ze sobą dwie księgi - Yi Jin Jing (Traktat o zmianie mięśni/ścięgien) i Xi Sui Jing (Traktat o przemywaniu szpiku/mózgu). Nauki z pierwszej księgi pozwoliły mnichom osiągnąć zdrowie i sprawność ciała, a także olbrzymią siłę, co przyczyniło się do powstania bojowego Qigong i stanowiło duży krok w rozwoju chińskich sztuk walk. Wybranej garstce mnichów Bodhidharma przekazał także nauki zawarte w drugiej księdze, pozwalające energetyzować system ciał subtelnych w sposób prowadzący do osiągnięcia Stanu Buddy.
Bodhidharma, a zen i wadżrajana
Bodhidharma jest 28 patriarchą w kolejności od Buddy Siakjamuniego i pierwszym patriarchą chan (zen) w Chinach. Zen dotyczy drugiego poziomu buddyzmu czyli mahajany, lecz nie musi to oznaczać, że Bodhidharma nie posiadał zrozumienia wyższego poziomu wadżrajany. W widzeniu wadżrajanistycznym jest on urzeczywistnionym Buddą, który naucza średniej ścieżki w odpowiedzi na zapotrzebowanie i możliwości istot czujacych, a nie dlatego, że jego widzenie zamyka się na poziomie mahajany. To sposób postrzegania uczniów warunkuje jakim jawi się nauczyciel. Większość chińskich buddystów przejawiało i przejawia nadal sposób widzenia charakterystyczny dla mahajany, lub nawet hinajany. Stąd zen Bodhidharmy uważany jest „jedynie” za odpowiadający temu poziomowi. Jednakże, dla tych praktykujących, którzy zdołają rozwinąć postrzeganie wadżrajany, zen Bodhidharmy wykroczy poza mahajanę i zleje się właśnie z wadżrajaną - najwyższym poziomem buddyzmu. Wtedy Bodhidharma okaże się nie tylko duchowym nauczycielem śmiertelnikiem, lecz objawi się jako w pełni oświecony Budda.
Jaskinia Bodhidharmy
Przenieśmy się do jaskini, w której medytował Bodhidharma. Znajduje się ona o milę od klasztoru Shaolin. Mamy piękny słoneczny poranek, słyszymy szum wiatru i śpiew ptaków. Wejdźmy do groty. Jama jaskini wydaje się być całkiem obszerna, czujemy zapach wilgotnych kamieni. Wchodzimy do ciemnego tunelu, musimy iść po omacku, ale nic nie szkodzi, możemy przecież trzymać się ściany. W dotyku jest trochę wilgotna i bardzo chropowata. Jeżeli się obrócimy, to dostrzeżemy znikające w oddali światło słoneczne. Ale komu w drogę, temu czas. Podążamy tunelem w głąb skalistej góry. Podłoże zdaje się opadać. Nieustannie kontrolujemy dłonią ścianę korytarza, tak aby się nie przewrócić, ani o nic nie zahaczyć. Docieramy do kolejnej groty. Znajdujemy ścianę na jej końcu. Dalej już chyba nie można się dostać. Dokoła panuje cichy mrok. Słyszymy jedynie monotonny dźwięk kropel wody uderzających o lustro wody, której jednak jak na razie nie możemy zobaczyć. Usiądźmy na podłożu twarzą do ściany w wygodnej pozycji, tak aby kręgosłup był wyprostowany. Uspokójmy umysł. Skoncentrujmy się przez chwilę na oddechu, który powinien stać się wolny i równomierny. Postarajmy się też, aby wydech był trochę dłuższy od wdechu.
Siedzimy już kilkanaście minut a jedyne czego doświadczamy na zewnątrz to mrok i kapanie kropel wody. Całkiem możliwe, że spoczywamy dokładnie w tym samym miejscu, w którym Bodhidharma siedział przez 9 lat nieustannie medytując. Tym lepiej dla nas. Patrząc od strony energetycznej, miejsce to jest w pewien specyficzny sposób naznaczone. Istnieją tutaj czyste, świetliste wibracje, które nie pozostają bez wpływu na nasz system energetyczny. Można powiedzieć, że każde miejsce i każda istota roztacza wokoło siebie określone energetyczne wibracje, które przy kontakcie wchodzą ze sobą w interakcje. To właśnie dlatego bywa tak, że przebywając koło kogoś odczuwamy specyficzną szczęśliwość i możemy go momentalnie polubić. Ktoś inny zaś, może budzić w nas niczym nieuzasadnioną irracjonalną niechęć. Tak więc, to miejsce w szczególnie silny sposób samoistnie oczyszcza i równoważy nasz system energetyczny, co może nam wyjść tylko na dobre.
Cisza... kapanie kropel wody, szum i mrok. Nasz wzrok powoli adaptuje się do ciemności jaskini. Nasze umysły są spokojne i wyciszone. Odczuwamy specyficzne mrowienie i błogość rozchodzącą się po całym ciele. Z mroków ciemności zaczynają wyłaniać się refleksy świetlne. Przybierają formę rosnących i jaśniejących punktów, które rozchodzą się promieniście na wszystkie strony, niczym fale na wodzie po wrzuceniu kamienia. Słyszymy ciche dźwięczne wibracje, rozchodzące się wokoło nas. Refleksy zaczynają przybierać kształt korytarza, który łagodnie zaczyna nas przyciągać ku sobie. Kamienna ściana nie jest już ścianą lecz świetlistym tunelem, który coraz mocniej nas wciąga do swojego wnętrza. Pochłania nas wibrujące światło.
O przebiegu zmagań z demonami ego i trzech stylach
walki: hinajana, mahajana i wadżrajana
Budzimy się w roświetlonej grocie, przez którą przepływa lazurowa rzeka. Sziedzimy przy jej brzegu. Na wodzie przed nami unoszą się dwa kwiaty lotosu, lecz nie są przez nią porywane. Kiedy na nich siadamy, powoli zaczynamy płynąć wraz z nurtem rzeki. Po kilku chwilach materializuje się obok nas kolejny kwiat lotosu, nad którym unosi się świetlist mgła. Przybiera ona kształt brodatej postaci w ciemnym płaszczu z obszernym kapturem. Pomimo groźnego wyglądu odczuwamy, że jest to przyjazna istota. Płyniemy w głąb jaskini na lotosach obok Buddy Bodhidharmy.
Bodhidharma rzecze:
O Podróżnicy, opowiem wam o demonach, które czychają na Duchowego Wojownika, przemierzającego Most Budo. Nieskończone zastępy istot czujących błąkają się w świecie samsary. Rodzą się i dorastają. Są wtedy zależne od swych rodziców i opiekunów. Gdy stają się dorośli, na własne życzenie uzależniają się od pracy, pieniędzy i własnych wyimaginowanych potrzeb. Następnie starzeją się i cierpią w wyniku rozmaitych chorób. Potem przychodzi pora, kiedy muszą odejść i zostawić wszystko, to o co, tak usilnie zabiegali. Gdy przychodzi Pan Jama (śmierć), to na nic zdadzą się zdobyte pieniądze, tytuły, sława czy nawet przyjaciele i bliscy. Przekraczając próg życia i śmierci każda samsaryczna istota musi zostawić bezwzględnie wszystko, to co, nagromadziła przez całe życie. Im bardziej jest przywiązana do zdobytych pieniędzy, tytułów czy bliskich, tym większe przeżywa męczarnie przy wchodzeniu w pośmiertny stan bardo.
Istnieje jednak coś, co nikt, nawet Pan Jama nie jest w stanie zabrać błąkającemu się wędrowcowi. Tym czymś jest Duchowy Klejnot, czyli wewnętrzny rozwój człowieka. Wiatry karmy niemiłosiernie miotają istotami czującymi sprawiając, że tak naprawdę niewiele od nich zależy. Owe wiatry wieją od strony krawędzi świata samsary nie pozwalając wędrującej duszy się do niej zbliżyć. Jednakże samsara nie jest jedynym światem. Istnieje także świat nirwany, który w pełni leży poza cierpieniem. Jest to kraina nieopisanej szczęśliwości, mądrości i niczym nieograniczonej wolności. Mogą się tam dostać ci, którzy odważą się stanąć do walki z zastępami demonów ego.
Grota zdaje się stopniowo poszerzać a skaliste ściany wydają się promienieć
kojącym blaskiem.
Słuchajcie Wędrowcy. Gdy samsaryczna istota, w ciągu nieskończonej ilości swych poprzednich żywotów, poprzez moc swoich prawych uczynków, nabierze wystarczającej siły, aby otworzyć parasol Duchowego Klejnotu, uzyska wtedy zdolność przeciwstawiania się potężnym wiatrom karmy. Samsaryczna istota powinna użyć go, jako zabezpieczenia w wędrówce na kraniec świata Samsary. Gdy już się znajdzie nad przepaścią powinna znaleźć właściwy dla siebie most, którym dostanie się do krainy Oświecenia. We Wszechświecie istnieje nieskończona ilość takich mostów. Wy Wędrowcy, przybyliście jednak do mojej jaskini, więc opowiem Wam, jaka jest natura demonów i mostu, którym podąża adept sztuki walki.
Gdy adept dotrze do Mostu Budo oznacza to, że postanowił rzucić wyzwanie armii demona ego. Głównymi generałami tej armii są demony nienawiści, pożądliwości, niewiedzy, zazdrości i dumy. W jej szeregach znajdują się także pozostałe demony emocjonalnych zaciemnień takie jak: gniew, złość, wybuchowość, furia, szał, wstręt, nietolerancja, chciwość, głupota, zaślepienie, lenistwo, mściwość, zawiść, wyniosłość, pogarda oraz poczucie winy, smutek, wstyd, strach i lęk. Cała ta armia ciemności będzie się starała zawrócić adepta z obranej drogi. Pokonanie tej armii ego stanowi największe i najtrudniejsze zadanie, jakie tylko można postawić przed człowiekiem i każdą inną istotą czującą. Jej rozgromienie zapewni najwyższą nagrodę - wolną drogę do krainy Oświecenia.
Kiedy adept stanie przed Mostem Budo, wielki generał ego naśle na niego oddział demonów strachu i lenistwa. Adept doświadczy wielu lęków. Będzie się bał treningu, bólu z nim związanego i możliwości zranienia. Gdy zwycięży swój lęk i zapanuje nad bólem, ogarnie go znużenie. Na widok ogromu drogi jaką musiałby przejść i pracy jąką musiałby zainwestować, odczuje brak zapału do dalszej wędrówki i walki. Na polu bitwy pojawi się wtedy armia demona pożądliwości, która będzie wszystkimi możliwymi sposobami próbowała zepchnąć Wojownika z Mostu Budo. Demony pożądliwości spróbują przekupić Wojownika. Zaoferują mu wizje 1000 przyjemności w zamian za zawrócenie ze szlaku. W międzyczasie, demon niewiedzy będzie utrudniał adeptowi dostęp do skutecznych metod treningowych i kontakt z mistrzami, którzy posiadają doświadczenie bojowe. Demony nienawiści, gniewu i furii spróbują zapanować nad adeptem. Będzie on wtedy tracił wewnętrzny spokój i wpadał w złość na innych ludzi. Będzie postrzegał innych za wrogów, którzy chcą mu zaszkodzić. Ogarnie go szał i chęć odwetu, które sprawią, że będzie krzywdził i przysparzał przykrości istotom. Demon niewiedzy, naśle wtedy na adepta demona zamglenia, który sprawi, że będzie on postrzegał swoje zachowanie za sprawidliwe i słuszne.
Jeżeli Wojownik nie zaprzeda siebie demonom pożądliwości, swą wytrwałością rozkruszy demona niewiedzy i zapanuje nad demonami nienawiści i gniewu, to na swym szlaku napotka pomoc wielkich mistrzów, którzy udzielą mu nauk. Pomoc ta może przybrać wiele form - np. osobisty kontakt z doświadczonym mistrzem, a także wskazówki wewnętrzne przejawiające się w intuicyjnych odczuciach, snach lub wizjach.
Czujemy jak jasne promieniujące światło wypełniające tunel przenika przez całe ciało. Przechodząc przez nie rozpuszcza wszelkie przyczyny chorób i wszelkich innych negatywności. Umysł staje się coraz bardziej jasny i promienisty.
Posłuchajcie teraz Wędrowcy o demonach zazdrości i dumy. Przyjdzie taki czas, kiedy demon ego wyśle do walki przeciw adeptowi demona zazdrości. Adepta nawiedzą myśli zachłanności. Będzie chciał być najlepszy i poczuje niechęć do tych, którzy okażą się lepsi od niego. Tym samym demon zazdrości będzie próbował wepchnąć Adepta na powrót do krainy demona niewiedzy, poprzez skłócenie go z ludźmi, którzy mogliby przyczynić się do dalszego jego rozwoju. W tym momencie Wojownik mimo swych dużych umiejętności musi okazać pokorę, która jest najlepszym orężem w walce z demonem zazdrości. Ostatnią krainą na drodze do świata Nirwany jest boska kraina demonów dumy. Kiedy Wojownik stanie się już mistrzem sztuki walki, może odczuć wzgardę do słabszych od siebie istot. Demon dumy będzie podstępnie próbował uczynić Wojownika tak dużym na ile tylko zdoła. Jeżeli Adept porzuci uważność i pozwoli swemu ego stać się wielkim, to przyjdzie moment, w którym Most Budo zarwie się pod nim i pogrzebie w otchłaniach piekieł. Mądry Wojownik, w tym ostatnim etapie wędrówki, uniesie diamentowy miecz swojej duchowej mocy i rozgromiwszy demona dumy odetnie ostatnią głowę demonowi ego. Wtedy umrze kruchy wojownik, po to, by mógł się narodzić Nieśmiertelny Zwycięzca. Istota samsaryczna przemieni się w Buddę. Wyjdzie poza wszelkie cierpienie, osiągnie nieskończoną szczęśliwość i nie mającą końca moc.
Adept ma do wyboru wiele metod walki z demonami ego. Można je wszystkie zawrzeć w trzech głównych stylach walki: hinajanie, mahajanie i wadżrajanie. Walczący w stylu hinajany będzie trzymał demony na dystans, starając się lawirować między nimi tak, aby nie wejść z nimi w żaden kontakt. Usiądzie na Moście Budo i poprzez moc swojej koncentracji zniechęci demony do zbliżania się do niego.
Adept mahajany będzie bardziej aktywny. Podejdzie do demonów i spróbuje rozpuścić zawarte w nich negatywności, używając do tego nie tylko mocy medytacyjnej koncentracji, lecz także i siły współczucia (bodhicitty).
Adept wadżrajany zaś nie tylko nie będzie unikał demonów, ani starał się ich rozpuścić lecz będzie nawet ich poszukiwał. Dzięki swemu zrozumieniu zobaczy w nich nie negatywność, lecz aspekt oświecenia. Przemieni demony w pojazd, który szybko doprowadzi go do celu. Wskoczy im na barki i wykorzysta tkwiący w nich potencjał, zmuszając do galopu w stronę krainy Oświecenia.
Adept hinajany potrafi wprawdzie odsunąć emocjonalne demony, lecz jego bierna koncentracja stanie się przeszkodą w dalszej podróży. W stanie takiej koncentracji będzie czekał eony do momentu, kiedy natrafi na nauki z wyższych poziomów. Droga adepta mahajany doprowadzi go do celu w ciągu wielu żywotów, oczyszczania negatywności ego i gromadzenia zasługi. Jest to droga bezpieczna i spokojna. Walczący w stylu wadżrajany wybiera drogę na skróty, która jest najszybsza, ale też narowista i niebezpieczna. W każdej chwili, gdy utraci medytacyjną uważność i zrobi błąd, emocjonalny demon ego może go zrzucić z Mostu Budo. Każda z tych dróg, jeżeli się nią właściwie podąża, przestrzegając jej wskazań, doprowadza w końcu adeptów do krainy pełnego Oświecenia.
Bodhidharma rozpuszcza się w świetlistą mgłę, która rozpływa się we wszystkich kierunkach. Otacza nas wszechogarniająca świetlistość.
23. Terma i nauka o medytacji
Światła znikają i ponownie siedzimy przed kamienną ścianą. W grocie nie jest jednak całkiem ciemno. Dostrzegamy dużą podłużną nierówność na powierzchni ściany groty, której wcześniej tu nie było. Dotykając rozpoznajemy, że jest to pionowa rozpadlina. W jej wnętrzu odnajdujemy zawiniątko, podłużny przedmiot o długości przedramienia owinięty aksamitną płachtą. Po zdjęciu okrycia okazuje się, że jest to zwój papieru nawinięty na drewniany kołek.
Terma
Trzymamy przed sobą termę czyli jeden z tekstów ukryty przez któregoś z adeptów przeszłości, którzy osiągnęli powodzenie na szlaku i dotarli do celu swojej podróży. Zwyciężyli wszystkie demony ego atakujące wojowników na drodze do krainy Oświecenia, a teraz opiekują się i czuwają nad bezpieczeństwem swoich następców. Termy mają za zadanie pomóc przyszłym adeptom w przeprawie przez Most Budo i osiągnięciu Stanu Buddy. Mogą być ukryte w zwykłych jak i niezwykłych miejscach. Znajdują się w grotach, pod grubymi korzeniami wiekowych drzew, zakopane pod ziemią i w innych podobnych miejscach na całym świecie. Mogą także przybierać formę niematerialną. Stanowią wtedy skupisko niewidocznej gołym okiem świetlistej energii wibrującej w różnych miejscach i wymiarach. Czekają wtedy na wystarczająco dojrzałego adepta, który jest w stanie je odnaleźć i z nich skorzystać.
Kiedy nadchodzi stosowny moment adept może natrafić na termę w najmniej oczekiwanym momencie. Chińczycy mawiają: Bu Qiu Su Xiao. W wolnym tłumaczeniu oznacza to: „Nie proś o przyspieszenie sukcesu”. Istotą praktyki sztuki walki jest cierpliwość. Adept powinien wytrwale rozwijać swoją sztukę nie wymuszając na siłę sukcesu. Powinien przestać wypatrywać powodzenia i nagrody za wkładany w praktykę czas i trud, wtedy to niespodziewanie pewnego dnia owoce treningów same zastukają do drzwi. Tak więc, wytrwały i cierpliwy adept może pewnego dnia szczęśliwie potknąć się o termę. Może się przytrafić, że podczas leśnej wędrówki spadnie mu na głowę spróchniała gałąź i rozkruszając się ukaże bezcenny skarb. Adept może także odnaleźć tekst termy w czasie snu lub podczas medytacji. Termy mimo, że często ukrywane były przed wiekami, to swą treścią i formą dostosowane są do specyfiki czasów, w których zostają ujawniane i do charakteru zrozumienia adepta, który je odsłania.
Powstrzymajmy jeszcze przez chwilę ciekawość tego, co jest zapisane na zwoju i posłuchaj o kilku historycznych termach przeszłości. Jedną z ważniejszych term chińskich sztuk walk - przynajmniej tych, które ich odkrywcy ujawnili - są dwa traktaty pozostawione przez Bodhidharmę mnichom Shaolinu. We Wprowadzeniu do Prawdziwego Rękopisu Yi Jin Jing napisanym przez zielarza Li Jinga w 629 r., możemy natrafić na opis odkrycia słynnych sekretnych tekstów:
„Po 9 latach dzieło było ukończone i on [Bodhidharma] umarł. Zostawił swe buty i odszedł [osiągną Naturę Buddy, pozostawiając po sobie owoc swoich dokonań]. Mnisi z Shaolin znaleźli [obok miejsca, w którym medytował] metalowe pudełko. Pudełko to nie było ani zapieczętowane, ani zamknięte na zamek, (lecz) w żaden sposób nie można go było otworzyć. Jeden z mnichów wpadł na rozwiązanie zagadki i rzekł: „Wszystkiemu winny jest silny klej. Trzeba to podgrzać”. W ten sposób otworzono pudełko. Było wypełnione woskiem, który złączył je w całość. Dostali w ten sposób dwa teksty: jeden nazwany „Xi Sui Jing” [Przemywanie Szpiku / Mózgu], zaś drugi „Yi Jin Jing”[Zmiana Mięśni / Ścięgien]”
Aby podkreślić nieoczekiwaność odkrywania term warto także przytoczyć historię tybetańskiego jogina Czegjura Lingpy. Tybetańczyk ten urodził się w 1829 w Gomde Tranang, w Jerto (Południowy Dokam). Któregoś dnia podczas spaceru znalazł tsa-tsa - glinianą płaskorzeźbę. Wracając do domu został napadnięty przez sforę groźnych psów. Broniąc się upuścił glinianą tabliczkę, która rozbiła się o kamień i ukazała zwitek papieru, zawierający spis miejsc ukrycia rozmaitych term. Stał się on później znany jako wielki terton, czyli odkrywca term.
Rulon termy - nauka o medytacji
Dowiedzmy się, co kryje tajemniczy rulon, który wyjeliśmy ze ściany. Po rozwinięciu zwoju naszym oczom ukazują się świetliste litery, rozświetlające wnętrze ciemnej groty.
Witaj Cierpliwy Wędrowcze. Wizja Twojego karmicznego postrzegania jest wystarczająco wolna od zaciemnień, które charakteryzują te zdegenerowane materializmem czasy, aby docenić duchowe korzyści płynace z medytacji. Rzeczywistość ma naturę zwierciadła-pustki, które odbija, to co się przed nim znajduje. Ludzie postrzegają za rzeczywiste, to co sami projektują z wnętrza własnych umysłów na ekran zwierciadła-pustki. Jeżeli umysły ludzi przypominają murowaną ścianę materii, rzeczywista jest murowana ściana materii. Jeżeli ich umysły są swobodne jak obłoki idei, to rzeczywiste są obłoki idei. Każdy widzi świat przez pryzmat tego kim jest. Nie istnieją racjonalne powody, by opowiadać ceglanej ścianie o lataniu w niebiosach, bo jej naturą jest nieruchome stanie w miejscu. Nieruchomość jest dla niej prawdziwą rzeczywistością. Ale nie jest to jedynie prawdziwa rzeczywistość. Błędem jest przekonywanie obłoku o konieczności stania w miejscu. Statyka nie jest naturą obłoku. Nie jest ona jego prawdziwą rzeczywistością. Prawdziwą rzeczywistością obłoku jest poruszanie się po niebie.
O Wędrowcze, skoro siedzisz w tej grocie, to wiedz, że nie dla wszystkich jest to grota. Gdy wchodziłeś do jaskini z pachnącej łąki, to dostrzegłeś tunel, który cię tutaj przywiódł. Wiedz, że dla większości ludzi tunel ten i grota, w której się teraz znajdujesz jest kamienną ścianą. Ludzie o materialnych umysłach, zamiast przestrzeni wypełniającej tunel i grotę, postrzegają kamienistą materię. Ludzie zaś, których umysły mają naturę przestrzeni widzą przestrzeń. Zarówno przestrzeń jak i materia są równocześnie rzeczywiste. Tak więc, w tym samym miejscu i czasie istnieją równolegle tunel, kończący się grotą oraz kamienną ścianą.
Posłuchaj Wędrowcze nauk o medytacji. Sztuka walki nie jest oddzielona od medytacji. Każdy postawiony krok, każdy blok, każdy atak, każdy uczyniony ruch, każdy oddech, każda myśl i każde uczucie posiada ukryty potencjał. Potencjał ten można wyzwolić poprzez medytacje. Medytacja pozwala doświadczyć pełni Tao i osiągnąć szczęśliwą Naturę Umysłu Buddy. Wykorzystaj ten potencjał by osiągnąć duchową moc i stać się Buddą.
W czasach, w których będziesz czytał ten tekst medytacja będzie w twoim świecie uważana, co najwyżej za innowierczą praktykę religijną. Ludzie nie będą jej rozumieli i nie będą mieli zapału, aby skorzystać z oceanu jej dobrodziejstw. Twoi pobratyńcy będą zapatrzeni w błyszczący gmach swojej materialnej zachodniej cywilizacji i z góry będą patrzeć na diamentowe pałace Wschodu. Nie będą chcieli rozumieć, że różnice dzielące Zachód i Wschód mają naturę iluzji. Nie dostrzegą, że wielkie drapacze chmur i potężne pałace stoją na jednej Ziemi i zbudowane są z tych samych cegieł.
Posłuchaj więc czym jest medytacja? Medytacja jest potężną technologią pracy z umysłem, prowadzącą do wielu wewnętrznych efektów tj. uspokojenie umysłu, opanowanie emocji, rozwinięcie wglądu i świadomości i wielu innych, a ostatecznie umożliwia ona urzeczywistnienie stanu Buddy. Technologia ta posiada wiele odmian i wariantów, które często daleko od siebie odbiegają. Medytować można na różne sposoby w zależności od indywidualnych uwarunkowań i efektów jakie chce się osiągnąć.
Posłuchaj teraz nauk o postawie medytacyjnej. Bezwzględnie, każda pozycja jest dobra dla medytacji. Medytować można siedząc, stojąc, leżąc, chodząc, biegając, skacząc, kucając i wykonując każdy możliwy ruch. Jeżeli jednak adept jest początkującym podróżnikiem po krainie umysłu zaleca się wtedy siedmiopunktową postawę Diamentu: 1 - nogi winny być ułożone w pozycji wadżry: prawa na lewej; 2 - dłonie na kolanach; kciuki zaciśnięte; łokcie wyprostowane; 3 - ramiona uniesione ku górze, jak skrzydła sępa; 4 - kręgosłup prosty jak strzała; 5 - Szyja zgięta; podbródek przyciągnięty ku szyi; kark wyprostowany; 6 - Wzrok na wysokości czubka nosa skierowany przed siebie w pustą przestrzeń przenika punkt znajdujący się na wyciągnięcie ręki. Początkującym zaleca się zamknięcie oczu; 7 - usta rozluźnione; wargi leżą jedna na drugiej; zęby nie stykają się a język przylega do podniebienia.
Po przyjęciu postawy medytacyjnej należy zrelaksować ciało i odnaleźć właściwy stan umysłu. Przestrzegaj pięć kluczowych kwestii:
Nie miej żadnych oczekiwań, co do tego jak ma wyglądać medytacja.
Nie myśl o przyszłości, przeszłości ani o teraźniejszości. Nie myśl tak jak poniżej: „Ciekawe, gdzie pojadę za rok na wakacje”, „Wczoraj robiłem to i to, byłem tu i tu”,„W tej chwili właśnie medytuje. Ciekawe czy robię to dobrze”
Nie medytuj. Nie myśl tak jak poniżej: „Teraz medytuje, muszę być całkowicie skupiony” (Taka usilna koncentracja sama w sobie jest rozproszeniem)
Nie analizuj. Nie myśl tak jak poniżej: „Czy teraz dobrze medytuje? A może źle?” (Taka analiza wywołuje napięcie umysłu co jest rozproszeniem)
Pozwól umysłowi spocząć na obiekcie medytacji.
Obiektem medytacji może być każde zjawisko lub obiekt zewnętrzny (np. prosty, nieskomplikowany przedmiot - dajmy na to punkt, jajko lub klocek), stan wewnętrzny (np. dźwięk, smak, zapach, dotyk, uczucie lub myśl). Na wyższych etapach obiektem może być brak obiektu. Wtedy pozostawiamy umysł w jego naturalnym stanie - obserwujemy sam umysł i badamy naturę zjawisk. Przejście do medytacji bez obiektu powinno nastąpić dopiero po doświadczeniu i ustabilizowaniu medytacji z obiektem.
Powinieneś także wiedzieć jak traktować pojawiające się uczucia i myśli w trakcie medytacji: 1) Skieruj na nie uwagę, 2) Bądź ich świadom, 3) Nie odrzucaj ich, 4) Nie chwytaj i nie lgnij do nich, 5) Nie walcz z nimi, 6) Pozwól im się przejawiać.
Medytator powinien mieć świadomość efektów do jakich prowadzi medytacja. Pamiętaj, że nie warto angażować się w coś co nie przyniesie wymiernych korzyści. Nadrzędnym celem medytacji jest rozwój świadomości i samoświadomości. Rozwój ten prowadzi do zneutralizowania trucizn umysłu (gniewu, głupoty, pożądliwości, zazdrości, dumy i innych przeszkadzających emocji), które są demonami ego. Uwieńczeniem medytowania jest osiągnięcie pełni Tao i szczęśliwego stanu umysły określanego Naturą Buddy. Wtedy medytacja nie jest już potrzebna.
Powyżej przekazane zostały Tobie Wędrowcze sekrety medytacji siamathy (uspokojenia i uważności). Ma ona za zadanie wyregulowania umysłu w taki sposób, by był on klarowny, precyzyjny, zrównoważony i spokojny. Stanowi ona korzeń innych technik medytacyjnych. Po jej ustabilizowaniu i urzeczywistnieniu w sposób naturalny przechodzi ona w medytacje wipasiany (wglądu), której celem jest wykształcenie poszerzonego widzenia i rozumienia rzeczywistości, bezpośrednie dostrzeganie prawdziwej natury rzeczy i zjawisk. Obie te medytacje można porównać do płonącej świecy. Siamatha jest stabilnym światłem (wyciszonym umysłem), zaś wipasiana jasnym płomieniem (wyraźnym, głębokim postrzeganiem rzeczy)
Ludzie w czasach, w których będziesz czytał ten tekst będą szczególnie konfliktowi. Konflikty wiążą się z wzajemnym niezrozumieniem stron i wynikają z rozproszonego i skażonego głupotą stanu umysłu. Siamatha likwiduje rozproszenie a wipasiana głupotę. Tym samym medytacje te są jak woda gasząca płomień konfliktu.
Posłuchaj teraz o przykładowych „sensacjach” powszechnie spotykanych w trakcie medytacji siedzącej. Wprawdzie większość z nich występuje dopiero przy zaawansowanej praktyce, jednakże czasami mogą się one pojawić wcześniej (to zależy od uwarunkowań karmicznych wyniesionych z poprzednich żywotów). Każdy medytator powinien być na nie przygotowany, aby mógł stawić im czoła. Rozpoczynając praktykę medytacyjną można wejść na głębszy poziom, na którym energia Qi (prana) na nowo dostosowuje i równoważy samą siebie, wypełniając każdą komórkę ciała. Kiedy do tego dojdzie, można mieć wielorakie doznania a w umyśle mogą pojawić się nawet wizje. Posłuchaj o nich:
„Osiem dotknięć”. Mogą pojawić się wrażenia: ruchu, swędzenia, chłodu, ciepła, lekkości, ciężkości, szorstkości i śliskości
Zwiększone krążenie Qi owocuje wystąpieniem potów. Jeśli praktyka trwa dalej, otwierają i przeczyszczają się kanały w ciele (nadi) i zjawisko to znika.
Po wejściu na głęboki poziom medytacji ciało fizyczne wydaje się znikać lub odbierane jest jako świetliste. Może nawet emitować wiązkę światła dostrzegalną przez obserwatorów z boku. Jest to przyjemne doświadczenie, ale nie powinno się na nim skupiać.
„Sześć Potwierdzeń”: 1. Okolice pępka stają się bardzo gorące, 2. Wrażenie jakby nerki gotowały się w wodzie, 3. Oczy emitują wiązkę światła, 4. Wrażenie szumu wiatru za uszami, 5. Wrażenie skrzeku orła nad głową, 6. „Trzęsienie się” nosa. Jeżeli komuś uda się doświadczyć owych doznań nie powinien się martwić. Są one bowiem potwierdzeniami, że jest się na właściwej drodze rozwoju świadomości.
Posłuchaj teraz Wędrowcze o nadnaturalnych doświadczeniach związanych z medytacją. Twoja kraina Zachodu, w czasie gdy będziesz czytał ten tekst, będzie rozróżniała doświadczenia na naturalne i nadnaturalne. Te ostatnie powszechnie traktowane będą jako bajki. Takie podejście będzie wynikało z nierozpoznania iluzoryczności rzeczywistości. Natura ma charakter pełny i ostateczny więc nie może istnieć coś, co jest nad naturą. Dla niemowlaka nadnaturalne może wydawać się kierowanie łodzią żaglową. Nie jest to jednak obiektywnie nadnaturalne, ponieważ dla dorosłego marynarza żeglowanie leży w jego naturze. Podobnie jest z medytacją. Wytrwała praktyka połączona z właściwą technologią prowadzi do rozwinięcia właściwości, które powszechnie wydają się nadnaturalne (siddhi). Zaawansowany medytator może rozwinąć umiejętność widzenia przeszłości, teraźniejszości i przyszłości. Może nauczyć się panowania nad swoim umysłem i ciałem do tego stopnia, że staje się wolny od ich powszechnych uwarunkowań - mi. związanych z koniecznością spania, oddychania, pożywiania się lub odczuwaniem bólu. Na pewnym etapach jest nawet w stanie lewitować, wyginać przedmioty siłą woli lub dematerializować przedmioty, oraz swoje ciało. A wszystko to dopiero dziecinna zabawa w porównaniu z wyższymi owocami medytacji. Należy jednak pamiętać, że wszystkie te drobne korzyści medytacji mogą stać się złotą klatką, dlatego nie należy się do nich przywiązywać. Medytujący Wojownik, który podąża szlakiem sztuki walki do krainy Oświecenia nie powinien zbaczać z obranego traktu, po to, by zerwać kilka kuszących kwiatków (siddhi - cudowne moce rozwijane poprzez medytacje).Jeżeli już jakiś kwiat medytacji rozkwitnie na jego drodze, to nie powinien go zrywać i wpinać sobie dumnie we włosy, robiąc sobie z niego tytuł do chwały. Lepiej jest pozwolić kwiatu rosnąć i przejawiać się. Medytujący Wojownik powinien dalej kontynuować wędrówkę ku niezmierzonym kwiecistym krainom Buddy. A wtedy wszystkie kwiaty we wszystkich wszechświatach staną się jego udziałem.
Powyższy skrótowy opis medytacji jest w pewnym sensie kompletny i wystarczający. Kiedy powyższa medytacja stanie się ugruntowana, otworzą się wrota do najgłębszych poziomów umysłu a praktykujący spontanicznie - niejako sam z siebie - pozna bardziej zaawansowane technologie medytacyjne (np. jogi tantryczne). Dalej sprawy „dzieją się same”. Medytacja staje się nauczycielem medytacji. Tak więc, kolejne rozważania teoretyczne stają się zbędne. A jeśli jednakże konieczne są kolejne informacje, to „rzeczywistość sama bezwysiłkowo układa się” w taki sposób, by praktykujący natrafił na potrzebne wskazówki. Nie ma co do tego żadnych wątpliwości.
Po skończeniu czytania i zwinięciu rulonu jaskinia ponownie wypełniła się ciemnością. Wyjdźmy z niej i powróćmy do naszych wehikułów.
Zakończenie
Przemierzyliśmy długą drogę poszukując duchowych korzeni sztuki walki i starając się zbliżyć do poznania ich esencji. Musieliśmy pozostawić za sobą Europę i Amerykę - symbol zewnętrznego świata materialnego, i skierować się do krain Wschodu symbolizujących glebę wewnętrznego świata duchowości. Duchowy korzeń sztuki walki odnaleźliśmy w buddyzmie nirwanistycznie rozumianym jako „nie-buddyzm”, czyli Jednia wszelkich systemów duchowych.
Bez względu na to, jak bardzo człowiek starałby się uniknąć niepowodzeń, smutków i wszelkiego cierpienia, oraz osiągnąć sukces, radość i szczęście, to dopóki nie podejmie próby wyzwolenia się z materialnego świata profanum (samsary), nie uda mu się tego dokonać w sposób pełny i trwały. Będzie na przemian doznawał chwilowych przyjemności i niepowodzeń. Aby osiągnąć trwałą, bezgraniczną, wszechprzenikającą i od niczego niezależną szczęśliwość, człowiek musi wyruszyć w podróż do duchowej krainy oświecenia.
W tym celu musi przestać koncentrować się na kruchych i ulotnych zewnętrznych wartościach i pragnieniach - rządzy posiadania, władzy, wygód, itp. Kulturę materializmu musi zastąpić kulturą duchowości, nastawioną na odkrywanie wewnętrznych wartości kryjących się w głębinach umysłu i duchowym pierwiastku człowieka. Musi wyzwolić się z ograniczeń samsary, zaprzestać wyznaczania granic i porzucić dualistyczne dzielenie świata na siebie, i całą resztę. W zamian musi rozwinąć widzenie Jedni - Jedni wszystkich istot, Jedni rozmaitych dróg życia i religii, Jedni karate, Jedni buddyzmu i innych systemów duchowych, itd. Oprócz zwykłego samsarycznego odbioru rzeczywistości, musi się także nauczyć nirwanistycznego postrzegania świata, nieograniczonego przez definicje, pojęcia, wszelkie słowa i rozróżnienia.
Aby osiągnąć najwyższy cel duchowej podróży - Stan Buddy (Oświecenie, pełnie Tao, Zbawienie), człowiek musi przestać pozwalać sobie na nieświadome życie w „błogiej” niewiedzy, wyzwolić się od emocjonalnych przeszkód demona ego, i zlikwidować własne egoistyczne nastawienie wobec świata. W zamian wszelkimi skutecznymi metodami, powinien czynić nieświadome świadomym, czyli powiększać zrozumienie iluzoryczności uwarunkowanego świata samsary, i urzeczywistnienie duchowych mądrości. Powinien przemienić ego, przekształcając jego widzenie, oraz opanowując i oczyszając jego emocjonalne przeszkody. Wraz z walką z demonami ego musi przemienić egoizm w bodhicitte (współczującą aktywność i miłość do wszystkich istot czujących).
Wszystko to sprawia, że droga do krainy nirwany najeżona jest przeszkodami największymi z możliwych. Dlatego aby dotrzeć do celu, człowiek musi uzbroić się w tarczę „filozofii paradoksalnego postrzegania” przeszkód jako ułatwień. Jego orężem stanie się także zrozumienie przeciwieństw yin i yang, z których zbudowany jest cały wszechświat oraz stosowanie taoistycznej zasady „nie-dążenia” (wu-wei). Określa ona harmonijne i zgodne z naturą wszechświata działanie, nie nastawione na wymuszanie sukcesu, lecz swobodnie zezwalające mu zaistnieć. Chcąc wytrwać na ścieżce ku Oświeceniu, człowiek powinien czerpać siłę z Duchowego Męstwa, którego źródłem jest jego serce i silna wola.
Specyficznymi dla duchowej ścieżki sztuki walki karate, metodami osiągania Oświecenia okazały się: praktyka wewnętrznego aspektu kata (form przestrzennych) i kumite (walki), oraz wewnętrzny wymiar treningu wyrażający się w postaci Qigongu, jogi i medytacji. Jednak, nie wszyscy adepci i nie od razu, dostrzegają ten wewnętrzy aspekt. Większość adeptów widzi w sztuce karate jedynie płaszczyznę fizyczną, a ich oczekiwania i cele nie wykraczają poza pragnienie podwyższenia sprawności bojowej i ogólnej kondycji ciała. W treningu karate upatrują także sposób na poprawę psychicznego samopoczucia, redukcję lęków lub podwyższenie własnej samooceny i prestiżu. Przychodzi jednak moment, kiedy budzi się wewnętrzny głos i nawołuje adepta do duchowej podróży. Jeżeli adept podąży za tym nawoływaniem, to odkryje wyższe duchowe cele praktyki. W miarę podążania duchowym traktem, będzie odkrywał coraz głębsze płaszczyzny postrzegania i doświadczania otaczającego go świata.
Im bardziej dla adepta będzie rosło znaczenie ostatecznego celu praktyki - osiagnięcie Stanu Buddy, tym mniejszą rolę będą dla niego odgrywały samsaryczne cele treningu i jego fizyczna płaszczyzna. W miarę duchowego traktu, na znaczeniu stracą nawet wstępne wewnętrzne formy praktyki, związane z pracą z energią Qi - te, którch celem nie jest Oświecenie, lecz które wciąż nakierowane są tylko na podwyższanie sprawności bojowej, czy zachowywanie zdrowia i przedłużanie życia. Ani uczynienie ciała odpornym jak stal, ani rozwinięcie perfekcyjnej techniki, siły, zręczności, czy nawet cieszenie się doskonałym zdrowiem i długim szczęśliwym życiem, nie będą już miały dla adepta dużej wartości. Zrozumie on, że wszystko to wciąż owładnięte jest nietrwałością, i prędzej lub później się skończy.
Dlatego droga sztuki walki adepta, prędzej lub później (w którymś z żywotów), będzie musiała przybrać formę zaawansowanej jogi, prowadzącej do osiągnięcia ostatecznej, trwałej wartości - Stanu Buddy.
Wciąż znajdujemy się przed jaskinią Bodhidharmy, umiejscowioną w pobliżu klasztoru Shaolin w Chinach. Według podań i legend Bodhidharma (założyciel buddyzmu zen, a zarazem człowiek uznawany przez wielu za „ojca sztuki walki”) nie zmarł w Chinach lecz w tajemnicy wyruszył do mistycznej krainy śniegów, Tybetu. Także wielu taoistycznych mędrców, w tym sam Lao-tzu, u schyłku swego życia zdecydowało się na podróż do tej leżącej najbliżej nieba himalajskiej ziemi.
Aleksandra David-Neel (1868-1969), jedna z pierwszych badających życie duchowe Tybetu, tak pisze o tej tajemniczej krainie:
„Jeszcze przed narodzinami Buddy Siddharthy, Hindusi zwracali z nabożeństwem wzrok na Himalaje i wtedy już istniało wiele niezwykłych opowieści o tajemniczej ukrytej w chmurach , północnej krainie [Tybet], która rozciąga się poza ich potężnymi śnieżnymi szczytami.
Również i na Chińczyków zdawała się wywierać silne wrażenie tajemniczość tybetańskich pustkowi. Legenda o wielkim mistycznym filozofie Lao-tse mówi, że ku końcowi swego długiego życia mistrz wyruszył na wole do tajemniczej krainy. Przekroczywszy jednak jej granice, już nigdy stamtąd nie wrócił. To samo opowiadają nieraz i o Bodhidharmie oraz kilku jego chińskich uczniach.
I dziś nawet na ścieżkach pnących się ku przełęczom, przez które wchodzi się do Tybetu, często spotkać można hinduskich pielgrzymów,..., chcących umrzeć na ziemi tybetańskiej”
Tybet - niekoniecznie ten ściśle geograficzny - jako umiejscowiony najbliżej nieba „dach świata”, niezmiennie od wieków, wciąż posiada tajemniczy potencjał, budzący głębiny człowieczej duchowości. Przyciąga podróżników niczym potężny magnes.
Stoimy na chińskiej ziemi, przy ukrytych w krzakach czaso-przestrzennych wehikułach. Spoglądamy na zachód. Gdzieś tam, wśród gór i śniegów leży mistyczna duchowa kraina. Wiele tysięcy kilometrów za nią, znajduje się zaś Europa i Ameryka. Jaki kurs obrać?
Dharma - nauka buddyjska.
dosł. „całkowite wygaśnięcie”; tak określa się nirwanę osiąganą przez samego Buddę
Szczegółowy opis historii szkół buddyjskich - zob. Kazi rDevi, op. cit.
Thinlei Norbu, Złoty Kluczyk, op.cit., s.9
Esencja jest pustką - Rozmowa z Namkhai Norbu (w:) Namkhai Norbu, Dzogczen - Ścieżka samowyzwolenia (wybór tekstów, vol.1), tłum. J. Sieradzan, Vajra Dragon, Merigar, Arcidosso /GR/, Italia, 1989,. s.20
Są to przykłady mistycznych mocy jogicznych przejawianych przez urzeczywistnione istoty, które na drodze jogi osiągnęły oświecenie lub jego wysoki poziom.
E. Bernbaum, Droga do Szambali, tłum. M. Nowak, na prawach rękopisu, Kraków w roku Ziemnego Węża, s.100
Eony - ery w kosmologii buddyjskiej; ich czas trwania różnie jest podawany (od kilkuset tysięcy do kilku milionów lat).
Śri Abhayadatta, Żywoty 84 Mahasiddhów, na prawach rękopisu, Kraków w roku Ziemnego Smoka
S. Freud, Nieświadomość, (1915), tłum. M. Poręba, w: Z. Rosińska, Freud, Wiedza Powszechna, Warszawa 1993; Zob. też S. Freud, Poza zasadą przyjemności, tłum. J. Prokopiuk, PWN, Warszawa 1997, s.60-72
ibidem
Zob. C.G. Jung. Archetypy i symbole. Pisma wybrane, J. Prokopiuk (wybór, przekład, wstęp), SW „Czytelnik”, Warszawa 1997; Por. C. S. Hall, G. Lindzey, Teorie osobowości,tłum. J. Kowalczewska, PWN, Warszawa 1990, s.112-148
Padmasambhawa, Samowyzwolenie dzięki widzeniu w stanie nagiej uwagii, J. M. Reynolds (wprowadzenie, przekł. ang., appendiksy i przypisy), J. Sieradzan i Z. Zagajewski (przekł. pol. i redakcja), Terma Publishing, Kraków w Roku Wodnej Owcy, s.105
ibidem, s.104
Odmienność tłumaczeń nie wynika z błędnych pogladów różnych szkół, lecz z ciągłej konieczności wyrażania niedefiniowalnej prawdy ostatecznej przy użyciu słów i pojęć. W tekstach pisanych lub ustnych wyjaśnieniach różne szkoły mogą stosować w pewnym zakresie odmienne sposoby pojęciowania - i stąd rozbieżności między nimi.
Kunga Rinczen, Wyjaśnienie klejnotowego różańca głąbokiej ścieżki,w: Mahamudra (wybór tekstów), tłum. i red. Karma Yonten Sangpo, Kraków w Roku Żelaznego Konia, s.8
Edvin Bernbaum, Droga do Szambali, op.cit, s. 101
ibidem, s.15
szczodrość, etyka, cierpliwość, energia (gorliwość), medytacyjna koncentracja, mądrość
Taszi Namgjal, Sześć Jog Naropy, tłum. Karma Jeszie Zangpo, na prawach rękopisu,s.57
M. Higaonna, Traditional karatedo,(tłum. własne), Sugawara Martial Arts Institute, Inc, Tokyo 1985, s.13
Teoria energii Qi i subtelnych płaszczyzn energetycznych wyjaśniona zostanie w rozdziale 21
Lao-tzu, Tao Te Ching, op.cit, s.34
Geshe Nauwang Dargey, Śmierć i droga kontemplacji śmierci i nietrwałości w buddyzmie tybetańskim,na prawach rękopisu.
Na poziomie fizycznym możliwe jest zranienie lub odczucie bólu, lecz ze względu na duchowe korzyści przestaje to być istotne.
C.C. Chang za: K. McLeod, wstęp do przekł, ang. do, Dziamgon Kongtrul, Atisia. Bezpośrednia ścieżka do Oświecenia,Vancouver 1974
Lama Thubten Yeshe, Bodhicitta: doskonałość dharmy (nauki wygłoszone w Indii w 1981 i Nepalu w 1984),tłum. Karma Rinczen Dolma, Kraków w roku drewnianego Psa.
Padmasambhawa, Pytania Niang Łen Tingzin Zangpo, tłum. Karma Deczen Kandro, na prawach rękopisu, Sonada 1983
R. Sarin, Tenzig Sonam (produkcja i reżyseria),C.I.A. w Tybecie, A White Crane Films production for BBC Manchester 1998
Ego i id, w: Poza zasadą przyjemności, op. cit, s.64-72
S. Fhaner, Słownik psychoanalizy, tłum. J. Kubitsky, GWP, Gdańsk 1996, s.34
C. S. Hall, G. Lindzey, Teorie osobowości, op. cit., s.116
ibidem, s.120
B.E. Moore, B.D. Fine, Słownik psychoanalizy, tłum. E. Modzelewska, Jacek Santorski & CO, Warszawa 1996, s. 236
C. S. Hall, G. Lindzey, Teorie osobowości, op. cit., s.122
Gesze Rabten, Stopniowa ścieżka do wyzwolenia (nauki podane w Indiach w 1969)
Światy piekieł, zwierząt, ludzi i niektóre świat bogów i pół-bogów zawierają się w sferze pragnienia. Sfera formy obejmuje bogów klasy Brahma, jak również tych, którzy narodzili się po raz ostatni jako nie-powracający i osiągają nirwanę w Czystych Krainach. Sfera bezforemna obejmuje światy niebiańskie, w których istoty nie posiadają skhandy formy.
Tenzin Wangyal Rinpocze, Tybetańska joga snu i śnienia, tłum. J. Grabiak, Rebis, Poznań 1999, s.42
P. Coelho, Podręcznik wojownika światła, tłum. B. Stępień, Drzewo Babel, Warszawa 2000, s.39
Yang Jwing-Ming, Zmiana Mięśni/Ścięgien. Przemywanie Szpiku/Mózgu, tłum. Krzysztof Sokół, YMAA, Kraków 2000, s.39
interpretacje kata są formami obrony, które ćwiczy się z partnerem
Według nauk buddyjskich człowiek posiada nie tylko ciało fizyczne, lecz także ciała subtelne (energetyczne i duchowe).
S. Freud, The neuropsychoses of defence, 1894, s.60 za: B. E. Moore, B. D. Fine, Słownik psychoanalizy, op.cit, s.69
Freud użył tego terminu po raz pierwszy w pracy Poza zasadą przyjemności - tłum. J. Prokopiuk, PWN, Warszawa 1997, s.7-58
U podstaw świata materialnego leżą nie cząstki materii, lecz błyski energii - do odkrycia czego doszła już współczesna fizyka. Pozwala to wytłumaczyć dlaczego ludzie, którzy urzeczywistnili tę prawdę (zrealizowani jogowie) potrafią przenikać ściany, materializować i dematerializować przedmioty a nawet własne ciało,itp.
Autor w całej podróży posługuje się chińskim terminem Qi, gdyż jest on powszechnie najlepiej znanym określeniem uniwersalnej energii.
Yang Jwing-Ming, Korzeń chińskiego Qigong, tłum. K. Sokół, YMAA, Kraków 2000, s.7
Np.:Korzeń.chińskiego Qigong, op.cit.; Zmiana mięśni/ścięgien. Przemywanie Szpiku/Mózgu, op.cit.; Chiński masaż Qigong; Esencja Chi Kung Tai Chi - zdrowie i sztuki walki; Osiem Kawałków Brokatu; i in., (wszystkie pozycje wydawnictow YMAA, Kraków)
Zob. M. Eliade, Joga. Nieśmiertelność i wolność, tłum. B. Baranowski, PWN, Warszawa 1997
Ngakpa Chogyam, Tantryczna psychologia seksualności * Życie i żywoty Czime Rigdzin Rinpocze, tłum. I. Fetings, Kraków w roku Drewnianego Psa, s.10
Dzieje linii przekazu nauk jogii autor oparł na następujących źródłach: Karthar Rinpocze, Historia lini Kagyu, tłum. Karma Jinten Sangpo, Kraków w roku Drewnianego Psa; Medyn Trinley, Historia linii przekazu, tłum. Karma Vonten Sangpo, Kraków w roku Wodnego Ptaka.
Zob. wcześniej s.8
Yang Jwing-Ming, Zmiana...., op.cit., s.230-231
Chodzi o przestrzeganie reguł winaji hinajany, ślubowań bodhisattwy mahajany i tantrycznych samaja wadżrajany.
Zob. Thinlei Norbu, Złoty Kluczyk, op. cit., s.25-26
Yang Jwing-Ming, Zmiana..., op.cit., s.31
Orgjen Tobgjal, Tajemne życie Cziegjura Lingpy, tłum. Magura, Yungdrung Publishing, Kraków w roku Ognistego Wołu
Zob. Khenczen Thrangu, Praktyka wyciszenia i wglądu - przewodnik po tybetańskiej medytacji buddyjskiej, tłum. B. Młodziejewski, Instytut Marpy, Szczecin 1999; Lama Rinczen, Szine (wykład wygłoszony w Krakowie w 1990), Dazer, Grabnik 1997
A. David-Neel, Mistycy i cudotwórcy Tybetu, tłum.M.Jarosławski, Wydawnictwo Przedświt, Warszawa 1991, s.305
129
Poziom duchowy:
Wypełnia cały wszechświat i wszystkie istoty czujące; budulec dla wszelkiej materii; wszelkie zdarzenia, sytuacje i zjawiska;
Wypełnia zarówno samsarę jak i krainy Buddów
Poziom psychiczny:
Czynności psychiczne: uczucia (np.miłość, gniew, zazdrość, duma), myśli, procesy poznawcze (np. spostrzeganie, pamięć, uwaga), mechanizmy obrony ego (np.wypieranie) zachowanie, itp.
Poziom fizyczny:
elektryczność, ciepło, magnetyzm, światło, dźwięk, itp.
a wg. buddyzmu także
wszelka materia
Wadżrajana
Mahajana
Hinajana