Mit czy prawda
Coraz częściej chcemy świadomie korzystać z tego co oferuje nam przemysł kosmetyczny. Z tego też powodu nie wszystkie informacje, które pojawiają się na opakowaniach kosmetyków powinniśmy traktować zupełnie bezkrytycznie.
I tak np. szukając na rynku kosmetycznym nowości niejednokrotnie dajemy się złapać w pułapkę zastawioną przez producentów preparatów kosmetycznych. Bardzo często trwamy bowiem w przekonaniu, że wprowadzane na półki sklepowe nowe wyroby, są lepsze od wcześniejszych preparatów oferowanych przez tą samą firmę. Niestety zdarza się, że producenci tylko "odświeżają" stare serie, wprowadzając minimalne zmiany w ich recepturach lub zmieniając wyłącznie opakowanie.
Wiele kontrowersji może budzić pojawiające się na opakowaniu określenie krem nawilżający. Biorąc pod uwagę bowiem skład recepturalny emulsji kosmetycznych czyli właśnie kremów, praktycznie wszystkie układy z tego segmentu wykazują takie działanie. Prawidłowe nawilżenie skóry można osiągnąć bowiem bądź poprzez stosowanie hydrofilowych związków absorbujących wodę na powierzchni lub w głębszych warstwach naskórka, bądź też przy użyciu odpowiednich składników tworzących na powierzchni skóry film o działaniu okluzyjnym. O ile surowce pierwszego segmentu nie zawsze pojawiają się w recepturach preparatów kosmetycznych o tyle do drugiej grupy zaliczamy większość substancji tłuszczowych, stanowiących fazę olejową emulsji.
Podczas zakupów szczególną uwagę należy zwrócić na preparaty promieniochronne, których zadaniem jest ochrona skóry przed działaniem promieni słonecznych. Pojawiający się na opakowaniu tzw. współczynnik SPF określa tą zdolność przed rumieniotwórczym promieniowaniem UVB. Bardzo często na preparatach promieniochronnych pojawiają się informacje, mówiące o całkowitym zabezpieczeniu skóry przed tymi promieniami. Warto zdać sobie sprawę z tego, że współczynnik ten określa jednak tylko zmniejszenie działania tego promieniowania. I tak preparat, o wartości SPF 2 blokuje je w 50% , SPF 15-93,3%, SPF 30-96,7% a SPF 50-98%. Praktycznie nie ma preparatów, które całkowicie blokują docieranie promieni słonecznych do skóry. Z tego też powodu organizacje kosmetyczne między innymi Colipa, domagają się od producentów rzetelnej informacji na ten temat, która powinna pojawić się na opakowaniu.
Warto także pamiętać, że produkty przeciwsłoneczne o deklarowanych, równych faktorach SPF nie zawsze zapewniają skórze taką samą ochronę. Niektóre wyroby o wysokim filtrze UVB mogą bowiem nie zabezpieczać jej prawie wcale przed promieniami UVA. Promieniowanie to ze względu na wyższy zakres długości fal jest nośnikiem mniejszej energii. Jednak w odróżnieniu od promieni UVB jego natężenie w słonecznym spektrum tylko w nieznacznym stopniu zmienia się w zależności od szerokości geograficznej, pory roku, dnia, pogody. Znaczna jego ilość, o zdolności głębokiego przenikania, jest obecna w świetle dziennym przez cały rok. Duża dawki promieniowania UVA (125 J/cm2) emitowane są codziennie nawet w średnio nasłonecznionych regionach. Nawet niewielka ilość tego promieniowania - 4 J/cm2 może prowadzić do natychmiastowego pojawienia się pigmentacji skóry IPD (Immediate Pigmentation Darkening). Powstaje ona kilka minut po naświetlaniu i trwa od kilku godzin. Jest ona powodowana przez nie-enzymatyczne fotoutlenianie prekursorów melaniny oraz rozproszenie melanosomów w keratynocytach. Podczas całego życia skóra otrzymuje duże dawki promieniowania UV A, które są przyczyną przyspieszonego starzenia skóry- pojawia się zjawisko określane mianem jej fotostarzenia (photaging ang.).
Tak więc na opakowaniu kosmetyku ochronnego powinniśmy szukać także informacji na temat ochrony preparatu przed promieniowaniem UV A. Określa się ją za pomocą pomiaru wywołanej przez promieniowanie UVA opalenizny natychmiastowej (IPD) lub trwałej (PPD) uzyskanej po ekspozycji skóry ochotników bez i z zastosowaniem badanych kosmetyków ochronnych. Im większa wartość tych wskaźników, tym skuteczniejsza powinna być ochrona naszej skóry. I tu znowu pojawia się problem, ponieważ do tej pory nie powstała jednolita skala określająca zdolność ochronne preparatów przed promieniowaniem UVA. Wynika to między innymi z trudności ustalenia odpowiedniego klinicznego wykładnika UVA w stosunku do organizmu człowieka, który dałby się obiektywnie zmierzyć.
Również mylna może być pojawiająca się, choć coraz rzadziej, informacja określająca, że preparat wodoodporny (water proof), która może sugerować, że nie ulega on zmyciu nawet pod wpływem kąpieli wodnej. Obecnie coraz częściej zastępowana jest ona określeniem oporny na wodę (water resistance) lub bardzo oporny na wodę (very water resistance). Jeżeli nawet używa się kosmetyków z tej grupy należy pamiętać o powtórzenie zabiegu nanoszenia preparatu na skórę kilkakrotnie w ciągu dnia, w szczególności zaś po wyjściu z wody.
Nie zawsze zdajemy sobie sprawę z tego, że w dużej mierze ochrona naszej skóry zależy on od ilości zastosowanego produktu. Na opakowaniu preparatów przeciwsłonecznych brak informacji na temat tego jaką ilość preparatu powinno nanosić się na skórę, aby osiągnąć zamierzony efekt ochronny, oznakowany jako SPF. Zastosowanie zbyt małej ilości środka promieniochronnego zmniejsza bowiem w znaczący sposób jego wartość w stosunku do wielkości deklarowanej przez producenta. W praktyce przyjmuje się, że odpowiednią ochronę zapewnia naniesienie na całe ciało około 30 ml kosmetyku.
Podczas zakupu kosmetyków warto zwrócić uwagę nie tylko na napisy, które pojawiają się na opakowaniach wyrobów kosmetycznych, ale także zapoznać się z ich składem. Zgodnie z przepisami wynikającymi z ustawy kosmetycznej na preparatach kosmetycznych muszą pojawiać się informacje na temat zawartych w ich recepturach składników. Pod hasłem Ingredients wymienione są surowce w kolejności uwarunkowanej ich procentową zawartością w wyrobie (od wartości największej do najmniejszej). Z tego też powodu na pierwszym miejscu wielu spisów składników preparatów kosmetycznych pojawia się woda, która w kosmetykach do pielęgnacji skóry może stanowić od 60 nawet do 90%.
Lista składników to miejsce, gdzie konsument może znaleźć odpowiedź na nurtujące go pytanie - co zawiera stosowany przez niego preparat, choć wcale nie jest to sprawa łatwa. Przemysł kosmetyczny dysponuje kilkoma tysiącami surowców kosmetycznych, które na opakowaniu mogą pojawić pod często niezrozumiałymi terminami chemicznymi. Jednak zapoznanie się z tym co zawiera dany wyrób, szczególnie w przypadku preparatów o określonym, deklarowanym przez producenta działaniu np. przeciwzmarszczkowym, antycellulitowym itd.
Jeżeli w preparacie kosmetycznym substancje mogące wykazywać określoną aktywność biologiczną, takie jak witaminy, olejki eteryczne, ekstrakty roślinne czy inne związki pojawiają się na końcu spisu surowców, może to świadczyć, że ich ilość jest zbyt mała, aby preparaty mogły wykazywać określone, deklarowane przez producenta działanie. Można zatem podejrzewać, że producent wprowadził je do receptury wyłącznie w celu zamieszczenia na opakowaniu informacji marketingowej, że wyrób taki związek zawiera.
Warto zwrócić również uwagę na fakt, iż niektóre surowce, stosowane nawet w dużym stężeniu nie zawsze mogą odgrywać rolę jaką producenci im przypisują. Przez długi okres czasu pojawiały się w literaturze informacje, że kolagen aplikowany w preparatach kosmetycznych ma zdolność przenikania w głąb naskórka, a nawet może docierać do skóry właściwej i wiązać się tam z innymi elementami jej struktury, przede wszystkim z nierozpuszczalnymi frakcjami białek. W efekcie tego działania surowiec ten może w istotny sposób wpływać na zatrzymanie wilgoci w przestrzeniach międzykomórkowych skóry właściwej. Jednak prowadzone badania wykazały, że białko to, podobnie jak inne związki wysoko-cząsteczkowe, nie ma możliwości pokonywania bariery warstwy rogowej, a tylko wtedy mogłoby odgrywać rolę jaką przypisują mu producenci. Informacji na temat efektu zmniejszania zmarszczek przy pomocy preparatów zawierających w składzie kolagen można bardziej doszukiwać się w jego zdolności do tworzenia na powierzchni skóry warstewek okluzyjnych, odbijających światło, które zapewnia efekt wizualnego zmniejszenia zmarszczek. Niestety po zmyciu preparatu, usuwamy również z twarzy obraz jej wygładzenia.
Podobnie przedstawia się sytuacja w przypadku, bardzo często pojawiającego się w recepturach preparatów kosmetycznych kwasu hialuronowego. Związek ten jest układem biogennym dla naszego organizmu. W skórze stanowi on składnik macierzy międzykomórkowej skóry właściwej. Łączy on ze sobą włókna kolagenowe i elastynowe skóry właściwej. Jest elementem strukturalnym proteoglikanu, gdzie występując z białkami biogennymi tworzy system podporowy skóry. Ze względu swoje właściwości, w szczególności higroskopijne, jest on także bardzo chętnie wykorzystywany w kosmetyce. Kwasowi hialuronowemu przypisuje się odpowiedzialność za stan nawodnienia skóry, stąd też znalazł on zastosowanie w kremach przeznaczonych do pielęgnacji szczególnie skóry suchej. W kosmetykach kwasowi hialuronowemu przypisuje się często funkcję nawilżacza. Pojawiają się informacje, że wiąże on wodę w naskórku, chroni go przed wysuszeniem, wygładza, wspiera jego funkcje ochronne. Jednak biorąc pod uwagę wielkość cząsteczki tego związku, która może przekraczać 100 kDa, praktycznie nie ma on możliwości penetracji przez nieuszkodzony naskórek. Preparaty kosmetyczne recepturowane na bazie tego związku wykazują tylko krótkotrwałe działanie nawilżające. Tak więc jego użycie jako składnika kosmetyków pielęgnacyjnych może powodować nawilżenie skóry głównie poprzez tworzenie warstewek okluzyjnych obniżających poprzez naskórkowy ubytek wody tzw. TEWL.
Dla niektórych surowców ważne jest nie tylko stężenie substancji ale także postać w jakiej wprowadza się ją do receptur kosmetycznych. Do tego typu surowców należy między innymi witamina C czyli kwas askorbinowy. Ze względu na silny charakter hydrofilowy, związek ten, w postaci wolnej nie ma zdolności przenikania przez barierę warstwy rogowej naskórka. Z tego też powodu w preparatach kosmetycznych może on być wykorzystywany wyłącznie jako surowiec o działaniu antyoksydacyjnym zabezpieczającym fazę wodną preparatu kosmetycznego, a także czynnik regulujący pH układu. W stosunku do skóry witamina C w wolnej postaci wykazuje tylko nieznaczne działanie powierzchniowe o charakterze lekko eksfoliacyjnym. Aktywność biologiczną w stosunku do skóry związaną z stymulacją kolagenu, jak również ochronę aminokwasów i białek skóry właściwej mogą wykazywać jedynie jej odpowiednio modyfikowane formy między innymi lipofilowe estry z kawasami tłuszczowymi, czy sole kwasu fosforowego. Szczególnie efektywne działanie wykazuje kwas askorbinowy zamknięty w odpowiednie nośniki, które posiadają zdolność penetracji do głębszych warstw naskórka. Dlatego też kupując preparat kosmetyczny zawierający w recepturze tę witaminę warto, niezależnie od deklaracji pojawiającej się na opakowaniu, spojrzeć w jakiej postaci się ona tam pojawia.
Coraz częściej na opakowaniach preparatów kosmetycznych można znaleźć informację: nie zawiera konserwantów. Dla konsumenta jest ona o tyle interesująca, iż środki konserwujące, będące przyczyną dość często pojawiających się alergii są jednymi z najbardziej kontrowersyjnych surowców kosmetycznych. Biorąc jednak pod uwagę, fakt iż większość kosmetyków ze względu na skład podatnych jest na zakażenie drobnoustrojami, które nie tylko mogą powodować obniżenie ich jakości, ale również mogą stać się przyczyną poważnych infekcji u użytkowników, informacja ta może budzić dużo kontrowersji. Konserwacji nie wymagają tylko te wyroby kosmetyczne, które nie są pożywką dla mikroorganizmów np. bezwodne preparaty typu olei do pielęgnacji skóry czy masażu czy też kosmetyki zawierające w składzie recepturalnym powyżej 40 % alkoholu etylowego. W praktyce pojawiająca się na opakowaniu informacja, że kosmetyk nie zawiera konserwantu oznacza jedynie, że w jego składzie nie ma żadnego ze związków znajdujących się na liście dopuszczonych do tego celu surowców. Jeżeli w preparacie kosmetycznym znajdują się bowiem związki, których podstawowym zadaniem nie jest konserwowanie a które wykazują takie właściwości to działanie to nie musi być deklarowane. Spośród najczęściej stosowanych do tego celu układów można wymienić: niektóre olejki eteryczne, etanol, glicerynę, glikol propylenowy, butandiol, pentandiol. W zależności od zastosowanego stężenia mogą one zastępować środki konserwujące lub poprzez działanie synergiczne z stosowanymi konserwantami mogą powodować obniżenie ich zawartości. Rozwój mikroorganizmów może w znaczący sposób ograniczyć dodatek olejków eterycznych. Są to wieloskładnikowe mieszaniny związków, wtórne metabolity roślin, które pozyskiwane są z różnych ich części, najczęściej na drodze destylacji z parą wodną. Olejki eteryczne charakteryzują się szerokim spektrum właściwości biologicznych w tym farmakologicznych, stąd często zalicza się je do grupy fitoncydów. Mikrobójcze działanie tych układów oraz niektórych ich składników obejmuje zarówno bakterie Gram (-) i Gram (+), jak i drożdże i pleśnie. Obok informacji pochodzących z przekazów ludowych mówiących o wykorzystaniu olejków eterycznych, jako konserwantów różnych produktów, dostępna jest również szeroka literatura naukowa dotycząca aktywności przeciwdrobnoustrojowej tego typu układów. Najwyższą aktywność wykazują olejki zawierające jako składniki fenole (karwakrol, tymol, eugenol).
Głównymi przedstawicielami tej grupy znajdującmi zastosowanie w kosmetyce to:
- olejki tymiankowy (Thymus vulgaris),
- goździkowy (Syzgizum aromaticum).
Znany jest również cały szereg olejków nie zawierających w układzie fenoli, a wykazujących silne działanie przeciwmikrobowe. Należą do nich:
- olejek drzewa herbacianego (Melaleuca alternifolia),
- męczennicy (Passiflora incarnata),
- lawendowy (Lavandulla officinallis),
- cynamonowy (Cinnamomum ceylanicum),
- szałwii muszkatołowej (Salvia sclarea),
- oczaru Wirginijskiego (Hamamelis Virginiana L.)
i mało u nas popularne olejki manuka (Leptospermum scoparium) i kanuka (Kunzea ericoides).
Zastosowanie tego typu układów może wspomagać konserwowanie wyrobu. Odpowiednio dobrane mogą dodatkowo pełnić rolę czynnika zapachowego, oraz dzięki innym kierunkom działania biologicznego mogą stać się szczególnie pożądanymi składnikami preparatów kosmetycznych.
Bardzo ważną grupę związków pozwalających ograniczyć lub wyeliminować z receptur kosmetycznych konserwanty syntetyczne stanowią glikole, które w niskich stężeniach pełnią w preparacie rolę silnych środków nawilżających. Zastosowanie natomiast wyższych stężeń (powyżej 30%) tych związków np. glikolu propylenowego czy butylenowego zabezpiecza wyrób również pod względem mikrobiologicznym.
W związku z coraz większym zainteresowaniem produktami naturalnymi na opakowaniach preparatów kosmetycznych coraz częściej pojawiają się informacje, że wyroby zaliczane są do tego segmentu. Noszą one różne nazwy, przy czym najczęściej pojawia się określenie tzw. kosmetyków naturalnych, biokosmetyków bądź fitokosmetyków.
Prowadzone w USA badania wykazały, ze 75% konsumentów wierzy, że produkty z tego segmentu zawierają co najmniej 90% naturalnych składników. Ponad 75% ankietowanych osób jest przekonanych, że kosmetyki naturalne są wytwarzane bez chemicznych dodatków, dzięki czemu są czyste i zdrowe. FDA Cosmetics & Colors przeprowadził test, który pokazał, że w przybliżeniu 50% konsumentów uznawało, że naturalne produkty pielęgnacyjne powinny zawierać same naturalne składniki.
Warto jednak zdać sobie sprawę z faktu, że pojawiające się na opakowaniu lub ulotce reklamowej kosmetyku określenie naturalny, wbrew oczekiwaniom klientów, nie zawsze oznacza to samo. Wiąże się to z faktem iż do tej pory nie ma jednoznacznych uregulowań prawnych definiujących pojęcie kosmetyku naturalnego. Z tego też powodu nazwa biokosmetyk może dotyczyć zarówno wyrobów faktycznie zawierających w składzie recepturalnym surowce naturalne jak i takich, które posiadają je w niewielkiej, czasami nawet mniejszej niż jeden procent zawartości. Ze względu na coraz częściej pojawiające się tego typu deklaracje, nie zawsze mające odzwierciedlenie w składzie recepturalnym, pojawia się zatem konieczność ich weryfikacji. Z tego też powodu na całym świecie zaczęły pojawiać się organizacje podejmujące działania w kierunku certyfikacji kosmetyków naturalnych.
Kolejnym segmentem, na który warto zwrócić uwagę są farby do włosów. Niestety ze względu na skład, w szczególności zawartość barwników syntetycznych, prekursorów barwników, amoniaku, czy nadtlenku wodoru są to środki mogące wpływać niekorzystnie nie tylko na włókno włosowe, ale także na naszą skórę. Pomimo licznych deklaracji producentów o łagodnym działaniu farby nie ma takich preparatów, które barwiąc trwale włókno włosowe nie powodują jego uszkodzenia. Aby farba czy jej prekursor trwale osadził się w jego wnętrzu, włókno musi ulec bowiem znacznemu rozpęcznieniu, a zabezpieczające je łuski muszą zostać otwarte. Niestety każda kolejna koloryzacja powoduje, że powierzchnia włosów staje się coraz mniej gładka, tracą one połysk. Stąd tez coraz częściej pojawiające się w zestawach do farbowania preparaty kondycjonujące, które zabezpieczają włókno włosowe po zakończeniu procesu wybarwiania. Niestety najczęściej jest to efekt bardzo krótkotrwały. Zastosowanie środka kondycjonującego trzeba powtórzyć po myciu włosów.
Szczególnie niekorzystnym ze względu na nasze włosy, ale korzystnie wpływającym na przebieg procesu farbowania surowcem pojawiającym się w recepturach farb do włosów jest amoniak. Jest to układ powodujący podniesienie łuski i spęcznienie włosa, ułatwiający wnikanie składników preparatu, przyspieszający działanie środków utleniających. Niestety jest to środek silnie alkaliczny, działający drażniąco i wysuszająco zarówno w stosunku do włókna włosowego jak i skóry głowy. Pojawiające się informacje, że farba nie zawiera amoniaku, często dotyczą wyrobów, w których nie pojawia się on w czystej postaci. W ich skład natomiast wchodzą surowce, które podczas procesu farbowania go uwalniają.