STARUSZKA, KTÓRA CZEKAŁA NA BOGA
SCENKA
Osoby: Głos Boga, Narrator, Staruszka, Sąsiadka, Chłopiec, Starzec
Narrator:
Żyła kiedyś sędziwa pani, która spędziła wiele godzin dnia na pobożnych modlitwach. Pewnego razu usłyszała głos Boga, który mówił do niej.
Bóg:
Dziś przyjdę odwiedzić cię.
Narrator:
Możecie sobie wyobrazić radość i dumę staruszki. Zaczęła sprzątać, czyścić, wyrabiać ciasto i piec ciasteczka. Potem ubrała się w najpiękniejszą suknię i zaczęła oczekiwać na przybycie Boga. Po pewnym czasie ktoś zapukał do drzwi.
(Wchodzi sąsiadka)
Sąsiadka:
Moja miła sąsiadko! Proszę pożyczyć mi odrobinę soli.
Staruszka:
Na miłość Boską, odejdź zaraz, nie mam czasu na takie głupstwa! Czekam na dobrego Boga, który ma do mnie przyjść. Idź już!
(Staruszka wypycha sąsiadkę za drzwi)
Narrator:
Po pewnym czasie ktoś znowu puka.
(Staruszka podbiega do lustra, poprawia włosy, uśmiecha sie i podchodzi do drzwi. Wchodzi mały chłopiec. Jest on opatulony w zbyt dużą marynarkę, w ręku trzyma pudełko. Twarz staruszki zmienia się. Staje się zła i ponura).
Chłopiec:
Proszę pani! Mam ze sobą guziki, nici, mydełko. Towar dobry, bardzo tani. Tańszy niż w sklepie. Jeśli pani...
Staruszka:
(Przerywa chłodno) Czekam na dobrego Boga. Nie mam czasu. Przyjdź innym razem.
Narrator:
Po chwili znów zapukano do drzwi.
(Wchodzi starzec w podartym ubraniu)
Starzec:
Szanowna pani! Proszę o kawałek chociażby suchego chleba. A może pozwoliłaby pani odpocząć przez chwilę tu, na schodach swego domu?
Staruszka:
O nie! Zostawcie mnie w spokoju! Oczekuje na Boga! I proszę odejdź z moich schodów.
Narrator:
Dzień mijał, godzina po godzinie. Nadszedł wieczór i Bóg nie pokazał się. Staruszka była głęboko rozczarowana. W końcu postanowiła położyć się do łóżka. We śnie ukazał się jej dobry Bóg i powiedział:
Bóg:
Dziś trzykrotnie przyszedłem odwiedzić cię i po trzykroć nie przyjęłaś mnie!
Narrator:
Dzisiaj, na progu tego świętego czasu, Chrystus przychodzi do Ciebie, jak kiedyś do Zacheusza i mówi: Dziś muszę zatrzymać się w twoim domu. Czy Go zaprosisz, jak tamten? Lecz, aby to nastąpiło, trzeba dokonać pojednania. Dzisiejszy człowiek potrzebuje w pierwszy rzędzie pojednania z własnym poszarpanym i pogmatwanym Ja". Następnie dopiero jest zdolny odkryć, że właśnie to jego ,ja" jest miejscem, w którym może spotkać Boga. Twarz, jaką ukazujesz światu, nie jest twoją twarzą. Usta, którymi mówisz, wygłaszają ogólniki. Rola, którą grasz w życiu, jest rolą obcą, narzuconą, wyuczoną. Jakże często twoim udziałem jest maska. Maska ćwiczona przed lustrem. I nie zdejmujesz tej maski miesiącami. Nosisz ją bez przerwy. Dlatego potrzeba ci Boga, abyś przynajmniej przed Nim ją zdjął i ukazał prawdziwą twarz. Ukazał prawdę o sobie, zakrytą wykształceniem, tytułami lub po prostu mniemaniem o sobie. Kim jestem naprawdę poza własnym odbiciem w lustrze? Jaka jest ukryta prawda o mojej twarzy? Tego usłyszeć się nie da wśród hałasu świata, w bełkocie własnych słów. A pojednanie ze sobą jest konieczne. Jeśli będę skłócony z własnym sumieniem, nie spotkam Boga. Kim jestem? Pytanie powraca jak bumerang.