INTRODUKCJA I AKLIMATYZACJA ORGANIZMÓW
Liczba gatunków występujących w wodach powierzchniowych na terenie Polski została zubożona w epoce lodowcowej - wiele gatunków nie zdołało przetrwać tak znacznego oziębienia i długotrwałego zlodzenia. Formy drobne: jak bakterie, glony, pierwotniaki, drobne skorupiaki łatwo są przenoszone przez wiatr (porwane krople wody, fragmenty roślin, grudki wysuszonych osadów dennych z formami przetrwalnymi lub jajami organizmów), zwierzęta wodne (ptaki, owady, ssaki, płazy, gady), toteż łatwo mogły opanować ogołocony teren. Przemieszczanie niektórych form ułatwia działalność ludzka - przerzuty wód kanałami, przerzuty łodzi z jednych wód do innych itd. Przemieszczenia te są jednak w naszych warunkach utrudnione, zwłaszcza w szczególnie istotnym kierunku południkowym, przez przeszkodę naturalną dla gatunków słodkowodnych, jaką stanowią usytuowane równoleżnikowo wysokie góry na południu kraju. Dopływ gatunków z południa (spoza Karpat), które nie zostało dotknięte "katastrofą zlodowacenia" jest więc utrudniony. Inaczej jest np. w Ameryce Północnej, gdzie epoka lodowa także miała miejsce, ale łańcuchy górskie mają kierunek głównie południkowy i nie utrudniają migracji gatunków w kierunku południe - północ.
Polska stanowi więc teren, na którym narzuca się potrzeba wzbogacenia zespołu gatunków naszych wód. W naszej ichtiofaunie nie ma zupełnie gatunków mułożernych i detrytusożernych, dosyć licznych na innych kontynentach. Z gatunków odżywiających się roślinami mamy tylko wzdręgę i częściowo płoć; nie ma gatunków odżywiających się drobnym sestonem, w tym fitoplanktonem. Te obfite zasoby pokarmu nie są więc wykorzystywane bezpośrednio przez wyższe poziomy troficzne (ryby), trafiają do nich dopiero po transformacji w innych poziomach troficznych, z normalną w tej sytuacji znaczną stratą energii na metabolizm tych ogniw - poziomów pośrednich. W wielu krajach przeprowadzono introdukcję i aklimatyzację wielu gatunków. Szczególnie intensywnie zajmowano się tym w byłym ZSRR, którego rozległość, różnorodność klimatyczna i geograficzna stanowiła szczególnie sprzyjającą sytuację pod tym względem. Sprzyjało też temu ogólne nastawienie systemu politycznego - przekształcać przyrodę tak, aby uzyskać maksymalne korzyści dla człowieka. Przedmiotem introdukcji były głównie skorupiaki bentosowe i litoralne (organizmy na tyle duże, że trudno przemieszczają się do innych wód drogą wymienionych naturalnych mechanizmów) z rejonu Kaspijskiego, Bajkalskiego i innych.
Głównym celem było zwiększenie bazy pokarmowej ryb i uzyskanie wyższej produkcji i większych odłowów ryb konsumpcyjnych. W wielu przypadkach introdukcja się udała - wprowadzone organizmy zaczęły licznie, a nawet masowo, występować w swych nowych siedliskach, są też chętnie zjadane przez ryby. Nie jest jednak jasne, czy introdukcja zwiększyła ogólną biomasę i produkcję zespołów (zwykle bentosu i fauny litoralnej), których składnikiem jest gatunek (lub gatunki) introdukowany, a także czy zwiększyła biomasę i produkcję ryb. Jeśli nawet te efekty uzyskano, to nie są one spektakularne, często bliskie granicy zauważalności.
W Polsce do gatunków wodnych, które się samorzutnie "introdukowały", należy wymienić moczarkę kanadyjską (Elodea canadensis), jamochłona Cordylophora caspia, raka amerykańskiego (Orconectes affinis), racicznicę zmienną (Dreissena polymorpha) przybyłą do nas około 150 lat temu z rejonu Morza Kaspijskiego, licznie, a niekiedy nawet masowo występującą w większości naszych wód, piżmaka (Ondathra zibethica), a w ostatnich dziesiątkach lat - drobnego ślimaka Potamopyrgus jenkinsi. Stosunek do introdukcji był u nas wstrzemięźliwy, ze względu na obawy przed zawleczeniem pasożytów i chorób. Nie wprowadziliśmy celowo żadnego bezkręgowca, zaś z ryb tylko odżywiającego się roślinnością amura białego (Ctenopharyngodon idella), sestonożerną tołpygę białą (Hypophthalmichthys molitrix) - odżywiającą się drobnym sestonem, w tym fitoplanktonem, tołpygę pstrą (Aristichtis nobilis), odżywiającą się grubszym sestonem, w tym w znacznej mierze zooplanktonem oraz pelugę (Coregonus peled) - zooplanktonożerną. Amur oraz tołpygi nie rozmnażają się w naszych wodach, potomstwo uzyskuje się w wylęgarniach i po podchowaniu wprowadza się do wód powierzchniowych. Mimo, że ryby te występują najwyżej w tej ilości, w jakiej zostały wprowadzone (natomiast biomasy mogą być znacznie większe, gdyż ryby te szybko rosną), niejednokrotnie powodują szkody, zwłaszcza amur biały - przez nadmierne wyniszczenie roślinności. W Zbiorniku Goczałkowickim - właśnie to prawdopodobnie doprowadziło do masowego rozwoju fitoplanktonu (wzmożonych zakwitów glonów) - zostały mu bowiem udostępnione substancje mineralne uprzednio skumulowane w makrofitach ewentualnie także w osadach dennych środowisk porośniętych przez makrofity. Tołpyga, zwłaszcza biała, przyniosła znaczne efekty wzrostu produkcji ryb w stawach. Efekty introdukcji do jezior nie są jeszcze jasne, ani w zakresie produkcji ryb, ani poprawy czystości wody (przez konsumpcję i usuwanie sestonu). Ze względu na brak wyraźnych wyników i możliwość ryzyka zaleca się nie wprowadzać tych ryb do zbiorników zaporowych służących do poboru wody pitnej.
Ostatnio do Wielkich Jezior Amerykańskich trafiła z Europy Dreissena. Wywołało to ogromną burzę w publikatorach i przerażenie. Wydaje się jednak, że tak jak w Europie również w Ameryce gatunek ten bez większych zaburzeń wmontuje się w miejscową biocenozę.