Jak “odmłodzić” stary związek. Powrót magii.
Zachować świeżość
Jedno z pytań najczęściej zadawanych przez ludzi, pozostających długo w związkach, brzmi: „Gdzie podziała się magia?”.
Początkowa iskra miłości może w miarę upływu czasu stracić nieco blasku i wówczas partnerzy łapią się na rzewnej tęsknocie do dawnych dni, kiedy przyciąganie było tak silne, łączność wyrazista i obie strony entuzjastycznie dążyły do zjednoczenia.
Pary zastanawiają się, co jest potrzebne, by natchnąć ich związek tą samą energią, blaskiem i podnieceniem, które ożywiały go na początku. Odpowiedź jest naprawdę całkiem prosta: związek wymaga stałego dopływu nowej i świeżej energii. Jak to zapewnić? Poprzez spontaniczne działania, śmiech, wnoszenie do wspólnego życia wciąż czegoś nowego i podejmowanie razem nowych, twórczych zadań.
Spontaniczność
Spontaniczność to zasadniczy element życia.
Z definicji to coś nieprzewidywalnego, co nie podlega kontroli i zaskakuje. Przyzwyczajenia stają się czymś przewidywalnym i znajomym.
By związek był stale pełen życia, potrzebne są: umiejętność zabawy, radość, twórcze myślenie i niespodzianki.
Pomyśl o tych momentach w życiu, które były spontaniczne. Co się wtedy działo? Analityczna, rozsądna, logiczna część ciebie została jakby „zawieszona” i zrobiłeś coś szalonego, śmiesznego, może nawet głupiego, ale czułeś się przy tym wspaniale. I takie właśnie uczucie zachwytu może być bardzo pomocne, gdy chodzi o wytrącenie waszego związku ze stanu uśpienia.
Kilka lat temu mój mąż powiedział do mnie: „W ten piątek wyjeżdżamy. Bądź gotowa o 4 po południu. Ja zajmę się spakowaniem wszystkiego, co może ci być potrzebne. Ty masz tylko zjawić się na czas przed drzwiami”. Nie bardzo wiedziałam, co mam o tym myśleć. Nie były to moje urodziny, nie było to Boże Narodzenie ani walentynki. Nie było to święto państwowe ani długi weekend i na pewno niczego nie czciliśmy. Mąż odmówił dalszych wyjaśnień, więc spędziłam resztę tygodnia, zastanawiając się nad miejscem docelowym, logistyką, klimatem. Obawiałam się, czy poradzi sobie z pakowaniem. W miarę jak zbliżał się termin wyjazdu, drżałam z podniecenia i niepewności. W piątek byłam gotowa przed drzwiami wejściowymi, punktualnie. Wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy na lotnisko. Gdy skierowano nas do bramki oznaczonej Las Vegas, wiedziałam: zaplanował weekendowy wypad do miasta neonów! Gdy zameldowaliśmy się w hotelu, poprowadził mnie z zamkniętymi oczami przez hol, wprost do sali widowiskowej, gdzie mieliśmy miejsca w pierwszym rzędzie na występ mojego ulubionego komika! To jedno z najzabawniejszych i najbardziej zaskakujących wspomnień, jakie mu zawdzięczam. Gdy o tym myślę, nadal czuję się kimś szczególnym i nie mogę się nie uśmiechnąć.
Spontaniczność przejawia się na wiele sposobów. Może przybrać formę cudownej niespodzianki, podobnej do tej, jaką sprawił mnie mąż, albo może być wynikiem wspólnej decyzji, by się ruszyć i coś zrobić. Może to być rzecz tak prosta, jak wspólny spacer po parku czy nagły impuls, by pójść na karuzelę, wybrać się na dancing albo wskoczyć do samochodu i pojechać za miasto. Rozmach czy skala działania nie są ważne. Chodzi tylko o to, by porzucić rutynę i znaleźć chwilę na wspólną zabawę. Poza wszystkim innym, to zabawa czyni związek czymś ekscytującym.
Śmiech
Śmiech jest jedną z najczystszych radości w życiu i jedną z najprzyjemniejszych rzeczy, którymi możecie się cieszyć razem. Podnosi na duchu, poprawia nastrój i ogrzewa serca. Kiedy dwoje ludzi dzieli dar śmiechu, świętują cud i radość życia.
Ich dusze łączą się, gdy poprzez śmiech afirmują życie. Wspólny śmiech wzmacnia ducha radości, która kiedyś połączyła was. Poszukujcie humoru w codziennym życiu. Miejcie oczy i uszy otwarte, by nie przegapić śmiesznych sytuacji, ponawiajcie czynności czy wspomnienia, z których śmieliście się razem w przeszłości. Znałam parę, uwielbiającą filmy Three Stoges.
Gdy czuli potrzebę podniesienia morale, wypożyczali któryś z nich i spędzali wieczór, chichocząc obok siebie. Inna para, Pamela i Louis, zawsze ze śmiechem kończyła wypad na łyżworolki, bo Louis poruszał się na rolkach z gracją słonia w składzie porcelany. Kiedy to robili, czuli, że ich związek jaśnieje i żyje. Gdy ty i twój towarzysz podróżujecie wyboistą drogą wspólnego życia, te momenty, gdy dzielicie radość i głęboko w duszy czujecie wibracje śmiechu, pomagają wam zachować kontakt ze źródłem waszego szczęścia i zwiększają witalną siłę związku.
Wiele osób, szukając idealnego towarzysza życia, wysoko na liście „cech koniecznych” przyszłego partnera umieszcza poczucie humoru. Dzieje się tak dlatego, że jest coś bardzo specjalnego w zdolności do wspólnej zabawy. Kiedy te same rzeczy śmieszą ciebie i partnera, budzicie dziecko w sobie. Zadowolenie, które odczuwaliście na początku znajomości, kiedy śmieliście się w tych samych momentach na filmie czy gdy bawiły was te same głupie dowcipy, może do was wracać za każdym razem, gdy będziecie razem się śmiać w przyszłości. To stale będzie was odświeżać i odnawiać.
Wymyślanie na nowo swojej rzeczywistości
Marta i Ronnie zaprezentowali mi kiedyś swój sposób na życie. On był dentystą, ona konsultantem. Co dziesięć lat brali rok urlopu i ruszali na poszukiwanie przygody. Kończyli swoje obowiązki w dziewiątym roku, odsyłali klientów i pacjentów do kompetentnych wspólników, pakowali walizki i wyjeżdżali. By utrzymać energię w swoim związku, zmieniali rzeczywistość co dziesięć lat.
Spędzamy tak wiele czasu, zabiegając o komfort w swoim życiu, że wydaje się niepojęte, by dążyć do zmiany wszystkiego, gdy już osiągnęliśmy stabilizację. Ale przesuwanie kawałków układanki jest tym, co podtrzymuje zachwyt twój i partnera z powodu dokonanych wyborów i pozwoli wam żyć w cudownym stanie nieustannego tworzenia.
Zmiana warunków
Hal i Myra mieszkali w Bostonie, od kiedy się pobrali, czyli od trzydziestu czterech lat. Hal miał wygodny status półemeryta, pracując na części etatu jako konsultant zarządu firmy, a Myra od lat prowadziła lokalny ośrodek opieki dziennej. Tak sobie żyli, nie całkiem od siebie oddaleni, ale też niezbyt podnieceni swoim małżeństwem. Wszystko było, jak mówili, wzruszając ramionami, „w porządku”.
Myra pierwsza pomyślała o tym, żeby coś zmienić w ich życiu, odmłodzić małżeństwo. Przypomniała sobie, że najszczęśliwszym okresem był dla nich czas, gdy przeprowadzili się do Bostonu, miasta dla obojga nowego. Wybierali dom, poznawali nowych przyjaciół i zaczynali od podstaw nowe, wspólne życie. Myra pomyślała, że skoro kiedyś działało to na ich korzyść, dlaczego nie spróbować jeszcze raz. Ponieważ dzieci były już dorosłe, zaproponowała Halowi, by sprzedali dom i przeprowadzili się do Arizony. Oboje uwielbiali jeździć tam na wakacje, a że Hal mógł wykonywać swoją pracę wszędzie, mogli się przenieść tak daleko, jak chcieli.
Hal nie był zachwycony pomysłem. Mówił, że jest za stary, by zaczynać wszystko od początku. Myra nalegała, aż w końcu dał się przekonać. Tak długo prowadzili monotonne życie, że nie wzbudzało w nim ono żadnych emocji, mógł je określić tylko zdawkowym „w porządku”. W wieku 55 lat stwierdził, że być może ma przed sobą przynajmniej 30 następnych lat, i nie chce już prowadzić życia, które można skwitować tylko jednym słowem. Zgodził się na przeprowadzkę.
Małżonkowie zachowywali się znowu jak dzieci.
Sprawiało im przyjemność sprzątanie domu, na nowo zakochali się w sobie, porządkując zebrane przez lata wspomnienia i pamiątki. Spakowali rzeczy i ruszyli przez cały kraj do swego nowego domu, zatrzymując się po drodze, by podziwiać nieznane krajobrazy. Kiedy przyjechali do Arizony i zobaczyli, że nowy, pusty dom czeka na nich, by stworzyli kolejne wspomnienia, wiedzieli, że dokonali słusznego wyboru.
Niekiedy trzeba trochę potrząsnąć życiem, aby nadal było ono stymulujące. Jeśli przeprowadzka jest zbyt drastycznym posunięciem, to istnieje tysiące innych sposobów, by zwykłą codzienność stworzyć od nowa.