3 (146)


Proszę Państwa jesteśmy w trakcie omawiania sobie psychologii introspekcyjnej, czyli tego pierwszego, wielkiego kierunku psychologii, jaki panował od początku jej instytucjonalnego powstania aż do, i tutaj dokąd to zależy czy będziemy brać pod uwagę Europę, czy Stany. Jeżeli chodzi o Europę to, które rejony? To w pewnym sensie można powiedzieć, że w Europie psychologia introspekcyjna była wyparta dopiero przez behawioryzm, a on do Europy właściwie trafił już po wojnie, chociaż wiele lat przed wojną, mówię tutaj o II Wojnie Światowej, rozpoczął się w Stanach.

Zatem, jeżeli to kółeczko tutaj oznacza to wszystko, co należy do psychologii introspekcyjnej to, to obok, które częściowo jest zaznaczone przerywaną linią oznacza to wszystko, co się zalicza do asocjacjonizmu. Chociaż w większości psychologia introspekcyjna, a zwłaszcza na początku jej powstania była psychologią asocjacjonistyczną, to jednak zakresy tych pojęć się nie pokrywają. Po pierwsze nie każda psychologia introspekcyjna była psychologią asocjacjonistyczną, a poza tym do asocjacjonizmu należą, jak Państwo wiecie takie rzeczy, które z introspekcjonizmem nic nie mają wspólnego. Asocjacjonizmem jest także behawioryzm, przynajmniej w początkowej swojej postaci. Asocjacjonizm to jest taki sposób myślenia, w którym się wyróżnia jakieś elementy, jakieś atomy psychiczne i bada strukturę psychiki, badając połączenie między tymi elementami, a te połączenia to są skojarzenia czyli asocjacje. A zatem te elementy mogą być w świadomości i wtedy będzie to psychologia introspekcyjna, ale mogą to być bodźce i reakcje na przykład, połączone ze sobą pewnymi skojarzeniami utrwalonymi. To jest np. klasyczny behawioryzm.

Co zatem było w psychologii introspekcyjnej i dlaczego było cokolwiek innego, poza asocjacjonizmem? W sensie takim podejściem, jakie się powiada, że w świadomości znajdują się jakieś proste elementy, pochodne wrażeń. One się łączą ze sobą i tak powstaje całość życia psychicznego. To jest ten sposób opisywania psychiki, którą psychologia odziedziczyła po filozofii, przede wszystkim po brytyjskiej filozofii empirycznej. I który rzeczywiście dominował na samym początku jej powstania. Ale w miarę jak zaczynano się zastanawiać nad tym czym właściwie mogłaby być psychika, jak ją należy badać, jaka jest struktura tej psychiki, to jak Państwu już sygnalizowałem, odkrywano w samej psychice takie zależności i takie elementy, które asocjacjonistycznie się nie dadzą wyjaśnić.

Pierwszą szkołą, która podważyła asocjacjonistyczne podejście w psychologii introspekcyjne była tzw. Szkoła Würzburska. Szkoła Würzburska właściwie prowadziła takie same badania jak pozostali psychologowie, natomiast o ile większość psychologów introspekcyjnych skupiała się na badaniu percepcji przede wszystkim wierząc w to, że jest to jak gdyby podstawa życia psychicznego, to przedstawiciele Szkoły Würzburskiej zaczęli badania nad bardziej złożonymi procesami, przede wszystkim nad procesami myślenia. Oczywiście stosowali dokładnie taką samą metodę jak wszyscy inni tzn. introspekcję i eksperyment. Wykonywali różne eksperymenty, w których towarzyszyła introspekcja i badali co się dzieje w psychice.

Badano rozwiązywanie problemów. Od takich bardziej złożonych problemów do stosunkowo prostych.

Jednym z przedstawicieli Szkoły Würzburskiej, takim najbardziej głośnym i najczęściej cytowanym był Narcyz Ach. Narcyz Ach prowadził badania, które w miarę przekonujący w tych czasach sposób pokazały, że nie można z istniejącymi i utrwalonymi już skojarzeniami, czyli asocjacjami, pomiędzy jakimiś utrwalonymi w świadomości elementami wyjaśnić przynajmniej część pewnych zjawisk psychicznych. Eksperymenty Acha, przynajmniej niektóre z nich, były proste. Mógł to być eksperyment, który za chwilę opiszę. Osoby badane widziały karty z cyframi. Zawsze pokazywano im dwie karty i to mogła być cyferka osiem i dwa. Te osoby należały do różnych grup tak, że były nastawione na nieco inne operacje z tymi cyframi, tzn. z cyframi w ogóle, nie z tymi, które w danej chwili widziały. Wcześniej nie nastawiono ich na wykonywanie żadnych operacji z ósemką i z dwójką, ale nastawione, że w ogóle jak są cyfry to należy np. je dodawać. Albo inna grupa była nastawiona na to, że jak są cyfry to należy je odejmować. Jeszcze inna, że należy je mnożyć albo dzielić. W zależności od tego nastawienia reakcje na widok ósemki i dwójki były albo dziesięć, albo sześć, albo szesnaście, albo cztery, co oznaczało, że przebieg procesów psychicznych jest zdeterminowany nie już utrwalonymi, jakimiś asocjacjami. Mam tu na myśli konkretne skojarzenia między konkretnymi elementami, które gdzieś siedziały w pamięci, ale zdeterminowane jest w zasadzie pewnym celem, tym co ma być. Jeżeli ktoś ma taki cel, żeby sobie mnożyć, to sobie mnoży niezależnie od tego co tam widzi. Wykazano w ten prosty sposób, że przebieg procesów psychicznych nie zależy od tego co już było, co zostało utrwalone, jak myślą klasyczni psychologowie i asocjacjonistyczni a także myśleli behawioryści, ale w zasadzie od tego co ma być, jeśli tak można powiedzieć. Zresztą w bardziej złożonych badaniach nad rozwiązywaniem problemów, takich problemów z jakimi tam Państwu się w szkole spotykali na lekcjach matematyki, fizyki, czy innych.

Osoby badane donosiły, dokonując introspekcji podczas rozwiązywania tych problemów informowały o dwóch rzeczach. Po pierwsze o tym, że przy takim rozwiązywaniu problemów stale w ich świadomości obecny jest taki trudno uchwytny introspekcyjnie element, który ma coś wspólnego z rozwiązywaniem zadania, jest jak gdyby tym antycypowalnym, przewidywalnym rozwiązaniem zadania i że ten element, który jest słabo uchwytny w świadomości determinuje przebieg procesów myślowych. Zatem procesy myślowe nie są zdeterminowane utrwalonymi skojarzeniami, ale pewnym celem. To, co ja usiłuję tak opisać, dosyć trudne jest to opisać. Ja zaraz Państwu powiem dlaczego osobom badanym było to trudno opisać. To nazwano później tzw. tendencją determinującą, czyli czymś co jak gdyby pociąga, co determinuje przebieg procesów myślowych. A więc nie utrwalone asocjacje tylko coś innego.

Psychologia ta asocjacjonistyczna, klasyczna, która odziedziczyła całą aparaturę pojęciową po brytyjskim empiryzmie, była psychologią nominalistyczną tzn. uważano tam, że to co się może pojawić w ludzkiej świadomości to jakieś konkretne wyobrażenia. A więc jeżeli są tam jakieś przedstawienia, bo najczęściej tak nazywano te elementy, to albo to będą przedstawienia tzw. naoczne, czyli wyobrażenia jakiś konkretnych elementów, albo przedstawienia pewnych słów, które można wypowiadać albo, które można pisać i cała abstrakcyjna wiedza do tego się sprowadza. Czyli to, co może być w świadomości to albo jakieś werbalizacje, albo jakieś konkretne wyobrażenia. Tak uważano od wieków i tak uważała klasyczna psychologia asocjacjonistyczna.

Natomiast w Szkole Würzburskiej wykryto, że oprócz tego, co daje się zwerbalizować bądź tego, co daje się przedstawić w postaci konkretnych wyobrażeń jest jeszcze coś, co jest z jednej strony dostępne introspekcyjnie, ale nie jest ani werbalne, ani wyobrażeniowe. To nazywano bardzo często tzw. czystymi myślami. Myślami jeszcze nie ubranymi w postać jakiś werbalnych wypowiedzi, werbalnych w sensie mowy wewnętrznej, ani też w postać jakiś konkretnych wyobrażeń. I takimi czystymi myślami były najczęściej te antycypowane, przyszłe rozwiązania zadania, które pociągały cały proces rozwiązywania zadania, czy też przebieg procesów psychicznych, pociągały jak gdyby ku sobie. To były te pierwsze rezultaty badań eksperymentalnych, które kazały psychologom introspekcyjnym zastanowić się nad modelem asocjacjonistycznym. Pokazały, że on jest, przynajmniej w pewnych sytuacjach, jak wychodzimy poza percepcję i poza jakieś konkretne wyobrażenia niewystarczający, że nam potrzebny jest inny model procesów psychicznych. No i próbowano wypełnić tę pozostałą część, czyli jakiś nie asocjacjonistyczny model procesów psychicznych przedstawić. Ciągle jeszcze w ramach introspekcjonizmu, czyli tego założenia, że wszystko czym może i powinien interesować się psycholog to jest dostępne introspekcyjnie.

Pojawił się kolejny kierunek w psychologii, także Państwu doskonale znany, równie dobrze jak asocjacjonizm czyli psychologia postaci. To, że pojawiła się psychologia postaci to prawdopodobnie miały na to wpływ badania Szkoły Würzburskiej czy inne obserwacje introspekcjonistów. Ale myślę, że głównym takim powodem odrzucenia asocjacjonizmu i przejścia w kierunku psychologii postaci, to były rzeczy, które z psychologią miały niewiele wspólnego. Mianowicie pewne wydarzenia poza psychologią, pewne odkrycia, czy pewne teorie, a przede wszystkim tzw. teoria pola.

Twórcami psychologii postaci byli bardzo często właśnie nie psychologowie tylko filozofowie i fizycy. Niektórzy byli jednym i drugim np. Mach należał do tego zbioru nie psychologów, którzy stworzyli psychologię postaci. Mach jako fizyk miał pomysły, że można by potraktować psychikę jako coś w rodzaju pola fizycznego, albo coś podobnego do pola fizycznego. To Mach zwrócił uwagę na taki prosty fakt, że kwadrat, jeżeli go namalujemy w różnych pozycjach sprawia zupełnie inne wrażenie. Można narysować kwadrat w takiej postaci i w takiej wtedy nawet, gdy się ta figura nie zmieni będziemy nazywać rombem takim, który ma wszystkie kąty proste. Subiektywnie to robi zupełnie inne wrażenie, jeżeli kwadrat obrócimy o 45 stopni, a zatem te same elementy tworzą inne całości. No i zaczęto mnożyć tego typu obserwacje.

Niejaki Ehrenfels napisał rozprawę właśnie taką psychologiczną już o cechach, które przysługują całościom, choć nie przysługują częściom. Czy mogą być takie cechy? Okazuje się, że np. melodia może być zachowana, nawet jeśli zmieni się wszystkie dźwięki, które ją tworzą. Zagrać ją w innej tonacji, na innym instrumencie itd., a mimo to melodie są rozpoznawalne. A zatem pewna całość, czy też struktura całości zostaje zachowana pomimo wymiany wszystkich elementów na jakieś inne. Zwrócono też uwagę na zjawisko „fi” no na to, że jakaś pozioma kreska, która będzie pokazywana raz jako pionowa, raz jako pozioma, jeżeli tylko odległość czasowa między pokazywaniem tej kreski będzie inna, odpowiednio dobrana, to da złudzenie ruchu.

Pokazywano, że nie da się opisać życia psychicznego odwołując się do jakoś tam wyodrębnianych elementów i poznając nawet całkowicie cechy tych elementów. A zatem proszę Państwa teoria pola, badania Szkoły Würzburskiej no i pewne obserwacje także z zakresu psychologii percepcji to są te główne źródła, które zdecydowały o pojawieniu się nowego kierunku psychologii introspekcyjnej, czyli psychologii postaci. A zatem moglibyśmy tutaj wyróżnić część introspekcjonizmu zwanego psychologią Gestalt, albo psychologią postaci.

Jakie jeszcze inne badania prowadzono w ramach psychologii postaci?

Zaczęła się ona kształtować na przełomie wieków, to tak naprawdę została spopularyzowana i przyjęta, można powiedzieć w latach dwudziestych XX wieku. Właśnie w 1921 roku niejaki [Keller], jeden z ważniejszych psychologów postaci, ale tego już bardziej dojrzałego nurtu opublikował pracę, która się nazywała „Umysłowość ...” można ją byłoby przetłumaczyć na polski. To są badania, które [Keller] prowadził na szympansach, badania nad rozwiązywaniem problemów. To są klasyczne badania, które Państwo znacie, chociaż nie zawsze są one prezentowane w podręcznikach w kontekście psychologii postaci, która przypominam była psychologią introspekcyjną, więc taki trochę przewrotny pomysł. Robisz badania nie porzucając psychologii introspekcyjnej, robisz badania nie nad małpami (chyba ludźmi?) tylko nad zwierzętami. Przyznają Państwo, że tutaj odpada element introspekcji, czyli zeznań introspekcyjnych małp one dopiero współcześnie byłyby możliwe, kiedy małpy uczy się języka ludzkiego. Zatem pośrednio wnioskowano co się w umysłowości małpiej znajduje. No i odkryto, że jeżeli postawimy przed małpą różne problemy do rozwiązania to małpa, przynajmniej te szympansy, które były badane przez [Kellera], nie rozwiązują tego tak, jak sobie badali gdzie indziej, na innych zwierzętach behawioryści. Nie rozwiązując tego metodą prób i błędów, ale można zaobserwować u małpy coś, co w psychologii nazywa się rozwiązywaniem problemów przez wgląd.

Z tym wglądem jest trochę nieporozumień, bo zwykle tak to się prezentuje, jakby wgląd to by znaczyło coś podobnego, co się rozumie współcześnie w ramach psychoanalizy, czy psychologii klinicznej, kiedy się tego słowa używa, że wgląd to jest jakieś tam zrozumienie własnych problemów psychicznych itd. Nie. To było w każdym razie coś innego.

Jak to wyglądało od strony jak gdyby zewnętrznej?

Małpa była w klatce, jak Państwo pamiętacie te eksperymenty, gdzieś tam poza klatką znajdował się pokarm, powiedzmy banan atrakcyjny dla małpy w klatce, było kilka patyków bambusowych różnej średnicy. Jak małpa się znalazła w takiej sytuacji to usiłowała dosięgnąć ten banan, który jest poza klatką. Wystawiała rękę ale nie mogła dosięgnąć, bo to było za daleko. Potem, jak to małpy robią, tego się małpa nie musi uczyć, bo ona to umie już od dawna, brała któryś z tych patyków bambusowych i usiłowała ściągnąć ten banan. To także nie dawało rezultatu, no i co dalej? No i dalej to wyglądało mniej więcej tak, że małpa jakby siadała, zastanawiała się co by tutaj zrobić w tej sytuacji, po czym brała te bambusowe patyki, ponieważ były różnej średnicy można było je wkładać jeden w drugi. Łączyła je w taki długi kij i wtedy można było dosięgnąć banana.

Inna wersja eksperymentu, to banan wisi sobie pod sufitem jakiegoś pomieszczenia, w pomieszczeniu znajdują się różne skrzynki, czy pudełka, nie można tego banana dosięgnąć jak się postawi jedną skrzynkę pod nim, ale można jak się ustawi kilka, jedna na drugiej. Analogiczny jak gdyby problem i analogiczne rozwiązanie przez taki nagły wgląd.

Czym jest wgląd dla psychologów postaci?

Dla psychologów postaci wgląd jest niczym innym, jak przeorganizowaniem pola spostrzeżeniowego. Najpierw mamy takie jakby pole spostrzeżeniowe małpy, które stanowi niedojrzałą, niezrównoważoną postać. Tu gdzieś jest małpa, tu jest banan, tu są jakieś patyki. To jest to co małpa widzi wokół siebie to jest pewna nie zrównoważona, nie zamknięta postać. Wszystkie postaci będące w końcu jakimiś polami psychicznymi, analogicznymi do pola fizycznego, doszło do tego, żeby mieć postać jak najlepiej zorganizowaną, ale jednocześnie jak najprostszą. No i najprostszą postacią jest połączenie tych wszystkich elementów, połączenie najpierw tych prętów bambusowych z ręką małpy i oczywiście z bananem, który się znajduje poza klatką. I wtedy to pole jak gdyby automatycznie, z racji swoich wewnętrznych właściwości przeorganizowuje się, następuje tzw. wgląd, czyli rozwiązanie problemu. Rozwiązanie problemu to uproszczenie pola spostrzeżeniowego bądź też zamknięcie niedomkniętej postaci. Ona jest zamknięta wtedy, kiedy te wszystkie elementy łączą się w jedną i możliwie prostą całość. Tak wyjaśniali to, co obserwowali psychologowie postaci kiedy szympansy, a więc zaawansowane w rozwoju umysłowym ewolucyjnie zwierzęta stawiali w sytuacji rozwiązywania takich, w miarę prostych dla nas, ale skomplikowanych dla zwierząt problemów.

Zatem, jak Państwo widzicie tutaj zaczęto wychodzić w kierunku takich metod, które nie wymagały użycia introspekcji. To, co Państwu opisałem, to tutaj metoda introspekcji w ogóle nie mogłaby być zastosowana i nikt nawet nie próbował i cały ten eksperyment mógłby być równie dobrze wykonywany w ramach psychologii behawiorystycznej, czy jakiegokolwiek innego kierunku, który swoich badań na introspekcji nie opierał, ani z introspekcją nie łączył.

Psychologia postaci rozwijała się właściwie jeszcze po II Wojnie Światowej w Europie, aż została wyparta przez behawioryzm, czyli taką zapożyczoną, typowo amerykańską psychologię. I w czasach ostatnich, czy w ostatnich kilku dziesiątkach lat, ta psychologia postaci była utrzymywana tylko w pewnych dosyć szczególnych obszarach refleksji psychologicznej. Po pierwsze w psychologii klinicznej, w psychoterapii, tzw. psychologia Gestalt wymyślona przez niejakiego Perlsa jest pewnego typu kontynuacją tych wcześniejszych badań i refleksji nad całościami. Oczywiście tu się tak, jak niektórzy poprzednicy obecnie nie ogranicza do tych typowo introspekcyjnych sposobów ujęcia psychiki.

Do psychologii postaci chyba, w każdym razie niektórzy autorzy podręczników zaliczają badania i poglądy niejakiej Zergarnik, to taka radziecka uczona, jak wskazuje nazwisko. Zergarnik jest znana głownie z takich badań nad rozwiązywaniem problemów w sytuacji, kiedy to rozwiązywanie problemów uniemożliwiano, albo przerywano. To były takie typowe eksperymenty przypominające, albo identyczne z tymi, które prowadzili przedstawiciele Szkoły Würzburskiej, czy jakieś podobne. Rozwiązywano różne zadania i badano jaki będzie efekt i wpływ tego, jak się przerwie proces rozwiązywania jakiegoś zadania zanim on zostanie doprowadzony do samego końca, czy do tego rozwiązania. Przez efekt Zergarnik rozumie się taki efekt pamięciowy, okazywało się w tych eksperymentach, że jak się pyta ludzi co oni pamiętają z rozwiązywania różnych przez siebie zadań, to zawsze lepiej pamiętają te zadania, które nie były rozwiązane do końca, których rozwiązanie zostało uniemożliwione. Pamiętamy to, co nie zostało zakończone. Potem się okazało, ze to można uogólnić, że człowiek ma w ogóle tendencję do zapamiętywania, do powracania jednocześnie do czegoś, do czego nie dokończył. Do nie dokończonych czynności, czy jakiś bardziej złożonych zadań.

A więc efekt Zergarnik to przede wszystkim ten efekt pamięciowy, lepszego pamiętania tego, co przerwano ale tego typu badania potem doprowadziły do odkrycia, że istnieją właściwie trzy główne rodzaje motywacji, powodów do działania. To jest tzw. motywacja egocentryczna czyli ochrona własnych interesów. Motywacja halocentryczna czy prospołeczna, czyli dbanie o interesy innych, rodziny, przyjaciół, czy jakiejś grupy, którą się identyfikujemy, czy w ogóle innych ludzi. I wreszcie tzw. motywacja zadaniowa. Motywacja do dokończenia tych zadań, nie koniecznie umysłowych, często jakiś życiowych zadań, których się podjęliśmy, które postanowiliśmy zakończyć. Bohaterowie westernów mają przewagę motywacji zadaniowej nad motywacją egocentryczną i prospołeczną. Jak sobie postawią czy przyjmą jakieś zadanie to wykonują je nawet wbrew własnym interesom i interesom innych, tylko dlatego, że uważają, że jak coś się zaczęło, to trzeba dokończyć.

Już jesteśmy oczywiście poza psychologią introspekcyjną i właściwie poza psychologią postaci, mówimy w tej chwili o tzw. psychologii motywacji, ale te odkrycia w gruncie rzeczy byłyby dokonane gdyby nie najpierw badania psychologów postaci, którzy stwierdzili, że pewne rzeczy, tak jak Keller, że istnieje pewna tendencja do dokończenia, do zamknięcia pewnych całości i tak można interpretować procesy rozwiązywania zadania. Potem po badaniach Zergarnik uogólniono to na jeszcze inne zjawiska już introspekcją i z myśleniem i rozwiązywaniem problemów związane tylko częściowo.

Inny obszar jak gdyby refleksji, już nawet nie psychologicznej, tylko chyba humanistycznej, w której jeszcze psychologia postaci w takiej w miarę klasycznej wersji, przynajmniej do niedawna istniała i może jeszcze istnieje tj. tzw. psychologia sztuki. To często współcześni badacze psychologii sztuki, a więc tacy, którzy usiłują od strony psychologicznej zbadać zjawisko, dlaczego pewne rzeczy nam się podobają od strony estetycznej, dlaczego inne nam się nie podobają. Jakie prawa mogłyby wyjaśniać nasze upodobanie do pewnych przedmiotów, do pewnych rysunków? Odwołują się do psychologii postaci. Dochodzą do twierdzenia, że podoba nam się najczęściej to, co ma dobrą i dobrze zorganizowana postać, rozumianą tak, jak to rozumieli gestaltyści.

O psychologii sztuki jeszcze będziemy, co to mogłoby konkretnie znaczyć, będziemy mówić, jak będziemy omawiać psychologię polską a właściwie psychologię Władysława Witwickiego, który się m.in. tą dziedziną zajmował. Tak, że można by powiedzieć, że psychologia gestaltystyczna, podobnie jak psychologia asocjacjonistyczna, właściwie jeśli nie liczyć jakiś specyficznych rejonów, należy już całkowicie do historii.

To jeszcze nie wszystko, co należy do psychologii introspekcyjnej. Ja Państwu powiedziałem, że kiedy psychologowie na początku wieku, czy na przełomie wieków zaczęli się zastanawiać nad zjawiskiem świadomości, no to przede wszystkim mieli problem ze zrozumieniem czym jest owa świadomość, jak właściwie należałoby ją wyjaśniać. I w związku z tym pojawiły się w ramach tej psychologii trzy przynajmniej główne sposoby opisu ludzkiej świadomości. Dwa już Państwu scharakteryzowałem tj. asocjacjonistyczny i gastaltystyczny i był jeszcze trzeci, najrzadziej spotykany w podręcznikach psychologii, przynajmniej współczesnych, ale w momencie, kiedy ta psychologia się rozwijała to była to szkoła właściwie dosyć popularna, przynajmniej w Europie Środkowej mianowicie psychologia aktów świadomości.

To była taka psychologia, która można by krótko powiedzieć, tym różniła się od zarówno gestaltyzmu jak i asocjacjonizmu, że interesowała się właśnie aktami, ale nie wytworami tych aktów, a nie rezultatami pojawiania się i przebiegu tych aktów, jak to czyniły te dwie psychologie. Co to znaczy?

Jeśli założymy, że to co znajduje się naprawdę w naszej świadomości, to nie tylko wyobrażenia, czy pojęcia, czy jakiekolwiek myśli, jakiekolwiek reprezentacje, jakby to powiedziała współczesna psychologia poznawcza, jakiekolwiek przedstawienia, jak to mówiono przed wojną. Możecie Państwo wstępnie przyjąć, że przedstawienie i reprezentacja to to samo, czyli tylko coś, co tworzy te przedstawienia, czyli akty. A więc mamy w świadomości akt wyobrażania sobie czegoś, w rezultacie tego aktu powstaje wyobrażenie. Jak ja sobie teraz wyobrażam, każdy z Państwa sobie wyobrazi, jak wygląda jego tata, to w tym momencie rozpoczyna się akt wyobrażania sobie swojego taty no i w rezultacie powstaje jakiś tam obraz w waszej świadomości, czyli obraz taty w jakiejś sytuacji.

Inne akty. Jeżeli mamy akty takiego nie koniecznie wyobrażeniowego ale np. werbalnego myślenia o czymś, no to w rezultacie tego aktu powstaje myśl. Może mieć ona charakter werbalny: „już niedługo będzie przerwa w wykładzie i pójdę do bufetu i napije się kawy”. To w wyniku takie aktu myślenia, co to będzie jak będzie przerwa, powstaje pewna myśl np. w postaci werbalnej, albo wyobrażeniowej, albo najczęściej mieszanej.

Czy wreszcie coś, co najchętniej badała psychologia introspekcyjna - akty spostrzegania. Państwo sobie patrzycie na to, co podnoszę, tutaj patrzycie na butelkę, pojawiają się w waszej psychice, czy świadomości czynności, akty, procesy spostrzegania tego, co ja trzymam w górze, czyli spostrzegania butelki. W wyniku tego spostrzegania Państwo widzicie coś i pojawia się coś, co jest wynikiem spostrzeżenia. A więc psychologia aktów to jest taka psychologia, która interesuje się zarówno aktami myślenia, wyobrażania sobie, spostrzegania, jak ich wytworami. Czyli owymi myślami, wyobrażeniami i spostrzeżeniami.

Gestaltyści i introspekcjoniści także asocjacjonistyczni interesowali się głównie wytworami, spierali się jakie są te wytwory. Czy one są takie bardziej atomistyczne, czy bardziej całościowe? Czy jedno wyobrażenie łączy się z innym wyobrażeniem na zasadzie skojarzenia, czy może na jakiejś innej zasadzie? Czy jeżeli się zmienia nasze spostrzeganie czegoś, to trzeba zmienić wszystkie elementy, czy może też być ono zmienione bez wymiany tych elementów? Itd., itd.

Spierali się psychologowie głównie o cechy rezultatów wytworów tych aktów psychicznych. Byli tacy, byli to przeważnie Austriacy i Polacy, czyli mieszkańcy tzw. Europy Środkowej, którzy uważali, ze dla psychologii ważniejsze jest badanie samych aktów i badanie też związków pomiędzy aktami a ich wytworami.

Pierwszym takim psychologiem, który (jeszcze psychologiem, chociaż również filozofem, ale na pewno należącym do psychologii) był Franciszek Brentano. Napisał taką książkę, która ma tytuł bardzo skomplikowany „Psychologia z empirycznego punktu widzenia”, tam słowo empiryczny się trochę inaczej rozumie, niż my do tej pory mówiliśmy, ale to nie ważne i powiadał tak: „Świadomość składa się z pewnych aktów, które mają dosyć szczególną cechę, że są aktami intencjonalnymi”. A zatem to, co można napotkać w świadomości to jakieś kolejno pojawiające się w niej akty intencjonalne. Ja zaraz powiem, co to znaczy. I do nich należą właściwie wszystkie akty świadomości. Akty myślenia, akty spostrzegania, akty wyobrażania sobie. Można zatem, jak już to powiedzieliśmy odróżnić akt i rezultat albo wytwór tego aktu, ale ja tutaj nie używam języka brentanowskiego, mówiąc o wytworach, tylko późniejszego języka. Natomiast Brentano powiadał są akty intencjonalne i są przedmioty owych aktów intencjonalnych. Jeżeli sobie wyobrażamy tatusia, to poza aktem wyobrażania sobie tatusia, jest taki przedmiot intencjonalny aktu wyobrażania sobie tatusia, czyli ten obraz tatusia, który Państwo sobie wywołujecie w świadomości. No i analogicznie może tam być jakiś inny obraz. Jeżeli Państwo patrzycie na jakiś przedmiot, np. na to urządzenie do podtrzymywania mikrofonu, to przedmiotem waszego aktu spostrzegania czyli percepcji jest obraz tego, co ja tutaj mogę dotknąć, który w waszej świadomości jakoś tam powstaje.

Przedmioty intencjonalne, tutaj byli psychologowie aktów podobni do gestaltystów i do przedstawicieli Szkoły Würzburskiej jednocześnie, przedmioty intencjonalne jak gdyby ukierunkowują przebieg aktów intencjonalnych. Znowu w zupełnie inny sposób odkryto, że to, co determinuje świadomość to raczej pewne rzeczy, które mają się pojawić, a niektóre były. No, bo jeżeli chcecie sobie Państwo wyobrazić lody truskawkowe i sobie je wyobrażacie, no to przyszłe wyobrażenie jakoś tam determinuje przebieg waszego aktu wyobrażania sobie. Nie wyobrażacie sobie wtedy kiełbasy myśliwskiej tylko właśnie lody truskawkowe. Zatem akty świadomości mają taką szczególną cechę jaką jest intencjonalność. To nie jest termin brentanowski, ale przez niego wykorzystywany, czyli ukierunkowanie świadomości. Każdy akt intencjonalny jest nastawiony, ukierunkowany, który potem się nazywa przedmiotem intencjonalnym. Wyobrażanie sobie jest ukierunkowane tym wyobrażeniem, które ma powstać na końcu. Jakoś ten akt jest zakończony. Myślenie o niebieskich migdałach jest ukierunkowane przedmiotem intencjonalnym, który można by nazwać niebieskimi migdałami. Nie wiem co to są niebieskie migdały, ale jeżeli jesteśmy w stanie myśleć o nich, albo je sobie wyobrazić to, to jest ten przedmiot intencjonalny.

Spostrzeganie kolegi jest ukierunkowane tym spostrzeżeniem kolegi, które w rezultacie ma powstać.

Zatem mamy kolejne podejście, a więc skupienie na aktach intencjonalnych, na związkach pomiędzy przedmiotami intencjonalnymi, aktami intencjonalnymi i na takiej grupie opisania świadomości z punktu widzenia aktów raczej niż wytworów.

Tak to zapoczątkował Franciszek Brentano. Potem za sprawą m.in. jego ucznia, o którym więcej będzie po przerwie, kiedy będziemy mówić o psychologii polskiej, Kazimierza Twardowskiego, ojca właściwie polskiej psychologii. Ta sprawa się nieco skomplikowała. Ponieważ Twardowski pisząc pod koniec XIX wieku pracę habilitacyjną, która się nazywa: „O treści i przedmiocie przedstawień”, zwrócił uwagę na fakt, że jak wyróżnimy tylko akty i przedmioty albo wypowiadamy się w taki dwuznaczny i nieprecyzyjny sposób, albo pomijamy pewną ważną rzecz.

Najłatwiej to pokazać na percepcji. Cóż to znaczy przedmiot aktów Państwa spostrzegania tego statywu? Co to jest ten przedmiot? Jedni powiedzą, że ten przedmiot to jest to, co przed chwilą zostało przesunięte, to czego ja dotykam. A inni mówią nie, nie. Przedmiot to jest ten obraz, który powstaje w świadomości każdego z nas. W wyniku aktu spostrzegania powstaje spostrzeżenie. Spostrzeżenie to Państwo mają w swojej świadomości i wiecie jakie jest. Jedni patrzą trochę z tej strony i widzą inaczej niż inni. Spostrzeżenia ja nie mogę dotknąć, albo mogę, prawda? Zatem, jak rozumował Twardowski nie ma dwóch elementów, tylko są trzy. Przy czym dwa mają charakter taki psychiczny, introspekcyjny a trzeci nie. Można mówić o przedmiocie w znaczeniu przedmiotu fizycznego. Można mówić o przedmiocie w znaczeniu obrazu percepcyjnego, który powstaje i oczywiście mówić o akcie, czyli o tym akcie percepcji.

Zatem powiada Twardowski trzeba terminologię uporządkować i odróżnić treść przedstawienia, rodzajem przedstawienia jest oczywiście spostrzeganie, innym przedstawieniem może być wyobrażenie sobie. Treść przedstawienia, akt przedstawienia i przedmiot. Przez przedmiot będziemy, powiada Twardowski zawsze rozumieć coś, co jest poza świadomością. W przypadku percepcji to będzie jakiś przedmiot, który można dotknąć. To, co ja teraz dotykam i przesuwam. Treść przedstawienia to jest to, co powstaje w wyniku aktu, czyli spostrzeżenie w tym wypadku tego przedmiotu to, co jest w Państwa świadomości. Patrzycie, czyli spostrzegacie i w wyniku jakiś skomplikowanych procesów fizjologicznych, psychologicznych i jakich tam jeszcze, chemicznych powstaje u was obraz tego i to jest treść. A zatem mamy zawsze dosyć ścisły związek aktu i treści, przedmiot jest poza świadomością, też jest oczywiście związany, bo można powiedzieć, akty są zarówno ukierunkowane na treści, jak i na przedmioty zewnętrznymi. Zatem jeśli spostrzegam to w wyniku aktu spostrzegania powstaje spostrzeżenie, czyli coś, co Twardowski nazywał treścią, a spostrzegane jest to, co jest poza świadomością. Ta trójczynnikowa struktura jest zachowana także wtedy, kiedy mówimy o innych aktach. Teraz Państwo zamykacie oczy i już nie spostrzegacie tego statywu tylko sobie wyobrażacie ten przedmiot.

W wyniku aktu wyobrażania sobie czy też przypominania, ale to jest jednocześnie wyobrażaniem, powstanie jakiś tam obraz, niektórzy mówią, że mniej dokładny od obrazu percepcyjnego, ale cały czas będzie jakiś poza świadomością przedmiot tego wyobrażania. Przecież wyobrażacie sobie to, co ja tutaj dotykam. Czy jak prosiłem żebyście sobie ewentualnie wyobrazili własnego tatę, to mamy akt wyobrażania sobie taty. Obraz, który powstaje w świadomości, czyli ta treść. No i tata, który gdzieś tam nie wiem co robi, tata każdego z nas, poza tą salą, który jest w tym ścisłym znaczeniu przedmiotem.

Zatem Brentano mieszał, tą samą nazwą oznaczał treść i przedmioty. Twardowski to rozróżnił i to jest jak gdyby początek w teoriach intencjonalnych i początek tego innego podejścia do zjawisk świadomości. Co się z tym działo dalej, to opowiemy sobie po przerwie, jak będziemy mówić o psychologii polskiej.

Jesteśmy teraz przy omawianiu teorii intencjonalności i jej miejsce w psychologii (sylabus 1.4.3).

Zanim przejdziemy do następnego punktu, to jeszcze kilka słów o teorii intencjonalności.

Gdyby ktoś z Państwa zajrzał do podręcznika psychologii to najprawdopodobniej nie znalazłyby tam żadnych informacji o teorii intencjonalności, no i dlaczego? Z dwóch powodów. Po pierwsze, ze podręczniki są pisane na bazie tego, co się pojawiło w języku angielskim, w różnych czasach i okresach na temat psychologii. W obszarze języka angielskiego długo nie słyszano o aktach intencjonalnych, ale trzeba powiedzieć, że pomysły brentanowskie, które jeszcze jakoś tam, przynajmniej jego zdaniem należały do psychologii. Poza Środkową Europą, a właściwie z pewnymi jej rejonami, także poza Polską, nie cieszyły się popularnością. Natomiast sama teoria aktów intencjonalnych, teoria brentanowska, znalazła sobie wkrótce wielu kontynuatorów, ale właśnie poza psychologią, bo w filozofii. To od brentanowskich pomysłów na temat aktów intencjonalnych pochodzi taki bardzo ważny kierunek w filozofii, który nazywa się fenomenologią, do którego zresztą wiele, wiele lat później sięgali także psychologowie, ale nie sięgając do pomysłów oryginalnych - brentanowskich.

Więc można powiedzieć, że teoria intencjonalności, z takiego światowego punktu widzenia przekształciła się w fenomenologię. Natomiast z punktu widzenia środkowoeuropejskiego przekształciła się w tzw. teorię czynności, o której jeszcze będziemy mówić, a o której Państwo bardzo wiele wiecie, ponieważ wszyscy psychologowie polscy, z jakimi mogliście się spotkać to są uczniowie Tadeusza Tomaszewskiego, a Tadeusz Tomaszewski to uczeń Twardowskiego, a Twardowski to jak powiedziałem to uczeń Brentany, więc tutaj taka genetyczna zależność istnieje.

Proszę Państwa o samej psychologii introspekcyjnej. W pewnym sensie mają rację ci, którzy ignorują teorię aktów uważając, że tylko gestaltyzm i asocjacjonizm był czymś, co warto wspominać, jeżeli się omawia historię psychologii i omawia się ten kawałek, który jest związany z psychologią introspekcyjną. My omawiamy teorię aktów intencjonalnych z takich względów, że częścią naszych rozważań jest też przypomnienie historii psychologii polskiej, tak żebyście Państwo wiedzieli jak to tam było, zanim doszło do tego, z czym w tej chwili mamy do czynienia.

No i tyle właściwie, ponieważ jak się przekształcała teoria intencjonalna w teorię czynności to ja Państwu powiem, jak będę mówił o psychologii polskiej. Jeszcze więcej o Kazimierzu Twardowskim i potem o teorii czynności w ogóle.

W tej chwili problem aktów intencjonalnych zatrzymujemy, zawieszamy, przechodzimy do punktu, on się nam pojawi jeszcze, ale troszkę później a w każdym razie nie dzisiaj. Przechodzimy do punktu 1.5 czyli Psychologia w Polsce. Tam będziemy jeszcze mówić o Twardowskim i aktach intencjonalnych, ale zanim powiemy o Twardowskim i o jego uczniach to o psychologii polskiej.

Jak się mówi o psychologii polskiej to najczęściej mówi się o samym Kazimierzu Twardowskim, albo o kimś z jego uczniów, co oczywiście nie wyczerpuje tego, co się działo w psychologii, ale należy do głównego nurtu, bo można powiedzieć, że psychologia polska okresu międzywojennego, czy trochę wcześniej to jest psychologia związana z Twardowskim, a właściwie z czymś, co Twardowski zapoczątkował, a co się nazywa tzw. Szkołą Lwowsko-Warszawską.

Twardowski studiował w Wiedniu m.in. u Brentany, tam się doktoryzował, tam się habilitował, a po habilitacji podjął starania o to by Austriacy, bo to jest koniec XIX wieku, więc jeszcze okres zaborów austriackich, powierzyli mu katedrę, w którymś z uniwersytetów na terenach ziem polskich.

I ostatecznie powierzono mu katedrę w Uniwersytecie we Lwowie, który jeszcze jak był polskim uniwersytetem nazywał się Uniwersytetem im. Jana Kazimierza, od jednego z fundatorów, sponsorów tego uniwersytetu.

Szkoła Lwowsko-Warszawska to była szkoła, najczęściej się uważa, że to była szkoła filozoficzna, ale to naprawdę była szkoła, no w humanistyce w ogóle międzywojennej. Jak powiedziałem założycielem, inicjatorem, początkiem jest Twardowski. Twardowski zresztą podobnie jak Wundt w późniejszym okresie uważał, że byłoby czymś szkodliwym oddzielanie całkowite psychologii i filozofii. Uważał, że tak jak logika psychologia do końca powinna pozostać jedną z nauk filozoficznych, co nie oznacza, że nie miał świadomości odrębności i przedmiotu, i metod, i konieczności uprawiania jednak psychologii inaczej niż uprawia się filozofię. Niemniej uważał, że to powinno być ze sobą jakoś instytucjonalnie związane. Twardowski zatem w tym samym stopniu jest ojcem polskiej psychologii, jak i polskiej filozofii, chociaż dopiero niektórzy z uczniów Twardowskiego, choć zdecydowanie nie wszyscy, zajmowali się, jeśli nie wyłącznie, to przede wszystkim psychologią. Do takich należał Władysław Witwicki, który się ze Lwowa przeniósł do Warszawy i tutaj rozwijał już właściwie psychologię, chociaż zajmował się też innymi rzeczami. Ale np. byli tacy uczniowie Twardowskiego jak Kazimierz Arynkiewicz, którzy zajmowali się i psychologią i filozofią. Zajmowali tzn. pisali teksty, które były psychologiczne albo filozoficzne i prowadzili zajęcia z jednego i z drugiego przedmiotu.

Szkoła Lwowsko-Warszawska to tak można powiedzieć jedyna oryginalna szkoła filozoficzna. Jeżeli ktokolwiek słyszał, o jakimkolwiek Polaku za granicą to najczęściej, tak w 90-ciu procentach przypadków na 100 był to jakiś przedstawiciel Szkoły Lwowsko-Warszawskiej. Głównie słyszano zresztą o logikach, ponieważ chyba najmocniejszą stroną tej szkoły to była jednak logika i logicy, ale także o innych. Do tej pory także na terenie języka angielskiego są komentowane, rozważane prace jednego z uczniów Twordowskiego, niejakiego Alfreda Tarskiego. Przede wszystkim tam chodzi o jego tzw. semantyczną definicję prawdy. Różni uczeni współcześni zastanawiają się, co mądrego Tarski na ten temat powiedział i jak to jest przydatne we współczesnych rozważaniach nad językiem i prawdą, ale to nas jakoś szczególnie nie interesuje, bo historia nie jest przedmiotem naszych wykładów.

Była między wojnami, a zaczęło się to jeszcze przed Pierwszą Wojną Światową szkoła zwana Szkołą Lwowsko-Warszawską. Po wojnie się o tej szkole przez jakiś czas nie mówiło, a jeżeli się wspominało o przedstawicielach tej szkoły, a przecież wielu z nich jak [Kołosowscy], czy Kotarbiński, czy Tatarkiewicz, to właśnie przedstawiciele tej szkoły i uczniowie Twardowskiego jeszcze żyło i wykładało. Ale właściwie było czymś niedobrym mówienie, że była jakaś Szkoła Lwowsko-Warszawska, ponieważ po wojnie uważano, że jedynie słuszną tezą jest marksizm, a zatem cokolwiek innego, w ramach innego kierunku mówiono było bzdurą nie zasługującą na uwagę. Jakoś znanych marksistów poza Kołakowskim nie ma na świecie, natomiast ciągle się pamięta przedstawicieli Szkoły Lwowsko-Warszawskiej. Zresztą Twardowski współpracował zarówno z przedstawicielami tzw. brytyjskiej filozofii analitycznej, jak i z przedstawicielami koła wiedeńskiego, czyli tego neopozytywizmu austriackiego, zatem była to taka szkoła bardzo scjentystyczna w gruncie rzeczy, w takim ogólnym zarysie i dbająca bardzo o ścisłość pojęć i z tego głównie są znani przedstawiciele tej szkoły.

No, ale poza oczywiście Szkołą Lwowsko-Warszawską było jeszcze wielu Polaków. Ja skupię się na takich, którzy osiągnęli pewien międzynarodowy, no nie wiem czy rozgłos, ale w każdym razie popularność, uznanie, i którzy jednak coś tam dla ..., jeśli nie dla psychologii, to dla humanistyki polskiej zrobili.

Najpierw zatem o tych, którzy nie wywodzą się może, nie należą do nurtu Szkoły Lwowsko-Warszawskiej, bo na tym się skupimy, ale to jest taka część wykładów, z której nie trzeba robić notatek, bo i tak niczego z tej części na egzaminach nie będzie.

Jednym z dosyć popularnych Polaków, a nie należących do Szkoły Lwowsko-Warszawskiej był Julian Ochorowicz. Ochorowicz urodził się, jakby komuś zależało żeby to wiedzieć w 1850 roku, zmarł w 1917. Ochorowicz zajmował się, był przede wszystkim z wykształcenia inżynierem, ale nie tylko. Studiował jeszcze szereg innych dziedzin także medycynę, fizjologię i można powiedzieć, że był głównie psychologiem i parapsychologiem. Ochorowicz dla psychologii, w sensie takiej psychologii naukowej, eksperymentalnej poniósł wielkie zasługi, ponieważ był jakby jednym z pierwszych, którzy uważali, po pierwsze był jednym z pierwszych, którzy odwiedzili laboratorium wundtowskie, uważał, ze bardzo ważne dla rozwoju psychologii są badania eksperymentalne i starał się żeby, jakby znacząco organizacyjnie przyczynił się do spopularyzowania i stworzenia w Polsce psychologii eksperymentalnej. A jednocześnie, jak to tam bywa u inżynierów, miał zainteresowania parapsychologiczne, skonstruował coś, co się nazywało hipnoskopem. Taki aparat, który, nie wiem na ile skutecznie, ale uważano, że skutecznie był takim urządzeniem do hipnotyzowania ludzi i do podejmowania różnych badań. No i interesował się również duchami i takimi rzeczami parapsychologicznymi, prawdopodobnie z tego względu nie mógłby być jakoś tam zaliczony do psychologii lwowsko-warszawskiej. Ochorowicz choć miał swoje zasługi dla popularyzacji psychologii eksperymentalnej to uważał, że badania eksperymentalne w niczym nie popadają w sprzeczność z innymi badaniami parapsychologicznymi, z takimi rzeczami. Które teraz stają się coraz bardziej popularne.

Drugi Polak, o którym chciałbym Państwu powiedzieć, dlatego, że warto może o nim wiedzieć, bo chyba właśnie nie licząc jakiś logików ze Szkoły Lwowsko-Warszwskiej, to jest najbardziej popularny. Kiedyś Japończyk jakiś mnie spytał, a co z Korzyckim? Co właściwie mógłbym powiedzieć o Korzyckim? W tym czasie dosyć mało mogłem powiedzieć, teraz troszeczkę może więcej. Kto to był Korzycki? Alfred Korzycki, chyba właśnie w Stanach najbardziej znany Polak, jak długo był w Polsce nie zajmował się psychologią, ani żadną inną nauką pokrewną. Był właściwie zawodowym oficerem i robił karierę wojskową. Po zakończeniu kariery zawodowej, czyli w latach czterdziestych, właściwie to już było po wojnie, osiadł w USA. Tam udało mu się dosyć bogato ożenić tak, że miał dużo pieniędzy na popularyzowanie swoich poglądów, a zaczął je popularyzować w takiej dziwnej nauce, zresztą jego zdaniem nowej dyscyplinie nauki, która się nazywa semantyką ogólną, która znalazła swoich zwolenników w psychologii klinicznej. I właściwie bez tego, co na temat semantyki ogólnej powiedział Korzycki napisał, nie byłoby tzw. neurolingwistycznego programowania, ale rzadko jego reprezentacji się na Korzyckiego powołują. To była taka dość specyficzna dyscyplina, która była połączeniem pawłowizmu, pewnych pomysłów językoznawczych, przede wszystkim teorii determinizmu językowego, czyli takiej teorii, która mówi, że język jakiego używamy determinuje sposób myślenia i pewnych jakby takich, już mówiąc w cudzysłowie filozoficznych poglądów Korzyckiego. Korzycki właściwie, tak jak wynika z mojej wiedzy, nie cieszyłby się tak wielkim wzięciem i popularnością w Stanach Zjednoczonych, bo jest on bardziej znany niż w Polsce, gdyby nie taki pisarz science fiction, który się nazywał [Van Vogt]. Pisał takie powieści sensacyjno-fantastyczno-naukowe i napisał m.in. taką trylogię fantastyczną, która się po polsku ukazała, nazywa się jeden z tomów tej trylogii „Świat nie A”. Ja zaraz powiem od czego ten tytuł. W każdym razie cała trylogia, a zwłaszcza jej pierwszy tom jest niczym innym jak pewną popularyzacją poglądów Alfreda Korzyckiego. Tam zresztą przy okazji popularyzuje się nazwiska innych Polaków, tam są różne cytaty przed każdym rozdziałem tej pracy, różnych polskim myślicieli i innych znanych osób m.in. Stanisław Leszczyński tam został zacytowany i wieku innych, ale jak to było. Otóż [Van Vogt] napisał tę powieść, czy właściwie trylogię w taki sposób, że przedstawił świat, w którym jak gdyby dominującą dyscypliną i praktycznie wykorzystywaną, u Korzyckiego też miało mieć praktyczne zastosowanie, jest właśnie semantyka ogólna. Intryga zresztą jest bardzo zawikłana, jak ktoś chce, to może sobie sięgnąć. Tam jest jakiś spisek ogólno kosmiczny przeciwko ziemianom i ziemianie się ratują z opresji tylko dlatego, że znają semantykę ogólną Alfreda Korzyckiego i to jest bronią w ich walce z tymi różnymi spiskami, z tymi knowaniami kosmitów.

Jak napisał [Van Vogt] w przedmowie swojej trylogii? Pisał o pierwszym tomie. „Publikacja spowodowała wzrost zainteresowania semantyka ogólną. Studenci ruszyli do instytutu Semantyki Ogólnej, by studiować u hrabiego Alfreda Korzyckiego. Dziś semantyka ogólna dziedzina nauki, którą w tamtych czasach prawie nikt się nie interesował wykładana jest na setkach uniwersytetów.”

Z tymi setkami uniwersytetów to jest może pewna przesada. Tu raczej chodzi o coś, co się oddaje angielskim nazwiskiem college, czyli coś, co jest tam pomiędzy szkołą średnią a uniwersytetem. Ale właściwie jest szereg takich placówek szkolnych, czy akademickich, w których poważnie się traktuje poglądy Alfreda Korzyckiego. Jest też szereg instytutów naukowo-badawczych, które kontynuują pomysły Korzyckiego. Troszkę one się zajmują tłumaczeniem na jakiś taki bardziej precyzyjny i bardziej ścisły język tego, co Alfred Korzycki miał do powiedzenia, no jak to się powie normalnym językiem, to jest bardzo proste i może nawet przekonujące rzeczy.

Teraz co znaczy „Świat nie A” i dlaczego ten pierwszy tytuł [Van Vogta] tak się nazywa?

Dlatego, że Korzycki uważał, że właściwie takim jedynym, albo też najlepszym sposobem uzdrowienia człowieka współczesnego, czy współczesnego jemu, bo to się zaczęło w latach czterdziestych, jest wprowadzenie, czy też nauczenie go tzw. logiki nie arystotelesowskiej, czyli tej nie A. Zarówno w przypadkach takich, które można by nazwać przypadkami klinicznymi, kiedy ktoś tam nie rozumie co się z nim dzieje, albo ma jakieś problemy psychiczne, jak też w przypadkach pewnych patologii społecznych, a właściwie wszystkich patologii społecznych, żeby to wszystko zlikwidować i uzdrowić trzeba ludzi nauczyć innego myślenia, zarówno o sobie, jak i o świecie, a to inne myślenie może być tylko możliwe tylko wtedy, kiedy nauczymy ich innego języka. Korzycki uważał, że rzeczywistość, która nas otacza ma jak gdyby wiele poziomów, czyli możliwych jak gdyby sposobów opisu, że na każdym z tych poziomów powinniśmy i możemy operować innym językiem, który inaczej dzieli, klasyfikuje rzeczywistość, zatem inaczej pokazuje związki pomiędzy elementami jej rzeczywistości i cała tajemnica to jest znalezienie tego właściwego poziomu opisu w danym przypadku. Np. w przypadku jakiejś patologii klinicznej i nauczenie się, czy też odkrycie właściwego języka, jaki na tym poziomie powinien obowiązywać. Tam też są takie idee żeby zamiast tradycyjnej logiki dwuwartościowej wprowadzać logikę wielowartościową. Logika dwuwartościowa to jest ta, w której z pewników jest tzw. zasada niesprzeczności. Jakiś przedmiot nie może zarazem mieć i nie mieć jakiejś cechy. To jest ta ontologiczna zasada sprzeczności, bądź też niesprzeczności zależy, z którego punktu widzenia patrzymy. Albo też człowiek, od strony psychologicznej, czyli psychologiczna zasada niesprzeczności. Człowiek, który znajduje się w normalnym stanie przytomności nie może zaakceptować dwóch sądów sprzecznych, np. jak mamy sąd: w tej chwili w sali odbywa się wykład z historii myśli psychologicznej i sąd: w tej chwili w sali nie odbywa się wykład z historii myśli psychologicznej, tylko coś innego, to musimy przyjąć albo prawdziwość jednego, albo drugiego sądu. Nie możemy przyjąć prawdziwości obu. Nie możemy zaakceptować, że prawdą jest zarówno jedno, jak i drugie wyrażenie. Ale to oczywiście nie chodziło tylko o logikę wielowartościową. Chodziło też o odróżnienie tych odmiennych poziomów abstrakcji, poziomów opisu i o wykrycie, jaki jest najwłaściwszy język do opisu rzeczywistości na danym poziomie.

Tym się szczegółowo zajmował Alfred Korzycki, gdyby kogoś to interesowało, to może sobie zarówno po angielsku, jak i po polsku, chociaż uprzedzam, że to co po polsku to są bardzo amatorskie przekłady i bardzo złe, poczytać różne publikacje, które m.in. znajdują się w bibliotece na Wydziale Filozofii i Socjologii UW.

Korzycki zatem, ze względu na to, że miał jednak sporo pieniędzy na popularyzowanie własnych poglądów, na założenie pierwszego instytutu semantyki ogólnej, potem to się rozpadło na szereg ośrodków trochę niezależnych, które w najrozmaitszy sposób kontynuują semantykę ogólną. Sam stosunek tzw. poważnych uczonych do Alfreda Korzyckiego jest w najlepszym wypadku ambiwalentny. Jedni uważają, że jest to stek bzdur cała semantyka ogólna. Są tacy, którzy uważają, że to jest genialne, są jeszcze inni, którzy to wykorzystują, nie powołując się bardzo często na Alfreda Korzyckiego, albo też tworząc poglądy być może przypadkiem identyczne z poglądami Korzyckiego, ale się na to nie powołują. Nie wiedząc o Korzyckim są np. przedstawiciele czegoś, co się nazywa neurolingwistycznym programowaniem. Bo tak, jak w przypadku Korzyckiego, to jest taka specyficzna synteza pawłowizmu, czyli od strony opisu mechanizmów mózgowych i teorii determinizmu językowego.

Pytania:

  1. Który z kierunków nie może być zaliczony do psychologii introspekcyjnej:

    1. Asocjacjonizm

    2. Gestaltyzm

    3. Psychologia aktów intencjonalnych

    4. Funkcjonalizm

  1. Badania nad zjawiskiem wglądu u zwierząt:

    1. Nigdy nie były prowadzone w psychologii

    2. Prowadzone były przez behawiorystów

    3. Prowadzone były przez przedstawicieli aktów intencjonalnych

    4. Prowadzone były przez Kellera

Historia myśli psychologicznej wykład 3

Prof. Bobryk str. 9



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
plik (146)
146 ROZ M I w sprawie wymaganego zakresu projektu miejsco
146 166
146 USTAWA O OCHRONIE GRUNTOW ROZ I
146 513203 sommelier
146 153
NIST Cloud Computing Synopsis and Recommendations sp800 146
146 Transoptor
14 (146)
7 (146)
ustawa o kosztach sądowych w sprawach cywilnych, ART 79 KosztSąd, III CZP 146/07 - z dnia 28 lutego
146
encyklopedie 126-146, NAUKA, Naukoznawstwo
146 Układ pozycji katalogowych w katalogu alfabetycznym
metodologia 146 149
Dr Who Target 146 The Happiness Patrol # Graeme Curry
146 Transoptor

więcej podobnych podstron