Inferno fram fragm


PIEŚŃ I

Pieśń pierwsza jest alegorycznym wprowadzeniem do poematu. Zbłądziwszy w ciemnym lesie, Dante dociera do podnóża świetlanej góry, na którą bronią mu wstępu trzy dzikie zwierzęta: Pantera, Lew i Wilczyca. Zrozpaczonemu poecie ukazuje się Wergili i proponuje wspólną wędrówkę przez piekło i czyściec, zaznaczając, że po raju oprowadzi Dantego bardziej godna osoba.

PIEŚŃ I

W ciemnym lesie. Spotkanie z Wergiliuszem. Zapowiedź wędrówki.

Inferno - canto 1

1. 1 Nel mezzo del cammin di nostra vita

1. 2 mi ritrovai per una selva oscura

1. 3 ché la diritta via era smarrita.

1. 4 Ahi quanto a dir qual era è cosa dura

1. 5 esta selva selvaggia e aspra e forte

1. 6 che nel pensier rinova la paura!

1. 7 Tant'è amara che poco è più morte;

1. 8 ma per trattar del ben ch'i' vi trovai,

1. 9 dirò de l'altre cose ch'i' v'ho scorte.

1. 10 Io non so ben ridir com'i' v'intrai,

1. 11 tant'era pien di sonno a quel punto

1. 12 che la verace via abbandonai.

1. 13 Ma poi ch'i' fui al piè d'un colle giunto,

1. 14 là dove terminava quella valle

1. 15 che m'avea di paura il cor compunto,

1. 16 guardai in alto, e vidi le sue spalle

1. 17 vestite già de' raggi del pianeta

1. 18 che mena dritto altrui per ogne calle.

1. 19 Allor fu la paura un poco queta

1. 20 che nel lago del cor m'era durata

1. 21 la notte ch'i' passai con tanta pieta.

1. 22 E come quei che con lena affannata

1. 23 uscito fuor del pelago a la riva

1. 24 si volge a l'acqua perigliosa e guata,

1. 25 così l'animo mio, ch'ancor fuggiva,

1. 26 si volse a retro a rimirar lo passo

1. 27 che non lasciò già mai persona viva.

1. 28 Poi ch'ei posato un poco il corpo lasso,

1. 29 ripresi via per la piaggia diserta,

1. 30 sì che 'l piè fermo sempre era 'l più basso.

1. 31 Ed ecco, quasi al cominciar de l'erta,

1. 32 una lonza leggiera e presta molto,

1. 33 che di pel macolato era coverta;

1. 34 e non mi si partia dinanzi al volto,

1. 35 anzi 'mpediva tanto il mio cammino,

1. 36 ch'i' fui per ritornar più volte vòlto.

1. 37 Temp'era dal principio del mattino,

1. 38 e 'l sol montava 'n sù con quelle stelle

1. 39 ch'eran con lui quando l'amor divino

1. 40 mosse di prima quelle cose belle;

1. 41 sì ch'a bene sperar m'era cagione

1. 42 di quella fiera a la gaetta pelle

1. 43 l'ora del tempo e la dolce stagione;

1. 44 ma non sì che paura non mi desse

1. 45 la vista che m'apparve d'un leone.

1. 46 Questi parea che contra me venisse

1. 47 con la test'alta e con rabbiosa fame,

1. 48 sì che parea che l'aere ne tremesse.

1 49 Ed una lupa, che di tutte brame

1. 50 sembiava carca ne la sua magrezza,

1. 51 e molte genti fé già viver grame,

1. 52 questa mi porse tanto di gravezza

1. 53 con la paura ch'uscia di sua vista,

1. 54 ch'io perdei la speranza de l'altezza.

1. 55 E qual è quei che volontieri acquista,

1. 56 e giugne 'l tempo che perder lo face,

1. 57 che 'n tutti suoi pensier piange e s'attrista;

1. 58 tal mi fece la bestia sanza pace,

1. 59 che, venendomi 'ncontro, a poco a poco

1. 60 mi ripigneva là dove 'l sol tace.

1. 61 Mentre ch'i' rovinava in basso loco,

1. 62 dinanzi a li occhi mi si fu offerto

1. 63 chi per lungo silenzio parea fioco.

1. 64 Quando vidi costui nel gran diserto,

1. 65 «*Miserere* di me», gridai a lui,

1. 66 «qual che tu sii, od ombra od omo certo!».

1. 67 Rispuosemi: «Non omo, omo già fui,

1. 68 e li parenti miei furon lombardi,

1. 69 mantoani per patria ambedui.

1. 70 Nacqui *sub Iulio*, ancor che fosse tardi,

1. 71 e vissi a Roma sotto 'l buono Augusto

1. 72 nel tempo de li dèi falsi e bugiardi.

1. 73 Poeta fui, e cantai di quel giusto

1. 74 figliuol d'Anchise che venne di Troia,

1. 75 poi che 'l superbo Ilion fu combusto.

1. 76 Ma tu perché ritorni a tanta noia?

1. 77 perché non sali il dilettoso monte

1. 78 ch'è principio e cagion di tutta gioia?».

1. 79 «Or se' tu quel Virgilio e quella fonte

1. 80 che spandi di parlar sì largo fiume?»,

1. 81 rispuos'io lui con vergognosa fronte.

1. 82 «O de li altri poeti onore e lume

1. 83 vagliami 'l lungo studio e 'l grande amore

1. 84 che m'ha fatto cercar lo tuo volume.

1. 85 Tu se' lo mio maestro e 'l mio autore;

1. 86 tu se' solo colui da cu' io tolsi

1. 87 lo bello stilo che m'ha fatto onore.

1. 88 Vedi la bestia per cu' io mi volsi:

1. 89 aiutami da lei, famoso saggio,

1. 90 ch'ella mi fa tremar le vene e i polsi».

1. 91 «A te convien tenere altro viaggio»,

1. 92 rispuose, poi che lagrimar mi vide,

1. 93 «se vuo' campar d'esto loco selvaggio:

1. 94 ché questa bestia, per la qual tu gride,

1. 95 non lascia altrui passar per la sua via,

1. 96 ma tanto lo 'mpedisce che l'uccide;

1. 97 e ha natura sì malvagia e ria,

1. 98 che mai non empie la bramosa voglia,

1. 99 e dopo 'l pasto ha più fame che pria.

1.100 Molti son li animali a cui s'ammoglia,

1.101 e più saranno ancora, infin che 'l veltro

1.102 verrà, che la farà morir con doglia.

1.103 Questi non ciberà terra né peltro,

1.104 ma sapienza, amore e virtute,

1.105 e sua nazion sarà tra feltro e feltro.

1.106 Di quella umile Italia fia salute

1.107 per cui morì la vergine Cammilla,

1.108 Eurialo e Turno e Niso di ferute.

1.109 Questi la caccerà per ogne villa,

1.110 fin che l'avrà rimessa ne lo 'nferno,

1.111 là onde 'nvidia prima dipartilla.

1.112 Ond'io per lo tuo me' penso e discerno

1.113 che tu mi segui, e io sarò tua guida,

1.114 e trarrotti di qui per loco etterno;

1.115 ove udirai le disperate strida,

1.116 vedrai li antichi spiriti dolenti,

1.117 ch'a la seconda morte ciascun grida;

1.118 e vederai color che son contenti

1.119 nel foco, perché speran di venire

1.120 quando che sia a le beate genti.

1.121 A le quai poi se tu vorrai salire,

1.122 anima fia a ciò più di me degna:

1.123 con lei ti lascerò nel mio partire;

1.124 ché quello imperador che là sù regna,

1.125 perch'i' fu' ribellante a la sua legge,

1.126 non vuol che 'n sua città per me si vegna.

1.127 In tutte parti impera e quivi regge;

1.128 quivi è la sua città e l'alto seggio:

1.129 oh felice colui cu' ivi elegge!».

1.130 E io a lui: «Poeta, io ti richeggio

1.131 per quello Dio che tu non conoscesti,

1.132 acciò ch'io fugga questo male e peggio,

1.133 che tu mi meni là dov'or dicesti,

1.134 sì ch'io veggia la porta di san Pietro

1.135 e color cui tu fai cotanto mesti».

1.136 Allor si mosse, e io li tenni dietro.

tłum. Edward Porębowicza

1

W życia wędrówce, na połowie czasu,

Straciwszy z oczu szlak niemylnej drogi,

W głębi ciemnego znalazłem się lasu.

4

Jak ciężko słowem opisać ten srogi

Bór, owe stromych puszcz pustynne dzicze,

Co mię dziś jeszcze nabawiają trwogi.

7

Gorzko - śmierć chyba większe zna gorycze;

Lecz dla korzyści, dobytych z przeprawy,

Opowiem lasu rzeczy tajemnicze.

10

Nie wiem, jak w one zaszedłem dzierżawy,

Bo mną owładła senność jakaś duża

W chwili, gdy drogi zaniechałem prawej.

13

Gdym jednak przybył do góry podnóża,

Którą zaparty owy wądół kona,

Stąd się, jak rzekłem, taki strach wynurza,

16

Podniósłszy głowę, widzę, a ramiona

Góry już swymi promieniami stroi

Gwiazda wodząca tuziemskie plemiona.

19

Więc się z widoku tego uspokoi

Przestrach, w jeziorze serca rozkiełzany

Przez noc bolesnej bezotuchy mojej.

22

A jak człek z morza na ląd ratowany

Z piersią dyszącą staje i z daleka

Oczyma jeszcze bada groźne piany,

25

Tak, było, duch mój, podczas gdy ucieka,

Pogląda za się na przebytą drogę,

Co nie przepuści żywego człowieka.

28

Więc gdy mdłe ciało odpoczynkiem wzmogę,

Znów po bezludnych progach stopy nużę,

Wciąż niżej mając wyprężoną nogę.

31

Wtem tam, gdzie ścieżka strzelała ku górze,

Znienagła mi się zjawiła u stoku

Zwinna Pantera o plamistej skórze.

34

Ta z mej osoby nie spuszczała wzroku

I tak męczyła w moim wstępowaniu,

Że kilka razy chciałem wracać kroku.

37

Była to właśnie chwila na zaraniu:

Wschodziło słońce z onym gwiazd orszakiem,

Co z nim świeciły, gdy w pierwozadrganiu

40

Świata Pramiłość wiecznym pchnęła szlakiem

Przepiękne twory; więc ta pora świeża

I wiosny bliskość były dla mnie znakiem,

43

Że przecież ujdę pstrokatego zwierza;

Ale tuż trwogę poczułem niemałą,

Gdy Lew przede mną wyrósł u pobrzeża.

46

Głowę podnosił i jak mi się zdało,

Szedł prosto na mnie, taki wściekły z głodu,

Że przerażone powietrze truchlało.

49

Potem Wilczyca, nabrzmiała od płodu

Żądz wszelkich, mimo że chuda i sucha,

Sprawczyni nieszczęść mnogiego narodu,

52

Swoim widokiem zgnębiła mi ducha

I w takie wreszcie strąciła rozpacze,

Że dojścia szczytu sczezła mi otucha.

55

A jak z wygranej ucieszeni gracze,

Kiedy przeciwny zasię wiatr powieje,

Bledną i wszystka myśl się w nich rozpłacze,

58

Tak ja od zwierza porywczości mdleję

I, odpychany, cofam się ze skały

W stronę przepaści, gdzie słońce niemieje.

61

Już moje stopy w dół się obsuwały,

Gdy przed oczyma kształt się zjawił mglisty,

Jakby milczeniem długim spowietrzały.

64

Gdym go obaczył w puszczy opoczystej:

„Pożal się, proszę — wołam do zjawienia —

Cień-li czy człowiek jesteś rzeczywisty!"

67

„Nie człowiek, jednak z ludzkiego plemienia;

Ojców Lombardów miałem — rzekła mara —

Z mantowańskiego oboje nasienia.

70

Urodziłem się za Jula Cezara,

A za Augusta cnego żyłem w Rzymie,

Gdy panowała bogów kłamnych wiara.

73

Poetą byłem i w epicznym rymie

Uszłego z dumnej Ilionu ruiny

Anchizowegom syna głosił imię.

76

A ty, przecz wracasz w nieszczęsne doliny?

Czemu nie śpieszysz na górę, rodzice

Wesela, gniazdo radosnej nowiny?"

79

„Więc Wergilego oglądam? Krynicę,

Skąd płynie słowa strumień tak obficie?" —

Odezwałem się, zasromawszy lice.

82

„O ty, poetów światło i zaszczycie!

Niech mię zalecą miłość i uwaga,

Com z nią na myśli twojej szedł wykrycie.

85

Ty jesteś Mistrz mój, ty moja Powaga:

Przez cię jedynie styl mój nabył piętna

Sztuki, skąd dzisiaj moja cześć się wzmaga.

88

Płoszy mię bestia, przejściu memu wstrętna:

Dopomóż, mędrcze sławny! Oto ginę

Z trwogi i żywiej dygocą mi tętna".

91

„Ścieżki potrzeba obrać tobie ine —

Rzekł, widząc oczu moich zapłakanie —

Jeżeli przebrnąć życzysz tę gęstwinę.

94

Bo owa bestia, co mię wołasz na nię,

Nikomu drogą swoją przejść nie daje:

Póty przeszkadza, aż w nim dech ustanie.

97

A tak złośliwe chowa obyczaje,

Że zachłannością jej chciwość się mnoży

I tym głodniejsza, im się bardziej naje.

100

Rozliczny jest zwierz, z którym cudzołoży

I dotąd będzie, aż nadejdzie żwawy

Chart, co ją na śmierć w boleściach umorzy.

103

W glebie ni kruszcu nie poszuka strawy,

Jedno w rozumie, mocy i miłości;

Ojczyzna jego: pośród Feltr dzierżawy.

106

Nędznej Italii on wybawi włości,

Dla których Turnus, Kamila dziewica,

Euryjal, Nizus położyli kości.

109

Odeń ścigana z grodu w gród Wilczyca

Na powrót w piekieł dostanie się władze,

Skąd ją przysłała zawiść zazdrośnica.

112

A ja tak dbale o twym dobru radzę,

Żeć przewodnikiem będę; skroś tej góry

Przez wiekuiste miejsca przeprowadzę,

115

Kędy usłyszysz rozpaczliwe chóry,

Przyjrzysz się duchów przebolesnej rzeszy,

Co z wszystkiej piersi woła o skon wtóry.

118

Potem tych ujrzysz, których płomień cieszy,

Rozradowując nadzieją niepłoną,

Że się ich wniebowstąpienie przyśpieszy.

121

A gdy zajść zechcesz aż tą jasną stroną,

Godniejszej zdam cię, niźli moja, pieczy

Na dalszą drogę, gdzie iść mi wzbroniono.

124

Bo owy Władca i Król wszystkich rzeczy,

Za me prawdziwej wiary nieuznanie,

Wstępu do miasta swojego mi przeczy.

127

Wszędy rząd jego, lecz tam królowanie;

Tam ma stolicę, tam wysokie trony;

Szczęsny, w wyborze kto mu się ostanie".

130

Poeto — rzekę, takim zachęcony

Słowem — przez Boga nie znanego tobie,

Bym z tej i gorszej doli był zbawiony,

133

Tam, gdzie powiadasz, wiedźże mię w tej dobie;

Niechaj obaczę te Piotrowe progi

I tych, co mówisz, że jęczą w żałobie".

136

Ruszył — ja za nim w trap dźwignąłem nogi.

tłum. Alina Świderska

1

W połowie drogi żywota naszego

nagle się w gęstym obłąkałem lesie.

Już ścieżki prawej oczy nie dostrzegą,

4

o, jak wyrazić ciężko... słowo rwie się...

bory zaborcze, las dziki i ciemny,

który wspomnieniem samym trwogę niesie

7

tak ciężką, jak strach przed śmiercią nikczemny!

Lecz, by o dobrem mówić, co widziałem

muszę zła rąbek uchylić tajemny.

10

Rzec nie potrafię, jak się tam dostałem,

taki snu pełen byłem w onej chwili,

kiedy się z prawą drogą pożegnałem.

13

Lecz gdym pod górą stanął, co się chyli

tam, kędy droga wąwozu zamkniona,

który wędrowca wieczną trwogą myli,

16

podnosząc oczy, widzę jej ramiona

skąpane w blaskach onego planety,

co nas wprost wiedzie, choć ścieżka zmylona.

19

Wtenczas to nowej otucha podniety

wygnała trwogę na serca jeziorze,

kędy noc ciemna zaległa, niestety.

22

I jak ten, który tchu złapać nie może,

gdy na ląd stały fale go wyrzucą,

i na zdradliwe ogląda się morze,

25

tak moja dusza, którą jeszcze smucą

obawy, wstecz się na drogę ogląda,

skąd ci, co weszli, żywi nie powrócą.

28

Strudzone ciało wypoczynku żąda:

wytchnąłem nieco przed góry zaporą,

i brzegiem, który tak pusto wygląda

31

dalej w wędrówkę puściłem się skorą,

zawsze na stoku tak stawiając nogę,

iż ta co niżej, była mi podporą.

34

Aż oto nagle zabiegnie mi drogę

postać pantery tak zwinnej i giętkiej,

iż jej nijako wyminąć nie mogę.

37

Sierść połyskliwą w barwne miała cętki

i tak się ku mnie zwraca posuwista,

że do odwrotu wciąż uczuwam chętki.

40

Godzina była poranku świetlista

i słońce w onych gwiazd jaśniało kole,

co przy nim były, gdy Miłość Wieczysta

43

świat piękny przez swą poruszyła wolę.

Widok stworzenia o barwnej odzieży

i cudny ranek rozwiał duszy bolę,

46

lecz nowy postrach w sercu moim szerzy

postać lwa z grzywą rozwianą na wietrze,

co dzikim tocząc wzrokiem ku mnie bieży,

49

aż drżeć się zdało dokoła powietrze.

Z drugiej zaś strony wilczyca zgłodniała,

kły szczerząc, w których mnogo ludzi zetrze,

52

wychudłym cielskiem ku mnie wybiegała,

aż na jej widok straciłem nadzieję,

by mi wędrówka na szczyt się udała.

55

I jak ów chciwiec co nad tym boleje,

iż po próżnicy czas marnuje drogi,

i w głębi serca łzy żałosne leje,

58

tak ja na widok onej bestii srogiej

pełen zwątpienia, w dolinę bez słońca

nazad pomału cofam się niebogi.

61

Gdy mię tak na dół stopa wiedzie drżąca

nagle w tej pustce jawi się przede mną

postać, co ledwie nogą o ziem trąca.

64

- O, ty - zawołam - czy marą nikczemną,

czyliś jest człekiem, błagam twej litości,

bym się nie błąkał tutaj nadaremno!

67

- Człowiekiem byłem, ale już nie gości

śród ciała duch mój - rzecze on cień blady. -

Ród mój wywodzę od lombardzkich włości.

70

Tam, kędy Mantui warownej posady,

tam ja sub Julio dzień ujrzałem biały

i tam rodzice żyli me i dziady.

73

Miejscem pobytu był mi Rzym wspaniały

za panowania dobrego Augusta,

kędy zaszczytów żyłem syt i chwały.

76

Wiara w złe bogi kłamliwa i pusta

jeszcze w ojczyźnie panowała mojej,

jam był poetą i przez moje usta

79

szła pieśń o synu anchizowym z Troi,

co rzucił grodu ojczystego mury,

widząc, iż w ogniu pyszny Ilion stoi.

82

Lecz ty dlaczego od rozkosznej góry,

gdzie się u szczytu wszelka radość pleni,

nazad w ten wąwóz cofasz się ponury?

85

- Więc tyś Wirgili? Ty źródłem strumieni

mowy przeczystej co świat pięknem darzy?

- odpowiem, a wstyd czoło mi rumieni. -

88

O, ty, coś chlubą jest wszystkich pieśniarzy,

zaiste, dziś mam nagrodę niemałą,

żem od ksiąg twoich nie odrywał twarzy!

91

Tyś moim mistrzem! Ciebie ukochało

serce me, tobie albowiem zawdzięcza

styl piękny, który dziś jest moją chwałą!

94

Spojrzyj na bestię tę co mię udręcza,

obroń mię przed nią ty, coś mędrzec słynny,

drżę bowiem cały jak nitka pajęcza.

97

- Tobie przystoi szukać drogi innej,

rzecze on, widząc, żem zalany łzami -

jeśli chcesz obszar ów rzucić pustynny,

100

bo zwierz ów dziki ze srogimi kłami

każdego pożre co się tutaj zjawi,

a wprzód go strachem bez granic omami.

103

Taka zaś żądza go niesyta trawi,

iż tym się większa chciwość w ślipiach jarzy

im więcej ofiar żywota pozbawi.

106

Mnogość jest zwierząt, z którymi się parzy,

i więcej jeszcze będzie, zanim Charta,

co ją ma zgnębić, przyjście się nadarzy.

109

Tego zaś siłą nie chciwość zażarta,

lecz mądrość, miłość i cnota ze stali;

kolebka jego pod Feltrem oparta.

112

Tenci zbawieniem stanie się Italii,

której Kamilla co się męstwem płoni,

Nizus i Eurial, Turnus, życie dali.

115

On bestię srogą przez ten świat przegoni,

aż na dno piekieł w końcu ją zawlecze,

skąd po raz pierwszy usłyszano o niej...

118

Ja cię zaś teraz w swoją biorę pieczę.

Pójdź za mną! Ja ci będę przewodnikiem!

Tam cię zawiodę, gdzie duchy człowiecze

121

wiecznie się skarżą rozpaczliwym krzykiem,

gdy śmierć je wtórna ościeniem przebodzie

na wieczność całą w tym ostępie dzikim.

124

Tych ujrzysz potem, co w cichej pogodzie

ognia udrękę znoszą, bo im świeci

nadzieja, iż wnet w rajskim staną grodzie.

127

Gdy cię zaś dalsze pragnienie podnieci,

dusza ode mnie, godniejsza się zjawi,

co na mym miejscu w górę z tobą wzięci.

130

Albowiem Pan ów, co Go wszechświat sławi,

przeto mi broni wejść w rajskie osadnie,

iżem się oparł prawu, co świat zbawi.

133

On wszędy rządzi i On wszystkim władnie,

Jego stolica tam w najwyższym niebie,

szczęśliw, na kogo wybór Jego padnie.

136

A ja zaś na to: - Wieszczu, błagam ciebie

Onego, co Go nie znałeś, imieniem,

przed złem mię uchroń co na wieki grzebie,

139

uczyń, jak było twoim przyrzeczeniem,

abym Piotrowe zobaczył podwoje,

i tych co wiecznym ukarani cieniem.

142

Więc poszedł, a w ślad za nim kroki moje.

PIEŚŃ III

Dante i Wergili przekraczają bramę piekieł i zatrzymuja się w przedsionku, gdzie cierpią dusze ludzi, którym na ziemi dobro i zło było równie obojętne; następnie docierają do brzegów Acherontu i obserwują Charona przewożącego dusze potępione. Oślepiony błyskawicą Dante pada - "jako pada człowiek senny" - i w tym omdleniu zostaje przeniesiony na drugi brzeg rzeki.

PIEŚŃ III

Przedpiekle. Nad Acheronem. Charon.

3. 1 "Per me si va ne la città dolente,

3. 2 per me si va ne l'etterno dolore,

3. 3 per me si va tra la perduta gente.

3. 4 Giustizia mosse il mio alto fattore:

3. 5 fecemi la divina podestate,

3. 6 la somma sapienza e 'l primo amore.

3. 7 Dinanzi a me non fuor cose create

3. 8 se non etterne, e io etterno duro.

3. 9 Lasciate ogne speranza, voi ch'intrate".

3. 10 Queste parole di colore oscuro

3. 11 vid'io scritte al sommo d'una porta;

3. 12 per ch'io: «Maestro, il senso lor m'è duro».

3. 13 Ed elli a me, come persona accorta:

3. 14 «Qui si convien lasciare ogne sospetto;

3. 15 ogne viltà convien che qui sia morta.

3. 16 Noi siam venuti al loco ov'i' t'ho detto

3. 17 che tu vedrai le genti dolorose

3. 18 c'hanno perduto il ben de l'intelletto».

3. 19 E poi che la sua mano a la mia puose

3. 20 con lieto volto, ond'io mi confortai,

3. 21 mi mise dentro a le segrete cose.

3. 22 Quivi sospiri, pianti e alti guai

3. 23 risonavan per l'aere sanza stelle,

3. 24 per ch'io al cominciar ne lagrimai.

3. 25 Diverse lingue, orribili favelle,

3. 26 parole di dolore, accenti d'ira,

3. 27 voci alte e fioche, e suon di man con elle

3. 28 facevano un tumulto, il qual s'aggira

3. 29 sempre in quell'aura sanza tempo tinta,

3. 30 come la rena quando turbo spira.

3. 31 E io ch'avea d'error la testa cinta,

3. 32 dissi: «Maestro, che è quel ch'i' odo?

3. 33 e che gent'è che par nel duol sì vinta?».

3. 34 Ed elli a me: «Questo misero modo

3. 35 tegnon l'anime triste di coloro

3. 36 che visser sanza 'nfamia e sanza lodo.

3. 37 Mischiate sono a quel cattivo coro

3. 38 de li angeli che non furon ribelli

3. 39 né fur fedeli a Dio, ma per sé fuoro.

3. 40 Caccianli i ciel per non esser men belli,

3. 41 né lo profondo inferno li riceve,

3. 42 ch'alcuna gloria i rei avrebber d'elli».

3. 43 E io: «Maestro, che è tanto greve

3. 44 a lor, che lamentar li fa sì forte?».

3. 45 Rispuose: «Dicerolti molto breve.

3. 46 Questi non hanno speranza di morte

3. 47 e la lor cieca vita è tanto bassa,

3. 48 che 'nvidiosi son d'ogne altra sorte.

3. 49 Fama di loro il mondo esser non lassa;

3. 50 misericordia e giustizia li sdegna:

3. 51 non ragioniam di lor, ma guarda e passa».

3. 52 E io, che riguardai, vidi una 'nsegna

3. 53 che girando correva tanto ratta,

3. 54 che d'ogne posa mi parea indegna;

3. 55 e dietro le venìa sì lunga tratta

3. 56 di gente, ch'i' non averei creduto

3. 57 che morte tanta n'avesse disfatta.

3. 58 Poscia ch'io v'ebbi alcun riconosciuto,

3. 59 vidi e conobbi l'ombra di colui

3. 60 che fece per viltade il gran rifiuto.

3. 61 Incontanente intesi e certo fui

3. 62 che questa era la setta d'i cattivi,

3. 63 a Dio spiacenti e a' nemici sui.

3. 64 Questi sciaurati, che mai non fur vivi,

3. 65 erano ignudi e stimolati molto

3. 66 da mosconi e da vespe ch'eran ivi.

3. 67 Elle rigavan lor di sangue il volto,

3. 68 che, mischiato di lagrime, a' lor piedi

3. 69 da fastidiosi vermi era ricolto.

3. 70 E poi ch'a riguardar oltre mi diedi,

3. 71 vidi genti a la riva d'un gran fiume;

3. 72 per ch'io dissi: «Maestro, or mi concedi

3. 73 ch'i' sappia quali sono, e qual costume

3. 74 le fa di trapassar parer sì pronte,

3. 75 com'io discerno per lo fioco lume».

3. 76 Ed elli a me: «Le cose ti fier conte

3. 77 quando noi fermerem li nostri passi

3. 78 su la trista riviera d'Acheronte».

3. 79 Allor con li occhi vergognosi e bassi,

3. 80 temendo no 'l mio dir li fosse grave,

3. 81 infino al fiume del parlar mi trassi.

3. 82 Ed ecco verso noi venir per nave

3. 83 un vecchio, bianco per antico pelo,

3. 84 gridando: «Guai a voi, anime prave!

3. 85 Non isperate mai veder lo cielo:

3. 86 i' vegno per menarvi a l'altra riva

3. 87 ne le tenebre etterne, in caldo e 'n gelo.

3. 88 E tu che se' costì, anima viva,

3. 89 pàrtiti da cotesti che son morti».

3. 90 Ma poi che vide ch'io non mi partiva,

3. 91 disse: «Per altra via, per altri porti

3. 92 verrai a piaggia, non qui, per passare:

3. 93 più lieve legno convien che ti porti».

3. 94 E 'l duca lui: «Caron, non ti crucciare:

3. 95 vuolsi così colà dove si puote

3. 96 ciò che si vuole, e più non dimandare».

3. 97 Quinci fuor quete le lanose gote

3. 98 al nocchier de la livida palude,

3. 99 che 'ntorno a li occhi avea di fiamme rote.

3.100 Ma quell'anime, ch'eran lasse e nude,

3.101 cangiar colore e dibattero i denti,

3.102 ratto che 'nteser le parole crude.

3.103 Bestemmiavano Dio e lor parenti,

3.104 l'umana spezie e 'l loco e 'l tempo e 'l seme

3.105 di lor semenza e di lor nascimenti.

3.106 Poi si ritrasser tutte quante insieme,

3.107 forte piangendo, a la riva malvagia

3.108 ch'attende ciascun uom che Dio non teme.

3.109 Caron dimonio, con occhi di bragia,

3.110 loro accennando, tutte le raccoglie;

3.111 batte col remo qualunque s'adagia.

3.112 Come d'autunno si levan le foglie

3.113 l'una appresso de l'altra, fin che 'l ramo

3.114 vede a la terra tutte le sue spoglie,

3.115 similemente il mal seme d'Adamo

3.116 gittansi di quel lito ad una ad una,

3.117 per cenni come augel per suo richiamo.

3.118 Così sen vanno su per l'onda bruna,

3.119 e avanti che sien di là discese,

3.120 anche di qua nuova schiera s'auna.

3.121 «Figliuol mio», disse 'l maestro cortese,

3.122 «quelli che muoion ne l'ira di Dio

3.123 tutti convegnon qui d'ogne paese:

3.124 e pronti sono a trapassar lo rio,

3.125 ché la divina giustizia li sprona,

3.126 sì che la tema si volve in disio.

3.127 Quinci non passa mai anima buona;

3.128 e però, se Caron di te si lagna,

3.129 ben puoi sapere omai che 'l suo dir suona».

3.130 Finito questo, la buia campagna

3.131 tremò sì forte, che de lo spavento

3.132 la mente di sudore ancor mi bagna.

3.133 La terra lagrimosa diede vento,

3.134 che balenò una luce vermiglia

3.135 la qual mi vinse ciascun pentimento

3.136 e caddi come l'uom cui sonno piglia.

1

„Przeze mnie droga w miasto utrapienia,

Przeze mnie droga w wiekuiste męki,

Przeze mnie droga w naród zatracenia.

4

Jam dzieło wielkiej, sprawiedliwej ręki.

Wzniosła mię z gruntu Potęga wszechwłodna,

Mądrość najwyższa, Miłość pierworodna;

7

Starsze ode mnie twory nie istnieją,

Chyba wieczyste — a jam niepożyta!

Ty, który wchodzisz, żegnaj się z nadzieją..."

10

Na odrzwiach bramy ten się napis czyta,

O treści memu duchowi kryjomej.

„Mistrzu - szepnąłem - z tych słów groza świta!"

13

A on mi na to, jak człowiek świadomy:

„Tu oczyść serce podłością zatrute,

Tu zabij w sobie wszelki strach znikomy.

16

Do miejsc my przyszli, gdzie czynią pokutę

Owi, com mówił, boleści dziedzice,

Duchy ze skarbu poznania wyzute".

19

Dłoń mi na dłoni położył i lice

Ukazał jasne, duchem natchnął śmiałem,

Po czym wprowadził w głębin tajemnice.

22

Stamtąd westchnienia, płacz, lament chorałem

Biły o próżni bezgwiezdnej tajniki:

Więc, już na progu stając, zapłakałem.

25

Okropne gwary, przeliczne języki,

Jęk bólu, wycia, to ostre, to bledsze,

I rąk klaskania, i gniewu okrzyki

28

Czyniły wrzawę, na czarne powietrze

Lecącą wiru wieczystymi skręty,

Jak piasek, gdy się z huraganem zetrze.

31

Nieświadomości skrępowany pęty:

„Mistrzu — spytałem — skąd ten chór boleści,

Kto ów lud taką snadź rozpaczą zdjęty?"

34

On rzekł: „Męczarnię takiej podłej treści

Znoszą w tym miejscu te dusze mizerne,

Które bez hańby żyły i bez cześci.

37

Są zaś wmieszane między owe bierne

Rzesze aniołów, które samolube

Żyły, ni wrogie Bogu, ni też wierne.

40

Niebo ich nie chce, gdyż niosłyby zgubę

Jego piękności; piekło je wyklucza,

Gdyżby z nich gorsi mogli zyskać chlubę".

43

Ja znowu: „Mistrzu, co im to dokucza,

Że tak biadają głosami rozpaczy?"

A on wysłuchał mię i tak poucza:

46

„Wiedzą, że skonu dzień im się nie znaczy,

A ciemnym bytem tak są tutaj mali,

Że wszystko inne przenieśliby raczej.

49

Świat nie dopuścił, aby w sławie trwali;

Litość ni sąd się nimi nie opieka;

Nie mówmy o nich; popatrz i pójdź dalej".

52

A wtem proporczyk ujrzałem, z daleka

Mknący tak szybko, jakby go nosiła

Dłoń niegodnego spoczynku człowieka.

55

Za nim niezmierna czerń smugą się wiła;

Nigdy bym nie był uwierzył na słowo,

Że tyle ludu śmierć już wytraciła.

58

Poznałem kilku między bezcechową

Ciżbą; pośród nich szła mara człowieka,

Co z trwogi wielką skaził się odmową.

61

Więc zrozumiałem, że tu śmierć zawleka

I tłoczy razem owe podłe sotnie,

Których Bóg i czart równo się wyrzeka.

64

Nędznym, co w świecie żyli nieżywotnie,

Rój os i przykra kąsa ciało mszyca;

Jęczą, gdy ból im do żywego dotnie.

67

Od tych ukąszeń krew tryska na lica,

Którą u stóp ich łzami napojoną

Kłąb glist natrętnych kałduny nasyca.

70

Potem, gdy inną wzrok posłałem stroną,

Nad wielką rzeką ujrzę ludu ławy.

Mistrzu - powiadam - niech mi dozwolono

73

Będzie zapytać: Kto są? Jakie sprawy

Każą im śpieszyć? Ile zmierzch dozwoli

Rozeznać, widzę, że krok niosą żwawy".

76

A on: „Na powieść o nich przyjdzie kolej,

Kiedy staniemy razem z nieszczęsnemi

Nad Acherontem, strumieniem niedoli".

79

Więc wzrok ze wstydu spuściwszy ku ziemi,

Zamilkłem, nie chcąc dłużej być natrętem.

I tak do rzeki brzegów szliśmy niemi.

82

Wtem spojrzę, w łodzi mknie owym odmętem

Starzec kędziorów sędziwych i brody,

Wołając: „Gorze wam, duchom przeklętym!

85

Nie pójdziecie wy na niebieskie gody:

Przybywam przewieźć was po czarnej strudze

W ciemności wieczne, na żar i na chłody.

88

A ty, co jeszcze ciało masz w posłudze,

Duch żyw! Co robisz w umarłych narodzie?..."

Kiedy zaś widział, że z odejściem żmudzę:

91

„Z innej przystani i po innej wodzie

Jest wyznaczony szlak twojej podróży,

Wypada tobie lżejszej szukać łodzi".

94

„Niech się, Charonie, w tobie gniew nie burzy! - Rzekł Mistrz - tak życzą tam, gdzie śladem chcenia

Zaraz czyn kroczy; wara pytać dłużej!"

97

Więc lic kosmatych surowość odmienia

Przewoźnik, włodarz czarnowodnej rzeki,

W krąg ócz mający obrączki z płomienia.

100

Ale tym nagim i znużonym szczęki

Dzwoniły, w lica strach zachodził siny,

Gdy usłyszeli swój los niedaleki.

103

Boga, rodziców, ludzkość, narodziny

I dzień, i miejsce swych narodzin klęli,

I syny swoje, i swych synów syny.

106

Potem się sparli, łkając nad topieli

Brzegiem, skąd wszyscy pójdą na męczarnie,

Co żyć w bojaźni bożej nie umieli.

109

Bies Charon ócz swych zaświeca latarnie,

Drogę wskazując i kupą ich goni,

A gdzie nie idą w ład, tam wiosłem garnie.

112

Jako pod jesień drzewo liście roni

Jedno po drugim - aż się konar wdowi

Nagim, ze stroju wyzutym, odsłoni,

115

Tak ci dziedzice grzechu Adamowi

Jedno po drugim zlatają mu w sudno,

Niby na wabia sokół w dłoń łowcowi.

118

I jadą przez toń ciemnościami brudną,

A nim na brzeg je przeciwny wysadzi,

Po tamtej stronie znów od gości ludno.

121

Synu mój - tak Mistrz swoję rzecz prowadzi -

Lud, co umiera w nieprzyjaźni bożej,

Z ziemi wszech krańców tutaj się gromadzi.

124

Co rychlej wszyscy rzekę przebyć skorzy,

Bo tak ich boska sprawiedliwość bodzie,

Że zmniejsza lęku, a pragnienie mnoży.

127

Nie chodzą duchy dobre ku tej wodzie;

Wiesz teraz, czemu, widząc cię w ich kole,

Chciał tobie Charon stawać na przeszkodzie".

130

Gdy skończył mówić, całe czarne pole

Drgnęło tak mocno, że kiedy przypomnę,

Jeszcze mi dzisiaj znój stawa na czole.

133

Z pola łez wianie buchnęło ogromne,

Przeleciał po nim gromu błysk czerwienny

I omdlały mi zmysły nieprzytomne,

136

I padłem, jako pada człowiek senny.

1

Przeze mnie droga do boleści grodu,

przeze mnie droga na wieczyste męki:

do zgubionego na zawsze narodu.

4

Sprawiedliwości mego Stwórcy dzięki

ugruntowana przez moc boską w bycie

wyszłam z Mądrości i Miłości ręki.

7

Przede mną żadne nie wszczęło się życie,

prócz odwiecznego - i ja wiecznie stoję.

Rzućcie nadzieję wy, co tu wchodzicie!...

10

Te słowa oczy napotkały moje

na szczycie bramy ciemną barwą znaczne,

gdyśmy przed straszne nadeszli podwoje.

13

Więc przerażony zaraz mówić zacznę:

- Mistrzu, dlaczego owe słowa ciemne

takie mnie myśli przywodzą rozpaczne?

16

Na to on, rzeczy znający tajemne,

rzekł: - Tu należy pożegnać się z trwogą,

tu zamrzeć winno wszystko co nikczemne,

19

idziemy bowiem tą, com mówił, drogą,

gdzie masz zobaczyć, jako cierpią oni,

co utracili ducha jasność błogą.

22

To mówiąc, dłoń swą kładzie na mej dłoni,

i pogodnymi krzepiąc spojrzeniami,

do tajemniczej wprowadził mnie toni.

25

Tu płacz, wzdychania z głośnymi jękami

płyną w przestrzeni bez gwiazd, pełnej cienia,

tak, że je słysząc zalałem się łzami.

28

Różne języki, mowy, złorzeczenia,

słowa boleści, gniewu krzyk szalony,

zmieszane głosy, rąk klaszczących brzmienia,

31

sprawiały wrzawę co na wszystkie strony

wciąż się w powietrzu tym zmartwiałym kręci

jak piasek wirem wichru uniesiony.

34

A ja bez myśli stojąc i pamięci,

rzekłem: - Cóż to jest co słyszę struchlały?

Co to za ludzie takim bólem zjęci?

37

A mistrz odpowie: - Taki los dostały

w udziale dusze smutne i mizerne

tych, co bez hańby żyli i bez chwały.

40

Przyszły tu między anioły niewierne,

które się przeciw Bogu nie zwróciły

i nie szły za Nim, lecz zostały bierne.

43

Wygnane z niebios, których piękność ćmiły;

piekło nie chciało przyjąć w swe otchłanie,

bo z nich źli chluby nie mają, ni siły.

46

A ja znów: - Co tak strasznego w ich stanie,

że taką burzę podnoszą żałości?

Mistrz odrzekł: - Krótko odpowiem. Ich trwanie

49

tyle jest marne i pełne podłości,

że łaknąc próżno śmierci co wyzwala,

każdy z nich losu innego zazdrości.

52

Ich smutna sława po ziemi się wala,

przez sprawiedliwość i litość wzgardzona.

Dość mowy o nich; patrz, i mijaj z dala.

55

Patrzę i widzę, jak wirem niesiona

wielka chorągiew, wciąż się kręcąc, biegła,

niegodna swoje rozwinąć znamiona.

58

A za nią ciżba ludu tak rozległa,

iż mi uwierzyć było rzeczą nową,

że taka liczba śmiercią już poległa.

61

Gdy rozpoznałem postać tę i ową,

dostrzegłem także tego cień nieśmiały,

co przez nikczemność splamił się odmową.

64

Pojąłem zaraz, że ten orszak cały

składał się z grzesznych, co Bogu niemili,

również niemili wrogom Jego chwały.

67

Tych nieszczęśliwych, co nigdy nie żyli,

tu obnażonych, kłuły straszne roje

os i komarów, że aż krwią broczyli,

70

a z krwią łzy razem przelewali swoje,

co tak zmieszane, spod ich nogi chciwie

wstrętnych robaków połykały zwoje.

73

Potem, gdy dalej spoglądam w podziwie,

tłumy nad brzegiem wielkiej widząc fali,

- Mistrzu - zapytam nieco niecierpliwie -

76

co to za jedni? I co ich tak pali,

że się z pośpiechem cisną do przeprawy,

jak to w mdłym świetle poznaję w oddali?

79

A on: - Wiadome będą ci te sprawy,

kiedy już nasze zatrzymamy kroki

nad Acheronu brzegiem smutnej sławy.

82

Spuściwszy oczy, zamilkłem bez zwłoki,

trwożny, czy mową przykrości nie czynię,

do brzegu szedłem w zadumie głębokiej.

85

Aż oto ku nam po wodnej głębinie

starzec, którego kudły ubielone

siwizną wieków, na łodzi podpłynie,

88

wołając: - Biada, duchy potępione!

Już nigdy niebios widzieć nie będziecie!

Ja was przybywam wieźć na drugą stronę,

91

gdzie między wieczne ciemności pójdziecie

w wieczyste żary i w wieczyste lody.

Ty zaś, żyjąca duszo, odejdź przecie

94

od tych umarłych i od onej wody.

Lecz widząc, że się nie ruszam, znów rzecze:

- Przez inne drogi, przez inne przechody

97

do innych brzegów przybędziesz, człowiecze;

lżejsza łódź w innej przeprawi cię porze.

Wtedy mistrz, swoją rozciągnąwszy pieczę:

100

- Charonie - rzeknie - tak chce Ten, co może

wszystko co zechce, a więc uchyl czoła,

nie pytaj więcej i nie trwaj w oporze.

103

Poczem się zaraz uciszyły zgoła

wełniste szczęki sternika otchłani,

który w swych oczach miał płomienne koła.

106

Lecz nagim, drżącym duszyczkom w przystani

od razu przestrach odjął barwę z liców.

Zębami zgrzytać zaczęli skazani,

109

i przeklinali Boga, swych rodziców,

ród ludzki, miejsce, i czas, i nasienie

swego nasienia, i jego dziedziców.

112

Potem zaś wszyscy płacząc nieskończenie,

zbiegli się razem nad straszne wybrzeże,

gdzie dla bezbożnych wspólne przeznaczenie.

115

Charon ich zaraz płomiennym dostrzeże

okiem, i wiosłem powolnych okłada,

aż ich tak wszystkich do siebie zabierze.

118

Jako jesienią liść za liściem spada,

aż w końcu gałąź pozostaje czarną,

oddawszy plon swój ziemi, choć nierada,

121

podobnie tutaj złe Adama ziarno

rzuca się z brzegu, jedno drugie goni,

jak ptaki co się do odlotu garną.

124

I tak wędrują po brunatnej toni,

a zanim jedno stąd odejdzie mrowie,

znów nowy szereg stamtąd się wyłoni.

127

- Synu mój - do mnie mistrz uprzejmy powie -

ci, co w niełasce umierają bożej,

wszystkich stron świata schodzą tu synowie,

130

i owe wody przebywać są skorzy,

bo sprawiedliwość tak ich prze surowa,

że pragną właśnie tego, co ich trwoży.

133

Dobry duch tutaj, to rzecz całkiem nowa,

więc przeto Charon z gniewem cię wspomina,

lecz ty już poznasz, jak brzmi jego mowa.

136

Skończył, a cała przeklęta kraina,

tak się trząść zacznie, że dziś jeszcze z trwogi,

gdy wspomnę, dreszcz mnie przechodzić zaczyna.

139

I z tej łez ziemi wicher wyszedł srogi,

i blask rozniecił ohydny, czerwony,

co wszelkie czucie odjął mi wśród drogi,

142

żem padł jak człowiek od snu zwyciężony.

1



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
ON CIĘ ZNA (fragm), WYCHOWANIE W CZAS WOJNY RELIGIJNEJ I KULTUROWEJ - MATERIAŁY, TEKSTY
INFERNO Instrukcja
Lacan. Sem. VII fragm. XXIV, filologia polska, psychoanaliza w badaniach literackich
infernalnaja mistifikacija
Mądrość run [fragm]
darmowy ebook zamien swoja pamiec w superkomputer! szybka nauka, programowanie mozgu (fragm) F23KU
Sztompka- Nierówności społeczne (fragm), SOCJOLOGIA
FRAM pamięć szeregowa FM24C64
darmowy ebook skuteczne wyszukiwanie ofert pracy praca, jak znalezc i zarobic prawdziwe pieniadze
Aniołowie zapierający?ch fragm tekstu
kult rpg real unpublished inferno sourcebook
Witkiewicz S I Rozwój społeczny (fragm )
Sextus Empiryk Zarysy Pyrronskie (fragm )
PAMIĘĆ FRAM Z INT RÓWNOLEGŁYM FM1808
INFERNO 111 01 01 instr mont
inferno
konspekt sem I fragm, Prawo i Administracja
zagrozenia - fragm proj, AGH, projekt RAK

więcej podobnych podstron