Narodzenie pańskie. Pokłon trzech królów
„Oto zwiastuję wam radość wielką, która będzie udziałem całego narodu: dziś w mieście Dawida narodził się wam Zbawiciel." (Łk, 2, 10-11.)
Pragnę dziś do was mówić o słodkiej i wzruszającej tajemnicy żłóbka betlejemskiego, o pokłonie Trzech Królów, a zarazem i o tym, że Pan Jezus co rano rodzi się sakramentalnie w tym kościele i że jest tu wielbiony i czczony przez bogatych i ubogich, tak jak niegdyś przez pasterzy i królów ze Wschodu.
I oto wespół z aniołami opowiadam wam wesele wielkie, iż dziś znowu narodził się wam Zbawiciel.
Tę wzniosłą tajemnicę narodzenia Syna Bożego, czy to samą w sobie, czy też w towarzyszących jej okolicznościach i owocach, odnajdujemy w Najśw. Eucharystii, odtwarzaną i ponawianą aż do końca wieków. Na ołtarzu Pan Jezus rodzi się istotnie, znajduje się tam, gdzie nie był przed chwilą; słowo kapłana daje istnienie Mądrości przedwiecznej w widzialnych postaciach sakramentalnych. Do tej chwili zastosować można słowa Pisma św.: Usta sprawiedliwego zrodzą mądrość (Prz 10, 31).
A po jakimże to znaku można było poznać nowonarodzonego Zbawiciela? Aniołowie mówią do pasterzy: Znajdziecie niemowlę owinięte w pieluszki i położone w żłobie (Łk 2, 12). Jeśli zbliżycie się do ołtarza, jeśli otworzycie tabernakulum, cóż tam znajdziecie? Coś niesłychanie słabego, coś na pozór małego i pokornego. Oto Przedwieczny wziął na siebie istnienie w czasie, Ten, którego świat cały ogarnąć nie może, zamknął się w hostii maleńkiej, nieskończony zajmuje zaledwie jeden mały punkt w przestrzeni.
Właściwością dziecka, jak zauważa św. Augustyn, jest to, że mówić nie może. Otóż i tu Słowo przedwieczne żyjące, niestworzone, nieme się stało.
W tabernakulum, jak niegdyś w żłóbku, Jezus jest owinięty w pieluszki. Patrzcie, oto biały korporał, rozłożony na ołtarzu lub w głębi tabernakulum; oto białe postacie chleba, okrywające Zbawiciela w Najśw. Sakramencie, czyż to nie nowe pieluszki, zasłony eucharystyczne jego miłości -- kapłan osłania Go nimi przy konsekracji. Gdy zwłaszcza nowowyświęcony kapłan po raz pierwszy sprawuje przenajświętszą ofiarę, serce jego ożywiają te same uczucia, które przepełniały serce Maryi: jest wzruszony, zakłopotany, niby młoda matka przy kołysce nowonarodzonego dziecięcia; ręka mu drży, nie śmie prawie dotknąć Hostii św., pada na kolana ze czcią najgłębszą, a jednak może poniekąd powiedzieć wespół z Bogiem Ojcem; Tyś jest Synem moim, jam Ciebie dziś zrodził. (Ps 2, 7).
Ewangelia mówi, że nowonarodzonego Zbawiciela złożono w żłobie: positum in praesepio. Betlejem znaczy po hebrajsku dom chleba. Czyż świątynia nasza nie jest drugim Betlejem, domem chleba? Kościół cały - to stajenka, a tabernakulum, kielich - to żłobek, mieszczący w sobie Syna Bożego, który jest pokarmem dusz, chlebem żywym, co z nieba zstąpił. Posłuchajcie, co mówi św. Jan Złotousty: Ten stół zastępuje żłóbek, w którym narodził się Chrystus. A św. Bruno: Kościół jest jakby drugą stajenką, do której przybywają stworzenia Boże i przebywają w niej. Dlatego napisane jest: stworzenia twoje mieszkać w nim będą. Tam też znajdują spoczywającego Chrystusa, tam spożywają chleb żywota.
O tak, dla nas, wyższych od zwierząt, niższych od aniołów, stajenką jest kościół, a w żłobie jego mistycznym odnajdujemy chleb żywy, ów pokarm dusz naszych.
A niestety, ileż to kościołów jest zaniedbanych i ogołoconych, niby istne stajenki, ileż to ołtarzy zakurzonych i spróchniałych, ile nędznych i brudnych przyborów kościelnych! Pracujcie, pracujcie niestrudzenie, wy zwłaszcza, niewiasty pobożne, i przygotowujcie bieliznę niepokalaną dla eucharystycznego Dzieciątka i tak dość Mu jeszcze pozostanie do zniesienia nędzy i zniewag przeróżnych.
Jeśli zewnętrzne oznaki i okoliczności, towarzyszące narodzeniu Pana Jezusa w Betlejem i narodzeniu jego eucharystycznemu, są podobne, to tym śmielej rzec można, że skutki jednego i drugiego są do pewnego stopnia te same.
To drugie narodzenie Pańskie przynosi Bogu tyleż chwały co pierwsze. We mszy św., w Komunii św. iluż to łaskami, jakim bezmiernym szczęściem darzy nas Pan Jezus; a z tabernakulum, gdzie bezustannie przebywa, ile wznosi do Boga Ojca modlitw, adoracji, zadośćuczynienia, dziękczynień gorących! Ile światła, ile błogosławieństwa zlewa stamtąd na ziemię, aby ją oświecić, pocieszyć, uświęcić. Jeśli straszliwy gniew sprawiedliwości Bożej nie zniszczył jej dotąd, to dlatego, że ołtarze Pańskie odwracają Go od nas, chronią nas przed nim. To też nie dziwię się, że kapłan, ten anioł Boga zastępów, przy tym nowym żłobie, w tej nowej stajence powtarza pieśń śpiewaną kiedyś przez aniołów: Chwała na wysokości Bogu, a na ziemi pokój ludziom dobrej woli. A my słusznie możemy zawołać z prorokiem: Maluczki nam się narodził. O tak, nam, a nie aniołom i świętym w niebie królującym; nie narodził się też zaiste i dla siebie samego, ale dla ludzkich synów, przebywających na ziemi wygnania, a nawet dla każdego z nas, bo każdego z nas z osobna ukochał. Gdy o tym pomyślę, czuję się wzruszonym do głębi serca! Tak! W kielichu, w ręku kapłana jest Hostia św. umyślnie dla ciebie przeznaczona! Kapłan tego nie wie, ale wie Bóg przedwieczny. Hostia ta nie zastanie oddana nikomu innemu, tylko tobie, tobie samemu. Syn Boży myślał o tobie, tylko o tobie, gdy w tej hostii dokonywał tajemniczej transsubstancjacji, a zarazem owych dwunastu cudów, które teologowie przy tym przemienieniu wyliczają. Czyż ci nie dosyć jeszcze na tym, wszakże możesz tu słusznie zawołać: Tyś jest Bogiem moim (Ps 30, 15).
W tajemnicy Narodzenia Pańskiego Józef i Maryja są wzorem dla kapłanów, a pasterze i Trzej Królowie wyobrażają całą rzeszę wiernych.
Otóż pasterze przyszli pokłonić się boskiemu Dzieciątku w nocy, za ich przykładem pobożni chrześcijanie odbywają w nocy adorację wynagradzającą, a wszyscy powinni wśród dnia raz przynajmniej podążyć do żłobka eucharystycznego, aby cześć oddać obecnemu tam Panu. Powiedzmy tak jak pasterze: Pójdźmy aż do Betlejem i wiernie przestrzegajmy godziny oznaczonej; idźmy z radością i skwapliwością, a u stóp wizerunku Bogarodzicy znajdziemy samego Jezusa, niemowlątko położone w żłobie. W tej tajemnicy uczujemy, zrozumiemy, zakosztujemy, jak wielkie i słodkie jest to Dziecię Boże. A ujrzawszy poznali słowo, które im było powiedziane o tym Dzieciątku. A ci wszyscy, którzy będą świadkami naszej wierności w nawiedzeniu Pana, ci, którzy zauważą nasze skupienie i łzy żarliwej miłości, którzy posłyszą niejako uderzenia serc naszych, objawiające się w tłumionych westchnieniach, ci wszyscy zdumieni i zbudowani tym będą. A wszyscy, którzy słyszeli, dziwili się temu. I jak pasterze, powrócimy chwaląc i wielbiąc Boga za wszystko, czego doznaliśmy podczas tej błogiej pielgrzymki do żłóbka ołtarza. I wrócili się wysławiając i chwaląc Boga za wszystko, co słyszeli i widzieli, jak im powiedziano.
Te uwagi są tak proste, to zestawienie tak naturalne, że odnajdujemy je u najstarszych pisarzy kościelnych. Nie mówiąc o przytoczonym już św. Janie Chryzostomie, pobożny kapłan Guerric woła w swym kazaniu na dzień Bożego Narodzenia: Bracia moi, i wy znajdziecie Dzieciątko betlejemskie! Baczcie tylko pilnie, aby ubóstwo okrywającej Je zasłony nie zachwiało wiary, przez którą Boga szukacie, albowiem, jak niegdyś Maryja, Matka jego, owinęła Je w pieluszki, tak obecnie Kościół święty, który jest dla nas jakoby matką najtkliwszą, postaciami chleba i wina osłania Pana przed oczyma naszymi. A Piotr z Blois, w tymże samym żyjący czasie, odzywa się: Bracia moi, jakkolwiek nie jesteście pastuszkami, ujrzycie jednak w żłobku ołtarza to boskie Dziecię, które tylu królów i patriarchów pragnęło oglądać, a nie ujrzało.
Bądźcie więc wierni w częstym nawiedzaniu Pana Jezusa, utajonego w Najświętszym Sakramencie, odnajdziecie Go zawsze pełnego miłosierdzia, gotowego was darzyć obfitymi łaskami, opuścicie przybytek jego umocnieni i pocieszeni.
W dni świąt uroczystych, wystawienia Najśw. Sakramentu, które są dla Pana Jezusa jakoby dniami przyjęcia, nie omieszkajcie podążyć z Trzema Królami, aby Go uczcić w sposób szczególniejszy. Skoro przekroczycie próg kościoła, tej nowej Jerozolimy, zapytajcie: Gdzie jest, który się narodził, król żydowski? Wskażą wam wielki ołtarz lub może osobną kaplicę Matki Najśw. lub Serca Jezusowego, a zaledwie kilka postąpicie kroków, gdy lampa wieczna, niby gwiazda na firmamencie kościoła, zabłyśnie przed oczyma waszymi i prowadzić was będzie do mistycznego żłóbka, i jako królowie ze Wschodu upadłszy, pokłonicie się boskiemu Dzieciątku. Za ich przykładem otworzycie skarby serc swoich, aby ofiarować Panu złoto swej miłości, kadzidło modlitwy i mirrę umartwienia; cześć Mu oddacie jako Bogu-Człowiekowi, jako Królowi waszemu, złożycie dobrowolną ofiarę na przyozdobienie świątyni, tej stajenki betlejemskiej, jako Trzej Królowie otworzywszy skarby swe ofiarowali Mu dary, a Bóg łaskawie przyjąć raczy daninę waszej od Niego zależności i ofiarę miłości waszej.
Trzej Królowie byliby zapewne pragnęli przedłużyć swój pobyt w Betlejem, ale obowiązek naglił ich do powrotu, i inną drogą wrócili się do krainy swojej. Wy również, obarczeni obowiązkami swojego stanu, nie możecie wespół z aniołami bezustannie adorować Pana, ale zniewoleni jesteście opuścić miejsce święte, aby powrócić do codziennych prac i zajęć. Szczęśliwi, jeśli powracacie do nich z większą radością i wiernością, lub jeśli jaki tyran domowy, zazdrosny o Boga samego, nie zniewala was do powracania ukradkiem inną drogą.
W każdym jednak razie powracajcie od Pana inną drogą, drogą słodyczy i cierpliwości: ta chwila spędzana u żłóbka Bożego Dzieciątka, niech was zawsze czyni lepszymi, spokojniejszymi, szczęśliwszymi, ponieście ze sobą do domu ducha jego świętej miłości. A wtedy jakże łatwo wam będzie czynić dobrze, wtedy współuczestniczyć będziecie w uwielbianiu Pana, a pracując nad zbawieniem własnej duszy, i wielu innym zapewnicie szczęście wieczne.
Tradycja mówi, że Trzej Królowie idąc z powrotem do swej krainy przysposabiali serca jej mieszkańców na przyjęcie Ewangelii, tak że gdy apostołowie później tam dotarli, wiara święta już ogólnie znana i praktykowana była. Czyńcie tak samo: przygotowujcie dusze na przyjęcie Zbawiciela, uczcie znać i kochać prawo jego święte, mówcie o Nim tym, którzy was otaczają. Czyńcie to roztropnie, ale z gorliwością, aby gdy ludzie ci posłyszą słowo Boże, nie było ono dla nich martwą literą, nieznanym językiem. Jeśli miłujecie prawdziwie Boga, miejcie gorliwość o chwałę jego, używajcie wszelkich możliwych sposobów, by dusze do Niego przywieść. Kapłan będzie mógł kiedyś dalej poprowadzić dzieło przez was rozpoczęte, a Bóg go dokona.
Waszym to zadaniem, o dusze pobożne, gotować drogi lewitom Pańskim, a serca nakłaniać do przyjęcia łaski i zmiłowania Bożego. Wtedy dopiero kapłani, ci następcy apostołów, będą mogli darzyć grzeszników łaską zbawienia. Zapewniać duszom zbawienie wieczne jest ich jedynym i najmilszym dążeniem. Jest to również moim staraniem bezustannym, moim pragnieniem najgorętszym. Zbawiać dusze, oddawać je Bogu, a im samym zapewniać szczęście, że poznają i miłują Boga, jest to łaska, o którą błagam Pana dla was, dla siebie, dla wszystkich w imię Boga Ojca i Syna i Ducha Św. Amen.