MICHALKIEWICZ UDRĘKI I WYGODY (2)


Stanisław Michalkiewicz: Udręki i wygody 2005-03-04 (12:42) Najwyższy Czas! 0x01 graphic

0x01 graphic


Po blisko dwóch miesiącach oczekiwania dostałem z lubelskiego IPN pismo informujące o odmowie skopiowania dwóch dokumentów z akt, które czytałem tam 27 grudnia ub. roku. Pan naczelnik wyjaśnia, że nie ma obowiązku wydawania kopii z udostępnianych dokumentów, a poza tym te, o których skopiowanie prosiłem - to są "wykazy osobowe", a więc "spisy nazwisk bardzo wielu osób z różnych środowisk". Z tego powodu pan naczelnik doszedł do wniosku, że takie dokumenty nie przydadzą mi się do żadnych badań. Z tym akurat się nie zgadzam, przeciwnie - takie "wykazy" przydałyby się do różnych badań: socjologicznych, historycznych, a nawet teologicznych, np. jak tajemnice chwalebne pewnych legendarnych bohaterów stają się nagle tajemnicami bolesnymi. Ale mówi się - trudno. Nie czas żałować okazji badawczych, gdy w posadach chwieją się legendy.

Podtrzymywaniu zachwianych legend towarzyszy nieustająca udręka. Ot, np. trzeba pamiętać, która wersja została ostatnio puszczona do wierzenia. Doświadczył tego na własnej skórze pan Lecha Wałęsa, kiedy dwaj redaktorzy "GW", panowie Sterlingow i Wąs, wzięli go na spytki. Na początku opowiada im z dumą, jak to twardo "politykował" z ubekami, którzy przedstawili mu się jako "kontrwywiad", ale co z tego, skoro minutę później tłumaczy, że podpisał im jakieś papiery, bo był "młody, przestraszony"? Takie rzeczy nie robią dobrego wrażenia, nawet jeśli potem czytamy, że w sądzie lustracyjnym zeznania jak się patrzy złożyli ubecy - i ten, co "fałszował" teczki, i ten, co podsadzał pana Wałęsę na płot, z którego on później zeskoczył i obalił komunizm. Słowem - mówi, niczym Piekarski na mękach i nic dziwnego, że JE abp Życiński na takie dictum apeluje, by "nie zostawiać Wałęsy samego". No pewnie! Jak tylko umarł Jacek Kuroń, red. Michnik wyjechał kurować sobie aureolę, a prof. Geremek zasiadł w Parlamencie Europejskim, wersje legend mnożą się jak króliki, a my nie wiemy, którą Ministerstwo Prawdy akurat podaje do wierzenia. Takie bezhołowie nie może dobrze się skończyć, tym bardziej że z tymi ubekami to krótka rozmowa: jak fałszować - to fałszować, a jak kablować - to kablować. Skoro był taki rozkaz, żeby zeznawać, to zeznali, ale kto wie, czy, dajmy na to, u red. Urbana nie złożyli jakichś kopert z napisem: "ujawnić po mojej śmierci"? Ileż to potem będą mieli roboty historycy, ile zgryzot przeżyją hagiografowie? Słowem - nie jest bezpiecznie i świadomość tych zagrożeń musi zatruwać życie legendarnym bohaterom.

Z tej desperacji zaczynają ponownie pisać donosy, na początek niechby i do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji czy Episkopatu. Z donosami solidaryzuje się
JE abp Gocłowski, "bo Rotszyld namawia: ja długi popłacę, jeżeli z Rydzyka przyślecie mi macę"?

Ks. arcybiskup Życiński inaczej: zasadę jednoosobowego kierownictwa uzupełnia aktywizacją kolektywu, jak nakazywał Lenin. Żeby odebranie lubelskiemu KIK-owi przymiotnika "katolicki" wypadło bardziej przekonująco dla publiczności, Ekscelencja zwołał ogólnopolski sejmik KIK-ów licencjonowanych pod przewodnictwem szefa KIK-u warszawskiego pana Piotra Cywińskiego, który podobnie jak coraz liczniejsi karierowicze udaje Żyda; zapuścił rzadką brodę i z namaszczeniem ją gładzi. Pejsów chyba jeszcze się wstydzi, ale kiedy dialog z judaizmem zrobi postępy, to pewnie się odważy. Natomiast Ekscelencja nie udaje. Patronuje "dialogowi", dzięki któremu rzymscy katolicy przerabiani są powoli na "judeochrześcijan", a szlachta polska - na szlachtę jerozolimską. Ileż to legend trzeba będzie napisać od nowa, ileż rodowodów zweryfikować! "Rodzinnych kronik idąc śladem / Opowiadają ludzie starzy, / Że B...son R...skiej był pradziadem, / Zasię wywodził się z karczmarzy; / Miał karczmarz B...son wuja Szmula, / A Szmul Pinkusa miał i Srula, / Którego żona Cypa Łaja / Na mendle sprzedawała jaja. / Mendel był nawet synem Łai, / Złośliwi mówią, że od Szai..." - i tak dalej, jak to jeszcze przed wojną przewidział Tuwim. Większym optymistą był przed laty mój czcigodny Przyjaciel mec. Stanisław Szczuka, improwizując w natchnieniu na przyjęciu u red. Michnika: "jeszcze będzie w Polsce git: z szlachtą polską - polski Żyd!". Czy rzeczywiście?

Z kim ma związać się "polski Żyd", skoro "polska szlachta", zresztą gołota, aż przebiera nogami, żeby zostać szlachtą jerozolimską? W tej sytuacji nie można żywić żadnych złudzeń; już tam Ekscelencja poodbiera wszystkie przymiotniki każdemu, kto nie śpiewa w chórze. Całe szczęście, że przynajmniej wydawnictwo Stella Maris jest "katolickie" i wszystko, co robi - robi po Bożemu. Więc albo Rotszyld, albo się złożymy po złotówce, żeby zaspokoić komornika i tylko patrzeć, jak pan Huelle w charakterze Jakuba de Voragine wyda tam "Legendę pozłacaną", w której co do jednego znajdą się zatwierdzone przez Ministerstwo Prawdy życiorysy wszystkich legendarnych bohaterów i niewątpliwych autorytetów moralnych. Ileż to trzeba będzie się nakrzątać, ileż nauwijać, by wszystko trzymało się kupy i wyszło w miarę wiarygodnie. W przeciwnym razie - "trup baronowo, grób baronowo, plajta, klapa, kryzys, krach!" - nasza "młoda demokracja" znajdzie się nad przepaścią.

Dopiero na tle udręki legendarnych postaci i zgryzot z legendami, możemy docenić uroki życia prostego ministra. W porównaniu z tymi atrakcjami raj Mahometa to jakiś obóz koncentracyjny. Mieliśmy okazję przekonać się o tym choćby z zeznań przed sejmową komisją śledczą pani minister Alicji Kornasiewicz, w swoim czasie "sekretarza stanu" w Ministerstwie Skarbu Państwa, teoretycznie zajmującą się m.in. prywatyzacją PZU. Teoretycznie - bo tak naprawdę pani minister ani niczego nie robiła, ani nawet o niczym nie wiedziała; wszystko robił wynajęty Doradca, tzn. oczywiście nie wszystko, bo szwindle robili podwładni, a dobre wrażenie - oczywiście pani Alicja, nawet i dzisiaj mówiąca po polsku z angielskim akcentem. Tak w każdym razie objaśnił mi tę osobliwość pewien podróżnik, który bywał, ho, ho! - nawet w Ziemi Świętej! Co tu gadać; wprawdzie pani Alicja była rekomendowana na to stanowisko przez Unię Wolności, zaś pan Lech Nikolski na swoje - przez SLD, ale przecież mimo tej różnicy obydwoje dygnitarstwo sprawowało swoje urzędy w sposób podobny. No, może pan min. Nikolski nie interesował się niczym programowo, zaś pani Alicja - z nawyku do dostatku i wygód, płynącego z pewnego przerafinowania. Takie przerafinowanie, jak twierdzi poeta, zazwyczaj bywa udziałem "mdłych i płowych panien lubieżnych", ale zdarzają się wyjątki. Ta wyjątkowość sprawia, że Rzeczpospolita już sama nie wie, jak pani Alicji przychylić nieba, bo w cóż inwestować, jeśli nie w taki cudny kwiat, który instynktownie zawsze wybierze lepszą cząstkę?



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
michalpasterski pl 10 sposobw na nieograniczon motywacj
Medytacja Przesłanie Archanioła Michała
prob tabela5, od michała, od micha, TPL
BIBL-TAL, Poradowski Michał ks
MICHALKIEWICZ - LOGIKA WYSTARCZY, chomikowane nowe
sprawozdanie chemia michał, Budownictwo UZ semestr I , II, Chemia budowlana, Sprawozdania od Seweryn
PROTOKÓŁ GRANICZNY, gik VI sem, GiK VI, GOG, Michał Kamiński, dokumenty cwiczenie 1
Leki naczyniowe, materiały farmacja, Materiały 4 rok, farmakologia, reszta niezrzeszona, kolokwium I
MICHALKIEWICZ ROZPAMIETYWANOIE KLESKI (2)
MICHALKIEWICZ ŻYCIORYS (2)
MICHALKIEWICZ WIELKI SPISEK (2)
MICHALKIEWICZ W STARYM PIECU DIABEŁ PALI (2)
MICHALKIEWICZ PROROCTWA MURZYNA Z ATLANTY (2)
MICHALKIEWICZ ŚWIAT W SŁUŻBIE?ZPIECZEŃSTWA (2)
MICHALKIEWICZ W BŁYSKU (2)
MICHALKIEWICZ W poszukiwaniu elektoratu (2)
MICHALKIEWICZ KTO JEST?WORYTEM (2)
MICHALKIEWICZ OFERTA DLA SZABESGOJÓW (2)

więcej podobnych podstron