Brown趌e Mlociarze t2


SREBRNA

SERIA

DALE BROWN

w Wydawnictwie Amber

M艂ociarze

DALE

BROWN

M艁OCIARZE

TOM II

Prze艂o偶y艂

Andrzej Leszczy艅ski

Tytu艂 orygina艂u

HAMMERHEADS

7

Mokrad艂a na po艂udnie od Dulac, okr臋g Terrebonne, Luizjana

Tydzie艅 p贸藕niej

Na rozleg艂ych trz臋sawiskach, ci膮gn膮cych si臋 na po艂udnie od miasteczka Dulac a偶 po wybrze偶e jeziora Boudreaux, stu m臋偶czyzn uzbrojonych g艂贸wnie w dubelt贸wki i sztucery czeka艂o w p艂askodennych 艂odziach na wyznaczonych im stanowiskach. Z zaci艣ni臋tymi z臋bami dzielnie znosili ulew臋, podczas kt贸rej na ziemi臋 spada艂y krople wielko艣ci ziaren fasoli. Owa letnia burza by艂a ich sprzymierze艅cem, mieli nadziej臋, 偶e w tak膮 noc nikt nie odwa偶y si臋 wychyli膰 nosa z domu, 偶e tylko oni b臋d膮 艣wiadkami tego nag艂ego spazmu Matki Natury. Byli mieszka艅cami Dulac i okolicznych farm, znali te bagna jak w艂asn膮 kiesze艅, liczyli wi臋c na to, 偶e podczas gwa艂townej burzy b臋d膮 tu ca艂kowicie bezpieczni.

Po艣r贸d rybackich 艂odzi wyr贸偶nia艂 si臋 olbrzymi 艣lizgacz, nap臋dzany wielkim 艣mig艂em lotniczym i nawet zaopatrzony w pulpit sterowania przypominaj膮cy tablic臋 przyrz膮d贸w w samolocie. Z jego pok艂adu m臋偶czyzna o nazwisku Girelli dowodzi艂 ca艂膮 grup膮. Wpatrywa艂 si臋 w mrok, nerwowo pal膮c papierosa. Po chwili mrukn膮艂:

- Jezu, od samego patrzenia na te bagna mo偶na si臋 nabawi膰 malarii.

Jego silny, nowojorski akcent sprawia艂, 偶e mieszka艅cy Luizjany z trudem go rozumieli. Girelli obr贸ci艂 si臋 do m臋偶czyzny kucaj膮cego przy radiostacji i przyciskaj膮cego do ucha jedn膮 s艂uchawk臋. Stare urz膮dzenie wielko艣ci sporego kufra zosta艂o precyzyjnie ustawione na 艣rodku 艣lizgacza, a olbrzymia antena teleskopowa strzela艂a wysoko mi臋dzy korony drzew. Ale w tej archaicznej obudowie mie艣ci艂 si臋 do艣膰 nowoczesny odbiornik wyposa偶ony w szyfrator oraz typowy nadajnik kierunkowy emituj膮cy sygna艂y naprowadzania lotniczego.

- Co艣 si臋 dzieje, Mario? - zapyta艂.

- Nic. Ca艂kowita cisza. Nie odebra艂em 偶adnej wiadomo艣ci ju偶 od kilku godzin.

Grupa pos艂ugiwa艂a si臋 taktyczn膮 radiostacj膮, jakiej u偶ywali komandosi w Wietnamie, kt贸rych przerzucano na ty艂y wroga, by stamt膮d przez radio kierowali ogniem lotnictwa. W akcjach typu „Mokry 艣nieg" zwiadowcy po prostu porzucali w艂膮czony nadajnik na wybranym obszarze, a po jakim艣 czasie bombowce, kieruj膮c si臋 zsynchronizowanym sygna艂em radiowym oraz impulsami radarowymi, dokonywa艂y zmasowanego nalotu na oznaczony rejon. Po wojnie tego typu radiostacje masowo trafia艂y na z艂omowiska lub by艂y traktowane jako 藕r贸d艂o cz臋艣ci elektronicznych dla radioamator贸w, gdy偶 nie znaleziono dla nich 偶adnego zastosowania. Mario korzysta艂 z tego sprz臋tu dlatego, 偶e zna艂 si臋 na kr贸tkofalarstwie, a poza tym w Wietnamie s艂u偶y艂 w oddzia艂ach zwiadowczych. R贸偶nica polega艂a jedynie na tym, 偶e teraz jego zadaniem nie by艂o 艣ciganie oddzia艂贸w partyzanckich Ho Szi Minha, lecz precyzyjne naprowadzanie na cel samolot贸w dokonuj膮cych zrzutu kokainy.

- Sk膮d mo偶emy wiedzie膰, 偶e ci faceci przyprowadzili nas we w艂a艣ciwe miejsce, co? - zapyta艂 Girelli. George Debeauchalet, kt贸ry by艂 jednym z „tych facet贸w", czyli przewodnikiem, zerkn膮艂 na niego z ukosa, ale si臋 nie odezwa艂. - Przecie偶 mo偶emy by膰 teraz par臋 kilometr贸w od wyznaczonego miejsca zrzutu.

- „Ci faceci" nie s膮 g艂upcami, Tony - odpowiedzia艂 Mario. Bior膮 niez艂膮 fors臋 za to, co robi膮, i doskonale wiedz膮, 偶e je艣li my nie odbierzemy towaru, to oni stan膮 si臋 偶erem aligator贸w.

Girelli rozgl膮da艂 si臋 podejrzliwie, chocia偶 usi艂owa艂 trzyma膰 fason. Nie m贸g艂 si臋 nadziwi膰, 偶e a偶 tylu ogorza艂ych rybak贸w i traper贸w, znaj膮cych jedynie 艂aman膮 francuszczyzn臋, pojawi艂o si臋 w swych 艂odziach nie wiadomo sk膮d, kiedy tylko Debeauchalet wyprowadzi艂 艣lizgacz na jezioro Boudreaux. Nie umia艂 sobie wyobrazi膰, w jaki spos贸b ci ludzie odnajdywali w艂a艣ciw膮 drog臋 w tym labiryncie wysepek i kana艂贸w, usianych wielkimi k臋pami mangrowc贸w i zdradliwymi grz臋zawiskami. Wygl膮da艂o jednak na to, 偶e pojawiaj膮ce si臋 jak w zegarku kolejne 艂odzie z dwoma lub trzema m臋偶czyznami na pok艂adzie z i艣cie wojskow膮 precyzj膮 odnajdywa艂y swe miejsce w szyku. Zreszt膮 szefowie Girelliego zyskali pewno艣膰, 偶e ani miejscowa policja, ani FBI czy DEA nic nie wiedz膮 o planowanym zrzucie.

Na ka偶dej 艂odzi zaj膮艂 miejsce jeden z uzbrojonych ludzi Girelliego, kt贸ry mia艂 za zadanie pilnowa膰 wie艣niak贸w, a jednocze艣nie os艂ania膰 ich w razie nieprzewidzianych k艂opot贸w. Byli wyposa偶eni albo w karabiny AR-15 przerobione na bro艅 w pe艂ni automatyczn膮, albo w pistolety Uzi b膮d藕 podobne niewielkie automaty. Girelli zgromadzi艂 t臋 ma艂膮 armi臋 w obawie, 偶e miejscowi biedacy zechc膮 wykra艣膰 pewn膮 cz臋艣膰 zrzuconych narkotyk贸w. Tymczasem dumni rybacy z niech臋ci膮 wpuszczali na swe 艂odzie najemnik贸w.

- Ca艂y czas mam obawy, 偶e b臋d膮 pr贸bowali si臋 nas pozby膰 i sprzeda膰 towar na w艂asn膮 r臋k臋 - mrukn膮艂.

- Spokojnie. Oni dobrze wiedz膮, czym to grozi - odpar艂 Mario. Ani kartel, ani Cuchillos nigdy by im tego nie darowali. Maj膮 przecie偶 rodziny, powinni wykona膰 swoje zadanie, odebra膰 zap艂at臋 i znikn膮膰. Na pewno ich ostrze偶ono, 偶e w razie jakiej艣 wpadki zgnij膮 na bagnach. A teraz si臋 zamknij i daj mi prowadzi膰 nas艂uch.

Na 艣lizgaczu zapad艂a cisza. Ale po minucie Mario zsun膮艂 sobie s艂uchawki na szyj臋 i rzek艂:

- Ci膮gle nic. Chyba jeszcze za wcze艣nie. Powinni si臋 jednak wkr贸tce odezwa膰. - W艂膮czy艂 nadajnik i si臋gn膮艂 po mikrofon. - Duncan, tu Mario. Jak mnie s艂yszysz?

- Bez zak艂贸ce艅.

Mario u艣miechn膮艂 si臋 szeroko i odwiesi艂 mikrofon na miejsce. Duncan czeka艂 na stanowisku obserwacyjnym, dwadzie艣cia pi臋膰 kilometr贸w dalej na po艂udnie, gdzie jako pierwszy musia艂 zauwa偶y膰 nadlatuj膮cy samolot. Mia艂 tak偶e za zadanie wypatrywa膰 i nas艂uchiwa膰 pogoni oraz w por臋 ostrzec ludzi zbieraj膮cych zrzucony towar.

- Ciesz臋 si臋, 偶e kartel wyznaczy艂 miejsce dostawy tutaj, w Luizjanie - powiedzia艂 Girelli. - Pomy艣l tylko: jeden zrzut o warto艣ci trzech milion贸w dolar贸w. Trzech milion贸w! Z tego trzysta tysi臋cy dla nas! Za kilka dni pracy!

- Nie zapominaj, 偶e sto tysi臋cy b臋dziesz musia艂 zap艂aci膰 tym ludziom na 艂odziach.

Girelli splun膮艂 za burt臋.

- Jak si臋 dobrze spisz膮, to ka偶dy dostanie po par臋 groszy. Zreszt膮 po diab艂a 艣ci膮gali tu p贸艂 miasta, prosili艣my tylko o dwudziestu rybak贸w.

- Mnie bardziej martwi to, jak ci Kuba艅czycy przedr膮 si臋 przez kordon „M艂ociarzy". S艂ysza艂em, 偶e Ochrona Granic kontroluje ju偶 tak偶e wybrze偶a Luizjany.

- G贸wno prawda. To po co by艣my teraz siedzieli na tych bagnach? „M艂ociarze" nigdy nie zdo艂aj膮 obj膮膰 kontrol膮 ca艂ej zatoki, b臋d膮 najwy偶ej blokowa膰 nam dost臋p do Florydy i p贸艂nocnych Karaib贸w. Na razie maj膮 tylko t臋 jedn膮 platform臋 wiertnicz膮. A najbli偶sze l膮dowisko znajduje si臋 prawie sto kilometr贸w st膮d.

- Przecie偶 wiem o tym, t臋paku - sykn膮艂 Mario, kt贸ry za nic w 艣wiecie by si臋 nie przyzna艂, 偶e czego艣 nie wie. - Chodzi mi tylko o to, 偶e patroluj膮 ca艂e wybrze偶e i prowadz膮 obserwacje radarowe z tych wielkich samolot贸w zwiadowczych. Podobno mog膮 namierzy膰 ka偶d膮 maszyn臋 z odleg艂o艣ci setek kilometr贸w. S艂ysza艂em o tym w telewizji.

- I w艂a艣nie dlatego musimy tu siedzie膰 w czasie takiej burzy, Mario. Ulewa powoduje silne zak艂贸cenia radarowe.

- Naprawd臋? A sk膮d o tym wiesz?

- Promienie radaru nie przenikaj膮 przez wod臋. Czy偶by艣 nie uczy艂 si臋 o tym w szkole? Podczas deszczu na ekranie radaru wida膰 tylko wielk膮 bia艂膮 plam臋. Zreszt膮 piloci unikaj膮 chmur burzowych, gdy偶 b艂yskawice wywo艂uj膮 silne drgania samolotu.

- Wi臋c jak Kuba艅czycy maj膮 zamiar dokona膰 zrzutu w takich warunkach?

- To piloci z jajami. Nie boj膮 si臋 burzy i wiedz膮, 偶e „M艂ociarze" nie wystartuj膮 w tak膮 pogod臋. Ci Cuchillos nie l臋kaj膮 si臋 niczego, m贸wi臋 ci. Zreszt膮 „M艂ociarze" nie patroluj膮 tego rejonu. Dotychczas wi臋kszo艣膰 narkotyk贸w przerzucano na Floryd臋, dlatego w艂a艣nie tam za艂o偶yli swoj膮 pierwsz膮 baz臋. - Za艣mia艂 si臋 cicho. - „M艂ociarze" s膮 dobrzy tylko na amator贸w, gnojk贸w przewo偶膮cych po par臋 kilo, ale nie dadz膮 rady starym wyjadaczom.

Girelli tr膮ci艂 Mario 艂okciem.

- A wiesz, co mi si臋 jeszcze obi艂o o uszy? S艂ysza艂e艣, jak Kuba艅czycy si臋 zabezpieczaj膮 przed zestrzeleniem przez „M艂ociarzy"? Podobno zabieraj膮 dzieci do samolotu. Uwierzy艂by艣 w co艣 podobnego? - Girelli nie m贸g艂 w ciemno艣ciach dostrzec grymasu obrzydzenia na ustach Mario. - Ale to jeszcze nie wszystko. Masz poj臋cie, co robi膮, kiedy ko艅czy im si臋 paliwo i malej膮 szanse bezpiecznego powrotu do bazy?

- Co?.. Chyba nie chcesz powiedzie膰...

- Po prostu wyrzucaj膮 tych g贸wniarzy z samolotu. - Girelli mlasn膮艂 znacz膮co i tupn膮艂 nog膮, rozchlapuj膮c wod臋, kt贸ra zebra艂a si臋 na dnie 艣lizgacza. - Uwierzy艂by艣 w co艣 podobnego?

- To wcale nie jest 艣mieszne - ofukn膮艂 go Mario. - Sam mam dzieci. Je艣li ktokolwiek je wykorzystuje do takich cel贸w...

- Biznes to biznes, ch艂opie.

- Ale st膮d wynika tylko tyle, 偶e chyba nie maj膮 innego wyj艣cia. Po prostu robi膮 bokami...

- Sk膮d偶e. Dla tak grubej forsy ludzie s膮 gotowi na wszystko.

Na chwil臋 zapad艂o milczenie. Mario ponownie si臋gn膮艂 po s艂uchawki, przytkn膮艂 jedn膮 z nich do ucha i po jakim艣 czasie mrukn膮艂:

- Chyba co艣 s艂ysza艂em...

Wyci膮gn膮艂 r臋k臋 w kierunku radiostacji.

- Zaczekaj - powstrzyma艂 go Girelli. - Niech najpierw podadz膮 has艂o.

- Przecie偶, wiem. B膮d藕 cicho, przez ciebie nic nie s艂ysz臋.

Sygna艂 by艂 bardzo s艂aby, ledwie przedziera艂 si臋 przez trzaski zak艂贸ce艅. Ale Mario zanadto si臋 tym nie przejmowa艂, powtarzano mu, 偶e zanikanie sygna艂u wywo艂awczego mo偶e by膰 wynikiem obracania kierunkowej anteny nadajnika samolotu. Rzeczywi艣cie, po chwili radiostacja wy艂owi艂a ponownie kod rozpoznawczy, tym razem o wiele wyra藕niejszy. Pospiesznie zacz膮艂 liczy膰 kolejne piski.

- Mam go. To ten sygna艂.

Szybko odchyli艂 pokryw臋 radiostacji i wcisn膮艂 guzik pod gumow膮 os艂on膮. Kiedy zn贸w rozleg艂 si臋 sygna艂 w s艂uchawkach, niemal natychmiast na obudowie nadajnika zap艂on臋艂a 偶贸艂ta lampka. Mario przekr臋ci艂 klucz, uruchamiaj膮c ci膮g艂膮 emisj臋 impuls贸w naprowadzaj膮cych. 呕贸艂ta lampka mrugn臋艂a kilkakrotnie i zgas艂a.

- Z艂apali sygna艂 - oznajmi艂. - Znajduj膮 si臋 mniej wi臋cej w odleg艂o艣ci osiemdziesi臋ciu kilometr贸w, tak przynajmniej wynika z instrukcji. A to znaczy, 偶e b臋d膮 tu za jakie艣 dziesi臋膰 minut.

- I to urz膮dzenie naprowadzi samolot? Nie musimy w jaki艣 spos贸b o艣wietli膰 miejsca zrzutu, zapali膰 flar?

- Nie, wystarczy sygna艂 radiowy - odpar艂 Mario, pieczo艂owicie mocuj膮c pokryw臋 radiostacji. - Cuchillos powinni dostarczy膰 towar dok艂adnie tutaj. Uczestniczy艂em ju偶 w podobnych zrzutach, to naprawd臋 dobrzy piloci. Gdyby nawet zostali przyparci do muru, m贸g艂bym si臋 za艂o偶y膰, 偶e wcelowaliby ci prosto pod nogi z wysoko艣ci stu metr贸w.

Sygna艂 naprowadzaj膮cy pos艂u偶y im jako radio藕r贸d艂o kierunkowe...

- Jako co?

- Radio藕r贸d艂o, kt贸re umo偶liwia precyzyjne ustalenie w艂a艣ciwego kursu - wyja艣ni艂, u艣miechaj膮c si臋 ironicznie. Wskaza艂 znajduj膮c膮 si臋 nie opodal, zaro艣ni臋t膮 zielskiem wysepk臋. - To jest miejsce zrzutu. Nadlec膮 kierowani sygna艂ami radiowymi, skanerem podczerwieni okre艣l膮 po艂o偶enie wysepki i dokonaj膮 zrzutu. Nam nie pozostanie nic innego, jak podp艂yn膮膰 i wy艂owi膰 skrzynie z towarem.

- Lepiej 偶eby tak by艂o. Nie mam zamiaru nawet zamoczy膰 palc贸w, cho膰by pr膮d mia艂 unie艣膰 pojemniki na otwarte morze - burkn膮艂, przypomniawszy sobie wielkiego w臋偶a wodnego, jakiego widzia艂 przed zmrokiem w pobli偶u tej wysepki; gad by艂 grubo艣ci masywnego konaru, a 艂eb mia艂 wielki jak pi臋艣膰 kowala.

- Spokojnie - odpar艂 Mario. - Cuchillos to fachowcy. Wystarczy nastawi膰 r臋ce, a zaraz wpadnie w nie towar. Nie ma si臋 czym martwi膰.

Nic nam nie grozi.

Kwatera dow贸dztwa Jednostki Ochrony Granic,

Alladin City, Floryda

- Trwa zgrywanie danych z sieci radarowej - zameldowa艂 jeden z technik贸w 艂膮czno艣ci.

Oczy wszystkich pracownik贸w nocnej zmiany by艂y skierowane na 艣rodkowy z trzech wielkich ekran贸w centrum dowodzenia. Zwykle widnia艂a na nim komputerowa mapa po艂udniowo-wschodniego rejonu Stan贸w Zjednoczonych, obejmuj膮ca najbardziej ucz臋szczane szlaki przemytnik贸w, wiod膮ce w kierunku Florydy, wysp Bahama oraz p贸艂nocnych Karaib贸w - rejonu 艣ci艣le kontrolowanego przez sie膰 radar贸w, zar贸wno rozmieszczonych na aerostatach, jak i naziemnych, cywilnych oraz wojskowych. Ale tym razem mapa obejmowa艂a po艂udniowe wybrze偶e USA, od Mobile w Alabamie do Houston w Teksasie.

Obraz by艂 jednak niewyra藕ny, pe艂en zak艂贸ce艅. Brad Elliott, siedz膮cy przed centralnym pulpitem sterowania, z napi臋ciem wpatrywa艂 si臋 w ekran, na kt贸rym to pojawia艂y si臋, to zn贸w gin臋艂y jakie艣 echa - widocznie komputer „M艂ociarzy" nie m贸g艂 sobie z nimi poradzi膰. Siedz膮cy obok niego Samuel Massey, specjalny doradca prezydenta do spraw walki z narkotykami, powszechnie okre艣lany mianem „narkotykowego cara", z rezygnacj膮 pokr臋ci艂 g艂ow膮.

- Niewiele z tego wynika, prawda, Brad?

- Zn贸w mamy k艂opoty z obiektami znajduj膮cymi si臋 na granicy zasi臋gu radaru centrum kontroli lot贸w w Houston. Obiecali mi poprawi膰 艂膮czno艣膰, podobno tydzie艅 temu wprowadzono jakie艣 usprawnienia, ale nie mieli艣my dotychczas okazji tego wypr贸bowa膰. W dodatku jest silna burza nad przypuszczalnym rejonem zrzutu, kt贸ra powoduje te w艂a艣nie zak艂贸cenia. - Odwr贸ci艂 si臋 do technika pracuj膮cego przy s膮siednim pulpicie. - Prze艂膮cz komputer na wskazania ROTH.

Nagle na ekranie pojawi艂o si臋 wiele drobnych okien z danymi liczbowymi; komputer natychmiast zidentyfikowa艂 kilka obiekt贸w w rejonie Nowego Orleanu jako liniowce pasa偶erskie, a par臋 innych na obrze偶ach frontu burzowego jako prywatne awionetki. Zlokalizowa艂 nawet statki p艂yn膮ce po wodach Zatoki Meksyka艅skiej.

- To s膮 wskazania ROTH? - zapyta艂 zdumiony Massey. - Przecie偶 dzi臋ki nim macie dok艂adny przegl膮d sytuacji w ca艂ym rejonie zatoki. Gdzie偶 znajduje si臋 ten znakomity radar. W Nowym Orleanie? W Baton Rouge? A mo偶e to kt贸ry艣 z aerostat贸w...

- Nie. W Bull Shoals, w Arkansas - odpar艂 Elliott.

- W Arkansas? Przecie偶 to kilkaset kilometr贸w od wybrze偶a!

- W prostej linii od wybrze偶y Luizjany dok艂adnie osiemset dwadzie艣cia. M贸wi膮c szczerze, tego typu radar musi si臋 znajdowa膰 co najmniej osiemset kilometr贸w od wybrze偶a, gdy偶 taki jest minimalny zasi臋g urz膮dzenia typu ROTH.

Wystuka艂 kilka polece艅 na klawiaturze i na ekranie ukaza艂a si臋 schematyczna mapa ca艂ej po艂udniowej cz臋艣ci Stan贸w Zjednoczonych. Grubym czerwonym 艂ukiem zosta艂 zaznaczony maksymalny zasi臋g tego niezwyk艂ego radaru - od Bermud贸w a偶 po Los Angeles, si臋gaj膮cy Ma艂ych Antyli, p贸艂nocnych wybrze偶y Ameryki Po艂udniowej oraz p贸艂wyspu Jukatan w Meksyku.

- Oto granica obszaru penetrowanego przez instalacj臋 ROTH-B. Jak pan zapewne wie, nazwa ta okre艣la przeno艣ny miernik impuls贸w radarowych odbitych poza horyzontem. Nawiasem m贸wi膮c, nie wiem, czemu nazywa si臋 go przeno艣nym, skoro antena ma trzy tysi膮ce metr贸w d艂ugo艣ci. W ka偶dym razie chodzi tu o nowoczesny system radarowy, kt贸ry mierzy sygna艂y odbite od jonosfery, przez co mo偶liwe jest wykrywanie obiekt贸w znajduj膮cych si臋 za horyzontem. Jego maksymalny zasi臋g wynosi dwa i p贸艂 tysi膮ca kilometr贸w.

- Ale偶 to dziesi臋ciokrotnie wi臋cej ni偶 dla klasycznego radaru! Zawsze my艣la艂em, 偶e urz膮dzenia radarowe mog膮 dzia艂a膰 tylko w linii prostej. Jakim sposobem wykrywa si臋 obiekty, je艣li na drodze wi膮zki s膮 g贸ry? Do diab艂a, nawet sama krzywizna ziemi uniemo偶liwia pomiary przy tak wielkich odleg艂o艣ciach!

- Pan m贸wi o tradycyjnym radarze - wyja艣ni艂 Elliott. - Ale urz膮dzenie typu ROTH niejako wystrzeliwuje wysokoenergetyczne wi膮zki radarowe wysoko ponad lini臋 horyzontu i mierzy sygna艂y odbite od dolnej powierzchni jonosfery, a na podstawie k膮ta odbicia oraz op贸藕nienia sygna艂u oblicza pozycj臋 obiektu. Mamy tak膮 sytuacj臋, jak w bilardzie, kiedy trafienie mo偶liwe jest tylko po odbiciu bili od bandy, z tym 偶e ROTH bada promieniowanie odbite i docieraj膮ce z powrotem do instalacji. Zastosowanie komputer贸w umo偶liwi艂o do艣膰 precyzyjne obliczenia k膮ta odbicia i op贸藕nienia echa. Ale ju偶 z samej zasady dzia艂ania tego urz膮dzenia wynika, 偶e nie jest mo偶liwe prowadzenie pomiar贸w na dystansach kr贸tszych ni偶 osiemset kilometr贸w, gdy偶 nie da si臋 wtedy dobra膰 odpowiedniego k膮ta wystrzelenia wi膮zki radarowej i namierzenia odbitego echa.

- Czy mimo wszystko ten system nie jest dla was zdecydowanie bardziej przydatny ni偶 ci膮g stacji naziemnych i aerostat贸w? Gdyby zbudowa膰 jeszcze dwie lub trzy podobne instalacje, mo偶na by obj膮膰 kontrol膮 wszystkie granice...

- To by艂oby idealne - odpar艂 Elliott. - Ale ROTH to zupe艂nie nowe i niezbyt pewne urz膮dzenie. Przede wszystkim do oblicze艅 potrzebne s膮 szczeg贸艂owe dane dotycz膮ce jonosfery, a stan naszej wiedzy o tej silnie naelektryzowanej i ci膮gle zmieniaj膮cej si臋 warstwie powietrza jest daleki od zadowalaj膮cego. Co gorsza, w wypadku silnych zak艂贸ce艅 w jonosferze, na przyk艂ad podczas wybuch贸w na s艂o艅cu, ROTH po prostu staje si臋 bezu偶yteczny. A poniewa偶 informacje o aktywno艣ci s艂onecznej s膮 powszechnie dost臋pne, przemytnicy doskonale wiedz膮, kiedy nie mo偶emy wykorzystywa膰 tego urz膮dzenia. Inny problem polega na tym, 偶e do szczeg贸艂owych oblicze艅 parametr贸w lotu ruchomego obiektu potrzebne s膮 bardzo szybkie komputery, kt贸re znajduj膮 si臋 dopiero w fazie eksperyment贸w. W tej chwili do艣膰 precyzyjne dane uzyskujemy tylko dla obiekt贸w lec膮cych na pu艂apie wi臋kszym ni偶 tysi膮c metr贸w.

- Musz臋 zwr贸ci膰 uwag臋 na rozw贸j tego typu instalacji - rzek艂 Massey. - Oczywi艣cie, wojskowe systemy obronne maj膮 bezwzgl臋dne pierwsze艅stwo, ale problemy ochrony granic, a zw艂aszcza walka z...

- W pe艂ni si臋 zgadzam, panie sekretarzu - wtr膮ci艂 szybko Elliott, kt贸ry nie bez powodu zaprosi艂 Masseya do odwiedzenia kwatery w Alladin City; wychodzi艂 z za艂o偶enia, 偶e rozpoczynaj膮c starania o dost臋p do tak skomplikowanych i kosztownych urz膮dze艅 oraz ich rozbudow臋, trzeba zyska膰 poparcie najbardziej wp艂ywowych polityk贸w.

- Rozumiem te偶, Brad, z jakiego powodu niekt贸re akcje przechwytywania kontrabandy przekazujesz S艂u偶bom Celnym.

Co prawda Elliott nie by艂 zwolennikiem 艣cis艂ej wsp贸艂pracy z celnikami, docenia艂 jednak korzy艣ci, jakie mog膮 odnie艣膰 „M艂ociarze" z takiego wsp贸艂dzia艂ania.

- Tym razem zdobyli艣my informacje o miejscu planowanego zrzutu, dlatego postanowili艣my przekaza膰 spraw臋 instytucjom stoj膮cym na stra偶y prawa - rzek艂, doskonale zdaj膮c sobie spraw臋, 偶e podobnie jak by艂y sekretarz skarbu McDonough oraz by艂y komisarz generalny S艂u偶b Celnych Crandall, Massey tak偶e wierzy w skuteczno艣膰 dzia艂a艅 cywilnych instytucji powo艂anych do ochrony porz膮dku publicznego.

- Powi臋ksz wycinek przestrzeni wok贸艂 podejrzanego obiektu. Zobaczymy, czy co艣 si臋 zmieni艂o - zwr贸ci艂 si臋 do technika.

Na komputerowej mapie pozosta艂 jedynie fragment, w kt贸rego centrum znalaz艂o si臋 wielkie tr贸jk膮tne bagnisko na po艂udniowy zach贸d od Nowego Orleanu. B艂yszcza艂 na niej pod艣wietlony punkt, oznaczaj膮cy niezidentyfikowany samolot zmierzaj膮cy w tamtym kierunku.

- Oto i oni - rzek艂 Elliott. - Namierzyli艣my t臋 maszyn臋 mniej wi臋cej przed godzin膮, nad p贸艂nocnym wybrze偶em Kuby. Pocz膮tkowo samolot trzyma艂 si臋 wyznaczonego korytarza powietrznego, ale po wej艣ciu w stref臋 indentyfikacyjn膮 nagle zszed艂 bardzo nisko i skr臋ci艂 w stron臋 miejsca zrzutu. Trzeba przyzna膰, 偶e musi to by膰 pilot najwy偶szej klasy. Na pu艂apie trzystu metr贸w nad morzem szybko艣膰 wiatru dochodzi do osiemdziesi臋ciu kilometr贸w na godzin臋, a zmienne pr膮dy powietrza wewn膮trz frontu burzowego musz膮 ciska膰 maszyn膮 jak zabaweczk膮.

- I radar centrum kontroli lot贸w w Nowym Orleanie nadal go nie namierzy艂?

Genera艂 poleci艂 technikowi prze艂膮czy膰 komputer na dane z naziemnej sieci radarowej. Wi臋kszo艣膰 samolot贸w w kontrolowanym rejonie nagle znikn臋艂a z ekranu. Nie by艂o r贸wnie偶 obserwowanej maszyny przemytnik贸w - jej echo zamigota艂o kilkakrotnie i zaraz w tym miejscu pojawi艂o si臋 okno z napisem TR5.

- Na szcz臋艣cie mo偶emy korzysta膰 z pomocy radaru kontroli lot贸w z Houston - wyja艣ni艂 Elliott. - Prosz臋 jednak zwr贸ci膰 uwag臋, 偶e echo pojawia si臋 tylko od czasu do czasu, a komputer sieci radarowej zaliczy艂 obiekt do klasy pi膮tej. Oznacza to, i偶 na podstawie pr臋dko艣ci, wysoko艣ci oraz mocy odbitego sygna艂u radarowego program bardzo nisko ocenia prawdopodobie艅stwo, 偶e jest to samolot. By膰 mo偶e za jaki艣 czas, kiedy radar centrum w Nowym Orleanie z艂apie wyra藕niejsze echo na tle tego frontu burzowego, komputer sieci radarowej zidentyfikuje samolot jako intruza i podniesie alarm, ale wtedy b臋dzie ju偶 za p贸藕no na jakiekolwiek dzia艂ania. Poza tym wi臋kszo艣膰 kontroler贸w usuwa ze swoich ekran贸w obiekty zaliczone do klasy pi膮tej, 偶eby nie m膮ci艂y im obrazu sytuacji.

Rozkaza艂 technikowi prze艂膮czy膰 z powrotem obraz tworzony na podstawie wskaza艅 instalacji ROTH.

- A gdzie s膮 wasze samoloty? - zapyta艂 Massey.

- Dwie maszyny AV-22 i trzy „Czarne Jastrz臋bie" czekaj膮 na niewielkim l膮dowisku w South Lafourche, sze艣膰dziesi膮t kilometr贸w na po艂udnie od miejsca zrzutu. Ukryli艣my je pod siatk膮 maskuj膮c膮 na wypadek, gdyby podejrzany obiekt tamt臋dy przelatywa艂. S膮dz臋 jednak, 偶e przemytnicy wyjd膮 z chmur burzowych dopiero tu偶 przed dokonaniem zrzutu. Mieli艣my jeszcze jednego AV-22 w powietrzu, kt贸ry pod膮偶a艂 艣ladem przemytnik贸w i mia艂 za zadanie obserwowa膰, czy nie zostanie dokonany zrzut do morza, lecz pilot musia艂 zawr贸ci膰 ze wzgl臋du na bardzo z艂e warunki atmosferyczne. Kiedy tylko obiekt minie South Lafourche, nasze patrole wystartuj膮 i rusz膮 w po艣cig. Do czasu wykonania zrzutu maj膮 si臋 trzyma膰 jak najdalej od niego. Wyda艂em rozkaz, by 艣ledzi膰 przemytnik贸w wy艂膮cznie skanerami podczerwieni, gdy偶 dotar艂y do nas plotki, 偶e tamci wyposa偶aj膮 swe samoloty w sygnalizatory promieniowania radarowego.

- A co z obserwatorami z ziemi, kt贸rych przemytnicy zazwyczaj rozmieszczaj膮 na wysuni臋tych posterunkach?

- O nich r贸wnie偶 pami臋tali艣my. Nasze patrole dosta艂y rozkaz nie zbli偶a膰 si臋 do samolotu, jedynie go obserwowa膰. Tym razem chcemy zatrzyma膰 ca艂膮 grup臋 odbieraj膮c膮 towar na ziemi. Dlatego b臋dziemy musieli zaczeka膰 do czasu wykonania zrzutu i dopiero p贸藕niej wkroczy膰 do akcji. To fachowcy, potrafi膮 b艂yskawicznie pozbiera膰 towar i dos艂ownie zapa艣膰 si臋 pod ziemi臋. Gdyby jednak przemytnicy zauwa偶yli nasze maszyny i zawr贸cili nie dokonuj膮c zrzutu, mamy zamiar natychmiast podj膮膰 za nimi po艣cig. Naszym podstawowym celem jest zapobiec dostawie olbrzymiej ilo艣ci narkotyk贸w, ale chcemy osi膮gn膮膰 znacznie wi臋cej...

Miejsce zrzutu w pobli偶u Dulac, Luizjana

- Powinni tu by膰 za kilka minut - oznajmi艂 Mario.

Z napi臋ciem wpatrywa艂 si臋 w 偶贸艂t膮 lampk臋 na obudowie radiostacji, kt贸ra coraz cz臋艣ciej zaczyna艂a migota膰, co oznacza艂o, 偶e nadlatuj膮cy samolot odpowiada na wysy艂ane impulsy radiowe, przygotowuj膮c si臋 do wype艂nienia swej misji.

- Jeszcze go nie s艂ycha膰 - mrukn膮艂 Girelli. - Czy z tej odleg艂o艣ci nie powinni艣my ju偶 s艂ysze膰 warkotu silnik贸w?

- Pojawi si臋 nad naszymi g艂owami i zniknie, zanim si臋 spostrze偶esz. Cuchillos dzia艂aj膮 b艂yskawicznie, nie zasypiaj膮 gruszek w popiele. - Nie odrywa艂 wzroku od mrugaj膮cej 偶贸艂tej lampki, kiedy niespodziewanie w s艂uchawkach rozleg艂o si臋 nawo艂ywanie:

- Mario, tu Duncan! Mario, zg艂o艣 si臋!

Si臋gn膮艂 po mikrofon i wcisn膮艂 guzik nadajnika.

- Jakie艣 k艂opoty, Duncan?

- S艂ysz臋 terkot 艣mig艂owc贸w - odpar艂 tamten pospiesznie; w jego g艂osie wyczuwa艂o si臋 silne zdenerwowanie. - Co najmniej dwa, mo偶e wi臋cej.

- Lec膮 艣ladem samolotu?

- Nie wiem, trudno powiedzie膰. Na waszym miejscu zwija艂bym si臋 stamt膮d.

W s艂uchawkach zapad艂a cisza. Mario i Girelli natychmiast si臋 domy艣lili, 偶e Duncan zapewne zwiewa, gdzie pieprz ro艣nie.

- Kto艣 ich jednak namierzy艂 - mrukn膮艂 Girelli. - Ca艂膮 robot臋 szlag trafi艂.

- I co teraz?

- Czekamy.

Girelli przysun膮艂 sobie pistolet maszynowy M-16 oraz granatnik M203 i zacz膮艂 wtyka膰 za pas magazynki z amunicj膮 i granaty. Mario tak偶e by艂 uzbrojony w automat M-16, kt贸ry mia艂 przewieszony przez rami臋.

- Z helikopterami powinni艣my sobie poradzi膰 - rzek艂 i zwr贸ci艂 si臋 do Debeauchaleta: - Przeka偶 swoim ludziom, 偶eby byli w pogotowiu.

Tamten da艂 znak r臋k膮 dw贸m m臋偶czyznom siedz膮cym w najbli偶szej 艂odzi, a ci szybko przekazali go dalej. Wi臋kszo艣膰 ochroniarzy Girelliego by艂a wyposa偶ona w kr贸tkofal贸wki, tote偶 musieli s艂ysze膰 ostrze偶enie Duncana.

Nie wiadomo sk膮d pojawi艂 si臋 nagle samolot. Niespodziewanie us艂yszeli wycie turbin pracuj膮cych na wysokich obrotach i z nisko wisz膮cych czarnych chmur wyskoczy艂 ciemny z艂owieszczy kszta艂t. Zd膮偶yli dostrzec tylko dwa pot臋偶ne 艣mig艂a i kanciasty, masywny kad艂ub transportowca, kt贸ry przemkn膮艂 im nad g艂owami, na wysoko艣ci zaledwie dziesi臋ciu metr贸w ponad trz臋sawiskiem. W twarze ludzi uderzy艂a fala cieplejszego powietrza, zaszumia艂o w koronach drzew; mo偶na by s膮dzi膰, 偶e ci臋偶ka maszyna za chwil臋 si臋 rozbije o ziemi臋. Ale zaraz ich uwag臋 przyci膮gn膮艂 ci臋偶ki pojemnik, kt贸ry wpad艂 do wody tu偶 przy brzegu zaro艣ni臋tej zielskiem wysepki - wyskoczy艂 na l膮d, przeturla艂 si臋 kilka razy i znieruchomia艂. Olbrzymi prostopad艂o艣cian by艂 oznakowany mrugaj膮c膮 lampk膮 sygnalizacyjn膮 i zabezpieczony pomara艅czowym, samonadmuchuj膮cym si臋 pontonem ratowniczym, kt贸ry na szcz臋艣cie okaza艂 si臋 niepotrzebny. Zrzutu dokonano z godn膮 podziwu precyzj膮, pojemnik spoczywa艂 niemal dok艂adnie po艣rodku wysepki. Transportowiec natychmiast poderwa艂 si臋 w g贸r臋 znad koron drzew, nasilone wycie silnik贸w stopniowo zamiera艂o; umilk艂 te偶 szelest listowia i wkr贸tce zapad艂a ca艂kowita cisza, m膮cona jedynie monotonnym szumem deszczu.

- Uda艂o si臋! - sykn膮艂 Girelli. - Trafili dok艂adnie w 艣rodek wyspy. Bierzmy si臋 do roboty, Mario.

Lecz tamten ju偶 sta艂 na pok艂adzie 艣lizgacza; uni贸s艂 kr贸tkofal贸wk臋 i rzuci艂 do mikrofonu:

- Rusza膰!

Girelli luf膮 pistoletu wskaza艂 wysp臋 i Debeauchalet pospiesznie uruchomi艂 silnik, kieruj膮c 艣lizgacz w tamt膮 stron臋.

Olbrzymi pojemnik z w艂贸kna szklanego by艂 ca艂y pop臋kany, ale si臋 nie rozlecia艂. Mario wyci膮gn膮艂 wielki n贸偶 my艣liwski, pami膮tk臋 z czas贸w wojny wietnamskiej, i porozcina艂 stalowe ta艣my obejmuj膮ce skrzyni臋. Nie zadaj膮c sobie nawet trudu, 偶eby liczy膰 znajduj膮ce si臋 w pojemniku woreczki z bia艂ym proszkiem, wyj膮艂 dwa z nich i poda艂 je Girelliemu, a ten pospiesznie upchn膮艂 towar obok amunicji w stylonowej torbie podr贸偶nej. Mario tymczasem pocz膮艂 rozdziela膰 narkotyki mi臋dzy ludzi podp艂ywaj膮cych kolejno 艂贸dkami do brzegu wysepki.

- Uda艂o si臋! - powt贸rzy艂 Girelli i zachichota艂.

By艂 podniecony, jakby sam wcze艣niej za偶y艂 dawk臋 kokainy. Odprowadza艂 wzrokiem 艂odzie rybak贸w, kt贸re kolejno gin臋艂y w ciemno艣ciach; ludzie mieli ukry膰 narkotyki i przechowa膰 je do czasu p贸藕niejszego odbioru. Zacz膮艂 cicho wykrzykiwa膰 rozkazy, chichocz膮c bez przerwy; nie zwa偶a艂 ju偶 na grube krople deszczu sp艂ywaj膮ce mu po twarzy...

Dopiero po jakim艣 czasie jego uwag臋 przyci膮gn膮艂 nasilaj膮cy si臋 terkot wirnik贸w 艣mig艂owc贸w. Nie zd膮偶y艂 jednak zareagowa膰. Z odleg艂o艣ci kilkuset metr贸w nakierowano na nich strumie艅 o艣lepiaj膮cego 艣wiat艂a z reflektor贸w.

- Tu patrol „M艂ociarzy"! Sta膰, nie rusza膰 si臋! - pad艂 rozkaz z megafon贸w.

Niespodziewanie dwadzie艣cia metr贸w nad wysepk膮 zawisn膮艂 olbrzymi, bia艂o-pomara艅czowy samolot podobny do transportowca, lecz nap臋dzany dwoma wielkimi rotorami, wiruj膮cymi poziomo jak w helikopterze. P臋d powietrza zmienia艂 krople deszczu w siek膮c膮 mg艂臋, wywo艂ywa艂 fale na powierzchni m臋tnej wody. Nie wiadomo sk膮d obok samolotu pojawi艂y si臋 klasyczne, pomalowane na czarno 艣mig艂owce. Jeden mia艂 na kad艂ubie olbrzymi emblemat z napisem S艁U呕BY CELNE STAN脫W ZJEDNOCZONYCH, drugi za艣 by艂 oznakowany jako JEDNOSTKA OCHRONY GRANIC STAN脫W ZJEDNOCZONYCH, a wielkie, biegn膮ce przez ca艂膮 d艂ugo艣膰 kad艂uba i o艣wietlone litery uk艂ada艂y si臋 w s艂owa: FOLLOW ME. Oba helikoptery zaj臋艂y stanowiska po bokach dziwacznego samolotu, o艣wietlaj膮c reflektorami 艂odzie rozproszone wok贸艂 wysepki, a zw艂aszcza te, kt贸re zabra艂y ju偶 na pok艂ad cz臋艣膰 towaru i pr贸bowa艂y si臋 wymkn膮膰 z zagro偶onego rejonu.

G艂贸wny reflektor niezwyk艂ego samolotu by艂 skierowany na wysepk臋, ale promie艅 dodatkowego szperacza przesuwa艂 si臋 to tu, to tam. Kiedy Girelli na moment znalaz艂 si臋 w ciemno艣ciach, zamruga艂 szybko; by艂 os艂upia艂y, 偶e „M艂ociarze" nadlecieli tak szybko, tak nieoczekiwanie, 偶e b艂yskawicznie odnale藕li miejsce zrzutu. Zaraz jednak spostrzeg艂, i偶 jeden z helikopter贸w obni偶a lot, jakby chcia艂 wyl膮dowa膰 na wyspie; to by oznacza艂o, 偶e wok贸艂 nich zaroi si臋 od agent贸w. Nie namy艣la艂 si臋 d艂ugo.

D藕wign膮艂 ci臋偶ki granatnik i zarzuci艂 go na rami臋.

- Hej, ty z broni膮! - zagrzmia艂 g艂os z megafonu. - Rzu膰 to! R臋ce do g贸ry! Natychmiast!

Czy偶by obserwowali go nawet w ciemno艣ciach? Pos艂ugiwali si臋 noktowizorami? - przemkn臋艂o mu przez my艣l.

Zawaha艂 si臋 na moment. Powinien za wszelk膮 cen臋 nie dopu艣ci膰 do wyl膮dowania helikoptera... Je艣li nawet widzieli go w ciemno艣ciach, to czy mogli powstrzyma膰?

Szybko wykona艂 p贸艂obr贸t, wycelowa艂 w 艣mig艂owiec i nacisn膮艂 spust...

Na pok艂adzie samolotu AV-22, „Lwa Dwa Sze艣膰",

dowodz膮cego akcj膮 „M艂ociarzy"

Rushell Masters zmuszony by艂 ci膮gle prze艂膮cza膰 kamer臋 przekazuj膮c膮 obraz do wizjera z pracy w podczerwieni na 艣wiat艂o widzialne. Czyni艂 to za ka偶dym razem, kiedy szperacz 艣mig艂owca S艂u偶b Celnych obraca艂 si臋 w t臋 sam膮 stron臋, w kt贸r膮 i on spogl膮da艂. Kiedy wreszcie „Czarny Jastrz膮b" zacz膮艂 schodzi膰 w d贸艂, z zamiarem l膮dowania na wysepce, m贸g艂 swobodnie rozejrze膰 si臋 przez noktowizor. Do艣膰 szybko zauwa偶y艂 olbrzymi pojemnik z narkotykami, nad kt贸rym pochyla艂o si臋 kilku m臋偶czyzn.

Dwaj z nich mieli pistolety maszynowe, lecz tylko jeden si臋gn膮艂 po jak膮艣 ci臋偶k膮 bro艅.

- Zajm臋 si臋 prowadzeniem ognia - rzuci艂 drugiemu pilotowi, pospiesznie wysuwaj膮c z 艂adowni karabin M230 i w艂膮czaj膮c komputer celowniczy sprz臋偶ony z kamer膮 podczerwieni.

Szybko nakierowa艂 paj臋cze nitki celownika na szerok膮 pier艣 zamar艂ego w nienaturalnej pozycji m臋偶czyzny. Dopiero po chwili zrozumia艂, 偶e tamten przygl膮da si臋 schodz膮cemu do l膮dowania helikopterowi. Kiedy przemytnik po chwili oprzytomnia艂, uni贸s艂 granatnik i zarzuci艂 go na rami臋, Masters si臋gn膮艂 po mikrofon, uruchomi艂 wzmacniacz zewn臋trzny i zawo艂a艂:

- Hej, ty z broni膮! Rzu膰 to! R臋ce do g贸ry! Natychmiast!

Tamten szybko obr贸ci艂 si臋 w kierunku „Lwa Morskiego", ale nie przesta艂 mierzy膰 do „Czarnego Jastrz臋bia". Masters pospiesznie wy艂膮czy艂 megafony i wcisn膮艂 przycisk radiostacji.

- „Omaha Siedem Jeden", sze艣膰dziesi膮t metr贸w od ciebie, na godzinie drugiej, jeden z podejrzanych mierzy w helikopter, prawdopodobnie jest uzbrojony w granatnik. Wy艂膮cz reflektory i odle膰 dalej...

W tej samej chwili Masters dostrzeg艂, 偶e uzbrojony przemytnik wykonuje p贸艂obr贸t, celuj膮c w „Czarnego Jastrz臋bia". Mia艂 chyba zamiar strzela膰... Wrzasn膮艂 po raz drugi do mikrofonu:

- „Omaha", uciekaj!

B艂yskawicznie si臋gn膮艂 do dr膮偶ka, odbezpieczy艂 bro艅 i wcisn膮艂 spust.

Sp贸藕ni艂 si臋 jednak. W tej samej chwili, kiedy odbezpiecza艂 karabin maszynowy, przemytnik odpali艂 granat. Strzeli艂 j臋zor ognia i z chmury dymu wyskoczy艂 艣mierciono艣ny pocisk. R贸wnocze艣nie seria z karabinu „Morskiego Lwa" niemal rozci臋艂a m臋偶czyzn臋 na p贸艂.

Granat trafi艂 prosto w ob艂y dzi贸b „Czarnego Jastrz臋bia" i wybuch艂 z olbrzymi膮 si艂膮, zmieniaj膮c ca艂膮 kabin臋 helikoptera w morze ognia. 艢mig艂owiec, kt贸rego pilot w ostatniej chwili pr贸bowa艂 poderwa膰 maszyn臋, run膮艂 na prawy bok i polecia艂 do ty艂u, a gdy p艂aty wirnika zagrzeba艂y si臋 w mule przy brzegu wysepki, eksplodowa艂 wielk膮 kul膮 p艂omieni.

Masters usi艂owa艂 pokona膰 przeci膮偶enie wyrzucaj膮ce go z fotela i zapanowa膰 nad samolotem, ci艣ni臋tym w bok przez fal臋 uderzeniow膮 eksplozji. Kiedy jednak wyr贸wna艂 lot, chc膮c poderwa膰 maszyn臋 w g贸r臋, p艂aty prawego wirnika zagrzeba艂y si臋 w g臋stwinie mokrego listowia. Natychmiast pchn膮艂 d藕wigienki przepustnic do oporu, ale samolotem obr贸ci艂o i teraz z kolei masywny p艂at ogonowy zapl膮ta艂 si臋 mi臋dzy ga艂臋ziami drzewa. Masters ledwie zdo艂a艂 utrzyma膰 w poziomie ci臋偶k膮 maszyn臋, wisz膮c膮 zaledwie p贸l metra nad m臋tnymi wodami trz臋sawiska, wykr臋ci艂 mi臋dzy drzewami i wreszcie zdo艂a艂 j膮 wyprowadzi膰 na otwart膮 przestrze艅.

- Uwaga, wszystkie jednostki „Omaha", tu „Lew Dwa Sze艣膰"! zawo艂a艂 do mikrofonu radiostacji. - „Omaha Jeden Siedem" zosta艂 zniszczony. Powtarzam: „Jeden Siedem" zniszczony. Przyst臋puj臋 do akcji ratowniczej. W rejonie zrzutu a偶 si臋 roi od uzbrojonych m臋偶czyzn, kt贸rzy nie wahaj膮 si臋 do nas strzela膰. Bez odbioru.

Zatrzyma艂 samolot kilkadziesi膮t metr贸w nad wysepk膮, w艂膮czy艂 reflektor i zacz膮艂 przeczesywa膰 teren w dole. Nie mia艂 jednak w膮tpliwo艣ci, 偶e nawet je艣li kt贸remu艣 z pracownik贸w S艂u偶b Celnych uda艂o si臋 w ostatniej chwili wyskoczy膰 z zaatakowanego 艣mig艂owca, i tak musia艂 zgin膮膰 podczas eksplozji. P艂omienie szala艂y na ca艂ej, zaro艣ni臋tej krzakami wysepce. Po pewnym czasie Masters wzni贸s艂 maszyn臋 jeszcze nieco wy偶ej i zacz膮艂 o艣wietla膰 promieniem reflektora brzegi wyspy.

Szybko zauwa偶y艂, 偶e jeden z przemytnik贸w odepchn膮艂 cia艂o zabitego kolegi, doci膮gn膮艂 wielki pojemnik do brzegu i pr贸bowa艂 go w艂a艣nie wtaszczy膰 na pok艂ad 艣lizgacza. Masters b艂yskawicznie odbezpieczy艂 karabin maszynowy i naprowadzi艂 nitki celownika w swoim wizjerze na sylwetk臋 podejrzanego. Ale tamten, gdy tylko pad艂 na niego strumie艅 艣wiat艂a, rzuci艂 si臋 na ziemi臋, obr贸ci艂 twarz膮 do samolotu i uni贸s艂 wysoko r臋ce nad g艂ow臋. Masters spostrzeg艂 jednak, 偶e m臋偶czyzna ma pistolet maszynowy przewieszony przez rami臋; postanowi艂 tym razem nie da膰 si臋 zaskoczy膰. Wcisn膮艂 kurczowo spust, nie zwa偶aj膮c na okrzyki drugiego pilota. Zwolni艂 go dopiero w贸wczas, kiedy min臋艂a nag艂a fala w艣ciek艂o艣ci. Zw艂oki przemytnika tworzy艂y nierozpoznawaln膮 bry艂臋 mi臋sa wgniecionego w b艂oto; kilka pocisk贸w rozszarpa艂o wype艂niaj膮ce olbrzymi pojemnik foliowe woreczki z kokain膮 i ca艂y teren wok贸艂 niego wygl膮da艂 jak przypr贸szony 艣niegiem.

Z trudem 艂api膮c oddech Masters wstrzyma艂 ogie艅 i pozwoli艂 kilku ocala艂ym ludziom wype艂zn膮膰 na brzeg wysepki. P艂omienie wok贸艂 rozbitego „Czarnego Jastrz臋bia" stopniowo dogasa艂y, wygl膮da艂o na to, 偶e p艂on膮ca benzyna nigdzie si臋 nie rozla艂a na wodzie.

- Przygotowa膰 si臋 do wodowania pontonu - rozkaza艂 przez interfon.

Obr贸ci艂 wysuni臋t膮 g艂owic臋 kamery ku g贸rze i zacz膮艂 obni偶a膰 maszyn臋. Pospiesznie spuszczono na bagna olbrzymi ponton motorowy, w kt贸rym miejsca zaj臋li dwaj stra偶nicy Ochrony Granic oraz trzej inspektorzy S艂u偶b Celnych. Wkr贸tce rozpocz臋to poszukiwania ocala艂ych koleg贸w.

Masters nie m贸g艂 oderwa膰 oczu od wraka helikoptera spoczywaj膮cego na wypalonej wyspie. W jego pami臋ci od偶y艂y wspomnienia z owego tragicznego incydentu, kt贸ry bezpo艣rednio przyczyni艂 si臋 do utworzenia oddzia艂u „M艂ociarzy" i powo艂ania do 偶ycia Agencji Ochrony Granic. Oto bowiem, w stosunkowo kr贸tkim czasie, po raz drugi uczestniczy艂 w akcji ko艅cz膮cej si臋 艣mierci膮 jego koleg贸w. Pomy艣la艂 z przera偶eniem, 偶e nawet mimo uzbrojenia „M艂ociarzy" i wyposa偶enia ich w nowoczesny sprz臋t, 艣mier膰 zdawa艂a si臋 zbiera膰 coraz obfitsze 偶niwo...

Stra偶nicy Ochrony Granic wyskoczyli na brzeg wysepki w pobli偶u pojemnika, obok kt贸rego le偶a艂y zw艂oki dw贸ch zastrzelonych ludzi. Pospiesznie skuwali r臋ce le偶膮cych w b艂ocie przemytnik贸w, kopniakami odtr膮caj膮c porzucon膮 przez nich bro艅. Masters odni贸s艂 wra偶enie, 偶e tragiczny los za艂ogi 艣mig艂owca tak偶e si臋 przyczyni艂 do stanowczego i energicznego dzia艂ania dru偶yny naziemnej.

- Mamy tu dw贸ch zabitych - poinformowa艂 przez kr贸tkofal贸wk臋 dow贸dca.

Masters patrzy艂 uwa偶nie, jak tamten wyjmuje z kieszeni pr贸bnik, zbiera szczypt臋 proszku z rozprutego woreczka, wsypuje go do plastikowej buteleczki i wstrz膮sa energicznie.

- Zgadza si臋, to kokaina - zameldowa艂 po chwili - ale niskiej jako艣ci. Najwy偶ej trzydziestoprocentowa mieszanka. Jest tego jakie艣 dwadzie艣cia do trzydziestu kilogram贸w.

- Ile? Dwadzie艣cia kilo? Na pewno nie wi臋cej?

Masters popatrzy艂 na przeciwleg艂y kraniec wysepki, gdzie inspektorzy celni wydobywali z wraka 艣mig艂owca zw艂oki swoich koleg贸w.

- Teraz ten towar jest na wag臋 z艂ota, Rush - odpar艂 dow贸dca dru偶yny. - Mimo wszystko oceniam warto艣膰 tego pojemnika na par臋 milion贸w dolar贸w.

- Przejmij stery - sykn膮艂 Masters do drugiego pilota.

Odchyli艂 g艂ow臋 na oparcie fotela i zapatrzy艂 si臋 w sufit kabiny, pr贸buj膮c opanowa膰 narastaj膮c膮 w艣ciek艂o艣膰. Kiedy po pewnym czasie zn贸w spojrza艂 w d贸艂, obok zw艂ok dw贸ch przemytnik贸w le偶a艂o ju偶 sze艣膰 cia艂 wydobytych ze szcz膮tk贸w „Czarnego Jastrz臋bia". Wszystkie by艂y osmalone, ledwie odr贸偶nia艂y si臋 od b艂otnistego pod艂o偶a. Tylko na niekt贸rych mo偶na by艂o dostrzec fragment pomara艅czowej kamizelki ratunkowej, zarys he艂mu pilota, zw臋glone resztki skafandra...

- Niech to szlag trafi! - j臋kn膮艂, zaciskaj膮c z ca艂ej si艂y powieki. Niech to wszystko trafi jasny szlag!

Ponad wodami Zatoki Meksyka艅skiej

Dwadzie艣cia minut p贸藕niej

- Uwaga, pilot niezidentyfikowanego dwusilnikowego transportowca! Tu jednostka patrolowa Ochrony Granic Stan贸w Zjednoczonych! Prosz臋 natychmiast zawr贸ci膰 i lecie膰 za mn膮. Czekam na odpowied藕. Odbi贸r.

Umykaj膮cy transportowiec przemytnik贸w, stary rosyjski dwusilnikowy An-24, wynurzy艂 si臋 z chmur burzowych na pu艂apie sze艣ciu tysi臋cy metr贸w i spokojnie zmierza艂 ponad Zatok膮 Meksyka艅sk膮 na po艂udniowy wsch贸d. Tu偶 obok niego, jakie艣 dwadzie艣cia metr贸w po prawej stronie, pojawi艂 si臋 samolot AV-22, oznaczony kryptonimem „Lew Dwa Dwa". By艂 to ten sam patrol „M艂ociarzy", kt贸ry przechwyci艂 podejrzan膮 maszyn臋 zaraz po przekroczeniu granicy, ale z powodu silnych turbulencji i wy艂adowa艅 atmosferycznych musia艂 zrezygnowa膰 z po艣cigu. Teraz natomiast wr贸ci艂, podejmuj膮c przerwan膮 akcj臋.

Pilot „Lwa Morskiego", Hank McCauley, po raz kolejny sprawdzi艂 dane nawigacyjne i wywo艂a艂 na swym ekranie komputerow膮 map臋 tego obszaru.

- Jeste艣my dok艂adnie na wsch贸d od Alfa trzysta dwadzie艣cia jeden i lecimy w stron臋 Alfa trzydzie艣ci dziewi臋膰 - powiedzia艂, zwracaj膮c si臋 do siedz膮cej w fotelu drugiego pilota Janice Hudkins. - Prze艂膮cz si臋 jeszcze raz na kana艂 BSF. Aerostat tej nowej platformy, „M艂ociarza Drugiego", powinien nas ju偶 odbiera膰.

Hudkins przez kilka minut wywo艂ywa艂a drugi posterunek, lecz bez rezultatu. Znajdowali si臋 za daleko od kt贸rejkolwiek z baz. Radar zawieszony w balonie nad Mobile zosta艂 wy艂膮czony z powodu silnej burzy z piorunami, kt贸ra nadci膮gn臋艂a od strony zatoki, a kt贸ra jednocze艣nie uniemo偶liwia艂a komunikacj臋 na wysokich cz臋stotliwo艣ciach. Dlatego jedyn膮 ich nadziej膮 by艂o nawi膮zanie 艂膮czno艣ci z drug膮 platform膮 „M艂ociarzy", ustawian膮 w艂a艣nie osiemdziesi膮t kilometr贸w na zach贸d od wybrze偶y Florydy, na wysoko艣ci Naples, kt贸ra otrzyma艂a kryptonim „Napalm". Liczyli na to, 偶e ju偶 wkr贸tce si臋 znajd膮 w zasi臋gu odbioru radiowego przez aerostat tej偶e platformy.

- „Napalm", tu „Lew Dwa Dwa" na cz臋stotliwo艣ci dziesi臋膰 dziesi臋膰. Odezwij si臋, je艣li mnie s艂yszysz. Odbi贸r.

Wci膮偶 jednak nie by艂o odpowiedzi.

- I co mamy robi膰 w takiej sytuacji, Hank? - zapyta艂a. - Nie starczy nam benzyny na d艂ugotrwa艂y po艣cig nad morzem. Jeste艣my czterysta pi臋膰dziesi膮t kilometr贸w od wybrze偶a i najp贸藕niej za pi臋膰 minut powinni艣my zawr贸ci膰.

- Masters przekaza艂, 偶e ci ludzie rozwalili jeden z helikopter贸w S艂u偶b Celnych - odpar艂 McCauley. - Mamy go jak na d艂oni i nie zamierzam pozwoli膰 mu odlecie膰. To przemytnicy, nie rozumiesz? Zestrzelili „Czarnego Jastrz臋bia". Przecie偶 sama by艂a艣 inspektorem celnym...

- A je艣li oni r贸wnie偶 maj膮 na pok艂adzie dzieci?

- I tak je pozabijaj膮. Nie mo偶emy odpowiada膰 za to, co zrobi膮. Pope艂nili przest臋pstwo. Mam zamiar trzyma膰 si臋 tego transportowca do czasu, a偶 b臋dziemy musieli zawr贸ci膰.

Hudkins ponownie zacz臋艂a wywo艂ywa膰 przez radio kt贸r膮kolwiek z baz. Zwr贸ci艂a jednak uwag臋, 偶e McCauley wysun膮艂 i odbezpieczy艂 wyrzutni臋 pocisk贸w samonaprowadzaj膮cych.

- Hank...

- Mam zamiar odpali膰 rakiet臋 ostrzegawcz膮. Zajmij si臋 radiem.

Zmieni艂 nieco kurs samolotu, by wyrzutnia mierzy艂a prosto w olbrzymi prawy silnik lec膮cego przed nimi transportowca. Nie spieszy艂 si臋 jednak z wyborem i uzbrojeniem rakiety.

Zacz膮艂 prze艂膮cza膰 rodzaje obraz贸w wy艣wietlanych na ekranie monitora nawigacyjnego. Znajdowali si臋 niemal po艣rodku zatoki, taka sama odleg艂o艣膰 dzieli艂a ich od meksyka艅skiego p贸艂wyspu Jukatan, co od Florydy, Kuby czy delty Missisipi; niemal w ka偶dym kierunku mieli do pokonania czterysta osiemdziesi膮t kilometr贸w do sta艂ego l膮du. Od najbli偶szego korytarza powietrznego linii pasa偶erskich dzieli艂o ich ponad sze艣膰dziesi膮t kilometr贸w. Nie by艂o co liczy膰 na 艂膮czno艣膰 radiow膮 w pa艣mie UKF z jak膮kolwiek radiostacj膮 naziemn膮.

- To koniec, Hank - odezwa艂a si臋 Hudkins. - Musimy zawraca膰.

Na p贸艂nocy nadal trwa burza, wi臋c lepiej skierujmy si臋 na wsch贸d, do Saint Petersburg lub Miami. W ten spos贸b b臋dziemy mieli lekki wiatr w plecy.

McCauley nie zareagowa艂, nadal lecia艂 tym samym kursem.

- Hank?

Spojrza艂 na ni膮, lecz zaraz odwr贸ci艂 g艂ow臋.

- Zgoda. Wyci膮gnij z torby dane korytarza powietrznego prowadz膮cego do Saint Petersburg. Znajdziesz je w bocznej kieszeni, torba le偶y za moim fotelem.

- Hank?

- Mogliby艣my si臋 te偶 napi膰 jeszcze po fili偶ance kawy.

- Hank?

- Ja poprosz臋 z cukrem i 艣mietank膮.

Odwr贸ci艂 si臋 i spu艣ci艂 na oczy ekran wizjera. B艂yskawicznie w艂膮czy艂 komputer celowniczy, przestawi艂 go na sterowanie podczerwieni膮 i uzbroi艂 jeden z samonaprowadzaj膮cych pocisk贸w typu Stinger.

Dow贸dztwo Oddzia艂u Ochrony Granic, Alladin City

System radarowy ROTH bez przerwy 艣ledzi艂 trwaj膮cy po艣cig. Elliott i Massey wpatrywali si臋 z uwag膮 w g艂贸wny monitor centrum dowodzenia, czekaj膮c na kontakt radiowy z za艂og膮 „Lwa Morskiego".

- Wci膮偶 nie odpowiadaj膮, Brad - poinformowa艂 dow贸dca 艂膮czno艣ci. - Z powodu silnych wiatr贸w aerostat „Napalmu" zosta艂 艣ci膮gni臋ty na pu艂ap tysi膮ca pi臋ciuset metr贸w. „Dwa Dwa" znajduje si臋 obecnie na granicy zasi臋gu odbioru radiowego.

- Czy to znaczy, 偶e nie mo偶emy si臋 porozumie膰 z dow贸dc膮 patrolu? - zapyta艂 Massey.

- No c贸偶, na tak dalekie dystanse wykorzystujemy g艂贸wnie pasmo UKF, ale burza powoduje bardzo silne zak艂贸cenia. A teraz patrol znalaz艂 si臋 ju偶 poza zasi臋giem naszej radiostacji, a m贸wi膮c szczerze, poza zasi臋giem wszystkich radiostacji naziemnych usytuowanych nad zatok膮. Nawet centrala 艂膮czno艣ci z drugiej platformy, ustawionej na zach贸d od Naples, nie mo偶e nawi膮za膰 kontaktu z pilotem.

- Czy zatem AV-22 b臋dzie 艣ledzi艂 transportowiec przemytnik贸w przez ca艂膮 drog臋 powrotn膮 do ich bazy?

- Nie, zabrak艂o by im paliwa - odpar艂 Elliott. - Mo偶e lecie膰 za nim najwy偶ej jeszcze kilka minut, p贸藕niej b臋dzie musia艂 zawr贸ci膰.

- Ach tak... - mrukn膮艂 Massey. - Zniszczony 艣mig艂owiec, sze艣ciu zabitych, a przemytnicy mog膮 swobodnie wr贸ci膰 do bazy...

- Przechwycili艣my narkotyki i mamy par臋 os贸b w areszcie. Nie mo偶emy ocenia膰 naszej dzia艂alno艣ci w kategoriach oko za oko. Przynajmniej jeszcze nie teraz. To nie jest...

Nagle okno zawieraj膮ce parametry lotu transportowca zacz臋艂o miga膰 na ekranie. Jeden z technik贸w zawo艂a艂:

- Obiekt pierwszy gwa艂townie traci wysoko艣膰, panie generale! Jego szybko艣膰 spad艂a do... zera... wysoko艣膰 bardzo szybko maleje... Stracili艣my kontakt!

- A co z „Dwa Dwa"?

Obraz na ekranie nie zostawia艂 jednak 偶adnych w膮tpliwo艣ci. Samolot patrolowy, kt贸ry dotychczas tworzy艂 z transportowcem 艣cis艂膮 formacj臋, teraz wyra藕nie skr臋ci艂 na wsch贸d, zmierzaj膮c w kierunku Florydy.

- Do cholery! Co tam si臋 sta艂o?! - zawo艂a艂 Elliott, chocia偶 domy艣la艂 si臋 prawdy.

Massey przez chwil臋 wpatrywa艂 si臋 w ekran, wreszcie spojrza艂 na genera艂a i rzek艂 cicho:

- To chyba oczywiste. Wasz pilot, kt贸ry znalaz艂 si臋 w trudnej sytuacji, musia艂 sam podj膮膰 decyzj臋, 偶e nie wolno dopu艣ci膰, aby przemytnikom ta akcja usz艂a na sucho.

Platforma „M艂ociarz Dwa"

Dwa tygodnie p贸藕niej

Sto kilometr贸w na po艂udniowy zach贸d od Sarasoty cisz臋 ch艂odnego poranka zak艂贸ci艂 g艂o艣ny terkot wirnika „Czarnego Jastrz臋bia", pomalowanego na bia艂o-zielono i nosz膮cego kryptonim „Skoczek Dwa". Towarzyszy艂y mu dwa samoloty AV-22 nale偶膮ce do jednostki Ochrony Granic. Wysmuk艂y i zwinny helikopter szybko podchodzi艂 do l膮dowania na pok艂adzie olbrzymiej platformy wiertniczej, przypominaj膮cej samotn膮 wysp臋 na morzu, zakut膮 w stalowy pancerz i omywan膮 szmaragdowymi wodami zatoki.

Ca艂膮 drog臋 „Skoczek Dwa" pokona艂 na pu艂apie trzech tysi臋cy metr贸w i dopiero przed sam膮 platform膮 zacz膮艂 obni偶a膰 lot. Pilot wprawnie zawiesi艂 maszyn臋 kilka metr贸w nad p艂yt膮 l膮dowiska i po chwili osiad艂 ci臋偶ko. Z powodu zapowiadanego ataku terrorystycznego na wiceprezydenta podczas jego wizyty na platformie „M艂ociarzy" zrezygnowano z rutynowej procedury podchodzenia do l膮dowania, a pilot otrzyma艂 rozkaz jak najszybciej posadzi膰 maszyn臋. Zrezygnowano r贸wnie偶 z okr膮偶enia nad platform膮, dzi臋ki kt贸remu go艣膰 m贸g艂by dok艂adnie obejrze膰 tutejsze instalacje.

- Witamy na pok艂adzie, panie Martindale - Elliott powita艂 wiceprezydenta.

- Niewiele zd膮偶y艂em zobaczy膰, Brad, ale odnios艂em wra偶enie, 偶e ta platforma jest jeszcze bardziej imponuj膮ca od pierwszej.

- Od „M艂ociarza Jeden" r贸偶ni si臋 przede wszystkim wielko艣ci膮. Przyznaj臋, 偶e jestem z niej dumny.

Martindale dostrzeg艂 stoj膮c膮 nie opodal Sandr臋 Geffar oraz Iana Hardcastle'a i podszed艂 szybko, aby si臋 z nimi przywita膰.

- Jak si臋 miewasz, Ian. Na pewno tak偶e jeste艣 dumny z tej platformy. Tw贸j plan wkracza we w艂a艣ciwe stadium realizacji.

- Bardzo si臋 z tego ciesz臋, panie prezydencie - odpar艂 Hardcastle.

Mia艂 wra偶enie, 偶e Martindale odnosi si臋 do niego troch臋 obcesowo, jakby z pewn膮 niech臋ci膮.

Za to witaj膮c si臋 z Geffar, u艣cisn膮艂 jej r臋k臋 z wyra藕n膮 sympati膮, niemal ojcowsk膮 czu艂o艣ci膮.

- Z okazji uruchomienia tego drugiego posterunku na platformie spiesz臋 przekaza膰 wam wszystkim najlepsze 偶yczenia prezydenta. Kaza艂 mi powt贸rzy膰, 偶e jest pe艂en uznania dla waszych osi膮gni臋膰 i uwa偶a rozbudow臋 jednostek Agencji Ochrony Granic za pierwszoplanowy cel w podnoszeniu obronno艣ci naszego kraju oraz zwalczaniu przest臋pczo艣ci zorganizowanej.

Elliott u艣miechn膮艂 si臋 z zak艂opotaniem.

- Ca艂a za艂oga platformy zebra艂a si臋 ju偶 w sali odpraw na drugim pi臋trze. Prosz臋 t臋dy, panie prezydencie.

- Uruchomienie „M艂ociarza Dwa", najnowszego posterunku morskiego jednostki Ochrony Granic, musimy uzna膰 za wsp贸lne 艣wi臋to nas wszystkich - rzek艂 wiceprezydent do zebranych. - Nar贸d ameryka艅ski jest dumny z was, z ca艂ej organizacji „M艂ociarzy". Dzi臋ki waszym wysi艂kom szala zwyci臋stwa w wojnie z przemytem narkotyk贸w zaczyna si臋 przechyla膰 na nasz膮 stron臋. Niech zatem otwarcie tej platformy, podobnie jak uruchomienie nast臋pnej, kt贸ra za trzy miesi膮ce ma stan膮膰 w zatoce na wysoko艣ci Mobile w Alabamie, b臋dzie dowodem powszechnego uznania dla waszej dzia艂alno艣ci i waszego po艣wi臋cenia.

Ju偶 we wst臋pnym projekcie, do kt贸rego realizacji przyst膮pili艣my niemal dwa lata temu, dok艂adnie okre艣lono trudno艣ci i wyzwania, z jakimi b臋dziecie mie膰 do czynienia, Ian Hardcastle 艣wietnie wiedzia艂, z jak膮 fal膮 nieufno艣ci, niech臋ci czy nawet wrogo艣ci si臋 spotkacie. S膮dz臋, 偶e nie wygas艂a ona jeszcze ca艂kowicie po dzie艅 dzisiejszy, lecz Hardcastle i Geffar zawsze potrafili i potrafi膮 rozwia膰 w膮tpliwo艣ci oponent贸w. Pami臋tajcie, co jest waszym naczelnym zadaniem: ochrona granic Stan贸w Zjednoczonych przed intruzami, kontrola towar贸w wwo偶onych do naszego kraju, prowadzenie przeszukiwa艅 oraz inspekcji i zatrzymywanie podejrzanych, przest臋pc贸w i terroryst贸w, w艂膮cznie z u偶yciem przeciwko nim broni, je艣li zajdzie taka konieczno艣膰. Nie zapominajcie, 偶e jeszcze niedawno granice ameryka艅skie by艂y praktycznie nie strze偶one, przemytnicy i zab贸jcy mogli je bezkarnie przekracza膰. Mimo wszelkich wysi艂k贸w Stra偶y Przybrze偶nej, S艂u偶b Celnych oraz Agencji do Walki z Narkotykami, w kt贸rych wi臋kszo艣膰 z was poprzednio pracowa艂a, przez granice p艂yn臋艂a istna rzeka narkotyk贸w. Ale wasze wysi艂ki przyczyni艂y si臋 do tego, 偶e sytuacja uleg艂a zmianie. Ca艂a Ameryka jest waszym d艂u偶nikiem...

Wiceprezydent zawiesi艂 g艂os, jakby oczekuj膮c na oklaski, ale po艣r贸d zebranych rozleg艂y si臋 tylko nieliczne pomruki. Martindale odsun膮艂 na bok kartki z wydrukowanym przem贸wieniem i przesun膮艂 si臋 na 艣rodek podium.

- Wystarczy tych oficjalnych s艂贸w. Pozw贸lcie, 偶e teraz powiem co艣 od siebie. Przede wszystkim chcia艂bym z艂o偶y膰 kondolencje rodzinom i przyjacio艂om ludzi, kt贸rzy zgin臋li podczas akcji w Luizjanie. By艂o to jednak pierwsze od dw贸ch lat powa偶niejsze starcie przemytnik贸w z si艂ami strzeg膮cymi prawa, na tej podstawie mo偶emy wnioskowa膰, w jakiej sytuacji znale藕li si臋 nasi przeciwnicy. Wiemy, 偶e wci膮偶 pr贸buj膮 przenikn膮膰 przez strze偶on膮 granic臋, uzbrajaj膮 si臋 jak zawodowe jednostki wojskowe i w ka偶dej sytuacji s膮 gotowi do was strzela膰.

Czy zatem powo艂anie do 偶ycia „M艂ociarzy" cokolwiek zmieni艂o? Bardzo wiele. Podczas akcji w Luizjanie zarekwirowano transport niespe艂na trzydziestu kilogram贸w narkotyk贸w, lecz zgodnie z danymi FBI warto艣膰 handlowa owego towaru wynosi trzy miliony, to znaczy sto tysi臋cy dolar贸w za kilogram. Analizy wykonane w DEA wykaza艂y, 偶e w pojemniku znajdowa艂a si臋 mieszanka zawieraj膮ca oko艂o czterdziestu procent kokainy. A to znaczy, 偶e narkomani musz膮 p艂aci膰 coraz wi臋cej za coraz gorszy towar. Kartele zaczynaj膮 przysy艂a膰 艣mieci, 偶膮daj膮c za nie wyg贸rowanej ceny. Ale prawa rynkowe, nawet w wypadku narkotyk贸w, s膮 bezlitosne. Po pierwsze, odnotowujemy znaczny wzrost zainteresowania wszelkimi programami odwykowymi, zar贸wno w o艣rodkach pa艅stwowych, jak i prywatnych, a tak偶e zwi臋kszenie liczby ch臋tnych do udzia艂u w kuracji. S臋dziowie do艣膰 ch臋tnie odsy艂aj膮 skazanych z wi臋zie艅 i zak艂ad贸w karnych na leczenie odwykowe, przekazuj膮c ich pod opiek臋 kurator贸w i organizacji spo艂ecznych wsz臋dzie tam, gdzie w zak艂adach karnych nie jest prowadzona profilaktyka antynarkotykowa. Jeden gram kokainy, czyli tyle, ile wa偶y p贸艂 kartki papieru pi艣miennego, kosztuje dzi艣 na ulicy sto dolar贸w. Po prostu o wiele taniej jest podda膰 si臋 kuracji odwykowej ni偶 nadal bra膰 kokain臋. Jednocze艣nie wielka akcja niesienia pomocy ludziom uzale偶nionym spowodowa艂a, 偶e w wi臋zieniach uwolni艂o si臋 wiele miejsc, kt贸re mo偶na przeznaczy膰 dla najbardziej zatwardzia艂ych handlarzy oraz przemytnik贸w. W kilku stanach wprowadzono przepis, 偶e stawiaj膮cym op贸r sprzedawcom lub dostawcom narkotyk贸w grozi kara do偶ywocia czy nawet 艣mierci. Ameryka si臋 zmienia. Mo偶na powiedzie膰, 偶e w jakim艣 stopniu zacz臋li艣my si臋 wyzwala膰 spod uzale偶nienia od narkotyk贸w. Nie s膮 to 艂atwe zmiany, tote偶 tym bardziej cz臋艣ci膮 winy obarcza si臋 was... Ale musz臋 wyzna膰 szczerze, 偶e to, co obserwujemy, nie wy艂膮czaj膮c wojen gang贸w, masowych skarg oraz przepe艂nionych wi臋zie艅 i o艣rodk贸w terapii odwykowej, 艣wiadczy jedynie o tym, 偶e dobrze wykonujecie swoje zadania. Toczycie ci臋偶k膮 walk臋, lecz szala zwyci臋stwa przechyla si臋 na wasz膮 stron臋.

W przeciwie艅stwie do wielu innych instytucji „M艂ociarze" dowiedli, ile s膮 warci. Niech politycy walcz膮 mi臋dzy sob膮, ale wy kontynuujcie swoj膮 walk臋 z przemytnikami. Je艣li tylko ma miejsce jakakolwiek nielegalna dzia艂alno艣膰, rz膮d oczekuje od Jednostek Ochrony Granic podj臋cia stanowczej akcji, nie wy艂膮czaj膮c konieczno艣ci u偶ycia broni... Stale na wzgl臋dzie trzeba mie膰 tylko jedno: nale偶y czyni膰 wszystko, aby nie gin臋li niewinni ludzie, lecz jedynie stara膰 si臋, aby nie zgin膮艂 nikt. Je偶eli jednak macie pewno艣膰, 偶e przemytnicy zrozumieli wasze polecenia i ewidentnie je lekcewa偶膮, a wy nie macie ju偶 innego wyj艣cia, wtedy wolno wam posun膮膰 si臋 do ostateczno艣ci, to znaczy u偶y膰 broni. Musicie wykonywa膰 rozkazy, ale i pos艂ugiwa膰 si臋 zdrowym rozs膮dkiem, a mog臋 was zapewni膰, 偶e w wypadkach nie budz膮cych 偶adnych zastrze偶e艅 Bia艂y Dom zawsze usprawiedliwi wasze poczynania. My艣l臋, 偶e wyrazi艂em si臋 jasno.

Odpowiedzia艂y mu rz臋siste brawa.

Biuro Hardcastle' a na „M艂ociarzu Dwa" mie艣ci艂o si臋 na drugim pi臋trze nadbud贸wki, sk膮d panoramiczne okna umo偶liwia艂y widok na wszystkie strony. Tylko na po艂udniowym skraju platformy widok przes艂ania艂a wy偶sza od centrum dowodzenia wie偶a kontroli lot贸w oraz 艂膮czno艣ci, natomiast od zachodu za oknami wznosi艂a si臋 stalowo-nylonowa kratownica stanowiska aerostatu. Wygl膮daj膮c w tamtym kierunku, wiceprezydent zadar艂 g艂ow臋, usi艂uj膮c dojrze膰 balon na ko艅cu liny, ale ten by艂 niewidoczny na tle jasnob艂臋kitnego nieba, znajdowa艂 si臋 na wysoko艣ci czterech i p贸艂 tysi膮ca metr贸w.

- Bardzo tu przyjemnie, Ian - odezwa艂 si臋 Martindale. - Jak w prawdziwej pustelni wilka morskiego... Jeszcze trzy miesi膮ce temu nie mia艂e艣 swojego gabinetu, a Kongres by艂 got贸w ci臋 rzuci膰 lwom na po偶arcie...

- Doskonale pami臋tam, panie prezydencie.

- Przekona艂em prezydenta, 偶e po pami臋tnej akcji potraktowano ci臋 niesprawiedliwie, 偶e nie zas艂u偶y艂e艣 na tak膮 ocen臋 i nie powinni艣my zdejmowa膰 ci臋 ze stanowiska dow贸dcy drugiego posterunku. Prezydent przyzna艂 mi racj臋. Zestrzelenie przed kilkoma tygodniami 艣mig艂owca S艂u偶b Celnych w Luizjanie oraz bezpardonowe metody przemytnik贸w zjedna艂y wam przychylno艣膰 sporej cz臋艣ci wcze艣niejszych przeciwnik贸w. Podejrzewam, 偶e teraz prezydent by艂by got贸w nawet podpisa膰 rozkaz nalotu powietrznego na baz臋 przemytnik贸w, gdyby艣my tylko wiedzieli, gdzie ona si臋 znajduje...

- Ale偶 my to wiemy, panie prezydencie - wtr膮ci艂 pospiesznie McLanahan. - Oba samoloty przemytnik贸w po dokonaniu zrzutu obra艂y kurs na to samo lotnisko na Haiti. Ich baza musi si臋 znajdowa膰 w centralnej cz臋艣ci wyspy...

- Zgodnie z raportem, jaki otrzyma艂em, 贸w transportowiec z dzie膰mi na pok艂adzie rozbi艂 si臋 u wybrze偶y Haiti, nie zdo艂a艂 dotrze膰 do 偶adnego lotniska. - Do艣膰 wyra藕nie poirytowany Martindale zerkn膮艂 na Elliotta. - A wszyscy doskonale pami臋tamy, co si臋 sta艂o z tym drugim samolotem, kt贸remu nie dano szans dotrze膰 do lotniska...

- To prawda - odpar艂 McLanahan - zak艂adamy jednak, 偶e oba samoloty zmierza艂y prosto do swojej bazy. Na podstawie ich kurs贸w zdo艂ali艣my wyznaczy膰 kilka prawdopodobnych miejsc l膮dowania, lecz 偶adne z nich nie le偶y na terenie Kuby. Oba transportowce zmierza艂y na Haiti. Bior膮c za艣 pod uwag臋 wielko艣膰 i tona偶 samolot贸w, znale藕li艣my tylko jedno lotnisko zdolne pomie艣ci膰 tak du偶e maszyny. Baza przemytnik贸w musi si臋 znajdowa膰 w Verrettes, zniszczonych koszarach z okresu drugiej wojny 艣wiatowej, b臋d膮cych teraz w r臋kach prywatnych. Wszystkie te informacje doskonale si臋 zgadzaj膮 z danymi pomiar贸w radarowych...

- Ale to wci膮偶 za ma艂o - wtr膮ci艂 wiceprezydent. - Te wyrywkowe dane nie pozwalaj膮 nawet zarz膮dzi膰 operacji DEA lub CIA, a co dopiero akcji militarnej na du偶膮 skal臋...

- Niech zatem wywiad zainteresuje si臋 bli偶ej tym lotniskiem - powiedzia艂 Elliott. - S膮dz臋, 偶e Patrick ma racj臋, ale rozumiem te偶, 偶e potrzebne s膮 pe艂niejsze informacje. Trzeba zaznaczy膰, 偶e nasze radary nie si臋gaj膮 terytorium Haiti oraz Dominikany, przede wszystkim dlatego, 偶e Kuba艅czycy zak艂贸caj膮 prac臋 radaru zawieszonego w aerostacie nad Guantanamo. Gdyby艣my mogli umie艣ci膰 balon nad terytorium Haiti lub Dominikany, albo przynajmniej w Cie艣ninie Zawietrznej, wtedy szybko by艣my poznali prawd臋.

- Haiti, Kuba oraz w艂adze archipelagu Turks i Caicos utrzymuj膮, 偶e nasze balony radarowe przeszkadzaj膮 w ruchu powietrznym, 艂膮czno艣ci radiowej i telewizyjnej, dzia艂aniach lotnictwa wojskowego, rybo艂贸wstwie, turystyce i B贸g wie w czym jeszcze - rzek艂 Martindale. - Twierdz膮, 偶e naszym falom radarowym nie wolno przekracza膰 bez pozwolenia ich granic. Rzecz jasna, to tylko wykr臋t, ale nie mamy podstaw, by cokolwiek zarzuca膰 rz膮dom tych pa艅stw, dop贸ki nie uzyskamy dowod贸w.

- A偶 nie mog臋 uwierzy膰 - mrukn膮艂 Elliott. - Najbiedniejszy i najbardziej skorumpowany kraj na tym globie pozwala przemytnikom swobodnie dzia艂a膰 na swoim terytorium, a my nic na to nie mo偶emy poradzi膰?

- Przynajmniej na razie. Departament Stanu podj膮艂 odpowiednie kroki. To wszystko. A poza tym pami臋tajcie, 偶e to ja wyciszy艂em rwetes wok贸艂... tego incydentu nad Zatok膮 Meksyka艅sk膮.

- McCauley nadal utrzymuje, 偶e nie strzela艂 do transportowca przemytnik贸w - powiedzia艂 Elliott. - Twierdzi, 偶e powtarza艂 wezwania radiowe, stara艂 si臋 艣ci膮gn膮膰 na siebie uwag臋 pilota owej maszyny, wreszcie odpali艂 rakiet臋 ostrzegawcz膮...

- Nie pr贸buj mnie wykiwa膰, Brad. Ogl膮da艂em zapis wskaza艅 instalacji radarowej ROTH. Nie mam najmniejszych w膮tpliwo艣ci, co si臋 tam sta艂o. - Zawiesi艂 g艂os i wyjrza艂 przez okno. - Przykro mi, ale McCauley i Hudkins nie mog膮 wr贸ci膰 do s艂u偶by. Nie wolno nam dopu艣ci膰, aby „M艂ociarze"... mieli na sumieniu takie pomy艂ki, Brad. Wielu starszych wiekiem polityk贸w tylko czeka na podobn膮 okazj臋, 偶eby obrzuci膰 b艂otem wasz膮 instytucj臋. Chyba nie chcecie zniszczy膰 mnie i prezydenta, najwi臋kszych or臋downik贸w waszej sprawy. A skoro ju偶 o tym mowa... Prezydent 偶yczy sobie, 偶eby zosta艂a opracowana szczeg贸艂owa procedura zatrzymania podejrzanego samolotu, kt贸ry legalnie przekroczy艂 granic臋 b膮d藕 te偶 uzyska艂 pozwolenie jej przekroczenia. Musimy mie膰 jasno okre艣lone sposoby post臋powania patroli 艣cigaj膮cych transportowce podejrzane o dokonanie zrzutu narkotyk贸w. Czy to jasne, Brad?

- Ale wci膮偶 b臋dziemy mieli prawo u偶y膰 broni wobec przemytnik贸w ewidentnie zaanga偶owanych w dostawy narkotyk贸w?

- Tak, lecz w 艣ci艣le okre艣lonych sytuacjach. Zatrzymanie lub ostrzelanie obiektu mo偶e mie膰 miejsce wy艂膮cznie na obszarze Stan贸w Zjednoczonych, a nie nad otwartym morzem czy w mi臋dzynarodowej przestrzeni powietrznej. Musicie mie膰 niezbite dowody, 偶e podejrzany dokona艂 zrzutu b膮d藕 przemyca narkotyki. Co wi臋cej, musicie mie膰 dowody, 偶e pojemnik znaleziony na ziemi to ten sam, kt贸ry zosta艂 zrzucony z samolotu, i 偶e zawiera on nielegalne substancje.

- I tego wszystkiego mamy dokona膰, zanim przemytnicy opuszcz膮 nasz膮 przestrze艅 powietrzn膮? - zapyta艂 Hardcastle.

- Nie inaczej. Cz艂onkowie gabinetu i przyw贸dcy ugrupowa艅 kongresowych naprawd臋 znale藕li si臋 w bardzo trudnej sytuacji po tym ostatnim... incydencie. Wszyscy powtarzaj膮, 偶e nie chc膮 takich „M艂ociarzy", kt贸rzy podczas patroli mieliby zestrzeliwa膰 samoloty czy wysadza膰 w powietrze statki, do tego znajduj膮ce si臋 poza naszymi granicami... Jeste艣cie pod wielk膮 presj膮, przyjaciele. Doskonale rozumiem, co musicie czu膰, ale nie ma innego wyj艣cia. Albo zastosujecie si臋 do takich regu艂 gry, albo wszyscy znajdziemy si臋 poza boiskiem. Uwa偶ajcie na siebie.

Elliott, Hardcastle i Geffar odprowadzili wiceprezydenta do wyj艣cia, ten jednak zatrzyma艂 si臋 przy drzwiach, odwr贸ci艂 i spojrzawszy na Elliotta oraz McLanahana zapyta艂:

- Czy wy dwaj mo偶ecie mi towarzyszy膰 w drodze powrotnej?

Na pok艂adzie „Skoczka Dwa", przerobionego 艣mig艂owca typu UH-60 „Czarny Jastrz膮b", Martindale zjad艂 kilka kanapek z szynk膮, popi艂 szklank膮 soku i dopiero wtedy popatrzy艂 uwa偶nie na dw贸ch lotnik贸w.

- Co z t膮 baz膮 na Haiti, Patricku? - zapyta艂.

- Potrzebne nam s膮 dok艂adne dane wywiadu na temat lotniska w Verrettes. Wiemy tylko tyle, 偶e w czasach drugiej wojny 艣wiatowej znajdowa艂y si臋 tam koszary brytyjskich komandos贸w. P贸藕niej baza by艂a wykorzystywana do r贸偶nych cel贸w wojskowych, a偶 w ko艅cu zosta艂a sprzedana jakiej艣 sp贸艂ce cywilnej. Odnotowujemy wzmo偶on膮 aktywno艣膰 lotnicz膮 w jej rejonie, cz臋sto pojawiaj膮 si臋 nad ni膮 ci臋偶kie lub bardzo szybkie samoloty. Musimy si臋 dowiedzie膰, kto tam teraz rz膮dzi i jakim sprz臋tem dysponuje.

- Na pewno nie jest to jednostka armii haita艅skiej?

- Wed艂ug naszych informacji armia haita艅ska wci膮gn臋艂a baz臋 w Verrettes na list臋 obiekt贸w rezerwowych i 膰wiczebnych. Wiemy jednak dobrze, i偶 lotnictwo haita艅skie dysponuje zaledwie kilkunastoma jednosilnikowymi my艣liwcami i paroma samolotami transportowymi.

- I naprawd臋 s膮dzicie, 偶e mo偶e to by膰 baza przemytnik贸w?

- Jeste艣my tego niemal pewni. Co wi臋cej, nie mam 偶adnych w膮tpliwo艣ci, 偶e to w艂a艣nie oni s膮 odpowiedzialni za 艣mier膰 dzieci.

Wiceprezydent popatrzy艂 na genera艂a.

- Co ty o tym my艣lisz, Brad?

- Jestem tego samego zdania. Prawdopodobnie ci ludzie odpowiadaj膮 te偶 za zniszczenie naszego 艣mig艂owca w Luizjanie. Uwa偶am, 偶e nie powinni艣my d艂u偶ej zwleka膰.

Martindale zapatrzy艂 si臋 na widok za oknem.

- Nasze stosunki z krajami Ameryki 艢rodkowej i pa艅stwami basenu Karaibskiego nie uk艂adaj膮 si臋 ostatnio najlepiej. Wszyscy podnosz膮 wrzask, 偶e takie instytucje jak Agencja Ochrony Granic s膮 pierwszym krokiem na drodze do zdobycia przez Stany Zjednoczone ca艂kowitej dominacji militarnej w tym rejonie. To niewiarygodne. Co prawda nadal mamy otwarte drogi do wi臋kszych port贸w nad zatok膮, ale g艂贸wnie dlatego, 偶e znajduj膮 si臋 one w koloniach brytyjskich b膮d藕 pa艅stwach wchodz膮cych w sk艂ad Wsp贸lnoty Brytyjskiej. Inne kraje wyra藕nie d膮偶膮 do ograniczenia wsp贸艂pracy z nami, zamykaj膮 swoje porty czy nawet zabraniaj膮 nam wst臋pu na swoje wody terytorialne. W艂a艣nie z tego powodu proszono mnie, by艣cie przez jaki艣 czas reagowali nieco spokojniej, zanim ta wrzawa nie przycichnie. - Spojrza艂 na Elliotta. - Prezydent kontaktowa艂 si臋 z wami w sprawie tej... „Kawazni" za po艣rednictwem przewodnicz膮cego Zjednoczonego Sztabu, genera艂a Curtisa, prawda?

Elliott zmru偶y艂 oczy, przypominaj膮c sobie wydarzenia zwi膮zane z... t膮 „Kawazni膮". Rajd bombowca B-52, oznaczonego kryptonimem „Stary Pies", nie tylko odmieni艂 ca艂e jego 偶ycie, lecz faktycznie doprowadzi艂 do znacznego pogorszenia stosunk贸w ameryka艅sko-radzieckich. Teraz jednak, po dw贸ch latach, wiele rzeczy posz艂o w niepami臋膰...

Martindale chyba wyczu艂, dlaczego genera艂 nie odpowiada.

- To by艂o naprawd臋 olbrzymie osi膮gni臋cie, Brad, ale najbardziej zdumiewa mnie fakt, 偶e do dzi艣 tamta akcja pozostaje 艣cis艂膮 tajemnic膮. Czy s膮dzisz, 偶e mo偶na by zaplanowa膰 podobn膮 operacj臋, tak samo 艣ci艣le tajn膮, i bez 艣ci膮gania na siebie zbytniej uwagi zdoby膰 informacje o tym, co naprawd臋 si臋 dzieje na Haiti?

- Uwa偶am, 偶e to robota nie dla nas - odpar艂 genera艂. - Mamy wystarczaj膮co du偶o obowi膮zk贸w. Tak膮 operacj臋 powinno zorganizowa膰 CIA b膮d藕 DEA...

- Tamten rajd bombowy na terytorium Zwi膮zku Radzieckiego r贸wnie偶 powinno zorganizowa膰 Dow贸dztwo Lotnictwa Strategicznego, a nie grupa pracownik贸w laboratorium do艣wiadczalnego, kt贸r膮 obaj kierowali艣cie. Wykonali艣cie jednak zadanie; w dodatku wszystko pozosta艂o naj艣ci艣lejsz膮 tajemnic膮 i do dzisiaj kr膮偶膮 jedynie plotki oraz domys艂y.

- To by艂o co innego - odpar艂 Elliott. - Testowali艣my w贸wczas wykorzystuj膮c kt贸r膮艣 z naszych maszyn, prosz臋 bardzo, ale za艂atwmy to... oficjalnie. Nie mam zamiaru sko艅czy膰 tak, jak North czy Poindexter.

- North znalaz艂 si臋 w k艂opotach, poniewa偶 przekroczy艂 swoje uprawnienia i podj膮艂 niew艂a艣ciwe dzia艂ania - odpar艂 Martindale. Wierz臋 w tw贸j zdrowy rozs膮dek, Brad. Podobnie jak prezydent. Przecie偶 to z jego polecenia nadzoruj臋 poczynania Agencji Ochrony Granic. Nakaza艂 mi, bym zrobi艂 wszystko, co w mej mocy, 偶eby „M艂ociarze" dzia艂ali jeszcze efektywniej, ale unikali jakichkolwiek akcji mog膮cych im przysporzy膰 z艂ej s艂awy. Je偶eli faktycznie baza przemytnik贸w, kt贸rzy nie wahaj膮 si臋 mordowa膰 dzieci byle tylko dostarcza膰 narkotyki na Floryd臋, znajduje si臋 na Haiti, musimy zdoby膰 o niej jak najwi臋cej informacji. W porz膮dku, mo偶ecie dosta膰 ode mnie poufne rozkazy na pi艣mie, ale nie czekajcie z podj臋ciem akcji, a偶 wszyscy 艣wi臋ci podejm膮 w ko艅cu tak膮 czy inn膮 decyzj臋. Mnie potrzebne s膮 fakty i to jak najszybciej, a my艣l臋, 偶e wam r贸wnie偶 na tym zale偶y. Dowiedzcie si臋 wszystkiego o tej prywatnej bazie lotniczej, nie zwracaj膮c na siebie niczyjej uwagi i nie anga偶uj膮c jednostek „M艂ociarzy". Nic wi臋cej.

Zapad艂a cisza pe艂na wyczekiwania. Po akcji Elliotta i McLanahana, kt贸ra doprowadzi艂a do zniszczenia instalacji laserowej „Kawaznia", Martindale okazywa艂 wielki szacunek, a nawet podziw dla obu lotnik贸w, chocia偶 osobi艣cie nie bra艂 udzia艂u w planowaniu i przygotowywaniu tej operacji. Teraz za艣 偶膮da艂 od genera艂a zorganizowania podobnej akcji, do tego w naj艣ci艣lejszej tajemnicy.

- Kiedy otrzymam od pana rozkaz na pi艣mie, b臋d臋 musia艂 zebra膰 odpowiedni zesp贸艂, kt贸ry opracuje plany. P贸藕niej otrzyma je pan do zatwierdzenia. Dopiero po zako艅czeniu wszystkich przygotowa艅 b臋dzie mo偶na przyst膮pi膰 do dzia艂ania...

McLanahan zmarszczy艂 brwi, jakby nie m贸g艂 uwierzy膰 w to, co m贸wi jego prze艂o偶ony.

- Generale, nie musz臋 zatwierdza膰 偶adnych plan贸w, nie jest mi potrzebny specjalny zesp贸艂, w og贸le nie 偶ycz臋 sobie wymiany korespondencji w tej sprawie. Po prostu prosz臋 obmy艣le膰 t臋 akcj臋 i j膮 wykona膰.

- Panie prezydencie - rzek艂 szybko Elliott. - By膰 mo偶e dla pana dyskutowanie w cztery oczy o wykorzystaniu bombowc贸w i pocisk贸w rakietowych jest ekscytuj膮ce. Lecz je艣li nawet uwa偶a pan, 偶e ma wystarczaj膮c膮 w艂adz臋 do tego, by nakaza膰 przygotowanie 艣ci艣le tajnego planu, dzi臋ki kt贸remu ta sprawa zostanie za艂atwiona, a konsekwencje nie maj膮 wi臋kszego znaczenia, to o艣miel臋 si臋 przypomnie膰, 偶e nie na tym polega polityka. W ka偶dym razie nie dla mnie. Jakiekolwiek nadzwyczajne dzia艂ania mojego zespo艂u do艣wiadczalnego wymagaj膮 osobistego rozkazu prezydenta, jak to mia艂o miejsce w wypadku akcji wymierzonej przeciwko laserowi „Kawaznia". Ja nie dowodz臋 jak膮艣 tam band膮 najemnych rzezimieszk贸w. Je艣li chce pan, panie wiceprezydencie, bym przygotowa艂 tego typu operacj臋, to musz臋 otrzyma膰 od pana rozkaz i musz臋 zebra膰 odpowiedni zesp贸艂. Podejmuj臋 si臋 nawet zako艅czy膰 wszystkie przygotowania w ci膮gu dwunastu godzin.

- Czy nie s膮dzisz, Brad, 偶e troch臋 przeceniasz swoje znaczenie dla polityki Bia艂ego Domu?

- M贸g艂bym zapyta膰 o to samo, panie prezydencie.

Martindale tylko zgrzytn膮艂 z臋bami.

- Nadal jednak podlegasz moim rozkazom...

- To prawda. Nie tylko je wykonam, ale postaram si臋 r贸wnie偶 zrobi膰 to jak najlepiej. Szczeg贸艂owo opracuj臋 plan operacji, ale najpierw musz臋 dosta膰 od pana rozkaz na pi艣mie. Jest on potrzebny nie tylko mnie, ale i moim ludziom. Mo偶e mnie pan w ka偶dej chwili zwolni膰 ze stanowiska, ale na tym pan r贸wnie偶 by straci艂... gdy偶 nadal jestem przekonany, 偶e nam obojgu zale偶y na tym samym.

Wiceprezydent odchyli艂 si臋 na oparcie fotela i wyd膮艂 wargi. Po chwili wcisn膮艂 przycisk na por臋czy.

- Todd, przyjd藕 tu do nas. I zabierz notatnik.

Do kabiny 艣mig艂owca wszed艂 sekretarz Martindale'a, zaj膮艂 wolne miejsce i otworzy艂 notatnik.

- Pismo z nag艂贸wkiem mojego biura, klasyfikacja: 艣ci艣le tajne.

Data, godzina, miejsce spotkania i osoby w nim uczestnicz膮ce. Przedmiot: specjalna akcja rekonesansowa. Tre艣膰: wiceprezydent Stan贸w Zjednoczonych upowa偶nia genera艂a Bradleya J. Elliotta, dow贸dc臋 oddzia艂u Ochrony Granic... tu dodaj adres i numer identyfikacyjny... do podj臋cia tajnej operacji, maj膮cej na celu zebranie informacji niezb臋dnych dla dzia艂a艅 z zakresu ochrony granic. Podmiot: dane dotycz膮ce przemytu narkotyk贸w, prowadzonego przez nieznanych sprawc贸w, prawdopodobnie z terenu bazy w pobli偶u Verrettes na terenie Haiti. Finansowanie z funduszu bezpiecze艅stwa narodowego, punkt sto dziewi臋tnasty, 艂amane przez J, w granicach okre艣lonych w do艂膮czonym planie akcji. Czas wykonania: nie okre艣lony. Jednostka koordynuj膮ca: kierownik specjalnego wydzia艂u jedenastego mojego biura... tu wstaw nazwisko i odpowiednie dane. Na dole podpis. Do wiadomo艣ci: wed艂ug listy „Echo". Przygotuj to szybko i prze艣lij drog膮 radiow膮, niech w biurze jak najszybciej za艂atwi膮 formalno艣ci. Potrzebne mi b臋d膮 trzy kopie.

Sekretarz pospiesznie zapisa艂 dat臋 oraz godzin臋 i nazwiska os贸b obecnych w helikopterze. Wsta艂 z fotela i znikn膮艂 w kabinie pilot贸w.

- Roze艣l臋 pismo wed艂ug listy „Echo" - powt贸rzy艂 Martindale to znaczy do Rady Bezpiecze艅stwa Narodowego, Zjednoczonego Dow贸dztwa Sztab贸w...

- A tak偶e do Departamentu Obrony, Departamentu Stanu, CIA oraz DEA - wtr膮ci艂 Elliott. - Wszystkie te instytucje wykonuj膮 bezpo艣rednio rozkazy prezydenta.

- Mam wra偶enie, 偶e chcesz si臋 zabezpieczy膰. A nie 偶yczysz sobie jeszcze, bym roztr膮bi艂 o planowanej akcji w programie radiowym na falach d艂ugich?

- Nie.

- Przekazanie sprawy mojemu wydzia艂owi bezpiecze艅stwa narodowego oznacza, 偶e w ci膮gu dwunastu godzin b臋d臋 musia艂 poinformowa膰 prezydenta o ca艂ej sprawie, a w ci膮gu trzech dni zapozna膰 z ni膮 wszystkich cz艂onk贸w gabinetu. Je艣li jednak uzyskam aprobat臋 prezydenta, mo偶ecie otrzyma膰 rozkaz natychmiastowego przeprowadzenia operacji. Na to te偶 licz臋. I oczekuj臋, Brad, 偶e w ci膮gu dziesi臋ciu minut od otrzymania takiego rozkazu znajdziecie si臋 w powietrzu. Kr贸tko m贸wi膮c, chcia艂bym mie膰 szczeg贸艂owy plan akcji na moim biurku najdalej za osiem godzin.

- B臋dzie gotowy.

Reszta podr贸偶y up艂yn臋艂a w milczeniu. Kilka minut po wyl膮dowaniu w mi臋dzynarodowym porcie lotniczym w Miami sekretarz wiceprezydenta wkroczy艂 do kabiny z plikiem gotowych dokument贸w. Martindale natychmiast przekaza艂 je Elliottowi.

- Zadowolony? Masz tu wszystko, rozkazy, kosztorysy, harmonogramy, upowa偶nienia i list臋 powiadomionych instytucji. Ca艂膮 makulatur臋.

- Dzi臋kuj臋 - powiedzia艂 oschle genera艂, przekazuj膮c teczk臋 z papierami McLanahanowi. Ten 艣cisn膮艂 j膮 pod pach膮, jakby by艂 to najwi臋kszy skarb.

Zaraz po wyl膮dowaniu „Skoczka Dwa", s艂u偶by bezpiecze艅stwa usun臋艂y z hali przylot贸w w艣cibskich dziennikarzy. Elliotta i McLanahana poproszono o pozostanie w helikopterze, dop贸ki wiceprezydent nie opu艣ci terenu lotniska. Martindale, 艣ciskaj膮c im d艂onie na po偶egnanie, zwr贸ci艂 si臋 do genera艂a:

- B臋d臋 si臋 z tob膮 kontaktowa艂 przez twoje biuro na Florydzie. Zak艂adam, 偶e pokierujesz akcj膮 w艂a艣nie stamt膮d.

- Owszem. A gdybym musia艂 opu艣ci膰 biuro i wyjecha膰 do laboratorium, zawsze b臋dzie pan m贸g艂 si臋 ze mn膮 skontaktowa膰 za jego po艣rednictwem.

- Znakomicie. - Wiceprezydent u艣miechn膮艂 si臋 niepewnie. Licz臋 na ciebie, Brad. Zr贸b to jak najlepiej.

Dow贸dztwo jednostki Ochrony Granic, Alladin City

Dwie godziny p贸藕niej

Po odlocie prezydenta z platformy „M艂ociarz Dwa" Sandra Geffar uda艂a si臋 do kwatery dow贸dztwa w Alladin City, gdzie przed bram膮, w swoim nowiute艅kim jaguarze XJ-7, czeka艂 ju偶 na ni膮 Maxwell Van Nuys. Starannie dobra艂 sobie str贸j, wygl膮da艂 jak w艂oski kierowca samochod贸w wy艣cigowych z lat dwudziestych. Powita艂 j膮 szarmancko, zaprosi艂 do auta i z piskiem opon wyjecha艂 z parkingu.

A偶 do Florida Turnpike, do wjazdu na autostrad臋 stanow膮, podr贸偶owali w milczeniu. Kiedy wreszcie Max znalaz艂 sobie miejsce na lewym pasie szosy, zapyta艂:

- I jak przebieg艂a wizyta na nowej platformie? Wiceprezydent by艂 pod wra偶eniem?

Geffar, kt贸ra do艣膰 d艂ugo si臋 waha艂a, czy zgodzi膰 si臋 na to spotkanie, a偶 w ko艅cu wm贸wi艂a sobie, 偶e przecie偶 nie mo偶e 偶y膰 wy艂膮cznie sprawami zawodowymi, odpar艂a z oci膮ganiem:

- Chyba tak... Wola艂abym jednak, 偶eby politycy Kongresu wreszcie si臋 zdecydowali, czy chc膮 popiera膰 dzia艂alno艣膰 oddzia艂贸w Ochrony Granic, czy nie.

- Jak to? My艣la艂em, 偶e popieraj膮 was od samego pocz膮tku. Postawili艣cie w ko艅cu drug膮 platform臋, macie nowe stanowiska aerostat贸w. Czy偶by chcieli ograniczy膰 wasze dalsze plany?

- Nie, zgodzili si臋 nawet na rozbudow臋 istniej膮cej sieci radarowej.

- To wspaniale - rzek艂 Van Nuys, upominaj膮c si臋 w my艣lach, i偶 nale偶y zachowa膰 ostro偶no艣膰. - Obi艂o mi si臋 o uszy, 偶e S艂u偶by Celne chc膮 si臋 w艂膮czy膰 do tej akcji. Podobno buduj膮 now膮 baz臋 w Arizonie, zgadza si臋?

- Nie, gdzie艣 w Arkansas... - urwa艂a, jakby zastanawiaj膮c si臋, czy mo偶e zdradza膰 tajemnice - ... w jakiej艣 mie艣cinie, o kt贸rej nigdy wcze艣niej nie s艂ysza艂am.

W Arkansas? - zdziwi艂 si臋 Van Nuys. Nie bra艂 nawet pod uwag臋, 偶e kto艣 mo偶e budowa膰 stacj臋 radarow膮 w tamtym rejonie. Uda艂 jednak, 偶e te rewelacje nie zrobi艂y na nim wi臋kszego wra偶enia. Dobrze wiedzia艂, 偶e Geffar jest zbyt sprytna, aby nie pozna膰, 偶e on pr贸buje z niej wyci膮gn膮膰 jakie艣 informacje. - W ka偶dym razie wszystko uk艂ada si臋 po waszej my艣li. Nie s膮dz臋, 偶eby teraz Kongres zrezygnowa艂 z „M艂ociarzy".

- Na pewno nie zrezygnuje, gdy przemytnicy b臋d膮 nadal wykorzystywali dzieci do os艂ony przed atakiem z naszej strony. To najohydniejszy spos贸b, z jakim si臋 kiedykolwiek zetkn臋艂am...

- Ja tak偶e nie mog艂em w to uwierzy膰.

Nie musia艂 nawet k艂ama膰. Dop贸ki Hokum wraz z band膮 Latynos贸w nie zacz臋li go szanta偶owa膰, nie przysz艂oby mu do g艂owy, 偶e mo偶na si臋 posun膮膰 a偶 do takich metod.

- S膮dz臋 jednak, 偶e niewielkie przynios艂o im to korzy艣ci - ci膮gn臋艂a Geffar. - Hardcastle jest got贸w strzela膰 do przemytnik贸w w ka偶dej sytuacji, teraz za艣 b臋dzie dowodzi艂 w艂asnym posterunkiem. Mimo wszelkich zastrze偶e艅, wiceprezydent nie odwo艂a艂 go ze stanowiska, w艂a艣ciwie da艂 mu nawet woln膮 r臋k臋...

Na pro艣b臋 Sandry skr臋cili do Key Biscayne i podjechali do jej domu, chcia艂a si臋 bowiem przebra膰 w co艣 bardziej odpowiedniego do obiadu ni偶 mundur. Zostawi艂a go艣cia w salonie i posz艂a do 艂azienki wzi膮膰 prysznic.

Kiedy tylko Max us艂ysza艂 stuk zamykanych drzwi i szum wody w 艂azience, podszed艂 szybko do szafki, w kt贸rej Sandra trzyma艂a s艂u偶bow膮 bro艅, otworzy艂 j膮 kluczem wyj臋tym z jej torebki, si臋gn膮艂 po pistolet Smith & Wesson kalibru 11,4 mm i jednym ruchem wyj膮艂 z niego magazynek mieszcz膮cy siedem naboj贸w.

Podj膮艂 spore ryzyko, ale nie zdo艂a艂 zidentyfikowa膰 偶adnego innego przedmiotu, kt贸ry Geffar prawie zawsze nosi艂aby przy sobie. W wypadku innych kobiet mia艂by u艂atwione zadanie, wi臋kszo艣膰 z nich nie rozstaje si臋 z ulubionymi klipsami, pier艣cionkami, czy cho膰by nosi te same buty. Ale Sandra by艂a inna. W zasadzie nigdy nie rozstawa艂a si臋 tylko z broni膮.

Wiedzia艂 dobrze, i偶 wcze艣niej cz臋sto je藕dzi艂a na strzelnic臋 bazy lotniczej w Homestead, gdzie wolno jej by艂o do woli trenowa膰 strzelanie, ale ostatnio coraz rzadziej mog艂a sobie na to pozwoli膰. Obowi膮zki s艂u偶bowe na platformie „M艂ociarzy" poch艂ania艂y j膮 bez reszty i dlatego te偶 zdecydowa艂 si臋 wykorzysta膰 贸w pistolet, licz膮c na to, 偶e nie b臋dzie u偶ywany.

Pospiesznie wy艂uska艂 trzy g贸rne naboje i przyjrza艂 si臋 im dok艂adnie. Pierwszy z nich zawiera艂 miniaturowy radioodbiornik wysokiej cz臋stotliwo艣ci, lecz ma艂ej mocy. W drugim umieszczone zosta艂o ogniwo zasilaj膮ce. Trzeci za艣 stanowi艂 cyfrowe urz膮dzenie rejestracyjne. Odbiornik wychwytywa艂 impulsowe sygna艂y nadajnik贸w po艂膮czonych z mikrofonami pods艂uchowymi. Van Nuys zdo艂a艂 je rozmie艣ci膰 dos艂ownie wsz臋dzie, poukrywa艂 w kombinezonie lotniczym Geffar, r贸偶nych jej ubraniach, przymocowa艂 do telefon贸w i mebli, zar贸wno w mieszkaniu, jak i w biurze. Natomiast sygna艂y radiowe, przekszta艂cone na impulsy cyfrowe, by艂y zapisywane w uk艂adach scalonych rejestratora.

Wszystkie te elementy zosta艂y wykonane z u偶yciem najnowocze艣niejszych technologii. Nadajniki uruchamia艂y si臋 na d藕wi臋k g艂osu ludzkiego, tote偶 w normalnych warunkach nie da艂o si臋 ich wykry膰 tradycyjnymi pr贸bnikami antypods艂uchowymi. W dodatku przekaz informacji cyfrowej z odbiornika do rejestratora nast臋powa艂 kr贸tkimi impulsami, co dodatkowo zmniejsza艂o szans臋 wykrycia urz膮dze艅 stosowanymi zazwyczaj metodami.

Teraz Van Nuys szybko wrzuci艂 wyj臋te naboje do kieszeni i za艂adowa艂 na ich miejsce prawdziwe. B艂yskawicznie wsun膮艂 magazynek na miejsce i u艂o偶y艂 pistolet w szafce. Doskonale zdawa艂 sobie spraw臋, 偶e dopuszcza si臋 powa偶nego przest臋pstwa. Ale bez wzgl臋du na wag臋 zdobytych t膮 metod膮 informacji by艂 ca艂kowicie uzale偶niony od szanta偶uj膮cych go przemytnik贸w. W ka偶dej chwili mogli go wyda膰 w艂adzom ameryka艅skim albo po prostu zlikwidowa膰. Wiedzia艂 te偶, 偶e wcze艣niej czy p贸藕niej kto艣 go zdemaskuje... Jedynej szansy wyj艣cia z opresji upatrywa艂 w dogadaniu si臋 z Geffar i oddaniu si臋 w r臋ce Agencji Ochrony Granic b膮d藕 FBI. Liczy艂 na immunitet w ramach rz膮dowego programu ochrony 艣wiadk贸w w zamian za informacje o planach przemytnik贸w czy te偶 ujawnienie nazwisk ludzi kieruj膮cych t膮 organizacj膮. Na razie jednak by艂 przyparty do muru i nie wiedzia艂 prawie nic o szanta偶ystach, tote偶 musia艂 wykonywa膰 ich rozkazy, maj膮c nadziej臋, 偶e po jakim艣 czasie zdob臋dzie wystarczaj膮co cenne wiadomo艣ci, by odda膰 si臋 w r臋ce w艂adz - albo te偶, po uprzednim zabezpieczeniu swoich kont bankowych, zapa艣膰 si臋 pod ziemi臋.

Tymczasem nie mia艂 innego wyj艣cia, jak wykonywa膰 polecenia Kolumbijczyk贸w i zbiera膰 pods艂uchiwane informacje.

Verrettes, Haiti

Dwa dni p贸藕niej

- Zdo艂ali ju偶 zamkn膮膰 prawie wszystkie korytarze powietrzne i szlaki morskie prowadz膮ce na Floryd臋 - zacz膮艂 kapitan Enrique Hermosa, stoj膮c z drewnianym wska藕nikiem nad wielk膮 map膮 rejonu Karaibskiego.

Salazar przeni贸s艂 zwyczaj zwo艂ywania cotygodniowych odpraw z czas贸w, kiedy by艂 jeszcze dow贸dc膮 eskadry lotnictwa w armii kuba艅skiej. W贸wczas, na podstawie danych wywiadu oraz rozkaz贸w nap艂ywaj膮cych ze sztabu, musia艂 bez przerwy czuwa膰 nad rozmieszczeniem wojsk i aktualizowa膰 plany dzia艂a艅 na wypadek wojny. Ale i teraz w sali panowa艂a atmosfera skupienia. Chyba po raz pierwszy Cuchillos musieli bra膰 pod uwag臋 starcia z nieprzyjacielem, dysponuj膮cym wi臋ksz膮 si艂膮 ognia ni偶 oni.

- Kt贸re dok艂adnie cz臋艣ci Florydy obj臋li 艣cis艂膮 kontrol膮? - zapyta艂 jeden z pilot贸w. - Nie chce pan chyba powiedzie膰, 偶e odci臋li nam dost臋p do ca艂ej po艂udniowo-wschodniej cz臋艣ci p贸艂wyspu?

- Nie, poruczniku - odpar艂 Hermosa. - Obj臋li 艣cis艂膮 kontrol膮 ca艂膮 Floryd臋, nie mamy dost臋pu do wybrze偶a ca艂ego stanu. W rzeczy samej mo偶emy m贸wi膰 o blokadzie ogromnego po艂udniowo-wschodniego rejonu Stan贸w Zjednoczonych.

Pu艂kownik Agusto Salazar wypu艣ci艂 wielki k艂膮b dymu z hawa艅skiego cygara i w zamy艣leniu powi贸d艂 wzrokiem po swoich dziesi臋ciu najlepszych pilotach, pochylaj膮cych si臋 nad rozpostart膮 map膮.

- Przecie偶 to niemo偶liwe, aby obj膮膰 艣cis艂膮 kontrol膮 tak ogromne terytorium - zagadn膮艂 po chwili. - Ich obrona musi mie膰 jakie艣 s艂abe punkty.

- Opieram si臋 na danych wywiadowczych, panie pu艂kowniku, na wiadomo艣ciach przekazanych przez naszych informator贸w z Florydy oraz materia艂ach dostarczonych przez Maxwella Van Nuysa. Nie s膮 to moje osobiste refleksje. Czy chce pan, abym m贸wi艂 dalej?

W odpowiedzi dow贸dca kuba艅skich przemytnik贸w niecierpliwie machn膮艂 r臋k膮.

- Oddano w艂a艣nie do u偶ytku kolejn膮 platform臋 morsk膮, stoj膮c膮 na zach贸d od Sarasoty - ci膮gn膮艂 Hermosa. - Ale radar aerostatu z tego posterunku zosta艂 w艂膮czony do sieci du偶o wcze艣niej. Teraz jednak mo偶na za jego pomoc膮 naprowadza膰 maszyny typu „Lew Morski" b膮d藕 klasyczne 艣mig艂owce, a tak偶e sterowa膰 samolotami bezza艂ogowymi. Pragn臋 zwr贸ci膰 uwag臋, 偶e ta nowa platforma znajduje si臋 zaledwie osiemdziesi膮t kilometr贸w od intensywnie przez nas ostatnio wykorzystywanego szlaku wiod膮cego do archipelagu Ten Thousand Islands. Podczas ostatniej akcji zosta艂o zabitych lub aresztowanych wielu naszych odbiorc贸w z tamtego rejonu. Uwa偶am wi臋c, 偶e nie powinni艣my korzysta膰 z tej trasy przez kilka najbli偶szych miesi臋cy. W dodatku jednostka Ochrony Granic, czyli „M艂ociarze", przej臋艂a od Stra偶y Przybrze偶nej i przebudowa艂a baz臋 w Key West, a wed艂ug wiadomo艣ci od naszych informator贸w, rozmie艣ci艂a tak偶e swoje samoloty we Freeport na wyspie Grand Bahama. Nie musz臋 chyba powtarza膰, 偶e aerostat nad Freeport funkcjonuje ju偶 od wielu lat.

Hermosa wskaza艂 na mapie now膮 baz臋 „M艂ociarzy" i u艂o偶y艂 na niej kolejne k贸艂ko z barwnego, p贸艂przezroczystego plastiku.

- Podsumowuj膮c, panie pu艂kowniku, sie膰 radarowa Agencji Ochrony Granic obj臋艂a swym zasi臋giem ca艂e wybrze偶e po艂udniowo-wschodnich Stan贸w Zjednoczonych. System komputerowy odczytuje dane z radar贸w naziemnych od Wilmington w Karolinie P贸艂nocnej a偶 po Brownsville w Teksasie. A to oznacza, 偶e ca艂y ten obszar mog膮 patrolowa膰 zdalnie sterowanymi samolotami bezza艂ogowymi. Co wi臋cej, dane zdobyte przez Van Nuysa m贸wi膮 o jakiej艣 eksperymentalnej instalacji radarowej dalekiego zasi臋gu, maj膮cej si臋 jakoby znajdowa膰 gdzie艣 w g艂臋bi terytorium Stan贸w Zjednoczonych. Nie znamy jeszcze 偶adnych szczeg贸艂贸w na jej temat. - Dostrzeg艂szy, 偶e Salazar nerwowo puszcza k艂臋by dymu z cygara, Hermosa doda艂 pospiesznie: - Na razie „M艂ociarze" nie dysponuj膮 jeszcze du偶膮 liczb膮 samolot贸w, ale szybko j膮 powi臋kszaj膮. Maszyny bezza艂ogowe mog膮 startowa膰 ju偶 z czterech stanowisk, z bazy w Key West, z kwatery dowodzenia na po艂udniu Florydy oraz z dw贸ch platform na morzu. Samoloty te mog膮 przebywa膰 w powietrzu wiele godzin i by膰 sterowane za po艣rednictwem nadajnik贸w kt贸rejkolwiek z baz w艂膮czonych do sieci radarowej. Oba typy stosowanych przez Amerykan贸w maszyn bezza艂ogowych mog膮 by膰 uzbrojone w samonaprowadzaj膮ce pociski typu powietrze-powietrze i powietrze-ziemia, chocia偶 z powodu zak艂贸ce艅 radiowych zdalnego sterowania...

- Gdzie znajduje si臋 o艣rodek sterowania lot贸w bezza艂ogowc贸w? - zapyta艂 Salazar.

- Na pierwszej z platform, „M艂ociarzu Jeden". Musimy jednak zak艂ada膰, 偶e mo偶na nimi sterowa膰 z dowolnej z tych czterech baz, a nawet z pok艂adu samolotu patrolowego. Ale zgodnie z danymi naszych informator贸w w chwili obecnej steruje si臋 nimi wy艂膮cznie z pok艂adu platformy; prawdopodobnie w pozosta艂ych bazach znajduj膮 si臋 rezerwowe centrale sterowania. W ka偶dym wypadku radiowe impulsy steruj膮ce s膮 przesy艂ane za po艣rednictwem urz膮dze艅 zawieszonych w aerostatach. Uwa偶am, 偶e najgro藕niejsz膮 broni膮 „M艂ociarzy" s膮 jednak samoloty typu „Lew Morski". Za艂ogi alarmowe jednostki Ochrony Granic, pos艂uguj膮ce si臋 tymi w艂a艣nie maszynami, zosta艂y rozmieszczone na wielu lotniskach, od Savannah w Georgii, a偶 po Mobile w Alabamie, a wiele fakt贸w wskazuje na to, 偶e widywano je r贸wnie偶 w wielu innych bazach lotniczych, zar贸wno cywilnych, jak i wojskowych. Na obu platformach bez przerwy stacjonuj膮 po cztery „Morskie Lwy", natomiast w bazach l膮dowych stoi zazwyczaj jeden lub dwa przygotowane do startu samoloty. Ka偶da z tych maszyn jest uzbrojona w osiem sterowanych podczerwieni膮 pocisk贸w rakietowych, s艂u偶膮cych do zwalczania cel贸w powietrznych i naziemnych, oraz ci臋偶kie, trzydziestomilimetrowe karabiny maszynowe, z zapasem trzystu naboj贸w. „Lwy Morskie" nie ust臋puj膮 szybko艣ci膮 naszym samolotom turbo艣mig艂owym, a ponadto mog膮 startowa膰 pionowo i zawisa膰 w powietrzu...

- To wszystko ju偶 wiemy, Hermosa! - przerwa艂 mu z kwa艣n膮 min膮 Salazar.

- Zatem podsumowuj膮c, panie pu艂kowniku, nasze loty w kierunku po艂udniowo-wschodniej cz臋艣ci Stan贸w Zjednoczonych wi膮偶膮 si臋 z coraz wi臋kszym ryzykiem, natomiast malej膮 szanse na dokonanie udanego zrzutu. W chwili obecnej prawdopodobie艅stwo, 偶e jakiemukolwiek z naszych samolot贸w transportowych uda si臋 przedrze膰 przez ten kordon, oceniamy na jeden do pi臋膰dziesi臋ciu...

- Dwa procent?! - wykrzykn膮艂 kt贸ry艣 ze starszych pilot贸w. - To niemo偶liwe. Got贸w jestem ju偶 zaraz polecie膰 nad Floryd臋 dowolnym samolotem. Tylko prosz臋 mi da膰 szans臋, pu艂kowniku.

Kilku innych pilot贸w pomrukami wyrazi艂o swoje uznanie dla ochotnika. Ale Hermosa uciszy艂 ich podniesieniem r臋ki.

- Wed艂ug zapis贸w dostarczonych przez Van Nuysa jednostka Ochrony Granic mo偶e bez wahania otworzy膰 ogie艅, nawet w wypadku obecno艣ci dzieci na pok艂adzie. Poza tym otrzymali rozkaz podejmowania stanowczych dzia艂a艅 w stosunku do ka偶dego samolotu, kt贸ry nie odpowiada na wezwania radiowe...

- Te rozkazy nie maj膮 dla nas wi臋kszego znaczenia - wtr膮ci艂 Salazar i wzruszy艂 ramionami. - Nie wierz臋, aby cho膰 jeden z ich niedo艣wiadczonych pilot贸w zdoby艂 si臋 na odwag臋 strzela膰 do nas, je艣li b臋dziemy mieli szczeniaki na pok艂adzie. Tylko my wiemy, 偶e te bachory i tak nie maj膮 偶adnej przysz艂o艣ci. Je艣li nie zostan膮 zabite przez Amerykan贸w, to pozdychaj膮 z g艂odu w tym przekl臋tym kraju.

- Ale w samolocie zajmuj膮 miejsce, kt贸re mogliby艣my przeznaczy膰 na dodatkowy 艂adunek...

- Na drugi raz wybierajcie tylko najchudsze. Zajmuj膮 mniej miejsca, mniej wa偶膮 i 艂atwiej je wrzuci膰 do samolotu...

A tak偶e 艂atwiej wyrzuci膰, doda艂 w my艣lach Hermosa, kt贸remu na wspomnienie ostatniego incydentu zrobi艂o si臋 niedobrze. R臋ce zacz臋艂y mu si臋 trz膮艣膰, a na czo艂o wyst膮pi艂y kropelki potu. Wszystko zmierza ku temu, pomy艣la艂, 偶eby zmieni膰 Cuchillos w bezm贸zgie roboty, gotowe wykona膰 ka偶dy rozkaz. Salazar nie omieszka艂by nawet przekonywa膰 wszystkich, aby do skrzyde艂 samolot贸w przywi膮zali w艂asne matki, je艣li tylko mia艂oby to umo偶liwi膰 dalsze dokonywanie przerzut贸w.

- Nasza najlepsza za艂oga polecia艂a podczas najgorszej mo偶liwej pogody i zosta艂a namierzona przez „M艂ociarzy" - powiedzia艂 g艂o艣no. Nie tylko przepad艂 ca艂y 艂adunek i zdziesi膮tkowano nam siatk臋 odbiorc贸w w Luizjanie, ale w dodatku transportowiec by艂 艣ledzony tak daleko, 偶e grozi艂o to...

Salazar szybko uni贸s艂 g艂ow臋 i gestem nakaza艂 mu przej艣膰 do dalszej cz臋艣ci.

- Po zapoznaniu si臋 z wszystkimi wiadomo艣ciami dostarczonymi przez naszych informator贸w, wyci膮gn膮艂em nast臋puj膮ce wnioski: W celu unikni臋cia dalszych strat musimy zrezygnowa膰 z dotychczasowych odbiorc贸w w po艂udniowo-wschodnich Stanach i skupi膰 si臋 na wytyczeniu nowych szlak贸w, nad l膮dem, do Teksasu, Nowego Meksyku i Arizony, gdy偶 tamten rejon nie jest jeszcze obj臋ty kontrol膮 sieci radarowej i nie dzia艂aj膮 tam oddzia艂y Agencji Ochrony Granic. Warto r贸wnie偶 wzi膮膰 pod uwag臋 po艂udniow膮 Kaliforni臋, gdy偶 istnieje tam pr臋偶na siatka odbiorc贸w...

- Mam rozumie膰, 偶e wed艂ug ciebie powinni艣my si臋 podda膰? - zapyta艂 Salazar. - Kry膰 si臋 jak szczury?

- Nie kry膰 si臋 jak szczury, panie pu艂kowniku, ale starannie wytyczy膰 nowe, bezpieczniejsze szlaki. Chyba nie chce pan ryzykowa膰 偶ycia swoich ludzi...

- Ale w ten spos贸b nie zarobimy pieni臋dzy, Hermosa! - Sztylet, kt贸rym pu艂kownik bawi艂 si臋 pod sto艂em, nagle 艣wisn膮艂 kapitanowi tu偶 ko艂o ucha i wbi艂 si臋 w st贸艂, rozcinaj膮c map臋. - Mam gdzie艣 twoje wnioski, idioto!

Hermosa pospiesznie cofn膮艂 si臋 od sto艂u, dzi臋kuj膮c Bogu, 偶e b艂yszcz膮ce ostrze sztyletu nie utkwi艂o w jego plecach.

Salazar podni贸s艂 si臋 z miejsca, stan膮艂 u szczytu sto艂u i powi贸d艂 wzrokiem po zgromadzonych pilotach. Jego spojrzenie wr臋cz miota艂o b艂yskawice. Pu艂kownik potrafi艂 znakomicie odgrywa膰 dramatyczne role.

- Zapomnijcie o ca艂ej tej gadaninie, o wycofaniu si臋 i wyznaczaniu nowych szlak贸w! Jeste艣cie Cuchillos, prawdziw膮 elit膮 lotnictwa ca艂ej zachodniej p贸艂kuli! Wi臋cej! Jeste艣cie najlepszymi pilotami na 艣wiecie! Nie b臋dziemy si臋 cofa膰 przed nieprzyjacielem. Stawimy mu czo艂o i pokonamy go... Powiem wam, co zrobimy. G艂贸wn膮 baz膮 jednostki Ochrony Granic jest platforma morska zwana „M艂ociarzem Jeden". Mie艣ci si臋 tam centrala sterowania samolotami bezza艂ogowymi dalekiego zasi臋gu oraz stacja radarowa, kontroluj膮ca wi臋kszo艣膰 naszych dawnych szlak贸w. Posterunek na platformie zabezpiecza granic臋 morsk膮, ale nic nie zabezpiecza tego posterunku. Chc臋, aby przygotowano zmasowany atak na platform臋, wskutek kt贸rego zostanie ona ca艂kowicie zniszczona albo przynajmniej nie b臋dzie si臋 nadawa艂a do u偶ytku co najmniej przez kilka miesi臋cy. W tym czasie przeprowadzimy kilka zrzut贸w nad po艂udniow膮 Floryd膮. W Stanach wci膮偶 jest ogromny popyt na kokain臋, a kartele gotowe s膮 nam p艂aci膰 za transport du偶o wi臋cej ni偶 poprzednio... Majorze Trujillo!

Wysoki, pot臋偶nie zbudowany m臋偶czyzna o poparzonej lewej stronie twarzy poderwa艂 si臋 na nogi.

- Jest pan moim najlepszym, najstarszym i najbardziej do艣wiadczonym pilotem. Prosz臋 osobi艣cie przygotowa膰 plan akcji wymierzonej przeciwko platformie „M艂ociarzy", uwzgl臋dniaj膮cy r贸wnie偶 atak na aerostat zawieszony nad wysp膮 Grand Bahama. Chcia艂bym, aby ta akcja odby艂a si臋 jak najszybciej i spowodowa艂a jak najwi臋ksze zniszczenia. Czy mog臋 na pana liczy膰?

- Oczywi艣cie, panie pu艂kowniku. W imieniu ca艂ej mojej za艂ogi dzi臋kuj臋 za okazane nam zaufanie.

- Jestem dumny z was wszystkich - oznajmi艂 Salazar. - Niejednokrotnie udowodnili艣cie, 偶e nie istniej膮 偶adne przeszkody, 偶adne wyzwania, kt贸rych by艣cie nie podj臋li. Ale nasz wr贸g jest teraz silniejszy ni偶 kiedykolwiek przedtem. Dlatego musimy po艂o偶y膰 na szali ca艂膮 swoj膮 odwag臋 i wszystkie umiej臋tno艣ci, by go pokona膰 i wype艂ni膰 nasze zadanie. Jeste艣cie prawdziwymi Cuchillos. Nie ugniecie si臋...

W tej samej chwili z g艂o艣nik贸w pop艂yn膮艂 komunikat:

- Uwaga! Uwaga! Niezidentyfikowany, szybko lec膮cy samolot zbli偶a si臋 do naszej bazy. Og艂aszam alarm dla wszystkich za艂贸g obrony powietrznej.

Na zewn膮trz budynku zawy艂y syreny; piloci podrywali si臋 z miejsc.

Salazar w pierwszej chwili ruszy艂 za nimi, lecz szybko zawr贸ci艂 w kierunku podziemnego centrum dowodzenia - prawdopodobnie najbezpieczniejszego schronu w ca艂ym rejonie Karaibskim, je艣li nie liczy膰 hawa艅skiego bunkra Fidela Castro.

W 艣mierdz膮cej wilgoci膮 i kurzem sali, przeznaczonej na rezerwowy o艣rodek dowodzenia, zasta艂 jedynie dw贸ch przestraszonych technik贸w. Siedzieli przed ekranem przestarza艂ego ameryka艅skiego radaru typu TPS-17G, wykorzystywanego g艂贸wnie do naprowadzania samolot贸w pasa偶erskich podczas l膮dowania.

- Meldowa膰! - rzuci艂 od wej艣cia.

- Panie pu艂kowniku, radar namierzy艂 niezidentyfikowany samolot, z du偶膮 szybko艣ci膮 nadlatuj膮cy z po艂udnia ku naszej bazie.

- S艂ysza艂em komunikat! Chc臋 zna膰 szczeg贸艂y!

Na szcz臋艣cie dla przera偶onego technika promie艅 radaru sko艅czy艂 kolejne okr膮偶enie, ukazuj膮c wyra藕ne echo nadlatuj膮cej maszyny, a jednocze艣nie zdo艂a艂 j膮 namierzy膰 precyzyjny radar bliskiego zasi臋gu, gdy偶 na drugim ekranie wy艣wietli艂y si臋 parametry lotu.

- Obiekt jest na pu艂apie osiemdziesi臋ciu metr贸w i leci z pr臋dko艣ci膮 czterystu w臋z艂贸w... Schodzi ni偶ej, jest ju偶 na wysoko艣ci pi臋膰dziesi臋ciu metr贸w. Dystans: czterna艣cie kilometr贸w, szybko maleje...

- To atak! - wrzasn膮艂 Salazar.

Zacz膮艂 w my艣lach dzi臋kowa膰 Bogu, 偶e w por臋 si臋 opami臋ta艂 i nie wybieg艂 razem z pilotami na zewn膮trz. Nawet samotny my艣liwiec, taki jak ameryka艅ski F-111 czy brytyjski jaguar, m贸g艂 w jednej chwili zamieni膰 ca艂膮 t臋 baz臋 w morze p艂omieni.

- Niech oddzia艂y obrony przeciwlotniczej szykuj膮 si臋 do otwarcia ognia!

- Czy nie powinni艣my zaczeka膰, a偶 zyskamy kontakt wizualny...

- To 偶aden z naszych, a haita艅ska armia nie dysponuje niczym, co potrafi艂oby lata膰 z tak膮 pr臋dko艣ci膮. Ka偶da niezidentyfikowana maszyna zbli偶aj膮ca si臋 do naszej bazy musi by膰 traktowana jak nieprzyjaciel. Trzeba j膮 zniszczy膰!

- Tak jest!

Baza w Verrettes nie by艂a specjalnie przygotowana do odpierania zmasowanych atak贸w z powietrza. Salazar uzbroi艂 j膮 przede wszystkim w stare rosyjskie wyrzutnie pocisk贸w samonaprowadzaj膮cych typu SA-7, zainstalowane na jeepach oraz dachach budynk贸w. Opr贸cz tego oddzia艂 obrony dysponowa艂 dzia艂kiem przeciwlotniczym i ci臋偶kimi karabinami maszynowymi, tak偶e zamontowanymi na samochodach. Ale dum膮 pu艂kownika by艂 niewielki helikopter typu UH-1 Huey, stoj膮cy pod siatk膮 maskuj膮c膮 na ty艂ach budynku dow贸dztwa. Zatankowan膮 do pe艂na i przygotowan膮 do lotu maszyn膮 mo偶na by艂o w ka偶dej chwili uciec na Jamajk臋, wyspy Turks i Caicos czy nawet na Bahamy, znale藕膰 sobie odpowiedni膮 kryj贸wk臋 i 偶y膰 z pieni臋dzy rozmieszczonych na tajnych kontach w r贸偶nych bankach europejskich i ameryka艅skich.

W艂a艣nie teraz my艣li pu艂kownika skierowa艂y si臋 ku zamaskowanemu helikopterowi, kiedy operator radaru zameldowa艂 pospiesznie:

- Odleg艂o艣膰: sze艣膰 kilometr贸w. Wci膮偶 leci na pu艂apie czterdziestu metr贸w, ale zwolni艂 w przybli偶eniu do trzystu w臋z艂贸w. Ustawia si臋 na linii naszego pasa startowego, wchodzi w korytarz l膮dowania my艣liwc贸w...

- Widocznie chc膮 nam zniszczy膰 pas - odezwa艂 si臋 Salazar. Wystarczy, 偶eby odpalili kilka rakiet i w jednej chwili gotowi s膮 nam zniszczy膰 betonow膮 nawierzchni臋 i 艣cie偶ki dojazdowe na d艂ugo艣ci dw贸ch kilometr贸w. Nie wolno dopu艣ci膰, 偶eby przekroczy艂 lini臋 perymetryczn膮. Czy obs艂uga SA-7 jest gotowa do odparcia ataku?

- Nie odebra艂em jeszcze meldunku, panie pu艂kowniku... Jest wiadomo艣膰 z po艂udniowej stra偶nicy, maj膮 kontakt wzrokowy... M贸wi膮, 偶e to rosyjski my艣liwiec, Su-27...

- Rosyjski?! O co tu chodzi, do diab艂a?.. Przeka偶 do stra偶nicy, 偶eby nie otwierali ognia. Wszystkie oddzia艂y maj膮 艣ledzi膰 intruza, ale nie strzela膰. Gdyby jednak obcy samolot przyst膮pi艂 do ataku, natychmiast otworzy膰 ogie艅.

Salazar zamy艣li艂 si臋 na chwil臋, zmarszczywszy brwi, zaraz jednak ruszy艂 w stron臋 wyj艣cia. Co m贸g艂 porabia膰 rosyjski samolot nad Haiti, nad jego baz膮? Czy偶by kt贸ry艣 z dawnych koleg贸w przylecia艂 do niego z wizyt膮? Przypomnia艂 sobie jednak, 偶e Rosjanie wyekwipowali w te my艣liwce dalekiego zasi臋gu tylko swoj膮 dywizj臋, nie pozwalali Kuba艅czykom lata膰 na Su-27, wykorzystuj膮c je najwy偶ej podczas pokaz贸w lotniczych. Dlaczego zatem kt贸ry艣 z rosyjskich pilot贸w postanowi艂 odwiedzi膰 to zagubione w d偶ungli lotnisko? Czy偶by musia艂 l膮dowa膰 awaryjnie? Ale czemu na Haiti? A mo偶e postanowi艂 sprzeda膰 jemu ten samolot, wr臋cz wymarzony dla Cuchillos? Su-27 by艂by niezwykle cennym nabytkiem, cho膰 z drugiej strony zanadto przyci膮ga艂by uwag臋 niepo偶膮danych os贸b. W dodatku rosyjska dywizja lotnicza, stacjonuj膮ca niespe艂na dwie艣cie kilometr贸w st膮d i licz膮ca dziesi臋膰 tysi臋cy 偶o艂nierzy, z pewno艣ci膮 by si臋 upomnia艂a o sw贸j cenny samolot...

Przed budynkiem czeka艂 na niego jeep z kierowc膮 i 偶o艂nierzem obstawy. Ruszyli szybko w stron臋 lotniska. Na wypadek, gdyby faktycznie mia艂 nast膮pi膰 atak z powietrza, Salazar kaza艂 kierowcy jecha膰 z dala od punkt贸w strategicznych, hangar贸w, zbiornik贸w paliwa i wie偶y kontroli lot贸w. Zatrzymali si臋 w cieniu roz艂o偶ystego drzewa na pocz膮tku pasa startowego i stamt膮d obserwowali, jak rosyjski my艣liwiec przemyka nad lini膮 perymetryczn膮, betonow膮 艣cie偶k膮 i ginie po drugiej stronie bazy.

Ku zdumieniu pu艂kownika my艣liwiec zawr贸ci艂 i zacz膮艂 wykonywa膰 ewolucje powietrzne nad lotniskiem, na wysoko艣ci nie przekraczaj膮cej stu metr贸w. Su-27, wzorowany na ameryka艅skim F-15 Eagle oraz samolocie marynarki wojennej F-14 Tomcat, by艂 bez w膮tpienia jednym z najlepszych my艣liwc贸w przechwytuj膮cych 艣wiata, a teraz jego pilot jakby specjalnie chcia艂 zademonstrowa膰 olbrzymie mo偶liwo艣ci maszyny oniemia艂ym lotnikom kuba艅skim. Salazar pomy艣la艂, 偶e nawet gdyby jego 偶o艂nierzom uda艂o si臋 odpali膰 w kierunku tej maszyny pocisk typu SA-7 czy te偶 wycelowa膰 z ci臋偶kiego karabinu maszynowego, to pewnie i tak nie trafiliby tego superszybkiego my艣liwca...

Ostatni manewr rosyjskiego pilota by艂 wprost niewiarygodny... Su-27 pikowa艂 w stron臋 pasa startowego z szybko艣ci膮 co najmniej o艣miuset kilometr贸w na godzin臋, lecz jakie艣 sto metr贸w nad ziemi膮 poderwa艂 dzi贸b i wyskoczy艂 w g贸r臋, jakby mia艂 zamiar zrobi膰 kolejn膮 p臋tl臋, ale tym razem samolot zawis艂 na chwil臋 w powietrzu, przekozio艂kowa艂 i niespodziewanie zacz膮艂 lecie膰 do g贸ry nogami i ogonem do przodu, z zadartym dziobem, dop贸ki nie znalaz艂 si臋 nad lini膮 drzew. Dopiero wtedy, z silnikami rycz膮cymi na pe艂nych obrotach, po raz drugi przekozio艂kowa艂 i szybko nabieraj膮c pr臋dko艣ci znikn膮艂 nad horyzontem.

Salazar z niedowierzaniem pokr臋ci艂 g艂ow膮.

- Nigdy przedtem nie widzia艂em czego艣 podobnego...

Ponownie ujrzeli rosyjski my艣liwiec, kiedy szerokim 艂ukiem zacz膮艂 zn贸w podchodzi膰 do lotniska, jakby mia艂 zamiar kontynuowa膰 ten zdumiewaj膮cy pokaz. Nagle w g艂o艣niczku kr贸tkofal贸wki co艣 trzasn臋艂o.

- Wie偶a, tu eskadra pierwsza. Jeste艣my gotowi do startu.

Salazar spojrza艂 w stron臋 ko艅ca pasa startowego. Z podziemnych stanowisk wytoczy艂y si臋 dwa my艣liwce typu MIG-21 i bez po艣piechu ko艂owa艂y w ich kierunku. W sk艂ad si艂 alarmowych bazy wchodzi艂y tylko te dwa rosyjskie MIG-i, dwa przestarza艂e francuskie my艣liwce typu Dassault-Breguet F1C Mirage, argenty艅ski turbo艣mig艂owiec FMA Pucara i odrzutowy bombowiec Aero L-39 Albatros. Pozosta艂e samoloty Cuchillos, pasa偶erskie i transportowe, w razie ataku mia艂y by膰 po prostu jak najszybciej ewakuowane.

Pu艂kownik wcisn膮艂 klawisz nadawania.

- Uwaga, wszystkie za艂ogi, zosta膰 na stanowiskach. Powtarzam, zosta膰 na stanowiskach.

W chwil臋 p贸藕niej spomi臋dzy drzew wy艂oni艂 si臋 kapitan Hermosa i podbieg艂 do jeepa dow贸dcy.

- Wygl膮da na to, 偶e ten go艣膰 chce nam urz膮dzi膰 pokaz! - zawo艂a艂. - Kto to mo偶e by膰? Po co tu przylecia艂?

Salazar z ironicznym u艣miechem spojrza艂 na swego adiutanta, z trudem chwytaj膮cego powietrze po biegu.

- Gdzie艣 ty by艂, Hermosa? - zapyta艂. - Ukrywa艂e艣 si臋 w krzakach?

- Nie, panie pu艂kowniku. Skontaktowa艂em si臋 z okr臋gowym dow贸dztwem kuba艅skich si艂 powietrznych w Camaguey, nasz膮 dawn膮 jednostk膮...

Salazar zmarszczy艂 brwi na wspomnienie okr臋gowego dow贸dztwa w Camaguey, kt贸re wyda艂o go w r臋ce policji za prowadzenie dzia艂alno艣ci przemytniczej. Hermosa dostrzeg艂 z艂owieszcze b艂yski w oczach pu艂kownika, lecz tylko g艂o艣no prze艂kn膮艂 艣lin臋 i m贸wi艂 dalej:

- Nie chcieli ani potwierdzi膰, ani zaprzeczy膰, jakoby z ich terenu wystartowa艂 jakikolwiek my艣liwiec typu Su-27.

- Jak zawsze - mrukn膮艂 Salazar. - Powiniene艣 by艂 jednak wyci膮gn膮膰 z nich konkretn膮 odpowied藕. Czy przedstawi艂e艣 si臋, powiedzia艂e艣, 偶e dzwonisz z mojego rozkazu?

- Nie, by艂em przekonany, 偶e oni s膮 tak samo zdumieni t膮 wizyt膮 jak my.

Salazar machn膮艂 lekcewa偶膮co r臋k膮 i ponownie zapatrzy艂 si臋 na wyczyny rosyjskiego pilota. Ten musia艂 widocznie zauwa偶y膰 dwa MIG-i szykuj膮ce si臋 do startu, a mo偶e dostrzeg艂 te偶 inne samoloty widoczne przez otwarte wrota podziemnych hangar贸w, gdy偶 zaprzesta艂 dotychczasowych akrobacji i lecia艂 spokojnie wzd艂u偶 pasa startowego, na bezpiecznym pu艂apie. Pu艂kownik szybko przestawi艂 kr贸tkofal贸wk臋 na cz臋stotliwo艣膰 121,5 MHz, b臋d膮c膮 mi臋dzynarodowym kana艂em 艂膮czno艣ci awaryjnej, i rzek艂 po hiszpa艅sku do mikrofonu:

- Uwaga, niezidentyfikowany my艣liwiec typu Su-27 kr膮偶膮cy nad Verrettes. Prosz臋 poda膰 swoj膮 to偶samo艣膰. Odbi贸r.

- Kto eto? - pad艂o z g艂o艣nika pytanie po rosyjsku. - Szto eto znaczit?

- Uwaga, pilot my艣liwca. M贸w po hiszpa艅sku.

Salazar otar艂 pot z czo艂a, usi艂uj膮c sobie przypomnie膰 jakie艣 proste zwroty rosyjskie, kt贸rych nauczy艂 si臋 dziesi臋膰 lat wcze艣niej podczas szkolenia w moskiewskim Centrum Treningowym Lotnictwa Wojsk Sprzymierzonych.

- Wy goworite po ispanski? Anglijski?

- Znam troch臋 hiszpa艅ski - odpowiedzia艂 mu do艣膰 niepewnie m艂odzie艅czy g艂os pilota.

- Tu pu艂kownik Agusto Salazar, dow贸dca tej bazy lotniczej, nad kt贸r膮 kr膮偶ycie. Prosz臋 poda膰 swoje dane identyfikacyjne oraz cel przelotu.

Przez chwil臋 panowa艂o milczenie, wreszcie pad艂a odpowied藕 po angielsku:

- Wol臋 m贸wi膰 po angielsku ni偶 po hiszpa艅sku. Prosz臋 powt贸rzy膰.

Salazar pokr臋ci艂 g艂ow膮, po czym odezwa艂 si臋 po angielsku:

- Ty g艂upcze! Teraz mnie rozumiesz?

- Tak, rozumiem. - Pilot pos艂ugiwa艂 si臋 zadziwiaj膮co p艂ynn膮 angielszczyzn膮, jakby by艂 rodowitym Amerykaninem. - 艁adnie tu u was. Te MIG-i nale偶膮 do pana? Wynajmuje je pan do lot贸w wycieczkowych?

- Do艣膰 偶art贸w. Rozmawiasz z pu艂kownikiem lotnictwa Agusto Salazarem, dow贸dc膮 bazy, nad kt贸r膮 kr膮偶ysz. Naruszy艂e艣 przestrze艅 powietrzn膮 niezawis艂ego pa艅stwa. Mamy prawo otworzy膰 ogie艅 do ka偶dego niezidentyfikowanego samolotu. Prosz臋 poda膰, sk膮d pochodzisz, jakie masz zadanie i jak uzbrojony jest ten my艣liwiec, albo natychmiast opu艣ci膰 nasz rejon...

M臋偶czyzna na fotelu drugiego pilota w kabinie my艣liwca Su-27 pisa艂 co艣 na klawiaturze kieszonkowego komputera z wy艣wietlaczem ciek艂okrystalicznym. By艂 tak pot臋偶nie zbudowany, 偶e ledwie si臋 mie艣ci艂 w niewielkiej kabinie samolotu, przystosowanego pierwotnie do cel贸w szkoleniowo-treningowych. Z tej maszyny usuni臋to jednak niemal wszystkie przyrz膮dy pok艂adowe drugiego pilota, jakby mia艂a ona s艂u偶y膰 wy艂膮cznie przewo偶eniu wa偶nych osobisto艣ci, dysponuj膮cych jedynie niewielkim baga偶em podr臋cznym.

Ale baga偶 tego pasa偶era stanowi艂a specjalnie przygotowana radiostacja oraz r贸偶norodny sprz臋t fotograficzny, po艂膮czony z nadajnikiem satelitarnym, za pomoc膮 kt贸rego mo偶na by艂o przesy艂a膰 informacje wizualne uzupe艂nione o tekst wpisywany na kieszonkowym komputerze. Wystarczy艂o jedynie wsun膮膰 dyskietk臋 w czytnik radiostacji i wcisn膮膰 klawisz, aby zakodowany cyfrowo przekaz pomkn膮艂 w kierunku satelity geostacjonarnego, zawieszonego 35 000 kilometr贸w nad ziemi膮. Sygna艂 z satelity by艂 z kolei przekazywany do szeregu odbiornik贸w naziemnych, gdzie rozszyfrowane informacje natychmiast wprowadzano do systemu komputerowego. Za艂oga samolotu zd膮偶y艂a ju偶 przekaza膰 t膮 drog膮 kilkana艣cie transmisji wizyjno-tekstowych.

- Salazar... Salazar... Nigdy o nim nie s艂ysza艂em. Nie przypominam sobie, 偶eby podobne nazwisko figurowa艂o w spisie kadry oficerskiej armii haita艅skiej - mrukn膮艂 major Patrick McLanahan, ko艅cz膮c wpisywanie ostatnich informacji o dow贸dcy tutejszej bazy, uzupe艂nionych kilkoma spostrze偶eniami na temat samolot贸w MIG-21 oraz innego sprz臋tu, jaki zauwa偶yli na terenie lotniska w Verrettes. - Chce pan co艣 doda膰 od siebie, poruczniku?

- Nie - odpar艂 Roland Powell tak cicho, 偶e McLanahan ledwie zrozumia艂 t臋 odpowied藕 poprzez og艂uszaj膮ce wycie dw贸ch silnik贸w odrzutowych my艣liwca.

Zaczeka艂 jeszcze chwil臋, jakby dawa艂 koledze czas do namys艂u, lecz Powell nie by艂 nazbyt rozmownym towarzyszem podr贸偶y.

My艣liwiec Su-27 stanowi艂 najnowsz膮 zdobycz Centrum Do艣wiadczalnego Nowych Typ贸w Uzbrojenia Si艂 Powietrznych Stan贸w Zjednoczonych, mieszcz膮cego si臋 na pustyni w po艂udniowej Nevadzie, przekazan膮 genera艂owi Elliottowi do testowania po tym, jak pewien rosyjski oficer lotnictwa uciek艂 ni膮 z bazy w Chabarowsku do Japonii i poprosi艂 o azyl polityczny. Dotychczas wykorzystywano j膮 kilkakrotnie do tajnych lot贸w szpiegowskich i rozpoznawczych nad terytorium Zwi膮zku Radzieckiego, a tak偶e do cel贸w treningowych i szkoleniowych.

Opiekowa艂 si臋 ni膮 na sta艂e porucznik Roland Q. Powell, chyba najbardziej do艣wiadczony w pilotowaniu radzieckich my艣liwc贸w spo艣r贸d wszystkich ameryka艅skich lotnik贸w, instruktor z bazy Williams w Arizonie. Ten niezwykle uzdolniony in偶ynier mechanik, maj膮cy za sob膮 dwudziestodwuletni sta偶 w lotnictwie, jak nikt inny potrafi艂 sobie radzi膰 z maszyn膮, na kt贸rej pulpicie kontrolnym nie by艂o wypisanego ani jednego s艂owa po angielsku, a kt贸r膮 inni piloci uwa偶ali za zbyt skomplikowan膮, niestabiln膮 w powietrzu i wr臋cz niebezpieczn膮. Powell, pe艂ni膮cy wci膮偶 funkcj臋 wojskowego instruktora pilota偶u, zosta艂 czasowo oddelegowany do Centrum w celu wzi臋cia udzia艂u w tajnej operacji specjalnej. Znany by艂 z tego, 偶e bez wzgl臋du na okoliczno艣ci potrafi w ka偶dej sytuacji zachowa膰 zimn膮 krew i niemal stoicki spok贸j. By艂 chyba najlepszym spo艣r贸d pilot贸w do艣wiadczalnych anga偶owanych okresowo przez Centrum.

- Przeka偶 im, 偶e nie mo偶emy poda膰 przez radio sk膮d jeste艣my i w jakim celu przylecieli艣my. I zapewnij tak偶e, i偶 nie jeste艣my uzbrojeni poleci艂 McLanahan. - Potem zatocz jeszcze jedno ko艂o nad lotniskiem. Musz臋 zrobi膰 kilka nast臋pnych zdj臋膰, zwracaj膮c szczeg贸ln膮 uwag臋 na ich obron臋 przeciwlotnicz膮.

Powell si臋gn膮艂 po mikrofon.

- Nie mam prawa zdradza膰 przez radio, sk膮d jeste艣my, dok膮d lecimy i jakie mamy zadanie, przyjacielu. Mog臋 ci臋 jednak zapewni膰, 偶e jeste艣my w sta艂ym kontakcie z okr臋gowym dow贸dztwem naszych si艂 powietrznych i mamy odpowiednie rozkazy. Zreszt膮 nie jest przyj臋te, aby najlepsze my艣liwce 艣wiata zanadto oddala艂y si臋 od matczynego 艂ona. Po prostu urz膮dzili艣my sobie ma艂膮 wycieczk臋 w taki pi臋kny, s艂oneczny dzie艅...

- Ten facet zwariowa艂 - mrukn膮艂 Salazar. Hermosa mia艂 r贸wnie zdziwion膮 min臋. - Co on sobie wyobra偶a? My艣li, 偶e wolno mu oddala膰 si臋 z Kuby i wygadywa膰 takie brednie przez radio?

- Przypuszczam, 偶e to kt贸ry艣 z najwy偶szych rang膮 oficer贸w rosyjskiej dywizji stacjonuj膮cej na Kubie - wtr膮ci艂 Hermosa. - S艂ysza艂em, 偶e szeregowym pilotom rosyjskim nie wolno nawet robi膰 lot贸w treningowych nad morzem. Zatem jedynie kto艣 z dow贸dztwa m贸g艂by uzyska膰 pozwolenie przelotu na Haiti...

- Kto艣 z dow贸dztwa? To musia艂by chyba by膰 sam g艂贸wnodowodz膮cy wojsk radzieckich stacjonuj膮cych na Kubie. Ale s膮dz膮c po g艂osie, to m艂ody pilot, by膰 mo偶e jeden z ich as贸w lotnictwa.

- Tylko co on by porabia艂 nad Haiti?

- Mo偶e testuje jakie艣 urz膮dzenia albo wykonuje rozpoznanie na zlecenie Kuba艅czyk贸w... - rzek艂 Salazar, cho膰 jemu samemu nie trafia艂y do przekonania tego typu argumenty.

- A mo偶e robi膮 zwiad przed planowanym atakiem? - podsun膮艂 Hermosa. - Mo偶e postanowili przeprowadzi膰 rozpoznanie z powietrza...

- Nie 偶artuj. I wystartowali jednym samolotem? W dodatku my艣liwcem? Przecie偶 to si臋 nie trzyma kupy... - Salazar zamy艣li艂 si臋 na chwil臋 i doda艂: - A mo偶e specjalnie tak to zaplanowali, 偶eby u艣pi膰 nasz膮 czujno艣膰? W ka偶dym razie musimy by膰 gotowi do odparcia ataku. Uni贸s艂 kr贸tkofal贸wk臋. - Uwaga, komunikat dla pierwszej i drugiej za艂ogi. Trzymajcie bro艅 w pogotowiu. Pozosta艅cie w promieniu pi臋tnastu kilometr贸w od bazy, na pu艂apie nie wy偶szym ni偶 dwa tysi膮ce metr贸w. Nie spuszczajcie oka z rosyjskiego my艣liwca, ale w nic si臋 nie anga偶ujcie bez wyra藕nego rozkazu. Startujcie jak najszybciej. Poka偶cie go艣ciom, co naprawd臋 potrafi膮 Cuchillos.

Dwaj piloci my艣liwc贸w MIG-21 ruszyli biegiem do swoich maszyn i po chwili oba samoloty wystartowa艂y, kieruj膮c si臋 w stron臋 kr膮偶膮cego nad lotniskiem Su-27.

McLanahan nie potrafi艂 zachowa膰 spokoju, w tyle kabiny my艣liwca czu艂 si臋 jak szczur uwi臋ziony w klatce.

- Sp贸jrz, startuj膮 te dwa MIG-i, kt贸re wytoczyli z bunkra na wschodnim kra艅cu pasa! - zawo艂a艂. - Lepiej si臋 st膮d wyno艣my.

Lecz Powell skr臋ci艂 艣ladem samolot贸w, kt贸re nabieraj膮c wysoko艣ci zawraca艂y nad lotnisko.

- Za p贸藕no - odpar艂, wyr贸wnuj膮c lot. - B臋dziemy ich mieli na ogonie, je艣li zaczniemy ucieka膰. Teraz trzeba przyj膮膰 ich warunki gry...

- Co ty wyrabiasz, do cholery?! - wrzasn膮艂 McLanahan, zrywaj膮c z twarzy mask臋 tlenow膮. - Chyba nie masz zamiaru z nimi walczy膰?

- Prosz臋 si臋 nie martwi膰, majorze - powiedzia艂 spokojnie, niemal flegmatycznie Powell. - To mo偶e by膰 naprawd臋 interesuj膮ce...

- Mieli艣my zrobi膰 rozpoznanie tej bazy, a nie nawi膮zywa膰 bli偶sz膮 znajomo艣膰 z pilotami MIG-贸w...

- Ju偶 nas przechwycili - mrukn膮艂 Powell, spogl膮daj膮c uwa偶nie na dwa my艣liwce zawracaj膮ce w ich kierunku. - Je艣li teraz im uciekniemy, nabior膮 podejrze艅. Na pewno chc膮 tylko przyjrze膰 nam si臋 z bliska i ewentualnie odczyta膰 numery. Zanadto pobudzili艣my ich ciekawo艣膰. Gdyby艣my si臋 teraz wycofali, na pewno szybko by st膮d znikn臋li i trzeba by od pocz膮tku szuka膰 ich nowej bazy. Lepiej spr贸bujmy ich przekona膰, 偶e naprawd臋 maj膮 do czynienia z Rosjanami.

Powell pchn膮艂 d藕wignie gazu do przodu, jakby spieszy艂 si臋 na to spotkanie, po czym uruchomi艂 radiostacj臋.

- Widz臋, 偶e kaza艂 pan wystartowa膰 swoim my艣liwcom, pu艂kowniku Salazar. Je艣li ma pan ochot臋 na drobne 膰wiczenia, to jeste艣my gotowi.

Pierwsze zbli偶enie by艂o typowo rozpoznawcze. Oba MIG-i przelecia艂y obok nich jeden za drugim, w zwartym szyku, dzi臋ki czemu piloci mogli popatrze膰 na siebie nawzajem.

- To stare modele - oznajmi艂 Powell, jakby znajdowali si臋 na wystawie lotnictwa - nap臋dzane jeszcze silnikami Turmanskiego, a od wielu lat stosuje si臋 ju偶 nowsze turbiny typu R-33D. Poza tym nie maj膮 czwartego zbiornika paliwa w ogonie, tylko trzy, w kad艂ubie oraz skrzyd艂ach. Ka偶dy z nich jest uzbrojony w dwa standardowe pociski samonaprowadzaj膮ce typu K-13AA powietrze-powietrze oraz dwie wyrzutnie pocisk贸w kalibru pi臋膰dziesi膮t siedem milimetr贸w do zwalczania cel贸w naziemnych. Ale ch艂opcy s膮 gotowi na wszystko. Prosz臋 si臋 trzyma膰, majorze.

Powell gwa艂townie poci膮gn膮艂 do siebie dr膮偶ek sterowy. Przeci膮偶enie wgniot艂o McLanahana w fotel, mia艂 wra偶enie, 偶e na piersi zwali艂 mu si臋 gigantyczny ci臋偶ar. Jego r臋ce i nogi zdawa艂y si臋 wa偶y膰 po sto kilogram贸w, nie m贸g艂 poruszy膰 nawet palcem.

- Widzi ich pan, majorze?

- Co?

- Prosz臋 si臋 rozejrze膰. Niech pan znajdzie te dwa MIG-i.

McLanahan chcia艂 podnie艣膰 g艂ow臋 i zerkn膮膰 poprzez os艂on臋 kabiny, ale okaza艂o si臋 to niewykonalne. W og贸le nie m贸g艂 poruszy膰 g艂ow膮, nawet uniesienie powiek wymaga艂o nadludzkiego wysi艂ku.

- Nie mog臋... - j臋kn膮艂, usi艂uj膮c przezwyci臋偶y膰 ucisk w krtani. Nie dam rady...

- Prosz臋 spojrze膰 do ty艂u. - G艂os Powella zabrzmia艂 prawie normalnie, mo偶e by艂 tylko odrobin臋 bardziej basowy, jakby pilot w og贸le nie odczuwa艂 skutk贸w przeci膮偶enia. - Wzd艂u偶 linii kad艂uba. Ciekaw jestem, czy dadz膮 rad臋 tak si臋 wznosi膰 za nami.

- A czy nie m贸g艂by艣 nieco...

- Znalaz艂 je pan?

McLanahan nie odpowiedzia艂, tote偶 po chwili zniecierpliwiony Powell zacisn膮艂 palce na por臋czach fotela, wychyli艂 si臋 daleko w bok i popatrzy艂 do ty艂u. Patrick nie mia艂 poj臋cia, sk膮d tamten - do艣膰 drobny, wa偶膮cy nie wi臋cej jak sze艣膰dziesi膮t pi臋膰 kilogram贸w - bierze tyle si艂y.

- Tak jak my艣la艂em - odezwa艂 si臋 pilot. - Jeden pr贸bowa艂 trzyma膰 si臋 za nami, ale nie starczy艂o mu mocy.

Powell jednym ruchem przewali艂 my艣liwiec przez nos i zacz膮艂 pikowa膰 prosto w kierunku nadlatuj膮cych MIG-贸w. Kuba艅czycy wyra藕nie zostali w tyle, z g贸ry mog艂o si臋 wydawa膰, 偶e ich maszyny zawis艂y nieruchomo w powietrzu.

- Prawie ca艂kiem wytracili szybko艣膰 - skomentowa艂 McLanahan, obserwuj膮c, jak jeden z MIG-贸w schodzi z kursu i k艂adzie si臋 na bok, ods艂aniaj膮c praw膮 stron臋 maszyny przed atakuj膮cym Su-27. - Teraz by艣 go dosta艂...

- A gdzie si臋 podzia艂 ten drugi? - zapyta艂 wyra藕nie podniecony pilot.

McLanahan zacz膮艂 si臋 rozgl膮da膰 i po chwili zauwa偶y艂 drugi my艣liwiec. Tamten gna艂 prosto na nich, znajdowa艂 si臋 prawie na tym samym pu艂apie, zadziera艂 nos do ataku...

- Widz臋 go! Na godzinie trzeciej...

Z g艂o艣nika radiostacji pad艂o par臋 s艂贸w po hiszpa艅sku. Czy偶by okrzyk zwyci臋stwa? - przemkn臋艂o mu przez my艣l.

- To dobrzy piloci - oznajmi艂 Powell, wprowadzaj膮c samolot w ciasny skr臋t w prawo.

Przez jaki艣 czas lecia艂 jeszcze ku ziemi, aby nabra膰 jak najwi臋kszej pr臋dko艣ci, wreszcie b艂yskawicznie wyr贸wna艂 i wszed艂 w p臋tl臋, maj膮c zamiar wycelowa膰 karabiny w szar偶uj膮cego MIG-a. Za p贸藕no jednak dostrzeg艂, 偶e drugi my艣liwiec zd膮偶y艂 ju偶 nabra膰 wysoko艣ci i teraz pikowa艂 w jego kierunku. Nie chc膮c dopu艣ci膰, by tamten mia艂 okazj臋 z艂apa膰 go na celowniku, skr臋ci艂 ponownie i przemkn膮艂 pod brzuchem atakuj膮cego MIG-a.

McLanahan dopiero teraz spostrzeg艂, i偶 z podniecenia zacz膮艂 oddycha膰 tak szybko, 偶e pojawi艂y mu si臋 jasne plamy przed oczyma. Pospiesznie zerwa艂 mask臋 tlenow膮 z twarzy, aby unikn膮膰 hyperwentylacji. Zabawa z tymi dwoma MIG-ami nasun臋艂a mu skojarzenia z autentyczn膮 walk膮 powietrzn膮, w kt贸rej uczestniczy艂 kiedy艣 nad wschodni膮 Syberi膮. Mia艂 nadziej臋, 偶e na zawsze pozby艂 si臋 tamtych przykrych wspomnie艅; gdyby nie ten przekl臋ty Powell, kt贸ry postanowi艂 po艣ciga膰 si臋 z haita艅skimi pilotami... Kiedy patrzy艂 w po艂yskliwe wyloty luf MIG-a, widzia艂 wymierzone w siebie pociski rakietowe, w wyobra藕ni od偶ywa艂 obraz eksploduj膮cej kuli ognia. Doskonale wiedzia艂, co si臋 dzieje z samolotem trafionym tak膮 rakiet膮... A Powell, mimo swych niezwyk艂ych umiej臋tno艣ci, chyba nie rozumia艂, 偶e igra z ogniem; jakby ogarn臋艂a go nagle 偶膮dza krwi...

- Ci ch艂opcy s膮 zanadto agresywni, rw膮 si臋 do walki - oznajmi艂 pilot. McLanahan, kt贸ry ze 艣wistem wci膮ga艂 g艂臋boko powietrze, chc膮c odzyska膰 panowanie nad sob膮, wyczuwa艂 entuzjazm w g艂osie Powella. - Znakomicie si臋 ubezpieczaj膮. Podczas gdy jeden prawie wystawia si臋 na cel, drugi odchodzi w bok i niespodziewanie podejmuje atak, 艣ci膮gaj膮c na siebie uwag臋 przeciwnika. Widzi pan gdzie艣 tego drugiego, majorze?

McLanahan zacisn膮艂 palce na por臋czy, chc膮c powstrzyma膰 ich dr偶enie.

- W og贸le ledwie widz臋 na oczy. S膮dzisz, 偶e po tylu karko艂omnych ewolucjach jestem jeszcze zdolny trze藕wo my艣le膰?

- Ale teraz musi mi pan pom贸c, majorze - odpar艂 艣miertelnie powa偶nym g艂osem Powell. - Kiedy rozpoczn臋 atak na jednego z nich, prosz臋 drugiego nie spuszcza膰 z oczu. Gdybym za艣 wykonywa艂 jaki艣 bardziej z艂o偶ony manewr, powinien pan obserwowa膰 oba MIG-i, dop贸ki nie b臋d臋 m贸g艂 od nowa podj膮膰 ataku. Ta kupa z艂omu nie zosta艂a wyposa偶ona w radar naprowadzaj膮cy, tote偶 musimy polega膰 wy艂膮cznie na w艂asnych oczach... Jak stoimy z benzyn膮?

McLanahan zamruga艂 szybko i popatrzy艂 na wska藕nik paliwa umieszczony na szczycie panelu instrument贸w drugiego pilota.

- Dziesi臋膰 i p贸l tysi膮ca litr贸w.

- To mo偶emy jeszcze po艣wi臋ci膰 na t臋 zabaw臋 par臋 minut, a potem... Mam go! - wykrzykn膮艂 rado艣nie. - Na dziewi膮tej, nisko! Niech pan teraz odnajdzie tego drugiego, majorze. Prosz臋 o wszystkim zapomnie膰, najwa偶niejsze jest tylko to, 偶eby pan namierzy艂 drugiego MIG-a.

Powell z艂o偶y艂 Su-27 w ciasny skr臋t w lewo i zacz膮艂 pikowa膰 w stron臋 przeciwnika. Ale MIG b艂yskawicznie zakr臋ci艂 w prawo.

- Dojrza艂 nas - mrukn膮艂 pilot.

Lecz ku zdumieniu McLanahana ten wcale nie skr臋ci艂 w prawo i nie podj膮艂 po艣cigu za uciekaj膮cym my艣liwcem.

- Zaraz stracimy go z oczu...

- Niech pan si臋 obejrzy przez lewe rami臋, godzina 贸sma, na naszym pu艂apie, nieco wy偶ej. - Zamilk艂 na chwil臋, ale zaraz spyta艂: - Widzi go pan?

McLanahan odwr贸ci艂 g艂ow臋 we wskazanym kierunku i zaraz zawo艂a艂:

- Tak, widz臋 go! Jest na dziewi膮tej. P臋dzi na nas.

- Chc膮 odwr贸ci膰 nasz膮 uwag臋 - skomentowa艂 Powell. - To manewr dla pocz膮tkuj膮cych, opisany w ka偶dym podr臋czniku taktyki lotniczej. Niemniej nasi piloci mogliby si臋 czego艣 nauczy膰 od tych ch艂opc贸w. Niech pan obserwuje tamtego w dole, uciekaj膮cego na prawo. Prosz臋 nie spuszcza膰 z niego oka, majorze. Co teraz porabia?

- Na razie leci prosto przed siebie.

- Znakomicie.

Powell spogl膮da艂 na MIG-a zbli偶aj膮cego si臋 z lewej strony, ale zachowywa艂 spok贸j, lecia艂 w poziomie.

- Z dyszy pierwszego MIG-a poszed艂 czarny dym - informowa艂 McLanahan. - Wygl膮da na to, 偶e pospiesznie wyhamowuje.

- Jakby nas zaprasza艂 do podj臋cia po艣cigu - mrukn膮艂 Powell. Jeszcze troch臋... jeszcze... Teraz!

B艂yskawicznie po艂o偶y艂 samolot na prawo, jakby nurkowa艂 za uciekaj膮cym MIG-iem, ale nie spuszcza艂 z oczu drugiego my艣liwca, zbli偶aj膮cego si臋 z lewej. Tamten zareagowa艂 natychmiast, skr臋ci艂 w prawo za nimi. Lecz Powell w tej samej chwili szarpn膮艂 dr膮偶ek do siebie i w lewo.

Zaskoczony McLanahan a偶 hukn膮艂 g艂ow膮 w os艂on臋 kabiny, na szcz臋艣cie mia艂 za艂o偶ony he艂m. Przeci膮偶enie ponownie wgniot艂o go w fotel.

Powell szybko wyprowadzi艂 samolot z p臋tli, zaj膮艂 pozycj臋 atakuj膮cego za szar偶uj膮cym MIG-iem i zawo艂a艂 przez radio:

- Jeden wy艂膮czony z gry!

B艂yskawicznie wprowadzi艂 Su-27 w lot nurkowy, podczas gdy pilot my艣liwca pos艂usznie zwolni艂 i wszed艂 w szeroki 艂uk, zawracaj膮c w kierunku bazy.

- Gdzie jest drugi MIG, majorze?

- Skr臋ca w lewo, masz go na pierwszej, pod nami.

- No jasne. Mo偶na by艂o si臋 spodziewa膰, 偶e ten natychmiast zawr贸ci, 偶eby przyj艣膰 z pomoc膮 koledze - mrukn膮艂 Powell. - Ale troch臋 si臋 sp贸藕ni艂...

My艣liwiec lewym 艂ukiem nabiera艂 wysoko艣ci, lecia艂 jednak do艣膰 wolno. Nie ulega艂o w膮tpliwo艣ci, 偶e zdecydowa艂 si臋 na samotny, desperacki atak. Powell jeszcze bardziej pochyli艂 dzi贸b Su-27, a kiedy znalaz艂 si臋 na wprost MIG-a, zawo艂a艂 przez radio do Salazara:

- Jedna rakieta, druga! Bum, bum! Teraz prze艂膮czam na karabin maszynowy!

Pilot MIG-a chyba dopiero teraz zauwa偶y艂 przeciwnika, gdy偶 po艂o偶y艂 samolot na skrzyd艂o i pr贸bowa艂 ucieka膰 w d贸艂, ale by艂o ju偶 za p贸藕no.

McLanahan rozlu藕ni艂 wreszcie palce zaci艣ni臋te kurczowo na por臋czach fotela. W my艣lach przyzna艂 punkt dla Powella, to by艂 naprawd臋 znakomity pilot. Obawia艂 si臋 jednak, 偶e kt贸rego艣 dnia przyjdzie mu si臋 zmierzy膰 z r贸wnym sobie asem w prawdziwej walce...

Salazar i Hermosa byli jeszcze pod silnym wra偶eniem b艂yskawicznej p臋tli, po wyj艣ciu z kt贸rej pilot Su-27 zaj膮艂 pozycj臋 atakuj膮cego za bezbronnym ju偶 MIG-iem, kiedy obaj jednocze艣nie zrozumieli, 偶e drugi ich my艣liwiec tak偶e znalaz艂 si臋 w bardzo niekorzystnej sytuacji. W ci膮gu zaledwie kilku sekund obaj piloci Cuchillos zostali pokonani przez samotnego intruza.

- Porucznik Miguel sp贸藕ni艂 si臋 o jakie艣 pi臋膰 sekund - mrukn膮艂 kapitan. - A wydawa艂o si臋, 偶e maj膮 ju偶 tego obcego jak na d艂oni...

- Su jest du偶o bardziej zwrotny od MIG-a - wtr膮ci艂 szybko pu艂kownik. - To 偶adna sztuka pokona膰 s艂abszego przeciwnika, gdy si臋 dysponuje tak膮 maszyn膮. W dodatku nasze MIG-i maj膮 zamontowane dodatkowe zbiorniki paliwa, kt贸re w normalnych warunkach bojowych opr贸偶nia si臋 przed startem. Zreszt膮 Thomas mia艂 tego Su na celowniku, kiedy na samym pocz膮tku podchodzili do niego na zmian臋.

- Ale nie meldowa艂 przez radio, 偶e jest got贸w do otwarcia ognia...

- To nie ma znaczenia - rzek艂 z naciskiem Salazar. - Prawid艂owo wykonali manewr i mogli zniszczy膰 intruza. W zasadzie ca艂a ta zabawa powinna si臋 by艂a zako艅czy膰, zanim si臋 na dobre rozpocz臋艂a...

- Wystarczy, panowie - oznajmi艂 przez radio pilot Su-27 po rosyjsku.

Odprowadza艂 oba MIG-i, kt贸re zwartym szykiem wraca艂y do bazy. Zaraz jednak skr臋ci艂 na zach贸d, w kierunku Jamajki, jakby zamierza艂 najkr贸tsz膮 drog膮 dolecie膰 do macierzystego lotniska.

- Przyjemnie by艂o si臋 z wami pobawi膰, ch艂opcy, ale ko艅czy mi si臋 paliwo. Pora wraca膰 do domu. Serdecznie dzi臋kuj臋, pu艂kowniku.

Salazar przygryz艂 wargi, s艂ysz膮c wyra藕n膮 drwin臋 w g艂osie obcego pilota. Podszed艂 do samochodu i rzuci艂 do mikrofonu radiostacji:

- Alarm dla za艂ogi pierwszej i drugiej. Rozkazuj臋 zmusi膰 obcy samolot do l膮dowania. Sprowad藕cie go do naszej bazy. U偶yjcie broni, gdyby sprawia艂 k艂opoty... ale nie uszkod藕cie maszyny - doda艂 z pewnym oci膮ganiem.

Piloci Cuchillos zareagowali b艂yskawicznie. Zanim Powell i McLanahan si臋 spostrzegli, oba MIG-i oskrzydli艂y Su-27 i pocz臋艂y go wyra藕nie spycha膰 w stron臋 lotniska.

- Gapy w karty nie graj膮 - mrukn膮艂 Powell pos臋pnym g艂osem. S膮dz臋, 偶e mogliby艣my ich troch臋 nastraszy膰.

- Nada艂em ju偶 komunikat do bazy - oznajmi艂 McLanahan, spogl膮daj膮c na ekran komputera, na kt贸rym zacz臋艂a si臋 wy艣wietla膰 odpowied藕. - Na lotnisku Hurlburt Field czekaj膮 w pogotowiu bombowiec F-111 oraz „Czarny Jastrz膮b" przystosowany do zada艅 specjalnych.

- Przecie偶 mo偶emy im po prostu zwia膰 - odrzek艂 pilot. - Co prawda, by艂oby to do艣膰 ryzykowne. Nie jeste艣my uzbrojeni, a oni s膮. Poza tym to 艣wietni piloci. Lecz mimo wszystko s膮dz臋, 偶e zostawiliby艣my za sob膮 znacznie wolniejsze MIG-i...

- Chyba jednak nie mamy wyboru, poruczniku - powiedzia艂 McLanahan spi臋tym g艂osem. - Musimy wyl膮dowa膰.

Powell a偶 podskoczy艂 do g贸ry na swoim fotelu.

- Pan 偶artuje? Naprawd臋 chce pan, 偶ebym wyl膮dowa艂 w tej ich bazie?

- Dop贸ki b臋d膮 my艣leli, 偶e jeste艣my Rosjanami, Salazar nie odwa偶y si臋 podj膮膰 jakichkolwiek wrogich dzia艂a艅. Nadarza nam si臋 wyj膮tkowa sposobno艣膰 poznania niekt贸rych szczeg贸艂贸w. M贸g艂bym wykona膰 z ziemi wiele dodatkowych zdj臋膰 i...

- To co mam robi膰? Zapyta膰 wprost Salazara, czy nie zajmuje si臋 przemytem? A mo偶e poprosi膰 o otwarcie magazyn贸w? Mamy ameryka艅skie skafandry lotnicze, ameryka艅skie buty, pos艂ugujemy si臋 ameryka艅skimi mapami... Co prawda Rosjanie s膮 chyba najwi臋kszym odbiorc膮 naszych krajowych wydawnictw kartograficznych.

- Ja kiepsko znam rosyjski, ty jeszcze gorzej. Jak b臋dziemy udawa膰 Rosjan?

- A gdzie si臋 podzia艂 pa艅ski optymizm? Angielski jest uniwersalnym j臋zykiem w lotnictwie. S膮dz臋, 偶e m贸j rosyjski jest wystarczaj膮co dobry, bym udawa艂 kogo艣 innego, na przyk艂ad Polaka lub Czecha. Je艣li woli pan sam z nimi rozmawia膰, to mog臋 te偶 odgrywa膰 rol臋 ochroniarza, wykonywa膰 rozkazy i trzyma膰 g臋b臋 na k艂贸dk臋. Pan b臋dzie zabawia艂 go艣ci, poka偶e im wn臋trze kabiny...

- A je艣li nam si臋 nie uda? Je艣li od razu nas zamkn膮 czy nawet zastrzel膮, byle tylko zdoby膰 samolot?

- To ca艂a reszta zostanie w r臋kach pilot贸w F-111 i „Czarnego Jastrz臋bia". Od pocz膮tku wiedzieli艣my, 偶e ta akcja niesie ze sob膮 ogromne ryzyko. Ale teraz musz臋 przyzna膰, 偶e nie mamy 偶adnych szans stawi膰 im jakikolwiek op贸r w powietrzu.

Przez chwil臋 panowa艂o milczenie, jakby obaj w my艣lach po raz kolejny szukali sposobu wyj艣cia z sytuacji.

- Je偶eli b臋dziemy udawali obra偶onych, nad臋tych Rosjan, by膰 mo偶e zdo艂amy uj艣膰 z tego ca艂o...

- To jednak zakrawa na szale艅stwo, majorze. Nie wierz臋, 偶eby co艣 z tego wysz艂o.

McLanahan patrzy艂 w milczeniu, jak Powell sprawdza wskazania przyrz膮d贸w pok艂adowych. Oba MIG-i prowadzi艂y ich niczym eskorta honorowa, nie mieli innego wyj艣cia, ni偶 tylko schodzi膰 艂ukiem w kierunku pasa startowego.

- Jeszcze nie wszystko stracone, chocia偶 wola艂bym, 偶eby ten F-111 znalaz艂 si臋 gdzie艣 w pobli偶u.

- W porz膮dku, Rolandzie. Przeka偶臋 wiadomo艣膰 do bazy.

McLanahan zacz膮艂 uderza膰 w klawisze, formu艂uj膮c kolejny komunikat.

- Gwoli 艣cis艂o艣ci, majorze, nie u偶ywam imienia Roland. Wszyscy wo艂aj膮 na mnie inicja艂ami M.B.

- M.B. ? Przecie偶 to nie twoje inicja艂y.

Powell nie odpowiedzia艂. Po raz kolejny szarpn膮艂 dr膮偶kiem sterowym do siebie i w lewo, przez co Su skoczy艂 w g贸r臋 i przewali艂 si臋 przez lewe skrzyd艂o ponad lec膮cym z boku MIG-iem. W jednej chwili znale藕li si臋 na skrzydle formacji utworzonej przez trzy my艣liwce. Pilot MIG-a zd膮偶y艂 zaledwie odwr贸ci膰 g艂ow臋, zaraz si臋 jednak u艣miechn膮艂 i przyja藕nie pomacha艂 im r臋k膮. Porucznik szybko odpowiedzia艂 takim samym gestem.

- Matko boska! Powell... - McLanahan szybko umilk艂, jakby ugryz艂 si臋 w j臋zyk.

Zrozumia艂 nagle, sk膮d si臋 wzi臋艂y tak niezwyk艂e inicja艂y pilota.

Obaj piloci Cuchillos podchodzili do l膮dowania wed艂ug procedury obowi膮zuj膮cej w lotnictwie marynarki wojennej. Lecieli wzd艂u偶 osi pasa startowego, na wysoko艣ci pi臋ciuset metr贸w, lecz zamiast pojedynczo okr膮偶a膰 baz臋, kolejno robili zwrot przez lewe skrzyd艂o, przez co zwi臋kszali dystans dziel膮cy samoloty. Pierwszy MIG zwali艂 si臋 w d贸艂 jak kamie艅, przeci膮偶enie oddzia艂uj膮ce na pilota wynios艂o 6 G; drugi powt贸rzy艂 manewr nieco wolniej, tote偶 spada艂 z przyspieszeniem 4 G. Kiedy za艣 Powell poszed艂 w ich 艣lady, podzia艂a艂o na nich tylko przeci膮偶enie 2 G. W ten spos贸b, po wykonaniu pe艂nego zwrotu o 180 stopni, poszczeg贸lne maszyny by艂y oddalone od siebie o 6 sekund lotu. Kolejno obni偶a艂y lot nad lini膮 perymetryczn膮, wypuszcza艂y podwozie oraz klapy i siada艂y na ziemi.

Powell w pe艂ni wykorzysta艂 zalety nowszego my艣liwca. Posadzi艂 go na samym pocz膮tku licz膮cego 2500 metr贸w d艂ugo艣ci pasa startowego i zatrzyma艂 maszyn臋 po przejechaniu zaledwie 600 metr贸w. Doko艂owa艂 do skrzy偶owania z w膮sk膮 艣cie偶k膮 dojazdow膮, ale nie skr臋ci艂 z pasa, chcia艂 bowiem zmusi膰 gospodarzy do zablokowania wszystkich mo偶liwych dr贸g ucieczki.

Tak te偶 si臋 sta艂o. Z piskiem opon ustawi艂y si臋 przed nimi dwa jeepy z 偶o艂nierzami uzbrojonymi w karabiny AK-47, a od ty艂u drog臋 zagrodzi艂a im cysterna. Trzeci jeep nadjecha艂 艣cie偶k膮 dojazdow膮 i stan膮艂 tu偶 przed skrzy偶owaniem z pasem startowym. Su-27 zosta艂 otoczony.

Salazar wyskoczy艂 z samochodu, podszed艂 dwa kroki w stron臋 samolotu i stan膮艂 z pi臋艣ciami opartymi na biodrach, niczym Duce. Zaczeka艂, a偶 umilkn膮 silniki my艣liwca, i ruszy艂 ku niemu. Niespodziewanie os艂ona kabiny odskoczy艂a z trzaskiem i m臋偶czyzna zajmuj膮cy miejsce drugiego pilota, w wielkim czarnym he艂mie, z oczyma zas艂oni臋tymi przyciemnionym wizjerem, wymierzy艂 w stron臋 zbli偶aj膮cego si臋 kuba艅skiego oficera pistolet maszynowy Uzi. 呕o艂nierze otaczaj膮cy samolot pospiesznie dobyli broni, lecz pu艂kownik doskonale zdawa艂 sobie spraw臋, 偶e zostanie przeszyty seri膮, zanim kt贸rykolwiek z jego ludzi zd膮偶y zareagowa膰. Tak, wychodzenie na otwart膮 przestrze艅 by艂o kiepskim pomys艂em, stwierdzi艂 poniewczasie. Kto jednak m贸g艂 si臋 spodziewa膰, 偶e rosyjscy piloci b臋d膮 mieli przy sobie bro艅 automatyczn膮?

- Spakojno! - zawo艂a艂 pierwszy pilot Su-27, zdejmuj膮c he艂m i przerzucaj膮c nogi przez kraw臋d藕 burty kabiny. Zaraz powt贸rzy艂 po angielsku: - Spokojnie, schodz臋 na ziemi臋.

Zeskoczy艂 na p艂yt臋 pasa i szybkim krokiem podszed艂 do Salazara, wyci膮gaj膮c r臋k臋.

- Buenas dias, seor. Przepraszam, ale bardzo s艂abo znam hiszpa艅ski. To pan musi by膰 pu艂kownikiem Salazarem. Kapitan Wiktor Piotrowicz Charbakow.

Z wyra藕nym oci膮ganiem Salazar u艣cisn膮艂 d艂o艅 Rosjanina. Przenikliwym spojrzeniem mierzy艂 str贸j obcego, szacowa艂 spos贸b zachowania.

Zwr贸ci艂 uwag臋 na pistolet tkwi膮cy w kaburze przy pasie. Skafander lotniczy i reszta ekwipunku sprawia艂y wra偶enie zachodnioeuropejskich, mo偶e nawet ameryka艅skich, ale na pewno nie rosyjskich.

- Jest pan pilotem lotnictwa radzieckiego, kapitanie Charbakow? Kt贸rej eskadry?

- Niestety, tego nie mog臋 powiedzie膰. Pe艂ni臋 rol臋 doradcy Rewolucyjnych Si艂 Zbrojnych Kuby. Tyle musi panu wystarczy膰.

- Pilotuje pan rosyjski my艣liwiec, ale nosi pan skafander i he艂m, kt贸re z pewno艣ci膮 nie s膮 rosyjskie. To bardzo dziwne. B臋d臋 zmuszony zatrzyma膰 pana i pa艅skiego koleg臋 do czasu wyja艣nienia tych w膮tpliwo艣ci.

- To niezbyt rozs膮dne, pu艂kowniku.

- Jeste艣cie w mojej bazie. Ja tu dowodz臋.

Powell wzruszy艂 ramionami i kciukiem wskaza艂 przez rami臋 McLanahana, bez przerwy mierz膮cego w nich z pistoletu.

- Ma pan racj臋, pu艂kowniku. Pan tu dowodzi. Lecz je艣li Borys w ci膮gu pi臋ciu minut nie nawi膮偶e 艂膮czno艣ci radiowej, zaraz zjawi膮 si臋 tu moi towarzysze. Wystartowali艣my z Santa Clara czterema samolotami, dwoma my艣liwcami Su-27 i dwoma bombowcami Su-24. Jak zawsze, w pogotowiu czeka ponadto grupa specjalna ze swoimi 艣mig艂owcami. Roz艂o偶y艂 r臋ce, jakby zwraca艂 si臋 do pozosta艂ych Kuba艅czyk贸w, kt贸rzy gromadzili si臋 przy jeepie swego dow贸dcy. - Ma pan tu grono 艣wietnych pilot贸w, pu艂kowniku. Naprawd臋 znakomitych. Ale nie s膮dz臋, 偶eby chcia艂 pan zadziera膰 z dow贸dztwem Piatdesat pierwoj szturmowoj armii.

Salazar tylko skin膮艂 g艂ow膮. Ta nazwa mu wiele m贸wi艂a, dobrze pami臋ta艂, 偶e pod Hawan膮 stacjonuje doborowa dywizja desantowa radzieckiej Pi臋膰dziesi膮tej Pierwszej Armii Uderzeniowej, kt贸rej naczelnym zadaniem - nie licz膮c roli odstraszaj膮cej i oficjalnego „doradztwa wojskowego" - by艂y dzia艂ania wywiadowcze i rozpoznawcze ameryka艅skiej obrony i przygotowywanie plan贸w strategicznych na wypadek konfliktu zbrojnego, maj膮cych na celu g艂贸wnie sparali偶owanie 艂膮czno艣ci i komunikacji na terenie Stan贸w Zjednoczonych. Niewiele wiedzia艂 o ca艂ej Armii, ale by艂 przekonany, 偶e znani mu rosyjscy komandosi to najbardziej waleczna, najlepiej wyszkolona i wyposa偶ona tego typu dywizja na 艣wiecie. Bez trudu si臋 domy艣li艂, 偶e z zamkni臋tymi oczyma mog艂aby w jednej chwili zmie艣膰 ca艂e Verrettes z powierzchni ziemi.

Pilot my艣liwca musia艂 dostrzec wyraz zdumienia na twarzy pu艂kownika i domy艣li膰 si臋, 偶e tamten zdaje sobie spraw臋 z hipotetycznej gro藕by, gdy偶 wzi膮艂 Salazara pod rami臋, odwr贸ci艂 go i poci膮gn膮艂 oniemia艂ego Kuba艅czyka w stron臋 samochodu.

- By艂bym panu wdzi臋czny, pu艂kowniku, gdyby rozkaza艂 pan usun膮膰 te pojazdy blokuj膮ce pas startowy. A jeszcze bardziej by艂bym wdzi臋czny, gdyby zgodzi艂 si臋 pan sprzeda膰 nam kilka tysi臋cy litr贸w benzyny, po dowolnej cenie. Gwarantuj臋 panu zwrot wszelkich koszt贸w, a taki gest zosta艂by bardzo mile przyj臋ty przez moich zwierzchnik贸w. Powell dostrzeg艂 ironiczny u艣mieszek Salazara i pochwyci艂 ten b艂ysk chciwo艣ci w jego oczach na wspomnienie o dowolnej zap艂acie, kt贸rej m贸g艂by za偶膮da膰 od Rosjan. Tote偶 艣mia艂o ci膮gn膮艂 dalej: Z przyjemno艣ci膮 zwiedz臋 wasz膮 baz臋. W zamian mog臋 pokaza膰 pa艅skim pilotom kabin臋 Su-27 i szczeg贸艂owo obja艣ni膰 zademonstrowane przeze mnie manewry. Ufam te偶, 偶e mo偶emy zrezygnowa膰 z tych zaostrzonych 艣rodk贸w bezpiecze艅stwa i pozby膰 si臋 wzajemnej podejrzliwo艣ci.

Salazar g艂o艣no prze艂kn膮艂 艣lin臋.

- Ma pan racj臋, kapitanie. Niech pan zaprosi swego koleg臋, aby si臋 do nas przy艂膮czy艂.

- Niestety, on musi wype艂nia膰 swoje zadanie i zosta膰 w samolocie. Poza tym sprawy, o kt贸rych b臋dziemy rozmawia膰, i tak niewiele go obchodz膮.

- Nie rozumiem.

- Borys jest oficerem politycznym naszej eskadry - odpar艂 Powell. - Przede wszystkim musi pilnowa膰, 偶eby samolot nie dosta艂 si臋 w niepowo艂ane r臋ce. Potrafi jedynie strzela膰 z pistoletu maszynowego, obs艂ugiwa膰 radiostacj臋 i uruchamia膰 detonator autodestrukcji, niewiele wi臋cej. Gdyby teraz nabra艂 podejrze艅, 偶e zamierzam uciec, pewnie natychmiast zdetonowa艂by 艂adunki rozmieszczone w maszynie. Na pewno zrobi to samo, je艣li pa艅scy ludzie zaczn膮 si臋 zbli偶a膰 do samolotu. By膰 mo偶e zd膮偶y艂by jeszcze wys艂a膰 sygna艂 alarmowy, po odebraniu kt贸rego nasza eskadra zr贸wna艂aby wasz膮 baz臋 z ziemi膮. - U艣miechn膮艂 si臋 przyja藕nie. - Tym razem wyrazi艂 zgod臋, 偶ebym w pa艅skim towarzystwie oddali艂 si臋 od samolotu, ale prosz臋 mi wierzy膰, 偶e z nim nie ma 偶art贸w. Lepiej wi臋c, aby艣my wszyscy post臋powali zgodnie z pewnymi przyj臋tymi zwyczajami.

Salazar, kt贸ry zna艂 jedynie plotki na temat bezwzgl臋dno艣ci radzieckich wojsk desantowych, a w szczeg贸lno艣ci ich oficer贸w politycznych, zerkn膮艂 niespokojnie przez rami臋, pr贸buj膮c st艂umi膰 w sobie dotychczasowe podejrzenia. Pomimo glasnosti obowi膮zuj膮 przecie偶 te same regulaminy, powtarza艂 w my艣lach. A zw艂aszcza dotyczy to wojsk stacjonuj膮cych na Kubie. Prawd膮 te偶 by艂o, 偶e dow贸dztwo lotnictwa radzieckiego za wszelk膮 cen臋 by nie dopu艣ci艂o, 偶eby taki my艣liwiec dosta艂 si臋 w obce r臋ce. Gotowi byliby zniszczy膰 nie tylko samolot, lecz w ca艂ej okolicy wypali膰 wszystko do go艂ej ziemi, aby nie zosta艂 przy 偶yciu ani jeden naoczny 艣wiadek.

Odwr贸ci艂 si臋 i ruchem r臋ki da艂 znak kierowcom samochod贸w. Pojazdy blokuj膮ce drog臋 Su-27 pospiesznie zjecha艂y z pasa startowego. Lecz mimo to pistolet maszynowy w r臋kach m臋偶czyzny zajmuj膮cego miejsce drugiego pilota wci膮偶 by艂 wymierzony w Salazara.

- Bardzo dzi臋kuj臋, pu艂kowniku - odezwa艂 si臋 Powell. - Czekam jeszcze na odpowied藕 w sprawie zatankowania oraz zwiedzenia waszej bazy, p贸藕niej za艣, tak jak obieca艂em, m贸g艂bym pokaza膰 pa艅skim pilotom kabin臋 my艣liwca.

Salazar si臋gn膮艂 po kr贸tkofal贸wk臋 i szybko rozkaza艂 nape艂ni膰 benzyn膮 zbiorniki Su-27. Powell nie zrozumia艂 wydanego po hiszpa艅sku polecenia, kiedy jednak dostrzeg艂 cystern臋 podje偶d偶aj膮c膮 do lewej burty samolotu, pospieszy艂 w tamtym kierunku, otworzy艂 klap臋 i pokaza艂 technikom obs艂ugi, jak przymocowa膰 w膮偶 i odkr臋ci膰 zawory. Nast臋pnie wr贸ci艂 do pu艂kownika i zacz膮艂 si臋 wraz z nim przechadza膰 wok贸艂 my艣liwca. M臋偶czyzna siedz膮cy w kabinie niczym automat wodzi艂 za nimi luf膮 pistoletu.

- Czy jego nie obchodzi nawet to, 偶e samolot w jednej chwili by wylecia艂 w powietrze, gdyby kto艣 teraz zapr贸szy艂 ogie艅? - spyta艂 w pewnej chwili Salazar, wskazuj膮c r臋k膮 McLanahana.

- Podejrzewam, 偶e 艣wietnie sobie zdaje spraw臋 z niebezpiecze艅stwa, ale musi si臋 trzyma膰 rozkaz贸w. - Powell zamy艣li艂 si臋 i zaraz spyta艂: - Zauwa偶y艂em, 偶e dysponujecie nie tylko dwoma MIG-ami, lecz tak偶e kilkoma innymi maszynami. Czy tworzycie jednostk臋 haita艅skich si艂 zbrojnych, czy te偶... jak膮艣 inn膮 organizacj臋?

- Chyba rozumie pan, kapitanie, 偶e podobnie jak pan, r贸wnie偶 musz臋 utrzyma膰 pewne fakty w tajemnicy. Formalnie jeste艣my oddzia艂em haita艅skiej milicji obywatelskiej. Nie musz臋 panu m贸wi膰, 偶e w tym kraju rz膮d nie ma wielu zwolennik贸w, reszty powinien si臋 pan sam domy艣li膰. My tak偶e mamy swojej rozkazy. Tworzymy bardzo dobrze wyposa偶on膮 jednostk臋, zar贸wno pod wzgl臋dem uzbrojenia, jak i samolot贸w. Zapewniam pana, 偶e nie stanowimy 偶adnego zagro偶enia dla Kuby.

M贸wi膮c szczerze, w艂a艣nie stamt膮d pochodz臋. Dla mnie Kuba jest 艣wi臋t膮 wysp膮.

- Rozumiem. Ale jak to mo偶liwe, 偶eby milicja haita艅ska by艂a znacznie lepiej wyposa偶ona od regularnych oddzia艂贸w wojskowych tego kraju?

- Otrzyma艂em rozkaz zebra膰 najlepszych, nieustraszonych pilot贸w, takich jak pan, kapitanie Charbakow. - Salazar u艣miechn膮艂 si臋 niepewnie. - Przyznam, 偶e pa艅skie umiej臋tno艣ci s膮 imponuj膮ce. Za to pa艅skie pytania 艣wiadcz膮 o braku... zdyscyplinowania. Co to by艂 za manewr, kt贸ry wykona艂 pan na ko艅cu, nad samym pasem startowym? Nigdy wcze艣niej nie widzia艂em czego艣 podobnego.

- M贸wi pan o locie ogonem do przodu? Nazywamy go „Kobr膮 Pugaczowa". Wykorzystuje si臋 efekt bezw艂adno艣ci, a ograniczniki alfa w silnikach Su-27 s膮 tak skonstruowane, 偶e pozwalaj膮 na kr贸tko unieruchomi膰 maszyn臋 ustawion膮 pod k膮tem stu dwudziestu stopni.

- Czy bra艂 pan kiedykolwiek pod uwag臋 zrobienie wielkiej kariery w lotnictwie haita艅skim, kapitanie? Nasi zleceniodawcy, to znaczy tutejsze w艂adze, nie sk膮pi膮 funduszy. Obj膮艂by pan dow贸dztwo samodzielnej eskadry i by艂 w艣r贸d nas najwy偶szy stopniem, nie licz膮c mnie i mojego adiutanta, stoj膮cego tam kapitana Hermosy.

- To bardzo kusz膮ca propozycja, pu艂kowniku. - Powell spogl膮da艂 uwa偶nie, jak technicy odkr臋caj膮 w膮偶, zamykaj膮 klap臋 i cysterna oddala si臋 od samolotu. - Bardzo dzi臋kuj臋 za uzupe艂nienie naszych zapas贸w benzyny. A teraz chcia艂bym si臋 zobaczy膰 z pa艅skimi pilotami, je艣li to mo偶liwe.

Salazar skin膮艂 g艂ow膮 i przywo艂a艂 do siebie Hermos臋.

- Zostaniesz tutaj i b臋dziesz pilnowa艂 my艣liwca.

Powell obejrza艂 si臋 na McLanahana siedz膮cego nieruchomo i bez przerwy mierz膮cego z pistoletu Uzi w dow贸dc臋 bazy. Tamten tkwi艂 nieruchomo, lecz Powell dostrzeg艂 um贸wiony znak - major trzyma艂 lew膮 d艂o艅 opart膮 na jego he艂mie le偶膮cym przy kraw臋dzi pulpitu, a trzy wyprostowane palce oznacza艂y, 偶e bombowiec F-111 pojawi si臋 nad lotniskiem za trzy minuty i je艣li w tym czasie nie wystartuj膮, w ci膮gu nast臋pnych dziesi臋ciu minut przyb臋d膮 helikoptery z Hurlburt Field na Florydzie, a 偶o艂nierze oddzia艂贸w specjalnych rozpoczn膮 atak na tutejsz膮 baz臋.

Powell nie zamierza艂 przeci膮ga膰 swej wizyty na Haiti, ale Salazar trzyma艂 go pod r臋k臋 i ci膮gn膮艂 w stron臋 jeepa, tote偶 nie zosta艂o mu nic innego, jak pos艂usznie ruszy膰 w tamt膮 stron臋. Wskoczy艂 na siedzenie obok kierowcy, a Salazar gestem nakaza艂 jednemu ze swoich 偶o艂nierzy zaj膮膰 miejsce z ty艂u.

Amerykanin zd膮偶y艂 tylko pobie偶nie zerkn膮膰 na stra偶nika, gdy偶 jego uwag臋 przyci膮gn臋艂a kryta ci臋偶ar贸wka, kt贸ra zatrzyma艂a si臋 obok k臋py drzew przy pocz膮tku pasa startowego. Z pewno艣ci膮 McLanahan nie m贸g艂 jej dostrzec. Wysypuj膮cy si臋 z niej 偶o艂nierze zajmowali stanowiska za os艂on膮 samochodu. Szybko si臋gn膮艂 do klamki jeepa, chc膮c wyskoczy膰 z jad膮cego powoli auta, lecz w tym samym momencie poczu艂, 偶e od ty艂u przystawiono mu do g艂owy luf臋 karabinu.

- Spokojnie, kapitanie Charbakow. Nie ma si臋 pan czego obawia膰, je艣li jest tym, za kogo si臋 podaje - mrukn膮艂 Salazar. - Dobrze si臋 zaopiekujemy pa艅skim samolotem. Prosz臋 po艂o偶y膰 obie r臋ce na desce rozdzielczej. Wystarczy jeden ruch, a b臋dziemy zmuszeni...

Powell nie czeka艂 na reszt臋 ostrze偶enia. B艂yskawicznie kopn膮艂 lew膮 nog膮 umieszczon膮 w pod艂odze d藕wigni臋, prze艂膮czaj膮c jeepa na wsteczny bieg. Przy wt贸rze g艂o艣nego zgrzytu samoch贸d zatrzyma艂 si臋 gwa艂townie. Stoj膮cy z ty艂u 偶o艂nierz polecia艂 na kierowc臋. Powell dosta艂 luf膮 karabinu w lew膮 skro艅, ale bro艅 celowa艂a ju偶 w przedni膮 szyb臋 auta, kiedy pad艂 strza艂.

Amerykanin da艂 nura ponad burt膮 jeepa. Hukn膮艂 prawym ramieniem o betonow膮 nawierzchni臋, wykona艂 przewr贸t i chcia艂 si臋 poderwa膰 na nogi, ale uderzenie w lew膮 skro艅 sprawi艂o, 偶e zrobi艂o mu si臋 ciemno przed oczami; przez chwil臋 nie m贸g艂 poruszy膰 r臋k膮 ani nog膮. Us艂ysza艂 rozkazy wydawane po hiszpa艅sku, tupot 偶o艂nierskich but贸w po betonie, szcz臋k prze艂adowywanej broni za jego plecami...

Nagle pad艂y pierwsze strza艂y. Wok贸艂 niego za艣wiszcza艂y kule, kt贸re odbija艂y si臋 od blach jeepa oraz betonowej nawierzchni, lecz jakim艣 cudem 偶adna go nie trafi艂a. Domy艣li艂 si臋, 偶e to McLanahan otworzy艂 ogie艅 z kabiny my艣liwca.

- Powell! Uciekaj, do jasnej cholery!

Ten okrzyk ledwie si臋 przedar艂 przez g艂o艣ny szum w jego g艂owie.

Porucznik wyci膮gn膮艂 pistolet z kabury, d藕wign膮艂 si臋 na nogi i zacz膮艂 biec w kierunku samolotu. Dostrzeg艂 jeszcze, 偶e 偶o艂nierz w jeepie celuje do niego z karabinu, tote偶 nie zatrzymuj膮c si臋 uni贸s艂 bro艅 i wystrzeli艂. Tamten - g艂贸wnie przestraszony, 偶e kto艣 do niego mierzy, gdy偶 strza艂 Powella chybi艂 celu - wyskoczy艂 z samochodu i skry艂 si臋 za nim.

Salazar powiedzia艂 kilka ostrych s艂贸w, spokojnie otworzy艂 drzwi jeepa i wyszed艂 na 艣cie偶k臋 dojazdow膮. Powell znajdowa艂 si臋 ju偶 jakie艣 dwadzie艣cia metr贸w od niego, by艂 w po艂owie drogi do my艣liwca; od czasu do czasu strzela艂 na o艣lep przez rami臋. Pu艂kownik schyli艂 si臋, wyci膮gn膮艂 zza cholewy buta d艂ugi sztylet, wymierzy艂 pospiesznie i cisn膮艂 nim z ca艂ej si艂y...

Jeszcze troch臋, my艣la艂 Powell. Kierowca jeepa si臋 przestraszy艂, Salazar by艂 chyba nie uzbrojony, a McLanahan seriami z pistoletu nie pozwala艂 si臋 zbli偶y膰 偶o艂nierzom rozstawionym na ko艅cu pasa.

- Majorze! - zawo艂a艂. - Prosz臋 uruchomi膰 silniki, niech...

Us艂ysza艂 cichy 艣wist i poczu艂 silne uderzenie w lewe rami臋. Obejrza艂 si臋. Ostrze sztyletu utkwi艂o mu przy 艂opatce, tu偶 nad pach膮. Z rany natychmiast trysn臋艂a krew, zacz臋艂a 艣cieka膰 po r臋kawie skafandra, tworz膮c na ramieniu wielk膮, ciemn膮 plam臋. Powell upu艣ci艂 pistolet i praw膮 d艂oni膮 si臋gn膮艂 do r臋koje艣ci sztyletu. Dopiero teraz, gdy ostrze zgrzytn臋艂o o ko艣膰, przeszy艂 go niezno艣ny b贸l; zn贸w pociemnia艂o mu w oczach, a palce lewej r臋ki szybko zdr臋twia艂y. Chcia艂 pobiec dalej, ale by艂 jak sparali偶owany, nawet mi臋艣nie n贸g odm贸wi艂y mu pos艂usze艅stwa.

- Powell! Szybciej! Chod藕 tu!

Ca艂e szcz臋艣cie, 偶e McLanahan wci膮偶 krzyczy, pomy艣la艂, ruszaj膮c chwiejnym krokiem w t臋 stron臋, sk膮d dociera艂 przybieraj膮cy na sile wizg uruchamianych turbin my艣liwca. Dostrzeg艂 przed sob膮 zarys kad艂uba Su-27. Zanurkowa艂 pod wysuni臋tym dziobem, wymaca艂 uchwyty, wdrapa艂 si臋 na szczebel i si臋gn膮艂 do kraw臋dzi burty kabiny, gdy poczu艂 nagle, 偶e kto艣 go 艂apie za praw膮 nog臋.

Nie mia艂 ju偶 si艂. Lewa r臋ka ca艂kiem zdr臋twia艂a.

- Majorze... pomocy - wyj膮ka艂.

McLanahan wychyli艂 si臋 z kabiny i wymierzy艂 pistolet w stoj膮cego na pasie kapitana Hermos臋. Ten pospiesznie uni贸s艂 r臋ce nad g艂ow臋. W d艂oni trzyma艂 jaki艣 skrawek papieru.

McLanahan szybko zerkn膮艂 na 偶o艂nierzy po drugiej stronie my艣liwca, ale nikt nie mia艂 odwagi ruszy膰 w t臋 stron臋.

- Czego chcesz, do cholery?! - wrzasn膮艂 na Hermos臋.

Oficer wrzuci艂 trzyman膮 kartk臋 do kabiny samolotu.

- Wiem, kim jeste艣cie - powiedzia艂. - Widzia艂em pana w telewizji. Jest pan dow贸dc膮 posterunku „M艂ociarzy"... Si艂 Ochrony Granic. - Pierwszy silnik odrzutowy pracowa艂 ju偶 z pe艂n膮 moc膮, tote偶 Kuba艅czyk musia艂 podnie艣膰 g艂os. - Usun膮艂em klocki blokady spod k贸艂 waszego samolotu! Musicie dostarczy膰 ten dokument do swego dow贸dztwa! To bardzo wa偶ne...

Pad艂 strza艂 i Hermosa osun膮艂 si臋 na pas startowy. McLanahan szybko wymierzy艂 pistolet w 偶o艂nierzy zbli偶aj膮cych si臋 od tej strony do samolotu i wystrzeli艂 kilka kr贸tkich serii. Jeden z napastnik贸w upad艂, pozostali szybko skryli si臋 w rowie odprowadzaj膮cym wod臋 z terenu lotniska.

- Powell! Startuj! - wrzasn膮艂 McLanahan na pilota, kt贸ry zd膮偶y艂 w tym czasie zaj膮膰 miejsce w fotelu, ale porusza艂 si臋 dosy膰 niemrawo.

Zanim zd膮偶y艂 za艂o偶y膰 he艂m i zapi膮膰 pasy, turbina prawego silnika tak偶e osi膮gn臋艂a szybko艣膰 startow膮. Powell zwolni艂 hamulce, pchn膮艂 d藕wignie gazu i ruszy艂 powoli. McLanahan pospiesznie opr贸偶ni艂 magazynek Uzi w kierunku 偶o艂nierzy po prawej burcie, kt贸rzy zdobyli si臋 na odwag臋 i zacz臋li wychodzi膰 z ukrycia. W ko艅cu wyrzuci艂 za burt臋 bezu偶yteczn膮 bro艅, opad艂 na fotel i uruchomi艂 mechanizm zamykania os艂ony. W grubej szybie laminowanej plastikiem widnia艂o kilka dziur po kulach.

- Patrz! - zawo艂a艂 nagle Powell, wyhamowuj膮c maszyn臋 i 艣ci膮gaj膮c d藕wignie gazu na bieg ja艂owy.

Na ko艅cu pasa startowego pojawi艂y si臋 kolejne ci臋偶ar贸wki, blokuj膮c ca艂膮 jego szeroko艣膰. Wyskakuj膮cy z nich 偶o艂nierze tworzyli kordon, mierz膮c z karabin贸w do ogromnego, gro藕nie wygl膮daj膮cego rosyjskiego my艣liwca.

- Dasz rad臋 przeskoczy膰 nad nimi? - zapyta艂 McLanahan.

- Chyba tak... Ustawili blokad臋 na samym ko艅cu pasa, jakie艣 tysi膮c dwie艣cie metr贸w od nas. Ale obawiam si臋, 偶e ostrzelaj膮 nas od do艂u...

- Nie mamy innego wyj艣cia. Wsz臋dzie doko艂a a偶 si臋 roi od uzbrojonych ludzi. Mo偶e zd膮偶ymy nabra膰 pr臋dko艣ci i uj艣膰 z 偶yciem...

McLanahan urwa艂 nagle, dostrzeg艂szy, 偶e dwaj 偶o艂nierze z kuba艅skiego oddzia艂u zaczynaj膮 pospiesznie wycelowywa膰 jak膮艣 ci臋偶k膮 bro艅, prawdopodobnie przeno艣ne wyrzutnie samonaprowadzaj膮cych pocisk贸w rakietowych.

- Wygl膮da na to, 偶e nie chc膮 nam zostawi膰 nawet najmniejszej szansy. Zamierzaj膮 chyba rozwali膰 samolot jeszcze na ziemi...

Obie wyrzutnie otoczy艂y k艂臋by dymu. Ci膮gn膮c za sob膮 偶贸艂te j臋zory p艂omieni, dwie rakiety przelecia艂y nad Su-27 i pomkn臋艂y dalej wzd艂u偶 pasa startowego.

- Na szcz臋艣cie nie trafili - mrukn膮艂 McLanahan, si臋gaj膮c do w艂膮cznika silnika elektrycznego odsuwaj膮cego os艂on臋 kabiny. - Wyno艣my si臋 st膮d jak najpr臋dzej...

- Nie! - zawo艂a艂 Powell. - Oni nie strzelaj膮 do nas!

Kiedy k艂臋by dymu rozwia艂y si臋 nieco, McLanahan spostrzeg艂, i偶 偶o艂nierze tworz膮cy kordon zaczynaj膮 ucieka膰 na wszystkie strony. Ci臋偶ar贸wki blokuj膮ce im drog臋 zmieni艂y si臋 nagle w k艂臋bowisko ognia, tylko na niebie nad ich g艂owami zosta艂y dwie ciemne smugi. Kolejno eksplodowa艂y zbiorniki paliwa, rozp臋ta艂o si臋 istne piek艂o. Po chwili przemkn膮艂 nad nimi i zaraz znikn膮艂 w g臋stej chmurze dymu pojedynczy samolot.

- To F-111! Strzelali do naszego bombowca! Czym pr臋dzej st膮d zwiewajmy...

Powell zn贸w pchn膮艂 d藕wigienki gazu do przodu, zaczeka艂 troch臋, a偶 turbiny nabior膮 obrot贸w, wreszcie zwolni艂 hamulce i da艂 pe艂n膮 moc.

Dopalacze rosyjskich silnik贸w by艂y inaczej skonstruowane ni偶 w ameryka艅skich samolotach, gdy偶 przy osi膮gni臋ciu kolejnego stopnia spr臋偶ania rozlega艂 si臋 g艂o艣ny huk. My艣liwiec skoczy艂 do przodu z gwa艂townym przyspieszeniem. Przy pr臋dko艣ci stu pi臋膰dziesi臋ciu kilometr贸w na godzin臋 Powell 艣ci膮gn膮艂 nieco dr膮偶ek do siebie, uni贸s艂 dzi贸b maszyny i wkr贸tce oderwali si臋 od ziemi. Szybko schowa艂 oraz zabezpieczy艂 podwozie i rozp臋dzi艂 samolot do szybko艣ci trzystu kilometr贸w na godzin臋, lec膮c ci膮gle na wysoko艣ci zaledwie paru metr贸w nad pasem startowym. Zaczeka艂 jeszcze chwil臋 i dopiero wtedy wy艂膮czy艂 ograniczniki alfa.

Silniki odrzutowe rykn臋艂y z pe艂n膮 moc膮. W ci膮gu paru sekund osi膮gn臋li szybko艣膰 niemal pi臋ciuset kilometr贸w na godzin臋 i znale藕li si臋 tu偶 przed wielk膮 chmur膮 dymu z p艂on膮cych ci臋偶ar贸wek. Dopiero wtedy Powell zadar艂 dzi贸b maszyny. Silniki Su-27 mia艂y tak wielk膮 moc, 偶e przy wy艂膮czonych ogranicznikach mo偶na by艂o prawie natychmiast wzbi膰 samolot pionowo w niebo, niemal偶e przekszta艂caj膮c go w rakiet臋. Byli ju偶 na wysoko艣ci dwustu metr贸w, przelatuj膮c nad k艂臋bowiskiem ognia w dole, gdy za艣 mijali koniec pasa startowego, wysoko艣ciomierz pokazywa艂 pu艂ap trzystu pi臋膰dziesi臋ciu metr贸w.

- Wy艂膮cz dopalacze i wyr贸wnaj lot, M.B. - poleci艂 McLanahan. - Boj臋 si臋, 偶e i za nami mog膮 odpali膰 jedn膮 z tych swoich rakiet. Lepiej zosta膰 na do艣膰 niskim pu艂apie i jak najszybciej oddali膰 si臋 od bazy.

Powell szybko wyr贸wna艂 do lotu poziomego i kilka minut p贸藕niej znale藕li si臋 nad oceanem, a wkr贸tce byli ju偶 z dala zar贸wno od haita艅skiej, jak i kuba艅skiej przestrzeni powietrznej.

Nie bacz膮c na drgania i trzaski postrzelanej i sp臋kanej os艂ony, kt贸ra w ka偶dej chwili mog艂a si臋 rozsypa膰 na kawa艂ki, Powell rozp臋dzi艂 my艣liwiec do sporej szybko艣ci. McLanahan za艣 bez przerwy spogl膮da艂 w kierunku ogona, dop贸ki si臋 nie znale藕li w zasi臋gu radaru aerostatu platformy „M艂ociarz Jeden" - mniej zwraca艂 uwag臋 na niebezpiecze艅stwo roztrzaskania os艂ony, obawiaj膮c si臋, 偶e MIG-i z bazy Verrettes mog膮 wyruszy膰 za nimi w po艣cig. Ale os艂ona jako艣 wytrzyma艂a i po dziesi臋ciu minutach lotu z pr臋dko艣ci膮 podd藕wi臋kow膮 Powell zwolni艂 wreszcie do trzystu pi臋膰dziesi臋ciu kilometr贸w na godzin臋 i zacz膮艂 wchodzi膰 na wyznaczony im pu艂ap podr贸偶ny. W艂膮czy艂 te偶 radiostacj臋 i ustawi艂 j膮 na zastrze偶ony kana艂 艂膮czno艣ci taktycznej.

- „M艂ociarz Jeden", tu „R贸偶yczka" - powiedzia艂 do mikrofonu. - Jak mnie s艂yszysz?

- G艂o艣no i wyra藕nie - odpar艂 Elliott czuwaj膮cy w centrali dowodzenia na platformie. - Podaj sw贸j status.

- Maszyna ma kod pierwszy, pilot drugi, a pasa偶er na tylnym siedzeniu jest przera偶ony jak cholera, ale te偶 ma kod pierwszy - zameldowa艂 McLanahan. - Znajdziecie dla nas kawa艂ek miejsca do l膮dowania? Nie chcia艂bym ryzykowa膰 przelotu do kt贸rejkolwiek z wyznaczonych baz.

Zgodnie z planem akcji mieli si臋 uda膰 do wojskowej bazy lotniczej w Eglin u nasady p贸艂wyspu florydzkiego - po艂o偶onej na odludziu, jednej z najwi臋kszych baz lotniczych Stan贸w Zjednoczonych, b臋d膮cej zarazem idealnym wprost miejscem do ukrycia zdobytego nielegalnie, nowoczesnego my艣liwca Su-27.

- Mo偶ecie siada膰 w Alladin City - odpar艂 Elliott. - Ekipy techniczne s膮 w pogotowiu, zaraz 艣ci膮gniemy te偶 karetk臋 dla M.B. Dacie rad臋 tam dolecie膰?

McLanahan dostrzeg艂, 偶e Powell kiwa potakuj膮co g艂ow膮. Dopiero teraz mia艂 okazje przyjrze膰 si臋 dok艂adniej gro藕nie wygl膮daj膮cemu sztyletowi wystaj膮cemu z ramienia pilota. Mimo powa偶nej rany porucznik prowadzi艂 samolot pewnie i spokojnie.

- Przyj膮艂em. Wyl膮dujemy w Alladin City. Przygotujcie nam pomoc techniczn膮 i medyczn膮.

- Zgoda, „R贸偶yczko". B臋dziemy na was czeka膰.

- Jak wysz艂y zdj臋cia?

- Lepiej ni偶 si臋 spodziewali艣my. Wygl膮da na to, 偶e szukali艣my tych w艂a艣nie ch艂opc贸w. Dobra robota.

McLanahan przypomnia艂 sobie nagle o kartce, kt贸r膮 Hermosa zd膮偶y艂 wrzuci膰 do kabiny samolotu. Podni贸s艂 j膮, przebieg艂 wzrokiem i zmarszczy艂 brwi. Po chwili przypi膮艂 notatk臋 do fotela pilota, wycelowa艂 aparat fotograficzny sprz臋偶ony z digitalizerem, zrobi艂 zdj臋cie, wyj膮艂 dyskietk臋 i wsun膮艂 j膮 w szczelin臋 czytnika, po czym szybko wcisn膮艂 klawisz nadawania.

- „M艂ociarz", mam dla was jeszcze jedno zdj臋cie - powiedzia艂 do mikrofonu. - Nie s膮dz臋, aby艣cie uwierzyli w to, co przeczytacie.

Pocisk z karabinu roztrzaska艂 Hermosie kr臋gos艂up. Praw膮 r臋k臋 zmia偶d偶y艂o mu ko艂o startuj膮cego my艣liwca, a strumie艅 gor膮cych gaz贸w wylotowych cisn膮艂 nim kilkana艣cie metr贸w wzd艂u偶 pasa startowego. Lecz mimo to jakim艣 cudem oficer kuba艅ski 偶y艂 jeszcze.

Salazar stan膮艂 nad nim i popatrzy艂 Hermosie w oczy przepe艂nione straszliwym cierpieniem. Wreszcie przykl臋kn膮艂 obok niego i spogl膮daj膮c to na swego adiutanta, to na 偶o艂nierza, kt贸ry odda艂 strza艂, rzek艂:

- Jeste艣 pewien, 偶e wr臋czy艂 pilotowi jak膮艣 kartk臋?

- Tak, pu艂kowniku. Najpierw zauwa偶y艂em, 偶e wysuwa klocki hamownicze spod k贸艂, wi臋c podszed艂em bli偶ej, aby go ostrzec, 偶e to pan rozkaza艂 zablokowa膰 samolot na pasie. A p贸藕niej, kiedy spostrzeg艂em, 偶e wrzuca jaki艣 papier do kabiny, nabra艂em podejrze艅...

Salazar pokiwa艂 g艂ow膮 i patrz膮c na Hermos臋 powiedzia艂:

- Prawdopodobnie zlikwidowa艂e艣 informatora. Zgadza si臋, kapitanie?

Hermosa otworzy艂 usta, ale nie doby艂 si臋 z nich 偶aden d藕wi臋k. Salazar pochyli艂 si臋 nisko nad umieraj膮cym.

- To za... dzieci, kt贸re... zgin臋艂y z... twojego rozkazu.

Ostatkiem si艂 adiutant splun膮艂 pu艂kownikowi prosto w twarz.

Ten nawet nie mrugn膮艂. Wyci膮gn膮艂 kolejny sztylet zza cholewy, pokaza艂 Hermosie jego wypolerowane ostrze i jednym ruchem podci膮艂 le偶膮cemu gard艂o.

- Zakopcie go razem z innymi 艣mieciami - rozkaza艂. - Trzeba dok艂adnie przeszuka膰 jego biurko i kwater臋. Musz臋 wiedzie膰, co by艂o napisane na tej kartce, kt贸r膮 przekaza艂 rosyjskiemu pilotowi... Je艣li to by艂 faktycznie Rosjanin... Przecie偶 jedyn膮 rosyjsk膮 rzecz膮 by艂 ten samolot. Gdyby nie Su-27, nie mia艂bym 偶adnych w膮tpliwo艣ci, 偶e byli to Americanos...

Po chwili namys艂u Salazar uni贸s艂 kr贸tkofal贸wk臋 i rzuci艂 do mikrofonu:

- Wie偶a, tu pu艂kownik Salazar. Wszyscy dow贸dcy pododdzia艂贸w i piloci maj膮 za pi臋膰 minut czeka膰 na mnie w sali odpraw. Przeka偶cie wszystkim, 偶e celem zebrania jest u艂o偶enie planu przeciwuderzenia. I nie szukajcie kapitana Hermosy, nie b臋dzie dzi艣 uczestniczy艂 w odprawie.

Sunrise Beach Club

P贸艂 godziny p贸藕niej

Pot臋偶nie zbudowany Indianin, Salman, otworzy艂 drzwi i stan膮艂 w przej艣ciu, obrzucaj膮c Sandr臋 pos臋pnym spojrzeniem.

- Witaj, Salman. Jak leci?

Geffar zdj臋艂a ciemne okulary i wsun臋艂a je do kieszonki na piersi.

Mia艂a na sobie skafander pilota i musia艂a przed chwil膮 wysi膮艣膰 z maszyny, gdy偶 nie zd膮偶y艂a nawet zdj膮膰 kamizelki ratunkowej, cho膰 upa艂 zapewne mocno dawa艂 jej si臋 we znaki. Wkroczy艂a po schodkach, lecz Salman wci膮偶 sta艂 bez ruchu, tarasuj膮c przej艣cie.

- Czy co艣 si臋 sta艂o?

- Przykro mi, panno Geffar, ale pan Van Nuys rozmawia obecnie z klientem i prosi艂, 偶eby mu nie przeszkadza膰. Kaza艂 mi zaprowadzi膰 pani膮 do ogrodu. Wyjdzie do pani, jak tylko b臋dzie m贸g艂.

Sandra z oci膮ganiem odwr贸ci艂a si臋, lecz b艂yskawicznie si臋gn臋艂a ponad ramieniem, chwyci艂a r臋k臋 olbrzyma i wykona艂a klasyczny przerzut przez biodro. Wa偶膮cy jakie艣 sto dwadzie艣cia kilo Indianin wylecia艂 w powietrze i stoczy艂 si臋 ze schod贸w niczym worek kamieni.

Przeszed艂 jednak szkolenie samoobrony i dobrze wiedzia艂, jak nale偶y bezpiecznie pada膰. Grzmotn膮艂 ci臋偶ko o p艂yty chodnikowe, lecz niemal w tej samej chwili skoczy艂 na nogi, si臋gaj膮c r臋k膮 za pazuch臋 marynarki. Geffar by艂a jednak przygotowana na tak膮 reakcje i zanim jeszcze Salman zdo艂a艂 stan膮膰 na wyprostowanych nogach, ona ju偶 mierzy艂a w jego pier艣 ze swego ogromnego automatycznego pistoletu Smith & Wesson kalibru 11,4 mm.

- Nie ruszaj si臋, bo zginiesz!

Salman wyci膮gn膮艂 r臋k臋 zza pazuchy. Jak spod ziemi wyro艣li obok niego dwaj agenci zespo艂u specjalnego Agencji Ochrony Granic oraz dwaj pracownicy biura szeryfa okr臋gu Monroe. Pospiesznie skuli Salmanowi r臋ce i odprowadzili go w stron臋 samochodu.

Geffar w艂o偶y艂a sw贸j he艂m wyposa偶ony w kr贸tkofal贸wk臋, a pomara艅czow膮 kamizelk臋 ratunkow膮 zmieni艂a na kuloodporn膮.

- P贸jd臋 pierwsza, spr贸buj臋 wyci膮gn膮膰 Van Nuysa z domu - oznajmi艂a zgromadzonym wok贸艂 niej funkcjonariuszom. - Uwa偶ajcie, ten budynek jest wyposa偶ony w nowoczesny system alarmowy z czu艂ymi mikrofonami i kamerami wideo. Na pewno Van Nuys wie ju偶 o naszej wizycie. - Zwr贸ci艂a si臋 do czterech pracownik贸w biura szeryfa maj膮cych na g艂owie takie same he艂my jak jej, dostrojone do taktycznego kana艂u 艂膮czno艣ci „M艂ociarzy". - Zajmijcie stanowiska na ty艂ach budynku, ale trzymajcie si臋 w ukryciu. A wy - obr贸ci艂a si臋 w stron臋 dw贸ch pracownik贸w Agencji do Walki z Narkotykami, dopinaj膮cych jeszcze kamizelki kuloodporne - p贸jdziecie za mn膮 i sprawdzicie ca艂e pi臋tro. Pozostali skontroluj膮 wszystkie pomieszczenia na parterze. Na ko艅cu korytarza wychodz膮cego z holu znajduje si臋 wej艣cie do podziemi. To istny labirynt korytarzy i zakamark贸w. Przypuszczam, 偶e Van Nuys w艂a艣nie tam si臋 ukry艂. Nie zapomnijcie te偶 o kierowcy. To jeszcze wi臋kszy osi艂ek od s艂u偶膮cego, tote偶 miejcie si臋 na baczno艣ci. Niewykluczone, 偶e w domu jest kto艣 jeszcze. Na pewno wiedz膮 ju偶 o nas i 偶aden z nich nie wyjdzie dobrowolnie. Dlatego nie wahajcie si臋 u偶y膰 broni.

Unios艂a pistolet i zajrza艂a przez uchylone drzwi do holu. Wewn膮trz panowa艂a cisza. Sandra otworzy艂a szerzej drzwi, odsun臋艂a mikrofon od ust i zawo艂a艂a:

- Uwaga wszyscy! Tu jednostka Ochrony Granic! Mamy nakaz rewizji!

Czeka艂a przez kilka sekund, nas艂uchuj膮c, ale nie by艂o 偶adnej reakcji.

艢mia艂o przest膮pi艂a pr贸g, podesz艂a w przeciwleg艂y k膮t holu, wyj臋艂a z kieszeni arkusz papieru i rozpostar艂a go przed obiektywem kamery systemu alarmowego. Dobrze wiedzia艂a, 偶e w ca艂ym budynku znajduje si臋 kilka centralek, przy pomocy kt贸rych mo偶na obserwowa膰, co si臋 dzieje w pozosta艂ych pomieszczeniach domu.

- Max, tu Sandra Geffar! - zawo艂a艂a, maj膮c nadzieje, 偶e Van Nuys j膮 s艂yszy. - Oto nakaz rewizji!

Przez chwil臋 trzyma艂a dokument przed kamer膮, w ko艅cu upu艣ci艂a go na pod艂og臋 i unios艂a pistolet.

- Dom jest otoczony, lotnisko zamkni臋te, a kutry „M艂ociarzy" blokuj膮 wyj艣cie z portu. Aresztowali艣my Salmana. Je艣li zaczniesz ucieka膰, otworzymy ogie艅, wi臋c lepiej si臋 poddaj.

Nie by艂o odpowiedzi. Po chwili Geffar opu艣ci艂a mikrofon i powiedzia艂a:

- Uwaga, posterunki na ty艂ach domu. Zwracajcie baczn膮 uwag臋 na balkony na pi臋trze.

Unios艂a r臋k臋 do he艂mu i w艂膮czy艂a zewn臋trzny mikrofon, dzi臋ki czemu odbiera艂a w s艂uchawkach wzmocnione odg艂osy dobiegaj膮ce z wn臋trza budynku. Jej uwag臋 natychmiast przyci膮gn膮艂 cichy terkot lod贸wki dobiegaj膮cy z kuchni, podzwanianie kostek lodu w miniaturowej zamra偶arce stoj膮cej na barze w salonie oraz krzyki mew spaceruj膮cych po trawniku na ty艂ach domu.

Postanowi艂a sprawdzi膰 podziemie, gdy偶 wiedzia艂a dobrze, 偶e tam naj艂atwiej by艂oby si臋 ukry膰. Przesz艂a przez kuchni臋, zagl膮daj膮c we wszystkie k膮ty, wreszcie stan臋艂a przed drzwiami prowadz膮cymi do piwnic. Nakierowa艂a na nie zewn臋trzny mikrofon i wstrzymawszy oddech zacz臋艂a nas艂uchiwa膰.

Bez trudu wy艂owi艂a ciche skrzypienie desek pod艂ogi, przyspieszony oddech i g艂o艣ne prze艂ykanie 艣liny cz艂owieka czaj膮cego si臋 za drzwiami.

- Tu ochrona granic! Wszyscy ukrywaj膮cy si臋 w piwnicach maj膮 wyj艣膰 z r臋koma podniesionymi do g贸ry!

- Wychodz臋! Nie strzela膰!

Geffar rozpozna艂a g艂os Bullocka, kierowcy Van Nuysa. Drzwi uchyli艂y si臋 na par臋 centymetr贸w, ale nikt zza nich nie wyszed艂.

- Bullock! Od艂贸偶 bro艅!

Us艂ysza艂a w s艂uchawkach szcz臋k odwodzonego kurka i 艣wist powietrza wci膮ganego do p艂uc. B艂yskawicznie rzuci艂a si臋 na posadzk臋. Niemal w tej samej chwili w drewnianych drzwiach powsta艂o sze艣膰 osmalonych dziur, a ka偶dy odg艂os wystrza艂u przypomina艂 jej huk m艂ota uderzaj膮cego w blaszany pojemnik. Sandra uj臋艂a obur膮cz kolb臋 pistoletu, wycelowa艂a w geometryczny 艣rodek okr臋gu, na kt贸rym uk艂ada艂y si臋 otwory po kulach z rewolweru Bullocka, i szybko odda艂a osiem strza艂贸w. Us艂ysza艂a kr贸tki okrzyk i odg艂os cia艂a spadaj膮cego po schodach.

Natychmiast obok niej pojawili si臋 funkcjonariusze DEA i obaj policjanci. Jeden z gliniarzy stan膮艂 na wprost drzwi, mierz膮c z pistoletu automatycznego M-16. Drugi podbieg艂, otworzy艂 je szerzej i zawo艂a艂:

- Os艂aniaj mnie!

- St贸jcie! - krzykn臋艂a Geffar, podnosz膮c si臋 na nogi. - Piwnice tworz膮 prawdziwy labirynt. Wrzu膰cie tam par臋 granat贸w z gazem 艂zawi膮cym i wezwijcie posi艂ki.

- Policjant szybko odskoczy艂 od drzwi i si臋gn膮艂 po kr贸tkofal贸wk臋.

- Melduje si臋 grupa z pierwszego pi臋tra - rozbrzmia艂 czyj艣 g艂os w s艂uchawkach. - Sprawdzili艣my sypialnie, 艂azienki, garderoby, korytarze... Nikogo tu nie ma.

- 艢ci膮gnijcie policjant贸w i zaczynajcie szczeg贸艂owe poszukiwanie - poleci艂a Geffar przez radio. - Pami臋tajcie o przej艣ciu przez strych do gara偶u, r贸wnie偶 je sprawd藕cie.

- Przyj膮艂em. Przyst臋pujemy do rewizji.

Sandra poczu艂a si臋 nagle zm臋czona. Kiedy tylko zobaczy艂a na ekranie monitora tre艣膰 notatki wrzuconej przez jednego z Kuba艅czyk贸w do kabiny samolotu, na kt贸rej widnia艂o nazwisko Van Nuysa, niemal偶e dozna艂a szoku, przez d艂u偶szy czas nie mog艂a si臋 otrz膮sn膮膰 z odr臋twienia. W jej pami臋ci od偶y艂y plany dotycz膮ce zwi膮zku z tym m臋偶czyzn膮, jakie powoli zaczyna艂a snu膰... I wtedy rozgoryczenie, poczucie zawiedzionych nadziei natychmiast przemieni艂o si臋 we w艣ciek艂o艣膰...

Wychodz膮c z powrotem do holu za艂adowa艂a nowy magazynek do pistoletu; po chwili znalaz艂a si臋 w pe艂nym s艂o艅cu. Jeden z pe艂nomorskich jacht贸w klasy Cigarette nale偶膮cych do „M艂ociarzy" blokowa艂 wyj艣cie z kana艂u portowego, natomiast trzy kutry patrolowe sta艂y w basenie Sunrise Beach, pilnuj膮c wszystkich 艂odzi Van Nuysa. Nad miasteczkiem kr膮偶y艂 bezza艂ogowy „Podniebny Lew", nakierowuj膮c sw膮 kamer臋 na drogi wyjazdowe w poszukiwaniu samochodu adwokata.

Geffar ws艂uchiwa艂a si臋 z uwag膮 w przekazywane drog膮 radiow膮 meldunki. Po jakim艣 czasie nabra艂a przekonania, 偶e Van Nuys zdo艂a艂 si臋 wymkn膮膰 ob艂awie - jego jaguara znaleziono na lotnisku, a w hangarze brakowa艂o jednej z awionetek.

- Uwaga, powtarzam. Wszystko wskazuje na to, 偶e Van Nuys zdo艂a艂 zbiec - podsumowa艂 kt贸ry艣 z agent贸w DEA kontroluj膮cych lotnisko.

- Skontaktujcie si臋 z central膮 „M艂ociarza Jeden" - powiedzia艂a do mikrofonu. - Niech sprawdzaj膮 w sieci radarowej, czy jaki艣 samolot nie wystartowa艂 ostatnio z Sunrise Beach. Kontynuujcie poszukiwania.

Ruszy艂a na ty艂y posiad艂o艣ci i zatrzyma艂a si臋 na ko艅cu starannie przystrzy偶onego trawnika. Opadaj膮cy lekko teren wychodzi艂 prosto na przysta艅 morsk膮. Po prawej stronie znajdowa艂y si臋 gara偶e i basen p艂ywacki, a dalej przesmyk oddzielaj膮cy s膮siedni膮 wysp臋, Old Rhodes Key. Po lewej, za drog膮 dojazdow膮 艂膮cz膮c膮 dom Van Nuysa z miasteczkiem, ci膮gn膮艂 si臋 r贸w melioracyjny, zaro艣ni臋ty krzakami i g臋stwin膮 drzew, stanowi膮cy granic臋 posiad艂o艣ci; dalej by艂a ju偶 tylko w膮ska pla偶a nad Oceanem Atlantyckim. Od dziesi臋cioleci tutaj, na p贸艂nocnych kra艅cach Key Largo, mieszkali najbogatsi i najs艂awniejsi obywatele Florydy. Dom Van Nuysa, kilkakrotnie przebudowywany, by艂 jednym z najstarszych, liczy艂 sobie prawie sto lat... Ca艂a ta ekskluzywna posiad艂o艣膰 zosta艂a za艂o偶ona w okresie prohibicji, kiedy co sprytniejsi mieszka艅cy po艂udniowej Florydy szybko si臋 bogacili na przemycie alkoholu.

Geffar ponownie doby艂a broni i ruszy艂a powoli drog膮 dojazdow膮, zwracaj膮c baczn膮 uwag臋 na zaro艣ni臋ty krzakami r贸w melioracyjny, uchodz膮cy wprost do oceanu. Nie mog艂a przebi膰 wzrokiem g臋stwiny chaszczy po drugiej stronie, ale do艣膰 dobrze widzia艂a szerokie i p艂ytkie koryto, kt贸rym leniwie p艂yn臋艂a woda. By艂a ju偶 przy g艂贸wnej drodze, gdy dostrzeg艂a niewielki ponton dryfuj膮cy na p艂yci藕nie, ukryty w cieniu mostu...

Przebieg艂a szybko na drug膮 stron臋 jezdni i zeskoczy艂a na brzeg strumienia dok艂adnie w tej samej chwili, kiedy ponton wynurzy艂 si臋 z otworu szerokiego przepustu prowadz膮cego pod ulic膮.

- Witam! - zawo艂a艂 Maxwell Van Nuys. Mia艂 na sobie czarny, elegancki garnitur, wybrudzony i zaplamiony od przedzierania si臋 przez betonowe kr臋gi przepustu.

Sandra wymierzy艂a w jego kierunku pistolet.

- Prawie ci si臋 uda艂o - powiedzia艂a. - Policjanci znale藕li tw贸j samoch贸d na lotnisku i stwierdzili, 偶e brak jednej awionetki. Chcieli ju偶 odwo艂a膰 ob艂aw臋.

- To stara droga dostawc贸w przemycanego alkoholu - wyja艣ni艂 spokojnie adwokat, wskazuj膮c za siebie, na pokonany niedawno przepust. - W domu jest kilka poziom贸w piwnic; cz臋艣膰 si臋 zawali艂a, inne zala艂a woda, ale korytarz prowadz膮cy na brzeg oceanu jest jeszcze w dobrym stanie.

- Bullock usi艂owa艂 mnie zabi膰.

- Kaza艂em mu si臋 podda膰. Ju偶 trzy razy musia艂 ucieka膰, panicznie ba艂 si臋 wyl膮dowa膰 za kratkami.

- Nie wierz臋. Zawsze pilnie wykonywa艂 twoje rozkazy...

- Czy my艣lisz, 偶e m贸g艂bym ci臋 skrzywdzi膰 albo komukolwiek na to pozwoli膰? Chcia艂em si臋 oczy艣ci膰 z podejrze艅, zanim pope艂nione przeze mnie b艂臋dy zrujnuj膮 nasz zwi膮zek...

- I zaraz mi powiesz, 偶e nic ci臋 nie 艂膮czy z t膮 militarn膮 organizacj膮 przemytnik贸w z Haiti.

Van Nuys spojrza艂 na pistolet bez przerwy wymierzony w jego pier艣.

- Pos艂uchaj... - tym razem w jego g艂osie da艂o si臋 wyczu膰 lekkie zdenerwowanie. - Tamci odkryli, 偶e kombinuj臋 co艣 na w艂asn膮 r臋k臋 i z艂o偶yli mi propozycj臋, kt贸r膮 musia艂em przyj膮膰, je艣li chcia艂em jeszcze troch臋 po偶y膰. Ale przez ca艂y czas nosi艂em si臋 z zamiarem...

- Co za „tamci"?

- Kolumbijski kartel narkotykowy; bardzo bogata, wp艂ywowa i dzia艂aj膮ca bezwzgl臋dnie rodzina. Ma na swoje us艂ugi ca艂膮 eskadr臋 by艂ych wojskowych pilot贸w. Nic wi臋cej nie wiem. - Zrobi艂 dwa kroki w jej kierunku, brodz膮c w m臋tnej wodzie. - Musia艂em z nimi wsp贸艂pracowa膰, dop贸ki nie zlikwidowa艂em moich tutejszych interes贸w i nie zapewni艂em sobie drogi ucieczki. Kupi艂em ostatnio spor膮 posiad艂o艣膰 w Brazylii. Zdradz臋 wam wszystko, co wiem o tych ludziach, je艣li b臋d臋 m贸g艂 zosta膰 na wolno艣ci. Podam wam zastrze偶one cz臋stotliwo艣ci radiowe, nazwiska, punkty kontaktowe, dostarcz臋 mapy, wska偶臋 艂膮cznik贸w oraz kryj贸wki na Florydzie i Bahamach. Ale nasz uk艂ad musi pozosta膰 tajemnic膮. Je艣li kartel zyska cho膰 cie艅 podejrzenia, 偶e przeszed艂em na wasz膮 stron臋, to ju偶 jestem martwy. Przeka偶臋 r贸wnie偶 „M艂ociarzom" ca艂y sw贸j maj膮tek, lecz tylko pod warunkiem, 偶e nie trafi臋 do wi臋zienia.

- Za艂贸偶 r臋ce na g艂ow臋 i wyjd藕 powoli z wody - rozkaza艂a Geffar. - Jeste艣 aresztowany.

Van Nuys podszed艂 do brzegu i chwytaj膮c si臋 ga艂臋zi krzak贸w zacz膮艂 si臋 wdrapywa膰 na 艣liski, b艂otnisty stok.

- Prosz臋, wys艂uchaj mnie...

- Padnij! - rozleg艂 si臋 za nim czyj艣 okrzyk.

Van Nuys rozp艂aszczy艂 si臋 na ziemi. U wylotu przepustu sta艂 Hokum, szef s艂u偶b ochrony Sunrise Beach Club. W r臋kach trzyma艂 strzelb臋 du偶ego kalibru. Zanim Geffar zd膮偶y艂a wykona膰 cho膰by jeden ruch, nacisn膮艂 spust.

Kula trafi艂a j膮 w pier艣 z takim impetem, jakby dosta艂a uderzenie pa艂k膮, lecz wielowarstwowa, laminowana kamizelka kuloodporna zatrzyma艂a pocisk. Sandra polecia艂a jedynie dwa metry do ty艂u, nie mog膮c zaczerpn膮膰 powietrza. Wyra藕nie s艂ysza艂a jednak plusk wody a nast臋pnie szelest suchych badyli; domy艣li艂a si臋, 偶e napastnik idzie w jej kierunku, 偶eby doko艅czy膰 dzie艂a.

Pokonuj膮c straszliwy b贸l, kt贸ry przeszywa艂 jej ca艂e cia艂o, si臋gn臋艂a pod nogawk臋 skafandra, gdzie zawsze nosi艂a w kaburze drugi, mniejszy pistolet.

- Wszystko w porz膮dku? - rozleg艂o si臋 w s艂uchawkach czyje艣 pytanie. - Halo! Zg艂o艣 si臋!

Chcia艂a odpowiedzie膰, lecz Van Nuys podpe艂zn膮艂 do niej i 艣ci膮gn膮艂 jej he艂m z g艂owy. Usi艂owa艂a podnie艣膰 pistolet, lecz mia艂a wra偶enie, jakby jedn膮 r臋k膮 pr贸bowa艂a ruszy膰 z miejsca ci臋偶ar贸wk臋.

Adwokat podni贸s艂 si臋 na nogi, ze艣lizn膮艂 po b艂otnistym stoku do rowu i skoczy艂 ku przepustowi, ci膮gn膮c Hokuma za sob膮.

Geffar zebra艂a wszystkie si艂y i roztrz臋sionymi r臋koma unios艂a pistolet.

- Max! St贸j!...

- Ja musz臋 jeszcze wyr贸wna膰 porachunki z t膮 pani膮 - rzuci艂 Hokum.

Strz膮sn膮艂 z ramienia r臋k臋 Van Nuysa, wdrapa艂 si臋 na brzeg i stan膮艂 nad Sandr膮, mierz膮c z karabinu w jej g艂ow臋.

- Ostrzega艂em przecie偶, 偶e po偶a艂uje pani czynnej napa艣ci na mnie. Niech si臋 pan z ni膮 czule po偶egna, Van Nuys...

Geffar oprzytomnia艂a, s艂ysz膮c odg艂os trzech szybkich wystrza艂贸w. R臋ka z pistoletem bezsilnie opad艂a jej na ziemi臋. Zamkn臋艂a oczy, czekaj膮c nadej艣cia 艣mierci. Ale nic takiego si臋 nie sta艂o. Po chwili rozwar艂a powieki i zerkn臋艂a w bok. Hokum le偶a艂 martwy na brzegu rowu. Van Nuys sta艂 w wodzie, trzymaj膮c w d艂oni jej s艂u偶bowy pistolet.

- To koniec - mrukn膮艂 i zanurkowa艂 w wylot przepustu.

Sandra przez chwil臋 spogl膮da艂a za nim, ale nie da艂a rady d艂u偶ej walczy膰 z b贸lem i straci艂a przytomno艣膰.

Dow贸dztwo Si艂 Ochrony Granic, Alladin City, Floryda

Dwie godziny p贸藕niej

Obraz na ekranie monitora przedstawia艂 widok z powietrza g艂贸wnych zabudowa艅 lotniska w Verrettes. M臋偶czy藕ni zebrani w sali odpraw spogl膮dali na niego z niedowierzaniem. Zdawali sobie spraw臋, 偶e patrz膮 na typow膮 baz臋 lotnictwa wojskowego - tak膮 sam膮, jakich dziesi膮tki mo偶na spotka膰 na terenie ca艂ych Stan贸w Zjednoczonych. Ale ta 艣wiadomo艣膰 ich przera偶a艂a, mieli wra偶enie, 偶e dostrzegli wreszcie skorpiona wpuszczonego do ich sypialni.

Panowa艂a napi臋ta atmosfera, po raz pierwszy bowiem zetkn臋li si臋 z tak doskonale zorganizowan膮 i uzbrojon膮 organizacj膮 przemytnicz膮. Zw艂aszcza Hardcastle i Michael Becker wprost nie mogli usiedzie膰 na miejscu - palili si臋, by jak najpr臋dzej rozgromi膰 bandyt贸w stacjonuj膮cych tak blisko ich posterunku, a jednocze艣nie wzi膮膰 odwet za to, co spotka艂o Geffar. Obaj zdawali sobie te偶 spraw臋, 偶e lot rozpoznawczy na Haiti by艂 zarazem wskaz贸wk膮, i偶 politycy z Bia艂ego Domu powa偶nie traktuj膮 dzia艂alno艣膰 „M艂ociarzy" i chc膮 mie膰 sw贸j udzia艂 w ko艅cowym sukcesie rozprawy z tak trudnym przeciwnikiem. Nawet Brad Elliott by艂 wyra藕nie podniecony, on tak偶e 艣wietnie rozumia艂, 偶e znale藕li w ko艅cu baz臋, z kt贸rej startowa艂y transportowce przemytnik贸w.

- S膮 doskonale uzbrojeni, zorganizowani i wyszkoleni - podsumowa艂 swoje wyst膮pienie McLanahan. - W niczym nie przypominaj膮 dzia艂aj膮cych na niewielk膮 skal臋 przemytnik贸w, z jakimi zazwyczaj Agencja ma do czynienia. Dysponuj膮 wsp贸艂czesnymi, dobrze uzbrojonymi samolotami wojskowymi i 艣wietnie potrafi膮 wykorzystywa膰 swoje atuty. Odwr贸ci艂 si臋 i w艂膮czy艂 cz臋艣膰 艣wiate艂 w sali konferencyjnej; tyle tylko, 偶eby wszyscy mogli si臋 widzie膰 nawzajem, lecz aby ich blask nie przy膰miewa艂 obrazu na ekranie. - Trzeba sobie zada膰 pytanie: Jak mamy post膮pi膰 w tej sytuacji?

- Bez w膮tpienia ci ludzie stanowi膮 olbrzymie zagro偶enie nie tylko dla nas, ale dla ca艂ego rejonu - odezwa艂 si臋 Brad Elliott. - Tego typu silnie uzbrojony oddzia艂, pozbawiony jakiegokolwiek nadzoru politycznego, ma na celu wy艂膮cznie walk臋 z si艂ami ochrony naszych granic. W tym kontek艣cie nie ma wi臋kszego znaczenia, czy ta jednostka jest zaanga偶owana w przemyt narkotyk贸w, czy te偶 nie. Ka偶dy tego rodzaju oddzia艂 stacjonuj膮cy tak blisko Stan贸w Zjednoczonych bezwzgl臋dnie musi zosta膰 rozbrojony i rozbity. Nazywaj膮c rzeczy po imieniu, zetkn臋li艣my si臋 z doskonale uzbrojon膮 band膮 terroryst贸w, robi膮cych wypady ze swej bazy, po艂o偶onej zaledwie trzysta kilometr贸w od naszego wybrze偶a. Wszystkie te materia艂y, 艂膮cznie z obszernym raportem porucznika Powella, natychmiast przedstawi臋 wiceprezydentowi. Do艂膮cz臋 do nich wniosek, aby za wiedz膮 w艂adz haita艅skich wys艂a膰 oddzia艂 lotnictwa szturmowego, kt贸ry zniszczy samoloty oraz urz膮dzenia bazy, a nast臋pnie jednostk臋 desantow膮 z zadaniem ca艂kowitego rozbrojenia grupy terroryst贸w i zabezpieczenia terenu lotniska. - Odwr贸ci艂 si臋 do McLanahana. Wraz z Powellem wykonali艣cie kawa艂 dobrej roboty i cho膰 zadanie wi膮za艂o si臋 z ogromnym ryzykiem, zdobyli艣cie potrzebne informacje i wyszli艣cie z tego ca艂o.

McLanahan patrzy艂 na genera艂a z powa偶n膮 min膮.

- Chc臋 podkre艣li膰, 偶e pu艂kownik Salazar nie jest jakim艣 nawiedzonym maniakiem, jego 偶o艂nierze gotowi s膮 p贸j艣膰 za nim do piek艂a. Natomiast M.B. wykaza艂, 偶e jest znakomitym pilotem. Potrafi prowadzi膰 maszyn臋 maj膮c tylko jedn膮 sprawn膮 r臋k臋, i to o wiele lepiej, ni偶 wi臋kszo艣膰 zdrowych pilot贸w.

- M.B.? A c贸偶 to za inicja艂y?

- Gdyby艣 si臋 przelecia艂 z Powellem, natychmiast by艣 si臋 tego domy艣li艂.

Elliott, kt贸ry zna艂 ju偶 rodow贸d niezwyk艂ego przezwiska Powella, tylko si臋 u艣miechn膮艂. Pomy艣la艂 jednak, 偶e skoro sam McLanahan, b臋d膮cy asem w艣r贸d pilot贸w, wyra偶a si臋 o poruczniku w samych superlatywach, to tamten musi by膰 naprawd臋 kim艣 niezwyk艂ym...

- No c贸偶, mam nadziej臋, 偶e on sobie zdaje spraw臋, 偶e dni jego kariery instruktora lotnictwa s膮 ju偶 policzone - wtr膮ci艂. - Po takim przelocie wykradzionym rosyjskim my艣liwcem nad Haiti b臋dziemy musieli zmieni膰 mu przydzia艂.

- Obawiasz si臋, 偶e wie za du偶o?

- Mo偶na to i tak okre艣li膰. Kiedy tylko wr贸ci do zdrowia, ma si臋 zameldowa膰 w naszym o艣rodku do艣wiadczalnym lotnictwa w Nevadzie. Je艣li naprawd臋 jest a偶 tak dobry, zostanie w艂膮czony do realizacji projektu „Cheetah".

McLanahan z aprobat膮 skin膮艂 g艂ow膮.

- W to nie w膮tpi臋. Ale chc臋 przekaza膰, 偶e prosi艂, aby umo偶liwi膰 mu jeszcze jedno spotkanie z pilotami Salazara. Tym razem chcia艂by polecie膰 ameryka艅skim my艣liwcem, z pe艂nym uzbrojeniem...

- Niewykluczone, 偶e otrzyma tak膮 szans臋.

- Mo偶e jednak zapomnijmy na razie o tych wspania艂ych pilotach, kt贸rzy w supertajnym o艣rodku na pustyni b臋d膮 realizowa膰 projekt „Cheetah" - odezwa艂 si臋 Hardcastle. - By膰 mo偶e Salazar zebra艂 swoich pilot贸w i ju偶 szukaj膮 jakiej艣 kryj贸wki w g贸rach. Je艣li w dodatku dotar艂y do nich wie艣ci o naszej ob艂awie na Van Nuysa, zapewne ju偶 si臋 domy艣laj膮, 偶e planujemy nalot na ich baz臋. Zastan贸wmy si臋 wi臋c lepiej, co zrobi膰, aby nam nie uciekli.

- Kiedy przekazywa艂em do Waszyngtonu wst臋pne wyniki akcji Powella, Martindale obieca艂 jak najszybciej przedyskutowa膰 t臋 spraw臋 z prezydentem, ale zaznaczy艂 wyra藕nie, 偶eby艣my nie podejmowali 偶adnych dzia艂a艅 bez jego rozkazu. Wtargni臋cie pojedynczego samolotu w haita艅sk膮 przestrze艅 powietrzn膮 to jedna rzecz, gdy偶 grozi艂y nam najwy偶ej jakie艣 protesty dyplomatyczne, gdyby wysz艂o na jaw, 偶e rosyjski my艣liwiec by艂 pilotowany przez Amerykan贸w. Ale zbrojne uderzenie na baz臋 lotnictwa to zupe艂nie co innego.

- Uwa偶am jednak, 偶e bez wzgl臋du na mo偶liwe konsekwencje polityczne i ewentualno艣膰 zatargu dyplomatycznego musimy podj膮膰 tak膮 decyzj臋 - odpar艂 ze z艂o艣ci膮 Hardcastle. - Co nam grozi? Zerwanie stosunk贸w dwustronnych mi臋dzy Haiti a Stanami Zjednoczonymi? Wielka mi rzecz. Jak zawsze, zap艂acimy im odszkodowanie, z艂o偶ymy oficjalne przeprosiny i na tym si臋 sprawa zako艅czy. A my tymczasem pozb臋dziemy si臋 gro藕nej organizacji przemytniczej, kt贸ra za艂o偶y艂a sobie baz臋 na naszym tylnym podw贸rku...

- Zgadzam si臋 z tob膮, ale nic na to nie mog臋 poradzi膰.

Michael Becker, kt贸ry bez przerwy wpatrywa艂 si臋 w monitor, na kt贸rym komputer wy艣wietla艂 kolejno zdj臋cia zrobione nad Verrettes, odezwa艂 si臋 nagle:

- Przyjrzyjcie si臋 uwa偶nie. Maj膮 co najmniej dwa MIG-i oraz dwa my艣liwce typu Mirage F1C, a te maszyny, kt贸re wystartowa艂y wam na przywitanie, by艂y maksymalnie uzbrojone w samonaprowadzaj膮ce pociski rakietowe typu powietrze-powietrze i powietrze-ziemia. Na pewno nie by艂y to makiety ani uzbrojenie 膰wiczebne, lecz autentyczne rakiety z g艂owicami bojowymi. Je艣li tylko dwa podobne my艣liwce trzymaj膮 w pogotowiu, zatankowane do pe艂na i uzbrojone, mog膮 z du偶ej odleg艂o艣ci zniszczy膰 nawet kilkana艣cie naszych AV-22. A to oznacza, 偶e dop贸ki te odrzutowce nie zostan膮 wy艂膮czone z gry, przelot „Morskim Lwem" nad Verrettes jest r贸wnoznaczny z samob贸jstwem. Je艣li doliczymy do tego przeno艣ne wyrzutnie rakiet SA-7 i dzia艂a przeciwlotnicze, to ka偶demu samolotowi, kt贸ry zdo艂a si臋 przedrze膰 nad lotnisko, grozi zestrzelenie... Gdyby jednak uda艂o nam si臋 wysadzi膰 desant, to maj膮 w odwodzie co najmniej trzy lekkie bombowce typu Pucara i dwa Albatrosy Aero L-39 do wsparcia obrony z powietrza. Nale偶a艂oby st膮d wnioskowa膰, 偶e powinni艣my si臋 liczy膰 z konieczno艣ci膮 zabrania w艂asnych wyrzutni pocisk贸w przeciwlotniczych. Pragn臋 przypomnie膰, 偶e ca艂y czas m贸wi臋 o wst臋pnej fazie operacji. Wed艂ug raportu McLanahana, pas startowy przegrodzi艂 im kordon co najmniej trzydziestu 偶o艂nierzy z broni膮 maszynow膮. Zatem wed艂ug wst臋pnych szacunk贸w musieliby艣my zabra膰 co najmniej dywizj臋 wojsk desantowych, chc膮c zdoby膰 t臋 baz臋...

- Kiedy my wcale nie chcemy zdobywa膰 ich bazy, Mike - odpowiedzia艂 Hardcastle. - Zale偶y nam wy艂膮cznie na tym, aby pozbawi膰 ich mo偶liwo艣ci skutecznego przerzucania narkotyk贸w przez granic臋, zanim zd膮偶膮 stamt膮d uciec i gdzie indziej za艂o偶y膰 now膮 baz臋. - Obr贸ci艂 si臋 w stron臋 McLanahana i Elliotta. - Do cholery, wy艣lijmy jeszcze raz ten bombowiec F-111, a jeszcze lepiej trzy lub cztery takie maszyny. Wystarczy zbombardowa膰 hangary i podziurawi膰 pas startowy, rozwali膰 im tyle samolot贸w, ile tylko b臋dzie mo偶na. Je艣li nawet nie zlikwidujemy ca艂ej organizacji, to przynajmniej j膮 zdziesi膮tkujemy i na jaki艣 czas pozbawimy mo偶liwo艣ci dzia艂ania.

- Przeka偶臋 t臋 propozycj臋 wiceprezydentowi - odpar艂 Elliott - ale wola艂bym otrzyma膰 wst臋pny plan akcji, a nie tylko nawo艂ywania do odwetu. Przedstaw jakie艣 konkrety, Ian, ja za艣 gwarantuj臋, 偶e natychmiast znajd膮 si臋 w odpowiednich r臋kach w Bia艂ym Domu.

- Przeka偶臋 ci taki projekt faksem na pok艂ad samolotu - odpar艂 pospiesznie admira艂. - Dostaniesz gotowy plan, zanim wyl膮dujesz w Waszyngtonie. Chc臋 jednak podkre艣li膰, 偶e chodzi o baz臋 znajduj膮c膮 si臋 tu偶 pod naszym nosem, zaraz za granic膮 strefy podlegaj膮cej naszej kontroli. Uwa偶am, 偶e Stany Zjednoczone ponosz膮 odpowiedzialno艣膰 za bezpiecze艅stwo i spok贸j w ca艂ym tym rejonie, nie wy艂膮czaj膮c Haiti, i nic mnie nie obchodz膮 wrzaski o ameryka艅skim imperializmie. A organizacja maj膮ca baz臋 w Verrettes stanowi bardzo powa偶ny czynnik destabilizacyjny. Je艣li wi臋c naprawd臋 poczuwamy si臋 do odpowiedzialno艣ci, musimy podj膮膰 dzia艂ania i zaprowadzi膰 porz膮dek.

- Zgadzam si臋 - rzek艂 genera艂. - Zapisz ten wniosek wraz z innymi uwagami i do艂膮cz je do planu unieszkodliwienia doborowego oddzia艂u pu艂kownika Salazara, a ja dostarcz臋 wszystko wiceprezydentowi. Ale powtarzam, 偶e nie mamy prawa zarz膮dza膰 jakiejkolwiek akcji na w艂asn膮 r臋k臋, musimy czeka膰 na rozkaz z Bia艂ego Domu. Gdyby艣my ju偶 teraz zorganizowali atak, nie tylko wszyscy by艣my si臋 sami pogr膮偶yli, ale doprowadzili do upadku ca艂膮 organizacj臋 „M艂ociarzy". - Zamilk艂 na chwil臋, po czym zapyta艂: - Jak si臋 czuje Sandra?

- Jest poobijana, ale wyjdzie z tego - odpar艂 Hardcastle. - Pocisk utkwi艂 w kamizelce kuloodpornej, a p艂yta stalowa roz艂o偶y艂a impet uderzenia na du偶膮 powierzchni臋. Sandra ma sin膮 pewnie ca艂膮 klatk臋 piersiow膮, ale jest w dobrym nastroju i powtarza, 偶e za kilka dni wr贸ci do s艂u偶by.

- 呕a艂uj臋, 偶e nie mam czasu jej odwiedzi膰, ale chc臋 jak najszybciej zawie藕膰 materia艂y do Waszyngtonu. Przeka偶 jej moje najlepsze 偶yczenia.

Genera艂 po偶egna艂 si臋 ze wszystkimi i wyszed艂 z sali.

Hardcastle hukn膮艂 pi臋艣ci膮 w st贸艂 i odchyli艂 si臋 na oparcie fotela.

- Co mu si臋 sta艂o? Kiedy pozna艂em Brada, a偶 rwa艂 si臋 do dzia艂ania, got贸w by艂 podj膮膰 najbardziej ryzykown膮 akcj臋. Teraz za艣 z podejrzliwo艣ci膮 przyjmuje ka偶dy nasz pomys艂.

- Przesada - mrukn膮艂 McLanahan. - Jemu bardzo zale偶y na tej Agencji i czuje si臋 odpowiedzialny za ka偶de, cho膰by najdrobniejsze niepowodzenie...

- Przecie偶 zaledwie w ci膮gu kilku godzin zorganizowa艂 lot rekonesansowy rosyjskiego my艣liwca!

- Ale dopiero wtedy, kiedy otrzyma艂 wyra藕ny rozkaz wiceprezydenta. Uwierz mi, 偶e jemu tak samo jak tobie zale偶y na wy艂膮czeniu z gry tych facet贸w. Tyle 偶e on nie ulega emocjom, w ka偶dej sytuacji stara si臋 zachowa膰 zdrowy rozs膮dek...

- I biernie czeka na gwizdek kt贸rego艣 z naszych wa偶niak贸w mrukn膮艂 Hardcastle.

- Owszem, ale z tego nale偶y si臋 tylko cieszy膰. Mia艂e艣 okazj臋 si臋 przekona膰, jak skuteczne s膮 jego poczynania; by艂e艣 wprowadzony w t臋 akcj臋 od samego pocz膮tku, od powstawania wst臋pnego projektu. S膮dzisz, 偶e wtedy r贸wnie偶 dzia艂a艂 opieszale? Wierz mi, 偶e maj膮c do dyspozycji taki sprz臋t i takich pilot贸w, Elliott m贸g艂by niemal w jednej chwili opanowa膰 ca艂e Haiti. To fakt, 偶e sztywno trzyma si臋 regulamin贸w, ale tylko do momentu, kiedy trzeba podj膮膰 akcj臋. - McLanahan zawiesi艂 g艂os i u艣miechn膮艂 si臋 zagadkowo. - Poza tym zdo艂a艂 ju偶 naprawd臋 zadziwi膰 wielu polityk贸w.

Lecz Hardcastle nadal mia艂 kwa艣n膮 min臋.

- Mniejsza z tym - mrukn膮艂. - Brad wyl膮duje w Waszyngtonie za jakie艣 trzy godziny. Do tego czasu musimy opracowa膰 wst臋pny plan rozprawienia si臋 z oddzia艂em Salazara. Mam pewien pomys艂, kt贸ry powinni艣my wsp贸lnie przedyskutowa膰...

- Mo偶e na pocz膮tku ja przedstawi臋 kilka wniosk贸w, jakie mi si臋 nasun臋艂y - wtr膮ci艂 McLanahan. - Czeka nas trudne i niebezpieczne zadanie, ale ostatnio widzia艂em zbyt wiele, aby teraz twierdzi膰, 偶e jest ono niewykonalne. Niekt贸re problemy przedyskutowa艂em ju偶 z M.B. podczas lotu powrotnego do „Zoo". Jak m贸wi艂em, Powell nie mo偶e si臋 doczeka膰 ponownego spotkania z Salazarem, by mu odp艂aci膰 za ten sztylet wbity w rami臋. W ka偶dym razie chyba znale藕li艣my spos贸b zneutralizowania ich my艣liwc贸w i obrony przeciwlotniczej, przynajmniej na tyle, 偶eby nasze AV-22 mog艂y bezpiecznie wyl膮dowa膰. P贸藕niej zniszczenie samolot贸w znajduj膮cych si臋 na ziemi nie b臋dzie przedstawia艂o wi臋kszego problemu. Zd膮偶y艂em wprowadzi膰 nasze uwagi do komputera, zatem mo偶emy od razu do nich si臋gn膮膰...

- Wi臋c na co czekamy? - rzek艂 pospiesznie Hardcastle. - Bierzmy si臋 do roboty.

Sala odpraw w Alladin City zosta艂a wydzielona z olbrzymiego centrum 艂膮czno艣ci i dowodzenia. Przepierzenie wykonano z w膮skich, wysokich tafli p贸艂przepuszczalnego szk艂a, tote偶 mo偶na st膮d by艂o obserwowa膰 trzy gigantyczne ekrany g艂贸wnego systemu komputerowego, chocia偶 technicy dy偶uruj膮cy przy pulpitach 艂膮czno艣ci nie widzieli zgromadzonych m臋偶czyzn. Terminal w tej d藕wi臋koszczelnej i zabezpieczonej elektronicznym uk艂adem antypods艂uchowym sali mia艂 bezpo艣rednie po艂膮czenie z bankami danych policji federalnej, 偶andarmerii wojskowej oraz interpolu, zatem mo偶na je by艂o bezpo艣rednio wykorzysta膰 do opracowywania plan贸w taktycznych i operacji specjalnych. W sali odpraw mog艂o si臋 pomie艣ci膰 kilkana艣cie os贸b, pomy艣lano nawet o stojakach na bro艅.

McLanahan sprawdzi艂 najpierw zabezpieczenia drzwi i okien, po czym wprowadzi艂 do komputera swoje has艂o, umo偶liwiaj膮ce mu dost臋p do zapisanych wcze艣niej informacji.

- Jak ju偶 m贸wi艂em - zacz膮艂 - najwi臋kszym zagro偶eniem s膮 my艣liwce stacjonuj膮ce w Verrettes. Zak艂adamy, 偶e dysponuj膮 czterema MIG-ami oraz czterema Mirage'ami. Je艣li ka偶dy samolot jest uzbrojony w cztery rakiety i dzia艂ko pok艂adowe z trzystu nabojami, dobrze wyszkolony pilot m贸g艂by z niego zestrzeli膰 nawet osiem maszyn...

- Czy to znaczy, 偶e powinni艣my wys艂a膰 a偶 sze艣膰dziesi膮t cztery samoloty? - zapyta艂 z niedowierzaniem Becker. - Nie mamy a偶 tylu AV-22...

- To prawda, ale mamy tyle bezza艂ogowc贸w typu „Mewa".

- Bierzesz pod uwag臋 atak bezza艂ogowc贸w?

- Przecie偶 w艂a艣nie do takich zada艅 zosta艂y skonstruowane - odpar艂 McLanahan. - Rozwijaj膮 odpowiednio du偶膮 szybko艣膰 i opr贸cz rekonesans贸w mog膮 by膰 u偶yte do atakowania nawet silnie bronionych cel贸w. Od strony technicznej mo偶liwe jest zdalne sterowanie tak膮 liczb膮 bezza艂ogowc贸w z jednego samolotu zwiadowczego czy chocia偶by z pok艂adu kutra patrolowego, za po艣rednictwem urz膮dze艅 aerostatu. My艣leli艣my o tym, by wykorzysta膰 „Mewy" do wywabienia my艣liwc贸w w powietrze i zwi膮zania ich walk膮. Powinni straci膰 mn贸stwo paliwa i amunicji. Kiedy my艣liwce by l膮dowa艂y w celu uzupe艂nienia zapas贸w benzyny, zaatakowaliby艣my je na ziemi. Poza tym mo偶na by u偶y膰 kamer zainstalowanych w „Mewach" i „Podniebnych Lwach" do rozpoznania obrony przeciwlotniczej, kt贸r膮 nast臋pnie musia艂yby zlikwidowa膰 niewielkie grupy desantowe. Po unieszkodliwieniu my艣liwc贸w i stanowisk obrony, opanowanie ca艂ej bazy w Verrettes nie powinno ju偶 przedstawia膰 wi臋kszego problemu.

Dwie godziny zaj臋艂o im dopracowywanie szczeg贸艂贸w tego planu. W ko艅cu jednak ca艂y materia艂 zosta艂 przygotowany i Hardcastle z poczuciem ulgi przes艂a艂 go drog膮 radiow膮 do urz膮dzenia w samolocie genera艂a, kt贸ry zbli偶a艂 si臋 ju偶 do lotniska bazy wojskowej Andrews w pobli偶u Waszyngtonu. Opr贸cz dok艂adnego opisu zd膮偶yli nawet sporz膮dzi膰 komputerowe mapki przedstawiaj膮ce poszczeg贸lne fazy planowanej operacji.

- Ten plan jest do艣膰 ryzykowny - podsumowa艂 Hardcastle - ale mo偶e si臋 okaza膰 skuteczny. Wszystko zale偶y od tego, jak si臋 zachowaj膮 piloci Salazara na widok nadlatuj膮cej eskadry bezza艂ogowc贸w.

McLanahan pokiwa艂 g艂ow膮.

- Wszystko wskazuje na to, 偶e dwa MIG-i i prawdopodobnie dwa Mirage natychmiast wystartuj膮 i przyst膮pi膮 do ataku, kiedy tylko nasze maszyny zbli偶膮 si臋 na odleg艂o艣膰 pi臋膰dziesi臋ciu kilometr贸w od Verrettes. A trzeba pami臋ta膰, 偶e to znakomici piloci. Niewykluczone, 偶e po naszej dzisiejszej akcji Salazar zarz膮dzi ca艂odobowe dy偶ury, zatem powinni艣my si臋 spodziewa膰 natychmiastowego startu ich my艣liwc贸w... Na pewno nie b臋dzie to 艂atwa przeprawa.

Becker zameldowa艂 oficerowi dy偶urnemu, 偶e zaraz wystartuje z kwatery dow贸dztwa, by obj膮膰 dwunastogodzinn膮 s艂u偶b臋 na platformie „M艂ociarz Jeden"; wiedzia艂 jednak, 偶e wskutek nieobecno艣ci Sandry zmieni si臋 ona w zmian臋 ca艂odobow膮. Hardcastle natomiast ko艅czy艂 s艂u偶b臋, tote偶 wprowadzi艂 do komputera numer telefonu, pod kt贸rym mo偶na go b臋dzie zasta膰 w najbli偶szym czasie; mia艂 za sob膮 dwudziestoczterogodzinny dy偶ur i niemal dos艂ownie lecia艂 z n贸g. Chcia艂 wreszcie odpocz膮膰 w swoim „domu", jakim sta艂a si臋 ostatnio kwatera na platformie „M艂ociarz Dwa".

- Pozostaje nam tylko mie膰 nadziej臋, 偶e faktycznie wystartuj膮 do walki z nami - rzek艂, wychodz膮c w towarzystwie McLanahana z sali odpraw.

- Jestem o tym przekonany. B臋d膮 si臋 rwali do ataku. - Patrick zamilk艂 na chwil臋, po czym doda艂: - Obawiam si臋 tylko, 偶e pierwsz膮 osob膮, kt贸ra zaatakuje ten plan, b臋dzie sam prezydent Stan贸w Zjednoczonych.

By艂o ju偶 prawie ca艂kiem ciemno, kiedy wyl膮dowa艂 AV-22 kursuj膮cy regularnie mi臋dzy l膮dem a platform膮 „M艂ociarz Dwa". Hardcastle przygl膮da艂 si臋 od niechcenia, jak cz艂onkowie za艂ogi zdaj膮cej s艂u偶b臋 wychodz膮 na p艂yt臋 lotniska, a obs艂uga naziemna przygotowuje maszyn臋 do lotu powrotnego. Nocna wachta czeka艂a ju偶 przy hangarze. Admira艂 wci膮偶 z podziwem patrzy艂 na niezwyk艂y samolot. Co prawda ten „Lew Morski" s艂u偶y艂 tylko jako samolot kurierski - przewozi艂 ludzi, dostarcza艂 zapasy i sprz臋t, w zwi膮zku z czym uzbrojenie z obu przedzia艂贸w pod kad艂ubem zosta艂o usuni臋te w celu zyskania dodatkowej przestrzeni na baga偶. Lecz mimo wszystko Hardcastle spogl膮da艂 na niego jak na gro藕ne, lecz pi臋kne dzie艂o sztuki lotniczej. Nawet luminescencyjny napis na kad艂ubie, niekszta艂tna, wystaj膮ca spod dziobu maszyny g艂owica skanera podczerwieni czy te偶 rozmieszczone na burtach reflektory nie szpeci艂y w jego oczach tego samolotu.

Wreszcie pilot da艂 znak i ludzie zacz臋li zajmowa膰 miejsca. Admira艂 ruszy艂 za nimi, zwracaj膮c uwag臋 na zdumione spojrzenia technik贸w, kt贸rzy nie przypuszczali, 偶e sam dow贸dca posterunku poleci z nimi na platform臋. Samolot m贸g艂 pomie艣ci膰 dwudziestu czterech pasa偶er贸w, nie licz膮c czteroosobowej za艂ogi, oraz przewie藕膰 kilka ton baga偶u; w razie konieczno艣ci mo偶na by艂o dodatkowo zabra膰 cztery tony 艂adunku na palecie podwieszonej pod brzuchem maszyny, na d藕wigach towarowych. Ten za艣, kurierski AV-22, zosta艂 wyposa偶ony w mi臋kkie fotele oraz dodatkowe wyk艂adziny d藕wi臋koch艂onne wewn膮trz kad艂uba, tote偶 ludzie podr贸偶owali w do艣膰 komfortowych warunkach.

Nocn膮 wacht臋 na obu platformach pe艂nili najlepiej wyszkoleni i najbardziej do艣wiadczeni pracownicy Agencji, gdy偶 wtedy w艂a艣nie zdarza艂o si臋 najwi臋cej pr贸b przemytu. Chocia偶 powstanie „M艂ociarzy" znacznie ograniczy艂o proceder przerzutu narkotyk贸w, wci膮偶 jeszcze 艣mia艂kowie pr贸bowali swoich szans, dziwnym sposobem wierz膮c, 偶e w ci膮gu nocy uda im si臋 bezkarnie przekroczy膰 granic臋 pilnie strze偶on膮 przez sie膰 radar贸w. Raz na trzy tygodnie dokonywano zmian w przydzia艂ach dy偶ur贸w, aby mniej do艣wiadczeni pracownicy „M艂ociarzy" r贸wnie偶 mieli okazj臋 bra膰 udzia艂 w prawdziwej akcji przechwytywania. Ludzie, w kt贸rych towarzystwie Hardcastle mia艂 odby膰 podr贸偶 na platform臋, byli w tak dobrych nastrojach, 偶e i on na jaki艣 czas zapomnia艂 o swoich zmartwieniach.

Zaproponowano mu fotelik w pierwszym rz臋dzie po prawej stronie, tu偶 przy wej艣ciu. By艂o to miejsce ulubione przez wszystkich - znajdowa艂o si臋 obok wielkiego okna, przez kt贸re mo偶na by艂o podziwia膰 wspania艂e widoki, a poza tym tu偶 przed nim znajdowa艂a si臋 szafka z ekspresem do kawy. Admira艂 ust膮pi艂 jednak miejsca jednemu z m艂odszych pracownik贸w, sam za艣 wcisn膮艂 si臋 w k膮t w ostatnim rz臋dzie. Pod艂o偶y艂 sobie zapasow膮 kamizelk臋 ratunkow膮 pod g艂ow臋, dok艂adnie zapi膮艂 pasy i wy艂膮czy艂 lampk臋 nad fotelikiem. Rzadko zdarza艂o mu si臋 podr贸偶owa膰 w tylnej cz臋艣ci „Morskiego Lwa", zwykle bowiem albo siada艂 za dr膮偶kiem, albo zajmowa艂 miejsce na sk艂adanym siedzeniu instruktora pilota偶u na wprost tablicy przyrz膮d贸w. Dlatego teraz postanowi艂 do maksimum wykorzysta膰 czas czterdziestominutowego przelotu na platform臋. Usn膮艂 prawie natychmiast, zanim jeszcze pi臋膰 minut po starcie pilot wyr贸wna艂 lot na pu艂apie dw贸ch i p贸艂 tysi膮ca metr贸w.

Zapadaj膮c w sen mia艂 jednak dziwne przeczucie, 偶e nie b臋dzie mu dane odpocz膮膰. Przy艣ni艂o mu si臋, 偶e to on zamiast M.B. Powella bierze udzia艂 w locie rekonesansowym nad Verrettes, a co gorsza, nie potrafi zachowa膰 tyle zimnej krwi, co sporo m艂odszy od niego pilot. Ju偶 przy pierwszym spotkaniu z MIG-ami zostali zestrzeleni przez ludzi Salazara, on za艣, pr贸buj膮c si臋 uratowa膰, zacz膮艂 krzycze膰 na McLanahana po angielsku, przez co zdradzi艂 ich obu i przyczyni艂 si臋 do 艣mierci Patricka. W jego 艣nie Salazar okaza艂 si臋 gigantem o g艂adko wygolonej czaszce, czerwonych, b艂yszcz膮cych oczach i d艂ugich, ko艣cistych palcach, ubranym w czarn膮 peleryn臋; natychmiast rozpozna艂 Hardcastle' a i kaza艂 go rozstrzela膰. Admira艂 pr贸bowa艂 uciec do my艣liwca, 偶eby przynajmniej ostrzec przez radio „M艂ociarzy", lecz wszystkie jego wysi艂ki spe艂za艂y na niczym; Salazar zawsze pojawia艂 si臋 na jego drodze, a w ko艣cistej d艂oni trzyma艂 d艂ugi sztylet. W ko艅cu znalaz艂 si臋 w korytarzu, w kt贸rym nie m贸g艂 biec, gdy偶 ca艂a posadzka by艂a zbroczona krwi膮 zamordowanego McLanahana. 艁ysy olbrzym uni贸s艂 sztylet i cisn膮艂 nim, a ostrze wbi艂o si臋 g艂臋boko w lewe rami臋 Hardcastle'a. Ten chwyci艂 r臋koje艣膰 i pr贸bowa艂 go wyci膮gn膮膰, lecz im mocniej szarpa艂, tym bardziej sztylet wnika艂 w jego cia艂o... Nagle obraz uleg艂 zmianie. Na niebie a偶 roi艂o si臋 od my艣liwc贸w, bombowc贸w i transportowc贸w, a wszystkie samoloty atakowa艂y platform臋 „M艂ociarz Dwa". Ludzie z za艂ogi biegali bezradnie po pok艂adzie, krzycz膮c na niego, 偶eby w jaki艣 spos贸b powstrzyma艂 atakuj膮ce samoloty, ale on nie m贸g艂 nic zrobi膰, bez przerwy usi艂uj膮c wydoby膰 ostrze sztyletu ze swego ramienia. W ko艅cu i tu pojawi艂 si臋 Salazar, sycz膮c mu prosto w twarz, 偶e najwy偶sza pora zako艅czy膰 to marne 偶ycie, umrze膰 jak m臋偶czyzna, podda膰 si臋...

- Niech pan mnie pu艣ci, admirale! Prosz臋 si臋 zbudzi膰!

Hardcastle zdo艂a艂 w ko艅cu otworzy膰 oczy. Dostrzeg艂 siedz膮cego obok Lee Tannera, oficera dy偶urnego 艂膮czno艣ci nocnej zmiany, kt贸ry bezskutecznie usi艂owa艂 uwolni膰 sw膮 r臋k臋 z kurczowego uchwytu admira艂a.

Szybko rozwar艂 palce i usiad艂 prosto, poprawiaj膮c na sobie mundur.

- Co si臋 sta艂o, Lee?

- M臋czy艂y pana jakie艣 koszmary senne.

- Przepraszam, mia艂em cholernie m臋cz膮cy dzie艅. Poza tym wszystko w porz膮dku?

Tanner uciszy艂 go podniesion膮 r臋k膮 i zas艂ucha艂 si臋 w jaki艣 komunikat podawany przez interfon.

- Co si臋 dzieje, Tanner?

- Nic... - tamten znowu zamilk艂. Admira艂 zamierza艂 ju偶 zerwa膰 mu z g艂owy he艂m i samemu wys艂ucha膰 informacji, kiedy w ko艅cu Tanner uni贸s艂 oczy do nieba i z niedowierzaniem pokr臋ci艂 g艂ow膮.

- Cholerne Delfiny - mrukn膮艂. - Tak si臋 dali wrobi膰...

- M贸wisz o kt贸rym艣 z naszych dolphin贸w? Stracili艣my helikopter? Kto...

- Nie, chodzi mi o Delfiny z Miami, panie admirale. Rozgrywaj膮 w艂a艣nie mecz z zespo艂em Buffalo Bills i tutaj, na w艂asnym terenie, na stadionie Joe Robby'ego...

Hardcastle tylko zgrzytn膮艂 z臋bami.

- Z tego powodu mnie obudzi艂e艣?

- Ale偶 nie... Krzycza艂 pan przez sen, m臋czy艂y pana koszmary... urwa艂, dostrzeg艂szy piorunuj膮ce spojrzenie admira艂a, mrukn膮艂 co艣 przepraszaj膮co i ruszy艂 z powrotem w kierunku kabiny pilot贸w.

Hardcastle przetar艂 oczy, otrz膮sn膮艂 z siebie resztki snu i tak偶e poszed艂 na dzi贸b samolotu, 偶eby nala膰 sobie kawy. Kiedy za艣 wraca艂 na miejsce, od偶y艂y w jego pami臋ci sceny zmasowanego ataku samolot贸w na platform臋. Ponownie ogarn臋艂o go dziwne przeczucie, 偶e nie by艂 to tylko z艂y sen...

Centrum Kontroli Ruchu Powietrznego, Miami, Floryda

- Wie偶a Miami, tu „Sun and Sand Trzy Pi臋膰 Jeden" zmierzaj膮cy do was na pu艂apie trzech tysi臋cy sze艣ciuset metr贸w. Dobry wiecz贸r.

Kontroler w Centrum w Miami, obs艂uguj膮cy radiostacj臋 na cz臋stotliwo艣ci 127,3 MHz, otwartym kanale 艂膮czno艣ci g艂贸wnego korytarza powietrznego wiod膮cego z po艂udnia, przysun膮艂 sobie rozk艂ad lot贸w i wcisn膮艂 klawisz nadawania.

- „Sundstrand Trzy Pi臋膰 Jeden", prosz臋 wys艂a膰 sygna艂 identyfikacyjny.

Sprawdzi艂 jednocze艣nie, 偶e zg艂oszenie tego przelotu nadesz艂o kilka godzin wcze艣niej z lotniska Willemstad, stolicy Antyli Holenderskich, po艂o偶onej na wyspie Curacao. Na ekranie radaru echo samolotu zmierzaj膮cego do Fort Lauderdale widnia艂o dok艂adnie po艣rodku kana艂u Santaren, dwie艣cie pi臋膰dziesi膮t kilometr贸w na po艂udnie od Miami. Kontroler naprowadzi艂 na nie kursor i po chwili w tym miejscu wy艣wietli艂 si臋 偶贸艂ty kwadracik, a w okienku obok pojawi艂y si臋 parametry lotu. Wszystko si臋 zgadza艂o: czas, pu艂ap, kurs...

- Dobry wiecz贸r, „Sundstrand Trzy Pi臋膰 Jeden". Potwierdzam kontakt radarowy na pu艂apie trzech tysi臋cy sze艣ciuset metr贸w.

Odpowiedzia艂y mu dwa trzaski w s艂uchawkach. Zar贸wno ten sygna艂, jak i u偶ycie nazwy „Sun and Sand" zamiast „Sundstrand" 艣wiadczy艂y o tym, 偶e rozmawia艂 z kt贸rym艣 ze starszych pilot贸w znanej firmy, obs艂uguj膮cej loty czarterowe z Florydy, Georgii i Teksasu na Antyle Holenderskie, s艂yn膮ce ze swych pla偶 oraz kasyn gry. Jeden z tych szcz臋艣ciarzy, pomy艣la艂 kontroler, kt贸rzy sp臋dzaj膮 wolny czas b膮d藕 na pla偶ach Florydy, b膮d藕 te偶 w kasynach Curacao. To dopiero 偶ycie!

Na pulpicie 艂膮czno艣ci radiowej zamigota艂a nagle 偶贸艂ta lampka wezwania. Kontroler natychmiast si臋 domy艣li艂, 偶e to z „Zoo", dow贸dztwa Si艂 Ochrony Granic mieszcz膮cego si臋 na po艂udnie od Miami. Centrala „M艂ociarzy" - kt贸r膮 to nazw臋 kontrolerzy lot贸w do艣膰 szybko przerobili na „M艂贸ckarzy" - nie tylko by艂a w艂膮czona do sieci radarowej lotnisk w ca艂ym po艂udniowo-wschodnim rejonie Stan贸w Zjednoczonych, ale zarezerwowa艂a sobie oddzielny kana艂 艂膮czno艣ci radiowej z Centrum Kontroli Ruchu Powietrznego. Wykorzystywa艂a go do艣膰 cz臋sto, a wed艂ug powszechnej opinii za cz臋sto, do potwierdzania pewnych informacji i wydawania pilotom rozkaz贸w, kt贸re oczywi艣cie musieli przekazywa膰 kontrolerzy.

Jeszcze do niedawna kontrola ruchu powietrznego by艂a ca艂kowicie odpowiedzialna za porz膮dek w przestrzeni, ale wed艂ug nowych przepis贸w odpowiedzialno艣膰 t臋 przej臋艂a na siebie Agencja Ochrony Granic, kt贸ra ka偶dej maszynie musia艂a zezwoli膰 na przekroczenie granicy. Jej pracownicy nadu偶ywali jednak swoich uprawnie艅, cz臋sto ingeruj膮c w najbardziej nieodpowiednich momentach. Nagminnie si臋 zdarza艂o, 偶e zaraz po ustaleniu identyfikacji maszyny i wyznaczeniu pilotowi w艂a艣ciwego kursu oraz pu艂apu do akcji wkraczali dy偶urni „M艂贸ckarzy", domagaj膮c si臋 potwierdzenia identyfikacji i sprawdzenia wszystkich danych z rozk艂adem lot贸w, a nierzadko kazali skierowa膰 samolot na inny kurs czy pu艂ap albo te偶 kr膮偶y膰 nad lotniskiem b膮d藕 w og贸le l膮dowa膰 gdzie indziej. W dodatku nikogo nie obchodzi艂o, 偶e taka zmiana trasy poci膮gnie za sob膮 konieczno艣膰 wprowadzenia zmian kurs贸w kilkunastu innych maszyn; nikt te偶 nie zwa偶a艂, 偶e pilotowi mo偶e zabrakn膮膰 paliwa albo 偶e kontroler ledwie mo偶e si臋 z nim porozumie膰, bo tamten prawie nie zna angielskiego. „M艂贸ckarze" nie musieli si臋 wyk艂贸ca膰 z pilotami, oni po prostu wydawali rozkazy, a wszystkie gromy spada艂y na g艂owy kontroler贸w ruchu powietrznego.

A te ich maszyny... Nikogo ju偶 nie dziwi艂o, 偶e w pobli偶u najbardziej zat艂oczonego korytarza powietrznego, w godzinie nasilenia ruchu, bez jakichkolwiek ustale艅 czy cho膰by ostrze偶enia pojawia si臋 nagle pi臋膰 bezza艂ogowc贸w „M艂贸ckarzy". A przecie偶 maszyny bezza艂ogowe, zdalnie sterowane z odleg艂ej o kilkadziesi膮t czy nawet sto kilometr贸w centrali, stanowi艂y wielkie zagro偶enie dla samolot贸w rejsowych. Nie tak dawno jedna z tych wa偶膮cych trzy tony makiet omal nie staranowa艂a liniowego boeinga 747. Natomiast piloci prowadz膮cy patrole Ochrony Granic nie zadawali sobie trudu, aby odpowiada膰 na wezwania radiowe z wie偶y kontroli lot贸w. Jedyn膮 metod膮 porozumienia si臋 z nimi by艂o telefoniczne przekazywanie komunikat贸w do centrali „M艂贸ckarzy". A i to nie zawsze skutkowa艂o, tote偶 podczas prowadzenia przez tamtych po艣cigu za przemytnikami, kontrolerzy cz臋sto nie mieli innego wyj艣cia, jak oczy艣ci膰 przestrze艅 powietrzn膮 w promieniu kilkudziesi臋ciu kilometr贸w od rejonu prowadzonej akcji.

Dlatego teraz Kravitz, pe艂ni膮cy s艂u偶b臋 w Centrali w Miami, ze z艂o艣ci膮 odstawi艂 kubek z kaw膮. Obawia艂 si臋, 偶e je艣li b臋dzie cho膰 chwil臋 d艂u偶ej zwleka艂 z odpowiedzi膮 na wezwanie, dy偶urny „M艂贸ckarzy" natychmiast po艂膮czy si臋 z kierownikiem zmiany. Wcisn膮艂 klawisz nadawania.

- Tu Kravitz, kontroler si贸dmej strefy po艂udniowo-wschodniej. Dobry wiecz贸r, „Alladin".

Podczas rozm贸w drog膮 radiow膮 musieli pos艂ugiwa膰 si臋 tym kryptonimem oznaczaj膮cym central臋 dowodzenia Agencji Ochrony Granic, wed艂ug niego po艂o偶on膮 w najbardziej odpowiednim do tego miejscu w s膮siedztwie ogrodu zoologicznego.

- Potrzebna mi weryfikacja danych dotycz膮cych „Sierra Alfa Trzy Pi臋膰 Jeden" - odpowiedzia艂 mu stanowczy, kobiecy g艂os.

Kravitz zwr贸ci艂 uwag臋, 偶e arogancka dy偶urna nie raczy艂a nawet b膮kn膮膰 dzie艅 dobry.

- O jakie dane konkretnie chodzi, prosz臋 pani?

- Wed艂ug naszego radaru znajduje si臋 na pu艂apie trzech tysi臋cy sze艣ciuset osiemdziesi臋ciu metr贸w. Czy to zosta艂o sprawdzone?

- Tak, owszem. Jest na wysoko艣ci... trzech tysi臋cy sze艣ciuset osiemdziesi臋ciu metr贸w, czyli osiemdziesi膮t metr贸w powy偶ej wyznaczonego pu艂apu. 呕yczy pani sobie, abym go za to objecha艂?

Dopiero po chwili poj膮艂, 偶e niepotrzebnie posun膮艂 si臋 do z艂o艣liwo艣ci, gdy偶 wszystkie rozmowy radiowe by艂y rejestrowane. Zreszt膮 ta kobieta z centrum dowodzenia „M艂贸ckarzy" pewnie i tak nie ma poczucia humoru, pomy艣la艂.

- Nie uwa偶acie, 偶e to podejrzanie niski pu艂ap dla tego typu lotu czarterowego? Musimy wiedzie膰, dlaczego pilot leci poni偶ej czterech tysi臋cy metr贸w i jak d艂ugo ma zamiar si臋 trzyma膰 tej wysoko艣ci.

Kravitz nie potrafi艂 zrozumie膰, dlaczego mia艂oby to by膰 a偶 tak wa偶ne.

- Zaraz go zapytam, je艣li uwa偶acie, 偶e to podejrzane. Czy m贸g艂bym jednak wiedzie膰, z jakiego powodu uznali艣cie to za istotne?

- Wed艂ug naszych danych piloci Sundstrandu zwykle przekraczaj膮 granic臋 strefy identyfikacji na du偶o wi臋kszych wysoko艣ciach. Ich maszyny s膮 wyposa偶one w hamulce aerodynamiczne, tote偶 normalnie wspinaj膮 si臋 na wysoki pu艂ap, 偶eby p贸藕niej oszcz臋dzaj膮c benzyn臋 powoli schodzi膰 nad lotniskiem docelowym. Ten jednak zachowuje si臋 zupe艂nie inaczej.

Kravitz a偶 pokr臋ci艂 ze zdumienia g艂ow膮. To ten cholerny, rozbudowany system komputerowy Agencji Ochrony Granic jest najcz臋艣ciej przyczyn膮 tak niespotykanej podejrzliwo艣ci, pomy艣la艂.

- Czy mam wi臋c zapyta膰 pilota, z jakiego powodu leci na pu艂apie du偶o ni偶szym od wykorzystywanego zazwyczaj przez jego koleg贸w?

- Jest dok艂adnie na tej samej wysoko艣ci, na jakiej znajduje si臋 nasz „Platobal" - odpar艂a kobieta, jakby mia艂o to wyja艣ni膰 jej stanowisko.

- Przecie偶 leci korytarzem przebiegaj膮cym sze艣膰dziesi膮t kilometr贸w na zach贸d od waszej zamkni臋tej przestrzeni. My艣l臋, 偶e temu 艣licznemu, niebieskiemu balonikowi nic nie grozi.

Owego wieczora „Platobal" znajdowa艂 si臋 na maksymalnej wysoko艣ci, zamkni臋ta przestrze艅 powietrzna rozci膮ga艂a si臋 w promieniu pi臋膰dziesi臋ciu kilometr贸w od niego. Poza tym balon by艂 o艣wietlony jak choinka na Bo偶e Narodzenie, trudno by艂o sobie wyobrazi膰, by kt贸ry艣 z pilot贸w nie zauwa偶y艂 go z daleka, nie m贸wi膮c ju偶 o ewentualnej kolizji.

- Prosz臋 si臋 jednak zapyta膰 o przyczyny, panie Kravitz.

Cholera, pomy艣la艂, ale偶 oni potrafi膮 by膰 niezno艣ni.

- Niech pani zaczeka - rzuci艂 do mikrofonu, si臋gaj膮c do prze艂膮cznika radiostacji. - „Trzy Pi臋膰 Jeden", tu kontrola Miami. Zg艂o艣 si臋.

- S艂ucham.

- Podaj przyczyn臋, dla kt贸rej lecisz na tej wysoko艣ci.

Przez chwil臋 panowa艂o milczenie.

- Prosz臋 powt贸rzy膰.

- Ochrona Granic domaga si臋 wyja艣nienia, dlaczego lecisz na tym pu艂apie i jak d艂ugo masz zamiar na nim pozosta膰. - Tym razem Kravitz nie waha艂 si臋 nawet, by wymieni膰 nazw臋 „M艂ociarzy", mia艂 bowiem nadziej臋, 偶e z艂o艣膰 pilota nie obr贸ci si臋 przeciwko niemu.

- Nie mia艂em poj臋cia, 偶e musz臋 uzasadnia膰, dlaczego trzymam si臋 tej wysoko艣ci - odpowiedzia艂 tamten wyra藕nie zdumiony.

- Nie musisz uzasadnia膰, dlaczego lecisz poni偶ej czterech tysi臋cy metr贸w. Masz woln膮 drog臋. To Ochrona Granic 偶膮da wyja艣nienia, dlaczego wybra艂e艣 ten pu艂ap i jak d艂ugo chcesz na nim pozostawa膰. Odbi贸r.

- Mia艂em nadziej臋, 偶e na tej wysoko艣ci dotr臋 a偶 nad lotnisko - odpowiedzia艂 pilot nieco podniesionym g艂osem; zarazem ujawni艂 si臋 jego do艣膰 wyra藕ny akcent latynoski.

Kravitz spodziewa艂 si臋 podobnej odpowiedzi. Rozumia艂 te偶, z jakiego powodu tamten dotychczas maskowa艂 swoje pochodzenie - w艣r贸d Latynos贸w panowa艂o przekonanie, 偶e wszyscy kontrolerzy lot贸w uwa偶aj膮 ich za gorzej wyszkolonych od rodowitych Amerykan贸w.

- Przyj膮艂em, „Trzy Pi臋膰 Jeden". Czy mo偶esz jednak poda膰 jaki艣 konkretny pow贸d, dla kt贸rego wybra艂e艣 ten pu艂ap?

- O co chodzi, wie偶a? To ja wybra艂em tak膮 a nie inn膮 wysoko艣膰, a wy macie mi powiedzie膰, czy mam woln膮 drog臋 i mog臋 lecie膰 dalej. Chyba takie s膮 ustalone procedury. Chcecie, abym wszed艂 na inny pu艂ap?

- Nie, „Trzy Pi臋膰 Jeden". Mo偶esz lecie膰 dalej na wysoko艣ci trzech tysi臋cy sze艣ciuset metr贸w. Powtarzam, 偶e to Si艂y Ochrony Granic zwr贸ci艂y si臋 do nas z pro艣b膮 o wyja艣nienia. Je艣li chcesz, mo偶esz sam z nimi porozmawia膰 na cz臋stotliwo艣ci sto dwana艣cie i pi臋膰dziesi膮t pi臋膰 setnych...

- Nie mam zamiaru rozmawia膰 z jak膮艣 tam cholern膮 Ochron膮 Granic. Trzymam si臋 przepis贸w. Macie mi co艣 do zarzucenia?

W g艂osie zdenerwowanego pilota coraz wyra藕niej ujawnia艂 si臋 latynoski akcent. Kravitz poczu艂 si臋 g艂upio, poniewa偶 stawia艂 cz艂owieka w do艣膰 niezr臋cznej sytuacji. Chcia艂 ju偶 odpowiedzie膰, kiedy pilot odezwa艂 si臋 ponownie:

- Kontrola, przepraszam, 偶e si臋 troch臋 unios艂em. Przechodz臋 na cz臋stotliwo艣膰 sto dwana艣cie przecinek pi臋膰dziesi膮t pi臋膰.

- Zrozumia艂em, „Trzy Pi臋膰 Jeden". B臋d臋 czeka艂 na ciebie ponownie w moim pa艣mie 艂膮czno艣ci.

- Bez odbioru.

Kravitz pospiesznie przestroi艂 radiostacj臋 na cz臋stotliwo艣膰 Si艂 Ochrony Granic, redukuj膮c jednocze艣nie moc nadajnika, aby jakiekolwiek wezwania kontroli lot贸w nie pop艂yn臋艂y w eter w zastrze偶onym pa艣mie. Usadowi艂 si臋 wygodnie w fotelu, maj膮c nadziej臋, 偶e b臋dzie zaraz 艣wiadkiem bardzo interesuj膮cej wymiany zda艅 mi臋dzy pilotem a dy偶urn膮 centrum dowodzenia „M艂贸ckarzy". To dopiero powinna by膰 zabawa, pomy艣la艂.

Platforma „M艂ociarz Jeden"

- Ochrona Granic, „Sundstrand Trzy Pi臋膰 Jeden" zg艂asza si臋 na cz臋stotliwo艣ci sto dwana艣cie przecinek pi臋膰dziesi膮t pi臋膰...

Przy pulpicie kontrolnym sieci radarowej, sprawuj膮c nadz贸r nad przestrzeni膮 powietrzn膮 na po艂udnie od platformy „M艂ociarz Jeden", pe艂ni艂a dy偶ur Angela Mink, zwana przez koleg贸w „Anio艂kiem", cho膰 bezskutecznie walczy艂a z tym przezwiskiem ju偶 od dziesi臋ciu lat, najpierw podczas s艂u偶by w Stra偶y Przybrze偶nej, a teraz w Agencji Ochrony Granic.

Obserwowany przez ni膮 sektor rozci膮ga艂 si臋 od Portoryko a偶 po 艣rodkow膮 cz臋艣膰 Kuby, si臋gaj膮c na po艂udnie wybrze偶y Haiti i Dominikany. Co prawda „M艂ociarze" mieli prawo kontrolowa膰 tylko te samoloty, kt贸re przekroczy艂y ju偶 granic臋 przestrzeni powietrznej Stan贸w Zjednoczonych, obserwowali jednak ca艂y ruch lotniczy w wyznaczonych strefach.

Niemal atletycznie zbudowana blondynka o d艂ugich w艂osach nale偶a艂a do naj艂adniejszych kobiet w za艂odze platformy, nie bez powodu nazywano j膮 „Anio艂kiem". Tylko nieliczni mieli okazj臋 si臋 przekona膰, 偶e w istocie jest niezwykle wstydliw膮, zamkni臋t膮 w sobie i osch艂膮 formalistk膮. Tak jak domy艣la艂 si臋 Kravitz, potrafi艂a w pe艂ni wykorzysta膰 rozbudowany system komputerowy „M艂ociarzy" do tego, aby ka偶dy samolot przekraczaj膮cy granic臋 traktowa膰 z chorobliw膮 wr臋cz podejrzliwo艣ci膮.

W rzeczywisto艣ci to program komputerowy by艂 tak skonstruowany, 偶e zwraca艂 uwag臋 technika na pewne parametry lotu, wy艣wietlaj膮c je w oknie koloru czerwonego. Angela zareagowa艂a prawid艂owo, tym bardziej 偶e podczas nieobecno艣ci Geffar platform膮 dowodzi艂 Michael Becker, a ten by艂 teraz zaj臋ty udzielaniem instrukcji sta偶y艣cie. Siedzia艂 wraz z Ricardo Motoik膮 na stanowisku dowodzenia i t艂umaczy艂 mu cierpliwie, jak nale偶y sterowa膰 informacjami wy艣wietlanymi na ka偶dym z trzech g艂贸wnych ekran贸w centrum.

Mink przywo艂a艂a go teraz do siebie. Jakby z oci膮ganiem Becker zszed艂 ze stanowiska dowodzenia, zbli偶y艂 si臋 do jej pulpitu i si臋gn膮艂 po zapasowe s艂uchawki.

- Co si臋 dzieje? - zapyta艂, pochylaj膮c si臋 ponad jej ramieniem.

- Mam na linii Sundstranda wracaj膮cego z lotu czarterowego na Curacao - odpar艂a cicho Angela, po czym odsun臋艂a mikrofon od ust i upi艂a nieco wody z kubeczka. - To znaczy stamt膮d, dok膮d powinien mnie pan zabra膰, gdy w przysz艂ym miesi膮cu p贸jdziemy razem na urlop.

- A wybieramy si臋 wsp贸lnie na urlop? Od kiedy?

- Od czasu, kiedy ja zacz臋艂am o nim marzy膰. Tylko pan i ja na bia艂ym piasku pla偶y, k膮piel o p贸艂nocy w lazurowych falach, butelka szampana...

- A ja my艣la艂em, 偶e ciebie nie interesuje nic poza obowi膮zkami s艂u偶bowymi.

- Mimo wszystko jestem kobiet膮, kapitanie Becker...

- Wi臋c prosz臋 to udowodni膰, techniku Mink.

- Tylko my, kobiety, potrafimy r贸wnocze艣nie przerzuca膰 setki informacji o podejrzanych samolotach przemytnik贸w lub terroryst贸w, planowa膰 romantyczne wakacje i marzy膰 o szalonej nocy w towarzystwie przystojnego, wysportowanego m臋偶czyzny. A zarazem 偶a艂owa膰, 偶e faceci potrafi膮 si臋 zajmowa膰 tylko jedn膮 rzecz膮 naraz.

- W takim razie mam dla ciebie, kobieto, znakomity materia艂 do przemy艣lenia. Po pierwsze piasek na pla偶ach Curacao jest r贸偶owy, a nie bia艂y. Po drugie natychmiast by艣 usn臋艂a po pierwszej lampce szampana A po trzecie zarezerwowa艂em ju偶 pok贸j dla nas dwojga w hotelu Barra Palace w Barra da Tijuca. Prosz臋 to sprawdzi膰 na swoim komputerze, je艣li znajdziesz troch臋 wolnego czasu, techniku Mink. - Becker przysun膮艂 sobie mikrofon do ust. - Angelo, prze艂膮cz dane ze swojego sektora na monitor Ricarda.

- Ricardo, na 艣rodku ekranu masz lec膮cego w naszym kierunku „Sundstranda Trzy Pi臋膰 Jeden" - powiedzia艂a Mink do mikrofonu.

Sta偶ysta przytakn膮艂 ruchem g艂owy, ale wida膰 by艂o, 偶e wodzi wzrokiem po trzech ekranach, nie bardzo wiedz膮c, gdzie szuka膰 okna z parametrami lotu.

- Najpierw prze艂膮cz sw贸j monitor na 艣ledzenie tylko tego jednego obiektu - podpowiedzia艂 mu Becker.

Po chwili jednak musia艂 sam pokaza膰, jak tego dokona膰, programuj膮c zarazem w komputerze obs艂uguj膮cym 艂膮czno艣膰 radiow膮 potrzebne pasma.

- W tym samym czasie musisz ju偶 my艣le膰 o dalszych krokach, powiadomieniu dow贸dcy posterunku, je艣li jest w pobli偶u, uzyskaniu potwierdzenia obecnego statusu podejrzanego, a tak偶e zacz膮膰 kalkulowa膰 czas, jaki b臋dzie potrzebny naszym patrolom do przechwycenia intruza. A to oznacza, 偶e musisz zna膰 na pami臋膰 osi膮gi bezza艂ogowej „Mewy", orientowa膰 si臋, ile za艂贸g dy偶uruje na platformie, gdzie w danej chwili znajduj膮 si臋 „Morskie Lwy", czy s膮 gotowe do lotu...

- I to wszystko tylko dlatego, 偶e Angela zg艂osi艂a mi swoje podejrzenia wobec tego samolotu? - przerwa艂 mu Ricardo Motoika. - Przecie偶 nic si臋 jeszcze nie sta艂o, a pan powtarza, 偶e musz臋 ju偶 kalkulowa膰 czas potrzebny na przechwycenie tej maszyny.

- Ocknij si臋, Ricardo. Przecie偶 by艂e艣 kontrolerem lot贸w w marynarce wojennej. Jak zazwyczaj reagowa艂 oficer dy偶urny, kiedy zg艂asza艂e艣 mu, 偶e masz na radarze jaki艣 obiekt, kt贸ry wydaje ci si臋 podejrzany?

Motoika zamy艣li艂 si臋 na chwil臋, jakby wspomina艂 swoj膮 o艣mioletni膮 s艂u偶b臋 na przekazanym ostatnio na z艂om lotniskowcu USS „Coral Sea", wreszcie pokiwa艂 g艂ow膮.

- Ma pan racj臋. Kontaktowa艂 si臋 z szefem lot贸w, og艂asza艂 alarm na mostku, kaza艂 weryfikowa膰 wszystkie dane dotycz膮ce niezidentyfikowanego obiektu.

- Tutaj mamy podobn膮 sytuacj臋. Zwykle w powietrzu przebywa wiele maszyn, je艣li wi臋c technik zg艂asza jakiekolwiek podejrzenia, musi to ju偶 by膰 co艣 powa偶nego. W porz膮dku. Teraz powiniene艣 drugi monitor prze艂膮czy膰 na widok wyrzutni samolot贸w bezza艂ogowych, wywo艂uj膮c jednocze艣nie informacje o statusie poszczeg贸lnych maszyn. Z kolei na trzecim radz臋 przygotowa膰 podobne zestawienie dy偶uruj膮cych za艂贸g, status dost臋pnych „Lw贸w Morskich" oraz pozycje naszych kutr贸w patrolowych. Lepiej by膰 gotowym do z艂o偶enia dow贸dcy platformy pe艂nego meldunku o sytuacji. Pozosta艅 w kontakcie z Angel膮, aby艣 m贸g艂 w ka偶dej chwili uzyska膰 od niej jakie艣 wyja艣nienia, a ona w tym czasie powinna nawi膮za膰 艂膮czno艣膰 radiow膮 z podejrzanym.

Ze swego stanowiska skin膮艂 g艂ow膮 w kierunku Mink.

- „Sundstrand Trzy Pi臋膰 Jeden", tu Si艂y Ochrony Granic. Mamy ci臋 na radarze, jeste艣 sto siedemdziesi膮t kilometr贸w na po艂udnie od Miami, lecisz na pu艂apie trzech tysi臋cy sze艣ciuset metr贸w. Prosz臋 poda膰 przyczyny, dla kt贸rych trzymasz si臋 tej wysoko艣ci. Odbi贸r.

- Tu „Trzy Pi臋膰 Jeden", prosz臋 pani. Zgadza si臋. Lec臋 na trzech tysi膮cach sze艣ciuset i chcia艂bym na tej wysoko艣ci dotrze膰 a偶 do Fort Lauderdale. Trzymam si臋 wyznaczonego korytarza i nie przekraczam granicy minimalnej wysoko艣ci podr贸偶nej. M贸j rozk艂ad lotu zosta艂 zaakceptowany, otrzyma艂em zgod臋 kontroli z Miami. Czy co艣 jest nie w porz膮dku?

- Nie, „Trzy Pi臋膰 Jeden". Po prostu my艣leli艣my, 偶e masz jakie艣 k艂opoty z osi膮gni臋ciem normalnego pu艂apu podr贸偶nego - odpowiedzia艂a Mink. Postanowi艂a si臋 jednak nie poddawa膰, mia艂a przeczucie, 偶e co艣 tu nie gra, chocia偶 do tej pory pilot nie pope艂ni艂 偶adnego wykroczenia. Na pewno nie macie 偶adnej awarii? Silniki pracuj膮 normalnie?

- Tak, wszystko w porz膮dku... Odebra艂em komunikat, 偶e wy偶ej s膮 silniejsze turbulencje, dlatego zdecydowa艂em si臋 lecie膰 na tym pu艂apie.

Odbi贸r.

- Tu ci臋 mam - mrukn臋艂a Angela pod nosem.

Natychmiast wywo艂a艂a na komputerze map臋 warunk贸w meteorologicznych nad po艂udniow膮 Floryd膮 i rejonem Karaib贸w. Panowa艂 tu rozleg艂y wy偶, wia艂 lekki wiatr z po艂udnia. Prze艂膮czy艂a si臋 na interfon i przekaza艂a dy偶urnemu:

- S艂u偶by meteo nie sygnalizuj膮 偶adnych silniejszych turbulencji, r贸wnie偶 偶aden z pilot贸w nie meldowa艂 o utrudnieniach, Ricardo. Na normalnym pu艂apie mia艂by tylny wiatr wiej膮cy z pr臋dko艣ci膮 trzydziestu pi臋ciu w臋z艂贸w, a na tym, na kt贸rym si臋 znajduje, szybko艣膰 wiatru nie przekracza dwunastu w臋z艂贸w.

Ricardo pokr臋ci艂 g艂ow膮.

- To znaczy, 偶e wcale mu nie zale偶y na oszcz臋dno艣ci paliwa. Niemniej trzyma si臋 kursu i rozk艂adu lotu, nie pope艂ni艂 te偶 偶adnego wykroczenia. Czy mo偶emy mu co艣 zarzuci膰? Chyba nic. - Obejrza艂 si臋 na Beckera. - Mam racj臋?

Ten jednak nie odpowiedzia艂. Od strony formalnej nie mo偶na by艂o pilotowi niczego zarzuci膰, ale nie chcia艂 te偶 lekcewa偶y膰 technika zg艂aszaj膮cego swe podejrzenia. Pozostawa艂o jedynie czeka膰 na rozw贸j wydarze艅.

- Obserwuj dalej ten obiekt, Ricardo. Teraz ty pe艂nisz funkcj臋 dowodz膮cego. - Wskaza艂 r臋k膮 Mink, kt贸ra uwa偶nie przys艂uchiwa艂a si臋 ich rozmowie, a teraz odwr贸ci艂a si臋 z powrotem do swego pulpitu. - Pozosta艅 ca艂y czas w kontakcie z technikiem.

Ricardo skin膮艂 g艂ow膮 i rzek艂 do mikrofonu:

- Angelo, chcia艂bym, 偶eby艣 troch臋 nastraszy艂a tego pilota. Powiedz mu, 偶e ma si臋 stawi膰 do kontroli. Wyci膮gnij list臋 pasa偶er贸w, dane w艂a艣ciciela, specyfikacj臋 przewo偶onego 艂adunku i sprawd藕 dok艂adnie wszystkie wpisy w zg艂oszonym rozk艂adzie przelotu i wst臋pnej deklaracji celnej.

Mink przytakn臋艂a ruchem g艂owy i wcisn臋艂a przycisk nadawania.

- Przyj臋艂am, „Trzy Pi臋膰 Jeden". Mamy jednak k艂opoty z weryfikacj膮 twojej deklaracji celnej. Musimy ci臋 skierowa膰 na lotnisko Opa-Locka w celu przeprowadzenia szczeg贸艂owej kontroli. Prosz臋 o potwierdzenie. Odbi贸r.

- Powt贸rzcie, Ochrona Granic! - zawo艂a艂 pilot z wyra藕nym latynoskim akcentem; by艂 wyra藕nie podenerwowany. - Gdzie mam l膮dowa膰?

- Lotnisko Opa-Locka - odpar艂 Angela. - „Sundstrand Trzy Pi臋膰 Jeden", z polecenia zast臋pcy dow贸dcy posterunku Si艂 Ochrony Granic rozkazuj臋 ci najprostsz膮 drog膮, omijaj膮c zastrze偶on膮 przestrze艅 powietrzn膮, uda膰 si臋 na lotnisko Opa-Locka, gdzie zesp贸艂 S艂u偶b Celnych przeprowadzi szczeg贸艂ow膮 inspekcj臋, a samolot zostanie poddany kontroli technicznej. Rozkaz nie podlega odwo艂aniu, a jego wykonanie mo偶e zosta膰 wyegzekwowane przy u偶yciu si艂y. Opa-Locka znajduje si臋 na twoim kursie. Pas startowy biegnie w kierunku dwadzie艣cia siedem stopni. Je艣li chcesz, mo偶esz zosta膰 sprowadzony do l膮dowania elektronicznie. Przeka偶emy Centrum Kontroli Lot贸w w Miami tw贸j nowy port przeznaczenia. Na razie utrzymuj kurs, zosta艅 na obecnym pu艂apie i nie przestrajaj radiostacji. P贸藕niej otrzymasz komunikat o nat臋偶eniu ruchu powietrznego i zostaniesz skierowany na 艣cie偶k臋 podchodzenia do lotniska. Prosz臋 potwierdzi膰 odbi贸r rozkaz贸w.

Kiedy Mink zwolni艂a przycisk nadawania, w s艂uchawkach rozbrzmiewa艂 ju偶 wzburzony g艂os pilota.

- ...nie macie prawa! Otrzyma艂em pozwolenie na przelot do Fort Lauderdale! Jak tylko si臋 spotkamy, to ci臋 powiesz臋 za te twoje cycki, puta sucia... 呕膮dam natychmiast rozmowy z twoim prze艂o偶onym! Odbi贸r.

- „Trzy Pi臋膰 Jeden", zaraz powiadomi臋 oficera dy偶urnego. Nie roz艂膮czaj si臋.

Z trudem si臋 opanowa艂a, 偶eby nie odpowiedzie膰 ostrzej, zw艂aszcza 偶e rozmawiali na otwartym kanale 艂膮czno艣ci. Ten facet i tak mia艂 dosta膰 za swoje po wyl膮dowaniu. Specjalny oddzia艂 techniczny „M艂ociarzy" oraz grupa inspekcyjna S艂u偶b Celnych, kt贸re zosta艂y wcze艣niej zawiadomione i teraz zapewne przys艂uchiwa艂y si臋 tej wymianie zda艅, pod膮偶aj膮c ju偶 na lotnisko Opa-Locka, nie mog艂y potraktowa膰 go uprzejmie po takiej reakcji.

- Lepiej niech go pani wezwie jak najszybciej, damulko - odezwa艂 si臋 pilot. - Wy艣cie chyba powariowali! Nie mam 偶adnych pasa偶er贸w na pok艂adzie, a 艂adunek mo偶e przej艣膰 odpraw臋 celn膮 w Fort Lauderdale. Przecie偶 jest tam posterunek. Po diab艂a 艣ci膮gacie mnie na dodatkow膮 inspekcj臋?

Mink pospiesznie si臋gn臋艂a do klawiatury komputera, przywo艂uj膮c odpowiednie informacje.

- Sprawdzam jego deklaracj臋 celn膮 - powiadomi艂a Ricardo przez interfon. - Jestem przekonana, 偶e zg艂asza艂 przew贸z czarterem kilku pasa偶er贸w.

- Co takiego?

- Przepraszam, Ricardo - w艂膮czy艂 si臋 na lini臋 drugi technik. Nie chc臋 przeszkadza膰, ale wygl膮da na to, 偶e stracili艣my 艂膮czno艣膰 z „Karabalem".

Tym kryptonimem okre艣lano aerostat radarowy zawieszony nad niewielk膮 plac贸wk膮 „M艂ociarzy" na wyspie Grand Bahama, sto osiemdziesi膮t kilometr贸w na wsch贸d od Palm Beach. Us艂yszawszy t臋 wiadomo艣膰, Michael Becker natychmiast zaj膮艂 swoje miejsce przy konsoli na stanowisku dowodzenia.

- Sprawd藕, czy odczyty radaru nadal docieraj膮 do sieci. Potem wy艣lij kontrolny sygna艂 radiowy i zobacz, czy uzyskasz odpowied藕.

- Ju偶 to zrobi艂em.

- Wed艂ug mojego komputera kana艂 艂膮czno艣ci radiowej z Bahama w og贸le zamilk艂 - rzek艂 Becker. - Spr贸buj臋 po艂膮czy膰 si臋 z nimi telefonicznie.

- Ju偶 mam, Ricardo - odezwa艂a si臋 Angela. - Zgodnie z deklaracj膮 celn膮 mia艂 przewozi膰 o艣miu pasa偶er贸w, obywateli ameryka艅skich. Mam wyszczeg贸lnione numery ubezpieczenia i prawa jazdy, adresy, miejsca pracy.

- A mimo to facet utrzymuje, 偶e nie ma pasa偶er贸w na pok艂adzie odpar艂 Ricardo. - Po艂膮cz si臋 z nim i za偶膮daj wyja艣nie艅.

Nagle w centrum dowodzenia zajazgota艂y dzwonki alarmowe, a na wszystkich kana艂ach interfonu rozbrzmia艂 g艂os Beckera.

- Uwaga, za艂oga platformy. M贸wi dow贸dca. Odebrali艣my w艂a艣nie wiadomo艣膰, 偶e nasz aerostat nad wysp膮 Grand Bahama zosta艂 zaatakowany i zniszczony przez niezidentyfikowany samolot my艣liwski. Og艂aszam 偶贸艂ty alarm. Prosz臋 oczy艣ci膰 l膮dowiska i przygotowa膰 do startu wszystkie samoloty oraz maszyny bezza艂ogowe. Za艂ogi nie pe艂ni膮ce dy偶uru maj膮 si臋 stawi膰 w wyznaczonych miejscach alarmowych. Powtarzam, 偶贸艂ty alarm dla wszystkich znajduj膮cych si臋 na platformie.

Major zwr贸ci艂 si臋 do Ricardo:

- Zaalarmuj wszystkie jednostki i posterunki Ochrony Granic, a tak偶e Stra偶 Przybrze偶n膮 i wojsko. Za偶膮daj oczyszczenia przestrzeni powietrznej w promieniu osiemdziesi臋ciu kilometr贸w od platformy.

Wi臋kszo艣膰 technik贸w poderwa艂a si臋 z miejsc i z uwag膮 spogl膮da艂a w kierunku stanowiska dowodzenia.

- Siadajcie i nadal obserwujcie swoje sektory - rozkaza艂 Becker. - Za艂贸偶cie kamizelki ratunkowe, ale nie przerywajcie pracy.

Tylko Angela Mink bez przerwy wpatrywa艂a si臋 w ekran swego komputera. Po chwili przycisn臋艂a d艂o艅mi s艂uchawki, 偶eby odizolowa膰 si臋 od gwaru rozm贸w w centrum dowodzenia, w艂膮czy艂a nadajnik i zawo艂a艂a do mikrofonu:

- „Sundstrand Trzy Pi臋膰 Jeden"! Wyszed艂e艣 z korytarza i zbli偶asz si臋 do granicy zamkni臋tej przestrzeni powietrznej! Natychmiast skr臋膰 w lewo i wejd藕 na kurs trzysta pi臋膰!

Ale nie by艂o odpowiedzi. Powt贸rzy艂a jeszcze raz, wreszcie prze艂膮czy艂a si臋 na interfon.

- Mike, „Sundstrand Trzy Pi臋膰 Jeden" wyszed艂 z korytarza powietrznego i bierze kurs prosto na nas. Nie odpowiada. Przyspieszy艂 do dwustu osiemdziesi臋ciu w臋z艂贸w. Znajduje si臋 obecnie sze艣膰dziesi膮t dwa kilometry na po艂udniowy wsch贸d od platformy. B臋dzie tu za osiem minut.

Na pok艂adzie kurierskiego „Lwa Dwa Dziewi臋膰"

zmierzaj膮cego ku platformie „M艂ociarz Dwa"

Hardcastle szed艂 powoli mi臋dzy rz臋dami foteli, ostro偶nie nios膮c kolejny kubeczek kawy, tym razem bezkofeinowej, kiedy Lee Tanner dotkn膮艂 jego ramienia.

- Przepraszam, panie admirale...

- Widz臋, 偶e wzi膮艂e艣 sobie za punkt honoru, Tanner, by nie da膰 mi nawet zmru偶y膰 oka - rzek艂 z u艣miechem, lecz dow贸dca zmiany mia艂 zas臋pion膮 min臋. - Co si臋 sta艂o? Buffalo Bills strzelili kolejn膮 bramk臋?

- „M艂ociarz Jeden" wezwa艂 przez radio wszystkie jednostki i posterunki. Og艂osili 偶贸艂ty alarm. Twierdz膮, 偶e „Karabal" zosta艂 zaatakowany z powietrza...

Hardcastle b艂yskawicznie zerwa艂 Tannerowi he艂m, omal nie urywaj膮c mu g艂owy.

- Ken, co si臋 dzieje? - wywo艂a艂 przez interfon pilota AV-22.

- Stracili艣my kontakt z „Karabalem" - zameldowa艂 Ken Sherry. - Na obu platformach og艂oszono 偶贸艂ty alarm. Posterunki na Key West i przy Zoo tak偶e zosta艂y postawione w stan gotowo艣ci.

- Czy na pewno by艂 to atak z powietrza?

- Brak potwierdzenia, panie admirale, ale dow贸dca „M艂ociarza Jeden" utrzymuje, 偶e musia艂 to by膰 atak niezidentyfikowanego my艣liwca.

Hardcastle wyjrza艂 przez wielkie okno w prawej burcie samolotu, lecz na zewn膮trz panowa艂y nieprzeniknione ciemno艣ci. Cz艂onkowie za艂ogi zaczynali niespokojnie porusza膰 si臋 na miejscach i porozumiewa膰 p贸艂g艂osem, atmosfera zrobi艂a si臋 nagle napi臋ta.

- Gdzie jeste艣my?

- Trzydzie艣ci kilometr贸w na zach贸d od wybrze偶a. Platform臋 mamy prosto przed dziobem, w odleg艂o艣ci czterdziestu kilometr贸w.

- Zawracaj i l膮duj gdziekolwiek - rozkaza艂 Hardcastle. - Jak najbli偶ej, w Naples albo na po艂udniowo-zachodnim krajowym...

- To nie lecimy na platform臋?

- Je艣li zostanie zaatakowana, to przynajmniej wszyscy z tej zmiany unikn膮 niebezpiecze艅stwa. Polecimy pustym samolotem, mo偶e zaistnie膰 konieczno艣膰 ewakuacji za艂ogi z „M艂ociarza Dwa". Zawracaj, prosz臋, i jak najszybciej znajd藕 miejsce do l膮dowania.

Bia艂y Dom, Waszyngton

Prezydent nie zd膮偶y艂 si臋 nawet przebra膰, mia艂 na sobie niebiesko-bia艂o-czerwony stilonowy dres, pami膮tk臋 z czas贸w wyst臋p贸w w dru偶ynie pi艂ki no偶nej. W sali odpraw Bia艂ego Domu czekali ju偶 na niego wiceprezydent Martindale, sekretarz obrony Thomas Preston, przewodnicz膮cy Zjednoczonego Sztabu genera艂 Randolph McKyer, nowo promowany szef kancelarii Bia艂ego Domu Jack Pledgeman, dyrektor CIA Kenneth Mitchell oraz prezydencki doradca do spraw bezpiecze艅stwa narodowego genera艂 lotnictwa Wilbur Curtis. Pozosta艂ych cz艂onk贸w gabinetu oraz rady bezpiecze艅stwa narodowego reprezentowali zast臋pcy lub doradcy. Z dala od tej grupy siedzia艂o dw贸ch oficer贸w lotnictwa, genera艂 Brad Elliott oraz major Patrick McLanahan.

- Przy ca艂ym szacunku, jaki 偶ywi臋 do pana, generale Elliott zacz膮艂 prezydent podenerwowanym tonem - nie mog臋 zaakceptowa膰 propozycji opartej niemal na samych przypuszczeniach i domys艂ach. Obr贸ci艂 si臋 w stron臋 Martindale'a. - Co o tym s膮dzisz, Kevin? Przecie偶 to ty wys艂a艂e艣 majora McLanahana w towarzystwie jakiego艣 niedo艣wiadczonego pilota na Haiti tym... - zawiesi艂 na moment g艂os, jakby sam w to nie wierzy艂 - ...rosyjskim my艣liwcem. Zostali zmuszeni do l膮dowania i omal nie znale藕li si臋 w areszcie. I tak trzeba si臋 cieszy膰, 偶e uszli z 偶yciem. Teraz za艣 na podstawie zebranych, lecz w膮tpliwych materia艂贸w chcesz mnie przekona膰, 偶e odkryli艣cie nielegaln膮 wojskow膮 jednostk臋 lotnicz膮, kt贸ra zajmuje si臋 przemytem narkotyk贸w?

- By膰 mo偶e te wnioski nie s膮 przekonywaj膮ce, zosta艂y jednak do艣膰 dobrze udokumentowane, panie prezydencie - odpar艂 Martindale. Baza lotnicza w Verrettes ju偶 od d艂u偶szego czasu jest pod obserwacj膮 Agencji Ochrony Granic. Major McLanahan zgromadzi艂 dowody, 偶e my艣liwiec, kt贸rego za艂oga dopu艣ci艂a si臋 zbrodni na dzieciach, wyrzucaj膮c je z pok艂adu samolotu, wyl膮dowa艂 w interesuj膮cej nas bazie. W艂a艣nie

Asystentka sekretarza stanu odpowiedzialna za kontakty z pa艅stwami Ameryki 艢rodkowej, Janet Johnson, wtr膮ci艂a:

- Sprawdzi艂am dane dotycz膮ce tego pu艂kownika Salazara, kt贸rego baz臋 porucznik Powell odkry艂 na Haiti. Ot贸偶 okazuje si臋, 偶e jest on komendantem milicji obywatelskiej departamentu centralnego...

- Co takiego? To znaczy, 偶e dzia艂a w jakim艣 stopniu legalnie?

- Salazar ma podw贸jne obywatelstwo, haita艅skie i panamskie, chocia偶 urodzi艂 si臋 na Kubie. W lotnictwie Kuba艅skiej Armii Rewolucyjnej doszed艂 do stopnia pu艂kownika. Co prawda pe艂ni s艂u偶b臋 w milicji spo艂ecznie, ale ma pe艂ne prawo organizowa膰 oddzia艂y paramilitarne w ca艂ym 艣rodkowo-zachodnim rejonie Haiti. Otrzyma艂 nominacj臋 na komendanta milicji z r膮k wojskowych w艂adz tego kraju, wraz z pe艂nomocnictwami do zorganizowania i wyekwipowania bazy lotniczej w Verrettes.

- Nie mo偶emy jednak zapomina膰, 偶e to by艂y oficer armii kuba艅skiej, aresztowany i skazany za przemyt narkotyk贸w - doda艂 szef CIA, Kenneth Mitchell. - Jego przyjaciele, prawdopodobnie 偶o艂nierze i piloci, kt贸rzy teraz tworz膮 personel bazy w Verrettes, zorganizowali mu ucieczk臋 z wi臋zienia na dzie艅 przed egzekucj膮. Wed艂ug naszych 藕r贸de艂 w艂adze kuba艅skie przymykaj膮 oczy na jego dzia艂alno艣膰, za co Salazar hojnie si臋 odp艂aca niekt贸rym politykom re偶imu. W zamian jego samoloty mog膮 bezkarnie porusza膰 si臋 w kuba艅skiej przestrzeni powietrznej, do czego zreszt膮 偶aden z przedstawicieli rz膮du w Hawanie nigdy si臋 nie przyzna. Poza tym formalnie Salazar dowodzi baz膮 na Haiti, a nie na Kubie.

- Co wi臋c z tego wynika? - zapyta艂 prezydent. - Czy mo偶emy aresztowa膰 tego cz艂owieka, czy nie?

- Powinni艣my chyba wyst膮pi膰 do w艂adz haita艅skich z wnioskiem o wydanie nam przest臋pcy - odpar艂a Johnson. - Mo偶na go por贸wnywa膰 z prezydentem Panamy, Manuelem Norieg膮. Tak偶e jest wysokim oficerem wojskowym, cieszy si臋 poparciem rz膮du, a w dodatku chroni go immunitet cz艂onka lokalnych w艂adz haita艅skich. Poza tym to chyba najbogatszy i najbardziej wp艂ywowy cz艂owiek na Haiti...

- Gdyby艣my mieli pozwolenie rz膮du haita艅skiego, mogliby艣my w ka偶dej chwili go aresztowa膰 - doda艂 genera艂 McKyer.

- Proponujecie kolejn膮 inwazj臋? - zapyta艂 prezydent. - Od czasu, kiedy Bush zdecydowa艂 si臋 na interwencj臋 w Panamie, ca艂y 艣wiat uwa偶nie patrzy nam na r臋ce.

- Ale tamta operacja zako艅czy艂a si臋 sukcesem, panie prezydencie - odpar艂 McKyer. - Uj臋li艣my Norieg臋. Od tego czasu panuje spok贸j...

- Je偶eli w analogiczny spos贸b przeprowadzimy interwencj臋 na Haiti, zyskamy wielu wrog贸w - powiedzia艂a Johnson. - Ju偶 od dawna m贸wi si臋 o ameryka艅skim imperializmie, o tym, 偶e dokonujemy zbrojnych inwazji na o艣cienne pa艅stwa, kiedy nam si臋 偶ywnie podoba. Jestem zdecydowanie przeciwna tego typu dzia艂aniom.

- Niestety, to prawda - doda艂 Thomas Preston. W tej samej chwili Martindale jakby si臋 ugi膮艂 pod ci臋偶arem; dobrze wiedzia艂, ile zdanie Prestona znaczy dla prezydenta. - Tym bardziej, 偶e pozycja Salazara jest zdecydowanie inna ni偶 Noriegi. Tamten by艂 szefem rz膮du Panamy, bezlito艣nie t臋pi艂 opozycj臋 i fa艂szowa艂 wyniki wybor贸w. W dodatku otwarcie wypowiedzia艂 wojn臋 Stanom Zjednoczonym i grozi艂 zniszczeniem Kana艂u Panamskiego. Musieli艣my si臋 zdecydowa膰 na interwencj臋 zbrojn膮, nie by艂o innego wyj艣cia. Poza tym mieli艣my na miejscu odpowiednio liczne oddzia艂y. W tym wypadku jeste艣my w znacznie gorszej sytuacji. Nie znajdujemy si臋 w stanie wojny z Haiti, rz膮d tego kraju nie 偶ywi wobec nas wrogich zamiar贸w. Nie mo偶emy te偶 udowodni膰, 偶e dzia艂alno艣膰 tego Salazara zagra偶a bezpiecze艅stwu czy to Haiti, czy Stan贸w Zjednoczonych...

- Zgadzam si臋 z tob膮, Thomas - rzek艂 prezydent, po czym zwr贸ci艂 si臋 do Martindale'a: - Mo偶emy podj膮膰 r贸偶norodne akcje wymierzone przeciwko Salazarowi, 偶eby okaza膰 nasze niezadowolenie z jego poczyna艅. Niewykluczone, 偶e zdo艂amy jako艣 umotywowa膰 oskar偶enie o udzia艂 w przemycie narkotyk贸w i zwr贸cimy si臋 do rz膮du haita艅skiego z wnioskiem o wszcz臋cie przeciwko niemu dochodzenia. Nic jednak nie upowa偶nia nas do podj臋cia interwencji zbrojnej. Takie rozwi膮zanie w og贸le nie wchodzi w rachub臋. Obawiam si臋, 偶e nawet nie potrafiliby艣my udowodni膰 Salazarowi zarzucanych czyn贸w.

- Z wyj膮tkiem oczywistego udzia艂u w przemycie narkotyk贸w wtr膮ci艂 cicho Elliott, a w jego g艂osie da艂o si臋 wyczu膰 napi臋cie.

- To te偶 nie zosta艂o dostatecznie udowodnione - odpar艂a Johnson. - Je艣li chcemy wytoczy膰 przeciwko niemu oskar偶enie, musimy dysponowa膰 niezbitymi dowodami.

- Najpierw si臋 trzeba zastanowi膰, czy jakiekolwiek oskar偶enia w og贸le maj膮 sens - powiedzia艂 McKyer, spogl膮daj膮c na Elliotta. Dla nikogo nie by艂o tajemnic膮, 偶e genera艂 ma bardzo z艂e zdanie o tym pupilku Bia艂ego Domu. - W chwili obecnej dysponujemy jedynie w膮tpliwej jako艣ci materia艂ami zebranymi przez dw贸ch pilot贸w, kt贸rzy w wykradzionym rosyjskim my艣liwcu bezprawnie naruszyli haita艅sk膮 przestrze艅 powietrzn膮. W膮tpi臋, aby jakikolwiek trybuna艂 uzna艂 te materia艂y za wystarczaj膮ce dowody winy.

- Tajna akcja, o kt贸rej pan m贸wi, generale, zosta艂a przeprowadzona na zlecenie rz膮du - sykn膮艂 Martindale. - Mamy prawo zachowa膰 w tajemnicy 藕r贸d艂a i sposoby, jakimi zosta艂y zdobyte dane wywiadowcze, kt贸re ka偶dy s膮d w tym kraju musi uzna膰 za dowody.

- My jednak musimy przede wszystkim zachowa膰 zdrowy rozs膮dek rzek艂 prezydent tonem wskazuj膮cym, 偶e uwa偶a wszelkie dalsze dyskusje za niepotrzebne. - Najpierw trzeba zdoby膰 niepodwa偶alne dowody. Dop贸ki ten Salazar nie pope艂ni jakiego艣 b艂臋du... na przyk艂ad nie zaatakuje otwarcie Stan贸w Zjednoczonych czy nie ostrzela kt贸rego艣 z naszych statk贸w na pe艂nym morzu, nie b臋dziemy mogli wyst膮pi膰 przeciwko niemu...

- Przecie偶 ju偶 to zrobi艂, panie prezydencie - odpar艂 Elliott. Szczeg贸艂owo przeanalizowali艣my fotografie z Verrettes, szukaj膮c jakichkolwiek element贸w 艂膮cz膮cych stacjonuj膮ce tam maszyny z samolotami przemytnik贸w, kt贸re zosta艂y przez nas zaatakowane lub zestrzelone. Opierali艣my si臋 g艂贸wnie na wynikach dok艂adnych bada艅 wraka transportowca str膮conego przed dwoma laty nad Everglades. Wed艂ug mnie zdobyli艣my wystarczaj膮ce dowody, aby twierdzi膰, 偶e to w艂a艣nie ludzie Salazara zaatakowali i zestrzelili samolot patrolowy Stra偶y Przybrze偶nej... zamilk艂 na chwil臋. - W艂a艣nie na tej podstawie, panie prezydencie, o艣mielam si臋 powt贸rzy膰, 偶e baza lotnicza w Verrettes stanowi olbrzymie zagro偶enie dla naszego bezpiecze艅stwa narodowego.

- Daj spok贸j, Brad. Wierz臋, 偶e szczeg贸艂owo analizowali艣cie te zdj臋cia, lecz dla mnie wasze dowody nie s膮 wystarczaj膮ce. Je艣li zdob臋dziecie co艣 pewnego, ponownie rozwa偶ymy sytuacj臋, na razie jednak musimy post臋powa膰 tak jak dotychczas. - Prezydent wsta艂 z fotela i obci膮gn膮艂 bluz臋 dresu. - Dzi臋kuj臋 wszystkim za udzia艂 w tej dyskusji i przepraszam, 偶e 艣ci膮gn膮艂em was o tak p贸藕nej porze.

Kilka os贸b podesz艂o do prezydenta, 偶eby zamieni膰 par臋 s艂贸w na osobno艣ci. Pledgeman otworzy艂 drzwi i gestem zaprosi艂 Elliotta i McLanahana do opuszczenia sali, kiedy nieoczekiwanie zadzwoni艂 aparat specjalnej prezydenckiej linii alarmowej, stoj膮cy po艣rodku sto艂u konferencyjnego. Niemal r贸wnocze艣nie odezwa艂y si臋 sygna艂y przywo艂ywacze trzech os贸b: Prestona, Curtisa i Elliotta.

Doradca sekretarza obrony szybko si臋gn膮艂 po s艂uchawk臋 telefonu.

- Pilna wiadomo艣膰 z centrali 艂膮czno艣ci - zakomunikowa艂 po chwili Prestonowi, a kiedy ten wzi膮艂 z jego r膮k s艂uchawk臋, doradca przywo艂a艂 Elliotta. - To meldunek z dow贸dztwa pa艅skiej agencji. Telefonistka m贸wi, 偶e bardzo pilny.

Genera艂 podszed艂 szybko do drugiego aparatu, przez chwil臋 s艂ucha艂 w milczeniu, wreszcie zawo艂a艂 g艂o艣no, jakby chcia艂 skupi膰 na sobie uwag臋 wszystkich zgromadzonych w sali:

- Prosz臋 powt贸rzy膰! - Zaraz jednak rzuci艂 do s艂uchawki: - Tak, b臋d臋 w kontakcie.

Od艂o偶y艂 j膮 na wide艂ki i g艂o艣no oznajmi艂:

- Panie prezydencie, nasz aerostat radarowy zawieszony nad wyspami Bahama zosta艂 zniszczony wskutek ataku niezidentyfikowanego my艣liwca. - Po tych s艂owach w sali zapanowa艂a martwa cisza. - Na obu posterunkach Si艂 Ochrony Granic rozmieszczonych na platformach morskich og艂oszono alarm. Istnieje realna gro藕ba zmasowanego ataku nieprzyjacielskiego lotnictwa.

Platforma „M艂ociarz Jeden"

Angela Mink tak ustawi艂a obraz na swoim monitorze, by ukazywa艂 obszar o 艣rednicy pi臋tnastu kilometr贸w - chcia艂a obserwowa膰 zar贸wno podejrzanego „Sundstranda Trzy Pi臋膰 Jeden", jak i „Lwa Dwa Jeden", kt贸ry przed chwil膮 wzbi艂 si臋 w powietrze. Echa radarowe obu maszyn widnia艂y w przeciwleg艂ych kra艅cach ekranu; jak dwa kr贸le na szachownicy, gdzie opr贸cz nich nie by艂o ju偶 偶adnych innych figur.

Ale tu偶 za kwadracikiem przedstawiaj膮cym AV-22 majaczy艂 wielki cie艅 „M艂ociarza Jeden". Obiekt znajdowa艂 si臋 w odleg艂o艣ci zaledwie pi臋tnastu kilometr贸w, tylko dwie minuty lotu dzieli艂y go od platformy.

- „Dwa Jeden", masz cel na godzinie jedenastej, w odleg艂o艣ci czternastu kilometr贸w - powiedzia艂a do mikrofonu. - Wolno ci u偶y膰 broni. Przestrze艅 po lewej wolna. Po prawej, na godzinie czwartej, w odleg艂o艣ci o艣miu kilometr贸w, znajduje si臋 „Mewa" ustawiona na automatyczne przechwycenie obiektu.

- Zrozumia艂em - odpowiedzia艂 pilot nieco roztrz臋sionym g艂osem; by艂 chyba o wiele bardziej zdenerwowany ni偶 ona. - Mamy kontakt radarowy. Przyst臋puj臋 do przechwytywania.

- „Dwa Jeden" - w艂膮czy艂 si臋 Michael Becker. - Twoim zadaniem nie jest po艣cig za podejrzanym. Nie mamy czasu. Atakuj zaraz po przekroczeniu granicy zasi臋gu komputera naprowadzaj膮cego, potem wykonaj zwrot i powt贸rz atak. Postaraj si臋 wykorzysta膰 wszystkie swoje atuty, nie wolno ci go dopu艣ci膰 w pobli偶e platformy.

Becker prze艂膮czy艂 si臋 na interfon i rozkaza艂:

- Do cholery, nadawajcie wci膮偶 ostrze偶enia radiowe!

Istnia艂a jeszcze szansa, co prawda niewielka, 偶e pilot straci艂 orientacj臋, przypadkowo skr臋ci艂 z korytarza i obra艂 kurs na platform臋; 偶e jego manewr nie mia艂 nic wsp贸lnego z nag艂膮 utrat膮 艂膮czno艣ci z „Karabalem".

- Obiekt leci obecnie na wysoko艣ci trzystu metr贸w i schodzi coraz ni偶ej - zameldowa艂a Angela. - Oba samoloty dzieli dystans jedenastu kilometr贸w, ale szybko maleje. „Dwa Jeden" wszed艂 na kurs kolizyjny. Dziewi臋膰 kilometr贸w...

- Mike, z bazy Homestead wystartowa艂a za艂oga rezerwowa, zmierza w nasz膮 stron臋 - zakomunikowa艂 przez interfon kt贸ry艣 z technik贸w. - Mamy te偶 wsparcie jednego F-16 o kodzie „Trap Jeden". Leci z szybko艣ci膮 jednego i dwie dziesi膮te Macha, ale jest jeszcze pi臋膰dziesi膮t kilometr贸w st膮d. Dwa inne my艣liwce wystartowa艂y do ochrony posterunku Key West, trzeci zmierza w kierunku „M艂ociarza Dwa".

Mink natychmiast przestawi艂a obraz na ekranie, 偶eby widzie膰 nadci膮gaj膮ce samoloty wojskowe.

- Tu „Dwa Jeden". Odpali艂em rakiet臋 - zameldowa艂 pilot AV-22.

Warunki do prowadzenia ostrza艂u nie by艂y najlepsze. „Lew Morski" znajdowa艂 si臋 na granicy zasi臋gu uk艂ad贸w naprowadzaj膮cych rakiety typu Stinger, a w dodatku celowa艂 do ma艂ego, jednosilnikowego samolotu 艣mig艂owego, lec膮cego nisko nad falami. Technik 艂膮czno艣ci natychmiast zacz膮艂 powtarza膰 na wszystkich pasmach ostrze偶enie dla jednostek p艂ywaj膮cych.

Przez chwil臋 panowa艂o pe艂ne napi臋cia milczenie.

- Chybi艂em - oznajmi艂 w ko艅cu pilot AV-22. - Nie wycelowa艂em dok艂adnie. Robi臋 drugie podej艣cie.

- F-16 jest ju偶 w odleg艂o艣ci trzydziestu kilometr贸w, nadal leci z szybko艣ci膮 ponadd藕wi臋kow膮 - zameldowa艂a Angela. - Pilot nadaje przez radio, 偶e ma kontakt radarowy z celem i prosi, by nasz AV-22 zszed艂 z linii strza艂u.

- Kiedy znajdzie si臋 nad celem?

- Za p贸艂torej minuty. Tyle samo dzieli obiekt od platformy.

Becker zawaha艂 si臋. „Lew Morski" by艂 zaledwie par臋 kilometr贸w od intruza, ale musia艂 po艣wi臋ci膰 nieco czasu na dok艂adne wycelowanie rakiety. Uk艂ady naprowadzaj膮ce, w jakie wyposa偶ono AV-22, nie by艂y przystosowane do prowadzenia ognia na du偶e odleg艂o艣ci, cho膰 doskonale si臋 sprawdza艂y po osi膮gni臋ciu kontaktu wizualnego z celem. Trudno by艂o oceni膰, czy patrol znajdzie si臋 w dogodnej pozycji do odpalenia nast臋pnej rakiety, zanim obiekt niebezpiecznie zbli偶y si臋 do platformy.

Za to my艣liwiec F-16 mia艂 na pok艂adzie pociski dalekiego zasi臋gu, prawdopodobnie m贸g艂 ju偶 teraz, z odleg艂o艣ci trzydziestu kilometr贸w prowadzi膰 skuteczny ogie艅. Maj膮c bezpo艣redni kontakt z celem m贸g艂by tak偶e rozpocz膮膰 ostrza艂, korzystaj膮c ze sprz臋偶onych dzia艂ek pok艂adowych kalibru dwudziestu milimetr贸w. Gdyby jednak rakieta dalekiego zasi臋gu chybi艂a, w贸wczas nic ju偶 by nie powstrzyma艂o intruza. Promie艅 skr臋tu F-16 lec膮cego z pr臋dko艣ci膮 d藕wi臋ku wynosi艂 ponad czterdzie艣ci kilometr贸w, a je艣li w dodatku samolot mia艂 zamontowane zapasowe zbiorniki paliwa, by艂 zatankowany i w pe艂ni uzbrojony, pilot nie zd膮偶y艂by nawet powt贸rnie wzi膮膰 intruza na cel, nim ten znalaz艂by si臋 nad ich g艂owami.

Jeszcze jedna rzecz nie dawa艂a Beckerowi spokoju - nie m贸g艂 si臋 pozby膰 my艣li, 偶e nadlatuj膮cy „Sundstrand" wcale nie zamierza ich atakowa膰. To prawda, 偶e pilot pope艂ni艂 wykroczenie i zachowywa艂 si臋 nienormalnie, a w dodatku dok艂adnie w tym samym czasie aerostat nad wyspami Bahama zosta艂 zaatakowany z powietrza i zniszczony. Nie mo偶na by艂o jednak wykluczy膰, 偶e zasz艂a jaka艣 pomy艂ka, a piloci do艣膰 cz臋sto zachowuj膮 si臋 dziwnie, zw艂aszcza noc膮, kiedy lec膮 nisko nad wod膮 i zaistnieje co艣 nieprzewidzianego. Poza tym atak na aerostat, je艣li rzeczywi艣cie by艂 to atak, tylko przypadkiem m贸g艂 si臋 wydarzy膰 w tym samym czasie...

- Czy pilot nadal nie odpowiada na nasze wezwania radiowe? - zapyta艂 Becker.

- Nie.

- Wci膮偶 czekam na rozkaz wkroczenia F-16 do akcji, Mike - przypomnia艂a mu Angela. - Za minut臋 znajdzie si臋 nad celem. Zwolni艂 ju偶 poni偶ej szybko艣ci d藕wi臋ku, przygotowa艂 rakiety i a偶 rwie si臋 do ataku.

- Cholera... - sykn膮艂 Becker. - Nadal wzywajcie przez radio tego intruza. Powiedzcie mu wyra藕nie, 偶e za chwil臋 zostan膮 odpalone rakiety.

Doskonale zdawa艂 sobie spraw臋, jak wiele ryzykuje, zwlekaj膮c z podj臋ciem decyzji. Obawia艂 si臋 jednak wyda膰 ostateczny wyrok na cz艂owieka, musia艂 si臋 jeszcze zastanowi膰...

Jednostki Ochrony Granic nie mia艂y prawa atakowa膰 intruza, nie zyskawszy wcze艣niej kontaktu wizualnego b膮d藕 bez nawi膮zania 艂膮czno艣ci radiowej; taki punkt regulaminu wprowadzono na wyra藕ne 偶yczenie Hardcastle'a, kt贸ry chcia艂 w ten spos贸b pozbawi膰 wszystkich przeciwnik贸w utworzenia „M艂ociarzy" jednego z najpowa偶niejszych argument贸w. Piloci mieli obowi膮zek nawi膮za膰 kontakt wzrokowy czy w jakikolwiek spos贸b porozumie膰 si臋 z pilotem podejrzanej maszyny, cho膰by za pomoc膮 sygna艂贸w 艣wietlnych, zanim w og贸le mogli bra膰 pod rozwag臋 mo偶liwo艣膰 ataku zbrojnego. Zazwyczaj widok bezza艂ogowej „Mewy" kurczowo trzymaj膮cej si臋 skrzyd艂a czy te偶 „Morskiego Lwa" z wysuni臋tym i gotowym do u偶ycia uzbrojeniem by艂 na tyle odstraszaj膮cy, 偶e przemytnicy pos艂usznie wype艂niali polecenia. W ka偶dym razie tak post臋powa艂a wi臋kszo艣膰 z nich. Olbrzymi膮 zalet膮 takiego sposobu post臋powania by艂 fakt, 偶e pilot podejrzanej maszyny mia艂 wiele czasu na rozpoznanie 艣ledz膮cych go maszyn i odebranie sygna艂贸w. Nie maj膮c nawet kontaktu radiowego, patrole wyra藕nie dawa艂y intruzowi do zrozumienia, 偶e zosta艂 zauwa偶ony i przechwycony, a dopiero tym, kt贸rzy ignorowali nawet ostrze偶enia sygna艂ami 艣wietlnymi, grozi艂o ostrzelanie...

- Michael?

Do diab艂a, teraz sytuacja jest jednak zdecydowanie inna, pomy艣la艂. Napi臋cie ostatnich dni, wykrycie bazy terroryst贸w na Haiti, atak na aerostat bahamski... Nie wolno by艂o dopu艣ci膰, aby bandyci zaatakowali bezpo艣rednio platform臋. Los pi臋膰dziesi臋cioosobowej za艂ogi m贸g艂 zale偶e膰 od jego decyzji. Przede wszystkim odpowiada艂 przecie偶 za 偶ycie ludzi, a nie za sprz臋t i urz膮dzenia „M艂ociarzy". Z drugiej jednak strony bezpodstawne u偶ycie broni mog艂o zniweczy膰 wieloletnie starania jego prze艂o偶onego, admira艂a Hardcastle'a. Bez wzgl臋du na zachowanie pilota „Sundstranda", nie wolno go by艂o zaatakowa膰 bez uprzedniego zidentyfikowania maszyny, cho膰by wi膮za艂o si臋 to z ogromnym zagro偶eniem. Najpierw powinni zyska膰 pewno艣膰...

- Przeka偶 „Dwa Jeden", 偶eby rozpocz膮艂 normaln膮 procedur臋 przechwytywania tego 艂obuza - rozkaza艂. - Niech F-16 si臋 wycofa, lecz zostanie w pobli偶u.

- „Trap Jeden", przerwij atak, lecz si臋 nie oddalaj! - zawo艂a艂a Angela do mikrofonu. Po chwili prze艂膮czy艂a si臋 na interfon. - F-16 wchodzi na wy偶szy pu艂ap, b臋dzie nas os艂ania艂...

Po kilku sekundach us艂yszeli przybieraj膮cy na sile 艣wist, zako艅czony g艂o艣nym hukiem gromu d藕wi臋kowego, kt贸ry przetoczy艂 si臋 po wszystkich pok艂adach platformy i wstrz膮sn膮艂 szybami w oknach centrum dowodzenia.

- „Dwa Jeden", odpal rakiet臋 ostrzegawcz膮 i sygnalizuj 艣wiat艂ami niebezpiecze艅stwo! - zawo艂a艂 Becker. - Wsiadaj mu na nos, skieruj reflektor w kabin臋 pilot贸w, ale nie otwieraj ognia, dop贸ki nie b臋dziesz mia艂 pewno艣ci, 偶e intruz musia艂 zauwa偶y膰 pod艣wietlony napis FOLLOW ME i tak偶e nie zareagowa艂. Czy to jasne?

- Tu „Dwa Jeden". Zrozumia艂em. Wykonuj臋 zwrot i podchodz臋 jak najbli偶ej intruza. Na pewno widzi nasze 艣wiat艂a, lecz nadal nie reaguje.

- Za p贸艂 minuty b臋d膮 nad platform膮! - wtr膮ci艂a Mink.

- Celownik radarowy z艂apa艂 obiekt - meldowa艂 dalej pilot AV-22. Pociski uzbrojone. Czy mam odpali膰 rakiet臋?

- „Dwa Jeden", wejd藕 na kurs r贸wnoleg艂y! - krzykn膮艂 Becker. Prze艂膮cz si臋 na karabin maszynowy i pu艣膰 mu seri臋 ostrzegawcz膮 przed nosem!

- Widz臋 ju偶 platform臋, Becker! - zawo艂a艂 pilot. - Ten dra艅 leci prosto na ni膮! Jeste艣my ju偶 za blisko. Rakieta nacelowana. Prosz臋 o rozkaz odpalenia.

- Zaczekaj! Wejd藕 na kurs r贸wnoleg艂y, spr贸buj go zepchn膮膰 w bok...

- Ju偶 za p贸藕no, Mike. Nie zd膮偶臋 nic zrobi膰. Czekam na rozkaz otwarcia ognia.

- Og艂osi膰 alarm na platformie! - zawo艂a艂 Becker przez interfon. Wszystkie za艂ogi maj膮...

Nagle w s艂uchawkach rozleg艂 si臋 g艂o艣ny trzask i pilot „Sundstranda" wrzasn膮艂 piskliwym g艂osem:

- Ochrona Granic, tu „Sundstrand Trzy Pi臋膰 Jeden"! Nie strzelajcie! S艂yszycie? Nie strzelajcie! Nie zabijajcie mnie!

Od czasu wojny wietnamskiej Becker nie s艂ysza艂 a偶 takiego przera偶enia w niczyim g艂osie.

- Angela! Ka偶 mu natychmiast skr臋ci膰! - zawo艂a艂.

- „Sundstrand Trzy Pi臋膰 Jeden", tu posterunek Ochrony Granic. Je艣li mnie s艂yszysz, natychmiast skr臋膰 w prawo o czterdzie艣ci stopni, w przeciwnym razie zostaniesz zestrzelony...

Pilot zareagowa艂 b艂yskawicznie, po艂o偶y艂 maszyn臋 w ciasny zakr臋t i zacz膮艂 si臋 oddala膰 od platformy. Mink zaczerpn臋艂a g艂臋boko powietrza, jakby od d艂u偶szego czasu wstrzymywa艂a oddech.

- Obiekt skr臋ca w prawo, wchodzi na kurs zero czterdzie艣ci. Oddala si臋 od platformy.

Siedz膮cy wok贸艂 niej technicy g艂o艣no odetchn臋li z ulg膮. Becker, kt贸ry sta艂 na stanowisku dowodzenia i daleko wychyla艂 si臋 do przodu, opieraj膮c d艂onie na kraw臋dzi pulpitu, teraz rozejrza艂 si臋 niepewnie dooko艂a i ci臋偶ko opad艂 na fotel. Zdj膮艂 z g艂owy s艂uchawki i przetar艂 oczy.

- Niech „Dwa Jeden" eskortuje tego skurwysyna a偶 do „Zoo" - poleci艂. - Mam ochot臋 osobi艣cie st艂uc pilota po pysku. Podzi臋kuj te偶 F-16 za pomoc i powiedz, 偶e mo偶e wraca膰 do bazy.

- Zrozumia艂am - odpowiedzia艂a Mink przez interfon i zaraz w艂膮czy艂a radiostacj臋 na wojskowe pasmo taktyczne. - „Trap Jeden", tu „M艂ociarz Jeden". Nasz cel zawr贸ci艂 po odebraniu ostrze偶enia radiowego. Bardzo dzi臋kujemy za pomoc. - Prze艂膮czy艂a z powrotem sw贸j komputer nawigacyjny na obraz radarowy ca艂ej strefy o promieniu osiemdziesi臋ciu kilometr贸w, 偶eby poinformowa膰 pilota o zag臋szczeniu ruchu powietrznego mi臋dzy platform膮 a le偶膮c膮 na p贸艂nocnym zachodzie baz膮 lotnictwa w Homestead. - Masz woln膮 drog臋 na kursie trzysta pi臋膰dziesi膮t. Wejd藕 na pu艂ap trzech i p贸艂 tysi膮ca metr贸w i kontaktuj si臋 z wie偶膮 kontroli Homestead na cz臋stotliwo艣ci sto osiemna艣cie przecinek jeden. 呕yczymy dobrej nocy.

Dopiero w tej chwili Angela zwr贸ci艂a uwag臋 na zbli偶aj膮ce si臋, obce samoloty. Jednocze艣nie pilot F-16 zawo艂a艂:

- Chwileczk臋, „M艂ociarz Jeden". Mam tutaj...

Mink natychmiast prze艂膮czy艂a si臋 na interfon.

- Dwa niezidentyfikowane obiekty na kursie zero siedemdziesi膮t, w odleg艂o艣ci pi臋tnastu kilometr贸w, na pu艂apie dwustu metr贸w. Lec膮 z szybko艣ci膮 czterystu w臋z艂贸w, prosto na nas. Jeszcze jedno echo w pobli偶u F-16...

W艂膮czy艂a z powrotem nadajnik.

- „Trap Jeden", masz niezidentyfikowany obiekt na godzinie sz贸stej w odleg艂o艣ci dwunastu kilometr贸w. Zbli偶a si臋 z szybko艣ci膮...

Na pulpicie zapali艂a si臋 nagle lampka alarmowa, a okrzyk pilota my艣liwca rozbrzmia艂 na cz臋stotliwo艣ci alarmowej, maj膮cej bezwzgl臋dny priorytet, na kt贸r膮 komputer natychmiast przestroi艂 radiostacj臋:

- Mayday! Mayday! Tu „Trap Jeden", osiem kilometr贸w na po艂udniowy zach贸d od platformy „M艂ociarz Jeden"! Zosta艂em zaatakowany!

Trafili mnie! Trafili!...

Przera藕liwy okrzyk pilota uton膮艂 w powodzi trzask贸w, a po chwili nasta艂a cisza.

- Oznaczy艂am miejsce katastrofy - zameldowa艂a Mink. - F-16... zosta艂 chyba zestrzelony...

- Co tam si臋 dzieje, do cholery?! - wrzasn膮艂 Becker.

- Trzy samoloty... Nie, cztery samoloty pojawi艂y si臋 nie wiadomo sk膮d. Mia艂am komputer przestawiony na drobny wycinek sektora i wcze艣niej ich nie zauwa偶y艂am. Dwie maszyny wzi臋艂y kurs na F-16, dwie inne lec膮 z du偶膮 szybko艣ci膮 w kierunku p贸艂nocno-wschodnim. Nie mamy kod贸w identyfikacyjnych.

- Natychmiast rozkaza膰 start wszystkich „Lw贸w Morskich"! - zawo艂a艂 Becker. - Na wszystkich pasmach nadawa膰 komunikaty ostrzegawcze!

Powi贸d艂 spojrzeniem po ca艂ej sali centrum dowodzenia, a dostrzeg艂szy, 偶e kilku technik贸w stoi przy swoich pulpitach, krzykn膮艂 na nich:

- Og艂o艣cie alarm dla ca艂ej platformy! Uciekajcie do rejon贸w ewakuacji!

Zerwa艂 si臋 z miejsca, przywo艂uj膮c gestem Angel臋 Mink, lecz ta jedynie obr贸ci艂a si臋 na krze艣le, powoli zsun臋艂a s艂uchawki z g艂owy i patrzy艂a na niego rozszerzonymi oczyma...

Kilku m艂odszych, mniej do艣wiadczonych pracownik贸w rzuci艂o si臋 do windy osobowej, chc膮c zapewne zjecha膰 na najni偶szy poziom, gdzie znajdowa艂y si臋 艂odzie ratunkowe. Ale wi臋kszo艣膰 nadal siedzia艂a przy swoich pulpitach, b膮d藕 to wydaj膮c polecenia za艂ogom samolot贸w patrolowych, b膮d藕 nawi膮zuj膮c 艂膮czno艣膰 alarmow膮 z innymi posterunkami „M艂ociarzy". Dwie maszyny AV-22 sta艂y ju偶 na l膮dowiskach, gotowe do startu, trzeci膮 windowano w艂a艣nie z hangaru, kiedy nieprzyjacielskie my艣liwce zaatakowa艂y.

- Pierwszy za艂atwiony - zameldowano przez radio.

- Znakomicie, „K艂y". Doskonale - odpowiedzia艂 Agusto Salazar skrzyd艂owemu swojej grupy, kt贸ry wysun膮艂 si臋 do przodu. - „Pazury" wkraczaj膮 do akcji. „K艂y", wejd藕cie na wy偶szy pu艂ap i os艂aniajcie nas.

Przeprowadzali sw膮 operacj臋 tak blisko pierwszych linii ameryka艅skiej obrony przeciwlotniczej, 偶e wszystkie samoloty szturmowe by艂y w pe艂ni uzbrojone. Zdziwi艂o ich jednak, 偶e musieli walczy膰 tylko z samotnym my艣liwcem F-16. Jeden MIG-21 lecia艂 z dwoma nape艂nionymi zbiornikami paliwa, za to mia艂 na pok艂adzie dwie rakiety samonaprowadzaj膮ce sterowane radarem, dwie z czujnikami podczerwieni oraz du偶y zapas amunicji do pok艂adowego dzia艂ka kalibru 23 mm. Natomiast my艣liwcowi Mirage F1C wystarczy艂 do tej akcji tylko jeden zbiornik paliwa, wi臋c jego tak偶e uzbrojono w cztery pociski rakietowe i amunicj臋 do trzydziestomilimetrowego dzia艂ka. Te dwie maszyny, prowadzone przez najlepiej wyszkolonych pilot贸w Cuchillos, tworzy艂y „K艂y".

Druga para, z艂o偶ona z identycznych samolot贸w, zosta艂a wyposa偶ona nieco inaczej. Pozostawiono dodatkowe zbiorniki benzyny - na wypadek, gdyby grupa uderzeniowa musia艂a walczy膰 z my艣liwcami wroga - tote偶 obok rakiet sterowanych radarem za艂o偶ono po dwie znacznie l偶ejsze rakiety do ra偶enia cel贸w naziemnych, ale zabrano te偶 na pok艂ad po jednej 膰wier膰tonowej bombie rozpryskowej typu BL755, kt贸re pos艂u偶y艂y do zniszczenia posterunku „M艂ociarzy" na Bahamach. Owe brytyjskie bomby specjalnej konstrukcji sk艂ada艂y si臋 w zasadzie tylko z obudowy, w kt贸rej umieszczono sto czterdzie艣ci kilogramowych granat贸w od艂amkowych. Jej rozerwanie si臋 nad celem powodowa艂o, 偶e granaty eksplodowa艂y w promieniu kilkuset metr贸w, powoduj膮c olbrzymie szkody materialne. W tak obci膮偶onych my艣liwcach pozosta艂o wolnego miejsca tylko na jeden rodzaj broni, kt贸ra mia艂a pos艂u偶y膰 do zniszczenia platformy „M艂ociarz Jeden".

By艂y to zdalnie sterowane pociski produkcji argenty艅skiej, przeznaczone do niszczenia jednostek p艂ywaj膮cych, tak zwane „Rybitwy" - najbardziej niszczycielska bro艅, jaka znajdowa艂a si臋 w arsenale Cuchillos.

Wa偶膮ca niespe艂na p贸艂 tony rakieta mog艂a pokona膰 dystans do pi臋ciu kilometr贸w, lec膮c z pr臋dko艣ci膮 d藕wi臋ku, ale to niespotykana konstrukcja zaledwie czterdziestokilogramowej g艂owicy sprawia艂a, 偶e te pociski cieszy艂y si臋 a偶 tak z艂膮 s艂aw膮. Pojawi艂y si臋 na mi臋dzynarodowym rynku handlu broni膮 dopiero po wojnie o Falklandy, kiedy to ca艂y 艣wiat przekona艂 si臋 o straszliwej skuteczno艣ci brytyjskich rakiet „Exocet"; wtedy r贸wnie偶 cena „Rybitwy", przeznaczonej do specjalnych cel贸w, zmala艂a do tego stopnia, 偶e Salazar m贸g艂 je kupi膰 dla swoich potrzeb. Oba samoloty, zar贸wno MIG, jak i Mirage, zosta艂y wyposa偶one w te w艂a艣nie rakiety.

- „Pazury" przyst臋puj膮 do ataku. Wchodz臋 jako drugi, 偶ycz臋 mi艂ych 艂ow贸w - oznajmi艂 Salazar przez radio, zostaj膮c swoim MIG-iem nieco z ty艂u.

Oba my艣liwce wyhamowa艂y do pr臋dko艣ci p贸艂 Macha, przesz艂y w p艂ytki lot nurkowy i z odleg艂o艣ci trzech kilometr贸w odpali艂y rakiety. „Rybitwy" by艂y sterowane drog膮 radiow膮, tote偶 nawet przy tej odleg艂o艣ci ca艂kowicie zaciemniona, ton膮ca w mroku platforma stanowi艂a bardzo 艂atwy cel. Samoloty nadal lecia艂y tym samym kursem, a wi臋c piloci mogli prowadzi膰 rakiety jak po sznurku, a偶 do trafienia. Poza tym w przeciwie艅stwie do poprzedniego ataku, przeprowadzonego za pomoc膮 bomb rozpryskowych, mieli okazj臋 nacieszy膰 oczy skutkami swego natarcia...

Obie rakiety uderzy艂y w g艂贸wny pok艂ad „M艂ociarza Jeden" niemal r贸wnocze艣nie - pierwsza trafi艂a w nadbud贸wk臋 obok l膮dowiska maszyn bezza艂ogowych, druga w umieszczon膮 centralnie platform臋 windy, kt贸r膮 transportowano z hangaru kolejny samolot AV-22. Wykonane z utwardzonego tytanu, specjalnie profilowane g艂owice pocisk贸w przystosowane by艂y do przebijania nawet najgrubszych blach poszycia, przez co materia艂 wybuchowy o wielkiej sile niszczenia m贸g艂 eksplodowa膰 wewn膮trz jednostki p艂ywaj膮cej. Tak te偶 si臋 sta艂o i tym razem.

Pierwsza rakieta nie tylko przebi艂a 艣cian臋 drugiego pi臋tra nadbud贸wki, ale zdo艂a艂a si臋 jeszcze wedrze膰 w g艂膮b centrum dowodzenia i 艂膮czno艣ci, zanim nast膮pi艂a eksplozja. Wybuch spowodowa艂 艣mier膰 wszystkich obecnych tam ludzi i wywali艂 prawie ca艂膮 wschodni膮 艣cian臋 stalowej konstrukcji, kt贸rej szcz膮tki run臋艂y na l膮dowisko. Niemal po艂owa g艂贸wnego pok艂adu si臋 zapad艂a, poci膮gaj膮c za sob膮 wie偶臋 kontroli lot贸w wznosz膮c膮 si臋 w p贸艂nocno-wschodnim naro偶niku platformy. Zerwa艂y si臋 wszystkie liny i wyci膮gi l膮dowiska maszyn bezza艂ogowych, zniszczeniu uleg艂a tak偶e sie膰 ograniczaj膮ca pole aerostatu. P臋k艂a czterokilometrowa lina przytrzymuj膮ca balon i z hukiem run臋艂a na l膮dowisko.

- Trafione w punkt! W punkt! - wrzasn膮艂 przez radio Salazar.

Druga rakieta przebi艂a p艂yt臋 g艂贸wnej windy towarowej i eksplodowa艂a we wn臋trzu olbrzymiego hangaru, w kt贸rym sta艂 jeszcze jeden samolot AV-22 i jeden 艣mig艂owiec typu Dolphin. Wybuch艂y zbiorniki paliwa obu maszyn, a dwudziestu ludzi obs艂ugi technicznej zgin臋艂o na miejscu. Fala uderzeniowa eksplozji kilku ton benzyny wywali艂a prawie ca艂膮 zachodni膮 艣cian臋 platformy i zerwa艂a mocowania dw贸ch gigantycznych n贸g wspornikowych.

Pozbawiona z jednej strony punktu podparcia i potrzaskana na skutek wybuch贸w platforma silnie si臋 przechyli艂a, zanurzaj膮c bokiem w falach. Po chwili nadwer臋偶one podpory nie wytrzyma艂y zwi臋kszonego nacisku, powygina艂y si臋, pop臋ka艂y i odpad艂y. Cztery z sze艣ciu n贸g trzyma艂y jeszcze mocno, lecz kolos pochyla艂 si臋 coraz bardziej z powodu przesuni臋cia 艣rodka ci臋偶ko艣ci. Znieruchomia艂 wreszcie, ale wi臋kszo艣膰 dolnych pok艂ad贸w, a nawet cz臋艣膰 g艂贸wnego l膮dowiska znalaz艂a si臋 pod wod膮. Benzyna wyciekaj膮ca ze sp臋kanych przewod贸w i zbiornik贸w zaj臋艂a si臋 w ko艅cu ogniem od po偶ar贸w trawi膮cych centrum dowodzenia i ca艂e morze w promieniu kilometra od posterunku stan臋艂o w p艂omieniach.

Zaledwie w ci膮gu minuty pierwsza morska platforma Agencji Ochrony Granic zosta艂a doszcz臋tnie zniszczona. Cztery nieprzyjacielskie my艣liwce bezpiecznie uciek艂y na po艂udnie. Jedyny znajduj膮cy si臋 powietrzu „Morski Lew" natychmiast zawr贸ci艂 i podj膮艂 akcj臋 ratownicz膮, lecz za艂oga szybko odkry艂a straszliw膮 prawd臋. Czterdzie艣ci jeden os贸b za艂ogi, przebywaj膮cych w chwili ataku na platformie, ponios艂o 艣mier膰, w tej liczbie tak偶e Michael Becker, Angela Mink oraz sta偶ysta Ricardo Motoika.

8

Na pok艂adzie „Lwa Dwa Dziewi臋膰"

znajduj膮cego si臋 nad zachodni膮 Floryd膮

- Uwaga, wszystkie jednostki! Uwaga, wszystkie jednostki! Si艂y Ochrony Granic Stan贸w Zjednoczonych og艂aszaj膮 alarm. Nasz posterunek zosta艂 zaatakowany przez nieprzyjacielskie my艣liwce. Program „Scatana" nadzoruj膮 centrale kontroli ruchu powietrznego w Jacksonville, Miami oraz Houston. Powtarzam: uruchomione zostaj膮 procedury nadzwyczajne programu „Scatana". Wszystkie samoloty po odebraniu tego komunikatu maj膮 si臋 przestawi膰 na cz臋stotliwo艣ci alarmowe i czeka膰 na dalsze rozkazy.

Hardcastle jak oniemia艂y ws艂uchiwa艂 si臋 w rozbrzmiewaj膮c膮 na wszystkich pasmach z艂owieszcz膮 zapowied藕; poczu艂 te偶, 偶e samolot zatoczy艂 si臋 z lekka, kiedy r贸wnie os艂upia艂y pilot nieuwa偶nie poruszy艂 dr膮偶kiem.

Mia艂 wra偶enie, 偶e maszyn臋 ogarn臋艂y te same uczucia co jego: strach, a nawet przera偶enie zetkni臋cia si臋 z czym艣 potwornym, nieogarnionym, 艣wiadomo艣膰 tragicznych konsekwencji napa艣ci zamaskowanego, nie rozpoznanego wroga na militarn膮 pot臋g臋 Stan贸w Zjednoczonych. Program „Scatana", oficjalnie nazywany Systemem Zabezpieczenia Lotnictwa Cywilnego i Kontroli Ruchu Powietrznego, mia艂 na celu zapewnienie bezpiecze艅stwa znajduj膮cych si臋 w powietrzu samolot贸w cywilnych w wypadku drastycznego ograniczenia dost臋pnych kana艂贸w 艂膮czno艣ci radiowej, wskutek przej臋cia ich przez o艣rodki wojskowe w chwili rozpocz臋cia dzia艂a艅 wojennych. Ale dotychczas 贸w program, opracowany na podstawie do艣wiadcze艅 z czas贸w inwazji na Kub臋, ani razu nie by艂 wprowadzany w 偶ycie, je艣li nie liczy膰 paru kr贸tkotrwa艂ych pr贸bnych alarm贸w.

- Wszystkie samoloty obs艂uguj膮ce po艂膮czenia mi臋dzynarodowe b膮d藕 lokalne, kt贸re w chwili obecnej przekraczaj膮 albo znajduj膮 si臋 w pobli偶u granicy przestrzeni powietrznej Stan贸w Zjednoczonych i lec膮 szlakami nadmorskimi „Alfa" lub „Bravo" albo korytarzami lokalnymi numer 157, 539 i 225 maj膮 czeka膰 na swoje instrukcje - brzmia艂 dalszy ci膮g komunikatu nadawanego na wszystkich cz臋stotliwo艣ciach 艂膮czno艣ci lotniczej. Prawdopodobnie by艂 on r贸wnie偶 transmitowany na wszelkich kana艂ach radiowych ratownictwa morskiego, a tak偶e zosta艂 przekazany wszystkim lokalnym stacjom radiowym i telewizyjnym, w szczeg贸lno艣ci tym, kt贸re przez ca艂膮 dob臋 nadawa艂y komunikaty meteorologiczne dla rybak贸w oraz prywatnych u偶ytkownik贸w awionetek. - Prosz臋 by膰 przygotowanym na zmiany kana艂贸w 艂膮czno艣ci radiowej i zak艂贸cenia odbioru. Powtarzam: samoloty rejsowe otrzymaj膮 indywidualne instrukcje z w艂a艣ciwych o艣rodk贸w kontroli lotu. Wszystkie pozosta艂e samoloty maj膮 jak najszybciej opu艣ci膰 przestrze艅 powietrzn膮 Stan贸w Zjednoczonych, w przeciwnym razie mog膮 zosta膰 bez uprzedzenia zaatakowane w powietrzu. Szczeg贸艂owych informacji udziela Centrala Dowodzenia Agencji Ochrony Granic na cz臋stotliwo艣ciach 121,5 oraz 243,0 MHz.

Ten sam komunikat powt贸rzono po hiszpa艅sku, potem zn贸w po angielsku, wreszcie przez radio zacz臋艂y p艂yn膮膰 instrukcje dla poszczeg贸lnych samolot贸w pasa偶erskich znajduj膮cych si臋 w zagro偶onym rejonie.

Hardcastle przys艂uchiwa艂 si臋 temu w atmosferze grozy, 偶o艂膮dek niemal podje偶d偶a艂 mu do gard艂a. Doskonale zdawa艂 sobie spraw臋, 偶e program „Scatana", opracowany jeszcze w latach sze艣膰dziesi膮tych, mia艂 uniemo偶liwi膰 nieprzyjacielskim bombowcom wtargni臋cie na teren kraju pod os艂on膮 samolotu pasa偶erskiego, a tak偶e ograniczy膰 swobodny dost臋p do nadajnik贸w radiowych, kt贸re mog艂y by膰 wykorzystywane do cel贸w szpiegowskich - mi臋dzy innymi dawa艂 dow贸dcom wojskowym prawo do zamykania na czas nieokre艣lony wszelkich stacji radiowych oraz telewizyjnych, i to nie tylko prywatnych, lecz r贸wnie偶 kontrolowanych przez w艂adze lokalne czy federalne. Teraz, w epoce og贸lno艣wiatowej pierestrojki, znacznych ogranicze艅 funduszy zbrojeniowych i likwidacji arsena艂u nuklearnego, wi臋kszo艣膰 polityk贸w uwa偶a艂a ten program za anachronizm, relikt minionej Zimnej Wojny. Powszechnie s膮dzono, 偶e gro藕b臋 ataku lotniczego na Stany Zjednoczone nale偶y uzna膰 za czyst膮 fantazj臋.

Okaza艂o si臋 jednak, 偶e owo zagro偶enie zyska艂o realne kszta艂ty. Kto艣 zdoby艂 si臋 na odwag臋 przypu艣ci膰 frontalny, znakomicie zorganizowany atak na sie膰 radarow膮 „M艂ociarzy"...

Z pewno艣ci膮 Agusto Salazar, odpowiedzia艂 sobie w my艣lach Hardcastle - ten pos艂uguj膮cy si臋 najnowszymi zdobyczami techniki kuba艅ski przemytnik narkotyk贸w, dzia艂aj膮cy p贸艂oficjalnie jako dow贸dca milicji haita艅skiego dystryktu, maj膮cy do dyspozycji tak 艣wietnie wyszkolony i uzbrojony oddzia艂, o jakim mog艂o tylko marzy膰 wiele pa艅stw rejonu karaibskiego. Tylko on m贸g艂 si臋 powa偶y膰 na bezpo艣redni atak wymierzony przeciwko ameryka艅skim s艂u偶bom powo艂anym do zwalczania przemytu.

By膰 mo偶e Salazar by艂 fanatykiem czy nawet szale艅cem, ale jego akcja zako艅czy艂a si臋 sukcesem. W zamieszaniu, jakie zapanowa艂o po zniszczeniu stacji radarowej „Karabala" i tajemniczym zamilkni臋ciu „Platobala", kt贸ry zapewne tak偶e zosta艂 ostrzelany, samoloty napastnik贸w zdo艂a艂y si臋 bezpiecznie wycofa膰. Przerwane jednak zosta艂y wszelkie po艂膮czenia z platform膮, a odczyty aerostatu nie dociera艂y do sieci radarowej. Na wszystkich kana艂ach radiowych rozbrzmiewa艂y jedynie komunikaty zwi膮zane z wprowadzeniem programu „Scatana". Nale偶a艂o przypuszcza膰, 偶e „Keystone", „Napalm" - czyli aerostat drugiej platformy „M艂ociarzy" - a mo偶e nawet stacja radarowa marynarki wojennej w bazie Guantanamo na Kubie i posterunki Si艂 Ochrony Granic na Portoryko oraz wyspach Turks i Caicos tak偶e s膮 zagro偶one.

Hardcastle siedzia艂 wci膮偶 w samolocie, cho膰 od pewnego czasu stali ju偶 na l膮dowisku miejskim w Naples na zachodnim wybrze偶u Florydy, osiemdziesi膮t kilometr贸w na wsch贸d od platformy „M艂ociarz Dwa". Pilot ledwie zdo艂a艂 wcisn膮膰 maszyn臋 w niewielk膮 przestrze艅 mi臋dzy budynkiem kontroli lot贸w, samotnym hangarem i st艂oczonymi przed nim awionetkami. Wzbudzi艂 te偶 spor膮 sensacj臋 w艣r贸d grupy nastolatk贸w poruszaj膮cych si臋 po placu w elektrycznych w贸zkach golfowych, kt贸rzy do tej pory pomagali w obs艂udze jedynie ma艂ych, prywatnych samolot贸w. Admira艂 w ko艅cu wsta艂 z fotela, otworzy艂 drzwi i zeskoczy艂 na p艂yt臋 lotniska. Na spotkanie wysz艂a mu kilkunastoletnia dziewczyna w 偶贸艂tych szortach i granatowej bluzce. Nios艂a dwa koszyki, w jednym mia艂a 艣ciereczki i p艂yn do mycia szyb, w drugim znajdowa艂y si臋 napoje ch艂odz膮ce.

- Witamy w rejonie obs艂ugi lotniska w Naples! - zawo艂a艂a 艣mia艂o, cho膰 u艣miecha艂a si臋 do艣膰 niepewnie. - Czym mo偶emy s艂u偶y膰? Sprawdzi膰 poziom oleju?

Hardcastle pomy艣la艂, 偶e dziewczyna mia艂aby zamiar wykonywa膰 swoje obowi膮zki bez wzgl臋du na to, czy na lotnisku usiad艂 olbrzymi wojskowy transportowiec, czy gigantyczny Concorde. Kaza艂 jej trzyma膰 si臋 z daleka od wielkich 艣migie艂 maszyny oraz tylnej rampy za艂adunkowej i pobieg艂 w stron臋 budynku.

Dy偶uruj膮cy kontroler nie by艂 a偶 tak przera偶ony pojawieniem si臋 „Morskiego Lwa", na widok admira艂a bez s艂owa postawi艂 na pulpicie aparat telefoniczny. Hardcastle szybko wybra艂 numer kwatery dow贸dztwa w Alladin City.

G艂os Annette Fields w s艂uchawce ledwie si臋 przebi艂 poprzez gwar podnieconych g艂os贸w i okrzyki technik贸w 艂膮czno艣ci pr贸buj膮cych opanowa膰 harmider w eterze. Ale偶 tam musi by膰 piek艂o, pomy艣la艂 admira艂.

- Oficer dy偶urny centrali Alladin. Prosz臋 za...

- Annette! Tu Hardcastle.

- Ian! Tak si臋 ciesz臋, 偶e jeste艣cie na l膮dzie. Mamy tu straszne zamieszanie. Domy艣lam si臋, 偶e gdzie艣 wyl膮dowali艣cie, tylko gdzie, do diab艂a? Wszystko w porz膮dku?

- Jeste艣my na lotnisku miejskim w Naples. Za艂oga bezpieczna. Odebrali艣my komunikat programu „Scatana". Czy mo偶esz wyja艣ni膰, co si臋 dzieje? Gdzie najbardziej si臋 przyda nasz „Lew Dwa Dziewi臋膰"?

- Chyba najlepiej b臋dzie, je艣li wr贸cicie tutaj, do „Zoo". Platforma pierwsza zosta艂a zaatakowana. Sytuacja jest powa偶na. Wst臋pne raporty dw贸ch patroli potwierdzaj膮, 偶e „M艂ociarza Jeden" trafi艂y dwie rakiety odpalone z my艣liwc贸w. Zniszczenia s膮 ogromne, wszystko p艂onie.

Przez chwil臋 nie m贸g艂 wydusi膰 z siebie s艂owa. Wreszcie prze艂kn膮艂 艣lin臋 i zapyta艂:

- Ilu zabitych?

- Jeszcze nie wiemy - odpowiedzia艂a dr偶膮cym g艂osem Fields i admira艂 natychmiast si臋 domy艣li艂 prawdy. - Dwie maszyny zd膮偶y艂y wystartowa膰, na pok艂adzie ka偶dej z nich znajdowa艂a si臋 pi臋cioosobowa za艂oga. Od razu podj臋li艣my akcj臋 ratownicz膮.

Wahanie Annette podpowiedzia艂o mu, 偶e samoloty patrolowe nie odnalaz艂y nikogo ocala艂ego z katastrofy.

- Jak najszybciej polecimy do „Zoo". Tam zostawi臋 za艂og臋 i do艂膮cz臋 do akcji ratowniczej. Ile maszyn jest gotowych do startu na platformie „M艂ociarz Dwa"?

- Cztery „Lwy Morskie" i dwa dolphiny, wszystkie za艂ogi czekaj膮 w gotowo艣ci.

- Tamte maszyny s膮 w pe艂ni przystosowane do akcji, bo nasz „Lew" to samolot kurierski, nie nadaje si臋 do prowadzenia akcji ratowniczej. Dlatego po wyl膮dowaniu w Alladin City zostawimy ludzi i zatankujemy, - ale b臋dziemy musieli jeszcze usun膮膰 fotele i z powrotem zamontowa膰 uzbrojenie.

- W porz膮dku, przygotujemy wszystko. Ekipa techniczna b臋dzie ju偶 na was czeka艂a.

- Czy „Keystone" dzia艂a normalnie? Nie ostrzelano kutr贸w patrolowych?

- Odczyty „Keystone'a" i aerostatu „M艂ociarza Dwa" nadal docieraj膮 do sieci - odpowiedzia艂a Fields. - Og艂osili艣my alarm na wypadek, gdyby i one zosta艂y zaatakowane, lecz na razie musimy doj艣膰 do 艂adu z tym ba艂aganem w powietrzu. Robimy, co tylko mo偶na, ale...

- Przede wszystkim skierujcie wszystkie samoloty jak najdalej od zagro偶onych miejsc, Annette. Je艣li „Napalm" i „Keystone" tak偶e zostan膮...

- Tak, wiem. Nie zostanie nam ani jeden czynny radar. Nie przypuszczam jednak, 偶eby tamci odwa偶yli si臋 ponowi膰 atak. „Keystone" wisi przecie偶 nad l膮dem, a „M艂ociarz Dwa" znajduje si臋 do艣膰 daleko na p贸艂nocy.

Hardcastle uzmys艂owi艂 sobie, 偶e jeszcze dzi艣 rano Salazar pr贸bowa艂 przecie偶 uwi臋zi膰 za艂og臋 rosyjskiego my艣liwca. Wynika艂o st膮d, 偶e jest chyba got贸w na wszystko, byle tylko dopi膮膰 swego.

- Nie by艂bym tego taki pewien, Annette. Co z my艣liwcami, kt贸re zniszczy艂y „Platobala"? Polecia艂y dalej, w stron臋 „Keystone'a" albo „M艂ociarza Dwa"?

- Wed艂ug danych z „Keystone'a" cztery my艣liwce, kt贸re najpierw ostrzela艂y „Karabala", a nast臋pnie odpali艂y rakiety na platform臋, uciek艂y w kierunku po艂udniowo-po艂udniowo-wschodnim, lec膮c z wielk膮 pr臋dko艣ci膮 na niskim pu艂apie. Pr贸bujemy na podstawie ich kursu okre艣li膰 przypuszczalne miejsce l膮dowania.

- Mog臋 wam powiedzie膰 w ciemno, sk膮d pochodzi艂y... - Hardcastle urwa艂 nagle, spostrzeg艂szy, 偶e wok贸艂 niego gromadzi si臋 t艂um nas艂uchuj膮cych z ciekawo艣ci膮 ludzi. - B臋d臋 u was za dwadzie艣cia minut doko艅czy艂 pospiesznie i od艂o偶y艂 s艂uchawk臋.

Ponad archipelagiem Dry Tortugas, sto trzydzie艣ci kilometr贸w na po艂udnie

od platformy „M艂ociarz Dwa"

Gdyby nawet plany ataku zosta艂y opracowane szczeg贸艂owo, dok艂adnie wyliczono czas i przeprowadzono kilka lot贸w treningowych, wykonanie r贸wnoczesnego uderzenia na obie platformy morskie nawet dla najlepszych pilot贸w by艂oby trudnym zadaniem. A przecie偶 Cuchillos dzia艂ali wed艂ug prowizorycznego, sporz膮dzonego napr臋dce schematu, nie maj膮c nawet czasu, by si臋 przygotowa膰 do akcji. Z pozoru wydawa膰 si臋 mog艂o, 偶e dziesi臋ciominutowe op贸藕nienie nie b臋dzie mia艂o wi臋kszego znaczenia, zwa偶ywszy na umiej臋tno艣ci i odwag臋 kuba艅skich lotnik贸w. Lecz ten w艂a艣nie element okaza艂 si臋 decyduj膮cy.

Cztery my艣liwce, kt贸re zniszczy艂y „Karabala" oraz platform臋 „M艂ociarz Jeden", mia艂y do pokonania tras臋 o d艂ugo艣ci dw贸ch tysi臋cy dwustu kilometr贸w i cho膰 podczas drogi powrotnej do Verrettes musia艂y lecie膰 tu偶 nad powierzchni膮 morza, nie napotka艂y wi臋kszych trudno艣ci z powt贸rnym sformowaniem szyku i bezpiecznym przelotem, mimo 偶e nie wolno im by艂o korzysta膰 z 艂膮czno艣ci radiowej. Na szcz臋艣cie nikt ich nie zaatakowa艂, tote偶 nie zasz艂a konieczno艣膰 wprowadzania poprawek do planu operacji, kt贸ry zak艂ada艂, 偶e gdyby napotkali samoloty ameryka艅skie, mieli za wszelk膮 cen臋 odpali膰 rakiety, a potem na w艂asn膮 r臋k臋 znale藕膰 wyj艣cie z opresji i pr贸bowa膰 bezpiecznie wr贸ci膰 do bazy.

Ale druga grupa, w sk艂ad kt贸rej tak偶e wchodzi艂y dwa my艣liwce szturmowe MIG-21 i dwa bombarduj膮ce mirage F1C, musia艂a pokona膰 tras臋 d艂u偶sz膮 o siedemset kilometr贸w, z czego bezpiecznych by艂o zaledwie dwadzie艣cia minut lotu. Po starcie z Haiti eskadra polecia艂a korytarzem komunikacji mi臋dzynarodowej biegn膮cym wzd艂u偶 p贸艂nocnych wybrze偶y Kuby, regularnie zg艂aszaj膮c si臋 przez radio w艂a艣ciwym kuba艅skim o艣rodkom kontroli ruchu powietrznego. Kiedy pierwsza eskadra zniszczy艂a posterunek radarowy na wyspie Grand Bahama i ruszy艂a d0 ataku na platform臋 „M艂ociarzy", cztery my艣liwce przesta艂y odpowiada膰 na wezwania i ostro skr臋ci艂y na p贸艂noc. Salazar chcia艂 w ten spos贸b wykorzysta膰 element zaskoczenia, maj膮c nadziej臋, 偶e wszyscy kontrolerzy lot贸w skupi膮 si臋 na wydarzeniach na wschodzie.

Ale gdy rakiety trafi艂y „M艂ociarza Jeden", samoloty Cuchillos znajdowa艂y si臋 jeszcze o par臋 minut lotu od Cudjoe Key, du偶ej wyspy w 艂a艅cuchu Florida Keys, gdzie mie艣ci艂a si臋 baza lotnictwa marynarki wojennej, przysta艅 morska Stra偶y Przybrze偶nej oraz posterunek Agencji Ochrony Granic i nad kt贸r膮 unosi艂 si臋 aerostat „Keystone". Celem drugiej eskadry mia艂 by膰 w艂a艣nie ten, odleg艂y o dwadzie艣cia pi臋膰 kilometr贸w balon.

Zach臋ceni pierwszym powodzeniem piloci uderzyli na platform臋 za wcze艣nie, gdy偶 zgodnie z planem ataki na „M艂ociarza Jeden" i „Keystone" mia艂y nast膮pi膰 r贸wnocze艣nie. Lecz nawet zanim jeszcze rakiety dosi臋gn臋艂y platformy, w powietrzu nad tym rejonem zaroi艂o si臋 od ameryka艅skich my艣liwc贸w, a do celu znajduj膮cego si臋 przed drug膮 eskadr膮 nie oddano jeszcze ani jednego strza艂u.

Tote偶 gdy tylko dow贸dca Kuba艅czyk贸w us艂ysza艂 przez radio chaos krzy偶uj膮cych si臋 rozkaz贸w, zakl膮艂 g艂o艣no. Min臋艂o ju偶 prawie dziesi臋膰 minut od ataku na „Karabala", a oni nie zd膮偶yli jeszcze przekroczy膰 granicy ameryka艅skiej przestrzeni powietrznej, formowali dopiero szyk bojowy do zniszczenia aerostatu.

- Uwaga, „Grupa Z艂ota", m贸wi dow贸dca! - zawo艂a艂 po hiszpa艅sku do mikrofonu. - „Grupa Srebrna" zniszczy艂a oba swoje cele. Na wszystkich cz臋stotliwo艣ciach nadawane s膮 paniczne komunikaty i ostrze偶enia.

- I co teraz zrobimy? - zapyta艂 szybko jeden z pilot贸w.

Zapewne ka偶dego nurtowa艂o to samo pytanie, lecz tylko kt贸ry艣 z m艂odszych i mniej do艣wiadczonych nie zdo艂a艂 si臋 opanowa膰, pozostali nie chcieli okazywa膰 l臋ku i zagubienia. Wszyscy jednak czuli si臋 tak, jakby nagle postawiono ich przed plutonem egzekucyjnym.

- Przede wszystkim - sykn膮艂 przez z臋by dow贸dca, przechodz膮c na angielski - musimy zachowa膰 cisz臋 w eterze!

Zdawa艂 sobie spraw臋, 偶e ich radiostacje s膮 wyposa偶one w przestarza艂e szyfratory i skomputeryzowane urz膮dzenia ameryka艅skie mog膮 bez trudu odtworzy膰 przebieg tej rozmowy. Jednocze艣nie musia艂 zgani膰 tak偶e samego siebie, 偶e w podnieceniu wyrwa艂 mu si臋 okrzyk po hiszpa艅sku. Wszelkie rozmowy mieli prowadzi膰 po angielsku, gdy偶 jest to przyj臋te w lotnictwie ca艂ego 艣wiata i nawet w wypadku z艂amania szyfru nie powinno wzbudza膰 wi臋kszych podejrze艅.

- Zmiana formacji! - rozkaza艂 po chwili. - Dzielimy si臋 na „K艂y" i „Pazury".

Oba mirage wesz艂y na wy偶szy pu艂ap, po艂o偶y艂y si臋 na bok i zacz臋艂y przyspiesza膰 po 艂uku. Szturmowe MIG-i stopniowo si臋 od nich oddala艂y, obieraj膮c kurs na wyznaczony cel. Po chwili lewoskrzyd艂owy mirage tak偶e przeszed艂 na pozycj臋 z prawej, powy偶ej i troch臋 z ty艂u swojego dow贸dcy, przejmuj膮c rol臋 os艂ony. Eskadra rozdzieli艂a si臋 w ten spos贸b na dwie pary.

- Bior臋 na siebie platform臋, wy si臋 zajmijcie balonem - kontynuowa艂 Kuba艅czyk. - „Trzeci", prze艂膮cz si臋 na kana艂 taktyczny Agencji Ochrony Granic. Za pi臋tna艣cie minut b臋d臋 oczekiwa艂 waszego komunikatu na tej samej cz臋stotliwo艣ci. Powodzenia.

Po艂o偶y艂 swojego MIG-a jeszcze bardziej na lewe skrzyd艂o, obieraj膮c kurs prosto na „M艂ociarza Dwa". Druga para w idealnym szyku skr臋ci艂a w prawo, kieruj膮c si臋 ku stanowisku aerostatu radarowego „Keystone".

Centrum Dowodzenia Si艂 Ochrony Granic, Alladin City

Obraz radarowy ruchu powietrznego nad zachodni膮 i po艂udniowo-zachodni膮 Floryd膮 przypomina艂 abstrakcyjny rysunek szale艅ca. Wsz臋dzie by艂o rojno od samolot贸w. Olbrzymie pasa偶erskie liniowce z setkami os贸b na pok艂adzie cz臋sto przelatywa艂y w odleg艂o艣ci zaledwie kilkudziesi臋ciu metr贸w od prywatnych, jedno - lub dwusilnikowych awionetek, a piloci naraz domagali si臋 indywidualnych instrukcji i 偶膮dali zezwole艅 na przelot. Kontrolerzy ka偶dego lotniska w tym rejonie uwijali si臋 jak w ukropie, gdy偶 wszyscy chcieli l膮dowa膰 niemal r贸wnocze艣nie, obawiaj膮c si臋, 偶e mog膮 zosta膰 ostrzelani. Setki rozm贸w przeniesiono nagle do kilku pasm 艂膮czno艣ci alarmowej, w kt贸rych stopniowo zaczyna艂y dominowa膰 paniczne komunikaty o konieczno艣ci zmiany lotniska docelowego i wyj艣cia z korytarza. Coraz cz臋艣ciej krzyczano tak偶e o gro藕bie kolizji.

W takim galimatiasie pojawi艂y si臋 jeszcze my艣liwce wojskowe ze 125 Pu艂ku Lotnictwa Przechwytuj膮cego, stacjonuj膮cego w bazie Homestead. Wkr贸tce do艂膮czy艂y do nich inne my艣liwce F-16: z 56 Dywizjonu Lotnictwa Taktycznego, maj膮cego baz臋 w MacDill, oraz z Pu艂ku Wsparcia Lotniczego z Tampy. W eterze, opr贸cz komunikat贸w i ostrze偶e艅, zacz臋艂y krzy偶owa膰 si臋 rozkazy, jakby dow贸dcy wszystkich eskadr w jednej chwili zapragn臋li zmierzy膰 si臋 z przeciwnikiem. Kiedy jeszcze na pomoc kolegom z Homestead wystartowa艂y eskadry z Jacksonville, ze 126 Pu艂ku Lotnictwa Przechwytuj膮cego, wszyscy piloci cywilni zacz臋li si臋 nagle przekrzykiwa膰, 偶e to oni padn膮 ofiar膮 szar偶uj膮cych F-16; kto艣 dostrzeg艂 艣wietliste smugi serii z karabin贸w maszynowych, kto艣 inny wrzeszcza艂 o odpaleniu rakiet, a niebo mia艂o si臋 jakoby pokry膰 b艂yskami eksplozji.

Natychmiast do akcji wkroczyli wojskowi kontrolerzy ruchu powietrznego z Dow贸dztwa Obrony Okr臋gu po艂udniowo-wschodniego, dy偶uruj膮cy w bazie lotniczej Tyndall, na p贸艂nocno-zachodnim kra艅cu Florydy, kt贸rzy doszli widocznie do wniosku, 偶e mimo trzech lat do艣wiadcze艅 oficerowie Agencji Ochrony Granic nie dadz膮 sobie rady w sytuacji zagro偶enia. Zapanowa艂 nieopisany chaos.

Annette Fields, pe艂ni膮ca dy偶ur w centrali dowodzenia w Alladin City, mia艂a pe艂ne r臋ce roboty - usi艂owa艂a r贸wnocze艣nie uporz膮dkowa膰 jako艣 ruch samolot贸w cywilnych, 偶eby cho膰 w przybli偶eniu okre艣li膰 pozycje napastnik贸w, a zarazem pr贸bowa艂a trzyma膰 wszystkie maszyny z dala od miejsc zagro偶onych atakiem, czyli od aerostat贸w „Napalm", „Keystone" oraz „Alladin". Jak na z艂o艣膰 przez zastrze偶on膮 przestrze艅 wok贸艂 ka偶dego z nich przebiega艂o kilka og贸lnodost臋pnych korytarzy. Trasy Alfa 758 i Alfa 39, 艂膮cz膮ce meksyka艅ski p贸艂wysep Jukatan z Miami i wykorzystywane g艂贸wnie przez samoloty rejsowe z Ameryki 艢rodkowej i z zachodniego wybrze偶a Ameryki Po艂udniowej, wiod艂y trzydzie艣ci kilometr贸w na po艂udnie od platformy „M艂ociarz Dwa". Prowadz膮cy z po艂udnia na p贸艂noc korytarz Golf 448, 艂膮cz膮cy w prostej linii Wenezuel臋 z portem lotniczym w Marathonie i b臋d膮cy jednym z najbardziej zat艂oczonych szlak贸w komunikacji powietrznej w ca艂ym regionie Karaib贸w i Ameryki Po艂udniowej, przechodzi艂 pi臋膰dziesi膮t kilometr贸w od posterunku „Keystone", kt贸ry wed艂ug Fields by艂 w tej chwili najbardziej zagro偶ony.

Najwi臋cej zmartwie艅 przysparza艂 jej ruch na trasie Bravo 646, g艂贸wnym szlaku wiod膮cym z zachodu na wsch贸d, z Ameryki Po艂udniowej i Centralnej w kierunku wysp Bahama, gdy偶 na tej trasie jednym z wa偶niejszych punkt贸w kontrolnych by艂a stacja radiowa „Vortac" z Key West, przez co korytarz musia艂 prowadzi膰 w bezpo艣rednim s膮siedztwie posterunku „Keystone" na dobr膮 spraw臋 przebiega艂 ju偶 wewn膮trz przestrzeni zastrze偶onej wok贸艂 aerostatu. Nawet gdy sytuacja w powietrzu by艂a opanowana, cz臋sto piloci samolot贸w poruszaj膮cych si臋 tym szlakiem meldowali o gro藕bie kolizji z balonem unosz膮cym si臋 na wysoko艣ci czterech tysi臋cy metr贸w.

Annette usi艂owa艂a wi臋c przede wszystkim skierowa膰 samoloty lec膮ce korytarzem Bravo 646 jak najdalej na po艂udnie, aby 偶aden z nich nie zbli偶y艂 si臋 bardziej ni偶 na pi臋膰dziesi膮t kilometr贸w do aerostatu. Wiedzia艂a, 偶e po wyj艣ciu z rejonu zagro偶enia zostan膮 dalej poprowadzone przez kontroler贸w z rejonowego centrum kontroli ruchu powietrznego w Miami, albo wr贸c膮 na sw贸j wcze艣niejszy kurs, albo te偶 zostan膮 skierowane na lotniska w Miami czy Fort Lauderdale. Zadanie by艂o na poz贸r banalne, lecz wydawane przez ni膮 polecenia zdawa艂y si臋 wprowadza膰 jeszcze wi臋kszy zam臋t. A w dodatku technicy z centrum dowodzenia przez ca艂y czas usi艂owali sprawdza膰, czy w tym rozgardiaszu jakie艣 samoloty przemytnik贸w nie pr贸buj膮 si臋 przedosta膰 przez granic臋. Nawet przy funkcjonuj膮cym w pe艂ni systemie kontroli radarowej ma艂e awionetki cz臋sto pr贸bowa艂y pokona膰 kordon, lec膮c bardzo blisko du偶ego samolotu pasa偶erskiego.

- Posterunek Key West, tu „Alladin". Prosz臋 skierowa膰 „Mexicali Jeden Siedem Dziewi臋膰 Charlie" w bok od korytarza Bravo 646! - dolecia艂 do niej okrzyk jednego z technik贸w, Darrella Fjelmanna. - Nic mnie nie obchodzi, 偶e on znajduje si臋 poza twoj膮 stref膮 kontroln膮. Masz to zrobi膰 jak najszybciej... Natychmiast, bo mo偶e nast膮pi膰 katastrofa... Nie, mia艂em na my艣li rakiety obrony przeciwlotniczej. Odebra艂e艣 ostrze偶enie, wi臋c postaraj si臋 go skierowa膰 gdzie indziej!

Fjelmann ze z艂o艣ci膮 wcisn膮艂 klawisz na pulpicie, przerywaj膮c po艂膮czenie, a nast臋pnie obr贸ci艂 si臋 bokiem na foteliku i przetar艂 palcami oczy.

- Zachowaj spok贸j, Darrell - odezwa艂a si臋 Fields. - Musisz jeszcze wytrzyma膰.

- Annette, zbli偶a si臋 „Lew Dwa Dwa" wracaj膮cy z „M艂ociarza Jeden" - zameldowa艂 inny technik. - Niewykluczone, 偶e maj膮 na pok艂adzie rozbitk贸w.

W serca wszystkich cz艂onk贸w dy偶uruj膮cej zmiany wst膮pi艂a nagle nadzieja, 偶e jednak kto艣 z ich koleg贸w prze偶y艂 atak na platform臋.

- Skieruj go bezpo艣rednio do Homestead - poleci艂a Fields. - Zawiadom te偶 s艂u偶by miejskie, 偶e nasz AV-22 b臋dzie l膮dowa艂 na placu przed szpitalem.

Fjelmann zakl膮艂 nieoczekiwanie, obr贸ci艂 si臋 gwa艂townie w stron臋 pulpitu i wdusi艂 przycisk nadawania.

- Key West, dok膮d skierowa艂e艣 ten liniowiec „Mexicali"?! Mia艂 skr臋ci膰 w prawo, a nie w lewo... Naprawd臋 s膮dzisz, 偶e pilot jest zdezorientowany? Zreszt膮 to wida膰. Je艣li natychmiast nie wyjdzie z tego 艂uku, lada moment znajdzie si臋 na wprost naszego aerostatu... Wi臋c z nim porozmawiaj. Powiedz kapitanowi, 偶e je艣li nie ma zamiaru sp臋dzi膰 co najmniej roku w wi臋zieniu, niech w tej chwili skr臋ca w prawo i wynosi si臋 z naszej przestrzeni powietrznej... Nie! Ty mu to powiedz! To twoja robota, do jasnej cholery!

- Uspok贸j si臋, Darrell - upomnia艂a go ponownie Annette. - To lot rozk艂adowy. Nie mo偶emy si臋 wy偶ywa膰 na pilocie tylko dlatego, 偶e wpad艂 w panik臋. Postaraj si臋 trzyma膰 wszystkich jak najdalej od „Keystone'a", ale nie stosuj gr贸藕b, bo to nic nie da.

- Mam wra偶enie, jakby piloci liniowc贸w dopiero przed chwil膮 si臋 ockn臋li - rzek艂 poirytowany Fjelmann. - Nie maj膮 poj臋cia, co zrobi膰, je艣li ka偶e im si臋 zej艣膰 z ustalonej trasy. Dostaj膮 proste polecenie i zaraz wpadaj膮 w pop艂och. Chyba bezb艂臋dnie potrafi膮 tylko wej艣膰 do korytarza i w艂膮czy膰 autopilota.

- Ale to nie znaczy, 偶e i ty musisz wpada膰 w pop艂och...

- Dobrze, ju偶 dobrze. Po prostu musia艂em odreagowa膰.

Fjelmann zdj膮艂 z g艂owy s艂uchawki i zacz膮艂 sobie masowa膰 skronie, pr贸buj膮c z艂agodzi膰 nieco napi臋cie objawiaj膮ce si臋 b贸lem g艂owy. Po chwili za艂o偶y艂 je z powrotem i odwr贸ci艂 si臋 do ekranu monitora. Wreszcie westchn膮艂 ci臋偶ko i powi臋kszy艂 obraz radarowy, ustawiaj膮c w centralnej pozycji echo meksyka艅skiego samolotu, kt贸ry wci膮偶 zbli偶a艂 si臋 do balonu zawieszonego nad Cudjoe Key. By艂o ju偶 za p贸藕no na jakiekolwiek korekty kursu, liniowiec zmierza艂 prosto przez zastrze偶ony obszar przestrzeni.

- Annette, w艂膮cz na kr贸tko 艣wiat艂a „Keystone'a", bo inaczej ten kretyn wpakuje si臋 w sam 艣rodek balonu.

Fields popatrzy艂a na sw贸j monitor, skin臋艂a g艂ow膮 i powiedzia艂a do mikrofonu:

- W艂膮czcie na minut臋 migacze ostrzegawcze „Keystone'a".

Na pok艂adzie dowodz膮cego eskadr膮 Cuchillos my艣liwca bombarduj膮cego mirage F1C

Dwa my艣liwce lecia艂y nisko wzd艂u偶 korytarza Bravo 646 z pr臋dko艣ci膮 niemal tysi膮ca kilometr贸w na godzin臋, ale „Trzeciego" z grupy „Z艂otej" i jego towarzysza dzieli艂o od celu jeszcze sto kilometr贸w. Obaj mieli wra偶enie, 偶e na niebie pojawi艂a si臋 gromada komet - pasa偶erskie liniowce z w艂膮czonymi 艣wiat艂ami pozycyjnymi nadlatywa艂y ze wszystkich stron, w eterze panowa艂 nieopisany chaos. Ze wzgl臋du na niebezpiecze艅stwo kolizji polecono ka偶demu pilotowi w艂膮czy膰 艣wiat艂a, tote偶 na niebie zaroi艂o si臋 od migoc膮cych iskier. Oba mirage wesz艂y na nieco wy偶szy pu艂ap, nurkuj膮c w t臋 gromad臋 艣wietlik贸w, gdy偶 ukrywaj膮c si臋 po艣r贸d nat艂oku samolot贸w cywilnych Kuba艅czycy mieli nadziej臋 umkn膮膰 ameryka艅skim pilotom wojskowym, gdyby ci pojawili si臋 w powietrzu.

„Trzeci" strzeli艂 prze艂膮cznikiem radiostacji, chc膮c w ten spos贸b przyci膮gn膮膰 uwag臋 kolegi. Przed nimi, daleko na horyzoncie, pojawi艂 si臋 niecodzienny widok: rozb艂ys艂a tam niespodziewanie wysoka kolumna 艣wietlna, przypominaj膮ca gigantyczny gw贸藕d藕 wbity w ziemi臋 - 艣wiat艂a aerostatu to gas艂y, to zn贸w zapala艂y si臋 co dwie sekundy. 脫w widok by艂 tak niezwyk艂y, jakby nagle znale藕li si臋 w jakiej艣 bajkowej krainie, jakby sam B贸g przemieni艂 Ziemi臋 w wielk膮 艣cienn膮 ozdob臋 i przymocowa艂 j膮 tym rozb艂yskuj膮cym rytmicznie, olbrzymim gwo藕dziem. Obaj piloci wr臋cz nie mogli oderwa膰 od niego oczu.

Ale wra偶enie magii szybko prys艂o, zast膮pi艂a je rado艣膰 i poczucie ulgi, kt贸re nie ust膮pi艂y, mimo 偶e kilkana艣cie sekund p贸藕niej 艣wiat艂a zgas艂y na dobre. Piloci Cuchillos wiedzieli jednak, 偶e oto ich oczom ukaza艂 si臋 cel, do kt贸rego zmierzali - „Keystone", o艣wietlony na kr贸tko zapewne z powodu wielkiej liczby samolot贸w st艂oczonych w pobliskim korytarzu powietrznym. Znajdowa艂 si臋 prosto przed nimi i mniej wi臋cej za dziewi臋膰 minut ten boski gw贸藕d藕 powinien zosta膰 zniszczony i run膮膰 do oceanu.

Centrum Dowodzenia Si艂 Ochrony Granic

- Kontrola Key West. Ten „Mexicali" zszed艂 z kursu kolizyjnego z aerostatem - rzek艂 Darrell Fjelmann do mikrofonu - ale chcia艂bym, 偶eby艣cie go skierowali jeszcze bardziej na po艂udnie od korytarza Bravo 646. Przez dwie minuty niech leci na po艂udniowy wsch贸d... Co najmniej przez dwie minuty... Dzi臋kuj臋, doceniam to. Tak, ju偶 widz臋, 偶e skr臋ca. Dzi臋ki, 偶e wyr臋czyli艣cie mnie w 艂ajaniu kapitana... Tak, wci膮偶 mamy urwanie g艂owy. Jeszcze raz dzi臋kuj臋.

Fjelmann przestawi艂 obraz radarowy na wi臋kszy zasi臋g. Na szlakach powietrznych stopniowo zn贸w zaczyna艂 panowa膰 艂ad, piloci reagowali spokojniej na polecenia kontroler贸w, powraca艂 spok贸j... Na ekranie alarmuj膮co zamigota艂 kursor. Tym razem by艂 to jaki艣 szybko lec膮cy samolot, ma艂y odrzutowiec lub wojskowy my艣liwiec, usi艂uj膮cy si臋 prze艣lizn膮膰 mi臋dzy liniowcami pasa偶erskimi nad po艂udniow膮 Floryd臋. Darrell si臋gn膮艂 ju偶 do klawisza 艂膮czno艣ci, chc膮c ponownie wywo艂a膰 kontrol臋 lot贸w z Key West, kiedy niespodziewanie w jego s艂uchawkach rozbrzmia艂 g艂os oficera dy偶urnego obrony przeciwlotniczej.

- Uwaga, „Alladin". Zdaje si臋, 偶e macie na swoim obszarze intruza - rzek艂 tamten, nawet si臋 nie przedstawiaj膮c. - Pilot jednego z moich patrolowc贸w Delta zd膮偶y艂 mu si臋 przyjrze膰, kiedy tamten przemyka艂 w niewielkiej odleg艂o艣ci od niego. Powiedzia艂, 偶e wygl膮da艂o mu to na obcy my艣liwiec i 偶e by膰 mo偶e chodzi o dwie maszyny lec膮ce w zwartym szyku. Nie mam jeszcze potwierdzenia tej informacji...

- Annette, mamy niezidentyfikowany obiekt, osiemdziesi膮t kilometr贸w na zach贸d od „Keystone'a", kt贸ry zbli偶a si臋 z pr臋dko艣ci膮 sze艣ciuset w臋z艂贸w.

Fields podbieg艂a do jego stanowiska i spojrza艂a mu przez rami臋.

- Jak to mo偶liwe?

- Nie zwr贸ci艂em na niego wcze艣niej uwagi - odpar艂 Fjelmann. Od dziesi臋ciu minut pr贸buj臋 jako艣 zaprowadzi膰 porz膮dek na moim odcinku. Ten zdo艂a艂 si臋 jako艣 w艣lizn膮膰 mi臋dzy samoloty pasa偶erskie skr臋caj膮ce na po艂udnie od korytarza Bravo 646, gdy by艂em zaj臋ty meksyka艅skim liniowcem zmierzaj膮cym wprost na „Keystone'a". Radar wy艂awia tylko jedno echo, ale pilot wojskowego patrolowca przekaza艂, 偶e mog膮 to by膰 dwa obce my艣liwce...

- Obce my艣liwce? Nie umia艂 nic wi臋cej powiedzie膰? - Ale w tej samej chwili zrozumia艂a, 偶e i tak powinni si臋 cieszy膰, i偶 w tym t艂oku i ciemno艣ciach pilot wojskowy zdo艂a艂 cokolwiek dostrzec. - Dobra, traktujemy go jak napastnika, dop贸ki nie otrzymamy danych z kontaktu wizualnego. Je艣li to faktycznie obce my艣liwce, to powinny nied艂ugo skr臋ci膰 z korytarza i obra膰 kurs na aerostat. Jak najszybciej naka偶 start obu naszym F-16 z bazy w Homestead. Pokierujesz przechwytywaniem.

Fjelmann poczu艂 si臋 nieswojo. Dr臋czy艂o go sumienie, 偶e wcze艣niej nie zauwa偶y艂 intruz贸w i teraz wydawa艂o mu si臋, i偶 koledzy spogl膮daj膮 na niego z wyrzutem.

- Mo偶e powinien si臋 tym zaj膮膰 kto艣 inny...

- Nie ma nikogo innego, ty pokierujesz akcj膮. - Annette w艂膮czy艂a interkom. - Uwaga wszyscy! Prawdopodobnie mamy dw贸ch intruz贸w, kt贸rzy za par臋 sekund powinni od艂膮czy膰 si臋 od grupy lec膮cej korytarzem i wzi膮膰 kurs na „Keystone'a". Prosz臋 przekaza膰 wiadomo艣膰 kontrolerom poszczeg贸lnych odcink贸w i usun膮膰 samoloty cywilne z tego rejonu. - Wy艂膮czy艂a mikrofon i ponownie zwr贸ci艂a si臋 do Fjelmanna:

- Dobra, naprowadzaj te dwa F-16 i tym razem niczego nie przegap, na mi艂o艣膰 bosk膮.

Na pok艂adzie my艣liwca bombarduj膮cego dow贸dcy grupy Cuchillos

Za oknem samolotu zalega艂a nieprzenikniona ciemno艣膰, ale by艂o do艣膰 ciep艂o. Jedynie po lewej stronie na horyzoncie da艂o si臋 dostrzec s艂abe 艣wiat艂a na wyspach Florida Keys, a zw艂aszcza na le偶膮cej w odleg艂o艣ci pi臋膰dziesi臋ciu kilometr贸w Key West. Niewprawny obserwator m贸g艂by je potraktowa膰 jako gromadk臋 gwiazd, gdy偶 niebo by艂o tak czyste, i偶 konstelacje zdawa艂y si臋 si臋ga膰 a偶 pod horyzont, a gwiazdy sprawia艂y wra偶enie tak bliskich, 偶e tylko r臋k膮 si臋gn膮膰. Po drugiej stronie kabiny wida膰 by艂o w oddali jeszcze 艣wiat艂a pozycyjne kilku ostatnich liniowc贸w, ale w korytarzu zapanowa艂 ju偶 wzgl臋dny 艂ad i samoloty ci膮gn臋艂y jak po sznurku, chocia偶 skierowano je kilkadziesi膮t kilometr贸w dalej na po艂udnie od dotychczasowej trasy.

Do tej pory nie napotkali 偶adnych przeszk贸d, nie pojawi艂y si臋 my艣liwce obrony powietrznej. Cel mieli prosto przed sob膮, odleg艂y o par臋 minut lotu.

Opr贸cz pasa偶erskich liniowc贸w w najbli偶szym otoczeniu nie by艂o innych maszyn, panowa艂a cisza i spok贸j. I w艂a艣nie to niepokoi艂o dow贸dc臋 grupy...

Pilot lec膮cego przodem mirage'a F1C poczu艂 nagle, 偶e samolot z wolna skr臋ca w prawo i zaczyna si臋 wspina膰. Czy偶bym przysypia艂 za sterami? - pomy艣la艂. A mo偶e poczu艂em si臋 zbyt pewnie? Poruszy艂 ramionami, chc膮c przyspieszy膰 kr膮偶enie krwi, po czym delikatnie poci膮gn膮艂 dr膮偶ek w lewo i lekko nacisn膮艂 lewy peda艂 steru wysoko艣ci.

- „Trzeci", skup si臋 na przyrz膮dach - niespodziewanie rozleg艂 si臋 w s艂uchawkach g艂os kolegi.

B艂yskawicznie popatrzy艂 na tablic臋 i od razu poj膮艂, co si臋 z nim dzia艂o. Samolot wcale nie skr臋ca艂 w prawo, wskazania instrument贸w nie zostawia艂y 偶adnych w膮tpliwo艣ci. To on zaczyna艂 traci膰 orientacj臋 przestrzenn膮, doznawa艂 przydarzaj膮cego si臋 niekiedy w powietrzu zaniku poczucia kierunk贸w, kiedy to m贸zg b艂臋dnie interpretuje obraz widziany przed oczyma. Uroi艂o mu si臋, 偶e gwiazdy tu偶 nad ziemi膮 to 艣wiat艂a Florida Keys, a w ten spos贸b w jego pod艣wiadomo艣ci uleg艂a przesuni臋ciu linia niewidocznego horyzontu, co wywo艂a艂o wra偶enie skr臋tu w prawo i wznoszenia si臋 maszyny.

Zachowaj spok贸j, nakaza艂 sobie w duchu. Skup si臋 na przyrz膮dach... wyr贸wnaj lot do poziomu... wr贸膰 na kurs posuwaj膮cych si臋 przed tob膮 samolot贸w. Przesta艅 si臋 gapi膰 za okno i wr贸膰 my艣lami do czekaj膮cego ci臋 zadania...

- „Trzeci"...

- W porz膮dku - odpowiedzia艂 pospiesznie, po czym doda艂 cicho: To tylko drobna dezorientacja.

Trzeba uwa偶a膰, bo je艣li Salazar si臋 o tym dowie...

- Jeste艣my na w艂a艣ciwym kursie - odezwa艂 si臋 ponownie pilot drugiego my艣liwca.

Dow贸dca pobie偶nie rzuci艂 okiem na widoczne w oddali przed nimi liniowce - wyra藕nie skr臋ca艂y za bardzo na po艂udnie. Znajdowali si臋 wci膮偶 w odleg艂o艣ci pi臋膰dziesi臋ciu kilometr贸w od celu, chocia偶 lecieli bez przerwy na wsch贸d, pokonuj膮c niemal trzyna艣cie kilometr贸w w ci膮gu minuty. Czy偶by kontrolerzy lot贸w skierowali jednostki cywilne jeszcze dalej od aerostatu? Je艣li tak, to by oznacza艂o...

Ju偶 w chwil臋 p贸藕niej potwierdzi艂y si臋 jego podejrzenia. Rozb艂ys艂a czerwona lampka i zapiszcza艂 ostrzegawczy brz臋czyk detektora promieni radarowych, a to znaczy艂o, 偶e na samolot pad艂a skupiona wi膮zka urz膮dze艅 samonaprowadzaj膮cych b膮d藕 my艣liwca wojskowego, b膮d藕 te偶 naziemnych instalacji rakietowych. Liniowce pospiesznie wycofywano ze strefy ra偶enia...

Dow贸dca grupy natychmiast skr臋ci艂 w lewo, docisn膮艂 s艂uchawki do uszu i pos艂uguj膮c si臋 dopplerowskim urz膮dzeniem nawigacyjnym skierowa艂 maszyn臋 prosto na posterunek cumowniczy aerostatu radarowego. Si艂膮 powstrzymywa艂 si臋, 偶eby nie przyspieszy膰 - lecia艂 nadal z szybko艣ci膮 o艣miuset kilometr贸w na godzin臋, z t膮 sam膮 pr臋dko艣ci膮 podr贸偶n膮, z jak膮 dotychczas posuwali si臋 za odrzutowcem pasa偶erskim. Walczy艂 tak偶e z pokus膮 wykorzystania urz膮dzenia zak艂贸caj膮cego prac臋 radaru, ale w ten spos贸b zdradzi艂by ca艂emu 艣wiatu, 偶e leci wojskowym my艣liwcem, a chcia艂 tego jak najd艂u偶ej unikn膮膰. Nadesz艂a pora ostatecznej rozgrywki, pomy艣la艂 - teraz tylko w jeden spos贸b mo偶na si臋 zbli偶y膰 do celu.

Przestawi艂 radiostacj臋 na cz臋stotliwo艣膰 121,5 MHz, na mi臋dzynarodowe pasmo awaryjne. Zaczerpn膮艂 g艂臋boko powietrza, w艂膮czy艂 mikrofon i najlepiej, jak tylko potrafi艂, zawo艂a艂 po angielsku:

- Mayday, mayday, mayday. Tu „Challenger Pi臋膰 Sze艣膰 Mike Mike" na kanale awaryjnym. Czy kto艣 mnie s艂yszy?

Ten wymy艣lony kod samolotu przyszed艂 mu do g艂owy w ostatniej chwili, kiedy przypomnia艂 sobie, 偶e mo偶e wykorzysta膰 znane wszystkim dzieciom na 艣wiecie inicja艂y bohaterki kresk贸wek Walta Disneya.

- Uwaga, „Pi臋膰 Sze艣膰 Mike Mike", tu jednostka Si艂 Ochrony Granic Stan贸w Zjednoczonych. Odbieramy ci臋 bez zak艂贸ce艅. W艂膮cz sygnalizator i m贸w, co si臋 sta艂o.

Pilot dobrze wiedzia艂, 偶e tamtemu chodzi o w艂膮czenie urz膮dzenia identyfikacyjnego, dzi臋ki kt贸remu radary b臋d膮 mog艂y bez trudu go namierzy膰. Przedtem sprawdzi艂 jeszcze, czy sygnalizator jest ustawiony na awaryjny tryb pracy, kt贸ry uniemo偶liwi Amerykanom automatyczny odczyt jego pu艂apu, po czym wystuka艂 kod 7700 i uruchomi艂 nadajnik. Ale po kilku sekundach wy艂膮czy艂 go z powrotem.

Teraz tamci dok艂adnie wiedzieli, gdzie on si臋 znajduje, ale z pewno艣ci膮 potrzebowali jeszcze paru minut na podj臋cie decyzji i wszcz臋cie jakichkolwiek dzia艂a艅, a ich od celu dzieli艂y zaledwie trzy minuty lotu.

Centrum Dowodzenia Si艂 Ochrony Granic

- Mamy go! - zawo艂a艂 Fjelmann. - Nawi膮za艂 艂膮czno艣膰 na kanale awaryjnym. Przedstawia si臋 jako „Challenger Pi臋膰 Sze艣膰 Mike Mike". M贸wi, 偶e... Cholera, zn贸w straci艂em namiar jego sygnalizatora.

Lecz Annette Fields by艂a pewna swego i nie da艂a si臋 zwie艣膰 tym wybiegiem.

- Nie przerywaj akcji przechwytywania. Trzeba go zmusi膰 do zawr贸cenia i opuszczenia zastrze偶onej przestrzeni.

- Przecie偶 nadawa艂 sygna艂 „Mayday"...

- Nic mnie to nie obchodzi. Ma skr臋ci膰 na po艂udnie i zaczeka膰, a偶 uzyskamy potwierdzenie wizualne.

- A ten kod, „Mike Mike"... Czy偶by to mia艂 by膰 skr贸t od Myszki Miki?

- Powiedzia艂am: zmu艣 go do zawr贸cenia i kontynuuj akcj臋 przechwytywania.

Fjelmann skin膮艂 g艂ow膮 i przestawi艂 si臋 na pasmo 艂膮czno艣ci z my艣liwcami F-16.

- „Trap Dwa", tu „Alladin". Og艂aszam stan gotowo艣ci. Intruz, a s膮 to prawdopodobnie dwa odrzutowce, znajduje si臋 na twojej godzinie drugiej w odleg艂o艣ci stu dziesi臋ciu kilometr贸w, na pu艂apie trzech tysi臋cy metr贸w. Skr臋膰 w prawo na kurs dwie艣cie pi臋膰dziesi膮t. Podejdziesz do obiektu pod k膮tem dwunastu stopni.

Przez moment panowa艂a cisza, wreszcie nadesz艂a odpowied藕:

- „Alladin", tu „Trap Dwa". W tym samym pa艣mie utrzymujemy 艂膮czno艣膰 z „Rze藕nikiem". Zaczekajcie chwil臋.

Kodem „Rze藕nik" okre艣lano dow贸dztwo obrony przeciwlotniczej okr臋gu po艂udniowo-wschodniego.

- Uwaga, „Trap". Dow贸dztwo Si艂 Ochrony Granic pokieruje akcj膮 przechwytywania. Skr臋膰 w prawo na kurs dwie艣cie pi臋膰dziesi膮t...

- Powiedzia艂em, 偶eby艣cie zaczekali, „Alladin". Musimy pozosta膰 w sta艂ej 艂膮czno艣ci z naszym dow贸dztwem operacyjnym.

Fields przys艂uchiwa艂a si臋 tej wymianie zda艅, jednocze艣nie nakr臋caj膮c numer telefoniczny dy偶urnego bazy w Homestead. Natomiast Fjelmann, kt贸ry odczuwa艂 coraz silniejsze, dokuczliwe pulsowanie w skroniach, przestawi艂 radiostacj臋 na cz臋stotliwo艣膰 awaryjn膮.

Na pok艂adzie my艣liwca mirage dow贸dcy grupy Cuchillos

- „Challenger Pi臋膰 Sze艣膰 Mike Mike", tu Jednostka Ochrony Granic Stan贸w Zjednoczonych. Mamy ci臋 na radarze, cho膰 zgubili艣my tw贸j sygna艂 identyfikacyjny. Natychmiast skr臋膰 w prawo i le膰 r贸wnolegle do korytarza Bravo 646, dop贸ki nie otrzymasz dalszych polece艅. Obowi膮zuj膮 procedury „Scatana". Potwierd藕 wiadomo艣膰. Odbi贸r.

Nie dali si臋 nabra膰, przemkn臋艂o pilotowi przez my艣li. Trzeba spr贸bowa膰 jeszcze raz, a potem i艣膰 na ca艂o艣膰.

- Silnik mi si臋 pali, mam dym w kabinie! - zawo艂a艂 do mikrofonu. - Musz臋 natychmiast l膮dowa膰. Kieruj臋 si臋 na Key West, b臋d臋 siada艂 awaryjnie. Odbi贸r.

- „Pi臋膰 Sze艣膰 Mike Mike", nie zezwalam. Musisz skr臋ci膰 na po艂udnie i trzyma膰 si臋 z dala od korytarza Bravo 646, gdy偶 mo偶esz sta膰 si臋 celem ataku obrony przeciwlotniczej. Natychmiast skr臋膰 w prawo i wyjd藕 z zastrze偶onej przestrzeni powietrznej. Zostaniesz skierowany do awaryjnego l膮dowania w Marathonie.

- Nie dolec臋 do Marathonu, l膮duj臋 na Key West. Zg艂osi艂em awari臋 i 偶膮dam udzielenia mi priorytetu. Odbi贸r.

- Je艣li uwa偶asz, 偶e z miejsca, w kt贸rym si臋 znajdujesz, dolecisz do Key West, to tak samo dolecisz do Marathonu - odpar艂 szybko kontroler „M艂ociarzy". Mia艂 zreszt膮 racj臋, oba my艣liwce dzieli艂a prawie jednakowa odleg艂o艣膰 od ka偶dego z tych lotnisk. Podst臋p si臋 nie uda艂. - Skr臋膰 natychmiast w prawo i wejd藕 na kurs sto dwadzie艣cia. Odbi贸r.

- Na Key West jest d艂u偶szy pas startowy i maj膮 tam lepszy sprz臋t ratunkowy - nalega艂 pilot Cuchillos. - Nie zgadzam si臋 l膮dowa膰 w Marathonie, lec臋 do Key West. Prosz臋 da膰 do mikrofonu pa艅skiego prze艂o偶onego...

- „Pi臋膰 Sze艣膰 Mike Mike", m贸j prze艂o偶ony nie mo偶e podej艣膰 do mikrofonu. Nara偶asz na olbrzymie niebezpiecze艅stwo nie tylko siebie, lecz tak偶e swoich pasa偶er贸w i wszystkie znajduj膮ce si臋 w pobli偶u samoloty. Ten rejs nie zosta艂 wpisany do planu lot贸w, a tw贸j kod identyfikacyjny nie daje si臋 potwierdzi膰. Nie masz prawa, powtarzam: nie masz prawa lecie膰 dalej dotychczasowym kursem. Skr臋膰 w prawo, wejd藕 na kurs sto dwadzie艣cia i wycofaj si臋 z zastrze偶onej przestrzeni powietrznej. Potwierd藕 i wykonaj. Odbi贸r.

No c贸偶, w ka偶dym razie zyskali艣my par臋 cennych minut, pomy艣la艂 pilot Cuchillos. Kilkakrotnie zamruga艂 艣wiat艂ami pozycyjnymi, daj膮c w ten spos贸b zna膰 koledze, 偶eby odsun膮艂 si臋 na bezpieczn膮 odleg艂o艣膰. Kiedy tamten wykona艂 rozkaz, w艂膮czy艂 na kr贸tko radar naprowadzaj膮cy i zn贸w mrugn膮艂 艣wiat艂ami, co oznacza艂o, 偶e pozbywaj膮 si臋 dodatkowych zbiornik贸w po paliwie i przygotowuj膮 uzbrojenie. Zabezpieczy艂 dzia艂ka, prze艂膮czy艂 zasilanie silnika i odczepi艂 haki mocuj膮ce zewn臋trzny, dziesi臋ciotonowy zbiornik, po czym zn贸w odbezpieczy艂 ca艂e uzbrojenie.

M贸g艂 si臋 jedynie domy艣la膰, 偶e jego kolega wykona艂 dok艂adnie te same czynno艣ci, gdy偶 po ciemku nie widzia艂 towarzysz膮cego mu samolotu. Zreszt膮 w ci膮gu kilku najbli偶szych minut ka偶dy z nich musia艂 radzi膰 sobie sam - trzeba by艂o zak艂ada膰, 偶e utrzymaj膮 sw贸j kurs, zniszcz膮 wyznaczone cele, a nast臋pnie zdo艂aj膮 si臋 bezpiecznie wycofa膰. Drugi mirage, kt贸ry mia艂 na pok艂adzie bomby, powinien zej艣膰 na pu艂ap stu metr贸w i przyst膮pi膰 do ataku, natomiast jego podstawowym zadaniem by艂o zwi膮zanie walk膮 w powietrzu ewentualnych my艣liwc贸w obrony.

Pchn膮艂 d藕wigienki gazu na pe艂n膮 moc, jeszcze raz sprawdzi艂, czy ca艂e uzbrojenie znajduje si臋 w gotowo艣ci, po czym w艂膮czy艂 elektroniczne systemy celowania i naprowadzania.

Wykrywacz promieniowania radarowego ponownie pisn膮艂 ostrzegawczo, tym razem sygna艂 by艂 wyra藕niejszy i pochodzi艂 z bliska - a to oznacza艂o, 偶e ameryka艅skie samoloty ich namierzy艂y i szykowa艂y si臋 do natarcia...

Centrum Dowodzenia Si艂 Ochrony Granic

- „Challenger Pi臋膰 Sze艣膰 Mike Mike", potwierd藕 i wykonaj.

Odbi贸r... „Pi臋膰 Sze艣膰 Mike Mike", nara偶asz si臋 na niebezpiecze艅stwo zestrzelenia bez dalszych ostrze偶e艅. Natychmiast skr臋膰 w prawo. Odbi贸r.

Fjelmanna coraz bardziej ogarnia艂a panika, gdy na pr贸偶no usi艂owa艂 nawi膮za膰 kontakt z pilotem. L臋kliwie rozgl膮da艂 si臋 po sali w poszukiwaniu Annette.

- Ten „Challenger" zacz膮艂 wyra藕nie przyspiesza膰! - zawo艂a艂 do interkomu, maj膮c nadziej臋, 偶e kto艣 go us艂yszy. - Rozp臋dzi艂 si臋 do zero osiem Macha!

Na pr贸偶no jednak czeka艂 pomocy, przecie偶 to on mia艂 pokierowa膰 przechwytywaniem. Pozostali technicy powinni zachowa膰 milczenie, chyba 偶e kt贸ry艣 mia艂 dla niego jaki艣 pilny komunikat.

- „Trap Dwa" i „Trap Trzy", tu „Alladin". Przyst臋pujcie do przechwycenia. Wejd藕cie w prawo na kurs sto dziewi臋膰dziesi膮t, pu艂ap sto pi臋膰dziesi膮t. Odleg艂o艣膰 do celu: sze艣膰dziesi膮t pi臋膰 kilometr贸w.

- „Alladin", prosz臋 chwil臋 zaczeka膰... - odpowiedzia艂 dow贸dca pary my艣liwc贸w F-16. Widocznie niezbyt wiedzia艂, co robi膰, gdy偶 nakazywano mu przyst膮pi膰 do akcji bojowej, ale rozkazy nie pochodzi艂y z dow贸dztwa obrony powietrznej. - Nie mamy prawa ani obowi膮zku wykonywa膰 pa艅skich polece艅. Czekamy na rozkazy swego dow贸dztwa.

- Niech to szlag! - wrzasn膮艂 Fjelmann, ale na szcz臋艣cie ten okrzyk nie przedosta艂 si臋 w eter. Zauwa偶y艂, 偶e Fields podbiega do stanowiska dowodzenia.

- Uwaga, „Trap"! - zawo艂a艂 do mikrofonu. - Albo natychmiast podejmiesz decyzj臋, albo si臋 wyno艣 z naszej zastrze偶onej przestrzeni i zr贸b miejsce dla samolot贸w „M艂ociarzy". Wkraczaj do akcji b膮d藕 zawracaj. I to ju偶!

Przez chwil臋 nie by艂o odpowiedzi.

- „Alladin", czy mo偶esz przes艂a膰 nam dane do automatycznego naprowadzania na cel?

- Zr贸b to! - zawo艂a艂a Annette, lecz Fjelmann ju偶 pospiesznie uderza艂 w klawisze komputera.

Dane cyfrowe, przesy艂ane drog膮 radiow膮 z naziemnej sieci radarowej do komputera pok艂adowego, umo偶liwia艂y przeprogramowanie autopilota na wykonanie podej艣cia do celu. Pilot F-16 m贸g艂 skorzysta膰 z tej mo偶liwo艣ci, by unikn膮膰 偶mudnego naprowadzania r臋cznego. Ale by艂a to r贸wnie偶 prosta metoda na uzyskanie potwierdzenia rozkaz贸w nap艂ywaj膮cych z ziemi, gdy偶 tylko upowa偶nione instytucje dysponowa艂y odpowiednim sprz臋tem. W wypadku zgodno艣ci sposobu kodowania sygna艂贸w na ekranie komputera pok艂adowego powinny si臋 ukaza膰 dane liczbowe wraz z zaznaczonym w k贸艂ku numerem identyfikacyjnym nadawcy, kt贸rym w wypadku Agencji Ochrony Granic by艂a cyfra 8.

Po chwili Fjelmann odebra艂 w s艂uchawkach:

- „Alladin", odebra艂em wasz przekaz. Dwa my艣liwce patrolu „Trap" wchodz膮 w prawy skr臋t. - Zn贸w na par臋 sekund zapad艂a cisza. „Trap Dwa" melduje kontakt radarowy. Obiekt na godzinie dwunastej, w odleg艂o艣ci czterdziestu czterech kilometr贸w. „Judy".

Has艂o to oznacza艂o, 偶e pilot my艣liwca prze艂膮cza komputer pok艂adowy na sterowanie wed艂ug wskaza艅 w艂asnego radaru samolotu.

- Nie potwierdzam, „Trap Dwa"! - zawo艂a艂 Darrell, kt贸remu na czo艂o wyst膮pi艂y grube krople potu. - Niezgodno艣膰 danych. Tw贸j cel leci na p贸艂noc, na pu艂apie stu pi臋膰dziesi臋ciu metr贸w i znajduje si臋 w odleg艂o艣ci pi臋膰dziesi臋ciu sze艣ciu kilometr贸w. - Na jego ekranie pojawi艂 si臋 du偶y, migoc膮cy, bia艂y napis: UWAGA! SYGNA艁Y ZAK艁脫CAJ膭CE! PROSZ臉 CZEKA膯! Fjelmann zakl膮艂 i prze艂膮czy艂 si臋 na interkom. - Ten cholerny meksyka艅ski liniowiec znajduje si臋 prosto na ich drodze, a niezidentyfikowany obiekt zak艂贸ca nam 艂膮czno艣膰 radiow膮...

- Tu „Trap Dwa", straci艂em kontakt... Masa zak艂贸ce艅... - Urz膮dzenia naprowadzaj膮ce my艣liwc贸w F-16 tak偶e musia艂y teraz wariowa膰. Wr贸膰! Odzyska艂em kontakt radarowy. Mamy kontakt... Chwileczk臋... Zaczekajcie, „M艂ociarze"... - W miar臋 zbli偶ania si臋 do obiektu zak艂贸cenia musia艂y by膰 coraz silniejsze.

- Uwaga, „Trap". Masz cel na godzinie dwunastej, odleg艂o艣膰: trzydzie艣ci dwa kilometry. Pami臋taj, 偶e na godzinie dziesi膮tej, dwadzie艣cia pi臋膰 kilometr贸w od ciebie, ale znacznie wy偶ej leci samolot pasa偶erski.

Zachowaj ostro偶no艣膰. Masz cel dwadzie艣cia dziewi臋膰 kilometr贸w przed sob膮, na dwunastej, nisko... przechodzi na jedenast膮. Czekam na „Judy".

- Tu „Trap Dwa", jestem 艣lepy... niech to cholera... „Trzeci", co艣 mi nawala, przejmuj prowadzenie.

Podobnie jak komputery steruj膮ce naziemnym systemem „M艂ociarzy", komputer pok艂adowy F-16 tak偶e potrafi艂 wy艂owi膰 w艂a艣ciwe echo spo艣r贸d szum贸w zak艂贸caj膮cych, cyklicznie prze艂膮czaj膮c cz臋stotliwo艣膰 radaru. Ale widocznie urz膮dzenia filtruj膮ce my艣liwca nie dzia艂a艂y prawid艂owo, dlatego dow贸dca patrolu rozkaza艂 koledze przej膮膰 prowadzenie i podej艣膰 do celu.

- Nie r贸b tego - mrukn膮艂 Fjelmann pod nosem. - Nie starczy ci czasu...

Pilot F-16 jakby odczyta艂 jego my艣li, gdy偶 zawo艂a艂:

- Wr贸膰, „Trzeci". Utrzymuj臋 prowadzenie. Nie mamy miejsca na wykonanie manewru. „M艂ociarz", naprowadzaj mnie!

- Przyj膮艂em, „Trap Dwa". Masz go na jedenastej, odleg艂o艣膰: dwana艣cie kilometr贸w, odchylenie: osiemset, leci nisko, na pu艂apie dwie艣cie pi臋膰dziesi膮t. Odleg艂o艣膰: jedena艣cie, ju偶 na dziesi膮tej trzydzie艣ci, odchylenie: tysi膮c dwie艣cie metr贸w...

- „Alladin", tu prowadz膮cy „Trap Dwa", mam „Judy". Powtarzam: „Judy". Dziesi膮ta trzydzie艣ci, dziesi臋膰 kilometr贸w...

- Zgadza si臋, to tw贸j cel, „Trap Dwa". Kontakt za dziesi臋膰 sekund...

- Jak daleko jest ten cywil, „Alladin"?

- Trzyna艣cie kilometr贸w, na dziewi膮tej trzydzie艣ci, odchylenie: dziesi臋膰 kilometr贸w. - Pierwszy z my艣liwc贸w F-16 znajdowa艂 si臋 ju偶 nad 艂a艅cuchem wysp Florida Keys. - „Trap Dwa", masz zgod臋 na otwarcie ognia.

Uwa偶aj, mog膮 to by膰 dwa obiekty. Powtarzam: zgoda na otwarcie ognia.

Na pok艂adzie my艣liwca mirage dow贸dcy grupy Cuchillos

Brz臋czyk ostrzegawczy popiskiwa艂 tak g艂o艣no, 偶e pilot w ko艅cu go wy艂膮czy艂. Nie potrzebowa艂 elektroniki, by udowadnia艂a mu to, co oczywiste - walka by艂a nieunikniona.

Napastnik zawsze ma przewag臋, tak przynajmniej uczy艂 ich pu艂kownik Salazar. Bez wzgl臋du na wszystko, na r贸偶nice w liczebno艣ci czy dysproporcje w sprz臋cie oraz uzbrojeniu, napastnik dzia艂aj膮cy szybko i pewnie, z zaskoczenia, zwykle jest g贸r膮. Zatem nadesz艂a teraz pora, by sprawdzi膰 s艂uszno艣膰 tego twierdzenia.

Na pok艂adzie prowadz膮cego my艣liwca F-16

Wiadomo艣膰 od kontrolera „M艂ociarzy" zbieg艂a si臋 w czasie z ostrzegawczym piskiem sygnalizacji alarmowej. Komputer pok艂adowy nie tylko wykry艂 obecno艣膰 skupionej wi膮zki radarowej przeciwnika, ale potrafi艂 te偶 poda膰 kierunek, z kt贸rego zosta艂a wys艂ana, a tak偶e rozpozna膰, czy jest to promieniowanie radaru nawigacyjnego, urz膮dzenia do automatycznego naprowadzania na cel, czy te偶 czujnika steruj膮cego pociskiem rakietowym. Tym razem jednak, przy tak bliskiej odleg艂o艣ci, identyfikacja komputera zmienia艂a si臋 b艂yskawicznie: najpierw wi膮zka zosta艂a rozpoznana jako nawigacyjna, zaraz jednak pojawi艂a si臋 sygnalizacja o prze艂膮czeniu na celownik radarowy, by w kilka sekund p贸藕niej, niemal r贸wnocze艣nie z rozb艂yskuj膮cym na czerwono alarmem o pochwyceniu F-16 przez automatyczny celownik przeciwnika, zaja艣nia艂 napis o w艂膮czeniu system贸w naprowadzaj膮cych rakiety. Niemal w tej samej chwili na ekranie zamigota艂 napis: POCISK ODPALONY.

- Uwaga, „Trzeci"! - zawo艂a艂 pilot. - Odskakuj臋 w prawo!

Na jaki艣 czas musia艂 zapomnie膰 o akcji przechwytywania i skupi膰 si臋 na ratowaniu swego 偶ycia. W og贸le si臋 nie spodziewa艂 ostrze偶enia o ataku rakietowym - trafienie przeciwnika pociskiem samonaprowadzaj膮cym, kiedy oba samoloty znajdowa艂y si臋 na wprost siebie, by艂o wr臋cz niemo偶liwo艣ci膮, chyba 偶e tamten dysponowa艂 jakim艣 najnowocze艣niejszym uzbrojeniem...

W ka偶dym razie nie m贸g艂 zlekcewa偶y膰 ostrze偶enia komputera pok艂adowego. Z wyrzutnika na lewym skrzydle odpali艂 艂adunek opi艂k贸w, maj膮cych zmyli膰 radarowe urz膮dzenia naprowadzaj膮ce, po czym skr臋ci艂 w prawo, podrywaj膮c b艂yskawicznie, maszyn臋 do g贸ry i dodaj膮c gazu. Z przyspieszeniem 6 G wskoczy艂 na pu艂ap trzystu metr贸w, przewali艂 my艣liwiec przez plecy i run膮艂 w stron臋 oceanu, chc膮c wykona膰 jak najcia艣niejsz膮 p臋tl臋. Tu偶 przed wej艣ciem w lot nurkowy odpali艂 drugi 艂adunek z opi艂kami, by zawis艂a w powietrzu chmura 偶elaznego 艣miecia odci膮gn臋艂a uwag臋 radaru od spadaj膮cego jak kamie艅 my艣liwca.

Ale pilot Cuchillos wcale nie odpali艂 pocisku, zamarkowa艂 jedynie atak rakietowy, licz膮c na to, 偶e ameryka艅ski pilot zdecyduje si臋 na manewr ucieczki i znajdzie si臋 wobec niego w pozycji defensywnej. Tak te偶 si臋 sta艂o. Kiedy tylko F-16 wyskoczy艂 prawym 艂ukiem w g贸r臋, pilot mirage r贸wnie偶 poderwa艂 maszyn臋 i doda艂 gazu, prze艂膮czaj膮c r贸wnocze艣nie sterowanie rakietami z radaru dalekiego zasi臋gu na czujniki podczerwieni bliskiego zasi臋gu. Pomkn膮艂 za wykonuj膮cym p臋tl臋 my艣liwcem. Teraz samoloty ju偶 nie zbli偶a艂y si臋 czo艂owo, mirage znalaz艂 si臋 w pozycji atakuj膮cego, siedz膮c na ogonie F-16...

Sztuczka z markowaniem ataku rakietowego nie by艂a jednak obca ameryka艅skim pilotom, tote偶 doskonale si臋 rozumiej膮cy koledzy z patrolu zachowali zimn膮 krew - drugi F-16 odlecia艂 w bok, przejmuj膮c rol臋 os艂aniaj膮cego. Kiedy prowadz膮cy wyskoczy艂 ciasnym 艂ukiem w g贸r臋, drugi pilot w napi臋ciu liczy艂 sekundy, wypatruj膮c na niebie samolotu przeciwnika. By艂o to do艣膰 ryzykowne, poniewa偶 istnia艂o niebezpiecze艅stwo, 偶e w jego stron臋 faktycznie zosta艂a odpalona rakieta. Ale gdy dostrzeg艂 atakuj膮cy my艣liwiec, rzucaj膮cy si臋 w pogo艅 za prowadz膮cym, natychmiast skierowa艂 samolot jego 艣ladem. Po chwili uciekaj膮cy F-16 zwali艂 si臋 w d贸艂, natomiast starszy i zdecydowanie mniej zwrotny mirage, kt贸ry ani nie m贸g艂 si臋 poderwa膰 z tak wielkim przyspieszeniem, ani te偶 wyhamowa膰 r贸wnie szybko i przej艣膰 w lot nurkowy, na kilka d艂ugich sekund niemal偶e zawis艂 w powietrzu. Drugi F-16 mia艂 wystarczaj膮co wiele czasu, by podej艣膰 na odpowiedni膮 odleg艂o艣膰, wycelowa膰 sprz臋偶one dzia艂ko typu Vulcan i otworzy膰 ogie艅.

- „Lis trzy"! - zawo艂a艂 pilot do mikrofonu, naciskaj膮c jednocze艣nie przycisk spustowy. - Mam go! Nie mog臋 rozpozna膰 napastnika w ciemno艣ciach, lecz nie ulega w膮tpliwo艣ci, 偶e ten sukinsyn nas zaatakowa艂...

Na pok艂adzie atakuj膮cego my艣liwca mirage F1C

Kiedy uciekaj膮cy F-16 znalaz艂 si臋 na szczycie wykonywanej p臋tli i zawis艂 w powietrzu, dok艂adnie w przeci臋ciu nitek automatycznego celownika, pilota Cuchillos ogarn臋艂a niemal euforia zwyci臋stwa - owo przemo偶ne uczucie w艂asnej wy偶szo艣ci, znane chyba wszystkim my艣liwym. Stara艂 si臋 jednak zdusi膰 je w sobie, powtarzaj膮c w my艣lach, 偶e w takiej chwili naj艂atwiej jest pope艂ni膰 jaki艣 b艂膮d i 偶e musi zachowa膰 wyj膮tkow膮 ostro偶no艣膰.

Znajdowa艂 si臋 zbyt blisko Amerykanina, by odpali膰 rakiet臋, lecz za daleko na otwarcie skutecznego ognia z dzia艂ek. Przede wszystkim musia艂 by膰 cierpliwy. Doskonale zdawa艂 sobie spraw臋, 偶e F-16 ma wystarczaj膮c膮 moc, aby ponownie wystrzeli膰 niemal pionowo do g贸ry, s膮dzi艂 jednak, 偶e przeciwnik po raz drugi wyrzuci 艂adunek opi艂k贸w zak艂贸caj膮cych prac臋 radaru, b膮d藕 nawet wystrzeli flar臋 w celu zmylenia czujnik贸w podczerwieni, po czym zwali si臋 w d贸艂, chc膮c nabra膰 szybko艣ci w swobodnym spadaniu. Tote偶 zawczasu obr贸ci艂 maszyn臋 brzuchem do g贸ry i poszed艂 nieco ni偶szym 艂ukiem, wyczekuj膮c tego momentu, kiedy spadaj膮cy samolot uka偶e mu si臋 pe艂nym profilem, wystawiaj膮c si臋 na 艂atwy cel. Na zewn膮trz panowa艂y jednak nieprzeniknione ciemno艣ci, tylko nad horyzontem widoczne by艂y 艣wiat艂a Key West, kt贸re rozprasza艂y jego uwag臋. Ale gdy tylko mrugaj膮ce echo na ekranie radaru zacz臋艂o wchodzi膰 w lot nurkowy, zostawiaj膮c za sob膮 roziskrzony 艣lad po odpaleniu 艂adunku maskuj膮cego, on tak偶e zacz膮艂 zni偶a膰 lot, trzymaj膮c palec na spu艣cie - zamierza艂 wcze艣niej zacz膮膰 strzela膰, by spadaj膮cy F-16 trafi艂 na strumie艅 jego pocisk贸w.

Kiedy ameryka艅ski my艣liwiec pocz膮艂 nurkowa膰, a pilot Cuchillos wyczekiwa艂 do ostatniej chwili z otwarciem ognia, nagle rozleg艂 si臋 ci臋偶ki grzechot karabin贸w maszynowych, a mirage'em wstrz膮sn臋艂y gwa艂towne uderzenia W pierwszej chwili Kuba艅czyk pomy艣la艂, 偶e wibracje s膮 wynikiem przegrzania silnik贸w, ale rzut oka na wskazania instrument贸w przekona艂 go, 偶e wszystko jest w porz膮dku. Przysz艂o mu te偶 do g艂owy, 偶e by膰 mo偶e w zdenerwowaniu za wcze艣nie nacisn膮艂 spust, a 贸w grzechot i wibracje to efekt strzelania jego w艂asnych dzia艂ek. Rzuci艂 pospiesznie okiem na sygnalizator wykrywacza wi膮zki radarowej, ale ten nic nie wskazywa艂. Nie alarmowa艂 nawet o bliskiej obecno艣ci F-16 wychodz膮cego z przewrotu...

Czy偶by co艣 nawali艂o? Przecie偶 w tej sytuacji brz臋czyk alarmowy powinien sygnalizowa膰...

Dopiero poniewczasie przypomnia艂 sobie, 偶e sam go wy艂膮czy艂. Musia艂 wi臋c nadlecie膰 drugi F-16, kt贸ry teraz go ostrzeliwa艂...

B艂yskawicznie obr贸ci艂 samolot, skierowa艂 dzi贸b w d贸艂, przewali艂 si臋 przez prawe skrzyd艂o, skr臋ci艂 o dziewi臋膰dziesi膮t stopni, wreszcie wyr贸wna艂 i zawr贸ci艂 - mia艂 nadziej臋, 偶e ten szybki manewr pozwoli mu uciec z radarowej wi膮zki naprowadzaj膮cej ameryka艅skiego my艣liwca. W podnieceniu zapomnia艂 o jednej z podstawowych regu艂 walki w powietrzu - nigdy nie wolno zbyt d艂ugo koncentrowa膰 si臋 na jednej tylko maszynie przeciwnika. Pozwoli艂 drugiemu samolotowi wsi膮艣膰 sobie na ogon. Pospiesznie w艂膮czy艂 z powrotem urz膮dzenie alarmowe, kt贸re zacz臋艂o monotonnie popiskiwa膰. Ale w odr贸偶nieniu od uk艂ad贸w F-16, podobny system mirage'a nie potrafi艂 nawet okre艣li膰 kierunku, z kt贸rego pochodzi艂a skupiona wi膮zka radarowa.

W ciemno艣ciach, na bardzo niskim pu艂apie - gdy偶 ca艂y ten manewr po艣cigu za F-16 odbywa艂 si臋 poni偶ej granicy tysi膮ca metr贸w - i przy stosunkowo niewielkiej pr臋dko艣ci samolotu trudno by艂o pilotowi okre艣li膰, gdzie teraz znajduje si臋 my艣liwiec, kt贸ry go ostrzela艂. Nie mia艂 偶adnego wyra藕nego echa na ekranie radaru, a w pobli偶u nie by艂o te偶 kolegi, kt贸ry by go os艂ania艂... Wszystko to mog艂o oznacza膰 tylko jedno: trzeba si臋 jak najszybciej wycofa膰 z rejonu zagro偶enia; uciec, aby w przysz艂o艣ci kontynuowa膰 t臋 walk臋. Zszed艂 jeszcze troch臋 ni偶ej, zachowuj膮c bezpieczny pu艂ap nad falami oceanu, po czym pchn膮艂 d藕wignie gazu do oporu, w艂膮czaj膮c dopalacze. Obrawszy kurs na po艂udnie i wyr贸wnawszy lot m贸g艂 si臋 wreszcie rozejrze膰 za nieprzyjacielskimi samolotami...

Zerkn膮艂 przez prawe rami臋 i dostrzeg艂 ponad skrzyd艂em maszyny mkn膮cy ku niemu samonaprowadzaj膮cy pocisk typu Sidewinder. Pospiesznie si臋gn膮艂 do d藕wigni katapulty, wystaj膮cej spod fotela mi臋dzy jego nogami, lecz w tej samej chwili rakieta wbi艂a si臋 prosto w ogonow膮 dysz臋 gaz贸w wylotowych silnika. Rozerwany mirage przekozio艂kowa艂 kilka razy i run膮艂 do morza na d艂ugo przedtem, zanim pilot zd膮偶y艂by szarpn膮膰 pomalowan膮 na 偶贸艂to d藕wigni臋. Lecz nawet impet uderzenia o fale nie zabi艂 Kuba艅czyka - po艂amany i uwi臋ziony w rozbitej kabinie czu艂, jak ch艂odna woda morska wdziera si臋 do 艣rodka i zamyka ponad nim, niczym wrota grobowca.

Na pok艂adzie prowadz膮cego my艣liwca F-16

- Droga wolna! - zameldowa艂 przez radio pilot drugiego F-16, po czym zawo艂a艂: - „M艂ociarze", jeden wyeliminowany. Do cholery, wyskoczy艂 na nas jak diabe艂 z pude艂ka!

Dow贸dca patrolu obr贸ci艂 samolot brzuchem do do艂u, wyr贸wna艂 i przekonawszy si臋, 偶e jest zaledwie trzydzie艣ci metr贸w nad falami, poderwa艂 dzi贸b do g贸ry. Wystarczy艂 moment nieuwagi, by jego manewr zako艅czy艂 si臋 tragicznie.

- Uwaga, „Trap". Drugi obiekt nadal leci na p贸艂noc, jest bardzo nisko. Wejd藕cie na kurs zero trzydzie艣ci, b臋dziecie go mie膰 prosto przed sob膮 w odleg艂o艣ci trzynastu kilometr贸w. Leci z pr臋dko艣ci膮 sze艣ciuset w臋z艂贸w.

Prowadz膮cy wyr贸wna艂 na pu艂apie trzystu pi臋膰dziesi臋ciu metr贸w, nadal w my艣lach dzi臋kuj膮c Bogu, 偶e uda艂o mu si臋 z tego wyj艣膰 bez szwanku - szybkie my艣liwce przechwytuj膮ce znacznie lepiej si臋 spisywa艂y na wy偶szych pu艂apach, ponad dw贸ch tysi臋cy metr贸w. Tym razem bez zw艂oki przyj膮艂 transmisj臋 cyfrowych danych nawigacyjnych z centrali „M艂ociarzy", przyst臋puj膮c do kolejnej akcji przechwycenia. Id膮c 艣ladem drugiego intruza zacz膮艂 nabiera膰 pr臋dko艣ci, kt贸r膮 wytraci艂 podczas manewru schodzenia z linii ataku...

Ale zbyt ostro偶nie popycha艂 do przodu d藕wigienki gazu, jakby nie doszed艂 jeszcze do siebie po niedawnych prze偶yciach. Wpatrywa艂 si臋 jak urzeczony we wskaz贸wk臋 pr臋dko艣ciomierza pe艂zn膮c膮 z wolna po skali i dopiero po kilku sekundach u艣wiadomi艂 sobie, 偶e radar naprowadzaj膮cy sygnalizuje uchwycenie kontaktu z celem.

- Tu „Trap Dwa", zg艂aszam „Judy" - zameldowa艂.

- W porz膮dku, „Trap Dwa". Masz zgod臋 na otwarcie ognia.

Wszed艂 na nieco wy偶szy pu艂ap, aby znale藕膰 si臋 ponad obcym samolotem, gdy偶 wszystkie rakiety 艣redniego i dalekiego zasi臋gu, w jakie by艂 wyposa偶ony F-16, a szczeg贸lnie pociski typu AIM-7F, powinny zosta膰 odpalone nad celem, poniewa偶 ich nap臋d mia艂 zbyt ma艂膮 moc na to, aby wznie艣膰 rakiet臋 do g贸ry. Na ekranie automatycznego celownika radarowego zamigota艂 bia艂y romb, pokrywaj膮cy si臋 z echem intruza, co oznacza艂o, 偶e system naprowadzaj膮cy gotowego do odpalenia pocisku typu „Wr贸bel" odnalaz艂 cel. Tu偶 pod migoc膮cym rombem pojawi艂o si臋 s艂owo: STRZA艁. Pilot wyr贸wna艂 lot na wysoko艣ci siedmiuset metr贸w, po raz ostatni omi贸t艂 spojrzeniem ekran komputera pok艂adowego, po czym zawo艂a艂 do mikrofonu:

- Uwaga, „Trap Dwa". „Lis jeden", powtarzam: „lis jeden"!

Nadawszy to kodowe ostrze偶enie przed odpaleniem rakiety, szybko nacisn膮艂 spust.

Na pok艂adzie drugiego my艣liwca bombarduj膮cego Cuchillos

Mirage nie by艂 wyposa偶ony ani w laserowy, ani w radiowy uk艂ad sterowania pociskami rakietowymi, nie mia艂 bezw艂adno艣ciowego urz膮dzenia nawigacyjnego, laserowego 偶yroskopu czy te偶 komputera nawigacyjnego odbieraj膮cego sygna艂y z satelit贸w geostacjonarnych. M艂ody, dwudziestoletni pilot - kt贸ry zaledwie przed kilkoma miesi膮cami do艂膮czy艂 do Cuchillos po tym, jak usuni臋to go z Akademii Lotniczej Kuba艅skich Rewolucyjnych Si艂 Zbrojnych za niedostateczne zaanga偶owanie, czego zreszt膮 mia艂 ju偶 okazj臋 po偶a艂owa膰 - by艂 nie tylko zm臋czony i podekscytowany, ale tak偶e bardzo zdenerwowany. Pierwszy raz bra艂 udzia艂 w samodzielnej akcji, nie maj膮c obok siebie instruktora, nie mog膮c si臋 skontaktowa膰 z dow贸dc膮 grupy czy cho膰by kontrolerem ze s艂u偶b naziemnych, a w dodatku nikt go nie os艂ania艂.

Ale bombardowanie nie by艂o dla niego niczym nowym, tote偶 musia艂 tylko opanowa膰 zdenerwowanie i podniecenie, by pomy艣lnie zako艅czy膰 akcj臋. Mia艂 nadziej臋, 偶e ta nieoczekiwana samotno艣膰 w powietrzu i brak przekle艅stw oraz rubasznych 偶art贸w dow贸dcy grupy, kt贸re dotychczas rozbrzmiewa艂y w jego s艂uchawkach, tylko pomo偶e mu si臋 skupi膰. W tej chwili ca艂y jego 艣wiat ogranicza艂 si臋 do wn臋trza tej kabiny, pod艣wietlonych instrument贸w pok艂adowych i po艂yskliwych iskier na ekranie radaru.

Musia艂 przeprowadzi膰 atak na wyczucie, obliczaj膮c czas na podstawie pr臋dko艣ci i pu艂apu lotu, ale wcze艣niej trzeba by艂o zbli偶y膰 si臋 na trzydzie艣ci kilometr贸w do celu, kiedy to na ekranie radaru powinny si臋 pojawi膰 jakie艣 charakterystyczne punkty terenowe, a nast臋pnie spr贸bowa膰 dojrze膰 stacj臋 radarow膮 b膮d藕 te偶 nakierowa膰 na ni膮 samolot tylko na podstawie wykrytych przez radar obiekt贸w i przelatuj膮c nad celem, odpowiednio wcze艣niej spu艣ci膰 bomby. Wiedzia艂, 偶e je艣li uda mu si臋 dostrzec zabudowania, to przy pr臋dko艣ci sze艣ciuset w臋z艂贸w i na pu艂apie stu metr贸w powinien zrzuci膰 艂adunek dok艂adnie w tym momencie, kiedy czubek pr贸bnika wysuni臋tego przed dzi贸b my艣liwca znajdzie si臋 na linii optycznej z celem. Gdyby za艣 musia艂 korzysta膰 wy艂膮cznie z radaru, trzeba by艂o zluzowa膰 uchwyty bomb z takim wyprzedzeniem, by cel od 艣rodka ekranu dzieli艂a jedna 500-metrowa podzia艂ka radaru na ka偶de trzydzie艣ci metr贸w wysoko艣ci lotu. Nie by艂 to zbyt precyzyjny spos贸b celowania, on jednak zanadto si臋 tym nie przejmowa艂, gdy偶 艂adunek bombowy powinien niemal wszystko zr贸wna膰 z ziemi膮 na obszarze prawie jednego kilometra kwadratowego.

Strach i zdenerwowanie nie ust臋powa艂y, podsycane nieustannym popiskiwaniem w s艂uchawkach radarowego uk艂adu ostrzegawczego. Wiedzia艂, 偶e zosta艂 wykryty, a lec膮c ze sta艂膮 pr臋dko艣ci膮 i ustalonym kursem stanowi艂 bardzo 艂atwy cel dla nowoczesnych my艣liwc贸w przechwytuj膮cych F-16. Zdawa艂 sobie spraw臋, 偶e musi dzia艂a膰 b艂yskawicznie. Nie widzia艂 jeszcze stacji, ale by艂 ju偶 bardzo blisko i 艣ci艣le trzyma艂 si臋 kursu. Gdyby pr贸bowa艂 wykonywa膰 jakie艣 manewry, chc膮c zmyli膰 przeciwnika, straci艂by tylko niepotrzebnie czas i musia艂 od nowa szuka膰 celu.

Szarpn膮艂 do siebie dr膮偶ek i mirage skoczy艂 niemal pionowo w powietrze. Po osi膮gni臋ciu pu艂apu dw贸ch tysi臋cy metr贸w przewali艂 samolot przez plecy i wszed艂 w lot nurkowy, kieruj膮c dzi贸b maszyny prosto ku ziemi.

Nie wiedzia艂 nawet, 偶e ten nag艂y manewr ocali艂 mu 偶ycie. Dwie rakiety typu „Wr贸bel", wystrzelone przez dow贸dc臋 ameryka艅skiego patrolu, straci艂y kontakt z celem, polecia艂y dalej prosto przed siebie i eksplodowa艂y w powietrzu.

Kuba艅czyk wci膮偶 nie m贸g艂 dostrzec zabudowa艅, cho膰 teraz ju偶 widzia艂 niewyra藕ny zarys wyspy Cudjoe Key na tle po艂yskliwie czarnej powierzchni oceanu - mia艂a nieco ponad dwa kilometry d艂ugo艣ci i jakie艣 p贸艂 kilometra szeroko艣ci. Budynki i doki portowe znajdowa艂y si臋 na p贸艂nocnym wybrze偶u, sk膮d szeroka, wysadzana drzewami aleja prowadzi艂a na po艂udnie, ku zajmuj膮cemu centraln膮 cz臋艣膰 wyspy posterunkowi Agencji Ochrony Granic. Na ogrodzonym obszarze p贸艂 kilometra kwadratowego mie艣ci艂 si臋 plac l膮dowiskowy aerostatu z czterema gigantycznymi wspornikami mocowania uwi臋zi balonu, centrala 艂膮czno艣ci, generator elektryczny i niewielkie l膮dowisko dla helikopter贸w. Pilot nakierowa艂 dzi贸b pikuj膮cego my艣liwca w t臋 w艂a艣nie cz臋艣膰 wyspy, wprowadzaj膮c poprawki wzgl臋dem o艣wietlonego terenu portowego na p贸艂nocy. Po chwili dostrzeg艂 te偶 pojedynczy ognik 艣wiat艂a w 艣rodkowej strefie wyspy, przypominaj膮cy smug臋 padaj膮c膮 z otwartych drzwi budynku. Wiedzia艂 jednak, 偶e opr贸cz posterunku aerostatu nie ma tam innych zabudowa艅, tote偶 pospiesznie skorygowa艂 lot.

Zwolni艂 zaczepy mocuj膮ce 艂adunek bombowy, szybko przygotowa艂 do odpalenia rakiet臋 typu „Rybitwa" i wycelowa艂 w 艣rodek wyspy. Zda艂 sobie jednak spraw臋, 偶e maj膮c za sob膮 co najmniej jeden my艣liwiec F-16 nie mo偶e sobie pozwoli膰 na luksus wypatrywania cel贸w naziemnych, a liczy艂 na to, 偶e konsternacja wywo艂ana eksplozj膮 bomby stworzy mu szans臋 ucieczki. Wyr贸wna艂 lot na pu艂apie stu metr贸w, zawr贸ci艂 na po艂udnie i w艂膮czywszy dopalacze pomkn膮艂 z pe艂n膮 moc膮 silnika.

Ale pojemnik zawieraj膮cy sto granat贸w zosta艂 przygotowany do zrzucenia podczas przelotu poziomego z du偶膮 szybko艣ci膮, a nie z lotu nurkuj膮cego, tak jak klasyczna bomba, gdy偶 w tej sytuacji pojedyncze 艂adunki nie mia艂y szans rozsypa膰 si臋 na wi臋kszym obszarze, a tym samym jego si艂a niszcz膮ca zosta艂a w znacznym stopniu zredukowana. Niemniej pilot Cuchillos znakomicie oceni艂 po艂o偶enie bazy. Pojemnik, zaopatrzony w automatyczny zamek typu grawitacyjnego, otworzy艂 si臋 zgodnie z za艂o偶eniami na wysoko艣ci stu metr贸w, tym samym uruchamiaj膮c czasowe zapalniki granat贸w. Ca艂y 艂adunek spad艂 na niewielk膮 przestrze艅 mi臋dzy polem l膮dowiskowym aerostatu a barakiem mieszcz膮cym generator pr膮du. Kolejne wybuchy zla艂y si臋 w jeden, przeci膮g艂y huk, kiedy fala uderzeniowa strzaska艂a olbrzymi zbiornik na rop臋 ustawiony pod 艣cian膮 baraku i eksplodowa艂o paliwo do generatora. Ogie艅 strawi艂 tak偶e przewody linii zasilaj膮cych i transmisyjnych, przez co zerwana zosta艂a wszelka 艂膮czno艣膰 mi臋dzy posterunkiem i central膮 dowodzenia agencji.

Centrum Dowodzenia Si艂 Ochrony Granic, Alladin City

- Annette, stracili艣my 艂膮czno艣膰 z „Keystone'em" - oznajmi艂 Fjelmann g艂osem pe艂nym napi臋cia.

W ca艂ej sali zapad艂a nagle cisza, urwa艂o si臋 stukanie w klawisze komputer贸w, umilk艂y szepty, a nawet szuranie stopami. Po chwili Darrell z w艣ciek艂o艣ci膮 uderzy艂 pi臋艣ci膮 w kraw臋d藕 swego pulpitu.

- To nic! - zawo艂a艂a Fields, usi艂uj膮c zawrze膰 w swym g艂osie cho膰by odrobin臋 entuzjazmu. - Prze艂膮cz si臋 na inn膮 stacj臋 radarow膮 i nie spuszczaj oka z napastnik贸w. Nasi piloci w F-16 czekaj膮 na twoje polecenia.

- Prze艂膮cz臋 komputer na sumowanie informacji z bazy marynarki wojennej na Key West i z centrum kontroli ruchu powietrznego - powiedzia艂 Fjelmann, pospiesznie wpisuj膮c odpowiednie polecenia do komputera.

Ekran 艣ciemnia艂 nagle i przez pewien czas trwa艂o korelowanie danych nap艂ywaj膮cych z dw贸ch r贸偶nych o艣rodk贸w. Wreszcie stopniowo zacz臋艂y si臋 na nim od nowa pojawia膰 radarowe echa znajduj膮cych si臋 w powietrzu obiekt贸w oraz okienka wype艂nione parametrami ich lotu. W dodatku wy艣wietlone zosta艂y zarysy linii brzegowej, a tak偶e informacje o t艂oku panuj膮cym na szlakach i dost臋pnych lotniskach ca艂ego rejonu. Nie by艂o natomiast jakichkolwiek danych o jednostkach p艂ywaj膮cych, gdy偶 偶aden z pracuj膮cych radar贸w nie m贸g艂 ich wy艂owi膰 na powierzchni morza, co nale偶a艂o do g艂贸wnych zada艅 aerostat贸w. W menu umo偶liwiaj膮cym zestawianie raport贸w, analiz臋 i przeszukiwanie danych, zamiast informacji o statkach teraz ja艣nia艂 napis: OPCJE NIEDOST臉PNE.

Wykasowaniu uleg艂y tak偶e kody przypisane poszczeg贸lnym echom radarowym, lecz bez trudu mo偶na by艂o od razu zidentyfikowa膰 napastnika. My艣liwiec ucieka艂 od „Keystone'a" prosto na po艂udnie z szybko艣ci膮 nadd藕wi臋kow膮.

- „Trap Dwa", tu „Alladin". Podaj臋 wam nowy namiar do celu.

Skr臋膰cie w prawo na kurs dziewi臋膰dziesi膮t i wejd藕cie na pu艂ap siedmiuset metr贸w. Dane dotycz膮ce pu艂apu obiektu nie s膮 wiarygodne. Leci z pr臋dko艣ci膮 siedmiuset dziewi臋膰dziesi臋ciu w臋z艂贸w i wci膮偶 przyspiesza, jest w odleg艂o艣ci trzydziestu dw贸ch kilometr贸w.

Fields na stanowisku dowodzenia pr贸bowa艂a si臋 rozezna膰 w ca艂ej sytuacji nad Cie艣nin膮 Florydzk膮, kiedy w s艂uchawkach rozleg艂 si臋 kolejny alarmuj膮cy komunikat:

- „Alladin", tu „Napalm". Mamy intruz贸w. Dwa samoloty zmierzaj膮 z du偶膮 pr臋dko艣ci膮 na p贸艂noc, lec膮 prosto na nas. Mamy do dyspozycji tylko jednego F-16, kt贸ry w艂a艣nie startuje. Potrzebujemy pomocy. Jaka jest u was sytuacja?

- Zaczekaj chwil臋, „Napalm". - Fields od艂膮czy艂a transmisj臋 radiow膮 od interkomu. - Oba nasze my艣liwce s膮 zaanga偶owane w po艣cig za napastnikiem. Stracili艣my „Keystone'a".

Je艣li tamtym uda si臋 zniszczy膰 drug膮 platform臋, to doprowadz膮 do ca艂kowitej kl臋ski „M艂ociarzy", pomy艣la艂a. Na jej pok艂adzie znajduje si臋 teraz ponad dziewi臋膰dziesi膮t os贸b. Trzy posterunki aerostat贸w praktycznie nie mia艂y 偶adnej obrony, tote偶 nale偶a艂o skupi膰 si臋 wy艂膮cznie na ocaleniu tej platformy.

Annette pospiesznie prze艂膮czy艂a si臋 na kana艂 艂膮czno艣ci z patrolem.

- „Trap Dwa", tu „Alladin". Odebrali艣my w艂a艣nie wiadomo艣膰, 偶e dwaj inni napastnicy szykuj膮 si臋 do ataku na platform臋 „M艂ociarz Dwa".

Dysponujemy tylko samotnym „Trap Cztery". Czy jeden z was mo偶e polecie膰 mu na pomoc?

Odpowied藕 by艂a natychmiastowa.

- Zgoda, „Alladin". „Trap Trzy" skieruje si臋 na p贸艂noc do pomocy. „Trap Dwa" b臋dzie kontynuowa艂 po艣cig. Odbi贸r.

- Przyj臋艂am, „Trap Dwa". „Trap Trzy", wejd藕 na kurs trzysta trzydzie艣ci osiem, b臋dziesz mia艂 cel przed sob膮 w odleg艂o艣ci stu osiemdziesi臋ciu kilometr贸w. Przyjmij k膮t wyprzedzenia pi臋tna艣cie stopni. „Trap Dwa", masz cel na dwunastej w odleg艂o艣ci dwudziestu o艣miu kilometr贸w. Czekam na sygna艂 „Judy".

Ale dow贸dca patrolu nadal boryka艂 si臋 z k艂opotami i nie m贸g艂 zestroi膰 radaru celowniczego po tym, jak znalaz艂 si臋 w skupionej wi膮zce zak艂贸caj膮cej.

- Tu „Trap Dwa", wci膮偶 mam zeza... - zameldowa艂. - Ale nied艂ugo powinienem...

- Niech to szlag trafi! - sykn膮艂 Fjelmann. - Tamten mo偶e mu zwia膰. Nie potrafimy nawet oszacowa膰 pu艂apu, na jakim ucieka napastnik, a za par臋 minut znajdzie si臋 poza zasi臋giem radaru z Key West.

- To prze艂膮cz si臋 tylko na wskazania centrum kontroli ruchu powietrznego z Miami, byleby艣 nie straci艂 go z oczu. Wystarczy, 偶e podasz pilotowi w艂a艣ciwy kierunek, powinien sam znale藕膰 uciekaj膮cego. Pom贸偶 mu za wszelk膮 cen臋...

W tej samej chwili us艂yszeli:

- „Trap Dwa" melduje „Judy". Mam go na dwunastej, dwadzie艣cia cztery kilometry przed sob膮. Jest na pu艂apie sze艣膰dziesi臋ciu metr贸w i ci膮gnie z pr臋dko艣ci膮 jeden przecinek dwa Macha. Ucieka pe艂n膮 moc膮, z w艂膮czonymi dopalaczami.

Na pok艂adzie my艣liwca przechwytuj膮cego F-16, „Trap Dwa"

Niemal w tej samej chwili, gdy radar celowniczy zasygnalizowa艂 namierzenie obiektu, pilot dostrzeg艂 przed sob膮, nisko nad horyzontem, 偶贸艂t膮 iskierk臋 rozgrzanych gaz贸w wylotowych uciekaj膮cego odrzutowca. Napastnik w艂膮czy艂 dopalacz i gna艂 pe艂n膮 moc膮 na po艂udnie, trzyma艂 si臋 te偶 nisko nad wod膮, maj膮c widocznie nadziej臋, 偶e odbicia radarowe od fal oceanu zmyl膮 czujniki pocisk贸w samonaprowadzaj膮cych. Nie pomy艣la艂 jednak, 偶e p艂on膮ce gazy wylotowe stanowi膮 niemal zaproszenie do u偶ycia rakiet sterowanych podczerwieni膮, takich jak „Sidewindery" - zreszt膮 dow贸dca patrolu nie mia艂 innego wyj艣cia, opr贸cz 500 sztuk amunicji do dzia艂ek pok艂adowych zosta艂y mu ju偶 tylko dwa pociski typu „Sidewinder", gdy偶 oba „Wr贸ble" AIM-7 odpali艂 wcze艣niej, nad wysp膮 Cudjoe Key.

Odleg艂o艣膰 mi臋dzy nimi stopniowo zmala艂a do dziewi臋tnastu kilometr贸w. Rakiety AIM-9L mia艂y maksymalny zasi臋g pi臋tnastu kilometr贸w, ale trafienie w cel odleg艂y o ponad dziesi臋膰 kilometr贸w nie by艂o nazbyt pewne. Musia艂 wi臋c zaczeka膰. Zdecydowa艂 si臋 na odrzucenie dw贸ch pustych, dodatkowych zbiornik贸w paliwa, co powinno jeszcze bardziej przyspieszy膰 mniej obci膮偶ony samolot. Ale stwierdzi艂 jednocze艣nie, 偶e po wykonaniu zadania b臋dzie musia艂 natychmiast wraca膰 do bazy - ju偶 teraz by艂 bardzo daleko od l膮du, a z ka偶d膮 chwil膮 jego sytuacja si臋 pogarsza艂a. Nale偶a艂o jak najszybciej zniszczy膰 tamtego...

Komputer pok艂adowy zasygnalizowa艂 uchwycenie pewnego namiaru przez czujniki pocisku, kiedy od celu dzieli艂o go dok艂adnie pi臋tna艣cie kilometr贸w, a ju偶 w kilka sekund p贸藕niej na ekranie pojawi艂 si臋 napis:

STRZA艁. Lecz pilot F-16 zwleka艂 jeszcze i dopiero gdy znalaz艂 si臋 dwana艣cie kilometr贸w za uciekaj膮cym, zawo艂a艂 do mikrofonu:

- „Trap Dwa" melduje „lis dwa".

Jednocze艣nie odpali艂 rakiet臋 spod lewego skrzyd艂a. Ma艂y, zwrotny „Sidewinder" z cichym 艣wistem wystrzeli艂 do przodu, szybko rozp臋dzi艂 si臋 do pr臋dko艣ci 2 Macha i znikn膮艂 mu z oczu, doganiaj膮c cel. Jak偶e r贸偶ny by艂 ten pocisk od starego, ci臋偶kiego „Wr贸bla", kt贸rego odpalenie wstrz膮sa艂o ca艂ym samolotem, a p艂omienie nap臋du rakietowego mog艂y na kilka sekund o艣lepi膰 pilota.

Ognik „Sidewindera" znikn膮艂 z oczu dow贸dcy patrolu du偶o wcze艣niej ni偶 rakieta dotar艂a do celu, tote偶 pilot nie umia艂 nawet powiedzie膰, co si臋 sta艂o. Zauwa偶y艂 tylko odleg艂y rozb艂ysk eksplozji, lecz rozpalone gazy wylotowe obcego my艣liwca 艣wiadczy艂y wyra藕nie, 偶e napastnik spokojnie leci dalej. Pospieszny rzut oka na ekran komputera pok艂adowego wystarczy艂, by si臋 przekona膰, 偶e tamten szybko wyhamowuje - zszed艂 poni偶ej bariery d藕wi臋ku, zwolni艂 do sze艣ciuset w臋z艂贸w, lecz nadal trzyma艂 si臋 nisko nad falami. Rakieta musia艂a zatem chybi膰 celu b膮d藕 te偶 wybuch nast膮pi艂 w takiej odleg艂o艣ci od samolotu, 偶e nie wyrz膮dzi艂 wi臋kszych szk贸d.

Ten facet ma piekielne szcz臋艣cie, pomy艣la艂 pilot F-16. Ponownie naprowadzi艂 maszyn臋 na cel, w艂膮czy艂 komputer celowniczy, lecz odczeka艂 jeszcze kilka d艂ugich sekund, zanim odpali艂 swoj膮 ostatni膮 rakiet臋. Postanowi艂 bowiem zbli偶y膰 si臋 do tamtego na odleg艂o艣膰 dziesi臋ciu kilometr贸w. Gdyby ostatni pocisk tak偶e nie spe艂ni艂 swego zadania, w贸wczas skromna rezerwa paliwa pozwoli艂aby mu na oddanie kilku serii z dzia艂ek przed up艂ywem nieodwo艂alnego terminu powrotu do bazy.

Na pok艂adzie my艣liwca bombarduj膮cego mirage F1C

Pilot Cuchillos uporczywie wbija艂 wzrok w tablice przyrz膮d贸w, pr贸buj膮c odegna膰 od siebie senno艣膰 i apati臋. Aparat tlenowy zosta艂 zniszczony, nie mia艂 wi臋c innego wyj艣cia, jak zdj膮膰 z twarzy mask臋. Okruchy roztrzaskanej os艂ony powbija艂y mu si臋 g艂臋boko w r臋k臋, tote偶 z lewej strony przytrzymywa艂 dr膮偶ek sterowy 艂okciem, czu艂 jednak, 偶e powoli traci czucie w ca艂ej lewej cz臋艣ci cia艂a. Do kabiny wdziera艂o si臋 orze藕wiaj膮ce, ciep艂e powietrze, lecz mimo to wstrz膮sa艂y nim silne dreszcze.

Tu偶 przed eksplozj膮 „Sidewindera" zd膮偶y艂 wykona膰 niemal pokazowy manewr - obr贸ci艂 samolot przez prawe skrzyd艂o i gwa艂townie poderwa艂 do g贸ry, a wychodz膮c z p臋tli zd膮偶y艂 jeszcze dostrzec p艂omie艅 przelatuj膮cej pod nim rakiety. Doskonale te偶 wyliczy艂 go sobie w czasie. Czujniki podczerwone rakiety zgubi艂y 艣lad rozgrzanych gaz贸w wylotowych mirage i pocisk przemkn膮艂 wzd艂u偶 kad艂uba, niemal偶e muskaj膮c lewe skrzyd艂o, ale rozerwa艂 si臋 na wysoko艣ci kabiny pilota. Eksplozja zdmuchn臋艂a szklan膮 os艂on臋 niczym p艂omie艅 艣wiecy, a ostre od艂amki p臋dz膮ce niemal z szybko艣ci膮 d藕wi臋ku powbija艂y mu si臋 w lew膮 cz臋艣膰 cia艂a. My艣liwiec nie odni贸s艂 powa偶niejszych uszkodze艅, ale na skutek dotkliwych obra偶e艅 on popad艂 w stan dziwnego odr臋twienia. Musia艂 te偶 gwa艂townie zredukowa膰 szybko艣膰, 偶eby p臋d powietrza nie urwa艂 mu g艂owy.

M艂ody pilot w og贸le nie dopuszcza艂 do siebie my艣li, aby ju偶 teraz si臋 katapultowa膰. Samolot nadal by艂 sprawny, a on jeszcze 偶y艂 i pami臋ta艂 ostatnie s艂owa pu艂kownika Salazara, 偶e gdy powr贸ci po wype艂nieniu zadania, zostanie przyj臋ty jak prawdziwy bohater. Zdawa艂 sobie spraw臋, i偶 podobne g贸rnolotne frazesy cz臋sto pada艂y z ust pu艂kownika, wiedzia艂 te偶, 偶e wcze艣niej czy p贸藕niej b臋dzie musia艂 wyskoczy膰 z my艣liwca, lecz zdecydowanie wola艂 to uczyni膰 na wodach kuba艅skich czy haita艅skich, a nawet na mi臋dzynarodowych, ni偶 w pasie w贸d terytorialnych Stan贸w Zjednoczonych.

Stara艂 si臋 my艣le膰 tylko i wy艂膮cznie o tym, jak ocali膰 w艂asn膮 sk贸r臋 i uchroni膰 si臋 przed dalszymi atakami, ale na to by艂 tylko jeden spos贸b: zawr贸ci膰 i podj膮膰 walk臋. Mia艂 przecie偶 sze艣膰set sztuk amunicji do dzia艂ek pok艂adowych oraz dwa francuskie, sterowane podczerwieni膮 pociski typu Matra R-550 „Magie". Najwy偶sza pora z nich skorzysta膰. Postanowi艂 dzia艂a膰 szybko i z zaskoczenia - zdawa艂 sobie spraw臋 z olbrzymiej przewagi, jak膮 ma nad nim zawodowy ameryka艅ski pilot lec膮cy my艣liwcem F-16.

Nie bacz膮c na rany i silne podmuchy wiatru, przed kt贸rymi wobec braku os艂ony kabiny chroni艂 go jedynie he艂m, pilot mirage'a poderwa艂 b艂yskawicznie maszyn臋 do g贸ry i ju偶 po pi臋ciu sekundach znalaz艂 si臋 na pu艂apie tysi膮ca pi臋ciuset metr贸w. Na szczycie p臋tli, lec膮c brzuchem do g贸ry, prze艂膮czy艂 radar na poszukiwanie samolotu przeciwnika, rozgl膮daj膮c si臋 jednocze艣nie po mrocznym niebie. Kiedy tylko celownik radarowy zasygnalizowa艂 uchwycenie namiaru, pilot Cuchillos - nie czekaj膮c nawet, a偶 czujniki pocisku samonaprowadzaj膮cego tak偶e zg艂osz膮 gotowo艣膰 i jakby zapomniawszy o tym, 偶e uk艂ady „Matry" nie s膮 w stanie namierzy膰 samolotu zbli偶aj膮cego si臋 z naprzeciwka - nacisn膮艂 spust i odpali艂 rakiet臋.

Na pok艂adzie my艣liwca falcon F-16, „Trap Dwa"

Niespodziewany manewr przeciwnika, kt贸ry zasygnalizowa艂 mu komputer pok艂adowy, nawet za bardzo nie zdziwi艂 dow贸dcy patrolu - w pewnym sensie by艂o oczywiste, i偶 偶aden pilot my艣liwca nie dopu艣ci do tego, aby bezkarnie strzelano do niego przez ca艂膮 noc. Ale ca艂kowicie zdumia艂 go b艂ysk odpalanej przez tamtego rakiety. Trafienie w nadlatuj膮cy z przeciwka samolot nale偶a艂o do rzadko艣ci, nawet je艣li korzysta艂o si臋 z tak nowoczesnych pocisk贸w, jak „Sidewindery". Domy艣li艂 si臋 jednak, 偶e przeciwnik wystrzeli艂 raczej na postrach, 偶e postanowi艂 zaryzykowa膰 strza艂 nawet w tak niepewnych warunkach, poniewa偶 znalaz艂 si臋 w sytuacji bez wyj艣cia.

Komputer pok艂adowy nie zasygnalizowa艂 nadlatuj膮cej rakiety, zatem musia艂 to by膰 albo w og贸le nie kierowany pocisk, albo naprowadzany podczerwieni膮. Pilot obr贸ci艂 falcona przez prawe skrzyd艂o i sprawdzi艂 raz jeszcze, czy nie ma w艂膮czonych dopalaczy, kt贸re mog艂yby przyci膮gn膮膰 uwag臋 czujnik贸w rakiety. Ustawi艂 my艣liwiec dziobem do nadlatuj膮cego pocisku, jak najmniejszym profilem w kierunku czu艂ych na ciep艂o uk艂ad贸w steruj膮cych. Kiedy za艣 dostrzeg艂 przelatuj膮c膮 obok siebie rakiet臋, odczeka艂 kilka sekund, a nast臋pnie wyr贸wna艂 i poderwa艂 samolot do g贸ry. Obejrza艂 si臋 jeszcze, czy pocisk mimo wszystko nie zawr贸ci艂 jego 艣ladem. Zauwa偶y艂 jednak, 偶e nap臋dzana paliwem sta艂ym rakieta pomkn臋艂a w dal, nie by艂o 偶adnego nag艂ego rozb艂ysku, kt贸ry m贸g艂by 艣wiadczy膰 o gwa艂townym manewrze, jaki musia艂aby wykona膰, gdyby czujniki podczerwieni z艂apa艂y trop gor膮cych gaz贸w wylotowych F-16.

Teraz musia艂 si臋 skupi膰 na napastniku, kt贸ry lotem nurkowym p臋dzi艂 prosto na niego, maj膮c olbrzymi膮 przewag臋 szybko艣ci. Ale w艂a艣nie ta pr臋dko艣膰 wyj艣cia z p臋tli i spos贸b manewrowania podpowiedzia艂y mu, 偶e tamten nadal leci brzuchem do g贸ry. W tej sytuacji nie zosta艂o mu nic innego, jak wykona膰 ciasny skr臋t i wej艣膰 na przeciwny kurs, unikaj膮c zarazem sytuacji, w kt贸rej szar偶uj膮cy przeciwnik znalaz艂by si臋 nad nim, w pozycji dogodnej do ataku.

B艂yskawicznie zakr臋ci艂 o 180 stopni. Brz臋czyk ostrzegawczy komputera nawet nie pisn膮艂. Gdyby napastnik nie lecia艂 brzuchem do g贸ry, zd膮偶y艂by ju偶 wyhamowa膰, wej艣膰 na ogon F-16 i otworzy膰 ogie艅 z dzia艂ek b膮d藕 odpali膰 kolejn膮 rakiet臋. Przez kilka sekund Amerykanin lecia艂 poziomo, nabieraj膮c pr臋dko艣ci. Zwraca艂 baczn膮 uwag臋 na czujnik promieniowania radarowego, kt贸ry powinien wykry膰 ka偶d膮 skoncentrowan膮, wymierzon膮 w jego kierunku wi膮zk臋. Wreszcie ponownie wszed艂 w ciasny skr臋t, walcz膮c z wgniataj膮cym go w fotel przyspieszeniem r贸wnym 7 G, i jeszcze raz zawr贸ci艂. Wed艂ug wskaza艅 komputera pok艂adowego znalaz艂 si臋 dok艂adnie naprzeciw tamtego, kt贸ry w tym czasie zd膮偶y艂 jedynie obr贸ci膰 samolot i zacz膮艂 przyspiesza膰 jego 艣ladem.

Wyprowadzaj膮c maszyn臋 z 艂uku prze艂膮czy艂 komputer pok艂adowy na sterowanie dzia艂kiem. Zaczeka艂 chwil臋, a偶 urz膮dzenie na podstawie wskaza艅 radaru wyznaczy najbardziej prawdopodobn膮 tras臋 lotu przeciwnika. Pilot obcego my艣liwca - dla niego wci膮偶 anonimowy agresor, lec膮cy nie rozpoznanym dot膮d typem samolotu - musia艂 si臋 domy艣li膰, 偶e Amerykanin jest got贸w do otwarcia ognia, gdy偶 tak偶e zacz膮艂 skr臋ca膰 w prawo i przyspiesza膰, bior膮c kurs prosto na niego. Chcia艂 zmniejszy膰 k膮t ustawienia maszyny wzgl臋dem F-16. Dow贸dca patrolu zacz膮艂 strzela膰, kiedy odleg艂o艣膰 mi臋dzy samolotami wynosi艂a niewiele ponad kilometr. Zd膮偶y艂 odda膰 pi臋膰 kr贸tkich serii, zanim tamten przewali艂 si臋 przez prawe skrzyd艂o i ponownie zacz膮艂 ucieka膰 na po艂udnie.

Zauwa偶y艂 jednak, 偶e na lewej burcie maszyny przeciwnika wykwit艂y drobne j臋zyczki p艂omieni.

- „Alladin", tu „Trap Dwa!" - zawo艂a艂. - Intruz zaczyna si臋 pali膰. Kontynuuj臋 po艣cig. Odbi贸r.

Ale nie by艂o odpowiedzi. Pilot spojrza艂 na wskazania instrument贸w i popatrzy艂 na map臋: znajdowa艂 si臋 sto kilometr贸w na po艂udnie od Key West. Uzmys艂owi艂 sobie, 偶e „Keystone" nie dzia艂a, zatem on musi ju偶 by膰 co najmniej czterdzie艣ci kilometr贸w poza zasi臋giem radiostacji naziemnych. Jedynie na znacznie wy偶szym pu艂apie m贸g艂 teraz nawi膮za膰 艂膮czno艣膰 z central膮 dowodzenia „M艂ociarzy". Zerkn膮艂 te偶 na wska藕nik poziomu paliwa - mia艂 jeszcze rezerw臋 na par臋 minut lotu. Pomy艣la艂 jednak, 偶e wobec zamieszania, jakie panuje w powietrzu nad Floryd膮, b臋dzie musia艂 lecie膰 a偶 do MacDill czy nawet Jacksonville, a to oznacza艂o, 偶e powinien natychmiast zawraca膰. Zacz膮艂 szerokim 艂ukiem skr臋ca膰 na p贸艂noc i zarazem wspina膰 si臋 wy偶ej. Zaprogramowa艂 komputer na obliczenie optymalnej trasy powrotu przy uwzgl臋dnieniu masy samolotu i pr膮d贸w powietrznych, pozwalaj膮cej maksymalnie oszcz臋dzi膰 paliwo.

Wszed艂 na pu艂ap trzech i p贸艂 tysi膮ca metr贸w, kiedy w s艂uchawkach na nowo pojawi艂 si臋 odleg艂y gwar rozm贸w radiowych.

- „Alladin", tu „Trap Dwa". Musia艂em natychmiast zawr贸ci膰, zosta艂y mi tylko cztery tony paliwa. Znajduj臋 si臋 teraz osiemdziesi膮t kilometr贸w na po艂udnie od Key West. Status pierwszy. Odbi贸r.

- „Trap Dwa", „Trap Dwa", tu „Alladin". Wywo艂ujemy ci臋 od dawna. Masz kolejnych intruz贸w na godzinie sz贸stej, w odleg艂o艣ci pi臋tnastu kilometr贸w. Wed艂ug naszych danych s膮 to trzy samoloty. Powtarzam: trzech intruz贸w na godzinie sz贸stej, pi臋tna艣cie kilometr贸w za tob膮, ale szybko si臋 zbli偶aj膮...

I tak oto my艣liwy sta艂 si臋 zwierzyn膮, pomy艣la艂 z gorycz膮 pilot F-16, dodaj膮c gazu i stopniowo schodz膮c w d贸艂. Niemal w tej samej chwili ostrzegawczo zapiszcza艂 brz臋czyk czujnika radarowego, sygnalizuj膮c mu to, czego ju偶 si臋 domy艣la艂 - 偶e wiadomo艣膰 nadesz艂a za p贸藕no.

Napastnicy lecieli mniejszymi i znacznie wolniejszymi od falcona, lecz za to zwrotniejszymi albatrosami. Dow贸dca patrolu ledwie zacz膮艂 przyspiesza膰, a ju偶 osi膮gn膮艂 pr臋dko艣膰 o sto w臋z艂贸w wi臋ksz膮 od swych prze艣ladowc贸w. Ale piloci Cuchillos w ma艂ych, treningowych my艣liwcach mieli po swej stronie czynnik zaskoczenia, kt贸ry omal nie przes膮dzi艂 o pora偶ce F-16. Albatrosy kr膮偶y艂y nad oceanem w艂a艣nie po to, by os艂ania膰 my艣liwce wycofuj膮ce si臋 po zako艅czeniu ryzykownego zadania. Ka偶dy z nich zosta艂 wyposa偶ony w dodatkowy zbiornik zawieraj膮cy 1800 litr贸w paliwa, w pojedyncze, mocowane pod brzuchem dzia艂ko kalibru 23 mm oraz dwa pociski typu Bofers RBS-70 sterowane czujnikami podczerwieni, umieszczone pod skrzyd艂ami. Podobnie, jak wykorzystywane przez „M艂ociarzy" Stingery, by艂y to rakiety uniwersalne, przydatne do niszczenia cel贸w naziemnych, nawodnych i powietrznych.

Kolejno trzy albatrosy odpali艂y po jednej rakiecie, gdy uciekaj膮cy F-16 znajdowa艂 si臋 w odleg艂o艣ci o艣miu kilometr贸w, czyli by艂 w zasi臋gu skutecznego ra偶enia RBS-70. Lecz gwa艂townie przyspieszaj膮cy falcon niemal r贸wnocze艣nie przekroczy艂 pr臋dko艣膰 d藕wi臋ku. Pierwszy pocisk eksplodowa艂 kilka metr贸w za samolotem. Nie wyrz膮dzi艂 偶adnej szkody, ale zmusi艂 ameryka艅skiego pilota do panicznego kluczenia w celu unikni臋cia zestrzelenia. Dwie nast臋pne rakiety nie zdo艂a艂y si臋 nawet zbli偶y膰 do falcona, bo cho膰 lecia艂y z pr臋dko艣ci膮 2 Macha, czujniki nie by艂y w stanie utrzyma膰 ich na kursie skr臋caj膮cego gwa艂townie falcona. Zacz臋艂y spada膰 do morza i po dalszych pi臋tnastu sekundach lotu eksplodowa艂y ponad falami.

Atak Kuba艅czyk贸w, mimo 偶e niegro藕ny, okaza艂 si臋 jednak bardzo skuteczny - pilot samotnego F-16, zmuszony do marnotrawienia paliwa podczas ucieczki przed napastnikami, nie mia艂 ju偶 czasu, 偶eby zawr贸ci膰 i podj膮膰 walk臋. Musia艂 lecie膰 prosto do bazy.

P贸艂 godziny p贸藕niej ocala艂y pilot mirage'a katapultowa艂 si臋 u zachodnich wybrze偶y Haiti i bezpiecznie wyl膮dowa艂 w falach zaledwie kilkaset metr贸w od czekaj膮cej na niego 艂odzi.

Ca艂kowicie nie powi贸d艂 si臋 atak Cuchillos na platform臋 „M艂ociarz Dwa". Oba MIG-i, maj膮c przed sob膮 dwa F-16 i wracaj膮cy z po艂udnia trzeci my艣liwiec, podj臋艂y kr贸tk膮, acz nier贸wn膮 walk臋. Osaczony dow贸dca grupy zmuszony by艂 porzuci膰 艂adunek bombowy oraz rakiet臋 typu „Rybitwa" nad oceanem, aby zmniejszy膰 obci膮偶enie maszyny i zapewni膰 jej wi臋ksz膮 zwrotno艣膰. Lecz mimo to znacznie szybsze F-16 b艂yskawicznie rozprawi艂y si臋 z dwoma MIG-ami, 偶aden z nich nie zosta艂 nawet zmuszony do tego, aby podej艣膰 do przeciwnika bli偶ej ni偶 na dziesi臋膰 kilometr贸w.

Ale w sumie zniszczenia dokonane przez napastnik贸w by艂y ogromne...

Na pok艂adzie wojskowego transportowca C-20B

Kilka minut p贸藕niej

- Dzi臋ki Bogu! - G艂os Elliotta odbi艂 si臋 echem w obszernym wn臋trzu samolotu typu Gulfstream III przerobionego na ruchome centrum 艂膮czno艣ci, zmierzaj膮cego z Waszyngtonu na Floryd臋. - „Napalm" nie zosta艂 uszkodzony.

- Od platformy dzieli艂o ich jeszcze dwadzie艣cia minut lotu - doda艂 Hardcastle, kt贸ry siedzia艂 przy radiostacji w centrum dowodzenia w Alladin City. - Nasze F-16 zniszczy艂y oba my艣liwce kieruj膮ce si臋 na „M艂ociarza Dwa", zestrzeli艂y te偶 jednego z tej grupy, kt贸ra zaatakowa艂a „Keystone". Ale dow贸dca patrolu musia艂 ucieka膰 przed trzema innymi samolotami, jakie nadlecia艂y od strony Kuby i zmusi艂y go, aby zawr贸ci艂.

- To by艂y my艣liwce kuba艅skie?

- Nie. Wed艂ug informacji z sieci ROTH wystartowa艂y ze 艣rodkowej cz臋艣ci Haiti. Nie uda艂o si臋 okre艣li膰 ich macierzystego lotniska, ale opr贸cz Port-au-Prince jedyn膮 baz膮 w tamtej cz臋艣ci wyspy, gdzie znajduje si臋 odpowiednio d艂ugi pas startowy dla tego typu silnie uzbrojonych maszyn, jest Verrettes. A to oznacza, 偶e ataku na sie膰 radarow膮 „M艂ociarzy" dokonali ludzie Salazara. Wr臋cz nie mog臋 jeszcze w to uwierzy膰.

- Zaczekaj chwil臋 - rzek艂 Elliott, wygl膮daj膮c przez niewielkie okienko transportowca.

Agencja Ochrony Granic znalaz艂a si臋 w nie lada k艂opocie. Zniszczenie „M艂ociarza Jeden" oraz „Karabala" utworzy艂o olbrzymi膮 luk臋 w niezwykle precyzyjnej, radarowej sieci urz膮dze艅 dalekiego zasi臋gu, nie m贸wi膮c ju偶 o stracie do艣wiadczonego personelu dy偶uruj膮cego na platformie. W ten spos贸b, do czasu uruchomienia nowych posterunk贸w radarowych, ca艂y basen karaibski zn贸w by艂 dost臋pny dla przemytnik贸w dzia艂aj膮cych na morzu i w powietrzu...

- Postaram si臋 jak najszybciej wcieli膰 w 偶ycie plan awaryjny odezwa艂 si臋 ponownie genera艂. - Mam nadziej臋, 偶e uda si臋 艣ci膮gn膮膰 „Oriskany'ego" do cie艣niny najp贸藕niej za tydzie艅. Prezydent ju偶 podpisa艂 rozkaz, aby dow贸dztwo marynarki wojennej udzieli艂o nam wszelkiego mo偶liwego wsparcia. Mo偶e zdob臋dziemy te偶 kilka F-14 do pomocy naszym „Lwom Morskim".

Pierwotny projekt admira艂a - jako alternatyw臋 dla platform wiertniczych, stanowi膮cych wysuni臋te posterunki ochrony granic - zak艂ada艂 wykorzystanie starych, wycofanych ze s艂u偶by lotniskowc贸w jako l膮dowisk dla samolot贸w patrolowych. Mia艂yby one kotwiczy膰 w pobli偶u najcz臋艣ciej wykorzystywanych szlak贸w przemytniczych. W projekcie wymieniano nawet dwa przyk艂adowe, nadaj膮ce si臋 do tych cel贸w lotniskowce: przeznaczony na z艂om „Coral Sea" oraz u偶ywany wci膮偶 do cel贸w szkoleniowych okr臋t klasy. Essex, „Oriskany", kt贸rego kilkakrotnie miano ju偶 podda膰 rozbi贸rce i za ka偶dym razem ratowa艂y go starania takiej czy innej agencji rz膮dowej.

- Musz臋 przyzna膰, Brad, 偶e w tej chwili mniej mnie obchodzi, jakie dzia艂ania podejmiemy w celu uszczelnienia granic - odpar艂 Hardcastle. - Chc臋 wiedzie膰, co zrobimy z t膮 band膮 opryszk贸w Salazara.

- No c贸偶, je艣li chcemy dosta膰 Salazara i jego terroryst贸w, to powinni艣my natychmiast przyst膮pi膰 do akcji. Jutro o tej porze prawdopodobnie nie b臋dzie ju偶 po nich 艣ladu...

- Do diab艂a! Wi臋c podnie艣 w powietrze swoje F-111 i zbombarduj ca艂e to przekl臋te Verrettes. Albo popro艣 prezydenta, 偶eby nakaza艂 akcj臋 Si艂 Szybkiego Reagowania, oddzia艂u Delta czy chocia偶by jednostki specjalnej. Brad, na „M艂ociarzu Jeden" zgin臋艂o ponad czterdzie艣ci os贸b! Dow贸dc膮 zmiany by艂 Michael Becker...

- Tak, wiem, wiem...

Hardcastle wymieni艂 te wszystkie warianty dzia艂ania, nad kt贸rymi Elliott ju偶 wcze艣niej si臋 zastanawia艂 - tyle 偶e on bra艂 pod uwag臋 jeszcze inne mo偶liwo艣ci, a zw艂aszcza wykorzystanie swoich najnowszych samolot贸w do艣wiadczalnych. Zaraz po rajdzie Su-27 na Haiti poprosi艂 swego nast臋pc臋, Johna Ormacka, o przygotowanie kilku wariant贸w ataku na baz臋 w Verrettes, uwzgl臋dniaj膮c przy tym wykorzystanie nawet takich maszyn, kt贸re nie wesz艂y jeszcze na wyposa偶enie 偶adnej z jednostek lotnictwa wojskowego.

Jakby czytaj膮c w my艣lach Elliotta, Hardcastle zapyta艂:

- Brad, jak d艂ugo mo偶e potrwa膰 opracowanie plan贸w rajdu lotniczego na Verrettes?

- Wszystkie jednostki lotnictwa taktycznego i zespo艂y operacji specjalnych maj膮 gotowe plany interwencji w r贸偶nych rejonach 艣wiata, trzeba je tylko odkurzy膰 i wcieli膰 w 偶ycie. Obawiam si臋 jednak, 偶e dotychczas nikt nie bra艂 pod uwag臋 nalotu na Haiti. Gdyby wykorzysta膰 gotowe schematy komputerowe, uzupe艂ni膰 je o dane wywiadowcze oraz informacje uzyskane podczas naszego rekonesansu, my艣l臋, 偶e taki plan by艂by gotowy po czterech godzinach, a wliczaj膮c w to skompletowanie za艂贸g, dob贸r sprz臋tu i uzbrojenia, eskadra mog艂aby wystartowa膰 najp贸藕niej za sze艣膰 godzin...

- Wi臋c zr贸bmy to!

- Ale przedtem musieliby艣my zdoby膰 akceptacj臋 Bia艂ego Domu odpar艂 pospiesznie Elliott. - Ian, wiesz r贸wnie dobrze jak ja, 偶e najw臋偶szym gard艂em w przygotowywaniu tego typu operacji jest w艂a艣nie uzyskanie zgody dow贸dztwa. W 偶adnej z baz lotniczych nie mo偶na za艂adowa膰 na pok艂ad samolotu nawet jednej bomby bez pozwolenia kogo艣 z samej g贸ry, co najmniej z Sekretariatu Si艂 Powietrznych, a przeprowadzenie takiej akcji, o jakiej m贸wimy... b臋dzie wymaga艂o akceptacji samego prezydenta. Poinformowa艂em go szczeg贸艂owo o tym ataku, ale gabinet i Prezydium Zjednoczonych Sztab贸w b臋d膮 mog艂y si臋 zebra膰 dopiero rano, czyli najwcze艣niej za sze艣膰 godzin.

- Mo偶emy jednak rozpocz膮膰 przygotowania, nie maj膮c jeszcze niczyjej zgody.

- Owszem, mo偶emy rysowa膰 szkice, gromadzi膰 dane wywiadowcze, zbiera膰 najr贸偶niejsze opinie, ale nie licz na to, 偶e ktokolwiek z dow贸dztwa wyrazi zgod臋 na u偶ycie jego samolotu, oddelegowanie jego ludzi czy cho膰by wykorzystanie jednej bomby krusz膮cej, je艣li nie otrzyma wyra藕nego rozkazu. Co wi臋cej, dow贸dztwo okr臋gu nie zaakceptuje 偶adnych plan贸w bez pozytywnej opinii zespo艂u doradc贸w, a i ci b臋d膮 czekali na rozkaz ze sztabu. Im wi臋cej szczebli trzeba b臋dzie w to w艂膮czy膰, tym d艂u偶ej to potrwa...

- A tymczasem Salazar zd膮偶y nam zwia膰. Czy to znaczy, 偶e mamy pu艣ci膰 mu p艂azem ten atak?

- Nie wiem... - mrukn膮艂 Elliott, po czym na chwil臋 zdj膮艂 palec z przycisku nadawania i zakl膮艂 siarczy艣cie.

To prawda, musia艂 podj膮膰 jakie艣 dzia艂ania, gdy偶 bierno艣膰 oznacza艂a w tej sytuacji albo zdj臋cie go ze stanowiska, albo te偶 rozpad ca艂ej, tworzonej dopiero agencji. Dziesi臋膰 lat s艂u偶by wojskowej nauczy艂o go jednego - 偶e w podobnej sytuacji wszyscy oczekuj膮 od dow贸dcy podejmowania szybkich decyzji i wydawania konkretnych rozkaz贸w. W przeciwnym razie musia艂by si臋 tym zaj膮膰 kto艣 inny.

Przedstawione Hardcastle'owi argumenty nie by艂y wyssane z palca, faktycznie 偶aden z dow贸dc贸w nie m贸g艂 zaakceptowa膰 plan贸w rajdu lotniczego, nie uzyskawszy wcze艣niej aprobaty swego prze艂o偶onego. Ale on by艂 przecie偶 dow贸dc膮 i nie przekraczaj膮c swoich uprawnie艅 m贸g艂 rozkaza膰 podlegaj膮cym mu ludziom dowoln膮 akcj臋. W dodatku nie tak dawno by艂 dow贸dc膮 Centrum Do艣wiadczalnego Nowych Typ贸w Uzbrojenia Si艂 Powietrznych Stan贸w Zjednoczonych, zwanego cz臋sto „Krain膮 Marze艅", gdzie testowano liczne, 艣ci艣le tajne rodzaje broni, o jakiej nikomu si臋 na 艣wiecie nawet nie 艣ni艂o. John Ormack, kt贸ry awansowa艂 na genera艂a i przej膮艂 kierowanie o艣rodkiem, nadal regularnie kontaktowa艂 si臋 z nim w wielu sprawach.

Elliott otworzy艂 le偶膮c膮 na s膮siednim fotelu akt贸wk臋 i wyj膮艂 z niej kopi臋 przes艂anego mu faksem planu ataku na Verrettes, przygotowanego przez Hardcastle'a i McLanahana. Wcze艣niej, podczas wieczornego lotu do Waszyngtonu i w drodze z bazy Andrews do Bia艂ego Domu, zd膮偶y艂 go tylko pobie偶nie przejrze膰.

- Ian, mam ten plan, kt贸ry opracowa艂e艣 wsp贸lnie z McLanahanem... Proponujecie w nim wykorzystanie maszyn bezza艂ogowych do odci膮gni臋cia uwagi obrony przeciwlotniczej Salazara. Tylko tyle zd膮偶y艂em przeczyta膰. Co mia艂oby nast膮pi膰 dalej?

- Chcieli艣my zniszczy膰 rakietami odpalanymi z bezza艂ogowc贸w tak wiele cel贸w naziemnych, jak tylko by艂oby to mo偶liwe. P贸藕niej... w Verrettes musia艂yby wyl膮dowa膰 oddzia艂y desantowe i pojma膰 Salazara oraz tych jego ludzi, kt贸rzy prze偶yj膮 nalot...

- Ile bezza艂ogowc贸w i „Lw贸w Morskich" jest gotowych do startu?

- Chwileczk臋, zaraz sprawdz臋.

Hardcastle wy艣wietli艂 na ekranie komputera list臋 wszystkich maszyn lataj膮cych znajduj膮cych si臋 w dyspozycji „M艂ociarzy", wraz z ich aktualnym statusem. Zgodnie z przypuszczeniami Elliotta wi臋kszo艣膰 samolot贸w by艂a w chwili obecnej zaanga偶owana w akcj臋 poszukiwawcz膮 i ratownicz膮.

- Tu, w Alladin City, mamy teraz dwadzie艣cia „Mew", dwana艣cie „Podniebnych Lw贸w" i jednego „Lwa Morskiego". Pi臋膰 „Podniebnych Lw贸w" i cztery „Lwy Morskie" uczestnicz膮 w akcji ratunkowej. Na „Napalmie" stacjonuj膮 cztery „Mewy", pi臋膰 „Podniebnych Lw贸w" i jeden „Lew Morski", poniewa偶 dwa inne odes艂ano do akcji ratunkowej. Pozosta艂ych sze艣膰 „Morskich Lw贸w" jest rozrzuconych po wyspach Karaibskich, na Key West i wzd艂u偶 wybrze偶a zatoki, wliczaj膮c w to dwie maszyny bior膮ce udzia艂 w akcji na Grand Bahama i dwie na Cudjoe Key...

- W porz膮dku - odpar艂 genera艂, stwierdziwszy, 偶e ca艂a eskadra „Mew", najmniej przydatnych w akcjach poszukiwawczych, jest nadal do jego dyspozycji. - Chcia艂bym jeszcze wiedzie膰...

- W jakim stanie jest system sterowania bezza艂ogowcami - Hardcastle wpad艂 mu w s艂owo. - Ju偶 wezwa艂em McLanahana. Czy偶by艣 si臋 jednak zdecydowa艂? Naprawd臋 masz zamiar komu艣 skopa膰 dup臋 za to, co si臋 dzisiaj sta艂o?

- Na razie my艣l臋 tylko o ca艂kowicie legalnej operacji - rzek艂 z naciskiem Elliott. - Nikomu nie skopiemy dupy, dop贸ki nie znajdziemy jakiego艣 sposobu na zast膮pienie „Keystone'a", „Karabala" i „Platobala" w naszej sieci radarowej dalekiego zasi臋gu.

- M贸wi McLanahan, generale. Chce pan wiedzie膰, w jakim stopniu mo偶emy kontrolowa膰 bezza艂ogowce? Gdybym dosta艂 z powrotem naszego E-2 z Mobile, m贸g艂bym w ci膮gu godziny przeprogramowa膰 komputer samolotu i sprz臋偶y膰 go z nadajnikiem. W ten spos贸b mo偶na by kierowa膰 makietami nawet bezpo艣rednio z centrali dowodzenia...

- Ju偶 poleci艂em, 偶eby nam udost臋pnili drugiego E-2 z Alabamy wtr膮ci艂 Hardcastle. - Powinien si臋 tu zjawi膰 mniej wi臋cej za p贸艂 godziny. Mia艂em zamiar wykorzysta膰 go do patrolowania kana艂u Santaren.

Rozmawiali o typie samolotu zwiadowczego, kt贸rego radary mia艂y stosunkowo du偶y zasi臋g. Kilka takich maszyn, specjalnie do walki z przemytem narkotyk贸w, zam贸wi艂y jeszcze S艂u偶by Celne, a ostatnio trafi艂y one na wyposa偶enie „M艂ociarzy". Podczas gdy po艂udniowo-wschodni odcinek granicy obj臋ty by艂 sieci膮 radarow膮 aerostat贸w, samoloty te patrolowa艂y zachodnie wybrze偶a Zatoki Meksyka艅skiej.

- Nadal b臋dzie ci potrzebny do jakich艣 specjalnych cel贸w? - zapyta艂 Elliott.

- Chcia艂em go w艂膮czy膰 do sieci rejonu karaibskiego, przynajmniej do czasu, a偶 uzyskamy wsparcie marynarki wojennej. Osobi艣cie uwa偶am jednak, 偶e przez jaki艣 czas nie musimy si臋 tu obawia膰 masowych akcji przemytnik贸w. B臋d膮 si臋 l臋ka膰, 偶e my艣liwce F-16 zaczn膮 strzela膰 do nich jak do kaczek. Mo偶esz go wi臋c wykorzysta膰 do swoich potrzeb.

- 艢wietnie. Patricku, przygotuj zmiany w oprogramowaniu i zajmij si臋 nim, kiedy tylko wyl膮duje w Alladin City. Ian, ty dopilnuj, 偶eby uzbrojono „Mewy" i szykowano je do lotu. Mam nadziej臋, 偶e jeszcze dzisiaj uda nam si臋 wys艂a膰 niecodzienny patrol.

Centrum dowodzenia Si艂 Ochrony Granic, Alladin City, Floryda

Dwie godziny p贸藕niej

Ca艂y, jaskrawo o艣wietlony teren lotniska w bazie „M艂ociarzy" kipia艂 偶yciem, „Lwy Morskie" AV-22 startowa艂y i l膮dowa艂y 艣rednio co trzy minuty. Mi臋dzy maszynami stoj膮cymi przed hangarami kr臋ci艂y si臋 cysterny z paliwem, ekipy techniczne zajmowa艂y si臋 ka偶dym samolotem, zaledwie zd膮偶y艂 wyl膮dowa膰 i wy艂膮czy膰 silniki. Przed gmachem administracyjnym sta艂y b艂yskaj膮ce migaczami karetki pogotowia. Nie wy艂y jednak syreny, sanitariusze nie musieli si臋 spieszy膰, gdy偶 do tej pory nie odnaleziono 偶adnych ludzi ocala艂ych z ataku na „M艂ociarza Jeden".

Po drugiej stronie pasa startowego zalega艂 p贸艂mrok, z pozoru panowa艂 spok贸j. Ale i tu krz膮tali si臋 technicy, wytaczaj膮c z magazyn贸w dalsze samoloty.

Kolejno przygotowywali do startu ciemne, gro藕nie wygl膮daj膮ce bezza艂ogowce. I do nich podje偶d偶a艂y cysterny z benzyn膮, tyle 偶e tankowanie ka偶dej „Mewy" trwa艂o o wiele kr贸cej ni偶 w wypadku du偶ego, ci臋偶kiego turbo艣mig艂owca - mniej wi臋cej zabiera艂o tyle czasu, co zatankowanie auta na zwyk艂ej stacji benzynowej. I tak samo, jak na stacji, kr膮偶yli mi臋dzy nimi ludzie ze 艣ciereczkami, cho膰 nie przecierali szyb w samochodach, lecz wielkie, p贸艂koliste, szklane os艂ony zespo艂贸w czujnikowych, wysuni臋tych daleko przed dzi贸b samolotu.

Za ekipami technicznymi posuwa艂y si臋 zespo艂y zbrojmistrz贸w, mocuj膮c pod skrzyd艂ami bezza艂ogowc贸w, blisko kad艂uba, po jednej dziwnej rurze z w艂贸kna szklanego, maj膮cej dwa metry d艂ugo艣ci i oko艂o dziesi臋ciu centymetr贸w 艣rednicy. Ka偶dy z 艂adunk贸w wa偶y艂 niespe艂na dwadzie艣cia kilogram贸w, tote偶 dwaj m臋偶czy藕ni radzili sobie z nim bez trudu. W tych cylindrycznych pojemnikach znajdowa艂y si臋 pociski samonaprowadzaj膮ce typu Stinger wraz z kompletnym urz膮dzeniem celowniczym oraz systemem wychwytu gaz贸w odrzutowych pierwszego stopnia, dzi臋ki kt贸remu odpalona rakieta mog艂a oddali膰 si臋 na bezpieczn膮 odleg艂o艣膰 od bezza艂ogowca, zanim rozpocz膮艂 prac臋 jej g艂贸wny nap臋d. Tylko w ten spos贸b mo偶na by艂o uchroni膰 przed zniszczeniem skrzyd艂a „Mewy". Ca艂a ta niezwyk艂a eskadra - w艂膮czaj膮c jednego „Morskiego Lwa", z kt贸rego pok艂adu mia艂a by膰 nadzorowana akcja, uzbrojonego w sze艣膰 stinger贸w oraz pe艂ny zapas amunicji do karabinu maszynowego - dysponowa艂a a偶 czterdziestoma sze艣cioma 艣mierciono艣nymi pociskami rakietowymi.

Podczas gdy w ciszy i skupieniu przygotowywano do lotu bezza艂ogowce, za艂oga AV-22 przesz艂a z centrum dowodzenia do opustosza艂ego hangaru technicznego na zwo艂an膮 tam odpraw臋. Elliott rozwin膮艂 na klasycznym stojaku wielk膮 map臋 rejonu karaibskiego - organizuj膮c t臋 艣ci艣le tajn膮, nie zatwierdzon膮 przez dow贸dztwo akcj臋, wola艂 nie korzysta膰 z nowoczesnego sprz臋tu komputerowego.

- Dzisiejszej nocy „M艂ociarze" otrzymali bardzo dotkliwy cios zacz膮艂. - Wed艂ug ostatnich danych na platformie zgin臋艂o trzydzie艣ci pi臋膰 os贸b, pi臋膰 dalszych uznano za zaginione. Podczas ataku na posterunek „Karabala" 艣mier膰 ponios艂y trzy osoby, w tym dwoje dzieci. S膮 ranni po eksplozji bomby na terenie l膮dowiska „Keystone'a". Rany odni贸s艂 tak偶e jeden z pilot贸w lotnictwa wojskowego. Trzy z czterech naszych aerostat贸w w tym rejonie zosta艂y zniszczone b膮d藕 wymagaj膮 gruntownego remontu. Og贸艂em straty ocenia si臋 na miliardy dolar贸w.

Dzisiaj rano zosta艂 przeprowadzony specjalny rekonesans na terenie haita艅skiej bazy lotniczej w Verrettes, sk膮d startowa艂o wiele du偶ych transportowc贸w przewo偶膮cych narkotyki. Bra艂 w nim udzia艂 Patrick McLanahan oraz jeden z pilot贸w mojego o艣rodka do艣wiadczalnego w Nevadzie. Po wyl膮dowaniu pilot mia艂 nawet okazj臋 rozmawia膰 osobi艣cie z dow贸dc膮 owej bazy, niejakim pu艂kownikiem Salazarem. Obaj nasi zwiadowcy zwr贸cili uwag臋 na 艣wietne wyposa偶enie oddzia艂u stacjonuj膮cego w Verrettes, na kt贸re sk艂adaj膮 si臋 rosyjskie MIG-i 21, francuskie mirage, szturmowe aero albatrosy i my艣liwce wsparcia typu FMA Pucara. Salazar, by艂y oficer lotnictwa kuba艅skiego, prawdopodobnie piastuje formalne stanowisko komendanta lokalnej milicji, ale zarazem dowodzi tak silnym oddzia艂em lotniczym, jakiego nie ma chyba 偶adne pa艅stwo karaibskie, oczywi艣cie z wyj膮tkiem Kuby.

Mam wszelkie podstawy, aby przypuszcza膰, 偶e to w艂a艣nie Salazar przeprowadzi艂 ten zmasowany atak na nasze aerostaty, pragn膮c wzi膮膰 odwet za ten rekonesans, a jednocze艣nie pozbawi膰 nas mo偶liwo艣ci wczesnego wykrywania jego przemytniczych transportowc贸w. Zar贸wno rodzaje wykorzystanej broni, jak i typy samolot贸w napastnik贸w wskazuj膮, 偶e musia艂y one pochodzi膰 z bazy w Verrettes, gdy偶 tylko Kuba艅czycy dysponuj膮 podobnym sprz臋tem, ale nie mamy 偶adnych podstaw, aby oskar偶a膰 lotnictwo kuba艅skie o dokonanie tego nalotu.

Mam tak偶e podstawy do obarczenia Salazara odpowiedzialno艣ci膮 za powtarzaj膮ce si臋 zbrojne ataki na patrole S艂u偶b Celnych i Stra偶y Przybrze偶nej, pocz膮wszy od incydentu na Mahogany Hammock przed trzema laty oraz zatopienia falcona u wybrze偶y Bimini, a tak偶e za mordowanie dzieci, kt贸re w ostatnich tygodniach zabierano na pok艂ad transportowc贸w w celu zabezpieczenia 艂adunku kontrabandy. Wed艂ug mojej oceny od pi臋ciu lat ten cz艂owiek organizuje oko艂o pi臋膰dziesi臋ciu procent zrzut贸w narkotyk贸w z powietrza w ca艂ym po艂udniowo-wschodnim rejonie Stan贸w Zjednoczonych. Bez w膮tpienia to on jest autorem tego rajdu bombowego, kt贸rego do艣wiadczyli艣my dzisiejszej nocy.

A zatem... wykorzystuj膮c moje uprawnienia naczelnego dow贸dcy Si艂 Ochrony Granic, zarz膮dzam specjaln膮 operacj臋 rozpoznawcz膮 na terenie basenu karaibskiego, a 艣ci艣lej w rejonie wysp Turks i Caicos oraz Hispanioli, a偶 po Kub臋, ze szczeg贸lnym zwr贸ceniem uwagi na baz臋 w Verrettes, w 艣rodkowej cz臋艣ci Haiti. Z uwagi na potencjalne zagro偶enie ze strony oddzia艂u Salazara, poleci艂em uzbroi膰 wszystkie „Mewy", kt贸re b臋d膮 sterowane z pok艂adu samolotu zwiadowczego E-2, a tak偶e bior膮cego udzia艂 w akcji „Lwa Morskiego". Jednocze艣nie rozkazuj臋, by w wypadku ataku na kt贸rykolwiek z samolot贸w uczestnicz膮cych w operacji bez wahania otwiera膰 ogie艅 w celu ratowania ludzkiego 偶ycia.

Elliott odszed艂 od mapy i zbli偶y艂 si臋 o par臋 krok贸w do zgromadzonych ludzi. Powi贸d艂 spojrzeniem po twarzach pilot贸w, inspektor贸w celnych, technik贸w, wreszcie zatrzyma艂 wzrok na grupie silnie uzbrojonych funkcjonariuszy z oddzia艂u specjalnego.

- Przedstawi艂em wam moje oficjalne stanowisko - rzek艂, 艣ciszaj膮c g艂os - i chcia艂bym, aby艣cie te w艂a艣nie s艂owa powtarzali p贸藕niej przed odpowiednimi komisjami. Przypominam jednak, 偶e ta operacja jest 艣ci艣le tajna... Ale my艣l臋, i偶 wszyscy zdajecie sobie spraw臋 z prawdziwego celu naszej akcji. Polecimy do Verrettes, aby zniszczy膰 przemytnicz膮 baz臋 Salazara. Je艣li dostrze偶emy jakikolwiek samolot na tamtejszym lotnisku, McLanahan na m贸j osobisty rozkaz ostrzela go rakietami z bezza艂ogowc贸w. Otrzyma tak偶e polecenie zniszczenia wszelkich jednostek obrony przeciwlotniczej, hangar贸w, budynk贸w 艂膮czno艣ci i obs艂ugi technicznej oraz schron贸w, w kt贸rych przechowywane s膮 samoloty. Je艣li nie napotkamy wi臋kszego oporu, desant oddzia艂u specjalnego powinien dokona膰 zniszczenia, w przeciwnym razie konieczne b臋dzie prowadzenie ostrza艂u z kr膮偶膮cego nad baz膮 AV-22.

W akcji we藕mie udzia艂 dwadzie艣cia bezza艂ogowych „Mew", ka偶da uzbrojona w dwie rakiety typu Stinger. 呕a艂uj臋, 偶e nie mo偶emy zabra膰 ze sob膮 wi臋kszej liczby makiet, boj臋 si臋 jednak, i偶 silniejsza eskadra zbyt przyci膮gn臋艂aby uwag臋 niepowo艂anych os贸b. Je偶eli samolotom bezza艂ogowym nie uda si臋 dolecie膰 do Verrettes z powodu zmasowanej obrony przeciwlotniczej, w贸wczas przerwiemy operacj臋. W takim wypadku pozostaje tylko liczy膰 na to, 偶e i przeciwnik poniesie odczuwalne straty.

Za „Mewami" poleci AV-22 oznaczony kodem „Lew Dwa Dziewi臋膰", kt贸rym dowodzi膰 b臋dzie Rushell Masters. Ca艂膮 akcj膮 pokieruj臋 osobi艣cie, pe艂ni膮c jednocze艣nie rol臋 drugiego pilota, „Lwa Morskiego". „Dwa Dziewi臋膰" zabierze standardowy 艂adunek sze艣ciu stinger贸w, ale z powodu konieczno艣ci zredukowania wagi samolotu tylko jeden zapasowy pojemnik z amunicj膮 do karabinu maszynowego. Poleci nim o艣mioosobowy oddzia艂 specjalny, uzbrojony w pistolety maszynowe i granatniki M203. Te偶 偶a艂uj臋, 偶e nie mo偶emy zabra膰 ci臋偶szej broni, lecz w og贸le nie mamy jej na wyposa偶eniu.

Poleci z nami tak偶e samolot zwiadowczy typu E-2, oznaczony kodem „Lew Siedem Jeden", kt贸rego za艂oga, opr贸cz sterowania bezza艂ogowcami, b臋dzie czuwa艂a nad przebiegiem ca艂ej operacji. Dow贸dztwo tej maszyny obejmie McLanahan.

W odwodzie b臋dzie jeszcze jeden V-22, „Lew Trzy Trzy", wyposa偶ony jako cysterna paliwa do tankowania w powietrzu zar贸wno E-2, jak i AV-22. Ma si臋 trzyma膰 z dala, lecz zostanie w pe艂ni uzbrojony w stingery i zapas amunicji do karabinu maszynowego, aby m贸g艂 stanowi膰 dla nas os艂on臋, je艣li wydarzenia w Verrettes nie potocz膮 si臋 po naszej my艣li. W dodatkowych zbiornikach zabierze osiem tysi臋cy litr贸w benzyny, dzi臋ki czemu b臋dziemy mie膰 zapewnion膮 rezerw臋 na lot powrotny.

Elliott spojrza艂 na Hardcastle'a siedz膮cego w pierwszym rz臋dzie, na wprost niego.

- Przykro mi, Ian, ale kto艣 musi pilnowa膰 fortu pod nasz膮 nieobecno艣膰.

- Wi臋c ja si臋 tym zajm臋 - odpowiedzia艂 jaki艣 g艂os od strony wej艣cia do hangaru.

Wszystkie g艂owy obr贸ci艂y si臋 w tamtym kierunku. W drzwiach sta艂a Sandra Geffar ubrana w kombinezon lotniczy, z wielkim pistoletem kalibru 11,4 mm w kaburze podramiennej. U艣miecha艂a si臋 szeroko, lecz wida膰 by艂o, 偶e za tym u艣miechem kryje si臋 cierpienie. Hardcastle poderwa艂 si臋 z miejsca, chwyci艂 j膮 pod rami臋 i pom贸g艂 zaj膮膰 miejsce na krze艣le.

- Dlaczego nie jeste艣 w szpitalu?

- S膮dzicie, 偶e mog艂am tam spokojnie le偶e膰, kiedy zniszczono moj膮 platform臋 i wybito ca艂膮 zmian臋 moich ludzi? Nic mi nie dolega. Nie s艂ysza艂am, co m贸wi艂e艣 na pocz膮tku odprawy, ale mam pewne propozycje...

- To nieprawda, 偶e nic ci nie dolega...

- W porz膮dku, panie doktorze Elliott. Mo偶e nie odzyska艂am jeszcze si艂 i jestem obola艂a, jak cholera, ale moje miejsce nie jest w szpitalu, ale tu, z wami. - Popatrzy艂a uwa偶nie w podkr膮偶one, zm臋czone oczy genera艂a, a nast臋pnie powiod艂a wzrokiem po twarzach pozosta艂ych os贸b. - Mog臋 si臋 za艂o偶y膰, 偶e w ci膮gu ostatnich dw贸ch dni odpoczywa艂am znacznie d艂u偶ej, ni偶 ktokolwiek z was. Wygl膮dacie dok艂adnie tak, jak ja si臋 czuj臋. Ile godzin s艂u偶by macie za sob膮? Czy nie nale偶a艂oby wszystkich tu obecnych odes艂a膰 do dom贸w jako niezdolnych do udzia艂u w tego typu akcji?

Elliott nie odpowiada艂.

- Wydaje mi si臋, generale, 偶e pan nie powinien lecie膰 AV-22, lecz samolotem zwiadowczym, razem z McLanahanem. Nie b臋dzie pan m贸g艂 dowodzi膰 tak du偶膮 operacj膮, pe艂ni膮c jednocze艣nie funkcj臋 drugiego pilota. Za sterami, obok Rusha, niech usi膮dzie Ian, a ja razem z Annette obejm臋 dow贸dztwo bazy.

Sko艅czywszy m贸wi膰 odruchowo chcia艂a skrzy偶owa膰 r臋ce na piersi, ale tylko skrzywi艂a si臋 z b贸lu i wyprostowa艂a na krze艣le.

- W porz膮dku. Przyjmuj臋 te propozycje, Ian, poprowadzisz „Dwa Dziewi臋膰" razem z Rushem. - Elliott podszed艂 do mapy. - Polecimy utartymi szlakami, najpierw korytarzem Alfa 39 do punktu Ursus, a potem dalej na po艂udnie szlakiem Alfa 509. Naszym ostatnim punktem kontrolnym, do kt贸rego b臋dziemy si臋 regularnie zg艂aszali przez radio, jest wyspa Great Inagua. Stamt膮d E-2 i V-22 z zapasem paliwa skieruj膮 si臋 na po艂udniowy wsch贸d, reszta poleci prosto na po艂udnie, w kierunku Cie艣niny Zawietrznej. Skr臋cimy na wsch贸d i wejdziemy w haita艅sk膮 przestrze艅 powietrzn膮 dopiero wtedy, gdy znajdziemy si臋 na wysoko艣ci zatoki Gonave. Miniemy wybrze偶e nad miastem Saint-Marc i polecimy nad Verrettes.

Dopiero tam mo偶emy oczekiwa膰 jakiegokolwiek oporu. Co prawda przelecimy pi臋膰dziesi膮t kilometr贸w od bazy haita艅skiej marynarki wojennej w Gona茂ves, lecz nie ma tam jednostek obrony przeciwlotniczej. Nale偶y te偶 bra膰 pod uwag臋 mo偶liwo艣膰 spotkania z Kuba艅czykami, ich samoloty mog膮 wystartowa膰 z baz lotniczych w Holguin lub Santiago de Cuba, po艂o偶onych oko艂o trzystu kilometr贸w od naszej trasy, ale jest to ma艂o prawdopodobne, tym bardziej 偶e polecimy w 艣rodku nocy i pokonamy wi臋ksz膮 cz臋艣膰 drogi podaj膮c si臋 za samoloty cywilne.

Natomiast w Verrettes napotkamy siln膮 obron臋, opr贸cz artylerii przeciwlotniczej i my艣liwc贸w mo偶na si臋 spodziewa膰 odpalanych z ziemi rakiet samonaprowadzaj膮cych typu SA-7 lub Stinger. Wiemy, 偶e Salazar ma do dyspozycji co najmniej po dwa MIG-i 21, mirage F1C, aero albatrosy i odrzutowe FMA Pucara. W pierwszej kolejno艣ci zaatakuj膮 bezza艂ogowe „Mewy", a przy ich pomocy szczeg贸艂owo okre艣limy rozmieszczenie baterii przeciwlotniczych, sporz膮dzimy dok艂adn膮 map臋 bazy i postaramy si臋 zniszczy膰 tak wiele budynk贸w, urz膮dze艅 oraz samolot贸w, jak tylko b臋dzie to mo偶liwe. Po uzyskaniu wszelkich pozosta艂ych... informacji z rekonesansu bezza艂ogowc贸w, do akcji wkroczy AV-22.

Elliott zawaha艂 si臋, nie chc膮c powiedzie膰 wprost, 偶e do za艂ogi „Morskiego Lwa" b臋dzie nale偶a艂o zniszczenie wszystkiego, co pozostanie po ataku „Mew".

- Nast臋pnie si臋 wycofamy i wr贸cimy do Alladin City. Czeka nas przelot na trasie ponad dw贸ch tysi臋cy dwustu kilometr贸w, a to znaczy, 偶e sp臋dzimy w powietrzu cztery godziny oraz godzin臋 nad Verrettes. „Mewy" maj膮 zapas benzyny na sze艣膰 godzin lotu, zwiadowczy E-2 dysponuje znacznie wi臋ksz膮 rezerw膮, lecz AV-22 trzeba b臋dzie zatankowa膰 po drodze. Jedynym alternatywnym l膮dowiskiem dla maszyn bezza艂ogowych jest platforma „M艂ociarz Dwa". Je艣li zajdzie taka konieczno艣膰, posadzimy „Mew臋" na falach, a p贸藕niej Stra偶 Przybrze偶na pomo偶e nam j膮 wy艂owi膰. W sytuacji awaryjnej b膮d藕 te偶 w wypadku, gdyby zatankowanie AV-22 okaza艂o si臋 niemo偶liwe, samoloty za艂ogowe b臋d膮 mog艂y l膮dowa膰 na Portoryko lub Wyspach Dziewiczych. Inne mo偶liwe miejsca to nasze bazy w Guantanamo oraz Kew na wyspie Grand Turk czy te偶 dowolne lotnisko cywilne na Bahamach lub Kingston na Jamajce.

Dla ka偶dej za艂ogi przygotowa艂em teczk臋 z niezb臋dnymi dokumentami, aktualn膮 prognoz膮 pogody, planem przelotu, oficjalnymi rozkazami, a tak偶e zezwoleniami wst臋pu do przestrzeni powietrznej Wysp Bahama oraz archipelagu Turks i Caicos. Musimy si臋 trzyma膰 z dala od przestrzeni kuba艅skiej oraz dominika艅skiej, chyba 偶e zaistnieje jaka艣 nadzwyczajna sytuacja.

Elliott przerwa艂 i popatrzy艂 po twarzach zebranych, jakby szuka艂 w nich 艣lad贸w w膮tpliwo艣ci, zak艂opotania czy nawet strachu. Ale wszyscy spogl膮dali na niego z ufno艣ci膮, cho膰 byli wyra藕nie zdenerwowani lub podnieceni - z min ludzi mo偶na by艂o odczyta膰 skrajn膮 determinacj臋. Je艣li nawet l臋kali si臋 tego, co ich czeka, byli gotowi natychmiast przyst膮pi膰 do wykonywania rozkaz贸w. Nie wygl膮dali na bohater贸w, ale na ludzi pragn膮cych przede wszystkim pom艣ci膰 koleg贸w, wyst膮pi膰 przeciwko tym, kt贸rzy odwa偶yli si臋 ich brutalnie zaatakowa膰.

- S膮 jakie艣 pytania?

- Czy mo偶emy oczekiwa膰 jakiegokolwiek wsparcia ze strony naszych jednostek stacjonuj膮cych w Guantanamo, panie generale? - zapyta艂 jeden z cz艂onk贸w oddzia艂u specjalnego.

- Nie s膮dz臋. Nie mamy pozwolenia l膮dowa膰 w tamtejszej bazie. W razie konieczno艣ci mo偶na podj膮膰 pr贸b臋 skontaktowania si臋 z nimi na cz臋stotliwo艣ci awaryjnej b膮d藕 w og贸lnodost臋pnym pa艣mie marynarki wojennej, ale na nic nie liczcie. W krytycznej sytuacji lepiej nawi膮za膰 艂膮czno艣膰 z posterunkiem marynarki wojennej na wyspie Navassa, tutaj, na zach贸d od haita艅skiego p贸艂wyspu Hotte. Maj膮 tam centrum 艂膮czno艣ci radiowej. Nie musz臋 chyba powtarza膰, 偶e nasze stosunki z rz膮dem haita艅skim, cho膰 raz lepsze, raz gorsze, generalnie mo偶na okre艣li膰 jako przyjacielskie...

- Kr贸tko m贸wi膮c powinni艣my zrobi膰 swoje i jak najszybciej si臋 stamt膮d wynosi膰 - wtr膮ci艂 Rushell Masters. - Domy艣lam si臋, 偶e owych rozkaz贸w na pi艣mie i pozwole艅 wej艣cia w obc膮 przestrze艅 powietrzn膮 nie nale偶y traktowa膰 jak uniwersalnych kart kredytowych American Express.

Elliott u艣miechn膮艂 si臋, z ulg膮 przyjmuj膮c ten przejaw dobrego nastroju Mastersa.

- Musicie wszyscy pami臋ta膰, 偶e nie jeste艣my w stanie wojny ani z Haiti, ani z Kub膮. Naszym zadaniem jest dokonanie rekonesansu bazy lotniczej Salazara w Verrettes. S膮 jeszcze inne pytania? W porz膮dku. Startujemy za p贸艂 godziny.

Elliott zarz膮dzi艂 wypuszczenie „Mew" o trzeciej w nocy, niespe艂na pi臋膰 godzin po ataku na platform臋 „M艂ociarz Jeden". Wcze艣niej z pasa startowego w Alladin City wzni贸s艂 si臋 w powietrze samolot zwiadowczy E-2. Przygl膮da艂a si臋 temu gromada dziennikarzy oraz gapi贸w zebranych przy ogrodzeniu bazy, ale nikt te偶 nie pr贸bowa艂 niczego ukrywa膰 - oficjalnie samolot bra艂 udzia艂 w prowadzonej akcji ratowniczej.

W 艣lad za E-2, kt贸ry bez po艣piechu odlecia艂 na po艂udnie, zacz臋艂y kolejno startowa膰 bezza艂ogowce. Te jednak, aby nie wzbudza膰 sensacji, wypuszczano z bocznej drogi dojazdowej biegn膮cej na ty艂ach budynku administracyjnego. Niewielkim maszynom bezza艂ogowym wystarczy艂a droga startowa o d艂ugo艣ci kilkuset metr贸w, tote偶 do艣膰 szybko znika艂y z pola widzenia zgromadzonych gapi贸w. Na ko艅cu uliczki zamocowano sie膰 zabezpieczaj膮c膮, aby m贸c wy艂apa膰 z powrotem ka偶d膮 makiet臋, kt贸ra z takich czy innych powod贸w nie zdo艂a艂aby si臋 wzbi膰 w powietrze. I tak si臋 z艂o偶y艂o, 偶e dwa bezza艂ogowce nie wystartowa艂y normalnie - pierwszy podczas l膮dowania silnie uderzy艂 w metalow膮 sie膰, dozna艂 uszkodze艅 i trzeba go by艂o odstawi膰 do hangaru; na szcz臋艣cie drugiego McLanahan zd膮偶y艂 posadzi膰 mi臋kko na ziemi i po kr贸tkim zabiegu „Mewa" do艂膮czy艂a do pozosta艂ych.

Kiedy tylko ca艂a eskadra znalaz艂a si臋 w powietrzu, zosta艂a uformowana w szyk i skierowana 艣ladem E-2 na po艂udnie, z g艂贸wnego pasa wystartowa艂y dwa „Morskie Lwy" - rozp臋dza艂y si臋 jak klasyczne samoloty, z silnikami ustawionymi w poziomie, gdy偶 przy tak du偶ym obci膮偶eniu maszyn start pionowy poch艂on膮艂by zbyt wiele paliwa. A przecie偶 musieli oszcz臋dza膰 niemal ka偶d膮 kropl臋 benzyny, nie wiedzieli bowiem, z jak siln膮 obron膮 przyjdzie im si臋 zmierzy膰 nad Verrettes. W艣r贸d zgromadzonych obserwator贸w zacz臋艂y kr膮偶y膰 najr贸偶niejsze plotki na temat celu lotu tych dw贸ch maszyn, w艂a艣nie z tego powodu, 偶e w przeciwie艅stwie do startuj膮cych i l膮duj膮cych do tej pory AV-22 normalnie ko艂owa艂y po pasie, lecz do艣膰 szybko ludzie przestali sobie zaprz膮ta膰 tym g艂owy.

Pierwsza godzina lotu przebieg艂a w spokoju. W celu skontrolowania przebiegu tankowania w powietrzu - a tak偶e po to, by nieco odci膮偶y膰 przerobiony na lataj膮c膮 cystern臋 samolot - zar贸wno E-2, jak i AV-22, nape艂ni艂y do pe艂na zbiorniki kwadrans przed osi膮gni臋ciem wyznaczonego punktu zbi贸rki. Przebieg operacji wymaga艂, aby przez pewien czas samoloty bezza艂ogowe by艂y sterowane przez autopilota, poniewa偶 silne promieniowanie radarowe mog艂o spowodowa膰 samozap艂on kondensuj膮cych si臋 w powietrzu opar贸w benzyny.

Z pok艂adu V-22 rozwini臋to d艂ugi w膮偶 z o艣wietlonym, ci臋偶kim, metalowym 艂膮cznikiem na ko艅cu. Wystarczy艂o tylko odpowiednio naprowadzi膰 samolot, wsun膮膰 ko艅c贸wk臋 przewodu do tankowania w otwart膮 cz臋艣膰 艂膮cznika, a jego magnetyczne zwory uszczelnia艂y po艂膮czenie i lataj膮ca cysterna mog艂a rozpocz膮膰 przepompowywanie paliwa. Pilot E-2, maj膮cy znacznie wi臋ksze do艣wiadczenie w tego typu manewrach wykonywanych w nocy, szybko i bez k艂opot贸w upora艂 si臋 z zadaniem. Natomiast Rushellowi Mastersowi, kt贸ry tylko par臋 razy 膰wiczy艂 na symulatorze tankowanie w powietrzu, podej艣cie do w臋偶a zaj臋艂o kilka d艂ugich minut.

- To szale艅stwo - mrukn膮艂, kiedy wreszcie za trzecim razem zadzia艂a艂y magnetyczne zwory. - Czuj臋 si臋 tak, jakbym nawleka艂 ig艂臋 w 艣rodku nocy, siedz膮c w wagoniku kolejki g贸rskiej w lunaparku.

- No to pomy艣l, jak daleko mogliby艣my jeszcze dolecie膰, gdyby艣 teraz nie uzupe艂ni艂 paliwa - odpar艂 Hardcastle.

- Dobra, i tak ju偶 dosta艂em za swoje - warkn膮艂 Masters, skr臋caj膮c delikatnie to w jedn膮, to w drug膮 stron臋, by strumie艅 benzyny wyciekaj膮cej z nieszczelnego po艂膮czenia nie trafia艂 w okna kabiny.

- Mam wra偶enie, Rush, 偶e wi臋cej paliwa posz艂o do morza ni偶 do naszych zbiornik贸w - rzek艂 po chwili admira艂 - s膮dz臋 jednak, 偶e na razie nam starczy.

Przebieg艂 palcami po klawiaturze komputera pok艂adowego, sprawdzaj膮c stan urz膮dze艅 do tankowania.

- Zawory zamkni臋te, ci艣nienie wyr贸wnane, dop艂yw benzyny do silnik贸w bez zak艂贸ce艅 - oznajmi艂, po czym w艂膮czy艂 radiostacj臋. - Tu „Dwa Dziewi臋膰", status zielony. Mamy pi臋膰 ton paliwa. - Nast臋pnie zn贸w prze艂膮czy艂 si臋 na interfon. - Uwaga, za艂oga. Dok艂adnie sprawdzi膰 wszystko, sprz臋t sw贸j i koleg贸w.

- Tu „Siedem Jeden", status zielony. Mamy pi臋膰 i p贸艂 tony - zameldowa艂 pilot E-2.

- Wr贸ci艂em na r臋czne sterowanie „Mewami" - doda艂 McLanahan.

- Mo偶emy mie膰 k艂opoty z uzbrojeniem kilku bezza艂ogowc贸w. Przeprowadz臋 ostatni膮 kontrol臋.

- Tu „Trzy Trzy", status zielony. Mamy jeszcze prawie siedem ton - zg艂osi艂 si臋 pilot V-22.

W dodatkowych zbiornikach zainstalowanych wewn膮trz „Morskiego Lwa" znajdowa艂y si臋 trzy tony benzyny, kt贸re mia艂y pos艂u偶y膰 do ponownego zatankowania „Lwa Dwa Dziewi臋膰" przed przyst膮pieniem do wykonywania akcji.

Na wysoko艣ci wyspy Great Inagua samolot zwiadowczy wszed艂 w mi臋dzynarodowy korytarz powietrzny biegn膮cy na po艂udniowy wsch贸d, natomiast oba AV-22 wraz z eskadr膮 bezza艂ogowc贸w skr臋ci艂y na po艂udnie, w kierunku Cie艣niny Zawietrznej, rozdzielaj膮cej Haiti oraz Kub臋. T臋dy r贸wnie偶 wi贸d艂 lokalny, mniej ucz臋szczany szlak lotniczy. Ustawiwszy maszyny na odpowiednim kursie, przed wej艣ciem w haita艅sk膮 przestrze艅 powietrzn膮, po raz drugi przyst膮pili do tankowania.

Tym razem samolot prowadzi艂 Hardcastle.

- Musisz si臋 skupi膰 na auto偶yro - obja艣nia艂. - Je艣li b臋dziesz patrzy艂 tylko na ten niewielki obiekt przed sob膮, widoczny na tle ciemnego nieba, bardzo szybko stracisz poczucie odleg艂o艣ci. Usi艂uj膮c dostosowa膰 si臋 do jego waha艅, nigdy w艂a艣ciwie nie naprowadzisz maszyny. Trzeba lecie膰 spokojnie, w poziomie i celowa膰 pr贸bnikiem w ko艅c贸wk臋 w臋偶a. Staraj si臋 bardziej zwraca膰 uwag臋 na lataj膮c膮 cystern臋 i z ni膮 r贸wnaj lot. Dopiero w ostatniej chwili przyspiesz i dokonaj po艂膮czenia. - M贸wi膮c to, p艂ynnie wcelowa艂 pr贸bnikiem do tankowania w otwart膮 ko艅c贸wk臋 magnetyczn膮 w臋偶a. - „Dwa Dziewi臋膰" zg艂asza kontakt.

- Przyj膮艂em. Zaczynamy pompowa膰.

Hardcastle pobra艂 zaledwie kilkaset litr贸w benzyny, po czym zamkn膮艂 zawory, od艂膮czy艂 si臋 od w臋偶a i zosta艂 nieco z ty艂u.

- Twoja kolej - rozkaza艂.

- Przejmuj臋 stery - odpar艂 Masters.

Znajdowali si臋 jeszcze kilkaset kilometr贸w od celu, tote偶 Rushell postanowi艂 spokojnie wykona膰 manewr, 偶eby nie musia艂 si臋 niczego wstydzi膰. Ju偶 za pierwszym razem uda艂o mu si臋 dokona膰 po艂膮czenia tak p艂ynnie, jakby nie robi艂 niczego innego przez ca艂e 偶ycie.

- To zdumiewaj膮ce, Rush, do jakiego stopnia kilka dobrych rad wp艂yn臋艂o na twoje umiej臋tno艣ci - mrukn膮艂 Hardcastle.

- Przecie偶 to proste - odpar艂 Masters, nie spuszczaj膮c z oczu ja艣niej膮cego w ciemno艣ciach bia艂ego pier艣cienia.

Zako艅czyli tankowanie trzydzie艣ci kilometr贸w przed wyznaczonym punktem wyj艣cia z korytarza. „Morski Lew" przerobiony na cystern臋 szybko zawr贸ci艂, 偶eby do艂膮czy膰 do zwiadowczego E-2, kr膮偶膮cego w pobli偶u wyspy Great Inagua.

- Macie za sob膮 pi臋tna艣cie „Mew" - zameldowa艂 przez radio McLanahan. - Z czterech musia艂em zrezygnowa膰. W dw贸ch szwankuje 艂膮czno艣膰 z mechanizmami odpalania rakiet, jedna ma jakie艣 k艂opoty z silnikiem, a w ostatniej nawala odbiornik radiowy zdalnego sterowania. Tych pi臋tna艣cie wydaje si臋 bez zarzutu, admirale. Mo偶ecie zacz膮膰 schodzi膰. Przez ca艂y czas b臋d臋 utrzymywa艂 bezza艂ogowce na waszym kursie, jakie艣 dwie艣cie metr贸w powy偶ej.

- Dzi臋ki. „Dwa Dziewi臋膰" zg艂asza status zielony, mamy pi臋膰 i p贸艂 tony paliwa. Nied艂ugo si臋 odezwiemy - odpar艂 Hardcastle, a przez interfon poleci艂: - Uwaga, Rush. Pe艂na gotowo艣膰.

- Jestem got贸w.

- W porz膮dku. Autopilot w艂膮czony, ale tylko na trzymanie kursu, a nie pu艂apu. W艂膮czony jest te偶 radar i radarowy wysoko艣ciomierz.

- Sprawdzone i potwierdzone - odpar艂 Masters. - Alarm wysoko艣ciomierza ustawiony na dwie艣cie metr贸w. Radar pracuje w trybie przeszukiwania terenu w dole, brak sygnalizacji awarii.

- Dobra. Ustawiam sw贸j lewy monitor na obraz radarowy o zasi臋gu pi臋膰dziesi臋ciu kilometr贸w. - Hardcastle prze艂膮czy艂 tryb pracy komputera, wywo艂uj膮c na ekranie kolorowy obraz radarowy z naniesion膮 siatk膮 o boku dziesi臋ciu kilometr贸w, na kt贸rego obrze偶ach ukaza艂y si臋 okna z danymi nawigacyjnymi. Na drugim monitorze ustawi艂 tablic臋 parametr贸w pracy silnik贸w, a na trzecim, umieszczonym centralnie, obraz przekazywany przez kamer臋 podczerwon膮.

- Ustawiony i sprawdzony - zakomunikowa艂, po czym po艂o偶y艂 d艂onie na dr膮偶ku sterowym. - Przejmuj臋 prowadzenie.

- Prze艂膮czy艂em - rzek艂 Masters i przyst膮pi艂 do programowania obraz贸w na swoich monitorach.

Na prawym wywo艂a艂 obraz radarowy, ten sam, co u admira艂a, lewy za艣 ustawi艂 na wy艣wietlanie wskaza艅 instrument贸w pok艂adowych, wybieraj膮c du偶e, widoczne z daleka cyfry, aby na pierwszy rzut oka m贸c si臋 zorientowa膰 w sytuacji.

- Moje tak偶e ustawione i sprawdzone - zameldowa艂. - Wyreguluj臋 teraz obraz podczerwony. Je艣li b臋dzie wystarczaj膮co kontrastowy, zaczn臋 schodzi膰 nad l膮d pos艂uguj膮c si臋 tylko nim.

Hardcastle uruchomi艂 skaner FLIR i w wysuni臋tej przed dzi贸b „Morskiego Lwa" g艂owicy odsun臋艂a si臋 przys艂ona ch艂odzonego ciek艂ym azotem obiektywu kamery. Na ekranie natychmiast ukaza艂o si臋 wybrze偶e Haiti, maj膮ce posta膰 bia艂ej linii nad horyzontem, a nieco dalej zamajaczy艂y ciemne zarysy wzg贸rz znajduj膮cych si臋 w g艂臋bi l膮du. Masters opu艣ci艂 sobie na oczy wizjer he艂mu i w艂膮czy艂 urz膮dzenie steruj膮ce ruchami obiektywu, odwzorowuj膮ce ka偶dy ruch jego g艂owy. Obraz by艂 do艣膰 wyra藕ny, a p贸艂przepuszczalny ekranik pozwala艂 mu widzie膰 wn臋trze kabiny oraz wy艣wietlane przez komputer wskazania przyrz膮d贸w.

- Wygl膮da na to, 偶e wszystko w porz膮dku. - Uni贸s艂 wizjer, popatrzy艂 na Hardcastle a i po艂o偶y艂 r臋ce na dr膮偶ku. - Przejmuj臋 stery. Sprawd藕 sw贸j wizjer i rozejrzyj si臋 po raz ostami po wn臋trzu przedzia艂u towarowego. Upewnij si臋 te偶, czy wy艂膮czy艂em wszystkie 艣wiat艂a.

- W porz膮dku - odpar艂 admira艂, sprawdzaj膮c ustawienie prze艂膮cznik贸w o艣wietlenia. Nie mia艂oby sensu schodzenie na niski pu艂ap w celu unikni臋cia wykrycia przez radary, gdyby lecieli z w艂膮czonymi 艣wiat艂ami pozycyjnymi b膮d藕 te偶 reflektorami l膮dowania czy przeciwmgielnymi. - Na zewn膮trz wszystkie zgaszone.

Masters w艂膮czy艂 interfon.

- Uwaga, za艂oga. Przygotowa膰 si臋 do schodzenia. Prosz臋 dopi膮膰 skafandry, w艂o偶y膰 he艂my i r臋kawice oraz zapi膮膰 pasy.

- Za艂oga gotowa do schodzenia - zameldowa艂 dow贸dca oddzia艂u specjalnego.

- Doskonale. No to spadamy - mrukn膮艂 Rushell i rzek艂 do mikrofonu: - Tu „Dwa Dziewi臋膰". Zaczynamy schodzi膰 nad l膮d.

- Przyj膮艂em, „Dwa Dziewi臋膰" - rozleg艂 si臋 w s艂uchawkach g艂os Elliotta. - Pomy艣lnych 艂ow贸w. Macie za sob膮 ca艂膮 sfor臋 gotowych do dzia艂ania „Mew".

- Zrozumia艂em. - Masters delikatnie popchn膮艂 dr膮偶ek sterowy od siebie i samolot pochyli艂 si臋 nieco do przodu. Ustawi艂 pr臋dko艣膰 schodzenia na trzysta metr贸w na minut臋 i wbi艂 spojrzenie w odczyt wysoko艣ciomierza radarowego, chc膮c sprawdzi膰, czy ten dzia艂a prawid艂owo. - Radar i wysoko艣ciomierz w porz膮dku. Silniki nadal ustawione w poziomie.

- Potwierdzam - odpar艂 Hardcastle.

Jeszcze raz skontrolowa艂 wskazania wszystkich instrument贸w, wreszcie wyjrza艂 za okno. Na horyzoncie z trudno艣ci膮 mo偶na by艂o dostrzec lini臋 brzegow膮 wyspy, wsz臋dzie zalega艂y ciemno艣ci. Admira艂 zaprogramowa艂 obliczenie wsp贸艂rz臋dnych aktualnej pozycji na podstawie trzech wybranych radiostacji naziemnych, po czym kilkakrotnie sprawdza艂 obliczenia z wynikami namiar贸w satelitarnych.

- Skontrolowa艂em wskazania komputera nawigacyjnego. Wszystko si臋 zgadza, jeste艣my na w艂a艣ciwym kursie.

- Na pewno otrzymaliby艣my komunikat z „Siedem Jeden", gdyby by艂o inaczej - odpar艂 Masters. - Min臋li艣my w艂a艣nie pu艂ap trzech i p贸艂 tysi膮ca metr贸w.

- Zgadza si臋 - potwierdzi艂 Hardcastle.

Kilka minut p贸藕niej AV-22 wyr贸wna艂 lot dwie艣cie metr贸w ponad wodami Zatoki Gonave, pi臋膰dziesi膮t kilometr贸w na zach贸d od wybrze偶a 艣rodkowej cz臋艣ci Haiti. Masters prze艂膮czy艂 autopilota na utrzymywanie tego pu艂apu i ponownie sprawdzi艂 odczyt wysoko艣ciomierza radarowego oraz prac臋 radaru 艣ledz膮cego ukszta艂towanie terenu, a tak偶e obraz przekazywany przez skaner podczerwieni.

- Mam bardzo wyra藕ny obraz z FLIR, wi臋c b臋d臋 si臋 nim kierowa艂 - powiedzia艂.

Hardcastle wy艂膮czy艂 radar dalekiego zasi臋gu, aby jego skupiona wi膮zka nie przyci膮gn臋艂a uwagi jednostek haita艅skiej obrony przeciwlotniczej. Radio wy艂owi艂o par臋 komunikat贸w naziemnej kontroli lot贸w, skierowanych do pilot贸w pasa偶erskich liniowc贸w i prywatnych awionetek zmierzaj膮cych w kierunku Port-au-Prince lub Gona茂ves, nie pad艂y jednak 偶adne ostrze偶enia - ani po hiszpa艅sku, ani po francusku czy angielsku kt贸re mog艂yby 艣wiadczy膰, 偶e zostali wykryci.

- Tu „Dwa Dziewi臋膰". Jeste艣my nad l膮dem - rzek艂 admira艂 do mikrofonu, kiedy tylko min臋li wybrze偶e. Przez interfon oznajmi艂: - Uwaga, za艂oga. Za dziesi臋膰 minut znajdziemy si臋 nad celem.

Poprawi艂 skafander, zapi膮艂 dok艂adnie pasy i opu艣ci艂 podwini臋te r臋kawy kurtki.

- Trzeba by膰 przygotowanym na najgorsze - mrukn膮艂. - Nied艂ugo powinni艣my dostrzec wyprzedzaj膮ce nas „Mewy".

Nie odbierali 偶adnych komunikat贸w z samolotu zwiadowczego, nie pada艂y meldunki radiowe. Ale nie zdo艂ali te偶 zauwa偶y膰 ani jednego bezza艂ogowca.

- Sze艣膰 minut - rzek艂 zniecierpliwiony admira艂. - „Mewy" powinny ju偶 by膰 nad celem.

- Na razie panuje spok贸j - odpar艂 Masters.

- Nie s膮dzisz chyba, 偶e Salazar wy艣le nam przez radio jakie艣 ostrze偶enie - burkn膮艂 Hardcastle, rozgl膮daj膮c si臋 po niebie. - Je艣li zostaniemy wykryci, ich my艣liwce zaraz wsi膮d膮 nam na ogon. Podczas rekonesansu McLanahana zainteresowali si臋 my艣liwcem dopiero wtedy, gdy ten by艂 ju偶 blisko bazy, a przecie偶 bezza艂ogowce s膮 troch臋 mniejsze od rosyjskiego szturmowca.

Up艂yn臋艂a kolejna minuta. Kiedy zaledwie pi臋膰 minut lotu dzieli艂o ich od Verrettes i wci膮偶 nie by艂o s艂ycha膰 偶adnych odg艂os贸w bitwy, Hardcastle j臋kn膮艂:

- Nie wytrzymam tego d艂u偶ej. Wiem, 偶e powinni艣my przestrzega膰 ciszy radiowej, ale musz臋 si臋 dowiedzie膰, co tam si臋 sta艂o.

W艂膮czy艂 radiostacj臋 i zawo艂a艂 do mikrofonu:

- „Siedem Jeden", tu „Dwa Dziewi臋膰". Podajcie aktualny status.

Nie by艂o odpowiedzi.

- „Siedem Jeden", s艂yszysz mnie?

- G艂o艣no i wyra藕nie, „Dwa Dziewi臋膰" - odezwa艂 si臋 w ko艅cu McLanahan.

- Gdzie s膮 bezza艂ogowce? Co si臋 dzieje? Wywi膮za艂a si臋 ju偶 walka?

Przez chwil臋 panowa艂o milczenie.

- „Dwa Dziewi臋膰", zawr贸cili艣my wszystkie „Mewy" do bazy.

- Co?! Zawr贸cili艣cie je do bazy?! Wszystkie?!

- Tak, potwierdzam.

- Elliott, do jasnej cholery! Co ty wyrabiasz?! Co si臋 dzieje? Chcesz, aby艣my sami tam polecieli? Jeste艣my za s艂abo uzbrojeni, 偶eby艣my bez pomocy wype艂nili to zadanie. Nie rozumiem. Zostali艣cie zaatakowani?

- Nic podobnego, „Dwa Dziewi臋膰". Musimy tylko jednocze艣nie utrzymywa膰 kontakt z wami i... z „Cieniem Jeden Jeden".

- Z jakim „Cieniem"? Kto to jest?

- Macie ich na godzinie drugiej w odleg艂o艣ci trzech kilometr贸w.

- O co chodzi, do cholery? - sykn膮艂 Masters.

Pospiesznie w艂膮czy艂 autopilota oraz radar 艣ledz膮cy ukszta艂towanie terenu, opu艣ci艂 wizjer he艂mu i popatrzy艂 we wskazanym kierunku. Hardcastle natychmiast poszed艂 w jego 艣lady.

Na obrazie podczerwonym dostrzegli dwa ogromne cienie, kt贸re Mastersowi skojarzy艂y si臋 z gigantycznymi lataj膮cymi karaluchami. Dziwaczne maszyny mia艂y p艂askie brzuchy i nadzwyczaj wysoko sklepione kabiny, kanciaste skrzyd艂a umieszczone pod kad艂ubem, w膮sk膮 i opadaj膮c膮 w d贸艂 cz臋艣膰 ogonow膮, z kt贸rej wyrasta艂 smuk艂y, strzelisty stabilizator z podw贸jnymi sterami poziomymi. Sylwetk臋 ka偶dego odrzutowca w podczerwieni wyr贸偶niaj膮 jasne plamy wylotu gaz贸w spalinowych z ty艂u kad艂uba oraz wyra藕niejszy zarys os艂ony kabiny pilota, lecz za tymi dwoma samolotami w og贸le nie by艂o wida膰 smugi rozgrzanego powietrza, a nawet odnosi艂o si臋 wra偶enie, 偶e niezwyk艂e maszyny s膮 zimniejsze od rozci膮gaj膮cych si臋 za nimi wzg贸rz. Rushell pospiesznie zacz膮艂 regulowa膰 powi臋kszenie obrazu, lecz nawet przy maksymalnym przybli偶eniu nie zdo艂a艂 rozpozna膰 偶adnych szczeg贸艂贸w. Oba mroczne cienie do艣膰 szybko si臋 oddali艂y od „Morskiego Lwa" i wkr贸tce znikn臋艂y w ciemno艣ciach. Skierowany w ich stron臋 czujnik podczerwieni nie zdo艂a艂 wy艂owi膰 nawet najmniejszego 艣ladu gor膮cych gaz贸w wylotowych, cho膰 dzieli艂o ich zaledwie par臋 kilometr贸w. Na ekranie radaru tak偶e nie pojawi艂y si臋 偶adne echa. Dwie maszyny jak gdyby rozp艂yn臋艂y si臋 w mroku.

- Widzia艂e艣 je? - sykn膮艂 Masters, przeczesuj膮c skanerem podczerwieni spory obszar przed nimi. Nie m贸g艂 jednak wychwyci膰 偶adnego sygna艂u. - Co to by艂o? Te maszyny s膮 niewidoczne dla naszego FLIR. Czy偶by wesz艂y w pr臋dko艣膰 nadd藕wi臋kow膮?

- Nie s膮dz臋 - odpar艂 Hardcastle. - My艣liwce typu Stealth nie lataj膮...

- Stealth?! Jeste艣 pewien, 偶e to by艂y stealthy? Co one tu robi膮?

- Wygl膮da na to, 偶e Elliott wypowiedzia艂 jednak wojn臋 Salazarowi i jego bandzie przemytnik贸w - rzek艂 admira艂 cicho, prawie szeptem. Doszed艂 do wniosku, 偶e dysponuj膮c tylko naszym oddzia艂em nie ma si臋 co porywa膰 na tamtych, dlatego 艣ci膮gn膮艂 swoje w艂asne odwody...

- Ale... jak to mo偶liwe? - zapyta艂 Masters, wy艂膮czaj膮c autopilota i przechodz膮c z powrotem na r臋czne sterowanie. - Chodzi mi o to, 偶e nie da si臋 zachowa膰 pozor贸w zwyk艂ego lotu rekonesansowego Si艂 Ochrony Granic, je艣li bior膮 w nim udzia艂 my艣liwce typu Stealth. Poza tym nie mia艂em poj臋cia, 偶e Elliott ma na swoje rozkazy tego typu maszyny...

Rushell zamilk艂 nagle, jakby dopiero teraz sobie uprzytomni艂, co to mo偶e oznacza膰.

- On naprawd臋 wypowiedzia艂 przemytnikom wojn臋 - mrukn膮艂 po chwili. - Chce chyba wysadzi膰 w powietrze ca艂膮 t臋 cholern膮 baz臋...

Miasteczko Verrettes le偶y nad rzek膮 Artibonite, w 偶yznej dolinie o niezbyt stromych zboczach, przecinaj膮cej ze wschodu na zach贸d 艣rodkow膮 cze艣膰 Haiti. Dwa my艣liwce typu F-117A Stealth lecia艂y nad szczytami wzg贸rz, na wysoko艣ci dwustu metr贸w, trzymaj膮c si臋 z dala od drogi oraz linii kolejowej, biegn膮cych dnem doliny. W przeciwie艅stwie do „Lwa Morskiego" nie musia艂y si臋 pos艂ugiwa膰 radarem sonduj膮cym ukszta艂towanie terenu. Skomputeryzowane urz膮dzenia nawigacyjne wyznacza艂y optymaln膮 tras臋 na podstawie wprowadzonych do pami臋ci danych, dostarczonych przez satelity szpiegowskie, a jedynym zadaniem pilot贸w by艂o wyszukiwanie skanerami podczerwieni tych wzniesionych przez cz艂owieka obiekt贸w, kt贸re nie figurowa艂y w elektronicznej bazie danych.

Szturmowe samoloty by艂y tak skonstruowane, aby uniemo偶liwi膰 ich przedwczesne wykrycie. Wielop艂aszczyznowa, kanciasta i niemi艂a dla oka sylwetka rozprasza艂a wi臋kszo艣膰 promieniowania radarowego, wskutek czego na 偶adnym radarze nie mo偶na by艂o uzyska膰 wyra藕nego echa. Silniki turboodrzutowe zosta艂y wyposa偶one w skomplikowany uk艂ad szybkiego sch艂adzania gaz贸w wylotowych, przez co my艣liwce praktycznie by艂y niewidoczne dla czujnik贸w podczerwieni. Urz膮dzenia celownicze oraz komputer nawigacyjny tak偶e by艂y sprz臋偶one z kamerami podczerwonymi, skierowanymi zar贸wno w d贸艂, jak i do przodu, tote偶 ataku stealtha nie sygnalizowa艂y 偶adne bierne detektory promieniowania radarowego, montowane w innego typu maszynach. My艣liwce te nie mia艂y na zewn膮trz ani wyrzutni pocisk贸w, ani dodatkowych zbiornik贸w paliwa, dlatego podczas tej akcji z bazy Tonopah w Nevadzie musia艂 poza nimi wystartowa膰 tankowiec KC-135, kt贸ry czeka艂 teraz nad wysp膮 Great Inagua, a偶 oba samoloty wykonaj膮 swoje zadania i pobior膮 paliwo przed wyruszeniem w drog臋 powrotn膮. Ca艂e uzbrojenie stealtha schowane by艂o w komorach opuszczonej ku do艂owi cz臋艣ci ogonowej kad艂uba, co dodatkowo zabezpiecza艂o samolot przed wykryciem przez radary. F-117A mog艂y rozwija膰 szybko艣膰 znacznie przekraczaj膮c膮 pr臋dko艣膰 d藕wi臋ku, ale zjawisko gromu sonicznego oraz fale ci艣nieniowe w powietrzu, tworz膮ce si臋 podczas przekraczania bariery d藕wi臋ku, pozwoli艂yby bez trudu wykry膰 obecno艣膰 samolotu. Z tego powodu obie maszyny zbli偶a艂y si臋 do Verrettes ze znacznie bardziej ekonomiczn膮 pr臋dko艣ci膮 900 kilometr贸w na godzin臋.

Za艂ogi obu my艣liwc贸w by艂y przygotowane na stoczenie walki powietrznej, karko艂omne manewry, a nawet na zrzucenie bomb z bardzo niskiego pu艂apu, nic jednak nie wskazywa艂o na to, 偶e zostali wykryci. Dlatego te偶 piloci zdecydowali si臋 wej艣膰 na wy偶szy pu艂ap, aby w locie nurkowym dok艂adniej naprowadzi膰 maszyny na cel, zamiast wykonywa膰 - jak planowano - kilka przelot贸w na ma艂ych wysoko艣ciach.

Ka偶dy z my艣liwc贸w mia艂 na pok艂adzie dwie bomby typu Durandal, specjalnie skonstruowane do niszczenia pas贸w startowych, oraz cztery samonaprowadzaj膮ce pociski typu Maverick, sterowane podczerwieni膮. Stealthy podesz艂y nad baz臋 w Verrettes w odst臋pie dziesi臋ciosekundowym i zrzuci艂y bomby w taki spos贸b, aby te spad艂y w odleg艂o艣ci oko艂o sze艣ciuset metr贸w od siebie. Durandale, wyposa偶one w silniki rakietowe ma艂ej mocy, wbijaj膮 si臋 w beton co najmniej na g艂臋boko艣膰 jednego metra i dopiero w贸wczas nast臋puje eksplozja o sile 膰wier膰 tony dynamitu. Na haita艅skim lotnisku zwa艂y wzmocnionego stalowymi pr臋tami betonu niespodziewanie wyskoczy艂y na trzy metry w g贸r臋, a w pasie startowym powsta艂y gigantyczne kratery o 艣rednicy dziesi臋ciu metr贸w. Bomby z drugiego my艣liwca, kt贸re spad艂y na asfaltow膮 drog臋 biegn膮c膮 r贸wnolegle do pasa startowego, poczyni艂y jeszcze wi臋ksze spustoszenia.

W kr贸tkim czasie zar贸wno pas startowy, jak i szeroka aleja dojazdowa lotniska w Verrettes sta艂y si臋 ca艂kowicie niezdatne do u偶ytku. Na terenie bazy mog艂y ju偶 wyl膮dowa膰 jedynie helikoptery, samoloty pionowego startu b膮d藕 lekkie, zwrotne awionetki.

Cele dla o艣miu samonaprowadzaj膮cych pocisk贸w typu Maverick tak偶e zosta艂y wcze艣niej starannie wybrane. Oba my艣liwce oddali艂y si臋 na po艂udnie, klucz膮c dla zmylenia ewentualnej pogoni lub jednostek obrony przeciwlotniczej, po czym zawr贸ci艂y i po raz drugi zacz臋艂y si臋 zbli偶a膰 do bazy. Dwie pierwsze rakiety zosta艂y odpalone w kierunku okopanych stanowisk baterii przy ko艅cu pasa startowego; pozosta艂e trafi艂y w najwi臋ksze hangary oraz podziemne bunkry, w kt贸rych McLanahan i Powell podczas rekonesansu widzieli ustawione samoloty. Piloci b艂yskawicznie odnajdywali wyznaczone cele, ustawiali automatyczne naprowadzanie pocisk贸w i odpalali rakiety z odleg艂o艣ci od dw贸ch do trzech kilometr贸w. Zaraz po tym wykonywali zwrot przez skrzyd艂o, ust臋puj膮c miejsca koledze, a sami zawracali, by od razu skierowa膰 maszyn臋 na kolejny obiekt. Z daleka manewry dw贸ch my艣liwc贸w upodobnia艂y je do natr臋tnych owad贸w, kt贸re po niespodziewanym ataku odlatuj膮 na bezpieczn膮 odleg艂o艣膰, tylko po to, aby zaraz go ponowi膰.

Wystrzelenie o艣miu pocisk贸w trwa艂o bardzo kr贸tko. Dwa stealthy zawr贸ci艂y i po raz ostatni przelecia艂y nad baz膮, 偶eby dokona膰 pobie偶nej oceny zniszcze艅 i wykry膰 ewentualne punkty oporu przeciwnika. Ka偶dy samolot dysponowa艂 jeszcze dzia艂kiem pok艂adowym kalibru 20 mm z zapasem 500 sztuk amunicji przeciwpancernej o wielkiej sile przebicia. Nie znaleziono jednak ani jednego celu, na kt贸ry mo偶na by przypu艣ci膰 ostatni atak.

- „Lew Siedem Jeden", tu dow贸dca „Cieni". Oddalamy si臋 od celu, nie napotkali艣my 偶adnego oporu. Wracamy do wyznaczonego punktu zbi贸rki, gdzie zaczekamy na wst臋pny raport z „Lwa Dwa Dziewi臋膰". Odbi贸r.

- Tu „Siedem Jeden". Przyj膮艂em. Droga wolna.

Radary samolotu zwiadowczego E-2 przeczesywa艂y przestrze艅 powietrzn膮 w poszukiwaniu maszyn 艣cigaj膮cych dwa stealthy, uciekaj膮ce znad Haiti tu偶 nad wierzcho艂kami drzew. Ale my艣liwce dotar艂y bez przeszk贸d nad wody Zatoki Gonave, gdzie zacz臋艂y wchodzi膰 coraz wy偶ej, zmierzaj膮c na spotkanie z lataj膮c膮 cystern膮 KC-135, kt贸ra kr膮偶y艂a w pobli偶u E-2.

Ca艂y ten rajd samolot贸w szturmowych F-117A Stealth, dopiero drugi w historii - gdy偶 pierwszy mia艂 miejsce w styczniu 1990 roku, kiedy to identyczne samoloty zdziesi膮tkowa艂y panamskie jednostki obrony, umo偶liwiaj膮c tym samym pojmanie Manuela Noriegi - trwa艂 tylko dwie minuty i zako艅czy艂 si臋 pe艂nym sukcesem.

Po raz pierwszy „Lew Morski" przelecia艂 nad terenem bazy z du偶膮 pr臋dko艣ci膮, niemal pi臋ciuset kilometr贸w na godzin臋 - na wypadek, gdyby oddzia艂y broni膮ce lotniska nie posz艂y w rozsypk臋 i zd膮偶y艂y si臋 przegrupowa膰 po ataku bombowym. Przemkn臋li na w艂膮czonym autopilocie, intensywnie wypatruj膮c jakiegokolwiek ruchu, nakierowywania luf baterii przeciwlotniczych, pojedynczych 艣wiate艂 czy nawet pocisk贸w wystrzeliwanych w ich kierunku. Nie zauwa偶yli jednak niczego. Wsz臋dzie zalega艂y ciemno艣ci, nie wida膰 by艂o cho膰by 艣ladu 偶ywej duszy. Tak偶e prze艂膮czanie obrazu z podczerwonego na zwyk艂y nie da艂o rezultatu. Obszar pod nimi by艂 jak wymar艂y.

Mimo to nad ko艅cem pasa startowego Masters po艂o偶y艂 samolot w ostry skr臋t, chc膮c zaskoczy膰 pilot贸w przeciwnika, gdyby ci niespodziewanie pojawili si臋 za nimi. Zawr贸ci艂 po raz drugi i wykorzystuj膮c nadzwyczajn膮 zwrotno艣膰 oraz sterowno艣膰 maszyny zanurkowa艂 mi臋dzy drzewa, kieruj膮c AV-22 w stron臋 otwartej przestrzeni na ty艂ach zniszczonych stanowisk obrony przeciwlotniczej.

- Uzbrojenie w pe艂nej gotowo艣ci - zameldowa艂 Hardcastle. Oba wysi臋gniki zablokowane w pozycji bojowej. Komputer celowniczy przyszykowany do namierzania cel贸w.

Masters zahamowa艂 gwa艂townie. „Lew Morski" zawis艂 sze艣膰 metr贸w nad ziemi膮, nie opodal odkrytych z tej strony umocnie艅 artyleryjskich. Rushell rozgl膮da艂 si臋 uwa偶nie, szukaj膮c samolot贸w, pojazd贸w, 偶o艂nierzy - jakiegokolwiek ruchu. Ale doko艂a panowa艂 spok贸j. Dwie rakiety typu Maverick odpalone z pok艂adu my艣liwc贸w zmieni艂y czo艂owe umocnienia obu stanowisk w bez艂adne k艂臋bowiska stalowych szyn, poszarpanych belek i zwa艂贸w ziemi. Dachy si臋 zapad艂y, pozosta艂y jedynie betonowe podpory wzd艂u偶 bocznych 艣cian. Masters w napi臋ciu wpatrywa艂 si臋 w te ruiny, ale niczego nie dostrzeg艂.

- Skok! - zawo艂a艂 Hardcastle.

Rushell b艂yskawicznie poderwa艂 maszyn臋 i wznosz膮c si臋 stromo 艂ukiem wyskoczy艂 ponad rozwalone bunkry, nakierowuj膮c dzi贸b AV-22, a zarazem ci臋偶ki karabin maszynowy, na otoczony drzewami budynek administracyjny, stoj膮cy na ty艂ach podziemnych hangar贸w. Zn贸w zacz膮艂 wypatrywa膰 jakichkolwiek pojazd贸w czy 偶o艂nierzy zmierzaj膮cych w ich stron臋, ale i tam nie zauwa偶y艂 偶adnego ruchu.

- W schronach nie ma ani jednego samolotu! - zawo艂a艂. - Nie wida膰 te偶 pojazd贸w i ludzi, nawet cia艂 zabitych. Baza wygl膮da na opuszczon膮. A przecie偶 rano by艂a tu jeszcze eskadra lotnicza, widzieli艣my to na zdj臋ciach! Mieli co najmniej kilkana艣cie samolot贸w, stacjonowa艂o tu oko艂o dwustu 偶o艂nierzy. Jak to mo偶liwe, 偶eby tak szybko si臋 st膮d wynie艣li?

- Musz膮 by膰 gdzie艣 w pobli偶u - odpar艂 admira艂. - Nie spuszczaj z oka tamtego budynku. Je艣li nic si臋 nie b臋dzie dzia艂o, wysadzimy desant.

Wykonuj膮c niespodziewane zwroty i skoki, Masters przelatywa艂 od budynku do budynku, z jednego ko艅ca bazy w przeciwleg艂y, nigdzie nie zatrzymuj膮c si臋 d艂u偶ej ni偶 na kilka sekund. W ten spos贸b po paru minutach zyskali ju偶 pewno艣膰, 偶e na terenie lotniska nie ma nikogo.

W ko艅cu Rushell przeskoczy艂 przez szeroki pas startowy i zanurkowa艂 w cie艅 k臋py drzew, jak najdalej od wszelkich budowli oraz hangar贸w, z kt贸rych samolot m贸g艂by zosta膰 ostrzelany.

- W porz膮dku. Uwaga, oddzia艂 specjalny - rzek艂 Hardcastle przez interfon. - Przeczesali艣my ca艂y teren, wsz臋dzie panuje spok贸j. Wyl膮dujemy teraz na tej otwartej przestrzeni mi臋dzy dwoma najwi臋kszymi hangarami, kt贸re wida膰 po lewej stronie, i tam wyskoczycie. B臋dziemy was os艂ania膰. Zbadajcie obszar w promieniu kilkuset metr贸w, zwracaj膮c uwag臋 na 偶o艂nierzy mog膮cych si臋 kry膰 gdzie艣 w ruinach. My w tym czasie zatoczymy ko艂o nad ogrodzeniem bazy. Kiedy otrzymamy meldunek, 偶e sprawdzony przez was teren jest bezpieczny, wyl膮dujemy przed hangarami.

„Lew Morski" uni贸s艂 si臋 jakie艣 trzy metry nad ziemi臋 i przemkn膮艂 ponad pasem startowym z pr臋dko艣ci膮 niemal dwustu kilometr贸w na godzin臋. Nad wyznaczonym l膮dowiskiem Masters obr贸ci艂 maszyn臋, by jej dzi贸b wci膮偶 celowa艂 w stron臋 otwartej przestrzeni, po czym szybko posadzi艂 samolot na p艂ytach chodnika. Ludzie z oddzia艂u specjalnego wysypali si臋 przez otwart膮 klap臋 rufow膮 i natychmiast rozpierzchli we wszystkich kierunkach. Biegli z broni膮 uniesion膮 w g贸r臋, gotowi do odparcia ataku z dach贸w, koron drzew i ka偶dej innej mo偶liwej kryj贸wki. Kiedy znikn膮艂 z oczu ostatni z nich, AV-22 wyskoczy艂 kilkadziesi膮t metr贸w w g贸r臋 i nabieraj膮c pr臋dko艣ci rozp艂yn膮艂 si臋 w mroku.

Baza nie by艂a zbyt rozleg艂a, tote偶 do艣膰 szybko zatoczyli ko艂o ponad jej ogrodzeniem. Nigdzie nie dostrzegli 偶ywej duszy. W odleg艂o艣ci paru kilometr贸w zauwa偶yli jak膮艣 ci臋偶ar贸wk臋 zmierzaj膮c膮 w tym kierunku, lecz bior膮c pod uwag臋 pr臋dko艣膰 samochodu oraz w膮sk膮 i kr臋t膮 drog臋 prowadz膮c膮 z g艂臋bi doliny na lotnisko, przez pewien czas mogli si臋 jeszcze niczego nie obawia膰. Dotar艂szy do bramy wjazdowej, Masters skr臋ci艂 i polecia艂 nad asfaltow膮 drog膮 ku centrum dowodzenia. Tu natkn臋li si臋 na kilka porzuconych 艂azik贸w, a skaner podczerwieni ujawni艂, 偶e silniki s膮 jeszcze ciep艂e, ale w ich otoczeniu r贸wnie偶 nikogo nie by艂o.

- Oddzia艂 specjalny, czekam na meldunek - rzek艂 Hardcastle do mikrofonu.

W tym czasie Rushell zawr贸ci艂 nad parkingiem i zawis艂 nisko nad ziemi膮, na wypadek, gdyby kto艣 z desantu potrzebowa艂 pomocy. Ale ludzie w czarnych kombinezonach tak偶e rozp艂yn臋li si臋 w ciemno艣ciach i na terenie bazy nadal nie by艂o wida膰 偶ywej duszy, nawet zwierz膮t czy ptak贸w.

- W zachodniej cz臋艣ci bazy nie ma nikogo - zameldowa艂 przez radio dow贸dca oddzia艂u, Arturo Cordova. - Sprawdzi艂em tu ka偶dy hangar. Wszystko wskazuje na to, 偶e za艂oga ewakuowa艂a si臋 w panicznym po艣piechu.

- W cz臋艣ci p贸艂nocnej r贸wnie偶 bezpiecznie - odezwa艂 si臋 kto艣 inny.

- Jestem w wie偶y kontroli lot贸w. Zostawili porozrzucane ksi臋gi, notatki, rozk艂ady lot贸w. W ca艂ym budynku nie ma ani jednego 偶o艂nierza.

- Zabierzcie tyle dziennik贸w, ile tylko dacie rad臋 unie艣膰 - poleci艂 Hardcastle. - Jeszcze raz przelecimy nad pasem startowym i wzd艂u偶 ogrodzenia. Spotkamy si臋 na placu mi臋dzy hangarami za dziesi臋膰 minut.

- Zrozumia艂em - odpowiedzia艂 dow贸dca oddzia艂u specjalnego, gestami daj膮c zna膰 swoim kolegom, 偶eby pobiegli do wie偶y kontroli lot贸w po dzienniki.

- Masters zn贸w poderwa艂 „Morskiego Lwa", przemkn膮艂 mi臋dzy drzewami i skr臋ci艂 nad ogrodzeniem bazy. Tym razem natkn臋li si臋 na kilka zamkni臋tych bunkr贸w, zagrzebanych g艂臋boko w ziemi, gdzie mog艂a zosta膰 ukryta ci臋偶ka bro艅 przeciwlotnicza oraz zapasy amunicji. Lecz i tu nie by艂o nikogo.

- Ca艂kiem si臋 st膮d wynie艣li - mrukn膮艂 Hardcastle. - Spakowali wszystkie graty i zwin臋li du偶膮 eskadr臋 lotnictwa w ci膮gu niespe艂na osiemnastu godzin. Musz臋 przyzna膰, 偶e to zdumiewaj膮ce.

Niespodziewanie w s艂uchawkach rozleg艂 si臋 g艂os Elliotta.

- „Dwa Dziewi臋膰", tu „Siedem Jeden". Wygl膮da na to, 偶e nied艂ugo mo偶ecie mie膰 towarzystwo. S膮dz膮c po szybko艣ci, w wasz膮 stron臋 leci ma艂y samolot rozpoznawczy b膮d藕 艣mig艂owiec. Prawdopodobnie wystartowa艂 z Port-au-Prince. Nadaje jaki艣 sygna艂 identyfikacyjny, wi臋c jest to maszyna wojskowa lub policyjna. B臋dzie u was za trzyna艣cie minut. Jaki jest wasz status?

- Baza zosta艂a porzucona - odpar艂 admira艂. - Nikogo tu nie ma.

Zabieramy kilka porzuconych dziennik贸w i ksi膮偶ek kontroli lot贸w.

- W porz膮dku. Musimy ju偶 skierowa膰 „Mewy" na p贸艂noc, bo mo偶e im zabrakn膮膰 paliwa, dlatego powinni艣cie wystartowa膰 najp贸藕niej za dziesi臋膰 minut. Zarejestrujcie obraz bazy przekazywany przez FLIR, pos艂u偶y nam do oszacowania skuteczno艣ci ataku.

- Zrozumia艂em, „Siedem Jeden".

Hardcastle zerkn膮艂 na Mastersa i pokr臋ci艂 g艂ow膮.

- Chyba wiem, jak on si臋 teraz czuje - mrukn膮艂. - Ten atak na porzucon膮 baz臋 mo偶e si臋 okaza膰 jego przekle艅stwem.

- Przecie偶 nie mia艂 poj臋cia, 偶e przemytnicy wynios膮 si臋 tak szybko. Mimo wszystko...

- Mimo wszystko wyszli艣my na idiot贸w - wpad艂 mu w s艂owo admira艂. - Ca艂a akcja zosta艂a znakomicie zaplanowana i sprawnie przeprowadzona. Powsta艂 tylko jeden problem: przemytnicy zd膮偶yli si臋 wcze艣niej ulotni膰.

Na pok艂adzie samolotu zwiadowczego E-2, „Lwa Siedem Jeden"

Kilka minut p贸藕niej

Elliott odchyli艂 si臋 na oparcie swego fotela, umieszczonego mi臋dzy pulpitami kontrolnymi radaru a konsol膮 zdalnego sterowania bezza艂ogowcami, przy kt贸rej siedzia艂 McLanahan.

- „Dwa Dziewi臋膰" wystartowa艂 - zameldowa艂 operator radaru. Niezidentyfikowany obiekt znajduje si臋 dwadzie艣cia kilometr贸w od nich, nadal leci w kierunku Verrettes. Nie wida膰 偶adnych innych maszyn w powietrzu.

- Kontakt z wszystkimi bezza艂ogowcami bez zak艂贸ce艅 - oznajmi艂 McLanahan. - Powinni艣my je bez przeszk贸d doprowadzi膰 z powrotem do Alladin City.

Elliott w zamy艣leniu pokiwa艂 g艂ow膮 i przetar艂 palcami oczy.

- Ode艣lij stealthy do bazy - zwr贸ci艂 si臋 do oficera 艂膮czno艣ci. Zaraz po wyl膮dowaniu sporz膮dzimy wsp贸lnie raport. Podzi臋kuj im w moim imieniu. Ja nie potrafi艂bym wydoby膰 z siebie nawet s艂owa.

- Nadal nie mog臋 w to uwierzy膰 - powiedzia艂 McLanahan. Chyba ka偶da z naszych jednostek lotnictwa tak偶e mog艂aby spakowa膰 graty i znikn膮膰 razem z dwudziestoma samolotami w ci膮gu osiemnastu godzin, lecz na pewno nie zd膮偶yliby zabra膰 sprz臋tu pomocniczego, dokumentacji i ca艂ego wyposa偶enia bazy w tak kr贸tkim czasie. A ci przecie偶 usun臋li wszystko. Na pewno wiedzieli, 偶e szykujemy si臋 do tego rajdu. - Zamilk艂 na chwil臋, po czym doda艂: - Sk膮d m贸g艂 pan wiedzie膰, generale, 偶e ulotni膮 si臋 tak szybko? Przecie偶 i tak musieli艣my tu przylecie膰.

- Jestem pewien, 偶e to znikni臋cie zosta艂o szczeg贸艂owo zaplanowane i by艂o cz臋艣ci膮 ca艂ej operacji ataku na nas. Przewidywali, 偶e w kr贸tkim czasie podejmiemy tak膮 akcj臋. Zapewne powracaj膮ce z p贸艂nocy my艣liwce by艂y ju偶 ostatnimi samolotami, jakie wyl膮dowa艂y w Verrettes.

- Dok膮d mogli uciec?

- Dok膮dkolwiek. Albo s膮 teraz w Kolumbii, odleg艂ej zaledwie o tysi膮c kilometr贸w, albo nie dalej, jak par臋 kilometr贸w st膮d w g艂臋bi wyspy. Ich najwi臋ksze samoloty transportowe maj膮 taki zasi臋g, 偶e zdolne by艂yby dotrze膰 do Meksyku czy Wenezueli, a nawet do Brazylii. - Uderzy艂 d艂oni膮 w por臋cz fotelika. - Powinni艣my byli wcze艣niej dok艂adnie sprawdzi膰 dane wywiadowcze. Kiedy ju偶 odkryli艣my, gdzie maj膮 swoj膮 baz臋, nale偶a艂o podda膰 j膮 sta艂ej obserwacji. Lecz zamiast tego pozwolili艣my im - si臋 spokojnie wymkn膮膰. Teraz mog膮 艣wi臋towa膰 skuteczny atak na „Karabala", „Keystone'a" oraz „Platobala" oraz bezpieczne wycofanie si臋 z zagro偶onego rejonu. My za艣 zorganizowali艣my zmasowany kontratak i wracamy z niczym.

Elliott zamilk艂, namy艣la艂 si臋 przez jaki艣 czas, wreszcie z w艣ciek艂o艣ci膮 wyprostowa艂 si臋 na fotelu.

- Trudno, Patricku. Wci膮偶 mamy wa偶ne zadania do wykonania, a dzi臋ki Bogu zdo艂ali艣my uj艣膰 z 偶yciem i kt贸rego艣 dnia jeszcze podejmiemy t臋 walk臋... Jak najszybciej b臋d臋 potrzebowa艂 pe艂nych danych o naszych stratach, zar贸wno na „M艂ociarzu Jeden", jak i na posterunkach „Keystone'a" oraz „Karabala", wraz z aktualnym raportem o stanie technicznym i liczebno艣ci samolot贸w oraz urz膮dze艅 naziemnych. Kiedy tylko otrzymam te informacje, skontaktuj臋 si臋 z sekretarzem obrony. Um贸wimy si臋 na sz贸st膮 rano, powinien w贸wczas by膰 jeszcze w domu. Chcia艂bym unikn膮膰 takiej sytuacji, 偶e jako pierwsi dopadn膮 go dziennikarze, kt贸rzy jakimi艣 kana艂ami dowiedzieli si臋 o naszym rajdzie bombowym. Osobi艣cie zrelacjonuj臋 mu wszystkie wydarzenia i z samego rana poprosz臋 o spotkanie z prezydentem. Przede wszystkim musimy podj膮膰 normalne dzia艂ania w zakresie ochrony granic i uruchomi膰 zniszczon膮 sie膰 radarow膮. Proponuj臋 uzupe艂ni膰 j膮 o trzy aerostaty wypuszczone z kutr贸w, jednego zakotwiczonego w Cie艣ninie Bimini, drugiego w Cie艣ninie Florydzkiej, na wysoko艣ci Key West, a trzeciego na wodach archipelagu Bahama. Mam nadziej臋, 偶e uda si臋 do艂膮czy膰 do tego lotniskowiec ustawiony w pobli偶u zniszczonej platformy „M艂ociarz Jeden". Kiedy odzyskamy ju偶 mo偶liwo艣膰 dzia艂ania, zaczniemy intensywnie szuka膰 tego nieuchwytnego Salazara. B臋dziemy mogli obj膮膰 kontrol膮 radarow膮 wszystkie samoloty startuj膮ce z obszaru Haiti, zwracaj膮c uwag臋 na ka偶d膮 podejrzan膮 maszyn臋 l膮duj膮c膮 w g艂臋bi wyspy. Trzeba tak偶e nawi膮za膰 bli偶sz膮 wsp贸艂prac臋 z CIA oraz DEA i przy pomocy agent贸w spr贸bowa膰 wywabi膰 Salazara na 艣wiat艂o dzienne, bo nie w膮tpi臋, 偶e przez pewien czas b臋dzie si臋 kry艂 w jakiej艣 mysiej norze.

- Jest co艣, co powinno szybko wywabi膰 przemytnik贸w z ich kryj贸wki - odpar艂 McLanahan. - Pieni膮dze. Tylko forsa zmusi ich do tego, by przezwyci臋偶y膰 strach.

To prawda, lecz jak d艂ugo to potrwa? - pomy艣la艂 Elliott. Nie mo偶na przecie偶 siedzie膰 z za艂o偶onymi r臋kami i czeka膰. Trzeba ich wykurzy膰 z tej nory. Znale藕膰 jaki艣 spos贸b...

Bia艂y Dom, Gabinet Owalny

Dwie godziny p贸藕niej

- Powt贸rz, Tom - rzek艂 prezydent, wbijaj膮c zdumione spojrzenie w sekretarza obrony, Prestona. - Elliott na w艂asn膮 r臋k臋 zorganizowa艂 rajd bombowy na Haiti?

- Zameldowa艂 mi o tym przed kilkoma minutami. Celem akcji by艂o...

- Akcji?! Nie wydawa艂em rozkazu przeprowadzenia 偶adnej akcji na Haiti, a ju偶 na pewno nie rajdu bombowego! Co on zrobi艂? I jakimi si艂ami? U偶y艂 B-52?

- Nie. Utworzy艂 eskadr臋 z dw贸ch „Morskich Lw贸w" swego centrum dowodzenia na Florydzie, samolotu zwiadowczego E-2, tak偶e nale偶膮cego do Agencji Ochrony Granic, dwudziestu bezza艂ogowych „Mew" oraz dw贸ch my艣liwc贸w F-117 Stealth z bazy lotnictwa taktycznego w Nevadzie.

- Skorzysta艂 z F-117?... Wys艂a艂 stealthy do przeprowadzenia rajdu bombowego, bez mojego rozkazu? Jak to mo偶liwe? Kto mu pozwoli艂 dysponowa膰 tymi samolotami bez mojej zgody?

- Genera艂 Elliott przez wiele lat dowodzi艂 zespo艂em do艣wiadczalnym w Tonopah, zanim zosta艂 on przekszta艂cony w jednostk臋 lotnictwa taktycznego, panie prezydencie. Nadal kieruje o艣rodkiem testuj膮cym nowe typy uzbrojenia w Nevadzie, formalnie nie zosta艂 zdj臋ty z tego stanowiska...

- Powinienem rozstrzela膰 tego sukinsyna. Co on zamierza dalej?

Zbombardowa膰 Kub臋? A mo偶e zorganizowa膰 nalot na Chiny? Czy te偶 zacznie ostrzeliwa膰 Waszyngton, je偶eli nie zaakceptuj臋 tego, co mu si臋 zamarzy?

- Czy m贸g艂bym co艣 wyja艣ni膰, panie prezydencie?... Organizuj膮c ten rajd, dzia艂a艂 w granicach swoich kompetencji. - Prezydent bez s艂owa gapi艂 si臋 na Prestona. - Elliott nale偶y do grona najwy偶szych dow贸dc贸w wojskowych Stan贸w Zjednoczonych, ma stopie艅 genera艂a i kieruje samodzieln膮 rz膮dow膮 agencj膮 o charakterze paramilitarnym. Zapewnienie nale偶ytej ochrony, akcje obronne i przeciwdzia艂anie aktom dywersji, a tak偶e organizowanie wypraw poszukiwawczych i rekonesansowych, maj膮cych na celu bezpiecze艅stwo podlegaj膮cych mu jednostek, a tym samym bezpiecze艅stwo naszego kraju, wchodz膮 w zakres jego obowi膮zk贸w. Genera艂 Elliott tylko wype艂nia艂 swe zadania, panie prezydencie. Przeprowadzi艂 w pe艂ni uzasadnion膮 operacj臋 rozpoznawcz膮. Wczoraj szczeg贸艂owo poinformowa艂 pana o swoich odkryciach, m贸wi艂 te偶 o gro藕bie ataku na posterunki oraz instalacje radarowe, o zagro偶eniu dla naszego kraju i o konieczno艣ci zaplanowania w艂a艣ciwych akcji odwetowych. W nocy cztery posterunki agencji zosta艂y zaatakowane z powietrza przez my艣liwce startuj膮ce z bazy na Haiti. Elliott nie mia艂 innego wyj艣cia, jak odpowiedzie膰 w ten sam spos贸b. Nie ulega w膮tpliwo艣ci...

- Sko艅cz t臋 przemow臋, Tom. Przecie偶 Elliott dzia艂a艂 na w艂asn膮 r臋k臋, nawet ciebie nie powiadomi艂 o planowanym nalocie.

- Dow贸dcy samodzielnych agencji nie maj膮 obowi膮zku zrywa膰 nas z 艂贸偶ek, je艣li ich ludzie czy te偶 posterunki zostan膮 zaatakowane...

- Przesta艅 mi mydli膰 oczy, Preston!

- Ale taka jest prawda. Gdyby Rosjanie nagle zmienili polityk臋 i sowieckie czo艂gi przekroczy艂y granic臋 Niemiec, oczekiwaliby艣my po dow贸dcach naszych jednostek stacjonuj膮cych w Europie, 偶e zaczn膮 wykonywa膰 rozkazy przygotowane na wypadek wojny, zorganizuj膮 obron臋 i podejm膮 walk臋 z agresorem, nie czekaj膮c na jakiekolwiek decyzje z Waszyngtonu. Gdyby nawet spotkali si臋 z wahaniem i niezdecydowaniem naczelnego dow贸dztwa, i tak by艣my oczekiwali po nich, 偶e we w艂asnym zakresie uczyni膮 wszystko, by chroni膰 偶ycie Amerykan贸w i ratowa膰 nasz sprz臋t Dow贸dcy wojskowi musz膮 by膰 przygotowani na to, by w odpowiednim momencie podejmowa膰 konieczne decyzje. Genera艂 Elliott w艂a艣nie to zrobi艂.

Prezydent, ju偶 wyra藕nie spokojniejszy, zwr贸ci艂 si臋 do szefa kancelarii, Jacka Pledgemana:

- 艢ci膮gnij tu Martindale'a, Chapmana, Curtisa i Mitchella. Tylko bez ha艂asu, Jack.

Pledgeman pospiesznie wyszed艂 z gabinetu.

- Dobra, na razie zapomnijmy o sporze, czy on mia艂 prawo zorganizowa膰 taki rajd, czy nie - rzek艂 prezydent. - Jakie wyniki przyni贸s艂 ten rekonesans? Co tam si臋 wydarzy艂o?

- Baza lotnicza zosta艂a wcze艣niej ewakuowana - odpar艂 szybko Preston, po czym zacz膮艂 relacjonowa膰 szczeg贸艂y.

- A co z „Mewami", tymi samolotami bezza艂ogowymi?

- Nie zosta艂y u偶yte podczas akcji. Moim zdaniem Elliott zamierza艂 je wykorzysta膰 tylko wtedy, gdyby nie uzyska艂 pomocy dw贸ch my艣liwc贸w typu Stealth.

- Wszyscy wr贸cili? Nikt nie zgin膮艂?

- Genera艂 zameldowa艂 jedynie o utracie dw贸ch „Mew" w trakcie przelotu nad oceanem - rzek艂 Preston. - Zawiod艂y radiowe uk艂ady zdalnego sterowania. Maszyny wodowa艂y na spadochronach, w ci膮gu dnia zostan膮 wy艂owione przez kutry patrolowe Agencji Ochrony Granic. Bior膮c pod uwag臋 wszelkie okoliczno艣ci, musz臋 przyzna膰, 偶e sprawno艣膰 dzia艂ania zrobi艂a na mnie du偶e wra偶enie. Genera艂 Elliott przygotowa艂 t臋 operacj臋 w bardzo kr贸tkim czasie i w ca艂kowitej tajemnicy, zgromadziwszy odpowiednie si艂y i 艣rodki do przeprowadzenia b艂yskawicznej akcji. Nawet gdyby napotka艂 op贸r obro艅c贸w bazy przemytnik贸w, i tak m贸g艂by odnie艣膰 znacz膮cy sukces, trac膮c najwy偶ej paru swoich ludzi. Uderzy艂 z zaskoczenia, szybko i precyzyjnie...

- Tak, to ju偶 wiem. Widz臋, 偶e podoba ci si臋 taki styl dzia艂ania. Do diab艂a, chyba wszyscy w moim otoczeniu darz膮 podziwem tego faceta. Ale ja mu nie pozwol臋 bezkarnie lata膰 nad Karaibami, zrzucaj膮c bomby na ka偶d膮 wiosk臋, w kt贸rej wed艂ug niego mie艣ci si臋 baza przemytnik贸w. Nawet dow贸dcy samodzielnych agencji nie maj膮 prawa organizowa膰 zbrojnych akcji na terenie s膮siednich pa艅stw, nie uzyskawszy mojej aprobaty. I nie obchodzi mnie to, 偶e zgodnie z regulaminami dzia艂aj膮 w granicach swoich kompetencji. Na mi艂o艣膰 bosk膮, obrona ameryka艅skiej przestrzeni powietrznej to nie to samo, co rajd bombowy na teren innego pa艅stwa!

- Na pewno przeka偶臋 to zdanie genera艂owi Elliottowi - oznajmi艂 ze stoickim spokojem Preston. - Powinien si臋 tu zjawi膰 najp贸藕niej za trzy godziny. Czy chcia艂by si臋 pan z nim zobaczy膰?

- Owszem, chcia艂bym. Mam straszn膮 ochot臋 udusi膰 tego sukinsyna. Nie, najpierw go zdegraduj臋 do stopnia podpu艂kownika, a dopiero potem w艂asnor臋cznie udusz臋.

- Jestem przekonany, 偶e opinia publiczna przede wszystkim oczekuje stanowczego reagowania na zdradzieck膮 napa艣膰, panie prezydencie - rzek艂 Preston z naciskiem. - Akcja genera艂a Elliotta, bez wzgl臋du na to, jak bardzo jest pan jej przeciwny, zaspokoi te oczekiwania. Urwa艂, dostrzeg艂szy pow膮tpiewanie w spojrzeniu prezydenta. - Mo偶emy sprawi膰, by pewne informacje przedosta艂y si臋 do prasy, dzi艣 wieczorem lub jutro rano. Oczywi艣cie, bez 偶adnych szczeg贸艂贸w, ale wzmianki prasowe stan膮 si臋 wiarygodne, je艣li ich ani nie potwierdzimy, ani nie zdementujemy. A gdy tylko w艣cibscy dziennikarze si臋 dowiedz膮, 偶e pewna baza na Haiti faktycznie zosta艂a zbombardowana, to nawet mimo naszych zaprzecze艅 opinia publiczna dostanie to, czego tak bardzo pragnie. Ludzie uwielbiaj膮 tajemnice, szczeg贸lnie takie, kt贸re mog膮 sami odkry膰.

- Chyba niczym si臋 bardziej nie brzydz臋, ni偶 tego typu kr臋tactwami. Nie mam zamiaru ulec naciskom i uzna膰 ten zaplanowany przez Elliotta akt agresji za element mojej w艂asnej polityki zagranicznej, bo tylko w贸wczas m贸g艂bym si臋 zgodzi膰 na owe... przecieki „z dobrze poinformowanych waszyngto艅skich 藕r贸de艂".

- Czy jest pan zupe艂nie pewien, panie prezydencie, 偶e operacja Elliotta ca艂kowicie si臋 rozmija z pa艅skimi d膮偶eniami?

- Do czego ty zmierzasz?

- Mam wra偶enie, 偶e powodem pa艅skiego niezadowolenia jest tylko to, i偶 nie panuje pan w pe艂ni nad sytuacj膮. Pan nie ma obiekcji przeciwko tej akcji jako takiej, ale dra偶ni pana, 偶e nie zosta艂 wcze艣niej powiadomiony i nie kierowa艂 ni膮 osobi艣cie...

- Czy s膮dzisz, Preston, 偶e do tego wszystkiego brakuje mi jeszcze wywod贸w psychoanalityka amatora? - zapyta艂 szybko prezydent, ale w duchu musia艂 przyzna膰, 偶e sekretarz ma chyba racj臋... - Chcia艂bym, aby艣 w moim imieniu poinformowa艂 wszystkich zebranych o ostatnich wydarzeniach. Je艣li ci to pasuje, mo偶esz wyt艂umaczy膰 moje sp贸藕nienie przygotowaniami do dzisiejszej konferencji prasowej.

Pledgeman ponownie zajrza艂 do Gabinetu Owalnego, ale zanim zd膮偶y艂 otworzy膰 usta, prezydent warkn膮艂:

- Dlaczego jeszcze ich nie ma, Jack?

- Czekamy na dyrektora Mitchella, panie prezydencie. Zosta艂 wezwany w pilnej sprawie do centrali 艂膮czno艣ci.

- Zaczniemy bez niego. Wprowad藕 ich, Jack. Mam nadziej臋, 偶e przynie艣li jakie艣 nowe raporty.

- Ju偶 je zebra艂em, panie prezydencie. - Pledgeman pokaza艂 trzymany w r臋ku plik papier贸w; musia艂 uwa偶nie przejrze膰 te dokumenty i sporz膮dzi膰 notatki przez zaplanowan膮 na dzi艣 konferencj膮.

- Przyjd臋 za pi臋膰 minut.

Prezydent wsta艂 zza biurka i podszed艂 do wysokiego okna w prawej 艣cianie gabinetu, wychodz膮cego na rozleg艂y trawnik na ty艂ach Bia艂ego Domu, sk膮d niejednokrotnie reporterzy uzbrojeni w teleobiektywy fotografowali go przy pracy. Wiele razy ju偶 my艣la艂 o tym, by odsun膮膰 biurko od okna, lecz zawsze rezygnowa艂 z tego pomys艂u - dochodzi艂 do wniosku, 偶e skoro sta艂o ono w tym samym miejscu od wielu lat, to niech ju偶 tak zostanie. Owo biurko by艂o symbolem urz臋du prezydenta, miejscem pracy g艂owy pa艅stwa...

G艂owy pa艅stwa - powt贸rzy艂 w my艣lach ze z艂o艣ci膮... Czasami to okre艣lenie brzmia艂o jak kiepski 偶art...

Sala odpraw Bia艂ego Domu

Trzy godziny p贸藕niej

W pokoju siedzia艂 tylko wiceprezydent, dw贸ch doradc贸w wojskowych oraz Brad Elliott. Spotkanie z prezydentem i cz艂onkami gabinetu zosta艂o od艂o偶one o godzin臋, ale zapad艂a ju偶 decyzja, 偶e od tej pory ka偶da akcja w rejonie karaibskim ma by膰 sterowana bezpo艣rednio z Bia艂ego Domu. Wszystkim nakazano pozosta膰 w kontakcie, co w praktyce oznacza艂o zakaz opuszczania Bia艂ego Domu. Ale mia艂o to r贸wnie偶 swoje dobre strony - polecenia mog艂y by膰 wydawane z centrali operacyjnej, z pomini臋ciem jakichkolwiek s艂u偶b, nawet sekretariatu Prezydium Zjednoczonych Sztab贸w, umo偶liwiaj膮c w ten spos贸b b艂yskawiczn膮 reakcj臋.

Czterech m臋偶czyzn ogl膮da艂o telewizyjn膮 transmisj臋 konferencji prasowej prezydenta, kt贸ra - jak mo偶na si臋 by艂o tego spodziewa膰 - mia艂a do艣膰 burzliwy przebieg, tym bardziej, 偶e wypowiedzi przetykano lotniczymi zdj臋ciami zniszczonej platformy „M艂ociarz Jeden" otoczonej gromadk膮 kutr贸w ratowniczych. W pewnym momencie kamera wy艂owi艂a na horyzoncie olbrzymi膮 sylwetk臋 lotniskowca „Coral Sea", maj膮cego zapewni膰 tymczasowe l膮dowisko dla maszyn jednostki Ochrony Granic. Kiedy wreszcie komentatorzy zacz臋li przedstawia膰 w艂asne domys艂y na temat owej tragedii, jaka wydarzy艂a si臋 na po艂udniu Florydy, Martindale 艣ciszy艂 odbiornik i mrukn膮艂:

- To rzeczywi艣cie koszmar. Je艣li ju偶 zostali艣my zmuszeni do wykorzystania lotniskowca, nawet takiej starej balii, jak „Coral Sea", by ochrania膰 granice kraju, to dziennikarze b臋d膮 mieli bogate 偶niwa.

- Chyba ka偶dy spos贸b jest lepszy od pozostawienia tego rejonu niestrze偶onego - wtr膮ci艂 Elliott. - Lotniskowiec znakomicie si臋 nada do naszych cel贸w, przynajmniej do czasu wyekwipowania drugiej platformy.

- To znaczy do kiedy?

- B臋dzie gotowa za jakie艣 dwa tygodnie, ale wyposa偶enie jej do wszystkich zada艅 operacyjnych mo偶e potrwa膰 nawet dwa miesi膮ce, a zamontowanie stanowiska aerostatu zajmie z p贸艂 roku. Pe艂n膮 sprawno艣膰 dzia艂ania w tym obszarze odzyskamy nie wcze艣niej ni偶 za rok. Ale tym razem nie b臋dziemy urz膮dzali na niej okr臋gowego centrum dowodzenia, pos艂u偶y przede wszystkim jako baza wypadowa dla patroli. To oznacza mniej liczebny personel, mniej komputer贸w i sprz臋tu elektronicznego. Nadzorowaniem dzia艂a艅 mo偶e si臋 zaj膮膰 centrum dowodzenia na Florydzie...

Zastanawiam si臋 jeszcze, czy nie lepiej by艂oby przeholowa膰 „M艂ociarza Dwa" do Cie艣niny Florydzkiej, a lotniskowiec zakotwiczy膰 u zachodnich wybrze偶y p贸艂wyspu. M贸g艂by zreszt膮 p艂ywa膰 po wodach zatoki, stanowi膮c ruchom膮 baz臋 patroli dla ca艂ego rejonu po艂udniowego. Nie wiem te偶, czy nie warto uzbroi膰 platformy, by mie膰 mo偶liwo艣膰 obrony przed drugim takim nalotem. S膮dz臋 jednak, 偶e skoro na pobliskim lotnisku w Homestead stacjonuj膮 nasze F-16, a niedaleko jest r贸wnie偶 baza marynarki wojennej, to przemytnicy b臋d膮 si臋 trzyma膰 z dala od platformy.

Wiceprezydent nie odpowiedzia艂, tylko zamkn膮艂 oczy i pokiwa艂 g艂ow膮.

- Przygotuj dla mnie kosztorysy obu alternatywnych rozwi膮za艅, a ja przedstawi臋 je staremu. Ale nie oczekuj zbyt wiele. Naprawd臋 jest na ciebie wkurzony. Gdyby艣 teraz zacz膮艂 si臋 jeszcze doprasza膰 o fundusze, m贸g艂by nie wytrzyma膰 i...

W tej samej chwili otworzy艂y si臋 drzwi i wkroczy艂 przez nie prezydent w towarzystwie szefa kancelarii, Pledgemana, sekretarza obrony, Prestona, doradcy do spraw walki z narkotykami, Masseya, i doradcy do spraw bezpiecze艅stwa narodowego, Curtisa. Prezydent zaj膮艂 miejsce u szczytu sto艂u konferencyjnego, zaczeka艂, a偶 Pledgeman roz艂o偶y przed nim notatki i dokumenty, da艂 znak stenografistce czekaj膮cej cierpliwie w rogu sali i dopiero wtedy po raz pierwszy spojrza艂 na Elliotta.

- Ma pan za sob膮 bardzo pracowit膮 dob臋, prawda, generale?

- Tak, panie prezydencie.

- Wiem ju偶, 偶e meldowa艂 pan o ostatnich wydarzeniach Prestonowi i Chapmanowi. Dosta艂em ich wst臋pne raporty. - Wskaza艂 d艂oni膮 le偶膮ce przed nim kartonowe teczki. - Chcia艂bym jednak us艂ysze膰 od pana, generale Elliott, dlaczego nie powiadomi艂 pan Bia艂ego Domu o planowanej operacji na Haiti.

- Je艣li istnia艂a jakakolwiek szansa pochwycenia terroryst贸w, odpowiedzialnych za ataki na nasze stanowiska aerostat贸w i platform臋 kontroln膮, to musieli艣my dzia艂a膰...

- To tylko w cz臋艣ci usprawiedliwia pa艅skie post臋powanie, gdy偶 nikt nie da艂 panu prawa bombardowa膰 jakiekolwiek obiekty na terenie innego kraju. Pa艅ska akcja mog艂a spowodowa膰 bardzo powa偶ny kryzys rz膮dowy. Wierzyli艣my, 偶e potrafi pan pokierowa膰 Agencj膮 Ochrony Granic w tak trudnej i tragicznej chwili. Tymczasem pan na w艂asn膮 r臋k臋 zorganizowa艂 rajd bombowy na baz臋 lotnicz膮 na Haiti, u偶ywaj膮c do tego my艣liwc贸w typu Stealth, kt贸rymi nie ma pan 偶adnego prawa rozporz膮dza膰.

Prezydent wpatrywa艂 si臋 intensywnie w twarz Elliotta, lecz ten 艣mia艂o spogl膮da艂 mu w oczy.

- Wszyscy wiemy, Brad, 偶e jeste艣 znakomitym, inteligentnym i odpowiedzialnym dow贸dc膮 wojskowym. Ale musisz pami臋ta膰, do cholery, 偶e reprezentujesz prezydenta Stan贸w Zjednoczonych, dlatego nie wolno ci dzia艂a膰 na w艂asn膮 r臋k臋.

- Chyba nie musz臋 m贸wi膰, panie prezydencie, 偶e jestem g艂臋boko przekonany, i偶 moja decyzja wynika艂a z w艂a艣ciwej oceny wydarze艅, a przeprowadzenie takiej akcji mia艂o na celu jedynie ochron臋 bezpiecze艅stwa naszego kraju oraz podleg艂ej mi agencji rz膮dowej - oznajmi艂 Elliott. W ka偶dej sytuacji mam obowi膮zek broni膰 Stan贸w Zjednoczonych. Uwa偶a艂em za niezb臋dne podj臋cie stanowczych przeciwdzia艂a艅 i to w艂a艣nie w takim momencie. Dlatego te偶 wyda艂em odpowiednie rozkazy.

- No w艂a艣nie. - Prezydent skrzy偶owa艂 r臋ce na piersi, westchn膮艂 ci臋偶ko i doda艂: - Po naradzie z cz艂onkami gabinetu, kt贸rych zdania diametralnie r贸偶ni艂y si臋 mi臋dzy sob膮, zdecydowa艂em, 偶e nie b臋d臋 wyci膮ga艂 w stosunku do ciebie 偶adnych konsekwencji. Musimy o tym zapomnie膰 i skupi膰 si臋 na dalszych dzia艂aniach. Nie oznacza to jednak, 偶e aprobuj臋 twoje post臋powanie. Licz臋 na to, 偶e b臋dziesz wype艂nia艂 rozkazy oraz kierowa艂 operacjami na podleg艂ym ci obszarze i w granicach swoich uprawnie艅, to znaczy nadzorowa艂 bezpiecze艅stwo naszych granic w tym zakresie, w jakim Agencja Ochrony Granic ma prawo dzia艂a膰. Wszystkie pozosta艂e akcje maj膮 by膰 uzgodnione ze mn膮. Czy to jasne, generale?

- Tak, panie prezydencie.

- Brad, jeste艣 znakomitym fachowcem i doskona艂ym organizatorem, lecz je艣li nie b臋d臋 m贸g艂 ci ufa膰, wylej臋 ci臋 bez mrugni臋cia okiem. Chc臋, 偶eby nie by艂o mi臋dzy nami 偶adnych niedom贸wie艅.

- Rozumiem.

- 艢wietnie. - Prezydent przysun膮艂 sobie i otworzy艂 pierwsz膮 z brzegu teczk臋, kt贸ra zawiera艂a propozycje niezb臋dnych dzia艂a艅, maj膮cych by膰 odpowiedzi膮 na zbrojny atak. - Zastan贸wmy si臋 wi臋c wsp贸lnie, co powinni艣my teraz zrobi膰...

- Je艣li mo偶na, panie prezydencie - wtr膮ci艂 szybko Elliott. Stary uni贸s艂 g艂ow臋 znad papier贸w i z trudem opanowuj膮c zniecierpliwienie skin膮艂 g艂ow膮. - Przede wszystkim powinien mnie pan zwolni膰 ze stanowiska i nakaza膰 odholowanie do portu platformy „M艂ociarz Dwa".

- Co ty zn贸w kombinujesz, Elliott?

- Panie prezydencie, banda przemytnik贸w kierowana przez pu艂kownika Agusto Salazara znalaz艂a sobie now膮 kryj贸wk臋. Podczas rekonesansu na Haiti nie odnale藕li艣my nawet 艣lad贸w, kt贸re by sugerowa艂y dok膮d uciekli. Mog膮 si臋 kry膰 niemal wsz臋dzie w 艢rodkowej lub Po艂udniowej Ameryce. Mam pewien plan, kt贸ry pozwoli wywabi膰 ich z tej kryj贸wki i skusi膰 do podj臋cia na nowo przemytu na wielk膮 skal臋, lecz mo偶e si臋 to uda膰 tylko wtedy, gdy zdob臋d膮 prze艣wiadczenie, 偶e realizacja projektu „M艂ociarzy" zosta艂a na jaki艣 czas zawieszona i szlaki przemytnicze wiod膮ce ku po艂udniowej Florydzie s膮 dla nich zn贸w bezpieczne... - Genera艂 zawiesi艂 g艂os, oczekuj膮c na reakcje zebranych, ale przy stole panowa艂a cisza. - W celu uwiarygodnienia tej sytuacji nale偶a艂oby og艂osi膰 publicznie, 偶e zosta艂em zdj臋ty ze stanowiska za nieudolne kierowanie Agencj膮 Ochrony Granic, a platforma „M艂ociarz Dwa" musi przej艣膰 gruntowny remont, zanim b臋dzie ustawiona w Cie艣ninie Florydzkiej i zast膮pi zniszczonego „M艂ociarza Jeden". - Tym razem wi臋kszo艣膰 polityk贸w popatrzy艂a na niego z wyra藕nym zdumieniem. - Prosz臋 og艂osi膰, 偶e tymczasow膮 baz臋 samolot贸w patrolowych b臋dzie stanowi膰 lotniskowiec „Coral Sea" zakotwiczony u zachodnich wybrze偶y Florydy, w miejscu „M艂ociarza Dwa", a jednocze艣nie w tajemnicy odwo艂a膰 statek do portu w Saint Petersburg czy w Mobile, t艂umacz膮c to chwilowym brakiem funduszy i coraz silniejsz膮 opozycj膮 przeciwko ca艂emu projektowi Agencji Ochrony Granic.

- Nie s膮dz臋, 偶eby to by艂a najlepsza propozycja, generale - odpar艂 prezydent. - Gdyby艣my poszli w tym kierunku...

- Nie mo偶emy dopu艣ci膰 do tego, aby Salazar opanowa艂 szlaki przemytnicze i powo艂a艂 do 偶ycia nowe siatki dystrybucji narkotyk贸w wzd艂u偶 granicy z Meksykiem czy na zachodnim wybrze偶u. „M艂ociarze" nie s膮 przygotowani do prowadzenia w tamtych rejonach operacji na wi臋ksz膮 skal臋. Zar贸wno sie膰 odbiorc贸w Salazara, jak i oddzia艂y naszej agencji s膮 dobrze zorganizowane tylko w po艂udniowo-wschodniej cz臋艣ci Stan贸w Zjednoczonych. Je偶eli teraz zaczniemy jeszcze ostrzej i energiczniej reagowa膰 na pojawienie si臋 ka偶dej podejrzanej 艂odzi czy samolotu, Salazar mo偶e si臋 przestraszy膰 ryzyka i na d艂u偶ej pozosta膰 w ukryciu. W贸wczas potrzebowaliby艣my kilku miesi臋cy i zaanga偶owania ca艂ej siatki wywiadowczej, 偶eby odnale藕膰 jego kryj贸wk臋.

- A sk膮d masz pewno艣膰, Brad, 偶e i tak nie b臋dzie siedzia艂 cicho w norze i ostro偶nie pr贸bowa艂 przerzuca膰 narkotyk贸w innymi drogami? - zapyta艂 przewodnicz膮cy zjednoczonego sztabu, Curtis. - Ten facet to szczur, ale na pewno nie jest g艂upcem.

- Oczywi艣cie, nie mam 偶adnej gwarancji, 偶e nie zignoruje takich posuni臋膰 i nie zacznie dzia艂a膰 gdzie indziej. Ale wszystkie zdobyte przez nas informacje ujawniaj膮 pewien bardzo znacz膮cy fakt, 偶e centrum dystrybucji narkotyk贸w znajdowa艂o i nadal znajduje si臋 na po艂udniowej Florydzie. Ot贸偶 kontrabanda przewo偶ona przez granic臋 nawet w tak odleg艂ych stanach, jak Kalifornia, zawsze jest najpierw transportowana na Floryd臋 i dopiero tam trafia do sieci odbiorc贸w. Na przyk艂ad hurtownicy, kt贸rzy zgin臋li w Luizjanie, nale偶eli do gangu narkotykowego z Nowego Jorku, ale kierowa艂 nimi cz艂owiek z Miami. Uzyskali艣my informacje, 偶e ca艂y zrzucony tam transport by艂 przeznaczony w艂a艣nie dla Nowego Jorku, ale musia艂 przej艣膰 przez r臋ce boss贸w z Florydy. Wynika st膮d, 偶e nie istniej膮 bezpo艣rednie kana艂y przerzutowe z Ameryki Po艂udniowej do stan贸w na p贸艂nocy, ca艂y towar musi i艣膰 przez Floryd臋, a jedynym powodem, dla kt贸rego zosta艂 zrzucony w Luizjanie, by艂o uszczelnianie przez nas granic na po艂udniowym wschodzie. W艂a艣nie dlatego jestem przekonany, 偶e je艣li udowodnimy ca艂emu 艣wiatu gotowo艣膰 jeszcze pilniejszego strze偶enia wybrze偶y Florydy, coraz silniej uzbrajaj膮c nasze posterunki, w贸wczas Salazar na pewno si臋 przeniesie na inne szlaki. Gdyby jednak uda艂o si臋 sprawi膰, 偶e ograniczenie dzia艂a艅 na po艂udniowym wschodzie odczyta jako dow贸d naszej s艂abo艣ci i ufaj膮c we w艂asn膮 si艂臋 wznowi przerzuty, zyskamy szans臋 pojmania go i ukr贸cenia tego procederu.

- Zak艂adaj膮c nawet, 偶e przemytnicy przyjm膮 to zaproszenie do wsp贸艂pracy - odezwa艂 si臋 wiceprezydent Martindale - jak masz zamiar ich tropi膰, skoro chcesz wycofa膰 platformy i nie odbudowywa膰 sieci radarowej?

- Wykorzystuj膮c instalacj臋 ROTH w Arkansas, panie prezydencie. To urz膮dzenie do wychwytywania odbi膰 promieni radarowych ponad horyzontem jest zdolne namierzy膰 ka偶dy statek i samolot w promieniu wieluset kilometr贸w, od wybrze偶y Karoliny P贸艂nocnej a偶 po Kaliforni臋. Wed艂ug wskaza艅 tej instalacji mogliby艣my z grubsza naprowadza膰 samoloty patrolowe, dop贸ki piloci nie odnajd膮 intruza na radarach pok艂adowych.

- Widzia艂em to niezwyk艂e urz膮dzenie typu ROTH w dzia艂aniu powiedzia艂 doradca do spraw walki z narkotykami, Massey. - Przyznam, 偶e zrobi艂o na mnie olbrzymie wra偶enie. Ale sam wylicza艂e艣 kilka powa偶nych wad tego systemu: niemo偶no艣膰 odczytania pu艂apu samolotu, du偶膮 wra偶liwo艣膰 na warunki atmosferyczne, nie sprawdzon膮 do ko艅ca precyzj臋 wskaza艅. S膮dzisz, 偶e mo偶na b臋dzie polega膰 na tej instalacji, gdyby Salazar zdecydowa艂 si臋 jednak wznowi膰 przemytnicz膮 dzia艂alno艣膰?

- Doskonale wiem, 偶e ten plan opiera si臋 na bardzo wielu za艂o偶eniach - odpar艂 Elliott - uwa偶am jednak, 偶e to nasza jedyna szansa. Mamy tylko tak膮 alternatyw臋, by na szerok膮 skal臋 podj膮膰 akcj臋 wywiadowcz膮 zmierzaj膮c膮 do odnalezienia kryj贸wki Salazara, 艂udz膮c si臋 jednocze艣nie nadziej膮, 偶e on nie zd膮偶y w tym czasie rozpracowa膰 nowych szlak贸w i nie zasypie ca艂ego kraju narkotykami, zanim zdo艂amy go unieszkodliwi膰. Wola艂bym jednak podj膮膰 pr贸b臋 oszukania go. Salazar od pocz膮tku 偶erowa艂 na naszej s艂abo艣ci, a jest niezwykle chciwy. Wr贸ci w ten rejon, gdy wyczuje okazj臋 uzyskania jeszcze wi臋kszych dochod贸w ni偶 poprzednio. Je艣li za艣 wykorzystamy marynark臋 wojenn膮 do ochrony granic na po艂udniowym wschodzie, z pewno艣ci膮 zacznie szuka膰 innych dr贸g przemytu, a tych mo偶na znale藕膰 bez liku, zw艂aszcza na granicy l膮dowej z Meksykiem. Mieli艣my ju偶 przyk艂ad, 偶e potrafi przenie艣膰 miejsca zrzutu na zach贸d du偶o szybciej, ni偶 przebiega tworzenie nowych posterunk贸w agencji. A nie ulega w膮tpliwo艣ci, 偶e musimy go powstrzyma膰, zanim zd膮偶y zorganizowa膰 now膮 sie膰 odbiorc贸w.

Prezydent rozejrza艂 si臋 po twarzach zebranych i zapyta艂:

- Czy kto艣 chce co艣 doda膰?

- Z ca艂ym szacunkiem, generale Elliott - odezwa艂 si臋 Massey mam wra偶enie, 偶e ten ostatni incydent wskazuje wyra藕nie, i偶 powinni艣my jeszcze raz si臋 zastanowi膰 nad celowo艣ci膮 istnienia Agencji Ochrony Granic. Wszyscy si臋 艂udzili艣my, 偶e powo艂ujemy do 偶ycia s艂u偶b臋 kontroln膮, instytucj臋 o charakterze paramilitarnym, ale teraz wida膰 wyra藕nie, Brad, 偶e „M艂ociarze" wype艂niaj膮 zadania czysto wojskowe. Mam pe艂ne zaufanie zar贸wno do ciebie, jak i do admira艂a Hardcastle'a oraz nadinspektor Geffar. W ci膮gu ostatnich lat dokonali艣cie rzeczy zdumiewaj膮cej. Teraz jednak jeste艣my zmuszeni do korzystania z lotniskowc贸w i musimy wygospodarowa膰 z bud偶etu kolejne miliardy na odbudow臋 zniszczonych instalacji, nie wspominaj膮c ju偶 o niepowetowanych stratach w ludziach. Co wi臋cej, i tak trzeba zapewni膰 wam nale偶yt膮 ochron臋 wojskow膮, by co艣 podobnego nigdy si臋 ju偶 nie powt贸rzy艂o... Dlatego proponuj臋 na dobre zrezygnowa膰 z Agencji Ochrony Granic, a pozosta艂e si艂y i 艣rodki rozdysponowa膰 mi臋dzy jednostki wojskowe. Zamiast tych nara偶onych na ataki platform mo偶na odkurzy膰 i skierowa膰 do patrolowania granic okr臋ty marynarki wojennej. Przecie偶 samoloty bezza艂ogowe i „Lwy Morskie" mog膮 startowa膰 nawet z pok艂adu kutra. W ten spos贸b po艂膮czyliby艣my szkolenie wojskowe z udzia艂em w regularnych patrolach i walk膮 z przemytem narkotyk贸w...

A ty, sukinsynu, m贸g艂by艣 si臋 wreszcie nas pozby膰, bo ju偶 od samego pocz膮tku projekt Hardcastle'a stoi ci o艣ci膮 w gardle, pomy艣la艂 Elliott, si艂膮 si臋 powstrzymuj膮c, 偶eby nie powiedzie膰 tego na g艂os. Na szcz臋艣cie prezydent w艂膮czy艂 si臋 w ten ci膮g wywod贸w:

- Dobrze, Sam. Przygotuj w tej sprawie odpowiednie dokumenty i przeka偶 je wiceprezydentowi. Na razie jednak chcia艂bym, aby Jednostka Ochrony Granic nadal wype艂nia艂a te zadania, do kt贸rych zosta艂a powo艂ana. - Zamy艣li艂 si臋 na chwil臋, po czym rzek艂 do Martindale'a: Kevin, zostawiam ten plan w twoich r臋kach. Razem z genera艂em Elliottem i sekretarzem Prestonem przygotujcie propozycje konkretnych dzia艂a艅 i jak najszybciej przedstawcie mi go do zatwierdzenia. Ten pomys艂 wydaje mi si臋 kusz膮cy, dlatego uwa偶am, 偶e warto spr贸bowa膰.

Przez chwil臋 spogl膮da艂 na Elliotta, a jego wargi stopniowo wygina艂y si臋 w dziwnym, na po艂y ironicznym u艣mieszku.

- Wiesz co, Brad? Czasami przypominasz mi kota, kt贸ry zawsze spada na cztery 艂apy. Dzi艣 rano got贸w ci臋 by艂em w艂asnor臋cznie udusi膰, a teraz mam zamiar poprze膰 tw贸j zwariowany projekt. Chyba powiniene艣 si臋 modli膰, 偶eby co艣 z tego wysz艂o. - Ponownie obr贸ci艂 si臋 do wiceprezydenta i wskazuj膮c kciukiem Elliotta rzek艂, u艣miechaj膮c si臋 szeroko: - W porz膮dku, Kevin. Zwolnij tego cz艂owieka ze stanowiska.

9

Westchester, Floryda

Dwa tygodnie p贸藕niej

Hardcastle sam by艂 zaskoczony faktem, 偶e kiedy艣 mieszka艂 w tak komfortowych warunkach. Pi臋trowy dom utrzymany w stylu Tudor贸w, w kt贸rym obecnie jego by艂a 偶ona, Jennifer, mieszka艂a z Danielem, sta艂 na terenie ogrodzonego i strze偶onego osiedla na po艂udniowo-zachodnich przedmie艣ciach Miami. Parkuj膮c furgonetk臋 przed wej艣ciem, powtarza艂 w my艣lach, 偶e nie przyjecha艂 tu wspomina膰 dawne czasy - mia艂 podj膮膰 pr贸b臋 odzyskania syna.

Zwr贸ci艂 uwag臋 na nowy motocykl stoj膮cy pod szerokim okapem, przed zamkni臋tymi drzwiami gara偶u. Aha, wi臋c Jennifer w ten spos贸b postanowi艂a rozwi膮za膰 problem Daniela, kt贸ry „po偶yczy艂" sobie motor s膮siada, chc膮c pojecha膰 na spotkanie z ojcem, pomy艣la艂. Na chwil臋 ogarn臋艂a go z艂o艣膰, szybko jednak min臋艂a, gdy uzmys艂owi艂 sobie, 偶e od tamtego incydentu min臋艂y ju偶 prawie trzy lata. Ale w ci膮gu tych trzech lat widzia艂 si臋 z Danielem nie wi臋cej, ni偶 dziesi臋膰 razy.

Zauwa偶y艂 te偶 nowy samoch贸d na podje藕dzie, jaki艣 zagraniczny, ale z daleka nie m贸g艂 rozpozna膰 marki. By艂 niemal pewien, 偶e to w贸z Vance'a Hargrove'a, adwokata Jennifer, kt贸ry sporo czasu sp臋dza艂 w jej towarzystwie. Hardcastle nie potrafi艂 jednak wyobrazi膰 go sobie w roli kochanka swej by艂ej 偶ony.

Mia艂 za sob膮 kolejn膮, pi臋tnastogodzinn膮 s艂u偶b臋 w centrum dowodzenia Jednostki Ochrony Granic. Teraz dodatkowo spad艂y na niego przykre obowi膮zki 艂膮cznika agencji z marynark膮 wojenn膮, departamentem obrony, Stra偶膮 Przybrze偶n膮 oraz innymi instytucjami. Wystarczaj膮co da艂a mu si臋 we znaki operacja ustawiania lotniskowca „Coral Sea" u zachodnich wybrze偶y Florydy, tote偶 serdecznie mia艂 do艣膰 k艂opot贸w zwi膮zanych z przenoszeniem platformy „M艂ociarz Dwa" do cie艣niny, gdy偶 w艂adze stanowe i Stra偶 Przybrze偶na wci膮偶 wynajdywa艂y nowe problemy - a to kwesti臋 toksycznych 艣ciek贸w zrzucanych do morza, strach przed zamachami terrorystycznymi, a to zn贸w spraw臋 dodatkowych koszt贸w - jakby nagle wszyscy zacz臋li si臋 ba膰 nawet w艂asnego cienia.

Kiedy Jennifer do niego zadzwoni艂a i wyczu艂 w jej g艂osie t艂umion膮 histeri臋, postanowi艂 przyjecha膰 prosto z Alladin City, w mundurze oficera „M艂ociarzy" i z pistoletem w kaburze - po ataku na platform臋 uchylono przepis regulaminu, m贸wi膮cy o tym, 偶e funkcjonariuszom agencji po s艂u偶bie nie wolno nosi膰 broni. Z pocz膮tku bardzo si臋 zaniepokoi艂, ale wyt艂umaczy艂 sobie, 偶e skoro sytuacja jest na tyle powa偶na, i偶 ona prosi go o rozmow臋, to mo偶e uda mu si臋 cho膰 troch臋 poprawi膰 swoje stosunki z Danielem.

Jennifer otworzy艂a drzwi i sztywno skin臋艂a mu g艂ow膮.

- Wejd藕 - rzuci艂a. Zabrzmia艂o to jak rozkaz, a nie zaproszenie.

- Co si臋 sta艂o? Odnios艂em wra偶enie, 偶e co艣 ci臋 trapi.

Nie zdumia艂 go widok stoj膮cego w salonie Vance'a, ubranego w garnitur co najmniej za sze艣膰set dolar贸w i jedwabny krawat. M臋偶czyzna trzyma艂 w d艂oni kryszta艂ow膮 szklaneczk臋 z jakim艣 bursztynowym trunkiem.

- Jest na g贸rze - odpar艂a lodowatym tonem Jennifer.

- Co robi?

- Sam si臋 przekonasz.

- Mo偶e mi jednak powiesz, Jen, co ci臋 gryzie.

- A to, 偶e on chyba zacz膮艂 bra膰 narkotyki. Nawet nie wychyla nosa ze swego pokoju. Ca艂ymi dniami w艂贸czy si臋 nie wiadomo gdzie. Zaczynam si臋 powa偶nie o niego martwi膰.

- Pr贸bowa艂a艣 z nim rozmawia膰?

- Oczywi艣cie. Powtarza, 偶e wszystko jest w porz膮dku i nie musz臋 si臋 niczym przejmowa膰. Ale mam wra偶enie, 偶e on z ka偶dym dniem coraz bardziej... oddala si臋 ode mnie. Nie mam na niego 偶adnego wp艂ywu, zaczynam traci膰...

- Tak, zauwa偶y艂em. - Hardcastle ruchem g艂owy wskaza艂 Hargrove'a. - A co on tutaj robi?

- Zadzwoni艂 do mnie pod koniec pracy. Powiedzia艂am mu o swoich podejrzeniach i dlatego przyjecha艂...

- Jest tylko twoim adwokatem, ale nie ojcem Danny'ego. Zreszt膮 mniejsza z tym - mrukn膮艂, odpinaj膮c sk贸rzany pas i zdejmuj膮c kabur臋 z pistoletem oraz zapasowymi magazynkami.

Ju偶 na schodach poczu艂 znajomy, s艂odkawy i nieprzyjemny zapach marihuany. Ale co dziwne, nie odczu艂 nawet odrobiny z艂o艣ci na Daniela, mia艂 tylko 偶al do Jennifer. Jak mog艂a do tego dopu艣ci膰? To fakt, 偶e przez ca艂e 偶ycie by艂a chroniona przed podobnymi do艣wiadczeniami, ale powinna przecie偶 rozpozna膰 zapach gotowanej heroiny.

Podszed艂 do drzwi pokoju syna i zapuka艂.

- Daniel?

- Tata?

W g艂osie syna brzmia艂o wyra藕ne zdumienie. Hardcastle przypuszcza艂, 偶e nast膮pi d艂u偶sza przerwa wype艂niona krz膮tanin膮 ch艂opaka pr贸buj膮cego ukry膰 ewidentne dowody, ale drzwi otworzy艂y si臋 niemal natychmiast.

- Cze艣膰, tato. Nie spodziewa艂em si臋 ciebie.

- Czy mog臋 wej艣膰?

Zaskoczony Daniel uni贸s艂 brwi.

- Oczywi艣cie, przecie偶 to tw贸j dom... - U艣miechn膮艂 si臋 z zak艂opotaniem i doda艂: - No c贸偶, to by艂 tw贸j dom... W ka偶dym razie...

- Daj spok贸j. Wiem, co masz na my艣li.

Wszed艂 do pokoju. Daniel pospiesznie zebra艂 ubrania rozrzucone na fotelu - na ulubionym fotelu admira艂a, kt贸ry jeszcze do niedawna sta艂 w salonie na dole - i wskaza艂 mu go r臋k膮.

- Siadaj, tato. Bardzo si臋 ciesz臋. - Ch艂opak pr贸bowa艂 ukry膰 swoje zmieszanie. - Siedz臋 i ucz臋 si臋 do egzaminu. A co u ciebie? S艂ysza艂em, 偶e „M艂ociarze" maj膮 teraz sporo k艂opot贸w.

- Owszem, bywa艂y lepsze czasy. Matka si臋 martwi o ciebie. Uwa偶a, 偶e po kryjomu przygotowujesz sobie heroin臋.

- Heroin臋? To ma by膰 偶art?

- Nie, jest ca艂kiem powa偶nie zaniepokojona. - Hardcastle rozejrza艂 si臋 po ca艂ym pokoju, po czym spojrza艂 synowi w oczy. - Ona nie zna, albo raczej nie chce zna膰 zapachu surowej marihuany. Ale jest wr臋cz przera偶ona. Wola艂bym, 偶eby艣 si臋 jako艣 z ni膮 dogada艂.

- S膮dzisz, 偶e to w og贸le mo偶liwe?

- Sam dobrze wiesz, 偶e tak, Danielu. Ona ci臋 naprawd臋 kocha. Gdyby艣 spr贸bowa艂 jej tylko wyja艣ni膰, czym si臋 zajmujesz, na pewno by zrozumia艂a.

Ch艂opak zagryz艂 wargi i przez chwil臋 wpatrywa艂 si臋 w twarz ojca.

- A ty? Nie jeste艣 na mnie w艣ciek艂y za to, 偶e zacz膮艂em u偶ywa膰 trawki?

- M贸wisz tak, jakby艣 tylko czeka艂, 偶e wpadn臋 w z艂o艣膰... Mo偶e nawet na to liczy艂e艣. Pos艂uchaj, Danielu. Nie popieram tego, doskonale o tym wiesz. A bior膮c pod uwag臋 moj膮 prac臋 oraz pogl膮dy, trudno przypuszcza膰, 偶e w艂a艣nie tego po tobie oczekiwa艂em. Uwa偶am jednak, 偶e jeste艣 na tyle doros艂y, aby samemu decydowa膰 o pewnych sprawach. Je艣li masz ochot臋 za偶ywa膰 to 艣wi艅stwo, prosz臋 bardzo. Przecie偶 to twoje 偶ycie. Ale nie s膮dzisz chyba, 偶e mnie to nie obchodzi. Martwi臋 si臋 o ciebie. Niepokoi mnie to, 偶e potrzebujesz narkotyk贸w, aby m贸c normalnie 偶y膰. Martwi臋 si臋, 偶e po wi臋kszej dawce mo偶esz wyj艣膰 z domu, wsi膮艣膰 na motocykl i spowodowa膰 wypadek. Martwi mnie te偶, 偶e je艣li d艂u偶ej b臋dziesz stosowa艂 trawk臋, to kt贸rego艣 dnia zechcesz si臋gn膮膰 po silniejsze 艣rodki, a wtedy m贸g艂by艣 bardzo skomplikowa膰 sobie 偶ycie. Ale jednocze艣nie zdaj臋 sobie spraw臋, i偶 nie mog臋 ci臋 stale prowadzi膰 za r膮czk臋, Danny. Chcia艂bym, aby艣 przed uczynieniem jakiegokolwiek kroku dobrze si臋 nad nim zastanowi艂. Zanim we藕miesz kolejn膮 dawk臋, pomy艣l, czy nie wybierasz si臋 na przeja偶d偶k臋 motorem. Gdyby艣 spowodowa艂 wypadek pod wp艂ywem narkotyk贸w... Pami臋taj, 偶e mo偶esz zrobi膰 krzywd臋 niewinnym ludziom. - Zamilk艂 na chwil臋. - No i spr贸buj cho膰 troch臋 si臋 otworzy膰 przed matk膮...

- Nie wierz臋, by ona cokolwiek zrozumia艂a, tato. Na pewno wpad艂aby w histeri臋, wsadzi艂a mnie na jak膮艣 odwyk贸wk臋 albo do poprawczaka... - urwa艂, po czym doda艂 z u艣miechem: - Albo napu艣ci艂a na mnie ojca. Czy nie tak si臋 sta艂o? Wezwa艂a starego na ratunek...

Hardcastle pr贸bowa艂 si臋 u艣miechn膮膰, ale poczu艂 si臋 nieco ura偶ony tym sarkazmem w g艂osie syna. Daniel wyra藕nie chcia艂 sobie doda膰 animuszu, odwo艂uj膮c si臋 do schematu „niczego nie rozumiej膮cych wapniak贸w". Pokr臋ci艂 nieznacznie g艂ow膮 i rzek艂:

- Dajmy temu spok贸j. Najwa偶niejsze jest to, 偶e matka si臋 o ciebie martwi, a nawet jest przera偶ona, ale chcia艂a z kim艣 porozmawia膰, zanim b臋dzie musia艂a wyst膮pi膰 w roli inkwizytora. Powiniene艣 zwr贸ci膰 uwag臋 na spos贸b, w jaki ci臋 traktuje, chocia偶 wobec niej post臋pujesz nieuczciwie.

- Tego typu wiadomo艣ci nale偶y trzyma膰 w tajemnicy przed mam膮 odpar艂 z naciskiem Daniel. - Gdybym codziennie do obiadu wypija艂 butelk臋 wina, zacz臋艂aby mnie uwa偶a膰 za dobrze wychowanego. Ale gdybym w jej obecno艣ci za偶y艂 proszku, pewnie pad艂aby trupem na miejscu.

- Masz racj臋, lecz wi臋kszo艣膰 ludzi zareagowa艂aby w ten spos贸b.

- Jasne. „Goln膮膰 kielicha to prycha. Zbrodnia gdy 艣mierdzi marycha. " Zgadza si臋?

- Jezu! - mrukn膮艂 admira艂, u艣miechaj膮c si臋 ironicznie. - Dok艂adnie tym samym has艂em zas艂aniali艣my si臋 jeszcze w latach sze艣膰dziesi膮tych. Teraz wydaje mi si臋 ono po prostu 偶a艂osne. Dobrze wiesz, 偶e i jedno, i drugie nale偶y traktowa膰 tak samo.

Daniel wzruszy艂 ramionami i skin膮艂 g艂ow膮.

- Prosz臋 ci臋 tylko o to, aby艣 si臋 zastanowi艂, zanim uczynisz jakikolwiek krok. Pami臋taj, 偶e trawka dzia艂a identycznie, jak alkohol: os艂abia refleks, spowalnia czas reakcji, zaburza precyzj臋 ruch贸w. Dlatego chcia艂bym, 偶eby艣 przed za偶yciem kolejnej dawki dobrze pomy艣la艂, czy nie wybierasz si臋 na przeja偶d偶k臋 motorem. Je艣li spowodujesz wypadek pod wp艂ywem narkotyk贸w, nikt ci ju偶 nie pomo偶e. Nie zapominaj tak偶e, i偶 nawet najdrobniejsza wzmianka o narkotykach w twoich papierach jest r贸wnoznaczna z rzuceniem na ciebie kl膮twy. Gliniarze wsz臋dzie reaguj膮 podobnie, s臋dziowie feruj膮 wyroki pod siln膮 presj膮 walki z narkomani膮, a tego typu wierszyki niewiele ci pomog膮 przed s膮dem. Je艣li zostaniesz przy艂apany na za偶ywaniu, przenoszeniu b膮d藕 kupowaniu cho膰by najmniejszej porcji proszku, to nie tylko ty na tym ucierpisz, ale r贸wnie偶 i ja, i twoja matka. Czy rozumiesz, co mam na my艣li? Na艂贸g tak偶e poci膮ga za sob膮 ofiary, Danielu. Mo偶esz skrzywdzi膰 nie tylko siebie. Chcia艂bym, 偶eby艣 mia艂 to na uwadze. Do diab艂a, ale paln膮艂em ci mow臋! Do dzi艣 nie mog臋 si臋 uwolni膰 od my艣li, 偶e zabranie ci臋 na pok艂ad „Lwa Morskiego" po naszym wystawnym obiedzie nie by艂o najlepszym pomys艂em. Pami臋tasz?

- Jak偶e m贸g艂bym zapomnie膰? Prze偶y艂em prawdziwy szok, by艂em przera偶ony, chyba strasznie si臋 ba艂em, 偶e mog臋 zgin膮膰.

Daniel musn膮艂 palcami bok g艂owy, gdzie zosta艂 zraniony od艂amkami szyby i oparcia fotela, strzaskanego przez kul臋 przemytnik贸w. Hardcastle pokr臋ci艂 g艂ow膮, przypomniawszy sobie, 偶e przecie偶 jego syn otar艂 si臋 wtedy o 艣mier膰...

- Podobn膮 mow臋 wyg艂osi艂em tego wieczoru, kiedy aresztowa艂 ci臋 zast臋pca szeryfa. A p贸藕niej sam zabra艂em ci臋 na patrol, chocia偶 wcze艣niej pili艣my wino do obiadu.

Ch艂opak spojrza艂 na niego ze zdumieniem, jakby nie m贸g艂 uwierzy膰 w艂asnym uszom.

- Mo偶e odziedziczy艂em po tobie co艣 z tej lekkomy艣lno艣ci - mrukn膮艂.

- Wola艂bym jednak syna, kt贸ry b臋dzie mia艂 nieco wi臋cej oleju w g艂owie, ni偶 jego stary. 呕a艂uj臋 tylko, 偶e widujemy si臋 tak rzadko...

Na chwil臋 zapad艂o milczenie. Obaj mieli wra偶enie, i偶 od偶ywa mi臋dzy nimi jaki艣 艣lad tej wi臋zi, kt贸ra 艂膮czy艂a ich przed laty.

- No wi臋c co b臋dzie z „M艂ociarzami"? - zapyta艂 w ko艅cu Daniel. W telewizji m贸wili, 偶e wasze dni s膮 ju偶 chyba policzone.

Hardcastle wzruszy艂 ramionami.

- To tylko plotki, Danielu. Na razie pr贸bujemy ponownie stan膮膰 na nogach.

- Ale prezydent zwolni艂 ze stanowiska genera艂a Elliotta.

Admira艂 pokiwa艂 sm臋tnie g艂ow膮.

- Za co?

Nie m贸g艂 opowiedzie膰 synowi o tajnym rajdzie na Haiti ani o podst臋pie maj膮cym na celu zwabienie przemytnik贸w.

- Sam nie bardzo mog臋 si臋 w tym po艂apa膰. Urz臋dnicy czasami przesiadaj膮 si臋 na inny sto艂ek. Elliott by艂 naszym dow贸dc膮 prawie przez trzy lata, mo偶e kto艣 uzna艂 po prostu, 偶e to za d艂ugo.

- Ten facet mi si臋 nawet podoba艂 - rzek艂 Daniel. - Robi艂 dobre wra偶enie przed kamerami, by艂 jak szczyny zaprawione octem.

- My艣l臋, 偶e genera艂owi spodoba艂aby si臋 ta zwi臋z艂a charakterystyka - odpar艂 Hardcastle.

Zn贸w zapad艂o milczenie. Wreszcie Daniel, z widocznym oci膮ganiem, mrukn膮艂:

- To mo偶e ju偶 teraz zejd臋 na d贸艂 i porozmawiam z matk膮?

- Dobrze by by艂o - odpar艂 Hardcastle. - Cho膰 mo偶e lepiej zaczekaj, a偶 Hargrove sobie p贸jdzie.

- To naiwniak. - Ch艂opak u艣miechn膮艂 si臋 ironicznie. - Zagl膮da tu prawie codziennie i kr臋ci si臋 ko艂o matki. - Napotkawszy karc膮ce spojrzenie ojca, doda艂 szybko: - Mama chyba lubi te jego zaloty, ale sama nie robi nic, 偶eby go zach臋ci膰. Nie martw si臋. S膮dz臋, 偶e jedyne mi臋so, jakie Greg mamie serwuje, to kotlety w restauracji Aldo.

- Gdzie艣 ty si臋 nauczy艂 takiego s艂ownictwa? - zapyta艂 admira艂, z trudem t艂umi膮c chichot. - Na pewno nie w domu.

- No jasne.

- A je艣li ju偶 mowa o 艣rodkach odurzaj膮cych... Hargrove raczy si臋 w艂a艣nie na dole jakim艣 trunkiem, a potem usi膮dzie za kierownic膮 swego rovera, jaguara, czy jak si臋 to cacko nazywa, i pojedzie do miasta. Ale takie post臋powanie jest ostatnio traktowane coraz 艂agodniej. Nawet je艣li opinia publiczna wyra偶a swe oburzenie na ludzi prowadz膮cych pod wp艂ywem alkoholu, to takie figury jak Hargrove zawsze si臋 z tego wywin膮, cho膰by je dorwa艂 patrol drog贸wki. I jaki st膮d mora艂? Cz臋艣膰 moich oficer贸w po udanym przechwyceniu wi臋kszego 艂adunku narkotyk贸w tak偶e 艣wi臋tuje sukces, zalewaj膮c si臋 w trupa w jakich艣 podrz臋dnych knajpach Miami. Nie najlepiej to o nas 艣wiadczy, skoro nagrod膮 za przechwycenie narkotyk贸w ma by膰 alkohol. - Wzruszy艂 ramionami i doda艂: - Koniec wyk艂adu.

Wsta艂 z fotela i u艣ciska艂 syna.

- Lepiej ju偶 sobie p贸jd臋.

W holu rzuci艂 Jennifer kr贸tkie „do widzenia" i wyszed艂 na zewn膮trz.

Hargrove sta艂 z 艂okciem opartym o dach samochodu, Hardcastle min膮艂 go bez s艂owa. Jennifer tak偶e wysz艂a przed dom, ale szybko po偶egna艂a si臋 z adwokatem i po chwili admira艂 us艂ysza艂 za plecami warkot zapuszczanego silnika. Du偶y, z pewno艣ci膮 zagraniczny kabriolet przejecha艂 obok niego, Hargrove skr臋ci艂 na ulic臋 i z rykiem pomkn膮艂 w stron臋 autostrady.

Hardcastle usiad艂 za kierownic膮 furgonetki i bez po艣piechu w艂膮czy艂 si臋 w ruch uliczny. Ca艂kiem nie藕le, pomy艣la艂 - uda艂o mi si臋 odzyska膰 kontakt z synem i spotka膰 z Jennifer, bez k艂贸tni. Tyle tylko, 偶e...

Si臋gn膮艂 do pasa po kr贸tkofal贸wk臋.

- „Alladin", zg艂asza si臋 „Tygrys".

- S艂ucham ci臋, „Tygrysie".

- Przeka偶cie ode mnie wiadomo艣膰 do biura szeryfa okr臋gu Dade.

Niech odnajd膮 srebrzyste alfa romeo z numerem rejestracyjnym Hanna-Grzegorz-Ryszard-Olga-Wiktor-Edward-Natalia-Dwa, jad膮ce ostatnio bulwarem Taimiami na wsch贸d. Facet zatacza si臋 z jednego pasa na drugi. Powinni sprawdzi膰, czy nie jest pijany. Odbi贸r.

- Przyj膮艂em, „Tygrysie".

- Dzi臋ki. Bez odbioru.

Trzeba by艂o jakim艣 akcentem zako艅czy膰 ten cholernie dobry dzie艅.

Na pok艂adzie jachtu dryfuj膮cego u wybrze偶y Belize w Ameryce 艢rodkowej

Kilka dni p贸藕niej

Motor贸wka dobi艂a do stalowej, b艂yszcz膮cej bia艂ym lakierem burty jachtu Gacheza i dwaj m臋偶czy藕ni wspi臋li si臋 po trapie na pok艂ad. Przy wej艣ciu przeszukano ich dok艂adnie, po czym zaprowadzono do g艂贸wnego salonu pod pok艂adem.

Na widok Gacheza siedz膮cego w fotelu za niezwykle kosztownym, orzechowym biurkiem, Agusto Salazar szeroko roz艂o偶y艂 r臋ce.

- Stary przyjacielu - rzek艂 g艂o艣no. - Ciesz臋 si臋, 偶e zn贸w ci臋 widz臋. To bardzo mi艂o z twojej strony, 偶e zaprosi艂e艣 mnie na sw贸j jacht.

Podszed艂 bli偶ej, ale Gachez nawet nie raczy艂 podnie艣膰 si臋 z miejsca, nadal spokojnie pali艂 cygaro. Salazar opu艣ci艂 r臋ce, lecz wci膮偶 u艣miecha艂 si臋 przyja藕nie. Dopiero po pewnym czasie gospodarz wskaza艂 mu stoj膮ce obok krzes艂o obite sk贸r膮. Tym razem Kuba艅czyk zignorowa艂 to zaproszenie i zacz膮艂 powoli spacerowa膰 wok贸艂 przestronnego salonu. Kolumbijczyk przygl膮da艂 mu si臋 uwa偶nie, wreszcie rzuci艂 do m臋偶czyzny stoj膮cego przy wej艣ciu:

- Zostaw nas samych.

Maxwell Van Nuys spojrza艂 niepewnie na Salazara, potem na Gacheza. Od czasu incydentu w Sunrise Beach czu艂 si臋 protegowanym Gacheza i ca艂ego kartelu z Medellin, wykonuj膮c jakie艣 drobne zadania w ca艂ym rejonie karaibskim, a niekiedy nawet na terenie Stan贸w Zjednoczonych. Teraz za艣 otrzyma艂 polecenie eskortowania Salazara przybywaj膮cego na spotkanie z szefem kartelu.

- Przecie偶 jeste艣my wsp贸lnikami, Gachez - zaprotestowa艂. Je艣li masz zamiar si臋 jako艣 dogada膰 z tym nad臋tym indorem, chcia艂bym by膰 przy tym obecny.

- Tu chodzi o sprawy osobiste, Van Nuys. Po艣l臋 po ciebie, gdy b臋dziemy omawiali interesy.

- Mam nadziej臋. Na twoim miejscu nie podejmowa艂bym takiego ryzyka.

Van Nuys by艂 w艣ciek艂y, ale nie chc膮c rozpoczyna膰 k艂贸tni w obecno艣ci Salazara, odwr贸ci艂 si臋 i wyszed艂.

- Tw贸j nowy ch艂opiec na posy艂ki zrobi艂 na mnie spore wra偶enie, Luiz - odezwa艂 si臋 Kuba艅czyk. - Co prawda jest arogancki, ale to cecha narodowa wszystkich Amerykan贸w.

- No c贸偶, za艂atwianie spraw z celnikami z Belize to zabawa dla dzieci, ale wydaje mi si臋, 偶e on ma w kieszeni r贸wnie偶 meksyka艅skich federales. Kiedy艣 nad tym jachtem u wybrze偶y Meksyku ci膮gle kr臋ci艂y si臋 艣mig艂owce policyjne, robi膮c mi zdj臋cia, a teraz federales m贸wi膮 do mnie „sir" i daj膮 mi eskort臋, gdy jad臋 na lotnisko. Van Nuys bardzo szybko znalaz艂 nowe trasy przerzutowe i zorganizowa艂 sie膰 odbiorc贸w w ca艂ym tym rejonie, w艂膮czaj膮c r贸wnie偶 po艂udniowo-zachodni膮 cz臋艣膰 Stan贸w. Jego firmy holdingowe, kasyna, banki i agencje handlu nieruchomo艣ciami sta艂y si臋 znakomit膮 lokat膮 kapita艂贸w dla kartelu. Dzi臋ki niemu mogli艣my rozpocz膮膰 kilka intratnych inwestycji. Ale Van Nuys nie potrafi nam zapewni膰 hurtowych przerzut贸w.

- I w艂a艣nie dlatego pos艂a艂e艣 po mnie.

- Ja i moi wsp贸lnicy pragniemy si臋 dowiedzie膰, czy Cuchillos nadal chc膮 z nami wsp贸艂pracowa膰 - rzek艂 Gachez. - Od pewnego czasu nie wychylacie nosa z kryj贸wki. Czy zatem mo偶emy na was liczy膰?

- Przecie偶 nie wycofali艣my si臋 z interesu. Przyznaj臋, 偶e rekrutacja nowych pilot贸w i naprawa uszkodzonych samolot贸w zaj臋艂y nam wi臋cej czasu, ni偶 pocz膮tkowo s膮dzi艂em, ale jeste艣my ju偶 gotowi do podj臋cia lot贸w. Mo偶emy zorganizowa膰 pierwszy du偶y przerzut...

- Moi wsp贸lnicy b臋d膮 zadowoleni. Gdzie teraz znajduje si臋 wasza baza?

- Wybacz, 偶e zachowam to w tajemnicy, nawet przed tob膮, se帽or Gachez. Nie jeste艣my niezwyci臋偶eni... Mam nadziej臋, 偶e to zrozumiesz.

- Nie. Pojmuj臋 konieczno艣膰 zapewnienia bezpiecze艅stwa, ale musz臋 wiedzie膰 wszystko o ludziach, kt贸rzy dla mnie pracuj膮. Tak jak poprzednio oczekuj臋, 偶e zdradzisz mi po艂o偶enie swojej bazy i pozwolisz, by moi wys艂annicy dokonali w niej inspekcji.

- To niemo偶liwe. Ustali艂em 艣cis艂e zasady bezpiecze艅stwa, a ich wprowadzenie paru moich najlepszych pilot贸w przyp艂aci艂o 偶yciem, nie m贸wi膮c ju偶 o tym, 偶e straci艂em prawie wszystkie nowoczesne my艣liwce...

- Ale to nie moja wina, Salazar. Nie kaza艂em ci przecie偶 atakowa膰 posterunk贸w ochrony granic. Wiedzieli艣cie, 偶e podejmujecie samob贸jcz膮 akcj臋. Co si臋 za艣 tyczy bezpiecze艅stwa, jednostka lotnicza tej wielko艣ci zawsze b臋dzie zagro偶ona. Musia艂e艣 sobie zdawa膰 spraw臋, 偶e wcze艣niej czy p贸藕niej Amerykanie was znajd膮. Zamiast przygotowa膰 jakie艣 lotniska polowe i tymczasowe bazy, pozwala艂e艣 swoim pilotom lataj膮cym do Stan贸w Zjednoczonych startowa膰 i l膮dowa膰 bezpo艣rednio na Haiti. To ty pope艂ni艂e艣 wielki b艂膮d, a nie ja. Poza tym wci膮偶 nie mog臋 zrozumie膰, po co ci odrzutowe my艣liwce, skoro zajmujesz si臋 wy艂膮cznie przemytem. Nie przewieziesz nimi towaru, nie masz te偶 czego broni膰. S艂u偶膮 ci tylko do zabawy. Oczywi艣cie, to twoja sprawa, ale sam ponosisz odpowiedzialno艣膰 za to, co ci臋 spotka艂o.

- To prawda, ponosz臋 odpowiedzialno艣膰 - odpar艂 Salazar - ale uwa偶am te偶 za sw贸j obowi膮zek ochron臋 ca艂ej mojej jednostki, kt贸ra dopiero co zd膮偶y艂a si臋 przegrupowa膰. Dlatego nawet przed kartelem chcia艂bym zachowa膰 w tajemnicy lokalizacj臋, jak i liczebno艣膰 oraz wyposa偶enie oddzia艂u.

- W takim razie kartel zrezygnuje z waszych us艂ug. Nie spodziewasz si臋 chyba, 偶e przeka偶emy w wasze r臋ce towar o warto艣ci kilku milion贸w dolar贸w, nie maj膮c poj臋cia, jakimi maszynami dysponujecie. Musisz zezwoli膰 nam na inspekcj臋 swojej nowej bazy...

- Odmawiam.

- S膮dzisz, 偶e wolno ci stawia膰 kartelowi takie warunki? Jak膮 masz pozycj臋 przetargow膮? Drogo b臋dzie ci臋 kosztowa艂 zakup nowych zabawek w miejsce tych, kt贸re straci艂e艣 podczas ataku na ameryka艅skie posterunki radarowe. A nie zdo艂asz ich sobie zapewni膰, je艣li nie b臋dziesz mia艂 zleceniodawcy, kt贸ry zap艂aci za przew贸z swoich towar贸w.

- Mamy jeszcze na czym lata膰, dysponuj臋 w pe艂ni sprawnym oddzia艂em. To my przecie偶 pokonali艣my ameryka艅skich pilot贸w wojskowych na ich w艂asnym podw贸rku. Natomiast pan, se帽or Gachez, jest tylko przyw贸dc膮 kartelu z Medellin, a nie zarz膮dzaj膮cym ca艂o艣ci膮 handlu na p贸艂kuli zachodniej. Teraz, gdy Amerykanie p艂ac膮 niemal po sto tysi臋cy dolar贸w za kilogram kokainy, konkurencja jest coraz silniejsza. Kartele z Cali i Bogoty s膮 ju偶 zainteresowane wsp贸艂prac膮 z nami, a se帽or Sienca kieruje w Cali niezwykle pot臋偶n膮 organizacj膮 kolumbijsk膮, chyba silniejsz膮 od kartelu z Medellin... Prosz臋, pozw贸l mi doko艅czy膰... S膮 jeszcze organizacje z Mexico City i Guadalajary, kt贸re tak偶e rosn膮 w si艂臋 z dnia na dzie艅, a do tej pory musia艂y si臋 ogranicza膰 do przerzut贸w drog膮 l膮dow膮. Gdyby dysponowa艂y tak膮 jednostk膮 lotnicz膮, jak Cuchillos, z pewno艣ci膮 tak偶e by was przeros艂y...

Gachez pokr臋ci艂 g艂ow膮.

- Kartel z Medellin jest teraz jeszcze bogatszy i silniejszy, ni偶 kiedykolwiek przedtem.

- A to znaczy, 偶e Meksykanie tak bardzo nas potrzebuj膮, i偶 b臋d膮 gotowi zap艂aci膰 o wiele wi臋cej, mo偶e nawet przyjm膮 nas do sp贸艂ki...

Zawsze to samo, pomy艣la艂 Gachez. Z takimi samymi problemami ju偶 przed laty zetkn臋li si臋 jego bracia. Nie wolno ufa膰 nikomu z zewn膮trz, bo ci膮gle komu艣 jest ma艂o. W ka偶dym razie Salazar myli艂 si臋 g艂臋boko, je艣li uwa偶a艂, 偶e kt贸rakolwiek z organizacji meksyka艅skich mo偶e si臋 sta膰 bogatsza i pot臋偶niejsza od kartelu z Medellin. Mimo wszystko nie wolno by艂o lekcewa偶y膰 gro藕by, 偶e Meksykanie uzyskaj膮 dost臋p do hurtowych transport贸w, a Kolumbijczycy nie...

- Se帽or Gachez, pomog臋 panu unikn膮膰 przeci膮gaj膮cych si臋, bezowocnych negocjacji. Cena za przewiezienie kilograma kokainy z Kolumbii do dowolnego miejsca w Stanach Zjednoczonych wynosi obecnie trzydzie艣ci tysi臋cy dolar贸w, p艂atnych jak do tej pory, w dw贸ch ratach...

- Przecie偶 to trzykrotnie wi臋cej ni偶 ostatnio!

- Ju偶 raz pokona艂em jednostk臋 „M艂ociarzy" i ameryka艅skie lotnictwo wojskowe, mog臋 wi臋c dokona膰 tego ponownie. I wy艂膮cznie z tego powodu moje warunki uwa偶am nie tylko za rozs膮dne, ale i korzystne.

- Moi wsp贸艂pracownicy nie b臋d膮 mi dyktowa膰, jak mam prowadzi膰 interesy.

- Bueno, w takim razie nie jestem ju偶 pa艅skim wsp贸艂pracownikiem. Sam pan dokona艂 wyboru.

Odwr贸ci艂 si臋 i ruszy艂 w stron臋 wyj艣cia.

- Ale mam te偶 prawo zdecydowa膰, 偶eby rzucono ci臋 rekinom na po偶arcie!

Gachez szybko wcisn膮艂 guzik umieszczony pod blatem biurka i do saloniku wpad艂o dw贸ch 偶o艂nierzy - jeden tylnym wej艣ciem, za fotelem Kolumbijczyka, drugi za艣 g艂贸wnymi drzwiami.

Lecz ten niespodziewany atak zako艅czy艂 si臋 bardzo szybko. Zanim Gachez zd膮偶y艂 wsta膰 zza biurka, pierwszy z 偶o艂nierzy dosta艂 no偶em w brzuch, drugiemu sztylet wbi艂 si臋 w rami臋. Salazar b艂yskawicznie rozbroi艂 stra偶nik贸w i trzymaj膮c w r臋ku pistolet maszynowy obr贸ci艂 si臋 do szefa kartelu.

- Prosz臋 odwo艂a膰 swoich ludzi i kaza膰 im zej艣膰 mi z drogi - rozkaza艂. - Je艣li zobacz臋 kogokolwiek na pok艂adzie lub zauwa偶臋 wymierzon膮 w siebie bro艅, zabij臋 pana.

Ku jego zaskoczeniu Gachez u艣miechn膮艂 si臋 niewyra藕nie, powoli uni贸s艂 r臋ce i ostentacyjnie zacz膮艂 klaska膰 w d艂onie.

- Doskonale, pu艂kowniku. Znakomicie. Mimo swego wieku odznacza si臋 pan imponuj膮c膮 szybko艣ci膮. - Wcisn膮艂 prze艂膮cznik interkomu. Jose, pu艂kownik Salazar wychodzi. Ka偶 swoim ludziom zej艣膰 mu z drogi, jest bowiem uzbrojony w pistolet maszynowy. Nie pr贸bujcie go zatrzymywa膰. - Po czym zn贸w zwr贸ci艂 si臋 do Kuba艅czyka: - Czy m贸g艂by pan zaspokoi膰 moj膮 ciekawo艣膰 i zdradzi膰, pu艂kowniku, jak uda艂o si臋 panu przemyci膰 te no偶e przez kontrol臋 moich stra偶nik贸w?

Salazar si臋gn膮艂 za cholew臋 prawego buta i wyci膮gn膮艂 kolejny sztylet. Cisn膮艂 nim i ostrze wbi艂o si臋 w sk贸rzane oparcie krzes艂a stoj膮cego przed biurkiem, min膮wszy zaledwie o kilka centymetr贸w lewe biodro Gacheza. Kolumbijczyk wyszarpn膮艂 sztylet i przyjrza艂 mu si臋 badawczo.

- To prezent dla pana, se帽or Gachez. Moje no偶e, wykonane ze specjalnych spiek贸w ceramicznych, s膮 znacznie l偶ejsze i wytrzymalsze od stalowych, a poza tym nie mo偶na ich wykry膰 klasycznymi detektorami metali. Powinien pan stosowa膰 nowocze艣niejsze 艣rodki ochrony.

Energicznym krokiem wyszed艂 na pok艂ad i zbieg艂 po trapie do przycumowanej przy burcie motor贸wki.

Natychmiast po wyj艣ciu Salazara u艣miech znikn膮艂 z twarzy Gacheza. M臋偶czyzna szybko si臋gn膮艂 do interkomu.

- Jose, przy艣lij mi tu dw贸ch ludzi.

Sta艂 ca艂y czas za biurkiem, ogl膮daj膮c ostrze sztyletu, dop贸ki stra偶nicy nie wynie艣li z salonu rannych koleg贸w. Kiedy Jose, ich dow贸dca, zabra艂 tak偶e pistolet maszynowy i wyszed艂, do salonu wkroczy艂 Maxwell Van Nuys.

- Co tu si臋 sta艂o, do cholery? - zapyta艂. - Gdzie jest Salazar?

- Wy, gringos, tego nie rozumiecie - mrukn膮艂 Gachez. - W ten spos贸b za艂atwiaj膮 sprawy prawdziwi m臋偶czy藕ni.

- Prawdziwi m臋偶czy藕ni? Ten cz艂owiek zaszlachtowa艂 dw贸ch twoich stra偶nik贸w i z twego krzes艂a zrobi艂 sobie tarcz臋 do rzut贸w no偶em. To faktycznie m臋ska rozrywka. Gdzie on jest? Podejmie si臋 przewie藕膰 towar?

- Za偶膮da艂 trzydziestu tysi臋cy za kilogram, przy czym po艂ow臋 z g贸ry.

- Aha. Ty odpowiedzia艂e艣 „nie", a on wtedy wyci膮gn膮艂 sztylet.

Szef kartelu energicznym krokiem podszed艂 do barku i nala艂 sobie kieliszek w贸dki.

- I tyle wysz艂o z twoich m臋skich sposob贸w prowadzenia negocjacji. Zostaje nam jedynie kontynuowa膰 przerzuty przez granic臋 meksyka艅sk膮, ale wiesz dobrze, jak d艂ugo to trwa, a potem trzeba przecie偶 rozdzieli膰 towar mi臋dzy odbiorc贸w w Kalifornii i na Florydzie...

- Nie musisz si臋 martwi膰 tym, gdzie i jak b臋dziemy dokonywali przerzut贸w. Twoim zadaniem jest tylko trzyma膰 celnik贸w z dala od nas i dba膰 o pieni膮dze ulokowane w twoich bankach.

Van Nuys pokiwa艂 g艂ow膮.

- W efekcie zap艂acisz znacznie wi臋cej, ni偶 gdyby艣 wynaj膮艂 Salazara i jego Cuchillos. On zna si臋 na tej robocie. Wiem, 偶e p艂acisz tylko dziesi臋膰 tysi臋cy od kilograma za przewiezienie towaru l膮dem do Stan贸w Zjednoczonych, ale zapominasz o kosztach transportu z Teksasu czy Nowego Meksyku do Los Angeles lub Miami. W dodatku ka偶dy 艂adunek jest w podr贸偶y przez par臋 tygodni, co znacznie zwi臋ksza ryzyko jego przechwycenia. Je艣li nawet za艂o偶ysz, 偶e kilka samolot贸w Kuba艅czyk贸w zostanie str膮conych, to i tak unikasz wielu k艂opot贸w, a przede wszystkim omijasz kontrole celne.

- Czy偶by艣 chcia艂 mi powiedzie膰, 偶e nie b臋dziesz m贸g艂 wywi膮zywa膰 si臋 ze swoich zobowi膮za艅?

- B臋d臋 m贸g艂, ale jest to niebezpieczne - odpar艂 Van Nuys. - Mo偶na przekupi膰 ka偶dego urz臋dnika, ale i tak kt贸rego艣 dnia przyjdzie do ciebie, bo b臋dzie chcia艂 wi臋cej pieni臋dzy, wi臋cej alkoholu, pi臋kniejszych kobiet czy lepszej broni. Poza tym inspektorzy celni to ludzie nieco innego pokroju... Nie czytujesz gazet? Ca艂a ta Agencja Ochrony Granic ledwie trzyma si臋 kupy. Rz膮d ameryka艅ski walk膮 z przemytem narkotyk贸w pr贸buje obarczy膰 wojsko, lecz utrzymanie jednego F-16 kosztuje znacznie dro偶ej, ni偶 „Morskiego Lwa" czy kilku maszyn bezza艂ogowych. Je艣li wolno mi wyrazi膰 swoje zdanie, to nie masz innego wyj艣cia, jak dogada膰 si臋 z Salazarem. Obecnie w Stanach robi si臋 wszystko, aby przekona膰 opini臋 publiczn膮, 偶e przemytnicy pochowali si臋 po mysich norach, a marynarka wojenna i lotnictwo wychodz膮 ze sk贸ry, 偶eby si臋 do nich dobra膰. Wiem, 偶e Salazar jest chciwy, ale zna si臋 na rzeczy. Trzeba wykorzysta膰 to, i偶 granice s膮 obecnie s艂abo strze偶one.

Gachez, obracaj膮c powoli w palcach sztylet Kuba艅czyka, wr贸ci艂 z opr贸偶nionym do po艂owy kieliszkiem do biurka.

- Bueno. Wi臋c ty si臋 dogadaj z Salazarem. Pojed藕 z nim do jego nowej bazy, obejrzyj urz膮dzenia, a potem mi powiesz, czy on ma odpowiedni sprz臋t do wykonania tego zlecenia. W贸wczas zdecyduj臋, czy mo偶na mu zaufa膰 i powierzy膰 tak du偶y 艂adunek.

- Ja?! Niby dlaczego mia艂bym...

- Jeste艣 do艣wiadczonym pilotem, potrafisz w艂a艣ciwie oceni膰 stan techniczny maszyn i urz膮dze艅 naziemnych bazy. Potrafisz naszkicowa膰 rozmieszczenie zabudowa艅 i oszacowa膰 liczebno艣膰 jednostki. On za艣 nie godzi si臋 na to, by towarzyszy艂 mu kt贸rykolwiek z moich ludzi. Ciebie nie b臋dzie traktowa艂 jako potencjalne zagro偶enie, wi臋c mo偶e zgodzi si臋 na taki kompromis.

- Ju偶 rozumiem. To w艂a艣nie z powodu przeciek贸w w twojej organizacji oraz sposobu, w jaki traktujesz Salazara, omal nie wpad艂em w r臋ce „M艂ociarzy". B臋d臋 wsp贸艂pracowa艂 z tob膮 tylko do czasu, a偶 powetuj臋 sobie poniesione straty, a potem koniec.

- Na razie jednak wci膮偶 dla mnie pracujesz, Van Nuys. Mog艂em kaza膰 ci臋 zabi膰 albo te偶 wyda膰 w r臋ce w艂adz, kiedy si臋 dowiedzia艂em, 偶e robisz przerzuty na w艂asn膮 r臋k臋, ale tego nie zrobi艂em. Wywalczy艂e艣 sobie wolno艣膰, godz膮c si臋 na d艂ugoterminow膮 wsp贸艂prac臋 ze mn膮. Je艣li wi臋c naprawd臋 chcesz sobie powetowa膰 straty, jak m贸wi艂e艣, teraz zrobisz dok艂adnie to, co ci ka偶臋. Masz sprawdzi膰, czy Salazar nie pr贸buje nas wykiwa膰 i czy potrafi wykona膰 to zlecenie. Kartel chcia艂by wys艂a膰 g艂贸wny transport jak najszybciej, ale przedtem musimy sprawdzi膰 wiarygodno艣膰 Salazara.

- Jaki to ma by膰 艂adunek? - zapyta艂 Van Nuys z oci膮ganiem.

- Chcia艂bym wiedzie膰, czy Cuchillos b臋d膮 mogli zabra膰 pi臋膰dziesi膮t tysi臋cy kilogram贸w - odpar艂 Gachez.

- Co?! Pi臋膰dziesi膮t... ton?! Czystej kokainy?

- Mo偶e nawet wi臋cej. W ci膮gu ostatniego roku eksportowali艣my zaledwie dziesi膮t膮 cz臋艣膰 towaru, ale produkcja sz艂a normalnym rytmem. Jeste艣my nim zawaleni. Przy cenie hurtowej sze艣膰dziesi臋ciu tysi臋cy dolar贸w za kilogram i tak mo偶emy osi膮gn膮膰 niez艂y zysk...

- Przecie偶 ten towar jest wart trzy miliardy dolar贸w!

Chcesz go wys艂a膰 jednym transportem?

- Oczywi艣cie. W Stanach jest olbrzymi popyt na kokain臋. Urz膮dzimy prawdziwy most powietrzny, jak podczas akcji pomocy 偶ywno艣ciowej dla Etiopii, transportu masek gazowych do Bhopalu czy p艂yt o艂owianych do Czernobyla. - Gachez u艣miechn膮艂 si臋 szeroko. - Nawet p艂ac膮c Salazarowi t臋 wyg贸rowan膮 cen臋, kartel zarobi na czysto ponad miliard dolar贸w, nie m贸wi膮c ju偶 o procencie od sprzeda偶y detalicznej, a to wszystko za kilka dni pracy. Z tego wi臋ksza cz臋艣膰 przypadnie mnie, jako najwi臋kszemu producentowi kartelu: czterysta milion贸w...

Van Nuys nie m贸g艂 wyj艣膰 ze zdumienia. U ulicznych sprzedawc贸w kokaina mia艂a cen臋 dwukrotnie wy偶sz膮 od hurtowej, czyli 艂adunek by艂 wart ponad sze艣膰 miliard贸w. Jeden taki transport wystarczy艂, by ka偶demu mieszka艅cowi Stan贸w, wliczaj膮c starc贸w i dzieci, zapewni膰 dwie dawki narkotyku. Gdyby za艣 chodzi艂o o krystaliczn膮 kokain臋...

- Ca艂y ten 艂adunek jest got贸w do wys艂ania w ka偶dej chwili m贸wi艂 dalej Gachez. - Chc臋 偶eby艣 ju偶 dzisiaj wsiad艂 do samolotu razem z Salazarem i obejrza艂 t臋 jego now膮 nor臋.

Van Nuys nie m贸g艂 zapomnie膰 o tym niewiarygodnym zysku, o trzech miliardach dolar贸w...

- Dobra, w porz膮dku. Ten jeden raz si臋 zgodz臋. Ale na przysz艂o艣膰 pami臋taj, 偶e jestem adwokatem, a nie jednym z twoich ch艂opc贸w na posy艂ki...

- Jeste艣 takim samym chciwym 艂ajdakiem, jak ca艂a reszta - wtr膮ci艂 szybko Gachez i dopi艂 reszt臋 w贸dki. - Niby si臋 buntujesz, lecz przecie偶 sam przyszed艂e艣 do mnie. Kogo to obchodzi, kim by艂e艣 i czym si臋 przedtem zajmowa艂e艣? Masz robi膰 to, co ci ka偶臋, a w贸wczas otrzymasz swoj膮 zap艂at臋. Dlatego mam prawo ci臋 traktowa膰 na r贸wni z t膮 star膮 bab膮, kt贸ra codziennie czy艣ci m贸j kibel. Musisz nie odst臋powa膰 Salazara nawet na krok i mie膰 oczy szeroko otwarte, aby w odpowiedniej chwili z艂o偶y膰 mi raport o po艂o偶eniu jego nowej bazy oraz sprz臋cie, jakim obecnie dysponuje.

Kiedy Van Nuys wyszed艂, eskortowany przez dw贸ch stra偶nik贸w, Gachez zwr贸ci艂 si臋 do Luiza Canseco - tego m艂odzie艅ca, kt贸ry na ochotnika podj膮艂 si臋 skontrolowa膰 szczelno艣膰 granic strze偶onych przez „M艂ociarzy", a kt贸ry teraz by艂 porucznikiem w oddziale jego osobistej stra偶y:

- Luiz, pojedziesz za Van Nuysem. Miej go na oku. Wynajmij samolot, kup jacht, daj 艂ap贸wki komu trzeba, byleby艣 tylko nieustannie go 艣ledzi艂 i meldowa艂 mi o ka偶dym jego kroku. Gdyby艣 zauwa偶y艂, 偶e kontaktuje si臋 z jakimkolwiek agentem lub policjantem ameryka艅skim, a nawet z turyst膮, zastrzel go bez wahania.

Ciudad del Carmen, Meksyk

Nast臋pnego ranka

- To jest wasza nowa baza operacyjna? - spyta艂 zdumiony Van Nuys, kiedy ko艂owali po drodze dojazdowej lotniska, pi臋knie po艂o偶onego na wschodnim wybrze偶u po艂udniowego Meksyku, nad kana艂em 艂膮cz膮cym modre wody laguny z oceanem.

Z niedowierzaniem spogl膮da艂 na palmy, autobusy miejskie zaje偶d偶aj膮ce przed wej艣cie nowoczesnego, przeszklonego, pi臋trowego terminalu, 艣wie偶o odmalowane hangary i dok艂adnie wysprz膮tany teren lotniska.

Niewielki odrzutowiec typu Lear z Salazarem, Van Nuysem, Canseco i dwoma 偶o艂nierzami eskorty na pok艂adzie, min膮艂 budynek portu i dotar艂 do zabudowa艅 obs艂ugi technicznej oraz prywatnych hangar贸w. Zatrzymali si臋 na wprost betonowej drogi prowadz膮cej do biurowca, przez kt贸rej ca艂膮 szeroko艣膰 bieg艂 wymalowany wielkimi, czerwonymi literami napis:

WELCOME.

- Troch臋 tu inaczej ni偶 w Verrettes, ale zapewniam, 偶e nie stracili艣my nic ze swych zdolno艣ci operacyjnych - rzek艂 Salazar, wy艂膮czaj膮c poszczeg贸lne uk艂ady samolotu. Van Nuys pospiesznie wbi艂 sobie w pami臋膰 wsp贸艂rz臋dne nawigacyjne z wy艣wietlacza LORAN-u, zanim Kuba艅czyk od艂膮czy艂 zasilanie. - Co prawda na Haiti pe艂ni艂em oficjalnie funkcj臋 dow贸dcy lokalnej milicji i mog艂em zupe艂nie dowolnie wykorzystywa膰 urz膮dzenia naziemne oraz budynki bazy, ale wtedy wszystko finansowa艂 Gachez i kartel z Medellin. Bardzo im na r臋k臋 by艂o to, 偶e wiod艂em 偶ycie zwyk艂ego 偶o艂nierza, traktowali mnie jak wie艣niaka. Ale zainwestowa艂em sporo zarobionych w贸wczas pieni臋dzy i teraz, jak sam widzisz...

Z budynku wyszed艂 meksyka艅ski inspektor celny, ale spisa艂 tylko numery rejestracyjne samolotu, zanotowa艂 dat臋 i godzin臋, po czym zasalutowa艂 Salazarowi i odszed艂. Nawet nie mia艂 zamiaru sprawdza膰 艂adowni, w kt贸rej znalaz艂by ponad sto milion贸w dolar贸w w walucie ameryka艅skiej, meksyka艅skiej, niemieckiej oraz kolumbijskiej.

- Tam, w terminalu, niezwykle pieczo艂owicie i sumiennie kontroluj膮 wszystkich turyst贸w - m贸wi艂 Kuba艅czyk - ale tutaj s膮 na moje us艂ugi. Dop贸ki przedstawiciele miejscowych w艂adz i policja bior膮 sowite 艂ap贸wki, mo偶emy przywozi膰 do Ciudad del Carmen co tylko zechcemy i kiedy zechcemy.

- Czy sprawdzacie, kto odwiedza to miasto?

- Oczywi艣cie. Tutejszy urz膮d celny dostarcza nam dane o wszystkich przyje偶d偶aj膮cych Amerykanach, a zw艂aszcza oficjelach formalnie wyst臋puj膮cych jako pracownicy departamentu stanu, gdy偶 mog膮 to by膰 agenci DEA lub Ochrony Granic. Tak偶e policja przesy艂a nam listy podejrzanych turyst贸w, a my podejmujemy odpowiednie kroki.

- Dlaczego jednak wybra艂e艣 to miejsce? - zdziwi艂 si臋 Van Nuys. Ciudad del Carmen sprawia wra偶enie popularnego kurortu, a wasza baza s膮siaduje z lotniskiem, przez kt贸re przewijaj膮 si臋 tysi膮ce turyst贸w. St膮d do g艂贸wnego terminalu jest nie wi臋cej ni偶 dwie艣cie metr贸w.

- Faktycznie, Ciudad del Carmen to znana miejscowo艣膰 wypoczynkowa, mo偶e nie tak obl臋偶ona, jak Veracruz czy Cancun, ale bardzo popularna w Europie i Azji. Amerykanie przyje偶d偶aj膮 tu rzadziej od czasu, gdy tajfun niemal doszcz臋tnie zniszczy艂 miasto. Ale jakie to mo偶e mie膰 znaczenie? Tutejsze Carmen del Sol to najwi臋ksze linie lotnicze w ca艂ym stanie Campeche, utrzymuj膮 sta艂e po艂膮czenie nawet z Bostonem i San Francisco. Tury艣ci ch臋tnie tu przyje偶d偶aj膮, poniewa偶 jest tu zdecydowanie taniej ni偶 gdzie indziej, a 艂atwo st膮d zorganizowa膰 wypraw臋 samochodem, motocyklem b膮d藕 jachtem, wok贸艂 Jukatanu do Cancun, albo w przeciwn膮 stron臋, wzd艂u偶 wybrze偶a, do Veracruz. W pewnym sensie ja i moi piloci tak偶e jeste艣my turystami...

Zeszli na p艂yt臋 lotniska i ruszyli bez po艣piechu wzd艂u偶 ci膮gu tablic reklamowych i nieskazitelnie bia艂ych budynk贸w pokrytych wielokolorowymi freskami. Ka偶dy pracownik linii lotniczych Carmen del Sol by艂 ubrany w bia艂膮 koszul臋 z kr贸tkimi r臋kawami i du偶ym znaczkiem firmowym na kieszonce, ale Van Nuys zwr贸ci艂 uwag臋, 偶e niekt贸rzy technicy mieli po wojskowemu kr贸tko obci臋te w艂osy, a ubranie na biodrze wypycha艂a im ukryta kabura z broni膮.

- Czy偶by Cuchillos tak偶e si臋 zatrudnili w tych Uniach lotniczych?

- Nie inaczej. Obs艂ugujemy kilka lokalnych tras, pilotujemy r贸wnie偶 loty czarterowe towarzystw naftowych oraz innych firm dzia艂aj膮cych w s膮siednich stanach. Wynajmujemy ponadto mechanik贸w i urz膮dzenia techniczne kilku zleceniodawcom, pocz膮wszy od ameryka艅skich United Airlines i rz膮dowych Mexicali Airlines, a偶 po jednego specjalnego klienta.

Salazar wskaza艂 mu wej艣cie do najbli偶szego hangaru. Przed drzwiami uzbrojony stra偶nik ich wylegitymowa艂, a nast臋pnie wr臋czy艂 przepustki.

Kiedy znale藕li si臋 w 艣rodku, Van Nuys a偶 przetar艂 oczy ze zdumienia. Wok贸艂 dw贸ch w pe艂ni uzbrojonych, wojskowych my艣liwc贸w typu F-5, nale偶膮cych do lotnictwa meksyka艅skiego, krz膮ta艂y si臋 ekipy techniczne Cuchillos.

- Podpisali艣my umow臋 z rz膮dem Meksyku na remont silnik贸w oraz pewne prace modyfikacyjne kad艂ub贸w tych maszyn - oznajmi艂 z dum膮 Salazar. - Bez trudu wygrali艣my przetarg, a moi specjali艣ci okazali si臋 znacznie lepiej wyszkoleni od technik贸w armii meksyka艅skiej. Mamy wi臋c ca艂kowicie legalne zaj臋cie na zlecenie rz膮du, ca艂kowicie legalne 藕r贸d艂o dochod贸w, a zarazem dost臋p do wszelkiego typu wyposa偶enia i uzbrojenia wojskowego. Nie musimy ju偶 kupowa膰 na czarnym rynku. Oczywi艣cie, mamy pe艂ne prawo dokonywa膰 pr贸bnych lot贸w na tych maszynach, kt贸re naprawiamy, a domagamy si臋 bardzo wielu test贸w. Nasze w艂asne samoloty, to znaczy jedyny mirage oraz dwa bombowe albatrosy, jakie ocala艂y po ataku na instalacje Agencji Ochrony Granic, zosta艂y wyremontowane, a nawet przerobione, lecz trzymamy je gdzie indziej.

- Gachez powinien by膰 zadowolony - rzek艂 Van Nuys, ale pomy艣la艂, 偶e Salazarowi uda艂o si臋 prawie dokona膰 cudu od czasu ewakuacji z Verrettes.

- Gachez zaczyna si臋 zachowywa膰 jak stara baba - mrukn膮艂 Salazar. - Niepotrzebnie si臋 martwi.

- Po prostu chce mie膰 pewno艣膰. Zale偶y mu na skutecznym i jak najszybszym wykonaniu tego przerzutu. Czy mo偶ecie to zrobi膰 jutrzejszej nocy?

- Owszem. Teraz, kiedy „M艂ociarze" nie funkcjonuj膮, nie powinni艣my mie膰 wi臋kszych k艂opot贸w. Poza tym nad ca艂ym rejonem karaibskim w臋druj膮 chmury burzowe, 艂atwo si臋 b臋dzie ukry膰... Jak du偶y jest ten 艂adunek, kt贸ry se帽or Stara Baba chcia艂by przerzuci膰?

- Pi臋膰dziesi膮t tysi臋cy kilogram贸w, w jednym transporcie. Miejsca zrzutu rozlokowane na Bahamach, Florydzie i u wybrze偶y Kuby.

- Pi臋膰dziesi膮t tysi臋cy!... Imponuj膮ce.

- Czego b臋dziecie potrzebowali do wykonania przerzutu?

- Szczeg贸艂owego planu - odpar艂 Salazar. - Musimy dok艂adnie okre艣li膰 miejsca zrzut贸w, powiadomi膰 odbiorc贸w, obliczy膰 czas, przygotowa膰 i podzieli膰 艂adunek na porcje.

- Dostarcz臋 wam wszelkich potrzebnych danych, ale b臋d臋 musia艂 zatwierdzi膰 ten szczeg贸艂owy plan, zanim Gachez zezwoli waszym samolotom wyl膮dowa膰 w Kolumbii po odbi贸r towaru. M贸wi膮c szczerze, nie bardzo sobie wyobra偶am, jak mo偶ecie zorganizowa膰 tak wielki transport do jutrzejszego wieczora, wierz臋 jednak, 偶e jeste艣cie do tego zdolni. Mo偶ecie przyst臋powa膰 do pracy.

- Wiele si臋 zmieni艂o, Van Nuys, ale wci膮偶 jeste艣my Cuchillos rzek艂 Salazar. - Wykonamy to zadanie.

Siedziba inspektoratu celnego, Ciudad del Carmen, Meksyk

Kiedy urz臋dnik celny wszed艂 do budynku, natychmiast skierowa艂 si臋 do biura swego prze艂o偶onego. Ujrzawszy go major Carlos Fiera gestem nakaza艂 mu wej艣膰 do 艣rodka i zamkn膮膰 drzwi.

- Panie majorze, wr贸ci艂 se帽or Salazar - poinformowa艂 inspektor.

Prze艂o偶ony bez s艂owa wyci膮gn膮艂 r臋k臋, bior膮c od niego formularz odprawy. Przez chwil臋 spogl膮da艂 na zapisy.

- Na pok艂adzie samolotu by艂o jeszcze czterech pasa偶er贸w? Kogo to se帽or Salazar tu przywi贸z艂?

- Nie pyta艂em, tak jak pan rozkaza艂 - odpar艂 urz臋dnik, lecz dostrzeg艂szy surowe, karc膮ce spojrzenie majora, doda艂 szybko: - Dwaj to ludzie z obstawy Salazara. Trzecim by艂 Kuba艅czyk o nazwisku Canseco, uzbrojony w pistolet. Natomiast czwarty m臋偶czyzna to Amerykanin, nazywa si臋 Maxwell Van Nuys. Mia艂 ze sob膮 neseser. Tylko tyle zd膮偶y艂em zauwa偶y膰, panie majorze.

- Przywie藕li co艣 jeszcze?

Inspektor zagryz艂 wargi, jakby si臋 g艂臋boko zastanawia艂, tote偶 oficer wtr膮ci艂 pospiesznie:

- Pytam nieoficjalnie. Zauwa偶y艂e艣 co艣 szczeg贸lnego?

- Przenie艣li do kuloodpornego samochodu kilka du偶ych paczek i walizek, panie majorze.

Zatem przywie藕li pieni膮dze, a nie narkotyki, pomy艣la艂 Fiera. Ka偶dy przerzut narkotyk贸w m贸g艂 oznacza膰 dla nich spore k艂opoty. Lecz skoro Salazar, kt贸ry mia艂 na swe us艂ugi niemal wszystkich urz臋dnik贸w w tym mie艣cie, przywi贸z艂 wi臋ksz膮 sum臋 pieni臋dzy, to znaczy艂o, 偶e jedynie za艂atwia艂 jakie艣 interesy. Major szybko podpisa艂 formularze i wr臋czaj膮c z powrotem bloczek inspektorowi mrukn膮艂:

- Nikomu o tym nie m贸w. Mo偶esz odej艣膰.

Kiedy tylko urz臋dnik wyszed艂 z gabinetu, Fiera wsta艂 z krzes艂a, przeci膮gn膮艂 si臋 i podszed艂 do stolika w rogu pokoju, 偶eby nala膰 sobie kawy do kubka. Rozchyli艂 偶aluzje i popatrzy艂 na brukowan膮, wyboist膮 uliczk臋, kt贸r膮 stare, rozklekotane taks贸wki przewozi艂y turyst贸w do miasta. Zwr贸ci艂 uwag臋 na wysok膮 i zgrabn膮 Europejk臋 w 艣rednim wieku, z wolna id膮c膮 wzd艂u偶 witryn sklep贸w z pami膮tkami. Skrzywi艂 si臋 na widok du偶ej grupy Japo艅czyk贸w - ka偶dego roku coraz wi臋cej ich przyje偶d偶a艂o do Ciudad del Carmen. Co prawda zostawiali tu sporo pieni臋dzy, lecz jego dra偶ni艂 jednolity wygl膮d Azjat贸w oraz szczekliwy, niezrozumia艂y j臋zyk, jakim si臋 pos艂ugiwali. Zamkn膮艂 szczelnie 偶aluzje i opu艣ci艂 je do ko艅ca.

By艂 to um贸wiony znak dla ameryka艅skiego 艂膮cznika, kt贸ry kilkakrotnie w ci膮gu dnia przechodzi艂 obok budynku inspektoratu. Powinien odebra膰 sygna艂 mniej wi臋cej w porze lunchu. Je偶eli w stojaku pod oknem pojawi si臋 rower ze zdj臋tym przednim ko艂em, a zakaz wjazdu ustawiony przed bram膮 zostanie przesuni臋ty bli偶ej stojaka, b臋dzie to oznacza艂o, 偶e wiadomo艣膰 dotar艂a do adresata.

Carlos Fiera, kt贸ry kr贸tko po rozpocz臋ciu pracy w Meksyka艅skim Urz臋dzie Celnym nawi膮za艂 kontakt z agentem DEA, ju偶 od kilku lat przekazywa艂 Amerykanom informacje o wszystkich podejrzanych zdarzeniach, jakie mia艂y miejsce w tych plac贸wkach, gdzie pe艂ni艂 s艂u偶b臋. Otrzymywa艂 za to sowite wynagrodzenie, a jego kontakty utrzymywane by艂y w 艣cis艂ej tajemnicy. Z tego powodu, 偶e Ciudad del Carmen to niewielkie miasteczko, a Salazar zdo艂a艂 przekupi膰 wi臋kszo艣膰 tutejszych urz臋dnik贸w, podj臋te zosta艂y nadzwyczajne 艣rodki ostro偶no艣ci podczas przekazywania informacji - nie wolno mu by艂o telefonowa膰 do 艂膮cznika, korzysta膰 z poczty, a tym bardziej rozmawia膰 z nim w gabinecie. Major by艂 przekonany, 偶e Kuba艅czyk natychmiast by si臋 dowiedzia艂 od kt贸rego艣 z pracownik贸w inspektoratu o jego spotkaniu nawet z jakimkolwiek urz臋dnikiem meksyka艅skim, a co tu m贸wi膰 o Amerykaninie.

Jedyn膮 bezpieczn膮 metod膮 przekazywania wiadomo艣ci by艂o zostawianie kartki w ustalonym miejscu czy te偶 zamiana kilku s艂贸w w sklepie b膮d藕 zat艂oczonej restauracji. D艂u偶ej mogli porozmawia膰 jedynie w贸wczas, gdy wieczorem wybierali si臋 samochodami w jakie艣 odludne miejsce. Zazwyczaj jednak Fiera wypisywa艂 na kartce zaszyfrowan膮 informacj臋, w zamian za co otrzymywa艂 od agenta DEA kopert臋 z pieni臋dzmi, a spotkanie trwa艂o zaledwie par臋 sekund. Nie mog艂o by膰 偶adnych ustale艅, 偶adnej wymiany oficjalnych raport贸w, gdy偶 meksyka艅skim urz臋dnikom nie wolno by艂o jawnie wsp贸艂pracowa膰 z obcymi agentami.

Jego szczeg贸ln膮 uwag臋 skierowano na nowe miejsce zatrudnienia Salazara, linie lotnicze Carmen del Sol. DEA interesowa艂o si臋 wszystkimi nietypowymi zleceniami tego przewo藕nika, takimi jak transport du偶ych 艂adunk贸w, czartery wynajmowane przez amator贸w w臋dkarstwa, a nawet odje偶d偶aj膮ce sprzed magazyn贸w konwoje ci臋偶ar贸wek. Ta niewielka linia lotnicza znajdowa艂a si臋 pod obserwacj膮 ju偶 od kilku miesi臋cy, ale jeszcze tydzie艅 temu jej dzia艂alno艣膰 nie budzi艂a wi臋kszych podejrze艅. DEA jakby o niej zapomnia艂o, gdy Carmen del Sol zacz臋艂a otrzymywa膰 zlecenia rz膮dowe.

Kiedy jednak liczba pracownik贸w firmy nagle wzros艂a czterokrotnie, a jej w艂a艣ciciele pocz臋li na lewo i prawo rozdawa膰 艂ap贸wki, Agencja do Walki z Narkotykami ponownie si臋 ni膮 zainteresowa艂a. A gdy w Ciudad del Carmen wyl膮dowa艂y typowo wojskowe transportowce, kt贸rymi przylecieli podejrzanie wygl膮daj膮cy, nowi pracownicy - co zbieg艂o si臋 w czasie z tajemniczymi atakami na posterunki graniczne w Stanach Zjednoczonych owo zainteresowanie si臋gn臋艂o zenitu. DEA podwoi艂o stawki za dostarczane informacje, ale nie mniej p艂aci艂 za to samo Salazar.

Szpiegowanie kogo艣 tak wp艂ywowego i bogatego, jak ten kuba艅ski pu艂kownik, nie by艂o zadaniem 艂atwym. Fiera stara艂 si臋 w miar臋 mo偶liwo艣ci informowa膰 o wszelkich poczynaniach Salazara, ale nie m贸g艂 przecie偶 艣ledzi膰 harmonogram贸w i tras przelot贸w wszystkich maszyn nale偶膮cych do Carmen del Sol, nie wzbudzaj膮c zbytnich podejrze艅. Dlatego te偶 jego doniesienia by艂y raczej wyrywkowe. Tym razem jednak mia艂 nadziej臋, 偶e za podanie nazwisk go艣ci Salazara Amerykanie powinni mu zap艂aci膰 premi臋.

Zaledwie przed kilkoma dniami otrzyma艂 od DEA polecenie, by zwraca膰 szczeg贸ln膮 uwag臋 na wysokiego, 艣niadego Amerykanina o nazwisku Van Nuys, kt贸ry prawdopodobnie przebywa w Meksyku i mo偶e si臋 tu zjawi膰, czy to sam, czy te偶 w towarzystwie Salazara b膮d藕 jego ludzi.

Kierownik zmiany meksyka艅skich celnik贸w pogr膮偶y艂 si臋 w pracy i dopiero o jedenastej wyjrza艂 ponownie przez okno. Tak jak si臋 spodziewa艂 - w stojaku znajdowa艂 si臋 rower ze zdj臋tym przednim ko艂em, a znak drogowy zosta艂 przesuni臋ty bli偶ej niego.

Kiedy pracownicy biura zacz臋li grupami wychodzi膰 na lunch, przyst膮pi艂 do spisywania na kartce wiadomo艣ci. Pos艂ugiwali si臋 do艣膰 prostym szyfrem, kt贸ry ka偶dy wprawny kryptograf bez trudu by z艂ama艂, lecz dla przypadkowego znalazcy 贸w ci膮g liter i cyfr musia艂 by膰 nie znacz膮cy. Pieczo艂owicie szyfrowa艂 informacj臋 przez pi臋膰 minut, na szcz臋艣cie nie musia艂 si臋 pos艂ugiwa膰 偶adn膮 tabel膮 ani przygotowywa膰 kartki na brudno.

Sko艅czywszy, wsun膮艂 j膮 do kieszeni i starannie uprz膮tn膮艂 biurko, sprawdzaj膮c kilkakrotnie, czy nie zostawia jakichkolwiek 艣lad贸w sekretnej dzia艂alno艣ci. Z艂o偶y艂 kartk臋 z wiadomo艣ci膮 w kwadracik nie wi臋kszy od miedziaka i rzuciwszy sekretarce, 偶e idzie na lunch, wyszed艂 z biura.

Trzy skrzy偶owania dalej zauwa偶y艂 m臋偶czyzn臋 z marynark膮 przerzucon膮 przez praw膮 r臋k臋. Ruszy艂 w jego kierunku, staraj膮c si臋 nie patrze膰 w tamt膮 stron臋. Amerykanin by艂 w okularach przeciws艂onecznych i mia艂 na sobie bawe艂nian膮 koszulk臋 z emblematem Tour de France, tak popularn膮 w艣r贸d rozmi艂owanych w kolarstwie mieszka艅c贸w Ciudad del Carmen.

Kiedy Fiera znalaz艂 si臋 par臋 metr贸w przed 艂膮cznikiem, tamten niedba艂ym ruchem zarzuci艂 marynark臋 na rami臋. Meksykanin potwierdzi艂 odbi贸r sygna艂u udaj膮c, 偶e potkn膮艂 si臋 o kraw臋偶nik. Gdy za艣 mija艂 nieznajomego, Amerykanin g艂o艣no odkaszln膮艂. Oznacza艂o to, 偶e b臋dzie na niego czeka艂 przy wyj艣ciu z lokalu.

Godzin臋 p贸藕niej w drzwiach restauracji zderzy艂 si臋 z wchodz膮cym turyst膮, nios膮cym marynark臋 przerzucon膮 przez prawe rami臋. Stan膮艂, b膮kaj膮c jakie艣 s艂owa przeprosin. Ale m臋偶czyzna szybkim gestem wyj膮艂 kartk臋 z d艂oni Fiery i poszed艂 w stron臋 baru.

Do ko艅ca pracy nie zaprz膮ta艂 sobie specjalnie g艂owy tym incydentem. Wiedzia艂, 偶e je艣li informacja oka偶e si臋 cenna dla DEA, Amerykanie skontaktuj膮 si臋 z nim i przeka偶膮 zap艂at臋. Jak zawsze, postanowi艂 zatrzyma膰 dla siebie jedynie kilkaset peso, a reszt臋 przekaza膰 przez zaufanego kuriera swoim wnukom, mieszkaj膮cym w Mexico City. On tak偶e musia艂 op艂aca膰 kilku informator贸w, poza tym postanowi艂 zrobi膰 drobny prezent swojej przyjaci贸艂ce. Nigdy nie wp艂aca艂 tych pieni臋dzy na konto, pilnie kontrolowa艂 wydatki i zawsze trzyma艂 w szafie spakowan膮 walizk臋 z niezb臋dnymi rzeczami, poniewa偶 wiedzia艂 dobrze, 偶e kontrolerzy urz臋du celnego, ludzie Salazara, a tak偶e w艣cibscy dziennikarze bacznie zwracaj膮 uwag臋 na sytuacj臋 finansow膮 takich funkcjonariuszy, jak on zw艂aszcza tutaj, w niewielkim, prowincjonalnym Ciudad del Carmen.

Ale po po艂udniu, gdy Fiera powoli zbiera艂 si臋 ju偶 do zdania s艂u偶by, rozleg艂o si臋 natarczywe pukanie do drzwi gabinetu.

- Prosz臋 mi wybaczy膰, panie majorze - rzek艂 jego zast臋pca, wtykaj膮c g艂ow臋 do 艣rodka - ale jest tu kto艣, kto koniecznie chce z panem rozmawia膰.

- Powiedz mu, 偶eby zostawi艂 raport i przyszed艂 na rozmow臋 jutro rano.

- Panie majorze...

Inspektor zosta艂 odci膮gni臋ty od drzwi, a jednocze艣nie rozleg艂 si臋 tubalny g艂os wykrzykuj膮cego Amerykanina:

- Jak tak mo偶na, cz艂owieku?! Chcia艂em z艂o偶y膰 skarg臋 na pa艅skich ludzi, prowadz膮cych inspekcj臋 na lotnisku!

- Nie dzisiaj... - Fiera wsta艂 zza biurka i zmarszczy艂 brwi, ujrzawszy m臋偶czyzn臋 w bia艂ym trykocie z emblematem Tour de France. Opanowa艂 si臋 szybko i doda艂: - Prosz臋 przyj艣膰 jutro rano.

- Celnicy pr贸bowali mnie w艂a艣nie okra艣膰, generale! - zawo艂a艂 tamten. - Chcieli zabra膰 moje teksty!

- Co chcieli zabra膰?

- Moje teksty. - Agent wszed艂 dalej i postawi艂 na brzegu biurka monstrualnych rozmiar贸w radio stereofoniczne z magnetofonem i gramofonem kompaktowym, po czym wcisn膮艂 klawisz odtwarzania kasety.

Z g艂o艣nik贸w pop艂yn臋艂a jaka艣 be艂kotliwa rymowanka, wywrzaskiwana do nerwowego rytmu w stylu rap. - Niech pan tylko sam pos艂ucha, generale! To moja kompozycja! - zawo艂a艂 Amerykanin, staraj膮c si臋 przekrzycze膰 dudni膮c膮 piosenk臋.

Porucznik chwyci艂 turyst臋 za rami臋.

- Czy mam wyprowadzi膰 tego cz艂owieka, panie majorze?

Fiera powstrzyma艂 go uniesieniem d艂oni.

- W porz膮dku, poruczniku. Porozmawiam z nim.

Jego zast臋pca pos艂a艂 intruzowi pe艂ne w艣ciek艂o艣ci spojrzenie, lecz wyszed艂, zamykaj膮c za sob膮 drzwi. Fiera pochyli艂 si臋 i sykn膮艂 艂膮cznikowi prosto do ucha:

- Co tu robisz, do cholery?

- Czy to prawda, 偶e Van Nuys przylecia艂 do Meksyku? - zapyta艂 agent.

- Przez ciebie mog臋 dosta膰 kulk臋 w 艂eb. Jestem przekonany, 偶e ludzie Salazara za艂o偶yli pods艂uch w tym gabinecie...

- Muzyka nas zag艂uszy. Powiedz wreszcie. Widzia艂e艣 Van Nuysa?

Czy Salazar przylecia艂 razem z nim?

- Tak. Nie widzia艂em go osobi艣cie, ale doni贸s艂 mi o tym jeden z moich inspektor贸w.

- Gdzie si臋 zatrzymali? Jak d艂ugo maj膮 zamiar tu zosta膰?

- Nie pyta艂em, m贸j cz艂owiek tak偶e tego nie uczyni艂. Staramy si臋 trzyma膰 jak najdalej od Salazara. Gdyby zyska艂 cho膰 cie艅 podejrzenia, 偶e szpieguj臋 dla was, ju偶 bym gni艂 w jakim艣 rowie. Przekaza艂em wszystko, czego si臋 dowiedzia艂em. - Fiera odsun膮艂 si臋 i podni贸s艂 g艂os, przekrzykuj膮c muzyk臋: - Prosz臋 st膮d natychmiast wyj艣膰, bo ka偶臋 pana aresztowa膰 za przeszkadzanie w pracy oficerowi pe艂ni膮cemu s艂u偶b臋...

- Dobrze, ju偶 dobrze... - Agent pochyli艂 si臋 nad radiem, lecz po cichu doda艂 jeszcze: - Je艣li faktycznie Salazar przywi贸z艂 tu Van Nuysa, to niebawem zjawi膮 si臋 inspektorzy „M艂ociarzy". Wcale nie zaprzestali swej dzia艂alno艣ci. Postaraj si臋 jak najszybciej wyjecha膰 z miasta. Je艣li z艂api膮 tu Salazara, wasza policja zacznie zadawa膰 wiele k艂opotliwych pyta艅. A je艣li Kuba艅czyk zdo艂a uciec „M艂ociarzom", na pewno b臋dzie chcia艂 si臋 zem艣ci膰.

A teraz skonfiskuj mi to radio, w 艣rodku znajdziesz ostatni膮 zap艂at臋.

- A radio ma zosta膰 tutaj, dop贸ki sprawa si臋 nie wyja艣ni! - wrzasn膮艂 Fiera, wczuwaj膮c si臋 w rol臋. - I prosz臋 to natychmiast wy艂膮czy膰!

Agent DEA zastopowa艂 magnetofon.

- Wr贸c臋, jak tylko otrzymam niezb臋dne dokumenty, generale. Przysi臋gam, 偶e to radio nie jest kradzione. Obiecuj臋, 偶e jutro z samego rana zjawi臋 si臋 tu z pismem z naszego konsulatu...

Amerykanin za艂o偶y艂 z powrotem ciemne okulary i energicznym krokiem wyszed艂 z gabinetu. Fiera podszed艂 do okna i spogl膮da艂, jak tamten wsiada na rower i po chwili znika w ulicznym t艂umie.

Pospiesznie otworzy艂 klapk臋 schowka w tylnej 艣ciance radia, wyj膮艂 ciasno zwini臋ty kabel sieciowy i znalaz艂 pod spodem grub膮 rolk臋 banknot贸w studolarowych. Wsun膮艂 pieni膮dze do kieszeni i zd膮偶y艂 za艂o偶y膰 z powrotem os艂on臋, zanim do drzwi ponownie zapuka艂 jego zast臋pca.

- Nic si臋 nie sta艂o, panie majorze?

- Ten Amerykanin pr贸bowa艂 we mnie wm贸wi膰, 偶e to radio nie jest kradzione - oznajmi艂 spokojnie Fiera. - Przysi臋ga艂, i偶 wr贸ci jutro z samego rana z odpowiednimi dokumentami. Je艣li jednak si臋 tu nie poka偶e, o czym jestem g艂臋boko przekonany, mo偶esz je sobie zatrzyma膰.

W spojrzeniu porucznika pojawi艂 si臋 b艂ysk chciwo艣ci.

- Zamkn臋 je na noc w szafie pancernej, panie majorze - powiedzia艂.

Fiera doskonale wiedzia艂, 偶e zaraz po jego wyj艣ciu radio wyl膮duje w baga偶niku auta. Uwa偶a艂 jednak, 偶e jest to najlepszy spos贸b na zapewnienie sobie milczenia tamtego.

Zosta艂 w biurze po godzinach, wyci膮gaj膮c z szafy swoje rzeczy osobiste, notatki oraz czasopisma i pakuj膮c je do nesesera Amerykanin mia艂 racj臋 w tym mie艣cie zrobi si臋 dla niego bardzo niezdrowa atmosfera, kiedy przyb臋d膮 tu agenci stra偶y granicznej, poluj膮cy na Salazara Zaczn膮 si臋 przes艂uchania, wszyscy b臋d膮 chcieli wiedzie膰, jak dosz艂o do tego, 偶e najwi臋ksza organizacja przemytnik贸w znalaz艂a sobie kryj贸wk臋 w艂a艣nie tu, w Ciudad del Carmen, a w dodatku pod samym nosem inspektoratu celnego.

Najemnicy kartelu z Medellin pewnie tak偶e zaczn膮 go szuka膰. A Fiera nie mia艂 ochoty wystawia膰 im si臋 na odstrza艂.

Centrala dowodzenia Jednostki Ochrony Granic, Alladin City, Floryda

Trzy godziny p贸藕niej

Odpraw臋 zwo艂ano w niewielkim, przeszklonym i d藕wi臋koszczelnym pomieszczeniu na antresoli g艂贸wnej sali 艂膮czno艣ci. Opr贸cz dow贸dztwa „M艂ociarzy", Hardcastle'a, Mastersa i McLanahana, Elliott zaprosi艂 na ni膮 ca艂y oddzia艂 specjalny z jego nowym dow贸dc膮, by艂ym zast臋pc膮 Sandry Geffar w bazie Homestead, Curtisem Longiem.

- Zdobyli艣my pewne informacje na temat Salazara i Van Nuysa zacz膮艂 genera艂. - Obaj przebywaj膮 w Meksyku. Wygl膮da na to, 偶e Salazar zn贸w otrzyma艂 jakie艣 du偶e zlecenie. W艂adze meksyka艅skie boj膮 si臋 nawet tkn膮膰 go palcem, dop贸ki nie dostan膮 wyra藕nego nakazu Federalnego S膮du Najwy偶szego z Mexico City.

- Czy m贸wimy o tym samym cz艂owieku, kt贸ry zorganizowa艂 zmasowany atak na nasze posterunki radarowe? - zapyta艂a pospiesznie Geffar. - To on jest winien 艣mierci czterdziestu os贸b... a w艂adze meksyka艅skie nawet nie chc膮 nam pom贸c go schwyta膰?

Elliott skin膮艂 g艂ow膮.

- Salazar pracuje obecnie na zlecenie rz膮du Meksyku, a konkretnie Ministerstwa Obrony. Tacy ludzie otaczani s膮 szczeg贸lnymi wzgl臋dami, chyba 偶e zapadnie wyrok s膮du federalnego b膮d藕 trybuna艂u wojskowego. Nie s膮dz臋, aby jakiekolwiek zabiegi dyplomatyczne mog艂y doprowadzi膰 do jego ekstradycji. Natomiast Van Nuys nadal pos艂uguje si臋 paszportem ameryka艅skim, tote偶 z nim powinno nam p贸j艣膰 nieco 艂atwiej.

- I Van Nuys tak swobodnie pokazuje si臋 z Salazarem w Meksyku? - wtr膮ci艂 zdumiony Long. - Wydawa艂o mi si臋, 偶e wys艂ali艣my za nim listy go艅cze. Dlaczego, do cholery, nie zosta艂 zatrzymany podczas przekraczania granicy meksyka艅skiej? Przecie偶 tyle si臋 m贸wi o wsp贸艂pracy z rz膮dem meksyka艅skim...

- Wygl膮da na to, 偶e Salazar przekupi艂 tamtejsz膮 stra偶 graniczn膮, milicj臋, policj臋 federaln膮, kr贸tko m贸wi膮c: wszystkich - odpar艂 Elliott. To on decyduje, kto mo偶e swobodnie przekroczy膰 granic臋, a kto nie. Podejrzewam, 偶e Van Nuys do tej pory ukrywa艂 si臋 w Kolumbii i nawi膮za艂 bli偶sze kontakty z kartelem z Medellin. Mo偶liwe, 偶e w艂a艣nie dla nich pracuje. Departament Stanu i prokurator generalny maj膮 zamiar wyst膮pi膰 z wnioskiem o udzielenie wszechstronnej pomocy w jego uj臋ciu, ale poprosi艂em prezydenta, aby wstrzyma艂 te pisma. Obawiam si臋, 偶e gdyby艣my wys艂ali do Meksyku agent贸w federalnych, maj膮cych aresztowa膰 Van Nuysa, Salazar ponownie zakopa艂by si臋 w jakiej艣 mysiej norze.

Genera艂 wy艣wietli艂 na olbrzymim ekranie komputerow膮 map臋 Ameryki 艢rodkowej.

- Salazar kieruje obs艂ug膮 lot贸w czarterowych linii lotniczych Carmen del Sol, maj膮cych siedzib臋 we wschodnim Meksyku, w mie艣cie Ciudad del Carmen. Uda艂o mu si臋 w艂膮czy膰 do tej dzia艂alno艣ci wi臋kszo艣膰 swoich samolot贸w, kt贸re zdo艂a艂 przeprowadzi膰 z Haiti do Meksyku. Wykonuje tak偶e liczne zlecenia dla meksyka艅skich si艂 powietrznych, maj膮c swobodny dost臋p do cz臋艣ci zamiennych, paliwa, uzbrojenia i amunicji, a nawet wyposa偶enia lotnictwa wojskowego. Wed艂ug naszych 藕r贸de艂 jego mechanicy naprawiaj膮 wszystkie typy maszyn, od prezydenckich 艣mig艂owc贸w po nowoczesne wojskowe odrzutowce.

- Najpierw mia艂 za sob膮 w艂adze Haiti, a teraz Meksyku - mrukn膮艂 Hardcastle.

- Co wi臋cej, gdzie tylko si臋 da stosuje pods艂uch i zd膮偶y艂 zorganizowa膰 olbrzymi膮 siatk臋 informator贸w, kt贸rzy donosz膮 mu o ka偶dym kroku przedstawicieli w艂adz meksyka艅skich i naszych agent贸w. Uda艂o nam si臋 zdoby膰 wiadomo艣ci o Salazarze tylko dzi臋ki temu, 偶e zastosowali艣my metody opisane w powie艣ciach Johna Le Carr茅. Ale ten cz艂owiek musia艂 znikn膮膰. W tej chwili nie mamy ju偶 偶adnego 藕r贸d艂a informacji, jeste艣my pewni tylko tego, 偶e Salazar i Van Nuys nadal przebywaj膮 w Ciudad del Carmen, cho膰 nie wiadomo dok艂adnie gdzie. Niemniej otrzymali艣my doniesienia o wzmo偶onej aktywno艣ci czarterowej ekipy Kuba艅czyka... a konkretnie mo偶na wnioskowa膰 o przygotowaniach do lotu kilku najwi臋kszych transportowc贸w Salazara.

- A to znaczy, 偶e planuj膮 kolejny du偶y przerzut - wtr膮ci艂a Geffar. Na to w艂a艣nie czekali艣my. Szkoda, 偶e nie znamy wi臋cej szczeg贸艂贸w.

- Mogliby艣my napr臋dce zebra膰 grup臋 wywiadowcz膮, z艂o偶on膮 z moich ludzi i agent贸w DEA, kt贸ra polecia艂aby do Ciudad del Carmen, 偶eby 艣ledzi膰 poczynania ekipy czarterowej Salazara - zaproponowa艂 Long. - Trzeba by to zrobi膰 po cichu, aby nie sp艂oszy膰 Kuba艅czyk贸w. Ale b臋dziemy te偶 potrzebowali wszystkich ludzi, kiedy tamci ju偶 wystartuj膮.

- Mo偶na te偶 spr贸bowa膰 porwa膰 Van Nuysa - podsun臋艂a Geffar. To jasne, 偶e on tak偶e macza w tym palce. Dowiedzieliby艣my si臋 od niego, co knuje Salazar...

- Ja bym mu nie ufa艂 - rzek艂 Hardcastle, obracaj膮c si臋 do niej. Usi艂owa艂 ci臋 ju偶 kiedy艣 zabi膰, na pewno spr贸bowa艂by po raz drugi. Nie ma nic do stracenia. Poza tym nawet gdyby uda艂o nam si臋 go pojma膰, nie wiadomo, czy powiedzia艂by co艣 konkretnego o planach Salazara Mam wra偶enie, 偶e o wiele bardziej si臋 boi tego Kuba艅czyka i przyw贸dc贸w kartelu, ni偶 ameryka艅skiego wymiaru sprawiedliwo艣ci. - Popatrzy艂 na Elliotta. - Dlaczego nie mieliby艣my po prostu wys艂a膰 oddzia艂u specjalnego i zlikwidowa膰 tej jego ekipy czarterowej? Czemu nie mo偶emy si艂膮 pojma膰 Salazara?

- To nie takie proste - odpar艂 Curtis Long. - Podejrzewam, 偶e i tam przygotowa艂 sobie niez艂膮 kryj贸wk臋. Trzeba to zrobi膰 gdzie艣, sk膮d nie b臋dzie mia艂 mo偶liwo艣ci ucieczki.

- Poza tym zbrojna operacja oddzia艂贸w specjalnych w og贸le nie wchodzi w rachub臋 - powiedzia艂 Elliott. - Nikt by tego nie zaakceptowa艂... Ponadto musieliby艣my mie膰 nakaz aresztowania zatwierdzony przez w艂adze meksyka艅skie. A w贸wczas by艂aby to operacja Meksykan贸w, a nie „M艂ociarzy". Oddzia艂 specjalny zosta艂by zatrzymany na granicy, a ich milicja czy policja nie chcia艂aby z naszej strony 偶adnej pomocy.

- Wi臋c co zrobimy? - zapyta艂 zniecierpliwiony McLanahan. B臋dziemy dalej czeka膰 i obserwowa膰?

- Na razie nie mamy innego wyj艣cia. Wzmocnimy kontrol臋 radarow膮, wysy艂aj膮c nad wschodnie wybrze偶e Meksyku samoloty zwiadowcze P-3 oraz E-2. Miejmy nadziej臋, 偶e gdy Salazar przyst膮pi do kolejnego przerzutu, my b臋dziemy ju偶 gotowi... A tymczasem, Curt, chcia艂bym ci臋 poprosi膰 o sporz膮dzenie planu dzia艂ania dla kilku agent贸w oddzia艂u specjalnego, kt贸rzy mieliby pojecha膰 do Ciudad del Carmen i aresztowa膰 Van Nuysa oraz Salazara...

Kiedy po zako艅czeniu odprawy jej uczestnicy zacz臋li opuszcza膰 sal臋, Geffar i Hardcastle zostali z ty艂u.

- Brad - odezwa艂a si臋 Sandra. - Ludzie ju偶 nie wytrzymuj膮 tego oczekiwania. Wszyscy wiemy, 偶e jutro mo偶e by膰 za p贸藕no... Pozw贸l mi polecie膰 do Meksyku i odszuka膰 Van Nuysa.

- Wybij to sobie z g艂owy. Zastrzeliliby ci臋, zanim zd膮偶y艂aby艣 wysi膮艣膰 z samolotu. Salazar ma swoich informator贸w dos艂ownie wsz臋dzie, na przej艣ciach granicznych, w policji, w艣r贸d w艂a艣cicieli sklep贸w i obs艂ugi hotelowej. 艢ledz膮 ka偶dego Amerykanina niemal przez okr膮g艂膮 dob臋...

- A nawet gdyby艣 go odnalaz艂a, to co? - wtr膮ci艂 Hardcastle. Przyci膮gn臋艂aby艣 go za w艂osy z powrotem do Miami? Je艣li trzyma si臋 Salazara, to jest pod ochron膮 jego ludzi. Podejrzewam, 偶e nie mia艂aby艣 nawet okazji odezwa膰 si臋 do Van Nuysa cho膰by s艂owem.

- Pos艂uchajcie, tracimy tylko czas - odpar艂a Geffar ze z艂o艣ci膮. Mamy sporo informacji... Wiemy, gdzie nale偶y szuka膰 Salazara i Van Nuysa. Wiemy te偶, 偶e szykuj膮 si臋 do jakiej艣 wi臋kszej operacji, prawdopodobnie przerzutu narkotyk贸w. Ale nie ulega w膮tpliwo艣ci, i偶 powinni艣my kogo艣 wys艂a膰 do Meksyku, 偶eby dowiedzie膰 si臋 jakichkolwiek szczeg贸艂贸w. A skoro nie mo偶e polecie膰 ca艂y oddzia艂 specjalny i nie da si臋 te偶 niczego za艂atwi膰 oficjalnymi drogami...

- Je偶eli nawet zdecydujemy si臋 kogo艣 wys艂a膰, to na pewno nie ciebie - przerwa艂 jej Elliott. - Nie odzyska艂a艣 jeszcze w pe艂ni si艂, a poza tym Van Nuys dobrze ci臋 zna, wi臋c bez w膮tpienia przekaza艂 tw贸j opis ludziom Salazara. Natychmiast zosta艂aby艣 rozpoznana...

- Niewa偶ne. Jestem przekonana, 偶e zdo艂a艂abym nam贸wi膰 Van Nuysa do wsp贸艂pracy. W Sunrise Beach rozmawia艂am z nim, zanim pojawi艂 si臋 Hokum ze strzelb膮. By艂 przera偶ony jak diabli. Chcia艂... Wcale nie mia艂 zamiaru przy艂膮cza膰 si臋 do Salazara, uwa偶a艂 jednak, 偶e nie ma wyboru. Tamten go szanta偶owa艂. M贸wi艂am wam przecie偶, 偶e by艂 got贸w si臋 z nami dogada膰, chcia艂 powiedzie膰 wszystko, co wie o dzia艂alno艣ci Salazara i siatce odbiorc贸w kartelu z Medellin w zamian za pozostawienie go na wolno艣ci. S膮dz臋, 偶e jeszcze teraz zdo艂a艂abym go przekona膰, a na pewno z nikim innym w og贸le by nie rozmawia艂. My艣l臋, 偶e da艂abym sobie rad臋, nawet je偶eli odgrywa tam wa偶niaka i udaje twardziela, gotowego owin膮膰 sobie wok贸艂 palca ka偶d膮 kobiet臋...

Elliott energicznie pokr臋ci艂 g艂ow膮.

- Je艣li pan si臋 nie zgodzi, generale, gotowa jestem wzi膮膰 urlop bezp艂atny i polecie膰 do Meksyku na w艂asn膮 odpowiedzialno艣膰...

- To by艂oby r贸wnoznaczne z samob贸jstwem... - zacz膮艂 Elliott.

- Nieprawda. Liczy艂am na to, 偶e dzia艂aj膮c oficjalnie otrzymam jakie艣 wsparcie, ale w takim razie b臋d臋 musia艂a sama sobie poradzi膰.

- Skoro jeste艣 a偶 tak prze艣wiadczona, 偶e Van Nuys by艂by got贸w zawrze膰 z nami umow臋, zlecimy to zadanie komu innemu... cho膰by agentom DEA, kt贸rzy s膮 ju偶 na miejscu...

- Nic z tego nie wyjdzie. Zlikwiduj膮 agenta, Salazar ponownie si臋 gdzie艣 ukryje, a Van Nuys zniknie na dobre. Tylko ja mog臋 podj膮膰 pr贸b臋 negocjacji.

- Mimo wszystko nie mog臋 ci na to pozwoli膰. Musia艂aby艣 dzia艂a膰 bez 偶adnego wsparcia, tamci dobrze ci臋 znaj膮, a w dodatku nie wr贸ci艂a艣 jeszcze do zdrowia...

- Powtarzam po raz kolejny, generale, i偶 mo偶emy zaprzepa艣ci膰 najlepsz膮 okazj臋 uj臋cia Salazara. Jeszcze dzi艣 wieczorem mog艂abym polecie膰 „Morskim Lwem" i spr贸bowa膰 potajemnie si臋 skontaktowa膰 z Van Nuysem. Albo go przekonam do wsp贸艂pracy z nami, albo... ju偶 nie wr贸c臋.

Zapad艂o k艂opotliwe milczenie. Elliott mia艂 jednak ochot臋 wyrazi膰 zgod臋 na t臋 propozycj臋.

Isla del Carmen, Meksyk

Wieczorem tego samego dnia

W posiad艂o艣ci po艂o偶onej na po艂udniowym wybrze偶u, w centralnej cz臋艣ci wyspy Isla del Carmen, osiem kilometr贸w na wsch贸d od miasta, piloci Cuchillos prezentowali swemu dow贸dcy i Van Nuysowi plan operacji. Spotkanie odbywa艂o si臋 w przestronnym gabinecie, kt贸rego panoramiczne okna o kuloodpornych szybach wychodzi艂y na po艂udnie, na wody laguny Terminos oraz mroczniej膮c膮 o zachodzie s艂o艅ca 艣cian臋 d偶ungli porastaj膮cej odleg艂e uj艣cie rzeki Candelaria. Pok贸j mie艣ci艂 si臋 na ostatnim, pi膮tym pi臋trze okaza艂ej budowli, ta za艣 zosta艂a wzniesiona na usypanym sztucznie wzg贸rzu, przez co ludzie siedzieli chyba w najwy偶ej po艂o偶onym punkcie ca艂ego stanu Campeche. Dziesi臋ciohektarowego terenu strzeg艂 niezbyt liczny, lecz doskonale wyposa偶ony oddzia艂 Cuchillos, a sam budynek przypomina艂 艣redniowieczne zamczysko otoczone ceglanym murem i fos膮, ze zwodzonym mostem i olbrzymi膮 bram膮 na drodze dojazdowej.

Major Jose Trujillo, najstarszy pilot w oddziale, si臋gn膮艂 po wskaz贸wk臋 i wyszed艂 na 艣rodek sali. Mia艂 na sobie dok艂adnie odprasowany mundur, jakby szykowa艂 si臋 do inspekcji. Baretki i odznaki na lewej piersi by艂y wystarczaj膮cym dowodem jego osi膮gni臋膰 podczas pi臋tnastoletniej s艂u偶by w Kuba艅skich Rewolucyjnych Si艂ach Powietrznych. Mia艂 nie tylko przedstawi膰 swemu dow贸dcy i go艣ciowi plan operacji, chcia艂 tak偶e zaprezentowa膰 wszystkich Cuchillos jako znakomicie wyszkolonych i gotowych do podj臋cia walki.

- Ju偶 za godzin臋 samoloty zaczn膮 startowa膰, kieruj膮c si臋 do Valdivii w Kolumbii. Wed艂ug naszego planu powinny si臋 znale藕膰 w powietrzu w odst臋pach dziesi臋cio- lub pi臋tnastominutowych, aby wygl膮da艂o to na nasz膮 zwyk艂膮 dzia艂alno艣膰 czarterow膮. Wszystkie maszyny polec膮 utartymi korytarzami, wykorzystywanymi przez lotnictwo cywilne.

Na pocz膮tku wystartuj膮 wolniejsze, a wi臋c ma艂e dwusilnikowe i ci臋偶kie jednosilnikowe, dopiero za nimi p贸jd膮 samoloty turbo艣mig艂owe i odrzutowe. Dla pierwszej grupy zaplanowali艣my mi臋dzyl膮dowania w San Salvador, San Jose i w Panama City. Druga grupa, z艂o偶ona z maszyn 艣redniego zasi臋gu, b臋dzie mia艂a postoje w Kostaryce oraz w Bluefields w Nikaragui. Najwi臋ksze transportowce mog艂yby pokona膰 ca艂膮 tras臋 bez uzupe艂niania paliwa, lecz 偶eby nie wzbudza膰 podejrze艅, wyl膮duj膮 w David w Panamie oraz Cartagenie w Kolumbii. W ten spos贸b b臋dzie to wygl膮da艂o na zwyk艂y rejs naszych linii lotniczych. Wszystkie samoloty b臋d膮 艣ci艣le przestrzega艂y mi臋dzynarodowej konwencji ruchu powietrznego i pos艂ugiwa艂y si臋 kodami wywo艂awczymi linii Carmen del Sol.

Trujillo sk艂oni艂 si臋 Van Nuysowi i ten wsta艂 z fotela.

- Podj膮艂em niezb臋dne kroki, aby ka偶da z grup dotar艂a bezpiecznie do Valdivii. Samoloty nie powinny by膰 na trasie kontrolowane przez celnik贸w. Ale poniewa偶 nie mo偶emy mie膰 absolutnej pewno艣ci, ka偶dy z cz艂onk贸w za艂ogi musi by膰 pod ka偶dym wzgl臋dem przygotowany na niespodziewan膮 inspekcj臋. Przede wszystkim nale偶y zadba膰 o aktualne wpisy w paszportach, wa偶ne dokumenty emigracyjne oraz legitymacje pilot贸w. Samoloty musz膮 by膰 przyszykowane w taki spos贸b, aby nikt nie m贸g艂 si臋 domy艣li膰 prawdziwego celu przelotu oraz rodzaju 艂adunku, jaki ma by膰 przetransportowany do Stan贸w Zjednoczonych.

Gdyby przypadkowa kontrola ujawni艂a, co znajduje si臋 w samolotach, wszystkich by natychmiast aresztowano. To samo grozi nam tak偶e w贸wczas, je艣li kt贸rykolwiek z was wspomni cho膰 s艂owem na temat Valdivii, narkotyk贸w czy te偶 kartelu. Nie b膮d藕cie nigdy pewni, 偶e cz艂owiek w mundurze s艂u偶b celnych jest celnikiem, r贸wnie dobrze mo偶e to by膰 agent DEA lub informator Amerykan贸w. Nale偶y wi臋c trzyma膰 g臋by na k艂贸dk臋 i ani na chwil臋 nie traci膰 czujno艣ci.

- Przecie偶 Gachez m贸wi艂, 偶e mo偶esz zagwarantowa膰 bezpiecze艅stwo moim ludziom na ca艂ej trasie, Van Nuys - wtr膮ci艂 ze z艂o艣ci膮 Salazar.

- Niczego nie mog臋 zagwarantowa膰. Przekaza艂em wszystkim inspektorom op艂acanym przez kartel, aby w odpowiednim czasie byli na s艂u偶bie, ale nie mam 偶adnej pewno艣ci, 偶e tak w艂a艣nie b臋dzie, a zw艂aszcza w Panamie, Salwadorze i Kostaryce. Amerykanie maj膮 tam wielu swoich ludzi. A chyba nie musz臋 panu m贸wi膰, pu艂kowniku, 偶e funkcja celnika w tych krajach jest uwa偶ana za pierwszy szczebel kariery politycznej. Przekaza艂em polecenia, ale nie mog臋 r臋czy膰 za to, 偶e zostan膮 wykonane.

- Lepiej 偶eby tak by艂o - warkn膮艂 Salazar - bo inaczej mo偶esz zap艂aci膰 g艂ow膮.

Przez chwil臋 panowa艂a napi臋ta cisza. Trujillo pospiesznie wsta艂 i zacz膮艂 obja艣nia膰 dalej:

- Wszystkie samoloty maj膮 by膰 w Valdivii jutro rano. Kiedy tylko zako艅czymy przegl膮d i uzupe艂nimy paliwo, zaczniemy 艂adowa膰 towar. G艂贸wn膮 jego cz臋艣膰 rozmie艣cimy nast臋puj膮co: dziesi臋膰 ton w transportowym An-26, sze艣膰 ton w shortsie 440 oraz dziewi臋膰 ton w DC-3. Pozosta艂ych dwadzie艣cia pi臋膰 tysi臋cy kilogram贸w zostanie rozdzielonych mi臋dzy dziesi臋膰 mniejszych samolot贸w.

Trujillo rozwin膮艂 map臋 wisz膮c膮 na stojaku. Nie by艂o na niej zaznaczonych tras wiod膮cych z Meksyku do Kolumbii, a jedynie te, kt贸re prowadzi艂y z Kolumbii na p贸艂noc, z wybranymi punktami tankowania na r贸偶nych wyspach Karaib贸w.

- Czeka nas d艂uga i ci臋偶ka podr贸偶 z 艂adunkiem. Podzielimy samoloty na trzy grupy. Wszystkie maszyny zatankuj膮 do pe艂na na p贸艂nocy Kolumbii, w miastach Uribia lub Cienaga. Mniejsze samoloty, lekkie dwusilnikowe i ci臋偶kie jednosilnikowe, udadz膮 si臋 na wyznaczone lotniska w Panamie, na Jamajce b膮d藕 Haiti, w zale偶no艣ci od pojemno艣ci ich zbiornik贸w oraz obci膮偶enia... Wszyscy otrzymacie indywidualne rozkazy, wyszczeg贸lniaj膮ce punkty mi臋dzyl膮dowa艅 wraz ze wsp贸艂rz臋dnymi lotnisk oraz cz臋stotliwo艣ciami urz膮dze艅 radionaprowadzaj膮cych. Do艂膮czy艂em tak偶e charakterystyki ka偶dego z tych miejsc, na wypadek, gdyby艣cie musieli l膮dowa膰 przy z艂ej pogodzie.

Samoloty udaj膮ce si臋 w kierunku p贸艂nocno-zachodnim b臋d膮 za艣 tankowa艂y w Nikaragui i Gwatemali, a nast臋pnie tutaj, w Ciudad del Carmen. Przygotowali艣my te偶 lotnisko rezerwowe, w Valladolid, w p贸艂nocno-wschodniej cz臋艣ci Jukatanu, gdzie b臋dzie czeka艂a ekipa techniczna i sanitarna. Ta grupa poleci nast臋pnie nad morzem, bezpo艣rednio nad wyznaczone punkty zrzutu u wybrze偶y Kuby, w Cie艣ninie Florydzkiej oraz w archipelagu Bahama. Natomiast samoloty tankuj膮ce na Jamajce przetn膮 kuba艅sk膮 przestrze艅 i dokonaj膮 zrzutu nad bagnami Everglades. Maszyny trzeciej grupy, kt贸re zatrzymaj膮 si臋 na Haiti, dostarcz膮 towar na wyspy Bahama oraz Turks i Caicos.

Ci臋偶sze samoloty po zatankowaniu w Kolumbii polec膮 bezpo艣rednio nad wyspy Bahama, inne za艣 wyl膮duj膮 tutaj, uzupe艂ni膮 paliwo i dokonaj膮 zrzut贸w w Nowym Meksyku, Teksasie i Luizjanie. Ta grupa maszyn b臋dzie si臋 porusza艂a cywilnymi korytarzami, plany czarterowych przelot贸w zosta艂y ju偶 z艂o偶one we w艂a艣ciwych centralach kontroli ruchu powietrznego.

Wed艂ug naszych informator贸w nie obserwuje si臋 偶adnej wzmo偶onej aktywno艣ci jednostek Ochrony Granic, ani w stanach po艂udniowych, ani na Florydzie - m贸wi艂 Trujillo. - Platforma „M艂ociarz Dwa" zosta艂a przeholowana do portu na Key West, gdzie b臋dzie poddana remontowi, a nast臋pnie ustawiona na Atlantyku, u wschodnich wybrze偶y Florydy. Z kolei lotniskowiec, z kt贸rego pok艂adu przez jaki艣 czas wyrusza艂y patrole „M艂ociarzy" strzeg膮ce wschodniej cz臋艣ci p贸艂wyspu, obecnie kotwiczy u wej艣cia do portu w Miami. Widziano startuj膮ce z niego samoloty, ale informatorzy s膮 przekonani, 偶e chodzi艂o jedynie o loty 膰wiczebne.

Najwi臋kszym zagro偶eniem b臋d膮 dla nas ameryka艅skie my艣liwce wojskowe. W przestrzeni powietrznej Stan贸w Zjednoczonych pojawi si臋 nagle kilkana艣cie nisko lec膮cych, obcych samolot贸w, chocia偶 tylko niekt贸re b臋d膮 musia艂y si臋 zbli偶y膰 do wybrze偶a. Uwa偶amy jednak, 偶e dop贸ki b臋dziemy si臋 trzymali cywilnych korytarzy i lecieli na niskim pu艂apie, raczej nic nam nie grozi. Przekonali艣my si臋 ju偶, 偶e Amerykanie niezbyt ch臋tnie wykorzystuj膮 lotnictwo wojskowe do walki z przemytem. To punkt na nasz膮 korzy艣膰.

Szczeg贸lnie niebezpieczna rola przypadnie za艂ogom dokonuj膮cym zrzutu nad Everglades. Dlatego te偶 osobi艣cie obejm臋 dow贸dztwo tej grupy, a wraz ze mn膮 polec膮 kapitan Estevez i kapitan Garzon, nasi najbardziej do艣wiadczeni piloci. Wykorzystamy ponadto jeden z meksyka艅skich odrzutowc贸w F-5 jako os艂on臋 transportowc贸w, zmierzaj膮cych do Luizjany i Teksasu...

Rozleg艂o si臋 pukanie do drzwi i uzbrojony stra偶nik pospiesznie wr臋czy艂 Salazarowi jak膮艣 kartk臋. Ten przeczyta艂 notatk臋, u艣miechn膮艂 si臋, po czym wyszed艂 na 艣rodek sali.

- Bardzo dzi臋kuj臋, majorze Trujillo. Przedstawi艂 nam pan doskona艂y, pozbawiony s艂abych punkt贸w, szczeg贸艂owy plan operacji. Prosz臋 w moim imieniu podzi臋kowa膰 swojemu zespo艂owi. - Zwr贸ci艂 si臋 do zebranych pilot贸w: - No c贸偶, przyst臋pujemy do walki. Otrzyma艂em przed chwil膮 wiadomo艣膰 z inspektoratu celnego, 偶e wp艂yn臋艂a pro艣ba o zezwolenie na l膮dowanie w Veracruz, pojutrze o godzinie jedenastej, ameryka艅skiego samolotu AV-22 z o艣mioosobow膮 za艂og膮, nale偶膮cego do Agencji Ochrony Granic. Nasi informatorzy pr贸buj膮 pozna膰 przyczyn臋 tej niespodziewanej wizyty, lecz nie ulega w膮tpliwo艣ci, 偶e „M艂ociarze" dowiedzieli si臋 o miejscu naszego pobytu. - Ponownie obr贸ci艂 si臋 do Trujillo. - Majorze, wszystkie samoloty maj膮 uzupe艂nia膰 paliwo na lotnisku awaryjnym w Valladolid. Nikomu nie wolno l膮dowa膰 w Ciudad del Carmen do czasu wyja艣nienia sytuacji. Wygl膮da na to, 偶e „M艂ociarze" si臋 sp贸藕ni膮... - Urwa艂 na chwil臋. - Kiedy ten patrol pojawi si臋 w Ciudad del Carmen... zak艂adam, 偶e nie p贸藕niej ni偶 godzin臋 po wyl膮dowaniu w Valladolid... wszystkie 艂adunki powinny ju偶 zosta膰 dostarczone. W drodze powrotnej musicie zatem zrobi膰 przerw臋 na wyznaczonych l膮dowiskach, dok艂adnie skontrolowa膰 samoloty i uzupe艂ni膰 dokumenty. Je艣li dobrze si臋 spiszecie, b臋dziemy mogli spokojnie przedstawi膰 w艂adzom sprawozdania z tras przelot贸w. Inspektorzy nie znajd膮 偶adnych dowod贸w, ujrz膮 jedynie grup臋 zm臋czonych, lecz zadowolonych pilot贸w. Oczywi艣cie, ze wzgl臋du na zako艅czon膮, ci臋偶k膮 s艂u偶b臋 nikt nie b臋dzie mia艂 prawa o nic was pyta膰. Dopilnuj臋 tego. Zadbam te偶 o fa艂szywe zlecenia i wpisy w ksi臋gach dyspozytora, aby nie zostawia膰 najmniejszych w膮tpliwo艣ci.

Przeszed艂 kilka krok贸w przed frontem zgromadzonych m臋偶czyzn.

- Odnie艣li艣my ju偶 znacz膮ce zwyci臋stwo. Rz膮d Stan贸w Zjednoczonych przekona艂 si臋, 偶e ca艂a ta Agencja Ochrony Granic nie jest niczym innym, jak organizacj膮 terrorystyczn膮, usi艂uj膮c膮 przej膮膰 zbrojnie kontrol臋 nad przestrzeni膮 powietrzn膮 i szlakami morskimi. Nasz atak na instalacje radarowe „M艂ociarzy" okaza艂 si臋 dla nich wystarczaj膮c膮 lekcj膮. Sprzeciw opinii publicznej i reakcje cz艂onk贸w Kongresu, zmierzaj膮cych do likwidacji zbrojnych jednostek Ochrony Granic, s膮 najlepszym dowodem, jak bardzo ta akcja by艂a potrzebna. T臋 korzystn膮 sytuacj臋 zawdzi臋czamy w艂a艣nie wam... oraz towarzyszom, kt贸rzy po艣wi臋cili 偶ycie. Jeste艣cie 偶o艂nierzami i macie do wype艂nienia wa偶ne zadanie - rzek艂 nieco g艂o艣niej, uroczystym, podnios艂ym tonem. - Znale藕li艣cie si臋 w tym oddziale dlatego, 偶e jeste艣cie najlepszymi pilotami na 艣wiecie. Teraz macie okazj臋 wykaza膰 si臋 swymi umiej臋tno艣ciami i odwag膮, podejmuj膮c b贸j z pot臋偶n膮, aczkolwiek s艂abn膮c膮 organizacj膮. Latacie dla pieni臋dzy i wszyscy otrzymacie godziw膮 zap艂at臋, ale ta operacja jest tak偶e walk膮 o dowiedzenie naszego cz艂owiecze艅stwa podczas tych zmaga艅 z pustk膮 i ciemno艣ci膮, a tak偶e przewa偶aj膮cymi si艂ami przeciwnika. Jeste艣cie Cuchillos i zwyci臋stwo nale偶y do was...

Tak jak si臋 spodziewa艂, odpowiedzi膮 by艂 wybuch g艂o艣nych owacji. Odczeka艂 par臋 sekund, po czym uciszy艂 zebranych podniesieniem r臋ki.

- Chc臋, aby艣cie wiedzieli, 偶e przez ca艂y czas b臋d臋 z wami, pilotuj膮c nasz my艣liwiec mirage F1C i os艂aniaj膮c najwi臋kszy transportowiec w trakcie przelotu do Stan贸w Zjednoczonych. B臋d臋 tworzy艂 ostatni膮 lini臋 obrony naszego statku flagowego.

Zn贸w odpowiedzia艂y mu brawa i okrzyki, po kt贸rych ch贸ralnie od艣piewano, jak na ironi臋, hymn kuba艅ski.

Kiedy w ko艅cu piloci zacz臋li opuszcza膰 sal臋 i zajmowa膰 miejsca w autobusie, wyruszaj膮c w drog臋 na lotnisko, Van Nuys podszed艂 do Salazara i pogratulowa艂 mu uznania i pos艂uchu u wszystkich Cuchillos.

- Moj膮 najwa偶niejsz膮 rol膮 jest podtrzymanie ducha bojowego tych ludzi i umocnienie w nich wiary w s艂uszno艣膰 tego, co robi膮.

- Prosz臋 to nazywa膰, jak si臋 panu podoba - odpar艂 Van Nuys ale to nie zmienia faktu, 偶e zgrabnie ich pan sobie owin膮艂 wok贸艂 palca. Odnosz臋 wra偶enie, jakby naprawd臋 wierzyli, 偶e walcz膮 o jak膮艣 wielk膮, s艂uszn膮 spraw臋.

- Bez przesady. Otrzymali w jedzeniu i napojach zwi臋kszon膮 dawk臋 amfetaminy, 偶eby 艂atwiej wytrzymali trudy tej operacji.

- Podaje im pan narkotyki?

- No c贸偶, utrzymywanie ducha bojowego jest znacznie 艂atwiejsze przy odrobinie 艣rodka dopinguj膮cego. To samo zastosujemy w Valdivii, przed wyruszeniem w d艂ug膮 i ci臋偶k膮 drog臋 do Stan贸w Zjednoczonych. I niech si臋 pan nie martwi o moich pilot贸w, Van Nuys. Prosz臋 si臋 skupi膰 na swojej roli, rozdawaniu 艂ap贸wek i przekonywaniu urz臋dnik贸w celnych. Je偶eli cho膰 jedna z moich za艂贸g b臋dzie mia艂a po drodze jakie艣 k艂opoty, pa艅ska s艂u偶ba dobiegnie ko艅ca. Lepiej niech si臋 pan tym martwi.

Siedziba linii lotniczych Carmen del Sol, Ciudad del Carmen, Meksyk

Dwie godziny p贸藕niej

Start przebiega艂 z i艣cie wojskow膮 dok艂adno艣ci膮. Jako pierwszy na tras臋 z Meksyku do Valdivii, licz膮c膮 ponad dwa tysi膮ce dwie艣cie kilometr贸w, wyruszy艂 najmniejszy samolot tej grupy, jednosilnikowy transportowiec typu Cessna Caravan. Przelot mia艂 mu zaj膮膰 dziesi臋膰 godzin, wliczaj膮c w to kr贸tkie postoje w celu uzupe艂nienia paliwa. Za nim wzbi艂y si臋 w mroczne niebo ma艂e dwusilnikowe cessny, pipery i aerospatiale, a na ko艅cu wystartowa艂y ci臋偶sze turbo艣mig艂owce, tak wielozadaniowe, jak i typowo transportowe, w przewa偶aj膮cej wi臋kszo艣ci nale偶膮ce do linii lotniczych Carmen del Sol. W ten oto spos贸b rozpocz臋艂a si臋 najwi臋ksza w historii operacja przemytu narkotyk贸w.

Wreszcie drog膮 dojazdow膮 potoczy艂y si臋 na koniec pasa startowego najci臋偶sze maszyny - olbrzymi rosyjski transportowiec An-26, tak przerobiony, 偶e m贸g艂 zabra膰 10 ton 艂adunku, kanciasty, t臋ponosy shorts 440, zbudowany w Irlandii P贸艂nocnej, jeden z najnowocze艣niejszych samolot贸w Cuchillos, oraz stary, wys艂u偶ony douglas DC-3, kt贸ry wyrzuci艂 z rur wydechowych g臋st膮, czarn膮 chmur臋 spalin, zanim ostatecznie jego srebrzyste 艣mig艂a osi膮gn臋艂y odpowiedni膮 pr臋dko艣膰. Ka偶d膮 z tych maszyn przystosowano do zabrania jak najwi臋kszej ilo艣ci towaru; zdemontowano wszelkie zb臋dne fotele, a te, kt贸re pozostawiono, by艂y przymocowane tak, aby w ka偶dej chwili mo偶na si臋 ich pozby膰; silniki wyregulowano nawet poza granic臋 bezpiecznej pracy, byle tylko osi膮gn膮膰 jak najwi臋ksz膮 moc.

Za艂o偶enie 艣migie艂 o wi臋kszych 艂opatach oraz dodatkowe, zewn臋trzne zbiorniki paliwa pozwoli艂y wyd艂u偶y膰 maksymalny zasi臋g transportowc贸w nawet o po艂ow臋. An-26 z pe艂nym 艂adunkiem m贸g艂 pokona膰 ponad trzy tysi膮ce kilometr贸w, czyli przeby膰 ca艂膮 drog臋 z Kolumbii do Stan贸w Zjednoczonych, zrzuci膰 towar i bezpiecznie dotrze膰 do bazy w Meksyku. Pozosta艂e samoloty musia艂y zatankowa膰 benzyn臋 na Bahamach, Kubie lub w Meksyku. W sytuacji awaryjnej za艂ogi mia艂y gdzie艣 ukry膰 maszyny i na w艂asn膮 r臋k臋 pr贸bowa膰 przedosta膰 si臋 do Ciudad del Carmen.

Van Nuys siedzia艂 w biurze dyspozytora linii lotniczych Carmen del Sol, poniewa偶 Salazar kaza艂 mu nadzorowa膰 start poszczeg贸lnych za艂贸g Cuchillos i na bie偶膮co nanosi膰 na map臋 pozycje samolot贸w. Przez ca艂y czas utrzymywali 艂膮czno艣膰 radiow膮 z pilotami wszystkich maszyn, wykorzystuj膮c zastrze偶one pasmo wysokiej cz臋stotliwo艣ci, lecz korzystali r贸wnie偶 z telefonicznej sieci mi臋dzynarodowej informacji o rozk艂adach lot贸w. Precyzja dzia艂ania Kuba艅czyk贸w wywar艂a na nim wra偶enie, wydawa艂o mu si臋, 偶e przypad艂a mu rola analogiczna do funkcji g艂贸wnodowodz膮cego w czasie wojny, wydaj膮cego rozkazy z Pentagonu.

Sprawdziwszy, 偶e kolejne maszyny wystartowa艂y 艣ci艣le z harmonogramem operacji, a piloci dok艂adnie trzymaj膮 si臋 rozk艂ad贸w i tras przelot贸w, Van Nuys zamkn膮艂 si臋 w gabinecie dyrektora linii. Dopiero za pi臋膰 godzin pierwszy samolot, caravan, mia艂 wyl膮dowa膰 na niewielkim, rzadko u偶ywanym lotnisku pod San Salvador. Ale poniewa偶 lot zosta艂 zg艂oszony jako czarterowy, a post贸j mia艂 s艂u偶y膰 jedynie uzupe艂nieniu zapasu paliwa, salwadorskie s艂u偶by celne ju偶 wyda艂y pilotowi przez radio zgod臋 na l膮dowanie i prawdopodobnie nikt z celnik贸w nie mia艂 zamiaru specjalnie jecha膰 za miasto. Van Nuys liczy艂 na to, 偶e podobnie g艂adko p贸jdzie wszystkim za艂ogom, ale musia艂 czuwa膰, bo gdyby zasz艂o co艣 nieprzewidzianego, na pewno rozp臋ta艂oby si臋 istne piek艂o. Wierzy艂, 偶e zdo艂a przez telefon, pro艣bami czy gro藕bami, zmusi膰 krn膮brnego celnika do rezygnacji ze szczeg贸艂owej kontroli. Co prawda przed hangarem sta艂 przygotowany odrzutowy learjet, a w dyspozytorni czeka艂a walizka wypchana pieni臋dzmi, Van Nuys jednak mia艂 nadziej臋, 偶e nie b臋dzie zmuszony lecie膰 na jakie艣 odludzie i rozdawa膰 艂ap贸wki.

Rozsiad艂 si臋 wygodnie w fotelu i zaczyna艂 ju偶 przysypia膰, kiedy niespodziewanie rozleg艂o si臋 g艂o艣ne pukanie do drzwi i kuba艅ski kontroler zawo艂a艂 艂aman膮 angielszczyzn膮:

- Se帽or, na zewn膮trz czeka na pana jaki艣 cz艂owiek.

- Z nikim si臋 nie umawia艂em. Powiedz mu, 偶e nie mam czasu.

- Prosi艂, 偶eby da膰 to panu...

M臋偶czyzna otworzy艂 drzwi i wyci膮gn膮艂 w jego kierunku ma艂y, czarny pistolet automatyczny kalibru 5,6 mm. By艂a to bro艅 Salmana - robiona na zam贸wienie, ca艂kowicie wykonana z tworzyw sztucznych, co umo偶liwia艂o jego by艂emu ochroniarzowi, s艂u偶膮cemu i sekretarzowi w jednej osobie nosi膰 j膮 zawsze przy sobie, nawet je艣li musia艂 przej艣膰 przez bramk臋 wykrywacza metali.

- Wymieni艂 swoje nazwisko? - zapyta艂 zdumiony Van Nuys.

- Powiedzia艂, 偶e nazywa si臋 Salman.

- Taki olbrzym? Wysoki, atletycznie zbudowany?

- Si, seor. Muy grande. Muy gordo. Czy mam go przyprowadzi膰?

- Nie, nie, wyjd臋 do niego - odpar艂 Van Nuys, energicznie gestykuluj膮c.

Przed drzwiami obr贸ci艂 si臋 jeszcze do stra偶nika i wyj膮艂 mu z kabury wielki i ci臋偶ki pistolet typu Walther P38, kt贸ry musia艂 liczy膰 sobie co najmniej dwadzie艣cia lat. Mimo wszystko nie chcia艂 wychodzi膰 z biura bez broni.

Salman czeka艂 za budynkiem, przy bocznym wej艣ciu, w w膮skiej przestrzeni mi臋dzy biurowcem a pierwszym z hangar贸w. Obok niego tkwi艂 nieruchomo uzbrojony stra偶nik Cuchillos. Van Nuys odes艂a艂 go ruchem r臋ki.

- Salman? Sk膮d si臋 tutaj wzi膮艂e艣?

- Kilka dni temu zwolniono mnie za kaucj膮 - odpar艂 jak zawsze spokojnie Indianin. - Dowiedzia艂em si臋, 偶e przebywa pan w Meksyku, dlatego jak najszybciej tu przyjecha艂em.

Van Nuys chcia艂 zapyta膰, kto zap艂aci艂 kaucj臋, ale postanowi艂 od艂o偶y膰 to na p贸藕niej. Bardziej zaniepokoi艂o go co innego.

- Sk膮d wiedzia艂e艣, gdzie mnie szuka膰?

- Dlaczego pan mi nie pom贸g艂? - odpowiedzia艂 pytaniem Salman. - Siedzia艂em w wi臋zieniu, a pan nawet nie kiwn膮艂 palcem w mojej sprawie...

Tamten m贸wi艂 opanowanym, monotonnym g艂osem, lecz jego pot臋偶na sylwetka w p贸艂mroku robi艂a takie wra偶enie, 偶e mimo wszystko zabrzmia艂o to jak pogr贸偶ka. Tote偶 Van Nuys wymierzy艂 pistolet w pier艣 Indianina.

- Pyta艂em ci臋 o co艣. Sk膮d wiedzia艂e艣, 偶e tu jestem?

- Ja mu to powiedzia艂am, Max - rozbrzmia艂 za jego plecami cichy, kobiecy g艂os, a towarzyszy艂 mu nie zostawiaj膮cy 偶adnych w膮tpliwo艣ci szcz臋k odwodzonego kurka. Van Nuys odwa偶y艂 si臋 jedynie zerkn膮膰 przez rami臋. Spostrzeg艂 najpierw ciemny wylot lufy wielkiego jedenastomilimetrowego rewolweru Smith & Wesson, a dopiero p贸藕niej... Sandr臋 Geffar.

Mierz膮c mu prosto w prawe oko, kobieta b艂yskawicznym ruchem wyrwa艂a pistolet z d艂oni os艂upia艂ego m臋偶czyzny.

- Witaj, Max. Uciek艂e艣 ode mnie w takim po艣piechu, 偶e postanowi艂am ci z艂o偶y膰 wizyt臋. Ruszaj przed siebie i w lewo, za hangar. Ani s艂owa, bo inaczej Salman wepchnie ci j臋zyk do gard艂a. Nie musz臋 chyba t艂umaczy膰, jak bardzo jest na ciebie w艣ciek艂y.

Indianin przyjacielskim gestem obj膮艂 Van Nuysa za ramiona i poprowadzi艂 go w g艂膮b mrocznego prze艣witu mi臋dzy 艣cianami dw贸ch hangar贸w.

- Co ty tu porabiasz, Sandro?... - spyta艂 adwokat, zbieraj膮c w sobie resztki animuszu.

Olbrzymia d艂o艅 Salmana b艂yskawicznie spocz臋艂a mu na karku, a palce zacisn臋艂y si臋 na szyi.

- Powiedzia艂am: ani s艂owa, Max.

Geffar obejrza艂a si臋 l臋kliwie i szybkim krokiem pod膮偶y艂a za m臋偶czyznami. Zatrzymali si臋 u ko艅ca alejki. Zza rogu budynku wy艂oni艂 si臋 Curtis Long, ci膮gn膮c za sob膮 og艂uszonego stra偶nika.

- Curt, co si臋 sta艂o?

- Natkn膮艂em si臋 na wartownika. Mamy ma艂o czasu.

Za ich plecami rozbrzmia艂y jakie艣 podniesione g艂osy i po chwili kto艣 zacz膮艂 nawo艂ywa膰 Van Nuysa. Widocznie pierwszy stra偶nik wr贸ci艂 na posterunek przy bocznych drzwiach biurowca.

- Wr贸膰. W og贸le nie mamy czasu.

- Damy rad臋 niepostrze偶enie opu艣ci膰 teren lotniska?

- Nie. Widzia艂em przed bram膮 patrol policji. Nie ukryjemy si臋 nigdzie w mie艣cie.

- Wezwij go - poleci艂a Geffar.

Long wyj膮艂 z kieszeni jaki艣 nadajnik wielko艣ci zapalniczki i wcisn膮艂 guzik. Na obudowie zaja艣nia艂a czerwona dioda, a po chwili za艣wieci艂a zielona.

- Wiadomo艣膰 odebrana. Jest ju偶 w drodze.

- Na pewno przylecia艂 z wami Rushell Masters - mrukn膮艂 Van Nuys. - A wi臋c mamy tu ca艂膮 star膮 ekip臋 S艂u偶b Celnych. Ale mieli艣cie l膮dowa膰 dopiero pojutrze...

- Naprawd臋 jeste艣 dobrze poinformowany, Max... Postanowili艣my jednak wybra膰 si臋 do ciebie ca艂kiem prywatnie, z przyjacielsk膮 wizyt膮.

W odleg艂o艣ci stu metr贸w od nich, po drugiej stronie siatki ogradzaj膮cej teren lotniska, niespodziewanie pojawi艂 si臋 wojskowy d偶ip. Stan膮艂 naprzeciwko hangar贸w, a ostry promie艅 szperacza zacz膮艂 omiata膰 艣ciany budynk贸w i w膮skie przej艣cia mi臋dzy nimi. Ca艂a czw贸rka pospiesznie przykucn臋艂a, lecz po chwili 艣wiat艂o reflektora wy艂owi艂o ich z ciemno艣ci.

Za siatk膮 rozleg艂y si臋 jakie艣 okrzyki.

- Wycofujemy si臋 - rozkaza艂a Geffar.

Wymierzy艂a szybko i strzeli艂a, lecz pocisk wykrzesa艂 jedynie snop iskier z b艂otnika samochodu. 呕o艂nierze skoczyli za os艂on臋 d偶ipa. Sandra wycelowa艂a dok艂adniej i strzeli艂a po raz drugi, gasz膮c reflektor.

Kiedy si臋 odwr贸ci艂a, spostrzeg艂a, 偶e Salman, Van Nuys i Long wspinaj膮 si臋 po metalowej drabince na dach hangaru. Strzeli艂a jeszcze trzykrotnie w stron臋 d偶ipa, 偶eby wystraszy膰 偶o艂nierzy, a nast臋pnie podbieg艂a do drabinki, chowaj膮c bro艅 do kabury, i ruszy艂a za tamtymi.

Wspinaczka ostro jej si臋 da艂a we znaki. Ju偶 po kilku krokach w poobijanych ramionach odezwa艂 si臋 przejmuj膮cy b贸l, a ostatnich kilka metr贸w stanowi艂o istn膮 mord臋g臋. Sandra by艂a niemal pewna, 偶e obola艂e mi臋艣nie w ka偶dej chwili odm贸wi膮 pos艂usze艅stwa i runie na ci膮gn膮cy si臋 w dole chodnik. Nogi zacz臋艂y pod ni膮 dygota膰. Kiedy wreszcie odwa偶y艂a si臋 spojrze膰 w g贸r臋, aby zobaczy膰, jak daleko jest jeszcze do szczytu hangaru maj膮cego wysoko艣膰 pi臋ciopi臋trowej kamienicy, odnios艂a wra偶enie, 偶e tej wspinaczce nigdy nie b臋dzie ko艅ca.

Gdzie艣 za jej plecami rozleg艂 si臋 strza艂. Przywar艂a ca艂ym cia艂em do drabinki, pr贸buj膮c opanowa膰 dr偶enie mi臋艣ni. Ale gdy tu偶 nad g艂ow膮 us艂ysza艂a odg艂osy wystrza艂贸w Longa odpowiadaj膮cego na ogie艅 stra偶nik贸w, pospiesznie ruszy艂a dalej. W ko艅cu czyje艣 r臋ce chwyci艂y j膮 pod ramiona i wci膮gn臋艂y na dach.

- Szybciej - sykn膮艂 Long. - Tamci zaraz tu b臋d膮.

U艂o偶y艂 miniaturowy nadajnik po艣rodku dachu. Przyrz膮d ten nie tylko stanowi艂 typow膮 naprowadzaj膮c膮 radiolatarni臋 niewielkiej mocy, ale by艂 w dodatku 藕r贸d艂em intensywnego promieniowania podczerwonego, a niewidoczne dla ludzkiego oka 艣wiat艂o doskonale odbiera艂y podczerwone skanery samolot贸w i 艣mig艂owc贸w.

- O co tu chodzi, Sandro? - zapyta艂 Van Nuys, gdy Long i Salman zaj臋li stanowiska obronne przy dw贸ch innych stalowych drabinkach wiod膮cych na dach hangaru. - Niewiele trzeba, aby艣my wszyscy zgin臋li...

- Zabieramy ci臋 do kraju. To wszystko.

- 呕artujesz? Znajdujemy si臋 w Meksyku. Agencja Ochrony Granic nie ma prawa...

- Mo偶emy aresztowa膰 obywatela ameryka艅skiego w dowolnym miejscu 艣wiata - odpar艂a stanowczo. - A teraz opowiedz mi lepiej, co wiesz o dzia艂alno艣ci Salazara. Podobno szykuje si臋 do jakiego艣 wielkiego przerzutu... Gdzie ma dostarczy膰 narkotyki?

M臋偶czyzna z u艣miechem pokr臋ci艂 g艂ow膮. Geffar obejrza艂a si臋 na niego i szybko wymierzy艂a mu rewolwer prosto w twarz.

- Znasz mnie, Max. Je艣li si臋 nie zgodzisz na wsp贸艂prac臋, zastrzel臋 ci臋 bez chwili wahania. Wi臋c s艂ucham.

- Nie mog臋 w to uwierzy膰... - mrukn膮艂.

Bo偶e, nawet w takiej sytuacji musi odgrywa膰 wa偶niaka, pomy艣la艂a Sandra.

- W takim razie zrobimy inaczej - powiedzia艂a - zostawi臋 ci臋 przy 偶yciu, maj膮c na uwadze, 偶e Salazar lubi rzuca膰 sztyletami do celu. To ci bardziej odpowiada? - Odczyta艂a z miny Van Nuysa, 偶e ogarn膮艂 go strach. Jeste艣 zwyczajnym tch贸rzem, Max, doda艂a w my艣lach. - Prosz臋 bardzo, mo偶esz odej艣膰 wolny. My艣lisz, 偶e Salazar nie uwierzy w informacj臋, 偶e rozmawia艂e艣 ze mn膮, i nie rzuci ci臋 rekinom na po偶arcie? - Si臋gn臋艂a do kieszeni i wyci膮gn臋艂a plik banknot贸w. - Zostawimy ci臋 nieprzytomnego z t膮 fors膮 i moj膮 wizyt贸wk膮 w kieszeni. Nie s膮dzisz, 偶e w ten spos贸b zgrabnie rozwi膮偶emy 贸w problem? - Wepchn臋艂a pieni膮dze do kieszeni jego marynarki. - Mo偶esz i艣膰, Max. Na pewno go przekonasz, 偶e nie masz poj臋cia, sk膮d si臋 u ciebie wzi臋艂a ta forsa...

- W porz膮dku. Zabierzcie mnie st膮d, a w贸wczas zawrzemy umow臋...

- Wszystko w swoim czasie, Max. Najpierw masz powiedzie膰, co wiesz, a dopiero potem b臋dziemy mogli rozmawia膰 o jakichkolwiek umowach. Je艣li nic nie powiesz...

- Dobra, rozumiem... Salazar ju偶 przyst膮pi艂 do tej operacji. Samoloty wyruszy艂y w drog臋 do Kolumbii, gdzie maj膮 za艂adowa膰 towar, a jutrzejszej nocy dokona膰 zrzutu...

- Gdzie?

- W ca艂ym rejonie. Na Florydzie, w Luizjanie, Teksasie, na Bahamach... Ma od razu za艂adowa膰 pi臋膰dziesi膮t tysi臋cy kilogram贸w...

- Pi臋膰dziesi膮t ton?!

- Zgadza si臋. A teraz zabierajcie mnie st膮d, do cholery.

- Nie podno艣 g艂owy, to mo偶e uda si臋 j膮 ocali膰 - odpar艂a Geffar.

Dobrze by艂oby go dostarczy膰 do Stan贸w, pomy艣la艂a Sandra, sta艂by si臋 znakomitym przyk艂adem dla innych. W tej samej chwili zaterkota艂 pistolet maszynowy, pociski zacz臋艂y wyrywa膰 dziury w papie pokrywaj膮cej dach hangaru. Sandra przylgn臋艂a do niego, przetoczy艂a si臋 na brzuch, pospiesznie wymierzy艂a w s艂abo widocznego 偶o艂nierza ostrzeliwuj膮cego ich z s膮siedniego dachu i wypali艂a dwukrotnie. Cz艂owiek zawo艂a艂 co艣 i zaraz znikn膮艂 jej z pola widzenia. Chwyci艂a Van Nuysa za r臋k臋 i szarpn臋艂a w d贸艂, a偶 opad艂 na kolana.

- Kryj si臋, Max!

Po chwili jednak skoczy艂a na r贸wne nogi i poci膮gn臋艂a m臋偶czyzn臋 za sob膮. W sam膮 por臋, bowiem kolejna seria z automatu trafi艂a dok艂adnie w to miejsce, gdzie si臋 przed chwil膮 znajdowali.

Nieopatrznie wybrali 艣rodkowy ze stoj膮cych w jednej linii pi臋ciu hangar贸w. Pomimo ciemno艣ci mogli dostrzec 偶o艂nierzy wbiegaj膮cych na dachy s膮siednich budowli, a tak偶e stoj膮cego pi臋膰dziesi膮t metr贸w dalej biurowca.

- Zaraz nas otocz膮! - zawo艂a艂 Long. - Gdzie si臋 podzia艂 ten helikopter? Powinien ju偶 tu...

Niespodziewanie ca艂y teren zala艂o jaskrawe 艣wiat艂o. Ochrona lotniska w艂膮czy艂a silne reflektory, zazwyczaj skierowane na drogi dojazdowe i place przed hangarami, obr贸ciwszy je w kierunku grupy ludzi pr贸buj膮cych si臋 skry膰 na p艂askim dachu. Geffar i Long rozgl膮dali si臋 na boki, lecz wzd艂u偶 kraw臋dzi obu s膮siaduj膮cych hangar贸w sta艂o po trzech lub czterech 偶o艂nierzy, na placu w dole z samochod贸w wysypywa艂y si臋 posi艂ki. Nie by艂o si臋 gdzie ukry膰.

- Nie wiedzia艂em, 偶e specjali艣ci od akcji ratunkowych maj膮 te偶 wyj膮tkowe umiej臋tno艣ci w kopaniu grob贸w - warkn膮艂 Van Nuys, usi艂uj膮c podnie艣膰 si臋 na nogi.

- Le偶! - rozkaza艂a Geffar.

Ale tamten odtr膮ci艂 jej r臋k臋.

- Powiem im, 偶e usi艂owali艣cie mnie porwa膰. Na pewno uwierz膮.

Poza tym jestem im potrzebny do pomy艣lnego przeprowadzenia tej operacji...

Wsta艂, uni贸s艂 r臋ce wysoko nad g艂ow臋 i zacz膮艂 si臋 obraca膰, chc膮c pokaza膰 偶o艂nierzom, 偶e nie jest uzbrojony.

- To ja, Van Nuys, asystent pu艂kownika Salazara! Pr贸bowali mnie porwa膰...

Pad艂 strza艂. Adwokat chwyci艂 si臋 za rami臋 i pad艂 na dach. Geffar podczo艂ga艂a si臋 do niego.

- M贸wi艂am, 偶eby艣 nie wstawa艂. Jeste艣 sko艅czonym g艂upcem. Obejrza艂a si臋 na Longa. - Zdaje si臋, 偶e s艂ysz臋 terkot 艣mig艂owca.

- Szykujemy si臋!

Wyci膮gn膮艂 zza pazuchy dwa czarne pojemniki wielko艣ci puszki z piwem i ponownie przywar艂 ca艂ym cia艂em do dachu, trzymaj膮c je w obu r臋kach daleko od siebie.

- Jestem got贸w.

Geffar ze schowka przy pasie wydoby艂a dwa identyczne pojemniki.

- Zaczekaj a偶 podleci bli偶ej.

Trwa艂o to zaledwie par臋 sekund. Ci臋偶ki 艂oskot wirnik贸w helikoptera zacz膮艂 szybko przybiera膰 na sile. Kilku 偶o艂nierzom uda艂o si臋 wdrapa膰 na dach hangaru po drabince, przy kt贸rej Sandra wcze艣niej trzyma艂a stra偶, lecz po艂o偶yli si臋 p艂asko, widocznie czekaj膮c na rozkazy. Po chwili nad hangarem zjawi艂 si臋 艣mig艂owiec. Zawis艂 jakie艣 trzy metry nad nimi.

- Teraz! - zawo艂a艂a Sandra.

Oboje poderwali si臋 na nogi i rzucili pojemniki na s膮siednie budynki, po czym padli z powrotem na dach, chowaj膮c g艂owy w ramionach.

Granaty og艂uszaj膮ce eksplodowa艂y z niezwyk艂膮 moc膮; powietrzna fala uderzeniowa mia艂a tak膮 si艂臋, jakby spad艂 na nich huragan.

- Biegiem! - krzykn臋艂a Geffar.

Og艂uszony Van Nuys pr贸bowa艂 stan膮膰 na chwiejnych nogach, lecz tylko potoczy艂 si臋 po dachu. Salman poderwa艂 si臋, ale przez chwil臋 musia艂 potrz膮sa膰 g艂ow膮, 偶eby odzyska膰 orientacj臋, wreszcie podbieg艂 do adwokata i zacz膮艂 go wlec w stron臋 艣mig艂owca. Geffar rozejrza艂a si臋 pospiesznie. 呕o艂nierze wci膮偶 stali przy kraw臋dzi s膮siednich hangar贸w, lecz bro艅 trzymali opuszczon膮, zatykali uszy b膮d藕 potrz膮sali g艂owami. Tego typu granaty og艂uszaj膮ce nie by艂y zbyt skuteczne na otwartej przestrzeni, lecz tym razem upad艂y niemal pod nogi zgromadzonych ludzi, tote偶 skutek eksplozji by艂 wyra藕nie odczuwalny.

Helikopter tymczasem odlecia艂 nieco w bok, lecz gdy znalaz艂 si臋 nad drog膮 dojazdow膮 lotniska, na wprost terminalu pasa偶erskiego, z do艂u posypa艂y si臋 w jego kierunku pociski. Long i Geffar rzucili kolejne granaty przed wrota hangaru, a w tym czasie pomalowany na zielono-niebiesko UH-1 艂agodnie osiad艂 po艣rodku dachu budowli. Po jego obu stronach, w otwartych drzwiach, siedzieli ludzie z oddzia艂u specjalnego, z gotow膮 do strza艂u broni膮. Sporadycznie posy艂ali kr贸tkie serie ponad g艂owami 偶o艂nierzy przyczajonych na s膮siednich dachach, nie pozwalaj膮c im nawet spojrze膰 przed siebie. W kilka sekund p贸藕niej ca艂a grupa znalaz艂a si臋 na pok艂adzie helikoptera i szybko nabieraj膮c pr臋dko艣ci zacz臋li si臋 oddala膰 od terenu niewielkiego, meksyka艅skiego lotniska.

- Nic wam si臋 nie sta艂o? - zawo艂a艂 siedz膮cy za sterami Masters. Czy kto艣 jest ranny?

- Trafili Van Nuysa w rami臋 - odpar艂a Geffar.

Drugi pilot poda艂 jej apteczk臋. Sandra rozci臋艂a marynark臋 i koszul臋 adwokata, po czym z wpraw膮 za艂o偶y艂a mu opatrunek. Nie mo偶na dopu艣ci膰 do tego, 偶eby Max si臋 wykrwawi艂 na 艣mier膰 i nie mia艂 okazji stan膮膰 przed s膮dem, powtarza艂a w my艣lach.

- Gro藕nie to wygl膮da? - zapyta艂 cicho Van Nuys.

- Prze偶yjesz.

- Oddalili艣my si臋 ju偶 od lotniska?

- Owszem, chocia偶 nie ma w tym 偶adnej twojej zas艂ugi, 艂ajdaku sykn臋艂a Geffar, umy艣lnie za ciasno mocuj膮c banda偶. - Przez ciebie omal wszyscy nie zgin臋li艣my. A teraz s艂uchaj. Masz robi膰 dok艂adnie to, co ci powiem, bo inaczej dostarcz臋 ci臋 z powrotem do Ciudad del Carmen, 偶eby艣 m贸g艂 zata艅czy膰 jak膮艣 samb臋 ze swym kolesiem, Salazarem. Powiedz mi wszystko, co wiesz na temat tego przerzutu...

Siedziba linii Carmen del Sol, lotnisko Ciudad del Carmen, Meksyk

Salazar poczerwienia艂 silnie, chodz膮c tam i z powrotem przed wypr臋偶onym na baczno艣膰 szefem ochrony jednostki, zast臋pc膮 dow贸dcy eskadry, majora Trujillo, kapitanem Garz膮, dow贸dc膮 zmiany warty i trzema dow贸dcami pluton贸w, tak偶e odpowiedzialnymi za bezpiecze艅stwo nowej bazy.

- Jak to mo偶liwe, 偶eby troje obcych ludzi, w tym jedna kobieta, przedosta艂o si臋 na teren mojej bazy i porwa艂o Van Nuysa prosto sprzed nosa stra偶nik贸w?!

- Przeprowadzili akcj臋 niczym doborowy oddzia艂 komandos贸w, panie pu艂kowniku - odpar艂 nie艣mia艂o dow贸dca warty. - Byli uzbrojeni w pistolety maszynowe i granaty og艂uszaj膮ce. Nie mieli艣my jak si臋 broni膰...

- Nie prosi艂em o 偶adne wyt艂umaczenia! Wynocha st膮d!

Oficerowie wybiegli z gabinetu; pozosta艂 jedynie dow贸dca s艂u偶b ochrony.

- Zarz膮dzi艂em ju偶 poszukiwania w ca艂ym okr臋gu, panie pu艂kowniku. Wyruszy艂y wzmocnione patrole milicji. Powiadomi艂em te偶 policj臋 federaln膮 i dyrekcj臋 Urz臋du Celnego, kt贸ra ma si臋 zaj膮膰 koordynacj膮 poszukiwa艅. Pozwoli艂em sobie wys艂a膰 w teren pi臋膰 helikopter贸w, sz贸sty stoi przed budynkiem, jest do pa艅skiej dyspozycji.

- Ostrzegam pana, kapitanie... - Salazar ledwie m贸g艂 opanowa膰 wzburzenie. - Je偶eli nie odnajdziecie tych ludzi w ci膮gu godziny... Wybaczy艂em niedoci膮gni臋cia w ochronie bazy w Verrettes, kiedy niespodziewanie znale藕li艣cie si臋 pod bombami, ale 偶eby nie m贸c zatrzyma膰 trzech os贸b?! Prosz臋 si臋 st膮d wynosi膰 i nie wraca膰, dop贸ki nie odnajdziecie sprawc贸w porwania.

Dow贸dca s艂u偶b ochrony wybieg艂 na korytarz, w my艣lach dzi臋kuj膮c Bogu, 偶e i tym razem uda艂o mu si臋 wyj艣膰 ca艂o z opresji, a pu艂kownik nie si臋gn膮艂 po swoj膮 ulubion膮 bro艅.

Kiedy Garza zosta艂 sam na sam z Salazarem, rzek艂:

- Je艣li Van Nuys si臋 nie odnajdzie, panie pu艂kowniku, ca艂a nasza operacja zostanie zagro偶ona...

- Dobrze o tym wiem, kapitanie. Nie potrafi pan wymy艣li膰 nic innego?

- Trzeba powiadomi膰 se帽ora Gacheza i majora Trujillo. Je偶eli Van Nuysa uprowadzili agenci ochrony granic lub DEA, dokonanie przerzutu b臋dzie bardzo ryzykowne. Musimy zak艂ada膰, 偶e tamci poznaj膮 trasy naszych przelot贸w, miejsca tankowania, sieci odbiorc贸w...

- O tym tak偶e wiem. Ale Gachezowi nie wolno o niczym m贸wi膰.

- Dlaczego? Zachowanie tego faktu w tajemnicy grozi powa偶nym ryzykiem utraty towaru...

- Ca艂y ten 艂adunek obchodzi mnie tyle, co zesz艂oroczny 艣nieg. G艂owi臋 si臋 jedynie, w jaki spos贸b ocali膰 te p贸艂tora miliarda dolar贸w, kt贸re powinni艣my otrzyma膰 za wykonanie zadania.

Garza ze zdumieniem popatrzy艂 na swego prze艂o偶onego.

- Ale... jak mo偶emy je wykona膰? Je偶eli Van Nuys jeszcze 偶yje, zdradzi Amerykanom wszystkie szczeg贸艂y...

Salazar zacz膮艂 nerwowo chodzi膰 z k膮ta w k膮t.

- Kiedy tylko Gachez si臋 dowie o znikni臋ciu Van Nuysa, zabierze ca艂y sw贸j towar i zaszyje si臋 gdzie艣 w d偶ungli. Je偶eli za艣 b臋dziemy dalej realizowa膰 ten plan, jakby nic si臋 nie sta艂o, to w chwili startu samolot贸w z lotniska w Valdivii na nasze tajne konta w Europie i na Karaibach zostanie przelanych sze艣膰set pi臋膰dziesi膮t milion贸w dolar贸w, gdy偶 sto milion贸w otrzymali艣my ju偶 w got贸wce. Nawet gdyby ca艂y 艂adunek zosta艂 przechwycony w drodze, te pieni膮dze i tak pozostan膮 nasze. Poza tym wcale nie mamy pewno艣ci, czy Van Nuys wypaple szczeg贸艂y tej operacji... Oby trzyma艂 g臋b臋 na k艂贸dk臋 przynajmniej do czasu, gdy b臋dzie ju偶 za p贸藕no na to, by „M艂ociarze" zd膮偶yli podnie艣膰 alarm. Mimo wszystko powinni艣my zarobi膰 po pi臋tna艣cie tysi臋cy dolar贸w na ka偶dym kilogramie przewo偶onej kokainy. W艂a艣nie dlatego musimy zachowa膰 to w tajemnicy do momentu, kiedy za艂adowane samoloty wystartuj膮 z Kolumbii. - Pu艂kownik przystan膮艂, a na jego twarzy powoli wykwit艂 u艣miech. - Nawet je艣li stracimy wszystkie maszyny i ca艂y 艂adunek, trzy czwarte miliarda dolar贸w zrekompensuj膮 nam te straty...

- Ale... co z lud藕mi? Co z majorem Trujillo? Prawdopodobnie Si艂y Ochrony Granic przygotuj膮 zasadzk臋, mamy obowi膮zek poinformowa膰 o tym naszych koleg贸w...

- Jeste艣 dobrym cz艂owiekiem, Garza, ale zastan贸w si臋 przez chwil臋. Gachez mo偶e przechwyci膰 ka偶d膮 wiadomo艣膰, jak膮 nadamy do naszych pilot贸w. To zbyt ryzykowne. Nawi膮偶emy z nimi kontakt dopiero wtedy, kiedy wystartuj膮 z Kolumbii, a my b臋dziemy ju偶 mie膰 po艂ow臋 zap艂aty...

- Ale偶, pu艂kowniku... Przecie偶 to pa艅scy ludzie b臋d膮 nadstawia膰 karku, pa艅scy Cuchillos! Ci, kt贸rzy tak panu ufaj膮...

- Przecie偶 nie chc臋 ich zostawi膰 na pastw臋 losu, Garza! - odpar艂 szybko Salazar. Usiad艂 za swoim biurkiem i zacz膮艂 si臋 powoli ko艂ysa膰 w obrotowym fotelu, jakby chcia艂 odzyska膰 spok贸j. - To dzielni ludzie, waleczni, zawsze gotowi podj膮膰 ryzyko. Zdrowy rozs膮dek ka偶e zak艂ada膰, - 偶e Van Nuys wszystko powie „M艂ociarzom", nie mamy jednak 偶adnej pewno艣ci... Niewykluczone, 偶e Gachez ma o wiele wi臋kszy wp艂yw na tego Amerykanina, ni偶 nam si臋 wydaje. Nie mamy prawa rezygnowa膰 z ca艂ej operacji tylko dlatego, 偶e mamy przeczucie, i偶 on zacznie gada膰.

Garza skrzywi艂 si臋, nadal nie przekonany.

- Nie zapominajmy te偶, 偶e „M艂ociarze" s膮 bardzo os艂abieni i zdezorganizowani. Nie jestem pewien, czy zdo艂aj膮 powstrzyma膰 moich Cuchillos, nawet je偶eli uzyskaj膮 dok艂adne informacje. A wszyscy przecie偶 znacie procedur臋 post臋powania: za wszelk膮 cen臋 unikn膮膰 wykrycia, a gdyby ju偶 tak si臋 sta艂o, zmyli膰 pogo艅, nie dopu艣ci膰 do przechwycenia, unikn膮膰 ataku, nie da膰 si臋 z艂apa膰, a w razie przes艂uchania milcze膰. Nie zostawimy nikogo na pastw臋 losu. Jestem przekonany, 偶e w obliczu niebezpiecze艅stwa wysokie umiej臋tno艣ci naszych pilot贸w pozwol膮 im... przynajmniej w pewnej cz臋艣ci wywi膮za膰 si臋 z zadania.

Przesta艂 si臋 obraca膰, pochyli艂 do przodu i utkwi艂 spojrzenie w twarzy kapitana.

- Garza, przeka偶 wszystkim pododdzia艂om strzeg膮cym lotniska, 偶e rozkaza艂em milcze膰 w sprawie tego incydentu. W ka偶dym razie nie wolno o niczym m贸wi膰 przez radio. Przygotujcie rezerwowe trasy przelot贸w dla naszych maszyn, na wypadek, gdyby si臋 okaza艂o, 偶e Van Nuys sypn膮艂.

Ty i ta parszywa gnida, szef s艂u偶b ochrony, b臋dziecie osobi艣cie odpowiedzialni za to, 偶eby ani jedno s艂owo o porwaniu nie wydosta艂o si臋 poza obr臋b tego lotniska. To tylko drobna pora偶ka, Garza, kt贸ra nie przekre艣la mo偶liwo艣ci uzyskania zap艂aty. Ale w tym celu Gachez pod 偶adnym pozorem nie mo偶e si臋 dowiedzie膰, co tutaj zasz艂o.

10

Gabinet Owalny, Bia艂y Dom, Waszyngton

Nast臋pnego dnia rano

Wiceprezydent Martindale powita艂 w drzwiach gabinetu meksyka艅skiego ambasadora, m艂od膮 doktor Lidi臋 Pereira, a nast臋pnie wprowadzi艂 j膮 do 艣rodka. Prezydent, sekretarz stanu, Conrad Chapman, szef kancelarii, Pledgeman, oraz przewodnicz膮cy zjednoczonego sztabu, Curtis, podnie艣li si臋 z miejsc.

- Witam pana, panie prezydencie. - Pereira nie musia艂a korzysta膰 z pomocy t艂umacza, pos艂ugiwa艂a si臋 wr臋cz nienagannym angielskim.

- Bardzo mi艂o mi spotka膰 si臋 z pani膮, doktor Pereira - odpar艂 prezydent.

Pocz膮tkowo nie docenia艂 umiej臋tno艣ci m艂odej dyplomatki, teraz jednak uwa偶a艂 j膮 za niezwykle inteligentnego i zr臋cznego polityka, a nawet darzy艂 nie skrywanym podziwem. W艂a艣nie dlatego poprosi艂 j膮 o z艂o偶enie tego ranka wizyty w Bia艂ym Domu. Pereira nie tylko mia艂a spore wp艂ywy w swojej ojczy藕nie, ale cieszy艂a si臋 te偶 uznaniem wielu wp艂ywowych osobisto艣ci w Stanach. Warto by艂o zawczasu wy艂o偶y膰 jej swoje racje.

- Mam nadziej臋, 偶e zna pani wszystkich tu obecnych - rzek艂, prowadz膮c j膮 ku grupie m臋偶czyzn.

Zgodnie z protoko艂em dyplomatycznym przedstawi艂 jej kolejno swoich go艣ci. Kiedy wreszcie zaj臋li miejsca, powiedzia艂:

- Doktor Pereira, musimy przedyskutowa膰 z pani膮 pewn膮 nadzwyczaj wa偶n膮 spraw臋.

Skin膮艂 na Martindale'a.

- Pani ambasador, Agencja Ochrony Granic Stan贸w Zjednoczonych zdoby艂a informacj臋, 偶e by艂y oficer armii kuba艅skiej, maj膮cy podw贸jne obywatelstwo, haita艅skie i kuba艅skie, za艂o偶y艂 sw膮 baz臋 w Ciudad del Carmen, sk膮d kieruje prowadzonymi na wielk膮 skal臋 operacjami przemytu narkotyk贸w - zacz膮艂 wiceprezydent. - Nasz informator, maj膮cy kontakty z kolumbijskim kartelem narkotykowym, przekaza艂, 偶e w najbli偶szych dniach planowany jest gigantyczny przerzut kokainy, kt贸ra ma zosta膰 przewieziona do Stan贸w Zjednoczonych przez granic臋 meksyka艅sk膮. Jak pani zapewne wie, ostatnimi czasy znacznie nasili艂a si臋 aktywno艣膰 przemytnik贸w w p贸艂nocnym Meksyku. Chocia偶 g艂贸wne trasy przerzutu nadal wiod膮 przez Karaiby, co zapewne nigdy si臋 nie zmieni, to jednak wed艂ug naszych szacunk贸w trzydzie艣ci do czterdziestu procent narkotyk贸w szmuglowanych do naszego kraju przewozi si臋 przez Meksyk.

- Zdaj臋 sobie z tego spraw臋 - odpar艂a Pereira. - Zreszt膮 艂atwo mo偶na to wyt艂umaczy膰. My nie dysponujemy tak zaawansowanym technicznie sprz臋tem i tak pr臋偶n膮 organizacj膮 zwalczaj膮c膮 przemyt, jak wy. Nasza policja federalna praktycznie nie funkcjonuje w wielu rejonach kraju. Co jaki艣 czas wybuchaj膮 skandale wok贸艂 polityk贸w, otrzymuj膮cych od karteli narkotykowych wielkie sumy pieni臋dzy za milczenie b膮d藕 przymykanie oczu. Ale takie zjawiska wyst臋puj膮 nie tylko u nas. Mimo wszystko staramy si臋 jak najdok艂adniej kontrolowa膰 艂adunki przewo偶one przez granic臋 i 艣ci艣le wsp贸艂pracowa膰 z waszymi S艂u偶bami Celnymi.

- Doskonale o tym wiemy, pani ambasador - rzek艂 Martindale. - Ale przekonali艣my si臋 te偶, 偶e opr贸cz wsp贸艂pracy w zakresie wszelkiego typu szkolenia i przekazywania wzajemnych do艣wiadcze艅, niezwykle wa偶n膮 rol臋 odgrywa bezpo艣rednie wsp贸lne dzia艂anie. Agencja Ochrony Granic przyk艂ada szczeg贸ln膮 wag臋 do wsparcia, jakiego udzielaj膮 nam w艂adze s膮siednich pa艅stw w zatrzymywaniu przemytnik贸w, zanim ci dotr膮 do naszych granic... Dlatego te偶 potrzebna jest nam pani pomoc w zawarciu podobnej, niezwykle istotnej i nie cierpi膮cej zw艂oki umowy z rz膮dem Meksyku.

- Kiedy dzi艣 rano odebra艂am telefoniczn膮 wiadomo艣膰 od pana prezydenta, m贸j sekretarz przedstawi艂 mi jej zarysy. Zak艂adam wi臋c, 偶e chodzi o wyra偶enie zgody na swobod臋 dzia艂ania samolot贸w waszej Agencji Ochrony Granic... tak zwanych „M艂ociarzy". Mam racj臋?

- Tak. Nasza propozycja jest nast臋puj膮ca: Pragniemy, aby艣cie zezwolili samolotom naszych Si艂 Ochrony Granic, zabieraj膮cym na pok艂ad przedstawicieli meksyka艅skiego wymiaru sprawiedliwo艣ci b膮d藕 policji federalnej, swobodnie porusza膰 si臋 w nadgranicznych rejonach Meksyku w trakcie po艣cigu za maszynami, kt贸re nie uzyskaj膮 zgody na wej艣cie w przestrze艅 powietrzn膮 Stan贸w Zjednoczonych lub b臋d膮 podejrzane o przewo偶enie narkotyk贸w, to znaczy za maszynami poruszaj膮cymi si臋 na niskich pu艂apach, z wy艂膮czonymi sygnalizatorami identyfikacyjnymi czy te偶 nie odpowiadaj膮cymi na wezwania radiowe. Wsp贸艂prac臋 w tym zakresie nawi膮zali艣my ju偶 z innymi pa艅stwami Karaib贸w i Ameryki 艢rodkowej. Wyspy Bahama, Turks i Caicos, Anguilla, Republika Dominika艅ska, Honduras, a nawet Boliwia i Kolumbia, wykorzystuj膮 nasze samoloty oraz instalacje naziemne w walce z przemytnikami. My ze swej strony zapewniamy ochron臋, transport, doradztwo, fundusze i szkolenia, w zamian otrzymujemy zgod臋 na wsp贸艂uczestnictwo w patrolach. Nie ro艣cimy sobie 偶adnego prawa do kierowania akcjami si艂 porz膮dkowych poza granicami naszego kraju.

Do tej pory w艂adze Meksyku zawsze udziela艂y nam poparcia i ch臋tnie godzi艂y si臋 na wsp贸艂prac臋 w zakresie walki z narkotykami, ale teraz potrzebne s膮 bardziej zdecydowane dzia艂ania. Niestety, Meksyk nadal stanowi istny raj dla przemytnik贸w...

- To niezbyt szcz臋艣liwe i znacznie przesadzone okre艣lenie...

- Naszym patrolom nie wolno przekracza膰 granicy, je艣li nie uzyskaj膮 wcze艣niej zezwolenia - ci膮gn膮艂 Martindale, nie zwa偶aj膮c na protesty pani ambasador. - A wszelka wymiana oficjalnych pism uniemo偶liwia b艂yskawiczn膮 reakcj臋 na pr贸by przemytu, co zreszt膮 handlarze narkotyk贸w doskonale wykorzystuj膮. Zabezpieczenie naszej granicy l膮dowej z Meksykiem jest w tej chwili najwa偶niejszym elementem na drodze do ograniczenia nap艂ywu kontrabandy do Stan贸w Zjednoczonych.

Czy pani mo偶e nam pom贸c w tej sprawie, doktor Pereira?

- Meksyk nawi膮za艂 ju偶 tego typu wsp贸艂prac臋, panie prezydencie. Udzielamy szerokiego wsparcia pracownikom waszej Agencji do Walki z Narkotykami, utrzymujemy r贸wnie偶 kontakty z ameryka艅skimi S艂u偶bami Celnymi, Stra偶膮 Przybrze偶n膮, Patrolami Granicznymi i okr臋gowymi komendami policji.

- To prawda, doktor Pereira, ale prosz臋 wzi膮膰 pod uwag臋 tak膮 sytuacj臋. Pilot ka偶dego niezidentyfikowanego samolotu, nadlatuj膮cy z po艂udnia, kt贸ry nie uzyska od naszej Agencji zgody na przekroczenie granicy, wie doskonale, 偶e w razie wykrycia mo偶e po prostu bezpiecznie zawr贸ci膰 na stron臋 meksyka艅sk膮. Je偶eli z pok艂adu takiego samolotu w rejonie przygranicznym dokonywany jest zrzut narkotyk贸w, przemytnicy maj膮 pewno艣膰, 偶e zawsze zd膮偶膮 uciec przed naszymi patrolami. Je艣li nie zdo艂aj膮 wykona膰 swego zadania, wr贸c膮 na po艂udnie, uzupe艂ni膮 paliwo, odczekaj膮 troch臋 i ponowi膮 pr贸b臋. Ponadto mog膮 bez przeszk贸d dokonywa膰 zrzut贸w po stronie meksyka艅skiej, a odbiorcy, czy to samochodami, czy nawet pieszo, przetransportuj膮 towar w ma艂ych porcjach na p贸艂noc...

- S膮dz臋, 偶e pan znacznie wyolbrzymia tego typu problemy - odpar艂a spokojnie pani ambasador. - W艂adze mojego kraju nigdy nie odm贸wi艂y 偶adnej pro艣bie ameryka艅skich S艂u偶b Celnych, co wi臋cej, nasze s艂u偶by porz膮dkowe staraj膮 si臋 w miar臋 mo偶liwo艣ci pom贸c w zapobieganiu takim procederom, o jakich pan m贸wi艂. Meksyka艅sk膮 S艂u偶b臋 do Zwalczania Narkotyk贸w tworz膮 najlepiej wyposa偶one i najlepiej wyszkolone jednostki policyjne w moim kraju. Nie twierdz臋, 偶e s膮 r贸wnie pr臋偶ni, jak wasi „M艂ociarze"... - w g艂osie Pereiry pojawi艂 si臋 cie艅 ironii. - Jestem jednak przekonana, 偶e w艂adze Meksyku podchodz膮 do problemu narkotyk贸w z zaanga偶owaniem proporcjonalnym do skali wyst臋powania tego zjawiska w naszym kraju.

- Rozumiem pani punkt widzenia - odpar艂 Martindale. - To prawda, 偶e nie musieliby艣my tak aktywnie zwalcza膰 przemytu, gdyby w Stanach Zjednoczonych by艂 znacznie mniejszy popyt na narkotyki. Nie zmienia to faktu, 偶e ten problem istnieje, zar贸wno w naszym kraju, jak i w Meksyku, przez kt贸ry z roku na rok prowadzi coraz wi臋cej szlak贸w przemytniczych. D膮偶ymy do jak najwi臋kszego ograniczenia owego nielegalnego procederu i w艂a艣nie dlatego potrzebujemy waszej pomocy...

- Co pan konkretnie proponuje?

Pledgeman podni贸s艂 si臋 z miejsca i porozk艂ada艂 na stole przed wszystkimi zebranymi plastikowe teczki zawieraj膮ce po kilka stron maszynopisu.

- Oto wst臋pny projekt umowy, doktor Pereira, lecz pozwol臋 sobie stre艣ci膰 go w kilku s艂owach. Proponujemy utworzenie stuosobowego oddzia艂u specjalnego waszych funkcjonariuszy stra偶y granicznej. Ci ludzie b臋d膮 stacjonowa膰 w naszych bazach wzd艂u偶 granicy z Meksykiem. W ka偶dym patrolu lotniczym b臋dzie uczestniczy艂o od dw贸ch do czterech ludzi z tego oddzia艂u. Prosimy te偶 o umo偶liwienie tym patrolom swobodnego poruszania si臋 w meksyka艅skiej przestrzeni powietrznej i l膮dowania w dowolnie wybranym miejscu. Je偶eli przemytnicy zostan膮 schwytani na terenie Meksyku, wasi oficerowie b臋d膮 dowodzili akcj膮 ich zatrzymania i zabezpieczenia dowod贸w, je艣li za艣 b臋dzie to mia艂o miejsce po naszej stronie granicy, dowodzi膰 b臋d膮 oficerowie ameryka艅scy. W powietrzu patrolem kierowa膰 b臋d膮 dow贸dcy samolot贸w nale偶膮cych do Jednostki Ochrony Granic. Prosimy te偶 o prawo swobodnego operowania w meksyka艅skiej przestrzeni powietrznej naszych bezza艂ogowych maszyn zwiadowczych i rozpoznawczych.

- A co z uzbrojeniem? - zapyta艂a Pereira. - Czy chcecie mie膰 tak偶e prawo swobodnego strzelania do obywateli meksyka艅skich?

- Podobnie, jak w identycznych umowach podpisanych z innymi pa艅stwami regionu karaibskiego, zawarli艣my klauzul臋 zezwalaj膮c膮 Amerykanom u偶ywa膰 broni poza granicami naszego kraju wy艂膮cznie do samoobrony. Dotyczy to r贸wnie偶 lotniczych pocisk贸w rakietowych typu powietrze-powietrze oraz powietrze-ziemia, w jakie s膮 uzbrojone maszyny patrolowe. Na terenie Meksyku naszym ludziom by艂oby wolno jedynie asystowa膰 przy aresztowaniu przemytnik贸w, i to wy艂膮cznie podczas akcji, kt贸r膮 dowodzi艂by oficer meksyka艅ski. Natomiast maszyny bezza艂ogowe mog艂yby lata膰 nad waszym krajem tylko nieuzbrojone.

Pereira spojrza艂a na genera艂a lotnictwa, Wilbura Curtisa, i zapyta艂a:

- A wasze my艣liwce wojskowe?

- Ten projekt dotyczy wy艂膮cznie operacji prowadzonych przez S艂u偶by Celne oraz Jednostki Ochrony Granic - odpar艂 pospiesznie szef sztabu. - Umowa nie obejmuje lotnictwa wojskowego, kt贸rego samoloty mog艂yby przekracza膰 granic臋 meksyka艅sk膮 dopiero po zawarciu ca艂kowicie odr臋bnego porozumienia. Nadal b臋dziemy 艣ci艣le przestrzega膰 prawa mi臋dzynarodowego.

Pereira zmarszczy艂a brwi.

- A przecie偶 Jednostki Ochrony Granic podlegaj膮 dow贸dztwu wojskowemu, prawda?

- Nie, Si艂y Ochrony Granic tworz膮 ca艂kowicie niezale偶n膮 agencj臋 rz膮dow膮 - odpowiedzia艂 wiceprezydent. - Wkr贸tce Kongres powinien zatwierdzi膰 powo艂anie samodzielnego resortu cywilnego. W ka偶dym razie projekt umowy dotyczy 艣ci艣le okre艣lonych patroli, kt贸re mog艂yby przekracza膰 granic臋 tylko w贸wczas, je偶eli w ich sk艂ad b臋d膮 wchodzili meksyka艅scy funkcjonariusze z oddzia艂u specjalnego. Oczywi艣cie, warunek ten nie dotyczy艂by maszyn bezza艂ogowych.

- Jakie korzy艣ci odniesie Meksyk z podpisania tej umowy? Wed艂ug takiego zapisu wasze s艂u偶by mia艂yby ca艂kowit膮 swobod臋 poruszania si臋 po terenie naszego kraju. A co my by艣my z tego mieli?

- Uzupe艂nimy i zmodernizujemy wyposa偶enie waszych patroli granicznych oraz wojsk ochrony granic - odpowiedzia艂 wiceprezydent. Udost臋pnimy wam samoloty zwiadowcze i dane z sieci radar贸w naziemnych oraz umieszczonych na aerostatach, uzyskacie mo偶liwo艣膰 zakupu nowoczesnego sprz臋tu taktycznego, samolot贸w transportowych i 艣mig艂owc贸w, paliwa lotniczego i cz臋艣ci zamiennych. Ca艂o艣膰 tej oferty w przybli偶eniu ma warto艣膰 stu milion贸w dolar贸w rocznie. Ale to nie wszystko. Wiele naszych przedsi臋biorstw z ch臋ci膮 udzieli wam pomocy w modernizacji lotnisk, od ma艂ych, prowincjonalnych, po mi臋dzynarodowe, a tak偶e port贸w morskich. Generalnie mo偶na powiedzie膰, 偶e zacie艣nimy wi臋zi 艂膮cz膮ce oba nasze kraje. Wsp贸艂praca w zakresie ochrony granicy z pewno艣ci膮 poci膮gnie za sob膮 liczne wsp贸lne inwestycje w r贸偶norodnych dziedzinach, nie tylko zwi膮zanych z przemys艂em, lecz tak偶e dotycz膮cych takich problem贸w, jak rolnictwo, emigracja, bezrobocie...

Doktor Pereira wsta艂a z fotela, si臋gn臋艂a po dokumenty w plastikowej obwolucie i wsun臋艂a je pod pach臋.

- S膮dz臋, 偶e musimy dok艂adnie si臋 nad tym zastanowi膰, panie prezydencie, dlatego prosz臋 mi w tej chwili wybaczy膰. B臋d臋 z niecierpliwo艣ci膮 oczekiwa艂a nast臋pnego spotkania. - U艣miechn臋艂a si臋 rozbrajaj膮co.

Martindale poderwa艂 si臋 z miejsca.

- Doktor Pereira, ta sprawa nie mo偶e czeka膰. Mamy informacje, 偶e ju偶 teraz przygotowywana jest operacja przemytnicza na ogromn膮 skal臋. Nasza Jednostka Ochrony Granic musi otrzyma膰 zezwolenie na prowadzenie akcji wymierzonej przeciwko przemytnikom oraz swobodne operowanie w przygranicznych rejonach Meksyku. Zdajemy sobie spraw臋, 偶e wasz prezydent ma trzydzie艣ci dni na zapoznanie si臋 i ewentualn膮 akceptacj臋 tego typu umowy. - Wskaza艂 aparat telefoniczny stoj膮cy na stoliku w k膮cie gabinetu. - Przygotowali艣my specjaln膮 lini臋 telefoniczn膮 i poprosili艣my o po艂膮czenie z prezydentem Meksyku. Obieca艂 czeka膰 przy aparacie na wiadomo艣膰 od pani. Je偶eli pani ju偶 teraz poprze ten projekt, s膮dz臋, 偶e prezydent wyda potrzebne nam zezwolenie.

- W ten spos贸b nie za艂atwia si臋 tego typu spraw, panie prezydencie. - Popatrzy艂a szybko po twarzach zebranych os贸b, po czym zn贸w przenios艂a wzrok na Martindale'a. - Prosz臋 mi pozwoli膰 zapozna膰 si臋 z t膮 propozycj膮 i przedstawi膰 j膮 mojemu rz膮dowi. Je偶eli wy艣l臋 dokumenty za po艣rednictwem specjalnego kuriera, ju偶 jutro znajd膮 si臋 na biurku prezydenta. Jak najszybciej do艂膮cz臋 do nich moje rekomendacje.

- I tak mo偶e by膰 za p贸藕no, doktor Pereira - odpar艂 wiceprezydent.

- Musimy natychmiast przyst膮pi膰 do rozmieszczania patroli. By膰 mo偶e samoloty przemytnik贸w s膮 ju偶 w drodze.

- Nic na to nie poradz臋, panie prezydencie. Propozycja musi zosta膰 szczeg贸艂owo rozpatrzona. Prosz臋 zrozumie膰...

- To sprawa nie cierpi膮ca zw艂oki, pani ambasador - wtr膮ci艂 prezydent. - 艢wietnie rozumiem, 偶e musimy przestrzega膰 protoko艂u, ale mam nadziej臋, i偶 pani docenia powag臋 sytuacji. Niejednokrotnie za艂atwiali艣my ju偶 pewne sprawy z waszym prezydentem drog膮 telefoniczn膮...

- Panie prezydencie, pro艣ba o zgod臋 na dokonanie inspekcji przez wasz膮 Stra偶 Przybrze偶n膮 jakiego艣 parowca p艂ywaj膮cego pod bander膮 meksyka艅sk膮 to jedna rzecz, a pozwolenie na przekraczanie granicy przez uzbrojone samoloty patrolowe to zupe艂nie co innego. Takiej decyzji nie mo偶emy podejmowa膰 w po艣piechu. Prezydent musi dok艂adnie zapozna膰 si臋 z tym projektem, zasi臋gn膮膰 opinii ministra spraw wewn臋trznych, ministra sprawiedliwo艣ci i najwy偶szych dow贸dc贸w wojskowych, a tak偶e wys艂ucha膰 zdania przyw贸dc贸w opozycji parlamentarnej...

- Nasze samoloty zwiadowcze ju偶 teraz patroluj膮 oba wybrze偶a Meksyku - wtr膮ci艂 wiceprezydent. - Musimy uzyska膰 zgod臋...

- Ju偶 wys艂ali艣cie samoloty nad nasze wybrze偶e? Uzbrojone my艣liwce? Do czego naprawd臋 zmierzacie, panie prezydencie?

- M贸wi臋 o maszynach zwiadowczych typu E-2C i P-3B, nale偶膮cych do Agencji Ochrony Granic - odpar艂 Martindale. - Nie s膮 to uzbrojone my艣liwce. Obserwuj膮 wasze wybrze偶a zar贸wno od strony zatoki, jak i Pacyfiku, ale trzymaj膮 si臋 z dala od granic meksyka艅skiej przestrzeni powietrznej i korytarzy mi臋dzynarodowej komunikacji lotniczej...

- Nasz rz膮d nawet nie zosta艂 o tym powiadomiony. Nale偶y uzna膰 ten krok za jawne...

- Oba samoloty znajduj膮 si臋 w mi臋dzynarodowej przestrzeni powietrznej, pani doktor - powt贸rzy艂 z naciskiem prezydent. - W takich wypadkach nie jest konieczna oficjalna...

- Z ca艂ym szacunkiem, panie prezydencie, ale nie w tym rzecz. Przy ka偶dej operacji, obejmuj膮cej swym zasi臋giem teren Meksyku, nale偶a艂oby przynajmniej poinformowa膰 w艂adze mojego kraju i przyj膮膰 nasz膮 pomoc. Natomiast wysy艂anie samolot贸w szpiegowskich, kt贸re maj膮 przygotowa膰 zbrojny atak my艣liwc贸w wewn膮trz naszej przestrzeni powietrznej, co wi臋cej, przes艂anie nawet jednego wata energii przez granic臋 bez naszej wiedzy... to nie s膮 akty dobros膮siedzkiej przyja藕ni. Rozumiem, 偶e wysy艂anie samolot贸w szpiegowskich nad Rosj臋 czy Kub臋 nie wymaga niczyjej zgody, czy偶by jednak zaczynali panowie traktowa膰 Meksyk tak samo, jak tamte dwa kraje?

- W艂a艣nie teraz rozmawiamy z pani膮 na ten temat, doktor Pereira - odpar艂 poirytowany prezydent - i zwracamy si臋 do pani o pomoc. Ale bez wzgl臋du na wszystko musimy post臋powa膰 w jak najlepiej poj臋tym interesie naszych obywateli. To, jak膮 akcj臋 prowadz膮 nasze samoloty pozostaj膮ce w przestrzeni mi臋dzynarodowej, jest wy艂膮cznie nasz膮 spraw膮. A co si臋 tyczy energii promieniowania radarowego, kt贸re przenika przez granic臋 Meksyku... No c贸偶, jako艣 偶adne pa艅stwo nie zdo艂a艂o si臋 dotychczas upora膰 z tym problemem. Woleliby艣my przeprowadzi膰 ca艂膮 operacj臋 za zgod膮 i przy wsp贸艂pracy waszego rz膮du, lecz je艣li ich nie otrzymamy, b臋dziemy musieli sobie radzi膰 sami.

Prezydent zamilk艂, czekaj膮c na odpowied藕 Pereiry, lecz gdy milczenie si臋 przeci膮ga艂o, doda艂:

- Musimy natychmiast przyst膮pi膰 do tej akcji. Przykro mi, ale nie mo偶emy czeka膰, a偶 pani dor臋czy prezydentowi propozycj臋 umowy. B臋dziemy musieli skontaktowa膰 si臋 z nim bezzw艂ocznie, bez pani po艣rednictwa.

- Nie macie prawa wywiera膰 takiego nacisku - odpar艂a Pereira, a w jej g艂osie pojawi艂a si臋 t艂umiona z艂o艣膰. - Osobi艣cie porozmawiam z prezydentem w tej sprawie, nalegaj膮c w dodatku, aby jak najuwa偶niej zapozna艂 si臋 z dostarczonym tekstem umowy.

Prezydent wsta艂 z fotela, zaciskaj膮c palce na kraw臋dzi biurka, jak gdyby l臋ka艂 si臋 go pu艣ci膰.

- Wygl膮da wi臋c na to, 偶e nie mamy sobie nic wi臋cej do powiedzenia.

- Jeszcze jedno - wtr膮ci艂 szybko Martindale. - Je艣li w艂adze Meksyku nie zgodz膮 si臋 na wsp贸艂prac臋, b臋dziemy zmuszeni wyja艣ni膰 ca艂emu 艣wiatu przyczyny, dla kt贸rych obj臋li艣my ten rejon tak 艣cis艂膮 obserwacj膮. To znaczy poda膰 do publicznej wiadomo艣ci, 偶e mi臋dzynarodowa banda przemytnik贸w nie tylko transportuje narkotyki przez obszar Meksyku, ale w dodatku za艂o偶y艂a w samym sercu tego kraju doskonale prosperuj膮c膮 firm臋, finansowan膮 przez kartel producent贸w kokainy i wspieran膮 przez rz膮d meksyka艅ski...

- To k艂amstwo!

Wiceprezydent zignorowa艂 ten okrzyk, niewiele maj膮cy wsp贸lnego z protoko艂em dyplomatycznym, wr臋cz powita艂 go z rado艣ci膮.

- Ujawni膰 te偶, 偶e owa banda przekupi艂a wielu urz臋dnik贸w pa艅stwowych, niemal dos艂ownie zasypuj膮c Meksyk lawin膮 narkotyk贸w, brudnych pieni臋dzy i oddzia艂ami kryminalist贸w. Ta firma prosperuje tak znakomicie, i偶 rz膮d meksyka艅ski przekazuje jej swoje my艣liwce wojskowe do naprawy. Zarazem przekupieni politycy nie tylko umo偶liwiaj膮 przemytniczej organizacji dost臋p do cz臋艣ci zamiennych, uzbrojenia i paliwa, lecz zezwalaj膮 jej wykorzystywa膰 naprawiane my艣liwce wojskowe do eskortowania samolot贸w transportowych przewo偶膮cych narkotyki. A wszystko to za zgod膮 w艂adz Meksyku...

- Czy naprawd臋 jest pan got贸w ucieka膰 si臋 do takich k艂amstw, panie prezydencie, byle tylko zmusi膰 nas do wsp贸艂pracy?

- On m贸wi szczer膮 prawd臋, pani ambasador.

- Jeden z zaufanych ludzi niejakiego Gonzalesa Gacheza, obywatel ameryka艅ski poszukiwany w naszym kraju za przemyt i handel narkotykami, zosta艂 ostatnio uj臋ty w Ciudad del Carmen - ci膮gn膮艂 wiceprezydent, jakby nie chc膮c da膰 kobiecie okazji do wyra偶enia swojego protestu. - W zamian za obietnic臋 ochrony oraz immunitet 艣wiadka koronnego przekaza艂 nam szczeg贸艂owe informacje o pu艂kowniku Agusto Salazarze, kt贸ry po ucieczce z Haiti dzia艂a obecnie na terenie Meksyku. Ten偶e Salazar, jako przypuszczalny sprawca zmasowanego zbrojnego ataku na posterunki Si艂 Ochrony Granic, jest 艣cigany w Stanach Zjednoczonych listem go艅czym. Kiedy sekretarz Chapman zwr贸ci艂 si臋 do waszego ministra spraw zagranicznych z pro艣b膮 o pomoc w aresztowaniu Salazara przebywaj膮cego w Ciudad del Carmen, us艂ysza艂 w odpowiedzi, 偶e Salazar, jako zleceniobiorca ministerstwa obrony, znajduje si臋 pod specjaln膮 ochron膮.

- Zapytam jeszcze raz, doktor Pereira - wtr膮ci艂 prezydent. - Czy pani nam pomo偶e?

Kobieta zastanawia艂a si臋 przez chwil臋, spogl膮daj膮c prezydentowi prosto w oczy, wreszcie zaczerpn臋艂a g艂臋boko powietrza i ze spuszczon膮 g艂ow膮 ruszy艂a w kierunku aparatu telefonicznego w k膮cie gabinetu.

Nad Cie艣nin膮 Turks w archipelagu Turks i Caicos, Indie Zachodnie

Wieczorem tego samego dnia

- Kontrola lot贸w w Nassau, kontrola lot贸w w Nassau, lot Carmen del Sol Siedem-Siedem-Wiktor zg艂asza si臋 w korytarzu Alfa Osiem Sze艣膰, przed punktem „Cabal", o godzinie Zero-Cztery-Jeden-Jeden Zulu, na pu艂apie pi臋ciu tysi臋cy o艣miuset metr贸w. W punkcie „Crook" powinienem by膰 o godzinie Zero-Pi臋膰-Dwa-Zero Zulu. Podaj臋 warunki meteorologiczne do lotu wed艂ug przyrz膮d贸w. Chmury burzowe nad nami i poni偶ej, temperatura na zewn膮trz: cztery stopnie Celsjusza, wiatr p贸艂nocny wiej膮cy z szybko艣ci膮 trzydziestu w臋z艂贸w, w porywach do czterdziestu pi臋ciu, od czasu do czasu pojawiaj膮 si臋 b艂yskawice o umiarkowanym nat臋偶eniu. Odbi贸r.

Przez d艂ug膮 chwil臋 w s艂uchawkach rozbrzmiewa艂 jedynie szum, wreszcie nie najlepiej s艂yszalny g艂os odpowiedzia艂 po angielsku z wyra藕nym jamajskim akcentem:

- Carmen del Sol Siedem-Siedem-Wiktor, tu kontrola lot贸w w Nassau. Przyj膮艂em meldunek. Nadal odbieramy ci臋 bardzo s艂abo. Po dotarciu do punktu „Crook" nawi膮偶 艂膮czno艣膰 z central膮 w Nassau na cz臋stotliwo艣ci sto dwadzie艣cia cztery przecinek siedem. 呕ycz臋 bezpiecznego przelotu.

Glos kontrolera uton膮艂 w nasilaj膮cym si臋 szumie, przetykanym trzaskami wy艂adowa艅.

- Przyj膮艂em, Nassau. Dzi臋kuj臋. Bez odbioru.

Pilot odwiesi艂 z powrotem mikrofon, zadowolony, 偶e do ko艅ca trasy nie b臋dzie ju偶 musia艂 si臋 z nikim kontaktowa膰 po angielsku. To by艂 ostatni meldunek. Tysi膮c kilogram贸w kokainy, kt贸re mia艂 na pok艂adzie, by艂o przeznaczone dla Turks i Caicos, niewielkiego wyspiarskiego kraju le偶膮cego mi臋dzy archipelagiem Bahama i Haiti. Prowadzi艂 swoj膮 cessn臋 caravan, jednosilnikowy transportowy g贸rnop艂at, wcale nie na pu艂apie pi臋ciu tysi臋cy o艣miuset metr贸w, jak zameldowa艂 przez radio. Ju偶 od p贸艂 godziny lecia艂 jedynie dwie艣cie metr贸w ponad oceanem. W艂a艣nie z tego powodu jego meldunek by艂 tak 藕le s艂yszalny w Nassau - wi臋kszo艣膰 fal radiowych emitowanych z anteny umieszczonej pod brzuchem maszyny t艂umi艂y fale.

Od samego pocz膮tku obaj piloci wiedzieli, 偶e czeka ich kator偶nicze zadanie. W ci膮gu ostatniej doby zdo艂ali si臋 zaledwie zdrzemn膮膰, a od celu dzieli艂o ich jeszcze co najmniej sze艣膰 godzin lotu. W cessnie nie dzia艂a艂 autopilot, a to oznacza艂o, 偶e bez przerwy kt贸ry艣 z nich musia艂 czuwa膰 przy sterach, co przy zmiennych wiatrach i turbulencjach wywo艂anych gwa艂town膮, typow膮 dla Karaib贸w burz膮, okaza艂o si臋 istnym koszmarem.

Od startu z Uribii w Kolumbii trzymali si臋 cywilnego korytarza wiod膮cego nad Morzem Karaibskim przez Cie艣nin臋 Zawietrzn膮, rozdzielaj膮c膮 Kub臋 od Haiti, i dalej wzd艂u偶 艂a艅cucha wysp Turks i Caicos w kierunku Nassau na Bahamach. Nie mieli jednak zamiaru pod膮偶a膰 prosto do celu. Wed艂ug planu powinni zboczy膰 na wsch贸d i lec膮c tu偶 nad oceanem, aby unikn膮膰 wykrycia przez radary, zrzuci膰 dwa 膰wier膰tonowe 艂adunki w pobli偶u koralowych wysepek na po艂udnie od przyl膮dka East Caicos; nast臋pnie skr臋ci膰 na p贸艂nocny zach贸d, zrzuci膰 trzeci膮 porcj臋 u po艂udniowych wybrze偶y wyspy Mayaguana w archipelagu Bahama, a偶 wreszcie skierowa膰 si臋 dalej na zach贸d i nad wysp膮 Crooked Island wr贸ci膰 na pierwotn膮 tras臋 przelotu.

P贸藕niej mieli zg艂osi膰 awari臋 silnika, ponownie wyj艣膰 z korytarza i symuluj膮c awaryjne l膮dowanie na asfaltowej drodze dostarczy膰 ostatni 膰wier膰tonowy 艂adunek kokainy do bahamskiego Arthur's Town na wyspie Cat Island. Czeka艂 tam na nich sze艣cioosobowy oddzia艂 uzbrojonych m臋偶czyzn, kt贸rego zadaniem by艂o zabezpieczenie miejsca l膮dowania, ukrycie pojemnika z kontraband膮, usuni臋cie zewn臋trznych zbiornik贸w samolotu i zatarcie 艣lad贸w przemytu, a nast臋pnie za艂adowanie transportowca workami z kolumbijsk膮 kaw膮 i wsadzenie na pok艂ad kilku fikcyjnych pasa偶er贸w; pojemnik z kokain膮 mia艂 by膰 spryskany frenoferonem, hormonem bydl臋cym, ca艂kowicie bezwonnym dla cz艂owieka, lecz silnie przyt臋piaj膮cym w臋ch ps贸w policyjnych - wed艂ug prawodawstwa bahamskiego nawet sam zapach narkotyk贸w wyczuwany przez specjalnie szkolonego psa m贸g艂 by膰 podstaw膮 do aresztowania. Dopiero w贸wczas pilot mia艂 wezwa膰 celnik贸w, kt贸rzy nie powinni znale藕膰 niczego podejrzanego w „zepsutym" samolocie.

Tak zak艂ada艂 plan. Ale walcz膮c z porywami marcowej burzy w miotanym tu偶 ponad falami samolocie i czuj膮c, 偶e si艂y opuszczaj膮 go jeszcze szybciej ni偶 bezcenne paliwo wyp艂ywa ze zbiornik贸w, pilot cessny by艂 coraz bardziej przekonany, i偶 nie uda mu si臋 go zrealizowa膰. Walcz膮c z narastaj膮c膮 senno艣ci膮 pr贸bowa艂 si臋 skupi膰 na wskazaniach przyrz膮d贸w, a zw艂aszcza wysoko艣ciomierza. Po jedenastogodzinnym przelocie z Meksyku do Kolumbii przespa艂 zaledwie pi臋膰 godzin, po czym zjad艂 obiad i musia艂 rusza膰 w dalsz膮 drog臋. Dwugodzinny lot z Valdivii do Uribii na p贸艂nocnym wybrze偶u Kolumbii min膮艂 jak z p艂atka - tym bardziej, 偶e z niewiadomych przyczyn czu艂 si臋 dziwnie podekscytowany i pe艂en energii. S膮dzi艂 wi臋c, 偶e pozosta艂a cz臋艣膰 rejsu przebiegnie podobnie. Ale sta艂o si臋 inaczej. Po trzech godzinach lotu, kiedy zbli偶ali si臋 do Haiti, po raz pierwszy poczu艂 alarmuj膮ce dygotanie wszystkich mi臋艣ni i wra偶enie oblewaj膮cych go na zmian臋 fal gor膮ca i lodowatego ch艂odu. Nie m贸g艂 zasn膮膰, ale wiedzia艂 zarazem, 偶e d艂ugo ju偶 tak nie wytrzyma.

Teraz za艣, mimo stosowania wszelkich znanych mu sposob贸w na zachowanie przytomno艣ci, czu艂, 偶e nieodwo艂alnie zapada si臋 w mroczn膮 otch艂a艅 snu. Stara metoda wojskowych pilot贸w, polegaj膮ca na 艂askotaniu si臋 ko艅cem j臋zyka w podniebienie, nie przynosi艂a 偶adnych rezultat贸w. Ju偶 dawno temu wy艂膮czy艂 ogrzewanie kabiny pilot贸w, ale podmuchy zimnego powietrza, kt贸re czu艂 na 艂ydkach, tak偶e nie skutkowa艂y.

- Przejmij na chwil臋 stery, Jorge - odezwa艂 si臋 do drugiego pilota.

Tamten zareagowa艂 z wyra藕nym oci膮ganiem, widocznie musia艂 si臋 czu膰 r贸wnie wycie艅czony. Po chwili jednak opar艂 d艂onie na sterach. Pilot wsta艂 z fotela, 偶eby rozprostowa膰 nogi i napi膰 si臋 kawy.

Prawe drzwi przedzia艂u towarowego by艂y otwarte na o艣cie偶, do 艣rodka wlewa艂 si臋 og艂uszaj膮cy, monotonny ryk czterystukonnego silnika cessny. Ale to, co ujrza艂 w g艂臋bi przedzia艂u, wprawi艂o go w istny sza艂. Dwaj pozostali cz艂onkowie za艂ogi spali w najlepsze, a ich g艂o艣ne chrapanie s艂ycha膰 by艂o nawet mimo zawodzenia wiatru i warkotu silnika. Chwiejnym krokiem podszed艂 do pierwszego z nich i bezceremonialnie wymierzy艂 mu kopniaka w bok. Tamten spad艂 z prowizorycznego pos艂ania, uderzy艂 g艂ow膮 w kraw臋d藕 fiberglasowego pojemnika z kokain膮 i zerwa艂 si臋 na nogi, jakby obudzony wystrza艂em z armaty.

- Wstawaj, idioto! - wrzasn膮艂 pilot. - Za kilka minut musimy dokona膰 zrzutu.

Drugi m臋偶czyzna tak偶e si臋 obudzi艂 i wsta艂, przecieraj膮c oczy i poruszaj膮c zdr臋twia艂ymi ramionami.

- Co si臋 z wami dzieje, do cholery?!

- Przepraszamy, poruczniku - b膮kn膮艂 pierwszy. - Jeszcze par臋 minut temu nie藕le si臋 trzymali艣my, ale teraz... Ju偶 nie za艣niemy.

- Koniec leniuchowania! Wychylajcie g艂owy przez drzwi albo szczypcie si臋 nawzajem, bo jak nie, to was wyrzuc臋 razem z tymi prochami!

- Przepraszamy, poruczniku. To si臋 ju偶 nie powt贸rzy. Sam nie wiem, jak to si臋 sta艂o...

- Nie chc臋 s艂ucha膰 偶adnych wym贸wek. Zak艂adajcie z powrotem he艂mofony i czekajcie w pogotowiu.

- Nie musi pan tak krzycze膰, poruczniku - zaprotestowa艂 drugi. Jeste艣my na nogach ju偶 prawie od trzydziestu godzin. Na pewno by艣my si臋 obudzili, gdyby wezwa艂 pan przez interfon...

- Do diab艂a z tym! Powiedzia艂em, 偶e macie by膰 cicho i wykonywa膰 rozkazy! - rykn膮艂 pilot. - Jeszcze jedno s艂owo i postawi臋 was do raportu!

Tamci porozumieli si臋 wzrokiem i popatrzyli na niego hardo, jakby nie mieli zamiaru ust膮pi膰. Ale samolot nagle pochyli艂 si臋 w bok i zanurkowa艂 ku falom, tote偶 porucznik 艂api膮c si臋 uchwyt贸w pod dachem pobieg艂 z powrotem do kabiny pilot贸w.

- Co to by艂o? - zapyta艂 drugiego.

- Przepraszam - mrukn膮艂 tamten. - W艂膮czy艂em autopilota, my艣la艂em, 偶e mo偶e zacz膮艂 funkcjonowa膰. Zeszli艣my prawie o sto metr贸w, zaraz...

- Jasna cholera! - sykn膮艂 porucznik, wsuwaj膮c si臋 na swoje miejsce i zapinaj膮c pasy. - Co tu si臋 dzieje, do diab艂a? Przecie偶 ju偶 na pocz膮tku trasy musieli艣my zrezygnowa膰 z autopilota. Wszyscy zachowujemy si臋 jak szczeniaki. Manuel i Lidio chrapali w najlepsze, a ty...

- Tak, wiem. Po prostu jestem wyko艅czony, nic wi臋cej.

- Wszyscy mamy ju偶 tego do艣膰.

Drugi pilot nie mia艂 zamiaru wszczyna膰 k艂贸tni. Si臋gn膮艂 po map臋 i zacz膮艂 sprawdza膰 wsp贸艂rz臋dne ze wskazaniami LORAN-u.

- Mniej wi臋cej za dziesi臋膰 minut znajdziemy si臋 nad pierwszym punktem zrzutu.

Porucznik sprawdzi艂, czy urz膮dzenie radionaprowadzaj膮ce jest ustawione na w艂a艣ciw膮 cz臋stotliwo艣膰, i uruchomi艂 emisj臋 sygna艂u gotowo艣ci.

Zaczeka艂 pi臋膰 sekund, a gdy odpowied藕 nie nadesz艂a, wy艂膮czy艂 nadajnik.

- Nie mamy jeszcze namiaru. Jeste艣 pewien, 偶e odczyty s膮 prawid艂owe?

- Wygl膮da na to, 偶e LORAN dzia艂a normalnie.

Na wszelki wypadek drugi pilot zacz膮艂 wy艂awia膰 sygna艂y kierunkowe wybranych stacji naziemnych i na ich podstawie oblicza膰 obecn膮 pozycje samolotu.

- No i co? - zapyta艂 porucznik.

Drugi obr贸ci艂 si臋 w jego stron臋, wykrzywiaj膮c usta w z艂o艣ci, ale si臋 nie odezwa艂. Wr贸ci艂 do przerwanych oblicze艅 i po chwili oznajmi艂:

- Wskazania LORAN-u zgadzaj膮 si臋 z dok艂adno艣ci膮 do trzech kilometr贸w. Mo偶e ekipa naziemna tak偶e zasn臋艂a?

- Bardziej prawdopodobne jest to, 偶e zszed艂e艣 z kursu.

- Odpieprz si臋.

- Co?...

- Daj spok贸j, robi臋 ju偶 bokami. Ale skoro ci m贸wi臋, 偶e jeste艣my na kursie, to znaczy, 偶e jeste艣my.

Porucznik nagle wychyli艂 si臋 z fotela i praw膮 r臋k膮 si臋gn膮艂 do gard艂a drugiego pilota. Ten, ni偶szy i s艂abszy od dow贸dcy, by艂by got贸w nawet do walki na pi臋艣ci, ale odczuwa艂 tak przemo偶ne zm臋czenie, 偶e nie chcia艂o mu si臋 nawet ust otworzy膰. Zreszt膮 porucznik zaraz go pu艣ci艂 i z niedowierzania a偶 pokr臋ci艂 g艂ow膮.

- Co si臋 ze mn膮 dzieje? Co ja wyprawiam, do cholery? - Przetar艂 oczy, po艂o偶y艂 z powrotem d艂onie na sterach i zacz膮艂 wbija膰 wzrok w ciemno艣ci za szyb膮. - Kto艣 m贸g艂by powiedzie膰, 偶e na膰pali艣my si臋 tego 艣wi艅stwa. Do diab艂a, przecie偶 lecimy zaledwie na pu艂apie dwustu metr贸w!

- Jestem wyko艅czony - mrukn膮艂 drugi pilot. - Tak jak wszyscy.

- Nigdy jeszcze nie brali艣my udzia艂u w tak ci臋偶kiej i niebezpieczniej akcji. Nerwy daj膮 zna膰 o sobie.

Znowu pokr臋ci艂 g艂ow膮 i uruchomi艂 nadajnik radionamiernika. Tym razem natychmiast zapali艂a si臋 zielona lampka sygnalizuj膮ca odbi贸r sygna艂u kierunkowego. Pilot odczyta艂 dane z tarczy urz膮dzenia, ustawi艂 je na skali 偶yrokompasu i wy艂膮czy艂 nadajnik.

- Mamy namiar - powiedzia艂. - Kurs: trzy zero zero, odleg艂o艣膰: pi臋膰dziesi膮t dwa kilometry.

- Przyj膮艂em - odpar艂 drugi, w艂膮czaj膮c interfon. - Uwaga, za艂oga. Za dziesi臋膰 minut pierwszy zrzut. Przygotowa膰 pojemniki przeznaczone dla tego odbiorcy i czeka膰 w pogotowiu. - Po czym zwr贸ci艂 si臋 do pilota: - Mamy go dokona膰, id膮c kursem trzysta pi臋膰dziesi膮t. Pojemniki s膮 powi膮zane po pi臋膰 sztuk, powinni艣my je wyrzuci膰 na pu艂apie dwudziestu metr贸w, lec膮c z pr臋dko艣ci膮 stu dwudziestu w臋z艂贸w.

- Skr臋cam na kurs trzysta pi臋膰dziesi膮t i schodz臋 na trzydzie艣ci metr贸w, zwalniaj膮c do stu pi臋膰dziesi臋ciu w臋z艂贸w - zakomunikowa艂 porucznik, obracaj膮c ko艂o sterowe nieco w prawo i 艣ci膮gaj膮c d藕wigienk臋 przepustnicy w d贸艂. - Ten zabytek radiolokacyjny powinien aktualizowa膰 namiary co pi臋膰 minut, na ostatnich dwudziestu kilometrach co minut臋, a dopiero pi臋膰 kilometr贸w od celu dawa膰 odczyt ci膮g艂y.

- Zrozumia艂em - odpar艂 drugi. - W艂膮czy艂em ju偶 stoper. Pr臋dko艣膰 w normie. Silnik pracuje bez zak艂贸ce艅, paliwa chyba wystarczy...

Owo monotonne wykonywanie procedury sprawi艂o, i偶 porucznik wreszcie si臋 rozlu藕ni艂. Wygl膮da jednak na to, 偶e wykonamy zadanie, pomy艣la艂.

Po raz kolejny uruchomi艂 radionamiernik i sprawdzi艂 odczyty ze wskazaniami auto偶yro, mierz膮c r贸wnocze艣nie odleg艂o艣膰 od celu. W przeciwie艅stwie do urz膮dze艅 radarowych, w jakie by艂y zaopatrzone samoloty Cuchillos, teraz musia艂 polega膰 na wskaz贸wkowym urz膮dzeniu starego typu. Maj膮c do dyspozycji nowoczesne przyrz膮dy, potrafili tak dokonywa膰 zrzut贸w, 偶e towar l膮dowa艂 w promieniu kilku metr贸w od wyznaczonego punktu. W tym wypadku nale偶a艂o si臋 cieszy膰, je偶eli spadnie nie dalej ni偶 dwie艣cie metr贸w od celu. Wy艂膮czy艂 aparat.

- Kontrola kursu. Wprowadzam kilkustopniow膮 korekt臋, aby zrekompensowa膰 dryf... Jeszcze osiem kilometr贸w.

Dwaj ludzie w przedziale towarowym przygotowali pi臋膰 pojemnik贸w do zrzutu. Pierwsza skrzynia, zawieraj膮ca sto kilogram贸w kokainy, sta艂a na szynach zsuwnicy tu偶 przy drzwiach. Po us艂yszeniu sygna艂u wystarczy艂o jedynie zepchn膮膰 j膮 za burt臋, a spadaj膮c winna poci膮gn膮膰 za sob膮 pozosta艂e, zwi膮zane dwudziestometrowymi odcinkami nylonowej liny. Wszystko by艂o tak wyliczone, 偶e przy zachowaniu w艂a艣ciwego pu艂apu oraz pr臋dko艣ci ludzie mieli do艣膰 czasu, aby podsuwa膰 kolejne pojemniki do drzwi, zanim ci臋偶ar poprzednich wyci膮gnie je na zewn膮trz. W ten spos贸b towar w powi膮zanych ze sob膮 skrzyniach musia艂 szybko i dok艂adnie znale藕膰 si臋 w um贸wionym punkcie.

- Minuta do celu.

Pilot skin膮艂 g艂ow膮 i na sta艂e w艂膮czy艂 radionamiernik. Teraz m贸g艂 na bie偶膮co korygowa膰 kurs, a偶 do osi膮gni臋cia miejsca zrzutu. Powoli sprowadza艂 ci臋偶k膮 cessn臋 w d贸艂, dop贸ki wysoko艣ciomierz nie pokaza艂 dok艂adnie dwudziestu metr贸w, a nast臋pnie zacz膮艂 redukowa膰 pr臋dko艣膰 do stu dwudziestu w臋z艂贸w. Silne porywy wiatru, kt贸re miota艂y samolotem na wszystkie strony, praktycznie uniemo偶liwia艂y mu utrzymanie tych parametr贸w.

- Trzydzie艣ci sekund. Uwaga, za艂oga. Przygotowa膰 si臋.

- Jeste艣my gotowi.

Dwaj m臋偶czy藕ni zaciskali palce na uchwytach drugiego pojemnika, gotowi go wci膮gn膮膰 na zsuwnic臋, kiedy tylko pierwsza skrzynia wyleci za drzwi. Czekali w napi臋ciu, wbijaj膮c wzrok w nieprzeniknione ciemno艣ci za otwartymi drzwiami samolotu...

Nagle na tle zachmurzonego nieba pojawi艂 si臋 jaki艣 olbrzymi, ciemny, z艂owieszczy kszta艂t. W mroku przypomina艂 gigantycznego szerszenia o t臋po 艣ci臋tej g艂owie i wyd艂u偶onym odw艂oku. Chwil臋 p贸藕niej ciemno艣膰 przeci膮艂 strumie艅 jaskrawego 艣wiat艂a strzelaj膮cy z dziobu maszyny, kt贸ry o艣lepi艂 wpatruj膮cych si臋 we艅 ludzi.

- Dziesi臋膰 sekund. Uwaga, za艂oga...

- To 艣mig艂owiec! - krzykn膮艂 jeden z nich. - Tu偶 przy prawej burcie. Helikopter...

Obaj piloci r贸wnocze艣nie dostrzegli zbli偶aj膮cego si臋 do nich „Czarnego Jastrz臋bia". Lecia艂 teraz z w艂膮czonymi wszystkimi 艣wiat艂ami, a wzd艂u偶 jego kad艂uba ja艣nia艂 olbrzymi, czarno-偶贸艂ty napis: S艁U呕BY CELNE STAN脫W ZJEDNOCZONYCH. Lewe drzwi 艣mig艂owca by艂y otwarte, siedzia艂o w nich dw贸ch ludzi w kamizelkach kuloodpornych i he艂mach, mierz膮c do samolotu z pistolet贸w maszynowych M-16.

- Celnicy! Sk膮d oni si臋 tu wzi臋li, do jasnej cholery?!

- Mniejsza z tym. Robimy swoje. - Pilot w艂膮czy艂 interfon i zawo艂a艂: - Uwaga! Zrzut!

Jeden z m臋偶czyzn w przedziale towarowym nacisn膮艂 peda艂 hydraulicznej zsuwnicy, nie zwracaj膮c uwagi na snop 艣wiat艂a, kt贸ry zdawa艂 si臋 o艣wietla膰 ka偶dy zakamarek 艂adowni cessny. Pojemnik zjecha艂 po szynach i znikn膮艂 za drzwiami. Lina zacz臋艂a si臋 szybko rozwija膰. Kiedy jednak mieli ju偶 wci膮gn膮膰 drug膮 skrzyni臋 na platform臋, stra偶nicy S艂u偶b Celnych otworzyli ogie艅. Pociski zagrzechota艂y we wn臋trzu przedzia艂u towarowego. Jeden z Kuba艅czyk贸w zosta艂 trafiony w prawe rami臋 i polecia艂 do ty艂u; drugi, przera偶ony, odskoczy艂 od drzwi i rzuci艂 si臋 na pod艂og臋.

Drugi pojemnik nie zdo艂a艂 wylecie膰 na zewn膮trz. Szarpni臋ty gwa艂townie, obr贸ci艂 si臋 bokiem, podskoczy艂 na szynach zsuwnicy i zaklinowa艂 skosem mi臋dzy kraw臋dzi膮 drzwi a wr臋g膮 o偶ebrowania. Pierwsza skrzynia wpad艂a do wody, lecz nylonowa lina si臋 nie zerwa艂a i poci膮gn臋艂a j膮 za samolotem. Nag艂a zmiana obci膮偶enia spowodowa艂a, 偶e cessna zanurkowa艂a prosto do morza, k艂ad膮c si臋 na prawe skrzyd艂o.

- W g贸r臋! W g贸r臋! - zawo艂a艂 drugi pilot.

Ale porucznik ju偶 z ca艂ej si艂y ci膮gn膮艂 do siebie ko艂o sterowe. Zaledwie jednak zd膮偶y艂 wyr贸wna膰 lot, seria z pistoletu maszynowego trafi艂a w boczn膮 szyb臋 kabiny; od艂amki szk艂a zadzwoni艂y o tablic臋 przyrz膮d贸w, drugi pilot osun膮艂 si臋 bezw艂adnie w fotelu. Ten niespodziewany ostrza艂 na chwil臋 zdezorientowa艂 porucznika i o艣miotonowy kolos, sun膮cy z niewielk膮 pr臋dko艣ci膮 zaledwie kilka metr贸w nad powierzchni膮 morza, zachwia艂 si臋 po raz drugi. Cessna lecia艂a z zadartym w g贸r臋 nosem, tote偶 gdy jej ogon zetkn膮艂 si臋 z falami, run臋艂a nagle i przekozio艂kowa艂a kilkakrotnie, jej szcz膮tki rozsypa艂y si臋 na d艂ugo艣ci kilkuset metr贸w, a偶 wreszcie z wolna zaton臋艂y w ciep艂ych wodach Morza Karaibskiego.

Centrala dowodzenia Si艂 Ochrony Granic, Alladin City, Floryda

- Stracili艣my kontakt z obiektem!

W sali, pe艂ni膮cej teraz funkcj臋 po艂膮czonego centrum dowodzenia, 艂膮czno艣ci, kontroli lot贸w i gromadzenia informacji, na prawym, olbrzymim monitorze widnia艂 powi臋kszony wycinek radarowego obrazu p贸艂nocno-wschodnich Karaib贸w. Czerwony kwadrat z czarnym krzy偶ykiem po艣rodku ekranu oznacza艂 niezidentyfikowany samolot przemytnik贸w, na kt贸rego pozycj臋 kontrolerzy naprowadzali 艣mig艂owiec patrolowy. W widniej膮cym obok, prostok膮tnym oknie, gdzie dotychczas wy艣wietla艂y si臋 dane okre艣laj膮ce wsp贸艂rz臋dne, pr臋dko艣膰, pu艂ap i kurs celu, teraz widnia艂y same zera.

Grup膮 technik贸w w centrum dowodzenia kierowa艂a Annette Fields, lecz obok niej przed monitorem siedzia艂 Brad Elliott.

- ROTH tak偶e sygnalizuje, 偶e pr臋dko艣膰 obiektu spad艂a do zera powiedzia艂a Fields. - Informacje o pu艂apie przelotu s膮 niezbyt wiarygodne, ale w tej chwili komputer r贸wnie偶 nie potrafi ich okre艣li膰.

- Wiadomo艣膰 z „Nietoperza Siedem"! - zawo艂a艂 kt贸ry艣 z technik贸w. - Policjanci z Turks i Caicos otworzyli ogie艅 do podejrzanego samolotu.

- Co takiego? - wybuchn膮艂 Elliott. - Niech natychmiast zamelduj膮 o sytuacji.

Technik pospiesznie zamieni艂 kilka zda艅, zanotowa艂 co艣 na kartce, wreszcie roz艂膮czy艂 si臋 i odwr贸ci艂 do Elliotta.

- O艣wietlili transportowiec reflektorem i obserwowali przygotowania do zrzutu, panie generale. Lecz kiedy przemytnicy wyrzucili za burt臋 pierwszy pojemnik, policjanci zacz臋li strzela膰. Pilot cessny straci艂 panowanie nad sterami i samolot run膮艂 do morza.

- Kto im pozwoli艂 otwiera膰 ogie艅? - przypomnia艂a Fields. - Powinni艣my sami przechwytywa膰 podejrzane maszyny.

- OPBAT by艂 lepiej przygotowany do wykonania tej roboty - rzek艂 Elliott.

Mia艂 na my艣li wsp贸lne Oddzia艂y Patrolowe Bahama, Anguilli oraz Turks i Caicos, utworzone przez S艂u偶by Celne we wsp贸艂pracy z w艂adzami tych trzech pa艅stw i maj膮ce na celu zwalczanie przemytu narkotyk贸w poza granicami Stan贸w Zjednoczonych. OPBAT wielokrotnie ju偶 dokonywa艂 aresztowa艅 ludzi podejrzanych o przemyt i handel, ale w my艣l prawa mi臋dzynarodowego akcj臋 musieli nadzorowa膰 wybrani funkcjonariusze policji danego kraju, kt贸rzy w tym celu brali udzia艂 w patrolach ameryka艅skich S艂u偶b Celnych, Stra偶y Przybrze偶nej, a nawet marynarki wojennej. By艂 to jeden z niewielu rodzaj贸w dzia艂alno艣ci patrolowej, jaki po utworzeniu Si艂 Ochrony Granic nie przeszed艂 pod kontrol臋 „M艂ociarzy", lecz pozosta艂 w gestii S艂u偶b Celnych. Tym razem na pok艂adzie „Czarnego Jastrz臋bia" znajdowali si臋 nie tylko policjanci z Turks i Caicos, ale r贸wnie偶 z Wysp Bahama.

- Funkcjonariusze maj膮 prawo na swoim terenie post臋powa膰 wed艂ug w艂asnego uznania, nasi celnicy s艂u偶膮 im tylko za kierowc贸w taks贸wki - doda艂 genera艂. - W艂adze Turks i Caicos od dawna bez ceregieli traktuj膮 przemyt narkotyk贸w, pos艂uguj膮 si臋 zasad膮: je艣li zostaniesz schwytany na gor膮cym uczynku, to po偶egnaj si臋 z 偶yciem. Niech kto艣 inny pokieruje akcj膮 ratunkow膮, my zajmijmy si臋 innymi niezidentyfikowanymi samolotami.

Fields zmieni艂a skal臋 komputerowej mapy, przywo艂uj膮c na ekran po艂udniow膮 Floryd臋, p贸艂nocn膮 cz臋艣膰 archipelagu Bahama i p贸艂nocne wybrze偶a Kuby. Pospiesznie nakierowa艂a kursor na kolejny czerwony kwadrat z czarnym krzy偶ykiem, oznaczaj膮cy inn膮 podejrzan膮 maszyn臋, lec膮c膮 ze wschodu na zach贸d. Cel znajdowa艂 si臋 mniej wi臋cej w po艂owie drogi mi臋dzy bahamsk膮 wysp膮 Andros a Key Largo.

- Tego dzieli zaledwie dwadzie艣cia minut lotu od 艁awicy Cay Sal powiedzia艂a Annette. - Leci wci膮偶 na wysoko艣ci trzech tysi臋cy metr贸w, ale wkr贸tce powinien zacz膮膰 schodzi膰.

Tu偶 za czerwonym kwadratem na ekranie widnia艂 drugi, niebieski, oznaczaj膮cy samolot AV-22, „Lwa Trzy Trzy", kt贸ry podj膮艂 obserwacj臋 nad wysp膮 Andros i teraz lecia艂 kilka kilometr贸w za przemytnikami oraz kilkaset metr贸w wy偶ej, czekaj膮c tylko na sposobno艣膰, aby przyst膮pi膰 do akcji.

- Dlaczego nie zatrzymano tych ludzi w Nassau? - odezwa艂a si臋 Fields. - W tej chwili nie mo偶emy mu nic zrobi膰. Przeszed艂 odpraw臋 celn膮 na Bahamach, trzyma si臋 korytarza Bravo 646 i wed艂ug zg艂oszenia leci do Meksyku. A przecie偶 wiemy na pewno, 偶e ma na pok艂adzie narkotyki...

- Wcale nie przechodzi艂 odprawy celnej w Nassau - odpowiedzia艂 Elliott. - W og贸le nie musia艂 si臋 do niej zg艂asza膰. Zosta艂 zarejestrowany jako czarter z Jamajki do Cancun, ale nie dostarcza po drodze 偶adnych 艂adunk贸w, l膮duje tylko w celu dokonania przegl膮du i uzupe艂nienia paliwa. Celnicy bahamscy nie mieli podstaw przeprowadza膰 inspekcji, gdy偶 facet nie pope艂ni艂 偶adnego wykroczenia.

- My jednak mamy takie podstawy. Wed艂ug zezna艅 Van Nuysa ma w 艂adowni pi臋膰set kilogram贸w kokainy. Czy to nie jest wystarczaj膮cy pow贸d...

- A c贸偶 to za r贸偶nica? I tak by艣my nie przekonali bahamskich celnik贸w, 偶eby pozwolili nam wej艣膰 na jego pok艂ad czy cho膰by skontrolowa膰 dokumenty. Powiedzieli, 偶e musimy mie膰 s膮dowy nakaz rewizji albo za艂atwia膰 zgod臋 kana艂ami dyplomatycznymi. Zreszt膮 nie by艂o czasu, aby podejmowa膰 jakiekolwiek kroki.

- To fakt, 偶e gdyby艣my aresztowali pilota, mogliby艣my w ten spos贸b zaalarmowa膰 pozosta艂e za艂ogi - mrukn臋艂a Fields. - Je艣li poza tym Van Nuys nie sk艂ama艂, ten powinien dokona膰 zrzutu gdzie艣 wzd艂u偶 艂a艅cucha Keys albo w Zatoce Florydzkiej. Kiedy tylko przyst膮pi do akcji, b臋dziemy mogli przechwyci膰 zar贸wno samolot, jak i odbiorc贸w towaru.

- Ale tylko w贸wczas, je艣li b臋dzie dokonywa艂 zrzutu w granicach Stan贸w Zjednoczonych - przypomnia艂 jej Elliott. - Kongresmani i prezydent upierali si臋 przy tym, aby ju偶 nigdy nie powt贸rzy艂 si臋 wypadek samolotu przemytnik贸w zestrzelonego przez „Lwa Dwa Dwa" w mi臋dzynarodowej przestrzeni nad Zatok膮 Meksyka艅sk膮. Nawet po atakach na instalacje „M艂ociarzy" musimy trzyma膰 si臋 przepis贸w, a te nawet uleg艂y jeszcze zaostrzeniu, zw艂aszcza w tych punktach, kt贸re okre艣laj膮 warunki korzystania z broni. Oznacza to, 偶e najpierw musimy zaobserwowa膰 zrzut, potem odnale藕膰 pojemnik, przekona膰 si臋, 偶e zawiera on kokain臋 czy te偶 inne narkotyki, i dopiero wtedy mo偶emy rozpocz膮膰 akcj臋 przechwytywania, o ile mamy jeszcze pewno艣膰, 偶e kontrabanda zosta艂a zrzucona z tego w艂a艣nie samolotu. A wszystko to musimy wykona膰, zanim przemytnicy opuszcz膮 nasz膮 przestrze艅 powietrzn膮. - Genera艂 pokr臋ci艂 g艂ow膮. - W艂a艣nie to mi si臋 nie podoba. Powinni艣my od razu rozpoczyna膰 przechwytywanie i zmusi膰 intruza do zmiany kursu. W ten spos贸b ryzykujemy utrat臋 zar贸wno podejrzanego, jak i kontrabandy.

- McLanahan czuwa przy radarze E-2 i ma pod kontrol膮 sze艣膰 bezza艂ogowych „Podniebnych Lw贸w", wi臋c b臋dzie m贸g艂 wys艂a膰 je w po艣cig za odbiorcami narkotyk贸w - wtr膮ci艂a Fields. - A „Morski Lew" siedzi tamtemu na ogonie. Wszystko gra. Do tej pory informacje Van Nuysa si臋 potwierdzi艂y. My艣l臋, 偶e i tym razem ich z艂apiemy. Oho! Wygl膮da na to, 偶e zacz膮艂 schodzi膰! - zawo艂a艂a, obserwuj膮c ekran monitora. - Wed艂ug oblicze艅 komputera opu艣ci艂 pu艂ap trzech i p贸艂 tysi膮ca metr贸w.

Co prawda system radarowy ROTH nie dostarcza艂 nazbyt precyzyjnych danych o wysoko艣ci, na jakiej znajduje si臋 obiekt, ale rejestrowa艂 zmiany pu艂apu, a komputery centrum dowodzenia zosta艂y tak zaprogramowane, by alarmowa膰 technik贸w, je偶eli obserwowany samolot zacznie nagle traci膰 wysoko艣膰.

- Chyba tak偶e zwalnia... i skr臋ca na p贸艂nocny zach贸d. Kieruje si臋 w stron臋 wybrze偶a. W tej chwili jest sto kilometr贸w na wsch贸d od Marathonu... „Lew Trzy Trzy" r贸wnie偶 skr臋ca, kontynuuje obserwacj臋...

Na pok艂adzie przemytniczego samolotu transportowego

- Centrala Miami, tu lot Carmen del Sol Dziewi臋膰-Zero-Dziewi臋膰-Charlie. Zg艂aszam zej艣cie na pu艂ap dw贸ch tysi臋cy o艣miuset metr贸w. Odbi贸r.

- Del Sol Dziewi臋膰-Zero-Dziewi臋膰-Charlie, przyj膮艂em - rozbrzmia艂 w s艂uchawkach g艂os kontrolera lot贸w. - Uwa偶aj, w tym rejonie minimalny pu艂ap przelotu wynosi dwa i p贸艂 tysi膮ca, dop贸ki nie znajdziesz si臋 w obszarze nadzorowanym przez kontrol臋 w Key West. Odbi贸r.

- Centrala, tu Dziewi臋膰-Zero-Dziewi臋膰-Charlie. Dzi臋ki za ostrze偶enie. Nie mam zamiaru schodzi膰 ni偶ej, zostan臋 na dwa osiemset. Tu w g贸rze mamy silne porywy wiatru.

Kontroler potwierdzi艂 odbi贸r wiadomo艣ci, dwukrotnie strzelaj膮c prze艂膮cznikiem mikrofonu. Widocznie musia艂 si臋 ju偶 zaj膮膰 rozmow膮 z innym pilotem.

Major Jose Trujillo, kt贸ry siedzia艂 za sterami nale偶膮cego do Cuchillos dwusilnikowego, turbo艣mig艂owego cheyenne'a, si臋gn膮艂 do niewielkiego urz膮dzenia zamontowanego nad tablic膮 przyrz膮d贸w i w艂膮czy艂 je. W normalnych warunkach skupiona wi膮zka radarowa centrum kontroli lot贸w pobudza do dzia艂ania sygnalizator identyfikacyjny typu IFF, kt贸ry emituje fal臋 radiow膮 zawieraj膮c膮 kod samolotu oraz pu艂ap lotu, odczytywany przez aparat na podstawie wskaza艅 wysoko艣ciomierza ci艣nieniowego. Kuba艅czycy wyposa偶yli jednak 贸w sygnalizator w przystawk臋, pozwalaj膮ca zablokowa膰 odczyt wysoko艣ciomierza. Ten prosty uk艂ad elektroniczny sprawia艂, 偶e nadajnik IFF przesy艂a艂 do centrali nie aktualne dane, lecz informacj臋 o pu艂apie, na jakim samolot si臋 znajdowa艂 w chwili naci艣ni臋cia guzika.

- Podaj wsp贸艂rz臋dne - odezwa艂 si臋 Trujillo do drugiego pilota.

- Osiem kilometr贸w w bok od miejsca zrzutu.

W艂膮czy艂 na chwil臋 radionamiernik, odczyta艂 kurs do miejsca, gdzie znajdowa艂 si臋 nadajnik kierunkowy, po czym szybko wy艂膮czy艂 aparat, obawiaj膮c si臋 dekonspiracji. Naziemna grupa odbiorc贸w p贸艂tonowego 艂adunku kokainy czeka艂a w wyznaczonym miejscu, u wybrze偶y wyspy Matecumbe.

Drugi pilot po raz ostatni skorelowa艂 wskazania detektora ze wsp贸艂rz臋dnymi - znajdowali si臋 dok艂adnie na wysoko艣ci punktu zrzutu. Szybkim ruchem dopi膮艂 pasy i obejrza艂 si臋 na wn臋trze przedzia艂u towarowego. Za艂oga czeka艂a w gotowo艣ci, a poniewa偶 z samolotu wymontowano wszystkie foteliki, ludzie stali, trzymaj膮c si臋 kurczowo uchwyt贸w na burtach.

- Teraz! - zawo艂a艂 drugi.

Trujillo gwa艂townie popchn膮艂 d藕wigienki przepustnic do oporu i obr贸ci艂 ko艂o sterowe, k艂ad膮c maszyn臋 w ostry prawy skr臋t. Nos transportowca pochyli艂 si臋 ku falom oceanu. Wskaz贸wka miernika szybko艣ci pionowej skoczy艂a nagle, sygnalizuj膮c opadanie z pr臋dko艣ci膮 sze艣ciuset metr贸w na minut臋. Wkr贸tce znale藕li si臋 na pu艂apie poni偶ej tysi膮ca metr贸w.

- Del Sol Dziewi臋膰-Zero-Dziewi臋膰-Charlie - rozleg艂o si臋 w s艂uchawkach. - Zresetuj sw贸j sygnalizator i wprowad藕 kod cztery jeden trzy trzy. Odbi贸r.

Trujillo, kt贸ry z ca艂ej si艂y zaciska艂 palce na sterach, zaczerpn膮艂 g艂臋boko powietrza, 偶eby w jego g艂osie nie by艂o wyczuwalne napi臋cie, i odpowiedzia艂:

- Tu Dziewi臋膰-Zero-Dziewi臋膰-Charlie, zrozumia艂em.

Nie spuszcza艂 jednak oczu z tarczy wysoko艣ciomierza, po kt贸rej wskaz贸wka obraca艂a si臋 niczym w zwariowanym, a do tego chodz膮cym wstecz zegarku.

- Dziewi臋膰-Zero-Dziewi臋膰-Charlie, zresetuj jeszcze raz ten sygnalizator.

- Wyr贸wnuj! - zawo艂a艂 drugi pilot.

Byli ju偶 poni偶ej sze艣ciuset metr贸w i wci膮偶 szli pe艂n膮 moc膮 ostrym skr臋tem w prawo, a nos maszyny nadal celowa艂 jakie艣 dziesi臋膰 stopni poni偶ej linii horyzontu. Trujillo pospiesznie 艣ci膮gn膮艂 d藕wigienki przepustnic, zmniejszaj膮c moc, a zarazem obr贸ci艂 ko艂em sterowym i poci膮gn膮艂 kolumn臋 do siebie, wyr贸wnuj膮c lot. Dopiero na pu艂apie dwustu metr贸w wskaz贸wka miernika szybko艣ci pionowej opad艂a niemal do ko艅ca skali, a gdy pilot ostatecznie ustawi艂 maszyn臋 w poziomie, wysoko艣ciomierz pokazywa艂 ju偶 tylko sto metr贸w...

Na pok艂adzie „Lwa Trzy Trzy", lec膮cego za transportowcem

Carmen del Sol Dziewi臋膰-Zero-Dziewi臋膰-Charlie

Ken Sherrey, kt贸ry bez przerwy obserwowa艂 podejrzany samolot przez wizjer podczerwony, natychmiast dostrzeg艂, 偶e wielki turbo艣mig艂owy cheyenne k艂adzie si臋 na skrzyd艂o i niczym kamie艅 zaczyna spada膰 do oceanu. B艂yskawicznie 艣ci膮gn膮艂 d藕wigienki gazu, wyhamowuj膮c „Lwa Morskiego", i nie bacz膮c na ostrzegawczy napis migaj膮cy na ekranie komputera pok艂adowego, informuj膮cy o konieczno艣ci zmiany k膮ta nachylenia silnik贸w, wprowadzi艂 maszyn臋 w lot nurkowy, ruszaj膮c w po艣cig.

- „Alladin", obiekt zacz膮艂 gwa艂townie zni偶a膰 lot! - zawo艂a艂 do mikrofonu. - Schodzi co najmniej z pr臋dko艣ci膮 tysi膮ca metr贸w na minut臋! Ten facet musi mie膰 stalowe nerwy, 偶eby w zupe艂nych ciemno艣ciach wykona膰 taki manewr ci臋偶kim cheyenne'em!

- Przyj臋艂am, „Trzy Trzy" - odpowiedzia艂a Annette Fields. - Czy dasz rad臋 utrzyma膰 kontakt wzrokowy?

- Nie chcia艂bym pozabija膰 ch艂opc贸w z oddzia艂u specjalnego... Tak, widz臋 go! Utrzymam kontakt. Lepiej wysy艂ajcie w to miejsce kilka „Podniebnych Lw贸w".

- Zrozumia艂am. Bez odbioru. „Jastrz膮b Cztery Jeden", s艂ysza艂e艣 meldunek?

- Tak, przyj膮艂em - odpar艂 McLanahan, kt贸ry czuwa艂 na pok艂adzie samolotu zwiadowczego E-2, kr膮偶膮cego w odleg艂o艣ci sze艣膰dziesi臋ciu kilometr贸w. - Ju偶 pos艂a艂em bezza艂ogowce w d贸艂. Mam kontakt radarowy zar贸wno z podejrzanym, jak i z „Trzy Trzy". Skaner podczerwieni sygnalizuje obecno艣膰 kilku jednostek p艂ywaj膮cych w pobli偶u wyspy Lower Matecumbe Key... S膮dz臋, 偶e to odbiorcy czekaj膮cy na zrzut. Zaprogramowa艂em dwa „Podniebne Lwy" na automatyczne przechwytywanie tych 艂odzi.

- Przyj臋艂am, „Cztery Jeden".

- Tu „Trzy Trzy". Odebra艂em meldunek - w艂膮czy艂 si臋 Sherrey, jednocze艣nie przyspieszaj膮c 艣ladem przemytnik贸w. - Powinni zaraz wyr贸wna膰 lot...

- Lepiej 偶eby tak by艂o - mrukn膮艂 drugi pilot.

- Nadal pikuje prosto do morza - ci膮gn膮艂 Sherrey. - Obawiam si臋, 偶e nawet je艣li zmniejszy pr臋dko艣膰 opadania, mo偶e zahaczy膰 prawym skrzyd艂em o fale...

Ale cheyenne nie spad艂 do wody. Stopniowo olbrzymi turbo艣mig艂owiec wyr贸wna艂 lot i zwolni艂 nagle. Pilot AV-22, obserwuj膮cy przemytnik贸w na zielono-bia艂ym ekranie noktowizyjnym, dozna艂 wra偶enia, 偶e obiekt niespodziewanie zawis艂 bez ruchu ponad falami. Wprost nie m贸g艂 uwierzy膰, 偶e kapitanowi tej ci臋偶kiej maszyny uda艂o si臋 jednak wyj艣膰 bez k艂opot贸w z tak gro藕nego nurkowania.

- To musi by膰 cholernie dobry pilot - odezwa艂 si臋 drugi.

- Albo ma piekielne szcz臋艣cie - mrukn膮艂 Sherrey.

Sprowadzi艂 „Morskiego Lwa" na pu艂ap trzystu metr贸w i tak偶e zwolni艂, ponownie zajmuj膮c utrzymywan膮 wcze艣niej pozycj臋 z ty艂u i nieco ponad obserwowanym samolotem.

- Piekielne szcz臋艣cie... - powt贸rzy艂.

Kiedy tylko wyr贸wnali lot i drugi pilot zyska艂 pewno艣膰, 偶e Trujillo w pe艂ni panuje nad maszyn膮, pospiesznie uruchomi艂 znowu radionamiernik.

- Pi臋膰 stopni w lewo. Dziesi臋膰 sekund do celu! - zawo艂a艂.

Major dysza艂 ci臋偶ko, powoli dochodz膮c do siebie, ale zareagowa艂 b艂yskawicznie. Skorygowa艂 kurs i sprowadzi艂 transportowiec jeszcze ni偶ej, na pu艂ap trzydziestu metr贸w, pospiesznie dostosowuj膮c pr臋dko艣膰 do wymaganych stu dwudziestu w臋z艂贸w.

- Uwaga, za艂oga! Przygotowa膰 si臋!... Uwaga!... Teraz!

Cheyenne nie mia艂 zamontowanych 偶adnych urz膮dze艅 wspomagaj膮cych zrzut. Dwaj ludzie zacz臋li po prostu kolejno wypycha膰 przez otwarte drzwi pi臋膰dziesi臋ciokilogramowe pojemniki z w艂贸kna szklanego. Nie min臋艂o nawet p贸艂 minuty, kiedy wszystkie dziesi臋膰 艂adunk贸w znalaz艂o si臋 na zewn膮trz.

- Zrzut zako艅czony. Wiejemy.

- Towar w wodzie! - zawo艂a艂 drugi pilot „Morskiego Lwa", licz膮c pojemniki wypadaj膮ce przez otwarte drzwi przedzia艂u towarowego cheyenne^.

- Mamy ci臋! - krzykn膮艂 Sherrey, jakby chcia艂 sobie tym sposobem doda膰 animuszu. - Przerywamy obserwacj臋 transportowca. Uwaga, oddzia艂 specjalny. Przygotowa膰 si臋.

Pospiesznie obr贸ci艂 gondole silnik贸w do pionu, przekszta艂caj膮c AV-22 w niezwyk艂y 艣mig艂owiec. Nadal zni偶a艂 lot, a偶 w ko艅cu maszyna zawis艂a metr nad wod膮 i zacz臋艂a si臋 przesuwa膰 w kierunku trzech pojemnik贸w 艂agodnie ko艂ysz膮cych si臋 na falach.

- Najbli偶szy jest tam, dziesi臋膰 metr贸w z prawej - rzek艂 przez interfon, 艂agodnie sadzaj膮c „Morskiego Lwa" na powierzchni morza. Oddzia艂 specjalny, wysiada膰!

Pi臋ciu uzbrojonych m臋偶czyzn szybko zepchn臋艂o wielki motorowy ponton po otwartej klapie ogonowej do wody. Sternik, a zarazem dow贸dca oddzia艂u, nosi艂 he艂m z noktowizorem, tote偶 bez trudu dostrzeg艂 p艂ywaj膮ce w morzu pojemniki. Zanim jeszcze AV-22 zd膮偶y艂 si臋 oddali膰, 艣lizgaj膮c po falach, aby nie przeszkadza艂 im p臋d powietrza wyrzucanego przez wirniki, dwaj ludzie szybko przywi膮zali koniec liny do pierwszego z 艂adunk贸w. Kiedy mocowali pojemnik do burty pontonu, rozgl膮daj膮cy si臋 uwa偶nie dow贸dca zameldowa艂 przez radio:

- Zbli偶a si臋 szybko jaka艣 motor贸wka. Mamy j膮 na godzinie trzeciej...

- Natychmiast wracajcie na pok艂ad! - zawo艂a艂 Sherrey do mikrofonu.

Si臋gn膮艂 do prze艂膮cznika radiostacji, lecz w tej samej chwili dostrzeg艂 w ciemno艣ciach z prawej burty rozb艂yski wystrza艂贸w.

- „Alladin", tu „Trzy Trzy". Jeste艣my pod ostrza艂em, mamy napastnik贸w na godzinie trzeciej. Oddzia艂 specjalny znalaz艂 si臋 pod gradem kul. Nie mog臋 teraz wystartowa膰 i ich os艂ania膰.

Drugi pilot pospiesznie odpi膮艂 pasy, poderwa艂 si臋 z fotela i pobieg艂 do przedzia艂u towarowego, aby pom贸c wracaj膮cym na pok艂ad ludziom.

- „Trzy Trzy", tu „Cztery Jeden" - natychmiast odpowiedzia艂 przez radio McLanahan. - Wytrzymajcie jeszcze chwil臋. Pomoc ju偶 nadchodzi.

Stoj膮cy przy sterze dow贸dca oddzia艂u specjalnego zwali艂 si臋 nagle na dno pontonu, pozostali zanurkowali za wysokie burty. Dwaj zacz臋li odpowiada膰 ogniem z pistolet贸w maszynowych, dwaj skoczyli na pomoc dow贸dcy, przejmuj膮c sterowanie. Ponton z wolna p艂yn膮艂 w stron臋 otwartej klapy za艂adunkowej samolotu.

- Pospiesz si臋, „Cztery Jeden"! - krzykn膮艂 Sherrey. - Nie damy rady...

Nagle na mrocznym niebie z prawej burty „Morskiego Lwa" rozb艂ys艂a d艂uga smuga 偶贸艂tych p艂omieni i pomkn臋艂a ku powierzchni morza. Widocznie jeden z bezza艂ogowc贸w musia艂 namierzy膰 skanerem podczerwieni zbli偶aj膮c膮 si臋 motor贸wk臋 i drog膮 radiow膮 otrzyma艂 sygna艂 do odpalenia rakiety typu Stinger. Ale pocisk wybuch艂 zaledwie pi臋膰dziesi膮t metr贸w od AV-22, chybiaj膮c celu. Chwil臋 p贸藕niej druga rakieta wystrzeli艂a w kierunku 艂odzi napastnik贸w, ale ta ju偶 nie zawiod艂a. Motor贸wka eksplodowa艂a gigantyczn膮 kul膮 ognia, a j臋zory p艂on膮cej benzyny strzeli艂y na kilkadziesi膮t metr贸w w g贸r臋.

- „Trzy Trzy", zmierza do was jeszcze jeden „Podniebny Lew" powiedzia艂 przez radio McLanahan. - Czy b臋dziecie potrzebowali silniejszego wsparcia?

- Nie. Ta twoja zabaweczka odwali艂a za nas kawa艂 dobrej roboty odpar艂 Sherrey. - Zosta艅 w pogotowiu.

Wychyli艂 si臋 z fotela i zawo艂a艂:

- Co z Joe'em?

Zauwa偶y艂 jednak, 偶e dow贸dca oddzia艂u siedzi oparty o burt臋 pontonu i jest przytomny, cho膰 ca艂y kombinezon na prawym ramieniu ma zachlapany krwi膮.

- Nic mi nie jest - odpowiedzia艂 Joe. - Tym sukinsynom lepiej si臋 dosta艂o. Lepiej zajmij si臋 pozosta艂ymi 艂odziami.

- Na pewno wytrzymasz, Joe?

Tamten w odpowiedzi machn膮艂 lekcewa偶膮co r臋k膮.

- Bezza艂ogowce 艣ledz膮 drug膮 motor贸wk臋 - oznajmi艂 Sherrey. Otw贸rzcie szybko t臋 skrzyni臋. Zobaczymy, co jest w 艣rodku.

Porozcinali stalowe ta艣my, kt贸rymi by艂 opasany fiberglasowy pojemnik, i sprawdzili pobie偶nie, czy 艂adunek nie jest zabezpieczony ukrytym materia艂em wybuchowym. Co prawda przemytnicy rzadko stosowali granaty-pu艂apki, poniewa偶 odbiorcy najcz臋艣ciej musieli w po艣piechu roz艂adowywa膰 pojemniki i ucieka膰 z towarem, oni woleli jednak zachowa膰 podstawowe 艣rodki bezpiecze艅stwa. Wewn膮trz znajdowa艂o si臋 pi臋膰dziesi膮t kilogramowych torebek wype艂nionych lekko szarawym proszkiem. Jeden z cz艂onk贸w oddzia艂u specjalnego szybko otworzy艂 prob贸wk臋 z roztworem imidocyjanku kobaltawego, nabra艂 spor膮 porcj臋 narkotyku na czubek no偶a, wsypa艂 j膮 do 艣rodka i zamiesza艂 energicznie.

- Towarek czy艣ciutki jak pupa niemowl臋cia! - zawo艂a艂.

- Dobra, zamykajcie klap臋 ogonow膮 i wracajcie na miejsca. Startujemy - rozkaza艂 Sherrey.

Poderwa艂 maszyn臋 z powierzchni morza i ruszy艂 w po艣cig za samolotem przemytnik贸w, zanim jeszcze drugi pilot zd膮偶y艂 si臋 przypi膮膰 z powrotem do fotela.

Po dokonaniu zrzutu major Jose Trujillo ponownie pchn膮艂 d藕wigienki przepustnic do przodu i zacz膮艂 wznosi膰 transportowiec. Kiedy przekroczyli pu艂ap dwustu metr贸w, w s艂uchawkach rozleg艂 si臋 glos nawo艂uj膮cego ich kontrolera z Miami, ledwie s艂yszalny z powodu zak艂贸ce艅:

- ...Charlie, je艣li mnie s艂yszysz nawi膮偶 艂膮czno艣膰 z central膮 Miami na cz臋stotliwo艣ci sto osiemna艣cie przecinek dwadzie艣cia pi臋膰. Powtarzam, del Sol Dziewi臋膰-Zero-Dziewi臋膰-Charlie, zg艂o艣 si臋 na tym pa艣mie.

- Centrala Miami, tu del Sol Dziewi臋膰-Zero-Dziewi臋膰-Charlie. S艂ysz臋 ci臋 doskonale. Sprawdza艂em sygnalizator. Czy teraz odbieracie nasz kod identyfikacyjny? Odbi贸r.

- Tak, potwierdzam, Dziewi臋膰-Zero-Dziewi臋膰-Charlie - odpar艂 kontroler. Wysoko艣ciomierz cheyenne'a pokazywa艂 trzysta metr贸w. Lecisz sta艂ym kursem na pu艂apie dw贸ch tysi臋cy o艣miuset. Dlaczego nie odpowiada艂e艣 na moje wezwania?

- Przez ca艂y czas s艂ysza艂em pana bez zak艂贸ce艅 - sk艂ama艂 Trujillo. Chyba przez pomy艂k臋 wy艂膮czy艂em nadajnik radiostacji. Przepraszam.

- Zrozumia艂em. - Nast膮pi艂a chwila przerwy. Niespodziewanie kontroler zawo艂a艂: - Del Sol Dziewi臋膰-Zero-Dziewi臋膰-Charlie... Kto艣 jest za wami, na godzinie sz贸stej... w odleg艂o艣ci siedmiu kilometr贸w.

Trujillo zmarszczy艂 brwi. Zazwyczaj kontrolerzy nie informowali o innych samolotach w powietrzu, zw艂aszcza wtedy, kiedy pilot nie mia艂 szans ich dostrzec. A je偶eli ju偶 to robili, zwykle podawali kurs i pu艂ap, a tak偶e typ przelatuj膮cej w pobli偶u maszyny. Po chwili wahania odpowiedzia艂:

- Przyj膮艂em, centrala. Niestety, nie widz臋 go.

Ponownie zapad艂a cisza, wreszcie kontroler zakomunikowa艂:

- Del Sol Dziewi臋膰-Zero-Dziewi臋膰-Charlie, prze艂膮cz si臋 na cz臋stotliwo艣膰 sto dwana艣cie przecinek pi臋膰dziesi膮t pi臋膰.

Obaj piloci porozumieli si臋 wzrokiem. Doskonale wiedzieli, co to oznacza - podane pasmo 艂膮czno艣ci radiowej by艂o zarezerwowane dla patroli Si艂 Ochrony Granic. Zostali wykryci.

Bez s艂贸w przyst膮pili do dzia艂ania. Trujillo natychmiast skr臋ci艂 na po艂udnie, da艂 pe艂n膮 moc silnik贸w i zacz膮艂 schodzi膰 ku falom. Drugi pilot wy艂膮czy艂 sygnalizator identyfikacyjny i jeszcze raz sprawdzi艂, czy wszystkie 艣wiat艂a zewn臋trzne s膮 pogaszone.

- Carmen del Sol Dziewi臋膰-Zero-Dziewi臋膰-Charlie, tu patrol Si艂 Ochrony Granic - powiedzia艂 do mikrofonu Sherrey, przestawiwszy radiostacj臋 na mi臋dzynarodowe pasmo awaryjne. - Obserwujemy ci臋, skr臋casz w艂a艣nie z korytarza powietrznego i schodzisz poni偶ej dozwolonego pu艂apu. Znajdujesz si臋 obecnie wzgl臋dem Marathonu na kursie zero dziewi臋膰dziesi膮t dwa, w odleg艂o艣ci czterdziestu kilometr贸w. Kierujesz si臋 na po艂udnie, w tej chwili jeste艣 na pu艂apie stu pi臋膰dziesi臋ciu metr贸w i schodzisz ni偶ej. Naruszy艂e艣 przepisy o ruchu granicznym w Stanach Zjednoczonych. Zachowaj obecny pu艂ap i wypu艣膰 podwozie. Czekam na twoje zg艂oszenie na cz臋stotliwo艣ci sto dwana艣cie przecinek pi臋膰dziesi膮t pi臋膰 b膮d藕 w pa艣mie awaryjnym, sto dwadzie艣cia jeden przecinek pi臋膰.

Jeden z cz艂onk贸w za艂ogi zajrza艂 do kabiny pilot贸w.

- Co si臋 dzieje? Co wy wyprawiacie?

- Zamknij si臋 i wracaj na miejsce...

W tej samej chwili strumie艅 jaskrawego 艣wiat艂a pad艂 na lew膮 burt臋 cheyenne'a, przesun膮艂 si臋 wzd艂u偶 kad艂uba i skrzyd艂a, a偶 wreszcie o艣lepi艂 majora, zalewaj膮c blaskiem ca艂膮 kabin臋 pilot贸w.

- „M艂ociarze"! Wykryli nas!... - Kuba艅czyk pochyli艂 si臋 i wyjrza艂 przez lewe okno, spogl膮daj膮c na jasno o艣wietlony, migaj膮cy czerwonymi 艣wiat艂ami samolot patrolowy. - S膮 tu偶 za nami, na godzinie si贸dmej, w odleg艂o艣ci kilometra. Dacie rad臋 im zwia膰?

Trujillo opu艣ci艂 zas艂on臋 przeciws艂oneczn膮 w lewym oknie, chc膮c odgrodzi膰 si臋 ni膮 od o艣lepiaj膮cego blasku reflektora.

- A jak my艣lisz? - odpowiedzia艂 pytaniem. - Lecimy prosto na po艂udnie. Postaram si臋 wyprowadzi膰 maszyn臋 z ameryka艅skiej przestrzeni powietrznej, zanim otworz膮 ogie艅.

- Nie zdo艂acie uciec - ostrzeg艂 ten sam g艂os przez radio. - Obserwowali艣my dokonywany przez was zrzut, mamy jeden z pojemnik贸w wype艂nionych kokain膮. Przechwycili艣my motor贸wk臋, kt贸ra p艂yn臋艂a po towar. - Snop 艣wiat艂a z reflektora zacz膮艂 si臋 rytmicznie przesuwa膰 wzd艂u偶 lewej burty, od nasady skrzyd艂a po dzi贸b cheyenne'a. - Widz臋 w oknach twarze ludzi, a to oznacza, 偶e odebrali艣cie nasze ostrze偶enie.

Wypu艣膰 natychmiast podwozie i wejd藕 w prawy zakr臋t, bo inaczej zaczniemy strzela膰.

- I co teraz zrobimy? - zapyta艂 ze strachem w g艂osie drugi pilot. Tylko patrze膰, jak otworz膮...

- Zamknij si臋! - warkn膮艂 Trujillo. - W艂膮cz radiostacj臋 na fale kr贸tkie i spr贸buj si臋 skontaktowa膰 z jak膮艣 inn膮 za艂og膮 Cuchillos. Nadaj komunikat, 偶e zostali艣my przechwyceni.

艢ci膮gn膮艂 d藕wigienki przepustnic na siedemdziesi膮t procent mocy silnik贸w, po czym wychyli艂 si臋 i szarpn膮艂 umieszczon膮 pod tablic膮 przyrz膮d贸w d藕wigni臋 opuszczania podwozia. Na tablicy zamigota艂 czerwony ostrzegawczy napis: PODWOZIE WYPUSZCZONE, ale gdy urz膮dzenie hydrauliczne wysun臋艂o do ko艅ca golenie k贸艂, za艣wieci艂a si臋 zielona lampka z napisem: PODWOZIE ZABLOKOWANE. Major przestawi艂 radiostacj臋 na cz臋stotliwo艣膰 „M艂ociarzy".

- Tu Carmen del Sol Dziewi臋膰-Zero-Dziewi臋膰-Charlie, wysun膮艂em podwozie. Protestuj臋 przeciwko bezprawnemu zatrzymywaniu mnie przez patrol Jednostki Ochrony Granic i 偶膮dam, aby samolot lec膮cy na godzinie si贸dmej ode mnie natychmiast odszed艂 na bezpieczn膮 odleg艂o艣膰 i wy艂膮czy艂 ten o艣lepiaj膮cy reflektor. Rezygnujemy z dalszej cz臋艣ci planowego przelotu i wychodzimy z ameryka艅skiej przestrzeni powietrznej. Nie macie ju偶 prawa mnie zatrzymywa膰. Prosz臋 mi pozwoli膰 odlecie膰.

- Dziewi臋膰-Zero-Dziewi臋膰-Charlie, zosta艂e艣 przechwycony przez patrol Si艂 Ochrony Granic Stan贸w Zjednoczonych. Masz wykonywa膰 moje polecenia i odpowiada膰 na wszelkie komunikaty radiowe, bo w przeciwnym razie zostaniesz zestrzelony. Jakiekolwiek skargi i za偶alenia masz prawo kierowa膰 wy艂膮cznie do mnie. Skr臋膰 natychmiast w prawo, wejd藕 na kurs trzysta pi臋膰dziesi膮t i przygotuj si臋 do l膮dowania na lotnisku Taimiami.

Wykr臋caj膮c g艂ow臋 od o艣lepiaj膮cego 艣wiat艂a, Trujillo powoli obr贸ci艂 ko艂o sterowe i zacz膮艂 wchodzi膰 na podany kurs. Kiedy po chwili wyr贸wna艂 lot, musn膮艂 palcami odznak臋 przypi臋t膮 do kieszonki munduru - niebieski romb, a w nim z艂ote, rozpostarte skrzyd艂a jastrz臋bia: symbol Cuchillos, zapo偶yczony z emblematu Kuba艅skich Rewolucyjnych Si艂 Powietrznych. Po chwili szarpni臋ciem zerwa艂 odznak臋 ze swojej piersi i cisn膮艂 j膮 w k膮t kabiny, daj膮c w ten spos贸b upust swojej nienawi艣ci do cz艂owieka, kt贸ry ich zdradzi艂: pu艂kownika Agusto Salazara.

Centrala dowodzenia Si艂 Ochrony Granic, Alladin City, Floryda

- Podejrzany zwalnia i skr臋ca na p贸艂noc - zawo艂a艂a podniecona Fields. - „Trzy Trzy" melduje, 偶e wypu艣ci艂 podwozie.

W sali podni贸s艂 si臋 szmer zadowolenia.

- Skierujcie jednostki S艂u偶b Celnych i Stra偶y Przybrze偶nej, 偶eby wy艂owi艂y z morza pozosta艂e pojemniki z narkotykami i zbada艂y miejsce katastrofy motor贸wki - powiedzia艂 Elliott. - Naka偶cie te偶 start drugiego „Lwa Morskiego", 偶eby sprowadzi艂 tego cheyenne'a na pas Taimiami, a „Trzy Trzy" niech leci od razu do Homestead i odstawi rannego do szpitala.

- Tak jest, panie generale! - hukn臋艂a Annette.

Elliott popatrzy艂 sceptycznie na dziewczyn臋.

- To naprawd臋 gigantyczna operacja przemytnicza, a dotychczas przechwycili艣my zaledwie dwa z dwunastu samolot贸w, jakie wed艂ug zezna艅 Van Nuysa bior膮 w niej udzia艂.

Lotnisko w Ciudad del Carmen, Meksyk

Dwadzie艣cia minut p贸藕niej

Agusto Salazar chodzi艂 doko艂a jednego z my艣liwc贸w F-5E, kt贸rym mia艂 polecie膰 eskortuj膮c transportowce, a kt贸rego przegl膮d w艂a艣nie dobiega艂 ko艅ca Powtarza艂 w my艣lach, 偶e ten pi臋kny, gro藕ny samolot przypomina sylwetk膮 wysmuk艂y sztylet, chocia偶 dwa dodatkowe zbiorniki paliwa na skrzyd艂ach i podwieszone wyrzutnie pocisk贸w rakietowych jedynie go szpeci艂y. Bardzo si臋 r贸偶ni艂 od topornego MIG-a, ale wygl膮da艂 te偶 na szybszego i zwrotniejszego od francuskiego mirage'a F1C. Poza tym armia meksyka艅ska nie szcz臋dzi艂a pieni臋dzy na dodatkowe wyposa偶enie elektroniczne, tote偶 Salazar nie waha艂 si臋 ani przez chwil臋, czy wybra膰 F-5, czy te偶 mirage'a.

W dziobie samolotu zamontowane by艂o sprz臋偶one dzia艂ko typu M39-A2, kalibru 20 mm, z zapasem 280 sztuk amunicji. Bli偶ej ko艅c贸w skrzyde艂 znajdowa艂y si臋 dwa starsze pociski typu AIM-9J „Sidewinder" sterowane czujnikami podczerwieni, tanie i niezbyt precyzyjne, ale bardzo przydatne do ataku na niewielkie dystanse. Natomiast od strony kad艂uba by艂y podwieszone niemal zabytkowe ju偶 rakiety AIM-4 „Genie", sterowane radarem i sprz臋偶one z pok艂adowym komputerem celowniczym typu AN/APQ-159. Ale te dwa pociski zosta艂y eksperymentalnie wyposa偶one w radiowe urz膮dzenia nadawczo-odbiorcze, a ich rozbudowane systemy sterowania mog艂y pozostawa膰 w sta艂ym kontakcie z radarowym celownikiem dalekiego zasi臋gu. Rozwi膮zanie to nie zosta艂o jeszcze do ko艅ca przetestowane, tote偶 pu艂kownik dopiero w ostatniej chwili zdecydowa艂 si臋 skorzysta膰 z tych pocisk贸w. Drugi samolot zosta艂 tak samo uzbrojony, lecz mia艂 na dziobie tylko pojedyncze dzia艂ko. My艣liwce sta艂y jeszcze w hangarze, aby szykowanie ich do lotu nie przyci膮gn臋艂o uwagi niepo偶膮danych os贸b. Z pewno艣ci膮 wojskowe w艂adze Meksyku nigdy by nie wyrazi艂y zgody na to, 偶eby w pe艂ni uzbrojone my艣liwce wyruszy艂y jako eskorta transportowc贸w przewo偶膮cych narkotyki.

Zgodnie z planem oba F-5 mia艂y towarzyszy膰 dw贸m najci臋偶szym maszynom w trakcie przekraczania granicy w drodze do Stan贸w Zjednoczonych. Powinni si臋 spotka膰 w powietrzu nad Zatok膮 Meksyka艅sk膮, na wsch贸d od Tampico - w rejonie le偶膮cym poza zasi臋giem radarowej kontroli, zar贸wno Meksyku, jak i Stan贸w - a nast臋pnie utworzy膰 z transportowcami zwart膮 formacj臋 i eskortowa膰 je a偶 do momentu dokonania zrzutu.

F-5 wyposa偶one w dodatkowe zbiorniki paliwa mia艂y zasi臋g oko艂o trzech tysi臋cy kilometr贸w, zatem nie istnia艂o niebezpiecze艅stwo, 偶e b臋d膮 musia艂y wcze艣niej zawr贸ci膰 z drogi i lecie膰 do bazy. Natomiast po dokonaniu zrzutu mogli zatankowa膰 na dowolnym lotnisku meksyka艅skim, nawet na cywilnym, mi臋dzynarodowym czy te偶 lokalnym.

W ko艅cu Salazar wszed艂 na drabink臋, 偶eby sprawdzi膰 wn臋trze kabiny. Po chwili podbieg艂 do niego jeden z technik贸w.

- Pilna wiadomo艣膰, panie pu艂kowniku.

Salazar roz艂o偶y艂 kartk臋 i zacz膮艂 czyta膰 meldunek. U st贸p drabinki stan膮艂 pilot, kt贸ry mia艂 mu towarzyszy膰, kapitan Tony Vasquez.

- Jakie艣 k艂opoty, pu艂kowniku?

- Odebrali艣my na falach kr贸tkich wiadomo艣膰 od Dziewi臋膰-Zero-Dziewi臋膰-Charlie. Trujillo zosta艂 zatrzymany przez „M艂ociarzy" na wsch贸d od Marathonu. Patrol zniszczy艂 tak偶e motor贸wk臋 z lud藕mi Gacheza na pok艂adzie. - Salazar zmi膮艂 kartk臋 i cisn膮艂 ni膮 w twarz zdumionego kontrolera lot贸w. - Jak oni namierzyli nasz samolot?! - wrzasn膮艂.

Wiedzia艂 jednak doskonale, 偶e Van Nuys musia艂 zacz膮膰 m贸wi膰.

- Mo偶e wykorzystuj膮 satelity i samoloty zwiadowcze? - podsun膮艂 Vasquez. - To pewne, 偶e nie maj膮 w tamtym rejonie ani jednego aerostatu czy te偶 lotniskowca. - Zamilk艂 na chwil臋. - A co z innymi transportami? Przerywamy ca艂膮 operacj臋?

- Oczywi艣cie, 偶e nie - odpar艂 Salazar. - „M艂ociarze" mog膮 wys艂a膰 w powietrze nawet dziesi膮tki samolot贸w zwiadowczych, a i tak nas nie z艂api膮, je艣li rozpierzchniemy si臋 na przestrzeni kilku tysi臋cy kilometr贸w, po ca艂ym kontynencie. Poza tym dostarczenie ka偶dego pojemnika odbiorcy to punkt na nasz膮 korzy艣膰, a to jest w艂a艣nie wojna na punkty, kapitanie. I tak j膮 wygramy.

Nie o艣mieli艂 si臋 zaznaczy膰, 偶e dla niego najwa偶niejsze jest to, i偶 ka偶dy dostarczony pojemnik narkotyk贸w oznacza pewn膮 sum臋 pieni臋dzy, jaka wp艂ynie na jego konto. Odwr贸ci艂 si臋 do kontrolera, kt贸ry sta艂 w miejscu i czeka艂 na rozkazy.

- Gdzie znajduj膮 si臋 w chwili obecnej samoloty transportowe, zmierzaj膮ce do Teksasu, Nowego Meksyku i Luizjany?

- Ju偶 m贸wi臋, panie pu艂kowniku. - Zacz膮艂 przerzuca膰 kartki notatnika. - Wszystkie trzy maszyny wyl膮dowa艂y bezpiecznie w Valladolid, trwa jeszcze uzupe艂nianie paliwa. Powinny startowa膰 mniej wi臋cej za pi臋tna艣cie minut.

Salazar spojrza艂 na zegarek i wykona艂 w pami臋ci kilka oblicze艅.

- Wyruszamy zgodnie z planem, za godzin臋, a spotkamy si臋 w powietrzu za dwie godziny na wysoko艣ci Ciudad Victoria - powiedzia艂. Nadal mamy przewag臋 nad „M艂ociarzami", nie zd膮偶膮 艣ci膮gn膮膰 posi艂k贸w.

Nad p贸艂nocnym Meksykiem, w pobli偶u miejscowo艣ci San Antonio de Bravo

Trzy godziny p贸藕niej

Spotkali si臋 zgodnie z planem. Trzysta kilometr贸w na wsch贸d od Tampico, po艂o偶onego w 艣rodkowej cz臋艣ci wschodniego wybrze偶a Meksyku, dwa my艣liwce F-5 natkn臋艂y si臋 na sun膮ce powoli transportowce, An-26 oraz DC-3. Do tej pory wszystko sz艂o jak w zegarku, prowadz膮cy Salazar nawet nie musia艂 zanadto korzysta膰 z radaru, 偶eby odnale藕膰 w powietrzu obie maszyny. My艣liwce zaj臋艂y pozycje po bokach ci臋偶szych samolot贸w i utworzy艂y z nimi zwart膮 formacj臋. Kiedy znale藕li si臋 w zasi臋gu radaru centrum kontroli lot贸w w Tampico, na ekranie pojawi艂y si臋 tylko dwa echa - zgodnie z zatwierdzonym planem lot贸w dwie czarterowe maszyny linii Carmen del Sol zmierza艂y do Stan贸w Zjednoczonych.

艢ci艣le trzymali si臋 kursu i rozk艂adu, tote偶 bez przeszk贸d uzyskali zgod臋 na wej艣cie w meksyka艅sk膮 przestrze艅 powietrzn膮. Gdy za艣 dotarli do wyznaczonego punktu, sto pi臋膰dziesi膮t kilometr贸w na wsch贸d od Chihuahua, DC-3 pod os艂on膮 jednego my艣liwca polecia艂 dalej na p贸艂nocny wsch贸d, w kierunku Nogales, natomiast An-26 skr臋ci艂 bardziej na p贸艂noc i pod膮偶y艂 wzd艂u偶 granicznej rzeki Rio Grande w stron臋 miasta Ciudad Juarez.

Ta cz臋艣膰 operacji by艂a najtrudniejsza. DC-3 mia艂 po prostu wyl膮dowa膰 w Nogales i roz艂adowa膰 towar na lotnisku, za艂oga An-26 musia艂a za艣 dokona膰 szeregu zrzut贸w wzd艂u偶 granicy meksyka艅skiej, mi臋dzy miastami Ojinaga i Felix Gomez - w rejonie nie obj臋tym kontrol膮 radarow膮. Dwa aerostaty Si艂 Ochrony Granic, rozmieszczone na posterunkach w Eagle Pass w Teksasie oraz w Fort Huachuca w Arizonie, przesy艂a艂y dane do skomputeryzowanej sieci radarowej, lecz dwa inne, w Deming w Nowym Meksyku i w Marfie w Teksasie, zosta艂y wy艂膮czone z powodu braku funduszy. Powsta艂a w ten spos贸b luka, kt贸rej nie mog艂y wype艂ni膰 nawet radary kontroli lot贸w na lotniskach w El Paso i Juarez. Co prawda zwi臋kszono liczb臋 patroli S艂u偶b Celnych oraz „M艂ociarzy" w po艂udniowo-zachodnich, przygranicznych rejonach Teksasu, lecz te nie powinny namierzy膰 samotnego, lec膮cego na niskim pu艂apie transportowca. Tak przynajmniej zak艂ada艂 Salazar. Dlatego te偶 kilka minut po nawi膮zaniu ostatniej 艂膮czno艣ci z centrum kontroli lot贸w w Chihuahua, kiedy nie powinni ju偶 by膰 widoczni na ekranie radaru wie偶y, An-26 zacz膮艂 schodzi膰 na pu艂ap trzystu metr贸w, kieruj膮c si臋 na miejsce pierwszego zrzutu.

Informacje uzyskane przez Salazara by艂y prawdziwe. Co prawda balony stale unosi艂y si臋 nad posterunkami w Marfie i Deming, ale radary wy艂膮czono. Lecz nie istnia艂a luka w sieci kontrolnej, tego odcinka granicy strzeg艂a instalacja radarowa typu ROTH, znajduj膮ca si臋 w odleg艂ym Arkansas. Pochodz膮ce z niej dane trafia艂y na pok艂ad samolotu zwiadowczego P-3 „Orion", specjalnie zmodyfikowanego dla potrzeb „M艂ociarzy", a st膮d kierowano samolotami patrolowymi AV-22. Drugi samolot radarowy Si艂 Ochrony Granic 艣ledzi艂 lot DC-3 zmierzaj膮cego do Nogales...

- Uwaga „Lwy", tu „Rekin" - przekaza艂 operator radaru z pok艂adu P-3 na szyfrowanej cz臋stotliwo艣ci taktycznej - wasz cel zacz膮艂 schodzi膰. Macie go na dziesi膮tej w odleg艂o艣ci trzydziestu kilometr贸w. Wejd藕cie na pu艂ap tysi膮ca dwustu metr贸w. Uwa偶ajcie, pod wami g艂臋bokie w膮wozy i wiele linii wysokiego napi臋cia, niekt贸re z nich b臋dziecie mie膰 zaledwie dwie艣cie metr贸w pod sob膮. Na kursie dwie艣cie dziewi臋膰dziesi膮t dziewi臋膰 macie El Paso.

- Tu dow贸dca patrolu, „Lew Dwa Jeden". Zaczynamy schodzi膰 z trzech i p贸艂 tysi臋cy metr贸w na tysi膮c dwie艣cie - odpowiedzia艂 Hardcastle.

Pilotowa艂 „Morskiego Lwa", maj膮c obok siebie za sterami by艂ego wojskowego pilota 艣mig艂owc贸w, Rachel Sanchez. Tu偶 za nim Rushell Masters i Sandra Geffar prowadzili „Lwa Dwa Dwa". Poruszali si臋 w ameryka艅skiej przestrzeni powietrznej, lec膮c r贸wnolegle do transportowca Salazara. Kiedy tylko min臋li pu艂ap dw贸ch i p贸艂 tysi膮ca metr贸w, admira艂 opu艣ci艂 wizjer swojego he艂mu, ustawiony na przekazywanie obrazu radaru 艣ledz膮cego ukszta艂towanie terenu, i zwr贸ci艂 si臋 do drugiego pilota:

- Rachel, prze艂膮cz komputer na radarowe wyszukiwanie ma艂ych cel贸w.

- Gotowe. Radar przestawiony na fale milimetrowe, test komputera zako艅czony pomy艣lnie. Pali si臋 zielona lampka.

Sanchez zapatrzy艂a si臋 na dziesi臋ciocalowy ekran monitora, na kt贸rym widnia艂 obraz przekazywany przez kr贸tkofalowy radar, przeznaczony specjalnie do wykrywania niewielkich obiekt贸w na drodze samolotu, takich jak linie wysokiego napi臋cia czy wie偶e nadawcze radiostacji, kt贸re trudno by艂o wypatrzy膰 nawet przez najnowocze艣niejsze noktowizory. Urz膮dzenie to nie dawa艂o klasycznego obrazu radarowego, na ekranie widnia艂a cienka, pozioma linia, kt贸ra w razie wykrycia jakichkolwiek metalowych obiekt贸w przed dziobem samolotu powinna si臋 odkszta艂ci膰 w tym fragmencie, gdzie odbicie fal radarowych jest najsilniejsze. Taki sam obraz Hardcastle mia艂 w swoim wizjerze.

- Nic nie wida膰 - mrukn膮艂.

Obni偶a艂 dalej lot, a偶 wreszcie wyr贸wna艂 na tysi膮cu dwustu metrach, ale wysoko艣ciomierz radarowy pokazywa艂 odleg艂o艣膰 pi臋ciuset metr贸w od powierzchni ziemi. Znajdowali si臋 nad zachodni膮 kraw臋dzi膮 p艂askowy偶u Stockton, obejmuj膮cego wielk膮 po艂a膰 po艂udniowego Teksasu. Teren pod nimi by艂 tylko lekko pofa艂dowany, lecz mi臋dzy wzg贸rzami trafia艂y si臋 g艂臋bokie w膮wozy, przepa艣cie i urwiska, nad kt贸rymi przerzucono linie wysokiego napi臋cia, a te do艣膰 cz臋sto stanowi艂y pu艂apk臋 dla mniej ostro偶nych pilot贸w.

- Wy艂膮cz go na razie.

Sanchez usun臋艂a z ekranu obraz radarowy, ale nie wy艂膮cza艂a urz膮dzenia.

- Mamy cel na jedenastej, w odleg艂o艣ci pi臋tnastu kilometr贸w, na pu艂apie trzystu metr贸w. Leci z pr臋dko艣ci膮 dwustu w臋z艂贸w - zakomunikowa艂 Hardcastle.

- R贸wnie dobrze m贸g艂by by膰 tysi膮c kilometr贸w st膮d - mrukn臋艂a poirytowana Sanchez. - Nawet nie mo偶emy si臋 do niego zbli偶y膰, dop贸ki nie uzyskamy zgody na przekroczenie granicy.

- Elliott obieca艂, 偶e to za艂atwi. Musimy mu wierzy膰.

- A je艣li nie da rady? B臋dziemy tak lata膰, obserwuj膮c najwi臋kszy w historii zrzut narkotyk贸w, kt贸ry odbywa si臋 tu偶 pod naszym nosem?

- Daj spok贸j, Rachel - rzek艂 Hardcastle. - Zrobimy wszystko, co b臋dzie w naszej mocy...

Ale i on w g艂臋bi duszy odczuwa艂 niepok贸j, Sanchez tylko wyrazi艂a na g艂os nurtuj膮ce ich my艣li. Jedyn膮 rzecz膮, kt贸ra w tej chwili powstrzymywa艂a „M艂ociarzy" od przechwycenia samolotu Cuchillos, by艂a linia wytyczona na mapie. Bo tutaj, w powietrzu, w ciemno艣ciach nocy, nie istnia艂a 偶adna granica. Wystarczy艂 niewielki ruch dr膮偶kiem sterowym i lekkie dodanie gazu, a za kilka minut zyskaliby kontakt wzrokowy z przemytnikami.

- Wasz cel zszed艂 poni偶ej stu metr贸w nad poziomem gruntu, wyhamowa艂 do stu pi臋膰dziesi臋ciu w臋z艂贸w - zameldowa艂 operator radaru z pok艂adu Oriona. - Uwaga, „Lwy". Radz臋 wam lecie膰 dalej na tym pu艂apie i dok艂adnie sprawdza膰 teren w dole. Wed艂ug naszego radaru lecicie obecnie pi臋膰set dwadzie艣cia metr贸w nad ziemi膮.

- Zgadza si臋, „Rekin" - odpar艂 Hardcastle, spojrzawszy na wskazania wysoko艣ciomierza radarowego. - Dobrze wiemy, 偶e obiekt mo偶e w ka偶dej chwili przyst膮pi膰 do wykonywania zrzutu. Czy macie pewno艣膰, 偶e wci膮偶 znajduje si臋 w przestrzeni meksyka艅skiej?

- Tak, potwierdzam, „Dwa Jeden". Trzyma si臋 w sporej odleg艂o艣ci od granicy, jest teraz osiem kilometr贸w na po艂udniowy zach贸d od San Antonio de Bravo. Chyba nie chce ryzykowa膰.

- W promieniu stu kilometr贸w nie ma tu 偶adnego lotniska, zatem na pewno nie podchodzi do l膮dowania. W tych ciemno艣ciach nie zdo艂a艂by posadzi膰 maszyny na r贸wnym terenie. Czy nie widzicie 偶adnych towarzysz膮cych mu samolot贸w?

- Nie. Normalny ruch panuje tylko w okolicy miast El Paso i Juarez.

W tym rejonie nie ma nikogo.

- A wi臋c federales nie kwapi膮 si臋 z wkroczeniem do akcji. Koniec marze艅 o pomocy w艂adz meksyka艅skich. A co z zezwoleniem dla nas? Je艣li sami nie chc膮 schwyta膰 przemytnik贸w, to czemu nam nie pozwol膮 tego zrobi膰? Nie macie jeszcze 偶adnej wiadomo艣ci z Waszyngtonu?

- Nie, „Dwa Jeden". Powiadomimy ci臋, jak tylko j膮 otrzymamy.

Je艣li w og贸le... - doda艂 w my艣lach Hardcastle.

- To g艂upota, strata czasu...

- Prowadz膮cy, tu „Dwa Dwa" - Geffar w艂膮czy艂a si臋 do rozmowy. I co robimy w tej sytuacji? Mamy dalej na pr贸偶no spala膰 benzyn臋?

Hardcastle mia艂 straszn膮 ochot臋 zignorowa膰 zakazy i na w艂asn膮 r臋k臋 od razu rozpocz膮膰 akcj臋 przechwytywania. M贸g艂by si臋 potem t艂umaczy膰, 偶e jego zdaniem podejrzany samolot znajdowa艂 si臋 ju偶 nad terytorium Stan贸w Zjednoczonych. Ale zgrzytn膮艂 tylko z臋bami i rzek艂 do mikrofonu:

- „Dwa Dwa", zaczekamy jeszcze. Przyst膮pimy do akcji, gdy uzyskamy zezwolenie.

- „Dwa Jeden", tu, „Rekin". Pojawi艂y si臋 dwa obiekty lec膮ce szybko na p贸艂nocny wsch贸d z Chihuahua. S膮 w odleg艂o艣ci stu dziesi臋ciu kilometr贸w, poruszaj膮 si臋 z pr臋dko艣ci膮 stu trzydziestu w臋z艂贸w. Odbieramy kody identyfikacyjne meksyka艅skiego lotnictwa wojskowego. Wygl膮da na to, 偶e jednak federales zdecydowali si臋 wkroczy膰 do akcji.

- Zmierzaj膮 w stron臋 transportowca czy kieruj膮 si臋 na miejsce zrzutu?

- Na razie trudno powiedzie膰. Lec膮 na p贸艂nocny wsch贸d, kursem na Ojinaga, jakie艣 osiemdziesi膮t kilometr贸w na po艂udnie od was. Mo偶liwe, 偶e chc膮 dotrze膰 do granicy i potem skr臋ci膰 wzd艂u偶 niej, wykonuj膮c rutynowy patrol. A mo偶e w og贸le nie maj膮 nic wsp贸lnego z nasz膮 akcj膮.

Niewykluczone, 偶e nie wiedz膮 o przygotowaniach do zrzutu narkotyk贸w.

- Albo nic ich to nie obchodzi - mrukn臋艂a Sanchez.

- „Rekin", czy istnieje mo偶liwo艣膰 skontaktowania si臋 z nimi? - zapyta艂 Hardcastle. - Znasz ich cz臋stotliwo艣膰 taktyczn膮? Nie chcia艂bym, 偶eby wystraszyli przemytnik贸w, je艣li to mo偶liwe.

- Spr贸buj臋 si臋 po艂膮czy膰 z kontrol膮 lot贸w w Chihuahua lub central膮 w Monterrey, mo偶e od nich uzyskam jakie艣 informacje. Zaczekajcie.

Po dw贸ch minutach operator odezwa艂 si臋 ponownie.

- „Dwa Jeden", tu, „Rekin". Dosta艂em odpowied藕 negatywn膮. Chihuahua nie utrzymuje kontaktu ze 艣mig艂owcami. Sprawdzili, 偶e jest to rutynowy patrol graniczny wojskowego lotnictwa meksyka艅skiego, ale nie chcieli mi poda膰 ich taktycznej cz臋stotliwo艣ci. Uzyska艂em jedynie numer telefonu stanowego dow贸dztwa wojsk ochrony granic. Spr贸buj臋, mo偶e uda mi si臋 jako艣 z nimi po艂膮czy膰. Ale kontroler z Chihuahua poda艂 te偶, 偶e patrol powinien prowadzi膰 nas艂uch mi臋dzynarodowego pasma awaryjnego.

Oba „Lwy Morskie" podesz艂y tak blisko granicy, jak tylko by艂o to mo偶liwe - lecieli dok艂adnie nad korytem rzeki Rio Grande. W pewnej odleg艂o艣ci, kilka kilometr贸w na po艂udnie od miasteczka San Antonio de Bravo, Hardcastle dostrzeg艂 przecinaj膮ce si臋 snopy 艣wiate艂 reflektor贸w, poruszaj膮ce si臋 w r贸偶nych kierunkach. Musia艂o tam by膰 kilka pojazd贸w zgromadzonych w jednym miejscu. Prze艂膮czy艂 wizjer he艂mu na obraz z kamery podczerwieni i ustawi艂 maksymalne przybli偶enie. Teraz zauwa偶y艂, 偶e s膮 to ci臋偶ar贸wki i furgonetki okr膮偶aj膮ce jaki艣 cylindryczny obiekt.

- „Rekin", widz臋 kilka samochod贸w podje偶d偶aj膮cych do czego艣, co wygl膮da mi na du偶y, cylindryczny pojemnik. Posuwaj膮 si臋 w odst臋pach pi臋膰dziesi臋ciu metr贸w. S膮dz臋, 偶e zabieraj膮 towar zrzucony z samolotu par臋 kilometr贸w na po艂udnie od San Antonio de Bravo.

Pospiesznie uni贸s艂 wizjer znad oczu, prze艂膮czy艂 rezerwow膮 radiostacj臋 na mi臋dzynarodowe pasmo awaryjne i zanim Sanchez zd膮偶y艂a cho膰by spyta膰, co zamierza, si臋gn膮艂 po mikrofon.

- Uwaga! 艢mig艂owiec Meksyka艅skich Wojsk Ochrony Granic pod膮偶aj膮cy na p贸艂nocny wsch贸d, pi臋膰dziesi膮t kilometr贸w na zach贸d od Ojinaga. Tu patrol Si艂 Ochrony Granic Stan贸w Zjednoczonych. Znajdujemy si臋 osiem kilometr贸w na po艂udnie od San Antonio de Bravo, lecimy nad Rio Grande. Byli艣my 艣wiadkami zrzutu narkotyk贸w z podejrzanego samolotu, obecnie obserwujemy grup臋 samochod贸w, kt贸re zbli偶aj膮 si臋 do zrzuconego pojemnika. Prosimy, aby艣cie obrali kurs na San Antonio de Bravo i skontaktowali si臋 z nami na cz臋stotliwo艣ci sto dwana艣cie przecinek pi臋膰dziesi膮t pi臋膰 w celu uzyskania dalszych informacji. Czekam na potwierdzenie. Odbi贸r.

Sanchez tylko z uznaniem pochyli艂a g艂ow臋 przed admira艂em, kt贸ry ponownie opu艣ci艂 sobie wizjer he艂mu.

- Chyba nic innego nie mogli艣my zrobi膰 w tej sytuacji - powiedzia艂a. - Najgorsze jest to, 偶e przemytnicy r贸wnie偶 musieli odebra膰 ten komunikat... Obawiam si臋, 偶e zaczn膮 ucieka膰.

Hardcastle zd膮偶y艂 przestawi膰 silniki w po艂o偶enie pionowe i teraz zawraca艂, chc膮c zatacza膰 ko艂a po tej stronie granicy, na wprost miejsca zrzutu. Zdawa艂 sobie spraw臋, 偶e przemytnicy nawet pos艂uguj膮c si臋 noktowizorami nie powinni wykry膰 nie o艣wietlonych samolot贸w.

- Pozostaje tylko mie膰 nadziej臋, 偶e federales przylec膮 tu jak najpr臋dzej.

Nagle w s艂uchawkach przekazuj膮cych stale komunikaty na kanale 艂膮czno艣ci taktycznej „M艂ociarzy" rozleg艂 si臋 trzask.

- Si艂y Ochrony Granic Stan贸w Zjednoczonych, prowadz膮cy patrolu „Pajaro Jeden Siedem Jeden" zg艂asza si臋 na cz臋stotliwo艣ci sto dwana艣cie przecinek pi臋膰dziesi膮t pi臋膰. S艂yszeli艣my wasz komunikat. Odbi贸r.

- „Pajaro Jeden Siedem Jeden", tu prowadz膮cy patrolu, „Lew Dwa Jeden". Czy mo偶ecie jak najszybciej skierowa膰 si臋 w okolice San Antonio de Bravo, aby przechwyci膰 odbiorc贸w zrzuconej z samolotu kontrabandy? 艢ledzimy podejrzany transportowiec, kt贸ry w艂a艣nie dokona艂 tego zrzutu. Odbi贸r.

- Potwierdzam, „Lew Dwa Jeden". Nasze dow贸dztwo powiadomi艂o nas o waszej akcji. Zosta艅cie na miejscu. Zaraz tam b臋dziemy.

- Uwaga, „Lew Dwa Jeden". Meksyka艅ski 艣mig艂owiec skr臋ci艂 w wasz膮 stron臋 - potwierdzi艂 operator z pok艂adu P-3. - Dotrze na miejsce za jakie艣 czterna艣cie minut.

- „Rekin", po艂膮cz si臋 jeszcze raz z „Alladin" - odpar艂 Hardcastle. Za czterna艣cie minut ci ludzie mog膮 ju偶 mie膰 towar na samochodach i ucieka膰 w r贸偶nych kierunkach. Musimy natychmiast uzyska膰 pozwolenie przekroczenia granicy.

- Przyj膮艂em, „Dwa Jeden". Zaraz to zrobi臋. - Nast膮pi艂a chwila ciszy i operator zaraz doda艂: - „Lew Dwa Jeden", powiniene艣 wiedzie膰, 偶e obiekt ponownie zni偶a lot i zwalnia. Prawdopodobnie szykuje si臋 do kolejnego zrzutu. Znajduje si臋 obecnie trzydzie艣ci kilometr贸w na p贸艂noc od was, przy samej granicy.

- Przyj膮艂em. „Dwa Dwa", le膰 do przodu i spr贸buj namierzy膰 podejrzanego. Obserwuj go tak d艂ugo, jak si臋 da.

- Zrozumia艂em, „Dwa Jeden" - odpowiedzia艂 Rushell Masters. Uwaga, „Rekin". „Dwa Dwa" odlatuje na p贸艂noc, „Dwa Jeden" zostaje sam.

- Przyj膮艂em, „Dwa Dwa". Wejd藕 na kurs trzysta pi臋膰dziesi膮t pi臋膰 i pu艂ap dw贸ch tysi臋cy o艣miuset, masz cel w odleg艂o艣ci trzydziestu dw贸ch kilometr贸w. Na kursie dwie艣cie dziewi臋膰dziesi膮t dziewi臋膰 znajduje si臋 El Paso.

Hardcastle wychyli艂 si臋 z fotela i popatrzy艂 przez boczn膮 szyb臋 na drugi AV-22, kt贸ry do tej pory trzyma艂 si臋 blisko jego lewego skrzyd艂a, lecz teraz wykr臋ci艂 ostro w lewo i zacz膮艂 si臋 coraz szybciej oddala膰.

Kiedy ponownie spojrza艂 w stron臋 podejrzanej grupy samochod贸w, ogarn臋艂a go w艣ciek艂o艣膰. Ci臋偶ar贸wki i furgonetki musia艂y b艂yskawicznie rozdzieli膰 mi臋dzy siebie towar, gdy偶 w艂a艣nie zaczyna艂y si臋 rozje偶d偶a膰 w r贸偶nych kierunkach. Przemytnicy zamierzali im uciec...

- „Pajaro Jeden Siedem Jeden", tu „Lew Dwa Jeden". Odbiorcy kontrabandy opuszczaj膮 miejsce zrzutu. Wygl膮da na to, 偶e ci臋偶ar贸wki kieruj膮 si臋 w twoj膮 stron臋, jad膮 wzd艂u偶 rzeki. Czy mo偶esz ju偶 je dostrzec?

- Tak, potwierdzam, „Dwa Jeden" - odpar艂 pilot meksyka艅skiego helikoptera. - Mamy noktowizory. Czekaj w pogotowiu.

Hardcastle obr贸ci艂 nieco samolot, by m贸c lepiej widzie膰 uciekaj膮ce pojazdy. Do艣膰 szybko przesta艂 obserwowa膰 grup臋 furgonetek i skupi艂 si臋 na dw贸ch ci臋偶ar贸wkach, kt贸re nadzwyczaj szybko przemyka艂y p艂ytkim w膮wozem mi臋dzy he艂miastymi wzg贸rzami po drugiej stronie Rio Grande. Min臋艂o kilka d艂ugich minut, zanim wreszcie zauwa偶y艂 艣wiat艂a pozycyjne 艣mig艂owca. Wkr贸tce patrol na kr贸tko w艂膮czy艂 reflektor, kieruj膮c go na wybrane punkty terenowe. Po chwili strumie艅 jaskrawego 艣wiat艂a wy艂owi艂 z ciemno艣ci jedn膮 z ci臋偶ar贸wek. Zaraz te偶 nadlecia艂 drugi helikopter i r贸wnie偶 bez trudu wychwyci艂 snopem z reflektora drugi samoch贸d.

Admira艂 w艂膮czy艂 radiostacj臋.

- „Rekin", tu „Dwa Jeden". Wygl膮da na to, 偶e 艣mig艂owce „Pajaro" przechwyci艂y...

Nagle na dziobie jednego z helikopter贸w wykwit艂 b艂ysk eksplozji.

Strumie艅 艣wiat艂a z reflektora zacz膮艂 si臋 wyra藕nie chwia膰 na boki, a偶 wreszcie zgas艂. Dopiero teraz Hardcastle zauwa偶y艂 p艂omyki wyskakuj膮ce prawdopodobnie z luf karabin贸w maszynowych, w kt贸re musieli by膰 uzbrojeni ludzie na ci臋偶ar贸wkach.

- Zostali zaatakowani!...

W s艂uchawkach co艣 zatrzeszcza艂o i jaki艣 g艂os w ich pa艣mie zawo艂a艂 po hiszpa艅sku:

- Ayuda, ayuda, „Pajaro"... ataque parafusil enemigo... ayuda...

- „Pajaro Jeden Siedem Jeden", tu „Lew Dwa Jeden" - odezwa艂 si臋 pospiesznie admira艂. - Czy mnie s艂yszysz?

Nadal wida膰 by艂o 艣wiat艂a pozycyjne helikoptera. Widocznie pilot przynajmniej cz臋艣ciowo panowa艂 jeszcze nad maszyn膮, pr贸bowa艂 uciec poza zasi臋g ra偶enia broni maszynowej przemytnik贸w i wyl膮dowa膰. Ale wizjer przekazuj膮cy obraz w podczerwieni pozwoli艂 mu dostrzec smugi dymu wydobywaj膮ce si臋 po obu bokach 艣mig艂owca. Ludzie z ci臋偶ar贸wek ci膮gle prowadzili ostrza艂.

- „Pajaro Jeden Siedem Jeden", zg艂o艣 si臋. Czy potrzebna ci pomoc?

- „Lew... Lew Dwa Jeden"... tu patrol „Pajaro"... Mayday, mayday, zostali艣my zaatakowani... Mayday...

- Tego nam by艂o trzeba - mrukn膮艂 Hardcastle.

B艂yskawicznie pchn膮艂 d藕wignie gazu do oporu i skierowa艂 „Morskiego Lwa" na drugi brzeg Rio Grande, na miejsce rozgrywaj膮cej si臋 tam tragedii.

- „Rekin", tu „Lew Dwa Jeden". Odebra艂em sygna艂 mayday, widz臋 p艂on膮cy 艣mig艂owiec. Wkraczam do akcji. Powiadom odpowiednie w艂adze meksyka艅skie, 偶e dwa helikoptery ich patrolu „Pajaro Jeden Siedem Jeden" zosta艂y zaatakowane i 偶e przekraczam granic臋, aby udzieli膰 ludziom pomocy.

- Zrozumia艂em, „Dwa Jeden". Potwierdzam, 偶e ja r贸wnie偶 odebra艂em sygna艂 mayday.

To ca艂kowicie zmienia艂o sytuacj臋. Zreszt膮 Hardcastle i bez tego by艂 got贸w przyst膮pi膰 do dzia艂ania, wbrew zakazom.

- Rachel, zapal 艣wiat艂a, prze艂膮cz radar na kontrol臋 ukszta艂towania terenu i ustaw sygnalizacj臋 alarmow膮 na pu艂ap dwudziestu metr贸w nad ziemi膮 - poleci艂, a kiedy Sanchez pospiesznie zacz臋艂a wciska膰 klawisze na tablicy, przez interkom zawiadomi艂 dow贸dc臋 oddzia艂u specjalnego, Dona Rice: - Uwaga, zarz膮dzam gotowo艣膰 bojow膮. Czekajcie przy tylnej rampie towarowej. Przemytnicy ostrzeliwuj膮 z ci臋偶kiej broni maszynowej helikopter meksyka艅skiej stra偶y granicznej. Wkraczamy do akcji. Wypuszczam uzbrojenie.

Uruchomi艂 celownik radarowy i komputer celowniczy, wysuwaj膮c jednocze艣nie z obu kom贸r pod kad艂ubem wysi臋gniki z uzbrojeniem. Prze艂膮czy艂 komputer na sterowanie pociskami rakietowymi, uzbroi艂 pierwszego stingera i nakierowa艂 celownik na najbli偶sz膮 z ci臋偶ar贸wek.

Tymczasem dow贸dca meksyka艅skiego patrolu wci膮偶 pr贸bowa艂 posadzi膰 rozchybotany 艣mig艂owiec na ziemi w odleg艂o艣ci pi臋膰dziesi臋ciu metr贸w od samochod贸w.

- „Pajaro" spad艂 i przewr贸ci艂 si臋 na bok! - zawo艂a艂a po chwili Sanchez. - Nie wida膰 jednak p艂omieni, a przez otwarte drzwi wyskakuj膮 ludzie.

Ze skrzyni pierwszej ci臋偶ar贸wki nadal ostrzeliwano zniszczony helikopter, przemytnicy dysponowali prawdopodobnie ci臋偶kim karabinem maszynowym typu M60. Spod uchylonego brezentu nad praw膮 burt膮 wystawa艂 jedynie koniec lufy, ale poni偶ej wida膰 by艂o zrzucone na stos br膮zowawe pakunki - tamci strzelali zza os艂ony wielkich bel surowej kokainy!

- Nawet na chwil臋 nie przerywaj膮 ognia - mrukn膮艂 Hardcastle.

Przestawi艂 wizjer swego he艂mu z obrazu noktowizora na komputerowy obraz celownika, w艂膮czy艂 podczerwony czujnik pierwszego stingera i po chwili zapali艂 reflektor.

- No, prosz臋 bardzo, 艂obuzy... Jak chcecie sobie do czego艣 postrzela膰, to spr贸bujcie do mnie...

Snop 艣wiat艂a przyni贸s艂 zamierzony skutek. Lufa znikn臋艂a znad prawej burty ci臋偶ar贸wki, a po chwili pojawi艂a si臋 nad tyln膮 klap膮 - tym razem karabin maszynowy oparto na metalowych n贸偶kach. Hardcastle, kt贸ry bacznie obserwowa艂 zalewany jaskrawym 艣wiat艂em samoch贸d domy艣laj膮c si臋, 偶e przemytnicy nie dysponuj膮 noktowizorem, w tej samej chwili wy艂膮czy艂 reflektor i pospiesznie odsun膮艂 samolot nieco w bok.

Pociski z wielkokalibrowej broni wystrzeli艂y w to miejsce, gdzie znajdowali si臋 wcze艣niej.

- Uwaga, za艂oga! Zostali艣my zaatakowani! - zawo艂a艂 pospiesznie, po czym na mi臋dzynarodowym pa艣mie awaryjnym zakomunikowa艂: Tu Si艂y Ochrony Granic Stan贸w Zjednoczonych! Przerwa膰 ogie艅! „Rekin", „Dwa Jeden" znalaz艂 si臋 pod ostrza艂em, musimy odpowiedzie膰 ogniem.

Jednocze艣nie nakierowa艂 stingera na ci臋偶ar贸wk臋, ale musia艂 odczeka膰 jeszcze sekund臋, a偶 czujniki rakiety odnajd膮 cel. Po chwili uni贸s艂 os艂on臋 spustu i odpali艂 pocisk. Nie dba艂 o to, 偶e w zasadzie m贸g艂 zosta膰 oskar偶ony o sprowokowanie strzelaniny, a nadane przez radio ostrze偶enie praktycznie zbieg艂o si臋 w czasie z otwarciem przez niego ognia.

Samoch贸d od pewnego czasu sta艂 z wy艂膮czonym silnikiem i ten zd膮偶y艂 ju偶 ostygn膮膰. Lecz mimo to czujniki rakiety odnalaz艂y cieplejszy od otoczenia cel - rozgrzan膮 luf臋 karabinu maszynowego, wypluwaj膮cego dwie艣cie pocisk贸w na minut臋. A poniewa偶 strza艂 zosta艂 oddany z bliskiej odleg艂o艣ci, silnik rakietowy stingera wci膮偶 jeszcze pracowa艂 pe艂n膮 moc膮, kiedy pocisk wdar艂 si臋 na skrzyni臋 samochodu i eksplodowa艂, zalewaj膮c ci臋偶ar贸wk臋 strumieniami ognia. Wysoka temperatura sprawi艂a, 偶e dwie艣cie pi臋膰dziesi膮t kilogram贸w kokainy niemal w jednej chwili przemieni艂o si臋 w p贸艂p艂ynn膮, czarn膮, podobn膮 do karmelu ma藕, kt贸ra pokry艂a wszystko dooko艂a, roznosz膮c ogie艅 niczym napalm. Ludzie przypominaj膮cy 偶ywe pochodnie zeskakiwali na ziemi臋 i zaczynali si臋 tarza膰 w piasku, chc膮c ugasi膰 p艂omienie, ale wybuch zbiornika z paliwem przemieni艂 resztki samochodu w istne piek艂o, w kt贸rym szybko ucich艂y krzyki poparzonych.

Hardcastle pospiesznie naprowadzi艂 nitki celownika na kolejn膮 ci臋偶ar贸wk臋. Tymczasem drugi 艣mig艂owiec meksyka艅skiego patrolu wyl膮dowa艂 bezpiecznie dwie艣cie metr贸w dalej. Wyskoczy艂o z niego kilku 偶o艂nierzy, kt贸rzy przeskakuj膮c od krzaka do krzaka j臋li si臋 zbli偶a膰 do auta. Ale kierowca samochodu nie zamierza艂 czeka膰 - kiedy tylko pierwszy w贸z eksplodowa艂, ten szybko zawr贸ci艂 i zacz膮艂 ucieka膰 na po艂udnie, a strzelec przyczajony na skrzyni od czasu do czasu wypuszcza艂 na postrach kr贸tkie serie.

Tym razem komputer celowniczy bez wi臋kszych k艂opot贸w namierzy艂 cel. Rakieta polecia艂a prosto ku gor膮cemu silnikowi i trafi艂a w podstaw臋 szoferki tu偶 nad lewym b艂otnikiem, a eksplozja rozwali艂a ca艂膮 przedni膮 cz臋艣膰 ci臋偶ar贸wki. Ale znajduj膮cy si臋 na skrzyni ludzie ocaleli, zd膮偶yli zeskoczy膰 i rzucili si臋 do ucieczki. Admira艂 zawr贸ci艂 AV-22, wy艂膮czy艂 komputer celowniczy i schowa艂 oba wysi臋gniki z uzbrojeniem.

Pos艂uguj膮c si臋 noktowizorem szybko odnalaz艂 uszkodzony helikopter i posadzi艂 maszyn臋 jakie艣 czterdzie艣ci metr贸w od niego.

- Uwaga, oddzia艂 specjalny! Oko艂o pi臋膰dziesi臋ciu metr贸w z prawej burty le偶y zestrzelony meksyka艅ski 艣mig艂owiec - rzek艂 przez interfon. Don, sprawd藕, w jakim stanie jest za艂oga i popro艣 dow贸dc臋 patrolu, aby do nas do艂膮czy艂.

Don Rice wyznaczy艂 jednego ze swoich ludzi i obaj pospiesznie wyskoczyli na zewn膮trz. W otwartych drzwiach „Morskiego Lwa" stan膮艂 trzeci m臋偶czyzna z broni膮 gotow膮 do strza艂u.

Okaza艂o si臋, 偶e meksyka艅scy 偶o艂nierze s膮 pot艂uczeni, ale mog膮 chodzi膰 o w艂asnych si艂ach, tylko jeden odni贸s艂 powa偶niejsz膮 ran臋. Rice pospiesznie skierowa艂 ich do otwartego wej艣cia samolotu, omijaj膮c 艂ukiem strumie艅 gor膮cych gaz贸w spalinowych prawego silnika, i pom贸g艂 im wci膮gn膮膰 rannego na pok艂ad AV-22. 呕o艂nierze usadowili go na pierwszym foteliku na prawo od wej艣cia. Kiedy tylko Hardcastle wyjrza艂 z kabiny pilot贸w, zwr贸ci艂 uwag臋, 偶e ranny ma na sobie b艂臋kitny mundur lotnika ze srebrnymi gwiazdkami na naramiennikach.

- Czy to pan dowodzi patrolem? - zapyta艂.

Tamten przytakn膮艂 skinieniem g艂owy. Rice wr贸ci艂 po chwili, nios膮c apteczk臋.

- Pu艂kownik Geraldo Hidalgo z Meksyka艅skich Wojsk Ochrony Granic. To pan... dowodzi tym samolotem?

- Ian Hardcastle, Si艂y Ochrony Granic Stan贸w Zjednoczonych.

- Hardcastle? Admira艂 Hardcastle? Naczelny dow贸dca „M艂ociarzy"?

- I tak, i nie. Dzisiaj pe艂ni臋 tylko rol臋 dow贸dcy patrolu. Odni贸s艂 pan powa偶ne obra偶enia?

- Nie mog臋 poruszy膰 ani lew膮 nog膮, ani r臋k膮. Ale chyba nie po艂ama艂em ko艣ci. Co z moim drugim 艣mig艂owcem i z przemytnikami?

- Drugi helikopter wyl膮dowa艂 bezpiecznie, ludziom nic si臋 nie sta艂o. Rozpocz臋li po艣cig za uciekaj膮cymi bandytami z drugiej ci臋偶ar贸wki. Za艂og膮 pierwszej nie musieli si臋 ju偶 martwi膰.

- Zauwa偶y艂em - mrukn膮艂 Hidalgo, u艣miechaj膮c si臋 s艂abo. Macie znakomite uzbrojenie. Od dawna marzy艂em, 偶eby si臋 przelecie膰 waszym „Morskim Lwem"... - Spojrza艂 na swoj膮 lew膮 d艂o艅, spoczywaj膮c膮 bezw艂adnie na kolanie. - A teraz, kiedy si臋 nadarza okazja, nie da艂bym rady usi膮艣膰 za sterami.

- To prawda, ale mo偶e pan obj膮膰 dow贸dztwo maszyny - odpar艂 Hardcastle. - Transportowiec, z kt贸rego zrzucono te narkotyki, dokonuje obecnie dalszych zrzut贸w wzd艂u偶 granicy Meksyku z Teksasem. 艢ledzimy go od wielu godzin, ale nie mogli艣my wkroczy膰 do akcji, nie maj膮c pozwolenia wej艣cia w meksyka艅sk膮 przestrze艅 powietrzn膮... Gdyby jednak pan przej膮艂 dowodzenie patrolem, podj臋liby艣my po艣cig...

Hidalgo rozpromieni艂 si臋 wyra藕nie.

- Chodzi panu o to, 偶eby艣my wyruszyli „Morskim Lwem" za tymi perros sucios!... I ja mia艂bym dowodzi膰 po艣cigiem? Si, admirale Hardcastle. Je艣li potrzebna panu jedynie moja zgoda, to ju偶 j膮 pan ma. Prosz臋 tylko pozwoli膰 mi skontaktowa膰 si臋 z pilotem drugiego 艣mig艂owca i zaraz wyruszamy za tymi desenmascarars.

Niewiele czasu zaj臋艂o pu艂kownikowi wydanie odpowiednich rozkaz贸w. Meksyka艅scy 偶o艂nierze przyprowadzili pod lufami karabin贸w czterech pozosta艂ych przy 偶yciu przemytnik贸w, ci za艣 przynie艣li cia艂a dw贸ch koleg贸w zabitych podczas pr贸by ucieczki. Pilot helikoptera szybko z艂o偶y艂 meldunek swemu dow贸dcy, a ten bez s艂owa energicznie poklepa艂 go po ramieniu. Wreszcie Hidalgo poleci艂 swoim ludziom, aby wnie艣li go z powrotem na pok艂ad „Morskiego Lwa".

Kiedy znalaz艂 si臋 w foteliku, pospiesznie na艂o偶y艂 he艂mofon i rzek艂:

- Mamy zadanie do wykonania, admirale Hardcastle. Zatem w drog臋.

W pobli偶u miasteczka Felix U. Gomez, sto dwadzie艣cia kilometr贸w

na p贸艂nocny zach贸d od San Antonio de Bravo, Meksyk

Najwi臋kszy transportowiec, An-26, eskortowany przez Salazara podczas lotu wzd艂u偶 granicy, w kierunku El Paso, mia艂 na pok艂adzie jeszcze p贸艂torej tony kokainy, kiedy Hardcastle po raz pierwszy nawi膮za艂 艂膮czno艣膰 w pa艣mie awaryjnym. Swoim ludziom rozkaza艂 zachowywa膰 absolutn膮 cisz臋 radiow膮, ale bez trudu si臋 domy艣li艂, jaka atmosfera zapanowa艂a na pok艂adzie An-26 - wszyscy chcieli jak najszybciej oddali膰 si臋 od granicy Stan贸w Zjednoczonych. Napi臋cie wzros艂o jeszcze bardziej, kiedy na tym samym otwartym kanale 艂膮czno艣ci us艂yszeli komunikat, 偶e jeden z ameryka艅skich AV-22 wkracza do akcji i wchodzi w meksyka艅sk膮 przestrze艅 powietrzn膮. Ludzie Gacheza, odbieraj膮cy towar na ziemi, byli do艣膰 silnie uzbrojeni i prawdopodobnie mogli sobie poradzi膰 z patrolem w 艣mig艂owcach, ale nie z „Morskim Lwem" wyposa偶onym w pociski rakietowe.

Gdyby na pok艂adzie transportowca zosta艂a jedynie resztka 艂adunku, w tej sytuacji zapewne rozkaza艂by pilotowi zawr贸ci膰 i ucieka膰 byle dalej od granicy, chocia偶 nadal nie mia艂 poj臋cia, w jaki spos贸b „M艂ociarze" ich odnale藕li, nie dysponuj膮c radarami dalekiego zasi臋gu. Ale w przedziale transportowym An-26 znajdowa艂o si臋 jeszcze tysi膮c pi臋膰set kilogram贸w towaru, co dla niego oznacza艂o dwadzie艣cia dwa miliony dolar贸w zarobku, je艣li kokaina zostanie dostarczona odbiorcom. Nie mia艂o ju偶 偶adnego znaczenia, czy meksyka艅scy federales nie przechwyc膮 jej pi臋膰 minut po wyrzuceniu z samolotu - jego zadanie polegaj膮ce na zrzucie 艂adunku w 艣ci艣le okre艣lonym miejscu i tak zosta艂oby wykonane.

To, 偶e „M艂ociarze" tak szybko ich namierzyli, oznacza艂o niezbicie, i偶 Van Nuys wpad艂 w 艂apy Si艂 Ochrony Granic i ju偶 podczas pierwszego przes艂uchania zacz膮艂 sypa膰. R贸wnie oczywisty by艂 dla niego fakt, 偶e nie ma powrotu do pracy w liniach lotniczych Carmen del Sol, ale tym nie przejmowa艂 si臋 zbytnio, mia艂 bowiem otwart膮 drog臋 do wsp贸艂pracy z kilkoma innymi firmami, w tym r贸wnie偶 ameryka艅skimi, a nie czu艂 si臋 zwi膮zany uczuciowo z kt贸rymkolwiek pa艅stwem. Mia艂 swoje 偶ycie, kilka utajnionych kont w zagranicznych bankach oraz paru wiernych 偶o艂nierzy, gotowych stan膮膰 za niego do walki. Teraz w dodatku mia艂 ten wspania艂y my艣liwiec F-5E i dysponowa艂 olbrzymi膮 si艂膮 ognia. Czeg贸偶 m贸g艂 chcie膰 wi臋cej?

Ale 偶eby wyj艣膰 ca艂o z tej opresji, potrzebowa艂 ka偶dego centa, kt贸rego da si臋 wyci膮gn膮膰 od Gacheza i pozosta艂ych boss贸w kartelu z Medellin. A to znaczy艂o, 偶e bez wzgl臋du na okoliczno艣ci musi zrzuci膰 pozosta艂e p贸艂torej tony narkotyk贸w i zarobi膰 owe dwadzie艣cia dwa miliony. Dobr膮 stron膮 obecnej sytuacji by艂 fakt, 偶e grupy odbiorc贸w nie mia艂y poj臋cia, co si臋 dzieje w powietrzu i nie mog艂y si臋 ze sob膮 komunikowa膰. Liczy艂, 偶e w艂a艣nie dzi臋ki temu zdo艂aj膮 bezpiecznie dokona膰 ostatnich zrzut贸w, chocia偶 sytuacja pogarsza艂a si臋 niemal z minuty na minut臋.

Jeszcze tylko dwa zrzuty i koniec...

Salazar odegna艂 od siebie pos臋pne my艣li i 艣ci膮gn膮艂 nieco dr膮偶ek do siebie, gdy偶 nie艣wiadomie zacz膮艂 wyprzedza膰 transportowego kolosa. Zerkn膮艂 na zegarek i popatrzy艂 na rozk艂ad lotu - za pi臋膰 minut powinni si臋 znale藕膰 nad punktem kolejnego zrzutu. An-26 ju偶 zwalnia艂 i schodzi艂 ku ziemi, aby utrzymuj膮c dok艂adnie obliczone parametry lotu dostarczy膰 towar w 艣ci艣le okre艣lone miejsce. Pu艂kownik wysun膮艂 klapy o pi臋tna艣cie stopni, aby jeszcze bardziej wyhamowa膰 F-5 i mie膰 nad nim pe艂niejsz膮 kontrol臋. Wszed艂 te偶 na wy偶szy pu艂ap, 偶eby m贸c obserwowa膰 wi臋ksz膮 przestrze艅 wok贸艂 bezbronnego transportowca. Zapatrzy艂 si臋 przez chwil臋 na ogromny statecznik An-26, ko艂ysz膮cy si臋 z lekka na boki w miar臋 dokonywania przez pilota poprawek kursu...

Snop jaskrawego 艣wiat艂a, jaki spad艂 na nich z g贸ry, by艂 niczym grom z jasnego nieba. Na podobie艅stwo b艂yskawicy wbi艂 si臋 w jego kabin臋 z prawej strony; musia艂 te偶 o艣lepi膰 pilota transportowca, gdy偶 samolot zako艂ysa艂 si臋 ostro. Nawet w kabinie my艣liwca zrobi艂o si臋 jasno jak w dzie艅, chocia偶 reflektor by艂 nakierowany na lec膮cy nie opodal An-26. W pierwszej chwili wygl膮da艂o wr臋cz na to, 偶e pilot straci艂 panowanie nad sterami transportowca - Salazar musia艂 odskoczy膰 w prawo, 偶eby unikn膮膰 zderzenia. Znajdowali si臋 zaledwie trzydzie艣ci metr贸w nad gruntem, wi臋c ka偶dy b艂膮d m贸g艂 doprowadzi膰 do katastrofy.

Pilot An-26 po chwili opanowa艂 maszyn臋, ale o precyzyjnym zrzucie nie by艂o ju偶 co marzy膰; lecieli za szybko i o dobre kilkaset metr贸w zboczyli od wyznaczonego kursu w kierunku Rio Grande. Salazar poderwa艂 my艣liwiec i obejrza艂 si臋 - mniej wi臋cej kilometr za sob膮 dostrzeg艂 charakterystyczn膮 sylwetk臋 srebrzystego „Morskiego Lwa", o艣wietlonego niczym choinka na Bo偶e Narodzenie, mrugaj膮cego 艣wiat艂ami ostrzegawczymi i nakierowuj膮cego snop ruchomego reflektora na transportowiec. Z tej odleg艂o艣ci m贸g艂 nawet odczyta膰 wielki pod艣wietlony napis na boku kad艂uba: FOLLOW ME.

Co ten AV-22 robi w meksyka艅skiej przestrzeni powietrznej? - przemkn臋艂o mu przez my艣l.

- Koniec ciszy radiowej! - zawo艂a艂 do mikrofonu. - Wracaj na pierwotny kurs i wykonuj zrzut wed艂ug planu. Nie zwracaj uwagi na ten samolot, kt贸ry podchodzi z lewej...

- Uwaga, niezidentyfikowany transportowiec i samolot my艣liwski, tu patrol Wojsk Ochrony Granic Republiki Meksyku - przerwa艂 mu czyj艣 g艂os rozbrzmiewaj膮cy w mi臋dzynarodowym pa艣mie awaryjnym. - Naruszyli艣cie przepisy dotycz膮ce ruchu powietrznego oraz bezpiecze艅stwa narodowego tego kraju. Wypu艣膰cie podwozia i pod膮偶ajcie za mn膮.

W przeciwnym razie zostaniecie zmuszeni do l膮dowania albo zaatakowani bez ostrze偶enia. Rz膮d Republiki Meksyku upowa偶ni艂 mnie do stosowania wszelkich dost臋pnych 艣rodk贸w, je艣li zajdzie taka konieczno艣膰.

Ten sam komunikat zaraz powt贸rzono po hiszpa艅sku.

- Kontynuujcie zrzut - rozkaza艂 Salazar przez radio.

- Stracili艣my odczyt nadajnika kierunkowego, pu艂kowniku - odpowiedzia艂 mu pilot transportowca. - Powtarzam, stracili艣my kontakt...

- Niech ich szlag trafi!... - sykn膮艂 Salazar, maj膮c na my艣li grup臋 odbiorc贸w, kt贸ra zapewne dostrzeg艂szy nadci膮gaj膮cego „Morskiego Lwa" w pop艂ochu wy艂膮czy艂a nadajnik. - Zastosuj procedur臋 awaryjn膮, wracaj na kurs i wykonaj zrzut!

AV-22 stopniowo si臋 zbli偶a艂, teraz o艣wietla艂 lew膮 burt臋 An-26 zaledwie z odleg艂o艣ci czterystu metr贸w. Jaskrawy snop z reflektora musia艂 pada膰 wprost na pierwszego pilota, Salazar bez trudu si臋 domy艣li艂, 偶e tamten jest ca艂kowicie o艣lepiony.

- Wykonaj zrzut! - zawo艂a艂 po raz kolejny.

Nagle zda艂 sobie spraw臋, 偶e transportowiec leci coraz ni偶ej, a jednocze艣nie traci i tak niewielk膮 pr臋dko艣膰. Widocznie pilot nie widzia艂 nawet wskaza艅 przyrz膮d贸w.

- Podnie艣 nos do g贸ry i wracaj na pierwotny kurs!

An-26 wystrzeli艂 nagle, pochylaj膮c si臋 na lewe skrzyd艂o; przera偶ony pilot musia艂 da膰 pe艂n膮 moc i w panice 艣ci膮gn膮艂 dr膮偶ek do siebie. Przez otwarte drzwi po obu stronach kad艂uba wylecia艂o kilka naszykowanych pojemnik贸w z kokain膮. Wygl膮da艂o jednak na to, 偶e za艂oga nie zamierza艂a dokona膰 planowego zrzutu.

- To ostatnie ostrze偶enie - rozbrzmia艂 ponownie g艂os m臋偶czyzny m贸wi膮cego po hiszpa艅sku. - Natychmiast wypu艣膰cie podwozie i skierujcie si臋 za mn膮, bo inaczej zaczniemy strzela膰.

Salazar da艂 pe艂n膮 moc, w艂膮czaj膮c nawet dopalacze obu silnik贸w turboodrzutowych, i przemkn膮艂 nad transportowcem, kieruj膮c si臋 w prawo i ostro w g贸r臋. Oddaliwszy si臋 nieco od wolniejszego An-26, odczepi艂 oba niemal ca艂kowicie opr贸偶nione dodatkowe zbiorniki, uzbrajaj膮c pociski rakietowe oraz dwudziestomilimetrowe dzia艂ko. Kiedy osi膮gn膮艂 pu艂ap tysi膮ca o艣miuset metr贸w, wyr贸wna艂 lot, zrobi艂 przewr贸t przez lewe skrzyd艂o i zacz膮艂 wypatrywa膰 AV-22.

Ale nie m贸g艂 go nigdzie dostrzec. Za艂oga „Morskiego Lwa" pogasi艂a wszystkie 艣wiat艂a, gdy tylko F-5 wyskoczy艂 w g贸r臋...

Na pok艂adzie „Lwa Dwa Jeden"

- „Dwa Jeden", cel na dwunastej, wspina si臋 szybko i przechodzi na pierwsz膮, jest teraz w odleg艂o艣ci sze艣ciu kilometr贸w - ostrzeg艂 przez radio operator radaru z pok艂adu samolotu zwiadowczego P-3. - Wyr贸wnuje na pu艂apie tysi膮ca o艣miuset metr贸w, zawraca i przechodzi na twoj膮 godzin臋 jedenast膮. Leci z szybko艣ci膮 trzystu w臋z艂贸w i przyspiesza. Kieruje si臋 prosto na ciebie.

Hardcastle ju偶 wcze艣niej wy艂膮czy艂 wszystkie 艣wiat艂a zewn臋trzne, kiedy tylko zauwa偶y艂, 偶e my艣liwiec wy艂amuje si臋 z formacji.

- Przestaw celownik radarowy na wyszukiwanie obiekt贸w lataj膮cych - rozkaza艂.

B艂yskawicznie da艂 pe艂n膮 moc i obr贸ci艂 gondole silnik贸w o czterdzie艣ci pi臋膰 stopni, co zapewnia艂o mu maksymaln膮 sterowno艣膰 i zwrotno艣膰 maszyny. AV-22 zadar艂 nos do g贸ry i tak偶e zacz膮艂 si臋 ostro wznosi膰.

- Uwaga, za艂oga, przygotowa膰 si臋 do walki w powietrzu. Pogasi膰 wszystkie 艣wiat艂a.

Sanchez pospiesznie zmniejszy艂a o艣wietlenie w kabinie pilot贸w i zaj臋艂a si臋 przestrajaniem celownika radarowego.

- Co ty zamierzasz? Nie mamy szans w starciu z my艣liwcem...

- Ale nie mamy te偶 szans mu uciec - odpar艂 Hardcastle. - Musimy podj膮膰 walk臋, przynajmniej do czasu...

Obraz na ekranie 艣rodkowego monitora zmieni艂 si臋 nagle, do tej pory pokazywa艂 odczyty radaru kierunkowego, wysy艂aj膮cego skupione wi膮zki promieniowania na trzydzie艣ci stopni w lewo i prawo od kursu maszyny.

Lecz gdy komputer namierzy艂 zbli偶aj膮cy si臋 samolot, zaw臋偶y艂 obraz, powi臋kszaj膮c tylko w膮ski wycinek przestrzeni. Hardcastle szybko przestawi艂 celownik na sterowanie podczerwieni膮 i czujniki natychmiast wykry艂y lec膮cy prosto na nich obiekt. Spr贸bowa艂 wej艣膰 w zakr臋t w taki spos贸b, 偶eby radar nie straci艂 kontaktu z celem, lecz ten mimo wszystko znikn膮艂 z ekranu.

My艣liwiec tak偶e wszed艂 w 艂uk, jakby chcia艂 zatoczy膰 ko艂o.

- „Dwa Jeden", cel przeszed艂 na twoj膮 godzin臋 贸sm膮, jest teraz w odleg艂o艣ci pi臋ciu kilometr贸w, leci z szybko艣ci膮 trzystu pi臋膰dziesi臋ciu w臋z艂贸w - meldowa艂 technik z pok艂adu Oriona. - Zejd藕 na pu艂ap trzydziestu metr贸w i obierz kurs sto pi臋膰, le膰 w stron臋 granicy. Mo偶e zdo艂asz si臋 ukry膰 mi臋dzy wzg贸rzami ci膮gn膮cymi si臋 wzd艂u偶 Rio Grande.

- Nic z tego - odpar艂 Hardcastle. - Jest za szybki. Zostan臋 na otwartym terenie.

Nie zmniejszaj膮c ani troch臋 gazu, admira艂 przestawi艂 silniki w po艂o偶enie pionowe, obr贸ci艂 maszyn臋 dziobem do atakuj膮cego my艣liwca i zacz膮艂 spada膰 jak kamie艅. Wyr贸wna艂 dopiero na pu艂apie trzydziestu metr贸w i 艣ci膮gn膮艂 d藕wigienki gazu, by utrzyma膰 „Morskiego Lwa" na sta艂ej wysoko艣ci. Pomimo szybkiego opadania radar wci膮偶 sygnalizowa艂 kontakt ze zbli偶aj膮cym si臋 celem.

- Mamy go! - zawo艂a艂a Sanchez. - Leci prosto na nas. Przyspieszy艂 do czterystu w臋z艂贸w, jest w odleg艂o艣ci trzech kilometr贸w...

Hardcastle ponownie da艂 pe艂n膮 moc. Przekszta艂cony w 艣mig艂owiec AV-22 wystrzeli艂 w g贸r臋 z pr臋dko艣ci膮 dwustu metr贸w na minut臋. Jednocze艣nie w ciemno艣ciach przed sob膮 dostrzegli rozb艂yski p艂omieni - to szar偶uj膮cy my艣liwiec otworzy艂 ogie艅 z dzia艂ek... Admira艂 pospiesznie uzbroi艂 ci臋偶ki karabin maszynowy, prze艂膮czy艂 komputer celowniczy na sterowanie radarem bliskiego zasi臋gu, wyczeka艂, a偶 przeciwnik zbli偶y si臋 do nich na p贸艂tora kilometra i wcisn膮艂 spust.

Ale karabin typu M230 nie jest najlepsz膮 broni膮 w powietrznej walce z szybkim my艣liwcem, nadaje si臋 przede wszystkim do ostrzeliwania cel贸w naziemnych lub samolot贸w poruszaj膮cych si臋 najwy偶ej z pr臋dko艣ci膮 r贸wn膮 po艂owie szybko艣ci prowadzonego przez Salazara F-5. Hardcastle dostrzeg艂 tylko cie艅 tamtego, kt贸ry przemkn膮艂 dobre sto metr贸w pod brzuchem „Morskiego Lwa". Natychmiast obr贸ci艂 maszyn臋 w lewo, staraj膮c si臋 zrobi膰 to tak szybko, by radar celowniczy nie straci艂 obiektu z pola widzenia, ale nie mia艂 szans...

Pospiesznie uzbroi艂 pocisk rakietowy i prze艂膮czy艂 komputer na sterowanie podczerwieni膮, czekaj膮c, a偶 w wizjerze pojawi si臋 romb sygnalizuj膮cy, 偶e czujniki stingera namierzy艂y cel. Kiedy tylko go dostrzeg艂, delikatnie poci膮gn膮艂 dr膮偶ek sterowniczy w bok, 偶eby dodatkowo echo radarowe pokry艂o si臋 z jaskrawym punktem rozgrzanych gaz贸w wylotowych my艣liwca, i odpali艂 rakiet臋.

Ju偶 po chwili zyska艂 pewno艣膰, 偶e pocisk chybi艂 celu. Czujniki podczerwieni musia艂y zgubi膰 trop my艣liwca, kiedy ten nagle wystrzeli艂 w niebo, robi膮c jednocze艣nie obr贸t przez prawe skrzyd艂o i kieruj膮c si臋 z powrotem w stron臋 AV-22. Admira艂 dostrzeg艂 jeszcze, 偶e odznaczaj膮cy si臋 ma艂膮 moc膮 silnik rakietowy stingera pchn膮艂 rakiet臋 w g贸r臋, 艣ladem umykaj膮cego samolotu, lecz ta wznios艂a si臋 niewiele wy偶ej i po paru sekundach eksplodowa艂a w powietrzu. Natychmiast si臋 domy艣li艂, 偶e podobnie jak w wypadku ci臋偶kiego karabinu maszynowego, stingery tak偶e nie b臋d膮 zbyt skuteczne w walce z tak szybkim, a w dodatku ma艂ym i zwrotnym F-5.

Pospiesznie zacz膮艂 przestawia膰 gondole silnik贸w w po艂o偶enie poziome, doszed艂 bowiem do wniosku, 偶e im bli偶ej si臋 b臋dzie trzyma艂 szar偶uj膮cego Salazara, tym mniej zostawi mu czasu na celowanie i prowadzenie ognia. Lecz w por贸wnaniu z my艣liwcem, kt贸ry niemal osi膮gn膮艂 ju偶 pr臋dko艣膰 jedenastu kilometr贸w na minut臋, AV-22 zdawa艂 si臋 wisie膰 nieruchomo w powietrzu. Hardcastle prze艂膮czy艂 z powrotem uzbrojenie na karabin maszynowy, uni贸s艂 dzi贸b maszyny w g贸r臋 i wdusi艂 spust, posy艂aj膮c strumie艅 kul w stron臋 pikuj膮cego na nich napastnika. Lecz ju偶 po kilku sekundach ci膮g艂ego ognia karabin, wypluwaj膮cy dziesi臋膰 przeciwpancernych pocisk贸w na sekund臋, wyczerpa艂 zapas amunicji - na d艂ugo przedtem, zanim F-5 zn贸w zacz膮艂 do nich strzela膰. Admira艂 natychmiast wprowadzi艂 maszyn臋 w lot nurkowy i skierowa艂 dzi贸b prosto ku ziemi, pr贸buj膮c uciec ze strefy ra偶enia.

Sp贸藕ni艂 si臋 nieco z tym manewrem. Pociski z dzia艂ka my艣liwca trafi艂y w nasad臋 skrzyde艂 w g贸rnej cz臋艣ci kad艂uba, porozrywa艂y przewody paliwowe i wznieci艂y ogie艅 w systemie hydraulicznym oraz uk艂adach dozowania benzyny. W dodatku seria trafi艂a „Morskiego Lwa", kiedy F-5 skr臋ca艂 lekkim 艂ukiem w prawo, tote偶 kule du偶ego kalibru powyrywa艂y tak偶e olbrzymie dziury w pokryciu lewego skrzyd艂a i wbi艂y si臋 w os艂on臋 silnika. AV-22 przechyli艂 si臋 gwa艂townie w lewo i run膮艂 w d贸艂.

Na szcz臋艣cie znajdowali si臋 tu偶 nad ziemi膮 i samolot spad艂 zaledwie z wysoko艣ci dziesi臋ciu metr贸w. Lewe skrzyd艂o uderzy艂o pierwsze, oderwa艂o si臋 i silnik stan膮艂 w ogniu. Pchany impetem obracaj膮cego si臋 nadal prawego wirnika samolot przelecia艂 jeszcze kilkadziesi膮t metr贸w, odbijaj膮c si臋 brzuchem od pylistego gruntu i 艂ami膮c suche zaro艣la, po czym zsun膮艂 si臋 ze skarpy i zary艂 dziobem w b艂ocie na brzegu Rio Grande.

Ca艂膮 kabin臋 wype艂nia艂 g臋sty dym, lecz Hardcastle zdo艂a艂 namaca膰 zapi臋cie pas贸w, uwolni艂 si臋 z nich i wyskoczy艂 z fotela. Lewa szyba by艂a strzaskana, to tamt臋dy wdziera艂 si臋 gryz膮cy dym i coraz d艂u偶sze j臋zyki p艂omieni, si臋gaj膮ce ju偶 fotela drugiego pilota. Dzia艂aj膮c jak w transie, admira艂 rozpi膮艂 pasy Sanchez, odci膮gn膮艂 dziewczyn臋 do ty艂u, chwyci艂 j膮 na r臋ce i wyni贸s艂 z kabiny, podtrzymuj膮c jej zakrwawion膮 g艂ow臋 ramieniem.

Grz臋zn膮c po kostki w cuchn膮cym benzyn膮 mule, ruszy艂 w stron臋 nurtu, a kiedy straci艂 grunt pod nogami, to p艂yn膮c, to zn贸w brodz膮c w przybrze偶nym b艂ocie, oddali艂 si臋 na sto metr贸w od rozbitej maszyny i dopiero w贸wczas skierowa艂 do brzegu. Samolot le偶a艂 przechylony na prawy bok, ze skrzyd艂em zagrzebanym w mule i p艂atami prawego wirnika wbitymi g艂臋boko w piaszczyst膮 skarp臋. Wygl膮da艂 jak olbrzymie, martwe ptaszysko z ciemniej膮cymi oknami kabiny pilot贸w podobnymi do szklistych oczu wpatruj膮cych si臋 w dal, jakby w oczekiwaniu pomocy. Ogie艅, zasilany wyciekaj膮cym z pourywanych przewod贸w paliwem, rozprzestrzenia艂 si臋 szybko i zaczyna艂 ju偶 ogarnia膰 prawy silnik.

- Rice! - zawo艂a艂 Hardcastle. - Hidalgo!

Pr贸bowa艂 stan膮膰 na nogach, lecz kolana si臋 pod nim ugi臋艂y. Przeklinaj膮c w艂asn膮 s艂abo艣膰, wyci膮gn膮艂 Rachel jeszcze troch臋 wy偶ej i upewniwszy si臋, 偶e dziewczyna oddycha i nie grozi jej tu zalanie przez wod臋, zacz膮艂 si臋 wspina膰 na piaszczyst膮, osuwaj膮c膮 mu si臋 spod n贸g skarp臋.

Nagle, poprzez syk p艂on膮cej benzyny i trzaski rozgrzewaj膮cych si臋 blach, z艂owi艂 cichy, ledwie s艂yszalny gwizd odrzutowych silnik贸w my艣liwca - F-5 nadlatywa艂 na pu艂apie dwudziestu metr贸w, by doko艅czy膰 dzie艂a zniszczenia...

W blasku p艂on膮cej maszyny Salazar dostrzeg艂 cz艂owieka brodz膮cego w b艂ocie na brzegu rzeki i od razu stwierdzi艂, 偶e nie mo偶e to by膰 kto inny, ni偶 admira艂 Hardcastle. Tamten wyci膮ga艂 kogo艣 z wody. Spojrza艂 szybko na wska藕nik paliwa, kt贸rego zosta艂o mu zaledwie na czterdzie艣ci minut lotu, ale decyzj臋 podj膮艂 ju偶 wcze艣niej, kiedy tylko zauwa偶y艂 Amerykanina 艣lizgaj膮cego si臋 w mule, nieporadnego niczym 偶贸艂w. Nie przejmowa艂 si臋 tym, i偶 mo偶e mu zabrakn膮膰 benzyny na powr贸t do bazy - musia艂 zabi膰 Hardcastle'a. Trzydziestostopniowym 艂ukiem skr臋ci艂 w prawo, okr膮偶aj膮c miejsce katastrofy. Wyhamowa艂 tak偶e, zmniejszaj膮c pr臋dko艣膰 do stu w臋z艂贸w - nieprzekraczalnej granicy na tak niskim pu艂apie - a偶 w ko艅cu wyr贸wna艂 lot, nakierowuj膮c dzi贸b my艣liwca na piaszczyst膮 skarp臋. F-5 nie by艂 wyposa偶ony w 偶aden system kierowania ogniem z dzia艂ka do cel贸w naziemnych, ale w tych warunkach nie mia艂o to wi臋kszego znaczenia.

Wychodz膮c z zakr臋tu spostrzeg艂, 偶e Hardcastle wytaszczy艂 cia艂o towarzysza z wody i stara si臋 wci膮gn膮膰 je nieco wy偶ej, pod os艂on臋 krzak贸w na brzegu skarpy. Zadba艂 nawet o to, 偶ebym mia艂 ich dwoje na celowniku, pomy艣la艂. Po chwili dostrzeg艂 tak偶e, 偶e admira艂 si臋ga po pistolet i mierzy w jego kierunku... To na nic, admirale, stwierdzi艂 - przypomina pan mysz szczerz膮c膮 z膮bki na widok pikuj膮cego or艂a...

- Witam, pu艂kowniku Salazar. M贸wi pa艅ski stary przyjaciel, Wiktor Charbakow. Przyszed艂em po ciebie, kolego.

- Co?... Kto to?

G艂os nieznajomego, kt贸ry odezwa艂 si臋 na mi臋dzynarodowej cz臋stotliwo艣ci awaryjnej, zbieg艂 si臋 w czasie z popiskiwaniem radarowej sygnalizacji alarmowej, informuj膮cej o zagro偶eniu z ty艂u. Salazar przez chwil臋 nie m贸g艂 si臋 otrz膮sn膮膰 z wra偶enia, jakie zrobi艂 na nim 贸w niespodziewany komunikat, ale zaraz poj膮艂, co to oznacza. Rozejrza艂 si臋 szybko, lecz niczego nie zauwa偶y艂 - pomin膮wszy blask p艂on膮cego w dole „Morskiego Lwa", doko艂a panowa艂y nieprzeniknione ciemno艣ci. Kiedy za艣 ponownie spojrza艂 przed siebie, zrozumia艂, 偶e przeoczy艂 dogodny moment do otwarcia ognia. Przeklinaj膮c siebie w duchu poderwa艂 maszyn臋 do g贸ry.

- Nie pami臋ta mnie pan, pu艂kowniku? Kapitan lotnictwa Wiktor Piotrowicz Charbakow.

Dopiero teraz Salazar przypomnia艂 sobie m艂odego pilota, kt贸ry wyl膮dowa艂 nowoczesnym Su-29 w bazie w Verrettes.

Genera艂 Elliott powiadomi艂 Powella, kiedy tylko sta艂o si臋 jasne, 偶e Kuba艅czycy przyst膮pili do realizacji planu swej wielkiej operacji, a Si艂y Ochrony Granic zyska艂y pozwolenie rz膮du meksyka艅skiego na przekraczanie granicy w ramach wsp贸lnej akcji zwalczania przemytu narkotyk贸w. W bazie lotniczej Luke natychmiast przygotowano dwumiejscowy my艣liwiec F-15, a miejsce drugiego pilota za Powellem zaj膮艂 przedstawiciel wojskowego lotnictwa meksyka艅skiego.

- Rzuci艂 pan we mnie jednym ze swoich rze藕nickich no偶y, pu艂kowniku. Od tamtej pory tak bardzo chcia艂em dosta膰 pana w swe r臋ce, 偶e wst膮pi艂em do s艂u偶by w Si艂ach Powietrznych Stan贸w Zjednoczonych. I prosz臋, oto si臋 wreszcie spotkali艣my.

Salazar pchn膮艂 d藕wignie gazu do oporu, ale nie w艂膮czy艂 dopalaczy, 偶eby nie stanowi膰 艂atwego celu dla pocisk贸w sterowanych podczerwieni膮. Wszed艂 na pu艂ap siedemdziesi臋ciu metr贸w i skr臋ci艂 na p贸艂nocny zach贸d. Sygnalizator radarowy wci膮偶 ostrzega艂 przed niebezpiecze艅stwem, ale w ciemno艣ciach nie mo偶na by艂o dostrzec przeciwnika, tote偶 nie zosta艂o mu nic innego, jak pr贸bowa膰 uciec. Postanowi艂 lecie膰 w kierunku miasta Juarez, oddzielonego graniczn膮 rzek膮 od ameryka艅skiego El Paso. Liczy艂 na to, 偶e zak艂贸cenia fal radarowych wywo艂ane przez zabudowania pozwol膮 mu jako艣 wyj艣膰 z opresji...

- Pu艂kowniku Agusto Salazar - odezwa艂 si臋 w s艂uchawkach kto艣 inny, m贸wi膮cy z wyra藕nym latynoskim akcentem. - Tu genera艂 Tomas Rodriguez Fuentes ze stanowego dow贸dztwa Meksyka艅skich Si艂 Lotniczych w Monterrey. Rozkazuj臋 panu natychmiast zmieni膰 kurs i wypu艣ci膰 podwozie.

Salazar znajdowa艂 si臋 tylko pi臋tna艣cie kilometr贸w od Juarez, widzia艂 ju偶 coraz g臋艣ciej zabudowane przedmie艣cia. Musia艂 za wszelk膮 cen臋 zyska膰 na czasie, liczy艂 bowiem na to, 偶e nad samym miastem prze艣ladowcy nie odwa偶膮 si臋 strzela膰 do niego.

- Nie wykonam tych rozkaz贸w, generale - odpowiedzia艂 przez radio. - Moi ludzie trzymaj膮 pa艅sk膮 rodzin臋 jako zak艂adnik贸w...

Przez chwil臋 panowa艂a cisza. 艢wiat艂a miasta by艂y coraz bli偶ej, tylko dziesi臋膰 kilometr贸w dzieli艂o go od Juarez. Widzia艂 ju偶 jasno o艣wietlone wie偶owce centrum na linii pr贸bnika wystaj膮cego przed dzi贸b my艣liwca...

Si臋gn膮艂 pod fotel i szarpn膮艂 pomalowan膮 na 偶贸艂to d藕wigni臋 katapulty. Dok艂adnie w tej samej chwili meksyka艅ski genera艂 nacisn膮艂 spust, odpalaj膮c naraz spod obu skrzyde艂 F-15 dwa pociski typu Sidewinder. Rakiety trafi艂y w cel, a my艣liwiec zosta艂 rozerwany podw贸jn膮 eksplozj膮 niczym dojrza艂y arbuz pod t艂okiem m艂ota parowego. Szcz膮tki F-5 spad艂y do Rio Grande na odcinku kilometra, a fragmenty poszarpanych blach us艂a艂y pustyni臋 po obu stronach granicy...

Fala gor膮cego powietrza, kt贸rej towarzyszy艂 og艂uszaj膮cy huk, cisn臋艂a Salazara ku ziemi. Jaki艣 od艂amek trafi艂 go w g艂ow臋, roztrzaskuj膮c he艂m i 艂ami膮c mu nos. Twarz pu艂kownika momentalnie zala艂a si臋 krwi膮. Spadochron zd膮偶y艂 si臋 jednak otworzy膰, cho膰 tylko na tyle, 偶e szarpni臋ty cz艂owiek wywin膮艂 koz艂a w powietrzu i hukn膮艂 ramieniem oraz g艂ow膮 w piaszczysty grunt.

O艣lepiony i zakrwawiony, poobijany do tego stopnia, 偶e w og贸le nie m贸g艂 ruszy膰 lew膮 r臋k膮, zdo艂a艂 wypl膮ta膰 nogi z linek spadochronu i rozpi膮膰 szelki uprz臋偶y. Dostrzeg艂, 偶e w odleg艂o艣ci kilometra pali si臋 jaka艣 szopa, a blask p艂omieni zdaje si臋 rozja艣nia膰 ca艂膮 pustynn膮 okolic臋. Doczo艂ga艂 si臋 do najbli偶szego drzewa, usiad艂, zapieraj膮c si臋 o jego pie艅 i wyci膮gn膮艂 bro艅, dziesi臋ciomilimetrowy rosyjski pistolet automatyczny typu Tokariew z dziewi臋cioma nabojami w magazynku.

Dopiero teraz zauwa偶y艂, 偶e wyl膮dowa艂 tu偶 przy ogrodzeniu niewielkiego gospodarstwa. W blasku po偶aru omi贸t艂 wzrokiem zabudowania i wysoki, maj膮cy kszta艂t piramidy silos zbo偶owy. Zaledwie dziesi臋膰 metr贸w na lewo od drzewa sta艂a terenowa p贸艂ci臋偶ar贸wka, zdecydowa艂 wi臋c p贸j艣膰 w tamtym kierunku. Ale nim zd膮偶y艂 si臋 podnie艣膰, us艂ysza艂 przybieraj膮cy na sile terkot i wkr贸tce ujrza艂 drugiego „Morskiego Lwa", kt贸ry lecia艂 powoli na ma艂ej wysoko艣ci, przeczesuj膮c teren w pobli偶u miejsca katastrofy my艣liwca. Trzeba st膮d jak najszybciej ucieka膰, pomy艣la艂, „M艂ociarze" b臋d膮 mnie szukali...

Zagryzaj膮c wargi z b贸lu w st艂uczonym ramieniu, d藕wign膮艂 si臋 na nogi i chwiejnym krokiem podbieg艂 do samochodu. Z trudem 艂api膮c powietrze opar艂 si臋 ci臋偶ko o drzwi po prawej stronie auta. Po chwili otworzy艂 je i w艣lizn膮艂 si臋 do 艣rodka. Zaraz po tym mrok przeci膮艂 strumie艅 jaskrawego 艣wiat艂a reflektora samolotu patrolowego, a terkot wirnik贸w jeszcze bardziej przybra艂 na sile...

Otworzy艂y si臋 drzwi od strony kierowcy. Salazar pospiesznie uni贸s艂 bro艅. Ale by艂a to tylko starsza kobieta, kt贸ra wysz艂a z domu, widocznie obudzona ha艂asami. Stan臋艂a, os艂upia艂a, wbijaj膮c spojrzenie w jego zakrwawion膮 twarz.

Kiedy snop 艣wiat艂a pad艂 na podw贸rze gospodarstwa, Salazar wykrztusi艂 z siebie po hiszpa艅sku:

- No, pomachaj im, starucho! U艣miechnij si臋 przyja藕nie...

Snop 艣wiat艂a pad艂 najpierw na dom mieszkalny, przesun膮艂 si臋 po stodole, wreszcie wy艂owi艂 z ciemno艣ci samoch贸d. Salazar rzuci艂 si臋 na pod艂og臋.

- Pomachaj im!

Kobieta unios艂a g艂ow臋, mru偶膮c oczy, i pomacha艂a r臋k膮 pilotowi AV-22. Snop 艣wiat艂a przesun膮艂 si臋 dalej, na kr贸tko zastyg艂 przy drzewie, gdzie wcze艣niej ukry艂 si臋 Kuba艅czyk, wreszcie pow臋drowa艂 dalej...

Uda艂o si臋, pomy艣la艂. „M艂ociarze" musieli przeoczy膰 ciemn膮, maskuj膮c膮 czasz臋 spadochronu, kt贸ry porzuci艂 na 艣rodku pola, a tak偶e 艣lady czo艂gania si臋 po suchym, pylistym gruncie.

D藕wign膮艂 si臋 z powrotem na siedzenie.

- Wsiadaj, starucho - rozkaza艂. - Zawieziesz mnie do Juarez.

Kobieta, zbyt przera偶ona, by wydusi膰 z siebie cho膰 jedno s艂owo protestu, pos艂usznie usiad艂a za kierownic膮 i uruchomi艂a silnik.

- Jed藕 bocznymi drogami - poleci艂 Salazar, spostrzeg艂szy, 偶e kobieta ma zamiar wyjecha膰 z pola na wst臋g臋 asfaltu. - Je艣li natkniemy si臋 na patrol policyjny, zginiesz na miejscu.

- No, seor, porfavor...

- R贸b, co m贸wi臋, a nic ci si臋 nie stanie...

Wyjechali w ko艅cu na star膮, brukowan膮 drog臋 prowadz膮c膮 w kierunku widocznego na horyzoncie miasta. Kobieta zaciska艂a kurczowo palce na kierownicy i bezg艂o艣nie porusza艂a ustami.

- W艂膮cz 艣wiat艂a, do cholery! - wrzasn膮艂 na ni膮 Salazar. - Jed藕, jakby mnie tu nie by艂o!

J臋kn臋艂a cicho i si臋gn臋艂a do prze艂膮cznika...

艢wiat艂a reflektor贸w wy艂owi艂y z ciemno艣ci jakiego艣 cz艂owieka, kt贸ry pr贸bowa艂 艣ci膮gn膮膰 os艂a ze 艣rodka drogi.

- Jesus Cristo! El burro mio! - krzykn臋艂a kobieta.

Zanim wdusi艂a z ca艂ej si艂y peda艂 hamulca, Salazar z艂owi艂 k膮tem oka jak膮艣 posta膰 stoj膮c膮 na poboczu, ubran膮 w jaskrawy, jednocz臋艣ciowy kombinezon. Zaraz jednak polecia艂 do przodu i nie mog膮c si臋 przytrzyma膰 st艂uczon膮 r臋k膮, hukn膮艂 czo艂em o desk臋 rozdzielcz膮.

- Vaya! Vaya! Al abrigo! - rozleg艂 si臋 czyj艣 okrzyk.

Ze zdumiewaj膮c膮 szybko艣ci膮 kobieta otworzy艂a drzwi i wyskoczy艂a z samochodu. Oszo艂omiony Salazar strzeli艂 na 艣lepo, lecz ona zd膮偶y艂a ju偶 znikn膮膰 mu z pola widzenia. Przesun膮艂 si臋 za kierownic臋, zostawiaj膮c pistolet na s膮siednim siedzeniu, zatrzasn膮艂 drzwi i mia艂 ju偶 ponownie uruchomi膰 silnik, kiedy o艣lepi艂o go jaskrawe 艣wiat艂o.

Z ciemno艣ci, niczym jaki艣 ba艣niowy, ziej膮cy ogniem potw贸r, wy艂oni艂 si臋 „Lew Morski", kt贸ry zawis艂 w powietrzu kilkadziesi膮t metr贸w przed mask膮 auta. Widocznie musia艂 si臋 kry膰 za koronami wysokich drzew rosn膮cych wzd艂u偶 biegn膮cej nie opodal autostrady, dlatego w jednej chwili znalaz艂 si臋 przed samochodem. Salazar m贸g艂 dostrzec wysuni臋ty z boku kad艂uba i wymierzony w niego ci臋偶ki karabin maszynowy, a mimo o艣lepiaj膮cego 艣wiat艂a widzia艂 nawet pilota za sterami, maj膮cego przed oczami opuszczony wizjer celownika. Po obu stronach drogi biegli w t臋 stron臋 偶o艂nierze z gotowymi do strza艂u pistoletami M-16, otaczali p贸艂ci臋偶ar贸wk臋...

Si臋gn膮艂 po pistolet...

- Pare! - zawo艂a艂 kobiecy g艂os, s艂abo s艂yszalny poprzez og艂uszaj膮cy terkot rotor贸w. - Nie ruszaj si臋, Salazar! - dodano zaraz po angielsku.

Obr贸ci艂 g艂ow臋 w prawo i ujrza艂 Geffar mierz膮c膮 mu prosto w twarz z wielkiego pistoletu. Sandra przekaza艂a stery Rushellowi Mastersowi i wyskoczy艂a z AV-22 kilka minut wcze艣niej, wraz z lud藕mi z oddzia艂u specjalnego. Mia艂a na sobie jaskrawopomara艅czowy kombinezon „M艂ociarzy" i he艂m z mikrofonem. Natarczywie wbija艂a wzrok w m臋偶czyzn臋, a wylot lufy pistoletu nawet nie drgn膮艂 mu przed oczyma.

Palce jego zdrowej, prawej r臋ki dzieli艂o zaledwie par臋 centymetr贸w od kolby. Wystarczy艂o tylko...

- No, ju偶! - zawo艂a艂a Geffar. - Mam straszn膮 ochot臋 ci臋 zastrzeli膰, wi臋c si臋gnij po bro艅!

Salazar rozprostowa艂 palce i powoli uni贸s艂 r臋k臋.

- R臋ce za g艂ow臋! Tylko powoli!

Pu艂kownik po艂o偶y艂 praw膮 d艂o艅 na karku, ale pr贸buj膮c unie艣膰 lewe rami臋 skrzywi艂 si臋 z b贸lu - musia艂 sobie wybi膰 staw barkowy.

- Nie ruszaj si臋!

Geffar zrobi艂a krok do ty艂u, si臋gn臋艂a po mikrofon przy he艂mie i opu艣ci艂a go bli偶ej ust. Nie tylko „M艂ociarze", ale i federales musieli by膰 gdzie艣 w pobli偶u...

- Mam go!... To Salazar! - zawo艂a艂a do mikrofonu. - Chyba jest ranny. Sprowad藕cie tu karetk臋...

B艂yskawicznym ruchem Kuba艅czyk si臋gn膮艂 za ko艂nierz skafandra, namaca艂 r臋koje艣膰 sztyletu, kt贸ry zawsze nosi艂 w pochwie na karku, wyszarpn膮艂 go, wzi膮艂 zamach...

Lecz odniesione rany i 艣wiadomo艣膰 pora偶ki znacznie os艂abi艂y jego refleks. Zanim zd膮偶y艂 wypu艣ci膰 sztylet z palc贸w, Geffar przykucn臋艂a, unios艂a drug膮 r臋k臋 i wystrzeli艂a. Pierwszy pocisk kalibru 11,4 mm - tylko ten bowiem si臋 liczy艂 w takiej sytuacji - trafi艂 go w prawe oko i wylecia艂 z ty艂u g艂owy, przebijaj膮c sklepienie czaszki. Nast臋pne strza艂y nie mia艂y ju偶 wi臋kszego znaczenia, by艂y potrzebne tylko Sandrze Geffar jako symboliczny akt zemsty za 艣mier膰 tak wielu ludzi - tak偶e tych, kt贸rzy mieli dopiero umrze膰 na skutek przemytniczej dzia艂alno艣ci by艂ego pu艂kownika Agusto Salazara.

EPILOG

Sala konferencyjna Bia艂ego Domu, Waszyngton

Dwa dni p贸藕niej

Najstarsi oficerowie Agencji Ochrony Granic stali w szeregu na podwy偶szeniu, z r臋koma za艂o偶onymi za plecami, mru偶膮c oczy od jaskrawych b艂ysk贸w fleszy fotoreporter贸w. Po jednej stronie prezydenta miejsce zaj臋li Curtis Long, Rushell Masters, Sandra Geffar oraz Ian Hardcastle, natomiast po drugiej ambasador Meksyku, Lidia Pereira, wiceprezydent Martindale i doradca do spraw zwalczania narkotyk贸w, Samuel T. Massey.

- Nie chcia艂em wyg艂asza膰 偶adnego publicznego o艣wiadczenia w sprawie wydarze艅 z ostatnich kilku dni - zacz膮艂 prezydent - nie maj膮c u swego boku ludzi, kt贸rych tu widzicie. To w艂a艣nie dzi臋ki ich wysi艂kom zosta艂 przechwycony transport narkotyk贸w o warto艣ci kilku miliard贸w dolar贸w, a przyw贸dcy bandy przemytnik贸w zostali aresztowani b膮d藕 zgin臋li w czasie akcji. Kartel otrzyma艂 bardzo dotkliwy, je艣li nawet nie ostateczny cios. Chcia艂bym przy tym wyrazi膰 serdeczne s艂owa podzi臋kowania narodowi i w艂adzom meksyka艅skim, kt贸re z pe艂nym po艣wi臋ceniem i odwag膮 w艂膮czy艂y si臋 do 艣cis艂ej wsp贸艂pracy z nami w zakresie walki z przemytem narkotyk贸w i ochrony naszej wsp贸lnej granicy l膮dowej, a tak偶e w贸d terytorialnych i przestrzeni powietrznej. W szczeg贸lno艣ci pragn臋 podzi臋kowa膰 ambasadorowi Meksyku, pani doktor Lidii Pereira, za jej... osobiste zaanga偶owanie w podpisanie owego historycznego porozumienia.

Prezydent urwa艂 i lekko sk艂oni艂 g艂ow臋 w kierunku pani ambasador.

Doktor Pereira z rozbrajaj膮cym u艣miechem przyj臋艂a ten dow贸d uznania i tak samo odpowiedzia艂a skinieniem g艂owy.

- Prawdziwymi bohaterami s膮 za艣 ci ludzie, kt贸rzy osobi艣cie dowodzili samolotami, kutrami i oddzia艂ami specjalnymi Agencji Ochrony Granic w walce z nadzwyczaj dobrze zorganizowan膮 i 艣wietnie uzbrojon膮, paramilitarn膮 organizacj膮 przemytnicz膮. Serdecznie dzi臋kuje Curtisowi Longowi, dow贸dcy oddzia艂贸w specjalnych „M艂ociarzy", Rushellowi Mastersowi, dow贸dcy patroli powietrznych, a przede wszystkim nadinspektor Sandrze Geffar oraz admira艂owi Ianowi Hardcastle'owi, kt贸rzy s膮 sercem i dusz膮 ca艂ej agencji. By膰 mo偶e nie potraktuj膮 tego za wyraz mojego uznania, lecz za kar臋 „uziemienia", w ka偶dym razie admira艂 Hardcastle obejmie dow贸dztwo tworzonej od podstaw zachodniej jednostki Ochrony Granic, kt贸ra ma strzec naszej l膮dowej granicy z Meksykiem i walczy膰 z nasilaj膮cymi si臋 pr贸bami przemytu na wybrze偶u Kalifornii, natomiast Sandra Geffar b臋dzie dowodzi膰 wschodnim okr臋giem, w kt贸rego sk艂ad wejd膮 r贸wnie偶 instalacje „M艂ociarzy" rozmieszczane wzd艂u偶 wybrze偶y atlantyckich.

Mam nadziej臋, 偶e wkr贸tce Kongres przeg艂osuje ustaw臋 powo艂uj膮c膮 do 偶ycia samodzielne cywilne kierownictwo Agencji Ochrony Granic na szczeblu ministerstwa. Wtedy m贸j dotychczasowy doradca do spraw walki z narkotykami, Samuel Massey, otrzyma nominacj臋 na pierwszego w historii sekretarza ochrony granic. W ramach dalszych prac legislacyjnych do Agencji Ochrony Granic zostanie r贸wnie偶 w艂膮czona Stra偶 Przybrze偶na oraz S艂u偶by Celne, a偶eby, m贸wi膮c potocznym j臋zykiem, wszystkie instytucje rz膮dowe o zbli偶onym profilu znalaz艂y si臋 pod wsp贸lnym dachem...

S艂uchaj膮c zapowiedzi prezydenta o mianowaniu Masseya Hardcastle mimo woli si臋 skrzywi艂, przypomniawszy sobie niedawne wyst膮pienia doradcy przeciwko powo艂ywaniu do 偶ycia „M艂ociarzy". Po chwili jednak pomy艣la艂, 偶e mo偶e jest to w艂a艣nie s艂uszna polityka - umieszczenie na najwy偶szym kierowniczym stanowisku w agencji cz艂owieka, kt贸ry traktowa艂 t臋 instytucj臋 jako zagra偶aj膮c膮 jego w艂asnym interesom. Stwierdzi艂 nawet, 偶e prawdopodobnie ta sama idea przy艣wieca艂a prezydentowi...

- Na ko艅cu chcia艂bym uhonorowa膰 wysi艂ki wiceprezydenta zmierzaj膮ce do utworzenia i odpowiedniego wyposa偶enia Si艂 Ochrony Granic. Jako przewodnicz膮cy Narodowej Rady do Walki z Narkotykami, Kevin Martindale walnie przyczyni艂 si臋 do stworzenia planu efektywnego zabezpieczenia naszych granic i zahamowania przemytu narkotyk贸w. Nie boj膮c si臋 zaryzykowa膰, 偶e zostanie to potraktowane jako element nadchodz膮cej kampanii wyborczej, mam odwag臋 powiedzie膰, i偶 ca艂a Ameryka powinna by膰 dumna z poczyna艅 tego stanowczego i nieugi臋tego polityka...

Brad Elliott, Patrick McLanahan i Roland (M.B.) Powell podnie艣li si臋 z miejsc, gdy kilka minut p贸藕niej prezydent wkroczy艂 do Gabinetu Owalnego. Szybkim ruchem poluzowa艂 sobie krawat i rozsiad艂 si臋 wygodnie na sofie, zapraszaj膮c trzech m臋偶czyzn, by przesiedli si臋 bli偶ej niego.

- Ach, te konferencje prasowe... - Westchn膮艂. - Potrafi膮 nie藕le da膰 cz艂owiekowi w ko艣膰.

Jack Pledgeman nape艂ni艂 cztery fili偶anki kaw膮. Prezydent odruchowo si臋gn膮艂 po niewielki porcelanowy dzbanuszek z zawi膮zan膮 na r膮czce niebiesk膮 kokardk膮. Uni贸s艂 go, lecz zawaha艂 si臋 i popatrzy艂 na niego uwa偶nie, wykrzywiaj膮c usta.

- C贸偶 za hipokryta ze mnie - mrukn膮艂. - Oto 艣wi臋tujemy wielkie zwyci臋stwo w walce z narkotykami, a ja przyjmuj臋 go艣ci czym艣 takim. Do diab艂a, w gruncie rzeczy to identyczny 艣rodek odurzaj膮cy jak marihuana. Gdzie jest granica mi臋dzy jednym a drugim? Czy gdybym poleci艂, aby w porcelanowym dzbanku z niebiesk膮 wst膮偶k膮 podawano roztw贸r marihuany, to te偶 wszystko by艂oby w porz膮dku? - Popatrzy艂 na zdumione miny trzech siedz膮cych naprzeciwko niego m臋偶czyzn, gdy偶 偶aden z nich nie zna艂 tajemnicy irlandzkiego likieru podawanego do kawy w tym gabinecie. - W艂a艣nie w ten spos贸b, panowie, doprowadzamy do upadku pewnych warto艣ci; nie poprzez u偶ycie broni palnej i rakiet, ale dlatego, 偶e zm臋czeni, starzy ludzie o niezbyt b艂yskotliwych umys艂ach przywi膮zuj膮 si臋 do porcelanowych dzbanuszk贸w oznaczonych b艂臋kitn膮 wst膮偶k膮... - Wyci膮gn膮艂 dzbanek w stron臋 Pledgemana. - Zabierz to z moich oczu i usu艅 ka偶d膮 kropl臋 tego trunku, jak膮 znajdziesz w Bia艂ym Domu. I to jak najszybciej.

Go艣cie wr臋cz bali si臋 unie艣膰 fili偶anki z kaw膮, dop贸ki prezydent nie si臋gn膮艂 po swoj膮. Poci膮gn膮艂 艂yk, spojrza艂 na Elliotta i u艣miechn膮艂 si臋 przyja藕nie.

- Przepraszam, Brad, ale musia艂em ci臋 na dobre wy艂膮czy膰 z tej dzia艂alno艣ci. Nie obra藕 si臋, ale chocia偶 jeste艣 genera艂em, to wed艂ug mnie nie dojrza艂e艣 jeszcze do obj臋cia stanowiska w administracji.

- S膮dz臋, 偶e ma pan racj臋, panie prezydencie.

- Ciesz臋 si臋, 偶e tak uwa偶asz, chcia艂em bowiem oddelegowa膰 ciebie, Patricka i Rolanda...

- M.B. panie prezydencie.

- S艂ucham?

Elliott i McLanahan opu艣cili g艂owy, chc膮c ukry膰 ironiczne u艣miechy.

- M.B. To moje inicja艂y, panie prezydencie. Nikt nie u偶ywa imienia Roland, z wyj膮tkiem mojej matki.

Prezydent pokr臋ci艂 g艂ow膮 i spojrza艂 uwa偶nie na Elliotta, jakby chcia艂 zapyta膰: sk膮d pan wytrzasn膮艂 tego typa, generale? Lecz jedynie mrukn膮艂 pod nosem:

- Matko boska...

- Bardzo dzi臋kuj臋, panie prezydencie - odpar艂 ze stoickim spokojem Powell.

- Wi臋c, jak m贸wi艂em, generale - rzek艂 prezydent, z trudem opanowuj膮c 艣miech - chc臋 was oddelegowa膰 z powrotem do „Krainy Marze艅". Mia艂bym wiele k艂opotu z uzasadnieniem, czy powinienem was zdegradowa膰, czy te偶 awansowa膰, tote偶 wol臋 odes艂a膰 wszystkich trzech na pustyni臋, jak najdalej st膮d. Ale zdaj臋 sobie spraw臋, 偶e by艂oby nietaktem z mojej strony prosi膰 was, aby艣cie przestali wreszcie sprawia膰 k艂opoty, pozw贸lcie zatem, 偶e po偶egnam was zwyczajnym: powodzenia.

- Bardzo dzi臋kujemy, panie prezydencie - odpar艂 Elliott. - S膮dz臋, 偶e to rozs膮dna decyzja. Pracujemy obecnie nad pewnym projektem, kt贸ry powinien si臋 okaza膰 prawdziwym wystrza艂em...

- Wielkie nieba! - j臋kn膮艂 prezydent. - Nie chc臋 o niczym wi臋cej s艂ysze膰...

Medellin, Kolumbia

Tego samego dnia

Dziesi臋cioosobowe kierownictwo narkotykowego kartelu spotka艂o si臋 w willi Gonzalesa Rodrigueza Gacheza na przedmie艣ciach Medellin.

- Ponie艣li艣my niepowetowane straty - zacz膮艂 Jorge Luiz Pe帽a, jeden z najstarszych cz艂onk贸w kartelu. - Wymieni艂e艣 sum臋 pi臋ciu miliard贸w dolar贸w, Gachez. Czy偶by dla ciebie to by艂o tylko pi臋膰 miliard贸w dolar贸w? I ty masz odwag臋 zwo艂ywa膰 zebranie i obwieszcza膰 nam to z u艣miechem, jakby nic si臋 nie sta艂o?

W rzeczywisto艣ci Gachez jedynie pr贸bowa艂 si臋 u艣miecha膰, nie mia艂 bowiem zamiaru krzywi膰 si臋 tak, jak Pe帽a. Ale i dla niego wiadomo艣ci o 艣mierci Salazara oraz utracie trzech wielkich transportowc贸w za艂adowanych kokain膮 by艂a dotkliwym ciosem. Ju偶 wcze艣niej zdarza艂y im si臋 straty, ale nigdy tak ogromne. Mimo wszystko nie m贸g艂 da膰 po sobie pozna膰, 偶e poni贸s艂 ca艂kowit膮 kl臋sk臋, gdy偶 w艣r贸d tych ludzi okazanie swojej s艂abo艣ci mog艂o mie膰 fatalne skutki.

- Nie ma co rozpacza膰 - odpar艂 spokojnie. - Ty straci艂e艣 najmniej z nas wszystkich, Pe帽a. Moje straty przekraczaj膮 dwa miliardy dolar贸w, a Escalante - skin膮艂 g艂ow膮 na siedz膮cego obok m臋偶czyzn臋 - straci艂 prawie miliard.

- Niech ci臋 szlag trafi, Gachez. Niby jeste艣 wykszta艂conym cz艂owiekiem, ale chyba niezbyt wiele si臋 nauczy艂e艣 na uniwersytecie... Pe帽a m贸wi艂 coraz bardziej podniesionym tonem. - Mo偶e w por贸wnaniu z tob膮 nie ponios艂em tak du偶ych strat, ale ja utraci艂em wszystko! Ty mo偶esz natychmiast podwoi膰 produkcj臋 i za tydzie艅 zn贸w staniesz na nogach, ale ja nie mam takich mo偶liwo艣ci. Tylko ty za to odpowiadasz.

- Przecie偶 to nie ja zniszczy艂em wasz towar. Salazar by艂 zanadto butny, zbyt pewny siebie i... chciwy. Wierzy艂, 偶e uda艂o mu si臋 ca艂kowicie wy艂膮czy膰 z gry Agencj臋 Ochrony Granic. To przez niego ponie艣li艣my tak wielkie straty...

- A co z Van Nuysem? - zapyta艂 cicho Pablo Escalante. - To ty go wci膮gn膮艂e艣 w t臋 akcj臋, wys艂a艂e艣 do Meksyku razem z Salazarem...

- Van Nuys znakomicie zorganizowa艂 transport, okaza艂 si臋 niezwykle cennym cz艂owiekiem. Ale szef meksyka艅skiego inspektoratu celnego wyda艂 go w r臋ce „M艂ociarzy". Obiecuj臋, 偶e osobi艣cie zajm臋 si臋 tym zdrajc膮...

- Za p贸藕no, Meksykanin zapad艂 si臋 pod ziemi臋 - odpar艂 Escalante.

Gachez spojrza艂 na niego uwa偶nie. Tamten, zwykle kipi膮cy energi膮 I pe艂en pomys艂贸w, dzisiaj by艂 nadzwyczaj opanowany i ma艂om贸wny. Jedynie stosunkowo m艂ody wiek nie pozwala艂, 偶eby Escalante przej膮艂 kierownictwo ca艂ego kartelu, mia艂 jednak bardzo du偶y wp艂yw i potrafi艂 przeci膮gn膮膰 pozosta艂ych na swoj膮 stron臋. Ciekawe, czy przed tym spotkaniem naradza艂 si臋 z innymi, pomy艣la艂 Gachez.

- Niewa偶ne, moi ludzie i tak wcze艣niej czy p贸藕niej go dopadn膮 powiedzia艂 z lekka spi臋tym g艂osem. - Pos艂uchajcie mnie teraz. Nic nam nie przyjdzie z wzajemnego obwiniania si臋. Musimy zadba膰 o nasz膮 przysz艂o艣膰. Ka偶dy z cz艂onk贸w kartelu dostanie odpowiedni膮 rekompensat臋 ze wsp贸lnego funduszu, aby m贸g艂 cho膰 w cz臋艣ci pokry膰 straty i kontynuowa膰 produkcj臋. Nikogo nie zostawimy na lodzie. Musimy przede wszystkim znale藕膰 spos贸b na omini臋cie wzmocnionych patroli Si艂 Ochrony Granic. Skoro oni stosuj膮 coraz bardziej bezwzgl臋dne metody, my tak偶e b臋dziemy si臋 musieli do nich uciec. Dlatego proponuj臋...

Drzwi sali konferencyjnej otworzy艂y si臋 nagle i do 艣rodka wpad艂a grupa uzbrojonych kolumbijskich policjant贸w. Gachez poderwa艂 si臋 z miejsca, patrz膮c ze zdumieniem na karabiny wymierzone w cz艂onk贸w kartelu.

- Co to ma znaczy膰? Czy艣cie powariowali?

Nikt si臋 nie odzywa艂. Pozostali spokojnie siedzieli na swoich miejscach. Wygl膮da艂o na to, 偶e tylko jego zaskoczy艂o to nag艂e wtargni臋cie policji.

Wreszcie do sali wkroczy艂 kapitan, dow贸dca oddzia艂u. Gachez spojrza艂 szybko na Escalante, lecz ten tylko wzruszy艂 ramionami.

- Wszyscy jeste艣cie aresztowani pod zarzutem udzia艂u w produkcji kokainy - oznajmi艂 kapitan. - Je偶eli macie przy sobie bro艅, prosz臋 j膮 z艂o偶y膰 i podnie艣膰 r臋ce do g贸ry.

Gachez patrzy艂 na to z rosn膮cym zdumieniem.

- Nie macie prawa... Jeste艣cie przecie偶 u mnie na s艂u偶bie. To ja tu wydaj臋 rozkazy.

Escalante powoli wsta艂 z krzes艂a i kapitan policji zbli偶y艂 si臋 do niego. Dopiero teraz Gachez zrozumia艂, co si臋 dzieje.

- Ty?! Ty, Pablo?! My艣lisz, 偶e zdo艂asz mnie zast膮pi膰? Brak ci zdecydowania i energii na kierowanie t膮 organizacj膮. Do tego nie wystarcz膮 same ch臋ci...

Escalante bez s艂owa si臋gn膮艂 do wewn臋trznej kieszeni marynarki i wyj膮艂 niewielki p贸艂automatyczny pistolet.

- Zagra偶asz nam wszystkim, Gonzales. To ty jeste艣 nasz膮 kl臋sk膮. Przyci膮gasz niepowodzenia tak samo, jak Salazar, kt贸ry by艂 w dodatku zdrajc膮 i z艂odziejem. Ale twoje rz膮dy dobieg艂y ko艅ca, nale偶ysz ju偶 do przesz艂o艣ci.

Escalante popchn膮艂 pistolet po stole w kierunku Gacheza, ale ten nawet nie spojrza艂 na bro艅. Uni贸s艂 r臋ce w g贸r臋 i u艣miechn膮艂 si臋 szeroko.

- Chcesz zaj膮膰 moje miejsce, Pablo? Prosz臋 bardzo. Zobaczymy, jak sobie poradzisz. Mog臋 si臋 za艂o偶y膰, 偶e wszyscy przyjdziecie do mnie, b艂agaj膮c, abym wr贸ci艂...

- Nie s膮dz臋, Gonzales.

Kapitan policji wymierzy艂 rewolwer w Gacheza.

- Prosz臋 od艂o偶y膰 bro艅, se帽or, bo b臋d臋 zmuszony otworzy膰 ogie艅.

Gachez zacz膮艂 si臋 powoli cofa膰 od sto艂u, bez przerwy trzymaj膮c r臋ce w g贸rze. Niespodziewanie pad艂y trzy strza艂y. M臋偶czyzna polecia艂 do ty艂u i osun膮艂 si臋 po 艣cianie na pod艂og臋. Na jego piersi wykwit艂y trzy powi臋kszaj膮ce si臋 szybko krwawe plamy.

- Gonzales Rodriguez Gachez mia艂 si臋 stawi膰 na przes艂uchanie rzek艂 spokojnie kapitan policji, wyjmuj膮c z kieszeni z艂o偶on膮 kartk臋. Prosz臋, oto nakaz aresztowania. Ale stawia艂 op贸r, pr贸bowa艂 uciec i mierzy艂 z pistoletu do oficera policji, kt贸ry w obronie w艂asnej musia艂 u偶y膰 broni.

Escalante bez s艂owa skin膮艂 g艂ow膮. Kapitan zasalutowa艂, da艂 znak swoim ludziom i wyprowadzi艂 ich z sali, zamykaj膮c za sob膮 ci臋偶kie, d臋bowe drzwi. Escalante przysun膮艂 sobie krzes艂o i usiad艂 z powrotem.

- Przejd藕my od razu do rzeczy, panowie. Otrzymali艣my od naszych w艂adz propozycj臋 zawarcia umowy, kt贸rej celem jest... unikni臋cie dalszego rozlewu krwi i ograniczenie naszej wcze艣niejszej dzia艂alno艣ci, a zw艂aszcza bezsensownych i niepotrzebnych zbrojnych atak贸w na ameryka艅skie Jednostki Ochrony Granic... Przynajmniej na jaki艣 czas.

W zamian w艂adze zobowi膮zuj膮 si臋 do wycofania wymierzonych przeciwko nam sankcji i zaprzestania relegacji powi膮zanych z kartelem funkcjonariuszy oraz urz臋dnik贸w pa艅stwowych. - Wskaza艂 r臋k膮 zw艂oki le偶膮ce w k膮cie pod 艣cian膮. - Gonzales Rodriguez Gachez g艂osuje za przyj臋ciem tej propozycji. A wy, panowie?



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Brown?le Mlociarze t1
T2 1
T2 Uk艂ad rzutni Mongea
Mazowieckie Studia Humanistyczne r1996 t2 n1 s165 173
grobnieczui t2
Mazowieckie Studia Humanistyczne r1996 t2 n1 s113 126
Aromaterapia Brown
brown frideric m贸zg 367LPATEJ24XUTOFEUDK4YDOQF5N3E5YOWWIDMY
T2, Kulturoznawstwo UAM, To偶samo艣ci kulturowe (W)
T2 geodynamika
T2 dr Naplocha
Mazowieckie Studia Humanistyczne r1996 t2 n1 s223 232
Mazowieckie Studia Humanistyczne r1996 t2 n2 s203 207
Mazowieckie Studia Humanistyczne r1996 t2 n1 s255 258
Mazowieckie Studia Humanistyczne r1996 t2 n2 s218 220
Mazowieckie Studia Humanistyczne r1996 t2 n2 s161 170
Mazowieckie Studia Humanistyczne r1996 t2 n2 s149 159
Mazowieckie Studia Humanistyczne r1996 t2 n2 s55 63

wi臋cej podobnych podstron