Już teraz sprawiasz mi ból.
Nie powiedziałem, że nie będzie cię to bolało.
Powiedziałem, że cię nie zabiję.
No tak, wiem, myślisz, że jestem tchórzem. Ale
to nie tak, naprawdę. Posłuchaj, pozwól mi wrócić
dzisiejszym autobusem i poradzić się mojego lekarza.
Wrócę, jak tylko znajdę wolną chwilę.
Ta chwila obejmuje wszystkie inne chwile.
Dlaczego znęcasz się nade mną? Naśmiewasz
się ze mnie. Jak mogę ci pozwolić, żebyś mnie
rozszarpał w kawałki? Jeżeli chcesz mi pomóc, to dla
czego nie zabiłeś tej przeklętej poczwary bez pytania
mnie o zgodę, zanim zdążyłem się zorientować, o co
chodzi? Gdybyś tak zrobił, teraz byłoby już po wszyst
kim.
Nie rnogę jej zabić wbrew twojej woli. To nie
możliwe. Czy się zgadzasz?
Ręce Anioła niemal zacisnęły się na jaszczurce, ale jeszcze jej nie dotknęły. Wtedy nieszczęsne stworzenie zwróciło się do Upiora tak głośno, że nawet ja usłyszałem, co mówiło:
— Uważaj, on naprawdę może to zrobić. Może
mnie zabić. Wystarczy jedno twoje słowo, a zostaniesz
beze mnie na zawsze. To nienormalne. Jak mógłbyś"
żyć? Byłbyś tylko smętnym upiorem, a nie prawdzi
wym człowiekiem tak jak teraz. On nic nie rozumie.
Jest tylko zimnym, bezkrwistym, abstrakcyjnym two
rem. Dla niego to może normalne, ale nie dla nas.
Tak, tak, wiem, nie mamy już prawdziwych przyjem
ności, tylko sny. Ale czy to nie lepsze niż nic? Obie
cuję, że będę się starać jak nigdy. Przyznaję, że przed
tem czasami pozwalałam sobie na zbyt wiele, ale to
się więcej nie powtórzy. Będziesz miał same ładne
sny — takie słodkie, świeże, niemal niewinne. Tak,
można powiedzieć, całkiem niewinne...
92
.— Zgadzasz się? — ponownie zapytał Anioł. -— Wiem, że to mnie zabije.
Nie zabije cię. A gdyby nawet?
Masz rację. Lepiej umrzeć, niż żyć w ten spo
sób.
A zatem pozwalasz?
Niech cię piorun strzeli! — ryknął Upiór. — No
już, bierz się do roboty! Skończ z tym! Rób, co masz
robić! — Zaraz jednak jęknął: — O, Boże! O, Boże!
Po chwili wydał z siebie taki wrzask, jakiego nigdy nie słyszałem na Ziemi. Płonący Anioł zacisnął purpurową dłoń wokół gada, zakręcił nim, a gdy ten wciąż jeszcze gryzł i wił się, odrzucił go ze skręconym karkiem na trawę.
— Ooo, koniec ze mną — wysapał Upiór; zatoczył
się i upadł na wznak.
Przez jakiś czas nie wiedziałem, co się właściwie stało. A potem, pomiędzy mną a najbliższym krzakiem zobaczyłem najprawdziwsze, z każdą chwilą przybierające bardziej realne kształty męskie ramię. Następnie pojawiły się silne, jaśniejące ręce i nogi. Na moich oczach zmaterializowała się szyja i złocista głowa, i gdyby coś innego nie odwróciło mojej uwagi, zobaczyłbym od początku do końca jak powstaje człowiek — olbrzymi i nagi, niewiele mniejszy od Anioła. Moją uwagę odwróciło coś dziwnego, co w tej samej chwili zaczęło się dziać z jaszczurką. Najpierw pomyślałem, że zabieg mimo wszystko się nie udał. Zwierzę nie tylko nie umierało, ale wijąc się i szamocząc, przybierało coraz większe rozmiary. Wraz ze wzrostem zmieniał się jego wygląd. Tylna część ciała zaokrągliła się, a ogon, którym nie przestawało wywijać, zmienił się "w falującą kitę, połyskującą teraz na tle ogromnego, lśniącego zadu. Aż odskoczyłem z wrażenia i przetarłem oczy. Przede mną stał teraz największy ogier, ja-
93