Nie ma na świecie takiej księgi, bo gdyby wpisano wszystkie osiągnięcia Pana Boga, to nikogo i niczego nie można by już tam umieścić. - Dlaczego?
O
statnio w szkole rozmawialiśmy o rekordach, które są wpisywane do Księgi Guinnessa. Bardzo mnie to zainteresowało i - mówiąc szczerze - pierwszy raz w życiu usłyszałem o gigantycznym płatku śniegu, który 28 stycznia 1887 r. spadł koło Fortu Keogh, w USA (miał średnicę 38 cm i 3 cm grubości). Nigdy też nie przypuszczałem, że najlepszym skoczkiem wzwyż wśród owadów jest Pienik ślinianka {Philaenus spumarius), a jego rekord życiowy wynosi 70 cm. Kiedy skacze, przyspiesza do 4000 m na sekundę, a przeciążenie jest 414 razy większe od ciężaru jego ciała. To ci dopiero nowiny! Pomyślałem, że dziś wieczorem odpytam rodzinę z nowości odnotowanych w Księdze Guinnessa.
Starannie przygotowywałem się do „odpytywanki" przez całe popołudnie. Zaniepokojona mama kilkakrotnie zaglądała do mojego pokoju, podejrzewając, że zajmuję się jakimiś głupstwami.
- Nic z tych rzeczy - zapewniłem, podnosząc głowę znad książki. - W tej chwili tylko pogłębiam wiadomości, które przerabialiśmy dzisiaj na lekcjach - informowałem grzecznie i powracałem do pasjonującej lektury.
Nie mogąc doczekać się dziadków, prawie siłą powstrzymywałem się od zadania pierwszych strategicznych pytań tacie, który chodził po domu podśpiewując sobie od czasu do czasu. Wytrzymałem. Ale zaraz jak tylko usiedliśmy do stołu wypaliłem: - Jaki jest najmniejszy pies na świecie? - tata z dziadkiem gruchnęli śmiechem mówiąc, że taki, który się dopiero oszczenił. Na co ja odpowiedziałem z miną eksperta: Nieprawda. Najmniejszy pies wabi się „Peanuts" i jest absolutnym rekordzistą wśród wszystkich aktualnie żyjących dorosłych psów. Ten miniaturowy piesek rasy chihuahua mierzy jedynie 25 cm długości i waży 630 g.
Znowu wybuchnęli śmiechem. „Z czego tu się śmiać? Z malutkiego psa, który choćby nie wiem, ile jadł i tak już nie urośnie?" - pomyślałem.
Odczekałem chwilę i zapytałem mamę: - Czy wiesz, jaki jest rekord w staniu na jednej nodze? Mama, zakrywając usta kolorową serwetką, powiedziała, że nie ma bladego pojęcia. „Hm, dlaczego akurat «bladego»?" - zastanowiłem się. Tak poza tym, to przeraziłem się niewiedzą mojej rodziny wobec tak poważnych osiągnięć na świecie. „O zgrozo, nie odpowiedzieli, jaka jest najwyższa fontanna na świecie, ile centymetrów ma najmniejsza myszka do komputera.
Również nie mieli pojęcia o wielkości największego jaja owada oraz o tym, gdzie znaleziono największego motyla na świecie. Słowo daję, rodzina naukowych ignorantów - myślałem.
Kuba, może ty mi odpowiesz na jedno pytanie? - podstępnie zaczął dziadek.
Chętnie - ożywiłem się.
- Mam nadzieję, że będzie łatwe!
- Powiedz - kontynuował - dlaczego nikt nie zapisał Pana Boga do Księgi Guinnessa?
Zamurowało mnie. Nigdy o tym nie pomyślałem. Kogo jak kogo, ale Pana Boga powinni wpisać tam na pierwszym miejscu. Hm, zastanawiałem się i zastanawiałem, w końcu spytałem jednym tchem: - Czy na pewno w całej księdze nigdzie nie wpisano Pana Boga?
W stu procentach - odpowiedział dziadek, zaczepnie się uśmiechając.
Jakoś nie jestem do końca przekonany. Muszę się upewnić.
Nie ma, nie ma! - Marta wtórowała dziadkowi i to mnie zirytowało. „To chyba jakiś spisek" - pomyślałem. „Jak zwykle zmówili się przeciwko mnie".
Nie obrażaj się - odezwała się znów Marta. - W końcu to ty rozpocząłeś z Księgą Guinnessa, a nie my.
Zajmij się jedzeniem, bo kanapki się znudzą i zaraz wymaszerują na dwór - odciąłem się.
Kuba! - zawołała przerażona mama. - Jak się wyrażasz?
No jak? Martwię się, że głodna pójdzie spać.
- Czy mógłbyś w inny sposób okazać tę troskę? - wkroczył tato.
„No nie, jak zwykle wszyscy przeciwko mnie!" - zezłościłem się. „Nikt nie traktuje mnie poważnie, dlatego do końca kolacji nie powiedziałem już prawie ani słowa".
- Kuba i co z Panem Bogiem i Księgą Guinnessa - na moje nieszczęście dziadek wrócił do tematu.
- Powiedziałem, że muszę to dokładnie sprawdzić. Jeśli dziadzio pozwoli, jutro dokończymy temat - odpowiedziałem z kamienną miną.
- Ależ pozwolę, pozwolę - odpowiedział dziadek, krztusząc się od
śmiechu. „Co w tym śmiesznego?"- pomyślałem.
Zaraz po kolacji poszedłem do swojego pokoju i rozpocząłem poszukiwania Pana Boga w Księdze Guinnessa... Ale nic z tego. Siedziałem nad książkami prawie dwie godziny i nic. Zmartwiłem się, bo nie bardzo wiedziałem, jak sobie z tym poradzić. Byłem pewien, że dziadek na pewno jutro powróci do tematu. „Korneliusz!
Przecież mogę go o to zapytać. W końcu tu chodzi o Pana Boga! Tak!".
Korneliuszu, ratuj - szepnąłem w chwili, kiedy za rodzicami zamknęły się drzwi mojego pokoju. - Wpadłem w niezłe tarapaty.
Spokojnie, Kuba. Nie pierwszy raz - odpowiedział Anioł.
Przynajmniej ty dzisiaj sobie ze mnie nie żartuj! - Od jakiegoś czasu cała rodzinka dokuczała mi i... Nie zniosę tego dłużej.
Chyba jesteś przewrażliwiony - pokręcił głową. - Nie widzisz, jak cię kochają?
Trudno to zobaczyć, szczególnie po dzisiejszym wieczorze.
- Człowieku, trochę więcej optymizmu! - upomniał mnie Korneliusz.
- Daj spokój. Nie traćmy czasu na... Chodzi o Boga i o Księgę Guinnessa.
Słyszałem.
I co, dlaczego nigdzie Go nie znalazłem? - Niedokładnie szukałem? .
- Dokładnie, ale nie ma Go tam.
- Nie? A dlaczego?
- Z kilku powodów. Przede wszystkim nie ma na świecie takiej księgi, bo gdyby wpisano wszystkie osiągnięcia Pana Boga, to nikogo i niczego nie można by już tam umieścić.
- Dlaczego? - zdziwiłem się.
- Dlaczego? Pan Bóg pobił wszystkie możliwe rekordy.
Widziałeś kiedyś, żeby potrafił ktoś z niczego zrobić wszystko? Nie, a Bóg potrafi - rozpromienił się mój Anioł.
- Zaraz, zaraz, ale o czym ty mówisz?
Jak to o czym? Popatrz na świat, Bóg stworzył go z niczego! Nie, źle mówię - poprawił się Korneliusz. Bóg nie stworzył świata z „niczego" ...
A z czego? - wytrzeszczyłem oczy.
Z miłości... - wyszeptał.
Wszystko to uczynił z miłości... Albo czy widziałeś, żeby ktoś potrafił być we wszystkich miejscach naraz? - wrócił do swojej wyliczanki - Nie, a Bóg potrafi!
- Korheliszu, masz rację! - prawie wrzasnąłem. - Nigdy o tym nie pomyślałem.
- A widziałeś kiedyś - kontynuował - żeby, na przykład, padał deszcz i świeciło słońce? Bóg to potrafi - Albo czy widziałeś rozpędził się Anioł - żeby ktoś zatrzymał wiatr albo poustawiał we wszechświecie planety tak, żeby nie spadły? Oj, mówię ci, zabrakłoby papieru na ziemi, by spisać Boże rekordy w nie jednej Księdze Guinnessa.
Ale ty masz głowę! - zawołałem zachwycony.
- To tak - oczywiste, a sam bym na to nie wpadł.
Jest jednak coś, w czym Bóg bezsprzecznie by przegrał.
Żartujesz!
Poważnie - i tu uniósł swe lewe skrzydło do góry, chyba - znak, że to, co mówi jest najprawdziwszą prawdą.
Co to takiego?
Wiesz, gdyby do tej księgi zaczęto wpisywać zło, Bóg był by na końcu, bo nie robi niczego złego... Ale jest już późno.
s. Ines Krawczyk
Mały Przewodnik Katolicki 2 (2007) s. 26-28