UNIWERSYTET MIKOŁAJA KOPERNIKA W TORUNIU
WYDZIAŁ NAUK HISTORYCZNY
DARIUSZ DEPCZYŃSKI
SPRAWA REFORMY ZARZĄDU TERYTORIALNEGO W ŚWIETLE „LISTÓW ANONIMA” HUGO KOŁŁĄTAJA
Praca magisterska
napisana pod kierunkiem
dr hab. Jarosława Porazińskiego
w Zakładzie Historii Nowożytnej.
Toruń 2002
Spis treści
WSTĘP ......................................................................................................................................3
ZAKOŃCZENIE .......................................................................................................................................78
BIBLIOGRAFIA .....................................................................................................................80
Wstęp
Niniejsza praca jak wskazuje jej tytuł: „Sprawa reformy zarządu tery-torialnego w świetle „Listów Anonima” Hugo Kołłątaja”, ukazać ma punkt widze-nia autora „Listów” na kwestię zmian, jakie miały dokonać się na szczeblu szlacheckiej prowincji. Głównie zaś zmian, jakie miał przejść jeden z organów szlacheckiej władzy - sejmik.
Czym były „Listy” i co zawierały? Adresatem ich był Stanisław Mała-chowski, referendarz koronny, proponowany na przyszłego marszałka sejmu, który miał rozpocząć swoje obrady na jesieni 1788 roku. Kołłątaj, powołany do swojej funkcji pisarskiej przez czołowego działacza obozu patriotycznego Ignacego Poto-ckiego miał przedstawić w listach program przyszłego stronnictwa na sejm. Właśnie w I tomie „Do Stanisława Małachowskiego referendarza koronnego o przyszłym sejmie anonima listów kilka” zawarł podstawowe tezy, jakie przy-świecały „patriotom”. Przemycił do listów jednak także wiele swoich myśli i koncepcji. W miarę ukazywania się kolejnych tomów i w miarę dyskusji w sejmie, Kołłątaj przemycał coraz więcej swoich spostrzeżeń i swoich planów naprawy kraju. Uwieńczeniem jego prac był czwarty tom, wydany pod osobnym tytułem: „Prawo polityczne narodu Polskiego”, będące w dużym stopniu rozwiniętym projektem konstytucji, o czym wspomnę już w samej pracy. Postaci Hugo Kołłątaja, komuś kto zetknął się z historią Polski, przedstawiać raczej nie trzeba. Ksiądz, uczony, polityk, filozof, publicysta, jeden z głównych przedstawicieli polskiego Oświecenia. Działacz Komisji Edukacji Narodowej i Towarzystwa do Ksiąg Elementarnych, człowiek, który zreformował Akademię Krakowską, będący następnie jej rektorem. Zwolennik reform, współautor Konstytucji 3 Maja i innych aktów ustawodawczych w tamtym okresie. Działalność Hugo Kołłątaja była przedmiotem różnych badań i studiów. Z dawniejszych publikacji wymienić trzeba szkice Bogusława Leśnodorskiego i Celiny Bobińskiej. Z późniejszych pozycji można wskazać na biografię Kołłątaja o charakterze popularnonaukowym Mariana Lecha, oraz na monografię Hermana Hinza. Przedstawieniem księdza referen-darza jako jednego z głównych działaczy obozu reformatorskiego na Sejmie Czteroletnim zajęła się Maria Pasztor.
Moim głównym zadaniem będzie ukazanie w tej pracy zmian, jakie zachodziły w zakresie funkcjonowania wspomnianego organu wojewódzkiego, sejmiku. Chciałbym ukazać propozycje zmian jakie odnośnie jego; w dniach poprzedzających Sejm Czteroletni, a także już w czasie jego trwania; przedstawiali ci, którzy mieli największy wpływ na reformy w omawianym okresie. Największy, czyli tym samym nie może zabraknąć Hugo Kołłątaja. Poprzez analizę jego „Listów” chciałbym nie tylko pokazać jego zapatrywanie na sprawę szlacheckiej prowincji, a w szczególności na zmiany dotyczące kompetencji sejmików, ale także pokazać jak wielkim autorytetem dla jemu współczesnych był on sam, zwłaszcza w momencie gdy trzeba było stworzyć projekt Konstytucji 3 Maja.
Praca ta składa się z trzech rozdziałów. W pierwszym z nich - „W oczeki-waniu na reformę Rzeczypospolitej” - przedstawiłem sytuację międzynarodową w Europie w latach osiemdziesiątych XVIII stulecia, która była głównym czynnikiem pozwalającym wejść Rzeczypospolitej na drogę reform. Zająłem się w nim również postacią autora „Listów Anonima”, przede wszystkim zaś jego działalnością w okresie przedwielkosejmowym. W rozdziale tym starałem się ukazać również główne myśli i koncepcje księdza, dotyczące naprawy, jak również przyszłej wizji kraju. Rozdział II: „Projekt reformy państwa w „Listach Anonima””, jest próbą analizy korespondencji reformatora Akademii Krakowskiej do Stanisława Mała-chowskiego, marszałka Sejmu Wielkiego, głównie zaś poruszonej w niej sprawy zarządu terytorialnego. W rozdziale tym przedstawiłem również wcześniejsze próby zmian, które były podejmowane w dziedzinie sejmikowładztwa. W ostatnim rozdziale - „Sejm Czteroletni a reforma zarządu terytorialnego - rola Hugo Kołłą-taja” - podjąłem się analizy projektów przyszłej konstytucji i tego co zawierały odnośnie reformy zarządu terytorialnego, zestawiając je z tym co znalazło w samej Ustawie Rządowej z dnia 3 maja, a także w poprzedzającym ją prawie o sejmikach z marca 1791 roku.
Czas przejść do omówienia literatury, na której oparłem swoją pracę, a która w wydatny sposób pomogła mi w jej napisaniu. Podstawą wiedzy o historii politycznej Polski w latach 1787-1792 jest dzieło Waleriana Kalinki. Wśród publi-kacji dotyczących okresu Sejmu Wielkiego wyróżniają się na pewno prace Bogusława Leśnodorskiego i Zofii Zielińskiej. Położenie Rzeczypospolitej w cza-sach Sejmu Czteroletniego i sprawę uchwalonej wówczas Konstytucji przedstawił poza tym Emanuel Rostworowski. Szczegółowa analiza Ustawy Rządowej poja-wia się w pracach Oswalda Balzera, Jerzego Koweckiego i Jerzego Łojka. Ten ostatni jest również twórcą dwóch innych pozycji. Pierwsza z nich, sumuje całość badań nad sytuacją międzynarodową Rzeczypospolitej i determinantami geopolity-cznymi reform Sejmu Czteroletniego, druga, w dokładny sposób przedstawia relacje między Polską a jej sąsiadami w ówczesnym okresie. Sprawa Konstytucji 3 Maja powraca jeszcze w publikacjach dotyczących także późniejszy polskich konstytucji, w pracy Andrzeja Ajnenkiela, oraz wspólnym dziele Mieczysława Adamczyka i Stefana Pastuszki. Prawo o sejmikach doczekało się szerszego przedstawienia w popularnonaukowej pracy Marka Boruckiego. Tego jak szla-checka prowincja oceniła reformy Sejmu Wielkiego dotyczy praca Wojciecha Szczygielskiego, będąca szczegółową analizą tego co wydarzyło się podczas luto-wych sejmików roku 1792.
Głównym źródłem, na którym oparłem swoją pracę, są wspomniane w tytule „Listy Anonima”, zebrane w jedną całość, a wydane w formie dwutomowej. Opatrzone wstępem Bogusława Leśnodorskiego, a wydane drukiem w 1954 roku. Innym źródłem drukowanym, bardzo ważnym dla tej pracy jest „Ustawa Rządowa (3 maja 1791r.)”, czyli Konstytucja 3 Maja. Skorzystanie z obu pozycji pozwoliło mi porównać to czego pragnął i co proponował Kołłątaj, z tym co znalazło się w ustawie końcowej, przygotowanej w dużym stopniu przez samego autora „Listów”.
- W oczekiwaniu na reformę Rzeczypospolitej.
Lata osiemdziesiąte osiemnastego stulecia to okres, w którym wzmogły się oczekiwania społecznych i ustrojowych reform w Rzeczypospolitej. Dążność do ich przeprowadzenia ogarniała coraz liczniejsze rzesze narodu polskiego. Samo zdynamizowanie rozwoju ruchu reformatorskiego w Polsce spowodował wstrząs polityczny i społeczno-ekonomiczny pierwszego rozbioru. Pomogło tu w dużej mierze oddziaływanie ideologii Oświecenia państw z Europy Zachodniej, zwłaszcza zaś Francji i Anglii. Rozumiano przy tym, że wszelkie zmiany w kraju, są możliwe jedynie w sytuacji, gdy powstanie odpowiednia międzynarodowa sytuacja polityczna, a dokładniej w momencie wzrostu napięcia pomiędzy państwami zaborczymi. Prześledźmy więc krótko, co działo się u naszych sąsiadów, a także spójrzmy na ich wzajemne relacje.
Na rok 1780 przypadło ponowne zbliżenie się Rosji i Austrii. Połączyły je wspólne plany wobec Turcji. W początkach 1781 roku nawiązano potajemne negocjacje między dworem wiedeńskim, a dworem petersburskim. Rosyjsko-austriacki traktat sojuszniczy stał się faktem po wymianie specjalnych listów między imperatorową a cesarzem austriackim Józefem II w maju i czerwcu 1791roku. W tej sytuacji Prusy znalazły się na uboczu. Gdy w sierpniu 1787 roku wybuchła wojna Rosji z Portą, a Austria poparła działania rosyjskie i w lutym roku 1788 stanęła po stronie naszego wschodniego sąsiada, wywołało to zaniepokojenie w Europie. Jak zachowały się Prusy? Dwór berliński począł szukać sojuszników na Zachodzie, w Londynie i w Hadze. Dlatego też, najpierw w kwietniu 1788 zawarł układ z Holandią, natomiast w sierpniu tegoż roku podpisał traktat sojuszniczy z Wielką Brytanią. Powstała koalicja, która postawiła sobie za zadanie utrzymanie równowagi sił na Starym Kontynencie, równowagi, która mogła zostać zachwiana w momencie sukcesów koalicji rosyjsko-austriackiej w rejonie Morza Czarnego.
Chęć przyłączenia się Polski do walki z Turcją po stronie Rosji też nie była na rękę Prusom. Sojusz taki stanowiłby umocnienie rosyjskiej orientacji i spokój w Rzeczypospolitej, a to przekreślałoby szanse Berlina na nowe nabytki nad Wisłą. Postanowiono w tej sytuacji wykorzystać antyrosyjskie nastroje Polaków. Dlatego też, już podczas pierwszych tygodni obrad Sejmu Wielkiego, Berlin deklarował gotowość obrony Rzeczypospolitej przed Rosją, oferując alians, który nie przynosił stronie pruskiej większych korzyści. Prowadzona w wyrachowany sposób polityka dworu berlińskiego miała na celu, pchnięcie sejmujących do naruszenia systemu, który stworzył i utwierdził nad Wisłą dwór petersburski. Taka sytuacja mogłaby zaniepokoić Katarzynę II, a tym samym zmusić do interwencji w Polsce. Na to liczył Berlin, który mógłby wtedy włączyć się do pacyfikacji kraju i kolejnego jego rozbioru.
Tymczasem działania wojenne Rosji i Austrii w pierwszych miesiącach napotkały na Bałkanach na silny opór Porty, dodatkowo w czerwcu 1788 roku wojnę Rosji wypowiedziała Szwecja. Nadszedł moment, na który czekano w Polsce od lat. Rzeczpospolita musiała zerwać z polityką bierności, gdyż stan opinii publicznej kraju uniemożliwiał bezczynne przetrwanie kryzysu międzynarodowego. Prze-prowadzenie reform, o których mówiło się już od wielu miesięcy, czas było rozpocząć.
Jednocześnie w Polsce na lata osiemdziesiąte przypadł okres kształtowania się obozów politycznych, które dla realizacji swoich planów zaczęły się rozglądać za sojusznikami po krajach ościennych. Pierwszy z nich, tzw. stronnictwo hetmańskie, w skład którego wchodzili m.in. Seweryn Rzewuski i Franciszek Ksawery Branicki, z nadzieją patrzyli w stronę Katarzyny II. Chcieli oni przy jej pomocy wzmocnić swoją pozycję. Niektórzy szli nawet dalej. Zamyślali obalić króla, a następnie stworzyć rządy koterii magnackich w sojuszu z Rosją. Ich nadrzędnym celem było niedopuszczenie do jakichkolwiek zmian w starych prawach i przywilejach. Od roku 1785 antystanisławowskie działania stronnictwa hetmańskiego nabrały rozmachu. Wzmocniło się ono w tym czasie przyjęciem w swoje szeregi lojalnego początkowo wobec władcy Szczęsnego Potockiego, niezmiernie bogatego latyfundysty ukraińskiego. Kolejną nadzieją i poplecznikiem nienawidzących Poniatowskiego magnatów był jeden z faworytów Katarzyny II, Grzegorz Potemkin. Miał on od początku ósmego dziesięciolecia znaczny wpływ na kierunek polityki Petersburga. Wielką sympatią darzył Potemkin Ksawerego Branickiego, który w roku 1781 poślubił jego rzekomą siostrzenicę, w rzeczywistości naturalną córkę Katarzyny II.
Drugi obóz, coraz liczniejszy, byli to wspomniani zwolennicy reform. Można powiedzieć, że dzielił się on na dwie odrębne frakcje.
Stronnictwo dworskie, na czele z Poniatowskim, podobnie jak stronnictwo hetmańskie spoglądało z nadzieją na wschód, licząc na to, że za pomoc wojsk polskich w wojnie rosyjsko-tureckiej, uda się nakłonić Katarzynę na niezbędne reformy w państwie, co pozwoliłoby odbudować autorytet władcy.
Co ważne, od roku 1780 nie było w Rzeczypospolitej wojsk rosyjskich, jednocze-śnie zaś system kurateli ambasadorskiej dobrze spełniał swoje zadanie. Petersburg, który z uwagą śledził sytuację w Polsce, przede wszystkim zaś napiętą sytuację, która wytworzyła się pomiędzy Stanisławem Augustem i opozycją magnacką, a do jakiegoś stopnia sytuacją tą sterował, zdawał sobie sprawę, że w razie wojny z Turcją niezbędne będą kroki, które zapewnią spokój w kraju nad Wisłą, zwłaszcza, że pamięć ruchu barskiego była wciąż w Rosji żywa. Zdecydowano się zatem, że rozstrzygnięcia w sprawie polskiej zapadną w roku 1787 podczas podróży Kata-rzyny II na Krym. Caryca zgodziła się na spotkanie ze Stanisławem Augustem w naddnieprzańskim Kaniowie, jak również z cieszącymi się protekcją Potemkina przywódcami antykrólewskiej opozycji, którzy przyjęci być mieli w Kijowie. Katarzyna II chciała, ażeby spotkania te przyniosły ustępstwa, na rzecz Polaków, jak najbardziej pozorne. Dwór petersburski wiedział, że reformy mogłyby dopro-wadzić do wzmocnienia Polski, a nawet do jej uniezależnienia od Rosji. Stąd też zaczęła się polityka lawirowania ze strony Katarzyny i jej petersburskich polity-ków. Tymczasem wizja wspomnianych spotkań napawała nadzieją obie zwaśnione strony, tak samo magnatów jak i stronnictwo dworskie. Kryzys rosyjsko-turecki nie tylko otwierał drzwi, przez które Rzeczypospolita mogła wejść na drogę reform. Stawiał ją również przed groźbą nowego rozbioru. Jednak optymistyczne nastroje w państwie górowały nad obawami. Obie strony, zarówno Poniatowski i ludzie skupieni wokół jego osoby, jak również zamknięci na jakiekolwiek próby zmiany istniejącego porządku społecznego magnaci, mieli od dawna przygotowane propozycje dla strony rosyjskiej. Król chciał uzyskać m.in. zgodę na sojusz polsko-
Stanisław August Poniatowski
rosyjski, aukcję wojska do czterdziestu tysięcy, na udział większości tej armii w wojnie z Turcją koalicji rosyjsko-austriackiej, a także pozwolenie na ograniczone reformy ustrojowe, których dokonać mógłby sejm obradujący pod węzłem zawiązanej w Radzie Nieustającej konfederacji. Taki zabieg paraliżowałby głos weta któregoś z posłów. Po roku 1776 Rosja notorycznie odmawiała zgody na taki sejm, ograniczając tym działania ruchu reformatorskiego w Rzeczypospolitej. Myśl o konfederacji przyświecała też grupie kijowskiej. W planach możnowładców miały ją zawiązać na początek województwa południowo-wschodnie, te, w których magnaci ci posiadali swe latyfundia i pokaźną klientelę. Chcieli aby na tychże terenach zaczęto formować konfederackie wojsko, przeznaczone jako korpus posił-kowy dla rosyjskiego zaborcy w wojnie z Turcją. Rozszerzenie związku na całą Polskę i sejm byłoby kolejnym etapem przygotowanej przez nich propozycji. Przyszłość polskiej korony w projekcie przedłożonym Potemkinowi przez wymie-nionych oligarchów rysowała się mgliście. Chociaż Potocki mówił nawet o znie-sieniu monarchii. Tak przedstawiały się w skrócie propozycje obu stron adresowane w kierunku wschodnim. Pomimo doświadczenia jakim było dla króla dokonanie przez państwa ościenne pierwszego rozbioru, nie zrezygnował on z myśli o naprawie Rzeczypospolitej. Spiesząc nad Dniepr po zgodę na przekształ-cenia, polski monarcha ostrzegał Katarzynę, że rozbudzony i pełen nadziei naród trzeba czymś "zająć", by uniknąć nieprzewidzianych wydarzeń, np. buntu anty-rosyjskiego nad Wisłą. Uważał, iż projekt ten powinna zaakceptować dla swojego dobra i spokoju w Polsce, Rosja. Reformy polityczne, o których myślał August, i które zawarł w swoim projekcie nie miały wykraczać poza wytyczone przez carycę granice. Wynikało to z zakorzenionej w psychice króla obawy działania wbrew Rosji. W przeciwnym razie ton jego postulatów byłby bardziej stanowczy, a sam projekt zawierałby żądania, a nie prośby.
Spotkania carycy, w Kaniowie z Poniatowskim i z opozycją magnacką w Kijowie, okazały się jedynie pełne demonstracyjnych grzeczności. Dopiero po ośmiomie-sięcznej zwłoce, król otrzymał odpowiedź na swoje propozycje. Katarzyna godziła się na sojusz polsko-rosyjski i ograniczony udział Polski w kampanii wschodniej, ale bez powiększenia i wzmocnienia wojsk Rzeczypospolitej. Królewskie projekty reform zostały przez nią odrzucone. Propozycje „republikantów”, m.in. wspo-mniany projekt wojewódzkich konfederacji, również nie uzyskały aprobaty. Dlaczego tak się stało? Wynikało to z tego, że Katarzyna wraz ze swoim dworem zdecydowana była utrzymać Polskę w stanie izolacji na arenie międzynarodowej, uznając to za nieporównywalnie większą korzyść polityczną aniżeli pożytki z ewentualnej czynnej pomocy strony polskiej w konflikcie z Portą.
Przyjęty w Kijowie z ostentacyjnym chłodem przedstawiciel niehetmańskiego ugrupowania opozycyjnego, Szczęsny Potocki, dostrzegł, że patrzenie w stronę Rosji jest chybione i nie przyniesie zarówno dla jego stronnictwa, jak i samej Rzeczypospolitej żadnych korzyści. Zrozumiał również, że Katarzyna zdecydo-wana była kierować państwem nadal za pośrednictwem Stanisława Augusta. W tej sytuacji Prusy zaczęły się wydawać najlepszym sojusznikiem. Nieliczni tylko zdawali sobie sprawę, że prezentowana przez dwór berliński polityka propolska ma swoje drugie dno.
Wracając do Rosji, to proste odrzucenie przez nią propozycji strony polskiej, zwłaszcza króla Stanisława Augusta nie było jednak możliwe. Dwór petersburski znalazł się w bardzo niewygodnej i trudnej sytuacji. Wiadome było dla strony rosyjskiej, że łatwo można odrzucić postulaty opozycji. Natomiast August był silnym oparciem dla całego systemu petersburskiej kontroli politycznej nad Polską, nie można więc było w sposób jednoznaczny i natychmiastowy odrzucić propo-zycji polskiego władcy. W związku z tym, dwór rosyjski zdecydował się na unicestwienie niepożądanej i kłopotliwej inicjatywy Stanisława Augusta drogą stopniowego zniechęcania króla do pomysłu antytureckiego przymierza z Rosją. Wspominałem o tym, że przyszło czekać Poniatowskiemu, aż osiem miesięcy na odpowiedź na swoje propozycje. Co w tym czasie działo się na linii Polska-Rosja? Mianowicie, gdy sierpniu 1787 roku Turcy uprzedzili dwory cesarskie wypo-wiadając Rosji wojnę, Stanisław August ponowił swe kaniowskie propozycje. Król liczył, że szybka i pozytywna odpowiedź Katarzyny dałaby reprezentowanej prze-zeń orientacji prorosyjskiej poważne atuty. Dnia 7 października 1787 został wysłany z Warszawy do Petersburga oficjalny tekst proponowanego wcześniej w Kaniowie traktatu.
Odpowiedź na polski projekt można było wystosować w ciągu kilku tygodni, jednak Petersburg odkładał załatwienie tej sprawy przez wiele miesięcy. Dopiero w czerwcu 1788 roku Stanisław August otrzymał rosyjski kontrprojekt traktatu. W międzyczasie osłabła wiara w szansę przeprowadzenia jakichkolwiek reform w Rzeczypospolitej w oparciu o stronę rosyjską. Orientacja ta, za którą wypowiadał się zarówno król, jak i opozycja magnacka, traciła poparcie społeczeństwa pol-skiego.
Alternatywą dla opcji rosyjskiej był, jak wspomniałem, wariant pruski, za którym optowali w dużej mierze przedstawiciele trzeciej poważnej siły w Rzeczy-pospolitej. Byli to zwolennicy reform, zgrupowani wokół Czartoryskich i części Potockich. Krytykowali oni króla i jego politykę ulegania wpływom Katarzyny II, widząc w sojuszu z Prusami większe korzyści dla Rzeczypospolitej. W skład tego tzw. obozu patriotycznego wchodziła znaczna część szlachty, a także część magna-terii, z reguły świeżej fortuny, rodząca się burżuazja, oraz nieliczni spośród szla-chty małorolnej i bezrolnej. Taka różnorodność w szeregach reformatorskich powodowała różnice w głoszonych przez tę grupę hasłach i programach. I tak przywódcy patriotów z Ignacym Potockim na czele opowiadali się za ograniczony-mi reformami społecznymi. Dążyli oni głównie do wzmocnienia i usprawnienia władzy państwowej. Uprawnienia wolnościowe i polityczne przewidywali jedynie dla zamożnego mieszczaństwa. Z drugiej strony istniał wśród reformatorów odłam szlachty, wysuwający program mający poprawić położenie chłopów i zrównać cały stan mieszczański ze szlachtą.
Powróćmy jeszcze na moment do relacji król a dwór petersburski w okresie przed wielkosejmowym. W końcu roku 1787, a więc na pół roku przed wysłaniem stronie polskiej wspomnianego kontrprojektu, w toczonej w stolicy naszego sąsiada dysku-sji, zarówno Potemkina jak i wyrosły obok niego na czołowego polityka rosyj-skiego - Aleksander Bezborodko, którzy w Kaniowie niewiążąco zapewniali Poniatowskiego o życzliwym przyjęciu jego propozycji, wypowiadali się teraz tonem zgoła odmiennym. Stwierdzali, że realizacja planów króla doprowadziłaby do wzmocnienia jego władzy i wytworzenia niedopuszczalnej przewagi jego osoby nad opozycją. Niweczyłoby to tym samym rosyjską politykę balansu wewnątrz Rzeczypospolitej. Katarzyna dostrzegała to również. Jednak z drugiej strony przekonana była, że wobec rozbudzenia nadziei Polaków trudno będzie Augustowi, pozbawionemu atutu „rosyjskiego”, utrzymać społeczeństwo w spokoju. Oznaczało to, że zgadzała się z obawami Poniatowskiego. Dlatego też wiosną 1788 roku podjęła decyzję. Poradziła swym ministrom, aby propozycje królewskie, dotyczące współ-działania w konfrontacji z Portą "oddalać od nas ile można", uważała jednak, że umowa o przymierzu z Polską musi dojść jak najprędzej do skutku, „iżby naród polski czymś zająć". Tym samym opracowano na tamtejszym dworze kontrprojekt rosyjski, który Stanisław August otrzymał w swoje ręce, tak jak wspomniałem, w czerwcu 1788 roku. Kontrprojekt, w którym nie było mowy o jakichkolwiek przeobrażeniach ustroju Rzeczypospolitej. Położony był w nim natomiast nacisk na utrzymanie w mocy traktatów z lat 1766 i 1775, z wszystkimi elementami zawartych tam gwarancji, co oczywiście zobowiązywałoby Polskę do utrwalenia dotychczasowego ustroju i porzucenia raz na zawsze wszelkich planów jakiejkolwiek reformy systemu państwowego. W momencie tak wielkich nadziei na przemiany ustrojowe i społeczne, jego treść rozmijał się z oczekiwaniami polskiego narodu. Podsumowując sprawę carskiego kontrprojektu. Przetrzymywa-ny przez ponad osiem miesięcy, a następnie tak drastycznie zmieniony przez Petersburg, w porównaniu do królewskiego projektu, nie mógł się on stać ofertą, która otwierałaby przed społeczeństwem atrakcyjną perspektywę na przyszłość. Jedyną korzystną rzeczą jaką udało się wywalczyć stronie polskiej, była zgoda Katarzyny na to, by przypadający na rok 1788 sejm zwyczajny odbył się pod węzłem konfederacji. Caryca uważała, że czynności tego sejmu trzeba ograniczyć tylko do zawarcia sojuszu. Natomiast zamiary króla i jego ministrów trzeba odłożyć, „zachowując konstytucję jaka teraz jest, albowiem prawdę mówiąc nie masz dla Rosji korzyści ani potrzeby, ażeby Polska stała się czynniejsza". Ponieważ jednak zawarcie sojuszu byłoby nieosiągalne na sejmie wolnym, wyraziła ona zgodę, po raz pierwszy od 12 lat, na sejm konfederacki. Z tym jednak, że miał to być sejm w normalnym terminie, tzn. na jesieni 1788 roku.
Informacje o przygotowaniach do zawarcia przymierza dotarły w końcu i do strony pruskiej. Dlatego też, zaczęła się ona baczniej przyglądać sytuacji w Polsce. Dla dworu berlińskiego zaktywizowanie polityczne i militarne Rzeczypospolitej na ko-rzyść Rosji i Austrii było niebezpieczeństwem bardzo poważnym. Sam zamysł sojuszu uznano natychmiast za zagrożenie pruskich interesów. Oznaczało to, po pierwsze, przekreślenie nadziei Berlina na uzyskanie w przyszłości upragnionych nabytków terytorialnych na zachodnich i północnych obszarach Polski, po drugie, mogło to spowodować całkowite zwichnięcie równowagi sił w tym rejonie Europy. W niedopuszczeniu do tego pomocne miało się okazać, o czym wspomi-nałem na początku, antyrosyjskie nastawienie Polaków.
Co ciekawe, jakikolwiek głos sprzeciwu ze strony Prus przeciwko aliansowi polsko-rosyjskiemu był na rękę imperatorowej. Uzyskiwała ona dzięki niemu poważny powód do tego, aby nie wprowadzać w życie żadnych ustępstw na rzecz Rzeczypospolitej. Od tego momentu mogła pokazywać stronie polskiej, że ona w sumie popiera działania Polski zmierzające do pewnych zmian w tym kraju, a nawet, że sama je popiera, ale protest Prus sprawia, że ma związane ręce. Tak naprawdę jednak gdyby Petersburg zdecydował się w roku 1788 na zawarcie korzystnego dla obu stron przymierza z Rzeczpospolitą, protesty pruskie nie zdały-by się na nic. Berlin mógł liczyć chociażby na poparcie opozycji magnackiej w Polsce, mógł również planować, w przypadku gdyby polsko-rosyjskie przymierze doszło do skutku, zawiązania w zachodnich województwach Rzeczypospolitej rekonfederacji wspartej ewentualnie przez Prusy jakąś namiastką demonstracji militarnej, ale o konflikcie na większą skalę z pozostałymi państwami zaborczymi nie mógł w tamtym okresie myśleć.
Tymczasem dyplomacja rosyjska na przełomie sierpnia i września 1788 roku, wykonała ważną zagrywkę polityczną. Wicekanclerz rosyjski Iwan Ostermann po-czął z pozoru ustępować wobec żądań posła polskiego w Petersburga, Augustyna Debolego, aby dwór rosyjski zakomunikował w końcu oficjalnie dworowi ber-lińskiemu swój zamiar podpisania traktatu sojuszniczego z jego krajem. Ostermann oświadczył polskiemu dyplomacie, że zamierza zaprosić na spotkanie posła pruskiego Dorotheusa Kellera i wręczyć mu w imieniu imperatorowej notę, która uroczyście zaanonsuje przyszły traktat Rosji z Polską. Tuż przed spotkaniem okazać się rzekomo miało, iż poseł pruski nagle zachorował i na razie nie ma możliwości przekazania mu urzędowej notyfikacji. Z drugiej strony, twierdził Ostermann, że kwestia ta nie jest aż tak bardzo pilna, ponieważ 27 sierpnia w Warszawie, Stackelberg spotkał się z innym pruskim posłem Buchholtzem, który został poinformowany o planach dworu petersburskiego. Buchholtz natychmiast poinformował swój dwór o tym co usłyszał. Już trzeciego września Fryderyk Wil-helm w odpowiedzi na to wydał swemu ministrowi w Warszawie, polecenie zapro-testowania przeciwko pomysłom traktatu, który godził w interesy Prus.
Dwór berliński zareagowały tak jak chciał tego dwór rosyjski. Zbyt późno zorien-towano się w Berlinie, że przecież Katarzyna II nigdy i nigdzie nie ujawniła jakoby miała zamiar zawrzeć z Polską jakieś militarne przymierze. W Petersburgu stwier-dzono, że były to sugestie Stanisława Augusta, które były jedynie rozważane przez stronę rosyjską.
W ten sposób udało się Rosji osiągnąć cel, do którego zmierzała, tzn. pozyskała decydujący argument przeciwko kontynuowaniu negocjacji o alians z Polską. W związku z tym, 28 września 1788 roku Stackelberg otrzymał nowe instrukcje od Katarzyny. Głosiły one, że z powodu pruskiego sprzeciwu nie może dojść na tę chwilę do zawarcie sojuszu z Polską, i tym samym plany takie trzeba odłożyć na czas późniejszy. Na razie jednak nakazała ambasadorowi przerwać natychmiast wszelkie rozmowy ze stroną Polską w tej sprawie.
W końcu września, a więc niemal w przededniu otwarcia sejmu 1788, runęły ostatecznie królewskie plany przymierza z Rosją. Opinia publiczna Rzeczypospo-litej, aż do tej pory liczyła na realne współdziałanie polsko-rosyjskie. Zatrzaśnięcie przez Katarzynę II „drzwi petersburskich”, pchnęło Polskę ku „drzwiom ber-lińskim”.
W atmosferze tego całego napięcia, w sierpniu 1788 odbyły się w Polsce wybory poselskie. Wierzono, że skonfederowany sejm podejmie ważne dla przy-szłości kraju decyzje. Nastąpiło przy tym ożywienie polityczne średniej szlachty i jej wyzwolenie spod kurateli magnackiej. W obliczu zbliżających się sejmików poselskich to polityczne usamodzielnienie średniej szlachty było nie na rękę Stani-sławowi Augustowi. Zdawał on sobie sprawę, że przeważająca część społeczności szlacheckiej nie podzielała jego rosyjskiej orientacji, że „za Prusakami, Szwedami, Turkami” jest nie tylko „cała Warszawa”, ale również i szlachecka prowincja. A przypomnę, że było to jeszcze przed ostateczną porażką w negocjacjach z dworem petersburskim. Podczas sierpniowych elekcji poselskich okazało się, że król oprócz polskiej opozycji ma jeszcze jednego przeciwnika. Był nim Potemkin, a może jeszcze w większym stopniu jego polscy klienci. Potemkin uważał sejm skonfede-rowany za wielkie niebezpieczeństwo. Sparaliżowanie veta sprawiało, że August mógł osiągnąć trwałe zwycięstwo nad opozycją, a to zachwiałoby stackelbergow-ską politykę balansu wewnątrz Rzeczypospolitej. W tej sytuacji, ku zdziwieniu stronników króla, wpływy rosyjskie na sejmikach rzucono dla poparcia prze-ciwnika polskiego monarchy.
Wszystkie te czynniki sprawiły, że Stanisław wybory przegrał. W sejmie, który miał decydować większością głosów, stronnictwo króla nie zdobyło zakładanej przewagi. Mogło dojść nawet do tego, że w przypadku przejścia posłów niezdecy-dowanych do obozów przeciwnych, ster obrad przejmie opozycja. Opozycja, której najliczniejszy odłam stanowili przedstawiciele obozu patriotycznego.
Wspominałem o różnorodności haseł głoszonych w jego szeregach. Od liberalnych, po bardziej odważne, na radykalnych kończąc. Jeżeli chodzi o te ostatnie, to nie można nie wspomnieć o osobie, tego, który interesuje nas najbardziej, a którego wkład w prace Sejmu Wielkiego był ogromny i niepodważalny. Mowa o księdzu Hugo Kołłątaju, człowieku wywodzącym się z niebogatej szlachty wołyńskiej.
Przyszedł on na świat w roku 1750 w Dederkałach na Wołyniu. Studiował na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie, później także poza Polską, m.in. we Wiedniu i Rzymie. Właśnie podczas tych zagranicznych wojaży zetknął się bliżej chociażby z antyfeudalną ideologią „Oświecenia” francuskiego, czy zapoznał się z pracami encyklopedystów, d'Alemberta i Diderota. Po powrocie do kraju zaanga-żował się w prace Komisji Edukacji Narodowej. Wszedł również w skład Towa-rzystwa do Ksiąg Elementarnych, przygotowującego podręczniki dla różnego typu szkół. Jako delegat Komisji Edukacji Narodowej, mimo silnego oporu konserwa-tywnej profesury, w latach 1777-1783 zreformował Akademię Krakowską, a na lata 1783-1876 przypadł okres, w którym był jej rektorem. Główne zmiany w Akademii, zaprowadzone w oparciu o jego projekty, to ograniczenie nauki i wpływów teologii, a położenie szczególnego nacisku na nauki ścisłe, chociażby takie jak matematyka, fizyka czy chemia. Dodatkowo język polski stawał się językiem wykładowym. Kołłątaj dbał, przede wszystkim o to, by nauka w szkole miała charakter bardziej użyteczny. To głównie dzięki jego uporowi, pracowitości i wiedzy jaką wyniósł z lat nauki w kraju i poza nim, reforma Szkoły Głównej w Krakowie powiodła się, a sama Akademia po długim okresie upadku stała się ponownie ważnym ośrodkiem naukowym. Gdy skończyła się jego kadencja rektora, został powołany na urząd referendarza litewskiego. Przeniósł się w międzyczasie do Warszawy, gdzie miał zamiar realizować większe prace, mające zasięg ogólnonarodowy.
Hugo Kołłątaj
Tymczasem dużymi krokami zbliżał się czas Sejmu Wielkiego. Pomysły zmian do jakich miało dojść toku jego obrad zgłaszali wszyscy publicyści obozu reform. Tym samym również Kołłątaj, któremu marzyło się utworzenie w Polsce silnego, niepodległego rządu. Kołłątaj zrażony do partii królewskiej i jej orientacji prorosyjskiej, związał się z opozycją, która głosiła hasła wolności republikańskiej, które były bliskie sercu księdza. Nastąpiło jego zbliżenie ze Stanisławem Małachowskim, który ze względu na swą nieposzlakowana opinię, a zarazem neutralne stanowisko w konflikcie pomiędzy dworem a opozycją magnacką był przewidziany jako kompromisowy kandydat na marszałka skonfederowanego sejmu. Jednocześnie do Kołłątaja zgłosił się jeden z przy-wódców „patriotów”, Ignacy Potocki, z propozycją wyłożenia programu polity-cznego swego stronnictwa. Pomyślano o wydaniu takiej pracy w formie listów adresowanych do przypuszczalnego przyszłego marszałka sejmu, którym miał być wspomniany Stanisław Małachowski. Kołłątaj podjął się tej pracy, gdyż znał Potockiego jeszcze z Komisji Edukacji Narodowej, a jego poglądy były bardzo często zbieżne z ideami, które nosił w sobie były rektor Akademii Krakowskiej. Zresztą listy szybko uwalniają się spod jakiejkolwiek kurateli, wyrażając poglądy jedynie ich autora. Za swoją podstawę filozoficzną mają one program tzw. łagodnej
Stanisław Małachowski
rewolucji, czyli reformy dokonanej w sposób legalny i pokojowy. Owa „łagodna rewolucja” miała się dokonać poprzez sejm skonfederowany, a więc głosujący zwykłą większością, a reformy miały być przeprowadzone poprzez tzw. „delega-cje”. Czyli komisje wyłaniane przez sejm, które byłyby obdarzone wszystkimi pełnomocnictwami. Forma listów, które z początku ukazywały się w luźnych arkuszach, odpowiadała literackiej modzie ówczesnej epoki. Zaczęły one po-wstawać jeszcze u progu sejmu, który jak się okazało później z sześcio-tygodniowego przekształcił się w czteroletni. Dla ścisłości, rozpoczął on swoje obrady 6 października 1788 roku. W miarę dyskusji w sejmie wychodziły kolejne tomy, a wydany u schyłku 1789 roku czwarty, zatytułowany „Prawo polityczne narodu polskiego” był w znacznym stopniu rozwiniętym projektem konstytucji.
Pierwsza część „Listów Anonima” zawiera zarys programu przyszłego stronnictwa patriotycznego. Na pierwszy plan wybija się tu sprawa aukcji wojska. Kołłątaj chciał aby liczba jego oscylowała w granicach 60 tysięcy żołnierzy. Propagował również stworzenie podstaw armii wolnych chłopów do walk z wrogiem. Z wojskiem nierozerwalnie łączyła się wówczas sprawa podatków. Kołłątaj proponował przygotowanie generalnego, „jednostajnego Rzeczypospolitej dochodu”, czyli podatku z czystej intraty, płynącej z ziemi. Innym problemem, który należy jak najszybciej według autora rozwiązać, było przeprowadzenie zmian w aparacie władzy państwowej i wypowiedzenie się oczywiście przeciwko Radzie Nieustającej. Wówczas jeszcze, a było to lato 1788 roku, nie za jej zniesieniem, lecz przebudową. Program księdza referendarza pomyślany był w interesie szlachty posesjonatów, mieszczaństwa oraz niższego duchowieństwa. Właśnie mieszczanie i księża powinni zasiadać, według zamysłów Kołłątaja, w sejmie. Sporo miejsca poświęcił on również sprawie polityki zagranicznej. Opowiadał się za zachowaniem neutralności, w rozwijających się właśnie konfliktach między-narodowych, o których była mowa na samym początku. Analizując „Listy” można dostrzec wielki patriotyzm ich autora. Inny motyw, który pojawia się w pierwszej części, to zgodne z życzeniami Czartoryskich, nawoływanie do walki o utworzenie obozu patriotycznego i reformatorskiego na sejm, a także do tego, aby nie ograniczać się do reform cząstkowych. Kołłątaj rozwija w swym dziele także najważniejsze teorie gospodarczo-społeczne. Poznajemy tu reformatora Akademii Krakowskiej jako przeciwnika kontroli państwa nad przemysłem, oraz jako zwolennika „wolności i szczęśliwości” rolnika i mieszczanina. Dlatego też m.in. pragnie dopuszczenia tych ostatnich do decydowania o gospodarowaniu w miastach.
Druga część „Listów” oznacza zmianę stosunku Kołłątaja do króla. Dostrzega on ogromną potrzebę porozumienia pomiędzy partią dworską i reformatorską. Kołłątaj zajął się tu gruntownie ustrojem społecznym. Zaatakował magnaterię, która prowadzi kraj ku anarchii, uciska i wyzyskuje chłopów oraz miasta. Akceptuje przy tym istniejący podział na chłopów, mieszczan i szlachtę. Nie może się jednak pogodzić z nierównością, która prowadzi do „niewoli” słabszych i pozbawionych ochrony oraz praw, ludzi. Uważa, że nie przywileje, czy papiery rodowe, a przedsiębiorczość i praca, powinny decydować o tym, kto ma rządzić w społeczeństwie. Bogactwa płynące z manufaktur czy ze spekulacji finansowych, są przez niego jak najbardziej popierane. Liczy się dochód. Tym samym to własność powinna zapewniać udział we władzy państwowej. Sprawę chłopską, niezmiernie delikatną, rozwiązuje w następujący sposób. Opowiada się Kołłątaj za uwolnieniem chłopów, jednocześnie zaś za systemem wolnych kontraktów najmów.
Trzecia część w większym stopniu poświęcona jest sprawom ustrojowym. Autor dostrzega konieczność ustanowienia trwałego sejmu, przy jednoczesnym zniesieniu lub chociażby ograniczeniu funkcji Rady Nieustającej. Władza państwa powinna należeć do suwerennego i od nikogo niezależnego sejmu. Posiadałby on nie tylko funkcje ustawodawcze, ale także kontrolę i nadzór nad pracami rządu. Miał również powoływać ministrów i dawać im wskazówki jak mają postępować. W jego składzie miała się pojawić pewna ilość posłów z bogatego mieszczaństwa. Zyskiwał sejm, tracił na swym znaczeniu senat. Senatorzy mieli być wybierani według projektu Kołłątaja, nie przez króla, a na sejmikach. Mimo, że dożywotni związani byliby instrukcjami sejmików i przed nimi odpowiedzialni. Kołłątaj występował przeciwko zbyt pochopnemu uchwalaniu praw. Prawa kardynalne miały być nie zmieniane, sprawę zmiany innych rozpatrywanoby tylko wtedy, gdy wypowiadała się za tym bezwzględna większość instrukcji sejmikowych. Tak w skrócie przedstawiają się koncepcje Kołłątaja zawarte w trzech częściach „Listów”.
Jesienią rozpoczął swoje obrady sejm. 7 października 1788 roku, a więc już w pierwszych dniach pracy sejmu, zawiązano konfederację. Marszałkiem, o czym wcześniej była mowa, został Stanisław Małachowski. Sześć dni później poseł pruski Buchholtz odczytał w sejmie deklarację, w której Fryderyk Wilhelm prote-stował przeciwko traktatowi Polski z Rosją, ze swojej zaś strony oferował Rzeczy-pospolitej alternatywny dla tamtego, alians zaczepno-odporny. Tymczasem latem i jesienią 1789 roku, Turcja poniosła bolesne porażki w potyczkach z Rosją i Austrią. By podtrzymać opór Konstantynopola, w styczniu 1790 roku król pruski zawarł sojusz z sułtanem, w którym zobowiązywał się do wydania Austrii wojny. W przypadku jej wybuchu przydać się mogła polska dywersja w Galicji. Rozpoczęły się negocjacje, które nie szły jednak łatwo. Posłowie na sejm reprezentowali ogromny ładunek patriotyzmu i jednocześnie mądrości politycznej, której tak brakowało wcześniej. Polska musiała jednak szukać sojusznika przeciw Rosji, w momencie gdy zrezygnowała, mimo, że nie ze swojej winy, z orientacji wschodniej. Próby wprowadzenia reform, zapowiadały odwet Petersburga i stąd 29 marca 1790 roku podpisano sojusz prusko-polski. Późniejsze wydarzenia w Reichenbach w lecie 1790 roku obróciły go przeciwko Polsce. Jednak na razie trwały prace sejmowe, które miały uczynić Rzeczypospolitą całkowicie wolną i silną.
- Projekt reformy państwa w „Listach Anonima”.
Wkład Kołłątaja w prace sejmu był przeogromny. Nie byłby on jednak możliwy gdyby nie pomoc innych. Przede wszystkim ludzi, których zgromadził wokół siebie w ośrodku politycznej myśli zorganizowanym przez niego, który to ośrodek mieścił się na przedmieściu Warszawy w jurydyce Szolec.
Skupione wokół niego grono publicystów, którzy od różnych stron atakowali anachroniczną strukturę społeczną i polityczną Rzeczypospolitej, nazwano „Kuźnią Kołłątajowską”. Terminu tego jako pierwszy użył głośny awanturnik tamtych czasów, Wojciech Turski, który zarzucał Kołłątajowi, że „założył u siebie kuźnicę potwarzy, skąd na niepodległych zdaniu jego mściwe wypadają pociski (...)”. Wśród wspomnianych publicystów, zwanych „apostołami Kuźnicy”, byli m.in. księża Franciszek Ksawery Jezierski i Franciszek Ksawery Dmochowski. Współdziałali z burżuazją, ale także bliskie im były poglądy i poruszenie mas chłopskich oraz ludu Warszawy.
Głównym celem „Kuźnicy” było nauczenie społeczeństwa pewnych prawd podsta-wowych o rozwoju społeczeństw i wymaganiach, jakie dyktował ekonomiczny i polityczny układ potrzeb. Próbował też nauczyć gry politycznej.
Wybuch rewolucji we Francji, wywołał poruszenie także w Warszawie. I to właśnie Kołłątaj stał się jednym z głównych inspiratorów akcji mieszczaństwa w stolicy. Poddał on warszawskim notablom myśl o zawiązaniu w czasie trwania sejmu swego rodzaju konfederacji miast koronnych i litewskich, która miała następnie przedłożyć stosowne żądania królowi i skonfederowanym stronom. Prezydent Warszawy, Jan Dekert, zainspirowany przez księdza, zorganizował 2 grudnia 1789 roku marsz przedstawicieli 141 miast królewskich nazywany „czarną procesją”, będący symbolem zjednoczenia miast. W wystosowanych do króla memoriałach, mieszczaństwo odwołało się do swoich praw, które utraciło, do praw stanowienia o prawodawstwie, egzekucji i dorobku, które zostały im odebrane. Mowa jest w nich też o tym, że oni, mieszczanie, zawsze byli wierni królowi, a za wszystkie niepowodzenia w Rzeczypospolitej winę ponosi tylko i wyłącznie stan szlachecki. Mimo tego w dalszej części memoriału mieszczanie składają hołd i wyrazy poważania właśnie temu stanowi: „Ty będziesz zawsze koroną i ozdobą narodu polskiego”. Zaraz potem pojawia się takie oto sformułowanie, skierowane również do szlachty: „za cóż byś nam miał przeszkodzić, abyśmy równie użyteczni ojczyźnie być mogli”. Memoriał ten wypłynął, co ciekawe, od szlachcica, ponieważ jego twórcą był sam Kołłątaj. Przedłożył on w nim swoje koncepcje, dużo bardziej radykalne aniżeli te, które znalazły się w „Listach Anonima”, zmian jakie powinny zajść w hierarchii społeczeństwa polskiego. To tu pojawiają się słynne słowa, które zatrwożyły znakomitą część szlachty: „rwie gwałtownie okowy swoje niewolnik, gdzie panujący nad nim tłumi wszelkie prawa człowieka i obywa-tela”.
Tymczasem trwała walka o nową konstytucję. Z polecenia sejmu projekt jej miał przygotować Ignacy Potocki. I tu znowu pojawia się Kołłątaj, który projekt miał już gotowy. Przedstawił go w dziele „Prawo polityczne narodu polskiego, czyli układ rządu Rzeczypospolitej”, które ukazało się w 1790 roku. W kilku-dziesięciu tezach zawarł na jego stronach zarys ustroju społecznego i politycznego, dodatkowo pokusił się o naukowo-teoretyczne uzasadnienie najważniejszych ele-mentów tego ustroju.
Kołłątaj zachowuje podział na stany - szlachecki i mieszczański, którym zapewnia władzę w kraju. W skład stanów mogliby wejść wyłącznie ci, którzy posiadają ziemię lub pieniądze. Obok nich wyróżnia trzy stany usłużne - wojskowych, ducho-wnych i nauczycieli, oraz masę pozostałą, czyli chłopów oraz mieszczan, którzy egzystują z pracy najemnej. Odsunięci oni będą od decydowania o losach państwa. Zapewniał im jednakże zabezpieczenie własności osobistej i ruchomej. Władza państwowa ma za zadanie zapewnić wszystkim pracę, natomiast wojsko ma utrzymywać przestrzeganie prawa przez obywateli Rzeczypospolitej, oraz chronić kraj przed agresją z zewnątrz. Chłopi mieli nadal znajdować się pod zwierzchno-ścią dziedziców, jednocześnie jednak mieli być wzięci w obronę „prawa krajo-wego”. Chłop miał dzierżawić ziemię w oparciu o umowy dwustronne z dziedzi-cem, gwarantowane przez wspomniane prawo krajowe. Stąd też państwo miało prawo ingerowania w ich stosunki, bronić słabszego chłopa.
Wystąpił u Kołłątaja podział na chłopów posiadających, osiadłych, mogący kontraktować ze swym panem i bezrolnych, ujętych w rygory prawa zabrania-jącego włóczęgostwa. Co do mieszczan, to Kołłątaj powtórzył głównie to o czym była już mowa w „Listach”. Szlachta nadal utrzymać miała swoją decydującą rolą w państwie. Jednak jej wartość wiąże się z posiadaniem gruntu. W swoim pro-jekcie, do sejmikowania dopuszcza tym samym tylko posesjonatów, a możliwość objęcia urzędu uzależnia od posiadania większej ilości ziemi. Co do kościoła katolickiego, zabezpiecza posiadanie majątków, jednak równocześnie zapewnia wszystkim innym wyznaniom, pełną wolność i swobodę kultu. W sprawie ustroju władzy państwowej, podobnie jak w sprawach mieszczaństwa, Kołłątaj powtarza to co znalazło się w „Listach”. Zajmuje się tylko osobą i uprawnieniami króla. Przyznaje mu kierowanie władzą wykonawczą, pozostającej i tak pod kontrolą sejmu, a także współudział w ustawodawstwie, który polegać ma na prawie sankcji. W przypadku wojny panujący staje się naczelnym wodzem.
Zanim przedstawię poglądy Kołłątaja na temat sejmików i jego propozycje zmian ich dotyczące, przyjrzyjmy się instytucji sejmiku i wcześniejszym próbom naprawy, które miały sprawić, że ich działanie będzie z korzyścią dla kraju.
Sejmiki były organizacją czysto szlachecką. Nikt nie mógł brać w nich udziału prócz szlachty. Przystępu do nich nie miały tym samym miasta, pomimo, że wy-łączenie ich z obrad sejmu wskazywało jako rzecz pożądaną dopuszczenie ich i danie im głosu przynajmniej w tym ściślejszym zgromadzeniu, które przygotowy-wało materiał do pracy sejmowej i pracy tej wskazującej kierunki. Wyłączność szlachty, jej ścisłe oddzielenie się od reszty społeczeństwa i od problemów tej pozostałej części, znalazły tym samym i tutaj dobitny wyraz. Jeżeli zaś chodzi o sam stan szlachecki, to nie było żadnego wyjątku. Należał do sejmiku zarówno szlachcic piastujący urząd ziemski, czy jakikolwiek inny, należał posesjonat, który dzierżawił prawem dziedzicznym wieś lub cząstkowy dział wsi, należał zastawnik i dzierżawca, należał w końcu i nieposesjonat: „klamki pańskiej trzymający się, na dworze magnata chleb wysługujący”. Ten kto tylko posiadał herb wchodził w skład sejmiku. Nie ważny był zawód jakiego się imał, nie ważna pozycja majątkowa czy w końcu stopień inteligencji i wykształcenia. Dla przykładu sejmik obu ziem kujawskich liczył około tysiąca uczestników. Jednak nie miał on więcej niż stu szlachciców, którzy sprawowali funkcje ziemskie, co dawałoby gwarancję powa-żniejszego rozumienia rzeczy wagi państwowej. Tym samym przewaga liczebna była po stronie ciemnego w większości tłumu szlacheckiego. Nie mogło to wyjść na dobre Rzeczypospolitej. Kto wychodził więc na tym najlepiej? Wspomniany „ciemny tłum” stawał się najczęściej posłusznym narzędziem w rękach mo-żnowładców. Przyczyną tego było uzależnienie ekonomiczne szlachty niepo-sesjonatów od tych, którzy „dawali im dach nad głową i chleb”, a więc magnatów. Prowadziło to do tego, że możnowładcy mieli zapewnioną przewagę zarówno na sejmikach jak i tym samym na sejmie. Dlaczego? Jednym z zadań sejmików był oczywiście wybór posłów na sejm. Możnowładcy kierowali wyborami posłów tak, aby zostawali nimi ludzie zaufani, którzy szli im na rękę. Jednocześnie wpro-wadzali do instrukcji postanowienia, które sami chcieli przeprowadzić, a które przynosiły im korzyści. Oznaczało to, że dobro partykularne schodziło na plan dalszy, a wygrywał interes osobisty. Czy próbowano temu jakoś zaradzić? Tak, np. kiedy w roku 1611 kilka województw uchwaliło, że szlachta nieposesjonaci mają zostać z sejmików wykluczeni i przewaga na sejmikach miała być tym sposobem oddana w ręce szlachty zarówno inteligentniejszej i co bardziej ważne, niezawisłej. Niestety większość województw tej zasady w ogóle nie przyjęła, a tam gdzie ją początkowo wprowadzono z czasem się zatraciła. W takich warunkach, nawet zasada głosowania i stanowienia uchwał większością głosów na niewiele by się zdała, ponieważ większość owa byłaby zawsze po stronie uzależnionej od ma-gnatów, a jednocześnie konserwatywnej i niedopuszczającej nawet do swoich myśli jakichkolwiek zmian, szlachty. Dodatkowo teoria „wolnego głosu” tak głęboko zakorzeniła się w psychice społeczności szlacheckiej, że trudno było coś w tej kwestii zmienić. Co prawda w roku 1673 postanowiono znieść zasadę jedno-myślności, ale rzecz ta nie przyjęła się w praktyce, a konstytucja z 1718 roku wyraźnie zastrzegała, że „głos wolny fundujący się in iure vetandi”, ma być w dalszym ciągu zachowany na sejmikach. W wyniku tego, mimo że jakaś uchwała mogła mieć znaczenie dodatnie i dobre skutki dla Rzeczypospolitej, dodatkowo mając poparcie większości sejmiku, mniejszość, której taka uchwała była nie na rękę, mogła przeszkodzić w jej wdrożeniu opierając się na liberum veto. Przenosiło się to na sejm, gdzie „wolne, nie pozwalam”, za sprawą jednego posła, który zasłaniał się zaleceniem sejmiku, mogło zniszczyć wszelkie prace na rzecz dobra państwa. Jednocześnie zaś jeden szlachcic mógł z instytucji poselskiej usunąć wszystko to, co mogłoby przynieść pożytek temu państwu. W roku 1717 na sejmie niemym uchwalono zakaz zwoływania sejmików poza legalnymi. I mimo, że reforma ta nie była na rękę szlachcie, przyjęła ją pokornie, gdyż nad obradami „czuwały” wojska cara Piotra II. Odebrano wówczas sejmikom także część upra-wnień skarbowych i wszystkie wojskowe. Pomijając wszystkie kwestie, które sprawiały, że następował upadek sejmikowania i sejmowania, trzeba zaznaczyć, że kompetencje sejmików i ich rola zmniejszała się coraz bardziej. Przyczyniły się do tego m.in. ustawy z lat 1764-1768. W okresie tym nastąpiła pewna reforma sejmi-ków, zakończona właśnie we wspomnianym 1768 roku.
W 1763 roku zmarł król August III Sas. Wytworzył się dogodny moment dla światłej grupy magnatów i szlachty, która skupiona była wokół Czartoryskich. Obóz ten, zwany potocznie „Familią”, który miał poparcie Rosji, podczas ostatniego bezkrólewia uzyskał niezwykle rzadką w dziejach Rzeczypospolitej sytuację zdecydowanej przewagi jednego stronnictwa magnackiego, które mogło skutecznie narzucić swoją wolę sejmowi.
W granice kraju wkroczyły wówczas wojska rosyjskie i pod ich osłoną zawiązał się sejm konwokacyjny w 1764 roku. Czartoryscy, którzy zdawali sobie sprawę ze swojej siły, całkowicie zlekceważyli próbę zerwania sejmu przez przeciwników, którzy ogłosili manifest podpisany przez kilkudziesięciu senatorów oraz posłów. Mowa w nim była o tym, że sejm wobec obecności rosyjskich wojsk nie może obradować. W proteście opuścili Warszawę. Czartoryscy natomiast stanęli na gruncie zasady mówiącej o tym, że sejm konwokacyjny jako sejm skonfederowany nie może być zerwany i obowiązuje na nim zasada głosowania większością. Familia postanowiła wystąpić z programem reform; które mówiły m.in. o zniesie-niu jednomyślności w obradach sejmikowych i sejmowych, i o pozbawieniu prawa głosu szlachty nie posiadającej majątku; a w jej imieniu przemawiał Andrzej Za-moyski. Sejm konwokacyjny, trwający od 7 maja do 23 czerwca 1764 roku, uchwa-lił przeszło 180 konstytucji, wprowadzając w Koronie m.in. zasadę większości głosów na sejmikach deputackich i elekcyjnych. Torowało to jednocześnie drogę do rozciągnięcia tej zasady na sejmiki poselskie. Pozytywną dla rozwoju instytucji sejmiku, okazała się również konstytucja „O większości wotów et de activitate na sejmikach województwa bracławskiego”. Stwierdzała ona obowiązywanie zasady większości głosów w tym województwie i ustalała, iż jedynie szlachta, która może udowodnić swoje szlachectwo od pradziada oraz posiadanie dziedziczne lub zastawne ziemi, będzie dopuszczona do udziału w tym sejmiku.
Pod węzłem konfederacji odbyły się również, sejm koronacyjny w grudniu 1764 roku i sejm zwyczajny na jesieni 1766 roku oraz poprzedzające je sejmiki poselskie. Na jednym z takich sejmików, a dokładniej sejmiku połączonych województw poznańskiego i kaliskiego, należącym do jednego z najważniejszych w Rzeczypospolitej, wprowadzono zasadę większości głosów, a także co ważne, odsunięcie od obrad nieposesjonatów. W tym czasie rozciągnięto też na Wielkie Księstwo Litewskie zasadę większości głosów na sejmikach deputackich i elekcyjnych. Reformy z tego okresu, które dotyczyły kwestii sejmików, miały na celu ukrócenie decentralizacji feudalnej w imię dążeń do uaktywnienia rynku wewnętrznego i wzmocnienia jedności państwa. Zmiana jaką było wprowadzenie na sejmikach zasady większości głosów przy wyborach posłów, deputatów, urzędników ziemskich, marszałka sejmiku oraz przy uchwalaniu instrukcji i lau-dów, w roku 1766, miała się do tego przyczynić. Dodatkowo doprowadziło to do usunięcia występującej do tej pory praktyki wysyłania na sejm podwójnej liczby konkurujących ze sobą posłów z jednej ziemi, z których każdy twierdził, że jedynie on jest uprawniony do jej reprezentowania. Podczas konwokacji wprowadzono również zakaz zaprzysięgania przez posłów instrukcji sejmikowych, a także usta-lono stałe terminy dla sejmików deputackich i gospodarskich.
Sejm delegacyjny z lat 1767-1768 przyniósł na dobrą sprawę tylko jedno pozytywne postanowienie. Zakazane zostało uchwalanie przez sejmiki jakich-kolwiek podatków wojewódzkich. Miało to zapewnić koncentrację dochodów, którymi rozporządzałby sejm walny w skarbie centralnym. W sumie jednak doniosłość tego postanowienia maleje wobec faktu, iż już od roku 1717 szlachta dążyła do ograniczenia zarządu skarbowego sejmików, a zmiany w tej sprawie zaszły jeszcze przed rokiem 1768. Istotne znaczenie mogło mieć postulowane przez „Familię” usunięcie z sejmików szlachty gołoty. Miało ono ograniczyć wpływy starych rodzin magnackich, zwłaszcza na wschodnich ziemiach. Niestety sejm repninowski, jak nazywano sejm delegacyjny z lat 1767-1768 uświęcił i przypominał dawną zasadę o udziale w sejmikach nie tylko szlachty posiadającej, ale także zastawników, dzierżawców czy familiantów, a zatem przyznawał udział w sejmikowaniu całemu tłumowi szlacheckiemu, który w dziejach Rzeczypospolitej odegrał smutną rolę. Tym samym, przepis iż uchwały sejmikowe miałyby zapadać większością głosów, tracił na znaczeniu, ponieważ owa większość pozostawała zawsze po stronie ciemnego tłumu. Nie ulega jednak wątpliwości, że to wówczas zapoczątkowane zostało uznanie zależności praw politycznych od cenzusu majątkowego, do czego nawiązała potem burżuazja. Trzeba stwierdzić w tym miejscu, że w roku 1768 sytuacja nie dojrzała jeszcze do wykluczenia z sejmików znacznej liczby szlachty uprawnionej dotąd do udziału w sejmikach. Decyzja taka nie była w interesie silnej ciągle i decydującej o życiu kraju magnaterii.
Konfederacja barska spowodowała pięcioletnią przerwę w historii polskiego sejmo-wania. W wyniku presji państw rozbiorowych, żądających aby Rzeczpospolita zawarła z nimi traktaty cesyjne, spowodowała zwołanie w kwietniu 1773 roku sejmu nadzwyczajnego.
Wyrazem patriotycznej postawy było wówczas zrywanie sejmików poprzedza-jących sejm, które odbywały się często pod osłoną wojsk rosyjskich. Ostatecznie udało się jednak wprowadzić do sejmu ludzi, którzy niekoniecznie popierani byli przez zaborców. Sejm ten, obradujący w latach 1773-1775 zawiązał się w konfederację sejmową. Udało mu się wprowadzić zmiany w organizacji państwa oraz pewne reformy, których zakres był bardzo wąski wobec konsekwentnego stanowiska mocarstw zaborczych. Występował również brak determinacji i siły wewnętrznej wśród warstw rządzących i uprzywilejowanych na przeprowadzenie szerokich reform. Zmiany terytorialne, które zaszły na skutek pierwszego rozbioru wpłynęły wydatnie na skład sejmu. W roku 1773 nie odbyły się sejmiki na zie-miach objętych kordonami. Wobec sprzeciwu państw, które dokonały rozbioru, również senatorowie z tych terenów nie zostali dopuszczeni do sejmu. Przed sejmem w roku 1776, ambasador Stackelberg, a za nim Stanisław August, chcąc zmniejszyć skład izby poselskiej, przeciwstawili się projektom obierania posłów z ziem straconych wzorem tzw. sejmików egzulanckich. Częściowo udało się jednak projekty te zrealizować. Najmocniej popierali je niektórzy magnaci widzący w nich możliwość przeprowadzenia swoich kandydatów na takich sejmikach. Wybrano posłów z Inflant i zajętego przez Prusy powiatu nakielskiego w województwie kali-skim. Z sejmu zniknęli natomiast reprezentanci sejmików: ruskiego, halickiego, bełskiego, oświęcimsko-zatorskiego, witebskiego, mścisławskiego, generalnego pruskiego. Nie uległa zmniejszeniu liczba posłów z województw, których pokaźna część terytoriów przeszła pod obce panowanie np. brzesko-kujawskiego, inowro-cławskiego, krakowskiego, sandomierskiego czy płockiego. Od roku 1776 prze-wagę zaczęło zdobywać stronnictwo królewskie. Stanisław August i jego zwo-lennicy, popierani przez Stackelberga i dwór petersburski, uzyskali znaczną prze-wagę, wyrażającą się m.in. tym, że górowali na większości sejmików, zwłaszcza mazowieckich i litewskich. Sejmiki te odbywały się według prawa z roku 1767-1768, a więc na zasadzie większości głosów. Nie bez trudności jednak zasada ta wchodziła w życie. Głosowanie pisemne, zwane kreskowaniem, było czynnością uciążliwą i czasochłonną. Na sejmikach o dużej liczbie uczestników, trwało nieraz przez kilka dni. Dlatego też wygodniej było ustalać wybory na drodze wstępnych układów pomiędzy konkurentami. Zdarzało się, że starano się czasem zmusić kontrkandydatów do rezygnacji. Sejmików nie można było zerwać, jednak istniała możliwość ich „rozdwojenia”, czyli zebrania odrębnego sejmiku w innym miejscu, lub „ukradzenia” polegającego na uprzedzeniu przeciwników poprzez zebranie się o wcześniejszej godzinie i szybkim załatwieniu formalności wyborczych.
Czas powrócić do Kołłątaja i przyglądnąć się jego zapatrywaniu na sprawę sejmikowania. Kwestią tą zajął się on w drugiej części ”Listów”, a dokładniej w liście piątym, datowanym na 27 października 1788 roku. Sejm obradował wówczas już od trzech tygodni. Co proponuje autor we wspomnianym liście. Po pierwsze radzi, aby ziemie Rzeczypospolitej podzielić na równej wielkości powiaty. Moty-wuje to tym, że „zbytnia obszerność jednego województwa lub zbytnie rozdro-bnienie ziem albo powiatów pierwszą jest przyczyną nierówności rządowej i przemocy wotowania”. Wielkość województw Rzeczypospolitej według Kołłą-taja zależna miałaby być od wspomnianej miary i gatunku ziemi. Nie bierze nato-
Hugo Kołłątaj
miast pod uwagę zaludnienia, gdyż uważa, że „będą wszystkie ludne, jeżeli zosta-nie człowiek wolny i bezpieczny swej osoby, swego majątku ruchomego i stałe-go”. Proponuje podział takiego województwa na cztery powiaty. Dalej stwierdza, że „powiat (...) niech ma jedno miasto główne i zupełnie wolne, z których średnie powinno być stolicą obrad wojewódzkich, a kapitalne stolicą obrad miejskich”. Obrady wojewódzkie, czyli sejmiki, mają pozostać przy swojej nazwie. W oparciu o zapisy prawne Rzeczypospolitej wyróżnia trzy rodzaje sejmików. Po pierwsze elekcyjne, będące sejmikami przedsejmowymi. Wybierano na nich posłów na sejm. Po drugie relacyjne, które odbywały się po sejmie, a posłowie zdawali na nich sprawozdanie z obrad sejmowych. No i na koniec gospodarskie, na których zała-twiano lokalne sprawy finansowe, rozkładano podatki, czy w końcu wybierano komisarzy na trybunały skarbowe. Zniesiono je w czasie sejmu konwokacyjnego w roku 1764. Przypomina o podziale sejmików elekcyjnych na ordynaryjne, „które przypadają periodycznie albo dla elekcji deputatów albo dla elekcji posłów” i ekstraordynaryjne, „które przypadają z okazji śmierci urzędników przez elekcje w każdym województwie obieranych albo gdy uniwersały królewskie zalecają elekcję posłów na sejm ekstraordynaryjny”. Uważa, że taki podział sejmików powinien obowiązywać w „przyszłej Rzeczypospolitej”. Kołłątaj zauważa potrzebę spo-rządzenia księgi ziemskiej województwa oraz księgi zaszczytu obywatelskiego. W tę drugą, która w tym przypadku interesuje nas bardziej powinni wpisać się „wszyscy ozdobieni klejnotami szlachectwa, zamieszkali w województwie, dobra dziedziczne lub sumy kapitalne posiadający”. Znalezienie się w tej księdze oznaczałoby możliwość czynnego udziału w sejmiku, czyli prawa głosu takiej osoby. Z tych dwóch ksiąg należałoby według autora sporządzić rejestr, po pierwsze „obywateli posesje dziedziczne posiadających, mogących obierać i być wybranymi”, po drugie obywateli czy zgromadzeń posiadających własność gruntową albo jakiś kapitał, które dawałyby im „activam tantum”, czyli czynne prawo wyborcze. Obrady sejmiku, ze względu na nieprzyzwoitość, nie powinny jak zdarzało się wcześniej, odbywać się w kościołach. Następnie Kołłątaj zajmuje się sposobem zasiadania na sejmiku. Wspomina o tym, że właściwe skomponowa-nie i rozmieszczenie sejmikujących, pozwoli na usprawnienie obrad. Stan majątku i posiadane urzędy wpływać mają na to gdzie kto zasiądzie na sali obrad. W momencie gdy wszyscy już zasiądą na swoich miejscach, marszałek sejmiku przeczyta wspomniany rejestr i według tego spisze nowy, określający w pierwszej kolejności kto będzie miał czynne i bierne prawo wyborcze, a kto tylko pierwsze z nich. Tak sporządzony rejestr, podpisany przez marszałka i senatorów woje-wództwa „stanowić będzie ogólność głosów na sejmik zebranych”. Obecność na sejmiku powinna być zależna od woli obywatela. W sytuacji gdy dany obywatel będzie posiadał dobra w kilku województwach, będzie mógł wybrać, w którego obradach weźmie udział. Natomiast, gdy ktoś nie będzie mógł wziąć udziału w sejmiku, na którym przeprowadzony będzie spis do regestru „posesjonatów i kapitalistów”, czyli sprawdzenia listy uprawnionych do głosowania, już podczas kolejnego zebrania się sejmiku może w nim uczestniczyć. Jeżeli szlachcic pose-sjonat lub kapitalista skazany jest wyrokiem zaocznym lub odbywa się przeciw niemu proces, nie może na sejmiku mieć ani czynnego, ani biernego prawa wyborczego. Nie może go posiadać również, gdy jest obrany na posła, deputata czy zajmuje jakiś urząd poza województwem. Kołłątaj motywuje tę ostatnią propozycję w następujący sposób: „(...) założyć potrzeba za pierwszy rządu wolnego funda-ment, żeby nikt jednej funkcji raz po raz nie odbywał i aby ten, który przez niejaki czasu przeciąg nawykł rządzić, nie odwykł od podległości prawu i od szanowania równości, pomnąc na to, iż w rządzie wolnym ten, który dziś rozkazuje, jutro rozkazy pełnić winien, a samo tylko prawo trwale wolnemu rozkazuje ludowi”.
Wszelkiego rodzaju głosowania czy wybory na sejmikach, których dokonywanoby jednomyślnie lub większością głosów, powinny odbywać się bez zbędnych „okrzyków i hałasów”, co miało przecież bardzo często miejsce wcze-śniej. Jak więc temu zaradzić? Kołłątaj proponuje, żeby po rugach sejmikowych i po przedstawieniu „przez senatora lub pierwszego w porządku urzędnika, w jakim celu sejmik zwołany został, nim się przystąpi do elekcji, żądający funkcji naprzód oświadczyli się porządkiem i żądanie swoje do laski oddawali”. Marszałek ze zgłoszonych ułoży spis kandydatów, a następnie spyta się zebranych czy godzą się na daną kandydaturę. Obywatele, którzy zechcą wybrać danego kandydata powinni wstać. Jeżeli wstaną wszyscy, oznaczać będzie to, że obrano taką osobą jedno-głośnie, czyli „unanimitate”. W sytuacji, gdy powstanie tylko część znajdujących się na sali, marszałek i jego czterech asesorów policzą stojące osoby, a liczbę ich zapiszą. Gdy liczba ta okaże się być większością, będzie to znak, że kandydat wybrany został większością - „pluralitate”. W momencie gdy nikt nie wstanie „kandydat sam się przekona, że do żądanej funkcji wybrany nie jest”. Gdy głosowanie odbywa się przez zastosowanie jednomyślności, ta forma wyboru, którą proponuje Kołłątaj, była bardzo przejrzysta. W sytuacji gdy wybór czy odrzucenie osoby kandydującej do danej funkcji, odbywa się większością głosów, a liczba kandydatów jest większa, „tedy między jednym a drugim, lub między kilku, na żądanie każdego obywatela” powinno odbyć się głosowanie tajne. W jaki sposób miałoby ono przebiegać? Wśród koła urzędników wystawiono by dwa wazony, czyli ówczesne urny wyborcze, „jeden electionis, drugi nullitatis”. Wszyscy, którzy posiadają prawo do głosowania, otrzymaliby znaczki koloru białego i czarnego. Rozdadzą je czterej asesorowie, każdy swojemu powiatowi. Głosowanie odbywać się będzie według rejestru sporządzonego na rugach i on będzie wyznacznikiem kolejności oddawania głosów. Znak biały oznaczać będzie votum sprzyjające, tzw. „votum electionis”, znak czarny tym samym votum odrzucające - reiectionis. Obywatel najpierw będzie wrzucał znak do wazonu oznaczającego elekcję danego kandydata. Jeżeli będzie biały, oznaczać to będzie poparcie głosującego dla kandy-data, czarny będzie głosem sprzeciwu. Drugi znak, ten który pozostał, wrzuci do wazonu „nullitatis”. Po zakończeniu „wotowania” marszałek wraz z asesorami policzą głosy i zapiszą daną liczbę. Następnie te same czynności, odbędą się przy wyborze kontrkandydata, a gdyby było ich więcej, to i przy kolejnych.
W skład sejmiku powinni wchodzić, według planów Kołłątaja, ci obywatele, którzy posiadają „posesje dziedziczne” lub kapitały. W tym drugim przypadku, muszą oni być w stanie opłacić 500 zł podatku.
Autor listów narzeka na brak odpowiednich sal obrad i to, że sejmiki muszą odbywać się w kościołach, „których zła sejmikowania forma najohydliwsze wyrzą-dza profanacje”. Wyraża potrzebę stworzenia odpowiednich miejsc, w których odbywałyby się obrady. Zdaje sobie jednak sprawę, że „minie wiek, a kościoły nasze będą, jak są dotąd, przybytkami sejmików”. Tym samym, zanim uda się znaleźć lub wybudować odpowiednie miejsca, wiele sejmików odbywać się będzie nadal w kościołach. Głosowanie głośne, odbywać się jednak będzie w tym świętym miejscu w trochę inny sposób: „Obywatele wotujący na kandydata mają się udać na prawą stronę, a obywatele przeciwni elekcji kandydatów mają się udać na lewą”. Wszystko miałoby odbywać się z należytą dla miejsca powagą. Gdyby wybór nie rozstrzygnął się podczas „głośnych wotów”, odbyłoby się głosowanie tajne. Jego przebieg byłby podobny do tego jaki proponował Kołłątaj omawiając zasady głosowania, a o którym wspominałem wcześniej. Jedyną różnicą byłoby to, że po wrzuceniu do wazonów głosów, wszyscy elektorowie wcześniej zebrani po jednej stronie, przechodziliby na drugą, aby nie mieszać się z pozostałymi, którzy mieli dopiero przystąpić do głosowania.
Kołłątaj porusza również kwestię instrukcji sejmikowych, „które się posłom na sejm wybranym dawać zwykło”. Uważa on, że wybrany poseł nie może i nie powinien „swoją własną rządzić się wolą”. Jego zdanie zawarte jest w tym co przygotowali obradujący na sejmiku i co znajduje się w sporządzonej instrukcji. Jeżeli tak by nie było, co często miało miejsce do tej pory, poseł taki może stać się „absolutnym despotą nie tylko swojego województwa, ale całego Rzeczypospolitej kraju”. Wybór posła musi być wolny od „wszelkich intryg”, a instrukcje poselskie „powinny być silnym prawidłem władzy posłów”. Wystąpienie posła przeciwko instrukcji i temu co w niej zawarte, powinno być całkowicie zabronione i unie-możliwione. Jeżeli poseł chciałby dodać coś od siebie do instrukcji, musiałby „natychmiast zgłosić się do województwa i czekać od niego w tej mierze rezolu-cji”. Gdyby wyznaczony poseł złamał postanowienia ustalone na sejmiku, które znalazły się w jego instrukcji, województwo miało go prawo odwołać. Na jego miejsce mógł dany sejmik wybrać innego reprezentanta i przysłać go na sejm. Elekcje poselskie powinny odbywać się co sześć lat. Król na trzy miesiące przed elekcjami sejmikowymi powinien przedstawić swoje uniwersały, które nie powinny powiadamiać o potrzebie wybrania posłów, bo to przecież rzecz oczywista, ale „o ważniejszych co do prawa politycznego, cywilnego i narodów okolicznościach, poprawy lub zaradzenia wymagających”. Nad takimi „okolicznościami” w czasie wspomnianego kwartału, powinni zastanawiać się obywatele, aby gdy już przybędą na sejmik, każdy miał przygotowane projekty czy koncepcje, które mogłyby pomóc ojczyźnie, a które po głosowaniu nad nimi znalazłyby się w ułożonych instru-kcjach. Tak wyglądała sprawa sejmików poselskich.
Kołłątaj zajmuje się również drugim rodzajem sejmików elekcyjnych, tzw. sejmi-kami deputackimi, na których wybierano „deputatów na trybunał”. Ksiądz uważa, że powinny one odbywać się co rok. Jeden lub dwa dni po wyborze deputatów, powinien odbyć się sejmik relacyjny, w którym uczestniczyć powinien chociaż je-den poseł, aby zdać relację z „robót sejmowych rocznych”. Na sejmiku tym instrukcje, które poseł otrzymał za pierwszym razem, uzupełnione będą o nowe zalecenia, które wynikać będą z potrzeby chwili. W sytuacji nadzwyczajnej, gdy wyniknie „potrzeba przydania lub pomniejszenia instrukcji poselskiej”, mogą być zwołane sejmiki relacyjne, zwane ekstraordynaryjnymi. Zwołać je będzie można w każdej chwili, gdy pojawią się „nagłe i nieprzewidywalne okoliczności”. O potrze-bie ich zwołania powiadomi król, albo poprzez uniwersał, albo za pośrednictwem senatora lub posła, reprezentującego dany sejmik. Może się też zdarzyć, że „nadzwyczajny jaki wypadek zastanowienia wartujący, albo w skutkach swoich groźny”, może sprawić, że zbierze się tego typu sejmik.
W tej samej, drugiej części, a dokładniej w szóstym liście, datowanym na 2 listopada 1788 roku, Kołłątaj proponuje dalsze reformy na szczeblu woje-wódzkim: „Przystępując więc bliżej do rządu szczególnego, przystąpmy do uwag nad sejmikiem gospodarskim i do wyliczenia potrzebnych w każdym woje-wództwie urzędów”.
Województwo samo w sobie, jest według słów księdza referendarza prowincją, którą zamieszkują ludzie wolni, mający swoje obrady, podczas których dokonują wyboru urzędników oraz „wewnętrznego gospodarstwa”.
Każdy powiat, powinien posiadać „swoje ziemstwo złożone z czterech sędziów i jednego pisarza”. Urzędnicy ci będą posiadali głos decydujący - cum voto deci-sivo, a ten, który wybrany był najwcześniej posiadał będzie tytuł prezesa sądów ziemskich. Urząd swój mieliby sprawować przez okres pięciu lat, gdyż „władza sądowa dożywotnio posiadana najbardziej do zuchwałości zbliża, odzwyczaja od względu na równość, ośmiela do zemsty, a wystawując sobie, że bez sądu obejść się nie można, czyni sędziego albo podle interesownym względem wyższych, albo pogardzającym niższymi”. Co roku odbywać musiałby się wybór nowego pisarza, gdyż ten poprzedni stawał się sędziom, w miejsce prezesa, który odchodził z urzędu. Jednocześnie prezesem zostawał ten ze sędziów, który był najstarszy sta-żem na tym urzędzie.
Kołłątaj radzi znieść sądy grodzkie, czyli inaczej starościńskie, będące sądami szlacheckimi pierwszej instancji, głównie dla spraw karnych. Sądzili w nich, w imieniu starosty, burgrabiowie lub podstarostowie. Podlegała im również gołota szlachecka. Sądy te z roku na rok miały coraz większe kompetencje, ograniczając jednocześnie źle funkcjonujące sądy ziemskie. Przy tej okazji widzi Kołłątaj po-trzebę zniesienia sądowych, jak i niesądowych tytułów starostów. Uważa, że można byłoby ustanowić sądy referendarskie, które zastąpiłyby sądy grodzkie. Do składu takiego sądu wybrany byłby referendarz i pisarz. Pierwszy z nich sądziłby daną sprawę, albo w swoim własnym domu, albo „we wsi, do której uzna potrzebę na grunt zjechania”. Kołłątaj proponuje uwolnienie wnoszonych skarg chłopskich od wszelkich przejawów formalizmu i traktowanie ich, jeżeli dotyczyć będą nad-użycia w stosunku do chłopa, jako pozwów sądowych. Jednocześnie dekrety wydawane przez pisarza powinny być wydawane bez opłat, aby „ludu nędznego” nie narażać na „zdzierstwo prawnictwa”. Dlatego też należy wyznaczyć pisarzowi roczną pensję. Na wspomniany urząd referendarza, należy wybrać człowieka, który ma więcej niż trzydzieści lat i „z gospodarstwa dobrego zaletę mającego”. Okres jego kadencji trwać miałby pięć lat.
Kołłątaj dostrzega potrzebę utworzenia sądów cywilno-wojskowych, zwłaszcza w sytuacji gdy wszyscy opowiadają się za powiększeniem liczebności wojska. Dla sądu takiego należy obrać na sejmikach dwóch sędziów. Trzeciego miałby wyzna-czyć rząd wojskowy spomiędzy swych oficerów.
Autor zauważa, że istnieje zbyt duża ilość urzędów, w większości do niczego nie przydatnych. Kołłątaj odnośnie tej kwestii stawiał takie oto pytanie: „Czcze urzędy nie wiem jak mogą zaspokoić szlachetną wolnego obywatela ambicję, jak się nie wstydzi być cześnikiem, miecznikiem, łowczym, podczaszym, krajczym, piwni-cznym, kuchmistrzem?” Uważa, że istnieje potrzeba funkcjonowania urzędów, ale „urzędy nasze niech się zasadzają na rzetelnej, a szlachetnej wysłudze społeczności potrzebnej”, czyli niech działają dla dobra obywateli.
Jakie więc urzędy, jacy urzędnicy potrzebni są w powiecie według Hugo Kołłątaja? Po pierwsze rewizor drogowy, który doglądałby napraw dróg, grobel i mostów. Współpracowałby on z superintendentem, czyli dozorującym drogi i mosty w woje-wództwie. Przedstawiałby mu m.in. koszty, jakie pochłaniałoby dane przed-sięwzięcie, np. budowa nowej drogi. Drugi urząd to rewizor portowy, do którego obowiązków należałoby m.in. dopilnowanie brzegów rzek spławnych, „ażeby od drzew i lasów oczyszczone były”. Podwojewodzy, kolejny urzędnik, zajmowałby się dozorem wag i miar, które wyznaczyłaby Komisja Skarbowa, tak żeby wszę-dzie, w każdym powiecie, województwie, a tym samym w całej Rzeczypospolitej były one jednakowe. Miałby również za zadanie zajęcie się sprawą karczm czy domów zajezdnych, aby obywatele, którzy korzystają z ich usług mogli czuć się bezpiecznie i komfortowo. Dyrektor poczt, kolejny urzędnik, powinien sprawować nadzór nad pocztami znajdującymi się w powiecie. Urząd skarbnika, który nie zawsze jest potrzebny, przydaje się zdaniem Kołłątaja, w sytuacji pospolitego ru-szenia. Skarbnik staje się wówczas podskarbim i poborcą powiatu. Urząd ten po-winien sprawować człowiek bogaty, „będący w stanie z fortuny swojej odpowie-dzieć”. Związek tego urzędu z Komisją Skarbową, umożliwiałby także pobór po-datków powiatu.
Zajmuje się Kołłątaj sprawą sobie bardzo blisko, a więc edukacją. Każde województwo powinno według niego mieć swoją szkołę wydziałową, natomiast każdy powiat podwydziałową. Przełożony nad tą drugą szkołą powinien wchodzić również w skład urzędników powiatowych. „Oprócz dozoru szkolnego i domowe-go wszystkie szkółki parafialne powinien wizytować i pilnie doglądać tego wszy-stkiego co na takie szkółki Komisja Edukacyjna przepisała”. Takim zakresem obo-wiązków obarcza Kołłątaj tego urzędnika.
Tak jak już wcześniej wspomniałem, Kołłątaj proponuje podział każdego woje-wództwa na cztery powiaty. Tym samym, „liczba urzędników powiatowych zna-cznie się powiększy i zapewne dogodzi tym wszystkim, którzy nie chcą być bez urzędu, a którzy posiadając urzędy prawdziwie czynne odwykną powoli od tej czczości rządowej, za którą się dziś tak gorliwie ubiegają”.
Po wymienieniu urzędników powiatowych, ksiądz przechodzi do sprawy urzędów wojewódzkich. Urzędnikiem tego typu może zostać jedynie ten, kto wcześniej posiadał urząd powiatowy. Natomiast wcześniejsze urzędowanie na szczeblu woje-wódzkim pozwala walczyć o urząd koronny czy litewski. „Takowe promocji sto-pnie w Rzeczypospolitej najściślej zachowane być powinny, bo nie tylko utrzymują sprawiedliwą między obywatelami równość ale nadto służą za wprawę i udosko-nalenie dla tych, którzy stopniami idąc stanęli na szczycie rządu”.
W każdym województwie odbywają się obrady sejmików, czy to elekcyjnych i relacyjnych, czy też gospodarskich. Dlatego też warto zacząć od urzędników, którzy są niezbędni podczas ich obrad. Zagajenie sejmiku należy według słów Kołłątaja pozostawić, tak jak dotąd to bywało, senatorom. Rząd sejmiku skupiać będzie w swoim ręku marszałek. Autor proponuje aby urząd ten, tak jak było dotąd na Litwie, ustanowiono dożywotnim. Kołłątaj motywuje to tym, że „urzędy rządo-we im dłużej są posiadane, tym bardziej i osobę, i rząd udoskonalają”. Dodatkowo stwierdza, że urzędy, które nie są sądownicze, powinny być dożywotnie, sądo-wnicze natomiast doczesne. Obieranie marszałka na każdym sejmiku na nowo, powoduje według Kołłątaja nieporządek i rozruchy sejmikowe. Człowiek powo-łany na marszałka i „dożywotnie urząd takowy posiadający, więcej mieć będzie powagi, więcej wprawy, mniej podłości”. Elekcja asesorów winna odbywać się albo na każdym sejmiku, albo mieć miejsce co roku. Jednakże autor opowiada się za tą drugą formą, gdyż sama elekcja na ten urząd byłaby „bez porządku, osobliwie co do wotów, których by nie miał kto odbierać”, w momencie gdy wybór miałby się dokonywać na każdym sejmiku.
Urząd podkomorzego, najwyższego urzędnika ziemskiego, sprawującego sądowni-ctwo graniczne, zgodnie z wcześniejszymi uwagami Kołłątaja o urzędach sądo-wniczych, nie może być dożywotni. „Obierany na sejmikach podkomorzy powinien mieć dodanych czterech komorników dla czterech powiatów i jednego pisarza aktów granicznych”. Przywódca „Kuźni” proponuje pięcioletni okres urzędowania podkomorzego i jego czterech urzędników.
Omawiając urzędy powiatowe autor wspominał o rewizorach drogowym i portowym, podwojewodzim oraz skarbniku. Na szczeblu wojewódzkim istnieć powinny tylko dwa urzędy, którym podlegałyby wyżej wymienione. Po pierwsze superintendent porządku, który będzie przełożonym „nad rewizorami drogowymi, portowymi, podwojewodziami”. Natomiast superintendentowi skarbowemu podle-gać będą skarbnicy „w obiektach, dla których ten urząd po powiatach byłby ustano-wiony”. Kołłątaj proponuje oddać dozór nad poborem podatków, każdemu woje-wództwu, którego przedstawicielem w tej kwestii będzie superintendent skarbowy lub skarbny wojewódzki. Kolejnym urzędem wojewódzkim, według księdza bardzo ważnym, jest urząd rektora, który ma mieć pieczę nad wszystkimi szkołami, które funkcjonują w województwie. „Urząd ten z obiektu swego szanowany i pra-wdziwie potrzebny nie wymaga” - według autora - długiego tłumaczenia”.
Poruszyć trzeba również sprawę miast. Sprawę, która była bliska twórcy memoriału dla nich. Dlaczego? Ponieważ w każdym województwie znajdowało się kilka, czasem kilkanaście wolnych miast. Kołłątaj uważa, że nie trzeba zmieniać formy ich rządu, „gdyż są nierównie lepiej przystosowane do Rzeczypospolitej jak wszystkie sejmiki”. Uchylić trzeba jedynie zbiór praw, tzw. zwierciadło saskie, które spisano w wieku XVII i używano w miastach polskich w ramach ogólnie w nich obowiązującego prawa magdeburskiego, względnie chełmińskiego. To prawo cywilne miałoby być zastąpione ogólnym dla wszystkich kodeksem. Dalej Kołłątaj pisze następująco: „Zachowując przeto co do prawa politycznego wszystkie miasta przy dawnym ich rządzie, radziłbym im odjąć ius gladii, czyli pozbawić sądy miejskie prawa wydawania wyroków śmierci”. Pierwszym bardzo ważnym urzędnikiem wojewódzkim, łączącym się bezpośrednio z miastami jest urząd kasztelana. Kołłątaj przypomina o podziale kasztelanów na większych, czyli tych, którzy byli przedstawicielami miast głównych i mniejszych, reprezentujących grody i zamki. Nie jest autor jeszcze pewien czy „dla Rzeczypospolitej lepsze” byłoby umieszczenie w senacie „samych tylko kasztelanów większych, a kaszte-lanów mniejszych zrobić urzędnikami wojewódzkimi”, czy może też „umieścić ich w senacie podług wyboru, zostawiwszy ich zupełnie przy równej prerogatywie”. Wielkość utworzonych powiatów, o których pisał wcześniej Kołłątaj, zadecyduje „czy powiat obejdzie się jednym miastem, czy ich kilka dla wygody okolic utrzymać się musi”. Twórca „Listów” uważa, że miasta powinny być niepodległe i wolne, że miasteczka, które posiadają „ziemię dziedziców gruntowych własną”, nie mogą nazywać się miastami, ale występować pod nazwą wsi targowej, że każde wolne miasto powinno posiadać swojego kasztelana, że wybór na urząd kasztelana powinien odbywać się drogą głosowania. Kasztelanowie miast podlegaliby bezpośrednio wojewodzie, „który jednak tyle tylko władzy nad nimi mieć będzie, ile mu jej albo całe województwo na sejmiku gospodarczym, albo sejm (...) udzieli”.
Na koniec szóstego listu zajmuje się Kołłątaj urzędem senatorskim. W momencie podziału województwa na cztery powiaty i występowania w każdym z nich jednego miasta głównego, „mielibyśmy w każdym województwie pięciu senatorów” - wojewodę i czterech kasztelanów. Liczba ta wydaje się autorowi „Listów” zbyt duża, dlatego też „wojewoda podług prawa zawsze, a jeden ze czterech kaszte-lanów przez województwo wybrany, w senacie na sejmie zasiadać” powinien.
Kołłątaj w ostatnich wersach wspomnianego listu, wyraża potrzebę „wskrzeszenia” sejmików gospodarskich. Dlaczego? Po pierwsze, aby mieć dozór nad wszystkimi urzędnikami wojewódzkimi i ocenić ich pracę oraz doglądać czy wypełniają po-winności swojego urzędu. Drugi powód to „gotowość pełnienia tego, cokolwiek sejm trwały do wykonania nakaże”.
Obrady sejmiku gospodarskiego powinny odbywać się raz w roku. W czasie ich trwania urzędnik zdać ma relację z „przepisanych obowiązków, donieść woje-wództwu o rozkazach do wykonania pozostałych, które odebrał od najwyższych nad sobą krajowych jurysdykcji”.
Wszelkie propozycje, które znalazły się w listach kierowanych do marszałka Małachowskiego, powracały jak bumerang w przygotowanych przez księdza refe-rendarza projektach konstytucji.
- Sejm Czteroletni a reforma zarządu terytorialnego - rola Hugo Kołłątaja.
Wspomniałem, że w drugiej części „Listów” Kołłątaj widział potrzebę współpracy stronnictwa patriotycznego z królem. Z czasem zaczęli zauważać to też, inni czołowi działacze z obozu „patriotów”.
Jednocześnie sytuacja międzynarodowa zaczęła się kształtować dla sej-mujących niepomyślnie. Co prawda, tak jak wspomniałem, 29 marca 1790 roku zawarto przymierze polsko-pruskie, którego ostrze wymierzone było przeciw obu dworom cesarskim. Król pruski, zgodnie z jego postanowieniami, zaczął się przygotowywać do ataku na ziemie monarchii habsburskiej. Mieli mu pomóc Polacy, poprzez uderzenie na Galicję, gdzie od jakiegoś czasu przygotowywano powstanie antyaustriackie. Jednakże nowy cesarz Austrii, Leopold II, zdecydował się przyjąć trudne pruskie warunki, odstępując m.in. od wojny tureckiej. Wyco-fanie się Austrii z tej wojny potwierdzono w Reichenbach pod koniec 1790 roku, gdzie podpisano układ austriacko-pruski. Dodatkowo pokonana Szwecja zawarła pokój z Rosją, a gabinet angielski postanowił odrzucić agresywne plany anty-rosyjskie. Król pruski również zaczął odstępować od działania przeciw Rosji. Tym samym, pomimo trwania wojny rosyjsko-tureckiej, coraz trudniej było przypuszczać, aby powstała silna antyrosyjska koalicja. Prusy, które od samego początku przeciwne były wzmocnieniu Polski, a dodatkowo dążyły, niezależnie od układu z Rzeczypospolitą zawartego w marcu, do pozbawienia jej Gdańska, Toru-nia i Wielkopolski, zaczęły z powrotem patrzeć z nadzieją w kierunku Petersbu-rga, licząc na kolejny rozbiór. Występujące nieporozumienia na tle przyna-leżności Gdańska i Torunia, pokazywały, że przymierze polsko-pruskie powoli staje się bezwartościowe, zwłaszcza dla Fryderyka Wilhelma II i jego dworu. Utra-ta nadziei na dobrowolne oddanie przez Polskę wspomnianych miast sprawiło, że Prusy odstąpiły od sojuszu i powróciły do koncepcji rekompensat politycznych i terytorialnych kosztem Polski. Konwencja w Rechenbach wywołała ogromne przy-gnębienie wśród prawdziwych patriotów. Trzeba było na dobre zapomnieć o alian-sie krajów sprzeciwiających się podbojom Rosji nad Morzem Czarnym, w którego skład wchodziłyby Prusy, Anglia, Holandia, Turcja, Szwecja i Polska. W tej atmosferze we wrześniu 1790 roku sejm uchwalił ustawę, która miała raz na za-wsze zakończyć sprawę cesji Gdańska i Torunia.
Dodatkowo pojawił się kolejny problem. Sejm obradował już dwa lata, a więc w normalnych warunkach jesienią 1790 roku powinno nastąpić zwołanie nowego sejmu. Należało więc wybrać nowych posłów. Jednakże główni przy-wódcy obozu reform, nie chcieli dopuścić do zerwania tradycji sejmu lat 1788-1790. W myśl przepisów prawa, sejm po dwóch latach powinien być rozpu-szczony i ogłoszone powinny być nowe wybory. Owego rozpuszczenia sejmu do-magał się m.in. Branicki, który liczył, że nowe wybory przyniosą obozowi ma-gnatów zwycięstwo lub chociażby znalezienie większej ilości zwolenników, którzy znaleźliby się w składzie nowo wybranego grona posłów na sejm. Patrioci, o czym już wspomniałem, za wszelką cenę próbowali zatrzymać skład izby w niezmie-nionym składzie. Jednocześnie proponowali wybory uzupełniające. Do tych starań dołączył się również Kołłątaj, który w swych pismach ulotnych wykazywał jak wiele prac reformatorskich jest zaczętych, ale także jak wiele jest jeszcze do zrobienia. Uważał, że trzeba kontynuować zainaugurowane sprawy. „Nie wolno, podniósłszy rewolucję, puścić jej na los szczęścia”, twierdził Kołłątaj. Co do sej-mików, które miały się odbyć na jesieni, to nie radził ksiądz referendarz zostawiać ich samych sobie, gdyż zdawał sobie sprawę, że działać na nich będą przeciwnicy reform. Z tego też względu zalecał przedstawić szlacheckiemu zgromadzeniu kon-kretne pytania i propozycje. Zasugerować sejmikom chociażby zgłaszanie akcesu do aktualnej konfederacji sejmowej, zalecenie sukcesji tronu, zajęcie się kwestią miast. Kołłątaj obawiał się zwłaszcza województw gdzie dominowali zwolennicy Szczęsnego Potockiego. Po walkach w sejmie zdecydowano się utrzymać kon-federację na kolejne dwa lata, pozostawiając jednocześnie mandaty posłów dotychczasowych. Na dzień 16 listopada 1790 roku wyznaczono nowe wybory. Tym samym sejm miał obradować w podwójnym składzie. Same wybory miały wykazać czy dotychczasowy kierunek prac sejmu podoba się i jest akceptowany. Sejmiki odbyły się we wspomnianym terminie. Oczekiwano nie tylko na wyniki wyborów posłów, lecz także na to, jakie instrukcje przyniosą od sejmikującej szla-chty.
Trzeba powiedzieć, że listopadowe sejmiki poszły po myśli patriotów, którzy chcieli przeprowadzić kolejne zmiany w strukturze Rzeczypospolitej. Jednak szla-chta prowincjonalna nie popisała się prawodawczym poziomem. Wiadomości jakie napływały z województw do Warszawy, skłoniły króla Stanisława do takiej stwierdzenia, że „instrukcje prawie wszystkie tchną duchem staroświeckim”. Sejmikujący wygłaszali w stosunku do stanów sejmujących podziękowania i po-chwały za przeszłe prace sejmowe, stwierdzali konieczność szybkiego ustano-wienia konstytucji, przyzwalali na debatę nad sukcesją tronu przeznaczając następstwo linii saskiej. Jednakże w świetle instrukcji sejmikowych przeciętną opinię szlachecką charakteryzowała obawa przed reformami, zwłaszcza chłopskimi i miejskimi, zawiść w stosunku do magnatów oraz wielka czujność w sprawach szlacheckich przywilejów i szlacheckiej kieszeni. Na skarb przeznaczała szlachta fundusze edukacyjne, dobra kościelne, starostwa i pensje cywilne. Wybory były przyzwoleniem dla kontynuowania rozpoczętych reform. I pomimo tego, że Stani-sław August ubolewał nad treścią instrukcji, czuł z drugiej strony satysfakcję, gdyż wybory poselskie wypadły dla króla korzystnie. Nowo wybrani posłowie zasilili w swej większości stronnictwo dworskie, a więc stronnictwo reform umiarko-wanych. Stało się jasne, że wbrew woli króla nie będzie można przeprowadzić żadnej nowości. Wielu z nowo wybranych to ludzie debiutujący na tak po-ważnym stanowisku. Do głosu dochodzić poczęło pokolenie kształcone w zreformowanych szkołach Komisji Edukacji Narodowej. Ludzie nie reprezentujący żadnej z koterii magnackich, lecz patrioci, którzy mieli na uwadze dobro kraju. Tak jak wspomniałem wybory wzmocniły króla, do jego stronników zaliczano jakieś 2/3 nowo wybranego 180-osobowego kompletu. „Dwie trzecie dobrych posłów należą do dworu, który w dawnym składzie sejmowym liczył ich zaledwie trzecią część. Nic odtąd wbrew woli króla patrioci nie dokażą” - pisał dyplomata pruski Goltz, raportując wydarzenia w Rzeczypospolitej.
Jednocześnie szlachta na sejmikach znalazła sobie „kozła ofiarnego” w osobie Hu-go Kołłątaja. Wiele z instrukcji atakowało projekty reform przedkładanych przez księdza referendarza. Twierdzono, że są one przedwczesne, broniono zaatakowanej rzekomo religii. „Lista win” Kołłątaja była długa. Sejmik wołyńskiej szlachty w Łucku poszedł nawet dalej. Imiennie wskazywał sprawcę wszystkiego zła: „Gdy do województwa dochodzi wiadomość, że Kołłątaj, referendarz litewski, pismami swojemi, zamiar sukcesji i inne szkodliwe projekty w sobie mającymi, obsyłając województwa, ziemie i powiaty, zamachy do obalenia wolności i prerogatyw szlacheckich, prawami dawnymi warowanych, uczynić starał się, żądać będą posło-wie, aby do żadnych ministeriów przepuszczonym ani do senatu nie był, i owszem, za pisma szkodliwe, przy sobie wydane, od kar, prawami przypisanych wolnym nie był.” Trzeba dodać, że na sejmiku tym w głównych rolach wystąpili przyszli targowiczanie, Hulewicz i Pułaski. Kołłątaj nie zrażał się jednak tymi komenta-rzami. Pragnął dalej pracować dla dobra ojczyzny.
Powróćmy jeszcze do czwartego tomu „Do Stanisława Małacho-wskiego...”, wydanego pod koniec 1789 roku pod odrębnym tytułem: „Prawo polityczne narodu polskiego”. Był to jak wspomniałem wcześniej rozwinięty pro-jekt konstytucji, przygotowany przez Kołłątaja. Przyglądnijmy się zawartym w nim propozycjom, dotyczącym spraw wojewódzkich, a przede wszystkim kwestii sej-mików.
W artykule trzecim § 9, porusza autor kwestię instrukcji. „Instrukcje posłom na sejm przepisywać się mające powinny być układane za zgodą obywatelów woje-wództwa, które ich wybrało”. Tym samym znajdować się w nich powinno tylko to co postanowili zebrani na sejmikach, ich propozycje, ich odpowiedzi na propo-zycje króla, itp. Poseł nie może bez zgody i wiedzy sejmikujących, dopisać swoich propozycji i swoich prywatnych spraw. Dodatkowo „we wszystkich materiach do wpisania projektu w instrukcję dość jest pluralitas jedną kreską”. Chodzi o to, że uchwalenie danego projektu, który ma się znaleźć w instrukcji poselskiej, powinno odbywać się większością głosów. Jedynie punkty instrukcji dotyczące praw kardynalnych powinny być rozstrzygane na sejmiku poprzez jednomyślność: „w materiach praw kardynalnych zasadzonych na umowie stanów, potrzebna jest jednomyślność głosów”.
W rozdziale czwartym § 2, Kołłątaj pisze tak: „Występek przeciwko spokojności publicznej jest występkiem przeciwko całemu narodowi. Ktokolwiek by ważył się przeszkadzać działaniom sejmu, lub sejmiku, tamować obrady, rozganiać sejm lub sejmik, wchodzić z bronią na sejm lub sejmik, tym bardziej na sejmie lub sejmiku broni dobywać, albo zgromadzonych tam obywatelów bić, kaleczyć, ten popełnia występek obrażonego narodu”. I dalej: „Kto by przekupywał na sejmiku obywa-telów lub na sejmie posłów, dla zyskania wotów, lub kto by zatrzymywał gwałtem senatora lub posła na sejm jadącego, albo szlachcica na sejmik (...), ten popełnia występek obrażonego narodu”. Jaka kara groziła za „występek obrażonego naro-du”. Mianowicie, „jeżeli nie popełnił zbrodni zabójstwa, będzie skazany na wie-czne więzienie lub wygnanie podług stopnia przestępstw”. Jeżeli jego działanie spowoduje śmierć, on sam podlegnie karze śmierci.
W tym samym rozdziale § 15, autor pisze o urzędach: „Urzędy w województwach i powiatach, w prowincjach i u steru rządu obojga narodów, każdy w obrębach swej powinności, jak będą (...) ustanowione i opisane, zachowane być mają”. W na-stępnym, 16 §, Kołłątaj tak jak proponował już w drugiej części „Listów”, opowia-da się za równym podziałem ziem Rzeczypospolitej: „Wszystkie przeto Rzeczy-pospolitej państwa, na trzy prowincje co do rozległości ziemi równe, podzielone mieć chcemy, w każdej prowincji równa liczba województw ustanowiona być ma, a w każdym województwie równa liczba powiatów”. Jednocześnie „od każdego województwa równa liczba posłów na sejm wysłana być powinna, jednakowy rząd i sąd w każdej prowincji i w każdym województwie ustanowić się powinien”.
Kolejny, 17 § przynosi taką oto zasadę: „(...) miasta i miejsca dla sejmików ni-niejszą konstytucją rządu przepisane, nigdy odmieniane być nie mają”. Rozdział piąty dotyczący stanu szlacheckiego, przynosi sprawę tego kto ma prawo uczestni-czyć z prawem głosu na sejmiku. „ Szlachcic w stanie pierwszym zdolny jest do wszelkich dostojeństw w powiatach i województwach, gdzie ma posesję”. Oznacza to, że takich praw pozbawiony jest szlachcic-nieposesjonat. Dodatkowo pose-sjonat, „który jest zdolny do urzędów powiatowych i wojewódzkich może posiadać urzędy i wszelkie dostojności prowincji, jako też i u steru rządu.” Dalej Kołłątaj wymienia kolejne prawa i przywileje szlachcica-posesjonata: „Może być sędzią na trybunał, komisarzem w którejkolwiek komisji, może być posłem od swego woje-wództwa na sejmie, może być senatorem i ministrem”. Odsunięcie od tych fun-kcji nieposesjonatów, a także pozbawienie uczestnictwa w obradach sejmikowych, miało ukrócić władzę magnatów w państwie. Dlatego tak bardzo dążyli do tego reprezentanci obozu postępowego, w tym również Kołłątaj. Słowo szlachcic-pose-sjonat, oznacza dla księdza referendarza nie tylko obywatela, który „ma prawem przepisaną posesję”, ale także jego syna, „jeżeli wyszedł z małoletniości, to jest gdy wyszedł z opieki”. Wielkość posesji „daje różność zdolności w stanie szlacheckim”. Informuje nas o tym § 10. Posiadanie chociażby najmniejszej dzie-dzicznej posesji ziemskiej daje szlachcicowi głos wolny na sejmiku. Szlachcic, który jej nie posiada, nie wejdzie w skład sejmiku, jednak jego prawa będą zabezpieczone. Wracając do posesjonatów, to „zbyt mała posesja nie czyni szla-chcica zdolnym do posiadania urzędów czynnych i kosztownych”. Jednak tak jak wspominałem, kto „tylko chce mieć głos na sejmiku, dosyć jest żeby miał jakąż-kolwiek posesję dziedziczną ziemską, dożywotnią lub zastawną”. Wszelkie urzędy i stanowiska zagwarantowane będą dla tych, którzy posiadać będą „posesję dziedzi-czną większą przynajmniej nad liczbę... włók ziemi”.
W sierpniu 1790 roku Ignacy Potocki przedłożył w imieniu deputacji sejmowej „Projekt o formie rządu”, będący obszernym manuskryptem obejmują-cym 658 artykułów, które regulowały wszystkie sprawy publiczne Rzeczypospo-litej. Była w nim mowa m.in. o tym, że przyznaje się sejmikom najważniejszą rolę w zakresie praw kardynalnych, a więc podstaw ustrojowych. Decydować o nich miały instrukcje, przywiezione przez posłów. Z poparciem średniej szlachty spotkał się występujący w „Projekcie...” pomysł pozbawienia głosu gołoty, który znalazł się już wcześniej w projekcie Kołłątaja. Jednak inne kwestie występujące w
ignacy potocki
tym dziele nie spotkały się ze zbyt wielkim entuzjazmem średniej szlachty. Król i jego stronnictwo „nieprzychylnie patrzyli na „Projekt...”, gdyż Potocki chciał poz-bawić monarchę wielu jego prerogatyw. Nie godzili się z nim demagodzy spod znaku hetmańskiego. W swych długich sejmowych tyradach wygłaszali gotowość przelania krwi dla ratowania wolności zniweczonej przez sukcesję i obrony szlacheckiej równości, którą przekreślało według nich odebranie głosu gołocie. Sejmiki z listopada 1790 roku pokazały, że nie ma przyzwolenia dla koncepcji Potockiego. Wybory sejmikowe pokazały jaka jest dysproporcja pomiędzy posła-mi, którzy uczestniczyli w obradach sejmu, a szlachecką prowincją, nadal z nie-ufnością patrzącą na to co się dzieje w Warszawie. Nieufność tę widać w przygo-towanych instrukcjach, które uderzały swym konserwatyzmem. Paradoksem było to, że w przeciwieństwie do instrukcji, redagowanych pod naciskiem najmniej oświeconych, wśród nowych posłów przeważali zwolennicy reform. Jednak reform
przeprowadzonych w oparciu o króla.
Sejm w nowym, podwojonym składzie zebrał się po raz pierwszy 16 grudnia 1790 roku. Z wyborów 1790 roku, tak jak wspominałem wcześniej, weszli do Sejmu w ogromnej większości ludzie młodzi, o światłych i postępowych poglądach politycznych. Zmiana układu sił w sejmie, któremu nadal przewodniczył w roli marszałka Stanisław Małachowski, spowodowała, iż czołowa postać obozu patrio-tycznego, Ignacy Potocki uznał, że bez współdziałania z królem nie może być mowy o zmianie ustroju politycznego Polski. Potocki już wcześniej zmienił swój stosunek do króla. Skłaniał się do życzeń i sugestii władcy, jednak wówczas je-szcze w sprawach drugorzędnych. Z czasem Potocki był już znużony dźwiganiem na swych barkach głównej odpowiedzialności za sprawę konstytucji, a wobec zmian w układzie politycznym, które spowodowały listopadowe sejmiki, ster wła-dzy wymykał mu się z rąk. Dlatego też 4 grudnia 1790 roku przekazał on Stanisławowi Augustowi inicjatywę opracowania projektu konstytucji wręczając mu dziewięciopunktowe ramowe „Pro memoria”. Tym samym nastąpił zwrot taktyczny patriotów zamykający waśnie z królem. Postanowiono zaniechać napaści na niego i wspólnie już przystąpić do dzieła ostatecznego przygotowania ustawy rządowej. Pojednanie dokonało się też dzięki temu, który widział potrzebę współ-pracy z królem wcześniej, czyli dzięki Hugo Kołłątajowi. W swej broszurze „Co się też to dzieje z nieszczęśliwą ojczyzną naszą” przeprowadził apologię króla. Usprawiedliwiał na jej łamach wszystkie czyny króla intrygami Moskwy i mściwej arystokracji: „król tyle tylko musiał ulegać Moskwie ile go zuchwałość magnatów do tego zmuszała”. Broszura służyła sprawie zjednoczenia patriotów z królem dla sukcesji tronu i przeprowadzenia konstytucji. Okazała się skuteczną, gdyż król przyjął ofertę Potockiego i jego stronnictwa. Jednocześnie wykrystalizowała się ostatecznie sytuacja w sejmie. Po jednej stronie stanęli Branicki i jego ludzie, obrońcy tzw. „złotej wolności szlacheckiej”, po drugiej działacze reformatorscy: król i Potocki. Na łonie właśnie nowo ukształtowanego obozu patriotycznego sporządzono wykaz posłów, którzy stanęli po stronie postępowej i ujęto ich w karby dyscypliny organizacyjnej.
Król uzbrojony w inicjatywę, korzystając z pomocy swego sekretarza, włoskiego pedagoga zaangażowanego w działalność reformatorską w Polsce, księdza Scipione Piattolego, w sposób konspiracyjny opracował kompletny projekt konstytucji. August swoją propozycję nazywał „snem” lub „marzeniem dobrego obywatela”.
Jak zapatrywał się król na sprawę sejmików? W ich obradach mieli uczestniczyć pełnoletni posesjonaci, umiejący czytać. Ten ostatni warunek został wcześniej odrzucony przez Potockiego jako zbyt „szokujący”. Odnośnie instrukcji sejmikowych król poszedł przeciw wszystkim wcześniejszym projektom rządo-wym. „W sprawach tyczących interesów całego narodu i praw ogólnych posłowie winni zapoznać sejm z życzeniami swych wyborców, ale nie będą zobowiązani ani domagać się głosowania, ani głosować inaczej jak według swego osobistego prze-konania”. W ostatecznym swym projekcie ujął tę sprawę jeszcze bardziej pryncypialnie: „Prawodawstwo wyrządzane tylko być może przez zbiór re-prezentantów narodów w sejmie. Przeto by prawodawstwo na sejmiki przelanym być nie mogło”, należy pozostawić prawo własnego zdania posłowi, „który być powinien prawdziwym składem ufności, to jest jego cnocie i przekonaniu”. Według tych słów króla posłowie stanowią reprezentację narodu, a nie zbiór mandatariuszy suwerennych sejmików. Pozbawiał władca tym samym instrukcje sejmikowe istotnego znaczenia, jednakże „co do prawodawstwa ogólnego zamykać w sobie będą jedynie zdanie województw względem tych propozycji, które przy uniwersale sejmiki zwołującym, król jako głowa narodu i obowiązany czuwać nad ogólnymi potrzebami narodu, do roztrząsania obywatelstwa poda lub względem tych, które by samo podało obywatelom”. Oznacza to, że np. odpowiedzi na propozycje króla zawarte w uniwersale będą odpowiedzią obradujących na sejmiku, a nie wybranego przez nich posła.
Wczesną wiosną królewska wersja została poddana dyskusjom i przeróbkom w małym gronie wtajemniczonych. Należeli do niego marszałek Małachowski, ksiądz Kołłątaj, których w tej fazie miał największy wkład redakcyjny, a także re-prezentanci „familii”, między innymi Potocki, Czartoryski, Niemcewicz, a potem jeszcze kilka osób. Jak na projekt króla zareagowali „patrioci”? Koncepcje Sta-nisława Augusta, odmienne niż te, które znalazły się we wspomnianym projekcie opracowanym przez Potockiego, spotkały się z krytyką tego ostatniego, jak rów-nież innych, chociażby Małachowskiego czy Kołłątaja. Ksiądz referendarz zajął się opracowaniem projektu kompromisowego, będącego podstawą końcowej redakcji, sporządzonej na konspiracyjnych zebraniach w pokoju Piattolego na Zamku.
W czasie gdy pracowano nad kształtem konstytucji, sejm uchwalił prawo o sejmikach. Miało to miejsce 24 marca 1791 roku. Wcześniej, 21 lutego 1791 roku, uczestniczący w obradach sejmu przyjęli propozycję posła Stanisława Sołtyka, aby powołać do życia specjalną deputację do redagowania prawa o sejmikach. Wyniki jej prac sejm miał przyjąć w całości lub odesłać projekt do dalszych poprawek. Prawo o sejmikach wprowadzało istotne zmiany jeżeli chodzi o ich funkcjo-nowanie. Dopiero ten akt w drodze prawnej wykluczył z udziału w sejmikach szlachtę nieposesjonatów, o co bezskutecznie zabiegano od końca XVII wieku.
Stanisław Sołtyk
Odebranie prawa głosu nieposesjonatom, było uderzeniem w reakcyjną magnaterię, którą tym sposobem pozbawiono najwierniejszej klienteli zjawiającej się na sejmikach, która za cenę magnackich subwencji głosowała za wskazaniami swoich protektorów. Posunięcie to wyrażało dodatkowo dążność do zastąpienia dotych-czasowego feudalnego cenzusu urodzenia, jako postawy korzystania z praw poli-tycznych, wczesnoburżuazyjnym cenzusem posiadania. Reforma sejmików szczegółowo precyzowała przepisy dotyczące miejsca, czasu i sposobu obradowa-nia, wszelkich wyborów, ustalała sankcje za nieprzestrzeganie przepisów po-rządkowych i proceduralnych. Wyznaczono dla każdego sejmiku jedno miasto, a w mieście tym jedno tylko miejsce, w którym mógł on obradować. Ustalono stałe terminy obrad dla różnego rodzaju sejmików. I tak sejmiki elekcyjne miałyby odbywać się co dwa lata w dniu 18 sierpnia, deputackie i gospodarskie 14 lutego, a relacyjne po sesji sejmowej. Sesje sejmikowe winny się rozpoczynać o 9 rano, a kończyć o godzinie 15. Udział w obradach sejmikowych posiadać mieli, tak jak już było wspomniane, szlachta-posesjonaci. Zaliczono do tej grupy szlachtę posiada-jącą dziedziczne posiadłości i opłacającą podatek oraz jej synów i rodzonych braci. Prawa wyborcze otrzymali również posesjonaci w służbie wojskowej oraz zastawnicy i posiadacze dożywotni opłacający podatek w wysokości przynajmniej 100 złp. Zaznaczono przy tym, że za posesjonata uważany jest ten, kto przy-najmniej od roku posiada majątek. Praw wyborczych pozbawiono nie tylko nieposesjonatów, ale także tych, którzy posiadali dobra nadane przez magnatów lub króla i z tej racji ograniczeni są zobowiązaniami wobec darczyńców do posług lub czynszu. Nie mieli praw wyborczych również ci, którzy nie ukończyli 18 lat, oraz przestępcy. Bierne prawo wyborcze przyznano tym, którzy ukończyli 23 lata i posiadali prawo czynne. Ubiegający się o wybór mogli sami zgłaszać swoje kandydatury na piśmie. Nie można było natomiast wybierać posła zaocznie. W sprawach instrukcji sejmikowych nie przyjęto co prawda projektu posła Kicińskiego, działającego po myśli władcy, aby wyraźnie stwierdzić ich nie-wiążący charakter, jednak nie sformułowano też kategorycznego nakazu stoso-wania się do nich, a więc przysięgi na nią czy sankcji za działanie wbrew ich zaleceniom. Zgodnie z postulatami Stanisława Augusta instrukcje miały być uchwalane dopiero po wyborze posłów. Według ustanowionego prawa, osoby uprawnione do głosowania na sejmikach wpisywano do założonych wówczas ksiąg ziemiańskich. Propozycję taką już wcześniej przedstawił w drugiej części „Listów” Kołłątaj. Posłów natomiast wybierać miano na sejmikach na dwa lata. Ich mandat był ważny na całą dwuletnią kadencję Izby Poselskiej.
A jak miał wyglądać przebieg obrad sejmikowych w świetle ustawy marcowej? Na czas jego obrad wojsko miało wyjść z miasta. Pierwszy senator lub najstarszy urzędnik zagajał. Po zagajeniu prosił jednego z urzędników, który dysponował donośnym głosem, aby odczytał przepisy porządkowe, po czym komisja woje-wódzka miała wręczyć przewodniczącemu księgę ziemiańską zawierającą spis szlachty uprawnionej do głosowania. Rejestr ten winien być następnie głośno w obecności zebranych, którzy mogli zgłaszać ewentualne zastrzeżenia. Miały być one rozpatrywane przez koło porządkowe. Potem następować miał wybór mar-szałka i sześciu asesorów. Asesorowie mieli być wybierani z koła porządkowego, z pominięciem jednakże senatorów oraz kandydatów na posłów lub inne funkcje. Po wyborze marszałek i asesorowie składali przysięgę. Pierwsi wybrani po wydaniu ustawy mieli pełnić swe funkcje na stałe. W momencie gdy marszałek był nieobecny na sejmiku, zastępował go pierwszy asesor. Gdy wybór władz sejmi-kowych dobiegł końca, marszałek miał obowiązek odczytać uniwersał zawierający propozycje króla i rządu. Jak wyglądać miało głosowanie na sejmiku? Mianowicie marszałek czytał nazwiska kandydatów, a zebrani głosowali na każdego z osobna. W sytuacji gdy nie było jednomyślnej zgody, to na wniosek choćby jednego wyborcy marszałek zarządzał głosowanie tajne, do którego należało przygotować urnę podzieloną w środku na dwie części. Po jednej stronie urny miał znajdować się napis affirmative, czyli za, a po drugiej negative, który oznaczał głos przeciwko danej kandydaturze. U dołu każdej części urny znajdowały się drzwiczki zamykane na dwa klucze, z których jeden znajdował się w posiadaniu marszałka, drugi asesora. W górnej części obu przegródek znajdował się otwór, do którego uczestnik sejmiku wrzucał gałkę. Każdy głosujący posiadał jedną gałkę, czyli dysponował jednym tylko głosem. Przed rozpoczęciem głosowania otwierano urnę w celu pokazania wszystkim, że jest pusta. Następnie wyczytywano nazwiska kolejnego kandydata, a każdy z obecnych wrzucał kulkę, po czym komisyjnie po każdym osobno otwierano urnę dla obliczenia głosów. Potem należało już tylko sporządzić szczegółowy protokół z przeprowadzonych wyborów. Czynności wyborcze koń-czyły się przysięgą elektów przed marszałkiem sejmiku. W prawie o sejmikach określono przypadki, w których sejmik mógł być unieważniony. Mogło to się stać gdy sejmik odbywał się w niewłaściwym miejscu, gdy zagajał ktoś nieupo-ważniony lub wybór marszałka lub asesorów był niezgodny z prawem. Czwarty przypadek unieważnienia sejmiku to sytuacja, w której odmówiono wnioskodawcy tajnego głosowania. W ustawie znalazł się także punkt mówiący o tym, że na zakłócających spokój na sejmikach, na nieuczciwych marszałków i asesorów nakładane będą kary wieży lub grzywny. Równocześnie anulowała ona wszystkie dotychczasowe prawa i zwyczaje sejmikowe. Wracając do nieposesjonatów, którzy mieli być odsunięci od sejmików, okazało się paradoksem, że to właśnie oni okazali się najbardziej patriotycznym żywiołem w toku walk narodowowy-zwoleńczych.
Uzależnienie prawa głosu na sejmiku i wybieralności od posiadania ziemi spowodowało, że trzeba było założyć tzw. księgi ziemiańskie. Była to ważna no-wość w prawie Rzeczypospolitej. Komisje powiatowe lub wojewódzkie otrzymały polecenie spisania wszystkich obywateli mających prawo głosu na danym sejmiku według parafii i posiadanych dóbr z podaniem rodzaju i sumy opodatkowania. Wpis do księgi był konieczny do otrzymania czynnego i biernego prawa wybor-czego. Podług niej miano wywoływać, o czym wspominałem, uprawnionych do głosowania na sejmiku.
Powróćmy teraz do kompromisowego projektu konstytucji, który miał przygotować Kołłątaj. Wspomniałem, że projekt królewski nie za bardzo przypadł do gustu Potockiemu i tym, którzy za nim stali. Dlatego też, twórca „Prawa poli-tycznego narodu polskiego”, stał się w tym momencie odpowiednim człowiekiem na odpowiednim miejscu. Wyniesione doświadczenie z pracy nad „Listami” i dopełniającym je „Prawem politycznym”, dawały podstawy do tego, że projekt ten będzie spełniał oczekiwania stronnictwa patriotycznego. Musiał być jednak sporządzony również tak, aby zaakceptował go Stanisław August, gdyż bez jego zgody sejm nie mógł uchwalić ustawy rządowej. Jednocześnie w Warszawie radykałowie dla uzyskania wpływu na sejm utworzyli klub polityczny, na zebra-niach którego ustalano wytyczne taktyki i strategii sejmowej. Było to tzw. „zgro-madzenie patriotów”, które zbierało się w pałacu Radziwiłłów. W skład jego wchodzili głównie ludzie z „Kuźnicy Kołłątajowskiej”. Projekt Kołłątaja będący odpowiedzią na propozycje króla, był już właściwie ostatecznym tekstem Konstytucji 3 Maja. Przeszedł do historii pod nazwą „Prawo ostateczne podane 25 III 1791roku”. Za podstawę przyjęto w nim projekty z jednej strony króla, z drugiej patriotów, czyniąc z niego zbiór obopólnych kompromisów.
W najbardziej interesującej nas kwestii, Kołłątaj ograniczył inicjatywę ustawo-dawczą króla do rozesłania „propozycji od tronu” na sejmiki, które w swych instrukcjach ustosunkują się do propozycji i projektów zgłoszonych przez władcę. Same instrukcje sejmikowe podobnie jak to było w omawianym wcześniej pro-jekcie króla, nie zobowiązują posłów, stanowią „jedynie zdania, czyli rady obywatelów na sejmik zgromadzonych”. Jeżeli porównamy projekt Kołłątaja z królewską „Reformą konstytucji” to mimo wszystko bardziej uderzają podo-bieństwa aniżeli różnice. Jednakże projekt królewski wydaje się bardziej konsekwentny i lepiej dostosowany do funkcjonowania nowoczesnego jak na tam-ten okres państwa. Treść kołłątajowskiego kontrprojektu ujrzało światło dzienne 25 marca. Na konferencji z Piatollim 27 marca, a więc w dwa dni później, Potocki skrytykował propozycję Kołłątaja, głównie za nie wystarczające rozgraniczenie władzy wykonawczej i sądowej. Dlatego też 28 marca to właśnie Piattoli podjął się przygotowania kolejnego projektu kompromisowego. Miał nadzieję, że przyjmie go Potocki, a wraz z nim ci, którzy stali z nim. Jednakże, poza sporną kwestią Straży, projekt w redakcji Kołłątaja został przyjęty zarówno przez króla, jak i Potockiego oraz Małachowskiego. Przystąpiono do ostatniego etapu prac redakcyj-nych, do których dopuszczono szersze grono wtajemniczonych. Opracowanie ostatniej wersji projektu trwało od końca marca do ostatnich dni kwietnia. Na nocnych schadzkach u Piattolego projekt księdza referendarza uległ nieznacznym korektom. Tymczasem 18 kwietnia sejm uchwalił prawo o miastach. Postanowiono nie czekać z tą ustawą na całość konstytucji, gdyż chciano zjednać mieszczaństwo warszawskie dla przygotowywanej rewolucji, do której miało dojść w przypadku reakcji militarnej państw zaborczych, czy Branickiego i tych którzy go popierali. Spodziewano się jej gdyż konstytucja uchwalona bez wiedzy Prus i wbrew Petersburgowi, była niezgodna z od dawna ustalonym założeniem politycznym obu tych mocarstw względem Rzeczypospolitej. U schyłku kwietnia 1791 roku dzie-ło było prawie gotowe.
Ze względu na pogarszającą się sytuację międzynarodową, o czym wspominałem, konstytucję postanowiono uchwalić w trybie przyspieszonym. Tym samym zaskakując opozycję. Obawiano się, o czym też już była mowa wcześniej, że Branicki mógłby przeciw reformatorom użyć wojsk Rzeczypospolitej. Długo udawało się utrzymać przygotowania do uchwalenia konstytucji w tajemnicy. Jednak z końcem kwietnia informacje o pracach nad ustawą zaczęły przenikać. Goltz, poseł pruski w Rzeczypospolitej przypadkiem dowiedział się o planowanym zamachu stanu. Spodziewał się jednak, że projekt napotka trudności w sejmie, ponieważ „na szczęście” jest już znany stronnikom Rosji. O swoim „odkryciu” poinformował dwór pruski. Gabinet berliński wystosował natychmiast instrukcję, aby stanowczo przeciwdziałać uchwaleniu konstytucji, gdyż „Polska dobrze rządzona może stać się niebezpieczną, a nawet zgubną dla Prus (...). Prusy są dopóty bezpieczne, póki Rzeczpospolita nie może wzmocnić swojego ustroju”. Instrukcja ta nosiła jednak datę 6 maja. Poczta dyplomatyczna tych czasów, zbyt powolna, stała się sprzymierzeńcem reformatorów. 24 kwietnia wypadło święto Wielkanocy. Posłowie na okres świąt opuścili Warszawę. Twórcy projektu postanowili wykorzystać tę okoliczność, zgłaszając projekt pod obrady w chwili, gdy prawdopodobnie posłowie z opozycji będą nieobecni. Wyznaczono dzień 5 maja. Dodatkowo, aby uzyskać dla konstytucji potrzebne poparcie posłów i sena-torów, zapoznano z tekstem kilkadziesiąt osób. Tym samym sprawa ustawy rządowej przestała być pilnie strzeżoną tajemnicą. Wieść o przygotowaniach dotarła m.in. do posła rosyjskiego Bułhakowa, który wezwał przedstawicieli opozycji magnackiej do powrotu. W momencie gdy sekret zaczął przenikać, postanowiono zamach stanu przyspieszyć. Chciano aby uprzedzeni wcześniej „dobrzy” posłowie mieli przytłaczającą większość w sejmie. Dlatego zanim wysła-ni ze stolicy gońcy odciągną oponentów od świątecznych stołów, powinno być już po wszystkim. Z tego względu pierwsza poświąteczna sesja sejmu została zwołana na dzień 2 maja. Nie wzbudziła ona większego zainteresowania. Jeszcze tego samego dnia wieczorem w Pałacu Radziwiłłowskim, na niecałkiem publi-cznym zebraniu odczytano projekt konstytucji. Działano wbrew starym prawom, które nakazywały by tekst ustawy był znany wszystkim posłom i przedyskutowany w sejmie. Następnie zwolennicy reformy, zebrani w domu marszałka Małacho-wskiego w liczbie 83 posłów i senatorów, podpisali taką oto „asekurację”: „W szczerej chęci ratunku Ojczyzny w okropnych nad Rzecząpospolitą okoliczno-ściach projekt pod tytułem „Ustawa rządu” (...) do jak najdzielniejszego popierania przyjmujemy, zaręczając to nasze przedsięwzięcie hasłem miłości Ojczyzny i słowem honoru”. Jednocześnie u Bułhakowa obradowali przeciwnicy projektu. Do rana liczba zwolenników konstytucji urosła do liczby 101 osób.
Od samego świtu w Warszawie wrzało. Na ulicach zebrały się tłumy, sięgające podobno 20 tysięcy, co stanowiło około 20% ogółu ludności zamie-szkującej wówczas stolicę. Komitet „siedmiu wiernych” spowodował, że po mieście krążyły tłumy mieszczan, które demonstrowały na rzecz przyszłej konsty-tucji. Zamek Królewski, w którym obradował sejm otoczyło wojsko pod do-wództwem księcia Józefa. Działania mieszczan i wojska miały zagwarantować całej akcji powodzenie. Tymczasem opozycja również zebrała wszystkie siły. Branicki miał w sejmie kilkudziesięciu rębajłów, jednakże akcja mieszczaństwa i ochrona sejmujących przez wojsko sprawiły, że oponenci byli bezsilni, a ich szable pozostały w pochwach. Na ławach arbitrów sejmu zasiedli wtajemniczeni zwo-lennicy przyszłej ustawy, wśród nich wielu przedstawicieli entuzjastycznie nasta-wionego mieszczaństwa. Sesja sejmu rozpoczęła się o godzinie 11. Małachowski zaproponował, pomimo głośnych protestów Suchorzewskiego, aby odczytać relacje polskich przedstawicieli zagranicznych, które wskazywały na niebezpieczeństwo nowego rozbioru. Zgodnie z wcześniej nakreślonym planem Ignacy Potocki poprosił następnie króla o zaproponowanie środków zaradczych w zaistniałej sytuacji. Poniatowski stwierdził, iż grono obywateli ułożyło projekt ustawy, która miała wzmocnić Rzeczpospolitą. Wezwał jednocześnie do jej odczytania. Nas-tępnie rozpoczęła się gorąca dyskusja. Poseł Jan Suchorzewski, świadomy przygo-towań do radykalnej zmiany w zakresie spraw ustrojowych, jednocześnie zaniepo-kojony nieobecnością znacznej części przeciwników reform, rozpoczął swoje pro-testy. Zakończyły się one usunięciem go z sali obrad. Pozostali oponenci mogli tylko nękać swych przeciwników długimi mowami. W końcu po siedmiogodzinnej, burzliwej sesji król zaprzysiągł konstytucję, po czym przeniesiono się do kolegiaty, gdzie odbył się dalszy ciąg ceremonii. W sejmie pozostała tylko niewielka garstka „wrogów konstytucji”. Na sali obrad podczas głosowania, znajdowało się z około 500 posłów i senatorów, jedynie 182. Stanowiło to jednak komplet wy-starczający dla prawomocności uchwały. 110 osób wypowiedziało się za konstytu-cją, przeciwne jej było 72. Tryumfalny pochód do katedry i uroczyste nabo-żeństwo, na którym odśpiewano „Te Deum” zakończyły dzień „majowej rewo-lucji”. Opozycja próbowała jeszcze działać. Nazajutrz, 28 z jej członków wniosło protestację do grodu warszawskiego. Na tym jednak zakończyła się jej działalność.
Uchwalenie Konstytucji 3 Maja
Część nieprzejednanych opuściła Warszawę, część natomiast przyłączyła się do większości. 5 maja konstytucję wpisano do księgi sądowej grodzkiej. Tegoż same-go dnia sejm przyjął ustawę, która mówiła, że wszelkie wystąpienia przeciw konstytucji, także protesty wnoszone do ksiąg grodzkich uznane są za nieważne. Konstytucja 3 Maja weszła w życie na drodze „łagodnej rewolucji”, o której tak marzył Kołłątaj. Ksiądz referendarz znękany tego dnia podagrą, wsparty na lasce, trzymał w ręce w pogotowiu Ewangelię, na którą miał przysięgać król. Sma-kował zwycięstwa, jednocześnie jednak rozmyślał o kompromisach, którymi było okupione.
Konstytucja 3 maja miała charakter ustawy ramowej, jednakże wiele ze spraw było określonych w niej jasno. Co do sprawy sejmikowania, to natykamy się na tę kwestię w rozdziale VI Ustawy Rządowej: „Prawo o sejmikach, na tera-źniejszym sejmie ustanowione, jako najistotniejszą zasadę wolności obywatelskiej uroczyście zabezpieczamy. Jako zaś prawodawstwo sprawowane być nie może przez wszystkich i naród wyręcza się w tej mierze przez reprezentantów, czyli posłów swoich dobrowolnie wybranych, przeto stanowimy, iż posłowie na sejmikach obrani w prawodawstwie i ogólnych narodu potrzebach podług ni-niejszej konstytucji uważani być mają jako reprezentanci całego narodu, będąc składem ufności powszechnej. Wszystko i wszędzie większością głosów udecydo-wane być powinno”. Do kompetencji sejmików ma należeć wybór sędziów sądów pierwszej instancji. „Sądy pierwszej instancji będą zawsze gotowe i czu-wające na oddanie sprawiedliwości tym, którzy jej potrzebują. Od tych sądów iść będzie apelacja na trybunały główne, dla każdej prowincji być mające, złożone również z osób na sejmikach wybranych”. Czytamy o tym w VIII rozdziale, zatytułowanym „Władza sądownicza”. Zauważyć trzeba, że Konstytucja 3 Maja co prawda potwierdza przyjęte wcześniej prawo o sejmikach, dodaje jednak klauzulę pozbawiającą je władzy prawodawczej, a charakter poselskiego mandatu ujmującą w nowoczesny sposób: „Jako zaś prawodawstwo (...) składem ufności powsze-chnej”. Było to dalsze ograniczenie mocy wiążącej instrukcji sejmikowych. Nastąpiło zerwanie z dotychczasowym pojęciem posła, reprezentanta swojej ziemi, które to pojęcie istniało już od średniowiecza. Zerwanie z nim, oznaczało wprowa-dzenie zasady, że poseł jest reprezentantem całego narodu. Należy jednak stwierdzić, że w świetle utrzymanych w Konstytucji przepisów prawa o sejmikach z marca 1791 roku, ograniczenie roli instrukcji poselskich nie było całkowite. Wspomniane przepisy pozostawiały w dalszym ciągu duże możliwości wpływania sejmików na postawę posłów w sejmie i na treść jego obrad, zwłaszcza w sprawach tzw. „natury ważniejszej”. Tytuł II rozdziału Ustawy Rządowej - „Szlachta zie-mianie” - wskazywał, że pełnia wolności szlacheckich przysługuje jedynie pose-sjonatom. Odsunięcie szlachty gołoty od decydowania o losach Rzeczypospolitej było zgodne ze wspomnianymi postanowieniami ustawy o sejmikach. Ograniczenie jej uprawnień wyznaczało niejako kierunek rysujących się przeobrażeń spo-łeczeństwa feudalnego we wczesnoburżuazyjne, w którym cenzus urodzenia był wspierany, a nawet zastępowany przez cenzus majątkowy. Sejmiki przedstawiać miały, po śmierci obecnego władcy, następnym, kandydatów do urzędu sena-torskiego. Król miałby ich wybierać z podwójnej liczby zaproponowanych kandydatów. Senatorzy mieli więc w przyszłości pochodzić podobnie jak posłowie, właściwie z wyborów. Byliby tym samym „zaufanymi” szlachty-posesjo-natów. Tak jak już była mowa w prawie o sejmikach, poselska kadencja miała trwać przez okres dwóch lat. Przez cały ten czas i w każdej chwili mogli być zwołani przez króla lub marszałka sejmu na sesję nadzwyczajną w celu załatwienia ważnych spraw państwowych, które wymagały gwałtownej decyzji.
Łącząc to wszystko w jedną całość, ostatecznie wykrystalizowały się na-stępujące zasady, które dotyczyły sprawy sejmikowania. Po pierwsze zapewniono głos na sejmikach szlachcie-dziedzicom wraz z synami i braćmi niedzielnymi, zastawnikom oraz posesorom dożywotnim, pod warunkiem opłacenia przez nich podatków. W dwóch ostatnich przypadkach wymagano 100 złp. rocznie „ofiary dziesiątego grosza”. Trzeba tu nadmienić, że była to suma dość duża. Jednocześnie z sejmików zostali usunięci nieposesjonaci. Jako granicę wieku, która dawała bierne prawo wyborcze, przyjęto ukończony osiemnasty rok życia. Uprawnionych do głosowania wpisywano do osobnych ksiąg ziemiańskich. Utrzymano oczywiście dotychczasowe sejmiki elekcyjne do wyboru posłów na sejm. Układano na nich instrukcje dla tychże posłów, które nie wiązały go jednak w sposób stanowczy. Nie odnosiło się to tylko do instrukcji będących odpowiedzią na projekty ustawo-dawcze, które uprzednio miały być przedstawiane sejmikom przez króla oraz dezyderatów województw i ziemi. Sejmiki te miały dokonywać także wyboru członków komisji porządkowych i sędziów ziemskich. Połączono w jeden dawne sejmiki deputackie i gospodarcze, które miały się odtąd zajmować wyborem deputatów do trybunałów oraz obradować nad potrzebami lokalnymi. Nie miał jednak sejmik tego typu prawa nakładania podatków. Oznaczało to, że nie przywrócono ani nie rozwinięto na nowo samorządu ziemskiego. Pozostały sejmiki relacyjne, które były m.in. wyposażone w prawo pozbawienia posła mandatu. Postanowienia o sejmikach umożliwiały przeniesienie głównego ciężaru władzy z sejmików na sejm, który miał być głównym organem scentralizowanego państwa. Sejm gotowy do obrad i podejmujący swoje uchwały większością głosów odzyskiwał zdolność rzeczywistego decydowania o losach państwa. Do-datkowo modne w epoce Oświecenia, a wprowadzone przez Ustawę Rządową, cenzusowe prawo wyborcze, dostępne dla szlachty płacącej podatek, utrudniało możnowładcą terroryzowanie sejmików za pośrednictwem gołoty i decydowanie o wynikach prowincjonalnych elekcji. Reformatorzy dla obrony dzieła 3 maja założyli klub - Zgromadzenie Konstytucji Rządowej. Zamierzali dyskutować, obmyślać, przygotowywać nowe projekty czy inicjatywy, które należałoby wnosić na każdą sesję sejmu. Pierwsze skrzypce grał w tym zgromadzeniu Kołłątaj, który ułożył jego statut. Określał w nim cele i całą strukturę. Statut „klopistów”, bo tak zwano członków tej organizacji, przewidywał, że decyzjom podejmowanym przez większość, pozostali muszą się bezwarunkowo podporządkować. Kołłątaj w ostatnim roku trwania Sejmu Czteroletniego przystąpił do swoich działań ze zdwo-joną siłą. W kwietniu 1792 roku sejm, pomimo oporu króla wypowiedział się za sprzedażą starostw. Sprzedaż postulował właśnie były rektor Akademii Kra-kowskiej. Innego projektu Kołłątaja, tzw. „konstytucji ekonomicznej” nie zdołano sfinalizować.
W międzyczasie doszło do ważnego w życiu księdza referendarza wydarzenia. Król, który niezbyt lubił twórcę „Praw Konstytucyjnych”, pod wpływem opinii publicznej, w końcu kwietnia 1791 roku obdarzył go Orderem Orła Białego. To było jednak zbyt mało dla przyjaciół politycznych księdza, jak i dla wspomnianej opinii publicznej. Dlatego też, pod ich naciskiem, król w dniu 17 maja mianował Kołłątaja podkanclerzym koronnym. Tym samym, ten wówczas czterdziestoletni człowiek, w pełni rozkwitu sił i talentu, niestrudzony w swych pracach, które cechowały dynamizm i energiczność działania, wyszedł zza kulis na scenę i zajął na niej pierwszoplanowe miejsce, stosowne do swego formatu.
Tymczasem jesienią 1791 roku nastąpiła próba podważenia jednej z naczelnych zasad Konstytucji 3 Maja, a mianowicie przewagi sejmu nad sejmikami. 24 października poseł czernihowski Michał Czacki, wniósł projekt, w którym była mowa o tym, aby to sejmiki wybierały kandydatów na członków wielkich komisji i asesorii. Sejm przydzielałby jedynie tak obrane osoby do poszczególnych organów. W ten sposób zabezpieczyć chciano sejmikującą szlachtę prowincjonalną przed przewagą wzmocnionej przez Ustawę Rządową centralnej władzy egzekucyjnej. Projekt czernihowskiego posła spotkał się ze zdecydowanym sprzeciwem zwolenników Konstytucji. Zażarta dyskusja trwała osiem dni. Obrońcy Ustawy Rządowej wygrali to starcie niewielką większością głosów 68 przeciw 56. Uzupełnieniem praw o sejmikach i sejmie stała się uchwalona w paździer-niku 1791 roku ustawa zatytułowana: „Rozkład województw, ziem i powiatów z oznaczeniem miast, a w nich miejsc konstytucyjnych dla sejmików w prowincjach koronnych i Wielkiego Księstwa Litewskiego”. Ujednoliciła ona liczbę posłów, których z każdej prowincji miało być 68. Każdy sejmik miał odtąd wybierać dwóch posłów na sejm. Dlatego też w województwach mających liczniejszą reprezentację w miejsce sejmików wojewódzkich stworzono sejmiki powiatowe.
Swe poparcie dla obozu konstytucyjnego wyraziły, zwołane wcześniej sejmiki, gło-sujące 14 lutego 1792 roku w ramach swoistego referendum, które miało pokazać jaki jest stosunek szlachty do majowych przemian. Około 90% z nich zaapro-bowało Konstytucję 3 Maja. Opozycja polityczna, która opanowała nieco więcej niż 10% sejmików, zdobyła się jedynie na przemilczenie Ustawy Rządowej. I mimo, że nastroje niezadowolenia w kraju były w gruncie rzeczy nieco większe niż mogłoby to wynikać z samego wskaźnika przemilczenia Konstytucji 3 Maja, to jednak wyraźna przewaga znajdowała się po stronie konstytucjonistów. Organizowana za granicami kraju propaganda antykonstytucyjna, inspirowana m.in. przez Seweryna Rzewuskiego i Szczęsnego Potockiego, nie przyniosła ocze-kiwanych rezultatów. Większa część zgromadzeń lokalnych dziękowała królowi za konstytucję i zaprzysięgała ją. Oznaczało to nie tylko polityczne dojrzenie szla-checkiej prowincji, którego nie było jeszcze widać na listopadowych sejmikach roku 1790. Dowodziło także pokonania przez nią republikańskich uprzedzeń, a jednocześnie jakby legalizowało majowy zamach stanu. Sprzyjający czas dla Rzeczypospolitej kończył się jednak. Ostatnim akordem tego „okresu nadziei” były obchody rocznicowe z dnia 3 maja 1792 roku. W dwa tygodnie później poseł rosyjski w Warszawie Jakow Bułhakow zawiadomił o wkroczeniu wojsk carycy w granice państwa polskiego.
Zakończenie
Czas Sejmu Wielkiego, czas zmian, do których dążyli ci, którym dobro ojczyzny leżało na sercu, uwieńczone ustanowieniem Konstytucji 3 Maja, to okres dla historii Polski bardzo ważny. Okazało się, że Polaków, mimo słabości ich kraju i wszystkich bolączek powodujących jego rozkład, stać na podjęcie walki o przy-szłość kraju o jego niepodległość. I po mimo tego co stało się później, pomimo Targowicy i dwóch rozbiorów, okazało się, że Polska ma w swych dziejach jasne punkty, o których trzeba mówić czy pisać, o których warto przypominać. Wspo-mniane podjęcie walki miało odbyć się w pierwszej kolejności, nie poprzez walkę zbrojną, lecz w oparciu o reformy, które można było przeprowadzić w momencie niekorzystnej dla naszych sąsiadów, którzy dokonali pierwszego rozbioru, sytuacji międzynarodowej. Były to zmiany na wielu płaszczyznach. W swojej pracy sku-piłem się głównie na sprawie sejmików i ich reformy. Pisząc tę pracę zauważyłem, że kwestia sejmików, której zwieńczeniem było wprowadzenie w początkach 1791 roku „Prawa O sejmikach”, jest w literaturze dotyczącej tamtego okresu pomijana lub przedstawiana w nie wystarczający sposób. Często można natrafić na takie zwroty: „24 marca 1791 roku uchwalono ustawę o sejmikach”. Dalej jest jedynie o odebraniu szlachcie nieposesjonatom prawa głosu i o tym, że uderzało to w magna-terię poprzez pozbawienie jej najwierniejszej klienteli. Historycy skupiają się głównie niespełna miesiąc później prawie o miastach. Sprawa sejmików powraca jeszcze w momencie analizowania przez nich samej Ustawy Rządowej. Najczęściej pojawia się wówczas takie sformułowanie: „odebranie gołocie prawa głosu na sejmikach było zgodne z tym co znalazło się wcześniej w prawie o sejmikach uchwalonym w marcu 1791 roku”. I tyle. Mam nadzieję, że chociaż w niewielkim stopniu udało mi się rozszerzyć kwestię sejmików ich reformy na Sejmie Wielkim. Co się tyczy samych propozycji zmian przedstawionych przeze mnie głównie w oparciu o „Listy Anonima” Hugo Kołłątaja oraz o literaturę tematu, która również zajęła się, w mniejszym lub większym stopniu tym co proponował Kołłątaj w dzie-dzinie reform okresu wielkosejmowego, to wierzę, że udało mi się wypełnić lukę, która do tej pory istniała jeżeli chodzi o sprawę reformy zarządu terytorialnego. Oczywiście nie ograniczyłem się jedynie do propozycji księdza referendarza. Jego poglądy w tej kwestii zderzyłem po części z tym czego pragnął i co planował osta-tni władca Rzeczypospolitej, Stanisław August. Obaj, główni twórcy Konstytucji, w początkach sejmu stojący po przeciwnych stronach barykady, autorzy od-dzielnych projektów ustawy rządowej, złączeni jednym celem, którym było dobro ojczyzny, w dniach ustanowienia Konstytucji, tryumfowali wspólnie. Triumfowała również Rzeczypospolita, nad którą zaczęły się jednak zbierać z wolna czarne chmury.
BIBLIOGRAFIA
ŹRÓDŁA
Kołłątaj Hugo, Listy Anonima i Prawo polityczne narodu polskiego, t. I-II, Kraków 1954.
Ustawa Rządowa (3 Maja 1791 r.), [w:] Adamczyk Mieczysław, Pastuszka Stefan, Konstytucje polskie..., Warszawa 1985.
LITERATURA
Adamczyk Mieczysław, Pastuszka Stefan, Konstytucje polskie w rozwoju dziejowym 1791-1982, Warszawa 1985.
Ajnenkiel Andrzej, Polskie konstytucje, Warszawa 1983.
Balzer Oswald, Konstytucya Trzeciego Maja. Reformy społeczne i polityczne ustawy rządowej z roku 1791, Warszawa b.r.
Borucki Marek, Sejmy i sejmiki szlacheckie, Warszawa 1972.
Historia państwa i prawa Polski do roku 1795, pod redakcją Juliusza Bardacha, cz.2,
Z. Kaczmarczyk, B. Leśnodorski, Od poł. XV wieku do 1795, pod redakcją J.Bardacha, Warszawa 1957.
Historia sejmu polskiego, t.1, pod redakcją Jerzego Michalskiego, Warszawa 1984.
Kalinka Walerian, Sejm Czteroletni, t. 1, Kraków 1880.
Kallas Marian, Historia ustroju Polski X-XX w., Warszawa 1997.
Korta Adam, Hugo Kołłątaj, Warszawa 1951.
Kowecki Jerzy, Konstytucja 3 Maja 1791. Statut Zgromadzenia Przyjaciół Konstytucji, Warszawa 1983.
Lech J. Marian, Hugo Kołłątaj, Warszawa 1973.
Leśnodorski Bogusław, Dzieło Sejmu Czteroletniego (1788-1792). Studium historyczno-prawne, Wrocław 1951.
Łaszewski Ryszard, Sejm Polski w latach 1764-1793. Studium historyczno-prawne, Warszawa-Poznań, 1973.
Łojek Jerzy, Geneza i obalenie Konstytucji 3 Maja, Studia nad polityką zagraniczną Rzeczypospolitej 1787-1791, Lublin 1986.
Łojek Jerzy, Konstytucja 3 Maja, Lublin 1981.
Łojek Jerzy, Misja Debolego w Petersburgu w latach 1787-1792, Wrocław 1962.
Pasztor Maria, Hugo Kołłątaj na Sejmie Wielkim w latach 1791-1792, Warszawa 1991.
Rostworowski Emanuel, Ostatni król Rzeczypospolitej. Geneza i upadek Konstytucji 3 Maja, Warszawa 1966.
Szczygielski Wojciech, Referendum trzeciomajowe. Sejmiki lutowe 1792 roku, Łódź 1994.
Topolski Jerzy, Zarys dziejów Polski, Warszawa 1986.
Zielińska Zofia, Ostatnie lata Pierwszej Rzeczypospolitej. Dzieje narodu i państwa polskiego, Warszawa 1986.
Leśnodorski Bogusław, Z dziejów polskiej myśli filozoficznej i społecznej, t. II, Warszawa 1956.
Bobińska Celina, Szkice o ideologach polskiego Oświecenia, Kołłątaj i Staszic, Wrocław 1952.
Lech J. Marian, Hugo Kołłątaj, Warszawa 1973.
Hinz Herman, Filozofia Hugona Kołłątaja, Warszawa 1973.
Pasztor Maria, Hugo Kołłątaj na Sejmie Wielkim w latach 1791-1792, Warszawa 1991.
Kalinka Walerian, Sejm Czteroletni, t. 1, Kraków 1880.
Leśnodorski Bogusław, Dzieło Sejmu Czteroletniego (1788-1792). Studium historyczno-prawne, Wrocław 1951.
Zielińska Zofia, Ostatnie lata Pierwszej Rzeczypospolitej. Dzieje narodu i państwa polskiego, Warszawa 1986.
Rostworowski Emanuel, Ostatni król Rzeczypospolitej. Geneza i upadek Konstytucji 3 Maja, Warszawa 1966.
Balzer Oswald, Konstytucya Trzeciego Maja. Reformy społeczne i polityczne ustawy rządowej z roku 1791, Warszawa b.r.
Kowecki Jerzy, Konstytucja 3 Maja 1791. Statut Zgromadzenia Przyjaciół Konstytucji, Warszawa 1983.
Łojek Jerzy, Konstytucja 3 Maja, Lublin 1981.
Łojek Jerzy, Geneza i obalenie Konstytucji 3 Maja, Studia nad polityką zagraniczną Rzeczypospolitej 1787-1791, Lublin 1986.
Łojek Jerzy, Misja Debolego w Petersburgu w latach 1787-1792, Wrocław 1962.
Ajnenkiel Andrzej, Polskie konstytucje, Warszawa 1983.
Adamczyk Mieczysław, Pastuszka Stefan, Konstytucje polskie w rozwoju dziejowym 1791-1982, Warszawa 1985.
Borucki Marek, Sejmy i sejmiki szlacheckie, Warszawa 1972.
Szczygielski Wojciech, Referendum trzeciomajowe. Sejmiki lutowe 1792 roku, Łódź 1994.
Kołłątaj Hugo, Listy Anonima i Prawo polityczne narodu polskiego, t. I-II, Kraków 1954.
Ustawa Rządowa (3 Maja 1791 r.), [w:] Adamczyk Mieczysław, Pastuszka Stefan, Konstytucje polskie w rozwoju dziejowym 1791-1982, Warszawa 1985.
Topolski Jerzy, Zarys dziejów Polski, Warszawa 1986, s. 124.
Adamczyk Mieczysław, Pastuszka Stefan, Konstytucje polskie..., s. 9.
Zielińska Zofia, Ostatnie lata..., s. 39.
Łojek Jerzy, Geneza i obalenie..., s. 22.
Adamczyk Mieczysław, Pastuszka Stefan, Konstytucje polskie..., s. 10
Łojek Jerzy, Konstytucja 3 Maja, s. 21.
Łojek Jerzy, Geneza i obalenie..., s. 23.
Zielińska Zofia, Ostatnie lata..., s. 44.
Ibidem, s. 44.
Ibidem, s. 43-44.
Łojek Jerzy, Geneza i obalenie..., s. 23.
Zielińska Zofia, Ostatnie lata..., s. 39.
Ibidem, s. 39.
Ibidem, s. 40.
Michalski Jerzy, Sejm w czasach panowania Stanisława Augusta [w:] Historia sejmu polskiego, t.1, pod redakcją Jerzego Michalskiego, Warszawa 1984, s. 381-382.
Zielińska Zofia, Ostatnie lata..., s. 39.
Ibidem, s. 39.
Ajnenkiel Andrzej, Polskie konstytucje, s.50.
Łojek Jerzy, Geneza i obalenie..., s. 26-27.
Zielińska Zofia, Ostatnie lata..., s. 40-41.
Łojek Jerzy, Geneza i obalenie..., s. 27.
Łojek Jerzy, Misja Debolego..., s. 33-46.
Zielińska Zofia, Ostatnie lata..., s. 41.
Łojek Jerzy, Geneza i obalenie..., s. 28.
Leśnodorski Bogusław, Wstęp do „Listów Anonima”, Kraków 1954, s. 13.
Ibidem, s. 14
Zielińska Zofia, Ostatnie lata..., s. 42.
Ibidem, s. 42.
Łojek Jerzy, Geneza i upadek..., s. 28.
Zielińska Zofia, Ostatnie lata..., s. 42.
Ibidem, s. 42.
Michalski Jerzy, Sejm w czasach panowania..., s. 382-383.
Łojek Jerzy, Geneza i obalenie..., s. 29.
Ibidem, s. 29.
Kalinka Walerian, Sejm Czteroletni, t. I, s. 182-188.
Łojek Jerzy, Misja Debolego..., s. 44-45.
Kalinka Walerian, Sejm Czteroletni, t. I, s. 86-87.
Łojek Jerzy, Geneza i obalenie..., s. 30-31.
Ibidem, s. 31.
Zielińska Zofia, Ostatnie lata..., s. 45.
Ibidem, s. 45-46.
Korta Adam, Hugo Kołłątaj, Warszawa 1951, s. 16.
Lech J. Marian, Hugo Kołłątaj, s. 85-86.
Ibidem, s. 105-133.
Ibidem, s. 158.
Ibidem, s. 169.
Ibidem, s. 168.
Zielińska Zofia, Ostatnie lata..., s. 52.
Lech J. Marian, Hugo Kołłątaj, s. 168.
Ibidem, s. 169.
Rostworowski Emanuel, Ostatni król Rzeczypospolitej, Warszawa 1966, s. 123-124.
Lech J. Marian, Hugo Kołłątaj, s. 172-174.
Leśnodorski Bogusław, „Ojczyznę moją wszelkimi... sposobami ratować” [w:] Kowecki Jerzy, Konstytucja 3 Maja 1791, s. 25.
Zielińska Zofia, Ostatnie lata..., s. 47
Ibidem, s. 52.
Leśnodorski Bogusław, Wstęp do..., s. 45-47.
Lech J. Marian, Hugo Kołłątaj, s. 175-176.
Leśnodorski Bogusław, Wstęp do..., s. 49-50.
Rostworowski Emanuel, Ostatni król..., s. 126
Leśnodorski Bogusław, Wstęp do..., s. 52-53.
Lech J. Marian, Hugo Kołłątaj, s. 178.
Leśnodorski Bogusław, Wstęp do..., s. 58.
Lech J. Marian, Hugo Kołłątaj, s. 180-181.
Ibidem, s. 181-182.
Leśnodorski Bogusław, Wstęp do..., s. 68.
Lech J. Marian, Hugo Kołłątaj, s. 183-184.
Ibidem, s. 185.
Ibidem, s. 186.
Zielińska Zofia, Ostatnie lata..., s. 50.
Lech J. Marian, Hugo Kołłątaj, s. 186.
Lech J. Marian, Hugo Kołłątaj, s. 222.
Zielińska Zofia, Ostatnie lata..., s. 52.
Leśnodorski Bogusław, „Ojczyznę moją...”, s. 21, 24.
Leśnodorski Bogusław, Wstęp do..., s. 95.
Lech J. Marian, Hugo Kołłątaj, s. 224.
Ibidem, s. 208-209.
Ibidem, s. 210-212.
Ibidem, s. 215.
Ibidem, s. 228.
Ibidem, s. 228-231.
Balzer Oswald, Konstytucya Trzeciego Maja, s. 31-33.
Borucki Marek, Sejmy i sejmiki szlacheckie, s. 280-281..
Leśnodorski Bogusław, Dzieło Sejmu Czteroletniego..., s. 22.
Michalski Jerzy, Sejm w czasach panowania..., s. 350.
Ibidem, s. 350-351.
Borucki Marek, Sejmy i sejmiki szlacheckie, s. 284.
Michalski Jerzy, Sejm w czasach panowania..., s. 351-354.
Ibidem, s. 355-357.
Historia państwa i prawa Polski do roku 1795, pod redakcją Juliusza Bardacha, cz.2,
Z. Kaczmarczyk, B. Leśnodorski, Od poł. XV wieku do 1795, pod redakcją J.Bardacha, Warszawa 1957, s. 406-407.
Kallas Marian, Historia ustroju Polski X-XX w., Warszawa 1997, s. 137
Borucki Marek, Sejmy i sejmiki szlacheckie, s. 288.
Historia państwa i prawa..., s. 407.
Balzer Oswald, Konstytucya..., s. 48-49.
Historia państwa i prawa..., s. 407.
Balzer Oswald, Konstytucya..., s. 48-49.
Historia państwa i prawa..., s. 409.
Kallas Marian, Historia ustroju..., s. 156-157.
Michalski Jerzy, Sejm w czasach panowania..., s. 369.
Kallas Marian, Historia ustroju..., s. 139-140.
Michalski Jerzy, Sejm w czasach panowania..., s. 372-373.
Ibidem, s. 378.
Kołłątaj Hugo, Listy Anonima i Prawo polityczne narodu polskiego, t. I, s. 324.
Ibidem, s. 325.
Ibidem, s. 326.
Ibidem, s. 326.
Ibidem, s. 327.
Ibidem, s. 327-328.
Ibidem, s. 328.
Ibidem, s. 328-330.
Ibidem, s. 330.
Ibidem, s. 330-332.
Ibidem, s. 332-333.
Ibidem, s. 333.
Ibidem, s. 333-334.
Ibidem, s. 337.
Ibidem, s. 337-338.
Ibidem, s. 338.
Ibidem, s. 338-340.
Ibidem, s. 340.
Ibidem, s. 341.
Ibidem, s. 343.
Ibidem, s. 344-346.
Ibidem, s. 344-346.
Ibidem, s. 346.
Ibidem, s.346-347.
Ibidem, s.347-348.
Ibidem, s.348.
Ibidem, s. 348-350.
Ibidem, s. 351.
Ibidem, s. 355-356.
Ibidem, s. 357-358.
Ibidem, s. 359-360.
Ibidem, s. 362.
Ajnenkiel Andrzej, Polskie konstytucje, s. 56.
Adamczyk Mieczysław, Pastuszka Stefan, Konstytucje polskie..., s.12.
Ibidem, s. 12.
Ajnenkiel Andrzej, Polskie konstytucje, s. 56.
Rostworowski Emanuel, Ostatni król..., s. 186.
Zielińska Zofia, Ostatnie lata..., s. 54.
Rostworowski Emanuel, Ostatni król..., s. 189.
Adamczyk Mieczysław, Pastuszka Stefan, Konstytucje polskie..., s. 11.
Lech J. Marian, Hugo Kołłątaj, s. 233-234.
Ajnenkiel Andrzej, Polskie konstytucje, s. 55.
Rostworowski Emanuel, Ostatni król..., s. 189-190.
Ibidem, s. 190.
Lech J. Marian, Hugo Kołłątaj, s. 235.
Rostworowski Emanuel, Ostatni król..., s. 190.
Lech J. Marian, Hugo Kołłątaj, s. 235.
Rostworowski Emanuel, Ostatni król..., s. 190.
Ibidem, s. 190.
Lech J. Marian, Hugo Kołłątaj, s. 235-236.
Ajnenkiel Andrzej, Polskie konstytucje, s. 55-56.
Rostworowski Emanuel, Ostatni król..., s. 190.
Lech J. Marian, Hugo Kołłątaj, s. 236.
Kołłątaj Hugo, Listy Anonima i Prawo polityczne narodu polskiego, t. II, s. 237.
Ibidem, s. 237-238.
Ibidem, s. 238.
Ibidem, s. 251-252.
Ibidem, s. 252.
Ibidem, s. 253.
Ibidem, s. 261.
Ibidem, s. 262.
Ibidem, s. 262.
Ibidem, s. 262.
Ibidem, s. 269.
Ibidem, s. 269.
Ibidem, s. 269-270.
Łojek Jerzy, Konstytucja 3 Maja, s. 27.
Zielińska Zofia, Ostatnie lata..., s. 54-56.
Lech J. Marian, Hugo Kołłątaj, s. 236-237.
Łojek Jerzy, Konstytucja 3 Maja, s. 28-29.
Ajnenkiel Andrzej, Polskie konstytucje, s. 56.
Rostworowski Emanuel, Ostatni król..., s. 189.
Ajnenkiel Andrzej, Polskie konstytucje, s. 56.
Lech J. Marian, Hugo Kołłątaj, s. 237.
Rostworowski Emanuel, Ostatni król..., s. 211-212.
Zielińska Zofia, Ostatnie lata..., s. 56.
Ibidem, s. 56.
Kallas Marian, Historia ustroju..., s. 153.
Łojek Jerzy, Konstytucja 3 Maja, s. 36.
Ajnenkiel Andrzej, Polskie konstytucje, s. 57.
Borucki Marek, Sejmy i sejmiki szlacheckie, s. 312-313.
Ibidem, s. 314.
Historia państwa i prawa..., s. 404-405.
Kallas Marian, Historia ustroju..., s. 153.
Borucki Marek, Sejmy i sejmiki szlacheckie, s. 314-318.
Kallas Marian, Historia ustroju..., s. 153.
Leśnodorski Bogusław, Dzieło Sejmu Czteroletniego..., s. 249.
Lech J. Marian, Hugo Kołłątaj, s. 237-238.
Ibidem, s. 241.
Rostworowski Emanuel, Ostatni król..., s. 223.
Pasztor Maria, Hugo Kołłątaj na Sejmie Wielkim..., s.164.
Rostworowski Emanuel, Ostatni król..., s. 225-226.
Ajnenkiel Andrzej, Polskie konstytucje, s. 56.
Rostworowski Emanuel, Ostatni król..., s. 227.
Ibidem, s. 218.
Zielińska Zofia, Ostatnie lata..., s. 56-57.
Rostworowski Emanuel, Ostatni król..., s. 231.
Ajnenkiel Andrzej, Polskie konstytucje, s. 58.
Rostworowski Emanuel, Ostatni król..., s. 231.
Ajnenkiel Andrzej, Polskie konstytucje, s. 59.
Lech J. Marian, Hugo Kołłątaj, s. 242-243.
Ajnenkiel Andrzej, Polskie konstytucje, s. 59.
Łojek Jerzy, Konstytucja 3 Maja, s. 31.
Ajnenkiel Andrzej, Polskie konstytucje, s. 59-60.
Lech J. Marian, Hugo Kołłątaj, s. 243-244.
Zielińska Zofia, Ostatnie lata..., s. 57.
Ajnenkiel Andrzej, Polskie konstytucje, s. 60.
Łojek Jerzy, Konstytucja 3 Maja, s. 31-32.
Lech J. Marian, Hugo Kołłątaj, s. 244.
Ajnenkiel Andrzej, Polskie konstytucje, s. 62.
Lech J. Marian, Hugo Kołłątaj, s. 244.
Ustawa Rządowa (3 Maja 1791 r.), [w:] Adamczyk Mieczysław, Pastuszka Stefan, Konstytucje polskie..., s.24.
Ibidem, s. 29.
Michalski Jerzy, Sejm w czasach panowania..., s. 409.
Łaszewski Ryszard, Sejm Polski w latach 1764-1793. Studium historyczno-prawne, Warszawa-Poznań, 1973, s. 159.
Ajnenkiel Andrzej, Polskie konstytucje, s. 65.
Ibidem, s. 68.
Historia państwa i prawa..., s. 439.
Ibidem, s. 439.
Ibidem, s. 440.
Zielińska Zofia, Ostatnie lata..., s.61.
Lech J. Marian, Hugo Kołłątaj, s. 244-245.
Zielińska Zofia, Ostatnie lata..., s. 62.
Ibidem, s. 63.
Lech J. Marian, Hugo Kołłątaj, s. 240.
Rostworowski Emanuel, Ostatni król..., s. 240.
Michalski Jerzy, Sejm w czasach panowania ..., s. 411.
Ibidem, s.411-412.
Szczygielski Wojciech, Referendum trzeciomajowe..., s. 397.
Zielińska Zofia, Ostatnie lata..., s. 63.
80