Może nie dzisiaj...
"Jestem strasznie zmęczona", "Boli mnie głowa", "Dzisiaj nie możemy, mam okres", "Przecież dziecko może się zaraz obudzić" - takimi zazwyczaj wyjaśnieniami raczymy naszych partnerów, gdy nie mamy ochoty na seks. Nie zawsze są to jedynie wymówki wymyślone na poczekaniu.
Czasami nasze usprawiedliwienia są rzeczywiście wstarczającym - z obiektywnego punktu widzenia - powodem do "zwolnienia z łóżka". Rzecz należy jednak rozpatrywać subiektywnie. Dlaczego ona nie chce, gdy on akurat ma na to ochotę. Dlaczego dla mężczyzny zazwyczaj bardziej liczy się ilość niż jakość. Jak powiedzieć mu o tym, że dzisiaj nic z tego nie wyjdzie. Czy w ogóle mówić? A może zacisnąć zęby i udawać, że też mamy na to ochotę.
Jej punkt widzenia
Znowu Mu odmówiłam. Powiedziałam to, co zwykle - że jestem bardzo zmęczona. Bo to prawda. Wiem, wczoraj mówiłam, że źle się czuję, przedwczoraj, że rano muszę bardzo wczesnie wstać. Kilka dni temu też nie chciałam , bo co dopiero kłóciliśmy się. On uważał, że pogodzić możemy się w łóżku. Nie chcę też kochać się z nim wtedy, gdy zmuszeni jesteśmy robić to byle jak i byle szybko, bo czas nagli - trzeba iść do pracy, zająć się dzieckiem, za chwilę przyjdą rodzice, itd. Przy każdej odmowie staram się podać jej prawdziwy powód, choć on może myśli, że to kolejne babskie fanaberie. Chyba lepiej, że odmawiam, a nie oszukuję Go w łóżku. Na udawany orgazm nabiera się naprawdę niewielu facetów. Jakość przedkładam na ilość - trudno, znowu poczekamy na weekend, kiedy mamy dla siebie więcej czasu. Czasami jednak odmawiajac, mam poczucie winy. Być może swoim zachowaniem robiłam mu nadzieję, że tym razem coś z tego wyjdzie, tymczasem zasnęłam tuż po "Wiadomościach". Zastanawiam się, jak ja bym się poczuła, słysząc odmowę. Często staram się proponować coś w zamian - chcę się po prostu do niego przytulić. Seks to przecież nie tylko stosunek i orgazm. To także, a może przede wszystkim bycie ze sobą blisko.
Jego punkt widzenia
Znowu nie dzisiaj. Znowu nie dzisiaj! Ciągle to samo: "Boli mnie głowa, jestem zmęczona... A w ogóle to wiesz chociaż, o której wstaję?". Ktoś miał w naszym domu budować ciepło i intymny nastrój. Dlaczego tak nie jest? Czy robiłem coś nie tak? Zapomniałem o imieninach albo rocznicy naszej pierwszej nocy? Przecież jestem facetem i mam swoje potrzeby! ...A może rzeczywiście jest zmęczona albo źle się czuję, a ja mam tylko wymagania. Uśmiechnij się i przytul się do mnie... Teraz śpi, skulona na boku. Pewnie trochę Jej zimno. Rano znowu wstaje przed szóstą. A przecież zdążyła zrobić mi kanapki do pracy. Nie zapomniała nawet o jogurcie i jabłku. Troszkę pogładzę Ją po włosach. Uśmiechnęła się. Pewnie przez sen, a może tylko udaje, że śpi. W sobotę urządzimy sobie kapitalną noc. Będzie szampan, obiecuję. A jeśli poczuje się zmęczona, nie będę robił głupawych min cierpiętnika. Przed nami przecież jeszcze wiele sobót.
Mniej namiętności, więcej czułości
Mężczyźni powinni wiedzieć, że nawet najbardziej namiętne kobiety miewają dni, kiedy ich zainteresowanie seksem jest zerowe. Nie zawsze wynika to jedynie z fizycznych przypadłości. Bardzo dużą rolę odgrywa psychika. Kobieta, która właśnie się czymś zamartwia, czegoś się boi, nie czuje się atrakcyjna, na pewno nie myśli o łóżku. Nie stanie się na zawołanie gorącą kochanką. W przeciwieństwie do mężczyzny nie szuka raczej w seksie sposobu na odreagowanie stresu czy wyładowanie złości. Bardziej niż namiętności oczekuje wtedy czułości.
Bywa, że to kobieta przewyższa mężczyznę swoim temperamentem. To on ma problemy z zaspokojeniem jej apetytu na seks. I to on szuka wymówek. Zazwyczaj jest to zmęczenie lub nawał pracy (nie bierzemy oczywiście tutaj pod uwagę sytuacji skrajnej, kiedy on przestał się nią interesować, bo znalazł sobie inną). Co ciekawe, to kobiety bardziej przyzwyczajone są do tego, że ich partner "powinien móc zawsze". I to one czują się chyba bardziej urażone, słysząc: "Może innym razem".
Jakość, a nie ilość
Zazwyczaj męskie "byle często i szybko" ma się nijak do kobiecego "rzadziej, ale za to fantastycznie". Problem w tym, jak dostosować jego potrzeby do jej oczekiwań, huśtawek nastrojów i dolegliwości, itp. Jak znaleźć satysfakcjonujące obie strony "zamienniki", które także mogą bardzo zbliżać do siebie. Ilość odbytych stosunków i przeżytych orgazmów nie powinna być miarą udanego związku. Nie ma sensu wpadać w panikę, porównując swoją seksualną frekwencję ze statystykami (te mówią, że kochamy się raz w tygodniu) lub opowieściami znajomych (ci zwykle twierdzą, że kochają się co dzień, albo nawet kilka razy dziennie). Czasy mamy tak zwariowane, że pracując, mijamy się ze sobą. Żywienie wciąż do siebie żalu o to, że "ona nie chce tak często jak ja" ("on nie chce tak często jak ja") sprawia, że perspektywa "wspólnego łóżka" jeszcze bardziej się oddala. To, że para kocha się "tylko" kilka razy w miesiącu, wcale nie musi oznaczać, że jej życie seksualne jest nieudane. Oczywiście pod warunkiem, że obojgu to wystarcza.