Ściągi 86


81. Wielkość i tragizm powstań narodowych w znanych Ci utworach literatury polskiej.

Powstania - zrywy niepodległościowe Polaków są niezmiernie istotnym tematem naszej literatury. Nie można się temu dziwić, ponieważ zabory, okupacja - tragiczne dzieje narodu - zaowocowały takim właśnie biegiem wypadków, a wydarzenia takie, jak powstanie kościuszkowskie, listopadowe, styczniowe, warszawskie musiały znaleźć odbicie w literaturze.

Powstanie kościuszkowskie z roku 1794 znalazło odzwierciedlenie w poezji powstania kościuszkowskiego już w czasach sobie współczesnych. W późniejszych epokach wielokrotnie nawiązywano do tego wydarzenia. I tak na przykład imię głównego bohatera Pana Tadeusza Adama Mickiewicza było bezpośrednim odwołaniem do osoby Tadeusza Kościuszki. To po nim otrzymał młody szlachcic Soplica imię Tadeusz. Wspomnienie insurekcji pojawia się także, jako radosny motyw, w grze Jankiela na cymbałach w tym utworze. Bitwa pod Racławicami J. Matejki ozdabia z kolei chatę bronowicką w Weselu Wyspiańskiego i symbolizuje solidarną postawę chłopów i szlachty w walce o wolność. Najwięcej jednak utworów literackich dotyczyło powstania listopadowego, które rokowało wielkie nadzieje na zwycięstwo. Warszawianka 1830 napisana przez C. Delavigne'a, a w polskiej wersji przez K. Sienkiewicza, propagowała program powstania należący do romantycznej poezji tyrtejskiej. Do tekstu Warszawianki muzykę skomponował Karol Różyński. Do wierszy, które przedstawiały bohaterstwo prawdziwych powstańców, możemy zaliczyć Redutę Ordona i Śmierć pułkownika A. Mickiewicza oraz utwór J. Słowackiego Sowiński w okopach Woli.

Pierwszy z nich przedstawiał wysadzenie reduty powstańczej przez jej obrońcę ppor. Ordona, wzór patrioty i honoru, który wolał śmierć niż klęskę. Kolejny wiersz Adama Mickiewicza poświęcony był bohaterskiej Emilii Plater, uczestniczce powstania listopadowego. Trzeci opowiadał o obrońcy szańców na Woli, generale Sowińskim, starcu z drewnianą nogą, którą utracił, walcząc o wolność Ojczyzny.

W utworach literackich dotyczących powstania z 1830 roku autorzy powoływali również bohaterów fikcyjnych, którzy wrośli na zawsze w polską świadomość narodową. Konrad z III cz. Dziadów A. Mickiewicza to polski Prometeusz, bez reszty oddany Ojczyźnie. Kordian z dramatu J. Słowackiego to polski Winkelried, który musi przebyć trudną drogę, aby odnaleźć cel w życiu - walkę za Ojczyznę. Oni - porywający siłą myśli i bohaterstwem czynów, walczący o wolność kraju - realizowali pragnienia Polaków wybicia się na niepodległość.

Ale III cz. Dziadów i Kordian to dramaty, które powstały już po klęsce listopadowej. Dlatego są one próbą oceny społeczeństwa polskiego tego okresu, ukazania jego wielkości, ale i tragizmu - przyczyn jego klęski. Zarówno Mickiewicz jak i Słowacki jako przyczyny klęski wskazują: po pierwsze, romantyczny indywidualizm jego przywódców, który z jednej strony był ich siłą, z drugiej jednak przyczynił się do ich upadku (Konrad, Kordian); po drugie, na samotność walczących i obojętność części społeczeństwa, które w całości nie poparło powstania (Salon warszawski, Katedra Św. Jana); po trzecie, na przywary narodowe, takie jak prywata, egoizm (Grób Agamemnona); po czwarte, złe doradztwo - nieudolne, opieszałe, zbyt wcześnie decydujące o kapitulacji (Przygotowanie).

Powstanie styczniowe również odbiło się szerokim echem w polskiej literaturze.

Eliza Orzeszkowa w noweli Gloria victis (chwała zwyciężonym) jako pierwsza składa hołd uczestnikom powstania z 1863 roku. Postacią historyczną jest w tym utworze Romuald Traugutt.

W powieści Nad Niemnem również funkcjonuje mit powstania jako „czas święty”, zaś mogiła powstańców to „miejsce święte”. Historia ożywa podczas opowiadania Janka Bohatyrowicza, który jako dziecko był świadkiem chwili pożegnania powstańców odchodzących do lasu. Między nimi znajdował się Andrzej Korczyński i Jerzy Bohatyrowicz - ojciec Janka. Obaj zginęli tragicznie, poświęcili Ojczyźnie to, co mieli najlepszego - młode życie. Orzeszkowa w powieści otacza czcią to wielkie wydarzenie historyczne i jego bohaterów.

W Lalce B. Prusa epizod powstańczy jest ledwie zarysowany i wiąże się z biografią Wokulskiego. Wątek powstania oraz heroicznej, wielkiej miłości Ojczyzny powraca także w Pamiętniku starego subiekta.

Do powstania styczniowego nawiązywali również pisarze epok późniejszych. Prawdziwą wielkość i tragizm zrywu z roku 1863 odnajdujemy w opowiadaniu S. Żeromskiego - Rozdziobią nas kruki, wrony... Wielkość tkwi w desperackiej postawie powstańca Winrycha, bestialsko zabitego przez Moskali. Tragizm w tym, że ten biedny, ciemny chłop polski, znajdując zwłoki bohatera, ściąga zeń buty i rabuje Polaka. Opowiadanie jest więc próbą odpowiedzi na pytanie: dlaczego powstanie styczniowe upadło?

Zupełnie odrębne miejsce w naszej literaturze zajmuje powstanie warszawskie z 1944 roku. Wybuchło ono w stolicy okupowanej przez hitlerowców Polski 1 sierpnia 1944 roku, trwało ponad 2 miesiące. Zakończyło się klęską, ponieważ pomoc sojusznicza zawiodła. W powstaniu zginęła niemal cała młodzież AK, jak również wielkie były straty wśród ludności cywilnej. Warszawa została doszczętnie zniszczona. Zginęli również świetnie zapowiadający się poeci: K.K. Baczyński i T. Gajcy.

Kolumbami nazwano potem pokolenie tych właśnie młodych poetów, wychowanych w wolnej Polsce, którzy brali udział w walce powstańczej i polegli na ulicach Warszawy. Piosenki powstańcze Pałacyk Michla czy Żądamy amunicji śpiewane są do dziś.

Wiele utworów literackich przedstawiających powstanie powstało

już po wojnie. Można tu wymienić: R. Bratnego Kolumbowie

rocznik 20 czy M. Białoszewskiego Pamiętnik z powstania warszawskiego.

Według opowiadania J. Stawińskiego Kanał Andrzej Wajda

nakręcił swój, wielokrotnie nagradzany, film pod tym samym tytułem.

Do ciekawszych książek o tym okresie można zaliczyć A. Kamińskiego

Zośkę i Parasol - ciąg dalszy Kamieni na szaniec.

Powyższe utwory w różny sposób podejmują temat powstania. Ukazują panoramę walczącej Warszawy lub wycinek, tragizm sierpnia 1944 roku, psychikę człowieka zaplątanego w wir historii, a nawet humor i fantazję literacką, przemieszaną z realiami.

Bohaterowie powstań romantycznych byli przez naród czczeni, składano im hołdy, ich potomkowie są z nich dumni.

Jakże odmienny był los powstańców warszawskich z 1944 roku. Ci wielcy ludzie, którzy poświęcili Ojczyźnie rzecz najcenniejszą - życie, często również przeżyli tragedię przegranej. Tragizm ich losów pogłębiał fakt, że kłamliwa ideologia po II wojnie światowej w Polsce odebrała im miano bohaterów. Jedni ginęli w walce, inni umierali po zakończeniu działań wojennych, zagubieni w nowej, wrogiej im rzeczywistości, jak Maciek Chełmicki z Popiołu i diamentu J. Andrzejewskiego.

Powstania narodowe pokazały wielkość narodu polskiego, stały się sprawdzianem honoru i godności Polaków. Jednocześnie były tragiczne w skutkach, był to bowiem czas wykrwawiania się Ojczyzny, czas utraty najlepszych jej synów.

82. Władza - powołanie, zobowiązanie, zaszczyt, namiętność, pokusa... Do jakich refleksji na ten temat skłania Cię literatura wybranych dzieł literackich?

Czy jest na świecie choć jeden człowiek, który z czystym sumieniem i z pełną odpowiedzialnością mógłby powiedzieć, że nigdy w całym swoim życiu ani przez chwilę nie pragnął władzy? Władzy, niekoniecznie rozumianej jako zasiadanie na tronie, bycie prezydentem, ministrem czy jakimkolwiek innym urzędnikiem, mającym z urzędu prawo stanowienia o losie innych? Z tym, że nie każdy chce być ministrem, mogę się zgodzić. Lecz jestem przekonany, że każdy chciałby mieć w którymś momencie swojego życia siłę narzucania swojej woli drugiemu człowiekowi. Aż trudno sobie wyobrazić, o ile łatwiejsze i przyjemniejsze byłoby życie człowieka, jeżeli mógłby stanowić o swoim losie w drodze wydawania rozkazów i poleceń. Lecz właśnie ta łatwość osiągania różnych rzeczy i otrzymywania wszystkiego, czego dusza zapragnie, czyni człowieka bezbronnym wobec działania różnych pokus, podatnym na działanie zła, a to prowadzi nawet do zbrodni.

Literatura na przestrzeni wieków ukazywała różnych władców w różnych sytuacjach życiowych. Nie zawsze to byli ludzie źli i słabi, co jakiś czas zdarzały się jednostki wybitne, urodzeni przywódcy, których celem było dobro podwładnych. Jednakże w większości przypadków władza ukazywana w utworach literackich sprawowana jest przez grupę zdeprawowanych ludzi, którzy poprzez zbrodnię lub kłamstwo dążą do osiągnięcia własnego celu, którym bardzo często jest po prostu bogactwo. Na ich czele stoi zawsze człowiek, który, pozbawiony skrupułów, nie cofa się przed niczym, by władzę utrzymać. Władców można podzielić ze względu na sposób, w jaki władzę osiągnęli: „dobrzy” zyskiwali ją najczęściej drogą legalną, pokojową, „źli” drogą spisku, podstępu i morderstwa (co oczywiście także nie było zasadą, ponieważ i tym „dobrym” zdarzało się osiągnąć władzę podstępnie).

Według powyższych kryteriów chciałbym dokonać podziału i charakterystyki niektórych władców ukazanych w utworach literackich na przestrzeni wieków. Chcę podzielić się refleksjami na temat władzy i ludzi ją sprawujących, ukazując sposób, w jaki swoje stanowiska osiągali, a następnie charakteryzując ich postawy już w czasie rządzenia. Zgodnie z tym podziałem postaram się porównać pewnych bohaterów, ukazując podobieństwa ich zachowań, mimo iż są to często ludzie pochodzący z różnych epok.

W antyku powstał dramat Antygona Sofoklesa. Autor ukazał postać króla Kreona, władcy Teb, który zakazał pod karą śmierci grzebania zwłok zdrajcy, Polinejka, mimo iż należał on do jego rodziny. Siostra Polinejka Antygona złamała zakaz króla, za co została skazana na śmierć. Antygona przeciwstawiła się Kreonowi, ponieważ uważała, iż prawa boskie (niedochowanie zwłok Polinejka łączyło się z niemożliwością dostania się jego duszy do Hadesu) są ważniejsze niż ludzkie, stanowione przez króla. Kreon był władcą, nie mógł, a wręcz nie powinien, cofać raz wydanego rozkazu. Król, chcąc mieć posłuch u swoich poddanych, nie może zmieniać zdania i narażać się na śmieszność, niezależnie od tego czy w grę wchodzi życie człowieka obcego czy też członka rodziny królewskiej. Można się zastanawiać, czy rozkaz Kreona był sprawiedliwy, jednak jedno jest pewne: król Teb wykazał się jako władca, pozostając przy raz wydanym rozkazie i skazując Antygonę, mimo łączących ich prywatnych więzów. Wydaje mi się, iż Kreon był powołany do tego, by być królem. Sprawował władzę, wiedząc, do czego to zobowiązuje i jaki styl życia narzuca.

Biorąc pod uwagę sposób sprawowania władzy, chciałbym porównać Kreona z Karolem Wielkim, jednym z bohaterów średniowiecznej Pieśni o Rolandzie. Karol był średniowiecznym ideałem władcy, w związku z czym pewne jego cechy zostały w utworze wyolbrzymione. Był on wspaniałym rycerzem, największym i najodważniejszym. Był przykładnym chrześcijaninem - powiódł Francuzów na wojnę z niewiernymi Saracenami do Hiszpanii. Był także władcą mądrym, zasięgającym rady u swoich poddanych. Nie da się ukryć, iż ostatnia z wymienionych przeze mnie cech Karola zasadniczo różni go od Kreona, który swój rozkaz wydał, nie pytając nikogo o zdanie. Mimo to Karol i Kreon mają jedną główną, wspólną cechę, wiedzą, co znaczy być królem, wiedzą, do czego to zobowiązuje, są powołani do rządzenia. Karol, podobnie jak Kreon, po wydaniu rozkazu oczekiwał, że osoba lub też grupa osób, których ten rozkaz dotyczy, przystąpi do wykonania polecenia bezzwłocznie. Oczekiwał także, iż jego rozkazy czy też zakazy nie będą łamane.

Antyk i średniowiecze to epoki będące początkiem historii literatury światowej. Zapoczątkowały one wielką i piękną tradycję przekładania myśli i odczuć, legend i opowieści na słowo pisane, tak że teraz możemy poznać i podziwiać wspaniałych bohaterów, a między nimi władców. Możemy krytykować Kreona i podziwiać Karola, a także uczyć się, iż sprawowanie władzy nie jest tylko przyjemnością. Rządzenie ma swoje zasady, czasem może być wręcz okrutne, lecz tylko sprawowanie rządów sprawiedliwych, ale i twardych, daje efekty.

Przeczytany ostatnio przeze mnie renesansowy dramat Szekspira pt. Makbet skojarzył mi się z utworem pisarza współczesnego G. Orwella, zatytułowanym Folwark Zwierzęcy. Mimo iż są to utwory, które powstały w bardzo odległych epokach, to sposób dążenia do władzy Makbeta i Napoleona wydaje się być pod pewnymi względami podobny. Obaj, by osiągnąć pełnię władzy, musieli usunąć z drogi przeciwników. Obaj doszli do władzy w drodze siły. Makbet był jednym z najlepszych rycerzy króla Szkocji Dunkana. Podjudzany przez żonę, mimo wcześniejszych skrupułów, zabija króla i zasiada na tronie. Podobnie Napoleon, przy pomocy psów uzyskuje władzę w folwarku, oczerniając i wyganiając swojego przeciwnika Snowballa. Rządy Makbeta jako króla są bardzo krwawe. Wierzący w przepowiednie wiedźmy nowy król Szkocji zaczyna popadać w pewien rodzaj krwiożerczego obłędu. Swoich dawnych przyjaciół Makduffa i Banka stara się zabić, obawiając się ich zemsty. Makbet boi się głównie Banka, któremu wiedźmy przepowiedziały, iż jego potomkowie będą królami. Szaleństwo Makbeta objawia się w jeszcze inny sposób - widzi ducha zmordowanego króla.

Makbet jest więc władcą, o którym można powiedzieć, iż pokusa władzy doprowadziła go do popełnienia zbrodni. Zbrodnia ta spowodowała rozdarcie wewnętrzne bohatera, którym zaczęły szarpać ogromne namiętności. Z jednej strony Makbet uwielbiał rządzić, do tego stopnia, że stał się tyranem, z drugiej strony cały czas miał wyrzuty sumienia, zwiększające się po każdym nowym morderstwie. Tak więc pokusa władzy jest niekiedy tak wielka, że prowadzi do zbrodni, a zbrodnia ta powoduje wyrzuty sumienia, których nie zawsze da się zagłuszyć.

Władza sprawowana przez Napoleona w Folwarku Zwierzęcym była władzą totalitarną, a jej negatywne cechy będę chciał ukazać w dalszej części pracy.

Zachowując chronologiczny układ epok literackich, chciałbym wspomnieć o jeszcze jednym bohaterze literackim, dla którego sprawowanie władzy było, w pewnym sensie, przekleństwem. Myślę o Konradzie Wallenrodzie, bohaterze utworu Adama Mickiewicza. Jest to postać o tyle ciekawa, że nie mieści się w moim podziale na „dobrych” i „złych” władców. Konrad doszedł do władzy podstępem. Walter Alf (bo tak początkowo nazywał się Wallenrod) był Litwinem, który przyjął nazwisko po Niemcu Wallenrodzie po to, by wstąpić do Zakonu Krzyżackiego. Wkrótce potem został Wielkim Mistrzem. Po co to zrobił? Założenie Konrada i jego sługi Wajdeloty Halbana było takie: Konrad zostanie Wielkim Mistrzem i poprowadzi Krzyżaków do zguby. Plan powiódł się, jednak nie zmniejsza to tragizmu sytuacji Wallenroda. Jest to tragizm człowieka, który zmuszony jest opuścić młodą żonę i kraj ojczysty. Jest to także tragizm średniowiecznego władcy i rycerza, który podstępem skazuje na śmierć i zagładę ludzi, którzy mu zaufali. Do czego więc prowadzi władza na podstawie Konrada Wallenroda? Czy jest zaszczytem? Powołaniem? Chyba nie. Władza dla Wallenroda jest nieszczęściem, jest złem koniecznym, jest nieznośnym obowiązkiem, jest poświęceniem się człowieka dla ojczystego kraju.

Pora powrócić do G. Orwella i jego Folwarku Zwierzęcego. Na folwarku pana Jonesa dochodzi do przewrotu i władzę przejmują zwierzęta, na których czele stają świnie jako najmądrzejsze. Pojawiają się dwaj chętni do sprawowania głównej władzy: Napoleon i Snowball. Napoleon ma za sobą psy, a więc siłę fizyczną, dlatego właśnie on przejmuje władzę. Jak wyglądają działania nowego władcy? Zamyka zebrania zwierząt, polecenia dla podwładnych przekazuje za pośrednictwem rzecznika Squelera, który wspaniałą wymową, argumentem w postaci psów, potrafi przekonać zwierzęta do racji Napoleona. Zakazane zostaje śpiewanie hymnu „Zwierzęta Anglii”, na jego miejsce pojawiają się pieśni wychwalające towarzysza Napoleona. Zaczynają zmieniać się główne przykazania zwierząt na takie, które odpowiadają świniom. Dochodzi w końcu do tego, że elita rządząca, czyli świnie, którym - w odróżnieniu od innych zwierząt - żyje się coraz lepiej, zaczyna chodzić na dwóch nogach. Świnie mają wszystkiego pod dostatkiem, za to reszta zwierząt, ciężko pracująca przy budowie wiatraka, dostaje żywności wcale nie więcej niż za czasów pana Jonesa. Napoleon, posługując się Squelerem i psami, przekazuje zwierzętom coraz to nowsze i wspanialsze dowody rozwoju folwarku, ale tylko w postaci liczb, a te, naiwne i ogłupiane, nie widzą, że wcale nie jest im lepiej, i wierzą w kłamstwa serwowane przez władzę.

Czym jest władza totalitarna, z którą mieliśmy do czynienia przez kilkadziesiąt lat u nas, w Polsce? Władza totalitarna to władza sprawowana przez pewną uprzywilejowaną grupę ludzi. Nie są to ludzie powołani, by rządzić, są to po prostu ci, którzy mają dostatecznie silne argumenty (w postaci wojska, policji), aby władzę osiągnąć, a następnie ją utrzymać. Tego typu władza jest „niewidoczna” dla społeczeństwa, a jej postanowienia przekazywane są przez rzeczników. Władza ta operuje kłamstwem politycznym. Naród, będąc pod rządami siły i przemocy, popada w amok i uśpienie. Zapomina o hasłach i ideach głoszonych wcześniej, idzie za władzą, ogłupiony i oszukany, tak jak to ukazuje Z. Herbert w wierszu Pieśń o bębnie. Idzie wsłuchany w rytm bębna, idzie prosto do piachu. Podobną wizję uśpionego totalitaryzmem narodu znajdujemy w Małej Apokalipsie T. Konwickiego, gdzie ludzie są już tak otumanieni, że nie znają nawet prawdziwej daty.

Władza - powołanie, zobowiązanie, zaszczyt, namiętność, pokusa..., ale również cierpienie, wykorzystywanie, mordowanie i wiele, wiele innych określeń, w większości przypadków negatywnych. Problem władzy faktycznie zmusza do zastanowienia. Obserwując dzieje bohaterów literackich, poznajemy ich podejście do władzy, widzimy, jak ludzie do władzy dążyli, jak ją osiągali i jak później rządzili. Poznaliśmy Kreona, który nie zmienił wydanego rozkazu i nie bał się skazać na śmierć narzeczonej swojego syna, która ten rozkaz złamała. Przenieśliśmy się wraz z Karolem Wielkim i Rolandem do Hiszpanii, gdzie podziwialiśmy wspaniałego, mężnego i mądrego władcę, jakim był król Francji. Mogliśmy wraz z Makbetem i jego żoną przeżywać noc morderstwa, a potem wszystkie wielkie namiętności, jakie targały duszą mordercy. Obserwowaliśmy Konrada Wallenroda, jak poświęcał się dla ojczyzny, niszcząc sobie życie i łamiąc zasady średniowiecznego kodeksu rycerskiego. Świat literatury pozwolił nam także uczestniczyć w rewolucji w folwarku pana Jonesa i obserwować późniejszy rozwój wydarzeń, jakim było wprowadzenie systemu władzy totalitarnej.

Wszystko to ukazało nam, jak bardzo ludzie pragnęli i cały czas pragną władzy. By ją osiągnąć, gotowi są zabijać, oszukiwać i kłamać. Są także gotowi robić to dalej, po to, by władzę utrzymać. Władza jest więc często pokusą nie do odparcia. Rzadko kiedy zdarzają się ludzie sprawujący władzę z powołania, którzy dotrzymują zobowiązań wobec narodu i dbają o dobro obywateli, ponieważ władza jest czymś, co niszczy człowieka. Gdy człowiek zaczyna rządzić i wydawać polecenia, to jest mu bardzo trudno zostać znowu zwykłym, szarym obywatelem, wykonującym rozkazy. Dlatego też nawet porządny początkowo człowiek, gdy zacznie rządzić, będzie się chciał piąć coraz wyżej, by osiągnąć najwyższą władzę, a każdy szczebel drabiny prowadzący na szczyt będzie kolejną złamaną zasadą moralną czy też zapomnianą ideą młodości.

83. Władza to przywilej, obowiązek czy przekleństwo?

Rozpoczynając rozważania nad problemem czy władza jest obowiązkiem, przywilejem czy też przekleństwem, warto się najpierw zastanowić, czym jest władza w ogóle. Zwykle określamy ją jako możliwość kierowania innym człowiekiem bądź grupą ludzi i konieczność brania odpowiedzialności za podejmowane decyzje. Im więcej osób podporządkowanych jest owemu kierownictwu, tym szerszy jest zakres władzy. Dlatego właśnie władzę najczęściej kojarzymy ze zwierzchnictwem nad państwem. Pamiętajmy jednak, że władza zaczyna się już na dużo prostszych płaszczyznach.

Pierwszą wspólnotą, w której pojawiają się elementy dominacji, czyli swego rodzaju władzy, jest związek kobiety i mężczyzny. Już w tej wspólnocie któraś ze stron, świadomie bądź nie, odgrywa rolę przewodnika. Jest to zwykle osoba obdarzona zdolnościami przywódczymi, swego rodzaju charyzmą, która ułatwia sterowanie i koordynację działania w grupie. Podobny proces zachodzi na poziomie zgromadzenia rodzin, czyli wsi, osiedla, miasteczka, etc., aby wreszcie rozszerzyć się na całe miasto, region, a w końcu państwo. Skoro zauważyliśmy, że już na etapie współistnienia dwojga ludzi istnieje zjawisko przewodnictwa, zatem w państwie, jako konsekwencji naturalnego procesu gromadzenia się ludzi we wspólnoty, zachodzić musi analogiczna prawidłowość. Proporcjonalnie do wzrostu zakresu władzy, spoczywającej na barkach przywódcy, rośnie odpowiedzialność za podejmowane decyzje. A przywódca jest tylko człowiekiem, nie jest zatem doskonały, gdyż nie jest mu przypisana nieomylność. Targają nim (jak każdym z nas) namiętności, skłonny jest do poddawania się emocjom, do subiektywnego myślenia.

Władza kusi, fascynuje, podnieca... Możliwość decydowania w imieniu tłumów i przewodzenie im daje prawie nieograniczone możliwości. Jak więc być władcą w obliczu ludzkiej słabości?

Arystoteles w swojej rozprawie pt. Polityka mówi, że państwem powinny rządzić prawa, a to prawa właściwie ujęte - nie ludzie. Rola władcy powinna zaś ograniczać się do egzekwowania tych praw i rozstrzygania w tych sprawach, których prawa określić nie zdołają dokładnie ze względu na to, że niełatwą jest rzeczą w ogólnym ujęciu wyczerpać wszystkie poszczególne wypadki.

Prawa, o których wspomina Arystoteles, to wykładniki moralne, te bowiem są trwałe i niezmienne w przeciwieństwie do ustaw, które zmieniają się wraz z władcami. Wizja Arystotelesa jest jednak utopijna, gdyż już owo rozstrzygnięcie w kwestiach nie sprecyzowanych w prawach niesie możliwość błędu.

Jakie „pułapki” szykować może sprawowanie władzy i jakie istnieją z nich wyjścia, proponuję prześledzić, opierając się na utworach literackich różnych epok.

Jednym z najwcześniejszych utworów, w których poruszony jest problem władzy, jest Antygona Sofoklesa. Autor przedstawia w nim tragiczny konflikt Kreona, który, będąc królem Teb, wybierać musi między prawem państwowym a boskim. Chcąc zachować ład i sprawiedliwość w państwie, doprowadza do śmierci trzech osób:

Antygony, Eurydyki i Hajmona. Czy czyni słusznie? - sprawa dyskusyjna. Jako głowa państwa, przekonany jest o konieczności wyraźnego odróżnienia dobra od zła, dlatego decyduje się na wydanie zakazu grzebania zwłok zdrajcy - Polinejkesa. Sprzeciwia się tym samym prawom boskim, w myśl których należy godnie pogrzebać zmarłego, niezależnie od tego kim był. Decyzja Kreona ma głęboki charakter moralny, gdyż król nie ma prawa decydować o pośmiertnych losach poddanego. Jego kompetencje ograniczają się do życia doczesnego, ziemskiego, a po śmierci człowiek przechodzi pod władanie innego króla - Hadesa. Konieczność zachowania sprawiedliwości w państwie i uniknięcia podobnych sytuacji w przyszłości sprowadza na Kreona boży gniew. W momencie kiedy zachodzi konflikt między polityką państwa a religią, władza zdaje się być przekleństwem. Kreon jest bowiem wyznawcą tej samej religii co zwolennicy pochowania Polinejkesa. Zatem występek przeciw jej nakazom dotyka go bezpośrednio. Jednak przede wszystkim jest królem Teb i jego naczelnym obowiązkiem jest prowadzenie praworządnej i sprawiedliwej polityki. Inne względy musi usunąć na bok. Kara, jaka spada na Kreona za przekroczenie praw boskich, jest okrutna. Aby konsekwentnie egzekwować swoje zakazy, skazać musi na śmierć własną bratanicę Antygonę. Jej śmierć pociąga za sobą samobójstwa dwóch bliskich mu osób: Hajmona i Eurydyki.

Czy władza w rękach Kreona jest więc przywilejem? W moim odczuciu - absolutnie! To jedynie obowiązek bycia bezwzględnym wobec wszystkich przedstawicieli społeczeństwa w celu zachowania ładu w państwie oraz przekleństwo wynikające z konfliktu dwóch wartości. Kreon wprowadza praworządność w państwie, ale koszty, jakie ponosi, są ogromne.

Władza to także wyrzeczenia, konieczność poświęceń, ponoszenie okrutnych czasem konsekwencji własnych decyzji oraz absolutny imperatyw porzucenia troski o względy osobiste.

W przypadku Kreona władza stała się ciężkim brzemieniem, które musiał dźwigać. W nieco podobnym położeniu znalazł się Konrad Wallenrod - tytułowy bohater powieści poetyckiej Adama Mickiewicza. W trosce o losy swej ojczyzny Konrad zmuszony jest sprzeciwić się dwóm kodeksom: rycerskiemu i religijnemu. Znając potęgę Prus, ma świadomość, że jedyna skuteczna droga walki z nimi to podstęp. Przeklina ją jednak, gdyż jest ona niezgodna z zasadami honoru rycerskiego, któremu hołduje. W rozmowie z żoną bohater wyznaje:

Jeden sposób, Aldono, pozostał Litwinom skruszyć potęgę zakonu, mnie ten sposób wiadomy. Lecz nie pytaj, dla Boga! Stokroć przeklęta godzina, w której od wrogów zmuszony, chwycę się tego sposobu.

Mimo iż system wartości Konrada zakazuje mu skorzystać z tej haniebnej drogi, jednak bohater, targany troską o losy Litwy, decyduje się z niej skorzystać. Skazuje się w ten sposób na wewnętrzne rozdarcie, życie w niezgodzie z własnymi ideałami. W imię dobra powszechnego godzi się realizować słowa Machiavellego (motto utworu):

Macie bowiem wiedzieć, że są dwa sposoby walczenia Trzeba być lisem i wilkiem.

Dla ratowania swego kraju młody Walter musiał także poświęcić szczęście osobiste. Plan pokonania Prus wymagał bowiem rezygnacji z miłości do Aldony, porzucenia domu i stabilizacji, a tym samym unieszczęśliwienia małżonki. Tragiczne życie bohatera wieńczy samobójcza śmierć. Cena, jaką przyszło zapłacić Wallenrodowi za władzę, jaką zyskał, wychowując się w zakonie krzyżackim, była wielka. Fakt, że dorastał wśród Prusaków, co później stanowiło podstawę jego władzy, stał się przekleństwem młodego mężczyzny. Nawet spędzając upojne chwile u boku Aldony, Wallenrod wciąż gnębiony był przez własne poczucie obywatelskiego obowiązku: Szczęścia w domu nie zaznał, bo go nie było w ojczyźnie.

Powyższe dwa przykłady obrazują nam władzę jako obowiązek, którego spełnienie staje się przekleństwem. Zarówno Kreon jak i Walter kierują się interesem publicznym. Ich szczęście osobiste koliduje ze szczęściem całego społeczeństwa, więc kierując się obowiązkiem wobec państwa, wybierają dobro powszechne. Co jest dla nich rekompensatą za to poświęcenie? Chyba jedynie świadomość dobrze spełnionej powinności w imię patriotyzmu. To jednak, moim zdaniem, zbyt mało. Dowodem czego jest samobójcza śmierć Wallenroda.

Są jednak władcy, których władza opiera się przede wszystkim na czerpaniu zeń osobistych korzyści, z prawie całkowitym pominięciem obywatelskiego obowiązku. To przywódcy, dla których wysoka pozycja w sferach rządzących łączy się jedynie z uciechą rozlicznych przywilejów i możliwością bogacenia się. Przypomnijmy przykładowo Senatora Nowosilcowa - kata polskiego społeczeństwa z Mickiewiczowskich Dziadów cz. III. Jest to człowiek obłudny i fałszywy, który dba jedynie o zapewnienie sobie jak najlepszych warunków, nie przebierając przy tym w środkach. Stosuje nieczyste reguły gry, aby za wszelką cenę osiągnąć cel. Celem tym jest zdobycie poparcia i łaski Cara Mikołaja, środkiem zaś - aresztowanie jak największej ilości polskich spiskowców. Wysuwa zatem bezpodstawne i nieuzasadnione oskarżenia, karze śmiertelnie niewinnych ludzi. Przykładem okrucieństwa i bezwzględności Nowosilcowa na drodze realizacji chytrych ambicji jest morderstwo młodego Rollisona:

Niech Pan Senator uważy,

Iż mimo czujności i straży

O biciu Rollisona niechętne osoby

Wieść roznoszą, i może wynajdą sposoby

Oczernić przed Cesarzem nasze czyste chęci, Jeśli się temu śledztwu prędko łeb nie skręci.

Nowosilcow pragnie wzbudzić zazdrość ludzką, chce, by łaska carska uczyniła z niego człowieka powszechnie znanego, podziwianego. Poszukuje poklasku wśród towarzystwa. Scena Sen senatora, w której senatorowi śni się, że wśród glorii i chwały idzie do gabinetu Cara, ujawnia jego pychę i zarozumiałość. Senator urządza wystawne bale i rauty, aby w ten sposób zyskać poparcie znaczących osób. Jest pusty, chciwy i żądny zaszczytów. Politykę traktuje jako przysłowiową „walkę o stołek” oraz niewyczerpane źródło przyjemności. Nie egzekwuje praw moralnych, dla niego bowiem jedynym wyznacznikiem wartości człowieka jest bogactwo i wzbudzany u innych respekt. Władza dla Nowosilcowa jest środkiem do realizacji osobistych ambicji.

Władzę jako źródło przywilejów, dobrobytu i zaszczytów zdobytych kosztem obywateli przedstawia także George Orwell w Folwarku zwierzęcym. Rządy pod wodzą Napoleona i jego poplecznika, demagoga Krzykały, są autokratyczne i bezwzględne. Wódz Napoleon i jego współpracownicy żyją „ponad prawem”. Korzystając ze swego wysokiego stanowiska, śpią w łóżkach, piją alkohol i uprawiają hazard, co jest surowo zabronione w kręgach pozostałych obywateli folwarku. Podstawowy kodeks, ustalony jeszcze za czasów Chyżego, jest naginany i przerabiany stosownie do polityki i zachcianek dyktatora Napoleona. Obywatele są zastraszeni i terrorem zmuszeni do posłuszeństwa. Elita folwarku (czyli władza) troszczy się jedynie o własne wygody i przyjemności, pomijając zupełnie kwestię dobra pozostałych zwierząt. One bowiem są jedynie po to, aby umożliwić władzy prowadzenie dostatniego, rozrywkowego życia. W miarę bogacenia się Napoleona warunki życia na farmie pogarszają się - zaczyna brakować jedzenia, a zwierzęta zmuszane są do niewyobrażalnego wysiłku przy pracy. Ten typ władzy, czyli totalitaryzm, ogranicza się w głównej mierze do korzystania ze stanowiska przywódcy w celu zapewnienia sobie dostatniego życia. Obowiązek obywatelski, konieczność dobrego gospodarowania państwem, podnoszenie poziomu warunków socjalnych obywateli i ich ochrona - praktycznie w ogóle nie pojawiają się w systemach totalitarnych. Możliwość dowodzenia społeczeństwem, zdobywana często (jak w przypadku Napoleona) w oparciu o kłamstwo i demagogię, to dla tyranów podobnych Napoleonowi jedynie kopalnia przywilejów i okazja do zadbania o samego siebie. Folwark Zwierzęcy jest przestrogą przed tego rodzaju władzą, która jest przekleństwem dla obywateli.

Interesującą kwestią, stanowiącą uzupełnienie do naszych rozważań, jest problem władzy sprawowanej przez rewolucjonistów. Rewolucja rodzi się z niezgody na panujące warunki, potrzeby obalenia dotychczasowych elit rządzących. Wodzirejami tego rodzaju przewrotów są zwykle charakterystyczni mówcy, obdarzeni zdolnością porywania ludzi za serca i gromadzenia ich wokół siebie. Niebezpieczeństwo ich władzy zachodzi wówczas, gdy są oni jedynymi osobami znającymi założenia ideowe buntu. W takich okolicznościach przemówienia organizatorów przewrotu stać się mogą jedynie demagogią, a siła rewolucjonistów może im posłużyć do osiągnięcia osobistych celów. Władcy rewolucyjni mają bowiem to do siebie, że po obaleniu starej władzy sami stają się zamkniętą wyższą sferą rządzącą.

Potwierdzenie tej teorii odnajdujemy w trzech utworach o tematyce rewolucyjnej, czyli Szewcach Witkiewicza, Nie-Boskiej komedii Krasińskiego i Przedwiośniu Żeromskiego. Ostateczny rezultat rewolucji, której zadaniem było - we wszystkich trzech przypadkach - wprowadzenie zmian społecznych, jest sprzeczny z początkowymi założeniami. Przywódcy, wykorzystując swoją pozycję podczas walki, wyniesieni zostają na miejsce starych elit. U Krasińskiego Leonard i Pankracy stają się reprezentantami najwyższej sfery; w Przedwiośniu - czerwona policja i moskiewscy komisarze tworzą rewolucyjną arystokrację, a szewcy z utworu Witkacego awansują z prostych rzemieślników do rangi kierowniczej. Ciąg rewolucji przypomina zatem błędne koło - kiedy jedni rządzą, drudzy muszą wykonywać ich rozkazy, zaś kiedy zmęczeni nadzorem zbuntują się - role się odwracają. W tym przypadku potrzeba dowodzenia ludźmi rodzi się z obowiązku walki o prawa własne i całego społeczeństwa, jednak kiedy znienawidzeni starzy władcy zostają obaleni, przywódcy rewolucji chętnie korzystają z przywilejów przysługujących sprawującemu władzę. Jak już wspomniałam, władza kusi swym szerokim zakresem możliwości, a na przykładzie wyżej podanych trzech utworów dowiadujemy się, że nawet najbardziej zaangażowani w sprawy społeczne politycy łatwo dają się uwieść jej urokowi.

Po dokładnej analizie różnych modeli władzy dochodzę do wniosku, iż jest ona połączeniem obowiązku, przywileju i przekleństwa. W poszczególnych przypadkach występują jednak różne proporcje tego połączenia. Kreonowi zabrakło przywileju, Napoleon zaś miał go zbyt dużo. Walter miał bardzo silne poczucie obowiązku wobec ojczyzny, natomiast przywódcy rewolucji 1917 roku mieli go niewiele. Idealna władza powinna, moim zdaniem, wynikać z patriotyzmu, czyli obowiązku wobec państwa, dawać na tyle dużo satysfakcji i samozadowolenia, aby wynagrodzić swego rodzaju przekleństwo, wynikające z konieczności stawiania dobra ojczyzny na pierwszym miejscu. Przywileje zaś, w moim rozumieniu, służyć mają ułatwianiu lub przyspieszaniu działania na rzecz państwa, a nie bogaceniu się i realizowaniu osobistych celów. Jednak, jak już zaznaczyłam, człowiek jest istotą słabą i omylną, a potęga, jaką daje sprawowanie pieczy nad społeczeństwem, może go wodzić na pokuszenie. Dlatego też usiłując odnieść moje dywagacje do dzisiejszej rzeczywistości, uważam, że działanie sprawującego władzę winno być kontrolowane przez reprezentantów ogółu społeczeństwa.

84. Wyjaśnij, co powoduje, że „Nad Niemnem” kończy się happy endem, a „Lalka” katastrofą.

Niewątpliwie najwybitniejszymi dziełami literackimi polskiego pozytywizmu, dziełami, które przedstawiają realia epoki postyczniowej, są Nad Niemnem E. Orzeszkowej i Lalka B. Prusa. Ciekawe, że chociaż tak jeden, jak i drugi utwór powstał w latach osiemdziesiątych XIX w., ich wymowa jest zupełnie różna. E. Orzeszkowa idealizuje przedstawioną rzeczywistość, B. Prus podejmuje raczej polemikę z programem epoki.

Nad Niemnem można by porównać do miłej, sentymentalnej bajki, o której z góry wiadomo, że dobrze się skończy, bo nie ma prawa skończyć się inaczej. Justyna Orzelska i Witold Korczyński używają w rozmowach wręcz haseł głoszonych przez młodych pozytywistów, zwłaszcza dotyczy to wypowiedzi Witolda o konieczności zmiany sytuacji ludzi. Justyna, wychodząc za mąż za Janka Bohatyrowicza, wprowadza niejako w życie wymarzoną przez pozytywistów konsolidację dwóch klas społecznych. Agitacja Witolda zmienia poglądy Benedykta Korczyńskiego, który ze łzami w oczach przypomina sobie, że kiedyś miał też tyle zapału i wiary w lepsze jutro. To Benedykt, Witold i Marta błogosławią małżeńskie projekty Justyny. Okazuje się, że na Litwie w ubiegłym wieku istniało jeszcze coś, co można by nazwać namiastką raju utraconego. Panna ze dworu wychodzi za mąż za chłopa, ku radości opiekuna -szlachcica, a nowa rodzina przyjmuje ją z otwartymi ramionami. Razi niewątpliwie w tym utworze nazbyt jaskrawy podział na bohaterów „złych” i „dobrych”. „Dobrzy” to ci, którzy chcą zbratania szlachty z ludem, a przede wszystkim utrzymują się z pracy własnych rąk. „Źli” to rozkapryszona, wiecznie chora na globus, znudzona i rozhisteryzowana Emilia Korczyńska; próżniak Kirło, któremu nie przeszkadza, że żona haruje na gospodarstwie, kiedy on siedzi godzinami w salonie Emilii; T. Różyc, dekadent, morfinista i hulaka. To wreszcie Zygmunt Korczyński, mający wszelkie wady rozpieszczonego jedynaka, nieuczciwy zarówno wobec żony, jak i wobec Justyny, którą usiłuje odzyskać. Nikt z bohaterów negatywnych nie jest tak naprawdę szczęśliwy - poszukują ciągle nowych wrażeń, żyją w świecie fantazji, wieś mnie nudzi - powtarzają bez przerwy. A przecież recepta na szczęście, satysfakcję w życiu jest, zdaniem autorki, prosta - wystarczy pracować ciężko własnymi rękami. Dlatego najsympatyczniejszą i najbardziej chyba wiarygodną postacią w utworze jest Benedykt Korczyński, ziemianin, patriota, który na tyle, na ile pozwalają mu możliwości, walczy o utrzymanie swego stanu posiadania - ziemi.

Podstawową kwestią, jaką porusza E. Orzeszkowa, jest emancypacja kobiet. Justyna Orzelska zyskuje świadomość nowej sytuacji społecznej i nie waha się postawić wszystkiego na jedną kartę. Co prawda, trudno jej się dziwić, że od Różyca wolała Jana, ale w powieści brak psychologicznego umotywowania tej decyzji. Nad Niemnem - kraina ludzi szczęśliwych tylko wtedy, kiedy pracują, musi się kończyć happy endem. Jest to powieść z tezą, która ma udowodnić słuszność haseł nowej epoki. Dlatego i schematyzacja bohaterów służy czytelnikowi do tego, aby mógł odnaleźć w tej powieści odbicie własnych przeżyć i rozważań. I zastosować do siebie radę autorki: pracuj, a będziesz szczęśliwy.

Lalka różni się zatem od Nad Niemnem nie tylko zakończeniem, ale przede wszystkim tym, że Prus kwestionuje to, co opiewa Orzeszkowa. Jego główny bohater - Wokulski - pracuje chyba najwięcej ze wszystkich, pracuje ciężko od wczesnej młodości, osiąga nawet sukcesy - a mimo to nie jest szczęśliwy.

B. Prusowi z całą pewnością nie można zarzucić zbytniego uproszczenia portretów psychologicznych bohaterów. Dowodem na to mogą być chociażby spory o Wokulskiego. Czy jest on karierowiczem, który za wszelką cenę usiłuje dostać się na salony arystokracji, błaznem, ośmieszającym się nieszczególną miłością do Izabeli, a może tejże miłości męczennikiem? Jest on jednak chyba przede wszystkim pozytywistycznym idealistą, człowiekiem, który uwierzył, że pracą można osiągnąć wszystko. Wszystko, w sensie pieniędzy i pozycji. To prawda, ale Wokulski nie chce tylko pieniędzy i pozycji. Nie umie zachowywać się tak jak arystokraci. Bojąc się popełnić jakąś gafę towarzyską, milczy, zdobywa sobie więc opinię mruka i gbura. W dodatku ma skryte gdzieś głęboko, w podświadomości, przekonanie, że z chwilą, w której straci pieniądze - przestanie się liczyć dla towarzystwa.

Klęska Wokulskiego jest zarazem klęską całej ideologii pozytywistycznej. Nie zyskała poparcia idea pracy organicznej. Arystokracja nie wykazuje najmniejszych chęci do sprzymierzenia się z ludem i mieszczaństwem przeciwko zaborcy. Realizacja haseł pozytywistycznych polega na wypowiadaniu przez księcia frazesów typu: Wszystko dla kraju, panowie, wszystko dla kraju! Książę w rzeczywistości nie czyni dla kraju nic, ale powszechnie uważany jest za wielkiego patriotę. Zbankrutowała idea asymilacji Żydów, co Prus pokazuje dobitnie na przykładzie Szlaubaumów. Właściwie wszystkie klasy społeczne żyją osobno, nie utrzymując ze sobą kontaktów innych, jak bardzo oficjalne. Próba wydostania się z własnej klasy i wejścia do innej skazana jest z góry na niepowodzenie. Tak jest np. w przypadku baronowej Krzeszowskiej, mieszczanki, która nigdy nie zostaje w pełni zaaprobowana przez środowisko męża.

Kobietę wyemancypowaną - a więc nowoczesną, zdolną zarabiać na siebie - reprezentuje w Lalce pani Stawska. Żadna inna kobieta nie bierze na siebie odpowiedzialności za utrzymanie domu. Pani Stawska traktowana jest przez towarzystwo jako niebezpieczny dziwoląg; częściej jednak, co charakterystyczne, pogardzają nią kobiety niż mężczyźni.

Oczywistym przeciwieństwem pani Stawskiej jest główna postać kobieca utworu, Izabela. Na zasadzie przyciągania się przeciwieństw, to w niej właśnie zakochuje się Wokulski. Można obserwować stopniową metamorfozę tej miłości - o ile na początku Wokulski idealizuje Izabelę całkowicie, nie dostrzegając w niej żadnych wad, o tyle później już nie chce ich dostrzegać. Owszem, zdarza mu się widzieć w zachowaniu Izabeli jakieś niepokojące dla siebie sygnały - ale spycha je czym prędzej na samo dno świadomości. Zważywszy, że czytelnik nie ma co do gry Izabeli żadnych złudzeń - Wokulski jest bohaterem, który wzbudza współczucie.

Lalka to powieść o straconych złudzeniach: politycznych Rzeckiego, naukowych Ochockiego i miłosnych Wokulskiego. To powieść o przegranych idealistach. Rzecki umiera w samotności, nie doczekawszy się Napoleona. Losy Wokulskiego są niejasne; prawdopodobnie jednak ginie. Nie powiodła mu się nie tylko próba zdobycia miłości Izabeli, ale także wejście do nowej klasy; arystokracja nie angażuje się ani społecznie, ani politycznie w życie kraju. Na koniec widać jasno, że poszczególne grupy w ogóle się w tej powieści nie rozumieją. Owszem, Wokulski i Ochocki znajdują wspólny język - ale jeden traktowany jest przez „swoich” jako dorobkiewicz, drugi, jako nieszkodliwy wariat. Rozumieją się nawzajem, ponieważ nie są rozumiani przez innych, i dlatego, że każdy marzy o czymś wielkim, czego osiągnąć nie może.

Mimo że Lalka jest powieścią rozrachunkową, krytyczną wobec rzeczywistości i kończy się katastrofą, to przecież jest to utwór również optymistyczny. Część złudzeń umarła razem z Wokulskim i Rzeckim, ale pozostał Ochocki (Non omnis moriar). Dlatego zakończenie Lalki nie jest zupełnie pozbawione nadziei. Wręcz przeciwnie - nawet jeśli zginie trzech, czterech, dziesięciu, to zawsze pozostanie ten jeden, który będzie coś tworzył i o czymś marzył, aby przekazać to następnym pokoleniom.

Zakończenia Nad Niemnem i Lalki są dlatego tak odmienne, że inny cel przyświecał ich autorom. Orzeszkowa zamierzała udowodnić, że życie według zasad pozytywistycznych będzie piękne, satysfakcjonujące i szczęśliwe. Prus dostrzegał klęskę tego programu i niedoskonałość „nowej rzeczywistości”. A przecież po lekturze obu powieści ma się wrażenie, że to raczej Justynę rozczarują uroki codziennej wiejskiej pracy, zaś Wokulski wygra, mimo że po śmierci. Czy wynikałoby stąd, że krytycyzm, choćby i bolesny, ma przewagę nad optymistycznym zaślepieniem?

85. Zinterpretuj słowa: „Od nas także zależy, co w dziełach widzimy” („Toast” Czesława Miłosza). Moje spotkanie z klasyką literacką.

Od nas także zależy, co w dziełach widzimy - w stwierdzeniu tym zawiera się cały sens powstawania dzieł literackich, których celem jest porozumienie między autorem i czytelnikiem. Forma tego porozumiewania się pozwala jednak na udaną interpretację treści głoszonych przez twórcę. Jeśli swobody takiej brak, książka przestaje być rozmową, staje się monologiem lub rozkazem.

Od nas także zależy, co w dziełach widzimy - oznacza to, iż myśl zrodzona w umyśle jednego człowieka przedostaje się do świadomości drugiego i pokonuje tam własną drogę, często jakże odmienną od pierwotnej. Na tym właśnie polega niebezpieczeństwo opacznego zrozumienia intencji autora. Jego zadaniem jest zatem łagodne wysterowanie biegu myśli czytelnika. Bez tego zabiegu porozumienie także nie zostanie nawiązane.

Od nas także zależy, co w dziełach widzimy - jest to jednocześnie wskazówka dla czytelnika, który podczas lektury winien dołączyć do swego subiektywnego odbioru nieco obiektywnego spojrzenia. W ten sposób zdołała dostrzec więcej.

Każde dzieło literackie nabiera nowych wartości, kiedy zostaje przetworzone w świadomości czytelnika. Rodzą się w niej refleksje, których autor nie zdołał przewidzieć. Moim zdaniem dzieła prawdziwie wartościowe powinny być na tyle pojemne, aby zdołały pomieścić wszystkie przemyślenia autora i odbiorcy. Formą szczególnie pojemną jest poezja, w której między wersami jest wystarczająco dużo miejsca na myśli czytelnika. Wierszy się nie czyta, wiersze się myśli. Sama ich struktura jest dostosowana do szybkiego i wielokierunkowego skojarzenia. Czytając utwory Mirona Białoszewskiego, poznaję świat w sposób właściwy owadom, które długimi i wrażliwymi czułkami dotykają fragmentów przedmiotów i ciał. Słowa i półsłowa Białoszewskiego atakują jak strzępy rzeczywistości, niektóre wyolbrzymiane, niepoznawalne, inne znów swojskie i znajome. Poezja ta nie bada rzeczy ostatecznych, interesuje się wybranym fragmentem świata, jego sposobem funkcjonowania. Białoszewski jest mistrzem ciekawej obserwacji i uczy tej sztuki swoich czytelników. Jego utwory są typowym przykładem dzieł, w których wiele zależy od czytelnika. Poezja ta oddziaływuje nań bezpośrednio, natychmiast skłaniając do działania.

W inny sposób odbierane są wiersze Jarosława Iwaszkiewicza.

Ich charakter można zobrazować następującym fragmentem:

Wszystko jest bez sensu,

Wszystko pogmatwane,

Jak te winorośla

Gąszcze cmentarniane.

Wszystko, co się złączy -

Znowu się rozłączy

Na kształt pogmatwanych

Na cmentarzach pnączy.

Poezja taka skłania do głębszych refleksji, co niewątpliwie angażuje czytelnika, w którego świadomości powinno zaistnieć to wszystko, co zasugerował poeta kilkoma zwykłymi słowami.

Poezja może też angażować w inny sposób. Może pokazywać realne sytuacje, obrazy, prawdziwych ludzi.

Udział odbiorcy polega wówczas na uważnej obserwacji przedstawionych zdarzeń i zadaniu sobie pytania o własne reakcje w danych sytuacjach, o swoje odbicie w lustrach słów poety. Moim zdaniem poezja taka cieszy się największym uznaniem, co niekoniecznie musi wynikać z nieskomplikowanego odbioru takich treści. Głównym powodem staje się możliwość poznania samego siebie.

Takim typem poezji osobistej jest, według mnie, twórczość Edwarda Stachury. Poeta ten w bezpośredni sposób pyta mnie o wszystko, co w moim życiu jest najważniejsze, pomaga znaleźć odpowiedź. Stachura pokazuje też piękny świat, który został stworzony dla mojej radości, nie zaś dla smutku. Moim ulubionym poetą jest K.I. Gałczyński. Jego wiersze są jednocześnie zabawą, głęboką refleksją, trafnym komentarzem, ciekawą obserwacją, pytaniem i odpowiedzią. Poezja, w której można odnaleźć wszystko, co warte zainteresowania, staje się moją własną poezją. Porozumienie między mną a autorem zostało nawiązane i trwa.

Proza w odmienny sposób oddziałuje na czytelnika. Wydaje mi się, iż prozaikowi trudniej nawiązać prawdziwy kontakt z odbiorcą. Wśród powodzi zdań skłonny jest on przeoczyć wiele konkluzji, przemyśleń, pytań do niego skierowanych. Mimo iż pozornie pisarz przemawia do czytelnika prostym językiem, jakiego używa on na co dzień, jednak język ten nie potrafi wszystkiego wypowiedzieć. Autor nie powinien jednak starać się o to, aby jego mowa docierała wprost. Powinien posługiwać się odpowiednimi środkami stylistycznymi, które uchronią jego dzieło od zgubnej komunikatywności.

Istnieje utarte sformułowanie, iż dobrej książki nie można zrozumieć do końca. Oznacza to, iż dobra książka powinna pozostawić niezatarte wspomnienie u czytelnika, który wciąż będzie do niej powracał, odnosił realia życia codziennego do jej realiów. Książka powinna trwać w czytelniku jak przeszłość lub jeszcze lepiej - jak teraźniejszość.

Trwają we mnie utwory F. Kafki. Posunę się do stwierdzenia, iż świat Procesu czy Zamku jest naszym światem współczesnym, gdzie bohaterowie Kafki nie mają swego miejsca i zajęcia, gdzie wszystko rządzi się nie formułowanymi prawami i gdzie śmierć przychodzi znienacka. Gmatwanina problemów, obcych twarzy i własnych odbić, długich i krótkich godzin oraz uczuć, co nic nie znaczą - to wszystko widzę oczami bohaterów Kafki.

Powstaje pytanie, czego oczyma tymi zobaczyć nie mogę? Czy kiedykolwiek dane mi będzie ujrzeć prawdziwe zakończenie Procesu ? Zgodnie z wypowiedzią Miłosza, nie zobaczę tego, czego we mnie nie ma. Do tej pory usiłowałam znaleźć odpowiedź na pytanie: jaki jest świat? Teraz spróbuję odpowiedzieć, jaki jest człowiek.

Bohater Sklepów cynamonowych B. Schulza, ojciec, reprezentuje typ człowieka zdeterminowanego przez otaczającą go rzeczywistość. Próbuje zastąpić ją, tworząc swój własny świat, na przykład świat ptaszego poddasza. Człowiek ten zamienia się w kupkę śmieci, którą usuwa się z domu wraz ze stuletnim kurzem. Lecz zanim koniec ten nastąpi, człowiekowi dane jest przeżyć młodość, która według Sklepów cynamonowych i Sanatorium pod Klepsydrą jest długim snem o błądzeniu po znanych i nieznanych ulicach, jest podobna tysiącu zamazanych w szaleńczej wizji czerwonych i niebieskich kartek, jest także przypatrywaniem się swojemu odbiciu w kałużach. Tyle widząc w utworach B. Schulza, ktoś inny zobaczyć może w nich wizję piekła, jeszcze inny - obrazy chorej wyobraźni pisarza.

Taka względność odbioru dzieł literackich i różnice ich interpretacji świadczą o różnorodności ludzkich światopoglądów, mentalności i upodobań. Odmienność taka jest charakterystyczna dla każdego człowieka, chroni świat od monotonii i nudy. Stanowi też powód rozważań nad interpretacją poszczególnych dzieł literackich. Z problemem tym zetknęłam się w szkole, która nierzadko narzuca swym uczniom sposób interpretacji. Zrozumiałe jest, iż szkoła winna uczyć krytycznego spojrzenia na literaturę, nie może jednak nakazywać określonego sposobu myślenia. Jeżeli uczeń klasy pierwszej twierdzi, iż to nie Antygona była postacią tragiczną, lecz Kreon, nie można negatywnie ocenić jego teorii, o ile znajduje ona uzasadnienie w tekście utworu literackiego. Młody człowiek często utożsamia się z bohaterami utworów romantycznych, nie należy mu zatem wpajać przekonania, iż byli oni wyjątkowo słabi, egoistyczni i rozhisterowani, ponieważ uczeń ten widzi w tych bohaterach samego siebie. Warto natomiast zastanowić się, czy może właśnie ten młody człowiek nie rozumie najlepiej intencji autora.

Z tych samych powodów nie wolno lekceważyć i pogardliwie traktować człowieka, który stale czyta Chatkę Puchatka, tylko dlatego, że bohaterowie tej książki przypominają mu członków rodziny. Mąż przypomina Kłapołuchego, a syn zachowuje się identycznie jak Prosiaczek - to wystarczy, aby ktoś rozumiał klimat tej książeczki i cieszył się tym światem.

Szkoła nie powinna zatem narzucać interpretacji poszczególnych utworów. Powinna pokazywać kierunki i drogi, którymi może pójść uczeń, szukając siebie w danych utworach. W przeciwnym wypadku uczy się młodzież nietolerancji dla cudzych poglądów, zawęża się automatycznie jej horyzonty myślowe i możliwości poznawcze.

Szkołą sztuki interpretacyjnej są utwory symbolistów z osławionym Krzakiem dzikiej róży Jana Kasprowicz na czele. Możliwości interpretacji wymowy tego utworu jest nieskończenie wiele, dlatego wiersz ten jest doskonałym przykładem na istnienie wielu interpretacji jednego dzieła. Uczeń powinien pojąć, że każdy ma prawo rozumieć i odbierać dany utwór inaczej i nie świadczy to wcale o jego niższym czy wyższym poziomie intelektualnym. W przeciwnym razie mogą „narosnąć” w nim kompleksy, które uniemożliwią w przyszłości prawidłowy rozwój zainteresowań czytelniczych.

Każdy człowiek poszukuje w literaturze odpowiedzi na nurtujące go pytania. Chociaż pytania te są zazwyczaj podobne, odpowiedzi, jakie poszczególni czytelnicy znajdują w książkach, są różne. Zależy to od tego, w jakich dziełach poszukiwali, a także od tego, jaką odpowiedź pragnęli uzyskać.

Ważne jest, aby każdy człowiek odnalazł autora, książkę, wiersz, który stałby się niejako jego dewizą życiową, kluczową odpowiedzią na wszystkie pytania, szkiełkiem, przez które patrzy się na świat. Zazwyczaj pozycji takich bywa kilka, a ich gatunek literacki, poziom i przesłanie mogą się bardzo od siebie różnić. Mogą to być więc: Ania z Zielonego Wzgórza, Pożegnanie jesieni Witkacego i np. Biblia. Może to być Mały książę w parze z Czarodziejską Górą i Teatrzykiem Zielona Gęś. Zestawy takie świadczą o tym, iż dany czytelnik dużo poszukiwał, błądził, lecz w końcu wybrał. Czy szczęśliwie? Nie nam o tym sądzić, gdyż był to indywidualny wybór innego człowieka.

86. „Żaden utwór literacki nie przerobi ludzi, są wszakże takie, które ich pobudzają do przetwarzania się.” Potwierdź słuszność aforyzmu Świętochowskiego wybranymi przykładami literackimi.

Literatura od najdawniejszych czasów jest istotnym dopełnieniem ludzkiego życia. Już w starożytności wyznaczono jej ważne zadanie; Arystoteles przypisał literaturze funkcję oczyszczającą, tragedia antyczna miała być wstrząsem uczuciowym, wyzwalającym i oczyszczającym widza z win. Wzbudzała litość i trwogę, skłaniała do refleksji nad nieszczęściem bohaterów i przyrównywania ich do siebie.

W późniejszych wiekach odchodzono od katharsis, ale literatura miała nadal w wyjątkowy sposób oddziaływać na czytelnika. Pobudzać do walki miała literatura parenetyczna, propagować ideały, krzepić strapione serca, namawiać do zmian lub wskazywać rozwiązania. Literatura bowiem, ze względu na jej powszechność, ma ogromne możliwości. Od czasu wynalezienia ruchomej czcionki przez Guttenberga, kiedy książki stały się tańsze, przez co bardziej dostępne, stanowi doskonały środek rozpowszechniania informacji, poglądów. Literaci mają więc możliwość niejako kierowania ludźmi poprzez swoje sugestywne prace. Spostrzeżenia i wnioski, przekazane w literackiej formie, mogą ukształtować odpowiednio postawy lub poglądy odbiorców, w zależności od koncepcji ich autorów.

Dla zobrazowania tej tezy przytoczmy przykład twórczości Adama Mickiewicza, który, obserwując i analizując sytuację Polski XVIII wieku, wynosi ojczyznę do rangi narodu wybranego, mającego do wypełnienia szczególną misję. Polacy, załamani klęską powstania listopadowego, chętnie przyjęli koncepcję mesjanizmu, mimo iż propagowanie jej przez Mickiewicza było wynikiem osobistych zainteresowań ruchem Towiańskiego. Poprzez III część Dziadów Mickiewicz rozpowszechnił ideę dającą Polakom ukojenie; rodacy hołdowali jej tym chętniej, że umacniała ich w wierze o własnej wyjątkowości, budowała wizerunek uduchowionych ludzi, którzy poprzez własne cierpienie zbawią świat. Adam Mickiewicz - uznany literat, chluba i pewnego rodzaju autorytet dla ówczesnych Polaków - przychyliwszy się do mistycznej wizji Towiańskiego, sprawił, że szerokie rzesze jego czytelników uwierzyły w mesjanizm.

Przyjrzawszy się literaturze późniejszych okresów, można stwierdzić, że może ona kształtować nie tylko ducha, oddziaływać nie tylko na psychikę, ale także budować konkretne wzorce osobowe, propagować określony sposób zachowania się, namawiać do danego działania. W tym przypadku jako przykład poleciłabym Nad Niemnem Elizy Orzeszkowej. Jest to powieść o dość banalnej fabule, ale bardzo wyraźnie zarysowanych sylwetkach bohaterów. To oni bowiem stanowią o pozytywnym charakterze utworu. Orzeszkowa nawołuje do zmiany sposobu działania Polaków na drodze do odzyskania niepodległości. Zgodnie z pozytywistyczną tendencją szansę dla Polaków upatruje w wewnętrznym doskonaleniu i umacnianiu się społeczeństwa. Podstawą nowej koncepcji było dążenie do polepszenia sytuacji ekonomiczno-gospodarczej w Polsce poprzez zmiany społeczne. Autorka nawołuje przede wszystkim do reform społecznych, gdyż jedynie w dobrze funkcjonującym społeczeństwie widzi ratunek dla ojczyzny. Propaguje zbliżenie zasad funkcjonowania społeczeństwa do organicznego ideału. Za wzór podaje zaścianek Bohatyrowiczów, którego reprezentanci, pomagając sobie nawzajem, stanowią silną jedność.

Obserwując rozwarstwienie i przerażające kontrasty w społeczeństwie polskim, Orzeszkowa naświetla problem zacofania i ciemnoty najniższych warstw. Mówi więc o potrzebie zadbania o chłopstwo, zazwyczaj pomijane w polityce. Propaguje utylitaryzm, czyli wykorzystywanie umiejętności wybitnych jednostek dla dobra ogólnego. Przykładem tego może być Witold Korczyński, starający się w praktyczny sposób wykorzystywać wiedzę zdobytą podczas studiów. Duże znaczenie nadaje pisarka edukacji. Jej zdaniem dobrze funkcjonujące społeczeństwo - to społeczeństwo wykształcone.

Pozytywistyczne hasła, propagowane przez Orzeszkową, znalazły szerokie poparcie wśród społeczeństwa. Kiedy zawiodły romantyczne ideały, a Polacy załamani byli kolejną klęską, potrzebny był nowy program ideowy, dzięki któremu mogliby wykorzystać swój zapał, energię oraz znaleźć pokrzepienie. Autorce powieści udało się dokładnie, a nawet szczegółowo sprecyzować nowatorską postawę, jaką winni przyjąć rodacy. Był to odpowiedni czas na wniesienie nowych wartości, więc złaknieni i potrzebujący Polacy pochwycili je natychmiast.

Obok Orzeszkowej byli naturalnie inni twórcy hołdujący pozytywizmowi i rozpowszechniający jego hasła. Zaliczyć do nich można Prusa, Sienkiewicza czy Świętochowskiego, ale Nad Niemnem jest powieścią-wykładnikiem, która wręcz w tendencyjny sposób propaguje nową politykę.

Inną formą oddziaływania literatury na czytelnika jest ukazywanie problemów, z jakimi zmagają się bohaterowie tragedii, jaka może stać się konsekwencją ich działania, lub bolączek, które mogą być przyczyną ich niepowodzeń. Innymi słowy - jest to bezwzględne ukazywanie prawdy, choćby najgorszej, pozbawione zahamowań opisywanie „czarnej rzeczywistości”, czyli naturalizm. Taką technikę stosował Stefan Żeromski, który, znając potęgę słowa pisanego, podjął się propagowania określonych wartości i postaw. Jego credo literackim stało się rozdrapywanie ran, aby nie zabliźniły się błoną podłości, a na drodze do jego realizacji ukazywał najbardziej zaniedbane i bolące dziedziny życia, odnajdywał i przedstawiał to, co zostało zapomniane lub pominięte. Szczególnie bliskie były mu sprawy biedoty polskiej; rozgoryczony faktem istniejących kontrastów społecznych, winą za warunki życia najuboższych obarczał bogaczy, żyjących w zbytku. Poprzez drastyczne i w naturalistyczny sposób przerysowane obrazy brudu, głodu, chorób i ciężkiej pracy najniższych warstw pragnął uczulić społeczeństwo na ten problem. Postać Obali z opowiadania Zapomnienie jest zarzutem skierowanym do Polaków, obwiniającym ich o tolerowanie podobnych sytuacji, o bierność i brak zainteresowania. Jak można pozwolić na to, by jedni umierali w nędzy, a drudzy psuli się w zbytku? Pytanie to kieruje Żeromski do czytelnika, do całego społeczeństwa, które jest odpowiedzialne za istnienie takich sytuacji. Pisarz chce popchnąć Polaków do działania, przerwać ich uśpienie i zerwać „klapki” z oczu, nie pozwalające dojrzeć piekących problemów. Krytykuje bezczynność społeczeństwa, które jest na tyle ospałe i pełne zwątpienia, za to, że neguje i wyśmiewa zachowanie pojedynczych aktywnych jednostek, buntujących się i podejmujących działanie. Na przykładach doktora Judyma czy Cezarego Baryki udowadnia, że jednostka działająca w osamotnieniu nie jest w stanie wiele zdziałać. Chce aktywizować uśpioną część społeczeństwa, nawołuje do działania, do poparcia reform i planów naprawy stosunków społecznych. Walka wybitnych jednostek, jego zdaniem, będzie bezskuteczna, o ile nie poprą ich szersze rzesze. Inicjatywa reformatorska konieczna jest także dla zachowania suwerenności Polski. W Przedwiośniu autor zawiera przestrogę dla Polaków, do czego może doprowadzić ich bierność i ignorancja.

Żeromski widział wiele mankamentów młodej Rzeczypospolitej, która niedawno dopiero odzyskała niepodległość. W obawie przed ponowną jej utratą, chciał przestrzec Polaków, dać im wskazówki, jak uchronić się od zniewolenia. Jego twórczość nazwać można próbą skłonienia Polaków do zastanowienia się nad sytuacją kraju oraz wybrania drogi postępowania, obrazem mającym zainspirować uśpioną masę.

Literatura towarzyszy narodowi przez całą jego historię. Jak pisał Adam Mickiewicz w Pieśni Wajdeloty, literatura ma tę wielką zaletę, że jest niezniszczalna; czasem tylko wegetuje uśpiona, gdy brak warunków, by w odpowiednich okolicznościach rozbudzić się na nowo. Można powiedzieć, że narodziła się wraz z człowiekiem i będzie mu towarzyszyć aż do śmierci. Jest więc jak matka, która czuwa przy dziecku i od niemowlęcia wychowuje. Czasem skarci, skrzyczy, wypomni zaniedbania, innym razem przytuli do serca i pocieszy, innym znów wskaże właściwe rozwiązanie, ale wszystko to ma jeden cel - kształtowanie osobowości dziecka. Podobnie jest z literaturą - bywa karcąca i przypominająca o błędach (jak twórczość Żeromskiego), czasem krzepi nasze zbolałe serca, wspominając o minionych sukcesach (jak np. Sienkiewicz w Trylogii) lub jak Orzeszkowa czy Mickiewicz dają wskazówki, jak żyć, ewentualnie chce umilić czas i upiększyć życie (poezja skamandrycka). Literatura ma nad ludźmi ogromną władzę. Obrazy i wizerunki powstające w naszych umysłach podczas zagłębiania się w lekturze, filozofia autorów, ich poglądy i wyobrażenia, z jakimi się zapoznajemy, wzbogacają nas wewnętrznie, poszerzają horyzonty i budują osobowość.

Bardzo duża sugestywność książek sprawia, że często przyrównujemy się, a nawet identyfikujemy z głównymi bohaterami. Etyka każe nam podziwiać dobre wróżki, a nienawidzić czarownic, sprawia, że chcemy naśladować pozytywne postaci i unikać czarnych charakterów. Potęga literata w tej kwestii jest prawie nieograniczona - w zależności od własnej sugestywności może on w konkretny sposób kierować swymi czytelnikami.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
86 Modele ustrojowe wybranych panstw
plik (86) ppt
15 05 86
84 86
86 Nw 05 Odbiornik radiowy
Nr 86 05 2010
33 Rama zamknięta ze ściągiem
10 08 86
PN 86 B 02005 Obciazenia budowli Obciazenie suwnicami pomostowymi, wciagarkami i wciagnikami
07 2003 83 86
Materiał pomocniczy, Szkoła, wypracowania, ściągi
Funkcje łowiectw-łowiectwo ściągi-kolumny, myślistwo, Broń
Etos, Ściągi
ściąga do ćwiczennia XII, Szkoła, penek, Przedmioty, Urządzenia nawigacyjne, Zaliczenie, egzamin, Ś
88888888, aszyny elektryczne, maszyny elektryczne!!!!!!!!!!!!!, maszyny sciagi
formy organiz, Szkoła, wypracowania, ściągi
chemia, Ściągi

więcej podobnych podstron