Mr. Reagan, thank you!„Dziś po raz pierwszy staję przed wami, aby wygłosić przemówienie o stanie państwa. To konstytucyjne zobowiązanie, równie stare jak nasza republika. Tę tradycję zapoczątkował prezydent Waszyngton w roku 1790, przypomniawszy narodowi, że rząd i zachowanie świętego ognia wolności zależy od powodzenia eksperymentu, którego los spoczywa w rękach amerykańskiego narodu. Naszym przyjaciołom z mediów, którzy przywiązują dużą wagę do szczegółów, chciałbym wyjaśnić, że nie słyszałem osobiście, jak Jerzy Waszyngton wypowiadał te słowa”. Tak 26 stycznia 1982 roku Ronald Reagan rozpoczął swoje pierwsze przemówienie o stanie państwa. W ten sposób po raz kolejny rozbroił przytyki do swojego wieku, z których zresztą żartował wielokrotnie już wcześniej. Dziś mija setna rocznica urodzin polityka, którego uważam – podobnie jak wiele innych osób w Polsce, w USA i na świecie – za jednego z najwybitniejszych prezydentów w historii Stanów Zjednoczonych oraz za najwybitniejszego w epoce zimnej wojny. Nie chcę tutaj tego dowodzić, bo to kwestia oceny poszczególnych dokonań Ronalda Reagana. Nie mam wątpliwości, że to jeden z najbardziej znienawidzonych przez lewicę polityków w historii. Uważam jednak, że Polska ma wobec niego olbrzymi dług, który nie został dotąd spłacony. Ronald Reagan zmarł w 2004 roku. Do tej pory w stolicy Polski nie ma żadnego reprezentacyjnego miejsca, nazwanego jego imieniem, jest za to nadal np. Aleja Armii Ludowej, czyli de facto sowieckiej agentury.Jest też pomnik Charlesa de Gaulle’a, którego zasługi dla Polski są wielokrotnie mniejsza niż zasługi Reagana. I to jest zwyczajnie, po ludzku, wstyd. W Polsce Reagan zasługuje na upamiętnienie w sposób godny wielkiego męża stanu. Zwłaszcza że nikt – nawet jego oponenci – nie kwestionuje faktu, iż jego polityka była jednym z kilku najważniejszych, o ile nie głównym czynnikiem, prowadzącym do upadku komunizmu. A więc i do odzyskania przez nas wolności. Inicjatywa upamiętnienia Ronalda Reagana działa – można ją znaleźć tutaj. Jak to zwykle bywa, jej pomysł pojawił się wśród aktywnych obywateli, nie wśród polityków. Ci nie nadążają lub nadążać nie chcą. Zresztą wśród dziś rządzących Polską upamiętnienie amerykańskiego prezydenta nie byłoby chyba zbyt popularne. Obowiązuje kurs w drugą stronę, a sam Waszyngton odwraca się konsekwentnie od Europy. Stanowisko doradcy polskiej głowy państwa zajmuje specjalista od spraw zagranicznych, ogarnięty antyamerykańską obsesją, który nie wystawiłby pomnika zapewne nawet Jimmy’emu Carterowi, a co dopiero Reaganowi. O fenomenie Reagana napisano całe tomy, ale nikt go chyba na dobre nie rozgryzł. Oceny są skrajne: jedni uważają, że był prawdziwym wizjonerem, inni – że nic nie rozumiał z otaczającego go świata i miał po prostu szczęście. Ja, oglądając dziś fragmenty jego przemówień, czytając o nim teksty i książki, widzę polityka, który w genialny sposób umiał połączyć kilka cech, wydawałoby się – trudnych do pogodzenia. Po pierwsze – polityczne wizjonerstwo i zdolność do inspirowania obywateli swojego kraju, do wlewania im w serca otuchy, odwagi i zapału. Wiary, że możliwości ich kraju są nieograniczone. Po drugie – rzadką umiejętność komunikowania się z obywatelami także ponad nieprzychylnymi mediami (a był to czas, kiedy o Fx News nikomu się nie śniło). Po trzecie – ogromne poczucie humoru i wielkie poczucie autoironii oraz dystans do samego siebie. Po czwarte – połączenie charakterystycznego dla amerykańskiej polityki idealizmu z twardym realizmem. Nadrzędnym celem był interes Stanów Zjednoczonych, ale ten interes objawiał się również w postaci promowania idei wolności, w tym za żelazną kurtyną. Po piąte – zrozumienie tego, że wolność to także odpowiedzialność obywateli za własne wybory. Do wszystkich czytelników mojego bloga, którzy odczuwają tęsknotę za politykami tej klasy i których ściska w gardle na wspomnienie słynnych słów „Mister Gorbachov, tear down this wall!” zachęcam do podpisywania listu na stronie Ofensywy Wolności. Coś jesteśmy Ronaldowi Reaganowi winni. Warzecha
Fikcja wolnych mediów i demokracji Zachodu Do podboju świata i do narzucenia jemu nowego porządku ideolodzy NWO – światowa lichwa i syjoniści – nieprzypadkowo wybrali system fasadowej zachodniej demokracji. W systemie totalitarnym ludzie szybko się zorientują, że rządzeni są przez uprzywilejowaną sitwę. Także cenzura i zakłamanie mediów nie umknie ich uwadze. Natomiast zdemaskowanie dyktatorskiej natury w panujących na Zachodzie tzw. demokracjach parlamentarnych, czy rozszyfrowanie głębokości i zasięgu autocenzury w zachodnich mediach, ich manipulatorskiej, dezinformacyjnej i ogłupiającej roli, przekracza możliwości intelektualne większości mieszkańców Zachodu. Dotyczy to nie tylko tzw. szarego człowieka z tłumu. Tak samo łatwo, a może nawet jeszcze łatwiej ofiarami tejże podstępnej mistyfikacji padają intelektualiści, uczeni, akademicy, osoby tworzące tzw. elity społeczeństw. To oni zresztą ponoszą odpowiedzialność za wychwalanie przed maluczkimi walorów zachodniej pseudodemokracji i fikcyjnej wolności słowa. Sami zresztą chętnie biorą oni aktywny udział w farsie demokracji i zapędzają do tego samego milionowe rzesze zaczadzonych i ogłupianych medialnie obywateli.
Dla ludzi pamiętających propagandę okresu tzw. realnego socjalizmu z czasów PRL dzisiejsze media mogą faktycznie sprawiać wrażenie pluralistycznych i wolnych. Wtedy propaganda była monotonnie jednostronna – należało pod niebiosa wychwalać socjalizm i „demokrację socjalistyczną” w ich marksistowsko-leninowskiej formie, należało podziwiać i chwalić PZPR, obowiązkowo należało zachwycać się osiągnięciami ZSRR. Powinnością była też krytykyka imperializmu Zachodu, a zwłaszcza USA. Pierwszy człon tamtej propagandy był oczywistym kłamstwem. Socjalizm w postaci marsistowsko-leninowskiej był po prostu dyktaturą partyjnych kacyków. Jednakże drugi człon ówczesnej propagandy był prawdziwy – opisywał imperializm Zachodu (ideolodzy NWO już wtedy pracowali pełną parą nad podbojem świata przy pomocy USA, Wspólnoty Jewropejskiej i NATO). Ponieważ większość ludzi uważała propagandę w czasach PRL za całkowicie zakłamaną, także ten prawdziwy jej człon – o imperialiźmie Zachodu – uważali oni za komunistyczną propagandę. Gdy w drugiej połowie lat 80-tych prasa sowiecka wysunęła podejrzenie o wyprodukowaniu w labolatoriach USA wirusa HIV, media Zachodu i antykomuniści w PRL okrzyknęli to sowiecką, antyamerykańską propagandą. A jednak wygląda na to, że sowieckie media w tej sprawie niekoniecznie kłamały…
http://www.infra.org.pl/wiat-tajemnic/2012-i-teorie-spiskowe/189-aids-dzieo-ludzi-
Sytuacja medialna w dzisiejszym polskim unijnym baraczku jest jeszcze gorsza, niż w czasach PRL. Media są wprawdzie pozornie różnorodne, „pluralistyczne”, prezentują różne punkty widzenia i przeróżne orientacje polityczne, ale – i to jest istotne i najważniejsze – różnice te dotyczą wyłącznie spraw drugo- i trzeciorzędnych. W sprawach zasadniczych i fundamentalnych wszystkie główne, wpływowe media są w takim samym stopniu załgane i zakłamane. Bez względu na to, czy są one proPO-wskie, proPiS-owskie, lewicowe, prawicowe, chłopskie czy katolickie – w sprawach najważniejszych kłamią one wszystkie. Dopuszczalna i zalecana w systemie fasadowej demokracji jest np. krytyka rządu. To właśnie ona sprawia wrażenie „wolności” słowa i stwarza iluzję „wolnych mediów”. W PRL krytyka rządu czy I sekretarza PZPR była nie do pomyślenia. Stąd wielu ludzi różnorodność mediów i prawo krytyki rządu błędnie utożsamiają z wolnością słowa i brakiem cenzury. Czy codzienna krytyka rządów gauleitera Tuska spowodowała jego upadek? A przynajmniej zmianę jego polityki? O najważniejszych sprawach dla świata i ludzkości „nasze” media, wzorowane na modelu amerykańskim, milczą. Ma to zresztą długą tradycję. Już ok 1880 roku ówczesny szef personalny New York Timesa, John Swinton mówił: „W tym rozdziale historii świata, nie istnieje coś takiego jak niezależna amerykańska prasa. Wy to wiecie i ja to wiem. Żaden z was nie ośmieli się szczerze wygłosić swojej własnej opinii – nawet jeśli ktoś z was spróbuje to zrobić, może być z góry pewnym, że jego tekst nie ukaże się w druku. Płacą mi za powstrzymywanie się od wyrażania moich poglądów na łamach gazety, w której pracuję. Wam płacą mniej więcej tyle samo za robienie mniej więcej tego samego – jeśli ktoś z was okaże się na tyle naiwny, by napisać o tym, co myśli, będzie sobie musiał poszukać innej pracy. Gdybym ja pozwolił sobie na taką szczerość, straciłbym zajęcie przed upływem dwudziestu czterech godzin od publikacji. W interesie dziennikarza leży niszczenie prawdy, kłamanie w żywe oczy, perwersja, poniżanie, pełzanie u stóp Mammona i sprzedawanie własnego kraju i własnego narodu za kromkę chleba. Wy to wiecie i ja to wiem. Cóż to za szaleństwo – wznosić toast za niezależną prasę? Jesteśmy narzędziami, wasalami bogaczy zza kulis. Jesteśmy marionetkami: oni pociągają za sznurki, my tańczymy. Nasze talenty, nasze predyspozycje i nasze życia należą do innych ludzi. Jesteśmy intelektualnymi prostytutkami.” A ponad wiek później David Rockefeller tymi słowami dziękował medialnym magnatom: „Jesteśmy wdzięczni wydawcom “Washington Post”, “New York Times”, “Time Magazine” i innym wielkim wydawnictwom, których menedżerowie uczestniczyli w naszych spotkaniach i dotrzymali swych obietnic zachowania dyskrecji przez blisko 40 lat. Byłoby dla nas niemożliwością zrealizowanie naszego planu budowy światowego rządu, jeśli bylibyśmy w tym czasie przedmiotem zainteresowania prasy.” Jeśli media wspominają coś o globalizacji, to najczęściej przedstawiając ją jako konieczność i jako coś pozytywnego. O banksterach, którzy za globalizacją się kryją, o ich zbrodniczych działaniach i jeszcze bardziej zbrodniczych planach media nie wspominają. O tym, że globalizacja = NWO = totalitaryzm = depopulacja i chipowanie ludzkiego bydła roboczego – o tym media nie piszą. Albo inny konkretny przykład medialnych kłamstw… Debaty ekonomiczne w mediach są na porządku dziennym. Ileż to pomysłów, ileż sposobów „uzdrawiania” finansów i reform ekonomicznych jest publikowanych i nagłaśnianych. Ale które media podają rzeczywistą praprzyczynę zła? A więc istniejący i panujący na prawie całym świecie, narzucony przez banksterów bandycki i okradający cały świat system bankowy, pozwalający banksterom dodrukowywać sobie pieniądze. Tylko rzadko nieliczni politycy przyznają się do tego faktu. Robią to jednak w sposób dość zawoalowany, jeśli jeszcze chcą grać jako marionetki w politycznej inscenizacji. W takiej formie przyznał to Horst Seehofer, przewodniczący CSU i premier Bawarii mówiąc w telewizji: „Ci którzy decydują nie są wybierani, a ci, których się wybiera, nie mają nic do decydowania.”
Jeszcze rzadziej mówili o tym politycy całkiem otwarcie. Jak zmarły w 1950 roku William Lyon Mackenzie King, kilkakrotny premier Kanady: „Lichwa, gdy raz dostanie się do władzy, zrujnuje i doprowadzi do upadku każdy naród. Nie warto mówić o suwerenności Parlamentu i demokracji, dopóki rząd nie odzyska władzy emisji pieniądza i kredytu i dopóki nie uzna się, że jest to jego podstawowa i nienaruszalna powinność.” Ale czasy odważnych polityków Zachodu skończyły się już dawno. Ostatnim z nich był J.F. Kennedy. Zamordowano go za to, że odważył się on podnieść „świętokradczą” rąkę na monopol banksterów – na ich prawo do „produkcji” pieniędzy z powietrza i na pożyczanie tak wyprodukowanych pieniędzy na lichwiarski procent ludziom, firmom i rządom.
http://www.eioba.pl/a82769/prawdziwa_przyczyna_zab_jstwa_kennediego
Przeprowadzone po jego zabójstwie „śledztwo” było taką samą lipą, jak śledztwo Kongresu USA w sprawie zamachów z 11/9. Winę za zabójstwo JFK zwalono na zwabionego przez CIA w pułapkę Oswalda. Jego samego zastrzelono, zacierając ostatecznie ślady prawdziwych zabójców. Ale polityczne marionetki Zachodu dobrze jednak wiedzą, dlaczego Kennedy zginął. Dlatego ani jedna z tych marionetek nie odważyła się po Kennedy’m podnieść ręki na monopol wszechwładnych banksterów. Wiedzą, czym to grozi. A tymczasem polityczna i medialna dyskusja o reformach bankowych, finansowych i budżetowych aż huczy. Tylko że wszyscy ci eksperci, ci pożal się Boże ekonomiści, to albo ignoranci, albo idioci, albo oszuści. Proponowane przez nich „reformy” to kosmetyczny makijaż mający nieco upiększyć koszmarną mordę banksterskiego systemu ograbiania świata. Podobnie zakłamane są media (i polityczne marionetki) w sprawach np. GMO, Codexu Alimentarius, chemtreilsa, broni skalarnych typu HAARP, zabójczej farmacji, szwindlu ze świńską grypą, czy szwindlu klimatycznego. Te sprawy albo przedstawiane są w sposób oszukańczy – są po prostu wyssane z palca (szwindel klimatyczny, szwindel z pandemią świńskiej grypy). Albo też są praktycznie całkiem przemilczane (HAARP, chemtreils). Ewentualnie przedstawiane są jako rzeczy w sumie pozytywne i korzystne (GMO, Codex A). Corocznych spotkań światowej elity finansowej, gospodarczej, medialnej i politycznej na kilkudniowych zlotach Grupy Bilderberga czy Komisji Trójstronnej „wolne media” Zachodu też dziwnie nie zauważają. Od zawsze – czyli od dziesięcioleci! Oddzielnym i niezwykle istotnym szwindlem medialno-politycznym jest oszustwo związane z tzw. wojną z terrorem. Ogłosił ją zbrodniarz Bush junior, zwalając dokonane pod nadzorem jego administracji zamachy z 11/9 na koczujących w jaskiniach Afganistanu fundamentalistów arabskich skupionych wokół bin Ladena. Ale w rzeczywistości to CIA wymyśliła i utrzymuje fikcję operującej na całym świecie groźnej Al-Kaidy. Zamachy na WTC i Pentagon były istotnym elementem planu judeocentryków i syjonistów z organizacji PNAC. Dały one pretekst do przebudowy armii USA i NATO na światowego żandarma. Dały też pretekst do agresji na suwerenne państwa (Afganistan, Irak). Były i stanowią one nadal pretekst do wyposażania policji i służb Zachodu w coraz bardziej kompleksowe kompetencje, służące infiltracji własnych społeczeństw. Służby Zachodu co trochę inscenizują kolejne rzeczywiste zamachy (Madryt, Londyn) lub zamachy „niedoszłe”, rzekomo w ostatniej chwili przez policję „udaremnione”. W ten sposób utrzymuje się na Zachodzie psychozę strachu. Także „prawodawstwo” Zachodu uzupełniono w międzyczasie nowymi zapisami, dającymi możliwość wprowadzenia rządów dyktatorskich. W USA przykładem tego są przepisy znane pod nazwą Patriot Act. Podałem tylko kilka najważniejszych przykładów tematów tabu lub spraw kompletnie zakłamywanych w mediach. Przy całej ich pozornej różnorodności – w sprawach fundamentalnych wszystkie ważniejsze media są jednakowo załgane i oszukańcze. Jedynie niewielka ilość niskonakładowych gazet odważa się poruszać tematy tabu. Ich zasięg jest jednak niewielki, wręcz marginalny. Przy okazji, chwilowo, służyć mogą one jako „dowód” na domniemaną wolność słowa. Ale ich los jest i tak przesądzony. Prędzej czy później poznikają wszystkie. Równie pozorna i fikcyjna jest zachodnia demokracja. Wprawdzie teoretycznie wszyscy na Zachodzie mają w polityce równe szanse, ale to tylko pobożna teoria. W praktyce na całym Zachodzie funkcjonuje system dwóch głównych, rzekomo rywalizujących ze sobą partii. Ma to na celu rozbicie społeczeństwa na przynajmniej dwa konkurujące ze sobą obozy. Obok partii głównych mogą funkcjonować partie, czy partyjki dodatkowe. Ich rolą jest powiększanie zamętu i dezorientacji wyborców, a nagrodą za dodatkowe rozbijanie społeczeństwa jest intratna możliwość bycia koalicjantem. W tym miejscu jednak uwaga! Karierę w jakiejkolwiek liczącej się partii można zrobić jedynie w pełni akceptując niepisane reguły gry. Utworzenie nowej partii i zakotwiczenie jej na stałe w systemie politycznym Zachodu możliwe jest jedynie wtedy, gdy „nowa” partia akceptuje polityczny status quo obowiązujący w strefie wpływów banksterów. Musi być więc proamerykańska, prounijna, proglobalistyczna, proizraelska i proNATOwska. Cała reszta, a więc „nowy” program polityczny „nowej” partii, to drugo- i trzeciorzędne „nowinki” (np. ekologiczne), które możemy określić mianem politycznego folkloru. Co natomiast spotyka nonkonformistyczne i antyunijne partie i ich liderów widać po tragicznym losie Jörga Haidera. Po sukcesie jego partii – FPÖ, gdy jako „młodszy” koalicjant weszła ona do rządu Austrii, Unia za karę ogłosiła bojkot tego kraju. FPÖ zwalczana była przez prounijną agenturę z zewnątrz i od wewnątrz. Z zewnątrz poddana była wściekłym atakom agenturalnych bądź odmóżdżonych euroentuzjastów. Od wewnątrz była rozmywana przez zainstalowanych w niej dużo wcześniej „umiarkowanych” działaczy. W konsekwencji Haider założył kolejną, antyunijną partię – Sojusz na rzecz przyszłości Austrii. Tego dla jego wrogów było już za wiele. W zainscenizowanym wypadku samochodowym jewropejczycy pozbyli się „mąciciela” jedynie słusznego, jewropejskiego porządku publicznego. Fasadowa demokracja Zachodu funkcjonuje mniej więcej tak:
- Do długofalowego funkcjonowania każda partia potrzebuje przychylności wpływowych mediów. A te promują jedynie partie politycznie poprawne. A więc takie, które akceptują ich służebną rolę wobec ideologów NWO. Partie rzeczywiście niezależne są zwalczane i dyskredytowane na wszelkie możliwe sposoby.
- Karierę w którejkolwiek z partii akceptowanej przez agenturalne media robią przede wszystkim gorliwi wykonawcy poleceń zakulisowych rządców Zachodu. Ludzie spoza układu, niepokorni, niezależni, nawet jeśli na krótko zaistnieją nawet na politycznej scenie, zostaną w mniej lub bardziej nieuczciwy, czy wręcz brutalny sposób wypchnięci poza margines oficjalnej politycznej inscenizacji.
- Partie nie realizują woli społeczeństw, które rzekomo reprezentują. Tutaj działa zresztą podwójnie fałszywy mechanizm.
Raz – to media wmawiają ludziom, czego oni niby chcą, czego chcieć powinni, co jest dobre, korzystne i „postępowe”. I to media „podpowiadają” ludziom partie, na które należy głosować, bo to one rzekomo będą szczytne cele najlepiej realizowały.
Dwa – programy przedwyborcze i obietnice pozostają zawsze, tylko i wyłącznie, programami przedwyborczymi i obietnicami. W myśl starego dowcipu z czasów PRL – jak Partia obiecuje, że coś odbierze, to odbierze. Jak obiecuje, że da, to obiecuje, że da… Notoryczne niespełnianie obietnic przedwyborczych skutkuje jedynie tym, że w kolejnych wyborach do władzy dochodzi zazwyczaj „konkurencja”. Ale że i ona nie wypełnia obietnic, to w kolejnej kadencji partia rządząca i opozycyjna zamieniają się ponownie fotelami. I tak w kółko Macieju. Bardzo rzadko rządzący w Jewropejskich barakach zgadzają się na przeprowadzanie w ich barakach referendów. Wynika to z ich obaw, aby rządzeni nie zagłosowali niesłusznie. Dlatego, jeśli nawet już ma mieć miejsce jakieś referendum, to poprzedzone jest one długą i głośną, odmóżdżającą kampanią medialną. Ale zdarza się czasem, że mimo nachalnej przygotowawczej kampanii medialnej i tak nie zawsze wszystko ułoży się w referendum po myśli politycznych marionetek i ich mocodawców… Doskonałym przykładem takiej porażki ideologów NWO było referendum w Irlandii. Irlandczycy, mimo wrzaskliwej prounijnej i protraktatowej propagandy, bezczelnie odrzucili w referendum Traktat Lizboński. Nic to – powiedzieli sobie jewropejscy arcydemokraci – wobec tego Irlandczycy zagłosują jeszcze raz! A w kuluarach jewrogabinetów mówiło się – dotąd będą w Irlandii głosować, aż wreszcie zagłosują słusznie. Albo nastraszymy ich, że ich wywalimy na zbity pysk ze spółki. Chucpa i oszustwo tego politycznego przekrętu polegały na tym, że zgodnie z obowiązującym w tamtym momencie prawem unijnym pierwsze referendum miało obowiązującą moc prawną i urządzanie krótko po nim drugiego referendum było po prostu nielegalne. Ale takimi drobnostkami jewropejscy arcydemokraci się nie przejmują. Urządzono drugie, nielegalne referendum, jego wyniki podretuszowano (bo Irlandczycy ponownie zagłosowali niesłusznie) i w Jewropie zaczął obowiązywać Traktat Lizboński (ratyfikacja go przez (p)rezydenta Kaczyńskiego była czystą formalnością). Tak powstała konstytucja bilderbergowskiej Jewropy. Fikcja demokracji w Unii Jewropejskiej aż razi w oczy – ale załgane media tego nie dostrzegają. Mamy np. w Europie tzw. parlament jewropejski. Pozbawiony jest on drobiażdżku – prerogatywy legislacyjnej. Czyli jest to gówno, a nie parlament. A jednak z uporem maniaka nazywane jest to fasadowe gremium „parlamentem”. Za tę fasadową chucpę, mającą imitować demokrację unijną i parlamentaryzm płacimy miliardy rocznie. Natomiast rządzący dekretami i nakazami rząd Jewropejskiej Unii – czyli jej komisja i komisarze – wybierają sami siebie. Zwykłych obywateli Unii jewropejscy arcydemokraci o ich zdanie w sprawie wyboru komisarzy nie pytają. Bo a nuż wybiorą oni niewłaściwych kandydatów. A tak na marginesie… Mnie osobiście określenie – „komisarze” dziwnie kojarzy się z komisarzami ludowymi z czasów Lenina, Stalina i żydobolszewickiej ZSRR, jak i z komisarzami wojskowymi z okresu stanu wojennego w PRL. Aby o arcydemokracji panującej w Unii było wszystko i do kompletu przypomnę jeszcze tylko to, że tzw. „prezydenta” Unii, czyli van Rampuya, w przeszłości gościa u Bilderbergów, jewropejska sitwa arcydemokratów też sama sobie wybrała. Milionowych rzesz Gojów o zdanie nie zapytano.
Tak oto wygląda demokracja Zachodu. Ciekawie też wygląda „demokratyczna „postawa mediów i politycznych marionetek Zachodu na konkretnych przykładach. Weźmy taką Białoruś i Egipt. W ostatnich wyborach na Białorusi tysiąc zachodnich obserwatorów nie było w stanie wykazać rażących nadużyć. A jednak Zachód okrzyczał te wybory jako sfałszowane. Natomiast fakt, że znienawidzony od dziesięcioleci dyktator Egiptu wielokrotnie „wygrywał” wybory, podejrzeń mediów i marionetek politycznych Zachodu nie budził. Zgodnie z zasadą – skurwysyn, ale nasz. Jeszcze dwa tygodnie temu nikt na Zachodzie nie nazywał go dyktatorem, a jego władzy reżimem. Polskie marionetki polityczne i agenci Zachodu zachęcali nawet nas do urlopów w Egipcie. A i sami tam jeździli, nabijając kieszenie reżimu Mubaraka pieniędzmi. A dzisiaj innych określeń niż dyktator i reżim pod adresem Mubaraka w mediach i ustach sprzedajnych politycznych marionetek nie słychać. Tylko – co robili oni przez ostatnie 30 lat? Dopiero teraz zauważyli, że tamten jest bandytą? Dalej… Protesty przeciwko Łukaszence w Mińsku organizował finansowany z Zachodu agenturalny margines. Unia Jewropejska zresztą sypnęła ostatnio ponownie suto unijnym groszem na finansowanie dywersji przeciwko wybranemu ogromną większością głosów Łukaszence.
Nie wpadli jednak jewropejscy komisarze ludowi na pomysł przeznaczenia podobnej sumy dla protestujących Egipcjan. Pod adresem Mubaraka padają ostre słowa i zarzuty, ale tak naprawdę nikt z politycznych banksterskich agentów na Zachodzie nie chce jego natychmiastowego odejścia. Boją się oni wszyscy, aby władzy nie przechwycili w Egipcie niewłaściwi ludzie. Dwa dni temu niemiecka telewizja puściła krótką wypowiedź niemieckiego Żyda, jednego z najbardziej wpływowych zakulisowych manipulatorów światowej polityki, zbrodniarza Henry’ego Kissingera. Powiedział on, że nie jest żadnym problemem odsunięcie Mubaraka od władzy. Natomiast ogromnym problemem jest to – kto przyjdzie po nim. W stosunku do Łukaszenki takich zastrzeżeń Kissinger, Brzeziński, Sikorski i komisarze jewropejscy nie mają. Obojętnie kto na Białorusi miałby rządzić, byleby nie on. Wyobrażam sobie, jak histerycznie wściekłą nagonkę na Łukaszenkę wywołałyby takie oto sceny nagrane w Mińsku: pędzące samochody policyjne celowo zabijają pieszych demonstrantów, po prostu rozjeżdżając ich na śmierć. Nie wykluczone, że zagrożono by Łukaszence interwencją zbrojną NATO. Rzekomo w obronie życia demokratycznych demonstrantów. A policja Mubaraka to właśnie zrobiła – zabijała celowo demonstrantów taranując ich autami:
http://alles-schallundrauch.blogspot.com/2011/02/polizeifahrzeug-uberfahrt-friedliche.html
W sumie z rąk policji zginęło w Egipcie w ciągu kilku pierwszych dni buntu ok 300 osób. Mubarak nadal jest dyktatorem. A Zachód zastanawia się, jak to zrobić, aby Egipcjan ponownie wystrychnąć na dudka. I dać im kolejnego, usłużnego wobec USA i Izraela skurwysyna. Albo jeszcze inny, podobny przykład załganego Zachodu…
Gdyby Łukaszenka (albo Putin) zafundowali sobie u siebie taki obóz koncentracyjny jak Guantanamo:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Wi%C4%99zienie_Guantanamo
i latami trzymali tam więźniów bez wyroków, bez procesów, najczęściej bez stawiania im jakichkolwiek zarzutów, bez dostępu do nich obrońców i rodzin, więźniów kompletnie wyjętych spod prawa, z łamaniem wobec nich wszelkich międzynarodowych praw i konwencji – to mielibyśmy codziennie w mediach seanse nienawiści i szczucia na haniebnych dyktatorów i okrutników. Ponieważ Guantanamo istnieje w wolnym świecie, urządzone i utrzymywane jest przez światowego chorążego wolności, przez wiodącego światowego obrońcę demokracji i praw człowieka i obywatela, seanse nienawiści nie mają w mediach miejsca. I w takiej to właśnie skurwionej, fasadowej demokracji, w takim to załganym medialnym matrixie żyjemy. Poliszynel
http://krasnoludkizpejsami.wordpress.com
Gajowego mniej przeraża panujące na świecie zło, niż to, że olbrzymia większość ludzi go nie dostrzega. I to by było na tyle w temacie tzw. wrodzonej mądrości społeczeństw.
Kto rządzi ministrem Klichem? Artykuł zamieszczamy, gdyż jest dowcipny. Możemy jednak zapewnić jego zacnego autora, iż ministrem Bogdanem Klichem rządzi ktoś zupełnie inny, a nie faceci od PR. Zresztą sam autor zapewne to świetnie wie. – admin Jednym z najbardziej znanych poprzedników szefa MON Bogdana Klicha, był gen. dyw. Tadeusz Kasprzycki (1891 Warszawa -1978 Montreal) – minister Spraw Wojskowych od 1935 r., do 17 września 1939. (Upraszam o nie doszukiwanie się tu jakichkolwiek aluzji) W wypadku gen. Kasprzyckiego „cała Warszawa” widziała kto nim rządzi. Otóż dobiegając pięćdziesiątki stracił głowę dla aktoreczki (Generał i aktoreczka – dobre!) Zofii Kajzerówny młodszej od niego o 25 lat. Rozwiódł się z żoną. (Tu też proszę nie doszukiwać się analogii) Żona jako kobieta honoru – przed wojną takie bywały – rzuciła się z piątego piętra na Wilczej, co aktoreczkę napełniło jedynie niesmakiem. „Co za brak taktu!” – tak skomentował to publicznie w SiM-ie. Ministrem Spraw Wojskowych RP rządziła więc aktoreczka. Ale, ALE – aktoreczka miała zaufaną gosposię – garderobianą – Justysię. To Justysi radziła się we wszystkich sprawach. W sierpniu, 28.go Kajzerówna wróciła z Juraty odwołana z wakacji przez Kasprzyckiego za względu na realną groźbę wybuchu wojny. Kasprzycki poinformował ją, iż dobrze, że wróciła bo jutro będzie ogłoszona mobilizacja powszechna. Aktoreczka pobiegła radzić się Justysi, co robić z sukniami w takiej sytuacji i co z premierą w Teatrze Polskim. A tu Justysia w ryk – jaka mobilizacja! „Nie pozwolę zabrać mojego chłopa do wojska. 17 września w moje imieniny ma mi się oświadczyć. Pierścionek już kupiony, fotograf obstalowany! Mobilizacja dopiero potem!” Kajzerówna pobiega do Tadzia i tyranią łez wymogła, by postarał się mobilizację przesunąć. Na wieczornej naradzie u Edzia i Józia generał obstawał, iż naród twierdzi, że mobilizacja jest przedwczesna. Marszałek i szef MSZ mobilizację odwołali. W ten sposób garderobiana aktoreczki Kajzerówny wstrzymała mobilizację o 48 h, walnie przyczyniając się do naszej klęski wrześniowej. Kto jednak rządzi ministrem Obrony Narodowej Bogdanem Klichem? Aktualna żona jest w Krakowie. Poprzednia chyba jeszcze w areszcie. Gosposi w Warszawie nie ma. A jest rzeczą wprost nie możliwą by minister sam wpadał na te wszystkie „wstrząsające” pomysły, jakimi nas raczy. Analizując dostępne mi materiały, doszedłem do wniosku, że ministrem Bogdanem Klichem rządzą faceci od PR! W ciągu dwu lat ma już takiego trzeciego faceta!
W MON działa cały Zespół Medialny, który ma poprawiać wątpliwy wizerunek i dorabiać charyzmę panu ministrowi. Na etacie MON był PR-owiec zawołany (za skromne x tys. zł netto miesięcznie, plus premia) Antoni Mielniczuk. Spec ten koncentrował się na kreowaniu wizerunku szefa Wojska Polskiego jako pacyfisty (!) oraz nagłaśniał składanie wieńców (na koszt MON) na grobie min. Geremka itd. Aliści po zredukowaniu armii do 120 tys., zniesieniu poboru i zabronieniu polskim żołnierzom wystawiania nosa poza obóz warowny w Iraku, spec odszedł w niejasnych okolicznościach – a przecież nie było w Polsce lepszego od niego. Tak jakoś wczesnym latem zastąpił go inny niekwestionowany Autorytet, viceprezes i były rzecznik BCC pan Arkadiusz Protas. To chyba on był autorem pomysłu zakupu luksusowego wierzchniego okrycia w kolorze dojrzałej oliwki dla pana ministra. Media eksponowały płaszczyk do zdarcia. Faktycznie notowania min. Klicha wzrosły – ludzie lubią czuć się dobrze ubrani poprzez swoich przedstawicieli. Pan prezes licznych instytucji odszedł nagle, składając oświadczenie. Wynotowałem sobie z niego formułkę, która zapewne przejdzie do annałów europejskie epistolografii: „… nie godzę się na wikłanie mojego nazwiska w negatywny kontekst”. Brzmi „to” prawie jak Benito Mussolini: „… Włochy są stroną zaangażowaną, ale nie wojującą.” Czasami oglądając internetowe wizerunki różnych pierwszoplanowych tuzów europejskiego PR-u, czuje się przy nich taki mały, taki nic nie znaczący, że aż żal „mnię ściska” (wersja ocenzurowana). Po tych dwu specach – najlepszych z najlepszych, niekwestionowanie „niepodważalnych” – minister Klich zaangażował trzeciego Maestra, Rafał Szymczaka, specjalista od marketingu szeptanego, który ma naprawić to co dwaj poprzedni popsuli. Pan Szymczak wylansował kiedyś ministra Michała Boni, to i Ministra Klicha wylansuje. W razie mobilizacji PR-cy nas obronią. Czego Państwu i sobie szczerze nie życzę.
Remigiusz Włast-Matuszak
Za: prawica.net
http://www.bibula.com/?p=32018
Goje powinni pracować do śmierci O rosnącym dobrobycie i postępie gospodarczym w Unii Europejskiej najlepiej świadczy podnoszenie wieku emerytalnego. Poczytajmy, co pisze np. Onet.pl: Kraje Eurolandu zdecydowały, że podniosą wiek emerytalny, ale w Polsce rząd o takich zmianach już nie myśli – zauważa „Rzeczpospolita”. [Myśli, myśli, tylko nie ogłasza, żeby zadziałać z zaskoczenia - admin]
Podczas spotkania unijnych przywódców mówiono m.in. o ujednoliceniu wieku emerytalnego wśród wszystkich państw członkowskich. Skoro jest jedna waluta, dlaczego nie ma obowiązywać ten sam wiek emerytalny. [Szkoda wielka, że nie zauważono, iż w krajach UE powinny być też takie same płace - admin]
W wielu krajach UE trwają prace nad podnoszeniem progu emerytalnego. W Polsce także o tym kiedyś mówiono. Obecnie zapadła cisza. Mamy aktualnie te same regulacje co Austria, Grecja i Wielka Brytania. Te kraje już zdecydowały o zmianach, zrównają wiek emerytalny kobiet i mężczyzn. Wiele innych państw ustala tę granicę na poziomie 67 lat. Najdalej posuwają się Duńczycy, którzy rozważają w przyszłości przyjęcie możliwości przejścia na emeryturę dopiero po ukończeniu 72 lat. Wkrótce Polska pozostanie jednym z nielicznych członków Unii, gdzie można tak wcześnie zakończyć okres czynnej pracy zawodowej. Na dodatek badania pokazują, że faktycznie średnia wieku osób przechodzących na emeryturę wynosi u nas zaledwie 56 – 58 lat. Jedynie Luksemburg ma niższy wynik. Tymczasem np. w zamożnej Francji ten wiek to 59,4 lat. Czas, aby także w Polsce zacząć myśleć o zmianie regulacji dotyczących przechodzenia na emeryturę, lecz jest mało prawdopodobne, aby stało się to przed jesiennymi wyborami – czytamy w „Rzeczpospolitej”. Dla lepszego naświetlenia całokształtu sprawy przypomnijmy, że w takiej Francji tydzień roboczy to 35 godzin, a nie 40, jak w Polsce. Wiek emerytalny dla mężczyzn np. w Grecji to 55 lat, Czechach – 62, Francji – 60, na Litwie – 62.5, na Łotwie – 62, na Malcie – 60, na Słowacji – 60, w Niemczech – 63 itd. Na pogardzanej Białorusi wiek emerytalny to 55 lat dla kobiet i 60 dla mężczyzn. I nie słyszeliśmy, aby zamierzano go podnieść. Niska średnia wieku osób przechodzących w Polsce na emeryturę wynika z tego, że ludzie po 50-tce są wyrzucani z pracy, a nie dobrowolnie odchodzą. Brakuje pracy dla ludzi młodych i w sile wieku. Może by ustalić unijny wiek emerytalny na 85 lat? Kto nie dożyje, tego rodzina i spadkobiercy będą zmuszeni do spłacenia różnicy. Żeby tzw. funduszom emerytalnym nie zabrakło na milionowe pensje dla zarządów. Tak to bywa, gdy państwo w „wolnorynkowy” sposób wyprzedaje swoje zakłady w ręce prywatne. Odpada mu ważne źródło dochodu, pozostaje jedynie ściąganie podatków i podnoszenie wieku emerytalnego. A także propagowanie eutanazji. Admin
07 lutego 2011 Są źródła, które nigdy nie wyschną... - na przykład- źródła głupoty. Biją niestrudzenie, systematycznie, codziennie.. Wszak żyjemy w demokracji. Tak jak Amerykanie w takiej Kalifornii, gdzie obowiązuje demokratyczne prawo ma mocy którego każdy, kto zdetonuje urządzenie nuklearne w granicach miasta, zostanie ukarany grzywną w wysokości 500 dolarów(????). No i co nie opłaca się? Tak przegłosowali.. Chociaż po takiej detonacji nie bardzo wiadomo, kto mógłby wyegzekwować te 500 dolarów.. A kogo to obchodzi..? Ważne, żeby takie idiotyczne prawo funkcjonowało. .Im go więcej- tym doskonalsza demokracja.. Jakiś czas temu , sędzia w Lubartowie, wydała wyrok obcięcia obu nóg pacjentowi, na podstawie faksu otrzymanego z tamtejszego szpitala. Pacjenta nikt o zdanie nie pytał(???)Z pisma ze szpitala wynikało, że bez operacji pacjent umrze, ale chory nie wyraża zgody na” zabieg”.(???) W myśl prawa polskiego, sąd może decydować o losie pacjentów tylko w przypadku małoletnich, ubezwłasnowolnionych i niezdolnych do świadomego wyrażenia zgody na operację. Nikt rodziny w tych sprawach nie pyta.. A może o losie dzieci zadecydowaliby rodzice lub opiekunowie, a nie sąd? Co prawda sędzia Ewa Świderska, przyznała się, że popełniła błąd. .Ale fakt pozostaje faktem. Pacjent nie wyraża zgody i już.. To jego decyzja- bo to jego nogi.. Co ma sąd do tego? Jak sąd może decydować o swoich nogach, to niech sobie je obetnie.. Ale nie powinien decydować o cudzym zdrowiu.. Ale ktoś takie prawo uchwalił? Trzeba by poszperać w Sejmie pośród demokratyczne uchwalonych ustaw, kto takie prawo przepchnął.. 65 letniego Jana G. przywieziono do szpitala w Lubartowie wbrew jego woli- bo tak chciał sąd. I sąd chciał mu obciąć nogi.. W stanie Pensylwania - też przegłosowali demokratycznie większością podręcznych głosów- że mężczyźnie nie wolno nabyć alkoholu, zanim nie przedstawi sprzedawcy zgody podpisanej przez żonę.(???) Demokratyczne prawo nie precyzuje, czy może kupić alkohol mężczyzna, który nie ma żony, a dopiero idzie w kawalerkę i ma narzeczoną.. Która na przykład nie lubi alkoholu.. Wtedy kłótnia gotowa. Znowu ustawodawca zadecydował za człowieka, co mu wolno w swojej sprawie, a czego mu nie wolno.. To są prawa człowieka i obywatela.. A tak naprawdę naigrywanie się z człowieka.. Z jego wolności wyboru.. W październiku ubiegłego roku pani minister Katarzyna Hall z Platformy Obywatelskiej, wydała rozporządzenie, którego celem jest posprzątanie semantycznego bałaganu. Panującego w państwowych szkołach. Pani minister chce zakończyć całą semantyczną operację do 31 sierpnia 2012 roku. Zdaniem pani minister nieporządek powodują przymiotniki:” publiczna”, ”integracyjna”,, „ specjalna”,” sportowa” oraz dodawane do rzeczowników „ szkoła podstawowa”, „ przedszkole” ”,”liceum”. Nazwa szkoły wskazująca na np. profil sportowy, dalej będzie widniała w statucie, ale zniknie z wiszącej przed szkołą tablicy. Urzędowe porządki nie obejmą na razie numeru placówki oraz imienia patrona, którym dalej będzie można posługiwać się w oficjalnej korespondencji. Zostaną wymienione pieczątki, legitymacje, szablony listów i inne dokumenty. Czemu ma służyć takie postępowanie? Wyjaśnia nam to na łamach Gazety Wyborczej pani Justyna Sadlak z biura prasowego Ministerstwa Edukacji Narodowej. Bo „ jest bałagan” więc” chcemy to uporządkować żeby tablice szkół wyglądały jednolicie(???) Wszystko to będzie nas kosztowało niedrogo, bo samo ministerstwo szacuje wydatki na 30 milionów złotych(???). Co stanowi” niewielkie obciążenie”(???) Tak uważają urzędnicy, którzy wydawane pieniądze traktują jak powietrze.. Łatwo przyszło- łatwo pójdzie.. Same szkoły też powinny wyglądać jednolicie.. A czego się uczy w tych państwowych szkołach? A kogo to obchodzi, ważne, żeby wydać niepotrzebnie 30 milionów.. A przecież miały być oszczędności? No , ale nie w szkołach. Na edukacji oszczędzać nie wolno- tak jak na biurokracji.. One są najważniejsze w demokracji. Edukacja poprzeplatana biurokracją.. Efekt jest piorunujący.. Tak jak w stanie Oregon w Stanach Zjednoczonych nie wolno wycierać umytych naczyń, powinny one wyschnąć w sposób naturalny(???). No pewnie. po co je wycierać, jak mogą wyschnąć same. .Ale gdyby ktoś chciał wytrzeć swoje naczynia- nie wolno! Znowu demokracja. Przegłosowali i ustanowili demokratyczne prawo.. Nie wolno wycierać naczyń i już! A jak sprawdzić, czy ktoś nie łamie prawa? Czekać aż ktoś przychylny władzy doniesie, że ktoś wyciera swoje naczynia.. I do tej pory Stany Zjednoczone uważa się za kraj wolności. A w stanie Oregon nawet swoich własnych naczyń nie wolno sobie powycierać.. Do tej pory sowiety uchodziły za kraj niewoli, ale czy w ZSRR nie wolno było wycierać sowich własnych naczyń po obiedzie? Natomiast w stanie Indiana prześcieradła hotelowe muszą mieć dokładnie 99 cali długości i 81 cali szerokości(???). I ani cala mniej wzdłuż i wszerz.. Dlaczego akurat 99 na 81??? We wszystkich hotelach w stanie Indiana, Czy to nie zajob? Bo jakiś facet produkuje prześcieradła o tych wymiarach, bo taką akurat kupił sobie maszynę do robienia prześcieradeł… I zalobbował demokratycznie, żeby tylko przegłosowali.. I handluje prześcieradłami… A w takim Newport (Rohde Island) obowiązuje zakaz palenia fajki po zachodzie słońca(???) Nawet fajki sobie nie można zapalić. W Europie w ogóle nie wolno sobie zapalić w miejscu publicznym i prywatnej kawiarni czy restauracji.. Nie wiem- przyznam się państwu- czy zakaz dotyczy fajki.. Należałoby sprawdzić w przepisach szczegółowych. .Jakiej fajki? Jak długo? W jaki sposób się ewentualnie zaciągać? W Illinois, w mieście Eureka mężczyźnie z wąsami nie wolno całować kobiety(???). No tak- ale jak ona także jest z wąsami? To też nie? W Oxford(Ohio) kobieta popełnia wykroczenie gdy rozbiera się naprzeciw obrazu przedstawiającego mężczyznę(???). Nie sprecyzowano, czy nagiego, czy ubranego? I jakiej wielkości musi być obraz, żeby popełniła wykroczenie.. Natomiast w stanie Montana zamężna kobieta nie może pójść samotnie na ryby(???). No tak ale do sklepu po ryby może pójść samotnie, i nikt jej nie będzie sprawdzał. A w Waterloo (Nebraska) demokratyczne prawo stanowi, że fryzjerom nie wolno jeść cebuli między 7.00 a 19.00(???) Ale o czosnku nie ma ani słowa.. Można go jeść do woli!!! I Tak dalej, i tak dalej.. Tak wyglądają USA, kiedyś normalny kraj ludzi wolnych, ale demokracja przez dwieście lat poczyniła wielkie spustoszenia, ponieważ ze swej natury jest zaprzeczeniem wolności człowieka… Ale czasami się zdarza, bardzo rzadko, że wyniku demokratycznego głosowania przywrócilibyśmy normalność. Na przykład w przypadku kary śmierci.. W Polsce około 80% „obywateli” jest za przywróceniem kary śmierci wobec morderców z premedytacją.. Ale rządzący Polską demokraci, na taką demokrację się nie zgadzają.. W tym przypadku nie chcą poddać procesowi demokracji wprowadzenia kary śmierci. Dlaczego? Bo podpisali protokół nr 6, jako zalecenie Rady Europy- i demokrację mają w głębokim poważaniu.. Natomiast w Starachowicach demokracja się sprawdziła. W jednym przypadku.. Tamtejsi radni przegłosowali, żeby zrobić porządek z bezpańskim psami i kotami nie wydając milionów złotych na gminne schronisko.. Jest tam jest wielu ludzi biednych, a przy takiej biedzie utrzymywanie niczyich psów i kotów jest niemoralne.. W ogóle utrzymyanie bezpańskich psów i kotów za cudze pieniądze jest niemoralne. I postąpili słusznie! Kto chciał psy i koty na swoje utrzymanie wziął- reszta została uśpiona. Na 396 bezpańskich psów i kotów- uśpili 380.. Zrobił się wielki raban, przyjechało TVN, NIK złożył doniesienie do prokuratury( przy okazji pojawił się policjant Paweł Biedziak, kiedyś propagandował w komendzie Głównej- teraz jest rzecznikiem NIK!) policja prowadzi już wstępne czynności i już w TVN pojawiły się zbitki, że w Starachowicach” mordowali zwierzęta”(???). Będzie nagonka, ale muszą wytrzymać.. Jak postanowili przeciwstawić się poprawności politycznej- to muszą wziąć na siebie bezpardonowy atak organów państwowych.. Mają moje poparcie.. Już atakują weterynarza, ale. ten nie chce z nimi rozmawiać.. Zabarykadował się w domu, i tylko przez drzwi coś im powiedział.. Pamiętacie Państwo jak swojego czasu zupełnie przypadkowo postrzelono weterynarza podczas polowania na tygrysa czy lwa, który uciekł z Zoo, czy jakoś tak.. Media użalały się głownie nad zastrzelonym zwierzęciem- a nie nad człowiekiem.. Gdzie my żyjemy? Zwierzę ważniejsze od człowieka? Wszystkich radnych na pozbawienie mandatu za to , że głosowali za” mordowaniem zwierząt- ”chyba nie skażą.. Weterynarza może najwyżej zastrzelą bo „ zamordował” 380 bezpańskich psów i kotów.. Snajpera mają - przynajmniej w Komendzie Głównej.. O losie burmistrza ani słowa na razie.. Ale tamten region ma duże tradycje partyzanckie.. Na Wykusie biwakował słynny „Ponury”.. Mieszkańcy Starachowic będą musieli sięgnąć chyba po broń.. Ale białej, o ostrzu dłuższym niż 8 centymetrów nie wolno nosić w miejscach publicznych.. To znaczy jeszcze wolno- ale już wkrótce nie. Za niemieckiej okupacji też nie wolno było nosić broni, a Polacy jednak nosili... Tak jak nie wolno było handlować mięsem, za co groziła kara śmierci.. A handlowali! Teraz nie wolno uśpić bezpańskiego psa. Mimo zgody tamtejszych organów sanitarnych. Tak jak uśpić własnego - nawet jak człowiek byłby głodny.. Rzeźbiarz to jest taki człowiek, który bierze kawałek kamienia i usuwa z niego wszystko co wydaje mu się zbędne.. Tak powstaje dzieło sztuki. A jak usunąć z demokratycznego państwa prawnego wszystkie nonsensy, którymi jesteśmy obudowywani na co dzień? Nawet najlepszy rzeźbiarz tego nie potrafi.. Demokracja jest źródłem, które nigdy nie wyschnie.. Będzie generować co rusz to nowe nonsensy. Taka jej natura! Ale czasami są chlubne wyjątki.. Ale do tego potrzeba wielkiej odwagi! Radni w Starachowicach okazali się odważnymi ludźmi.. Chwała bohaterom! PS. Jako kandydat na prezydenta Radomia, na pytanie dziennikarki Gazety Wyborczej co zrobić z bezpańskimi psami i kotami, odpowiedziałem, że należy dać ogłoszenie do prasy i telewizji o możliwości odebrania swojej własności, ale jak ktoś się nie zgłosi w ciągu tygodnia po swojego psa lub kota, albo nikt go nie weźmie - wydam decyzję o uśpieniu zwierząt. Dokładnie to samo co zrobiono Starachowicach. Bo to jest zgodne ze zdrowym rozsądkiem WJR
1. Nie boję się Ciebie Żydzie! - radośnie oznajmia dzisiejsza "Gazeta Wyborcza" i obwieszcza wyniki badań profesora Sułka, z których wynika. ze w Polsce zmniejszył się antysemityzm. I to jak bardzo! Jeszcze osiem lat temu 43 procent Polaków uważało, ze wpływ Żydów na sprawy polskie jest za duży, 2 procent, że za mały. A dziś już tylko 22 procent uważa, że za duży, zaś do 5 procent wzrósł odsetek uważających, że za mały.
2. Kropla drąży skałę. Wielka praca organiczna i praca u podstaw, jaką nad polskim społeczeństwem wykonała "Gazeta Wyborcza" dała wreszcie plon. Tradycyjny polski antysemityzm, wysysany od stuleci z mlekiem Matki-Polki, tradycyjny polski antysemityzm, przed którym Żydzi przez stulecia uciekali z Polski w cały świat, tradycyjny polski antysemityzm tak pięknie tropiony i opisany w epokowych dziełach Jana Tomasza Grossa - ten antysemityzm powoli zaczyna ustępować!
3. Wyniki tych badań trzeba koniecznie upowszechnić w Europie, która nie raz załamywała ręce nad polskim antysemityzmem. Za ocean je trzeba też koniecznie zawieźć i zacząć krzewić przekonanie, że polskie obozy koncentracyjne to już naprawdę przeszłość i polskie społeczeństwo już nie jest tak nienawistne i krwiożercze wobec Żydów, jak kiedyś było.
4. Najbardziej trzeba jednak upowszechnić wyniki badań profesora Sułka w zbolałych troską Niemczech. Wszak to Niemcy jako kraj i naród szczególnie kochający Żydów, najbardziej są polskim antysemityzmem zmartwieni i zaniepokojeni. Trzeba im tę dobrą nowinę zanieść jak najprędzej. niech się chociaż trochę uspokoją.
5. W związku z polskim antysemityzmem Niemcy maja szczególna traumę, której na imię - Jedwabne. Oddziały SS i policji niemieckiej spóźniły się niestety z interwencją i nie przeszkodziły Polakom w wymordowaniu tysiąca pięciuset jedwabieńskich Żydów. Niemiecka punktualność w tym wypadku zawiodła, gdy oddziały pokojowe dotarły na miejsce, stodoła już niestety płonęła. Przez lata mieli z tego powodu wyrzuty, jak Holendrzy, którzy nie zapobiegli masakrze w Srebrenicy. Dziś trzeba jednak pilnie uspokoić ten naród tak wrażliwy na krzywdę innych narodów, naród Oskara Schindlera i innych bohaterskich Sprawiedliwych - w Polsce jednak idzie ku lepszemu. Powoli, ale idzie.
6. Ale nie uspokajajmy się zanadto. Jest jeszcze 22 procent Polaków, którzy uważają, że wpływ Żydów jest za duży. To prawie jedna czwarta społeczeństwa, 9 milionów ludzi. W nich wciąż drzemie potencjał na nowe Jedwabne. Jest też jeszcze większa grupa - 36 procent - ludzi, którzy w tej pryncypialnej i zasadniczej kwestii, jaką jest wpływ Żydów, najzwyczajniej w świecie nie maja zdania. I ci są najgorsi, już Gross opisał i Lanzman sfilmował tę straszną polską obojętność.... Gdyby obie te rozpracowane przez profesora Sułka grupy dodać, to mamy 58 procent społeczeństwa polskiego, które nastawione jest antysemicko bądź co gorsza semicko-obojętnie. Do pożądanego filosemityzmu droga więc daleka. Zaczyn w liczbie tych pięciu procent Polaków uważających, że wpływ Żydów jest za mały - jest za mały.
7. Reasumując - jest lepiej, coraz lepiej, ale pracy przed Gazetą Wyborczą jeszcze wiele, bardzo wiele.
Drugi krąg Jest w stu procentach pewne, że Ruscy sfałszowali kopie zapisów VCR, bo widać to nie tylko po opublikowanych „stenogramach”, po różnicach między odczytami polskich ekspertów a ruskich „badaczy”, ale i po wielu nieistniejących rewelacjach, które ci ostatni na chama włożyli do scenariusza wydarzeń, by się na te rewelacje powoływać w „rekonstruowaniu przebiegu wypadku”. Co Ruscy wykasowali, co dokleili, co zmienili, a co zagłuszyli, można byłoby ustalić, gdyby Polska miała dostęp do oryginałów VCR, lecz na ich uzyskanie się nie zanosi, bo wtedy mogłoby się okazać, że rozmowa w kabinie załogi przebiegała zupełnie inaczej niż to pokazała ruska „praca kopalniano-odkrywkowa”. Przede wszystkim jednak, na co słusznie zwraca uwagę KaNo (http://fotoszop.salon24.pl/275449,odeszli-na-drugi-krag),
ostatnie sekundy zapisu VCR są zwyczajnie wycięte – wszystko więc kończy się o wiele szybciej niż w rzeczywistości się skończyło. To wykasowanie przy wstępnym kopiowaniu słynnej „końcóweczki” J. Millera (http://freeyourmind.salon24.pl/274985,kopiowanie-koncoweczki) było dla Ruskich zabiegiem najłatwiejszym do zrobienia, skoro nagle ichniejszym „badaczom” okazało się, że taśma akurat w czarnej skrzynce polskiego tupolewa potrafi się cudownie pomnażać aż do długości 38 minut zapisu (http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20110125&typ=po&id=po06.txt).
Takie rzeczy są możliwe oczywiście tylko wtedy, gdy jakieś ważne dowody znajdą się w cudotwórczych rękach ruskich iluzjonistów, którzy wyjaśniają potem swoje magiczne sztuki prostym stwierdzeniem, że w rejestratorze była po prostu w „cieńsza taśma”. Szkoda w takim razie, że nie nagrał się na niej cały przelot Tupolewa, choć, nie uprzedzajmy wydarzeń, bo przy następnych odczytaniach może się okazać, że taśma jest jeszcze cieńsza niż badacze wstępnie ustalili. Albo... że były nawet dwie taśmy. Oczywiście, gdyby Polska była normalnym, a nie rekomunizowanym krajem, to sam fakt sfałszowania kopii zapisów VCR nakazywałby wszczęcie natychmiastowego śledztwa przeciwko tym instytucjom, które fałszują rzeczowe dowody ws. tragedii smoleńskiej, a w sytuacji nieprzekazania oryginałów VCR, zerwanie współpracy z ruskimi instytucjami, które najwyraźniej (co widać na kilometr) mataczą w sprawie. Faktów świadczących o ruskim mataczeniu jest zresztą dużo więcej, jak świetnie wiemy (wystarczy poczytać „polskie uwagi do raportu”), ale to zupełnie nie przeszkadza polskim instytucjom zajmującym się tragedią z 10 Kwietnia. Najwyraźniej więc wychodzą one z założenia, że nawet fałszowanie czy wprost niszczenie dowodów nie ma większego znaczenia, bo być może jest tak, jak wyraził się pewien gajowy. Gdyby w tychże instytucjach (polskich) pracowali ludzie mający choć odrobinę może niekoniecznie wielkiej odwagi, ale oleju w głowie, to (po nitce do kłębka) byliby w stanie dojść do prostej konkluzji, że skoro fałszowanych jest tak wiele dowodów, to należy śledztwo zwyczajnie zacząć od początku, biorąc w nawias wszystko to, co się ustaliło do tej pory. Wystarczyłoby za punkt wyjścia przyjąć nasuwające się i całkiem uzasadnione podejrzenie, że Ruscy zamontowali w VCR niestandardowe taśmy, pozwalające na manipulację po ich wyjęciu po zdarzeniu lotniczym. Jeśli tak się nie dzieje, że polskie instytucje nie zauważają ruskiego słonia w ruskiej menażerii, a nic na razie za takim „zwrotem w akcji” nie przemawia, szykowany jest wszak raport komisji Millera, który ma być, jak przestrzegał nas surowo wybitny specjalista min. Miller, jeszcze surowszy dla Polski (http://wiadomosci.wp.pl/kat,1356,title,Nasz-raport-bedzie-bardziej-surowy-dla-strony-polskiej,wid,13029060,wiadomosc.html)
(aniżeli „raport komisji Burdenki 2”) - to musimy się tym zająć my. Takie surowe zapewnienie trzeba brać na serio, gdyż zadęcie, z jakim surowy Miller te kwestie wypowiada, świadczy, iż ów minister surowe i nieziemskie moce ma najwyraźniej za sobą. O to, rzecz jasna, w całym badaniu tragedii smoleńskiej chodzi, by nareszcie znaleźć winowajcę „katastrofy”. Sprawa była bliska rozwiązania, bo wedle relacji niezawodnych polskojęzycznych i promoskiewskich mediów śp. gen. A. Błasik już osobiście siedział za sterami, potem tylko był nieproszonym gościem w kabinie załogi, ale i tak naciskał na pilotów, potem zaś znalazł się gdzieś w środku kadłuba i „nie reagował” na niebezpieczną sytuację (vide „raport komisji Burdenki 2”) i właśnie swym brakiem reakcji przyczynił się do tragedii. No ale to za mało. Teraz kremlowskie ptaki, których na polskich dachach mnóstwo siedzi, ćwierkają, że prawdziwym winowajcą może się okazać sam Prezydent. Nie jest jednak jeszcze ustalona wersja, czy miałby naciskać, ulegać naciskom swojego złowrogiego brata (co świat by podpalił), czy też wcale nie naciskać i w ten sposób doprowadzić do śmierci wszystkich osób na pokładzie Tupolewa. Pozostawiając te otwarte kwestie moskiewskim scenarzystom i iluzjonistom, którzy, ma się rozumieć, znajdą wdzięcznych klakierów nad Wisłą, wróćmy do zagadnień podstawowych związanych z ostatnimi chwilami lotu polskiego Tu-154 M. Otóż mamy dwa ważne tropy, które powinniśmy uwzględnić. Po pierwsze ten, że końcówka zapisu VCR jest chamsko ucięta, a więc bez wątpienia był dalszy ciąg. Skoro zaś niestandardowa taśma zarejestrowała 38 min, to równie dobrze mogła zarejestrować więcej (i zostało to wycięte) lub też zarejestrowała 30 min, lecz Ruscy, kasując część materiału, porozsuwali, wypełniwszy szumem i buczeniem, pozostałe fragmenty rozmów, by stworzyć iluzję pełnego zapisu VCR. Po drugie, ze zdobytych nadludzkim wysiłkiem woli, zapisów rozmów „na wieży kontroli lotów” (http://www.se.pl/wydarzenia/kraj/stenogramy-rozmow-w-wiezy-kontrolnej-w-smolensku-kur-gdzie-on-jest_168210.html), wynika, że tupolew zniknął z radarów na Siewiernym na kilkanaście minut przed „podchodzeniem do lądowania”. Wiemy skądinąd już na pewno, bo zapewniał nas o tym nawet surowy Miller, że załoga nie miała zamiaru lądować. Co więcej, doszły nas słuchy nawet o tym, że łącząca się z tupolewem Moskwa miała Polaków skierować na inne lotnisko, a nie na Siewiernyj (ze względu na warunki panujące w Smoleńsku). Tego wątku oczywiście nie ma w stenogramach rozmów w kokpicie.
08: 28: 27 KL: - Nie przespać go, z kursem 40 idzie, żeby go na czas zawrócić, gdzie on kur..., teraz?
08: 29: 05 KL: - Tak, tak, tak, tak, kur... gdzieś powinien być.
08: 29: 20 KL: - Job twoju mać, wszystko jedno, kur...
08: 29: 31 KL: - Odpowiedział.
08: 29: 34 KL: - Gdzie ten 25 kilometr, jeszcze nie zobaczyłem.
08: 29: 38 A: - Ty go nie widzisz, tak?
08: 29: 48 KL: - Tak, przepadł.
08: 29: 48 KL: - O jest, widzę, 20 kilometrów...”
Mamy więc dwie możliwości.
1) Tupolew nie skierował się na Siewiernyj, tylko za zaleceniem Moskwy poleciał zupełnie w inne miejsce (ustalamy, gdzie), zaś ta maszyna, która pojawia się na radarach w Siewiernym po zniknięciu Tupolewa, imituje dalszy jego przelot z „wypadkiem na Siewiernym” włącznie („mały samolot” Wiśniewskiego).
2) Tupolew nadal leciał na Siewiernyj, ale po komendzie „Odchodzimy”, faktycznie odszedł; nie spadł zatem ani nie eksplodował w powietrzu. Dźwięki słyszane na fragmentach zapisów VCR mogłyby natomiast świadczyć o jakimś twardym awaryjnym lądowaniu w innym miejscu. W obu jednak przypadkach doszłoby do zamachu terrorystycznego na polską delegację. Co jeszcze przemawia za takim scenariuszem? Pomijając w tym momencie „lotnicze szczątki na Siewiernym” oraz to, że pierwotnie te ostatnie chwile wyglądały inaczej niż nam później zaprezentowano (http://www.fakt.pl/Piloci-krzyczeli-Jezu-Jezu-,artykuly,71784,1.html) (http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,title,Slyszelismy-nieludzkie-krzyki-przerazenia-i-bolu,wid,12185286,wiadomosc_prasa.html),
należy pamiętać o telefonach, które sygnalizowały niepokojące rzeczy dziejące się z pasażerami samolotu. Wyjęcie, uruchomienie tychże telefonów i połączenie z Polską musiało trwać przynajmniej kilkadziesiąt sekund, a kilka następnych: wypowiedzi do słuchawki. Tego typu czynności nie byłyby przecież możliwe w rozpadającym się w ułamkach sekund samolocie, a jedynie w takim, który szykuje się do awaryjnego lądowania lub też takim, który już awaryjnie wylądował. FYM
Uważam, rze: Kubicę wyciągnięto z wraku stanowczo za późno, „Miro” Drzewiecki może rozkwitnąć na nowo, a media Egiptem znudziły się jak braciszek Tuck pasztetem Autorski przegląd prasy A wiec to już dziś. Tygodnik „Rz” – „Uważam Rze” już w sprzedaży. Omawiać go nie będę, aby nie psuć niespodzianki. Do kiosków, Kochani, do kiosków. Kupować, oceniać i zakochiwać się od pierwszego wejrzenia. A co w pozostałych gazetach?
Oczywiście Robert Kubica. „Koszmarny wypadek Kubicy“ – wybija na okładce „Fakt“. „Robert Kubica zmiażdżony w wypadku” – emocjonuje się „Super Express”. „Robert, wygraj ten wyścig” – życzy walczącemu o władzę nad ręką kierowcy „Gazeta Wyborcza”. W tejże gazecie dziennikarze szukają odpowiedzi na ważne pytanie: „Dlaczego Polakowi (ratownicy) pomagali tak długo?”. I dalej: „ Aż dwie godziny trwała podróż rannego Kubicy do szpitala. Od wypadku w włoskim rajdzie Ronde di Andora do pierwszego zabiegu w szpitalu Santa Corona w Pietro Ligure minęły cztery godziny. - Dlaczego trwało to aż tyle? To po prostu był bardzo lokalny rajd. Amatorski. Nie ma go nawet w programie mistrzostw Włoch, nie mówiąc o mistrzostwach Europy czy świata – mówi szef jednego z największych polskich rajdów.
Kubica rozbił się samochodem Skoda Fabia S2000 Evo2, którym ścigał się po raz pierwszy w życiu. Złamał ciężko prawą rękę, tę samą, którą w 2003 roku – też po wypadku samochodowym – trzeba było skręcić 18 tytanowymi śrubami. Złamana jest również noga. Pilot Kubicy Jakub Gerber na swoim profilu na Facebooku napisał: „Jestem OK.”. Rajd nie został zatrzymany w chwili wypadku, kolejni kierowcy mogli więc pędzić dalej, mijając rozbity wrak z Kubicą w środku. Zatrzymał się Mauro Moreno, startujący 60 sekund za Polakiem. – Nie byłem wstrząśnięty ani wystraszony, bo dobrze znam ryzyko towarzyszące naszemu sportowi. Ale my jeździmy dla frajdy, nie jesteśmy profesjonalistami. Dla nas rajd powinien stanowić święto i relaks. Kiedy wydarzy się coś złego konkurentowi, nie powinniśmy mówić: o dwóch mniej. Czuję się chory, zdegustowany i naprawdę przyłożyłbym paru kierowcom – powiedział Moreno, który podjął decyzję o wycofaniu się z rajdu. Dopiero po kilkunastu minutach wstrzymano pierwszy odcinek rajdu, następnie odwołano drugi i skrócono dwa ostatnie.(..) Kariera polskiego kierowcy Formuły 1 jest teraz w rękach chirurgów, podobnie jak przyszłość zespołu Lotus Renault w zaczynającym się 14 marca sezonie. W nim Kubica nie wystartuje na pewno. Czy w ogóle jeszcze wystartuje? (…) Kubica pojawił się w szpitalu Santa Corona w Pietra Ligure, oddalonym od miejsca wypadku o zaledwie kilkanaście kilometrów, dopiero dwie godziny po wypadku. Został przetransportowany do niego śmigłowcem. Jest to informacja podana przez Roberto Carrozzino, kogoś w rodzaju rzecznika medycznego okręgu Savona w Ligurii. Z relacji świadków wynika, że ekipy ratownicze wycinały Polaka z rozbitego samochodu przez 90 minut! Używały ciężkiego sprzętu do cięcia blach nie tylko ze względu na rozbity samochód, ale przede wszystkim dlatego, żeby kierowca nie doznał dalszych obrażeń, związanych z przemieszczeniami złamanych kości czy z podejrzeniem urazu kręgosłupa. Polak nie stracił przytomności, jednak na wszelki wypadek intubowano go, czyli włożono plastikową rurkę ułatwiającą oddychanie w stanie szoku. Potem trzeba było jeszcze czekać na specjalistę chirurga ortopedę profesora Igora Rosello. Pierwsza operacja zaczęła się o 13, czyli około czterech godzin po wypadku. Na pytanie dziennikarza o możliwość amputacji prawej dłoni Carrozzino powiedział: – Nie potwierdzam ani nie zaprzeczam. Decyzji o amputacji nie podejmuje się szybko. Później amputację wykluczono, ale pytanie o sprawność dłoni pozostała”.
Dobry, rzeczowy tekst, z którego dowiaduje się wszystkiego, co ważne. Choć także moja „Rzepa” nie ma się dziś czego wstydzić w relacjonowaniu wypadku Kubicy. Panie Robercie, wszystkiego najlepszego! Czy „Miro” Drzewiecki, bohater afery hazardowej, wystartuje do Sejmu z list PO? ”Polska The Times” głosi, że sprawa ciągle się jeszcze waży. Barbara Dziedzic pisze, że „wbrew medialnym doniesieniom nadal nie jest to przesądzone.” Na sobotnim posiedzeniu PO w Łodzi zastanawiano się – według „Polski” – czy Drzewiecki nie mógłby kandydować do Senatu zamiast Krzysztofa Kwiatkowskiego, który miałby dostać raczej trzecią pozycję na liście do Sejmu”. Ciekawy pomysł, stawiać postać z afery hazardowej na równi z ministrem sprawiedliwości. Ot, to Platforma właśnie. Wielkim nieobecnym czołówek jest Egipt. Media lubią rewolucje, gdy są szybkie. Jeśli coś zaczyna trwać ponad dwa tygodnie, media najpierw zaczynają dyskretnie ziewać, a potem spychają demonstrantów z placu Tahrir na dalsze strony. Brak wyraźnego rozstrzygnięcia, niechęć supermocarstw do zbytniego osłabienia Mubaraka – i egipska rewolucja traci serca światowych mediów. „Zbrzydłeś mi przyjacielu” – mawiał w „Robin Hoodzie” braciszek Tuck, gdy już pochłonął zbyt wiele pasztetu.
Semka
Ostatni będą pierwszymi. Mirosław Drzewiecki będzie symbolem kampanii Platformy. "Co czyni Drzewieckiego tak potężnym?" Jeśli informacja „Newsweeka", że Mirosław Drzewiecki będzie kandydował z łódzkiej listy PO się potwierdzi, to o kampanię wyborczą nie musi się on martwić. Zapewni mu ją opozycja. Były minister sportu ma duże szanse stać się głównym bohaterem spotów czy reklam wyborczych, ale nie PO, a PiS. I nie będzie to kampania pozytywna. Tylko głupi by nie skorzystał z takiej okazji. Drzewiecki ma kandydować z ostatniego miejsca. To pozycja zarezerwowana często dla osób, którymi niekoniecznie partia się chce pochwalić (bądź stara się wizerunkowo od nich odciąć), a z drugiej strony pozycja „biorąca", bardzo mocna, porównywalna z drugim, trzecim miejscem na liście. Choćby z list SLD w Warszawie z ostatniego miejsca często startował Piotr Gadzinowski, publicysta ze stajni Jerzego Urbana. Wiele osób skreśla ostatnie miejsce na liście nawet bez czytania nazwiska. Jednak zabieg przeniesienia Drzewieckiego na koniec listy, by podkreślić jego „zewnętrzność" w stosunku do Platformy, czy by używać argumentu, iż to „ludzie wybrali Drzewieckiego, bo przecież był na końcu listy", będzie w tym przypadku śmieszny. To oczywiste, że Drzewiecki był bliskim współpracownikiem Tuska i jedną z kluczowych osób w platformerskim mechanizmie partyjnym. Wydaje się, że Platforma ma aż nadto argumentów za tym, by dać Drzewieckiemu przynajmniej cztery lata odpocząć od parlamentu. Śledztwo w sprawie afery hazardowej zostało umorzone, ale od kontrowersji wciąż się mnoży. Drzewiecki miał potężną wpadkę wizerunkową mówiąc do kamery na Florydzie o „dzikim kraju". Ostatnie sondaże raczej nie powinny napawać lidera Platformy pewnością triumfu wyborczego. Do tego Drzewiecki jak wiadomo nie należy do ludzi, którzy bez diety poselskiej umrą z głodu. Cóż więc sprawia, że PO tak się podkłada, a Donald Tusk - jeśli doniesienia „Newsweeka" o planowanym starcie byłego ministra są prawdziwe - przedkłada interes kolegi nad interes wyborczy partii? Co czyni Drzewieckiego tak potężnym? Można przypuszczać, że to jego wszechstronna wiedza przekonuje premiera. Ten doświadczony polityk i biznesman w końcu zna się i na finansach, i na legislacji, i na polityce, no i na sporcie. Niewątpliwie Drzewiecki ma w kieszeni jedno. Będzie jednym z tych kandydatów, o których będzie najgłośniej w kampanii. No cóż, w końcu już poeta Kochanowski nawoływał by „służyć poczciwej sławie". A czyż można sobie wyobrazić większego poczciwca niż Mirosław Drzewiecki? Wiktor Świetlik Świetlik
Prezydent Komorowski odbudowuje Trójkąt Weimarski
1. Dzisiaj w Warszawie pierwszy raz po z górą 4 latach odbędzie spotkanie głów państw w ramach Trójkąta Weimarskiego. Na zaproszenie Prezydenta Komorowskiego do Warszawy przybędą Kanclerz Niemiec Angela Merkel i Prezydent Francji Nicolas Sarkozy. Prezydent Komorowski nie kryje ,że ma zamiar odbudować kontakty głów Polski ,Niemiec i Francji, tak przynajmniej zapowiedział we wczorajszym wywiadzie dla I Programu Polskiego Radia. Przy okazji jak to ma już w zwyczaju nie omieszkał wytknąć swojemu poprzednikowi Ś.P. Prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu, że zaniechał odbywanie tego rodzaju spotkań i że to był poważny błąd. Wypada życzyć Prezydentowi Komorowskiemu sukcesów w kontaktach z prezydentami i premierami najważniejszych krajów Unii Europejskiej ale znając sposób prowadzenia przez niego rozmów z przywódcami innych państw niestety o te sukcesy będzie bardzo trudno. Właśnie tygodnik Newsweek opisuje kulisy spotkania Prezydenta Komorowskiego z Prezydentem USA Barakiem Obamą, podczas którego parę razy polska delegacja otarła się wręcz o kompromitację.
2. Spotkania z Kanclerz Niemiec i Prezydentem Francji należy uznać za wydarzenie tle tylko, że istnieje poważna obawa, że poklepywania po plecach i uściski z jakimi zapewne spotka się nasz prezydent potraktujemy jako poważne osiągnięcia negocjacyjne. Ile takich poklepywań po plecach i uścisków odebrał już i Prezydent Komorowski i Premier Tusk od możnych tego świata. Po każdym takim spotkaniu sprzyjające politykom Platformy media odtrąbiły sukcesy choć w rzeczywistości ich nie było. Z Angelą Merkel Premier Tusk spotkał się w ciągu tych 3 lat przynajmniej kilkadziesiąt razy, Prezydent Komorowski też już klika razy i co? I dokładnie nic. Żadna z ważnych polskich spraw mimo to nie została załatwiona po naszej myśli, choć po każdym spotkaniu otrzymujemy komunikaty o osiągnięciu wręcz „naręcza sukcesów”.
3. Gazociąg Północny będący kwintesencją porozumienia Niemiec z Rosją ponad naszymi głowami jest już finalizowany, pierwszy gaz popłynie nim już pod koniec 2011 roku choć to jasne, że godzi on w nasze ekonomiczne interesy i jest sprzeczny ze wspólną polityką energetyczną zapisaną w Traktacie Lizbońskim. Ba jego ułożenie na wysokości Świnoujścia i Szczecina jest takie, że znacząco utrudni ono funkcjonowanie obydwu portów, a kto wie czy nie uczyni naszej sztandarowej inwestycji dywersyfikującej dostawy gazu do Polski czyli gazoportu, nieefektywną ekonomicznie. Nawet nie wiadomo czy nasi przywódcy stawiali twardo tą kwestię na spotkaniach z Panią Kanclerz. Muzeum Wypędzonych jest realizowane jak gdyby nigdy nic w kształcie dokładnie takim o jaki chodziło Niemcom (II wojna światowa to tylko holokaust i wypędzenia), my cieszymy się ,że Pani Eryka Steinbach ostatecznie zgodziła się nie wejść do rady tego muzeum. Przywódcy Niemiec i Francji naciskali jeszcze na Prezydenta Kaczyńskiego aby szybko podpisywał Traktat Lizboński bo to usprawni działanie UE. Także w Polsce ze strony przywódców Platformy Prezydent Kaczyński zbierał cięgi ,że się z tym nie śpieszy. Traktat ostatecznie został przyjęty, wielcy UE wybrali na przywódców Unii polityków z 3 rzędu a teraz nie szanując nie tylko zapisów tego traktatu rządzą Unią jak nie przymierzając własnym folwarkiem.
4. Nie sądzę aby którykolwiek z wymienionych wyżej problemów Prezydent Komorowski poruszył w dzisiejszych rozmowach. Nie poruszy także zapewne problemu wyrównania dopłat rolniczych po roku 2013 (choć Polsce dawało by to dodatkową kwotę 1,2 mld euro rocznie) nie poruszy konieczności utrzymania polityki spójności w dotychczasowym kształcie bo Niemcy i Francja już ponad rok temu zdecydowały, że nie będzie ani wyrównania dopłat, a polityka spójności zostanie poważnie ograniczona. Będą miłe uśmiechy i ciepłe słowa dla naszego kraju, a media na pewno podkreślą, że wielkim sukcesem Prezydenta Komorowskiego jest to, że przywódcy Niemiec i Francji w ogóle zechcieli do Polski przyjechać. Zbigniew Kuźmiuk
Balcerowicz musi powrócić, czyli liberalizm albo śmierć! Mówi się, że w Polsce ekonomiści wzięli na siebie rolę opozycji. Z całą pewnością krytyka rządu ze strony prof. Balcerowicza czy prof. Rybińskiego musi mieć swój ciężar gatunkowy. Do wyobraźni ludzi najlepiej przemawiają zawsze liczby, a obydwaj ekonomiści posługują się właśnie wymiernymi liczbami. Kiedyś prawie na wszystkich stadionach w Polsce śpiewano taką piosenkę: "Gdzie twoja Legia, Szpakowski, gdzie twoja Legia...". Tak na marginesie, Darka Szpakowskiego bardzo lubię i podoba mi się jego komentowanie meczy, bo to prawdziwy profesjonalista. Ale jest tu pewna analogia w sensie działania ostrej, życiowej ironii. Zbliżają się wybory, za kilka miesięcy politycy pojadą na przedwyborcze wiece, przedstawiciele rządu będą zapewne przecinać kolorowe wstęgi, chwalić się swoimi sukcesami (których tak naprawdę nie ma) i polscy wyborcy, gdyby nie zawodziła ich pamięć, gdyby byli konsekwentni, powinni zaśpiewać: "Gdzie twoja Irlandia, Tusk, gdzie Twoja Irlandia...".
Imperatyw moralny Choćby nawet w piekle miał zapanować mróz, choćby minister Rostowski nie wiem jak się starał, choćby dwoił się i troił, to nie wykaże, że mówił ludziom w Polsce prawdę. Bo fakty są takie, że ich oszukiwał, mamił społeczeństwo obietnicami, że państwu nie grożą poważne problemy finansowe, że deficyt budżetowy znajduje się pod kontrolą. Tymczasem dziś pożycza się pieniądze z przyszłości (na tym polega paradoks, że nie te, które zostały zaoszczędzone w przeszłości, tylko z przyszłości), plądruje się portfele przyszłych pokoleń. W polityce jest wiele cnót. Ale jest jedna podstawowa i fundamentalna. Obowiązkiem polityka jest zawsze mówić prawdę. Nawet w najtrudniejszych chwilach uczciwie komunikować się ze społeczeństwem. Opinia publiczna nie musi czekać, aż konkretnego polityka skażą prawomocnym wyrokiem, aż w ramach skomplikowanych procedur sądowego przewodu zostanie mu dowiedzione kłamstwo. Tu nie działa zasada domniemania niewinności. Tu same wątpliwości są już obciążające. Wystarczy, że ktoś myli się w faktach, nie potrafi racjonalnie wytłumaczyć określonych okoliczności i już powinien zostać skazany na infamię, opuścić służbę publiczną. W polityce obowiązują wyższe standardy. Te same, o których tak pięknie w poszczególnych kampaniach wyborczych mówiła Platforma Obywatelska. Te same, które miały być kanonem zapowiadanej przez PO odnowy moralnej.
Gdzie pryncypialność i konsekwencja moralna? W przypadku Tuska i Rostowskiego nie ma mowy nawet o wątpliwościach. Tu są twarde fakty. Oni po prostu oszukali społeczeństwo, podobnie zresztą jak większość poprzednich elit. I to jest właśnie największy dramat całej polskiej polityki. Gdyby ktoś chciał to weryfikować albo pozwać mnie do sądu za pomawianie ważnych funkcjonariuszy publicznych, to proszę bardzo. Wystarczy sięgnąć do archiwów przejętej niedawno przez przedziwną koalicję PO-PSL-SLD telewizji publicznej, aby udowodnić kłamstwo. Nie będzie to trudne, bo oni nawet w swoich indywidualnych wypowiedziach nawzajem sobie zaprzeczają. Nie trzeba byłoby nawet przedstawiać skomplikowanych, drobiazgowych dowodów. Kontekst moralny jest ważny. Oczywiście, najbardziej interesuje nas wątek ekonomiczny. Ale czy ktoś, kto jest niewiarygodny moralnie, może być wiarygodny ekonomicznie? W ekonomii właśnie potrzebna jest ta konsekwencja moralna, głęboka pryncypialność, aby przeprowadzić pewne rzeczy, aby dysponować moralnym zaufaniem, niezbędnym do ich przeprowadzenia. Za słowami muszą iść czyny, a ludzie muszą politykom wierzyć. Zawsze mówię: "rzucać perły przed ludzi". Czyli mówić im prawdę, niezależnie od złożoności sytuacji oraz ryzyka, na jakie wystawia się własną społeczną popularność. Imperatyw moralny potrzebny jest również w polityce i w ekonomii. Wielokrotnie w polskim dyskursie publicznym odwołujemy się do spektakularnych przykładów Margaret Thatcher czy Ronalda Reagana. Oni osiągali ogromne sukcesy. W politologii czy ekonomi ukuto nawet termin thatcheryzmu. Ale tam była pryncypialność, determinacja w działaniu, konsekwencja moralna, umiejętność pójścia nawet pod prąd, na przekór opinii publicznej, gdy wymagał tego długofalowy społeczny interes czy racja państwa. W polityce czy gospodarce (tym bardziej, gdy się zarządza pieniędzmi i przyszłością ludzi) może być miejsce jedynie na pragmatyzm. Ale gdzie tu porównywać Tuska czy Rostowskiego do Thatcher czy Reagana. Gdyby Polska miała takich przywódców, jak Tusk i Rostowski, w całej swojej historii, pozostałaby po wsze czasy petentem obcych mocarstw.
Ekonomia i etos Każdy, kto oglądał kultowy film lat 90. w reżyserii Roba Reinera, pt. "Ludzie honoru", wie, jak ważny w służbie publicznej jest etos. Downey i Dowson - żołnierze elitarnej jednostki marines w amerykańskiej bazie wojskowej w Guantanamo na Kubie w ramach niepisanego kodeksu fali "docierają" swojego kolegę, który złamał niepisane reguły. W wyniku "docierania" żołnierz umiera. Ponieważ w sprawę zamieszany jest płk. Nathan Jessep, wysoki oficer amerykańskiej armii, posiadający koneksje na najwyższych szczeblach administracji państwowej USA, grążącej skandalem sprawie chce się za wszelką cenę ukręcić łeb. Aby szybko zlikwidować problem, Downeyowi i Dowsonowi proponuje się ugodę, co oznacza, że po dwóch latach odsiadki mogliby wyjść na wolność. W innym przypadku grozi im krzesło elektryczne. Ale oni wolą wybrać właśnie krzesło elektryczne niż splamić swój honor, swój żołnierski mundur. Są przekonani, że w chwili wykonywania rozkazu działali zgodnie z wojskowym etosem i spełniali obowiązek wobec państwa. Wolą umrzeć niż zdjąć żołnierski mundur. Podczas procesu mówią tylko prawdę. Otóż, dlaczego tak bardzo należy szanować prof. Leszka Balcerowicza? Bo on właśnie był taki, jak ci dwaj żołnierze z bazy Guantanamo. Podejmował najtrudniejsze z możliwych wyzwań. Podjął się trudu przeprowadzenia złożonych reform gospodarczych w okresie największego kryzysu polskiej gospodarki, w momencie ekonomicznego kataklizmu. Był wierny swojemu liberalnemu, reformatorskiemu, propaństwowemu paradygmatowi. Nigdy nie wypierał się posiadanych liberalnych poglądów, nie przywdziewał socjotechnicznych masek, nie uprawiał taniego populizmu, nie działał według konformistycznego algorytmu zbijania politycznej popularności. Realizował działania niepopularne, politycznie ryzykowne czy społecznie deprecjonowane. Ale taki był interes państwa i tak należało postępować. I oczywiście zapłacił za to wysoką polityczną cenę, ale etosu uczciwego ekonomisty nikt go już nie zdoła pozbawić, a historia w coraz większym stopniu przyznaje mu rację.
Balcerowicz nie boi się prawdy Jednak jest jeszcze jedna rzecz, o której należy pamiętać w kontekście Leszka Balcerowicza. Chodzi właśnie o ten etos. On mówił ludziom prawdę - nierzadko bardzo trudną, bolesną, niepopularną, ale był do bólu uczciwy w swym przekazie. Nie obiecywał nikomu żadnych Irlandii, gruszek na wierzbie, podatków liniowych czy tysięcy kilometrów autostrad. Nie mamił społeczeństwa łatwymi obietnicami. Nie chował długu publicznego. Wprost przeciwnie, mówił otwarcie: "Słuchajcie, Polska jest w niezwykle trudnej sytuacji, trzeba podjąć głębokie reformy, zacisnąć pasa, to będzie bolało, ale w przyszłości będzie lepiej". Była to polityka nastawiona na jakiś konkretny kurs, na przyszłość Polski, na dobro wspólne oraz interes przyszłych pokoleń. Tamte chwile stanowiły najlepszy (złoty) czas nurtu pragmatycznego, reformatorskiego. Oczywiście można nie lubić Leszka Balcerowicza, można się z nim nie zgadzać, na pewno trzeba polemizować (sam mam sporo zastrzeżeń do jego polityki, choć z głównymi liberalnymi aksjomatami się zgadzam), ale należy go szanować za pryncypialność, za etos uczciwego ekonomisty i prawdomówność. I w tym sensie (może niekoniecznie personalnym, aczkolwiek nic przeciwko temu nie mam), w tej ideowej konotacji Leszek Balcerowicz musi powrócić! W końcu w ekonomii powinien przyjść czas na twardą liberalną, thatcherowską pryncypialność i żelazny pragmatyzm. Ostatnio w ferworze debaty publicznej dużo się mówiło o ewentualnej debacie Rostowskiego z Balcerowiczem. Chciałoby się sięgnąć do słów poety: "Znaj proporcjum, mocium panie". Panie Rostowski, niech się pan nie ośmiesza!
Polityka odnowy "moralnej" Jak wyglądają szumnie zapowiadane standardy Platformy Obywatelskiej po niespełna czterech latach rządzenia? Pierwszy standard - spotkania na cmentarzach. Hazardowemu lobbyście Chlebowskiemu potrzebne było towarzystwo potentata od tzw. jednorękich bandytów Ryszarda Sobiesiaka, aby się pomodlić nad grobem zmarłej siostry. Sam nie mógł w ciszy i spokoju zebrać w sobie głębszej refleksji. Najgorsze jest jednak to, że tę prymitywną ściemę usiłowano wpuścić w przestrzeń publiczną, robiąc sobie z inteligencji ludzi po prostu drwiny. Teraz, żeby zachować obowiązujący w polityce standard, trzeba spotykać się na cmentarzach z osobami o wątpliwej biznesowej proweniencji. Po drugie - posługiwanie się grypserą. Czołowy polityk rządzącej partii, do niedawna szef Klubu Parlamentarnego, przewodniczący sejmowej komisji finansów publicznych w rozmowie z hazardowymi przedsiębiorcami rozmawia grypsem. Polityk?! Osoba publiczna?! Przecież to są zachowania rodem z jakiejś gangsterskiej praktyki. Po trzecie - nepotyzm, bo korupcji nie mogę zarzucić, podejrzewam, że jest, intuicja mi to podpowiada, są nawet pewne przesłanki, ale suma rozmaitych faktów i tak nie wystarczy, aby postawić oskarżenie, a tym bardziej je udowodnić, a więc nikomu zarzutu nie stawiam. Jednak pewne fakty stają się dla opinii publicznej wymowne. Przed zabraniem się do pisania tego tekstu byłem w warszawskiej restauracji przy ul. Wiejskiej, nieopodal Sejmu. Za mną wszedł minister Grabarczyk w towarzystwie jeszcze jednego pana. Pedancik, elegant, może podobać się kobietom. Los rządził, że obsługiwała nas ta sama kelnerka. W pewnym momencie powiedziałem do niej: "Niech pani uważa, bo obsługuje pani ministra". Odparła coś w stylu: "Wiem, było o nim głośno". To już nawet kelnerki (których absolutnie nie chcę urazić) w restauracjach wiedzą o Grabarczyku. Ale premier Tusk jest głuchy jak pień na argumenty opinii publicznej. Tak wyglądają standardy tego rządu.
Standardy Platformy Obywatelskiej Należy przypomnieć słowa z exposé prezesa Rady Ministrów sprzed czterech lat. W niewielkim skrócie myślowym wyglądały one mniej więcej tak: osobiście mam na punkcie korupcji jakąś awersję, mój rząd wypali ją gorącym żelazem. Gdyby to miała być prawda, to Grabarczyk powinien już być "wtopiony" w sejmową podłogę, a tymczasem przychodzi sobie bez ochrony, jak gdyby nigdy nic, do restauracji, zamawia piwo.
Oczywiście, nie twierdzę, że Grabarczyk jest skorumpowany, ale jego sposób zatrudniania ważnych urzędników w podległym mu ministerstwie pachnie nepotyzmem. Preferowani są tylko ludzie z jego miasta i uczelni. Ktoś nawet żartował, że aby sparaliżować w Polsce cały transport, wystarczy zatrzymać jeden pociąg z Łodzi do Warszawy, gdyż tylu pracowników przedmiotowego ministerstwa nim jedzie. W taki sposób zarządza się jedną z najważniejszych gałęzi gospodarki, jaką jest infrastruktura. Według takich kryteriów obsadza się najważniejsze stanowiska w państwie. Tak wyglądają standardy Platformy Obywatelskiej.Gwoli sprawiedliwości: poprzednie ekipy, PiS-u czy SLD, wcale nie były lepsze. Podobnie ważni funkcjonariusze państwowi włóczyli się nocą po hotelach, rozmawiali grypsem, targowali w zaciszu sejmowych pokoi ważnymi stanowiskami państwowymi z ludźmi niskiego pokroju i o obrzydliwie populistycznej, koniunkturalnej mentalności czy (co jeszcze gorsze) próbowano układać się z gangsterami, tak jak w przypadku afery starachowickiej. Ale jest jedna zasadnicza różnica - wówczas takie sprawy przynajmniej ujawniano, ścigano, czasami rozliczano. Teraz zaś obowiązują "wyższe" standardy, co oznacza, że im ktoś wyżej siedzi, tym bardziej może się czuć nietykalny.
Liberalizm albo śmierć W życiu gospodarczym jedyną zasadą, jaką można stosować, jest pragmatyzm. Wszelkie próby kunktatorstwa, bierności, utrzymywania stanów inercji, realizowania polityki powierzchownej prowadzą zawsze na manowce. Gdy pojawia się problem, należy potraktować go jako wyzwanie i odważnie je podjąć. A nie uciekać, kupować czas wyborców, kamuflować deficyt budżetowy za pomocą kreatywnej księgowości czy pożyczać pieniądze od przyszłych pokoleń. Można wyliczać wiele czynników gospodarczego wzrostu, ale w sensie najbardziej ogólnym, ideologicznym jedynie podejście reformatorskie, pragmatyczne jest w stanie zapewnić długofalowy rozwój. I właśnie ukształtowanie czy odrodzenie tego nastawienia w głównym nurcie przestrzeni publicznej staje się obecnie sprawą priorytetową i z punktu widzenia interesów Polski, racji stanu państwa polskiego najważniejszą. To jest wyzwanie dla całej politycznej klasy. Często powołujemy się na przykłady azjatyckich "tygrysów", próbujemy analizować czynniki ekonomiczne determinujące to tempo rozwoju gospodarczego. Uwypukla się rolę przesłanek demograficznych, całej sfery innowacyjności, waloru nowoczesnej infrastruktury. Ale kluczową rzeczą jest właśnie to psychospołeczne nastawienie do gospodarki, a więc sfera świadomości, mentalności, pewnego rodzaju kultury. Tam jest właśnie pragmatyzm. Tam do gospodarki podchodzi się trzeźwo, racjonalnie i realnie. Jeżeli coś jest nieekonomiczne, nierentowne, generujące starty, musi zostać zlikwidowane. W prawdziwej gospodarce wolnorynkowej nie ma miejsca na destruktywny konformizm, na polityczną poprawność. Jedynym prawem, które w ekonomii może rządzić, jest rachunek ekonomiczny oraz dbałość o wzrost gospodarczy, bo to w gruncie rzeczy najlepiej służy ludziom, w sposób najbardziej optymalny zabezpiecza społeczne interesy. Nie może być pobłażliwości dla rozmaitych populistycznych, roszczeniowych czy rewindykacyjnych struktur i tendencji. Jeżeli w interesie państwa jest likwidacja KRUS, to likwidujemy; jeżeli reforma ZUS - reformujemy; jeżeli podwyższenie wieku emerytalnego - podwyższamy; jeżeli ograniczenie prerogatyw grup uprzywilejowanych - zabieramy; jeżeli trzeba uderzyć we wpływową sferę administracji publicznej, przerost zatrudnienia staje się bowiem zbyt kosztowny, a eskalacja etatyzmu państwa tłamsi rozwój gospodarczy - uderzamy; jeżeli trzeba uprościć system podatkowy, wprowadzić podatek liniowy - implementujemy to w sferze prawa.
Zmarnowany potencjał Rola polityków nie sprowadza się do funkcji św. Mikołajów, czyli uszczęśliwiania wszystkich i rozdawania prezentów. W ten sposób nie pomaga się nikomu. Polityk - gdy zarządza gospodarką - nie może się wahać. Musi być zdecydowany, musi podejmować najważniejsze wyzwania, przeprowadzać reformy. Musi być pragmatyczny i odpowiedzialny. Gdy się jest mandatariuszem społecznego zaufania, należy daleko patrzeć w przyszłość.
Najwyższy czas powiedzieć to prosto w oczy: liberalizm albo śmierć! Innej drogi po prostu nie ma. Wszędzie tam, w różnych miejscach na świecie, gdzie odnotowano największe sukcesy gospodarcze, realizowano twardy paradygmat polityki liberalnej. Pragmatyczne stosowanie liberalizmu (uwypuklam motyw pragmatycznej implementacji, a nie dogmatycznej) potrafiło wyciągać ludzi ze skrajnej biedy, naturalizować obszary ubóstwa i piętrzyć dobrobyt gospodarczy. Bogactwo rozpływało się po cały społeczeństwie. Cały paradoks polega jednak na tym, że w Polsce siła polityczna, która mieniła się w swych deklaracjach być najbardziej liberalną, zdradziła liberalne imponderabilia. Platforma Obywatelska poszła drogą populizmu, kunktatorstwa, powierzchowności, etatyzmu, uszczęśliwiania grup roszczeniowych, unikania najważniejszych reform w imię taniej, koniunkturalnej kalkulacji, a to niestety nie służy państwu. Liberalny, proreformatorski potencjał lat dwutysięcznych został zmarnotrawiony. Dziś PO stała się jedynie oportunistyczną partią władzy - nędzną intelektualnie i merytorycznie jałową. Niezdolną do wykreowania jakiejkolwiek konstruktywnej wizji Polski. Zaniedbującą najważniejszą sferę, jaką zawsze dla polityków musi być gospodarka, i uwikłaną w rozmaite patologie. Parafrazując znane literackie powiedzenie, chciałoby się zawołać: "Kończcie panowie, wstydu oszczędźcie". Jedynie polityka liberalna ma sens.
W polityce trzeba mieć wizję Nigdy nie byłem wędkarzem, aczkolwiek tak naprawdę, gdy idzie o świat polityki, politycy powinni być właśnie wędkarzami, a nie kłusowaniami... Jednak gdybym miał możliwość złapania złotej rybki, to poprosiłbym ją o spełnienie tylko jednego życzenia: aby ludzie, tacy jak prof. Leszek Balcerowicz, prof. Krzysztof Rybiński czy prof. Stanisław Gomułka, spotkali się w ramach jednej formacji politycznej. Aby powstał w Polsce wreszcie nurt odpowiedzialności za państwo - pragmatyczny, proreformatorski, liberalny. Aby w gospodarce rządziły trzeźwe, racjonalne reguły. Polityka nie cierpi próżni, a każdy okres przestoju czy impasu jest tak naprawdę cofaniem się, traceniem szans rozwojowych i przegrywaniem przyszłości. W polskiej polityce należy zbudować etos odpowiedzialności za państwo, wykształcić usposobienie podejmowania reform niezależnie od istniejącej koniunktury czy politycznej kalkulacji. Urzekł mnie kiedyś jeden z anonimowych, w ogóle nieznanych polityków lokalnych. Powiedział jakże mądre słowa: "W polityce najważniejsza jest wizja". Trzeba antycypować wielkie, globalne procesy i spróbować wyobrazić sobie, jak powinno wyglądać państwo polskie za 50 lat, w jakiej rzeczywistości oraz uwarunkowaniach przyjdzie mu działać. Brak wizji, niezdolność do reform, deficyt usposobienia pragmatycznego dyskwalifikują każdego polityka. Historia takich ludzi nie ocali od zapomnienia. Zostają oni zazwyczaj skazani na społeczną infamię. Proszę mi wybaczyć momentami ostry język - wszystko to, co napisałem, zostało sformułowane z pozycji pozapolitycznych. Tak naprawdę nie chciałbym być członkiem żadnej z istniejących w Polsce partii, bo żadna z nich nie jest warta funta kłaków.
Roman Mańka
Podpowiadam korwinologom Jak mi doniesiono powstała strona poświęcona zwalczaniu korwinizmu:
http://korwinologia.wordpress.com/
To dobrze: jak powiedział śp. Mohandās Karamćand Gandhī: „Najpierw Cię ignorują, potem się z Ciebie śmieją, potem Cię zwalczają – a potem: wygrywasz!” Więc tam mnie zwalczają. Ale bardzo – BARDZO – proszę nie wchodzić na tę stronę po to, by nawymyślać moim przeciwnikom. To są porządni, inteligentni ludzie – i chcą walczyć na argumenty, a nie na ilość przekleństw. A więc odrzucają d***krację - i to jest jakiś postęp. Niestety: d***krację odrzucają w praktyce – ale w głowach nadal mają ćwiek w postaci wiary, że d***kracja to największe Dobro – i takie tam XX-wieczne, przestarzałe głupoty. Na wskazanej stronie zajmują się moim stosunkiem do apartheidu. Jak im ktoś przytomny wytknął – ich wywód jest prosty: „Apartheid jest, jak każdemu Oświeconemu wiadomo – zły – a z tego już wynika, że Korwin-Mikke broniący niektórych aspektów apartheidu nie może mieć racji” Koniec rozumowania. Tymczasem bez odpowiedzi pozostaje mój argument: „W Mozambiku nie było apartheidu – co więcej: rządzili tam Murzyni. A mimo to Czarni uciekali z Mozambiku do RPA – a nie odwrotnie”. I mnie wynika z tego, że w RPA było im lepiej, niż w Mozambiku. Co jeszcze ciekawsze: w USA jednak nadal rządzą Biali – a mimo to Murzyni z USA nie uciekają jakoś do żadnego z państw rządzonych przez Czarnych . Wręcz przeciwnie... Cóż: marxiści mieli na to prostą receptę: jeśli robotnik twierdzi, że w kapitalizmie jest mu lepiej, niż w socjalizmie, to wyrokowali, że „ma fałszywą świadomość”. I te głupie Czarnuchy, zwiewające do RPA - które w dodatku (o zgrozo!) dobrze czuły się w RPA nie musząc stykać się z Białasami - z pewnością miały właśnie fałszywą świadomość.... Problem polega na tym, że założyciele tej strony – skądinąd inteligentni i wykształceni – maja klapki na oczach. Takie „końskie okulary” - nie pozwalające im widzieć niczego, czego nie pozwolono im zobaczyć w procesie tzw. edukacji – jak w reżymowych szkołach nazywa się lewicową indoktrynację. I to jest problem... Ci ludzie potrzebują pomocy – bo są po prostu okaleczeni. Ich umysły zostały zablokowane. Ich część zdolna do krytycznego myślenia nie funkcjonuje. Jednak mózg człowieka jest tak skonstruowany, że nawet jeśli jego część zostanie zniszczona, inne części mózgu mogą przejąć jej funkcje. I jestem przekonany, że z Państwa pomocą wielu moich przeciwników – po rzetelnym zbadaniu argumentów – zostanie korwinologami... ale już z pozytywnym raczej nastawieniem. Więc proszę mi tych ludzi nie zrażać! JKM
Pali się - w samo południe Przy okazji idiotycznej awantury o filmik reklamowy „W samo południe” wyszło na jaw, że Urząd Miasta Krakowa zgłosił do urzędu patentowego... hejnał mariacki!!!! P.F ilip Szatanik, zastępca dyrektora wydziału informacji, turystyki i promocji: „Wprawdzie patentu jeszcze nie ma, ale od chwili złożenia wniosku utwór ten podlega ochronie prawnej. Jeśli ktoś zamierza go wykorzystać, powinien otrzymać na to naszą zgodę”.
Twórcy filmu są zupełnie zaskoczeni: „Jak to - hejnał ma być opatentowany?” - pytał Filip Rudnicki „To ja może Bogurodzicę opatentuję?”. Ale bank BGŻ, nakładca reklamy, film... zdjął!
http://www.bf.art.pl/index.php?pid=news&id=183
http://www.youtube.com/watch?v=5A2WQq6Jr3k&feature=player_embedded
Zaprotestowali bowiem... strażacy: Ten film narusza wizerunek strażaka i sam hejnał - stwierdza Leszek Buczak, starszy kapitan. - Przykro nam, że autorzy nie powiadomili nas o swym zamiarze. Przecież mamy dobry kontakt z mediami i filmowcami - dodaje. Hejnalista Michał Kołton nawet nie stara się ukryć rozgoryczenia. - Ten film nam uwłacza - mówi dobitnie. - Obejrzało go tysiące ludzi i teraz mogą mieć przeświadczenie, że strażacy z wieży tylko piją i bumelują. A my naprawdę ciężko pracujemy. Ten film powinien zniknąć z internetu. Dzisiejszy świat pełen jest kretynów, bo wszyscy są „uczeni” w szkołach kontrolowanych przez MEN - i kto nie jest odporny,ten głupieje. Teraz czekam, aż policjanci zażądają zdjęcia filmu „Akademia Policyjna” i serialu „XIII Posterunek”, bo jest to żydowski paszkwil na polskich strażaków, którzy ciężko pracują – a w tym wierszu: koń nie podkuty, beczka dziurawa, pompa zepsuta, a strażacy śpią! Więc jutro łódzcy strażacy mogą wystąpić o zakaz jego rozpowszechniania! A co? Oni gorsi od kolegów z Krakowa? JKM
Placmin Nic tak nie uczy rozumu, jak głód. Od 1 lutego 2011 r. w Irlandii obniżono płacę minimalną z €8,65/h do €7,65 za godzinę. Ten krok spowoduje natychmiastowy spadek bezrobocia. Istnieje bowiem sporo Irlandczyków, których praca warta jest €7/h – a nie jest warta €8/h Czy to jest krok słuszny?? Oczywiście: NIE. Płacy minimalnej nie należy obniżać; należy ją całkowicie zlikwidować. Bo są też Irlandczycy, których praca warta jest co najwyżej €6, €5 czy może i €4/h. Przy okazji należy też zlikwidować zasiłki dla bezrobotnych – i wtedy bezrobocie zniknie od razu. Jak ręką odjął. To znaczy: jacyś bezrobotni na pewno będą. Powinni nawet być. Skąd businessman, który wpadł na pomysł nowego, rewelacyjnego produktu, wziąłby pracowników do powstającej fabryki – gdyby nie było bezrobocia? No – skąd?? Brak bezrobocia to koniec wszelkiego postępu. Mówimy, oczywiście, o bezrobociu „frykcyjnym” - 2%-4%. Jak człowiek traci pracę – co jest w gospodarce normalne – to znajduje nową albo na drugi dzień, albo za tydzień albo za trzy tygodnie. Przez ten czas pozostaje bez pracy – i tworzy to „bezrobocie frykcyjne”. Bezrobocie wyższe powstaje bądź dlatego, że reżym wprowadził zasiłki dla bezrobotnych (zawsze będą chętni do dostawania pieniędzy za darmo...) albo podniósł podatki (dochodowe, cła..), albo wprowadził „płacę minimalną”. Nie istnieje ŻADEN powód, by wprowadzać płacę minimalna. Poza jednym: to ładnie brzmi... I wszyscy idioci – a mamy d***krację - więc to idioci, stanowiący większość tzw. przypadkowego społeczeństwo - gdy usłyszą, że podniesiono płacę minimalną - wyobrażą sobie, że „Rząd”... dba o interesy najuboższych. To, że to właśnie ludzie niewydajni, mający dwie lewe ręce, w wyniku tego stracą pracę jest dla przeciętnego idioty za trudne. Nawet jak z pracy wyleci, to nigdy nie pomyśli, że przedsiębiorca wyrzuca go z żalem, bo gdy płacił mu €7 za godzinę to na nim zarabiał 50 centów; teraz nie może go zatrudnić za €8 za godzinę, bo musiałby do tego dopłacać 50 eurocentów za godzinę. Przedsiębiorca żałuje, bo nie zarobi – ale ten bałwan będzie przekonany, że został wyrzucony, bo ohydny kapitalista się na niego uwziął! Nie ma, powtarzam, żadnego powodu, by ustanawiać płacę minimalną – poza tym, że jest to argument przekonujący bałwanów, że oto mają „Rząd”, który się „troszczy o biednych”. No – i tym, że nieudacznicy usunięci z pracy, przestają być konkurencją dla „arystokracji robotniczej” skupionej w związkach zawodowych. Powodu nie ma – ale JE Donald Tusk, który obiecywał nam „drugą Irlandię”, zamiast płacę minimalną zlikwidować lub obniżyć – podniósł ją!!! A SLD żąda dalszych podwyżek. A podobno p. Grzegorz Schetyna planuje współpracę PO z SLD... Przyjdzie mi jeszcze bronić p. Donalda przed Czerwonymi Harpiami... JKM
Ostatnie dni Adolfa Hitlera Ostatnia kwatera 16 kwietnia 1945 roku nad ranem dało się słyszeć na przedmieściach Berlina pomruki zbliżającego się frontu. Tego dnia rozpoczęła się wielka ofensywa Armii Czerwonej znad Odry, której to ofensywy celem było zdobycie Berlina i ostateczna kapitulacja „tysiącletniej Rzeszy”. Rozpoczynał się ostatni akord II wojny światowej w Europie, który patetycznie można nazwać, niczym w ulubionej przez Adolfa Hitlera kompozycji Richarda Wagnera, „Gotterdamerung” – zmierzchem bogów. W tych dniach sytuacja na wszystkich frontach, na których walczyli Niemcy i ich sojusznicy wyglądała tragicznie. Prawie czteromilionowa Armia Czerwona przełamywała cały front wschodni. Alianci na zachodzie okrążyli w Zagłębiu Ruhry kilkanaście dywizji feldmarszałka Waltera Modela, a na południowym froncie sprzymierzeni szykowali się do zajęcia miast w północnych Włoszech. Większość dywizji niemieckich była zdziesiątkowana, brakowało wszystkiego, od paliwa po amunicję. Niemieckie miasta leżały w gruzach, gdyż w powietrzu panowało lotnictwo sprzymierzonych. Niemiecka Luftwaffe prawie nie istniała, a marynarka wojenna była tylko wspomnieniem potęgi siejącej postrach na morzach i oceanach w poprzednich latach. Katastrofalny był także stan zdrowia kanclerza III Rzeszy Adolfa Hitlera. Ciągły stres spowodowany wojną, niewłaściwe i pozbawione wiedzy lekarskiej leczenie Hitlera i uraz spowodowany zamachem z 20 lipca 1944 roku pozostawiły po sobie trwały ślad. W tamtych dniach Hitler był tylko cieniem siebie z przed lat. Słabo widział, używał ogromnej lupy powiększającej oraz specjalnie dla niego skonstruowanej maszyny do pisania z powiększoną czcionką. Powłóczył nogami niczym starzec, jego lewa ręka drżała jak u osoby dotkniętej chorobą Parkinsona, mimo że miał wtedy niespełna pięćdziesiąt sześć lat. Oprócz fizycznych oznak przedwczesnej starości dało się zauważyć także psychiczne zawirowania i ucieczkę w sferę fantazji. Do tego trzeba dodać warunki, w jakich żył w ostatnich dniach swojego życia Adolf Hitler. Duszny, wilgotny i klaustrofobiczny bunkier wybudowany pod kancelarią Rzeszy sprawiał ponure wrażenie dla każdego, kto mieszkał tam bądź był gościem w owych dniach.
Gotterdamerung Adolf Hitler przeniósł się do swojej ostatniej kwatery, którą była Kancelaria Rzeszy, tuż po przegranej ofensywie w Ardenach, a miało to miejsce 16 stycznia 1945 roku. Przez kolejne dwa miesiące spędzone w Berlinie mógł bezpiecznie opuszczać gmach Kancelarii i spędzać wolne chwile w pobliskich ogrodach w towarzystwie ukochanej suki Blondi. Niestety zbliżający się front wschodni i częste bombardowania miasta spowodowały, że Führer musiał od połowy marca ukrywać się w kompleksie bunkrów mieszczących się pod Kancelarią – zwanych potocznie Führerbunker. Ostatnie stanowisko dowodzenia było wyposażone w niezbędne do życia instalacje takie jak własne zasilanie, źródło wody i zapasy żywności na kilka miesięcy. W samym bunkrze oprócz Adolfa Hitlera na co dzień mieszkała straż bunkra, sekretarki oraz służba. W drugiej połowie kwietnia 1945 roku także towarzyszka życia Hitlera, Eva Braun, oraz Joseph Goebbels z żoną i dziećmi[1]. Pozostałe pomieszczenia w bunkrze zostały zaadaptowane na salę odpraw z najwyższym kierownictwem Rzeszy i generalicją, stołówkę, sypialnie, ambulatorium i poczekalnie. Słaba wentylacja i natłok ludzi w bunkrze niósł ze sobą nieprzyjemny zapach na wąskich korytarzach, co było utrapieniem dla mieszkańców i przebywających w bunkrze gości. Pisząc o niedogodnościach w bunkrze trzeba także wspomnieć denerwujący wszystkich szum agregatów. Na trzy dni przed ostateczną ofensywą Armii Czerwonej na Berlin Adolf Hitler podjął decyzję o nieopuszczaniu stolicy i walce z „bolszewickimi hordami” do końca. Hitler, dowiedziawszy się 12 kwietnia od swojego ministra propagandy Josepha Goebbelsa o śmierci prezydenta USA Franklina Delano Roosevelta, popadł wręcz w euforyczny stan. Nieuzasadniona radość podyktowana była tym, że jedna z niedawnych wróżb (sic!) wspominała o nadzwyczajnym wydarzeniu na świecie mającym mieć miejsce w pierwszej połowie kwietnia. Hitler wierzył w rozłam – co, trzeba przyznać szczerze, miało miejsce później – koalicji antyhitlerowskiej. Wierzył także w ocalenie III Rzeszy na podobieństwo „cudu domu Brandenburskiego” z 1762 roku, kiedy to wyniszczone wojną siedmioletnią Królestwo Pruskie uniknęło klęski dosłownie w ostatniej chwili dzięki cudownym zbiegom okoliczności. W zamyśle Hitlera prące z zachodu wojska angloamerykańskie miały się w niedługim czasie spotkać z Armią Czerwoną, co miało spowodować nowy układ sił w Europie. Hitler wierzył w podpisanie przez Rzeszę pokoju na zachodzie. Według niego Anglosasi uświadomią sobie, jakie zagrożenie dla Europy niesie z sobą komunizm, przez co mieliby ramię w ramię z narodowymi socjalistami zniszczyć barbarzyński bolszewizm. Niestety dla niego i III Rzeszy nic takiego nie miało miejsca. Wrogie armie parły dalej na wszystkich frontach. W połowie kwietnia 1945 roku cały świat już znał prawdę o kompleksie Auschwitz, Majdanka, Natzweiler-Struthof czy Bergen-Belsen. Koalicja antyhitlerowska już parokrotnie wcześniej wypowiadała się na wspólnych konferencjach, że nie ma mowy o podpisywaniu odrębnego pokoju z Rzeszą, a jedyny pokój, jaki zaakceptują, to całkowita i bezwarunkowa kapitulacja. Mrzonki Hitlera na temat nowej geopolityki nie były odosobnionym przypadkiem. Hitler był nadal przekonany z siłą fanatyka o nadchodzącym niespodziewanym obrocie sytuacji. Wystarczy wspomnieć tylko cudowne bronie Führera, w które tak wierzył od co najmniej roku. Niewątpliwie odrzutowe czy rakietowe myśliwce były w swej konstrukcji cudowne na ówczesne czasy. Najnowsze czołgi PzKpfw VI Königstiger czy działa samobieżne Jagdtiger nie miały godnych przeciwników w polu. Lecz dla III Rzeszy koniec był bliski, a tego opętany wizjami i schorowany Hitler nie widział. Tylko fanatyczni wyznawcy nazizmu nie dostrzegali, że nic ani nikt nie mógł już uchronić ich kraju przed klęską. W tym czasie stolica Rzeszy, Berlin, posiadała trzy pierścienie słabej obrony. Liczba obrońców sięgała około dwustu pięćdziesięciu tysięcy żołnierzy z różnych formacji wojskowych i paramilitarnych, około dwustu czołgów, prawie trzy tysiące dział i moździerzy. Trzeba także pamiętać, że poszczególne jednostki niemieckie były zdziesiątkowane, dobierane z przypadku i brakowało pełnych stanów etatowych. Przez miasto przechodziły ogromne ilości uciekinierów ze wschodu, jednostek zagranicznych w służbie III Rzeszy i jeńców. Po drugiej stronie Armia Czerwona wraz z Ludowym Wojskiem Polskim mogły wystawić w walce o Berlin prawie dwa i pół miliona żołnierzy, ponad sześć tysięcy czołgów i dział samobieżnych, czterdzieści tysięcy dział oraz siedem tysięcy samolotów. Obrońcy Berlina nie mieli żadnych szans na sensowną obronę choćby ze względu na statystykę, która była dla nich przytłaczająca. Stosunek żołnierzy obu stron wynosił jak jeden do dziesięciu, dział jak jeden do czternastu, a czołgów jeden do trzydziestu! Codziennie w bunkrze odbywały się narady sztabowe z udziałem Hitlera i generalicji. W ich trakcie Hitler domagał się walki o każdy punkt oporu do ostatniego żołnierza i planował kontrataki nieistniejących już armii. Chaos, jaki panował w tamtym czasie, brak łączności i nagłe zmiany linii frontu powodowały frustrację Führera, który uważał, że za załamywanie się wszystkich linii frontu odpowiadają nieudolni generałowie oraz ogólny defetyzm w armii. Trzeba pamiętać, że od czasu zamachu z 20 lipca 1944 roku, Hitler miał bardzo ograniczone zaufanie do najwyższych oficerów. Ciągle powtarzał „ani krok wstecz”, „walczymy o każdą piędź ziemi”. Na domiar złego uważał, że skoro nie ma już wyjścia z sytuacji, to trzeba za wszelką cenę niszczyć to, co pozostało, by wrogowie nie dostali nic mogącego się przydać po wojnie. Hitler miał na myśli infrastrukturę, mosty, fabryki i wszelkiego rodzaju urządzenia użyteczności publicznej. Pomysł ten, zwany potocznie „Nerobefehl”, rozkazem Nerona, miał zostać wprowadzony w życie już wcześniej, od 19 marca 1945 roku, ale był przeważnie sabotowany przez Gauleiterów w poszczególnych landach i Alberta Speera – ministra odpowiedzialnego za zbrojenia.
Ostatnia szansa w Wencku i Steinerze Tuż przed pięćdziesiątymi szóstymi urodzinami Hitler prosił swojego adiutanta Heinza Lingego, by nikt nie składał mu życzeń urodzinowych i by nie robić przyjęcia. Prośba Führera została zignorowana i tuż po północy 20 kwietnia najbliżsi zaczęli składać, ostatnie jak się miało okazać, życzenia swojemu wodzowi. Była to smutna uroczystość, mająca miejsce w ruinach niegdyś okazałej Kancelarii Rzeszy. Powybijane szyby, zgliszcza i dziurawy sufit – w takim oto miejscu Hermann Göring, Heinrich Himmler, Martin Bormann i inni składali życzenia Adolfowi Hitlerowi. Trzeba zauważyć, że niegdysiejsi paladyni III Rzeszy składali życzenia zdrowia i zwycięstwa, będąc myślami przy tym, by jak najszybciej uciec z okrążanej przez Armię Czerwoną stolicy. Każdy z osobna potwierdzał swoją wiarę w zwycięstwo, walkę do końca i wierność. Führer zdawał się być nieobecny, mówił coś pod nosem i był wyraźnie poirytowany zaistniałą sytuacją. Po północy odbył naradę wojskową i rano położył się bardzo zmęczony spać. Po kilku godzinach Heinz Linge obudził Hitlera donosząc mu alarmujące wieści o bezpośrednim ostrzale Berlina oraz o zaciskającym się okrążeniu. W godzinach popołudniowych Hitler, po aplikacji przez Langego kropli do oczu z kokainą, dokonał w ogrodach Kancelarii Rzeszy dekoracji młodych, kilkunastoletnich żołnierzy z formacji Hitlerjugend. Oglądając ówczesną kronikę filmową i zdjęcia, można dostrzec fatalny stan zdrowia Adolfa Hitlera, jego przygarbioną sylwetkę i schowaną za plecami trzęsącą się rękę. Tego samo dnia Hitler uwierzył w ostatnią ofensywę, która miała oswobodzić Berlin i zepchnąć Armię Czerwoną do Odry – tak zwaną ofensywę armii Wencka i Steinera. Armie te były w owym czasie zbieraniną żołnierzy z rozbitych wcześniej oddziałów, nie miały wsparcia lotniczego, a jej siły pancerne był minimalne. Hitler rozkazał też Karlowi Dönitzowi przekazanie wszelkich zasobów ludzkich Kriegsmarine na potrzeby frontu wschodniego, a innym dowódcom przerzucenie dywizji z frontu zachodniego na wschodni celem odparcia Armii Czerwonej. Optymizm Hitlera był zaraźliwy, gdyż niektórzy generałowie zaczęli wierzyć w powodzenie tych akcji. Wieczorem, jak wspomina Traudl Junge, sekretarka z Osobistej Adiutantury Führera, Adolf Hitler z Evą Braun i najbliższymi wypił drinka, rozmawiając na tematy niezwiązane z wojną. Chwilowy spokój nie trwał długo. 21 kwietnia pierwsze radzieckie pociski uderzyły w Bramę Brandenburską, co spowodowało, że Hitler definitywnie przeprowadził się do bunkra. Zamieszkali z nim Eva Braun, Martin Bormann oraz kucharka Constanze Manziarly.
Tego samego dnia Adolf Hitler odprawił niektórych swoich współpracowników, lekarzy i sekretarki.
Es ist alles verloren Następnego dnia w trakcie narady sztabowej generałowie oświadczyli, że plan kontrataku armii Steinera od północy na Berlin nie może być zrealizowany ze względu na braki wszystkiego i przytłaczającą siłę Armii Czerwonej. Adolf Hitler ściszonym głosem kazał opuścić salę wszystkim za wyjątkiem feldmarszałka Keitla, generalobersta Jodla, generała Krebsa i generała Burgdorfa. To, co nastąpiło później, zmroziło wszystkich zebranych na korytarzu. Hitler wpadł w furię, zaczął oskarżać nieudolnych generałów o sabotowanie rozkazów, zwymyślał żołnierzy za brak ducha bojowego, dostało się też SS. Na koniec Hitler przyznał, że wszystko stracone (Es ist alles verloren) i nie da się już uratować Berlina – przyznał, że wojna jest przegrana. Wszystkiemu, co mówił Hitler, przysłuchiwali się za drzwiami mieszkańcy i goście bunkra. Zapanowało wtedy ogólne przygnębienie. 22 kwietnia Hitler ostatecznie powziął decyzję o pozostaniu w Berlinie do końca. Argumentował to tym, że żołnierze nie będą mieli już motywacji do dalszej obrony miasta, skoro on, wódz uciekł z miasta. Dało się wtedy zauważyć ogólne rozprężenie wśród załogi bunkra, a pijaństwo było na porządku dziennym. Następnego dnia Hermann Göring, który jeszcze trzy dni wcześniej zapewniał o wierności wobec Hitlera, zwrócił się do niego o przekazanie władzy. Adolf Hitler wpadł w szał, uznał marszałka Rzeszy za zdrajcę i kazał go natychmiast zdymisjonować i uwięzić. W miejsce zdymisjonowanego Göringa 26 kwietnia Hitler mianował dowódcą Luftwaffe rannego generała Roberta Rittera von Greima. Na znak solidarności z Hitlerem w obliczu "zdrady" do bunkra przybyli, by zamieszkać z wodzem, Joseph Goebbels z żoną Magdą i sześciorgiem dzieci. Magda Goebbels z dziećmi zajęła dwa pomieszczenia w tak zwanym przednim bunkrze, natomiast Joseph wprowadził się do pomieszczeń opuszczonych przez dra Theo Morella – osobistego lekarza Hitlera. Wypadek zdrady Göringa nie był odosobniony. 24 kwietnia, przebywający w Szlezwiku-Holsztynie Reichsfuhrer SS Heinrich Himmler rozpoczął nieudane pertraktacje z zachodnimi aliantami za pośrednictwem przedstawiciela Czerwonego Krzyża, szwedzkiego hrabiego Bernadottego. Dzień później z bunkra zniknął niedoszły „szwagier” Adolfa Hitlera i przy okazji łącznik Führera z Heinrichem Himmlerem, Hermann Fegelein, który ożenił się rok wcześniej z siostrą Evy Braun, Gretl. W tym samym czasie Hitler chciał się skontaktować z Heinrichem Himmlerem za pośrednictwem nieobecnego w bunkrze Fegeleina. Po nieudanych próbach odnalezienia Fegeleina wściekły Hitler kazał go sprowadzić z powrotem za wszelką cenę. Hermana Fegeleina odnaleziono 27 kwietnia w stanie ciężkiego upojenia alkoholowego w jego berlińskim mieszkaniu, w towarzystwie niezidentyfikowanej rudowłosej kobiety (być może agentki brytyjskiego wywiadu). Pijanego i na wpół przytomnego doprowadzono do bunkra i osadzono w areszcie. Najwyraźniej Fegelein miał pecha, gdyż następnego dnia w trakcie obiadu Hitler dowiedział się, że najwierniejszy z wiernych, jego „Heini”, zdradził go. Eva Braun błagała Hitlera, by nie mścił się na Hermanie za zdradę Himmlera, argumentując, że jej siostra spodziewa się dziecka, ale Hitler był nieubłagany. Zdegradowanego łącznika Hitlera z Himmlerem rozstrzelano bez sądu w ruinach Kancelarii Rzeszy. Późnym wieczorem 29 kwietnia Adolf Hitler podyktował swojej sekretarce Traudl Junge dwa testamenty; polityczny i prywatny. Po kilku godzinach Adolf Hitler najprawdopodobniej z litości i przekonania o bezgranicznej miłości Evy Braun do niego powziął decyzję o ślubie. Pospiesznie zaczęto szukać urzędnika stanu cywilnego, który w udzieliłby młodej parze prawomocnego ślubu. W trakcie składania podpisów Eva zaczęła pisać swoje panieńskie nazwisko, by przekreślić je i wpisać Eva Hitler. Świadkami tego wydarzenia byli Martin Bormann i Joseph Goebbels, a w przyjęciu weselnym wzięli udział także Heinz Linge i Constanze Manziarly. Niedługo później lekarz SS Werner Haase za zgodą Hitlera otruł ukochaną Blondi i jej szczeniaki. Hitler chciał w ten sposób sprawdzić, jak szybko działa trucizna, najprawdopodobniej cyjanek potasu. Ci, którzy wtedy przebywali w bunkrze, opowiadali później, że jedynymi tematami rozmów było, jak daleko są Rosjanie i jakie są najskuteczniejsze metody samobójstwa. Na korytarzach dało się słyszeć czarny humor, że jest to bunkier pełen żyjących trupów. 30 kwietnia Adolf Hitler pożegnał się z personelem bunkra. Uznał, że jego dalsze życie nie ma sensu. Jak sam głośno mówił, nie chciałby być sądzony przez aliantów ani zawisnąć na drzewie jak jego sojusznik Benito Mussolini. Decyzja była ostateczna i nieodwołalna. Jeszcze w południe odbył ostatnią naradę sytuacyjną, a następnie wraz z Evą Hitler udał się do swojego gabinetu. Oboje zażyli truciznę i dla pewności zastrzelili się. Wkrótce po wystrzałach, zgodnie z wolą zmarłego ich ciała zostały wyciągnięte przed wejście do bunkra, oblane benzyną i spalone. Adolf Hitler nie żył. Na mocy testamentu politycznego, nowym kanclerzem Rzeszy został Joseph Goebbels, który przeżył swojego Führera o dzień, popełniając 1 maja samobójstwo wraz z żoną i sześciorgiem dzieci. 2 maja Berlin został zdobyty, a 8 maja skapitulowała III Rzesza, przeżywając swojego Führera o całe osiem dni.
Bibliografia
1. Ian Kershaw, Hitler 1941-1945 Nemezis, Poznań: Wyd. Rebis, 2003.
2. Marian Podkowiński, W kręgu Hitlera, Warszawa: Wyd. Książka i Wiedza, 1978.
3. John Toland, Ostatnie 100 dni, Warszawa: Wyd. Jakość wiedzy – Wołoszański, 2005.
4. Albert Speer, Wspomnienia, Warszawa : Wydaw. MON, 1990.
5. Wspomnienia Traudl Junge – wywiad dla BBC, http://www.youtube.com/watch?v=iSCjsXONX5c z dnia 13.04.2009
6. Wspomnienia Traudl Junge – wywiad dla BBC http://www.youtube.com/watch?v=PTPDfoSBnLM z dnia 13.04.2009
Przypisy
1. Do dziś nie wiadomo, kiedy Eva Braun przybyła do bunkra. Nicolaus von Below wspomina w swoich pamiętnikach „Byłem adiutantem Hitlera 1937-1945”, że nastąpiło to pod koniec marca. Christa Schroeder – sekretarka Hitlera – podaje we wspomnieniach, że był to luty. Albert Speer w autobiografii podaje pierwszą połowę kwietnia. Czasami można w różnych źródłach odnaleźć datę 7 marca i 15 kwietnia. Konflikty Zbrojne
ODKRYCIE I UJAWNIENIE NAJWIĘKSZEJ TAJEMNICY MASONERII
WSTĘP W tym niezwykłym świadectwie zwracam się do wszystkich ludzi dobrej woli, a także do tych, którzy wstąpili do masonerii i do tych którzy zamierzają wstąpić do tej śmiertelnie niebezpiecznej struktury zła. Aby dokładniej zrozumieć treść i sens przekazu zaleca się przynajmniej trzykrotne przeczytanie i przeanalizowanie w ciszy. Pisząc to będę się starał używać prostych i zrozumiałych słów. Na wstępie podam ogólną definicję masonerii. Jest to organizacja tajna, ogólnoświatowa, naturalistyczna, hierarchiczna dążąca do całkowitego opanowania świadomości i duszy swych członków a także żądająca bezwzględnego posłuszeństwa. Następnie przez swą tajną działalność swych członków zmierzająca do opanowania świata, celem zrealizowania swych planów zniszczenia ludzkości. Została powołana przez tajne kręgi anty kościoła jako wyraz buntu przeciw Bogu objawionemu w Jezusie Chrystusie i Jego przesłaniu do ludzkości i Jego Kościołowi. Jest to anty kościół kierowany i sterowany przez szatana za pośrednictwem ludzi, którzy mu się dobrowolnie oddali. Święty Maksymilian nazwał masonerię głową węża piekielnego. Jest to wszechświatowa sekta zła. Prawdziwe cele tej organizacji poznaje mniej niż 1% ogółu członków masonerii. Do najwyższej wtajemniczonych należą wybrani z wybranych. Ponad 99% do końca życia nie zna i nie pozna prawdziwych celów masonerii, są. trzymani w całkowitej nieświadomości. Dzieje to się tak dlatego, że gdyby wcześniej znali prawdziwe oblicze i cele tej tajnej struktury, to nikt przy zdrowych zmysłach nie wstąpiłby do takiej organizacji. Zdarza się, że z tych co dostąpili najwyższego wtajemniczenia, poznając prawdę zapragnie wystąpić i wtedy okazuje się, że jest to niemożliwe. Podobnie jak wystąpienie z bandyckiej mafii. Zdarza się, że ktokolwiek z masonów wysoko wtajemniczony wystąpił to po pewnym czasie zginął bez wieści. Wychodzi wtedy obłuda i perfidia masonerii. Z kościoła Chrystusowego jeżeli ktoś pragnie wystąpić to występuje i nikt nie grozi mu śmiercią. Wręcz przeciwnie Ojciec Miłosierny cierpliwie czeka na powrót syna marnotrawnego. W masonerii, kościele szatana nie ma odwrotu. Grożą śmiercią i zdradziecko zabijają. Taka jest właśnie wolność u lucyfera.
Kim jestem Jestem nędzą nad nędzami, nicością, prochem ziemskim, wobec Wszechmocy, Wszechpotęgi Bożej. Byłem ponad 20 Jat opętany przez szatana w tym 7 lat w sposób ukryty i przez 13 lat w sposób jawny dla mnie. Przez 13 lat toczyłem walkę na śmierć i życie, aby się uwolnić z jego niewoli. Całe to przeżycie, i doświadczenie opisałem w 2006 r. pt. „Wstrząsający opis mężczyzny, który byl ponad 20 lat opętany”. Jego przeżycia i doświadczenia.
w I części tego świadectwa opisałem jak do tego doszło i jak zostałem uwolniony. Podałem przykłady i opisałem różne zdarzenia jak bronić się przed zniewoleniem i opętaniem.
w II części opisałem o tajemnych oddziaływaniu szatana na umysł i duszę ludzką przez media.
w III części ujawniłem jak zostały odbyte te tajemne oddziaływania śmiertelne i niebezpieczne tylko dlatego, że nikt o nich nie wie. Gdy się te tajemnice oddziaływania pozna wtedy stają się bezsilne. Napisałem też wiele innych pism. Gdy w latach 90-tych otrzymałem dar rozeznawania duchów wtedy zrozumiałem w jakim stanie jest obecny świat. W 2000 r dane mi było poznać tajemne oddziaływanie złych duchów /tzw. 4 wtajemniczenie/ w mediach, wtedy do reszty zrozumiałem co piekło i jego słudzy masonerii zgotowały dla świata. Nie mogłem sobie z tym poradzić, gdy okazało się ,że wszystkie te zdarzenia mają potwierdzenie w rzeczywistym życiu jako empiryczne dowody naukowe. Przełom nastąpił 02 lutego 2005r w święto Matki Bożej Gromnicznej, kiedy usłyszałem wewnętrzny głoś aby wbrew wszelkim przeszkodom opisać i ujawnić to wszystko, zachowując ostrożność i roztropność gdyż szatan posługując się swymi ludźmi mógłby mnie zabić. Dlatego opisuję te wszystkie wydarzenia jako osoba anonimowa. Tego samego zdania był mój spowiednik, a i moje wewnętrzne pragnienie jest aby nie być znanym za życia i po śmierci. Nie mając dostępu do żadnych mediów, ale dzięki pomocy Bożej rozprowadziłem wiele egzemplarzy. Widząc jak wielkie owoce to wydało, gdyż świadectwo to zostało przetłumaczone na wiele języków przez Polaków mieszkających w innych krajach. Gdy rozmawiałem z osobami, który czytały, a nie wiedzą, że jestem autorem, przekonałem się jak bardzo to było potrzebne. Z uwagi na to, że wydarzyło się niezwykłe zdarzenie, które nie planowałem i przez myśl mi nie przeszło, że coś takiego może się zdarzyć postanowiłem to wszystko opisać i ujawnić światu. Dziś wiem, że stało się to według zamiarów Bożych i Jego Wszechmocy. Kto czytał moje świadectwo, gdzie szczegółowo opisałem jak dwóch naiwnych i ogłupionych satanistów zostało spalonych przez nieznany ogień a trzeci z przerażenia padł martwy, ten wie, że udało się to ujawnić dzięki szczególnej łasce Bożej, która sprawiła, że człowiek walczący ze złymi duchami w odpowiednim czasie staje się dla nich niewidzialny. Podobnie i analogicznie odbyło się to w wykryciu największej tajemnicy masonerii. Bóg uczynił, że demony nie rozpoznały, że wśród swoich sług masonów jest obcy. Podobnie i masoni nie rozpoznali, że nie jestem ich bratem, lecz uznali mnie za swojego. To wszystko udowadnia jak słaby i ograniczony jest szatan wobec Wszechmocy, Wszechpotęgi naszego Pana Jezusa Chrystusa, Jego Matki Maryi Niepokalanej zawsze Dziewicy i Św. Michała Archanioła. Gdyby nie ta Moc Boża ja natychmiast byłbym rozpoznany i zabity przez masonów już na samym początku. Szatan jest tylko mocny w ludziach, którzy mu się dobrowolnie i świadomie oddali a szczególnie pysznych i buntowniczych grzesznikach. Wobec ludzi bez reszty oddanych Bogu i Matce Bożej, pokornych i czystego serca szatan jest bezsilny. Może czynić tylko tyle, na ile mu pozwoli Bóg, aby doświadczyć cnoty i wierność oddanych mu dusz. Jak napisałem w swoim świadectwie, kto boi się grzechu z zdrady Chrystusa Pana, tego boi się szatan. Wobec pozostałych, a szczególnie masonów, liberałów, ateistów, zdrajców judaszowych, gorszycieli, zatwardziałych grzeszników, magów, wróżbitów, okultystów itp. szatan jest panem ich życia i śmierci. Bóg w Trójcy Świętej Jedyny, Ojciec, Syn i Duch Święty, Pan nad Panami, Król na Królami, Wszechmoc, Miłość odwieczna posłużył się mną nędzą nad nędzami, nicością, prochem ziemskim i wprowadził mnie swa ręka do jaskini wilka, aby ujawnić światu w jaki sposób szatan zwodzi, ogłupia, zaślepia i oszukuje mistrzów masonerii i co planuje wobec ludzkości. Masoni szczycą się tym, że nikt z zewnątrz nie uczestniczył i nie będzie uczestniczył w ich tajemnych rytuałach i nie pozna ich rzeczywistych tajemnic. I tak rzeczywiście było aż do pewnego czasu. Stało to się wbrew ich zapewnieniom, czujności, tajemniczości i niedostępności. Dane mi było uczestniczyć w jedynym tego rodzaju rytuale za zastrzeżonym tylko dla wybranych z wybranych. Opis zdarzenia Będę się starał opisywać istotę zagadnienia, gdyż szczegóły przekraczały by ramy tego pisma. Celowo nie podaję dat, miejsc, nazwisk, aby pozostałych uchronić od zemsty masonerii, chociaż oni nic nie zawinili i nie zdawali sobie sprawy, że jestem obcym a także abym sam nie został rozpoznany. Na jednym z lotnisk kraju zachodniego w hali przylotów podchodzi do mnie znany euro deputowany z Polski w towarzystwie nieznanego mi pana. Witając się ze mną zaprasza mnie do podstawionej na zewnątrz limuzyny z kierowcą, gdy chciałem zaprotestować i wyjaśnić, że to wielka pomyłka, że nie jestem tym człowiekiem za którego mnie uważają, natychmiast usłyszałem znany mi wewnętrzny glos nie lękaj się. Zamilkłem i zrozumiałem, że dzieje się coś, co nie zależy od mojej woli. Pierwszym cudem było to, że rozmawiałem z nimi w obcym języku i wiedziałem co mówić. Prawdziwy mistrz masonerii w ogóle nie przyleciał. Ważnym spostrzeżeniem było to, że zanim dojechaliśmy na właściwe miejsce, trzy razy zatrzymywaliśmy się w różnych miejscach i za-każdym, razem zmieniany był samochód i kierowcę. Dlaczego taka ostrożność i konspiracja. Dziś już wiem, że była to tajemnica wewnątrz samej masonerii. Było to super tajne spotkanie w którym uczestniczyli masoni tylko pochodzenia żydowskiego. Po dojechaniu na miejsce i po odpoczynku zaprowadzono nas do miejsca gdzie przywitał nas dziwnie wyglądający człowiek tzw. mag medium. Gdy i on mnie nie rozpoznał, że nie jestem ich człowiekiem ogarnął mnie niezwykły pokój duszy i bezgraniczna ufność w Moc Chrystusa Pana,
Następnie mag wskazał abyśmy podążali za nim. Drzwi się same otwierały i zamykały’. Jak się później okazało bez udziału ręki ludzkiej i ludzkiej techniki. Przed wejściem do specjalnego miejsca mag oznajmił, że jesteśmy wybrani z wybranych godnych najwyższego wtajemniczenia i będziemy uczestniczyć w jedynej tego rodzaju naradzie nowej ery. Informuje nas, że w naradzie będą uczestniczyć zmarli bracią, którzy przebywają w szczęśliwej krainie światłości. Wyznaczony będzie plan działania dla nas na ziemi an XXI wieku. Po wprowadzeniu nas do tajemnego miejsca mag wymawiał znane tylko jemu zaklęcie. Nastąpiła dziwna ciemność i jakby z otchłani wprost ze ścian)’ wyszli tzw. synowie światłości. Każdego z osobna przywitał mag po imieniu i nazwisku. Byli to rzekomo zmarli bracia masoni, którzy dostąpili najwyższego wtajemniczenia za życia. Po tym nastąpiła całkowita ciemność. I w tej ciemności zjawia się główny przywódca narady. Mag jego nie wita tylko kłania mu się i w tym momencie następuje dziwna światłość, tak, że się wszyscy widzimy.
Ogólna I istotna treść narady Opowiadają nam żyjącym, jak są szczęśliwi w tym stanie za wierność w działaniu za życia wg królewskiej nauki i posłuszeństwie istocie boskiej światłości /LUCYFEROWI/. Uczestniczą też w naszym życiu sposób niewidzialny i obserwują nasze działania. Dlatego my jako wybrani z wybranych będziemy po śmierci uczestniczyć w tym szczęściu. Ale głównym celem ich i naszego szczęścia po śmierci będzie ponowne przyjście na ziemię przez reinkarnację do przyszłego ziemskiego raju, który będzie istniał tysiące miliony lat. Ale ten ziemski raj musi być najpierw przygotowany dla nich przez żyjących na ziemi braci masonów. Od starań i szybkości realizacji określonych celów zależy czas nadejścia tego ziemskiego raju. Ale jak z dyskusji wynikało, raj ten ma być tylko dla wybranych synów pochodzenia żydowskiego. Dlatego wszyscy uczestniczący w tej naradzie są pochodzenia judaistycznego / żydowskiego/. Mnie też uważano za Żyda odpowiedzialnego za określony rejon świata. Wybrani, którzy ponownie wrócą na ziemię do tego raju, będą już nieśmiertelni. Pozostała część śmiertelników jako niewolnicy o określonej ilości /około 200 milionów/ będą pracować, służyć i obsługiwać panów nowej ery jako nieśmiertelnych. Ale przez posłuszeństwo i wierną służbę będą. mieli szansę w następnym wcieleniu stać się nieśmiertelnymi. Aby to się stało, przed śmiercią muszą być naznaczeni przez kapłana światłości żyjącego już w tym raju ziemskim jako nieśmiertelnego. Posypały się też ostre słowa pod adresem żyjących na ziemi braci. Za mało jeszcze starań i szybkości realizacji celów. Z dyskusji wynikało też, że określone centra ideologiczne, finansowe, polityczne, instytuty naukowe, kliniki pracują tylko dla tych celów i mają zapewnioną pomoc od samego władcy światłości / lucyfera/. Ale o jakie to główne cele chodzi:
1. Powołanie globalnego rządu, _który przejmie realną władzę nad światem. Obecnie już takie gremium istnieje, ale działa nieoficjalnie zajmując się koordynacją i ustalaniem daleko idących planów.
2. Całkowite zniszczenie kościoła rzymsko-katolickiego przez wewnętrzne rozbicie i podział wśród kardynałów, biskupów, kapłanów. Wprowadzenie do wewnątrz kościoła coraz więcej agentów, dywersantów, którzy zajmując różne, stanowiska zrealizują do końca ich plan / tzn. lucyferyczny plan zniszczenia kościoła/ a także czyniąc coraz większe zgorszenia dla wiernych, nie ponosząc za to żadnej kary od swych przełożonych. Bezwzględne tabu /milczenie/ w głoszeniu o istnieniu szatana i karze wiecznej w piekle. Wychwalanie biskupów i wbijanie ich w pychę jacy to oni są postępowi, nowocześni i otwarci na dialog i kompromis. Było dla mnie wielką pociechą, kiedy uznali, że jawna i zewnętrzna walka z kościołem nie przyniesie zaplanowanego zwycięstwa. Chrystus powiedział „A bramy piekielne nie zwyciężą go”.
3. Oderwanie dzieci od rodziców i umieszczenie ich w specjalnych ośrodkach, szkołach kierowanych przez ludzi masonerii. Poddanie ich całkowitej i powszechnej demoralizacji, aby stały się ludzkimi zwierzętami podatnymi na wszelką manipulację i kłamstwo. Manipulując naukami ścisłymi należy przekonać ich, że poza materią nic nie istnieje, a człowiek sam dla siebie jest bogiem. I sam dla siebie ustala prawa.
4. W stosunku do ludzi, którym do końca nie uda się zniszczyć resztek wiary w Jezusa Chrystusa, należy* uczynić wszystko aby jednocześnie wierzyli we wszelkie zabobony, różne tajemne moce, gdyż całkowity materializm spowodowałby choroby psychiczne. A choroba psychiczna zwalnia od winy i odpowiedzialności przed prawdziwym Bogiem. Chodzi o to aby po śmierci ponieśli za swe czyny jak największą karę i winę. Kierowane to było głównie do ludzi w Ameryce, Europie i Australii.
5. Powszechna i bez ograniczeń aborcja.
6. Powszechna i bez ograniczeń eutanazja ludzi starych i niepełnosprawnych.
7. Powszechna prostytucja i istnienie powszechnych domów publicznych.
8. Najwyższe przywileje dla homoseksualistów, lesbijek, wszelkiego zboczenia moralnego na całym świecie.
9. Wprowadzenie do powszechnego spożycia tajemnych substancji, które w organizmach kobiet i mężczyzn będą powodowały bezpłodność. Określone instytuty pracują nad tym. Chodzi o wyprodukowanie takiej substancji, której nie można by było wykryć i udowodnić, że ma takie własności.
10. Forsowanie za wszelką cenę badań w genetyce aby przekroczyć krytyczną granicę, która spowoduje nieodwracalny stan dla życia roślinnego i biologicznego na ziemi.
11. Dobrowolnie i bez ograniczeń spożywanie narkotyków. Zaniechanie karania za spożywanie.
12. Wykorzystanie na wielką skalę magii, okultyzmu, spirytyzmu w mediach aby w sposób tajemny manipulować, zwodzić, ogłupić a w końcu doprowadzić miliony ludzi do obłędu, aby powstał powszechny chaos, bezład i doprowadzić do wzajemnego mordowania.
13. Promowanie za wszelką cenę ruchu nowej szatańskiej religii „Nev Age” wschodnich religii / buddyzmu, hinduizmu./. Finansowanie wszelkich sekt antykościelnych i satanistycznych, zespołów rockowych.
14. Wprowadzenie jak tylko możliwie szybko chipowanie ludzi na rękę lub czoło. Należy wmówić im, że to dla ich bezpieczeństwa. Gdy to się stanie Centra masońskie przejmą całkowitą kontrolę ekonomiczną nad ludzkością Dlatego, że bez tego znaku nie będzie można nic kupić ani sprzedać. Opanują całą dystrybucję i handel na świecie.
15. Pozorne zwalczanie terroryzmu na świecie. W rzeczywistości podejmowanie tajnych działań, aby podsycać nienawiść i doprowadzać do wzajemnego mordowania plemion w Afryce, Azji, Ameryce Południowej, aby doprowadzić do całkowitej zagłady całych rejonów świata.
16. Za wszelką cenę ograniczyć ilość ludzi w świecie aż do określonej ilości około 200 mil. Były omawiane jeszcze inne cele ale dotyczyły one nie całej ludzkości tylko, wybranych narodów i rejonów świata. W tej super tajnej naradzie uczestniczył mason także z Polski gdyż dla mocy piekielnych naród polski jest wyjątkowo znienawidzony i do końca XX wieku był zaporą do realizacji ich celów. Po omówieniu celów i pouczeń nasz główny ziemski mag oznajmia, że będziemy się przygotowywać do złożenie ofiary na cześć najwyższego wodza światłości /lucyfera/, który aa tę okoliczność specjalnie się zjawi. Ofiarą będą cztery dziewicze dziewczynki. Było nas czterech do złożenia ofiary, gdyż mag wcześniej dokonał tej ofiary, on miał tylko nadzorować. Każdy z nas miał dokonać gwałtu i mordu na przydzielonej dziewczynce. Następnie po odpowiednich rytach mieliśmy je złożyć jeszcze żywe w ogień nas cześć wodza. Mag miał udać się po dziewczynki aby je tu przyprowadzić. Były to dziewczynki z Azji prawdopodobnie z Indii. WTEDY ZROZUMIAŁEM GROZĘ CIERPIENIA I STRASZLIWĄ ŚMIERĆ W PŁOMIENIACH OGNIA TYCH NIEWINNYCH DZIECI. Z natchnienia Bożego z całych sił zacząłem krzyczeć. „Ja tego nie uczynię. To nie są duchy waszych zmarłych, braci tylko demony, złe duchy, które przybrały ich ludzki wygląd aby was oszukać. Jest to wielkie kłamstwo aby was całkowicie doprowadzić do opętania i pozbawić wszelkiego zdrowego rozumu i wolnej woli”. Gdy tak krzyczałem zaczęli mnie otaczać, aby mnie zabić. Gdy śmierć była bliska zawołałem. „Jezu Chryste Synu Ojca Przedwiecznego – ratuj, Matko Najświętsza Królowa Nieba i Ziemi – ratuj, Św. Michale Archaniele Książę Wojsk Niebieskich – ratuj”. Nagle nastąpił oślepiający błysk, potworny nie do wytrzymania huk. Na ich oczach te piękne rzekomo szczęśliwe duchy braci zmarłych zaczęły przemieniać się w straszliwe potwory, których rozum ludzki nie jest w stanie sobie wyobrazić. Nieznany ogień i zapach nie do wytrzymania. Potworny wygląd demonów tak przeraził masonów, że byli jak kamienne trupy. Kiedy znikły złe duchy nastąpiła nieznana ciemność i w tej ciemności ujawniła się wizja piekła. W tej wizji zobaczyli straszny wieczny los w mękach, prawdziwych zmarłych braci masonów, których wcześniej przedstawiały złe duchy jako szczęśliwych synów światłości przebywających rzekomo w krainie szczęśliwości. Przed ich oczami przesuwały się następne wizje różnych czasów. Trudno sobie wyobrazić przerażenie masonów. Runął cały ich system pychy i pewność panowania. Jeszcze przed tą wizją obiecywano im i zapewniano ich o milionach lat szczęśliwego życia w przyszłym ziemskim raju. A tu widzą niewyobrażalne cierpienia i męki znanych powszechnie w XX wieku i wcześniejszych wiekach filozofów, naukowców, finansistów, polityków, sędziów, rzekomych uczonych, nawet noblistów, judaszowych zdrajców itp. Wizja zakończyła się na poziomie piekielnego „hoIyvod”. Z tego właśnie poziomu nieznany ogień ogarnął trzech masonów w tym, także głównego maga. Gdy ten ogień zbliża! się do masona z Polski chwyciłem go za rękę i zacząłem się modlić w myślach o jego uratowanie. Ale on był już cały czas nieprzytomny. Stracił przytomność na początku w czasie przemiany złych duchów. Jak się później okazało on nie doświadczył własnymi zmysłami wizji piekła. Po wizji, ogień nie cofnął się lecz już do końca palił tych trzech masonów. Ich przeraźliwe krzyki były jeszcze większe niż tych dwóch satanistów, których pochłonął podobny ogień / szczegółowo to opisałem w swym świadectwie/. Jak pisze Św. Paweł: ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani w sercu człowieka nie wstąpiło co Bóg przygotował tym co go miłują, to jest dla tych co przebywają w szczęśliwości Nieba. Odwrotnie jest w stosunku do tych co go nie miłują i świadomie odrzucają Jego Miłość i Jego Objawienie, to jest tych co przebywają w piekle. Dlatego mój rozum, ani słowa nie są w stanie opisać potworności cierpień w piekle i to, że jest to wieczny los. Ktokolwiek tego doświadczył nie będzie już obojętny na to co dzieje w życiu ziemskim. Dlatego wszyscy święci i pobożni ludzie, którym dane było doświadczyć wizji piekła tak bardzo cierpią i martwią się o przyszły los niepoprawnych grzeszników. Dopiero w piekle jak ukazała wizja zdają sobie sprawę jaki los ich spotkał. Niestety już jest na późno. Czas ostatecznie dla nich minął. Co by dali aby można było cofnąć czas. Niektóre z tych zagadnień opisuje niezwykła książka” Ostrzeżenie za światów „autora Bonawentura Meyer. Gdy dyskutuję z ludźmi, którzy odrzucają istnienie piekła, zawsze im zadaję pytanie: Czy będziesz wiecznie żył i nigdy nie umrzesz? Prawda ta była znana od zarania życia ludzkiego, ale tą straszną prawdę potwierdził nam Jezus Chrystus. Jedyna Droga, Prawda i Zycie przez swe cudowne i chwalebne zmartwychwstanie.
Prawdę tą ciągle przypominają nam Matka Bożą w swych licznych objawieniach. Ktokolwiek temu zaprzecza lepiej byłby dla niego aby się nie narodził. Gdy ogień piekielny doszczętnie ich spalił i nic po nich nie zostało. Mason z Polski jeszcze był nieprzytomny. Modliłem się bez przerwy i prosiłem Niebo o ratunek, gdyż tylko spalony mag wiedział jak z tego miejsca wyjść. Straciłem już orientację czasu ale ufność w moc Bożą i pokój duszy były niezachwiane. Gdy mason z Polski przeżył omdlenie z przerażenia wstrząsnąłem nim aby doszedł do siebie i nakazałem milczenie. Ale wyglądał on jak trup. Nagle nawiedziły mnie pokusy i myśli, że tu na pewno skończymy życie, ale z drugiej strony przyszły mi myśli, że skoro Bóg pokazał mi jak masoni są oszukiwani i zwodzeni przez moce piekielne, to chyba po to aby ta tajemnica została ujawniona światu. Gdy tak rozmyślałem i bez przerwy się modliłem pojawiło się cudowne światło, ale jakieś inne od światła demonicznego. Chwyciłem masona z Polski i podążałem z nim za tym niezwykłym światłem. Pękały ściany, skały, ziemia się rozsuwała a myśmy szli. W końcu znaleźliśmy się w jakiej jaskini. Niebiańskie światło znikło i zobaczyłem światło dzienne w skale góry. Po wyjściu na zewnątrz padliśmy na ziemię. Martwiłem się, gdyż mason z Polski dalej nie mógł nic przemówić i wyglądał jak trup. Zorientowałem się, że znajdujemy się poza zasięgiem posiadłości masońskiej. Przebywaliśmy w tym tajemniczym miejscu ponad 15 godzin. Nie będę ujawniał treści rozmowy z masonem z Polski. Przed rozstaniem się prosił mnie o zachowanie absolutnej tajemnicy i ja mu to przyrzekłem. On mnie osobiście nie znał i nie ujawniłem mu swej tożsamości. Poznał rzeczywistą prawdę choć nie doświadczył wizji piekła gdyż był nieprzytomny. Ale zobaczył przemianę złych duchów i cudowne wyprowadzenie nas z tajemnego miejsca wbrew wszelkim prawom materii / ściany pękały, skały się rozsuwały, ziemia się przesuwała/. Wskazałem mu trzech pewnych biskupów do jego wyboru, aby najpierw przedstawił tę sprawę wybranemu biskupowi na zasadzie spowiedzi a następnie z wybranym biskupem udał się do Rzymu i tam wobec całego świata ujawnił całe to zdarzenie.
Powiedziałem mu, że stanie się najsławniejszym nawróconym masonem jaki kiedykolwiek żył wcześniej. Miał to uczynić do 30 grudnia 2008 r. Niestety zginął tragicznie parę miesięcy przed tą datą. Czy był to prawdziwy wypadek wie -tylko Bóg. Czy miało do jakiś związek z tym niezwykłym zdarzeniem? Ja tego nie wiem. Tajemnicę zabrał do grobu.
Wnioski i nasuwające się pytania Zanim będę omawiał poszczególne cele z tej tajnej narady, które już od czasu rewolucji francuskiej masoneria częściowo realizuje należy przypomnieć objawioną prawdę przez Chrystusa Pana co jest spirytyzm? Każdy spirytyzm jaki by nie był, jak by nie był nazwany zawsze pochodzi z piekła. Wszelkiej maści magowie, spirytyści, okultyści, mistrzowie masońscy itp. wywołując tajemne moce nie wiedzą, że zawsze zostaną, oszukani i zwodzeni. Zamiast zmarłych duchów ludzi ujawniają się złe duchy podszywające się pod nich. Nie widzą i nie chcą wiedzieć, że tylko prawdziwy Bóg Jezus Chrystus ma moc aby zmarła osoba zjawiła się żyjącemu człowiekowi jeżeli będzie to zgodne z wolą bożą. Szatan nie ma takiej mocy. On jest tylko zdolny do kłamstwa, oszustwa, zwodzenia itp. Jest on anty prawdą i anty miłością. Spalony mag masoński zwracając się do zmarłych w rzeczywistości zwracał się do demonów. Dzieje się to tak zawsze od wieków w kulturach anty chrześcijańskich tzn: Indian amerykańskich, plemion afrykańskich, azjatyckich, australijskich, w hinduizmie, buddyzmie, w europejskich pogańskich kulturach i w masonerii/. Żydowska kabała to nauka mocy piekielnych. Kto nie chce uznać, że jedyną Drogą i Prawdą Życiem jest Jezus Chrystus, ten zawsze będzie oszukiwany, zwodzony i ogłupiony a po śmierci otrzyma wieczny los potępienia w piekle. Wiadomo, że spalony mag i jemu podobni zawsze na końcu wywoływali szatana do przyjęcia ofiary, jak w tym rytuale wywoływany został sam lucyfer, ale nie wiedział, że ci pierwsi to demony, a nie jak myślał, że to zmarli bracia masońscy. W tym tkwi tajemnica oszustwa, perfidii i przewrotności mocy piekielnych. Słuchając tej narady napawa przerażenie co szatan wlewa, do tych obłąkanych głów masonów. Jak bardzo chciałoby się rzec, że to złudzenie. Ale czy złudzenie może spalić materialne ciało człowieka. Nie da się oszukać wszystkich zmysłów. Niestety była to realna rzeczywistość i przerażająca prawda. Ale ta prawda, nigdy nie zostanie ujawniona światu przez masońsko-liberalne media. Gdy się dobrze przyjrzeć działaniom liberałów wg tzw. politycznej poprawności to wszystko zmierza ku temu.
Masoński liberalizm jest wielokrotnie groźniejszy niż hitleryzm i komunizm razem wzięte. Ich cele były jawne i znane światu. Cele masonerii były i są tajne. Teraz są już jawne. W mediach liberalnych nie ma poważnej i merytorycznej dyskusji o otaczającej nas rzeczywistości, tylko zabawy, magia, horror, gwałt, mord i ogłupiające seriale. Od trzech wieków wmawiali i dalej wmawiają miliardom, że nie ma Boga, ani szatana, nieba, piekła, sądu bożego, i po śmierci nic nie istnieje. Od czasu rewolucji francuskiej realizują praktyczny materializm w nauce, ekonomii, kulturze, sztuce itp. Oszukują nawet, swych członków masonów do 30 stopnia wtajemniczenia, że po śmierci nic nie istnieje. Mówią im, możesz wierzyć w co chcesz z wyjątkiem wiary w objawienie Jezusa Chrystusa. Sami natomiast, wybrani z wybranych realnie i widzialne kontaktują, Sie ze światem duchów i z mocami piekielnymi, planując tylko dla siebie przyszły raj na ziemi. Wiadomo, że żadnego raju na ziemi nie będzie. Istniej tylko on w obłąkanych głowach mistrzów masońskich tzw. syjońskich mędrców żydowskich, którzy od wieków są oszukiwani i zwodzeni przez moce piekielne. Te ich obłąkane, plany spowodowały ogromne cierpienie i wielkie straty dla całej ludzkości. Ich ideologia jest anty Chrystusowa i anty ludzka. To oni powołali i kierująca świecie cywilizację śmierci. To oni świadomie i celowo przez mafijne spekulacje co pewien czas wywołują, kryzysy światowe jak ten obecny. Na tej naradzie pouczono ich jak to perfidnie i przewrotnie czynić. Chodzi oto aby panował powszechny chaos i bezład na całej kuli ziemskiej. W takich warunkach ujarzmia się cale narody i łatwiej realizować swe podstępne cele. Gdy się przyjrzeć jakie decyzje były wcześniej podejmowane przez Komisję Europejską i nowego prezydenta USA Obamę to rzeczywiście te cele są już stopniowo realizowane. To pokazuje jak śmiertelnie niebezpieczna dla świata jest masoneria. Jest nadzieja, że moce piekielne nie zwyciężą kościoła chrystusowego i Matka Boża Niepokalana zawsze Dziewica zmiażdży głowę węża piekielnego. Odkrycie i ujawnienie największej tajemnicy masonerii bezspornie potwierdza nieskończoną Moc i Wszechpotęgę Jezusa Chrystusa i jego Matki Maryi Niepokalanej Dziewicy, całkowitą kleskę i słabość lucyfera, szatana i ich złych duchów.
Do jakiego stanu opętania i obłąkania doprowadza mistrzów masońskich. Będziecie jak bogowie. Te same słowa powiedział do Ewy i Adama w raju na początku dziejów. Wiemy jak to się skończyło. Wierzą w reinkarnację, że będą nieśmiertelni w materialnym ciele. Przeczy to zdrowemu rozumowi i nauce. Bo jak można wierzyć, że człowiek żyjący na ziemi podlegający prawom materii będzie nieśmiertelny. Można sztucznie przedłużyć czas życia ale nie można zmienić istoty materii. To jest ta sama pycha i zaślepienie co jest u lucyfera który jako stworzenie chciał być równy Bogu Stwórcy. Szatan ich po to ogłupia, zwodzi i obiecuje przyszły raj na ziemi, aby oni realizowali jego piekielne cele i przez to miliardy ludzi doprowadzili do upadku moralnego, aby po śmierci większość z tych ogłupionych ludzi trafiła do piekła. Wielkim nieszczęściem tych ludzi jest to, że dają się manipulować i ogłupiać masońskim i liberalnym mediom. Tylko zmartwychwstały Jezus Chrystus prawdziwy Bóg daje życie wieczne po śmierci i to nie jest sprzeczne z rozumem i nauką jak u ogłupionych masonów, że materialne ciało ludzkie na tej ziemi będzie nieśmiertelne. Gdyż chwalebne ciało Chrystusa Pana nie podlega prawom materii, nie jest ograniczone ani czasem ani przestrzenią. Apostołowie i inni uczniowie widzieli realnie Pana, rozmawiali z nim, dotykali go, jedli z nim. Ponad 500 osób było świadkami rzeczywistego, realnego wstępowania do Nieba. Za tą prawdę oddali życie w strasznych torturach, paleni żywcem, przybijani do krzyża. Zaraz by im darowano życie, gdyby zaprzeczyli tej prawdzie. A jednak woleli straszną śmierć bo wiedzieli, że to jedyna prawda. Nikt w dziejach świata nie oddał życia w mękach za kłamstwo. Cuda eucharystyczne jakie działy i wciąż dzieją w kościele katolickim gdzie opłatek w czasie mszy świętej przemienia się w prawdziwe ciało i krew Chrystusa. Stwierdzono i udowodniono naukowo ponad 100 takich cudów. Naukowe badania nawet ateistycznych uczonych stwierdziły:
- ciało jest prawdziwym ciałem, krew jest prawdziwą krwią,
- ciało i krew mają tę samą grupę krwi /AB/,
- ciało i krew są krwią i ciałem osoby żyjącej,
- diagram tej krwi odpowiada krwi ludzkiej pobranej z ciała człowieka w dniu pobrania,
- ciało pochodzi z tkanki mięśnia sercowego,
- ciało i krew przez całe lata i wieki nie ulega rozkładowi co przeczy wszelkim prawom materii. Jeszcze jeden ważny szczegół. Gdy ważono różne wielkości różnej wielkości kawałki ciała każda ważyła tyle co wszystkie pozostałe. Potwierdza to rzeczywistą prawdę, że w każdej konsekrowanej cząstce chleba i wina jest obecny Bóg Człowiek z duszą i Bóstwem. Ta sama krew jest na Całunie Turyńskim. Gdy badano krwawe Łzy Matki Bożej, okazało się, że jej krew na tę samą grupę co jej syn Jezus Chrystus. Są to bezsporne i ostateczne dowody naukowe na prawdziwość naszej wiary. Tylko zaślepiony i opętany człowiek może w to nie wierzyć. Ciała wielu osób świętych od wielu lat i wieków nie uległy rozkładowi wbrew wszelkim prawom materii Jako dowód, że byli wyjątkowo święci. Ale te cuda występują tylko w kościele chrystusowym. Jest dużo takich świętych. Tylko w imię Jezusa Chrystusa i Jego Matki Maryi egzorcyści wyrzucają szatana z człowieka. Nigdy w dziejach świata nikt nie wyrzucił szatana z człowieka w imię innych bogów /Buddy, Hary Kriszna. i im podobnych/. Bo nie może przecież szatan wyrzucić szatana lub jego sługę. Wszelkiej maści magowie,, szamani, czarownicy, okultyści, egzegeci jeżeli coś uczynili to na zasadzie oszustwa, że jeden zły duch zastępuje innego złego ducha. Dzieje się to tak dlatego, że szatan wie, że tylko Jezus Chrystus i Jego Matka Maryja mają moc nad nim. Jak bardzo żal mi narodu żydowskiego. Był narodem wybranym. Przez Mojżesza Bóg przekazał im X przykazań dla nich a przez nich dla całej ludzkości. Przez całe wieki Bóg posyłał proroków aby ich przygotować na przyjście Mesjasza /Jezusa Chrystusa./. Prorocy przepowiadali wszystko w jakim czasie i gdzie się narodzi. Narodził się w cudowny sposób z Maryi Dziewicy. Nauczał i czynił tak wielkie cuda, których nikt przedtem i potem nie czynił i nie będzie czynił. Gdyby ktoś dzisiaj wskrzesił na cmentarzu człowieka, który przebywał cztery dni w grobie to by się cały świat zatrząsł. Wskrzesił Łazarza i inne osoby a arcykapłani i uczeni w piśmie powiedzieli, że mocą złego ducha belzebuba to czyni. Wiedzieli, że Pan Jezus zmartwychwstał co potwierdzili apostołowie a na dowód tego mocą tego zmartwychwstałego Jezusa Chrystusa wyrzucali złe duchy, uzdrawiali i czynili podobne cuda co ich mistrz, Jezus. Jest to najwyższy stopień zaślepienia i pychy. Świadomie i celowo zaprzecza prawdzie i służy złu w swojej nienawiści. Mówi, że czyni na złość Bogu. A Pan Jezus ostrzega. Kto za życia nie chce dobrowolnie służyć mej dobroci ten w wieczności / piekle/ będzie służył mej sprawiedliwości. Czyli wszyscy. Zbawieni w Niebie będą wiecznie chwalić i wielbić Boga za jego miłosierdzie i dobroć. Potępieni w piekle będą wiecznie cierpieć męki służyć Bożej sprawiedliwości. Zaiste i zdumiewające jest jak Bóg w Trójcy świętej Jedyny w swej przedwiecznej i nieskończonej miłości, mądrości, wszechwiedzy i wszechmocy tak uczynił. Więcej nie potrzeba już dowodów, że jedyną Drogą, Prawdą i Życiem jest Bóg Miłości Jezus Chrystus. Gdyby nie ta Prawda i Miłość to sens istnienia człowieka na ziemi nie miałby racji bytu. No bo po co się trudzić, rodzić dzieci, cierpieć itp. Sam zdrowy rozum i logika to udowadnia. Jaki to paradoks. Wizja piekła ujawniła, że ci co zażycia dobrowolnie i świadomie służą demonom, oddając im cześć sa najbardziej za to męczeni i torturowani przez zle duchy. Przewidziała to przedwieczna Mądrość Bożą. Przez bunt i pychę szatan z samej istoty stał się anty miłością i anty prawdą. Oddawanie mu czci za życia to pewien rodzaj miłości do szatana. On po śmierci w piekle srogo zapłaci swym czcicielom gdyż on z istoty jest anty miłością. Marks, który tak przysłużył się mocom zła w wizji piekła był pokazany w najstraszniejszym poziomie mąk piekielnych razem z ludobójcami i dobrowolnymi zdrajcami judaszowymi. Siedem demonów posłużyło się jego duszą i umysłem do wymyślenia tak absurdalnej rzekomo teorii naukowej. W rzeczywistości cały wszechświat podlega prawom ustalonym przez Boga Stwórcę. To pycha zaślepia wielu naukowców, którzy są inspirowani przez szatana do badań, które prowadzą do samozagłady. Jak wiemy z historii ludzkości najwięksi uczeni z pokorą stwierdzali wielkość Boga i nie stracili wiary. Gdyż tylko pokora, otwiera człowieka naprawdę.
Skrótowa analiza celów. Z dyskusji i z tej tajnej narady wynikało, że masoneria zamierza realizować te strategiczne cele wobec całej ludzkości do końca XXI w, gdyż od 2112 roku miałby zacząć powstawać nowy ziemski raj dla wybranych z wybranych, Jak wcześniej napisałem żadnego raju na ziemi nie będzie. Istnieje tylko w obłąkanych i zaślepionych głowach tych szalonych ludzi. Ale gdyby Bóg zezwolił na dalsze działania aby ludzkość w końcu doświadczyła wolności szatana /tzw. swawoli/, to zrealizowanie tych przerażających celów w XXI wieku może stać się realną rzeczywistością, ale raju o jakim marzą masoni nie było i nie będzie. Cel osiągnął by tylko szatan a cała ludzkość doświadczyła by już piekła na ziemi gorszego niż obozy zagłady U wojny światowej, gdyż obecny stan demoralizacji ludzi szczególnie dzieci i młodzieży jest wielokrotnie groźniejszy niż przed II wojną światową. Czy jest możliwe aby w ciągu 100 lat ograniczyć ilość ludzi na ziemi do 200 milionów.? Cel nr 16. Jeżeli w dalszym ciągu dzieci i młodzież będą poddawane tak zmasowanej deprawacji przez media i przez celowo zaprogramowane wychowanie w szkołach i dodatkowo jeszcze poddawane tajemnym oddziaływaniom /cel nr 12/. To za kilkanaście lat wzajemne mordowanie stanie sie tragiczną rzeczywistością. Nikt nad tym już nie zapanuje, bo wojsko i policja też będą zarażone tą piekielną chorobą. Zdemoralizowana kobieta nie będzie ani matką ani żoną. W głowie tylko marzenia o karierze, sławie i rozpuście. Druga część tylko jedno lub dwoje dzieci. Zdemoralizowany mężczyzna jest jeszcze większym zagrożeniem niż kobieta. Ani mąż, ani ojciec, ani pracownik / alkoholik, narkoman, leń, bandyta, hazardzista, rozpustnik itp./. Gdy do tego dołączyć aborcję, eutanazję to wszystko staje się realne. Planują aby ilość ludzi w obu Amerykach, Europie, Rosji i niektórych krajach azjatyckich do 2060 r. zmniejszyć do połowy obecnego stanu. Afrykę zniszczy głód, AIDS i inne choroby i wzajemne mordowanie plemion. Kraje islamskie i inne azjatyckie, które nie poddają się masońskiej demoralizacji, będą zaatakowane tajemną substancją podawaną do spożycia w żywności. Nad tą tajemną i niewykrywalną substancją pracują tajne laboratoria / cel nr 9/. Substancja ta powoduje, że kobiety i mężczyźni po pewnym czasie staną się niepłodni. Szaleńcze badania w genetyce niech będą ostrzeżeniem dla pysznych i zaślepionych naukowców, do czego to doprowadzi cel nr 10/ Konsumenci całego świata niech pomyślą jak zostaną ujarzmieni ekonomicznie i administracyjnie jeżeli pozwolą na powszechne chipowanie /znakowanie/ na rękę lub czoło rzekomo dla ich bezpieczeństwa /cel nr 14/. Słudzy piekła cały czas mówią o wolności a w rzeczywistości zniewalają. Jeżeli człowieka pozbawi się wszelkich hamulców moralnych i upodobni do zwierzęcia to jak taki człowiek zapanuje nad bronią nuklearną, chemiczną, biologiczną, laserową itp. Trzecia wojna światowa stanie się nieunikniona. Cały czas dąży do tego szatan o czym ostrzega Matka Bożą w swych objawieniach. Szerzej omówię cel nr 12 i 13. Jak napisałem w II części swego świadectwa 2006 r. miliony ludzi doprowadza się do ukrytych opętan przez satanistyczną muzykę rockową, filmy, programy telewizyjne, portale internetowe, książki, gazet, bajki dla dzieci itp. poddane wcześniej tzw. 4 wtajemniczeniu. Czytający, słuchający, oglądający nie zdają sobie sprawy, że są poddawani tajemnym i niewidzialnym siłom zła. Człowiek w grzechu ciężkim staje się całkowicie bezbronnym wobec tych oddziaływań. Tylko ludzie oddani Bogu, Matce Bożej , pokorni i czystego serca są skutecznie chronieni przez moc Bożą przez odczucie odrazy do tych oddziaływań choć są one niewidzialne. Człowiek grzeszsiy poddany ciągle tym oddziaływaniom od pewnego momentu zaczyna myśleć i działać inaczej niż myślał i działał. A najgorsze jest to, że nie wie, że się zmienił. W odpowiednim czasie uczyni to co chce ukryty w nim zły duch, demon.. A gdy tak uczyni zostanie w drugą stronę oszukany i będzie myślał, że to on sam tego chciał. Co potwierdza fakt, że wielu ludzi wierzących wybiera do parlamentów, samorządów ludzi bezbożnych, zdemoralizowanych głosując na partie lewicowe i liberalne. W Polsce takimi partiami są SLD, Platforma Obywatelska, i częściowo PSL. Oznacza to, że nie wybiera tych co powinien tylko tych co chce ukryty w nim zły duch. Jest zrozumiałe, ze ateista wybiera ateistę, złodziej złodzieja, się jak człowiek wierzący może wybierać sługę szatana?? Jest to grzech śmiertelny prowadzący na wieczne potępienie. Bo ci wybrani ustanawiają potem prawa anty Boże i anty ludzkie. Nie tylko oni za to odpowiedzialni, ale także ci co na nich głosowali. Ja tego doświadczyłem jak nikt inny. Byłem ponad 20 lat opętany w tym 7 lat w sposób ukryty nie wiedząc co się ze mną działo. Badania psychiczne nic nie wykryły. Dwóch niezależnych, wybitnych psychologów potwierdziło, że jestem całkowicie zdrowy o wybitnej inteligencji. A jak się później okazało byłem opętany w sposób ukryty. Aleja wtedy nie wiedziałem, że te zjawiska są dla nauki nie do wykrycia. Do tego zdolni są tylko ludzie posiadający nadprzyrodzony Dar Ducha Świętego, rozeznawania duchów. Np. taki dar miał Św. Ojciec Pio i wielu świętych. I mnie nędzy nad nędzami, nicości, prochowi ziemskiemu, po uwolnieniu z mocy szatana Bóg udzielił takiego daru pod koniec lat 90 XX wieku. W moim przeżyciu i doświadczeniu ukryte opętanie objawiło się tym, że nagle straciłem wiarę, nagle przestała mi się podobać żona, nie chciałem dzieci, żądałem aborcji. Zdolny byłem tylko do czynienia zła i sprawiało mi to wielką przyjemność. Odczuwałem nie zrozumiałą dla mnie samego nienawiść do krzyża Chrystusa, różańca, Matki Bożej, kościoła. Strasznie nienawidziłem kapłanów. Traciłem sens istnienia. Ciągle myślałem o samobójstwie. Nie mogłem zrozumieć dlaczego miałem taką inteligencję i spryt do kłamstwa, manipulacji ludzi, zaspakajania swych egoistycznych pożądliwości. Niemożliwa była u mnie miłość i miłosierdzie dla rodziny i innych ludzi. Gdybym miał ateistyczna i wyzwolona feministkę za żonę to na pewno popełniłbym samobójstwo i cierpiał męki wieczne w piekle. Ale w mym strasznym nieszczęściu miałem wielkie szczęście, że miałem bardzo wierzącą i praktykującą żonę, która bardzo cierpiała ale nie zostawiła mnie. Szczegółowo opisałem do w „Liście do żony” w 2007 r. Dopiero gdy w 1979 r. przyprowadzony na siłę przez żonę na Plac Zwycięstwa w Warszawie, gdzie Ojciec Św. Jan Paweł II wypowiedział słowa ” Nie stąpi Duch Twój i odnowi oblicze ziemi, tej ziemi. Poczułem straszliwy wstrząs i usłyszałem w sobie, zimny i twardy głos szatana „oddany zostałeś mnie i ja cię nie opuszczę”. W tedy dopiero odzyskałem swawolną wolę bo poznałem przyczynę mej tragedii. Przez 13 lat walczyłem na śmierć i życie o uwolnienie od niego. Po uwolnieniu jest tak jakby się człowiek narodził na nowo. Jaka radość, jakie szczęście dla mnie i mojej rodziny. Szczegółowo opisałem to w swym świadectwie w 2006r. Miliony ludzi nieświadomych swego zagrożenia korzysta z usług wszelkiej maści wróżbitów, spirytystów, bioenergoterapeutów, mistrzów sztuk i religii wschodnich. Reiki, Joga to otwarcie serca i duszy dla szatana. Jest to śmiertelny grzech przeciw pierwszemu przykazaniu bożemu. Ktokolwiek ciągle z tego korzysta i pasjonuje się tym ten na 100% zostanie opętany w sposób ukryty gdyż szatan się jest zainteresowany aby człowiek wiedział co się z nim stało. Żyje dalej ale nie wie, że jest już inspirowany i kontrolowany przez obcą ,inną inteligencję /złego ducha/. Jest wielkim cierpieniem i bólem dla mnie, że na ten temat nie ma żadnych ostrzeżeń i pouczeń dla wiernych ze stron kościoła. Analizując cel nr 6 nasuwa się pytanie dlaczego szatan tak bardzo pragnie eutanazji dla ludzi starszych i niepełnosprawnych. Wiemy z Objawienia Bożego, że ludzie starsi, niepełnosprawni, cierpiący są-skarbem dla nieba, jeżeli swe cierpienia i troski łączą z cierpieniami Chrystusa Pana na Krzyżu. Dla zdrowych są możliwością zdobywania zasług o służebnej i ofiarnej posłudze miłości. Jak wcześniej napisałem masoński liberalizm jest wielokrotnie groźniejszy od byłego jawnego totalitaryzmu, komunizmu i hitleryzmu, które mordując fizycznie niewinnych ludzi przyczynili się, że miliony ludzi zostało zbawionych a nawet świętych przez swa niewinną śmierć i wielkie cierpienie. Bóg w swej wszechmocy wydobywa dobro ze zła.
Natomiast masoński liberalizm nie morduje fizycznie lecz morduje moralnie. Czyli to co jest powiedziane w ewangelii „nie bójcie się tego co może ciała zabić, bójcie się raczej tego kto duszę i ciało może zatracić w piekle”. Przez tajemne oddziaływanie na umysł i duszę , manipulację , kłamstwo, obłudę, cynizm powodują, że : sami ludzie dobrowolnie będą chcieli się uśmiercać, gdyż nie wiedzą o wartości cierpienia dla zbawienia. Człowiek obdarty z wiary nie widzi sensu cierpienia, dalszego istnienia życia w cierpieniu, ci co ze strachu nie zechcą poddać się eutanazji zostaną to tego zmuszeni przez swe egoistyczne i ateistyczne dzieci lub organizacje opieki socjalnej. Po co płacić emerytury. Odpowiedni tajni agenci funduszów emerytalnych już działają w krajach zachodnich, a także częściowo już w Polsce.
Czy można sobie wyobrazić bardziej zakłamany i wyrafinowany system niż masoński liberalizm. A cóż powiedzieć o bajkach dla dzieci. Tu już została przekroczona granica piekła, każda bajka to magia, to okultyzm, to horror. W bajkach tych zło przedstawia się jako dobro a dobro jako zło. Np. do apokaliptycznych rozmiarów reklamowano i promowano książki o Harym Potezie i im podobne. A przecież jest to śmiertelnie niebezpieczna książka dla duszy ludzkiej.
Ktoś powiedział, że chodzi tu o pieniądze. Według mnie nie chodzi o pieniądze gdyż te struktury zła posiadają ogromne środki finansowe. Chodzi tu o świadome, celowe, skoordynowane na wielką skalę promowanie magii, spirytyzmu, wróżbiarstwa, okultyzmu, czyli o otwarcie na oścież serc i X dusz niewinnych dzieci dla sił piekielnych i o wieczną ich zgubę. Pomimo ostrzeżeń Ojca Św. Benedykta XVI i słynnych egzorcystów świata na temat tej książki i jej podobnych. Wielu rodziców katolickich bezmyślnie kupuje dla swych dzieci te niebezpieczne książki. Wiadomo, że nikt nikomu nie zabroni czytania takiej czy innej książki. Ale jeżeli zostaną ostrzeżeni to wielu się uratuje. Siła szatana i jego sług tkwi w jego ukryciu i nierozpoznawalności .Na tej naradzie dowiedziałem się jak wielkim zagrożeniem dla piekła jest Radio Maryja w Polsce. Jedyne medium na ziemi, które jest wolne od wpływów masonów. Moce piekielne nie mogą znieść, że miliony ludzi modli się jednocześnie i głoszona jest prawdziwa nauka Chrystusa Pana. Boją się aby podobne medium nie powstało w innych krajach. Są przerażeni, że nasyłani agenci do wyższej szkoły kultury społecznej i medialnej w Toruniu po spotkaniu z prawdziwymi mistrzami / profesorami/ dowiadują się prawdy i wielu z nich nawraca się na prawdziwą wiarę Chrystusa Pana. Chwytają się wszelkich niegodnych i haniebnych czynów aby zniszczyć to dzieło Boże i charyzmatycznego Kapłana Ojca Tadeusza Rydzyka. Boją się jawnego uderzenia aby nie było następnego Św. męczennika jak w przypadku Ks. Jerzego Popiełuszki. Ks. Jerzy miał lżej gdyż w tamtym czasie wilk był jawny i znany. Obecny wilk jest zakryty i przez to bardziej niebezpieczny. Ubiera się w ornat i ma mszę ogonem miata. Dla sztucznie wykreowanego idola wielkiego deprawatora młodzieży polskiej Owsiaka gra tak zwana orkiestra. Jak napisałem w swym świadectwie na Sądzie Bożym ludzie wszystkich czasów zobaczą jak grała ta obłudna orkiestra i komu tak naprawdę grała. Oj głupi narodzie Polski dlaczego jesteś tak naiwny. Powiem cel owszem szczytny. Czy wiecie, że \/ organizator tego medialnego szoł dobrowolnie oddał się mocom piekielnym, nosi jawnie symbol ./ N szatana i organizuje współczesną sodomę i gomorę dla waszych dzieci, tzw. przystanek Woodstok. Co czynić jak się bronić. Musimy powołać Wszechświatowy ruch obrony cywilizacji życia . Idea niech wyjdzie z Polski z ojczyzny Ojca Św. Jana Pawła II. Należy połączyć wszystkie siły ludzi dobrej woli na całym świecie z błogosławieństwem Ojca Św. Benedykta XVI, Pod sztandarem Chrystusa Króla Wszechświata, Niepokalanej Maryi Dziewicy i Św. Michała Archanioła zatrzymamy cywilizację śmierci. Aby osiągnąć zamierzony cel musimy podążać dwoma drogami jednocześnie: -Nadprzyrodzoną Drogą Bożą i ludzką drogą, gdyż będziemy toczyli walkę z tajnymi strukturami zła na ziemi i niewidzialnymi mocami zła we wszechświecie. Z tej supertajnej narady wynikłe że masoneria światowa ma do pokonania w zasadzie dwie przeszkody:
- Kościół Rzymskokatolicki jako całość i wierny teren kościołowi jeszcze naród Polski.
- Rosję jako państwo łącznie z Cerkwią Prawosławną.
Wobec powyższego zwracam się publicznie do Pana Premiera Putina w Rosji oddzielnym listem otwartym, który jest integralną częścią tego niezwykłego opisu. Proszę ludzi dobrej woli aby przetłumaczyli i napisali pismem rosyjskim. Wiem, że zostanie to przetłumaczone na wiele języków i umieszczone w Internecie. Mam nadzieję, że znajdą się na świecie odważni ludzie filmu i wyprodukują film w oparciu o ten opis. Sprawa jest niezwykłej wagi. Ktokolwiek pozostanie obojętny wobec tego to tak jakby sam siebie zniszczył, swoich najbliższych, swoje narody. Zwracam się do:
- rodziców, nauczycieli i wychowawców.
Stop barbarzyństwu, demoralizacji, deprawacji i homoseksualizmowi, wszelkiemu wynaturzeniu. Chodzi o was samych, wasze dzieci, wnuki. Niezależnie od tego czy jesteście wierzącymi czy niewierzącymi. Chodzi o elementarne człowieczeństwo. Nie pozwalajcie aby wmawiano dzieciom, że związek mężczyzny z mężczyzną, czy kobiety z kobietą to małżeństwo czy rodzina. Ustalcie skuteczne sposoby protestu. Np. w określone dni ni posyłajcie dzieci do szkół, kategorycznie domagajcie się zmiany programów szatańskich na wychowawcze programy ludzkie.
- dziennikarzy. Przyszedł czas abyście kategorycznie powiedzieli stop kłamstwu, zrzucili z siebie pęta tzw. politycznej poprawności. Ciągle myślę co się stało z tymi 4 dziewczynkami, które miał być ofiarowane lucyferowi przez zgwałcenie ich i żywcem wrzucone do ognia. Przypomniał mi się prawdziwy przypadek 12 letniej dziewczynki, którą matka prowadziła do pedofilów z Europy na wyżywanie się. Matka miała otrzymać pieniądze od tych zwyrodnialców. Działo to się w momencie, kiedy ogromne fale tsunami uderzyły w rozpustne plaże i hotele. Przed samym wejściem do hotelu fale zalały cały sodomski hotel a także matkę dziewczynki. Przez 7 dni i nocy 12 letnia dziewczynka unoszona była na falach oceanu indyjskiego wśród krwiożerczych rekinów. Kiedy fale ponownie wyrzuciły ją na brzeg było poruszenie. Wydawało się, że cały świat będzie o tym krzyczał i byłby na pewno krzyczał gdyby nie fakt, że cudownie uratowana dziewczynka modliła się do pięknej Pani, której Imię Niepokalana Maryja Dziewica i ta Pani obroniła ją przed rekinami i utonięciem. Nie wiadomo skąd ta islamska dziewczynka wiedziała o Matce Bożej. Moce piekielne niezależne jak są nazywane w islamie nie dopuściły aby świat się dowiedział kto cudownie uratował tą dziewczynkę. Takie właśnie dziewczynki prawdopodobnie są porywane w tych krajach aby je potem w okrutny sposób zamordować w czasie rytuałów masońskich. Masoni wobec całego świata pokazują się jacy to oni oświeceni, postępowi a w rzeczywistości są to bestie groźniejsze od zwierząt. Gdyby taki sam przypadek zaistniał w Ameryce czy Europie na pewno świat by się o tym też nie dowiedział. Jest tzw. masońska poprawność polityczna. Wy dziennikarze dobrze wiecie jak obecnie jesteście zniewoleni przez swych poprawnych politycznie mocodawców. Dobrze o tym wiedzą np. dziennikarze TVN, Polsatu, gazety wyborczej itp. kobiety
a/ które dokonały aborcji
b/ które zamierzają to uczynić.
Jak wiecie w telewizji a szczególnie w jednej komercyjnej promowana jest aborcja. Do specjalnie manipulowanego programu zapraszane są kobiety, które dokonały wielokrotnej aborcji i publicznie szczycąc się tym. Być może czynią to za pieniądze, ale występują też kobiety, które mówią, że mają wyrzuty sumienia, ale program jest tak prowadzony, aby była promocja i zachęta do aborcji. Znana mi pani socjolog głęboko wierząca w Boga zapragnęła przeprowadzić wywiad zjedna z takich kobiet, która publicznie szczyciła się z tego, że dokonała wielokrotnej aborcji. Poprosiła mnie o udział w tym wywiadzie. Po wielo miesięcznych trudach doszło do spotkania. Na pytanie czy to prawda co mówiła w telewizji odpowiada, że zna kobietę , którą namawiano do takich wyznań ale ją nikt nie namawiał, gdyż ona rzeczywiście nic sobie z tego nie robi i nie ma wyrzutów sumienia. Jest ateistką, feministką i dla niej to nic. Poprosiliśmy ją aby się zgodziła na odmówienie w jej obecności specjalnej modlitwy. Odpowiedziała, proszę to robić szybko, gdyż ja w te bzdury nie wierzę. Zapłaciliście mi za wywiad i to muszę się i na to zgodzić. W trakcie modlitwy zostaliśmy nagle zablokowani. Nastąpiła niezwykła cisza i jakby z oddali słychać zbliżający się coraz głośniejszy głos płaczącego dziecka. Słyszalny głos dziecka okrążył nas i oddalił się, Za chwilę drugi, trzeci i następny głos płaczącego dziecka. Ta kobieta wiedziała ile dokonała aborcji i tyle było płaczących głosów dzieci. Nie ma mowy o złudzeniu, gdyż wszyscy troje własnymi zmysłami realnie to słyszeliśmy. Nawet odczuliśmy powiew przesuwanego powietrza prze te dzieci. Głos i niezmierny żal tych płaczących dzieci był nie do przeżycia. Nie ma na ziemi istoty ludzkiej a szczególnie kobiety, która z samej istoty stworzona jest do miłości i dawania życia aby mogła spokojnie to przeżyć. Ponad 2 godziny nie byłem w stanie nic powiedzieć ani ruszyć się z miejsca. Kobieta, która przed modlitwą mówiła, że to dla niej nic to nie dzieci tylko kawałek ciała, które wrzucono do foliowego worka. Straciła przytomność z przeżycia. Bo jak wyżej napisałem nie ma na ziemi takiego serca, które na płacz tych dzieci nie pękło by z przeżycia i bólu. Nagle zrozumiała swój błąd, doświadczyła istnienia świata nadprzyrodzonego. Przekonała się, że każde poczęte życie, to dziecko z duszą nieśmiertelną. Po trzech dniach sama skontaktowała się z panią socjolog i błagała o pomoc co ma dalej czynić. Zapragnęła publicznie to wszystko ujawnić w tej telewizji, w której występowała. Myślała, że to telewizją która głosi prawdę, nie wiedziała, że jest kierowana przez ludzi ateistycznych i masonów. Nawet nie wpuszczono ją do budynku. Pisma wysłane nie były rejestrowane tylko wrzucane do kosza. Z bólu i rozpaczy nie wiem czy nie postradała zmysłów. Nie wiadomo co się dalej z nią dzieje. To wydarzenie niech będzie ostrzeżeniem dla tych kobiet i dziewcząt, które zamierzają dokonać aborcji. Dla tych co na nieszczęście to uczyniły niech będzie naglącym wołaniem do czynienia pokuty, modlitwy, postu i duchowej adopcji dziecka poczętego. Cierpienia złączone z cierpieniem Chrystusa na Krzyżu. Błagać trzeba o nieskończone miłosierdzie. Jezus Chrystus miłość odwieczna i nieskończona przebaczy. Ale biada dla tych co nie czują takiej potrzeby i dla tych co zachęcają i zmuszają do aborcji – chorych. Jak wcześniej napisałem w świadectwie i apelu do chorych w 2006 r. Wielu ludzi korzysta z wszelkiej maści tzw. uzdrowicieli bioenergoterapeutów. W tej dziedzinie szatan osiągną najwyższy stopień zwodzenia i oszustwa Wykorzystał naturalne pragnienie każdego człowieka do zdrowia w sytuacji choroby. Ci uzdrowiciele nie wykorzystują naturalnych praw materii, tylko posługują się kłamstwem, iluzją, wykorzystują naiwność wielu ciężko chorych ludzi. Wśród nich są prawdziwi szarlatani, mający kontakt z mocami piekielnymi. Kierują się tylko rządzą panowania, chciwością niegodziwego zysku i bogacenia się. Ktokolwiek korzystał z ich usług a chwilowo poczuł się lepiej niech wie, że jest to powód do największego zaniepokojenia i lęku. Szatan za swą usługę zażąda wielkiej ceny już w tym życiu nie mówiąc, że jest to wielki grzech , który prowadzi do ukrytych zniewoleń. Doświadczyło tego wielu ludzi. Podaje się, że w Polsce działa około 70 000 tych uzdrowicieli. Dla porównania w Polsce posługuje tylko około 70 kapłanów egzorcystów, czyli 1000 razy mniej.
Jeżeli kto ktokolwiek z niewiedzy lub za namową, korzystał z tych usług, powinien dokonać generalnej spowiedzi i poddać się surowej pokucie. Przecież od choroby ciała mamy prawdziwych lekarzy a od choroby duszy a także i ciała mamy boskiego lekarza naszego Pana Jezusa Chrystusa i jego ukochaną Matką Niepokalana Maryję Dziewicę. Gdyby ktoś kto korzystał z tych usług poczuł w sobie obcą inteligencję lub coś co pogwałca jego wolną wolę to niech niezwłocznie szuka ratunku i pomocy u katolickich kapłanów i egzorcystów. Ale niech ręka boska broni abv szukał pomocy u tak zwanych ezoretyków, samozwańczych szarlatanów, bo jak wcześniej napisałem nie może przecież sługa szatana wypędzić szatana z człowieka. Skończy to się jeszcze większą tragedią.
DO MŁODZIEŻY, - Miliony z was nie jest świadomych zagrożenia pasjonuje się i często słucha satanistycznej muzyki rockowej. Począwszy od 60 lat ubiegłego wieku zespoły te są wspierane i finansowane przez światową lożę masońską „Iluminatii” . W muzyce tej występują trzy stopnie wtajemniczenia, o których słuchający nic nie wiedzą Muzyce tej oddaje się część i uwielbia szatana. Np. w Brazylii w śród tych co słuchali tej demonicznej muzyki Micka Jaggera zespołu Rolling Stones ponad 122 tys. zostało opętanych w sposób ukryty a 666 w sposób jawny. Tysiące młodych ludzi popełniło samobójstwo i dalej popełnia. Podobne zjawiska dzieją się też na tzw. „Przystanku Woodstock organizowanym przez Jerzego Owsiaka sztucznie wykreowanego idola przez liberalno-masońskie media. Kochany młody człowieku nie piszę aby ci zakazywać słuchać tej muzyki, masz wolną wolę. Jako człowiek, który doświadczył niewoli szatana mam obowiązek prawo i obowiązek cię ostrzegać. Szczegółowo to opisałem JJ części swego świadectwa w 2006 r. Ale biada dla tych, którzy wiedzą o tych zagrożeniach ale nie ostrzegają niezależnie czy to są osoby świeckie czy duchowne.
do duchownych. Nie bójcie się szatana. Bójcie się ciężkiego grzechu, zdrady Chrystusa Pana. Kto boi się zdrady Chrystusa Pana i ciężkiego grzechu tego BARDZO BOI SIĘ SZATAN. Ludziom bez reszty oddanych Bogu i Jego Matce Maryi, pokornym szatan nic nie uczyni. Natomiast jest on panem życia i śmierci ludzi buntowniczych, pysznych, niepoprawnych grzeszników itp. Głoście całą prawdę. Nie bójcie się głosić prawdy o osobowym istnieniu szatana, karze wiecznej w piekle, o sądzie Bożym po śmierci. To zaniechanie jest główną przyczyną, że zanikła Bojaźń Boża wśród wiernych. Jest to największy sukces szatana, że przestaną wierzyć w jego istnienie. Można zadać pytanie co uczyni Bóg z tymi co widzą jak wilki pożerają nieświadome zagrożenia owca, a oni nie tylko, że ich nie bronią ale nawet nie ostrzegają o zagrożeniu.
USTALENIA KOŃCOWE OSTATECZNIE ZOSTAŁO POTWIERDZONE, ŻE BOGIEM DLA MASONERII JEST WŁADCA KRÓLESTWA CIEMNOŚCI /PIEKŁA/ ZŁY DUCH – LUCYFER. Z pośród złych ludzi, którzy mu się świadomie i dobrowolnie oddali na całą wieczność wybiera tzw magów. Z ich pomocą w sposób tajny kieruje całą strukturą zła na ziemi. Tylko magowie są wtajemniczeni w jaki sposób nawiązywać kontakty z demonami w czasie rytuału. Najczęściej są to kontakty słuchowe. Ale w sytuacjach wyjątkowych są kontakty realne w sposób widzialny i słyszalne, odbierane wszystkimi zmysłami jak ten, w którym ja uczestniczyłem. Magami w masonerii są osoby tylko pochodzenia żydowskiego. Ilu ich jest nikt nie wie. W porozumieniu z szatanem wybierają wybranych z wybranych i tylko ich kompleksowo wtajemniczają co do celów i planów. V Pozostali członkowie masonerii są utrzymywani w ciągłym kłamstwie i nieświadomości. W lożach poddawani są iluzji i praniu mózgu. Wśród nich są wybierani tajni agenci, którzy piastują różne stanowiska w polityce, gospodarce, sądownictwie, wojsku, strukturach wychowawczych i naukowych realizują tajne ich cele. To przez nich moce zła kierują cywilizacją śmierci a na salonach i polityce obowiązuje polityczna poprawność.
Magom i najwyżej wtajemniczonym szatan obiecuje szczęście po śmierci i przyszły ziemski Raj na ziemi. Wizja piekła pokazała jakie to szczęście ich czeka po śmierci i co z nimi robią demony w piekle. Wg objawienia bożego przeciwnikiem Chrystusa Pana jest zły duch lucyfer. Na Ziemi jedynym przeciwnikiem masonerii jest kościół rzymsko-katolicki z Ojcem Św. na Stolicy Piotrowej. Jest pytanie dlaczego dwóch satanistów i trzech masonów zostało spalonych przez nieznany ogień. Jest zastanawiające dlaczego ten ogień najpierw rozrywa od wewnątrz całe ciało, spalając je całkowicie a dopiero na końcu pali nie rozerwane serce i głowę. Wg mnie ale tylko wg mnie, zarówno ci sataniści jak i masoni oddali swe ciało i duszę szatanowi na całą wieczność czyniąc to świadomie i dobrowolnie. Kiedy przekroczyli graniczę krytyczną w czasie wizji piekła własnymi zmysłami i rozumem poznali rzeczywistą prawdę. Doznali na pewno wielkiego wstrząsu i przerażenia. Szatan jako inteligentny byt osobowy wiedział, że jeżeli oni to przeżyją to mogą próbować uwolnić się z jego mocy i ostrzec pozostałych, że są oszukiwania, ogłupiani i prowadzeni na wieczną zgubę. Wiadomo, że mocą ludzką to jest własnymi siła nie byli by do tego zdolni. Ale zwracając się o pomoc do kościoła katolickiego mogli by zostać uratowani. I w tym chyba tkwi istota dlaczego zostali spaleni. Oddając się ostatecznie szatanowi byli jego całkowitą własnością, gdyż Bóg szanuje wolną wolę i wolny wybór człowieka. Szatan nie chcąc ryzykować postanowił ich spalić, gdyż w tym momencie byli całkowicie jego własnością. Podobnie i analogicznie można wytłumaczyć sytuację i postępowanie Judasza. Sataniści i masoni dopuszczają się większego grzechu niż Judasz, bo Judasz zdradzając Chrystusa Pana nie wiedział, że on Zmartwychwstanie i potwierdzi, że jest prawdziwym Bogiem. Na pewno słyszeli i wiedzieli czego naucza kościół ale świadomie i dobrowolnie odrzucili tą prawdę. Kiedy Judasz zrozumiał, że popełnił wielkie zło wpadł w rozpacz. Jest to stan umysłu i duszy, w którym szatan wmawia człowiekowi, że nie ma dla niego ratunku. Tylko skończyć z sobą, czyli popełnić samobójstwo. Gdyby w tym czasie zwrócił się o pomoc i ratunek do Jezusa Chrystusa uznając swą winę , byłby uratowany, ale będąc we władzy szatana nie miał woli i siły i zginął wiecznie. Jak ci spaleni sataniści i masoni. Niech to będzie ostrzeżenie dla wszystkich, tych którzy czynią podobnie niezależnie kim są i jak się nazywają. Sprzymierzeńcami masonerii na ziemi są wszelkie pogańskie religie i wierzenia, łącznie z buddyzmem, hinduizmem i sektami materializm praktyczny i wszelkie prądy filozoficzno-społeczne, sprowadzające człowieka do rangi zwierzęcia, który ma myśleć tylko o napełnieniu brzucha i swych egoistycznych pożądliwości ach. – W polityce masoneria opanowała partię liberalne i lewicowe. Platforma Obywatelska w Polsce jest całkowicie opanowana przez agentów masonerii. Największym zagrożeniem dla Europy, Ameryki i wielu innych krajów jest to, że masoneria opanowała media. Aby pokonać masonerię na ziemi w sensie ludzkim trzeba pozbawić ją siłą środków przekazu lub powołać nowe niezależne. Jedyne niezależne i wolne od masonerii jest medium Radio Maryja i telewizja Trwam, Nasz Dziennik, WSKS i M w Toruniu, które w prawdzie służą Bogu, Kościołowi, Narodowi Polskiemu i przyjaźni między narodami według prawdy historycznej. 2 tego właśnie powodu siły piekielne i ich ziemscy słudzy tak zawzięcia walczą z nimi.
ZAKOŃCZENIE KTOKOLWIEK TO PRZECZYTA NIECH NIE POZOSTANIE OBOJĘTNY. SPRAWA JEST NAJWYŻSZEJ WAGI. CHODZI O ISTNIENIE CYWILIZACJI ŻYCIA. Proszę o kserowanie i dalsze rozpowszechnianie, przesyłając do różnych instytucji, szkół mediów i osób prywatnych. Może ktoś zechce wyprodukować film w oparciu o mój opis wydarzeń. Jak wcześniej napisałem ja nie mogę się ujawnić nie chcę być znany ani za życia ani po śmierci. Co by się stało gdybym 1998 r. zgłosił wymiarowi sprawiedliwości o dwóch spalonych satanistach i śmierci trzeciego. Ten właśnie wymiar sprawiedliwości byłby dla mnie największym zagrożeniem Gdyż tam najwięcej jest masonów. Zostałbym w skrycie, zabity. W ostatniej chwili usłyszałem wewnętrzny głos: „nie czyn tego bo zostaniesz zabity, przed tobą wiele tajemnic do odkrycia, które musisz ujawnić światu”. Dzięki temu ostrzeżeniu uratowałem życie i zostało ujawnionych wielu nieznanych zjawisk dla współczesnych ludzi. Nikt by nie wiedział o 1,2,3, i 4 wtajemniczeniu w mediach i szkodliwości muzyki rockowej. Gdybym nie napisał listu otwartego do ks. Tadeusza Isakiewicza-Zaleskiego to byłby on zdradziecko zabity w nocy – 2/3 maja 2007 r. o którym on może nawet nic nie wie. Ale ci co to planowali dowiedzieli się, że istnieje osoba, której dano było poznać ich zdradzieckie plany i z tego powodu zaniechali tej zbrodni. Na 9 dni przed odkryciem największej tajemnicy masonerii miałem bardzo uporczywe pokusy aby się ujawnić. Ale uratowało mnie posłuszeństwo spowiednikowi. Gdybym nie posłuchał spowiednika to być może nie dostąpiłbym łaski do odkrycia tajemnicy masonerii. Jak wielkie znaczenie ma posłuszeństwo kościołowi. Ujawnienie tajemnicy otworzy dla wielu oczy. Wiele o masonerii napisano ale nikt z piszących nie uczestniczył ich największym rytuale zastrzeżonym tylko dla wybranych z wybranych pochodzenia żydowskiego. A jeżeli kiedykolwiek uczestniczył to podobnie jak masoni został oszukany, zwodzony i ogłupiony. Tylko dzięki niezwykłej Łasce Bożej i Jego Mocy można było odkryć tą tajemnice. Bardzo proszę każdego co ze mną się spotkał, choć nie zna mej tożsamości niech zachowa to w tajemnicy, będą różne pokusy. A nawet siły zła mogą zastosować prowokację, że rzekomo osoba ta ujawniła się i nie wierzcie sługom piekła.
Oni mogą spowodować, że rzekomo ujawniona ta osoba za pieniądze może głosić różne herezje aby podważyć moje świadectwa. A osoby, które domyślają się mej tożsamości mogą zaprotestować, że to nie ta osoba i w ten sposób mogą być wciągnięte w niebezpieczną grę. Proszę nie dać się sprowokować. Jak wcześniej napisałem wielu się tylko domyśla. Ja pomagam tylko anonimowo i bezinteresownie, nawet ci, którzy uczestniczyli różnych zdarzeniach nie znają mej tożsamości. Dla mnie ludzkie uznanie nic nie znaczy. Jedyną moją radością, szczęściem i sensem istnienia jest Bóg. w Trójcy Św. Jedyny Ojciec, Syn i Duch Św. Miłość odwieczna i Nieskończona a także Matka Boża, Najświętsza Maryja Panna Niepokalana zawsze Dziewica, która jest Córką Ojca, Matką Syna i Oblubienicą Ducha Św.. Czy można sobie wyobrazić większe szczęście niż życie wieczne w Bogu. Z Bożym błogosławieństwem Długopis
Jak budowano Orliki… Skoro już NIK wzięła się za Orliki, sztandarowe wręcz dzieło naszego Premiera, to może i ja pozwolę sobie dołożyć co nieco. Oglądałem budowę Orlików z dość bliska, na tyle, żeby mieć pojęcie jak to wygląda. A że dziś wszyscy oceniają na ile NIK miała czy nie miała racji stawiając zarzuty, na ile są poważne itp. To zabiorę i ja swój głos. No to w skrócie. Najpierw sprawy techniczne. Brałem udział w oględzinach, żeby nie rzec kontrolach budowy ok. 20 orlików. Na wszystkich były te same usterki. Postaram się je posegregować, aby nie wyszedł z tego jakiś misz masz, przepraszam tych, którzy technicznych spraw nie pojmą. Dokumentacja – brak projektów wykonawczych, tzn. takich, które określają nie tylko co i jak zrobić, ale podają parametry materiałów do wbudowania (np. sztuczna trawa, taka a nie inna – pamiętacie, jak się okazało, że dopuszczalna jest tylko ta z Chin ?), podają sposób i zakres czynności niezbędnych do odbioru inwestycji i określają odpowiedzialność wykonawcy. To w sumie taki projekt rozbudowany o każdy ważny drobiazg, głównie z myślą, żeby nie wbudować byle czego, a potem się migać od gwarancji. Skutek – nie ma projektu, nie ma zasad gwarancji, nie ma winnego usterek, radźcie sobie sami… Boiska – brak trwałego odwodnienia terenu, w przyszłości – zalewanie boiska, brak odprowadzenia wód opadowych (za mało i nieskuteczny drenaż, za mało i niewłaściwe lokalizacje studzienek, za małe przekroje rur i przyłączy do sieci. W kilku przypadkach brak w ogóle odwodnienia ! ) Skutek – murawa zalewana po każdym większym deszczu, po kilku miesiącach, może latach, całość nawierzchni kwalifikuje się do wymiany. Koszty – tak jak całe boisko od nowa… Zaplecze – dowolność tzw. Kierownictwa ze strony głównego wykonawcy. Czyli tego, który wygrał przetarg na całość Orlika. To on zamawia w pośrednich firmach kontenery, zadaszenia itp. I to on wybierze sobie takie, które niby pasując do ogólnej koncepcji są najtańsze. No bo skoro nie ma ścisłych wytycznych, mamy dowolność. W efekcie na 20 boisk, 16 miało zaplecze w postaci kontenerów o jakości gwarantującej jakieś 3-4 lata. Potem nie ma prawa działać instalacja (za małe przekroje), do wymiany nie tylko wykładzina, ale całe podłogi ( płyta OSB niczym nie zabezpieczona przed wilgocią) , malowanie do poprawki – brak warstw ochrony antykorozyjnej, elewacja – wgniecenia i ubytki z czasu transportu i montażu , w efekcie całe ściany wręcz gniją. Przeszklenia nie zabezpieczone przed zaparowaniem (czyli nie tylko matowienie PCW , ale przede wszystkim wykraplanie pary wodnej wewnątrz zaplecza..tak sobie kap, kap, kap na wszystko). Brak wentylacji – tzn. kratki są, ale nie ma obliczeń wydajności, nawet na oko nie ma to sensu i zwyczajnie nie działa. W efekcie prawdopodobnie szybki grzybek, a zarazem wszystkie z tym związane kłopoty. A nasze dzieci dostaną alergii, astmy i wysypki ….Pomijam brak atestów na wykładziny , to już samo w sobie curiosum ! No i najciekawsze – fundamenty pod te „zaplecze” wręcz krzyczą o pomstę do nieba ! Na takich „klockach” betonowych w wykonaniu „pana Jasia” i jego betoniarki nie wolno by było postawić nawet straganu, co dopiero czegoś, co wymaga dokładności kilku milimetrów aby zachować szczelność i warunki montażu. Zainteresowanym służę zdjęciami – zamiast głębokości posadowienia 90 cm, jest 20-25 ; zamiast poziomu z dokładności +- 2 cm jest +- 10 , zamiast rozstawu w osi +-2 cm, jest i czasami 20 cm ! A potem w trakcie montażu podkłada się deski, kliniki, raz nawet śmieci ! I nie ma co się dziwić się, że nie dość że krzywe, to jeszcze się rozłazi na boki i przecieka ! No ale szczytem były zaplecza drewniane. W zamyśle zapewne w postaci tzw. budownictwa drewnianego (co samo w sobie nie jest niczym złym, wprost przeciwne ma sporo zalet) a w wykonaniu przypominało baraki z Oświęcimia. Zawilgocone ściany, brak izolacji, ubytki w izolacji cieplnej, odchodzące elementy warstw elewacyjnych, łazienki podłączone do sieci w sposób odwrotny, osłabianie elementów wycinaniem otworów w trakcie montażu-bo nie pasowało i setki innych bzdur. ( tak na marginesie, jedna z tych firm buduje/budowała na zlecenie samorządów domy dla powodzian, dopiero byście się zdziwili w czym ludzie będą mieszkać ! szkoda, że przyszli mieszkańcy zobaczą te domy już pomalowane, w życiu nie chcieli by w nich zamieszkać…) Oświetlenie terenu, trybuny, ogrodzenia – tu mniej dziwnych przypadków, ale nagminne – zaniżanie wysokości ogrodzenia, niewłaściwe siatki ( tańsze, ale nie dostosowane np. do uderzeń piłką czy ciałem), oświetlenie w postaci lamp o złej (za małej) mocy itp. Itd. W sumie, aż mi się nie chce przypominać… No może jeszcze jedno – przy niektórych Orlikach powstawały korty tenisowe. Widzieliście kiedyś kort, o nawierzchni wyrównanej do +- 10 cm ?;: To dopiero będą „wyrównane mecze” ! Gwarancja i rękojmia – jaka gwarancja, jaka rękojmia, skoro w żądnym przypadku nie określono zasad zachowania gwarancji ? Skoro nie podano reguł, co wolno, co nie, jakie gwarancje producenta mają urządzenia (np. pompy wodne), kto i kiedy dokonuje przeglądów itp. Jak tego nie ma – to nie ma napraw jeżeli wykonawca nie zechce ! ! A znacie takiego, co chce naprawiać własne buble jak nie musi ?!
Co najwyżej możemy się spotkać w sądzie , który oddali sprawę. Bo jeżeli nie wiecie, w polskim prawie są TRZY przepisy odnośnie gwarancji i rękojmi. I żadnych szczegółów. Prawo pozostawia szczegóły dla współpracy stron. A jak można twierdzić, że skoro inwestor Orlika odebrał, to znaczy , że jest dobry, a jak jest dobry, to po co naprawiać ? i tak dalej i tak dalej… temat rzeka. Rzekłbym legenda w polskim budownictwie… Na koniec najciekawsze. Na tyle na ile zdążyłem się zorientować – KOSZTY.
Stosunek zarobku do kosztu dla podwykonawcy zaplecza – 200 % zysku
Dla wykonawcy nawierzchni i infrastruktury – ok. 150-200 % zysku
Dla podwykonawcy robót ziemnych, fundamentów – ok. 100% zysku
DLA GŁÓWNEGO WYKONAWCY, czyli tego który wygrał przetarg – ok. 250-350% zysku w stosunku do kosztów.
I jeszcze jedno – w żadnym przypadku, co do którego miałem dostęp, główny wykonawca nie robił NIC . On tylko firmował, wygrywał przetarg i pilnował podziału prac. Taki sobie „Pan Nemo”, co to ma telefon, biuro i układy.
Nie mam pojęcia jak wyglądała budowa innych Orlików. Jak dla mnie , te dwadzieścia kilka wystarczyło, i jakoś nie za bardzo chce mi się wierzyć, że gdzie indziej jest lepiej. Tym bardziej, że te o których piszę widziałem w różnych rejonach Polski i w różnym czasie. Podsumowując, to NIK ma jeszcze sporo roboty do wykonania. No chyba, że już wie, tylko nie ujawnia… SZUAN's blog
Społeczeństwo w walce z PZPR Co parę lat okupowaną przez sowieckich kolaborantów Polską wstrząsały wybuchy niezadowolenia społecznego. Polacy pozbawieni możliwości wpływu na rzeczywistość tylko poprzez protesty mogli wyrazić swoje niezadowolenie. Opisał je Jerzy Eisler w książce „Polskie miesiące czyli kryzys(y) w PRL” wydanej przez Instytut Pamięci Narodowej. W PRL trwał jeden i ten sam strukturalny kryzys „niedemokratycznej i nie suwerennej władzy, który co pewien czas się uzewnętrzniał i dawał o sobie znać w mniej lub bardziej gwałtowny sposób”. Kryzys ten wynikał z walki społeczeństwa z dyktaturą Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, walki której celem było uzyskanie przez Polaków suwerenności i wolności (a w konsekwencji wydobycie Polski z zapaści cywilizacyjnej i ubóstwa). Władze komunistyczne pacyfikowały niepokoje społeczne wszelkimi sposobami. Dodatkowo na konflikt władzy ze społeczeństwem (walki o swobody obywatelskie, demokracje i liberalizacje), nakładały się walki wewnątrz PZPR o władze (poszczególne frakcje niepokoje społeczne wykorzystywały instrumentalnie dla swoich brudnych celów) i kryzys ekonomiczny (wynikający z surrealistycznej natury gospodarki socjalistycznej). „Przez czterdzieści pięć lat praktycznie wszystkie poważne decyzje były w Polsce podejmowane po uzgodnieniu z Moskwą”. W 1956 roku z Chruszczowem a w 1968, 1976, 1980 i 1981 z Breżniewem. „Sowieci w bezpośrednich kontaktach z polskimi przywódcami (zwłaszcza w sytuacjach kryzysowych) niejednokrotnie odnosili się do nich z lekceważeniem czy wręcz z pogardą”. 28 czerwca 1956 roku w Poznaniu konflikt ekonomiczny przerodził się w konflikt polityczny. W protestach wzięło udział 33% mieszkańców miasta. Manifestanci zostali zaatakowani przez siły bezpieczeństwa, agresja siepaczy władzy doprowadziła do radykalizacji postaw protestujących. Protestujący zdobyli broń i rozbroili posterunki wokół Poznania. Zdobyto 200 sztuk broni. W czasie późniejszych procesów za ataki z bronią w ręku było sądzonych 94 polskich patriotów. Do tłumienia antykomunistycznego powstania komuniści wysłali 10.000 żołnierzy, 359 czołgów (31 powstańcy zniszczyli podczas walk), 31 dział przeciw pancernych, 6 armat przeciw lotniczych, 30 transporterów opancerzonych, 800 samochodów, 68 motocykli. Komuniści zużyli 180.000 sztuk amunicji do broni maszynowej. W wyniku bestialstwa komunistów zginęły 73 osoby a kilkaset osób było rannych. W październiku 1956 rozegrał się personalny nie ideowy konflikt między dwoma frakcjami sowieckich kolaborantów z PZPR (przedstawiciele każdej z frakcji negowali swoja przynależność do frakcji i o taką przynależność oskarżali swoich konkurentów). O dominacje we władzach komunistycznych walczyli Natolińczycy z Puławianami (frakcją kreująca się na liberalną, składająca się również z Żydów, chcąca zrzucić na konkurencje odpowiedzialność za między innymi swoje zbrodnie z lat wcześniejszych). Obie frakcje protesty z czerwca zaskoczyły. Puławianie byli im przeciwni, uważali że spontaniczne protesty społeczne mogą zakłócić ich odgórną i kontrolowaną liberalizacje. Konflikt między frakcjami wypalił się gdy obie frakcje poparły Gomułkę.
Gomułka od 1943 do 1948 był sekretarzem generalnym PPR. Oskarżony o odchylenia prawicowo nacjonalistyczne został aresztowany w sierpniu 1952 roku. W 1956 roku cieszył się autentycznym poparciem społecznym. Przekazanie Gomułce władzy nie było konsultowane z ZSRR. Pomimo to ZSRR nie interweniował w PRL, Gomułka był szczerym komunistą lojalnym wobec ZSRR. Dodatkowo chińscy komuniści sprzeciwili się militarnej interwencji w Polsce. Rządy Gomułki doprowadziły do spontanicznej dekolektywizacji rolnictwa, przyśpieszenia liberalizacji cenzury, poprawienia relacji władzy z kościołem (w tym uwolnienia z wiezienia prymasa). Złudzenia społeczeństwa wobec Gomułki szybko przerwano, po demonstracjach w grudniu 1956 (w Warszawie, Płocku, Olecku, Bydgoszczy i Szczecinie) władze utworzyły Zmotoryzowane Odwody Milicji Obywatelskiej. ZOMO przeznaczone było do pacyfikacji demonstracji. W 1956 roku kościół katolicki podlegał prześladowaniom. Prymas polski został zwolniony z miejsca uwięzienia 28 października 1956 roku. 8 listopada 1956 powołano Komisje Wspólną Rządu i Episkopatu. Pomimo oczekiwań episkopatu Gomułka nie zlikwidował PAX. Dopuszczono jednak do posługi biskupów na ziemiach zachodnich. Kościół oficjalnie wezwał wiernych do udziału w wyborach. Niestety już w 1958 krótki okres normalizacji się skończył, drastycznie pogorszyły się stosunki kościoła z władzą. Od 1966 do 1968 władze odmawiały prymasowi paszportu. W 1966 w 1000 rocznice chrztu Polski władze odmówiły Pawłowi VI prawa wjazdu do PRL. Reakcja ZSRR na październik 1956 była radykalna. „Jedyny raz w dziejach PRL – w zasadzie zaczęła się już radziecka interwencja zbrojna w Polsce”. Armia Czerwona została postawiona w stan gotowości. Delegacja radziecka z Chruszczowem na czele przyleciała do PRL by przeciwstawić się powrotowi Gomułki do władzy. Chruszczow ordynarnie groził interwencją. Gomułka nie dał mu się zastraszyć. Dopiero po naradach w gronie radzieckiego kierownictwa, Chruszczow zaakceptował Gomułkę. W sierpniu 1968 PRL wysłał wojsko by wraz z wojskami innych państw komunistycznych stłumić Praską Wiosnę (czyli próby liberalizacji i demokratyzacji systemu w Czechosłowacji). Na CSRS najechało 450.000 żołnierzy (i 6500 czołgów) bloku sowieckiego. W tym 24.341 żołnierzy z PRL, uzbrojonych w 654 czołgi, 566 transporterów, 370 dział różnego typu, 4798 samolotów, 36 śmigłowców. Sowiecka interwencja w Czechosłowacji pokazywała że ZSRR nie pozwoli na PRL na suwerenność. Kolejne niepokoje społeczne miały miejsce w marcu 1968roku. Było kilka równoległych marców: antysemickie rozgrywki w PZPR, żydowska emigracja z PRL (która doprowadziła do odkrycia na nowo swojej żydowskiej tożsamości przez dotychczas uprzywilejowanych beniaminków komunistycznej tyrani), strajki studenckie mające na celu demokratyzacje i liberalizacje (działacze studenccy tworzyli opozycje w latach osiemdziesiątych), prześladowanie inteligencji, konflikt nowych frakcji PZPR moczarowców z zwolennikami Gierka. Marzec rozpoczął się 30 stycznia 1968 po ostatnim spektaklu „Dziadów” Adama Mickiewicza. Wtedy to około 2000 osób przeciwnych cenzurze zostało brutalnie rozpędzonych przez milicję (brutalna pacyfikacje w miesiąc później potępił Odział Warszawski związku Literatów Polskich). Kilka tygodni później z Uniwersytetu Warszawskiego usunięto Adama Michnika i Henryka Szlajfera. 8 marca przed UW odbył się więc w ich obronie. Przez kolejne trzy tygodnie trwały antykomunistyczne wystąpienia młodzieży (studentów, licealistów i robotników). Zamieszki miały miejsce w miastach akademickich: Warszawie, Gdańsku, Gliwicach, Katowicach, Krakowie, Lublinie, Łodzi, Poznaniu, Szczecinie i Wrocławiu. Wiece w: Białymstoku, Bydgoszczy, Olsztynie, Opolu i Toruniu. Zamieszki miały też miejsce w miastach bez ośrodków akademickich: Bielsku Białej, Legnicy, Radomiu, Tarnowie. Antykomunistyczne napisy na murach pojawiły się w kilkuset innych miejscowościach. W odpowiedzi na spontaniczne protesty społeczne władze organizowały w godzinach pracy przymusowe wiece poparcia dla PZPR. W marcu 1968 najwyraźniej było widać jak niezadowolenie społeczne dla swoich brudnych celów w walce frakcyjnej wykorzystywali ludzie z kręgów władzy. Dziś ten aspekt jest świadomie przemilczany przez opiniotwórcze środowiska zaangażowane w te wydarzenia. Podobnie środowiska te kreują fałszywy obraz marca 1968 przemilczając że marzec był protestem też robotniczym. Protestowały miasta pozbawione szkół wyższych: Bielsko Biała, Legnica, Radom i Tarnów. Największą grupę wśród zatrzymanych w całej Polsce stanowili robotnicy. Na 2735 zatrzymanych 937 było robotnikami a około 600 studentami. Zatrzymano głównie młodych robotników (czego najlepszym przykładem były długotrwałe niepokoje wśród młodych robotników z Nowej Huty). Marzec był więc protestem młodych, młodych robotników i studentów. W protestach brali też udział uczniowie liceów, techników i szkół zawodowych. Kłamstwem jest mit o wrogim stosunku robotników do protestujących w marcu. Aktyw robotniczy bijący protestujących studentów nie reprezentował robotników – był tworem i narzędziem PZPR, składał się z aktywistów PZPR broniących swojego monopolu na koryto. Duża część aktywu robotniczego składała się z oficerów ludowego wojska polskiego i urzędników z ministerstw przebranych za robotników. Duża część robotników których komuniści przymusowo próbowali wysłać do bicia studentów odmówiła dokonania przestępstw (i bicia jak określali własnych dzieci). Robotników nie skusiły nawet propozycje 2000 zł (miesięcznej pensji) za udział w biciu studentów. Anty studenckie wiece w zakładach pracy nie były spontaniczne, z wielkim nakładem sił i środków organizowane były przez PZPR. Robotników zmuszano do udziału w wiecach nienawiści, komunistom nie udało się jednak wykrzesać w robotnikach entuzjazmu dla władzy. W czasie walk robotnicy wspierali studentów. 15 marca 1968 w Gdańsku po demonstracji zatrzymano 194 osoby (w tym 30 studentów, 83 młodych robotników), w samej demonstracji brało udział 20.000 osób w większości robotników. Robotnicy okazywali pogardę aktywistom którzy brali udział w atakach na studentów. Niestety sami studenci ulegli propagandzie władz i uwierzyli że robotnicy są im przeciwni. Komuniści by ukryć ogólnospołeczny charakter Marca kolportowali kłamstwa że Marzec był owocem sporów między frakcjami PZPR i był finansowany z zagranicy. Oczywiście spontaniczność protestu nie była sprzeczna z tym że frakcje chciały protest wykorzystać dla swoich własnych celów, i środowiska z PZPR same pewne wydarzenia w Marcu inspirowały. Pokojowe manifestacje przeradzały się w walki dopiero po ataku milicji. Atmosferę demonstracji podgrzewali prowokatorzy z bezpieki (strzelając z broni palnej w stronę milicji, dokonując zniszczeń wystaw sklepów i plądrując ich wystawy, podpalając kioski i samochody). Kościół nie pozostał obojętny wobec Marca. 22 marca 1968 roku Episkopat Polski wystosował do władz PRL list potępiający przemoc władz. Episkopat domagał się: uwolnienia uwięzionych, zaprzestania terroru, prawdy w mediach. 3 mają 1968 roku Episkopat domagał się demokratyzacji i potępiał oskarżenia Polaków o antysemityzm (przypominał polską pomoc Żydom podczas II wojny światowej). Przyczyną antysemickiej nagonki w marcu 1968 była wygrana przez Izrael wojna sześciodniowa z arabami. Po zwycięskiej wojnie blok sowiecki zerwał kontakty z Izraelem. Państwa bloku sowieckiego wsparły arabów, USA wsparły Żydów. Po zerwaniu stosunków z państwem żydowskim PZPR rozpoczęła czystkę w swoich szeregach. W grudniu 1970 roku 11 dni przed Bożym Narodzeniem władze wprowadziły drastyczne podwyżki cen żywności. W odpowiedzi 14 grudnia zastrajkowała stocznia gdańska. 16 grudnia podczas zamieszek milicja zabiła kilku robotników, ci w odwecie podpalili kilka samochodów MO i siedzibę PZPR. 16 grudnia milicja zabija kilku kolejnych robotników. 17 grudnia protest społeczny rozlewa się na sąsiednie miasta (Elbląg, Gdynię, Słupsk, Szczecin). Od 15 do 19 grudnia w starciach w miastach wybrzeża (oraz w Białymstoku, Krakowie i Wałbrzychu) wzięło udział kilkadziesiąt tysięcy osób. Spalono 19 budynków. Do pacyfikacji wybrzeża władze użyły 9.000 funkcjonariuszy MO, SB, ORMO i 27.000 żołnierzy. Żołnierze wystrzelali do robotników 46.000 sztuk amunicji, użyli 550 czołgów, 750 transporterów opancerzonych, 2100 samochodów, 108 śmigłowców, 40 jednostek pływających. W trakcie niepokojów społecznych wojsko zaczęło mordować robotników. Oficjalnie zginęło 45 osób a 1165 było rannych. Do ochrony budynków w innych częściach PRL wykorzystano 61.000 żołnierzy, 1700 czołgów, 1750 transporterów, 8700 samochodów. Kłamstwem jest twierdzenie że młodzież (rzekomo sparaliżowana strachem wyniesionym z marca 1968) nie poparła protestów w 1970 roku. W rzeczywistości studenci czynnie włączyli się w antykomunistyczny protest. Wśród 329 zatrzymanych było 13 studentów (warto przy tym pamiętać że Uniwersytet Gdański istniał dopiero od kilku miesięcy). Niestety do i opozycjoniści w PRL i dziś powszechnie wierzy się że marzec był protestem inteligenckim a grudzień robotniczym. Kryzys związany z Grudniem spowodował że władze w ZSRR i działacze PZPR uznali za stosowną zmianę władz w PRL. Władzę przekazano w ręce Edwarda Gierka. 24 czerwca 1976 władze zapowiedziały ogromne podwyżki (ceny mięsa wzrosły o 69%, drobiu o 30%, masła i nabiału o 50%, cukru o 100%). W ramach rekompensat najmniej zarabiając (poniżej 1300 zł) mieli dostać rekompensaty po 260 złotych. Najwięcej zarabiający (po 8000 zł) mieli dostać po 600 zł. 25 czerwca 1976 roku zaprotestowali robotnicy w Radomiu, Ursusie i Płocku. Strajki miały też miejsce w innych miejscowościach. W sumie zastrajkowały 97 zakłady w 24 województwach. W Radomiu podczas demonstracji zdemolowano lokal PZPR i kilka sklepów. Akcja demolowania sklepów była przeprowadzona przez prowokatorów z SB. Po południu protestujących zaatakowała milicja (1600 umundurowanych i kilkuset po cywilnemu funkcjonariuszy). Rozpoczęły się gwałtowne walki. Spalono siedzibę PZPR i MO. Milicja nie użyła broni palnej. Po spacyfikowaniu protestów milicja wyłapała protestujących i torturowała ich w komisariatach MO (z zatrzymanych zdzierano ubranie oraz bito ich po narządach płciowych i piętach). Rzeczywista liczba zatrzymanych nie jest zanana. Oficjalnie zatrzymano 634 osoby w Radomiu, 172 w Ursusie, 55 w Płocku. W następnych dniach władze zorganizowały demonstracje potępiające „warchołów” z Radomia i Ursusa. Permanentny kryzys będący owocem gospodarki socjalistycznej wymusił wprowadzenie reglamentacji czyli kartek na żywność. W odpowiedzi na prześladowanie robotników powstał Komitet Obrony Robotników. KOR wspierał finansowo, prawnie, medycznie prześladowanych. Udzielono pomocy ponad 1000 osób. W 1976 roku prześladowanie kościoła w PRL wciąż trwało. Na 263 wnioski o pozwolenie na budowę nowego budynku kościelnego władze wydały tylko 9 zgód. PZPR proponował kościołowi że udzieli kolejnych 30 zgód na budowę kościołów za poparcie kościoła dla podwyżek, kościół nie skorzystał z oferty władz i oficjalnie potępił represje w komunikacie 154 konferencji plenarnej Episkopatu Polski z 9 września 1976 roku. W 1980 roku PZPR liczył 3 miliony członków (18% dorosłej populacji). PZPR była koalicją redystrybucyjną zapewniającą kolaborantom dostęp do koryta. System nomenklatury zapewniał tylko członkom PZPR dostęp do atrakcyjnych miejsc pracy. 1 lipca 1980 władze wprowadziły podwyżki. W odpowiedzi zastrajkowało 177 zakładów pracy. 14 sierpnia 1980 rozpoczął się strajk w stoczni gdańskiej. Wraz z stocznią strajkowały i inne zakłady w trójmieście. Stoczniowcy żądali: przywrócenia do pracy Anny Walentynowicz i zwolnionego kilka lat wcześniej Lecha Wałęsy, postawienia pomnika zamordowanym w 1970 roku, utworzenia wolnych związków zawodowych, zwolnienia więźniów politycznych, zapewnienia robotnikom takiej ochrony socjalnej jaką mieli funkcjonariusze MSW i wojskowi. 156 zakładów na czele ze stocznią powołało Międzyzakładowy Komitet Strajkowy. 18 sierpnia rozpoczął się strajk w Szczecinie. W trakcie strajku władze masowo aresztowały opozycjonistów. 22 w stoczni gdańskiej jako doradcy pojawili się Mazowiecki i Geremek. 30 sierpnia władze zawarły porozumienie z strajkującymi w Szczecinie, 31 sierpnia w Gdańsku a 1 września na Śląsku w Jastrzębiu. Kilka dni później PZPR odebrała władze Gierkowi. Pomimo zawartych porozumień we wrześnio strajkował jeszcze 1 milion robotników. 10 listopada władze zezwoliły na powołanie Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego Solidarność. Powstanie Solidarności poprzedził wybór Karola Wojtyły na papieża w październiku 1978. W Sierpniu 1980 strajkujący robotnicy odwoływali się do symboliki religijnej. W trakcie strajków robotnikom towarzyszyli duchowni, w stoczni gdańskiej msze święte odprawiał ksiądz Henryk Jankowski. Kościół nie krył swojej sympatii dla Solidarności, pośredniczył w kontaktach robotników z władzami. 12 grudnia 1981 o godzinie 14.00 rozpoczęły się działania związane z wprowadzeniem uprzednio przygotowanego Stanu Wojennego. Stan Wojenny oficjalnie wprowadzono w nocy z soboty na niedziele kiedy większość zakładów pracy nie pracowała. W Gdańsku obradowała Komisja Krajowa NSZZ Solidarność. Działaniom władz sprzyjała bardzo mroźna i śnieżna zima. Władzę w PRL przejęła Wojskowa Rada Ocalenia Narodowego. Na czele WRON stał Jaruzelski równocześnie pełniący funkcje prezesa rady ministrów i ministra obrony. Władze internowały 10.000 opozycjonistów, zablokowały telefony, zmilitaryzowały radio i telewizje, zakazały zgromadzeń nawet w prywatnych mieszkaniach, zawiesiły prawa obywatelskie, wprowadziły godzinę milicyjną (od 22.00 do 6.00), zamknęły szkoły. W czasie stanu wojennego ukazywała się tylko „Trybuna Ludu” i „Żołnierz Wolności”. Stan wojenny wprowadzało 30.000 funkcjonariuszy MSW (MO, ZOMO, SB), 49.000 Rezerwy Oddziałów MO, 70.000 żołnierzy (w sumie z odwodami 200.000), 1400 pojazdów opancerzonych, 1750 czołgów, 500 wozów piechoty, 900 samochodów, setki śmigłowców i samolotów. 25% sił zgromadzono w Warszawie. W odpowiedzi na wprowadzenie Stanu Wojennego zastrajkowało 199 zakładów. Część zakładów spacyfikowało wojsko i milicja (w Kopalni Wujek zabito 6 górników). Po 13 grudnia 1981 kościół domagał się uwolnienia internowanych i apelował do opozycji o rozwagę. Rozbicie Solidarności spowodowało że kościół stał się jedynym reprezentantem społeczeństwa. W latach 1980-1981 ZSRR był zaangażowany w Afganistanie. Wojna była zbyt kosztowna dla ZSRR. Sowieci bali się interwencji w PRL, obwiali się krwawych walk i kosztownej okupacji. Jan Bodakowski
Wysokie premie dla prezesów spółek węglowych Wysokie nagrody roczne otrzymali prezesi spółek węglowych za kryzysowy, także dla górnictwa rok 2009. Nagrodę otrzymał były prezes Katowickiego Holdingu Węglowego, Stanisław G., który stracił stanowisko we wrześniu ubiegłego roku po tym, jak prokuratura postawiła mu zarzuty korupcyjne w aferze węglowej. Były szef KHW otrzymał nagrodę przekraczającą 56 tysięcy złotych. Prawie 38 tysięcy złotych minister gospodarki, Waldemar Pawlak przyznał ówczesnemu prezesowi Kompanii Węglowej, Mirosławowi K., którego nazwiska także w związku ze stawianymi mu zarzutami korupcyjnymi nie można ujawniać. Szczególnie jednak dziwi nagroda dla prezesa Jastrzębskiej Spółki Węglowej, Jarosława Zagórowskigo. Otrzymał on 53 tysiące złotych. Jako jedyny z prezesów nie ma on wprawdzie zarzutów, ale też jedynie jego spółka 2009 rok zakończyła stratą i to nie bagatelną bo sięgającą 340 milionów złotych. IAR/PR Katowice, M.Krasińka/buch
WikiLeaks: Radar w Czechach miał nie zagrażać rosyjskim rakietom Stany Zjednoczone zapewniały Rosję, że radar typu X-Band, który miał być zainstalowany w Republice Czeskiej w ramach systemu BMD, nie będzie zagrażał rosyjskim rakietom międzykontynentalnym. Jak wynika z rozmów amerykańskiej delegacji w Moskwie w 2007 roku przedstawiciele USA zapewniali, że radar nie posiada parametrów technicznych, które pozwolą mu na przechwycenie rosyjskich pocisków międzykontynentalnych. Rosyjski negocjator Sergej Kisjak argumentował ze swojej strony, że USA planują umieścić systemy obrony przeciwrakietowej nie tylko w Polsce, ale i w innych krajach. Wówczas pociski odkryte przez radar mogłyby być zniszczone w inny sposób. Administracja George’a Busha planowała w ramach systemu obrony przeciwrakietowej zainstalować w Czechach radar, a w Polsce wyrzutnie pocisków przeciwrakietowych. Obecny prezydent USA Barrack Obama zrezygnował z tego planu. centrum.cz
“Nie życzę sobie, by tę zbieraninę nazywano reprezentacją Polski. To grupa frustratów, niechcianych w innych krajach” – wywiad z J. Tomaszewskim, b. bramkarzem - Nie życzę sobie, by tę zbieraninę nazywano reprezentacją Polski. To grupa frustratów, niechcianych w innych krajach, jak Boenisch czy zamieszanych w korupcję, jak Arboleda. W tym towarzystwie brakuje tylko ludożercy z Afryki, który zjadł polskiego misjonarza – nie ukrywa swojego zdania na temat reprezentacji Jan Tomaszewski w rozmowie z Footballclub.pl.
- Czy ostatnie zamieszanie związane z konfliktem na linii Smuda – Polonia Warszawa nie psuje wizerunku reprezentacji? – Zacznijmy od tego, że to nie jest reprezentacja Polski. Grają w niej przybłędy kolumbijskie, niemieckie… Pamięta Pan, co powiedział Sebastian Boenisch, zanim dostał powołanie od Smudy? Zadeklarował, że chce grać dla Niemiec. Tam był niechciany, więc wybrał Polskę. W tej chwili reprezentację tworzy zbieranina frustratów, których nie chciał nikt inny. Więc co może bardziej popsuć już tak popsuty wizerunek?
- Ale oni mają polskie korzenie, np. Damien Perquis. – Prezydent Bronisław Komorowski złamie prawo, jeśli przyzna Perquisowi obywatelstwo. Babcia piłkarza zrzekła się go, więc on nie ma prawa go otrzymać.
- Ale patrząc obiektywnie, gdyby nie taki Boenisch, nie mielibyśmy lewego obrońcy. Może w tym szaleństwie jest metoda? – Pamięta Pan kadrę skoczków narciarskich kilka lat temu? Był Adam Małysz i grupa facetów, którzy spadali ze skoczni. Teraz nagle pojawił się Kamil Stoch. Tajner nie wpadł na pomysł, żeby naturalizować dziesiątego w kolejności Austriaka, tylko postawiano na Polaków. Tymczasem Smuda i Lato robią zupełnie coś innego. W tej zbieraninie brakuje tylko ludożercy z Afryki, który kiedyś zjadł polskiego misjonarza.
- Smuda często powołuje się na przykłady z innych dyscyplin sportu czy z innych reprezentacji, które postępują identycznie. – Jaki jest sens takiego działania? W tenisie stołowym postanowiono dać paszport Chince, która jest w swoim kraju 573., a druga 1247. Efekt? Jak nie było sukcesów, tak nie ma. Ja nie jestem rasistą. W klubie mogą grać sami Brazylijczycy, ale to jest reprezentacja Polski.
- Tymczasem linia obrony polskiej reprezentacji na Euro przedstawia się następująco: Cionek, Arboleda, Perquis, Boenisch. – Wracając do Arboledy, nie wyobrażam sobie, by zawodnik zamieszany w korupcję reprezentował Polskę na Euro. Łukasz Piszczek przyznał, że w meczu z Cracovią nie było piłkarza, który nie wiedział o sprzedanym meczu. Więc Arboleda tez na pewno dał swoją działkę. - Pan jest często odosobniony w swojej krytyce. Większości nie przeszkadza, że dla Polski zagrają Niemiec czy Kolumbijczyk. – Nigdy nie będę klakierem, jak moi koledzy z Klubu Wybitnego Reprezentanta. Nie będę tak jak oni wygadywał głupot. Ja kibicuję siatkarzom czy piłkarzom ręcznym, ale kadrę Smudy mam w d… Nie przyznaję się do niej. Footballclub.pl [link]
Oskarżony o korupcję Henryk Stokłosa wraca do Senatu; Mirosław Drzewiecki na liście wyborczej PO
W wyborach uzupełniających zdobył 39,9 proc. głosów. Frekwencja wyniosła 6,31 proc. – poinformował w poniedziałek Wiktor Pawłowski, sekretarz Okręgowej Komisji Wyborczej w Pile. Wybory zarządzono po tym, jak senator Piotr Głowski (PO) został prezydentem Piły. W wyborach poza Stokłosą startowali również: Maria Małgorzata Janyska z PO (zdobyła 29,56 proc. głosów); Zbigniew Ajchler z SLD (zdobył 17,29 proc. głosów) i kandydat PSL Leszek Łochowicz (zdobył 13,25 proc. głosów). Wybory odbyły się w niedzielę w okręgu nr 37, obejmującym 11 powiatów północnej i zachodniej Wielkopolski, m.in. Piłę. Głosowano w 495 lokalach wyborczych. Uprawnionych do głosowania było 608 tys. 465 wyborców.
Przedsiębiorca i polityk Henryk Stokłosa był już senatorem z tego okręgu przez 16 lat, od 1989 roku. Uzyskał wówczas mandat w Senacie pierwszej kadencji, gdzie był jedynym senatorem bez poparcia “Solidarności”. Potem jako kandydat niezależny był wybierany czterokrotnie. Przedsiębiorca Stokłosa jeszcze kilka lat temu, w 2005 roku z majątkiem wycenianym na 950 milionów złotych był na 15. miejscu na liście najbogatszych Polaków tygodnika “Wprost”. Potem jego nazwisko było kojarzone z wydanym na niego europejskim nakazem aresztowania w związku z podejrzeniem o korupcję. W listopadzie 2007 roku został zatrzymany w okolicach Hamburga podczas rutynowej kontroli drogowej i przewieziony do Polski. Obrońcą Stokłosy był Zbigniew Ćwiąkalski, który zrezygnował z tej funkcji krótko po zatrzymaniu przedsiębiorcy. Henryk Stokłosa wyszedł z aresztu w 2008 roku, w zamian za 3 miliony poręczenia majątkowego, zatrzymanie paszportu i zakaz opuszczania kraju. Od 2009 roku przed poznańskim sądem toczy się sprawa, w której jest oskarżony między innymi, o nielegalne składowanie odpadów pozwierzęcych ze swoich zakładów oraz o korumpowanie urzędników z ministerstwa finansów. Henryk Stokłosa urodził się w 1949 roku. Ukończył studia w poznańskiej Akademii Rolniczej. Należał do PZPR, z której go wykluczono w latach 80. W tym czasie Stokłosa prowadził już zespół firm grupujących przetwórnie przemysłu rolno-spożywczego, ale także lokalną prasę oraz sieci handlowe – “Stokłosa” i “Stogrosz”, zatrudniające kilka tysięcy osób. Był już wtedy jednym z największych pracodawców regionu, to jest byłego województwa pilskiego. W nocy z niedzieli na poniedziałek liczenie głosów w Okręgowej Komisji Wyborczej w Pile przerwały problemy techniczne. Wznowiono je po usunięciu problemu. (to)
Za: Polskie Radio (‘Oskarżony o korupcję Henryk Stokłosa wraca do Senatu’)
“Gwiazda” afery hazardowej wraca do łask Były minister sportu Mirosław Drzewiecki, który rządową posadę stracił po wybuchu afery hazardowej, wystartuje z ostatniego miejsca na liście wyborczej w Łodzi – podaje „Newsweek”. Jak widać Platforma Obywatelska wie, jak dbać o swoich ludzi. Drzewiecki tłumaczy się, że prokuratura umorzyła już śledztwo dotyczące „przecieku” o działaniach CBA w związku z aferą. Dla byłego ministra miejsce, choć na szarym końcu, nie jest złe, bo akurat w przypadku wyborów parlamentarnych biblijne powiedzenie „ostatni będą pierwszymi”. – Miro dwoił się i troił, żeby dostać się do ucha Tuska i Schetyny – zdradzają posłowie PO. Inny bohater afery hazardowej Zbigniew Chlebowski – nie ma co liczyć na jakiekolwiek miejsce. Przynajmniej na razie.
Źródło: niezależna.pl, Newsweek
Trucht imitatora profesora w “Gościu Niedzielnym” W ramach promocji książki uniwersyteckiego profesora Jana Grossa ukazał sie w “Gościu Niedzielnym” wywiad z “prof.” Władysławem Bartoszewskim, niedoukiem, który profesorem nie był i nie jest, lecz cwaniacko całymi latami imitował profesora, zamiast zająć się uczciwie dokształtem, choćby wieczorowym lub zaocznym i zdobyć kwalifikacje do nauczania w przedszkolu lub szkole podstawowej, których to kwalifikacji “profesor” jednak w jego własnym życiorysie nie posiada. “Profesor” przyznał się nawet w obliczu zagrożenia aresztowaniem w Weimarze, w wywiadzie dla Dziennika”, że profesorem nie jest. Niemiecki rząd mu ten fałszywy tytuł wykreślił. Tyle wstępu w sprawie rządowego autorytetu, który postępował w Niemczech gorzej niż kryminalista, złodziej samochodów, ryzykując wiezieniem za używanie nieprzysługującego mu tytułu naukowego. Tutaj wracam do tytułowego artykułu w “Gościu Niedzielnym”, który wyciągnął jak asa z rękawa, “profesora” czyli fałszywy autorytet w celu zaprezentowania kontrowersyjnej, ponieważ odbieranej jako antypolskiej, książki. Pan Władysław Bartoszewski, szczycący się publicznie w Niemczech posiadaniem izraelskiego obywatelstwa, występuje w wywiadzie nie tylko jako krytyk zadeklarowanego żydowskiego autora i jego książki, lecz głównie jako domorosły historyk mający niejako kwalifikacje do oceny naukowej historycznej wartości książki autorstwa socjologa. “Pan Jan Gross jest uznawanym amerykańskim profesorem socjologii, ale nigdy w życiu nie studiował historii, nie był i nie jest historykiem.” Należy wspomnieć, że pan Władysław Bartoszewski przemilczał fakt, że również nigdy w życiu nie studiował historii, nie jest historykiem, wiec robienie z niego “profesora” przez Gościa Niedzielnego jest chyba po prostu hucpą w stylu “przymawiał kocioł garnkowi”, w ramach promocji komercyjnych publikacji z których żyją Gross i Bartoszewski. Z publikacji nazywanych tu i ówdzie żerowaniem na trumnach. Pan Rafał Ziemkiewicz napisał o zagalopowaniu się “profesora” Bartoszewskiego. Ja traktuję ten wywiad nie jako galop, raczej jako trucht pana Władysława Bartoszewskiego, wpisujący się w jego własną talmudyczną klasyfikację Polaków na bydło i nie bydło. Pan Władysław Bartoszewski, pełnomocnik premiera Tuska nie posiadając do tego żadnych kwalifikacji historyka ani kryminologa, nie zapomniał oczywiście wypowiedzieć się, po dziadowsku, o Polakach rzekomo żerujących na Pawiaku i w Jedwabnym.
Mirosław Kraszewski