Stawiamy na inżynierów i będziemy żałować

Stawiamy na inżynierów i będziemy żałować.

Kształcimy wykonawców poleceń

Rozmawiała Aleksandra Pezda 13.08.2013

Nie żyjemy wyłącznie po to, żeby zarabiać, produkować i konsumować. A temu w tej chwili usiłujemy podporządkować edukację - mówi prof. Mirosława Nowak-Dziemianowicz, dziekan Wydziału Nauk Pedagogicznych Dolnośląskiej Szkoły Wyższej we Wrocławiu

Aleksandra Pezda: Mamy o połowę mniej studentów na kierunkach pedagogicznych niż pięć lat temu, na wolne miejsca dostaną się nawet najsłabsi kandydaci. Czy dzieci będą uczyli coraz gorsi nauczyciele?
Mirosława Nowak-Dziemianowicz: To uproszczenie, nawet przekłamanie. Na wydziałach pedagogicznych kształci się wyłącznie nauczycieli przedszkoli i klas I-III. Za pozostałych nauczycieli - od klas czwartych, aż po maturę - żadna pedagogika nie ponosi odpowiedzialności! To nie są pedagodzy. To chemicy, matematycy, fizycy czy poloniści z przygotowaniem nauczycielskim, którzy dostali raptem po kilkadziesiąt godzin psychologii i pedagogiki. "Dokształt", a nie prawdziwe wykształcenie pedagogiczne. A teraz całe odium za kiepską edukację w szkołach spada na nic nie winną pedagogikę.
Co do rekrutacji - u mnie jest tylko trochę słabsza, ale nadal jest więcej kandydatów niż miejsc, mimo że studenci muszą za to płacić. A nawet coraz więcej z nich wybiera naszą uczelnię jako pierwszą, nie dlatego, że zostali odrzuceni przez uczelnie państwowe.

Taki "dokształt" nie wystarczy nauczycielom przedmiotowym?
- Wiem, jak się ten "dokształt" załatwia. Pracuję w szkołach wyższych od 30 lat, większość czasu na uczelniach publicznych. Dla pracowników naukowych to tzw. usługówka, zajmują się nią najsłabsi, których nie stać na porządną pracę naukową czy dydaktyczną w swojej dyscyplinie. Oto jedna z przyczyn, dlaczego większość nauczycieli jest źle przygotowana do zawodu.
Próbowaliśmy to naprawić. Kiedy zasiadałam w Radzie Głównej Szkolnictwa Wyższego, w 2006 r. przygotowaliśmy nowy projekt kształcenia nauczycieli. Chodziło o to, żeby składało się z dwóch równorzędnych części: przedmiotowej, jak matematyka czy chemia itd., i psychopedagogicznej. Ten drugi moduł prowadziłyby wydziały pedagogiczne.
Pomysł upadł, bo rektorzy uczelni z wydziałami przedmiotowymi nie chcieli oddać nam części kompetencji. Woleli zatrudniać jednego własnego adiunkta przez 40 lat, żeby za półdarmo odwalał ów kiepski pedagogiczny "dokształt".
A przecież sama metodyka nauczycielom nie wystarczy. Muszą mieć wiedzę pedagogiczną, psychologiczną i socjologiczną. Inaczej nie pomogą uczniom rozwijać się i rozpoznawać swoich mocnych stron, możliwości i uzdolnień. Żeby być dobrym nauczycielem, dziś nie wystarczy być dobrym chemikiem.
Nowa szansa powstała dwa lata temu wraz z nowymi standardami budowania programów studiów nauczycielskich. W program uczelnie powinny wbudować całe moduły pedagogiczne. Tylko że tego nie robią, niektóre nawet zmiany nie zauważyły

Jednak to na pedagogikę i inne kierunki humanistyczne jest coraz mniej chętnych.
- Wszystko przez czarny PR. Chyba jesteśmy jedynym krajem na świecie, gdzie urzędujący minister szkolnictwa wyższego - podkreślam: nie szkolnictwa technicznego - występuje w reklamie zachęcającej do wyboru politechnik i studiowania na kierunkach ścisłych, bo tylko to zagwarantuje bezpieczną przyszłość. Minister nie jest od tego, żeby reklamować jeden kierunek kosztem drugiego.

Przecież to prawda, że potrzebujemy inżynierów.
- Nie ma świeżych prognoz, ilu inżynierów i w jakich specjalnościach potrzeba. Ale większym problemem jest sprowadzanie w debacie publicznej każdej ludzkiej działalności do użyteczności oraz odniesienia wyłącznie do wzrostu gospodarczego i PKB. Ten rodzaj argumentowania skazuje filozofa, kulturoznawcę, historyka na poczucie bezużyteczności. To jest straszne. Nie żyjemy wyłącznie po to, żeby zarabiać, produkować i konsumować. A temu w tej chwili usiłujemy podporządkować edukację. Pracodawcy i rynek pracy dyktują uczelniom, jak uczyć. To bez sensu.

Co w tym złego? Kształceni "pod rynek pracy" absolwenci będą mieli większe szanse na zdobycie pracy.
- Świetnie, jeśli ją znajdą, jeśli będą mieli taką wiedzę i umiejętności, jakich oczekują pracodawcy. Ale czy nie jest równie ważne, żeby byli ludźmi samodzielnie myślącymi, kreatywnymi, dobrze zorientowanymi w dorobku kulturowym? Tego nie osiągną na skrojonych pod pracodawcę wąskich studiach technicznych.
Zostały zachwiane proporcje - powstała moda na kierunki techniczne, a humanistyka poszła w niełaskę. Będziemy jeszcze po tym płakać.
Widzę to nawet w domu. Moja 29-letnia córka po filozofii i pedagogice radzi sobie w życiu zawodowym całkiem nieźle, pracuje w instytucji badawczej. Ale młodszego syna już trudno przekonać do humanistyki. "A po co mi to" - to jego i rówieśników najczęstsza wymówka np. od czytania. Uwierzyli, że tylko studia techniczne zapewnią im przyszłość.
Nawet ci, którzy ledwo dawali radę z przedmiotami ścisłymi, koniecznie chcieli iść na politechnikę. A tam progi przyjęć zostały obniżone do granic absurdu, by przyjąć jak najwięcej chętnych. Potem tych niedouczonych przez cały pierwszy rok dociągają do poziomu potrzebnego do studiów na politechnice. Nawet jeśli dzięki korepetycjom i pracy ponad siły ci ludzie dadzą radę, jacy z nich będą inżynierowie? To jakaś straszna masówka.

Masówka to była na kierunkach humanistycznych. Uczelnie pompowały sobie nimi budżety.
- To prawda, całe uczelnie żyły z prawa i pedagogiki. W wielu miejscach przekraczano zdrowy rozsądek. Znam taki przykład: tysiąc studentów i 50 nauczycieli akademickich, wśród nich doktoranci, bo im nie trzeba płacić, prowadzi zajęcia w ramach obowiązkowych praktyk.

Na uczelniach publicznych powstawały studia niestacjonarne, słabsze, na których dorabiali pracownicy opłacani z budżetu państwa, w salach utrzymywanych z budżetu państwa i w bibliotekach wyposażonych z budżetu państwa. Dzięki płatnym studiom profesorowie mogli sobie pracować na wydziałach niepopularnych. Historycy, biolodzy, fizycy, do których w ogóle nie pchali się studenci, mieli się dobrze, bo setki ludzi studiowały na wydziałach pedagogiki i prawa.
To była patologia. Jednak władza to wzmacniała, bo bez środków z budżetu państwa nauczyciele akademiccy poprawili majątkowy status. Teraz ta sama władza załamuje ręce, bo palcem pogroził ktoś, kto ma worek unijnych pieniędzy i chce je wydać na kształcenie tanich inżynierów.

Na efekty nie trzeba długo czekać. Na II Kongresie Edukacji Polskiej w czerwcu występowało czterech ministrów: edukacji, nauki i szkolnictwa wyższego, pracy i rozwoju regionalnego. Nikomu nie przyszło do głowy, żeby zaprosić ministra kultury. Czy dostrzegamy jeszcze świat wartości, do którego poprzez edukację i wychowanie wprowadzamy młode pokolenia, czy już tylko rynek pracy?

Ale co z tym zrobić? Znowu promować studia humanistyczne?
- Każde przeregulowanie jest szkodliwe. Oba światy - nauk humanistycznych i technicznych - uzupełniają się i są potrzebne. Ogromnie dużo zawdzięczamy nowym technologiom, ale będzie źle, jeśli do tego nie dodamy kompetencji etycznych, znajomości mechanizmów społecznych i problemów komunikacyjnych. Dlatego proszę - nie obrażajmy się na pedagogikę. Dzięki niej znamy mechanizmy, które rządzą procesami rozwoju, edukacją i uczeniem się.
Na razie jednak w polskiej szkole dominuje wymóg posłuszeństwa i przystosowania. W psychologii nazywamy to konformizmem. Szkoła doskonale odczytuje oczekiwania społeczeństwa - według badań Word Values Survey tylko 41 proc. Polaków oczekuje od dzieci autonomii, gdy w Szwecji takie oczekiwania zgłasza 77 proc., a w Niemczech 78 proc. osób. Połowa Polaków oczekuje od dzieci posłuszeństwa, w Szwecji i Niemczech ma takie oczekiwania tylko 16 proc. dorosłych. Za to wyobraźnię ceni u dzieci tylko 20 proc. Polaków, a w Szwecji 57 proc. i 40 proc. w Niemczech.
Czy naprawdę chcemy mieć społeczeństwo wykonawców cudzych poleceń? Akcja przeciwko humanistyce pokazuje, że celem edukacji są właśnie tacy ludzie, a nie krytyczni innowatorzy i zaangażowani w sprawy społeczne obywatele.


*Pedagogika z Dolnośląskiej Szkoły Wyższej we Wrocławiu wygrała w ub.r. 1 mln zł w konkursie ministra nauki i szkolnictwa wyższego na innowacyjne programy studiów. Była pierwsza wśród 62 takich kierunków z uczelni publicznych i prywatnych, technicznych i humanistycznych.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
stawiam na sniadanie
na wieki bedzie
Luksemburg stawia na kosmiczne górnictwo
pyt na inzynierke
Opracowanie na Inżynierie Oprogramowania
fiz20-ad, Wynikiem działania siły na elektron będzie zakrzywienie jego toru w płaszczyznie prostopad
Znasz się na internecie Będziesz zarabiał krocie
Opracowania na inżynierkę - parzyste, Notatki Rolnictwo, 4 rok, IV rok
Pytania na inżynierski z fotogrametriii
Motywacyjna rola celów osobistych stawianych na różne okresy życia, PSYCHOLOGIA, I ROK, semestr II,
SIWZ Podkarpacie stawia na zawodowców -materiały biurowe, Przegrane 2012, Rok 2012, poczta 29.08 Kro
wzory na inżynierię
Środki dezynfekujące dzielimy na, Inżynieria Środowiska PŚk, Semestr 1, Biologia
Motywacyjna rola celów osobistych stawianych na różne okresy życia, I ROK, Emocje
Ogłoszenie - Podkarpacie stawia na zawodowców, Przegrane 2012, Rok 2012, poczta 29.08 Krosno tablice
Zagadnienia na inżynierie pwierzchni, Zagadnienia na inżynierie opwierzchni
stawiam na sniadanie
na wieki bedzie

więcej podobnych podstron