- Kallimach (Filip Buonaccorsi) ur. w 1437 r., w 1468 r. ostał oskarżony o spisek przeciwko papieżowi, udało mu się uciec z Rzymu, tułaczkę zakończył w Polsce, opis podróży zawarł w elegii dla Fanni (stylizował się na Odyseusza), czas spędzony na dworze Grzegorza z Sano-ka był najpłodniejszym okresem w jego życiu, pierwsza biografia w Polsce (Grzegorza) – wy-raz hołdu i wdzięczności poety dla opiekuna, wiersze Kallimacha do Grzegorza świadczą o rzeczywistej serdeczności, uznaniu i wdzięczności; Fanni – niezidentyfikowana osoba, wzo-rem poetów starożytnych Kallimach zaciera wszelkie ślady, kreując jak gdyby pod tym imie-niem kilka postaci, dane dotyczące Fanni wykluczają się nawzajem; pierwsza poezja erotycz-na w Polsce; po śmierci papieża Kallimach udaje się do Krakowa, pisze wiersze dla nowych przyjaciół i opiekunów, nawiązuje stosunki z Długoszem, zostaje wychowawcą synów królew-skich, miejsce Fanni zastępuje Drusilla, później Roksana, córka zduna lub garncarza.
Do Fanni Swentochy: wyznaje, że „swym talentem już całym jedynie sławie twej, Fanni, moja, wciąż służyć”, wyjawia, że musiał opuścić ojczyznę, będzie tułał po świcie, wymienia wiele starożytnych krain i postaci, trwa długa wędrówka, płynie przez wiele mórz, od wyspy do wys-py, utwór kończy: „Co zaszło,/ Odkąd przybyłem tu – sama opowiedz. Ty, która w twierdzy/ Myśli mej władasz łagodnie berłem i tronem, przed którą/ Wszelkie tajniki mych zgryzot i trosk stanęły otworem”.
- Do Grzegorza z Sanoka: nazywa go „ojcem wszystkich żartów”, twierdzi, że Grzegorz pisze, „igra piórem”, by błahostkami opisywanymi przez niego zataić „istotne udręczenia”.
- Do Grzegorza z Sanoka, najwielebniejszego arcybiskupa lwowskiego, wezwanie ze wsi do miasta na Boże Narodzenie: Kallimach zawiadamia, że nadchodzi czas narodzin Chrystusa, „światło zbawienia” – obiecane dla świata, przedstawia opis sytuacji, która dzieje się wokół narodu Chrystusa: „Bogurodzica tam siedzi smutna i gorzko się żali/ Ponad maleństwem nie-dawno zrodzonym, że go nie może/ W liche spowinąć pieluszki"” opisuje przybycie trzech królów, którzy „na kolana padli, złotymi szatami zmiatając siano zmierzwione,/ I otworzywszy szkatuły bezcenne proszą, by przyjął/ Dary niegodne rąk Boga”, przyszedł ojciec rzeczy i świata, przyniósł pokój dla wszystkich na ziemi, pasterze nie boją się o swe trzody, pozwalają jej błądzić po trawie; apostrofa do Grzegorza z Sanoka, który powinien wrócić do swej „ow-czarni”, a nie przesiadywać na wsi, to „najlepszy ojciec”, namawia go na powrót do miasta: „znowu owczarnia cię wzywa”, a Boże Narodzenie staje się okazją do zmiany miejsca pobytu, utwór kończy się słowami: „przyzywa cię oto Muza twojego Filipa”.
- Do Fanni Swentochy: Kallimach zwraca się do ukochanej Fanni, pytając, dlaczego nie zjawiła się o umówionej godzinie, „Zwiodłaś przysięgą mnie: <<Jutro odwiedzę twój dom>>”, przyta-cza przykłady starożytnych, którzy umarli oczekując na przyjście miłości (Pyram i Tyzbe, Fylis i Demofoont), czekał na Fanni w wielką radością, „Ale czterykroć zwiedziony próżną nadzie-ją,/ Pohamowałem już wodze radości mej wrót”, czekał, „Ale gdy Febus promienny do wód zachodnich się stoczył,/ W sercu nadziei cień razem z dniem jasnym zgasł”, czuł się osamot-niony i upokorzony tym, że ona nie przyszła na spotkanie, lecz nie ma sumienia „wybuchnąć skargą” i nie ma zamiaru krzyczeć na kochankę, wolałby, żeby była zawsze miła bogom i nie narażała się na jego gniew, bez względu na to, czy byłaby „wierna czy pełna zdrad”.
- Do Jacyntusa Wawrzyńca: „Dała ma Fanni pocałunek złoty”, analiza pocałunku, „ogień ko-chanków”, który przeszywa ciała dreszczem, gdyby dłużej trwał w tym pocałunku, jego dusza chciałaby zbiec do Fanni „Zostawiając martwe ciało”.
- Do Jowiana Miriki: chciałby zmienić się w Filomelę i iść w niewolę do Jowiana, bo w jego wię-zieniu „może radosny być ptak”.
- Do Muz: „Drusillę mieszczkę teraz opiewajmy,/ Wenery, Muzy i wy, Kupidyny!”, przewyższa wdziękiem Faniolę.
- Do Nigrinusa: nie należy się wstydzić, że „garncarz ojcem jest mojej dziewczyny”, jego dzieła cieszą wszystkie zmysły, nie tylko jeden (np. malarz cieszy oczy, muzyk – uszy), to „szlachet-ny zawód”, wylicza zalety tego zajęcia, „Idź i mów teraz – garncarz wstyd przynosi”.
- Do Marka Jakuba z Dębna, kasztelana krakowskiego[3]: wzywa Marka, by spojrzał „na nasze królestwo dotychczas niezwyciężone”, które teraz błaga o pomoc, wylicza zalety Marka, jego mądre rady, wzywa go do wsparcia ojczyzny, pchnięcia na szlak okręt, który zboczył z trasy, nagrodą będzie sława.
- Na Łyska pasożyta: historyjka o tym, jak Łysek „głupi i prostacki” chciał rozbawić pana[4] bła-zeństwami, gdy pan go ignorował, stał się bardziej ordynarny, aż „wiatry tyłkiem wypuścił czterykroć z hałasem”, pan się zawstydził i odszedł.
- Do Semproniusza: naśladowana oda I, 14 Horacego, porównanie państwa do okrętu.
- Do Jakuba z Bokszyc: nie interesują go wystawne uczty, „Mnie zachwycają twe skromne i niekosztowne biesiady,/ Na których częsty żart z urokiem splata się słów”, pochwała wina, ale nie pijaństwa, dobrze po nich sypia.
- Do Mikołaja Mergusa: pytanie, dlaczego Mikołaj przestał pisywać wiersze i listy, którymi wcześniej zasypywał Kallimacha, czy się wstydzi przed publicznością?
Konrad Celtis ur. w 1459 r., przybył do Krakowa w 1489 r., opanował grekę i początki hebraj-skiego (homo trium linguarum), w czasie studiów na Akademii Krakowskiej nie zdobył nawet bakalaureatu, studia mało systematyczne, nie zezwolono mu wykładać na Uniwersytecie i musiał poprzestać na wykładach prywatnych po bursach; wiersze poety uwieczniające jego podróże (także do Włoch) świadczą zdecydowanie o niechęci do zwiedzanego kraju; Kraków to miasto germańskie i sarmackie zarazem, nie szczędzi mu słów podziwu, ale i obelg (te os-tatnie zwłaszcza po wyjeździe. Był postacią popularną, nawet po wyjeździe utrzymywał z wie-loma osobami kontakty. Był twórcą stowarzyszenia Sodalitas Litteraria Vistulana, jego człon-kowie rekrutowali się głównie z profesorów i uczniów Uniwersytetu, na ogół nosili pseudoni-my, jego działalność polegała na zebraniach towarzyskich wypełnionych dyskusjami, na roz-trząsaniu aktualnych zagadnień. Również kobiety brały udział w tych posiedzeniach, na wzór uczt platońskich; Celtis pozostawił stosunkowo obfitą twórczość związaną z pobytem w Pol-sce, księga pierwsza elegii (Hasilina) upamiętnia podróże po Polsce; poezja – akcenty osobi-ste, wiersze okolicznościowe świadczą o bystrej obserwacji otaczającej rzeczywistość, o emocjonalnym stosunku do otoczenia, o zafascynowaniu chwilą obecną; opuścił Kraków dość raptownie, wyjechał rozgoryczony – kąśliwe epigramaty pod adresem Sarmacji.
- w latach następnych widać opadanie pierwszej fali renesansowego humanizmu w Polsce. So-dalitas rozpadła się, ożywiony ruch umysłowy przygasł nieco.
- ok. 1500 r. ożywia się znowu ruch humanistyczny na Uniwersytecie.
Elegie:
Do Hasiliny – o burzy, która go zaskoczyła, gdy udawał się do sarmackiego Krakowa i o za-powiedzi wiosny: obraz przyrody budzącej się do życia, burze uznaje za karę od Boga, kilka razy omdlewa, jednak gdy ujrzał Hasilinę, wszystko przestało go przerażać, porównuje ją do najpiękniejszych rzeczy, ona pozostaje niewzruszona, „Spojrzyj, okrutna kobieto, w głąb du-szy żarem strawionej”, obawia się tego uczucia, trawiącego do niemal do utraty sił, los prze-znaczył mu taką miłość, która będzie jego serce drążyć, miłość przyrównuje do choroby, przy-niesie mu szybki zgon.
Do Hasiliny wiersz heroiczny: pochwała wdzięku i urody kochanki: „twe ciało w każdej cząste-czce natura/ Obdarowała urokiem i swoją łaską niezmierną”, jest piękniejsza niż wszystkie dziewczęta z innych krajów, prośba, by go nie odrzuciła, , jeśli go pokocha tak, jak on ją, wy-chwali ją pieśniami i pozna ją cały świat, jeśli go nie pokocha, on umrze z miłości, na jego grobie ma napisać: „Celtis tu leży, nieszczęsną miłością ongi porwany,/ A niezwykłego grobo-wca przyczyną jest Hasilina”.
Do Wisły – opisując jej początek i ujście – oraz o żubrach i polowaniach na nie: „Wisła swój wiedzie początek ze skalnych Karpat podnóży”, przez Kraków, Mazowsze i Hercynię, „Żyją wśród nizin Mazowsza straszliwe tury kosmate” – żubry, opis polowania: myśliwy drażni zwie-rzę, aż ono pada z wyczerpania, pochwała Krzyżaków.
Ody:
Do Filipa Kallimacha: od niego lepszym poetą był Kallimach, o którym potomni nie zapomną.
Erotyk do Salemniusa Deliusa na powaby wiosny: Delius otrzymał od Jowisza „talentu jasny dar”, „Deliuszu, droższyś ty dla towarzyszy swych/ Niźli niejeden brat”, „Przemija szybko czas, biegnie za wiekiem wiek/ I może z naszych ciał jutro już będzie proch,/ Więc miłostkami swój rozweselajmy los,/ Aż do utraty tchu śpiewając naszą pieśń”.
Erotyk o nocy i pocałunkach Hasiliny: wspomnienie szczęśliwych chwil, spędzonych w ramio-nach kochanki, chciałby, by ta noc trwała wiecznie, by mógł nasycić swoje pragnienie.
O gadatliwym Windeliku: „Powściągnij język swój,/ Bo oczekuje mnie sława większa po śmie-rci, płynąca/ Z mężów uczonych ust”.
O kapłanie-rywalu: atak na moralność kleru, motyw częsty w poezji Celtisa (czy ma jakiś od-powiednik w rzeczywistości?).
Do niezgodnego Sepulusa: Sepulus dziwi się, że Celtis nie uczęszcza do żadnego kościoła: „na bóstwa wielkiego nieba/ Patrzę w milczeniu, bez słów”, „Przecież jest we mnie sam Bóg”, miasto i tłum są wrogami poezji.
Do Alberta Brutusa: jako wieszcz wie wszystko o niebie, zastępuje bogów, „Jak szkodliwa by-ła szalonych ludzi/ Troska, bogom odbierająca trudy/ Im należne!”.
Do Jerzego Morina na chwałę wymowy: „chlubo Sarmatów”, „czcić powinni ciebie obywatele/ Za twą miłość do nieskazitelności”, mądry mówca, „radości chwytaj krótkiego życia,/ Co szyb-ko mija”, „Rozpędź troski strunami dzwoniącymi”, nie ma ucieczki z krainy Hadesa.
O uczcie Miriki: „Chciałem pijaństwem poznawać sarmackich ziem obyczaje”, jeśli Miriko za-prosi go jutro, wina nie tknie, „A powracając – już trzeźwy – na ucztę, Sokratesowej/ Złożę rozmowy ci dar”.
Epigramaty:
Do boskiego Fryderyka o wieniec wawrzynowy Apollina.
Cesarz na insygnia poetów: „My, Cesarz, wieszczów insygnia – laur – daliśmy Konradowi”.
O pocałunku Cesarza i papieża: gdy Fryderyk wręczał mu wieniec, całował go w twarz, gdy odwiedził papieża, musiał całował stopę.
Do mojej Muzy: z Kaliope jedzie na północ, „Gdzie barbarzyński swój kraj prosty zamieszkał lud”, gdzie „wieśniak sarmacki”.
Do Salemniusa Deliusa: wezwanie miłosne do chłopca.
O mrozie sarmackim: „gdy pewnego dnia wieśniak jakiś zamierzył niebacznie/ Wytrzeć zmar-znięty nos, sopel uchwycił w swą garść”.
O gębie Sarmatek: szeroka gęba je szpeci, każda chciałaby być uznana za piękną dla swych oczu.
Do towarzyszy: nie opłaca się pisać pieśni (żaden z władców ich nie lubi), lepiej krótkie wier-sze pisać.
Do Hasiliny: frymarczy sobą, gdy tylko jej mąż wyjdzie z domu, na dodatek biega po chłop-skich chatach, „Aby szczęśliwa tym wieś towar zechciała wziąć twój”.
O obyczajach Sarmatów: rządzi kobieta, nie mąż, balwierz zamykany jest w więzieniu, bo śmiał „należną chłostę” dać żonie.
O poście Sarmatów: odmawia sobie ryby, „jadło pieczone wciąż żre”, pijak.
O Krakowie: grzęźnie w błocie, „szkaradne ulice gdzieniegdzie tylko bruk mają”.
Do Kallimacha: Hasilina będzie sławna wśród Germanów, Fanni – wśród łacinistów.
O pierzu Sarmatów: sypiają na pierzu, Celtis do dziś nie tknął tych piór.
O rzece Wiśle: „Wisła granicą przed laty germańskiej była krainy”.
O Husie, to znaczy gęsi.
O niedoświadczonym astrologu.
Do Akademii Krakowskiej, gdy chciał przemówić: jej „uczoność i blask cały ogarnia dziś świat”
Na Akademię.
Do Jana Terina: sprzyja mu Febus.
O pijanych kapłanach: „Kapłan germański przy winie i dniem, i nocą stróżuje”.
O wyklętym z powodu pieniędzy.
O ucztach Germanów: sprośna rozmowa o rzeczach bezwstydnych, barbarzyński gwar.
Do towarzyszy.
O Bakchusie.
O Roswicie, poetce germańskiej, która po raz pierwszy zasłynęła za panowania Ottona: po-chwała jej.
O swej bibliotece: gdyby ktoś chciał „potrójny język rozumieć”, niech go odwiedzi.
O dziewczynie znalezionej w Rzymie: umarła, zauważa, że „Mężów pobożnych brak”.
Do Germanów, gdy przywoził im język grecki: „O, jak szczęśliwy, kto dożył lat naszych i wła-dać może/ Greckim językiem i znać piękno łacińskich słów”.
Epitafium Filipa Kallimacha: skazany na dwór króla Sarmatów.
Na Akademię.
Miłośnikom Muz: zaproszenie na spotkanie.
Na Rzym: „w zbytku bezbożny Rzym”.
Do czytelnika: prośba o modlitwę po jego śmierci.
Andrzej Krzycki – ur. w 1482 r., pochodził z Wielkopolski, studiował w Krakowie, a potem w Bolonii, po powrocie do Polski zaczął szybko awansować, był sekretarzem Barbary Zapolyi, szczerze opłakiwał jej zgon, w 1522 r. otrzymał biskupstwo przemyskie, w 1527 r. płockie, a w 1538 arcybiskupstwo gnieźnieńskie (prymas Polski); starannie wykształcony humanista, oczytany zarówno w literaturze antycznej, jak współczesnej humanistycznej, daleki był od uważania poezji za najważniejszą sprawę swego życia; jego poezja pełniła raczej funkcje usługowe, służyła rejestrowaniu i upamiętnianiu faktów i wydarzeń z życia dworu Zygmunta, staje się pewnego rodzaju kroniką dworu. Panegiryzm i paszkwilanctwo, gdy rozprawia się z tymi, którzy mu się narazili – to główne nurty jego poezji, zwłaszcza we wcześniejszym okre-sie; był założyciele lub współtwórcą towarzystwa wesołków, bibones et comedones (opilcy i oźralcy), mniej ambitne cele niż Sodalitas, Korybut Koszyrski, Zambocki, Nipszyc i Danty-szek; parodia hymnów kościelnych – zabawny hymn pogrzebowy; natchnienie z różnych źró-deł, nie tylko z wzorców antycznych; w jego utworach pojawiają się elementy zapowiadające już przyszły konceptualizm baroku; utwory o treści politycznej, w których autor przemawia jak mąż stanu i kaznodzieja gromiący grzechy rodaków, kreśląc ponury obraz nieprawości społe-cznych, panoszenia się prywaty, zaniedbywania obowiązków religijnych i patriotycznych; już jako prymas Polski sparodiował sejm piotrkowski z 1535 r., mimo operowania alegorią śred-niowieczną (Nikt, Każdy) satyra dotyczy spraw konkretnych, dowcipna, pisana z tempera-mentem polemisty, zawiera aluzje zrozumiałe dla szlachty, mniej moralistyki niż zdystanso-wanego sceptycyzmu w stosunku do sejmowego zgromadzenia; był zdecydowanym wrogiem luteranizmu, jego wydana w 1524 r. książka Encomia Luteri stanowiła niewybredne paszkwile skierowane przeciw reformatorowi i jego zwolennikom; był autorem dzieł liturgicznych, gorli-wym obrońcą Kościoła – zapewne nie podejrzewał, że i sam znajdzie się kiedyś na indeksie kościelnym; u szczytu kariery był postacią szeroko znaną, utrzymywał kontakty z wybitnymi cudzoziemcami, miał szerokie zainteresowania kulturalne i literackie, posiadał wspaniałą bi-bliotekę, śledził produkcję wydawniczą swych czasów, był także mecenasem – jego opiece wiele zawdzięcza Hozjusz i Klemens Janicjusz, zm. 1537 r.
Andrzej Krzycki.
Andrzej Krzycki do czytelnika: „tutaj Muza pochlebia Wenerze”, „brednie to i fraszki”.
W kręgu dworu:
Piosenka trenczyńska: „Ty więc to jesteś panną sławną teraz w świecie,/ Ty to polskiego wła-dcy małżonką być masz?”
Pieśń saficka: zwrot do narzeczonej Zygmunta, wysławia zalety jej przyszłego męża, prośba do Junony i Hymena, by uświetnili ich wesele i „aby dobry nam stąd owoc wyrósł z dobrego drzewa”.
Czterowiersz na królową Bonę: „Nie było w całym świecie, czcigodna Barbaro,/ Nic nad ciebie i ponad potomstwo twe nic.”, „Przed czasemś nam zabrana, w lepszy jednak świat”.
W imieniu wierszy Chryzostoma Colonny odpowiada ich autorowi Krzycki.
Chryzostom Colonna odpowiada Krzyckiemu: porównanie Krzyckiego do Owidiusza1.
Pieśń na wesele wspaniałego króla Zygmunta I i słynnej królowej polskiej Bony: „Nie dziw się, że tu orzeł z wężem jest złączony:/ Miłość je łączy – wszystko sprząc umie jej moc”.
Jedenastozgłoskowce zawierające sekret nazwiska autora: akrostych, opis wesela.
O królowej Bonie: Polska powinna być szczęśliwa mając na swoim terenie tak szlachetną osobę.
Na cześć królowej Bony: „z niebiańskim obliczem”, „Darem Wenery życiodajnej piękność,/ Pallady rozum, zacność i wstydliwość”, Junony – diadem, życzenie, aby żyła długo.
Pod wizerunkiem króla Polski Zygmunta I: 2 wersy, „Co tu dużo mówić?”, wielka sława.
Wiersze wyryte na zewnętrznej ścianie zbudowanej z marmuru królewskiej kaplicy na zamku w Krakowie: nie tylko Zygmunt wybudował kaplicę, ale także troszczy się o życie wieczne.
Na tę samą kaplicę: „pomnąc, że żyje/ Jak wielki król – pamiętał, że umrze i on”.
Na zbrojownię króla Zygmunta I: „Broń rodzi pokój, pokój, musi ukuć broń”.
Na to samo: szczęśliwe państwo, którego władca w pokoju obawia się wojny.
Na to samo: „Świadkiem czynów Zygmunta – ten Marsowy dom”.
Na to samo: Zygmunt wznosi kościoły i Marsowe gmachy.
Na wielki dzwon ulany w Krakowie na rozkaz króla Zygmunta: „Jeśli co się, wędrowcze, zdam zbyt wielkim dzwonem,/ To czyż małością grzeszy coś z Zygmunta dzieł?”.
Na zbudowaną w Piotrkowie przez króla Zygmunta wieżę, w której zbierają się sejmy króles-twa.
Na myśliwski róg króla Zygmunta.
Na kodeks postępowania sądowego utworzony za sprawą króla Zygmunta.
Na węża królowej Bony.
Na to samo.
Do sławnego Zygmunta Augusta: Zygmunt + Bona + August + Drugi.
Zając schwytany na polowaniu przez królową Bonę – o swoim losie: pochwała rączej łowczy-ni.
O Beacie Kościeleckiej, pannie we fraucymerze królowej Polski, Bony2.
Na obraz dworskiego życia.
Żart i satyra:
Epitafium ojca szynków, Korybuta: pochwała wina, Bakchusa i Cyprydy (Wenery).
Testament Korybuta: „Jeśliście mądrzy, żyjcie, wszystko jest dla życia”.
Na Jana Zambockiego.
Na tego samego: „wiarołomco, zdradziłeś swą wiarę”.
Na tego samego: „gwałciciel chłopów”, „Kiedy trzeba na wojnę, kupi lub wyprosi/ Zaraz sobie przyczynę, by nie musiał iść”.
Na Jana Górskiego z Miłosławia: „Ciebie ogromem cielska nie przewyższa nikt”.
Na tego samego.
Na tego samego.
Na tego samego: wyśmiewa Krzyckiego, że jest poetą.
Na tego samego.
Na tego samego.
Na kanonika krakowskiego i archidiakona lubelskiego Stanisława Tarłę, sekretarza królew-skiego: „Skoro prebendę z ziemi i dom masz tak mały,/ czemu wśród nas wysoko tak zadzie-rasz nos?”.
Na tego samego: „Gdy cię złodziejem prozą nazwie któs – udajesz,/ Że nie słyszysz; czemu – gdy wierszem – gniewnyś tak?”.
Na tegoż Tarłę, który chciał wytaczać proces z powodu wiersza napisanego na niego.
Na tego samego.
Rzeczpospolita do swych poetów: „Obowiązkiem żołnierza pędzić wroga z granic,/ Waszym – pędzić potwory z przybytku mych sztuk”.
Pewien poeta sprowokowany żalami Apollina i Rzeczypospolitej wybuchnął takimi pochwała-mi pewnego dzieła: „Nowe karty, łajno warte”.
Na kanonika krakowskiego Stanisława Tarłę, który inwektywę napisaną na niego porównywał ze zbrodniczym uczynkiem Herostrata palącego świątynię Diany.
Na pana krakowskiego i starostę Krzysztofa Szydłowieckiego, kanclerza wielkiego koronne-go: ubolewa nad złymi obyczajami, nad chciwością, nad tym, że ludzie sprzedają swoją ojczy-znę, Chrystusa, brak w nich cnoty.
O biskupie krakowskim Janie Latalskim3: przytacza historyjkę, gdy na ołtarzu posąg biskupa Stanisława, potrącił świecę, która uraziła Latalskiego w głowę, tłumaczy to, że trzeźwy zląkł się, że pijak będzie mu kazał pić ogromne kufle piwa.
Na tego samego.
O pewnym zabawnym zdarzeniu: „o tym, jak to z gospody biskupa spuszczono przez okno w sieci wesołą kobietkę, ponieważ gospodarz zamknął drzwi”.
Co odpowiedział ksiądz biskupowi: gdy biskup łajał księdza za 5 dzieci, ten odpowiedział, że pan dał mu 5 talentów, też przyczynił mu dalszych pięć.
Jak dziewczyna odpowiedziała księdzu: ksiądz zapytał ją, czy do siana chce iść (kosić), ona: „To na plewach załatwić – mówi – można też”.
Czterowiersz o Beacie: piękna, „Przyjaciółka najlepsza jurnego Priapa”.
O miłości:
Pizon na ujrzany u Krzyckiego obraz Lukrecji zbyt swawolnie wyobrażonej.
Krzycki do Pizona w obronie Lukrecji.
Na zbyt swawolny obraz Lukrecji.
O twardym sercu dziewiczym Diamanty.
O niezgodzie serca i oczu: „W rozterce władza ciała naszego i rząd!”.
Krzycki do panny Diamanty: jej oblicze godne Wenus, „Jowisza małżonką mogłabyś być”, „miłość nie szczędzi mi mąk”, płonie jak Ilion, „Na nieszczęsnego spojrzyj łaskawie kochan-ka”.
O dziewczynie Lidii: poeta opowiada o tym, jak Lidia „cisnęła w niego śniegiem”, wcześniej myślał, że śnieg jest zimny, a nie jest ogniem, zakochany, pyta, gdzie ma uciec przed sidłami miłości, tylko Lidia może zgasić pożar w jego sercu, ale nie „śniegiem ani lodem, lecz przez ten sam żar”.
O dziewczynie Lidii: zastanawia się, czy Lidia będzie gotowa pójść za nim wszędzie, jak „ry-sie i głuche skały szły za dźwiękiem strun” Orfeusza.
O własnym szaleństwie: „Wielką miłość mam w sercu i nienawiść mam./ Nie wierzę mając pewność, poznaję, a nie wiem”, „Chociaż wolności pragnę, w niewolę chcę iść”, „Gnam sam, bo tak chce Amor, co wszystkich zwycięża,/ Którego dróg rozumem nie wyśledzi nikt”.
O swej miłości: „wszędzie idzie ze mną miłości żar./ Często nowym płomieniem chciałem ga-sić dawny”, „słów nie bał się miłosny żar./ Śmiercim już nawet pragnął, bo ta kończy wszys-tko,/ Lecz – póki czucia, póty trwa miłosny żar?/ Więc kresem mej miłości tylko śmierć być może”.
O swej miłości: „Wśliźnie się, rdzeń wyssie/ Słodka trucizna./ Oto policzki wiecznie łzą obrz-miałe”, „Ziejąca rana tworzy się od ciosu,/ Która się nigdy gładko nie zabliźni”, „Zwyciężasz, patrzysz na swoją ofiarę/ Bez miłosierdzia”, „Sama tak kochaj zawsze niewzajemnie”.
Kochający prawuje się sam z sobą: nadchodzą dni świąteczne, gdy każdy wyznaje swoje grzechy, „a mnie miłości pali żar”, „Cóż Amorowi wbrew mam począć – on mi sprzeczny! –/ Czy, głupiec, mam nie kochać, kiedy to słodko tak?”.
Do Dantyszka o swej miłości: „Jakże biedny, kto kocha i wzajem kochany,/ A owocu miłości tej nie może mieć”.
Wiersze do przyjaciół:
Biskup Andrzej Krzycki do Erazma Rotterdamczyka: o sławie Erazma świadczy fakt, że jego „liczne księgi surowi Sarmaci/ Czytają”, pochwała wydania pism antycznych twórców i Pisma Św. przez Erazma, potępienie Lutra: „Oto przyszedł człek wrogi kąkol siejący wszędzie”.
Krzycki do czytelnika w Kronice Polski Macieja Miechowity (w Krakowie u Wietora 1519).
Epitafium dla Mikołaja Czepla wyryte na tablicy w ścianie: zwrot do przechodnia, by żył dob-rze i nie przywiązywał się do dóbr ziemskich, przytacza swój przykład: żył szczęśliwie i zaw-sze miał wszystkiego w bród, a dziś „Prócz dobrych czynów – nie przyjdzie mi nic”.
Epitafium Piotra Tomickiego: „Tu Piotr i jego orszak, roztropność i cnota,/ Dostojeństwo i piękność, wymowa i wdzięk”, „Filar świątyń, ojczyzny sława, chluba kleru,/ Sprawiedliwości puklerz, senatora wzór”.
O sprawach Rzeczypospolitej i religii:
Do króla Polski Zygmunta: przestroga przed nieuczciwością mistrza zakonu, który nie dotrzy-mał wiary ani cesarzowi, papieżowi, Moskalowi, ani Bogu.
Na obraz Lutra: „Jam to ów Luter”, „Wszystkie nauki bowiem, kiedyś potępione,/ Powtarzam dziś się chełpiąc, żem jest boży duch”, „Nikt mych słów nie uważa za dobre i słuszne,/ Lecz wyzywanie świętych ma słuchaczy dość”, „Poza tym nie masz we mnie rozumu ni krzty”, „To-też zajmują się mną jedynie półgłówki”.
Skarga Religii i Rzeczypospolitej: skarżą się nie dlatego, by kogoś obwiniać, ale by pokazać ich nieszczęsny stan, proszą czytelnika o wsparcie i pomoc w ich naprawie, Rzeczpospolita: jest nieszczęśliwa, ma swego księcia, mądry senat, rycerzy, waleczną młodzież, bogactwa, wiele darów ziemi, a jednak wydana została jej nieprzyjaciołom, ludzie dbają tylko o siebie sa-mych, o pieniądze i dobra prywatne, nie troszczą się o nią, a przecież z jej upadkiem „wszys-tko upada”, dbają o strojność, niebezpieczni sąsiedzi, fałszowane pieniądze, ufa tylko Religii, która też się od niej odsuwa; Religia: gardzą nią wszystkie stany, słabnie wiara, lęgną się zdrady, rozboje i kłamstwa, proponuje Rzeczypospolitej, by obie sobie poszły, nim będzie go-rzej; Rzeczypospolita pociesza ją, prosi, by nie traciła odwagi nie zostawiała jej samej w nie-doli, porównanie Kościoła do okrętu, sternik zasypia wśród zepsucia, nadzieja na uciszenie burz.
Tren Wołoszczyzny: rozpacz niegdyś silnej krainy, która pokonała Turków, Węgrów, prze-trwała swą macierz – Rzym, a podbita została przez Polaków, „I mnie, com przedtem tyle na-rodów i królów/ Zmogła – jeden bohater, Tarnowski, zwycięża!”, pochwała króla: „umiesz w godne ręce/ Składać buławę!”.
Dialog na temat opublikowanego niedawno Sejmu azjańskiegp: dialog Rzeczypospolitej, Każ-dego i Nikta, rady na przyszłość.
Jan Dantyszek – poeta, dyplomata, bliski współpracownik trzech królów polskich: Jana Ol-brachta, Aleksandra i Zygmunta Starego, ur. w 1485 r., potomek gdańskiej rodziny miesz-czańskiej von Höfen (Flachsbinderów), był uczniem Pawła z Krosna, podróżował wiele po Europie, w Hiszpanii spędził 7 lat jako stały poseł króla, był rzecznikiem spraw polskich na dworze Karola V, w Anglii zetknął się z Tomaszem More’em, korespondował z Ferdynandem Kortezem, z kanclerzem Karola V, Gattinarą, z Erazmem z Rotterdamu, w obronie którego wystąpił przed biskupami w Lowanium, otrzymywał probostwa i kanonie, a w 1530 r. nawet biskupstwo chełmińskie, święcenia uzyskał dopiero w 1533 r., jego dorobek poetycki z lat służby nie jest obfity, bogata jest za to jego korespondencja, zawierająca wiele ciekawostek ówczesnych, anegdot i komentarzy do bieżących wydarzeń, po 1532 r. zmienił tryb życia na bardziej osiadły; pierwszy zbiór jego poezji odbito u Hallera w 1510 r., sam autor określił je ja-ko primitiae, głównie pochwały i panegiryki dla protektora poety, Macieja Drzewickiego, ten-dencje parenetyczne, moralizuje, poucza swoich czytelników, występuje jako obrońca cnoty; nurt dydaktyczny będzie nieodmiennie tkwił w całej jego twórczości; tematy polityczne; poezja okolicznościowa; elegie, najciekawsza z nich „Do Grynei”, kochanki z czasów pobytu w Aus-trii (wbrew swym moralistycznym zaleceniom poetyckim prowadził życie bujne i swobodne, przygód miał mnóstwo, obojętny wobec konsekwencji, np. jego córką, Juanitą, zaopiekowali się jego przyjaciele); w późniejszym wieku zwraca się ku poezji religijnej, pisze hymny na wzór hymnów brewiarzowych, proste, pozbawione aparatu mitologicznego i ozdobników; po-zostawił tez pierwszą w literaturze polskiej autobiografię poetycką, wizerunek wyidealizowa-ny, niemniej wiele tu autentyzmu; w Heilsbergu stworzył centrum nauki i sztuki, zgromadził tam wielką bibliotekę, miał tam galerię obrazów i gabinet numizmatyczny.
Jan Dantyszek.
Epigram do Drzewickiego: chciałby dać najcenniejsze rzeczy swojemu opiekunowi, ale ich nie ma, może dać tylko ten wiersz, w którym opisał dobroczynną cnotę, „o Dantyszku, proszę, twym pamiętać chciej!/ Moim bogactwem pieśni są”.
Podarek noworoczny dla biskupa Drzewickiego: jest zwyczaj, że na Nowy Rok obdarowuje się przyjaciół, jego kiesa jest jednak pusta, liczy się to, co jest drogiego dla darczyńcy.
Do Janusa: prośba o szczęśliwy nadchodzący rok, lepsze plony, opiekę nad królem, dobrą małżonkę dla niego, jeśli wszystkie prośby zostaną spełnione, zaniosą dary na jego ołtarze.
Do młodzieży: „Unikaj próżnowania, żądna wiedzy młodzi”, krytyka wina i Bakchusa: „On zdrowy rozum mąci, ciało obezwładnia”, przestroga przed miłością: „dotąd pod jej władzą nie-szczęsny wciąż trwam”, zachęta do nauki.
Na Zygmuntowego orła.
Poeta poleca Zygmuntowi Pieśń weselną na ślub Zygmunta z Barbarą.
Na chwałę Pawła z Krosna: pochwała cnoty biskupa Lubrańskiego, która wyniosła go na naj-wyższe godności duchowne, u jego boku żyje Krzycki, „którego/ Sam Apollo kłaść słowa uczył w słodki rytm”, „Jam też próbował nieraz opiewać cię w pieśni,/ Lecz na mieliznach zwy-kle grzęzła moja łódź”.
Wiersz do Zygmunta: zjazd królów, pochwała króla polskiego, „Lichy błazen, komediant, gra-jek, śpiewak każdy,/ Co do ciebie przychodzi hojny bierze grosz;/ Niechżeć ciężko nie przyj-dzie darzyć łaską wieszcza,/ Którego wiersz uczony przetrwa wieków wiek”.
O własnym herbie: większą chwałę od dziedzictwa przodków daje cnota.
Do Grynei: „twarde koleje żywota nieszczęsnych kochanków”, ich rozstanie, liczne aluzje mi-tologiczne.
Na swój własny wizerunek: „Takim mnie malowano”.
O gościach: „Po trzech dniach często ryby – a i gość – zaśmierdnie./ Chyba że ryba – w soli, gość – przyjaciel szczery”; „Gospodarz ma Hektora mieć zawsze wesołość,/ Mądrość Sybil, cierpliwość taką, jak miał Job”.
Na swój wizerunek: „Jedenaście pięćleci i miesiąc przeżywszy/ Taki byłem, jakiego na obra-zie masz”.
Epigram na książkę Kopernika: „Kształć się, żądna wiedzy młodzi, w tych naukach./ Które po-miarów uczą i tajemnic nieb,/ Wielką bowiem nagrodę ten trud ci przyniesie:/ Drogę do nieba wskażą ci karty tych ksiąg”.
Jedenastozgłoskowiec do Jerzego Sabina: 1. skarga, że „Pierzchają zawsze przed starym dziewczęta” i unikają go Muzy, ciągła praca, troska o ojczyznę, prośba o przyjęcie tych wier-szy, choć „nie tak podobne do Katullusowych/ Jak twoje”; 2. chwilowe natchnienie; 3. poch-wała wierszy Sabina, Sabin skarży się na śmierć małżonki i przyjaciela, Dantyszek namawia go, by modlili się już o spoczynek w niebie dla nich samych.
Życie Jana Dantyszka: zamknięcie całej twórczości, prawie brak stereotypów antykizujących, przestroga przed światem wielkiej polityki i intrygi, zapobiegliwość o dobra doczesne nieistot-na, konsolacyjny wiersz szukający pociechy po trudach żywota w perspektywie zbawienia i w nadziei na miłosierdzie Boże.
Epitafia Jana Dantyszka: 1. 63 lata „Dla wielu kresem życia zwykł bywać ten wiek”, w ziemi ciało, niebie – duch; 2. „Niech ziemia skryje ciało na karm dla robaków/ I to, co było prochem, niech się zmieni w proch”, śmierć nadchodzi wtedy, gdy myślimy, że jest daleko.
Klemens Janicjusz – ostatni i najwybitniejszy z poetów łacińskich pierwszej połowy XVI w., stosunkowo najlepiej dziś znany, żył w latach 1516-1542, pochodził z Wielkopolski, syn chło-pa z Januszkowa, ojciec Klemensa utracił wszystkie dzieci podczas zarazy, syna, który uro-dził mu się w kilka miesięcy później, postanowił oszczędzać i wysłał go do szkół, gdy miał 16 lat, dalszym kształceniem zajął się Krzycki, na jego dworze Janicjusz mógł zetknąć się z Dan-tyszkiem, Hozjuszem, Wargawskim, Kromerem, na zlecenie Krzyckiego pisał krótkie epigra-maty poświęcone kolejnym biskupom gnieźnieńskim (Vitae archiepiscoporum gnesnensium), drobne wiersze i elegie, utwory poświęcone Krzyckiemu pełne są wdzięczności i przywiąza-nia, zarazem wolne są od panegirycznego pustosłowia; z maju 1537 r. Krzycki zmarł, Jani-cjusz znalazł schronienie na dworze Kmity, możnowładcy i mecenasa, prawdopodobnie na je-go zlecenie napisał Skargę Rzeczypospolitej i Do magnatów oraz rozpoczął pracę nad żywo-tami królów polskich; dzięki Kmicie udał się do Włoch, przyjaźń zwłaszcza z Łazarzem Bona-mikiem, który wspiera Janicjusza w czasie nawrotu choroby – puchliny wodnej – oraz poma-ga mu finansowo (Kmita rozczarowany brakiem panegiryków dla siebie przysyła zasiłki rzad-kie i skąpe), dzięki Bonamikowi Janicjusz skróconą drogą uzyskał stopien doktora filozofii, po złożeniu egzaminu w obecności cesarskiego pełnomocnika otrzymał laur poetycki; wrócił do Polski, schorowany i zmęczony przybył do Krakowa, gdzie Kmita przyjął go zimno, zerwali na początku 1541 r., obejmuje probostwo w Gołaczowie, sprowadza do siebie matkę, przyjaźnił się z Janem Antoninem, Węgrem i lekarzem, dzięki jego opiece zdrowie Janicjusza poprawiło się na jakiś czas; zatroszczył się o zebranie i wydanie swych utworów, większość wychodziła już pośmiertnie; Tristium liber (Księga żalów) – wzorowana częściowo na Owidiuszu, zawarła elegie pisane w Padwie i Krakowie po powrocie, często adresowane do przyjaciół padews-kich, tu znalazła się też elegia „O sobie samym” – cenna autobiografia poetycka, utwór ude-rza szczerością, melancholią i liryzmem, pisał ją człowiek ciężko chory, zdający sobie sprawę z bliskości śmierci; w jego poezji akcesoria starożytności ustąpiły miejsca realiom polskiej rzeczywistości; zbiór „elegie różne” zawiera wcześniejsze elegie dla Krzyckiego i przyjaciół w Padwie, wiersze religijne, żartobliwe, epitafia dla zmarłych przyjaciół i niewiele epigramatów miłosnych, subtelnych i owianych melancholią; przed śmiercią wrócił do tematyki politycznej – Dialog o pstrokaciźnie i zmienności polskich ubiorów – dialog dwóch osób: zmarłego przed wiekiem Jagiełły i żywego Stańczyka, zatroskanych o to, czy Polska zdoła jeszcze obronić się przed Turkiem wobec upadku męstwa, zniewieściałości i skłonności do zbytku współczes-nych. Utwór celny i gorzki w przeciwieństwie do wielu pism politycznych epoki odznacza się wielką konkretnością szczegółów, nie ma tu ogólnikowych westchnień. Zdziwione pytania dawno zmarłego króla i gryzące riposty królewskiego błazna jaskrawo malują nastroje ludzi zaniepokojonych stanem obronności kraju; ostatnim utworem pisanym już prawie na łożu śmierci było Epitalamium na ślub Zygmunta Augusta. Ślubu tego poeta już nie dożył; w stycz-niu 1543 r. ostatni nawrót choroby zabiera najzdolniejszego z poetów polsko-łacińskich. Od tej pory zaczyna się zmierzch literatury łacińskiej w Polsce, a zarazem złoty wiek literatury w języku polskim.
Księga żalów:
Elegia III: pochwała Kmity, przeproszenie za długą zwłokę, obawa, że na dworze Kmity ktoś przeciwko Janicjuszowi działa, lęk przed przyszłością.
Elegia V: skarga na chorobę, zbyt szybko wyruszył w drogę do kraju, czuje się osłabiony.
Elegia VII: autobiografia.
Elegia X: cierpienia choroby łagodzą jedynie przyjaciele, wiele dla niego znaczy przyjaźń Wargawskiego.
Księga elegii różnych:
Elegia III: choroba Krzyckiego, obawa przed przyszłością.
Elegia VII: nowiny z Lacjum, „Dla Italii mam podziw, dla ojczyzny miłość”.
Elegia VIII: wyznanie przyjaźni Bonamikowi, podziękowanie za wspólnie spędzony czas.
Elegia XI.
Księga epigramatów:
Do arcybiskupa Andrzeja Krzyckiego: „Czym Polio dla Wergila, Mecenas dla Flakka”, tym jest dla niego Krzycki, ale wszystkich starożytnych mecenasów przewyższa hojnością.
O tym, jak Krzycki jechał do Krakowa: kozy zabiegły mu drogę, niebo mu sprzyja.
O tej samej wróżbie po śmierci Krzyckiego: „Mylnym tłumaczem byłem”, Krzycki żywy nie wrócił z Krakowa.
O śmierci Krzyckiego podczas wojny lwowskiej: „Gdy miłośnik pokoju ujrzał widmo wojny,/ Wraz z ginącym pokojem wolał umrzeć sam”.
O sobie samym po śmierci Krzyckiego: „Wyschła rola Krzyckiego”, „Teraz na Kmity płynie strusze”.
Na herb Kmity.
Andrzej Kromer do Klemensa Janicjusza: „Byłeś przedtem myśliwcem – teraześ rybakiem”.
Klemens Janicjusz do Andrzeja Kromera: „To samo mi, Kromerze, w obojgu z nich miłe:/ Krzepiący pokarm znajdziesz i wśród fal”.
Amo: Trzy literki mnie gubią i wracają życiu…/ Ej, jak to małe słówko może mieć tę moc?”.
Nagrobek dla Andrzeja Falczewskiego w Padwie: zginął podczas igrzysk.
Do Wenecjanina Daniela Barbaro: „Rozkoszne twe wierszyki właśniem czytał chciwie”.
O swej przyjaźni z Dolcem: mogą rywalizować nawet z Tezeuszem i Pirytouszem.
Mówi Wawrzyn Janicjusza.
Do Piotra Kmity: prośba o pomoc, zmęczony drogą z Lacjum.
Do Piotra Kmity: Kmita wszystkim się udziela, a od Janicjusza z daleka.
Do lekarza Jana Antonina: podziękowanie za pomoc.
Na wizerunek Penelopy: pochwała wierności Penelopy i dzisiejszych pań, które, by „żyć świą-tobliwiej jeszcze i w zasadzki/ Nie wpaść szatana – mnichów trzymają przez noc”.
Do swojej książeczki.
Do dzieci bawiących się obręczą: życie mija tak szybko, jak toczy się obręcz.
Do serdecznego druha Rafała Wargawskiego: „Zawierz duszę mnichowi, lekarzowi ciało,/ Uratujesz je (…)/ Nie wiem tylko, jak stratę nadrobisz kieszeni?”.
Na wieniec z róż przysłany w zimie: kwiatki z ogrodu Helżbiety.
Na wieniec świerkowy: podejrzenie, że jej miłość przywiędła.
Na szelążka.
Do pana Jana Antonina: mądry człowiek, jest zdrowy, ale myśli o śmierci.
Do radnego krakowskiego Hieronima Spiczyńskiego.
Nagrobek dla Floriana Unglera: „Od sztuki zaś powinien daleki być zysk”.
Księga wierszy zebranych:
Do sławnego męża Justusa Ludwika Decjusza Starszego.
Klemens Janicjusz przed śmiercią sam to na siebie ułożył, jako że niby jego cień mówi do czytelnika: wszystko kiedyś umrze, nie mógł pieśnią wstrzymać śmierci, nie wolno przejmo-wać się dobrami doczesnymi, bo w dom niebieski wstąpi tylko sam duch.
Skarga Rzeczypospolitej: satyra na niezgodę szlachty, prywatę i chciwość.
Dialog o pstrokaciźnie i zmienności polskich strojów.
Żywoty królów polskich:
Lech I: przybył w te lasy za czasów Deukaliona.
Krak: pobił Gallów, zabił smoka i założył Kraków.
Dziewicza Wanda: samobójstwo w Wiśle.
Piast: prostota dawnych ludzi.
Bolesław I Chrobry: pobił okoliczne plemiona, zjazd w Gnieźnie.
Jagiełło, czyli Władysław IV: ochrzczony, pobił Niemców, do nieba.
Jan Olbracht: bunt Wołoszczyzny, zmarł w kwiecie wieku.
Aleksander: dzielny, mężny, „sprawiedliwość kocha i świętość czci”.
Zygmunt: sprawiedliwy, pobożny, mądry, pobił Moskala, Turka i Niemca.
Żywoty arcybiskupów gnieźnieńskich:
Królewicz kardynał Fryderyk: bardzo był młody, gdy został biskupem.
Andrzej herbu Róża, Polak.
Maciej Drzewicki, Polak: „Możem był skąpy”, oszczedność to cnota.
Andrzej II Krzycki, Polak: „Na wyścigi obdarzał go i Bóg, i los”, los zazdrosny, zabrał go, za-nim nadszedł jego czas.