Po ośmiu kolejkach nowym liderem Iveo.
W ósmej serii spotkań nastąpiła zmiana na fotelu lidera. Iveo po zwycięstwie 4:1 z Fabryką Mocy awansował na pierwsze miejsce w lidze. Skok w tabeli był możliwy dzięki remisowi Guardi, które w ostatniej minucie meczu straciło prowadzenie w ze Skesami. Przetasowanie w tabeli nastąpiło na górze, ale na dole również. Po przegranej z Pubem Legendą na ostatnie miejsce spadła Omerta, która dotychczas zgromadziła tylko 3 punkty.
FABRYKA MOCY OSIEDLE ULASZOWICE – IVEO 1:4
(Sebastian Starzewski – Sławomir Majewski, Arkadiusz Mocek, Michał Tusiński, Bartosz Szopa)
Oba zespoły spotkanie zaczęły spokojnie. Dokładne wymiany piłki miały dodać pewności drużynom. Pierwsze uderzenie na bramkę zobaczyliśmy dopiero w 2 minucie; zawodnik Iveo głową próbował pokonać bramkarza rywali. Jednak z minuty na minutę mecz się rozkręcał. W 4 minucie piękną, szybką akcję przeprowadziło Osiedle, ale gol nie padł. Napór Ulaszowic trwał i 6 minucie zaowocował golem zdobytym przez Sebastiana Starzewskiego. Iveo próbowało odpowiedzieć, ale nie potrafiło przejść dobrze grającej obrony rywala. Stąd pierwsza połowa zakończyła się zasłużonym prowadzeniem Fabryki Mocy. Początek drugiej połowy również należał do Osiedla. Iveo nie potrafiło poważnie zagrozić bramce przeciwników. Aż do 18 minuty, wtedy to zawodnik Iveo był bardzo blisko zdobycia gola, jednak przegrał pojedynek sam na sam z bramkarzem. Ale 60 sekund później padł już gol wyrównujący autorstwa Sławomira Majewskiego. Iveo zaczęło grać wysokim pressingiem i to poskutkowało groźnymi akacjami bramkowymi. Jednak w 25 minucie padł gol z miejsca, z którego nikt się nie spodziewał. Arek Mocek (bramkarz Iveo) wyszedł poza pole karne i uderzył na bramkę rywala, uczynił to tak dokładnie, że zdobył gola na 2:1. Objęcie prowadzenia dodało Iveo animuszu, zespół prowadzący grał agresywnie, często na granicy przepisów. W ostatnich minutach sytuacje stworzyło sobie Osiedle i Iveo, ale bardziej skuteczni okazali się Ci drudzy. Bramki: Michała Tusińskiego i Bartosza Szopy przypieczętowały zwycięstwo Iveo.
LIDER – AL CAPONE 3:3
(Łukasz Nawracaj 2, Andrzej Semla – Konrad Gogosz, Bartłomiej Wolski, Krzysztof Szydło)
Lider zaczął mecz wysoko, od razu zaatakował Al Capone i już w 1 minucie zdobył gola. Łukasz Nawracaj pewnym strzałem trafił do siatki rywala. Jednak nie minęło 60 sekund, a znów mięliśmy remis. Konrad Gogosz dostał świetnie podanie, minął bramkarza i trafił do pustej bramki. W 5 minucie prowadzenie objęło Al Capone; Bartłomiej Wolski otrzymał podanie z głębi pola, które precyzyjnym strzałem zamienił na gola. Lider nastawił się w tym mecz na szybkie kontry i wyglądał w nich naprawdę nieźle. I w 11 minucie niespodziewanie doprowadził do wyrównania. Przy rzucie rożnym źle ustawiła się obrona Al Capone, a wykorzystał to Andrzej Semla, który zmieścił piłkę między bramkarzem, a słupkiem. Oba zespoły miały szansę na objęcie prowadzenia jeszcze przed przerwą, ale żadnej z drużyn nie udało się tego dokonać. W drugiej połowie mecz nadal był bardzo wyrównany. Ale już w 17 minucie padł kolejny gol; bramkę zdobyło Al Capone i objęło prowadzenie. Po zdobyciu trzeciego gola inicjatywę w meczu przejęło Al Capone, ale bardzo dobrze w obronie spisywali się gracze Lidera. Mecz z minuty na minutę stawał się coraz bardziej emocjonujący . W 27 minucie w zamieszaniu podbramkowym powinien paść gol dla Lidera, ale najpierw świetnie interweniował Przemysław Plęs, a po chwili na pomoc przyszła mu poprzeczka. Jednak 2 minuty później padł już gol wyrównujący. Łukasz Nawracaj, mając obrońcę na plecach obrócił się z piłką i trafił do siatki Al Capone. Ostatnia minuta była rozgrywana w szalonym tempie; oba zespoły mogły wyjść na prowadzenie, lecz zawiodła ich skuteczność i mecz zakończył się podziałem punktów.
GUARDI – SKENSY SZTOS 3:3
(Jacek Kaszycki, Paweł Smagacki 2 – Łukasz Kalityński 2, Paweł Gorczyca)
Pierwsze groźne sytuacje wypracowała sobie drużyna Skensów, jednak nie udało się im objąć prowadzenia. Guardi grało bardzo mądrze w obronie, stąd mecz był bardzo wyrównany. Obie drużyny grały uważnie i dokładnie, nie chciały popełnić błędu. Jednak im dłużej trwała pierwsza połowa, tym groźniej atakowało Guardi. W 12 minucie udało im się otworzyć wynik. Po świetnym rozegraniu rzutu wolnego z dystansu uderzył Jacek Kaszycki i trafił do siatki. Prowadzenie Guardi trwało dwie minuty; wtedy to Łukasz Kalityński sprytnym strzałem doprowadził do wyrównania. Drugą połowę mocnej rozpoczęli Skensi, widać było jak bardzo im zależy na zdobyciu kolejnych bramek. Ale gola w 19 minucie strzeliło Guardi za sprawą Pawła Smagackiego. Chwilę później było już 3:1. Znów bardzo dobrze rozegrany rzut wolny dał bramkę Guardi. Były lider tabeli miał okazje do kolejnych trafień, ale do akcji zaczepnych nie podchodził ze stu procentowym zaangażowaniem. Skensom zaczęło się coraz bardziej spieszyć i tym razem pośpiech był dobrym doradcą, bo w 24 minucie udało im się zdobyć drugiego gola. Sztos z wielkim zaangażowaniem walczył o wyrównanie. 2 minuty później mógł doprowadzić do remisu, ale Łukasz Kalityński trafił tylko w słupek. Ostatnie minuty to prawdziwe oblężenie bramki Guardi. Raz po raz zawodnicy Skensów oddawali strzały na bramkę rywala. I gdy wydawało się, że Guardi dotrwa z jednobramkowym prowadzeniem do końca, w 30 minucie został podyktowany rzut karny dla Skensów. Do piłki podszedł Paweł Gorczyca i pewnie pokonał bramkarza. Dzięki temu trafieniu Sztos wydarł punkt Guardi.
OMERTA – PUB LEGENDA 1:3
(Tomasz Kwiatkowski – Arkadiusz Tabor 3)
Początek meczu był dość chaotyczny w wykonaniu obu drużyn. Żaden z zespołów nie potrafił dłużej utrzymać się przy piłce. Jednak w miarę upływu czasu coraz lepiej wyglądał Pub. Lekka przewaga zarysowała się po ich stronie. Omerta grała zachowawczo, ale gdy już wychodziła z atakiem, to był to dość groźne. W 5 minucie po jednej z takich akcji Legendę uratował słupek. Niewykorzystane sytuacje się mszczą, bo kilkanaście sekund później Arkadiusz Tabor zdobył bramkę dla Pub-u. 60 sekund później mogło być już 2:0, ale na drodze do szczęścia stanął słupek. Co prawda Omerta górowała nad rywalem szybkością, ale nie potrafiła przełożyć tego na skuteczne akcje. Jednobramkowym prowadzeniem Legendy zakończyła się pierwsza połowa. Druga część meczu zaczęła się od kilku świetnych wymian piłki przez zawodników Pub-u. Wiać było ile pewności dało im prowadzenie. Dobra gra przekładała się na sytuacje bramkowe. O ile w 25 minucie Omertę uratował słupek, o tyle kilkanaście sekund później Arkadiusz Tabor po raz drugi pokonał bramkarza rywala. W 28 minucie w końcu skutecznie zaatakowała Omerta i po strzale z rzutu wolnego zdobyła bramkę kontaktową. Jednak Omercie nie dane było doprowadzić do wyrównania. Chwilę po zdobyciu gola został podyktowany przeciwko nim rzut karny. Do piłki podszedł Arkadiusz Tabor i chociaż na raty, to pokonał bramkarza Omerty i dał swojemu zespołowi cenne zwycięstwo.
TS SOKÓŁ – FORGIS 2:7
(Grzegorz Koszelnik, Karol Musiał – Karol Madejczyk 3, Damian Kulig, Karol Czyżowicz, Wiktor Stopyra, Marcin Tutaj)
Od pierwszego gwizdka mocno zaatakował zespół Forgis, spychając TS do głębokiej defensywy. Sokół próbował odpowiedzieć tym samym, wychodząc wysoko, ale nie był wstanie zatrzymać Forgis na ich własnej połowie. Chwila dekoncentracji dała szansę bramkową Sokołowi, lecz zawodnik tej drużyny trafił tylko w słupek. Forgis przeczekał ataki TS i sam mocniej zaatakował. W 9 minucie poskutkowało to bramką Karola Madejczyka. Minutę później ten sam zawodnik po raz drugi wpisał się na listę strzelców. Forgis grało szybciej oraz skuteczniej i dało to w 13 minucie trzecie trafienie Karola Madejczyka. Przed przerwą trafił jeszcze Damian Kulig i po pierwszych 15 minutach Sokół przegrywał czterema bramkami. Bezpieczne, wysokie prowadzenie sprawiło, że Forgis cofnęło się, dając w ten sposób więcej miejsca graczom TS. Jednak to nie był dzień Sokoła, bardzo niewiele im w tym meczu wychodziło. Forgis może nie angażowało się maksymalnie w ataki, ale w 21 minucie i tak zdobył piątego gola. Kilkanaście sekund później obudził się Sokół i za sprawą Grzegorza Koszelnika padło kontaktowe trafienie. W 23 minucie Forgis trafiło na 6:1, a pięć minut później było już 7:1. Co prawda w 29 minucie drugiego gola zdobył Sokół, ale było to jedynie gol pocieszenia w wysoko przegranym meczu.
Damian Racławski