Raz w Swałkach duy krlik ciał zakpić parę li. Lecz go andel troę ndzi, zaczął arty stroić z ldzi: a to uknie gdzieś nad uem, a to w oczy sypnie puem, tego skbnie i tamtego, trwa zabawa na całego. Dość jż artów ma pblika: czas pegonić stąd krlika. Krlikowi się dostało, li kpić się nie dało. Naka z tego taka będzie: dobe się zaowuj wszędzie. Bowiem takie jest me zdanie: grnt to dobre wyowanie.
Olbymi wł rozłoył się na głwnej licy miasta i nikt nie mgł go stamtąd rszyć. Mimo prśb i grźb wł leał sobie w najlepsze. Pyjechała stra poarna, ale dłgie waania straaków spowodowały, e akcja od początk była niedana. Wł wykywiał się w uśmieu i ucał lekcewaące arciki pod adresem łopców w straackich mundrach:
-To cięki pypadek - mrczeli straacy, mruąc oczy.
Wz rszył. Ldzie patyli na rmaki., ktre biegły trutem. Wzgrza napeciw brzz peglądały się w głębokim jezioe. Okolica wyglądała peślicznie. Wieby ucały dłgi cień, w ktrym podróny mgł się ołodzić. Zajyjcie ttaj, jeśli kiedykolwiek zabłądzicie do tego wojewdztwa.
DYKTANDO 4
Lbię odzie w koloe beu. Róowe blzy nie bdzą we mnie wzrszeń, nie wywołją westnień. Jeeli na pykład garnitr peszywany jest ółtą nicią lub ma wyaftowany wzr, nie kpuję go, oćby cena zakpu była koystna, gdy nie jest w moim gście. Czasem beg koszli obrębiony jest grbą włczką – w poądku, jeeli jest beowa. Inny kolor nie wodzi w raubę.
Rzeźbia, ktry jadł rzeuchę, lbił czorać się za chem. I to nie są czcze pechwałki: miał we włosa złote wałki. Od ty wałkw miał zaś loki, a z ty lokw kok wysoki. A na kok miał swe gniazdo bocian, co był w grach gazdą. Do bociana pylatywał tmiel, co w okolicy bywał. Tmiel brany był w koszlę ubrdzoną w ecznym mle. Choć koszla byle jaka, nie zapomniał nasz tmiel fraka. A do fraka mcha w groszki, spinki, klipsy oraz broszki.
Bagae złoyliśmy w przechowalni. Peznaczyliśmy na to dżą część odłoonych pieniąków. eby ustec się przed kradzieą, nie mona ałować środkw pienięnych. Pźniej przez ty godziny włczyliśmy się po mieście, a gdy obejeliśmy już pięć z sześci zabytkowy kościołw, Jzef oekł, że najwyszy czas dać się na pystanek, skąd odjedżały atobusy.
Jastębie ucają się z gry na kry i kogty, ktre są łatwym łpem. Gdy jż wypatą swj cel, zniają lot i z olbymią prędkością spadają na podwrze, by porwać upatoną ofiarę. Zdarza się, że jastąb upolje odowlanego krlika. Nie sądźcie, że krlestwo pyrody jest pyjemne i bezpieczne. ądzą t wilcze prawa i regły i teba mieć arakter, eby utymać się py yciu, a co dopiero na szczycie zwieęcej ierarchii.
Po ge w okeja lbię sobie porapać. Wiadomo, człowiek męczy się tym ganianiem na ływach za krąkiem. Na dodatek ld jest zawsze śliski i zimny. Ponoć jeden inynier z Pszczyny ju pracje nad tym, by wytwoyć ciepły ld, ale ktż moe pewidzieć, jaki będzie efekt jego pracy. Prezentował jż gorący ld, ale niektóy ływiarze popayli się i złoyli powane zaalenie do komisji sędziowskiej.
Spjrzcie, jak zmieniał się pewien potwr, zwany smokiem wawelskim. Był jaszczrem. Pypominał czasami dinozara. Raz był smtny jak zimowy pejza, to znw wesoltki jak waka. Kiedyś nosił nawet czapkę krakskę i regionalny kbrak. Czasem tymał w pazrach kbek, a niekiedy boskwinię lb bkłak ze źrdlaną wodą. Tak pedstawiano w ksiąkach poczciwego krakowskiego smoka.
DYKTANDO 10
Skaryła się wieczr pewna stdnia znana:
ec t mszę: ale jestem wyczerpana.
ółty zamek z piasku okiem groźnie łypie:
z biegiem czas wszystko mi się w yciu sypie.
Płyta zaś naeka od samego rana, e się dawno czje zpełnie pegrana.
DYKTANDO 11
ubert may, by wyjechać na płnoc Europy. Zwiedził już połdnie, a teraz uwaa, e nadchodzi czas, by pemierzyć inne, płnocne, szlaki turystyczne. Wyrszy pypuszczalnie pojtrze, choć nie naley wyklczyć, e coś go zatyma i wyprawa opźni się o kilka dni.
Brza pyniosła ołodzenie. Temperatra spadła poniej pewidywanej. Naleało więc załoyć puowe krtki i kaptry, choć była przecie pełnia lata. Palce u stp były zdrętwiałe od chłod. Ale w kadej sytacji teba przecie mieć jakoś sobie radzić.
DYKTANDO 13
Zdaa się, że chioczę. Mj ichot rozbmiewa wwczas wokł eźb i woskowy figr rżnych wanych osb, ktre zakpił mj wjek w mzeach bliszych i dalszych krajw. Zdaa się równie, e mj chiot zawiśnie w powietu jak na aku i wwczas ma się wraenie, e odtwaany jest z magnetofonw.
Baant, ktry mieszka w Limie, w całym świecie pez to słynie, e przyądza żłte sery mikserami na desery. Prosił go ju dwr krlewski, błagał sza baanta perski, cesa wysłał ty liściki z zamwieniem a z Afryki. Idzie poczta wprost do Limy: zrb nam deser, zrb prosimy! Ale baant trwa w upoe, odpisjąc, e nie moe. Woli leeć w swym amaku i peliczać ziarnka mak.