Z uprzedzeniami trzeba walczyć już w szkole
Dyskryminowana, zbuntowana i bezradna – tak często czuje się młodzież w gimnazjum. W tym wieku uczniowie tworzą pierwsze grupy i uczą się umiejętności społecznych. To właśnie wtedy należy identyfikować przejawy dyskryminacji w grupach rówieśniczych i eliminować zachowania wykluczające. Zespół psychologów z SWPS Katowice bada sytuacje w szkołach, klasach i opracowuje rozwiązania służące dzieciom i nauczycielom.
Psychologowie z SWPS w Katowicach - pod kierownictwem dr Małgorzaty Wójcik - rozwijają działania na rzecz eliminowania dyskryminacji w szkołach. Celem badaczy jest, aby młodzież nauczyła się sama identyfikować problemy w swoich grupach rówieśniczych w szkołach, w klasach i opracowywać odpowiednie scenariusze rozwiązań. "Chciałam wybrać obszar badań, który będzie dotyczył ważnych dla młodzieży kwestii: relacji interpersonalnych w grupie rówieśniczej, czyli tematu, w którym oni sami są ekspertami" – podkreśla dr Wójcik.
W wyniku rekrutacji młodzieży do projektu badawczego ze szkół województwa śląskiego powstanie zespół badawczy złożony z 10 uczniów i pięciu studentów. Uczniowie będą mogli zgłaszać się samodzielnie lub przez wychowawców. "Zależy nam, aby młodzi mogli nauczyć się robić badania, albo zobaczyli, czym w ogóle są badania społeczne, a następnie mogli czerpać z tej wiedzy i samemu wpływać pozytywnie na najbliższe otoczenie i relacje w swojej grupie" – dodaje dr Wójcik.
W kolejnym etapie uczniowie w trakcie warsztatów poznają podstawy badań społecznych, przeprowadzania wywiadów, obserwacji. "O etyce badań opowie uczestnikom dr Anna Hełkaz Wydziału SWPS w Katowicach. Wyjaśni, czego badaczowi nie wolno robić i w jaki sposób prowadzić wywiad, aby nie wywoływać u respondenta negatywnych emocji. Potem będziemy pracować wspólnie nad analizą wywiadów" – wyjaśnia dr Wójcik.
Po przygotowaniu merytorycznym uczniowie, pod opieką studentów i wykładowców, rozpoczną rzeczywiste badania. Będą mogli korzystać z infrastruktury badawczej wydziału SWPS w Katowicach: pracowni badań jakościowych, focusowni czy pracowni komputerowych. Finalnie to młodzi badawcze pokażą swoim rówieśnikom proces badań partycypacyjnych oraz przedstawią wyniki, które w bezpośredni sposób dotyczą wszystkich uczniów szkół ponadgimnazjalnych. "Dzięki temu idea badań i ich prowadzenia stanie się bliższa, bardziej zrozumiała, uzasadniona i przystępna" – dodaje.
Projekt zawiera oryginalne rozwiązania. Po pierwsze, udział uczniów w badaniach partycypacyjnych: obserwacjach i wywiadach we własnej szkole. Badania będą prowadzić z wykorzystaniem niezwykle prostej i atrakcyjnej dla młodych osób metody PHOTOVOICE, polegającej na wykonaniu kilku fotografii obrazujących osobiste postrzeganie problemów, z jakimi spotykają się uczniowie szkół ponadgimnazjalnych oraz kontynuowanie obserwacji. Po drugie, podczas specjalnych spotkań z uczniami i studentami w śląskich szkołach to młodzież sama przybliży rówieśnikom przebieg badań oraz ich wyniki.
Założeniem projektu skierowanego do uczniów szkół ponadgimnazjalnych oraz studentów jest szeroka promocja badań społecznych wśród środowiska studenckiego, młodzieży gimnazjalnej i licealnej. Projekt „INKLA – promowanie badań partycypacyjnych″ jest kontynuacją Projektu Interwencji Edukacyjnej „Bliżej”, dofinansowanego z Narodowego Centrum Badań i Rozwoju, realizowanego pod kierownictwem dr Małgorzaty Wójcik. Zespół psychologów z SWPS w Katowicach w ramach projektu stworzył i wdrożył w szkołach program interwencji niwelujących rówieśniczą dyskryminację wśród uczniów pierwszych klas gimnazjum. "W rezultacie powstał program specjalnych lekcji, które pozwalają tworzyć zgrane zespoły klasowe, co zapewnia uczniom komfort pracy, nauki i czasu wolnego" – mówi dr Wójcik. Projekt został objęty honorowym patronatem Kuratorium Oświaty i patronatem Ministerstwa Edukacji Narodowej.
Projekt „INKLA” otrzymał 45 tys. zł dofinansowania od Fundacji na Rzecz Nauki w trzeciej edycji konkursu eNgage, którego założeniem jest rozwijanie umiejętności naukowców w popularyzacji nauki lub prezentacji wyników badań naukowych przede wszystkim młodzieży i studentom.
Królewna na prezydenta, czyli jak wychować dzieci bez stereotypów?
Zastanówmy się, jak traktujemy nasze dzieci i czego od nich wymagamy Shutterstock
Dziewczynki w różowych sukienkach bawią się w dom, a chłopcy w strojach Supermana biegają z procami. Czy te ubrania i zabawki to wrodzone preferencje dzieci, czy może stereotypy narzucone przez rodziców?
Idę jedną z ulic w centrum Filadelfii na wschodnim wybrzeżu USA. Pcham przed sobą wózek. Moja ubrana w ciemnoróżową bluzeczkę z falbankami i jasnoróżowe legginsy córka rozgląda się z ciekawością, uśmiecha się do przechodniów. Jeden z nich uśmiecha się do niej w odpowiedzi, po czym zwraca do mnie z melodyjnym amerykańskim akcentem: „Córeczka czy synek?”. Wydawałoby się, że odpowiedź powinna być oczywista. Przecież jest i róż, i falbanki. Przechodzień chyba widzi moją konsternację, bo zaraz tłumaczy: „Teraz tylu rodziców specjalnie ubiera chłopców na różowo, a dziewczynki na niebiesko, żeby ich nie stygmatyzować, że nigdy nie wiadomo, kto jest kto”.
Moda na wychowanie bez różnicowania płci rośnie. W USA sklepy mają działy z ubrankami „gender neutral” (żadnych różów i falbanek, za to dużo żółci, czerwieni i zieleni). W Szwecji sieć sklepów Toys R Us w gwiazdkowym katalogu z zabawkami - w miejsce chłopca bawiącego się pistoletem umieściła dziewczynkę, a na stronie z Hello Kitty - chłopczyka. W Wielkiej Brytanii organizacja Pink Stinks piętnuje wszelkie przejawy stereotypizacji płciowej dzieci i promuje neutralne zabawki i ubranka. Są i przypadki ekstremalne takiego podejścia. W Wielkiej Brytanii pewna para przez pięć lat ukrywała płeć swojego dziecka przed otoczeniem i przed nim samym (jest to chłopiec), aby go nie krępować płciowymi stereotypami. Taka skrajność to jednak wyjątek.
Czy „neutralne” wychowywanie dzieci ma sens? A może dziewczynki mają wrodzone preferencje do koloru różowego i lalek, a chłopcy mają pistolety i samochody w genach?
Ja, dziewczynka
Większość dzieci zaczyna rozumieć, że na świecie są i dziewczynki, i chłopcy około drugiego roku życia. W wieku trzech lat większość wie już, czy zalicza się do tych pierwszych, czy do drugich. A na piąte urodziny ma wykształconych sporo stereotypów dotyczących tego, co oznacza bycie kobietą lub mężczyzną. W tym wieku przedszkolaki opisują już dziewczynki, używając pojęć związanych z urodą, zaś chłopców, odnosząc się do ich charakteru. Choć niemowlaki bawią się chętnie tymi samymi grzechotkami niezależnie od płci, badania przeprowadzone w 2009 r. przez uczonych z New York University wykazały, że już po siedemnastym miesiącu życia preferencje zabawkowe zaczynają się wyraźnie różnicować - dziewczynki coraz częściej sięgają po lalki, a chłopcy po samochody. Czy to wrodzone? Możliwe, że do pewnego stopnia tak. Eksperymenty na myszach, szczurach i małpach sugerują, że część różnic w zachowaniu między dziewczynkami a chłopcami jest rzeczywiście wrodzona. Kiedy badacze z Emory University w Atlancie zaoferowali 34 młodym rezusom do wyboru albo samochody-zabawki albo pluszaki, małpki płci męskiej preferowały pojazdy na kółkach, a te płci żeńskiej - misie. Do podobnych wniosków doszła Melissa Hines, profesor psychologii z University of Cambridge, która badała afrykańskie makaki. Hines uważa, że powodem takich różnic w zachowaniu młodych małp (i dzieci) jest to, że w brzuchu matki płody męskie są poddawane wpływowi większych ilości testosteronu, co odbija się na rozwoju ich mózgu.
Lise Eliot, profesor neurobiologii z Chicago Medical School i autorka książki „Różowy mózg, niebieski mózg”, uważa jednak, że takie wrodzone różnice są nieznaczne i mają niewielki wpływ na zachowanie chłopców i dziewczynek w późniejszym dzieciństwie i w dorosłości. Znaczenie ma przede wszystkim środowisko, w którym się dorasta: rodzice, nauczyciele, telewizja, sklepy, sąsiedzi. I niestety, zdaniem profesor Eliot, stereotypizacja dzieci (dziewczynki bawią się lalkami, a chłopcy klockami itd.) nie wychodzi im na dobre.
Toy Story
Kiedy profesor psychologii Sheila Cunningham przeanalizowała brytyjskie katalogi z zabawkami, zauważyła, że aż 97 proc. zabawek w kolorze różowym oznaczono jako przeznaczone dla dziewczynek. Tymczasem badania naukowe wykazują, że dziewczynki wcale nie mają wrodzonych preferencji do różu. „Wszystkie dzieci wolą wyraziste kolory, wszystko, co błyszczy, co z falbankami. Tyle że chłopcy szybko się uczą, że nie powinno im się to podobać” - tłumaczy Lise Eliot. Jej zdaniem róż urósł do roli kodu, którym oznacza się wszystko, co jest uznawane za kobiece. W jednym z badań, które Eliot cytuje w książce, pokazano maluchom różowy plastikowy pistolet i czarny zestaw do herbaty, po czym spytano, która zabawka jest dla dziewczynek, a która dla chłopców. Dzieci nie miały wątpliwości. Różowa broń - dla dziewczynek, a czarne filiżanki dla chłopców.
Stereotypizowanie dzieci ze względu na płeć nie ogranicza się jednak do ubierania ich w róż czy w stroje małych kowbojów. Liczne eksperymenty wykazują, że od maleńkości rodzice inaczej odnoszą się do chłopców, a inaczej do dziewczynek. „Kiedy myślimy o chłopcach i dziewczynkach, wyobrażamy sobie dwie odrębne grupy dzieci, jakby wszyscy chłopcy byli mniej więcej tacy sami i zupełnie odmienni od dziewczynek. A nie jest to prawdą. Nie ma czegoś takiego jak typowy chłopiec czy typowa dziewczynka” - mówi psychoterapeutka Rosalind Chait Barnett, profesor nauk społecznych na Boston College i autorka książki „Same Difference: How Gender Myths Are Hurting Our Relationships, Our Children, and Our Jobs”.
Rodzice jednak mają odmienne oczekiwania w stosunku do córek i do synów. Uczeni z New York University przeprowadzili następujący eksperyment: zaprosili rodziców z 11-miesięcznymi dziećmi do pokoju zabaw, w którym ustawiono rampę, po której maluchy mogły raczkować w górę. Rodzice mieli ustawiać nachylenie rampy tak, by dostosować je do umiejętności swoich dzieci. Co się okazało? Matki ustawiały synom rampę pod bardziej stromym kątem niż córkom, mimo że dzieci nie różniły się pod względem umiejętności raczkowania. Jednym słowem - stawiały dziewczynkom mniejsze wyzwania niż chłopcom.
„Podobne zachowania widzimy na placach zabaw” - mówi Lise Eliot. „Rodzice wcześniej zatrzymają dziewczynkę wspinającą się zbyt wysoko niż chłopca. W ten sposób uczymy dziewczynki strachliwości”. Zdaniem uczonej może mieć to niezbyt dobre skutki. Zniechęcane do ryzyka dziewczynki nie są skore do podejmowania wyzwań w szkole czy na boisku - i w rezultacie mają mniejsze szanse na sukces czy to akademicki, czy zawodowy.
Rosalind Chait Barnett opisuje też eksperyment przeprowadzony w muzeum. Naukowcy zauważyli, że matki i ojcowie inaczej opisują wystawę synom, a inaczej córkom. Chłopcom tłumaczyli wszystko bardziej naukowo: jak co działa, skąd się bierze. Córkom zaś opisywali, jak co wygląda. Zdaniem Barnett jest to typowe podejście u rodziców, którzy często (choćby nieświadomie) zakładają, że chłopcy mają umysły bardziej naukowe, są lepsi w matematyce, w przedmiotach ścisłych.
Zarówno Eliot, jak i Barnett uważają jednak, że pociąg chłopców do matematyki, a dziewczynek do literatury bierze się wyłącznie z różnic w wychowaniu. Badanie, które to potwierdza, przeprowadzili uczeni francuscy. Kiedy przed sprawdzianem z matematyki polecili dziewczynkom rysować obrazki przedstawiające dziewczynki (co miało skierować ich uwagę na własną płeć), gorzej rozwiązywały zadania niż te uczennice, którym polecono namalować neutralny krajobraz, czy też chłopcy rysujący chłopców. Wygląda na to, że samo myślenie o kobiecości pogarsza wyniki w matematyce.
Poza stereotypem
Piękna królewna czeka cierpliwie w wieży na odważnego królewicza, który ma ją uratować z zamknięcia. Dla zabicia czasu śpiewa albo czesze swoje złote loki (oczywiście piękne). Taki obraz stosunków damsko-męskich wyłania się z wielu baśni. „A potem dziwimy się, że dziewczynki mają obsesję na punkcie swojego wyglądu” - mówi Eliot. Poświęcanie nadmiernej uwagi odbiciu w lustrze może zaś prowadzić do zaburzeń odżywiania. Co gorsza, królewny są w bajkach zwykle bezradne i potrzebują mężczyzny, by wybawił je z opresji.
Wychowane na takich opowieściach dziewczynki mogą być mniej skore do konkurowania z mężczyznami na rynku pracy i prędzej dadzą się zapędzić w tradycyjne role rodzinne, w których żony pracują więcej (w domu i poza nim) niż mężowie. Choć w Polsce 46 proc. ankietowanych przez CBOS uważa, iż najlepszym modelem rodziny jest model egalitarny, wciąż tylko w 4 proc. domów pranie jest obowiązkiem mężczyzny, a w 82 proc. rodzin wyłącznie kobiety są odpowiedzialne za prasowanie. Polki wciąż też mniej zarabiają, choćby wykonywały tę samą pracę, na tych samych stanowiskach, co mężczyźni. CBOS wyliczył, że przeciętny miesięczny dochód brutto kobiet-urzędników wyższego szczebla wynosi 6068 zł, a mężczyzn - 8403 zł.
Tymczasem, jak się okazuje, nie tylko kobiety, ale i mężczyźni są szczęśliwsi, jeśli mieszkają w krajach, gdzie jest większe równouprawnienie. Wykazały to badania satysfakcji życiowej prowadzone na Erasmus University w Rotterdamie. A jak możemy się spodziewać, że nasze córki wyrosną na równe mężczyznom, jeśli od maleńkości inaczej je wychowujemy? Z eksperymentów opublikowanych w 2007 r. w piśmie „Journal of Early Childhood Research” wynika, że już czteroletnie dziewczynki uważają pracę kobiet za mniej wartościową od pracy mężczyzn.
Co więc robić? Przede wszystkim - mówią Eliot i Barnett - zastanowić się, jak traktujemy nasze dzieci, czego od nich wymagamy. Dlaczego ubieramy dziewczynkę w falbaniaste róże? Żeby podkreślić jej kobiecość? Co oznacza dla nas tak właśnie wyrażana kobiecość? Czemu nie chcemy, by syn bawił się lalkami? Nie należy nakładać etykietek na zabawki - nie mówić „to jest dla chłopców” czy „garnki są dla dziewczynek”. Lepiej patrzeć na dzieci przez neutralne okulary, niczego z góry nie zakładając. Może dostrzeżemy, że córka ma zdolności do piłki nożnej, a syn do baletu?
Szczególnie ostrożni powinni być ojcowie małych chłopców. To oni najprędzej skłaniają synów do stereotypowego myślenia. Nie baw się tym, to dla dziewczyn - mówią. Nie zakładaj kapelusza mamy. Zostaw pluszaki, pograj w piłkę. „W ten sposób ogranicza się rozwój dziecka” - mówi Eliot. Można wychować przeciętnego mechanika (samochody są dla chłopców), zamiast świetnego nauczyciela w przedszkolu. Warto zachęcać dzieci do poszerzania horyzontów i wychodzenia poza stereotypy. Niech chłopcy bawią się w gotowanie. Niech dziewczynki wbijają młotkiem gwoździe. A co z różowymi ubrankami? Badania wykazują, że w typowo dziewczęcych strojach dziewczynki zachowują się ostrożniej, bardziej strachliwie. Lise Eliot twierdzi, że nie należy też przesadzać. Nic się nie stanie, jeśli ^ » córka założy czasem koronki i falbanki. „Nawet jeśli ma na sobie różową falbaniastą sukienkę, niech jednak idzie w niej grać w piłkę, niech się wybrudzi” - sugeruje Barnett. Tłumaczmy dzieciom, że i chłopcy, i dziewczynki mogą się bawić, w co chcą, że mogą być świetni we wszystkich szkolnych przedmiotach, że mogą mieć różne kariery. Że królewny też mogą zostać prezydentem.
Jak wychować dzieci bez stereotypów?
Nie nakładaj etykietek na zabawy czy zabawki. Nie mów: „lalki są dla dziewczynek, koparki dla chłopców” albo „dziewczynki tak się nie zachowują”.
Zachęcaj dziecko do poszerzania horyzontów, do zabaw tradycyjnie uznawanych za te dla innej płci. Niech córka gra w piłkę, niech syn piecze z ojcem ciasta.
Zachęcaj chłopców do wyrażania uczuć - niech opiekują się zwierzętami, czy to pluszowymi, czy prawdziwymi.
Zwróć uwagę, co czytasz dziecku. W jednym badaniu naukowcy zauważyli, że na 25 popularnych książek dla dzieci aż 21 zawierało obrazki kobiet w fartuchach.
Unikaj sklepów z wyraźnym podziałem na zabawki dla chłopców i dziewczynek.
Jeśli możesz, unikaj przesadnego ubierania dziewczynek w róże i falbanki.
Tłumacz dziecku stereotypy, na które może się natknąć w życiu codziennym. Jeśli w książce są portrety królów i prezydentów (samych mężczyzn), wyjaśnij, że nie oznacza to, iż kobiety nie mogą stać na czele rządu.
Nie krytykuj i nie wyśmiewaj wyborów dziecka, choćby syn wymalował się szminką mamy.
Źródło: „Różowy mózg, niebieski mózg" L. Eliot i „Same Difference: How Gender Myths Are Hurting Our Relationships, Our Children, and □ur Jobs" Rosalind Chait Barnett oraz wywiady z ich autorkami.