KRYTYK NA UNIWERSYTECIE
Autor podkreśla, że spór domowy pomiędzy krytykami a badaczami literatury trwa już długo, ale nie tak długo jak konflikt krytyków i pisarzy. Spór ten zaistniał w momencie wyodrębnienia i instytucjonalizacji historii literatury jako osobnej dziedziny nauk humanistycznych.
Krytyka literacka wydaje się być od początku obciążona etatyzacją, mówi się o perspektywie jej uzawodowienia. Krytyk-zawodowiec byłby skłonny do płytkiego pojmowania niezależności literatury oraz towarzyszącego jej dyskursu. Niezależność miałaby być sprowadzana do specjalizacji. Troska zaś o osobność i czystość dyscypliny zmuszałaby do wydzielenia literatury i literaturoznawstwa, jak również pilnowania elementów odgraniczających je od innych sfer działalności kulturotwórczej. Krytyka powinna być przekraczać swój podmiot. Specyfiką aktu krytycznego jest nadwyżka odniesienia, ponieważ mówiąc o przedmiocie krytyki, mówimy jednocześnie o czymś innym, problematyzując podwójność i poświadczające ją tropy. Krytyka okazałą się filozofią literatury, ta z kolei prowadzi do filozofii języka.
Akademickie literaturoznawstwo ujmowało „poetycki geniusz” jako wynik „kombinatoryki mierności”. Historia literatury staje się nudną opowieścią o tworzeniu jednych książek z innych. Niektóre z tych książek zwyczajowo uznaje się za arcydzieła, jakkolwiek tajemnicą pozostaje dlaczego ilość przekłada się niekiedy na jakość.
Świadomość obciążeń z jakimi wiąże się rola zawodowego filologa nie obniża pożądania tego dobra, jak również azylu-uniwersytetu. Nie chodzi tu o potrzebę stabilizacji a o społeczne i ekonomiczne zabezpieczenie dla niezależności sądów. Istnieją też inne powody dla których krytyk a zmuszona jest do związku z akademią. Literaturoznawstwo narzuca poprawnościowe standardy. Wypowiedź krytyczna nie może pozostawać obojętna na te wymagania, zobowiązana jest do uprzedniego wylegitymowania się przed trybunałem poprawności metodologicznej.