O sytuacji ekonomiczno-społecznej w Polsce oraz propozycje zmian.
Witam serdecznie. Chciałbym podzielić się z Wami moimi spostrzeżeniami na temat sytuacji w naszym kraju. W poniższym tekście spróbuję prostym językiem opisać jak to widzę:
1) Jak państwo walczy z bezrobociem w naszym kraju:
- Państwo dopłaca 2 mld złotych rocznie zachodnim koncernom, które zakładają u nas firmy w strefach ekonomicznych, mają tanią siłę roboczą (zazwyczaj płace wynoszą 1600 zł brutto), a zyski są transferowane za granicę (nie płacą podatków w Polsce). Wiceminister finansów mówi w ten sposób o strefach ekonomicznych: „Jeśli pokazać lokalizację stref i porównać mapy bezrobocia obecną i sprzed 15 lat, to ta mapa byłaby bardzo podobna. Czyli cel powołania stref nie został zrealizowany. Do tego firmy w strefach z powodu ulg stanowią silną konkurencję dla tych poza strefami. Mamy listy od przedsiębiorców zaniepokojonych tym zjawiskiem, bowiem nie są w stanie konkurować z tymi zwolnionymi z CIT. W strefach działają firmy produkujące na eksport. Są tam także firmy zwolnione z CIT - takie jak pralnie, centra logistyczne, konferencyjne – konkurujące z firmami za płotem strefy.” (źródło: http://forsal.pl/artykuly/695645,specjalne_strefy_ekonomiczne_sa_dla_wybranych_nizszy_cit_dla_wszystkich.html ) A rządzący nadal chwalą się otwieranymi zakładami w strefach ekonomicznych dla obcych firm, które w rzeczywistości my współfinansujemy. Gdyby państwu zależało na dobru polskich przedsiębiorców, to obniżyłoby podatki polskim podmiotom, które mogłyby się rozwijać i zwiększać zatrudnienie. Trzeba zaprzestać dotowania stref ekonomicznych zagranicznym koncernom, które zazwyczaj uciekają z Polski, gdy zakończy się czas trwania zwolnień podatkowych.
- Państwo zabiera sporą część pieniędzy z Funduszu Pracy, które miały iść na aktywizację bezrobotnych i łata nimi dziurę budżetową, czyli pieniądze są przejadane przez państwo.
- Staże, szkolenia i dopłaty z urzędów pracy do nowych firm ze środków publicznych, to ściema. Stażyści zazwyczaj nie są zatrudniani przez pracodawców po odbyciu stażu finansowanego przez urzędy pracy. Pracodawca za pracę stażysty nie płaci nic – ma darmowego pracownika przez okres umowy stażowej. Szkolenia z urzędu pracy typu „Nauka pisania cv” nic nie dają, poza zarobkami firm szkoleniowych, a nowo otwierane firmy korzystające z dotacji urzędu pracy/środków z UE przeważnie znikają z rynku po 2 latach działalności, gdy zaczną płacić normalny haracz na ZUS, który wynosi już > 1 tys. zł. Urzędy pracy należy bezwzględnie zlikwidować, bo w obecnej formule służą one wyłącznie po to, aby posadki miały osoby tam pracujące (zazwyczaj są to członkowie rodziny i znajomi ludzi będących przy władzy -> http://serwisy.gazetaprawna.pl/praca-i-kariera/artykuly/708033,konkurs_na_urzednika_tylko_dla_znajomych_z_polecenia.html ). O tym jak „wspaniale” działają urzędu pracy możecie poczytać sobie tutaj: http://wyborcza.biz/biznes/1,100896,13963422,Urzedy_pracy_nie_chca_ofert_od_firm.html#MT i http://wyborcza.biz/biznes/1,100896,13991876,_Na_wejsciu_uslyszalam__Nie_ma_pracy_i_nie_bedzie_.html?as=2 Zamiast urzędów, w poszukiwaniu pracy mogą pomóc prywatne agencje pośrednictwa pracy, które byłyby nagradzane w zależności od efektów.
- Haracz płacony przez przedsiębiorców (już ponad 1000 zł/miesiąc) rujnuje małe firmy/jest zaporowy dla nowych podmiotów (rośnie automatycznie wraz ze wzrostem "średniej pensji"!)
- Polskie małe podmioty są wyciskane jak cytryny, a wszelkie zachodnie korporacje: np. banki, sieci handlowe unikają płacenie podatków w Polsce i zyski transferują za granicę. Ja się pytam: Komu to państwo służy ? Z pewnością nie polskim przedsiębiorcom. Ministrowie chwalą się, że robią wszystko, żeby zmniejszyć bezrobocie, mówią, że gdzie indziej jest gorzej, a to guzik prawda. My sami sobie te problemy stworzyliśmy.
- W dzisiejszej Polsce mamy rynek pracodawców, którzy mogą dyktować warunki ze względu na wysoki poziom bezrobocia. Niestety jest, to przez nich nagminnie wykorzystywane poprzez oferowanie darmowych staży zdesperowanym ludziom, którzy chcą zdobyć doświadczenie zawodowe. Najczęściej po kilku miesiącach „stażowania” takiej osoby, pracodawca szuka kolejnego „jelenia” na staż, więc w ten sposób ma darmową siłę roboczą na okrągło. Będzie trzeba się tym problemem zająć, bo praca za darmo, to nie jest to do czego powinniśmy dążyć.
- Występuje coraz większa automatyzacja i robotyzacja produkcji. Trzeba mieć tego świadomość. W związku z tym miejsc pracy dla ludzi będzie zapewne ubywać. Wielu ekonomistów mówi wprost, że pracą będzie się trzeba dzielić np. poprzez skracanie dnia pracy do 4-6 godzin. Wiadomo, że w miejsce starych zawodów powstaną nowe, ale ilość nowych miejsc pracy będzie zapewne dużo mniejsza. W jednym z wywiadów prezes Maspeksu powiedział tak: „Praca umiera. Polecam powieść s.f. Janusza Zajdla "Limes inferior". Tam mamy obraz społeczeństwa, które konsumuje, ale gdzie praca jest niepotrzebna, gdzie jest ona przywilejem. I myślę, że takich czasów dożyjemy. Kiedyś praca była obowiązkiem, teraz jest prawem, a w przyszłości będzie przywilejem. I oczekuję od polityków, że zajmą się właśnie tym, a nie jakimś politycznym boksem i faulowaniem w narożniku.” (źródło: http://wyborcza.biz/biznes/1,100896,13550345,Prezes_Maspeksu__najwiecej_pozycza_panstwo__to_ono.html ) Zatem trzeba mieć świadomość, że w przyszłości mogą nastąpić zmiany w systemie ekonomiczno-społecznym. Być może drukarki 3d, o których zrobiło się ostatnio bardzo głośno, będą w stanie wyprodukować w każdym domu niemal wszystko co człowiekowi do życia będzie potrzebne. 20 lat temu mało kto spodziewał się, że komputery tak zrewolucjonizują świat. Zobaczymy co przyniesie przyszłość.
- Ze względu na, to że państwo zabiera przedsiębiorcom dużo pieniędzy, ci próbują się bronić poprzez ograniczanie kosztów na płace: pracujący studenci – kosztują pracodawcę mniej niż inny pracownik niebędący studentem, masa firm sprzątających, ochroniarskich, handel poszukują pracowników z niewielkim stopniem niepełnosprawności. Pracodawcy za takich pracowników dostają spore pieniądze z pfronu. Mają pracownika prawie za darmo, emerytowani mundurowi, którzy sobie dorabiają stanowią konkurencję dla innych pracujących np. w handlu/ w branży taxi, bo płacą tylko składki zdrowotne, czyli prowadzą działalność gospodarczą nie muszą płacić haraczu na ZUS 1 tys zł/miesiąc, tylko dużo, dużo mniej.
- Zachęcam do lektury artykułu Rafała Wosia: Cztery zmory polskiego rynku pracy. http://serwisy.gazetaprawna.pl/praca-i-kariera/artykuly/704942,cztery_zmory_polskiej_pracy.html
2) Warunki do prowadzenia firmy w Polsce i w UK.
Pozwolę sobie zacytować wypowiedź mgr Londyńczyka z bloga prof. Rybińskiego:
„Tak podatki wyglądają w UK, Polska powinna iść w tą stronęRok |0% Kwota wolna | 20% stawka | |40% stawka| |Dodatkowa pow. 150k| 2012/13 | £8,100 |£8,105-£42,475 |£42,475 to £150,000 |Over £150,0002013/14 | £9,440 |£9,440-£41,450 |£41,450 to £150,000 |Over £150,0002014/15 |£10,000 |£10,000-£41,865 |£41,865 to £150,000 |Over £150,000
k = tysiąckwota wolna, to oczywiście kwota wolna od podatku
Dodatkowa stawka powyżej 150K:50% – 2012/2013,45% – 2013/2014,2014-2015 – będzie dopiero ogłoszona
NI czyli Polski ZUSOd przyszłego roku podatkowego pierwsze £2k składek na NI od strony pracodawcy nie będzie trzeba płacić, będzie to obowiązywać wszystkie firmy. Oznacza to, że 450k najmniejszych firm nie będzie płacić ich wcale.
A w Polsce mamy:
Od 4 lat kwota wolna od podatku wynosi: 3091PLN rocznie. (ałownie: trzy tysiące dziewięćdziesiąt jeden złotych).I dwie stawki podatkowe:1- Powyżej kwoty wolnej od podatku czyli 3091PLN, aż do 85528PLN – 18%2 -następująca po pierwszej, powyżej 85528PLN – 32%Nie ma więcej stawek.
1k ZUSu już obecnie powoduje, ze firmy nie powstają, ale również znikają i wciąż będą znikać, szczególnie te powstałe za dotacje z EU, dotacje które dane ‘przedsiębiorcom’ w dużym procencie wróciły do budżetu w postaci podatków. Ten haracz nie uzależniony od przychodu firmy, jest totalnym brakiem zrozumienia podstaw działania gospodarki. Jest kompromitacją wszystkich naszych polityków i główną barierą, która blokuje naszą polską przedsiębiorczość, jeszcze trochę tak pociągniemy i naprawdę nie będzie co zbierać!!!"
Jakie są z tego wnioski ? Polski przedsiębiorca jest grabiony przez polskie państwo. W Polsce przedsiębiorca płaci haracz na ZUS w wysokości przekraczającej już 1 tysiąc złotych niezależnie, czy coś zarobił, czy miał stratę. W UK coś takiego jest nie do pomyślenia. W wielu bogatszych krajach UE taki haracz jest dużo mniejszy. Poza tym u nas kwota wolna od podatku to tylko 3 tysięcy złotych, a w UK ok. 45 tysięcy złotych, czyli jak ktoś chce sobie dorobić niewielką kwotę, to od razu państwo nalicza podatek. Czyli u nas ludzie najmniej zarabiający wbrew temu co się mówi, płacą stosunkowo wysokie podatki. Państwo samo z siebie nie ma pieniędzy. Środki zdobywa przede wszystkim poprzez ściąganie pieniędzy od swoich obywateli w postaci podatków. Jeśli otrzymujesz pensję 4000 zł brutto, to suma wszystkich podatków (dochodowych, składek, vatu, cła itp.) skutkuje tym, że z tych 4000 zł zostaje takiej osobie tylko ok. 2000 zł (podatki dochodowe, vat itp), czyli państwo zabiera ludziom ponad 50 % poprzez podatki! Tak łupi nas państwo. W zamian otrzymujemy pewne usługi, ale sporo pieniędzy niestety jest marnowana. Polska jako kraj na dorobku powinien mieć dużo lepsze warunki do rozwoju przedsiębiorczości niż w krajach bogatszych, aby łatwiej ludziom zakładało się biznesy i by ludzie szybciej mogli się bogacić. U nas przedsiębiorca jest traktowany jak potencjalny przestępca, którego zniszczyć może niemal każda instytucja państwowa: urzędy, prokuratura, sądy itd. Jak widać władzy zależy na tym, aby nie było klasy średniej, tylko klasa panów i niewolników. W innych krajach warunki do prowadzenia działalności gospodarczej są dużo lepsze, a urzędnik jest dla przedsiębiorcy, a nie na odwrót. Zatem nie dziwię się, że Polacy zakładają firmy poza granicami naszego kraju. Faktura w PL vs faktura w UK: http://www.wykop.pl/link/1457893/faktura-w-polsce-vs-faktura-w-wielkiej-brytanii/
3) Zadłużenie kraju i kredyt jako „panaceum” na wszystko.
Nasze państwo jest już zadłużone na ponad 800 mld zł. Politycy będący u władzy zadłużają Polaków wbrew ich woli, aby tylko utrzymać się na stołkach i nie myślą w ogóle o przyszłych pokoleniach. Gdyby w ten sposób zadłużałby się obywatel, to by dawno nie miał środków do życia, a prezes jakiejś firmy tak postępującej wyleciałby na zbity pysk i wylądowałby w więzieniu za niegospodarność. A ministrowie finansów tak postępujący są bezkarni… Sam koszt odsetek od zadłużenia państwa wynosi już ok. 40 mld zł/rocznie. Jest to ogromna kwota, którą można porównać np. do dochodów państwa z podatku dochodowego płaconego przez obywateli, albo do 2/3 wydatków, które ponosimy na całą służbę zdrowia!
„Budżet państwa jest jak tort na weselu, ale nie dla każdego wystarczy kawałków. Politycy, żeby rządzić, muszą obiecać jak najwięcej. Jednak pieniądze nie biorą się znikąd. Aby sprostać roli gospodarza na weselu, państwo musi zaciągać kredyt, nazywany długiem publicznym. Na jego obsługę wydajemy 43 mld zł. Nie spłacamy go, tylko coraz bardziej się zadłużamy. Korzystają na tym banki i inne instytucje finansowe będące wierzycielami państwa, które czerpią dochody z odsetek płaconych przez podatników. Obecnie dług publiczny wynosi ponad 50% PKB, czyli wartości wszystkich wyprodukowanych dóbr i usług w Polsce w ciągu roku. Żeby to spłacić, każdy Polak musiałby pracować przez ponad pół roku jak niewolnik – bez wynagrodzenia, bez żadnych zakupów, a wszystkie wytworzone dobra i usługi oddawać za darmo swoim wierzycielom. Kolejne pół roku mógłby pracować normalnie, ale też nie zarobiłby ani jednej złotówki, bo całe wynagrodzenie oddałby w formie podatków, by państwo mogło odtworzyć budżet. To nie jest informacja przesadzona – dzień wolności podatkowej, czyli moment, kiedy przestajemy pracować na państwo, a zaczynamy dla siebie, wypada mniej więcej w połowie roku. Dług publiczny w przeliczeniu na jednego Polaka od oseska do starca to ponad 20 tys. zł! Każdy polityk, który proponuje budżet z deficytem, w rzeczywistości zaciska pętlę na szyjach obywateli. Clou programu polega na tym, że rządzący nie widzą w tym absolutnie nic złego, bo wzorce czerpali z nieomylnego zachodu. A ludzie kiedyś sądzili, że na syfilis najskuteczniejsza jest kuracja rtęcią.
Żyj po to, by kupić mieszkanie To jest wybitny przykład tego, jak system zrobił wodę z mózgu całkiem sporej części społeczeństwa. Mieszkanie stało się największą wartością, praktycznie celem życia. Dziesiątki tysięcy młodych ludzi dniami i nocami analizują swoją zdolność kredytową, oferty deweloperów, finansowe korzyści różnego typu rządowych programów, prawne aspekty i koszty zakupu nieruchomości. Wszystko dlatego, że jest to produkt drogi. Jest wręcz za drogi jak na możliwości przeciętnego Polaka i to powinno być dla każdego oczywiste! Wystarczy spojrzeć na średnie zarobki w Niemczech i ceny mieszkań w tym kraju. Z tego powodu większość młodych ma tylko jedną możliwość zakupu własnego mieszkania – muszą iść do banku po kredyt. Później czeka ich ponad 20 lat spłaty i życie w ciągłym zagrożeniu utraty pracy, z małą szansą na zmianę lokum na inne. Kredyt na mieszkanie jest jak smycz, która ogranicza mobilność młodych ludzi. Związuje go z miejscem pracy i życia dokładnie tak samo, jak kiedyś pańszczyzna przywiązywała chłopa do ziemi. Ucieczka jest bardzo trudna i obarczona ryzykiem, że jeżeli nie wywiążesz się z umowy, to konsekwencje i koszty poniesie najbliższa rodzina. Dodatkowo odpowiedzialnością za niegospodarność, ryzykiem, obarczony jest tylko klient – banku to nie dotyczy. W razie problemów finansowych zlicytuje kredytobiorcę za ułamek wartości majątku i zostawi na bruku z wciąż olbrzymim kredytem. Bank kontroluje „ognisko domowe”, bo uważa, że wszystko do niego należy. Kredyty udzielane są na cokolwiek, nie trzeba oszczędzać – wystarczy chcieć. Społeczeństwo w prosty sposób dało się zwieść na pokuszenie.” (źródło: http://www.bankier.pl/wiadomosc/Polska-droga-do-zniewolenia-2710022.html )
Państwo daje na nowo narodzone dziecko tysiąc złotych becikowego, a w rzeczywistości dziecko dostaje do spłacenia dług w wysokości ponad 20 tysięcy złotych, a razem z ukrytym długiem emerytalnym jest, to ponad 80 tysięcy złotych (źródło: http://wyborcza.biz/biznes/10,102288,13756768,Ukryty_dlug_publiczny___To_juz_80_tysiecy_zlotych.html#BoxBizTxt ) Im więcej dzieci, tym więcej niewolników, którzy będą ten system zasilać przez całe życie… Mechanizm jest dobrze pokazany na krótkim filmie: Cześć, jestem z rządu... http://www.youtube.com/watch?v=ep3ULIyfpjw Można powiedzieć, że państwo działa w podobny sposób jak mafia, która przychodzi do nas co miesiąc po haracz, z tym, że robi to „w nowoczesny sposób”, tak, żeby ludzie nie byli tego świadomi, czyli poprzez podatki. Rodząc się mamy dług do spłacenia, który dostajemy w „prezencie” od państwa, następnie wmawia się nam, żebyśmy brali kredyt hipoteczny na mieszkanie np. w wysokości 150 tysięcy złotych, co będzie oznaczało, że po okresie kredytowania spłacimy bankowi drugie tyle, a w końcowej fazie życia i tak to mieszkanie oddamy bankowi poprzez odwróconą hipotekę, w zamian za jałmużnę kilkuset złotową na przeżycie. Jak widać system działa fantastycznie, ale nie dla nas, tylko dla banków, które zarabiają na nas krocie.
4) Polityka prorodzinna.
U nas w Polsce mamy politykę antyrodzinną. Każde nowo narodzone dziecko dostaje od państwa „prezent”w postaci długu do spłacenia, o czym pisałem w poprzednim punkcie. Poza tym system podatkowy w Polsce nie sprzyja rodzicielstwu, bo im większa rodzina, tym większe podatki płaci do budżetu, a w zamian nic nie otrzymując. Najlepszym rozwiązaniem byłoby zwiększenie znacznie kwoty wolnej od podatku, tak, aby w budżecie każdej rodziny zostało jak najwięcej pieniędzy do wydania. Wtedy będzie szansa, że rodzina zdecyduje się na dziecko. W obecnych czasach często mimo, że oboje małżonków pracuje, to i tak ciężko jest im związać koniec z końcem, a co dopiero myśleć o powiększeniu rodziny. Ulgi podatkowe dla rodziców nie sprawdzają się (1/3 rodzin z nich nie korzysta, bo ma za małe zarobki). Nie trzeba rodziców na siłę uszczęśliwiać zasiłkami, które państwo i tak najpierw zbierze w postaci podatków (pomniejszone o koszt przemielenia przez administrację publiczną). Rząd chwali się, że wydłużył urlop rodzicielski do roku. W rzeczywistości chętniej z niego skorzystają rodzice pracujący w budżetówce, bo mają pewną i stałą pracę, więc za specjalnie, to nie wpłynie na poprawę dzietności. Rodzice chętniej decydowaliby się na dziecko, gdyby pozwalały im na to warunki materialne i mieszkaniowe, a z tym u nas nie jest najlepiej, więc nie ma co się dziwić, że tak wiele naszych rodaków wyjechało za granicę w poszukiwaniu pracy, tam się osiedlając i poprawiając dzietność tamtych państw. Na zachodzie mąż jest w stanie utrzymać spokojnie żonę i dziecko, a państwo pomaga poprzez zasiłki/dopłaty do mieszkań. A w Polsce są głodowe pensje, a rodzic sam musi się o wszystko troszczyć. Rynek mieszkaniowy w krajach zachodu opiera się w dużej mierze na wynajmie stosunkowo tanich mieszkań, a u nas w kraju zachęca się do brania kredytu, skutkującemu tym, że za kupione mieszkanie za 150 tysięcy złotych, bankowi oddajemy 300 tysięcy złotych. O zniewoleniu od kredytu hipotecznego także pisałem w poprzednim punkcie. Żeby realnie pomóc rodzinom należy w Polsce rozwinąć tanie budownictwo pod wynajem. Ludzie będą mieli wówczas pieniądze i na wynajem i na wychowanie dziecka, a nie tylko na spłatę raty kredytu hipotecznego. W internecie pojawiła się kiedyś propozycja, aby państwo oddawało ziemię pod budownictwo mieszkaniowe, firmy budowlane budowały mieszkania, następnie mieszkania byłyby sprzedawane bez pośrednictwa deweloperów po cenie budowy (powiększone o poziom inflacji)/rodzice płaciliby państwu za wynajem takiego mieszkania, a po iluś tam latach byłoby ono ich własnością np. gdyby wychowali dziecko itp.
5) System emerytalny.
Państwo oszukuje ludzi mówiąc, że jeśli płacisz składki emerytalne, to oszczędzasz na emeryturę ! Jest to w rzeczywistości podatek, który jest przekazywany obecnie pobierającym emeryturę. W rzeczywistości sami nic nie oszczędzamy ! Państwo tylko zapewnia nas, że przyszli pracujący na podobnej zasadzie będą płacić na nasze emerytury, ale jest ich coraz mniej, więc system upadnie, gdyż jest oparty na bismarckowskim systemie emerytalnym, który opierał się na solidarności międzypokoleniowej i założeniu, że będzie coraz więcej ludzi się rodziło i płaciło na emerytów. A jest zupełnie odwrotnie. Coraz mniej osób będzie pracowało na coraz to więcej emerytów. Czy można dokonać jakąś zmianę ? Tak, można wprowadzić emeryturę obywatelską, równą dla każdego obywatela, a wypłacaną po osiągnięciu określonego wieku. System emerytalny zbankrutuje, bo jest piramidą finansową. Na obecnie pobierającego emeryturę pracuje ok. 4 osób, po 2020 będzie to ok. 2 osób, a za kilkadziesiąt lat na emeryturę seniora będzie pracował jeden pracujący. Matematyki nie da się oszukać i ten system upadnie. W obecnym systemie politycy mogą jeszcze przedłużać agonię zusu np. poprzez wydłużanie wieku emerytalnego, czyli de facto skutkującego tym, że człowiek będzie pobierał emeryturę krócej, albo mogą jeszcze nastąpić cięcia świadczeń. Politycy mogą sobie podnosić wiek emerytalny i do 100 lat, ale jak nie rozwiążą problemu, którym jest brak pracy, to nic to nie pomoże. W ciągu ostatnich 20 lat przywileje emerytalne kosztowały budżet ponoć aż 700 miliardów złotych. Trzeba ograniczyć przywileje, bo w dłuższej perspektywie będą one nie do udźwignięcia przez społeczeństwo. Prof. Rybiński zaproponował na swoim blogu, aby maksymalna emerytura była na poziomie max 80-100 % średniej krajowej. Z tym się z nim zgadzam. Jakim prawem emerytury po 7-12 tysięcy złotych mają otrzymywać emerytowani szefowie policji, sędziowie itd. Jest to niemoralne i nieuczciwe. Te osoby miały na tyle wysokie pensje w czasie aktywności zawodowej, że mogli sobie dodatkowo odłożyć na emeryturę. Z kolei młodszemu pokoleniu proponuje się groszową emeryturę i konieczność płacenia ze swoich podatków na wypasione emerytury grup uprzywilejowanych. Gdzie tu logika ? Pora z tym skończyć. Jeśli interesuje Cię temat emerytur, to dowiedz się więcej tutaj: http://www.students.pl/spolecznosc/user/blog/Vash_Hunter/63779/Emerytalna-katastrofa-i-jak-sie-uchronic-przed-jej-skutkami
Warto także przeczytać tekst Roberta Gwiazdowskiego: http://www.wprost.pl/ar/400182/Robcie-dzieci-emerytur-nie-bedzie/?pg=0
6) Administracja/Partie polityczne.
Człowiek idący do urzędu jest traktowany jako zło konieczne. Należy, to zmienić, bo to właściwie my jako obywatele jesteśmy pracodawcami dla urzędników. Trzeba ograniczyć ilość urzędników o 50-80 %, w zależności na ile będzie się dało. Aby zmniejszyć ilość urzędników, to najpierw trzeba zmienić/uprościć prawo, należy także wprowadzić e-administrację z prawdziwego zdarzenia. Warto byłoby się zastanowić także nad wyjście z UE, która to jest maksymalnie zbiurokratyzowanym tworem, który wydaje tysiące bezsensownych przepisów, które ograniczają działalność gospodarcza/przeszkadzają zwykłemu obywatelowi.
Od 24 lat mamy w Polsce partiokrację. Partie polityczne zasiadające w parlamencie otrzymują milionowe dotacje z budżetu państwa, a w wyborach jest ustawiony próg wyborczy na poziomie 5 %, co do minimum ogranicza szanse mniejszych partii na wejście do parlamentu (stają w nierównej walce z partiami, które pobierają kasę). Od 24 lat rządzą ci sami ludzie, zmieniają się tylko szyldy partii, a w rzeczywistości specjalnie się od siebie nie różnią. Ich celem jest dojście do władze i obsadzenie wszędzie gdzie się da stanowisk pracy członkami swoich rodzin, kolesiami partyjnymi i znajomymi. Tak zawłaszczone państwo traktują jak swoją własność na 4 lata, aż do wyborów. Zajmują się administrowaniem państwem, a nie rządzeniem i wprowadzaniem zmian korzystnych dla przeciętnego obywatela. Ta próżniacza klasa polityczna jest zdegenerowana i trzeba zrobić wszystko, aby obywatele realnie odzyskali władzę. Polska potrzebuje rewolucji w sprawowaniu władzy. Partie będące w sejmie nie dają nadziei, że w szybkim tempie dogonimy kraje zachodu. Może warto byłoby się zastanowić nad zmianą systemu wyborczego na jowy, e-demokrację, demokrację bezpośrednią, system referendalny jak w Szwajcarii, rządy ekspertów zamiast 460 darmozjadów przy korycie, sytem mieszany - łączącą elementy kilku systemów, czy coś jeszcze innego. Oczywiście taki system nie jest na rękę kolesiom z sejmu, bo stracą swoje wpływy i pieniądze, ale zmiana jest szansą na realną naprawę Polski. Nadzieją na zmianę w kraju byłoby powstanie oddolnie partii, która chciałaby naprawić Polskę i zmienić system wyborczy na taki, w którym ludzie realnie mogliby kreować rzeczywistość. Potrzebne do tego byłyby pieniądze, aby móc rywalizować z partiami z sejmu dysponującymi dziesiątkami milionów złotych. Jeśli by ktoś wygrał w lotto kilkadziesiąt milionów/jakiś polski milioner chciał zmienić oblicze kraju, to ja nie widzę problemu, można taką partię stworzyć i zmieść ze sceny politycznej karierowiczów z koryta. To jest do zrobienia. Jeśli stworzy się merytoryczną alternatywę, to partie z sejmu przegrają sromotnie i ludzie nie będą musieli głosować na tzw. mniejsze zło. Jak widać po moim tekście bardzo dużo jest do zrobienia w Polsce. Można też nie wspierać systemu poprzez oddanie głosu na partie będące w sejmie, zawsze można oddać głos na partie będące poza sejmem w ramach protestu: np. Kongres Nowej Prawicy, PJN, Polską Partię Pracy, Ruch Narodowy (do wyborów zapewne będzie partią), czy też wiele innych: http://pl.wikipedia.org/wiki/Partie_polityczne_Polski
Jeśli państwo będzie coraz bardzie opresyjne, to trzeba także wziąć pod uwagę protesty i odwołanie niekompetentnej władzy na ulicy, ale oczywiście jest to ostateczność.
Jeśli wyeliminujemy patologie opisane w tym tekście, przeprowadzimy odpowiednie reformy, to jesteśmy w stanie rozwijać się na poziomie 5-10 % rocznie, co przez 10 lat takiego wzrostu umożliwi nam bardzo zbliżyć się do poziomu bogatszych krajów UE. Jeśli będziemy nadal rządzeni przez dyletantów ekonomicznych, to długi kraju będą rosły, podatki także, poziom życia się nie poprawi, emigracja się nasili i nie będzie nadziei na szybką poprawę. Dodatkowo po 2020 roku staniemy się płatnikami netto w UE (o ile do tego czasu UE się nie rozpadnie), czyli już się skończą tak wielkie środki unijne na rozwój Polski. Po 2020 roku na emeryturę przejdzie pokolenie powojennego wyżu emerytalnego, więc koszty emerytur, które poniesie nasz budżet wzrosną o dobre kilkadziesiąt miliardów rocznie i oczywiście będą one finansowane przez budżet, czyli z naszych podatków. Także mamy tylko kilka lat, aby zreformować Polskę, bo potem to już będzie tylko gorzej i będzie ciężko wrócić na szybką ścieżkę wzrostu gospodarczego. Środki unijne, które płyną cały czas do Polski wcale nie są tak fantastyczne jakby się mogło na pierwszy rzut oka wydawać. Aby skorzystać z tych środków trzeba mieć środki własne/inwestycje wiążą się zazwyczaj wzięciem kredytu przez jednostki samorządu terytorialnego. Jako, że banki w Polsce niemal w 90 % są w rękach zagranicznych, to zyski/odsetki i tak uciekają z Polski za granicę. Wiele przetargów na inwestycje unijne wygrywają zachodnie koncerny, polskie przedsiębiorstwa są zazwyczaj podwykonawcami, a w wielu przypadkach korzysta się z zagranicznych technologii, więc de facto zyski uciekają z Polski. Jak już się będzie budowało za środki unijne, to kredyty będzie trzeba spłacać, a to będzie się na ogół=wzrostem podatków nakładanych przez samorządy na swoich mieszkańców: wzrost cen za śmieci, podatki lokalne itp.
7) System finansowy/Bankokracja.
Dzisiejszy świat oparty na długu upada. Banki kreują pieniądz z powietrza i pożyczają potem kilkadziesiąt razy tyle ile mają (system rezerwy cząstkowej) na lichwiarski procent i czerpią z tego ogromne zyski. Jakby wszyscy chcieli wybrać pieniądze zgromadzone na kontach to by system bankowy upadł. Pieniądze nie mają pokrycia w zasobach. Ilość pieniądza ustalają banki centralne, mogą drukować ile im się podoba, ale gdy jest więcej pieniądza w obiegu to powstaje inflacja, czyli spadek wartości pieniądza (mniej kupimy za te same pieniądze – okradanie ludzi w białych rękawiczkach). Długi państw są niespłacalne, bo nie ma tyle pieniędzy w obiegu by je spłacić. Aby spłacić odsetki od długu trzeba zaciągać kolejny pożyczki. Największym problemem dzisiejszego świata jest chory system bankowy/finansowy, który jest przyczyną kryzysów finansowych na świecie. Kryzys ekonomiczny, z którym mamy teraz do czynienia jest bliźniaczo podobny do tych, które były w XX wieku, czyli jego przyczyną było ogromne zadłużenie i nadpodaż pieniądza, które skutkowało masowym bezrobociem i upadkiem państw. Długów nie ma z czego spłacać, więc gospodarki/firmy upadają. W chwili obecnej niemal wszystkie kraje świata są tak bardzo zadłużone, że nie ma w obiegu wystarczającej ilości pieniądza, aby spłacić te zobowiązania. Trzeba kreować nowy dług (rolować), aby spłacić wcześniejsze odsetki. Jeśli jest kryzys, to banki ograniczą w kryzysie akcje kredytowe(udzielanie kredytów – brak nowego pieniądza w obiegu), to jeszcze pogłębia sytuację. Wszystko zmierza do tego, aby sektor bankowy przejął wszystko za grosze. Gdy jest kryzys, to wartość majątku jest zazwyczaj są niższa niż zazwyczaj, więc Ci, którym jesteśmy dłużni mogą przejąć większy majątek niż w normalnych warunkach. Niewielka liczba osób wzbogaca się kosztem miliardów ludzi.
Jeśli chcesz się dowiedzieć do czego może doprowadzić obecny kryzys, to odsyłam do filmiku: http://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=2x8kTWByEfg
Bez zmian tego systemu sytuacja będzie się powtarzać. Co można zrobić ? Można zrobić z długiem i bankierami tak jak na Islandii -> http://www.youtube.com/watch?v=Ov6UtOaLPNY W konstytucji można zrobić zapis, że państwo nie może się zadłużać. W naszej konstytucji zapisane jest , że rząd nie może pożyczyć pieniędzy od Narodowego Banku Polskiego (NBP). Taki zapis jest niekorzystny, bo państwo nie może pożyczać pieniądza od swojego banku centralnego na dogodnych warunkach (bez odsetek). Czyli jeśli rządowi brakuje pieniędzy to pieniądze musi pożyczać na rynku np. od innych banków i w ten sposób dług państwa się powiększa. Banki mogą z kolei pożyczyć od NBP pieniądz np. na 4 % i potem pożyczyć rządowi na 6 % i 2 % są do przodu. Żeby było śmieszniej, to amerykański bank centralny (system rezerwy federalnej, zwany fedem) jest bankiem prywatnym! Jak to możliwe, że w rękach prywatnego podmiotu, a nie państwa spoczywa rola emitenta pieniądza dla USA ? Jest to chyba największy przekręt w dziejach ludzkości… Przed 1913 rokiem USA samo emitowało sobie pieniądz. Jaki mieliby interes, aby robiła to za USA prywatna instytucja, której muszą płacić pieniądze wraz z odsetkami, jeśli chcą pożyczyć od nich środki(gdyby emitentem pieniądza był państwowy organ, to przy pożyczaniu pieniędzy USA nie musiałoby płacić odsetek)? Może być w związku z tym coś na rzeczy z Nowym Porządkiem Świata (NWO) -> http://pl.wikipedia.org/wiki/Nowy_porz%C4%85dek_%C5%9Bwiata A jeśli nawet nie, to ktoś na tym nieźle zarabia (grupa interesu). Wszystkie banki prywatne na świecie powiązane są ze sobą i w rzeczywistości poprzez pieniądz odsetkowy (długi) one rządzą światem. Banki poprzez udziały w funduszach skupujących ropę/jedzenie itp. Mogą sztucznie podnosić ceny(spekulacje) i za to płaci zwykły człowiek. Wraz z coraz to większą robotyzacją/automatyzacją produkcji 90 % pracy ludzkiej będzie zbędne. Tylko pojawi się problem skąd ludzie będą mieli kasę by coś kupić. Będzie ciekawie... Jeszcze za naszego życia. Taki system, który obecnie obowiązuje sprzyja walce o pieniądz i alienacji, a nie współdziałaniu. Niewiele osób wie, że są alternatywne pieniądze w wielu krajach na świecie. W Szwajcarii jest waluta Wir Euro, w którym uczestniczy 80 tys. podmiotów. Jest to pieniądz regionalny (zapis na kontach), można go wydać na danym terenie, jest dobrowolność w płaceniu, istnieje on obok standardowej waluty danego kraju, jest nieoprocentowany, Szwajcarzy mogą za pomocą jego zaciągnąć kredyt bez oprocentowania, a walutę narodową lokują na rachunkach na czarną godzinę. Także taka waluta może wspomóc rozwój gospodarczy w środowiskach lokalnych. Poprzez takie inicjatywy ludzie zacieśniają więzy. W Belgii istnieje waluta Regio Geld. W UK powstała waluta Bristol Pound, którą można płacić w Bristolu (nawet podatki lokalne można nim opłacić). W dobie globalizacji takie waluty są dobrą alternatywą, ułatwiają rozwój połączeń biznesowych i zapobiegają spekulacji, bo są powiązane z walutą narodowa w stosunku 1 do 1.W Polsce trwają właśnie prace nad wprowadzenie polskiej waluty lokalnej: https://www.facebook.com/PolskaWalutaLokalnaObowiązujący system finansowy oparty na lichwie , w którym pieniądz stał się także towarem co jakiś czas doprowadza świat do kryzysów i bankructw. Ten system ma fałszywe fundamenty, które doprowadzają do dramatów milionów ludzi. Są oczywiście alternatywy dla obecnego systemu monetarnego, ale oczywiście się o nim nie mówi w mediach, bo jest to ludziom będącym na świeczniku na rękę. O alternatywnych systemach możecie sobie poczytać w moim poprzednim tekście: http://www.students.pl/spolecznosc/user/blog/Vash_Hunter/67905/Jak-panstwo-okrada-obywateli-i-o-tym-co-kazdy-Polak-o-gospodarce-wiedziec-powinien
Jeśli system jest zły, to trzeba go zmienić (to system ma być dla nas, a nie my dla niego), ale nie jest to na rękę klanom bankowymi i korporacjom, które przy współudziale rządów trwają przy tym złodziejskim systemie, w którym liczy się zysk, a nie człowiek. Im dłużej będzie ten system trwał, tym skutki społeczne będą gorsze. W Polsce mamy wielu ludzi, którzy zajmują się alternatywnymi systemami, więc sami możemy coś alternatywnego stworzyć w Polsce. Zachęcam do przeczytaniu wywiadu z Robertem Gwiazdowskim o bankokracji: http://media.wp.pl/kat,1022939,wid,10492865,wiadomosc.html?ticaid=110af7
Warto także obejrzeć filmik: pieniądz jako dług http://www.wykop.pl/link/1457893/faktura-w-polsce-vs-faktura-w-wielkiej-brytanii/
8) Rozliczenie ostatnich 24 lat.
Żeby zmienić coś w Polsce należy rozliczyć tych, którzy w sposób ewidentny przyczynili się do grabieży majątku narodowego/przekrętów/afer/złodziejskiej prywatyzacji itp, tak, aby w przyszłości nikt nie ważył się na podobne praktyki:
- dekomunizacja/zakaz piastowania stanowisk w administracji państwowej przez aparatczyków sb itp
- lustracja majątkowa i gospodarcza / przepadek majątku (jeśli ktoś przyzna się do udziału w przekrętach, to kara będzie mniejsza)
- bardzo dotkliwe kary więzienia/prace na rzecz społeczeństwa itp
- pozbawienie praw publicznych (głosowania/startowania w wyborach)
Jak widać problemów do rozwiązania w Polsce jest masa. Żyjemy w zakłamanym świecie w, którym zwykły człowiek jest niewolnikiem państwa i sytemu bankowego. W dawnych czasach pan troszczył się o swojego niewolnika, a obecny "neo-niewolnik" jest okradany na każdym kroku i sam musi o siebie zadbać. Nie dajcie się manipulować politykom z sejmu /mediom. Myślcie samodzielnie. Mediom i politykom chodzi o to by dzielić Polaków, by odwrócili swoją uwagę od najważniejszych w Polsce problemów. Mam nadzieję, że ten tekst części z Was dał trochę do myślenia. Jeśli artykuł Wam się spodobał, to możecie śmiało przesyłać linka, gdzie się tylko da(udostępniać na fb itd.), żeby jak najwięcej Polaków było świadoma tego co się dzieje w kraju.
Dziękuję za uwagę i pozdrawiam serdecznie.
Vash_Hunter (26)