1052

06/10/2014 Niemiecki rząd podjął decyzję o wysłaniu na Ukrainę 20 policjantów, którzy w ramach misji Unii Europejskiej będą wspierali reformę ukraińskiej policji i wymiaru sprawiedliwości. Doradcy mają rozpocząć działalność przed końcem bieżącego roku. Ich celem jest pomoc w budowie nowych struktur bezpieczeństwa na Ukrainie. Grupa przygotowująca pracę misji znajduje się już na miejscu. Jednak historia lubi się powtarzać. ..Niekoniecznie jako farsa. Dokładnie tak samo jak w roku 1943. To był roku współpracy Ukraińców z Niemcami- współpracy wojskowej. 28 kwietnia właśnie w roku 1943 została powołana do życia 14 Dywizja Grenadierów SS złożona z ochotników ukraińskich. Miała galicyjski a nie ukraiński charakter. Do naboru zgłosiło się- uwaga!- 80 000 ochotników(!!!) z których wybrano kilka tysięcy najlepszych. Nie walczyli pod ukraińskim tryzubem- ale pod żółtym galicyjskim lwem z trzema złotymi koronami. 14 Dywizja została rozwiązana dnia 7 maja 1945 roku. Dwa lata toczyła boje i zajmowała się mordowaniem- SS Galizien. Ochotnicy składali przysięgę na wierność Adolfowi Hitlerowi:” Na całe życie będę wierny Adolfowi Hitlerowi jako wielkiemu wodzowi niemieckich sił zbrojnych, wielkich Niemiec i nowej Europy”(!!!) SS- mani ukraińscy tłumaczyli sobie skrót SS- jako Strzelcy Siczowi. A była to formacja powołana przez III Rzeszę Niemiecką- Schutzsstaffel. SS- mani ukraińscy z Galicji szkolili się na poligonie w Nowej Dębie, w Dębicy, w Niemczech, Austrii, Francji i Holandii. Niemcy mieli wtedy całą Europę- budując”nową Europę”- dokładnie tak jak dziś- tylko innymi metodami. Zupełnie tak samo jak rewolucja bolszewicka- odbywa się tak jak przed laty, ale innymi metodami. Wpływania na świadomość dzięki marszowi przez instytucje według recepty komunisty Antoniego Gramsciego. Polityka niemiecka jest taka sama- wygląda na to. Na razie pani Angela Merkel skierowała na Ukrainę dwudziestu policjantów. W Nowej Dębie, przez którą to miejscowość przejeżdżam od czasu do czasu- poligon nadal jest. Można więc szkolić Ukraińców do woli. Nie wiem jak miejsca we Francji, Holandii, Austrii czy Niemczech. Ale chyba te same miejsca zostały- i Ukraińcy mogliby się szkolić, żeby wyszkoleni Ukraińcy mogli walczyć z Polakami o Wielką Ukrainę. Tym bardziej , że domagają się coraz głośniej zwrotu Przemyśla i kilkunastu gmin dla siebie. A władze Polski popierają politykę Unii Europejskiej przeciw Polsce- w kierunku na Ukrainę. Wyróżniają się: Platforma Obywatelska Unii Europejskiej i Prawo i Sprawiedliwość. Ukraińcy galicyjscy połączyliby się ze zwolennikami dawnego UPA- i mogłaby powstać wielka formacja wojskowa. Wtedy można zrobić próbę na Majdanie. Pan Jarosław Kaczyński mógłby stanąć znowu obok jakiegoś banderowca. Podobnie pan Kowal czy parlamentarzysta Platformy Obywatelskiej, ten który wykrzykiwał” Heil Hitler” na niemieckim lotnisku. Unia Europejska jest pomysłem politycznym- niemieckim i plany Niemiec są realizowane konsekwentnie. Wpisane w nie- jest polityka niemiecka wobec Ukrainy, która powinna przynależeć do Unii Europejskiej. Polska się w tej grze nie liczy- już jako część Unii Europejskiej. Jest wykorzystywana jedynie w grze przeciw Rosji. Polska nie prowadzi samodzielnej polityki- jej polityka wpisana jest w politykę niemiecką i amerykańską, na razie zgodną z interesem Unii Europejskiej przeciw Rosji. Co będzie w przyszłości? Może Unia Europejska pod patronatem Niemiec wystąpi przeciw Ludowej Republice Stanów Zjednoczonych? Wtedy będzie wojna- która jest przedłużeniem polityki, ale innymi metodami. Na razie pani premier Ewa Kopacz jedzie do Brukseli ze swoją pierwszą wizytą jako pani premier, tak jak dawniej nasi umiłowani przywódcy jeździli do Moskwy z pierwszą wizytą zagraniczną. Zupełnie tak samo jak to bywało w przeszłości- tylko zmienił się kierunek. Wiatr wieje od zachodniego socjalizmu- urwisy polityczne dokładnie czują jak się do tego wiatru ustawić. W swoim interesie- ale nie w interesie Polski. Czołobitność jest nieprawdopodobna. Czy jak w Czechach zmienił się rząd, czy w Zjednoczonym Królestwie- to od razu nowy premier jedzie do Brukseli? Przed wyjazdem do Brukseli pani Ewa Kopacz poparła projekt ustawy, żeby zlikwidować „śmieciowe’ jedzenie” w szkołach, czyli jedzenie słone i słodkie. Pomijając przy tym rodziców, którzy mieliby decydować o jedzeniu swoich dzieci. Tak jak wcześniej poparła 50%- owy parytet kobiet na listach wyborczych- bo mało- jak jest 35%., A może zrobić 100 % kobiet na listach niemieckich- pardon- wyborczych? Będzie wtedy spokój z ustalaniem list. Będą same kobiety. No i wtedy mężczyźni zaczną walczyć o swój parytet. Jak się spieszy z tym wyjazdem, żeby tylko w Brukseli nie odnieśli wrażenia, że się ociąga. Żeby nie padło podejrzenie, że „polski” rząd jest odrobinę samodzielny- nie jest wasalny. Popadłby wtedy w niełaskę. A tak szybciutko do Brukseli, tak jak swojego czasu do Izraela w pięćdziesiąt pięć osób- przy utajnionych obradach. Wynoszą polskie sprawy gdzieś daleko do Izraela i dyskutują o nas- bez nas – z obcymi. I nie można się dowiedzieć o czym rozmawiali z Izraelitami. Pani Ewa Kopacz też tam wtedy była. Razem z premierem Donaldem Tuskiem i panem Grasiem. I cichosza… A Niemcy swoją politykę realizują konsekwentnie. Wysługując się jurgieltnikami polskimi, którzy realizują politykę niemiecką. Straszne co odbywa się z Polską na naszych oczach. Ale większość „ obywateli” pozostaje ślepymi na to co się dzieje– przepraszam za słowo”: większość”. Tak mi przyszło do głowy. A Platforma Obywatelska Niemiec już szybuje w sondażach. Wyprzedza już samą siebie. Jak tak dalej pójdzie to przekroczy 100%- tak jak kobiecy parytet. Wszystko przed nami, a prawda w demokracji biurokratycznej sterowanej- to kłamstwo powtórzone setki razy. Tak jak twierdzi dr Józef Goebbels. Schutzstaffel- to SS- czyli sztafeta ochronna, a nie jak uważali ukraińcy galicyjscy z Galizien SS- Strzelcy Siczowi. I to by było na tyle… WJR

Zrównoważony rozwój-główne przesłanie kampanii samorządowej PiS

1. Wczoraj w Kadzidle (powiat ostrołęcki), miała miejsce inauguracja kampanii samorządowej Prawa i Sprawiedliwości w województwie mazowieckim z udziałem prezesa Jarosława Kaczyńskiego. Zostali zaprezentowani kandydaci z północnego Mazowsza do sejmiku województwa, kandydaci na burmistrzów i wójtów gmin tej części województwa, a także kandydaci na radnych do powiatu ostrołęckiego. Wystawiamy pełne listy kandydatów do wszystkich rodzajów jednostek samorządu terytorialnego w większości są to młodzi ludzie, którym nie jest obojętny los miasteczek i wsi w których się urodzili i gdzie do tej pory mieszkają.

2. Główne przesłanie programowe tej konwencji to forsowanie przez radnych Prawa i Sprawiedliwości zrównoważonego rozwoju i to zarówno w Polsce lokalnej przez tę regionalną aż do rozwiązań stosowanych na poziomie centralnym. To przesłanie jest w opozycji w stosunku do realizowanego przez ostatnie 7 lat przez koalicję Platformy i PSL-u, która wprawdzie nie uchwaliła tzw. ustawy metropolitalnej ale w praktyce wspierała tzw. rozwój polaryzacyjno-dyfuzyjny polegający najogólniej na tym, że obszary zamożniejsze otrzymują znacznie więcej środków publicznych niż te o słabszym statusie materialnym. Jego opłakane skutki możemy obserwować w ponoć najbogatszym w Polsce województwie mazowieckim ,gdzie już 50 kilometrów od Warszawy mamy do czynienia z blisko 20% stopą bezrobocia.

3. Prezes Jarosław Kaczyński w swym wystąpieniu na konwencji zwracał uwagę na to przesłanie także dlatego, że premier Ewa Kopacz w swoich ostatnich prezentacjach, przypomniała sobie o Polsce lokalnej. Podkreślała, że jest lekarką z Szydłowca (małego miasta na południu województwa mazowieckiego) i że jak nikt inny rozumie potrzeby tego rodzaju miejscowości i ludzi tam mieszkających. Tyle tylko, że przez 4 lata swojego „ministrowania” i kolejne 3 lata „marszałkowania” nie zrobiła nic dla lokalnych społeczności, co więcej nic nie wiadomo aby sprzeciwiała się decyzjom rządu Platformy i PSL-u w kierowaniu większości publicznych środków rozwojowych do dużych aglomeracji. Drugie przesłanie skierowane przez prezesa Kaczyńskiego do kandydatów na radnych z Prawa i Sprawiedliwości to zahamowanie wycofywania się państwa (instytucji publicznych ) z obszarów wiejskich i małych miast. Ten proces likwidacji małych szkół, instytucji kultury, posterunków policji, ośrodków zdrowia, urzędów pocztowych, połączeń kolejowych i autobusowych na tych terenach trzeba po wyborach samorządowych przerwać aby nie zamienić ich nie tylko w „Polskę B”, a wręcz w „Polskę C”.

4. Zabierałem także głos na tej konwencji, omawiając swoiste „osiągnięcia” koalicji Platformy i PSL-u w ciągu 7 ostatnich lat w obszarze wsi i rolnictwa. Wymieniłem ich aż dziesięć – zaczynając od fatalnych negocjacji budżetu na wspólną politykę rolną dla Polski (środki o 4 mld euro mniejsze niż w poprzedniej perspektywie finansowej), poprzez dramatyczną sytuację na rynku zbóż, trzody chlewnej, owoców miękkich, braku unijnych środków na rekompensaty dla rolników z tytułu rosyjskiego embarga, niezablokowanie kar za przekroczenie kwot mlecznych, wyprzedaż ziemi podmiotom zagranicznym na tzw. słupy, tolerowanie samowoli budowlanej i korupcji w związku z budową wiatraków (potwierdza to raport NIK), wydłużenie wieku emerytalnego dla kobiet pracujących w gospodarstwach rolnych aż o 12 lat (z 55 na 67 lat), aż po nieblokowanie wycofywania się instytucji publicznych z terenów wiejskich i małych miast. Apelowałem do kandydatów na radnych aby w radach w których będą po 16 listopada pracowali, także przeciwstawiali się tym wszystkim negatywnym procesom. Kuźmiuk

Czarnecki z lobby rozwodników a rezygnacja KaczyńskiegoEuroposeł PiS Ryszard Czarnecki jest gotowy do udziału w wyborach prezydenckich. - Mój start jest bardzo prawdopodobny, jeśli partia podejmie taką decyzję - zadeklarował polityk. „...”Na antenie Radia Plus eurodeputowany znów poruszył kwestię prawyborów prezydenckich w PiS. Jak stwierdził, „nie ma żadnej wypowiedzi publicznej prezesa na ten temat, poza tą na konferencji gdy premier Kaczyński powiedział, że to ciekawy pomysł”.Polityk zapowiedział, że decyzję o tym czy takie prawybory się odbędą PiS podejmie po wyborach samorzadowych. Sam Czarnecki jest ich goracym zwolennikiem. Jako pierwszy zgłosił ten pomysł na łamach tygodnika „wSieci”. To według mnie okazja do pokazania alternatywy, programu PiS, okazja do pokazania osobowości. PiS jest bogaty ludźmi —argumentuje dziś polityk. Mój start w wyborach jest bardzo prawdopodobny, jeśli PiS podejmie taką decyzję. Jako zdyscyplinowany członek partii  się  podporządkuję „...”„Rz” informowała, że Jarosław Kaczyński, który długo rozważał pomysł przeprowadzenia prawyborów miał ostatnio zmienić zdanie w tej kwestii. Na posiedzeniu Komitetu Politycznego partii zapowiedział, że nazwisko kandydata wskaże sam.Czarnecki zaprzeczył też doniesieniom „Newsweeka”, jakoby Jarosław Kaczyński na tym samym posiedzeniu mówil  o swoim odejściu z partii, jeśli PiS przegra wybory parlamentarne. Według Czarneckiego takie słowa nie padły.Przynajmniej ja tego nie pamiętam, PiS wygra wybory, a nie przegra. Ja takich słów sobie nie przypominam. Prezes wedle mojej pamięci takiej kwestii nie poruszał, wierzy w zwycięstwo w wyborach samorządowych i parlamentarnych— mówił w Radiu Plus Czarnecki.„Rz” twierdzi jednak, że prezes PiS rzeczywiście mówił o swoim odejściu, ale w innym kontekście. Nie miała być to zapowiedź poddania się w razie porażki wyborczej, ale ostrzeżenie dla członków partii, że jeśli listy parlamentarne będą równie słabe, co te do sejmików wojewódzkich, to on zostawi partię i jej problemy.”...(źródło )
2010 rok „ Dotarliśmy do najpilniej strzeżonej tajemnicy europosła Ryszarda Czarneckiego (47 l.). Okazało się, że polityk Prawa i Sprawiedliwości ma nie tylko nową żonę, co odkryliśmy kilka tygodni temu, ale także dwumiesięcznego synka – Stasia Czarnecki ma już dwóch synów z poprzedniego małżeństwa. Po raz trzeci tatą został w wakacje. Syn to owoc jego nowego związku.Jak już pisaliśmy,Ryszard Czarnecki w tym roku ożenił się z córką pierwszego polskiego kosmonauty Emilią Hermaszewską (36 l.). Polityk od początku utrzymywał to w wielkiej tajemnicy...( więcej )
„z Ryszardem Czarneckim rozmawiają Anita Werner (TVN 24) i Paweł Siennicki. „...”Ale mógł Pan jak Kazimierz Marcinkiewicz zostać bohaterem tabloidów. To kompletnie inna sytuacja. Moi synowie z pierwszego małżeństwa są już dorośli, a moja była żona jest za granicą. Obecną żonę poznałem już w trakcie separacji, tuż przed rozwodem. W polityce można sobie jednak ułożyć życie, byle po cichu? Nie wszystko jest na sprzedaż. Kazimierz przegrał nie faktem swojego rozwodu, ale tym, w jaki sposób zrobił z tego narrację. Zresztą, mało ciekawą. Jego dzieciom, byłej żonie musiało być przykro. Ja natomiast cieszę się, że mam świetne relacje z moimi dorosłymi synami.”..( więcej )
Ryszard Czarnecki aprobuje porzucenie dzieci przez Marcinkiewicza „„Kazimierz Marcinkiewicz, premier z kapelusza, niegdyś faworyt sondaży i dawny działacz ZChN potajemnie wziął ślub w Barcelonie” ….To jego prywatna sprawa – mówi Ryszard Czarnecki z PiS, który zna Marcinkiewicza od czasów Zjednoczenia Chrześcijańsko -Narodowego. – Chociaż uważam, że jest wiele miast w Polsce, równie pięknych jak Barcelona, w których można powiedzieć ukochanej kobiecie "tak" – dodaje „...(więcej )
„Dzieci z rozbitych rodzin mają o wiele gorsze wyniki w nauce i mniejsze szanse na zdobycie dobrego wykształcenia – dowiedli belgijscy uczeni z uniwersytetu w Louvain. „...””Co czwarte dziecko z rodzin rozbitych przynajmniej raz powtarza rok szkolny. Największe różnice odnotowuje się w szkołach średnich. Dzieci rozwodników mają o niemal połowę (45%) mniejsze szanse na ich ukończenie. Naukowcy zauważyli, że na szkody wynikające z rozwodu bardziej narażeni są chłopcy niż dziewczęta. „...(więcej)
W 2000 r. amerykańska profesor Judith S. Wallerstein przedstawiła wyniki trwających niemal 30 lat badań, którymi chciała udowodnić naukowo, że rozwód jest najlepszym - zarówno dla małżonków, jak i ich dzieci - rozwiązaniem niesatysfakcjonującej sytuacji rodzinnej. Publikacja rezultatów badań nie pozostawiła żadnych wątpliwości: rozwód rodziców negatywnie wpływa na rozwój dziecka. Prof. Wallerstein porównywała traumę, jaka wywołuje śmierć jednego z rodziców, z nieszczęściem wynikłym z rozwodu. Okazało się, że dzieci są w stanie łatwiej i mniej boleśnie pogodzić się z tym pierwszym niż z drugim. „....(więcej)
„Zjawisko patologii i dewiacji w życiu rodziny „.....”Weźmy pod uwagę rozwód małżeński, jako jedną z dolegliwych, lecz rozszerzających się w większości krajów, deformacji życia społecznego. Rozbicie podstawowej struktury rodziny dokonuje się poprzez separację, rozwód lub śmierć czy też porzucenie rodziny przez jednego z małżonków. Rozwód jest więc jednym ze statystycznie uchwytnych wskaźników rozbicia małżeństwa i rodziny. „......”Zdaniem Podgóreckiego przez patologię społeczną należy rozumieć ten rodzaj zachowania bądź typ instytucji, typ systemu lub podsystemu społecznego, który pozostaje w zasadniczej sprzeczności (nie dający się pogodzić) z uznawanymi i akceptowanymi normami i wartościami danej społeczności, grupy, wspólnoty wyznaniowej, układu społecznego lub kulturalnego. „. ..(więcej )
Wiktor Ferfecki „ Problemy z seksem na prawicy” ….„Afery obyczajowe są dla konserwatystów szczególnie trudne. I często źle rozgrywają je w mediach. „Józef Oleksy mówi, że na ostatnie afery obyczajowe na prawicy patrzy z zaniepokojeniem. Jego zdaniem prawdziwy wysyp spraw tego typu jest jednak dopiero przed nami. – Na razie to tylko incydenty. Nasilenie nadchodzi zazwyczaj przed wyborami „...”.młody poseł PiS Mariusz Antoni Kamiński. Gdy pod koniec lutego ogłosił, że się rozwodzi, od razu dodał, że to dla niego trudna decyzja, a cały majątek zostawia żonie. „....”To dalszy ciąg sprawy, którą opisał „Wprost". Zdaniem tygodnika „piękna i przebiegła" Ilona Klejnowska „omotała" Mariusza Łuszczka, byłego już pracownika Solidarnej Polski, by wydobywać od niego informacje. „.....”Artykuł o perypetiach uczuciowych Kurskiego chciał opublikować w styczniu tygodnik „Nie". Publikację zablokował adwokat europosła. Przyniosło to efekt odwrotny od zamierzonego. O sprawie napisały największe portale i trafiła ona na pierwszą stronę tabloidu „Fakt"......”Najbardziej znanym przykładem są kłopoty byłego premiera Kazimierza Marcinkiewicza, który w styczniu 2009 roku ogłosił, że rozstaje się z żoną.Choć próbował otwarcie opowiedzieć o zmianach w swoim życiu, zgubiły go entuzjastyczne wypowiedzi o nowej narzeczonej, w których trudno było dopatrzyć się skruchy z powodu rozwodu.”.....”Kilka miesięcy później udzielenia informacji o szczegółach swojej sprawy rozwodowej odmówił tabloidom poseł PSL Eugeniusz Kłopotek. „.....Sprawa zaczęła się od wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego. Powiedział, że Dorn łamie reguły, wnioskując o zmniejszenie alimentów na rzecz dzieci z poprzedniego małżeństwa. Po stronie prezesa stanął Przemysław Gosiewski, jednak szybko się okazało, że sam nie jest przykładnym mężem i ojcem. – Coś we mnie pękło. Dłużej nie mogłam znieść tej hipokryzji – powiedziała „Super Expressowi" jego była żona Małgorzata Gosiewska, obecnie posłanka PiS. Zarzuciła mu, że nie interesuje się synem z pierwszego małżeństwa. Oświadczenie do mediów wysłała też żona Dorna. „...(więcej )
Prezes PiS Jarosław Kaczyński zapowiedział, że jeśli jego partia przegra przyszłoroczne wybory parlamentarne, ustąpi ze stanowiska.Deklaracja ta padła na komitecie politycznym Prawa i Sprawiedliwości - informuje "Newsweek". Potwierdza ją trzech uczestników obrad.Podczas posiedzenia tego komitetu szef Prawa i Sprawiedliwości wygłosił mobilizujące przemówienie, w którym przedstawiał rosnące notowania Platformy Obywatelskiej, straszył jej rosnącą siłą i deklarował, że interesuje go tylko takie zwycięstwo, które da Prawu i Sprawiedliwości możliwość samodzielnego rządzenia.Zapowiedział też, że jeśli PiS nie wygra - nie będzie dłużej kierował partią. - Jeśli przegramy przyszłoroczne wybory, to ustąpię ze stanowiska - zapowiedział.Kaczyński poinformował również o decyzji w sprawie kandydatów w wyborach prezydenckich. Nie zostaną wybrani w wyniku prawyborów, które zdaniem prezesa powodują tylko niepotrzebne napięcia. Będą wyłonieni najprawdopodobniej tuż po wyborach samorządowych.W kuluarach wymienia się nazwiska pięciu możliwych kandydatów: prof. Andrzeja Nowaka, prof. Piotra Glińskiego, europosłów Andrzeja Dudę i Ryszarda Czarneckiego oraz twórcę SKOK, senatora Grzegorza Biereckiego.Jak pisze jutrzejszy "Newsweek", w Prawie i Sprawiedliwości niewiele osób wierzy w samodzielne zwycięstwo, a współpracownicy Jarosława Kaczyńskiego widzą jego coraz słabszą pozycję i szykują się do walki o jego stołek.'...(źródło )
Rozmowa dotyczy kandydata PiS na prezydenta. W wywiadzie pojawia się zapowiedź prawdopodobnego wyłonienia go w partyjnych prawyborach.Czarnecki odnosi się sceptycznie do kandydatury prof. Piotra Glińskiego. To znakomity kandydat na ministra w przyszłym rządzie Jarosława Kaczyńskiego. Ma jedną słabość: nie przeszedł nigdy weryfikacji wyborczej — mówi i ujawnia istnienie ważnego politycznego pomysłu.Mam wrażenie, że Jarosław Kaczyński, świetny polityczny strateg, rozważa przeprowadzenie w PiS prawyborów. Ja jestem osobiście entuzjastą tego pomysłu. To by zdynamizowało życie artyjne, ale i samą kampanię To byłaby właśnie okazja  do zademonstrowania ciekawych osobistości, kiedy PO ma coraz częściej osobliwości. Ba, to też okazja pokazania wewnętrznej różnorodności”...(więcej )
„wPolityce.pl: Ryszard Czarnecki na łamach tygodnika „wSieci” zgłasza pomysł przeprowadzenia w PiS prawyborów prezydenckich. Jak  pan ocenia taką metodę wyłonienia kandydata ? „...”Dr Rafał Chwedoruk, politolog: Taka koncepcja ma sens w realiach ustabilizowanego systemu partyjnego,  z silnie zakorzenionymi partiami politycznymi. Jest to pomysł, który w różnych wariantach, nie dotyczących tylko wyborów prezydenckich funkcjonuje w wielkich partiach Europy Zachodniej. Myślę, że polkisystem partyjny, wcześniej czy później, stanie przed tego typu wyzwaniami jako z codziennością. Natomiast dziś można postawić pytanie, czy jesteśmy już w momencie aż tak ustabilizowanego systemu partyjnego. Zalety są tutaj oczywiste. Takie prawybory pogłębiają demokracje w partii, dają jej członkom poczucie wpływu na losy partii. Natomiast mają też swoje wady. Pamiętajmy, że jesteśmy społeczeństwem biernym i może się zdarzyć tak, że grupy wewnątrzpartyjne, żyjące logiką gry stricte partyjnej, często odległe od średniej myślenia w społeczeństwie, mogą być nadreprezentowane. Czyli taki kandydat może być bardzo silnie legitymizowany wewnątrz partii, a nie do przyjęcia nie tylko dla tego segmentu wyborców, o który zazwyczaj toczy się walka, czyli tych, którzy są niezidentyfikowani partyjnie, ale nawet dla mitycznego „żelaznego elektoratu”. ...”Byłby to pomysł uzasadniony, gdyby Prawo i Sprawiedliwość zmierzało mityczną droga do centrum. To znaczy usiłowało dotrzeć do tych wyborców, którzy  z różnych powodów określając się jako centrowi, udzielają poparcia Platformie Obywatelskiej. Ale to Adam Hofman stwierdził kilka miesięcy temu, że „nie idziemy do centrum, bo nikt tam na nas nie czeka”. „...”Tych wyborców nie trzeba dodatkowo mobilizować. I bez wględu czy taki kandydat będzie się nazywał prof. Andrzej Nowak, czy Zyta Gilowska, większość wyborców będzie zmobilizowana barwami PiSu i poparciem Jarosława Kaczyńskiego. Także byłoby to takie trochę przekonywanie przekonanych „...(więcej )
Zjawisko patologii i dewiacji w życiu rodziny „.....”Weźmy pod uwagę rozwód małżeński, jako jedną z dolegliwych, lecz rozszerzających się w większości krajów, deformacji życia społecznego. Rozbicie podstawowej struktury rodziny dokonuje się poprzez separację, rozwód lub śmierć czy też porzucenie rodziny przez jednego z małżonków. Rozwód jest więc jednym ze statystycznie uchwytnych wskaźników rozbicia małżeństwa i rodziny. „......”Zdaniem Podgóreckiego przez patologię społeczną należy rozumieć ten rodzaj zachowania bądź typ instytucji, typ systemu lub podsystemu społecznego, który pozostaje w zasadniczej sprzeczności (nie dający się pogodzić) z uznawanymi i akceptowanymi normami i wartościami danej społeczności, grupy, wspólnoty wyznaniowej, układu społecznego lub kulturalnego „...(więcej )
2009 Kazimierz Marcinkiewicz, premier z kapelusza, niegdyś faworyt sondaży i dawny działacz ZChN potajemnie wziął ślub w Barcelonie” ….To jego prywatna sprawa – mówi Ryszard Czarnecki z PiS, który zna Marcinkiewicza od czasów Zjednoczenia Chrześcijańsko -Narodowego. – Chociaż uważam, że jest wiele miast w Polsce, równie pięknych jak Barcelona, w których można powiedzieć ukochanej kobiecie "tak" – dodaje.

http://naszeblogi.pl/47883-czarnecki-popiera-czy-zwalcza-polityczna-poprawnosc
„Prezes PiS, Jarosław Kaczyński podejrzewa, że w jego partii szykowany jest spisek. Jak donosi "Newsweek" prezes uważa, że część polityków chce przejąć władzę w PiS. „...”"Newsweek „ twierdzi, że pierwszym krokiem 'spiskowców" ma być wystawienie kandydatury twórcy SKOK Grzegorza Biereckiego w prawyborach prezydenckich organizowanych przez PiSTygodnik informuje, że w spisku mieliby uczestniczyć m.in. rzecznik PiS Adam Hofman, europoseł Ryszard Czarnecki. - Kto pierwszy zgłosił pomysł prawyborów? Ryszard Czarnecki. A kto go wspierał w kuluarach? Adam Hofman. To nie przypadek – zauważa jeden ze współpracowników Kaczyńskiego.Bierecki jednak zaprzecza jakoby miał startować w wyborach Tygodnik pisze, że drugim krokiem grupy miałoby być przejęcie kontroli nad finansami partii. Nieoficjalnie wiadomo, że PiS ma kłopot ze znalezieniem środków na nadchodzące wybory: samorządowe, prezydenckie i parlamentarne. Jednym z rozważanych rozwiązań jest zaciągnięcie kredytu. Oczywiście w SKOK-ach, gdzie jest już zadłużony sam prezes. „...(więcej )
A333 „ Prawdziwa historia, która wiele powie...Kilka miesięcy temu p. Czarnecki wydał swoją książkę "Mój kraj"(okolice marca 2014). Ciągał po różnych salach, gdzie prezentowano wspomnianą książkę, Jarosława Kaczyńskiego. Robił sobie  z nim zdjęcia itd. Jak nic wyglądało mi to na klasyczny PR, który w przyszłości ma posłużyć jako materiał "promujący" p. Czarneckiego...wspólne zdjęcia z J. Kaczyńskim zawsze można fajnie wykorzystać. Mieliśmy wtedy już przykład z książką Tuska wydaną przez Palikota...Nieśmiało - nieco w formię żartu - zadałem p. Czarneckiemu pytanie na Twitterze, pod jednym z jego wpisów: "Pan to chyba na stanowiska prezydenta będzie się wybierał? :) "(nie pamiętam dokładnego cytatu, ale taki sens był pytania). Ku mojemu zdziwieniu wpis ten został NATYCHMIAST wykasowany przez p. Czarneckiego... Czemu? Być może "Zdradziłem" tajny plan? Ciekawe - ale jego ostatnie wypowiedzi o prawyborach(gdzie pewnie ma większe szanse/zaplecze niż prof. Gliński) wiele mówią... „...(więcej)
„150 kobiet z Auschwitz. Czarna transakcja farmaceutycznego giganta”...”"Planujemy eksperymenty z nowym lekarstwem usypiającym. Bylibyśmy wdzięczni za dostawę pewnej liczby kobiet (...)", "200 marek za sztukę? To stanowczo za dużo (...)". "Kobiety są wychudzone, ale ich stan jest zadowalający (...)" - tak przedstawiciel wchodzącej w skład I.G. Farbenindustrie farmaceutycznej firmy Bayer negocjował z komendantem KL Auschwitz. Szczegóły transakcji wyszły na jaw dopiero w 1945 roku.”...”Początki chemicznej hydry III Rzeszy - potężnego koncernu I.G. Farbenindustrie - związane są z osobami Carla Duisberga (Bayer) oraz Carla Boscha (BASF). Na mocy zawartego między nimi w 1925 r. porozumienia powstała spółka I.G. Farbenindustrie Aktiengesellschaft, wywodząca się z połączenia firm: Bayer, BASF, Agfa, Hoechst, Greisheim i Weiler - ter Meer (1). II wojna światowa była dla I.G. Farbenindustrie złotym okresem. Słowa Richarda Sasuly’ego, że "bez I.G. Hitler nie mógłby nigdy rozpętać wojny", doskonale pokazują miejsce i rolę koncernu w historii Niemiec. Już pod koniec lat 30. dało się zauważyć w I.G. dominację tych gałęzi przemysłu, które bezdyskusyjnie wiązały się z przygotowaniami do wojny. Według danych z 1943 roku, Wehrmacht był w niemal stu procentach zależny od I.G. jeśli chodzi o produkcję kauczuku syntetycznego, metanolu, barwników, gazów bojowych i niklu.”...”Początki chemicznej hydry III Rzeszy - potężnego koncernu I.G. Farbenindustrie - związane są z osobami Carla Duisberga (Bayer) oraz Carla Boscha (BASF). Na mocy zawartego między nimi w 1925 r. porozumienia powstała spółka I.G. Farbenindustrie Aktiengesellschaft, wywodząca się z połączenia firm: Bayer, BASF, Agfa, Hoechst, Greisheim i Weiler - ter Meer (1).II wojna światowa była dla I.G. Farbenindustrie złotym okresem. Słowa Richarda Sasuly’ego, że "bez I.G. Hitler nie mógłby nigdy rozpętać wojny", doskonale pokazują miejsce i rolę koncernu w historii Niemiec.Już pod koniec lat 30. dało się zauważyć w I.G. dominację tych gałęzi przemysłu, które bezdyskusyjnie wiązały się z przygotowaniami do wojny. Według danych z 1943 roku, Wehrmacht był w niemal stu procentach zależny od I.G. jeśli chodzi o produkcję kauczuku syntetycznego, metanolu, barwników, gazów bojowych i niklu.”...”Zakup 150 kobiet do eksperymentówPorządkowanie dokumentów, które Rosjanie znaleźli w 1945 roku, po wkroczeniu na teren obozu, było zajęciem wymagającym zatrudnienia tłumacza. Został nim Gregoire M. Afrine. W obszernych zbiorach poniemieckich papierów znalazł on m.in. listy wysyłane z firmy Bayer do komendanta Auschwitz. Korespondencja dotyczyła sprzedaży 150 kobiet, więźniarek, które miały stać się materiałem doświadczalnym w eksperymentach medycznych prowadzonych przez fabrykę należącą do potężnego wówczas koncernu I.G. Farbenindustrie.Zeznania człowieka, którego przesłuchano w szóstym procesie norymberskim, opublikował 15 listopada 1947 roku dziennik "Herald Tribune". Na jego łamach przytoczono fragmenty tej korespondencji. Wynikało z niej, że kombinat I.G. Farben kupił 150 więźniarek. Zanim jednak doszło do sfinalizowania transakcji, nabywca narzekał na zbyt wygórowaną cenę 200 marek za sztukę.”....(źródło )
„Należy do partii, która opiera swój program na chrześcijańskich wartościach, poszanowaniu rodziny i prawości! Ale w prywatnym życiu tym się nie kieruje! Ślepo go kochałam, a on okazał się człowiekiem bez zasad, chorym na władzę - Anna Kamińska, była już żona Mariusza Antoniego Kamińskiego, postanowiła opowiedzieć, co myśli o pośle PiS. - Jeśli premier Kaczyński chce wygrać wybory, to musi pozbyć się z PiS takich niemoralnych ludzi, jak mój były mąż – doradza.”...”Ich małżeństwo trwało 12 lat. Gdy on robił karierę w Warszawie, ona zajmowała się córeczkami i domem pod Białymstokiem. - Byliśmy zgranym małżeństwem. Byłam w niego zapatrzona jak w obrazek - opowiada pani Anna. Dla niej rodzina jest świętością. Była pewna, że dla niego także. Bo od lat głosił konserwatywne i chrześcijańskie wartości. Ale jej życie stanęło na głowie w sierpniu 2012 roku. - Z koleżanką z partii poleciał do Paryża. Przyznał się, że żałował, a całe pomyje wylał na swoją kochankę. Mówił, że to jej wina, że weszła mu do łóżka . Wybaczyłam mu, bo chciałam ratować naszą rodzinę - wspomina porzucona żona. Zaproponowała nawet, że z córkami przeprowadzi się do Warszawy, by ratować ich związek. Ale on odmówił i złożył papiery rozwodowe, zaś winą za rozpad rodziny obarczył żonę. „...(więcej )
„Okazuje się, że wielkim szczęściem można się cieszyć w skrytości. Na taki krok zdecydował się poseł Prawa i Sprawiedliwości Mariusz Antoni Kamiński (36 l.) i były aniołek Jarosława Kaczyńskiego (65 l.), a teraz projektantka mody Ilona Klejnowska (28 l.). Po tym, jak para odkryła kiełkujące wzajemne uczucie, postanowili trzymać to w wielkiej tajemnicy. I to do tego stopnia, że nawet informacja o tym, że sformalizowali swój związek, stanowi niemałe zaskoczenie dla... najważniejszych polityków PiS!”...”Jestem zaskoczona. Nic na ten temat nie wiem. Jeśli to prawda, to muszę im jak najprędzej pogratulować - tak na informację o ślubie Kamińskiego i Klejnowskiej reaguje wiceszefowa partii Beata Szydło (51 l.). „...”Naprawdę? Pierwsze słyszę. Czy aby na pewno pan mnie nie nabiera? - pytała nas zdziwiona. Nawet blisko współpracujący z Kaczyńskim od lat Marek Suski (56 l.) nie wiedział o ślubie, choć jak twierdzi, przeczuwał eksplozję uczuć między młodymi. - Bardzo zdziwiony nie jestem. Od dawna było widać, że między nimi iskrzy - komentuje nas. „..”Nie ma się jednak co dziwić, że para ukrywała swój związek nawet przed kolegami z partii. Kamiński bowiem półtora roku temu po 12 latach małżeństwa rozwiódł się z żoną Anną. A nieżyczliwi twierdzili, że to właśnie przez związek z aniołkiem prezesa PiS. Klejnowska zatrudniona była wtedy w biurze prasowym partii, występowała z Kaczyńskim na plakatach i blisko współpracowała z młodym posłem. - Wzięłam ślub, więc to naturalne, że jestem szczęśliwa. Kocham ten stan - komentuje Klejnowska. „. (więcej )
Wiktor Ferfecki „ Problemy z seksem na prawicy” ….„Afery obyczajowe są dla konserwatystów szczególnie trudne. I często źle rozgrywają je w mediach. „Józef Oleksy mówi, że na ostatnie afery obyczajowe na prawicy patrzy z zaniepokojeniem. Jego zdaniem prawdziwy wysyp spraw tego typu jest jednak dopiero przed nami. – Na razie to tylko incydenty. Nasilenie nadchodzi zazwyczaj przed wyborami „...”.młody poseł PiS Mariusz Antoni Kamiński. Gdy pod koniec lutego ogłosił, że się rozwodzi, od razu dodał, że to dla niego trudna decyzja, a cały majątek zostawia żonie. „....”To dalszy ciąg sprawy, którą opisał „Wprost". Zdaniem tygodnika „piękna i przebiegła" Ilona Klejnowska „omotała" Mariusza Łuszczka, byłego już pracownika Solidarnej Polski, by wydobywać od niego informacje. „.....”Artykuł o perypetiach uczuciowych Kurskiego chciał opublikować w styczniu tygodnik „Nie". Publikację zablokował adwokat europosła. Przyniosło to efekt odwrotny od zamierzonego. O sprawie napisały największe portale i trafiła ona na pierwszą stronę tabloidu „Fakt"......”Najbardziej znanym przykładem są kłopoty byłego premiera Kazimierza Marcinkiewicza, który w styczniu 2009 roku ogłosił, że rozstaje się z żoną.Choć próbował otwarcie opowiedzieć o zmianach w swoim życiu, zgubiły go entuzjastyczne wypowiedzi o nowej narzeczonej, w których trudno było dopatrzyć się skruchy z powodu rozwodu.”.....”Kilka miesięcy później udzielenia informacji o szczegółach swojej sprawy rozwodowej odmówił tabloidom poseł PSL Eugeniusz Kłopotek. „.....Sprawa zaczęła się od wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego. Powiedział, że Dorn łamie reguły, wnioskując o zmniejszenie alimentów na rzecz dzieci z poprzedniego małżeństwa. Po stronie prezesa stanął Przemysław Gosiewski, jednak szybko się okazało, że sam nie jest przykładnym mężem i ojcem. – Coś we mnie pękło. Dłużej nie mogłam znieść tej hipokryzji – powiedziała „Super Expressowi" jego była żona Małgorzata Gosiewska, obecnie posłanka PiS. Zarzuciła mu, że nie interesuje się synem z pierwszego małżeństwa. Oświadczenie do mediów wysłała też żona Dorna.”..... (więcej )
"Nie jesteśmy grzecznymi chłopcami" „.....”Ciemniejsze strony tych relacji opisuje najnowszy "Wprost". Według tygodnika, między posłem Kaczmarkiem a mężem Sztylc doszło przynajmniej dwukrotnie do ostrej kłótni. W czerwcu Arkadiusz Sztylc przyjechał do pensjonatu "U Jacka" w Olsztynie, żeby porozmawiać z agentem Tomkiem, którego podejrzewał o romans ze swoją żoną. Rozmowa została nagrana, taśmy ma Sąd Okręgowy w Olsztynie.”....”Dzień po spotkaniu w pensjonacie "U Jacka" odbywały się imieniny jego właścicielki, Iwony Arent, posłanki PiS. Przyszedł na nie także Arkadiusz Sztylc. W pozwie rozwodowym (Katarzyna złożyła go w lipcu) napisał, że na imprezie była też jego żona, która doskonale bawiła się z agentem Tomkiem. Z tej imprezy także są taśmy. Co mówi na nich poseł Kaczmarek? "Za trzy sekundy wstanę i cię naje..ę. Jedź do domu, bo ja się napier...iłem i mówię ci to szczerze: za trzy sekundy wstanę i cię naj...ę. Spier...aj".. „...(więcej )
Jarosław Makowski „Walka o sukcesję”...”jeśli Jarosław Kaczyński przegra listopadowe wybory samorządowe, w szeregach PiS może pojawić się myśl: „Z Kaczyńskim jednak nie da się wygrać! I to nawet bez Tuska". A więc: Kaczyński jest za mocny, by PiS został zmarginalizowany, ale za słaby, by wygrywać wybory. Co więcej, goryczy klęski po ewentualnej porażce w wyborach samorządowych może dopełnić przegrana kandydata PiS w wyborach prezydenckich. Czyli: dziewiąta porażka z rzędu. A to oznacza, że tysiące działaczy zaczną kalkulować, że może jednak potrzebują innego lidera „....”Tęsknota 
za nowym lideremKto pierwszy publicznie może dać sygnał do ataku na Kaczyńskiego, zacząć podważać jego przywództwo? Ci, którzy dziś z nadzieją wypatrują powrotu PiS do władzy. A więc prawicowi publicyści, od braci Karnowskich poczynając poprzez Łukasza Warzechę, a na Rafale Ziemkiewiczu kończąc.To publicyści, którzy mają już serdecznie dość pięknie przegrywającego przywódcy PiS. Nieraz już pokazywali, że czekają z utęsknieniem na nowego lidera prawicy. Gdy tylko bowiem po prawej stronie pojawiał się nowy projekt polityczny, prawicowa polityka i publicystyka zdradzała ekscytację, że oto w końcu rodzi się twór, który daje szansę na nowe otwarcie i wymarzone zwycięstwo. A przede wszystkim – na pogrążenie PO.”..”Tak przecież było, przypomnijmy, gdy pojawił się PJN, czyli – dla tych, którzy zapomnieli – Polska Jest Najważniejsza. To miała być nowoczesna prawica, która zabierze to, co dobre PiS, i całkowicie pogrąży PO. Ostatnio z podobnym entuzjazmem witany był projekt Polski Razem Jarosława Gowina. Na konwencji założycielskiej do boju zagrzewał zwolenników prawicowy publicysta Rafał Ziemkiewicz. Za Gowina trzymano kciuki i pompowano go przede wszystkim dlatego, że liczono, iż podzieli PO. Jak wiemy, nic z tych projektów nie zostało. „....”Oczywiście Jarosław Kaczyński chce zwycięstwa. By o nim myśleć, musi znosić i zacieśniać współpracę z Jarosławem Gowinem i Zbigniewem Ziobrą. O ile ten ostatni jest w szeregach PiS spalony, bo zdradził, o tyle Gowin zdradził, ale PO, zawiązując ostatecznie koalicję z PiS. Dziś lider Polski Razem jest bardziej pisowski niż niejeden stary pisowiec, choćby Joachim Brudziński. Walczy jako koalicjant Prawa i Sprawiedliwości, jak tylko potrafi, o legitymizację swojej tam obecności. „...(więcej )
Jarosław Kaczyński „Nic nie wiem o tym, żeby Ludwik Dorn nie płacił alimentów. Wiem natomiast o tym, że chce te niewysokie jak na sytuację jego dwóch córek alimenty jeszcze obniżać. I mówię wprost - to jest dla mnie absolutnie nie do zaakceptowania - powiedział prezes PiS Jarosław Kaczyński w "Sygnałach Dnia". „..( więcej )
A co Kaczyński myśli o Tusku? „...”Jarosław przez lata nim gardził,mówił, że to chłoptaś, nie polityk. Powtarzał, że w latach 80., gdy jego żona z synkiem gnieździła się w akademiku, on przepuszczał pieniądze z kolegami na imprezach. Po upadku komuny to samo: balangi, alkohol, piłeczka.„...(więcej)
Prezes PiS Jarosław Kaczyński zapowiedział swoje odejście, jeśli jego partia przegra przyszłoroczne wybory parlamentarne. Deklaracja padła na komitecie politycznym Prawa i Sprawiedliwości i, według relacji świadków, miała być ostrzeżeniem dla członków partii, którzy wywołują wewnętrzne konflikty, zamiast wspólnie pracować na rzecz zwycięstwa. „...”Jednak jak ustaliła "Rzeczpospolita" Kaczyński miał uświadomić władzom ugrupowania, że ma dość wewnętrznych wojen, które osłabiają listy i apelować o pracę na rzecz zwycięstwa, a jego deklaracja była groźbą, a nie zapowiedzią ucieczki.- Prezes na koniec komitetu powiedział, że omówione wcześniej listy kandydatów w wyborach do sejmików są słabe. Przekonywał, że jeśli taki sam błąd partia popełni za rok, gdy będzie wystawiać kandydatów do Sejmu, to PO znów będzie miała więcej posłów. Wtedy on nie będzie się dłużej walczył o poprawę jakości list, tylko zostawi partię i jej problemy - mówił gazecie jeden ze współpracowników Kaczyńskiego.- W partii są ludzie, którzy czekają na jego odejście, ale są też tacy, którzy zdają sobie sprawę, że bez niego PiS ma małe szanse na przetrwanie w tym kształcie - ocenia w rozmowie z "Rz" jeden z członków komitetu politycznego. Z kolei, według "Newsweeka", w Prawie i Sprawiedliwości niewiele osób wierzy w samodzielne zwycięstwo, a współpracownicy Jarosława Kaczyńskiego polują na jego miejsce.Kaczyński zapowiedział również, że decyzje w sprawie kandydatów w wyborach prezydenckich podejmie zaraz po zakończeniu wyborów samorządowych. Nieoficjalnie mówi się o pięciu możliwych kandydatach: prof. Andrzeja Nowaka, prof. Piotra Glińskiego, europosłów Andrzeja Dudę i Ryszarda Czarneckiego oraz twórcę SKOK, senatora Grzegorza Biereckiego.”...(źródło )
Wypowiedziane przez Syna Bożego słowa stanowiące podstawę dla dwudziestowiekowej nauki Kościoła na temat małżeństwa, znajdujemy m.in. w Ewangelii świętego Mateusza: – Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, i zadali Mu pytanie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On odpowiedział: «Czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich jako mężczyznę i kobietę?» I rzekł: «Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i złączy się ze swoją żoną, i będą oboje jednym ciałem. A tak już nie są dwoje, lecz jedno ciało. Co więc Bóg złączył, niech człowiek nie rozdziela». Odparli Mu: «Czemu więc Mojżesz polecił dać jej list rozwodowy i odprawić ją?» Odpowiedział im: «Przez wzgląd na zatwardziałość serc waszych pozwolił wam Mojżesz oddalać wasze żony; lecz od początku tak nie było. A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę – chyba w wypadku nierządu – a bierze inną, popełnia cudzołóstwo. I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo» (Mt 19, 3–9). Także na innych kartach Nowego Testamentu apostołowie przypominają Chrystusową prawdę. Czytamy o tym między innymi u świętego Pawła w Liście do Koryntian (Żona związana jest tak długo, jak długo żyje jej mąż. Jeżeli mąż umrze, może poślubić kogo chce, byleby w Panu – 1 Kor 7, 39) oraz u świętego Łukasza (Każdy, kto oddala swoją żonę, a bierze inną, popełnia cudzołóstwo; i kto oddaloną przez męża bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo – Łk 16, 18). Nie wprowadzać zamętu wśród wiernych Synod pod przewodnictwem Jana Pawła II odbył się w dniach 26 września – 25 października 1980 r. Zwieńczeniem jego prac była napisana przez papieża Polaka Adhortacja Apostolska o zadaniach rodziny chrześcijańskiej w świecie współczesnym, zatytułowana Familiaris consortio. Jan Paweł II pisał w niej o ogromie zła, jakim jest rozwód, podkreślając przy tym jednak, że każdemu ochrzczonemu należne jest miejsce w Kościele. Autor dodawał, iż nie oznacza to możliwości przystępowania do Świętej Komunii przez tych, którzy nie dochowali małżeńskiej przysięgi.
Adhortacja potwierdzała wielowiekowe nauczanie Kościoła. Papież podkreślił, że jest ono jasno oparte na Piśmie Świętym. Kościół jednak na nowo potwierdza swoją praktykę, (…) niedopuszczania do komunii eucharystycznej rozwiedzionych, którzy zawarli ponowny związek małżeński. Nie mogą być dopuszczeni do komunii świętej od chwili, gdy ich stan i sposób życia obiektywnie zaprzeczają tej więzi miłości między Chrystusem i Kościołem, którą wyraża i urzeczywistnia Eucharystia. Jan Paweł II doskonale zdawał sobie również sprawę, jak wielkie zamieszanie wśród wiernych wywołałyby postulowane przez lewicowe środowiska zmiany. Jest poza tym inny szczególny motyw duszpasterski: dopuszczenie ich do Eucharystii wprowadzałoby wiernych w błąd lub powodowałoby zamęt co do nauki Kościoła o nierozerwalności małżeństwa – czytamy w adhortacji.”....(źródło ) 
Andrzej Nowak (ur. 12 listopada 1960 w Krakowie)[1] − polski historyk, publicysta, nauczyciel akademicki, sowietolog, profesor nauk humanistycznych, wykładowca Uniwersytetu Jagiellońskiego, profesor zwyczajny w Instytucie Historii PAN (kierownik Zakładu Historii Europy Wschodniej na UJ), były redaktor naczelny dwumiesięcznika „Arcana”. Wykształcenie i działalność naukowa W 1982 ukończył studia na Wydziale Filozoficzno-Historycznym UJ (seminarium prof. Władysława Serczyka). Od stycznia 1983 związany jest z Instytutem Historii PAN w Warszawie (Zakład Historii Europy XIX i XX wieku), gdzie przygotowywał rozprawę doktorską (obronioną w 1990, promotor: prof. Wiktoria Śliwowska). W latach 1987-91 był bibliotekarzem w Bibliotece Jagiellońskiej. Od 1991 jest zatrudniony na etacie w Instytucie Historii PAN w Warszawie, gdzie przygotował rozprawę habilitacyjną Polityka wschodnia Józefa Piłsudskiego 1918-1920 (obronioną w 2002). Kieruje tam Pracownią Dziejów ZSRR i Europy Wschodniej (od 2002 roku)[2]. Obecnie jest kierownikiem Zakładu Historii Europy Wschodniej i Studiów nad Imperiami XIX i XX wieku w IH PAN. W 2011 otrzymał tytuł naukowy profesora. Był nauczycielem akademickim Wyższej Szkoły Biznesu NLU w Nowym Sączu. Wykładał historię Polski i Rosji m.in. na uniwersytetach amerykańskich (Rice, Columbia, Harvard), angielskich (Cambridge, University College of London) a także na Uniwersytecie w Dublinie, Uniwersytecie Masaryka w Brnie, Uniwersytecie Tokijskim, Uniwersytecie Warszawskim, w Collegium Civitas[3]. Zajmuje się głównie historią polityczną i myślą polityczną Europy Wschodniej XIX-XX wieku. Jest znawcą historii stosunków polsko-rosyjskich. Był opiekunem pracy magisterskiej Pawła Zyzaka „Lech Wałęsa. Idea i historia” obronionej w czerwcu 2008. Jest członkiem Rady Kolegium Europy Wschodniej im. Jana Nowaka-Jeziorańskiego, a także Polsko-Rosyjskiej Komisji Historycznej PAN-RAN; Komisji Środkowoeuropejskiej oraz Wschodnioeuropejskiej PAU; kolegium redakcyjnego „Kwartalnika Historycznego” i „Dziejów Najnowszych”. W latach 2006-2010 był członkiem Rady Archiwalnej przy Naczelnej Dyrekcji Archiwów Państwowych; członkiem Rady Muzeum Historii Polski, a także wiceprezesem Rady Historyków Narodowego Banku Polskiego (2007-2010). Jest synem nauczycielki – Jadwigi, oraz inżyniera metalurga – Antoniego. Ma żonę i dwójkę dzieci. Działalność medialnaOd 1980 roku zaangażowany w działalność publicystyczną. Najpierw, w latach 1980. w ramach tzw. drugiego obiegu, poświęconą głównie stosunkom Polski z jej wschodnimi sąsiadami (współpracował m.in. z „Arka”, „Miesięcznikiem Małopolskim”, „Alternatywami”, „Tumultem”). Od 1988 do 1991 sekretarz redakcji, a w latach 1991-1994 redaktor naczelny wywodzącego się z „podziemia” dwumiesięcznika „Arka”; od 1994 do 2012 roku redaktor naczelny dwumiesięcznika kulturalno-politycznego „Arcana” (do końca 2012 roku – 108 numerów)[4]. W latach 1989-1991 dziennikarz w dziale międzynarodowym dziennika „Czas Krakowski”; ukończył kurs dziennikarstwa międzynarodowego w agencji Reutera w Londynie w 1990 r. Od 1989 roku publikuje artykuły, wywiady i komentarze na łamach m.in. „Rzeczpospolitej”, „Dziennika” i jego dodatku „Europa”, „Naszego Dziennika”, „Gazety Polskiej”, „Gościa Niedzielnego”, „Tygodnika Solidarność”, „Wprost”, „Niedzieli”, „Znaku”, „Życia”. Prezes Rady Nadzorczej Spółki Polskie Radio Kraków S.A (1993-1995); członek Rady Programowej Polskiego Radia S.A. w Warszawie od 1997 do 2001 r. Jako ekspert do spraw polityki wschodniej zapraszany często do programów telewizyjnych.
W grudniu 2012 został publicystą tygodnika "W Sieci". PoglądyW latach 1980-1981 członek NZS i delegat do Konwentu NZS UJ; od końca 1981 do 1987 współorganizator podziemnego „Wolnego Uniwersytetu Jagiellońskiego” (wykłady dla grup robotniczych) i współpracownik Chrześcijańskiego Uniwersytetu Robotniczego (zorganizowanego przez ks. Kazimierza Jancarza w Mistrzejowicach); w latach 1988-1991 działacz NSZZ „Solidarność” na UJ (w 1990-91 członek Komisji Zakładowej UJ); uczestnik I i II Międzynarodowej Konferencji Praw Człowieka w Mistrzejowicach (1989) i w Leningradzie (1990). Członek Honorowego Komitetu Poparcia Lecha Kaczyńskiego w wyborach prezydenckich 2005 roku. Był wielokrotnym uczestnikiem organizowanych przez prezydenta Kaczyńskiego seminariów w Lucieniu. W wyborach 2010 roku był członkiem Honorowego Komitetu Poparcia Jarosława Kaczyńskiego. Profesor ma poglądy konserwatywne.”.....(źródło )
Ważne Jarosław Kaczyński „Nie możemy powiedzieć, że nastąpiło związanie polskiego porządku prawnego z chrześcijaństwem, z katolicyzmem. Ta konstytucja nie zaczyna się, jak powinna się zaczynać: w imię Boga wszechmogącego - podkreślił oklaskiwany prezes PiS. „....”sukces Kościoła podważałby postkomunistyczny porządek społeczny. „....”dawnego systemu broni m.in. "dawny społeczny zasób o tradycjach antyklerykalnych" uzupełniony przez "bardzo daleko idące wsparcie zewnętrzne". Jak wyjaśnił, chodzi o "zasób europejski", czyli Unię Europejską, a także organizacje związane z Narodami Zjednoczonymi. „....”w dyskusji nad nową organizacją państwa po 1989 r. elity odrzuciły m.in. koncepcję Jana Pawła II, który w 91 r. sformułował propozycję odwołującą się do dekalogu, ale też uniwersalizującą polski katolicyzm i polską katolicką tożsamość. Elity te, jak mówił Kaczyński, w dużej części ukształtowane były przez komunizm, w innej - wywodziły się z akcji dysydenckich wobec komunizmu, w jeszcze innej były związane z agenturą, a w ostatniej - były związane z "liberalizmem integralnym", czerpiącym m.in. z permisywizmu obyczajowego. „..(więcej)
Mój komentarz Jak bardzo musi być źle w PiS i , jakie musi już tam panować bezhołowie ,że aż Kaczyński musiał zainterweniować i próbować wszystkich tych cwaniaczków przywołać do porządku. Od dawna uważam ,że Polacy zasługują na to aby widzieć kto jest młodszym przywódcą, czyli sukcesorem Kaczyńskiego na wypadek jego śmieci i przywódcą , który poprowadzi tera partie i Obóz patriotyczny . Kaczyński nie powinien rezygnować z przywództwa , cały czas powinien być formalnym przywódca z prawem veta. Przepychanki o to czy mają być prawybory, czy nie , kto ma być kandydatem na prezydenta oraz deklaracja Kaczyńskiego o możliwej rezygnacji pokazują ,że pytanie , czy Kaczyński nadal rządzi w PiS jest na czasie . A jeśli nie Kaczyński to kto ,która koteria, jakie lobby . Widać wyraźnie ,ze lobby rozwodników jet coraz silniejsze w PiS. I co tu kryć widać ,że ma poparcie lewackich mediów. Ja mam tylko takie pytanie. Jak się ma kandydatura rozwodnika Czarneckiego na kandydata PiS na prezydenta Polski z deklaracją Kaczyńskiego „Jarosław Kaczyński „Nie możemy powiedzieć, że nastąpiło związanie polskiego porządku prawnego z chrześcijaństwem, z katolicyzmem. Ta konstytucja nie zaczyna się, jak powinna się zaczynać: w imię Boga wszechmogącego - podkreślił oklaskiwany prezes PiS. „....”sukces Kościoła podważałby postkomunistyczny porządek społeczny.
A Czarnecki raczej nie gwarantuje jak to ujął Kaczyński związania polskiego porządku prawnego z chrześcijaństwem . A przynajmniej tak mi się wydaje. Zaczynam mieć obawy ,że to nie Platform, nie Tusk , a tym bardziej nie Kopacz są zagrożeniem dla formacji prawicowej jaka jest PIS i dla całego Obozu Patriotycznego . Największym zagrożeniem jest wróg wewnętrzny. I na koniec w ramach przestrogi słowa Grzegorza Brauna , który uważa ,że część ludzi wewnątrz PiS aż przebiera nogami do Okrągłego Stołu Bis Marek Mojsiewicz

07/10/2014 „Wyróżnienie to jest wyrazem solidarności i wsparcia dla demokratycznych i europejskich dążeń całego Narodu ukraińskiego”- tak sprawę uzasadniła Kapituła Nagrody Lecha Wałęsy , która zajmowała się ostatnio wręczeniem nagrody imienia pana Lecha Wałęsy - po raz siódmy. Nagrodę w wysokości 100 000 dolarów sfinansował państwowy bank polski - PKO BP. Nagrodę otrzymał Ruch Społeczny Euromajdan.(???) Rozrzutny jest ten bank… Jak to państwowy bank zbożowy wykorzystywany do celów politycznych. Czy Ruch Społeczny Euromajdan jest w ogóle zformalizowany? Euromajdan powstał od razu po tym, jak prezydent Janukowicz ogłosił, że nie zwiąże się z Unią Europejską- a zwiąże się z Rosją. Oczywiście z punktu widzenia Ukrainy zrobił jak najlepiej mógł dla swojego Narodu, bo czy potrzebne są Ukrainie wszystkie te wymogi gospodarcze, które zabijają przedsiębiorczość w Unii Europejskiej? Jak Ukraina spełni te wszystkie” standardy”- to pogrąży się w długach i nigdy z nich nie wyjdzie. Zostanie uzależniona od sprytnych banków, które tylko czyhają, żeby zadłużać. Bo banki żyją z zadłużania. Jak nie indywidualnie- to zbiorowo. Kiedyś banki zadłużały indywidualnie- obecnie banki i różnego rodzaju międzynarodowe organizacje przestępcze- zadłużają całe narody. Hurtem! Przy pomocy sprzedajnych rządów, które pomagają zadłużać własne narody. 100 000 dolarów to ładna sumka! Na pewno wszyscy, którzy trzymają pieniądze w Banku PKO BP są bardzo zadowoleni z decyzji Zarządu czy Prezesa banku PKO BP. W końcu Euromajdan został doceniony- i to przez samego pana Lecha Wałęsę pieniędzmi banku. Poprzednią nagrodę dostał od banku pan Chodorkowski, który został wypuszczony z rosyjskiego obozu pracy za machlojki finansowe. Wielki oligarcha- wielkie sprawy finansowe. Tym bardziej, że ten Euromajdan finansowany- zresztą mniejsza o to skąd finansowany- przyczynił się do wybuchu wojny na Ukrainie. To Unia Europejska i Ludowa Republika Stanów Zjednoczonych- przyczyniły się do wybuchu wojny na Ukrainie. Polska też miała w tym swój udział- przynajmniej propagandowy. Unia Europejska – czytaj Niemcy- chcą wciągnięcia Ukrainy do Unii Europejskiej. Unia Europejska ma być w przyszłości potężna. Najpotężniejszy organizm gospodarczy na świecie. Byłby to pierwszy przypadek na świecie, że socjalizm- jako ustrój- spowodował rozwój gospodarczy. Już wszyscy zapomnieli o Strategii Lizbońskiej z roku 2000, na mocy której socjalistyczna Unia Europejska miała wyprzedzić- uwaga!- Ludową Republikę Stanów Zjednoczonych(sic!)- do roku 2010(!!!) Rok 2010 minął szczęśliwie, ale Unia Europejska pozostaje jeszcze bardziej w tyle za Ludową Republiką Stanów Zjednoczonych. Z jednego prostego powodu: w Ludowej Republice Stanów Zjednoczonych jest jeszcze mniej socjalizmu niż w socjalistycznej Europie. Mimo teorii Konwergencji lansowanej przez pana profesora Brzezińskiego. To znaczy prawda jet taka, że kapitalizm jest niszczony- na to miejsce wstawiany jest socjalizm, Ot- cała tajemnica! Strategia Lizbońska to rok 2000- Rada Europejska postanowiła teoretycznie, że Unia Europejska- która powstanie dopiero w roku 2009- 1 grudnia na mocy Traktatu Lizbońskiego- prześcignie USA- które powstały znacznie wcześniej niż cała ta Unia Europejska- wcześniej jako Wspólnoty Europejskie. Minęło 14 długich lat i co? I nic! Dystans się pogłębia. Na badania naukowe- upaństwowione- przeznaczono 3% PKB- i co z tego nauki? Powstało Centrum Nauki Kopernik, która była kobietą- takie wesołe miasteczko dla dzieci za ciężkie pieniądze- coś około 500 milionów złotych(!!!). Miała zostać zmniejszona biurokracja- a została zwiększona- i ciągle rośnie. Bo socjalizm to biurokracja. Unia Europejska musiałaby zrezygnować ze swojej ideologii na której oparta jest Unia Europejska. No i zatrudnienie miało wzrosnąć dla mężczyzn o 70%, a dla kobiet o 60%.. Jak na razie bezrobocie wśród” obywateli” Unii rośnie, a czasami dochodzi do 60% wśród młodzieży- na przykład w Hiszpanii. Bezrobocie musi rosnąć, jak się buduje biurokratyczny socjalizm i z sektora prywatnego wyciska się finanse na rzecz sektora państwowo- budżetowego. Sektor prywatny więdnie- i mnie ma kto wytwarzać PKB. I w końcu całość socjalizmu upada… Obecnie podtrzymują go jedynie pożyczki. Pan Poroszenko sławi na Ukrainie banderowców, zbrodniarzy i ludobójców, a wszystkich tych, którzy banderowców popierają i utworzyli Majdan- nagradzamy nagrodą imienia Lecha Wałęsy za 100 000 dolarów amerykańskich z polskiego banku. To jest dopiero polityka „polska” za polskie pieniądze. To jest obłędna polityka niemiecka za polskie pieniądze, przy pomocy nazwiska pana Lecha Wałęsy, który oczywiście obalił komunizm z Danuśką, głównie przeskakując płot stoczni, plot, którego nie było. I czy to nie jaja? Polską rządzą jej najwięksi wrogowie. I wszystko jest tak zakłamane, że trudno spod zwałów kłamstwa wyciągnąć jakąkolwiek prawdę. Banderowcy otrzymają tytuły bohaterów narodowych- chyba głównie za to , że mordowali Polaków A z ” wyrazu solidarności dla demokratycznych i europejskich dążeń całego Narodu ukraińskiego”…(????) …można się oczywiście odrobinę pośmiać… Jak ktoś ma poczucie humoru! WJR

Ocieplanie wizerunku premier Kopacz

1. Wczoraj w Gazecie Wyborczej ukazał się wywiad z nową premier Ewą Kopacz pod wymownym tytułem „władza na mnie nie działa”. Dziennikarze „Wyborczej” stają na głowie, żeby pokazać, że premier Kopacz jest reprezentantem Polski lokalnej, zwykłą kobietą, do tego lekarką, która wręcz we krwi ma wpisane pomaganie ludziom. To główny pomysł PR-owców tej nowej ekipy rządowej i wspierających ich dziennikarzy na odzyskanie zaufania Polaków po 7- letnich ponoć „świetnych” rządach Donalda Tuska. To dosyć karkołomne przedsięwzięcie, bo skoro premier Tusk i jego ekipa tak dobrze rządzili krajem i Polacy powinni być im wdzięczni, to odzyskiwanie ich zaufania przez następczynię jest co najmniej nie na miejscu.

2. Jednak lekarka z Szydłowca, małego miasta w południowej części województwa mazowieckiego, zdaniem specjalistów od PR, nadaje się jak nikt inny na reprezentanta „Polski lokalnej”, dla której pod jej rządami nadejdą lepsze czasy. Tyle tylko, że przez 4 lata swojego „ministrowania” i kolejne 3 lata „marszałkowania” obecna pani premier nie była w stanie zrobić cokolwiek dla swojego rodzinnego miasta, ani regionu radomskiego w którym jest ono położone.

Tak się dziwnie składa, że miasto Szydłowiec i powiat szydłowiecki to od wielu lat obszar zagrożony strukturalnym bezrobociem gdzie średnia stopa bezrobocia jest najwyższa w województwie mazowieckim i regularnie przekracza 30%.

3. Ba gdyby dziennikarze byli rzetelni i udali do wspominanego Szydłowca i na przykład porozmawiali z pracownikami Zakładu Opieki Zdrowotnej, którym w latach 90-tych poprzedniego stulecia kierowała Ewa Kopacz, to dowiedzieliby się, że pani minister później marszałek, a teraz premier zupełnie nie interesuje się ich losem. Wcześniej jednak gdy stawiała pierwsze kroki w polityce pracownicy tego ZOZ-u, a w szczególności pielęgniarki byli jej bardzo potrzebni do wygrywania wyborów wtedy jeszcze w Unii Wolności. To dzięki temu, że byli przywożeni autobusami na kolejne „konwentykle wyborcze” pani Kopacz została błyskawicznie szefową tej partii w ówczesnym województwie radomskim, a później liderką listy Platformy w tym regionie, bowiem liderzy list wyborczych Platformy w 2001 roku byli wybierani w otwartych prawyborach. Do tej pory krążą opowieści o tym jak to pani Kopacz przywiozła na te prawybory kilka autobusów jej zwolenników z Szydłowca i pokonała murowanego faworyta, właściciela dużej informatycznej firmy z ponad 200-tysięcznego Radomia.

4. Reprezentantka „Polski lokalnej” i zwykłych ludzi po kilkunastu latach funkcjonowania w polityce na najwyższych szczeblach, nie jest niestety w stanie pochwalić się jakimikolwiek osiągnięciami na rzecz środowisk, które wyniosły ją najwyższe stanowiska w państwie. Ba jako liderka Platformy odpowiada za główne przesłanie tej partii w zakresie polityki regionalnej, a więc za „osławiony” rozwój polaryzacyjno-dyfuzyjny, który zakłada przekazywanie środków publicznych głównie do metropolii z nadzieją, że po jakimś czasie ten rozwój „przeleje” przez ich granice i zawita do „Polski lokalnej”. Jednak po 7-latach rządów Platformy i PSL-u i w kraju i województwie mazowieckim, niczego takiego nie da się niestety zaobserwować w praktyce. To smutna konstatacja ale należy się Polakom szczególnie tym z „Polski lokalnej” już na początku „premierowania” Ewy Kopacz aby nie robili sobie złudzeń, że teraz pod tymi rządami, przyszedł ich czas. Kuźmiuk

Terror skarbowy lewackiego państwa wykończył milion Polaków Sadowski w wywiadzie z Michałem Płocińskim „ Zagrożona Wolność „.... „Doszło do sytuacji, że zgodnie z ustawą wywiad skarbowy formalnie ma dziś więcej uprawnień niż ABW.” ...(więcej)
Michalkiewicz  „Przeciwnie – w ciągu ostatnich 20 lat poziom zagenturyzowania tego sektora musiał wzrosnąć choćby z tego powodu, że każda spośród 7 oficjalnie istniejących w naszym nieszczęśliwym kraju tajnych służb (CBŚ, CBA, ABW, Agencja Wywiadu, Służba Wywiadu Wojskowego, Służba Kontrwywiadu Wojskowego – pod którymi to kryptonimami prowadzą życie po życiu Wojskowe Służby Informacyjne , no i wywiad skarbowy) musiała zwerbować sobie właśnie tutaj swoja agenturę – na wszelki wypadek„ „....(więcej)
Ojciec Święty Jan Paweł II,jeśli państwo chce wszystko uregulować, tak jak to robi w ciągu ostatnich 20 lat, wchodząc niemal w rolę Pana Boga, to niedługopod piękną nazwą "demokracja" powstanie nowy totalitaryzm” ….(więcej )
 Janusz Szewczak Główny Ekonomista SKOK „Blisko 10 mln Polaków jest zagrożonych biedą i wykluczeniem,”….(więcej)
Anna Wiejak „....”Grozi nam katastrofa gospodarcza „...” Aż 324 tys. małych i średnich przedsiębiorców grozi zamknięciem firmy, 198 tys. przeniesieniem działalności za granicę, 108 tys. deklaruje, że przejdzie do szarej strefy, a 270 tys. planuje ograniczenie działalności, jeżeli rząd nie wycofa się ze zmian w ordynacji podatkowej. „...”Ostatnio zdarza się, że kontrole skarbowe, bez zmiany przepisów i wbrew dotychczasowym praktykom, a wyłącznie na podstawie interpretacji prawa, naliczają podatki za 5 lat wstecz wraz z odsetkami „...”18 proc. respondentów zapowiedziało zamknięcie firmy, 15 proc. ograniczenie działalności w celu ograniczenia ryzyka, 11 proc. - przeniesienie przedsiębiorstwa poza granice kraju, 6 proc. - przejście do szarej strefy. „...”Wprawdzie wymuszanie podatku wstecz zostało obecnie wstrzymane, m.in. na gwałtowne protesty przedsiębiorców, jednak cały czas trwają próby załatania monstrualnej już dziury budżetowej pieniędzmi podatników. Co ciekawe, rząd nie ma najmniejszego zamiaru ściągać należności od wielkich korporacji, które w Polsce prowadzą intratne interesy bez konieczności odprowadzania do budżetu państwa jakichkolwiek podatków. „...”dużych firm jest w Polsce 4 tysiące, a małych i średnich 1,8 miliona. …...(źródło )
Dysproporcja między najbogatszymi ludźmi, a resztą świata ma tendencję wzrostową. Według raportu opublikowanego przez organizację Oxfam: 85 najbogatszych osób na świecie posiada tyle, ile połowa najbiedniejszej ludności świata. „...”Według raportu, 210 osób, stało się miliarderami w ciągu ostatniego roku, dołączając do grupy 1426 osób, które posiadają  łącznie równowartość 5,4 bilionów dolarów. Łączne bogactwo jednego procenta najbogatszych ludzi na świecie wynosi obecnie ponad 110 bilionów dolarów.„Ta ogromna koncentracja zasobów ekonomicznych w rękach małej liczby osób stanowi znaczące zagrożenie dla systemu politycznego i gospodarczego” – stwierdza raport.”....”Od chwili publikacji tego tekstu, problem tylko się powiększył. Najnowsze dane pokazują, że liczba osób posiadających tyle co połowa ludzkości zmniejszyła się z 85 do 67 osób. „ ...(więcej )

Mark Blyth„ 400 najbogatszych Amerykanów posiada więcej aktywów niż 150 milionów najuboższych Amerykanów...(więcej)

Marzec 2007 rok Robert Kiewlicz „Od dziś urząd skarbowy ma uprawnienia jak ABW „.....”Policja skarbowa od dziś może przeszukiwać, podglądać i podsłuchiwać podatników. I choć inne służby specjalne potrzebują zgody sądu do użycia technik operacyjnych, to o ich użyciu przez wywiad skarbowy zadecyduje tylko jeden urzędnik, Generalny Inspektor Kontroli Skarbowej. „.....”codzienność polskiego wywiadu skarbowego, który stał się właśnie kolejną polską służbą specjalną. I to jedną z najgroźniejszych służb w kraju, bo ma uprawnienia takie jak Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego. „....(źródło)
Michalkiewicz „Centrum Adama Smitha obliczyło, że państwo polskie konfiskuje rodzinie pracowników najemnych 83 procent dochodu „...(więcej )
 „Jak zniszczyć przedsiębiorcę „ „„Urząd Kontroli Skarbowej wykończył firmę, której właścicielka naraziła się prokuraturze. Spółkę jej męża zniszczono wcześniej „ ….( więcej)
 Sadowski „Fragmenty wywiadu z Sadowskim „Co to oznacza dla Polaków, że pracujemy ponad 170 dni na wydatki rządu?Oznacza niższy poziom osobistego dobrobytu i mniejsze bogactwo. Z jednej strony – jest to kwestia rozmiaru przymusowej pracy dla rządu „.....”Podczas prezentacji w dniu wolności podatkowej Panowie przywoływali historyczne daty i dane mówiące, że w Stanach Zjednoczonych na początku XX wieku dzień wolności podatkowej przypadał pod koniec stycznia, z kolei mityczny chłop pańszczyźniany pracował na rzecz pana 2 dni w tygodniu, co daje około 100 dni w roku. Jak ważne jest przywoływanie tych historycznych faktów? …..– Do tej pory w podręcznikach, które są jeszcze w użyciu w naszym kraju, określa się pańszczyznę mianem wyzysku. W ramach pańszczyzny pracowano około 100 dni na rzecz pana. Jak więc określić to, co dziś wolny obywatel musi ponieść na rzecz dzisiejszego systemu. Jak widać, te obciążenia są o wiele dalej idące niż były kiedyś. „Na co dzień praktykują obywatelskie nieposłuszeństwo, którego elementem jest upowszechnienie przyzwolenia dla sprzedaży bez faktur, czyli bez 23 proc. podatku. To pokazuje, że istniee równoległa rzeczywistość, gdzie poczynania władzy są nieakceptowane. „.....(więcej )
Bank Światowy sklasyfikował polski system podatkowy na 151. pozycji na 183 możliwych, jako jeden z najbardziej wrogich systemów wobec gospodarki. Jest on skomplikowany, nieefektywny i marnotrawny.Na wsi jest prostszy i tańszy. Wprowadzenie PIT, CIT i całego tego systemu na wsi spowoduje również konieczność podania ustawowego wzoru na amortyzację konia tak jak samochodu. Czy Trybunał Konstytucyjny sprosta kolejnemu oczekiwaniu wprowadzenia równouprawnienia i w tej materii?”…” Od lat w rządowych raportach pojawia się diagnoza, iż głównym źródłem bezrobocia w Polsce jest dramatycznie wysokie, łączne opodatkowanie pracy ZUS, składkami i podatkami. Jednym z tych elementów obciążających pracę jest podatek o wprowadzającej w błąd nazwie “składka zdrowotna”. Jest ona biurokratyczną aberracją pozbawioną ekonomicznego i konstytucyjnego uzasadnienia. „...(więcej )
Kaczyński „Warto być Polakiem dobrze zorganizowanym i wydajnym, ale nie traktowanym w pracy jak niewolnik. Bo już jesteśmy bardzo pracowici. Jest znamienne, że wedle danych OECD przeciętny Polak pracuje aż 2015 godzin w roku (pracowitsi są od nas Koreańczycy - 2074 godziny), a daleko za nami są uznawani za bardzo pracowitych Japończycy (1733 godziny), Niemcy (1309 godzin) czy Holendrzy (1288 godzin).” ….( więcej )
„Rząd Hiszpanii zaproponował w piątek zaostrzenie kar dla przestępców podatkowych, którym ma grozić do 6 lat więzienia. Do 4 lat grozić będzie oszukującym hiszpański ZUS i urzędy pracy. Politycy winni przestępstw podatkowych mają stracić prawo startu w wyborach.”....”Jak wynika z sondażu przeprowadzonego na zlecenie Ministerstwa Finansów, 37 proc. ankietowanych Hiszpanów przyznało, że popiera przestępstwa podatkowe. „...(więcej )
Leszczyński .”Ogromne wydatki wymuszą oczywiście dalsze podnoszenie obciążeń podatkowych, jeszcze większe zadłużenie państwa, a za tym pójdzie jeszcze więcej interwencjonizmu. Z czasem pojawić się muszą – pokazuje to historia wielkich demokratycznych poprzedników Baracka Obamy – ograniczenia importowe, utrudnienia dla transferu kapitału inwestycyjnego za granicę. W cieniu rewolucyjnej polityki. Na dłuższą metę wszystkie te działania będą miały katastrofalne skutki gospodarcze. „...” działania Obamy wpędzą sektor prywatny w poważne tarapaty i ograniczą aktywność gospodarczą oraz zatrudnienie.Ale to będzie już cena, jaką zapłacą jego następcy”....” I dlatego Barack Obama, jego lewicowa polityka socjalna, powszechna służba zdrowia, ba, nawet jego inicjatywy ekologiczne, będą uznane za genialne antyrecesyjne posunięcia „...(więcej )
Profesor Wojciechowski „Wojciechowski „”W niezarejestrowanej działalności gospodarczej chodzi, nierzadko bardziej niż w legalnej, o zadowolenie klienta i o zdobycie jego zaufania „..”Jakie są tu plusy? Klient oszczędza, a przedsiębiorcy i pracownicy zyskują utrzymanie, gdyż po odprowadzeniu podatku ich praca stałaby się nieopłacalna. Wiele z tych dóbr legalnie w ogóle by nie powstało. Odpowiada to moralnym celom gospodarki w ogóle, gdyż polega ona na produkowaniu i dostarczaniu ludziom potrzebnych im do życia dóbr materialnych. „.....”Szara strefa to termin potoczny, lepiej ją określać -  tak jak statystycy -  jako „gospodarkę nierejestrowaną"....”Tymczasem chodzi tu o pożyteczną działalność gospodarczą: produkcję dóbr i usług oraz obrót nimi. Według szacunków GUS dostarcza ona Polsce kilkanaście proc. PKB, a według niektórych ekspertów blisko 30 proc. PKB „...”Mówi się o niej jednak dużo rzadziej niż o części gospodarki nadzorowanej przez urzędy. „....”Czy ktoś jest okradziony? Rząd uważa, że tak, gdyż nie uzyskał podatku. Otóż, po pierwsze, uzyskał podatki pośrednie, wpływy z VAT i akcyzy za zużyte towary. Likwidując siłą szarą strefę, utraciłby te dochody. Po drugie, w sytuacji, gdy podatki są nadmierne, a rządy pozwalają na to, by z powodu bezzasadnych świadczeń, rozrostu administracji, marnotrawstwa i korupcji środki z nich były trwonione, należy przyznać podatnikom moralne prawo do niepłacenia części podatków. „.....”Drugi zarzut to wyzysk pracowników. Jednakże zatrudnienie w szarej strefie odbywa się na podstawie wolnej umowy. Jej rejestracja jest potrzebna ZUS, a nie stronom. „Chcącemu nie dzieje się krzywda" -  mówi prawo rzymskie. Jeśli zarobki są zbyt niskie, to z powodu wielkiego bezrobocia, a temu winne są rządy, które przez wysokie podatki i krępujące przepisy blokują przedsiębiorczość, a tym samym utrudniają zatrudnienie. Nieuczciwe jest natomiast pobieranie jednocześnie płacy i zasiłku -  do czego jednak kusi polityka socjalna rządów. „.....”Sytuacja taka jest typowa dla wielkiego biznesu. Chroniony przez rządy przed konkurencją może sobie pozwolić na zmowy i dyktat cenowy. Żyje w części z zaopatrywania firm drobniejszych, które produkują konkretne towary i usługi. To je więc wyzyskuje i ich klientów. Rządom cała ta sytuacja dogadza, gdyż może zyski takich firm opodatkować, czyli uzyskać udział w łupach (chyba że na skutek nieudolności lub korupcji pozwala zyski ukryć i wywieźć). „.....”W Polsce ochronę własności intelektualnej w 2011 roku wyceniono w punktach na 6,6, a materialnej na 5,6 (na 10,0). Ten ostatni wynik jest zresztą bardzo słaby, odpowiada 90. miejscu na 129 krajów zbadanych, obok Malawi, Kazachstanu itp.; w Europie gorzej jest tylko w krajach bałkańskich. „....(więcej )
Marczuk „Welfare State .Pożegnanie z iluzja„ „Jeśli państwo opiekuńcze ma jakąś oficjalną datę powstania, to jest to 5 lipca 1948 r." – pisze w książce „Ekonomika polityki społecznej" prof. Nicholas Barr, brytyjski ekonomista z London School of Economics. To właśnie wtedy w liberalnej Wielkiej Brytanii został wprowadzony tzw.plan Beveridge'a. Powstał na podstawie raportu przygotowanego przez Komitet ds. Ubezpieczeń Społecznych i został przekuty w plan zabezpieczenia społecznego. Uznano, że to państwo powinno odpowiadać za wiele czynników ryzyka, m.in. za bezrobocie, niezdolność do pracy, starość, zgon żywiciela rodziny czy niepełnosprawność. Jak się okazuje, to, co wydaje nam się dzisiaj oczywistością, przez całe wieki istnienia ludzkości wcale nią nie było. „.....”Mnożą się więc przywileje,emerytury dla 50-latków, zasiłki dla bezrobotnych tak wysokie, że nie opłaca się pracować, renty dla zdrowych, państwowe gwarancje kredytu dla „golców", czterodniowy tydzień pracy, pomoc dla wszystkich. Państwo może wszystko, możemy zadłużać się w nieskończoność, jesteśmy coraz bliżej raju – opowiadają wyborcom politycy.Na przykład w Europie wydatki na cele socjalne przekraczają 30 proc. PKB „....(więcej )
Michalkiewicz „A z „szarą strefą”rzecz jest taka, że według Głównego Urzędu Statystycznego,powstaje tam około 30 procent produktu krajowego brutto, a więc tego, co się w Polsce produkuje i sprzedaje. W tej sytuacji likwidacja „szarej strefy”, o ile by się naszym okupantom powiodła, może doprowadzić do gwałtownych paroksyzmów gospodarczych „....”Setki tysięcy, a właściwie – miliony ludzi, w poczuciu odpowiedzialności za własne rodziny,za własne przedsiębiorstwa, a nawet – za gospodarkę narodową,z całym poświęceniem omijają szkodliwe przepisy. Dzięki temu nasza gospodarka jako-tako funkcjonuje, stwarzając naszemu narodowi w miarę odpowiednie warunki przetrwania. Dlatego też każda próba likwidacji „szarej strefy”łączy się z ogromnym ryzykiem zagrożenia ekonomicznych podstaw życia narodu. „....(więcej)
„W Polsce sektor publiczny zatrudniał ok. 3,5 mln osób na koniec zeszłego roku. Najwięcej osób pracowało w oświacie, prawie milion. Niewiele mniej w szeroko pojętej administracji „.....”Z analizy wynika, że zarobki w sektorze publicznym są wyższe niż w prywatnym. W zeszłym roku różnica sięgała ok 30 proc. „.....”Ekonomiści policzyli, że polski sektor publiczny zatrudnia 21,6 proc. wszystkich pracujących „.....”Z raportu wynika, że prawie milion osób państwo zatrudnia w oświacie (2010 roku) „....”Drugą równie liczną grupą są pracownicy administracji publicznej, obrony narodowej i obowiązkowego ubezpieczenia społecznego, których w 2010 roku również było prawie milion.. „....”Należy jednak pamiętać,  że urzędnicy, których liczba w zależności od przyjętej definicji wynosi od 0,4 mln do prawie 1 mln osób, „...(więcej
Zbyszek „Gdyby z podobną tezą: "Ameryka jest oligarchią" wystąpiła agencja RIA-Novosti, albo Russia Today. Gdyby z taką tezą wystąpił kolejny bloger poszukujący spiskowych wyjaśnień polityki, można by ją śmiało zlekceważyć. USA ma mają wielu zaprzysiężonych wrogów, którzy obrzucą to państwo błotem.Gdy teza ta jednak pada w czasopiśmie The Washington Times, a jest konsekwencją pracy dwóch amerykańskich profesorów z uniwersytetów Princeton Northwestern, to wygląda ona już nie na tezę, ale informację o aktualnym ustroju USA."Kto rządzi? Kto naprawdę ma władzę? Do jakiego stopnia większość obywateli USA jest suwerenem, półsuwerenem czy też jest głównie bezsilna?"
- stawiają pytanie Gilens i Page, odwołując się do prac naukowych dotyczących amerykańskiego życia politycznego.W swojej pracy naukowej autorzy postanowili sprawdzić, która z grup wskazywanych przez ich poprzedników, faktycznie rządzi Stanami Zjednoczonymi: większość obywateli, grupa najbogatszych, ogólne grupy interesów, czy też grupy interesów tworzone przez korporacje.Do swojej pracy wybrali 1779 przypadków rozstrzygnięć politycznych na szczeblu federalnym, które zapadały pomiędzy 1981 a 2002 rokiem. Do jakich wniosków doszli? "Podczas gdy preferencje elit ekonomicznych i zorganizowanych grup interesu wpływają na rozstrzygnięcia polityczne, preferencje przeciętnych Amerykanów wydają się mieć na nie wpływ minimalny, bliski zeru. Preferencje elit ekonomicznych mają daleko bardziej niezależny wpływ na zmiany polityczne niż preferencje zwykłych ludzi. Nie znaczy to, że przeciętni obywatele zawsze przegrywają. Często zapadają rozstrzygnięcia zgodne z ich preferencjami, ale tylko dlatego, że te właśnie rozstrzygnięcia popiera elita finansowa. Co wyniki naszej pracy mówią o demokracji w Ameryce? (...) Wskazują one, że w USA większość - nie rządzi, przynajmniej w sensie wpływania na polityczne decyzje i rozstrzygnięcia. Kiedy większość obywateli nie zgadza się z elitą ekonomiczną i/lub grupami interesów, zazwyczaj przegrywa. Co więcej, z powodu wbudowanej w amerykańską politykę tendencji do utrzymywania status quo, nawet spore mniejszości preferujące jakieś rozwiązania polityczne, nie osiągają swoich celów. Na przekór, poważnie wyglądającym empirycznym danym, wspierającym wcześniejsze teorie rządów większości, nasze analizy sugerują, że większość Amerykanów ma mały wpływ na politykę przyjmowaną i prowadzoną przez rząd. (...) Wierzymy, że jeśli kierunki polityki są dominowane przez potężne organizacje biznesowe oraz małą liczbę bogatych obywateli, to aspiracje Ameryki do bycia demokratycznym społeczeństwem są poważnie zagrożone"....( więcej )

„W Polsce jest 114 podatków „...”Jak ujawniła Kancelaria Sejmu w odpowiedzi na zapytanie dziennikarzy tygodnika „NIE”, w Polsce obecnie obowiązuje 114 różnych danin publicznych, z czego tylko 13 ma status podatku. Reszta to 101 opłat których w rzeczywistości nic nie różni od zwykłych podatków. „....”Według „Mapy wydatków” przygotowanej przez Fundację republikańską cały sektor publiczny wydał w 2013 roku 707,627 mld zł. W przeliczeniu na każdego Polaka daje to średnią 1551,81 zł miesięcznie „....(źródło )
Krzyszttof Szpanelewski, szef kampanii wyborczej KNP w wyborach do Parlamentu Europejskiego oznajmił za pośrednictwem YouTube, że odchodzi z Kongresu Nowej Prawicy. „...”Szpanelewski w swoim wystąpienia (całe nagranie pod tekstem) odnosi się m.in. do ostatnich notowań sondażowych Kongresu Nowej Prawicy i zauważa, że te wyglądają słabo, są poniżej oczekiwań „...”Tymczasem już wcześniejsze ustawienia list wyborczych preferowało nie tych aktywnych młodych działaczy, tylko tzw. zasłużonych. Można by rzec „zakon JKM”. „...(źródło )
Jacek Bereźnicki „Wyniki najnowszego badania Komisji Europejskiej warunków prowadzenia biznesu są dla Polski druzgocące. Drobni przedsiębiorcy mają nad Wisłą trudniej niż w większości krajów unijnych, a co gorsza, najnowsze badanie przyniosło dużo gorsze wyniki niż przed rokiem.”.....”Przepisy dotyczące eksportu i importu są niejasne i skomplikowane, co powoduje, że załatwienie wszystkich formalności trwa bardzo długo – w przypadku importu jest to 14, a eksportu nawet 17 dni. Tracą na tym same firmy, ale także porty, które często są przez polskich przedsiębiorców omijane na rzecz np. niemieckich. „...”Kolejnym wielkim problemem są podatki – przede wszystkim bardzo skomplikowane i wewnętrznie sprzeczne przepisy dotyczące VAT. Polscy przedsiębiorcy potrzebują na uregulowanie swoich spraw podatkowych potrzebują aż 286 godzin, czyli prawie o 100 godzin więcej, niż wynosi średnia unijna (193 h). „...(źródło )
Ważne Liczba emerytów i rencistów w Polsce na koniec grudnia 2013 roku spadła do 7 mln 283 tys ..(źródło )

„W Polsce sektor publiczny zatrudniał ok. 3,5 mln osób na koniec zeszłego roku. Najwięcej osób pracowało w oświacie, prawie milion. Niewiele mniej w szeroko pojętej administracji „.....”Z analizy wynika, że zarobki w sektorze publicznym są wyższe niż w prywatnym. W zeszłym roku różnica sięgała ok 30 proc. „.....”Ekonomiści policzyli, że polski sektor publiczny zatrudnia 21,6 proc. wszystkich pracujących „.....”Z raportu wynika, że prawie milion osób państwo zatrudnia w oświacie (2010 roku) „....”Drugą równie liczną grupą są pracownicy administracji publicznej, obrony narodowej i obowiązkowego ubezpieczenia społecznego, których w 2010 roku również było prawie milion.. „....”Należy jednak pamiętać,  że urzędnicy, których liczba w zależności od przyjętej definicji wynosi od 0,4 mln do prawie 1 mln osób, „...(więcej )
dużych firm jest w Polsce 4 tysiące, a małych i średnich 1,8 miliona.Uwolnić rodaków ze smyczy Mieczysław Wilczek ministrem został w październiku 1988 r., a z rządu odszedł w sierpniu 1989 r. To jemu przypisuje się główną rolę w przeforsowaniu ustawy o podejmowaniu działalności gospodarczej, upraszczającej procedury zakładania prywatnych firm i znoszącej górny limit zatrudnienia u prywaciarzy. – To zapoczątkowało niesłychany boom, w krótkim czasie zarejestrowało się trzy miliony prywatnych podmiotów gospodarczych. Naszą zasługą było uwolnienie ze smyczy energii i pomysłowości Polaków – mówi Wilczek. Ówczesny premier Mieczysław F. Rakowski: – Ustawa była nie Wilczka, ale całej Rady Ministrów. Prawdą jest, że on walczył o nią jak lew. „...(źródło )
Mój komentarz Te sku... wykończyły co najmniej milion dwieście tysięcy Polaków i  ich firm . Cześć ich pamięci Jeśli komuś się wydaje że wygra z państwem totalitarnym , a takim jest II Komuna w Polsce to jej w grubym błędzie. Jeszcze dziesięć lat temu Polacy posiadali trzy miliony małych firm . Terror skarbowy i urzędniczy państwa Tuska prawie ich połowę . Totalitarne państwo z benedyktyńska pracowitością wykończyło około miliona dwustu tysięcy Polaków i ich firmy Wielki sukces .Cztery tysiące dużych firm, banków , sieci handlowych psa się na ścierwie Polaków i ich firm Koncerny w Polsce kwitną, rosną , a ich właściciele , czyli mające czasem dwieście , czy sto pięćdziesiąt lat rodziny lichwiarzy i oligarchów krok po kroku przejmując cała Polskę,a jej tubylczą ludność przekształcają w niewolników, w masy robocze dla swoich korporacji Są dwa triki , które lichwiarstwo wykorzystuje w celu zniszczenia Polski .Pierwszy element to proporcje . Siedem i pól miliona rencistów i emerytów plus trzy i pól miliona ludzi utrzymywanych przez budżet daje dwanaście milionów wyborców . Przedsiębiorców jest zaledwie milion osiemset Gierek wołał pomożecie towarzysze . Tak teraz lichwiarstwo i oligarchia ustami kontrolowanych prze siebie rządów, premierów i posłów zwraca się do tych dwunastu milionów ludzi którzy są przyssani do koryta Tusk i Kopacz Gdy przychodzi czas wyborów i związanej z tym polityki podatkowej wołają do nich " Towarzysze .Pomożecie nam zajebać podatkami tych Polaków, którzy mają małe firmy . I jak państwo myślicie, aj wam się wydaje patrząc na to co Totalitarne , terrorystyczne państwo polskie robi z polskimi przedsiębiorcami , jak jest odzew tych dwunastu milionów ludzi, an kogo oni głosują Drugi trik typowy dla wszystkich socjalistycznych państw totalitarnych takich jak Korea Północna, socjalistyczna Rosja Stalina , socjalistyczne Niemcy Hitlera, czy socjalistyczna oligarchiczna Unia Europejska . Formalna jak w wypadku socjalistów Hitlera , czy Stalina , czy faktyczna jak w wypadku oligarchicznej , socjalistycznej Unii wolność słowa i przekształcenie mediów w aparat przemocy propagandowej Zarówno socjalistyczne Niemcy Hitlera , jak socjalistyczna Rosja Stalina tak teraz socjalistyczna Unia oligarchów pierze ludziom mózgi i wbija im do głowy ,ze ustrój w którym żyją jest to ustrój wieki i że jest najlepszym z możliwych na świecie . Jeśli państwo mi nie wierzycie jak skuteczna jest propaganda państwa totalitarnego to zróbcie pewien eksperyment . Powiedźcie jakiemuś waszemu znajomemu , najlepiej urzędnikowi ,że rząd za rok przestaje wypłacać na zawsze emerytury . Zobaczycie państwo jak wasz znajomy wpadnie w coś w rodzaju delikatnego obłędu i zacznie was przekonywać ,ze to niemożliwe , a na pytanie dlaczego powie niczym wyznawca jakieś sekty satanistycznej ,że to niemożliwe , że to niemożliwe ,ze to niemożliwe . I już System socjalistyczny Konsensusu Waszyngtońskiego jest Na całym Zachodzie tak doskonały,że nie padnie od jakiś zmian politycznych , zresztą z demokracji zrobiono cuchnące ścierwo . Ten system padnie ponieważ jest skrajnie prymitywny gospodarczo i przestarzały społecznie. Socjalistyczny system niewolnictwa ekonomicznego panujący w Unii i Polsce jest zacofany i niewydolny . resztki zdychających tubylców zadepczą Chińczycy , Hindusi i czarni Afrykanie .  Propaganda i kontrola lichwiarstwa i oligarchów nad liderami opinii jest niewiarygodnie skuteczna i silna .przykładem jest Korwin Mikke , który zakłada utrzymanie VAT i to na poziomie 25 procent, broni lichwiarzy posiadających OFE ,a do tego twierdzi ,że koncerny maj prawo do przejęcia całej gospodarki . Co więcej Korwin Mikke udaje że żyje na Marsie i nie ma ani w Polsce, ani w USA, ani w Unii Europejskiej ani jednej rodziny lichwiarskiej i ani jednego oligarchy ani jego rodu ,a właścicielami koncernów są krasnoludki Marek Mojsiewicz

Degrengolada w tempie galopujących suchot

* Odwilż już była *Premier nie kontroluje, minister rezygnuje!

* Wersje robocze dla idiotów *A ja się nazywam Stanisław Frąckiewicz...

Wesoła piosneczka francuska o dwóch pijanych, co to „wiódł ślepy kulawego”, miała za refren pytanie: „Błażeju, czyśmy daleko uszli od Montmartre”? Warto by dzisiaj zapytać: jak daleko odeszliśmy dzisiaj od Października 1956 roku?

Na fali „odwilży” w roku 1956 (nieco wcześniej towarzysze radzieccy postanowili, że w walce o koryto nie będą się już wzajemnie mordować i na tym polegała „odwilż”) PZPR odzyskała kontrolę nad „organami”, czyli tajnymi służbami. Ale odwilże nie trwają wiecznie, co się stopi, to znów zamarza a nie zawsze powraca odpowiednio wysoka temperatura polityczna, by stopiła tę powtórną zmarzlinę... Ma ona tendencję – i zarazem pretensje – być zmarzliną wieczną... Toteż już około roku 1967 najmniej tknięte odwilżą tajne służby – „wojskówka” – odzyskały kontrolę nad partią i spuściły towarzysza Wiesława w roku 1970, a mniej więcej w 10 lat później cywilne tajniactwo też podniosło głowę i zespół wespół z „wojskówka” spuściły towarzysza Gierka w roku 1980. Od tej pory tajne służby niepodzielnie kontrolowały partię, aż do roku 1989.Od 1989 roku tajne służby zaczęły kontrolować już nie jedną partię, PZPR, ale większość spodstolnych partii... Na tym newralgicznym odcinku zatem niedaleko odeszliśmy od PRL. Owszem, więcej partii kontrolowanych przez bezpiekę to bardzo cenny urobek demokracji, postępu, europeizacji, tolerancji, praw pederastów i tak dalej – ale gdzie ta odwilż? Dawno diabli ją wzięli... Jak zamarzło, tak nie puszcza. Wydawałoby się, że po 25 latach takiej zmarzliny większość politycznych ambicjonerów zrozumie ten największy problem spodstolnej RP i zacznie przynajmniej stawiać go jako czołowy problem dzisiejszego państwa. Najwidoczniej jednak ambicje większości naszych ambicjonerów są tak skromne, że wystarcza im całkowicie rola przewidziana dla nich przez kontrolerów – „towarzyszy z osłony”, jak mawiano w PRL. Takie podejrzeniu zrodziło się już po zamordowaniu małżeństwa Jaroszewiczów; sama perfekcja tego morderstwa jak i bezradność śledztwa nawet najgłupszemu obywatelowi wskazywały trop do tajnych służb, krajowych bądź zagranicznych (albo przewerbowańców) i powinny być dla „demokratycznych polityków” powodem zaalarmowania opinii publicznej. Tymczasem opinię publiczną poczęstowano wersją roboczą „niezależnej prokuratury” o żulach, co to zabili Jaroszewiczów, żeby ukraść fiński nóż. Nie narobiła się ta prokuratura przy swej wersji „roboczej”... Zabójstwie generała Papały potwierdzało dobitnie postępującą kontrolę tajnych służb nad demokratycznymi partiami, demokratycznym parlamentem, demokratycznym rządem i demokratycznym prezydentem. Tym razem „niezależna prokuratura” znalazła jakiegoś dżentelmena o ksywie „Patyk” i żmudnie wypracowała „wersję roboczą”: zabił on komendanta policji żeby ukraść używany samochód. Żaden z polityków – przynajmniej obecnej koalicji - nie podniósł i wówczas publicznie kwestii kontroli tajnych służb nad „demokracją III RP” jako głównego polskiego problemu. A to znaczy, że kontrola ta zwiększa się. I znów: to zabójstwo pokazywało bez osłonek, że już nie tylko tubylcze tajne służby kontrolują „demokratyczne władze” spodstolnej RP, ale przynajmniej część z nich jest potężnie kontrolowana przez tajne służby obce. Ale i chociaż wyjaśnienie tego morderstwa stało się podobno „punktem honoru policji III RP”! (i gdzie ten honor?) – żaden poseł ani senator nie postawił publicznie tego zasadniczego problemu III RP: że bezpieka kontroluje konstytucyjne, demokratyczne władze, a nie te władze – bezpiekę. Jeśli w domu powieszonego nie mówi się o stryczku, to po co nam w końcu Sejm?... Wprawdzie gen.Petelicki nie był już w czynnej służbie (przynajmniej oficjalnie), ale gdy i jego odwiedził w garażu seryjny samobójca (podobnie jak wcześniej sierżanta Musia, szyfranta Zielonkę i tak wielu innych...) – nawet najgłupszy obywatel musiał zadać sobie pytanie, kto właściwie rządzi spodstolną III RP zza tych demokratycznych atrap i dekoracji w postaci prezydenta, premiera, ministrów?... Owszem, w 1992 roku premier Jan Olszewski postawił dramatyczne pytanie:” Czyja tak naprawdę jest Polska i kto nią naprawdę rządzi?” – ale stawiał je właśnie w chwili, gdy bezpieka spuszczała go z premierostwa. Czy pobudziło to ambicje innych polityków, by ukrócić tę kontrolę, by zrzucić to jarzmo? Wręcz przeciwnie: wbiło to ich w jeszcze głębszy kompleks strachu. Zło zawsze zaczyna się od strachu przed nazwaniem go po imieniu... Gdy jednak nie dawno raport Najwyższej Izby Kontroli stwierdził, że „premier nie kontroluje służb” – była okazja dla wszystkich tych, powiedzmy, posłów w Sejmie i, dajmy na to, senatorów w Senacie, by przynajmniej publicznie podnieść ten największy problem III RP, podnieść polityczna temperaturę. Nikt z niej nie skorzystał, a minister Sienkiewicz, który próbował skromnie ledwo „centralizować służby”, pierwszy padł ofiarą „spisku kelnerów”...

Że premier nie kontroluje służb – „to widać, to słychać, to czuć”. Widać to od 1989 roku, widać że służby kontrolują prezydentów, premierów i rządy. I właśnie dlatego jest to największy problem spodstolnej III RP. Raport NIK jest więc banalny; byłby ciekawszy, gdyby mówił, kto kontroluje premiera...rząd...prezydenta...Które to służby i czyje? Ale wtedy i p.Kwiatkowski mógłby doczekać się niespodziewanej wizyty „bruneta wieczorową porą”; czyż pan Walerian Pańko z tejże Najwyższej Izby Kontroli nie zginął wcześniej w dziwnym wypadku drogowym gdy zaczął interesować się FOZZ-em?? Ta degrengolada państwa postępuje w tempie galopujących suchot. Traktując obywateli jak traktowano ich w PRL – prezydent, premier, rząd, parlament nie zająknęli się nigdy ani słowem na temat utraty przez państwo kontroli nad służbami i trwożliwie milczą, a kolejna „wersja robocza” niezależnej prokuratury powiada, że to pan Falenta zlecił kelnerom podsłuch ministra spraw wewnętrznych, ministra spraw zagranicznych, prezesa Narodowego Banku Polskiego i wielu innych... He,he, mówimy Falenta, kelnerzy – myślimy: to służby nagrywały „U Sowy”!

Gdy „premier nie kontroluje tajnych służb” (co jest jego konstytucyjnym obowiązkiem!) – jakże się dziwić, że minister Piotrowska ledwo objęła resort spraw wewnętrznych, już...zrezygnowała ze swego obowiązku kontrolowania tajnych służb podległych jej resortowi. To tak, jakby minister transportu powiedział: Biorę ten resort, ale będę kontrolował tylko furmanki i kolejki linowe... Jakże więc tak zwany „zwykły obywatel” może traktować poważnie prezydenta, premiera, rząd i cała tę „większość koalicyjną”, gdy – milcząc tchórzliwie o najpoważniejszym problemie państwa a śliniąc się o duperelach – jego samego traktują jak ostatniego durnia? Całkiem rozsądnie to ich uważa wtedy – uprzejmie - za ostatnich durniów, a mniej uprzejmie – za sprzedajnych błaznów. Toteż i dzisiaj „październikowa odwilż” jest pilnie potrzebna. Niedaleko uszliśmy od PRL i jakże aktualne jest to opowiadanie Mrożka („Płońsk”),w którym Polak w bereciku i z kiepem „sporta” w zębach, patrząc na posłów, ministrów i „ludzi kultury”, mówi: „A ja się nazywam Stanisław Frąckiewicz i mam was wszystkich w dupie”. Marian Miszalski

Specyfika rządów PO *Kopacz kontynuuje...* Po „Patyku” – „Numerek”? * Hartman wysoko zajdzie! Czy premierem Tusk, czy Kopacz – specyfika rządów PO zawsze ta sama: łgarstwo. Premiera sejmowa premierowej Kopacz potwierdziła przypuszczenia, że na czele rząd(zik)u stanęła notoryczna kłamczucha. Już jej kłamstwa po zamachu smoleńskim pokazywały, że potrafi łgać jak z nut – no ale jakich innych kwalifikacji mogła nabyć w rządziku Tuska? Teraz w swym ekspoziku zarzuciła Kaczyńskiemu obłożenie PO „klątwa nienawiści” ale przecież wszyscy dobrze pamiętamy, że histerię nienawiści wobec PiS rozpętała PO gdy przegrała wybory parlamentarne i prezydenckie, a w tej histerii wspierały ją i SLD, i żydowskie lobby polityczne. Czemu wiec Kopacz łże tak prostacko, bezczelnie, obrażając inteligencję wszystkich obywateli, co to przecież pamiętają. jak było? Wydaje się, że łże z trzech przynajmniej powodów. Raz, że kilkuletnie rządy PO oparte były głównie na łgarstwach, więc przyswoiła sobie tę metodę „dialogowania”; dwa, że wmawianie nienawiści innym nobilituje nas samych, na tej samej zasadzie, na jakiej złodziej najgłośniej woła „Łapaj złodzieja”! Jakby nie patrzeć – liczne afery towarzyszące rządzikom-trądzikom PO muszą nam przypominać ksywkę nadaną przez ulicę dawnemu Kongresowi Liberałów – Kongres Aferałów. Po trzecie – paniusia ta musi mieć wielkie zaufanie do tajnych służb spodstolnej Rzeczpospolitej jeśli tak bezczelnie łże obywatelom prosto w oczy: co tam obywatele, co tam opinia publiczna, co tam jakaś niechby i demokratyczna większość – służby wszystko załatwią! I – w rzeczy samej: nominacja pani Piotrowskiej na ministrzycę spraw wewnętrznych - która od razu zrzekła się kontroli nad służbami - pokazuje, że głęboka jest wiara premierzycy Kopaczowej w polityczną mądrość tajnych służb spodstolnej Rzeczpospolitej, wiara, w której musiał ją utwierdzić raport Najwyższej Izby Kontroli, wedle którego premier Tusk nie kontrolował tajnych służb. Jeśli wiec sam premier Tusk rządził tylko tym, co łaskawie pozostawiły mu „do rządzenia” tajne służby – jakże pani Kopacz, miałaby kwestionować pragmatyzm swego promotora? Jednak pojawiają się głosy, że raport NIK o „niekontrowalności” tajnych służb przez premiera Tuska (nie wskazujący jednak, kto w takim razie je kontroluje?...) był próbą wybielenia Tuska z odpowiedzialności za aferę podsłuchową, sprokurowaną przez te właśnie służby. Młody Kwiatkowski ( w końcu człowiek PO!) mógł tak właśnie kombinować: jeśli te podsłuchy zorganizowały tajne służby, to najlepiej będzie stwierdzić, że premier ich nie kontrolował – bo jakby kontrolował, to musiałby wiedzieć o podsłuchach i obywatele mogliby sobie pomyśleć, że on sam te podsłuchy inspirował... Ach, ach! I tak źle, i tak niedobrze! To już chyba lepiej, żeby nie wiedział... A tu „minął sierpień, minął wrzesień, znów październik i ta jesień rozciągnęła melancholii smutny woal” – jak śpiewał Wiesław Michnikowski w kabarecie Starszych Panów, żegnając się z pomidorami. My żegnamy się z kolejną obietnicą rządów PO/PSL. Mimo żarliwych zapewnień i premiera Tuska, i wicepremiera Piechocińskiego – afera podsłuchowa jest właśnie zamiatana pod dywan, z bezczelnością równą tej, z jaką nowa premierzyca łgała z sejmowej trybuny. Rząd stracił już zapał do wyjaśnienia tej sprawy, podobnie jak prokuratura straciła zapał do wyjaśnienia sprawy zabójstwa generała Papały, kontentując się wersją „Patyka”. Nowa ministrzyca resortu spraw wewnętrznych powiada teraz, że wyjaśnienie afery podsłuchowej nie jest obowiązkiem rządu, a niezawisłej prokuratury. Niezawisła prokuratura ma z kolei jakieś pretensje do dwóch tajnych służb (czyżby to one zorganizowały te podsłuchy?), odtwarzanie dysków wydobytych z dna Wisły ciągle trwa, nie wiadomo nawet, czy tajne służby przekazały te dyski niezawisłej prokuraturze, prowadzącej śledztwo... Tyle teraz tajemnicy wokół wyjaśniania tajemniczych podsłuchów najwyższych państwowych dygnitarzy, że wszystko możliwe: że i tu winnym okażą się nawet nie kelnerzy, ale jakiś pikolak („Napiwek”?), kucharczyk („Kotlecik”?) albo szatniarz („Numerek”?). Takie słabe państwo musi doprowadzać do obłędu ludzi o słabych nerwach. Tak właśnie tłumaczę sobie - uprzejmie - propozycje pana Jana Hartmana z żydowskiej Loży B’nai B’rith, który zaproponował dyskusję nad niekaralnością kazirodztwa. Na razie – tylko dyskusje, ale przecież od czegoś trzeba zacząć, nieprawdaż? I przypomina mi się inny Żyd, Daniel Cohen-Bendit, dziś eurodeputowany, co to zachęcał małe dziewczynki, by zaglądały mu do rozporka: zapewne i jego doprowadzało do obłędu słabe państwo niemieckie, które – jak się dowiadujemy – nie ma zdolności obronnej, podobnie jak premier Tusk nie miał zdolności kontrolnej... Okazuje się jednak, że obłęd to całkiem dobry motyw by robić polityczną karierę i nie zdziwiłbym się, gdyby Jan Hartman został także wkrótce posłem, senatorem, albo eurodeputowanym. Wprawdzie Twój Ruch zaraz wywalił go ze swych szeregów, ale wiadomo – „palikociarnia” to błazenada. Co innego Uniwersytet Jagielloński, który zatrudnia pana Hartmana, i który tolerancyjnie nie wywalił go na zbity pysk. A kto poważniejszy: Twój Ruch – czy „Jagiellonka”? Dlatego przewiduję, że Hartman jeszcze wysoko zajdzie bez względu na to, jak nisko upadnie. Tymczasem w mieście Łodzi dyrektor Teatru Nowego, Zdzisław Jaskuła, wywalił z teatru aktora, który skrytykował publicznie tekst sztuki „Golgota Picnic” nazywając go bełkotem. Dyrektor Jaskuła, co to urządza w swym teatrze spotkania z Michnikiem i którego kwalifikacje do kierowania teatrem są nader wątpliwe, też pozostał na swej posadzie, chociaż łodzianie piszą listy protestacyjne w tej sprawie. Czy Jaskuła jest już w B’nai B’rith, czy jeszcze nie – tego nie wiem. Ale i Łodzią ( i jej miejskim Teatrem Nowym) rządzi Platforma Obywatelska, której łgarstwa podszyte obłudą doprowadzają do szaleństwa tak wielu ludzi o starganych nerwach. Marian Miszalski

Krok naprzód, dwa kroki wstecz Jak zauważył prof. Bogusław Wolniewicz, komunizm wcale nie „upadł” - jak wydawało się pani Joannie Szczepkowskiej - tylko „mutuje”, to znaczy - przepoczwarza się. „Bo to jest wielka prawda stara; z poczwarki, zamiast motyla, nędzna wykluje się poczwara” - przestrzega poeta. Komunistyczna rewolucja jest w pełnym natarciu, z wykorzystaniem instytucji Unii Europejskiej i międzynarodówek wytworzonych w tym celu przez żydokomunę. Wielu ludzie nie zdaje sobie z tego sprawy, ponieważ w obecnej fazie rewolucja komunistyczna prowadzona jest według innej strategii, niż bolszewicka. Strategia bolszewicka składała się z trzech zasadniczych elementów: gwałtownej zmiany stosunków własnościowych, masowego terroru i masowego duraczenia. Przyniosła ona rezultaty w postaci światowego systemu komunistycznego, w ramach którego, przynajmniej w etapie początkowym, Żydzi przeżywali okres znakomitego fartu, tworząc zorganizowana na zasadzie narodowej siuchty „partię wewnętrzną”. Kiedy jednak Sowieciarze postawili na szczucie przeciwko Zachodowi krajów arabskich, Żydom przestał się podobać komunizm moskiewski - bo komunizm jako taki nadal im się podoba, jako znakomite narzędzie zniszczenia znienawidzonej cywilizacji łacińskiej. Wielu ludzi obawia się przyjąć tego do wiadomości w obawie przez posądzeniem o „antysemityzm”. Ale to błąd, bo w ten sposób zgadzają się z postawieniem znaku równości między antysemityzmem a spostrzegawczością. Żydom w to graj, bo w ten sposób łatwiej im doprowadzać mniej wartościowe narody tubylcze do stanu bezbronności wobec żydowskich uroszczeń, zarówno majątkowych, jak i politycznych - ale oczywiście głównym instrumentem osiągania tych celów jest rewolucja komunistyczna. Obecnie dokonuje się ona według innej strategii, a której - zgodnie ze wskazówkami Antoniego Gramsciego, który głównym polem bitwy rewolucyjnej uczynił kulturę - na plan pierwszy wysuwa się masowe duraczenie. Dokonuje się ono przy pomocy piekielnej triady: państwowego monopolu edukacyjnego, mediów i przemysłu rozrywkowego. Istnienie państwowego monopolu edukacyjnego umożliwia duraczenie ludzi od małego. Wystarczy, że żydokomuna opanuje ministerstwo edukacji i miliony dzieci zostają wyciągnięte spod wpływu rodziców pod kuratelę treserów. Żydokomuna dysponuje również potężnymi wpływami w mediach i przemyśle rozrywkowym - a wszelkie uwagi na ten temat piętnuje jako „antysemityzm”. Nietrudno się domyślić - dlaczego. W „Listach starego diabła do młodego” stary diabeł poucza młodego, że najważniejsze jest przekonanie ludzi, iż diabłów nie ma. Jeśli ludzie w to uwierzą, to kuszenie idzie jak z płatka. Drugim elementem nowej strategii komunistycznej rewolucji jest masowy terror. Jego narzędzia są wprawdzie stworzone, ale nie są używane, zgodnie ze wskazówką Mikołaja Machiavellego, by „okrucieństwo i terror stosować rozsądnie i tylko w miarę potrzeby”. Ponieważ masowe duraczenie daje znakomite rezultaty, terroru nie trzeba stosować - również dlatego, by przedwcześnie nie płoszyć potencjalnych ofiar. Człowiek terroryzowany bowiem wie, że jest terroryzowany i często wywołuje w nim to odruch buntu, podczas gdy człowiek zoperowany, nie wie, że został zoperowany. Myśli, że to wszystko naprawdę i ani mu w głowie się buntować. Zatem jeśli ludzie zostaną skutecznie oduraczeni, to można będzie obrabować ich z wszelkiej własności. „Wszystko mu także się odbierze, by mógł własnością gardzić szczerze” - powiada poeta. Oczywiście bogactwo od tego nie zniknie, tylko przejdzie z rąk oduraczonych właścicieli do rewolucjonistów, którzy „brudną i mokrą swą robotą przecież parają się nie po to, by takie odnieść stąd korzyści, że obłąkany świat się ziści. (...) Szmaciak chce władzy nie dla śmiechu lecz dla bogactwa, dla przepychu; chce mieć tytuły, forsę, włości i w nosie przyszłość ma ludzkości!” Czyż w tej sytuacji powinno nas dziwić, że pan prof. Jan Hartman, wybitny przedstawiciel żydokomuny na nasz nieszczęśliwy kraj, pochwalił legalizację kazirodztwa? Czyż powinno nas dziwić, że życzliwie o kazirodztwie wypowiedziała się pani prof. Małgorzata Fuszara, piastująca operetkową synekurę pełnomocnika rządu do spraw równego traktowania (małych naciągają, dużych obcinają, grubych uciskają, a chudych nadymają)? To nas w żadnym razie dziwić nie powinno, bo te deklaracje maja charakter sondażowy. Służą one testowaniu opinii publicznej - na ile żydokomuna może sobie pozwolić. Czy może już wykonać kolejny krok naprzód na drodze komunistycznej rewolucji, czy też powinna taktycznie zrobić dwa kroki wstecz, dla nabrania rozpędu. Stanisław Michalkiewicz

08/10/2014 CZeki dla starców zostaną wprowadzone w Polsce, jak tylko Platforma Obywatelska upora się z ustawą o opiece nad ludźmi niesamodzielnymi Kolejny segment życia- tym razem ludzi starszych- zostanie ostatecznie zawłaszczona przez socjalistyczne państwo biurokratyczne oparte o demokrację. Ludzie starsi nareszcie zostaną objęci opieką i będą mogli się cieszyć lepszym zdrowiem na starość. Starzec będzie miał bon, dzięki któremu będzie mógł zapewnić sobie wygody i opiekę. Ma być to bon o wartości do 1000 złotych. Od 650. Jakie dobre jest to państwo biurokratyczne- wszystko zrobi dla swojego” obywatela”, żeby tylko mu było lepiej niż by mu było gdyby państwo biurokratyczne się nim nie zajmowało. Oczywiście będzie mu lepiej gdy państwo się nim zajmie- to jasne i nie podlegające dyskusji. Starszym człowiekiem w ogóle nie powinna się zajmować rodzina- tylko państwo. Państwo powinno się zajmować wszystkim, tym bardziej przed wyborami samorządowymi, które Platforma Obywatelska Unii Europejskiej chce oczywiście wygrać i dalej wprowadzać socjalne rozwiązania rujnujące państwo. Aż go w końcu zrujnuje. W takiej na przykład socjalistycznej Francji ludzie starsi mają bony nawet na utrzymanie ogrodu(???) Emeryci powinni już dawno przejść na stronę państwa- powinni stać się własnością państwa socjalistycznego, żeby państwo socjalistyczne mogło z nimi robić co uważa- na końcu ich utylizować kiedy ono uzna. Ze zwłokami też powinno robić co uważa, nie potrzeba żadnego oświadczenia woli- wystarczy decyzja państwa. Zresztą… Należy poważnie pomyśleć nad ustanowieniem limitu życia człowieka. A dlaczego człowiek w socjalizmie żyje jeszcze według prawa naturalnego, a nie stanowionego przez człowieka. Przecież w demokracji prawo stanowione jest powyżej prawa naturalnego. Jest najważniejsze. Demokraci mają w nosie prawo naturalne- szanują jeszcze prawa dotyczące fizyki na przykład prawo grawitacji. Ale też należy pomyśleć jak by tu ustanowić na nowo prawo grawitacji w Sejmie czy Parlamencie Europejskim? Ale na pewno trzeba to zrobić, żeby ostatecznie skończyć z prawem naturalnym gdziekolwiek. Precz z prawem naturalnym! Niech żyje prawo stanowione. Tym bardziej , że człowiek jest mądrzejszy od Boga. Za te 650 złotych szykowane przed wyborami przez Platformę Obywatelską Unii Europejskiej i Czeków dla Emerytów, emeryt będzie podzielony na trzy grupy: Całkiem niesamodzielny, niesamodzielny w ciągu dnia i doraźnie niesamodzielny. Szacuje się, że takich emerytów jest 1 milion, a wkrótce będzie 2,5 miliona. Pójdzie na to niezła sumka z budżetu państwa, którego dno już widać od dawna. Ale co to komu szkodzi? Demokracja ma swoje prawa, więc należy spełnić kolejne obietnice wyborcze, żeby zachowane zostały prawa człowieka i dopełnić czary braku zdrowego rozsądku. Czeki- zamiast pieniędzy- będą służyły do uwiązania emeryta do państwa, do jego państwowych instytucji, żeby wiedział skąd dostaje pomoc. Oczywiście państwo zabierze mu 140 złotych z jego emerytury, a odda mu 100- krzycząc- jak to złodziej-, że mu daje, a nie może mu dać innych pieniędzy oprócz tych, które mu wcześniej zabierze. To jasne i oczywiste, ale wielu emerytów i ludzi będących w bardzo złej sytuacji- dzięki państwu i urzędnikom- nie będzie wiedziało, że tak to właśnie jest. Państwo najpierw zabiera w podatkach, a potem daje, żeby okradani wiedzieli, że to dzięki państwu tak dobrze żyją. Za ten bon będzie można sobie wynająć opiekunkę zamiast kogoś bezrobotnego z rodziny, będzie można doświadczyć dobroci państwa opiekuńczego, które rozrasta się w sposób zastraszający i bez żadnych granic. Idziemy w kierunku na totalitaryzm, gdzie już na pewno nie będzie miejsca na jakąkolwiek wolność jednostki. Rodzina nie będzie nikomu do niczego potrzebna, bo i po co? Jak jest państwo opiekuńcze, które lepiej zaopiekuje się starcem, niż jego rodzina. Będzie na pewno super i odlotowo. Rodziny trzeba w końcu porozbijać- tak jak proponował Marks, prekursor likwidacji rodziny jako najbardziej niebezpiecznego związku przestępczego o charakterze konserwatywnym.

I o to chyba w tym wszystkim chodzi, oprócz zwykłego marnotrawstwa… WJR

Tym razem europoseł Buzek zaprasza Polaków do wejścia do „walącego się domu”

1. Widać, że były premier, a obecny europoseł Platformy Jerzy Buzek bardzo się przejął ostatnimi nawoływaniami prezydenta Komorowskiego, bo w poniedziałkowym wydaniu dziennika Rzeczpospolita, zachęca do szybkiego wejścia naszego kraju do strefy Euro. Wywiad z europosłem ma zresztą dramatycznie brzmiący tytuł „Nie przyjąć euro. To jest groźne.”, mamy się przestraszyć, że spotka nas jakiś kataklizm jeżeli tej decyzji szybko nie podejmiemy. Te wezwania mają miejsce w sytuacji kiedy strefa euro ciągle „chwieje się w posadach”, jedna z największych unijnych gospodarek – gospodarka Włoch jest w recesji, a gospodarka Francji do recesji zbliża się szybkimi krokami.

2. W tej sprawie naprawdę należy oddać głos fachowcom, a ci w publicznych wypowiedziach są co najmniej ostrożni, choćby prezes NBP Marek Belka. Przypomnijmy tylko, że zupełnie niedawno bo w maju tego roku prezes Belka na międzynarodowej konferencji w Berlinie, wyrażał ogromny sceptycyzm co do wejścia Polski do strefy euro. Jego wypowiedź w tej sprawie można ująć w następujący sposób „Polska może rozważyć wejście do strefy euro wtedy, kiedy uporządkuje ona swoje problemy ale ponieważ to uporządkowanie potrwa całe lata, więc na razie nie powinniśmy o tym myśleć”.

3. Główną przyczyną sceptycyzmu prezesa NBP jest znany od dawna fakt, że kraje posługujące się wspólną nie tworzą optymalnego obszaru walutowego, a to spowodowało powstanie ogromnych nierównowag w ciągu ponad 10 lat funkcjonowania wspólnej waluty. Jego zdaniem kraje o bardzo wydajnych i konkurencyjnych gospodarkach (Północy strefy euro), wypracowały gigantyczne nadwyżki towarowe i usługowe, które zostały wchłonięte przez kraje Południa strefy euro, dzięki znacznemu potanieniu kredytu. To dzięki niskim stopom EBC kredyt w euro dla Greków, Hiszpanów, Portugalczyków czy Włochów, był znacznie tańszy niż ten wcześniejszy w drachmach, pesetach, escudo czy lirach przy wysokich stopach ustalanych przez grecki, hiszpański, portugalski czy włoski bank centralny. I właśnie dzięki tym tanim kredytom zarówno państwa, przedsiębiorcy i gospodarstwa domowe w tych krajach, nabywały towary i usługi niemieckie, francuskie czy holenderskie bez ograniczeń, aż przyszedł czas ich spłacania i wtedy okazało się, że wszyscy mają poważny kłopot. Teraz widzimy jak poważne kłopoty z tym spłacaniem, mają nie tylko poszczególne państwa Południa strefy euro ale także jak narastają kłopoty przedsiębiorstw i gospodarstw domowych w tych krajach. Trwają wprawdzie mozolne próby wyrównywania tych nierównowag, poprzez radykalne ograniczenia deficytów finansów publicznych w krajach Południa strefy euro i zmniejszania nadwyżek w bilansach płatniczych krajów Północy strefy euro ale poważnym problemem jest to czy tak osiągnięte równowagi, będą trwałe w dłuższym okresie.

4. Ciągle więc strefa euro jest „walącym się domem”, a rządząca naszym krajem Platforma i jej najwyżsi przedstawiciele (prezydent, premierzy, prominentni posłowie), wręcz na siłę chcą nas tam wepchnąć. Już raz blamażu w związku z tą sprawą, doznał sam premier Tusk ogłaszając na Forum Ekonomicznym w Krynicy w 2008 roku, że już w 2011 roku Polska wejdzie do strefy euro, w sytuacji kiedy nawet z powodów technicznych było to niemożliwe. Parę dni później poprawiono to na początek roku 2012 ale i ten termin okazał się niemożliwy do spełnienia. Teraz jakimiś poważnymi konsekwencjami nie wejścia do strefy euro straszy nas w Rzeczpospolitej europoseł Jerzy Buzek, który do tej pory kojarzył się w Polsce z zamykaniem kopalń węgla na Śląsku. Kuźmiuk

Samogwałt w ramach samoobrony Pojawiła się wiadomość, że co najmniej 100 tysięcy firm z sektora małych i średnich przedsiębiorstw wyraziło gotowość tworzenia i przynajmniej częściowego finansowania zbrojnych grup samoobrony. Jest to odpowiedź na zagrożenie naszego nieszczęśliwego kraju ze strony Rosji - ale czy aby na pewno? Jak wiadomo, zimny rosyjski czekista Putin najbardziej sroży się w niezależnych mediach głównego nurtu, ale oczywiście może nam zrobić kuku - niczym „Soso”, bohater lizusowskiej książki Heleny Bobińskiej pod takim właśnie tytułem - o Józefie Stalinie, który w dzieciństwie nazywany był Soso. Krytycy literaccy bardzo książkę Bobińskiej chwalili, wyrażając zarazem nadzieję, że wkrótce powstanie kolejna książka tej samej autorki pod tytułem „Komu Soso zrobił kuku”. Więc zimny rosyjski czekista Putin może oczywiście zrobić kuku naszemu nieszczęśliwemu krajowi - czy jednak koniecznie w taki sposób, że zbrojnie na nas napadnie? Wszystko oczywiście być może, chociaż warto zwrócić uwagę, że nasz nieszczęśliwy kraj leży po niemieckiej stronie kordonu, prawie dokładnie pokrywającego się z linią „Ribbentrop-Mołotow”. Gdyby zimny rosyjski czekista zbrojnie tę linię przekroczył, strategiczne partnerstwo rosyjsko-niemieckie w jednej chwili wzięliby diabli, podobnie jak niemiecką doktrynę „europeizacji Europy”. Niemcy musiałyby prosić Amerykanów o czynną przyjaźń, a USA by Niemcom te przyjaźń zaoferowały, ale oczywiście na własnych warunkach, powracając w ten sposób do roli głównego reżysera europejskiej polityki. Jak dotąd zarówno po stronie niemieckiej, jak i rosyjskiej - same straty, albo przynajmniej ryzyka - a gdzie korzyści? Po co Rosji nasz nieszczęśliwy kraj? Nasz nieszczęśliwy kraj byłby Rosji potrzebny jedynie jako baza wypadowa do ataku na Europę Zachodnią - jak to było za pierwszej komuny. Jednak już wtedy na Kremlu dojrzewał pogląd, że to nie jest najlepszy pomysł - co mową wiązaną wyraził był Janusz Szpotański w słynnym poemacie „Caryca i zwierciadło”, kiedy to Caryca Leonida wprost nie znajduje słów potępienia dla marszała Greczki: „Im tolko w głowie - wodka, żopa, a mnie się marzy wsia Jewropa! Wy dury! Wory! Wy sobaki! Znajecie ile tam bogactwa? Nie strwonisz go przez pięćset lat nawet takiego jak tu władztwa! Skolko tam dworców, ermitaży, kakije tam priekrasne kremle! A wy - by wsio to spalić, zżarzyć, a wy - by wsio to zrawniat’ z ziemlej! Wsio by chotieła rozjebat’ adna z drugoj głupaja swinia! A czto to - nużna nam pustynia? Wied’ pustyń u nas oczeń mnogo! Nam nużno kuszat’, nużno brat’! Nu, sprasziwaju was - od kogo? Niet, niet, kowarnyj moj Andriej, dumajesz chitryj ty kak zmiej? Kuda chitrieje Leonida! Niszczyć swą zdobycz - kakij zmysł? Zdieś subtelniejszy nużen zmysł, zdieś tolko mój się urok przyda! Atomnych nielzia nam kartaczy, nam nada tolko oduraczyć!” No i popatrzmy! Właśnie w Niemczech ma zostać wprowadzona legalizacja związków kazirodczych, co dlaczegoś bardzo się spodobało panu profesorowi Janowi Hartmanowi z żydowskiego Zakonu Synów Przymierza. Czyżby dlatego, że i Synowie Przymierza też chętnie przykładają rękę do duraczenia narodów mniej wartościowych, żeby tym łatwiej je potem zoperować? Wszystko to być może tym bardziej, że świat został zaskoczony zarówno pojawieniem się, jak i ekspansją islamskiego kalifatu. Tego straszliwego dżina desperacko próbuje z powrotem wpakować do butelki, z której lekkomyślnie go wypuścił amerykański prezydent Obama, ale te próby niekoniecznie muszą być udane, co przed Synami Przymierza stawia zasadnicze pytania. Co robić, gdzie się ewakuować, gdyby ze straszliwym dżinem coś jednak poszło nie tak? Najlepiej byłoby ewakuować się tam, gdzie uprzednio przygotowany został gruby finansowy materac do miękkiego lądowania - a więc na przykład - do naszego nieszczęśliwego kraju, który mógłby wtedy zostać przekształcony w rodzaj strefy buforowej między rosyjską strefą wpływów w Europie, a ściśle niemiecką. Co prawda okazało się, że nie tylko nasz nieszczęśliwy kraj został rozbrojony, ale również Niemcy, w związku z czym NATO nie byłoby w stanie wypełnić zobowiązań wobec krajów Europy Środkowej, jakie przyjęło na siebie na ostatnim szczycie w Newport. Czy w takim razie sytuację mogłyby zmienić zbrojne grupy samoobrony? Obawia się, że nie, a w tej sytuacji pomysł ten może oznaczać tylko jedno: przerzucenie na sektor prywatny - w tym przypadku na sektor małych i średnich przedsiębiorstw kosztów utrzymania firm ochroniarskich, jakie zostały utworzone w pierwszych latach transformacji ustrojowej przez zdymisjonowanych wojskowych, ubeków i milicjantów. Dlatego właśnie firmy ochroniarskie pełnia służbę wartowniczą w wielu obiektach wojskowych i w ten sposób przysysają się do pieniędzy publicznych. To jednak widać już nie wystarcza i pod pretekstem zagrożenia ze strony Rosji personel firm ochroniarskich zostanie odkomenderowany do „zbrojnych formacji samoobrony”, przechodząc w ten sposób na garnuszek państwowy, ewentualnie zbajerowanych małych i średnich przedsiębiorstw - przy zachowaniu dotychczasowego dowództwa i politycznego dysponenta. Co tu dużo gadać; Putin jest dobry na wszystko i gdyby go nie było, to trzeba by go wymyślić.

Stanisław Michalkiewicz

9 października 2014 Kulisy funkcjonowania PIR – niekompetencja przemieszana z nieodpowiedzialnością

1. W ostatnim wydaniu tygodnika „Wprost” ukazał się artykuł pod znamiennym tytułem „Wehikuł nie z tej ziemi” odsłaniający kulisy powstania i funkcjonowania jednego z najpoważniejszych gospodarczych przedsięwzięć rządu Donalda Tuska, Polskich Inwestycji Rozwojowych. Już wtedy kiedy podczas tzw. II expose premier Tusk ogłosił powołanie takiego podmiotu gospodarczego i określił go wehikułem inwestycyjnym, który „rozkręci” strategiczne inwestycje infrastrukturalne, można się było zorientować, że jest to pomysł przygotowany „na kolanie”, a to co odsłaniają dziennikarze, dosłownie poraża. Okazuje się, że pomysł powołania takiego podmiotu wrzucił do expose Tuska, na parę godzin przed jego wygłoszeniem szef jego Rady Gospodarczej Jan Krzysztof Bielecki.

2. Nie było jasne na jakich zasadach ten nowy podmiot będzie funkcjonował w jakie aktywa zostanie wyposażony, wreszcie jakie przedsięwzięcia będzie wspierał, a mimo tego premier Tusk, śmiało zaprezentował tę koncepcję z trybuny sejmowej. Jak piszą dziennikarze tygodnika „Wprost” dopiero po expose Tuska wiceminister skarbu państwa Paweł Tamborski od października 2012 do stycznia 2013 roku wyjeżdżał aż 7 razy na delegacje zagraniczne, aby poszukać inspiracji do tego przedsięwzięcia. W tym czasie odwiedził, Singapur, Włochy, Stany Zjednoczone, W. Brytanię i Austrię, na same podróże resort wydał blisko 60 tysięcy złotych i jak się okazuje, bez dobrego skutku.

3. Przypomnijmy tylko, że realizując to przedsięwzięcie w styczniu 2013 roku Rada Ministrów zdecydowała o przekazaniu 11,39% akcji PGE S.A (Skarb Państwa posiadał blisko 62% akcji), 8,36% akcji PKO BP S.A. (Skarb Państwa posiadał 40,99% akcji), 10,10% akcji PZU S.A. (Skarb Państwa posiadał 35,18% akcji) i aż 37,90% akcji CIECH S.A (czyli całość akcji posiadanych przez Skarb Państwa), na swoisty wsad kapitałowy do tego programu. W momencie podjęcia tej decyzji przez rząd, akcje te według wyceny giełdowej miały wartość około 11 mld zł. Akcje wymienionych wyżej spółek, miały być przekazywane sukcesywnie do Banku Gospodarstwa Krajowego (BGK) i spółki celowej Polskie Inwestycje Rozwojowe (PIR) i w odpowiedni sposób wykorzystywane w BGK do podniesienia kapitałów aby poprzez mechanizm dźwigni finansowej powiększyć możliwości kredytowe tego banku w odniesieniu do inwestycji wybranych do finansowania przez spółkę celową PIR. Z kolei PIR miał dokonywać wyboru projektów, spośród zaproponowanych prze inwestorów publicznych i prywatnych i wchodzić do nich kapitałowo przy czym wejście to miało dopełniać finansowe „zapięcie” projektu inwestycyjnego do 100%.

4. Przez ponad półtora roku funkcjonowania PIR, została zawarta zaledwie jedna umowa na współfinansowanie dużego projektu inwestycyjnego z Grupą Lotos na zagospodarowanie złoża B8 na Morzu Bałtyckim na kwotę 1,8 mld zł., natomiast kolejne projekty były ponoć analizowane. Po upublicznieniu taśm prawdy z rozmowy ministra Sienkiewicza z prezesem Belką, dowiedzieliśmy już, że PIR to „ch… ,dupa, i kamieni kupa” i w konsekwencji Rada Nadzorcza spółki odwołała w połowie września prezesa Mariusza Grendowicza. Funkcjonowanie spółki kosztowało przez ten czas przynajmniej kilkanaście milionów złotych i nie bardzo wiadomo co dalej z nią począć. W expose premier Kopacz nie znalazło się nawet pół zdania na temat przyszłości PIR, bo ojcowie chrzestni, rozpaczliwie poszukują nowej koncepcji jej funkcjonowania. Może niezależny prezes NIK zdecydowałby się na kontrolę tego przedsięwzięcia, wszak gołym okiem widać, że ogromny majątek skarbu państwa jest marnotrawiony na naszych oczach. Kuźmiuk

Nie pozbawią nas złudzeń Już zdążyliśmy nieco ochłonąć po expose pani premierzycy Ewy Kopacz, którego nie mogli się nachwalić zarówno funkcjonariusze poprzebierani za dziennikarzy niezależnych mediów głównego nurtu, jak i prorocy mniejsi w rodzaju pana redaktora Jacka Żakowskiego, który kiedy trzeba - to chwali, a kiedy pada inny rozkaz - to surowo piętnuje. Spełnienie choćby części poczynionych tam obiecanek musiałoby kosztować co najmniej 100 miliardów złotych, które rząd musiałby zedrzeć z i tak już przecież obdartych podatników. Im więcej bowiem rządy obiecują, tym więcej muszą potem rabować, więc kto się z takich obiecanek cieszy, ten sam sobie szkodzi. Skoro jednak już zdążyliśmy nieco ochłonąć po expose pani premierzycy, to możemy zatrzymać się nad sprawą komisji śledczej, jaką zaproponowała chwytająca się brzytwy dziwnie osobliwa trzódka posła Palikota. Podejrzewam, że w przypadku dziwnie osobliwej trzódki biłgorajskiego filozofa było to ostatnie zadanie wyznaczone jej przez razwiedkę. Kiedy bowiem wspomniana trzódka przeforsowała w Sejmie uchwałę o powołaniu komisji śledczej która wytarzałaby w smole i pierzu znienawidzonego posła Antoniego Macierewicza z powodu rozwiązania Wojskowych Służb Informacyjnych, zaczęła się gwałtownie rozpadać, zgodnie z zasadą, że skoro Murzyn zrobił swoje, to już może odejść. Trzeba atoli przypomnieć, że jeszcze nie wiadomo, czy ta komisja w ogóle zostanie utworzona, bo po mieście krążą fałszywe pogłoski, że zarówno były premier Donald Tusk, który obecnie na Malcie uczy się mówić językami, pani premierzyca Ewa Kopacz i pani Elżbieta Radziszewska się do tego pomysłu zniechęcili. Ja oczywiście w te fałszywe pogłoski nie wierzę, bo zarówno Donald Tusk, jak i obydwie panie zrobią to, co im każą starsi i mądrzejsi. Jeśli zatem na mieście zaczęły krążyć fałszywe pogłoski, że nie wiadomo, czy ta komisja w ogóle powstanie, to nieomylny to znak, że wśród starszych i mądrzejszych pojawiły się wątpliwości, czy opłaca się tarzać znienawidzonego posła Macierewicza w smole i pierzu, skoro mogą przy tym pojawić się śmierdzące dmuchy, mogące zniweczyć reputację razwiedki już do reszty. Ciekawe, że na podobnym stanowisku stanął również znienawidzony poseł Macierewicz oświadczając, że on wprawdzie takiej komisji się nie boi, ale lepiej, żeby nie powstała. Wyglądałoby na to, że zarówno razwiedka, jak i jej pogromca stanęli na nieubłaganym stanowisku respektowania konstytucyjnej zasady III Rzeczypospolitej: „my nie ruszamy waszych - wy nie ruszacie naszych”. Bo wydaje mi się, że w interesie społecznym leży coś zupełnie innego. W interesie społecznym leży powołanie komisji, która pokazałaby mechanizmy okupacji naszego nieszczęśliwego kraju przez bezpieczniackie watahy wojskowe i cywilne, mechanizm rozkradania przez nie państwa i mechanizm wysługiwania się przez nie obcym państwom poważnym. Inna sprawa, czy Sejm, gdzie zasiadają posłowie, których podejrzewam o wykonywanie agenturalnych usług dla tych bezpieczniackich watah, jest w ogóle do czegoś takiego zdolny. Na pewno nie - ale to całkiem inna sprawa, bo niezależnie od tego pokazanie społeczeństwu mechanizmu zdrady narodowej, byłoby ze wszech miar wskazane już choćby dlatego, byśmy pozbyli się rozmaitych złudzeń. Warto w związku z tym przypomnieć choćby aferę Funduszu Obsługi Zadłużenia Zagranicznego, będącą „matką wszelkich afer” i zarazem aktem założycielskim III Rzeczypospolitej. Pod tym pretekstem soldateska wydoiła z państwa 1 700 milionów dolarów, ale na wykupienie długów poszło tylko 60 milionów. Reszta została rozkradziona i zużyta na założenie przez bezpiekę starych rodzin i stworzenie materialnych podstaw dla zachowania pozycji społecznej w nowych warunkach ustrojowych. Gdyby chociaż bezpieka radziła sobie na rynku, to może można by to jakoś przeboleć, ale skąd mordochłapstwo miałoby znać się na normalnym biznesie? Bezpieczniackie mordochłapstwo potrafi tylko kraść i marnotrawić - co widać i obecnie, choćby po losach programu Inwestycje Polskie, którą w 2012 roku kazano premieru Tusku uruchomić w charakterze nowego żerowiska dla bezpieki, a który minister Bartłomiej Sienkiewicz w podsłuchanej rozmowie scharakteryzował słowami, z których najprzyzwoitsze to: „kamieni kupa”. Wyobrażam sobie, ile przez te dwa lata bezpieczniacy zdążyli rozkraść - oczywiście całkowicie bezkarnie, podobnie jak bezkarnie zakończyła się afera FOZZ. Pani sędzia Barbara Piwnik, której klakierstwo nie mogło się nachwalić za wyjątkową nawet w środowisku sędziowskim surowość obyczajów, kiedy dostała od premiera Millera propozycję objęcia stanowiska ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego, rzuciła ten cały FOZZ w jednej chwili, wskutek czego proces trzeba było rozpoczynać od nowa. Nic dziwnego, że w tej sytuacji góra urodziła mysz w postaci wyroku skazującego Grzegorza Żemka, wytypowanego na użytek niezawisłego sądu w charakterze kozła ofiarnego. Z punktu widzenia potrzeby publicznego wyjaśnienia mechanizmu tych wszystkich złodziejstw i łajdactw bezpieki, pomysł biłgorajskiego filozofa, chociaż w intencjach nikczemny, mógłby okazać się szczęśliwą winą, ale krążące po mieście fałszywe pogłoski pokazują, że razwiedka też woli uniknąć ryzyka, bo czego oczy nie widzą, o to serce nie boli. Stanisław Michalkiewicz

10/10/2014 Ministerstwo Zdrowia przeforsowało poprawkę do ustawy refundacyjnej, refundującej leki leczące” obywateli” III Rzeczpospolitej. Chodzi o to, żeby wybrani „ obywatele” taniej się leczyli w wyniku tego, że istnieje coś takiego jak lista leków refundowanych, nad którą ma pieczę Ministerstwo Śmierci. Urzędnicy decydują jaka firma znajdzie się na czarodziejskiej liście leków refundowanych. Jak firma da łapówkę- znajdzie się na liście- jak nie da- won! Obrzydliwość tej listy polega na tym, że”obywatele”, którzy nie leczą się lekami z listy leków refundowanych muszą płacić na tych co się posiłkują lekami z listy leków refundowanych. No i teraz ma być poprawka. Poprawka refundacyjna, która zobowiązuje aptekarzy do podawania choremu alternatywnej ceny leków(???) A niby dlaczego aptekarz ma podawać pod przymusem ustawowym ceny leków w swojej aptece? W końcu to jego apteka- przynajmniej teoretycznie. Ma do niej- okazuje się- pusty tytuł do własności, bo prawdziwa władza znajduje się w rękach urzędników państwowych z Ministerstwa Śmierci. To ONI zmuszają go do tego wszystkiego co wymyślą. Oczywiście gdyby istniało Ministerstwo Chleba, to urzędnicv tego ministerstwa zmuszaliby piekarzy, żeby proponowali konsumentom alternatywną cenę chleba dietetycznego, chleba zastępczego wobec ceny chleba droższego. Powinni też proponować coś alternatywnego wobec samego chleba- na przykład owoce- tanio. Tym bardziej, że III Rzeczpospolita uwikłała się sama w sprawę ukraińską przeciwko Federacji Rosyjskiej- i padła ofiarą swojej własnej głupoty. Stoją za tym anytypolskie partie: Prawo i Sprawiedliwość oraz Platforma Obywatelska Unii Europejskiej. To one nas pchają w objęcia banderowców. Jedni się wysługują Amerykanom- drudzy Unii Europesjkiej. Jeśli farmaceuta- właściciel apteki nie zaproponuje choremu alternatywnego leku może zostać ukarany mandatem w wysokości 200 złotych. Nie wiem, czy już powołana została Farmaceutyczna Policja Lekowa, ale ktoś musi kontrolować farmaceutów, którzy są zobowiązani do proponowania zamiennych leków refundowanych. Nie dość, że refundowanych przez podatników, którzy tych leków nie używają- to jeszcze będą kary dla farmaceutów. Dwie kary w jednym. Najpierw się karze podatników głupotą zawartą w liście leków refundowanych, a potem karze się farmaceutów. I zarobią funkcjonariusze Farmaceutycznej Policji Lekowej. Oczywiście będzie więcej zamieszania- jak to w socjalizmie reglamentacyjnym. Urwisy z Ministerstwa Śmierci chcą także umieścić na paragonach informację, jaki tani lek mógłby kupić chory, gdyby farmaceuta mu zaproponował tańszy zamiennik.(???) Taka informacja jest niezbędna, żeby chory mógł dokonać prawdziwego wyboru. A prawdziwego wyboru mógłby dokonać jak na paragonie będzie zapisane wszystko- łącznie z miejscem zamieszkania farmaceuty, który chce klienta oszukać. Bo”prywaciarze’ nic innego nie mają na myśli tylko oszukiwanie swoich klientów , z których żyją. Atmosfera wokół ludzi przedsiębiorczych w neokomunie budowanej zawzięcie od 25 lat, jest – delikatnie mówiąc- nieprzychylna. Pęta się ich przepisami, gnębi kontrolami, wymyśla coraz to nowe utrudnienia, żeby” prywaciarz” nie mógł się swobodnie poruszać. Można odnieść wrażenie, że socjalistyczne państwo nienawidzi przedsiębiorców. Robi wszystko, żeby ich pognębić i wyzuć z własności- w przyszłości. Jak już zupełnie zapanuje komunizm, których wielu nie zauważy. To jest właśnie wielka sztuka, żeby zbudować wariactwo, którego lud nie zauważy. Wszędzie rozrasta się budżetówka i biurokracja. Więcej podatków i zamrożone progi podatkowe, które oznaczają de facto podwyżkę podatków. Państwo idzie na zagładę… I jeszcze biurokratyczne państwo chce integrować Cyganów z Polakami. Przeznacza na to 75 milionów złotych z budżetu państwa. Cyganie to inna kultura, ale w socjalnej Europie jest modna multikultura, żeby wszystko wymieszać ze sobą i żeby powstał tygiel kulturowy, w którym nie nie będzie wiedział kto jest kim i skąd mu wyrasta tradycja. 75 milionów złotych, żeby Cyganie chodzi do polskich szkół i żeby przestrzegali polskich przepisów- w tym płacenia na ZUS, Juz były takie eksperymenty: Cyganie zabierali swoje dzieci z polskich szkół. Dajmy Cyganom spokój… Niech żyją po swojemu, zawsze cenili wolność, nie uważali państwa, które gnębi człowieka, tak jak nasze państwo demokratyczne. Bo współczesne państwa demokratyczne to współczesne wielkie organizacje przestępcze, które za nic mają wolność człowieka. A teraz chcą się dobrać do Cyganów. Narodowy Socjalista Adolf Hitler- też nienawidził Cyganów, jako ludzi wolnych. Zamykał ich w obozach. Socjaliści nienawidzą wolnego człowieka. Czy to są socjaliści pobożni czy bezbożni. Socjalizm – jako ustrój- jest zaprzeczeniem normalności, a główne jego cechy- to nienawiść do prywatnej własności, odbieranie człowiekowi wolności i gnębienie podatkami. Teraz są na tapecie farmaceuci… WJR

Nie minął tydzień, a premier Kopacz już zmienia zdanie w sprawie polityki klimatycznej

1. Na początku października w swoim expose w Sejmie premier Ewa Kopacz mówiła o bezpieczeństwie energetycznym i ochronie polskiego górnictwa przez nieuczciwą konkurencję, a także zapowiedziała sprzeciw wobec zaostrzenia polityki klimatycznej przez Unię Europejską. Być może ten zdecydowany ton pani premier szczególnie w odniesieniu polityki klimatyczno – energetycznej UE, wynikał z faktu, że pod Sejmem jej wystąpienia słuchało ponad 2 tysiące górników ale już wtedy komentatorzy zwracali uwagę, ze prawdomówność szefowej rządu bardzo szybko zostanie sprawdzona. W dniach 23-24 października w Brukseli odbędzie się bowiem długo przygotowywany szczyt unijny, na którym wiodące kraje unijne (Niemcy, Francja), chcą przeforsować zwiększenie redukcji CO2 o 40% do roku 2030.

2. Przypomnijmy tylko, że w grudniu roku 2008 na szczycie KE w Brukseli, który przyjął tzw. pakiet klimatyczno – energetyczny (słynne 3×20, a więc redukcję emisji CO2 o 20% w stosunku do roku 2005, zwiększenie do 20% udziału energii odnawialnej w całości zużywanej energii i 20% poprawę efektywności wykorzystania energii), premier Donald Tusk głosował za tym rozwiązaniem. Szef rządu jak to miał w zwyczaju ogłosił na konferencji prasowej, że osiągnął sukces. Już wtedy było wiadomo, że cena tego sukcesu będzie niezwykle wysoka i zapłacą nią nabywcy energii elektrycznej i cieplnej w Polsce. I niestety płacimy w postaci wzrostu cen energii elektrycznej i cieplnej i to zarówno dla przedsiębiorstw jak i gospodarstw domowych, a przewidując dalsze podwyżki rząd przeforsował w sejmie ustawę wprowadzającą tzw. dodatek energetyczny wynoszący od 11-do 20 zł miesięcznie dla rodzin o najniższym poziomie dochodów. Dodatki są wprawdzie symboliczne ale pozwolą prezesowi URE na stopniowe uwalniane cen energii elektrycznej i cieplnej na co czekają z coraz większą niecierpliwością wielkie koncerny energetyczne w naszym kraju.

3. Przyjęcie pakietu klimatyczno – energetycznego w 2008 roku, było jak się okazuje tylko początkiem „szaleństwa klimatycznego” forsowanego w UE. Ze względu na światowy i europejski kryzys zapotrzebowanie na energię w Europie w ostatnich latach zamiast wzrosnąć, spadało w związku z tym cena uprawnień do emisji CO2 w ramach wolnego handlu emisjami (ETS), wyniosła „zaledwie” 5 euro za tonę CO2 Najpierw więc KE przeforsowała zdjęcie z rynku 900 mln uprawnień w latach 2014-2016 i przesunięcie ich na lata 2019-2020 (choć to tylko wybieg, zapewne nigdy one na ten rynek nie wrócą) w związku z tym już od lutego tego roku cena uprawnień do emisji CO2, wzrosła do ponad 10 euro za tonę. Ale to wszystko mało, bo cena na tym poziomie nie wymusza przecież odchodzenia od produkcji energii z węgla i przechodzenia na gaz albo atom, dlatego też KE szukała sposobów aby podwyższyć cenę uprawnień przynajmniej do 20 euro za tonę i to już od roku 2020(od poziomu 14-16 euro za tonę CO2 produkcja energii z węgla staje się nieopłacalna). Tym sposobem ogłoszonym w styczniowym komunikacie KE, jest zamiana rynkowego ETS na centralnie planowaną sprzedaż uprawnień tzw. MSR (Market Stability Reserve), polegającą na tym, że pula uprawnień do emisji CO2 będzie zmniejszana corocznie o 12%, a to oznacza wzrost cen energii w Polsce zarówno dla przedsiębiorców jak i gospodarstw domowych.

4. Podczas wczorajszej wizyty w Berlinie premier Kopacz w sprawie zaostrzenia polityki klimatycznej UE, wyraźnie spuściła z tonu. Już nie mówiła o wetowaniu porozumienia klimatycznego, a o dążeniu do jakiegoś enigmatycznego kompromisu, który z naszego punktu widzenia kompromisem jednak nie będzie. Jeżeli w tym porozumieniu znajdzie się zapis o zwiększeniu redukcji CO2 o 40% do roku 2030 dla każdego kraju członkowskiego, to oznacza podwojenie cen energii elektrycznej w Polsce i żadne dodatkowe gesty dla Polski, które zostaną zapisane tego nie zmienią. Taki zapis oznacza także zakwestionowanie przyszłości górnictwa węgla kamiennego w Polsce i energetyki opartej na węglu. Ale PR-owe otoczenie premier Kopacz już nas przygotowuje na kolejny „sukces” Polski w odniesieniu do polityki energetyczno-klimatycznej. Kuźmiuk

Obłąkany Korwin Mikke chce opodatkować każdego Polaka „Korwinistan . Stan idealny, czy utopia „ ...”Płacimy bardzo niskie podatki – każdy tyle samo, zarabiamy więcej, stać nas na wszystko. Na emeryturze też, jeśli sobie na nią przezornie odłożyliśmy, bo jeśli nie, to będzie cierpienie. Ale przecież jesteśmy odpowiedzialni za siebie i ponosimy konsekwencje swoich czynów.”....”Nie istnieje prawo jazdy, ale są dowody osobiste. Nie ma ZUS-u, urzędy skarbowe są zredukowane do kilku pracowników.”...”Z Arturem Dziamborem, I wiceprezesem Kongresu Nowej Prawicy, o idealnym świecie konserwatywno-liberalnym rozmawia Daniel Bednarek”....”Podatki ostatecznie mają być celowe. Państwo ma utrzymywać policję, wojsko, podstawową administrację, ma gwarantować nam bezpieczeństwo, ma gwarantować dobrą współpracę międzynarodową, czyli otwarcie granic i niekaranie ludzi za to, że są przedsiębiorczy i potrafią handlować za granicą. I na tym koniec. Powinna odbyć się ostatecznie pełna prywatyzacja szkolnictwa, służby zdrowia, wszystkich obecnych spółek skarbu państwa. Powinno być tak, że rządzi pieniądz prywatny, a państwo gwarantuje nam samą państwowość. Wysokość podatku pogłównego może wynosić 300 złotych, może 400, to zależeć będzie od aktualnej sytuacji. „...”Należałoby wówczas policzyć koszty budżetowe związane z państwowością - utrzymania wojska, policji, podstawowej administracji i podzielić tę kwotę na wszystkich pracujących obywateli. I to byłby podatek pogłówny, który płaciłby każdy.”...”Ściągalność podatku pogłównego i kontrola tego, czy on spłynie, będzie bardzo łatwa. Podatek pogłówny w tej samej kwocie od każdego obywatela nie jest tak zawiłą sprawą, jak np. podatek VAT, który ma kilkanaście stawek i który musi mieć bardzo specjalistyczną kontrolę i oddelegowanych ludzi, którzy grupami zajmują się opracowywaniem przewinień jednego przedsiębiorcy.”...”Podatku VAT w idealnym świecie nie będzie?W idealnym świecie tego podatku by nie było. Natomiast w aktualnej sytuacji możemy przynajmniej wyrównać VAT, do tych 15 procent, które na nas wymusza Unia Europejska.”....”Czyli w idealnym świecie będą dowody osobiste?Tak, według mnie być powinny. Nie wiem, jak według Korwin-Mikkego (śmiech). Ja osobiście dopuszczam pewną podstawową administrację. Czyli administrację, w której nie ma wydziałów, zarządzanych przez kierowników i dyrektorów, ponieważ ostatecznie wszystko oddane jest w prywatne ręce. I w tej podstawowej administracji widzę chociażby spis wyborców, spis obywateli, dowody osobiste. I to musi być, tego aspektu sprywatyzować się nie da.”....”Czy podstawowa administracja w idealnym świecie to także centralna baza samochodów? Jak dotowana z budżetu policja znalazłaby sprawcę wypadku, który uciekłby z miejsca zdarzenia nieoznaczonym autem?Od tego są firmy ubezpieczeniowe. W przyszłości - tej, którą my będziemy kreowali - powstanie gigantyczny rynek firm ubezpieczeniowych. I to one dostają zlecenia od prywatnych właścicieli samochodów, więc to one są tak naprawdę jedyną instytucją, którą interesuje, co dzieje się z danym samochodem. Oczywiście, istnieje zagrożenie, że będą jeździły samochody bez rejestracji i bez ubezpieczenia.I dokładnie to mnie interesuje. Jak będzie wyglądał idealny świat w momencie wypadku?Odpowiedzialność karna jest konkretem, który powinien ostatecznie odstraszać różnych cwanych ludzi przed decyzją o braku ubezpieczenia i myśleniem "a co mi zrobią?".....”(źródło )
„Potomkowie żony Goebbelsa najbogatszą rodziną w Niemczech”......”Harald Quandt to syn Magdy Goebbels z pierwszego małżeństwa - wyjaśnia brytyjski "Daily Mail". Gdy jego matka rozwiodła się z pierwszym mężem i wyszła za Josepha Goebbelsa, młody Harald został z nią, a nie z ojcem. W 1939 zaciągnął się do wojska i podczas walk w Afryce Północnej trafił do obozu jenieckiego. Tylko dlatego uniknął śmierci w bunkrze w Berlinie, gdy Magda Goebbels i minister propagandy III Rzeszy zabili swe pozostałe dzieci. Harald i jego przyrodni brat Herbert odziedziczyli po wojnie olbrzymią fortunę ich ojca, którą zgromadził, produkując karabiny dla armii Hitlera. Pieniądze w 1960 zainwestował w BMW, kupując 46 proc. akcji firmy i ratując w ten sposób koncern od upadku. Sukces producenta samochodów przyniósł Quandtom gigantyczne zyski - majątek rodziny szacowany jest na 30 miliardów euro, co daje im pierwsze miejsce na liście najbogatszych Niemców. „....(źródło )
„Od 1 października bieżącego roku do końca 2015 w Chinach, każda firma z przychodem do 30 tys. juanów (około 15 tys. zł) ( miesięcznie ) zostanie zwolniona z podatku CIT oraz od wartości dodanej. Obecnie wynosi ona 20 tys. juanów.Chiński rząd swoją decyzję tłumaczy faktem, iż chcą zwiększyć konkurencyjność na rynku a także wspierać małe lokalne firmy. Mikro i małe przedsiębiorstwa w Chinach są motorem napędowym w rozwoju gospodarczym kraju”. „...(więcej )
„Aż 74% małych firm zostało objętych 50-procentową ulgą w podatku CIT do końca 2016 roku. Obniżono również stawkę VAT, która wynosi obecnie 3%, i zlikwidowano szereg opłat administracyjnych.Co więcej, od początku tego miesiąca do końca przyszłego roku, firmy osiągające miesięczny przychód do 30 tys. juanów (ok. 5 tys. dolarów) będą całkowicie zwolnione z VAT-u i odpowiednika polskiego CIT-u. Ponadto firmy zaangażowane w projekty ważne dla Pekinu lub sprowadzające zaawansowane technologie niedostępne w Państwie Środka nie muszą opłacać cła.Na koniec 2013 roku na chińskich rynku funkcjonowało blisko 16 milionów firm, z tego 11,7 miliona małych przedsiębiorstw. Kreują one ponad 60% PKB Państwa Środka i odpowiadają za zatrudnienie ponad 80% mieszkańców miast. Przez najważniejszych polityków są określane mianem głównego silnika rozwoju i ważnego źródła innowacji. Przede wszystkim podkreśla się ich znaczenie w procesie kreacji miejsc pracy, który jest aktualnie najważniejszym gospodarczym wskaźnikiem dla Pekinu. Wprowadzane ułatwienia powodują lawinowe powstawanie nowych własnych biznesów - nawet w liczbie kilkuset tysięcy miesięcznie.”...( źródło )
Paweł Łepkowski „Rok 2013 zostanie zapamiętany przez Amerykanów jako czas rosnących podatków. Rząd Baracka Obamy zobowiązał się spłacić część długu publicznego, który obecnie wynosi 13,6 biliona dolarów. „.....Prawdziwym arcydziełem socjalistycznego rozumowania jest zgłoszony niedawno projekt ustawy federalnej HR 4646 „The Debt Free America Act” („Ameryka wolna od długu”). Jej autorem i propagatorem jest kongresman Chaka Fattah, „...”Przede wszystkim na obłożeniu wszystkich istniejących transakcji gotówkowych czy bezgotówkowych 1-procentowym podatkiem. „....”Ale pomysł kongresmana Chaka Fattaha to nie tylko kij, ale też i marchewka. Projekt przewiduje, że po siedmiu latach nowy system mógłby całkowicie zastąpić dotychczasowy system podatkowy. Amerykanie zostaliby zwolnieni z płacenia podatku dochodowego i całej listy innych obciążeń fiskalnych. „......”W opozycji do tej koncepcji zgłoszony został pomysł autorstwa demokratycznego kongresmana Petera DeFazio z Oregonu i demokratycznego senatora Toma Harkina z Iowy. Uważają oni, że proponowane przepisy ustawy HR 4646 obciążają jedynie zwykłych ludzi, nie ponoszących żadnej winy za sytuację gospodarczą kraju „.....”W tym roku mija sto lat, odkąd rząd federalny po raz pierwszy wprowadził niekonstytucyjny podatek dochodowy. W 1913 roku obowiązywało siedem progów podatkowych – od 1 do 7%. Znamienne, że najwyższą stawkę 7% płacili jedynie obywatele mający roczny dochód w wysokości ponad pół miliona dolarów, co odpowiada sile nabywczej 12 milionów dolarów z 2013 roku „.....”Prawdziwą katorgę przeżyli amerykańscy przedsiębiorcy pod rządami Franklina D. Roosevelta. Od 1932 do 1944 roku najwyższa stawka podatku dochodowego urosła z 63% do 91%. W 1944 i 1946 roku przedsiębiorcy, który uzyskał dochód w wysokości 200 tys. dolarów, po zapłaceniu podatku dochodowego pozostawało w kieszeni zaledwie 18 tysięcy. Czy w takich warunkach opłacało się w ogóle prowadzić działalność gospodarczą? „...(więcej)
WażnePrawdziwym arcydziełem socjalistycznego rozumowania jest zgłoszony niedawno projekt ustawy federalnej HR 4646 „The Debt Free America Act” („Ameryka wolna od długu”). Jej autorem i propagatorem jest kongresman Chaka Fattah, „...”Przede wszystkim na obłożeniu wszystkich istniejących transakcji gotówkowych czy bezgotówkowych 1-procentowym podatkiem. „....”Ale pomysł kongresmana Chaka Fattaha to nie tylko kij, ale też i marchewka. Projekt przewiduje, że po siedmiu latach nowy system mógłby całkowicie zastąpić dotychczasowy system podatkowy. Amerykanie zostaliby zwolnieni z płacenia podatku dochodowego i całej listy innych obciążeń fiskalnych. Co więcej, od początku tego miesiąca do końca przyszłego roku, firmy osiągające miesięczny przychód do 30 tys. juanów (ok. 5 tys. dolarów) będą całkowicie zwolnione z VAT-u i odpowiednika polskiego CIT-u. I to byłby podatek pogłówny, który płaciłby każdy.”...”Ściągalność podatku pogłównego i kontrola tego, czy on spłynie, będzie bardzo łatwa. Podatek pogłówny w tej samej kwocie od każdego obywatela nie jest tak zawiłą sprawą, jak np. podatek VAT
Co więcej, od początku tego miesiąca do końca przyszłego roku, firmy osiągające miesięczny przychód do 30 tys. juanów (ok. 5 tys. dolarów) będą całkowicie zwolnione z VAT-u i odpowiednika polskiego CIT-u. I to byłby podatek pogłówny, który płaciłby każdy.”...”Ściągalność podatku pogłównego i kontrola tego, czy on spłynie, będzie bardzo łatwa. Podatek pogłówny w tej samej kwocie od każdego obywatela nie jest tak zawiłą sprawą, jak np. podatek VAT
Mój komentarz Korwin Mikke stworzył religie polityczną z sobą jako je prorokiem . Religie polityczne takie jak socjalizm Hitlera , komunizm Stalina , czy polityczna poprawność, cechuje się istnieniem dogmatów w które wyznawcy muszą bezwarunkowo wierzyć . Korwin Mikke nazwa się wolnościowcem . Wolnościowcem to on był , ale sto lala temu, kiedy jeszcze nie było internetu , kart płatniczych , czy Chińczyków , którzy tworzą w tej chwili najbardziej wolnościowe rozwiązania . Korwin Mikke i jego akolici to przy nich podatkowi zamordyści .Rząd chiński zwolnił większość Chińczyków z podatku dochodowego , vatu , zusu , a Korwin Mikkeproponuje powszechny totalitarny podatek pogłówny .Amerykański senator proponuje podatek transakcyjny ,a w zamian likwidację konieczności płacenia wszystkich innych podatków . A fanatycy Korwina Mikke niczym te przysłowiowe ślepe i głuche małpy udają że nic się od stu lat nie zmieniło, że o żadnych wolnościowych rozwiązaniach nie słyszeli .Podatek pogłówny wymaga zbudowania centralnego systemu kontroli skarbowej wszystkich Polaków , monitorowania ich miejsca pobytu , ustalania „ wieku emerytalnego „po przekroczeniu którego tego podatku się nie płaci , wieku od kiedy się ten podatek płaci, na przykład 16 lat . I co z osobami niepełnosprawnymi , obcokrajowcami , kobietami w ciąży . Dziesiątki tysięcy komorników i urzędników,sady zawalone sprawami o niepłacenie podatku .I po co jak można zamiast tego opodatkować koncerny tak jak w Chinach . Opodatkowanie koncernów byłoby formą podatku pośredniego. Kilkaset płatników zamiast kilkudziesięciu milionów podatników A może podatek transakcyjny , który płaciliby obywatele i ich firmy , ale byłby odprowadzany prze banki, operatorów kart, i duże korporacje . I znowu kilkaset płatników zamiast kilkudziesięciu milionów Jak widzimy najbardziej zamordystyczny system podatkowy proponuje..Korwin Mikke i wyznawcy wymyślonej prze niego jego religii politycznej Wart zadać sobie pytanie , czy Korwin Mikke i jego ludzi to zbieranina półgłówków , czy też za planami wprowadzenia totalitarnego systemu podatkowego kryje się coś więcej .Korwin Mikkei jego ludzie najordynarniej w świecie wysługują się lichwiarstwu i oligarchom . Bo aby zwolnić wszystkich Polaków z konieczności płacenia wszystkich podatków tak jak w Chinach należałoby uderzyć w ….rody lichwiarzy i oligarchów. A rząd musiałoby kontrolować bank centralny i pieniądz . Gdyby zaś wprowadzić drugie rozwiązanie, które zresztą można by połączyć z pierwszym , czyli wprowadzić podatek transakcyjny od wszystkich transakcji to koncerny i banki należące do lichwiarzy i oligarchów przestałyby w warunkach wolności gospodarczej przestałyby kontrolować każdy zakamarek gospodarki , a Polacy przestaliby być masą niewolniczą zarządzaną ą przez te koncerny. Korwin-Mikke i jego wyznawca Dziambor mówią o podatku pogłownym w wysokości 400 złotych od osoby . Załóżmy, ze płacimy go do szesnastego roku życia . Ojciec pracuje , matka jest chora ,a trójka dzieci w wieku 16, 17 i 18 lat chce się uczyć . Jak ojciec rodziny ma zapłacić dwa tysiąc złotych podatku . Czy nie lepiej jak w Chinach ,aby państwo wzięło „za mordę „ i kontrolowało lichwiarstwo oligarchów i opodatkowało ich koncerny i banki a odpierdo.... się od obywatela , a nie na odwrót jak chce wysługujący się ostentacyjnie lichwiarstwu i oligarchom Korwin Mikke i jego wyznawcy. I na koniec proszę zwrócić uwagę ,że projekt podatku transakcyjnego , który daje wolność podatkową obywatelom, a bierze za pysk koncerny został nazwany ….socjalistycznym .Tą samą retorykę stosuje Korwin Mikke broniąc oligarchów i ich koncerny przed ...podatkami Marek Mojsiewicz

Echa z nieszczęśliwego kraju Do Irlandii, gdzie wyjechałem na tydzień na zaproszenie tamtejszej Polonii, docierają wprawdzie tylko słabe echa wydarzeń zachodzących w naszym nieszczęśliwym kraju, ale przecież docierają. Najważniejszym wydarzeniem było oczywiście autorskie expose pani premierzycy Ewy Kopacz, o którym krążyły fałszywe pogłoski, jakoby sprokurował je pan Jan Krzysztof Bielecki, wcześniej obstawiający na odcinku ekonomicznym premiera Tuska. Oczywiście w tych fałszywych pogłoskach nie ma ani krzty prawdy, bo gdyby była, to by oznaczało, że pan Jan Krzysztof Bielecki kontynuuje obstawianie na odcinku ekonomicznym - ale już nie premiera Tuska, bo Donald Tusk premierem być już przestał - tylko pani premierzycy Ewy Kopacz. A gdyby pan Jan Krzysztof Bielecki kontynuował obstawianie na odcinku ekonomicznym pani premierzycy Ewy Kopacz, to by znaczyło, że mamy kontynuację i to nie tylko w kwestii obstawiania, ale również, a właściwie nie „również”, tylko przede wszystkim - w kwestii programu ekonomicznego. Trudno bowiem byłoby wymagać od pana Jana Krzysztofa Bieleckiego, żeby swój słuszny program ekonomiczny zmieniał i to w dodatku z dnia na dzień tylko dlatego, że komuś spodobało się na stanowisko premierzycy rządu naszego nieszczęśliwego kraju wysunąć panią Ewę Kopacz. Co było słuszne za premiera Tuska, pozostało takie również za premierzycy - oczywiście o ile prawdą jest, że autorskie expose pani premierzycy powstało z natchnienia pana Jana Krzysztofa. Ale któż może wiedzieć, zwłaszcza w dzisiejszych czasach, co jest prawdą, a co nią nie jest? Coraz więcej filozofów naucza, że prawdy w ogóle nie ma, co jest o tyle intrygujące, że skoro tak, to przynajmniej to zdanie musi być prawdziwe, a to znaczy, że jakaś prawda jednak jest - taka, że prawdy nie ma. Czy jednak takie stwierdzenia dadzą się jakoś ze sobą pogodzić? Wszystko to być może; prof. Tadeusz Zieliński, najwybitniejszy europejski znawca antyku w okresie międzywojennym twierdził, że dla umysłu filozoficznie wyrobionego możliwe jest pogodzenie nawet monoteizmu z politeizmem, a skoro tak, to dlaczego pogodzenie konstatacji, że prawdy nie ma ze stwierdzeniem, że prawda jednak jest, miałoby przekraczać możliwości umysłu ludzkiego? Możliwości umysłu ludzkiego wydają się nieograniczone zwłaszcza w sytuacji, gdy pojawiają się tzw. „granty”, za poczciwych czasów sarmackich nazywane „jurgieltem”. Takie „granty” nie pojawiają się bezinteresownie. Z reguły ukrywa się za nim jakiś interes polityczny, a wiadomo, choćby z powieści „Gubernator” autorstwa Roberta Penn Warrena, że jak człowiek politykuje, to jego sumienie także. Dzisiaj wokół sumienia narasta coraz więcej wątpliwości; nie wiadomo, czy ludzie je jeszcze mają, czy już nie, ale skoro nawet sumienie może politykować, to dlaczego od politykowania miałby zostać wyłączony ludzki umysł? Nie ma żadnego powodu, by takie wyłączenie nastąpiło, a jeśli nawet obserwując naszych Umiłowanych Przywódców odnosimy takie wrażenie, to tylko z powodu niezwykle niskiej jakości politykowania, jakie oni uprawiają. Jednak nie powinniśmy wyciągać z tego zbyt daleko idących wniosków, a zwłaszcza - że z politykowania może być wyłączony ludzki umysł. On też politykuje, jakże by inaczej, chociaż oczywiście z uwzględnieniem zasady, że wedle stawu grobla, to znaczy - według swoich możliwości. A możliwości te, jak wiadomo, nie zostały podzielone między ludzi równo i o ile u jednych dostrzegamy je bez trudu, to u innych znacznie łatwiej dostrzegamy inne zalety. Ale dosyć już o tym, bo przecież chciałem o wydarzeniach, których zaledwie tylko echa docierają z naszego nieszczęśliwego kraju do Irlandii, niemniej jednak docierają. O ile tedy kwestia autorstwa wiekopomnego expose pani premierzycy Ewy Kopacz nadal stanowi zagadkę i nawet obrasta mitem, to inne, równie wiekopomne wydarzenie nie budzi najmniejszych wątpliwości. Mam oczywiście na myśli uścisk dłoni pana prezesa Jarosława Kaczyńskiego i Donalda Tuska. Czyż nie oznacza on pojednania między obozem płomiennych dzierżawców monopolu na patriotyzm z obozem zdrady i zaprzaństwa? Wszystko na to wskazuje, bo czyż w przeciwnym razie pan prezes Jarosław Kaczyński podałby Donaldu Tusku są prawą dłoń? Na pewno nie; już prędzej podałby mu nogę, którą Lech Wałęsa, nasz Kukuniek, w swoim czasie pragnął podać Aleksandrowi Kwaśniewskiemu - ale przecież takiej propozycji nie było. Przeciwnie - cała Polska widziała uścisk obydwu dłoni, więc niepodobna wykluczyć, by ta ostentacja była pozbawiona intencji pedagogicznych. Skoro pan prezes ściska dłoń Donaldu Tusku, to znaczy, że zarówno Donald Tusk, jak i cały obóz zdrady i zaprzaństwa schodzi z linii strzału, bo teraz strzelamy do całkiem innego, nowego celu. I rzeczywiście - „Rzeczpospolita” ogłosiła drukiem rewelację, jakoby Januszem Korwin-Mikke „zainteresowane” były „środowiska prokremlowskie”. Konkretnie chodziło o zaproszenie na konferencję w Jałcie, jakie Korwinowi miał „przekazać” pan Mateusz Piskorski. Ten wszelako z zaproszenia nie skorzystał, bo nie miał czasu, a poza tym były tam „niepoważne osoby”. Jakie to „niepoważne osoby” - tego ma się rozumieć nie wiem, ale mam nadzieję, że nie jest to pan red. Konrad Rękas, który właśnie w niezależnych mediach głównego nurtu zaczął być tytułowany „doktorem”. Ale chociaż JK-M z zaproszenia do Jałty nie skorzystał, to przecież sam fakt, że „środowiska prokremlowskie” się nim „interesują”, podobnie jak „Watykan” interesował się feldkuratem Ottonem Katzem, wystarczy, by go zatwierdzić w charakterze ruskiego agenta. Ponieważ na obecnym etapie jest rozkaz, by wszyscy ludzie miłujący pokój zostali agentami amerykańskimi, a przynajmniej izraelskimi i na przykład portal „Fronda” anonsuje, iż Izrael werbuje agentów do Mosadu, to już samo podejrzenie o zainteresowanie ze strony „środowisk prokremlowskich” każdego dyskwalifikuje. To znaczy - nie każdego, tylko tego, który nie należy do ugrupowań zatwierdzonych. Bo ugrupowania zatwierdzone mogą spokojnie kolaborować nawet ze Stronnictwem Ruskim, nie mówiąc już o Stronnictwie Pruskim, czy zwłaszcza - gwałtownie reaktywowanym Stronnictwie Amerykańsko-Żydowskim - i nie tracić reputacji płomiennych dzierżawców monopolu na patriotyzm. Dlatego również Ministerstwo Obrony Narodowej ogłosiło zamiar „zagospodarowania młodzieży dla obronności kraju”. Cóż innego ma zrobić w sytuacji, gdy mimo proklamowania świętej wojny z „faszyzmem”, coraz więcej młodych ludzi nie tylko wierzga przeciwko ościeniowi, ale nawet coraz częściej wspomina o potrzebie wysadzenia w powietrze „układu okrągłego stołu”? Stanisław Michalkiewicz

11/10/2014 Na ponad 100 produkujących oscypki- unijne świadectwa jakości uprawniające do wyrobu oscypków ma 39 baców w południowej Polsce. Wyrabianie i sprzedawanie oscypków bez wymaganego certyfikatu jest traktowane jak przestępstwo. Popatrzcie Państwo: za niemieckiej okupacji, nawet jak niemieccy narodowi socjaliści pozostawali w związku z socjalistycznymi komunistami z ZSRR i umawiali się co do tego jak Polaków wykańczać w Zakopanem w roku 1940- górale produkowali oscypki bez certyfikatów. Źródła historycznie nie podają, czy narodowi socjaliści i komuniści w Zakopanem- zajadali się oscypkami bez certyfikatów. Wszystko być może- tym bardziej, że wojna pomiędzy nimi wybuchła już 22 czerwca roku 1941. Może poszło o te niecertyfikowane oscypki W każdym razie sprawa oscypków stanowi powagę wagi państwowej, bo w roku 2007 – dokładnie 2 lutego ustalono parametry tego regionalnego wyrobu. Maksymalna zawartość mleka krów rasy czerwonej do 40% oraz ustalono gminy w których można taki oscypek produkować. Nie można- w ramach” wolnego rynku”- oscypków produkować gdzie popadnie. To byłoby niedobre dla oscypka, którego wielkość też jest określona. Może ważyć od 60 do 80 dag i mieć wymiary od 17 do 23 centymetrów. Bardzo dobrze, bo kto widział oscypek o ciężarze tony i długości kilometra? Oscypek to ser z mleka owczego. Ser wędzony w bacówkach, kiedyś na ogniu sosnowym lub świerkowym. Nie wiem jak teraz. Może górale mają zakaz spalania drzewa sosnowego lub świerkowego, w trosce o środowisko- i może wędzą na węglu. Chociaż wędzenie na węglu jest bardzo niebezpiecznie i szkodliwe dla zdrowia. Najlepiej wędzić na gazie- rosyjskim. Zresztą Unia zakazuje wędzenia w ogóle- bo to szkodliwe świństwo. Co za pomysł, żeby cokolwiek wędzić we współczesnym świecie? Co? Nie ma nic innego do jedzenia? A wędliny, w których jest 70% chemii tzw. spożywczej? W zasadzie nie ma już w nich mięsa… Każdy oscypek ma zdobienie, które robi się przy pomocy oscypiorka, takiej drewnianej foremki, której- według standardów unijnych- wolno na razie używać do robienia zdobienia. Chyba, że Parlament Europejski postanowi inaczej. Osiemset chłopa z różnych krajów, którzy niekoniecznie mają pojęcie o tym co to jest oscypek- przegłosuje, że nie wolno do produkcji zdobienia oscypka używać foremki. Wtedy bacowie będą robili zdobienia czym innym- na przykład dłońmi. Ale przed tym muszą sobie ręce umyć. Żeby prawidłowo umyć sobie ręce niezbędna jest instrukcja mycia rąk. Taka instrukcja wymuszona przez socjalistyczną Unię Europejską – powinna wisieć w każdej bacówce, która chce mienić się bacówką europejską. Tak jak w każdym sklepie, bo na przykład w ubikacji sejmowej – taka instrukcja mycia rąk nie wisi. Byłem kilka tygodni temu- i nie widziałem. Przyznam się Państwu, że miałem kłopot… Jak te ręce naprawdę myć? Czy kciuk prawej dłoni powinien być przed kciukiem lewej- podczas mycia, czy można dobrowolnie? Nie dobrowolnie na pewno nie! Nigdy nie mogą zapamiętać, czy lewy do prawego, czy prawy do lewego? To tak jak ze stonogą, która rąk nie myje, ale ma sto nóg i gdyby poruszała się według instrukcji stawiania nóg- to z pewnością w pewnym momencie by się zgubiła. Czy siedemdziesiątą nogę ma postawić po siedemdziesiątej pierwszej czy poczekać na siedemdziesiątą drugą. Czy może ma coś do rzeczy sześćdziesiąta pierwsza? Robi to na zasadzie naturalnego decydowania o kolejności stawiania nóg. Tak jak człowiek decyduje w sposób naturalny jak myje ręce. Instrukcja mycia rąk mu sprawę komplikuje, bo teraz musi zmieniać swoje nawyki, żeby umyć swoje ręce według państwowej instrukcji. Instrukcja państwowa jest ujednolicona dla wszystkich- taka sama. Lepiej myć według tej instrukcji, bo co by się stało gdyby Państwowa Inspekcja Mycia Rąk wykryła, że umyliśmy ręce według własnego widzi mi się, a nie według państwowej instrukcji. Nie ma oczywiście jeszcze państwowej instrukcji mycia nóg, ale to tylko kwestia czasu- jak to w socjalizmie- na wszystko przychodzi czas. Dla niecierpliwych oświadczam: to tylko kwestia czasu upływającego pod znakiem sierpa i młota. Na wszystko będą instrukcje, bo socjalizm polega na zniewalaniu człowieka- i to jest jego istota. Gdyby wolność człowieka była ściśle związana z socjalizmem i powiększała się zgodnie z jego rozwojem- to pół biedy. Socjalizm jest zaprzeczeniem wolności człowieka ., tak jak prawa człowieka i demokracja. Za krzewienie czego niektórzy dostają nawet Nobla. Nobel się oczywiście w grobie przewraca…. Jaka demokracja, i jakie prawa człowieka. On wynalazł dynamit! Chociaż demokracja i prawa człowieka to też jest dynamit! Działa z opóźnieniem. Żeby sprzedawać oscypki z certyfikatem, trzeba rok rocznie wpłacać do budżetu gminy od 800 do 1000 złotych( dane z 2009 roku!). I wtedy można sprzedawać. 39 baców wpłaca i sprzedaje. Reszta nie wpłaca i też sprzedaje. Państwowa Inspekcja Kontroli Oscypków kontroluje jedynie oscypki certyfikowane- tych niecertyfikowanych nie kontroluje. Na szczęście! Część górali jeszcze dzięki temu żyje… Bo jest poza kontrolą! Człowiek poza kontrolą jest człowiekiem wolnym, kontrolowany- popada w niewolę kontroli. Zawsze jest w takiej sytuacji coś pocieszającego… Demokratyczne państwo przy pomocy swoich kontrolerów na państwowych etatach nie kontroluje miejsc intymnych człowieka. Czy ma wszystkie umyte. NA razie nie ma wymogów unijnych w jaki sposób.

I to jest to szczęście! WJR

Raport OECD podsumowaniem 7-letnich rządów PO i PSL-u

1. Właśnie ukazał się raport Organizacji Współpracy Gospodarczej i rozwoju dotyczący jakości życia w 34 państwach członkowskich, który nie zostawia żadnych złudzeń – Polska zajmuje pod tym względem zaledwie 32 miejsce, gorsze od nas są tylko Turcja i Meksyk. OECD to organizacja zrzeszająca 21 krajów należących do UE (z członków UE nie należą do niej Litwa, Łotwa, Cypr , Malta, Bułgaria, Rumunia i Chorwacja), a także takie kraje spoza UE jak Szwajcaria, Norwegia, Izrael, Stany Zjednoczone, Kanada Australia czy wspomniane Turcja i Meksyk. Badanie przeprowadzono w 362 regionach wspomnianych 34 państw członkowskich ( w Polsce w 16 województwach), a poszczególne dziedziny życia czy też czynniki wyznaczające jego jakość, oceniano od 0 do 10 punktów. Badano aż 9 dziedzin życia czy też czynników wyznaczających jego jakość: jakość kształcenia i bezpieczeństwo – te dziedziny w Polsce zostały ocenione najwyżej, odpowiednio 9,6 pkt i 9,5 pkt, średnio dostęp do usług – 6 pkt ale już jakość ochrony zdrowia czy czystość środowiska zostały ocenione zdecydowanie niżej, odpowiednio 2,8 pkt i 2,9 pkt. Jeszcze gorzej oceniono zatrudnienie i poziom wynagrodzeń i tzw. zaangażowanie społeczne odpowiednio 2 pkt i 1,5 pkt i 1,3 pkt, a wręcz dramatycznie dostęp do mieszkań zaledwie na 0,3 pkt.

2. Zawstydzająca wręcz dla naszego kraju jest ocena rynku pracy, a więc poziomu bezrobocia, poziomu płac (jeden z najniższych w badanych 34 krajach), a sytuacja mieszkaniowa woła wręcz o pomstę do nieba. Ocen tych dokonano jak to uwielbiają podkreślać rządzący (w szczególności prezydent Komorowski i premier Tusk ) po upływie 25 lat od odzyskaniu wolności a także po 10 latach naszego członkostwa w Unii Europejskiej. Samych środków europejskich w ciągu 10 lat naszego członkostwa wydano blisko 500 mld zł, musiały im przecież towarzyszyć przynajmniej 25% środki krajowe w postaci tzw. wkładów własnych i to w większości były wydatki o charakterze inwestycyjnym. Co więcej wydatki te były dokonywane w badanych przez OECD dziedzinach, co każe postawić pytanie o efektywność projektów współfinansowanych ze środków europejskich.

3. Konsekwencji tak dramatycznej sytuacji jeżeli chodzi o rynek pracy, poziom płac i dostęp do mieszkań doświadczają głównie ludzie młodzi i stąd ich wręcz masowe decyzje o emigracji i to niestety często trwałej. W tej sytuacji nie może nawet cieszyć wysoka ocena naszej edukacji, bo według OECD mamy ją na dobrym poziomie (oceniona na 9,6 pkt na 10 możliwych) ale w większości edukujemy młodych ludzi dla zagranicy.

4. Przypomnijmy tylko, że według danych GUS, na koniec 2013 roku poza Polską było 2 miliony 130 tysięcy naszych obywateli ,którzy wyemigrowali od momentu otwarcia granic w maju 2004 roku, po wejściu naszego kraju do UE.

Wyjeżdżają głównie ludzie młodzi. Na ponad 2 mln Polaków, którzy opuścili nasz kraj w ostatnich latach, około 1,4 mln to ludzie do 39 roku życia w tym blisko 230 tysięcy to dzieci do 15 roku życia (a więc wyjeżdżają całe rodziny).

Jak wyliczył GUS najliczniejszą grupą pośród ponad 2 mln emigrantów z Polski to ludzie w wieku 25-34 lata, których jest blisko 730 tysięcy, a więc ponad 1/3 wszystkich tych korzy wyjechali z naszego kraju. Jest to grupa, która rekrutuje się z roczników, w ramach których łącznie w Polsce przyszło na świat 6 milionów 850 tysięcy dzieci, co oznacza, że wyemigrowało z Polski 10,6% wszystkich urodzonych wtedy osób.

5. Wspomniany raport OECD jest swoistym podsumowaniem 7 lat rządów koalicji Platformy i PSL-u i nic tu nie pomogą zaklęcia o zielonej wyspie i skumulowanych blisko 20% wzroście PKB. Jakość życia Polaków należy do najgorszych w Europie i stąd masowa emigracja szczególnie młodych, dobrze wykształconych za publiczne pieniądze Polaków. Kuźmiuk

Dla Krasnodębskiego zdychające Niemcy są wzorem dla Polski Jarosław Kaczyński ostrzega posłów PiS „ Mogę wymienić pół klubu „...”Na zamkniętym spotkaniu klubu PiS Jarosław Kaczyński miał powiedzieć swoim najbliższym współpracownikom, że jeśli nie będzie szans na samodzielne rządy, to zdecyduje się na zmianę strategii partii.”...” Na listach będą tylko ci, którzy na pewno nie zdradzą „...”Według relacji "Rzeczpospolitej" Kaczyński chciał w ten sposób wywołać wrażenie szczególnej mobilizacji. Co więcej, były premier mówił, że "partia się rozpełzła" i trzeba z tym skończyć. Brak należytej pracy w kampanii i każdy wyskok, który jej zaszkodzi, ma być surowo karany. Wczorajsze posiedzenie Klubu Parlamentarnego PiS odbyło się w nietypowym miejscu - zauważa dziennik. Zwykle posłowie i senatorowie spotykają się w budynku Sejmu. Tym razem Kaczyński zaprosił ich do siedziby partii.”..(źródło )
Brudziński .” Rezygnujemy z prawyborów , bo nie chcemy jazgotu w mediach „....”Prawybory z samego założenia są słuszne, ale musimy zważyć na kontekst medialny , w jakim odbywa się dyskusja o możliwych prawyborach w PiS „...”Przy takiej dysproporcji medialnej idea prawyborów w naszej partii skończyłaby się najpewniej medialnym jazgotem, bez naszej winy rzecz jasna, a wyłącznie z pobudek ludzi nam niechętnych. A tych dziś w głównych mediach jest najwięcej. To jest rozpoznanie przez nas bojem, badaliśmy reakcje mediów. Dlatego  z tego  rezygnujemy (źródło )
Z prof. Zdzisławem Krasnodębskim rozmawia Marceli Sommer „...”Niepodległość kontra neokolonializm „...”Perspektywa, z której pisałem „Demokrację peryferii”, była taka, że idee mają wpływ na rzeczywistość. „...”Pod koniec książki sformułowałem hipotezę, iż model III RP skazuje nas na status europejskich peryferii. Zasadniczy cel krytyki tego modelu i główna motywacja do poszukiwania alternatywy były takie, żeby umożliwić autentyczny rozwój Polski, który prowadziłby do przesunięcia nas trochę bliżej centrum. I to się niestety nie udało. Można wręcz powiedzieć, że peryferyjność Polski została usankcjonowana i utrwalona, a perspektywy zmiany tego statusu rysują się bardziej pesymistycznie niż przed dziesięcioma laty. „...”Rzeczywiście, choroba demokracji w ciągu ostatnich dwudziestu kilku lat postępowała nie tylko w Polsce. Wydaje się jednak, że ma tu zastosowanie diagnoza, którą postawiłem w „Demokracji peryferii”, mówiąca o tym, że realne patologie systemu europejskiego przyjmują na peryferiach bardziej skrajne formy. Weźmy choćby zjawisko przekształcania się życia politycznego w jedną z gałęzi show-biznesu – we Włoszech czy w Polsce jest ono wyraźnie silniejsze niż w Niemczech. Zanik kontrolnej funkcji mediów, rezygnacja z rozliczania władzy – które w tak drastyczny sposób dają o sobie znać w Polsce, np. w związku z katastrofą smoleńską – są to wszakże procesy, które dotyczą również, a być może nawet mają źródła w europejskim centrum. „...”Czy sama opozycja, w tym opozycyjni intelektualiści – niezależnie od nierównowagi, jaka tkwi w polskim ładzie medialno-instytucjonalnym – nie przyczynili się jednak do tego sukcesu?Oczywiście można stwierdzić, że osoby odpowiedzialne za polityczne działania opozycji okazały się w jakimś sensie nieskuteczne. Próba zmiany sytuacji w Polsce, którą podjęli, próba zmiany peryferyjnego statusu naszego państwa, nie powiodła się. Część z polityków kojarzonych z tym nieudanym projektem znajduje się dziś na marginesie, jak Jan Rokita. Z drugiej strony mamy intelektualistów, którzy zaangażowali się w politykę, w rodzaju Pawła Śpiewaka, Jarosława Gowina czy Ryszarda Legutki. Można się zastanawiać: czy udało im się coś zmienić w polityce, czy to polityka ich odmieniła? I znowu w pewnym zakresie będziemy zmuszeni przyznać, że podjęte przez nich działania naprawcze były nieskuteczne, nie przetrwały próby czasu.”...”Trudno przecież polemizować z faktami, a rząd Tuska posiada demokratyczną legitymizację, został wybrany na drugą kadencję. Tymczasem celem ostatnich 10 lat mojej działalności było, nie ukrywam, przekonanie Polaków, żeby chcieli czegoś innego niż polski liberalizm. „...”Specyfika ostatnich lat jest taka, że Polakom, w sensie materialnym, powodziło się w miarę dobrze – przynajmniej na tle wcześniejszych, transformacyjnych doświadczeń, choć pozostali jednym z najuboższych społeczeństw Unii. „...”Z drugiej strony mamy do czynienia z pewną mobilizacją środowisk opozycyjnych, z pojawieniem się zalążków ruchu społecznego, który nazywany jest konfederacją wolnych Polaków. Wciąż jednak jest to twór mniejszościowy. „...”Tak czy inaczej dziś mamy do czynienia z triumfem postawy postkolonialnej, z perspektywy której liczy się „postęp”, to, że się buduje (wszystko jedno co i za co), doganianie Zachodu, to, że chwalą nasz rząd za granicą (bo rzeczywiście chwalą). Kolejnym źródłem porażki idei IV RP jest fakt, że jest to idea wymagająca, oparta na krytycznym spojrzeniu na społeczne status quo, a więc także na przyjmowane powszechnie postawy. „...”Sam Pan jednak wspomniał, że przed dekadą czuł się Pan w jakiejś mierze wyrazicielem nastrojów i aspiracji większości społeczeństwa.Opisane przez Pana rozczarowanie, które, można domniemywać, stało się udziałem także innych ojców projektu IV RP, dałoby się odczytać w ten sposób: z populistów w najlepszym znaczeniu tego słowa, z siły autentycznie demokratyzującej skostniałe i zoligarchizowane życie publiczne – staliście się elitarystami. Wizję solidarnościowo-republikańską zastąpiła „konfederacja wolnych Polaków”, która nie jest już tylko ideą polityczną, ale też pewnym mniejszościowym wyborem tożsamościowym. „...” Eksperci na całym świecie są zgodni, że światowa ekonomia drży w posadach, lada moment podstawy naszego dobrobytu mogą się posypać, „...”Przygotowując ostatnio wykład o postdemokracji i polityczności, czytałem tzw. nowych komunistów. Niezależnie od wszelkich różnic ich opis mentalności liberalnej, paradoksów liberalnej tolerancji wydał mi się niezwykle trafny, w podobny sposób postrzegamy kwestię deficytu demokracji we współczesnej Europie. Mówią oni o postdemokracji jako o ustroju, w którym demos został zastąpiony przez grupy nacisku, o ekonomizacji myślenia politycznego… Inna ciekawa kwestia: w Niemczech wokół spraw suwerenności państwa i prerogatyw UE wyłoniła się nietypowa koalicja CSU (zwłaszcza prawego jej skrzydła) z Die Linke, czyli partią na lewo od socjaldemokratów, która uważa, że na gruncie prawa zasadniczego Republiki Federalnej daleko idąca integracja z Unią nie jest możliwa. Lewica i prawica mają więc dziś, przynajmniej na poziomie teoretycznym, wspólne diagnozy, wspólne pola do dyskusji. Obecny kryzys przyczynia się do kolejnych zmian na mapie politycznej. „....”Owszem, mówi się tu o Polakach, ale przecież nie w rozumieniu etnicznym – polskość definiuje się przede wszystkim przez przynależność do wspólnej tradycji. Taki też charakter mają obecne w naszym obozie odwołania do religii. Na ostatnim wysłuchaniu w Parlamencie Europejskim dotyczącym sprawy Telewizji Trwam – która, można powiedzieć, reprezentuje bardzo konkretny, czasem wykluczający model tożsamościowy – wypowiadali się Ziemkiewicz, Zybertowicz i Wildstein. Trudno uznać ich za rzeczników jakiejś integralnej wizji polskości. Andrzej Zybertowicz, który często występuje w mediach ojca Rydzyka i który jednocześnie podkreśla zawsze, że jest agnostykiem, mówi na przykład tyle, że w ramach pewnego minimum patriotycznego mieści się uznanie historii, w tym roli historycznej Kościoła. Nie wydaje mi się to kryterium tożsamościowym w polskich realiach wąskim czy wykluczającym. „...”„Demokracja peryferii” jako jedna z pierwszych książek wydanych w Polsce po 1989 r. tak wyraźnie postawiła problem peryferyjnego statusu Polski, rozwoju imitacyjnego. Czy Pana zdaniem jednym z istotnych źródeł tych zjawisk jest, jak twierdzą niektórzy badacze, fakt, że Polska była w przeszłości obiektem praktyk kolonialnych? Jak istotna dla sytuacji Polski jest tzw. mentalność postkolonialna? To jest oczywiście niezwykle ważne. Byłem ostatnio na konferencji filozoficznej poświęconej myśli niemieckiego socjologa i filozofa Helmutha Plessnera. Uderzające jest to, że w jego książce o niemieckiej tożsamości, zatytułowanej „Spóźniony naród”, tzw. wschód Europy w ogóle nie istnieje. Pada tam w zasadzie tylko jedno zdanie, które określa ziemie na wschód od Niemiec jako naturalny obszar ekspansji, obszar kolonizacyjny, kulturowa próżnia. I to pisze człowiek, którego ojciec był Żydem ze Śląska. Plessner to pochodzenie kompletnie wyparł, już jego ojciec przeszedł na protestantyzm, on sam z kolei utożsamił się całkowicie z kulturą i „ideą” niemiecką oraz „zachodnią” perspektywą. Myślenie w tych kategoriach, postrzeganie Zachodu jako jedynego źródła i rozsadnika cywilizacji, na który trzeba się otworzyć, by on tę naszą wschodnioeuropejską próżnię wypełnił, dążenie do podporządkowania, by zyskać szansę materialnego rozwoju, są postawami bardzo u nas powszechnymi. Gorliwe przyjęcie przez Polaków systemu postdemokratycznego i postpolityki jako metody sprawowania władzy ma swoje źródła w pewnego rodzaju przyzwyczajeniu Polaków do życia przez pokolenia w sytuacji „pół-wolności” – Galicja, Królestwo Kongresowe, PRL… W tym przyzwyczajeniu tkwi właśnie sedno polskiej postawy postkolonialnej.Istotne są też polskie kompleksy wobec Niemiec. Wydaje mi się nieprzypadkowe, że większość liderów rządzącej partii wywodzi się z ziem dawnego zaboru pruskiego. O Platformie mówi się nawet czasem: partia pruska. Wyraźnie widać u tych ludzi autentyczny, głęboki respekt – niestety paraliżujący – wobec sąsiada zachodniego, który wyraża się chociażby w stosunku Tuska do kanclerz Merkel.Trzecim wymiarem mentalności postkolonialnej jest obawa przed polityczną samodzielnością, przekonanie, że lepiej być po stronie silniejszych, nawet za cenę przyjęcia postawy klienta czy wręcz poddania się obcej dominacji. Trzeba jednak pamiętać, że w przeciwieństwie do wielu innych krajów Europy Środkowo-Wschodniej w Polsce posiadamy i kultywujemy przedkolonialną historię i tożsamość. W przypadku I Rzeczypospolitej nie można oczywiście mówić już o tożsamości narodowej w nowoczesnym sensie, jednak z mojego punktu widzenia republikanizm I RP i pamięć dawnej wielkości pozostają dla polskości bardzo ważnym, żywym punktem odniesienia. Efektem tego są postawy niezależne, świadomość, że jesteśmy największym krajem regionu, aspiracje do odgrywania w nim roli lidera, przekonanie, że mamy bardzo ciekawe tradycje ideowe i znakomity dorobek kulturowy. Polska tożsamość republikańska nie ma ponadto charakteru prawicowego czy lewicowego. Opiera się ona na pewnej idei wolnościowej, na sprzeciwie wobec tyranii. Jak ambiwalentny nie byłby mój stosunek do współczesnego polskiego społeczeństwa, to nie ulega mojej wątpliwości, że jesteśmy niezwykle inteligentnym narodem, trudnym do okiełznania i podporządkowania, że mamy niezwykły potencjał.”..”Środowiska, które przyjęło się w Polsce określać jako prawicowe, bardzo często odwołują się do koncepcji z arsenału lewicy, w tym do teorii zależności – i bardzo dobrze, że tak czynią. Mam raczej wrażenie, że to lewica europejska porzuciła, a przynajmniej zaniedbała tę perspektywę, czego efektem jest niedostrzeganie na Zachodzie pewnych negatywnych zjawisk w najnowszej historii Europy Środkowo-Wschodniej. Ludzie, którzy jeszcze w latach 70. pisali o neokolonializmie czy uzależnieniu w odniesieniu choćby do Ameryki Łacińskiej, w znakomitej większości milczeli, gdy podobne działania podejmowano wobec naszego regionu. Peryferyjności Polski nie da się zrozumieć bez uwzględnienia tego neokolonialnego wymiaru. Sam na ubiegłorocznej konferencji w Krakowie prowadziłem seminarium na temat nowych form dominacji politycznej w Europie, a moja współpracowniczka z Bremy, dr Justyna Schulz – o zależności gospodarczej. Bardzo ciekawa była tam reakcja młodych ludzi, którzy idee suwerenności czy to w polityce, czy w gospodarce, odrzucali. Nie rozumieli na przykład, po co Polsce własny przemysł. Peryferyzacja Polski nie wydawała im się zjawiskiem negatywnym, a w każdym razie nie widzieli dla niej alternatywy. To zastanawiające, że z moich doświadczeń wynika, iż moje pokolenie jest zwykle w tych kwestiach odważniejsze. Jest to chyba rezultat częściowo pamięci buntu solidarnościowego i tamtego, porzuconego sposobu myślenia, a po drugie tradycji niepodległościowej. „...”Gdzie widzi Pan podstawowe ogniska peryferyzacji Polski? Działania polityczne w jakich obszarach wydają się dziś najistotniejsze i najpilniejsze, aby zmienić peryferyjny status Polski? Bardzo istotnym obszarem wydaje mi się rola i zasady, na jakich funkcjonuje w Polsce kapitał zagraniczny. Przykładem może być system bankowy. Za sprawą śp. Prezydenta Kaczyńskiego miałem zaszczyt być członkiem utworzonej przez niego Narodowej Rady Rozwoju. Wśród uczestników byli samorządowcy, politycy, naukowcy oraz ludzie biznesu i sektora finansowego. Było to bardzo ciekawe doświadczenie, także w sensie socjologicznym. Wcześniej miałem bowiem okazję obserwować kilkakrotnie podobne gremia w Niemczech na konferencjach organizowanych przez Związek Banków Niemieckich. Siłą rzeczy zastanawiałem się więc, na czym polega różnica. I najbardziej uderzające było dla mnie to, że elita niemiecka składała się niemal wyłącznie z pracowników niemieckich instytucji, w sensie własnościowym. W Polsce tymczasem normalna jest sytuacja, w której znakomita większość byłych premierów, ministrów finansów czy autorów reform ustrojowych pracuje dla międzynarodowych korporacji i instytucji finansowych, firm przejętych przez kapitał zagraniczny itp. Nie ma żadnego znaczenia rodowód polityczny, bo prawidłowość ta dotyczy w takim samym stopniu polityków lewicy, jak i prawicy”...”Przede wszystkim trzeba zauważyć, że pod wpływem konfrontacji z realnym kapitalizmem i globalnymi procesami ekonomicznymi zmieniły się w Polsce dawne linie podziałów społeczno-ekonomicznych. Był taki czas, że na prawicy dominowała ideologia naiwnie wolnorynkowa. Kapitalizm jawił się w tej wizji jako idylliczny świat rodem z wczesnych pism Maxa Webera: indywidualni drobni przedsiębiorcy kierujący się rygorystycznymi wartościami etycznymi itd. Dziś jest już nieco inaczej. Niewątpliwie mamy jednak w dalszym ciągu napięcie między dawną ideą wolnorynkową i krytycznymi wobec niej alternatywami. Na przykład w Prawie i Sprawiedliwości mamy bardzo wyraźny podział między gospodarczymi liberałami a zwolennikami etatystyczno-solidarystycznej korekty kapitalizmu. Mam wrażenie, że zmiana zaszła też po stronie opinii publicznej: Polacy przekonali się, m.in. wyjeżdżając za granicę w celach zarobkowych, że współczesny kapitalizm jest systemem w wysokim stopniu uregulowanym, że bez tych regulacji on żyć nie może, a wizje mówiące o rynku uwolnionym od nich są czysto utopijne. Do przyjętych w cywilizowanych krajach regulacji należą te, których celem jest redystrybucja bogactwa. Nawiasem mówiąc, będąc krytykiem Niemiec, nie ukrywałem nigdy, że stanowią one dla mnie pewnego rodzaju wzór, również w tej dziedzinie. W Niemczech toczy się wprawdzie dyskusja wokół polityki realizowanej przez ostatnie rządy federalne i jej wpływu na gospodarkę – wiele osób zauważa, że polityczna pozycja Niemiec nie przekłada się na dobrobyt obywateli, a wręcz przeciwnie, budowaniu politycznej hegemonii w Europie towarzyszy (oczywiście relatywny) wzrost nierówności społecznych, pogłębiająca się bieda emerytów itp. Zasadniczo jednak model niemiecki jest przykładem ustroju, w którym większy solidaryzm idzie w parze z siłą polityczną i gospodarczą. W Polsce tymczasem mamy do czynienia z odchodzeniem od takiej wizji rozwoju – przykładem jest reforma emerytalna, oddalająca nas od idei solidarności społecznej i międzypokoleniowej. Nie chciałbym żyć w Polsce, w której znaczna część społeczeństwa wegetuje w biedzie. Nie można też mówić, że kontynuuje się tradycję solidarnościową, jeśli odrzuca się solidaryzm. Aktywna, prospołeczna polityka państwa jest czymś oczywistym w ramach myśli republikańskiej – nie można być wolnym obywatelem, przymierając głodem. „Uobywatelnienie” Polaków, którego jestem rzecznikiem, polega m.in. na redystrybucji dóbr i na upowszechnianiu własności. Zawsze byłem też zwolennikiem zwiększenia udziału państwa w gospodarce, realizowania przezeń projektów modernizacyjnych. Przypomnijmy jednak, że w etyce „Solidarności” istotnym elementem była idea gospodarska czy wręcz idea społeczeństwa gospodarzy. Promowanie polskiej drobnej i średniej przedsiębiorczości czy bankowości za pomocą odpowiedniej polityki podatkowej i rozwojowej wydaje się zadaniem ważnym i wcale nie sprzecznym z ideą solidarystyczną. Mam wrażenie, że przede wszystkim o tak właśnie rozumianym liberalizmie można mówić w odniesieniu do wolnorynkowego skrzydła PiS. Równolegle do tych reguł i zwyczajów funkcjonują jednak inne, przyniesione z zewnątrz, wymuszane przez korporacje czy organizacje międzynarodowe. Przy czym trzeba pamiętać, że zasady wdrażane np. przez międzynarodowy kapitał w Polsce nie są tymi samymi zasadami, jakie panują w krajach centrum. Ostatnio miałem okazję rozmawiać z dawnym znajomym, który pracuje w branży hotelowej, i elementy zależności są tam, gdy się przyjrzeć z bliska, bardzo charakterystyczne. Całe zarządzanie odbywa się za granicą, zaś jeśli chodzi o stanowiska, mamy do czynienia ze szklanym sufitem: najwyższe zajmują obcokrajowcy, a Polacy pełnią funkcję asystentów lub są zastępcami do spraw lokalnych. Częstym zjawiskiem jest też pośredniczenie przez byłych polityków wysokiego szczebla w lukratywnych transakcjach, z których zyski lądują następnie na kontach szwajcarskich… W tym też kontekście warto wspomnieć o tzw. lemingach, które zastąpiły dawnych „japiszonów” – jest to bowiem grupa ściśle związana z korporacyjnym stylem życia. Ich opowiedzenie się za PO ma w pewnym sensie charakter zupełnie apolityczny, uwarunkowany stylem życia i tym, co napiszą w kolorowych czasopismach albo powiedzą w TVN24, a nie konkretnym interesem politycznym lub ekonomicznym. Sojusz tak zdefiniowanej nowej polskiej klasy średniej z układami i układzikami sektora państwowego, symbolizowanymi przez „taśmy Serafina” czy aferę Amber Gold, określa kształt życia publicznego w Polsce Tuska. „...”Jak Pan myśli, jaki będzie kolejny, po demokracji peryferii, etap naszego rozwoju? Scenariusz negatywny jest taki, że ten system się po prostu utrzyma. Wówczas nasza peryferyjność będzie się pogłębiała – możliwe, że dojdzie do rzeczywistego przeniesienia ośrodków władzy politycznej, ekonomicznej i ideologicznej poza granice Polski. Przyczynić się do tego mogą centralizujące tendencje w Unii, nadzór bankowy… Polacy będą w związku z tym orientowali się w coraz większym stopniu na zagraniczne metropolie. Już dzisiaj ze Szczecina czy Wrocławia łatwiej i szybciej przejechać do Berlina niż do Warszawy. W sferze ideowej też można się spodziewać nasilenia negatywnych zjawisk występujących już obecnie. Przykładem może być specyficzny „realizm polityczny” propagowany przez wielu polskich publicystów (różnych orientacji), polegający na przeświadczeniu, że Polska powinna powściągnąć ambicje poważniejsze niż „doganianie Zachodu”. Jeśli ta koncepcja będzie realizowana, Polska stanie się czymś w rodzaju Saksonii w ramach „Kaiserreich”, a w najlepszym wypadku obecnej Bawarii, która zachowuje w ramach Republiki Federalnej pewną dozę autonomii. Z drugiej strony grozić nam może, wraz ze wzmaganiem się aktywności rosyjskiej w regionie, znalezienie się w krzyżowym uzależnieniu pomiędzy Wschodem a Zachodem.'...(źródło )
Czołowi ekonomiści z RFN ostrzegają : UE czeka kryzys, jakiego dotąd nie znaliśmy”...”W berlińskiej siedzibie Towarzystwa im. Leibnitza były naczelny ekonomista Europejskiego Banku Centralnego Jürgen Stark przedstawi w czwartek (10.10) nową książkę dyrektora monachijskiego Instytutu Badań nad Gospodarką prof. Hansa-Wernera Sinna "Uwięzieni w euro" ("Gefangen im Euro"), która jest bezlitosną rozprawą tego znanego ekonomisty z polityką gospodarczą UE, prowadzoną pod hasłem walki z kryzysem w strefie euro. „...”Wszystko zaczęło się w 2003 roku, twierdzą zgodnie Jürgen Stark i Hans-Werner Sinn, kiedy Niemcy i Francja rozmiękczyły kryteria Paktu Stabilności i Wzrostu z 1997 roku. Ich zdaniem równało się to podważeniu Traktatu o Unii Europejskiej z 1992 roku, a w praktyce podkopaniu fundamentów Unii Europejskiej w takim kształcie, w jakim przewidziano ją w Traktacie z Maastricht.”...”Kontynuowanie tej polityki grozi UE nieobliczalnym w skutkach kryzysem. Jeśli chcemy go uniknąć, konieczne są trzy posunięcia, twierdzą eksperci. Po pierwsze, trzeba jak najszybciej zdobyć się na odwagę umorzenia części długów najbardziej zadłużonym krajom strefy euro. Po drugie, należy zerwać z systemem Target2, który w praktyce, jak twierdzi prof. Sinn, pozwala bankom emisyjnym państw strefy euro drukować pieniądze. I, po trzecie, strefa euro musi "zacząć oddychać", co oznacza, że euro będzie w niej nadal walutą dominującą, ale obok niej dopuszczone będą także inne waluty. „..(źródło )
„Ekonomiści są zgodni, że powrót recesji w strefie euro byłby groźny dla Polski. Przed lekceważeniem zagrożenia przestrzegła w Waszyngtonie szefowa Międzynarodowego Funduszu Walutowego Christine Lagarde. „....”W raporcie opublikowanym kilka dni przed szczytem, Międzynarodowy Fundusz Walutowy obniżył prognozy wzrostu zarówno dla rynków wschodzących jak i krajów wysokorozwiniętych. Wyjątkiem są Stany Zjednoczone, które mają rozwijać się szybciej niż przewidywano. Jednak nawet w Ameryce tempo wzrostu nie jest zawrotne, bo w tym roku ma wynieść 2,2 procent. „...”MFW chce stymulacji Co zrobić, by przyśpieszyć wzrost gospodarczy na świecie; jak skłonić Europę do większego stymulowania gospodarki? To pytania, jakie stoją przed uczestnikami rozpoczętego w Waszyngtonie szczytu Międzynarodowego Funduszu Walutowego.  Co do tego, że światowa gospodarka spowalnia, zgadzają się wszyscy uczestnicy szczytu. Różnice dotyczą tego, jak przeciwdziałać temu spowolnieniu. Przedstawiciele Funduszu Walutowego wyraźnie mówią, że konieczne jest pobudzenie gospodarki europejskiej, gdzie wzrost jest mizerny. Mogłoby się to odbyć poprzez poluzowanie polityki monetarnej i zwiększenie rządowych wydatków na inwestycje. W kuluarach szczytu mówi się, że konieczne jest zwiększenie presji na Niemcy, które dotychczas sprzeciwiały się powiększaniu długu publicznego. Bez zgody Berlina stworzenie pakietu stymulującego gospodarkę europejską jest niemożliwe. Jak na razie Niemcy nie są chętne do zmiany polityki. Przebywający w Waszyngtonie minister finansów tego kraju Wolfgank Schaeuble powiedział, że nie można ryzykować stabilności finansowej Europy dla działań, które i tak nie przyniosą długofalowego przyspieszenia wzrostu gospodarczego.”...(źródło )
Polskie Sieci Elektroenergetyczne zaczęły płacić firmom za to, żeby nie pobierały prądu. Pierwszy raz taka sytuacja miała miejsce we wrześniu. W tzw. szczytach zużycie energii jest tak wielkie, że grozi to zerwaniem dopływu prądu do setek tysięcy domów i firm. Sytuacja jest coraz bardziej krytyczna, bo wyłączane są przestarzałe bloki energetyczne, a budowę nowych zaniedbano - alarmuje "Gazeta Polska Codziennie". …..” We wrześniu w godzinach szczytu w polskiej sieci zaczęło brakować prądu. Groziło to tzw. blackoutem, czyli odcięciem setek tysięcy gospodarstw domowych oraz zakładów pracy od energii. „....”stan polskiej energetyki się pogarsza. Potwierdza to raport Ministerstwa Gospodarki dotyczący bezpieczeństwa dostaw energii elektrycznej. „...(źródło )
Dane statystyczne..... Zbigniew Kuźmiuk „Właśnie ukazał się raport Organizacji Współpracy Gospodarczej i rozwoju dotyczący jakości życia w 34 państwach członkowskich, który nie zostawia żadnych złudzeń - Polska zajmuje pod tym względem zaledwie 32 miejsce, gorsze od nas są tylko Turcja i Meksyk. OECD to organizacja zrzeszająca 21 krajów należących do UE (z członków UE nie należą do niej Litwa, Łotwa, Cypr , Malta, Bułgaria, Rumunia i Chorwacja), a także takie kraje spoza UE jak Szwajcaria, Norwegia, Izrael, Stany Zjednoczone, Kanada Australia czy wspomniane Turcja i Meksyk.Badanie przeprowadzono w 362 regionach wspomnianych 34 państw członkowskich ( w Polsce w 16 województwach), a poszczególne dziedziny życia czy też czynniki wyznaczające jego jakość, oceniano od 0 do 10 punktów.Badano aż 9 dziedzin życia czy też czynników wyznaczających jego jakość: jakość kształcenia i bezpieczeństwo - te dziedziny w Polsce zostały ocenione najwyżej, odpowiednio 9,6 pkt i 9,5 pkt, średnio dostęp do usług - 6 pkt ale już jakość ochrony zdrowia czy czystość środowiska zostały ocenione zdecydowanie niżej, odpowiednio 2,8 pkt i 2,9 pkt.Jeszcze gorzej oceniono zatrudnienie i poziom wynagrodzeń i tzw. zaangażowanie społeczne odpowiednio 2 pkt i 1,5 pkt i 1,3 pkt, a wręcz dramatycznie dostęp do mieszkań zaledwie na 0,3 pkt „....”Zawstydzająca wręcz dla naszego kraju jest ocena rynku pracy, a więc poziomu bezrobocia, poziomu płac (jeden z najniższych w badanych 34 krajach), a sytuacja mieszkaniowa woła wręcz o pomstę do nieba. „...”Przypomnijmy tylko, że według danych GUS, na koniec 2013 roku poza Polską było 2 miliony 130 tysięcy naszych obywateli ,którzy wyemigrowali od momentu otwarcia granic w maju 2004 roku, po wejściu naszego kraju do UE. Wyjeżdżają głównie ludzie młodzi. Na ponad 2 mln Polaków, którzy opuścili nasz kraj w ostatnich latach, około 1,4 mln to ludzie do 39 roku życia w tym blisko 230 tysięcy to dzieci do 15 roku życia (a więc wyjeżdżają całe rodziny).Jak wyliczył GUS najliczniejszą grupą pośród ponad 2 mln emigrantów z Polski to ludzie w wieku 25-34 lata, których jest blisko 730 tysięcy, a więc ponad 1/3 wszystkich tych korzy wyjechali z naszego kraju.Jest to grupa, która rekrutuje się z roczników, w ramach których łącznie w Polsce przyszło na świat 6 milionów 850 tysięcy dzieci, co oznacza, że wyemigrowało z Polski 10,6% wszystkich urodzonych wtedy osób.”...(źródło )
Ważne Zdzisław Krasnodębski „ Przede wszystkim trzeba zauważyć, że pod wpływem konfrontacji z realnym kapitalizmem i globalnymi procesami ekonomicznymi zmieniły się w Polsce dawne linie podziałów społeczno-ekonomicznych. Był taki czas, że na prawicy dominowała ideologia naiwnie wolnorynkowa. Kapitalizm jawił się w tej wizji jako idylliczny świat rodem z wczesnych pism Maxa Webera: indywidualni drobni przedsiębiorcy kierujący się rygorystycznymi wartościami etycznymi itd. Dziś jest już nieco inaczej. Niewątpliwie mamy jednak w dalszym ciągu napięcie między dawną ideą wolnorynkową i krytycznymi wobec niej alternatywami. Na przykład w Prawie i Sprawiedliwości mamy bardzo wyraźny podział między gospodarczymi liberałami a zwolennikami etatystyczno-solidarystycznej korekty kapitalizmu. Mam wrażenie, że zmiana zaszła też po stronie opinii publicznej: Polacy przekonali się, m.in. wyjeżdżając za granicę w celach zarobkowych, że współczesny kapitalizm jest systemem w wysokim stopniu uregulowanym, że bez tych regulacji on żyć nie może, a wizje mówiące o rynku uwolnionym od nich są czysto utopijne. Do przyjętych w cywilizowanych krajach regulacji należą te, których celem jest redystrybucja bogactwa. Nawiasem mówiąc, będąc krytykiem Niemiec, nie ukrywałem nigdy, że stanowią one dla mnie pewnego rodzaju wzór, również w tej dziedzinie. W Niemczech toczy się wprawdzie dyskusja wokół polityki realizowanej przez ostatnie rządy federalne i jej wpływu na gospodarkę – wiele osób zauważa, że polityczna pozycja Niemiec nie przekłada się na dobrobyt obywateli, a wręcz przeciwnie, budowaniu politycznej hegemonii w Europie towarzyszy (oczywiście relatywny) wzrost nierówności społecznych, pogłębiająca się bieda emerytów itp. Zasadniczo jednak model niemiecki jest przykładem ustroju, w którym większy solidaryzm idzie w parze z siłą polityczną i gospodarczą. W Polsce tymczasem mamy do czynienia z odchodzeniem od takiej wizji rozwoju – przykładem jest reforma emerytalna, oddalająca nas od idei solidarności społecznej i międzypokoleniowej. Nie chciałbym żyć w Polsce, w której znaczna część społeczeństwa wegetuje w biedzie. Nie można też mówić, że kontynuuje się tradycję solidarnościową, jeśli odrzuca się solidaryzm. Aktywna, prospołeczna polityka państwa jest czymś oczywistym w ramach myśli republikańskiej – nie można być wolnym obywatelem, przymierając głodem. „Uobywatelnienie” Polaków, którego jestem rzecznikiem, polega m.in. na redystrybucji dóbr i na upowszechnianiu własności. Zawsze byłem też zwolennikiem zwiększenia udziału państwa w gospodarce, realizowania przezeń projektów modernizacyjnych. Przypomnijmy jednak, że w etyce „Solidarności” istotnym elementem była idea gospodarska czy wręcz idea społeczeństwa gospodarzy. Promowanie polskiej drobnej i średniej przedsiębiorczości czy bankowości za pomocą odpowiedniej polityki podatkowej i rozwojowej wydaje się zadaniem ważnym i wcale nie sprzecznym z ideą solidarystyczną. Mam wrażenie, że przede wszystkim o tak właśnie rozumianym liberalizmie można mówić w odniesieniu do wolnorynkowego skrzydła PiS. Francis Fukuyama „ Niektóre społeczeństwa posiadające mniej sprawne instytucje zostają albo podbite , albo wyeliminowane przez silniejsze , jednak w innych przypadkach mogą przejąć instytucje swych rywali w procesie znanym jako modernizacja defensywna . Za szogunatu Tokugawów w Japonii - XVII – XIX wiek – panowie feudalni, którzy rządzili krajem , wiedzieli o istnieniu broni palnej dzięki kontaktom z Portugalczykami i innymi podróżnikami . Wprowadzili jednak coś w rodzaju długoterminowej umowy o kontroli zbrojeń , na mocy której zgadzali się nie używać tej broni , nie chcieli bowiem wyrzec się swego tradycyjnego , opartego na mieczu i łucznictwie stylu prowadzenia wojen . Gdy jednak w 1953 roku w Zatoce Tokijskiej pojawił się komandor Matthew Perry ze swoją czarną flotą , elita rządząca uświadomiła sobie ,ze będzie musiała zakończyć ten wygodny układ i przyjąć taką technikę wojskową , jaką posiadali Amerykanie , jeśli nie chce tak jak Chiny skończyć jako kolonia Zachodu. Po restauracji Meji w roku 1868 Japonia wprowadziła nie tylko broń palną , ale także nową formę władzy , scentralizowana biurokrację , nowy system edukacyjny i mnóstwo innych instytucji przejętych z Europy i Stanów Zjednoczonych „...(źródło ..Francis Fukuyama „ Historia ładu politycznego „ strona 496
Mój komentarz Polecam bardzo dobry wywiad Krasnodębskiego .Polecam przeczytać go uważnie w całośc Bardzo trafni ocenia stan państwa i społeczeństwa polskiego . Nie mogę jednak zgodzić się z jego afirmacja zdechłego niemieckiego systemu społecznego i jego zgangrenowanym podstaw aksjologicznych. Ido do tego w kontekście wyraźnego kryzysu w elitach PiS . Kryzysu personalnego, kryzysu przywództwa ale też ideowego i intelektualnego . Jeśli chodzi o kryzys personalny , to na szczęście twarda postawa Kaczyńskiego i ludzi mu lojalnych wobec różnego rodzaju cwaniaczków i karierowiczów może kryzys przywództwa przezwyciężyć. Niezgoda na prawybory , czy groźba wywalenia na śmietnik polityczny połowy posłów PiS jest dobrym sygnałem Dużo groźniejszy jest kryzys ideowy i intelektualny . Który rzutuje bardzo wyraźnie również na kryzys przywództwa .W tekście Krasnodębskiego widzimy kalkę intelektualnej strategii japońskiej sprzed stu pięćdziesięciu lat oraz naleciałości współczesnej indoktrynacji lewicowej politycznej poprawności w przedmiocie prymitywnej demokracji jaką lewica stworzyła w Europie i Polsce . Jest to podejście słuszne. Polska swoją sytuacja ze swoim zacofaniem społecznym , politycznym, gospodarczym przypomina Japonię . I podobnie jak Japonia albo się zmodernizuje , albo zdechnie W wypadku koncepcji modernizacyjnych Krasnodębski wpadł w pułapkę, która lewactwo zastawiło na intelektualistów . Znalazł się w ich umysłowej klatce z wybiegiem nie zdając sobie spray ,że za tą klatka istnieje cały świat idei Japonia modernizując się , o czym nie pisze już Fukuyama za wzór wzięli nie Wielka Brytanie, ale Niemcy .Całym zachodem , czyli Wielka Brytanią, Francja , Austro Wegrami , Włochami , Portugalią , Hiszpania i Ameryka i Ameryką Łacińska , nie licząc europejskich koloni rządzili Rothschildowie razem z kartelem kilkudziesięciu rodzin w większości powiązanych gęstą siatką małżeństw i wspólnych biznesów . System ten opierał się kontroli prze tą nową elitę, przez nowo powstającą klasę oligarchów systemu finansowego , banków i szybko powstających korporacji . Niemcy skopiowali ten system , ale nie dali się podporządkować kartelowi Rothschildów. Państwo wsparło powstanie rodzimej klasy oligarchów , którzy wzorem Rothschildów kontrolowali banki, koleje , kopalnie huty, przemysł ciężki , produkcje broni , stocznie i tak dalej . I ten niemiecki model z ogromnym sukcesem skopiowali Japończycy . Udoskonalili go nawet i ich oligarchowie stworzyli potężne organizmy gospodarcze zwane zajbatsu System ten wali się ,jest już całkowicie przestarzały gdyż uległ całkowitej degeneracji oligarchowie wprowadzili socjalizm,a z ludzi stworzyli nową klasę chłopów pańszczyźnianych. I ten przestarzały model chce skopiować Krasnodębski . System Krasnodębskiego niczym nie różni się od niemieckiego . Chce aby tak jak tam ośrodki polityczne i gospodarcze miały charakter narodowy Ale to za mało . Polska potrzebuje modernizacji . Musimy wzorem Chin zlikwidować przymusowe ubezpieczenia społeczne, podatek dochodowy i vat dla Polaków. Krasnodębski proponuje nam model zdychających Niemiec , jakieś przestarzałe państwo socjalne Należy też zmodernizować gnijącą demokrację . Należy rozważyć wprowadzenie jednej wzorowanej na Chinach dziesiecio – dwunastoletniej kadencji władzy prezydenckiej , wykonawczej z wzorowanym również na Chinach minimum wieku na poziomie około pięćdziesięciu pięciu lat . To samo z władzą ustawodawczą . Jedna kadencja po dziesięć lat progiem wyborczym na poziomie 55 lat. Można by co trzy , cztery lata wymieniać jedną trzecią Sejmu. Wtedy dostawali by się do władzy ludzie sprawdzeni , w administracji , biznesie którzy mają wiedzę i doświadczenie. Jedna , ale długa kadencja pozwoliłaby im uniezależnić się im od mediów , grup lobbystycznych . Marek Mojsiewicz

I ty zostaniesz gwałcicielem! Subotnik Ziemkiewicza Ta sprawa jeszcze się nie wydarzyła, ale to tylko kwestia czasu. Nie wiem, czy za tydzień, czy za rok, ale że tak – mamy jak w banku. Zacznie się od sytuacji, którą każdy dziś uznaje za zupełnie normalną i oczywistą, powtarzającą się od pokoleń, każdego wieczora, jak Polska długa i szeroka. Facet – nazwijmy go sobie Józefem K. – pozna w barze dziewczynę, spodobają się sobie, wypiją po parę drinków, pójdą do łóżka, i nawet, co przecież nie zawsze się zdarza, rano nie będą tego żałować. Do czasu, aż do faceta wpadną antyterroryści, skują go i wsadzą na dołek z oskarżenia o gwałt. To nic, jeśli dziewczyna się będzie bożyć i zaprzysięgać, że o żadnej przemocy nie było mowy, że ona tego chciała, czy nawet, że tego faceta kocha i chce za niego wyjść. Pani prokurator zapyta tylko groźnie: piła pani przed stosunkiem alkohol? A jeśli dziewczyna potwierdzi, dowie się, że to wszystko wyjaśnia. I doda, że jej subiektywna opinia co do przemocy seksualnej, której doznała, nie ma prawnego znaczenia, albowiem na mocy Europejskiej Konwencji O Zapobieganiu Przemocy Wobec Kobiet i Przemocy Domowej oraz rodzimego znowelizowanego Kodeksu Karnego gwałt nie jest już przestępstwem ściganym z oskarżenia prywatnego. Oczywiście, powie prokurator, odnotowuję w aktach sprawy, że tak jak wiele innych ofiar zachowań przemocowych, próbuje pani chronić przestępcę, bo jest zastraszana, albo po prostu, wskutek wychowania w patriarchalnych błędach, nieuświadomiona. Ale na szczęście mieliśmy właśnie w tym zakresie prokuratorskie szkolenie finansowane z antyprzemocowych funduszy unijnych, zresztą zarządzone przez panią minister po serii alarmujących publikacji „Gazety Wyborczej”, „Polityki” i „Newsweeka”, ukazujących rozmiary „ukrytej przemocy seksualnej” w naszym wciąż nie dorastającym do europejskich standardów kraju. I proszę się przy swojej wersji nie upierać, bo i może pani zostać ukarana. Facet będzie siedział miesiącami; zapewne, jako sprawcę czynu ohydnego, spotka go cywilna śmierć, straci pracę – jeśli był osobą publiczną, to i dobre imię, jeśli sprawa była „skokiem w bok”, rozpadnie się oczywiście rodzina. (Zresztą gdyby przespał się ze swoją własną żoną, tym większa gratka dla prokuratury, bo przecież „gwałt w małżeństwie” jest patologią szczególnie zawzięcie tropioną i tym groźniejszą, że „gwałcone” żony z zasady utrudniają śledztwo broniąc swych nikczemnych mężów.) Zostanie sponiewierany w tabloidach jako „zdegenerowany bydlak”, a w „opiniotwórczych” mediach jako symbol polskiej ciemnoty i dowód, że katolicyzm produkuje gwałcicieli. W wariancie optymistycznym w końcu go wypuszczą, choć oczywiście bez nadziei na jakiekolwiek zadośćuczynienie – stosowny urząd oznajmi, że działania policji i prokuratury były zgodne z prawem i procedurami, albowiem istniało uzasadnione podejrzenie. A może odsiedzi wyrok od gwizdka do gwizdka. Powie ktoś może, że to jakaś fantastyka i chyba mi kompletnie odbiło, snuć takie orwellowskie wizje. Ja mu odpowiem, żeby zapoznał się ze sprawą państwa Bajkowskich, jeśli jeszcze o niej nie słyszał. Gdyby jeszcze dwa lata temu opisał ktoś tę wielomiesięczną gehennę, na jaką zupełnie normalną, przeciętną polską rodzinę skazała jakaś nadgorliwa lub złośliwa biurwa z pomocy społecznej i uruchomiona przez nią urzędnicza maszyneria – też by to dla wszystkich brzmiało zbyt absurdalnie, by uwierzyli. Ale teraz to już społeczna rzeczywistość. I i tak mniej wciąż jeszcze kafkowska, niż to, co dzieje się w krajach zachodnich. Wejście policji do domu ludzi, którzy z okazji imienin trącili się kieliszkami wina, i odebranie im dzieci, bo w świetle miejscowego prawa oboje byli pijani, też brzmi niewiarygodnie, ale to właśnie spotkało, z sąsiedzkiego donosu, polską rodzinę w jednym z krajów skandynawskich. Krajów, które feministyczny obłęd „antyprzemocowy” stawia nam za wzór, choć statystyki dowodzą, iż wymyślone tam i stosowane „antyprzemocowe” standardy, zawarte we wspomnianej konwencji, są przeciwskuteczne. Konwencja budzi słuszny opór, z uwagi na obłędną ideologię, którą pod pozorem troski o ofiary przemocy usiłuje w niej europejskie lewactwo przemycić do systemów prawnych krajów członkowskich. Ale w istotnej kwestii – uznania przestępstwa gwałtu za ścigane z oskarżenie publicznego – Polska już się poddała. Polskie prawo karne zostało w tym punkcie zmienione. Stara rzymska zasada „chcącemu nie dzieje się krzywda” ustąpiła ideologii, zresztą jako kolejny z niszczonych przez tęczową rewolucję fundamentów europejskiego porządku prawnego. Tym samym paragraf na Józefa K. już mamy. Teraz potrzeba już tylko odpowiedniej zmiany społecznych nastrojów. A ta się właśnie dokonuje na fali „antyprzemocowej” histerii mediów. Przez plotkarskie portale przeleciało wstrząsające wyznanie jakiejś gwiazdki (nie pomnę nazwiska) że „w młodości została zgwałcona”. W istocie gwiazdka wyznała, że raz na studenckiej imprezie skuła się tak, że film się jej urwał, a po dojściu do siebie stwierdziła… no, właśnie. Ale jak, z kim, nie wie i nigdy się już nie dowie. Jeszcze kilka lat temu nikt by takiego zdarzenia nie skojarzył z przemocą, tylko z puszczalstwem. Byłas, idiotko, pełnoletnia, nikt cię do picia nie zmuszał, nikt ci nie wrzucił żadnej pigułki gwałtu do drinka, nie wiesz nawet, czy to ktoś ciebie wyhaczył, czy sama byłaś stroną aktywną, jeśli nie wręcz natrętną, co się damom po alkoholu zdarza częściej, niż feministyczne cioty gotowe są przyznać – powinnaś się spalić ze wstydu i milczeć, a nie lansować się tą zawstydzającą przygodą na skrzywdzoną ofiarę. W kilkuset egzaltowanych komentarzach pod tymi pudelkowymi wyznaniami praktycznie nie znalazłem ani krztyny zdrowego rozsądku. Podobnie, jak w większości reakcji na mój twitterowy żart dotyczący niedoszłego zakonnika, który słusznie oczywiście został ukarany za rozwiązłość, ale gwałcicielem nie był w najmniejszym stopniu. „Ta ostatnia wypowiedź Ziemkiewicza o wykorzystywaniu nietrzeźwych kobiet, czyli de facto o gwałcie…” – powiada pani Katarzyna Adamik, świetnie się nadająca na wzorzec lewaczki, gdyby potrzebowano takowego w Sevres, wyliczając w wywiadzie dowody polskiej ciemnoty i zacofania. Zwracam uwagę na to „de facto”. To „de facto” stanowiło clou całej nagonki. „Wykorzystanie” faktu, że kobieta użyła jednego z łagodnych i powszechnie znanych afrodyzjaków, jakim jest od wieków alkohol, to „de facto gwałt”. A wykorzystanie przez kobietę faktu, że napalił się na nią chwilowo mniej wybredny, z tej samej przyczyny, samiec – też? No, jeśli mówimy „a”, powiemy i „b”. A młody grafoman, który twierdzi dziś, że został zgwałcony przez znaną panią krytyk, bo kiedy się do niego dobierała nie mógł odmówić, z obawy, że wtedy przestałaby go lansować? Też ma prawo zgłosić się do prokuratury? (Swoją drogą, jak sobie pomyślę, co w moim czasie spotkałoby takiego megadupka, który potrafi wydobyć z siebie publicznie takie skargi, odczuwam wręcz namacalnie, co jakiego stopnia współczesny świat zwariował). Powie ktoś, że sprawa Bajkowskich to był tylko błąd, jaki się zawsze w urzędniczo-prokuratorskich procedurach może zdarzyć. Że fakt, iż błędy pewnie się będą zdarzać zawsze, także i po przyjęciu nowych, „europejskich” standardów, nie jest powodem by ich nie przyjmować, bo przecież przemoc to zło, przemoc seksualna i domowa to zło szczególnie odrażające, i trzeba z nim walczyć… Nie wierzcie. Statystyki, które już przywoływałem, pokazują, że tej przemocy jest najwięcej tam, gdzie najwięcej „europejskich standardów”. Polska, w której zetknęło się z nią, wedle badań unijnych, 19 proc. kobiet, należy do najzdrowszych pod tym względem krajów na kontynencie – średnia unijna to 33 proc. Ale prym wiodą kraje skandynawskie i Holandia, gdzie odsetek kobiet deklarujących, iż padały ofiarą przemocy, zbliża się do 50 proc. Kto w tej sytuacji powinien się uczyć od kogo? My od Skandynawów, czy odwrotnie? Gdyby nasze elity myślały, rozumiałyby, że przemoc, gwałt, seksualne wykorzystywanie dzieci i kobiet, to patologie, która nasilają się w miarę rozkładu struktur społecznych, szczególnie rodzinnych. W Polsce te struktury są wciąż, dzięki Bogu (dosłownie) dość silne. By było u nas lepiej, należy je wzmacniać. Lewicowy obłęd w swym najnowszym, feministyczno-homoseksualnym wydaniu, stawia zaś logikę i fakty na głowie. Dla nich – bo tak mówią święte księgi marksizmu-feminizmu, które z rozumem i logiką mają tyle samo wspólnego, wcześniejszy marksizm-leninizm – to właśnie te społeczne struktury są źródłem patologii. Małżeństwo kobiety i mężczyzny służy, wedle tej ideologii, temu, by mężczyzna znęcał się nad żoną, wykorzystywał ją i prześladował, a oboje razem czynili to z dzieckiem. I nie tylko małżeństwo – każdy związek jest podszyty przemocą. Można dominujący nurt współczesnego „tęczoizmu” streścić w jednym zdaniu: KAŻDY SEKS JEST PRZEMOCĄ. No, uzupełnionym może „mądrością etapu”: poza homoseksualnym. Ten na razie popieramy, bo rozwala stare, patriarchalne struktury społeczne. Jak rozwali do reszty, weźmiemy się też do lesb i pedałów, jak w Szwecji, gdzie wedle statystyk policyjnych większość interwencji w sprawie „przemocy domowej” dotyczy dziś „małżeństw” jednopłciowych. Ktoś mówi, że to zdanie jest bez sensu?! Ależ oczywiście. A zdanie „własność jest kradzieżą” ma sens? A przecież to od lat elementarz lewicy! Właśnie dlatego to, z czym mamy dziś do czynienia w Europie, tę nową czkawkę po przeklętym Marksie, nazywam ideologicznym obłędem. Kiedyś napisałem taki felieton o znanym z blisko stu książek bohaterze literackim czasów PRL, Panu Samochodziku. Co dziś zrobiono by z facetem, który zabiera na wakacje trzech chłopców, obiecując im przygody? Nie sądzę, by zachował pracę w ministerstwie, nie sądzę, by ktoś się z nim przyjaźnił. Nie żeby cos mu udowodniono, ale tak na wszelki wypadek… Na wszelki wypadek, niech ojciec boi się wsadzić córeczce palec w pieluchę, by sprawdzić, czy przyczyna jej płaczu nie jest najprostsza z możliwych. Na wszelki wypadek niech się boi, że żona za kilka lat zechce się z nim rozwieść i feralnego sprawdzenia pieluchy użyje jako oskarżenia, które podchwycą potężne medialne i prawnicze machiny do tego tylko stworzone, by jego zgnoić i innych w ten sposób nauczyć nowoczesnego rozumu (nie zmyśliłem tej historii). Ale niech i żona na wszelki wypadek się boi męża. Niech ludzie w ogóle się siebie boją. Niech boją się spotkać ze sobą, napić drinka, a już nie daj Boże – zbliżyć. Chyba że z urzędową ciotką-przyzwoitką na karku, pod kontrolą odpowiedniego urzędu. I – w Polsce jeszcze nie, ale na Zachodzie owszem – ludzie się naprawdę boją. Krok po kroku udaje się rozwalić tę tkankę wzajemnej bliskości, która tworzy społeczeństwo, a im bardziej się ją rozwala, tym bardziej narastają patologie, na które lewica podsuwa rozwiązania jeszcze bardziej je nasilające i zmuszające do stosowania lewicowej inżynierii społecznej na jeszcze szerszą skalę. Postęp wymaga ofiar. A tą ofiarą naprawdę możesz być Ty, drogi czytelniku, albo ktoś z Twoich bliskich. Może nią być nawet któryś z tych palantów, którzy się oburzali że bronię „de facto gwałciciela” i rechotali z obleśnych dowcipasów. Obiecuję, że kiedy któregoś z nich – przekonanych, że bycie po słusznej stronie ich chroni, jak zapewne przekonany był literat Karpowicz – taki los spotka, postaram się być dobrym chrześcijaninem i ujmę się za nim (albo i nią). Tym chętniej, że i tak już będzie na wszystko za późno. Józefie K., nawet nie wiesz, jak masz przerąbane!

Rafał A. Ziemkiewicz

Zamykamy oczy, zaciskamy zęby Od dawna mówię, że kto słucha byłego prezydenta naszego nieszczęśliwego kraju, Lecha Wałęsy, ten sam sobie szkodzi. Jednak od tej żelaznej zasady, jak zresztą od każdej, trafiają się wyjątki, które ją potwierdzają. Oto Lech Wałęsa pojechał do Kijowa na zaproszenie tamtejszego mera, boksera wagi ciężkiej i lidera politycznej partii „Udar”, co oznacza „Cios”, Witalija Kliczki. Podczas pobytu w Kijowie Lech Wałęsa, przez znajomą Panią ze sfer dyplomatycznych pieszczotliwie nazwany „Kukuńkiem”, deklamował na rozmaite tematy, między innymi - na temat ewentualnego konfliktu rosyjsko-polskiego. Gdyby tak - perorował - Rosjanie zaatakowali Gdańsk, to „my” zaatakowalibyśmy Moskwę. Jak powiadają wymowni Francuzi, l’appetit vient en mangeant - co się wykłada, że apetyt wzrasta w miarę jedzenia - toteż nic dziwnego, że i pan Lech Wałęsa dopuścił sobie do głowy i mówiąc o sobie zaczął używać pluralis maiestaticus, czyli formy „my”. - Ja pierwszy stanę do boju - zadeklarował, chociaż przecież nie ma pewności, czy do Moskwy można by dopłynąć motorówką Marynarki Wojennej, dzięki której w swoim czasie przeskoczył przez płot i - jak powiada - „obalił komunizm”. Zresztą, kto wie - może w swoim marszu na Moskwę nie byłby osamotniony, może - jak przy obalaniu komunizmu - towarzyszyłaby mu rodzina, no i pan Mieczysław Wachowski, który znowu znalazł się w kręgu najbliższych doradców - chociaż oczywiście pewności żadnej nie ma, bo jak dotąd zdecydowana większość płomiennych pogromców zimnego czekisty Putina, woli wymyślać mu i groźnie kiwać palcem w bucie z bezpiecznej odległości. Jak widać, ta część kijowskich deklamacji byłego prezydenta naszego nieszczęśliwego kraju w całej rozciągłości potwierdza trafność spostrzeżenia, że kto go słucha, ten sam sobie szkodzi. Jednak w inną część tych deklamacji warto się wsłuchać, bo można wydedukować z niej ważną informację. W tej drugiej części Lech Wałęsa zaapelował do Ukraińców o jedność w obliczu rosyjskiej agresji: „zamknijcie oczy, zaciśnijcie zęby i razem idźcie do pokoju, do wolności” - powiedział. Najwyraźniej musiały dotrzeć do niego jakieś informacje o wewnętrznych konfliktach w Kijowie. Muszą one być głębokie i poważne, skoro trzeba aż „zamykać oczy”, a nawet „zaciskać zęby”. Nietrudno się domyślić, o co tu może chodzić. Nie sądzę, żeby chodziło o jakieś podziały ideowe, bo te istniały i przedtem, to znaczy - przed rozbiorem państwa - ale przecież nie przeszkodziły ani w objęciu urzędu prezydenta przez Piotra Poroszenkę, ani nie przeszkodziły w uzyskaniu stanowiska mera Kijowa przez Witalija Kliczkę, ani wreszcie - w objęciu i utrzymaniu stanowiska premiera rządu przez Arszenika Jaceniuka, czy stanowiska przewodniczącego Rady Najwyższej przez Aleksandra Turczynowa. Nawet odsunięcia na boczny tor Julii Tymoszenko niepodobna traktować w kategoriach ideowych, a raczej - jako rezultat dintojry między „oligarchami”, którzy dorobili się fortun na rozkradaniu Ukrainy. Chodzi o to, kto zostanie wytypowany na kozła ofiarnego, na którego sprytniejsi zwalą odpowiedzialność za rozbiór Ukrainy, który nastąpił w rezultacie politycznego przewrotu. Trudno sobie bowiem wyobrazić, by pytanie o to, kto jest za ten rozbiór odpowiedzialny, nie zostało tam postawione, jeśli nawet nie przed wyborami zaplanowanymi na 26 października, to po nich, kiedy będzie wiadomo, kogo chroni immunitet, a kogo już nie. To zaś oznacza, że o ile pierwszy etap kryzysu na Ukrainie zakończył się rozbiorem tego państwa, o tyle w następstwie tego wydarzenia prawdopodobnie nastąpi drugi etap, szukania winnych tej katastrofy, etap wewnętrznego konfliktu ukraińsko-ukraińskiego. Najwyraźniej Lech Wałęsa sobie to w Kijowie uświadomił, a ponieważ jeszcze nie zna rozkazu, kogo w takiej sytuacji będzie musiał popierać, radzi „zamknąć oczy” i „zacisnąć zęby”.

Stanisław Michalkiewicz

12 października 2014 To veto klimatyczne premier Kopacz to przysłowiowy „pic na wodę”

1. W swoim expose wygłoszonym 1 października w Sejmie premier Ewa Kopacz poświeciła sporo uwagi bezpieczeństwu energetycznemu naszego kraju a w tym kontekście ochronie polskiego górnictwa przed nieuczciwą konkurencją, a nawet zapowiedziała veto w sprawie szykowanego od wielu miesięcy zaostrzenia polityki klimatycznej przez Unię Europejską. Być może ten zdecydowany ton pani premier szczególnie w odniesieniu polityki klimatyczno-energetycznej UE, wynikał z faktu, że pod Sejmem jej wystąpienia słuchało ponad 2 tysiące górników, bowiem już po 2 tygodniach wyraźnie widać, że żadnego weta nie będzie, a podejmowane działania w tym wizyty w Niemczech i we Francji, mają tylko maskować bezradność obecnego rządu w tej sprawie. Są już bowiem dostępne propozycje konkluzji na szczyt UE w dniach 23-24 października i wynika z nich, że wiodące kraje UE chcą wyraźnego zaostrzenia polityki klimatycznej do roku 2030, której przeforsowanie oznacza klęskę dla górnictwa węglowego w Polsce i energetyki opartej na węglu, a w konsekwencji podwojenia cen energii także dla wielu innych energochłonnych branż naszej gospodarki.

2. Trzeba przy tym zauważyć, że przygotowanie takiego, a innego kształtu konkluzji na szczyt UE w dniach 23-24 października, to przede wszystkim „zasługa” urzędników poprzedniego rządu i duetu Tusk-Serafin (sekretarz stanu w ministerstwie spraw zagranicznych zajmujący się sprawami europejskimi, od 1 grudnia zapewne najbliższy współpracownik Tuska jako przewodniczącego Rady Europejskiej). Miejsce Serafina zajął teraz minister Rafał Trzaskowski (poprzednio szef resortu Administracji i Cyfryzacji) ale jego możliwości zmiany zapisów konkluzji najbliższego szczytu UE są jak się wdaje żadne. Wprawdzie był on ostatnio w Brukseli razem z pełnomocnikiem rządu ds. klimatu Marcinem Korolcem, towarzyszyli także premier Kopacz w jej wizytach w Berlinie i Paryżu ale niczego specjalnego nie wskórali.

3. A w propozycjach konkluzji napisano bardzo wyraźnie: redukcja emisji CO2 o 43% do roku 2030 w ramach ETS (europejskiego systemu handlu emisjami) poprzez podniesienie obecnie obowiązującego współczynnika 1,74% do 2,2%, a w konsekwencji cen uprawnień do emisji CO2 do poziomu od 20 do 30 euro za tonę. Już od paru lat KE staje na głowie aby ceny tych uprawnień rosły w ramach obowiązujących rozwiązań redukcyjnych. Wprawdzie ze względu na światowy i europejski kryzys zapotrzebowanie na energię w Europie w ostatnich latach zamiast wzrosnąć, spadało w związku z tym cena uprawnień do emisji CO2 w ramach wolnego handlu emisjami malała i wynosiła już „zaledwie” 5 euro za tonę CO2. Najpierw więc KE przeforsowała zdjęcie z rynku 900 mln uprawnień w latach 2014-2016 i przesunięcie ich na lata 2019-2020 (choć to tylko wybieg, zapewne nigdy one na ten rynek nie wrócą) w związku z tym już od lutego tego roku cena uprawnień do emisji CO2, wzrosła do 7-8 euro za tonę. Ale to wszystko mało, bo cena na tym poziomie nie wymusza przecież odchodzenia od produkcji energii z węgla i przechodzenia na gaz albo atom, dlatego też KE szukała sposobów aby podwyższyć cenę uprawnień przynajmniej do 20 euro za tonę i to już od roku 2020 i dzięki ustaleniom tego szczytu takie ceny osiągnie.

4. Dla Polski oznacza to konieczność dodania do każdej megawatogodziny energii wytworzonej z węgla przynajmniej 80- 100 zł, przy średniej cenie hurtowej 1 MWh kontraktowanej obecnie na rok w 2015 wynoszącej około 165zł. Pewnie na osłodę pani premier Kopacz dostanie jakieś derogacje mówiące, że redukcja dla Polski może być o parę procent przejściowo niższa, że będzie jakiś fundusz solidarnościowy z którego będziemy się mogli starać o ośrodki na modernizację energetyki, wreszcie Niemcy obiecają nam że zbudują ze środków europejskich interkonektory dzięki którym będziemy mogli kupować ich drogą energię odnawialną i już będzie można w Polsce ogłosić sukces negocjacyjny. Tak samo zachował się premier Tusk w grudniu 2008 roku kiedy popisał pakt klimatyczno-energetyczny o 20% redukcji CO2 do roku 2020, wtedy też odtrąbiono sukces, a jego negatywne konsekwencje przychodzą dopiero teraz do polskiej gospodarki i gospodarstw domowych. Kuźmiuk

W służbie Polsce Świat odetchnął z ulgą, a jeśli nawet nie świat, bo świata to może specjalnie nie interesować, to nasz nieszczęśliwy kraj już na pewno. Chodzi mi o deklarację prezesa Jarosława Kaczyńskiego, że gotów jest „służyć Polsce” nie tylko w roku 2015, ale również w latach następnych - aż do roku 2027 - a potem się zobaczy, bo wszystko w ręku Boga. Deklaracja ta była odpowiedzą na fałszywą pogłoskę, że w przypadku przegranych wyborów prezes Kaczyński zrezygnuje z przewodzenia Prawu i Sprawiedliwości. Na szczęście okazało się, że to nieprawda - po pierwsze dlatego, że PiS na pewno nie przetrzymałoby tego eksperymentu i nie wiadomo, kto by wtedy służył Polsce w charakterze dzierżawcy monopolu na patriotyzm, a po drugie - że nie ma u nas lepszego zajęcia, jak służenie Polsce. Umiłowani Przywódcy, którzy służą Polsce jak nie w obozie płomiennych szermierzy patriotyzmu, to w obozie zdrady i zaprzaństwa, a jak nie w obozie zdrady i zaprzaństwa, to - dajmy na to - w charakterze obdarzonego stuprocentową zdolnością koalicyjną języczka u wagi - załatwili sobie za tę służbę solidne wynagrodzenie. Nie mówię o dietach poselskich i ministerialnych apanażach, bo to rzecz zwyczajna, ale o subwencjach dla partii politycznych. W ubiegłym roku przeznaczono na ten cel ponad 54 miliony złotych, z czego Platforma Obywatelska dostała ponad 17 mln, PiS - 16,5 mln, dziwnie osobliwa trzódka biłgorajskiego filozofa - ponad 7 milionów, a PSL i SLD - po ponad 6 milionów złotych. W takiej sytuacji można służyć Polsce nie tylko „mądrze i wesoło”, ale możliwie jak najdłużej - żeby przypadkiem nie znaleźć się wśród tych, którzy Polsce nie służą i z tego powodu Umiłowani Przywódcy obciążyli ich rozmaitymi haraczami na rzecz tych, którzy Polsce służą od rana do wieczora, a i w nocy też. I słuszna ich racja - bo kogóż wynagradzać w tych zepsutych i zmaterializowanych czasach, jeśli nie tych, którzy służą Polsce, a kogóż karać na kieszeni, jeśli nie tych, którzy Polsce służyć nie chcą? Więc nasz nieszczęśliwy kraj odetchnął z ulgą, nie tylko dlatego, że nie zostaniemy osieroceni, ale również dlatego, że uścisk ręki, jakim obdarzył był prezes Kaczyński Donalda Tuska nie oznaczał bynajmniej pojednania między obozem płomiennych szermierzy patriotyzmu z obozem zdrady i zaprzaństwa, tylko - właściwie nie bardzo wiadomo co. Tak w każdym razie wyjaśnił to pan poseł Hoffman. Tymczasem, kiedy Donald Tusk wyjechał ma Maltę, gdzie intensywnie uczy się mówić językami, do Sejmu wtargnął poseł Sławomir Nowak, były minister transportu w rządzie premiera Tuska, znany również z upodobania do pożyczonych zegarków. Kiedyś premier Tusk publicznie oświadczył, że dopóki on jest szefem PO, to o żadnej współpracy z posłem Nowakiem mowy być nie może - ale kto wierzy premieru Tusku, ten sam sobie szkodzi. Jak starsi i mądrzejsi postanowią inaczej, to żaden premier nie będzie miał nic do gadania - toteż pani premierzyca Ewa Kopacz na pytania dziennikarzy co do dalszych losów posła Nowaka, który na poprzednim etapie obiecywał rezygnację z mandatu, udzieliła dyplomatycznej odpowiedzi, że na pewno podejmie on „właściwą decyzję”. A - powiedzmy sobie szczerze i otwarcie - jakaż decyzja może być lepsza od kontynuowania służby Polsce na poselskim fotelu? Gdzie poseł Nowak będzie miał lepiej, jeśli nie w Sejmie, tym bardziej, że nawet najpobożniejszy senator Platformy Obywatelskiej, Jan Filip Libicki życzy mu „powodzenia w sądzie”? Jestem pewien, że te życzenia się spełnią, bo skoro już wkroczyliśmy w nowy etap, to obowiązują na nim inne mądrości, o których skądciś dowiedział się nie tylko poseł Nowak, pojawiając się ponownie w Sejmie, ale i niezawisłe sądy, które - niczym ów policmajster z „Pana Tadeusza” - powinność swej służby na pewno zrozumieją. Zresztą nie tylko sądy - bo i niezależna Prokuratura Wojskowa na wszelki wypadek ponownie przedłużyła śledztwo smoleńskie? Wprawdzie ryzyko powrotu PiS do rządów nie jest duże, ale niezależna Prokuratura Wojskowa widocznie uważa, że na wszelki wypadek trzeba zabezpieczyć się na wszystkie strony. Szczególnie od strony najważniejszej. Oto na Facebooku pan Tomasz Nowak, powołując się na poranną audycję radia Tok FM z 5 października br., cytuje wypowiedź ministra spraw zagranicznych Grzegorza Schetyny, który wyraża gotowość ostatecznego rozwiązania kwestii majątku żydowskiego. „Polska jest finansowo przygotowana na zwrot nawet 60 mld dolarów w 2015 roku. Umiejętna polityka finansowa sprawi, że wyjdziemy z twarzą wśród narodów świata, a Polacy tego nie odczują”. Jeśli minister Schetyna rzeczywiście tak powiedział, to lepiej można zrozumieć przyczyny jego powrotu na stanowisko ministra spraw zagranicznych w rządzie pani premierzycy, które chyba traktuje jako trampolinę do wyższych grządek. Czy Polacy tego nie odczują? No pewnie, że nie; już tam „Gazeta Wyborcza” wszystkim wytłumaczy, że tak trzeba, dzięki czemu pan Rafał Betlejewski, co to zainicjował kampanię wypisywania na murach „Tęsknię za tobą, Żydzie”, będzie miał to, czego chciał. Przed tym co prawda przestrzegał dawno temu grecki filozof Platon: „Nieszczęsny! Będziesz miał to, czegoś chciał!” - ale - jak zauważył Franciszek ks. De La Rochefoucauld - tylko dlatego Pan Bóg nie zesłał na ziemię drugiego potopu, że przekonał się o bezskuteczności pierwszego. Czy ma to jakiś związek z postępującą mimo intensywnych bombardowań z powietrza, ofensywą kalifatu? Wykluczyć tego do końca się nie da tym bardziej, że szczwany jak mało kto w światowej polityce Henry Kissinger w kwietniu br. powiedział, że „za dziesięć lat nie będzie już Izraela”. Oczywiście użył skrótu myślowego, bo tak naprawdę, to Izrael tylko zmieni położenie, no i nazwę. Pewien niemiecki malarz już przed kilkoma laty postulował przeniesienie Izraela do Europy, wymieniając przy tym dwie lokalizacje: Turyngię i Polskę. Ponieważ nic nie wiadomo, by bezcenny Izrael wysuwał jakieś roszczenia majątkowe wobec Turyngii, kandydatura naszego nieszczęśliwego kraju wydaje się bardziej prawdopodobna tym bardziej, że w Niemczech malarze dochodzą niekiedy do dużego znaczenia politycznego. W takiej sytuacji bezcenny Izrael nie tylko może zmienić położenie, ale i przybrać nazwę „Judeopolonii”, w której szlachta jerozolimska będzie przewodziła judeochrześcijańskim masom ludowym. Nasi Umiłowani Przywódcy będą musieli jakoś się w tych warunkach odnaleźć zwłaszcza, że zamierzają służyć Polsce aż do roku 2027 i później - jeśli oczywiście Bóg pozwoli. A dlaczego On ma nie pozwolić? Stanisław Michalkiewicz

13/10/2014 Będą bazy dla bezrobotnych. Biurokracja utworzy kolejną kosztowną bazę dla gromadzenia informacji o bezrobotnych. Będą wydane pieniądze, będą nowe posady, będzie kolejny nadzór nad bezrobotnymi. Bezrobotni będą nadal bezrobotnymi, ale będą w bazie. Bo jakby nie było bezrobotnych- nie potrzebna byłaby baza. Baza jest potrzebna biurokracji, żeby ONI nie byli bezrobotni. Ci przy bazie będą mieli zajęcie- ale ci w bazie będą nadal bezrobotnymi. To nie będzie baza dla bezrobotnych. To będzie baza dla tych, którzy chcą bazować na bezrobotnych. Bezrobotni będą. Będzie też baza. Problem bezrobocia nie zostanie rozwiązany. Dlatego biurokraci tworzą bazę. Oczywiście bezrobotnych będzie więcej, bo taka baza będzie kosztowała miliony złotych, które zostaną wydrenowane z kieszeni prywatnych osób, które na razie bezrobotnymi nie są, ale muszą się złożyć pod przymusem na utrzymanie bazy. W której na razie nie będą, ale jak podatki i koszty będą rosły nadal- to i oni się znajdą w tej bazie. Bazę trzeba będzie poszerzać w miarę napływu bezrobotnych do niej, będą rosły koszty, a co za tym idzie bezrobocie, którego ofiary będą lądowały w bazie. Będzie to kolejna maszynka do nakręcania bezrobotnych. Zależy jeszcze ile będzie docelowo kosztowała. Może kosztować jak najwięcej… Tak jak pan minister Szczurek, minister od naszych finansów, który został nagrodzony nagrodą Europejskich Rynków Wschodzących. Nagrodziły go rynki, czyli wielka światowa finansiera, a pan minister Szczurek popiera jakiś mglisty projekt za 700 miliardów euro(!!!) – w interesie finansiery. Bankierzy mają swój plan., potrzebują do jego realizacji pana ministra Szczurka. Pan minister Szczurek się do tego nadaje. Będzie projektował 700 miliardów euro- jakby tu je wydać. Na razie dostał nagrodę Europejskich Rynków Wschodzących. Pani Ewa Kopacz też powinna dostać nagrodę za stwierdzenie, że do obrony przed ebolą jesteśmy przygotowani.(????) Co innego twierdzą lekarze. A tymczasem upadł projekt o darmowych lekach dla emerytów utrzymujących się za najniższą rentę lub emeryturę, którzy ukończyli 75 lat. Projekt miał kosztować podatników 200 milionów złotych. Sprzeciwili się temu politycy Platformy Obywatelskiej Unii Europejskiej- twierdząc, że- uwaga!-” rządu na to nie stać”(???) Na „ darmowe” leki nie stać? Ale na tzw. Wigor Senior- za 560 milionów złotych- stać. Tam emeryci będą dbali o tężyznę fizyczną i kondycję psychiczną. Wygląda na to, że lobby lekowe przegrało z lobby- boiskowym. Tymczasem. Mniej leków oczywiście krótsze życie staruszków. Będą musieli się spieszyć jeśli chodzi o korzystanie z boisk dla seniorów. Żeby zdążyć przed Panem Bogiem. Poprawiając swoją tężyznę fizyczną i kondycję psychiczną. Tym bardziej, że teraz jesteśmy w momencie przełomu dziejowego i powstaje inna koncepcja starzenia się i bycia seniorem. Tak przynajmniej twierdzi młody minister zdrowia pan Igor Radziewicz- Winnicki. Ach..” Inna koncepcja starzenia się i bycia seniorem”. To coś zupełnie nowego? Emeryci będą uprawiać sport, będą prężyć muskuły, będą młodnieć na boiskach, będą nareszcie żyć. Ale jak nie będą mieli leków- to mogą wcześniej umrzeć. Wtedy nie będą uprawiać sportu,prężyć muskuł, młodnieć na boiskach. Może o to chodzi, żeby pozbyć się ich z państwa wcześniej. Odetchnie Zakład Ubezpieczeń Społecznych, odetchnie rodzina, odetchnie państwo. No i będzie można utworzyć bazę staruszków., którzy poumierali bohaterską śmiercią na boiskach. I znowu zaroi się od organizatorów baz? A potem trzeba będzie tworzyć kolejne bazy czego się da. Obok baz bezrobotnych i baz emerytów- bazy dzieci, bazy zwierząt, bazy samochodów już są. Bazy kobiet i mężczyzn- osobno. A na bazach nadbudowę. Bo nadbudowa musi współgrać z bazą. Jak nie ma bazy- nie ma gdzie umiejscowić nadbudowy. Koniecznie musi być baza.. Jak będzie wiele baz będzie można wznosić nadbudowy. Żeby tylko nadbudowy się nie pomieszały. No i- z tego wszystkiego żeby się nie zawaliły. WJR

Ostateczna kompromitacja ministra Sawickiego

1. Wczoraj Agencja Rynku Rolnego (ARR) poinformowała, że o unijne rekompensaty w związku z rosyjskim embargiem na warzywa i owoce, ubiega się zaledwie 1,3 tysiąca polskich rolników. Jakiś czas temu minister Sawicki z dumną miną oświadczał, że z Polski do komisji Europejskiej wpłynęło aż 12,5 tysiąca wniosków o rekompensaty na astronomiczną kwotę 160 mln euro (wartość wniosków z Polski przekraczała i to znacznie wartość całej unijnej pomocy dla rolników ze wszystkich 28 krajów członkowskich na co przewidziano 125 mln euro). Okazało się, że po weryfikacji, którą zarządziła Komisja Europejska, ostało się zaledwie 10% z tych wcześniej złożonych, co pokazuje jaki chaos panował przy ich naborze i jak nieprecyzyjne informacje ARR przedstawił rolnikom, którzy je przygotowywali.

2. Przypomnijmy tylko, że minister Sawicki tuż po wprowadzeniu rosyjskich sankcji na początku sierpnia obiecywał rekompensaty nie tylko tym rolnikom, którzy eksportowali wcześniej do Rosji, a teraz na skutek embarga nie mogą tego robić ale wręcz wszystkim rolnikom, którzy ponieśli straty w związku ze spadkami cen skupu (o 30-40%) w zasadzie wszystkich produktów rolnych. Niestety prędko okazało się, że Unia jest gotowa wypłacić rekompensaty ale tylko niektórym rolnikom. Otóż KE ogłosiła w połowie sierpnia w swym komunikacie, że unijne rekompensaty w kwocie 125 mln euro dla rolników ze wszystkich państw członkowskich, będą przeznaczone tylko na przeprowadzenie działań polegających na wycofaniu z rynku części zbiorów owoców i warzyw łatwo psujących się gatunków (miały przysługiwać tylko tym rolnikom, którzy przekażą warzywa bądź owoce organizacjom charytatywnym, bądź też zniszczą zbiory). Już więc po ogłoszeniu tego komunikatu przez KE było jasne, że taki sposób przyznawania rekompensat oznacza, że trafią one do pojedynczych rolników w sytuacji kiedy poszkodowanych w Polsce są setki tysięcy. Mimo tego minister Sawicki w dalszym ciągu zapewniał rolników, że będą im choćby częściowo wyrównywane straty związane z gwałtownym spadkiem cen skupu owoców i warzyw spowodowanym rosyjskim embargiem.

3. Widząc nieporadność ministra Sawickiego razem z europosłem Januszem Wojciechowskim poprzez naszą frakcję EKR, doprowadziliśmy do debat na temat rekompensat dla rolników w związku z rosyjskim embargiem najpierw w Komisji Rolnictwa Parlamentu Europejskiego, a następnie na sesji plenarnej PE. Debata odbyła się w połowie września, wzięło w niej udział blisko 50 europarlamentarzystów z większości krajów członkowskich, co świadczyło o tym, że rosyjskie embargo jest niezwykle groźne dla przyszłości rolnictwa we wszystkich krajach członkowskich UE. Tylko nieliczni parlamentarzyści sugerowali, że polityka unijnych sankcji wobec Rosji, będzie nieskuteczna, większość popierała sankcje i jednocześnie podkreślała, że UE musi być solidarna wobec rolników, ponieważ to ich najdotkliwiej dosięgła rosyjska reakcja na nie. Stąd domaganie się uruchomienia przez KE znacznie większej niż do tej pory środków na rekompensaty dla rolników nie tylko z obszaru Wspólnej Polityki Rolnej ale także z innych linii budżetowych (innych niż rolnictwo działów budżetu).

4. W odpowiedzi na tę debatę, KE zapowiedziała uruchomienie dodatkowych 165 mln euro na rekompensaty z tytułu rosyjskiego embarga tyle tylko, że dla Polski w ramach tej puli zaproponowała środki na niecałe 19 tys. ton jabłek i gruszek, a więc jakaś śladową część tej kwoty. Okazuje się, że nasz kraj został potraktowany po macoszemu w tym rozdziale środków, ponieważ podczas nieformalnego posiedzenia rady ministrów rolnictwa krajów UE w Mediolanie, zabrakło ministra Sawickiego jak bowiem informowały branżowe media jest zajęty kampanią do wyborów samorządowych w Polsce. Niestety wszystko więc wskazuje na to, że mimo iż UE uruchomiła środki na rekompensaty w związku z rosyjskim embargiem w 2 transzach razem wysokości blisko 300 mln euro, tylko znikoma ich część trafi do polskich rolników i będzie w tym ogromna „zasługa” ministra Sawickiego. To ostateczna kompromitacja ministra Sawickiego. Kuźmiuk

14/10/2014 Limit mleka… Socjaliści nie ustają w wymyślaniu różnego rodzaju limitów. Życie oczywiście jest inne- wspaniałe w swej różnorodności. Nad całością czuwa wolny rynek: jak czegoś jest za dużo w jednym roku, w innym roku jest tego mniej, bo ci co produkują, ograniczają swoją produkcję. I tak pięknie to działa bez żadnych ingerencji. Gdy panuje wolny rynek. A gdy panuje interwencjonizm państwowy? Ano jak panuje interwencjonizm państwowy- nie ma wolnego rynku. Jest biurokratyczna interwencja w rynek- jest bałagan i wielkie koszty. Tak właśnie kończy się absurdalny pomysł ustanawiania limitów mleka. Zgodnie z decyzją Komisji Europejskiej Polska musi zapłacić ponad 46 milionów euro kary za nadprodukcję mleka. Okazało się bowiem, że po zakończeniu roku rozliczeniowego Polska „ wyprodukowała” o 1,7% mleka więcej niż wynosił limit, czyli ponad 10 mln ton. Nie wiem ile to jest litrów- tak wszystko pomieszali, ale jest to 1,7% więcej niż Komisja Europejska dla Polski ustanowiła. Polska jest i tak- bez mleka- krajem miodem i mlekiem płynącym. Okazuje się, że najbardziej mlekiem. Ile setek tysięcy krów wybito w imię absurdalnej ideologii limitu mleka? Problem w tym, że krowa nie słucha się inwektyw, pardon- dyrektyw europejskich. Po prostu w wymionach ma mleko- i trzeba ją wydoić. Tak jak rząd- nie przymierzając- nas. Różnie to może być- raz ma mleka więcej, a raz – mniej. Nie obchodzą ją limity, nie obchodzi jej Komisja Europejska ustanawiająca limity. Po prostu ma mleko jedząc trawę – i trzeba ją wydoić. I nie jest głupia, bo nie zmienia poglądów. Po prostu jest mądra. Chyba, że głupi człowiek nadaje jej krowiej mączki, żeby zwariowała. Wtedy mamy chorobę szalonych krów. Po prostu krowa nie może zjadać innej krowy chociażby nawet przerobionej na mączkę. Krowa nie może uprawiać kanibalizmu. W tym aspekcie jest kulturalna. Poza Polską krowy przekroczyły swoje limity w Niemczech, Holandii, Danii, Austrii. Irlandii, na Cyprze i w Luksemburgu.”Nadprodukcja mleka” w tym państwach przekroczyła 1.46 milionów ton, co wiąże się z karami na sumę 409 milionów euro. Ale wiecie Państwo co jest w tym wszystkim pocieszające. Że socjaliści rozważają zniesienie całkowite limitów mleka. Żeby jeszcze znieśli te wszystkie wymogi odnośnie trzymania krów. Byłoby wtedy więcej krów. Ludzie mieliby więcej pracy. No i byłoby więcej mleka. No i ceny by spadły. Dobrze , że nie ma jeszcze limitu butów. Bo jakby komuś wcześniej się zdarły- a limit państwowy byłby wyczerpany, to musiałby chodzić boso- tak jak pan Wojciech Cejrowski. I niekoniecznie przez cały świat. I jeszcze nie wiadomo, czy dostałby pozwolenie na chodzenie boso. I na szczęście, że nie mamy jeszcze państwowych praw do chodzenia. Prawa do jazdy oczywiście już mamy. Tylko do chodzenia już nie mamy. No i prawo do oddychania. W końcu żyjemy w atmosferze praw człowieka, a nie praw naturalnych. Bo albo prawa człowieka, albo prawa naturalne. Tertium non datur. Prawa naturalne to prawa istniejące w przyrodzie. Prawa człowieka to prawa wymyślone przez człowieka. I przeciw człowiekowi. To prawa antyczłowiecze, bo niezgodne z naturą człowieka. Na przykład prawo do pracy czy prawo do państwowego leczenia. Takie prawa człowieka nie mają nic wspólnego z normalnością. Bo nie uwzględniają rzeczywistości opartej o sprawiedliwość. Bo co to za sprawiedliwość jak jednemu człowiekowi się zabiera, a innemu daje? Jednemu daje się możliwość do darmowego leczenia, a drugiemu obowiązek, żeby to leczenie innemu zapewnił. Ot ! Sprawiedliwość społeczna. Ale socjaliści powoli idą po rozum do głowy. Będą chcieli znieść limit mleka. I słusznie, ale dlaczego tak późno? Ile normalności by zapanowało jakby zrobili to wcześniej? Najprostszym typem telewizora kolorowego jest telewizor czarno- biały w brązowej obudowie to jasne. Najprostszym sposobem na podaż mleka jest zniesienie jego limitu. Tak jak znoszenie limitu na wszystko. Zarówno Hugo i Kołłątaj domagali się reform, nieprawdaż? Tak jak”polsko -amerykański sojusz jest nic nie warty. Jest wręcz szkodliwy, bo stwarza Polsce fałszywe poczucie bezpieczeństwa.”- twierdził pan Radosław Sikorski w Taśmach Prawdy. „Tyrania rodzi się z połączenia marzycielstwa i władzy”- twierdził Michael Oakeshott. Coś w tym jest! W demokracji wszędzie pełno jest marzycieli, którzy mają władzę. Jak marzyciele mają władzę- to musi się źle skończyć. Nie można połączyć władzy z marzycielstwem, żeby całość nie skończyła się tyranią. No i mamy coraz większą tyranię. Sama demokracja jest tyranią, a co dopiero połączona z marzycielstwem. Ustanawiający limity mleka też byli marzycielami. WJR

Platforma chce wprowadzić 6-dniowy tydzień pracy?

1. Kodeks pracy ujmując to najprościej, to przepisy prawne regulujące relacje pomiędzy pracodawcami i pracownikami, uważany powszechnie za jedno z najważniejszych osiągnieć cywilizacyjnych XX wieku. W Polsce po roku 1989 w warunkach swoistego dyktatu pracodawców na rynku pracy w związku z brakiem miejsc pracy i w konsekwencji utrzymującym się przez cały ten okres bardzo wysokim bezrobociem, przepisy tego kodeksu są bardzo często w praktyce nieprzestrzegane, bądź wręcz łamane ale mimo wszystko są swoistą ostoją dla pracowników najemnych. Rząd Platformy i PSL-u, gdy tylko pojawił się kryzys gospodarczy, widział przede wszystkim w zmianach kodeksu pracy (w uelastycznieniu warunków zatrudnienia), remedium na wyjście z kryzysu.

2. Takich nowelizacji kodeksu pracy (na niekorzyść pracowników), rządząca koalicja dokonała kilka razy, rozpoczynając je w 2009 roku, jednak najbardziej dotkliwe dla pracowników, uchwalono w 2013 roku. Zgłoszono wtedy aż dwa projekty, jeden rząd Donalda Tuska, drugi radykalniejszy, posłowie Platformy. W projekcie rządowym, chodziło głównie o wydłużenie okresów rozliczeniowych czasu pracy do 12 miesięcy i wprowadzenie możliwości stosowania tzw. ruchomego czasu pracy ale jednak za zgodą związków zawodowych albo innej reprezentacji pracowniczej w przedsiębiorstwie. Posłowie Platformy poszli daleko dalej, proponując wprowadzenie nowej definicji doby pracowniczej, wydłużenie okresów rozliczeniowych czasu pracy do 12 miesięcy, wprowadzenia przerywanego czasu pracy, obniżenia i to znacznie stawek za pracę w godzinach nadliczbowych (odpowiednio ze 100% do 80% i z 50% do 30%) i określonego rekompensowania pracy w dzień wolny, wszystko to jednak jednostronną decyzją pracodawcy jeżeli tylko stwierdzi pogorszenie warunków gospodarowania (a więc w zasadzie na każde żądanie pracodawcy).

3. Do tych projektów w Sejmie formułowano bardzo mocne zarzuty. Posłowie opozycji podkreślali, że jedynymi, którzy mają ponieść koszty wychodzenia z kryzysu, będą pracownicy. Mówili, że tak naprawdę w Polsce nie mamy prawdziwego rynku pracy ale dyktat pracodawców i w związku z tym jeszcze wzmacnianie ich pozycji kosztem pracowników, jest po prostu niedopuszczalne. Wtedy i ja zabierałem głos w tej debacie i zwracałem uwagę na głęboką nierówność pomiędzy sytuacją pracowników i pracodawców w Polsce. Mówiłem, że blisko 2,5 mln armia bezrobotnych, aż 27% wszystkich pracujących na tzw. umowach śmieciowych (zlecenia, czasowych), że to stawia zarówno pracujących jak i poszukujących pracy w bardzo trudnej sytuacji. Mówiłem także, że ci co poszukują pracy, bardzo często przyjmują pracę bez określenia warunków na podstawie których będą pracować, godzą się na wszelkie uciążliwości i płacę minimalną, byleby tylko mieć pracę. Ale Platforma i PSL projekt ustawy niekorzystny dla pracowników jednak uchwaliły.

4. Teraz słyszymy, że posłowie Platformy, a jakże kierując się „dobrem pracowników”, chcą kolejnych zmian w kodeksie pracy, pozwalających na zatrudnianie pracowników w soboty za dodatkową zapłatą w związku z czym nie trzeba będzie oddawać im dodatkowego dnia wolnego w tygodniu. Projekt niezwykle podoba się organizacjom pracodawców, wiec go usilnie popierają twierdząc, że jest on niezwykle korzystny dla pracowników. A to przecież wprowadzanie tylnymi drzwiami 6-dniowego tygodnia pracy, choć od roku 1989, wydawało się, że 5-dniowy tydzień pracy to norma cywilizacyjna, także w naszym kraju. Czy następną propozycją Platformy będzie likwidacja kodeksu pracy?

Kuźmiuk

Wipler wygryzł poprzednią faworytę Korwina Mikke Nergal wręcz w jednej z wypowiedzi do mediów stwierdził, że to jest wręcz faszyzm. Tymczasem dosyć niespodziewanie Nergal otrzymał wsparcie od partii Janusza Korwin-Mikkego: – Jesteśmy partią prawicową i konserwatywną, ale odwoływanie w XXI wieku wydarzenia kulturalnego ze względu na protesty fanatyków religijnych to przesada i wstyd  – tak ocenił Karol Nowacki z KNP.6 października miał się odbyć w Poznaniu koncert zespołu Behemoth. Po licznych protestach różnych środowisk - katolickich i patriotycznych - a także po interwencji władz Akademii Medycznej, na terenie której znajdował się klub w którym zespół miał wystąpić, ostatecznie koncert został odwołany. Na Facebooku swoje żale wylewał lider zespołu Adam Darski. - Koncert w Poznaniu ostatecznie odwołany, czyli jak knebluje się w tym kraju artystówłkał Nergal.Karol Nowacki jest kandydatem KNP w Poznaniu do Rady Miasta, jedną z „jedynek” na liście wyborczej, a partia startuje tam pod hasłem „Przewietrzmy Poznań”. Jak się można teraz domyślić, będzie to wietrzenie miasta z religijnego fanatyzmu.Bynajmniej nie jest to jakiś pojedynczy głos. Informacja o tej wypowiedzi wielkopolskiego członka KNP zamieszczonej przez Pch24.pl przypadła do gustu również innym działaczom partii. Na profilu Fb oddziału mieleckiego partii, krótki komentarz poparcia: Brawo dla kolegów...Tymczasem 9 października sam prezes Kongresu Nowej Prawicy również umieścił ciekawy wpis na swoim blogu:A prośby są takie: 1) Tego samego dnia w Warszawie odbywa się demonstracja TV "TRWAM". Byłoby dobrze, by Warszawiacy zobaczyli, że Prawica konserwatywno-liberalna jest silniejsza od TV "TRWAM". Wzywam młodzież warszawską do masowego udziału w Marszu Wolności i Suwerenności. (źródło ) (…)..
Wikipedia „ Największy (i najstarszy) współczesny związek wyznaniowy satanistów – Kościół Szatana (ang. the Church of Satan) – stworzył w 1966 roku Anton Szandor LaVey w San Francisco, autor Biblii Szatana, stanowiącej wykład filozofii i praktyki satanistycznej. Kościół Szatana posiada własną hierarchię kapłańską. Oto lista jego Wysokich Kapłanów i Kapłanek: Anton Szandor LaVey (1966-1997), Blanche Barton (1997-2002), Peter H. Gilmore (od 2001), Peggy Nadramia (od 2002)[1]. Rozłamową od Kościoła Świątynię Seta (setianizm) stworzył w 1975 roku Michael Aquino, który w przeciwieństwie do LaVeya wierzył w osobowego Szatana i utożsamiał go ze starożytnym egipskim bogiem Setem. W przeciwieństwie do LaVeya Aquino uznał, że najważniejsze nie jest zaspokajanie potrzeb cielesnych, lecz pełne rozpoznanie swojej istoty i kształtowanie świata zgodnie z nią. Aquino uznał się za Drugą Bestię 666, zapowiadaną przez Crowleya, i oświadczył, że w związku z tym czuje się upoważniony do założenia nowego Kościoła. Miał rzekomo objawienie, że czas Szatana przeminął, a nadszedł czas Księcia Ciemności, czczonego pod prawdziwym imieniem Set[potrzebne źródło]; grupa oddaje cześć Setowi przez ryty, mające rodowód magiczny. Członkowie Świątyni Seta twierdzą, że magia jest niebezpieczna, a fakt, że się nią zajmują, wywyższa ich ponad inne religie; chcą jednak pozostać w zgodzie z prawem, dlatego odcinają się od składania ofiar z ludzi lub zwierząt albo uprawiania seksu z dziećmi.

Myśl filozoficzna Punktem odniesienia dla satanizmu jest wiara w istnienie „zasady życia” jako siły personifikującej moc natury, w tym seksualność i inne popędy. Szatan (inne używane nazwy to Lucyfer, Belial, Lewiatan, Baphomet czy Set) nie ma wiele wspólnego z piekłem, opętaniem, ofiarami z ludzi i zwierząt i nie jest demonem ani upostaciowionym złem. Satanizm wywodzi się z literatury romantycznej, Raju utraconego Johna Miltona i wielu twórców, jak Baudelaire, którzy mogą być traktowani jako proto-sataniści. Według niektórych źródeł, innym źródłem tradycji satanistycznej są pisma Aleistera Crowleya[2][a], który szukał wspólnych cech łączących starożytne doktryny pogańskie, gnostycyzm, różokrzyżowców, teozofię, buddyzm, chrześcijaństwo, magię oraz wiele innych religii oraz prądów filozoficznych i stworzył koncepcję filozoficzno-mistyczną znaną jako Thelema. Uważna lektura dzieł Crowleya ujawnia jednak, iż niewiele ma ona wspólnego z satanizmem, zaś sam Crowley był tak często traktowany ze względu na negatywny stosunek, jaki miał do chrześcijaństwa. Nie przeszkadza to jednak satanistom obficie czerpać z Thelemy.
Według satanistów piekło i niebo (raj) nie istnieją. Człowiek jest zwierzęciem, które powinno skończyć z hipokryzją i głupotą (najważniejszy grzech według LaVeya), zacząć żyć pełnią życia, kochać tylko tych, którzy na miłość zasługują, a szkodzić swoim nieprzyjaciołom, zaspokajać swoje pragnienia, zamiast je tłumić. Sataniści nie wierzą w zbawienie i życie pozagrobowe, ale sądzą, że każdy może zbawić się sam. W tym celu dążą do zrealizowania swoich namiętności i pragnień, ze szczególnym uwzględnieniem siedmiu grzechów głównych. Nie dopuszczają zewnętrznych ograniczeń moralnych czy kulturowych. Negatywnie oceniane są w satanizmie cnoty powściągliwości i altruizmu. Satanizm nakazuje czynić innym to, co inni tobie czynią oraz angażować się w aktywność seksualną zgodnie ze swoim potrzebami. Członkowie Kościoła Szatana czczą zwierzęta i dzieci jako przejawy życia. Święta sataniści obchodzą Noc Walpurgi, Halloween, pierwsze dni poszczególnych pór roku. Praktyki religijne obejmują magię seksualną, rytuały uzdrawiania, rytuały zniszczenia, praktyki okultystyczne. Modlitwa jest uważana za bezużyteczną, podobnie jak ofiary. Niektórzy sataniści odprawiają tak zwane czarne msze, będące parodystycznym odpowiednikiem katolickiej mszy. Symbolem satanistów jest odwrócony pentagram - pięciokątna gwiazda w okręgu (pieczęć Baphometa) z dwoma rogami skierowanymi ku górze, czasem opisana na głowie kozła, który jest również odwróceniem odpowiednikiem starożytnego znaku chrześcijańskiego: pentagramu, który symbolizował pięć ran Chrystusa, głowa kozła jest wyszydzeniem Mesjasza-Baranka. Inne wyjaśnienie tego znaku odwołuje się do jego znaczenia w magii – w klasycznym pentagramie cztery ramiona symbolizują cztery żywioły, zaś piąte, skierowane ku górze panujący nad nimi rozum – pentagram satanistyczny miałby więc symbolizować rozum zdominowany przez cztery żywioły, a więc niejako poddający się biologicznej naturze i dążeniom do zaspokojenia popędów. Problematycznym symbolem jest natomiast odwrócony krzyż łaciński. Jest on właściwie symbolem św. Piotra, który podobnie do Jezusa Chrystusa został ukrzyżowany, ale z szacunku do niego, poprosił żeby ukrzyżować go na odwróconym krzyżu, gdyż nie chciał umierać tak jak umierał Jezus. Jednakże współcześnie często bywa używany w satanizmie jako znak „odwrócenia” wszystkiego, co chrześcijańskie, dlatego też powszechnie kojarzony jest z satanistami.

Dziewięć twierdzeń satanizmu Podstawą myśli filozoficznej satanizmu laveyańskiego jest Dziewięć Twierdzeń Satanizmu zawartych w prologu Biblii Szatana autorstwa Antona Szandora Laveya. Szatan wymieniany jest jako postać reprezentująca m.in.: gloryfikację ciała przez zaspokojenie żądz w przeciwieństwie do wstrzemięźliwości seksualnej charakterystycznej dla wyznań chrześcijańskich; otwartość myśli i swobodę duchową; przychylność dla miłości okazywanej zasłużonym; zemstę jako wyznacznik siły; odpowiedzialność za własne czyny przy potępieniu uwielbienia własnego ego[3]. Charakterystyczna dla Szatana jest również opinia o zawyżonej wartości człowieka jako takiego, wynikająca z jego rozwoju intelektualnego, nierzadko jednak przerysowana, człowiek określany jest tutaj najniebezpieczniejszym ziemskim zwierzęciem. Satanizm reprezentuje ponadto grzechy jako drogę do wyzwolenia, przekroczenie konkretnych norm moralnych i religijnych, satysfakcję psychiczną, emocjonalną czy też fizyczną. Lavey zaznaczył w twierdzeniach również jakoby postać Szatana była prowodyrem kontroli społecznej generowanej przez religię „...(więcej )
Paweł Majewski „Z informacji „Rz" wynika,   że w najbliższych dniach partia może zmienić kandydata na prezydenta Warszawy. Zamiast Wilka, mógłby zostać nim Wipler. „...”Przewrót w Kongresie Nowej Prawicy. Dwie trzecie członków władz partii nie dostało absolutorium. „Rz" ustaliła, że wyniki zjazdu mogą być podważone.Po weekendowym konwencie w zarządzie partii ostał się tylko Janusz Korwin-Mikke. Pozostali wiceprezesi, weterani towarzyszący liderowi od czasów Unii Polityki Realnej,  stracili funkcje. Zastąpiły ich medialne gwiazdy ugrupowania: poseł Przemysław Wipler i popularny w internecie Konrad Berkowicz „....”Czystki dotknęły też Rady Głównej, która akceptuje listy wyborcze i wyznacza strategię polityczną ugrupowania. Z jej 19 członków, tylko siedmioro dostało absolutorium (jeden z nich jest już poza partią). Wśród tych, których praca została oceniona negatywnie, byli dwaj dotychczasowi wiceprezesi – Jacek Wilk i Stanisław Żółtek. „...”Ten ostatni, europoseł z Małopolski, to główna postać opisywanego przez „Rz" sporu, który targał partią od majowych eurowyborów. Do tej pory ugrupowanie było kontrolowane przez grupę założycieli, której przewodził. Narazili się oni Korwin-Mikkemu, blokując wiele jego decyzji. Ostatnio otwarcie sprzeciwiali się budowie koła w Sejmie, krytykując przyjęcie posła niezrzeszonego Jarosława Jagiełły.– Rada Główna to była spółdzielnia, w której zasiadali ludzie z dwóch regionów: Małopolski i Pomorza  oraz pojedynczy ludzie Żółtka z innych regionów – przekonuje jeden z partyjnych rywali europosła.”...”Sam lider bagatelizuje spory. – Jednych ludzi zastąpili inni. Kolega Żółtek niepotrzebnie wdał się w wojnę ze skrzydłem republikańskim i ją przegrał – tłumaczy Korwin-Mikke. „...(źródło )
Tomasz Cukiernik „ Podczas Konwentu Zwyczajnego Nowej Prawicy członkowie tej partii wybrali nowe władze ugrupowania. Na fotelu prezesa KNP pozostaje eurodeputowany Janusz Korwin-Mikke.Pierwszym wiceprezesem KNP został poseł Przemysław Wipler, który zajął miejsce Artura Dziambora, szefa pomorskich struktur KNP i który wystartuje na urząd prezydenta Gdyni.– Obiecuję, że będę jeszcze ciężej pracować niż w ostatnich miesiącach i będę starał się o to, by wszyscy, którzy chcą zmian w Polsce, poważnych, głębokich i szybkich, bo czasu nie mamy, będą mogli liczyć na moje wsparcie, na moją pracę – powiedział poseł Wipler.Drugim wiceprezesem, w miejsce eurodeputowanego Stanisława Żółtka, został Michał Marusik, europoseł KNP.Trzecim wiceprezesem KNP został Konrad Berkowicz, który z ramienia partii będzie startował na stanowisko prezydenta Krakowa. Zajął on miejsce Jacka Wilka, który będzie kandydował na prezydenta Warszawy.Czwarty wiceprezes nie został jeszcze wybrany.W Radzie Głównej Nowej Prawicy uchowały się tylko dwie osoby z ośmiu. Wielu czołowych działaczy partii nie uzyskało absolutorium.'...(źródło)
sierpień 2014 Janusz Korwin-Mikke ściągnął na siebie krytykę, przyjmując do partii byłego posła PiS Jarosława Jagiełłę. – Rzeczywiście pojawia się pytanie, czy to słuszna droga. Ja bym deklaracji pana Jagiełły nie podpisał – mówi w "Bez autoryzacji" Stanisław Żółtek, poseł do Parlamentu Europejskiego z list KNP. „...”Stajecie się platformą ratunkową dla sierot po PiS.Dlaczego tak pan uważa? Najpierw przyjęliście Przemysława Wiplera, wybranego z listy PiS, teraz Jarosława Jagiełło, także byłego polityka tej partii. A im bliżej wyborów, tym takich transferów będzie więcej. Z tego co wiem, pan Jagiełło jeszcze nie jest członkiem KNP, bo nikt nie podpisał jeszcze jego deklaracji członkowskiej. Musi to zrobić albo członek zarządu partii, albo członek zarządu oddziału.Poseł Wipler i prezes Korwin-Mikke na Facebooku pisali, że Jagiełło jest już członkiem.Być może, to niczego nie zmienia. Pytanie, co to znaczy „platforma dla posłów PiS-u”? Jeden zapisał się do nas już dawno, jeszcze zanim odnieśliśmy sukces, a poza tym przez lata był w Unii Polityki Realnej. Nie wiem, czy w tym jest coś złego.Z kolei poseł Jagiełło, co widać po jego głosowaniach, nie podziela programu KNP. To zaczyna wyglądać jak zbieranina ludzi, których łączy tylko to, że po najbliższych wyborach chcą dorwać się do władzy. Nie sądzę, żeby się dorwali do władzy, bo nie będą wystawieni z pierwszych miejsc. Taka jest decyzja władz partii. Każdy może się zapisać, także posłowie. Proszę pamiętać, że podpisując deklarację członkowską pospisują też program partii i zobowiązuje się go głosić. Może mają nadzieję, że coś z tego będą mieli, pewnie też pan Jagiełło, ale nie sądzę, żeby tak było, nie dostaną miejsc biorących. „..”Rzeczywiście pojawia się pytanie, czy to słuszna droga. Ja bym deklaracji pana Jagiełły nie podpisał. Gdyby pokazał, że przez jakiś czas głosuje zgodnie z naszym programem, głosi go, to może zmieniłbym zdanie. Ale dzisiaj nie przyjąłbym go do partii. Ale o to, co robi Korwin musi pan pytać jego. ...(więcej )
sierpień 2014 Stanisław Żółtek „ Z kolei poseł Jagiełło, co widać po jego głosowaniach, nie podziela programu KNP. To zaczyna wyglądać jak zbieranina ludzi, których łączy tylko to, że po najbliższych wyborach chcą dorwać się do władzy. Nie sądzę, żeby się dorwali do władzy, bo nie będą wystawieni z pierwszych miejsc. Taka jest decyzja władz partii. Każdy może się zapisać, także posłowie” ...(więcej )
Rok 2001 Janusz Korwin Mikke Otóż ja w przeciwieństwie do Norwida wielokrotnie mówiłem i pisałem: Nie ten ptak kala gniazdo, co je kala/ Lecz ten, co o tym mówi, a i się przechwala. Szkoda społeczna powstaje nie wtedy, gdy kobieta zabije dziecko w swoim łonie (za to będzie odpowiadać przed Sądem Ostatecznym indywidualnie) lecz wtedy, gdy to się wykryje, a jeszcze i pochwali.Od tysięcy lat ojcowie (a czasem i matki ) molestowali seksualnie swoje dzieci. Jednak na ten temat panowała zmowa milczenia i słusznie. Dzieci miewały z tego powodu lekkie zaburzenia seksualne albo i nie (sam znałem bliżej dwie kobiety po takich przejściach) natomiast z całą pewnością ich urazy pogłębiłyby się, gdyby o tym mówiono, robiono wywiady, opisywano w gazetach...Co więcej, nie można podważać mitu dobrego ojca i kochającej matki tylko dlatego, że raz na tysiąc wypadków ojciec (a raz na 10.000 matka) pozwolą sobie na czyny lubieżne, czasem zresztą dość niewinne z dziećmi Podważenie zaufania dzieci do rodziców jest szkodliwe społecznie i podejrzewam, że właśnie dlatego Wielki Wschód czy inny sanhedryn wydał polecenie, by pedofilię wyłączyć spod zboczeń zalecanych lub tolerowanych przez polit-poprawnych: chodzi o rozbicie rodziny, zasianie podejrzliwości między dziećmi a rodzicami. '….”Z tą pedofilią mocno się przesadza. Pedofilem miłośnikiem ośmioletnich panienek był np. Ludwik Carroll (ten od Alicji w Krainie Czarów ); nie tylko sąsiadki, ale i panie z towarzystwa na ogół bez obaw posyłały dziewczynki do jego domu uważając, że dotykanie przez mężczyznę (byle, oczywiście, bez nadmiernego natręctwa) raczej rozbudza kobiecość i pomaga niż szkodzi; również uodpornia na podobne zaloty w przyszłości. Oczywiście robienie czegokolwiek na siłę, nie wspominając o stosunkach seksualnych lub, nie daj Boże, o gwałcie powinno być z całą surowością karane. Jeśli zaś matka obawia się, że dotykanie przez księdza-pedofila (bo, oczywiście, ks. Michał jest pedofilem Dokumentacja nie pozostawia tu cienia wątpliwości ) może wywrzeć zły wpływ na przyszłe życie seksualne córki to bez rozgłosu (który z pewnością córce zaszkodzi) powinna jej zakazać chodzenia na plebanię a gdyby ksiądz pytał dlaczego, powiedzieć: Ksiądz wie, dlaczego co każda kobieta potrafi poprzeć dostatecznie wymownym spojrzeniem. I tyle. „...(więcej )
23 09 2014 „Przyszłość Kongresu Nowej Prawicy stanęła pod znakiem zapytania z powodu konfliktu we władzach - ustaliła "Rz"„Z powodów formalnych nie dojdzie do konwentu 4–5 października. Otrzymałem podpisany wniosek o zwołanie go na 11–12 października" – napisał ostatnio na stronie Kongresu Nowej Prawicy jej prezes Janusz Korwin-Mikke. Za tym komunikatem kryje się potężny konflikt, który targa partią.Jak ustaliła „Rz", Korwin-Mikkke skłócił się z kilkoma prominentnymi politykami ze swojego otoczenia. Wśród nich są trzej pozostali europosłowie oraz wiceprezesi partii: Stanisław Żółtek, Artur Dziambor, Jacek Wilk i Piotr Najzer.”...”Walka o władzę rozpoczęła się po największym sukcesie ugrupowania, gdy w maju po raz pierwszy przekroczyło próg wyborczy. Do tej pory największe wpływy miało środowisko Żółtka, które mogło wetować decyzje prezesa. To ono sprzeciwiło się np. jego pomysłom, by najlepsze miejsca na listach do europarlamentu oddać osobom z zewnątrz: Przemysławowi Wiplerowi i Markowi Migalskiemu (ostatecznie nie weszli na listy partii).W ostatnim czasie spór dotyczył przyjęcia do KNP byłego posła PiS Jarosława Jagiełły. Żółtek i kilku prominentnych działaczy otwarcie skrytykowało w mediach decyzję Korwin-Mikkego. – Przyjął go bez żadnej konsultacji – mówi Artur Dziambor. W końcu Jagiełło odszedł.Wpływy środowiska Żółtka mogłyby zmaleć na partyjnym konwencie, który wybierze nowy zarząd. Prawo głosu ma ok. 400 działaczy, ponad dwa razy więcej niż wcześniej (partia przyciągnęła ostatnio wielu nowych członków). Szare eminencje mogłyby stracić władzę. I doszło do awantury. Grupa, która teraz dominuje w partii, doprowadziła do odwołania zjazdu. – Był zwołany w pośpiechu niezgodnie ze statutem. Prezes ma więcej pasji socjotechnicznej niż formalnej – tłumaczy „Rz" europoseł Michał Marusik.”....”To wariant już przećwiczony. Kongres Nowej Prawicy powstał, gdy Korwin-Mikke został zmarginalizowany w swojej poprzedniej partii – Unii Polityki Realnej. Wtedy odeszła z nim grupa działaczy, w tym obecni europosłowie. Ale ich relacje zaczęły się psuć w Brukseli.– Nie podoba im się pomysł lidera, by w przyszłym roku przenieśli się do polskiego Sejmu – tłumaczy osoba znająca kulisy tarć. – Ja i co najmniej dwóch kolegów chcemy wrócić – mówi Korwin-Mikke, ale nie zdradza, kto jest przeciwny. Nowe władze działacze wybiorą w październiku. Przeciwnicy Korwin-Mikkego na poparcie większości liczyć nie mogą. Ale statut zostawia dla nich furtkę. Połowę zarządu wybiera nieformalne ciało kilkunastu osób, założycieli ugrupowania. Tyle że tam również notowania europosłów zaczęły spadać. „...(więcej)
23 09 2014 Janusz Korwin Mikke „ W obronie byłego posła KNP „....”Oto jakiś Pan Anonim napisał w komentarzu na jakimś blogu, że nie dopuści, by takie „odrzuty” jak WCzc. Jarosław Jagiełło miały coś do powiedzenia w partii. I oto inny – Wybitny – Członek KNP na swoim blogu tę anonimową wypowiedź cytuje, nadając jej niejako realność. „...”A co do WCzc. Jarosława Jagiełły: przyjrzałem się bliżej jego działalności, jestem nią zbudowany i bardzo się cieszę, że człowiek ten – który zrezygnował z szefowania łódzkiemu PiS-owi, a potem w Sejmie głosował na ogół PiS-owi na złość – zasilił nasze szeregi. „....”P. Jagiełło nie wytrzymał nacisków i pomawiania go o niestworzone rzeczy – i wystąpił z Kongresu Nowej Prawicy. Odebrałem to bardzo boleśnie. Dużo wysiłku włożyłem, by prostować niesłuszne opinie o tym człowieku. Nawet po jego odejściu jakaś łódzka gazeta napisała, że odszedł, bo dowiedział się, że ja nie umieszczę go na pierwszym ani na drugim miejscu na liście wyborczej. Tymczasem nic takiego oczywiście nie ogłaszałem – bo p. Jagiełło wiedział o tym od samego początku. A gdyby chciał robić karierę, to nie występowałby z PiS-u lub wstąpiłby do PO… Traktowano go obrzydliwie. Zakładałem, że jako polityk ma twardą skórę. Jednak głupota ludzka jest nieprawdopodobna. KNP-owcy bali się, że wystartuje i wejdzie do Sejmu. Nie będzie na pierwszych miejscach? To może nas przeskoczyć! Przecież wszedł z listy PiS-u z trzynastego miejsca! Pomijając zawiść – jest to kretynizm. Powiedzmy, że lista KNP zdobyła np. 15 tys. głosów, z czego „Jedynka” miałaby 12 tysięcy. A teraz załóżmy, że znalazłby się na niej p. Jagiełło, na trzynastym miejscu (na którym ktoś uciągnął 200 głosów), zebrał tych własnych głosów 13 tys. i przeskoczył „Jedynkę”……to wtedy z wynikiem 27.800 lista KNP dostałaby dwa, a może nawet i trzy miejsca!
W liście do mnie p. Jagiełło napisał: „Moja decyzja podyktowana jest świadomością, że do skutecznego pełnienia służby publicznej potrzebne jest zaufanie, którego w KNP nie ma. Materializuje się po raz kolejny pogląd, iż warunkiem porozumienia i współpracy nie jest wspólnota idei i systemów wartości, ale politycznych wyborów i życiorysów”.No właśnie – a ja z tym cały czas walczę… Straciliśmy wspaniałego człowieka – i niech to będzie nauczka na przyszłość. Cześć ludzi opluskwiających p.Jagiełłę to niewątpliwie agenci innych partyj, część to zawistnicy, część – ludzie pełni dobrej woli, dbający o czystość szeregów, ale po prostu nierozsądni… Jedno jest pewne: „wtyki” cieszą się z roboty, jaką zrobiły. „...(więcej )
Kontynuujemy cykl wywiadów z kandydatkami na pierwszą damę - dziś Małgorzata Szmit, żona Janusza Korwin-Mikkego w rozmowie z Anitą Czupryn o tym, co się dzieje, kiedy kobieta wychodzi za mąż za Araba, o różnicach płci, babochłopach i niekobiecych poglądach Manueli Gretkowskiej. Zamiast tego musiała się Pani nauczyć, jak zarządzać szóstką dzieci. Wspólnych dzieci mamy trójkę. Ale w tej chwili wszyscy właściwie jesteśmy razem i pozostałe dzieci, po śmierci ich mamy, trzymają z nami. Jak Pani poznała męża? Po studiach rozpoczęłam pracę w archiwum na Uniwersytecie Warszawskim. On pracował w Instytucie Bibliotekoznawstwa i Informacji Naukowej, spotykaliśmy się na korytarzach, tak jak się spotykają koledzy z sąsiednich pokojów w pracy - rozmawialiśmy. Był już wtedy po rozwodzie.”. ...(więcej )
Korwin Mikke „ Wciąż trwa dziwaczna batalia o zapłodnienie in vitro. Jest to oczywiście zamazywanie prawdy, gdyż wcale nie chodzi o legalność zapłodnienia in vitro, tylko o to, czy czyjeś – nienaturalne w końcu – zachcianki mają być dofinansowywane z pieniędzy podatników. „...”Teoria ewolucji zakłada, że występuje selekcja naturalna. I to, że pewne pary nie mogą mieć dzieci, stanowi bardzo łagodny, wstępny etap selekcji naturalnej. Natura widać uważa, że te genotypy do siebie nie pasują – i tyle. Lepiej, by dzieci takie nie zostały poczęte (lub zostały w naturalny sposób poronione) – niż by miały w wieku lat kilku czy kilkunastu umrzeć. A może ten zestaw nie jest letalny? Może… Tragedii nie będzie, jeśli ktoś prywatnie doprowadzi do takiego zapłodnienia – zakładając, że nowe życie nie będzie niszczone. Natura je odrzuci – albo nie. Jak mawiają tradycyjni katolicy: „Niech się dzieje wola Boska!”. Każdemu, powtarzam, wolno próbować przedstawić nową alternatywę – bo inne powiedzenie głosi: „Pomagaj sobie, niebożę – a Pan Bóg Ci dopomoże!”.No więc niech ktoś sobie próbuje – i zobaczymy, czy sprzeciwił się Woli Boskiej, czy nie.Ale dlaczego podatnicy mieliby dopłacać do potencjalnie niebezpiecznych eksperymentów na jednostce ludzkiej? (więcej )
„Poseł Kongresu Nowej Prawicy idzie drogą na skróty, ale podobnie jak jego szef, Janusz Korwin-Mikke atakuje ideę Powstania Warszawskiego. Jego zdaniem było ono „hekatombą niewinnej krwi”.Na swoim Facebookowym profilu poseł KNP napisał o lekkomyślności polityków oraz dowódców powstania, komentując tym samym piątkowe oświadczenie Janusza Korwin-Mikke: „Pytacie mnie o stosunek do wypowiedzi Janusz Korwin-Mikke w sprawie powstania, więc załączam kilka liczb zamiast dyskusji na temat sensowności powstania. Czcząc męstwo i bohaterstwo Warszawy pamiętajmy o tym, że lekkomyślni politycy i dowódcy to hekatomba niewinnej krwi. I pamiętajmy starą konserwatywną zasadę, że fałszywa historia jest mistrzynią fałszywej polityki!”A co wcześniej napisał Janusz Korwin-Mikke? M.in.: „powstanie warszawskie ustanowiło standard nieodpowiedzialności politycznej” a z powodu wybuchu powstania warszawskiego „mamy kłopot z OFE”.Publikujemy oświadczenie ws. Powstania Warszawskiego szefa KNP:„Kto wychwala powstanie warszawskie, nie powinien skarżyć się na nieodpowiedzialność dzisiejszej polskiej klasy politycznej. To właśnie powstanie warszawskie ustanowiło standard nieodpowiedzialności politycznej, który do dziś daje alibi wszystkim tym, którzy robią coś szkodliwego dla Polski” – czytamy we wstępie.Następnie członkowie NP z Korwin-Mikkem na czele tłumaczą, jakie to kręte ścieżki doprowadziły ich do podobnych wniosków. Co interesujące, przytaczają argumenty dziwnie zbieżne z tezami głoszonymi przez Piotra Zychowicza.„Mechanizm jest oczywisty. Nikt nie odpowiedział za śmierć dwustu tysięcy ludzi i zburzenie stolicy państwa mimo, iż powstanie od początku nie miało żadnego sensu militarnego ani politycznego. Mało tego, jego sprawcom stawia się dziś pomniki, nadaje nazwy ulic. Skoro tak, każdy polski polityk może żyć w poczuciu, że może zrobić cokolwiek. W wypadku nawet najbardziej tragicznej klęski odwoła się do patriotycznych emocji i jeszcze będzie czczony jako narodowy bohater” – napisali.Dalej jest jeszcze ciekawiej. Okazuje się bowiem, że to przez Powstanie Warszawskie mamy kłopot z... Otwartymi Funduszami Emerytalnymi.”...”Przypomnijmy słowa Radosława Sikorskiego z 2011 roku. Na Twitterze napisał: „warto wyciągnąć lekcję także z tej narodowej katastrofy” i odesłał do strony internetowej krytyków Powstania Warszawskiego, która podkreśla, że walczącym w nim żołnierzom należy się cześć, ale dowódcy popełnili błąd decydując o rozpoczęciu akcji. „...(więcej )
Janusz Korwin Mikke „ Dleczego jestem deistą „....”Zawsze mnie zdumiewało – i kilka razy o tym już pisałem – to, że ludzie wierzący w Boga modlą się o to, by On coś poprawił w tym świecie. Innymi słowy: uważają, że Jego dzieło wymaga nieustannych interwencyj. „....”czy ktoś chce temu zaprzeczyć? Nie wiemy, jak to działa – i pewno nigdy nie będziemy wiedzieli. Już On na pewno zaplanował to tak, byśmy nie byli w stanie manipulować – i popsuć Jego dzieło. W każdym razie: wiara w to, że On może lub powinien interweniować w porządek świata, jest zanegowaniem Jego wszechmocy i wszechwiedzy. Jak to: przecież On wie wszystko, stworzył ten świat – i my byśmy chcieli, by teraz coś naprawił? To by znaczyło, że albo On nie wiedział, co nastąpi – albo że to, co On spowodował, nie jest optymalne, bo skoro trzeba to poprawiać. Jak widać, jestem przekonanym deistą. A tych, co uważają, że Bóg interweniuje (lub nawet powinien interweniować, do czego przynaglamy Go modlitwą, bo my wiemy lepiej od Niego, co powinno zajść…) w porządek świata, oskarżam o to, że uważają Go za partacza. „. ...(więcej )
Korwin Mikke „ Należę do prawicy laickiej „ Należę do tzw. prawicy laickiej. To znaczy: sam jestem katolikiem i wysoko cenię rolę religii w społeczeństwie, ale zdecydowanie sprzeciwiam się ingerencji Kościołów (z Rzymsko-katolickim na czele) w politykę, a już w żadnym przypadku nie chowam się za sutannę. Uważam, że to my, politycy, powinniśmy popierać Kościół (jeśli ma rację…) – a nie Kościół ma popierać polityków! „...(źródło )
Ważne Korwin Mikke „zachowanie o charakterze pedofilskim ma pozytywny wydźwięk i jest dużo bardziej zasadne niż edukacja seksualna młodzieży” Korwin-Mikke Z tą pedofilią mocno się przesadza. Pedofilem miłośnikiem ośmioletnich panienek był np. Ludwik Carroll (ten od Alicji w Krainie Czarów ); nie tylko sąsiadki, ale i panie z towarzystwa na ogół bez obaw posyłały dziewczynki do jego domu uważając, że dotykanie przez mężczyznę (byle, oczywiście, bez nadmiernego natręctwa) raczej rozbudza kobiecość i pomaga niż szkodzi; również uodpornia na podobne zaloty w przyszłości” Korwin Mikke . Szkoda społeczna powstaje nie wtedy, gdy kobieta zabije dziecko w swoim łonie (za to będzie odpowiadać przed Sądem Ostatecznym indywidualnie) lecz wtedy, gdy to się wykryje, a jeszcze i pochwali „Sataniści zmuszali 11-latkę do prostytucji. Spała z 1800 mężczyznami”...”Do sekty satanistów przyprowadziła ją własna matka. Gdy skończyła 11 lat, wyznawcy diabła zaczęli ją gwałcić w zbiorowych orgiach i zmuszać do prostytucji. Dziecko przez 7 lat wykorzystało 1800 mężczyzn”....(więcej )
Janusz Korwin Mikke „Dlaczego jestem deistą „....”Zawsze mnie zdumiewało – i kilka razy o tym już pisałem – to, że ludzie wierzący w Boga modlą się o to, by On coś poprawił w tym świecie. Innymi słowy: uważają, że Jego dzieło wymaga nieustannych interwencyj. Korwin Mikke „ Należę do prawicy laickiej „ Należę do tzw. prawicy laickiej. To znaczy: sam jestem katolikiem i wysoko cenię rolę religii w społeczeństwie, ale zdecydowanie sprzeciwiam się ingerencji Kościołów (z Rzymsko-katolickim na czele) w politykę,
Mój komentarz Wipler wygryzł z łask Korwina-Mikke poprzednią jego faworytę, Stanisława Żółtka i sam zajął jej miejsce. Ciekawe jak daleko Wipler jest gotów się ideowo prostytuować, aby utrzymać się w łaskach Korwina Mikke
Szkoda mi Wiplera, bo był dobrze zapowiadającym się politykiem prawicowym , mógł zacisnąć zęby i trwać na wolnorynkowym skrzydle PiS . Skrzydle , które już niedługo , kiedy tylko Kaczyński dojdzie do władzy będzie tam bardzo potrzebne . Ale młodemu politykowi , zbyt młodego , aby nazwać go nawet w minimalnym stopniu doświadczonym, woda sodowa uderzyła do głowy Rolę nowej politycznej metresy Korwina Mikke Wipler zaczął od zdrady polskiej racji stanu jaka jest polityka jagiellońska i wsparcie Ukrainy przeciw kacapskiej Rosji . Czy teraz Wipler wzorem swego „mecenasa” zaatakuje kościół katolicki i zacznie gardłować za pozbawieniem katolików praw politycznych , bo do tego sprowadzają się ataki Korwina Mikke na katolików i hierarchów ich kościoła . Jestem ciekaw kiedy Wipler zacznie bronić zespół satanistyczny Behemot , jak już to robią działacze Kongresu Nowej Prawicy i zacznie bronić kościół Szatana do na przykład katechezy w szkołach . Kiedy zacznie gardłować za zrównaniem praw kościoła Szatana z kościołem katolickim , kościołem Boga Proszę zwrócić uwagę na lewacką socjotechnikę Korwina Mikke . Najpierw twierdzi ,że jest deistą , co wyklucz ago zbycia katolikiem , a potem jak wiele lewackich feministek twierdzi że jest katolikiem ,ale miejsce kościoła jest co najwyżej w w kruchcie Marek Mojsiewicz


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
LAB1 Sw i zast geom doc id 1052 Nieznany
1052
1052 ?ła sala śpiewa z nami Power Music
1052 Przeplatka maturna
(4079) druga pochodna przyklad 2id 1052 ppt
1052, W7 - inżynierii środowiska
1052
73 1041 1052 PACVD Hard Coatings for Industrial Applications
#1052 A Product Recall
zestaw 1052 phrasal verbs e h english vocabulary phrasal verbs e h slownictwo angielskie
1052
Wharton William Historie rodzinne (SCAN dal 1052)
rotel rx 1052

więcej podobnych podstron