Hrabia czyta gazetę.
- Janie, czy tramwaje jeżdżą po dachach?
- No nie panie Hrabio, tramwaje jeżdżą po szynach na ziemi.
- No to dlaczego tutaj napisali, że tramwaj zabił kominiarza?
- Janie!
- Tak Panie?
- Kto wysiusiał na śniegu: Wesołego Alleluja Panu Hrabiemu?
- Ja Panie.
- Przecież nie umiesz pisać!
- Ale Pani Hrabina mnie prowadziła...
Hrabia z Janem pojechali na polowanie. Po drodze na rozgrzewkę wypili strzemiennego. Widzą jelenia. Hrabia wypalił i nie trafił. No to wypili jeszcze raz. Znów widzą jelenia. Hrabia znów wypalił i nie trafił. Znowu wypili. Jadą dalej i widzą jelenia.
- Hrabio, może teraz ja spróbuję?
- Dobrze Janie.
Jan strzelił i jeleń padł.
- Jak to zrobiłeś?
- Trzeba celować w środek stada.
Hrabia po dłuższym pobycie za granicą wraca do swoich posiadłości. Na dworcu czeka na niego zaprzęg koni i wierny sługa Jan.
- No i cóż tam zdarzyło się nowego we dworze podczas mojej nieobecności, Janie?
- Nic nowego Jaśnie Panie... no może tylko to, że Azorek zdechł.
- Azorek?! Mój ulubiony pies? Jak to się stało?
- Ano nażarł się końskiej padliny, to i zdechł.
- A skąd we dworze końska padlina?
- Konie się poparzyły, to zdechły.
- Jak to konie się poparzyły?... Od czego?
- Od ognia, Panie, jak się stajnia paliła.
- A kto podpalił stajnię?
- Nikt, od płonącego dworu się zajęła.
- Na miłość boską, to i dwór spłonął? Jakim sposobem?
- Ano po prostu. Świeczka przy trumnie teścia Pana Hrabiego się przewróciła i firany się zajęły.
- Och! A czemu mój teść umarł?
- Bo Jaśnie Pani uciekła z tym oficerem, co się z nim od trzech lat spotykała.
- Spotykała się od trzech lat?! To przecież nic nowego!
- Właśnie mówiłem, Jaśnie Panie, że nie zdarzyło się nic nowego.
Pewien przewodnik zabrał ludzi w góry - i bach. Zginęła cała wycieczka, on jeden ocalał. Zabrano mu uprawnienia, ale po roku je odzyskał, zabrał wycieczkę w góry - i bach... Wytoczono mu proces, uznano za winnego, skazano na śmierć, posadzono na krześle elektrycznym, kat przełożył wajchę - i nic! Przełożył jeszcze raz - znowu nic! Uniewinnili faceta, ale na odchodnym ktoś go zapytał:
- Panie, jak to możliwe, że Pan tam siedział na tym krześle i nic?
- A, bo ja jestem zły przewodnik!
Autokarem jedzie wycieczka z turystami. Wszyscy słuchają radia. W pewnym momencie nadają komunikat specjalny:
- Uwaga, uwaga. Na ziemię przyleciało UFO. Cechami charakterystycznymi są: mały rozmiar, zielony kolor. W razie kontaktu proszę poruszać się powoli i okazywać oznaki przyjaźni.
Po jakimś czasie autokar zatrzymuje się na parkingu. Jeden z turystów oddalił się na stosowną odległość i zaczął lać. W pewnym momencie zauważa coś małego i zielonego. Powolutku skończył co robił i powolutku mówi:
- Jj..ee..ss..tt..ee..mmmmmm. ttturyyysta, iii sssssikaaaaammmm....
A to zielone:
- A ja jestem gajowy i sram!
Leci gołąb nad parkiem i widzi, że przez park idzie ślepy. Myśli sobie:
- Nasram na niego.
Zawraca, nurkuje i sruuu. Ślepy tylko fuuu fuuuu (tutaj się pokazuje jak ślepy robi uniki) i nic, nie trafiło go. No to gołąb sobie myśli:
- Kurcze, coś tu jest nie tak, lecę po kumpla.
No przyleciał z kumplem, i jak dwa samoloty lecą na tego ślepego i sruuu. No a ślepy znowu tylko fufuu fuuu i nie trafiło go! No to gołębie sobie myślą:
- O nie kurcze nie damy się, lecimy po brygadę.
Przylecieli, z 20 gołębi, ustawili się w szyku no i dawaj na ślepego, lecą, lecą i sruuuuuuuuuuu (dużo gówna). No a ślepy znowu tylko fufufufufu fufufufu i go nie trafiło. No i jaki morał z tej historii?
- Ślepy gówno widzi!