Kamizelka

Narrator od czasów gimnazjalnych zajmował się zbieraniem przeróżnych rzeczy. Pewnego dnia natrafił na kamizelkę, której stan pozostawiał wiele do życzenia: „Przód spłowiały, a tył przetarty. Dużo plam, brak guzików, na brzegu dziurka, wypalona zapewne papierosem. Ale najciekawsze w niej są ściągacze. Ten, na którym znajduje się sprzączka, jest skrócony i przyszyty do kamizelki wcale nie po krawiecku, a ten drugi, prawie na całej długości, jest pokłuty zębami sprzączki”. Mężczyzna zamierzał się jej pozbyć: „Wyznaje, że dziś chętnie odstąpiłbym komu ten szmat sukna, który mi robi trochę kłopotu”. Kamizelka należała niegdyś do człowieka, który mieszkał wraz z żoną i służącą w pokoiku naprzeciw okna narratora, z którego ten obserwował ich codzienne życie. Służąca nie mieszkała u małżeństwa zbyt długo. Sypiała na kuferku za szafą, a w lipcu, czyli po niespełna trzech miesiącach służby, odeszła do innej rodziny. W październiku została już tylko sama pani. W listopadzie odsprzedała dwa łóżka, stół, ciemnowiśniową szafę, a na koniec swą parasolkę i kamizelkę po mężu. Zamknąwszy pokoik, kobieta oddała klucz stróżowi i odeszła nie wiadomo dokąd. Narrator odkupił za pół rubla kamizelkę od starego żydowskiego handlarza, którą ten nabył od kobiety. Historię zarówno przedmiotu, jak i małżeństwa, łączył fakt, iż obydwie były tragiczne. Para wprowadziła się do pokoiku na początku kwietnia. Oboje wstawali rano, jedli wspólnie śniadanie, a potem wychodzili do pracy. Ona udzielała lekcji, on zaś pracował w biurze jako urzędnik. Wieczorem małżeństwo również pracowało dodatkowo w domu. Mężczyzna „ślęczał” długo nad papierami przyniesionymi z biura, a kobieta zajmowała się szyciem. Byli młodzi, szczęśliwi i zakochani. Każdą wolną chwilę spędzali razem. Każdej niedzieli razem szli na spacer, trzymając się pod rękę. Do domu wracali wieczorem. Pewnego niedzielnego popołudnia narrator przypadkiem spotkał sąsiadów w Ogrodzie Botanicznym w Łazienkach. Widział, jak podczas spaceru kupili sobie dwa kufle wody i dwa duże pierniki. Lipiec poza odejściem służącej przyniósł również chorobę mężczyzny. Pan przeziębił się i po nagłym krwotoku stracił przytomność. Jego małżonka bardzo się tym wystraszyła. Zawoławszy stróżkę, by posiedziała przy ukochanym, pobiegła w nocy poszukiwać lekarza. Choć była aż u pięciu medyków, żaden nie chciał jej przyjść z pomocą. Dopiero przypadkowo napotkany na ulicy lekarz, po wysłuchaniu prośby kobiety, zgodził się odwiedzić jej męża. Po zbadaniu chorego doktor stwierdził, iż krwotok z nosa się zasklepi, jeśli tylko pacjent pozostanie w łóżku. Następnie, gdy lekarz zapytał mężczyznę, czy już wcześniej chorował, kobieta opowiedziała o zapaleniu płuc męża, na które był leczony przed Nowym Rokiem. Podejrzewała, że nie zostało ono wyleczone. Wówczas medyk pomyślał o najgorszym, lecz nie podzielił się tym z małżeństwem. Chcąc pocieszyć kobietę, powiedział, że przyczyna krwotoku nie musi wiązać się z płucami, a po prostu z nosem. Na koniec rzekł, że wszystko pozostaje w rękach Boga i poradził małżeństwu wyjazd na wieś. Kobieta uklękła przy łóżku chorego i płakała aż do świtu. Tłumaczyła sobie w myślach, że krwotok nic nie znaczy, że ukochany wyzdrowieje. Wiedziała, iż nie stać ich było na wyjazd, więc starała się odeprzeć złe myśli. Od tego czasu bohater opowieści nie chodził już do biura. Z racji wykonywanego przez siebie zawodu urzędnika najemnego nie musiał brać urlopu. Do pracy mógł wrócić w każdej chwili po wyzdrowieniu. Jednak choroba się przedłużała. Mężczyzna był zmuszony do spędzania całych dni w łóżku. Żona pomagała mu przy najprostszych czynnościach. Gdy zdołał przy jej pomocy ubrać się, siadał na chwilę na krześle, z którego musiał jednak szybko wracać do łóżka, ponieważ nie miał na tyle sił, by wytrzymać dłużej w pozycji siedzącej. Kobieta, by opłacić wizyty lekarza i kupić jedzenie, wzięła dodatkowe lekcje w tygodniu i przyjmowała więcej zleceń krawieckich. Wychodziła z domu o ósmej rano, o trzynastej wracała by przyrządzić obiad. Po posiłku ponownie wychodziła udzielać lekcji. Do domu przychodziła wieczorem. Całymi Pod koniec sierpnia bohaterka spotkała znajomego medyka na ulicy. Podczas długiej rozmowy powiedział jej, że prawdopodobnie jej mąż umiera i nie ma żadnych szans na uzdrowienie. Usłyszawszy złe wieści, kobieta poprosiła jedynie lekarza, by nie zaprzestał stałych odwiedzin u chorego, ponieważ dają mu one nadzieję na wyleczenie. Doktor obiecał spełnić jej prośbę. Po powrocie do domu kobieta nie zdradziła mężowi diagnozy lekarza. Musiała go okłamać, że wyzdrowieje, ponieważ bohater ostatnio był bardzo drażliwy. Kazała mu dużo jeść i nie przemęczać się. Stan zdrowia mężczyzny pogarszał się z dnia na dzień. Często gorączkował, miał uporczywy kaszel. Gdy się przemęczał, leciała mu z nosa krew. Nękały go myśli o ciągłych chudnięciu, czego dowody widział w kamizelce, którą nakładał każdego dnia i codziennie wydawała mu się ona coraz luźniejsza. Myślał wówczas: „Czyżbym aż tak schudł?...”. W tych dniach bezgranicznie wierzył spokojnym słowom i łagodnym oczom żony, która zapewniała go, że wyzdrowieje, że spadek wagi jest nieznaczny. Kobieta dodawała mu otuchy. Na początku września stan bohatera znacznie pogorszył się. Wówczas już prawie cały czas leżał, wciąż chudł, gorączka nie ustępowała. Jednak kamizelka robiła się coraz to ciaśniejsza, co bardzo cieszyło jego małżonkę, ponieważ wskazywało na poprawę jego stanu zdrowia. Pewnego dnia mężczyzna przyznał kobiecie, iż ją oszukiwał. Codziennie od dwóch tygodni po kryjomu ściskał pasek przy kamizelce, by dać jej dowód na to, iż przybrał na wadze. Gdy tego dnia miał ściągnąć pasek do końca, bał się, że oszustwo wyjdzie na jaw. Wtedy okazało się, że pierwszy raz musi poluzować pasek, ponieważ kamizelka naprawdę była za ciasna. Zinterpretował ten fakt za znak powrotu do zdrowia i przyznał małżonce: „Ja z tą kamizelką, widzisz trochę szachrowałem. Ażeby ciebie uspokoi, co dzień sam ściągałem pasek i dlatego kamizelka była ciasna (…) Ja dziś, daję ci najświętsze słowo, zamiast ściągać pasek musiałem go trochę rozluźnić (…) No, teraz i ja wierzę, że będę zdrów”. Z tej radości małżeństwo cały wieczór tuliło się do siebie, a bohater mówił: „Mój Boże! (...) a ja myślałem, że już tak będę chudnął do…końca. Od dwu miesięcy dziś dopiero pierwszy raz uwierzyłam w to, że mogę być zdrów. Bo to przy chorym wszyscy kłamią, a żona najwięcej. Ale kamizelka – ta już nie skłamie!”. Narrator przyglądając się kamizelce, wyjawił jej tajemnicę: „Pan – co dzień posuwał sprzączkę, ażeby uspokoić żonę, a pani co dzień – skracała pasek, aby mężowi dodać otuchy”.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Kamizelka B Prusa najważniejsze informacje
Prus Kamizelka
Kamizelk1, Lektury Szkolne - Teksty i Streszczenia
kamizelka 4
Kamizelka
kamizelka
Tragedia smolenska co z kamizelkami
KAMIZELKA PRUSA OPRACOWANIE
kamizelka (4)
Kamizelka (2) , Kamizelka - Bolesław Prus
Kamizelka
KAMIZELKA
kamizelka
Kamizelka i Na wakacjach Prusa, polski liceum
6 Kamizelka jako nowela
Kamizelka
Kamizelka Bolesław Prus
B. Prus - Kamizelka, Gimnazjum

więcej podobnych podstron