KR脫LOWIE PRZYBYWAJ膭 DO綯LEJEM

Piszesz na drzwiach K+M+B? 殴le robisz!

Trzej Kr贸lowie (Heinrich Hofmann/Wikipedia) Wbrew powszechnemu przekonaniu, pisane dzi艣 na drzwiach litery wcale nie oznaczaj膮 pierwszych imion Trzech Kr贸l贸w. Prawid艂owy zapis to C+M+B, co oznacza "Christus Mansionem Benedicat".

Je艣li my艣lisz, 偶e pisane dzi艣 na drzwiach dom贸w enigmatyczne napisy to pierwsze litery imion Trzech Kr贸l贸w, to jeste艣 w b艂臋dzie. Prawid艂owy zapis to nie K+M+B, ale

C+M+B, co oznacza "Christus Mansionem Benedicat",

czyli "Niech Chrystus b艂ogos艂awi ten dom".

Jeszcze inne t艂umaczenie proponowa艂 艣w. Augustyn -聽"Christus Multorum Benefactor聽", co oznacza "Chrystus dobroczy艅c膮 wielu".

Pisanie K+M+B jest b艂臋dn膮 interpretacj膮, kt贸ra wynika z upowszechnienia legendy o Trzech Kr贸lach i t艂umaczenia, jakoby znaki pisane na drzwiach oznacza艂y pierwsze litery imion Kacper, Melchior i Baltazar.聽

Warto tak偶e doda膰, 偶e znaki pomi臋dzy literkami to wcale nie "plusiki", ale krzy偶yki, czyli znak b艂ogos艂awie艅stwa.聽Za: Fronda.pl

WED艁UG WIZJI ANNY KATARZYNY EMMERICH TRZEJ KR脫LOWIE TO:

MENZOR

SAIR

TEOKENON http://pasja.wg.emmerich.fm.interia.pl/zycie_jezusa19.htm

KR脫LOWIE PRZYBYWAJ膭 DO BETLEJEM

wg b艂. Katarzyny Emmerich

Widzia艂am kr贸l贸w w tym samym porz膮dku, w jakim byli przyszli, z Jerozolimy, bram膮 ku po艂udniowi, wychodz膮cych; najpierw Menzora, a potem Saira, a na ko艅cu Teokenona. Gromada ludzi a偶 do pewnego strumyka za miastem sz艂a za nimi, gdzie ich znowu opu艣ci艂a i do Jerozolimy wr贸ci艂a. Na drugim brzegu strumyka stan臋li i ogl膮dali si臋 za sw膮 gwiazd膮, a spostrzeg艂szy j膮, bardzo si臋 uradowali i w艣r贸d wdzi臋cznego 艣piewu post臋powali dalej. Dziwi艂am si臋 jednakowo偶, 偶e gwiazda nie prowadzi艂a ich prost膮 drog膮 z Jerozolimy do Betlejem, lecz szli wi臋cej na zach贸d oko艂o miasteczka bardzo mi znanego. Poza tym miasteczkiem widzia艂am ich na pewnym pi臋knym miejscu zatrzymuj膮cych si臋 i modl膮cych. 殴r贸d艂o przed nimi wytrys艂o; zsiad艂szy, wykopali obszerny zbiornik dla tego 藕r贸d艂a, otaczaj膮c je czystym piaskiem i darni膮. Odpocz臋li tutaj kilka godzin i napoili zwierz臋ta; w Jerozolimie bowiem, wskutek przeszk贸d i trosk, nie mieli spoczynku.

Gwiazda, kt贸ra w nocy wygl膮da艂a jak ognista kula, podobn膮 by艂a teraz mniej wi臋cej do ksi臋偶yca w艣r贸d dnia; lecz nie wydawa艂a si臋 ca艂kiem okr膮g艂a, lecz jakby z膮bkowata. Widzia艂am, 偶e si臋 cz臋sto kry艂a za chmury. Na prostej drodze z Betlejem do Jerozolimy roi艂o si臋 od ludzi i podr贸偶uj膮cych z pakunkami i os艂ami; mo偶e byli to ludzie, kt贸rzy od spisu z innych miast i z Betlejem do domu wracali, albo kt贸rzy do Jerozolimy do 艢wi膮tyni lub na targ przychodzili. Na tej drodze kr贸lowie szli, by艂o zupe艂nie spokojnie. Mo偶e gwiazda dlatego tak ich prowadzi艂a, by na nich nie zwracano uwagi i a偶eby dopiero wieczorem do Betlejem przybyli.

O zmierzchu przybyli przed Betlejem do bramy, gdzie J贸zef z Maryj膮 by艂 si臋 zatrzyma艂. Poniewa偶 im tutaj gwiazda znikn臋艂a, udali si臋 przed dom, gdzie dawniej rodzice J贸zefa mieszkali, i gdzie J贸zef z Maryj膮 kaza艂 si臋 zapisa膰; spodziewali si臋, 偶e tutaj znajd膮 nowonarodzonego. By艂 to wi臋kszy dom z kilku mniejszymi doko艂a, ogrodzone podw贸rze by艂o przed nim, a przed tym podw贸rzem miejsce obsadzone drzewami i studnia. Na tym placu widzia艂am rzymskich 偶o艂nierzy, gdy偶 w tym domu znajdowa艂 si臋 urz膮d poborczy. By艂 tutaj wielki nat艂ok. Ich zwierz臋ta by艂y pod drzewami przy studni, i poili je. Sami za艣 usiedli, i okazywali, im rozmaite honory; nie obchodzono si臋 tak grubia艅sko, jak z J贸zefem. Rzucano te偶 ga艂膮zki przed nimi i dawano je艣膰 i pi膰. Lecz widzia艂am, 偶e dzia艂o si臋 to po wi臋kszej cz臋艣ci przez wzgl膮d na kawa艂ki z艂ota, kt贸re i tutaj rozdzielali.

Widzia艂am, 偶e tutaj d艂ugo wahaj膮c si臋, pozostawali i 偶e jeszcze zawsze byli niespokojni, a偶 ujrza艂am 艣wiat艂o po drugiej stronie Betlejem ponad okolic膮, gdzie si臋 偶艂贸bek znajdowa艂, na niebie wschodz膮ce. 艢wieci艂o, jakby ksi臋偶yc wschodzi艂, Widzia艂am, 偶e dosiad艂szy znowu zwierz膮t, naoko艂o po艂udniowej strony Betlejem ku stronie wschodniej pojechali, tak 偶e po boku mieli pole, na kt贸rym pastuszkom narodzenie Chrystusowe zwiastowanym zosta艂o. Musieli przechodzi膰 rowem i naoko艂o mur贸w zapad艂ych. Szli t膮 drog膮, poniewa偶 im w Betlejem dolin臋 pasterzy jako dobre koczowisko wskazano. Tak偶e kilku ludzi z Betlejem za nimi pobieg艂o. Lecz im nie m贸wili, kogo tutaj szukaj膮.

Zdawa艂o si臋, jakoby 艣w. J贸zef wiedzia艂 o ich przybyciu. Czy si臋 o tym w Jerozolimie lub podczas widzenia dowiedzia艂, nie wiem; lecz w艣r贸d dnia widzia艂am go przynosz膮cego rozmaite przedmioty z Betlejem, owoce, mi贸d i zio艂a. Widzia艂am te偶, 偶e grot臋 starannie uprz膮tn膮艂, 偶e ow膮 odgrodzon膮 kom贸rk臋 u wej艣cia zupe艂nie zestawi艂 drzewo za艣 i sprz臋ty kuchenne przed drzwi pod schronisko wyni贸s艂. Gdy orszak zeszed艂 w dolin臋 groty z 偶艂贸bkiem, zsiedli i zacz臋li rozbija膰 namiot; ludzie za艣, kt贸rzy z Betlejem za nimi byli pobiegli, powr贸cili znowu do miasta. Ju偶 rozbili cz臋艣膰 namiotu, gdy znowu ujrzeli ponad grot膮 gwiazd臋, a w niej zupe艂nie wyra藕nie Dzieci膮tko. Sta艂a tu偶 nad 偶艂贸bkiem, sw膮 wst臋g膮 l艣ni膮c膮 prosto na艅 wskazuj膮c. Odkryli g艂owy i widzieli, i偶 gwiazda si臋 powi臋ksza艂a, jakoby si臋 zbli偶a艂a i na d贸艂 spuszcza艂a. Zdaje mi si臋, i偶 widzia艂am j膮 wzrastaj膮ca do wielko艣ci prze艣cierad艂a.

Z pocz膮tku byli bardzo zdziwieni. By艂o ju偶 ciemno, nie by艂o wida膰 偶adnego domu, tylko pag贸rek 偶艂贸bka podobny do wa艂u. Lecz wnet niezmiernie byli uradowani i szukali wej艣cia do groty. Menzor, otworzywszy drzwi, spostrzeg艂 grot臋 pe艂n膮 blasku i Maryj臋 z Dzieci膮tkiem w g艂臋bi siedz膮c膮, zupe艂nie podobn膮 do owej dziewicy, kt贸r膮 zawsze w gwie藕dzie widzieli. Kr贸l wyszed艂 i oznajmi艂 to dwom drugim. Teraz wszyscy trzej wst膮pili w przedsionek. Widzia艂am, 偶e J贸zef wyszed艂 do nich ze starym pastuszkiem i bardzo uprzejmie z nimi rozmawia艂. Powiedzieli mu prostodusznie, i偶 przybyli, by nowonarodzonemu kr贸lowi 偶yd贸w, kt贸rego gwiazd臋 widzieli, pok艂on odda膰 i dary mu ofiarowa膰. J贸zef powita艂 ich z pokor膮. Uchylili si臋, by si臋 do obrz膮dku przygotowa膰. Stary za艣 贸w pasterz uda艂 si臋 ze s艂ugami kr贸l贸w do ma艂ej doliny poza pag贸rkiem, gdzie by艂y szopy i obory, by ich zwierz臋ta zaopatrzy膰. Orszak zaj膮艂 ow膮 ca艂膮 ma艂膮 dolin臋.

Widzia艂am teraz, 偶e kr贸lowie swe obszerne, powiewaj膮ce p艂aszcze z 偶贸艂tego jedwabiu zdejmowali z wielb艂膮d贸w i w nie si臋 ubierali. Naoko艂o cia艂a przytwierdzili do pasa za pomoc膮 艂a艅cuszk贸w worki i z艂ote puszki z guzikami jakby cukierniczki. Wskutek tego stali si臋 w swych p艂aszczach bardzo obszerni. Mieli tak偶e ma艂膮 tablic臋 na niskiej podstawce, kt贸r膮 rozk艂ada膰 mogli. S艂u偶y艂a ona za tac臋; nakryto j膮 kobiercem z fr臋dzlami, i po艂o偶ono na niej dary w puszkach i miseczkach. Ka偶dy kr贸l mia艂 przy sobie 4 towarzysz贸w ze swej rodziny. Wszyscy szli za 艣w. J贸zefem z kilku s艂ugami do przedsionka groty z 偶艂贸bkiem. Tutaj rozpostarli kobierzec na tac臋 i po艂o偶yli na niej mn贸stwo puszek, kt贸re mieli pozawieszane, jako swe wsp贸lne dary.

Teraz wesz艂o drzwiami najpierw dw贸ch m艂odzie艅c贸w, nale偶膮cych do dru偶yny Menzora, za艣cielaj膮c drog臋 a偶 do 偶艂贸bka dywanami. Gdy si臋 oddalili, wst膮pi艂 Menzor z swymi czterema towarzyszami; sanda艂y od艂o偶yli. Dwaj s艂udzy nie艣li za nimi a偶 do groty z 偶艂贸bkiem tac臋 z darami; przy wej艣ciu odebra艂 im Menzor tac臋 i ukl臋kn膮wszy, po艂o偶y艂 j膮 przed Maryj膮 na ziemi臋. Dwaj inni kr贸lowie ustawili si臋 ze swymi towarzyszami w przedsionce groty.

Grot臋 widzia艂am pe艂n膮 nadprzyrodzonego 艣wiat艂a. Naprzeciw wej艣cia, na miejscu narodzenia, by艂a Maryja w postawie wi臋cej le偶膮cej, ani偶eli siedz膮cej, oparta na jedno rami臋, obok Niej J贸zef, a po jej prawej stronie le偶a艂o Dzieci膮tko Jezus w ko艂ysce, podwy偶szonej i kobiercem pokrytej. Gdy wszed艂 Menzor, Maryja podnios艂a si臋 w postawie siedz膮cej, spu艣ci艂a welon na twarz, i wzi臋艂a zakryte Dzieci膮tko do siebie na 艂ono.

Lecz odchyli艂a zas艂on臋, tak 偶e g贸rn膮 cz臋艣膰 cia艂a a偶 do ramionek by艂o wida膰 odkryt膮, i trzyma艂a Dzieci膮tko w postawie prostej, oparte o piersi, podpieraj膮c Mu g艂贸wk臋 jedn膮 r臋k膮. Mia艂o r膮czki na piersiach, jakby modl膮c si臋, by艂o bardzo mi艂e, ja艣niej膮ce i ujmowa艂o wszystkich woko艂o.

Menzor, upad艂szy przed Maryj膮 na kolana, pochyli艂 g艂ow臋, z艂o偶y艂 r臋ce na krzy偶 na piersiach i ofiaruj膮c dary, wymawia艂 pobo偶ne s艂owa. Potem wyj膮wszy z worka u pasa gar艣膰 d艂ugich jak palec grubych i ci臋偶kich pr臋cik贸w, kt贸re u g贸ry by艂y cienkie, w 艣rodku za艣 ziarniste i z艂ociste, po艂o偶y艂 je z pokor膮, jako sw贸j dar, Maryi obok Dzieci膮tka na 艂ono, a Maryja przyj膮wszy je uprzejmie i pokornie przykry艂a r膮bkiem swego p艂aszcza. Towarzysze Menzora stali za nim z g艂ow膮 g艂臋boko pochylon膮. Menzor ofiarowa艂 z艂oto, poniewa偶 by艂 pe艂en wierno艣ci i mi艂o艣ci i poniewa偶 z niewzruszonym nabo偶e艅stwem i usi艂owaniem zawsze szuka艂 zbawienia. Gdy on i jego towarzysze si臋 usun臋li,

wszed艂 Sair ze swymi czterema towarzyszami i upad艂 na kolana. W r臋ku ni贸s艂 z艂ot膮 艂贸dk臋 z kadzid艂em, pe艂n膮 ma艂ych, zielonych ziaren jak 偶ywica. Ofiarowa艂 kadzid艂o, poniewa偶 ochoczo i z uleg艂o艣ci膮, lgn膮艂 do woli Bo偶ej i z wszelk膮 gotowo艣ci膮 szed艂 za ni膮. Po艂o偶y艂 sw贸j dar na ma艂膮 tac臋 i trwa艂 d艂ugo w postawie kl臋cz膮cej.
Po nim zbli偶y艂 si臋 Teokeno, najstarszy. Nie m贸g艂 kl臋cze膰, by艂 bowiem za stary i za oty艂y. Sta艂 schylony i po艂o偶y艂 na tac臋 z艂ot膮 艂贸dk臋 z zielonym, delikatnym zielem. By艂o jeszcze zupe艂nie 艣wie偶e i 偶ywe, sta艂o prosto jak wspania艂y, zielony krzew z bia艂ymi kwiatkami. Przyni贸s艂 mirry, albowiem mirra oznacza umartwienie i pokonane nami臋tno艣ci. Zacny ten m膮偶 zwalczy艂 ci臋偶kie pokusy do ba艂wochwalstwa i do wielo偶e艅stwa. Bardzo d艂ugo pozostawa艂 przed Dzieci膮tkiem Jezus, tak, i偶 obawia艂am si臋 o owych dobrych ludzi z dru偶yny, kt贸rzy bardzo cierpliwie na dworze przed wej艣ciem czekali, a偶eby wreszcie i oni Dzieci膮tko Jezus zobaczy膰 mogli.

Mowy kr贸l贸w i wszystkich, kt贸rzy po nich przyst臋powali i odchodzili, by艂y prostoduszne i jakby upojone mi艂o艣ci膮. Opiewa艂y one mniej wi臋cej w ten spos贸b:

鈥淲idzieli艣my Jego gwiazd臋 i wiemy, 偶e On jest kr贸lem ponad wszystkie kr贸le. Przychodzimy odda膰 Mu pok艂on, i ofiarowa膰 dary."

W艣r贸d 艂ez najserdeczniejszych polecali Dzieci膮tku Jezus siebie, swoje rodziny, sw贸j kraj, swych ludzi, sw贸j maj膮tek, wszystko, co tylko na 艣wiecie dla nich warto艣膰 mia艂o; i偶by przyj膮艂 ich serca, ich dusze, wszystkie ich uczynki i my艣li, i偶by ich o艣wieci艂, obdarzy艂 wszelak膮 cnot膮, a ziemi臋 nawiedzi艂 szcz臋艣ciem, pokojem i mi艂o艣ci膮. Trudno wypowiedzie膰, jak膮 pa艂ali mi艂o艣ci膮 i pokor膮 i jak 艂zy rado艣ci sp艂ywa艂y po ich licach i po brodzie najstarszego. By艂o im bardzo b艂ogo, wydawa艂o im si臋, jakoby w gwie藕dzie przybyli, za kt贸r膮 ich przodkowie tak d艂ugo wytrwale t臋sknili i w kt贸r膮 z takim upragnieniem si臋 wpatrywali. By艂a w nich wszelaka rado艣膰 ze spe艂nionej obietnicy od tylu wiek贸w.

J贸zef i Maryja r贸wnie偶 p艂akali i byli tak uradowani, jak nigdy przedtem. Wielk膮 pociech膮 i pokrzepieniem by艂a dla nich chwa艂a i uznawanie, okazywane ich dziecku i Zbawicielowi, dla kt贸rego nie mogli zdoby膰 si臋 na lepsz膮 odzie偶 i po艣ciel, a kt贸rego wysoka godno艣膰 ukryta spoczywa ich pokornych sercach. Widzieli, 偶e wszechmoc Boga z daleka, mimo wszystkich ludzi, zsy艂a Mu to, czego sami da膰 Mu nie mog膮: ho艂dy mocarz贸w z 艣wi臋t膮 okaza艂o艣ci膮. Ach! jak偶e wraz z nimi cze艣膰 Mu oddawali! Jego chwa艂a uszcz臋艣liwia艂a ich.

Matka Boska przyjmowa艂a wszystko bardzo pokornie i wdzi臋cznie; nic nie m贸wi艂a, tylko lekki szept pod welonem wyra偶a艂 wszystko. Dzieci膮tko Jezus trzyma艂a pomi臋dzy welonem a p艂aszczem, a cia艂ko Jego przegl膮da艂o ja艣niej膮ce z pod welonu. Dopiero na ko艅cu wymieni艂a tak偶e kilka uprzejmych s艂贸w z ka偶dym, uchylaj膮c nieco w艣r贸d mowy welonu.

Teraz wyszli kr贸lowie do swego namiotu. Pali艂o si臋 w nim 艣wiat艂o i by艂o bardzo pi臋knie. Wreszcie przybyli do 偶艂贸bka i dobrzy s艂udzy, kt贸rzy podczas adoracji kr贸l贸w na lewo przed jaskini膮 z 偶艂贸bkiem, w stronie pola pasterzy, z pomoc膮 J贸zefa rozbili bia艂y namiot, kt贸ry wraz z wszystkimi dr膮gami i suknem do namiotu nosili ze sob膮 na swych zwierz臋tach.

My艣la艂am z pocz膮tku, i偶 J贸zef urz膮dzi艂 贸w namiot, i dziwi艂am si臋, sk膮d go tak szybko i w tak pi臋knym stanie by艂 dosta艂; lecz gdy odchodzili, widzia艂am, 偶e 贸w namiot w艂o偶ono znowu na zwierz臋ta. Przy namiocie by艂o tak偶e umieszczone schronisko z mat s艂omianych, pod kt贸rym sta艂y ich skrzynie. Gdy s艂udzy rozbili namiot i wszystko szybko uporz膮dkowali, czekali z wielk膮 pokor膮 przed drzwiami 偶艂贸bka.

Zacz臋li wi臋c wchodzi膰 po pi臋ciu, wprowadza艂 ich jeden z przedniejszych, do kt贸rego nale偶eli, i kl臋kaj膮c przed Maryj膮 i Dzieci膮tkiem, po cichu si臋 modlili. R贸wnocze艣nie przyszli ch艂opcy w ma艂ych p艂aszczykach, z kt贸rymi by艂o wszystkich mniej wi臋cej 30 os贸b.

Gdy si臋 wszyscy znowu oddalili, weszli jeszcze raz wszyscy kr贸lowie razem. Mieli na sobie inne, szeroko powiewaj膮ce p艂aszcze z surowego jedwabiu, nios膮c kadzielnice i kadzid艂o. Dwaj s艂udzy rozpostarli na pod艂odze groty dywan ciemno czerwony, na kt贸rym Maryja z Dzieci膮tkiem siedzia艂a, gdy kr贸lowie kadzili. Dywanu tego u偶ywa艂a i p贸藕niej, chodzi艂a po nim, mia艂a go te偶 na o艣le podczas podr贸偶y, kt贸r膮 do Jerozolimy celem oczyszczenia odbywa艂a. Kr贸lowie okadzili Dzieci膮tko, Maryj臋 i J贸zefa i ca艂膮 grot臋. By艂 to ich spos贸b uwielbiania.

Widzia艂am, jak potem w namiocie, na kobiercu, oko艂o niskiego stolika le偶eli, i jak J贸zef talerzyki z owocami, bu艂kami, plastrami z miodem i miseczki z zi贸艂kami przyni贸s艂, pomi臋dzy nimi siedzia艂 i razem z nimi po偶ywa艂. By艂 bardzo weso艂y, a wcale nie boja藕liwy, i z rado艣ci zawsze p艂aka艂. Pomy艣la艂am sobie wtedy o moim ojcu, jak podczas mej profesji w klasztorze w艣r贸d tylu znakomitych os贸b siedzie膰 musia艂, wskutek czego w swej pokorze i prostocie tak by艂 nie艣mia艂ym, jak jednak mimo to by艂 weso艂ym i p艂aka艂 z rado艣ci.

Gdy J贸zef powr贸ci艂 do groty, postawi艂 wszystkie dary po prawej stronie 偶艂贸bka, w k膮t 艣ciany i zastawi艂 je tak, i偶 nic widzie膰 nie by艂o mo偶na. S艂u偶膮ca Anny, kt贸ra celem us艂ugiwania Maryi by艂a pozosta艂a, przebywa艂a zawsze w klepisku po lewej stronie groty, i wtenczas dopiero wychodzi艂a, gdy ju偶 wszyscy si臋 oddalili. By艂a spokojn膮 i skromn膮. Nie widzia艂am, i偶by ona lub Maryja lub J贸zef dary ogl膮dali i 艣wiatowe upodobanie w nich okazywali. Z podzi臋kowaniem je przyj臋li i znowu mi艂osiernie rozdali. Owa s艂uga, krewna Anny, by艂a rze艣k膮 i bardzo powa偶n膮 osob膮.

W Betlejem tego wieczora i tej nocy widzia艂am tylko przy rodzinnym domu J贸zefa rozruch, i gdy kr贸lowie przybyli, bieganie w mie艣cie; u 偶艂贸bka z pocz膮tku bardzo by艂o spokojnie. Potem widzia艂am tu i 贸wdzie w dali ponurych, na czatach stoj膮cych 偶yd贸w, kt贸rzy stali gromadami, tam i na powr贸t chodzili i donosili o wszystkim do miasta. W Jerozolimie widzia艂am w tym dniu jeszcze cz臋ste bieganie starych 偶yd贸w i kap艂an贸w z pismami do Heroda, lecz potem wszystko ucich艂o, jakoby o tym ju偶 wi臋cej m贸wi膰 nie chciano.

W ko艅cu odbyli jeszcze, kr贸lowie, ze swymi lud藕mi, pod drzewem terebintowym, ponad grot膮 ssania, nabo偶e艅stwo z wzruszaj膮cym 艣piewem, a g艂osy ch艂opc贸w bardzo mile sp艂ywa艂y z ich g艂osami. Potem z cz臋艣ci膮 dru偶yny udali si臋 do wielkiej gospody w Betlejem. Drudzy obozowali w namiotach mi臋dzy 偶艂贸bkiem a grot膮 ssania; tak偶e i t臋 zaj臋li i umie艣cili w niej cz臋艣膰 swych klejnot贸w. W bia艂ym namiocie przed 偶艂贸bkiem spali niekt贸rzy z przedniejszych.

DRUGI DZIE艃 POBYTU KR脫L脫W U 呕艁OBKA.
ICH ODJAZD.

Dnia nast臋pnego byli jeszcze raz wszyscy na przemian w grocie z 偶艂贸bkiem. Podczas dnia widzia艂am ich rozdawaj膮cych, osobliwie za艣 pasterzom z pola gdzie si臋 ich zwierz臋ta znajdowa艂y. Widzia艂am, 偶e ubogim, starym niewiastom, bardzo zgarbionym, zarzucali okrycia na plecy. Widzia艂am te偶 wielk膮 natr臋tno艣膰 偶yd贸w z Betlejem; wy艂udzali wszelkimi sposobami z dobrych ludzi dary i z chciwo艣ci przegl膮dali im rzeczy. Widzia艂am te偶, 偶e kr贸lowie pu艣cili kilku ze swych ludzi, kt贸rzy tutaj w kraju u pasterzy pozosta膰 chcieli. Dali im kilka zwierz膮t, na kt贸re rozmaitych okry膰 i sprz臋t贸w napakowali, nadawali im tak偶e ziaren z艂ota, a potem uprzejmie ich odprawili. Nie wiem, dlaczego dzisiaj o wiele mniej ludzi by艂o. Mo偶e w nocy ju偶 wielu pu艣cili i do domu odes艂ali.

Rozdzielano tak偶e liczne bochenki chleba. Nie pojmuj臋 wcale, sk膮d tyle chleba nabrali, lecz w rzeczywisto艣ci tak by艂o. Mieli ze sob膮 form臋, a gdzie odpoczywali tam piekli. Musieli jednak by膰 ju偶 ostrze偶eni, i偶by sobie do powrotu ul偶yli. Wieczorem widzia艂am ich w 偶艂贸bku 偶egnaj膮cych si臋 z 艣w. Rodzin膮. Menzor wszed艂 najpierw sam jeden. 艢wi臋ta Dziewica da艂a mu te偶 Dzieci膮tko Jezus na r臋ce. P艂aka艂 bardzo, rozpromieniony z rado艣ci. Potem i drudzy przyst膮pili, 偶egnaj膮c si臋 i p艂acz膮c. Przynie艣li jeszcze wiele dar贸w; wiele materii, sztuki bladego i czerwonego jedwabiu, tak偶e kwieciste materie i mn贸stwo bardzo delikatnych okry膰.

Zostawili tak偶e swe d艂ugie, delikatne p艂aszcze; by艂y p艂owe i z cienkiej we艂ny, bardzo lekkie i powiewne w powietrzu. Przynie艣li te偶 jeszcze wiele, jedna na drug膮 u艂o偶onych miseczek i puszek pe艂nych ziaren, a w koszyku garnuszki z delikatnymi, zielonymi krzewami o ma艂ych listkach i bia艂ych kwiatkach. Mniej wi臋cej po trzy sta艂o w 艣rodku jednego garnuszka, tak i偶 znowu garnuszek na brzeg nasadzi膰 by艂o mo偶na. Sta艂y jedna na drugiej w koszyku. Postawili te偶 w膮skie, d艂ugie koszyki z ptakami, kt贸re do zabicia na dromaderach wisia艂y. Wszyscy bardzo p艂akali, opuszczaj膮c Dzieci膮tko i Maryj臋. Widzia艂am tam tak偶e przy nich stoj膮c膮 艣wi臋t膮

Dziewic臋, gdy si臋 偶egnali. Przyjmuj膮c dary, nie okazywa艂a 偶adnej rado艣ci z przedmiot贸w, lecz niezmiernie by艂a wzruszon膮, pokorn膮 i prawdziwie wdzi臋czn膮 dla dawcy. Nie widzia艂am w niej 偶adnego 艣ladu interesowno艣ci w艣r贸d tych cudownych odwiedzin, tylko z pocz膮tku z mi艂o艣ci ku Dzieci膮tku Jezus, a z wsp贸艂czucia ku 艣w. J贸zefowi my艣la艂a, 偶e teraz wi臋cej b臋d膮 mieli opieki i 偶e ju偶 nie tak pogardliwie z nimi obchodzi膰 si臋 b臋d膮, jak przy przybyciu, albowiem tak jej 偶al by艂o, i偶 J贸zef wskutek tego si臋 smuci艂 i wstydzi艂. Gdy si臋 kr贸lowie 偶egnali, by艂o ju偶 jasno w 偶艂贸bku. Potem wyszli na pag贸rek 偶艂贸bka ku wschodowi w pole, gdzie byli ich ludzie i zwierz臋ta. Sta艂o tam wielkie szerokie drzewo, bardzo stare i daleko cie艅 rzucaj膮ce. By艂o co艣 osobliwego z tym drzewem; ju偶 Abraham z Melchizedekiem byli pod nim. Tak偶e pasterzom i ludziom doko艂a by艂o ono 艣wi臋tym. By艂o przy nim ognisko, kt贸re mo偶na by艂o ukry膰, a po obu stronach by艂y chaty do spania.

Przed nim by艂a studnia, z kt贸rej pasterze w pewnych czasach przynosili wod臋 jako bardzo zdrow膮. Wszystko otoczone by艂o p艂otem. Tam poszli kr贸lowie i wszyscy ich ludzie, jeszcze obecni, tam si臋 zgromadzili. Tak偶e 艣wiat艂o by艂o przy studni. Modlili si臋 i 艣piewali niewymownie mile. Potem ugo艣ci艂 ich J贸zef znowu w ich namiocie przy 偶艂贸bku, a przewodnicy wr贸cili do swych go艣cin do Betlejem. Tymczasem zwierzchno艣膰 w Betlejem, nie wiem, czy z powodu tajnego polecenia Heroda, czy te偶 z w艂asnej gorliwo艣ci, postanowi艂a kr贸l贸w w Betlejem przebywaj膮cych pojma膰, i jako burzycieli przed Herodem oskar偶y膰.

Nie wiem, kiedy to mia艂o nast膮pi膰. Lecz w nocy ukaza艂 si臋 kr贸lom w Betlejem a zarazem i innym, kt贸rzy w namiocie przy 偶艂贸bku spoczywali, we 艣nie anio艂, kt贸ry ich upomnia艂, by w podr贸偶 wyruszyli i inn膮 drog膮 wracali. Ci, kt贸rzy byli przy 偶艂贸bku, natychmiast obudzili J贸zefa i to mu oznajmili. Podczas gdy swym ludziom kazali wyrusza膰 i zwija膰 namioty, co si臋 dzia艂o z niezmiern膮 szybko艣ci膮, pobieg艂 J贸zef do Betlejem, by to innymi tam偶e przebywaj膮cym oznajmi膰. Lecz ci, pozostawiwszy tam znaczn膮 cz臋艣膰 swych rzeczy, ju偶 byli w drodze i szli naprzeciw niemu.

J贸zef oznajmi艂 im swe poselstwo, a oni odpowiedzieli mu, 偶e ju偶 je s艂yszeli. W Betlejem nie zwr贸cono uwagi na ich wyjazd. Poniewa偶 bez pakunk贸w po cichu wychodzili, mo偶na by艂o s膮dzi膰, i偶 id膮 do swych ludzi na jak膮 modlitw臋. Podczas gdy przewodnicy jeszcze w 偶艂贸bku si臋 偶egnali, p艂acz膮c, dru偶yna ju偶 w oddzielnych orszakach, by m贸c pr臋dzej podr贸偶 odbywa膰, posuwa艂a si臋 rozmaitymi drogami na po艂udnie przez pustyni臋 Engaddi wzd艂u偶 Morza Martwego.

Kr贸lowie b艂agali, i偶by 艣w. Rodzina z nimi ucieka艂a, a potem prosili, i偶by przecie偶 Maryja z Jezusem w grocie ssania si臋 ukry艂a, by z powodu nich nie dozna艂a przykro艣ci. Jeszcze mn贸stwo przedmiot贸w pozostawili 艣wi臋temu J贸zefowi do rozdania.

A 艣wi臋ta Dziewica podarowa艂a im sw贸j d艂ugi welon, kt贸ry zdj臋艂a z g艂owy, a w kt贸ry Dzieci膮tko Jezus, gdy je nosi艂a, i siebie owija艂a. Wszyscy mieli Dzieci膮tko jeszcze na swych, r臋kach, p艂akali i rozmawiali bardzo wzruszaj膮co i zostawili Maryi swe lekkie, jedwabne p艂aszcze. Potem, dosiad艂szy zwierz膮t, szybko odjechali. Widzia艂am anio艂a przy nich tak偶e na dworze, na polu. Wskazywa艂 im drog臋, kt贸r膮 i艣膰 mieli. Nie by艂o ich ju偶 bynajmniej tak wielu, a ich zwierz臋ta tylko troch臋 by艂y ob艂adowane. Ka偶dy kr贸l by艂 mniej wi臋cej o kwadrans drogi oddalony od drugiego, a偶 nagle jakby znikn臋li. Gdy znowu wszyscy w pewnym miasteczku si臋 zeszli, nie podr贸偶owali ju偶 tak szybko dalej, jak wtedy, gdy z Betlejem byli wyruszyli. Widzia艂am Anio艂a zawsze przed nimi chodz膮cego, a czasem tak偶e z nimi rozmawiaj膮cego.

Maryja otulona, uda艂a si臋 z Dzieci膮tkiem Jezus do groty ssania. Tak偶e dary i to, co kr贸lowie pozostawili, przynie艣li tam pasterze, kt贸rzy zawsze w dolinie przebywali, przy pomocy tych, kt贸rzy tu zostali. Trzej najstarsi pasterze, kt贸rzy Jezusa najpierw powitali, z szczeg贸lniejsz膮 hojno艣ci膮 obdarzeni byli przez kr贸l贸w. Gdy w Jerozolimie dowiedziano si臋 o wyruszeniu pochodu, byli ju偶 przy Engaddi, a dolina, na kt贸rej przestawali, z wyj膮tkiem kilku s艂upk贸w namiotu i 艣lad贸w zdeptanej trawy, by艂a jak zwykle, spokojn膮 i cich膮.

Zjawienie si臋 jednak orszaku kr贸l贸w w Betlejem wywo艂a艂o wra偶e niewielkie. Wielu 偶a艂owa艂o, i偶 J贸zefa nie przyj臋li na mieszkanie; inni m贸wili o kr贸lach jako awanturniczych marzycielach; inni 艂膮czyli ich przybycie z pog艂oskami o cudownych zjawiskach u pasterzy. Widzia艂am te偶, jak z s膮du w Betlejem wydano publiczne og艂oszenie do zwo艂anego ludu, a偶eby si臋, wstrzymywa膰 od wszelkich przewrotnych s膮d贸w i zabobonnych pog艂osek, i ju偶 nie chodzi膰 do mieszkania owych ludzi z przed miasta.

Gdy si臋 znowu lud rozbieg艂, widzia艂am, i偶 J贸zefa dwa razy wzywano do s膮du. Gdy tam szed艂 drugi raz, wzi膮艂 ze sob膮 nieco dar贸w od kr贸l贸w i podarowa艂 to starym 偶ydom, kt贸rzy wypytawszy si臋 o wszystkim, znowu go pu艣cili. Widzia艂am te偶, 偶e 偶ydzi 艣ci臋tym drzewem zastawili drog臋, prowadz膮c膮 do jaskini z 偶艂贸bkiem, nie przez bram臋, lecz przez owo miejsce, gdzie Maryja wieczorem po swym przybyciu do Betlejem pod drzewem czeka艂a. Postawili te偶 stra偶nic臋 z dzwonkiem, od kt贸rej sznurek ci膮gn膮艂 si臋 przez drog臋, by ka偶dego, kt贸ry by t膮 drog膮 chcia艂 przechodzi膰, mo偶na by艂o zatrzyma膰.

Widzia艂am tak偶e oko艂o szesnastu 偶o艂nierzy u J贸zefa przy grocie z 偶艂贸bkiem. Lecz gdy pr贸cz niego znale藕li tylko Maryj臋 z Dzieci膮tkiem, wr贸cili, i zdali o tym spraw臋. J贸zef ukry艂 dobrze wszystkie dary kr贸l贸w. W pag贸rku pod 偶艂贸bkiem jeszcze inne by艂y groty, o kt贸rych nikt nie wiedzia艂, a kt贸re J贸zef, jeszcze jako ma艂y ch艂opiec by艂 odkry艂. Pochodzi艂y one od Jakuba, kt贸ry tutaj nad 偶艂贸bkiem w艣r贸d swoich w臋dr贸wek mia艂 namiot, kiedy Betlejem zaledwie z kilku tylko strzech si臋 sk艂ada艂o.

Dary kr贸l贸w, materie, p艂aszcze, z艂ote naczynia, s艂owem wszystko u偶yte zosta艂o po Zmartwychwstaniu do pierwszego nabo偶e艅stwa. Mieli trzy lekkie p艂aszcze i jeden gruby, mocny, na s艂ot臋. Lekkie by艂y cz臋艣ci膮 偶贸艂te, cz臋艣ci膮 czerwone, z bardzo delikatnej we艂ny; powiewa艂y w powietrzu, gdy podr贸偶owali. Lecz w uroczystych chwilach nosili jedwabne p艂aszcze naturalnego, l艣ni膮cego koloru jedwabnego. Mieli szat臋 z pow艂ok膮, na brzegu z艂otem haftowan膮, kt贸r膮 musia艂 zawsze kto艣 nie艣膰. Mia艂am te偶 widzenie o ich jedwabnictwie.

W pewnej okolicy mi臋dzy krajem Saira a Teokenona widzia艂am drzewa, pe艂ne jedwabnik贸w. Wok贸艂 ka偶dego drzewa by艂 r贸w z wod膮, by jedwabniki nie mog艂y odpe艂za膰. Tak偶e pod drzewami nasypywano 偶eru, a na drzewach wisia艂y pude艂ka, z kt贸rych d艂ugie jak palec wyjmowali poczwarki, odwijaj膮c z nich prz臋dziwo, jakby paj臋czyn臋. Przytwierdziwszy mn贸stwo takich poczwarek przed sob膮, prz臋dli z nich delikatn膮 ni膰, nawijaj膮c j膮 na drzewo z haczykami. Widzia艂am tak偶e mi臋dzy drzewami ich narz臋dzia do tkania jedwabiu. Mieli ca艂kiem zwyczajne krosna, a smugi materii by艂y mo偶e tak szerokie jak moje 艂贸偶ko.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
M贸j Jezus Kr贸lem kr贸l贸w jest
Echo Maryi Kr贸lowej Pokoju 247 1
krolowaJasnej
Kr贸lowie elekcyjni, polska
Przyby艂 Nowy Roczek, teksty piosenek
Przybyszewski Wyb贸r pism, Polonistyka
BANK organization przybysz, 03 banking & finance
Przybyszewski St , teoria sztuki
KR脫LOWA 艢NIEGU
statystyka spo艂eczna notatki ze wszystkich wyk艂ad贸w B艂aszczak Przybyci艅ska
DO?TLEJEM NIE JEST?LEKO Z WYCHOWAWCY
D 2 Polonez trzech kr贸l贸w
Poczet krolow i ksiazat polskich
kr贸lowa sniegu
ldb krolowa sniegu 6
Podziemne bazy i przygotowania na przybycie Planety X
155 Przybysze z kosmosu
Nowenna do sw Jadwigi Kr膫艂lowej
HLP Przybyszewski Confiteor

wi臋cej podobnych podstron