Sztuka w naszym pojęciu jest metafizyczną, tworzy nowe syntezy, dociera jądra wszechrzeczy, wnika we wszystkie tajnie i głębie. |
---|
(Stanisław Przybyszewski, Confiteor).
Confiteor jest manifestem polskiego modernizmu. Stanisław Przybyszewski, wzorując się na dziele Fryderyka Nietschego (Tako rzecze Zaratustra), opublikował go na łamach krakowskiego czasopisma "Życie" 1 stycznia 1899 roku, jako głos w polemice z tradycją sztuki zaangażowanej, wpisaną w literaturę romantyczną i pozytywistyczną (Słownik encyklopedyczny - Język polski E. Olinkiewicz, K. Radzymińska, H. Styś, 1999).
Tytuł autor zaczerpnął z łaciny, w której Confiteor znaczy wyznaję. W pierwszych słowach artykułu Przybyszewski odciął się od takiego samego postrzegania sztuki, jak na przykład Artur Schopenhauer, Platon czy Tołstoj (jego poglądy nazywa starczymi niedorzecznościami).
Zasadniczy punkt pojmowania przez niego estetyki stanowi teza, iż sztuka odtwarza to, co jest wiecznym, niezależnym od wszelkich zmian lub przypadkowości, niezawisłym ani od czasu, ani od przestrzeni, a więc odwzorowuje duszę. Rekonstruuje wszystkie jej przejawy, niezależnie od tego, czy są dobre lub złe, brzydkie lub piękne.
Następnie autor wygłasza swe poglądy na temat sztuki wczorajszej (była na usługach tak zwanej moralności), która nie dopuszczała do głosu tego, iż wszelkie przejawy duszy równomierne. XIX-wieczny artysta powinien przedstawiać aktywność duszy z uwzględnieniem siły, z jaką w danym czasie oddziałuje.
Przybyszewski twierdził, że artysta powinien być ślepy i głuchy na takie aspekty, jak:
- prawa społeczne,
- prawa etyczne,
- nazwy i formułki.
Powinien się kupić tylko na potędze, z jaką dusza na zewnątrz wybucha. Nazwał sztukę objawieniem duszy we wszystkich jej stanach. Najważniejszym zdaniem manifestu jest pogląd, iż Sztuka nie ma żadnego celu, jest celem sama w sobie, jest absolutem, bo jest odbiciem absolutu - duszy. Jego konsekwencją jest niemożność najprostszego zaklasyfikowania tej aktywności, ponieważ to ona jest panią, praźródłem, z którego całe życie się wyłoniło.
Confiteor traktuje o potrzebie wyzwolenia sztuki i literatury od zadań pozaestetycznych, właściwych pozytywizmowi, ponieważ jest to jedyne panaceum na ukazanie jej prawdziwej.
Podsumowując, głównymi tezami tego manifestu są:
• sztuka jako szczere odtworzenie duszy we wszystkich jej przejawach;
• sztuka jako cel sam w sobie, jako absolut wyzwolony od służby jakiejkolwiek idei. Tylko prawdziwa wolność umożliwi jej przekroczenie narodowych granic:
Artysta odtwarza […] życie duszy we wszystkich przejawach; nic go nie obchodzą ani prawa społeczne, ani etyczne […]. Sztuka tendencyjna, sztuka pouczająca, sztuka-rozrywka, sztuka-patriotyzm, sztuka mająca jakiś cel moralny lub społeczny przestaje być sztuką, a staje się biblią pauperum dal ludzi, którzy nie umieją myśleć […]. Sztuka demokratyczna, sztuka dla ludu jeszcze niżej stoi. |
---|
• sztuka jako religia, której kapłanem jest artysta, stojący ponad społeczeństwem i światem:
Jest on osobisty tylko wewnętrzną potęgą, z jaką stany duszy odtwarza, poza tym jest kosmiczną, metafizyczną siłą, przez jaką się absolut i wieczność przejawia (…)Artysta stoi ponad życiem, ponad światem, jest Panem Panów, nie kiełznany żadnym prawem, nie ograniczany żadną siłą ludzką. |
---|
Poddając manifest analizie, trzeba przyznać, że przypomina on bardzo poemat. Przybyszewski wypowiada swe tezy w formie nie dopuszczającej sprzeciwu. Stosuje liczne, obrazowe porównania, powtórzenia i wyliczenia, np. Sztuka tendencyjna, sztuka pouczająca, sztuka-rozrywka, sztuka-patriotyzm, sztuka mająca jakiś cel moralny lub społeczny.
„Sztuka nie ma żadnego celu, jest celem sama w sobie, jest absolutem, bo jest odbiciem absolutu – duszy”. Oto słowa, wydrukowane 1 stycznia 1899 roku na łamach „Życia”, które wywołały rewolucję w piśmiennictwie polskim. Stanisław Przybyszewski, pisząc swój manifest, nawet nie spodziewał się, że za jego sprawą formuła „sztuka dla sztuki” będzie uchodzić za sztandarowe hasło tak zwanej Młodej Polski. Według niego owa Młoda Polska nigdy nie istniała. „Z wszystkich tych ogromnych talentów, które objęto śmieszną nazwą Młodej Polski, każdy był Młodą Polską, ale sam dla siebie – żadną miarą nie da się złączyć ten cały szereg twórców na wskroś samoistnych, na wskroś indywidualnych do tego stopnia, że nie ma prawie żadnego między nimi pokrewieństwa; jedyne, co ich łączy, to czas, w którym ci twórcy się pojawili, ale nic więcej! – Istniał tylko Młody Kraków”. Nie przeszkadzało to obwołać Przybyszewskiego przywódcą tej Młodej Polski i apostołem nowych prądów w literaturze. „Confiteor” to początkowe słowo jednej z modlitw wypowiadanej przez księdza odprawiającego mszę, a oznacza ono w języku łacińskim „wyznaję”, „spowiadam się”.
Przybyszewski traktował swój manifest jako osobiste wyznanie wiary, nie jako program, czy koncepcję filozoficzną, ponieważ nie uważał się za filozofa. Po latach napisał, że hasło „sztuka dla sztuki” rzucił wyłącznie we własnym imieniu, a żaden z wielkich talentów jego epoki nie miał nic wspólnego z Confiteor. Wręcz przeciwnie – Przybyszewski twierdził, że był w swych poglądach osamotniony. Mimo, że Confiteor zyskał sławę, według autora nie było w nim nic nowatorskiego. Te same problemy poruszali wcześniej moderniści francuscy, zaś w Polsce „ o tym wszystkim mówił już Miriam, ale mówił do muru z najtwardszego granitu” .
Da się zauważyć, że poglądy Przybyszewskiego na temat sztuki są zbliżone do poglądów jakie reprezentował Zenon Przesmycki (Miriam).
Przybyszewski przebywając w Norwegii prowadził korespondencję z Przesmyckim i uznał, że ta „piękna, magnacka, niesłychanym bogactwem najwytworniejszej kultury obdarzona dusza” wywarła na niego istotny wpływ. Jeszcze w roku 1887 Miriam na łamach „Życia” pisał, że „literatura ma cel swój własny i nie jest bynajmniej narzędziem jedynie do przeprowadzenia tych lub owych idei czy tendencji bądź narodowych, bądź moralnych, bądź społecznych, bądź naukowych, oraz, że […] ma ona właściwe sobie do urzeczywistnienia celu tego prowadzące środki”. Utwór literacki nie może być narzędziem do realizacji jakiegoś ideału, ma on być realizacją idei piękna, zarówno dla artysty, jak i dla odbiorcy. Sztuka nie jest środkiem do zaspokajania potrzeb, lecz celem samym w sobie, ma być ona przyczyną i zarazem skutkiem. To co jest pożyteczne, nie może być piękne, aby móc stać się pięknym musi przestać być użytecznym. Miriam zaznaczał, że nie oznacza to zupełnego odrzucenia pewnych idei czy moralności. Stwierdził, że mogą one być pomocne dla sztuki, jednak jedynie wtedy, kiedy będą jej zupełnie podporządkowane, a ostatecznym celem artysty będzie czysto artystyczne zadowolenie .
Przybyszewski w swoim apodyktycznym i zaczepnym manifeście postulował uwolnienie sztuki od jakichkolwiek ograniczeń. Chciał sztuki antytendencyjnej, która ma być celem sama w sobie. „Sztuka stoi nad życiem, wnika w istotę wszechrzeczy, […], nie zna ni granic, ni praw […], nie może być ujętą w żadne karby, nie może być na usługach jakiejkolwiek idei, jest panią, praźródłem, z którego całe życie się wyłoniło”. Sztuka została wyniesiona do poziomu absolutu, a artysta otrzymał zupełną swobodę wypowiadania się, ponieważ stał się kapłanem tej najwyższej religii. Prawdziwą sztuką nie jest według Przybyszewskiego sztuka tendencyjna, rozrywkowa, pouczająca, patriotyczna czy umoralniająca. W związku z tym usunął z „Życia” dział naukowo – społeczno – polityczny, który w sposób oczywisty jawił się jako zbędny.
Przybyszewski sformułował własną, niezależną od koncepcji estetyków, definicję sztuki: „Sztuka jest odtworzeniem tego, co jest wiecznym, niezależnym od wszelkich zmian lub przypadkowości, niezawisłym ani od czasu, ani od przestrzeni, a więc: odtworzeniem istotności, tj. duszy. I to duszy, czy się we wszechświecie, czy w ludzkości, czy w pojedynczym indywiduum przejawia. Sztuka zatem jest odtworzeniem życia duszy we wszystkich jej przejawach, niezależnie od tego, czy są dobre lub złe, brzydkie lub piękne”.