1115

Macierewicz Polska protektorem chrześcijan na Bliskim Wschod Mnister obrony narodowej Antoni Macierewicz, który był gościem programu „Dziś wieczorem” (TVP Info), odniósł się do ćwiczeń Anakonda 2016 i roli Niemiec w manewrach. „...”Szef resortu obrony wyjaśnił również, na czym będzie polegało wysłanie samolotówna Bliski Wschód przez Polskę. Macierewicz zaznaczył, że chodzi przede wszystkim o pomoc społeczności chrześcijańskiej, która jest ofiarą prześladowań. „..(źródło )

Armia polska będzie kształtowana w oparciu o wartości chrześcijańskie i narodowe” - powiedział  ..Antoni Macierewicz. „...”Minister Obrony Narodowej podkreślił, że bez wyższej motywacji siły zbrojne nie poradzą sobie z poważniejszym zagrożeniem:W ostatnich tygodniach wraca atak na ministerstwo obrony dlatego, że w wielu wystąpieniach, ale także i regulacjach, decyzjach (…) wskazujemy na wagę moralności chrześcijańskiej, na wagę tradycji chrześcijańskiej, na wagę wartości narodowych i chrześcijańskich w formowaniu i kształtowaniu morale wojska, pokazując, że bez nich wojsko może się stać jedynie tępym narzędziem działającym obosiecznie z punktu widzenia polskiego interesu narodowego.Szef MON podkreślił, że „nie ma co tworzyć wrażenia jakby kwestia wartości chrześcijańskich miała zastąpić tak fundamentalne kwestie jak wyszkolenie, wyposażenie, dyscyplina”. Dodał jednak, że warto pamiętać o doświadczeniu ukraińskim:Wtedy gdy wojska rosyjskie zdobywały Krym, wtedy gdy wojska rosyjskie zdobywały przyczółki na wschodniej rubieży Ukrainy. Trzeba sobie jasno powiedzieć:armia ukraińska wtedy się po prostu rozpadała. Armia ukraińska pozbawiona ducha patriotycznego, pozbawiona wartości wyższych była bezradna. Nie tylkowobec siły ognia i wyszkolenia przeciwnika rosyjskiego. Była bezradna ze względu na brak fundamentalnego spoiwa jakim są wartości wyższe. Jeśli ktoś tego nie rozumie, to albo jest niemądry, albo świadomie działa na szkodę narodu i państwa polskiego.Armia polska musi być silna uzbrojeniem, wyszkoleniem, dyscypliną i sojuszami. Ale bez fundamentu narodowego, bez moralności chrześcijańskiej, rozsypie się jak piasek. Dlatego nie będziemy ustępowali wobec tych nagonek i tych pseudoargumentów” - podkreślił Antoni Macierewicz.”.. (więcej )

Przez wieki chrześcijanie stanowili tam „ludność tubylczą”, nie byli przybyszami ani tym bardziej obcymi – byli u siebie. W ostatnich dziesięcioleciach zmienia się „demografia chrześcijan” na Bliskim Wschodzie. Na początku XX wieku stanowili 20 proc. ogółu ludności, dziś zaledwie 5 proc. Z Palestyny, Egiptu, Iraku, Syrii, Libanu i Jordanii emigrują na Zachód, zwłaszcza do USA, Kanady, Australii i Ameryki Łacińskiej. Trwa ucieczka z terenów pełnych konfliktów, wojny, prześladowań. Drastycznie maleje liczba chrześcijan w miejscowościach Ziemi Świętej. W Betlejem w 1943 roku stanowili 85 proc., dziś niespełna 12 proc. mieszkańców. Podobnie w Nazaret i w Jerozolimie chrześcijanie stanowią około 2 proc. mieszkańców miasta. W Turcji w 1920 roku były 2 miliony chrześcijan, dziś jest kilka tysięcy. W Syrii przed wybuchem konfliktu było 10 proc., teraz niespełna 1. W Iraku ich liczba zmniejszyła się z 5,8 proc. w 1970 do 2,6 proc. dzisiaj…  Zmiany polityczne w Egipcie i niepewność sytuacji Libanu dopełniają obrazu zmian politycznych w kierunku islamizacji regionu, niepewności ekonomicznej, presji społeczno-kulturalnej. Wszystko to sprawia, że chrześcijanie Bliskiego Wschodu stają się coraz bardziej tułaczami we własnym regionie i szukają drogi wyjścia, która pozwoliłaby przeżyć ich dzieciom. '..”Bliski Wschód jest rzeczywistością bardzo złożoną, niestabilną politycznie, naznaczoną konfliktami między państwami. Z większością islamską, coraz bardziej ulegającą radykalizacji jako formą protestu przeciw władzy światowej, określanej jako „zachodnia”, utożsamianej z chrześcijaństwem. Bez zauważenia, że ta „władza światowa” i mechanizmy tworzone przez „Zachód” są coraz bardziej bezreligijne i wprost wrogie chrześcijaństwu.  Im bardziej maleje liczba chrześcijan na Bliskim Wschodzie, tym bardziej następuje krach fundamentów współczesności takich jak prawa człowieka, sytuacja kobiet, wolność religijna i wolność jako taka, prawa społeczne dla najbardziej marginalizowanych i ubogich. Dlatego coraz częściej daje się słyszeć głosy, także w środowiskach muzułmańskich: „Zostańcie! Przez wieki tworzyliśmy wspólnie kulturę, formy współżycia społecznego. Nie emigrujcie!”. Jednym z punktów kluczowych popularności fundamentalizmu islamskiego i jego „antyzachodniości” jest konflikt z Izraelem i tło polityki międzynarodowej. Zarazem staje się coraz bardziej oczywiste, że tego konfliktu nie da się rozwiązać bez chrześcijańskiej obecności na Bliskim Wschodzie. Tylko chrześcijaństwo ma kategorię miłosierdzia. Opiera się ona na wspólnym przeżyciu dobra, jakim jest człowiek, i wspólnym doświadczeniu godności, jaka jest mu dana. Jest wydobywaniem dobra spod wszelkich nawarstwień zła w świecie i w człowieku. Świat, z którego wyeliminujemy przebaczenie, zostaje światem zimnej, bezwzględnej sprawiedliwości, w imię której każdy dochodzi swych praw w stosunku do drugiego, a drzemiące w człowieku egoizmy różnego gatunku zamieniają życie i współżycie ludzi w system ucisku słabszych przez silniejszych albo też w arenę nieustannej walki jednych przeciw drugim. „...(źródło 

„Analiza: Stosunki chińsko-polskie w kontekście interesów USA i UE”...”Obecna wielka przewaga handlowa Chin nad USA sprawia, że obszarem walki o wpływy między Waszyngtonem a Pekinem staje się właśnie wymiana handlowa. W globalnym handlu dominuje Państwo Środka - główny partner handlowy dla 124 krajów, podczas gdy USA są nim dla 56. „...”Chiny, druga po USA gospodarka świata, nadal zachowują wysokie tempo rozwoju (ok. 7 proc. PKB rocznie). Udało się im przejęcie rynków handlowych Oceanii, większości Afryki i wielkiej części Ameryki Południowej. „..'Obecnie przykładają dużą wagę do platformy "16+1", czyli państw Europy Środkowo-Wschodniej, utworzonej w 2012 roku. Dzieje się to z uwagi na rozwój Nowego Jedwabnego Szlaku prowadzącego przez ten region w głąb Unii Europejskiej. „...”TTIP, wokół której narastają kontrowersje i wewnętrzne spory w państwach europejskich, ma - zdaniem portalu ValueWalk koncentrującego się na sprawach inwestycji - przeciwdziałać ekspansji Chin na Europę „...”Platforma "16+1+ nazywana jest też "Inicjatywą warszawską", ponieważ zapoczątkowana została podczas wizyty w Warszawie ówczesnego premiera Chin Wena Jiabao „...”Rozwój Nowego Jedwabnego Szlaku - ogromnego chińskiego projektu nazywanego "jednym pasem, jednym szlakiem", polegającego na tworzeniu infrastruktury i sieci korytarzy transportowych dla zintensyfikowania wymiany handlowej z Europą - wpisuje się w handlową rywalizację Pekinu z Waszyngtonem na terenie UE. „....”Jednocześnie już zawczasu Pekin otwierał sobie drogę do Europy w rejonie śródziemnomorskim, gdzie kilka lat temu chińska firma Cosco przejęła część historycznego greckiego portu w Pireusie, jednego z największych w Europie. „...”Z zacieśnieniem relacji gospodarczych między Polską i Chinami, oraz całym regionem Azji, wiąże się udział Polski w utworzeniu Azjatyckiego Banku Inwestycji Infrastrukturalnych (AIIB) z kapitałem założycielskim w wysokości 100 mld dolarów. Umowę o utworzeniu AIIB, który ma finansować inicjatywę "jednego pasa, jednej drogi" i który według Pekinu ma być przeciwwagą dla zdominowanych przez interesy USA Banku Światowego i Międzynarodowego Funduszu Walutowego, Polska ratyfikowała w kwietniu. Do AIIB przystąpiły też zachodnie kraje Europy, wpłacając swój udział w kapitale założycielskim. „...(źródło)

Morawiecki: "Polska chce aktywnie uczestniczyć w realizacji projektu Nowego Jedwabnego Szlaku"....”„Polska chce aktywnie uczestniczyć w realizacji projektu Nowego Jedwabnego Szlaku. Kreuje on obiecujące perspektywy dla polskich przedsiębiorców, którzy widzą swoje szanse w rozwijaniu działalności na chińskim rynku. Ten projekt to także szansa na realizację wspólnych projektów inwestycyjnych i infrastrukturalnych, w krajach, przez które szlak będzie przebiegał” „..”„Partnerstwo strategiczne z Państwem Środka od 2011 roku wyznacza nową jakość dwustronnej współpracy. Dzisiaj stoimy w obliczu nowych wyzwań w globalnej gospodarce, dlatego to dobry moment, aby nadać naszym relacjom zupełnie nowy wymiar. Taki, który pozwoli nam wspólnie realizować ambitne projekty związane z inwestycjami, infrastrukturą czy rozwojem nowoczesnych technologii” ...”„Zależy nam na tym, aby Polska odgrywała kluczową rolę w relacjach gospodarczych naszej części Europy z Chinami. Liczę na to, że ten rok będzie pod tym względem przełomowy i zdefiniuje nowe obszary współpracy na najbliższe dekady” „...”„Chcemy też zdefiniować nowe obszary, które pozwolą na większe zaangażowanie chińskiego kapitału w Polsce. W ramach Planu na rzecz odpowiedzialnego rozwoju wypracowujemy konkretne rozwiązania, które zwiększają atrakcyjność inwestycyjną Polski” ...(źródło )

Premier Chin Li Keqiang po raz kolejny upomniał się o przyznanie przez Unię Europejską jego krajowi statusu gospodarki rynkowej. Kanclerz Niemiec Angela Merkel zadeklarowała, że chce pośredniczyć w tej sprawie między Pekinem a Brukselą „...”Li Keqiang powiedział, że spory handlowe z Unią Europejską są "niewielkim aspektem więzi handlowych" i podkreślił, że Chiny nie pragną wojny handlowej. Dodał, że nikt by na takiej wojnie nie skorzystał, "zwłaszcza w obecnych warunkach słabej koniunktury". Zapewniał, że strona chińska zrealizowała wszystkie zobowiązania dotyczące członkostwa w WTO i teraz oczekuje od partnerów analogicznego postępowania. „...(źródło)

„Wydaje się, że dla Chińczyków nie ma rzeczy niemożliwych. W zeszłym tygodniu dowiedzieliśmy się, że zamierzają wybudować największą elektrownię na świecie, a teraz to – stacja badawcza pod powierzchnią morza! „...”Załogowa stacja badawcza powstanie na Morzu Południowochińskim, trzy kilometry pod wodą. Ma pomóc naukowcom w szukaniu cennych złóż mineralnych, a także służyć celom wojskowym na wodach spornych. ...(źródło)

lipiec 2015 „Jarosław Kaczyński na Jasnej Górze mówił, że "nie ma Polski bez Kościoła". – Nie ma w Polsce innej nauki moralnej niż ta, którą głosi Kościół „...”Kaczyński na Jasnej GórzeLider PiS zaakcentował w Częstochowie potrzebę prowadzenia Polski "ku dobrej zmianie" – pod wodzą polskiej hetmanki, Matki Boskiej Królowej Polski. Zapewnił przy tym, że zarówno prezydent elekt, Andrzej Duda, jak i kandydatka na premiera, Beata Szydło, "nie są głusi na głos Polaków" oraz "wobec tego wszystkiego, czego naucza Kościół i co jest fundamentem naszej wiary i fundamentem polskości".Prezes PiS po zakończeniu mszy będącej głównym punktem pielgrzymki podziękował metropolicie szczecińsko-kamieńskiemu abp. Andrzejowi Dziędze za wygłoszoną wcześniej homilię.Hierarcha mówił w niej m.in., że to zwykli ludzie wiedzą, co najlepsze dla Polski. Wzywał do "cichego oporu wobec złego prawa", m.in. do konwencji o przemocy w rodzinie. Sprzeciwił się ustawie o in vitro, którą nazwał "zbrodniczą". Zaapelował do "ludzi odważnych", aby "prawo niemądre naprawiać". Prosił też o kilka miesięcy modlitwy przed wyborami parlamentarnymi.”...”– Polska czekała na te słowa – podkreślił Kaczyński. – Chciałem szczególnie podziękować księdzu arcybiskupowi metropolicie szczecińsko-kamieńskiemu za to, co tutaj powiedział, za to, że przedstawił w sposób jednoznaczny i zdecydowany stanowisko Kościoła. Chciałbym podziękować księdzu arcybiskupowi metropolicie częstochowskiemu za to, że swoją obecnością wraz z innymi biskupami zaświadczył tę naukę, którą tutaj usłyszeliśmy – zaakcentował.– Powtarzam, potrzebowaliśmy tego wszyscy, potrzebowała tego Polska – dodał prezes PiS. Dziękował też wszystkim obecnym, którzy przybyli, by modlić się za Radio Maryja i za Polskę – zgodnie ze słowami kard. Stefana Wyszyńskiego, którymi uczyniono hasło pielgrzymki: Po Bogu najbardziej kocham Polskę.– Tak, Polskę trzeba kochać, trzeba kochać ją czynnie i trzeba działać skutecznie razem. Trzeba działać pod tą wodzą, która jest niezawodna. Tu padły słowa o hetmance, o Matce Boskiej Królowej Polskiej, polskiej hetmance. Pod jej wodzą musimy prowadzić Polskę ku dobrej zmianie – mówił prezes PiS.Zapewnił, że ci, "którzy już zdobyli urzędy, które upoważniają do takiego prowadzenia, prezydent elekt" i ci, "którzy o nie zabiegają, przede wszystkim kandydatka na premiera, pani Beata Szydło", to "z całą pewnością nie są ludzie głusi na głos Polaków, nie są głusi wobec tego wszystkiego, czego naucza Kościół i co jest fundamentem naszej wiary i fundamentem polskości".– Bo nie ma w Polsce innej nauki moralnej niż ta, którą głosi Kościół. I nawet gdyby ktoś miał wątpliwości, nawet gdyby ktoś nie wierzył, ale był polskim patriotą, to musi to przyjąć – musi przyjąć, że nie ma Polski bez Kościoła, nie ma Polski bez tego fundamentu, który trwa od przeszło tysiąca lat – mówił oklaskiwany Kaczyński.Zadeklarował też wiarę, że "przejdziemy ten wiraż (...), w imię tego hasła i z tymi słowami, które ma zawsze na ustach ojciec dyrektor, twórca tego niezwykłego dzieła". Podkreślił, że to "niezwykłe dzieło w wymiarze duchowym, odnoszącym się do zbawienia, ale też w ziemskim". – Polska codzienna ma wiele wad, ale byłaby z całą pewnością dużo gorsza, gdyby Radia Maryja nie było – ocenił Jarosław Kaczyński na Jasnej Górze.” „..(więcej )

Jarosław Kaczyński „Nie możemy powiedzieć, że nastąpiło związanie polskiego porządku prawnego z chrześcijaństwem, z katolicyzmem. Ta konstytucja nie zaczyna się, jak powinna się zaczynać: w imię Boga wszechmogącego - podkreślił oklaskiwany prezes PiS. „....”sukces Kościoła podważałby postkomunistyczny porządek społeczny. „....”dawnego systemu broni m.in. "dawny społeczny zasób o tradycjach antyklerykalnych" uzupełniony przez "bardzo daleko idące wsparcie zewnętrzne". Jak wyjaśnił, chodzi o "zasób europejski", czyli Unię Europejską, a także organizacje związane z Narodami Zjednoczonymi. „....”w dyskusji nad nową organizacją państwa po 1989 r. elity odrzuciły m.in. koncepcję Jana Pawła II, który w 91 r. sformułował propozycję odwołującą się do dekalogu, ale też uniwersalizującą polski katolicyzm i polską katolicką tożsamość. Elity te, jak mówił Kaczyński, w dużej części ukształtowane były przez komunizm, w innej - wywodziły się z akcji dysydenckich wobec komunizmu, w jeszcze innej były związane z agenturą, a w ostatniej - były związane z "liberalizmem integralnym", czerpiącym m.in. z permisywizmu obyczajowego. „ ….(więcej )

Jarosław Kaczyński „Najważniejsza jest miłość do Ojczyzny. A miłość tej Ojczyzny, Polski, oznacza także miłość Prawdy. Bo korzeniem Rzeczpospolitej jest Chrystus. To mówił ks. Piotr Skarga i to jest aktualne po dziś dzień '….(więcej)

Jarosław Kaczyński „ nie będziemy modernizować polskiego ducha! (…) To doprowadzi Polskę do wielkości, która nam się Polakom należy!!" „...”musimy obronić się przed zewnętrznymi atakami „..'Polska, co powtarzam wielokrotnie, musi być państwem wolności, nawet gdyby wszędzie indziej w Europie ta wolność została zlikwidowana - powiedział dzisiaj wieczorem prezes PiS Jarosław Kaczyński podczas społecznych obchodów Święta Niepodległości w Krakowie.”...”"Szanowni Państwo, 97 lat temu odzyskaliśmy niepodległość. Właśnie dlatego dzisiaj świętujemy. Ale co to znaczy, że odzyskaliśmy niepodległość? To znaczy, że odzyskaliśmy własne państwo, państwo narodowe, choć było zamieszkane wtedy przez wiele narodów. Państwo narodowe jest ogromną wartość  - jest czymś, bez czego naród, społeczeństwo zorganizowane w naród, nie jest w stanie funkcjonować. I wtedy, przed 97 laty, o to państwo trzeba było zabiegać w salonach dyplomatycznych, ale przede wszystkim zabiegać z bronią w ręku. Trzeba było walczyć na granicach, zdobywaliśmy to państwo zbrojnie" - mówił Jarosław Kaczyński. „...”"To się udało. Ci, którzy chcieli, by Polska odzyskała niepodległość jako niewielki kraj, ponieśli klęskę. To był ogromny sukces naszego narodu" - tłumaczył prezes PiS. - "Dziś państwo mamy, ale to państwo jest w fatalnym stanie i musimy je odbudować. Musimy odbudować jego siłę, ale by to zrobić, musimy doprowadzić do tego, by ono żyło w naszych sercach i umysłach. Bo państwo nie jest tylko organizacją, państwo jest też pewnym stanem świadomości, stanem ducha narodu. Niektórzy mówią, że jest jakością moralną - tak, i tego dziś brakuje". "To musi być dopiero odbudowane. I takie jest dzisiaj nasze zadanie, takie jest zadanie naszego rządu - rządu Beaty Szydło. Rządu, który w ścisłej współpracy z prezydentem i klubem PiS, musi pokazać, że polska demokracja jest czymś żywym. A pokazać to może tylko w jeden sposób - musi dotrzymać obietnic. Ale to nie wystarczy. Państwo musi być osadzone głęboko w historii, tradycji, wartościach narodu. To kwestia bardzo szeroka, można powiedzieć wielka - sprawa, o którą trzeba zabiegać w szkołach mediach . Musimy to uczynić - nie ma innego sposobu podtrzymania Polski niż właśnie odbudowa naszej duchowej siły" - podkreślał. "Ta duchowa siła musi i może zapewnić nam sukcesy we wszystkich innych dziedzinach, w tym wszystkim, co dotyczy naszej codzienności. Bez niej nie jesteśmy w stanie na dłuższą metę uzyskać nic". "Musimy się obronić przed różnego rodzaju zewnętrznymi atakami - używam tego słowa, bo dziś zaczyna to przybierać charakter ataku na nasze podstawowe wartości, na to wszystko, co jest fundamentem naszego normalnego, zwykłego życia. Ataku na rodzinę, na Kościół. Musimy obronić naszą wolność" - prezes PiS przedstawił czyhające zagrożenia. "Polska, co powtarzam wielokrotnie, musi być państwem wolności, nawet gdyby wszędzie indziej w Europie ta wolność została zlikwidowana. (…) Musimy brać pod uwagę wskazania wielkiego papieża, ale i to, co widzimy w codzienności. Musimy być u siebie, Polska musi być naszym państwem narodowym! To nie oznacza, że mamy nie być w UE, że mamy odrzucać to wszystko, co jest europejską współpracą i chroniło Europę od wojen już przeszło 70 lat". "Otóż to jest ważne, potrzebne, ale tylko wtedy, jeżeli mamy do czynienia z mechanizmem współpracy państw narodowych. Państw suwerennych, które same regulują swoje wewnętrzne stosunki, które mają własną kulturę, tradycję. Mamy w naszym kraju tych, którzy chcieliby Polskę „modernizować” - można powiedzieć modernizować na siłę. Polska musi być zmodernizowana, jeśli chodzi o organizację, technikę, usługi społeczne, ale nie będziemy modernizować polskiego ducha! (…) To doprowadzi Polskę do wielkości, która nam się Polakom należy!" . ….(więcej )

Ważne
http://naszeblogi.pl/61619-macierewicz-tworzy-uzbrojona-w-atom-chrzescijanska-armie

”Szef resortu obrony wyjaśnił również, na czym będzie polegało wysłanie samolotówna Bliski Wschód przez Polskę. Macierewicz zaznaczył, że chodzi przede wszystkim o pomoc społeczności chrześcijańskiej, która jest ofiarą prześladowań. „ Kaczyński w dyskusji nad nową organizacją państwa po 1989 r. elity odrzuciły m.in. koncepcję Jana Pawła II, który w 91 r. sformułował propozycję odwołującą się do dekalogu, ale też uniwersalizującą polski katolicyzm i polską katolicką tożsamość. Elity te, jak mówił Kaczyński, w dużej części ukształtowane były przez komunizm, w innej - wywodziły się z akcji dysydenckich wobec komunizmu, w jeszcze innej były związane z agenturą, a w ostatniej - były związane z "liberalizmem integralnym", czerpiącym m.in. z permisywizmu obyczajowego. „ ….(więcej )

Armia polska będzie kształtowana w oparciu o wartości chrześcijańskie i narodowe” - powiedział  ..Antoni Macierewicz. „...”Minister Obrony Narodowej podkreślił, że bez wyższej motywacji siły zbrojne nie poradzą sobie z poważniejszym zagrożeniem:W ostatnich tygodniach wraca atak na ministerstwo obrony dlatego, że w wielu wystąpieniach, ale także i regulacjach, decyzjach (…) wskazujemy na wagę moralności chrześcijańskiej, na wagę tradycji chrześcijańskiej, na wagę wartości narodowych i chrześcijańskich w formowaniu i kształtowaniu morale wojska, pokazując, że bez nich wojsko może się stać jedynie tępym narzędziem działającym obosiecznie z punktu widzenia polskiego interesu narodowego.Szef MON podkreślił, że „nie ma co tworzyć wrażenia jakby kwestia wartości chrześcijańskich miała zastąpić tak fundamentalne kwestie jak wyszkolenie, wyposażenie, dyscyplina”. Dodał jednak, że warto pamiętać o doświadczeniu ukraińskim:Wtedy gdy wojska rosyjskie zdobywały Krym, wtedy gdy wojska rosyjskie zdobywały przyczółki na wschodniej rubieży Ukrainy. Trzeba sobie jasno powiedzieć:armia ukraińska wtedy się po prostu rozpadała. Armia ukraińska pozbawiona ducha patriotycznego, pozbawiona wartości wyższych była bezradna. Nie tylkowobec siły ognia i wyszkolenia przeciwnika rosyjskiego. Była bezradna ze względu na brak fundamentalnego spoiwa jakim są wartości wyższe. Jeśli ktoś tego nie rozumie, to albo jest niemądry, albo świadomie działa na szkodę narodu i państwa polskiego.Armia polska musi być silna uzbrojeniem, wyszkoleniem, dyscypliną i sojuszami. Ale bez fundamentu narodowego, bez moralności chrześcijańskiej, rozsypie się jak piasek. Dlatego nie będziemy ustępowali wobec tych nagonek i tych pseudoargumentów” - podkreślił Antoni Macierewicz.”.. (więcej )

Mój komentarz Polska jest jedynym państwem w Europie rządzonym przez chrześcijan , posiadającym chrześcijański rząd. Nic dziwnego więc że Polska zaczyna pretendować do bycia tarczą i protektorem wszystkich chrześcijan w Europie i na Bliskim Wschodzie .To jest rzecz naturalna. Tym bardziej że Franciszek to co najmniej dziwny człowiek. Poza tym Polska wydała na świat proroka , za jakiego coraz powszechniej jest uważany Jan Paweł II , którego nauki są uznawane za ważniejsze od nauczanie kolejnych papieży. To co mówi Kaczyński, Macierewicz i idące za tym działania chrześcijańskiej Polski są naturalną konsekwencja faktu ,że naród polski jest narodem katolickim. A jego najwyższy przywódca , czyli Kaczyński i elity polityczne to katolicy i a jeśli któryś nawet nie jest  chrześcijaninem tylko patriotą, to musi zaakceptować fakt,że Polak jest państwem chrześcijańskim ,którego najwyższym autorytetem moralnym jest Jan Paweł II . Kaczyński „ Bo nie ma w Polsce innej nauki moralnej niż ta, którą głosi Kościół. I nawet gdyby ktoś miał wątpliwości, nawet gdyby ktoś nie wierzył, ale był polskim patriotą, to musi to przyjąć – musi przyjąć, że nie ma Polski bez Kościoła, nie ma Polski bez tego fundamentu, który trwa od przeszło tysiąca lat – mówił oklaskiwany Kaczyński Marek Mojsiewicz

19 czerwca 2016 Prezydent Chin od poniedziałku w Polsce

1. Po wizytach prezydenta Andrzeja Dudy w listopadzie w Pekinie i kilku ministrów rządu premier Beaty Szydło w kolejnych miesiącach w Chinach z rewizytą przyjedzie do Warszawy już w najbliższy poniedziałek prezydent Chin Xi Jinping. W Chinach byli już minister spraw zagranicznych Witold Waszczykowski i minister rolnictwa i rozwoju wsi Krzysztof Jurgiel, a z kolei w Warszawie Jin Liqun prezes Azjatyckiego Banku Inwestycji Infrastrukturalnych (AIIB), którego nasz kraj jest udziałowcem. Wygląda na to, że Polska została wybrana przez Chiny jako główny partner spośród wszystkich krajów Europy Środkowo-Wschodniej i stąd wizyta prezydenta tego kraju, który w ten sposób chce podkreślić wagę relacji z naszym krajem.

2. Przypomnijmy tylko, że w listopadzie poprzedniego roku polska delegacja pod przewodnictwem prezydenta Andrzeja Dudy rozmawiała w Pekinie między innymi o zwiększeniu eksportu naszej żywności do Chin, na temat budowy infrastruktury związanej z chińskim projektem „Jednego pasa i jednej drogi” ale także o uczestnictwie naszego kraju w wielkim chińskim projekcie bankowo – inwestycyjnym Azjatyckim Banku Inwestycji Infrastrukturalnych (AIIB). Projekt „Jednego pasa i jednej drogi” nazywanego także „Jedwabnym Szlakiem”, zakłada budowę i modernizację sieci połączeń morskich i lądowych pomiędzy Chinami i Unią Europejską, których ważna część będzie przebiegać przez nasz kraj, co więcej rozważane jest zbudowanie w Polsce wielkiego „portu” przeładunkowego w Małaszewiczach na granicy z Białorusią. Zresztą Polska jako pierwszy kraj UE, zrobiła już w tym zakresie pierwszy krok, mianowicie w 2013 roku zostało uruchomione pierwsze połączenie kolejowe w ramach tzw. Jedwabnego Szlaku pomiędzy Łodzią i chińskim miastem Chengdu i dwa razy w tygodniu jeździ do Chin pociąg towarowy.

3. Właśnie w poniedziałek na terminalu cargo w Warszawie prezydenci Polski i Chin przywitają kolejny pociąg z Chengdu, przy czym będzie on opatrzony nowym logo „China Railway Express” i ma być symbolem nowej ery transportu z Chin do Europy. Chińczycy stawiają na kolej, ponieważ pociąg z tego kraju do Europy może dotrzeć w ciągu 11-14 dni (rekord do tej pory to 10,5 dnia) podczas gdy transport towarów morzem trwa od 40 do 50 dni, choć jest tańszy. Według chińskich statystyk od momentu uruchomienia tego połączenia w 2013 roku do z Chengdu do Europy przyjechało już 300 takich pociągów, przywiozły do Europy 38 tys. ton towarów wartych około 1 mld USD. Chińczycy zapowiadają, że w 2016 roku takich składów do Europy przyjedzie przynajmniej 400, a w roku 2017 po modernizacji niektórych odcinków torów takich ma ich być ponad 1000.

4. Ale sprawa Jedwabnego Szlaku i inwestycji infrastrukturalnych w Polsce finansowanych przez AIIB, to nie jedyne kwestie, które będą omawiane podczas wizyty prezydenta Chin w naszym kraju. Polska oczekuje, że chiński rynek w coraz większym stopniu będzie się otwierał na eksport z Polski na importowanie polskich produktów, także na polskie produkty rolne – owoce, produkty mleczne, wreszcie na wieprzowinę. Polscy sadownicy liczą na to, że podczas wizyty prezydenta Chin, zostanie ogłoszona decyzja w sprawie zezwolenia na eksport do Chin polskich jabłek, a producenci wieprzowiny, że wreszcie zostanie zniesione embargo wprowadzone ze względu na wykryte w Polsce przypadki afrykańskiego pomoru świń (ASF). Okazuje się, że wizyta prezydenta Andrzeja Dudy w Chinach w listopadzie poprzedniego roku miała tak wielkie znaczenie dla przywódców tego kraju, że teraz Polska staje się głównym parterem gospodarczym dla tego kraju w Europie Środkowo-Wschodniej. Kuźmiuk

Czegoś biedny? Boś głupi! Czegoś głupi? Boś biedny. Czegoś biedny? Boś głupi. - głosi popularne porzekadło. Ukazuje ono stosunek wynikania między biedą a głupotą. No dobrze - ale co to właściwie jest głupota? Sięgnijmy do katechizmu, który wprawdzie o głupocie expressis verbis nie mówi, natomiast wspominając o siedmiu grzechach głównych, a więc - najbardziej rozpowszechnionych - na pierwszym miejscu wymienia pychę. Nawiasem mówiąc, święty Jan Maria Vianney, zastanawiał się kiedyś nad grzechami głównymi - dlaczego ludzie te grzechy popełniają. Zwrócił uwagę, że każdy grzech główny dostarcza człowiekowi przynajmniej chwili przyjemności. Pycha - dopóki nadęty balon nie pęknie, pyszałek wyobraża sobie Bóg wie co na własny temat, no i oczywiście jest z siebie bardzo zadowolony. Zwrócił na to też uwagę Franciszek książę de La Rochefoucauld pisząc, że „nikt nie jest zadowolony ze swojej fortuny, każdy - ze swego rozumu”. Najbardziej - absolwenci akademii pierwszomajowych i Wyższej Szkoły Gotowania na Gazie. Drugi grzech główny - chciwość; ileż przyjemności dostarcza chciwcowi wytarzanie się w złocie, a przynajmniej - przeliczanie uciułanych skarbów? Trzeci - grzech nieczystości. Ha! Gdyby - jak mawiał Karol Irzykowski - nie ryzyko zarażenia i ryzyko zapłodnienia, to współżycie z kobietami byłoby pasmem przyjemności. Być może te ryzyka sprawiają, że w celu wyeliminowania przynajmniej jednego z nich, coraz więcej amatorów zadaje się z osobami tej samej płci. Kolejny grzech główny - obżarstwo i opilstwo; dopóki nie wystąpią objawy niestrawności i kac-gigant, to rzeczywiście sama przyjemność. Kolejny grzech w postaci gniewu; ach zagniewanemu wydaje się, że cały świat rozstawia po kątach, ale czar szybko pryska. Wreszcie lenistwo; gdyby jeszcze ktoś za darmo dawał wypić i zakąsić, to byłaby sama rozkosz, ale nie ma rzeczy doskonałych. I tylko - zwraca uwagę święty Jan Maria Vianney - jeden grzech główny nie dostarcza człowiekowi ani chwili przyjemności, tylko od samego początku staje się źródłem zgryzoty: zazdrość. Nie wiadomo dlaczego ludzie grzeszą zazdrością, a przecież nie tylko grzeszą, ale w dodatku niektórzy - np. socjaliści czy komuniści - wciągają ten grzech na sztandary, ekscytując w ludziach pożądanie cudzej własności. Wróćmy jednak do pychy; co to właściwie jest, ta pycha? Najłatwiej określić ją przez jej przeciwieństwo, czyli pokorę. Pokora, jak wiadomo, polega na postrzeganiu własnej osoby bez złudzeń, tylko w prawdzie. Jest zatem spełnieniem ideału starożytnych mędrców, którzy zachęcali, by poznać samego siebie. Człowiek pokorny, to innymi słowy człowiek mądry. No a człowiek pyszny? Skoro pycha jest odwrotnością pokory, to człowiek pyszny jest po prostu głupi. Przekonała się o tym pewna arystokratyczna panienka - o czym zresztą szczerze napisała w swoich pamiętnikach. Jako nastolatka była bardzo dumna, a ponieważ nie była pewna, czy to nie jest coś złego, zwierzyła się z tego spowiednikowi. Ten zauważył, że pewnie pochodzi ze starej, historycznej rodziny. Potwierdziła, ale zwróciła uwagę, że nie to jest przyczyną jej dumy. - To pewnie twoi rodzice mają jakieś wybitne osiągnięcia - dociekał spowiednik. Okazało się, że nie. - To pewnie jesteś bardzo ładna - nie ustawał spowiednik. - Nie narzekam - odparła panienka - ale żeby specjalnie, to nie. - Moje dziecko - powiedział spowiednik - ty nie jesteś dumna, tylko głupia. Czy głupota może być źródłem bogactwa? Wydaje się, że nie - ex nihilo nihil fit, co się wykłada, że z niczego nic nie powstanie. Skoro zatem głupota nie może być źródłem bogactwa, to czy może być źródłem biedy? To już prędzej, chociaż nie zawsze można to natychmiast zauważyć. Gdyby jednak ból po uderzeniu młotkiem w palec odzywał się dopiero po roku, to mnóstwo ludzi miałoby poobtłukiwane palce. Ponieważ odzywa się natychmiast, to ludzie uważają i nie ma tylu inwalidów. Niestety skutki głupoty nie ujawniają się natychmiast i dlatego wielu „głupoty powagą najmądrzejszych wodzi za łby” - zwłaszcza w warunkach demokracji politycznej. Na szczęście nie wszędzie. Właśnie w Szwajcarii odbyło się referendum w sprawie tzw. dochodu gwarantowanego - żeby każdy obywatel za to, że jest, dostawał „od państwa” 2500 franków miesięcznie. Pomysł został odrzucony większością prawie 77 procent. Trudno o bardziej wymowny dowód nie tylko na to, że Szwajcarzy w większości są mądrzy, ale że również w życiu publicznym kierują się etyką chrześcijańską. Być może to właśnie jest przyczyną, że Szwajcaria nie bez słuszności, uchodzi za kraj bogaty i porządny, chociaż nie należy do Unii Europejskiej, bo nie chce. Szwajcarzy pokazali, że w większości są mądrzy, bo rozumieją, że „państwo” niczego nikomu dać nie może, a jeśli daje, to tylko to, co wcześniej odbierze. Odbieranie jednemu, żeby dać drugiemu, jest kradzieżą, a jeśli - jak w przypadku państwa - dokonuje się pod przymusem, to nawet kradzieżą zuchwałą. Siódme przykazanie Dekalogu zabrania kradzieży, więc Szwajcarzy udowodnili, że opierają swój system prawny na zasadach etyki chrześcijańskiej, w odróżnieniu od wielu innych narodów, które wprawdzie chełpią się swoim przywiązaniem do chrześcijaństwa, ale jak tylko mogą coś komuś ukraść, zwłaszcza w tak zwanym „majestacie prawa”, to nie przepuszczą takiej okazji. Bo między chrześcijaństwem, a komunizmem jest zasadnicza i nieusuwalna różnica. Chrześcijaństwo mówi: „daj!”, podczas gdy socjalizm i komunizm - „bierz!” W 2003 roku, kiedy w naszym nieszczęśliwym kraju odbywało się referendum w sprawie Anschlussu Polski do Unii Europejskiej, podczas różnych dyskusji próbowałem przekonywać, że poza Unią jest życie i jako przykład podawałem właśnie Szwajcarię, w której odbyło się kilka referendów w sprawie przyłączenia tego kraju do Unii Europejskiej, ale za każdym razem było coraz więcej przeciwników, więc przezornie odstąpiono od organizowania kolejnych. Zwolennicy Anschlussu dowodzili, że nie można Szwajcarii porównywać z Polską, bo Szwajcaria jest bogata. Owszem, bogata - odpowiadałem na to - ale przecież nie dlatego, że się gdzieś zapisała, tylko dlatego, że się porządnie rządzi. To i my spróbujmy porządnie się rządzić w naszym kraju, a nie róbmy sobie złudzeń, że po Anschlussie Unia sypnie złotem i znowu będzie jak za Gierka. Jak wiadomo, większość głosujących w referendum akcesyjnym w 2003 roku poparła Anschluss, no i dlatego nasz nieszczęśliwy kraj tak się różni od Szwajcarii. Po ostatnim referendum mamy nawet całkowitą pewność, że ta różnica się pogłębia i będzie coraz większa. Stanisław Michalkiewicz

20 czerwca 2016 KE mocno się „napracowała”, żeby Brytyjczycy zagłosowali za wyjściem z UE

1. Już w najbliższą środę Brytyjczycy zagłosują za tym czy satysfakcjonuje ich porozumienie jakie wynegocjował ich premier David Cameron z UE i chcą pozostać w Unii czy też wręcz przeciwnie nie są nim usatysfakcjonowani i zdecydowali się ją opuścić. Sondaże na kilka dni przed dniem referendum przynoszą sprzeczne informacje, są takie które pokazują 2-3 punkty przewagi zwolenników pozostania w UE nad przeciwnikami, są też takie które prezentują podobną przewagę zwolenników Brexitu nad jego przeciwnikami. Jest ciągle kilkanaście procent niezdecydowanych więc pewnie dopiero po dokładnym policzeniu oddanych głosów, będzie jasne jak ostatecznie zdecydowali Brytyjczycy ale nie ulega wątpliwości, że przez kilka ostatnich miesięcy Komisja Europejska pod wodzą Jean Claude Junckera naprawdę się mocno „napracowała”, żeby ich zachęcić do opuszczenia UE.

2. Najpierw były kilku miesięczne negocjacje Komisji i Rady z Davidem Cameronem w sprawie warunków, które gotowa jest zaakceptować W. Brytania i pozostałe kraje UE aby ten kraj jednak w Unii został. Przypomnijmy, że Cameron zabiegał o zmiany w prawie europejskim w 4 obszarach, wypracowania zasad współpracy pomiędzy krajami strefy euro, a krajami członkami UE, posługującymi się walutami narodowymi, wzmocnienia konkurencyjności, rynku wewnętrznego i ograniczenia ciężarów regulacyjnych, oraz zachowania suwerenności państw i zwiększenia roli ich parlamentów narodowych, wreszcie pomocy socjalnej dla imigrantów przybywających do W. Brytanii. Nie ulega wątpliwości, że 3 pierwsze postulaty Camerona adresowane do Rady leżały w dobrze pojętym polskim interesie więc starając się o zmiany w prawie europejskim premier W. Brytanii pracował także dla naszego kraju. Wszystko wskazuje na to, że Polska będzie posługiwała własną walutą jeszcze przez długie lata, więc wynegocjowanie porozumienia, że tego typu kraje nie będą dyskryminowane przez rozwiązania przyjmowane dla krajów strefy euro jak najbardziej służy naszym interesom. Podobnie było z dążeniem W. Brytanii do ograniczenia ciężarów regulacyjnych (nowe pomysły regulacyjne rodzą się w głowach tysięcy urzędników Komisji Europejskich bardzo często), co powinno służyć poprawie funkcjonowania rynku wewnętrznego UE, a tym samym wzmocnienia konkurencyjności poszczególnych gospodarek krajów członkowskich. Trzeci postulat Camerona zachowania suwerenności państw narodowych i zwiększenie roli parlamentów krajowych w unijnych decyzjach to także rozwiązanie służące polskim interesom. Najbardziej drażliwe z punktu widzenia polskich interesów były oczekiwania Camerona co do redukcji pomocy socjalnej dla imigrantów ze względu na około 1 milion Polaków przebywających w W. Brytanii. Ale ostatecznie Cameron zgodził się, że ograniczenia jakie chce wprowadzić w zakresie pomocy socjalnej będą dotyczyły tylko nowo przybywających imigrantów (wszyscy ci którzy do momentu referendum znajdą się w W. Brytanii będą korzystali z tej pomocy na dotychczasowych zasadach), redukcje miałyby dotknąć zasiłków tylko dla dzieci, które przebywają na przykład w Polsce a ich rodzic albo rodzice pracują w W. Brytanii. Rząd Beaty Szydło godząc się na te wszystkie warunki, włożył ogromnie dużo do porozumienia z W. Brytanią i spowodował, że David Cameron miał z czym wrócić do kraju, żeby przekonywać Brytyjczyków do pozostania w UE.

3. Mimo tego porozumienia KE w ostatnich miesiącach mocno się „napracowała”, żeby Brytyjczyków do pozostania w UE jednak zniechęcić. Jednym z najbardziej spektakularnych posunięć KE w tym zakresie była „szalona” propozycja aby karać kraje UE za nieprzyjmowanie imigrantów. KE zaproponowała tzw. mechanizm korekcyjny do zasad dublińskich regulujących funkcjonowanie strefy z Schengen. Zakłada on wprowadzenie stałego systemu dystrybucji imigrantów, który byłby uruchamiany w sytuacji kryzysowej, gdy do jakiegoś kraju UE napłynie duża ich liczba o 50% większa od ustalonego górnego progu, ustalanego między innymi na podstawie wysokości PKB i ilości mieszkańców dla każdego kraju członkowskiego. Gdyby jednak jakiś kraj nie chciał przyjmować odpowiedniej liczby imigrantów wynikającej z tego algorytmu, to może on odstąpić na jeden rok od udziału w ich relokacji jednak musiałby zapłacić 250 tysięcy euro za każdego z nich. Środki te miałyby być przeznaczone dla krajów, które tych imigrantów będą przyjmować i ponosić koszty z tym związane. Brytyjczycy ze zdumieniem obserwowali i ciągle obserwują szykany instytucji UE (Komisji, Parlamentu) wobec Polski, kraju który przecież znają jako kraj w pełni demokratyczny, a którego obecnemu rządowi te instytucje zarzucają łamanie demokracji tak naprawdę na podstawie doniesień niektórych zagranicznych mediów. Takie działania instytucji europejskich szczególnie Komisji, mogą mieć wpływ na glosowanie w najbliższą środę szczególnie osób ciągle niezdecydowanych, nikomu bowiem nie podobają się ani absurdalne propozycje kar, czy próba głębokiej ingerencji instytucji unijnych w funkcjonowanie jakiegokolwiek kraju członkowskiego. Jeżeli więc ostatecznie minimalnie przeważą zwolennicy Brexitu to będzie to głównie „zasługa” ostatnich działań Komisji pod wodzą Jeana Claude Junckera. Kużmiuk

Lewactwo poniża Dudę. Z córki robi wulgarną ikonę seksu „Kinga Duda w CKM! Seksowniejsza od Dody!...”córka prezydenta Andrzeja Dudy znalazła się w rankingu 50 najseksowniejszych Polek 2016 roku. Kinga Duda w polu pozostawiła takie symbole seksu jak Dorota "Doda" Rabczewska, Marta Żmuda Trzebiatowska czy Dominika "Wodzianka" Zasiewska. „...” Najciekawszym tematem okazało się zestawienie 50 najseksowniejszych Polek 2016 roku. W rankingu bardzo wysoko znalazła Kinga Duda. Córka prezydenta Andrzeja Dudy zajęła 5. miejsce!  „...”studentka, imprezowiczka z najmodniejszych warszawskich klubów, posiadaczka fenomenalnych nóg - tak o córce Andrzeja Dudy napisał magazyn dla mężczyzn. „...(źródło ) 

„O używaniu Janusza Palikota przeciw śp. Lechowi Kaczyńskiemu, tak by – jak mówił sam poseł z Lublina – „zniszczyć fundamenty godnościowe tej prezydentury”.

http://naszeblogi.pl/56445-michnik-o-niszczeniu-podstaw-godnosciowych-prezydentury-dudy

Brat Agaty Dudy o prezydencie: jestem rozczarowany”..”"Nie zdziwię się, jeśli prezydent Duda stanie przed Trybunałem Stanu" .”Uważałem, że to jest samodzielny, racjonalnie myślący człowiek - powiedział o swoim szwagrze, prezydencie Andrzeju Dudzie, poeta Jakub Kornhauser. - Chciałbym, żeby rządzący pamiętali, że wybrała ich niewielka część społeczeństwa, a nie "suweren", jak lubią podkreślać – dodał."...”Krakowski poeta i literaturoznawca Jakub Kornhauser, prywatnie brat Agaty Kornhauser-Dudy, w wywiadzie opublikowanym w czwartkowej "Gazecie Wyborczej" ocenił prezydenturę szwagra - Andrzeja Dudy."...”"Nie zdziwię się, jeśli prezydent Duda stanie przed Trybunałem Stanu"....”Zapytany o to, czy chodzi na demonstracje Komitetu Obrony Demokracji, wyznał, że był na dwóch pierwszych w Krakowie, gdyż uważa, że "to, co robi PiS z Trybunałem Konstytucyjnym, to łamanie konstytucji". - Nie zdziwię się, jeśli prezydent Duda stanie za to przed Trybunałem Stanu - stwierdził Kornhauser."...”Jestem rozczarowany jego prezydenturą. Uważałem, że to jest samodzielny, racjonalnie myślący człowiek. Poglądy ma konserwatywne, ale nie zamordystyczne, wydawał mi się zawsze przedstawicielem katolicyzmu otwartego. Sądziłem, że będzie w stanie jako prezydent, który ma poważną legitymację społeczną, postawić na swoim. Ale z drugiej strony szczerze mu współczuję, bo widzę, jak on się męczy. Mam wrażenie, że został ubrany w buty, w których nie chciał się znaleźć - ocenił. Poeta wyznał również, że nie głosował na szwagra podczas ostatnich wyborów prezydenckich "z wielu powodów". - Najważniejszy jest taki, że nie chciałem, żeby moja siostra wyjechała z Krakowa, bo wiem, jak kocha Kraków, swoją pracę w szkole, i jak obco się czuje w Warszawie – tłumaczył."...'Poeta wyznał również, że ani z siostrą, ani ze szwagrem o polityce nie rozmawiają. - Szwagra widzę dwa razy w roku. Nigdy nie rozmawiałem z nim o polityce. Z siostrą akurat niedawno się widziałem, była u rodziców. Ale ona zawsze opowiada o rzeczach niezwiązanych z polityką – powiedział."...”Związki rodzinne są drugorzędne, gdy mówimy o dobru wspólnym"...”iby dlaczego? Rodzice zawsze uczyli mnie, że należy być uczciwym wobec siebie i innych. Związki rodzinne są drugorzędne, gdy mówimy o dobru wspólnym, demokracji, prawach człowieka. Chciałbym, żeby rządzący pamiętali, że wybrała ich niewielka część społeczeństwa, a nie "suweren", jak lubią podkreślać. Natomiast teraz odpowiadają przed wszystkimi obywatelami, a nie tylko przed swoim elektoratem. Dlatego każdy człowiek, niezależnie od poglądów, wyznania, orientacji seksualnej i tego, czy jeździ na rowerze, czy nie, powinien czuć się w Polsce jednakowo dobrze – wyjaśnił” ...(więcej )

Prawica wściekła. Wszystko przez nagrodę dla Jakuba Kornhausera, szwagra Andrzeja Dudy”..”Tyle że prawicowi publicyści zauważyli tylko wypowiedź o „rozczarowaniu prezydenturą” Andrzeja Dudy. Ich zdaniem nagroda powędrowała do rąk Kornhausera nie ze względu na poziom jego twórczości, a właśnie z powodu tego, że na łamach dodatku do „Wyborczej” odciął się od działań szwagra. Niektórzy wręcz posuwali się do insynuacji, że brat pierwszej damy zrobił to z premedytacją, bo oprócz splendoru nagroda im. Wisławy Szymborskiej to także zastrzyk finansowy w wysokości 100 tys. zł. „..(źródło )

Kinga Duda SEKSOWNIEJSZA od Dody i Krupy!”...”Koniec ze sztucznością, powiększanymi piersiami i nienaturalnie wydętymi ustami! Mężczyźni cenią naturalność! Według najnowszego rankingu skromna Kinga Duda (21 l.) jest seksowniejsza od dotychczasowych seksbomb Joanny Krupy (37 l.) i Dody (32 l.)! „..(źródło )

Co to jest molestowanie seksualne?Molestowanie seksualne to każde nieakceptowane zachowanie, którego celem jest poniżenie lub naruszenie godności drugiej osoby odnoszące się do jej płci lub mające charakter seksualny. Może dochodzić do niego wśród osób każdej orientacji seksualnej. O molestowaniu mówimy wtedy, gdy osoba molestowana wyraża swój sprzeciw wobec takiego zachowania, nie godzi się na nie. Bardzo ważne więc, by w takich sytuacjach wyraźnie komunikować swój sprzeciw. Molestowanie często łączy się z poczuciem władzy wobec drugiej osoby (przełożony wobec pracownika, wychowawca wobec ucznia, rodzic wobec dziecka, starszy nastolatek wobec młodszego).Molestowanie może mieć różny charakter: - słowny – dręczenie psychiczne, dwuznaczne propozycje, pseudo-żarty, „końskie zaloty”, naśmiewanie się, opowiadanie anegdot o życiu seksualnym. - fizyczny – dotykanie różnych części ciała, niechciane pocałunki, przytulenia, wykonywanie ruchów seksualnych, gwałt. - może być związane ze zmuszaniem do oglądania pornografii albo łączyć się z szantażem „dam ci coś, jeżeli ty...”.Ofiarami molestowania seksualnego padają najczęściej kobiety: w domu, szkole, pracy, na ulicy. Ważne, by nie bagatelizować sytuacji, które sprawiają, że czujemy się niekomfortowo. Nie należy tłumaczyć sobie nachalności jako żart lub flirt i usprawiedliwiać osoby, która molestuje. Ofiara często czuje, że w jakiś sposób sprowokowała agresora, a to nie ma żadnego znaczenia: nie liczy się to, jak ktoś wygląda, w co jest ubrany. Nie można maskować strachu śmiechem lub przyzwalać na takie zachowania, bo niepostawienie granicy prowadzi tylko do gorszych sytuacji. Niestety, w Polsce nadal często zrzuca się winę na kobiety i zamiast chronić ofiarę – dodatkowo się ją potępia! Molestowanie zawsze należy zgłaszać (rodzicom, nauczycielom, policji) i koniecznie nie dać się zastraszyć agresorowi. „...(źródło ) 

"Polakożerca" - tak w "Newsweeku" opisano teścia Andrzeja Dudy, znanego poetę i krytyka literackiego prof. Juliana Kornhausera. Powód? Jego żydowskie pochodzenie. „...”W najnowszej publikacji w tygodniku Tomasza Lisa autorzy grają antysemicką nutą. W artykule "Duda gracz" Michała Krzymowskiego i Anny Szulc w negatywnym kontekście przedstawia się pochodzenie teścia kandydata PiS na prezydenta, Andrzeja Dudy „...” Przy okazji jako zarzut stawia się również fakt jego członkostwa w... Unii Wolności 14 lat temu. Zacytujmy kluczowy fragment w całości:„Dlaczego akurat Unia Wolności? Czyżby wpływ na ówczesne polityczne wybory Andrzeja Dudy miał jego teść, znany poeta i krytyk literacki prof. Julian Kornhauser? W 1994 r. Duda ożenił się z jego córką Agatą.Julian Kornhauser, z pochodzenia Żyd, w jednym ze swoich wierszy rozliczał się z Polakami biorącymi udział w pogromie kieleckim, za co przez prawicowców został okrzyknięty polakożercą” ...(więcej ) 

Spółka Ringer Axel Springer Polska (kraj: Niemcy)”..” Spóółka Ringer Axel Springer Polska to jeden z największych wydawców prasy w Polsce. W 2010 roku spółka jest częścią międzynarodowej spółki mediowej Ringier Axel Springer Media AG z siedzibą z Zurychu. Właścicielami koncernu są niemiecki koncern mediowy Axel Springer SE (50 proc. udziałów) oraz szwajcarska spółka mediowa Ringier AG (także 50 proc. udziałów). Nie tak dawno, bo w lipcu bieżącego roku, polska spółka wydawnicza działająca od 1993 roku przekazała Ringier Axel Springer Polska sp. z o. o. przekazała dystrybucję swoich tytułów i wydań specjalnych. Jaka jest więc łączna lista niemieckich redakcji piszących dla Polaków w Polsce?

Prasa „On i Styl”/”Ona i Styl” (miesięcznik dla Marko Cash & Carry), Auto Świat, Auto Świat 4×4, Auto Świat Auta Używane Katalog, Auto Świat Classic, Auto Świat Poradnik, CKM, Co słychać? (miesięcznik dla pracowników PTC),
Cosmopolitan, Esquire, Fakt, Fakt Gwiazdy, Fakt TV, Fakt zdrowie, Forbes, Hot Moda & Shopping, Joy, Komputer Świat, Komputer Świat Niezbędnik,

Magazyny, Newsweek, Newsweek Historia, Pierwszy Milion, Playboy Polska, Przegląd Sportowy, Puls Intercity (magazyn pracowników PKP Intercity), Rossnę! (kwartalnik parentingowy dla sieci Rossmann), segment Custom Publishing, Shape, Skarb (magazyn lifestylowy dla sieci Rossmann), Sport, Szerokiej Drogi (kwartalnik PKN Orlen), Sztuka dobrego wyboru Dolce Vita (kwartalnik dla Alma Market SA), Tanie Leki (dwumiesięcznik dla sieci Apteka i Partnerzy), T-Mobile-trendy.pl (portal internetowy dla PTC), TopGear, Voyage,

Portale kozaczek.pl, milionkobiet.pl, Nk.pl, Onet.pl, Skapiec.pl.”..(źródło )

Filip Memches „Świat według gadzinówki „Niemcy już w czasie wojny doskonale zdawali sobie sprawę z opiniotwórczej roli mediów. Stąd u nich taka dbałość o różnorodność prasy„...” Przeciwbólowe środki perswazji. Co z tego wszystkiego wynika? Niemcy świetnie zdawali sobie sprawę z opiniotwórczej roli mediów. Bo media to bądź co bądź czwarta, nie byle jaka, władza. Kiedy przeglądamy się w nich jak w lustrze, one nad nami panują. Mogą nasze poczucie wartości czy godności zarówno zawyżać, jak i zaniżać. Mogą nasze potrzeby czy nasze kompleksy rozgrywać. Mogą to robić dziś, jak mogły ponad pół wieku temu.”.....”Tymczasem nie możemy zapominać, że skuteczny podbój to nie tylko brutalna przemoc, lecz i miękkie, wręcz przeciwbólowe, środki perswazji. Od zniewolenia fizycznego groźniejsze pozostaje zniewolenie duchowe. „..Okupacja hitlerowska utrwaliła się w polskiej pamięci zbiorowej jako jeden wielki koszmar. To oczywiście truizm. Chociaż nie dla kogoś, kto czerpałby wiedzę na ten temat z ówczesnych źródeł. W tym przypadku chodzi o tak zwane gadzinówki, czyli polskojęzyczne tytuły wydawane w Generalnej Guberni z upoważnienia jej władz „...(więcej)

Ważne

http://naszeblogi.pl/62387-macki-sorosa-i-michnika-dosiegly-rodziny-prezydenta-dudy 

Co to jest molestowanie seksualne?Molestowanie seksualne to każde nieakceptowane zachowanie, którego celem jest poniżenie lub naruszenie godności drugiej osoby odnoszące się do jej płci lub mające charakter seksualny. Może dochodzić do niego wśród osób każdej orientacji seksualnej. O molestowaniu mówimy wtedy, gdy osoba molestowana wyraża swój sprzeciw wobec takiego zachowania, nie godzi się na nie. Bardzo ważne więc, by w takich sytuacjach wyraźnie komunikować swój sprzeciw. Molestowanie często łączy się z poczuciem władzy wobec drugiej osoby (przełożony wobec pracownika, wychowawca wobec ucznia, rodzic wobec dziecka, starszy nastolatek wobec młodszego).Molestowanie może mieć różny charakter: - słowny – dręczenie psychiczne, dwuznaczne propozycje, pseudo-żarty, „końskie zaloty”, naśmiewanie się, opowiadanie anegdot o życiu seksualnym. - fizyczny – dotykanie różnych części ciała, niechciane pocałunki, przytulenia, wykonywanie ruchów seksualnych, gwałt. - może być związane ze zmuszaniem do oglądania pornografii albo łączyć się z szantażem „dam ci coś, jeżeli ty...”.Ofiarami molestowania seksualnego padają najczęściej kobiety: w domu, szkole, pracy, na ulicy. Ważne, by nie bagatelizować sytuacji, które sprawiają, że czujemy się niekomfortowo. Nie należy tłumaczyć sobie nachalności jako żart lub flirt i usprawiedliwiać osoby, która molestuje. Ofiara często czuje, że w jakiś sposób sprowokowała agresora, a to nie ma żadnego znaczenia: nie liczy się to, jak ktoś wygląda, w co jest ubrany. Nie można maskować strachu śmiechem lub przyzwalać na takie zachowania, bo niepostawienie granicy prowadzi tylko do gorszych sytuacji. Niestety, w Polsce nadal często zrzuca się winę na kobiety i zamiast chronić ofiarę – dodatkowo się ją potępia! Molestowanie zawsze należy zgłaszać (rodzicom, nauczycielom, policji) i koniecznie nie dać się zastraszyć agresorowi. „...(źródło ) 

Mój komentarz Lewackie gadzinówki dokonują publicznego seksualnego molestowania młodziutkiej Polki . Podżegają innych, aby również ją natle seksualnym  prześladowali i poniżali  Bezkarnie .Za tym wszystkim nimi stoją Niemcy. To oni są właścicielem CKM, niemieckiej pornograficznej gadzinówki  Bezkarnie Celem jest zniszczenie podstaw godnościowych prezydentury Andrzeja Dudy , tak jak kiedyś próbował to zrobić Tusk z Palikotem z prezydenturą Lecha Kaczyńskiego Niemcy i lewactwo pod wodzą Michnika i Sorosa  rzuciło  się niczym wygłodniałe szczury na rodzinę prezydenta Dudy. Najpierw stoma tysiącami złotych i obietnica rozgłosu sprostytuowali szwagra Dudy, teraz rozpoczęły poniżanie jego córki Kingi. Bezwzględne lewactwo, zdegenerowane z samej definicji poniża córkę prezydenta i samego Dudę przedstawiając Kinge Dudę jak rzecz , jako obiekt seksualny. W sposób wulgarny zestawi a się jej walory fizyczne ze zdegenerowanymi obyczajowo celebrytkami. W sposób stanowiący szczyt chamstwa jakich mało prostak lewacki ,niczym jakiś żul, czy sutener opisuje swoje wrażenia na temat jej ciała . Ci dranie ,cała ta żulia lewacka ma za cel odrzeć Kingę Dudę z godności Hołotę lewacką trzeba wziąć za pysk . Bo to prostactwo rozumie tylko język bata. Trzeba skończyć z poniżaniem kobiet przez lewaków w Polsce , ze sprowadzaniem ich do roli rzeczy, do wulgarnego obiektu seksualnego. Umieszczenie kobiety w rankingu pornograficznego pisma uwłacza jej godności I o to chodziło takim Michnikom, Sorosom i lewackim pomagierom. Córkę prezydenta Dudy umieszczono w pornograficznym rankingu bez jej zgody. Poniżono ją jako kobietę ,jako Polkę , jako istotę ludzką. Najwyższy czas zdegermanizować polskie media. Czas na likwidację niemieckich gadzinówek. Marek Mojsiewicz

Emerytury esbeków Tradycyjnie wystapiłem przeciwko odbieraniu czy zmniejszaniu emerytur ubekom i sbekom - ze znaną argumentacją, że

1) "emerytura jest świętością" (winnego mozna powiesic - ale jeszcze w celi smierci powinien odebrać emeryturę, bo to są jego pieniadze. Przeciez gdyby nie było systemu emerytalnego, bralby pensje wyższą i ja przejadł i przepił - odebralibyśmy mu ją teraz??? 

2) Nie wolno stosować odpowiedzialności zbiorowej; bycie ubekiem czy sbekiem samo w sobie nie jest przestępstwem. Miliony ludzi pracowały nad umocnieniem PRL znacznie efektywniej, niz UB lub SB

3) Naruszenie zasady, że emerytura to już nabyta wlasność prywatna jest groxne. Kto bedzie pracował dla reżymu III RP wiedząc, że IV RP może mu emeryturę odebrać? Być może jest to wlaśnie przymiarka do tego kroku - przecież pracowali dla zbrodniarza Tuska?

Nie wszystkich to przekonuje. P.Julia Nowicka napisała na https://prawy.pl/32767-skandaliczne-slowa-korwin-mikkego-odbieranie-emerytur-esbekom-jest-niemoralne/

Janusz Korwin-Mikke najwyraźniej zapomniał, że komunistyczna władza w Polsce była władzą nielegalną, ponieważ narzuconą przez zaborcę, zatem wysługiwanie się jej było nielegalne, w szczególności jeżeli dotyczyło mordowania polskich patriotów. W ten sposób zdobyte pieniądze automatycznie powinny podlegać konfiskacie, a winni – trafić za kraty. Tymczasem esbekom odbiera się zaledwie część pieniędzy, co samo w sobie stanowi gest litości. Zresztą nieważne, czy Janusz Korwin-Mikke zapomniał, czy nie zapomniał – po takich słowach powoli może żegnać się z polityczną karierą. Swoją drogą ciekawe, czy Janusz Korwin-Mikke powiedziałby to samo w oczy Mariannie Popiełuszko…? Otóż, Droga Pani Julio:

4)Jak to: "nielegalna" - to mam pójść do więzienia za posługiwanie się nielegalnym dowodem osobistym wydanym przez PRL??? Praktycznie cały swiat uznawał legalność PRL!

5) Przez kogo była narzucona - nie ma znaczenia. Po 1956 roku PRL była państwem suwerennym i niepodległym Moskwie znacznie bardziej, niz III RP jest niepodległa Brukseli. Najlepszy dowód: Jugoslawia, Chiny, Rumunia, Albania suwerennie wystapiły z Ukladu Warszawskiego. PRL nie mogla tego zrobić nie tyle z obawy przed interwencją zbrojmna ile na groźbę, że wtedy ZSRS zawiera pakt o neutralności z Niemcami i oddaje im Ziemie Zachodnie. Wrocław, Szczecin, Olsztyn nadal sa formalnie pod "tymczasowym zarzadem polskim" - bo traktat pokojowy do dziś nie jest podpisany!!

6) UB była podległą Sowietom organizacja zbrodniczą - i co podlejsi jej członkowie zostali (za nisko, zgoda) ukarani - ale SB?

7) Za mordowanie ludzi nalezy się kara - ale co to ma wspólnego z emeryturą?

8) A skąd kat ma wiedzieć, czy to zbrodniarz czy patriota? Ma w ręku wyrok sądu - a prawie każdy skazaniec twierdzi, że jest niewinną ofiara reżymu. Pismo Św. mówi: "Rękę karaj - nie ślepy miecz!"

9) Chodzi o morderców ks.Jerzego? O czym mowa? Powinni wisieć - i problem emerytury byłby rozwiązany. To takie proste.... JKM

21 czerwca 2016 Polska optymalnym partnerem Chin z geograficznego punktu widzenia

1. Trwa trzydniowa wizyta w Polsce prezydenta Xi Jinpinga i wszystko wskazuje, że nasz kraj z racji położenia geograficznego może stać się nie tylko najważniejszym partnerem Chin nie tylko w Europie Środkowo-Wschodniej ale w całym Starym Kontynencie. Wizycie prezydenta Chin w Polsce nadano najwyższą rangę, spotkają się z nim wszystkie najważniejsze osoby w państwie, a jej program jest niesłychanie bogaty obejmuje nie tylko rozmowy dwustronne i podpisanie blisko 40 różnego rodzaju porozumień ale udział prezydentów obydwu krajów w dwóch ważnych polsko – chińskich konferencjach odbywających się w Warszawie. W poniedziałek została już podpisana umowa o strategicznym partnerstwie pomiędzy Polską i Chinami, a także kilkanaście umów tzw. memorandum of understanding (które później można dopracować w szczegółach), dotyczących elementów infrastruktury w ramach tzw. Jedwabnego Szlaku takich jak terminale przeładunkowe, fragmenty dróg czy szlaków kolejowych.

2. Przypomnijmy tylko, że w listopadzie poprzedniego roku polska delegacja pod przewodnictwem prezydenta Andrzeja Dudy rozmawiała w Pekinie między innymi o zwiększeniu eksportu naszej żywności do Chin, na temat budowy infrastruktury związanej z chińskim projektem „Jednego pasa i jednej drogi” ale także o uczestnictwie naszego kraju w wielkim chińskim projekcie bankowo – inwestycyjnym Azjatyckim Banku Inwestycji Infrastrukturalnych (AIIB). Projekt „Jednego pasa i jednej drogi” nazywanego także „Jedwabnym Szlakiem”, zakłada budowę i modernizację sieci połączeń morskich i lądowych pomiędzy Chinami i Unią Europejską, których ważna część będzie przebiegać przez nasz kraj, co więcej rozważane jest zbudowanie w Polsce wielkiego „portu” przeładunkowego w Małaszewiczach na granicy z Białorusią. Zresztą Polska jako pierwszy kraj UE, zrobiła już w tym zakresie pierwszy krok, mianowicie w 2013 roku zostało uruchomione pierwsze połączenie kolejowe w ramach tzw. Jedwabnego Szlaku pomiędzy Łodzią i chińskim miastem Chengdu i dwa razy w tygodniu jeździ do Chin pociąg towarowy.

3. Właśnie wczoraj na terminalu cargo w Warszawie prezydenci Polski i Chin przywitali kolejny pociąg z Chengdu, opatrzony nowym logo „China Railway Express”, co ma być symbolem nowej ery transportu z Chin do Europy. Chińczycy stawiają na kolej, ponieważ pociąg z tego kraju do Europy może dotrzeć w ciągu 11-14 dni (rekord do tej pory to 10,5 dnia) podczas gdy transport towarów morzem trwa od 40 do 50 dni, choć jest tańszy. Według chińskich statystyk od momentu uruchomienia tego połączenia w 2013 roku do z Chengdu do Europy przyjechało już 300 takich pociągów, przywiozły do Europy 38 tys. ton towarów wartych około 1 mld USD. Chińczycy zapowiadają, że w 2016 roku takich składów do Europy przyjedzie przynajmniej 400, a w roku 2017 po modernizacji niektórych odcinków torów takich ma ich być ponad 1000.

4. Ale sprawa Jedwabnego Szlaku i inwestycji infrastrukturalnych w Polsce finansowanych przez AIIB, to nie jedyne kwestie, które będą omawiane podczas wizyty prezydenta Chin w naszym kraju. Polska oczekuje, że chiński rynek w coraz większym stopniu będzie się otwierał na eksport z Polski na importowanie polskich produktów – te wysoko przetworzone (przemysł elektro-maszynowy, meblarski) ale także na polskie produkty rolne – owoce, produkty mleczne, wreszcie na wieprzowinę. Polscy sadownicy doczekają się, ponieważ podczas wizyty prezydenta Chin, zostanie ogłoszona decyzja w sprawie zezwolenia na eksport do Chin polskich jabłek, a producenci wieprzowiny, że wreszcie zostanie zniesione embargo wprowadzone ze względu na wykryte w Polsce przypadki afrykańskiego pomoru świń (ASF). Okazuje się, że wizyta prezydenta Andrzeja Dudy w Chinach w listopadzie poprzedniego roku miała tak wielkie znaczenie dla przywódców tego kraju, że teraz Polska staje się strategicznym partnerem gospodarczym dla tego kraju w Europie Środkowo-Wschodniej, a być może nawet w całej Europie. Kuźmiuk

Aleksander Ścios: LIDER (NIE)BEZPIECZEŃSTWA Bycie „liderem rankingu zaufania” to w III RP mocno wątpliwy zaszczyt. Doskonale pamiętamy, że poprzedni lokator Belwederu przez cztery lata wiódł prym wśród polityków obdarzonych największym zaufaniem publicznym, wygrywał we wszelkich rankingach, a nawet zdobywał sympatię rzeszy wyborców PiS. Wówczas ta „norma sondażowa” była trafnie odbierana jako projekcja ordynarnej propagandy i traktowana z należytą nieufnością. Nikt przy zdrowych zmysłach nie wierzył w wytwory tzw. sondażowni i mogły one poruszać jedynie ludzi o mocno ograniczonych horyzontach. Ponieważ nie uzyskamy odpowiedzi na tendencyjne pytanie – co w języku układu III RP oznacza postawienie prezydenta Dudy na czele tego samego rankingu, nie będę zamęczał czytelników dywagacjami na ten temat. Takiego „przywileju” nigdy nie dostąpił prezydent Lech Kaczyński, ale nie jestem zaskoczony, że udzielono go Andrzejowi Dudzie. Cieszyłbym się nawet, gdyby tylko ta cecha przypominała o pewnych podobieństwach obecnej prezydentury do kadencji B. Komorowskiego. Niestety, analogie sięgają głębiej i dotyczą obszaru wyjątkowo istotnego ze względu na bezpieczeństwo narodowe. Można bowiem dostrzec, że poglądy pana Andrzeja Dudy na kwestie zagrożenia rosyjskiego, wykazują niepokojącą analogię z ocenami poprzedniego lokatora Belwederu. Oczywiście, byłoby przesadą zestawianie kilku wypowiedzi polityka PiS z wielowątkową, prorosyjską polityką Komorowskiego, jednak nie sposób nie dostrzec, że pan prezydent formułuje oceny tyleż fałszywe, jak groźne. „Absolutnie nie uważam, aby Rosja była naszym wrogiem Nigdy takie słowo nie padło z moich ust ani żadnego odpowiedzialnego polityka w Polsce, aby Rosja była naszym nieprzyjacielem czy wrogiem” – oświadczył A. Duda podczas wizyty w Danii. „Rosja jest przede wszystkim sąsiadem (…) jest partnerem specyficznym”. Nazwanie tej wypowiedzi nieprzemyślaną, byłoby eufemizmem. Tymi kilkoma słowami, pan prezydent sprawił ogromny prezent Rosjanom oraz naszym „przyjaciołom” z Niemiec i Francji, którzy nie tylko nie widzą potrzeby wzmacniania wschodniej flanki NATO ani instalowania tu stałych baz wojskowych, ale nasze obawy przed atakiem rosyjskim uznają za przesadne i wynikające z „polskiej rusofobii”. Jeśli zestawimy je z inną wypowiedzią prezydenta, w której opowiedział się za prowadzeniem „dialogu z Moskwą” i zapewniał, że „nie zamierzamy izolować Rosji”, otrzymujemy wizję relacji bliską wypowiedziom B. Komorowskiego. Tenże bowiem szczególnie zabiegał o „prowadzenie dialogu” i „zbliżenie stanowisk” Rosja – NATO, a w listopadzie 2010 roku podczas szczytu NATO w Lizbonie największą troska Komorowskiego dotyczyła „ szukania sposobu na współpracę z Rosją, bo to jest w interesie sojuszu jako całości i w interesie Polski”. Gdy prezydent Duda dobitnie oświadcza – „absolutnie nie uważam, aby Rosja była naszym wrogiem”, czy mógłby nie zgodzić się z opinią swojego poprzednika, który w obliczu zagrożenia rosyjskiego perorował – „Nie ma żadnych powodów, by tworzyć klimat bezpośredniego zagrożenia Polski, i to jeszcze militarnego”? Cieszyłaby mnie odwaga pana Dudy, który odwiecznego agresora uważa za partnera, gdyby słowa te nie padły w przededniu szczytu NATO. Szczytu, który ma zdecydować o realnych gwarancjach naszego bezpieczeństwa. Ten kontekst nakazuje stawiać pytania o intencje pana prezydenta i jego kompetencje polityczne. Bo skoro polski prezydent publicznie składa taką deklarację, mówi tym samym, że nie odczuwamy dziś obaw przed Rosją i nie uważamy, by państwo Putina miało wobec nas wrogie zamiary. Zanegowanie pojęcia wroga ma istotne konsekwencje. Pojawia się pytanie – jeśli Rosja nie jest naszym wrogiem, lecz „sąsiadem i partnerem” (acz specyficznym), po co Polsce silne gwarancje państw natowskich i rozbudowa infrastruktury militarnej? Jeśli prezydent III RP nie dostrzega zagrożenia ze strony tego „specyficznego sąsiada”, jak przekonać przywódców Zachodu do wzmocnienia flanki wschodniej i czym wytłumaczyć nasze obawy? Pytanie jest tym bardziej zasadne, że w kontekście omawiania różnych zagrożeń, prezydent Duda, wzorem swojego poprzednika, starannie unika wymieniania nazwy Rosja i wskazywania tego państwa jako agresora. W prawie karnym istnieje zasada, że o groźbie karalnej możemy mówić tylko wówczas, „jeżeli groźba wzbudza w zagrożonym uzasadnioną obawę, że będzie spełniona”. Stosując tę regułę na gruncie polityki, można powiedzieć, że o zagrożeniu militarnym powiemy tylko wtedy, gdy ktoś dostrzega wrogie działania innego państwa, traktuje to państwo jako potencjalnego napastnika i obawia się ataku z jego strony.

Tymczasem prezydent Duda próbuje wykazać, że obawy o bezpieczeństwo Polski nie są ani poważne ani racjonalne, zaś w relacjach polsko-rosyjskich nie ma mowy o wrogich działaniach Moskwy. Przywódcy Zachodu, szczególnie zatroskani o „dobre kontakty” z Putinem i „nieizolowanie Rosji na arenie międzynarodowej” – otrzymali wyśmienity argument na rzecz „niedrażnienia Rosji” i ograniczenia ekspansji NATO. Otrzymali też potwierdzenie, że Rosja nie stosuje „groźby karalnej”, ponieważ sam zagrożony nie widzi w niej wroga i nie odczuwa zagrożenia. W moim odczuciu, były to słowa skandaliczne i głęboko sprzeczne z polską racją stanu. Nie interesuje mnie dbałość pana prezydenta o zasady poprawności politycznej ani fałszywe, „georealistyczne” poglądy jego doradców. Prezydent Polski nie ma prawa zaprzeczać faktom ani relatywizować zagrożeń. Nie wiem, kto i jak uczył pana Dudę historii, ale powinien on wiedzieć, że wypowiada się o państwie (narodzie), którego przedstawiciele wymordowali miliony naszych rodaków, uczestniczyli w rozpętaniu II wojny światowej i przez półwiecze okupowali mój kraj. Mówi o państwie, które podstępnie zaatakowało Gruzję i Ukrainę i od lat prowadzi politykę nacechowaną ekspansją militarną. Mówi o społeczeństwie, które Polaków uważa za jednego z trzech głównych wrogów. O kraju, którego intencje doskonale ocenił prezydent Lech Kaczyński w roku 2008, gdy mówił w Tbilisi – „Wiemy świetnie, że dziś Gruzja, jutro Ukraina, pojutrze Państwa Bałtyckie, a później może i czas na mój kraj, na Polskę!” Jeśli to nie jest wróg Polski – to kto nim, na Boga, jest ?! Podczas pobytu w Danii, pan prezydent zechciał również wygłosić wykład na temat bezpieczeństwa europejskiego. Usłyszeliśmy metaforę, która miała zobrazować, jak Andrzej Duda rozumie stosowanie metody odstraszania wobec Rosji. „To jest tak, jak w nocy, w ciemnej ulicy, w niezbyt bezpiecznej części miasta, kiedy wracasz z imprezy do domu i widzisz, że z boku stoi grupka ludzi, którzy czują się panami ulicy i być może są niebezpieczni i będą chcieli pokazać, kto tutaj rządzi. Być może będą ci chcieli zabrać portfel lub zegarek. Masz dwa wyjścia jeśli chcesz uniknąć strat. Albo uciekniesz, odwrócisz się po prostu i zrezygnujesz z przejścia, albo musisz iść bardzo twardym krokiem, wysportowany, wyprężony, odważny, gotowy w każdej chwili do ewentualnego odparcia ataku. To powoduje efekt psychologiczny po drugiej stronie. Jeśli taka grupa widzi, że ktoś idzie twardym krokiem, dwa razy się zastanowią zanim go zaatakują, bo nie wiedzą z kim mają do czynienia. Może ten człowiek ma broń, a może jest specjalistą w zakresie sztuk walki, a może jest żołnierzem sił specjalnych i to spotkanie może się potencjalnie źle dla nich skończyć. I to jest właśnie to, co nazywamy odstraszaniem.” Otóż nie, panie prezydencie, to nie jest postawa odstraszania lecz objaw skrajnej głupoty i ignorancji. Domyślam się, że ktoś musiał podpowiedzieć panu prezydentowi tę bałamutną przenośnię, a ponieważ pan Duda nie ma głębszej wiedzy o świecie, powtórzył ją w odniesieniu do Rosji. Nie trzeba doświadczenia eksperckiego, by zrozumieć, że nie na tym polega „metoda odstraszania”. Wchodzenie w ciemną ulicę i paradowanie obok „grupy niebezpiecznych osób” będąc uzbrojonym jedynie w tęgą minę i nadzieję na procesy myślowe osiłków, jest bowiem aktem głupoty. Tylko wówczas, gdy ów wędrowiec rzeczywiście (podkreślam) posiada broń, zna sztuki walki lub jest dobrze wyszkolonym żołnierzem sił specjalnych, ma prawo paradować obok potencjalnych napastników. Choć i tak ryzykuje więcej, niż gdyby wcześniej przystąpił do ataku i zlikwidował zagrożenie przy pomocy własnej grupy i środków. „Metodą odstraszania” byłoby przystąpienie Polski do programu Nuclear Sharing (dlatego wzmianka o takim kroku wywołała jazgot ruskiej agentury), pakt militarny ze Stanami Zjednoczonymi, zawarty ponad głowami eurołajdaków, zainstalowanie wszystkich elementów tarczy antyrakietowej lub obecność kilku dywizji amerykańskich. O tym jednak pan prezydent nigdy nie wspomniał. „Twardy krok” i liczenie na „efekt psychologiczny”, to zdecydowanie za mało. Podobnie, jak „dobrze przygotowane, wyćwiczone wojsko i odpowiednia infrastruktura militarna” – jak A.Duda określił parametry „metody odstraszania”. Wprawdzie prezydent chętnie dywaguje o „twardej, nieugiętej postawie gotowości do odparcia ewentualnego ataku” – to w jego ocenach i działaniach nie znajduję ani twardości ani nieugiętości. Człowiek, który nie znalazł się w sytuacji opisanej w prezydenckiej metaforze, może nie wiedzieć, że odstrasza tylko realna siła, a nie jej kiepska imitacja. O tym jednak powinien wiedzieć polityk, który zostaje prezydentem. Takimi metaforami, pan Duda może wywołać rechot na Kremlu i wzbudzić wesołość znawców tematu, ale powinny one zmrozić naszych rodaków i zmusić ich do refleksji. Poglądy pana prezydenta na sprawy bezpieczeństwa, są co najmniej specyficzne. Nie ma znaczenia, czy wynikają z niekompetencji i braku doświadczenia młodego polityka, czy też zostały podpowiedziane przez złych doradców. Oceny te warto skonfrontować z wypowiedziami ludzi, którym nie brakuje doświadczenia i solidnej wiedzy o świecie: „Rosja jest dzisiaj największym zagrożeniem dla bezpieczeństwa świata. Żadne państwo w historii ostatnich kilkudziesięciu lat tak nie podważyło ładu światowego, jak Rosja, atakując najpierw Gruzję, a później Ukrainę. I stale okupując terytorium niepodległego państwa, otwarcie wskazując, że nie chce akceptować niepodległości tego państwa i jego suwerenności. (…) – Tak długo, jak długo trwa ta okupacja, jak długo wybitni przywódcy rosyjscy będą sobie pozwalali na sformułowania, że Warszawa jest na ich celowniku, tak długo Polacy będą uważali, że to jest zagrożenie dla ładu i bezpieczeństwa europejskiego i światowego” – stwierdził niedawno Antonii Macierewicz. „Podstawą strategii NATO w Europie musi być uznanie, że Rosja stanowi egzystencjalne zagrożenie dla USA, ich sojuszników i międzynarodowego porządku. Kreml szanuje tylko siłę, a słabość i brak czujności u innych traktuje jako okazję do wykorzystania, więc USA i NATO muszą utrzymać twarde stanowisko, zwłaszcza wobec haniebnych i wymuszających prób podejmowanych przez Rosję, by państwom na swoich obrzeżach uniemożliwić zbliżenie z UE i NATO” – napisał generał Philip Breedlove, który do maja br. dowodził w Europie siłami NATO i USA. Na tle tych i wielu innych głosów rozsądku, oceny głoszone przez prezydenta Dudę przypominają naiwne bajdurzenia i nie mają cienia oparcia w rzeczywistości. Jeśli nawet fanatyczni objaśniacze intencji pana prezydenta chcieliby dywagować o wymogach języka dyplomacji lub wskazywać, co „wypada” lub „nie wypada” mówić prezydentowi, trudno nie zauważyć, że taki relatywizm i miałkość nie służą polskim interesom. Szczególnie, gdy rozstrzygają się sprawy fundamentalne dla naszego bezpieczeństwa, a sojusznicy Rosji chcą nas pozbawić prawa do gwarancji natowskich. Dlatego byłoby lepiej dla nas i dla pana prezydenta, gdyby do czasu szczytu NATO nie wypowiadał się na temat rosyjskiego zagrożenia i nie raczył słuchaczy barwnymi metaforami. Może to jedyny sposób, by nie zaprzepaścić szans wypracowanych przez szefa MON i wesprzeć resort, który, jako jedyny wykonuje robotę na rzecz naszego bezpieczeństwa.

Przez miniony rok ośrodek prezydencki nie przywiązywał wagi do spraw bezpieczeństwa narodowego, nie podjęto tam żadnych prac ani inicjatyw. BBN nadal jest skansenem późnej „komorowszczyzny”, a „doktryna Komorowskiego” obowiązującą strategią. Pytania – ile pan prezydent zgłosił projektów ustaw służących bezpieczeństwu Polaków, ile pracy poświęcili jego eksperci planom rozwoju i modernizacji Sił Zbrojnych lub doktrynie bezpieczeństwa narodowego – pozostaną bez odpowiedzi. Domyślam się, że obecna aktywność pana prezydenta ma inne przyczyny i śmiem przypuszczać, że każdy efekt szczytu NATO zostanie okrzyknięty przez „wolne media” wielkim sukcesem Andrzeja Dudy i będzie propagandowo eksploatowany na rzecz ośrodka prezydenckiego. To jedyna wartość, jaką docenia ten ośrodek. Stanie się to tym łatwiej, że tematyka zagrożeń jest całkowicie obojętna znakomitej większości naszych rodaków i w tych kwestiach zadawala ich partyjna demagogia i najtańszy blichtr. Aleksander Ścios

Piłka jest okrągła jak ziemski glob Wprawdzie cały świat, a jeśli nie cały świat, to w każdym razie – cała Europa nie ma większych zmartwień, jak tylko, kto wygra, a kto przegra kolejny mecz w piłkę nożną, ale narasta też zdenerwowanie w związku z nieubłaganie zbliżającym się terminem brytyjskiego referendum w sprawie dalszej przynależności Zjednoczonego Królestwa do Unii Europejskiej. Nawiasem mówiąc i piłkarze powinność swej służby jakby rozumieli; w momencie, gdy pan prezydent Duda cieszy się w Berlinie z rozwoju braterskich stosunków z Niemcami, Niemcy taktownie, a nawet z pewną ostentacją, strzelają niecelnie i w rezultacie nasza niezwyciężona drużyna wywalczyła chwalebny remis. Nie tylko zresztą piłkarze, ale i kibice. Tacy na przykład Rosjanie podejrzewani są o wysłanie do Francji przebierańców; w kostiumach kibiców mieli wysłać agentów Specnazu, którzy dali wycisk kibicom angielskim, akurat pozbawionym wsparcia Jamesa Bonda, który właśnie relaksował się po kolejnym zwycięstwie nad bisurmanami. Wracając do referendum, to zdenerwowanie jest tym większe, że od wyniku tego referendum zależy jednak trochę więcej, niż od wyniku rozgrywek piłkarskich, o których następnego dnia już nikt nie będzie pamiętał, oczywiście poza zawodnikami i działaczami, którzy po bratersku podzielą się pieniędzmi – bo cóż w tych zepsutych czasach wynagradzać, jeśli nie dostarczycieli narkotyków szerokim masom ludowym? Premier Dawid Cameron, których z jednej strony chciał podlizać się angielskim narodowcom – bo w państwach poważnych nikomu nie przychodzi do głowy, by narodowców wyrzucać poza nawias społeczeństwa, jak to jest w państwach pozostałych, w których opinia publiczna zdominowana jest przez snobistycznych półinteligentów, którzy za komplementy, jacy to są nowocześni, przyzwoici i fajni, dają się wodzić za nos rozmaitym cwanym Judejczykom, niczym szczury szczurołapowi – więc premier Cameron, chcąc podlizać się angielskim narodowcom, a jednocześnie wytargować dla Wielkiej Brytanii warunki uczestnictwa jeszcze korzystniejsze od dotychczasowych – co mówiąc nawiasem, mu się udało – uruchomił proces, który nabrał własnej dynamiki. Tedy coraz więcej komentatorów zachodzi w um („zachodzim w um z Podgornym Kolą”), jakież to skutki pociągnie za sobą ewentualny Brexit, a konkretnie – czy zapoczątkuje on efekt domina w następstwie czego Unia się rozpadnie, czy przeciwnie – Nasza Złota Pani dojdzie do wniosku, że trzeba skończyć z pozorami i zacznie przywracać pruską dyscyplinę w pozostałych państwach członkowskich. W pierwszym przypadku skutki mogą okazać się błogosławione, bo rozpadnie się tylko polityczny projekt, jaki w początku lat 90-tych został nałożony na Wspólny Rynek w postaci traktatu z Maastricht, który przybrał postać obecnej Unii Europejskiej. W takiej sytuacji Europa strząsnęłaby z siebie biurokratyczny gorset, co mogłyby dostarczyć jej nowych impulsów rozwojowych. Oczywiście trzeba byłoby pożegnać się z mrzonkami o IV Rzeszy – ale - chyba poza Naszą Złotą Panią i jej rodakami - nikomu w Europie nie pękłoby z tego powodu serce. W drugim przypadku Polska mogłaby zostać wystawiona na wielkie niebezpieczeństwo. W ramach przywracania pruskiej dyscypliny w pozostałych państwach Unii, właśnie na Polsce mogłaby zostać przećwiczona dyscyplinująca pokazówka, już zresztą zapoczątkowana w styczniu br. wszczęciem przez Komisję Europejską procedury badania stanu demokracji i praworządności w naszym nieszczęśliwym kraju. Skoro procedura została wszczęta, to musi zostać jakoś zakończona, bo w przeciwnym razie w UE zapanowałaby całkowita anarchia. Już teraz, w związku z kryzysem migracyjnym okazało się, że rozdęte unijne instytucje są kompletnie bezradne i państwa członkowskie nie tylko musiały zmagać się z idiotyzmami lęgnącymi się w brukselskich gabinetach, niczym „koncepcje” w głowie naszego Kukuńka, ale radzić sobie ze skutkami kryzysu na własną rękę, znosząc połajanki brukselskich mandarynów i skorumpowanych przez brukselską biurokrację pożytecznych idiotów, więc na pokaz anarchii UE nie może sobie pozwolić. Przeciwnie – skwapliwie zademonstruje energię i zdecydowanie, co oznacza, że zakończenie zainicjowanej procedury może okazać się dramatyczne. Wobec Polski może mianowicie zostać zastosowana „klauzula solidarności”, przewidziana w traktacie lizbońskim na wypadek zagrożenia demokracji na skutek terroryzmu. Prawdopodobieństwo zastosowania tej procedury wobec naszego nieszczęśliwego kraju jest tym większe, że wychodzi ono naprzeciw staraniom starych kiejkutów o wysadzenie w powietrze aktualnego rządu. Jak wiadomo, stare kiejkuty utworzyły KOD, którego zadaniem jest wywołanie rozruchów o zasięgu ogólnokrajowym, by w ten sposób sprowokować rząd do działań pacyfikujących, które, przy pomocy żydowskiej prasy, zostaną uznane za terroryzm państwowy. Wtedy pan Kijowski, już dzisiaj wizytujący brukselskie gabinety i przyjmowany tam z rewerencją przysługującą premierowi, w dramatycznych słowach poprosi Unię o udzielenie Polsce bratniej pomocy gwoli ratowania demokracji. Jak to będzie wyglądało w praktyce – tego oczywiście nie wiemy, ale ponieważ nie jest jasne, jak zachowa się wtedy nasza niezwyciężona armia, to możliwe, że bratnia pomoc będzie podobna do stanu wojennego w roku 1981, kiedy to nasza niezwyciężona armia wykonała brudną robotę bez angażowania do niej sowieckich wojsk, które oczywiście w razie czego były pod ręką. Teraz pod ręką będzie sojusznicza Bundeswehra, a być może również rotacyjnie obecne wojska Naszego Największego Sojusznika – bo przecież i starych kiejkutów i naszej niezwyciężonej ktoś chyba musi pilnować. Taka sytuacja jest możliwa tym bardziej, że nowe, marionetkowe władze w rodzaju pana Kijowskiego i jego adiutantów, będą musiał odwdzięczyć się Żydom za propagandowe nadymanie i w podskokach zrealizują tak zwane „roszczenia”. W takiej sytuacji również Nasza Złota Pani może ulec pokusie załatwienia remanentów, które czekają na to już ponad 70 lat. Czy przypadkiem nie w ramach antycypowania nadchodzących rozstrzygnięć pan minister spraw zagranicznych Walter Steinmeier opowiedział się za „stopniowym” znoszeniem sankcji wobec Rosji? Najwyraźniej Niemcy demonstrują wobec Amerykanów stałą i niezłomna wolę dochowania wierności strategicznemu partnerstwu z Rosją. Czy naprawdę, czy też – by naśladując Dawida Camerona, uzyskać lepszą pozycję negocjacyjną z prezydentem Obamą? Rzecz w tym, że prezydent Obama, montując krucjatę przeciwko złemu ruskiemu czekiście Putinowi, potrzebuje do tej krucjaty Niemiec, bez których trudno ją sobie w ogóle wyobrazić. Polska bowiem może zaoferować tylko swoje terytorium, bo wiadomo, że nasza niezwyciężona armia, jeśli chodzi o zadania bojowe, to może wyaresztować antysemitników i ksenofobów – a i to pod warunkiem, że nie stawią oporu, bo wtedy musiałaby otrzymać wsparcie ze strony agencji ochrony, które już teraz pilnują naszej niezwyciężonej, żeby jej nam nikt nie ukradł. Zatem, skoro bez Niemiec trudno sobie tę krucjatę wyobrazić, warto zastanowić się, jaki argument przekonałby Niemców do porzucenia strategicznego partnerstwa z Moskwą? Myślę, że przekonać ich mogłaby obietnica amerykańskiej zgody na rewizję postanowień konferencji czerech mocarstw w Poczdamie odnośnie tzw. „ziem utraconych”. Bierzmy, co nasze, z Moskalikami potem jakoś się dogadamy, a nich no ktoś spróbuje nam to odebrać! Jestem pewien, że diaspora żydowska, udelektowana przez KOD realizacją tak zwanych „roszczeń” nie tylko nie miałaby nic przeciwko temu, ale nawet przyklasnęłaby takiemu posunięciu dyscyplinujacemu polskich ksenofobów i nazistów, co to utworzyli polskie obozy zagłady, a skoro tak, to czy Nasz Największy Sojusznik ośmieliłby się sprzeciwić takiemu wyrokowi Historii? Jasne, że nie, bo niby kto? Zatem Brexit może mieć konsekwencje wykraczające poza stosunki Naszej Złotej Pani z Wielką Brytanią tym bardziej, że referendum może dopiero zapoczątkować proces „wychodzenia”, który może potrwać nawet kilka lat, podczas gdy przywracanie pruskiej dyscypliny może rozpocząć się już w święto narodzin świętego Jana. Stanisław Michalkiewicz

Janusz Korwin-Mikke: Kupa wariatów Dawniej, kiedy nie było jeszcze tego cholernego globalnego ocieplenia, to w czerwcu w nocy człowiek spał co najwyżej pod prześcieradłem i czasami wstawał, by polać się zimną wodą. Dzisiaj w dzień czasem bywa upał, jak trzeba - ale nocami przyjemny chłodek. To na pewno dzięki tym dwóm bilionom €urosow, które Unia Gejropejska wywaliła na walkę z GlObciem... Nasz wielki, zmarły przed paru laty, felietonista, śp. Maciej Rybiński, napisał w 2008 roku: "Kilka wielkich organizacji społecznych - między innymi Platforma Reumatyków, Sojusz Rwy Kulszowej, Liga Kości i Stawów Polskich oraz Samoobrona Migdałków i Ucha Środkowego - poparło globalne ocieplenie klimatu". No właśnie: gdyby temperatura wzrosła, to wielu ludziom zrobiłoby się lepiej. Nie należy też zapominać, że ogrzewanie mieszkań kosztuje nas grube setki i tysiące złotych. Gdyby tak rzeczywiście się ociepliło... Niestety: z tym ocieplaniem to idzie słabo. Ja twierdzę, że trochę się rzeczywiście ociepla - ale nie ma to nic wspólnego z działalnością człowieka. Są jednak tacy uczeni, którzy twierdzą, że ocieplenie w ogóle nie następuje. Zauważyli Państwo, że od kilku lat telewizje nie pokazują dramatycznych obrazów topienia się lodów na Oceanie Lodowatym? Nie pokazują - bo pokrywa lodowa się ostatnio powiększa... Ba! Są ludzie twierdzący, że już-już zacznie się globalne ochłodzenie. Ja twierdzę, że dopiero za jakieś 200 lat - ale postępowi uczeni chcą być pierwsi. To znaczy: pierwsi już nie będą. Mało kto pamięta, ale pół wieku temu w świecie "nauki" brylowali spece z Klubu Rzymskiego. Była to wtedy taka sama religia, jak dziś Wiara w Globalne Ocieplenie. Ci Wybitni, Postępowi oczywiście, Uczeni dowodzili, że musimy powstrzymać rozwój gospodarczy, bo w przeciwnym razie wyczerpią się wszelkie zasoby naturalne i nastąpi Potworne Globalne Oziębienie. Wspomniany już śp. Maciej Rybiński pisał: "Gdyby uczniom w roku 2008 dać do przeczytania tę naukową podstawę większości dzisiejszych ruchów politycznych i społecznych, bazę dominujących ideologii, uodporniliby się raz na zawsze. O ile przy lekturze nie pomarliby ze śmiechu. Przecież według Club of Rome rezerwy złota wyczerpały się całkowicie w roku 1981. Od roku 1985 nie mamy już srebra i rtęci. Od 1987 żyjemy bez cyny, od 1990 bez cynku. Ostatnie baryłki ropy wyciśnięto w roku 1992. Od 16 lat nie jeżdżą już samochody. Miedzi i ołowiu zabrakło w 1994. 13 lat temu wyczerpały się złoża gazu ziemnego. Jest zimno". Tak jest! Z tej ideologii Klubu Rzymskiego wyrośli obecni Władcy Unii Europejskiej. ONI celowo hamują wzrost gospodarczy - bo, jak twierdzą, tylko Zerowy Wzrost może ocalić nas przed katastrofą... Przeciętny Polak myśli, że nasi politycy to głupole - ale na Zachodzie przecież, Panie, to awangarda myśli. Nie, proszę Państwa: Unią rządzą wariaci, maniacy, zboczeńcy... i, oczywiście, garstka złodziei, którzy na tym szaleństwie robią wielkie pieniądze. I ja tam siedzę, ja to widzę - i NIC (jak na razie...) nie mogę zrobić. JKM

22 czerwca 2016 Glapiński w Sejmie – nie będę zapominał o obowiązku wspierania polityki gospodarczej rządu

1. Wczoraj w Sejmie odbyło się zaprzysiężenie wybranego kilkanaście dni wcześniej prezesa Narodowego Banku Polskiego (NBP) Adama Glapińskiego i od tego momentu przejął on obowiązki kierowania bankiem centralnym naszego kraju. W czasie swojego krótkiego wystąpienia podkreślił, że będzie bronił i przestrzegał niezależności banku centralnego i dodał, że nie będzie zapominał o obowiązku wspierania polityki gospodarczej rządu, o ile tylko nie będzie to stać w sprzeczności z zachowaniem stabilnego poziomu cen, który jest podstawowym celem NBP. Prezes Glapiński posłużył tutaj formułą zapisaną w ustawie o NBP ale chyba po raz pierwszy od ponad 20 lat szef banku centralnego przypomina publicznie, że jego instytucja ma obowiązek wspierania polityki gospodarczej rządu.

2. Przypomnijmy tylko, że w momencie zgłaszania kandydatury na szefa NBP przez prezydenta Andrzeja Dudę, Adam Glapiński był już członkiem zarządu NBP, a wcześniej w latach 2010-2016 członkiem Rady Polityki Pieniężnej (RPP).

Adam Glapiński jest profesorem nauk ekonomicznych, pracownikiem Szkoły Głównej Handlowej, na początku lat 90-tych poprzedniego stulecia był ministrem budownictwa i gospodarki przestrzennej w rządzie Jana Krzysztofa Bieleckiego i ministrem współpracy gospodarczej z zagranicą w rządzie Jana Olszewskiego, później senatorem i przewodniczącym rad nadzorczych -Banku Rozwoju Eksportu, Centralwings, KGHM Polska Miedź, a także dyrektorem generalnym spółki telekomunikacyjnej Polkomtel. Jak widać choćby z zajmowanych wcześniej stanowisk, kandydat na którego zdecydował się prezydent Duda jest człowiekiem doskonale przygotowanym nie tylko teoretycznie ale i praktycznie do objęcia funkcji prezesa NBP, stąd głosowali za jego kandydaturą nie tylko posłowie Prawa i Sprawiedliwości ale także ponad 50 posłów z klubów opozycyjnych (284 posłów głosowało za, 124 przeciw i 34 wstrzymało się od głosu). Kandydatura Glapińskiego na szefa NBP została dobrze przyjęta także przez tzw. rynek, dobrze oceniano jego przygotowanie ale także wypowiedzi dotyczące przyszłego funkcjonowania banku centralnego i polityki pieniężnej jaka powinna być prowadzona w Polsce. Nawet jego otwartość na pomoc banku centralnego w rozwiązaniu problemu kredytów frankowych, który proponuje prezydent Andrzej Duda w swoim projekcie ustawy, nie wywołała zmiany w tym pozytywnym nastawieniu rynku do kandydata.

3. Po złożeniu przysięgi w rozmowie z dziennikarzami nowy prezes NBP odniósł się do sprawy przeniesienia z Komisji Nadzoru Finansowego (KNF) nadzoru nad bankami w Polsce do banku centralnego. Powiedział, że będzie rozmawiał na ten temat z premier Beatą Szydło i ministrem finansów Pawłem Szałamachą, argumentując, że skoro bank centralny dostarcza bankom komercyjnym „płynność’, to powinien także nad nimi nadzór aby niejako z pierwszej ręki mieć wiedzę o ich kondycji finansowej. Stwierdził także, że kolejnym argumentem przemawiającym za takim rozwiązaniem jest przewidywanie, że za 2-3 lata to nie poziom stóp procentowych będzie przyciągał uwagę wszystkich ale raczej restrukturyzacje banków i stabilność tego sektora. Trudno teraz przewidzieć jak ostatecznie zostanie rozstrzygnięta przez rząd i prezesa |NBP sprawa usytuowania nadzoru nad bankami ale publiczna deklaracja prezesa Glapińskiego, że nie będzie zapominał o obowiązku wspierania polityki gospodarczej rządu, dobrze wróży współpracy obydwu instytucji, a w konsekwencji także rozwojowi gospodarczemu naszego kraju. Kuźmiuk

Rusell Crowe kibicuje Polsce Michnik oskarzy go o antysemity PZPN zaprasza Russella Crowe'a na kolejny mecz Polaków. W podzięce za twitterowy doping”...”o meczu z Ukrainą australijski aktor znów pochwalił Polaków. Po raz kolejny pisał na Twitterze o naszej kadrze. „Do boju Polska” - czytamy w jego wpisie. Na jego tweeta odpowiedział PZPN „. .. (źródło )

Russell Crowe: Obrzezanie to barbarzyństwo!”...”Russell Crowe mówi stanowcze: "Nie!" obrzezaniu.  Niedawno pewna ciężarna fanka zapytała go na Twitterze, czy powinna zdecydować się na obrzezanie synka, który niebawem ma przyjść na świat.  - Obrzezanie to barbarzyństwo i głupota. Kim jesteś, by poprawiać naturę? Czy naprawdę Bóg wymaga poświęcania napletka? Dzieci są idealne - odparł aktor.  Zaczęła się jatka internetowa - Żydzi się oburzyli. 
W odpowiedzi Crowe napisał jednemu z nich, by "nie był kretynem", po czym nawoływał, by "Żydzi przestali ciąć swoje dzieci". „...(źródło)

Adam Michnik odpowiada na pytania NaTemat Największe zagrożenie dla Polski, to...? To jest oczywiste. To jest ta fala nastojów populistycznych, szowinistycznych, niszczących ład konstytucyjny i osłabiających państwo. „Czy ta fala ma jakieś twarze? Ma cztery ośrodki zarządzania. Z jednej strony to jest kierownictwo PiSu, a konkretnie Jarosław Kaczyński i Antoni Macierewicz Z drugiej strony to jest tak zwany ruch narodowy, w którym są judeosceptycy, jeśli nie po prostu antysemici. Mówią oni językiem agresji i nienawiści.  Z trzeciej strony to jest ojciec Rydzyk . Z czwartej strony to wspierany przez kiboli, szef "Solidarności Piotr Duda który mówi językiem obelg wobec premiera. Zwyczajnie obraża licząc na swoją bezkarność.  Czy pana zdaniem te siły mogą przejąć władzę? Mogą. „....( więcej )

Ksenofobiczna histeria". Michnik poskarżył się niemieckiej gazecie na PiS i Polaków Adam Michnik udzielił wywiadu niemieckiej gazecie "Die Welt". I szeroko opowiedział o "wybuchu postaw ksenofobicznych" w Polsce w związku z kryzysem uchodźczym. Redaktor naczelny "Gazety Wyborczej" znalazł jednocześnie słowa uznania dla kanclerz Angeli Merkel. Jej działania określił jako "szlachetne" i "mądre". „...”  "Opinia publiczna w naszym kraju jest podzielona. Z jednej strony mamy tolerancję i otwartość. Z drugiej - musimy sobie radzić z wybuchem postaw ksenofobicznych. Są one wspierane przez manipulacje części klasy politycznej. To bardzo niebezpieczne”..”"Jestem redaktorem naczelnym gazety, która walczy z ksenofobiczną histerią. Ale jest wytłumaczenie tych lęków: Polska za sprawą Hitlera i Stalina stała się krajem jednorodnym etnicznie. Jeśli ktoś jest np. ciemnoskóry, wygląda egzotycznie. Wielu ludzi odczuwa strach, bo tego nie znają, bo jest to dla nich nowe". ...(źródło )

Kiedy Julian Kornhauser mówił o sobie, że jest Żydem nie pragnął dokonać autoponiżenia. Przeciwnie, odnosił się do najwyższych aspektów swojego pochodzenia - napisał w liście do "Newsweeka" prof. dr hab. Jacek Wachowski z UAM, Członek Polskiego Towarzystwa Semiotycznego. „...”Rzeczownik Żyd w języku polskim ma wartość neutralną. W odróżnieniu od innych określeń (których nie wymienię, żeby nie zostać posądzonym o antysemityzm) opisuje przynależność narodowo- wyznaniową (wyczerpująco informuje o tym Słownik Języka Polskiego PWN). Również w ustach wyznawców religii mojżeszowej, Żyd nigdy nie oznaczał niczego poniżającego. Żydzi mówiąc o sobie, że są Żydami odwoływali się do wartości religijnych, historycznych, kulturowych i społecznych. Kiedy Julian Kornhauser mówił o sobie, że jest Żydem (a czynił to wielokrotnie) nie pragnął dokonać autoponiżenia. Przeciwnie, odnosił się do najwyższych (w tym także skomplikowanych) aspektów swojego pochodzenia. „..(źródło)

Wojciech Sadurski” Komitet wsparcia Marszu Niepodległości, który przytula do siebie judeosceptyków spod znaku ONR, wysyła sygnał o tym, że są to ideowi pobratymcy. A skoro już wiadomo, że judeosceptycy będą maszerować, chciałbym – w zgodzie z modą na historyczne rekonstrukcje – ponowić moją propozycję... „...”Judeosceptycyzm – czy to nie piękne? Antysemici mają wielką zdolność ubierania swojej nienawiści w neutralnie brzmiące słowa i uzasadnienia, ale za „judeosceptycyzm” – berety z głów! Tego jeszcze nie słyszałem, choć wiele tekstów tego towarzystwa czytałem, częściowo z motywów poznawczych, częściowo z masochizmu. Chociaż gdy zastanowić się… "Sceptycyzm" to, jak wiadomo, postawa racjonalnie motywowanej niewiedzy lub niepewności: nie wiem, czy istnieje Bóg, czy będę żył po śmierci albo czy pieniądze dają szczęście. „Judeosceptycyzm” zatem to niewiedza na temat Żydów – ale czego o Żydach nie wie judeosceptyk? A jeśli rzeczywiście nie wie, to niech się dowie, zamiast obnosić się dumnie z tą swoją ignorancją. „...”Komitet wsparcia Marszu Niepodległości, który przytula do siebie judeosceptyków spod znaku ONR, nawet jeśli nie afirmuje judeosceptycyzmu w stu procentach, to przynajmniej wysyła sygnał o tym, że są to pobratymcy. Nie dziwi mnie zupełnie obecność w Komitecie Poparcia takich tuzów jak panowie Żaryn, Ziemkiewicz, Karnowski czy Michalkiewicz. Ale co wśród nich robi posłanka na Sejm prof. Krystyna Pawłowicz? Czy naprawdę uważa, że powinna maszerować ręka w rękę z judeosceptykami z ONR; czy wraz z nimi będzie walczyć, czuwać, nową Polskę wykuwać, jak głosiło hasło pierwszego ONR? Pani poseł – którą pamiętam jeszcze jako Krystynę z dawnych czasów jako koleżankę z pracy – nigdy może jakimś specjalnym geniuszem nie była, ale czy jako posłanka nie powinna być jednak trochę bardziej selektywna w doborze towarzyszy?Ale skoro już wiadomo, że judeosceptycy z ONR będą maszerować (na pewno sprężystym, dziarskim krokiem, z wyprężonymi pod kątem 90 stopni prawymi rękami) w Marszu Niepodległości, chciałbym – w zgodzie z modą na historyczne rekonstrukcje – ponowić moją propozycję, wysuniętą jeszcze przed poprzednim Marszem z udziałem ONR-u. Czy nie dałoby się na drodze marszu postawić dużej makiety, w skali 1:1, dawnego sklepiku żydowskiego (np. z towarami łokciowymi i kolonialnymi), a w niej ustawić zdrowego kulturystę przebranego za pejsatego Żyda w chałacie. Niech sobie ONR-owcy zrobią to, co ich poprzednicy lubili najbardziej: niech wybiją w „sklepiku” szyby a rekonstruktora potargają za pejsy i trochę spiorą, tak by broczył krwią (a naprawdę – czerwoną farbą). Młodzi judeosceptycy się trochę samo-zrealizują, wyszumią, a w sumie szkody wielkiej nie będzie, już żadnych wozów transmisyjnych potem nie przewrócą.”...(źródło )

"Judeosceptycyzm" i kpiny z prokuratury. Grzegorz Braun odpowiada na zarzut podżegania do zbrodni”...(źródło )

Jędrzej Bielecki „Brytyjczycy dali się zastraszyć„...”Wmówili nam, że nie potrafimy samodzielnie stanąć na dwóch nogach. Zmiana wymaga odwagi, a nam jej zabrakło. Właśnie dlatego większość ludzi godzi się na pracę na gównianych warunkach. To ten sam mechanizm – Stephen, 50-letni psycholog, nie ukrywa irytacji „...”Paul, śniady mężczyzna w tym samym wieku, przytakuje: – Z powodu imigracji jest coraz więcej miejsc w Londynie, gdzie nawet policja nie chce się zapuszczać. Kiedy moi rodzice przyjechali w latach 50. z RPA, mówili po angielsku, chcieli się stać Brytyjczykami. Dziś imigranci mówią w ojczystych językach, nie integrują się. Z powodu Unii straciliśmy kontrolę nad naszym krajem – dodaje. „...”źródło )
Ważne Michnik a cztery ośrodki zarządzania. Z jednej strony to jest kierownictwo PiSu, a konkretnie Jarosław Kaczyński i Antoni Macierewicz Z drugiej strony to jest tak zwany ruch narodowy, w którym są judeosceptycy, jeśli nie po prostu antysemici. Mówią oni językiem agresji i nienawiści.  Adam Michnik: Jak Ruch Narodowy dostanie się do Sejmu to wyemigruję do Izraela „...(źródło)
Mój komentarz Mamy do czynienia z nowym zjawiskiem. Polska Kaczyńskiego staje się na całym Zachodzie symbolem wolności i wartości etycznych . Staje się nadzieja dla tych , którzy chcą obalenia reżimu lewackiego kontrolującego Zachód . Nadzieja dla tych którzy pragną wolności , zrzucenia kajdan politycznej poprawności , gender i obalenia ustroju niewolniczego zniewalającego całe państw ai narody nazwanego Konsensusem Waszyngtońskim Im bardziej żydowski polakożerca Soros będzie pluł na Polskę i Polaków we wszystkich lichwiarskich mediach na Zachodzie ,im bardziej obywatel Izraela Michnik będzie opluwał katolicyzm i patriotyzm i poczucie dumy narodowej Polaków tym więcej ludzi na Zachodzie będzie kibicować Polsce i Kaczyńskiemu ,kibicować polskim sportowcom. To nie przypadek, że Crowe kibicuje publicznie polskim piłkarzom. On faktycznie kibicuje Kaczyńskiemu . Za nim pójdą następni . Za chwile pojawi się na Zachodzie zjawisko polskoeuntuzajazmu. Czy polskoenuzjazm, entuzjazm ws stosunku do Polski,  popieranie Kaczyńskiego , czy w końcu entuzjastyczne kibicowanie  polskiej drużyny piłkarskiej nie zostanie poczytane przez Sorosa i Michnika jako ukryty antysemityzm i judesceptycyzm . Marek Mojsiewicz

Dlaczego zginęli? TIME zamieścił na okładce 49 nazwisk ofiar masakry w homo-klubie „Pulse” w Orlando – z pytaniem: „Dlaczego oni zginęli?” Odpowiedź brzmi: bo byli w niewłaściwym miejscu o niewłaściwym czasie. Z wyjątkiem śp.Deonki Deidry Drayton (pracowała w klubie), śp.Amandy Alvear (która wróciła, by ratować przyjaciółkę, śp.Mercedez Marisol Flores; tu jej nagranie z tego klubu

http://video.dailymail.co.uk/video/mol/2016/06/13/2430047286643178650/640x360_2430047286643178650.mp4 i śp.Brendy Lee Marquez McCool (matki 11 dzieci, która przyszła do tego lokalu z dorosłym synem!!) - reszta to, oczywiście, mężczyźni: (tfu!) „geje” - i zwykli homosie, którzy dali się zwieść złudzie, że można wyjść z ukrycia. Bo przecież homosie żyją po cichu wśród nas od tysięcy lat, nikomu nie szkodzą, podobnie jak np. onaniści czy masochiści nie demonstrują swoich upodobań. Byłoby to dla nich niebezpieczne. Ale czy są z tego powodu dyskryminowani? Bo ja wiem? Pozwolę sobie przytoczyć fragment „Sztuki miłowania” śp.Publiusza Owidiusza Naso, który radził kobietom:„Radość bez niebezpieczeństwa traci swe największe wdzięki. Choć wolną jesteś jak Tais twórz nieistniejące lęki. Luby mógłby wchodzić drzwiami? Każ, niechaj przez okno włazi. Niechaj na Ciebie spojrzawszy strachem twoim się przerazi. Z krzykiem: „Jesteście zgubieni!“ niech wpadnie sprytna służąca. Wówczas bladego młodzieńca ukryj w szafie, cała drżąca... Ale po tych niepokojach otwórz mu słodkie ramiona... Niech odurzy go, upoi rozkosz niczym niezmącona ...” Być może homosie odczuwają to zagrożenie jako dodatkową, perwersyjną atrakcję? Natomiast działalność tych (tfu!) „gejów” stwarza dla wszystkich homosiów zagrożenie już nie „towarzyskie”, a bardzo poważne. Ostrzegałem wielokrotnie od 20 lat, że bezczelne żądania tych (tfu!) „gejów” doprowadzą do pogromów ( np. tu: http://bankier.tv/korwin-mikke-kto-organizuje-parady-chce-pogromu-homoseksualistow-7197.html

– a ucierpią zwykli spokojni homosie, bo (tfu!) „geje” mają zazwyczaj dużo pieniędzy i jakoś sobie poradzą. Ja nie zachęcam, nie zniechęcam – ja tylko jako cybernetyk przewiduję... I wyszło na moje – i nadal ostrzegam: masakra w Orlando to drobny pryszcz przy pogromach, jakie w najbliższych latach nastąpią. Bo na każdą akcję występuje reakcja, na wychylenie wahadła w jedną stronę, następuje wychylenie w drugą; tym gwałtowniejsze, im bardziej było wychylone w pierwszą. A ci (tfu!) „geje” mocno przesadzili. Więc miejsca publicznych spędów (tfu!) „gejów” stają się miejscami coraz bardziej niebezpiecznymi. Kto nie chce, by znajomi przeczytali jego nazwisko na okładce jakiegoś NEWSWEEKA niech pamięta: ja ostrzegam! JKM

23 czerwca 2016 Rozpoczęły się sejmowe prace nad tzw. podatkiem od supermarketów

1. Wczoraj w Sejmie miało miejsce pierwsze czytanie rządowego projektu ustawy o sprzedaży detalicznej, powszechnie nazywanego podatkiem od supermarketów.Opozycja oprotestowała ten punkt obrad i dopiero po przegłosowaniu go jako punktu spornego przez rządzącą większość można było rozpocząć procedowanie tego projektu.Jak zapowiedział przewodniczący komisji finansów publicznych poseł Jacek Sasin jego komisja będzie pracowała nad tym projektem na tyle intensywnie, żeby uchwalić go już na początku lipca, tak aby ustawa zaczęła obowiązywać od 1 sierpnia tego roku.

2. Rząd zdecydował o przyjęciu skali progresywnej tego podatku składającej się z dwóch stawek: 0,8% wartości obrotu od przychodu pomiędzy 17 mln zł, a 170 mln zł miesięcznie i 1,4% wartości obrotu od przychodu powyżej 170 mln zł miesięcznie (oznacza to, że przychody poniżej 17 mln zł miesięcznie, a więc 204 mln zł rocznie, nie podlegają temu podatkowi).Ważnym rozwiązaniem przyjętym przez Radę Ministrów jest to, że wspomniany przychód dotyczy tylko sprzedaży detalicznej (a więc sprzedaży na rzecz osób fizycznych nie prowadzących działalności gospodarczej oraz rolników ryczałtowych), przy czym przychód nie będzie obejmował wartości podatku należnego VAT (czyli opodatkowana będzie wartość sprzedaży netto, bez podatku VAT).

3. Przypomnijmy także, że nowe obciążenie podatkowe ma na celu zdaniem rządu, oprócz przyniesienia dodatkowych dochodów podatkowych do budżetu, także wyrównanie szans pomiędzy wielkimi sieciami i sieciami dyskontów, a mniejszymi przedsiębiorstwami handlowymi, a także wsparcie dla rodzimych producentów żywności, którzy sprzedają swoje produkty głównie w lokalnych sklepach małych i średnich przedsiębiorstw.Podatek ma również na celu doprowadzenie do efektywnego opodatkowania sieci wielkopowierzchniowych, które unikają pełnego opodatkowania w Polsce, transferując część zysków za granicę, a w konsekwencji powstrzymania ekspansji sklepów dyskontowych i wielkich zagranicznych sieci sklepowych.Bowiem jeszcze w 2008 sklepy małoformatowe w Polsce stanowiły jeszcze 51% wszystkich placówek handlowych, a według szacunków na koniec 2015 roku tego rodzaju sklepy stanowiły już tylko 37% wszystkich sklepów.

4. Konsultacje dotyczące ostatecznego kształtu projektu ustawy o podatku od sprzedaży detalicznej trwały bardzo długo, ponieważ rząd chciał aby to obciążenie było wprowadzane w porozumieniu z przedsiębiorcami zajmującymi się działalnością handlową.Większość zgłaszanych przez to środowisko postulatów zostało do tej pory przez rząd uwzględnionych, między innymi rozstrzygnięto na korzyść handlowców problem sklepów franczyzowych, wszystkie w których nie ma powiązania kapitałowego z franczyzodawcą, zostały wyłączone ze wspólnego opodatkowania tym podatkiem i będą podlegały opodatkowaniu jako odrębne podmioty, zrezygnowano także z dodatkowego opodatkowania handlu w niedzielę, wreszcie wprowadzono wysoka kwotę wolną od podatku (do 204 mln obrotu rocznie), co oznacza, że większość sklepów małych i średnich przedsiębiorców będzie z tego podatku zwolniona.Jest więc duża szansa, że od sierpnia tego roku także właściciele supermarketów będą składali się na dochody polskiego budżetu.

W tym roku rząd spodziewa się około 0,7 mld zł dodatkowych wpływów budżetowych z tytułu tego podatku, wpływy całoroczne zostały oszacowane na blisko 2 mld zł. Kuźmiuk

Rothschildowie plutokraci i lewactwo szykują nowy przekręt Piotr Kościelniak „„Przynajmniej te bardziej wyrafinowane autonomiczne maszyny powinny uzyskać status elektronicznej osoby – ze wszystkimi wynikającymi z tego prawami i obowiązkami" – mówi projekt sprawozdania zawierającego zalecenie dla komisji JURI o stosowaniu prawa cywilnego w sprawach dotyczących robotyki. Prawnicy chcieliby również stworzenia rejestru takich robotów wraz z informacjami, kto za nie odpowiada i kto opłaca ubezpieczenie od odpowiedzialności cywilnej. Wzywają też projektantów do stosowania słynnych trzech praw robotyki Isaaca Asimova regulujących stosunki maszyn z ludźmi. „...”Autorzy projektu podkreślają to, co od lat powtarzają naukowcy. „Ludzkość stoi u progu ery, w której roboty, komputery, androidy i inne wcielenia sztucznej inteligencji wydają się dawać początek nowej rewolucji przemysłowej, która nie ominie żadnej warstwy społecznej" – głosi dokument. „Rozwój robotyki i sztucznej inteligencji może doprowadzić do przejęcia przez roboty znacznej części pracy wykonywanej obecnie przez ludzi, co – przy zachowaniu obecnej podstawy opodatkowania – budzi obawy co do przyszłości zatrudnienia i stabilności systemów zabezpieczenia społecznego i może prowadzić do rosnących dysproporcji w podziale bogactwa i wpływów". ...(źródło )

Osoba prawna – jeden z rodzajów podmiotów prawa cywilnego. Osobę prawną definiuje się zazwyczaj jako trwałe zespolenie ludzi i środków materialnych w celu realizacji określonych zadań, wyodrębnione w postaci jednostki organizacyjnej wyposażonej przez prawo (przepisy prawa cywilnego) w osobowość prawną. Taka jednostka organizacyjna ma wtedy pełnię podmiotowości prawnej, w szczególności nabywazdolność prawną oraz zdolność do czynności prawnych (oraz odpowiednio zdolność sądową i procesową) „..”Koncepcje osób prawnych[edytuj]
Negujące realne istnienie:

Uznające realny byt:

Historia powstania koncepcji osoby prawnej w USA[edytuj]
W roku 1886 sędzia Morrison Waite prowadzący sprawę Hrabstwo Santa Clara przeciw Kolej Południowego Wybrzeża Pacyfiku, w której to sprawie korporacja nie godziła się na wyższe obciążenia podatkowe niż osób fizycznych, powołując się na Czternastą Poprawkę do Konstytucji USA, zakazującej państwu odmawiania jakiejkolwiek osobie pozostającej w granicach jego jurysdykcji równej ochrony praw, uznał, że prawo to znajduje zastosowanie również do korporacji. Utrwalana w kolejnych sprawach przez Sąd Najwyższy USA linia orzecznictwa (Charleston R. R. Company przeciw Letson – 1844 r. – korporacje uzyskują wgląd do uchwał władz lokalnych i możliwości badania zgodności tych praw z konstytucją; Dartmouth College przeciw Woodward – 1819 r. – proces uniezależniania się od stanowych legislatur) spowodowała traktowanie korporacji niczym osób fizycznych, a orzeczenie ich rozwiązania zaczęto porównywać z karą śmierci wykonaną na organizacji.”...(źródło )

Sztuczna inteligencja (SI, z ang. artificial intelligence, AI) – dziedzina wiedzy obejmująca logikę rozmytąobliczenia ewolucyjnesieci neuronowesztuczne życie i robotykę. Sztuczna inteligencja to również działinformatyki zajmujący się inteligencją – tworzeniem modeli zachowań inteligentnych oraz programów komputerowych symulujących te zachowania. Można ją też zdefiniować jako dział informatyki zajmujący się rozwiązywaniem problemów, które nie są efektywnie algorytmizowalne[potrzebny przypis]. Termin wymyślił John McCarthy.
Sztuczna inteligencja ma dwa podstawowe znaczenia:

Głównym zadaniem badań nad sztuczną inteligencją w drugim znaczeniu jest konstruowanie maszyn i programów komputerowych zdolnych do realizacji wybranych funkcji umysłu i ludzkich zmysłów niepoddających się numerycznej algorytmizacji. „..(źródło )

Jan Paweł II – obrońca godności człowieka „Jan Paweł II bronił godności każdego człowieka i całego człowieka. Nikt nie mógł się czuć wyłączony z pasterskiej troski Ojca Świętego, jednocześnie każdy wymiar człowieczeństwa znajdował swoje miejsce w papieskiej trosce i nauczaniu.
4. Jan Paweł II bronił człowieka przed wszelkiego typu uciskiem i szarganiem jego godności. Wzmacniał poczucie godności szczególnie w tych, którzy byli jej przez innych pozbawiani. Bronił człowieka również przed samym człowiekiem i wytworami jego działania. Twierdził, że sam postęp gospodarczy nie może wyzwolić człowieka. Trzeba nie tyle więcej mieć, co bardziej być. Główną przeszkodą, którą należy przezwyciężyć, aby osiągnąć prawdziwe wyzwolenie, jest grzech i wywodzące się zeń struktury (Sollicitudo rei socialis 46).
5. Raz jeszcze i równie stanowczo potępiam w imieniu całego Kościoła te przestępstwa, w przekonaniu, że wyrażam w ten sposób autentyczne odczucia każdego prawego sumienia: „Wszystko, co godzi w samo życie, jak wszelkiego rodzaju zabójstwa, ludobójstwa, spędzanie płodu, eutanazja i dobrowolne samobójstwo; wszystko, cokolwiek narusza całość osoby ludzkiej, jak okaleczenia, tortury zadawane ciału i duszy, próby wywierania przymusu psychicznego; wszystko, co ubliża godności ludzkiej, jak nieludzkie warunki życia, arbitralne aresztowania, deportacje, niewolnictwo, prostytucja, handel kobietami i młodzieżą; a także nieludzkie warunki pracy, w których traktuje się pracowników jak zwykłe narzędzia zysku, a nie jak wolne, odpowiedzialne osoby: wszystkie te i tym podobne sprawy i praktyki są czymś haniebnym; zakażając cywilizację ludzką bardziej hańbią tych, którzy się ich dopuszczają, niż tych, którzy doznają krzywdy, i są jak najbardziej sprzeczne z czcią należną Stwórcy” (Evangelium vitae 3). „..” Ewangelia głosząc dobrą nowinę o Jezusie jest również dobrą nowiną o człowieku – o jego wielkiej godności. (…) Prawo do życia nie jest tylko kwestią światopoglądu, nie jest tylko prawem religijnym, ale jest prawem człowieka. (…) Miarą cywilizacji - miarą uniwersalną, ponadczasową, obejmującą wszystkie kultury - jest jej stosunek do życia. Cywilizacja, która odrzuca bezbronnych, zasługuje na miano barbarzyńskiej, choćby nawet miała wielkie osiągnięcia gospodarcze, techniczne, artystyczne oraz naukowe. (…) Największym niebezpieczeństwem zagrażającym pokojowi jest dzisiaj aborcja. Jeżeli matce wolno zabić własne dziecko, cóż może powstrzymać ciebie i mnie, byśmy się nawzajem nie pozabijali? Jedynym, który ma prawo odebrać życie, jest Ten, kto je stworzył. Nikt inny nie ma tego prawa: ani matka, ani ojciec, ani lekarz, żadna agencja, żadna konferencja i żaden rząd. Kto weźmie odpowiedzialność przed Bogiem za miliony i miliony dzieci, którym nie dano szansy na to, by żyły, kochały i były kochane? (…)„Naród, który zabija własne dzieci, jest narodem bez przyszłości”. [Wierzcie, że nie było mi łatwo to powiedzieć. Nie było mi łatwo powiedzieć to z myślą o moim narodzie, bo ja pragnę dla niego przyszłości, wspaniałej przyszłości]. Potrzebna jest więc powszechna mobilizacja sumień i wspólny wysiłek etyczny, aby wprowadzić w czyn wielką strategię obrony życia. (Kalisz, 4 czerwca, 1997 r.) „...”. Stoimy wobec nadludzkiego, dramatycznego zmagania między złem i dobrem, między śmiercią i życiem, między „kulturą śmierci” i „kulturą życia”. Jesteśmy nie tylko świadkami, ale nieuchronnie zostajemy wciągnięci w tę walkę: wszyscy w niej uczestniczymy i stąd nie możemy uchylić się od obowiązku bezwarunkowego opowiedzenia się po stronie życia (Evangelium vitae 28). „...(źródło )

Doniesienia o współpracy dawnych właścicieli giganta spożywczego Dr. Oetker z nazistami przypomniały opinii publicznej, że Adolf Hitler, aby dojść do władzy i utrzymać się przy niej przez kilkanaście lat, musiał liczyć na wsparcie biznesu. Dla wielu firm współpraca z nazistami stała się okazją do rozwoju i przekształcenia w wielkie, znane na całym świecie koncerny. „..”Obecni właściciele koncernu Dr. Oetker ujawnili w zeszłym tygodniu, że ich przodkowie zaczęli wspierać nazistowski reżim jeszcze przed wojną. Richard Kaselowsky, który stał na czele firmy do 1944 roku, był gorliwym wyznawcą Hitlera - partnerów handlowych podobno obdarowywał wydaniami "Mein Kampf", chętnie też chwalił się spotkaniami z Führerem. Dzięki znajomościom nestora rodu spółka Dr. Oetker otrzymywała liczne korzyści finansowe ze strony reżimu, na przykład możliwość zakupu za bezcen browaru Groterjan, odebranego wcześniej żydowskim właścicielom. W ten sposób firma powiększyła się o rozlewnię napojów, których sprzedaż do dzisiaj stanowi ważną część przychodu koncernu. „...”gromnym przedsięwzięciem organizacyjnym - o czym rzadko się wspomina w obliczu grozy Zagłady - była eksterminacja żydowskich mieszkańców z podbitych terytoriów. W budowę samych obozów koncentracyjnych zaangażowanych było wiele firm, z którymi SS podpisywało umowy i wypłacało im wynagrodzenie. Praca dla elitarnych jednostek Hitlera uchodziła zresztą za prestiżową, chętnych więc nie brakowało, pomimo że SS płaciło kiepsko i po terminie. Zachowała się korespondencja firmy wykonującej piece krematoryjne w Auschwitz (JA Topf & Sons), z której wynika, że niemieckie przedsiębiorstwo przez długi czas nie mogło wywalczyć należnej zapłaty od zarządców obozu. „..”Amerykanie pomagają Hitlerowi zdobyć władzę Najpierw jednak naziści musieli dojść do władzy i nie udałoby im się to, gdyby nie zdobyli odpowiedniego zaplecza finansowego. I chodzi nie tylko o wsparcie i środki pochodzące ze składek członków partii, ale o pieniądze, jakie płynęły od wielkich firm... z USA. Już w latach 20. Heinrich Himmler uważał Henry'ego Forda, twórcę imperium motoryzacyjnego, za "jednego z najbardziej wartościowych bojowników naszej sprawy". Chodziło o antysemickie poglądy amerykańskiego przedsiębiorcy, który wydawał tygodnik "The Dearborn Independent", służący mu do krytyki nacjonalizmu żydowskiego - na jego łamach opublikowano między innymi serię artykułów pt. „Międzynarodowy Żyd, najważniejszy problem świata”, podobno autorstwa Forda. Teksty były przedrukowywane jako pamflety na całym świecie i w ten sposób poglądy Forda poznali naziści i sam Hitler, który uważał magnata za "inspirację". Sam Ford także pozytywnie odnosił się do działań przyszłego Führera i potajemnie finansował NSDAP w latach 20. Po dojściu nazistów do władzy panowie zostali przyjaciółmi - Ford miał w zwyczaju na urodziny dawać Hitlerowi prezent w postaci czeku na 100 tysięcy marek. Niemiecki dyktator zrewanżował się Amerykaninowi rok przed wybuchem wojny, odznaczając go Orderem Orła Niemieckiego, najbardziej prestiżowym odznaczeniem, jakie Trzecia Rzesza mogła przyznać cudzoziemcowi.
Przyjaźń została prawdopodobnie zerwana podczas wojny, gdy niemieckie zakłady amerykańskiej firmy, Ford-Werke, formalnie nie zostały wprawdzie znacjonalizowane, ale dostały się pod kontrolę nazistowskich władz. Produkowały wtedy ciężarówki dla armii oraz części do pocisków V-2, jednak centrala firmy prawdopodobnie nie brała w tym udziału. Wall Street pomaga NSDAP Z kolei w latach 30. w finansowaniu NSDAP wspomogła Forda kolejna amerykańska firma - General Electric. Na niemieckim rynku pojawiła się na długo przed II wojną światową, kiedy zdobyła znaczne udziały w koncernie elektrotechnicznym AEG oraz oświetleniowym OSRAM. Doceniła też szybko potencjał polityczny Adolfa Hitlera i od jesieni 1932 roku do wiosny 1933 roku, w okresie decydującym o dojściu NSDAP do władzy, dotowała fundusz wyborczy nazistów - na ich konta wpłynęło wtedy ponad 2 mln marek. General Electric weszła też w zmowę cenową z zakładami stalowymi Kruppa, czyli jednym z flagowych przedsiębiorstw nazistowskich Niemiec. Celem była reglamentacja wolframu, między innymi poprzez ustawianie cen tego surowca, istotnego dla produkcji wojennej. Amerykańskie władze w 1946 roku nałożyły za to na korporacje karę, miała ona jednak wymiar raczej symboliczny. O wspieranie partii Hitlera były oskarżane także inne firmy z Wall Street, w tym International Telephone and Telegraph (ITT), kontrolujący większość spraw związanych z telefonami i telegrafami w Niemczech oraz powiązany z Rockefellerami Standard Oil, który dostarczał Niemcom ropę niezbędną do prowadzenia nowoczesnej, opartej o sprzęt zmotoryzowany wojny. Standard Oil przekazywał też nazistom patenty i metody ulepszania technologii produkcji syntetycznej benzyny czy kauczuku oraz zajmował się projektowaniem i budową nowych fabryk produkcji paliwa w Niemczech. Hitler stawia na niemieckie kartele Standard Oil musiał jednak podzielić się rynkiem ropy i kauczuku z niemieckim trustem I.G. Farben. Nazizm pierwotnie postulował nacjonalizację trustów, jednak z czasem Hitler dogadał się z wielkim kapitałem i zbudował cały system państwowych monopoli stworzonych na potrzeby gospodarki wojennej Niemiec, kontrolowanych oczywiście przez nazistów. W efekcie rząd Stanów Zjednoczonych, który w 1946 roku badał przyczyny dojścia nazistów do władzy w Niemczech i powody wybuchu II wojny światowej, doszedł do wniosku, że bez wsparcia finansowego jednego z koncernów Hitler nie zdobyłby władzy, a wojna nie trwałaby tak długo i nie byłaby tak wyniszczająca. Chodziło właśnie o I.G. Farben, kartel założony w 1925 roku, w którego skład weszło sześć wielkich firm z branży chemicznej, w tym znane do dziś Bayer i BASF. Firma dostarczała niemieckiej armii między innymi materiały niezbędne na froncie, w tym syntetyczny kauczuk, paliwo do samolotów, proch i materiały wybuchowe. W przypadku niektórych materiałów I.G. Farben zaspokajała nawet stu procentowe zapotrzebowanie wojska na dany produkt - koncern dostarczał między innymi większość gazów bojowych, w tym Cyklon B wykorzystywany w komorach gazowych obozów koncentracyjnych. Szefowie I.G. Farben po wojnie stanęli przed Trybunałem Norymberskim, jednak zostali uniewinnieni z większości zarzutów i część z nich wróciła potem do pracy w odrodzonych firmach wchodzących wcześniej w skład koncernu. Tak zrobił między innymi Fritz ter Meer, związany z I.G. Farben przez całe 20 lat istnienia koncernu. Podczas wojny Meer projektował podobozy Auschwitz w Monowicach i Bunie, a w Norymberdze skazano go za udział w eksperymentach pseudomedycznych w Oświęcimiu (wykonywanych za zlecenie I.G. Farben). Odsiedział zaledwie dwa z siedmiu zasądzonych lat i w 1956 roku dołączył do rady nadzorczej Bayera. Wielkie firmy budują obozy koncentracyjne W zaopatrzeniu obozów koncentracyjnych oprócz I.G. Farben pomogły nazistom inne niemieckie firmy, w tym Siemens AG, który w latach 30. stał się jednym z wielkich nazistowskich monopoli przemysłowych. Kontrolował blisko jedną trzecią niemieckiego rynku elektrotechnicznego i zatrudniał prawie 200 tys. ludzi, a podczas wojny jeszcze się rozwinął. Większość produkcji koncernu została wtedy skierowana na potrzeby armii i obejmowała między innymi produkcję pocisków V-1 i V-2, których części elektryczne wytwarzały więźniarki z podobozów skupionych wokół Ravensbrück. Siemens zatrudniał zresztą więźniów w kilku zakładach zlokalizowanych w pobliżu obozów koncentracyjnych, w tym Siemens und Halske AG położony przy obozie koncentracyjnym Groß-Rosen. Niedaleko Auschwitz-Birkenau z kolei powstał zakład urządzeń silnoprądowych Siemens Schuckertwerke GmbH. Więźniowie z podobozu w Bobrku wytwarzali przełączniki elektryczne do niemieckich samolotów i okrętów podwodnych. Koncern nie tylko wykorzystywał pracę więźniów, jeńców wojennych oraz wywiezionych do Niemiec robotników przymusowych, uczestniczył także w grabieży przemysłowej krajów okupowanych (w tym Polski i ZSRR). W efekcie w 1941 roku kapitał akcyjny firmy wzrósł do 400 mln reichsmarek.
To wreszcie Siemens opracował projekty krematoriów w obozie Auschwitz-Birkenau oraz zamontował w nich urządzenia gazowe. Dobrze mieć znajomości na szczycie władzy Jednak dostęp do bezpłatnej siły roboczej w niemal nieograniczonej ilości i do dużych zamówień państwowych wymagał znajomości na szczytach władzy, jakimi dysponował między innymi Allianz. Historia tej spółki sięga końca XIX wieku i już w czasie, gdy naziści doszli do władzy, była to największa firma ubezpieczeniowa w Niemczech. Wcześniej Allianz w trudnych dla partii nazistowskiej czasach udzielał jej pożyczek, a Hermann Göring bywał na obiadach z szefami firmy. Ścisłe związki, także personalne, pomiędzy nazistami a firmą utrzymywały się zresztą do końca wojny - prezes zarządu Allianz Kurt Schmitt, który zaoferował nazistom dotację 10 tys. marek na kampanię wyborczą, w latach 1933-35 był ministrem gospodarki Rzeszy. Był też honorowym członkiem SS, a Himmlera regularnymi dotacjami wspierał nawet po odejściu z rządu, kiedy został szefem rady nadzorczej koncernu AEG. Dzięki takim związkom hitlerowcy uzyskali od dyrektora generalnego Allianz, także związanego z najbliższym otoczeniem Hitlera, decyzję blokady wypłat świadczeń ubezpieczeniowych na rzecz Żydów poszkodowanych podczas Nocy kryształowej (zorganizowanego przez nazistów pogromu, podczas którego między innymi zniszczono tysiące sklepów i setki domów żydowskich), a należne im odszkodowania przejęło państwo.
Jeszcze bardziej jednak firmę obciąża fakt, że Allianz ubezpieczał mienie i personel obozów koncentracyjnych, w tym Auschwitz czy Dachau. Inspektorzy Allianz w celu oceny ryzyka ubezpieczeniowego nawet osobiście odwiedzali te obozy. Potęga BMW powstała dzięki nazistom Także rodzina Quandt, która od 1959 roku jest w posiadaniu kontrolnego pakietu akcji Bayerische Motoren Werke AG (BMW), miała świetne układy na szczytach władzy w czasach rządów nazistów. Ogromny kapitał, jakim dziś dysponuje jedna z najpotężniejszych dynastii niemieckich przedsiębiorców, został zgromadzony między innymi dzięki przejmowaniu firm, których właścicielami byli przedsiębiorcy żydowskiego pochodzenia. Niedawno Gabriel Quandt, potomek Günthera Quandta, i jego syn Herbert zostali zmuszeni do przyznania, że firmy należące do rodziny, stosowały dyskryminację wobec ludności żydowskiej i zatrudniały ponad 50 tys. przymusowych robotników, spośród których tysiące było więźniami obozów koncentracyjnych. Ówczesny nestor rodu Günther Quandt wstąpił do partii nazistowskiej 1 maja 1933 roku, kiedy Adolf Hitler zaledwie od miesiąca był kanclerzem Rzeszy. Günther wykorzystywał potem swoje członkostwo w partii oraz znajomości w Wermachcie, by zdobywać lukratywne kontrakty dla swojej firmy. Zapewne pomogła mu w tym także jego była żona (rozwiedli się w 1929 roku) - pozostawał z nią w przyjacielskich stosunkach, a kobieta została życiową partnerką mistrza propagandy, Josefa Goebbelsa. W 1937 r. Günther został mianowany przez samego Hitlera na Wehrwirtschaftsführera - stał się w ten sposób odpowiedzialny za całą gospodarkę wojenną Rzeszy, co dało mu nieograniczony dostęp do siły roboczej z nazistowskich obozów koncentracyjnych oraz jenieckich. W fabrykach Quandtów więźniowie pracowali przy produkcji amunicji, broni palnej, artyleryjskiej oraz baterii do łodzi podwodnych. Warunki pracy w tych zakładach były tragiczne. "Byliśmy traktowani bardzo źle, a wodę mogliśmy pić jedynie z toalet. Gdyby tego było mało byliśmy bici, a wielu z nas zginęło" - powiedział brytyjskiemu dziennikowi "Daily Mail" Takis Mylopoulos, były pracownik Quandtów. W Hanowerze, na terenie jednej z fabryk należących do rodziny, odnaleziono też plac do przeprowadzania egzekucji.
Historycy dowodzą, że zarówno Günter, jak i jego syn Herbert doskonale zdawali sobie sprawę, co dzieje się w ich fabrykach i sprawnie rozdzielali robotników pomiędzy różne zakłady swojego koncernu. Herbert zatrudniał także ukraińskich jeńców na swojej posiadłości poza stolicą Rzeszy. W 1946 r. Günter Quandt był sądzony za swoją działalność w czasie wojny, jednak nie jako czynny uczestnik zbrodni wojennych, a jedynie jako "Mitlaufer", czyli osoba, która akceptowała nazistowską ideologię. Po dwóch latach wyszedł na wolność i potem zasiadał w zarządzie wielu niemieckich firm, m.in. w Deutsche Bank. Sam koncern BMW w czasie II wojny światowej zajmował się produkcją silników dla Luftwaffe, a także wyposażonych w doczepiany kosz motocykli. Do 1940 roku produkowano także wojskowe samochody. Bawarskie zakłady, aby podołać zapotrzebowaniu nazistów na sprzęt, zatrudniały w swoich fabrykach więźniów z obozów koncentracyjnych oraz pracowników przymusowych. Volkswagen - "dziecko" epoki nazizmu Za współpracę z nazistami musiał przeprosić również inny motoryzacyjny niemiecki gigant - Volkswagen, marka stworzona przez samych hitlerowców. Pomysł na "samochód dla ludu" podrzucił Ferdinandowi Porsche sam Führer, podsunął też inżynierowi "żukowaty" kształt auta, na bazie którego potem oparto słynnego "Garbusa". KdF-wageny były wytwarzane od 1938 roku, ale podczas wojny do głównych zadań realizowanych przez ówczesny koncern należała produkcja sprzętu dla niemieckiej armii - głównie samochodów (w tym Kübelwagena, hitlerowskiego wojskowego jeepa) oraz amfibii. W 1998 roku firma przyznała, że dla jej potrzeb pracowało wtedy 15 tys. robotników przymusowych – wielu spośród nich na specjalne żądanie fabryki. Stanowili oni zdecydowaną większość siły roboczej w fabryce znajdującej się w dzisiejszym Wolfsburgu. Wielu z nich wywodziło się z obozów koncentracyjnych. Pod koniec wojny blisko 80 proc. robotników Volkswagena stanowili więźniowie. Diabeł ubierał się u Bossa Jednak reżim hitlerowski pozwalał zarobić nie tylko na dostawach dla armii. Krawca Hugo Bossa, właściciela zadłużonej fabryki odziedziczonej po rodzicach, przed bankructwem uratowało szycie mundurów dla policjantów i listonoszy. W 1931 roku kariera Bossa nabrała jednak rozpędu - został wtedy członkiem partii nazistowskiej (po wojnie tłumaczył, że dlatego, by ratować firmę od bankructwa). Dla SS, SA i Hitlerjugend Boss przygotował między innymi pierwowzory uniformów tych organizacji. Współpraca z nazistami bardzo mu się opłaciła, przed dojściem nazistów do władzy projektant zarabiał ponad 30 tys. marek rocznie, a w pierwszym roku wojny niemiecko-sowieckiej jego dochody były ponad stokrotnie wyższe (3,3 mln marek). O przeszłości firmy zrobiło się głośno dopiero w latach 90. Wtedy też wyszło na jaw, że Boss także korzystał podczas wojny z pracy przymusowej – w sumie kilkudziesięciu jeńców wojennych i ok. 150 robotników z krajów podbitych przez Rzeszę szyło ubrania dla tej marki. IBM pomógł policzyć Żydów Lista firm i instytucji oskarżanych o ukrywanie swych powiązań z III Rzeszą jest bardzo długa. Znajdują się na niej rządy różnych krajów, Watykan, szwajcarskie banki, Bank Anglii i szereg firm wyżej nie wymienionych, w tym Nestle (wykorzystywanie więźniów do pracy) oraz korporacje amerykańskie, takie jak Coca-Cola (Fanta powstała pierwotnie jako napój przeznaczony specjalnie dla nazistów). Najgłośniej było jednak o amerykańskim IBM-ie, który pomógł Trzeciej Rzeszy identyfikować i rejestrować osoby pochodzenia żydowskiego. Koncern dostarczył bowiem nazistom maszyny sortujące, wyposażone w karty perforowane - do III Rzeszy trafiły ich ponad dwa tysiące, a kolejnych kilka tysięcy znalazło się potem w państwach okupowanych. Zbieranie danych za pomocą kart perforowanych i maszyn sortujących najpierw było pomocne nazistom przy akcji sterylizacji osób upośledzonych, a potem ich eutanazji. Potem urządzenia i technologie IBM znalazły też zastosowanie w obozach koncentracyjnych. Pozornie miały one być wprawdzie wykorzystywane przy spisie ludności, jednak zarząd IBM był najprawdopodobniej świadomy, do czego Niemcy używają tych technologii. IBM zobowiązało się zresztą do regularnego serwisowania urządzeń i szkolenia personelu, który miał je obsługiwać.Na czele IBM stał wówczas przedsiębiorca sympatyzujący z nazistami: Thomas J. Watson..(źródło )

Gorylisko „ Przez większość stulecia wmawiano nam, że II wojna światowa (1939-1945) została wywołana przez Adolfa Hitlera i jego nazistów. Fakty dowodzą,  że była ona wywołana przez potężny kartel chemiczno naftowy i farmaceutyczny dla objęcia kontrolą miliardowych rynków dla towarów, które można było opatentować. Także I wojna światowa (1914-1918) była próbą podbicia świata przez korporacyjne interesy. Wspierały ją trzy koncerny niemieckie: Bayer, BASF i Hoechst. Te firmy kontrolowały ponad tysiąc patentów na świecie. W 1925 roku utworzyły one razem kartel IG Farben.Polacy nie mogą nie pamiętać działalności IG Farben bo miała ona  także miejsce na terenie Polski. Ten potężny kartel za miliard marek wybudował w  Oświęcimiu na 24 km2 największy w tym czasie  przemysłowy  kompleks chemiczny na świecie.  Miał on produkować  syntetyczny kauczuk , benzynę  i inne związki chemiczne potrzebne do  podboju Rosji (http://www.relay-of –life.org/pl/introduction/index.html).   W pobliżu wybudowano  obóz koncentracyjny. Stał się on  największym na świecie obozem niewolniczej pracy i równocześnie obozem zagłady. Prowadzono tam śmiertelne eksperymenty medyczne z wykorzystaniem  patentowanych leków firmy Bayer i Hoechst  oraz  innych należących do IG Farben.  „...”PO II wojnie światowej  wiele patentów Firmy BAYER/IG Farben znalazły się pod kontrolą rynku farmaceutycznego  takich firm jak Rockefeller (USA), Rotschild (W. Brytania, Francja).Zmieniając atom siarki  cząsteczki gazu musztardowego na atom azotu stworzono pierwszą strukturę do chemioterapii raka. Modyfikacje tej struktury chronione prawem  napędzały wielomilionowy przemysł tak wspaniale prosperujący dzięki epidemii raka. Zbrodniarze wojenni z firm BAYER, BASF, HOECHST zostali wkrótce wypuszczeni na wolność. Fritz Ter Meer  członek NSDAP, zbrodniarz wojenny  odpowiedzialny za IG Auschwitz, skazany w Norymberdze na 7 lat, został w 1956 roku ponownie prezesem firmy BAYER, Carl Wurster  członek rządu nazistowskich Niemiec, nadzorca Cyklonu B  został wybrany w 1952 roku ponownie prezesem firmy BASF. Friedrich Jahne członek nazistowskiej partii skazany za zbrodnie wojenne został w 1955 roku ponownie prezesem firmy HOECHST ( obecnie Sanofi). Dokumenty Kongresu USA i Norymberskich Trybunałów jednoznacznie dowodzą, że II wojna światowa była wspierana  przez niemiecki  kartel  naftowo farmaceutyczny IG Farben. Dokumenty te dowodzą, że bez IG Farben II wojna światowa  nie miałaby miejsca. W czasie tych wojen zabito ponad milion  wojskowych i cywilów nie licząc zabitych w komorach gazowych..  „...”Głównym architektem Unii Europejskiej był Walter Hallstein. Był on profesorem prawa i ekonomii  we Frankfurcie  głównej siedzibie IG Farben i nazistowskich finansistów. Był jednym z 12 sygnatariuszy traktatów, dzięki którym powstała Unia Europejska. Objął też  stanowisko pierwszego  prezydenta Komisji U. E.   i rządził  Europą przez 10 lat za pomocą kilku tysięcy wybranych w interesie kartelu biurokratów”...(więcej ) 

Republika bananowa – pejoratywne określenie słabego, politycznie niestabilnego państwa zaliczanego do krajów Trzeciego Świata, rzadziej innych, gospodarczo zależnego od eksportu jednego surowca i rządzonego w niedemokratyczny sposób, zazwyczaj przez dyktatora lub reżim wojskowy. „...”ermin wywodzi się od kontrolowanych przez Stany Zjednoczone (często przy pomocy CIA) krajów w Ameryce Łacińskiej i od posiadającej w nich monopol na uprawę owoców (banany i ananasy) korporacji United Fruit Company. „..(źródło )
Pojęcie ‘republika bananowa” nie wzięło się znikąd. Pechowym bohaterem jest Kolumbia. To w tym państwie w 1928 roku miała miejsce „bananowa masakra” wywołana przez drugiego, negatywnego bohatera, korporację United Fruit Company. O bananowej masakrze i jej wpływie na dalsze losy krajów Ameryki Środkowej i Południowej napiszę w dalszej części, a teraz kilka słów o amerykańskiej korporacji The United Fruit Company. Początki handlu bananami między Ameryką Łacińską a Stanami Zjednoczonymi zaczynają się od roku 1870. Wtedy to kapitan Baker z wyprawy po Karaibach przywiózł do Bostonu banany. W handlu bananami zwietrzył świetny interes i jako spółka Boston Fruit Company rozpoczął regularną wymianę handlową między krajami Ameryki Środkowej a Stanami Zjednoczonymi.
Jednocześnie mniej więcej w tym okresie inny Amerykanin, Minor Keith, budował linię kolejową w Kostaryce. Kostaryka nie dysponowała odpowiednim kapitałem, w zamian odwdzięczała się amerykańskiego inwestorowi dając mu ziemię wzdłuż torów i prawo do zarządzania kolejami przez kolejne 100 lat. Minor Keith uprawiał plantację bananów i jednocześnie finansował budowę kolejnych odcinków kolei. Obaj inwestorzy połączyli siły w 1899 roku. Zawiązali spółkę United Fruit Company, która szybko zdominowała handel bananami, stając się po 16-tu latach największym plantatorem, dystrybutorem i sprzedawcą bananów. UFCo stała się również największym prywatnym posiadaczem ziemi w tej części globu. W największym stopniu dominowała w Gwatemali, a także w Hondurasie, Kostaryce i Panamie. UFCo była też właścicielem największej na świecie prywatnej floty handlowej. Dominująca pozycja spółki wynikała z jej agresywnego stylu działania i skutecznego mariażu biznesu i polityki, co w biednych krajach kolonialnych nie było trudnym zadaniem. UFCo praktycznie kontrolowało państwo Honduras, pod względem rolniczym – posiadając na własność największe plantacje, pod względem ekonomicznym: uzależniając ten kraj od hodowli bananów. Praktycznie kontrolowała też scenę polityczną, wpływając na wybór najwyższych władz państwowych. To właśnie stąd wzięło się pojęcie„republika bananowa”; Honduras istniał jako państwo, lecz gospodarczo i politycznie należał do prywatnej korporacji. Jednym z powszechnych określeń na UFCo było “el pulpo,” czyli ośmiornica, z uwagi na szeroki wpływ korporacji na rządy, w których posiadała plantacje. Korporacja dyktowała warunki, unikała płacenia podatków, współpracowała z dyktatorami, doprowadzała do skrajnych nierówności społecznych. Plamą na honorze United Fruit Company jest wydarzenie z 1928 roku. Tragiczne warunki pracy w Kolumbii wywołały protesty pracowników, którzy zorganizowali strajk. Na ulicę wyszło ponad 10 tys. pracowników UFCo, ta nie umiejąc sobie poradzić z protestem zwróciła się o pomoc do rządu kolumbijskiego. Rząd zaprosił protestujących do rozmów a rzeczywistości wysłał wojsko do militarnego zdławienia protestu. Według rządowego komunikatu liczba ofiar śmiertelnych wynosiła 9. Z licznych raportów i korespondencji z tamtego okresu wynika, że od kul zginęło ok. 2.000 robotników. Wydarzenie to nazwane zostało „bananową masakrą”. Nie wpłynęło jednak ono specjalnie na zmianę kursu korporacji, która nie wahała się używać swoich wpływów i siły, by zdobywać koncesje i utrzymywać pozycję w „zdobytych” krajach. Słynny pucz w 1954, w trakcie którego UFCo organizując silny lobbing międzynarodowy i militarną prowokację ze strony rządu USA doprowadziła do odsunięcia od władzy prezydenta Gwatemali, który jako odważnie przeciwstawiał się władzy UFCo w tym kraju, nakładając na nią po raz pierwszy podatki i kontrolę celną. United Fruit Company stała się synonimem imperializmu i podręcznikowym przykładem neokolonializmu: korporacji eksploatującej surowce w krajach kolonialnych i ekonomicznie uzależniającej je od siebie. Po serii nietrafionych inwestycji, korporacja została połączona z AMK w 1970 roku zmieniając się w United Brands Company, a w 1990 roku pragnąc odciąć się od złej sławy przyjęła nazwę jej flagowej marki oficjalnie zmieniając się w Chiquita Brands International. Czy wprowadzenie nowej marki, zmiana nazwy korporacyjnej wpłynęły też na zmianę strategii działania. Czy Brands International stała się odpowiedzialną firmą, podejmującą rolę odpowiedzialnego przedsiębiorcy? O tym w następnej części: Druga twarz Chiquity.”...(źródło )

Ważne Historia powstania koncepcji osoby prawnej w USA[edytuj]W roku 1886 sędzia Morrison Waite prowadzący sprawę Hrabstwo Santa Clara przeciw Kolej Południowego Wybrzeża Pacyfiku, w której to sprawie korporacja nie godziła się na wyższe obciążenia podatkowe niż osób fizycznych, powołując się na Czternastą Poprawkę do Konstytucji USA, zakazującej państwu odmawiania jakiejkolwiek osobie pozostającej w granicach jego jurysdykcji równej ochrony praw, uznał, że prawo to znajduje zastosowanie również do korporacji.Utrwalana w kolejnych sprawach przez Sąd Najwyższy USA linia orzecznictwa (Charleston R. R. Company przeciw Letson – 1844 r. – korporacje uzyskują wgląd do uchwał władz lokalnych i możliwości badania zgodności tych praw z konstytucją; Dartmouth College przeciw Woodward – 1819 r. – proces uniezależniania się od stanowych legislatur) spowodowała traktowanie korporacji niczym osób fizycznych, a orzeczenie ich rozwiązania zaczęto porównywać z karą śmierci wykonaną na organizacji. 150 kobiet z Auschwitz. Czarna transakcja farmaceutycznego giganta”...”"Planujemy eksperymenty z nowym lekarstwem usypiającym. Bylibyśmy wdzięczni za dostawę pewnej liczby kobiet (...)", "200 marek za sztukę? To stanowczo za dużo (...)". "Kobiety są wychudzone, ale ich stan jest zadowalający (...)" - tak przedstawiciel wchodzącej w skład I.G. Farbenindustrie farmaceutycznej firmy Bayer negocjował z komendantem KL Auschwitz. Szczegóły transakcji wyszły na jaw dopiero w 1945 roku.”...”Początki chemicznej hydry III Rzeszy - potężnego koncernu I.G. Farbenindustrie - związane są z osobami Carla Duisberga (Bayer) oraz Carla Boscha (BASF). Na mocy zawartego między nimi w 1925 r. porozumienia powstała spółka I.G. Farbenindustrie Aktiengesellschaft, wywodząca się z połączenia firm: Bayer, BASF, Agfa, Hoechst, Greisheim i Weiler - ter Meer (1). II wojna światowa była dla I.G. Farbenindustrie złotym okresem. Słowa Richarda Sasuly’ego, że "bez I.G. Hitler nie mógłby nigdy rozpętać wojny", doskonale pokazują miejsce i rolę koncernu w historii Niemiec. Już pod koniec lat 30. dało się zauważyć w I.G. dominację tych gałęzi przemysłu, które bezdyskusyjnie wiązały się z przygotowaniami do wojny. Według danych z 1943 roku, Wehrmacht był w niemal stu procentach zależny od I.G. jeśli chodzi o produkcję kauczuku syntetycznego, metanolu, barwników, gazów bojowych i niklu.”...”Początki chemicznej hydry III Rzeszy - potężnego koncernu I.G. Farbenindustrie - związane są z osobami Carla Duisberga (Bayer) oraz Carla Boscha (BASF). Na mocy zawartego między nimi w 1925 r. porozumienia powstała spółka I.G. Farbenindustrie Aktiengesellschaft, wywodząca się z połączenia firm: Bayer, BASF, Agfa, Hoechst, Greisheim i Weiler - ter Meer (1).II wojna światowa była dla I.G. Farbenindustrie złotym okresem. Słowa Richarda Sasuly’ego, że "bez I.G. Hitler nie mógłby nigdy rozpętać wojny", doskonale pokazują miejsce i rolę koncernu w historii Niemiec.Już pod koniec lat 30. dało się zauważyć w I.G. dominację tych gałęzi przemysłu, które bezdyskusyjnie wiązały się z przygotowaniami do wojny. Według danych z 1943 roku, Wehrmacht był w niemal stu procentach zależny od I.G. jeśli chodzi o produkcję kauczuku syntetycznego, metanolu, barwników, gazów bojowych i niklu.”...”Zakup 150 kobiet do eksperymentówPorządkowanie dokumentów, które Rosjanie znaleźli w 1945 roku, po wkroczeniu na teren obozu, było zajęciem wymagającym zatrudnienia tłumacza. Został nim Gregoire M. Afrine. W obszernych zbiorach poniemieckich papierów znalazł on m.in. listy wysyłane z firmy Bayer do komendanta Auschwitz. Korespondencja dotyczyła sprzedaży 150 kobiet, więźniarek, które miały stać się materiałem doświadczalnym w eksperymentach medycznych prowadzonych przez fabrykę należącą do potężnego wówczas koncernu I.G. Farbenindustrie.Zeznania człowieka, którego przesłuchano w szóstym procesie norymberskim, opublikował 15 listopada 1947 roku dziennik "Herald Tribune". Na jego łamach przytoczono fragmenty tej korespondencji. Wynikało z niej, że kombinat I.G. Farben kupił 150 więźniarek. Zanim jednak doszło do sfinalizowania transakcji, nabywca narzekał na zbyt wygórowaną cenę 200 marek za sztukę. video prof. Pawłowicz: To jest nękanie”....(więcej )

Mój komentarz Jeśli ktoś powie ,że Agora to wyjątkowo szmatława korporacja to może oczekiwać procesu o zniesławienie , no właśnie czego zniesławienie. Korporacja równa istocie ludzkiej .Nieśmiertelna, zdolna do gnębienia istoty ludzkiej procesami przez całe życie . Teraz lewactwo chce dać jakimś programom status prawny równy człowiekowi.

Komputer zacznie się procesować o dobre imię , posiadać nieruchomości i pracowników . Gromadzić zyski i je inwestować Mamy kolejny problem po lewackich , wiecznych zwolnionych z podatku spadkowego i jakiegokolwiek innego podatku fundacjach w USA . I korporacjach typu banki, koncerny. I czy za skasowanie skomplikowanego programu komputerowego człowiek pójdzie do więzienia skazany za zabójstwo. Dzięki istnieniu koncernów ,i nadaniu im osobowości prawnej ich właściciele , czyli rody lichwiarzy, plutokratów, oligarchów przemysłowych i finansowych stali się bezkarni. Żaden właściciel niemieckich, angielskich, czy amerykańskich  korporacji dokonujących zbrodni w socjalistycznych Niemczech lewicowca Hitlera, czy innych miejscach  i innym czasie  nie został skazany za zbrodnie posiadanych przez siebie korporacji , swojej własności  . Nie musiał oddać zysków jaki osiągnął dzięki posiadaniu ich akcji. Żaden Rothschild, czy Warburg nie został dotąd skazany  za oszustwa i i zorganizowaną przestępczość finansową realizowana przez banki i korporacje angielskie i amerykański e,których są właścicielami  . I oto samo chodzi teraz w debacie o przyznanie osobowości prawnej programom komputerowym. O bezkarność ich właścicieli . Program oszuk, wywoła wojnę , zabije miliony ludzi , po czym taki Rothschild , czy Soros powie ,że co prawda wszystkie zyski z działalności przestępczej płynęły do niego , a e on za nic nie odpowiada , bo jego program komputerowy , jego korporacja, jego fundacja jest osobą i posiada osobowość prawną.  A zadaniem lewków jest wmówić durnocie , wmówić ludziom ,że  lichwiarzom , Rothschildom ,Sorosom  chodzi o ich emerytury , zasiłki społeczne  i bezpłatną służbę zdrowia.  

Marek Mojsiewicz

Proroctwa i argumenty Jeszcze raz się potwierdziło, że literatura wyprzedza życie i to znacznie. Oto jak w słynnym poemacie „Szmaciak w mundurze, czyli Wojna Pcimska” Janusz Szpotański przedstawiał rozmowę generała Tumora z komendantem milicji Maczugą przed rozpoczęciem pacyfikowania strajku w początkach stanu wojennego: „Stary towarzysz, zasłużony, samego jeszcze znał Stalina... Fakt, że ma głupawego syna, ale to zawsze syn rodzony. Więc oszczędź Alka, bardzo proszę! Ja ze swej strony zaraz wnoszę pismo o awans.” Chodziło o Aleksa Wardęgę, gęgacza, który w stanie wojennym schronił się w kombinacie i właśnie przygotowywał płomienny tekst pod tytułem „Oskarżam!”, którym zamierzał skonfundować zomowców. Czyż Aleks Wardęga nie przypomina aby pana redaktora Adama Michnika? Ale proroctwa wspierały nie tylko Janusza Szpotańskiego, bo cóż w poemacie „Pan Tadeusz” pisze Adam Mickiewicz, jakie słowa wkłada w usta Klucznika Gerwazego? „Gdy wielki wielkiego dusi, my duśmy mniejszych – każdy swego!” Tedy nie możemy się dziwić, że Aleks Wardęga, to znaczy pardon – oczywiście pan redaktor Adam Michnik – przezwyciężył swą nieprzejednaną niechęć do dzikiej lustracji i za pośrednictwem pana redaktora Tomasza Piątka, bez ceregieli zlustrował Antoniego Macierewicza – że ten współpracował kiedyś z Robertem Luśnią, który był tajnym współpracownikiem SB. Rzeczywiście tak było, ale wcześniej nikt nie wiedział, że Robert Luśnia był konfidentem, podobnie, jak większość ludzi nie wiedziała, że jeden z filarów „Gazety Wyborczej”, prawa ręka pana redaktora Adama Michnika, pan red. Lesław Maleszka też był konfidentem Służby Bezpieczeństwa. Pan Maleszka – podobnie jak pan redaktor Michnik – był nieubłaganym przeciwnikiem dzikiej lustracji, więc nawet gdy się wydało, że był konfidentem, pozostał pracownikiem „Gazety Wyborczej” ze względów „humanitarnych”. Dlaczego pan redaktor Michnik miał tyle wyrozumiałości wobec pana Maleszki, podczas gdy w przypadku pana Roberta Luśni zademonstrował nieprzejednaną pryncypialność? Jedną z przyczyn jest słynna „mądrość etapu”, charakterystyczna dla środowiska „lewicy laickiej”, czyli dawnych stalinowców, w pierwszym lub drugim pokoleniu, którzy z różnych przyczyn, również rasowych, w latach 60-tych przywdziali płaszcze Konrada. Mądrość etapu polega na tym, że nic nie jest ani dobre, ani złe – bo wszystko zależy od etapu. Kiedy, dajmy na to, ktoś próbuje zlustrować Lecha Wałęsę, to „Gazeta Wyborcza” wprost nie znajduje dla takiej podłości słów oburzenia. Kiedy jednak chodzi o Antoniego Macierewicza, to lustracja jest nie tylko dozwolona, ale również moralna, nawet gdy chodzi tylko o Roberta Luśnię. Ale samą skłonnością do mądrości etapu” wszystkiego wytłumaczyć się nie da, bo mądrość etapu pojawia się w momencie pojawienia się nowego etapu. Cóż to zatem za etap? Właśnie zakończyły się manewry „Anakonda”, mające stworzyć wrażenie, iż Ameryka umacnia „wschodnią flankę NATO”. Te manewry były elementem budowania przez USA antyrosyjskiej krucjaty. Trudno sobie wyobrazić taką krucjatę bez udziału w niej Niemiec. Tymczasem Niemcy najwyraźniej przeżywają rozterkę – czy mianowicie trzymać się strategicznego partnerstwa z Rosją i przeczekać prezydenta Obamę, czy też machnąć ręką na strategiczne partnerstwo i wziąć udział w krucjacie przeciwko złemu ruskiemu czekiście Putinowi. Z jednej strony niemiecki minister spraw zagranicznych Walter Steinmeier nie tylko skrytykował NATO za „wymachiwanie szabelką”, ale opowiedział się za zniesieniem sankcji wobec Rosji, jednak z drugiej strony Amerykanie poszukują argumentów, które mogłyby przekonać również ministra Steinmeiera do zmiany stanowiska. Jednym z tych argumentów jest przyzwolenie na odbudowanie niemieckich wpływów w naszym nieszczęśliwym kraju, to znaczy – powstrzymanie ześlizgu Platformy Obywatelskiej, którą uważam za polityczną ekspozyturę Stronnictwa Pruskiego. Więc Nowoczesna, którą utworzono w celu zatopienia i zastąpienia Platformy, jest właśnie kontrolowana przez CBA, czy prawidłowo rozliczyła kampanię wyborczą. Prezydent Duda podczas wizyty w Berlinie wyraził zadowolenie z „pojednania” z Niemcami, a z kolei książę-małżonek Radosław Sikorski, który akurat towarzyszył małżonce na konferencję grupy Bilderberg, nieubłaganym palcem wskazał właśnie na ministra Macierewicza. Nic zatem dziwnego, że wierna leninowskim przykazaniom o organizatorskiej funkcji prasy „Gazeta Wyborcza” natychmiast zlustrowała ministra Macierewicza, posługując się Robertem Luśnią, a w ślad za nią podążyły również niemieckie gazety dla Polaków. W rezultacie pan Schetyna złożył wniosek o wotum nieufności wobec ministra Macierewicza. Czy jednak minister Macierewicz wystarczy by przekonać ministra Steinmeiera? Apetyt wzrasta w miarę jedzenia, więc obawiam się, że na tym się nie skończy, że argumentem, który mógłby przekonać Niemców do udziału w krucjacie, byłaby amerykańska zgoda na rewizję postanowień konferencji czterech mocarstw w Poczdamie.

Stanisław Michalkiewicz

24 czerwca 2016 Kolejne zobowiązanie wyborcze Prawa i Sprawiedliwości zostanie zrealizowane

1. W tym tygodniu bez specjalnego rozgłosu odbyło się w Sejmie pierwsze czytanie rządowego projektu ustawy o zmianie ustawy o minimalnym wynagrodzeniu za prace oraz niektórych innych ustaw.Wspomniany projekt dotyczy minimalnej stawki godzinowej w umowach zlecenia, a także w tzw. samozatrudnieniu w wysokości 12 zł brutto. Przypomnijmy, że ta decyzja była poprzedzona porozumieniem zawartym pomiędzy pracodawcami, związkowcami i przedstawicielami rządu na posiedzeniu Rady Dialogu Społecznego w Warszawie w dniu 7 kwietnia Porozumienie to zasługuje wręcz na miano historycznego, bo po raz pierwszy pracodawcy zgodzili się z reprezentantami pracowników na wyraźnie podniesienie płacy minimalnej (w tym przypadku godzinowej), a rząd zdecydowanie ten kompromis poparł, zdając sobie sprawę, że od następnego roku także zlecenia na pracę przez instytucje publiczne, będą wymagały przeznaczenia na nie znacznie wyższych niż do tej pory środków pieniężnych.

2. Stawka ta jak już wspomniałem będzie wynosiła 12 zł brutto za godzinę zarówno w umowach zlecenia jak w przypadku jednoosobowej działalności gospodarczej (samozatrudnienia) przy czym stosowna ustawa ma wejść w życie od 1 stycznia 2017 roku. Przedstawiciele pracowników zgodzili się na takie rozwiązanie, ponieważ pracodawcy twierdzili, że w przypadku umów zawartych na cały rok 2016 konieczność podniesienia wynagrodzeń dla ich pracowników do tego poziomu spowoduje ich nieopłacalność, a tym samym może doprowadzić do bankructw wielu firm (ten postulat podnosiły organizacje zrzeszające firmy ochroniarskie). Presja ze strony Rady Ministrów na to rozwiązanie świadczy o determinacji rządu Prawa i Sprawiedliwości, żeby poprzez regularne podnoszenie poziomu płacy minimalnej w tym przypadku w ramach umów zleceń a teraz także „etatowej” płacy minimalnej, wręcz „wymuszać” na pracodawcach regulacje płacowe „w górę”.

3. Kilkanaście dni temu Rada Ministrów podjęła także decyzję o podwyżce „etatowej” płacy minimalnej na rok 2017 z 1850 zł do 2000 zł brutto czyli aż 150 zł. Teraz sprawa ta będzie przedmiotem obrad Rady Dialogu Społecznego (przedstawiciele organizacji pracodawców, organizacji pracowników – największe związki zawodowe, przedstawiciele rządu) i jak można się domyślać spotka się z poparciem związkowców i zostanie chłodno przyjęta przez pracodawców ale miejmy nadzieję, że ten nowy poziom płacy minimalnej związany z zatrudnieniem etatowym, zostanie jednak zaakceptowany. Pracodawcy będą podkreślali zbyt gwałtowny wzrost kosztów płacowych i straszyli rozrostem szarej strefy zatrudnienia ale rząd w tej sprawie jest zdeterminowany ponieważ realizuje strategię „wymuszania” wzrostu płac w Polsce poprzez instrument płacy minimalnej.

4. W tej sytuacji najprawdopodobniej nastąpi podniesienie stawki godzinowej do 13 zł za godzinę brutto, ponieważ przy ustawowych 168 godzinach pracy miesięcznie daje wynagrodzenie w wysokości 2184 zł brutto miesięcznie i w związku z tym jest o 184 zł wyższe od minimalnego wynagrodzenia na podstawie umowy o pracę (ustalonego na ten rok 2017 w wysokości 2000 zł). Natomiast taka relacja pomiędzy tymi minimalnymi wynagrodzeniami (niższa płaca etatowa, wyższa godzinowa), zdaniem minister rodziny, pracy i polityki społecznej Elżbiety Rafalskiej, będzie zachęcała pracodawców zarówno publicznych jak i prywatnych do zatrudniania na podstawie umów o pracę, a nie umów zlecenia czy samozatrudnienia, bo te pierwsze będą jednak wyraźnie „tańsze”. Tymi wszystkimi decyzjami dotyczącymi zarówno poziomu płacy minimalnej (godzinowej i etatowej) jak i programem 500 plus, rząd premier Beaty Szydło, konsekwentnie realizuję strategię „wymuszania” wzrostu płac w naszym kraju i jest to realizacja jednego z najważniejszych zobowiązań Prawa i Sprawiedliwości z kampanii wyborczej. Kuźmiuk

Życie z exitem, czyli druga szansa Bismarcka Problemy, jakie ściąga na Polskę brytyjskie referendum, nie są warte satysfakcji, jaką niesie ze sobą kopniak wymierzony przez wyspiarzy w tyłek różnych Junckerów, Timmermansów i Schulzów. Tym bardziej, że ci ostatni raczej nie nabiorą po nim rozumu, nie uderzą się w pierś, że wkurzenie brytyjskich, i przecież nie tylko brytyjskich wyborców na Unię (sondaże pokazują na przykład, że za wyjściem z UE zagłosowaliby też dziś, gdyby mogli, Francuzi) to owoc ich polityki. Reakcja na rozpychanie się łokciami Komisji Europejskiej, która usiłuje być czymś, czym traktaty wspólnotowe jej nie czynią, jakimś europejskim nad-rządem, dyscyplinującym państwa członkowskie, choćby na razie tylko te słabsze, które, jak Polskę, można poniżać bezkarnie i we współpracy z miejscowymi kolaborantami. Na ideologiczny obłęd genderu, multikulturalizmu, politycznej poprawności i głaskania imigrantów, na arogancję biurokratów, pozwalających sobie pouczać suwerenne państwa i ich przywykłych od pokoleń do demokracji obywateli tonem przemądrzałych arystokratów - i tak dalej.Teoretycznie, brytyjskie referendum powinno być impulsem do opamiętania i zejścia z dotychczasowej drogi, do znalezienia dla wspólnoty nowych, odbudowujących zaufanie i poparcie wyborców rozwiązań, słowem - do przypomnienia sobie, co to jest demokracja, o której europejskie elity tak dużo mówią, że już na śmierć zapomniały.Spójrzmy choćby na europarlament, gdzie dominujące frakcje - socjaldemokratyczna i chadecka (pytanie za milion: czym się różni europejska socjaldemokracja od chadecji, bo ja takiej różnicy nijak nie umiem dostrzec) - od lat zwykły demonstracyjnie pokazywać mniejszym, że nie mają i nigdy nie będą miały nic do powiedzenia. To wszystko należałoby zmienić, wrócić do Schumana i ojców założycieli, przemyśleć przyczyny, dla których Europa potrzebuje integracji, i skupić się na nich, a nie na wykorzystywaniu wspólnotowych struktur do odgórnej rewolucji, która pierwotny pomysł na wspólną Europę zaczęła przepoczwarzać w jakąś parodię niesławnej pamięci Związku Sowieckiego.Jestem jednak dziwnie spokojny, że takiego otrzeźwienia nie będzie. Eurokracja oraz polityczne elity Niemiec już bowiem dokonały swojej oceny sytuacji i przyczynę problemów znalazły nie tam, gdzie ona jest naprawdę, ale zupełnie gdzie indziej. Konstrukcja Unii jest w porządku, my, jej elity, też jesteśmy w porządku, więc co nie jest? Po pierwsze, Wielka Brytania, która ciągle odstaje, nie weszła do euro, stale odgrywa rolę hamulcowego integracji (a więcej integracji jest przecież oczywistym i jedynym lekiem na wszelkie problemy integracji) i opóźnia marsz. Po drugie - nowe kraje członkowskie, które, trzeba to sobie wreszcie powiedzieć, na fali ogólnego entuzjazmu przyjęto do Unii za wcześnie. To jednak kraje cywilizacyjnie zapóźnione, dzikie, katolickie, autorytarno-nacjonalistyczne i tak dalej.Unia bez Wielkiej Brytanii będzie siłą rzeczy Unią bardziej jeszcze niż dotąd niemiecką, zwłaszcza że Francja coraz bardziej podupada, nie mogąc sobie poradzić z własnym socjalnym rozwydrzeniem. A niemieckie elity zawsze skłonne są do poczucia wyższości i przeświadczenia, że prawo urządzenia wszystkim gorzej zorganizowanym i mniej pracowitym narodom świata tak, jak być powinien urządzony, nie tylko należy im się jak psu buda, ale wręcz stanowi ich historyczną misję. Szczególnie dotyczy to "międzymorza". Kanclerz Bismarck, półtora wieku temu odsunięty przez niezrównoważonego Kajzera, co było praprzyczyna kataklizmów, dostał właśnie drugą szansę.Nie ma się co rozwodzić nad tym, co już przećwiczone i znane od wieków. Tam, gdzie oficjalnie mówi się o cywilizacyjnej misji, modernizowaniu zacofanych ludów i tak dalej, tam z reguły w praktyce idzie o ich eksploatowanie i maksymalizowanie zysków. To nie ideolodzy określają praktykę "cywilizowania", ale menadżerowie wielkich korporacji, jak dziś nazwały się dawne, kolonialne kompanie handlowe.

Jeśli Unia pójdzie w kierunku bardziej scentralizowanej "starej" Europy i wschodnich rubieży, o ograniczonym wpływie na polityczne działania wspólnoty, traktowanych jako obszar dopiero "cywilizowany", czyli jako rezerwuar siły żywej i rynek zbytu, to znajdziemy się w sytuacji wymagającej zarazem politycznej giętkości, jak i uporu. Formuła, której użyłem wyznaczając zadania dla stowarzyszenia Endecja - cała Polska musi być Wielkopolską, tą z czasów Cieszkowskiego i Cegielskiego - wydaje mi się dzisiaj jeszcze bardziej stosowna niż wczoraj. Pytanie, czy Polska ma elity zdolne sprostać takiemu wyzwaniu. Na razie, moim skromnym zdaniem, nie, a czasu coraz mniej.Polityczną odpowiedzią eurokracji na "brexit" będzie więc raczej szybkie domknięcie go, zanim by się Brytyjczycy rozmyślili - niech idą mąciciele do diabła i nam nie przeszkadzają! - zacieśnienie kontroli nad strefą euro i nasilenie presji na Polskę oraz inne kraje Europy Środkowej. Podejrzewam zresztą - pisałem tu już - że ten plan przyjęto w Brukseli i Berlinie już dawno, i wszystkie wzmacniające antyunijne nastroje posunięcia Komisji i Parlamentu Europejskiego nie były głupotą, ale prowokacją. Oczywiście, był to pomysł równie ryzykowny jak niemieckie "herzlich willkommen" dla imigrantów, bo zwycięstwo brytyjskich eurosceptyków doda skrzydeł wrogom obecnego kształtu Unii w innych krajach. Ale Junckery, Timmermansy i Schulze mają głębokie przekonanie, że nad tym zapanują.Czy tak się stanie, Bóg jeden raczy wiedzieć, bo dalszy rozwój wypadków jest zupełnie nieprzewidywalny, i tłumy ekspertów wróżące dziś zawzięcie z fusów można z pełnym spokojem zignorować - oczywiście, któryś z nich ze swymi przepowiedniami trafi na mocy zwykłego rachunku prawdopodobieństwa, ale dopiero po fakcie dowiemy się, który. Na razie wiadomo tylko tyle, że po raz kolejny wiara w "koniec historii" okazała się śmiechu warta. Rafał Ziemkiewicz

Refleksje nad zapalonym lontem *Lewy wajchowy * Co w garści, co na dachu… *Mafijne rodziny bliskie kompromisu? „Te, Mateusz, wajchę przełóż!” – słyszało się na ulicach w późnych latach 70-ych. Skąd biorą się takie powiedzonka, uliczne „bon-moty”, które robią potem uliczne kariery?... I czy taką właśnie postać werbalną mógłby przyjąć rozkaz oficera prowadzącego wydany podwładnemu agentowi? Mniejsza z tym, ważne, że „Mateusz, wajchę przełóż” nadaje się dzisiaj świetnie na hasło programowe ruchu KOD. Chodzi, rzecz jasna, o przełożenie wajchy władzy na lewo, o powrót do status quo ante, o wysadzenie z posad władzy układu nie skażonego spodstolnym grzechem pierworodnym. Lont zapalił Rzepliński, KOD jest „wajchą”, Nowoczesna – perfumowaniem smrodu po rządach PO, ale wszystko to jeszcze za mało, by nastąpiła pożądana eksplozja wysadzająca, bo ciągle za mało jest” materiału wybuchowego”. Stąd „procedury brukselskie”, medialny klangor żydowskiego lobby politycznego, lewackie zwieranie szyków i pośladków, kolejna próba budowy „jednolitego frontu ludowego” etc. Bo dopiero jednolity front KOD, Nowoczesnej, PO, PSL i „żywiołów” drobniejszego płazu miałby niejakie szanse w wyborczym zwarciu z PiS-em, kukizowcami, narodowcami i resztą prawej strony. Cóż, ba! Łatwiej pomyśleć, niż wykonać. Lepsza PO w garści, niż „jednolity front lewicy” na dachu – tak zapewne kalkuluje Schetyna, a dla Petru z kolei – lepsza w ręku Nowoczesna. Jako że ostatnie słowo mają jednak „funkowie” ze służb tajnych – ta rywalizacja między Schetyną a Petru świadczyć może o podziale pośród ukadrowionej teraz gdzie indziej agentury b. WSI: likwidować już PO, czy jeszcze tolerować tę pozorną dwupartyjność?... I czy ten podział nie przebiega aby po linii podziału między przewrbowańcami z WSI do BND – a tymi, co przewerbowali się do CIA? Zbyt cwani to jednak mafiosi, by długo trwać w takim konflikcie, w takim klinczu, gdy w grę wchodzi odzyskanie utraconego w 2015 roku władztwa nad całym życiem państwowym i gospodarczym! Sądzę więc, że wcześniej czy później dojdzie do ponownego” porozumienia nad nowymi podziałami” i dwie rodem z WSI mafijne „rodziny” znajdą kompromis. Już dzisiaj ruch KOD jest przecież rezultatem kompromisowych, wstępnych przymiarek, podobnie jak było nim zaangażowanie się Rzeplińskiego w podpalenie lontu pod Trybunałem Konstytucyjnym. Wydaje się, że najtrudniejsze w tym przygotowywanym kompromisie będzie uzgodnienie, kto właściwie miałby kierować w ostatecznej instancji tym „jednolitym frontem lewicowym”? PO, chociaż skompromitowana, dysponuje silnymi strukturami terenowymi, zaprawionym aparatem wyborczym i pieniędzmi; ta mafijna „rodzina”, która wystrugała PO i opiekowała się nią w ostatnich latach (czy aby nie przewerbowańcy z WSI do niemieckiego BND?) niełatwo ustąpi ze swych apetytów. Z kolei ta mafijna rodzina, która postawiła na Nowoczesną jako PO-bis (przewerbowańcy z WSI do CIA?) też ma swoje silne racje dla wsparcia swoich apetytów: jakiż to byłby „jednolity front lewicy” z udziałem prześmierdłej na wszystkie strony PO?... Gdy chodzi o sam KOD – bez względu na to, która z „rodzin” go wymyśliła ( a może być i wspólnym projektem obydwu…) - na razie zagospodarowywany jest przez żydowskie lobby polityczne: juźci „filantrop” Soros nie tylko kupił udziały w „GW” ale zapowiedział przecież wsparcie dla budowy osobnych mediów KOD-u! W najbliższej przyszłości można zatem spodziewać się dyscyplinowania liderów PO, Nowoczesnej i KOD . Jeśli bowiem dojdzie do kompromisu tych trzech pozakonstytucyjnych ośrodków władzy - dwóch mafijnych „rodzin” i żydowskiego lobby politycznego – dobrani liderzy jednolitego frontu lewicy nie mogą grymasić i wierzgać przeciw tak trudno znalezionemu i tak trudnemu do utrzymania kompromisowi. KOD będzie ważnym ogniwem w przyszłym, projektowanym „jednolitym froncie lewicy”, bo to on dostarcza dzisiaj najwięcej „surowizny”, chociaż jego terenowe struktury są liche. Ale od czego forsa” „filantropa”?... Będą srebrniki – znajdą się i Judasze. Tak być powinno, aby projekt się udał – ale czy tak będzie?...W zderzeniu z praktyką różnie to bywa, zwłaszcza w środowisku lewicy i bez względu na to, kto tam jakie kostiumiki polityczne przywdziewa: gdy przychodzi do układania list wyborczych, obsadzania miejsc na tych listach, gdy w wąskich gronach zapadają decyzje o poselskich i senatorskich synekurach z wszystkimi intratnymi „przyległościami” – o, „kły i pazury” to przecie określenie eufemistyczne. Trafniej określa to Julian Tuwim w swym „Balu w operze”, w scenie bufetowej: „A najgorzej – przy kawiorze. Tam – na zabój, tam – na noże!”. Prawica, z powodu swej hierarchicznej wizji społeczeństwa, łatwiej uznaje wspólny autorytet; demokraci mają z tym problemy, stąd gdzie nie splunąć na lewicy – tam każdy produkuje autorytety własne na bieżący użytek i wedle mądrości kolejnego etapu. Stąd niebywały pluralizm autorytatywny na lewicy! Scenariusz odzyskania władzy jest zatem nakreślony. Lont pod rządem PiS – - już podpalony; owszem, trzeba go jednak sztukować za granicą, przedłużać, bo zakładana szybka kapitulacja PiS nie nastąpiła; trzeba tez gromadzić dodatkowy materiał wybuchowy, bo ten dotąd zgromadzony nie wystarcza. Kto wie, może ten lont zgaśnie zanim zgromadzi się ten materiał w dostatecznej ilości, o dostatecznej sile rażenia? Nawet najbardziej ideowym, ofiarnym terrorystom niekiedy nie wybuchają tłuste pasy z ładunkami… Człowiek strzela, Pan Bóg kule nosi… Co nie znaczy, by na „strzały zza węgła” reagować wyłącznie rozdzieraniem szat, świętym oburzeniem, licząc wyłącznie na Opatrzność. Zbiór zastrzeżony IPN na przykład zawiera sporo dobrej amunicji, do wykorzystania. Owszem, rozumiem, nie jestem dzieckiem: w polityce lepszy „hak” w ręku niż prawda na dachu czy pod strzechą, ale w tym zbiorze zastrzeżonym są i haki już „puste” – bo „zahakowani” nie żyją albo odeszli z życia publicznego – ale do celnego wykorzystania, bo kompromitujące układ spodstolny. Przebogata aferalność i korupcja byłych rządów III RP – jeśli dostatecznie głęboko, starannie i konsekwentnie pogrzebać w niej rękami wytrawnych prokuratorów – równie dostarczyć może dobrej, solidnej amunicji dla celnych strzałów, nie tylko o wartości poznawczej. A i wstępne „audyty” co poniektórych instytucji też mogą ciężko poranić wroga, a przynajmniej zmusić jego armaty do milczenia. „Na wojnie jak na wojnie” – nawet jeśli nazywa się to tylko, kiepskim eufemizmem, „walką o kształt polskiej demokracji”. Marian Miszalski

Będzie jak za Gierka? Kiedy w 29 miastach w Polsce, a także w kilku miejscowościach za granicą, z inicjatywy Komitetu Obrony Demokracji, a ściślej – z inicjatywy jego bezpieczniackich pomysło - i mocodawców obchodzony był Dzień Konfidenta, prezes PiS Jarosław Kaczyński grzmiał jak piorun przeciwko „rebelii” godzącej w „suwerenność”, której Prawo i Sprawiedliwość kreowało się jedynym defensorem. Ludzie, jak wiadomo, mają dobrą pamięć, ale krótką i na tym spostrzeżeniu już niejedną polityczną strategię zbudowano. Ale – jak przestrzega poeta - „na tym świecie pełnym złości nigdy nie dość jest przezorności”, więc na wypadek, gdyby ktoś jednak to i owo sobie przypomniał, w sukurs amnezji przychodzi to, co Francuzi wymowni nazywają „emploi”. Jak to pisał kiedyś Antoni Słonimski w felietonie poświęconym zaangażowaniu, do którego nawoływali publicyści partyjni - przed rozpoczęciem nowego sezonu teatralnego, do którejś z warszawskich kawiarni schodzili się aktorzy i czekali na zaangażowanie. Ale nie oczekiwali byle jak, tylko każdy zgodnie ze swoim emploi; amant w pelerynie nerwowo palił papierosa, komik w kraciastej marynarce przymilnie się uśmiechał, amantki sączyły przez słomkę mazagran, ukazując rąbek koronkowej halki i tylko pierwsze naiwne się zmieniały, bo jak długo można grać rolę pierwszej naiwnej? Skoro tedy role zostały rozdane, a emploi ustalone, to nawet jeśli jakaś pamiętliwa Schwein przypomni sobie, że w 2003 roku Anschluss do Unii Europejskiej stręczyła nie tylko Platforma Obywatelska, ale również Prawo i Sprawiedliwość, albo, że 1 kwietnia 2008 roku za ustawą upoważniającą prezydenta do ratyfikowania traktatu lizbońskiego głosowali nie tylko posłowie Platformy Obywatelskiej, ale również wielu posłów Prawa i Sprawiedliwości z prezesem Jarosławem Kaczyńskim na czele – to nawet wtedy nic strasznego jeszcze się nie stanie, bo zawsze można powiedzieć: no tak, i my i oni robiliśmy to samo, ale jeśli dwóch robi to samo, to wcale nie jest to samo. Platforma Obywatelska, jeśli już cokolwiek robi, to robi to z wrodzonej predylekcji do zdrady i zaprzaństwa, podczas gdy Prawo i Sprawiedliwość, jeśli już cokolwiek robi, to robi to z gorącej miłości do ojczyzny i płomiennego patriotyzmu. Słowem – jak mawiano w Hitlerjugend - „czysty typ nordycki i bez mydła jest czysty” i nie zaszkodzi mu nic, nawet Rassenschande. Bywają jednak sytuacje kłopotliwe, kiedy nawet emploi nie wystarcza. Oto 20 maja br. Sejm 221 głosami Prawa i Sprawiedliwości uchwalił ustawę o Bankowym Funduszu Gwarancyjnym, w której znajduje się między innymi art. 201 ust. 1, zgodnie z którym Bankowy Fundusz Gwarancyjny może „bez zgody właścicieli oraz wierzycieli podmiotu w restrukturyzacji dokonać 1) umorzenia lub konwersji zobowiązań w celu dokapitalizowania podmiotu w restrukturyzacji; 2) umorzenia lub konwersji zobowiązań przenoszonych do instytucji pomostowej w celu wyposażenia jej w fundusze własne; 3) umorzenia lub konwersji zobowiązań przenoszonych w ramach instrumentu wydzielania praw majątkowych; 4) umorzenia zobowiązań w ramach instrumentu przejęcia przedsiębiorstwa.” Ustęp 2 tego artykułu stanowi, że „umorzenie lub konwersja zobowiązań w celu dokapitalizowania podmiotu w restrukturyzacji jest dopuszczalna w przypadku, gdy w jej wyniku podmiot w restrukturyzacji spełni określone odrębnymi przepisami warunki prowadzenia działalności oraz istnieją uzasadnione przesłanki, że w wyniku restrukturyzacji o której mowa w art. 214, osiągnie długoterminowa stabilność finansową.” Co z tego wynika? Ano to, że Sejm przeszedł do porządku nad art. 64 ust. 3 konstytucji, stanowiącym, że „własność może być ograniczona tylko w drodze ustawy I TYLKO W ZAKRESIE, W JAKIM NIE NARUSZA ISTOTY PRAWA WŁASNOŚCI.” (podkr. SM). Umorzenie lub konwersja wierzytelności bez zgody wierzyciela jest naruszeniem istoty prawa własności, do której należy plena in re potestas czyli pełne władztwo nad rzeczą, przysługujące WŁAŚCICIELOWI, z wyłączeniem innych osób. Regulacja te sprzeczna jest również z art. 508 kodeksu cywilnego, który stanowi, że zobowiązanie wygasa, gdy WIERZYCIEL zwalnia dłużnika z długu, a dłużnik zwolnienie przyjmuje. W tej czynności nikt nie może wierzyciela zastąpić i umorzyć wierzytelności w jego imieniu, nawet gdyby bankowi, co to znalazł się w finansowych tarapatach, było to bardzo na rękę. Tymczasem wspomniana ustawa idzie jeszcze dalej, stanowiąc w art. 105 ust. 3, że „prawomocny wyrok sadu administracyjnego stwierdzający wydanie przez Fundusz decyzji z naruszeniem prawa, nie wpływa na ważność czynności prawnych dokonanych na jej podstawie i nie stanowi przeszkody do prowadzenia przez Fundusz działań na jej podstawie, w przypadku gdyby wstrzymanie tych działań stwarzało zagrożenie dla wartości przedsiębiorstwa podmiotu, ciągłości wykonywania zobowiązań, których ochrona jest celem przymusowej restrukturyzacji, stabilności finansowej lub nabytych w dobrej wierze praw osób trzecich, w szczególności osób, które nabyły prawa majątkowe lub przejęły zobowiązania w wyniku decyzji Funduszu o zastosowaniu instrumentów przymusowej restrukturyzacji.” Skąd ta skwapliwość Sejmu do ochrony interesów bankowych nawet kosztem ochrony własności i prawa obywateli do sądu? Okazuje się, że wynika to z konieczności dostosowania polskiego prawa do dyrektyw Unii Europejskiej, a konkretnie – do dyrektywy z 15 maja 2014 roku, bo za opóźnienia w jej implementacji Unia Europejska „surowe głosi kary”. Mamy więc osobliwą sytuację, że za zasłoną spektakularnego sporu o Trybunał Konstytucyjny, gdzie zarówno rząd, jak i prezes Jarosław Kaczyński ma możliwość pokazania całej Polsce, jak to stawia czoło unijnym mandarynom w rodzaju Fransa Timmermansa i broni suwerenności – otóż za zasłoną tego spektaklu rząd pani Beaty Szydło w podskokach realizuje banksterskie dyrektywy. W takiej sytuacji lepiej rozumiemy przyczyny, dla których, mimo gromkich pohukiwań o obronie suwerenności, jakoś nie słychać o uchyleniu podpisanej 24 stycznia 2014 roku przez prezydenta Komorowskiego ustawy nr 1066 o bratniej pomocy. Może ona przydać się jak znalazł, kiedy trzeba będzie konfiskować depozyty i otoczyć banki kordonem żandarmów, chroniących je przed naporem zdesperowanych wierzycieli. Jakby tego było mało, to na deser warto przytoczyć relację ze spotkania pana wicepremiera Mateusza Morawieckiego z przedsiębiorcami w Gorzowie Wielkopolskim 30 maja br., którą otrzymałem od pana Rafała Z. Pan Rafał podczas tego spotkania zapytał wicepremiera Morawieckiego o szanse przywrócenia ustawy o działalności gospodarczej, autorstwa Mieczysława Wilczka z brzmieniu z 1 stycznia 1989 roku i oto co usłyszał w odpowiedzi. „Pan premier był do bólu szczery. Zwrócił się do zebranych, aby pokazali mu kraj, gdzie wprowadzono podobne, wolnościowe prawo. Dodał, że takie rozwiązanie, jak to, które obowiązywało w Polsce od 1 stycznia 1989 roku, może działać tylko wtedy, gdy zachodzą rewolucyjne zmiany w warunkach „głębokiej transformacji”. Państwo, które musi zaaplikować sobie 70 procent legislacji z zewnątrz, czyli z Brukseli, nie może pozwolić sobie na ustawę o wolności gospodarczej. Poza tym, po 27 latach od ustawy Wilczka, po 12 latach w UE, w Polsce – kontynuował – jest dużo poukładane. Jest gąszcz sprzecznych interesów różnych grup, co wytwarza konflikt, jak w przysłowiu „złapał Kozak Tatarzyna, a Tatarzyn za łeb trzyma”. Ponadto – podkreślił premier – Polska nie może wprowadzić ustawy o działalności gospodarczej, wzorowanej na Wilczku, bo wejdzie w głęboki konflikt z UE. Kończąc odpowiedź na moje pytanie, rzucił optymizmem i zadeklarował: „ale będziemy upraszczać”. Zapewne miał na myśli ulżenie przedsiębiorcom, czy coś w tym guście. Wcześniej mówił o tym, skąd Polska weźmie pieniądze na rozwój gospodarczy. No więc weźmie z nowych kredytów, które zaciągnie w zachodnich bankach. To jest tani pieniądz – zaznaczył – bo w zasadzie nieoprocentowany.” Skoro tak, to lepiej rozumiemy skwapliwość rządu w spełnianiu najskrytszych marzeń banksterów, kosztem ochrony własności, podobnie jak gromkie pokrzykiwania pana prezesa Kaczyńskiego w obronie suwerenności. Tyle naszego, to znaczy – tyle tej całej „suwerenności”, co sobie pokrzyczymy. I na koniec nie mogę oprzeć się przypomnieniu, dlaczego w 2003 roku byłem przeciwko Anschlussowi. Otóż w 1990 roku na zaproszenie UPR przyjechał do Polski prof. Milton Friedman, który spotkał się z parlamentarzystami Obywatelskiego Klubu Parlamentarnego. Podczas tego spotkania udzielił rady, która i dzisiaj jest aktualna. Polska - mówił – nie powinna naśladować bogatych krajów zachodnich, bo nie jest bogatym krajem zachodnim. Polska powinna naśladować rozwiązania, jakie bogate kraje zachodnie stosowały u siebie, gdy były tak biedne, jak Polska. Święte słowa – ale w następstwie umowy stowarzyszeniowej ze wspólnotami europejskimi, Polska zaczęła dokonywać recepcji tzw. standardów, to znaczy – zachowywać się, jakby była bogatym krajem zachodnim. Warto porównać postępy w recepcji owych „standardów” ze zwiększaniem się corocznych deficytów budżetowych. Zależność bije w oczy. Toteż w 2003 roku próbowałem przekonywać, że poza Unią też jest życie i jako przykład podawałem m.in. Szwajcarię. Moi oponenci powiadali wówczas, że Szwajcaria to zły przykład, bo to kraj bogaty. - Owszem, bogaty – odpowiadałem – ale przecież nie dlatego, że zapisał się do Unii, tylko z jakichś innych przyczyn, na przykład – że się mądrze rządzi. No to my też spróbujmy mądrze się rządzić, zamiast robić sobie iluzje, ze Unia sypnie złotem i znowu będzie, jak za Gierka. Warto to przypomnieć zwłaszcza dziś, kiedy to w ostatnim referendum Szwajcarzy większością prawie 79 procent głosów odrzucili komunistyczny pomysł wprowadzenia „dochodu gwarantowanego”, czyli 2500 franków miesięcznie „od państwa” dla każdego. U nas – odwrotnie; iluzja zwyciężyła i zwycięża, a deklaracja pana wicepremiera Morawieckiego w Gorzowie pokazuje, że rzeczywiście znowu może być, jak za Gierka – zwłaszcza pod koniec „przerwanej dekady”. Stanisław Michalkiewicz

25 czerwca 2016 Czy instytucje europejskie wyciągną wnioski z Brexitu?

1. Wczoraj po ogłoszeniu wyników referendum w W. Brytanii, przywódcy Komisji, Parlamentu i Rady pokazali tylko zaciśnięte twarze i wydali komunikaty, że w najbliższych dniach odbędą się posiedzenia tych instytucji, które zajmą się tą nową sytuacją w UE. Ale już te pierwsze wypowiedzi niestety sugerują, że otrzeźwienia raczej nie będzie, że dalej będzie realizowane zawołanie wymyślone jakiś czas temu przez euroentuzjastów, „że na problemy Europy, potrzebne jest więcej Europy”. W wymiarze praktycznym oznacza to wymuszanie przejmowania od państw narodowych kolejnych kompetencji nawet takich, które zdecydowanie skuteczniej mogą być realizowane na poziomie państw członkowskich.

2. Decydenci europejscy wydawali się wczoraj zaskoczeni decyzją Brytyjczyków, choć sygnały dobiegające do Brukseli z Londynu przez ostatnie kilka tygodni raczej nie napawały optymizmem. Co więcej w ostatnich kilku miesiącach w kilku krajach „starej” Unii odbywały się głosowania, które świadczyły o tym, że zwykli ludzie tych zamożnych krajów są bardzo niezadowoleni z tego co dzieje w UE. Przypomnijmy tylko, że w grudniu 2015 roku Duńczycy odrzucili w referendum pogłębienie współpracy z UE w dziedzinie wymiaru sprawiedliwości i spraw wewnętrznych (Dania w związku ze swoim traktatem akcesyjnym ma możliwość głosowania w sprawie oddawania kolejnych kompetencji „Brukseli”), a w głosowaniu wzięło udział blisko 60 % uprawnionych i 53% z nich opowiedziało się za takim rozwiązaniem. Na początku kwietnia tego roku Holendrzy także w referendum odrzucili umowę stowarzyszeniową z Ukrainą wprawdzie przy słabej bo 32% frekwencji ale zdecydowaną większością, bo za głosowało ponad 61% głosujących.

Wreszcie pod koniec maja w Austrii w drugiej turze wyborów prezydenckich wprawdzie minimalnie wygrał kandydat partii Zielonych Alexander Van der Bellen z kandydatem prawicowym i antyemigranckim Norbertem Hoferem (50,3 % do 49,7%, różnica wynosiła około 31 tysięcy głosów) ale wszystko wskazuje na to, że wybory zostaną powtórzone ze względu na ogromną skalę nieprawidłowości. Wszystko to wyraźnie wskazywało, że radykalizują się nastroje i to w najbardziej zamożnych krajach Unii Europejskiej, na skutek bardzo poważnych błędów w polityce instytucji europejskich (głównie Komisji) ale niestety „korekty” działań nie było.

3. Nie było nie tylko „korekty” ale w ostatnich miesiącach KE mocno się „napracowała”, żeby zwykłych europejczyków w tym Brytyjczyków do pozostania w UE jednak zniechęcić. Jednym z najbardziej spektakularnych posunięć KE w tym zakresie była „szalona” propozycja aby karać kraje UE za nieprzyjmowanie imigrantów. KE zaproponowała tzw. mechanizm korekcyjny do zasad dublińskich regulujących funkcjonowanie strefy z Schengen. Zakładał on wprowadzenie stałego systemu dystrybucji imigrantów, który byłby uruchamiany w sytuacji kryzysowej, gdy do jakiegoś kraju UE napłynie duża ich liczba o 50% większa od ustalonego górnego progu, ustalanego między innymi na podstawie wysokości PKB i ilości mieszkańców dla każdego kraju członkowskiego. Gdyby jednak jakiś kraj nie chciał przyjmować odpowiedniej liczby imigrantów wynikającej z tego algorytmu, to może on odstąpić na jeden rok od udziału w ich relokacji jednak musiałby zapłacić 250 tysięcy euro za każdego z nich. Środki te miałyby być przeznaczone dla krajów, które tych imigrantów będą przyjmować i ponosić koszty z tym związane.

4. Europejczycy ze zdumieniem obserwowali i ciągle obserwują szykany instytucji UE (Komisji, Parlamentu) wobec Polski, a wcześniej wobec Węgier, krajów który przecież znają jako kraje w pełni demokratyczne, a których obecnym rządom, te instytucje zarzucają łamanie demokracji tak naprawdę na podstawie doniesień niektórych zagranicznych mediów. Takie działania instytucji europejskich szczególnie Komisji, jak sądzę miały duży wpływ na glosowanie w sprawie Brexitu, nikomu bowiem nie podobają się ani absurdalne propozycje kar, czy próba głębokiej ingerencji instytucji unijnych w funkcjonowanie jakiegokolwiek kraju członkowskiego. Komisja i inne unijne instytucje są więc nie tylko współwinne temu co się stało ale jak wskazują na to pierwsze wypowiedzi ich szefów, nie wyciągną właściwych wniosków z tego co się stało w brytyjskim referendum. Kuźmiuk

Brexit USA sprzedały Europę i Polskę Niemcom Pax Germanica Edward Lucas: Brexit oznacza dominację Niemiec w Unii „...”Będzie to wiatr w żagle dla wszystkich populistycznych i eurosceptycznych polityków w Europie i może się okazać, że kolejne kraje, w których już dziś rządzą eurosceptycy, pójdą w ślady Wielkiej Brytanii. Będzie to również oznaczało przekazanie władzy w Unii Francji i Niemcom. Zwłaszcza Niemcom. A to wpłynie na nietrwałość UE. Ona działa dobrze wyłącznie wtedy, kiedy najsilniejsze kraje wzajemnie się równoważą. Mniejszym krajom daje to też poczucie, że mają równe szanse. Nie wyobrażam sobie, jak Unia może działać, kiedy jeden kraj praktycznie zdominuje tę instytucję. : „Niemcy samodzielnie rządzące Unią? To koszmar polskiej prawicy.- No właśnie. Nie widzę praktycznie żadnego pozytywnego efektu opuszczenia Unii przez Wielką Brytanię. Do tego chyba nie każdy Brytyjczyk rozumie, że ten krok to także zagrożenie rozpadem Zjednoczonego Królestwa. Szkoci już straszą, że wybiją się na niepodległość, jeśli opuścimy Unię. Tą samą drogą pójdzie też zapewne Walia. „...(źródło )

Wspomniany już wicekanclerz Niemiec Sigmar Gabriel wspólnie z Martinem Schulzem na prędko opracowali i przedstawili dzisiaj „Plan 10 punktów”, który prezentują jako antidotum na Brexit. Słowem kluczem w planie niemieckich polityków jest transnarodowość. Z całego opracowania bije bowiem myśl, że należy raz na zawsze skończyć z państwem narodowym oraz zastąpić jego instytucje sterowaniem centralnym z Brukseli (czytaj: z Berlina). Schulz i Gabriel twierdzą, że to przez państwa narodowe (sic!) dzisiaj na naszym kontynencie jest tak niebezpiecznie. Postulują, że „trzeba zakończyć to skupianie się na małych, pojedynczych państwach.” I dodają: „W średniej perspektywie czasu doprowadzi to do utworzenia europejskiego FBI.” Również w tak delikatnej kwestii jak polityka uchodźców tandem niemieckich socjaldemokratów nie wyciągnął żadnych wniosków z ostatnich miesięcy zwieńczonych wczorajszym Brexitem. Nic tak bardzo nie poróżniło Unię i tak mocno nie zniechęciło doń Brytyjczyków jak właśnie kwestia imigrantów. Ale to nic, Schulz i Gabriel w „Planie” dalej plotą swoje: „Potrzebna jest jedna, wspólna (europejska) polityka azylowa oraz wspólne podejście przy przyjmowaniu uchodźców oraz imigrantów.” Ani słowa o tym, że wiele państw UE w ogóle ich nie chce przyjmować; na to po prostu nie ma niemieckiej zgody.”..(źródło )

Adam Wielomski”Przyznam, że nie zachwyca mnie angielski Brexit, wykazuję wobec niego sceptycyzm, a wręcz boję się jego realizacji, choć – osobiście przyznam – nie bardzo wierzę, że w ogóle nastąpi. Siła „rynków” i anonimowych „inwestorów” dla brytyjskiego establishmentu zapewne okaże się większa niż wielomilionowych mas wyborców. Ale wróćmy do naszych baranów: dlaczego wykazuję bardzo zmitygowany zachwyt nad Brexitem? Dlatego, że ewentualne wyjście Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej wcale nie spowoduje osłabienia i dezintegracji tego projektu, lecz przeciwnie – raczej należy uznać te ewentualne wydarzenia za jego wzmocnienie. Unia Europejska stanowi uwieńczenie niemieckiego projektu Neuordnung, co po polsku moglibyśmy przetłumaczyć, chcąc oddać znaczenie tego terminu, określeniem „nowego uporządkowania” wielkiej przestrzeni kontynentu europejskiego. Po nieudanych zbrojnych próbach uporządkowania Europy, Niemcy podjęli decyzję, że zrobią to w sposób pokojowy, za pomocą „europejskiego rynku”, a potem dobudowanych do niego instytucji europejskich i prawa europejskiego. Zamiast czołgów Europę zjednoczy niemiecki przemysł maszynowy i chemiczny. Niemcy od jakiś 150 lat żyją wizją stanięcia do walki o panowanie nad światem, ale zdali sobie już sprawę (co inteligentniejsi byli tego już świadomi po 1918 roku), że liczebnie jest ich zbyt mało, a ich gospodarka nie jest tak silna, aby być potęgą na miarę Stanów Zjednoczonych, Rosji, Chin czy Wielkiej Brytanii wraz z imperium kolonialnym. Dlatego Niemcy muszą podporządkować sobie, w tej czy w innej formie, Europę kontynentalną, aby wprząc jej potencjał demograficzny i gospodarczy do swojego projektu, zwanego przez nich mianem Wielkiej Przestrzeni (Großraum) lub Przestrzeni Gospodarczej (Wirtschaftsraum). Niemieccy teoretycy zawsze uważali, że są w stanie podporządkować sobie państwa kontynentalne na zachód od Rosji w postaci Mitteleuropy, a także ujarzmić Francję. Niestety, projekt ten właśnie teraz im się udaje, gdyż Europa Wschodnia wpadła w ich ręce, a prezydent Francji – jak to orzekła trafnie Marine Le Pen – jest „tylko wicekanclerzem Niemiec”. Problemem Niemiec zawsze była Anglia. Kiedyś posiadała kolonialne imperium i była poza ich zasięgiem, gdyż Niemcy nie posiadały dostatecznie wielkiej floty, a londyńskie City było zbyt silne, aby poddać się dominacji Zagłębia Ruhry. Dziś, w ewentualnym sojuszu z Francją, Wielka Brytania jest jeszcze zdolna skutecznie sprzeciwić się niemieckiej dominacji w UE (konkretnie w jej części zachodniej) i skutecznie zablokować niemiecką wolę „poszerzania” integracji, czyli budowy superpaństwa zdominowanego przez Berlin. Anglia stała się dziś, wewnątrz Unii Europejskiej, prawdziwym katechonem (siłą powstrzymującą) przed ostateczną realizacją planów Berlina, przed realizacją koncepcji, nad którą berlińscy sztabowcy główkowali, jak ją wcielić w życie, przez ostatnie 150 lat. Właśnie dlatego ewentualny Brexit byłby nieszczęściem dla wszystkich tych Europejczyków, którzy nie mają ani brytyjskiego, ani niemieckiego paszportu. Bez Wielkiej Brytanii na kontynencie nie będzie już nikogo, kto powstrzymywałby dalsze procesy integracji politycznej i prawnej kontynentu. Po wyjściu z UE Londynu stolicą zjednoczonej Europy stałby się Berlin, nie posiadając już jakichkolwiek sił hamujących jego dominację, a Angela Merkel od razu mogłaby w Akwizgranie koronować się na Kaiserin zjednoczonego kontynentu, ogłaszając się nowym Karolem Wielkim. Brexit oznacza ni mniej, ni więcej, że z Unii Europejskiej wystąpi ostatnia katechoniczna antyniemiecka siła i cały kontynent – od Lizbony po Tallin i Sofię – zostanie zdany na niemiecką dominację. Niemcy nie wypuszczą Polski z Unii Europejskiej i mają ku temu potężne narzędzia nacisku, poczynając od głębokiego uzależnienia ekonomicznego naszej gospodarki od niemieckiej, idąc przez należące do niemieckiego kapitału „niezależne” media polskojęzyczne, a kończąc na zwykłej agenturze w postaci poważnych sił politycznych idących na niemieckiej smyczy. Na ewentualnym Brexicie straci także Wielka Brytania, która będzie musiała z zewnątrz bezczynnie przyglądać się, jak ostatnie gazety na kontynencie są wykupywanie przez niemieckie koncerny wydawnicze, a ostatnie fabryki – przez niemiecki kapitał. Zaraz potem odświeżony zostanie pomysł „armii europejskiej”, czyli – nazwijmy po imieniu – „Eurobundeswehry”. Jeśli chcemy zatrzymać projekt niemiecko-unijny, to trzeba UE wysadzić w powietrze przez powrót do idei Europy Narodów, a nie przez pojedyncze wymknięcie się Londynu z tego Groβraumu. „..(źródło )

WD 90 „"W1942 rokuodbyła się w Berlinie rzadowo-partyjna konferencja na temat utworzenia pod egidą Niemiec Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej. Referaty tam wygłoszone zostały następnie wydane w formie broszury pt.Europaische Wirtschaftsgemeinschaft. Celem realizacji planów wynikłych z tej konferencjiAdolf Hitler powołał ściśle tajny Komitet Europejski, a jego sekretarzem mianował 5 IV 1943 r. jednego z dyplomatów Heinza Trützschler von Falkenstein. Otóż tej właśnie osobistości ze starej gwardii Ribbentropa Adenauer powierzył w 1949r. podobne stanowisko, dzięki czemu Komitet Europejski przetrwał wojnę." J.Chodorowski, Rodowód ideologiczny Unii Europejskiej”.....(więcej )

Bruksela czeka na wniosek Londynu ws. Brexitu. Chce szybkich negocjacji”..”Europejscy politycy w Brukseli mówią, że nie należy przedłużać okresu niepewności i zawieszenia. - Oczekujemy, że rząd Wielkiej Brytanii wprowadzi w życie decyzję swoich obywateli tak szybko jak to możliwe, niezależnie od tego, jak bolesny ten proces miałby być - powiedział w piątek szef Komisji Jean-Claude Juncker. „...”Wczoraj wydawało się, że w październiku nowy rząd rozpocznie negocjacje z Brukselą. Słychać jednak głosy, że możliwy jest nadzwyczajny, unijny szczyt w przyszłym miesiącu i wtedy początek oficjalnych negocjacji o wyjściu Wielkiej Brytanii. A te rozmowy, według komentatorów, nie będą łatwe i unijne kraje niekoniecznie na przykład będą chciały otworzyć jednolity rynek dla Wielkiej Brytanii czego oczekują zwolennicy Brexitu. „..”Unia Europejska ma interes w tym, by utrudnić wyjście jakiegoś kraju, by nie była to zachęta dla pozostałych. Jeśli Brexit przejdzie bezboleśnie będzie to zaproszenie dla innych, by pójść tym śladem - powiedział Polskiemu Radiu dyrektor brukselskiego centrum Carnegie Europe Jan Techau. „...(źródło )

El-Erian: Brexit rozwiąże fundamentalny problem Europy”..Wyjście Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej może być „złem koniecznym”, które zabezpieczy przyszłość tego bloku politycznego, twierdzi Mohamed El-Erian, były szef Pimco, obecnie główny doradca ekonomiczny Allianza.ą dwa fundamentalne podziały w Unii Europejskie. Jest brytyjski sposób widzenia, że jest ona superstrefą wolnego handlu, że takie jest jej przeznaczenie. Spojrzenie niemiecko-francuskie jest takie, że jest ona środkiem do czegoś innego, do coraz bliższej unii. To są fundamentalnie dwa bardzo różne sposoby widzenia czym jest Unia Europejska – powiedział El-Erian podczas FundForum International w Berlinie.Jego zdaniem, w dłuższej perspektywie Brexit mógłby zakończyć ten rozdźwięk.- Jeśli wynik referendum będzie za pozostaniem Wielkiej Brytanii te dwa różne sposoby widzenia Unii nie znikną. Oznacza to, że będziemy mieli powtarzające się napięcia, bo obie strony zmierzają do różnych celów w ramach jednego zinstytucjonalizowanego porozumienia. Więc w dłuższym terminie wyjście w rzeczywistości zlikwidowałoby jedną z podstawowych niespójności Unii Europejskiej – powiedział El-Erian. „..(źródło )

Filip Memches ”Okupacja hitlerowska utrwaliła się w polskiej pamięci zbiorowej jako jeden wielki koszmar. To oczywiście truizm. Chociaż nie dla kogoś, kto czerpałby wiedzę na ten temat z ówczesnych źródeł. W tym przypadku chodzi o tak zwane gadzinówki, czyli polskojęzyczne tytuły wydawane w Generalnej Guberni z upoważnienia jej władz. „...”Jest super. Polacy żyją, jakby nic się nie stało. Życie rozrywkowe kwitnie. „Tak się już ułożyło, że wieczorki odbywają się w nocy, fajfy o siódmej wieczorem, a poranki w południe i w niedzielę. Stało się to już niejako prawem zwyczajowym, że w »niedzielę, po mszy świętej, lud się bawi jak najęty”....”Cywilizowanie tubylców. Władze niemieckie troszczą się o ludność Generalnej Guberni. W gruncie rzeczy chodzi o to, żeby ją „cywilizować" i „modernizować". Jednym z przejawów tego jest zalegalizowanie w roku 1943 – po raz pierwszy na ziemiach polskich – „spędzania płodu" (aborcji), a więc coś, co współcześnie należy do lewicowo-liberalnego katalogu podstawowych „praw człowieka"....”Idea zjednoczonej Europy.„Nowy Kurier Warszawski" nie stroni od zaangażowanej publicystyki. W licznych tekstach autorzy (zazwyczaj anonimowi lub podpisani inicjałami) wskazują konieczność solidarnego współdziałania narodów europejskich. Szczególnie, że trwa wojna z bolszewizmem. „Idea solidarności europejskiej wysuwana przez mocarstwa Osi, nieomal od początku obecnej wojny, posiada głębokie przesłanki natury gospodarczej i politycznej. Rozwój ekonomiczny tworzy coraz więcej stosunków wzajemnej zależności pomiędzy poszczególnymi krajami naszego kontynentu. Stan przedwojenny, gdy państwa Europy dążyły do odgrodzenia się od siebie nieprzeniknionymi barierami ceł prohibicyjnych, uniemożliwiał zdrowy rozwój wszystkich twórczych sił gospodarki każdego narodu i powodował ustawiczne konflikty" ….”Z dumą cytowana jest wypowiedź autorstwa pewnego sowieckiego oficera: „Niemcy zawdzięczają swoje zwycięstwa tak nowoczesnej doktrynie wojennej, jak i przygniatającej przewadze" ….”Gdy czytamy „Nowy Kurier Warszawski" (typowy dziennik opinii) czy wychodzący w Krakowie „Ilustrowany Kurier Polski" (prawdziwy tabloid tamtych czasów, urzeka wspaniała szata graficzna),zdumiewa w nich brak jakichkolwiek doniesień dotyczących okupacyjnego dramatu. Właściwie nic nie ma na temat codzienności polskich miast: strzelanin, łapanek, aresztowań, egzekucji.Nawet jeśli przyjmiemy kolaborancką perspektywę walki z „polskimi bandytami". Są najwyżej wzmianki, jakie znamy z obecnej prasy: o ofiarach wypadków drogowych, bójek, napadów, utonięć, samobójstw, pożarów. Wszystko, co budzi trwogę, rozgrywa się daleko na frontach wojny. Jeśli skończy się ona zwycięstwem III Rzeszy, to nastanie szczęśliwy koniec historii (i nie będzie do tego wcale potrzebna liberalna demokracja). Wydarzenia tuż obok, jak powstanie w getcie warszawskim, okryte są milczeniem. Co jest w takim razie w zamian? 

(http://naszeblogi.pl/51458-rezimowe-i-kolaboracyjne-gadzinowki-o-marszu-kaczynskiego )

Henryk M. Broder to jeden z najbardziej opiniotwórczych publicystów w Niemczech „Unia zagraża wolności i demokracji, jest jak Titanic, który płynie ku katastrofie. „.....”Unia Europejska czci sama siebie tak, jak czcił siebie Komitet Centralny Komunistycznej Partii Związku Sowieckiego.”......”Zdaniem Brodera, Unia Europejska nie rozwiązuje żadnego z problemów dzisiejszych mieszkańców Europy, co więcej, jak pokazuje m.in.kryzys w strefie euro, sama jest problemem. Podkreślił, że od upadku realnego socjalizmu UE jest najbardziej zmasowaną próbą ubezwłasnowolnienia obywateli i odebrania społeczeństwom zdobyczy demokracji.  I czeka ją rychła katastrofa, tak jak słynnego Titanica. - Życzę państwu miłej podróży „......” reaguję alergicznie na słowo „pokój”. Nie dlatego, żebym był za wojną, ale dlatego, że „pokój” stał się uniwersalnym alibi, z pomocą którego można usprawiedliwić każde barbarzyństwo. Także wzniesienie muru berlińskiego prezentowano nam jako środek w celu wprowadzenia bądź zachowania pokoju, w każdym razie jako coś nieuchronnego, dziś byśmy powiedzieli – bezalternatywnego”. „.....(więcej )

rzysztof Rak „Imperializm bez imperium”.....””Trudno oprzeć się wrażeniu, że po przeszło 70 latach na Starym Kontynencie urzeczywistnia się teoria niemieckiego prawnika Carla Schmitta. Schmitt przewidywał, że społeczność międzynarodowa składająca się z równych w suwerenności państw narodowych przestanie istnieć. Zastąpią ją szersze struktury, które nazwał Großräumen (wielkimi przestrzeniami),których centrum tworzyć będą imperia (Reich), podporządkowujące sobie inne państwa. Wiele wskazuje na to, że wizje najwybitniejszego prawnika międzynarodowego Trzeciej Rzeszy będą miały szansę urzeczywistnić się dzięki Republice Federalnej Niemiec.”....”Największym beneficjentem wśród zwycięzców zimnowojennych zmagań stała się Republika Federalna Niemiec. Po zjednoczeniu została desygnowana przez światowego hegemona, jakim wówczas jawiły się Stany Zjednoczone, do „partnerstwa w przywództwie".Ogromna różnica potencjałów zdeterminowała stosunki polsko-niemieckie. W ciągu ostatnich dwóch dekad Polska stała się, używając terminologii polityki realnej, satelitą Niemiec. Dziwne, że tego typu określenie, wypychane jest ze świadomości polskich elit politycznych, zarówno tych germanofilskich, jak i germanosceptycznych.” …..”.”Co ciekawe, od kilku lat sami Niemcy, i to raczej politologowie niż politycy, zaczęli używać pojęcia dominacji do opisu pozycji swojego kraju w Europie. Oczywiście w Polsce tego rodzaju diagnozy są zakazane przez dominującą w mediach i na uniwersytetach germanofilską poprawność. „.....”W przypadku Grecji i Cypru kluczowe decyzje zapadały poza ich granicami, głównie w Berlinie, i były narzucane rządom i parlamentom via Bruksela.Unia przestaje być związkiem równych w swojej suwerenności państw narodowych. Zaczyna przypominać zhierarchizowaną strukturę podobną do modelu koncentrycznych kręgów, w którym centrum nadal cieszy się największym stopniem suwerenności, a peryferia najmniejszym.” …(więcej)
Marc Lanthemann „ Początek dała wojna „....”Niemiecka historia może Europę wiele nauczyć o prawdziwych kosztach unifikacji. Ze swej strony Berlin powinien mieć w pamięci lekcje zjednoczenia, gdy próbuje dziś wykuć Unię Europejską na swój obraz i podobieństwo. „...”to tylko ostatnie z serii europejskich marzeń o zjednoczonym Kontynencie.  Wielu wcześniej próbowało zebrać tak wiele krajów pod jedną egidą polityczną, ale nie byli w stanie pogodzić interesów tak wielu potężnych państw. Problem polegał na tym, że ich próby zaczynały się od krwawej jatki, a kończyły chaosem. „....”W obecnej formie Unia Europejska jest niestabilna i nietrwała. Wielu Europejczyków wierzy jednak, że Stary Kontynent powinien zostać zjednoczony po to, by wyjść z obecnego kryzysu. W teorii sfederalizowana Europa powinna być stabilniejsza i bogatsza niż obecny, hybrydowy twór. „....”przywódcy Niemiec ...Lepiej niż ktokolwiek inny rozumieją oni bowiem, że debata na temat tego, czy Unia Europejska powinna się dalej integrować, jest nieunikniona „...”Rozumieją to także, ponieważ zjednoczenie samych Niemiec było żmudnym procesem. Potrzeba było dziesięcioleci wojen”....” i wyjątkowych przywódców, by niemieckie państewka się zjednoczyły. „...”Nowe systemy polityczne częściej powstają na zgliszczach wojny. Unia Europejska i Niemcy wpisują się w tę tradycję. „...”Bismarck złamał całą wewnętrzną opozycję przeciwko zjednoczeniu Niemiec pod egidą Prus. Co ciekawe, nie wcielił tych krajów na siłę, choć z łatwością mógł to zrobić. Wykreował za to zagraniczne zagrożenie ze strony historycznego wroga „.....”Dziś jest nie do pomyślenia, by Merkel wygłosiła w Parlamencie Europejskim przemówienie o „krwi i żelazie". Jednak budowanie państw z kilku części składowych wymaga redystrybucji majątku i władzy, co stoi w sprzeczności z ich suwerennością. W pewnym momencie państwa musiałyby zostać do tego zmuszone, choć przymus militarny nie jest z pewnością jedyną opcją. „....(więcej )

Cichocki „ Europa nie pogrąży się w ciemności, ale z kryzysu Unii, prawdopodobnie na bazie unii walutowej, może nie całej, wyłoni się jej nowy polityczny i gospodarczy kształt. „....”Z jednej strony mamy tych, którzy coraz głośniej twierdzą, że za fasadą kolejnych programów ratunkowych oraz walki z kryzysem powstaje jakiś rodzaj oświeconej, absolutystycznej władzy z siedzibą w Pałacu Elizejskim oraz berlińskim Kancleramcie – le Groupe de Francfort (Grupa Frankfurcka). Używając UE i MFW, obala on oporne demokratyczne rządy, narzuca drakońskie programy reform, buduje plany nowych europejskich rozwiązań, nie pytając nikogo o zdanie. Jego działania w istocie relatywizują lub całkiem podważają demokratyczną wolność suwerennych państw oraz narodów. „....”jest nią nowa kultura stabilizacji i bezpieczeństwa, o której tak często i tak chętnie w ostatnim czasie mówi Angela Merkel „....”I czy dzisiaj nie da się stwierdzić, że narodowe polityki gospodarcze oraz społecznedyktowane przez demokratyczne wyroki obywateli, może i są wyrazem suwerennej wolności, ale w efekcie na południu Europy przyniosły przede wszystkim korupcję, życie ponad stan, bezrobocie, zadłużenie państwa, a dalej stały się śmiertelnym zagrożeniem dla ekonomicznej i społecznej stabilności całej Europy? „.....”Na fundamencie euro, albo na jego gruzach, powinien powstać zarządzany w nowy sposób, bardziej autorytatywnie, obszar bezpieczeństwa, wzrostu oraz rozwoju. Niektórzy nazwą goeuropejskim państwem rozwojowym, inni przypomną sobie w tym kontekście o starym niemieckim pojęciu Leistungsraum. „....”Chodzi tak czy inaczej o nowy sposób rządzenia, który przywróci wewnętrzną stabilność oraz globalną konkurencyjność. Autorytatywność tego nowego sposobu rządzenia nie musi wcale – i nie będzie – oznaczać łamania prawa. Współcześni filozofowie polityki z różnych stron, Habermas, Gray czy Rawls, już dawno odkryli, że możliwa jest autorytatywna władza zachowująca praworządność. Dotąd jednak widzieli ją jako fenomen możliwy tylko poza Europą. Dlaczego jednak w stanie wyższej konieczności, jakim jest kryzys, nie miałaby zawitać także do nas? http://naszeblogi.pl/51504-kopacz-wykonawca-starych-planow-hitlera-wyludnienia-polski

The Telegraph .Bruno Waterfield „ Federalna Europa będzie rzeczywistością w ciągu kilku lat , powiedział Jose Manuel Barroso . W pełni ukształtowana Federalna Europa może wydawać się political fiction dzisiaj , ale już wkrótce stanie się rzeczywistością dla wszystkich europejskich krajów , zarówno tych ze strefy euro jak spoza niej , powiedział Jose Manuel Barroso.”....” Przewodniczący Komisji Europejskiej podsycił ogień w brytyjskiej debacie dotyczącej członkostwa w Unii Europejskiej poprzez twierdzenie ,że fiskalna unia w strefie euro prowadzi do politycznej unii 27 państw członkowskich .”To dotyczy nie tylko ekonomicznej i monetarnej unii , ale całej Unii „ ---powiedział.”: Z tego powodu Komisja wyrazi wizje i wyjaśni idee zmiany Traktatu z powodu konieczności wywołania debaty przed wyborami do Parlamentu Europejskiego .”....”Chcemy wyłożyć na stół projekt w sposób jasny i spójny , pomimo tego ,że może to wydawać się polityczna fikcją dzisiaj . W ciągu paru lat stanie to rzeczywistością „....” Zapowiedź Barroso ,że następnej wiosny ogłosi plany budowy Europejskiej Federacji, przed wyborami do Europejskiego Parlamentu w 2014 roku, pogłębiło tylko sprzeciw partii konserwatywnej w stosunku do Unii . Wypowiedź Barroso dodała ciężkości argumentacji lorda Lawsona i innych przeciwnych Unii Torystów , że jest bezprzedmiotowe próbowanie poprawienie warunków brytyjskiego członkostwa , w momencie kiedy dynamika wymuszona przez eurostrefę zmierza w kierunku budowy federalnej Unii . Przewodniczący Komisji Europejskiej argumentuje ,że euro strefa zaadaptowała federalne struktury w w swojej finansowej i ekonomicznej polityce , wspierane przez Brytanię konieczność finansowej stabilizacji , i że w takim razie potrzebne są politycznej struktury , które w fundamentalny sposób zmienią funkcjonowanie Unii . „ Głębsza ekonomiczna integracja musi wyjść poza granice międzyrządowych metod kierowania Unią ,a euro strefy w szczególności „- powiedział Barroso . „....”Propozycja politycznej Unii z budżetem uchwalanym w Brukseli i elekcją prezydenta Europy utrąca Davida Camerona próbę negocjacji nowych warunków członkostwa Brytanii , z kulminacją w referendum 2017 roku dotyczącego wyjścia z Unii . W ostrym kontraście do wezwania premiera , aby zachować suwerenność w stosunku do Brukseli , Barroso wzywa wszystkich europejskich przywódców aby zaakceptowali polityczną unię jako nieuchronną w obliczu jawnej opozycji w stosunku do Unii , takiej jak ze strony UK Independence Party . „ Dlatego wierzę ,że główne polityczne siły w Europie muszą przejąć inicjatywę , opuścić swoje miejsce , aby podjąć i kierować tą debatą , zanim przejmą inicjatywę siły eurosceptyczne i eurofobiczne „- powiedział Barroso. „ Jeśli wierzycie w demokratyczne odrodzenie Europy , jeśli obywatelstwo Europy traktujecie poważnie , musicie walczyć racjonalnymi argumentami i niezmiennym przekonaniem i być przekonanym , tak ja osobiście ,że walkę tę w końcu wygramy” ….(więcej )

2009 Brzeziński : „Dla Obamy Europa jest Europą. Najważniejsze skrzypce grają w niej oczywiścieNiemcy, Brytyjczycy i Francuzi.”….” Nie ma też, co istotne, tendencji do koniunkturalnego wykorzystywania polskich resentymentów geopolitycznych, co miało miejsce za czasów administracji Busha.”… Strona polska uznała jednak, że taktycznie, czy też nawet strategicznie, można to wykorzystać dla wzmocnienia amerykańskiej obecności w Polsce – nie w związku z Teheranem, lecz w związku z Moskwą.”.. Musimy myśleć strategicznie o naszych relacjach z Rosją, pamiętając przy tym, że era zamkniętych imperiów dawno dobiegła końca. Sama Rosja musi się z tym pogodzić. Także NATO musi określić długoterminowe cele dla swych relacji z Moskwą.” 

http://naszeblogi.pl/33772-niesiolowski-bis-brzezinski-pogardza-kaczynskim 

Soros: Europa na skraju załamania „...”Orbán i Kaczyński budują bardzo podobne reżimy. Próbują wykorzystać mieszankę nacjonalizmu etnicznego i religijnego, aby umocnić się u władzy. „...” Naród niemiecki jest w stanie przeciwdziałać temu, by spełniła się ponura przepowiednia kanclerz Merkel, że kryzys imigracyjny może zniszczyć Unię. Niemcy pod jej przewodnictwem osiągnęły pozycję hegemonistyczną, jednak tanim kosztem. Zwykle hegemoni muszą pilnować nie tylko swoich własnych interesów, ale też interesów tych, którzy są pod ich ochroną. Przyszedł czas, by Niemcy zdecydowali, czy chcą wziąć na siebie odpowiedzialność wynikającą z tego, że są dominującą w Europie potęgą.”.. (więcej )

Europa i Stany Zjednoczone mają ograniczony czas otwarcia „okienka”, na wynegocjowanie umowy Transatlantyckiego Partnerstwa w dziedzinie Handlu i Inwestycji (TTIP). „...”Choć sam proces prowadzenia rozmów jest przejrzysty, to jednak nie brakuje opinii środowisk przeciwnych TTIP. Wyrazem tego był międzynarodowy protest zorganizowany w minioną sobotę, w której w Warszawie uczestniczyło ok. 300 osób.”..”Kontestujący przyszłą ustawę to ludzie żyjący mitami i emocjami, a nie twardą analizą danych - powiedział Howard Chase, dyrektor ds. rządowych Dow Europe. - Jest to jednak problem, który muszą rozwiązać rządy państw negocjujących, prowadząc odpowiednią kampanię wyjaśniającą.”...”Grzegorz Kozłowski, dyrektor Departamentu Ameryki MSZ, przypomniał, że umowa TTIP ma daleko większe znaczenie niż tylko gospodarcze, szczególnie dla Polski. To układ o wymiarze geopolitycznym, umożliwiającym rzucenie drugiej kotwicy dla współpracy transatlantyckiej. Jej pomyślne zagrożenie będzie też pewną formą zatrzymania uwagi biznesu amerykańskiego na Europie, bowiem może się ona odwrócić, jeżeli zostanie zakończona negocjowana równolegle umowa o wolnym handlu 11 krajów w strefie Pacyfiku.”...”TTIP da też szansę na wprowadzenie standardów we współpracy gospodarczej, której nie potrafiła wypełnił Światowa Organizacja Handlu (więcej )

Kwaśniewski” Centrum kapitałowe będzie się przesuwało w stronę kontynentu - myślę, że w stronę Niemiec, w stronę Frankfurtu „...”Cameron w ocenie Kwaśniewskiego jest „najbardziej przegranym politykiem”.Jak on mówił o referendum kilka lat temu, to nie przewidywał, że Europa znajdzie się pod presją tylu kłopotów: imigranci, kryzys finansowy itd. Ale nie zmienia to faktu, że podjął fatalną decyzję dla siebie również więc będzie nowy premier.(źródło 

„Niemcy chcą być centrum "światowych interesów"! Biała księga widzi je w roli współtwórcy globalnego porządku”..'AUtorzy nowej białej księgi mającej określić strategiczne cele niemieckiej polityki zagranicznej widzą Niemcy w roli siły odpowiedzialnej za współtworzenie globalnego porządku w świecie; uważają, że bezpieczeństwo Europy nie jest możliwe bez Rosji. „...”owa biała księga jest odzwierciedleniem radykalnej zmiany poglądów Niemców na ich sytuację w świeciepisze, omawiając dokument, niemiecki dziennik „Frankfurter Allgemeine Zeitung”.„...”W dokumencie z 2006 roku - brzmiącym zdaniem „FAZ” znacznie skromniej - mowa była o „ważnej roli” Niemiec w procesie kształtowania Europy. Berlin deklarował, że chce być „solidnym” partnerem w UE i NATO.Nowa wersja białej księgi stawia w centrum „światowe interesy” Niemiec.Dobrobyt kraju zależy zdaniem autorów od warunków ramowych w Europie i na świecie. Podobnie jak w poprzedniej wersji, podkreślono integrację Niemiec w wielonarodowym systemie bezpieczeństwa oraz partnerstwo ze Stanami Zjednoczonymi. Inaczej niż 10 lat temu autorzy zaznaczają, że Niemcy muszą być nie tylko solidnym, lecz także atrakcyjnym partnerem. Zdaniem autorów warunkiem jest przeznaczenie na obronność większych środków - zarówno pieniędzy, jak i personelu.Biała księga zawiera ofertę pod adresem partnerów:Niemcy są gotowe do tego, by włączyć się odpowiednio wcześnie, zdecydowanie i merytorycznie do międzynarodowej debaty (o bezpieczeństwie) jako kraj dający impulsy, przejmujący odpowiedzialność i przejmujący kierownictwo”...”Niemcy są gotowe do tego, by włączyć się odpowiednio wcześnie, zdecydowanie i merytorycznie do międzynarodowej debaty (o bezpieczeństwie) jako kraj dający impulsy, przejmujący odpowiedzialność i przejmujący kierownictwo „...”W białej księdze mowa jest o tym, że Republika Federalna Niemiec korzystała przez prawie 40 lat z solidarności i ochrony swoich partnerów w NATO. Teraz Niemcy „czują się zobowiązane do udziału w solidarnej i wiarygodnej obronie”. Autorzy dokumentu potwierdzają, że celem rządu jest wzrost wydatków na obronność do 2 proc. PKB. oraz przeznaczenie 20 proc. budżetu wojska na inwestycje w sprzęt. „...”Za zwrot w podejściu Niemiec do ich roli w świecie uważa się przemówienie prezydenta Joachima Gaucka w lutym 2014 roku podczas 50. Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa. Prezydent powiedział wówczas, że Niemcy nie mogą być „dekownikami” i „chować głowy w piasek”, lecz powinni być bardziej aktywni na arenie międzynarodowej. Historyczne winy nie mogą jego zdaniem być pretekstem do unikania odpowiedzialności za wydarzenia w świecie. ...(więcej )

Tomasz Gruszecki „W listopadzie 2014 r. EconoMonitor opublikował artykuł The City of London In a New Geopolitical Order, 2014/11/05), który świadczy, że w Wielkiej Brytanii toczy się poważna dyskusja nie nad abstrakcyjnym Brexit, ale że poważnie bierze się pod uwagę alternatywne scenariusze funkcjonowania kraju poza UE i przygotowuje się związany z tym rachunek korzyści/kosztów.Rozumowanie stojące za tym argumentem można skontrować, że w grę wchodzi grupa interesów, lobby, jakim jest City. Problem w tym, ze to bardzo wpływowa grupa interesów w Wielkiej Brytanii.”..”Po pierwsze – City of London jest jednym ze światowych centrów finansowych (hubs), Nowy Jork w USA, czy Hongkong i Singapur w Azji. City nie chce być jednak tylko regionalnym centrum dla Europy. Kiedyś było najważniejszym finansowym centrum światowym i dalej takim jest na rynku monetarnym. Ma szereg specjalnych przewag: pośrednia pozycja między Europą a Ameryką i położenie na południku 0 (Greenwich) powoduje, że godziny pracy obejmują (nakładają się – overlap) część godzin pracy giełd w USA i Azji. Po drugie – City, po utworzeniu UE i euro, stało się głównym centrum bankowym i handlu euro, mimo że Wielka Brytania nie należy do strefy euro. O przewadze sektora bankowego w City w stosunku do Europy kontynentalnej świadczy udział w aktywach zagranicznych banków w stosunku do PKB:” ...(więcej)

Michalkiewicz” Krok w stronę scenariusza rozbiorowego „....”We wtorek 10 marca Rosja wycofała się z podpisanego w roku 1990 w Paryżu traktatu o konwencjonalnych siłach zbrojnych w Europie.  „...”Ostatnia inicjatywa przewodniczącego Komisji Europejskiej Jana Klaudiusza Junckera, który w wypowiedzi dla „Die Welt” poparł pomysł utworzenia europejskich sił zbrojnych niezależnych od NATO, może być w tej sytuacji potraktowana jako rodzaj balonu próbnego, przy pomocy którego Niemcy przetestują skłonność Amerykanów do ustępstw na ich rzecz w zamian za przyłączenie się Niemiec do antyrosyjskiej krucjaty, którą Stany Zjednoczone próbują montować w związku z konfliktem na Ukrainie. „...”ecyzja Naszej Złotej Pani, by zbojkotować moskiewskie obchody zakończenia II wojny światowej jest niewątpliwie sygnałem gotowości Niemiec do rokowań w tej sprawie. Warto tedy przypomnieć, że USA dotychczas były niezmiennie przeciwne projektowi utworzenia europejskich sił zbrojnych niezależnych od NATO, traktując to jako pseudonim wyprowadzenia utworzonej w roku 1955 Bundeswehry spod amerykańskiej kurateli, pod którą trafiła ona w następstwie układów paryskich z roku 1954. Byłoby to uchylenie przez Niemcy kolejnego skutku II wojny światowej, a prawdopodobnie wstępem do uchylenia kolejnego jej skutku w postaci odzyskania „ziem utraconych”, znajdujących się obecnie w granicach polskiego terytorium państwowego jako „ziemie zachodnie i północne”. Wydaje się, że obietnica amerykańskiej zgody na rewizję postanowień konferencji czterech mocarstw w Poczdamie w roku 1945 mogłaby stanowić argument przesądzający o przyłączeniu się Niemiec do amerykańskiej krucjaty antyrosyjskiej i porzuceniu strategicznego partnerstwa z Rosją. ( więcej )

W najnowszej, opublikowanej właśnie „białej księdze”, Niemcy uznały się za „potęgę kształtującą” świat. „...”Zbiegło się to w czasie z nadzwyczaj butnym, jeśli nie powiedzieć – aroganckim – przytykiem prezydenta RFN Joachima Gaucka pod naszym adresem, który podczas Zjazdu Katolików w Lipsku powiedział, że:Polacy jeszcze nie odkryli, że miłosierdzie jest nie tylko dla swoich.”...”Chodzi jednak o zapisy w najnowszej publikacji. Zwrócił na nią uwagę choćby prof. Zdzisław Krasnodębski, który zacytował kluczowy fragment dokumentu: Wg nowej „białej księgi” urzędu kanclerskiego, ministerstwa obrony i ministerstw spraw zagr. RFN - Niemcy są „potęgą kształtującą” świat. W księdze pojawia się słowo „Gestaltungsmacht”, co można właśnie tłumaczyć jako „potęgę; władzę; siłę; kształtującą”.
Frankfurter Allgemeine Zeitung” napisał, że chodzi o „kształtowanie świata””...”emcy niewątpliwie są potęgą. Tylko czy ktokolwiek z sąsiadów tego potężnego kraju życzyłby sobie, aby były potęgą cokolwiek „kształtującą”? Zwłaszcza, że na naszych wschodnich rubieżach przebiera nogami historyczny partner Niemiec, który do tego „kształtowania” chętnie by się przyłączył. „...”„Biała księga” wydana została równolegle z zapowiedziami ministra spraw zagranicznych Franka-Waltera Steinmeiera o konieczności stopniowego „luzowania sankcji na Rosję”. Oczywiście tradycyjnie zastrzegł, że możliwe to będzie w razie „postępu procesu pokojowego we wschodniej Ukrainie”. O zwrocie zagarniętego Krymu niemiecki dyplomata nie wspomina już od dawna. Od czasu do czasu docierają do opinii publicznej o wzięciu przez Berlin kursu na przeforsowanie projektu Nordstream 2, nawet wbrew interesom gospodarczym całej Unii Europejskiej. Nordstream 2 jest wymierzony politycznie przeciwko bezpieczeństwu Polski, krajów bałtyckich i Ukrainy. Trzeba spojrzeć prawdzie w oczy: szkodzenie interesom bezpieczeństwa naszego regionu jest w agendzie Berlina. I oczywiście Moskwy. Bo tylko osłabione kraje będzie można sobie podporządkować. Więc także w tym kontekście należy odczytywać dążenia do bycia „siłą kształtującą” świat, jak to ujmuje „biała księga”... (więcej )

Utrzymanie jedności Unii Europejskiej w zamian za poluzowanie sankcji przeciwko Rosji - taką wizję polityki przedstawia niemiecki rząd. - Zawsze uważałem, że sankcje nie są celem samym w sobie - stwierdził Frank-Walter Steinmeier, szef MSZ Niemiec.O planach gabinetu Angeli Merkel ws. relacji z Rosją napisał w sobotę "Der Spiegel". Zdaniem dziennikarzy niemieckich, "reset" - mimo kontynuowanej wojny na wschodniej Ukrainie - może przynieść opłakane skutki, a Władimir Putin uzna wyraźną zmianę za oznakę słabości.Angela Merkel w deklaracji, złożonej pod koniec szczytu grupy G7, opowiedziała się nie tylko za utrzymaniem, ale wręcz za zaostrzeniem sankcji. Wszystko będzie zależeć od tego, w jakim stopniu Moskwa wypełni porozumienia mińskie ws. wojny na Ukrainie. "Der Spiegel" zwraca jednak uwagę, że kluczowi politycy niemieccy mają plan zniesienia restrykcji, nałożonych na Moskwę i to jeszcze w tym roku. Do tej pory warunkiem zmiany w stosunkach Unii Europejskiej z Rosją była zasada "sto procent za sto procent" - zawieszenie broni w zamian za zniesienie sankcji.Obecnie rząd niemiecki wykazuje dużo dobrej woli, by pójść na rękę Moskwie. - Zawsze uważałem, że sankcje nie są celem samym w sobie. Jeżeli dojdzie do postępów w realizacji porozumienia z Mińska, będziemy mogli rozmawiać o złagodzeniu sankcji - zapowiedział Frank-Walter Steinmeier. Mimo deklaracji, złożonej podczas szczytu G7 i dotychczasowej polityki, również Angela Merkel skłania się do ocieplenia stosunków z Rosją. - Teraz urząd kanclerski zajmuje bardziej miękkie stanowisko - podkreśla "Der Spiegel".Niemcy zgodzą się na zniesienie niektórych sankcji, jeśli Moskwa będzie współpracowała przy lokalnych wyborach we wschodniej Ukrainie. Nie chodzi o kary finansowe, nałożone na oligarchów rosyjskich i polityków, ale zniesienie zakazu wjazdu do krajów Unii Europejskiej dla wybranych.- Najwyższym priorytetem jest utrzymanie jedności UE - to główny powód liberalizacji polityki w stosunku do Rosji, wyłożony przez pełnomocnika niemieckiego rządu do kontaktów z Rosją Gernota Erlera. Niemcy mogą znaleźć sojuszników w rządach Węgier i Włoch. Przeciwnikami zniesienia sankcji przeciwko Moskwie są Brytyjczycy, kraje bałtyckie, Polska, ale również Stany Zjednoczone, które krytykują pomysły Berlina."Der Spiegel" ostrzega jednak niemiecki rząd: poluzowanie sankcji może doprowadzić do nieformalnej akceptacji dążeń rosyjskich na Krymie i wschodniej Ukrainie. A to już prosta droga do kolejnych roszczeń terytorialnych - uważają niemieccy dziennikarze.”. ...(więcej )

2013 Komisja Europejska ogłosiła ostateczną wersję przepisów dotyczących wprowadzenia podatku od transakcji finansowych. Będzie obowiązywał w 11 krajach Starego Kontynentu, a dochody z niego mają sięgnąć 30-35 mld euro. Polskie banki na razie nie będą płaciły tej daniny”...”Do wprowadzenia podatku od transakcji finansowych Unia Europejska szykuje się już od wiosny 2011 r. To niezwykle kontrowersyjne przedsięwzięcie, którego przeciwnicy uważają, że może być dla Starego Kontynentu strzałem w kolano. I argumentują, że widmo dodatkowego podatku może skłonić instytucje finansowe do uciekania z Europy i rejestrowania transakcji finansowych tam, gdzie podatku nie będzie. To dlatego w gruzach legł pomysł Komisji Europejskiej, by podatek równocześnie wprowadziły wszystkie kraje Unii. Nie zgodziła się na to m.in. Wielka Brytania ze względu na interesy swego centrum finansowego, czyli londyńskiego city. W skali globalnej przeciwne podatkowi są Stany Zjednoczone. Wyłamało się też wiele innych krajów, a ostatecznie Brukseli udało się namówić do uczestnictwa w projekcie 11 państw. Wśród największych krajów wspólnoty są to Francja, Niemcy, Włochy i Hiszpania, zaś wśród graczy drugoplanowych na europejskiej scenie - Portugalia, Belgia, Austria, Grecja, Estonia, Słowenia oraz Słowacja. W gronie państw wprowadzających podatek nie ma Polski. Nasz rząd od początku był sceptyczny co do pomysłu opodatkowania transakcji finansowych. Co nie oznacza, że polskie Ministerstwo Finansów nie myśli o sięgnięciu do kieszeni bankowców. Rząd zatwierdził niedawno projekt tzw. podatku bankowego, uzależnionego od wartości zgromadzonych aktywów (a dokładniej, tzw. aktywów ważonych ryzykiem).'...”Choć projekt nie obejmie dużej części transakcji finansowych zawieranych w Europie - bo 70 proc. handlu papierami wartościowymi odbywa się w Londynie, a jego stronami są instytucje mające siedziby w tamtejszym city - to i tak ma przynieść najmarniej 30 mld euro w skali roku. Wcześniejsze projekty mówiły jednak o kwotach znacznie wyższych, rzędu 57 mld euro rocznie.”...”Ogłoszona w czwartek przez Komisję Europejską stawka podatku, który ma być pobierany od instytucji finansowych, jest zgodna z wcześniejszymi projektami. Wyniesie 0,1 proc. wartości obrotu akcjami i obligacjami oraz 0,01 proc. obrotu instrumentami pochodnymi, np. kontraktami terminowymi, opcjami. Algirdas Szemeta, unijny komisarz ds. podatków, liczy na to, że podatek zagwarantuje "sprawiedliwy i znaczący wkład sektora finansowego w dochody publiczne".”. ...(więcej )

2016 Radosław Omachel „ Rachunek za niezależność? Ile Wielka Brytania zapłaci za wyjście z UE?„...”Część banków z londyńskiego City przymierza się do wyprowadzki. Jeśli Brytyjczycy zdecydują się na opuszczenie Unii Europejskiej, to utrzymywanie biznesu na Wyspach straci sens. „....”Jak donosi dziennik „Financial Times” Deutsche Bank, jedna z większych instytucji finansowych w Europie, grupie swoich menedżerów zleciła zbadanie jakie konsekwencje miałby dla tej korporacji Brexit. Niemiecki bank zatrudnia na Wyspach 9 tys. osób, spora część z nich pracuje w londyńskim City, największym w Europie centrum finansowym. Jako, że ewentualne wyjście Wielkiej Brytanii ze struktur UE wiązałoby się ze zmianą reguł obrotu różnej maści produktami i instrumentami finansowymi brytyjski biznes Deutsche Banku trzeba by urządzić na nowo. Niemcy zawczasu próbują przewidzieć co się zmieni. „...”Takie analizy poczyniły nieco wcześniej trzy amerykańskie banki: Bank of America, Citigroup i Morgan Stanley. Z przecieków wynika, że zmieni się dużo. I po ewentualnym Brexicie przeniosą swoje londyńskie centrale do któregoś z unijnych krajów. W grę wchodzi Irlandia, z uwagi na stosunkowo niskie koszty przeprowadzki i niskie podatki. Ale też Paryż lub Frankfurt nad Menem.Brexit byłby kłopotliwy nie tylko dla instytucji finansowych i londyńskiego City ale także dla całej brytyjskiej gospodarki. Wielka Brytania po opuszczeniu UE musiałaby na nowo negocjować umowy handlowe z Unią Europejską i nie ma żadnej gwarancji, że udałoby się jej osiągnąć równie wysoki poziom preferencji podatkowych, celnych i prawnych jakim dysponuje teraz jako członek UE. ..(więcej )
Ważne

http://naszeblogi.pl/62227-niemcy-chca-zgody-usa-i-rosji-na-ujezdzenie-polski

http://naszeblogi.pl/60247-niemcy-domagaja-sie-od-usa-zgody-na-usuniecie-anglii-z-ue

Tomasz Gruszecki „W listopadzie 2014 r. EconoMonitor opublikował artykuł (The City of London In a New Geopolitical Order, 2014/11/05), który świadczy, że w Wielkiej Brytanii toczy się poważna dyskusja nie nad abstrakcyjnym Brexit, ale że poważnie bierze się pod uwagę alternatywne scenariusze funkcjonowania kraju poza UE i przygotowuje się związany z tym rachunek korzyści/kosztów.Rozumowanie stojące za tym argumentem można skontrować, że w grę wchodzi grupa interesów, lobby, jakim jest City. Problem w tym, ze to bardzo wpływowa grupa interesów w Wielkiej Brytanii.”..”Po pierwsze – City of London jest jednym ze światowych centrów finansowych (hubs), Nowy Jork w USA, czy Hongkong i Singapur w Azji. City nie chce być jednak tylko regionalnym centrum dla Europy. Kiedyś było najważniejszym finansowym centrum światowym i dalej takim jest na rynku monetarnym. Ma szereg specjalnych przewag: pośrednia pozycja między Europą a Ameryką i położenie na południku 0 (Greenwich) powoduje, że godziny pracy obejmują (nakładają się – overlap) część godzin pracy giełd w USA i Azji. Po drugie – City, po utworzeniu UE i euro, stało się głównym centrum bankowym i handlu euro, mimo że Wielka Brytania nie należy do strefy euro. O przewadze sektora bankowego w City w stosunku do Europy kontynentalnej świadczy udział w aktywach zagranicznych banków w stosunku do PKB:” ...(więcej)

WD 90 „"W1942 rokuodbyła się w Berlinie rzadowo-partyjna konferencja na temat utworzenia pod egidą Niemiec Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej. Referaty tam wygłoszone zostały następnie wydane w formie broszury pt.Europaische Wirtschaftsgemeinschaft. Celem realizacji planów wynikłych z tej konferencjiAdolf Hitler powołał ściśle tajny Komitet Europejski, a jego sekretarzem mianował 5 IV 1943 r. jednego z dyplomatów Heinza Trützschler von Falkenstein. Otóż tej właśnie osobistości ze starej gwardii Ribbentropa Adenauer powierzył w 1949r. podobne stanowisko, dzięki czemu Komitet Europejski przetrwał wojnę." J.Chodorowski, Rodowód ideologiczny Unii Europejskiej”.....(więcej )
Mój komentarz Stany Zjednoczone wycofały swojego konia trojańskiego , czyli Wielką Brytanie z Unii. USA dały Niemcom  wolną rękę w Unii. Teraz co czwarty mieszkaniec Unii będzie Niemcem lub Austriakiem Fałszerstwo wyborcze w Austrii i w Polsce w czasie wyborów samorządowych ,który nikt się w Europie nie przejął pokazuje że fałszowanie wyborów jest powszechnością w Europie . Poza tym o o wyniku wyborów decydują właściciele mediów , czyli lichwiarstwo. Myślenie o trym ,że to prości, ogłupiali do cna lewackimi mediami i lewacką szkołą Anglicy zdecydowali o wyjściu z Unii jest naiwnością .Takie decyzje zapadają na zupełnie innym szczeblu i zupełnie gdzie indziej. Cameron to zwykła marionetka i popychadło Być może coraz słabsze USA , aby wciągną Niemcy do sojuszu przeciwko Rosji i Chinom , oraz w zamian za wejście Niemiec i Europy do TTIP oddały Niemcom Europę Zachodnią bez Wielkiej Brytanii oraz Polskę i obszar |Międzymorza. Lub co gorsza może tworzą w tej chwili sojusz niemiecko rosyjsko amerykański . Dla Niemiec warunkiem stworzenia IV Rzeszy jest wypchnięcie Wielkiej Brytanii z Unii. Po Brexicie dla Polski Niemcy stały się śmiertelnym zagrożeniem . Tym bardziej że teraz Niemcy razem z  USA  wzorem Jugosławii mogą wywołać  jakąś ograniczona , kontrolowana wojnę w Europie , na przykład  niewielki konflikt uzgodniony z Rosją , która wkroczy głębiej do Ukrainy aby wywołać chaos polityczny i gospodarczy w  Polsce , usunąć Kaczyńskiego i wprowadzić Pax Germanica w Polsce i całej Europie. USA jeśli nie pokonają Rosji , to może dogadają się z nią i w zamian z zablokowanie budowy Jedwabnego Szlaku i wejście do anttychińskiej koalicji dadzą jej Ukrainę . I mamy wtedy do czynienia z niezwykle niebezpiecznym ,śmiertelnym zagrożeniem geopolitycznym dal Polski Z osią Berlin Moskwa Waszyngton . Chiny zostaną odepchnięte od Europy Jeśli tak jest to możemy mówi co kolejnym rozbiorze Rzeczpospolitej . I o ostatecznym przygotowaniu USA do wojny z Chinami, którego warunkiem jest uporządkowanie Europy i wciągnięcie IV Rzeszy do antychińskiej koalicji Nie wiemy do końca jakie scenariusze dla Polski są warzone w Berlinie, Moskwie i Waszyngtonie. Ale każdy z nich jest dla Polski tragiczny. Marek Mojsiewicz

Polskie bezpieczeństwo – wszystko to błazeństwo! Ajajajajajajaj! Co to będzie, co to będzie?! Faszyzm w Polsce podniósł głowę do tego stopnia, że aktorzy Teatru Żydowskiego w Warszawie zostali wypędzeni z zajmowanego gmachu pod pretekstem złego stanu technicznego budynku i przed stęsknioną publicznością odegrali „Skrzypka na dachu” na Placu Grzybowskim. Normalnie klangor podniósłby się aż pod Niebo Empirejskie, pod same nozdrza Najwyższego, aż sekretarz stanu John Kerry i prezydent Obama zażądałby od pana ministra Waszczykowskiego wyjaśnień, dlaczego faszyści zasmucają panią Gołdę Tencer i tak już przecież nieutuloną w żalu – a tu nic. „Czy instrument niestrojny, czy muzyk się myli?” - pytał zaniepokojony poeta podczas koncertu Jankiela. Ano, skoro nie wiadomo, o co chodzi, to pewnie chodzi o pieniądze. I rzeczywiście! Już 2787 wielbicieli Teatru Żydowskiego podpisało petycję do Damiana Woźniaka członka zarządu firmy Ghelamco: Panie Woźniak, pan odstąpisz od decyzji o zamknięciu Teatru Żydowskiego – a podobno padł rozkaz, że ma być co najmniej 3 tysiące sygnatariuszy, a tu nagle Teatr Żydowski ogłosił, że „musi odwołać wszystkie spektakle” i to „z przyczyn technicznych”! Ładny interes – zwłaszcza, że – rzecz niesłychana! - zwraca należności za bilety! Okazało się aliści, że w wieżowcu, który firma Ghelamco postawi na miejscu obecnego budynku teatru, nawiasem mówiąc, jeszcze w 2015 roku sprzedanego przez TS-KŻ firmie Ghelamco, znajdą się również siedziby Teatru Żydowskiego i Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego Żydów. Od razu się wyjaśniło, że nie chodzi o żaden faszysmus, czy innego paskudnika, tylko że ten interes ma taką specyfikę. Ciekawe, co teraz zrobi 2787 sygnatariuszy petycji, z którymi najwyraźniej starsi i mądrzejsi nie skonsultowali, o co tu naprawdę biega. I słuszna ich racja, bo po co konsultować takie rzeczy z pożytecznymi idiotami, co to podpiszą wszystko, co im się podsunie – ale żeby nie konsultować nawet z panią Gołdą Tencer? Ale może i w tym była jakaś myśl, bo dzięki temu pani Gołda wydawała się zasmucona autentycznie, a gdyby została skonsultowana, to może nie zagrałaby tak przekonująco? Słowem – zapowiadało się groźnie, ale szczęśliwie zakończyło się wesołym oberkiem, dzięki czemu możemy przejść do innych materii. W koszmarnych czasach I Rzeczypospolitej kursowało powiedzonko: „polski most, niemiecki post, włoskie nabożeństwo – wszystko to błazeństwo!” Od tamtej pory minęło sporo czasu, wiele rzeczy się zmieniło, więc dzisiaj po włoskim nabożeństwie wypada jeszcze dodać: polskie bezpieczeństwo. „Most” moglibyśmy sobie nawet darować, gdyby nie zorganizowana 18 czerwca ubiegłego roku Międzynarodowa Konferencja Naukowa „Most”. Wzięli w niej udział przedstawiciele najpotężniejszych tubylczych ubeckich dynastii w asyście ubeków izraelskich, którzy cała rzecz żyrowali wobec Naszego Największego Sojusznika – a chodziło o wciągnięcie wspomnianych dynastii przez Naszego Największego Sojusznika na listę tak zwanych „naszych sukinsynów” - co oznacza, że Nasz Największy Sojusznik nie ma nic przeciwko temu, by rząd naszego bantustanu musiał licytować się o względy Naszego Największego Sojusznika ze Starymi Kiejkutami. Na skutek tego Polska może być przez Naszego Największego Sojusznika zbywana „błyskotkami” w ramach polityki divide et impera, a niezależnie od tego, dzięki temu właśnie możliwa jest u nas polityczna wojna, którą z perspektywy czasu można nazwać II wojną o inwestyturę. Zatem niczego nie musimy zmieniać i po staremu „polski most, niemiecki post, włoskie nabożeństwo, polskie bezpieczeństwo – wszystko to błazeństwo”! Jakże może być inaczej, kiedy to jeszcze opinia publiczna nie ochłonęła po audycie, jaki pan minister Mariusz Kamiński przedstawił w Sejmie na temat funkcjonowania tajnych służb – że bez żadnego nadzoru robiły co chciały – a już Sejm uchwalił ustawę, w której nie tylko rozszerzył abewiakom zakres samowolki, ale w dodatku powierzył im koordynowanie wszystkich poczynań w zakresie bezpieczeństwa. To mniej więcej tak, jakby lisowi powierzyć utrzymanie bezpieczeństwa w kurniku. Bezradnością rządu w obliczu szczytu NATO i Światowych Dni Młodzieży wyjaśnić tego nie można, podobnie jak nie można było logicznie wyjaśnić w 2007 roku powierzenia przez premiera Jarosława Kaczyńskiego obowiązków ministra spraw wewnętrznych panu Januszowi Kaczmarkowi. Janusz Kaczmarek według ówczesnych buńczucznych zapowiedzi „biczem Bożym” na słynny „układ” - aż do czasu, gdy został przyłapany, jak w środku nocy, na 40 piętrze hotelu Marriott w Warszawie składał meldunek sytuacyjny swemu prawdziwemu zwierzchnikowi w osobie pana Ryszarda Krauzego. Ponieważ sytuacja przekroczyła granice śmieszności, premier Kaczyński podał rząd do dymisji, ku rozpaczy Romana Giertycha, który w desperacji zaczął nawet lansować („a potem lansował mnie przez dwie godziny...”) pana Kaczmarka na premiera. Najwyraźniej rząd, a właściwie nie tyle rząd, co pan prezes Kaczyński musiał wyciągnąć wnioski – po pierwsze z faktu, że nasz nieszczęśliwy kraj znowu przeszedł pod kuratelę Naszego Najważniejszego Sojusznika, który – po drugie – dla własnej wygody w postępowaniu z naszym bantustanem, wciągnął Starych Kiejkutów na listę „naszych sukinsynów”. Ponieważ Stare Kiejkuty, tworząc z niczego – bo te wszystkie panienki otaczające pana Petru, podobnie jak i on sam, to przecież nicość – więc tworząc z niczego Nowoczesną, podobnie, jak Komitet Obrony Demokracji, pokazały zarówno Naszemu Najważniejszemu Sojusznikowi, jak i panu prezesowi, że potrafią nawywijać na tubylczej scenie politycznej, że głowa mała, to najwyraźniej w gronie najtęższych głów rządowych musiała zapaść decyzja o przeciągnięciu na swoją stronę przynajmniej niektórych bezpieczniackich watah. Dlaczego padło akurat na Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego – trudno zgadnąć, bo z punktu widzenia bezpieczeństwa ABW to przecież taki sam Scheiss, jak i WSI – żeby wspomnieć choćby sławną operację „Menora”, czy wreszcie spisek kelnerów, co to ponagrywali 900 godzin rozmów dygnitarzy po knajpach i 700 godzin rozmów w rezydencji premiera Tuska. Kelnerzy z udziałem pierwszorzędnych fachowców dokonali tego wszystkiego pod samym nosem ABW, która, ma się rozumieć, niczego nie zauważyła. Więc zarówno prezes Kaczyński, jak i jego pomocnicy robią sobie iluzje (jak śpiewał Marek Grechuta – nawet „szał iluzji”), bo „ten się błaźni, kto policjanta zaufa przyjaźni” - ale rozumiemy, że tonący brzytwy się chwyta. Na rezultaty nie trzeba było długo czekać; od razu abewiaki wykryły straszliwy spisek, a właściwie dwa spiski: jeden do spółki z bezpieczniakami ukraińskimi, którzy w kręceniu lodów ponoć nie mają sobie równych, a drugi – na polecenie prokuratury w Olsztynie, która dwóch spiskowców nawet nie kazała aresztować. „Wszystko to błazeństwo” - no bo jakże inaczej? Stanisław Michalkiewicz

Prawne aspekty Brexitu Tomasz Prudło napisał: Jako, że uczę brytyjskiego prawa konstytucyjnego na Oksfordzie, czuję się w obowiązku napisać kilka słów wyjaśnienia obecnej sytuacji:

1. Wielka Brytania nie wyszła z Unii Europejskiej i nie jest pewne czy wyjdzie. To referendum nie ma żadnej mocy prawnej, ani w prawie UK, ani w prawie UE. Innymi słowy, nie jest prawdą, że doszło do 'Brexit'.

2. Jest prawnie możliwe ale bardzo mało prawdopodobne, że nowy rząd w Londynie z pomocą parlamentu doprowadzą do niezwłocznego jednostronnego wypowiedzenia traktatów UE.

3. Prawdopodobny scenariusz jest taki, że przez najbliższe kilka lat niewiele się zmieni w prawnej relacji UK/UE a traktatowa procedura wyjścia z UE (słynny Artykuł 50 TUE) zostanie dopiero wszczęta, gdy brytyjski rząd będzie miał jasny plan (jest do tego jeszcze daleko).

4. W pewnym sensie Wielka Brytania (a nawet Zjednoczone Królestwo) może nigdy nie wyjść z Unii Europejskiej jeśli przestanie istnieć w wyniku uzyskania niepodległości przez Szkocję, co zapowiedziała dziś stojąca na czele rządu Szkocji Nicola Sturgeon (możliwa jest też unifikacja Irlandii). W takim scenariuszu to będzie "Engxit" a nie "Brexit" - tylko Anglia (z Walią) opuści UE.

5. Mniej prawdopodobne ale też możliwe jest że brytyjska klasa polityczna znajdzie sposób żeby zostać w UE mimo wyniku referendum (które jest, przypominam, prawnie niewiążące).

Otóż, Szanowny Panie:

1. Dziekuję za cenne uwagi

2. Nigdzie nie widzę Pana ani wśród wykładowców ani studentów Oxfordu. Nic też na to nie wskazuje na Pana profilu na FB, Gdzie Oxford, gdzie hrabstwo Nottingham?

3. Zakładam, że uczy się Pan w szkole, w której powyższe tezy wyłożył ktoś z Oxfordu. Tezy to tezy - nie jest ważne, kto je wygłasza; po co ta mistyfikacja?

4. Instytucja referendum istotnie nie istnieje w brytyjskim prawie konstytucjonalnym - choćby dlatego, że UK nie ma konstytucji w naszym sensie.

5. Rzeczywiście "możliwe jest że brytyjska klasa polityczna znajdzie sposób żeby zostać w UE mimo wyniku referendum (które jest, przypominam, prawnie niewiążące).".Przypominam, że po negatywnym wyniku referendum w Irlandii oraz deklaracji, że drugiego referendum nie bedzie - drugie referendum się odbyło i zostało sfałszowane. No, ale to była Irlandia - w Anglii "Irlandczyk" to synonim bęcwała.

6. P.Sturgeon może sobie mówić, co chce - ale po referendum szkockim wyraźna była zapowiedź, że drugiego nie będzie przez najbliższe 10 lat. Ale w dzisiejszych czasach wszystko jest możliwe.

7. Możliwa jest unifikacja Irlandii - ale już bardziej prawdopodobne jest wyjście Republiki Irlandii z UE. Stoją za tym potężne siły. "Możliwe" jest zresztą wszystko.

8. Ma Pan rację: UK z UE nie wyszło; rząd dopiero musi w ciągu dwóch lat przeprowadzić niezbędne procedury. I, rzeczywiście, może ten proces sabotować.

9. Jest też możliwe jednostronne wypowiedzenie Traktatu Lizbońskiego w trybie natychmiastowym - mało prawdopodobne.

10. Teoretycznie przez dwa lata najprawdopodobniej niewiele się zmieni - w praktyce jednak rozmaite przepisy przeciwko imigracji spoza Europy zaczną - przy wrzaskach z Brukseli - być wprowadzane szybko; bo o to tam przecież chodzi. Co spowoduje rosnący rozziew z UE.

11. Po ew. opuszczeniu UK przez Szkocję UK nie przestanie istnieć. Tylko JKM Elzbieta II przestanie być Elżbietą I Szkocką.

12. (To juz nie do Pana): Referendum dotyczyło "wyjścia UK z UE" - a nie wyjścia poszczególnych krajów Krolestwa. W sensie prawnym zdanie: "Szkoci wypowiedzieli się za pozostaniem w UE" ma taki sam sens jak zdanie (być może prawdziwe - może sprawdzić?...), że "Mańkuci wypowiedzieli się za pozostaniem w UE" JKM

26 czerwca 2016 Kończy się „paliwo” dla KOD związane z TK

1. Właśnie w poprzednim tygodniu bez specjalnego rozgłosu zakończyła pracę nad nową ustawą o TK 9- osobowa podkomisja powołana w ramach sejmowej komisji sprawiedliwości. Podkomisja pracowała w oparciu o 4 projekty ustaw o TK: ten złożony przez posłów Prawa i Sprawiedliwości, ten podpisany przez ponad 100 tysięcy obywateli złożony przez KOD (w I czytaniu za jego odrzuceniem zagłosowali zarówno posłowie Platformy jak i Nowoczesnej bo jak szczerze wyznał Ryszard Petru tak się umówili z przewodniczącym KOD Mateuszem Kijowskim), wreszcie projekty Kukiz 15 i PSL-u. Podstawowym projektem był ten złożony przez posłów Prawa i Sprawiedliwości ponieważ w ponad 90% okazał się niesporny z pozostałymi projektami, a kwestie sporne większość posłów Prawa i Sprawiedliwości gotowa była dyskutować z opozycją.

2. W projekcie przyjętym przez podkomisję przyjęto między innymi, że pełen skład Trybunału to przynajmniej 11 sędziów i w tym składzie TK ma orzekać między innymi w sprawach o szczególnej zawiłości, gdy z wnioskiem o uznanie danej sprawy za zawiłą zwróci się prezydent, prokurator generalny, trzech sędziów TK lub skład sędziowski wyznaczony do danej sprawy. Orzeczenia co do zasady mają zapadać zwykłą większością głosów ale w przypadku spraw rozstrzyganych w pełnym składzie część orzeczeń ma zapadać większością 2/3 głosów sędziów. Wprowadzono także rozwiązanie, że jeżeli przy rozpatrywaniu sprawy w pełnym składzie nie udałoby się uzyskać wspomnianych 2/3 głosów sędziów, to TK umarzałby sprawę zgodności danej ustawy z Konstytucją RP. W najbliższym tygodniu tak projektem ustawy o TK przygotowanym przez podkomisję zajmie się sejmowa komisja sprawiedliwości i praw człowieka i jak zapowiedział poseł Bartłomiej Wróblewski (przewodniczący podkomisji) dojdzie w nim do dalszych zmian, a II i III czytanie obędzie się na najbliższym posiedzeniu Sejmu.

3. Rozwiązania już przyjęte we wspomnianym projekcie przez podkomisję są więc naprawdę daleko idącym kompromisem ze strony Prawa i Sprawiedliwości i wyciągniętą ręką do opozycji. Przeciągający się spór wokół TK powoduje bowiem nie tylko tracenie czasu przez większość parlamentarną na łagodzenie jego skutków, psuje Polsce markę na arenie międzynarodowej (głównie na skutek „donosów” opozycji do instytucji międzynarodowych) ale także coraz bardziej męczy polską opinię publiczną, która jak się wydaje ma już wyraźnie dość zamieszania wokół jej zdaniem nie najistotniejszej instytucji w naszym kraju.

4. Jeżeli projekt zostanie ostatecznie przyjęty przez Sejm i Senat, a TK nie będzie go kwestionował to niejako obok mogą się toczyć rozmowy polityczne w sprawie trzech sędziów TK wybranych za czasów rządów PO-PSL, których ślubowanie nie zostało przyjęte przez prezydenta. Prawo i Sprawiedliwość może się zgodzić na powtórny ich wybór na zwalniające się sukcesywnie miejsca w TK ale tego rodzaju uzgodnienie musiałoby być wynikiem szerokiego kompromisu politycznego w tej sprawie. Po uchwaleniu nowej ustawy o TK, możliwe jest także opublikowanie jego wcześniejszych orzeczeń, które będą wtedy już miały żadnego waloru prawnego i w związku z tym, mogą być ogłoszone jako orzeczenia o znaczeniu historycznym. Te wszystkie posunięcia powinny skończyć spór wokół TK i miejmy nadzieję, że tak się stanie, choć nie jest do końca jasne jak w tej sprawie będzie reagować sejmowa opozycja. Niezależnie jednak od tego jak ona ostatecznie zareaguje i czy skończą się jej „donosy” na Polskę do Brukseli, to kończy się jedyne „paliwo” dla KOD jakim był to tej pory spór wokół Trybunału. Kuźmiuk

Jedno z drugim się zazębia Wprawdzie wszystkie wydarzenia zeszły na dalszy plan w związku z mistrzostwami Europy w piłce nożnej, ale z drugiej strony wiadomo, że poza stadionami też jest życie, które od czasu do czasu daje o sobie znać na różne sposoby. Zresztą trudno oderwać jedno od drugiego, to znaczy – mistrzostwa od polityki, na co wskazywałby choćby mecz Polski z Niemcami. Odbywał się on akurat wtedy, gdy prezydent Duda składał wizytę w Berlinie z okazji 25 rocznicy podpisania traktatu o dobrym sąsiedztwie i przyjaznej współpracy między Polską i Niemcami. Skoro pan prezydent Duda nie może nachwalić się pojednania między Niemcami i Polakami, to jakże Niemcy mają, dajmy na to, strzelać Polakom gole? Toteż zarówno jedni, jak i drudzy ostentacyjnie nie trafiają do bramki, dzięki czemu mecz zakończył się remisem. Ale już z Ukrainą było inaczej. Wydawało się, że i w tym przypadku Polacy mają surowo zakazane sprzeciwianie się Ukraińcom, ale widocznie w ramach jakiejś satysfakcji pan Błaszczykowski w drugiej połowie strzelił gola. O co tu mogło chodzić? Otóż strona ukraińska, znakomicie wyćwiczona w umiejętności obcinania kuponów od prezentowania się w charakterze państwa specjalnej troski, nie tylko wystąpiła pod adresem Polski z ofertą wzajemnego przebaczenia, ale też na wszelki wypadek obsztorcowała stronę polską, by nie przyjmowała żadnych „nierozważnych deklaracji politycznych”, które jedynie przysporzą korzyści naszym wspólnym wrogom. Znaczy się – złemu ruskiemu czekiście Putinowi. Na takie dictum stronę polską na dłuższy czas zamurowało, bo z jednej strony jak tu nie słuchać przestróg strony ukraińskiej, za którą murem stoi nie tylko Nasz Najważniejszy Sojusznik, ale również rodacy premiera Włodzimierza Hrojsmana, którzy w przebaczaniu nie pozwolą nikomu się wyprzedzić, chyba, że chodzi o holokaust – ale z drugiej strony, jakże tu zachowując monopol na patriotyzm, nie uczcić „ofiar ludobójstwa”? Toteż około 200 parlamentarzystów PiS napisało do „drogich ukraińskich przyjaciół”, że owszem, wszystko jest w jak najlepszym porządku, tylko, że Polacy nawet u siebie nie „upamiętniają ludzi którzy mają na rękach krew niewinnej ludności cywilnej”. W tej sytuacji, akurat tego samego dnia, gdy odbywał się mecz drużyny polskiej i ukraińskiej, w Sejmie odbywało się czytanie projektu ustawy i dwóch projektów uchwał w sprawie wołyńskiego ludobójstwa. Trudno, żeby w takiej sytuacji panu Błaszczykowskiemu nie pozwolono strzelić przynajmniej jednego gola tym bardziej, że w sytuacji drużyny ukraińskiej niczego to już nie zmieniało. Jak mawiała pani Anna Bojarska, „od polityki uciec niepodobna”, nawet na stadionie, a cóż dopiero w sytuacji, gdy z okazji zakończenia słynnych manewrów „Anakonda”, niemiecki minister spraw zagranicznych Walter Steinmeier nie tylko ofuknął NATO za „wymachiwanie szabelką”, ale w dodatku wezwał do znoszenia sankcji wobec Rosji. Został za to ofuknięty przez niektóre niemieckie media, co pokazuje, że Niemcy przeżywają rozterki – czy mają trzymać się strategicznego partnerstwa z Rosją, czy też przyjąć amerykańską ofertę wzięcia udziału w antyrosyjskiej krucjacie. Ta sytuacja natychmiast przekłada się na wydarzenia w naszym nieszczęśliwym kraju. Po pierwsze – nadymanie Komitetu Obrony Demokracji przez niezależne media głównego nurtu ustało, jakby ucięte mieczem. Nietrudno odgadnąć przyczynę; jeśli Niemcy mają wziąć udział w krucjacie, to trzeba ich jakoś do tego przekonać, najlepiej ustępstwami na terenie naszego bantustanu. Toteż wygaszenie nadymania KOD-u traktuję jako gest we właściwą stronę: po co nadymać pana Kijowskiego, kiedy przecież jest pan Schetyna z Platformą Obywatelską, którą uważam za polityczną ekspozyturę Stronnictwa Pruskiego na Polskę? Czy jednak amerykańska zgoda na odbudowę niemieckich wpływów w Polsce będzie argumentem wystarczającym? To nie jest takie oczywiste, bo te wpływy Niemcy mogą uważać za rodzaj praw nabytych, które przysługują im z natury rzeczy bez amerykańskiej łaski. W tej sytuacji argumentem mogącym przeważyć szalę za udziałem w krucjacie mogłaby być amerykańska zgoda na rewizję postanowień konferencji poczdamskiej w sprawie „ziem utraconych”. Ciekawe, czy „nowe fronty”, jakie według byłego prezydenta naszego nieszczęśliwego kraju Bronisława Komorowskiego, mają zostać u nas otwarte po zakończeniu szczytu NATO i światowych Dni Młodzieży, nie oznaczają aby zastosowania wobec Polski procedury pod nazwą „klauzuli solidarności”, przewidzianej na wypadek zagrożenia demokracji w kraju członkowskim UE? Wykluczyć się tego nie da tym bardziej, że szalenie zaktywizowało się również lobby żydowskie. Oto słynny finansowy grandziarz Jerzy Soros kupił około 11 procent udziałów w spółce „Agora”, wydającej „Gazetę Wyborczą”, która – przezwyciężając swoją nieprzejednaną niechęć do dzikiej lustracji, zlustrowała ministra Macierewicza – że kiedyś współpracował on z Robertem Luśnią, który okazał się konfidentem SB o pseudonimie „Nonparel”. Było to posunięcie wykonane w ramach realizowania przez żydowską gazetę dla Polaków leninowskich przykazań o organizatorskiej funkcji prasy. I rzeczywiście – na sygnał gazety żydowskiej natychmiast zareagowały niemieckie gazety dla Polaków, na czele z tygodnikiem „Newsweek”, kierowanym przez znanego z żarliwego obiektywizmu Tomasza Lisa, do dzisiaj nieutulonego w żalu po utracie alimentów z pomocniczego gospodarstwa hodowli lisów farbowanych przy państwowej telewizji. W tej sytuacji panu Grzegorzowi Schetynie nie pozostało nic innego, jak wykonać przypadającego na niego część zadania w postaci złożenia wniosku o wotum nieufności przeciwko ministru Macierewiczu akurat przed samym szczytem NATO w Warszawie – żeby każdy z sojuszników zobaczył, że nie ma ludzi niezastąpionych. W tej sytuacji wkroczenie agentów Centralnego Biura Antykorupcyjnego do urzędów marszałkowskich i siedzib innych dygnitarzy można odczytać, jako rodzaj sondażu ze strony prezesa Jarosława Kaczyńskiego – czy w ramach konieczności demonstrowania wobec opinii publicznej chwalebnego pluralizmu kopiemy się tylko po kostkach, czy też zaczniemy bez żadnej staroświeckiej rewerencji kopać się wyżej? Słowem – czy nadal obowiązuje zasada: my nie ruszamy waszych – wy nie ruszacie naszych – czy już nie? Akcja CBA pokazuje bowiem, że PiS, nawet ulokowane na kilku przyczółkach zewnętrznych znamion władzy, może zrobić kuku niejednemu dygnitarzowi. Na razie żaden marszałek województwa na wieść o kontroli CBA nie zastrzelił się w łazience, jak to w swoim czasie uczyniła pani Barbara Blida – co pokazuje, że nie tylko prezes Kaczyński, ale również i oni rozumieją, że to tylko taki sondaż, no a poza tym – jakże mają się zastrzelić, skoro nie mają broni? Dlatego właśnie partia Korwin opowiada się za dostępem do broni, bo wtedy zmiany mogą zachodzić znacznie szybciej, ułatwiając przewietrzanie politycznej sceny. Stanisław Michalkiewicz

Będą chińskie pieniądze na infrastrukturę w Polsce

1. Zakończyła się kilka dni temu trzydniowa wizyta prezydenta Chin Xi Jingpinga w Polsce i do opinii publicznej przedostaje się coraz więcej informacji potwierdzających wcześniejsze oczekiwania, że nasz kraj z racji położenia geograficznego może stać się najważniejszym partnerem Chin nie tylko w Europie Środkowo-Wschodniej ale na całym Starym Kontynencie. Przypomnijmy, że w Warszawie została już podpisana nie tylko umowa o najwyższym strategicznym partnerstwie pomiędzy Polską i Chinami, a także ponad 20 umów tzw. memorandum of understanding (które później można dopracować w szczegółach), dotyczących elementów infrastruktury w ramach tzw. Jedwabnego Szlaku takich jak terminale przeładunkowe, fragmenty dróg czy szlaków kolejowych ale także tych elementów infrastruktury, które znajdują się w polskich planach rozwojowych. Ministerstwo Rozwoju podpisało memorandum z EXIM Bankiem (jeden z trzech tzw. instytucjonalnych banków Chin) o możliwości wsparcia finansowego przez ten bank dla projektów infrastrukturalnych w Polsce takich jak drogi krajowe, drogi ekspresowe, autostrady, kolej, lotniska (w tym projekt Centralnego Portu Lotniczego) oraz transportu morskiego.

2. Z kolei Bank Gospodarstwa Krajowego podpisał z Chińskim Bankiem Rozwoju (to z kolei instytucja finansowa nadzorowana bezpośrednio przez Radę Państwową uczestnicząca w największych chińskich projektach infrastrukturalnych jak Zapora Trzech Przełomów za 37 mld USD czy port lotniczy Pudong w Szanghaju obsługujący 60 mln pasażerów rocznie). W ramach tego memorandum z kolei mają być finansowane projekty polskich i chińskich firm w sektorach: odnawialnych źródeł energii, energetycznym, elektromechanicznym, spożywczym, telekomunikacyjnym, wysokich technologii i artykułów rolnych. Trzeba także pamiętać o polskim uczestnictwie (jako jedynego kraju z Europy Środkowo-Wschodniej) w wielkim chińskim projekcie bankowo – inwestycyjnym Azjatyckim Banku Inwestycji Infrastrukturalnych (AIIB), że środków którego będą finansowane zapewne także projekty infrastrukturalne w naszym kraju.

3. Memoranda podpisały również firmy z przemysłu miedziowego, telekomunikacji, przemysłu lotniczego, farmaceutycznego i spożywczego. I tak KGHM S.A podpisał z China Minmetals Corp. (firmą zajmującą się handlem surowcami mineralnymi) umowę ramową na sprzedaż katod miedzianych, a Play 4 sp. z o.o. z Huawei Technologies (czołowy chiński producent smartfonów, telefonów i modemów) umowę o współpracy strategicznej nad rozwojem sieci 4,5G i w przyszłości 5G w tym budowie sieci bezprzewodowej i sieci transmisyjnej, a także sieci IP. Z kolei MLEKPOL i Chintex Corp podpisali umowę na dostawy 800 ton polskiego mleka w proszku, a firma MASPEX oraz chińska Beingmate Baby&Child Food umowę na dostawy 100 mln litrów rocznie napojów dla dzieci pod marką „Kubuś”.

4. Polska przedstawiła także wobec chińskich partnerów oczekiwania, że chiński rynek w coraz większym stopniu będzie się otwierał na eksport z Polski, na importowanie polskich produktów zarówno tych wysoko przetworzonych (przemysł elektro-maszynowy, meblarski) ale także na polskie produkty rolne – owoce, produkty mleczne, wreszcie na wieprzowinę. Polscy sadownicy doczekali się podczas wizyty prezydenta Chin, na ogłoszenie decyzji w sprawie zezwolenia na eksport do Chin polskich jabłek (pierwszy kontrakt na dostawy 40 tysięcy ton jabłek został już podpisany), a producenci wieprzowiny, że wreszcie zostanie zniesione embargo wprowadzone ze względu na wykryte w Polsce przypadki afrykańskiego pomoru świń (ASF). W tej ostatniej sprawie zostało podpisane porozumienie o tzw. regionalizacji (w związku z tym, że ASF u dzików ale ostatnio także u świń występuje tylko w regionie podlaskim), rozwiązanie to pozwoli na otwarcie chińskiego rynku na wieprzowinę z pozostałych regionów naszego kraju. Okazuje się, że wizyta prezydenta Andrzeja Dudy w Chinach w listopadzie poprzedniego roku miała tak wielkie znaczenie dla przywódców tego kraju, że teraz prezydent Chin przybył do nas z 3 dniową rewizytą, a zawarte porozumienia i kontrakty potwierdzają, że Polska staje się strategicznym partnerem gospodarczym dla tego kraju w Europie Środkowo-Wschodniej, a być może nawet w całej Europie. Zbigniew Kuźmiuk

Kaczyński rozpoczął wielka rozgrywkę Polski z Niemcami Witold Waszczykowski: Czy UE się rozpadnie? Nic nie jest na tym świecie trwałe. Rozpadło się Imperium Rzymskie, ZSRR też”...”Nie może być tak, że jest kasta urzędników czy polityków europejskich opętana i owładnięta ideologią, której nie akceptują społeczeństwa europejskie. „...”Waszczykowski zapewnia też, że PiS zrobi wszystko, żeby nie dopuścić do marginalizacji Polski w ramach „zintegrowanej” UE.Będziemy przeciwstawiać się temu, aby wróciła koncepcja jeszcze większego zacieśniania współpracy w kierunku jakiegoś politycznego tworu w Europie.To właśnie była jedna z przyczyn odstraszających społeczeństwo brytyjskie od pozostania w UE. Dlatego będziemy przypominać europejskim liderom, że nie ma w UE poparcia do starego, francusko-niemieckiego modelu integracji europejskiej. Będziemy też przeciwstawiać się tworzeniu lokalnych ugrupowań w ramachUE, jak np. szóstka założycielska. To są recepty na dalsze dzielenie UE.”...”Spotkanie szóstki założycielskiej minister ocenia jako błąd.Takie spotkania niczego nie rozstrzygną i są pozatraktatowe. Właśnie to, że UE chciała rozwiązywać swoje sprawy działaniami pozatraktatowymi, doprowadziło do Brexitu i może doprowadzić do następnych wyjść z UE.”...”Na pytanie, czy zeka nas rozpad Unii Europejskiej szef polskiej dyplomacji odpowiada:W najbliższej perspektywie czasowej - nie. Ale z wykształcenia jestem historykiem i wiem, że nic nie jest na tym świecie trwałe. Rozpadło się Imperium Rzymskie, ZSRRteż się rozpadł. UE na pewno będzie ewoluować. Natomiast czy dojdzie do rozpadu? To zależy od tego, jaką metodę rozwiązywania tego kryzysu przyjmą politycy. Jeśli będzie to stara recepta, dawne marzenia o jakiejś strukturze federalnej, to niestety mogą być problemy. Jednak jeśli wróci się do reformy traktatowej, do tego, by skoncentrować działanie UE na sprawach gospodarczych, społecznych, gdzie określone instytucje będą odpowiadały za określone aspekty rzeczywistości, to z tych puzzli może się ułożyć niezła układanka, która będzie działać.”...(źródło )

Kaczyński o Brexicie: „„stało się coś bardzo złego, nie złego, ale bardzo złego”. „...”Mamy w Europie kryzys. Pewna wizja Unii, forsowana od Traktatu Lizbońskiego, przegrała”...”Polska musi wyjść z inicjatywą i przedstawić jasną drogę przemian. Bo trzeba sobie jasno zdać sprawę, że pewna wizja Unii, forsowanaod Traktatu Lizbońskiego, przegrała „..”„stało się coś bardzo złego, nie złego, ale bardzo złego”. ...”Dlatego po zastanowieniu się musimy przedstawić plan zmian instytucjonalnych. Mamy w Unii kryzys i właściwą odpowiedzią na niego nie jest trwanie w tym, co jest, bo to skończy się katastrofą. Jeśli nie dojdzie do reformy w Unii, kolejne kraje mogą chcieć podjąć taką decyzję jak Wielka Brytania, na przykład Francja. Marine Le Pen mówi wprost o wyjściu z Unii. Podobne nastroje są w Holandii, Austrii, Czechach, to może się rozszerzać „...(źródło )

Kaczyński o nowym traktacie UE, biurokracji i supermocarstwie. "Trzeba wyraźnie powiedzieć, gdzie jest Unia, a gdzie państwa członkowskie"...”Trzeba wyraźnie powiedzieć, gdzie jest Unia, a gdzie państwa członkowskie. Przy użyciu zasady pomocniczości trzeba określić zadania. To, co ma charakter europejski - należy do Unii; tym, co może być załatwione na poziomie państw narodowych - zajmuje się państwo, a Unia nie wtrąca się w to. Co zaś mogą zrobić samorządy, robią samorządy, i Unia również nie może tu ingerować „...”Co ciekawe, Kaczyński wraca do pomysłu prezydenta UE, który miałby być wybierany„na długą kadencję”. ...”To powinno być negocjowane na poziomie regionów. Przy założeniu, że pierwsi prezydenci UE powinni pochodzić z mniejszych krajów, by nie okazało się, że dominować będą interesy tych największych. Taki prezydent powinien mieć ściśle określone, ale jednak mocne uprawnienia, na przykład prowadzić politykę zagranicznąUE wobec tych wielkich podmiotów, jak Rosja, Chiny, USA, Indie, oczywiście przy zachowaniu polityki zagranicznej poszczególnych krajów „...”Europa powinna być supermocarstwem, a państwa narodowe powinny mięć więcej suwerenności wewnętrznej, która jest dziś bardzo ograniczona „...”Trzeba unikać pośpiechu, który towarzyszył pracom nad traktatem lizbońskim, gdy niemieckiej prezydencji zależałoby na tym, by z traktatem szybko zakończyć. I dlatego między innymi on jest zły. Dlatego trzeba to przemyśleć. Ten nowy traktat powinien być też ofertą dla Anglików: wróćcie, Unia się zmieniła „...”Trzeba też osłabić nacisk biurokratyczny ze strony Brukseli. Przecież ta gigantyczna produkcja prawa to efekt biurokratycznego działania UE. To dla wielu jest już nie do wytrzymania, to ogranicza możliwości rozwoju, spowalnia inwestycje itd. Za pieniądze Unii funkcjonują dziś dziesiątki tysięcy urzędników europejskich. W jakiejś mierze to jest potrzebne. Ale czy wszystko? Część przepisów nie jest nawet zgodna ze zdrowym rozsądkiem „...(źródło )

Co oznacza pismo Steinmeiera i Ayraula?”..”To niebezpieczny balon próbny. Na Brexit potrzebna jest wspólna odpowiedź Polski i Niemiec”...”wPolityce.pl: Ministrowie spraw zagranicznych Francji (Jean-Marc Ayrault) i Niemiec (Frank Walter Steinmeier) wysyłają pismo, z którego wynika, że reakcją na kryzys UE i Brexit ma być jeszcze głębsza integracja: gospodarcza, monetarna, polityczna… Czy to rzeczywiście dążenie do „superpaństwa” UE? „...”To faktycznie balon próbny, ale bardzo niebezpieczny, bo pokazujący arogancję i to nawet nie tyle MSZ, co francuskich i niemieckich socjalistów. Nie utożsamiałbym bowiem tych propozycji z linią niemieckiego rządu. Wypuszczanie tak absurdalnych pomysłów bez konsultacji nie wygląda dobrze wobec innych państw UE, nie tylko naszego regionu...(źródło )

Biskup Libera „Przecież nie o takie, czy inne trybunały chodzi, tylko o to, że chrześcijańska Polska jest niewygodna dla "elit" i bankierów„...”Tak zwani nowocześni demokraci w kraju i na pogubionym Zachodzie przestraszyli się Polski”...”Co kazało oddać wychowanie młodych pokoleń, kształtowanie polskiego ducha w ręce tych, których drażni wiara w Chrystusa, którzy patrzą na naszą historię jak na pasmo klęsk, liberum veto i wstydu, których męczy patriotyzm rozumiany po prostu i bez zawiłości jako święta miłość ojczyzny? „..”Ile braku rozsądku lub premedytacji było w oddaniu tak wielu gazet, stacji radiowych telewizyjnych, portali internetowych w ręce resortowych dzieci, bądź właścicieli zza zachodniej granicy? „...”Jaka dziejowa konieczność może popierać lewacką politykę multi kulti, dla której wszystkie religie, kultury są jednakowo ważne, tylko nie ta, w której wyrośli - Chrystusowa, chrześcijańska? „..”To przecież nie o takie, czy inne trybunały chodzi, tylko o to, że taka Polska, Polska odnajdująca swoją tożsamość w chrześcijaństwie, solidarna z wiarą i nadziejami prostego człowieka, zatroskana o naprawienie krzywd i niesprawiedliwości ze strony Wschodu i Zachodu, ze strony własnych elit i bankierów, jest niewygodna „..”Budujmy a raczej odbudowujmy, bo wiele zostało zrujnowane w ludziach, ludzkich sumieniach, obyczajach, w opinii zbiorowej, środkach przekazu „..(źródło )

„Niemiecko-francuskie pomysły na reformę Unii: jedno państwo, brak armii i służb krajów członkowskich”...”W planach, które krajom Grupy Wyszehradzkiej przedstawić ma w Pradze szef niemieckiej dyplomacji, zawarta jest m.in. rezygnacja państw narodowych z posiadania własnej armii, kodeksu karnego, waluty, ochrony granic czy wpływu na politykę migracyjną! Słowem: Niemcy i Francja chcą jednego państwa europejskiego.”...”Realizacja niemiecko-francuskich planów reformy UE oznaczałaby skrajne ograniczenie uprawnień państwa narodowych. Przejęłaby je unijna biurokracja, która – zgodnie z założeniami pomysłu euro-państwa – byłaby pod kontrolą najsilniejszych graczy wspólnoty, a więc Francji oraz (a może przede wszystkim) Niemiec.”...”W myśl propozycji formowanych przez Niemców oraz Francuzów państwa narodowe wchodzące w skład Unii Europejskiej straciłyby prawo do posiadania własnej armii, własnych służb specjalnych, swojego kodeksu karnego. Nie moglibyśmy również wpływać na wysokość podatków obowiązujących w Polsce. Nasz bank centralny nie mógłby chronić interesów narodowych, a waluta euro – chociaż wciąż nieobowiązkowa – stałaby się priorytetem brukselsko-berlińskiej kasty władców kontynentu.”..”„Unia powinna mieć możliwość planowania i przeprowadzenia zarówno cywilnych jak i wojskowych operacji w sposób bardziej efektywny, ze wsparciem stałych cywilno–wojskowych łańcuchów dowodzenia. Unia powinna móc polegać na stale opłacanych siłach szybkiego reagowania i móc dostarczyć wspólne mechanizmy finansowania takich działań. W ramach współpracy europejskiej państwa członkowskie zamierzają ustanowić stałą strukturę kooperacji w dziedzinie obrony, wraz ze zdolnością do uruchomienia operacji obronnych w sposób elastyczny. W sytuacjach, w których jest to potrzebne, państwa UE powinny rozważyć powołanie morskich sił zbrojnych lub pozyskanie innych rodzaju zdolności z zasobów należących do UE” – piszą o swoich planach cytowani przez TVP Info dyplomaci Niemiec i Francji.”...”W tekście mowa jest również o „europejskich korpusach obrony cywilnej” oraz „harmonizacji kodeksów karnych państw członkowskich”. Ponadto „Niemcy i Francja są przekonane, że nadszedł najwyższy czas, aby wprowadzić prawdziwie zintegrowaną politykę azylową, uchodźczą i migracyjną”. W tym celu Berlin i Paryż proponują powołanie „pierwszej multinarodowej straży granicznej i straży wybrzeża”. Zaś „kwoty” uchodźców, jakie przyjąć miałby każdy kraj stałyby się obowiązkowe.”...”Po co to wszystko? Formalnie chodzi o zapewnienie Unii Europejskiej bezpieczeństwa, co ma być priorytetem w działaniach Niemiec i Francji. Wiele wskazuje jednak na to, że nowe europejskie superpaństwo miałoby za zadanie wypowiedzenie wojny ekonomicznej Stanom Zjednoczonym – co zapowiadał wiele lat temu Jacques Delors, przewodniczącym Komisji Europejskiej w latach 1985 – 1994.”...(źródło )

Referendum w Wielkiej Brytanii daje szansę Polakom - pisze poniedziałkowy "Kommiersant". Rosyjska gazeta zauważa, że krótko po tym głosowaniu Warszawa "nasiliła aktywność geopolityczną" i ocenia, że Polska liczy na wzmocnienie po Brexicie własnej pozycji w UE. „...”"Przedstawiciele Warszawy poczynili dwie deklaracje, które dają do zrozumienia, że wraz z przeformatowaniem UE po Brexicie Polska pretenduje do roli lidera regionalnego. Minister spraw zagranicznych Witold Waszczykowski wezwał na 'roboczy lunch' w Warszawie szefów MSZ krajów Europy nie zaproszonych na rozmowy w Berlinie, w których uczestniczyli jedynie przedstawiciele sześciu krajów-założycieli 'wspólnej Europy'. Praktycznie równocześnie marszałek Sejmu Marek Kuchciński na forum rozwoju lokalnego w ukraińskim Truskawcu ogłosił plany stworzenia zgromadzenia międzyparlamentarnego z czterech krajów Grupy Wyszehradzkiej (Polska, Czechy, Słowacja, Węgry), a także Rumunii i Ukrainy" - wyjaśnia dziennik.”...”Polska wierzy w Ukrainę ".Ww administracji prezydenta Ukrainy Petra Poroszenki cytowane przez "Kommiersanta" oceniło, że Polska obecnie "przechodzi od roli adwokata Ukrainy w UE do roli najważniejszego orędownika jej interesów". Zdaniem rozmówcy dziennika "chęć ze strony Polski, by umacniać współpracę z Ukrainą - gospodarczą, międzypaństwową, przygraniczną - daje nadzieję na to, że i UE ogółem wierzy w Ukrainę, mimo trudności, jakie się pojawiły w Unii"....”Szef brukselskiego biura think tanku Open Europe Peter Cleppe powiedział rosyjskiemu dziennikowi: "Polska chce wzmocnić swoją pozycję w UE i to jest dobre. Dziś, jak nigdy, ważne jest, by pokazać, że UE jest wciąż skutecznym projektem, który pozwala na przekroczenie barier, jakie napotyka wolny handel".....'”Z kolei Oleg Niemienski z Rosyjskiego Instytutu Badań Strategicznych ocenił, iż inicjatywa Warszawy "to przede wszystkim wyzwanie dla Berlina". Zdaniem Niemienskiego, gdy Wielka Brytania wystąpi z UE, należy spodziewać się wzmocnienia w Unii roli Niemiec. Tymczasem W. Brytania była jednym z głównych partnerów Polski w UE, a do Niemiec "obecnie władze polskie nastawione są nader sceptycznie", ocenia rosyjski ekspert”...(źródło )

W poniedziałkowy poranek w Pradze odbyło się spotkanie szefówMSZ Grupy Wyszehradzkiej oraz Niemiec. Polskę reprezentował Witold Waszczykowski. „..”Wszyscy zgadzamy się, że musimy w jakiś sposób poradzić sobie z konsekwencjami i wspólnie znaleźć rozwiązanie. (…) Kwestią zupełnie najbliższą nam jest pytanie o to, jak powinny zareagować wszystkie państwa UE. Musimy zastanowić się nad tym, jaka jest nasza przyszłość. Zgodziliśmy się również, że chcemy, by dyskusja o przyszłościUE odbywała się na platformie 27 państw członkowskich „....(źródło )

Szef niemieckiej dyplomacji Frank-Walter Steinmeier zaprosił do Berlina ministrów sześciu państw założycielskich Unii Europejskiej. Tematem pilnie zwołanych rozmów jest Brexit i przyszłość UE „..(źródło )

New york Times „All of which raises the question: If Britain can no longer play that indispensable role for Washington, surely there is another country that can? Perhaps, but it is hard to think of who.
It is not a role Germany has shown a real willingness to step into. Its post-World War II ethos still holds it back from committing combat forces, and it is not a member of the inner circle of intelligence sharing called the “Five Eyes,” a club made up of the Anglo victors of World War II. (The other three are Canada, Australia and New Zealand.) A lengthy negotiation to improve the intelligence relationship last year ended with only modest changes.
And American officials were shocked recently when Germany’s foreign minister, Frank-Walter Steinmeier, warned that recent NATO exercises to deter Russia from thinking about destabilizing Poland and the Baltic members of the military alliance amounted to “saber-rattling and warmongering.”..(źródło )
Ważne
http://naszeblogi.pl/62620-brexit-usa-sprzedaly-europe-i-polske-niemcom-pax-germanica
http://naszeblogi.pl/60247-niemcy-domagaja-sie-od-usa-zgody-na-usuniecie-anglii-z-ue

Mój komentarz Niemcy dąża do nieodwracalnego wyrzucenia Wielkiej Brytanii z Unii . Niedopuszczenia do drugiego referendum ,lub innej sztuczki , która pozwoliłaby Wielkiej Brytanii pozostać w Unii. Niemcy przyspieszają budowę Z unii IV rzeszy. Łykają ateistyczno muzułmańska Francję jak kot mysz .Tworzą tak zwany karoliński rdzeń . Niemcy, Francja ,Benelux. Brexit to niepotarzalna okazja dla Niemiec. I dobrze się i do jej wykorzystania przygotowali Niemcy aby zmusić resztę państw Unii do uznania ich hegemoni użyją szantażu , zastraszani , i oczywiście swoje rozbudowanej agentury Gdyby nie przejęcie władzy w Polsce przez Kaczyńskiego dalej rządziliby w Rzeczpospolitej ich kolaboranci . I na .naszych oczach Niemcy odbudowaliby hitlerowski Reich , teraz pod nazwą Unii Europejskiej . Jeżeli Kaczyński ustami Waszczykowskiego mówi o możliwym rozpadzie Unii na wzór rozpadu ZSRR to sytuacja musi być poważna.. To jest gra o czas. Polska wchodzi w strategiczny sojusz gospodarczo polityczny z Chinami. Niemcy aby mu przeszkodzić muszą skonsolidować swoją władze nad Europą Zachodnia przy użyciu jądra karolińskiego. To zmieni znowu sytuacje geopolityczną. IV Rzesza obejmie cała Europę Zachodnią. A przy jej użyciu Niemcy n apowrót przekształca Polskę i resztę krajów Międzymorza w swoje zagłębie surowcowe dostarczające tanią siłę robocza i rynek zbytu. Teraz Niemcy maja maczugę na Polskę W interesie Niemiec jest wypchnięcie samotnej Polski poza Unie lub jej złamanie. Zanim sojusz z Chinami uczyni z Polski gospodarcza potęgę. Będą eskalować żądania w stosunku do Polski i wzmagać ataki na Kaczyńskiego. Dlatego słowa Kaczyńskiego to nie są zwykła retoryką Marek Mojsiewicz


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
H 1115
DG KZ 1115
Rozporządzenie BHP dz.u. 180 poz. 1115
1115
1115
wyniki Mirnictwo Poniedziałek 1115 1300, Miernictwo 1,dr.Świerczyński
Trzy niebezpieczeństwa Stronnictwa Narodowego Mysl Polska nr 1115 1982
Jędrzej Giertych Trzy niebezpieczeństwa Stronnictwa Narodowego opublikowany w Myśli Polskiej nr 111
Wykład cz 1 Choroby zawodowe dz ust 132 poz 1115
1115

więcej podobnych podstron