1103

Skowyczące Niemcy grożą Kaczyńskiemu rozbiorem Polski ? Dagmara Jakubczak „ Prasa o premier Szydło w Berlinie: "Uprzejmość z rozsądku"Niemieckie media oceniają wizytę polskiej premier w RFN jako wymianę grzeczności i uprzejmość z rozsądku. Zgodnie podkreślają, że pominięto najważniejsze sprawy dzielące oba kraje.”...”„Der Tagesspiegel” Z Berlina zauważa, że między Warszawą a Berlinem panuje coraz większy chłód, co można było wyczuć także podczas wizyty szefowej polskiego rządu u kanclerz Angeli Merkel.„Beata Szydło przyjechała do Berlina z konkretną propozycją: Niemcy i Polska mogłyby razem rozpocząć projekt humanitarny, budując w krajach sąsiadujących z Syrią na przykład szpital lub szkołę. Angela Merkel zgodziła się z tym pomysłem, ale okazało się to jedyną wspólną inicjatywą obu krajów podjętą podczas tej wizyty” – pisze „Der Tagespiegel”.Gazeta podkreśla, że choć Beata Szydło sprawuje swój urząd już od trzech miesięcy, dopiero teraz wybrała się do Niemiec, przez co można wysnuć wniosek, że dla obecnego rządu stosunki z Berlinem nie mają tej wagi jak dla poprzedniego gabinetu. Znamienne jest również – zdaniem dziennika – że polska premier kilka dni wcześniej spotkała się najpierw z premierem Węgier, podobnie jak szef jej partii, Jarosław Kaczyński, któremu nie zależy na zacieśnianiu stosunków z Niemcami i który uważa, że Niemcy mają zbyt silną pozycję w Europie.Boński „General-Anzeiger“ podkreśla, że kanclerz Merkel i premier Szydło „starają się o powrót do dawnych, niezakłóconych stosunków niemiecko-polskich“. Obie panie – czytamy dalej – akcentowały zbieżności i wyraźnie unikały poruszania krytycznych i spornych kwestii. Gazeta zwraca uwagę na słowa niemieckiej kanclerz, która podkreśliła, że „Podczas rozmowy zdawałyśmy sobie doskonale sprawę z tego, że obie w tym samy stopniu chcemy i musimy strzec i rozwijać to szczęście”, którym cieszy się dzisiejsze pokolenie, w postaci przezwyciężenia dawnej wrogości pomiędzy narodami niemieckim i polskim po II wojnie światowej.„General-Anzeiger” – podobnie jak „Der Tagesspiegel” – przypomina, że wizyta premier Szydło w Niemczech nastąpiła prawie trzy miesiące po objęciu przez nią urzędu szefowej polskiego rządu, zaś do tej pory nowi polscy premierzy składali wizytę w RFN już w pierwszych dniach po zaprzysiężeniu.”...”„Reutlinger General-Anzeiger” uważa, że pierwsza wizyta nowej polskiej premier w Berlinie pełna była wzajemnych grzeczności, zaś aktualne problemy w stosunkach polsko-niemieckich nie zostały omówione. „Obowiązywało motto: „Nic nie widzę, nic nie słyszę, nic nie mówię”. Polityka między przyjaciółmi wygląda zupełnie inaczej” – komentuje dziennik.„Berliner Zeitung” zauważa: po twardych słowach nie było śladu. Angela Merkel siliła się na przyjazne gesty. Beata Szydło, która już zdążyła zaszokować Wspólnotę usunięciem unijnych flag ze swojej kancelarii, prezentowała się jako zdecydowana zwolenniczka Europy. „Różnice zdań, przede wszystkim dotyczące polityki wobec uchodźców, nie zostały poruszone. Wspólne wybudowanie szkoły lub szpitala na syryjskiej granicy musiało wystarczyć jako symbol” – dodaje berlińska gazeta.„Trierischer Volksfreund” ocenia: Beata Szydło nie przejdzie do historii, głównie dlatego, że jest tylko marionetką w rękach szefa jej partii, Jarosława Kaczyńskiego. Inaczej będzie z poważnymi szkodami w stosunkach polsko-niemieckich. Dla obu narodów ma to kluczowe znaczenie: gospodarcze, społeczne, polityczne. Angela Merkel – podczas nieco spóźnionej pierwszej wizyty szefowej nowego polskiego rządu – wstrzymywała się od mocnych słów, podobnie jak minister spraw zagranicznych Frank-Walter Steinmeier podczas jego wcześniejszej wizyty w Warszawie. „To taka uprzejmość z rozsądku” – podsumowuje dziennik „...(źródło )

Duda nie patyczkuje się z Niemcami „W ramach 52. Konferencji Bezpieczeństwa w Monachium trwa debata Prezydentów Polski, Ukrainy, Litwy i Finlandii. Podczas debaty Andrzej Duda poruszył kilka ważnych kwestii dotyczących polsko-niemieckich relacji. "Partnerstwo między krajami oznacza szacunek, poszanowanie tradycji, interesów i naszych zmartwień" – zaznaczał w czasie rozmowy polski prezydent."Oczywiście mamy także inne problemy w Unii Europejskiej takie jak napływ uchodźców, czy widmo Brexitu, jednak sprawa bezpieczeństwa na Wschodzie, w obliczu rosyjskiej polityki wobec Ukrainy, wydaje się najważniejsza" – podkreślał polski prezydent."Wzmocnienie obecności sił NATO na wschodniej flance wydaje się naturalnym ruchem, jeśli mówimy o otwarciu sojuszu na kraje wschodnie. Należy wzmocnić infrastrukturę NATO w Polsce, ale także np. w Bułgarii, czy Rumunii" – dodawał.Prezydent mówił również o relacjach Polski z Niemcami, zaznaczając, że zależy mu, aby były one jak najlepsze."Chciałbym, aby mój kraj miał dobre relacje ze wszystkimi, ale chcemy mieć relacje oparte na partnerstwie. Niemcy są naszym najbogatszym sąsiadem, zależy mi na dobrych, ale też partnerskich, relacjach z tym krajem. Partnerstwo między krajami oznacza szacunek, poszanowanie tradycji, interesów i naszych zmartwień" – zaznaczał.Wyraził również swój stosunek do Nord Stream 2. "Byliśmy przeciwni Nord Steram 1 teraz jesteśmy przeciwni Nord Stream 2, nie ma w tej kwestii zrozumienia ze strony Niemiec. Dlaczego Niemcy chcą budować z Rosją kolejne ropo- i gazociągi wymierzone w interesy energetyczne Polski oraz innych krajów?" – dopytywał.”..(źródło )

Prof. Krasnodębski: "W klasycznej polityce bismarckowskiej jest teza: negatywna polityka wobec Polski". Europarlamentarzysta o niechęci Berlina wobec polityki regionalnej Warszawy”...”wPolityce.pl: Czy tekst Konrada Schullera, to jakaś forma projekcji, czy próbapodzielenia się przez Niemcy odpowiedzialnością za proces prucia się europejskiej jedności? CZYTAJ WIĘCEJ: Niemcy ostrzegają Polskę przed wyborem „własnej drogi”. „FAZ”: „Dawne próby budowania przez Polskę bloku przeciwko Berlinowi doprowadziły do niemiecko-rosyjskiego zbliżenia” Prof. Zdzisław Krasnodębski: To przede wszystkim tekst publicystyczny. Nie przywiązywałbym do niego nadmiernej wagi Dziennikarz snuje w nim pewne opinie - i nie jest to opinia Niemiec, lecz jego własna. Dla mnie bardzo charakterystyczne jest w tym tekście teza, że wszystkie dążenia do skoordynowania polityki krajów Europy środkowowschodniej, do bardziej samodzielnej roli państw tego regionu, prowadzą do tego, czego te kraje się obawiają, czyli zbliżenia Niemiec i Rosji oraz współpracy tych dwóch mocarstw. Czyli, że my wywołujemy to, czego się boimy.”...'Nie. Uważam, że jest to teza, która niestety pokazuje jak ten dziennikarz, może także inni, tkwią w pewnym sposobie myślenia. Jest on bardzo tradycyjny, powiedziałbym wręcz bismarckowski. Dlatego, że w klasycznej polityce bismarckowskiej jest teza ukuta przez wybitnego historyka Klausa Zernacka: „negative Polenpolitik” - negatywna polityka wobec Polski. Według tej tezy tym co zawsze budowało i cementowało sojusz niemiecko-rosyjski od czasów rozbiorów Polski, zwłaszcza w czasach kanclerza Bismarcka, to była chęć kontroli Polski i całego naszego obszaru, czegoś co niektórzy niemieccy myśliciele polityczni nazywają Zwischeneuropa, czyli Europa przejściowa. „...”ęć kontroli tego obszaru była zwornikiem sojuszu niemiecko-rosyjskiego w przeszłości.Tak. I można wyczytać takie ukryte znaczenie w tezie zaproponowanej we „Frankfurter Allgemeine Zeitung”. Jeśli to zrobimy, to zabrzmi ona fatalnie. Bo oto widzimy, że wciąż wspólnym interesem Rosji i Niemiec jest sojusz przeciwko podmiotowości regionu, głównie Polski. To skądinąd tłumaczyłoby tak silne reakcje części publicystów niemieckich na to, co się dzieje w Polsce. Jeśli teza przedstawiona przez publicystę byłaby szerszej podzielana, to świadczyłaby o tym, że Niemcy jednak nie wyciągnęły odpowiedniej lekcji ze swojej historii.”...”Być może w reakcjach medialnych na zdarzenia w Polsce, które sztucznie rozdymane są do dramatycznych rozmiarów, ujawnia atawizm takiego anachronicznego myślenia i neobismarckowskiej niechęci do samodzielności Europy środkowowschodniej. Sądzę jednak, że takie myślenie występuje częściej w świecie mediów, w sferze kultury, i wśród wszystkich tych, którzy powtarzaj utarte w mediach, fałszywe opinie, a nie dotyczy to polityków, którzy muszą stać na twardym, realnym gruncie. A gdyby jednak i oni mieli do niego skłonność, znaczyłoby to, że popełniają zasadniczy błąd. I że ich deklaracje o tym, iż chcą Europy, która będzie Europą równorzędnych państw są niewiele warte i że nie rozumieją oni, na czym polega prawdziwa idea europejska. Obecnie problemem dla Europy jest dominacja Niemiec. To problem także dla samych Niemiec. Nie są one zresztą w stanie pełnić roli hegemona, to dla nich zbyt trudne zadanie i dziś trwonią swój kapitał zaufania. Dlatego ścisła współpraca Polski i innych krajów Europy środkowowschodniej byłaby jednym z elementów zrównoważonej architektury Unii Europejskiej, jednym z jej filarów.Na tym powinno też zależeć Berlinowi.Rozmawiał Sławomir Sieradzki”...(źródło )

Niemcy ostrzegają Polskę przed wyborem „własnej drogi”. "FAZ": „Dawne próby budowania przez Polskę bloku przeciwko Berlinowi doprowadziły do niemiecko-rosyjskiego zbliżenia”..”Warszawski korespondent opiniotwórczego dziennika Konrad Schuller pisze w piątek, że na pierwszą podróż premier Beaty Szydło do Niemiec „pada cień”.Z jednej strony minister spraw zagranicznych Witold Waszczykowski zapowiedział, że wizyta umocni „dobrą atmosferę” pomiędzy Niemcami a Polską. Z drugiej strony o dobrej atmosferze nie może być mowy — ocenia Schuller.Wizyta Szydło raczej potwierdza niż dementuje rozdźwięk—ocenia niemiecki dziennikarz.W przeciwieństwie do swoich poprzedników premier „czekała trzy miesiące z przyjazdem”, a wcześniej była m.in. we Francji i na Węgrzech—zauważa Schuller. Jego zdaniem nowe polskie kierownictwo jest przekonane, że „wielcy” w UE - Niemcy i Francja - uważają Polskę i inne kraje Europy Środkowej i Wschodniej za „partnerów drugiej kategorii”.Polska była wielokrotnie dzielona przez Niemcy i Rosję, a zachodni sojusznicy pozostawiali ją samej sobie - w najbardziej dramatyczny sposób w 1939 roku, gdy Hitler i Stalin wtargnęli do Polski, podczas gdy Londyn i Paryż pomimo zobowiązań sojuszniczych przyglądali się temu bezczynnie—czytamy w „FAZ”. Schuller przypomina długą tradycję koncepcji Międzymorza stworzonej przez Józefa Piłsudskiego - „intermarium” krajów od Bałtyku do Morza Czarnego, które miało się przeciwstawić Rosji i Niemcom. Zwraca uwagę, że w minionych latach Polska wahała się pomiędzy ścisłym związaniem z Niemcami i UE, a „własną drogą” pomiędzy Berlinem a Moskwą.”..”pisze też, że ostatnio program Międzymorza przypomniał prezydent USA George W. Bush w czasie, gdy Waszyngton próbował - reagując na sprzeciw Niemiec i Francji wobec jego wojny w Iraku w 2003 roku - skłonić wschodnie kraje NATOjako „Nową Europę” do przeciwstawienia się Berlinowi.Ten epizod ilustruje niebezpieczeństwa wynikające z tej konstrukcji dla Polski—pisze Schuller.Specjalna droga „Nowej Europy” doprowadziła do tego, czego Polska się obawia – do niemiecko-rosyjskiego zbliżenia, które przybrało wówczas kształt męskiej przyjaźni pomiędzy kanclerzem Gerhardem Schroederem a prezydentem Władimirem Putinem, a także szkodliwego dla Polski gazociągu Nord Stream—pisze korespondent „FAZ”.Nowa Europa raczej przyczyniła się do wywołującego lęk zbliżenia niemiecko-rosyjskiego, niż do zapobieżenia mu—ostrzega Schuller.Polski motyw zdrady ze strony Zachodu i konieczności stworzenia przeciwwagi funkcjonuje z tego powodu jak mit o Kasandrze, jak samospełniająca się przepowiednia. Sugeruje kruchość sojuszy i sprawia, że stają się one jeszcze bardziej kruche”...(źródło )

Plan Morgenthaua – plan dotyczący przyszłości powojennych Niemiec opracowany przez Henry'ego Morgenthaua, amerykańskiego Sekretarza Skarbu.Plan Morgenthaua przedstawiono 9 września 1944 roku w trakcie II brytyjsko-amerykańskiej konferencji w m. Quebec (11–16 września 1944) i uzyskał poparcieFranklina Delano Roosevelta  oraz Winstona Churchilla, krytykowali go jednak sekretarz stanu Cordell Hull i brytyjski minister spraw zagranicznych Anthony Eden, źle przyjęła go też amerykańska opinia publiczna i koła biznesowe. Ostatecznie w listopadzie 1944 roku został odrzucony przez Roosevelta[potrzebne źródło].
Zakładał on:

tequila „ "Germany Must Perish" - niezrealizowany plan Kaufmana "wymazania" Niemiec i niemieckiego narodu z europejskiego kontynentu. Były dwie takie zaplanowane akcje - " Germany Must Perish" , autorstwa Theodore N. Kaufman'a, który należał do wąskiego grona politycznych doradców amerykańskiego prezydenta i miał ogromny wpływ na podjęte przez niego decyzje, i tzw. "Morgenthauplan" opracowany przez bliskiego przyjaciela prezydenta USA F.D. Roosvelt'a, ministra finansów Henry Morgenthau jr. oto najważniejsze wytyczne planu Kaufmana:
1) Immediately and completely disarm the German army and have all armaments removed from German territory.
2) Place all German utility and heavy industrial plants under heavy guard, and replace German workers by those of Allied nationality.
3) Segregate the German army into groups, concentrate them in severely restricted areas, and summarily sterilize them.
4) Organize the civilian population, both male and female, within territorial sectors, and effect their sterilization.
5) Divide the German army (after its sterilization has been completed) into labor battalions, and locate their services toward the rebuilding of those cities which they ruined.
6) Partition Germany and apportion its lands. The accompanying map gives some idea of possible land adjustments which might be made in connection with Germany's extinction.
7) Restrict all German civilian travel beyond established borders until all sterilization has been completed.
8) Compel the German population of the apportioned territories to learn the language of its area, and within one year to cease the publication of all books, newspapers and notices in the German language, as well as to restrict German-language broadcasts and discontinue the maintenance of German-language schools.
9) Make one exception to an otherwise severely strict enforcement of total sterilization, by exempting from such treatment only Germans whose relatives, being citizens of various victor nations, assume financial responsibility for their emigration and maintenance and moral responsibility for their actions. Thus, into an oblivion which she would have visited upon the world, exists Germany. Plan ukazał się w formie książki, i na amerykańskim rynku wydawniczym zrobił furorę. Plan podano do publicznej wiadomości w marcu 1940 r., dziesięć miesięcy przed wypowiedzeniem przez USA Niemcom wojny. Oto tłumaczenie fragmentów książki Kaufmana: "Ta wojna nie jest wojną przeciw Hitlerowi. Nie jest też prowadzona przeciwko nazistom(...) Dla Niemiec istnieje tylko jedna kara: Niemcy trzeba zniszczyć raz na zawsze ! Muszą umrzeć ! I to w rzeczywistości! Nie tylko w wyobraźni ! (...) Nie istnieje żadna droga pośrednia, żaden kompromis, żadne wyrównanie: Niemcy muszą umrzeć, i na zawsze zniknąć z powierzchni ziemi! Ludność Niemiec wynosi 80 milionów, która rozkłada się równo na obie płcie. Żeby wyniszczyć Niemców trzeba około 48 milionów z nich wysterylizować (...) Sterylizacja mężczyzn w oddziałach wojskowych jest stosunkowo łatwa i szybko do przeprowadzenia. Przyjmując że przeznaczymy do tego 20.000 lekarzy i każdy z nich dokona 25 operacji dziennie, będzie to trwać najwyżej jeden miesiąc aby ta sterylizacja w wojsku została zakończona(...) Ponieważ więcej lekarzy stoi do dyspozycji, potrzeba będzie nawet mniej czasu. W ten sposób całą męską populacje cywilów można wysterylizować w trzy miesiące. Sterylizacja kobiet i dzieci zajmie więcej czasu, trzeba przyjąć że wysterylizowanie wszystkich kobiet i dzieci zakończy się w trzech latach. Ponieważ już jedna kropla niemieckiej krwi robi Niemca, jest ta sterylizacja obojga płci konieczna. Przy całkowitej sterylizacji przestanie wzrastać rata urodzeń. Przy normalnej śmiertelności wynoszącej 2% rocznie, zmniejszy się liczba Niemców rocznie o 1,5 miliona. W ten sposób przez dwa pokolenia sprawa się zakończy, co w innym wypadku kosztowało by życie milionów i setki lat pracy : mianowicie wymazanie niemieckości i jego nosicieli." Morgenthau jr. daleko od Kaufman'a nie odbiegał w swych receptach: "Trzeba tych Niemców wykastrować, albo tak z nimi się obchodzić by już nigdy więcej nie płodzili ludzi którzy będą postępować tak jak w przeszłości." Cytat David'a Irving'a w Der Morgenthau-Plan 1944/45. Amerikanische Deutschlandpolitik: Sühneleistungen, "re-education", Auflösung der deutschen Wirtschaft, Soyka, Bremen 1986, S. 23. "Nie ma się więc co dziwić, że plan Morgenthau's przewidujący zniszczenie serca Europy zostały przez Roosevelt'a i Churchill'a podczas II konferencji w Quebec we wrześniu 1944 r. zatwierdzone jako oficjalny program dla powojennych Niemiec" VffG Dr. Claus Nordbruch ( czytaj też : Nicholas Balabkins, Germany under direct controls. Economic aspects of industrial disarmament 1945-1948, Rutgers, New Brunswick 1964, S. 10) Podczas popijawy w Teheranie Stalin wzniósł kielich i wygłosił toast, który spowodował u Roosevelt'a kaskady śmiechu: "Siła niemieckiego Wehrmachtu zależy od 50.000 wysokich oficerów i naukowców. Wznoszę toast z tym życzeniem by ich rozstrzelać , jak tylko ich dostaniemy; wszystkich 50 tysięcy" Że nie był to żaden dowcip - o czym chce usilnie dzisiaj przekonać oficjalna historiografia w ramach tej reedukacji - dowiadujemy się od United States State Department 1961 w udostępnionym dokumencie : Foreign Relations of the United States: Diplomatic Papers: The Conference at Cairo and Tehran 1943 na stronach 553f. w którym czytamy: "At least 50000, perhaps 100000 of German Commanding Staff must be physically liquidated." "co najmniej 50.000 , a być może 100.000 osobistości niemieckiego kierownictwa muszą zostać fizycznie zlikwidowani " Żeby zapobiec ewentualnym nieporozumieniom : Amerykanie też nie mieli nic przeciwko masowym egzekucjom. W sierpniu 1944 gen. Eisenhower do brytyjskiego ambasadora : "Wszyscy oficerowie Oberkomandos der Wermacht, całe kierownictwo NSDAP od burmistrza wzwyż i wszyscy należący do tajnej policji muszą zostać zlikwidowani." James Bacque: Other Losses. An investigation into the Mass Deaths of German Prisoners at the Hands of the French and Americans after World War II, Stoddart, Toronto 1989, S. 23. W tym przedsięwzięciu chodziło - jak by nie było- o 100.000 tys. ludzi." (Dr. Claus Nordbruch VffG) Ilja Ehrenburg - "zasłużony literat" któremu partia CDU (chrześcijańscy demokraci) w BRDDR chciała w 1991 r. wystawić pomnik z okazji 100 rocznicy jego urodzin, z polecenia Stalina i jego otoczenia, też z własnej woli, został wojennym propagandzistą. Oto jego odezwy do czerwonej od krwi niemieckich cywili radzieckiej armii, które w milionach ulotek rozrzucano na froncie, drukowano w gazetach i wygłaszano na wiecach : "Mordujcie odważni czerwonoarmiejcy , mordujcie ! Nie ma w Niemcach nic co by było niewinne . Stosujcie się do wezwania towarzysza Stalina i rozdepczcie to faszystowskie zwierze w jego jaskini . Łamcie siłą wyniosłość (Rassenhochmut) germańskich kobiet , bierzcie je bez umiarkowania jako łup . Zabijajcie odważni czerwonogwardziści... zabijajcie !" (Frankfurter Allgemeine Zeitung 28.2.1995, S. 7) Kiedy "czerwonoarmiści" w 1944-45 r. wdarli się do wschodnich Niemiec, byli już przez swoich oficerów politycznych psychologicznie przygotowani do zajęcia Niemiec. W niezliczonych artykułach frontowych gazet zostały podane reguły postępowania dla żołnierzy Czerwonej Armii. Jako doradcy zaoferowali się też pisarze jak dla przykładu : Alexej Tołstoj, Michaił Szołochow ("Szkoła nienawiści"), Konstantin M. Simonow ("Zabij jego!") , Surkow ("Nienawidzę !"). Najbardziej przekonująco działały ulotki Ilji Ehrenburga. W swojej książce z 1943 r. wydanej przez Państwowe Wydawnictwo Literatury Pięknej (??) w Moskwie p.t. "Wojna" czytamy między innymi : "Niemcy nie są żadnymi ludźmi (...) Jeżeli ty w przeciągu jednego dnia nie zabiłeś co najmniej jednego Niemca, jest ten dzień dla ciebie dniem straconym (...) Jeżeli zabiłeś jednego, zabij następnego - dla nas nie istnieje nic weselszego jak niemieckie zwłoki." Nie tylko ze strony politycznej i propagandowej wzywano do przestępstw przeciwko niemieckiej ludności cywilnej i żołnierzom. Również ze strony wojskowej stanowisko było jednoznaczne: marszałek Czerniakowski po wkroczeniu do Ostpreussen w swoim rozkazie dziennym napisał " Łaski nie będzie- dla nikogo(...) Nie jest wskazane wymagać od żołnierzy czerwonej armii by stosowali łaskę, oni pałają nienawiścią i zemstą (...) Inne wezwania nawoływały jednoznacznie do gwałcenia niemieckich kobiet i dziewcząt. Heinz Nawratil zwraca uwagę, że również Aleksander I. Sołżenicyn w swojej książce "Archipelag Gułag" pisał, że czerwonoarmiści po trzech tygodniach wojny w Niemczech wiedzieli dokładnie : (...) niemieckie dziewczęta można zgwałcić, po tym zastrzelić, i to zaliczano jeszcze do wojskowego wyczynu. Lew Kopolew, tak Nawratil, przytoczył słowa komunistycznego politruka podczas zajęcia Ostpreussen (...) co trzeba zrobić, żeby żołnierz nie zatracił chęci do walki ? Po pierwsze : on musi wroga nienawidzieć jak zarazę, i doszczętnie zniszczyć (...) po drugie (...) on wchodzi do Niemiec i wszystko należy do niego - klamoty, kobiety, wszystko ! Rób co ci się żywnie podoba. Churchill powiedział : "Myśmy zabili 5 czy 6 milionów Niemców i przed zakończeniem wojny zabijemy jeszcze prawdopodobnie 1 milion. Przez to musi znaleźć się w Niemczech wystarczająco dużo miejsca dla tych których przesiedlimy. Będą oni potrzebni do uzupełnienia luk; dlatego nie obawiam się tego przesiedlenia , tak długo, dopóty utrzyma się pewne proporcje" Die Jalta Dokumente S. 164, 222, 298, 171. I do premiera Mikołajczyka : "Niech Pan nie robi sobie żadnego kłopotu z tymi 5 milionami czy więcej milionów Niemców.... Stalin się o nich zatroszczy. Nie będzie Pan miał z nimi żadnych trudności : Oni przestaną istnieć (egzystować)!" E. J. Reichenberger "Wider Willkür und Machtrausch" str. 400, zitiert: "Review of World Affairs" 5. 10. 1945 To tyle skompilowanych wycinków z netu. Przyznam, że nie uczono mnie o tym w szkole. Oto link do oryginału książki Kaufmana:
http://www.ihr.org/books/kaufman/perish.html(link is external)
Co do planu Morgenthaua - jest wzmianka (i mapka)na wiki
http://pl.wikipedia.org/wiki/Plan_Morgenthaua(link is external)
zwróćcie uwagę na proponowane granice Polski Jak wyglądała by Europa bez niemców ? Dlaczego zrezygnowano z planu/ów ? Czy tylko sojusz amerykańsko-niemiecki przeciw sowietom przerwał ten plan ? Jest więcej pytań w kontekście historycznym. Jaka historia ? Czy ta z filmu "Unsere mutter ..."? Czy ta zapomniana i niewygodna ?”...(źródło )

Tomasz Bójnicki „ Wyobrażacie sobie Europę bez naszych zachodnich sąsiadów Niemców lub jak wyglądałby Polska z samą Warszawą rozciągająca się na pół województwa mazowieckiego? Wydawałoby się, że to obrazki niczym z głowy szaleńca, ale nic bardziej mylnego! Takie pomysły istniały naprawdę i w pewnych czasach nie wydawały się tak nierealne. "Niemcy muszą zginąć!" Wiele osób zastanawiało się, jak będzie wyglądać powojenna Europa, ład polityczny i międzynarodowy po zwycięstwie aliantów i tym samym jaki kształt będzie miał główny agresor czyli Niemcy. Jedną z propozycji był plan Harry’ego Morgenthau’a - amerykańskiego sekretarza skarbu. Opracował on plan dotyczących powojennych Niemiec. Zakładał on m.in. rozbicie Niemiec na: Niemcy południowe i północne oraz na strefy międzynarodowe, całkowitą demilitaryzację, likwidację przemysłu ciężkiego, stworzenie państwa rolniczo-pasterskiego oraz włączenie części ziem do ZSRR, Polski i Francji. To i tak nic w porównaniu do tego jakie zamiary miał wobec powojennych Niemiec, pisarz i biznesmen – Theodore Kaufman. W swej publikacji wzywał do całkowicie radykalnych działań. Mianowicie głównym jego hasłem było „German must perish!” czyli „Niemcy muszą zginąć!”.  Głównymi założeniami była całkowita likwidacja państwa niemieckiego i jego rozbiór pomiędzy  sąsiadów.  I tak doszłoby do tego, że mapa Europy wyglądałby tak:”...(źródło )

2015 rok Independent Trader „ Deutsche Bank na progu bankructwa „...”Dwa lata temu dosyć głośno w mediach zrobiło się w związku z problemami Deutsche Banku. Od tego czasu bank spieniężył pokaźną część aktywów, zwolnił kilka tysięcy pracowników i o kłopotach na chwile zapomniano. Problemy banku jednak nie zniknęły. Deutsche Bank jest obecnie drugim największym bankiem inwestycyjnym na świecie. Łączne aktywa banku wynoszą 2 bln euro, a kwota depozytów przekracza 570 mld euro. Dla porównania, największy polski bank PKO BP jest jakieś 25 razy mniejszy. Prawdziwym problemem Deutsche Banku jest jego zaangażowanie na rynku derywatów, czyli instrumentów pochodnych wynoszące obecnie 55 bln euro. Jest to mniej więcej dwudziestokrotność PKB Niemiec. Około 70 % wszystkich derywatów opiewa na stopy procentowe, a ich główne zabezpieczanie stanowią obligacje rządowe.  Na przestrzeni ostatnich 2 lat problemy banku z ogromną pulą derywatów (minimalnie większą ma tylko JP Morgan) były łagodzone przez rosnące ceny obligacji stanowiące trzon zabezpieczenia. W lutym tego roku dług rządowy osiągnął maksymalne ceny (rentowność bliska zeru), po czym wyceny obligacji zaczęły spadać. Wraz z nimi spada wartość zabezpieczeń utrzymujących całą piramidę derywatów. Prześledźmy teraz co się działo w DB na przestrzeni ostatniego roku:
- Kwiecień 2014 – Deutsche Bank zostaje zmuszony przez organy nadzoru  do podniesienia kapitału o 1,5 mld euro.
- Maj 2014 – bank sprzedaje aktywa warte 8 mld euro z 30% zniżką, byleby szybko pozyskać kapitał. Problemy z płynnością zaczynają być poważne. Straty + brak płynności = bankructwo.
- Marzec 2015 – bank nie przechodzi stres testów. Podobne testy przeszła  nawet belgijska DEXIA, która w ciągu kilku kolejnych dni ogłosiła bankructwo.
- Kwiecień 2015 – bank musi zapłacić 2,5 mld kar nałożonych za manipulacje na rynkach w USA oraz Wielkiej Brytanii (to tak na marginesie odnośnie teorii spiskowych nt manipulacji rynkami).
- Maj 2015 – uprawnienia jednego z dwóch Prezesów Zarządu Anshu Jain’a zostały rozszerzone do niespotykanych poziomów, co zdarza się wyłącznie w przypadku bardzo poważnych kryzysów.
- 5 czerwca 2015 – Grecja nie spłaca transzy kredytu do MFW, co ma poważne konsekwencje także dla Deutsche Banku.
- 6 czerwca 2015 (dzień później) – dwóch Prezesów Zarządu Jain oraz Fitshen składają rezygnacje. Jest to ewidentna ewakuacja z tonącego okrętu. Ostatecznie Jain godzi się odejść z końcem czerwca, podczas gdy Fitshen pozostanie do maja przyszłego roku.
- 9 czerwca – agencja ratingowa S&P obniża rating banku do BBB+ (niżej niż Lehman w momencie bankructwa i tylko 3 oczka wyżej od ratingu śmieciowego).
Czy Deutsche Bank będzie rzeczywiście kolejnym Lehmanem? Tego nikt nie wie, ale ryzyko jest ogromne. DB zatrudnia prawie 100 tys. osób. Wartość derywatów posiadanych przez bank przekracza globalny PKB. Co gorsza, wartość głównego zabezpieczenia stanowią obligacje, których wartość topnieje z dnia na dzień. Ceny obligacji największych krajów straciły 10-12% i to zaledwie w ciągu 3 miesięcy. Przez lata rynek stóp procentowych był skutecznie manipulowany przy pomocy derywatów, ale wydaje się, że siły rynkowe zaczynają ostatecznie przeważać. Rynek obligacji jest na tyle duży, że nie ma absolutnie możliwości aby wszyscy byli się w stanie z niego ewakuować nie wywołując jednocześnie krachu. Obecna sytuacja trochę przypomina zabawę w kto pierwszy ten lepszy. Na rynku zwyczajnie brakuje płynności (popytu), a przy takiej skali banki centralne absolutnie nie są w stanie jej zapewnić. Ostatecznie musimy pamiętać, iż poważne zawirowania na rynkach finansowych odbywają się w odstępach mniej więcej 7 lat. Mieliśmy krach 1987 tzw. czarny poniedziałek. Następnie „Masakrę na obligacjach” z 1994. O pęknięciu bańki na Nasdaq’u w roku 2000 pamiętają raczej wszyscy, podobnie jak upadek Lehman Brothers, który prawie doprowadził do upadku cały system monetarny. Problem Deutsche Banku jest poważny z wielu powodów. Bank jest nieporównywalnie większy niż Lehman Brothers, więc skala rażenia również jest nieporównywalnie większa. Obecnie globalny sektor finansowy przypomina system naczyń połączonych, a współzależności są niezwykle silne. Problemy jednego banku natychmiast przekładają się nie tylko na inne banki, ale i na całe kraje. Co więcej, same banki centralne wykorzystały już większość możliwości łagodzenia kryzysów finansowych. W przeszłości, gdy tylko zaczynały się problemy, banki centralne natychmiast wpompowywały w rynek środki płatnicze oraz obniżały stopy procentowe. Ratowanie instytucji finansowych rozpoczęte w 2008 tak naprawdę nigdy się nie skończyło, w efekcie czego banki centralne niespecjalnie mają już możliwości ratowania sytuacji. Na koniec zamieszczam porównanie wielkości PKB Niemiec, strefy euro oraz ekspozycji Deutsche Banku na rynek derywatów. Dane dają do myślenia.”...(źródło )

Paweł Bednarz „ Deutsche Bank na zakręcie. Restrukturyzacja, niska wydajność pracy i procesy sądowe gnębią niemieckiego kolosa. Bank stracił w ubiegłym roku 6,8 mld euro. Na świecie coraz głośniej mówi się, że Deutsche Bank może być europejskim Lehman Brothers. Prezes spółki chciał listem uspokoić sytuację w spółce, ale wbrew intencjom wywołał jeszcze większe zamieszanie. „...”Cały świat spodziewał się, że kolejny światowy kryzys przyjdzie z Azji. To właśnie Chiny wywołały największe zamieszanie na początku roku. Rzeczywistość może jednak okazać się inna. Kryzys może rozlać się na świat z rynku niemieckiego, uważanego dotychczas za jeden z najbezpieczniejszych. Problemy finansowe DeutscheBanku – numeru jeden w Europie – wywołały spore zawirowanie na rynku. Niemiecki kolos odnotował rekordową stratę  6,8 mld euro za ubiegły rok.”...”Deutsche Bank i problemy z prawem Przygoda Deutsche Banku z pozwami i sądami jest długa. W listopadzie 2015 r. bank został ukarany karą 258 mln dolarów za pranie brudnych pieniędzy i robienie interesów z państwami objętymi przez USA sankcjami, takimi jak: Sudan, Iran i Syria. W ramach ugody niemiecki bank zgodził się wypłacić 200 mln dolarów do federalnego Departamentu Usług Finansowych oraz 58 mln Rezerwie Federalnej. Amerykańscy śledczy wykazali, że poprzez swoje amerykańskie filie, bank wykonał w latach 1999 do 2006 r. operacje warte 11 mld dolarów. Przed dokonaniem samej płatności, bankierzy usuwali dane dotyczące klientów z państw objętych sankcjami. Nie była to jedyna kara nałożona w związku z działalnością poza granicami Niemiec. Za manipulacje na stopie procentowej LIBOR, bank musiał zapłacić ok. 2,5 mld dolarów na rzecz Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii. Wiosną ubiegłego roku zrobiło się głośno w Niemczech za sprawą artykułu, który ukazał się w „Der Spiegel”. Opisywał on wspólne śledztwo prowadzone przez instytucje z Rosji, USA i Wielkiej Brytanii w celu wyjaśnienia czy Deutsche Bank pomagał rosyjskim klientom w praniu brudnych pieniędzy i wyprowadzania ich za granicę. „Der Spiegel” szacował wartość tych transakcji na ok. 6 mld dolarów.”..(źródło )

W czasie panelu zorganizowanego podczas dorocznej Konferencji Bezpieczeństwa w Monachium prezydent powiedział, że Warszawie zależy na dobrych relacjach zarówno z Czechami, Słowacją, Białorusią, jak i Niemcami. „...”W czasie panelu zorganizowanego podczas dorocznej Konferencji Bezpieczeństwa w Monachium prezydent powiedział, że Warszawie zależy na dobrych relacjach zarówno z Czechami, Słowacją, Białorusią, jak i Niemcami. „...”Słyszymy słowa o zimnej wojnie od rosyjskich polityków. Ale spójrzmy na sytuację. To jest podważanie europejskiego porządku po zimnej wojnie. Jaka powinna być odpowiedź? Powinna brzmieć „nie”. Jeśli Rosjanie zwiększają obecność wojskową w Obwodzie Kaliningradzkim, pytanie powinno brzmieć - ok, możecie to robić, bo nie słyszycie nikogo, ale my zrobimy to samo - mówił. Andrzej Duda podkreślał, że wzmocnienie bezpieczeństwa Polski w ramach NATO to teraz główne zadanie Polski na arenie międzynarodowej. - Kiedyś granicą NATO była granicą Polski i Niemiec. (...) Teraz kolejnym krokiem powinno być przesunięcie infrastruktury NATO na terytorium Polski i innych, nowych krajów sojuszu, państw bałtyckich, Bułgarii, Rumunii - wyjaśnił. Przypomniał, że kraje regionu podpisały w Bukareszcie we wrześniu ub. roku wspólną deklarację ws. stanowiska wobec przyszłości NATO na wschodzie. NATO ma gwarantować bezpieczeństwo swoich członków, dlatego "pora się wywiązać z deklaracji" i zacząć przekonywać pozostałe kraje sojuszu do realizacji tych żądań - stwierdził na zakończenie polski prezydent. Wcześniej na Konferencji Bezpieczeństwa w Monachium przemawiał m.in. rosyjski premier Dmitrij Miedwiediew. Powiedział, że napięcie między Rosją a Zachodem sprowadziło na świat w "nową zimną wojnę". Mówił też, że jego kraj "prawie codziennie jest oskarżany o groźby pod adresem NATO, Europy, Stanów Zjednoczonych lub innych krajów". W konferencji wzięli też udział prezydenci Ukrainy, Finlandii, Litwy oraz przewodniczący Parlamentu Europejskiego Martin Schulz. Ten ostatni przyznał, że ma żonę Polkę i często się spiera ze swoim teściem o to, jak powinny wyglądać relacje polsko-niemieckie. „..(źródło )
Ważne
http://naszeblogi.pl/49040-rozwiazanie-kwestii-niemieckiej-przylaczenie-ziem-po-labe

Ziobro o zaostrzeniu kar dla gwałcicieli: "Nic nie demoralizuje bardziej niż brak kary". Sylwestrowe noce gwałtów to nie u nas!”...”Nic nie demoralizuje bardziej niż brak kary. A wobec bardzo groźnych, zdemoralizowanych sprawców lepiej, jeśli oni siedzą w więzieniu niż chodzą po wolności i mordują czy gwałcą „..”Zwraca uwagę, że polskie sądy są generalnie bardzo łagodne, jeżeli chodzi o gwałty.Jak siedzi taki groźny bandyta, zdemoralizowany, recydywista, który ma przyjemność w czynieniu krzywdy innym i popełniania ciężkich przestępstw - w tym przestępstw gwałtu - w więzieniu, to on nikogo nie zgwałci, nie zabije, nie zamorduje i to jest zysk dla społeczeństwa”..(źródło ) 

Profesor Krasnodębski " Dla mnie bardzo charakterystyczne jest w tym tekście teza, że wszystkie dążenia do skoordynowania polityki krajów Europy środkowowschodniej, do bardziej samodzielnej roli państw tego regionu, prowadzą do tego, czego te kraje się obawiają, czyli zbliżenia Niemiec i Rosji oraz współpracy tych dwóch mocarstw. Czyli, że my wywołujemy to, czego się boimy.”...'Nie. Uważam, że jest to teza, która niestety pokazuje jak ten dziennikarz, może także inni, tkwią w pewnym sposobie myślenia. Jest on bardzo tradycyjny, powiedziałbym wręcz bismarckowski. Dlatego, że w klasycznej polityce bismarckowskiej jest teza ukuta przez wybitnego historyka Klausa Zernacka: „negative Polenpolitik” - negatywna polityka wobec Polski. Według tej tezy tym co zawsze budowało i cementowało sojusz niemiecko-rosyjski od czasów rozbiorów Polski, zwłaszcza w czasach kanclerza Bismarcka, to była chęć kontroli Polski i całego naszego obszaru, czegoś co niektórzy niemieccy myśliciele polityczni nazywają Zwischeneuropa, czyli Europa przejściowa. „...”ęć kontroli tego obszaru była zwornikiem sojuszu niemiecko-rosyjskiego w przeszłości.Tak. I można wyczytać takie ukryte znaczenie w tezie zaproponowanej we „Frankfurter Allgemeine Zeitung”. Jeśli to zrobimy, to zabrzmi ona fatalnie. Bo oto widzimy, że wciąż wspólnym interesem Rosji i Niemiec jest sojusz przeciwko podmiotowości regionu, głównie Polski. To skądinąd tłumaczyłoby tak silne reakcje części publicystów niemieckich na to, co się dzieje w Polsce. Jeśli teza przedstawiona przez publicystę byłaby szerszej podzielana, to świadczyłaby o tym, że Niemcy jednak nie wyciągnęły odpowiedniej lekcji ze swojej historii.
Mój komentarz Niemcy to upadające państwo. Kierowane od dawna przez kretynów. Warto zdać sobie sprawę ,że Niemcy od od 1870 roku nie wygrały żadnej wojny i bez przerwy tracą terytorium. To nie jest przypadek. Ten kraj bandytów opierał się ludobójstwie ,które zapoczątkował w Namibii

https://naszeblogi.pl/59510-bandyckie-niemcy-szykuja-sankcje-na-polske-kaczynskiego

aby potem stworzyć zwyrodniałe zwierzęce państwo socjalistyczne , Trzecią Rzesze Hitlera . Żaden państwo , a konkretnie żadne bandyckie państwo nie przetrwa długo w kategoriach dziejów. Niedługo zapewne przyjdzie czas na całkowity upadek Niemiec i konieczność rozdzielenia reszty ich ziem sąsiadom. Niemcy już od 1990 roku, czyli od kanclerza Kohla panicznie bali się Kaczyńskiego i jego dojścia do władzy w Polsce

http://naszeblogi.pl/60404-juz-kohl-bal-sie-ze-kaczynskiego-i-jego-dojscia-do-wladzy

Niemcy staczają się gospodarczo, demograficznie, aksjologicznie.,technologicznie, teraz imigracyjne i krwawą wojnę domową kultur już za niedługo . Przed ich oczami stanęło widmo całkowitego upadku. I teraz Niemcy niczym szczur zapędzony do kąta rzucają się na Kaczyńskiego próbują grozić Polsce odnowieniem odwiecznego międzynarodowego draństwa , czyli sojuszu niemiecko rosyjskiego. Sojusz podłych państwa wymierzony w Polskę.Czyżby znowu Niemcy groziły ,że do spółki z Rosjanami dokonają rozbioru Polski, siłą nie dopuszczą do tego. aby w Polsce rządziła Kaczyński?   Czasy trwającego ponad dwieście lat kondominium niemiecko rosyjskiego nad państwami Międzymorza dobiega w końcu końca . Niemiecka cesarska Austria upadła , to teraz mały. Nic nie znaczący kraik. Państwo pruskie został zlikwidowane . Większość jego ziem zdobył Polska. Rosja zdycha, aby tylko ocalić się przed skolonizowaniem przez amerykańskich lichwiarzy staje się wasalem Chin . Putin zaczyna czyścic buty prezydentowi Xi, a jej granice cofnęły się w Europie do stanu sprzed trzystu lat. Czas na powrót do normalności w Europie . Czas na odbudowę I Rzeczpospolitej , na budowę Międzymorza . Niemy muszą jak najszybciej pogodzić się z tym ,że czasy ich świetności to odległa , nie do przywrócenia przeszłość. Im szybciej to zrobią tym lepiej dla nich. I lepiej dla Niemiec  będzie jak staną się w przyszłości protektoratem stojącej cywilizacyjnie wyżej od nich chrześcijańskiej Federacji Międzymorza niż , żeby po raz kolejny rosyjscy, czy amerykańscy barbarzyńcy przygotowali im idące w miliony gwałty i inne okrucieństwa, tak jak po drugiej wojnie światowej.            Nie sadze , aby Kaczyński pozwolił Niemcom, aby te go w ten prymitywny sposób szantażowały. Warto też zdać sobie sprawę .że utworzenie Międzymorza odbędzie się dopiero na politycznym  trupie Niemiec. Marek Mojsiewicz

Program 500+ wchodzi w życie

1. W ostatni piątek Senat przyjął bez poprawek tzw. program 500+ i w związku z tym ustawa znalazła się już wczoraj na biurku prezydenta, w następnym tygodniu zostanie zapewne podpisana i opublikowana w Dzienniku Ustaw, a więc samorządy gminne będą miały blisko 1,5 miesiąca aby przygotować się do przyjmowania wniosków rodziców, którzy będą zainteresowani skorzystaniem z niego. Po raz pierwszy od kilku lat samorządy gminne zostaną przez rząd potraktowane poważnie przy realizacji zadania zleconego i dostaną w pierwszym roku jego realizacji aż 2% wypłaconych środków (w kolejnych latach po 1,5% wypłacanych środków. W ten sposób do samorządów trafi około 350 mln zł w tym roku i podobna kwota w latach następnych (1,5% z 23 mld zł), w związku z tym powinny one sprawnie realizować zlecone im przez rząd zadanie.

2. Przypomnijmy tylko, że tzw. program 500+, to wydatki 500 zł na drugie i każde kolejne dziecko we wszystkich rodzinach bez ograniczeń dochodowych, a w rodzinach mniej zamożnych o dochodach do 800 zł na głowę i 1200 zł na głowę w rodzinach wychowujących dziecko niepełnosprawne, także na pierwsze dziecko. Według wstępnych szacunków (uruchamianie wydatków będzie następowało po wniosku zainteresowanych rodziców), tą formą wsparcia będzie objętych w roku 2016 przynajmniej 2,7 mln rodzin i blisko 4 mln dzieci do 18 roku życia. Według szacunków ministerstwa programem objęte zostanie ok. 780 tys. rodzin z jednym dzieckiem (a więc tych o niskim poziomie dochodów), z dwojgiem dzieci ok.1,6 mln rodzin, z trojgiem dzieci około 270 tysięcy rodzin i ok. 60 tysięcy rodzin z czworgiem i większą ilością dzieci. Jak zauważył minister Szałamacha „program ten powinien ucieszyć demografów, ale także wszystkich tych którzy zajmują się polityką ludnościową kraju, ponieważ ma szansę zatrzymać emigrację oraz skłonić obywateli do posiadania większej ilości dzieci”.

3. Podczas debaty nad programem najpierw w Sejmie, a później w Senacie opozycja ochoczo przystąpiła do jego „poprawiania”, bo przecież Prawo i Sprawiedliwość nie mogło przygotować dobrych rozwiązań. Najdalej poszła Platforma, która zaproponowała rozszerzenie programu na wszystkie dzieci, a tym samym do podwyższenia jego z 22 mld zł w roku 2017 roku do przynajmniej 40 mld zł. Z kolei Nowoczesna, Kukiz15, a nawet PSL sugerowały że należy raczej zwiększyć ulgi podatkowe na dzieci, a nie wypłacać 500 zł na dziecko tyle tylko, że wszyscy oni zapominają, iż poza podatkiem dochodowym jest około 1,5 mln rodzin rolniczych, ponad 1 mln rodzin osób bezrobotnych, wreszcie duża część podatników PIT ma tak niski poziom dochodów, a w konsekwencji i podatku, że nie byłoby z czego odpisywać takich wysokich ulg podatkowych na dzieci. W tej sytuacji w Polsce przy tak niskim poziomie płac wprowadzenie wysokich ulg na dzieci w podatku PIT nie jest więc rozwiązaniem sensownym, bo dotyczyło tylko części rodzin w naszym kraju i to raczej tej mniejszej. Pojawiły się również pomysły, aby do programu wprowadzić kryterium dochodowe (czyli górną granice dochodów na głowę w rodzinie od których nie przysługiwałoby 500 zł na dziecko) ale jak się okazuje gdyby wprowadzić takie kryterium w wysokości 2,5 tys. zł na głowę, to ograniczenie wydatków programu wyniesie około 300 mln zł (przypominam na całość wydatków w wysokości 17 mld zł). A przecież wprowadzenie tego ograniczenia dochodowego byłoby ponadto związane ze zbudowaniem systemu weryfikacji dochodów dla 2,7 mln rodzin (czyli wszystkich rodzin uczestniczących w programie), a to znacząco podwyższyłoby koszty jego obsługi. W tej sytuacji zarówno w Sejmie jak i Senacie tego rodzaju poprawki opozycji zostały odrzucone i w ten sposób tzw. ustawa 500 + wejdzie w życie już w następnym tygodniu. Kuźmiuk

Szydło do senatorów USA .Odpieprzcie się od Polski Szanowni Panowie Senatorowie, Drodzy Przyjaciele Polski,
Zwracam się do Panów w odpowiedzi na list, w którym wyrażają Panowie swoje zaniepokojenie sprawami Polski. Przytoczone w  nim argumenty budzą moje zdziwienie i jak sądzę są wynikiem braku rzetelnej informacji o ostatnich wydarzeniach w Polsce. Chcę wyjaśnić zaistniałe nieporozumienie i przybliżyć Państwu fakty dotyczące działań mojego rządu. Ostatnie wybory parlamentarne w Polsce zakończyły się zwycięstwem Prawa i Sprawiedliwości. Po raz pierwszy od rozpoczęcia demokratycznych przemian w Polsce, obywatele zdecydowali, że zwycięska formacja polityczna ma samodzielną większość. Polacy wybrali program mojej partii i oczekują jego wdrożenia. Rząd Prawa i Sprawiedliwości, na którego czele stoję, wprowadza zmiany, oczekiwane i popierane przez miliony Polaków, którzy na jesieni dali nam mandat do rządzenia. Przedstawiona przez Panów diagnoza sytuacji wokół polskiego Trybunału Konstytucyjnego jest obarczona wieloma błędami i jak widzę daleką nieznajomością faktów, które są związane z tą sprawą. Pozwolę sobie je Panom Senatorom przedstawić. Otóż problem z Trybunałem Konstytucyjnym w Polsce wynika wprost z działań naszych poprzedników, którzy w obliczu zbliżającej się porażki wyborczej, naruszając prawo konstytucyjne dopuścili się wyboru sędziów ponad przysługującą im liczbę miejsc. Ten bezprawny i nieodpowiedzialny akt polityczny zachwiał równowagę i uczynił z Trybunału Konstytucyjnego element sporu politycznego. Decyzje naszych poprzedników nie tylko wprowadziły rażącą dysproporcję w Trybunale, ale również były naruszeniem Konstytucji, co stwierdził sam Trybunał Konstytucyjny w orzeczeniu z 3 grudnia 2015 roku. Działania obecnej większości parlamentarnej miały jedynie na celu naprawę tej sytuacji. Żadne z podjętych decyzji nie naruszają zasad demokratycznego państwa prawa. Co więcej, zaproponowane przez nas rozwiązanie, by to opozycja miała większy wpływ na obsadę sędziów Trybunału Konstytucyjnego wychodzi naprzeciw regułom pluralizmu i poszanowania praw opozycji. Warto też zaznaczyć, że to nie kto inny, ale polski rząd zwrócił się o opinię w sprawie praworządności przebiegu tych zmian do Komisji Weneckiej, organu Rady Europy. Podczas swojej wizyty przedstawiciele Komisji otrzymali pełną możliwość sprawdzenia procesu zmian w Trybunale Konstytucyjnym. Także przedstawiciele Parlamentu Europejskiego w Strasburgu uzyskali ode mnie wyczerpującą informację o sytuacji w Polsce. Zmiany wprowadzane przez większość parlamentarną w kwestii mediów publicznych, w niczym nie naruszają europejskich standardów dotyczących publicznych nadawców. Wprowadzane przez nas przepisy, są próbą przywrócenia mediom publicznym w Polsce autentycznego charakteru apolityczności i bezstronności, który do tej pory był kwestionowany przez wiele środowisk w Polsce. Szanowni Panowie, od 25 lat Polska buduje demokratyczne standardy państwa prawnego. Podstawą działania mojego rządu są wartości konstytucyjne i poszanowanie prawa. Zmiany, które wprowadzamy mogą nie podobać się naszym oponentompolitycznym z opozycji i jest to naturalne w demokratycznym państwie. Jednak dziwi mnie, że wewnętrzny spór polityczny w moim kraju staje się powodem do prób ingerencji ze strony polityków innych państw. Ostatnie dni przyniosły nam informacje o dyskusji politycznej, jaka toczy się w USA, dotyczącej wyboru na wakujące stanowisko w Sądzie Najwyższym. Trudno mi sobie wyobrazić, aby politycy z innych krajów, usiłowali dziś włączać się, czy interweniować w tej sprawie. Sytuacja w której zagraniczni politycy próbowaliby pouczać Amerykanów o ich Konstytucji, czy narzucać im swoją wizję rozwiązania wewnętrznego, amerykańskiego sporu politycznego, byłaby dla mnie czymś niezrozumiałym i nieodpowiednim. Jestem przekonana, że także w Panów opinii taka sytuacja byłaby niedopuszczalna. Szanowni Panowie Senatorowie, Drodzy Przyjaciele Polski - Państwa troska o sprawy Polski jest ważna i cenna. Jednak zainteresowanie i dobra wola amerykańskich polityków nie może przekształcić się w pouczanie i narzucanie działań dotyczących wewnętrznych spraw mojej Ojczyzny. Przyjaźń budowana przez lata, nie może stać się ofiarą pochopnych sądów, opartych na nieprawdziwych informacjach. Naszą demokrację i wolność cenimy tak samo mocno, jak Państwo, Nasi Amerykańscy Przyjaciele. Budujemy nasz kraj, w oparciu o te wartości z poświęceniem i oddaniem od pokoleń. Chcemy by szanowano nasze suwerenne wybory i decyzje. Polska jest niepodległym państwem prawa w centrum Zjednoczonej Europy. Aktywnym uczestnikiem budowania ładu i porządku demokratycznego. Wierzę, że rzetelność oceny każdej sytuacji można zbudować tylko w oparciu o fakty i prawdę. Dlatego serdecznie zapraszam Panów Senatorów do odwiedzenia Polski. Z poważaniem, Beata Szydło”...(źródło )

Tomasz Lis „Właśnie dotarłem do listu trzech wpływowych amerykańskich senatorów do premier Beaty Szydło, w którym -w dyplomatycznym, ale bardzo stanowczym tonie - zwracają oni uwagę szefowej polskiego rządu na zagrożenia, jakie działania rządzącej w Polsce ekipy stwarzają dla rządów prawa w naszym kraju. „..”Na początku warto powiedzieć kim są nadawcy listu. Republikański senator John McCain z Arizony, to jeden z najbardziej szanowanych amerykańskich polityków. „...” Senator Richard Durbin, to wpływowy demokrata z "polskiego" stanu Illinois. Senator Benjamin Cardin, to demokratyczny senator ze stanu Maryland.  „...”W pierwszym akapicie listu do premier Szydło, senatorowie podkreślają, że piszą do pani premier jako wielcy przyjaciele Polski, mający bardzo silne więzy z amerykańską Polonią. "Piszemy do Pani, piszą senatorowie, by wyrazić troskę z powodu ostatnich działań Pani rządu, które zagrażają niezależności sądu konstytucyjnego i niezależności mediów w Polsce oraz podważają rolę Polski jako demokratycznego modelu dla innych krajów regionu. ... Wzywamy Pani rząd do respektowania podstawowych zasad Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie oraz Unii Europejskiej, w tym szacunku dla demokracji, praw człowieka i rządów prawa, które uczyniły Polskę silnym członkiem demokratycznej wspólnoty i mocnym sojusznikiem USA w Europie". „..(źródło )

Bader „ Wów­czas na­ra­ża­ją się na po­zwy, i to na­wet wte­dy, gdy mó­wią o kimś bo­le­sną praw­dę. Na przy­kład pe­wien męż­czy­zna po­wie­dział o swo­jej by­łej żo­nie – któ­ra zdra­dza­ła go z in­ny­mi – że jest dziw­ką. Ta po­da­ła go do są­du, bo po­psuł jej re­pu­ta­cję, i Sąd Naj­wyż­szy uznał, że mia­ła do te­go pra­wo. Ry­zy­ko pro­ce­su jest wy­so­kie, bo Ame­ry­ka­nie uwiel­bia­ją się pro­ce­so­wać. A w ta­kich pro­ce­sach pierw­sza po­praw­ka nie da­je zbyt du­żej ochro­ny. „....”Czy to po­dej­ście do wol­no­ści sło­wa zmie­ni­ło się w ostat­nich la­tach? Za­kres wol­no­ści sło­wa zo­stał ogra­ni­czo­ny w cią­gu ostat­nich dwóch de­kad. Sąd Naj­wyż­szy ze­zwo­lił bo­wiem na po­zy­wa­nie do są­du pra­co­daw­ców z po­wo­du two­rze­nia wro­gie­go śro­do­wi­ska pra­cy”...”Du­żo mniej wol­no też obec­nie po­wie­dzieć lub na­pi­sać uczniom w szko­łach pu­blicz­nych. W Wi­scon­sin 15-let­ni chło­pak, któ­ry na­pi­sał w szkol­nej ga­zet­ce ar­ty­kuł wy­ra­ża­ją­cy je­go sprze­ciw wo­bec pra­wa do ad­op­cji dzie­ci przez pa­ry ho­mo­sek­su­al­ne– któ­ry opu­bli­ko­wa­no obok tek­stu po­pie­ra­ją­ce­go ad­op­cje przez ge­jów – zo­stał przez dy­rek­to­ra szko­ły na­zwa­ny igno­ran­tem i pod­że­ga­ją­cym do prze­mo­cy chu­li­ga­nem. Gro­żo­no mu na­wet za­wie­sze­niem w pra­wach ucznia.Szko­ła prze­pro­si­ła zaś wszyst­kich za opu­bli­ko­wa­nie ta­kie­go tek­stu. „....”Czy ta po­li­tycz­na po­praw­ność nie po­zba­wi za kil­ka lat dzien­ni­ka­rza zwy­kłej ga­ze­ty pra­wa do na­pi­sa­nia ar­ty­ku­łu kry­tycz­ne­go wo­bec mał­żeństw ge­jow­skich? Naj­pew­niej tak. W No­wym Jor­ku, któ­ry jest kuź­nią po­par­cia dla mał­żeństw ge­jow­skich, pro­ku­ra­tor za­żą­dał wpro­wa­dze­nia za­ka­zu wy­wie­sze­nia kry­tycz­ne­go wo­bec ho­mo­sek­su­ali­stów bil­l­bo­ar­du. Je­stem pew­ny, że mnó­stwo no­wo­jor­skich praw­ni­ków z za­do­wo­le­niem przy­ję­ło­by też spra­wę ura­żo­ne­go pra­cow­ni­ka­-ho­mo­sek­su­ali­sty, któ­ry wal­czy o du­że od­szko­do­wa­nie. Kło­po­ty praw­ne cze­ka­ją też in­sty­tu­cje re­li­gij­ne – np. ka­to­lic­kie sie­ro­ciń­ce – któ­re od­ma­wia­ją uzna­nia mał­żeństw ge­jow­skich. I cho­ciaż nie moż­na po­zwać Ko­ścio­ła za od­mo­wę udzie­la­nia mał­żeństw pa­rom tej sa­mej płci, to już pra­cow­nik ko­ściel­ne­go szpi­ta­la czy uni­wer­sy­te­tu mo­że wnieść po­zew prze­ciw­ko swo­je­mu pra­co­daw­cy za krze­wie­nie krzyw­dzą­cych go po­glą­dów. Dla­te­go mo­im zda­niem, cho­ciaż w ran­kin­gu wol­no­ści pra­sy po­win­ni­śmy się znaj­do­wać w pierw­szej dzie­siąt­ce, ewen­tu­al­nie w pierw­szej dwu­dzie­st­ce, to je­śli cho­dzi o wol­ność sło­wa, je­ste­śmy do­pie­ro gdzieś w pierw­szej pięć­dzie­siąt­ce. Oba­wiam się, że w nie­da­le­kiej przy­szło­ści wol­ność sło­wa w USA bę­dzie jesz­cze bar­dziej ogra­ni­cza­na.”.....”Je­stem prze­ko­na­ny, że w ta­kich sta­nach jak No­wy Jork czy New Jer­sey wol­ność sło­wa jest bar­dziej ogra­ni­czo­na niż w wie­lu kra­jach eu­ro­pej­skich i gor­li­wy chrze­ści­jan już po­wi­nien uwa­żać, co mó­wi 

http://naszeblogi.pl/39931-sad-najwyzszy-ustanawia-polityczna-poprawnosc-religia-usa

Sąd Najwyższy USA orzekł, że małżeństwom homoseksualnym mają przysługiwać takie same prawa, jak tradycyjnym. Decyzję Sądu z wielkim zadowoleniem przyjął prezydent Barack Obama „.....”Pierwsze orzeczenie dotyczy kluczowej części przyjętej w 1996 roku ustawy o ochronie małżeństwa (Defense of Marriage Act, DOMA). Definiuje ona małżeństwo wyłącznie jako związek kobiety i mężczyzny, tym samym wstrzymując uznanie w świetle prawa federalnego małżeństw tej samej płci w dziewięciu stanach, gdzie są one legalne (m.in. w Dystrykcie Kolumbii). W rezultacie małżeństwa homoseksualne nie mogły korzystać z różnych przywilejów, np. podatkowych, zdrowotnych i emerytalnych, przysługujących tradycyjnym związkom.Sąd Najwyższy uznał, że rozpatrywane zapisy DOMA są niezgodne z amerykańską konstytucją, ponieważ przeczą zawartej w niej zasadzie zapewniającej wszystkim obywatelom równą ochronę państwa.”.....”Sędziowie SN stosunkiem głosów 5 do 4 uchylili też w środę obowiązujący w Kalifornii zakaz zawierania małżeństw przez pary homoseksualne, wprowadzony w tym stanie w 2008 roku w formie poprawki do konstytucji stanowej (tzw. Proposition 8). Sędziowie SN uznali, że poprawka jest niezgodna z konstytucją USA,”. „...(więcej )

Giz 3Miasto” Spór o amerykański Sąd Najwyższy, bardzo ciekawy przypadek”..”W wieku 79 lat zmarł sędzia Sądu Najwyższego USA Antonin Scalia. Tego samego dnia wieczorem prezydent Barack Obama poinformował, że zgodnie z konstytucją USA zamierza mianować nowego sędziego Sądu Najwyższego USA, który zastąpi zmarłego w wieku 79 lat konserwatywnego sędziego Antonina Scalię, nie ujawniając jednak nazwiska kandydata. Gdy po konsultacjach prezydent USA dokona wyboru i ogłosi nazwisko kandydata rozpocznie się kilkumiesięczna procedura, której finałem, zgodnie z amerykańską Konstytucją będzie głosowanie w Senacie. Jednak problem polega na tym, że od 2014 roku w Senacie większość mają Republikanie i Mitch McConnell, republikański przewodniczący Senatu już oświadczył w opublikowanym komunikacie: „...”"Naród amerykański powinien mieć prawo głosu w wyborze nowego sędziego Sądu Najwyższego. Dlatego ten wakat nie powinien być zapełniony do czasu wyboru nowego prezydenta" Na co oczywiście z miejsca zareagował Harry Reid, przewodniczący Demokratów w Senacie "Wobec tak wielu ważnych spraw czekających na rozstrzygnięcie przez Sąd Najwyższy, Senat ma obowiązek wypełnić ten wakat tak szybko jak to będzie możliwe. Byłoby rzeczą bez precedensu we współczesnej historii aby Sąd Najwyższy pracował przez rok w niepełnym składzie" Spór zatem zapowiada się całkiem ciekawie, zwłaszcza dla nas Polaków, gdyż dotyka istoty demokracji i jej standardów, również tych niepisanych, ale dla wszystkich demokratycznych społeczeństw oczywistych. Na przykład gdy chodzi o nominację na ważne stanowiska w demokratycznym państwie w roku wyborczym, na kilka miesięcy przed wyborami. Przyjętą, niepisaną zasadą jest wstrzymanie się przed podejmowaniem istotnych decyzji personalnych, czy ważnych, zobowiązujących ustaw itp. „...(źródło )

Michael Burleigh* „...”Czyli w co wierzą ludzie nowocześni „...”socjolog Raymond Aron przyjął funkcjonalniejsze podejście: "Proponuję nazwać religiami świeckimi te doktryny, które w duszach ludzi współczesnych zajmują miejsce umarłej wiary i umiejscawiają zbawienie ludzkości na tym świecie, w odległej przyszłości, w formie porządku społecznego, który trzeba stworzyć". „....”Termin "religia polityczna" ma bardziej nobliwą historię, niż można by sądzić. Do powszechnego użytku wszedł po 1917 roku, gdy to określał reżimy ustanowione przez Lenina, Mussoliniego, Hitlera i Stalina”.....”Ciekawe, że podobnego porównania z islamem dokonał stulecie wcześniej arystokratyczny uczony Alexis de Tocqueville, gdy pisał o jakobinach podczas Rewolucji Francuskiej - „.....”Tocqueville napisał: "Ponieważ z pozoru bardziej jeszcze niż do reformy Francji [Rewolucja Francuska] zmierzała do regeneracji rodu ludzkiego, rozpaliła namiętności, których do tej pory nie umiały rozbudzić najgwałtowniejsze nawet rewolucje polityczne. Zdobywała żarliwych wyznawców, dała początek propagandzie. Dzięki temu wreszcie mogła przybrać ten pozór rewolucji religijnej, który tak przeraził współczesnych; albo raczej sama stała się rodzajem religii, religii niedoskonałej, co prawda, bez Boga, bez kultu i życia pośmiertnego, ale zdolnej, jak islam, zalać całą ziemię swoimi żołnierzami, swoimi apostołami i męczennikami". „......”W cyklu wykładów wygłoszonych w 1932 roku w Niemczech Werfel określił komunizm i nazizm mianem "ersatzów religii" oraz "form światopoglądowych, które są antyreligijnymi surogatami religii, a nie tylko ideałami politycznymi". „.....”Celem Voegelina było pokazanie, że komunizm, faszyzm i narodowy socjalizm nie są jedynie wytworami "idiotyzmów autorstwa paru XIX-wiecznych i XX-wiecznych intelektualistów”......”W krótkiej książce "Religie polityczne" z 1938 roku wprowadził kluczowe rozróżnienie na religie "transcendentne" oraz "immanentne", czyli fałszywy kult ziemskich odprysków tych pierwszych. Te pierwsze czciły bogów, drugie - bożków. „.....”W książce "Religion and State" (1935) Dawson prześledził tworzenie się nowożytnego państwa imperialnego, dążącego do skolonizowania obszarów istnienia, do których "politycy z przeszłości nie ośmieliliby się mieszać, tak samo jak nie próbowaliby majstrować przy kolejności pór roku czy ruchach gwiazd". Stosowało się to - twierdził Dawson - zarówno do łagodnego i miękkiego totalitaryzmu biurokratycznego państwa opiekuńczego, jak i do brutalnych i twardych państw policyjnych spod znaku komunizmu i narodowego socjalizmu. Polityka zreplikowała absolutystyczne uroszczenia religii, zagarniając coraz szersze obszary życia, a tym samym ograniczając sferę prywatną. Na wzór Kościoła ruchy te sterowały histerycznym entuzjazmem i sentymentalizmem mas, jednocześnie dyktując reguły moralności i dobrego smaku oraz definiując podstawowe wartości życiowe. Próbowały jednak zdławić religię, spychając Kościół do nowej dla niego roli obrońcy demokracji i pluralizmu. „.....”Frederick Voigt ….W jednym z jej fragmentów zestawił totalitaryzmy z religiami: "Mówiliśmy o marksizmie i narodowym socjalizmie jako o świeckich religiach. Systemy te nie są przeciwieństwami, lecz łączy je zasadnicze pokrewieństwo na płaszczyźnie świeckiej, jak i religijnej. Oba są mesjanistyczne i socjalistyczne „.....”George'a Bernarda Shawa: "Dzikus kłania się bożkom z drewna i kamienia; człowiek cywilizowany - bożkom z krwi i kości". „....”Brytyjski historyk Michael Burleigh analizuje dziś na łamach "Europy" pojęcie politycznej religii. Stało się ono popularne wraz z pionierskimi krytycznymi analizami nazizmu i komunizmu pisanymi przez takich badaczy jak Eric Voegelin czy Raymond Aron. Analizy te nie ograniczały się do wychwytywania powierzchownych podobieństw między religijną liturgią a masową "obrzędowością" charakterystyczną dla obu totalitarnych ideologii. Sięgały głębiej, by odkryć coś, co Voegelin nazwał "fałszywą immanentyzacją", czyli oderwanie religijnych symboli od wypełniającego je doświadczenia transcendencji i przeniesienie ich na grunt czysto ziemskich politycznych instytucji. Horyzont zbawienia przybliża się wtedy niebezpiecznie, a instytucje organizujące zbiorowość zaczynają pełnić funkcję jego narzędzi. Publikowany tekst pochodzi z najnowszej książki Burleigha "Earthly Powers: Religion and Politics in Europe from the French Revolution to the Great War?.  ...(więcej )

„Robert Winnicki został usunięty z prezydium klubu poselskiego Kukiz‘15donosi na Twitterze Wojciech Wybranowski.Dziennikarz „Do Rzeczy” informuje też, że już niedługo Winnicki przestanie być prezesem Ruchu Narodowego.”..(źródło )

Nemiecki dziennik „Frankfurter Allgemeine Zeitung” w swoim niedzielnym wydaniu „FAS” powraca do wizyty premier Beaty Szydło w Berlinie; ostrzega Polaków, że wspierając antyzachodnie tendencje w UE, „jak lunatycy zmierzają w kierunku rafy”. „...”Polska Kaczyńskiego różni się zasadniczo od Rosji Putina, ponieważ fundamentem władzy tego drugiego są korupcja, wojna i mord polityczny. Żadna z tych rzeczy nie występuje w Polsce, a pomimo tego istnieją podobieństwa. Należy do nich fala antyzachodnich emocji, które oba kierownictwa rejestrują, dają im pokarmi wzmacniają: Niemcy-Europa - poza kontrolą „...”Schuller przyznaje, że ocena sytuacji na Zachodzie nie jest pozbawiona podstaw: „cały Zachód stracił z punktu widzenia Wschodu swój dawny blask”.Europa rozdaje dziś tyle samo problemów, co pieniędzy, a Polska, Węgry, Słowacja poszukują własnych dróg— pisze niemiecki dziennikarz dodając, że mowa jest o „regionalnej tożsamości”, w nawiązaniu do dawnej polskiej koncepcji Międzymorza.”...”Europa przecieka i podczas gdy Polacy czy Węgrzy uciekają do szalup ratunkowych, chociaż przy pompach potrzebna jest każda para rąk, wokół Niemiec, Austrii i Holandii powstaje „Klub Chętnych”, który wobec braku koordynacji w całej UE biorą sprawy w swoje ręce”...”Obie tendencje wzmacniają się wzajemnie. Im bardziej członkowie UE na Wschodzie chronią się przed kryzysem, odgradzając się, tym mocniej na Zachodzie ton będą nadawać ci, którzy ze swojej strony chcą odrzucić balast „..”Jeżeli ulegnie rozbiciu solidarność, pod znakiem zapytania stanie nie tylko transfer unijnych pieniędzy na Wschód „..”Powróci także fundamentalne dla Zachodu pytanie: czy będziemy za siebie walczyć? Czy obowiązuje jeszcze zasada „wszyscy za jednego”, gdy coraz więcej krajów przy zasadzie „jeden za wszystkich” bierze zwolnienie? „...”Czy można całkowicie wykluczyć, że jej następcy mogą uznać porozumienie z wielką Rosją za racjonalne wyjście - kosztem Polski i tych wszystkich krajów, które dawniej nazywane były okropnie „Międzyeuropą?” „...”olscy narodowi konserwatyści nazwali swoich przeciwników, którzy do dziś stawiają na „zmurszałą” Europę, „lemingami”. Teraz szydzą z kontynentu, który dawał ostatnio ich krajowi bezpieczeństwo, i prowadzą Polskę w euforii śnionej suwerenności w kierunku rafy. Gdyby Putin miał tylko takich wrogów, nie potrzebowałby żadnych przyjaciół „... (źródło )

Zbigniew Lewicki „artykuł VI Konstytucji Stanów Zjednoczonych stwierdza, że „powierzenie w służbie Stanów Zjednoczonych jakiegoś urzędu lub funkcji publicznej nie może być uzależnione od wyznania wiary”. Kwestię tę doprecyzowano następnie w I Noweli, zgodnie z którą „żadna ustawa Kongresu nie może ustanawiać religii”. W Stanach Zjednoczonych nie ma więc i nie może być religii państwowej i nikt nie może nakazać lub zakazać obywatelom wyznawania jakiejkolwiek wiary, „.....” Poglądy amerykańskiego Sądu Najwyższego ewoluowały od zakazywania praktyk sprzecznych z normami akceptowanymi przez większość społeczeństwa do coraz szerszego uznawania reguł i nakazów poszczególnych religii. Sąd dopuszcza bowiem modyfikację swego stanowiska wskutek zmiany nastawienia społeczności do rozpatrywanej kwestii „....” inną kwestią jest natomiast swoboda praktykowania religii określona w drugiej części przytoczonej wyżej Noweli: „ani zabronić swobodnego praktykowania jej”. Dosłowne rozumienie tej normy konstytucyjnej zostało jednak poddane testowi 
w 1878 r. w odniesieniu do praktykowanej przez mormonów poligamii. Stanowiła ona efekt nakazu Boga, była obowiązkiem członków Kościoła mormonów i występuje w świętych księgach tej wiary, odmowa zastosowania się zaś do tego nakazu pociągała za sobą wieczne potępienie. Mimo to Sąd Najwyższy orzekł, że „prawa nie mogą stawać na przeszkodzie samej wierze ani poglądom religijnym, ale mogą praktykom religijnym”.Innymi słowy, o ile poglądy religijne podlegają ochronie absolutnej, o tyle motywowane religijnie postępowanie już tylko wybiórczej. „.....”W 1940 r. zakazano świadkom Jehowy uciążliwego prozelityzmu w okolicach zamieszkanych przez wyznawców innej wiary, a w 1990 r. nie zezwolono członkom religijnych wspólnot indiańskich na używanie pejotlu w trakcie obrzędów wynikających z ich wiary. Powszechnie znane też są orzeczenia zakazujące eksponowania w miejscach publicznych symboli i znaków religijnych, takich jak żłóbek czy choinka bożonarodzeniowa. „. (więcej )

Brague o terrorze intelektualnym w  Europie  
Rybińska  „Krajem, który uważa się za zacofany, jest właśnie Polska, bo nie zezwala na aborcję, adopcję dzieci przez homoseksualistów, a religia wciąż odgrywa dużą rolę w życiu społecznym. Brague Trzeba zadać sobie pytanie, czy ludzkość podąża w jednym kierunku i czy w związku z tym istnieją "postępowi" i "zacofani". Ci, którzy dokonują takiego podziału, wierzą w opatrzność. "Będzie lepiej", "może być tylko lepiej" – powtarzają. To, co nie jest zgodne z tą filozofią, uważają za krok do tyłu. "Zacofane" to ulubione słowo postępowców. Ale zacofane wobec czego? Panuje taki terror intelektualny, że dziś nikt już nie ma odwagi przywołać prostej prawdy, iż dla dziecka nie jest przyjemnie dorastać z dwoma tatusiami lub mamusiami. Ten terror idzie w parze z roszczeniami tych, którzy wcale nie potrzebują większych praw. Rybińska Mówi pan o mniejszościach seksualnych? Nie uważa pan, że są one na gorszej pozycji wobec większości? Brague W naszych społeczeństwach ustalił się system, zgodnie z którym to silniejszy ma prawa. Ciekawym przykładem jest aborcja. Dorosły jest w pozycji dominacji wobec płodu, który nie może się bronić. Kiedy mówimy więc o prawie do aborcji, mówimy o prawie silniejszego.Jeśli chodzi o mniejszości seksualne, to prawo do adopcji dzieci także wchodzi w tę kategorię. Dwaj dorośli są w pozycji siły wobec dziecka, które chcą adoptowaćMówić, że pary homoseksualne mają prawo do adopcji dzieci, oznacza, iż społeczeństwo ma obowiązek dostarczyć im dziecko. Ale prawa rodzą obowiązki. A co z lekarzami, którzy mają obowiązek przeprowadzenia aborcji? Przecież lekarze mają ratować życie, a tu ponieważ komuś przyznano prawo do aborcji, muszą zabić człowieka. To rodzi problem sumienia. Wiele praw, które dziś są przyznawane, służą silniejszym, a nie słabszym. W Europie natomiast ma szansę islam, bo telewizja i media pozbawiły ludzi mózgów. Europejczycy są zagubieni, a przywódcy islamscy dobrze to zrozumieją. Libijski przywódca Muammar Kaddafi niedawno powiedział: "Prawdziwymi żydami i chrześcijanami jesteśmy my". To znaczące. Nie mamy dziś nic, co moglibyśmy temu przeciwstawić.

http://naszeblogi.pl/39931-sad-najwyzszy-ustanawia-polityczna-poprawnosc-religia-usa
Ważne
http://naszeblogi.pl/39931-sad-najwyzszy-ustanawia-polityczna-poprawnosc-religia-usa
https://naszeblogi.pl/58861-kaczynski-musi-w-pelni-kontrolowac-trybunal-konstytucyjny
https://naszeblogi.pl/59702-kaczynski-przygotowuje-sie-do-odebrania-koncesji-tvn-owi
http://naszeblogi.pl/53454-michalkiewicz-za-sojusz-z-usa-niemcy-dostana-polske

Sąd Najwyższy USA orzekł, że małżeństwom homoseksualnym mają przysługiwać takie same prawa, jak tradycyjnym. Decyzję Sądu z wielkim zadowoleniem przyjął prezydent Barack Obama „.....”Pierwsze orzeczenie dotyczy kluczowej części przyjętej w 1996 roku ustawy o ochronie małżeństwa (Defense of Marriage Act, DOMA). Definiuje ona małżeństwo wyłącznie jako związek kobiety i mężczyzny, tym samym wstrzymując uznanie w świetle prawa federalnego małżeństw tej samej płci w dziewięciu stanach, gdzie są one legalne (m.in. w Dystrykcie Kolumbii). W rezultacie małżeństwa homoseksualne nie mogły korzystać z różnych przywilejów, np. podatkowych, zdrowotnych i emerytalnych, przysługujących tradycyjnym związkom.Sąd Najwyższy uznał, że rozpatrywane zapisy DOMA są niezgodne z amerykańską konstytucją, ponieważ przeczą zawartej w niej zasadzie zapewniającej wszystkim obywatelom równą ochronę państwa.”.....”Sędziowie SN stosunkiem głosów 5 do 4 uchylili też w środę obowiązujący w Kalifornii zakaz zawierania małżeństw przez pary homoseksualne, wprowadzony w tym stanie w 2008 roku w formie poprawki do konstytucji stanowej (tzw. Proposition 8). Sędziowie SN uznali, że poprawka jest niezgodna z konstytucją USA,”. „...(więcej )

Melvin Sickler „ Jak powiedział to pewnego razuMayer Anselm Rothschild:„Pozwólcie mi tworzyć i kontrolować pieniądze państwa, a ja nie dbam o to, kto ustala jego prawa.” …..”4 czerwca 1963 roku prezydent Kennedy podpisał dokument prezydencki, zwany Dekretem Prezydenta nr 11110 (Executive Order11110), który stanowił poprawkę Dekretu Prezydenta nr10289 z dnia 19 września 1951 r.Dało to Kennedy'emu, jako prezydentowi Stanów Zjednoczonych, prawną możliwość tworzenia własnych pieniędzypotrzebnych do prowadzenia działalności państwa, pieniędzy, które należałyby do społeczeństwa i byłyby wolne od długu i odsetek.Wydrukował więc banknoty Stanów Zjednoczonych, kompletnie ignorując banknoty Rezerwy Federalnej pochodzące z prywatnych banków Rezerwy Federalnej.....”Nasze obliczenia pokazują ,że Kennedy wyemitował 4 292 893 825 dolarów w gotówce. Było doskonale oczywiste,że Kennedy zdecydował się podważyć System Rezerwy Federalnej Stanów Zjednoczonych. Zaledwie kilka miesięcy później, w listopadzie 1963 r światem wstrząsnęła szokująca wiadomośćo zamachu na prezydenta Kennedy'ego.”.....” Interesujące jest to, że następnego dnia po zamachu na Kennedy'ego, wszystkie banknoty Stanów Zjednoczonych, które wyemitował Kennedy, zaczęły być wycofywane z obiegu”...(więcej )
Mój komentarz Oczywiście Szydło to „ odpieprzcie się od Polski” ujęła językiem dyplomatycznym. Kilku pożytecznych idiotów z Senatu nie wiadomo po co ani na co wtyka swoje łapska w polskie wewnętrzne sprawy .Najpierw niech może zrobią u siebie porządek z lewackim Sadem Najwyższym ,który tam pełni również role Trybunału Konstytucyjnego. Albo z należących do rodów lichwiarzy ,plutokratów bankiem centralnym ,czyli Rezerwą Federalną . Kaczynski przyjął bardzo dobra taktykę zdecydowanego odpowiadania na każde uderzenie skierowane przeciw Polsce i jej interesom. A przecież ten bełkot  lewackich senatorów jest atakiem na Polskę i Polaków        Ten atak trzech amerykańskich politycznych głupków nie jest oczywiście przypadkowy. Atak przeciwko Polsce i Kaczyńskiemu jest koordynowany przez plutokratów i ich ludzi od brudnej roboty typu Soros, Brzeziński, Smolar itym podobnych posługaczy.

Atak senatorów na Polskę świadczy o upadku USA i całkowitego spodlenia ich klasy politycznej . Stany Zjednoczone w tej chwili to już upadający kraj lewacki , w którym religią panująca jest polityczna poprawność. O tym czym są dzisiaj Stany Zjednoczone i jaki jest ich stosunek do Polski , do Kaczyńskiego najlepiej świadczy amerykańska gadzinówka w języku polskim, czyli TVN

https://naszeblogi.pl/59702-kaczynski-przygotowuje-sie-do-odebrania-koncesji-tvn-owi

I proszę pamiętać ,że USA wejdzie być może  w tej chwili w  sojusz z Kaczyńskim i Polską nie dlatego ,że im na Polakach zależy , ale tylko i wyłącznie dlatego ,że nie maja wyjścia. Bo sami są już za słabi  na uporanie się  samodzielnie z Rosja i nie dopuszczenie do głębokiego sojuszu Niemiec z Rosją , co oznaczałoby wypchnięcie USA z Europy.           

Marek Mojsiewicz

Między rządem i nierządem Stefan Kisielewski opowiadał kiedyś o różnicy między pielęgniarką polską i żydowską. Polska pielęgniarka rano relacjonuje lekarzowi, jak pacjenci spędzili noc, co tam komu zaaplikowała i tak dalej, podczas gdy żydowska rozpoczyna swoją egzaltowaną relację od: „panie doktorze, co JA przeżyłam!” Co tu ukrywać; wskutek zbiegu okoliczności nie mamy innego wyjścia, jak tylko rozpocząć relację w stylu pielęgniarki żydowskiej: co myśmy przeżyli! A przeżyliśmy nie byle co, bo wizytę rewizora iz Pietierburga, chociaż właściwie nie z Pietierburga, bo jakże z Pietierburga, skoro rewizor nazywa się „Komisja Wenecka”? Przybyła ona na prośbę pana ministra Waszczykowskiego, żeby sprawdzić poziom demokracji i stan praworządności w naszym nieszczęśliwym kraju. Ta Komisja Wenecka jest organem opiniodawczym Rady Europy i w zasadzie nie ma kompetencji stanowiących, ale jeśli, dajmy na to, stwierdzi, że z demokracją i praworządnością w naszym nieszczęśliwym kraju wszystko jest w jak najlepszym porządku, to Komisja Europejska, która też ostrzy sobie na nasz nieszczęśliwy kraj zęby, będzie miała pewien problem ze sformułowaniem odmiennej diagnozy, a gdyby nawet przeszła nad tym do porządku i miażdżącą diagnozę przedstawiła, to zawsze można będzie przeciwstawić tej miażdżącej diagnozie tamtą pozytywną. Dlatego też wokół delegacji Komisji Weneckiej wszyscy skakali na zadnich nogach, chociaż nie w tym samym celu. Rząd, w duchu wiersza Gałczyńskiego „Siedem wiosen”, a konkretnie – fragmentu zatytułowanego „Wiosna rządu” - przekonywał Komisję Wenecką, że „radosna twórczość kipi wszędzie wbrew opozycji niecnym krzykom; niedługo wydać trzeba będzie letnie mundury urzędnikom”, podczas gdy opozycyjny nierząd próbował przekonać przybyłych ekspertów, że w naszym nieszczęśliwym kraju szaleje terror, czego najlepszym dowodem jest sytuacja w Trybunale Konstytucyjnym, gdzie nadliczbowi, niezawiśli sędziowie, desygnowani do Trybunału za pośrednictwem Platformy Obywatelskiej, nie są dopuszczani do orzekania za sprawą prezydenta Dudy, który nie chce odebrać od nich ślubowania. Nawiasem mówiąc, z tego między innymi powodu z uczestnictwa w Narodowej Radzie Rozwoju przy prezydencie właśnie zrezygnował pan Ryszard Bugaj. Wyobrażam sobie, że teraz nie będzie wychodził z telewizyjnych studiów, zarówno od pani red. Justyny Pochanke, jak i resortowej „Stokrotki” - podobnie jak pan mec. Roman Giertych, czy biegający za autorytet moralny pan Włodzimierz Cimoszewicz. Najwyraźniej RAZWIEDUPR mobilizuje wszystkie rezerwy, na co wskazywałby występ Aleksandra Kwaśniewskiego, który wije się ze wstydu z powodu „polskiego nacjonalizmu i ksenofobii”, których pokłady „są ogromne”. Krążą po mieście fałszywe pogłoski, jakoby Aleksander Kwaśniewski tak naprawdę nazywał się Sztolcman, ale przecież żaden „Sztolcman” nie jest tu konieczny, bo wiadomo, że z Aleksandra Kwaśniewskiego „można wszystko zrobić i w każdą formę ulepić”. Skoro jest rozkaz, by tępić „nacjonalizm i ksenofobię”, oczywiście nie wszędzie, co to, to nie – tylko wśród mniej wartościowych narodów tubylczych, to Aleksander Kwaśniewski od razu w pierwszym szeregu internacjonalistycznej awangardy. Całe szczęście, że urodził się dopiero w 1955 roku, bo w przeciwnym razie – kto wie, czy nie zostałby folksdojczem, a potem - starszym torturantem w UB? A skoro już jesteśmy w tych materiach, to warto odnotować uwagę pobożnego ministra Jarosława Gowina, który filutowi „na utrzymaniu żony”, czyli postawionemu na fasadzie Komitetu Obrony Demokracji Mateuszowi Kijowskiemu, wytknął posiadanie dziadka-ludowca („Stryjcio-ludowiec, sprytny wałkoń, zasady trochę ma wzruszone...”), który w latach dobrego fartu „był związany z komunistycznym aparatem represji”. Zawrzał na to gniewem stryj naszego filuta, przypominając, że dziadek-nieboszczyk był m.in. członkiem warszawskiego KIK-u. Noo, to nie jest żaden argument, skoro nie tylko zwykłym członkiem, ale wieloletnim sekretarzem warszawskiego KIK-u był Wacław Auleytner (TW „Anna”, „Jarosławski”) - ale oczywiście „bez swojej wiedzy i zgody” – jak zresztą wszyscy. Okazuje się, że wymowni Francuzi, twierdzący, że kto raz był królem ten zawsze zachowa majestat, nie tylko mieli rację w aspekcie jednostkowym, ale i dynastycznym. Ciągłość jest większa, niż myślimy. Ale z drugiej strony odnotowujemy zaskakujące braki ciągłości. Oto komendant Główny Policji Zbigniew Maj, po dwóch miesiącach od nominacji został zwolniony ze stanowiska Komendanta Głównego Policji. Oto pan Mariusz Antoni Kamiński po dwóch dniach od nominacji zrezygnował z funkcji szefa Polskiego Holdingu Obronnego, co tłumaczy zagadkowymi względami osobistymi. A znowu pan Mastalerek, który początkowo sprawiał wrażenie uwiedzionego i porzuconego, właśnie został wynagrodzony stanowiskiem dyrektora do spraw komunikacji korporacyjnej w PKN Orlen. Wygląda na to, iż do obozu rządowego też wkradają się elementy nierządu, to znaczy – nie tyle może nierządu, co braku koordynacji. Mimo to jednak Sejm właśnie uchwalił ustawę „Rodzina 500 plus”, przewidującą comiesięczne zasiłki w wysokości 500 złotych na drugie i kolejne dziecko. Opozycyjna małpiarnia, początkowo pryncypialnie krytykująca sztandarowy pomysł wyborczy PiS, że zrujnuje publiczne finanse, kiedy zorientowała się, że większości się to podoba, natychmiast zmieniła front, zaczęła go krytykować, ale zupełnie z innej strony – że jest zbyt oszczędny, że „dyskryminuje” i „dzieli” dzieci, które przecież wszystkie są „nasze”. Widać, że nierząd wart rządu i odwrotnie. Nieszczęśliwy kraj. Jedyną regularność na tym tle można odnotować w obchodach smoleńskiej liturgii, która celebrowana jest regularnie 10 dnia każdego miesiąca – a teraz szczególnie uroczyście, ponieważ minister Antoni Macierewicz właśnie powołał podkomisję która ma rozpocząć badanie przyczyn katastrofy smoleńskiej. To dopiero początek, bo potem ma powstać komisja, no a potem już nic, tylko prostą drogą będziemy „dążyli do prawdy”. „Nie o to chodzi, by złowić króliczka, ale by gonić go” - śpiewali „Skaldowie” do słów Agnieszki Osieckiej – więc obóz zdrady i zaprzaństwa już daje odpór. Żydowska gazeta dla tubylczych Polaków właśnie udzieliła swoich łamów panu prof. Markowi Żyliczowi, który przygwoździł tam „11 kłamstw smoleńskich”, no a niezależnie od tego pani Agnieszka Kublik przesłuchała na tę okoliczność pana doktora Macieja Laska, zwanego „Laskiem Smoleńskim”. Pan doktor Lasek został zatrudniony jeszcze przez premiera Tuska do demaskowania „kłamstw” Antoniego Macierewicza i warto przypomnieć, że miał trudne zadanie, bo jak już obmyślił sposób przygwożdżenia jednego „kłamstwa”, to złowrogi Antoni Macierewicz występował z kolejną „hipotezą”, na którą pan doktor Lasek nie był przygotowany i w związku z tym zawsze wlókł się z tyłu za złowrogim posłem Macierewiczem. A teraz złowrogi Antoni Macierewicz nie tylko pozostał złowrogi, ale w dodatku, jako minister obrony, na spotkaniu ministrów obrony NATO uczestniczył w uzgodnieniu zwiększenia obecności Sojuszu na wschodniej flance. W gąszczu zapewnień o „rotacyjnej obecności” amerykańskiej i sojuszniczej przemknęła wiadomość o „możliwości” przeznaczenia części środków wykładanych przez USA na zwiększenie tej „obecności” na modernizację polskich sił zbrojnych. Czyżby na drodze zmniejszania egzotyki sojuszu amerykańsko-polskiego ktoś próbował postawić pierwszy krok?

Stanisław Michalkiewicz

15 lutego 2016 Rosja w rewanżu za sankcje wywołuje masową imigrację do Europy

1. Tezę o tym, że trwa swoisty wyścig z czasem, czy pierwsza zbankrutuje Rosja na skutek zachodnich sankcji i spadających cen surowców energetycznych, czy też wcześniej rozpadnie się Unia Europejska na skutek kolejnej fali imigracji, propaguje od jakiegoś czasu miliarder i światowy spekulant- George Soros. Być może to nie są tylko jego spekulacje ale ostrzeżenie dla Rosji i UE (a raczej dla wiodących krajów Unii – Niemiec i Francji), żeby się raczej porozumiały niż nawzajem osłabiały, bo Soros zawsze z Rosją sympatyzował, a Unię z kolei widział jako wielkie sfederalizowane państwo. Rzeczywiście czołowe kraje UE mimo tego, że Rosja okupuje Krym, a jej wojska uczestniczą w wojnie w Donbasie na Ukrainie, byłyby już gotowe sankcje zawiesić ale sprzeciwiają się temu zdecydowanie w zasadzie wszystkie kraje Europy Środkowo – Wschodniej no i Stany Zjednoczone, a ze stanowiskiem tej światowej potęgi Unia musi się jednak liczyć. Rosja z kolei jak gdyby nigdy nic prowadzi interesy z wielkimi zachodnimi firmami energetycznymi (przy oczywistym wsparciu ich rządów), ciągle powiększając uzależnienie Zachodu od swego gazu.

2. Mimo tego sytuacja gospodarcza Rosji od momentu wprowadzenia zachodnich sankcji silnie wzmocnionych spadkiem cen ropy naftowej a w konsekwencji także gazu ziemnego systematycznie się pogarsza. Gospodarka się zwija (spadek PKB), inflacja jest kilkunastoprocentowa, rubel bardzo wyraźnie traci na wartości, w szybkim tempie maleją rezerwy walutowe tego kraju, przeciętni Rosjanie stają się coraz biedniejsi. Budżet na 2015 konstruowany przy cenach 100 USD za baryłkę ropy, musiał być nowelizowany, cięto wydatki ocalały tylko te na zbrojenia i emerytury, na rok 2016 oparto budżet na bardziej realistycznej cenie ropy 50 USD za baryłkę ale rzeczywistość jest jeszcze gorsza, bo ceny ropy spadły poniżej 30 USD za baryłkę. Znowu potrzebna będzie nowelizacja budżetu i będą musiały nastąpić kolejne cięcia wydatków, co więcej potrzebne będzie głębsze sięgniecie do rezerw walutowych a te spadły już poniżej 300 mld USD (jeszcze 2 lata temu wynosiły 600 mld USD). Spada i to drastycznie wartość czołowych rosyjskich firm energetycznych z głównym Gazpromem na czele, którego wartość w 2008 roku wynosiła blisko 400 mld USD, a obecnie jest 10 razy niższa i wynosi około 40 mld USD.

3. Z kolei UE doświadcza skutków masowej imigracji (w 2015 liczba imigrantów przybyłych do UE przekroczyła milion), problemów krajów Południa strefy euro, w tym wręcz dramatycznej sytuacji Grecji, wreszcie ewentualnego Brexitu w wyniku referendum w W. Brytanii przewidywanego na II połowę 2016 roku. Problem masowej imigracji wywołany nieodpowiedzialną polityką Niemiec i ich kanclerz Angeli Merkel, doprowadził do poważnych podziałów wśród krajów UE, część z nich (Węgry, Słowacja i Czechy), skarży decyzję Rady o tzw. kontyngentach uchodźców do Trybunału Sprawiedliwości w Luksemburgu, wreszcie niektóre zawieszają funkcjonowanie przepisów strefy Schengen i wprowadzają kontrole na granicach (np. Dania na granicy z Niemcami, czy Szwecja na granicy z Danią). Jeżeli Turcja nie będzie w stanie (albo nie będzie chciała) przypilnować swojej granicy z Grecją i imigracja w 2016 roku będzie dalej tak masowa jak do tej pory, to nieuchronne jest zawieszenie funkcjonowania strefy Schengen jednej z podstawowych zdobyczy europejskiej integracji. Podobnie mimo wpompowania w Grecję ponad 300 mld euro przez instytucje europejskie, kryzys w tym kraju w dalszym ciągu trwa, bezrobocie wśród ludzi młodych przekracza 50% i jeżeli sytuacja się nie zmieni to jak mówią w PE posłowie greccy od lewa do prawa, temu krajowi grozi po prostu rewolucja. Trochę lepsza ale w dalszym ciągu trudna jest sytuacja gospodarcza w Portugalii i Hiszpanii, na granicy recesji znajduje się gospodarka włoska, więc cała strefa euro ciągle chwieje się w posadach. Wreszcie warunki jakie postawił Radzie i Komisji premier W. Brytanii David Cameron są takiego kalibru, że będzie trudno o zgodę pozostałych 27 krajów członkowskich na ich spełnienie, a to oznacza, że brytyjskie referendum może przynieść decyzję o wyjściu tego kraju z UE.

4. W Rosji i Unii narastają więc poważne problemy, które powodują coraz głębszy kryzys i być może obydwie strony poszukują sposobów aby jeszcze ten kryzys pogłębić. Rosja nasila więc bombardowania w Syrii w tym ludności cywilnej aby przyśpieszyć jej exodus do Turcji, a ponieważ doskonale wie, że najprawdopodobniej ten kraj nie będzie pilnował swej granicy morskiej, to kolejne setki tysięcy imigrantów znajdą się w Grecji, a później w najbardziej zamożnych krajach UE. Wiodące kraje UE mimo tego, że chętnie zakończyłyby sankcje wobec Rosji w tych warunkach będą musiały je raczej utrzymywać, bo coraz bardziej zdają sobie sprawę z gry, którą wobec UE prowadzi coraz śmielej Rosja. Większe szanse na przetrwanie ma w tej swoistej „wojnie” jednak ciągle Unia ale pod warunkiem, że w ciągu najbliższych dwóch miesięcy zapanuje nad zewnętrznymi granicami i zacznie wydalać wszystkich tych imigrantów, którzy nie otrzymają azylu w poszczególnych krajach. Kuźmiuk

Rozpoczęła się rozgrywka Kaczyńskiego z Niemcami o Bałkany George Friedman: Polska będzie jednym z głównych mocarstw XXI wieku”...”Polska w roli jednego z głównych mocarstw XXI wieku - taka wizja przyszłości naszego kraju wyłania się z książki pt. "W następnych 100 latach" amerykańskiego politologa George'a Friedmana.”...”Friedman kreśli wizję, w której Polska przy pomocy amerykańskiej wyrasta na główna potęgę nie tylko regionu Europy Środkowej, ale całego kontynentu. Amerykanie będą nas wspierać podobnie jak teraz Izrael - inwestycjami, eksportem technologii i broni. Zdaniem amerykańskiego badacza, w ciągu następnego półwiecza przed Polską stoi szansa stania się głównym ośrodkiem polityki europejskiej poprzez stworzenie wspólnego bloku z Czechami, Słowacją, Węgrami i państwami bałtyckimi. Polskie wpływy mogą sięgać aż na Bałkany, gdzie jednak "blok polski" nieuchronnie zderzy się z inną potęgą XXI wieku – Turcją.”...”W tym samym czasie, gdy znaczenie Polski będzie rosło, Rosja będzie borykała się z coraz poważniejszymi kłopotami wewnętrznymi. Zdaniem Friedmana, Rosję, która do 2050 roku ma stracić od 20 do 40 proc. ludności, czeka w perspektywie półwiecza utrata wpływów, a nawet rozpad. Podobne problemy, choć na mniejszą skalę, staną się udziałem krajów Europy Zachodniej.”...(źródło )

Tomasz Cukiernik” Prof. Krystyna Pawłowicz, posłanka bezpartyjna z listy PiS, w książce „Bez cenzury. O prawie i Unii Europejskiej” bardzo ostro krytykuje dewastację polskiego systemu i dorobku prawnego, jaka nastąpiła w związku z jego „harmonizacją” z prawem unijnym, a także odchodzenie od wolności gospodarczej. „..”ako profesor prawa, posłanka Pawłowicz ma wystarczające kompetencje, aby głośno mówić, że „walec unijnego dostosowania zaczął niszczyć polskie prawo i dorobek polskiej nauki prawa”, doprowadzając do tego, że istnieje w Polsce niejaki dualizm prawny („co jest prawną patologią”), który całkowicie ignoruje polską konstytucję: „z chwilą przystąpienia Polski do Unii Europejskiej rozpoczęło się u nas równoczesne obowiązywanie dwóch autonomicznych, niezależnych od siebie systemów prawnych. Obok polskiego prawa zaczął obowiązywać równolegle i niezależnie system prawa unijnego, na który polskie władze i sejm nie mają żadnego wpływu”. Prof. Pawłowicz zauważa, że wymaga się, by wszystkie uchwalane projekty ustaw były zgodne z prawem Unii Europejskiej, a nie wymaga się, by były zgodne z polską konstytucją. Wygląda to tak, że „konstytucja sobie, a prawo na poziomie ustawowym sobie.  „..Prof. Pawłowicz wyraźnie wskazuje, że Unii Europejska ma niewiele wspólnego z wolnością gospodarczą, a jest to „komuna rozumiana jako system o ciągotach totalitarnych i centralistycznych, uzbrojona w komputery, lepsze [niż za czasów ZSRR – przyp. TC] systemy techniczne i informatyczne”. Jej zdaniem już „realizacja układu stowarzyszeniowego (…) zahamowała rozwój wolnej przedsiębiorczości w Polsce i zawróciła nas na tory systemu społecznego centralnie sterowanego i odgórnie nadzorowanego”, bo „w połowie lat 90. niemal zupełnie zarzucono w prawie gospodarczym publicznym dyskusje o wolności gospodarczej”, a „III RP w chwili akcesji wprowadziła do obiegu prawnego ok. 300 nowych, dodatkowych zezwoleń, koncesji, itp. obowiązków”. Posłanka dodaje, że „system unijnych rygorów, reglamentacji, obowiązkowych standardów, regulacji ‘kwot’, limitów produkcji i kar za nadprodukcję itp. jest bardziej dolegliwy dla działalności gospodarczej niż w dawnych państwach socjalistycznych”. ...(źródło )

Stratford „ Za dziesięć lat Polska silniejsza i bardziej wpływowa niż Niemcy „..'Amerykańska agencja Stratfor przedstawiła prognozę tego, co się wydarzy w Europie i na świecie w najbliższej dekadzie. Chodzi przede wszystkim o przyszłość Niemiec i Polski.”...”„Unia Europejska może przetrwać w takiej formie, ale europejska gospodarka, polityka i współpraca wojskowa będą zależeć od dwustronnych lub od ograniczonych wielostronnych sojuszy, mających wąski zakres i nie wiążących uczestników. Niektóre państwa mogą zachować szczątkowe członkostwo w bardzo zmienionej Unii Europejskiej, ale sama ona już nie będzie określać europejskiej polityki.”...”Zamiast tego Europę będzie definiowało odrodzenie państw narodowych jako podstawowej formy życia politycznego na kontynencie. „...”Niemcy w tej masie będą najbardziej wpływowe pod względem politycznym i gospodarczym. Ale są one bardzo wrażliwe. Niemcy są czwartą gospodarką na świecie, ale wynika to z eksportu. Eksporterzy zawsze charakteryzują się naturalną podatnością na możliwości i zachcianki konsumentów. Jednym słowem, Niemcy są zakładnikami gospodarczego dobrobytu otaczającego je świata.”...”W tym sensie przeciwko Niemcom działa kilka sił. Po pierwsze – rosnący w siłę europejski nacjonalizm będzie coraz częściej wybierał protekcjonizm w gospodarce i na rynku pracy. Słabe kraje prawdopodobnie sięgną po różne mechanizmy kontroli nad kapitałem, a silne zaczną ograniczać przekraczanie przez obcokrajowców – w tym obywateli UE – swoich granic. W związku z tym możemy spodziewać się długotrwałego spadku gospodarczego w Niemczech, który doprowadzi do wewnętrznego kryzysu społecznego i politycznego i osłabi w ciągu najbliższej dekady wpływy Niemiec w Europie.”...”Ośrodkiem wzrostu gospodarczego i politycznego będzie Polska. Polska cały czas będzie utrzymywać imponujące tempo wzrostu”...”Ponieważ Niemcami wstrząsną globalne gospodarcze i społeczne wrzenia, Polska zdywersyfikuje handel zagraniczny i w końcu stanie się dominującą siłą w Niziny Środkowoeuropejskiej. Co więcej, Polska może stać się liderem nowej antyrosyjskiej koalicji, do której w pierwszej połowie dekady przyłączy się Rumunia. W drugiej połowie  sojusz odegra ważną rolę w rewizji rosyjskich granic i w powrocie utraconych terytoriów formalnym i nieformalnym sposobem. W miarę słabnięcia Moskwy, ten sojusz zacznie dominować nie tylko nad Białorusią i Ukrainą, ale i nad obszarami położonymi dalej na wschód. Wzmocni to polityczne i gospodarcze znaczenie Polski i jej sojuszników.”...”Polska w dalszym ciągu będzie ciągnąć korzyści ze strategicznego partnerstwa ze Stanami Zjednoczonymi. Kiedy globalna siła wstępuje w takie strategiczne partnerstwo, zawsze dąży, na ile to możliwe, do wzmocnienia i ożywienia gospodarki partnera, by jednocześnie stabilizować społeczeństwo i umożliwić budowę silnej armii. Z Polską i Rumunią tak się właśnie stanie. Waszyngton nie ukrywa swojego zainteresowania regionem” – twierdzą analitycy Stratfor.”. ...(więcej )

George Friedman: Moje proroctwa się spełniają. Polska staje się potęgą”...”Co nas doprowadzi do potęgi? Słabość Rosjan oraz bierność Niemiec. Wystarczy tylko, że jak Korea Południowa i Izrael zainwestujemy w swoją armię. Wtedy staniemy się partnerem dla Amerykanów, którzy, widząc, jak rośnie nasza armia, puszczą do nas strumień nowych technologii.Następnym krokiem jest upadek Rosji, której nie stać na ekspansję. W wytworzonej w ten sposób próżni ziści się wreszcie sen o Międzymorzu pod przywództwem Warszawy. Dominująca Polska znów zwróci się na wschód.Ale nie jest dobrze. Friedman twierdził, że na przeszkodzie realizacji tego scenariusza stoją... sami Polacy. A raczej nasz brak wiary we własne możliwości.Teraz przekonuje, że jego wizja już się ziszcza a Niemcy tak naprawdę są słabo gospodarczo. Nie ma się jednak co zbytnio cieszyć. Jeśli naprawdę scenariusz politologa miałby się spełnić, to na końcu Polska zetrze się ze Stanami Zjednoczonymi, które zaczną ją postrzegać jako swojego rywala.”...(źródło )

Czechy, Polska, Słowacja i Węgry organizują rewoltę przeciwko polityce imigracyjnej niemieckiej kanclerz i chcą zamykać granice - pisze "Deutsche Welle"....”Cztery państwa Grupy Wyszehradzkiej - Czechy, Polska, Słowacja i Węgry - chcą zamknąć tzw. szlak bałkański, którym do Europy przybywają migranci z Bliskiego Wschodu.- Tak długo, jak nie będzie wspólnej europejskiej strategii, jest jak najbardziej uzasadnione, że kraje leżące na szlaku bałkańskim chronią swoich granic - powiedział szef dyplomacji słowackiej Miroslav Lajcak w rozmowie z tygodnikiem "Spiegel". - Pomożemy im w tym - dodał.Zamknąć granice dla dobra otwartych granic "Spiegel" donosi, że w najbliższy poniedziałek na spotkaniu Grupy Wyszehradzkiej mowa będzie o tym, jak można pomóc Macedonii w zamknięciu granicy z Grecją. Tym samym państwa Europy Środkowej jawnie przeciwstawiają się planom kanclerz Angeli Merkel (CDU), by uporać się z kryzysem imigracyjnym przy pomocy Turcji. „...(źródło )

Grzegorz Górny „W swym ostatnim tekście dla „Project Sindicate” miliarder i spekulant finansowy George Soros stawia tezę, że trwa obecnie wyścig z czasem, kto polegnie pierwszy: czy Rosja ogłosi niewypłacalność, czy Unia Europejska się rozpadnie. „...”ego zdaniem, spadek cen ropy naftowej połączony z sankcjami ekonomicznymi przybliża dużymi krokami krach rosyjskiej gospodarki. Z drugiej strony Unia przeżywa pięć-sześć kryzysów na raz i trzeszczy w szwach.  „...'Według Sorosa, kluczowy okaże się rok 2017, który przyniesie odpowiedź, kto pierwszy pęknie. „..”okołow nazwał przy okazji Sorosa „tubą światowej elity finansowej”, która nie tyle prognozuje rozwój sytuacji, ile raczej ogłasza swoje cele. Jego zdaniem, „przeciw Rosji i Europie toczy się wojna”, a jej głównych inspiratorów wskazał za oceanem: wśród globalnej finansjery. Według niego sposobem walki jest „rozpad państwowości”, który dokonał się już w państwach Bliskiego Wschodu i przyniósł tam totalny chaos. Teraz model bliskowschodniego chaosu przenoszony jest do Europy. „...”Premier Dmitrij Miedwiediew. „Może się to nie spodoba moim kolegom w Europie, ale sądzę, że problem uchodźców to całkowita katastrofa, całkowite fiasko polityki imigracyjnej Unii Europejskiej. My też jesteśmy pełni najlepszych uczuć humanitarnych, my także chcemy pomagać uchodźcom, ale otwierać drzwi Europy, zapraszać wszystkich, kto jest gotów przyjechać, to – proszę wybaczyć – w najlepszym razie głupota, jeśli nie coś znacznie gorszego. Przy okazji Miedwiediew wspaniałomyślnie zaoferował Unii Europejskiej pomoc w rozwiązywaniu jej problemów.Część komentatorów uważa, że tekst Sorosa wpisuje się w scenariusz porozumienia między obu partnerami. Chodzi o to, aby widmo obopólnej katastrofy skłoniło Rosję i Unię do bliższej wzajemnej współpracy. Sam Soros zresztą miesiąc temu wypowiadał się w podobnym duchu. Mówił, że UE rozpadnie się bez pomocy Moskwy i nowego „planu Marshalla”.”...(źródło )

Na nadzwyczajnym szczycie 15 lutego, zwołanym z inicjatywy Czech, Grupa Wyszehradzka będzie obchodzić swoje 25-lecie. Ale mowa będzie nie o jubileuszu, ale o aktualnych kwestiach: uchodźcach i nielegalnych migrantach oraz o wypracowaniu wspólnego stanowiska zakresie umocnienia granic.”...”O nadchodzącym szczycie agencji Sputnik opowiedział niezależny czeski senator Jan Veleba.”...”Jego zdaniem, Unia Europejska podąża ku rozpadowi: „Uważam, że nie rozpadnie się cała. Powstanie taka sytuacja, w której każde państwo będzie samo decydować, w jakim stopniu granice będą zamknięte. Unia utrzyma się tylko dzięki wspólnej walucie. A z czasem pozostaną tylko państwa, działające samodzielnie” – powiedział Veleba”...”Senator oczekuje, że na szczycie zostanie zatwierdzony plan wspólnych działań: „Mowa będzie o tym, w jaki sposób skoordynować negocjacje z Brukselą i w jaki sposób przygotować się do określonych wspólnych kroków, aby w państwach Grupy Wszehradzkiej nie doszło do tego, co się teraz dzieje w Niemczech. A konkretnie: wspólna obrona, wspólne działania w razie, jeśli Unia Europejska się rozpadnie, it.(źródło )

Rozwój polityczny na Ukrainie można porównać do sytuacji na Bałkanach – powiedział znany amerykański finansista George Soros podczas Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa.”...”Soros uważa, że Rosja wywiera coraz mniejszy wpływ na państwa Bałkanów Zachodnich. Sytuację w regionie można porównać do rozwoju wydarzeń politycznych na Ukrainie. Według amerykańskiego finansisty, choć protesty antyrządowe w Macedonii w 2015 roku można porównać do wydarzeń na Ukrainie w 2014 roku, jednak wpływ Europy okazał się decydujący. — Pod wpływem Europy w Macedonii udało się sformować demokratyczny rząd i przeprowadzić wolne i uczciwe wybory – ocenił Soros. Dodał, że Ukraińcom nie udało się tego do tej pory zrobić.”..(źródło )

Kanclerz Merkel tupnęła nogą i Bułgarzy postanowili nie brać udziału we wspólnym przedsięwzięciu Grupy Wyszehradzkiej”..”Premier Bułgarii Bojko Borysow powiedział niemieckiej kanclerz Angeli Merkel, że jego rząd nie zgadza się z planem uszczelnienia granicy między Grecją a Macedonią— poinformowała służba prasowa rządu bułgarskiego. W rozmowie telefonicznej z Merkel Borysow oświadczył, że stanowisko to przedstawi w poniedziałek na praskim spotkaniu premierów Grupy Wyszehradzkiej. Bułgaria potwierdzi swoją solidarność z Grecją i brak zgody na budowę granicy między Macedonią a Grecją— napisano w komunikacie rządowym. Według Borysowa UE powinna działać wspólnie i szukać wspólnego rozwiązania kryzysu migracyjnego, przejawiając gotowość do współpracy w ochronie zewnętrznych granic unijnych i w walce z nielegalną imigracją.Bułgaria nie jest członkiem V4, lecz wraz z Macedonią została zaproszona do udziału w spotkaniu w Pradze, gdzie będzie omawiana inicjatywa Grupy Wyszehradzkiej, dotycząca wsparcia krajów bałkańskich w uszczelnieniu granic z Grecją, co ma na celu wstrzymanie napływu migrantów przez ten kraj na północ. Z tym planem nie zgadzają się Niemcy, a wielu polityków bułgarskich przestrzega, że udział Borysowa w praskim spotkaniu nawet w charakterze obserwatora kryje ryzyko dla Bułgarii. Współudział w odrębnej polityce V4 będzie miał negatywne skutki dla Bułgarii. Państwa te są przeciwne części posunięć, które są dobre dla Bułgarii. Nie mogą przedstawić przekonującej alternatywy, która byłaby ogólnoeuropejskim rozwiązaniem— powiedział w niedzielę europoseł Swetosław Malinow.Udział w praskim spotkaniu może skomplikować stosunki z Niemcami przestrzegł ekspert w problematyce unijnej, komentator dziennika „Sega”Swetosław Terzijew.”...(źródło )

Jelena Cereovina 2012 rok Turcja wraca na Bałkany, bo to jej światWycofując się z Bałkanów, Amerykanie zostawiają miejsce Turcji. Jej premier już mówi, że Bośnia to turecka prowincja”...”Co jakiś czas z Turcji docierają na Bałkany oświadczenia tamtejszych polityków, które czy to skierowane bezpośrednio do nas, czy nie, słuchane są z niepokojem także w Belgradzie. Ostatnia nowina dotarła ze strony tureckiego premiera Recepa Erdogana, który twierdzi, że Bośnia jest jedną z 81 tureckich prowincji oraz że jego obowiązkiem jako premiera jest dbanie również o Sarajewo. To poruszyło tamtejszą opinię publiczną i wzbudziło wątpliwość, czy Erdogan mówiąc o Sarajewie, w rzeczywistości nie myślał o Belgradzie."Turcja to bardzo silny kraj i nie musi tego kryć" - mówi Predrag Simić, profesor na wydziale nauk politycznych i przypomina, że obecnie jest ona 18 potęga gospodarczą świata, a niektórzy prognozują, że wkrótce trafi do pierwszej dziesiątki. "Turcja w ciągu ostatnich dziesięciu lat zmieniła swoją politykę. Aż do początku XX stulecia, był to najbardziej lojalny członek NATO, stając się w międzyczasie silnym państwem, którego NATO potrzebuje teraz bardziej, niż ono NATO. Ten sukces został osiągnięty w momencie, kiedy władzę objęła Partia Sprawiedliwości i Postępu z Erdoganem na czele" - wyjaśnia Simić. Przypomnijmy, że poprzednie władze Serbii, uosabiane przez Borisa Tadića, doszedł do "historycznego" poziomu w stosunkach z tym krajem. Turcja, przynajmniej deklaratywnie, traktowana jest jako partner strategiczny naszego kraju, a spotkania na najwyższych szczeblach są niezwykle częste. Były minister spraw zagranicznych, Vuk Jeremić, był częścią tzw. trójstrony, do której należeli także jego koledzy Ahmet Davutoglu z Turcji i Sven Alkalaj z Bośni i Hercegowiny. Owa "trójca" spotykała się regularnie celem "prób umocnienia stabilizacji i pokoju w Bośni, która nadal stoi przed wieloma wyzwaniami". Także turecki prezydent Abdullah Gul przyjeżdżał do Belgradu, tak jak i serbski prezydent Boris Tadić kilkakrotnie bywał w Istambule. Sądząc po tym, co mówił po każdej takiej wizycie, Turcja faktycznie stała się jednym z najbardziej zaufanych partnerów Serbii.”...”Turcy nie kryją nawet swoich tendencji. Ich minister spraw zagranicznych, Davutoglu, powiedział nawet kiedyś, że Serbowie nie mieliby swojej historii, gdyby nie osmańskie archiwa. Z drugiej strony jednak mówi się, że nie ma imperialnych aspiracji" - podkreśla Markocić i przypomina, że Davutoglu wielokrotnie powtarzał, że chce, aby każdy, kto podróżuje z Basry, mógł swobodnie, bez żadnych granic dotrzeć do Niemiec, co miałoby być rodzajem "osmańskiej strefy Schengen". Zarówno on, jak i prof. Simić przypominają o książce Davutoglu "Strategiczna głębia" ("Strategic deptth"), która mówi o celach tureckiej polityki zagranicznej."Nie ma w niej ani słowa o strategicznym partnerstwie z Serbią. Przeciwnie, mowa jest w niej otwarcie o tym, że ostojami polityki zagranicznej Turcji na Bałkanach są Albania i Bośnia. Oni dalej próbuję na nowo zdefiniować status Raški i Republiki Serbskiej, którą Davutoglu w swojej książce określił jako "rezultat serbskiej polityki puryzmu etnicznego" i "rozwiązanie tymczasowe". Oni widzą Bośnię jako turecki przyczółek w Europie Środkowej. Tymczasem oficjalnie zaprzeczają, że jest to "neoosmanizm" - wyjaśnia Markocić. Powołując się na tę samą książkę Simić stwierdza, że Serbia dla Turcji pod względem ważności jest na ostatnim miejscu. Jak ocenia, "jej głównym interesem nie jest odnowa Imperium Osmańskiego. Największy interes ma w Azji Środkowej. Mieszkańcy wszystkich byłych republik radzieckich Azji Środkowej są, oprócz Tadżykistanu, pochodzenia tureckiego (Kazachstan, Turkmenistan, Azerbejdżan). Turcja ma tu ogromny wpływ i długookresowe plany wobec tych obszarów. Pierwszy raz w historii Turcja ma normalne relacje z Rosją, co odpowiada także Rosji. Według Simicia dla Turcji Bałkany ważną są tylko ze względu na Bośnię. W Turcji boją się, że Unia Europejska stworzy mur przeciw Turcji, a Bośnia jest dla nich najbardziej wysuniętym na Zachód punktem tureckiego świata. Bałkany mają w nim takie symboliczne znaczenie, jak dla Serbów Kraina i Republika Serbska [w Bośni]. Turcy uważają, że są sponsorami wszystkich muzułmanów, którzy pozostali na Bałkanach, kiedy Imperium Osmańskie się stamtąd wycofało.Jeśli mowa o tym, w jaki sposób nowy rząd powinien ułożyć sobie relacje z Turcją, Simić i Marković twierdzą, że nie sądzą, by doszło do większych zmian w porównaniu do tego, w jaki sposób były rząd budował stosunki z tym krajem. "Jesteśmy częścią ich historii. Związek miedzy nami jest taki sam, jak związek każdego kolonizowanego narodu i kolonizatora. Turcy uważają, że i my jesteśmy częścią ich świata. Że nigdy nas nie okupowali. Ale oni są też potęgą, która powraca. Wycofując się z Bałkanów, Amerykanie zostawiają Turcji wielką część swoich wpływów" - wyjaśnia Simić i dodaje, że Turcja jest dla Serbów interesująca, bo to bardzo duży rynek. Marković ocenia z kolei, że poprzedni rząd zdecydował się na wiele ustępstw, a nie dostał prawie nic w zamian. I on sądzi, że w polityce zagranicznej Serbii nie dojdzie do zbyt wielu zmian, ale podkreśla, że trzeba zaczekać, by zobaczyć w jaki sposób nowa władza się określi.”..(źródło )

George Friedman rekomenduje wyniszczającą wojnę w Europie”...”Podczas przemówienia na posiedzeniu Rady do Spraw Globalnych w Chicago, 3 lutego 2015r dr George Friedman, założyciel i prezes Stratforu opisuje otwarcie, iż USA jest imperium które musi kontrolować de facto cały świat by zapewnić sobie dominację i ochronę. W europie opisuje on, iż od 100 lat USA walczyło z wszelkimi możliwymi formami bliskiej współpracy pomiędzy Niemcami i Rosją, które razem stanowią siłę mogącą zagrozić Stanom Zjednoczonym. „Podstawowy problem USA który od wieków angażował nas w I, II wojnę światową i zimną wojnę to relacje pomiędzy Niemcami i Rosją, ponieważ razem są jedyną siłą która może nam zagrozić i upewnienie się, że to nie nastąpi.” stwierdza Friedman, dodając „Dla USA zasadniczym zagrożeniem jest Niemiecki kapitał i technologia oraz naturalne zasoby Rosji i jej siła roboczajako jedyna kombinacja która od wieków piekielnie przeraża Stany Zjednoczone.” ...”PYTANIE: Biorąc pod uwagę przedstawione przez ciebie słabości w Europie jak również południowej Azji i Azji wschodniej, czy jest odpowiednim czy nawet praktycznym dla nas by rozszerzać granice amerykańskiego imperium poza obszary tych wewnętrznych problemów? DR GEORGE FRIEDMAN: USA ma w tym fundamentalny interes, kontroluje wszystkie oceany świata. Żadna potęga nie zrobiła tego wcześniej. Ze względu na to my możemy najeżdżać innych a oni nie mogą najechać nas. To jest bardzo przyjemna sprawa. Utrzymanie kontroli nad wodami i przestrzenią jest podstawą naszej siły. Najlepszym sposobem by pokonać flotę wroga to nie pozwolić by ją zbudował. Sposobem w jaki Brytyjczycy byli w stanie doprowadzić do tego by pewne i żadne europejskie potęgi nie zbudowały floty było upewnienie się, że będą sobie skakać do gardeł. Polityką jaką bym zarekomendował jest polityka jaką przyjął Ronald Reagan wobec Iranu i Iraku. Finansował obie strony by ze sobą walczyły a nie walczyły z nami. Było to cyniczne, z pewnością niemoralne, ale działało. I to jest najważniejsza sprawa, Stany Zjednoczone nie mogą okupować Eurazji. W momencie gdy pierwsze oddziały wylądują na ziemi demograficzna różnica powoduje, że nie mamy przewagi liczebnej. Możemy pokonać armię, jednak nie mogliśmy okupować Iraku. Pomysł, że 130 tysięcy ludzi będzie w stanie okupować kraj posiadający 25 milionów obywateli… stosunek policjantów do obywateli w Nowym Jorku jest wyższy od tego jaki mieliśmy w Iraku. Więc nie mamy możliwości okupacji ale mamy możliwość by po pierwsze wspierać różne zwaśnione siły by koncentrowały się na sobie, dawać polityczne wsparcie, pewne ekonomiczne wsparcie, wojskowe wsparcie, doradców. I ekstremalnie to co zrobiliśmy w Wietnamie, Iraku i Afganistanie- miękki atak- miękki atak ma na celu nie pokonanie wroga ale by wytrącić go z równowagi. To co zrobiliśmy w każdej z tych wojen, np. w Afganistanie, to wytrąciliśmy Al-Kaidę z równowagi. Naszym problemem jest to, ponieważ jesteśmy młodzi i głupi, to po wytrąceniu ich z równowagi zamiast powiedzieć, że misja wykonana, wracajmy do domu, powiedzieliśmy „to było łatwe”, zbudujmy tam demokrację. To był moment demencji. Tym samym odpowiedzią jest to, że USA nie może trwale interweniować w Eurazji. Musi robić to selektywnie i bardzo rzadko. W momentach ekstremalnych. Nie możemy tego robić jako pierwszy krok. Kiedy wysyłamy żołnierzy USA musimy klarownie rozumieć jaka jest misja, ograniczyć działania do niej i nie wytwarzać psychotycznych fantazji. Tak więc miejmy nadzieję, że tego się tym razem nauczyliśmy. Dzieci potrzebują czasu by nauczyć się lekcji. Myślę, że masz w zupełności rację, nie możemy jako imperium tego robić. Wielka Brytania nie okupowała Indii. Wzięła różne stany Indii i zwróciła je przeciwko sobie zapewniając brytyjskich oficerów dla Indyjskiej armii. Rzymianie nie wysyłali wielkich armii. Ustanawiali królów podległych cesarzowi, i ci królowie byli odpowiedzialni za utrzymanie pokoju. Tak więc imperia które bezpośrednio okupowały, jak nazistowskie imperium, upadły. Nikt nie ma tak wiele sił. Trzeba kochać zręczność. Jednak naszym problemem nie jest nawet to. Naszym problemem jest to, że nie chcemy przyznać, że jesteśmy imperium. (…) Zasadniczym rosyjskim pytaniem jest to czy utrzymają strefę buforową, która jest przynajmniej neutralna, lub czy Zachód spenetruje tak dalece Ukrainę, że będzie 70 mil od Stalingradu i 300 mil od Moskwy. Dla Rosji status Ukrainy to egzystencjalne zagrożenie. Rosjanie nie mogą odpuścić. Dla USA sprawą jest gdzie mając Ukrainę zatrzyma się Rosja. Tak więc nie jest przypadkiem, że gen. Hodges, który został mianowany by wziąć na siebie całą winę mówi o ustanawianiu jednostek wojskowych w Rumunii, Bułgarii, Polsce, i krajach bałtyckich. To jest Międzymorze Piłsudskiego od Morza Czarnego do Bałtyku. To jest rozwiązanie problemu dla USA. Pytaniem na które nie mamy do tej pory odpowiedzi jest to co zrobią Niemcy? Więc prawdziwą niewiadomą w Europie jest to, gdy USA zbuduje swój kordon sanitarny nie w Ukrainie ale na zachód od niej a Rosjanie będą zastanawiali się nad tym jak wykorzystać Ukrainę, nie znamy niemieckiego stanowiska. Niemcy są w bardzo szczególnej sytuacji. Były kanclerz Gerhard Schröder jest w zarządzie Gazpromu, mają bardzo złożone relacje z Rosjanami. Niemcy sami nie wiedzą co zrobić. Muszą eksportować a Rosjanie nie mogą wchłonąć eksportu. Z drugiej strony jeśli stracą strefę wolnego handlu to będą musieli zbudować coś innego. Dla USA zasadniczym zagrożeniem jest Niemiecki kapitał i technologia oraz naturalne zasoby Rosji i jej siła robocza jako jedyna kombinacja która od wieków piekielnie przeraża Stany Zjednoczone. Więc jak to się rozwinie? USA już wyłożyło swoje karty na stół. To jest linia od Morza Czarnego do Bałtyku. Dla Rosji karty zawsze były na stole, muszą mieć przynajmniej neutralną Ukrainę, a nie prozachodnią Ukrainę. Białoruś to inna sprawa. Ktokolwiek mi powie co zrobią Niemcy powie mi o kolejnych 20 latach historii...(źródło )

Radosław Sikora „ Demografia rządzi światem, czyli jak chrześcijaństwo wygrało z islamem”...”Triumf, ale czy trwały?
Jak wspomniałem, jeszcze w roku 1683 Imperium Osmańskie było śmiertelnym zagrożeniem dla krajów środkowo-wschodniej Europy. Nic dziwnego. Z populacją około 25–30 mln ludzi dominowało w tej części świata. Dla porównania Rzeczpospolitą zamieszkiwało wówczas około 7 mln, a państwo moskiewskie mniej więcej 15 mln ludzi. Ale trendy były już wtedy dla Turków niekorzystne. W XVIII i XIX wieku najwięksi ich rywale, czyli Rosjanie, dynamicznie zwiększali populację. Imperium Rosyjskie w roku 1800 miała już 37 mln ludzi, by w roku 1913, czyli przed wybuchem I WŚ, urosnąć aż do 175,1 mln! Imperium Osmańskie nie tylko się nie rozwinęło, ale skurczyło. Częściowo wynikało to ze zmian terytorialnych, ale także z niższej dzietności jego mieszkańców. W roku 1914 miało ledwie 21 mln ludzi. W roku 1923 Imperium Osmańskie legło w gruzach, a na nich powstało nowe państwo – dzisiejsza, świecka Turcja. W roku 1927 państwo to zamieszkiwało 13,6 mln ludzi. Pierwsza Wojna Światowa miała także olbrzymi wpływ na Rosję. Imperium carów, wraz z carską rodziną odeszło w przeszłość. Na jego gruzach powstał zdominowany przez Rosję i Rosjan, odżegnujący się od jakiejkolwiek religii Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich. W 1926 roku miał 148,6 mln mieszkańców, czyli powiększył swoją i tak już dotąd olbrzymią przewagę demograficzną nad Turcją. Ale...
Po IIWŚ, która nie zmniejszyła populacji ZSRR (mimo olbrzymich strat, jakie ten kraj poniósł w czasie wojny!), doszło do ostrego wyhamowania rozwoju demograficznego ZSRR. Pod wpływem propagandy i nacisków USA, Wielkiej Brytanii i Francji, na przełomie lat 1955 / 1956, Chruszczow wprowadził politykę ograniczającą przyrost naturalny. Na przykład zalegalizowano wówczas przerywanie ciąży. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Dzietność w ZSRR, a tym samym w Rosji, dramatycznie spadła. W roku 1967 wskaźnik dzietności (płodności) Rosjanek spadł poniżej progu odtwarzalności pokoleń, bo do poziomu 2,04. W tym samy czasie w Turcji wynosił 5,75 co oznaczało gwałtowny wzrost populacji tego kraju. W roku 1991 rozpadł się ZSRR. Z 293 mln ludzi, którzy go wówczas zamieszkiwali 148,4 mln żyło w samej Rosji. Dla porównania, Turcja miała wówczas 57 mln ludzi. W 2014 roku Rosja miała 146 mln ludzi, a Turcja 76,6 mln. Według prognoz, Turcja do 2030 roku zwiększy swą populację do niemal 87 mln. A Rosja? Dzietność w Rosji od 1967 roku pozostaje na dramatycznie niskim poziomie. Raz tylko, w latach 1986–1988 przekroczyła nieznacznie poziom odtwarzalności pokoleń. Co prawda teraz wskaźnik dzietności w Rosji powoli rośnie, ale po pierwsze nie wiadomo, czy kiedykolwiek znów osiągnie poziom 2,1 (czyli pozwalający na prostą zastępowalność pokoleń), a po drugie, w Rosji dynamicznie rozwijają się tylko mniejszości niesłowiańskie, co oznacza, że wkrótce kraj ten całkowicie zmieni swoje oblicze. W rozdziale tym skoncentrowałem się na przemianach demograficznych w Rosji i Turcji, gdyż w XVII – XIX w. byli to najważniejsi (obok Austrii) rywale polityczni w tej części świata. Przemiany demograficzne wskazują, że staną się nimi ponownie. I to w dość bliskiej przyszłości. Staną się nimi zwłaszcza w sytuacji, gdyby Turkom udało się doprowadzić do odrodzenia Imperium, na gruzach którego powstało ich obecne państwo. A co to wszystko oznacza dla Polski? Dla Polski, która jeszcze w roku 1966 miała tyle samo ludzi (około 32 mln), co Turcja? Dla Polski, której populacja, w wyniku olbrzymiego odpływu ludności i bardzo niskiej dzietności spada? Ano to, że jeśli nie odwrócimy tego procesu, to będziemy mieli poważne problemy. I nie chodzi tu nawet o ekspansję islamu, która może być dla Polski również szansą (jeśli ten islam osłabi naszych głównych rywali, a do nas nie dotrze). Zmniejszająca i starzejąca się populacja oznacza nic innego jak „wygaszanie państwa”... „..(więcej )

iergiej Karaganow "Dwie fale rozszerzenia NATO Rosja przełknęła" ….'"Unia Europejska próbowała rozszerzyć swoją miękką kontrolę na terytoria, które Rosja uznawała za strefę swoich interesów" „...”"Ekspansji UE towarzyszyła ofensywa NATO. A ta organizacja jednoznacznie była postrzegana jako potencjalnie wroga, szczególnie po trzymiesięcznych bombardowaniach Jugosławii w 1999 roku, które wstrząsnęły nawet rosyjskimi zapadnikami (zwolennikami zbliżenia z Zachodem – red.)" …..”Politolog przekonuje, że w Rosji rozszerzenie NATO postrzegano jako otwarte naruszenie jawnych i niejawnych umów wypracowanych w czasach, gdy ZSRR zaprzestał polityki konfrontacji, wycofał wojska z krajów Układu Warszawskiego i zgodził się na zjednoczenie Niemiec. "Dwie fale rozszerzenia NATO Rosja przełknęła (być może to był błąd), ale rozprzestrzenianie tego paktu na Ukrainę, które stworzyłoby niezabezpieczoną granicę z blokiem o długości 2 tys. km, było nie do przyjęcia, (...) było postrzegane jako potencjalna przyczyna dla wielkiej wojny" ….”Karaganow uważa, że na tym tle poparcie Zachodu dla Majdanu w Kijowie i obalenie Janukowycza doprowadziło do tego, że tym razem Rosja zadała "wyprzedzający cios". "Dla Moskwy przyłączenie Krymu, poparcie powstańców w Donbasie to działania nakierowane na zapobieżenie znacznie większej katastrofie" …..”ego zdaniem Europa, "wygrawszy zimną wojnę, teraz - po jej zakończeniu - być może przegrywa pokój i wkracza w kolejną fazę stosunków międzynarodowych osłabiona i podzielona, stojąc na krawędzi konfrontacji, a może nawet wielkiej wojny". …..”"Europa może ponownie próbować schronić się pod skrzydłami USA, a Rosja zawrzeć de facto strategiczny sojusz z Chinami, to oba te rozwiązania będą "końcem nadziei na zjednoczoną Europę" - przekonuje Karaganow. „...Ekspert zarzuca elitom Zachodu, że zamiast poważnej rozmowy z Rosją wybrały "walkę o spadek posowiecki", czemu towarzyszyła "próba geopolitycznego dociśnięcia Rosji, która skończyła się najpierw wojną o Osetię Południową, a teraz bratobójczą wojną na Ukrainie". Co więcej - zdaniem Karaganowa - Zachód w relacjach z Rosją ograniczał się albo do "pouczeń, albo bardzo powierzchownych zapewnień o wspólnej przyszłości". ….”"Rosję, której główną ideą narodową przez całą historię była obrona suwerenności, traktowano z góry, czasem nawet próbując dyktować skład rady ministrów (tego nie robili Europejczycy)" – pisze. Zachód - zdaniem analityka – systematycznie poddawał Rosję presji, traktując ją jak kraj pokonany i mieszając się do "sfer jej interesów ekonomicznych, politycznych i wojskowych". Tymczasem – pisze ekspert – Rosjanie wcale nie uważali się za pokonanych. „....”Karaganow pisze też, że w dobie kryzysu w relacjach UE z Rosją, ta ostatnia ma ekonomiczną alternatywę w postaci Azji, która jest coraz mocniejsza.”..”Ekspert zarzuca elitom Zachodu, że zamiast poważnej rozmowy z Rosją wybrały "walkę o spadek posowiecki", czemu towarzyszyła "próba geopolitycznego dociśnięcia Rosji, która skończyła się najpierw wojną o Osetię Południową, a teraz bratobójczą wojną na Ukrainie". Co więcej - zdaniem Karaganowa - Zachód w relacjach z Rosją ograniczał się albo do "pouczeń, albo bardzo powierzchownych zapewnień o wspólnej przyszłości". ...”"Rosję, której główną ideą narodową przez całą historię była obrona suwerenności, traktowano z góry, czasem nawet próbując dyktować skład rady ministrów (tego nie robili Europejczycy)" – pisze. Zachód - zdaniem analityka – systematycznie poddawał Rosję presji, traktując ją jak kraj pokonany i mieszając się do "sfer jej interesów ekonomicznych, politycznych i wojskowych". Tymczasem – pisze ekspert – Rosjanie wcale nie uważali się za pokonanych. „....”"Wbrew iluzorycznym nadziejom żywionym na początku lat 90., Rosja i Europa wewnątrz UE, rozwijały się z różną prędkością i w różnych kierunkach. Te procesy nosiły w wielu aspektach charakter obiektywny, ale prawie nie toczono o tym dyskusji, co jest błędem wszystkich europejskich elit. One nie chciały i nie zdołały zobaczyć prawdy. I dlatego obecny kryzys spadł na nie jak grom z jasnego nieba i jedni gorączkowo próbują demonizować Putina, a inni oskarżają »zdrajczynię Merkel«"”...”Wskazuje też na to, że nadzieje na wprowadzenie demokracji na wzór europejski w Rosji się nie ziściły. Jak pisze, "odbywało się to pod hasłem forsownej prywatyzacji", którą "zdecydowana większość Rosjan uznała za akt złodziejstwa". Wtedy, jak pisze Karaganow, "pojawił się jeden z najbardziej szpetnych wariantów oligarchicznego kwasikapitalizmu", który poskutkował tym, że do dzisiaj w Rosji "wielka własność prywatna do dziś jest postrzegana w Rosji jako moralnie wątpliwa".....”Innymi słowy, pisze Karaganow, "to, co Zachód brał za pozory europeizacji", doprowadziło do krachu państwa. Własność nie była chroniona przez prawo, "trzymanie aktywów w Rosji i inwestycje były ryzykowane, a elit nie wyróżniał patriotyzm".  Wskazuje też na błędy popełnione w swoim kraju. Pierwszy – wprowadzano demokrację "odgórnie" poprzez wybieranie parlamentów, gubernatorów, merów. "Nie zatroszczono się o najważniejsze – wychowywanie odpowiedzialnego obywatela, podstawowego kapitału każdego narodu" – zaznacza, podkreślając, że dopiero niedawno w Rosji wzięto się za tworzenia samorządu terytorialnego. „...” "Do 1999 roku kraj faktycznie przekształcił się w państwo upadłe i gdyby doszło wtedy do maleńkiego Majdanu w Moskwie, to Rosja by się ostatecznie posypała" – podkreśla. I przypomina, że lata 90. większości Rosjan kojarzą się z biedą i upokorzeniem. Dlatego – pisze Karaganow - "rosyjska elita dokonała niezbyt miłego, ale nieuchronnego zwrotu ku demokracji sterowanej".....”Zdaniem Karaganowa "Rosja odbudowywała suwerenność i państwowość, a UE próbowała przezwyciężyć suwerenność, państwowy nacjonalizm i zbudować ponadnarodową wspólnotę". Analityk wskazuje też, że "większość Rosjan dążyła do odbudowania zniszczonej za czasów komunizmu tradycyjnej moralności, ciągnęło ich do wcześniej zakazanego chrześcijaństwa". „.....”"W społeczeństwie pojawiło się zapotrzebowanie: na państwowy patriotyzm, niezbudowany na komunistycznym mesjanizmie; na nową tożsamość narodową; konserwatyzm jako antytezę idei rewolucyjnych, który przyniosły narodowi tyle wstrząsów i tragedii w XX wieku. Przy tym uważało się, że w ten sposób Rosja wraca nie tylko do siebie, ale także do Europy, od której odeszła w 1917 roku.  Tymczasem europejska elita była już przesycona tymi wartościami, coraz bardziej uważała je za przebrzmiałe, a nawet reakcyjne. Stary Świat postawił sobie za cel przezwyciężyć nacjonalizm, a nawet narodowy patriotyzm, odrzucał wiele tradycyjnych wartości moralnych i coraz bardziej odchodził od chrześcijaństwa" …..”"Dążenie Kremla do wzięcia na sztandary tradycyjnych wartości wywołuje u elit rządzących Europy niechęć i obawy. Przecież one wiedzą, że tym wartościom hołduje większość ich ludności" ….”"Większość społeczeństw i kręgów rządzących krajów Zachodu dawno zapomniała o swoich rewolucjach. Rosyjska wierchuszka panicznie boi się powtórzenia fatalnych wstrząsów – demokratycznego lutego 1917 roku, po którym przyszedł koszmar bolszewizmu i nawet demokratycznej rewolucji 1991 roku, która na razie koszmarem się nie zakończyła, ale o mały włos nie doprowadziła do upadku państwa" …..”Analityk wskazuje, że europejscy politycy sądzili, że jednoczyć się i współdziałać należy w oparciu o wspólne wartości, tymczasem "takie podejście u swoich podstaw przeczyło europejskiej tradycji politycznej, gdy kraje, ich przywódcy i społeczeństwa bardzo często jednoczyły się według interesów". ….”w pierwszym dziesięcioleciu XXI w. UE "wkroczyła w długi systemowy kryzys". "A tymczasem zaczęła się seria wstydliwych i upokarzających porażek Zachodu, UE i szczególnie okrętu flagowego w postaci USA" „.....”Przekonuje, że UE zaczęła podskórnie szukać impulsu do mocniejszego zjednoczenia i wroga zewnętrznego, tym bardziej że dołączyły do niego "kraje z prawie że genetyczną potrzebą zemszczenia się za klęski i upokorzenia poprzednich wieków". W efekcie - pisze ekspert - "w latach 2011-2012 z Rosji zaczęli rzeźbić wroga" ….”Natomiast elity w Rosji "nie chciały albo nie mogły uznać swoich błędów z przeszłości i zacząć nowej tury reform". Stąd – "usprawiedliwianie ślepej uliczki, w której znalazł się kraj, chęć wyjścia z niej poprzez tradycyjne szukanie wroga zewnętrznego i wzmaganie konfrontacji, aby przynajmniej uciszyć niezadowolonych i zjednoczonych społeczeństwo". ...”"W Berlinie sądzą, że rosyjska polityka w stosunku do Krymu i Ukrainy jest podyktowana prawie wyłącznie przesłankami utrzymania się przy władzy przez obecny reżim. A Niemcy powinny przywrócić status quo ante, aby zabezpieczyć porządek i pokój w Europie, za którego gwaranta się uznają.W Rosji, kraju z bardziej szerokim aniżeli europejski horyzontem, sądzą, że głupota i bezprawie w Jugosławii, Iraku, Libii, poparcie przez Zachód samobójczej arabskiej wiosny zniszczyły ład międzynarodowy i jego zasady: trzeba go więc albo odbudowywać, albo grać według zasad »prawa dżungli”...”"Jaka będzie Europa po tym starciu, nawet jeśli Rosja nie wyjdzie z niego zwycięsko, nie chcę nawet myśleć. Wszystkie dążenia Europejczyków do stworzenia pokojowego kontynentu po II wojnie światowej obrócą się w pył" – przestrzega, wskazując, że Chiny i "cały coraz mocniejszy świat niezachodni raczej sympatyzują z Moskwą". Siergiej Karaganow - rosyjski politolog i analityk stosunków międzynarodowych, dziekan wydziału Polityki Międzynarodowej i Gospodarczej Wyższej Szkoły Ekonomii w Moskwie. Od 1991 roku członek Rady Polityki Zagranicznej przy rosyjskim MSZ; w latach 2001-2013 doradzał Administracji Prezydenta Rosji; twórca i przewodniczący Rady Redakcyjnej prestiżowego czasopisma "Rosja w globalnej polityce". W latach 2004-2013 przewodniczący międzynarodowego klubu dyskusyjnego "Wałdaj". Karaganow uchodzi za analityka, którego głos jest uważnie słuchany na Kremlu. Cieszy się też dużym poważaniem na Zachodzie. Kilka tam temu w rankingu "Foregin Policy" i "The Prospect" znalazł się na liście 100 najbardziej wpływowych intelektualistów świata.... '...(więcej )

Radosław Sikora „Lekcja historii” W roku 1569 do Królestwa Polskiego przyłączono nowe, rozległe terytoria, powiększając jego obszar ponad dwukrotnie. Tak gwałtowna ekspansja terytorialna nie oznaczała jednak podwojenia populacji. Ta wzrosła nieznacznie, gdyż nowe prowincje były słabo zaludnione. O ile dotychczasowe ziemie Królestwa Polskiego cechowały się gęstością zaludnienia wynoszącą około 20 osób na km2, o tyle bardzo rozległe obszary Ukrainy (tak wkrótce zaczęto nazywać terytorium dwóch województw włączonych w 1569 do Polski: kijowskiego i bracławskiego) były niemal bezludne. Gęstość zaludnienia Ukrainy w ostatniej ćwierci XVI stulecia szacuje się na ledwie 3 osoby na km2.[3] Rok 1569 był jednak przełomowy dla demografii nowo wcielonych ziem ukrainnych. Ruszyła ich gwałtowna kolonizacja. Między rokiem 1569 a 1648 na Ukrainie powstało ponad 300 nowych osiedli typu miejskiego, a istniejące już miasta zwielokrotniły swą populację. Na przykład w Kijowie wzrosła ona 3,6 razy, w Kaniowie – czterokrotnie, w Czerkasach – niemal pięciokrotnie[4]. Równie, jeśli nie bardziej dynamicznie rosła liczba ludności wiejskiej. Jak słusznie notuje ukraińska historyk, było to możliwe dzięki osłabieniu najazdów tatarskich oraz protekcyjnej polityce państwa[5]. Od siebie dodam, że było to możliwe także dzięki migracji ludności Korony na jej południowo-wschodnie pogranicze, ale przede wszystkim dzięki fenomenalnej rozrodczości ludności Ukrainy. Zauważył i ze zdziwieniem opisał ją Paweł z Aleppo, prawosławny duchowny z Syrii, który podróżował po Ukrainie w latach 1654 – 1656. Notował on na przykład: „Szczególnie zadziwił nas widok tak ogromnej ilości dzieci; było ich niczym ziaren piasku”[6] „Każda osada czy miasteczko w kraju Kozaków jest przeludnione, szczególnie dużo jest tam małych dzieci. [...] Panuje tu zwyczaj zawierania związków małżeńskich w bardzo młodym wieku i wynikiem tego jest taka ilość dzieci – większa od gwiazd na niebie i piasku morskiego.”[7] Czy też: „Możesz tu zobaczyć w domu niemal każdego Kozaka dziesięcioro i więcej dzieci z białymi włosami na głowie, dlatego też nazywaliśmy je starcami. Różnica wieku między nimi wynosi około roku, chodzą razem, jedno za drugim. Ich widok zdumiewał nas. Wychodziły, by nas podziwiać, a tymczasem myśmy patrzyli na nie z zachwytem. Gdybyś mógł [czytelniku] je widzieć - największy stał na początku szeregu, obok niego niższy o piędź i dalej niższy i jeszcze niższy, aż do zupełnie maleńkiego na samym końcu. [...] W ciągu ostatnich lat wymordowano ich setki tysięcy, Tatarzy uprowadzili do niewoli tysiące ludzi. Zarazy morowej wcześniej nie znali, ale ostatnio pojawiła się u nich i zabrała dziesiątki tysięcy spośród nich do rajskich ogrodów. Mimo utraty takiej ilości ludzi nadal jest ich niczym mrówek i niezliczonych gwiazd. Pomyślałbyś, iż kobieta u nich jest brzemienna trzy lub cztery razy w roku i za każdym razem rodzi po troje czy czworo dzieci. Jak nam opowiadano powodem tak wielkiego przyrostu jest to, że nie ma tu kobiet bezpłodnych a to dzięki działaniu tutejszej wody, której właściwości są dobrze znane i zbadane.”[8] Gwałtowny wzrost liczby ludności miał swoje konsekwencje. W przeciwieństwie do Wielkopolski, Małopolski i Mazowsza, na Ukrainie w zdecydowanej mierze mieszkali nie Polacy, lecz Rusini. To przede wszystkim ich liczba wzrastała. Wzrastała dużo szybciej niż populacja pozostałej części Królestwa Polskiego. Gwałtownie w siłę rosła również kozaczyzna, której szeregi powiększały się dzięki miejscowej, ukrainnej ludności. Po jej kilku nieudanych zrywach, które coraz krwawiej tłumiono, w 1648 roku Bohdan Chmielnicki pociągnął Kozaków i miejscowy lud do kolejnego. Okazał się on wyjątkowy. W przeciwieństwie do poprzednich, ten do głębi wstrząsnął fundamentami państwa i po dekadzie pokoju, którym cieszyła się Rzeczpospolita, zainicjował lawinę wojen, które trwały kilkadziesiąt lat. Dla całej Rzeczpospolitej poskutkowały one utratą dotychczasowej, mocarstwowej pozycji, utratą sporej części terytoriów, ale nade wszystko katastrofalnym zniszczeniem i wyludnieniem. Będące w unii z Królestwem Polskim Wielkie Księstwo Litewskie, którego populację w 1648 roku szacuje się na 4 mln, w wyniku tych wojen (nie tyle z Kozakami, co późniejszych, czyli z Rosją i Szwecją), w latach 1650 – 1670 straciło około 48% ludności. Nieco łagodniej los obszedł się z ziemiami koronnymi. Tutaj z około 7 mln ludzi, po wojnie zostało około 5 mln, przy czym ludność centralnych, etnicznych ziem polskich (Wielkopolski, Małopolski i Mazowsza) zmniejszyła się z około 3,83 mln przed wojną do około 2,90 mln w 1660 roku[9]. Najgorzej jednak działo się na Ukrainie. Skutkiem tych wojen było jej i straszliwe spustoszenie wraz z depopulacją, i podział między Polskę a Rosję. Nie jest oczywiście prawdą stwierdzenie, że sam wzrost populacji Ukrainy doprowadził do tych wszystkich nieszczęść. Powody zrywów zbrojnych były inne. Faktem jest jednak, że tak głęboki wpływ na losy Rzeczpospolitej mogły one wywrzeć tylko wówczas, gdy były odpowiednio potężne, a to już bezpośrednio zależało od demografii tych terenów. Nieliczni w stosunku do Polaków mieszkańcy Ukrainy, nawet przy swoich najlepszych chęciach i nie wiadomo jak wielkim zapale bojowym, nie byliby w stanie zagrozić potędze Królestwa Polskiego. Opisana powyżej historia, na mniejszą skalę, powtórzyła się ponad wiek później. Po podziale Ukrainy między Polskę a Rosję, jej polska część, przez kilkadziesiąt lat pozostała niemal wyludnioną pustynią. Nie sprawiała wówczas poważniejszych problemów. W drugiej dekadzie XVIII wieku zakończył się ciąg wojen, które dotąd, z minimalnymi tylko przerwami, toczyła Rzeczpospolita. Również polska część Ukrainy zaznała wytchnienia. Nastał okres kilkudziesięciu lat pokoju, przerwany tylko krótką, ale niezbyt niszczycielską wojną o sukcesję po śmierci króla Augusta II Sasa. Ukraina ponownie zaludniła się. Przykładem mogą być ukrainne dobra Franciszka Salezego Potockiego. W latach 1760 – 1763 liczba wsi miała w nich wzrosnąć aż pięciokrotnie, z niecałych 100 do niemal 500[10]! Gwałtowny wzrost populacji Ukrainy doprowadził wkrótce do kolejnego zrywu. W 1768 roku, w ciągu ledwie kilku miesięcy tak zwanej koliszczyzny, ruska, prawosławna ludność Ukrainy, wymordowała około 200 tys. rzymsko i grekokatolików, oraz żydów. Cztery lata później doszło do pierwszego rozbioru Polski.
I znów zastrzec muszę, że nie sam wzrost demograficzny prawosławnej ludności Ukrainy doprowadził do takich konsekwencji. Powody rzezi nieprawosławnych były inne. Wśród nich niemałą rolę grała inspiracja sąsiedniej Rosji, która żywotnie zainteresowana była wewnętrznym osłabieniem Rzeczpospolitej. Gdy 17 kwietnia 1794 roku, podczas powstania kościuszkowskiego, warszawiacy zdobyli ambasadę rosyjską, znaleziono w niej starannie dotąd skrywane dokumenty carskiej dyplomacji. Wyszły wówczas na jaw różne, kompromitujące Rosjan fakty. Między innymi:
„okazało się, jak Rossya zawsze starała się robić rozruchy w Polsce pod różnemi pozorami, jakoż z tych [dokumentów] okazało się, że rzeź, do której chłopi w Ukrainie przeciwko swym polskim panom, których wiele wybili, należeli, była z poduszczenia rossyjskiego, pierwsza w roku 1648, druga w roku 1768, do której to okropnej rzezi chłopi ukraińscy, poddani polskiej szlachty przez księży ruskich religii greckiej byli namówieni i za pośrednictwem tych księży przysłane im były noże z głębi Rossyi do zarzynania swych panów, i tych, co religię katolicką wyznawali.”[11]
Jednak nie tylko wzrost demograficzny Rusinów sprawiał problemy Polsce. Wkrótce to szybko rozmnażający się Polacy stali się problemem dla państw, które w latach 1772 – 1795 dokonały rozbiorów Polski. Szacuje się, że Rzeczpospolita w granicach sprzed 1772 roku miała około 12,3 mln ludzi, co stawiało ją w gronie najbardziej zaludnionych państw Europy[12]. Nie wszyscy jej mieszkańcy byli jednak Polakami[13]. Ich liczba jest bardzo trudna do ustalenia. Historycy podają bowiem dane dla okresu albo z połowy XVII w. (40% z 11 mln populacji Rzeczpospolitej), albo dla okresu po pierwszym rozbiorze, (60% z 8,6 mln dla 1790 roku). Niestety, w tym czasie granice państwa bardzo się zmieniły, więc te dane nie pozwalają na określenie całkowitej liczby Polaków przed pierwszym rozbiorem Polski. Po nim, czyli po 1772 roku, znaczna liczba Polaków nie mieszkała już w granicach wciąż istniejącej Rzeczpospolitej. Nie zmienia to faktu, że liczba Polaków w XIX wieku, a już zwłaszcza na początku XX wieku, bardzo wzrosła. To między innymi dzięki temu możliwe stało się odrodzenie państwa polskiego. O niepodległą Polskę było komu walczyć.
Piotr Eberhardt oblicza, że na przełomie XIX i XX w., na terenach byłej Rzeczpospolitej (w granicach z 1771 roku, czyli sprzed pierwszego rozbioru), mieszkało przeszło 14 mln Polaków[14], a ich liczba dynamicznie rosła. Szczególnie silny był wzrost demograficzny Królestwa Polskiego, zwanego potocznie Kongresówką – integralnej części Imperium Rosyjskiego. Eberhardt notuje: „Obszar Królestwa Polskiego, jak i otaczające go terytoria, na których skupiała się ludność polska, odznaczały się w końcu XIX i na początku XX w. bardzo wysokim przyrostem naturalnym, co później miało duże znaczenie polityczne. Pomimo wysokich strat wywołanych I wojną światową ludność polska reprezentowała stosunkowo duży potencjał demograficzny, który – obok ukształtowanej, wysokiej świadomości narodowej i determinacji – umożliwił uformowanie się niepodległego państwa polskiego. Silną dynamiką cechowały się zwłaszcza lata od 1897 do 1913. O skali tego wzrostu mówią dane odnoszące się do Królestwa Polskiego, w którym koncentrowała się największa liczba Polaków. W ciągu zaledwie 16 lat na terenie Królestwa liczba ludności zwiększyła się prawie o 3,9 mln, a liczba Polaków – o ponad 2,7 mln.”[15] Oznaczało to wzrost populacji całej Kongresówki o około 40% w ciągu zaledwie 16 lat! Zaledwie kilka lat później przełożyło się to, na odzyskanie przez Polskę niepodległości. I co z tego wynika? Nierównomierny wzrost demograficzny poszczególnych narodów, czy grup religijnych, prędzej czy później prowadził do gwałtownych zmian na mapie politycznej Europy. W okresie inkubacji niewiele się działo. Ludzie żyli obok siebie, zajęci swoimi codziennymi sprawami. W takim właśnie okresie dziś żyjemy. Europa jest obecnie w fazie inkubacji. Gdy jednak przemiany są już dostatecznie głębokie, jedno wydarzenie (często inspirowane z zewnątrz) może stać się katalizatorem gwałtownych wstrząsów, które zmieniają rzeczywistość. Nie chcę tu zajmować się mniej czy bardziej prawdopodobnymi scenariuszami zmian. Chciałbym tylko zwrócić uwagę na fakt, że Polska z takich wstrząsów wyjdzie w stanie odpowiadającym temu, w jakim będzie jej populacja. Mamy dziś kilka atutów w rękach, ale też i kilka rzeczy powinno nas bardzo niepokoić. Atutem jest to, że Polska jest krajem niemal monoetnicznym. Dzięki temu nie grozi nam rozpad terytorialny państwa. Mniejszości narodowe są bowiem za słabe, by do tego doprowadzić. Należy dbać o to, by ten stan się nie zmienił. W szczególności nie można ulec pokusie, by imigrantami łatać niedobory rąk pracy w Polsce. A już wkrótce będzie to bardzo mocno forsowane przez pewne środowiska. Te niedobory muszą wystąpić, gdyż sami Polacy mają za mało dzieci, a na dodatek młodzi ludzie masowo emigrują. Środowiskom, które już dziś proponują, by zacząć sprowadzać imigrantów, którzy będą pracowali na emerytury Polaków, należy się zdecydowanie przeciwstawiać. Nie tędy droga... Polska jest członkiem Unii Europejskiej i jako taka ma otwarte granice, ale na szczęście jesteśmy wciąż za mało atrakcyjnym krajem dla imigrantów. Przede wszystkim ze względu na swoje relatywne ubóstwo. Jednak, wraz z wyrównywaniem się poziomów życia, atrakcyjność Polski będzie rosła. Będzie rosła zwłaszcza dla jej uboższych sąsiadów, którzy dzisiaj są poza Unią Europejską. Jeśli kiedykolwiek wejdą oni do UE, naszym żywotnym interesem będzie wprowadzenie okresu przejściowego, chroniącego nasz rynek pracy. Czyli postępowanie analogiczne do tego co zrobiły Niemcy po wejściu Polski do UE. Dzięki roztropnej polityce  główna fala emigracji młodych Polaków nie ruszyła do Niemiec, lecz do Wielkiej Brytanii. Wyludniające się Niemcy wschodnie (ludność byłego NRD masowo opuszczała je szukając lepszych warunków życia w zachodnich Niemczech) nie zostały skolonizowane przez Polaków. Niemcy nie mają więc obaw, że Polacy kiedykolwiek wysuną roszczenia terytorialne względem nich. Ostatnią dobrą stroną obecnej sytuacji jest fakt, że jeśli chodzi o ilość sprowadzanych na świat dzieci, wszyscy nasi sąsiedzi znajdują się w równie opłakanym stanie co my. Można to porównać do tonących okrętów. Toniemy wszyscy, więc upływ czasu nie pomaga żadnej ze stron. W tej sytuacji nie musimy aż tak bardzo obawiać się, że rozwijający się demograficznie sąsiad łakomym okiem spojrzy na wyludniającą się Polskę. Choć trudno w to uwierzyć, ale to raczej my możemy być postrzegani jako problem dla „szybciej tonących” sąsiadów.  Przykładem Litwa, która w ciągu ostatnich 2 dekad straciła 20% ludności. Pamiętajmy, że populacja tego kraju jest  przeszło 12 razy mniejsza od polskiej i że Litwa cierpi na równie wysoką (procentowo) emigrację młodych ludzi, przy równie niskim współczynniku dzietności co my. A to wszystko przy istnieniu znaczącej mniejszości polskiej na Litwie i potencjalnych roszczeniach terytorialnych (o Wilno i Wileńszczyznę), których póki co nie wysuwa żadna licząca się siła polityczna w Polsce, ale kto Litwinom da gwarancję, że to się nie zmieni? Tyle atutów. A teraz o minusach obecnej sytuacji. Pierwszą i najbardziej oczywistą wadą jest ta, że przy zachowaniu obecnych trendów Polacy muszą zniknąć z powierzchni ziemi. Tak po prostu. Wymrzemy jak dinozaury. Zanim to nastąpi, depopulacja Polski będzie obniżać naszą pozycję w świecie. Liczba ludności świata systematycznie wzrasta i w takiej rzeczywistości kurcząca się Polska będzie spychana już nie na margines polityki światowej, ale poza niego. Dość powiedzieć, że mniej więcej 8 dekad temu Rzeczpospolita miała nieco tylko mniej ludności niż ma dziś, lecz świat liczył sobie wówczas nie przeszło 7 mld ludzi, lecz około 2 mld. Aby utrzymać naszą przedwojenną pozycję, Polska powinna sobie dziś liczyć około 120 mln ludzi! To niemożliwe? Spójrzmy na Turcję. Przed IIWŚ miała ona 17 mln ludzi (połowę tego co wówczas Polska), a dziś ma ich 74 mln! W roku 1966 Polska i Turcja miały tyle samo ludzi – niemal 32 mln. Dzisiaj Turcja ma ich dwa razy tyle co Polska, a co gorsze, ta dysproporcja wciąż będzie się powiększać. Liczba Turków w Turcji nadal szybko rośnie, a liczba Polaków w Polsce już spada. Turcja nie jest zresztą jakimś wyjątkiem. We wspomnianym 1966 roku liczba ludności Polski i Filipin była równa. Dzisiaj Filipiny mają 97 mln ludzi! Wzrost nieco ponad 300% w ciągu niecałych 5 dekad! Identyczny, trzykrotny wzrost populacji, zanotował w tym czasie również Izrael. Oba te państwa – Filipiny skrajnie biedne; Izrael znacznie zamożniejszy od Polski – cieszą się niemal identycznie wysoką dzietnością. Współczynnik dzietności wynosi w nich około 3, co oznacza, że ich populacje nadal będą dynamicznie wzrastać. „..(więcej )

2010 rok Karaganow  „Związek Europejski - podobnie jak UE - może zostać stworzony mocąjednego dużego traktatu oraz czterech umów regulujących główne sfery współpracy oraz wielu drobnych umów sektorowych. Pierwszy duży traktat może dotyczyć utworzenia wspólnego obszaru strategicznego zakładającego ścisłą koordynację polityk zagranicznych. Miękka siła Europy mogłaby się połączyć z twardą siłą niemałego potencjału strategicznego Rosji. Ktoś może powiedzieć, że UE nie jest dla nas partnerem. Ale zaraz odpowiem mu, że powinniśmy być zainteresowani wzrostem jego wpływów. Słaba Europa będzie osłabiać Rosję.”… …”Jeszcze gorzej rysują się geopolityczne perspektywy Europy. Projekt integracyjny zaszedł w ślepą uliczkę. Na fali euforii spowodowanej zwycięstwem nad komunizmemUnia popełniła sporo błędów, za które teraz musi płacić. Po pierwsze, bez ustanowienia silnego centrum politycznego dopuszczono do strefy euro kraje, które mają inną kulturę gospodarczą niż Europejczycy z Zachodu. Po drugie, rozszerzenie Unii było zbyt szybkie i praktycznie bezwarunkowe. W efekcie klub państw z problemami poszerzył się, a podejmowanie wspólnych decyzji stało się jeszcze trudniejsze. Potem nastąpiło zmęczenie rozszerzeniem, więc waga polityczna UE w oczach takich państwach, jak: Turcja, Ukraina, Rosja się zmniejszyła.Błędem była też próba stworzenia wspólnej polityki zagranicznej. Dziś ta słaba wspólna polityka wiąże ręce wielkim państwom i nie pozwala zwiększać wpływów całej Europie. Po strasznym wieku XX, który złamał kręgosłupy prawie wszystkim państwom europejskim, Europejczycy nie są gotowi niczego poświęcać dla wielkiej polityki strategicznej. I pozostają coraz bardziej na jej obrzeżach. „.. „Rywalizując o wpływy w strefie naszego sąsiedztwa - w krajach zachodniej części postsowieckiej Wspólnoty Państw Niepodległych – „…”Rywalizując na linii Rosja - UE czy też niedokończone boje linii Rosja - NATO obie części Europy zaczęły przegrywać w geopolitycznej rywalizacji nowego świata. Przespaliśmy rozwój nowej Azji oraz ruchy tektoniczne w światowej gospodarce i polityce.”…”Główny interes. Aby uniknąć nieporozumień, należy więc sformułować wspólny interes łączący Europę i Rosję w sferze geopolityki i geogospodarki. Zaczynają to powoli rozumieć zarówno wMoskwie, jak i w stolicach starych państw Unii” ..„Dlatego Rosja i Europa powinny dążyć do stworzenia wspólnego Związku Europy i do włączania do niego państw, które dotąd jeszcze nie określiły swej orientacji: Turcji, Ukrainy, Kazachstanu itp.”.(więcej)
Podbój BałkanówW służbie Jego Cesarskiej Mości Pierwsze większe oddziały Turków pojawiły się na Bałkanach w 1337 r. na zaproszenie cesarza Andronika III, który użył ich przeciwko napadającym na kupieckie karawany Albańczykom. Lekkozbrojne oddziały jazdy z łatwością radziły sobie w trudnym, górzystym terenie, rozbiły przeciwnika, a wzięte do niewoli kobiety i dzieci sprzedali cesarzowi. Kilkanaście lat później Jan VI Kantakuzen (1347−1354) wykorzystywał najemne oddziały tureckie regularnie i na stałe związał się z Osmanami, oddał nawet Orchanowi swoją córkę za żonę. W całym świecie chrześcijańskim wywołało to szok i oburzenie − nigdy wcześniej żaden z cesarzy nie wysłał swojego dziecka do sułtańskiego haremu.'...”W tym czasie najgroźniejszym przeciwnikiem Cesarstwa Bizantyjskiego była rządzona przez Stefana Duszana Serbia. Wykorzystując niewielkie siły, nie wydając cesarstwu żadnej większej bitwy, Stefan zdołał oderwać od Bizancjum połowę jego ówczesnych ziem, podwajając tym samym swój stan posiadania. W ręce Serbów wpadły Macedonia, Albania, Epir oraz Tesalia czyli ziemie od Adriatyku po Morze Egejskie i od Dunaju po Zatokę Koryncką. 16 kwietnia 1346 r. Duszan został koronowany na cara Serbów i Greków, a jego następnym celem było zdobycie Konstantynopola. „...”Po upadku Tesalonik cesarz wezwał na pomoc Orchana, a ten nie zawiódł teścia w potrzebie. Na Bałkany przybył liczący 20 000 żołnierzy oddział turecki dowodzony przez najstarszego syna sułtana, Sulejmana. Miasto odbito, ale pomoc Turków miała wysoką cenę. Osmanowie grabili zarówno ziemie wroga jak i swego sprzymierzeńca, plądrowali stada bydła i brali ludzi do niewoli. Jednak poczynione przez Turków szkody nie zraziły cesarza i gdy doszło do walk wewnętrznych z Janem V Paleologiem, Kantakuzen znów prosił sułtana o posiłki. Tym razem na pomoc przybyło 10 000 ludzi, którzy razem z siłami cesarza pobili w 1352 r. pod Didimotyką wojska Paleologa.Wkrótce okazało się, że Turcy przybywali do Europy po coś więcej niż tylko łupy. W 1352 r. Sulejman zdobył i obsadził swoim garnizonem położoną na półwyspie Galipoli niewielką twierdzę Tzympe. Natomiast gdy w 1354 r. silne trzęsienie ziemi zniszszczyło mury Galipolis, Turcy zajęli je bez trudu. Cesarz próbował wykupić miasto za sumę 10 000 dukatów, ale sułtan odmówił, tłumacząc, że zdobył je nie dzięki sile oręża, ale z woli bożej. Wydarzenie to wywołało w Bizancjum przerażenie mieszkańców, doprowadziło do abdykacji Kantakuzena i objęcia tronu przez Paleologa.

Zdobycze Murada I Zdobycie trwałego przyczółku na kontynencie europejskim było niezwykle ważnym wydarzeniem w historii Imperium Osmańskiego. Twierdza Galipolis była doskonałą bazą wypadową do dalszych wypraw wojennych. Już w 1359 r. Turcy znaleźli się pod murami stolicy Bizancjum, i choć chronione potężnymi fortyfikacjami miasto było jeszcze bezpieczne, pod kontrolę Osmanów dostały się rozległe ziemie otaczające Konstantynopol.Po śmierci Orchana I w 1360 r. jego następca Murad I kontynuował podbój Europy. W przeciwieństwie do swojego poprzednika, Murad główny nacisk położył na walkę ze Słowianami Południowymi. Sułtan podbił Trację, Macedonię, część Bułgarii oraz Serbii, a wielu władców bałkańskich zmusił do uznania swego zwierzchnictwa. Nawet cesarz Bizancjum został wasalem Murada. Wszystkie te podboje były możliwe dzięki korzystnej dla Turków sytuacji w regionie. Skłócone ze sobą państwa nie były w stanie porozumieć się nawet w obliczu śmiertelnego zagrożenia, a potężne niegdyś państwo Duszana rozpadło się niczym domek z kart tuż po jego śmierci w 1355 r. Tempo tureckich podbojów było doprawdy imponujące. W 1362 r. padł Adrianopol (Edirne) będący najsilniejszym miastem między Dunajem a Konstantynopolem. W 1365 r. miasto stało się nową stolicą sułtana. W 1363 r. zdolny wódz Lala-Chanin zdobył Filipolis, które zostało siedzibą pierwszego bejlerbeja Rumelii. Opanowanie Filipolis oddzielało Bizancjum od Bułgarii, uniemożliwiając współdziałanie obu państw w walce przeciw Turkom oraz odcinało od Bizancjum ważne źródło żywności. Mimo oporu miejscowej ludności Turcy parli naprzód. W 1382 r. zdobyli Sofię, w 1386 − Nisz, a w 1387 r. (po czterech latach oblężenia) − Tesaloniki. W ciągu niespełna 40 lat od zdobycia pierwszego przyczółku w Europie, Osmanowie stali się panami rozległych naddunajskich obszarów, a liczni koloniści tureccy sprowadzeni z Azji Mniejszej na trwałe zadomowili się w nowej ojczyźnie.

Próby przeciwdziałania tureckiej ekspansji Stopniowe opanowywanie przez Turków kolejnych terytoriów na Bałkanach zrodziło w końcu potrzebę zorganizowania wspólnej akcji chrześcijańskich państw przeciw muzułmańskim najeźdźcom. Odżyła także popularna we wcześniejszych wiekach idea krucjat. Już w 1362 r., mający pewne sukcesy w walce z Turkami król Cypru Piotr I Lusignan, ruszył w podróż po największych dworach Europy, w celu przekonania ich władców do wspólnej wyprawy. W swojej kilkuletniej podróży Piotr odwiedził Awinion (siedzibę papieża), Paryż, Londyn, Pragę oraz Kraków (gdzie odbywał się zjazd europejskich monarchów). Wszędzie był przyjmowany z wielkimi honorami, ale głównego celu nie osiągnął, zyskał tylko kilka mało konkretnych obietnic pomocy w zorganizowaniu krucjaty. Mimo to, zdany niemal wyłącznie na własne siły, król Cypru zebrał liczącą około 10 000 ludzi armię i na jej czele wyruszył do Egiptu. Po krótkim oblężeniu krzyżowcy zdobyli Aleksandrię, doszczętnie ją złupili, ale na wieść o zbliżającej się armii Mameluków wsiedli na statki i wrócili na Cypr. Wyprawa ta odbiła się wielkim echem w całej Europie i uświadomiła wielu władcom, że pobicie muzułmanów jest w dalszym ciągu możliwe. Papież Urban V ogłosił kolejną krucjatę przeciw Turkom. Od strony lądu miały zaatakować wojska dowodzone przez króla Węgier, a od morza siły Piotra I. Papież liczył także na pomoc Wenecji i Genui, które miały zapewnić ochronę krzyżowców na morzu. Jednak zanim doszło do ustalenia wszystkich szczegółów, na samodzielną wyprawę na czele niewielkiej armii liczącej 1500-1800 ludzi wyruszył hrabia Sabaudii Amadeusz VI, kuzyn cesarza Bizancjum. Wyprawa ta była krótka, ale skuteczna − krzyżowcy zdobyli i przekazali cesarzowi Galipolis. Dla Turków, mocno już umocnionych na Bałkanach, utrata tego miasta miała marginalne znaczenie, ale należy o niej wspomnieć, gdyż był to pierwszy i jedyny przypadek tak dużego sukcesu krzyżowców w walce przeciw Osmanom w XIV w. Po zdobyciu Galipolis Amadeusz wyruszył przeciw Bułgarom, którzy przechwycili wracającego z Krakowa cesarza i przetrzymywali go w roli zakładnika. Również ta wyprawa zakończyła się sukcesem i doprowadziła do uwolnienia Jana V Paleologa.Próbę zmontowania antytureckiej koalicji podjęli także władcy państw bałkańskich: król Serbii Wukaszyn, król Bośni Twertko, król Węgier Ludwik Andegaweński i hospodar wołoski Mircza. Niestety w 1371 r. licząca około 60 000 ludzi armia sprzymierzonych została rozgromiona nad Maricą. W wyniku klęski w ręce Turków wpadła Macedonia, a wielu władców zostało zmuszonych do płacenia haraczu. Nie był to jednak koniec zmagań z Turkami. W 1388 r. książę Serbii Lazar (1371−1389), wykorzystując nieobecność w Europie sułtana zajętego walką z emirem Karamanii, pobił wojska tureckie pod Plocznikiem. Jednak do decydującego starcia z antyturecką koalicją doszło po powrocie Murada na Bałkany 15 czerwca 1389 r. na Kosowym Polu. Bitwa, mimo śmierci sułtana, zakończyła się całkowitą klęską połączonych wojsk Serbii, Bośni, Mołdawii, Albanii i Bułgarii. Porażka na Kosowym Polu złamała ostatnią zorganizowaną próbę obrony państw bałkańskich przed tureckim najazdem. Jedynym liczącym się graczem w tym rejonie zostało Królestwo Węgier.

Podboje Bajezida I Następcą poległego na Kosowym Polu Murada I został jego syn Bajezid. Po zwycięstwie nad sprzymierzonymi armiami chrześcijańskimi przed Turkami otworem stały całe Bałkany. Serbia, kosztem daleko idących ustępstw, zachowała jeszcze własną dynastię (syn Lazara został wasalem sułtana, musiał stawać u boku sułtana z własnym wojskiem, a jego siostra, jako żona sułtana, trafiła do haremu). Bizancjum pozbawione jakiegokolwiek wsparcia traciło kolejne ziemie, a sułtan otwarcie ingerował w wewnętrzne sprawy cesarstwa najwyższej wagi z mianowaniem cesarza włącznie. Za czasów Bajezida Bizancjum utraciło między innymi ostatnie miasto w Azji Mniejszej − Filadelfię oraz położoną na południu Półwyspu Bałkańskiego Moreę.Jednak główny nacisk Bajezid kładł na ekspansję na północ. W 1393 r. Turcy dokonali ostatecznego podbicia Bułgarii, dwa lata później do swego państwa włączyli także księstwo Dobrudży, a w roku kolejnym królestwo widyńskie. W 1395 r. armia Osmanów najechała Wołoszczyznę, przekraczając tym samym Dunaj. Do starcia sułtańskich wojsk z armią hospodara doszło na równinie Rowina. Bitwa była najprawdopodobniej nierozstrzygnięta (choć niektórzy twierdzą, że zwyciężył hospodar Mircza). Tak, czy inaczej, hospodar został zmuszony do płacenia daniny.W Europie po raz kolejny odżyła idea zorganizowania antytureckiej krucjaty. Na takiej operacji szczególnie zależało królowi Węgier, ponieważ po opanowaniu przez Turków Bułgarii, zaczęli oni bezpośrednio zagrażać jego królestwu. W tym czasie trwający od ponad pół wieku konflikt angielsko-francuski wygasł na pewien czas i bezrobotne rzesze rycerstwa z Francji i Burgundii były chętne do wzięcia udziału w nowej wyprawie. W lipcu 1396 r. w Budzie doszło do koncentracji rycerstwa z całej Europy. Poza Węgrami stawili się Francuzi, Burgundczycy oraz w mniejszej ilości Krzyżacy, Czesi, Niemcy, Polacy, Joannici oraz wojska hospodara Mirczy. Na wieść o zbliżającej się armii chrześcijan, Bajezid przerwał oblężenie Konstantynopola i ruszył im naprzeciw. Niezdyscyplinowana, pozbawiona jednolitego dowództwa zbieranina rycerzy została rozgromiona pod Nikopolis 25 września 1396 r. Poległo wielu sławnych rycerzy, wielu też dostało się do tureckiej niewoli. Wieści o pogromie sparaliżowały Europę i stały się podstawą mitu o niezwyciężoności armii sułtana. Klęska ta znacznie pogorszyła sytuację bałkańskich ludów. W odwecie Turcy dokonali niszczycielskich najazdów na Węgry, Serbię, Bośnię i Wołoszczyznę, wtargnęli także na Peloponez i splądrowali niektóre ziemie Wenecji. Otoczyli stolicę Bizancjum jeszcze szczelniejszym kordonem swoich posiadłości i powoli przymierzali się do zadania ostatecznego ciosu stojącemu na krawędzi zagłady cesarstwu. Gdy wydawało się, że nic nie jest w stanie uratować Bałkanów od tureckiego panowania, do Europy dotarła niesamowita wiadomość o zagładzie tureckiej armii, śmierci sułtana i całkowitym rozpadzie Imperium Osmańskiego. Wszystko wskazywało na to, że bałkańskie ludy dostały od opatrzności jeszcze jedną szansę.”...(źródło )

Stanisław Michalkiewicz „ W 1985 roku na spotkaniu w Genewie, Michał Gorbaczow, sowiecki gensek, zaproponował amerykańskiemu prezydentowi Ronaldowi Reaganowi zawarcie traktatu rozbrojeniowego”....”Propozycja Gorbaczowa oznaczała w istocie ofertę negocjacji nad nowym porządkiem politycznym w Europie, bo porządek jałtański również w ocenie Sowietów podlegał postępującej erozji. Pod koniec lat 80-tych ekonomiczna zapaść ZSRR stawała się coraz bardziej widoczna, aperspektywa ewakuacji imperium sowieckiego ze Środkowej Europy zapowiadała powstanie w tym rejonie politycznej próżni, podobnej do tej z roku 1918. Państwa środkowoeuropejskie, nauczone doświadczeniem kruchości porządku wersalskiego z 1919 roku, ufundowanego na założeniu słabości Niemiec i słabości Rosji - bo to właśnie było warunkiem sine qua non istnienia w Europie Środkowej niepodległych państw - tym razem postanowiły wziąć sprawy w swoje ręce i wykorzystując sprzyjający moment dziejowy, stworzyć tu system reasekuracji niepodległości. W 1989 roku cztery państwa: Włochy, Jugosławia, Węgry i Austria podpisały porozumienie zwane od czworga uczestników „quadragonale” o współpracy politycznej. W 1990 roku, jeszcze przed „aksamitnym rozwodemprzystąpiła do niego Czechosłowacja i porozumienie stało się „pentagonale, a w 1991 roku - Polska, jako szósty uczestnik „heksagonale. Liczyli na to, że Rosja, która pogrążała się w coraz większym zamęcie, „....” Niestety rachuby co do Niemiec okazały się zawodne; uzyskawszy swobodę ruchów Niemcy przystąpiły do rozbijania Jugosławii, jako pierwsze na świecie w czerwcu 1991 roku uznając niepodległość Chorwacji i Słowenii. Proklamowanie niepodległości przez te dwie republiki, zapoczątkowało rozpad Jugosławii i następnie - krwawą wojnę o granice. Widząc, czym grozi politykowanie poza niemieckimi plecami, pozostali uczestnicy heksagonale porzucili myśl o tworzeniu przeciwwagi dla Niemiec i chociaż porozumienie to jako rodzaj „życia po życiu” istnieje nadal, to od początku wojny w Jugosławii próżnie polityczną w Środkowej Europie wypełniają Niemcy (Polska podpisała układ stowarzyszeniowy z UE już w grudniu 1991 roku), a narzędziem rozszerzania i umacniania niemieckich wpływów w tym rejonie jest rozszerzanie Unii Europejskiej na wschód. Warto zwrócić uwagę, że z niewielkimi korektami, tylko do linii „Ribbentrop-Mołotow”. Dalej na wschód Unia Europejska się nie rozszerza, co pokazuje, że skoro taka linia podziału Europy była dobra w roku 1939, to jest dobra również teraz. Ukoronowaniem tej niemieckiej polityki był dokonany 1 maja 2004 roku Anschluss 8 państw Europy Środkowej, m.in. Polski do Unii Europejskiej, co oznaczało, iż Niemcy po 90 latach wygrały I wojnę światową. W 1915 roku ogłosiły one swoje cele wojenne pod postacią projektu „Mitteleuropa, który obejmował urządzenie Europy Środkowo-Wschodniej po ostatecznym zwycięstwie niemieckim. Miały tu być ustanowione państwa pozornie niepodległe, ale de facto - niemieckie protektoraty o gospodarkach niekonkurencyjnych, ale peryferyjskich i uzupełniających gospodarkę niemiecką. Ponieważ w 1918 roku wydawało się, że Niemcy wojnę przegrały, w Europie Środkowej powstały państwa naprawdę niepodległe, które próbowały budować gospodarki konkurencyjne, a przynajmniej niezależne od gospodarki niemieckiej. Jednak w roku 2004 zaistniały wreszcie polityczne warunki realizacji projektu „Mitteleuropa, więc skoro Niemcom udało się przystąpić do realizacji celów nakreślonych w drugim roku I wojny światowej, to można chyba powiedzieć, że przynajmniej w tej części wojnę tę po 90 latach wygrały. „....(więcej )

Stanisław Michalkiewicz „ Kosowo , a sprawa polska „...”Karol Olgierd Borchardt wspomina, jak to jeden z wykładowców Szkoły Morskiej w Tczewie przemawiał z okazji jakiejś narodowej rocznicy. „Otczizna nasza została podzielona na tri czensti. Jedną wzięli Germańcy, drugą – Awstryjcy, a trzecią – my”. Właśnie Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości w Hadze ogłosił, że proklamując 17 lutego 2008 roku niepodległość, Kosowo nie złamało prawa międzynarodowego. Trybunał haski zajął się sprawą niepodległości Kosowa na wniosek Serbii, która poprosiła go o niewiążącą prawnie „opinię doradczą”. Po dwóch latach deliberowania Trybunał przez głosowanie ustalił, że jednostronne ogłoszenie niepodległości Kosowa nie pociągnęło za sobą złamania prawa międzynarodowego, ponieważ prawo międzynarodowe nie zabrania proklamowania niepodległości. Proste, jak drut. „...”Polska ustami postawionego na czele Ministerstwa Spraw Zagranicznych Radosława Sikorskiego uznała niepodległość Kosowa, chociaż wiele innych państw powstrzymało się od tego. Rezerwę zachowały zwłaszcza państwa rozsadzane przez tzw. mniejszości narodowe lub etniczne. Niepodległości Kosowa nie uznała m.in. Rosja, zapowiadając zarazem, iż ten precedens może ułatwić proklamowanie niepodległości uznawanych za sporne części innych państw. I tak się właśnie stało w przypadku Abchazji i Osetii Południowej, które w sierpniu 2008 roku, po wojnie rozpoczętej atakiem Gruzji, ogłosiły niepodległość, którą 26 sierpnia uznała Rosja. Polska niepodległości Abchazji i Osetii Południowej nie uznaje, chociaż niepodległość Kosowa uznała, jak to się mówi, w podskokach. „...”Warto w związku z tym przypomnieć, że działający w Polsce Związek Ludności Narodowości Śląskiej, w związku z odmową uznania istnienia narodowości śląskiej przez władze państwa polskiego (sąsiednia Republika Czeska narodowość tę uznaje), 17 listopada 2007 roku wystosował skargę do Międzynarodowego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu, zarzucając Polsce dyskryminację na tle narodowościowym. Trybunał jak widać przyjął w tej sprawie postawę wyczekującą, ale nie można wykluczyć, że gdy strategiczni partnerzy podejmą decyzję o rozpoczęciu realizowania scenariusza rozbiorowego, również Trybunał powinność swej służby zrozumie i uwzględniając skargę Związku Ludności Narodowości Śląskiej oraz nakazując władzom polskim formalne uznanie tej narodowości, nie tylko dostarczy pozorów legalności tym poczynaniom, ale również umożliwi płynne przechodzenie do kolejnych jego etapów. Tymczasem mężykowie stanu piastujący w III RP zewnętrzne znamiona władzy, właśnie przekomarzają się w ramach wojny o pokój i nie tylko nie mają głowy do zajmowania się takimi sprawami, ale również, jak się wydaje – pozwolenia ze strony starszych i mądrzejszych. ..(więcej )

Prezydent Lech Kaczyński potwierdził w Belgradzie, że Polska popiera Serbię na jej drodze do Unii Europejskiej. Wyraził również poparcie dla polityki Serbii wobec jej byłej prowincji Kosowa. Serbski prezydent dziękował Lechowi Kaczyńskiemu za to, że nie był przychylny uznaniu przez Polskę Kosowa. - Wyraziłem wdzięczność za to, że prezydent nie udzielił poparcia jednostronnej deklaracji o proklamowaniu niepodległości Kosowa i nie udzielił poparcia jego uznania - oświadczył Tadić. Odnosząc się do sprawy Kosowa, prezydent tłumaczył, że zostało ono uznane przez polski rząd, który miał zgodnie z naszą konstytucją takie uprawnienie. - Ale nie kryję, że to było w warunkach takich, kiedy prezydent i rząd nie są tego samego zdania - zaznaczył Lech Kaczyński. Podkreślił, że demokratycznie wybrany rząd miał prawo podjąć taką decyzję. Wyraził jednocześnie przekonanie, że sprawa Kosowa jest problemem do rozwiązania. Oświadczył, że jest gorącym zwolennikiem polityki Serbii w tej kwestii, prowadzonej przez Tadicia. - Namawiam pana prezydenta do stawiania sprawy konsekwentnie, tak jak dotąd - oświadczył Lech Kaczyński. Spośród 27 krajów Unii Europejskiej, 22 państwa, w tym Polska, uznały niepodległość tej byłej serbskiej prowincji. Rzeczpospolita, 14 maja 2009 roku „.(więcej )
Ważne Kanclerz Merkel tupnęła nogą i Bułgarzy postanowili nie brać udziału we wspólnym przedsięwzięciu Grupy Wyszehradzkiej”..”Premier Bułgarii Bojko Borysow powiedział niemieckiej kanclerz Angeli Merkel, że jego rząd nie zgadza się z planem uszczelnienia granicy między Grecją a Macedonią— poinformowała służba prasowa rządu bułgarskiego. W rozmowie telefonicznej z Merkel Borysow oświadczył, że stanowisko to przedstawi w poniedziałek na praskim spotkaniu premierów Grupy Wyszehradzkiej. Bułgaria potwierdzi swoją solidarność z Grecją i brak zgody na budowę granicy między Macedonią a Grecją— napisano w komunikacie rządowym.
Mój komentarz Mocna Grupa Wyszehradzka to początek wielkiej rozgrywki Polski z Niemcami o Bałkany. Historycznej rozgrywki. Gdyby nie Turcja i brak zdecydowanej woli zdławienia jej na Bałkanach w XV wieku to ten w większości słowiański obszar byłby w orbicie wpływów Rzeczpospolitej. Idea i budowa Międzymorza jet w zasadzie kontynuacja naturalnej konsolidacji chrześcijańskich ,słowiańskich terenów Bałkanów. Na razie Turcja jest wrogiem Rosji i jak na razie sojusznikiem Polski ,ale po rozpadzie Rosji należy osłabić Turcję poprzez powstanie na dużej części jej terytorium państw kurdyjskiego. Docelowo przy sprzyjającej sytuacji geopolitycznej wartałoby przyłączyć resztki europejskich terytoriów Turcjii europejskiej części i Stambułu przyłączyć do Federacji Międzymorza , o ile taka powstanie. To rozwiązałoby raz na zawsze problem muzułmańskiej Turcji na Bałkanach. Na Zachodzie celem strategicznym Międzymorza powinno być ostateczne rozwiązanie problemu spadkobierców bandyckich Niemiec Hitlera. Międzymorze powinno się w sytuacji, gdyby Niemcy zaczęły się rozpadać na małe emiraty muzułmańskie ,przejąć opiekę na ziemiach aż po Łabę. Łatwość z jaką Kaczyński i Orban kładą podwaliny pod Międzymorze pokazuje jak słabe są tak naprawdę Niemcy. Skala ich toczącego się upadku politycznego jest sukces w pozyskaniu Bułgarii przeciwko Kaczyńskiemu i Orbanowi. Proces rozpadu Europy, Unii Europejskiej na dwa bloki cywilizacyjne jest faktem. Jeden blok to Europa Zachodnia w której religią państwową jest polityczna poprawność ,elita panującą rody lichwiarzy i oligarchów . Ta część Europy zdycha, stała się przedmiotem ekspansji migracyjnej ludó muzułmańskich niczym Zachodnie cesarstwo rzymskie, które padło od ciosów barbarzyńskich imigrantów germańskich. I druga część . Chrześcijańska i w większości słowiańska wschodnia część kontynentu. Jest to proces nieuchronny. Dalego też coraz więcej polityków upatruje Grupę Wyszehradzka jako przygotowania na nieuchronny upadek Unii Europejskiej i jej hegemona, czyli Niemiec . Grupa Wyszehradzka ma być jądrem projektu polityczno cywilizacyjnego pod nazwa Międzymorze. Na poczatek Kaczyński, Orban , Grupa Wyszehradza muszą wyprzeć wpływy niemieckie z Bałkanów i nie dopuścić do powrotu wpływów rosyjskich i tureckich . Marek Mojsiewicz

Czy dać się sprowokować? Ach, jaka szkoda, że jestem już starszym panem i nie mam tego wigoru, co kiedyś! W przeciwnym razie wyszedłbym naprzeciw prowokacjom pana Rafała Betlejewskiego, który wymyślił sobie ciekawy sposób na życie. Nie wiem, co pan Betlejewski konkretnie umie – powiadają, że umie prowokować i z tego powodu pracował nad kampanią reklamową mleka „Łaciatego” - ale jeśli reklama też ma charakter prowokacyjny, to dlaczegóż nie mleko w środku? Dlaczegóż tylko reklama miałaby być tworzywem prowokacji? W takiej sytuacji Bóg jeden wie, co może być wewnątrz kartonu, czy nawet butelki! Już ja bym tego mleka nie kupił, bo skąd można mieć pewność, czy w kartonie „Łaciatego” nie znajdują się przypadkiem zabarwione wapnem, cynkweissem, czy bielą tytanową na biało jakieś krowie michnikowszczyny? Dodatkową poszlaką skłaniającą do ostrożności jest okoliczność, że producentem „Łaciatego” jest Spółdzielnia Mleczarska „Mlekpol”, powstała „na początku lat 80-tych”. Zarówno data jak i nazwa (takie nazwy bywały typowe dla przedsięwzięć organizowanych przez Służbę Bezpieczeństwa i RAZWIEDUPR, które w ten sposób przygotowywały się do zajęcia pozycji społecznej w warunkach transformacji ustrojowej i zapewnienia funkcjonariuszom ekonomicznych podstaw egzystencji), a także okoliczność, że powstała „na początku lat 80-tych” spółdzielnia „Mlekpol” w Grajewie „w ciągu kolejnych lat” nie tylko wchłonęła spółdzielnie mleczarskie z całej okolicy, ale w dodatku „współpracuje z fundacją Jurka Owsiaka”, a pan prezes Edmund Borawski objął swoją funkcję w roku 1982, jako członek ZSL, który później, podobnie jak wielu innych członków ZSL – przeszedł do PSL i nawet bywał posłem. No, ale to oczywiście tylko poszlaki, które wcale nie muszą prowadzić do wniosku, że w kartonach z napisem „Łaciate” nie ma mleka, tylko jakieś michnikowszczyny, a okoliczność, że w kampanii reklamowej tego produktu uczestniczył pan Rafał Betlejewski, mogła też być przypadkowa – chociaż nie da się ukryć, że okoliczność, iż spółdzielnia mleczarska z Grajewa w korcu maku wyszukała akurat pana Betlejewskiego i akurat w nim sobie upodobała, wcale przypadkowa być nie musiała, skoro trafiła ona również na resortowego „Jurka Owsiaka” i w nim też sobie upodobała. Ale mniejsza z tym, chociaż dlaczego właściwie nie mielibyśmy się zastanawiać, cóż takiego wyprawiają teraz rozmaite komuchy, czy torturanci z SB – z czego żyją, co robi ich potomstwo, taka, dajmy na to, Zosia, Franuś, czy Zuzia, co to pokończyli Wyższe Szkoły Gotowania na Gazie, w związku z czym z takim trudem, takim kosztem przygotowano dla nich posady, które teraz („już w gruzach leżą Maurów posady, naród ich dźwiga żelaza”) złowrogi Kaczor chciałby obsadzić swoimi pretorianami? Jeśli tak, to jakże nie przyłączyć się do protestów w obronie demokracji, jakże nie posłuchać poleceń oficerów prowadzących, jakże nie kicać w obronie praworządności, a wreszcie – jakże z utęsknieniem nie oczekiwać chwili, gdy RAZWIEDUPR wreszcie doprowadzi do niemieckiej interwencji w Polsce? Ha! Na samą myśl w przedstawicielach ubeckich dynastii, nawet tych, co to stoją już nad grobem, krew zaczyna żywiej krążyć i odżywają wspomnienia z lat dobrego fartu, kiedy to w cholewach i w mundurze („trzech jest w cholewach i w mundurze, a Szmaciak, jako cywil, w skórze”) odbijało się nery, a potem strzelało w łeb reakcyjnym podziemniakom, a ich baby nasadzało się na nogach od stołków, z czego cały resort miał uciechę! Ale dość już tych retrospekcji, bo przecież zacząłem od utyskiwania na swój wiek, wskutek którego nie mogę wyjść naprzeciw upodobaniu pana Rafała Betlejewskiego do prowokacji. Już nie wystarcza mu opatrywania murów warszawskich kamienic napisami: „Tęsknię za tobą, Żydzie!”, ale gwoli wyjścia naprzeciw oczekiwaniu ścisłego kierownictwa telewizyjnej stacji, którą, mówiąc nawiasem, też podejrzewam o niebezpieczne związki z RAZWIEDUPR-em, zaczął organizować prowokacje uliczne, wciągające przypadkowe osoby i w ten sposób je dyffamujące. Jedną taka prowokację obejrzałem. Polegała ona na tym, że pan Betlejewski – bo chyba to był on – szarpał i popychał podstawioną dziewuchę, a na nieśmiałe interwencje przypadkowych przechodniów odpowiadał, że to jego siostra. To wyjaśnienie z reguły uspokajało interwentów, którzy z niewiadomych przyczyn w ogóle nie zauważali kamer, które to wszystko filmowały. Ale z własnego doświadczenia wiem, że nie takie rzeczy ubecy filmowali z ukrycia i byłoby dziwne, gdyby tych umiejętności nie przekazali stacji telewizyjnej którą podejrzewam, że pracuje nie tylko na ich potrzeby, ale i na rachunek. Otóż gdybym był młodszy i miał taki wigor, jak kiedyś, to nawet zdając sobie sprawę z obecności ukrytych kamer, bez ceregieli bym pana Rafała Betlejewskiego skatował do nieprzytomności – bo skoro on prowokuje, to dlaczegóż to ja nie mogę poddać się prowokacji, nie stosując się do zaplanowanego przez prowokatorów scenariusza – bo jakże miałbym się doń dostosować, skoro nie byłem go świadom? Szkoda tedy, że z uwagi na wiek, taka możliwość niestety nie wchodzi już w rachubę. W rezultacie bezkarności prowokatorów w rodzaju pana Betlejewskiego, ich działalność z pewnością będzie się rozszerzała, wychodząc nota bene naprzeciw zapotrzebowaniu tajniaków. Tak właśnie było w Rosji, kiedy to Ochrana wprost hodowała rewolucjonistów i prowokatorów w rodzaju inżyniera Jewno Azefa i ukraińskiego prawosławnego księdza Jerzego Gapona, którego ostatecznie zgubił Piotr Raczkowski. Gapon został zwabiony do pewnego domu, tam zdemaskowany jako prowokator, związany przez oprawców i powieszony na jakimś haku. Pan Betlejewski jest na najlepszej drodze do takiego końca, więc sprawienie mu lania byłoby wobec niego aktem litości.

Stanisław Michalkiewicz

16 lutego 2016 Niemcy coraz bardziej poirytowane porozumieniami w ramach Grupy Wyszehradzkiej

1. Od momentu powołania rządu Beaty Szydło zmieniły się priorytety polityki zagranicznej, a jednym z nich znowu została bliska współpraca Polski z Czechami, Słowacją i Węgrami w ramach Grupy Wyszehradzkiej.Rząd Ewy Kopacz zostawił relacje z tymi krajami w stanie mocno zrujnowanym, a ostatnim akcentem „współpracy” Polski z pozostałymi państwami Grupy Wyszehradzkiej było odwrócenie się od nich plecami i głosowanie razem z Niemcami za tzw. kwotami rozdziału imigrantów pomiędzy poszczególne kraje członkowskie.Węgry, Czechy i Słowacja głosowały przeciw temu rozwiązaniu, co więcej w związku z podjęciem decyzji przez Radę większością głosów, zdecydowały się ją zaskarżyć do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości w Luksemburgu.

2. Teraz Grupa Wyszehradzka uzyskała swoisty wiatr w żagle spotkania szefów rządów w jej ramach odbywają się dosyć często, a wczoraj w Pradze odbyło się kolejne poświęcone między innymi tzw. Bexitowi.Przypomnijmy tylko, że premier W. Brytanii David Cameron zabiegał o zmiany w prawie europejskim w 4 obszarach, wypracowania zasad współpracy pomiędzy krajami strefy euro, a krajami członkami UE, posługującymi się walutami narodowymi, wzmocnienia konkurencyjności, rynku wewnętrznego i ograniczenia ciężarów regulacyjnych, oraz zachowania suwerenności państw i zwiększenia roli ich parlamentów narodowych, wreszcie pomocy socjalnej dla imigrantów przybywających do W. Brytanii.Zdaniem Grupy Wyszehradzkiej 3 pierwsze postulaty Camerona adresowane do Rady leżą w dobrze pojętym interesie krajów Europy Środkowo-Wschodniej więc starając się o zmiany w prawie europejskim premier W. Brytanii pracuje także dla naszego regionu.Wszystko wskazuje na to, że Polska, Węgry i Czechy (Słowacja jest w strefie euro ale godzi się na takie stanowisko postały członków Grupy), będą posługiwały się własnymi walutami jeszcze przez długie lata, więc wynegocjowanie porozumienia, że tego typu kraje nie będą dyskryminowane przez rozwiązania przyjmowane dla krajów strefy euro jak najbardziej służy naszym interesom.Podobnie jest z dążeniem W. Brytanii do ograniczenia ciężarów regulacyjnych (nowe pomysły regulacyjne rodzą się w głowach tysięcy urzędników Komisji Europejskich bardzo często), co powinno służyć poprawie funkcjonowania rynku wewnętrznego UE, a tym samym wzmocnienia konkurencyjności poszczególnych gospodarek krajów członkowskich.Trzeci postulat Camerona zachowania suwerenności państw narodowych i zwiększenie roli parlamentów krajowych w unijnych decyzjach to także rozwiązanie służące interesom wszystkich krajów Grupy Wyszehradzkiej.

3. Najbardziej drażliwe z punktu widzenia interesów państw Grupy Wyszehradzkiej są oczekiwania Camerona co do redukcji pomocy socjalnej dla imigrantów ze względu na około 1 milion Polaków przebywających w W. Brytanii. Wprawdzie Cameron zgodził się już, że ograniczenia jakie chce wprowadzić w zakresie pomocy socjalnej będą dotyczyły tylko nowo przybywających imigrantów ale redukcje miałyby dotknąć zasiłków dla dzieci, które przebywają na przykład w Polsce a ich rodzic albo rodzice pracują w W. Brytanii. W takim przypadku Brytyjczycy gotowi byliby je dalej wypłacać ale tylko w takiej wysokości jakie obowiązują w danym kraju członkowskim. Zawieszenie pomocy socjalnej W. Brytanii dla nowych imigrantów (ale maksymalnie na 4 lata) zostało także obwarowane formułą sytuacji nadzwyczajnej czyli takiej w której napływ imigrantów zarobkowych destabilizuje system zabezpieczeń społecznych albo prowadzi do poważnych trudności na rynku pracy, czy zakłóceń w funkcjonowaniu służb publicznych. Gdyby taka sytuacja nastąpiła, W. Brytania (albo każdy inny kraj członkowski) informuje o tym fakcie Komisję i Radę, a ta ostatnia na wniosek Komisji kwalifikowaną większością głosów przyjmuje akt wykonawczy, który danemu krajowi członkowskiemu na wprowadzenie ograniczeń we wsparciu socjalnym nowych imigrantów. Wczoraj kraje Grupy Wyszehradzkiej dodatkowo porozumiały się, że to czy w danym kraju członkowskim mamy do czynienia z sytuacją nadzwyczajną ustalane byłoby na postawie analizy makroekonomicznej przeprowadzanej przez ekspertów Komisji Europejskiej, tak aby było pewne, że mamy właśnie taką sytuację, a nie tylko jej wyobrażenie.

4. Ale Niemcy zirytowały wcale nie ustalenia Grupy Wyszehradzkiej w sprawie Brexitu ale zaproszenie do Pragi premierów Bułgarii i Macedonii, aby z nimi rozmawiać o ochronie zewnętrznych granic Unii. Kraje Grupy Wyszehradzkiej obawiają się, że zawiedzie niemiecki plan ochrony granic Grecji, a także, że Turcja będzie pozorowała uszczelnienie swojej granicy i w związku z tym na wiosnę UE zaleje kolejna fala imigrantów. Kuźmiuk

Merkel chce na powrót w Polsce rządów lewackich złodziei Profesor Ryszard Legutko: Z punktu widzenia europejskiej kultury ideologia unijna to barbarzyństwo...”Kraje zachodu czują wyższość wobec Europy Wschodniej, uważają się za oświeconych. Tymczasem z punktu widzenia kultury europejskiej, która jest wyznaczana przez dziedzictwo chrześcijańskie oraz antyczne, ideologia unijna może być postrzegana jako barbarzyństwo –„...”zdaniem polskiego deputowanego do Parlamentu Europejskiego w Unii Europejskiej „tradycyjnie panuje wyższościowy stosunek do Europy Wschodniej”. Nasz region jest dla eurokratów dobry o tyle, o ile jest posłuszny. Prawo do oporu wobec brukselskich propozycji mają zaś tylko Niemcy, Belgowie czy Włosi. Takiego przywileju nie daje się Polakom czy Węgrom. My, w opinii prof. Legutki, musimy godzić się na to, co nam narzuca Bruksela lub liczyć się z bezpardonową i krzywdzącą krytyką.- Macie bez protestów godzić się na „więcej Europy” oraz obowiązującą ideologię, czyli LGBTQ, klimat itd. Jeśli na to się godzicie – tak jak to czyniła Platforma – to wewnątrz kraju możecie sobie robić, co chcecie – zreferował logikę brukselskich urzędników prof. Legutko. Jego zdaniem Unia Europejska ma niewiele wspólnego z prawdziwą Europą.- Z punktu widzenia kultury europejskiej, która trwa od ponad 2,5 tys. lat i która jest wyznaczana przez dziedzictwo chrześcijańskie oraz antyczne, ta dzisiejsza ideologia unijna może być postrzegana jako barbarzyństwo – stwierdził w rozmowie z Dominiką Ćosić polski deputowany. Jego zdaniem spowodowane jest to kiepskim i zideologizowanym wykształceniem, jakie otrzymali dzisiejsi eurokraci.- Jedyna epoka, na którą się powołują, to oświecenie, czyli czasy dużego myślowego zdogmatyzowania, gdzie nawet największy głupek uważał się za oświeconego, jeśli tylko krytykował chrześcijaństwo i walczył z dorobkiem przeszłości – ocenił prof. Legutko. W jego opinii wynika to również z inspiracji dzisiejszych liderów Unii Europejskiej. Jej założyciele, Schuman, Gasperi czy Adenauer byli katolikami, zaś współcześni eurokraci odwołują się do lewackiej rewolucji 1968 roku.Problemem Zachodu w oczach polityka Prawa i Sprawiedliwości jest również odejście od podziału sceny politycznej na prawicę w lewicę. W jego miejsce zaproponowano główny nurt, w którym mieszczą się brytyjscy konserwatyści i francuscy socjaliści, solidarnie legalizujący w swoich państwach „małżeństwa” homoseksualne. Osoby kontestujące taki stan rzeczy plasują się poza głównym nurtem i otrzymują łatki nacjonalistów, homofobów, populistów czy eurosceptyków.”...(źródło )

Wolniewicz „ Dzisiaj, mnie polityczna poprawność jawi się jako ideologia nowego państwa policyjnego, wręcz Orwellowskiego. Normy politycznej poprawności mają być etyką tego, co się nazywa „laickim humanizmem”, jego praktycznym ucieleśnieniem. Kodyfikacją tych norm – i ta kodyfikacja uświadomiła mi dopiero powagę tego zjawiska – jest Karta Praw Podstawowych Unii Europejskiej. Ta Karta to ma być nowy Dekalog.Nowy zestaw zasad moralności, zastępujący ten dany na Górze Synaj. Bo laicki humanizm to jest mutacja komunizmu. Jarosław Marek Rymkiewicz już kilkanaście lat temu powiedział: „komunizm nie umarł, on mutuje”. Takimi mutantami komunizmu są właśnie orędownicy owej politycznej poprawności, czy też jak piszemy w książce, „polit-poprawności”. Dwieście lat temu komunizm startował jako nowe chrześcijaństwo. Ostatnia książka hrabiego de Saint-Simon, jednego z głównych ideologów komunizmu, taki właśnie nosiła tytuł: „Nowe chrześcijaństwo”. Komunizm się zawalił, głównie ze względu na swą niesłychaną niewydolność ekonomiczną, ale aspiracje, by wyprzeć stare chrześcijaństwo i zastąpić je nowym pozostały. „

https://naszeblogi.pl/57488-duda-w-przemowieniu-w-onz-postawil-sie-obamie-i-lichwiarstwu

Jarosław Kaczyński „ Donald Tusk jest wrogiem chrześcijaństwa. „....”Tak, jest wrogiem chrześcijaństwa. Oczywiście, my wiemy, że widok ludzi odmiennej orientacji często go bawi, co bywa widoczne w Sejmie. Teraz trochę się opanował, ale bywało, że śmiał się tak, iż miał kłopoty z oddychaniem. „....”Rzecznik PiS Adam Hofman stwierdził, że Conchita Wurst - czyli „baba z brodą” - to twarz Europy, której chce Tusk. Przesadził? JAROSŁAW KACZYŃSKI: Nie przesadził. Uważam, że w gruncie rzeczy tak jest. Formacja, którą stworzył Donald Tusk, to jest formacja dekadencji i rozkładu. Taki jest profil kulturowy tych ludzi. Oni oczywiście są elastyczni, mogą zakładać różne maski, ale tak naprawdę jest w nich głęboka niechęć do chrześcijaństwa, do stabilizacji, a co za tym idzie pewnej regulacji roli jednostki. To nie tyle liberalizm, co toksyczny indywidualizm. ..(więcej )

Jarosław Kaczyński „Nie możemy powiedzieć, że nastąpiło związanie polskiego porządku prawnego z chrześcijaństwem, z katolicyzmem. Ta konstytucja nie zaczyna się, jak powinna się zaczynać: w imię Boga wszechmogącego - podkreślił oklaskiwany prezes PiS. „....”sukces Kościoła podważałby postkomunistyczny porządek społeczny. „.... ”dawnego systemu broni m.in. "dawny społeczny zasób o tradycjach antyklerykalnych" uzupełniony przez "bardzo daleko idące wsparcie zewnętrzne". Jak wyjaśnił, chodzi o "zasób europejski", czyli Unię Europejską, a także organizacje związane z Narodami Zjednoczonymi. „....”w dyskusji nad nową organizacją państwa po 1989 r. elity odrzuciły m.in. koncepcję Jana Pawła II, który w 91 r. sformułował propozycję odwołującą się do dekalogu, ale też uniwersalizującą polski katolicyzm i polską katolicką tożsamość. Elity te, jak mówił Kaczyński, w dużej części ukształtowane były przez komunizm, w innej - wywodziły się z akcji dysydenckich wobec komunizmu, w jeszcze innej były związane z agenturą, a w ostatniej - były związane z "liberalizmem integralnym", czerpiącym m.in. z permisywizmu obyczajowego. „ ….(więcej )

Bittiglione „Buttiglione „Dlatego, że nie ma już intelektualistów. Zachodni intelektualista żył w przeświadczeniu, że zna sens historii, wyobrażając sobie, żehistoria ma swój bieg i że prowadzi do komunizmu. Komunizm można było krytykować, ale tylko z pozycji lewicy. Taka krytyka zaczynała się od stwierdzenia, że potrzeba nowego, lepszego komunizmu. W tej perspektywie upadek komunizmu oznacza, że historia w ogóle nie ma żadnego sensu albo raczej, że historia ma taki sens, jaki jej nadajemy przez własne moralne decyzje. To nie historia jest źródłem moralności, to moralność leży u podstaw historii. Stajemy więc wobec pytania: co stanowi podstawę moralności, w imię jakich kryteriów mogę ferować sądy i krytykować.Zachodni intelektualista, który odrzucił Boga i wyrzekł się porządku moralnego i naturalnych praw, ma dzisiaj wielkie trudności, aby powiedzieć: NIE. Brak mu punktu oparcia, by przeciwstawić się złu. Nie mając jasno określonego systemu wartości, jesteśmy w sytuacji patowej, w której działanie nie jest możliwe. „...( więcej)

Aleksander Piński „zakaz uczenia dzieci w domu jako alternatywy dla publicznej edukacji wprowadził w 1937 r. Adolf Hitler „...”Adolf Hitler zaszczepiał niemieckie poczucie wyższości jużuczniom szkół podstawowych. W NSDAP najliczniejszą grupą zawodową byli nauczyciele nauczania początkowego „.....”jak silnym narzędziem indoktrynacji jest publiczne szkolnictwo. Było nim od samego początku. Nie jest przypadkiem, że kraj, który pierwszy wprowadził obowiązkową publiczną edukację (zrobiły to w 1794 r. Prusy, część dzisiejszych Niemiec), to kraj, który wywołał dwie wojny światowe i którego władze, przy braku sprzeciwu ze strony narodu,dopuściły się zbrodni na niespotykaną wcześniej skalę. „.....”Bez państwowej oświaty nie byłobydwóch wojen światowych i Holokaustu „....”Piętnastu policjantów weszło do domu państwa Busekros w Norymberdze i siłą zabrało 15-letnią Melissę spod opieki rodziców. Wykonywali wyrok sądu będący reakcją na to, że Melissy nie uczono w publicznej szkole, ale w domu. Nie zdarzyło się to w trakcie dyktatury nazistów w latach 30. XX w., ale zaledwie pięć lat temu.Wolfgang Drautz, konsul generalny Niemiec w USA, oświadczył wówczas, że niemiecki rząd ma „uzasadniony interes w przeciwdziałaniu powstawaniu grup społecznych opartych na poglądach innych od głównie obowiązujących". „....” Nie bez powodu w 1806 r., po klęsce Prus w bitwie pod Jeną, przebudowę państwa rozpoczęto od zacieśnienia kontroli nad tym, kto i czego uczy w szkołach publicznych. Wprowadzono państwowe certyfikowanie nauczycieli oraz sankcje odebrania dzieci rodzicom, jeżeli nie dopilnują, by chodziły one do szkoły (sankcja istniejąca do dzisiaj także w Polsce). Niemiecki filozof Johann Gottlieb Fichte (1762–1814), propagator pruskiego systemu edukacji publicznej, twierdził w „Odezwach do narodu niemieckiego" z 1807 r., że „nie wystarczy mówić do uczniów, trzeba kształtować ich charakter w taki sposób, by sami z własnej woli chcieli tego samego co my" „.....”Rolę publicznego, obowiązkowego szkolnictwa w niemieckich agresjach militarnych zauważył także Erich Maria Remarque, autor słynnej (zakazanej i palonej na stosach przez nazistów) powieści z 1929 r. „Na zachodzie bez zmian". Twierdził, że powodem I wojny światowej była indoktrynacja dzieci w publicznych niemieckich szkołach. Także Dietrich Bonhoeffer, urodzony w 1906 r. luterański duchowny, znany z otwartego oporu wobec Hitlera (za co stracono go 9 kwietnia 1945 r.), uważał II wojnę światową za nieuniknioną konsekwencję niemieckiego szkolnictwa publicznego. „.....”W książce „Approaches to Auschwitz: The Holocaust and Its Legacy" (Podejścia do Auschwitz: Holokaust i jego spuścizna) historycy Richard L. Rubenstein i John King Roth piszą, że nauczyciele, zwłaszcza ze szkół podstawowych, byli największą grupą zawodową w NSDAP.Pochodziło z niej także 30 proc. kierownictwa partii (nauczycielami byli na przykład szef SS Heinrich Himmler i skazany na śmierć przez Trybunał w Norymberdze Julius Streicher, twórca antysemickiego tabloidu „Der Strumer"). Ich praca wśród młodzieży była wyjątkowo skuteczna. Do Narodowo-Socjalistycznej Organizacji Studentów, która m.in. wywołała antysemickie zamieszki w 1931 r. w Austrii i Niemczech, należało ok. 60 proc. wszystkich żaków, co świadczy o blisko dwukrotnie wyższym odsetku poparcia dla nazistów w tej grupie niż w całym społeczeństwie. „.....”skoro widzi się, jak silnym narzędziem indoktrynacji jest publiczna edukacja, powinno się jej konstytucyjnie zakazać „.....”publiczna edukacja prowadzona pod przymusem i przez państwowych nauczycieli równie skutecznie propagowała ideały III Rzeszy i Trzeciej Fali, co dzisiaj III RP „.....”Bez wieloletniego prania mózgu w szkołach politycy nigdy nie mieliby takiej władzy nad społeczeństwem. Nie bez powodu państwo przejęło pełną kontrolę nad szkołami w Prusach w 1794 r., gdy chłopi zbuntowali się przeciw panom feudalnym i trzeba było wybić im z głów nieposłuszeństwo. I dlatego, parafrazując Władysława Gomułkę, raz zdobytych szkół politycy nie oddadzą nigdy. „.....Matematyka nienawiściCzego uczyły państwowe szkoły w Niemczech w latach 30 XX. w. Przykładowe zadania z matematyki:Utrzymywanie chorej psychicznie osoby kosztuje ok. czterech marek dziennie. Obecnie jest 300 tys. chorych psychicznie pod opieką państwa. Ile kosztuje ich utrzymanie? Ile pożyczek dla nowożeńców o wartości 1000 marek każda można by udzielić za te pieniądze? „. (więcej )

Jarosław Kaczyński „Jesteśmy formacją, która domaga się w Polsce dobrze funkcjonującej, nie fasadowej, demokracji i pełnej praworządności, tzn. m.in. rzeczywistej równości obywateli wobec prawa i rzeczywiście wolnego rynku. Jesteśmy partią, która nie godzi się na istniejący zarówno w sferze życia publicznego, jak i społecznego oraz gospodarczego system przywilejów i nieuprawnionej dystrybucji dóbr. „...”Musimy obronić polską tradycję, Kościół, rodzinę, wartości patriotyczne, a także zwykły zdrowy rozsądek przed ofensywą sił lewicowych chcących zaszczepić w naszym kraju reguły tzw. poprawności politycznej, czyli w istocieantychrześcijańskiego i sprzeciwiającego się wszelkim tradycyjnym wartościom porządku.„...”Ma odwrócić uwagę społeczeństwa od skutków kryzysu zawinionego przez światowy, europejski, ale także polski, establishment, ma służyć ochronieniu go przed słusznym społecznym gniewem. „....”Musimy bronić praworządności i demokracji. Budowany od 1989 roku system mimo deklaracji, a także treści wielu podstawowych aktów normatywnych, nigdy nie był ani w pełni demokratyczny, ani w pełni praworządny. „...”Szok, jakim dla establishmentu było zwycięstwo wyborcze Prawa i Sprawiedliwości, zrodził tendencję do całkowitego zamknięcia systemu, tak, by stał się on w istocie bezalternatywny, a demokracja zmieniła się w fasadę.Praworządność nigdy nie stała w Polsce na choćby zadowalającym poziomie. Dziś łamanie prawa, w tym także praw obywatelskich i praw człowieka, przybiera ostentacyjny charakter„....”Chodzi np. o uczelnie, a dokładnie o te z nich, któremają szansę stać się liczącymi ośrodkami nauki, w których awans naukowy powinien się odbywać tylko według kryteriów w pełni potwierdzających się także na międzynarodowym rynku odkryć, innowacji i nowych idei. „....”Dominujące od dawna państwa, czyliNiemcy i Francja, odrzuciły dziś wszelkie pozory, wszelkie procedury i jawnie ograniczają czy wręcz likwidują już nie tylko suwerenność, ale także demokrację w krajach słabszych. „....”Jednocześnie przygotowywane są rozwiązania, tym razem ujęte już w unijnych przepisach, których skutkiem będzie tak daleko idąceograniczenie suwerenności państw, zwłaszczaw sferze polityki gospodarczej, że w razie ich wprowadzenia będzie możnamówić o jej zniesieniu, a wraz z nią zniesieniu także demokracji. Parlament, który o niczym nie decyduje, nawet wybierany w pełni demokratycznie, przy zachowaniu równości ścierających się stron i wszelkich praw obywatelskich, jest tylko fasadą. To samo dotyczy wybieranego demokratycznie prezydenta.Wskazana utrata suwerenności nie będzie przy tym dokonana na rzecz ponadnarodowych instytucji, tylko faktycznie na rzecz silniejszych państw. „...(więcej)

Zbigniew Girzyński „Nasza cywilizacja jest oparta o chrześcijaństwo. Donald Tusk i jego formacja bardzo umiejętnie i powoli rozmontowują ten fundament. (…) Robi to powoli, bo zdaje sobie sprawę, ze gwałtowne uderzenie w podstawy naszej cywilizacji, wywołałoby opór. Robi to w sposób konsekwentny i delikatny, jednak w różnych obszarach – związanych z wychowaniem, ustawami dotyczącymi rodzin czy ochrony życia „ Jacek Kurski *Nie byłoby państwa Polskiego gdyby nie Kościół Katolicki, to wyznacza szczególną rolę kościoła w polskim życiu publicznym i teraźniejszości. (…) Donald Tusk jako szef KLD był skrajnie antyklerykalny, w 2005 r. kiedy zmarł papież nastąpiło swoiste odrodzenie chrześcijaństwa w Polsce (…) Widzieliśmy wtedy Donalda Tuska przyjmującego Komunię z rąk kar. Dziwisza… Jednak gdy nastąpił odpływ tych nastrojów, to padły takie deklaracje, że nie będzie klękał przed księżmi „ (więcej )

Gowin mówi expressis verbis o homoseksualnym dyktacie politycznej poprawności „Gowin w Gazecie Wyborczej „ Projekt ustawy o związkach partnerskich można wziąć na tapetę jako jeden z pierwszych w przyszłej kadencji Sejmu - powiedział wczoraj Donald Tusk. Jarosław Gowin: Ja do tego ręki nie przyłożę „... Gowin ”Ustawa o związkach partnerskich tylnymi drzwiami wprowadzałaby małżeństwa homoseksualne.”...”- Oboje doskonale wiemy, że to jest istota sprawy. W całym tym projekcie nie chodzi naprawdę o dobro konkretnych ludzi,tylko o przeprowadzenie rewolucji obyczajowej, odejście od tradycyjnej moralności. Jest pan homofobem?Za pani pytaniem kryje się dyktat politycznej poprawności. Nie obchodzi mnie orientacja seksualna innych ludzi, ale nie godzę się na to, by środowiska homoseksualne dokonywały pieriekowki duszŻadna polityczna poprawność nie zmusi mnie do tego, żebym mówił, że trawa jest biała, a nie zielona. Ani do tego, bym kwestionował tezę, że małżeństwo to związek kobiety i mężczyzny.”...” Będę głosował przeciw. Nie wyobrażam sobie, że w takiej sprawie będzie dyscyplina. To jest typowa sprawa sumienia. Przypuszczam, że wyraźna większość PO ma w tej sprawie takie zdanie jak ja. Aczkolwiek nie mogę wykluczyć, że pod wpływem perswazji premiera część osób zmieni opinię, tak jak było w przypadku parytetów.
Odejdzie pan z PO? - Rozmawiamy o scenariuszach, które - jak wierzę - nie ziszczą się. Bo tej ustawy również w przyszłym parlamencie nie uda się przeforsować. Na szczęście.”...( więcej)
 Bittiglione „Buttiglione „Dlatego, że nie ma już intelektualistów. Zachodni intelektualista żył w przeświadczeniu, że zna sens historii, wyobrażając sobie, żehistoria ma swój bieg i że prowadzi do komunizmu. Komunizm można było krytykować, ale tylko z pozycji lewicy. Taka krytyka zaczynała się od stwierdzenia, że potrzeba nowego, lepszego komunizmu. W tej perspektywie upadek komunizmu oznacza, że historia w ogóle nie ma żadnego sensu albo raczej, że historia ma taki sens, jaki jej nadajemy przez własne moralne decyzje. To nie historia jest źródłem moralności, to moralność leży u podstaw historii. Stajemy więc wobec pytania: co stanowi podstawę moralności, w imię jakich kryteriów mogę ferować sądy i krytykować.Zachodni intelektualista, który odrzucił Boga i wyrzekł się porządku moralnego i naturalnych praw, ma dzisiaj wielkie trudności, aby powiedzieć: NIE. Brak mu punktu oparcia, by przeciwstawić się złu. Nie mając jasno określonego systemu wartości, jesteśmy w sytuacji patowej, w której działanie nie jest możliwe. „.. Rybińska  „Krajem, który uważa się za zacofany, jest właśnie Polska, bo nie zezwala na aborcję, adopcję dzieci przez homoseksualistów, a religia wciąż odgrywa dużą rolę w życiu społecznym. Brague Trzeba zadać sobie pytanie, czy ludzkość podąża w jednym kierunku i czy w związku z tym istnieją "postępowi" i "zacofani". Ci, którzy dokonują takiego podziału, wierzą w opatrzność. "Będzie lepiej", "może być tylko lepiej" – powtarzają. To, co nie jest zgodne z tą filozofią, uważają za krok do tyłu. "Zacofane" to ulubione słowo postępowców. Ale zacofane wobec czego? Panuje taki terror intelektualny, że dziś nikt już nie ma odwagi przywołać prostej prawdy, iż dla dziecka nie jest przyjemnie dorastać z dwoma tatusiami lub mamusiami. Ten terror idzie w parze z roszczeniami tych, którzy wcale nie potrzebują większych praw. Rybińska Mówi pan o mniejszościach seksualnych? Nie uważa pan, że są one na gorszej pozycji wobec większości? Brague W naszych społeczeństwach ustalił się system, zgodnie z którym to silniejszy ma prawa. Ciekawym przykładem jest aborcja. Dorosły jest w pozycji dominacji wobec płodu, który nie może się bronić. Kiedy mówimy więc o prawie do aborcji, mówimy o prawie silniejszego.Jeśli chodzi o mniejszości seksualne, to prawo do adopcji dzieci także wchodzi w tę kategorię. Dwaj dorośli są w pozycji siły wobec dziecka, które chcą adoptowaćMówić, że pary homoseksualne mają prawo do adopcji dzieci, oznacza, iż społeczeństwo ma obowiązek dostarczyć im dziecko. Ale prawa rodzą obowiązki. A co z lekarzami, którzy mają obowiązek przeprowadzenia aborcji? Przecież lekarze mają ratować życie, a tu ponieważ komuś przyznano prawo do aborcji, muszą zabić człowieka. To rodzi problem sumienia. Wiele praw, które dziś są przyznawane, służą silniejszym, a nie słabszym.
W Europie natomiast ma szansę islam, bo telewizja i media pozbawiły ludzi mózgów. Europejczycy są zagubieni, a przywódcy islamscy dobrze to zrozumieją. Libijski przywódca Muammar Kaddafi niedawno powiedział: "Prawdziwymi żydami i chrześcijanami jesteśmy my". To znaczące. Nie mamy dziś nic, co moglibyśmy temu przeciwstawić.

http://naszeblogi.pl/34337-braun-wiara-w-pacyfizm-przesad

Prof. Michael Novak „Od czasów Jana Pawła II mamy jakby nowy impuls w nauczaniu społecznym Kościoła. Kluczowy do niej wkład Jana Pawła II dotyczy wyjaśnienia, jaka jest przyczyna bogactwa nie indywidualnego, ale narodów. Dokładnie to samo pytanie stawiał Adam Smith.”...”Wiedza, umiejętności, kreatywność. Społeczeństwa nie bogacą się poprzez pracę w sensie marksistowskim, czyli przez niewolniczą pracę robotników w przemyśle ciężkim. „.....” „Nawet w Ameryce coraz więcej ludzi szuka dziś bezpieczeństwa, a nie wolności. Jeszcze 20 lat temu było inaczej „....”Koncentracja na bezpieczeństwie jest formą socjalizmu, łagodną, ale jednak socjalizmu. A z socjalizmem jest tak, że działa dopóty, dopóki korzysta z cudzych pieniędzy.”...”Bycie kreatywnym jest ideą chrześcijańską. Nie znajdzie się jej w hinduizmie, buddyzmie, w islamie. W tym sensie Max Weber miał rację, że chrześcijaństwo jest podstawą kreatywności, „....”Katolicyzm dostarcza najlepszej teorii do dynamizmu ekonomicznego

http://naszeblogi.pl/40061-polska-jako-pruskie-protestanckie-panstwo-socjalistyczne

Jakub Woziński „ ” świecie protestanckim państwo zyskało ogromną przewagę kosztem sił społecznych, co najlepiej pokazuje przykład Prus, gdzie obywatele byli traktowani niczym parobkowie.”...”wolnorynkowa ekonomia narodziła się znacznie wcześniej. W XVI w. w Salamance działała prężna szkoła ekonomiczna, której przedstawicielami byli przede wszystkim katoliccy duchowni.”...”Protestanckie państwo opiekuńcze”....”W Polsce teoria Webera zyskała wielkich entuzjastów szczególnie w środowiskach katolickiej lewicy (m.in. środowiska „Tygodnika Powszechnego"), której teza o większej zgodności protestantyzmu z instytucjami wolnorynkowymi służy do krytyki katolicyzmu i potrzeby jego reformy zgodnie „z duchem czasu". Tymczasem prawda przedstawia się zgoła odmiennie. Katolicki świat właśnie dlatego znalazł się w kryzysie, że bezwiednie zaakceptował wiele instytucji społecznych o protestanckim rodowodzie: państwową opiekę społeczną, przymus szkolny oraz koncepcję wszechmocnego państwa.Zamiast mieć niesłuszne kompleksy wobec protestantów, katolicy powinni powrócić do swych źródeł i odrzucić szkodliwą narośl religijnej reformy, którą przeniknięty jest nasz świat. Nie wolno także zapominać, że Weber był obywatelem Prus, gdzie protestantyzm miał wyróżniony status. „.....”Laborystyczna teoria wartości”.....”Weber podkreślał, że u źródeł kapitalizmu leżą uwydatniana w świecie protestanckim ciężka praca oraz oszczędność. Ta cecha zreformowanej religii, zamiast sprzyjać kapitalizmowi, przyczyniła się w istocie do zrodzenia idei socjalizmu”....”Zwolennikiem laborystycznej teorii wartości był m.in. Adam Smith, tak jak większość protestanckich ekonomistów, a od Smitha przejął ją... Karol Marks. Socjalistyczny zapał do budowania wielkich hut, kombinatów, elektrowni czy też kopalni wynikał właśnie z protestanckiego kultu pracy fizycznej oraz przekonania, że tylko ona jest w stanie tworzyć wartość. Doświadczyliśmy tego w czasach PRL, gdy zgodnie z marksizmem-leninizmem wznoszono w naszym kraju wielkie kompleksy fabryczne w przekonaniu, iż dzięki nim prześcigniemy Zachód, gdzie wartość tworzono przede wszystkim za pomocą pracy umysłowej. Ta sroga pomyłka miała swoje źródło właśnie w czasach reformacji. „....”Za radą Marcina Lutra i Filipa Melanchtona już w XVI w. niemieckie miasta i państwa zaczęły wprowadzać przymusową edukację szkolną. W krajach katolickich nauka była wciąż dobrowolna, a mimo to korzystały z niej masy młodzieży, szczególnie w bezpłatnych szkołach jezuickich. „.....”W rzeczywistości jednak rewolucja przemysłowa dokonywała się na całym kontynencie, także w Belgii, Francji, katolickiej części Niemiec czy też w północnych Włoszech.”... ”Podstawowy błąd Webera polegał na tym, że znacznie zawężał rozumienie kapitalizmu i ograniczył go przede wszystkim do rewolucji przemysłowej. Tymczasem elementy systemu społecznego, w którym wiodącą rolę odgrywał kapitał pieniężny lokowany w najbardziej rentowne i innowacyjne przedsięwzięcia, był obecny w Europie już znacznie wcześniej, nim jeszcze Marcin Luter wystąpił ze swoim programem religijnym. Jak wskazywali niektórzy ekonomiści, m.in. Murray Rothbard oraz Joseph Schumpeter,kapitalizm pojawił się już wcześniej we włoskich miastach-republikach późnego średniowiecza. W Mediolanie, Florencji, Genui czy też Wenecji kwitły handel, rzemiosło oraz prężny rynek pieniężny, który czynił z północnych Włoch najbogatszą część kontynentu. „.....”Marcin Luter i inni reformatorzy byli zwolennikami silnej władzy państwa, dlatego nalegali, aby władcy pozbawili Kościół wielu instrumentów społecznego oddziaływania. Państwa, które za oficjalną religię uznawały protestantyzm, likwidowały więc zakony, a Kościołowi odbierano mienie. Od wieków klasztory pełniły rolę przytułków dla ubogich i chorych, lecz nagle w krajach protestanckich przestano się nimi opiekować. Dlatego zarządzono, że odtąd pobierany będzie podatek na rzecz ubogich (tzw. poor law), przekazywany następnie zborom, których obowiązkiem od tej pory miała być opieka nad potrzebującymi. Kraje protestanckie wprowadziły więc jako pierwsze instytucję państwa opiekuńczego i rozwijały z każdym kolejnym rokiem zakres państwowych świadczeń. Pierwsze przymusowe ubezpieczenia społeczne narzucił w latach 80. XIX wieku protestancki kanclerz Prus Otto von Bismarck. Jeżeli więc Europa upada dziś pod ciężarem wielkich długów zaciągniętych dla utrzymywania państwa opiekuńczego, winić za to należy przede wszystkim protestantyzm. „.....”wolnorynkowa ekonomia narodziła się znacznie wcześniej. W XVI w. w Salamance działała prężna szkoła ekonomiczna, której przedstawicielami byli przede wszystkim katoliccy duchowni. W późniejszych wiekachwolnorynkowa ekonomia kwitła przede wszystkim także w krajach katolickich, o czym świadczy chociażby francuski fizjokratyzm. Historycy myśli ekonomicznej rzadko wspominają dziś też o takich postaciach jak choćby Richard Cantillon czy Jean-Baptiste Say, których gospodarczy leseferyzm nie znajdował odpowiedników w świecie protestanckim. Jakby tego było mało, najbardziej wolnorynkowa szkoła ekonomii pojawiła się w katolickiej Austrii, stąd – pomimo innych korzeni jej autorów – nazywana jest austriacką. „.....”Aby więc nie dać Bogu powodu do potępienia, Luter i Kalwin zalecali, aby każdy człowiek poświęcał się przede wszystkim pracy. „....”Negacja prawa naturalnego”....Filozofowie społeczni wskazują na kluczowy wpływ, jaki w dziedzinie zrozumienia zasad wolności gospodarczej miała koncepcja prawa naturalnego. Świat katolicki już w pierwszym tysiącleciu głosił przekonanie, że istnieje zestaw zasad moralnych, których nie może złamać żadne państwo. Jednym z najważniejszych punktów reformacji była negacja prawa naturalnego i stwierdzenie, że nie istnieje żadne prawo poza tym, które stanowi państwo. W wyniku tej zmiany w świecie protestanckim państwo zyskało ogromną przewagę kosztem sił społecznych, co najlepiej pokazuje przykład Prus, gdzie obywatele byli traktowani niczym parobkowie. Prusy miały mizerny wkład w rozwój przemysłu i gospodarki, a wszystkie tereny przemysłowe (Śląsk, Zagłębie Ruhry) zdobyły w wyniku wojen, nie własnej pracy.” ( więcej )

Tomasz Teluk „Ekonomia późnoscholastyczna Takim pierwotnym źródłem dla chrześcijanina jest właśnie scholastyka, a dla chrześcijańskiego ekonomisty – ekonomia późnoscholastyczna. Szkoła z Salamanki, której przedstawicielami byli jezuici, dominikanie i franciszkanie z Półwyspu Iberyjskiego. Aby zrozumieć przemiany ówczesnego świata – rozwój kapitalizmu, merkantylizmu, pojawienie się nowych instrumentów finansowych, wskutek wielkich wypraw geograficznych, inspirowanych teorią kulistości globu – właśnie wtedy podjęli oni próbę zdefiniowania prawideł rządzących gospodarką. I tak okazało się, że cena sprawiedliwa to cena rynkowa. Cena zależy od rzadkości dobra. Kto nakłada wysokie podatki, otrzymuje je od nielicznych. Król nie powinien wydawać więcej, niż posiada w skarbcu. Jeśli zakonnik zarządza cudzymi dobrami, robi to mniej racjonalnie niż gdy rządzi się swoim majątkiem itd. To są źródła ekonomii klasycznej, takiej jaką znamy po dziś dzień. Nauka ekonomii się nie zmienia, tak jak nie zmieniają się prawa fizyki czy reguły matematyki, choć oczywiście ta analogia do celów publicystycznych jest nieco naciągana.Właśnie dlatego Instytut Globalizacji w tym roku wyda klasyczne dzieło z zakresu ekonomii scholastycznej „O pieniądzu. Ekonomia późnoscholastyczna”, którego autorami są dwaj jezuici: Luis de Molina SJ, Juan de Mariana SJ oraz Martín de Azpilcueta.”....(więcej )

Tomasz Teluk „Co papieże mówią o zysku? Jan Paweł II w encyklice „Centesimus annus” pisał: „Kościół uznaje pozytywną rolę zysku jako wskaźnika dobrego funkcjonowania przedsiębiorstwa. (…) Zysk nie jest jedynym regulatorem życia przedsiębiorstwa; obok niego należy brać pod uwagę czynniki ludzkie i moralne, które z perspektywy dłuższego czasu okazują się przynajmniej równie istotne dla życia przedsiębiorstwa”. Podczas gdy Jan Paweł II zdaje się mówić, że zysk jest dobry, jeśli służy człowiekowi, Benedykt XVI pyta głębiej – jak zysk został osiągnięty i jak służy człowiekowi: „Zysk jest pożyteczny, jeśli jako środek skierowany jest do celu nadającego mu sens zarówno co do tego, jak go uzyskać, jak i do tego, jak wykorzystać. Wyłączny cel zysku, jeśli został źle osiągnięty i jeśli jego ostatecznym celem nie jest dobro wspólne, rodzi ryzyko zniszczenia bogactwa i tworzenia ubóstwa” – pisze Ojciec Święty w „Caritas in veritate”. (więcej )

Szkoła z Salamanki
Szkoła z Salamanki jako zjawisko w historii myśli politycznej i ekonomicznej jest wcale dobrze poznana, niemniej w Polsce słabo rozpoznawana. Za „ojca hiszpańskiej scholastyki”[21] uważany jest dominikanin Francisco de Vitoria (1480 – 1546), który od 1522 roku aż do swojej śmierci wykładał na uniwersytecie w Salamance. Innymi dominikanami zaangażowanymi w ten ruch intelektualny byli Domingo de Soto (1495 – 1560), od 1532 roku profesor teologii w Salamance i Martin Azpilcueta „dr Nawarrus” (1493 – 1586), już za swoich czasów uznany za jednego z najwybitniejszych prawników kanonicznych. Szkoły z Salamanki nie zbudowali jednak przedstawiciele tylko jednego zakonu. Swój wkład wnieśli też franciszkanie, wspomnieć należy takich zakonników – filozofów jak Juan de Medina (1490 – 1546) czy Henrique de Villalobos (zm. w 1637) i augustianie, wśród których najważniejszym był biskup Miguel Salon (1538 – 1620). A także jezuici, przede wszystkim Luis de Molina (1535 – 1600), Juan de Mariana (1535 – 1624) i Francisco Juarez (1548 – 1617)[22]. Wiele idei związanych z pojęciem wolnego rynku, które narodziły się w kręgu tego nurtu intelektualnego, dziś utożsamia się raczej z tradycją oświeceniową, choć to właśnie hiszpańskim scholastykom należy się za nie palma pierwszeństwa[23]. Sama szkoła funkcjonowała oczywiście w obrębie scholastyki jako takiej, którą najkrócej można zdefiniować jako „[...] racjonalne badanie każdego istotnego problemu w sztukach wyzwolonych – filozofii medycynie i prawie, poddawanych procedurom badawczym z przeciwnych punktów widzenia w celu osiągnięcia rozumnego, naukowego rozwiązania, które byłoby zgodne z akceptowanymi autorytetami, znanymi faktami, ludzkim umysłem i wiarą chrześcijańska.” Tym, co szkołę z Salamanki wyróżnia od innych filozofów scholastycznych to namysł skierowany głównie na relacje pomiędzy prawem naturalnym, etyką a wolnym rynkiem. W największym skrócie można by obszar poszukiwań Salamanczyków scharakteryzować jako „badanie ludzkiej aktywności z moralnego punktu widzenia”[24]. Należy dodać, że aktywności wykazywanej na rynku. Jak przekonuje Alejandro Antonio Chafuen, inspiracje szkoły z Salamanki doprowadziły jej myślicieli do wolnorynkowych wniosków. Byli oni pod wpływem Arystotelesa, ale oczywiście także Ojców Kościoła – w szczególności św. Tomasza z Akwinu. Szkoła z Salamanki była szkołą prawnonaturalną, zupełnie tak jak współczesna szkoła austriacka. Myśliciele z Salamanki etykę ludzkiego działania oparli na prawie naturalnym definiowanym przez św. Tomasza z Akwinu, czyli na udziale istot myślących w prawie wiecznym[25]. Chaufuen jednakże ściślej definiuje ich rozumienie prawa naturalnego, uznając, że hiszpańscy późnoscholastycy dzielili je na dwie kategorie. Pierwszą z nich miałoby być analityczne prawo naturalne, nazywane też prawem natury. Jest ono uniwersalne i człowiek nie jest w stanie na nie oddziaływać, ono natomiast oddziałuje na człowieka. Te prawa nie muszą być przestrzegane, ponieważ człowiek i tak nie może ich naruszyć, istnieją one niezależnie od człowieka[26]. Prawo normatywne było natomiast rozumiane jako reguły ludzkiego działania. Człowiek jest w stanie je naruszyć, ale musi wówczas liczyć się z konsekwencjami swojego czynu[27]. Naturalne prawo normatywne pozostaje w łączności z prawem analitycznym. Reguły ludzkiego postępowania muszą wypływać z prawa analitycznego, które jest prawdziwe. Może jednak zaistnieć przypadek, kiedy to prawo normatywne jest złe, ale wtedy nie wypływa ono z prawa analitycznego. Bardzo zbliżone podejście obserwujemy wśród najważniejszych, nie licząc Ludwika von Misesa, myślicieli szkoły austriackiej. Zarówno Rothbard, jak i jego uczeń Hoppe są filozofami prawa natury, wywodzą je tylko z innych przesłanek – co zdaje się być zupełnie naturalne zważywszy na ateizm obu z nich, stojący w opozycji do chrześcijaństwa myślicieli z Salamanki. Istotną różnicą pomiędzy podejściem Rothbarda i Hoppego jest niewywodzenie prawa naturalnego z prawa wiecznego – boskiego planu doprowadzenia całego stworzenia do końca. Tak ma to miejsce u osadzonych w tradycji chrześcijańskiej myślicieli z Salamanki[28]. Austriacy zauważają jednak istnienie zasad dobrego życia, które są rozpoznawalne rozumowo i których przestrzeganie jest nie tylko słuszne logicznie, ale i prowadzi do wzrostu dobrobytu oraz jakości życia – ponieważ aksjomat o samoposiadaniu i wypływający z niego aksjomat o nieagresji eliminują wiele potencjalnych konfliktów których zarzewiem byłyby próby dysponowania wbrew woli osoby nią samą przez kogoś trzeciego – grupę lub inną jednostkę. Zasady dobrego życia istniałyby nawet wtedy, gdyby nie było nikogo, kto mógłby zgodnie z nimi żyć. Teoria Hoppego i Rothbarda jest na wskroś logiczna, co oznacza, że hipotetyczny brak choćby jednego człowieka w całym wszechświecie wcale nie unieważniałby istnienia logiki i wnioskowania na niej opartego. Zupełnie tak, jak nagłe zniknięcie wszystkich trójkątów nie przekreśla samej idei trójkąta. W kwestiach gospodarczych można z całą odpowiedzialnością założyć, że wnioski, do których doszli myśliciele z Salamanki należy uznać za poprzedzające i do pewnego stopnia również inspirujące te, które znane są jako przynależne nurtowi austriackiemu w ekonomii. Zakres problematyki, którą interesowali się Salamanczycy obejmował zagadnienia, które dziś nazwalibyśmy polityką monetarną (ilość pieniądza na rynku, zmiany cen, zjawisko inflacji i deflacji) i teorią własności[29]. Powstawały jednak również prace na temat finansów publicznych czy roli handlu[30]. Za inspirację i główny powód podjęcia wysiłków intelektualnych właśnie w tym kierunku przyjmuje się wielkie odkrycia geograficzne i ekspansję Hiszpanii w Nowym Świecie. Była ona połączona ze zwiększeniem wolumenu pieniądza, wówczas towarowego i występującego pod postacią szlachetnych kruszców. Doktryna łącząca bogactwo państwa z ilością posiadanych przez nie kruszców nazwana została bulionizmem[31] i takie podejście do zagadnienia polityki monetarnej miało gwarantować bogactwo dla uprawiającego ją rządu. Tymczasem, wzrost wolumenu pieniądza zaowocował zwiększonymi cenami na produkty, ceny dostosowały się do ilości pieniądza w obiegu. Prawdopodobnie to zjawisko, znane też jako „rewolucja cenowa” było bezpośrednią przyczyną tego, że szkoła z Salamanki poszła w tym kierunku, który znamy. Oczywiście, była to tylko przyczyna bezpośrednia, której nie należy identyfikować z całym zapleczem intelektualnym stojącym za Salalamanczykami ani z całością jej dorobku, który wykracza poza opis bieżących zjawisk. W kwestii odkrywania praw ekonomicznych najważniejszymi osiągnięciami szkoły z Salamanki było sformułowanie tezy o związku wartości danego dobra z jego pożytkiem. Przy czym pożytek jest ścisłe subiektywną wartością, stąd też, wartość wyrażona jako cena danego dobra jest również uzależniona od subiektywnych odczuć kupującego i sprzedającego[32]. Istotną obserwacją było również połączenie ilości pieniądza znajdującego się w obiegu z poziomem cen. Większa ilość pieniądza powoduje wzrost ceny danego dobra lub pracy, ponieważ dostosowują się one do większej ilości środków płatniczych znajdujących się na rynku[33]. Ważnym wkładem w myśl ekonomiczną było również wykazanie zła zadłużania się państwa i wywoływania deficytu w budżecie. Receptą na to zjawisko – jeżeli już zaistniało – była redukcja wydatków i cięcia w „strefie budżetowej” czyli dymisja dworzan [34]. Późni hiszpańscy scholastycy zajmowali się również tym, co dziś nazwalibyśmy teorią władzy, czy może definiując rzecz ściślej: poszukiwaniem najlepszego ustroju. Istnieje sugestia[35], jakoby ich myślenie ekonomiczne, subiektywistyczne w swej istocie, zostało przeniesione także na grunt namysłu politycznego. Jak pisał jeden z najwybitniejszych przedstawicieli tej szkoły, Juan de Mariana: „Zdarza się, to w każdej dziedzinie – w dziedzinie strojów, obuwia, domów i wielu innych rzeczy – że nawet najlepszy i najbardziej elegancki zadowala niektórych, a innych nie. Myślę, że to samo zdarza się z różnymi formami rządów. Właśnie dlatego, że jedna forma przeważa nad wszystkimi innymi, nie znaczy to, że musi być ona zaakceptowana przez ludzi przyzwyczajonych do innych systemów i zwyczajów”[36]. Z tym stwierdzeniem koresponduje inne, tegoż samego autora: „Politycy z reguły pytają o to, jaka jest najlepsza forma rządów. Lecz dla mnie jest to wtórna kwestia, ponieważ widziałem państwa kwitnące zarówno pod rządem republikańskim, jak i w monarchii[37]. Forma rządów nie jest więc najważniejsza. Najważniejszą jest ich treść, na którą składają się warunki życia pod daną władzą. Zdaniem A.A Chaufuena, taki pogląd podzielali także inni przedstawiciele szkoły z Salamanki[38]. Widać jednak, po stronie jakiego rodzaju ustroju sympatia de Mariany zdecydowanie nie leży. Krytykuje on demokrację,w której – jego zdaniem -”honor i pozycja społeczna rozdawane są bez odniesienia do zasług bądź klasy społecznej”. Nie jest to w zgodzie z naturą świata, która opiera się na antyegalitaryzmie[39]. Widać więc, że dla de Mariany, oraz jeżeli wierzyć Chaufuenowi, innym Salamanczykom, dla których poglądy de Mariany są reprezentatywne w tej kwestii, ustrój polityczny winien opierać się na naturalnej hierarchii.
Model państwowy, do którego byłoby najbliżej myślicielom z Salamanki to – używając dzisiejszej terminologii – państwo minimum. Król (lub inna forma rządu) ma w podatkach otrzymywać część dochodów wypracowanych przez poddanych, przy czym, pieniądze te mają być pożytkowane na zapewnienie bezpieczeństwa[40]. Władca nie ma mocy prawnej nad własnością swoich poddanych. Jedyne, z czego może korzystać to pieniądze zebrane w podatkach oraz własny majątek. Władza nie powinna tłamsić obywateli, zdecydowana większość sfer życia powinna być wolna od jej wpływów[41]. Ale jednocześnie, celem polityki jest wspieranie dobra wspólnego,a nie jednostkowego. Dla Salamanczyków interes ogólny jest istotniejszy niż dobro jednostkowe[42]. Droga do tego celu wiedzie jednak przez ograniczoną rolę władzy państwowej, która pozostawia dużo miejsca na działalność społeczeństwa, występującego pod postacią „ciał pośredniczących”: tradycyjnych organizacji społecznych. To, co łączy Hansa – Hermanna Hoppego z filozofami szkoły z Salamanki to przede wszystkim uznanie zasad prawa naturalnego, niezależnych od człowieka. Wywodzone są one przez Salamanczyków i Hoppego z różnych przesłanek – odpowiednio teologicznych i logicznych – ale samo istnienie takiego prawa jest rozpoznawane przez współczesnego myśliciela i jego odległych w dziejach protoplastów. Hoppe operuje również – podobnie jak reszta szkoły austriackiej -terminologią, którą jako pierwsi zaczęli posługiwać się późni hiszpańscy scholastycy[43]. Użyteczność, potrzeba, niedostatek, czy obserwacje szkodliwości przygniatania społeczeństwa przez władcę i deficytu budżetowego to punkty styczne, charakterystyczne dla obu porównywanych stron. Różnicą jest natomiast podejście do istnienia państwa. Salamanczycy optowali za państwem minimalnym, Hoppe jest przeciwny istnieniu jakiegokolwiek państwa, a państwo będące własnością prywatną, przyrównywane do modelu monarchicznego, co najwyżej toleruje jako rozwiązanie lepsze od państwa demokratycznego, ale wcale nie najlepsze wśród możliwych rozwiązań. Pomiędzy szkołą z Salamanki a szkołą austriacką istnieje spora luka dziejowa. Dorobek późnych scholastyków został przypomniany dopiero w XIX stuleciu, co nie znaczy, że na przestrzeni dziejów nie było ekonomistów o zbliżonych do obu interesujących nas w tej chwili prądów intelektualnych postulatach. Nie można pominąć takich myślicieli jak Richard Cantillon (ok 1680 – 1734), Pierre le Pesant, Sieur de Boisguilbert (1646 – 1714), Anne Robert Jacques Turgot, baron de L’Alune (1727 – 1781)[44], Jean Baptiste Say (1767 – 1832)[45] czy Fryderyk Bastiat (1801 -1850). Jednakże, jeśli nie liczyć tego ostatniego, szkoła austriacka praktycznie się do nich nie odwołuje. Bastiat jest tym filozofem – ekonomistą, za pośrednictwem którego powstaje most pomiędzy przedaustriackimi ekonomistami, którzy poglądy mieli takie jak szkoła austriacka, ale do których ta ostatnia się nie odwołuje, a odrodzeniem i rozwinięciem ekonomiczno – politycznej myśli późnoscholastycznej znanej jako szkoła austriacka właśnie”. ( więcej ) Bader „ Wów­czas na­ra­ża­ją się na po­zwy, i to na­wet wte­dy, gdy mó­wią o kimś bo­le­sną praw­dę. Na przy­kład pe­wien męż­czy­zna po­wie­dział o swo­jej by­łej żo­nie – któ­ra zdra­dza­ła go z in­ny­mi – że jest dziw­ką. Ta po­da­ła go do są­du, bo po­psuł jej re­pu­ta­cję, i Sąd Naj­wyż­szy uznał, że mia­ła do te­go pra­wo. Ry­zy­ko pro­ce­su jest wy­so­kie, bo Ame­ry­ka­nie uwiel­bia­ją się pro­ce­so­wać. A w ta­kich pro­ce­sach pierw­sza po­praw­ka nie da­je zbyt du­żej ochro­ny. „....”Czy to po­dej­ście do wol­no­ści sło­wa zmie­ni­ło się w ostat­nich la­tach? Za­kres wol­no­ści sło­wa zo­stał ogra­ni­czo­ny w cią­gu ostat­nich dwóch de­kad. Sąd Naj­wyż­szy ze­zwo­lił bo­wiem na po­zy­wa­nie do są­du pra­co­daw­ców z po­wo­du two­rze­nia wro­gie­go śro­do­wi­ska pra­cy”...”Du­żo mniej wol­no też obec­nie po­wie­dzieć lub na­pi­sać uczniom w szko­łach pu­blicz­nych. W Wi­scon­sin 15-let­ni chło­pak, któ­ry na­pi­sał w szkol­nej ga­zet­ce ar­ty­kuł wy­ra­ża­ją­cy je­go sprze­ciw wo­bec pra­wa do ad­op­cji dzie­ci przez pa­ry ho­mo­sek­su­al­ne– któ­ry opu­bli­ko­wa­no obok tek­stu po­pie­ra­ją­ce­go ad­op­cje przez ge­jów – zo­stał przez dy­rek­to­ra szko­ły na­zwa­ny igno­ran­tem i pod­że­ga­ją­cym do prze­mo­cy chu­li­ga­nem. Gro­żo­no mu na­wet za­wie­sze­niem w pra­wach ucznia.Szko­ła prze­pro­si­ła zaś wszyst­kich za opu­bli­ko­wa­nie ta­kie­go tek­stu. „....”Czy ta po­li­tycz­na po­praw­ność nie po­zba­wi za kil­ka lat dzien­ni­ka­rza zwy­kłej ga­ze­ty pra­wa do na­pi­sa­nia ar­ty­ku­łu kry­tycz­ne­go wo­bec mał­żeństw ge­jow­skich? Naj­pew­niej tak. W No­wym Jor­ku, któ­ry jest kuź­nią po­par­cia dla mał­żeństw ge­jow­skich, pro­ku­ra­tor za­żą­dał wpro­wa­dze­nia za­ka­zu wy­wie­sze­nia kry­tycz­ne­go wo­bec ho­mo­sek­su­ali­stów bil­l­bo­ar­du. Je­stem pew­ny, że mnó­stwo no­wo­jor­skich praw­ni­ków z za­do­wo­le­niem przy­ję­ło­by też spra­wę ura­żo­ne­go pra­cow­ni­ka­-ho­mo­sek­su­ali­sty, któ­ry wal­czy o du­że od­szko­do­wa­nie. Kło­po­ty praw­ne cze­ka­ją też in­sty­tu­cje re­li­gij­ne – np. ka­to­lic­kie sie­ro­ciń­ce – któ­re od­ma­wia­ją uzna­nia mał­żeństw ge­jow­skich. I cho­ciaż nie moż­na po­zwać Ko­ścio­ła za od­mo­wę udzie­la­nia mał­żeństw pa­rom tej sa­mej płci, to już pra­cow­nik ko­ściel­ne­go szpi­ta­la czy uni­wer­sy­te­tu mo­że wnieść po­zew prze­ciw­ko swo­je­mu pra­co­daw­cy za krze­wie­nie krzyw­dzą­cych go po­glą­dów.
Dla­te­go mo­im zda­niem, cho­ciaż w ran­kin­gu wol­no­ści pra­sy po­win­ni­śmy się znaj­do­wać w pierw­szej dzie­siąt­ce, ewen­tu­al­nie w pierw­szej dwu­dzie­st­ce, to je­śli cho­dzi o wol­ność sło­wa, je­ste­śmy do­pie­ro gdzieś w pierw­szej pięć­dzie­siąt­ce. Oba­wiam się, że w nie­da­le­kiej przy­szło­ści wol­ność sło­wa w USA bę­dzie jesz­cze bar­dziej ogra­ni­cza­na.”.....”Je­stem prze­ko­na­ny, że w ta­kich sta­nach jak No­wy Jork czy New Jer­sey wol­ność sło­wa jest bar­dziej ogra­ni­czo­na niż w wie­lu kra­jach eu­ro­pej­skich i gor­li­wy chrze­ści­jan już po­wi­nien uwa­żać, co mó­wi 

http://naszeblogi.pl/39931-sad-najwyzszy-ustanawia-polityczna-poprawnosc-religia-usa

Sąd Najwyższy USA orzekł, że małżeństwom homoseksualnym mają przysługiwać takie same prawa, jak tradycyjnym. Decyzję Sądu z wielkim zadowoleniem przyjął prezydent Barack Obama „.....”Pierwsze orzeczenie dotyczy kluczowej części przyjętej w 1996 roku ustawy o ochronie małżeństwa (Defense of Marriage Act, DOMA). Definiuje ona małżeństwo wyłącznie jako związek kobiety i mężczyzny, tym samym wstrzymując uznanie w świetle prawa federalnego małżeństw tej samej płci w dziewięciu stanach, gdzie są one legalne (m.in. w Dystrykcie Kolumbii). W rezultacie małżeństwa homoseksualne nie mogły korzystać z różnych przywilejów, np. podatkowych, zdrowotnych i emerytalnych, przysługujących tradycyjnym związkom.Sąd Najwyższy uznał, że rozpatrywane zapisy DOMA są niezgodne z amerykańską konstytucją, ponieważ przeczą zawartej w niej zasadzie zapewniającej wszystkim obywatelom równą ochronę państwa.”.....”Sędziowie SN stosunkiem głosów 5 do 4 uchylili też w środę obowiązujący w Kalifornii zakaz zawierania małżeństw przez pary homoseksualne, wprowadzony w tym stanie w 2008 roku w formie poprawki do konstytucji stanowej (tzw. Proposition 8). Sędziowie SN uznali, że poprawka jest niezgodna z konstytucją USA,”. „...(więcej )

Michael Burleigh* „...”Czyli w co wierzą ludzie nowocześni „...”socjolog Raymond Aron przyjął funkcjonalniejsze podejście: "Proponuję nazwać religiami świeckimi te doktryny, które w duszach ludzi współczesnych zajmują miejsce umarłej wiary i umiejscawiają zbawienie ludzkości na tym świecie, w odległej przyszłości, w formie porządku społecznego, który trzeba stworzyć". „....”Termin "religia polityczna" ma bardziej nobliwą historię, niż można by sądzić. Do powszechnego użytku wszedł po 1917 roku, gdy to określał reżimy ustanowione przez Lenina, Mussoliniego, Hitlera i Stalina”.....”Ciekawe, że podobnego porównania z islamem dokonał stulecie wcześniej arystokratyczny uczony Alexis de Tocqueville, gdy pisał o jakobinach podczas Rewolucji Francuskiej - „.....”Tocqueville napisał: "Ponieważ z pozoru bardziej jeszcze niż do reformy Francji [Rewolucja Francuska] zmierzała do regeneracji rodu ludzkiego, rozpaliła namiętności, których do tej pory nie umiały rozbudzić najgwałtowniejsze nawet rewolucje polityczne. Zdobywała żarliwych wyznawców, dała początek propagandzie. Dzięki temu wreszcie mogła przybrać ten pozór rewolucji religijnej, który tak przeraził współczesnych; albo raczej sama stała się rodzajem religii, religii niedoskonałej, co prawda, bez Boga, bez kultu i życia pośmiertnego, ale zdolnej, jak islam, zalać całą ziemię swoimi żołnierzami, swoimi apostołami i męczennikami". „......”W cyklu wykładów wygłoszonych w 1932 roku w Niemczech Werfel określił komunizm i nazizm mianem "ersatzów religii" oraz "form światopoglądowych, które są antyreligijnymi surogatami religii, a nie tylko ideałami politycznymi". „.....”Celem Voegelina było pokazanie, że komunizm, faszyzm i narodowy socjalizm nie są jedynie wytworami "idiotyzmów autorstwa paru XIX-wiecznych i XX-wiecznych intelektualistów”......”W krótkiej książce "Religie polityczne" z 1938 roku wprowadził kluczowe rozróżnienie na religie "transcendentne" oraz "immanentne", czyli fałszywy kult ziemskich odprysków tych pierwszych. Te pierwsze czciły bogów, drugie - bożków. „.....”W książce "Religion and State" (1935) Dawson prześledził tworzenie się nowożytnego państwa imperialnego, dążącego do skolonizowania obszarów istnienia, do których "politycy z przeszłości nie ośmieliliby się mieszać, tak samo jak nie próbowaliby majstrować przy kolejności pór roku czy ruchach gwiazd". Stosowało się to - twierdził Dawson - zarówno do łagodnego i miękkiego totalitaryzmu biurokratycznego państwa opiekuńczego, jak i do brutalnych i twardych państw policyjnych spod znaku komunizmu i narodowego socjalizmu. Polityka zreplikowała absolutystyczne uroszczenia religii, zagarniając coraz szersze obszary życia, a tym samym ograniczając sferę prywatną. Na wzór Kościoła ruchy te sterowały histerycznym entuzjazmem i sentymentalizmem mas, jednocześnie dyktując reguły moralności i dobrego smaku oraz definiując podstawowe wartości życiowe. Próbowały jednak zdławić religię, spychając Kościół do nowej dla niego roli obrońcy demokracji i pluralizmu. „.....”Frederick Voigt ….W jednym z jej fragmentów zestawił totalitaryzmy z religiami: "Mówiliśmy o marksizmie i narodowym socjalizmie jako o świeckich religiach. Systemy te nie są przeciwieństwami, lecz łączy je zasadnicze pokrewieństwo na płaszczyźnie świeckiej, jak i religijnej. Oba są mesjanistyczne i socjalistyczne „.....”George'a Bernarda Shawa: "Dzikus kłania się bożkom z drewna i kamienia; człowiek cywilizowany - bożkom z krwi i kości". „....”Brytyjski historyk Michael Burleigh analizuje dziś na łamach "Europy" pojęcie politycznej religii. Stało się ono popularne wraz z pionierskimi krytycznymi analizami nazizmu i komunizmu pisanymi przez takich badaczy jak Eric Voegelin czy Raymond Aron. Analizy te nie ograniczały się do wychwytywania powierzchownych podobieństw między religijną liturgią a masową "obrzędowością" charakterystyczną dla obu totalitarnych ideologii. Sięgały głębiej, by odkryć coś, co Voegelin nazwał "fałszywą immanentyzacją", czyli oderwanie religijnych symboli od wypełniającego je doświadczenia transcendencji i przeniesienie ich na grunt czysto ziemskich politycznych instytucji. Horyzont zbawienia przybliża się wtedy niebezpiecznie, a instytucje organizujące zbiorowość zaczynają pełnić funkcję jego narzędzi. Publikowany tekst pochodzi z najnowszej książki Burleigha "Earthly Powers: Religion and Politics in Europe from the French Revolution to the Great War?. … ( więcej )

Kadafi ' W Europie natomiast ma szansę islam, bo telewizja i media pozbawiły ludzi mózgów. Europejczycy są zagubieni, a przywódcy islamscy dobrze to zrozumieją. Libijski przywódca Muammar Kaddafi niedawno powiedział: "Prawdziwymi żydami i chrześcijanami jesteśmy my". To znaczące. Nie mamy dziś nic, co moglibyśmy temu przeciwstawić.

http://naszeblogi.pl/39931-sad-najwyzszy-ustanawia-polityczna-poprawnosc-religia-usa

Pawel Lepkowski „Wysyłając do szkoły dzieci w wieku od trzech do sześciu lat, czynimy im potworną krzywdę intelektualną i emocjonalną. Propagowanie tego łajdackiego pomysłu za pieniądze podatników nabijających kabzę ośrodkom telewizyjnym uważam za szczególną nikczemność rządu Donalda Tuska. „....”Bezsensowna przymusowa i bezwartościowa edukacja na tym poziomie woła o pomstę do nieba. Pięcio- i sześciolatki uczą się programu na poziomie o rok starszych dzieci europejskich. Jaki jest cel takiego przyspieszenia? Jak każda przymusowa kolektywizacja życia społecznego, przynosi ono określonym grupom pokaźne korzyści. „....”To model znany z historii: janczarzy, Hitlerjugend czy stalinowscy pionierzy ze swoim upiornym bohaterem Pawlikiem Morozowem. W Imperium Otomańskim wprowadzono prawo, które nazywało się dewszirme. Oznaczało ono specjalny pobór dzieci z rodzin chrześcijańskich, które musiały oddać w niewolniczą służbę sułtanowi przynajmniej jednego syna. Co kilka lat rodzicom odbierano chłopców w wieku 14-18 lat i szkolono na fanatycznych wojowników. Edukacja bojowa miała znaczenie drugorzędne. Pierwsze miejsce zajmowała indoktrynacja, która ze zbieraniny kilkunastoletnich chrześcijan tworzyła doborowe oddziały ślepo oddanej sułtanowi piechoty tureckiej.  ( więcej )

Profesor Kucharczyk „Platforma lewicowego kodu kulturowego „ Dzisiaj ideologią jest postpolityka sprowadzająca się do tezy, że wszystkie "zdobycze" kulturowej i politycznej lewicysą nieodwracalne i powinny być podstawowym składnikiem kodu kulturowego w XXI wieku. Bo tak chce nowoczesność i postęp. Postęp zaś- lub "rządy cnoty" jak mówili jakobini - należy wprowadzać żelazną ręką państwa, a ci, którzy tego nie rozumieją, są właśnie "wrogami wolności".Za tym kryło się mentorstwo wszystkich "przyjaciół ludu", którzy uważali (i niektórzy uważają do dzisiaj), że oni wiedzą lepiej, ile wolności, kiedy i jakiej grupie obywateli przysługuje. Parafrazując klasyka, w miarę budowy "ustroju wolności", wolności jest coraz mniej.„.....”Zamachem na wolność rodziców była próba przeforsowania przez platformerski rząd arbitralnej decyzji o wysyłaniu do szkół wszystkich sześciolatków. „

http://naszeblogi.pl/35813-lepkowski-polskie-dzieci-janczarami-politycznej-poprawnosci

SławomirSieradzki Niemieccy ambasadorowie w Pradze i Bratysławie "poprosili" tamtejsze rządy o wgląd w porządek szczytu państw Grupy Wyszehradzkiej. Berlin zdejmuje białe rękawiczki?...”W piątek niemieccy ambasadorowie w Pradze i Bratysławie zwrócili się do odpowiednich władz z prośbą o porządek dnia i naświetlenie celu spotkania w Pradze — napisał dziennik „Frankfurter Allgemeine Zeitung”.Niemcy protestowały u  sekretarzy  MSZ w sprawie tego szczytu — zacytowała gazeta premiera Słowacji Roberta Fico.”..(źródło )

Jedno z najważniejszych anglosaskich pism społeczno-kulturalnych - "The New York Review of Books" - publikuje artykuł wzywający do pozbawienia Polski funduszy unijnych”...”Artykuł w dużej mierze przewidywalny, snujący porównania pomiędzy Polską a Węgrami Wiktora Orbana. Ze znaną litanią rzekomych zbrodni nowej władzy: Trybunał Konstytucyjny, służba cywilna, media publiczne. Wszystko w ramach rzekomego „zwrotu autorytarnego” Europy Środkowej. „...”Unia może zagrać swoim asem: może spojrzeć inaczej na fundusze, które przez lata przyczyniły się do polskiego cudu gospodarczego (…). Na Węgrzech fundusze unijne - stanowiące nie mniej niż 6 proc. PKB - są tym, czym ropa dla arabskich autokracji. Utrzymują ludzi w stanie zadowolenia kreując pieniądze zwłaszcza w projektach infrastrukturalnych. Co nawet ważniej, mogą one być dystrybuowane pomiędzy sojuszników rządu, cementując jego władzę. „...”Wstrzymanie unijnych funduszy żadnym razie nie musi być oparte na dowodach ich rozkradania. Fundamentem Unii jest zasada wzajemnego zaufania, i - jak to ujmują Traktaty - „obowiązku lojalnej współpracy”. Nieformalne negocjacje o następnym dużym budżecie Unii już się rozpoczęły. Dlaczego płacić ludziom, którzy podminowują Unię byle tylko utrzymać się u władzy? Dlaczego kupować brokuły tym, którzy mówią, że ich w żadnym razie nie lubią? „...(źródło )

Jarosław Gowin „ na cały proces edukacji trzeba spojrzeć od nowa, jako na całość, niestety w ostatnich wielu latach zupełnie osobno patrzono na oświatę, a osobno na szkolnictwo wyższe. Jak przyznał, współpraca w tej sprawie resortu nauki i MEN „wymaga wielu, wielu miesięcy pracy grup ekspertów po jednej i po drugiej stronie”.Jednak poczyniliśmy już pierwsze kroki - niedawno z minister edukacji Anną Zalewską i minister cyfryzacji Anną Streżyńską ogłosiliśmy plan, który ma przełomowy charakter cywilizacyjny - z jednej strony polega na tym, żeby doprowadzić do każdej szkoły internet szerokopasmowy - minister Streżyńska obiecała tego dokonać w ciągu dwóch lat. A z drugiej strony towarzyszyć temu ma wprowadzenie od I klasy szkoły podstawowej lekcji programowania, które uczą myślenia kreatywnego. W roku szkolnym 2016-2017 będzie pilotaż, a od 2017 roku programowanie ma wejść do wszystkich szkół” ... (źródło )

Na  poniedziałkowym nadzwyczajnym szczycie w Pradze premierzy czterech państw Grupy Wyszehradzkiej uchwalili z okazji 25. rocznicy jej powstania Deklarację Praską, która wzywa do umocnienia Europy i ostrzega przed groźbą podziałów na naszym kontynencie. „..'W ciągu ostatnich 25 lat Grupa Wyszehradzka rozwijała ścisłą i intensywną współpracę opartą na wspólnych wartościach i interesach. Swym członkostwem w Unii Europejskiej i NATO państwa Grupy Wyszehradzkiej przyczyniły się do gospodarczej i politycznej integracji Europy oraz umocniły stabilność i bezpieczeństwo kontynentu „..”ednoznacznie opowiadamy się za rozszerzaniem Unii Europejskiej jako instrumentu powiększania obszaru stabilności i dobrobytu. Jako państwa, które wykorzystały szanse, jakie zaoferowało nam nasze własne przystąpienie do Unii Europejskiej, uważamy za swój moralny obowiązek utrzymanie otwartych drzwi do UE także dla obecnych i przyszłych państw kandydackich „...”Chcemy, by integracja europejska pomagała państwom członkowskim osiągać ich cele. Dlatego aktywnie staramy się utrzymać dynamikę i elastyczność Unii Europejskiej w zgodzie z podstawową zasadą współpracy europejskiej, którą jest „jedność w różnorodności””..(źródło)

Ukraińska solidarność? Kijów blokuje rosyjskie ciężarówki i rosyjski transport na Zachód”..”cyzja Ukrainy, która zakazała przejazdu rosyjskim przewoźnikom, pozbawia Rosję lądowych tras transportu towarów do UE - podkreśla rosyjska prasa. Gazety wskazują, że decyzja Ukrainy zbiegła się z nierozwiązanym sporem z Polską wokół przewozów towarowych. „...”Ukraina zdecydowała się na zaostrzenie konfliktu wokół tranzytu - ocenia „Kommiersant”.W ten sposób, wraz z Polską (…), Ukraina faktycznie zamknęła rosyjskim ciężarówkom drogę lądową do UE. Jednak na tych działaniach korzystają tylko kraje bałtyckie i Białoruś”...”I dodaje: „główne zastrzeżenie dotyczy stanu wojny. Aktywiści ukraińscy uważają Rosję za agresora z powodu Krymu i Donbasu (…); władze ukraińskie nie mogą nie liczyć się z opinią publiczną i niezbyt chcą stawiać przeszkody aktywistom, którzy w ten sposób wprowadzają swego rodzaju +sankcje obywatelskie+ przeciwko Rosji”.Nie można wykluczyć, że po osiągnięciu porozumienia w sprawie tranzytu samochodowego aktywiści znajdą jeszcze inne cele swojego +hybrydowego oporu+”..."Ukraina zrobiła wszystko, by Rosja została bez tras lądowych (do UE) — podkreśla „Moskowskij Komsomolec”. Dziennik zarzuca władzom Ukrainy, że wprowadzając zakaz tranzytu postąpiły według zasady „jeśli nie możesz zdławić buntu, stań na jego czele”. Gazeta zauważa, że ”+ukraińska pułapka+ pojawiła się na tle nierozwiązanych na razie problemów tranzytowych z Polską”.….(źródło )

Ojciec Święty Jan Paweł II,jeśli państwo chce wszystko uregulować, tak jak to robi w ciągu ostatnich 20 lat, wchodząc niemal w rolę Pana Boga, to niedługo pod piękną nazwą "demokracja" powstanie nowy totalitaryzm”

http://naszeblogi.pl/52958-naciska-na-kaczynskiego-aby-zlikwidowal-podatek-dochodowy

Krzysztof Rak „Imperializm bez imperium”.....””Trudno oprzeć się wrażeniu, że po przeszło 70 latach na Starym Kontynencie urzeczywistnia się teoria niemieckiego prawnika Carla Schmitta. Schmitt przewidywał, że społeczność międzynarodowa składająca się zrównych w suwerenności państw narodowych przestanie istnieć. Zastąpią ją szersze struktury, które nazwałGroßräumen (wielkimi przestrzeniami),którychcentrum tworzyć będą imperia (Reich), podporządkowujące sobie inne państwa.Wiele wskazuje na to, żewizje najwybitniejszego prawnika międzynarodowego Trzeciej Rzeszybędą miały szansęurzeczywistnić się dzięki Republice Federalnej Niemiec.”....”Największym beneficjentem wśród zwycięzców zimnowojennych zmagań stała sięRepublika Federalna Niemiec. Po zjednoczeniu została desygnowana przez światowego hegemona, jakim wówczas jawiły się Stany Zjednoczone, do „partnerstwa w przywództwie".Ogromna różnica potencjałów zdeterminowała stosunki polsko-niemieckie. W ciągu ostatnich dwóch dekad Polska stała się, używając terminologii polityki realnej,satelitą Niemiec. Dziwne, że tego typu określenie,wypychane jest ze świadomości polskich elit politycznych, zarówno tych germanofilskich, jak i germanosceptycznych.”....””Mniej Europy, 
więcej Niemiec”...”Niemcy znaleźli sensowniejszą, z punktu widzenia własnych interesów, odpowiedź na wyzwania nowej eurazjatyckiej konstelacji. Skutkiem marginalizacji geopolitycznej Europy Zachodniej jest wzrost mocarstwowej potęgi Niemiec.”....”Słabsza Europa to automatycznie silniejsza Republika Federalna Niemiec, która krok po kroku staje się dominującym mocarstwem na obszarze pomiędzy Atlantykiem i Bugiem „....”Co ciekawe, od kilku latsami Niemcy, i to raczej politologowie niż politycy, zaczęli używać pojęcia dominacji do opisu pozycji swojego kraju w Europie. Oczywiściew Polsce tego rodzaju diagnozy są zakazane przez dominującą w mediach i na uniwersytetach germanofilską poprawność.„.....”W przypadku Grecji i Cypru kluczowe decyzje zapadały poza ich granicami, głównie w Berlinie, i były narzucane rządom i parlamentom via Bruksela.Unia przestaje być związkiem równych w swojej suwerenności państw narodowych. Zaczyna przypominać zhierarchizowaną strukturę podobną do modelu koncentrycznych kręgów, w którym centrum nadal cieszy się największym stopniem suwerenności, a peryferia najmniejszym.”....”Realia jednak mówią same za siebie. Przede wszystkim ogromne uzależnienie naszej gospodarki od gospodarki Niemiec. W roku 2010, podaję za „Rocznikiem Statystyki Międzynarodowej 2012" opublikowanym przez GUS,udział Niemiec w polskim imporcie wynosił 22 proc.(udział zajmujących drugie i trzecie miejsce Rosji i Chin wynosił po ok. 10 proc.), natomiast ich udział w polskim eksporcie wynosił 26 proc. (druga i trzecia Francja i Wielka Brytania osiągnęły po ok. 6 proc.). „....”Dysproporcja polega na tym, że jeśli dla Polski Niemcy to partner handlowy numer jeden, todla Niemiec Polska zajmuje miejsce na początku drugiej dziesiątki. „....”Przede wszystkim raz na zawsze musimy pozbyć się europocentryzmu. Stary Kontynent przestał być pępkiem świata. Zakończyła się epoka Vasco da Gammy, epoka kilkuwiekowej globalnej dominacji Europy Zachodniej. Duch dziejów przeniósł się z regionu atlantyckiego do pacyficznego.Niemcy, Rosja, Francja i Wielka Brytania w wieku XXI nie ustanawiają już reguł globalnego porządku. W przyszłych grach geostrategicznychich rola będzie drugorzędna, ponieważ coraz silniej odczuwają skutki zapaści demograficznej. Dramatycznie starzejące się społeczeństwa Europy nie będą w stanie finansować tzw. państwa dobrobytu. Problemy wewnętrzne, a przede wszystkim rozpad dotychczasowej struktury społecznej nie pozwoli im na aktywną politykę zewnętrzną.W ten sposób, inaczej niż przewidywał to Fukuyama, dojdzie na naszym kontynencie do końca historii. Stanie się on targanym konfliktami społecznymi marginesem świata. Polityka globalna rozgrywać się będzie wokół układu dwubiegunowegoWaszyngton–Pekin lub trójbiegunowego Waszyngton–Pekin–Delhi„.....”Reakcją na kryzys wywołany bankructwem rosyjskiego budżetu będzie najprawdopodobniejwzrost tendencji autorytarnych wewnątrz Rosji i bardziej agresywne stanowisko w polityce zagranicznej. Na to nałoży się zaostrzenie się sytuacji na południowych granicach Federacji Rosyjskiej, ponieważ państwa Azji Centralnej iChiny będą chciały wykorzystać okres rosyjskiej smuty. „....”Nacisk na południowo-wschodnie rubieże chwiejącego się imperium może być niebezpieczny dla Europy Środkowej, gdzie mamy do czynienia ze swego rodzaju vacuum geopolitycznej potęgi. Mówiąc obrazowo,Rosja poddana silnej presji na Wschodzie może odreagować ekspansją na Zachód. To może być podstawowe wyzwanie dla polskiej polityki zagranicznej w najbliższych dekadach.„.....”W przypadku relacji z Rosją można więc mówić o zależności geoekonomicznej Polski (przede wszystkim w dziedzinie dostaw surowców energetycznych). Oczywiście, dzieje się to za zgodą Berlina, który dostaje od Moskwy swoją działkę, czy to w postaci udziałów w gazociągu północnym, czy też w cenie za rosyjski gaz, która jest o 10–20 proc. mniejsza od tej, którą płaci Polska. „...”Zadecyduje 
polska rodzina Słabość międzynarodową Polski w najprostszy sposób tłumaczą zasady klasycznej polityki realnej. Zgodnie z nimipozycja państwa na arenie międzynarodowej zależy od trzech czynników: demografii, gospodarki i sił zbrojnych.W ciągudwóch dekad sprowadziliśmy na siebie demograficzną zapaść, którą potęguje największa w historii emigracja.Gospodarka wskutek tzw. transformacji została poważnie zredukowana, a to, co pozostało, wpadło w obce ręce. Prywatyzacja w gruncie rzeczy oznaczała wywłaszczenie Polaków, wskutek którego powstał „kapitalizm bez kapitalistów".Armię zredukowaliśmy do stanu nędznych kilkudziesięciu tysięcy żołnierzy,”...czy sytuacja jest już bez wyjścia?Czy jesteśmy skazani na marginalizację i powolne wymieranie narodu?Nie, pod warunkiemże wykorzystamy koniunkturę zewnętrzną i dokonamy rewolucji wewnętrznej.Należy zauważyć, że może nam sprzyjać nowy układ równowagi tworzący się w Eurazji;szczególnie rywalizacja dwóch największych terytorialnie mocarstw – Rosji i Chin. W ostatnich latach Pekin uznał Europę Środkowo-Wschodnią za obszar swojego szczególnego zainteresowania i zawiązał strategiczne partnerstwo z Polską. Chińczycy zasygnalizowali, że interesuje ich współpraca w wydobyciu gazu łupkowego.Ten gest można interpretować jako sygnał, żepolsko-chińskie partnerstwo strategiczne może być wymierzone przeciwko Rosji. Ale nie tylko,geoekonomiczne rozpychanie się Pekinu w regionie musi również ograniczyć wpływy Berlina. Realne geopolityczne i geoekonomiczne zaangażowanie Chin w Europie Środkowo-Wschodniej mogło być zatem naszą najważniejszą szansą na szybką poprawę pozycji międzynarodowej”.....”Niska dzietność ma przede wszystkim przyczyny kulturowe. Wypływa z egoistycznego konsumpcjonizmu stanowiącego quasi-religię większości Polaków. Dziecko bowiem stanowi największą przeszkodę w zaspokajaniu potrzeby konsumpcji.To oznacza de facto prorodzinną rewolucję kontrkulturową. Geopolityczny los Polski, jej przyszłość pomiędzy Niemcami i Rosją rozstrzyga się właśnie teraz, a o sukcesie lub o porażce Rzeczypospolitej w ostatecznym rozrachunku zadecyduje polska rodzina.”. ….(więcej )

Lech Jęczmyk ”Jesteśmy świadkami walki o dobicie cywilizacji chrześcijańskiej „...”Genialny matematyk Kurt Gödel dowiódł, że żadnego systemu nie da się wyjaśnić na podstawie jego własnych pojęć – musi przyjąć jakieś nie podlegające dowodowi założenie z zewnątrz. Jeżeli dotyczy to matematyki, to tym bardziej historii tworów ludzkich takich jak kultury i cywilizacje. „...”Europejczycy są dziś świadkami walki o dobicie cywilizacji chrześcijańskiej i zastąpienie jej inną, symbolizowaną przez Konstytucję czy Traktat Europejski. Walka o wprowadzenie tej konstytucji, walka wokół aborcji, walka o zestaw lektur w polskiej szkole, wszystko to są elementy zderzenia dwóch różnych cywilizacji. „....”Bowiem na terenie Europy toczy się zażarta walka dwóch cywilizacji, walka na śmierć i życie „...”Jedna z tych cywilizacji to oczywiście Europa chrześcijańska, z nazwaniem tej drugiej są pewne kłopoty Antychrześcijańska? Gnostycka? Masońska? Pozwolę sobie zaproponować podział według kryterium jasnego i – moim zdaniem – najistotniejszego. Nazwijmy te dwie cywilizacje cywilizacją prawa naturalnego i cywilizacją prawa stanowionego.  „....”Prawo stanowione ma to do siebie, że może być zmieniane i to, co wczoraj było zakazane może być dozwolone lub rzadziej, na odwrót. „...”W przeciwieństwie do tego prawo naturalne jest ustanowione przez tę samą Osobę, która stworzyła świat, jest więc niezmienne i kompatybilne ze światem. Jest wpisane w strukturę świata podobnie jak prawa fizyki i naruszenie go powoduje równie opłakane skutki jak lekceważenie na przykład prawa grawitacji, tyle, że upadek jest tu nieco oddalony w czasie od jego przyczyny. „...”W Europie cywilizacją prawa naturalnego jest chrześcijaństwo, cywilizacja pracy i modlitwy, jedności (religijnej do czasu Reformacji) i różnorodności (politycznej), która dała Europie niezwykły impuls do rozwoju. „...”Był czas, że cywilizacja chrześcijańska potrafiła walczyć o swoje miejsce w materialnym świecie, materialnymi metodami. Gdzie bylibyśmy dzisiaj, gdyby nie bitwa pod Poitiers, morska bitwa pod Lepanto, hiszpańska rekonkwista, Victoria wiedeńska czy wreszcie Bitwa Warszawska w 1920r roku? Czy Bóg chciał wtedy, żebyśmy walczyli, a jeżeli tak, to czemu dzisiaj pozbawił nas broni? Czy mamy walczyć jak pierwsi chrześcijanie, którzy szli na śmierć modląc się za swoich zabójców i podbili Imperium Romanum? Dziś jedynym państwem chrześcijańskim na świecie jest Rosja. A jaka jest Polska? Kościół katolicki jest tu wciąż siłą, z którą państwo musi się liczyć, ale na zasadzie pars pro toto trwa nieustanny atak na jego część –środowisko Radia Maryja. Znana to choćby z dziejów komunistycznych „metoda krojenia salami”. „...”Konkurencyjna cywilizacja prawa stanowionego kilkakrotnie usiłowała ustanawiać rządy oświeconego rozumu metodami gwałtownymi. Wielka Rewolucja Francuska była nieoczekiwanym wybuchem dzikości, zabijano, gwałcono, bezczeszczono kościoły – zrujnowano miedzy innymi fronton katedry Notre Dame. W samej Wandei wymordowano sto pięćdziesiąt tysięcy osób, a dowodzący akcją generał paradował w spodniach uszytych ze skóry katolików „...”Mamy jeszcze w Europie nieliczne, ale bardzo wpływowe pozostałości cywilizacji żydowskiej, która sama pozostając impregnowana na jakiekolwiek wpływy chrześcijaństwa, ostro interweniuje w sprawy chrześcijańskie, domagając się, na przykład, zmian w liturgii Wielkopiątkowej. Najważniejszym aportem cywilizacji żydowskiej do świata chrześcijańskiego jest jednak niewątpliwie giełda. Kiedy w Londynie po raz pierwszy otwarto giełdę, w mieście wybuchły pogromy Żydów. Dla ówczesnych londyńczyków było jasne, że giełda oznacza wkroczenie w znaną cywilizację czynnika tak obcego jak lądowanie latającego talerza. Możliwe, że historycy przyszłości – Chińczycy albo Arabowie, jeżeli będzie im się chciało zajmować takimi detalami – uznają, ze to giełda, wprowadzając pierwszeństwo spekulacji nad pracą, zabiła cywilizację zachodnią. „...”A jeszcze za progiem czeka cywilizacja arabska. Nie chcę użyć słowa islamska, żeby nie mieszać do tego Iranu, jednego z najbardziej pokojowych krajów na świecie, którego prezydentem jest profesor filozofii, specjalista od Arystotelesa. (Język perski jest trzecim językiem w Internecie, po angielskim i mandaryńskim). Otóż cywilizacja arabska również stojąca na gruncie prawa naturalnego, jest przeciwnikiem dla wszystkich trzech wymienionych „...”Arabski islam ma plan, Europa toczy wojnę wewnętrzną. Po ludzku licząc, wydaje się pewnym kandydatem do zwycięstwa na terenie ateistyczno-biurokratycznej Europy emerytów. „...”Czy Europa religijna, Europa prawa naturalnego ma szansę na odrodzenie, czy też spełniła już swoją rolę jak starożytny Izrael, wydając ze swego łona chrześcijaństwo i jest jak owoc, który umiera po rozsianiu pestek? „...”Jeżeli nawet umrze, to nie bezpotomnie. Przecież zaniosła chrześcijaństwo do Ameryki, Afryki, Chin, Indii (czterdziestomilionowy stan Kerala), na Filipiny (najludniejszy dziś kraj katolicki) i do Japonii. Trzeba przyznać, że nasi przodkowie odwalili dla Szefa kawał roboty. „...(więcej )
Ważne

http://naszeblogi.pl/52828-usa-niemcy-polska-baraki-nowego-obozu-socjalistycznego

http://naszeblogi.pl/38302-unia-forsuje-socjalistyczny-model-szkoly-hitlera

Profesor Ryszard Legutko: Z punktu widzenia europejskiej kultury ideologia unijna to barbarzyństwo...”Kraje zachodu czują wyższość wobec Europy Wschodniej, uważają się za oświeconych. Tymczasem z punktu widzenia kultury europejskiej, która jest wyznaczana przez dziedzictwo chrześcijańskie oraz antyczne, ideologia unijna może być postrzegana jako barbarzyństwo –„..”Macie bez protestów godzić się na „więcej Europy” oraz obowiązującą ideologię, czyli LGBTQ, klimat itd. Jeśli na to się godzicie – tak jak to czyniła Platforma – to wewnątrz kraju możecie sobie robić, co chcecie „...”Unia Europejska ma niewiele wspólnego z prawdziwą Europą.- Z punktu widzenia kultury europejskiej, która trwa od ponad 2,5 tys. lat i która jest wyznaczana przez dziedzictwo chrześcijańskie oraz antyczne, ta dzisiejsza ideologia unijna może być postrzegana jako barbarzyństwo „..” spowodowane jest to kiepskim i zideologizowanym wykształceniem, jakie otrzymali dzisiejsi eurokraci.- Jedyna epoka, na którą się powołują, to oświecenie, czyli czasy dużego myślowego zdogmatyzowania, gdzie nawet największy głupek uważał się za oświeconego, jeśli tylko krytykował chrześcijaństwo i walczył z dorobkiem przeszłości – ocenił prof. Legutko. W jego opinii wynika to również z inspiracji dzisiejszych liderów Unii Europejskiej. Jej założyciele, Schuman, Gasperi czy Adenauer byli katolikami, zaś współcześni eurokraci odwołują się do lewackiej rewolucji 1968 roku.Problemem Zachodu w oczach polityka Prawa i Sprawiedliwości jest również odejście od podziału sceny politycznej na prawicę w lewicę. W jego miejsce zaproponowano główny nurt, w którym mieszczą się brytyjscy konserwatyści i francuscy socjaliści, solidarnie legalizujący w swoich państwach „małżeństwa” homoseksualne. Osoby kontestujące taki stan rzeczy plasują się poza głównym nurtem i otrzymują łatki nacjonalistów, homofobów, populistów czy eurosceptyków.” Michael Burleigh* „...”Czyli w co wierzą ludzie nowocześni „...”socjolog Raymond Aron przyjął funkcjonalniejsze podejście: "Proponuję nazwać religiami świeckimi te doktryny, które w duszach ludzi współczesnych zajmują miejsce umarłej wiary i umiejscawiają zbawienie ludzkości na tym świecie, w odległej przyszłości, w formie porządku społecznego, który trzeba stworzyć". „....”Termin "religia polityczna" ma bardziej nobliwą historię, niż można by sądzić. Do powszechnego użytku wszedł po 1917 roku, gdy to określał reżimy ustanowione przez Lenina, Mussoliniego, Hitlera i Stalina”.....”Ciekawe, że podobnego porównania z islamem dokonał stulecie wcześniej arystokratyczny uczony Alexis de Tocqueville, gdy pisał o jakobinach podczas Rewolucji Francuskiej - „.....”Tocqueville napisał: "Ponieważ z pozoru bardziej jeszcze niż do reformy Francji [Rewolucja Francuska] zmierzała do regeneracji rodu ludzkiego, rozpaliła namiętności, których do tej pory nie umiały rozbudzić najgwałtowniejsze nawet rewolucje polityczne. Zdobywała żarliwych wyznawców, dała początek propagandzie. Dzięki temu wreszcie mogła przybrać ten pozór rewolucji religijnej, który tak przeraził współczesnych; albo raczej sama stała się rodzajem religii, religii niedoskonałej, co prawda, bez Boga, bez kultu i życia pośmiertnego, ale zdolnej, jak islam, zalać całą ziemię swoimi żołnierzami, swoimi apostołami i męczennikami". „......”W cyklu wykładów wygłoszonych w 1932 roku w Niemczech Werfel określił komunizm i nazizm mianem "ersatzów religii" oraz "form światopoglądowych, które są antyreligijnymi surogatami religii, a nie tylko ideałami politycznymi". „.....”Celem Voegelina było pokazanie, że komunizm, faszyzm i narodowy socjalizm nie są jedynie wytworami "idiotyzmów autorstwa paru XIX-wiecznych i XX-wiecznych intelektualistów”......”W krótkiej książce "Religie polityczne" z 1938 roku wprowadził kluczowe rozróżnienie na religie "transcendentne" oraz "immanentne", czyli fałszywy kult ziemskich odprysków tych pierwszych. Te pierwsze czciły bogów, drugie - bożków. „.....”W książce "Religion and State" (1935) Dawson prześledził tworzenie się nowożytnego państwa imperialnego, dążącego do skolonizowania obszarów istnienia, do których "politycy z przeszłości nie ośmieliliby się mieszać, tak samo jak nie próbowaliby majstrować przy kolejności pór roku czy ruchach gwiazd". Stosowało się to - twierdził Dawson - zarówno do łagodnego i miękkiego totalitaryzmu biurokratycznego państwa opiekuńczego, jak i do brutalnych i twardych państw policyjnych spod znaku komunizmu i narodowego socjalizmu. Polityka zreplikowała absolutystyczne uroszczenia religii, zagarniając coraz szersze obszary życia, a tym samym ograniczając sferę prywatną. Na wzór Kościoła ruchy te sterowały histerycznym entuzjazmem i sentymentalizmem mas, jednocześnie dyktując reguły moralności i dobrego smaku oraz definiując podstawowe wartości życiowe. Próbowały jednak zdławić religię, spychając Kościół do nowej dla niego roli obrońcy demokracji i pluralizmu. „.....”Frederick Voigt ….W jednym z jej fragmentów zestawił totalitaryzmy z religiami: "Mówiliśmy o marksizmie i narodowym socjalizmie jako o świeckich religiach. Systemy te nie są przeciwieństwami, lecz łączy je zasadnicze pokrewieństwo na płaszczyźnie świeckiej, jak i religijnej. Oba są mesjanistyczne i socjalistyczne „.....”George'a Bernarda Shawa: "Dzikus kłania się bożkom z drewna i kamienia; człowiek cywilizowany - bożkom z krwi i kości". „....”Brytyjski historyk Michael Burleigh analizuje dziś na łamach "Europy" pojęcie politycznej religii. Stało się ono popularne wraz z pionierskimi krytycznymi analizami nazizmu i komunizmu pisanymi przez takich badaczy jak Eric Voegelin czy Raymond Aron. Analizy te nie ograniczały się do wychwytywania powierzchownych podobieństw między religijną liturgią a masową "obrzędowością" charakterystyczną dla obu totalitarnych ideologii. Sięgały głębiej, by odkryć coś, co Voegelin nazwał "fałszywą immanentyzacją", czyli oderwanie religijnych symboli od wypełniającego je doświadczenia transcendencji i przeniesienie ich na grunt czysto ziemskich politycznych instytucji. Horyzont zbawienia przybliża się wtedy niebezpiecznie, a instytucje organizujące zbiorowość zaczynają pełnić funkcję jego narzędzi. Publikowany tekst pochodzi z najnowszej książki Burleigha "Earthly Powers: Religion and Politics in Europe from the French Revolution to the Great War?. … ( więcej )

Noam Chomsky „UTRZYMAJ SPOŁECZEŃSTWO W IGNORANCJI I PRZECIĘTNOŚCI Spraw, aby społeczeństwo było niezdolne do zrozumienia technik oraz metod kontroli i zniewolenia. „Edukacja oferowana niższym klasom musi być na tyle uboga i przeciętna na ile to możliwe, aby przepaść ignorancji pomiędzy niższymi a wyższymi klasami była dla niższych klas niezrozumiała (zob. Silent Weapons for Quiet War).”.. ( więcej )
Mój komentarz Zachód ,Unia Europejska to obszar na którym cywilizacja upada. To obszar prymitywnego barbarzyństwa. Prymitywnej ideologi, prymitywny system społeczny i polityczny. Jednym z powodów jest hitlerowski model szkoły, który ma za zadanie nie nauczać, nie uczyć samodzielnego myślenia ,ale zindoktrynować , wpoić dzieciom religie państwową jaką w Unii jest polityczna poprawność. Legutko poruszył bardzo ważną sprawę. A mianowicie metod zarządzania przez Merkel i lewactwo państwami europejskimi .Postawili oni tak jak wcześniej Lenin , Stalin. Mao, Pol Pot czy Hitler na łajdaków , kryminalistów, złodziei ,przestępców. Byle tylko oni wcielali w życie ich obłąkane ideologie. Merkel i Lewactwo tolerowały w Polsce gigantyczna korupcje , złodziejstwo, przestępczość urzędnicza,byle tylko rządzący implantowali religie państwową Unii Europejskiej ,czyli polityczną poprawność jako religię państwową Polski i zwalczali kościół i katolicyzm. Z katolicyzmu wyrosły podstawy kapitalizmu, wolności gospodarczej. To katolicyzm naucza o prawie człowieka do utrzymania rodziny praca swoich rąk. Uczy o niegodziwości jaką są wysokie podatki, które ograbiają człowieka i jego rodzinę z prawa do godziwej płacy, z prawa do godziwego życia. Przywódcy Unii Europejskiej. Merkel, Hollande, Cameron to marionetki ,popychadła. To samo się tyczy Obamy i tak samo będzie z jego następcą . Demokracja zachodnia i wybory to teatrzyk dla głupców. Najlepiej o tym świadczy fakt jak rzadko tacy patrioci, reformatorzy jak Kaczyński i Orban dochodzą do władzy. Gdziekolwiek w USA Niemczech, Wielkiej Brytanii. O tym że wybory to tylko teatr ,a wybrani przywódcy to małpy w politycznym zoo świadczy najlepiej fakt ,że niezależnie kto obejmuje władze, tak zwany konserwatysta, socjalista to i tak dalej wprowadza się totalitarny system społeczny politycznej poprawności. Aborcja, Eutanazja, promowanie homoseksualistów

http://naszeblogi.pl/60015-homoseksualisci-opanowali-brytyjska-sluzbe-bezpieczenstwa

niszczeni rodziny, walka z chrześcijaństwem, seksualizacja dzieci, pedofilizacja szkół , wzrost opodatkowania , wywłaszczanie z własności , pozbawianie ludności prawa do właściwej edukacji, w tym nie dopuszczanie do nauczania w państwowych szkołach na właściwym poziomie historii, ekonomi, socjologi. Żaden z przywódców, żadna partia na Zachodzie nie chce znacjonalizować gigantycznych majątków kontrolujących całe państwa i eksploatujących całe narody rodzin Rothschildów, czy Rockefellerów i całej reszty rodzin plutokratów .. Przecież to nie przypadek . Unia Europejska przekształciła się w Barbarię,w której morduje się najsłabszych jej narody to bezmyślne , prymitywne narody niewolników akceptujące zezwierzęcenie jakie jest ich udziałem . To są społeczeństwa pozbawione cywilizacji , są bez przyszłości. Marek Mojsiewicz

17 lutego 2016 Na 100 dni rządu Beaty Szydło, Morawiecki zaprezentował plan rozwoju

1. Krok po kroku rząd premier Beaty Szydło realizuje zapowiedzi z jej expose, a wczoraj na posiedzeniu Rady Ministrów przyjęto „Plan na rzecz odpowiedzialnego rozwoju” przygotowany przez zespół wicepremiera i ministra resortu rozwoju Mateusza Morawieckiego. Nie minęło jeszcze 100 dni od powstania rządu premier Beaty Szydło, a opinii publicznej zaprezentowano strategiczne zamierzenia jakie musi wziąć na siebie Polska w ciągu najbliższych 25 lat. Morawiecki przedstawił diagnozę, że kończy się naszemu krajowi dotychczasowe „paliwo” rozwojowe między innymi rozwój na kredyt (zadłużenie całkowite publiczne i prywatne jest 2 razy wyższe niż nasze PKB), mamy niskie oszczędności, kończą się w dotychczasowym wymiarze środki z UE, pojawiają się coraz wyższe obciążenia związane z emisją CO2 (na skutek unijnej polityki klimatycznej), na rynku pracy pojawiają się coraz mniej liczne roczniki niżu demograficznego, około 2,5 mln ludzi wyjechało z Polski, kończy się możliwość adaptowania wprost przez firmy w Polsce technologii zachodnich, wreszcie mamy poważny problem transferu rodzimej technologii do polskiego biznesu.

2. W oparciu o tę diagnozę wicepremier Morawiecki przedstawił plan rozwoju, którego rezultatem będzie wyspecjalizowana i konkurencyjna polska gospodarka na wzór najbardziej rozwiniętych zachodnich państw. Plan odpowiedzialnego rozwoju oparty jest na 5 filarach: industrializacji, rozwoju innowacyjnych firm, na organizowaniu krajowego kapitału dla rozwoju, ekspansji zagranicznej wreszcie na rozwoju społecznym i regionalnym. Główne wyzwanie to reindustrializacja, czyli odbudowa wielu branż polskiego przemysłu, ponieważ aż 2/3 eksportu z naszego kraju realizują firmy zagraniczne i do nich w całości trafiają wysokie marże wynikające ze sprzedaży na zagraniczne rynki. Drugi filar to rozwój innowacyjnych firm, głównie małych i średnich między innymi poprzez system zamówień publicznych (wartych około 200 mld zł rocznie), gdzie nie będzie już preferowana najniższa cena ale umowy o pracę pracowników zatrudnionych w tych firmach i ich innowacyjność ale także specjalizacja poszczególnych regionów kraju (doliny przemysłowe- jak np. lotnicza w woj. podkarpackim, klastry, strefy ekonomiczne). Trzeci filar to mobilizacja kapitału dla rozwoju tego zgromadzonego przez przedsiębiorców na rachunkach bankowych (ponad 200 mld zł ), tego którym dysponują spółki skarbu państwa (około 150 mld zł ) wreszcie tego, którym będzie dysponował Polski Fundusz Rozwoju (PFR) utworzony z dotychczasowych PIR, PARP, KUKE, ARP, PAIiIZ i środków BGK (około 100 mld zł). Czwarty filar to wspieranie polskiej ekspansji zagranicznej między innymi poprzez pion wspierania eksportu w PFR, a także połączenie sił polskich ambasad i przedstawicielstw handlowych do tej pory podporządkowanych ministerstwu gospodarki. Wreszcie piaty filar zharmonizowany rozwój społeczny i regionalny tak aby szanse w dostępie do usług publicznych w poszczególnych częściach naszego kraju były do siebie zbliżone.

3. Na realizację tego programu rozwojowego wicepremier Morawiecki chce zmobilizować w ciągu najbliższych 8 lat kwotę przynajmniej 1 biliona złotych, na który oprócz wcześniej wymienionych środków złożą się jeszcze pieniądze europejskie (razem z wkładem własnym około 480 mld zł), a także środki z tzw. nadpłynności bankowej na kwotę około 90 mld zł oraz środki z instytucji europejskich (EBOR, EBI, tzw. plan Junckera) czy z Azjatyckiego Banku Inwestycji Infrastrukturalnych. W wyniku realizacji tego planu udział inwestycji w polskim PKB wzrośnie z obecnych 18% do przynajmniej 25% w roku 2020, wyraźnie wzrośnie produkcja przemysłowa w tym w szczególności ta o innowacyjnym charakterze i eksport, a w konsekwencji także wynagrodzenia Polaków i poziom ich zamożności. Mamy więc plan rozwoju na najbliższe kilkanaście lat na miarę XXI wieku. Kuźmiuk

18 lutego 2016 Prezydent Andrzej Duda z satysfakcją podpisał program 500+

1. Wczoraj w Pałacu Prezydenckim odbyła się uroczystość podpisania ustawy z 11 lutego o pomocy państwa w wychowaniu dzieci z udziałem prezydenta Andrzeja Dudy i minister rodziny, pracy i polityki społecznej Elżbiety Rafalskiej. Teraz ustawa zostanie opublikowana w dzienniku Ustaw i zacznie być obowiązującym w Polsce prawem, co oznacza, że samorządy gminne będą mogły rozpocząć intensywne przygotowania do wprowadzania w życie. Prezydent Andrzej Duda w krótkim wystąpieniu tuż przed podpisaniem ustawy wyraził radość, że podpisuje dokument, który po raz pierwszy od 1989 roku oznacza realne wsparcie państwa dla polskich rodzin. Prezydent przypomniał, że wsparcie rodzin wychowujących dzieci było także jednym z jego głównych przesłań w kampanii wyborczej i wyraził radość, że może tak szybko wywiązać się ze swoich deklaracji wyborczych w tej sprawie.

2. Przypomnijmy tylko, że tzw. program 500+, to wydatki 500 zł (bez podatku i bez zaliczania tej kwoty do dochodu rodziny) na drugie i każde kolejne dziecko we wszystkich rodzinach bez ograniczeń dochodowych, a w rodzinach mniej zamożnych o dochodach do 800 zł na głowę i 1200 zł na głowę w rodzinach wychowujących dziecko niepełnosprawne, także na pierwsze dziecko. Według wstępnych szacunków (uruchamianie wydatków będzie następowało po wniosku zainteresowanych rodziców), tą formą wsparcia będzie objętych w roku 2016 przynajmniej 2,7 mln rodzin i blisko 4 mln dzieci do 18 roku życia. Według szacunków ministerstwa rodziny programem objęte zostanie ok. 780 tys. rodzin z jednym dzieckiem (a więc tych o niskim poziomie dochodów), ok.1,6 mln rodzin z dwojgiem dzieci, około 270 tysięcy rodzin z trojgiem dzieci i wreszcie ok. 60 tysięcy rodzin z czworgiem i większą ilością dzieci. Jak potwierdza większość ekspertów program ten cieszy nie tylko demografów, ale także wszystkich tych którzy zajmują się polityką ludnościową kraju, ponieważ ma szansę zatrzymać emigrację oraz skłonić polskie rodziny do posiadania większej ilości dzieci.

3. Przypomnijmy także, że podczas debaty nad tym programem wsparcia rodziny najpierw w Sejmie, a później w Senacie opozycja ochoczo przystąpiła do jego „poprawiania”, bo przecież Prawo i Sprawiedliwość nie mogło przygotować dobrych rozwiązań. Najdalej poszła Platforma, która zaproponowała rozszerzenie programu na wszystkie dzieci, a tym samym do podwyższenia jego wydatków z 22 mld zł w roku 2017 roku do przynajmniej 40 mld zł. Z kolei Nowoczesna, Kukiz15, a nawet PSL sugerowały że należy raczej zwiększyć ulgi podatkowe na dzieci, a nie wypłacać 500 zł na dziecko tyle tylko, że wszyscy oni zapominają, iż poza podatkiem dochodowym jest około 1,5 mln rodzin rolniczych, ponad 1 mln rodzin osób bezrobotnych, wreszcie duża część podatników PIT ma tak niski poziom dochodów, a w konsekwencji i podatku, że nie byłoby z czego odpisywać takich wysokich ulg podatkowych na dzieci. W tej sytuacji w Polsce przy tak niskim poziomie płac wprowadzenie wysokich ulg na dzieci w podatku PIT nie jest więc rozwiązaniem sensownym, bo dotyczyło tylko części rodzin w naszym kraju i to raczej tej mniejszej. Pojawiły się również pomysły, aby do programu wprowadzić kryterium dochodowe (czyli górną granice dochodów na głowę w rodzinie od których nie przysługiwałoby 500 zł na dziecko) ale jak się okazuje gdyby wprowadzić takie kryterium w wysokości 2,5 tys. zł na głowę, to ograniczenie wydatków programu wyniesie około 300 mln zł (przypominam na całość wydatków w wysokości 17 mld zł). A przecież wprowadzenie tego ograniczenia dochodowego byłoby ponadto związane ze zbudowaniem systemu weryfikacji dochodów dla 2,7 mln rodzin (czyli wszystkich rodzin uczestniczących w programie), a to znacząco podwyższyłoby koszty jego obsługi. 4.Wszystkie te pomysły opozycji zostały na szczęście odrzucone i program wsparcia polskich rodzin w zasadzie w kształcie przedłożonym przez rząd został przez Parlament zaaprobowany. Wczoraj prezydent ustawę podpisał i w ten sposób staje się ona obowiązującym w Polsce prawem, a to oznacza, że samorządy gminne będą miały blisko 1,5 miesiąca na przygotowanie do wprowadzenia go w życie.

Kuźmiuk


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
1103
1103
1103
1103
1103
1103
1103
1103
islcollective worksheets grundstufe a2 mittelstufe b1 haupt und realschule klassen 513 erwachsene le
1103
akumulator do zaz 1103 slawuta 12 13
1103

więcej podobnych podstron