SZCZĘŚLIWY KSIĄŻĘ
Oskar Wilde
( Na scenie bałagan. Wchodzą osoby i próbują porządkować. Radny dyryguje osobami, matka ma kłopoty z dzieckiem. Po ustawieniu siedzisk siadają na nich i prowadzą banalną rozmowę: (natężenie głosu nieco mocniejsze od szeptu) „nudno”, „nie ma co robić”, „życie jest jednak banalne...”, „tylko praca, dom...” itp.. Wreszcie na scenę wchodzi osoba „błyszcząca”. Osoba I zauważa ją, wskazuje pozostałym. Wszyscy ogromnie zainteresowani są złotem, szafirami, rubinem: „ Jaki piękny płaszcz”, „Nie piękny tylko drogi”, „Tyle szmalu, to musi być szczęście”, „Szczęśliwy ten, który jest taki bogaty”, „Cudowne”, „Wspaniale” ,itd., itp. „To jest wzór”, „Postawmy mu pomnik”, „Świetny pomysł”. Ludzie biorą jedno krzesło, stawiają je z przodu, a na nim księcia. Następnie siadają na wcześniej ustawione krzesła i nadal podziwiają)
(Wchodzi narrator)
Narrator: Ponad poziom dachów miasta wznosił się ustawiony na wysokim cokole pomnik Szczęśliwego Księcia. Cała jego postać pokrywały delikatne ozdoby ze szczerozłotej blachy, oczy miał Książę zrobione z dwóch błyszczących szafirów, a rękojeść jego miecza zdobił ogromny, wspaniały rubin.
I. Szczęśliwy Książę jest naprawdę godny podziwu.
II. Piękny niczym kurek na dachu.
VI: Próbujący przez okazywanie artystycznych skłonności zdobyć sobie dobre imię.
III. Choć oczywiście nie jest tak pożyteczny…
Narrator: Dodawali z obawą, że ludzie odmówią im zmysłu praktycznego.
Dziecko: Ja chcę Księżyca!!!
IV-Dlaczego nie chcesz być taki jak Szczęśliwy Książę?-
Dziecko: Daj mi Księżyc
V: Pytała pewna mądra matka synka
Matka: Szczęśliwemu Księciu nie w głowie płakać o byle głupstwo.
VI: Podoba mi się, że jest na tym świecie jedna przynajmniej szczęśliwa osoba-
VII: Mruczał rozczarowany życiem człowiek, spoglądając na wspaniały pomnik.
VIII i IX: To anioł prawdziwy!-
I: wołali wychowankowie sierocińca, wychodzący z katedry w swych białych fartuszkach i czerwonej barwy pelerynkach.
X: Cóż wy o tym możecie wiedzieć?
III: zapytywał Profesor matematyki
X: Nigdy nie widziałyście anioła.
VIII i IX: Ależ tak, właśnie często widujemy go w snach-
XI: Odpowiedziały dzieci,
IV: A profesor matematyki marszczył brwi i robił groźną minę
V: Gdyż nie podobało mu się, że dzieci miewają sny.
Narrator: Pewnej nocy przelatywała nad miastem mała Jaskółka Dymówka.
V: Jej przyjaciółki odleciały już do Egiptu przed siedmioma tygodniami, ale ona została,
VI: gdyż zakochała się …
XII: w pięknej i giętkiej Trzcinie.
IX: Poznała ją wiosną, gdy często przelatywała nad rzekę w pogoni za dużymi, żółtymi robakami.
X: Tak zachwyciła ją giętka sylwetka Trzciny, że zatrzymała się i ozwała w te słowa:
-Czy mogłabym Cię pokochać?-
XII: Jaskółka Dymówka miała zwyczaj przechodzić wprost do sedna sprawy.
X: Trzcina złożyła jej głęboki ukłon.
XII: Wówczas Jaskółka zaczęła latać w kółko i muskać wodę skrzydłami, tworząc na jej powierzchni srebrzyste kręgi. Upodobała sobie taki rodzaj konkurów, które trwały przez całe lato.
V i VI: -Śmieszna wprost namiętność-
VII: osądziły inne Jaskółki-
V i VI: biedna ta Trzcina jak mysz kościelna i ma stanowczo zbyt wielu krewnych.
X: I w rzeczy samej, po obu stronach rzeki rósł istny las Trzcin. Gdy zaś nadeszła jesień, wszystkie Jaskółki ruszyły w swoją drogę.
XII: Gdy już odleciały, Jaskółka Dymówka poczuła się osamotniona, zaś ukochana Trzcina poczęła ją lekko nużyć.
IX: -Nie chce ze mną rozmawiać-
X: mówiła-
IX: a po za tym zdaje się być lekkoduchem, gdy tak się chwieje na wietrze.
X: Była to prawda: za każdym podmuchem wiatru Trzcina gięła się we wdzięcznym ukłonie. –
XII: Ona chyba woli ciepło domowego ogniska-
IX: skarżyła się dalej Jaskółeczka-
XII: a mój małżonek powinien lubić podróże.
X: -Czy chcesz lecieć ze mną ? –
XII: zapytała w końcu, ale Trzcina zachwiała tylko głową, gdyż nade wszystko ulubiła sobie domowe zacisze.
X: -Więc wybrałaś!-
XII: wykrzyknęła Jaskółka-
X: ja zaś lecę ku Piramidom. Żegnaj !-
XII: i odfrunęła.
Narrator: Cały dzień była w drodze, a przed zapadnięciem nocy akurat się znalazła nad miastem.
Jaskółka: „ Gdzież się mam zatrzymać?”-
Narrator: pomyślała.
Jaskółka: Mam nadzieje, że w mieście poczyniono właściwe przygotowania”.
Narrator: Wtem spostrzegła postać w cokole.
Jaskółka: -Oto czego mi trzeba. Ustawienie jej jest tak dobre, że uchroni mnie ta kolumna przed zimnymi powiewami wiatru
Narrator: i wylądowała wprost u stóp Szczęśliwego Księcia.
Jaskółka: -Będę miała mieszkanie ze szczerego złota-
VI: rzekła do siebie po cichutku i już szykowała się do snu, ale właśnie gdy włożyła główkę pod skrzydło, poczuła, jak spadła na nią ciężka kropla wody.
Jaskółka: -Dziwna rzecz! Żadnej chmurki nie ma na niebie, gwiazdy świecą jasno pełnią blasku, a jednak pada. Klimat Europy Północnej staje się coraz chłodniejszy.
VI: Potem spadła jej na głowę druga kropla.
Jaskółka: -Co mi po takim pomniku, który nawet przed deszczem nie chroni ? Musze poszukać jakiegoś solidnego dachu-
VII: i już się szykowała, by odlecieć. Lecz nim zdążyła rozwinąć skrzydełka, dosięgła ją trzecia kropla.
IX: Jaskółka spojrzała w górę i...ach! Cóż takiego zobaczyła?
I: Z oczu Szczęśliwego Księcia płynęły. Niektóre z nich kapały na złota zbroję.
II: Oblicze jego tak było piękne w blasku księżyca, że Jaskółeczka poczuła litość.
Jaskółka: -Kim ty jesteś?
Książę: -Jestem Szczęśliwym Księciem!
Jaskółka: -Dlaczego więc płaczesz?-
Książę: -Gdy byłem jeszcze żywym, a w piersi mej biło ludzkie serce, nie wiedziałem, co to łzy, gdyż przyszło mi żyć w Pałacu Beztroski, gdzie cierpienie nigdy nie miało wstępu. W ciągu dnia bawiłem się z przyjaciółmi w ogrodzie, zaś wieczorem prowadziłem tańce w salonie. Ogród otaczał wysoki mur, a ja nigdy nie zapytałem, co się dzieje z jego drugiej strony, gdyż to, co widziałem wokół, jawiło się aż nadto piękne. Dworzanie przezywali mnie Szczęśliwym Księciem i rzeczywiście byłem szczęśliwy to szczęście mnie radowało. Tak żyłem i tak umarłem. Dopiero po śmierci, gdy się znalazłem na cokole, dojrzałem cala brzydotę i nieszczęścia mego miasta, a chociaż mam serce z ołowiu, nie może ono przestać nad nim płakać.
IV: „Jakże to? Więc serce twe nie jest ze złota?”- chciała zapytać Jaskółka, lecz była zbyt dobrze wychowana, żeby sobie pozwolić na takie osobiste uwagi.
Książę: -Niedaleko stąd, przy bocznej uliczce stoi ubogi dom. Jest tam otwarte okno i przez nie mogę dojrzeć kobietę, która siedzi przy stole. Wynędzniała i zmęczoną ma twarz, a ręce wychudzone, czerwone z zimna i cale pokłute od igły. Haftuje kwiaty na sukni dla najpiękniejszej z dam dworu Królowej, która włoży ją na najbliższy Bal Dworski. W łóżku, w kącie izby, leży jej chore dziecko. Cierpi na febrę, ma silne pragnienie i powinno jeść pomarańcze. Lecz matka może mu dać jedynie trochę wody z rzeki, więc chłopiec płacze. Dymówko, Jaskółko Dymówko, zechcesz zanieść im rubin, który tkwi w głowni mego miecza? Nogi mam wtopione w ten cokół i nie mogę się ruszyć.
Jaskółka: -Spieszno mi do Egiptu. Moje przyjaciółki latają już wzdłuż Nilu, śmigają nad kwiatami lotosu. Zasypiają na grobowcu wielkiego faraona. Spoczywa w nim sam Faraon, zamknięty w swej malowanej trumnie. Jest zabalsamowany i owinięty w pożółkły całun. Szyję oplata mu kolia z bladych nefrytów, a ręce ma białe jak kartki papieru.
Książę: -Dymówko Jaskółko Dymówko. Czy nie zechciałabyś pozostać ze mną jedną noc i posłużyć mi za gońca? To dziecko tak bardzo jest spragnione, zaś matka tak nieskończenie smutna.
Jaskółka: -Nie przepadam za dziećmi. Tego lata, gdym bawiła nad rzeką, spotkałam dwóch źle wychowanych chłopców, młynarzowych synów. Rzucali we mnie kamieniami, nie trafili mnie, oczywiście: my, Jaskółki, zbyt dobrze latamy, by trafił nas byle kamień, zaś ja pochodzę z rodziny, która słynie ze zręczności: lecz winni było okazać mi szacunek.
IV: Lecz Szczęśliwy Książę miał tak smutny wyraz twarzy, iż Dymówka zmieniła zdanie.
Jaskółka: -Bardzo już zimno. Lecz ze względu na Ciebie zostanę jeszcze jedną noc i będę twoim gońcem.
Książę: -Dziękuję ci, Jaskółeczko-
V: I tak Jaskółka Dymówka wyjęła rubin z rękojeści książęcego miecza, chwyciła go w dziób i wzleciała ponad miasto.
VI: Przeleciała obok dzwonnicy katedry, na której stały rzeźbione marmurowe aniołki.
VII: Przeleciała obok pałacu, gdzie odbywał się bal. Piękna dziewczyna wyszła akurat na balkon ze swym ukochanym.
X: -Jakie piękne gwiazdy (powiedział młodzieniec) i jaka wielka jest potęga miłości!
XII: Mam nadzieję, że moja suknia będzie gotowa na Wielki Bal. Obstalowałam ją całą haftowaną w kwiatuszki, ale te szwaczki są tak powolne w pracy.
Narrator: Przyleciała nad rzekę i ujrzała światełko na masztach statków. Przeleciała nad dzielnicą żydowską i widziała starych Żydów zajętych handlem, gdy odważali monety a miedzianej wadze. Wreszcie dotarła do ubogiego domu i zajrzała przez okno. Chłopiec rzucał się na łóżku w ataku febry, a matka, całkiem już wyczerpana, zasnęła przy stole. Jaskółka sfrunęła do pokoju przez okno i podskakując położyła duży rubin na stole, obok naparstka ubogiej kobiety. Potem cichutko przesunęła się do łóżka, i zamachała skrzydełkami nad czołem chorego.
Jaskółka Dymówka wróciła do Szczęśliwego Księcia i opowiedziała mu o wszystkim.
Jaskółka: -To dziwne, że czuję w całym ciele miłe ciepło, choć przecież na dworze panuje chłód.
Książę: To dlatego, żeś spełniła dobry uczynek-
VI: osądził Książę, a mała Jaskółka popadła w zadumę, i tak zasnęła.
VI: Refleksja zawsze sprowadza sen.
III: Następnego dnia poleciała nad rzekę, aby się wykąpać.
VII: Nadzwyczajny fenomen!- orzekł Profesor Ornitolog stojący na moście.- Zimowa jaskółka!-
VIII: i napisał obszerny artykuł do miejscowego dziennika. Wszyscy się później nań powoływali, gdyż pełen był niezrozumiałych słów.
Jaskółka: -Dziś wieczorem odlecę do Egiptu-
V: ta perspektywa od razu wprawiła ją w dobry humor.
VI: Pofrunęła zwiedzić wszystkie zabytki, przysiadała na dachach domów, na dzwonnicy kościoła.
VII: Gdy na niebie wypłynął księżyc, wróciła Dymówka do Szczęśliwego Księcia.
Jaskółka: -Nic Ci nie potrzeba z Egiptu? Zaraz odlatuję.
Książę: Dymówko, Jaskółko Dymówko. Cczy nie chcesz pozostać ze mną jeszcze jedną noc?
Jaskółka: -Czekają na mnie w Egipcie. Jutro nie moje przyjaciółki wzlecą nad Drugą Kataraktę. Tam pośród rosnących papirusów kładzie się hipopotam, a siedzący na swym granitowym tronie Bóg Memmon sprawuje pieczę nad cała okolicą. Przez cała noc patrzy na gwiazdy, a gdy rozbłyśnie gwiazda poranna, wydaje okrzyk radości, po czym znów milknie. W południe płowe lwy przychodzą pić do rzeki. Oczy maja niczym zielone beryle, a ryk ich głośniejszy jest od huku wodospadu.
Książę: -Dymówko, Jaskółko Dymówko. Daleko stąd, na drugim krańcu miasta, widzę na poddaszu młodzieńca. Pochyla się nad stołem, na którym stoi wazonik zeschniętych fiołków. Włosy ma rude, gęste usta czerwone, a oczy wielkie i błyszczące. Usiłuje właśnie skończyć sztukę dla Dyrektora Teatru, lecz zbyt jest zziębnięty, by mógł dalej pisać. Nie ma drewna, by mógł rozpalić ogień, a głód doprowadza go do szaleństwa.
Jaskółka: -Zostanę z tobą jeszcze jedna noc-
VIII: rzekła Jaskółka, gdyż miała dobre serce.
Jaskółka: –Czy chcesz, abym zaniosła mu drugi rubin?
Książę: -Niestety! Nie mam już więcej rubinów. Zostały mi tylko moje oczy. To dwa rzadkiej urody szafiry, przywiezione z Indii przed tysiącem lat. Wyjmij więc jedno moje oko i zanieś temu studentowi. Niech je sprzeda jubilerowi, a będzie miał za co kupić drewna i dokończyć swoją sztukę.
Jaskółka: -Drogi Książę. Tego zrobić nie mogę-( i uderzyła w płacz.)
Książę: -Jaskółko, Jaskółko Dymówko. Zrób, o co cię proszę.
Narrator: I tak Jaskółka wyjęła Księciu oko. Poleciała na poddasz studenta. Łatwo jej było tam wejść, gdyż w dachu znalazła wielką dziurę. Przez tę dziurę wleciała do pokoiku. Młodzieniec siedział z głową wspartą na dłoniach. Nie usłyszał lecącego ptaka. Za to gdy podniósł wzrok, ujrzał piękny szafir pod wazonikiem z suchymi fiołkami.
Student: -Nareszcie zaczynają mnie doceniać (zawoła) -wszak musiał mi to przysłać jakiś wielbiciel mego talentu.
Narrator: Następnego dnia Jaskółka poleciała do portu. Przysiadła na głównym maszcie statku, i spoglądała na marynarzy, przenoszących wielkie skrzynie.
X: „hej- hop”- pokrzykiwali, by dodać sobie animuszu.
XI: -Lecę do Egiptu!- chciała ich zawiadomić Dymówka, lecz nikt jej nie usłyszał, toteż wieczorem powróciła do Szczęśliwego Księcia.
Jaskółka: -Przyleciałam się pożegnać
Książę: -Jaskółko, Jaskółko Dymówko. Czy nie zechcesz się poświecić mi jeszcze jednej nocy ?
Jaskółka: -Już zima nadchodzi i wkrótce chwyci mróz. W Egipcie ziemia pod palmami jest dobrze nagrzana od słońca, a w mule pławią się leniwe krokodyle. Moje przyjaciółki budują sobie gniazda w świątyni Baalbek, pod życzliwym spojrzeniem gruchających gołębi, różowych i białych. Drogi Książę, muszę już Cię opuścić, lecz nigdy o tobie nie zapomnę, a wiosną przyniosę ci dwa piękne drogie kamienie w miejsce tych, których Cię pozbawiłem. Rubin będzie czerwieńszy od kwitu róży, zaś szafir błękitny jak wielkie morze.
Książę: -Na placu, na którym stoję tkwi gdzieś za rogiem mała dziewczynka, która sprzedaje zapałki. Ale zapałki wpadły jej w błoto i są już na nic. Płacze więc, biedna, bo jeżeli nie przyniesie do domu choćby kilku groszy, jej ojciec będzie się gniewał. Nie ma butów na nogach, na główce nie ma czapeczki. Wyjmij, proszę, drugie moje oko i zanieś jej, by ojciec na nią nie krzyczał.
Jaskółka: - Zostanę z tobą jeszcze tę noc lecz nie mogę ci wydłubać drugiego oka: pozbawiła bym cię wszystkiego.
Książę: - Dymówko, Jaskółko Dymówko, rób o co cię proszę.
Narrator: I tak Jaskółka wyjęła Księciu drugie oko. Ujęła je w dziobek, pofrunęła do małej dziewczynki z zapałkami i włożyła jej do ręki drogi kamień.
VIII:- Ach, jaki śliczny kawałek szkła-
XII: wykrzyknęła dziewczynka i śmiejąc się pobiegła do domu.
Narrator: A Jaskółka wróciła do Księcia.
Jaskółka: - Teraz jesteś ślepy więc już z tobą zostanę na zawsze.
Książę: - Nie , Jaskółko Dymówko, powinnaś lecieć do Egiptu.
Jaskółka: - Zostanę z tobą na zawsze- (powtórzyła Jaskółka i usnęła u stóp Księcia.)
Narrator: Przez cały następny dzień siedziała na jego ramieniu i opowiadała mu o tym, co widziała w dalekich krajach. Mówiła mu o czerwonych ibisach, które rzędami obsiadają brzegi Nilu, i chwytają w dzioby złote rybki; o Sfinksie, który stary jest jak świat, żyje na pustyni i wie tak wiele; o kupcach, którzy wolno poruszają się naprzód na swych wielbłądach, a palcami przesuwają bursztynowe paciorki; o Królu z Gór Księżycowych, co czarny jest jak heban i oddaje cześć kryształowej kuli; o wielkim, zielonym wężu, który śpi na palmie i wymaga, by kapłani karmili go miodowym ciastem; i o małych ludzikach, które na płaskich, wielkich liściach przemierzają duże jezioro, nigdy nie zaprzestając walki z motylami.
Książę: - Droga moja Jaskółko Dymówko, o wielkich rzeczach mi opowiadasz, lecz największe ze wszystkiego jest ludzkie cierpienie, cierpienie kobiet i mężczyzn. Nie ma większego mistrza nad Nędzę. Poleć, Jaskółko, nad moje miasto, a potem opowiedz mi, coś tam widziała.
I: Dymówka wzbiła się nad miasto. Zobaczyła ludzi bogatych, jak zabawiali się w swoich domach, i biednych, jak siedzieli na progach domów. Poleciała dalej i zobaczyła przybladłe twarze głodnych dzieci, kręcących się niespokojnie po ciemnych uliczkach. II: Przeleciała pod mostem i ujrzała dwoje dzieci, kryjących się tam w poszukiwaniu zacisznego zakątka.
D1: - Ależ chce nam się jeść- mówiły dzieci.
Str:- Nie możecie tu zostać!-
XII: krzyknął strażnik i wygonił je spod mostu na deszcz.
Narrator: Potem Dymówka wróciła do Księcia i opowiedziała o tym, co zobaczyła.
Książę: - Pokrywają mnie delikatne złote ozdoby, musisz je więc zdjąć jedna po drugiej i rozdać ubogim; ludzie uwierzą, że oto nadeszła dla nich godzina szczęścia.
V: Zdejmowała Jaskółka blaszkę po blaszce,
IV: aż wreszcie Szczęśliwy Książę stał się cały szary i matowy.
III: Jedną złotą blaszkę po drugiej zanosiła Dymówka…
I… ubogim
II: i widziała jak nabierają kolorów blade twarzyczki dzieci, gdy biegły bawić się wołając:- Oto mamy złoty chleb!
Narrator: A potem spadł śnieg, a zaraz po śniegu zaczął dąć lodowaty wiatr. Drogi zdawały się być ze srebra, tak błyszczały i lśniły. Z dachów zwisały długie lodowe sople. Wszyscy ludzie przybrali się w futrze szuby, a dzieci nałożyły czapeczki i ślizgały się po lodzie.
X: Biedna mała Jaskółka coraz dotkliwiej odczuwała chłód, lecz nie chciała zostawić Księcia, który pragnął, aby innym działo się lepiej.
V: Gdy piekarz jej nie widział, zakradała się pod drzwi piekarni, chcąc ogrzać sobie skrzydełka.
III: Aż wreszcie zrozumiała, że wkrótce umrze.
XI: Ostatkiem sił wzleciała na ramię Księcia.
Jaskółka: - Żegnaj, drogi Książę!
Książę: - Cieszę się, że wreszcie wyruszasz do Egiptu, Jaskółko Dymówko. Zbyt długo cię tu zatrzymałem
Jaskółka: - Nie lecę do Egiptu, ale do Krainy Umarłych. Wszak Śmierć jest siostrą Snu, czyż nieprawda?
III: i martwa upadła mu u stóp.
X: W tym momencie dziwny odgłos dał się słyszeć z wnętrza posągu,
IX: tak jakby coś rozpękło się na dwoje.
VIII: I rzeczywiście, to pękło ołowiane serce Księcia.
V: Na pewno z powodu siarczystego mrozu.
Narrator: Następnego dnia wczesnym rankiem Burmistrza przechodził przez plac w towarzystwie członków Rady Miejskiej. Gdy znalazł się w pobliżu kolumny, spojrzał na posąg:
Burmistrz: - O ja nieszczęśliwy! W jakim okropnym stanie znajduje się Szczęśliwy Książę!
- Doprawdy, w takim stanie!
VI: zakrzyknęli członkowie Rady Miejskiej, którzy zawsze przytakiwali Burmistrzowi,
IX: i sami zaczęli się przyglądać.
III:- Stracił rubin z rękojeści miecza, nie ma już oczu ani złotych ozdób-
IV: tak prawdę mówiąc, wygląda nie lepiej niż żebrak.
V: - Nie lepiej niż żebrak-
VI: przyznali członkowie Rady Miejskiej.
Burmistrz: - A jeszcze do tego u jego stóp leży martwy ptak! Musimy wydać dekret zabraniający ptakom umierać w ten sposób.- (A członkowie Rady Miejskiej przyklasnęli propozycji.)
Narrator: Zaraz potem zburzono pomnik Szczęśliwego Księcia.
IV:- Skoro już nie jest piękny, nie jest też użyteczny- oświadczył Profesor z Akademii Sztuk Pięknych.
V: Potem oddali statuę do huty,
VI: …a Burmistrz zwołał zebranie, by zadecydować, na jaki cel przeznaczyć ten metal.
VII: Musimy oczywiście wznieść nowy pomnik
VIII: będzie to pomnik przedstawiający mnie.
III: - A właśnie, że mnie!- (zawołał jeden z członków Rady Miejskiej, a inni zaczęli się z nim spierać. Spierali się jeszcze wówczas, gdy już dawno zamilkł.)