Brat Efraim napisał rzecz, która być może szokuje, ale to co mówi ma sens.
Napisał: "Każdy z nas pamięta moment swojego poczęcia." Może nie rozumem, bo go nie miał, ale duszą. Dusza to pamięta. Pamięta czy byliśmy dziećmi chcianymi.
Jeśli nasi rodzice podczas poczęcia mówili "żeby tylko nie było dzieciaka,
żeby tylko nie było dzieciaka" - to możemy mieć z tego powodu straszne problemy.
Są ludzie, którzy wchodzą w dane środowisko i mówią "wy mnie nie lubicie"
-"co ty opowiadasz, jak to cie nie lubimy? Choć pogadamy, wypijemy herbatę."
-" Wy wcale tak nie myslicie, mówicie tak z grzeczności, ja to wiem, tak naprawdę chcecie, żebym sobie stąd poszedł."
Co siedzi w takim człowieku? On od pierwszego momentu życia dostał sygnał "jesteś niechciany","swiat cie nie potrzebuje". I co wtedy robi? Zaczyna się zamykać. Szuka przycisku, który włącza osłonę, dzięki której staje się niewidzialny. Zaczyna wchodzić w swój świat, świat, który na początku może jest obroną, ale potem staję się klatką. Słyszeliście może taką opowieść o blaszanym drwalu?
Był sobie drwal, do którego pewnego dnia przyszła Baba Jaga i zaczarowała mu siekierę, tak, że sam się nią ranił. Uderzył się w rękę i popłynęła krew. Poszedł do kowala, który założył mu blaszany opatrunek. I tak jeszcze kilka razy, aż w końcu cały został pokryty blachą. Z początku mu się to podobało. Stał się mocniejszy, błyszczący, bardziej pewny siebie... Dopóki nie spadł deszcz. I drwal zardzewiał.
Nie mógł się ruszyć.
Wyśmiali cie? - nie pójdę do nich. BLACHA. Pokłóciłaś się z rodzicami?
- nie będę ich przepraszać, to nie moja wina. BLACHA. Ktoś cię obraził? - nie będę z nim rozmawiała. BLACHA. Zakładasz zbroję. Stajesz się twarda, cyniczna, nic cie nie obchodzi. Zamykasz się w pokoju z przyjaciólką, obrażone na cały świat obgadujecie co tylko się da. Tylko potem zaczyna Ci wszystko ciążyć. Zaczynasz rdzewieć. Ale są papierosy, narkotyki, alkohol. Szukasz "odrdzewiacza".
Zanim zdołasz ogarnąć co się wokół ciebie dzieje, już jest zapóźno. Depresja, stany lękowe. Potem psychiatra, leki. Zbroja broni, ale zbroja potrafi zardzewieć. Pod tym wszystkim bije uwięzione serce, które cierpi. I wtedy zadajesz sobie kluczowe pytanie: Kim jestem? Kim ja w ogóle jestem? Czy przez to cierpienie nie stałem się kimś innym?
Mam kolegę. Świetny chłopak, naprawdę. Tu sobie pogadamy, poradzi, pomoże.Wierzący, praktykujący, jak mało który. Ale pójdzie do domu i potrafi powiedzieć matce: "idź stąd, głupia jesteś". Zaraz pójdzie do dziewczyny przytuli ją i powie "kocham cię mój skarbie najdroższy". Wyjdzie od niej i pójdzie do kumpli. Wypije kilka piw, wypali papierosa, a moze 10 - przecież i tak nie ma róznicy.
I kolejnego dnia znowu to samo. Kiedyś zapytałam go: który to Ty jesteś?
Ten, z którym można pogadać, który jest taki wierzący, czy ten który mówi matce: "głupia jesteś?", a może ten, który najpierw idzie do swojej dziewczyny mówi jak bardzo ją kocha, a potem upija się z kolegami. Który to Ty jesteś?! Wiecie co mi odpowiedział? Nie wiem, Karolina nie wiem.
Jak odnaleźć swoje "ja"? Skąd mam wiedzieć, który to ja jestem? Niedawno przeczytałam, że człowiek jest sobą w nocy. Kiedy już zmyje makijaż. I nie dotyczy to tylko dziewczyn. Wielu z nas tu obecnych rano zakłada maskę, robi makijaż kogoś kim może chciałby by być, kogo może chcieli, by znać jego przyjaciele. Dopiero w nocy ściązgasz tą maskę, zmywasz makijaż. Wskaujesz w swój ulubiony dres czy piżamę i robisz to co kochasz. Wtedy jesteś sobą. W poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie: ''kim jesteś" nie zawsze pomogą Ci przyjaciele. Pamiętajcie,
że bardzo często zdarza się, że nasi przyjaciele to współpracownicy w budowaniu naszego fałszywego "ja". Wiesz kto jest dla Ciebie najbardziej niebezpieczny? Niekiedy najlepsza przyjaciólka. Jeżeli Twój przyjaciel nigdy nie powiedział ci "Stary lubię cie, ale wczoraj przesadziłeś, dałeś plamę.Idź przeproś, źle się zachowałeś." Jeżeli nie usłyszałeś tego nigdy od swojego przyjaciela to uważaj, to może być lipa.
Ludzie! Przecież każdy z nas popełnia błedy, ale jeśli twój przyjaciel nie reaguje, to zastanów się, czy to jest rzeczywiście twój przyjaciel. Czy, gdy jesteś z nim jesteś sobą, czy zakładasz maskę? Jaki ja jestem? Kim ja właściwie jestem? Czy nie udaję kogoś innego? Czy moja przyjaciółka, to naprawdę moja przyjaciółka?
Ile mojego obecnego "ja" ma ze mną wspólnego? Gdyby teraz każdemu z Was zadać pytanie "kim jesteś" jestem przekonana, że odpowiedzi byłyby niemal identyczne albo nie byłoby ich w ogóle. Każdy z nas odpowiedziałby
tak samo. Jestem uczniem, katolikem, dzieckiem, siostrą/bratem. Ale czy my potrafimy powiedzieć jaki jest nasz cel w życiu, co chcemy w życiu osiągnąć, po co żyję i czy jestem sobą? Czy nie wstydzisz się siebie? Nie udajesz kogoś kim nie jesteś, żeby mieć znajomych, przyjaciół, żeby przypodobać się chłopakowi, dziewczynie...
Czy możesz śmiało powiedzieć o sobie: jestem szczęsliwy, czuję się kochany, jestem sobą. Pragnę być dobry, mam marzenia. Nie chcę żyć w cieniu kogoś innego. Jestem moimi wspomnieniami, kimś wyjątkowym dla ludzi, którzy mnie kochają, jestem moją pasją, jestem... sobą. A kim TY jesteś?