153. Zjednoczenie Towarzyszy, czyli Potter, schowaj skrzydła! (2/3)
Drodzy Czytelnicy! Przed nami druga część przygód skrzydlatego Harry’ego i Severusa, który ma Moc Poskramiania Pocałunkiem. W tym odcinku sytuacja się rozwinie, jeśli wiecie, co mam na myśli (wiecie, wiecie...)
http://www.fanfiction.net/s/7256536/6/Lamir
Analizują: Sineira, Kura, Dzidka i Murazor.
Szum sowiej poczty zagłuszył resztę rozmowy. Przed Hermioną wylądowała sowa i dziewczyna odwiązała od jej nóżki Proroka Codziennego.
Już na pierwszy rzut oka było wiadomo, komu poświęcony jest główny temat numeru. Złożony grubymi, wręcz ociekającymi tuszem literami, tytuł aż ranił oczy.
[i]LAMIR — XXXXX[/i]
Te iksy to coś jak oznaczenie na pornosach?
Nie - to oznaczenie stopnia niebezpieczeństwa magicznego stworzenia według klasyfikacji Newta Scamandera. O dziwo - kanoniczne!
Harry nie chciał wiedzieć, co znów wymyślono na jego temat, ale jednocześnie był to jeden ze sposobów zdobycia wiedzy o samym sobie.
“Poznaj samego siebie!” - Sokrates w zaświatach pokiwał głową z aprobatą.
Przysunął się więc do Hermiony i zaczął czytać wraz z nią.
Bo brukowce są najlepszym źródłem rzetelnej informacji, nie wiedzieliście?
Nie wiesz, kim jesteś? Zapytaj Pudelka!
[i]Lamiry — klasyfikacja najwyższa.
Zagrożenie — czasowa utrata magii, w skrajnych wypadkach zdarzały się przypadki śmiertelne po odessaniu energii. Istoty te widziano wśród czarodziejów ponad trzysta lat temu, gdy wytrzebiono ostatnich z gatunku. Jednak wśród mugoli panuje dziwna religia, według której istoty bardzo podobne są u nich uważane za dobre. Nic bardziej mylnego.
Droga redakcjo “Proroka”! Proponuję zainwestować w najnowsze dostępne na rynku modele piór samopiszących; z modułem sprawdzania gramatyki i stylu w pakiecie.
Jak donosi nam kilkoro uczniów ze Szkoły Magii i Czarodziejstwa, Harry Potter jest właśnie lamirem. Dodatkowo nawet nie zwyczajnym, lecz tak zwanym rasowym — serafinem.
Powinien mieć jakiś certyfikat, jeździć na wystawy oraz rozprzestrzeniać materiał genetyczny.
Jak ma, biedak, rozprzestrzeniać, skoro jest homo?
*szeptem na stronie* Dla aŁtorek to nie problem - po to powstały mpregi!
Jest to jeden z rzadszych i jednocześnie najniebezpieczniejszych przedstawicieli tej grupy. Nie posiada, tak jak reszta, dwóch par skrzydeł, lecz aż trzy.
Niektórzy mówią, że jak się mocno podnieci, to bywa, że nawet cztery. Znawcy zaprzeczają tym sensacjom tłumacząc, że ta czwarta para to wcale nie skrzydła. I wcale nie para.
Samym ich rozpostarciem może pozbawić najbliższe osoby przytomności, wysysając ich magię. Dodatkowo może tę magię zamienić w energię, unoszącą się nad ich głowami na kształt okręgów. Jednak to nie wszystko. Jeżeli lamir do osiągnięcia wieku wybicia się skrzydeł nie odnajdzie swojego towarzysza, może wpadać w szał z byle powodu...[/i]
No paczpan, zupełnie jak normalny nastolatek.
[Uczniowie panikują pod hasłem “Harry ukradł mi magię”, Dumbledore uspokaja towarzystwo, następnie Luna dostaje fiolkę anielskiego pyłu w prezencie]
— Harry, chyba zaczynam rozumieć twoje nowe zachowanie — rzuciła Hermiona, odbierając od Ginny plan dla siebie i Harry'ego.
— Jakie znowu zachowanie?
— Zmieniłeś się, i to dosyć drastycznie.
— Nie przypominaj mi. — Zgarbił się i poprawił po raz kolejny grzywkę, choć wiedział, że blizn na twarzy nie ukryje.
Ojtam ojtam, dobry makeup ukryje wszystko.
Właśnie.
Tylko rankiem, po upojnej nocy, można przeżyć niewąski szok.
— Nie mam na myśli twojego wyglądu. (...)
— Chodzi o twoje zachowanie, przecież mówiłam. Stałeś się bardzo ugodowy.
— Ugodowy?
— Harry, wczoraj opowiedziałeś nam o tym, co ci się stało u Dursleyów. I to bez większego namawiania. Wcześniej musiałam z ciebie wyciągać wszystko siłą, a i tak dużo ukrywałeś.
— Chcieliście wiedzieć.
— Właśnie o to chodzi, Harry. Luna tylko poprosiła, a ty już spełniłeś jej prośbę.
*Wywraca oczami* Taaak, bo wcześniej Harry był nieużytym gburem, który nigdy nikomu nie pomógł, nie podzielił się niczym, a na wszelkie prośby reagował warczeniem i pluciem.
A swoją drogą interesujące, że te strrrrraszne, grrrroźne stwory, tak mhrrrroczne i złe, że wytępiono je niemalże co do jednego - okazują się w istocie łagodnymi, posłusznymi, uległymi barankami...
Bo Harry został poskromiony w odpowiednim wieku, rozumiesz. Pocałunek Pięknej zawsze zmienia bestię w potulnego baranka.
*Rozglada się* Gdzie ta piękna?
Kim jest bestia i jak bardzo jest piękna?
Harry rozpakowywał się, co chwilę zerkając do przodu w stronę biurka profesora.
— Harry, przestań! — szturchnęła go dziewczyna, przywracając do rzeczywistości.
— Panno Granger, proszę przestać krzywdzić mojego towarzysza.
Kwik. Ja przepraszam, to mnie przerosło.
Uhm... Jak Ci powiem, że przeczytałam “krzywić”, to Cię przerośnie jeszcze bardziej.
Chyba większej ciszy nigdy w sali jeszcze nie było. Wszyscy zamarli.
Harry zarumienił się po same czubki uszu.
— Pan jest towarzyszem Pottera? — sapnął zszokowany Malfoy, który przegapił zdarzenie w Wielkiej Sali, wynoszony akurat przez Goyle'a i Crabbe'a.
— Tak, a teraz wracać do zajęć.
Właśnie dokonałem coming outu w imieniu własnym i Harry’ego (którego o zdanie nie zapytałem, BO PO CO), ale nie zwracajcie na to uwagi!
Ojnoweś. Mamy XXI wiek.
Niech się szybko z tym oswajają, w końcu to opko yaoi, można się spodziewać rychłej kopulacji.
Ruchem różdżki spowodował, że tablica zapełniła się pismem.
— Skoro wszyscy są tak zaabsorbowani lamirami to dzisiejsza lekcja będzie o anielskim pyle, które pochodzi właśnie z ich skrzydeł. W oryginalnej wersji nazywany jest lamirusem, ale wpływ mugolskiej kultury ustalił nową nazwę – właśnie anielski pył. Ponieważ tych wiadomości nie ma w żadnej z książek poza tymi z Działu Zakazanego, mile byłyby widziane notatki.
Oraz skręty lub papierosy, żebyśmy mogli zastosować pył w praktyce.
— Ciągle mówił swoim zwykły głosem, ale ostatnie zdanie spowodowało, że wszyscy złapali za pióra. Wszyscy poza Harrym, który patrzył na tablicę jak urzeczony.
[i]Lamirus — anielski pył.
Składnik wzmacniający wszystkie eliksiry leczące. Dodany do eliksiru wiggenowego powoduje, że nawet śmiertelna rana goi się w kilka sekund.[/i]
Coś w rodzaju “operacja się udała, pacjent zmarł”.
— Panie Potter, czy ma pan pył z porannego przedstawienia?
— Nie. Dałem Lunie w prezencie.
— Potter, ty debilu! Dać coś takiego wariatce? — warknął Draco.
— Cisza! Minus pięć punktów, panie Malfoyd za obrażanie.
Przy przerobieniu Snape’a na geja zmiana jego zapatrywań na relacje Gryffindor - Slytherin to już mały pikuś.
Oczy wszystkich już nie mogły być większe. Snape zabierający punkty swojemu Domowi i na dodatek z powodu uwagi Malfoya.
Jak sprawić, by wrogowie znienawidzili twojego towarzysza jeszcze bardziej, niż dotąd - krótki instruktaż w kilku punktach.
Eee, ściągnięte z Serii Herbacianej i w dodatku słabsze - tam Snape z wielkim oporem i przez zaciśnięte zęby przyznał JEDEN punkt Gryffindorowi.
Tylko Harry nie okazał zdziwienia. Uśmiechał się delikatnie, nie odwracając wzroku od profesora. Już samo przyznanie się mistrza eliksirów do tego, że jest jego towarzyszem, uważał za wielki przełom. Oczywiście, każdy mógł się tego domyślić po widowisku w jadalni, ale przyznanie się przed wszystkimi to co innego.
Jakie to... powiedzmy: gimnazjalne.
Taa, chłopcy, powieście sobie jeszcze na plecach tabliczki “Just Married”.
*wyobraża sobie Snape’a w koszulce z napisem “loFFciam Harrusia”*
O, w TAKIEJ.
— Cóż, musimy pozyskać trochę pyłu, by zakończyć dzisiejszy eliksir. Panie Potter, proszę podejść do przodu.
Choć Snape wręcz wywarczał polecenie, Harry nie zastanawiał się ani sekundy. Wyszedł na środek sali i stanął przodem do profesora.
Szczęście, że autorka pozwoliła mu stanąć przodem, zamiast od razu kazać mu się pochylić... O Boru, to opko jest zUe.
Snape się przekwalifikował na nauczyciela Przygotowania do Życia w Rodzinie, czy co?
Chichot dziewczyn zaburzył panującą dotychczas ciszę.
— Spokój! Uległość jest standardowym zachowaniem w stosunku do starszego towarzysza. Słabnie z czasem, co nie zmienia faktu, że nawet młody lamir jest niebezpiecznym przeciwnikiem, gdy się go zdenerwuje. —
Bo jak pieprznie skrzydłem w pysk, to nie ma zmiłuj.
Em, czy tylko ja nie widzę związku przyczynowo-skutkowego pomiędzy uległością wobec starszego towarzysza, a agresją wobec innych?
Wymuszona uległość może być frustrująca, więc trzeba się wyładować na osobach trzecich.
Spojrzał wymownie na Malfoya. — Szczególnie, jeśli broni przyjaciół lub towarzysza.
Harry miał dziwne wrażenie, że ostatnia uwaga skierowana była bardzo dosadnie w stronę Draco. I to jako ostrzeżenie.
Taaa, chyba jako instrukcja, żeby atakować od tyłu, znienacka i skutecznie.
I wtedy, gdy lamir jest sam.
— Panno Granger, proszę zbierać pył, zanim opadnie na podłogę.
— Dobrze, profesorze.
Podeszła bliżej i wyciągnęła różdżkę. Przewróciła oczami, gdy zobaczyła jak większość żeńskiej połowy klasy rumieni się, wiedząc do czego zmierza profesor. Usta Severusa wykrzywiły się złośliwie.
Teraz już wiedział, które z nich pisały opka.
A Hermiona, która też - jak sądzę - wiedziała, do czego Snape zmierza, tak po prostu grzecznie podeszła zbierać pył?
Dla nauki Hermiona zrobiłaby wszystko. No, prawie.
— Rozczaruję niektórych z was. Nie trzeba całować lamira za każdym razem, by uzyskać pył.
Jęk zawodu wyrwał się z kilku ust, także Pottera, ale ten ostatni był słyszalny tylko dla Snape'a.
Szybko się chłopak odnalazł w nowej roli.
— Innym sposobem uzyskania go, jest doprowadzenie lamira do stanu pobudzenia, co jak każdy z was wie, pocałunek rozpoczyna bardzo dobrze.
To w końcu będzie go całował, czy nie, bo się pogubiłam?
Będzie go STYMULOWAŁ. Nie pytaj, jak.
Oczy Harry'ego otworzyły się szeroko w szoku.
Snape chyba nie ma zamiaru...? I to przed całą klasą?
Ależ oczywiście, że ma. Bo to przecież takie słodkie. I urocze.
Niech od razu przed nim uklęknie, co sobie będzie żałował.
Będzie miał potem pełno pierza w ustach.
Severus zbliżył się do Harry'ego jeszcze bardziej. A w Potterze coś pękło.
Zaszewki przy gorsecie?
Gumka od gaci.
To nie tak! On tak nie chciał!
Spuścił głowę, nie mogąc patrzeć na tę jedyną osobę, której zaufał. Zacisnął dłonie w pięści i przygryzł wargę, gdy dłoń profesora zaczęła unosić się w jego stronę. W jego drugiej ręce zauważył fiolkę z wyraźnym pismem mistrza eliksirów.
„Eliksir Uniesień."
On naprawdę chce mu to zrobić! Upokorzyć na oczach wszystkich!
I to mówi chłopak, który na oczach całej szkoły całował się z nauczycielem, którego do tej pory nienawidził. Och, słodkie prawdopodobieństwo...
Jeszcze się nie przyzwyczaił, że gra w opku yaoi i pomysły autorki wciąż go nieco zaskakują.
Harry zaczął szybciej oddychać. Poczuł się tak samo, jak przy kłótni z Malfoyem. Gniew zaczął przejmować nad nim władzę. Uniósł głowę i spojrzał na mężczyznę. Ironiczny uśmiech, który zawsze miał na twarzy, gdy drwił z niego, jeszcze bardziej go rozłościł. Odsunął się najpierw krok, potem kolejny.
— Potter! Dokąd to?
— Odsuń się ode mnie! — warknął rozzłoszczony.
Foch z przytupem i melodyjką. Potter ma PMS-a.
Dolne skrzydła rozłożyły się, zahaczając o ławki. Pojedyncza błyskawica przeskoczyła przez stół, roztrzaskując szklane przedmioty. Severus odstawił trzymaną fiolkę i zaczął do niego podchodzić.
— Masz się natychmiast uspokoić! Co to znaczy?
- Jak śmiesz demolować otoczenie, protestując przeciwko publicznemu wykorzystaniu seksualnemu?
Kółko mu w nos i łańcuch do sąsieka przypiąć!
— Nawet nie próbuj mnie dotknąć!
Pierwsze z góry skrzydła uniosły się lekko nadal złożone.
— Potter!
— Ostrzegam cię, nie podchodź! — krzyknął, gdy ten znów zrobił krok w jego kierunku.
- Bo zacznę płakać!
Nagły spazm bólu przeszedł przez ciało Harry'ego. Chłopak złapał się za koszulę na piersi, gdzie ból stał się jeszcze bardziej intensywniejszy.
Znaczy, koszula go bolała?
Cholera, następna para skrzydeł, tym razem z przodu?
Czarne mroczki zaczęły pojawiać mu się przed oczami.
[Harry mdleje, budzi się w skrzydle szpitalnym i zastanawia się, jak to się mogło stać]
Co teraz ?
Pytanie to krążyło mu po głowie od kilku minut. Naprawdę chciał wierzyć w Severusa, chciał mu ufać. Nie potrafił zrozumieć, jak mężczyzna mógł go tak potraktować przed wszystkimi, w szczególności przed Ślizgonami.
I nagle zrozumiał.
To nie była złośliwość profesora. To był pokaz właśnie dla Węży. Chciał im pokazać, że panuje nad nim, nad Wybrańcem. Przecież Severus jest śmierciożercą. Musi grać.
Nie no, oczywiście, musi grać, heteroseksualny samiec alfa też musi grać i tylko dlatego zdarzy mu się czasem zgwałcić jakąś kobietę - a przecież on nie chce, ale musi!
Bohater tragiczny, murwa w kadź...
A to go olśniło, kurnać. Yaointuicja.
Harry westchnął, rozluźniając się. Teraz, gdy zrozumiał swój błąd, zdecydował się na kolejny ruch. Szybko przemknął do lochów i zapukał do gabinetu Snape'a.
Obudził się w skrzydle szpitalnym, ale pomedytował i już zupełnie zdrowy. Takie rzeczy tylko w opkach.
I grach komputerowych.
Drzwi otworzyły się prawie natychmiast. Zanim zdążył zareagować, został wciągnięty do środka i drzwi zostały zablokowane czarem zamykającym.
— Przepraszam... — zaczął, ale nic więcej nie dane mu było powiedzieć.
Gdyż albowiem Snape, wzorując się na podczytywnych cichcem Harlequinach, zatkał mu usta pocałunkiem?
Został bowiem związany, zakneblowany, przykuty do ściany i wykorzystany - tak szybko, że nawet nie zdążył zorientować się, co się dzieje!
Severus przytulił go do siebie, obejmując ramieniem, a drugą ręką głaszcząc pióra. Uczucie było tak przyjemne, że chłopak zamknął z przyjemności oczy i napawał się tym wrażeniem.
*notuje* Strefy erogenne lamira mieszczą się w skrzydłach.
Ta dziobata, żółta twarz. Te tłuste kłaki.
Pffff, Dzidu, nie bądź taka kanoniczna.Jedwab, Dzidu. Kamienny jedwab.
Dotyk warg mężczyzny na swoich ustach skomentował westchnięciem i uniesieniem głowy. Oderwał się od nich dopiero, gdy zaczęło mu brakować powietrza.
— Harry...
— Nic nie mów, Severusie. Rozumiem, przepraszam, że jestem takim głupcem.
- Pozwól mi zostać twoją wycieraczką.
Odsunął się od niego, bo dotyk rozpraszał go i nie pozwalał rozsądnie myśleć. Poza tym, gdy nie był złączony pocałunkiem z mężczyzną, zaczynał wyczuwać, jak pochłania jego magię. Było to cudowne uczucie, całkiem inne niż gdy się całowali, ale tak samo uzależniające.
I już wiedział, że lubi ssać.
Bo lamiry to wampiry.
Eeee, ja nie o tym...
— Chciałem z tobą porozmawiać, Severusie — zaczął, wyrównując oddech. — Chcę wiedzieć, na czym stoję.
- Na podłodze.
Muszę wiedzieć, jak mam się zachować, gdy znów zrobisz tego typu pokaz przynależności do śmierciożerców, jak dziś na zajęciach.
- Masz się płaszczyć i tyle, głupku!
Ałć, nasunęła mi się wizja Snape’a w lateksowym gorsecie, pończochach i szpilkach, z pejczem w dłoni. Moje oczyyyy!!!
Założę się o co tylko chcesz, że gdzieś w otchłaniach netu istnieje taki obrazek...
Hmmm. Po wrzuceniu w Google frazy “Snape w lateksowym gorsecie, pończochach i szpilkach” pokazało się TO. Rozumiem, że Snape znajduje się w środku?...
Pozwolisz, że odpakuję? (Poczekajcie chwilkę, to się zacznie ruszać.)
Nie pozwolę się poniżać, ale wiem, że toczy się wojna i mogę zgodzić się na pewne ustępstwa.
Małe poniżonko raz na tydzień w twoich komnatach. Raz na miesiąc możemy odegrać Bück Dich podczas kolacji w Wielkiej Sali.
I chciałbym wiedzieć, co czujesz do mnie, ale tak naprawdę, bo zaczynam się gubić.
— Harry... — Severus znów go przyciągnął do siebie. — Co mam ci powiedzieć? Co chcesz usłyszeć? Prawdę, którą karmię Czarnego Pana? Prawdę, którą zna Dumbledore? Czy jeszcze coś innego?
Proszę, tu masz katalog prawd, półprawd i gówno prawd, przejrzyj sobie i wybierz, co ci się podoba.
Tyz prowde dostaniesz w pakiecie.
— Chcę poznać twoje serce, nawet jeśli mnie to zrani — odparł chłopak. — Wolę znać taką prawdę, nawet gorzką, niż najsłodsze kłamstwo.
Odnotujmy prostolinijność Pottera zderzoną ze zmanierowaniem Snape’a.
Eeee tam, Potter po prostu cytuje łzawe romanse, które ciotka Petunia namiętnie oglądała wieczorami.
— W takim razie... — westchnął Severus, pochylając się nad jego szyją [i wysuwając kły]. — Pragnę cię, odkąd przekroczyłeś próg tej szkoły, chcę twego ciała, duszy i wszystkiego, co mogę ci zabrać. — Wyszeptał mu to wprost do ucha najmroczniejszym głosem, jaki Harry dotąd słyszał z jego ust, tak, że aż ciarki przebiegły po jego placach [ulicach i rozdrożach]. — Nie interesuje mnie nikt inny, tylko i wyłącznie ty. Nie pozwolę dotknąć cię nikomu innemu, choćbyś sam tego chciał. Zabije go, nawet jeśli znienawidzisz mnie za to. Będziesz tylko i wyłącznie mój.
Bo tylko patologiczna zazdrość świadczy o prawdziwej miłości, wiemy to, wiemy...
Kuro, czy Ty aby się nie pomyliłaś i nie wkleiłaś tutaj jakiegoś kawałka “Zmierzchu”?
Ja? Autorki pytaj!
— Nie rozumiem, Severusie. Dlaczego chciałbym kogoś innego, skoro jesteś moim towarzyszem? I dlaczego pragnąłeś mnie już wtedy, gdy byłem dzieckiem, czy to oznacza...
… że jesteś pedofilem?
No! A mówią, że homoseksualizm i pedofilia są od siebie zupełnie niezależne. A tu taka siurpryza ze strony autorki.
Naczytała się kiepskich fanfików o Naruto.
Albo Przed Świtem - i spodobała jej się idea wpojenia.
— Cii... — Zamknął jego usta kciukiem, przesuwając nim po jego wargach i zatracając się w tym dotyku. — Jesteś mój, bo twoja matka obiecała mi cię za ochronę. — Oczy Harry'ego zrobiły się wielkie. — Jesteś mój, bo ona znała moje pragnienia, znała je wystarczająco dobrze, by wiedzieć, że przy mnie będziesz bezpieczny i nikomu nie pozwolę cię zranić.
Nieodgadnione są ścieżki matczynej troski.
W związku z czym ten jedyny, wymarzony opiekun pozwolił Harry’emu wychowywać się u poniżających go i znęcających się nad nim Dursleyów?
No przecież to wszystko dla jego dobra.
Znała tę jedyną mroczną prawdę, której ja sam starałem się zaprzeczyć. — Podniósł jego brodę jeszcze wyżej, by spojrzeć w te zielone tęczówki, kryjące się za czarnymi oprawkami, niepasującymi do tak pięknych oczu. — Nigdy cię nie zostawię, nigdy cię nie zdradzę. Nie pozwolę ci cierpieć, nie pozwolę na smutek. —
Taaa, nawet jak miałbym pozabijać wszystkich, których zdarzy ci się polubić, a których będę postrzegać jako zagrożenie dla mojej wyłączności.
Wokół nich zamigotało niebieskie światło.
Jadą po pedofila.
— Nie będę wymagał z twojej strony niczego, czego sam mi nie dasz z własnej, nieprzymuszonej woli.
Jak to się ma do “Nie pozwolę dotknąć cię nikomu innemu, choćbyś sam tego chciał.”?
Severus skończył jakiś kurs skutecznego ciągnięcia do wyra. To takie dość standardowe zagranie, obliczone na zmiękczenie ofiary.
Czy przyjmiesz mnie jako swojego towarzysza i pozwolisz stać u twego boku?
Harry nie rozumiał, co się dzieje. Czuł dookoła magię tak potężną, że aż drażniła każdy jego nerw, doprowadzając do ekstazy. Oddychał ciężko, trzymając się szaty Severusa, nie odrywając od niego oczu. Chciał całym sobą, by ten coś zrobił.
- Weź mnie, Severusie, weź mnie natychmiast! - wysapał.
Booo nie wytrzyyyyy... ups. Już.
Chłoszczyść!
Nie wiedział co, ale chciał, by to już nastąpiło. Jego ciało nie potrafiło się powstrzymać. Wspiął się na palce, mówiąc:
— Przyjmuję cię, Severusie. Pragnę, byś był u mego boku, pragnę, byś nigdy mnie nie opuścił. Jestem tu dla ciebie i chcę, aby ta chwila trwała wiecznie.
Tajest! Nie ma seksu przed ślubem! Nie będzie nam tu Harry deprawował dusz maluczkich!
A kto tu mówi o ślubie? Zaraz pójdą do łóżka, zobaczysz. (Idę sobie zrobić drinka, tego się nie da obrabiać o suchym pysku.)
Nikt nie MÓWI, ale... sama zobaczysz!
Magia oszalała, otaczając ich obu. Harry objął szyję Severusa, przyciągając go bliżej i całując. Dłonie mężczyzny zagarnęły go mocniej, zachłanniej. Westchnięcie i jęk z ust Harry'ego przyjął ze złośliwym dla siebie uśmiechem (???). Jego dłonie zaczęły wędrować, jakby prowadzone własnym życiem.
Wkrótce się całkiem usamodzielnią, jak Rączka z Rodziny Addamsów.
Jak słusznie się domyślaliście, Drodzy Czytelnicy, fabuła opka dogalopowała wreszcie do łóżka i pozostała w nim na czas dłuższy. W związku z czym darujemy sobie opisy jęczenia, wyginania, nabijania i ekstazy spełnienia, nieprawdaż?
W związku z powyższym (wyciętym) fragmentem postuluję wprowadzenie ustawy nakazującej yaoistkom odbycie przynajmniej jednego stosunku analnego, ZANIM zaczną pisać te pierdoły. Bez przygotowania i bez nawilżacza.
O, przydałoby im się, przydało!
A bo wg nich to wygląda TAK.
Dodajmy tylko, że wyniku tych uniesień Harry dostał skilla chowania skrzydeł oraz nietypowy tatuaż jako bonus.
No właśnie... Te skrzydła, co to chowają się, gdy właściciel jest seksualnie zaspokojony, a rozkładają w stanie pobudzenia... freudowski koszmar po prostu, nie sądzicie?
To jak paw zupełnie. Rozkłada ogon, gdy widzi coś ciekawego do ciupciania. Niekoniecznie swojego gatunku.
Ale wyobrażacie sobie, jak Harry będzie miał przerąbane? Te złośliwe ryki Ślizgonów, te chichoty Cho i Pansy...
Rzuciłabym jakąś szowinistyczną uwagą na temat sterowania jedną dźwignią, ale nie wypada...
Nie wypada, tutaj? I kto w to uwierzy...
— Nareszcie się obudziłeś! — usłyszał Harry zaraz po otwarciu oczu i burza kasztanowych włosów zasypała jego twarz, a mocny uścisk omal nie pozbawił go tchu.
— Panno Granger! Proszę nie krzyczeć — oburzony głos Severusa odbił się od ścian echem.
- I proszę natychmiast przestać smyrać włosami pana Pottera! (na stronie) Tylko ja mogę to robić!
Na myśl o smyraniu tłustymi włosami Snape’a każdy by chyba uciekł...
Murazorze, to OPKO. Opkowy Severus ma włosy miękkie i jedwabiste.
Cja, i pewnie jeszcze blond, co?
Nieno, czarne jak skrzydło kruka o północy.
Jak czarny aksamit bezgwiezdnej nocy!
— Przepraszam, profesorze. Harry się właśnie obudził!
Potter rozpoznał salę szpitalną i zastanawiał się, co się stało, że znalazł się właśnie w niej. Podniósł się ostrożnie i rozejrzał. Hermiona siedziała koło jego łóżka szeroko uśmiechnięta i dziwnie zarumieniona.
Widać nie tylko Harry miał intensywną noc ;)
Ale że co, że Severus ją też wyobracał?
Nie no, chyba Severus nie jest jedynym ogierem w Hogwarcie?
Za nią, w towarzystwie Poppy, stał Severus, na którego widok Harry uśmiechnął się słabo.
— Skoro Potter łaskawie już się wyspał, to wracam do swoich obowiązków — rzucił chłodno Snape i obrócił się z zawirowaniem szat.
I’m too sexy for my robes!
Trzask drzwi było jedynym, co usłyszał jeszcze od niego Harry.
Bo od tej pory Snape milczał, jak do niego mówił.
Westchnął ciężko i odwrócił się do dziewczyny.
— Co przegapiłem?
— Nic szczególnego. Przynajmniej w mojej obecności nic się nie działo. Szukałam cię, bo nie pojawiłeś się na śniadaniu.
Nie wytrzymam! Permanentna inwigilacja!
Takie czasy, niestety.
Podeszła do nich pielęgniarka, przerywając rozmowę.
— Panie Potter, radzę następnym razem nie spać na Wieży Astronomicznej. To nie jest dobre miejsce, rozumiemy się?
I mrugnęła porozumiewawczo lewym okiem.
Tam są teleskopy. Dużo teleskopów.
Można się nadziać?
I wpaść w pułapkę biologiczną.
Poza lekką gorączką nic ci nie dolegało, ale dałam ci już eliksir, więc spokojnie możesz iść na swoje zajęcia — przekazała i zostawiła ich samych po położeniu jego ubrań na krawędzi łóżka.
Chłopak wstał.
— Harry... Nie chcę być niegrzeczna, ale ty raczej nie spałeś na Wieży, prawda? — Hermiona uśmiechnęła się do niego zarumieniona. — Tam raczej nie straciłbyś skrzydeł.
To taki eufemizm, prawda? Brzmi lepiej niż “straciłeś cnotę”.
A na wieży nie straciłby, bo...? Za zimno tam na igraszki?
Wskoczył do łóżka, poprosił o całuska,
ja mu nie dałem, bo się go bardzo bałem,
a on przemocą wziął wszystko to co miałem, ooo, ooo.
Straciłem skrzydła, bo co, bo sam tego chciałem,
Straciłem skrzydła, i co, i już nie będę miał-ehm,
Straciłem skrzydła, bo co, bo on nalegał wciąż.
Harry automatycznie sięgnął ręką, dotykając pleców. Jak na zawołanie skrzydła wysunęły się, rozszarpując szpitalną koszulę.
Chyba musi znaleźć sobie krawca, inaczej drogo będzie go kosztować uzupełnianie garderoby.
Jednak tym razem nie czuł bólu, tylko mrowienie przechodzące wzdłuż kręgosłupa.
— Nie straciłeś, to można zauważyć — stwierdziła Hermiona. — A te znaki?
Kto jak kto, ale Hermiona powinna już mieć w małym palcu całą wiedzę na temat lamirów. Opuszcza się dziewczyna.
Nie opuszcza, tylko podpuszcza Harry’ego, żeby opowiedział jej wszystko ze szczegółami.
Potter ściągnął do końca i tak uszkodzoną już koszulę i przyjrzał się dokładniej znakom, zdobiącym jego pierś, część brzucha i ramię aż do łokcia.
Zauważam, że różnego rodzaju znaki i tatuaże są częstą cechą Powernych Harrych i to zarówno tych tworzonych przez aŁtorki, jak i przez Pisaków.
Zauważ, że ludzie i nieludzie z filmów, gier, komiksów i rozmaitych ilustracji zazwyczaj są pokryci tatuażami albo chociaż mają wypasiony makijaż. To obowiązkowe wyposażenie “fajnej” postaci.
— To z powodu profesora Snape'a, prawda? — zapytała dziewczyna konspiracyjnym szeptem.
Kolejna yaoistka, one się czają wszędzie!
Snape powinien staranniej obcinać paznokcie!
Znaki, jak nazwała je Hermiona, były złotymi liniami, biegnącymi w bliznach, łącząc je wszystkie ze sobą po tej części ciała. W dotyku były lekko wypukłe, jakby narysowane woskiem. Ich epicentrum znajdowało się na sercu Harry'ego, potem rozlewały się spiralnymi falami.
A antenki na czole mu nie wyrosły? Phi, jestem rozczarowana.
— Dokąd one sięgają? — spytała Granger, gdy z ciekawości zajrzał pod pasek spodni.
Jego zaczerwieniona twarz mówiła sama za siebie.
Odkrył kolejną parę skrzydełek?
Przy kostkach tym razem.
— Aha, aż tam! — zrozumiała tę aluzję, zresztą bardzo obrazową dla jej wyobraźni.
- Pokaż! - krzyknęła i ściągnęła mu gatki. - I daj pomacać!
I zrób focię na fejsa!
Harry Potter i Złoty Członek.
— Hermiono! Nie masz za grosz wstydu! Jestem chłopakiem!
I co on chciał przez to osiągnąć? Jeśli nie chciał żeby go molestowała, powinien zwrócić jej uwagę raczej na to, że jest homo.
Naiwny Murazor... Przecież to by zadziałało wręcz odwrotnie!
— Już raczej mężczyzną — zaczęła się z nim droczyć.
— Hej!
— Dobra, dobra! Już nie będę! — zaśmiała się i gdy znikał w łazience, zawołała: — Ale trochę szczegółów bym posłuchała.
- Takich bardziej pikantnych. A najlepiej to wszystko opisz. Na sześć stóp pergaminu, nie mniej.
Harry tylko trzasnął drzwiami w odpowiedzi.
Nauczył się tej formy konwersacji zapewne od swego partnera.
Severus stosuje zasadę “z uczniami jak z drzwiami, nie trzaśniesz, to się nie zamkną”; Harry’emu tylko trochę się pomyliło.
— Jesteś niemożliwa — zauważył, gdy szli na zaklęcia. — Czy to aż tak łatwo spostrzec, że ja i Severus jesteśmy...
— Severus...? — mruknęła, znów się uśmiechając. — A gdzie podział się tłustowłosy dupek?
Odszedł powiewając szatą, nie zauważyłaś?
Dobra! Nic nie mówiłam! — rzuciła szybko, widząc pojedynczą błyskawicę, przelatującą po skrzydle. — Rozumiem, Harry.
Chłopak odetchnął głęboko. Nie przypuszczał, że niby zabawna kiedyś uwaga o Severusie tak go wkurzy.
Strach gębę otworzyć przy tym Potterze. Potter do parlamentu!
— Przepraszam. Po prostu teraz widzę w nim kogoś innego. Nie patrzę na niego przez pryzmat zniewag, obelg i niesłusznych szlabanów.
Teraz wszystko zrozumiałem, wiem, że zasłużyłem i to było tylko dla mojego dobra!
I zostałem wielkim fanem Dyscypliny Domowej.
— Widzę, że trochę rozmawialiście.
Też.
— Trochę? — chrząknął i uśmiechnął się, a zaraz potem spoważniał. — Co wiesz o zjednoczeniu towarzyszy?
Hm... to taki magiczny odpowiednik partii komunistycznej?
Mnie się to kojarzy z seksem grupowym.
Hermiona potknęła się, słysząc to pytanie.
— Wiedziałam! — krzyknęła, zwracając na siebie uwagę uczniów, krążących po korytarzach.
— Co? — Harry w ogóle nie rozumiał dziś dziewczyny.
Rozglądnęła się na boki i szepnęła do ucha Harry'ego:
— Zrobiliście to, prawda? Złożyliście przysięgę i kochaliście się?
Taaak, Standardowa Opkowa Podmiana Charakteru Hermiony - tym razem nie na mroczną córkę Voldzia, nie na płaczliwą łajzę, lecz na wścibską plotkarę.
Oesuuu, oesuuu, zaraz zacznie wykrzykiwać, że to jest “kawaii”.
E tam, to tylko wrodzona dociekliwość badawczyni.
— Przysięgę? — Harry jak przez mgłę przypomniał sobie słowa Severusa i swoje. — Tak, złożyliśmy przysięgę.
— I?
— Co „i"?
— Połączyłeś się z nim? Kochaliście się?
Ile razy i w jakiej pozycji?
A czy Snape ma dużego? Powiedz, nie bądź taki, wiesz, założyłam się z Ginny...
Zarumieniony jak dojrzały pomidor Harry zdołał tylko kiwnąć głową. Dziewczyna zachichotała.
— W takim razie, Harry, gratuluję. Przepraszam za wcześniejsze insynuacje. Masz teraz towarzysza, a w pewnym sensie męża. Nie będę dopytywać się, kto był dominujący, to nie moja sprawa, [przynajmniej na razie - i tak dość z ciebie wyciągnęłam, jak na jedną rozmowę na szkolnym korytarzu] ale mogę uznać, że obaj jesteście teraz w związku małżeńskim zawartym magicznie.
Małżeństwo od pierwszego włożenia.
Potwierdzenie pewnie dostaniesz wkrótce — wyłuszczyła mu sprawę.
— Potwierdzenie?
— Tak, z Ministerstwa Magii.
Japierdolę... Ministerstwo Magii gorsze od Wielkiego Brata!
Przyleci sowa z niebieską kopertką, po otwarciu której będą wydobywać się dźwięki “Here Comes the Bride”. A jako że dostarczanie korespondencji odbywa się publicznie, podczas śniadania...
Swoją drogą, skoro każdy stosunek seksualny czarodziejów skutkuje automatycznie małżeństwem, to muszą mieć spore problemy z poligamią...
Nie no, pewnie liczy się prawo pierwokupu albo prawo pierwszej nocy albo..., nieważne, w każdym razie kto pierwszy, ten lepszy.
Sugerujesz, ze Snape też był prawiczkiem?
Niekoniecznie, mógł to robić z osobami już zakontraktowanymi.
[Dumbledore wzywa Snape’a na rozmowę i oznajmia, że jeśli Voldemort zażyczy sobie zobaczyć Harry’ego, to Snape ma go przyprowadzić bez żadnego gadania. Następnie obserwujemy nalot sów podczas obiadu - spora część rodziców domaga się odesłania ich dzieci do domu.
Nie pozwolimy na deprawację nieletnich w tej Sodomii i Gomorii!]
Minerwa patrzyła na stół swojego Domu i zastanawiała się, co przyniesie przyszłość dla tej dwójki. Zauważyła znaki na ramieniu Gryfona i miała nadzieję, że wkrótce wyblakną, albo najlepiej znikną. Lily nie nosiła ich zbyt długo po ślubie. Czerwieniła się za każdym razem, gdy pojawiały się na nowo i ktoś to spostrzegł.
Z powyższego fragmentu wnioskuję, że znaki pojawiają się na nowo po każdym stosunku, tak? A zatem Lily niezbyt długo po ślubie przestała sypiać z Jamesem, mam rację?
Biedny James...
Jako przyjaciółka Lily Potter, członkini Zakonu Feniksa, znała pewną tajemnicę tej kobiety, której nikomu innemu nie zdradziła. Lily powierzyła jej ten sekret w tajemnicy przed wszystkimi.
Wszystkimi oprócz Snape’a. Autorka zapomniała, my - nie.
Minerwa do dziś nie rozumiała, dlaczego wygląd Lily nikogo nie dziwił, nawet gdy widziano ją z siostrą, czy z rodzicami. Przecież ona nigdy nie była do nich podobna. Bo jak adoptowane dziecko może być podobne?
Na przykład w wyniku zbiegu okoliczności.
Adoptowane! A już byłam pewna, że pani Evans zdradziła męża z jakimś... khę... aniołem.
Albo albatrosem.
Całkowicie inna postura, usposobienie, no i oczywiście wygląd.
No i te skrzydła.
Ciekawe, czy masturbacja wystarcza, by się schowały.
Ale teraz to już nie ważne. Lily umarła, chroniąc swój skarb, potomka swego niezwykłego rodu.
Yyy... mam rozumieć, że nie poświęciłaby się, gdyby dziecko było zwykłym człowiekiem?
Posiłek dobiegł końca i uczniowie zaczęli opuszczać salę. Ten jeden szczególny Gryfon ociągał się jakby na kogoś czekał. Domyślała się, że chodzi o Severusa. Lily także nie lubiła za długo przebywać z dala od Jamesa. Będzie musiała porozmawiać z Albusem o przeniesieniu Harry'ego do kwater Severusa. W „każdym" sensie byli już małżeństwem, to mogła stwierdzić sama.
Cja. Osobiście dokonała inspekcji zakrwawionych prześcieradeł... e, zaraz, to przecież yaoi!
No nie przesadzaj, policzyła skrzydełka, obejrzała złote szlaczki, to wystarczyło.
Swoją drogą, lamiry mają przerąbane, żadnej intymności, nic nie ukryją przed światem.
Wszystko mi opada. Opiekunka domu spokojnie przyglądająca się “małżeństwu” profesora z uczniem. Nie. To opko jest chore.
Szesnaście lat to wciąż za młody wiek na małżeństwo, ale jeszcze nie tak dawno planowano zaślubiny, gdy dzieci były jeszcze w pieluchach.
Jest różnica między PLANOWANIEM małżeństwa a jego ZAWARCIEM. Nie mówiąc już o skonsumowaniu.
Severus przynajmniej czuł coś do chłopaka. Może początkowo to było trochę nienormalne, wręcz chore, ale przecież się hamował. Poczekał. I gdyby nie ta sprawa z Dursleyami, czekałby nadal.
Aaaa, rozumiem, po torturach u Dursleyów, konieczny był Seks, Który Leczy.
Snape się przestraszył, że się nie załapie.
Może ta jego obsesja nie była naturalna? Może to sama obecność chłopca powodowała, że mistrz eliksirów zachowywał się tak a nie inaczej?
Może miał wrodzone skłonności sadystyczne? A może to przeżycia z lat szkolnych nieodwracalnie skaziły jego charakter? A może po prostu nie umiał wyrażać uczuć?
A może mimo wszystko jednak był zimnym draniem?
Czy pociąg do towarzysza jest dwustronny? Czy obecność tego jednego lamira mogła tak oddziaływać na Severusa?
W sensie, że chuć mu się rzucała na mózg?
I ten, eee... pyłek oczy zasypywał.
Już sama nie wiedziała co myśleć. Ufała jednak Lily oraz Severusowi, a skoro matka zaufała Ślizgonowi i powierzyła mu swoje jedyne dziecko, to ona zrobi to samo, tak jak zresztą obiecała.
[Kolejne zajęcia z eliksirów]
Dzieciaki już czekały. Nikomu by się nie przyznał, ale wręcz uwielbiał widzieć strach w tych oczach, gdy się wyłaniał z ciemności. To był taki zwykły lęk, nie tak jak w lochach Czarnego Panam gdzie przerażenie śmierdziało już z daleka.
Ich lęk był jak ambrozja. Ta niepewność, co on takiego znów zrobi, pachniała lukrecją, miodem i najzwyczajniej słodkością.
Uhm, prawie jak znęcanie się nad kociętami. Urocze.
Że też go nie mdliło od takiego stężenia słodkich woni w kiepsko wentylowanym korytarzu lochów.
— Zapraszam! — warknął standardowo lodowato, jak zawsze miał w zwyczaju.
Wdreptali do klasy niczym małe kurczęta, cicho piszcząc, ale się nie wyłamując.
Autorka przegina. Owszem, Snape mógł budzić strach, ale jakoś ciężko sobie wyobrazić, że banda nastolatków popiskuje wchodząc do sali lekcyjnej.
Zamknął drzwi i... zatrzymał się zaraz za progiem. Zmiana harmonogramu jego zachowań [zamknął drzwi o godzinie 9.02 a nie 9.01 jak zwykle?] wywołała chaos. Cichy chaos.
Znaczy...? Wszyscy zaczęli ganiać po sali z obłędem w oczach, zachowując jednak przy tym całkowite milczenie?
Splótł dłonie z tyłu i zaczął iść wzdłuż ostatnich ławek.
— Ponieważ nasze ostatnie zadanie zostało niewykonane, to może powinniśmy zrobić je dzisiaj? — zaproponował chłodno, zatrzymując się za plecami Pottera.
Chłopak słodko poczerwieniał nawet na karku.
I zaczął przebierać nóżkami z nadmiaru ochoty.
— Jednak pan Potter nie bardzo wykazuje chęć współpracy na oczach całego zgromadzenia swoich fanów, więc wykorzystam część z mojego prywatnego zbioru.
Wiecie co... To jest... obrzydliwe.
Gdy twarz Harry'ego jeszcze bardziej się zarumieniła na widok świetlistej fiolki w jego dłoni, większość dziewcząt w sali zachichotała, od razu pojmując (albo tylko się domyślając) sposób zdobycia jej zawartości.
Snape otworzył fiolkę i potrząsnął nią, a pył ułożył się w świetlisty napis: TAK, PRZELECIAŁEM POTTERA WCZORAJ WIECZOREM!!!
— Cisza! — zagrzmiał. — To nie salon piękności, żeby plotkować. Kilkorgu z was jednak przydałaby się w nim wizyta. — Spojrzał wymownie na Parkinson, na co klasa znów się zaśmiała. Snape krytykujący Ślizgonkę to raczej rzadki fenomen.
Eee... Element Komiczny? *rozgląda się niepewnie*
[...]
Wieczór zapowiadał się tak cicho i błogo.
Siedzenie przed płonącym kominkiem ze szklaneczką Ognistej i dobrą książką było teraz na pierwszym miejscu w moich planach.
Narrator niepostrzeżenie przedzierzgnął się w bohatera opka, widocznie pozazdrościł Severusowi tej idylli.
Nawet Potter, siedzący w drugim fotelu i odrabiający zadanie, był w miarę do przyjęcia.
“W miarę do przyjęcia”? Już nie “chcę twego ciała, duszy i wszystkiego, co mogę ci zabrać”? Cóż, Snape bardzo szybko stracił zainteresowanie Chłopcem, Który Uległ.
Pułapka nie biega za myszą, ot co.
Ale pułapka chociaż serek zawiera. A taki Snape?
Nie chcę wiedzieć, co zawiera Snape.
Jak się porządnie nie myje, to serek też.
Sam się zresztą zgodził na jego wieczorną wizytę. Lamir potrzebował kontaktu z towarzyszem, a on nie miał zamiaru mu go ograniczać.
Wieczór zapowiadał się nawet spokojnie i cicho.
Tak było do czasu, gdy coś zaszurało o drzwi. Potter uniósł głowę znad pergaminu i spojrzał na niego pytająco. Mając ukryte skrzydła nadal wyglądał jak zagubione dziecko.
Matko i córko, szesnastoletni młodzian, nawet po bardzo kiepskich wakacjach, nie wygląda jak dziecko, chyba że nazywa się Justin Bieber.
Te kilka dni pomogły w odzyskaniu przez niego trochę wagi i normalnej barwy, nie był już tak przeraźliwie blady. Mógł pójść o zakład, że wiele wspólnego w odżywianiu się zdrowo miały obie rudawe Gryfonki.
Karmiły go codziennie zjełczałą gramatyką.
Severus odłożył książkę, gdy szuranie się powtórzyło. Wstał i podszedł sprawdzić co wywołuje ten hałas.
Może to Szkrobanie, co uciekło z innego opka?
Z Pilar(ką).
Otworzył drzwi i między nogami przecisnęło mu się czarne jak smoła stworzenie, omal go nie wywracając.
Czarny, skołtuniony pies zatrzymał się na środku i patrzył wyczekująco na Severusa, który zamykał drzwi, aktywując na nowo zaklęcia ochronne i wyciszające. Potem stanął naprzeciw niego. Pies w jednej chwili zmienił się w człowieka.
— Witaj — przywitał się jakby niepewnie Syriusz.
Czuł, że coś jest nie tak. Czuł, że nie powinno go tutaj być. Przerażające podejrzenie zrodziło się w jego głowie i sprawiło, że włosy stanęły mu dęba. Rozejrzał się... Tak! Był w opku!
Po samym jego wyglądzie widać było, że sporo przeszedł. Kołtuny ukrywały smugi krwi i sporą ilość zadrapań.
Skoro ukrywały, to nie było widać.
Huk, upadającego ciężkiego przedmiotu, odwrócił ich uwagę od siebie. Dopiero teraz Black zauważył, że w salonie jest ktoś jeszcze.
— Harry! — Mężczyzna skoczył w stronę zszokowanego jego widokiem chrześniaka. — Och, Harry! Tak bardzo chciałem cię zobaczyć. — Przytulił go mocno.
— Syriuszu! To naprawdę ty? — wyszeptał Harry, nadal nie mogąc uwierzyć w to co widzi. — Przecież wpadłeś za Zasłonę.
— Wydostałem się. Trochę mi to zajęło, ale udało mi się.
Czymże byłby wtórokanon bez zmartwychwstałego Syriusza!
Przywracanie Syriusza do życia rozumiem, bo szkoda, że taka fajna postać została przez Rowling zmarnowana. Niestety, aŁtoreczki ograniczają się do wyciągnięcia Blacka zza zasłony, ale nie mają żadnych pomysłów na jego wykorzystanie.
Hmmm...
W kontekście yaoi to może i lepiej.
Z ponurej sali do Eliksirów pozdrawiają trzy rudawe Gryfonki: Kura, Dzidka i Sineira oraz Murazor, Który Nie Przeżył,
a także Maskotek, skryty za Zasłoną, gdzie pilnie studiuje budowę pułapki na myszy.
I skład serka.
(Murazor jest duchem, to co miał przeżyć, czy nie przeżyć!)