Rokita Polityczna Poprawność to Zbiorowy Rechot Jan Rokita „Zamknąć mi dziób wyrokiem „....” Od jakiegoś czasu zbiorowy rechot zdobył sobie prawo obywatelstwa w polskiej debacie publicznej, szczególnie wtedy gdy zahacza ona o kwestie cnót: np. wiary albo sprawiedliwości. Należę do zwolenników tezy, że do tego nowego „uczestnika” polskiej debaty należy odnosić się w postawie wyprostowanej, bez wrogości, ale też bez schylania się do zbyt niskiego poziomu „.....Co innego tekst Redaktora Ziomeckiego. Po pierwsze, ów Autor to postać szacowna, a każda polemika jest jakimś świadectwem respektu dla przeciwnika. Ale po drugie, Ziomecki najwyraziściej stawia tezę, z którą zgodzić się absolutnie nie sposób.„Problemem jest nie werdykt, ale kara” – twierdzi Autor, odnosząc się do przegranego przeze mnie procesu. Cóż to w istocie znaczy? Że nie można wprawdzie zgodzić się z surowością kary skazującej kogoś za publiczne sformułowanie opinii na „śmierć ekonomiczną”, gdyż takie drakońskie praktyki sądowe mają na celu zastraszenie wszystkich uczestników debaty, czyli pośrednio godzą w zasadę wolności słowa. Ale istota podejścia sądu do kwestii zbrodni stanu wojennego i dyktatury komunistycznej jest właściwa. Jeśli zatem ktoś, nie mając w ręku skazującego wyroku karnego, ośmieli się jeszcze raz wskazać z imienia i nazwiska ludzi odpowiedzialnych za tamte zbrodnie i krytykować fakt ich nierozliczenia w wolnej Polsce, to należy mu zamknąć dziób wyrokiem sądowym, tyle że nie aż tak drakońskim, aby konfiskowano mu pensje przez następnych dwadzieścia lat.”.....”Znam podobne przypadki, gdy jakiś przyzwoity sędzia wydał łagodne co prawda, ale skazujące wyroki na milicjantów bijących aż do śmierci. Wtedy w obronie systemu zaczynał działać Sąd Najwyższy i Rada Państwa. Swoisty fenomen państwa w państwie, jakie stworzył w swoim resorcie Kiszczak w ostatnim dziesięcioleciu komunizmu, jest właśnie tą najbardziej demoniczną stroną ówczesnej politycznej rzeczywistości. „....”Celem jest zamknięcie ust Ten wyrok w sprawie Kornatowski kontra Rokita jest groźny i trzeba zrobić wszystko, ażeby go uchylić. Ale nie dlatego że prowadzi do „śmierci ekonomicznej” Jana Rokity. Owszem, ten aspekt sprawy ma niebłahe znaczenie, jednak przede wszystkim prywatnie – dla mnie. W dziedzinie publicznej ów wyrok jest tak bardzo niebezpieczny, ponieważ jego prawdziwym celem jest zamknięcie ust każdemu, kto by się ośmielił jeszcze żądać imiennej odpowiedzialności konkretnych prokuratorów czy sędziów za bezprawie dyktatury Jaruzelskiego. Utrzymanie się tego wyroku będzie tryumfem korporacji. Sędziowie i prokuratorzy i tak już obronili swoich kolegów przed odpowiedzialnością za to, co wyprawiali w stanie wojennym. Teraz dodatkowo zapewnią im przeprosiny na pierwszych stronach dzienników i ruinę materialną tych, którzy ośmieliliby się nadal uznawać to za jakąś niesprawiedliwość.”.....(źródło)
Hans Bader „ Wówczas narażają się na pozwy, i to nawet wtedy, gdy mówią o kimś bolesną prawdę. Na przykład pewien mężczyzna powiedział o swojej byłej żonie – która zdradzała go z innymi – że jest dziwką. Ta podała go do sądu, bo popsuł jej reputację, i Sąd Najwyższy uznał, że miała do tego praw „.....”Zakres wolności słowa został ograniczony w ciągu ostatnich dwóch dekad. Sąd Najwyższy zezwolił bowiem na pozywanie do sądu pracodawców z powodu tworzenia wrogiego środowiska pracy”...”Dużo mniej wolno też obecnie powiedzieć lub napisać uczniom w szkołach publicznych. W Wisconsin 15-letni chłopak, który napisał w szkolnej gazetce artykuł wyrażający jego sprzeciw wobec prawa do adopcji dzieci przez pary homoseksualne– który opublikowano obok tekstu popierającego adopcje przez gejów – został przez dyrektora szkoły nazwany ignorantem i podżegającym do przemocy chuliganem. Grożono mu nawet zawieszeniem w prawach ucznia. Szkoła przeprosiła zaś wszystkich za opublikowanie takiego tekstu. „....”Czy ta polityczna poprawność nie pozbawi za kilka lat dziennikarza zwykłej gazety prawa do napisania artykułu krytycznego wobec małżeństw gejowskich?
Najpewniej tak. W Nowym Jorku, który jest kuźnią poparcia dla małżeństw gejowskich, prokurator zażądał wprowadzenia zakazu wywieszenia krytycznego wobec homoseksualistów billboardu. „....(więcej )
Sąd Najwyższy USA orzekł, że małżeństwom homoseksualnym mają przysługiwać takie same prawa, jak tradycyjnym. Decyzję Sądu z wielkim zadowoleniem przyjął prezydent Barack Obama „.....”Pierwsze orzeczenie dotyczy kluczowej części przyjętej w 1996 roku ustawy o ochronie małżeństwa (Defense of Marriage Act, DOMA). Definiuje ona małżeństwo wyłącznie jako związek kobiety i mężczyzny, tym samym wstrzymując uznanie w świetle prawa federalnego małżeństw tej samej płci w dziewięciu stanach, gdzie są one legalne (m.in. w Dystrykcie Kolumbii). W rezultacie małżeństwa homoseksualne nie mogły korzystać z różnych przywilejów, np. podatkowych, zdrowotnych i emerytalnych, przysługujących tradycyjnym związkom.Sąd Najwyższy uznał, że rozpatrywane zapisy DOMA są niezgodne z amerykańską konstytucją, ponieważ przeczą zawartej w niej zasadzie zapewniającej wszystkim obywatelom równą ochronę państwa.”.....”Sędziowie SN stosunkiem głosów 5 do 4 uchylili też w środę obowiązujący w Kalifornii zakaz zawierania małżeństw przez pary homoseksualne, wprowadzony w tym stanie w 2008 roku w formie poprawki do konstytucji stanowej (tzw. Proposition 8). Sędziowie SN uznali, że poprawka jest niezgodna z konstytucją USA,”......(źródło )
„Węgierski parlament uchwalił w poniedziałek wywołujące kontrowersjezmiany w konstytucji,które zdaniem krytyków stanowią zagrożenie dla demokracji. Przeciw zmianom, m.in. ograniczeniu kompetencji Trybunału Konstytucyjnego, protestowały m.in. UE i USA.”......”Niemal wszystkie wspomniane zmiany zakwestionował już węgierski Trybunał Konstytucyjny. Deputowani rządzącego Fideszu anulowali jednak jego orzeczenia wydane przed 1 stycznia 2012 roku,wprowadzając do konstytucji zapis,że trybunał nie może powoływać się na precedensy z ostatnich 22 lat i może podejmować decyzje jedynie w sprawach proceduralnych.Zdaniem opozycji oznacza topoważne osłabienie kontrolnych funkcji Trybunału Konstytucyjnego.Ponadto sprawy sądowe mają podlegać powstałemu niedawno Narodowemu Urzędowi Sądownictwa.”. ...(więcej )
The Economist „ Argentyńska reforma sądownictwa upadała „ …..”Kiedy kilka miesięcy temu prezydent Cristina Fernandez ogłosiła sześc ustaw mających zdemokratyzować sądownictwo , podjęła duże ryzyko . Ustawy były konfrontacyjne . Dwie najbardziej kontrowersyjne limitowały blokowanie państwa i zmuszały 12 z 19 radach sędziowskich oskarżanych o mianowanie sędziów powiązanych z partiami politycznymi do bycia wybieranymi przez obywateli wyborach powszechnych .Pomimo intensywnemu lobbingowi opozycji argentyńskie i międzynarodowych organizacji i , takich jak Human Rights Watch i NGO pani Fernandez działała dalej . Przez chwile wydawało się ,że zwycięży . W kwietniu doprowadziła do przepchnięcia wszystkich sześciu ustaw przez Kongres z mała przewaga głosów , bez znaczącej debaty i opóźnień . Ale 11 czerwca szczęście opóźniło panią Fernandez kiedy sędzia federalny wysłuchał apelacji opozycji i organizacji pozarządowych i uznał elekcje prze obywateli za niekonstytucyjne . Rząd natychmiast apelował do Sadu Najwyższego , w którym w ciągu zaledwie kilku dni narady powtórzył wyrok sądu federalnego w głosowaniu sześć do jednego ,że wybór prze obywateli sędziów może zaburzyć równowagę w radach sędziowskich i zagrozić niezależności sędziów .”...'Sąd Najwyższy Argentyny „..Są granice władzy rządu . Jeśli rząd zamierza to zmienić to musi zmienić Konstytucję „....” Zwolennicy reform prezydent Fernandez nazwali wyrok niepoważnym , średniowiecznym i służącym korporacjom . „.....” Prezydent Fernandez powiedziała po wyroku „ Ci ,którzy myślą ,że mogą zatrzymać reformy przez tego typu metody muszą zaakceptować ,że hamowaniem demokracji nie powstrzyma się społeczeństwa .”....” Postępu historii nie da się powstrzymać „.....(źródło )
Lewactwo politycznej poprawności rechocze , kiedy chodzi o etykę i religię. Rokita nazwał eurosocjlistów , lewaków Zbiorowym Rechotem . Zbiorowy Rechot rechocze z Polaków , bo przeniknął , bo kontroluje zdemoralizowane sądownictwo Kaczyński w swoim przemówieniu na Kongresie PiS obiecał skończyć z sytuacjami w których lewackie sądy dokonują linczu ekonomicznego na swoich przeciwnikach politycznych . Przykładem sprawa Ziobry i właśnie Rokity . Kaczyński obiecał „wziąć za pysk „ i prokuraturę i sędziów. W wypadku prokuratury powróci ona w gestie rządu. Rokita z resztą już dawno to przewidział „Rokita kilka dni temu powiedział ,że pomysł rozdzielenie urzędu Prokuratora Generalnego od urzędu Ministra Sprawiedliwości to zły pomysł i że w ciągu najwyżej dwóch lat ten rozdział zostanie zlikwidowany. Argumentował to tym ,że przy najbliższym zbiorowym morderstwie lub gwałcie wyborcy zapytają się rządu co zamierza z tym zrobić. A rząd nie może zrobić nic, bo nie ma zadnej władzy. Gdyby przesłuchania kandydatów na Prokuratora Generalnego były upublicznione i transmitowane może dowiedzielibyśmy się więcej o różnych rzeczach, które ujawnili kandydaci : o koteriach w prokuraturze, braku kompetencji oraz o istnieniu podziemia decyzyjnego . „....(więcej )
Lewactwo , wyznawcy politycznej poprawności i najzwyklejsza obca agentura zinfiltrowała i przeniknęła do sądów , a w szczególności do sądów konstytucyjnych. W Europie jedynie niemiecki Trybunał Konstytucyjny działa w interesie kraju. Na Węgrzech Trybunał Konstytucyjny wspierał obcych lichwiarzy i obce koncerny i rabunek ekonomiczny Węgrów . Dopiero zmiana konstytucji ukróciła eurosocjalistów w togach Węgrzy zakazali Trybunałowi Konstytucyjnemu stanowienia prawa. Ma on tylko orzekać o poprawności procedury. W USA lewactwo próbuje dzięki zawłaszczeniu sobie przez Sąd Najwyższy USA dyktatorskiej władzy ustawodawczej ujeździć Amerykanów. Usiłuje zablokować rozwój demokracji bezpośredniej . Amerykanie w referendach odrzucają patologiczną homoseksualizację Ameryki , a lewactwo kontrolując Sąd Najwyższy gra im na nosie Warto przyjrzeć się próbie Argentyny oczyszczenia ich sądownictwa z szumowin , lewaków i fanatyków politycznej poprawności . Prezydenty Fernandez doprowadził do uchwalenia ustaw , dzięki którym obywatele przejma kontrolę nad trzecią władzą. Na razie lewactwo , które najpierw doprowadziło do demoralizacji , a następnie przejęło kontrole nad patologiczna korporacją sędziowską zablokowało to ,ale we wszystkich krajach problem lewackich , terroryzujących ludzi sadów narasta.. Teraz oddam głos Bugajowi , który poruszył patologiczny problem Polski jakim jest Trybunał Konstytucyjny . Parę myśli Ryszarda Bugaja opisujących patologię Trybunału Konstytucyjnego z jego artykułu w Rzeczpospolitej pod tytułem „Trybunał Konstytucyjny , czyli trzecia izba parlamentu„Obecne uregulowanie jest kuriozalne i czyni z TK trzecią izbę parlamentu pochodzącą nie z wyborów powszechnych, ale wyłanianą przez grupę dominującą w politycznym establishmencie. „...” Wszystko zależy od tego, jakie poglądy ma większość sędziów, bo pytanie, czy dany przepis jest zgodny z konstytucją, Trybunał rozstrzyga większością głosów. „Prawda” ustalana jest w głosowaniu – pisze publicysta i ekonomista „...”Ważne jest natomiast, kto zasiada w Trybunale. Ściślej biorąc, wszystko zależy od tego, jakie poglądy ma większość sędziów (nieraz bardzo nieznaczna), bo pytanie, czy dany przepis jest zgodny z konstytucją, Trybunał rozstrzyga większością głosów. „Prawda" ustalana jest w głosowaniu, a sędziowie wyłaniani są przez ciała polityczne. „...”Już nieraz, zapoznając się z orzeczeniami Trybunału (osobliwie w sprawie komercyjnego kształcenia w publicznych szkołach wyższych i „w sprawie lustracji"), przecierałem oczy i zastanawiałem się: czy głosując za konstytucją, byłem w pełni władz umysłowych. Jedno jest pewne: gdyby ktoś zapytał mnie wtedy, czy dopuszczam możliwość, że na podstawie tego dokumentu zalegalizowana zostanie np. praktycznie nieograniczona odpłatność za studia, tobym go wyśmiał. „....”Zresztą stają się nimi nieraz osoby po długiej karierze politycznej (np. Jerzy Ciemniewski i Janusz Niemcewicz z UW lub Marek Mazurkiewicz z SLD). Mają oni nieraz możliwość odkręcić rozstrzygnięcia, które nie były po ich myśli, gdy głosowali jako posłowie lub senatorowie. Mam wrażenie, że niektórzy tej pokusie ulegają. „...(więcej )
Marek Mojsiewicz
Emerytury SB, a zwykłych Polaków Komunistyczni dygnitarze, byli esbecy, którzy służyli totalitarnemu komunistycznemu systemowi dostają co miesiąc kilka tysięcy złotych emerytury. Innym mieszańcom Polski, którzy całe życie ciężko pracowali, wystarcza na wegetację, a nie życie – informuje fakt.pl i porównuje emerytury funkcjonariuszy PRL z innymi. Nie dzieje się krzywda Adamowi Pietruszce, zabójcy księdza Jerzego Popiełuszki. Esbek bierze 3900 złotych emerytury. Wojciech Jaruzelski, choć doprowadził do stanu wojennego również ma spokojną jesień życia. Zupełnie inaczej wygląda starość zwykłych Polaków. Dla przykładu Teresie Bielińskiej z Wrocławia musi wystarczyć 1200 złotych! Utrzymuje siebie, dom i jeszcze pomaga 42-letniej córce, chorej na padaczkę.
– To straszne stawać przed dylematem, czy kupić córce buty czy jednak jedzenie. O wakacjach, czy wypoczynku możemy zapomnieć – mówi “Faktowi”.
“Fakt” w swojej publikacji porównuje emerytury byłych partyjnych dygnitarzy, polityków i “zwykłych: Polaków:
Jerzy Urban (78 l.) 4700 zł z Konstancina-Jeziornej, były rzecznik komunistycznego rządu
Lech Wałęsa (70 l.) 4400 zł z Gdańska, elektryk, były prezydent
Kazimierz Kutz (82 l.) 5100 zł z Katowic, reżyser
Wojciech Fortuna (59 l.) 2483 zł z Zakopanego,skoczek narciarski, taksówkarz
Beata Tyszkiewicz (73 l.) 1100 zł z Warszawy, aktorka
Wojciech Jaruzelski (89 l.) 6000 zł z Warszawy, komunistyczny przywódca, generał
Stanisław Kalemba (65 l.) 4200 zł z Piekar, minister rolnictwa, polityk PSL
Krystyna Łybacka (67 l.) 4600 zł wykładowca akademicki, posłanka SLD
Józef Zych (75 l.) 4800 zł polityk PSL
Adam Pietruszka (72 l.) 3900 zł ze Szczecina, funkcjonariusz Służby Bezpieczeństwa
Stefan Niesiołowski (69 l.) 4900 zł poseł PO
Leszek Miller (66 l.) 3600 zł z Żyrardowa, poseł SLD
Helena Szczygieł (82 l.) 1300 zł z Sosnowca, pracownica w wytworni maszyn
Lech Sas (65 l.) 2000 zł z Sosnowca, górnik
Maria Medyńska (81 l.) 1300 zł z Wrocławia, pracowała w spółdzielni mieszkaniowej
Franciszek Rzeźnik (85 l.) 1800 zł z Wrocławia, inżynier
Maria Kościelniak (75 l.) 1352 zł z Krakowa, krawcowa
Barbara Świątek (78 l.) 1300 zł z Krakowa, sekretarka w przychodni
fakt.pl, niezalezna.pl
Stanisław Michalkiewicz: W rzeczywistości podstawionej- Że choroba jest powszechna, to się wydało w związku z prośbą o azyl polityczny, jaką Snowden złożył w kilku krajach pyszniących się demokracją i umiłowaniem wolności. Okazało sie, że to blaga, że żaden z tych pożal się Boże, "rządów" nie odważył się postawić amerykańskim tajniakom - pisze Stanisław Michalkiewicz. No i wyszło szydło z worka. Jakże tu nie poddawać się teoriom spiskowym, kiedy okazuje się, że ta cała demokracja to jeden Scheiss, w którym na podobieństwo muszych larw, roją się tajniacy? Po ucieczce Edwarda Snowdena wydało się, co ze Stanów Zjednoczonych zrobił w ciągu zaledwie 12 lat Żyd Michał nomen omen Chertoff. Pod pretekstem "walki z terroryzmem" przy pomocy Patriot Act nie tylko uczynił z tego ongiś wolnego kraju państwo policyjne, ale wykorzystując amerykańską potęgę obchlustał tajniaczym Scheissem połowę świata. Co tu dużo gadać; cesarz Klaudiusz miał sporo racji, już w 40 roku po Chrystusie wytykając Żydom aleksandryjskim, że "szerzą jakąś powszechną chorobę świata cywilizowanego" - o czym Swetoniusz Trankwillus wspomina w "Żywotach Cezarów". Że choroba jest powszechna, to się wydało w związku z prośbą o azyl polityczny, jaką Snowden złożył w kilku krajach pyszniących się demokracją i umiłowaniem wolności. Okazało sie, że to blaga, że żaden z tych pożal się Boże, "rządów" nie odważył się postawić amerykańskim tajniakom. Jakże zresztą miałby się im postawić, kiedy ci wszyscy Umiłowani Przywódcy to tylko marionetki, wprawiane w ruch przez miejscowych tajniaków, którzy wspólnie tworzą tajniaczy internacjonał, znacznie potężniejszy od wszystkich międzynarodówek komunistycznych. Gdzieżby tam pozwolili wydrzeć sobie możliwość dymania "suwerenów", którzy myślą, że jak mogą powybierać sobie tych wszystkich prezydentów i innych dygnitarzy, to są ogromnie ważni i pełnomocni. Tymczasem tajniacy obracają ich, jak chcą, grabiąc z forsy w biały dzień do spółki z banksterami - a niezależne media głównego nurtu, poobsadzane przez konfidentów, czuwają, by nikt się nie zorientował, że żyje w rzeczywistości podstawionej. Edward Snowden poprosił też o azyl polityczny w Polsce, ale książę na "strefie zdekomunizowanej" w Chobielinie, czyli minister Radosław Sikorski mu odmówił. Gdzieżby tam szpaczkujący na Twitterze "Szpak" ("szpaczkujesz, nie czujesz, śmierć jak kot, spadnie w lot" - ostrzegał ksiądz Baka w "Uwagach o śmierci niechybnej") ośmielił się podskoczyć tajniakom, nawet tubylczym, a cóż dopiero - amerykańskim! Jużci, miał wiele racji Boy-Żeleński pisząc, że "gdy się człowiek robi starszy, wszystko w nim po trochu parszy". W przypadku pana ministra Sikorskiego sprawdza się to co do joty. Jeszcze w 1990 roku był zupełnie normalny, a teraz - szkoda mówić! Jestem pewien, że nawet nie zdaje sobie sprawy z własnej śmieszności, kiedy razem z tym całym swoim premierem Tuskiem groźnie kiwa palcem w bucie, że będzie "domagać się" od Amerykanów "wyjaśnień". Wyjaśnią mu na pewno - aż zobaczy wszystkie gwiazdy. No a my przyjmijmy do wiadomości, że jak mamy w mieszkaniu telefon komórkowy, telewizor i komputer, to mamy trzech szpiegów - nie licząc oczywiście konfidentów którejś z siedmiu tajnych służb, co to mogą być na nas "zadaniowani" - a jak mogą być, to pewnie i są. Stanisław Michalkiewicz
Oddychamy wszystkimi płucami naraz Kiedy Izaak Hersz, szef Grupy Bojowej Socjalistów-Rewolucjonistów nakazał wykonać wyrok śmierci na Oberprokuratorze Najświętszego Synodu Konstantym Pobiedonoscewie, wkrótce nadarzyła się okazja do przeprowadzenia zamachu. Pobiedonoscew uczestniczył bowiem w pogrzebie zamordowanego w następstwie zamachu ministra spraw wewnętrznych Sipiagina. Na cmentarzu było mnóstwo żałobników, więc zamachowcy bez trudu ukryli się w tłumie i umiejętnie manewrując zbliżyli się do swojej ofiary, stojącej pod jakimś drzewem. I gdy już-już mieli go zastrzelić, nagle starzec - bo Pobiedonoscew był starcem - rozkaszlał się przeraźliwie, zaczął wycharkiwać z siebie flegmę, a na dodatek z nosa zwisała mu kapka. Ten widok i te ohydne odgłosy wprawiły zamachowców w takie obrzydzenie, że odstąpili od zamachu w przekonaniu, iż taka gnida nie warta jest kuli. Nawiasem mówiąc, po aresztowaniu Hersza, zwanego również "Gierszunim", kierownictwo Grupy Bojowej Socjalistów-Rewolucjonistów objął Jewno Azef, agent Ochrany, patronujący z piekła wszystkim prowokatorom. Podobne uczucie fizycznego i moralnego wstrętu wzbudził we mnie widok profesora Zygmunta Baumana wycierającego sobie wzruszeniowe kapki z nosa nieświeżą chustką - ale jeszcze większe obrzydzenie poczułem na widok czołobitności, z jaką prezydent Wrocławia Rafał Dutkiewicz witał go przed wykładem. Ponieważ pan prezydent Dutkiewicz i jako prezydent i jako uczestnik słynnego „układu wrocławskiego”, o którym tak szeroko opowiada Grzegorz Braun, coś tam musi wiedzieć o aktualnych mądrościach etapu, to w świetle tego łatwiej zrozumieć, że w osobie prof. Baumana, komunisty, politruka kabewiaków i konfidenta Informacji Wojskowej dzisiaj rehabilituje komunę i komunistycznych zbrodniarzy. Skoro tak, to tylko patrzeć, jak doczekamy się rehabilitacji i fetowania zbrodniarzy „nazistowskich”. Upływ czasu wprawdzie temu nie sprzyja, ale jeśli prawdą jest, że w niemieckim konsulacie we Wrocławiu pracuje 600, czy nawet 700 urzędników, to może wyszukają jakiegoś „nazistowskiego” naukowca, który za policyjną tyralierą wygłosiłby wykład na tamtejszym Uniwersytecie - a jakby się nie udało, to zawsze przodujący w pracy operacyjnej oraz wyszkoleniu bojowym i politycznym pracownik nauki mógłby wykład odczytać z papierów pośmiertnych. Niechże nic nie zostanie uronione z historycznej spuścizny, niechże zjednoczona Europa głęboko oddycha obydwoma płucami, a nie dychawicznie posapuje jednym! Ale nigdy nie wiadomo, w jaki sposób spełniają się życzenia. Na przykład żydowscy parlamentarzyści w okresie Sejmu Ustawodawczego postulowali, by skupiska ludności żydowskiej w polskich miastach miały status eksterytorialny. Konstytucja marcowa z 1921 roku stanęła jednak na stanowisku unitarnego charakteru państwa i dopiero Niemcy spełnili tamto życzenie, tworząc w miastach getta, które miały własną, odrębną od polskiej, administrację i nawet własną policję. Toteż z pewną rezerwą odnotowuję gorące deklaracje pojednawcze, jakie pojawiają się z okazji 70 rocznicy ludobójstwa Polaków, dokonanego na Kresach Południowo-Wschodnich przez UPA. Sejm na razie nie zdobył się na żadną deklarację, bo Zasrancen liczą, że jeśli „zamilczą roztropnie”, to uda im się dzięki temu uzyskać „sukces” podczas jesiennej edycji „Partnerstwa Wschodniego”, w ramach którego, z łaski Naszej Złotej pani Anieli, litewscy nacjonałowie już ostentacyjnie sekują Polaków. Senat wydusił z siebie sformułowanie o „czystce etnicznej mającej znamiona ludobójstwa”, ale mimo tej ostrożności ukraińska Swoboda uznała je za dowód polskiej „ksenofobii i szowinizmu”, podyktowanych intencją „zaprzeczenia Ukraińcom prawa walki z okupantami”. A ponieważ Światowy Związek Ukraińców w deklaracji 2006 roku mianem „ukraińskiego terytorium etnicznego” określił województwo podkarpackie oraz część małopolskiego i lubelskiego, to od razu widać, że przed „pojednaniem” otwierają się przepastne wyżyny. Tylu okupantów do zwalczenia! A właśnie i Episkopat ogłosił, że wspólna deklaracja pojednawcza zostanie podpisana 28 czerwca przez Arcybiskupa Większego Kijowsko-Halickiego Światosława Szewczuka, Metropolitę Kijowskiego z Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego, Arcybiskupa Józefa Michalika, Metropolitę Przemyskiego obrządku łacińskiego i Przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski oraz Arcybiskupa Mieczysława Mokrzyckiego, Metropolitę Lwowskiego obrządku łacińskiego, Przewodniczącego Konferencji Episkopatu Rzymskokatolickiego Ukrainy. Kiedy to piszę, tekst Deklaracji nie jest jeszcze ujawniony, ale wiemy już, ze ma być ona oparta „na gruncie prawdy”, co jest o tyle frapujące, że jej autorzy jednocześnie zachęcają naukowców polskich i ukraińskich „do dalszego szukania prawdy”. Skoro dopiero „szukają”, to skąd wiadomo, że Deklaracja jest oparta „na gruncie prawdy” już teraz? Jedynym wyjaśnieniem, jakie przychodzi mi do głowy, to „prawda etapu” - na co zresztą pośrednio wskazał JE abp Józef Michalik przy okazji podpisania w ubiegłym roku deklaracji o pojednaniu polsko-rosyjskim z Metropolitą Cyrylem, że „na tym etapie nie mogliśmy tego nie uczynić”. Skoro już są jakieś „etapy” to prawdopodobnie muszą też towarzyszyć im jakieś prawdy - ale na użytek etapów które nadejdą, historycy mają wyszukać prawdy odpowiedniejsze. Słowem - oddychamy wszystkimi płucami naraz - i żebyśmy się tylko nie zachłysnęli od nadmiaru powietrza. W takiej sytuacji jedno jest pewne - że nie będziemy się nudzili, bo czeka nas wiele niespodzianek, nie tylko w znaczeniu wydarzeń bieżących, ale również - niespodzianek intelektualnych. Stanisław Michalkiewicz
Demoliberalna kasta zmarnowała 130 miliardów złotych w ciągu 10 lat! „Tanie państwo”, „rewolucja moralna”, „patriotyczne” frazesy, te same slogany i zaklęcia od lat. Jak informuje portal Wirtualna Polska, powołując się na raporty Najwyższej Izby Kontroli, finansowa skala nieprawidłowości w finansach publicznych zamknęła się kwotą 18,7 miliarda złotych. Tak dużych strat pieniędzy podatników i błędów w ich wydawaniu kontrolerzy nie wykryli nigdy wcześniej. Były one rezultatem wydawania środków niezgodnie z prawem, niegospodarności, zawyżonych cen zakupów państwowych i błędów księgowych. Obrazowo rzecz biorąc kwota 18,7 miliardów to więcej niż budżet Warszawy lub równowartość podatków PIT, CIT, VAT i akcyzy płaconych przez ponad 1,9 mln statystycznych Polaków przez cały 2012 rok. Absurdalne projekty naukowe, niepotrzebne usługi doradcze, organizowanie konferencji i inne „reprezentacyjne” wydatki w państwowych spółkach, dziurawy system ubezpieczeń społecznych etc. etc. – w ten właśnie sposób w ciągu 10 lat państwo popełniło błędy lub zmarnowało 129 mld zł z pieniędzy podatników i to tylko w instytucjach, które zostały sprawdzone przez Najwyższą Izbę Kontroli. Pełną skalę nieprawidłowości trudno oszacować, zapewne jest to wielokrotność tej sumy. Jak wyglądało marnotrawstwo w podziale na lata?
2002 – 2,9 mld; 2003 – 4,6 mld; 2004 – 4,7 mld; 2005 – 18,3 mld; 2006 – 10,1 mld; 2007 – 8,3 mld; 2008 – 16,8 mld; 2009 – 15,8 mld; 2010 – 14,5 mld; 2011 – 14,2 mld; 2012 – 18,7 mld. Wychodzi na to, że najmniej zmarnowali postkomuniści…..
Czy ktoś poniósł jakieś konsekwencje? Wolne żarty, żyjemy w demoliberalnej III/IV RP, gdzie biurokraci ścigają sprzedające pietruszkę staruszki. Większość zgłaszanych przez NIK przestępstw nie ma żadnych konsekwencji, w jednostkowych przypadkach zapadały śmieszne kary. Okupacyjny reżim śmieje się w twarz Polakom. Do tego wykrytego przez NIK marnotrawstwa dodajmy ciągły rozrost biurokracji, która w znakomitej większości jest bezproduktywna. Liczba urzędników w Polsce w okresie ostatniego ćwierćwiecza wzrosła prawie trzykrotnie. W tym czasie liczba mieszkańców Polski wzrosła o niecały 1% (1988 – 37,9 mln, 2010 – 38,2 mln) a liczba zatrudnionych poza sferą budżetową wzrosła o 9% (2002 – 11,1 mln, 2010 – 12,2 mln). Te oficjalne dane mówią o urzędniczej armii w liczbie 500 000. Statystyki obejmujące osoby zatrudnione przez jednostki administracji na podstawie zlecenia lub umowy o dzieło mówią o blisko 1 000 000. Wydatki tylko na administrację centralną w latach 2008 – 2012 wzrosły o 10,6 mld zł. Szacuje się, że koszty działania administracji państwowej wynoszą ok. 7% PKB Polski, a to ponad 100 mld zł rocznie. Przy tym „czysta biurokracja”, czyli taka, która nie służy niczemu, a raczej utrudnia życie, to koszt ok. 40 mld zł rocznie! Na koniec sprawa finansowania przez podatników narzędzi demoliberalnego reżimu – partii politycznych, które w gruncie rzeczy różnią się w sprawach drugo- i trzeciorzędnych. Za „przyjemność” okradania nas i niszczenia przyszłości narodu płacimy rocznie rządzącym i tzw. opozycji ponad 100 milionów złotych rocznie, czyli przez 10 lat kosztowało to Polaków ponad 1 miliard złotych. Gigantyczne pieniądze na ubrania dla rodziny premiera lub ochronę prezesa ugrupowania paranoików, którym wmówiono, że Polska utraciła niepodległość w 2007 roku. W sytuacji, gdy państwo pomimo rosnącego fiskalizmu jest niewydolne i nie spełnia swoich funkcji, generując kolejne fale emigracji, demoliberalna mafia obrzucająca się na potrzeby gawiedzi w mediach błotem (pozorny spór), jednomyślnie wydaje kolejne miliardy na wojny w interesie międzynarodowych lobbies i osi Waszyngton-Tel Awiw. Takich przykładów można wymieniać wiele, niestety w społeczeństwie spektaklu z trudem przebijają się one do świadomości. Poddawać się jednak nie można. Nasi oponenci często zarzucają nam, iż nie zajmujemy się sprawami „ważnymi”. Jeśli to nie jest sprawa ważna, to w takim razie co nią jest? WT
04/07/2013 Ministerstwo Segregowania Śmieci - powinno powstać jak najszybciej, żeby jakoś uporać się z ustawą śmieciową, która weszła w życie 1 lipca 2013 roku. Żeby rozwiązać jakiś problem, który generuje socjalizm śmieciowy i biurokratyczny, najpierw oczywiście trzeba problem stworzyć- a potem dopiero go rozwiązywać . Nigdy odwrotnie. I tu przy okazji rada: nie rozwiązywać problemu jak nie ma problemu. Platforma Obywatelska to jest najlepsza partia, która rządziła i rządzi Polską z tych okrągłostołowych , które rządzą dopiero od 24 lat. Strach się bać co będzie z Polską jak jeszcze porządzą z lat dwadzieścia .. Nie dość, że oddali naszą suwerenność za posady w Unii Europejskiej – to jeszcze zaplątają nas w sterty śmieci, tak jak zrobili to ze śmieciowymi przepisami, których mamy zatrzęsienie. I niektóre wzajemnie sprzeczne.. Nie dość, że toniemy w śmieciach przepisów- to jeszcze dojdzie potop śmieciowy.. Ciekawi mnie – jak oni wykonują te sprzeczne przepisy? Może przy okazji powołania Ministerstwa Segregowania Śmieci powołać Krajowy Instytut Analizy Wykonywania Sprzecznych Przepisów- imienia oczywiście- Nikodema Dyzmy. ”Gdybyśmy mieli w kraju więcej takich ludzi jak pan Nikodem Dyzma, to inaczej byśmy stali. Potrzeba ludzi silnych”- twierdził jedne z bohaterów tej wspaniałej powieści opisującej socjalizm przedwojenny. Czas na powieść opisującą socjalizm obecny.. Nie wiem, czy sprawy śmieciowe nie spowodują, że „ obywatele”- niewolnicy w końcu się obudzą z letargu, do tej pory się przyglądając co inni” obywatele” wyprawią z jego państwem. Nie ma normalnej decyzji nad którą można byłoby zakrzyknąć:” No nareszcie!”. Tak jak ten psychiatra, do którego przeszedł pan Michał Wiśniewski z Dodą i Nergalem- trzymając się za ręce. Bo nie wiem czy Państwo wiecie, że w Klwowie, niedaleko Potworowa, a ten jest niedaleko Radomia, a Radom niedaleko Warszawy- mieszkańcy protestują przeciwko obecności Doroty Rabczewskiej w ich miejscowości, w której odbywać się będzie coroczne „Święto Papryki”. I podczas tego „święta” pani Doda będzie darła biblię, pardon- oczywiście to pan Nergal pseudonim- Adam Darski- będzie darł biblię, ale nie w Klwowie, ale w Gdyni, bo sąd go uniewinnił od poprzedniego darcia…. Może dalej drzeć w Gdyni. Ale Koranu i Talmudu- drzeć nie wolno. Taki jest rozkaz.. Zresztą niechby spróbował.. Muzułmanie wrzuciliby mu granat za koszulę, a Żydzi- co najmniej obrzezali. Podczas procesu obrzezywania może trafić się pomyłka.. Zresztą czy Lucyferowi potrzebne są jaja?. Pani Doda, którą mój ulubiony dziennikarz państwowego radia, pan redaktor Roman Czejarek nazywa” Dorotą”, będzie śpiewała i tańczyła w obrządku satanistycznym: jakieś rogi , palące się koła, satanistyczne znaki- to wszystko potrzebne jest mieszkańcom Klwowa- jak psu piąta noga, albo jak jeszcze jedna dziura w moście. Wiem, bo bywam w Klwowie raz w tygodniu od kilkunastu lat. I protestują przeciwko Dodzie zbierając podpisy do władz, żeby się władza wycofała z tego pomysłu.. Można przecież zaprosić kogoś innego, a nie akurat Dodę?.. Chyba, że wójt Klwowa , pan Piotr Papis, bardzo lubi satanistyczne popisy pani Dody i ma dużo pieniędzy podatników klwowskich- i żona o tym nie wie. A żyje w środowisku katolickim, a jeszcze nie satanistycznym.. W 2005 roku, podczas sporządzania rankingu ”Samorządowych Liderów Funduszy Strukturalnych” gmina Klwów zajęła 1317 miejsce na 1591 startujących gmin.. To dobrze o niej świadczy: wójt nie preferuje żebractwa, Ciekawe, czy pani Doda- „Dorota”- jak ją nazywa pieszczotliwie jej przyjaciel pan redaktor Roman Czejarek- segreguje śmieci? A powinna- bo najbardziej zaśmieca nasze życie, nawet gdy nie naprała się ziołami.. Może by dziennikarze sprawdzili co wyrzuca do śmieci pani Doda, tak jak to zrobili z wiceministrem ochrony środowiska, panem…. NO właśnie- jak on się nazywa. Nie pamiętam nazwiska bo tak szybko się zmieniają.. Co jeden posiedzi- zaraz odchodzi zabierając ze sobą odprawę. I następny! Do koryta! „ Kochajmy ludzi bo tak szybko odchodzą” twierdził ksiądz Twardowski, którego – wbrew jego woli- pochowano w Świątyni Opatrzności Bożej.. Dlaczego nie chciał w tej masońskiej „ świątyni”? Wolał u siebie na wsi.. Ale pochowali nie szanując woli zmarłego.. Ale ja nie kocham wszystkich ludzi.. A za co mam ich kochać? Gdy budują dla mnie piekło na Ziemi..? Wiceminister propaguje segregowanie śmieci, choć to zupełny idiotyzm, żeby miliony ludzi przymuszać do mycia słoików po musztardzie, po oleju czy po majonezie. Sam wiceminister tego nie robi, bo nie jest idiotą, żeby swoje życie- gdy istnieje już dawno podział pracy – sprowadzać do mysia słoików po musztardzie. Sam wrzuca normalnie do jednego pojemnika. Ale propaguje nienormalność, za którą mu państwo zapłaciło. Sam nie- ale inni- tak! Najgorzej będzie z myciem puszek po rybach i puszek konserwowych. Jak się zaczną zmasowane kontrole słoików, puszek czy butelek w śmietnikach. Jak zaczną pisać protokoły, ci z Inspekcji Puszek po Śledziach, czy z Państwowej Inspekcji Słoików po Musztardzie i Majonezie. Na razie będzie to jedna Inspekcja, pod jednym kierownictwem- ale po reformie następców profesora Buzka– będą dwie.. Prokuratura będzie miała wiele do roboty- a i tak już się nie wyrabia w ściganiu „przestępców”. Statystyki co prawda poprawiły się jej, gdy ścigała chłopów pańszczyźnianych socjalizmu jeżdżących na pijanych rowerach.. i do tego po pijanemu.. Pozabierali rowery- i spokój! Kto się w tym wszystkim połapie jak ta styropianowa banda nadal pozostanie przy władzy i będzie wykonywać te wszystkie nonsensy płynące z socjalistycznej Unii Europejskiej? Setki tysięcy pojemników w różnych kolorach- to wielkie marnotrawstwo. I będzie trzeba dostawić pojemniki dla tych, którzy segregować jeszcze nie muszą, bo nie chcą, i mają jeszcze wybór. Dopóki wyboru nie zlikwidują Wszyscy ci, którzy segregowanie zadekretowali, będą monitorowani.. Przez Krajową Inspekcję Pojemników na Śmieci Sortowane.. A wrzucają! Cwaniacy! Nie chcą płacić za sortowanie, ale chcą korzystać ze śmieci już posortowanych.. Nie ma tak! Dali ci jazda.- do pojemników już posegregowanych. Tylko co zrobią niewidomi i daltoniści? Czerwony, zielony, czarny.. I jeszcze dostawią pojemnik dla niesegregujacych.. Nie będzie się można przecisnąć. To wszystko przez reżysera Krzysztofa Kieślowskiego- to on wymyślił te trzy kolory. Dobrze, że nie wymyślił więcej. Na przykład dwunastu ! Ci co będą chcieli wrzucać do pojemników opłaconych w ramach segregacji śmieci, a nie dostali ulgi za segregację , będą musieli wrzucać śmieci w….nocy(????) Póki nie ma dodatkowego pojemnika. Najlepiej nad ranem, bo wtedy jeszcze służby śpią- dopóki oczywiście nie ma jeszcze monitoringu śmieciowego. Jak będzie monitoring- umarł w butach. Już nic się nie da.. I jeszcze jak się ma nieprzyjacielskiego sąsiada., który doniesie w dobrej wierze..(???) Ja jeszcze pamiętam „ tankowanie nocą”- benzyny, za poprzedniej komuny.. To znaczy, ja nie tankowałem- ale z opowieści, i piosenki pana Piotra Frączewskiego, który teraz wcielił się w rolę naganiacza naiwnych do banku.. Bierze za to pieniądze, a ludzie myślą, że on też pożycza w tym banku, tak jak wiceminister ochrony środowiska, który wszystkie śmieci wrzuca do jednego pojemnika. „ Dziennikarze” sprawdzili- zgadza się! Do jednego pojemnika! On też robi odwrotnie niż mówi.. Frączewski zagania do banku i nie pożycza, bo przecież nie jest głupi,. a minister zagania do sortowania, a sam nie sortuje- bo przecież nie jest idiotą. Ale z nas robią idiotów! A swoją drogą to wielki skandal, żeby wrzucać śmieci do jednego pojemnika.. Żarówka obok nieumytego słoika z dżemu, obok papier, na którym minister zapisał ile za tę głupotę zarobił, do tego niemyty słoik po musztardzie, butelka po oleju, z której jeszcze kapie olej, i puszka po sardynkach.. Ojjjj.. Jak te biedne sardynki muszą cierpieć! Gdzie obrońcy praw sardynek! i może jeszcze jakiś pet po papierosie, obok skórki po bananie.. Jak można tak bezuczuciowo obdzierać banana ze skóry.. Nie! Nie podoba mi się to! Wprowadzić pojemniki od wszystkiego. Wszystko osobno.. Albo…(????) zobowiązać użytkowników do zjadania śmieci.. Nareszcie problem by zniknął! Tylko czy użytkownicy przeżyją(????) Precz z komuną! WJR
Rostowski to groźny faszystowski polityczny przestępca Jarosław Królak „Ministerstwo Finansów chce, by kontrolerzy mogli odwiedzać domy podatników. Kto nie wpuści skarbówki, może zapłacić karę.”......”Resort kierowany przez Jacka Rostowskiego sprawdza, jak daleko może się posunąć w zwiększaniu uprawnień służb fiskalnych. Ministerstwu Finansów (MF) nie wystarcza pełny dostęp do kont bankowych Polaków i możliwość ich swobodnego blokowania. Chce zapewnić kontroli skarbowej prawo do sprawdzania posesji, domów, mieszkań i garaży.— Proponuje się umożliwienie organom podatkowym, za zgodą podatnika, przeprowadzanie oględzin w ramach czynności sprawdzających dotyczących przedmiotu opodatkowania. Szybka reakcja przyczyni się do bieżącego wyjaśniania wątpliwych kwestii i ograniczenia zaniżania podstawy opodatkowania”.....(źródło)
„Jan Gródek to kolejna ofiara „przyjaznego” firmom państwa. Rolnik spod Jeleniej Góry popełnił samobójstwo doprowadzony do rozpaczy kontrolą fiskusa. „.....”Cios przychodzi w najbardziej gorącym okresie w gospodarstwie. UKS wyczyścił ojcu konta i zabezpieczył się na 7 gruntach i kilku ruchomościach. Mimo tego sprawa błyskawicznie trafiła do komornika. Zajęcie całej gotówki to był wyrok na gospodarstwo rolne przed okresem zbiorów – mówi nam Patryk. Jego zdaniem to urzędnicy doprowadzili ojca do samobójstwa. – Został potraktowany jak złodziej. Od czasu rozpoczęcia sporu z dnia na dzień gasł, aż w końcu nie wytrzymał „....(źródło )
Michalkiewicza „Przeciwnie – w ciągu ostatnich 20 lat poziom zagenturyzowania tego sektora musiał wzrosnąć choćby z tego powodu, że każda spośród 7 oficjalnie istniejących w naszym nieszczęśliwym kraju tajnych służb (CBŚ, CBA, ABW, Agencja Wywiadu, Służba Wywiadu Wojskowego, Służba Kontrwywiadu Wojskowego – pod którymi to kryptonimami prowadzą życie po życiu Wojskowe Służby Informacyjne , no i wywiad skarbowy) musiała zwerbować sobie właśnie tutaj swoja agenturę – na wszelki wypadek„ „....(więcej)
Prokurator generalny USA Eric Holder ogłosił wszczęcie śledztwa, żeby ustalić, czy amerykański urząd podatkowy (IRS) złamał prawo, poddając specjalnym kontrolom grupy konserwatywne, w tym te związane z Tea Party „...Dodatkowej kontroli IRS miały też podlegać te organizacje pozarządowe, które krytykowały rząd za nadmierne wydatki lub których celem było "edukowanie Amerykanów o konstytucji USA". „....”o tych niewłaściwych praktykach wiedzieli wysokiej rangi pracownicy IRS już od połowy 2011 r., czyli na rok przed zapewnieniami w Kongresie ówczesnego szefa IRS Douglasa Shulmana, że urząd podatkowy nie namierzał grup konserwatywnych „.....(więcej )
Robert Gwiazdowski „W IRS stworzono specjalną komórkę, która od 2010 roku szukała nieprawidłowości w zeznaniach zwolnionych z podatków organizacji pozarządowych, sprawdzając, czy nie złamały przepisów. Inspektorzy IRS kontrolowali dokumenty organizacji, które miały w nazwie „tea party”, „patrioci” albo sformułowania takie jak „My Naród” albo „Odzyskać kraj”. „....No ale okazało się, że dziennikarze Associated Press byli podsłuchiwani przez FBI. O tym prezydent Obama podobno też nie wiedział. Mało wie przywódca najpotężniejszego państwa świata. Aż strach pomyśleć czego nie wie jeszcze. No chyba, że jednak wie, a te ubeckie metody postępowania nie są niczym zdumiewającym w świetle jego młodzieńczych fascynacji „...(więcej )
Mateusz Machaj, Juliusz Jabłecki ”Teoria i historia Imperium Americanum „.....”Rząd, banki i pieniądze”.....”Wyjaśniliśmy już, że wielki rząd potrzebuje wielkiego biznesu. Nie wspominaliśmy jednak dotąd, jak ważnym elementem ekspansji aparatu państwowego jest kontrola pieniądza. Amshall Rothschild, właściciel banku w osiemnastowiecznym Frankfurcie miał kiedyś powiedzieć: „Pozwólcie mi drukować i kontrolować pieniądz narodowy, a nie będę liczył się z tym, kto ustanawia prawa”. Słowa te doskonale oddają wagę posiadania kontroli nad walutą krajową – przywileju, który złożony w ręce jednej instytucji gwarantuje jej oczywiście nie tylko dostatek, ale pozwala również pośrednio uzależnić od siebie wszystkie podmioty rynkowe na co dzień posługujące się pieniędzmi. Pełna władza nad pieniądzem jest jednak dopiero zwieńczeniem wielowiekowego procesu wywłaszczania, któremu początek dało bezpośrednie opodatkowanie.”...(źródło)
Rostowski i Tusk budują państwo totalitarne. Socjalista Hitler wykorzystał do tego Gestapo , socjalista Lenin CZEKA , a eurosocjaliści wykorzystują aparat skarbowy przekształcony w służbę bezpieczeństwa. Zarówno Gestapo , Czeka jak i służby specjalne aparatów skarbowych mogą aresztować i osadzić w więzieniu , przesłuchiwać , przeszukiwać prywatne domy, konfiskować majątek , podsłuchiwać , otwierać korespondencje , dokonywać prowokacji , werbować donosicieli . Wszystkie te organizacje stworzone zostały po to aby terroryzować obywateli , inwigilować , i kontrolować Podatek dochodowy nie ma żadnego ekonomicznego uzasadnienia .Jest kolonialnym podatkiem , który służy eksploatacji ludzi na rzecz lichwiarstwa . Proszę sobie wyobrazić że wszystkie polskie firmy praw handlowego płaca podatek dochodowy tylko po to aby ich nadzorca i poborca podatkowy jakim jest rząd II komuny dał lichwiarzom „Do listopada 2012 r. odsetki płacone przez budżet państwa wyniosły 41 mld zł i znacznie przekroczyły wpływy z podatku dochodowego od osób prawnych (CIT )” Podatek dochody musi zostać zlikwidowany . I to nie tylko dlatego ,że jest podatkiem przestarzałym , prymitywnym i ekonomicznie nieuzasadnionym . Podatek dochodowy powinien być zlikwidowany z powodów politycznych. Jako polityczny instrument państwa totalitarnego . Głównym zadaniem aparatu skarbowego podatku dochodowego nie jest sam pobór podatków Potężny aparat przemocy , a w to został on przekształcony jest zagrożeniem dla wolności nie tylko ekonomicznych , ale głównie politycznych Polaków Rostowski dokonuje cichego zamachu stanu . Przekształca Polaków w nędzne ,żywiące się resztkami zaszczute zwierzęta . 3 miliony przedsiębiorców i ich jest tak zastraszona ,że nie uczestniczy w życiu politycznym. Socjalistyczna III RP najpierw wywłaszczyła pracujących Polaków z ich pracy , a potem poddało coraz ściślejszej kontroli służby bezpieczeństwa II Komuny, skarbówki . Każdy , kto buduje totalitaryzm , buduje aparat represji totalitarnego państwa jest politycznym przestępcom . I takim kimś jest Rostowski . To faszyści rozciągali tak ścisłą kontrole nad obywatelem .
List Braci Rothschildów do bankierów z Nowego Yorku 1863 rok…...„Tylko mniejszość potrafi zrozumieć zasady działania tego systemu ( kredytowego )Owa mniejszość to albo ludzie ogromnie zainteresowani płynącymi zeń korzyściami finansowymi ,albo ludzie( politycy ) uzależnieni od jałmużny, która system ów zapewnia. Ludzie z tych dwóch grup społecznych nigdy nam się nie przeciwstawią. Natomiast zdecydowanawiększość ludzi nie jest stanie zrozumieć i pojąć owej władzyi wyższości nad innymi, jaką daje kapitał wytworzony i pomnożony w tym systemie.Ludzie ci znoszą ucisk bez słowa skargi , bez cienia świadomości , bez żadnych podejrzeń wobec systemu , który przynosi szkodę im i ich interesom„ Song Hongbing „ Wojna o pieniądz „ ..”( więcej)
Tomasz Urbaś „”Rząd premiera Tuska jest rekordzistą w dziedzinie zadłużania państwa. W 2010 r. deficyt budżetowy rządu i samorządów osiągnął rekordowe 7,9 proc. PKB. Gdy rząd zaciąga coraz więcej długów, pożyczający oczekują coraz większych odsetek. Do listopada 2012 r. odsetki płacone przez budżet państwa wyniosły 41 mld zł i znacznie przekroczyły wpływy z podatku dochodowego od osób prawnych (CIT). Finansom publicznym zagraża spirala zadłużenia i kryzys zadłużeniowy: zwiększenie długu skutkuje większymi odsetkami, większe odsetki to większy deficyt budżetowy, większy deficyt budżetowy to większy dług i tak w kółko, aż do krachu „....(więcej )
Profesor Wojciechowski „Za obecny dług zapłacą obywatele. Powiększanie długu publicznego staje się więc zamaskowaną formą kradzieży „....”Oznacza to, że zaciąganie pożyczek przez rządzących narusza przykazanie "nie kradnij!" i właściwie powinno być ścigane przez prawo „...”Następnie kradzieżą jest wywoływanie inflacji przez emisję pustego pieniądza i lewych papierów wartościowych, praktyka powszechna. „...”Cechy oszukańczej piramidy finansowej ma system emerytalny, w którym składkami ściągniętymi dziś spłaca się stare zobowiązania, a płacącym obiecuje, że kiedyś przyszły rząd coś im da „....(więcej )
Mateusz Machaj, Juliusz Jabłecki ”Teoria i historia Imperium Americanum „.....”Rząd, banki i pieniądze
Wyjaśniliśmy już, że wielki rząd potrzebuje wielkiego biznesu. Nie wspominaliśmy jednak dotąd, jak ważnym elementem ekspansji aparatu państwowego jest kontrola pieniądza. Amshall Rothschild, właściciel banku w osiemnastowiecznym Frankfurcie miał kiedyś powiedzieć: „Pozwólcie mi drukować i kontrolować pieniądz narodowy, a nie będę liczył się z tym, kto ustanawia prawa”. Słowa te doskonale oddają wagę posiadania kontroli nad walutą krajową – przywileju, który złożony w ręce jednej instytucji gwarantuje jej oczywiście nie tylko dostatek, ale pozwala również pośrednio uzależnić od siebie wszystkie podmioty rynkowe na co dzień posługujące się pieniędzmi. Pełna władza nad pieniądzem jest jednak dopiero zwieńczeniem wielowiekowego procesu wywłaszczania, któremu początek dało bezpośrednie opodatkowanie.
Podatki są nie tylko najprostszym i najstarszym sposobem pozyskiwania bogactwa od społeczeństwa, ale sposobem wręcz wpisanym w naturę państwa. Z punktu widzenia władzy jest to jednak sposób dosyć problematyczny, bo wymagający bezpośredniej konfiskaty. Jawne zawłaszczanie czyjegoś mienia może łatwo poprowadzić do rewolty społecznej i oporu. Taki zresztą paradoksalnie był właśnie początek Stanów Zjednoczonych, które narodziły się po rewolcie kolonistów przeciwko podatkom nakładanym przez angielskiego króla Jerzego III
„.....”kształtowana przez politycznie poprawne media pamięć o tych wydarzeniach przypomina chaotyczny zbiór niepowiązanych ze sobą stopklatek. Starannie dobrane zdjęcia lub migawki telewizyjne zastępują wszechstronną analizę historyczną, tworząc przystępny, łatwy w odbiorze i przekazie obraz rzeczywistości. „......”Najmniejsza próba poprzestawiania elementów tej „historycznej układanki”, spojrzenia nie tylko na jeden, ale całościowo na wszystkie obrazki, by ustalić pomiędzy nimi związki i właściwe zależności, spotyka się z natychmiastowym oskarżeniem o paranoję i głoszenie „spiskowej teorii dziejów”. Prezydent Franklin Delano Roosevelt mawiał jednak, że w polityce nic nie dzieje się przypadkiem, a jeśli się dzieje, to można iść o zakład, że tak to zostało zaplanowane. Warto więc chyba, niejako dla odmiany, zadać sobie trud i spojrzeć na historię USA nie jak na materiał filmowy z FOX News, ale jak na zapis realizacji planów, zamysłów, knowań i intryg. Słowem, zadać sobie pytanie nie tylko o to, jak naprawdę przedstawia się amerykańska rzeczywistość, ale również o to, dlaczego akurat tak, a nie inaczej „......”Analiza funkcjonowania podstawowych instytucji społecznych opiera się na rozróżnieniu pomiędzy relacjami dobrowolnymi, czyli wszelkiego rodzaju kontraktami (np. handlowymi czy małżeńskimi), a władczymi, czyli takimi, w których jedna strona siłą zmuszą drugą do posłusznego podporządkowania się (np. niewolnictwo, podatki itd.). Na podstawie tej właśnie dychotomii francuscy klasycy liberalizmu, jak Charles Comte czy Charles Dunoyer wprowadzili pojęcie „walki klas”, która choć dziś kojarzy się niemal automatycznie z marksizmem, kiedyś rozumiana była jako konflikt między ludźmi pracującymi na rynku – płacącymi podatki – a ludźmi, których działalność jest finansowana za pomocą instytucji przymusu – żyjącymi z podatków. Zgodnie z takim podejściem historia staje się areną walki nie tylko między wyzyskującym rządem a wyzyskiwanymi obywatelami, ale szerzej także między różnymi rządami, z których jedne usiłują wyzyskiwać inne. . „.....”To najlepiej tłumaczy na pozór dziwny historyczny fakt, że najwięksi kapitaliści są też najbardziej zażartymi wrogami prawdziwego kapitalizmu. Jak wykazali rewizjonistyczni historycy, tacy jak Murray Rothbard czy Gabriel Kolko, początek ekspansji etatyzmu w USA na fali tzw. Progressive Era (przełom XIX i XX wieku) był zainicjowany przez przedstawicieli wielkiego biznesu, którzy w imię „progresywnych” reform ochoczo przystępowali do regulowania skartelizowanego – nota bene na ogół w jakimś stopniu przez nich samych – przemysłu. Każdy, najmniejszy nawet krok państwa ku centralnemu planowaniu – utworzenie banku centralnego, reformy socjalne czy choćby affirmative action – był w USA dopingowany lub wręcz inicjowany przez największe i najsilniejsze politycznie grupy interesów. „......”Powiększanie terytorium i wciąganie pod swoją kontrolę coraz większej liczby ludzi jest procesem niebezpiecznym i wymagającym sporych nakładów finansowych, ale dla państwa jako monopolistycznego wywłaszczyciela fakt ten stanowi zdecydowanie mniejszą przeszkodę niż zwykli obywatele (co być może tłumaczy w jakimś stopniu fakt, że „zwykła” przestępczość mimo całej swej uciążliwości i brutalności nigdy nie osiągnęła rozmiaru wojen międzypaństwowych). Mogąc z jednej strony osiągnąć natychmiastową gratyfikację na drodze ekspansji, a z drugiej przenieść koszt swoich agresywnych eskapad na wszystkich obywateli, państwa będą angażować się w konflikty, dążąc do przejęcia kontroli nad rywalami. Elementarna wiedza ekonomiczna pozwala nam nawet przewidzieć, które z państw będą w tej długiej batalii zwycięskie. Oczywiście zwycięstwo lub porażka w wojnie może być rezultatem wielu nakładających się na siebie czynników, ale bez wątpienia na dłuższą metę najważniejsze jest to, jaką ilość środków materialnych może dane państwo objąć w posiadanie (zabrać obywatelom) i wykorzystać dla własnych celów. Powodzenie w konflikcie zbrojnym zależy więc w dużej mierze od bogactwa obywateli. Ci zaś będą tym bogatsi, im mniej opresyjny będzie rząd, ponieważ podatki i regulacje zmniejszają produktywność poniżej poziomu, który mogłaby inaczej osiągnąć. Podsumowując zatem, zwycięskie, a więc i bardziej agresywne, będą państwa prowadzące bardziej liberalną politykę wewnętrzną, gdyż to właśnie one są w stanie zmobilizować większe ilości środków materialnych koniecznych do prowadzenia długich kampanii wojennych. Z rozważań tych natychmiast wynika, dlaczego to właśnie Wielka Brytania odgrywała dominującą rolę na arenie światowej w XIX w., a także to, dlaczego w XX w. jej miejsce zajęły Stany Zjednoczone. Otóż w okresach swej świetności oba te kraje były – a USA nadal są – wyraźnie bardziej liberalne od pozostałych. „......”Teoria gospodarczego imperializmu „.....”Istnieje proste kryterium pozwalające dość łatwo określić, kiedy mamy do czynienia wciąż jeszcze ze zwykłym państwem narodowym, a kiedy już z imperium. Naturalnie każde takie rozróżnienie jest z konieczności dość arbitralne, jednak w zupełności wystarczające na potrzeby tego artykułu. Otóż państwo narodowe nakłada podatki jedynie na swoich obywateli, podstawą statusu imperialnego jest natomiast możliwość opodatkowywania obywateli innych państw. Historycznie wykorzystywane były różne formy opodatkowania i różne formy ekspansji. Zarówno imperium rzymskie czy otomańskie, jak i kolonialne imperium brytyjskie opierały się ekspansji militarnej – podboju, za którym szło bezpośrednie ściąganie daniny, najczęściej w postaci złota, srebra, niewolników lub innych dóbr ekonomicznych. Jednak dwudziestowieczne imperium amerykańskie, pomne problemów, jakie wiązały się z kolonializmem i ekspansją militarną posłużyło się dużo subtelniejszymi środkami, które pozwoliły z czasem ostatecznie rozciągnąć sferę pośredniego opodatkowania i kontroli na niemal cały świat. Aby to wyjaśnić wróćmy do analizy związków pomiędzy wielkim biznesem i państwem. Jak pisaliśmy wyżej, państwo dla zwiększenia swojej siły zawiązuje swoisty strategiczny alians z przedstawicielami silnych grup biznesowych, którzy z kolei używają państwowej machiny przymusu do ukształtowania rynku w sprzyjający dla siebie sposób. Profity, na jakie w takim sojuszu może liczyć wielki biznes będą zależały od tego, na jak dużym terenie działa państwo. W skali jednego kraju możliwości wyzysku są relatywnie niewielkie. Gdyby natomiast zakres interwencji państwowej został rozszerzony na inne państwa i tereny, wówczas znacznemu rozszerzeniu uległyby także powiązania biznesowe. To zupełnie nowe pole do współpracy pomiędzy państwem a wielkim biznesem wyśmienicie określa teoria tzw. „optymalnego obszaru handlowego”.......”Widać zatem, że w sferze polityki zagranicznej interesy wielkich biznesmenów także mogą pokrywać się z interesami urzędników państwowych. Aby jednak zapewnić społeczne przyzwolenie dla takiego strategicznego aliansu, konieczne jest jeszcze włączenie do współpracy przedstawicieli trzeciego środowiska – intelektualistów. To oni postarają się o zasłonę dymną dla machinacji możnych i wielkich, w zamian za co otwarty zostanie rynek zbytu na świadczone przez nich, wątpliwej jakości usługi, którymi nikt by inaczej nie był zainteresowany. Dokładnie według tego scenariusza rozwijała się na początku XX w. a Ameryce późniejsza „triple helix” – związek państwa, biznesu i intelektualistów „......”Receptą na wszystkie te bolączki miała być według nowych speców interwencja państwowa, polegająca na „otwieraniu zagranicznych rynków” na amerykański kapitał i regulowaniu niedopasowania popytu i podaży. Rzecz jednak w tym, że cała teoria głoszona była w zasadzie tak, jakby zyski amerykańskiego rządu i wielkiego biznesu były ostatnią rzeczą, jaką reformatorzy mieli na myśli. Przede wszystkim bowiem, chodziło o przyjście z pomocą ciemnemu ludowi, szczególnie Ameryki Łacińskiej, oswojenie go z cywilizacją i umożliwienie handlu z białym człowiekiem. Pod sztandarami „white man’s burden” w pierwszym rzędzie reformowano system walutowy we wszystkich de facto podległych krajach (najczęściej w zamian za duże pożyczki) wprowadzając rodzaj systemu dewizowo-złotego opartego na dolarze. „.....”Priorytetem było uregulowanie gospodarki, początkowo w kraju, a potem za granicą i – w mocnych słowach Charlesa Conanta – „rzeczą całkowicie drugorzędną” było, „czy Stany Zjednoczone zbrojnie zajmowały jakieś terytorium, ustanawiały na wpół niezależne protektoraty, czy też po prostu polegały na silnej strategii dyplomatycznej promującej dostęp dla inwestorów do wcześniej niedostępnych terenów”. Dzięki przymusowemu otwarciu zagranicznych rynków zbytu, skartelizowany przemysł amerykański mógł pozbyć się dodatkowej produkcji, która z powodu zbyt wysokich cen nie znajdowała kupców w kraju. Rząd tymczasem poprzez reformę systemu walutowego obejmował kontrolę nad nowymi obszarami handlowymi, unikając bezpośredniej interwencji militarnej. „......”Trzeci element wspomnianej już „triple helix” – intelektualiści, przedstawiciele amerykańskich lobbystów i zwolennicy rozpasanego etatyzmu są praktycznie nieznani w świecie naukowym. Często dziś można przeczytać o teorii imperializmu Hobsona-Lenina, o teorii niedoskonałej konkurencji Chamberlina-Robinson, czy też najsłynniejszej teorii efektywnego popytu Johna Maynarda Keynesa. Co ciekawe jednak, wszystkie ważne tezy tychże znanych później postaci wyszły wprost spod pióra pierwszych piewców teorii imperialistycznych. To nie Lenin, wielki komunistyczny teoretyk, wymyślił teorię imperializmu wynikającego z nadprodukcji i malejących zysków. To nie Keynes, architekt współczesnego państwa interwencjonistycznego, wymyślił teorię polityki fiskalnej i monetarnej. To nie Robinson, czy Chamberlin, wymyślili teorię polityki antytrustowej i konieczności walki z nadmierną koncentracją na rynku. Czy się tego chce, czy nie, wszystkie te teorie zostały po raz pierwszy zaprezentowane przez mało znanych orędowników imperializmu działających na zlecenie rządu i wielkich kapitalistów, dla których, paradoksalnie, teorie interwencjonistyczno-imperialistyczno-antytrustowe stanowiły znakomity środek do powiększenia siły i majątku. „......”Pozycja Stanów Zjednoczonych umacniała się przez całą pierwszą połowę XX w. w miarę jak słabła pozycja Wielkiej Brytanii, której pieniężne i imperialne bankructwo było usankcjonowane wspieraniem przez amerykańskie finanse. Szczególnie korzystną dla Amerykanów sytuację międzynarodową przyniósł jednak dopiero koniec II wojny światowej. Większość krajów pogrążona była w ruinie, a USA nie tylko nie były zniszczone, ale dodatkowo posiadały około 80% światowych rezerw złota. W tych właśnie okolicznościach w małej miejscowości Bretton Woods w 1945 r. narodził się system, który zadecydował o późniejszym światowym ładzie monetarnym. Z ekonomicznego punktu widzenia zawarta umowa oznaczała, że dolar zostanie światową walutą rezerwową. Stany Zjednoczone namówiły bowiem pozostałe kraje do oparcia swoich walut na dolarze, same zaś zobowiązały się do zagwarantowania jego wymienialności na złoto. Oczywiście przywilej ten miał dotyczyć tylko zagranicznych rządów, a nie obywateli USA czy nawet zagranicznych instytucji prywatnych. W ten sposób powstała międzynarodowa piramida finansowa, w której Stany Zjednoczone drukowały dolary, które z jednej strony były wymienialne na złoto po pewnym ustalonym kursie, z drugiej zaś także po ustalonym kursie mogły być wymienione na pozostałe waluty. Jeśli dodatkowo przypomnimy, że wszystkie kraje miały zreformowany na amerykańską modłę system bankowy, pozwalający zwiększać podaż pieniądza proporcjonalnie do posiadanych rezerw, natychmiast staje się jasne, że system z Bretton Woods służył legitymizacji globalnego podatku, który nakładały Stany Zjednoczone na resztę świata. Oto bowiem amerykański bank centralny drukował pieniądze, wymieniał je po stałym kursie, powiedzmy na franki, po czym sprowadzał do USA francuskie dobra. Francuski bank centralny przyjmował dolary rejestrując je jako wzrost rezerw pozwalający na proporcjonalny wzrost podaży pieniądza. Trzymanie dolarów było w pewnym sensie opłacalne nie tylko ze względu na to, że pozwalało prowadzić własną politykę monetarną, ale też dlatego, że na mocy umowy dolary miały – przynajmniej teoretycznie – podlegać wymianie na złoto. USA miały tym sposobem wyraźny deficyt w handlu zagranicznym – import przewyższał eksport – ale, jak ujął to doradca prezydenta de Gaulle’a, Jacques Rueff, był to „deficyt bez łez”, gdyż za nadwyżki importu nie trzeba było płacić eksportem. Najważniejszym towarem eksportowym Stanów Zjednoczonych była inflacja. „.....”Pod koniec lat 60. zwiększyły się naciski, aby USA spłaciły swoje wierzytelności wymieniając dolary na złoto. Naturalnie, nawet zakładając dobrą wolę rządu amerykańskiego, był to postulat nie do zrealizowania, gdyż ilość pieniędzy dawno przerosła ilość kruszcu w Forcie Knox. W tej sytuacji prezydent Nixon zdecydował się na „oddłużenie” Ameryki i 15 sierpnia 1971 r. ogłosił zawieszenie wymienialności dolara na złoto. Manewr ten był ostatecznym potwierdzeniem roli i siły USA na świecie, o czym najlepiej może świadczyć fakt, że ta bez wątpienia największa i najbardziej spektakularna kradzież świata nie napotkała w zasadzie nawet cienia sprzeciwu ze strony okradanych państw „.....”Istotą ładu finansowego, który wyłonił się w połowie lat 70. był nowy rodzaj wymienialności dolara – tym razem nie na złoto, lecz na ropę. W miarę postępującego rozwoju gospodarczego wszystkie kraje potrzebowały ropy, a potencjalne skutki jej niedoboru dostatecznie obnażył kryzys naftowy. Ponieważ zaś ropę można było kupić tylko za dolary, to nagle pojawił się nowy powód dla ich trzymania. Stany Zjednoczone dalej mogły prowadzić swój eksport inflacji, doprowadzając do tego, że deficyt handlowy w 2005 r. wynosił ponad 700 miliardów dolarów. Status dolara jako hegemona walutowego, a USA jako imperium światowego zależy więc w bardzo istotnym stopniu od tego, jak bardzo inne państwa potrzebują zielonych banknotów. Naturalnie siła gospodarcza jest niczym bez siły politycznej, ale ta ostatnia może się umacniać jedynie dzięki tej pierwszej. Dlatego właśnie bardzo niebezpieczne dla Stanów Zjednoczonych są wszelkie ruchy na międzynarodowej scenie politycznej zmierzające do podważanie statusu dolara i deprecjacji jego siły. '…..(źródło )
Marek Mojsiewicz
Wydajemy pieniądze publiczne jak chcemy i co nam zrobicie?
1. Wczoraj odbyły się dwa kolejne posiedzenia sejmowej komisji finansów publicznych poświęcone realizacji przez rząd Tuska dochodów i wydatków budżetowych w 2012 roku i chociaż głosowania nad wnioskami z tych obrad odbędą się dopiero w następnym tygodniu (a nad absolutorium dla rządu dopiero pod koniec lipca na sali plenarnej), wyraźnie widać, że rządząca koalicja w tych sprawach idzie w zaparte i broni rządu do upadłego. W ogóle w tym roku ocena wykonania budżetu jest dla posłów znacznie trudniejsza niż w latach poprzednich, ponieważ znacząco zmienił się charakter informacji NIK o wynikach kontroli tego wykonania w poszczególnych częściach budżetu. Na skutek zmiany ustawy o NIK przeprowadzonej jeszcze w 2009 roku przez byłego prezesa NIK Mirosława Sekułę, materiały pokontrolne NIK mają teraz bardzo ogólnikowy charakter, a Izba koncentruje się na prawidłowości sprawozdawczości budżetowej i wiarygodności ksiąg rachunkowych prowadzonych przez poszczególne resorty, a nie na celowości i gospodarności dokonywanych operacji finansowych (dochodów i wydatków budżetowych). Można odnieść wręcz wrażenie, że zmiana charakteru materiałów pokontrolnych NIK ma służyć temu aby nie wyciągać zbyt wielu nieprawidłowości w wykonywaniu budżetu, a tym samym łatwiejszemu uzyskaniu przez poszczególne resorty, pozytywnej oceny Izby.
2. Żeby nie być gołosłownym, przykłady wykonywania budżetu w 2012 roku tylko przez omawiane wczoraj dwa resorty: zdrowia -odpowiadający za część 46 ale bez wydatków realizowanych przez Narodowy Fundusz Zdrowia i skarbu państwa- odpowiadający za część 36. W przypadku resortu zdrowia zakwestionowane zostały między innymi wydatki na kwotę blisko 25 mln zł na realizację 4 programów zdrowotnych. W tej sprawie także NIK stwierdził, że wydatki te zostały dokonane bez podstawy prawnej, co oznacza poważne złamanie dyscypliny finansów publicznych. NIK nie kwestionuje celowości tych wydatków ale wskazuje, że żeby ich dokonać, należało zmienić ustawę o świadczeniach medycznych, a po tej zmianie stosowne rozporządzenie aby usługi medyczne świadczone w ramach tych programów zostały wpisane na tzw. listę usług gwarantowanych ze środków publicznych. Resort zdrowia do tej pory tego nie zrobił, choć mamy już połowę 2013 roku, a właśnie minister Arłukowicz podjął decyzję o finansowaniu kwotą przynajmniej 60 mln zł w tym roku, kolejnego programu zdrowotnego czyli zapłodnienia pozaustrojowego metodą in vitro. Jest to więc decyzja o wydatkowaniu środków publicznych na jeszcze większą skalę niż do tej pory bez ustawowej podstawy prawnej i to podjęta w warunkach „recydywy”, ponieważ minister podejmując ją od kilku miesięcy znał zastrzeżenia NIK w stosunku do wcześniejszych programów zdrowotnych.
3. Z kolei resort skarbu pochwalił się uzyskaniem blisko 8,5 mld zł przychodów z tzw. prywatyzacji pośredniej (czyli sprzedaży akcji bądź udziałów w spółkach skarbu państwa) przy czym wiceminister finansów nie potrafił na komisji wyjaśnić jakim celom poza zapewnieniem szybkich wpływów budżetowych, służy sprzedaż od kliku do kilkunastu procent akcji w roku 2012 takich spółek (będących swoistymi srebrami rodowymi) jak PZU.S.A, PKO BP S.A. czy Polska Grupa Energetyczna S.A.? Brakowało także wyjaśnień resortu co do polityki dywidendowej w stosunku do spółek skarbu państwa. W roku 2012 dochody z tego tytułu wyniosły 7,5 mld zł i były wyższe aż o 44% o tych osiągniętych w 2011 roku. Wygląda to wręcz na grabież zysku w spółkach przez ministra skarbu i ministra finansów, co wręcz uniemożliwia rozwój tych podmiotów gospodarczych. Na przykład z koncernów energetycznych ściągnięto ponad 3 mld zł dywidendy (sama PGE zapłaciła 2,1 mld zł) i w konsekwencji wycofywały się one gremialnie z zapowiadanych wcześniej inwestycji w nowe bloki energetyczne (PGE zrezygnowała z budowy dwóch nowych bloków energetycznych w elektrowni w Opolu, choć teraz pod naciskiem premiera zapowiada powrót do tej inwestycji, Energa z kolei zrezygnowała z budowy bloku energetycznego w elektrowni w Ostrołęce).
4. Na te wszystkie zastrzeżenia zgłaszane na komisji finansów publicznych przez posłów Prawa i Sprawiedliwości, nie było ani spójnych, ani przekonujących odpowiedzi ministrów skarbu, zdrowia i finansów.
Można więc skomentować tę sytuację tak, pobieramy dochody budżetowe, dokonujemy wydatków budżetowych jak chcemy i co nam zrobicie? Kuźmiuk
Demokracja zwycięża w Egipcie Nie ma takiej bramy, której nie przeszedłby osioł obładowany złotem. Cóż dopiero, gdy osioł nie tylko jest obładowany złotem, ale i wszelakim uzbrojeniem, a ponadto dysponuje agenturą, rozbudowaną jeszcze w czasach, gdy służył tyranowi? Taki osioł bez najmniejszego trudu może przejść przez ciasną bramę demokracji, przy której cerberuje Murzynek Bambo, wprawiany w ruch przy pomocy skomplikowanych mechanizmów, pracowicie skonstruowanych przez starszych i mądrzejszych. Mam oczywiście na myśli najnowsze zwycięstwo demokracji w Egipcie. Najnowsze - bo demokracja zwyciężyła tam już wcześniej, kiedy francuska razwiedka zainicjowała jaśminowe rewolucje w Afryce Północnej wkrótce potem, jak na szczycie w Deauville w październiku 2010 roku francuski kolaborant Naszej Złotej Pani uzyskał upragnioną zgodę na budowę kieszonkowego imperium francuskiego w postaci Unii Śródziemnomorskiej. W miesiąc później szczyt NATO w Lizbonie proklamował strategiczne partnerstwo NATO - Rosja, którego skutki również nasz nieszczęśliwy kraj właśnie odczuwa w postaci nasilającej się kolaboracji Służby Kontrwywiadu Wojskowego, jaka wypączkowała z WSI, będącej w swoim czasie pasem transmisyjnym sowieckiego GRU na Kraj Zachodni, znaczy się - Prywiśliński. Ale Francuzi pod kierownictwem żydowskiego arywisty Mikołaja Sarkozy’ego, podobnie jak teraz, pod batutą pantoflarza Hollande’a, to już tylko cień cienia dawnej, starej Francji. Zamiast kieszonkowego imperium zafundowali Afryce Północnej burdel na kółkach w postaci Bractwa Muzułmańskiego, będącego jedyną realnie istniejącą siłą polityczną opozycyjną wobec tamtejszych tyranów. Kiedy zatem inspirowane przez Paryż jaśminowe rewolucje doprowadziły tyranów do upadku, Bractwo Muzułmańskie przechwyciło władzę, wprowadzając w życie wszystkie swoje ideały. Znaczy się, demokracja wprawdzie zwyciężyła, ale zwyciężyła źle. Po cóż bezcennemu Izraelowi demokracja w wykonaniu Bractwa Muzułmańskiego? To już lepiej było przy tyranie. Co tu gadać; Stalin jaki był, to był, ale takiego partactwa by nie tolerował. natomiast ci „demokraci” - kupa gówna! Tymczasem w Egipcie, gdzie tamtejszy tyran Hosni Mubarak, co to za solidną amerykańską łapówkę trzymał w ryzach Bractwo Muzułmańskie i przyjaźnił się z bezcennym Izraelem, poległ był na fali jaśminowej rewolucji, ujawnił się konflikt między muzułmanami i armią. Egipska soldateska, tucząca się na amerykańskiej finansowej kroplówce w wysokości co najmniej 1,5 mld dolarów rocznie, ani myślała zrezygnować z takich alimentów nawet dla Allaha. Tyran został obalony, ale „jednostka zerem, jednostka bzdurą” - pouczał poeta proletariacki, przeciwstawiając jednostkę partii. No dobrze - ale co robić, jak nie ma partii? Toż Partię może zastąpić soldateska - co znakomicie pokazał generał Jaruzel-Karuzel, wsadzając podczas stanu wojennego do internatu nie tylko I sekretarza Partii Edwarda Gierka, ale również jego pierwszego ministra Piotra Jaroszewicza - i nie odezwał się ani jeden głos protestu. Wszystko zatem było gotowe do drugiego etapu, ale drugi etap, podobnie zresztą jak i pierwszy, kiedy wojskowa agentura obalała tyrana, był bojem o demokrację. W takiej sytuacji wojsko, jako struktura raczej tyrańska, musi zejść na plan drugi, na plan pierwszy wysuwając agenturę, która tym razem występuje w charakterze zagniewanego ludu, co to nie życzy sobie Bractwa Muzułmańskiego z jego szariatem. Czyż armia, która ma na oku szczęście i pomyślność ludu może pozostać głucha na taki masowy odruch ludowych serc gorejących? Jasne, że nie może - toteż stanęła po stronie ludu, czyli własnej agentury, z której teraz powyznacza Umiłowanych Przywódców i w ten sposób demokracja ostatecznie zwycięży, jak się należy. SM
W rzeczywistości podstawionej No i wyszło szydło z worka. Jakże tu nie poddawać się teoriom spiskowym, kiedy okazuje się, że ta cała demokracja to jeden Scheiss, w którym na podobieństwo muszych larw, roją się tajniacy? Po ucieczce Edwarda Snowdena wydało się, co ze Stanów Zjednoczonych zrobił w ciągu zaledwie 12 lat Żyd Michał nomen omen Chertoff. Pod pretekstem „walki z terroryzmem” przy pomocy Patriot Act nie tylko uczynił z tego ongiś wolnego kraju państwo policyjne, ale wykorzystując amerykańską potęgę obchlustał tajniaczym Scheissem połowę świata. Co tu dużo gadać; cesarz Klaudiusz miał sporo racji, już w 40 roku po Chrystusie wytykając Żydom aleksandryjskim, że „szerzą jakąś powszechną chorobę świata cywilizowanego” - o czym Swetoniusz Trankwillus wspomina w „Żywotach Cezarów”. Że choroba jest powszechna, to się wydało w związku z prośbą o azyl polityczny, jaką Snowden złożył w kilku krajach pyszniących się demokracją i umiłowaniem wolności. Okazało się, że to blaga, że żaden z tych pożal się Boże, „rządów” nie odważył się postawić amerykańskim tajniakom. Jakże zresztą miałby się im postawić, kiedy ci wszyscy Umiłowani Przywódcy to tylko marionetki, wprawiane w ruch przez miejscowych tajniaków, którzy wspólnie tworzą tajniaczy internacjonał, znacznie potężniejszy od wszystkich międzynarodówek komunistycznych. Gdzieżby tam pozwolili wydrzeć sobie możliwość dymania „suwerenów”, którzy myślą, że jak mogą powybierać sobie tych wszystkich prezydentów i innych dygnitarzy, to są ogromnie ważni i pełnomocni. Tymczasem tajniacy obracają ich, jak chcą, grabiąc z forsy w biały dzień do spółki z banksterami - a niezależne media głównego nurtu, poobsadzane przez konfidentów, czuwają, by nikt się nie zorientował, że żyje w rzeczywistości podstawionej. Edward Snowden poprosił też o azyl polityczny w Polsce, ale książę na „strefie zdekomunizowanej” w Chobielinie, czyli minister Radosław Sikorski mu odmówił. Gdzieżby tam szpaczkujący na Twitterze „Szpak” („szpaczkujesz, nie czujesz, śmierć jak kot, spadnie w lot” - ostrzegał ksiądz Baka w „Uwagach o śmierci niechybnej”) ośmielił się podskoczyć tajniakom, nawet tubylczym, a cóż dopiero - amerykańskim! Jużci, miał wiele racji Boy-Żeleński pisząc, że „gdy się człowiek robi starszy, wszystko w nim po trochu parszy”. W przypadku pana ministra Sikorskiego sprawdza się to co do joty. Jeszcze w 1990 roku był zupełnie normalny, a teraz - szkoda mówić! Jestem pewien, że nawet nie zdaje sobie sprawy z własnej śmieszności, kiedy razem z tym całym swoim premierem Tuskiem groźnie kiwa palcem w bucie, że będzie „domagać się” od Amerykanów „wyjaśnień”. Wyjaśnią mu na pewno - aż zobaczy wszystkie gwiazdy. No a my przyjmijmy do wiadomości, że jak mamy w mieszkaniu telefon komórkowy, telewizor i komputer, to mamy trzech szpiegów - nie licząc oczywiście konfidentów którejś z siedmiu tajnych służb, co to mogą być na nas „zadaniowani” - a jak mogą być, to pewnie i są. SM
5.07.13 Demokratyczne państwo faszystowskie Naprawę państwa należałoby zacząć od naprawy pojęć. Propaganda oczywiście nie jest w tym zainteresowana, bo robienie wody z mózgów „obywatelom”- to jest jej rola. Pojawia się pytanie: kto ustala jakich słów należy używać, żeby” obywatele” nie mogli się połapać o co w tym wszystkim chodzi? Skąd „ dziennikarze” i różni ludzie mający do dyspozycji „publiczne” radio i „publiczną telewizję” wiedzą jakich słów należy używać? Odpowiedź w tej prawie musi być jedna: musi być jakaś nic porozumienia pomiędzy nimi, że wiedzą jakiego słowa należy użyć, żeby zdeprymować jakieś zjawisko,. grupę ludzi, albo indywidualnego człowieka. I wcale nie musi to być cała fabryka słów, tak jak jest- fabryka ustaw- Sejm i Senat. Wystarczy jakiś sygnał, jakiś znak, jakiś kod.. I nagle wszyscy wpływowi medialni ludzie powtarzają jakby na rozkaz słowo” faszyzm”(???) I obrzucają nim różnych przeciwników, którzy nie zgadzają się na konstruowaną przez nich rzeczywistość, która prowadzi Polskę do katastrofy finansowej i cywilizacyjnej.. Prowadzić do katastrofy Polskę i nas wszystkich- można – jak najbardziej, ale stanąć na tej drodze i krzyczeć, że to nie ta droga- nie bardzo można, bo zaraz można zostać „ faszystą”, albo” antysemitą”.. I jakoś” faszystów” nie zaprasza się do radia czy telewizji, ale prawdziwi faszyści tam są- i gadają ile lewicowa dusza zapragnie.. oczywiście pod warunkiem, że obywatele lewicy mają dusze. Na przykład „ obywatele” ze Stowarzyszenia „ Nigdy więcej”, którzy są zapraszani do studia, ale tych, o których gadają- w studio – nie ma. Pani redaktor Dąbrowska zaprasza tylko „antyfaszystów”, a gdzie „ faszyści”, żeby z pierwszych ust dowiedzieć się o co chodzi, a nie poprzez usta drugie- i to lewicowe? Ja – na przykład- lewicowego gadania mam dość i chciałbym usłyszeć w końcu mowę konserwatystów, monarchistów, wolnorynkowców i narodowców. Widocznie” demokracja „ tak ma.. Tylko mówią swoi- najlepiej ze strony lewicowej różnych maści.. Na przykład w Egipcie też jest demokracja, w wyniku której do władzy doszło Bractwo Muzułmańskie uzyskując większość. Ale widocznie „ komuś” się ta demokracja nie widziała i postanowił zmienić wynik demokratycznych wyborów- i wyprowadził na ulicę wojsko. Przedtem wyprowadzając demokratyczne tłumy, którym nie podobała się władza demokratyczna Bractwa Muzułmańskiego. Ma się rozumieć wojsko demokratyczne- no bo jakie? Chyba nie faszystowskie? Chociaż.. może to „ faszyści” – należałoby zapytać pana Biedonia i jego kolegów.. I jakoś Unia Europejska z dystansem traktuje ten przewrót demokratyczny, gdzie wojsko- bez żadnych demokratycznych wyborów- ustawia scenę polityczną.. To jest oczywiście ostateczność.. Póki rządzą nasi- to demokracja oczywiście jest, jak do władzy demokratycznej dochodzą nie nasi- to oczywiście demokracji nie ma.. USA też jakoś nie protestuje- a przecież to największy matecznik demokracji na świecie.?. Co ja piszę matecznik.. To cały las! Wszędzie instalują siłą „ demokrację”, czyli rządy swojego motłochu, który w danym kraju wprowadza głównie chaos, biurokrację i wielkie wydatki z budżetu państwa na elementy demokracji. Proszę zwrócić uwagę, że tymczasową władzę w Egipcie przejąć szef tamtejszego Trybunału Konstytucyjnego.. Jak jest demokracja- musi być Trybunał Konstytucyjny, który widocznie nie wystarczył , żeby zatrzymać pochód tamtejszych” faszystów”. Trzeba było wyprowadzić wojsko.. Wygląda na to, że dowódcy. Egipscy , mają związki a Amerykanami, którzy jakoś na razie nie posyłają tam wojska, żeby ratować demokrację, która widocznie nie jest jeszcze zagrożona. Zagrożona będzie jak do władzy- po krwawej rewolucji – dojdą znowu Bracia Muzułmanie.. Widać wyraźnie, że demokracja to jest jedynie fasada.. Ktoś to wszystko organizuje, ktoś przemeblowuje, ktoś ustawia tak, żeby było po jego myśli. Moim zdaniem- tak jest we wszystkich krajach rządzonych w obrządku demokratycznym. Demokracja oparta o emocje daje duże możliwości manipulacji tłumami. I dlatego musi być zainstalowana we wszystkich krajach świata.- póki Stany Zjednoczone są jeszcze potęgą.. Zmierzch demokracji nastąpi gdy nastąpi zmierzch potęgi Stanów Zjednoczonych.. Na razie w Polsce zaostrza się walka z „ faszystami”,’ , „antysemitami’ i „ksenofobami” i „ rasistami” Prokurator Generalny i minister spraw wewnętrznych zapowiedzieli, że przy każdej prokuraturze okręgowej będzie specjalny prokurator polityczny, pardon – oczywiście zwykły, który zajmował się będzie ściganiem wszystkich tych, którym się nie podoba ustrój- oczywiście na razie chodzi wyłącznie o „ Faszystów”, ‘ rasistów, „ antysemitów „ i „ ksenofobów”. Reszta będzie załatwiona później, w ramach demokracji, praw człowieka i czego tam jeszcze potrzebnego do zniewolenia człowieka. Nie będzie można opowiadać dowcipów o Murzynach, Żydach, o Hitlerze, jak to pod wodotryskiem dostał w mordę ogryzkiem i tak mu morda spuchła, że wojna wybuchła. Za poprzedniej komuny krążył taki dowcip „ antysemicki.” w sprawie Albanii, opowiadany w antysemickich akademikach, wtedy jeszcze niedemokratycznego państwa prawnego, ale dyktatury proletariatu biurokratycznego i partyjnego. Dzisiaj nie ma ani dyktatury proletariatu, ani dyktatury biurokracji. Mamy wolność i demokrację, w ramach których to antywartości, będzie nam odbierany kolejny segment mowy, bo mowa nienawiści jest złem.. Świat musi się składać wyłącznie z dobroci i miłości wzajemnej.. W końcu wszyscy ludzie powinni być braćmi- w tym Braćmi Muzułmańskimi. Ale wracając do dowcipu, który – mam nadzieję- jeszcze można opowiedzieć, żeby nie być posądzonym o „ antysemityzm”. Chociaż- kto wie. Ale zaryzykuję..
Czym się różni rząd albański od rządu polskiego?- padało pytanie w PRL-u
Ano tym, że w rządzie albańskim jest 80% Żydów i 20% Albańczyków..
- A w rządzie polskim?- padało pytanie reasumujące.
- W rządzie polskim nie ma Albańczyków..(???)
Takie dowcipy opowiadali sobie studenci i nikt ich nie ścigał- za „antysemityzm” teraz będzie porządek i nikt nie będzie opowiadał” antysemickich” dowcipów. Tak jak dowcipów Murzynach, Indianach, Szkotach.. Za to będzie można opowiadać wiele dowcipów o Polakach.. Ile tylko dusza zapragnie. Tak jak zaprosi się do studia pana Johna Godsona, Murzyna- chrześcijanina, i do tego panią profesor Senyszyn, która gardzi wiarą chrześcijańską i ją wyśmiewa- i dawaj bić jak w tam- tam w porządnego Murzyna Godsona. mimo, że z Platformy Obywatelskiej.. Tym bardziej, że pan poseł ma trudność z błyskotliwym wypowiedzeniem się w różnych sprawach.. Ale jest porządnym człowiekiem, którego się ośmiesza, byleby dokopać chrześcijaństwu.. Pani Monika Olejnik i tak będzie się spalać w piekle, razem w jednym kotle z panią profesor Senyszyn.- przy dzwiękach tam- tamów. Pan Bóg to wszystko widzi, a jest sędzią sprawiedliwym, który za dobre wynagradza, a za złe- karze.. I wtedy sprawiedliwości stanie się zadość.. Na razie budują demokratyczne państwo faszystowskie, gdzie państwo zajmuje się wszystkim, a jeśli chodzi o wolność, – coraz mniej nam jej zostaje.. To jest właśnie faszyzm- jak najbardziej. I dlatego faszyści prawdziwi, żeby odwrócić od siebie uwagę- nazywają innych faszystami.. Precz z „ antyfaszystami”! I trzeba przywrócić. WJR
Walka rządu Tuska z faszyzmem nasila się
1. Jakiś czas temu napisałem, po paru wypowiedziach premiera Tuska i jego nowego ministra spraw wewnętrznych Bartłomieja Sienkiewicza, że jego rząd nie dając sobie rady ani z gospodarką ani finansami publicznymi, zajmie się z niezwykłą werwą walką z faszyzmem w Polsce. Sygnał do tej walki dała blisko rok temu „nieoceniona” w takich sytuacjach Gazeta Wyborcza, uznając ponoć odradzający się w Polsce faszyzm za największy problem społeczny. Każde wydarzenie, które tylko można było pod to hasło podciągnąć natychmiast trafiało na czołówki tej gazety i powiązanych z nią mediów i nazbierało się tego tyle, że po wczorajszym spotkaniu ministra Sienkiewicza z ponoć niezależnym od rządu Prokuratorem Generalnym Andrzejem Seremetem, ten ostatni tak się przejął rozmiarami tego zjawiska, że zamierza wyznaczyć w każdym okręgu prokuratorskim jednego, a czasami nawet dwóch prokuratorów, którzy w takich sprawach przez całą dobę będą dostępni dla policji. Jeżeli więc do walki z faszyzmem zaangażujemy kilkudziesięciu prokuratorów w całym kraju, to czy starczy ich do ścigania pozostałych rodzajów przestępstw, których w naszym kraju jest przecież ciągle bardzo dużo.
2. Przypomnijmy tylko, że pierwsze ostrzeżenie w sprawie odradzania się faszyzmu w Polsce sformułowała Gazeta Wyborcza po Marszu Niepodległości w listopadzie poprzedniego roku. Wywołane między innymi przez „zamaskowanych policjantów” zamieszki podczas tego marszu, były pretekstem do opublikowania w tej gazecie kilkudziesięciu tekstów o odradzającym się w Polsce faszyzmie. Później od tematu odstąpiono ale wiosną znowu powrócił on ze zdwojoną siłą, po protestach grup młodzieży na wykładach Magdaleny Środy na Uniwersytecie Warszawskim czy Adama Michnika w Wyższej Szkole Handlowej w Radomiu. Media próbowały nadać takie podteksty również godnemu pożałowania incydentowi jaki miał miejsce w maju tego roku w Białymstoku, gdzie doszło do podpalenia drzwi mieszkania, w którym przebywało małżeństwo polsko-hinduskie. Wtedy do Białegostoku udał się nawet nowy minister spraw wewnętrznych Bartłomiej Sienkiewicz, który na zwołanej na miejscu konferencji prasowej wołał groźnie „idziemy po was”.
3. Działania rządu uległy nasileniu po zakłóceniu blisko 2 tygodnie temu przez kilkudziesięciu narodowców mającego się rozpocząć wykładu prof. Zygmunta Baumana na Uniwersytecie Wrocławskim hasłami „precz z komuną”, „Norymberga dla komuny” i „raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę”, władze uczelni zdecydowały się wprowadzić policyjnych antyterrorystów na jej teren, którzy siłą wyprowadzili protestujących. Za zaistniałą sytuację natychmiast przepraszał zebranych i wykładowcę prezydent Wrocławia Rafał Dutkiewicz, a później w jednej z 24-godzinnych telewizji, mówił o młodych mieszkańcach swojego miasta w sposób następujący: „nie będę tolerował nacjonalistycznej hołoty we Wrocławiu”. Także minister nauki i szkolnictwa wyższego Barbara Kudrycka w specjalnym liście do Baumana napisała „w imieniu całego środowiska akademickiego wyrażam głębokie ubolewanie z powodu zajść jakie miały miejsce na Uniwersytecie Wrocławskim” i dalej „jest mi szczególnie przykro, że dotknęło to właśnie Pana Profesora, jednego z najbardziej cenionych współczesnych uczonych”. Również premier Tusk rozmawiał na ten temat z ministrem Sienkiewiczem, a na konferencji prasowej o głównych ustaleniach tej rozmowy mówił tak: „będziemy się starali razem z MSW, a także innymi instytucjami państwa, twardo egzekwować prawo szczególnie wobec tak zorganizowanych grup, bo dzisiaj one mogą się wydawać jeszcze mało groźne, choć ja uważam, że jest to wstęp do poważnego nieszczęścia”.
4. Od wczoraj wydarzenia jeszcze bardziej przyśpieszyły. Niezależny od rządu prokurator generalny wyznaczy kilkudziesięciu prokuratorów w całym kraju, którzy będą zajmowali się tylko i wyłącznie walką z faszyzmem. Być może w okresie wakacyjnym ta walka trochę przycichnie ale stawiam dolary przeciwko orzechom, że na jesieni im bardziej rząd nie będzie dawał sobie rady z rządzeniem, tym bardziej zdecydowana będzie walka z faszyzmem. Kuźmiuk
Pajace czerezwyczajne Na początek coś Państwu opowiem; historia wprawdzie sprzed paru już lat, ale sami oceńcie, czy cokolwiek się od tego czasu zmieniło... Otóż pewnego wieczoru sąsiedzi przylukali na moim balkonie nieproszonego gościa wyważającego okno. Ponieważ było to w tzw. bezpiecznej dzielnicy, gdzie policja się zaglądać nie bała, akurat był w pobliżu patrol i wspólnie z sąsiadami umykającego cwaniaczka złapał. Okazało się, że jest on już notowany za kradzieże (co prawda kieszonkowe i ze względu na znikomą wartość przedmiotu uznane tylko za wykroczenia), a w zaparkowanym niedaleko samochodzie miał całą kolekcję łomów i wytrychów. Po paru miesiącach przyszedł do mnie z prokuratury druczek informujący o umorzeniu sprawy. Pan przyłapany na balkonie zeznał, że przechodząc zauważył, iż moje okno balkonowe jest otwarte, więc wszedł zobaczyć, czy ktoś tam się przypadkiem nie włamuje i ewentualnie pomóc. Prokurator przyjął to wyjaśnienie i podjął decyzję jak wyżej. Przepraszam moich stałych czytelników, którzy tę opowieść już znają, ale trudno mi jej nie przypomnieć. Tak właśnie pracuje prokuratura III RP w każdej sprawie. W każdej - i umorzenie, pomiędzy setkami innych spraw, z argumentem, że swastyka nie jest symbolem nazistowskim tylko starodawnym hinduskim znakiem szczęścia (sprawa akurat jest prosta jak drut, bo swastyka hinduska "kręci się" w prawo, a hitlerowska w lewo) to norma i rutyna. I jest rzeczą oczywistą, że "antyfaszystowskie" wzmożenie, jakiego wskutek tego "nieopisanego skandalu" doznali pan minister Sienkiewicz z panem prokuratorem Seremetem, panującego w aparacie ścigania bajzlu i zwisu bynajmniej nie zmniejszy, tylko go jeszcze spotęguje. Chwilowo rzuceni na odcinek walki z "brunatnym zagrożeniem" prokuratorzy, zobowiązani do wykazania się szybko wynikami, naaresztują ludzi za przysłowiowe zgniłe ryby, a potem będą - jak w sprawie "Starucha" - strugać z banana coraz bardziej wysilone uzasadnienia i wygrażać, że nie wypuścimy cię stąd do końca świata, dopóki nie podpiszesz, że nie masz żadnych pretensji. Oczywiście, znajdzie się paru na tyle twardych zawodników, że nie podpiszą i w końcu, za parę lat, trzeba im będzie płacić odszkodowania. Drobnych złodziejaszków, nie mówiąc o prawdziwych aferzystach, zupełnie już nikt ścigać nie będzie. Te odszkodowania, tak jak odszkodowania dla przypadkowych ofiar "wykazywania się" natychmiastowym zatrzymaniem mailbombera (mało kto zauważył, że po kompromitacji z dwoma pierwszymi, trzeciego rzekomego terrorystę ostatecznie posadzono pod zarzutem wyłudzania przez internet pieniędzy), zapłacimy rzecz jasna my, podatnicy. Bo przecież nie pajacujący na pogromcę "brunatnego zagrożenia" minister czy generalny nieudacznik, który od ponad trzech lat nie jest w stanie wydobyć kluczowych dla wyjaśnienie zagadki smoleńskiej dowodów nie tylko z Rosji, ale nawet z krakowskiego Instytutu Sehna... Przypomnę, że przecież od chwili tragedii leży w Instytucie Sehna (chyba, że już zniknęła?) taśma z Jaka 40, której jedno uważne przesłuchanie wystarczy do ustalenia, czy były wybuchy, czy nie, i czy przed uderzeniem tupolewa w ziemię, czy po, a przede wszystkim, czy przekazane nam przez Rosjan zapisy "czarnych skrzynek" są prawdziwe, czy zmontowane. "No ja też się dziwię, co oni tam tak długo badają" - wyznał szczerze pan Seremet pytającemu o tę sprawę dziennikarzowi, ale na razie to wszystko w temacie, bo jest zbyt zajęty tworzeniem w każdym powiecie specorganów do całodobowego "tłumienia faszystowskich postaw już w zarodku". I wszystkie medialne pluszaki "waaadzy", które swego czasu przenikliwie demaskowały propagandowy pic w "jednodniowych sądach" Ziobry (no, ale wtedy picował "wróg klasowy"), teraz zagęgują się wyrazami poparcia dla antyfaszystowskich czerezwyczajek i zachwytu nad stanowczością błaznujących przedstawicieli rządu. Nieodparcie przypomina mi się stan wojenny, kiedy to z wypadku, gdy jakiemuś partyjnemu ktoś oblał drzwi czerwoną farbą, a drugiemu wrzucono do mieszkania sztynk-bombę i musiał pół dnia wietrzyć, ówczesna propaganda zmontowała kilkutygodniową histerię o uprawianym przez "tzw. Solidarność" terroryzmie. Pamięć od razu podsuwa mi te sążniste materiały o zabójstwie, w kontekście uwalanych drzwi, Aldo Moro, Schleyera oraz dyskusje ekspertów na jednym oddechu wymieniających Baader-Meinhoff z KPN, tak jak dziś redaktor Siedlecka z "Wyborczej" wymienia na jednym oddechu falangę ze swastyką, a jej redakcyjni koledzy uporczywie nazywają "rasistowską napaścią" przypomnienie staremu NKWD-yście skąd mu nogi wyrosły. Zresztą, co się dziwić, przecież i w publicznej, i w TVN wciąż ton nadają ci sami fachowcy, którzy "dziennikarstwa" nauczyli się właśnie w DTV za Jaruzelskiego. Nawiasem mówiąc, to tam właśnie i wtedy wymyślono święcącą ponowne triumfy formę dziennikarską zmontowanego ubeckiego podsłuchu. Na wyciągnięcie przez "niezależnego dziennikarza" ze sztabu wyborczego kandydatki PO do prezydentury Elbląga "taśm prawdy" z przeklinającym kandydatem PiS, oczywiście medialne salony zareagowały zgodnym oburzeniem. Jakże zdegenerowany musi być polityk, który prywatnie używa słownictwa jak, nie przymierzając, Rywin z Michnikiem "Nie do wiary, jak można się tak brzydko wyrażać!" - lamentowali zgodnie goście piątkowego politbiura w Tok FM. No, rzeczywiście, straszna prawda o PiS zdemaskowana! Im wcale nie chodzi o poprawę losu człowieka pracy, oni chcą przejąć władzę! Najśmieszniejsze, że cała te śmiechu warta demaskacja może p. Wilkowi tylko pomóc w wygraniu wyborów, bo, jak nie pozostawiają wątpliwości sondaże, zamiar "wyp... PO" jak najbardziej zgodny jest z oczekiwaniem coraz większej i stale rosnącej części społeczeństwa. Rafał Ziemkiewicz
Łukasz Warzecha: Faszyści złapią nas za mordę Faszyści, a może nawet naziści, nadchodzą. Jak to dobrze, że w obronie porządnych obywateli stają wespół w zespół minister Bartłomiej „Idziemy po was” Sienkiewicz i niezłomny antyfaszysta redaktor Tomasz Lis. Minister Szumilas mogła wystąpić z Supernianią, więc minister Sienkiewicz mógłby wystąpić z Lisem i opowiedzieć o faszystowskim zagrożeniu. Czekam na tę konferencję, która na pewno zrobiłaby równie porażające wrażenie co ta o sześciolatkach w szkole - pisze Łukasz Warzecha w felietonie dla Wirtualnej Polski. „Zanim złapią nas za mordę” – czytam tytuł felietonu redaktora Lisa na jego portalu, zajmującym się reklamowaniem parówek i dżinsów, a w przerwach ostrzeganiem przed zagrożeniami dla Polski. Któż taki chciałby redaktora Lisa łapać za mordę? Naziole, kibole i faszyści, podnoszący łeb. Po drugiej stronie są – jakże by inaczej – „ludzie przyzwoici”. Front „nazioli” jest bardzo szeroki. Należą do niego oczywiście ci, którzy ośmielili się protestować przeciwko fetowaniu majora profesora Baumana, ale także na przykład bracia Karnowscy, właściciele – jak to kulturalnie i z należytym dystansem określa redaktor Lis – „karnowskiej szczujni”. Dlaczego ta „szczujnia” należy do frontu „nazioli”? Albowiem zaprasza na marsz Solidarnych 2010, którzy będą protestować przeciwko postępowaniu Rafała Dutkiewicza w sprawie majora profesora. Pod spodem, pod tym zaproszeniem, znalazł wnikliwy redaktor Lis naprawdę brzydki antysemicki komentarz. I wszystko to łączy mu się w zgrabną całość. W Lisowym umyśle przebiega następujące rozumowanie, o ile można je odtworzyć: major profesor jest z pochodzenia Żydem, a więc kto przeciwko niemu protestuje, czyni to wyłącznie z antysemickich pobudek, bo wszystkie inne (służba w stalinowskich organach bezpieczeństwa, współpraca z totalitarnym kontrwywiadem i całkowity brak skruchy) są dęte. Skoro zaś ktoś tego protestu nie potępia, a za to potępia prezydenta Dutkiewicza, musi być także antysemitą. Ponieważ zaś zaproszenie na taki naziolski protest pojawiło się na portalu braci Karnowskich, więc i oni są „naziolami” oraz antysemitami, co dodatkowo potwierdza chamski komentarz, który gdzieś tam, wśród dziesiątków innych, wypatrzył redaktor Lis swym bystrym, antyfaszystowskim okiem. (Ciekawe, czy redaktor Lis zgłosił komentarz do moderacji, co powinien był natychmiast uczynić.) Składa się wszystko logicznie? A jakże. Dokładnie tak samo jak składa się logicznie tym, którzy wierzą, że Kennedy’ego zamordowali kosmici, a Elvis Presley nadal żyje. Tomasz Lis natomiast wierzy, że na polską demokrację dybią faszyści. W ten sposób przejmuje pałeczkę z umęczonych już rąk zawodowych antyfaszystów w rodzaju Marcina Kornaka czy Rafała Pankowskiego. Zerknąłem sobie na komentarze czytelników kulturalnego i tolerancyjnego portalu o parówkach i znalazłem tam w ciągu kilku minut takie oto teksty: „Źródłem wszelkiego zła jest watykańska patologia z jej obrzydliwą ideologią. Multi-kulti zaś to niedościgniony wzór dla twórców PiSio-kato-ideologii. Seneka rzekł w te słowa: 'Dobrem jest nie samo życie, ale dobre życie' i dobrze by było, by to motto zostało wkopane w katolskie łby polskich politykierów oraz ich pismackich klakierów”. Albo taki: „A jakie ma znaczenie, z kim się ministrant czopek Gowin spotyka? Dla myślących od dawna wiadomym jest, iż miejscem czopka jest watykańska…”. I jeszcze taka urocza wymiana zdań: „Znawca wagin, macic i cycków pan Tomasz Jarema Terlikowski pseudonim 'członek'”. Odpowiedź: „Trochę się zna, bo już sporo dzieci napłodził, chyba że robił to w opasce, żeby się nie zgorszyć”. Gdyby podążyć tropami eskapad umysłowych redaktora Lisa, trzeba by uznać, że skoro cytowane komentarze wiszą na parówkowym portalu w niektórych przypadkach od wielu dni, to dowód, iż jego portal zajmuje się systemowym obrażaniem katolików, a w dodatku promuje internetowe chamstwo, z którym sam redaktor Lis podobno uwielbia walczyć. Ale zostawmy to. Wszak wiadomo od ministra Sienkiewicza czy właśnie Tomasza Lisa, że zagrożeniem nie są antychrześcijańskie, lewackie fobie, ale straszliwy faszyzm. Do grupy jego tropicieli dołączył, cokolwiek nieśmiało, prokurator generalny Andrzej Seremet, który w stanie najwyższego intelektualnego wzmożenia przeanalizował okrzyki, jakie wznosili protestujący przeciwko wykładowi majora profesora we Wrocławiu. Po dokonaniu tejże analizy pan prokurator orzekł, iż są podstawy, aby ścigać tych, którzy krzyczeli „Raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę”, ponieważ nie tylko nawoływali do przestępstwa, ale nawet wskazywali konkretne narzędzie, jakim ma ono zostać dokonane, to jest sierp i młot. Ze wstydem muszę przyznać, że podczas ostatniego Marszu Niepodległości i ja wykrzykiwałem to hasło, nie mogę więc wykluczyć, że minister Sienkiewicz idzie także po mnie. Ciekawe, czy wpadnie osobiście. Jest tylko jeden problem. Prokurator Seremet musiałby określić, kto mianowicie jest „czerwoną hołotą”, wobec której padły groźby karalne. Tu może być cienko. Ale w innej sprawie sprzed paru już lat, o ile się nie przedawniła, nie będzie problemów i tu pan prokurator generalny mógłby się wykazać. Otóż w roku 2006 rozbudzona obywatelsko młodzież, przy entuzjastycznym wsparciu „Gazety Wyborczej”, pokrzykiwała przed Ministerstwem Edukacji: „Giertych do wora, wór do jeziora”. Mamy zatem nie tylko narzędzie (wór), ale także wyraźnie wskazaną osobę, wobec której ma ono zostać użyte (Giertych). Śmiało, panie prokuratorze, na pewno da się jeszcze dotrzeć do winowajców. Nawet w internecie jest obszerna dokumentacja fotograficzna tamtej demonstracji. W tym miejscu muszę podziękować redaktorowi Lisowi, jak również ministrowi Sienkiewiczowi oraz wszystkim zawodowym tropicielom faszyzmu, że uświadomili mi, co jest największym zagrożeniem dla współczesnej Polski. Muszę również przyznać, że bardzo naiwnie widziałem zagrożenia gdzie indziej. Sądziłem na przykład, że należy do nich fakt, iż do dziś Polska wykonała już ponad 80 proc. deficytu budżetowego. Albo to, że sądy w procesach karnych i cywilnych niebezpiecznie krępują wolność słowa. Lub też to, że jesteśmy nieustającym obiektem gospodarczych manipulacji Rosji, próbującej na różne sposoby zdobyć przyczółki w strategicznych spółkach, będących współwłasnością skarbu państwa. Albo to, że za kilka lat unijna polityka klimatyczna zdusi nasz przemysł, a nas obciąży horrendalnymi rachunkami za prąd. Jakże się myliłem! Ba, całkiem naiwnie sądziłem, że moje poczucie bezpieczeństwa zależy od spraw całkowicie przyziemnych. Na przykład z parkingu obok mojego domu w podwarszawskiej miejscowości regularnie giną koła samochodów, różne ich części albo całe auta. Policja natomiast z pretensją stwierdza, że parking nie jest należycie zabezpieczony, więc to właściwie nasza, właścicieli wina, że wciąż dochodzi do kradzieży. Teraz już wiem – dzięki nieocenionemu redaktorowi Lisowi – że wszelkie żale do policji są bezzasadne. Że albo te koła i samochody ukradli faszyści, albo – jeśli byli to zwykli, niefaszystowscy złodzieje – policja nie ma czasu się nimi zająć, bo musi iść wraz z ministrem Sienkiewiczem po faszystów. A tych się namnożyło: kibole, pisowcy, Jarosław Kaczyński, Karnowscy, Wipler (tak tak, nawet Wipler się łapie zdaniem redaktora Lisa)… Jak już się zaczną słuszne i uzasadnione aresztowania, to chyba nawet Stadionu Narodowego nie wystarczy. Ale przynajmniej ten zacny obiekt znajdzie w końcu szlachetne zastosowanie. Opis sytuacji, jaki przedstawia redaktor Lis, jest zaiste dramatyczny: „To się zaczyna cicho. Ale potem przyśpiesza. (…) Nie widzimy przecież spotkań, które są odwoływane, nie słyszymy o zaproszeniach, które z obawy przed wrzaskiem są odrzucane, nie czujemy tego strachu, który zakrada się do serc wielu ludzi”. Myślę, że pora postawić sprawę jasno, czego z jakichś przyczyn redaktor Lis unika: kto się nie boi faszyzmu, ten najpewniej sam jest faszystą.
Łukasz Warzecha
SNOWDEN - AGENT ZNIEWOLENIA Działalność Edwarda Snowdena od wielu tygodni pogrąża administrację Obamy i obnaża słabość Stanów Zjednoczonych w starciu z sojuszem rosyjsko-chińskim. Wprawdzie trudno jeszcze ocenić rozmiar strat spowodowanych aktywnością byłego pracownika NSA, to rozgłaszane przezeń rewelacje już dziś wywołują wstrząs w stosunkach politycznych USA-reszta świata i niosą zapowiedź poważnych konsekwencji. Histeryczne reakcje tradycyjnych sojuszników Moskwy - Francji, Niemiec i Polski, były do przewidzenia. Podobnie jak błazenada polityków unijnych żądających „sprawdzenia pomieszczeń KE na obecność amerykańskich podsłuchów” czy ochłodzenie relacji z innymi państwami UE. W dalszej perspektywie sprawa ta zostanie z pewnością wykorzystana przez zwolenników wypchnięcia Ameryki z obszaru europejskiego i posłuży do politycznej dezintegracji struktur NATO. Może mieć także wpływ na funkcjonowanie największej sieci wywiadu elektronicznego, znanej pod nazwą Echelon. Rzeczą istotną jest również wizja ograniczenia działań wywiadu w zakresie zbierania danych o potencjalnych zagrożeniach, w tym identyfikacji grup i środowisk terrorystycznych oraz groźba pozbawienia służb amerykańskich jednego z najskuteczniejszych narzędzi w walce z terroryzmem. Wywiad elektroniczny i pozyskiwanie informacji z sieci internetowych pozwala bowiem analizować siatki powiązań oraz identyfikować grupy, którym przyświecają “wspólne cele” – zwykle wymierzone w USA. Można przypuszczać, że rewelacje Snowdena wymuszą również zmianę procedur i zabezpieczeń stosowanych przez wywiad oraz rezygnację z niektórych – ważnych dla bezpieczeństwa Ameryki - obszarów inwigilacji. Przewidywanie takich następstw pozwala sformułować tezę, że casus Snowdena przyniesie Stanom Zjednoczonym o wiele większe straty niż działania każdej „normalnej” agentury. Z wielu względów mogą być to straty największe od czasu zakończenia „zimnej wojny”. W przypadku byłego pracownika CIA mamy bowiem do czynienia z nową jakością w pracy agenturalnej. Dotychczas ludzie zwerbowani przez obce służby dzielili się wiedzą ze swoimi mocodawcami w zaciszu gabinetów i podczas zamkniętych przesłuchań. Snowden działa poprzez media i rozgłasza swoje rewelacje publicznie. Warto zauważyć, że choć są to informacje ogólnikowe, to o takim wydźwięku, by wzbudzały zainteresowanie mediów i opinii publicznej. Budują one negatywny obraz Ameryki, jako państwa „dwóch standardów” (© Ławrow) i wyraźnie grają na antyamerykańskich nastrojach wśród społeczeństw Zachodu. To okoliczność niezwykle korzystna dla mocodawców Snowdena. Przekaz trafia natychmiast do publiczności i jest nagłaśniany przez rozlicznych rezonatorów. Nie ma przy tym możliwości zweryfikowania prawdziwości informacji. Każda z nich jest powielana i przyjmowana bezkrytycznie, służąc utrwaleniu zakodowanych wcześniej stereotypów.
Trzeba przy tym zakładać, że głównym zagrożeniem dla interesów USA są te informacje, których Snowden nie ujawnił publicznie lecz najprawdopodobniej podzielił się nimi z funkcjonariuszami służb chińskich i rosyjskich. To one stanowią „polisę ubezpieczeniową” Amerykanina i mogą stać się najważniejszą monetą przetargową w kontaktach ze służbami USA. Nikt oczywiście nie potrafi powiedzieć – ile naprawdę wie Snowden, jakie informacje zebrał i jak długo prowadził działalność. Oceniając rzecz na podstawie reakcji administracji Obamy, można przypuszczać, że wiedza tego człowieka stanowi realne zagrożenie dla interesów Ameryki. Świadczy o tym presja dyplomatyczna na państwa chcące udzielić mu azylu i ogromna determinacja, z jaką służby próbują przejąć Snowdena. Katalog strat poniesionych przez Amerykę nie kończy się na kwestiach wizerunkowych ani ograniczeniach w działalności wywiadu. Po porażce służb amerykańskich, w związku z zamachem w Bostonie i przyzwoleniu na rosyjską grę podwójnymi agentami, USA zostały wręcz zmuszone do przyjęcia „oferty współpracy” ze służbami Putina. To zdarzenie stanowiło przełom w kontaktach amerykańsko-rosyjskich i zostało perfekcyjnie rozegrane przez FSB. Sprawa Snowdena otworzy natomiast przed kremlowskimi kagebistami niemal nieograniczone możliwości wpływu na światową politykę bezpieczeństwa i ustawi reżim Putina w pozycji silnego gracza i partnera. Chiny i Rosja - dwa państwa sterujące światowym terroryzmem i przestępczością internetową, uzyskały bowiem potężne narzędzie w rozgrywce z USA. Nie tylko z powodu ograniczenia możliwości rozpoznania środowisk terrorystycznych, z których wiele korzysta z moskiewskich inspiracji, czy z uwagi na utrudnienia w inwigilacji przestępców internetowych, wspieranych przez chińskich komunistów. Już w ubiegłym roku Rosja i Chiny, wykorzystując histerię wokół ACTA, dążyły do odebrania pozarządowej organizacji ICANN (Internet Corporation for Assigned Names and Numbers) kontroli nad przyznawaniem nazw domen internetowych, ustalania ich struktury i ogólnego nadzoru nad działaniem serwerów DNS. Chciały również oddania kontroli nad bezpieczeństwem w sieci organizacjom międzynarodowym, co w praktyce oznaczało wprowadzenie cenzury. Kompetencje działającej w USA ICANN, miałyby trafić w ręce jednej z instytucji ONZ, w której Rosja ma ogromne wpływy. Propozycje rosyjsko-chińskie złożone podczas ubiegłorocznej konferencji w Dubaju, zostały skutecznie zablokowane. Po rewelacjach Snowdena, ponowny zamach na wolność internetu ma wielkie szanse powodzenia. Odtąd też argument o amerykańskiej inwigilacji będzie wykorzystywany we wszystkich rozgrywkach politycznych i posłuży jako parawan do rozbudowy realnego systemu nadzoru nad siecią internetową i dodatkowych narzędzi inwigilacji społeczeństwa. Będzie to argument wygodny nie tylko dla kremlowskich zamordystów, ale dla ich unijnych sojuszników. W poprzednim tekście zwracałem uwagę na zagrożenia płynące z unijnego projektu CleanIT, którego wdrożenie doprowadzi do globalnej cenzury sieci i inwigilacji milionów zwykłych użytkowników. W tym projekcie nie chodzi bowiem o walkę z terroryzmem lecz o narzucenie politpoprawnego terroru, poprzez udzielenie dostawcom usług internetowych prawa do nadzorowania klientów oraz blokowania i filtrowania treści, które zostaną uznane za „kontrowersyjne”. Apple, Facebook, Google czy Microsoft, które oskarża się dziś o współpracę z NSA, będą mogły dowolnie ingerować w treść przekazu i cenzurować internet kierując się własną oceną i wytycznymi Komisji Europejskiej. Odbywać się to będzie bez nadzoru sądów i jakiejkolwiek weryfikacji. Wiedząc zaś, co unijni komisarze uznają za kontrowersyjne – możemy uznać, że narzędzie to skutecznie ograniczy wolność internetu. Z drugiej strony - argument o amerykańskiej inwigilacji pozwoli Rosjanom usprawiedliwić rozbudowę potężnego narzędzia nadzoru, jakim jest system SORM. Ten opracowany już w 1980 roku przez instytut badawczy KGB system pozwala na nieograniczoną kontrolę nad całym przekazem telefonicznym i internetowym. SORM-1 rejestrował rozmowy telefonii stacjonarnej i komórkowej, SORM-2 przechwytuje cały ruch w Internecie, a SORM-3 zbiera informacje ze wszystkich form komunikacji, zapewniając ich długotrwałe przechowywanie i tworzenie baz danych o użytkownikach. Jak zauważył Andriej Sołdatow z portalu agentura.ru, istnieje zasadnicza różnica między amerykańskim PRISM, a rosyjskim SORM-em – najbardziej inwazyjnym i represyjnym systemem nadzoru.
W USA, służby lub organy ścigania muszą najpierw uzyskać nakaz sądowy pozwalający na zastosowanie podsłuchu, ze wskazaniem przyczyn inwigilacji, numerów telefonów lub adresów sieciowych. Jest on każdorazowo aktualizowany i wysyłany do operatorów telefonicznych i dostawców internetowych. Oficer FSB, który chce podsłuchać rozmowę telefoniczną lub zajrzeć do maila, nie musi nikomu pokazywać nakazu. Każda placówka FSB – za pośrednictwem centrali - ma bowiem dostęp do wszystkich serwerów internetowych i stacji telefonicznych działających na terenie Federacji Rosyjskiej. Po to by monitorować przekaz, agent FSB musi jedynie wpisać dane i przesłać je do centrum SORM. Operatorzy nie tylko nie mają prawa żądać od FSB jakichkolwiek nakazów, ale są zobowiązani do zapłacenia za urządzenia SORM i pokrycie kosztów ich instalacji. Kremlowski satrapa komentując przed kilkoma dniami rewelacje Snowdena, mógł zatem stwierdzić, że jeśli „odbywa się to w ramach prawa ... to wszystko w porządku”. Zapomniał bowiem wyjaśnić, jakie różnice dzielą amerykański i rosyjski system prawny Bez wątpienia SORM jest używany również do inwigilacji cudzoziemców i przechwytywania ruchu telekomunikacyjnego poza granicami Rosji. W większości krajów postsowieckich - Kazachstanie, Kirgistanie, Białorusi czy Uzbekistanie, istnieją bowiem systemy wzorowane na SORM, a uruchomiony w roku 2010 ukraiński odpowiednik ma nawet możliwość natychmiastowego przerwania połączenia, zablokowania adresu internetowego czy numeru telefonu. W każdym z tych państw działają delegatury FSB, a rosyjski system inwigilacji całkowicie uzależnia miejscowe służby od współpracy z FSB. We wrześniu 2012 r. na szczycie w Jałcie, szefowie państw WNP ogłosili projekt utworzenia własnego Centrum CIS Cybersecurity, który ma być wzorowany na CERT. W odróżnieniu od zadań stawianych CERT, postsowiecki system ma zajmować się głownie „zapobieganiem i zwalczaniem wykorzystywania Internetu w celach terrorystycznych, separatystycznych i ekstremistycznych”. Rosjanie otwarcie deklarują, że ich celem jest stworzenie ujednoliconego systemu monitorowania ruchu telekomunikacyjnego i internetowego obejmującego cały obszar byłego ZSRR. Dzięki wykorzystaniu SORM, będzie on zdolny przechwytywać dane poza granicami WNP i stanie się ważnym narzędziem w rękach rosyjskiego wywiadu. Rewelacje Snowdena są zatem wyjątkowo przydatne dla unijnych i kremlowskich cenzorów. Nie tylko wytrącają broń autentycznym obrońcom wolności słowa, ale dają argument propagandowy służący wprowadzeniu nowych metod nadzoru elektronicznego. W odróżnieniu od potępionego PRISM, będą to metody wyjęte spod jakiejkolwiek kontroli i obejmujące swoim zasięgiem miliony zwykłych obywateli. Rosyjska agentura i rezonujące jej media, zadbają, by wiedza o tych działaniach nie została ujawniona. Nazywając Snowdena „bohaterem działającym w interesie społeczeństwa” i „obrońcą wolności” – Rosjanie kpią z Ameryki i cynicznie oszukują światową opinię publiczną. Jedynym efektem jego działalności będzie umocnienie pozycji Rosji i Chin - największych wrogów ludzkości i przeciwników wolnego internetu. Ci, którzy sławią dziś Snowdena i zachłystują się jego rewelacjami, powinni mieć świadomość, jak złej sprawie służy ten człowiek. Aleksander Ścios
Lewica wzorem Hitlera hodują polskich przygłupów Irena Lasota „Lewica, propagująca model pedagogiczny, którego istotą ma być oszczędzenie uczniom frustracji („Kaziu, ile jest dwa razy dwa? Siedem, proszę pani. Świetna odpowiedź, Kaziu, no, może trochę nie na to pytanie") nazwała zwolenników testów rasistami. Do lewicy dołączyły związki zawodowe nauczycieli, starające się uchylić od odpowiedzialności za wyniki nauczania, państwo i fundacje (prawie wszystkie, z chwalebnym wyjątkiem Bradley Foundation, w latach 80. wspierających ówczesne „podziemie" w PRL) przestały dawać pieniądze na badania i dziś jest już tabu mówienie czy pisanie o różnicach w IQ. „.....”Można by powiedzieć, że zwyciężyło przekonanie o powszechnej równości intelektualnej. Czy jednak dopiero teraz? Nigdy wszak nie słyszano, by ktoś skarżył się, że brak mu rozumu. „.....”Jednym z tych tabu najnowszej generacji, o których najpierw nie sposób było pisać drukiem, a teraz nawet nie sposób mówić w szerszym gronie, jest w USA kwestia pomiarów inteligencji, wielkości jej ilorazu (IQ), jej wpływu na rozwój człowieka i jego możliwości. W dalszej kolejności zaś – oddziaływania zespołu tych zjawisk na rozumienie zjawisk społecznych lub wręcz możliwości modyfikowania ich przebiegu. Spór o to, czy na inteligencję człowieka większy wpływ ma kultura czy natura, początkowo toczony był w gronie specjalistów, wkrótce jednak stał się tematem głęboko politycznym „....(źródło)
Noam Chomsky „UTRZYMAJ SPOŁECZEŃSTWO W IGNORANCJI I PRZECIĘTNOŚCI Spraw, aby społeczeństwo było niezdolne do zrozumienia technik oraz metod kontroli i zniewolenia. „Edukacja oferowana niższym klasom musi być na tyle uboga i przeciętna na ile to możliwe, aby przepaść ignorancji pomiędzy niższymi a wyższymi klasami była dla niższych klas niezrozumiała (zob. Silent Weapons for Quiet War).”.. ...(więcej )
”skoro widzi się, jak silnym narzędziem indoktrynacji jest publiczna edukacja, powinno się jej konstytucyjnie zakazać „.....”publiczna edukacja prowadzona pod przymusem i przez państwowych nauczycieli równie skutecznie propagowała ideały III Rzeszy i Trzeciej Fali, co dzisiaj III RP „.....”Bez wieloletniego prania mózgu w szkołach politycy nigdy nie mieliby takiej władzy nad społeczeństwem. Nie bez powodu państwo przejęło pełną kontrolę nad szkołami w Prusach w 1794 r., gdy chłopi zbuntowali się przeciw panom feudalnym i trzeba było wybić im z głów nieposłuszeństwo. I dlatego, parafrazując Władysława Gomułkę, raz zdobytych szkół politycy nie oddadzą nigdy „...(więcej )
Od dłuższego czasu instytucje naukowe Zachodu opierają się na imigrantach . Doktoranci, pracownicy naukowi . Musi być tego jakiś powód .Sto lat temu naukę i badania rozwijali Amerykanie i Europejczycy . Teraz bez imigrantów cała sfera R&D natychmiast by upadła Powodem jest likwidacja szkół przez lewaków. Nie mylić ze szkołami budynków do których socjaliści przymusowo zapędzają polski i nie tylko polskie dzieci . Budynki z napisem szkoła przestały być miejscami w których dzieci zdobywają wiedzę , rozwijają zdolności intelektualne i kształtują swój charakter Po likwidacji szkół i nauczania lewactwo przekształciło budynki z napisem szkoła w miejsca, w których dzieci klasy chłopstwa pańszczyźnianego uczone są kultu politycznej poprawności ,mają prane mózgi i wpaja im się bezkrytyczne posłuszeństwo. Nie warto dzieci klasy proli uczyć Dopóki Polacy nie wydrą swych dzieci z rąk lewactwa , dopóty każdy następny rocznik polskich dzieci będzie opuszczał socjalistyczne „szkoły „ bardziej prymitywny i ogłupiały Marek Mojsiewicz
W jakim celu media cały czas nas a to germanizują a to europeizują? Gazeta.pl w charakterystyczny sposób opisuje polską rzeczywistość: „Agnieszka Radwańska przegrała półfinałowe starcie Wimbledonu z Sabine Lisicki 4:6, 6:2, 7:9 i odpadła z turnieju. Tuż po meczu Polka zamiast pogratulować Niemce…” Decydenci Europy wyjechali na urlopy i nie będą się przez najbliższe dwa miesiące zajmować kolejnym kryzysem w Portugalii i Grecji, dlatego w ucieczce przed upałem spójrzmy co się dzieje w chłodniejszej Anglii. A tam Sabina Lisicka wygrała zasłużenie z Agnieszką Radwańską w tenisie w Londynie. Co media w Polsce okrzyknęły zwycięstwem Niemki nad Polką. Obecnie Niemcy starają się zgermanizować miliony imigrantów których ściągają do Niemiec w miejsce odchodzących na emeryturę rodaków i tak dziwnie się składa że media w Polsce (nie tylko te kontrolowane przez kapitał niemiecki) im w tym pomagają. O ile The New York Times w artykule Christopher’a Clarey „Polish Spoken Here: New Language and New Stars on Women’s Tour” rozpisuje się o dominacji Polek w tenisie do których zalicza oczywiście Sabinę o tyle w Polsce mówi się o Niemkach Lisicki i Kerber (z niewymawialnego Puszczykowa) oraz Dunce Wozniacki. I nie ma znaczenia że w Wimbledonie wystąpiły zawodniczki mające za rodziców Polaków, które od dziecka walczyły w Mistrzostwach Polski i że poprzednim starciu w ćwierćfinale w Dubaju każdy Polak zrozumiał rozmowę ambitnej i zapłakanej Sabiny z matką która zachęcała ją po Polsku do nie poddawania się, mimo tego że Sabina skarżyła się że nie może przełknąć śliny, nic jej nie wychodzi i nie chce przegrać do zera. Zagraniczne media ze zrozumieniem wysłuchiwały skargi innej Polki Karoliny Woźniackiej na to że ma trudność kontaktowania się ze swoim trenerem podczas spotkań z Radwańską, gdyż ta podsłuchuje gdy naradzają się nad strategią rozmawiając po Polsku. Oglądając spotkanie miałem mieszane uczucia gdyż o ile Radwańska reprezentowała Polskę to Sabina występowała z charakterystycznym dla niej jak to zachodnie media określają krzyżykiem na piersiach i dopingowana przez polskich rodziców i z typowo polskim zmiennym ułańskim charakterem. Podczas gdy Radwańska grała z typowo „niemiecką” precyzją i stoickim spokojem, a na dodatek ostatnio zdegustowała część swoich fanów mówiąc że jej udział w magazynie dla ‘mężczyzn?’ „The Body Issue” „[t]o była niecodzienna sesja, niecodzienna sytuacja, na pewno było to dla mnie przełamanie jakiejś bariery. Ale to też duże wyróżnienie…”. Jednocześnie okazywane podczas transmisji na przemian „matki Polki” były bardzo podobne do siebie, obie bez operacji plastycznych tak typowych dla zachodniej „poprawności wizerunkowej”. Mimo tego gazety ogłosiły zwycięstwo Niemki (inny tytuł: „Wimbledon: finał bez Radwańskiej. Przegrała z Niemką!”) powodując przekonanie że Skłodowska to już Francuska, Mickiewicz to były Rosjanin, a później Francuz, a Jan Paweł II Wielki to Watykanista. Przy takiej nagonce na Polskość nic dziwnego że nawet Jerzy Janowicz stwierdził że Andy Murray jest Brytyjczykiem co Dan Imhoff odnotował jedynie jako niezręczność bo przecież to jest dumny Szkot cytując komentując naszego tenisistę: "Great Britain is waiting for the English champion in Wimbledon". Surely a slight confusion in geography and not a tongue-in-cheek dig at the proud Scot.”Nie należy długo czekać aż polskie media w ramach wynaradawiania Polaków tych mieszkających za granicą będą nazywać Niemcami, Anglikami i Irlandczykami, a tubylców Europejczykami słabo znającymi języki Europy: Niemiecki, Francuski i Angielski. Jednocześnie te same redakcje nigdy nie wpadną na pomysł aby ofiary Holokaustu nazywać Polakami wyznania mojżeszowego, nie mówiąc o odkrywcy skali Fahrenheita jako Polaku, co zapobiegliwi Francuzi niewątpliwie by zrobili. Mimo iż do tej pory znaczna część świata mierząc temperaturę nie zdaje sobie sprawy że kluczowymi stopniami była panująca ówcześnie temperatura w Gdańsku jak i pierwotnie zawyżona gorączką temperatura ciała. Oczekując na dzisiejszy mecz Janowicza, warto zauważyć że mimo upałów na południu Europy czeka nas kolejna zawierucha i gorączka w tym regionie na jesieni, którą zapowiada wzrost rentowności dziesięciolatek aż o 1,42 pkt. procentowego w ciągu miesiąca do kryzysowego poziomu 7,19%. Dr Cezary Mech
Nie zatwierdzać nonsensów Przede wszystkim trzeba zacząć od uporządkowania chaosu semantycznego, który zresztą wydaje się wprowadzany celowo. Mówienie o „homomałżeństwach” ma na celu zmuszenie wszystkich do dyskutowania w języku narzuconym przez sodomitów. Tymczasem żadne „homomałżeństwa” nie istnieją i istnieć nie mogą. „Homomałżeństwo” to to samo, co „żonaty kawaler”. Nie ma takiego zwierzęcia. Małżeństwo jest związkiem mężczyzny z kobietą, którego celem jest przede wszystkim założenie rodziny. Małżeństwo i rodzina są prawie synonimami. Jak sama nazwa wskazuje, celem rodziny jest rodzenie, to znaczy - płodzenie potomstwa. Ten cel może być osiągnięty tylko w związku mężczyzny z kobietą, natomiast jest niemożliwy do osiągnięcia w związkach dwóch mężczyzn, albo dwojga kobiet. Zatem istnieje zasadnicza i nieusuwalna różnica między małżeństwem, a parą sodomitów lub gomorytek. Co jest celem związków sodomitów lub gomorytek? Ponieważ założenie rodziny nie wchodzi tu w grę z przyczyn naturalnych, celem takich związków jest tylko i wyłącznie wzajemne świadczenie usług seksualnych (facio ut facias; robię, żebyś zrobił). Takie usługi nie są już zabronione pod groźbą kary, chyba że stanowią deprawację małoletniego, albo mają charakter kazirodczy - więc nie ma mowy o jakiejkolwiek dyskryminacji prawnej. Nie ma natomiast żadnego powodu, by państwo takie związki szczególnie wyróżniało - a taki charakter miałaby ich instytucjonalizacja. W przypadku małżeństw instytucjonalizacja jest uzasadniona z uwagi na pojawiające się potomstwo, które ma prawo do szeroko pojmowanej opieki, to znaczy - do otrzymywania środków utrzymania i wychowania - a temu uprawnieniu odpowiadają konkretne obowiązki rodziców. Ponieważ jednym z podstawowych obowiązków państwa jest wymierzanie sprawiedliwości, to znaczy - egzekwowanie wykonywania obowiązków od osób zobowiązanych względem osób uprawnionych, to jest rzeczą oczywistą, że w tym celu państwo musi małżeństwa instytucjonalizować, czego początkiem jest ich rejestracja. W przypadku związków sodomitów, albo gomorytek, w których przedmiotem wzajemnych zobowiązań są wyłącznie usługi seksualne, takiej potrzeby nie ma. Tego rodzaju zobowiązania mają charakter naturalny, podobnie jak długi karciane, czy zobowiązania z zakładu. Państwo nie zabrania ich wykonywania, ale nie włącza się w ich egzekwowanie. Tym bardziej, że kwestie dziedziczenia mogą być tu uregulowane wzajemnymi testamentami, a kwestie wzajemnej reprezentacji - pełnomocnictwami - a więc instytucjami od dawna istniejącymi w systemach prawnych. Nie ma zatem najmniejszego powodu, by Jej Królewska Mość Elżbieta II własnym podpisem firmowała szkodliwe nonsensy. SM
06/07/2013 „Skansen się rozwija” - taki tytuł znalazłem w radomskim miesięczniku Gazeta Radomska, w jego 24 numerze, z czerwca 2013 roku, gazecie wydawanej przez Wyższą Szkołę Handlową w nakładzie 15 000 egzemplarzy , no i co ważne- „bezpłatnie”(????). Jeśli rozdawanie produktu” bezpłatnie”, ma być dobrą rekomendacją dla abiturientów szkoły- to nie jest dobry znak dla nas wszystkich. Szkoła- jeśli ma w tytule „handlowa”- powinna uczyć handlu i zaradności, radzenia sobie w życiu, w różnych okolicznościach, a przede wszystkim jak tu tanio kupić, żeby jak najdrożej sprzedać. Słuchacze szkoły powinni na co dzień uczyć się wielkiego wysiłku tworzenia zysku w swoich przyszłych firmach, które pozakładają.. Jeśli uczy się ich- jak rozdawać” bezpłatną” gazetę-, będziemy mieli taką Polskę, jakie będzie jej młodzieży chowanie.. Handel to zysk , ryzyko i wielka odpowiedzialność. Bo można stracić wszystko co się posiada.. Nie wiem czy w Wyższej Szkole Handlowej uczą młodych ludzi ryzykownego handlu- podejrzewam , że nie- tak jak w Wyższej Szkole Biznesu- nie uczą biznesu.. Przygotowują potencjalnych urzędników do umiejętności rozdzielania cudzych pieniędzy…. Będziemy mieli więcej socjalizmu.. A należałoby przynajmniej przypominać jak jeździliśmy w latach siedemdziesiątych na Węgry i co woziliśmy – w ramach Rady Wzajemnej Pomocy Gospodarczej- woziliśmy głównie kryształy i ręczniki i próbowaliśmy zarobić. To była dobra szkoła handlowa przyjaźni polsko – węgierskiej na „patelni” przed dworcem w Budapeszcie.. Sam, jeździłem- to wiem, zresztą nie tylko ja.. Co bardziej przedsiębiorczy Polacy ciemiężeni centralnym planowaniem i centralizmem demokratycznym .próbowali zarobić na życie.. Dzisiaj” socjalizmu” już nie ma- jest demokracja.. Tylko propaganda nie mówi, ze demokracja jest synonimem socjalizmu.. Mamy w Radomiu coś takiego jak Muzeum Wsi Radomskiej, podobnie jak w Lublinie. Przejeżdżam obok niego raz w tygodniu. W radomskim skansenie wsi radomskiej znajdują się dawne chaty chłopskie, wiatraki, skansen bartniczo- pszczelarski., wieża widokowa, dwory . Wszystko jest bardzo interesujące, ale…. Od 1977 roku to wszystko kosztuje ciężkie miliony naszych pieniędzy. .Nie wiem ile dokładnie, ale możecie sobie Państwo wyobrazić, bo właśnie wyczytałem w Gazecie Radomskiej, że otwarto nową trasę turystyczną za- uwaga!- 24 miliony złotych(???) NA 32 hektarach jest 60 budowli z różnych wieków, a teraz będzie jeszcze nowa trasa widokowa, pardon- oczywiście trasa turystyczna. Dobrze, że utopiono w tej trasie tylko 24 miliony, a nie powiedzmy- 100 milionów, które mieliśmy otrzymać- każdy z nas- od pana prezydenta Wałęsy. W miarę upływu czasu- po 300 milionów. No i dobrze, że w skansenie nie wystąpiła jeszcze do pory , pani Louise Veronica Ciccone z Bay City, zwana bluźnierczo- Madonną., bo doszłoby jeszcze dodatkowo 6 milionów złotych wyrzuconych w skansenowe błoto.. Mogłaby trochę powisieć na krzyżu, w koronie cierniowej, tak jak Chrystus- robiąc sobie przysłowiowe jaja z chrześcijaństwa, tak jak niejaka Doda, zwana bluźnierczo i zarazem delikatnie- przez redaktora Czejarka z „ polskiego radia”- „Dorotą”.(???). Diablica nazywana „Dorotą”. Może „ Dorcią”? Ale ta z kolei naprała się jakiś ziół.. Do tej pory nie wiadomo jakich.. Bo podobno Św, Paweł też się naprał jakiś ziół..(!!!!) Tak twierdziła sama Doda- wielka znawczyni. spraw chrześcijańskich. Największymi znawcami chrześcijaństwa, są ludzie niewierzący- to ciekawe? Za to bluźnierstwo „Dorota”- Doda została jednak ukarana w demokratycznym państwie prawnym, chociaż stanowi część establishmentu, część przemysłu rozrywkowego, który codziennie prezentuje nam swój satyryczny program, za nasze pieniądze.. Musimy przymusowo płacić za codzienne występy posłów, senatorów, urzędników państwowych i w tym czasie uciekać przed fiskalną działalnością policji i różnych straży miejskich.. Nie licząc służb tajnych- demokratycznego państwa prawnego.. W każdym razie w Dolinie Kosówki ”Zdarzyło się kiedyś nad wodą. Trasa turystyczna w radomskim skansenie”- otwarcie nastąpiło 22 czerwca roku 2013, dokładnie w rocznicę napadu towarzysza Hitlera na towarzysza Stalina.. To było w niedzielę, pierwszego dnia tygodnia- otwarcie nowej trasy turystycznej- w sobotę- ostatni dzień tygodnia, napadnięto na kieszenie podatników, wyciągając z nich 24 miliony złotych. Może dlatego tylko 24 miliony, bo jest” kryzys”, wywołany przez to wielkie marnotrawstwo naszych pieniędzy.. Socjaliści marnują ¾ naszych pieniędzy budżetowych- to idzie w miliardy, będzie tego ze 250 miliardów złotych rocznie, tak- że te 24 miliony – to nic takiego. Po prostu jeszcze jedna ścieżka turystyczna w kierunku naszej biedy. Były występy kapel ludowych, projekcje multimedialne, koncerty zespołów.. Wszystko by uczcić „ rozwój skansenu”(???)Nie wiedziałem, że skanseny tez mogą się rozwijać.. Okazuje się , że wystarczy w skansen wpompować więcej pieniędzy nam ukradzionych przy pomocy przemyślnego systemu podatkowego plus dodatkowo” kontrole” których celem jest napełnianie budżetu, żeby móc mówić o „rozwoju skansenu”. W skansen komunistyczny o nazwie „ służba zdrowia” też wpompowano dużo pieniędzy. Wcześniej w granicach 40 miliardów złotych rocznie, obecnie coś około 72 miliardów- a skansen pozostaje skansenem nadal, bo co może się zdarzyć jak skansen dostanie więcej pieniędzy pochodzących nie ze skansenu, ale z ciężkiej pracy ludzi, którzy te skanseny utrzymują.? I często z tych skansenów nie korzystają.. W radomskim skansenie wybudowano amfiteatr na 400 osób, będzie można posłuchać muzyki bez względu na warunki pogodowe. .Budynek został wyposażony w specjalny system wentylacyjno- klimatyzacyjny, windę , profesjonalne oświetlenie oraz wysokiej klasy sprzęt estradowy. Są też sale konferencyjno- wystawiennicze .Jest przesuwany dach, tak jak na Stadionie Narodowym wybudowanym za 2 miliardy złotych. Gdyby socjaliści radomscy mieli dostęp do tych 2 miliardów- to by dopiero nabudowaliby w skansenie , który się” rozwija.”. Można byłoby wybudować jeszcze stadion piłkarski, bieżnię., krytą pływalnię, albo taką z odsuwanym dachem. Można byłoby wybudować kino, może zalew(???) Tak jak wybudował w Domaniowie, obecny poseł Prawa i Sprawiedliwości, pan Zbigniew Kuźmiuk-wtedy wojewoda, i wtedy był w Polskim Stronnictwie Ludowym, a międzyczasie zaliczył PSL”Piast”. Czego jak czego, ale jednej rzeczy socjalistom zarzucić niepodobna.. Wielkiej umiejętności trwonienia pieniędzy! To potrafią bardzo dobrze! Bez żadnej odpowiedzialności.. „Zbudowano tu zabytkowe obiekty”. Tak napisano w gazecie. Też nie wiedziałem, że „ zabytkowe obiekty można zbudować”)(??) Może zrekonstruować, albo przenieść.. Ale, żeby zbudować zabytkowy obiekt? Zbudowano zabytkowy tartak z Molend, dwa młyny wodne z Zajączkowa i Zofiówki, zagrodę oraz chałupę z Solca, która składa się z dwóch obór, stodoły i wozowni.. Będzie naprawdę ładnie i przyjemnie.. Ale co będzie jak skończą się pieniądze? Czy będzie ktoś, kto to wszystko będzie utrzymywał? Gdy bieda wokół coraz większa.. A zresztą co tam 24 miliony.. Zabrać 270 miliardów z drugiego filara.. To jest dopiero napad stulecia! Ale to w skansenie na szczeblu rządowym, nie w Muzeum Wsi Radomskiej.. Tam nie ma takich pieniędzy. Wszyscy z drugiego filara przejdą do ZUS.. Ale kto odda pieniądze z napadu na drugi filar? To też kolejny przekręt przygotowany jeszcze za premierowania pana profesora Jerzego Buzka, z panem profesorem Górą, ze szkoły Głównej Handlowej.. Góra która urodziła mysz.. To są ludzie, którzy – tak naprawdę- na niczym się nie znają. Oprócz organizowania napadów na polskich podatników.. Ile pozwolili ukraść- jako pomocnicy napadających, różnych międzynarodowych gremiów bankierskich. Ci to mają głowy? Organizować pomoc przy napadzie- to też jest coś.. I wyprowadzać ciężkie miliardy złotych z Polski… a skansen socjalistyczny nadal się rozwija….Nieprawdaż? WJR
Wojna Platformy ze związkami zawodowymi
1. Do niedawna jeszcze spory rządu ze związkami zawodowymi, toczyły się na Komisji Trójstronnej w poprzedniej kadencji kierowanej przez wicepremiera Pawlaka w obecnej przez ministra pracy Kosiniaka-Kamysza.
Rząd Tuska jest chyba pierwszym w ostatnim dwudziestoleciu, któremu udało się wręcz zjednoczyć wszystkie trzy ogólnopolskie centrale związkowe zasiadające w Komisji Trójstronnej, w proteście przeciwko swojej polityce. To zjednoczenie ostatnio osiągnęło taki poziom, że ich przedstawiciele zdecydowali się nie uczestniczyć już w posiedzeniach Komisji Trójstronnej i jednocześnie chcą zorganizować na jesieni ogólnopolski protest związków zawodowych w Warszawie.
2. Świadomy konflikt z szefem związku zawodowego Solidarność Piotrem Dudą, premier Tusk wywołał przy okazji fundamentalnej dla związkowców debaty o podwyższeniu wieku emerytalnego. W debacie nad wnioskiem o referendum w sprawie wieku emerytalnego, pod którym Solidarność zebrała blisko 1 milion podpisów, do Sejmu wpuszczony został tylko przewodniczący Solidarności Piotr Duda, a związkowcy którzy prosili o wejście na galerię takiej zgody od marszałek Kopacz nie uzyskali. Co więcej wypowiadający się podczas tej debaty premier Tusk nazwał przewodniczącego związku pętakiem licząc chyba na to, że zebrani przed Sejmem związkowcy zareagują nerwowo i być może dojdzie do zamieszek ulicznych ale Duda telefonicznie z sali sejmowej ich uspokoił.
3. Kolejnym świadomym starciem ze związkami zawodowymi był rządowy projekt zmiany kodeksu pracy i wprowadzenie tzw. ruchomego czasu pracy i wydłużeniu okresów rozliczeniowych czasu pracy. Rząd przyjął projekt tej ustawy i nie skierował jej do omówienia na Komisji Trójstronnej ale bezpośrednio do Sejmu, gdzie większość parlamentarna Platformy i PSL-u rozpoczęła błyskawiczne jej procedowanie. Co więcej klub Platformy złożył własny projekt zmian kodeksu pracy, który szedł zdecydowanie dalej w ograniczaniu praw pracowniczych niż ten rządowy. Posłowie Platformy zaproponowali wprowadzenie nowej definicji doby pracowniczej, wydłużenie okresów rozliczeniowych czasu pracy do 12 miesięcy, wprowadzenia przerywanego czasu pracy, obniżenia i to znacznie stawek za pracę w godzinach nadliczbowych (odpowiednio ze 100% do 80% i z 50% do 30%) i określonego rekompensowania pracy w dzień wolny, wszystko to jednak jednostronną decyzją pracodawcy jeżeli tylko stwierdzi pogorszenie warunków gospodarowania (a więc w zasadzie na każde żądanie pracodawcy). Ostatecznie przyjęty został projekt rządowy, którego konsekwencjami będzie pozbawienie pracowników możliwości pracy w nadgodzinach, co według związków zawodowych oznacza w skali roku pozbawienie pracowników około 8 mld zł wynagrodzeń.
4. Teraz posłowie Platformy (a dokładnie przewodniczący zespołu parlamentarnego ds. wolnego rynku Michał Jaros), chcą zaproponować projekt ustawy, który bardzo mocno uderza w prawa związkowe. Chcą zmianami w ustawie o związkach zawodowych doprowadzić do likwidacji tzw. etatów związkowych w przedsiębiorstwach, chcą pozbawić związki prawa do pomieszczeń na terenie zakładu pracy i wreszcie zabronić pracodawcy pobierania składek związkowych i odprowadzania ich na rachunki związków zawodowych. Wprawdzie kierownictwo Platformy trochę dystansuje się od tych pomysłów swojej grupy posłów ale wszystko wskazuje na to, że to kolejna tym razem bardzo brutalna próba doprowadzenia do konfrontacji ze związkami zawodowymi. Platformie, której coraz trudniej wychodzi rządzenie, potrzebne są konflikty zastępcze, nawet takie toczone na ulicach, bowiem wtedy może się przedstawiać opinii publicznej jako jedyna siła polityczna, która gwarantuje stabilizację nawet jeżeli do jej utrzymania miałaby użyć policji, a być może i wojska. Kuźmiuk
Tusk do Michnika Kaczyński ma wizję i jej użyje
Tusk Odrzuca pan ideologie i twarde przywództwo. Jednak za głównego rywala ma pan właśnie ideologa i wodza, który z determinacją i wiarą dąży do zwycięstwa. „.....”
- Ma wizję i nie zawaha się jej użyć.”.....” To jest dylemat, który kiedyś nieostrożnie nazwałem odpowiedzialnym populizmem. A więc wprowadzać na tyle łagodne zmiany, by nie stracić akceptacji społecznej. „...Nie zamierzamy się ścigać z PiS w mesjanizmie i tradycji nieszczęścia narodowego. Tam są demony przeszłości i lęk przed przyszłością. To dobrze zdefiniowany elektorat. Ponadto PiS wspierają silne instytucje: przygniatająca większość hierarchów katolickich, NSZZ "S", połowa świata mediów prezentująca krwawy, rymkiewiczowski pogląd na świat.My odwołujemy się do całej reszty, w całej swej różnorodności, do nowoczesnych Polaków w nowoczesnym świecie, którzy dążą do cywilizacyjnego skoku „.....”Adam Michnik: Jednak podatność na agresywną retorykę wobec własnego państwa skądś się wzięła. ( Tusk ) - Życie społeczne i tak jest u nas spokojniejsze niż w innych państwach europejskich. Nigdzie władza nie jest od tego, by ją kochać, a już na pewno nie w Polsce. Jednocześnie ci krytyczni Polacy wybierali nas sześć razy z rzędu i jedna trzecia z nich deklaruje do nas zaufanie. „....” Michnik: Będąc politykiem wyrosłym z KLD, z projektu liberalnego po wszystkich korektach, musi pan rządzić społeczeństwem w gruncie rzeczy konserwatywnym. Czy tu nie ma zderzenia etosów liberalnego i konserwatywnego? - W samym konserwatywnym modelu życia społecznego nie widzę nic groźnego. Liberalny pogląd na świat (bez radykalnych zmian w sferze obyczajowej), jeśli ma mieć wpływ na życie społeczne w Polsce, musi być częścią większego projektu politycznego. „......”Mamy dziś przeciwko sobie, co widać gołym okiem, i Kościół w swej przewadze, i związki zawodowe w komplecie - od Solidarności '80, przez "S", po OPZZ - i potężną opozycję polityczną. Mamy kryzys gospodarczy w Europe i wreszcie dość nieprzyjazne media. „....Jarosław Kurski, Adam Michnik w rozmowie z Donaldem Tuskiem ….. (źródło )
Profesor Paweł Śpiewak „Dziś wybory wygrałaby partia Kaczyńskiego „....”Dlaczego Polacy odwracają się od PO? Bo widzą, że to jest partia władzy, która bardziej zainteresowana jest utrzymywaniem profitów z rządzenia niż podejmowaniem realnych konstruktywnych działań. „...”A członkowie partii boją się utraty władzy i przywilejów z tym związanych”...”Nie byłbym zdumiony, gdyby Kaczyński wygrał przyszłe wybory i został premierem Polski.„...”Akurat w kwestii tego, że Kwaśniewski nie jest wybitnym politykiem, zgadzam się z Wałęsą. Kwaśniewski jest miły, nikomu nie zawadza, ładnie się uśmiecha, patrzy głęboko w oczy, dobrze wygląda w „Vivie", gdzie prezentuje się jak niedoszły król Polski. Kwaśniewski to bohater opery mydlanej. „.....PiS ma zdolność koalicyjną? O koalicjach mówi się po wyborach, a nie przed. PiS mógłby rządzić z PSL lub z SLD.”.....”Leszek Miller mógłby stworzyć rząd z Jarosławem Kaczyńskim po sprawie Barbary Blidy? Z trudem, ale nie jest to coś niemożliwego. SLD pozostaje poza aparatami władzy niemal dziesięć lat, a to znaczy, że działacze takiej partii głodni są stanowisk.”......”Co jest katastrofalnego w wizji Europy Kaczyńskiego? PiS buduje swoją tożsamość jako partia eurosceptyczna. Nie ma żadnych propozycji dla UE poza odrzuceniem paktu klimatycznego. Straszenie, że Niemcy z Rosjanami chcą dokonać czwartego rozbioru Polski, to powtarzana intelektualna kalka, która nie wiadomo czemu ma służyć.”.....”Z ostatniej Diagnozy Społecznej prof. Janusza Czapińskiego wynika, że część Polaków jest już zmęczona demokracją i pojawia się tęsknota za rządami silnej ręki. Znam te badania, ale wątpię w ich wyniki. Te badania prof. Czapińskiego są nieprzekonujące i nieodpowiedzialnie podawane społeczeństwu. Nie jest prawdą, że Polacy mają dość demokracji jako ustroju. Część Polaków jest zmęczona demokracją polską, co nie znaczy, że pojawia się tęsknota za dyktaturą. Polski system ma wszelkie cechy oligarchiczne i tak naprawdę nasz ustrój nie ma wiele wspólnego z klasyczną definicją demokracji.”......”Schetyna jest pierwszym w PO trudnym dla Tuska przypadkiem. Do tej pory dość sprawnie eliminował swoich przeciwników. Tym razem zachowuje się w sposób zastanawiająco powściągliwy.Start Jarosława Gowina w wyborach o przywództwo w PO może się zakończyć udanym wybiciem się na niepodległość polityczną byłego ministra sprawiedliwości? Gowin politycznie podpompuje się na dwa tygodnie, a później pamięć o nim będzie słabła. Nie ma szans na wprowadzenie nowej prawicowej partii do Sejmu. Za dwa lata o Gowinie będzie się pamiętać jak o Janie Rokicie.”.....”Jakim premierem byłby Kaczyński? Rządy PiS byłyby kiepskim rozwiązaniem dla Polski. Kaczyński promuje język narodowej demokracji. Nadużywa języka narodowego, „narodowych strachów" i nie brakuje mu narodowej tromtardacji.Jego wizja pamięci historycznej spełnia się w pojęciu dumy narodowej i nie ma w niej miejsca na krytyczny ogląd własnej historii. Kaczyński wybrał – obawiam się – wizję Polski jako europejskiej i światowej prowincji. Żaden z jego pomysłów państwowych i programowych nie jest ani głęboko uzasadniony, ani konieczny. Nie wiem, dlaczego ma powstać ministerstwo gospodarki morskiej ani dlaczego ma się likwidować gimnazja. Z pewnością dużo obiecuje, ale w tej dyscyplinie już wykazywał się sporymi osiągnięciami. Gorzej ze spełnieniem swoich zobowiązań.”....mówi znany socjolog Paweł Śpiewak Jackowi Nizinkiewiczowi. „....( źródło)
Jak to możliwe że w Chinach jest 4 procentowe bezrobocie , a jak pisze Walewska kawiarnie , restauracje aż się proszą o pracowników od razu ofiarując im około 1500 złotych . Biorąc pod uwagę ,że siłą nabywcza , czyli ilość towarów i usług które można za to kupić jest dużo większa można przyjąć ,że nikt niewykwalifikowanemu Chińczykowi łaski nie robi ofiarują mu na początek dwa i pół tysiąca złotych . A prezydent XI obiecał że realna płaca w ciągu 10 lat się ...podwoi Skale nędzy do jakiej doprowadził Polaków Tusk jest niewyobrażalna. Rybiński tak opisuje skalę prymitywizmu , degrengolady do jakiej w gruncie rzeczy prostak intelektualny Tusk doprowadził Polskę . Profesor Krzysztof Rybiński „ Raport Wstydu” ….”Ukazała się szósta edycja raportu Global Innovation Index, który jest tworzony od 2007 roku przez konsorcjum znanych uczelni we współpracy ze światową organizacja własności intelektualnej (WIPO). Raport ocenia poziom innowacyjności w 142 krajach. Polska zajęła 49 miejsce i spadła o pięć pozycji w porównaniu z zeszłym rokiem „.....”Znaleźliśmy się tuż za Rumunią i daleko za Bułgarią, które są o wiele biedniejszymi krajami od nas, więc mają mniej pieniędzy od nas na finansowanie innowacji. „....”Ale największym powodem do wstydu są trzy podrankingi. Pod względem czynników inputowych (jakość otoczenia regulacyjnego, liczba wykształconych osób, dostęp do kredytu itp.) Polska zajmuje 39 miejsce. Pod względem czynników outputowych (tworzenie i dyfuzja wiedzy, tworzone aktywa niematerialne, produkcja kreatywnych dóbr) Polska zajmuje bardzo dalekie 64 miejsce. A to oznacza że pod względem efektywności przekształcania czynników wsadowych w innowacyjne efekty zajmujemy 110 miejsce na świecie, czyli jesteśmy w gronie państw które najbardziej marnotrawią nakłady na innowacyjność „.....(
Pełne sukces Tuska w budowie bambusolandu . Jak to się dzieje że skrajnie skorumpowane złodziejskie wygrywają wybory. Kluczem do zrozumienia metody zaprogramowanego zniszczenia Polski są te dane „Trzy i pól miliona ludzi na smyczy Tuska „ W Polsce sektor publiczny zatrudniał ok. 3,5 mln osób na koniec zeszłego rok „..”Z analizy wynika, że zarobki w sektorze publicznym są wyższe niż w prywatnym. W zeszłym roku różnica sięgała ok 30 proc. „.....”Ekonomiści policzyli, że polski sektor publiczny zatrudnia 21,6 proc. wszystkich pracujących „ „......”.”Należy jednak pamiętać, że urzędnicy, których liczba w zależności od przyjętej definicji wynosi od 0,4 mln do prawie 1 mln osób, „.....(źródło )
Śpiewak twierdzi ,że Polsce nie ma demokracji . „ Polski system ma wszelkie cechy oligarchiczne i tak naprawdę nasz ustrój nie ma wiele wspólnego z klasyczną definicją demokracji.” System oligarchiczny , dziki któremu można kontrolować polityków i „ustawiać ich „ na kluczowych stanowiskach , kontrola mediów i, dziki czemu można sterować kampaniami wyborczymi , prac ludziom mózgi i kształtować poglądy , do tego trzy i pól miliona ludzi na smyczy z których zrobiło się wyborczych gwarantów że patologiczna Polska będzie staczała się w przepaść. Lichwiarstwo i Niemcy mieli jednak pecha . Jarosław Kaczyński nie wsiadł do samolotu lecącego do Smoleńska Jego brata , który poległ tak scharakteryzowała kanclerz Niemiec Angela Merkel „ „Lech Kaczyńskibył "autentycznym reprezentantem interesów swojego kraju". - Kochał swój kraj, był wojowniczym Europejczykiem „....(więcej)
Ponieważ Jarosław Kaczyński nie został zabity w Smoleńsku powstała w Polsce silna opozycja . drugim czynnikiem ,który może uratować Polskę to jedna z największych katastrof geopolitycznych w historii. Dramatyczny, odbywający się w mgnieniu oka upadek cywilizacyjny Zachodu Niemcom najzwyczajniej w świecie zaczyna brakować pieniędzy , aby utrzymać reżim Tuska . W kraju w którym jak to określił Szewczak panuje totalitaryzm podatkowy i który jest celowo niszczony ekonomicznie nie można utrzymać 3 i półmilionowej grupy na koszt wyniszczonych podatkami Polaków. Reżim , aby przetrwać musi otrzymywać od Niemców pieniądze zwane dotacjami europejskimi . Zniszczenia ekonomiczne i społeczne jakich doznała Polska w białej wojnie są tak wielkie,że Tuska nie utrzyma klasy swoich klientów z łupienia Polaków Janusz Szewczak „ Skala fiskalizmu ze strony resortu, która wynika z załamania się wpływów budżetowych, przypomina rozbójnicze działanie. Łupienie przedsiębiorców, podatników, kierowców, pieszych, jest tak opresyjne, że Polacy od dawna czegoś takiego nie doświadczyli. „....”Ostatnio doszło do niemal 200 zmian w ordynacji podatkowej, a dodatkowo Ministerstwo Finansów rozważa możliwość wprowadzenia blokady konta bankowego podatnika prewencyjnie na trzy miesiące. Zwiększa się elastyczność, uznaniowość w stosowaniu przepisów. To niezwykle niebezpieczne, mamy budowę fiskalnego totalitaryzmu. W tym kontekście dziwi, że środowiska biznesowe nie protestują. Działanie władz jest wymierzone w polskich drobnych i średnich przedsiębiorców. Wielkie koncerny zawsze znajdą możliwość obejścia prawa. „...(źródło)
czego boi się Tusk najbardziej .Tego że „ Ma wizję i nie zawaha się jej użyć” . Jest jeszcze coś co jest gwarancją dla Polaków ,że Układ nie kupi Kaczyńskiego Leszek Miler „ Ta władza potrzebna jest Kaczyńskiemu dla zemsty i rewanżu „ ...(źródło ) Mojsiewicz
W służbie bezpieczeństwa i pojednania Pan Kazimierz Marcinkiewicz znany był dotychczas ze świetnej znajomości języka angielskiego, w każdym razie na poziomie „yes, yes, yes!”, głośnego romansu, no a ostatnio - z tęgiej głowy, z której nieprzerwanym strumieniem wypływają myśli państwowe, aż podobno na posiedzeniach utworzonego niedawno Instytutu nie nadążają z ich wycieraniem. Zdążyliśmy się do tego wszystkiego powoli przyzwyczaić, aż tu nagle gruchnęła wieść o odznaczeniu go francuską Legią Honorową, co prawda czwartej klasy, niemniej jednak. W ten sposób dołączył do ekskluzywnego klubu Legii Cudzo... to znaczy pardon - oczywiście Legii Honorowej z udziałem Adama Michnika, Aleksandra Kwaśniewskiego, Bogdana Borusewicza no i Władysława Bartoszewskiego. Francuski ambasador wręczając panu Marcinkiewiczowi odznaczenie sugerował, że to za zasługi na odcinku przyjaźni polsko-francuskiej. Ile ta przyjaźń będzie nasz nieszczęśliwy kraj kosztowała, to kiedyś może zostanie nam objawione, ale nie jest też wykluczone, że wszystko to odbywa się również w całkiem innych kategoriach. Jak pamiętamy, 20 maja br. prezydent Putin rozkazał rosyjskiej FSB nawiązać współpracę ze Służbą Kontrwywiadu Wojskowego w Polsce. Jestem pewien, że SKW też nawiązała stosowną współpracę - bo współpraca siłą rzeczy musi mieć charakter obustronny. No a co może być celem takiej współpracy? A cóż by innego, jeśli nie „pojednanie”, które nieubłaganie wynika nie tylko z ustaleń szczytu NATO-Rosja z listopada 2010 roku, ale i z porozumienia podpisanego z Patriarchą Moskwy i Wszechrusi Cyrylem? To z kolei wymaga odpowiedniego ukształtowania tubylczej sceny politycznej, w czym SKW, a zwłaszcza FSB może być niesłychanie pomocna. Tymczasem nie jest tajemnicą, że w naszym nieszczęśliwym kraju głowę podnosi „faszyzm”, któremu głowę tę władza ludowa oczywiście obetnie, by na jej miejsce wstawić własną, zawczasu przygotowaną, w postaci wspomnianego Instytutu Myśli Państwowej, którego uczestników trzeba jednak przedtem odpowiednio ponadymać. Dlatego też pan mecenas Giertych prawie nie wychodzi z telewizyjnych przesłuchań u „Stokrotki”, która w ten sposób kreuje go na najtęższego, no i oczywiście - niezależnego konsyliarza, no a pan Kazimierz dostał Legię Honorową. No dobrze - ale co ma słodka Francja do polsko-rosyjskiego pojednania? W wywiadzie-rzece „Sekrety szpiegów i książąt” były szef francuskiej razwiedki Aleksander de Marenches wspomina, że w odróżnieniu od Francji, która dostała tylko 10 ton dokumentacji po Gestapo, Sowieci przejęli większość - co zaraz dało o sobie znać również w słodkiej Francji, gdzie jak tylko Sowieciarze chcieli coś tam załatwić, zaraz odzywały się pudła rezonansowe. Śpiewały z rozmaitych środowisk i miejsc, ale wszystkie - z tego samego klucza. Od tamtej pory upłynęło sporo lat, podczas których większość starych pudeł rezonansowych wprawdzie powymierała, ale przecież nie bezpotomnie, a poza tym przypadek Edwarda Snowdena pokazuje, że podejrzenia wskazujące na istnienie międzynarodówki tajniaków, którzy za plecami Umiłowanych Przywódców kręcą własne lody i w różnych sprawach robią sobie na rękę, wcale nie muszą być pozbawione podstaw - zwłaszcza gdy chodzi o świętą sprawę pojednania między narodami. SM
07/07/2013 Jedna jaskółka wiosny nie czyni” - ale być może jeden skowronek uczyni „ wiosnę w Koście”, a na pewno przedwiośnie. Tak jak u socjalisty Żeromskiego, który z niecierpliwością czekał na upragniony socjalizm. Napisał nawet” Przedwiośnie”. I się doczekał. Pod opiekuńczymi skrzydłami towarzysza Józefa Piłsudskiego, który mu nawet wygospodarował pomieszczenie na pomieszkanie sobie na Zamku Królewskim. „Przedwiośnie”- nie wiem jak teraz, ale w porzedniej komunie było obowiązkową lekturą dla uczniowskich mas.. W ramach indoktrynacji.. Ale” Wirów” Henryka Sienkiewicza, czy „ Dzieci”- Bolesława Prusa- w lekturach nie było.. Tak jak dzisiaj.. Socjalizm triumfuje, ale pan Leszek Miller twierdzi, że dość ma tego” kapitalizmu”, tak jak jego wyborcy w Szydłowcu. A kto ten” kapitalizm” budował przez ostatnich dwadzieścia parę lat? Nie przypadkiem budował go także pan Leszek Miller?. No i to” kapitalizm” spowodował to wielkie bezrobocie..(????) Znowu próba zamiany słów, żeby wprowadzić w błąd zdezorientowany lud wyborczy.. To tak jak twierdzenie przez propagandę , że Adolf Hitler był „prawicowcem”. A był narodowym socjalistą. Panie Leszku! Niech Pan nie rżnie głupa. Ustrój , który budujecie przy wspólnym okrągłym stole, to nie żaden kapitalizm, tylko obrzydliwy socjalizm europejski. Kapitalizm- który spowodował wielki dobrobyt ludzi pracujących- to był w Stanach , ale 100 lat temu.. Tak jak w Europie w XIX wieku, Dzisiaj ta wielka potęga kapitalizmu upada pod ciężarem socjalizmu.. Tak jak cała Europa socjalistyczna.. To tylko kwestia czasu.. Równia pochyła już jest i potworne długi. Te masy ludzi żyjących z cudzej pracy na państwowych posadach budżetowych.(????) To jest kapitalizm? Niech Pan przynajmniej nie żartuje, chociaż znany jest Pan z poczucia humoru.. Szczególnie, że prawdziwego mężczyznę poznaje się nie po tym jak zaczyna, ale po tym-jak kończy.. W prawdziwym kapitalizmie bezrobocia nie ma i być nie może, gdy panuje prawdziwie prywatna własność i prawdziwie wolny rynek, chyba, że ktoś ma wstręt do pracy i nie chce pracować. Wtedy jest bezrobotny.. Wyobraźmy sobie, że nagle znikają w obecnej Polsce te setki tysięcy państwowych posad, żyjących z pracy drobnych zapaleńców- kapitalistów, te tysiące posad w fundacjach zasilanych z budżetu państwa, te tysiące budżetowych posad w szpitalach i w szkołach, te tysiące posad gminnych, w tzw. samorządach, te tysiące radnych przegłosowujących się i ustalających prawdę na wyboistej drodze demokracji większościowej.. Cały ten biurokratyczny system generuje niesamowite koszty, a więc muszą być wysokie podatki, zabijające przedsiębiorczość. Te masy przebywające na budżecie demokratycznego państwa prawnego tworzą bezrobocie wśród ludzi chcących pracować na własny rachunek. Jeden budżetowiec zabiera pracę kilku ludziom chcącym pracować na własny rachunek.. I taka jest prawda! Panie Leszku Miller! Socjalizm budżetowy bardzo trzeszczy.. I powoduje niesamowite długi, zabijające dodatkowo chęć do pracy, tak jak każdy ciężar nałożony dodatkowo na człowieka.. Jedna jaskółka wiosny nie czyni w Kościele Powszechnym, ale ksiądz Alfons Skowronek z „ Tygodnika Powszechnego”– jak najbardziej. Skowronek chce uczynić w Kościele Powszechnym kobiety kapłanami, zgodnie z otwartym i lewicowym punktem widzenia wynikającym z „ ekumenicznego” widzenia rzeczywistości , a to ciągnie się jeszcze od czasów Soboru Watykańskiego II- tak naprawdę rewolucji w Kościele Powszechnym. A także zgodnie z widzeniem feministycznym Kościoła.Przypominam wszystkim wierzącym, że Jan Paweł II był i pozostał zwolennikiem Kościoła Otwartego, nie był w gronie konserwatystów, podczas Soboru Watykańskiego II.. O czym warto pamiętać.. I wywodził się z grona ludzi pracujących w „Tygodniku Powszechnym”. Ksiądz Skowronek – Alfons, zwolennik relatywnego traktowania dogmatów i „ odnowy w Kościele”- jest też wielkim orędownikiem „ ekumenizmu”, czyli pomieszania wszystkich religii i parareligii- żeby w przyszłości była jedna religia globalna. Wygląda na to, że w przyszłości Papież będzie zasiadał w ONZ-cie, jako jeden z wielu przedstawicieli różnych gremiów ekumenicznych i demokratycznych. I będzie wdawał się w głosowanie większościowe, ku pożytkowi światowemu… A przeciw Panu Bogu. Na razie kardynał Andre Vingt-Trois, arcybiskup Paryża, zadekretował, że biorąc pod uwagę wskazania II Soboru Watykańskiego trzeba dostosować do nich praktyki religijne i w katedrze Notre Dame( podczas Rewolucji Antyfrancuskiej- Świątynia Rozumu!) powierzył kazanie w Pierwszą Niedzielę Męki Pańskiej-uwaga!- rabinowi(???). Nie ma to jak rabin podczas Mszy Świętej czytający kazanie , która jest ofiarowaniem Chrystusa, którego rabin- jako Odkupiciela i naszego Zbawiciela- nie uznaje.. Judaizm jest inną religią niż Chrześcijaństwo.. Wyrosłe na sprzeciwie wobec Judaizmu. Nasz Zbawiciel już przeszedł na świat- Żydzi nadal oczekują swojego.. To się nazywa paruzją.- i niech im będzie na zdrowie. Nie tylko kazanie, ale powinien poprowadzić całą Mszę Świętą.. Dawać komunię, jako mistyczne ciało Chrystusa, którego nie uznaje.. Będzie naprawdę zabawnie i wesoło, ale jednemu z wiernych nie było wesoło jak zobaczył rabina w Kościele Powszechnym czytającym kazanie…(???) Wziął się i zastrzelił! Nie chce mi się sprawdzać, ale to jest prawdopodobnie ten sam człowiek, który się zastrzelił w Świątyni Rozumu niedawno, o czym donosiła nasza propaganda,, rzekomo przeciw zalegalizowaniu związków homoseksualnych we Francji, jako sposobu na rodzinę.. Wygląda na to, że się zastrzelił, jak zobaczył, że kazanie czyta- rabin! A jak będzie czytał mułła- w ramach ekumenizmu.? Albo afrykański zaklinacz węży W takim razie nasi kapłani powinni czytać, co im ślina na język przyniesie- w meczetach i synagogach. Jak im na to pozwolą inne religie. Wygląda na to, że nie pozwolą, ale sami będą czytać, podczas mszy świętej w Kościele Powszechnym. Pierwszym papieżem który wszedł do żydowskiej synagogi w Rzymie , był w roku 1986- Jan Paweł II. Przez setki lat, żaden papież się nie odważył, żeby swoją obecnością zaszczycać miejsca innych religii.. Zrobił to Jan Paweł II- w ramach raczkującego wtedy jeszcze ekumenizmu. Ale sprawy przyspieszają, żeby szybciej wymieszać w jedność. Nie wiem, czy Muzułmanie dadzą się tak łatwo, ale chrześcijanie- coraz szybciej. Na razie judeizacja Kościoła Powszechnego, a w przyszłości- kto wie! I nie będzie chleba naszego powszedniego… Tylko- macy naszej powszedniej… Ja jestem konserwatystą i liberałem. Mam swoją religię, i nich każdy ma taką jaką chce.. Ale na litość Boską. Nie mieszajcie! Katolicy Powszechni- nie mieszajcie! Lękajcie się swego Pana Jezusa Chrystusa.. Nie mieszajcie religii spisanych z religią objawioną.. ”Poza którą nie ma zbawienia”- jak mówił Jan Paweł II.. Od samego mieszania herbata nie staje się słodsza – tylko od cukru.. Tak jak mieszanie win.. Kto słyszał, żeby mieszać wina? Każde ma swój zapach i smak.. Każde pochodzi z innych warunków i innych produktów. Każde jest inne.. Piszę o prawdziwych winach, a nie o przysłowiowych sikaczach. Dla mnie prawdziwą religią jest religia Chrystusa. Pana i nie chcę, żeby była wymieszana z innymi religiami… Ja nie chce, ale widać- inni – chcą. I mieszają...ale od samego mieszania nawet herbata nie stanie się słodsza. Będzie straszna gorycz.. Gorycz nie do wytrzymania.. I coś musi pęknąć- tak jak przysłowiowy gwint. Jak się zbytnio śrubę dokręca.. Czyzby ostatnia jaskółka już odleciała? WJR
W Polsce są głodne dzieci dlatego, że za długo śpią
1. We wczorajszej Rzeczpospolitej ukazał się wywiad Roberta Mazurka z kolejną posłanką Platformy Julią Piterą pod tytułem „Nie handluję mieszkaniami”. Dwa wcześniejsze wywiady przeprowadzone przez tego dziennikarza z posłankami tej partii Różą Thun i Ligią Krajewską, przeszły chyba do historii jako jedne najbardziej kuriozalnych. Także ten wczorajszy zawiera wiele wypowiedzi posłanki Pitery, które pokazują jej stan ducha i umysłu ale nad końcowym jego fragmentem poświęconej głodnym dzieciom, trudno przejść obojętnie.
2. Otóż Mazurek nawiązuje do wypowiedzi posłanki sprzed kilku miesięcy, która informację o tym, że według szacunków około 800 tys. dzieci w Polsce jest niedożywionych, skomentowała następująco „w Polsce nie istnieje kultura jedzenia śniadań”. Mimo sporego upływu czasu posłanka Julia Pitera nie tylko nie dostrzegła niestosowności w tamtej wypowiedzi ale brnie dalej i sugeruje „że czasem warto wstać pół godziny wcześniej, żeby zdążyć zjeść śniadanie”. Na stwierdzenie Mazurka, że przecież tak ogromna liczba dzieci w Polsce jest niedożywiona nie z lenistwa i rozespania, odpowiada, „że do dzieci głodnych adresowane są akcje dożywiania w szkołach” i zdenerwowana, każe mu kończyć wywiad.
3. W tej sytuacji posłance Piterze wypada przytoczyć niektóre dane z raportu GUS „Ubóstwo w Polsce w 2012 roku na podstawie badań budżetów gospodarstw domowych”, który został opublikowany pod koniec maja tego roku. Raport opisuje między innymi bulwersujące zjawisko wzrostu biedy skrajnej w latach 2011-2012 (bieda skrajna to taki poziom dochodów na głowę w rodzinie, poniżej którego następuje biologiczne wyniszczenie człowieka). Otóż według tego dokumentu zjawisko biedy skrajnej od 2005 roku systematycznie malało z 12,3% do 5,6% w roku 2008 (w liczbach bezwzględnych z 5, 6 mln osób do 2,2 mln osób), przez kilka kolejnych lat utrzymywało się na tym samym poziomie, by wyraźnie wzrosnąć w latach 2011 i 2012 do odpowiednio 6,5 % i 6,7%, a więc o blisko 400 tysięcy osób.
4. Jeżeli przyjrzymy się strukturze tej biedy to informacje prezentowane przez GUS w tym zakresie są dosłownie porażające. Jeżeli chodzi o strukturę wiekową to w skrajnej biedzie żyje 9,3% osób w wieku od 0 do 17 lat. A więc prawie co 10 Polak do 17 roku życia ma poziom dochodów, który powoduje ich biologiczne wyniszczenie i dzieje się to w kraju będącym członkiem UE, który do tej pory prezentowany jest jako tzw. zielona wyspa. Równie dramatycznie wyglądają dane dotyczące skrajnej biedy wg. typu gospodarstwa domowego. Aż 26,6% małżeństw z czwórką i większą liczbą dzieci, 9,7% małżeństw z trójką dzieci, 4% małżeństw z dwóją dzieci, 2,5% małżeństw z jednym dzieckiem i 8,7% rodzin z jednym rodzicem i dziećmi na utrzymaniu znalazło się poniżej progu skrajnej biedy. To kolejna publikacja GUS, która pokazuje obraz rozlewającej się w Polsce biedy, dotyczącej ogromnej części naszego społeczeństwa w tym w dużej mierze dzieci, co niestety oznacza w przyszłości dziedziczenie przez nie biedy.
5. Szanowana Pani poseł, tutaj ma Pani twarde dane pochodzące z urzędu, który Pani partia w pełni kontroluje (wszak prezes został przez premiera Tuska wymieniony) pokazujące jak wygląda sytuacja materialna dużej części rodzin z dziećmi (zwłaszcza rodzin wielodzietnych) w Polsce po 6 latach rządzeni Platformy. Dzieci naprawdę są głodne w Polsce nie dlatego, że są leniwe i nie chce im się wstać na śniadanie ale dlatego, że często na to śniadanie nie stać ich rodziców. To prawda, że istnieje na szczęście finansowane przez gminy dożywianie w szkołach ale przecież dzieci do 6 roku życia do szkół nie chodzą, a ponadto szkoły działają tylko przez 5 dni w tygodniu i 10 miesięcy w roku. Niestety wywiad z posłanką Piterą potwierdza tylko to co większość Polaków już zauważyła, od rzeczywistości oderwany jest nie tylko premier Tusk i jego najbliższe otoczenie ale wszyscy parlamentarzyści Platformy Kuźmiuk
JAK (NIE)WYPŁACAĆ EMERYTUR/Y Obrońcy OFE wiele miejsca poświęcają ostatnio – między innymi podczas czwartkowej debacie w MPiPS – pomysłowi wypłaty emerytur przez ZUS i wspominają o fiasku planów wprowadzenia Zakładów Emerytalnych. Winny temu ma być…. Zgadnijcie Państwo kto? Oczywiście, że PiS, a w szczególności Prezydent Lech Kaczyński, który pokrzyżował zwolennikom OFE plany, wetując ustawę o funduszach dożywotnich emerytur kapitałowych. Pisałem o tym w „Emerytalnej katastrofie”, ale to dość gruba książka i trochę kosztuje, więc postanowiłem zrobić „wyciąg”, jak to miało być. Bo życie toczy się tak szybko, że niektórzy może nie pamiętają co postulowali. Zgodnie z założeniami reformy z 1999 roku, OFE nie miały wypłacać emerytur. Tym miały się zająć Zakłady Emerytalne („ZEM”). Problem wynika z faktu, że istnieją dwie różne fazy uczestnictwa w modelowym, kapitałowym systemie emerytalnym, obarczone różnymi rodzajami ryzyka. W fazie pierwszej gromadzone są oszczędności. Ryzyko polega wówczas z jednej strony na tym, że uczestnik systemu z różnych powodów nie zgromadzi wystarczającego kapitału emerytalnego i dostanie jedynie minimalną emeryturę, a z drugiej strony na tym, że po latach opłacania składek nie dożyje wieku emerytalnego i w ogóle nie skorzysta z emerytury a zgromadzone przez niego środki przepadną. W drugiej fazie pobierane są świadczenia. Ryzyko w tym przypadku polega na niemożliwości przewidzenia jak długo będzie trwał ten okres w każdym indywidualnym przypadku. Można to określić jedynie statystycznie dla całej populacji, a nie dla poszczególnych ubezpieczonych. Z jednej strony występuje więc ryzyko uczestnika systemu, że nie „skonsumuje” całego, zgromadzonego przez lata płacenia składek kapitału (jeśli umrze wkrótce po przejściu an emeryturę), a z drugiej strony ryzyko długowieczności (longevity risk), które jest ryzykiem ubezpieczyciela, że osoby żyjące ponadprzeciętnie długo wyczerpią zgromadzony przez siebie kapitał, a nadal będą musiały otrzymywać świadczenie. Stąd też żyjący ponadprzeciętnie długo muszą być finansowani z kapitału pozostawionego przez żyjących ponadprzeciętnie krótko. Jednak ten fundamentalny temat wypłat emerytur został pozostawiony odłogiem w momencie wprowadzania reformy emerytalnej. Dlaczego? Czyż nie dlatego, żeby nie drażnić ludzi i stosować politykę faktów dokonanych? Jak już wprowadzimy OFE, to potem „przepchniemy” jakoś i ZEM? Temat ten zaczął być gorąco dyskutowany w latach 2007-2008, gdy zbliżał się nieuchronnie termin rozpoczęcia wypłat pierwszych emerytur kapitałowych z OFE. Pod presją czasu łatwiej jest osiągnąć cele, których nie można byłoby osiągnąć wcześniej. Szczególnie drażliwa była kwestia, co się stanie ze środkami zgromadzonymi w OFE po śmierci emeryta. Propozycja przygotowana przez „branżę ubezpieczeniową” – czyli OFE i PKPP Lewiatan – którego OFE są członkami, zakładała, że emeryt nie będzie mógł decydować, w jaki sposób wykorzysta pieniądze, a dziedziczenie kapitału po jego śmierci będzie niemożliwe. Po wielu artykułach, głównie w Pulsie Biznesu, rząd w 2007 roku oparł się lobbingowi OFE i przygotował projekt umożliwiający wybór czy chce się mieć wyższe świadczenie – wówczas należałoby wybrać emeryturę indywidualną, czy chce się zabezpieczyć małżonka na wypadek swojej śmierci – wówczas należałoby wybrać emeryturę z okresem gwarantowanym lub małżeńską, które byłyby odpowiednio niższe od indywidualnej. Podstawowym argumentem za wprowadzeniem emerytury małżeńskiej była potrzeba zabezpieczenia małżonka żyjącego dłużej a zarabiającego mniej lub nie pracującego po śmierci drugiego. Statystycznie jest to sytuacja typowa – kobiety zazwyczaj przeżywają mężów, a zarabiały w trakcie aktywności zawodowej mniej od nich – więc niższe odprowadzały składki emerytalne, albo wręcz nie pracowały w ogóle. Miały więc dostawać świadczenie z kapitału pozostawionego przez małżonka. Ale przedstawicielom branży ubezpieczeniowej nie podobało się takie rozwiązanie. Środki, które trafiłyby z OFE do ZEM byłyby bowiem w większym stopniu wykorzystane przez ubezpieczonych klientów, a ZEM ponosiłyby większe ryzyko. Projekt więc zmieniono, na taki, który wyboru nie dawał. Miała być tylko emerytura indywidualna, co oznaczałoby, że po śmierci emeryta reszta zgromadzonego przez niego kapitału miała pozostawać w zakładzie emerytalnym. Pozostali przy życiu małżonkowie, którzy mieliby niskie emerytury mieli otrzymywać rentę rodzinną finansowaną z wyodrębnionych w ramach FUS ubezpieczeń rentowych finansowanych ze składek wszystkich ubezpieczonych – czyli podatników. Zresztą składek tych nie starcza na pokrycie wydatków, więc konieczne byłoby podwyższenie dotacji budżetowej do FUS, albo podwyższenie składek. Ministerstwo Pracy oświadczyło również, że nie zdąży przygotować systemów komputerowych do wypłat nowych emerytur od 2009 roku i zaproponowało rozwiązanie „przejściowe”. „Propozycja” należała do gatunku „nie do odrzucenia” – bo alternatywą miałoby być nie wypłacanie emerytur w ogóle, skoro systemy komputerowe były nieprzygotowane. Rozwiązanie „przejściowe” polega na tym, że do 2014 roku emerytury z OFE są wypłacane bez udziału ZEM. [Jak dziś już wiadomo także i po 2014 roku będą] Niektórzy utrzymują, że to „same OFE” wypłacają emerytury za „pośrednictwem” ZUS. „Resztę oszczędności trzymają w obligacjach. Do kont dopisują wypracowane zyski.” Prawda jest jednak taka, że „pośrednik” – czyli ZUS robi wszystko. A „wypracowywanie zysków” z „trzymania reszty w obligacjach” polega na „dopisaniu” do konta emeryta wysokości odsetek, które Skarb Państwa zobowiązał się ściągnąć od podatników, żeby móc przekazać je OFE, jako wynagrodzenie za kapitał, który państwo zabrało wcześniej podatnikom i przekazało do OFE. Bój był jednak zażarty. W grudniu 2008 roku, już po wybuchu pierwszej fali kryzysu finansowego, który stawiał pod znakiem zapytania funkcjonowanie wielu instytucji finansowych, Sejm uchwalił kontrowersyjne ustawy o emeryturach kapitałowych („UEK”) i o funduszach dożywotnich emerytur kapitałowych („UFDEK”), które ponownie uprzywilejowywały instytucje finansowe. Ta druga ustawa – na szczęście – została zawetowana. Treść ustaw, które miały stanowić uwieńczenie reformy emerytalnej pozostawała w ewidentnej sprzeczności z jej werbalnymi założeniami i z jej uzasadnieniem przedstawianym w 1998 roku w trakcie debaty sejmowej, prac komisji sejmowych i publicznej dyskusji na jej temat. W szczególności chodzi o odejście od idei indywidualizacji składki emerytalnej i w konsekwencji wysokości otrzymywanego świadczeni. W 1998 roku wielokrotnie powtarzano z trybuny sejmowej, że celem reformy jest indywidualizacja ubezpieczeń emerytalnych. Mimo głosów krytycznych utrzymujących, że taka indywidualizacja jest niepotrzebna i niesprawiedliwa z uwagi na zróżnicowanie długości życia kobiet i mężczyzn oraz długości czasu ich pracy, wprowadzono indywidualne konta emerytalne, na co ZUS musiał ponieść znaczące nakłady finansowe (hardware, software, utworzenie nowych stanowisk pracy, ich wyposażenie i bieżące utrzymanie). Tymczasem w 2008 roku zdecydowano się na obliczanie emerytur na podstawie uśrednionych tabel długości życia kobiet i mężczyzn i kosztowny system wyrównywania między ZEM różnic finansowych wynikających z wybrania różnych ZEM przez różne ilości kobiet i mężczyzn. Twórcy reformy z 1999 roku, którzy przygotowywali też projekty ustaw UEK i UFDEK przyznali tym samym, choć nie wprost, że wysokość składki i przewidywana długość życia nie będą mieć decydującego znaczenia dla wysokości wypłacanego świadczenia. Najpierw poniesione więc zostały koszty indywidualizacji emerytur, a następnie koszty wyrównywania różnic wynikających z tej indywidualizacji, do których nieuchronnie musiała ona doprowadzić. Powrót do idei solidaryzmu międzypłciowego nie jest bynajmniej zarzutem, gdyż utrzymanie takiej solidarności w przypadku świadczeń publicznych jest oczywistością. A z ekonomicznego punktu widzenia świadczenia emerytalne, mają i będą miały charakter publiczny, mimo że reforma miała doprowadzić do kapitalizacji świadczeń emerytalnych. Było to założenie niewykonalne, więc odwrót od niego nie stanowi zaskoczenia. Dla uniknięcia nieporozumień i rozczarowań, podobnych do tych, jakie przeżyły pierwsze kobiety, które od 1 stycznia 2009 zaczęły otrzymywać tak zwaną emeryturę „kapitałową”, które pamiętały z reklam w 1999 roku obietnice „życia pod palmami”, a które otrzymały z OFE kilkadziesiąt złotych, należałoby w ogóle odejść od posługiwania się pojęciem emerytury „kapitałowej”. Po pierwsze, z uwagi na charakter dopuszczalnych inwestycji OFE, które 60-70% otrzymywanych środków „inwestują” w obligacje Skarbu Państwa, emerytury „kapitałowe” finansowane będą z podatków przeznaczanych na wykup tychże obligacji. Po drugie, uśrednianie długości życia kobiet i mężczyzn oznacza, że zgromadzony kapitał nie będzie miał wyłącznego wpływu na wysokość emerytury, gdyż nastąpi korekta ich wysokości i przesunięcie części środków od krócej żyjących (i krócej pobierających świadczenia) mężczyzn do dłużej żyjących (i tym samym dłużej pobierających świadczenia) kobiet. Tak, jak głównymi beneficjentami reformy z 1999 roku były OFE, tak głównymi beneficjentami reformy z 2009 roku miały się stać Fundusze Dożywotnich Emerytur Kapitałowych („FDEK”), ZEM oraz ich pracownicy i akcjonariusze. Przyniosłoby to też kolejne benefity firmom informatycznym, gdyż koszt modyfikacji programów i nowych komputerów miał ponosić ZUS – a de facto emeryt (gdyby finansowanie systemu komputerowego odbywało się z odpisu od składek na FUS) lub podatnik (gdyby finansowanie odbywało się poprzez zwiększenie dotacji budżetowej).
Zgodnie z art. 2 ust 2 zawetowanej przez Prezydenta ustawy UFDEK, przedmiotem działalności funduszu miało być „przyjmowanie składek, ich lokowanie oraz wypłata świadczeń pieniężnych ze środków przekazanych z otwartych funduszy emerytalnych”. Tymczasem zadania, które zgodnie z drugą ustawą UEK miały się znaleźć po stronie ZEM, nie miały wiele wspólnego z „wypłatą świadczeń pieniężnych”. Większość faktycznych obowiązków związanych z wypłatą emerytur przekazano bowiem… No oczywiście, że do ZUS! Miał on:
1. przyjmować od osób uprawnionych wnioski o ustalenie prawa do emerytury kapitałowej,
2. ustalać prawo do emerytury kapitałowej i jej wysokość,
3. zawiadamiać OFE o złożeniu przez członka OFE wniosku o ustalenie prawa do okresowej emerytury kapitałowej,
4. zbierać informacje z OFE o kwocie środków zgromadzonych na rachunku członka OFE na ostatni dzień miesiąca poprzedzającego miesiąc złożenia wniosku,
5. ustalać prawo do okresowej emerytury kapitałowej i jej wysokość,
6. informować OFE o ustalonej wysokości okresowej emerytury kapitałowej w części obliczonej ze środków zgromadzonych w OFE,
7. prowadzić odrębny rachunek bankowy, na który OFE przekazywać miały co miesiąc środki na wypłatę okresowej emerytury kapitałowej,
8. monitorować przekazywanie co miesiąc przez OFE środków na wypłatę okresowych emerytur kapitałowych,
9. prowadzić egzekucję z rachunku OFE w przypadku nie przekazania przez OFE środków na wypłatę okresowych emerytur kapitałowych,
10. w przypadku nieustalenia prawa do okresowej emerytury kapitałowej i jej wysokości, zawiadamiać OFE o obowiązku przekazania środków zgromadzonych na rachunku członka OFE na fundusz emerytalny,
11. wydawać decyzje administracyjne ustalające prawo i określające wysokość emerytury kapitałowej,
12. występować jako strona w postępowaniach administracyjnych w przypadku zaskarżenia decyzji ustalającej prawo i określającej wysokość okresowej emerytury kapitałowej – przy czym drugą strona postępowania mógł być członek OFE, jak i sam OFE (!!!),
13. naliczać i odprowadzać należne podatki PIT od okresowych emerytur kapitałowych,
14. wypłacać okresowe emerytury kapitałowe,
15. gromadzić informacje od OFE o śmierci członka OFE uprawnionego do pobierania okresowej emerytury kapitałowej,
16. gromadzić informacje od OFE o wyczerpaniu środków zgromadzonych przez członka OFE pobierającego okresową emeryturę kapitałową na jego rachunku w OFE,
17. udostępniać zestawienie ofert dożywotniej emerytury kapitałowej ZEM,
18. wzywać członków OFE do złożenia oświadczenia o wyborze oferty dożywotnej emerytury kapitałowej,
19. informować OFE, w którym członek OFE posiada rachunek i ZEM, którego ofertę dożywotniej emerytury kapitałowej wybrał członek OFE, o dokonanym przez członka OFE wyborze,
20. prowadzić odrębny rachunek bankowy, na który OFE miały przekazywać składki zgromadzone na rachunku członka OFE,
21. monitorować przekazanie przez OFE składek członków OFE,
22. ustalać wysokość hipotetycznej emerytury kapitałowej,
23. po otrzymaniu składki z OFE ustalać prawo i wysokość dożywotniej emerytury kapitałowej na podstawie oferty dożywotniej emerytury kapitałowej wybranej przez członka OFE,
24. wydawać decyzję o prawie do dożywotniej emerytury kapitałowej i jej wysokości,
25. informować o ustaleniu prawa do dożywotniej emerytury kapitałowej i jej wysokości wybrany fundusz dożywotnich emerytur kapitałowych,
26. przekazywać do wybranego funduszu dożywotnich emerytur kapitałowych składkę otrzymaną z OFE,
27. prowadzić odrębny rachunek bankowy, na który fundusz dożywotnich emerytur kapitałowych miał co miesiąc przekazywać środki na wypłatę dożywotnich emerytur kapitałowych,
28. monitorować przekazywanie co miesiąc przez fundusz dożywotnich emerytur kapitałowych środków na wypłatę dożywotnich emerytur kapitałowych,
29. sporządzać co miesiąc listy wypłat świadczeń z I i II filara łącznie,
30. naliczać i odprowadzać należne podatki PIT oraz składki na PUZ od dożywotnich emerytur kapitałowych,
31. dokonywać wypłaty świadczeń,
32. organizować i obsługiwać proces wyrównywania finansowego.
Więc miało być jak w 1999 roku – obowiązki po stronie ZUS, zyski po stronie ZEM. W świetle obowiązków, które w związku z wypłatą okresowych i dożywotnich emerytur kapitałowych nałożono na ZUS, zasadne wydaje się pytanie, czy rzeczywiście to ZEM miały dokonywać „wypłaty świadczeń pieniężnych” w takim znaczeniu, jakie wyraz „wypłata” ma w języku polskim? Bo raczej aktywność ZEM miała polegać jedynie na przekazywaniu ZUS środków na wypłatę. Rola ZUS w procesie wypłaty okresowych emerytur kapitałowych ze środków zgromadzonych w OFE i dożywotnich emerytur kapitałowych zgromadzonych w FDEK była na tyle kluczowa, że proces ten bez udziału ZUS w ogóle nie byłby możliwy. Ani FDEK, ani ZEM, na żadnym etapie realizacji zadań związanych z wypłatami emerytur kapitałowych nie miały mieć jakiejkolwiek styczności ze swoimi klientami – emerytami. Cały proces ich obsługi miał spoczywać na ZUS. Zadania nałożone na ZUS, wymagały:
1. modyfikacji Komputerowego Systemu Informatycznego („KSI”),
2. zatrudnienia dodatkowego personelu i poniesienia kosztów jego wynagrodzenia (pierwszy etap reformy w 1999 roku skutkował wzrostem zatrudnienia w ZUS o około 9 tys. osób),
3. wyposażenia dodatkowych stanowisk pracy,
4. poniesienia kosztów pocztowych i bankowych,
5. poniesienia kosztów ewentualnych postępowań administracyjnych – w tym kosztów procesowych.
Koszty te w ogóle nie zostały skalkulowane. Co prawda, art. 21 ust. 1 ustawy UEK przewiduje, że FDEK będzie przekazywał do ZUS środki na pokrycie opłaty z tytułu kosztów obsługi dożywotniej emerytury kapitałowej, ale wymienia wśród „kosztów ZUS” jedynie koszt:
1. postępowań w sprawach o ustalenie prawa i wysokości dożywotniej emerytury kapitałowej, o ponowne ustalenie prawa i wysokości dożywotniej emerytury kapitałowej, doręczania dożywotniej emerytury kapitałowej;
2. egzekucji nienależnie pobranej dożywotniej emerytury kapitałowej;
3. egzekucji i potrąceń z dożywotniej emerytury kapitałowej;
4. czynności dokonywanych dla celów podatkowych.
Tymczasem z zestawienia obowiązków ZUS wynikało jednoznacznie, że miał ich mieć zdecydowanie więcej. Choć w ustawie użyto sformułowania „w szczególności”, co oznacza, że wymienione czynności nie wyczerpywały całego zakresu zadań, to wymienienie jako tych „szczególnych” tylko nielicznych i to wcale nie najbardziej kłopotliwych dla ZUS, było zastanawiające. Przewidziane dla ZUS wynagrodzenie z tytułu obsługi wypłaty emerytur kapitałowych w wysokości 0,1% najniższej emerytury – zwłaszcza w świetle wynagrodzenia pobieranego przez OFE (obecnie 3,5% a do niedawna 7%) i przewidzianego dla ZEM (3,5%!!!!!) – to jakieś totalne nieporozumienie ekonomiczne. Albo jest to efekt niezrozumienia sposobu finansowania ZUS, albo celowa próba przemilczenia problemu, którego przemilczeć nie sposób. Kwota wynagrodzenia przewidzianego dla ZUS (około 60 groszy na jednego emeryta) nie wystarczyłaby nawet na pokrycie kosztu wysyłki decyzji ustalającej prawo do emerytury do tegoż emeryta! Ustawodawca wspierany przez zwolenników OFE, nie przewidział w jaki sposób ZUS miałby sfinansować wydatki, które będzie musiał ponieść w związku z obsługą procesu wypłaty emerytur kapitałowych, bo to, że będzie musiał jest oczywiste. Brak jakiejkolwiek regulacji w tym względzie sugeruje, że ZUS powinien finansować te działania z odpisu od składek na FUS. Jednakże wysokość tego odpisu określona jest w ustawie budżetowej. W podstawie odpisu nie uwzględnia się składek przekazywanych przez ZUS do OFE – ergo odpis nie zawiera środków na obsługę wypłat emerytur kapitałowych. W FUS istnieją cztery odrębne fundusze. Zgodnie z zasadami rachunkowości, do każdego z nich przypisana jest część odpisu od składek na FUS w wysokości pokrywającej realny koszt obsługi danego funduszu. Nie ma zatem możliwości przekazania części odpisu od składek na FUS na obsługę procesu wypłaty emerytur kapitałowych, gdyż ustawa systemowa reguluje na co ma być przeznaczony odpis, który jest księgowo podzielony na cztery fundusze. Co więcej, w przypadku zwiększenia przez ZUS wysokości odpisu od składek na FUS nastąpi zmniejszenie wysokości środków, które pozostaną w FUS na finansowanie świadczeń z FUS. Zrodzi to konieczność zwiększenia dotacji budżetowej na sfinansowanie wypłat świadczeń finansowanych przez FUS. Tym samym wydatki na finansowanie wypłat emerytur kapitałowych poniesie więc skarb państwa, czyli podatnicy, gdyż dotacja budżetowa pochodzi z podatków. Niezależnie od kwestii finansowych (aczkolwiek prowadzenie postępowań administracyjnych także będzie generowało koszty) szczególe problemy może w przyszłości wywołać artykuł 12 ust. 1 ustawy UEK, który przewiduje, że „prawo do emerytury kapitałowej i jej wysokość ustala ZUS w drodze decyzji”. ZUS będzie więc „ustalał” zarówno prawo do emerytury, jak i wysokość emerytury kapitałowej. Co więcej, będzie to robił w drodze decyzji administracyjnej – w konsekwencji będzie stroną ewentualnego postępowania administracyjnego w przypadku zaskarżenia takiej decyzji. ZUS, który nie ma żadnego wpływu na wysokość środków zgromadzonych na rachunkach w OFE oraz na wysokość stawek dożywotniej emerytury kapitałowej określonych przez ZEM, wydawał będzie decyzję administracyjną o wysokości emerytury, która będzie pochodną tych dwóch elementów i będzie stroną ewentualnych postępowań administracyjnych, a można przyjąć, z prawdopodobieństwem graniczącym z pewnością, że postępowań tych będzie istotna ilość. ZUS ponosił więc będzie koszty postępowań w sprawach, których w ogólne nie powinien być stroną z merytorycznego punktu widzenia. W przypadku gdy hipotetyczna emerytura kapitałowa członka OFE, stanowiąca równowartość kwoty będącej wynikiem podzielenia składki przez średnie dalsze trwanie życia, jest równa lub wyższa niż 50% kwoty dodatku pielęgnacyjnego, OFE przekazuje środki zgromadzone na rachunku takiego członka do funduszu emerytalnego – ergo członek wraca do ZUS, mimo, że wcześniej nałożono na niego obowiązek przynależności do OFE. Art. 17 ustawy UEK przewiduje, że niezłożenie przez członka OFE w terminie 3 miesięcy przed ukończeniem 65 roku życia oświadczenia o wyborze przez niego oferty dożywotniej emerytury kapitałowej z udostępnianego przez ZUS zestawienia ofert dożywotnich emerytur kapitałowych powoduje wstrzymanie wypłaty emerytury lub renty z FUS od miesiąca następującego po miesiącu, w którym członek OFE ukończył 65 rok życia. A przecież rzekomo są to dwa odrębne filary. Więc nie można uzależniać prawa do emerytury z I filaru od spełnienia przecz członka OFE, nawet nie obowiązku, tylko prawa wyboru emerytury z II filaru. Zgodnie z art. 17 ust. 8 ustawy UEK „w szczególnie uzasadnionych przypadkach losowych ZUS może wyrazić zgodę na przywrócenie terminu na złożenie oświadczenia”. Tymczasem prawo podmiotowe do emerytury kapitałowej NIE MOŻE być uzależnione od złożenia jakiegokolwiek oświadczenia w określonym terminie!!!. Tym samym nie może wchodzić w grę „przywracanie terminu” na złożenie oświadczenia, a już w szczególności nie może to być uzależnione od uznaniowej oceny organu, czy niezłożenie oświadczenia podyktowane było „szczególnie uzasadnionym przypadkiem losowym”, czy też nie był to „przypadek uzasadniony”!!! Na początku 2012 roku rząd postanowił, że jeszcze przed wakacjami zajmie się wypłatami emerytur z OFE. Na razie bowiem, dokąd emerytury z OFE pobiera tylko nieliczna grupa kobiet, daje się utrzymywać prowizorkę z 2009 roku. Ale od 1 stycznia 2014 roku emerytury z OFE zaczną pobierać pierwsi mężczyźni z powojennego wyżu demograficznego. Prowizorki dalej utrzymywać się nie da. Plan jest taki, że 5-10 lat przed przejściem na emeryturę pieniądze ubezpieczonych z OFE będą stopniowo przenoszone do ZUS. I od razu podniosło się „larum”. Przecież ZUS nie będzie nimi ani zarządzał, ani ich inwestował. „Nasze oszczędności” zamiast dalej „pracować” „zasypią dziurę w ZUS”, który tylko zapisze je na naszym koncie i od razu wyda na obecnych emerytów. Kiedy przejdziemy na emeryturę, świadczenia dostaniemy ze składek osób wówczas pracujących. Szkopuł w tym, że w OFE nie ma żadnych „pieniędzy”! Obrońcy OFE „wypierają” fakt, że większość tego, co jest w OFE, to obligacje skarbu państwa – czyli zobowiązanie państwa, że zapłaci OFE pieniądze, żeby OFE miały na emerytury! Więc w praktyce to jedynie to zobowiązanie skarbu państwa zostanie „przeniesione” z OFE do ZUS. Minister Finansów zamiast przelewać pieniądze do OFE, będzie je przelewał bezpośrednio do ZUS. Bo przecież to ZUS, koniec końców, będzie musiał fizycznie wypłacać emerytury. Bo drugi szkopuł w tym, że ktoś musi policzyć, zgodnie z art. 87 ustawy UER, czy w przypadku konkretnego ubezpieczonego przechodzącego na emeryturę, łączne należne mu świadczenie z FUS i OFE nie będzie aby niższe, niż emerytura minimalna, a jeśli tak, to trzeba będzie dokonać wyrównania z FUS. I na koniec trzeba doręczyć świadczenie emerytowi (wielu „za pośrednictwem” listonosza – jak to robi ZUS). Nie ma specjalnie chętnych, żeby wziąć te obowiązki na siebie. Gwiazdowski
Generał „Grot” zadenuncjowany 70 lat temu, 30 czerwca 1943 r., Komendant Główny Armii Krajowej, generał Stefan „Grot” Rowecki został aresztowany na ul. Spiskiej w Warszawie. Do dziś krąży wersja, że „Grot” wpadł wskutek niemieckiego nasłuchu, zainstalowanego w konspiracyjnych lokalach AK. Faktycznie wsypała go trójka zdrajców. Kilka dni później, 4 lipca 1943 r. Polaków spotkał drugi poważny cios - w Gibraltarze zginął gen. Władysław Sikorski. Wiele wskazuje na to, że premier rządu RP na uchodźstwie i Naczelny Wódz został zamordowany. Wróćmy jednak do historii gen. Roweckiego. Emigracyjny historyk Tadeusz Żenczykowski w książce „Generał Grot u kresu walki” przybliża nam tamte wydarzenia: „Wszystkie poprzednie, długotrwałe usiłowania gestapo trafienia na ślad „Grota” zawodziły. Głównym powodem była niemożność znalezienia informatorów w aparacie organizacyjnym Komendy Głównej AK lub wprowadzenia do tego środowiska własnych agentów. Sytuacja zmieniła się gwałtownie po aresztowaniu w kwietniu 1942 r. młodego i sprawnego w swej działalności pracownika wywiadu AK, Ludwika Kalksteina”. Kalkstein wpadł w ręce gestapo w „kotle” konspiracyjnego lokalu. W ciągu kilku miesięcy pobytu w więzieniu - z własnej woli, bez przymusu - oświadczył najpierw, że czuje się Niemcem i wpisano go na Volkslistę, a następnie został agentem gestapo. Jego zadaniem było rozpracowywanie Armii Krajowej. Aby ułatwić mu zadanie Niemcy rozpuścili wersję o jego śmierci.
Trójka renegatów Kim był Ludwik Kalkstein? Urodzony w 1920 r., był potomkiem spolszczonej rodziny pruskiej. Jego protoplasta, Krystian Ludwik Kalkstein, w XVII wieku został stracony w Królewcu za ucieczkę z Prus i działalność przeciwko elektorowi pruskiemu na rzecz Polski (wątek ten był zresztą kanwą serialu telewizyjnego „Czarne chmury”). W 1940 r. Ludwik Kalkstein wstąpił do Związku Walki Zbrojnej i trafił do grupy wywiadu Armii Krajowej „Stragan”. Odnosił błyskotliwe sukcesy, czego dowodem był Krzyż Walecznych, awans na podporucznika i stanowisko dowódcy siatki wywiadowczej „H” (od pierwszej litery jego pseudonimu „Hanka”). Była to specjalna, licząca około 300 osób grupa, podlegającej „Straganowi”. Do współpracy z Niemcami Kalkstein namówił swych poprzednich współpracowników z AK, którzy uniknęli „wsypy”: ówczesną narzeczoną, a późniejszą żonę Blankę Kaczorowską, ps. „Sroka” i szwagra Eugeniusza Świerczewskiego, ps. „Gens”. Ten ostatni, przedwojenny major rezerwy i krytyk teatralny, był żołnierzem II Oddziału (wywiadu) Komendy Głównej AK. Bohdan Urbankowski w swojej „Czerwonej mszy” napisał, że Świerczewski „za cenę zwolnienia z getta donosił na Polaków i wyszukiwał Żydów ukrywających się na aryjskich papierach”.
Przełożonym trójki agentów był SS Untersturmfuhrer Erich Merten z warszawskiego gestapo. Agentom postawiono dwa główne zadania:
1) wytropienie i doprowadzenie do ujęcia „Grota”,
2) wydanie w niemieckie ręce kierownictwa i sieci organizacyjnej wywiadu AK.
W rezultacie - jak pisze Irena Rowecka-Mielczarska w książce „Ojciec. Wspomnienia córki gen. Stefana Grota-Roweckiego” - „Ta dobrana trójka renegatów spowodowała śmierć kilkuset Polaków zakatowanych w gestapo czy zamęczonych w obozach koncentracyjnych”.
Tadeusz Żenczykowski dodaje, że ofiarą działalności agentów „padło przeszło 200 osób z wywiadu AK, a wśród nich dwaj kolejni szefowie Oddziału Wywiadowczego Sztabu Komendy Głównej AK: ppłk Wacław Berka (ps. „Brodowicz”) i ppłk Witold Drobik (ps. „Dzięcioł”) - aresztowani w drugiej połowie 1943 r. i później zamordowani przez gestapo”.
„Gens” na tropie Irena Rowecka pisze: „„Gens” znał Ojca z wojny 1920 roku, bo obaj służyli wtedy w armii generała Szeptyckiego. Świerczewski był tam podoficerem oświatowym”. Roweckiego widywał również później, kiedy generał kierował Instytutem Naukowo-Wydawniczym.
Tadeusz Żenczykowski: „Ponaglany przez Mertena i działający w myśl wskazówek Kalksteina, starał się wypatrzeć w Warszawie „Grota”, lub zdobyć informacje, w jakich dzielnicach miasta jest najczęściej widywany.
Nigdy zapewne nie będzie wiadomo, jak Świerczewski dowiedział się, że generał Rowecki nocuje teraz w jednej z konspiracyjnych kwater na Powiślu, czy też zwykły przypadek zrządził, że rankiem 30-go czerwca rozpoznał z daleka Generała, idącego ulicą Solec. Jak wynika z dochodzeń „Oskara” [Bernard Zakrzewski, szef kontrwywiadu w II Oddziale Sztabu Komendy Głównej AK - TMP] - Świerczewski, zobaczywszy Generała, zaczął iść jego śladem. Gdy Generał wsiadł do tramwaju na moście Poniatowskiego, Świerczewski wskoczył do drugiego wozu. Starannie się ukrywając, wysiadł - zaraz po nim - na przystanku przy rogu Raszyńskiej i Grójeckiej i nadal, z bezpiecznej odległości, śledził wszystkie dalsze kroki aż do chwili, gdy ujrzał jak „Grot” wchodzi do jednego z domów przy ulicy Spiskiej. Wiedział, że każda minuta jest cenna i w pośpiechu nie mógł sprawdzić dokładnie numeru domu, w którym znalazł się Generał. Ruszył czym prędzej do telefonu… Kluczową rolę Eugeniusza Świerczewskiego w rozpracowaniu gen. „Grota” potwierdzają zeznania gestapowców (Alfreda Milke i Ireny Chmielewiczowej) w powojennych procesach w Polsce. Na niego wskazał również Kalkstein, choć jego zeznanie jest akurat mało wiarygodne, gdyż mógł w ten sposób zrzucić z siebie odpowiedzialność. Szef warszawskiego gestapo Hahn kategorycznie stwierdził, że tym, który wykrył gen. Roweckiego na ulicy Spiskiej był Świerczewski, rozpoznając go jednocześnie na zdjęciu.
Z wyroku AK Jakie były dalsze losy trójki renegatów? Wanda Ossowska, żołnierz AK, członek siatki „H” widziała Kalksteina w gmachu gestapo w Alei Szucha, elegancko ubranego. Wiadomo, że formalnie przyjęto go do SS i walczył w czasie Powstania Warszawskiego przeciwko AK. W 1944 r. cała trójka została zdemaskowana przez wywiad Armii Krajowej. Sąd Specjalny przy Komendzie Głównej AK skazał ich na karę śmierci. Schwytać udało się tylko Eugeniusza Świerczewskiego. W czerwcu 1944 r., po przesłuchaniu w suterenie przy ulicy Krochmalnej 74, w trakcie którego podobno nie ujawnił, że to on wydał „Grota”, ale przyznał się do wydania w ręce gestapo swoich bezpośrednich przełożonych (wspomnianego już ppłka Drobika i mjra Pawłowicza), po odczytaniu wyroku został powieszony. Również Blanka Kaczorowska do końca wojny pozostawała pod opieką Niemców. Podobno przed wykonaniem wyroku AK uratowała ją ciąża. Po 1945 r. jej małżeństwo z Kalksteinem rozpadło się. Oboje zacierali po sobie ślady, zmieniali nazwiska, powierzchowność i miejsca zamieszkania. Wszystko to z obawy przed zdemaskowaniem przez AK-owców, bo nowej, komunistycznej władzy nie musieli się obawiać. Ta otaczała ich parasolem ochronnym.
Tadeusz Żenczykowski: „Władze komunistyczne okazywały im poparcie, a tak podejrzliwie i wrogo wobec Akowców nastawione UB nie interesowało się oficjalnie ich wojenną przeszłością, o której bezpieka dobrze wiedziała”. Ludwik Kalkstein przeniósł się do Szczecina. Oficjalnie współpracował z miejscową rozgłośnią Polskiego Radia i lokalną prasą. Jako Wojciech Świerkiewicz pisywał książki marynistyczne i dla dzieci.
Blanka Kaczorowska ukończyła w Łodzi studia i - za wiedzą i aprobatą ówczesnego ministra kultury i sztuki Włodzimierza Sokorskiego - podjęła pracę w Państwowym Instytucie Sztuki.
Na rozkaz Himmlera Kalkstein-Świerkiewicz został w końcu rozpoznany na jednej z ulic Szczecina przez żołnierzy AK. W 1954 r. Sąd Wojewódzki w Warszawie sądził go z dekretu PKWN z 31 sierpnia 1944 r. „o wymiarze kary dla faszystowsko-hitlerowskich zbrodniarzy i zdrajców narodu polskiego”. Zamiast standardowej kary śmierci dostał dożywocie. W 1965 r. „warunkowo” wyszedł na wolność. Dlaczego? Gestapo przecież już nie czuwało, ale tym razem czuwała… bezpieka. UB, albo nawet NKWD. Irena Rowecka pisze: „Opowiadano mi, że dosięgła go „prywatna kara”: w ciemni pomorskiej rozgłośni ktoś zmasakrował mu twarz”.
Blankę Kaczorowską rozpoznano w 1952 r. Skazana na dożywocie, z więzienia wyszła już w 1958 r. Korzystając ze wsparcia komunistycznych służb wyjechała za granicę. Jeszcze w latach 80., jako pracownica „Orbisu”, działała na rzecz komunistów na terenie Francji i Niemiec. Generał Stefan Rowecki „Grot” zginął w niewyjaśnionych do dziś okolicznościach. Po aresztowaniu na ul. Spiskiej zakuty w kajdany został przewieziony do siedziby gestapo na Szucha, a następnie przetransportowany samolotem do Berlina. Stamtąd trafił do obozu koncentracyjnego w Sachsenhausen, gdzie trzymano go w ścisłej izolacji. Na wiadomość o wybuchu Powstania Warszawskiego Heinrich Himmler nakazał rozstrzelanie generała w nocy z 1 na 2 sierpnia 1944 r. Tadeusz M. Płużański
Obrzydliwy świat zysku Chęć zarobienia szmalu to jak wiadomo najgorsza cecha obrzydliwego kapitalisty. Tłusta burżuazyjna świnia nie kiwnie nawet palcem, jeżeli wskutek tego kiwnięcia nie zarobi choćby grosza. A przecież każdy szanujący się komunista wie, że zysk budzi w ludziach jak najgorsze instynkty i pcha do najbardziej podłych zachowań.
Czy jest możliwy wspaniały świat bez zysku? Kiedy? Jak? Gdzie? Oczywiście, że taki świat jest możliwy. Wszystko jest możliwe. Czy świat powstał z wielkiego bum, czy z woli Boga, jest tak niesamowitym tworem, że nie można się ograniczać. Zostając przy akcie stworzenia i parafrazując Julesa Winnfielda z „Pulp Ficiton”, możemy spodziewać się dosłownie wszystkiego – nawet zamiany coli w pepsi. Czemu zatem nie stworzyć świata, w którym nie będzie zysku? Zresztą, co tam świat! Jedno państwo chociażby! Jasne, proszę bardzo – pofantazjujmy. Najsamprzód, jak mawiał Pawlak w „Samych Swoich”, trzeba poddać kontroli cały handel, produkcję, usługi, generalnie – cały biznes. Dlaczego i po co? Bo jak się tych łajdaków kapitalistów nie kontroluje, to cholery zaraz cichaczem ubiją jakiś geszefcik. Człowiek ani się obejrzy, a zaraz jeden drugiemu coś sprzeda i na tym zarobi. Choćbyś ich nie wiem jak pilnował, to te prywaciarze potrafią przehandlować cokolwiek – miejsce do robienia biznesu, metodę produkcji, dane kontaktowe klientów, a nawet informację, co zamierza konkurencja albo jaki robi procent. Normalnie rzygać się chce. Tylko całkowita państwowa kontrola może wyeliminować zysk, bo tylko w takiej sytuacji możliwe jest prześledzenie całej ścieżki produkcji – od pierwszego pierdnięcia towarzysza dyrektora w papier pod nazwą „zapotrzebowanie na produkcję” aż do ostatniego „i pan mnie też” wypowiadanego przez ekspedienta w państwowym sklepie w odpowiedzi na „pocałuj mnie pan w dupę”. W realnym socjalizmie był to najczęściej spotykany zwrot „grzecznościowy” na pożegnanie w sklepie. Jako że wówczas w sklepie był wyłącznie tzw. sprzedawca oraz grupa mocno potencjalnych klientów, a nie było towaru, wymiana informacji handlowej polegała głównie na dzieleniu się tego rodzaju uprzejmościami. Okay, co dalej? Skoro państwo kontroluje cały proces dostarczania produktu konsumentowi (fuj, zabrzmiało zgniłokapitalistycznym marketingiem), to znaczy, że już w chwili owego pierwszego pierdnięcia państwo musi wiedzieć, ile i czego ludzie będą chcieli kupić, gdzie mieszkają ci ludzie, ile będzie kosztować produkcja, opakowanie, transport i logistyka oraz – uwaga! bo to najważniejsze – że wartości te nie zmienią się przez cały proces wytwarzania i dostarczania dóbr. To ostatnie ociera się już cokolwiek o metafizykę, ale to nieistotny szczegół. Ten cudowny sposób dystrybucji budzi dwie wątpliwości.
Pierwsza jest dość oczywista – co się stanie, jeśli w trakcie tego procesu część ludzi nie kupi jednak towaru albo część będzie chciała kupić więcej? W pierwszym przypadku będzie można odtrąbić sukces (produkcja rośnie – wiadomo: dostatek!), w drugim trzeba będzie znaleźć winnego (sabotaż, wroga propaganda, sytuacja światowa itp.). Problem prawdziwy to jednak opinia publiczna i media – ci mogą po prostu nie uwierzyć w tak proste wyjaśnienia. Mogą na przykład zakwestionować sukces nadmiaru, argumentując, że skoro mamy towar, którego nikt nie chce kupić, to ponieśliśmy stratę. Aby zaradzić temu problemowi, wystarczy uciszyć media, czyli wprowadzić cenzurę i państwową kontrolę środków przekazu.
Druga wątpliwość dotyczy ludzi. Część kosztów to zarobki, a więc nie niezbędne koszty materiałowe i techniczne, tylko miękki pieniądz na miękkie wydatki. Co więcej – wynagrodzenia pracowników można odczytać jako element udziału w zysku, a przecież państwo powszechnej szczęśliwości społecznej pokonało tę chorobę. Stąd pomysł, że to wyłącznie od pracowników zależy sukces przedsiębiorstwa, a wynagrodzenia to nic innego jak udział w tworzeniu środków produkcji. Jak widać, zysk nie jest potrzebny do produkowania czegokolwiek. Wystarczy tylko ustalić, ile czego trzeba wyprodukować, wyprodukować to, dostarczyć ludziom, a potem już tylko cieszyć się wyższością socjalizmu nad kapitalizmem. W ten sposób zbudowana była gospodarka PRL. Skąd zatem powszechny w tym systemie niedobór wszystkiego, od papieru toaletowego zaczynając, poprzez szynkę na święta, a na samochodach osobowych skończywszy? Zaiste, potężne musiały być macki wrogów ludu, że udało im się przez ponad czterdzieści lat sabotować dosłownie każdy aspekt produkcji każdego produktu. Że też po 1989r. zaprzestali tej działalności… Przecież byli już u celu. Dziwnym zaś trafem wszystko, co nas otacza, zostało wyprodukowane i sprzedane wyłącznie z jednego powodu – z chęci zysku. Jako że sprzedać można wszystko, przesądzające znaczenie ma wyłącznie potrzeba konsumenta, a nie dyrektorskie pierdnięcia w plan produkcji. Tak długo jak istnieją ludzie, którzy chcą coś kupić, znajdą się inni ludzie, którzy im to sprzedadzą. Nie po to, żeby budować gospodarkę narodową, tworzyć PKB, uszczęśliwiać czy zbawiać ludzkość ani pokazywać wyższość jednego systemu nad drugim, ale wyłącznie po to, żeby nachapać się szmalu, nabić sobie kiesę, natłuc mamony. Gdyby nie ten obrzydliwy zysk, nawet nie ruszyliby tyłka, żeby cokolwiek komukolwiek sprzedać. Amerykanie stworzyli powiedzenie „robić pieniądze”. Robienie biznesu to robienie pieniędzy, czyli generowanie zysku. Jeśli nie umiesz robić pieniędzy, zajmij się czymś innym, bo tylko marnujesz czas. A czasu – w przeciwieństwie to innych aktywów – kupić się nie da. Można kupić cudzy czas, ale nigdy swój – dlatego należy robić maksymalnie duży zysk. Tylko po co? Tym, czego lewactwo kompletnie nie jest w stanie zrozumieć, jest istota zysku. Wyobraźmy sobie pana Henia, który sprzedaje jakieś graty – na przykład kosiarki do trawników (tak, tak, przykład jest specjalnie z kręgów burżuazji – kiedy przyjdzie socjalizm, skończą się trawniczki, ogródeczki i inne dupersznyty). Wynajmuje sklep wraz z zapleczem magazynowym, zatrudnia dwóch ludzi, płaci za wodę, prąd i gaz, trzyma na stanie (tzn. kupił od hurtownika albo producenta) po cztery sztuki każdego rodzaju kosiarek, a do tego – masę dodatków typu zamienna rączka, kabel, ostrza, pojemniki na trawę czy inne badziewia. Jak mu co zejdzie, dokupuje, żeby konsument nie marudził. Jeśli pan Henio skalkuluje w cenie kosiarki jedynie koszty, jakie ponosi bezpośrednio, osiągnie niewątpliwie sukces – nie zapłaci podatku dochodowego (zapłaci podatek ZUS i NFZ, ale powiedzmy, że rzecz dzieje się na jakimś cywilizacyjnym zadupiu, gdzie te cudowności jeszcze nie dotarły). Nie zapłaci, bo dochodu nie będzie. Problem jest taki, że brak dochodu oznacza nie tylko to, że pan Henio marnuje czas (bo gdyby nic nie robił, jego dochód byłby dokładnie taki sam), ale że po prostu zdechnie z głodu. Jeśli pan Henio tak skalkuluje cenę, żeby nie zdechnąć z głodu (uwzględniając podatek dochodowy), np. generując zysk w wysokości tej samej, ile wynosi pensja netto jego pracowników, pojawi się kolejny problem. Za co pan Henio kupi następne kosiarki, skoro przychód ze sprzedaży będzie równy już poniesionym kosztom? Część zysku musi zostać w firmie, żeby w następnym miesiącu kupić towar, zapłacić koszty i wypłacić wynagrodzenie pracownikom. Kiedy pan Henio upora się z tym problemem, pojawi się następny. Może się bowiem okazać, że trzeba będzie przyjąć zwrot kosiarki od klienta, albo jedną kosiarkę ktoś nomen omen zakosi, albo się zepsuje, albo transport nawali i trzeba będzie oddać pieniądze klientowi, który pójdzie do konkurencji itd. itd. W przeciwieństwie do wszechwiedzącego wielkiego planisty pan Henio nie wie, ile kosiarek ludzie kupią. Ba! pan Henio nie ma żadnej pewności, czy w następnym miesiącu w ogóle ktoś kupi chociaż jedną cholerną kosiarkę. Te wszystkie zdarzenia kosztują, a pan Henio będzie musiał zostawić kolejną porcję zysku na sfinansowanie tych wszystkich przykrych okoliczności. Jeśli odda pieniądze klientowi za uszkodzoną kosiarkę, to albo zabraknie na zakup sprawnej w przyszłym miesiącu, albo w tym – zabraknie mu forsy na żarcie. Kolejna pozycja do sfinansowania z zysku. I wreszcie ostatnia kwestia. Może się okazać, że pan Henio wydaje co miesiąc kilka tysięcy złotych na zakup kosiarek, kilka tysięcy na pracowników i kilka tysięcy na inne koszty, po to tylko, żeby zarobić na czysto tyle, ile jego pracownicy, czyli tysiąc złotych. Bez urlopu i chorobowego oraz ryzykując cały ten biznes własnym majątkiem. Ma to sens? Żadnego. Skoro tysiąc złotych można zarobić u kogoś, to po cholerę męczyć się z własnym biznesem? Dla zasady? Jest tylko jedna zasada – robisz biznes, rób pieniądze. Za każdym razem, kiedy słyszę jakiegoś mądralę z OPZZ „Solidarność” czy jak to się nazywa, który mówi, że to pracownicy w całości tworzą zysk firmy, więc to im wszystko się należy, mam propozycję nie do odrzucenia. Czy ktoś was, do cholery, trzyma siłą w robocie? Załóżcie własną firmę i tłuczcie szmal. Bez ograniczeń, bez szefa, bez kapitalistycznego krwiopijcy. Mechanizm zysku jest prosty, ale spróbujcie go wytłumaczyć lewakowi, związkowcowi czy innemu „intelektualiście” ich pokroju. To już prościej zmienić colę w pepsi Paweł Budrewicz
Podatki konfiskacyjne zrujnują większość Polaków W latach komunizmu państwo „socjalistyczne” dbało o to, aby zwykły obywatel zbytnio się nie wzbogacił (poza elitami PZPR, MO, SB i środowiskiem generałów, których bogactwa rosły wraz z rozwojem przyjaźni z ZSRR). Jeśli ktoś jednak nie był w PZPR ani w MO, ani w SB, a mimo to się wzbogacił, to takim podatkiem konfiskacyjnym był tzw. „domiar”. Po 1989roku podobno mamy w Polsce kapitalizm i podobno żaden domiar za wzbogacenie się już miał nie grozić, ale pomysłowość postkomunistów nie zna granic. Do grupy największych zwolenników kapitalizmu weszli dawni prominentni działacze PZPR, tacy jak Leszek Balcerowicz, dygnitarz PZPR Aleksander Kwaśniewski, czy też były sekretarz Komitetu Uczelnianego PZPR na Uniwersytecie Łódzkim w Łodzi. Marek Belka itd. itp…. To tacy właśnie „kapitaliści” wprowadzali w naszym kraju od 1989 roku szereg nowych podatków. Jak to na postkomunistów przystało „wynaleźli” stare już „rewolucyjne” podatki konfiskacyjne. Do takich podatków należy podatek byłego sekretarza PZPR Marka Belki (aktualnego Prezesa NBP) od oprocentowania oszczędności! Ludzie, którzy odłożyli na starość skromne oszczędności tracą przez tego pana podwójnie! Po pierwsze, to przy obecnych stopach procentowych ich oszczędności zżera inflacja, a ponadto uszczupla je dodatkowo podatek Belki od mizernego oprocentowania… tych samych oszczędności. Co ciekawe, to ten sam człowiek, którego podatek zabiera corocznie część już zupełnie skromnego oprocentowania współdecyduje o tym, że oprocentowanie tych oszczędności jest coraz mniejsze. Jeżeli stopa procentowa wynosi np. 2,75%, a inflacja za 2012 rok 7%, to każdemu przeciętnemu obywatelowi w Polsce skonfiskowano realnie ponad 4% oszczędności plus dodatkowo podatek Belki! Ktoś, kto teraz odkłada do banku na starość, to za 30 lat stanie się nędzarzem, o ile Pan Marek Belka pozostanie nadal Prezesem NBP. W środowiskach potomków dygnitarzy PZPR już przygotowywany jest nowy podatek konfiskacyjny pod dźwięczną nazwą „podatek katastralny”. Będzie to nowy sposób na wprowadzenie komunizmu poprzez likwidację własności prywatnej nieruchomości, bo gdy postkomuniści dojdą już do władzy absolutnej, to na wzór podatku Belki wprowadzą 19% podatek katastralny i po 5 latach posiadacz jakiejkolwiek nieruchomości nie będzie miał innego wyjścia jak sprzedać swoją nieruchomość po to, aby mieć pieniądze na opłacenie ostatniej raty podatku katastralnego. Rajmund Pollak
Karuzel dla Jaruzela Nasz nieszczęśliwy kraj właśnie zastygł w oczekiwaniu na apoteozę generała Wojciecha Jaruzelskiego w 90 rocznicę urodzin, jaka przypada w sobotę 6 lipca. Przewidziane są sesje naukowe, których kierunek wytyczył niedawno prof. Zygmunt Bauman, co to - oczywiście „bez swojej wiedzy i zgody” w swoim czasie kolegował z Wojciechem Jaruzelskim jako konfident Informacji Wojskowej - no a teraz bawił w naszym nieszczęśliwym kraju w charakterze „prostującego ścieżki” przed naszą duszeńką. Z tego powodu miał prawdziwy festiwal nie tylko we Wrocławiu, ale również w Poznaniu. Niezależnie od aspektu naukowego, apoteoza generała Jaruzelskiego będzie miała swoją część oficjalną - jak za komuny wszystkie akademie „ku czci”, a także - część „artystyczną”, na którą zaproszeni zostali również przedstawiciele dawnej opozycji w osobie m.in. pana Waldemara Kuczyńskiego, który zresztą też kolegował, a właściwie nie tyle „kolegował”, co „towarzyszył” z Wojciechem Jaruzelskim w PZPR, a potem - jak mówią - nastręczył pierwszemu demokratycznemu premieru Tadeuszu Mazowieckiemu Leszka Balcerowicza na wicepremiera i ministra finansów. Leszek Balcerowicz zaś - ale to temat na całkiem inne opowiadanie, bo dzisiaj przecież nie o Leszku Balcerowiczu, tylko o karuzelu ku czci Jaruzela, który niewątpliwie przejdzie do historii jako początek rehabilitacji komuny. Wynika ona nie tylko z rozporządzenia prezydenta Putina z 20 maja br. nakazującego rosyjskiej FSB nawiązanie ścisłej współpracy ze Służbą Kontrwywiadu Wojskowego w Polsce - co, jak wiadomo, jest konsekwencją nie tylko lizbońskiego szczytu NATO z listopada 2010 roku, w następstwie którego proklamowane zostało strategiczne partnerstwo NATO-Rosja, nie tylko z bilateralnej, polsko-rosyjskiej „dyplomacji ikonowej”, uwieńczonej podpisaniem deklaracji o „pojednaniu” przez Patriarchę Moskwy i Wszechrusi Cyryla oraz JE abpa Józefa Michalika, jako Przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski - ale również, a może przede wszystkim - ze strategicznego partnerstwa rosyjsko-niemieckiego, w ramach którego strategiczni partnerzy realizują swoje projekty odnośnie naszego nieszczęśliwego kraju, jak i mniej wartościowego narodu tubylczego. Warto bowiem przypomnieć, że dyplomacja ikonowa rozpoczęła się prawie natychmiast po deklaracji prezydenta Obamy z 17 września 2009 roku, zaś wspomniana deklaracja ukazała się w miesiąc po spotkaniu izraelskiego prezydenta Peresa z rosyjskim prezydentem Miedwiediewem w Soczi. Prezydent Peres zwierzył się był izraelskiej prasie, że obiecał prezydentu Miedwiediewu iż „namówi” prezydenta Obamę do wycofania elementów tarczy antyrakietowej z Europy Środkowej. No i „namówił” - a co mu za to obiecał prezydent Miedwiediew - tego wprawdzie nie powiedział, ale przecież tego i owego możemy się domyślić, między innymi na podstawie oficjalnego zaangażowania się bezcennego Izraela wkrótce potem w proces „odzyskiwania mienia żydowskiego w Europie Środkowej”, a więc przede wszystkim w naszym nieszczęśliwym kraju. Współpraca FSB i Służby Kontrwywiadu Wojskowego może być w tym „odzyskiwaniu” szalenie pomocna nie tylko dlatego, że dzięki niej tubylcza scena polityczna może zostać ukształtowana w sposób sprzyjający realizacji projektów strategicznych partnerów i Partnera Jeszcze Bardziej Strategicznego, ale również - że nasz mniej wartościowy naród tubylczy może zostać na tę okoliczność wytresowany - żeby nie próbował wierzgać przeciwko ościeniowi, cokolwiek się stanie. Dlatego z jednej strony mamy objawy rehabilitacji komuny - bo któż lepiej utrzyma w ryzach mniej wartościowy naród tubylczy, któż sprawniej doprowadzi go do stanu fizycznej i psychicznej bezbronności i któż będzie wierniej służył starszym i mądrzejszym, niż zaprawiona w służbie Związkowi Radzieckiemu komuna? Warto podkreślić, że rehabilitacja komuny w naszym nieszczęśliwym kraju jest również po myśli Naszej Złotej Pani, ponieważ kiedy komuna będzie wiernie służyła starszym i mądrzejszym, pełniącym obowiązki szlachty jerozolimskiej, każdy odruch niezadowolenia ze strony mniej wartościowego narodu tubylczego będzie można przedstawić jako wybuch organicznego tubylczego antysemityzmu, dzięki czemu pacyfikacja będzie całkowicie bezpieczna. W tym kierunku europejska opinia przygotowywana jest intensywnie również przez Niemcy - czego dowodem jest choćby serial „Nasze matki, nasi ojcowie” - żeby nie wspominać już o festiwalach „światowej sławy historyka” i „świadków holokaustu” drobniejszego płazu, którzy na obstalunek przypomną sobie każdą makabreskę z udziałem polskich antysemitników w woli głównej. I dopiero na tym tle możemy docenić znaczenie i smakowitość spotkania pana ministra spraw wewnętrznych Bartłomieja Sienkiewicza z niezależnym prokuratorem generalnym, panem Andrzejem Seremetem, na żądanie pana Piotra Kadlcika, przewodniczącego Związkowi Gmin Wyznaniowych Żydowskich w naszym nieszczęśliwym kraju. Pan minister Sienkiewicz miał przekazać niezależnemu panu prokuratorowi Seremetowi stanowczy rozkaz rozprawienia się z „rasistami” i „faszystami”, których nieubłaganym palcem wskażą mu starsi i mądrzejsi, mający do rasistów i faszystów specjalnego nosa. Jestem pewien, że stosowne rozkazy dostały również niezawisłe sądy i - jak przewidział poeta - ‘wnet się posypią piękne wyroki!”. Związek Gmin Wyznaniowych Żydowskich poczuł się bowiem w najwyższym stopniu „zaniepokojony” niedostateczną skwapliwością białostockiego prokuratora do rozprawienia się z tamtejszym „faszystą”, czy też może „rasistą”, który namalował sobie swastykę. Prokurator zgodnie z prawdą stwierdził, że w wielu kulturach swastyka jest symbolem powodzenia, został jednak natychmiast skarcony przez gorliwych przełożonych, którzy w podskokach sprokurowali usłużną wykładnię, że nieważne co symbol konkretnie przedstawia, tylko - z czym się kojarzy. Innymi słowy - od dzisiaj tubylcy będą odpowiadać karnie nie za czyny, tylko za skojarzenia swoich delatorów. A ponieważ panu Kadlcikowi wszystko może kojarzyć się z holokaustem, jak kapralowi z anegdoty - z białą chusteczką, to nieubłagany palec może panu prokuratoru Seremetu Andrzeju wskazać na każdego. I o to właśnie chodzi - co jeszcze w 1968 roku przekazał pewien współwięzień koledze Antoniemu Zambrowskiemu: ‘nie ten Żyd, co Żyd, tylko ten, kogo Partia wskaże”. Oczywiście na użytek dzisiejszego etapu wszystko odwracamy o 180 stopni: nie ten faszysta, co faszysta, tylko ten, kogo wskażą Żydzi. A na kogo wskażą Żydzi i strategiczni partnerzy? Wiadomo, że na narodowców, zwłaszcza tych młodszych - bo ci starsi, koncesjonowani, chcieliby wprawdzie służyć Związkowi Radzieckiemu, ale zimny rosyjski czekista Putin woli u nas kombinować z michnikowszczyną, najwyraźniej starymi ochotnikami pogardzając. Żydzi bowiem, chociaż straszliwie krytykują i zwalczają nacjonalismus w krajach swego osiedlenia, sami organizują się na zasadzie nacjonalistycznej, zarówno w bezcennym Izraelu, gdzie obowiązują rasistowskie reguły przynależności do narodu, a więc i do uczestnictwa w politycznej suwerenności - jak i w diasporze. Znaczy - wiedzą co jest dobre i dlatego właśnie tego żałują i wzbraniają mniej wartościowym narodom tubylczym - a w szczególności tym, które zamierzają zoperować finansowo i politycznie. A ponieważ nie można wykluczyć, że 18 sierpnia 2009 roku prezydent Miedwiediew obiecał prezydentu Peresu Niderlandy w postaci naszego nieszczęśliwego kraju, to dzisiaj FSB do spółki z SKW nakręciły pana ministra Sienkiewicza, by się namówił z panem prokuratorem Seremetem, jak ten obstalunek wykonać na odcinku bezpieczniacko-prokuratorskim. I kiedy zjednoczona, to znaczy pardon - jeszcze nie zjednoczona, ale już jednocząca się lewica będzie się bawić na karuzelu urządzonym na większą cześć i chwałę Jaruzela - poszczute przez Związek Gmin Wyznaniowych Żydowskich karne kadry będą po cichu układały listy jeńców i skazańców. SM
Sikorski straszy Polaków niemiecką interwencja zbrojną ? „Sikorski straszył "krwawą łaźnią" na konwencji PO. Co miał na myśli?”.....”"Niektórzy się niecierpliwią, że za długo było w Polsce normalnie. Świerzbi ich, aby kolejne pokolenie Polaków wystawić na jakąś awanturę. A ja mówię: lepsza ciepła woda w kranie niż zimny prysznic albo krwawa łaźnia" - powiedział Radosław Sikorski na ostatniej Konwencji Krajowej PO. „.....(źródło )
Sikorski w expose „ Z Niemcami łączy nas wspólnota interesów i demokratycznych wartości. Kraj ten ugruntował swoją kluczową pozycję na Kontynencie. W naszym interesie jest, aby Niemcy oddziaływały na Europę w ramach mechanizmu konsultacji, na które państwa członkowskie - a więc także my - mają spory wpływ. Alternatywa, czyli przywództwo Niemiec „metodami tradycyjnymi”, jak to ujął pewien polityk CDU, byłaby gorsza.”...” Wspólne inicjatywy na Ukrainie i na Białorusi wzmacniają naszą siłę oddziaływania. Bliska współpraca z Niemcami toruje nam drogę ku centrum decyzyjnemu Unii”. …..(więcej)
Wystąpienie Ministra Finansów w Parlamencie Europejskim Europa jest dziś w niebezpieczeństwie, a jeśli rozpadnie się strefa euro, to i UE tego szoku długo nie przetrwa - ostrzegł minister finansów Jacek Rostowski podczas debaty w PE na temat kryzysu euro. Chwalił prezesa EBC i sprzeciwił się Europie dwóch prędkości. - Za wszelką cenę musimy ratować Europę - apelował w Strasburgu Rostowski, który zabrał głos w imieniu polskiego przewodnictwa w Radzie UE. - Nie łudźmy się, gdyby euro miało się rozpaść, to Europa długo tego szoku nie przetrwa - dodał. Rostowski, ostrzegając przed ryzykiem wojny, przywołał swą niedawną prywatną rozmowę z "prezesem wielkiego polskiego banku", pracującym w ministerstwie za czasów transformacji w Polsce. Miał on mu powiedzieć, że po takich wstrząsach gospodarczych i politycznych, jakie teraz dotykają Europę, "rzadko się zdarza, by po 10 latach nie było także katastrofy wojennej". I - jak mówił minister - ten prezes banku dodał, że "poważnie się zastanawia nad tym, by uzyskać dla dzieci zieloną kartę w USA". Potem na konferencji prasowej Rostowski zastrzegł, że jego słowa o zagrożeniu wojną skierowane były nie do polskich polityków, ale europejskich; natomiast groźba wojny to perspektywa 10-20 lat, a nie najbliższych miesięcy i lat”...(więcej )
I z przemówienia berlińskiego Sikorskiego „Po szóste, że z racji rozmiarów i historii Waszego kraju, ponosicie specjalną odpowiedzialność,aby chronić pokój i demokrację na naszym kontynencie. Jak mądrze stwierdził Jurgen Habermas, „Jeśli projekt europejski upadnie, pojawi się pytanie jak wiele trzeba będzie czasu, aby odzyskać status quo.Przypomnijmy sobie rewolucję niemiecką z 1848 r.: po jej klęsce potrzeba było stu lat, aby doprowadzić do tego samego poziomu demokracji”. „...”Zapewne jestem pierwszym w historii ministrem spraw zagranicznych Polski, który to powie:Mniej zaczynam się obawiać się niemieckiej potęgi niż niemieckiej bezczynności„......”Niemcy stały się niezbędnym narodem Europy.N ie możecie sobie pozwolić na porażkę przywództwa. Nie możecie dominować, lecz macie przewodzić reformom. „ ….(więcej )
Dwa lata temu „ Libia: pierwsza zbrojna interwencja Zachodu””...”W sobotni wieczór Zachód po raz pierwszy otworzył ogień w kierunku libijskich pojazdów wojskowych. To francuskie myśliwce, a działania militarne mają siłą zmusić Kadafiego do oddania władzy.”....”Wydarzenia te są efektem sobotniego spotkania, które we Francji zorganizował prezydent Nicolas Sarkozy. W Paryżu zebrali się szefowie rządów najważniejszych państw ONZ, w tym Donald Tusk, który specjalnie na tę okoliczność przesunął o dwie godziny Radę Krajową PO. "Wojska polskie nie będą uczestniczyły w interwencji w Libii" - deklarował wówczas premier. Inne stanowisko zajęły Francja, Kanada i Wielka Brytania, które interweniować mają jako pierwsze”......(źródło)
Sławomir Cenckiewicz „Przygotowując się do wprowadzenia stanu wojennego Jaruzelski i jego ekipa analizowała potencjał Ludowego Wojska Polskiego pod kątem sprawnej pacyfikacji solidarnościowego oporu. Mieli świadomość, że odpowiedzialność za rozprawę z „kontrrewolucją” spoczywa na armii, której wsparcia – ale jedynie pośredniego – udzielą Sowieci. „....”Jak już meldowałem, odpowiadając na toast, w którym podkreśliłem nierozerwalną więź, przyjaźń oraz niezłomną wolę współdziałania WP z Armią Radziecką [podkreślenia – S.C.] i innymi armiami K[rajów] S[ocjalistycznych] w ramach U[kładu] W[arszawskiego], attaché wojskowy ZSRR [płk L. Gołancew – przyp. S.C.] w imieniu własnym i pozostałych akcentował, że w trudnej sytuacji, w jakiej znalazła się Polska, KS udzielają jej wszechstronnej pomocy ekonomicznej, a ZSRR również wojskowej w uzbrojeniu, nowoczesnej technice i szkoleniu. Wyraził głębokie przekonanie, że obecne trudności Polska pokona, tak jak pokonały swoje inne KS w poprzednich okresach, nie wyłączając Związku Radzieckiego w latach dwudziestych i trzydziestych. WP – druh bojowy Armii Radzieckiej z lat drugiej wojny światowej – dzisiaj najsilniejsza po radzieckiej armia UW, niewątpliwie udzieli swej partii i państwu, zagrożonym przez siły antysocjalistyczne i kontrrewolucyjne, odpowiedniej pomocy” (zob. IPN BU 001103/175, Notatka służbowa (sprawozdanie ze spotkania attaché wojskowych) w dniu 6 II 1981 r., oprac. płk R. Iwańciow, New Delhi, 10 II 1981, k. 423). Pułkownik Iwańciow usłyszał także zdecydowane zapewnienie, że Sowieci do Polski nie wkroczą:
„Attaché radziecki […] w rozmowie osobistej powiedział, że dobrze zrozumiał moje akcenty o niezłomnej woli WP współdziałania z Armią Radziecką i innymi armiami państw UW, ale przy całej pomocy, jakiej Związek Radziecki udziela nam i będzie udzielał, będziemy musieli sami dać sobie radę. »Związek Radziecki nie da się wepchnąć do interwencji, czego bardzo by chciały zwłaszcza USA, bowiem ma dość już jednego Afganistanu« [podkreślenie – S.C.]”. (zob. IPN BU 001103/175, k. 424). ….(źródło )
Proszę zwrócić uwagę na niezwykle podobieństwo sytuacji . Służalczość Jaruzelskiego w stosunku do Rosji jest podobna do tej Sikorskiego w stosunku do Niemiec . Jaruzelski straszył Polaków możliwością interwencji rosyjskiej , Sikorski grozi Polakom krwawą łaźnia , jeśli ci zrobią jakąś awanturę. Czy pod określeniem awantura Sikorski miała na myśli dojście Kaczyńskiego do władzy? Rostowski i Sikorski straszą wojną jeśli Polacy dobrowolnie nie podporządkują się Niemcom. Sikorski grozi że Niemcy mogą w innym wypadku po „przywództwo „ sięgnąć” metodami tradycyjnymi „ , czyli mordując Polaków i niszcząc kraj . Czy możliwa jest interwencja zbrojna Niemiec w Polsce . A dlaczego nie ? Dwa lata temu Francuzi Anglicy interweniowali w Libii . Trochę wcześniej doszło w Polsce do zamachu stanu , a na czele junty wojskowej , dyktatorem został Jaruzelski , Jaruzelski , który liczył że to na rosyjskich bagnetach utrzyma władze. Kaczyński zdobywa władzę Oskarżenia o faszyzm , rozruchy, lichwiarstwo wywołuje chaos ekonomiczny , brak wypłat emerytur i pensji budżetówce . Wezwanie do interwencji ze strony zatroskanych obywateli . To chyba wystarczy do wysłania bratniej niemieckiej pomocy. Oczywiście niemieccy żołdacy znajdą się na polskiej ziemi w ramach kontyngentu europejskiego Najlepiej przywództwo Niemiec metodami tradycyjnymi opisał Eli Barbur Eli Barbur „Obserwuję ostatnio z rosnącym obrzydzeniem – rozmydlanie historycznej i moralnej odpowiedzialności, jaką ohydna dla MNIE nacja niemiecka ponosi za hitleryzmi związane z tymludobójstwo oraz potworne zbrodnie wojenne. Ten niemiecki proceder obserwowany jest też w Polsce - wiadomo, o co chodzi.”....”Niemcy rozpętali dwie straszliwe wojny światowe + Holokaust. Napisałem wczoraj w necie, żenależało ich rozproszyć po świecie i wynarodowić po II wojnie, zaś ich ziemie podzielić między sąsiadami.Gdyby istniała jakaś elementarna sprawiedliwość na świecie - dokładnie tak należało postąpić. „....”Warto uświadomić sobie mało znany fakt, żeza Wilhelma II - pierwszym obozem zagłady na świecie stała się niemiecka „Rekinia Wyspa” wNamibii. Zamordowali tam 80 tysięcy Afrykanów i zaczęli „badania nad wyższością rasy nordyckiej „ .(więcej )
Marek Mojsiewicz
08/07/2013 „Demokracja to wola ludu. Każdego ranka budzę się i z zaskoczeniem czytam w gazecie, jakie są moje potrzeby”- twierdzi satyryk holenderski- pan Wan Kim. Tak- to zabawne, ta demokracja. Każdy może sobie pożyć na koszt innych.. Każdy może być ciemiężcą swoim i innych. Najpierw podczas wyborów, a potem pomiędzy wyborami, przy pomocy wybranych przedstawicieli. Prawda, że wspaniałe? Być ciemiężcą swoim i innych..? Wojny nie przyniosły światu takich zniszczeń jak błędny system rządzenia, jakim jest demokracja większościowa. Ale trzeba przyznać, że demokracja zaspokaja potrzeby satyryczne” obywateli” demokratycznego państwa obywatelskiego. Najlepszym dowodem na satyryczność demokracji- jest moich prawie 2500 felietonów napisanych o demokracji i jej skutków przez ostatnich prawie siedem lat. Tylko siedem lat.. A ile śmiechu jeszcze przed nami? Szkoda, że nie dożyję końca demokracji satyrycznej.. Bo przecież w końcu to wariactwo musi zbankrutować, tak jak socjalizm z niej wynikły. ”Nie ma takiej demokracji, która by nie popełniła samobójstwa”- twierdził John Adams- drugi prezydent Stanów Zjednoczonych. No tak, ale co z ,. ludźmi? Z „obywatelami” demokracji? Bo pan Jarosław Kaczyński, też „ obywatel”, ale wybrany demokratycznie na szefa demokratycznej partii o dźwięcznej nazwie” Prawo i Sprawiedliwość”, więcej niż „obywatel”- „obywatel” – „obywateli”, znowu proponuje pana profesora Piotra Glińskiego na demokratę- pardon- na prezydenta. Wcześniej pan profesor Piotr Gliński był premierem technicznym.. No pewnie, dobrze będzie dla nas wszystkich, jak ekologiczny socjolog zostanie prezydentem.. Był już profesor od Prawa Pracy, był komunistyczny aparatczyk, był elektryk, który” obalił komunizm”, który się przepoczwarzył w neokomunizm i dalej pełznie.. Pan profesor Gliński napisał w roku 1978, za czasów poprzedniej komuny pracę magisterską na Uniwersytecie Warszawskim, a dotyczącą ekonomii. Nie mam jej tytułu i zawartości, ale logika podpowiada: jaka to może być praca z ekonomii socjalistycznej, której błędna teoria doprowadziła PRL- do bankructwa? Przecież nie z ekonomii wolnorynkowej- bo wtedy obowiązywał dogmat o centralnym planowaniu doprowadzonym do każdego stanowiska pracy.. I może dlatego nie ma tytułu tej pracy w Wikipedii.. Może ktoś z Państwa znajdzie? Na pewno będzie to bardzo zabawny tytuł- jestem tego pewien. Skoro obowiązywał jedyny ekonomiczny dogmat na temat wyższości socjalizmu nad kapitalizmem…. Który jeszcze wtedy na Zachodzie istniał.. Ale to było 40-50 lat temu. Teraz Zachód bankrutuje pod ciężarem socjalizmu.. Sam jestem ciekawy tytułu tej pracy magisterskiej? Doktorat pan profesor zdobył w Zakładzie Badań nad Stylami Życia Instytutu Socjologii Polskiej Akademii Nauk(??? Że Oni nie robią tych badań za swoje pieniądze, tylko pieniądze nam odebrane pod przymusem ustawowym.??? Był to rok 1984, a więc pełna komuna, panu przyszłemu profesorowi chodziło o ekonomiczne uwarunkowania stylu życia „obywateli” Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej.. A habilitacja była z” Zielonych 2004. Ruch społeczny w okresie przemian.” A profesorem nauk humanistycznych został w 2008 roku. W latach 1997- 2005 był kierownikiem Zakładu Społeczeństwa Obywatelskiego(???) Znowu jakieś atrapy demokracji pochodzące jeszcze z czasów Rewolucji Francuskiej. .”Rewolucja Francuska- społeczeństwo obywatelskie”- mam taką grubą księgę w domu . Można w niej wyczytać, jak rewolucjoniści- obok mordowania króla, arystokracji, księży i zakonnic- wprowadzali demokrację, kluby jakobińskie, rozrzucali ulotki i robili zgiełk, żeby lud ich powybierał- po obaleniu monarchii.. Zupełnie jak dziś! To jest właśnie porewolucyjne „ społeczeństwo obywatelskie”. W którym wszyscy zajmują się wszystkim , głównie głosują, żeby inni” obywatele”, sprawujący władzę mogli sobie rozwiązać swoje sprawy socjalne.. Lud też już zmądrzał.. Do wyborów poszło jedynie 35 %”obywateli, którzy już mają dość wybierania pomiędzy tymi samymi. ”obywatelami” – o tych samych poglądach – to znaczy , żeby sobie trochę „”obywatele” władzy- pofolgowali. Zawsze to władza nad innymi… Wystarczyło dobrze sprzedać obietnice i złudzenia.. Pan Piotr Gliński ma również doświadczenie polityczne. Startował do Sejmu w roku 1997 z list Unii Wolności Z Unii- za przeproszeniem- Wolności, bo wszystko co Unia przepychała będąc przy władzy –było wolności zaprzeczeniem. Taki orwllowski chwyt.. Że niby to, ale- chodzi o niewolę.. przecież nie będą mówić w „ kampanii< że chodzi o zakucie” obywateli” w niewolę.. Zresztą co to za „ niewola” jak coraz mniej wolno.. To wolność!. Bo” niewola to wolność”.. Pan profesor Piotr Gliński specjalizuje się w socjologii kultury, społeczeństwie obywatelskim i ochronie środowiska. Może też chronić ochronę środowiska przed społeczeństwem obywatelskim- lub odwrotnie. Wszystko to okraszone socjologią kultury. Byleby państwo socjalistyczne zapłaciło za te fanaberie.. Od 1989 roku pan profesor pracował w Społecznym Instytucie Ekologicznym(!!!) Bywał za granicą i spotykał się z innymi- takimi jak on- lewicowymi poganami zwanymi ekologami.. Przesiadywał na różnego rodzaju konferencjach dyskutując jakby to jeszcze dołożyć człowiekowi, jakby go tu wyeliminować z ekosystemu.. Żeby nareszcie przyroda odżyła od ciężaru człowieka , który ją niszczy i zabrudza. Najgorszy wobec przyrody jest człowiek- co innego zwierzęta, które- jak się dowiedziałem ostatnio- też mają dusze – tak jak człowiek. Jakiś naukowiec” z Uniwersytetu im. A..Mickiewicza w Poznaniu to powiedział Nie wiem czy mieszkańcy Mazur będą na niego głosowali jako kandydata na prezydenta III Rzeczpospolitej. Chyba, że pan Jarosław Kaczyński szuka człowieka, który by za niego przegrał.. Bo pan profesor Piotr Gliński był promotorem powołania Mazurskiego Parku Narodowego, co oczywiście wiąże się z utrudnieniami dla mieszkańców tej pięknej krainy.. Skoro ma być skansen przyrodniczy- to ludzie nie mają tam czego szukać- chyba, żeby obejrzeć.. Ale, żeby tam coś robić i zakłócać ciszę przyrodzie? Nie daj Boże pracować i wprowadzać swoje człowiecze porządki. W przyrodzie. Przyroda powinna zostać niezakłócona. Jak socjaliści ekologiczni wybudują parki krajobrazowe i narodowe w całej Polsce- to będzie koniec działalności człowieka.. I nareszcie wrócimy do wspólnoty pierwotnej.. I wszyscy będziemy szczęśliwi.. Takiego to lewicowego kandydata przedstawia wyborcom pan Jarosław Kaczyński z prawicy” On go przedstawia, a kandydat o tym nie wie, że spełnia techniczną rolę w działalności politycznej. Pana Jarosława Kaczyńskiego.. Dowiedział się od dziennikarzy, że jest kandydatem Prawa i Sprawiedliwości na prezydenta.. Dobrze, że pan Jarosław powiedział Polakom o tym teraz, a nie w momencie, gdy komitety wyborcze zaczną kręcić spoty bałamucące.. I ustawiać bilbordy z twarzami znanych i lubianych.. Wszak demokracja to wola ludu.. Ja każdego ranka wyglądam przez oko i myślę sobie czy jeszcze jest, czy już jej nie ma.. jako poddany jego chaotycznej demokratycznej mości.. WJR
Już od 3 lat Rostowski toleruje wyłudzenia VAT
1. Tezę o tolerowaniu już od 3 lat przez resort finansów wyłudzeń VAT w tzw. przestępstwach karuzelowych, formułuje w ostatnim numerze polskiego wydania Forbesa redaktor Wojciech Surmacz w artykule pod znamiennym tytułem „Witajcie w lunaparku VAT”. Twierdzi on, że w Polsce za pomocą tego mechanizmu w ostatnich latach dochodzi do najpotężniejszych wyłudzeń podatku VAT, od momentu jego wprowadzenia czyli od ponad 20 lat. Ponadto pisze „że nasz kraj działa jak gigantyczny lunapark VAT w którym bawi się cała Europa” czyli to właśnie w Polsce działają przestępcy z innych krajów, którzy masowo wyłudzają podatek VAT z urzędów skarbowych w całej UE.
2. Przestępstwa karuzelowe są związane z obrotem wewnątrzwspólnotowym towarami i usługami, który ma zerową stawkę VAT. W skrócie taka „karuzela podatkowa” wygląda następująco. Firma zagraniczna sprzedaje towar do Polski i ta transakcja jest opodatkowana stawką 0%. Następnie nabywca tego towaru odsprzedaje go innej firmie i nalicza VAT wg obowiązującej w Polsce stawki ale nie odprowadza go i znika (tzw. słup). Kolejny nabywca znowu sprzedaje towar za granicę i w związku z tym, że ta sprzedaż jest objęta stawką 0%, ma prawo do odebrania sobie podatku należnego zawartego w cenie wcześniej kupionego towaru. W rzeczywistości w tym przestępstwie karuzelowym, może być zaangażowane jeszcze więcej podmiotów, żeby trudniej było całą operację rozszyfrować służbom skarbowym.
3. Skala problemu jest naprawdę poważna. Komisja Europejska szacuje, że tego rodzaju wyłudzenia sięgają 10% należności z tytułu wpływów z podatku VAT, w Polsce w takim razie ta kwota może sięgać około 12 mld zł rocznie (wpływy z VAT w 2013 roku zostały zaplanowane w wysokości blisko 124 mld zł). Rzeczywiście zarówno dane dotyczące wpływów z VAT zarówno za 2012 rok jak i 2013 są zatrważające. Wpływy z VAT w 2012 roku były aż o 12 mld zł niższe niż zaplanowano. Co więcej minister w grudniu 2012 rozporządzeniem zmienił zasady rozliczania wpływów z tego podatku i jego zwroty za grudzień zaliczył już w ciężar stycznia 2013. Gdyby nie ten rachunkowy zabieg wpływy z VAT byłyby o kolejne 2 mld zł mniejsze. Nominalnie były one nawet o 2,5% niższe niż wykonanie w 2011 roku i to w sytuacji kiedy wzrost gospodarczy w 2012 roku wyniósł blisko 2% PKB, a wzrost konsumpcji indywidualnej aż 4,2%, co powinno dać wyraźnie wyższe wpływy z podatku VAT niż roku poprzednim. Równie źle wyglądają wpływy z VAT w 2013 roku. Ministerstwo finansów opublikowało dane za pierwsze 5 miesięcy tego roku z których wynika, że wpływy z VAT są znowu niższe i to aż o 12% niż w analogicznym okresie roku ubiegłego.
4. Po ponad roku ogromnych wyłudzeń VAT w obrocie prętami metalowymi i protestach głównych producentów tego rodzaju wyrobów Polsce, którzy chcieli nawet zatrzymać produkcję jeżeli minister finansów nie zacznie walczyć z oszustami, resort przygotował zmiany w ustawie VAT i ordynacji podatkowej polegające na wprowadzeniu tzw. odwróconego VAT w obrocie tzw. towarami wrażliwymi (między innymi pręty metalowe, paliwa), a także tzw. solidarnej odpowiedzialności podatkowej nabywcy za nieuregulowane zobowiązanie podatkowe sprzedawcy. Na razie nowelizacja ustawy jest w tzw. konsultacjach społecznych i już wywołuje ogromne sprzeciwy głównie w organizacjach przedsiębiorców, których przedstawiciele twierdzą, że nie ukróci to wyłudzeń VAT, a uznaniowo pozwoli nękać służbom skarbowym uczciwe firmy. Minister Rostowski przepycha się więc z przedsiębiorcami i trudno powiedzieć ile czasu zajmie jeszcze uchwalenie zmian w obowiązującym prawie do momentu kiedy znowelizowaną ustawę podpisze prezydent, a wyłudzenia VAT na masową skalę jak trwały tak trwają. Kuźmiuk
JUNTA JUJE Staram się stronić od polityki, ale czasami ona nie stroni ode mnie więc się muszę jej „odwinąć” bo u nas na Pradze jakoś nie przyjęła się zasada nadstawiania drugiego policzka. A właśnie się dowiedziałem, że byłem strasznym chuliganem, bo rzucałem z kolegami kamieniami w ZOMO, które nasłał na nas bohaterski generał Jaruzelski. Z patriotyzmu oczywiście. A myśmy mu wrednie strój Pinocheta dorysowywali i pisaliśmy na murach: „junta juje”. Zabawne, że ci sami, którzy jednego generała bronią, drugiego atakują. I to po obu stronach. Mamy więc pod tym względem dwie sekty. Pewnie Jaruzelski ma na sumieniu mniej ofiar niż Pinochet. Ale Pinochet zostawił po sobie gospodarkę w dobrej kondycji, a Jaruzelski w ruinie. Co oczywiście w niczym nie usprawiedliwia mordów, których w Chile za rządów Pinocheta dokonywano. Ale nazywanie go faszystą jest nieporozumieniem. Bo faszyzm – podobnie jak komunizm – to system totalitarny, w którym nie ma miejsca na jakąkolwiek autonomię jednostek, czy społeczeństwa. A w Chile Pinocheta, podobnie jak w okresie międzywojennym w Portugalii Salazara, gospodarka nie była objęta totalną kontrolą państwa. Panował tam więc system autorytarny, a nie faszystowski. Ktoś powie, że różnice są niewielkie? Właśnie że jest to różnica wielka. Przez totalitaryzm faszyzm jest bardziej podobny do komunizmu. Jeden i drugi opiera się na idei wroga. O ile dla faszystów wrogiem byli Żydzi, o tyle dla komunistów – burżuje. Często przecież to też byli Żydzi. Można powiedzieć, że zbiór wrogów komunistów był większy. Znamienne, że w III Rzeszy teoria względności przez długi czas była kwestionowana – bo Einstein był Żydem, a w ZSRR – bo był burżujem. Ale jak już mamy wroga, to trzeba z nim walczyć. Ideologia wojny i to jeszcze zaborczej (ale oczywiście w „słusznej” sprawie) jest więc drugą cechą wspólną faszyzmu i komunizmu. A wróg, z którym trzeba walczyć konsoliduje wewnętrznie. Faszystów konsolidował nacjonalizm, a komunistów… internacjonalizm. Czy ten „inter” stanowi aż taką różnicę, żeby faszyzm i komunizm uznać za coś przeciwnego? Czy ideologia „rasy panów” aż tak się różni od „przewodniej roli klasy robotniczej”? I w jednym i w drugim przypadku mamy podział na lepszych i gorszych. I w jednym i w drugim przypadku jest on uzasadniany historycznie i naukowo. W pierwszym przypadku antropologicznie w drugim ekonomicznie. Ale i w jednym i w drugim przypadku w sposób pseudonaukowy. A gospodarka? I w faszyzmie i w komunizmie – jak na systemy totalitarne przystało – gospodarka jest pod całkowitą kontrolą państwa i opiera się na „planowaniu”. Różnica werbalna polegała na tym, że faszyści deklarowali poszanowanie własności prywatnej, choć jej nie szanowali, a komuniści krytykowali własność prywatną i dążyli do jej zniesienia, ale tylko u innych, bo ochoczo prywatnie z niej korzystali, gdy już ją innym odebrali. „Aparat partyjny przejął nadzór nad rozdziałem surowców, ustalaniem cen, płacami, strukturą produkcji, handlem zagranicznym oraz kredytami. Prowadzono roboty publiczne, wprowadzono plan ograniczenia importu, subsydiowania eksportu i przejęto kontrolę nad systemem bankowym. Zlikwidowano związki zawodowe i utworzono Front Pracy. Kontrolę nad produkcją rolną objął minister do spraw żywności i rolnictwa”. To akurat z fragment historii III Rzeszy. Ale równie dobrze pasuje do ZSRR. I w faszyzmie i w komunizmie na masową skalę wykorzystywano pracę przymusową więźniów z obozów koncentracyjnych, które w ZSRR nazywały się łagrami. Komuniści mieli podejście bardziej ekonomiczne – nie wydawali pieniędzy na gaz i eksploatowali więźniów do śmierci. I w sumie zamordowali ich więcej. A co do różnic semantycznych: tak zwana „prawica” przez lata urządzała pod oknem Jaruzelskiego manifestacje. Takie same, jakie pod oknami Pinocheta urządzała tamtejsza lewica! No cóż – nic tak nie łączy jak idea wroga! Z tym, że w tym roku to zwolennicy „Jaruzela” sprowokowali nawet mnie – ogłaszając (w domyśle), że byłem chuliganem. Gwiazdowski
Korwin-Mikke: Kiszczak, Jaruzelski i inni Pan gen. Czesław Kiszczak w ogóle nie jest politykiem. To wykonawca, egzekutor – a nie ustawodawca. Nie można go więc oceniać pod kątem politycznym – tylko pod technicznym: czy dobrze wykonał to, co miał wykonać. Otóż był to człowiek p.gen. Wojciecha Jaruzelskiego (niektórzy twierdzą nawet, że był kiedyś oficerem prowadzącym p. Generała – gdy ten ostatni pracował dla Informacji Wojskowej!) – i miał za zadanie uporządkować sprawy w SB, co uczynił. Następnie miał dokonać kolejnej zmiany reżymu – jak kiedyś z Bieruta na Gomułkę, z Gomułki na Gierka, z Gierka na Rakowskiego – ale takiej, by ludzie uwierzyli, że coś się naprawdę zmieniło. I tego, jak widać, dokonał. Większość Polaków do dziś wierzy, że w 1989 roku dokonała się zasadnicza zmiana ustroju, że L*d odniósł tryumf i dyktatura PZPR została obalona. Nie mają zielonego pojęcia, że praktycznie wszyscy uczestnicy „Okragłego Stołu”, a przynajmniej rozmów w Magdalence – to po prostu agenci SB lub WSI. P. gen. Kiszczaka należy podziwiać. Z tego, co wiem, jeszcze na kilka dni przed rozmowami Polska miała pójść drogą chińską: zachować zamordyzm – zlikwidować po cichu socjalizm. Tak jak radzili: śp. Mirosław Dzielski (polecał nazwę: „socjalizm indywidualistyczny”…) śp. Stefan Kisielewski („Wziąć za pysk – i wprowadzić liberalizm!”), Stanisław Michalkiewicz (z pewnymi zastrzeżeniami…) czy niżej podpisany. Gdy jednak Lewica europejska obiecała Polsce duże pieniądze, p. gen. Kiszczak dokooptował do rozmów grupę Geremek-Kuroń-Michnik-Modzelewski i bez mrugnięcia okiem kazał wprowadzać w Polsce socjald***krację. Jak tu nie podziwiać tak zdolnego zimnego drania! (Tak nawiasem: do dziś nie mam pojęcia, czy o tej zmianie p.gen. Kiszczak w ogóle raczył poinformować p.gen. Jaruzelskiego – i w ogóle czy było to w porozumieniu ze śp. Mieczysławem F. Rakowskim, czy tylko na linii: „Wielki Wschód” – polskie specsłużby.) Gdyby nie ta zmiana, to ja bym go nazywał – no, może nie „człowiekiem honoru”, tylko „wybitnym człowiekiem” lub podobnie – a banda Michnika siedziałaby w domach, po więzieniach lub na emigracji. Gdyby zaś lewacy zechcieli okupować np. rondo Romana Dmowskiego (dla nie znających Warszawy: centrum komunikacyjne przy pl. Defilad), to by ruszyły czołgi i rozjechały to plugastwo. Bo place i ulice są od tego, by służyły ludziom – i nikomu nie wolno ich samowolnie blokować. Mam nadzieję, że p. Kiszczak byłby zdolny wydać taki rozkaz – a w wojsku byli żołnierze gotowi go wykonać! Mówię o p. generale Czesławie Kiszczaku. Co do p. gen. Jaruzelskiego, to pewien jestem, że byłby do tego niezdolny. Rok 1970 był dla niego wstrząsem. Gdy robiłem z nim wywiad, twierdził (i jestem przekonany, że absolutnie szczerze!), iż w 1982 roku nie mógł postąpić jak śp. gen. August Pinochet – „bo byłby opór i tysiące trupów na ulicach”. Potwierdza to dziś jego córka, mówiąc o pierwszych dniach stanu wojennego: „Nie było go w domu, po trzech dniach zadzwonił. Początkowo nie poznałam jego głosu, bo miał tak zmieniony, wtedy też usłyszałam słowa: »Córeczko, stała się tragedia, zginęli ludzie«. W tym momencie zrozumiałam, że stało się coś strasznego (…)”. Jest to dla mnie całkowicie niezrozumiała postawa. Ja, gdybym w takiej sytuacji wprowadzał stan wojenny, to z góry zakładałbym, że może zginąć kilka tysięcy ludzi – i gdyby okazało się, że zginęło tylko kilku, to bym podskakiwał z radości, a nie martwił się! (Oczywiście podskakiwałbym tylko w duszy: p. Generał słusznie postąpił, zarządzając żałobę i zakazując partyjniakom i wojskowym urządzania zabaw sylwestrowych; nota bene zwykli obywatele mogli się bawić – i się bawili – na dzień św. Sylwestra zniesiono godzinę policyjną!). Zupełnie nie rozumiem, dlaczego Polacy mogą ginąć przy wprowadzaniu w Afganistanie durnej d***kracji – a nie mogą przy wprowadzaniu w Polsce ustroju Wolności? P. Generał w 1982 roku to nie był żaden polityk, żaden wojskowy – tylko ciapowaty wrażliwiec, który pragnął tylko, by panował spokój i porządek, by nie weszli Sowieci, by „Solidarność” nie wszczęła wojny domowej… To wyznawca wiary w Święty Spokój – a Stanisław Michalkiewicz ma absolutną rację, twierdząc, że Święty Spokój nie figuruje na liście Świętych Pańskich… I to mu się udało. Tyle że nie można zrobić omletu, nie rozbijając jajek. Polska straciła sześć lat, podczas których można już było dogonić i przegonić Hiszpanię i zbliżyć się do Niemiec… P. prof. Norman Davies ma rację, nazywając wprowadzenie stanu wojennego w 1981 roku „najdoskonalszym zamachem wojskowym w historii nowożytnej Europy”. Cóż jednak z tego, że narzędzie było znakomite, skoro przy jego pomocy nie zdziałano niczego? Oskarżanie p.gen. Kiszczaka o spowodowanie ofiar w ludziach to jakiś absurd. Wczoraj słuchałem, jak p.Adam Słomka domaga się skazania go za to, że jego szyfrogram upoważnił wojsko do strzelania do ludzi. Ale przecież właśnie parę dni temu parlament uchwalił prawo upoważniające wojsko do dokładnie tego samego! Czy głosujący za tą ustawą zdają sobie sprawę, że jeśli dojdzie do zamieszek i wojsko użyje broni – to jeśli p. gen. Kiszczak zostałby skazany, głosujący za tą ustawą byliby ścigani dokładnie tak samo??!? To jest absurd: policja i wojsko po to mają broń, by jej używać. Przypomnijmy, że przy (moim zdaniem, całkowicie zbędnej!) pacyfikacji kopalni „Wujek” „rannych zostało 41 milicjantów i żołnierzy, w tym 11 ciężko”. Pamiętajmy, że (nadal cytuję Wikipedię) „W nocy z wtorku na środę grupa około stu osób przygotowywała różnego rodzaju uzbrojenie” – i gdyby nie użyto broni, to rozwścieczona brać górnicza przypuszczalnie by tych 41 ludzi zatłukła na śmierć. Z L**em nie ma żartów. I bardzo dobrze zresztą – ktoś w końcu powinien w Polsce mieć jaja, skoro nie mają ich elity. I jeden drobiazg: p. Słomka przedstawia śmierć swojej matki jako sprawę polityczną. W rzeczywistości wpadła ona pod samochód – a ponieważ kierowcą był człowiek bezpieki, zapewne rzeczywiście nagięto prawo na jego korzyść. Jednak nie ma to nic wspólnego z polityką! JKM
Stanisław Michalkiewicz: Tuska i Laska opuszcza szczęście Niedobrze z tym całym premierem Tuskiem, podobnie jak i z jego Platformą Obywatelską. Nie tylko bezpieka powoli, ale nieubłaganie zwija nad nim i nad nią parasol ochronny, to znaczy - dyspozycyjność agentury w niezależnych mediach głównego nurtu, no i oczywiście - w Salonie, który Donalda Tuska obcmokiwał - ale najwyraźniej opuszcza go też szczęście. W rezultacie, kto się teraz z nim zwiąże, ryzykuje rychłą kompromitację. Ofiarą takiej kompromitacji padł właśnie padł doktor Maciej Lasek, zwany niekiedy "pułkownikiem", któremu premier Tusk obiecał był "sporo pieniędzy", żeby "rozpowiadał" o katastrofie w Smoleńsku odwrotnie od tego, co rozpowiada o niej poseł Antoni Macierewicz. Pan doktor Lasek, zwany niekiedy również "pułkownikiem", próbując wywiązać się z obstalunku, wystąpił z programem o "błędzie pilota" zaraz po tym, jak po zarządzonym 20 maja przez prezydenta Putina współdziałaniu rosyjskiej FSB ze Służbą Kontrwywiadu Wojskowego w Polsce, niezależna prokuratura, tym razem już z wielką pewnością siebie ogłosiła, że na próbkach, jakie pół roku temu przekazali jej Rosjanie, żadne ślady trotylu nie zostały wykryte. Czy naprawdę, czy tylko zgodnie z rozkazem przekazanym niezależnej prokuraturze wojskowej przez współdziałające służby - tego oczywiście nie wiemy, ale niczego przecież wykluczyć nie można.A nie można tym bardziej, że oto wersja rozpowiadana przez pana doktora Laska, zwanego niekiedy "pułkownikiem" została podana w wątpliwość przez katastrofę lotniczą, jaka miała miejsce w sobotę 6 lipca w San Francisco, gdzie rozbił się samolot pasażerski należący do południowokoreańskich linii "Asiana". Jak każdy mógł zobaczyć, konstrukcja tego samolotu była na tyle mocna, że spadł na ziemię w zasadzie w całości - podczas gdy tupolew, który rozbił się 10 kwietnia 2010 roku w Smoleńsku, rozleciał się na mnóstwo drobnych fragmentów. Tymczasem okoliczności obydwu zdarzeń były w zasadzie podobne: piloci za wcześnie zeszli poniżej dopuszczalnej wysokości, w rezultacie czego samolot nie zdążył już się poderwać i uległ katastrofie. Dlaczego jednak - nie licząc ogona, który oderwał się po uderzeniu w barierę oddzielającą lotnisko od morza, koreański samolot zachował się w całości, podczas gdy tupolew nie? Błędem pilota wytłumaczyć się tego nie da, więc ciekawe, jakie łgarstwa współpracujące służby podsuną teraz panu doktoru Lasku Macieju, żeby nadal mógł "rozpowiadać" według obstalunku premiera Tuska Donalda, nad którym nie tylko zwijany jest parasol ochronny, ale którego najwyraźniej opuszcza szczęście? SM
09/07/2013 „Cięcia budżetowe nie będą miały negatywnego wpływu na obywateli”- twierdzi pan Paweł Graś z Platformy Obywatelskiej , rzecznik socjalistycznego rządu pana Donalda Tuska i pana Janusza Piechocińskiego- z Polskiego Stronnictwa Ludowego. Nie wiem czy Państwo wiecie, ale socjalistyczny rząd , który buduje socjalizm od sześciu lat, tak jak poprzednie rządy socjalistyczne-będzie musiał gdzieś poszukać około 25 miliardów złotych- bo tyle będzie najprawdopodobniej brakować w tegorocznym budżecie- już zaplanowanym. Kogut myślał o niedzieli, a w sobotę mu łeb ucięli. Te 25 miliardów wyliczył portal money.pl. Nie mając możliwości zwiększenia deficytu w kasie państwa, ministrowie zabiorą pieniądze – uwaga!- z emerytur, z budowy dróg i z uzbrojenia armii(????). Bardzo dobry pomysł! Nie zabierać pieniędzy z potwornej biurokracji, z dotacji do wszystkiego co się jeszcze rusza, z ideologicznych fundacji, które przemeblowują nasze życie, z wielkiego marnotrawstwa, które jest uprawiane wokół nas codziennie.. Tylko właśnie z emerytur, z wojska i z budowy dróg..(???) Kolejny raz sprawdza się zasada Aleksego de Tocquevilla, że nie ma takiej zbrodni i niegodziwości, której nie popełniłby skądinąd” liberalny” rząd kiedy zabraknie mu pieniędzy.. A pieniędzy w socjalizmie brakuje systematycznie.. A to na to, a to na tamto.. Ile już socjalistyczna władza wydała na propagandowe muzea sztuki nowoczesnej? To wszystko idzie w miliardy złotych! Jeden stadion kosztował głupie 2 miliardy? Dotacje do kolei, dotacje do zakładanych firm, dotacje do teatrów, oper, do matek I kwartału, dotacje do rolnictwa, do matek samotnie wychowujących dzieci, dotacje do segregowania śmieci, dotacje do potwornej armii urzędników całego roku, nie tylko kwartału.. Ktoś obliczył, że jest to 40- może 50 miliardów złotych(!!!!) Dotacje do” bezrobotnych”, do naszego zdrowia- około 70 miliardów złotych, do „ edukowania” dzieci, do demokratycznego Sejmu, który prawie codziennie wyrządza nam wielką krzywdę.. I my do tego dopłacamy! Im więcej Sejm robi nam krzywdy- tym więcej dopłacamy urwisom na rozpieprz.. Ile kosztują nas niepotrzebne powiaty? Ile kosztują te idiotyczne wybory organizowane co jakiś czas, z których niewiele wynika, oprócz zmian świń przy korycie? Ile kosztuje utrzymanie wariackiego systemu przymusowych ubezpieczeń- w tym OFE? Ile kasy wypłynęło z Polski w związku z tym? Tak jak z NFI? Ile tam wypłynęło kasy z Polski? „Od dawna jestem przekonany, że każda instytucja demokratyczna, prędzej czy później doprowadzi do upadku wolności albo do upadku całej cywilizacji, albo do jednego i drugiego”(!!!!)- twierdził Thomas Babington Macaulay, zmarły w roku 1859 w Londynie, konserwatysta- sympatyk Wigów. Napisał słynne dzieło, którego nie ukończył:” Dzieje Anglii od wstąpienia na tron Jakuba II”.. Zwolennikiem demokracji może być jedynie człowiek niespełna rozumu, albo wielki cynik, którzy z demokracji ciągnie jakieś pożytki.. Wprowadzając na każdym szczeblu życia ludzi- potworny chaos ustalając decyzje w drodze głosowania większościowego, zgodnie z masońską ustawą rządową z roku 1791:” Wszystko i wszędzie większością głosów decydowane być powinno”(??? ) No i jest! Jeszcze trochę zostało, żeby wprowadzić tam większościowe decydowanie- wojsko, kościół, rodzina, sądy.. I koniec cywilizacji.. Nie będzie potrzebne nic, co ma związek ze zdrowym rozsądkiem- będzie potrzebna wyłącznie większość.. Zwrócicie Państwo uwagę, że socjalistyczny rząd nie będzie likwidował tego potwornego marnotrawstwa wokół siebie, które zresztą stworzył- tylko zacznie od tego co najbardziej potrzebne. Drogi, armia i emeryci, którym emerytura się należy za lata pracy.. Ale wszystko co służy utrzymaniu status quo- zostaje. I jeszcze się rozbudowuje… W wesołe miasteczko, któremu nadano imię Kopernika- w Warszawie nad Wisłą- wpompowano 500 milionów złotych(???) I teraz trzeba to wesołe miasteczko utrzymywać rabując tubylców podatkami.. Marnotrawstwo wzrasta, a socjalistyczny rząd myśli, jakby tu przyciąć, temu co jest potrzebne i niezbędne- a pozostawić i rozbuchać to co zbędne i niepotrzebne. Takie to są rządy głupoty i marnotrawstwa.. Czy to wszystko rzeczywistość czy fikcja? Oczywiście rzeczywistość, która skrzeczy! Ale na szczęście do Polski przyleciał prezydent Grecji.. Będzie z naszym prezydentem ustanawiał bankructwo Polski, powie mu, jak to zrobiono w Grecji. .Może potrzebuje jakichś pieniędzy w kraju, który jest” Zieloną Wyspą”..? Żeby jeszcze przedłużyć socjalizm grecki.. Rozbudować jeszcze bardziej sektor państwowy, który prawie zabił sektor prywatny.. Trwało to kilkadziesiąt lat- ale efekt jest. W Grecji już prawie panuje komunizm.. A w komunizmie nie ma dobrobytu.. Jest wspólnota dziadostwa.. Jeszcze więcej socjalizmu.. To jest sprawdzona recepta na bankructwo. A może by tak spróbować pożyczyć od Grecji jakieś pieniądze? Zanim do reszty ten skansen socjalizmu zbankrutuje, tym bardziej, że Grecja znowu dostanie na procent jakieś pieniądze od międzynarodowych instytucji, które żyją z zadłużania.. Można spotkać się również z przedstawicielami Cypru i Słowenii, państw- które też bankrutują, a jak wchodziły do Unii, miały się zupełnie dobrze, Ale biurokratyczny lewiatan europejski wyssał z nich pieniądze, wypił jak wampir krew- a bez krwi- pieniędzy- organizm nie będzie funkcjonował. I nie funkcjonuje.. Jeszcze trzymają się biurokracje w tych krajach, które żyją z zadłużania własnych” obywateli”, którzy często nie są świadomi, że to wszystko spadnie na nich.. Jak to w demokracji: jedni podejmują decyzje w imieniu innych- a odpowiedzialność prawdziwą- nie polityczną ,ponoszą ci, którzy tych decyzji nie podejmowali.. „Demokracja jest niczym innym jak regułą zbójecką, która pozwala, aby 51% ludzi pozbawiało prawa pozostałe 49% społeczeństwa”- twierdził Thomas Jefferson. Tak kiedyś myśleli mądrzy ludzie, których dzisiaj boją się na ten temat odezwać.. Demokracja jest dogmatem, i musimy w niego wierzyć, że jest dobra na wszystko.. Wystarczy znaleźć większość.. Za wyjątkiem Egiptu- a kiedyś Algierii.. Wygrali w demokratycznych wyborach nie ci co mieli wygrać.. To wtedy do akcji wkracza wojsko i przywraca demokratyczny nieporządek.. I znowu panuje dekoracja, pardon- demokracja.. CI z Bractwa Muzułmańskiego rozpowszechniają wiadomości w Egipcie , dodajmy fałszywe wiadomości, że w obecnym rządzie są Żydzi(???) Niemożliwe?.. To w Egipcie Żydzi mogą rządzić? Co innego w Izraelu- państwie narodowym.. Tam rządzą wyłącznie Żydzi i to sprawdzani do kolejnego pokolenia.. Żaden obcy narodowościowo się nie prześlizgnie.. Ale w innych krajach się narodowców do rządzenia nie dopuszcza.. Rządzą międzynarodowe szajki powiązane z międzynarodowymi bankierami.. A skąd wiadomo, że w danym kraju rządzą bankierzy? Ano stąd, że dany kraj wcześniej czy później bankrutuje i jest w długach.. Jakoś Chiny, Rosja, Indie czy Brazylia nie bankrutują.. Jak na razie.. Mają pieniądze w skarbcach. A my toniemy w długach. Samych odsetek płacimy bankierom- 50 miliardów złotych(!!!!) Suma bajońska- i będzie jeszcze bardziej bajońska. Widocznie nie rządzą tam bankierzy- tylko ludzie wyznający swoją rację stanu. U nas rządzą bankierzy.. WJR
Tusk zaangażował się na maksa w Elblągu i przegrał
1. Wczoraj przez media przelała się fala komentarzy dotyczących wyników wyborów na prezydenta w Elblągu i jak należało się tego spodziewać w tych tzw. głównego nurtu sformułowano tezę, „że kandydatka Platformy zajęła zaszczytne drugie miejsce”, co więcej odrobiła straty z pierwszej tury gdzie Platforma uzyskała niewiele ponad 21%, a w drugiej Gelert dostała przecież aż 48,5% (tyle tylko, że te dwie tury są nieporównywalne w I wybory były proporcjonalne w II już większościowe i tylko z udziałem 2 kandydatów). Z reguły także przemilczano gigantyczne zaangażowanie premiera Tuska i członków jego rządu w tę kampanię i składanie przy tej okazji bardzo wielu obietnic inwestycji w mieście, które gdyby się spełniły uczyniłyby z Elbląga najszybciej rozwijające się miasto w Polsce. W Elblągu był dwukrotnie sam premier Tusk a także ministrowie Sikorski, Bieńkowska, Nowak, Kudrycka, Biernacki, a nawet były premier a obecnie europoseł Jerzy Buzek i wszyscy deklarowali wsparcie inwestycyjne w obszarach za które odpowiadają w rządzie. Tylko przekopanie Mierzei Wiślanej było cokolwiek kontestowane przez prominentnych polityków Platformy ale tylko dlatego, że wcześniej wrócił do tej inwestycji prezes Jarosław Kaczyński przypominając, że za jego rządów projekt ten został wpisany do strategii rozwoju kraju.
2. Wizyty premiera Tuska w Elblągu nie były tak spektakularne jak te organizowane wcześniej, odbywały się w zamkniętych gronach, a to ostatnie tuż przed wyborami było niby otwarte ale jednak trzeba było mieć na nie zaproszenie. Były one jednak życzliwie pokazywane w telewizjach 24-godzinnych, kuśtykający premier, który mimo widocznych trudności w chodzeniu przybywa do Elbląga i chce się spotkać z mieszkańcami, to raczej człowiek wzbudzający współczucie niż obiekt do ataku. Zresztą nie zadawano mu na tych spotkaniach niewygodnych pytań, mógł znowu obiecywać do woli i w związku z tym wyglądały one jak miłe pogawędki szefa rządu z mieszkańcami Elbląga. I rzeczywiście obiecywał, a to przedłużenie do 2026 roku działania specjalnych stref ekonomicznych (Elbląg ma taką strefę i funkcjonuje w niej trochę firm, które stworzyły dodatkowe miejsca pracy), zniesienie ograniczeń w przemieszczaniu się Polaków i Rosjan w ramach tzw. małego ruchu granicznego z obwodem Kaliningradzkim, budowę sądu okręgowego, modernizację trasy nr 7 do Gdańska, linii kolejowej do tego miasta itp. itd.
3. Kampanii w Elblągu podporządkowano także jak się wydaje lokalizację Konwencji Platformy w Katowicach w tym samym mieście w którym miał się odbyć Kongres Prawa i Sprawiedliwości tyle tylko, że decyzja w tej sprawie zapadła parę miesięcy wcześniej. PR-owcy Tuska zdecydowali się na frontalne starcie choć toczone tylko za pośrednictwem mediów z głębokim przekonaniem, że przemówienie Tuska na Konwencji Platformy będzie lepsze od wystąpienia Jarosława Kaczyńskiego na Kongresie i ta wygrana w korespondencyjnym pojedynku pójdzie w Polskę w tym także do mieszkańców Elbląga i będzie silnym wsparciem dla kandydatki Platformy. Te ambitne zamierzenia wzięły jednak w łeb, bo Tusk to starcie z Kaczyńskim na wystąpienia jednak wyraźnie przegrał. Prezes Kaczyński wygłosił bowiem swoiste expose przyszłego premiera, w którym pokazał jak poważnych zmian chce dokonać w Polsce co więcej to nie były jego przemyślenia z ostatnich kliku dni ale poważne propozycje programowe, które już w tej chwili mają często postać projektów ustaw razem z rozporządzeniami wykonawczymi do nich. Z kolei Donald Tusk wygłosił przemówienie, które nie tylko nie zawierało żadnych pomysłów na przyszłość ale było wyjątkowo napastliwe wobec przeciwników politycznych, no i te zaciśnięte pięści premiera mówiąc najoględniej nie zostawiły dobrego wrażenia na telewidzach i to niezależnie od ich poglądów politycznych.
4.Tusk i Platforma zaangażowali się jak mówi młodzież na maksa w Elblągu i przegrali te wybory z kretesem. Wygląda nawet na to, że zaangażowanie Tuska pociągnęło w dół Platformę i jej kandydatkę na prezydenta Ponieważ w końcówce kampanii użyto także nagrań z podsłuchów rozmów kandydata Prawa i Sprawiedliwości, a więc Platforma zdecydowała się na brudną kampanię, nowego znaczenia nabierają słowa premiera Tuska zawarte w jednym z ostatnich wywiadów kiedy mówił „że nie odda władzy bez walki”. Prawo i Sprawiedliwość musi to stwierdzenie premiera wziąć poważnie pod uwagę przygotowując się do kolejnych kampaniach wyborczych. Kuźmiuk
Niemcy zostawią Kaczyńskiemu żywego trupa Polski Janusz Szewczak „Według prof. J. Jabłońskiego z departamentu statystyki NBP, polski dług wraz z tzw. długami ukrytymi, zwłaszcza w sferze zdrowia i ubezpieczeń, wynosi już 3 bln zł, a wtedy mamy aż 80 tys. zł długu na głowę obywatela. „...”dług publiczny przekroczył 1 bln zł, jeśli policzyć go dokładnie i uczciwie. Ten zagraniczny oscyluje wokół 270 mld euro i zbliża się do 300 mld euro. „....”Dziś polski dług to nie farsa, to prawdziwy lot bankruta na Marsa. Podobnie było z całą prywatyzacją w Polsce od 1991 r. – wówczas ten dług wynosił zaledwie 68 mld zł. „.....”Obsługa długu publicznego kosztuje polskich podatników corocznie krocie, w samym budżecie kwota ta wynosi już ok. 40 mld zł, czyli pochłania więcej niż wynoszą całe wpływy podatkowe Polaków wnoszone do budżetu państwa w ramach podatku PIT. Można powiedzieć, że Polacy pracują i płacą podatki wyłącznie na spłatę odsetek od zaciągniętych kredytów przez państwo i rząd polski, a i tak z dnia na dzień są coraz bardziej zadłużeni. Rośnie zadłużenie Polski, zarówno to publiczne, prywatne, zagraniczne, długoterminowe, krótkoterminowe, zadłużenie sektora pozarządowego i pozabankowego – obecnie to ok. 110 mld euro, rośnie dług rządu i samorządów. „.....(źródło )
Krzysztof Świątek „W Polsce rośnie liczba osób, które pracują, a i tak są „klientami” pomocy społecznej, czyli korzystają ze świadczeń pomocowych. – W Europie pracujący nie należeli do niedawna do ludzi ubogich. Rozpowszechnienie różnych form zatrudnienia o charakterze doraźnym powoduje, że rośnie liczba osób, która formalnie ma pracę, ale tak nisko wynagradzaną, że spycha je to na margines biedy – podkreśla prof. Bugaj. – „.....”Liczba biednych pracujących wynosi ok. 2 mln. Najwięcej jest takich, którzy już założyli własne rodziny. „.....” Zarobki biednych pracujących nie pozwalają im na zaspokojenie podstawowych potrzeb, a dochody na osobę w rodzinie wynoszą tyle co minimum egzystencji.”...(źródło )
Fragment z „Wojna o pieniądz „ Song Hongbina...."Przed swoim odejściem Stiglitz zabrał z banu Światowego Międzynarodowego Funduszu Walutowego sporą liczbę tajnych dokumentów . Dokument te pokazują ,że MFW żądał od państw ubiegających się o szybka pomoc podpisania tajnej umowy składającej się z 111 artykułów . Wśród nich znajdowały się zobowiązania do wyprzedaży kluczowych aktywów takich jak instalacje wody pitnej , elektrownie, gaz, linie kolejowe , firmy telekomunikacyjne ,ropa naftowa , banki itd. Kraje otrzymujące pomoc musiały zobowiązać się do przeprowadzenia serii radykalnych i niszczycielskich działań gospodarczych . Równocześnie w Banku Szwajcarii otwierano konta dla polityków ,na które transferuje się setki milionów dolarów tytułem odwzajemnienia się Gdyby politycy krajów rozwijających się odrzucili ta umowę , oznaczałoby to całkowite zamkniecie dla ich kraju kredytów na międzynarodowym rynku finansowym .” ...” Przywódcy państw odbiorców pomocy muszą jedynie wyrazić zgodę na wyprzedaż po niskich cenach aktywów państwowych , by w ten sposób otrzymać dziesięcioprocentowa prowizję , która w całości jest przelewana na ich tajne konta w bankach szwajcarskich . Użyjmy słów samego Stiglitza : „można zobaczyć , jak szeroko otwierają im się oczy” na widok gigantycznych przelewów wartości kilkuset milionów dolarów. „...(więcej)
Stalin zagłodził wiele milionów Ukraińców , aby Ukraina nie zbuntował się przeciwko Rosji i od socjalistycznej Rosji nie oderwała . Hitler planował jeszcze radykalniejsze środki ,wymordowani a Polaków aby Polska na zawsze pozostała częścią socjalistycznej III Rzeszy . Czasy się zmieniają, zmieniają się środki , ale cele barbarzyńskich państw pozostają te same Niemcy , aby urzeczywistnić budowę Mitteleuropy i bazującej na niej eurosocjalistycznej IV Rzeszy zaadaptowały bardziej nowoczesne metody . Ich działania wspiera nowoczesna formę kolaboracji Proszę zwrócić uwagę że im większe jest zadłużenie Polski , im więcej reżim otrzymuje pieniędzy od Unii , czyli Niemiec tym większa jest nędza Polaków tym większe jest ekonomiczne wyniszczenie biologiczne zwane depopulacja . Im więcej pieniędzy Polska dostaje tym jest coraz bardziej zacofana technologicznie , tym bardziej upada szkolnictwo , nauka , uczelnie, gospodarka . K System się zawalił i jednie kroplówka pomocy unijnej utrzymuje tego trupa przy życiu Niemcy liczą ,że Kaczyński po rządach stronnictwa pruskiego otrzyma żywego trupa . Ze niepodobna będzie wytrzymać ciężaru długów , odsetek, obsługi emerytur System ekonomiczny i, podatkowy i społeczny III RP został tak skonstruowany , aby Polska się pod jego ciężarem załamała . Nie ma żadnej możliwości , aby utrzymując ten system Polska mogła się rozwijać . System ten w swej strukturze ma uzależnienie od kroplówki niemieckich pieniędzy A jak zlikwidować socjalizm bez łatwej do sprowokowani rewolucji i łatwego obalenia rządu Kaczyńskiego. Przykładem takiej rewolucji jest Egipt i Mursi . I powrót władzy do rąk służby bezpieczeństwa .
Krzysztof Świątek „ Tygodnik Solidarność „ Mity „Aż 30 proc. polskich dzieci poniżej 18. roku życia narażonych jest na ubóstwo lub wykluczenie społeczne „.....”Progi dochodowe uprawniające do pomocy społecznej znalazły się w 2012 roku poniżej minimum egzystencji „....”Większości młodych ludzi nie stać na mieszkanie – Jeśli ludzie młodzi o niskich, a nawet średnich dochodach, nie odziedziczyli mieszkania, praktycznie nie mają szans na własne mieszkania – sygnalizuje prof. Bugaj. „.....”Osoby o niskich dochodach płacą wysokie podatki– Podatki mają w Polsce charakter degresywny, czyli ludzie o niskich dochodach płacą w Polsce wysokie podatki. „.....”W 2013 roku kwota wolna od podatku wynosi 3091 zł, co daje 257 zł miesięcznie. Oficjalnie nikt nie może otrzymywać tak niskiego miesięcznego wynagrodzenia, więc podatki płacą wszyscy pracownicy, nawet bardzo ubodzy. – Kwota wolna od podatku nie była podniesiona de facto od roku 2007, gdy wynosiła 3013 zł. Podobnie rzecz się ma z kosztami uzyskania przychodów i ulgą rodzinną .
Mit 1: Wydajemy za dużo na świadczenia społeczne Polska znajduje się w grupie krajów UE przeznaczających najmniej pieniędzy na pomoc rodzinom i rozmaite świadczenia, których celem jest wyciąganie ludzi z ubóstwa. Jesteśmy na ostatnim miejscu, jeśli chodzi o wydatki na świadczenia dla dzieci. Na ten cel Polska przeznacza zaledwie 0,75 proc. PKB, podczas gdy europejska średnia wynosi 2,3 proc. PKB. Dania wydaje grubo ponad 4 proc., Szwecja, Finlandia, ale także Węgry – ponad 3 proc., nawet Rumunia – 1,75 proc. (zob. wykres).Jednocześnie Polska przeznacza 2 proc. wydatków (0,4% PKB) na walkę z bezrobociem, tylko 4 proc. wydatków (0,8% PKB) na politykę prorodzinną i 0,8 proc. wydatków na przeciwdziałanie wykluczeniu społecznemu (0,14% PKB). W każdej z tych kategorii znajdujemy się na ostatnim miejscu w Europie.– W Polsce, dochód osób, których los zależy wyłącznie od pomocy społecznej należy do najniższych w Europie – podkreślał prof. Stephane Portet, podczas konferencji „Wobec biedy” …..”Według danych OECD dochód osoby samotnej otrzymującej świadczenia z pomocy społecznej wynosi zaledwie 31 proc. średniego dochodu dla gospodarstw 1-osobowych w Polsce. Zależna od pomocy społecznej rodzina z dwójką dzieci ma do dyspozycji tylko 33 proc. średniego dochodu dla tego typu gospodarstw domowych. – Taki poziom dochodów osób żyjących z zasiłków socjalnych stawia je w sytuacji głębokiego ubóstwa i poważnego ryzyka wykluczenia – ocenia prof. Portet. „.....”Zdaniem prof. Porteta, który przygotowuje dla Komisji Krajowej raport na temat skali ubóstwa w Polsce, stawianie powyższych tez jest nieuprawnione. – Podzieliliśmy gospodarstwa domowe na 5 grup dochodowych. Okazało się, że w 1 grupie (z dochodem do 643 zł na osobę) dochody ze świadczeń z ubezpieczeń społecznych stanowią 13 proc., a w 4 grupie (z dochodem do 1700 zł na osobę) 26 proc. wszystkich dochodów. Szkopuł w tym, że do świadczeń z ubezpieczeń społecznych zalicza się emerytury i w 4 grupie dochodowej mamy część emerytów, którzy wcale nie są najuboższymi ludźmi w Polsce – wyjaśnia. – Na tej podstawie formułowane są nieuprawnione wnioski, że pomoc społeczna trafia w Polsce do ludzi stosunkowo bogatych. To, że do pomocy społecznej zalicza się świadczenia emerytalne, znacząco zaciemnia obraz wydatków państwa na rzecz niwelowania nierówności społecznych. 19 proc. dochodów w statystycznym polskim gospodarstwie domowym pochodzi ze świadczeń z ubezpieczeń społecznych (w gospodarstwach pracowników – 5 proc.), z czego aż 15 proc. stanowią emerytury. „......”Dzięki transferom socjalnym nierówności społeczne są mniejsze o 35 proc. A więc ta polityka działa, jest efektywna. Paradoks w Polsce polega na tym, że świadczenia emerytalne są głównym czynnikiem redukcji ubóstwa wśród dzieci. Aż 16 proc. więcej dzieci żyłoby w biedzie, gdyby nie było transferu świadczeń emerytalnych. Co to oznacza? Że emeryci dzielą się swoimi dochodami z innymi osobami w gospodarstwie domowym. „......
”Mit 4: W Polsce zbyt dużo osób korzysta ze świadczeń z pomocy społecznej
W 2011 roku było w Polsce 13,5 mln gospodarstw domowych. Ponad 1,17 mln z nich było beneficjentami świadczeń z pomocy społecznej, co daje 3,1 mln osób. „.....”
Mit 5: Posiadanie pracy chroni przed biedą
W Polsce rośnie liczba osób, które pracują, a i tak są „klientami” pomocy społecznej, czyli korzystają ze świadczeń pomocowych. – W Europie pracujący nie należeli do niedawna do ludzi ubogich. Rozpowszechnienie różnych form zatrudnienia o charakterze doraźnym powoduje, że rośnie liczba osób, która formalnie ma pracę, ale tak nisko wynagradzaną, że spycha je to na margines biedy – podkreśla prof. Bugaj. – „.....”Liczba biednych pracujących wynosi ok. 2 mln. Najwięcej jest takich, którzy już założyli własne rodziny. Najczęściej żona wychowuje dzieci, a mąż pobiera minimalną pensję. Zarobki biednych pracujących nie pozwalają im na zaspokojenie podstawowych potrzeb, a dochody na osobę w rodzinie wynoszą tyle co minimum egzystencji. W Polsce występuje ogromne rozwarstwienie płac. O ile u nas biedni pracujący to 12 proc. społeczeństwa, to w Czechach jest ich tylko 4 proc „......”Fakty
Fakt 1: Wiele rodzin dysponuje dochodem znacznie poniżej minimum egzystencji
Minimum egzystencji na osobę wynosi obecnie ok. 480 zł, co odpowiada 37 proc. średniego dochodu netto na osobę (1272 zł). – Poziom wydatków gospodarstw domowych znajdujących się w sytuacji skrajnego ubóstwa jest średnio niższy o prawie 20 proc. od poziomu skrajnego ubóstwa, czyli wysokości minimum egzystencji – podkreśla prof. Portet. „.....”(źródło )
Maciej Kałek „Palikot zachęca, by... prześladować narodowców! Jego słowa: „Będziemy na nich pluć, wsadzać do więzienia, gnębić w miejscu pracy. Niech czują się słabi, niech się boją. Wyśmiejemy ich, ich znajomych, ich bliskich“ brzmią tak, że gdyby nie chronił go immunitet poselski, od razu poszedłby siedzieć za szerzenie nienawiści, oraz zachęcanie do znęcania się psychicznego i fizycznego.Jednocześnie zachęca do dyskryminowania już nie tylko narodowców, ale i ich znajomych, oraz bliskich (sic!) - także w środowiskach pracy! Doskonale wiemy, że media i politycy przymykają oczy na te jawne szerzenie nienawiści, bo grupa docelowa - o której mówi Palikot - jest grupą nielubianą na „salonach".”...(źródło )
Mojsiewicz