3881


- 1 -

Nazywał się Stefan Penczek, urodził się w roku 1968, a umarł w r. 1980, mając lat 12. Niedługo przed śmiercią napisał własnoręcznie list do Ojca św. Jana Pawła II takiej treści: "Kochany Ojcze Święty! Pragnę powiadomić, że jestem 12-letnim chłopcem, na imię mi Stefan, mieszkam pod Oświęcimiem. Jestem ciężko chory, wyrósł mi guz na podniebieniu. Jem tylko potrawy płynne, ciężko mi się oddychało, dopóki nie założono mi rurki. Gdy guz był mniejszy, miałem dietę. Trudno było - wokoło wszyscy jedli wędliny, słodycze, smaczne jedzenie, ja jadłem chleb 3-dniowy, ale zniosłem to cierpienie. Naprawdę dużo bym dał, żeby zjeść kromkę świeżego chleba, bo to już piąty miesiąc. Tę chorobę przechodzę po raz drugi. Ojciec Święty potrzebuje, żeby się za niego modlić. Dlatego te cierpienie i upokorzenie chcę ofiarować właśnie w intencji kochanego ojca z Rzymu i Kościoła św. - niech się rozwija, jak tylko Ojciec Święty Św. sobie życzy. Obfitych łask Bożych, zdrowia i sił do pracy, serdecznie życzy chory Stefan."

 W ciągu dwóch tygodni nadeszła odpowiedź z Rzymu z własnoręcznym odpisem papieża. Nadejście tego listu wywołało wielką radość u Stefana. Ojciec św. podziękował mu za list, zapewnił o modlitwie i polecił opiece Matki Bożej - Uzdrowienia chorych i udzielił błogosławieństwa.

Ks. Falkowski S., Krzyż zbawienia, BK 1 /1984/, s. 36

- 2 -

"Zbawienie przyszło przez krzyż, ogromna to tajemnica.

Każde cierpienie ma sens, prowadzi do pełni życia.

Jeżeli chcesz mnie naśladować, to weź swój krzyż na każdy dzień i chodź ze mną zbawiać świat, dwudziesty już wiek.

Trzynastoletnia Małgosia też często nuci tę piosenkę. Lubi ją. W jej ustach słowa piosenki nabierają szczególnego znaczenia. Od urodzenia Małgosia jest kaleką. Prawie całkowicie sparaliżowana. Ciało jest jej zupełnie bezwładne. Umysł jednak, wprost przeciwnie, rozwija się lepiej niż prawidłowo. Odwiedzam ją w roku szkolnym raz na dwa tygodnie, by przeprowadzić z nią katechezę; przygotowuje się bowiem do sakramentu dojrzałości chrześcijańskiej, czyli bierzmowania. W czasie tegorocznych wakacji odwiedzałem ją nawet częściej. Rozmawialiśmy na różne tematy. Któregoś dnia zaśpiewała mi wspomnianą piosenkę i powiedziała: dla mnie słowa tej piosenki są "małą ewangelią". Proszę księdza, ja nawet nie modlę się o uzdrowienie, ale by wypełniło się wszystko tak, jak chce dla mnie Bóg.

Ks. Andrzejewski R., Zbawcze cierpienie, BK 1 /1987/, s.19

- 3 -

W jednym małżeństwie, kilka lat po ślubie, mąż zaczął późno wracać do mocno pijany. Żona co wieczór czekając na męża kładła się krzyżem na

podłodze i modliła się za niego żarliwie. Kiedyś zmęczona długim oczekiwaniem zasnęła w tej pozycji. Mąż wszedł nie zauważony, tym razem trzeźwy. Obraz, który zobaczył, tak nim wstrząsnął, że od tego czasu przestał pić. Ofiara żony uratowała szczęście ich rodziny.

Ks. Wnęk J., Rodzina, szkołą wyrzeczenia, BK 1-2 /1990/, s. 69

- 4 -

Pisze młody człowiek - narkoman z więzienia do rodziców: "Nienawidzę was. Przez was nie widzę sensu mojego życia. Dlaczego nie nauczyliście mnie kochać? Dlaczego dawaliście mi wszystko gotowe? Dlaczego nie nauczyliście mnie, co to znaczy wyrzeczenie? Nie potrafię żyć. Nie potrafię zrobić, zrobić nic sensownego, nie chce mi się, nie widzę sensu. Nienawidzę was..."

Ks. Pierzchała R, Rodzina szkołą wyrzeczenia, BK 1-2 /1990/, s. 71

- 5 -

Opowiem wam rumuńską bajkę. Posłuchajcie! Pewien rolnik jechał saniami w zimę przez las. W pewnej chwili z zarośli usłyszał głos. Wystraszył się, bo było już ciemno. Opanował jednak strach, zatrzymał konia. Ruszył ostrożnie w kierunku zarośli. Zobaczył staruszka umierającego z zimna. Nie pytał, kim jest i w jaki sposób tutaj się znalazł. Owinął go w koc, przykrył sianem i szybko pojechał do domu. Wniósł go do izby, położył do łóżka i przykrył pierzynami. Żona nie była z tego wszystkiego zadowolona. Chodziła za nim i szemrała. Aż chłop nie wytrzymał i powiedział: Kobieto, czy ty nie masz chrześcijańskiego serca! Czy można zostawić człowieka na mrozie aby umarł?! Po tygodniu staruszek "przyszedł" do siebie. Odchodząc nie powiedział, kim jest i czego szukał w lesie. Nie powiedział też, dokąd teraz idzie. Powiedział jednak gospodarzowi, że kiedy księżyc będzie w pełni, ma udać się jeszcze raz na to miejsce, w którym go znalazł, zawiązać sobie oczy i kopać. Jeśli jego polecenie dokładnie wypełni - znajdzie skarb! Gospodarz wykonał dokładnie polecenie nieznanego bliżej starca: przy pełni księżyca pojechał do lasu, zawiązał sobie oczy i kopał. Odkrył szkatułę pełną złota! Stał się bogatym człowiekiem.  

To tylko bajka! Tak! Ale w każdej bajce jest coś z prawdy. I z bajki możemy nauczyć się czegoś ważnego dla naszego życia. Rumuńska bajka mówi nam prawdę, że potrzebującemu należy zawsze udzielić pomocy. Zawsze! Nawet wtedy, kiedy spodziewamy się, że spotkają nas przykrości! Nawet wtedy, kiedy za okazaną pomoc nikt nam nie podziękuje! Do takiego działania zachęca nas przykazanie miłości Boa i bliźniego.

Ks. Machnacz J. SDB, To, co trudne zasługuje na uznanie, BK 1-2(1990), s.73

- 6 -

Staszek kilka wakacyjnych dni spędził u rodziny w Krakowie. Opowiadał księdzu i kolegom ministrantem swoje wrażenia ze starego Krakowa. W katedrze wawelskiej widział grobowce królów polskich. Najbardziej zapamiętał sobie grób byłej królowej Jadwigi wykonany z białego marmuru. Widział też duży krzyż, przed którym modliła się królowa. Bardzo chciał zobaczyć kopiec Wandy o którym słyszał piękną legendę. Wybrał się więc z ciocią, wujkiem i dwoma ich synami Bartoszem i Bernardem, do Nowej Huty - Mogiły, gdzie leży starożytny kopiec. Z jego wierzchołka podziwiali piękną panoramę Krakowa z licznymi wieżami kościołów. Zwiedzili zabytkowy klasztor - opactwo Cystersów położone niedaleko legendarnego kopca. W klasztorze mogilskim znajduje się łaskami słynący Krzyż Pana Jezusa, powszechnie nazywany Cudownym Krzyżem. Zakonnik oprowadzający pielgrzymów po kościele opowiadał historię opactwa i Cudownego Wizerunku Zbawiciela. Mówił, że przed tym Krzyżem modlili się polscy królowie, np. Kazimierz Wielki, Zygmunt Stary, królowa Bona. Przybywali tu sławni polscy hetmani i rycerze. Za nim przychodzili mieszkańcy Krakowa i okolic. Wszyscy pragnęli uczcić Krzyż Zbawienia. Przed Cudownym Krzyżem modlił się również Ojciec święty Jan Paweł II w czasie swojej pierwszej pielgrzymki do Ojczyzny w 1979 r. Przewodnik zwrócił uwagę zwiedzających na napis znajdujący się w ołtarzu nad głową Chrystusa. Oto jego słowa: "Miłość bez granic. Ojciec cysters tłumaczył, że na krzyżu dokonało się największe dzieło miłości, dzieło zbawienia wszystkich ludzi. To krzyżem Pan Jezus otworzył nam niebo. Wskazał jeszcze na tablicę znajdującą się w kościele. Umieszczono na niej słowa Papieża wypowiedziane w Nowej Hucie - Mogile: Krzyż wpisany jest w życie ludzkie".

O. Jackiewicz K. 0. Cist, Abyście dali ciała swoje na ofiarę żywą, BK 1-2 /1993/ s. 20

- 7 -

Znam Piotrka z klasy szóstej. Jak wszyscy chłopcy, tak i on lubi grać w piłkę z kolegami. Mama zapowiedziała sprzątanie mieszkania, trzepanie chodników, odkurzanie mebli. A tu taka słoneczna pogoda! Chłopcy na podwórku kopią w piłkę, strzelają bramki. Piotrek od czasu do czasu wygląda przez okno. Ma wielką ochotę pobiec do nich. Jednak mówi sobie w sercu: Nie! Najpierw muszę zrobić to, co mi mama kazała wykonać. I tak postąpił. Piotrek odniósł duże zwycięstwo nad sobą.

Mam w pamięci Monikę, która ciągle grymasi przy jedzeniu. To zupa jest za gorąca, to znów za chłodna. To ziemniaki są za twarde, to herbata za gorzka.

O. Jackiewicz K. O. Cist, Abyście dali ciała swoje na ofiarę żywą, BK 1-2 /l993/, s. 21

- 8 -

Leżący w pewnym szpitalu ciężko chory pacjent poprosił kapelana o udzielenie mu trzech sakramentów: pokuty, namaszczenia chorych i Wiatyku. W dzień po przyjęciu tych sakramentów wyznał kapelanowi z radością na twarzy: "Zaczynam rozumieć moje cierpienia. Cieszę się, że mogę współcierpieć z Chrystusem".

Ks. Józef Hajda ZBAWCZE CIERPIENIE BK 87/1

- 9 -

W pracowni sławnego rzeźbiarza złożono wielki blok niekształtnego marmuru. Ma on z niego wykuć ni mniej, ni więcej, tylko doskonałość. Myślał więc długo w samotności i ciszy nad ideą, którą miał zawrzeć w posągu, ale wszystko budziło w nim tylko niesmak i zawód. "Wyrzeźbię dziewczynę tak piękną, że wszystkie greckie rzeźby pobije... Stworzę wspaniałego orła, jak szybuje wysoko... Wykuję Boga, Trójcę Przenajświętszą. Tak, to byłaby doskonałość..: Ale wnet posmutniał, bo i jak tu Boga wyrzeźbić w marmurze, jak oddać Jego istotę? Aż jego wzrok spoczął przypadkiem na krzyżu. Tak, to doskonałość. Na słupie pionowym wypiszę: "Miłość Boga", na poprzecznym umieszczę: "Miłość bliźniego". To będzie arcydzieło, to będzie dopiero prawdziwa doskonałość.

- 10 -

W lipcu dwunastoletni Romek wraz z kolegami z klasy był na obozie harcerskim nad pięknym jeziorem. Podziwiał piękno przyrody, ciesząc się słońcem i wodą, a już we wrześniu, kiedy koledzy rozpoczynali nowy rok szkolny, znalazł się z ciężką chorobą krwi zwaną białaczką w szpitalu. Bardzo cierpiał, organizm jego był coraz słabszy, dochodziło nawet do utraty przytomności, tylko świeża transfuzja krwi polepszała na pewien czas jego samopoczucie. Romek był dobrym chłopcem. Kiedy tylko znalazł się w szpitalu i zobaczył księdza, poprosił o spowiedź świętą i codziennie, o ile tylko mógł, przyjmował Pana Jezusa w Komunii św. Kiedyś przy odwiedzinach na zapytanie księdza, czy bardzo cierpi, odpowiedział spokojnie: "Pan Jezus też cierpiał". Innym razem powiedział: "Wiem za kogo ofiarować cierpienie". Choroba czyniła postępy. Mimo wielkich wysiłków lekarzy, Romka nie udało się utrzymać przy życiu. Po śmierci Romka przyszła do księdza jego zbolała matka. Wyznała księdzu: "Romek był dobrym dzieckiem, o niego przed Bogiem jestem spokojna. Cieszę się z tego, że mój mąż - ojciec Romka, po wielu latach wrócił do Boga, wyspowiadał się i obiecał dziecku, że tak będzie zawsze".

Historia choroby, cierpienia i śmierci dwunastoletniego Romka przypomina nam bardzo ważne prawdy zawarte w dzisiejszych czytaniach.

KS. MARIAN BENDYK ŻYĆ EWANGELIĄ - A -

- 11 -

Módlmy się słowami napisanymi przez żołnierza, który zginął w jednej z bitew. W kieszeni jego żołnierskiej bluzy znaleziono słowa tej modlitwy:

"Modliłem się o zdrowie, bym mógł dokonywać wielkich rzeczy; zostało mi dane kruche zdrowie, abym mógł czynić dobre rzeczy.

Prosiłem o bogactwo, abym mógł być szczęśliwy; otrzymałem ubóstwo po to, abym mógł stać się mądrzejszy.

Prosiłem o siłę, aby ludzie mnie podziwiali i chwalili; otrzymałem słabość po to, abym czuł, że Bóg mi jest zawsze potrzebny.

Prosiłem o wiele rzeczy, po to abym mógł cieszyć się życiem; otrzymałem życie, abym mógł cieszyć się wieloma rzeczami.

Nie otrzymałem niczego z tego o co prosiłem, ale otrzymałem wszystko co było mi potrzebne. Wbrew moim prośbom, moje niewypowiedziane modlitwy zostały wysłuchane, jestem pomiędzy ludźmi najbardziej błogosławiony.

KS. MARIAN BENDYK ŻYĆ EWANGELIĄ - A -

- 12 -

Słyszałem anegdotę o dwóch kolegach. Jeden drugiego namówił do kradzieży kur sąsiada: "Ty pilnuj - mówi - ja pójdę i podbiorę mu kilka sztuk. I tak ma ich za wiele! Z tobą się podzielę, ale dobrze patrz: gdy tylko zauważysz coś podejrzanego, daj mi znać cichym gwizdem". Poszli więc nocą razem na kradzież. Ale ów drugi kolega nie myślał obciążać swojego sumienia krzywda bliźniego i postanowił dać koledze nauczkę. Co czyni? - Zaczaił się za płotem i gdy tamten trzymając worek już otwierał furtkę - on zagwizdał z cicha. Czynił taki alarm kilka razy. Aż ów złodziejaszek podchodzi do niego i pyta: "Co tam? Czy ktoś jest?" - "Tak, nie tylko jest - odpowiada ów dobry kolega - ale wszystko widzi". Na dobre wystraszony złodziej ogląda się trwożliwie a potem szeptem pyta: "Gdzie on jest?" Wtedy kolega wskazał na niebo i rzekł: "Tam! Bóg nas widzi". A tamten na to: "Wiesz co, zupełnie o tym zapomniałem. Dziękuję ci za przestrogę". Uścisnęli sobie ręce i wrócili do domu.

Ks. Jerzy Rychlewski - NIE KRADNIJ BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 1-2 (137) 1996

- 13 -

"Cudza własność - to rzecz święta, Kraść się jej nie godzi.

A kto o tym nie pamięta nazywa się złodziej."

Ten wierszyk, to zachęta dawana dzieciom. Zapewnia człowiekowi poszanowanie i zaufanie ludzi, nagrodę w niebie.

Ks. Jerzy Rychlewski - NIE KRADNIJ BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 1-2 (137) 1996

- 14 -

Przed kościołem, w którym ludzie uczestniczyli we Mszy św., stały samochody osobowe. Jedenastoletni Robert nie poszedł na Mszę św., ale zatrzymał się przy tych samochodach. Oglądał je i coś sobie rozmyślał. Postanowił otworzyć jeden z nich. Jak postanowił - tak i uczynił. Przy okazji ukradł portfel z dokumentami i pieniędzmi.

Rychło się wszystko wydało - o kradzieży dowiedziała się cała parafia. Wstyd! Wszyscy mówili tylko o Robercie i jego kradzieży. Mówiono, że jest źle wychowany, że jest złodziejem. Robert wstydził się pokazać ludziom. Rodzice zabraniali swoim dzieciom bawić się z Robertem. Robertowi było bardzo przykro, płakał... Przeprosił, oddał wszystko i przyrzekł, że już nigdy nie będzie złodziejem. Naprawił krzywdę wyrządzoną Panu Bogu i bliźniemu.

(Można spytać dzieci, czy które z nich chciałoby, aby nazwano je złodziejem?) Nazwać kogoś złodziejem, to straszne. Nie wolno nazywać kogoś złodziejem, gdy się nie ma na to dowodu.

Ks. Jerzy Rychlewski - NIE KRADNIJ BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 1-2 (137) 1996

- 15 -

Umierał pewien staruszek i taki był szczęśliwy, bo nie poczuwał się do żadnej winy, by komu wyrządził kiedyś krzywdę, by odchodził z tej ziemi z krzywdą bliźniego. A wtedy pokazał mu się szatan. W ręku trzymał bułkę i przypomniał mu, że kiedyś jako chłopiec ukradł bułkę. I nie naprawił wyrządzonej krzywdy bliźniemu. Patrzcie, tyle lat minęło, a szatan wciąż trzymał tę bułkę!

Ks. Jerzy Rychlewski - NIE KRADNIJ BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 1-2 (137) 1996

- 16 -

Zapytajcie złodziei, czy od młodości byli nimi? Nie, ale zaczynali najczęściej od drobnych przestępstw, kradzieży. Może od zabrania gumki, ołówka w szkole? Znałem chłopców i dziewczynki, którzy nie wahali się kraść. I cóż z nimi będzie? Końcem - kraty więzienne, a jeśli się nie poprawią, to może i odrzucenie od Boga? Jest taki wiersz, który to dokładnie streszcza: "Od rzemyczka do koziczka, od koziczka do koniczka, od koniczka - szubieniczka".

Ks. Jerzy Rychlewski - NIE KRADNIJ BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 1-2 (137) 1996

- 17 -

Nazywała się Joasia Krypajtis. Była w waszym wieku. Uczyła się dobrze. Obowiązkowa, koleżeńska, wszędzie wnosiła wiele radości. Jak grom z jasnego nieba uderzyła wszystkich wiadomość, że Joasia zachorowała. Nie mogła poruszać nogami, rękami. Następował bezwład, paraliż; a potem jeszcze utraciła wzrok. "Trudno mi było się pogodzić. Nie było mi łatwo, nie. Ale wierzę, że moje cierpienia są potrzebne Panu Jezusowi. Ktoś musi dawać je Panu Jezusowi... być podobnym do Niego". Swoim cierpieniem wyprosiła nawrócenie dla swej chorej i załamanej koleżanki. Służyła innym przez modlitwę, radę, pocieszała, dodawała otuchy, zachęcała do wspinania się wzwyż. Niosła swój krzyż razem z Panem Jezusem. "Proszę, by ksiądz codziennie przynosił mi pana Jezusa. Muszę być z Nim. Sama nie dam rady. To ponad ludzkie siły".

Ks. Roman Froń - "NIECH WEŹMIE KRZYŻ SWÓJ" Współczesna Ambona 1993

- 18 -

Takimi, którzy utracili życie doczesne ze względu na Chrystusa, byli trzej japońscy chłopcy. Czternastoletni Tomasz był synem Michała Cozaki, jednego z 26 męczenników. Ojciec przekazał synowi list, w którym napisał, że idąc na śmierć męczeńską zapisał mu wszystkie swe dobra. Ten chłopiec odszukał ojca i oświadczył mu, że się nie godzi ustanowić go dziedzicem dóbr ziemskich, pozbawiając go niebieskich. Zdecydował się umrzeć wraz z ojcem.

Na Antoniego, liczącego 13 lat, wpływali rodzice, by przez pewien czas udawał, że wypełnia zarządzenia cesarza. A na to odpowiedział Antoni: "Chcecie zatem, abym dla zachowania tego doczesnego życia stracił wieczne? Ach, przestańcie mnie namawiać, postanowiłem umrzeć dla Chrystusa".

Nie mniejszą odwagę okazał jedenastoletni Ludwik, zaledwie kilka dni temu ochrzczony. Odmówiono mu umieszczenia go na liście skazanych na śmierć. Płaczem i modłami tyle dokonał, że go wpisano na tę listę. Gubernator Nagasaki chciał go ocalić, byleby się wyparł religii chrześcijańskiej. "Pod takim warunkiem - odpowiedział Ludwik - wcale nie chcę żyć, bo dla tego krótkiego i nieszczęśliwego życia utraciłbym szczęśliwe i wieczne życie". I wtedy, gdy zobaczył swój krzyż, podbiegł do niego, uścisnął go, jakby znalazł najdroższy przedmiot. Umarł z anielskim uśmiechem na ustach.

Ks. T. Dusza MSF O życiu wiecznym s. 102, Materiały Homiletyczne Wrzesień/Pażdziernik  Nr 159

- 19 -  

W jednej miejscowości misjonarz ma w kaplicy naukę rekolekcyjną dla dzieci. W pewnej chwili uchylają się drzwi i do kaplicy zagląda pewien mężczyzna, rozglądając się po obecnych. Misjonarz przerywa i zapytuje go, o co mu chodzi. Ów odpowiada:

- Bardzo przepraszam, ojca misjonarza, ale chciałem tylko sprawdzić, czy mój chłopiec /13-letni/ jest obecny. Wszystko w porządku, bo się znajduje na nauce.

Misjonarz potem publicznie pochwalił ojca i zaznaczył, że katecheci bardzo by się cieszyli, gdyby rodzice częściej sprawdzali obecność swoich dzieci i bardziej się interesowali ich postępami w nauce religii.

  Ks. Białek C. TJ, Rodzina środowiskiem ewangelizacji, BK 1(95) /1975/, s. 15

- 20 -  

„W roku 1969 cały świat śledził z niezwykłym wprost zainteresowaniem i ciekawością przebieg wyprawy na księżyc amerykańskich astronautów: Neil A.Armstronga, Edwina E.Aldrina Jun i Michaela Collinsa. _

Na księżycu wylądowali w niedzielę dnia 20 lipca 1969 roku: Armstrong i Aldrin Jun. Ci bohaterowie przestworza, szukając możliwości przebywania na srebrnym globie, nie zapomnieli o Bogu.

Oto słowa Aldrina: Na księżycu przyjąłem Komunię. Dwa tygodnie przed startem pastor naszej parafii dał mi miniaturowy kielich, który chowałem wraz z odrobiną chleba i wina. Kiedy Mikke Collins po raz pierwszy przeleciał nad nami i wiedzieliśmy już, że przez jakiś czas zostaniemy na księżycu, wydobyłem te rzeczy i umieściłem na stoliku przed pokładowym komputerem.

Nie byłem na tyle samolubny, by wspomnieć w modlitwie tylko własną rodzinę. Wzywałem ludzi, żeby każdy na swój sposób składał dziękczynienie i mam nadzieję, że ludzie nie tylko zapamiętają ten wyczyn, jako sumę szczegółów i osiągnięć techniki, lecz pojmą również jego głębszy sens - polegający na ciągłej próbie sił, wiecznej ciekawości rzeczy, potrzebie podejmowania takich zadań oraz świadomości, że w obliczu Boga wszyscy stanowimy wspólnotę ludzką.

A Michael Collins, który krążył na statku wokół Księżyca, tak napisał na pokładzie kabiny: Statek kosmiczny 107, alias Apollo II, alias Columbia. Najlepszy statek, jaki kiedykolwiek zbudowano. Niech go Bóg błogosławi”. /Ameryka - wydanie pamiątkowe: Człowiek na Księżycu, nr 135/

  Ks. Kocyłowski H., Szukaj Boga!, BK 1(95) /1975/, s. 17

- 21 -

Jeden z wybitnych pisarzy francuskich, J. K. Huysmans /1848-1907 /, po latach zwątpienia, niepokoju, negacji po istnej gehennie cierpień duchowych, dokonuje rewizji swoich poglądów i uczynków. Mówiąc językiem dzisiejszym, zrozumiał sens słów: „Nie bierzcie wzoru z tego świata, lecz przemieniajcie się przez odnawianie umysłu" /Rz 12, 2/.

W 45 roku życia, po wielkich zmaganiach i poszukiwaniach postanawia odbyć ćwiczenia duchowne wyspowiadać się i przyjąć Komunię św. Twierdzi, że jego nawrócenie nie było gwałtownym wstrząsem duszy, ale stopniowym przenikaniem od tego, co „ciemne i straszne”, do tego, co choć trudne jest jednak wielkie i radosne. Miał jakąś wewnętrzną radość głęboką postawę męstwa i ofiary, i mimo, iż w końcu bardzo cierpiał, że utracił wzrok, jednak przyjmował wszystko z wielkim spokojem. Zmagając się ze strasznymi cierpieniami napisał: „O wiele łatwiej jest opisać cierpienia, niż je przyjąć, kiedy Bóg je nam zsyła”. Dlaczego jednak zwyciężył, dlaczego umarł jak święty? Pisze sam, że kiedyś stanął na rozdrożu i miał do wyboru pistolet albo krzyż - wybrał krzyż. Dobrowolne wybranie krzyża umożliwia wytrwałe, prężne kroczenie za Chrystusem przez zaparcie się samego siebie i naśladowanie Go na każdy dzień.

Ks. Nadrowski H. MIC, Przemieniajcie się, BK 7 /1972/, s. 14

- 22 - 

Trzeba zawsze iść za prawdą. - Widzimy to w życiu wielkiego człowieka wieku Edith Stein. Kobieta-filozof, uczeń profesora Husaerla wybitna indywidualność, jednocześnie poszukiwacz prawdy. Jest żydówką. Po latach poszukiwań przychodzi do profesora z radosną wieścią: „Znalazłem prawdę”. Słyszy odpowiedź: "Za prawdą trzeba iść". Mimo, że rodzina jej się wyrzeka, staje się katoliczką, potem zakonnicę, wszak za prawdą trzeba iść.

Ks. Śliwiński J. Prawdomówność i kłamstwo, BK 1/1972/, s. 19



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
02 01 11 11 01 44 an kol2 1 7id 3881
3881
3881
3881
3881
3881
3881
200411 3881
02 01 11 11 01 44 an kol2 1 7id 3881

więcej podobnych podstron