Mandragora - magiczna roślina o ludzkim kształcie
Roślina z rodziny psiankowatych (podobnie jak ziemniaki i pomidor), wraz z licznymi odmianami, występuje w obszarze śródziemnomorskim, Himalajach, Turkmenii. Na terenach północnej i wschodniej Europy rośnie pokrzyk (wilcza jagoda, belladona), z tej samej rodziny i o podobnych właściwościach, stąd też wierzenia z nimi związane wykazują ogromne podobieństwo. To zaś pozwala w wielu praktykach magicznych posługiwać się nimi zastępczo.
Podstawą przypisywanych im znaczeń są dwie cechy, które wydają się nie mieć bliższych związków. Chodzi o obecną w liściach i korzeniu atropinę, alkaloid, który bywa wykorzystywany w celach leczniczych (m.in. jako środek uśmierzający ból) oraz o osobliwy kształt korzenia przywodzący na myśl sylwetkę człowieka. Korzeniowi rośliny przedstawianej na wielu rycinach nadawano właśnie kształt małego ludzika, którego włosami było obfite uliścienie.
Uśmierzanie bólu
Z uwagi na obecność atropiny lub innych alkaloidów mandragorę w dawnych czasach stosowano do uśmierzania bólu i sprowadzania snu.
Rzymski historyk, Pliniusz, opisywał, jak to chorzy, poddawani rozmaitym bolesnym operacjom, aby nieco osłabić ból, żuli kawałek korzenia mandragory. Sposób ten zalecali jeszcze zielarze staropolscy: skuteczne miało być wino z korzeniem mandragory. Nowożytna medycyna ludowa też zna takie zastosowanie mandragory i pokrzyku. Dawano je do gryzienia, "gdyby się kto miał dać rzezać {przez balwierza) albo przepalać żelazem gorącym (środek leczniczy), aby nie poczuł bólu" [BiU, 482]. Podawano ją również w konwulsjach, przy dolegliwościach reumatycznych, bólach zębów i jako środek przeciwko melancholii. W większych dawkach wywoływać miała delirium, a nawet doprowadzać do szaleństwa;
XVI-wieczny zielarz angielski, W. Turner, twierdził, że ten, kto powącha "jabłko mandragory" (w rzeczywistości są to jagody), ten szybko zaśnie. Kiedy wącha się zbyt długo, to według Turnera, można nawet oniemieć. Józef, żydowski kronikarz (I w. n.e. ), utrzymywał, że mandragorę stosowano pierwotnie, aby wypędzić demony z ludzi chorych, którzy w czasie opętania nie byli w stanie odczuć jej zapachu. Mandragora (bądź pokrzyk), lulek czarny, psianka, jak ustalił pewien angielski medyk w XVI w., były składnikami "maści czarnoksięskiej", którą czarownice nacierały się przed wyruszeniem na sabat. Współczesne badania pokazały, że atropina zawarta m.in. w mandragorze łatwo przenikając przez skórę działa halucynogennie. Takie jej właściwości wykorzystywali w swoich obrzędach Indianie. Efektem zastosowania takiej maści są więc sen oraz wizje szaleńczej jazdy, dzikich tańców itp. [Ha, 209].
Afrodyzjak
Starożytni uznawali pachnące jagody mandragory za skuteczny środek pobudzający potencję i zapewniający płodność [BiU, 481].
W Starym Testamencie opowiada się o tym, jak Lea posłużyła się mandragorą, aby nakłonić Jakuba, by z nią spał, po czym poczęła Issachara. Wiąże się to z przypisywaniem jej właściwości afrodyzjaku. Zgodnie z wierzeniami (np. arabskimi) mandragora ma pomagać na niepłodność kobiety. W Anglii pomarańczowe owoce mandragory zwano "jabłkiem miłości", ale określenie to później przeniesiono na pomidora. Halucynacje, jakie wywołuje jej spożycie, przyczyniały się zapewne do zwiększenia skali odczuć erotycznych, choć należało się liczyć z jej właściwościami toksycznymi jako źródłem śmiertelnych zatruć.
Do dziś utrzymuje się przekonanie, że samo noszenie przy sobie kawałka korzenia mandragory zapewnia płodność i zapobiega impotencji (War, 78]. W ludowej wersji, przybranej w schrystianizowany kostium, pojawia się podobna idea: gdy korzeniem podobnym do rączki Chrystusowej, dotknąć nagiego ciała młodzieńca, to z pewnością pozostanie wierny na całe życie [BiU, 231].
Krzyk mandragory
Te szczególne właściwości: praktyczna zdolność uśmierzania bólu i sprowadzania snu, a więc stanu, który jest metonimią śmierci, a także budząca lęk antropomorficzna postać korzenia każą traktować tę roślinę ze szczególną atencją. Powiązanie ze strefą śmierci, z mocami demonicznymi i bóstwami chtonicznymi widoczne jest w znanych od średniowiecza legendach na temat pochodzenia mandragory-pokrzyku.
Opowiadano m.in., że powstaje ona z nasienia powieszonego mężczyzny, szukano jej więc zwłaszcza pod szubienicą. Według wierzeń słowiańskich z jej korzenia zaś miały się wywodzić karłowate demony.
W tradycji europejskiej przechowało się wiele szczegółowych zaleceń na temat sposobów zdobywania tej magicznej rośliny. Bardzo rozpowszechnione było przekonanie, że człowiek, który bez stosownych zabezpieczeń wyrwie korzeń mandragory, wkrótce umrze. Jej korzeń bowiem ma krzyczeć i jęczeć, kiedy wyciąga się go z ziemi, i każdy, kto usłyszy te głosy pochodzące z nieludzkiego świata podziemnego, skona bądź popadnie w obłęd.
Każdy zaś, kto spojrzy na mandragorę, ryzykuje, że wkrótce oślepnie. Zielarz, który chce zdobyć mandragorę, powinien o północy i przy pełni księżyca stanąć plecami pod wiatr, wokół rośliny narysować nożem trzy koncentryczne koła , polać winem i potem obracając się w stronę zachodnią wykopać roślinę nożem. Złamanie zaleceń może spowodować skutki tragiczne, ze śmiercią włącznie. Żeby uniknąć zagrożeń, jakie stwarza krzyk mandragory zielarz po rozgarnięciu wokół niej ziemi powinien przewiązać roślinę sznurkiem, którego drugi koniec uwiązany jest do psa, potem zatkać uszy i nakazać zwierzęciu wyciągnąć mandragorę. Utrzymywano, że zwierzę będzie musiało zginąć [War, 78]. Mówiono też, że zielarz powinien wystrzegać się przeciwnego wiatru: inaczej może usłyszeć krzyk mandragory, wydobywający się z ziemi, a wówczas dotknie go to samo, co i zwierzę przeznaczenie. Inna tradycja mówi, że jeśli ktoś nie będzie przestrzegał dokładnie zaleceń, to może oślepnąć albo oszaleć rażony piorunem. Ormianie wykorzystywali przy wyrywaniu pokrzyku koźlę koźlę lub koguta, aby "gniew" skrzywdzonej rośliny odwrócić na te ofiary [Mo2, 337]. Dobór zwierząt nie jest z pewnością przypadkowy - wszystkim przypisuje się znaczenia demoniczne i związki z mroczną krainą zaświatową.
Przygotowanie do magicznych czynności
Tradycja wymaga, aby wszystkie zielone liście mandragory zostały obcięte, korzeń zaś powinno się położyć w "łożu" z czerwonej ziemi. Pomarańczową lub czerwoną jagodę pokrzyku-mandragory kładzie się tak, aby imitowała usta, a dwa owoce jałowca - oczy. Zaleca się, aby wykonywać to wszystko w szklanym słoju, który należy wystawić na słońce, i stale przemywać roślinę ludzką krwią. Wierzono, że po trzech dniach mandragora ożyje, a po czterech zacznie mówić i będzie mogła przepowiadać przyszłość. Wysuszony korzeń mandragory powinno się włożyć do trumny albo sekretnej szafki, albo nosić w małym woreczku zawieszonym na szyi. Na Podolu korzeń pokrzyku obmywano czerwonym winem, pielęgnowano i ubierano w koszulki.
W średniowieczu rozpowszechnione było przekonanie, że dopóki korzenie będą przez ich posiadaczy "pięknie w zacne materie jedwabne lub lniane owinięte, oni sami nigdy przez całe życie nie będą ubodzy". Takie praktyki magiczne, zwalczane przez Kościół, musiały jednak cieszyć się popularnością skoro kaznodzieje wielokrotnie powracali do tego tematu, piętnując zachowania zabobonne.
Magiczna skuteczność
Sądzono też, że mandragora ma zdolność przywracania zdrowia, otwierania drzwi i zamków, zdradzania miejsc, w których znajdują się ukryte skarby. Przynosić miała szczęście i pomyślność, a wprowadzając w stan uśpienia pozwalała poznać tajemnice przyszłości. Figurka z korzenia mandragory, zwana alrunikiem, była tak cenionym i ściganym przez Kościół talizmanem, że przechowywano ją ze szczególną troską i przekazywano z ojca na syna.
W średniowieczu samo posiadanie mandragory mogło spowodować oskarżenie o czarownictwo. Inkwizycyjni sędziowie chcieli zmusić Joannę d'Arc, aby przyznała się do posiadania alruniku, "na co ona odrzekła, że w jej wsi na łące rosła taka roślina, ale ona nie wierzy w jej działanie". Liście mandragory mają świecić w ciemności; kto próbuje zerwać je w momencie przełomowym roku czy dnia, w chwili otwarcia kontaktu z sacrum, ten może nawet dostać skrzydeł. Korzenie obwijano w gałganki ("ubierano"), przechowywano w domu, co miało przynosić bogactwo, szczęście i odkrywać przed posiadaczem rzeczy tajemne. Jeśli roślina, zwana przestępem, wyrosła w zagrodzie, wówczas nie wyrywano jej, lecz otaczano opieką, ogradzano płotkiem i podlewano mlekiem [Mo2, 337].
Medycyna ludowa widziała w mandragorze i pokrzyku środek pomocny przy spędzaniu płodu: "gdy korzeń pokrzyku do macicy wetkniesz, zastanowienie rzeczy niewieścich przepuszcza [tj. uwalnia krew miesięczną], płód umarły wyciąga" [BiU, 482].
Korzeń mandragory dopóki tkwił w ziemi, napawał lękiem, po wyrwaniu jednak stawał się użyteczny człowiekowi, choć można go było stosować zarówno do osiągnięcia celów dobrych, jak i złych. Według wierzeń ruskich wykopywaniu korzenia musiało jednak od razu towarzyszyć stosowne do celu nazywanie; tylko odpowiednie miano mogło zagwarantować, że działać będzie zgodnie z intencjami posiadacz. W Polsce funkcje mandragory pełnił także przestęp (roślina z rodziny dyniowatych). Gdy jego korzeniem potrze się lufę strzelby, to spowoduje się, że odzyska ona niezwykłą celność na łowach [Sw, 151].