Clanct Tom 蝞trum01 Centrum (Mandragora76)


Tom Clancy

Centrum

1

Gregory Donald poci膮gn膮艂 艂yk szkockiej i rozejrza艂 si臋 po zat艂oczonym barze.

-聽Czy kiedykolwiek zdarza ci si臋 wraca膰 my艣l膮 do przesz艂o艣ci, Kim? Nie do dzisiejszego ranka, czy zesz艂ego tygodnia, ale... bardziej odleg艂ej przesz艂o艣ci?

Kim Huan, zast臋pca dyrektora Korea艅skiej Centralnej Agencji Wywiadowczej, KCIA, wbi艂 czerwon膮 s艂omk臋 w plasterek cytryny w szklance z dietetyczn膮 Coca Col膮.

-聽Dla mnie, Greg, ten ranek rzeczywi艣cie nale偶y do zamierzch艂ej przesz艂o艣ci. Zw艂aszcza w dni takie, jak dzisiaj. Ile偶 ja bym da艂, 偶eby znale藕膰 si臋 teraz w 艂odzi rybackiej z wujem Pakiem w Jangjang.

-聽Czy dalej -jest taki krewki, jak kiedy艣? - roze艣mia艂 si臋 Donald.

-聽Jeszcze bardziej. Pami臋tasz, jak mia艂 kiedy艣 dwie 艂odzie rybackie? Jednej ju偶 zd膮偶y艂 si臋 pozby膰. Powiedzia艂, 偶e nie chce mie膰 wsp贸lnika. Z drugiej strony ja sam te偶 czasem wola艂bym stawia膰 czo艂o rybom i sztormom, ni偶 biurokratom. Pami臋tasz przecie偶, jak by艂o. - Huan k膮tem oka ujrza艂, 偶e dwaj m臋偶czy藕ni, kt贸rzy do tej pory siedzieli ko艂o niego, zap艂acili i wyszli.

-聽Pami臋tam. - Donald skin膮艂 g艂ow膮. - Dlatego si臋 wycofa艂em.

Huan nachyli艂-si臋 bli偶ej i rozejrza艂 dooko艂a. Jego oczy zw臋zi艂y si臋, a regularne, wyra藕ne rysy twarzy przybra艂y konspiracyjny wyraz.

-聽Nie chcia艂em nic m贸wi膰, dop贸ki s膮 tu dziennikarze z „Seoul Press", ale czy uwierzysz, 偶e uziemili mi helikoptery na ca艂y dzisiejszy dzie艅?

Brwi Donalda, wygi臋艂y si臋 w 艂uk ze zdziwienia.

-聽Wariaci?

-聽Gorzej. Te dupki z telewizji powiedzia艂y, 偶e helikoptery lataj膮ce im nad g艂owami narobi膮 zbyt wiele ha艂asu i zepsuj膮 ca艂y d藕wi臋k. Wi臋c gdyby si臋 co艣 zdarzy艂o, nie mamy 偶adnego rozpoznania z powietrza.

Donald dopi艂 szkock膮, a potem si臋gn膮艂 do bocznej kieszeni tweedowej marynarki.

-聽Okropne, ale tak samo jest wsz臋dzie, Kim. Efekciarstwo wypiera prawdziwy talent. Identycznie jest w wywiadzie, w rz膮dzie, nawet w Towarzystwie Przyja藕ni Ameryka艅sko-Korea艅skiej. Nikt nie zabiera si臋 od razu do pracy, bo wszystko trzeba najpierw przeanalizowa膰 i oceni膰, a tymczasem tw贸j pomys艂 jest ju偶 wart tyle, co zesz艂oroczny 艣nieg.

Huan powoli pokr臋ci艂 g艂ow膮.

-聽By艂em rozczarowany, kiedy postanowi艂e艣 z Firmy przej艣膰 do dyplomacji, ale teraz widz臋, 偶e mia艂e艣 nosa. Mimo tych wszelkich usprawnie艅, i tak ledwie cz艂owiekowi starcza czasu na utrzymanie status quo.

-聽Ale nikomu si臋 to lepiej nie udaje ni偶 tobie.

-聽Bo kocham Agencj臋. - Huan u艣miechn膮艂 si臋..

Donald skin膮艂 g艂ow膮. Wyci膮gn膮艂 fajk臋 z pianki morskiej firmy Block i paczk臋 tytoniu Balkan Sobranie.

-聽Powiedz mi... spodziewasz si臋 dzisiaj k艂opot贸w?

-聽Otrzymali艣my pogr贸偶ki od sta艂ych bywalc贸w na naszej li艣cie radyka艂贸w, rewolucjonist贸w i innych wariat贸w, ale wiemy co to za jedni i gdzie ich szuka膰, wi臋c mamy na nich oko. S膮 jak te czubki, co wydzwaniaj膮 podczas ka偶dego programu Howarda Sterna. Codziennie ta sama 艣piewka. Ale na szcz臋艣cie poprzestaj膮 g艂贸wnie na gadaniu.

Brwi Donalda zn贸w wygi臋艂y si臋 w 艂uk, gdy nabi艂 fajk臋 szczypt膮 tytoniu.

-聽Ogl膮dacie tu Howarda Sterna?

-聽Nie. - Huan dopi艂 lemoniad臋. - Ale mia艂em okazj臋 obejrze膰 go na pirackich kasetach, kiedy w zesz艂ym tygodniu rozbili艣my siatk臋 dystrybucji. Nie udawaj, Greg, przecie偶 znasz ten kraj. Rz膮d nadal uwa偶a, 偶e Oprah jest zbyt niecenzuralna.

Donald roze艣mia艂 si臋, za艣 gdy Huan odwr贸ci艂 si臋 i powiedzia艂 co艣 do barmana, jeszcze raz niebieskimi oczami powi贸d艂 z wolna po mrocznej sali.

Spostrzeg艂 kilku Korea艅czyk贸w, lecz tak jak zwykle w barach wok贸艂 budynk贸w rz膮dowych, przede wszystkim bywali tu przedstawiciele mi臋dzynarodowych medi贸w: Heather Jackson z CBS, Barny Berk z „New York Times", Gil Vanderwald z „Pacific Spectator" oraz inni, na kt贸rych nie zwraca艂 uwagi ani si臋 do nich nie odzywa艂. Dlatego przyszed艂 tu wcze艣nie i schowa艂 si臋 w dalekim, ciemnym zak膮tku baru, i z tego te偶 powodu nie towarzyszy艂a im jego 偶ona, Sund偶i. Podobnie jak Donald, Sund偶i uwa偶a艂a, 偶e prasa nigdy nie traktuje go sprawiedliwie - wtedy, gdy by艂 ameryka艅skim ambasadorem w Korei dwadzie艣cia lat temu, ani wtedy, gdy zosta艂 doradc膮 Centrum do spraw Korei zaledwie przed trzema miesi膮cami.. W odr贸偶nieniu od swego m臋偶a, Sund偶i nerwowo reagowa艂a na nieprzychylne komentarze prasy Gregory ju偶 dawno nauczy艂 si臋 szuka膰 zapomnienia w k艂臋bach dymu ze swej zabytkowej fajki, r贸wnie ulotnych jak gazetowe nag艂贸wki.

Na chwil臋 podszed艂 do nich barman, za艣 Huan, obr贸ciwszy si臋 ty艂em do baru utkwi艂 swe ciemne oczy w Donaldzie i po艂o偶y艂 praw膮 d艂o艅 p艂asko i sztywno na kontuarze.

-聽Dlaczego pyta艂e艣? - podj膮艂. - O wracanie my艣l膮 w przesz艂o艣膰?

Donald ubi艂 w fajce reszt臋 tytoniu.

-聽Pami臋tasz faceta, kt贸ry nazywa艂 si臋 Jungil Oh?

-聽Tak sobie - odpar艂 Huan. - Uczy艂 kiedy艣 w Agencji.

By艂 jednym z za艂o偶ycieli wydzia艂u psychologii - powiedzia艂 Donald. - Fascynuj膮cy starszy pan z Taegu. Kiedy przyjecha艂em tu po raz pierwszy w 1952 roku, Oh w艂a艣nie odchodzi艂. Tak naprawd臋, to go wywalili. KCIA bardzo si臋 stara艂a zosta膰 nowoczesn膮 agencj膮 wywiadowcz膮 na ameryka艅sk膮 mod艂臋, za艣 Oh, gdy nie prowadzi艂 wyk艂ad贸w z wojny psychologicznej, wprowadza艂 ch臋tnych w tajniki Czondokyo.

-聽Religia w KCIA? Szpiedzy i wiara?

-聽Niezupe艂nie. Chodzi艂o mu raczej o duchowe, metafizyczne podej艣cie do dedukcji i 艣ledztwa, kt贸re sam opracowa艂. Naucza艂, 偶e cienie przesz艂o艣ci i przysz艂o艣ci s膮 zawsze wok贸艂 nasi wierzy艂, 偶e poprzez medytacj臋, refleksj臋 nad lud藕mi i wydarzeniami, zar贸wno tymi, kt贸re ju偶 si臋 rozegra艂y jak i tymi, kt贸re dopiero nadejd膮, jeste艣my w stanie ich dotkn膮膰.

-聽I co dalej?

-聽A one pomog膮 nam ja艣niej poj膮膰 tera藕niejszo艣膰. - Nic dziwnego, 偶e go zwolnili - zachichota艂 Huan.

-聽Nie pasowa艂 do nas - przyzna艂 Donald - i, prawd臋 m贸wi膮c, nie wydaje mi si臋, 偶eby mia艂 wszystkie klepki w porz膮dku. Mo偶e si臋 zdziwisz, ale coraz cz臋艣ciej wydaje mi si臋, 偶e dziadek by艂 blisko sedna, tu偶 tu偶, mo偶e nawet ju偶 puka艂 do drzwi.

Donald si臋gn膮艂 do kieszeni po zapa艂ki. Huan uwa偶nie przygl膮da艂 si臋 swemu by艂emu mistrzowi.

-聽Co艣 konkretnego?

-聽Nie - przyzna艂 Donald. - Tylko przeczucie.

Huan powoli podrapa艂 si臋 w praw膮 r臋k臋.

-聽Zawsze interesowa艂e艣 si臋 dziwnymi lud藕mi.

-聽Dlaczego nie? Zawsze istnieje szansa, 偶e si臋 czego艣 od nich nauczysz.

-聽Jak z tym starym mistrzem tae kwon do. Tym, kt贸rego przyprowadzi艂e艣, 偶eby nauczy艂 nas naginaty.

Donald zapali艂 drewnian膮 zapa艂k臋 i trzymaj膮c cybuch fajki g艂臋boko w lewej d艂oni przy艂o偶y艂 p艂omie艅 do tytoniu.

-聽To by艂 dobry kurs, powinni go byli nawet rozszerzy膰. Nigdy nie wiadomo, kiedy b臋dziesz bezbronny i b臋dziesz musia艂 si臋 ratowa膰 zwini臋t膮 w rulon gazet膮 albo...

Huan jednym ruchem zeskoczy艂 ze sto艂ka, a spod prawego przedramienia b艂yskawicznie wysun膮艂 ostrze z臋batego no偶a do krojenia stek贸w.

W tej samej chwili Donald odchyli艂 si臋 do ty艂u i, nadal trzymaj膮c fajk臋, wygi膮艂 nadgarstek i skierowa艂 prosty cybuch ku Huanowi. Sparowa艂 b艂yskawiczny cios no偶a obracaj膮c cybuch w d贸艂 na lewo, odpar艂 atak z kwarty i odbi艂 ostrze przeciwnika w lew膮 stron臋.

Huan cofn膮艂 n贸偶 i zn贸w natar艂 do przodu, lecz Donald szybkim ruchem nadgarstka odbi艂 go zn贸w w lewo, po czym powt贸rzy艂 manewr po raz trzeci. Gdy jego m艂ody przeciwnik wykona艂 niskie ci臋cie w praw膮 stron臋, Donald b艂yskawicznie odchyli艂 艂okie膰 w bok, trafi艂 cybuchem w n贸偶 i ponownie sparowa艂 sztych. .

Przyt艂umione odg艂osy ich sparringu przyci膮gn臋艂y uwag臋 najbli偶ej siedz膮cych ludzi. G艂owy odwr贸ci艂y si臋, by podziwia膰 pojedynek dw贸ch m臋偶czyzn, kt贸rych ramiona porusza艂y si臋 tam i z powrotem niczym t艂oki silnika, a nadgarstki obraca艂y si臋 z niesamowit膮 precyzj膮 i wpraw膮.

-聽Czy oni walcz膮 na serio? - zapyta艂 technik w firmowej koszulce sieci telewizyjnej CNN.

Nie zwa偶aj膮c na gapi贸w, toczyli b贸j w milczeniu, z kamiennymi twarzami, wzrokiem utkwionym w oczach przeciwnika, zastyg艂ymi w bezruchu cia艂ami, pr贸cz 艣cieraj膮cych si臋 ze sob膮 lewych r膮k. Usta mieli obaj zaci艣ni臋te i oddychali szybko przez nozdrza.

Wkr贸tce wok贸艂 walcz膮cych zgromadzi艂o si臋 spore p贸艂kole widz贸w Po b艂yskawicznej wymianie cios贸w, Huan zrobi艂 gwa艂towny wypad do przodu, a Donald z艂apa艂 n贸偶 w oktawie, podbi艂 na sekst臋, a nast臋pnie klasycznym prise-de-fer lekko podbi艂 d艂o艅 Huana, na mgnienie oka pu艣ci艂 ostrze i, uderzaj膮c ostro w septymie, pos艂a艂 n贸偶 przeciwnika na pod艂og臋.

Wpatruj膮c si臋 nadal w Huana, Donald lekkim ruchem prawej d艂oni zgasi艂 pal膮c膮 si臋 nadal zapa艂k臋.

T艂um nagrodzi艂 zwyci臋zc臋 gromk膮 owacj膮, a kilku ludzi podesz艂o, by poklepa膰 Donalda po plecach. Huan z u艣miechem wyci膮gn膮艂 r臋k臋. Donald obur膮cz u艣cisn膮艂 mu mocno d艂o艅.

-聽Jeste艣 nadal niepokonany - powiedzia艂 Huan.

-聽Nie szed艂e艣 na ca艂ego...

-聽Tylko na pocz膮tku, na wypadek, gdyby艣 zareagowa艂 zbyt wolno. Ale nie. Wci膮偶 poruszasz si臋 jak duch.

-聽Jak duch? - odezwa艂 si臋 s艂odki g艂os zza plec贸w Donalda.

Donald odwr贸ci艂 si臋 i zobaczy艂 swoj膮 偶on臋, kt贸ra torowa艂a sobie drog臋 w t艂umie rozchodz膮cych si臋 widz贸w Jej m艂odzie艅cza uroda przyci膮ga艂a spojrzenia dziennikarzy.

-聽Jak ci nie wstyd? - powiedzia艂a do m臋偶a. - Zupe艂nie, jak inspektor Clouseau ze swoim s艂u偶膮cym.

Huan sk艂oni艂 si臋 w pas, a Donald obj膮艂 偶on臋, przytuli艂 i poca艂owa艂.

-聽To nie by艂o przeznaczone dla twych oczu - broni艂 si臋 Donald, wyci膮gaj膮c now膮 zapa艂k臋, by wreszcie zapali膰 fajk臋. Spojrza艂 na neonowy zegar nad barem. - My艣la艂em, 偶e mieli艣my si臋 spotka膰 przy trybunie za pi臋tna艣cie minut.

-聽Temu - uzupe艂ni艂a.

Spojrza艂 na ni膮 ze zdziwieniem.

-聽Pi臋tna艣cie minut temu.

Donald spu艣ci艂 wzrok. Przyg艂adzi艂 d艂oni膮 siwe w艂osy

-聽Przepraszam. Por贸wnywali艣my w艂a艣nie z Kimem opowie艣ci rodem z horror贸w i nasze najskrytsze marzenia.

-聽Kt贸re w znakomitej wi臋kszo艣ci niczym si臋 od siebie nie r贸偶ni艂y - zauwa偶y艂 Huan.

Sund偶i u艣miechn臋艂a si臋.

-聽Domy艣la艂am si臋, 偶e po dw贸ch latach b臋dziecie mieli sobie wiele do powiedzenia. - Spojrza艂a na m臋偶a. - Kochanie, je偶eli chcesz jeszcze troch臋 porozmawia膰, albo uprawia膰 szermierk臋 innymi sztu膰cami po uroczysto艣ciach, mog臋 odwo艂a膰 obiad z rodzicami...

-聽Nie - Huan wtr膮ci艂 szybko. - Nie r贸b tego. Musz臋 do p贸藕nego wieczora posiedzie膰 nad raportem z dzisiejszej uroczysto艣ci.., A poza tym na waszym 艣lubie mia艂em okazj臋 pozna膰 twojego ojca. Jest bardzo postawnym m臋偶czyzn膮. Nied艂ugo postaram si臋 wpa艣膰 do Waszyngtonu i sp臋dz臋 z wami troch臋 czasu. Mo偶e nawet znajd臋 sobie 偶on臋 Amerykank臋, skoro Greg porwa艂 najpi臋kniejsz膮 kobiet臋 w Korei.

Sund偶i u艣miechn臋艂a si臋 do艅 k膮cikami ust.

-聽Kto艣 musia艂 mu pokaza膰, co to znaczy naprawd臋 si臋 odpr臋偶y膰.

Huan poprosi艂 barmana, by policzy艂 drinki na rachunek KCIA, potem podni贸s艂 n贸偶, po艂o偶y艂 go na barze i spojrza艂 na swego starego przyjaciela.

-聽Zanim si臋 po偶egnamy, chcia艂bym ci powiedzie膰, Greg, 偶e bardzo t臋skni艂em za tob膮.

-聽To wida膰 - odpar艂 Donald, wskazuj膮c na n贸偶.

Sund偶i trzepn臋艂a go w rami臋. Odwr贸ci艂 si臋 i pog艂aska艂 j膮 w policzek wierzchem d艂oni.

-聽Naprawd臋 - powt贸rzy艂 Huan. - Wiele my艣la艂em o tych latach po wojnie, kiedy si臋 mn膮 opiekowa艂e艣. Gdyby 偶yli moi prawdziwi rodzice, z pewno艣ci膮 nie mia艂bym bardziej kochaj膮cej rodziny.

Huan sk艂oni艂 g艂ow臋 i wyszed艂, za艣 Donald wbi艂 wzrok w ziemi臋. Sund偶i odprowadzi艂a Huana wzrokiem, po czym po艂o偶y艂a szczup艂膮 d艂o艅 na r臋ce m臋偶a.

-聽Mia艂 艂zy w oczach.

-聽Wiem.

-聽Wyszed艂 od razu, 偶eby ci臋 nie kr臋powa膰.

Donald przytakn膮艂, potem spojrza艂 na sw膮 偶on臋, na kobiet臋, kt贸ra pokaza艂a mu, 偶e m艂odo艣膰 i m膮dro艣膰 wcale nie wykluczaj膮 si臋 wzajemnie... i 偶e cho膰 wyprostowanie si臋 z rana zabiera czasem cholernie du偶o czasu, to wiek jest tak -naprawd臋 tylko stanem umys艂u.

-聽W艂a艣nie dlatego jest kim艣 szczeg贸lnym - powiedzia艂 Donald, gdy Huan wyszed艂 w s艂oneczn膮 jasno艣膰. - Kim jest mi臋kki w 艣rodku, a twardy na zewn膮trz. Jungil Oh mawia艂, 偶e to zbroja na ka偶d膮 okoliczno艣膰.

-聽Jungil Oh?

Donald wzi膮艂 j膮 za r臋k臋 i wyprowadzi艂 z baru.

-聽Cz艂owiek, kt贸ry pracowa艂 kiedy艣 dla KCIA. Zaczynam 偶a艂owa膰, 偶e nie pozna艂em go bli偶ej.

Pozostawiaj膮c za sob膮 cienk膮 smu偶k臋 dymu, Donald wyszed艂 z 偶on膮 na szerokie, zat艂oczone Czonggyeczonno. Skr臋caj膮c na p贸艂noc, szli trzymaj膮c si臋 za r臋ce w stron臋 okaza艂ego pa艂acu Kyongbok na ty艂ach starego Kapitolu, wybudowanego w 1392 i przebudowanego w 1867 roku. Po chwili dostrzegli ju偶 d艂ug膮 niebiesk膮 trybun臋 dla osobisto艣ci i przygotowania do czego艣, co zanosi艂o si臋 na osobliwe po艂膮czenie nudy i efektownego przedstawienia - Korea Po艂udniowa 艣wi臋towa艂a rocznic臋 wyboru swego pierwszego prezydenta.

2

Piwnica przeznaczonego do rozbi贸rki hotelu przesycona by艂a woni膮 ludzi, kt贸rzy sypiali tam w nocy, st臋ch艂ym, zalatuj膮cym alkoholem zapachem biednych i zapomnianych, dla kt贸rych ten dzie艅, ta rocznica oznacza艂a jedynie okazj臋 otrzymania kilku dodatkowych monet od tych, kt贸rzy przychodzili popatrze膰. Lecz cho膰 stali mieszka艅cy wyszli 偶ebra膰 na swoj膮 codzienn膮 miseczk臋 ry偶u, ma艂e pomieszczenie o 艣cianach z ceg艂y nie by艂o puste.

Jaki艣 m臋偶czyzna otworzy艂 po艂o偶one tu偶 nad trotuarem okno i w艣lizgn膮艂 si臋 do 艣rodka. Za nim wesz艂o dw贸ch innych. Dziesi臋膰 minut wcze艣niej ca艂a tr贸jka przebywa艂a w apartamencie w hotelu „Savoy", swej bazie operacyjnej, gdzie ka偶dy z nich przebra艂 si臋 w nie wyr贸偶niaj膮ce si臋 ubranie ulicznika. Ka偶dy z nich ni贸s艂 tani, czarny worek marynarski. Dw贸ch obchodzi艂o si臋 ze swymi torbami nadzwyczaj ostro偶nie, trzeci za艣, z pirack膮 opask膮 na oku, nie dba艂 o swoj膮 zupe艂nie. Podszed艂 do miejsca, w kt贸rym bezdomni zgromadzili po艂amane krzes艂a i podart膮 odzie偶, po艂o偶y艂 torb臋 na starej, drewnianej szkolnej 艂awce i odsun膮艂 zamek b艂yskawiczny.

Wyj膮wszy z niej par臋 but贸w, Pirat poda艂 je jednemu z m臋偶czyzn, kolejna pow臋drowa艂a do drugiego, za艣 trzeci膮 zatrzyma艂 dla siebie.

M臋偶czy藕ni pospiesznie zdj臋li obuwie, w kt贸rym przyszli, ukryli je w stosie 艂achman贸w i w艂o偶yli nowe. Pirat zn贸w si臋gn膮艂 do torby i wyj膮艂 plastikow膮 butelk臋 藕r贸dlanej wody, po czym schowa艂 torb臋 w ciemnym k膮cie pokoju. Nie by艂a pusta, lecz na razie nie potrzebowali jej zawarto艣ci.

Ju偶 nied艂ugo, pomy艣la艂 Pirat. A jak wszystko p贸jdzie dobrze, jeszcze pr臋dzej.

Trzymaj膮c wod臋 w odzianej w r臋kawiczk臋 d艂oni, Pirat wr贸ci艂 do okna, otworzy艂 je i wyjrza艂 na zewn膮trz. Droga wolna. Skin膮艂 na swych towarzyszy

Przecisn膮wszy si臋 przez okno, pom贸g艂 pozosta艂ym wygramoli膰 si臋 z torbami. Gdy ju偶 wszyscy wyszli na uliczk臋, otworzy艂 butelk臋 i po kolei wypili wi臋kszo艣膰 wody. Rzuci艂 butelk臋 na ziemi臋, gdy by艂o w niej jeszcze oko艂o jednej czwartej zawarto艣ci i podepta艂 j膮, rozchlapuj膮c wod臋 dooko艂a. Zarzuciwszy torby na ramiona, m臋偶czy藕ni ruszyli na drug膮 stron臋 uliczki, umy艣lnie przechodz膮c przez rozlan膮 wod臋, i skierowali si臋 w stron臋 Czonggyeczonno.

Pi臋tna艣cie minut przed planowanym rozpocz臋ciem przem贸wie艅, Kuang Ho i Kuang Li - znani przyjacio艂om i rz膮dowemu biuru prasowemu jako K-Jeden i K-Dwa - po raz ostatni sprawdzali dzia艂anie aparatury nag艂a艣niaj膮cej.

Wysoki i szczup艂y K-Jeden sta艂 na podium w jaskrawoczerwonej marynarce ostro kontrastuj膮cej z majestatyczn膮 budowl膮 za jego plecami. Oko艂o trzystu metr贸w za trybun膮 wysoki i mocno zbudowany K-Dwa siedzia艂 w wozie technicznym nachylony nad konsol膮 i ze s艂uchawkami na uszach ws艂uchiwa艂 si臋 w ka偶de s艂owo swojego partnera. K-Jeden stan膮艂 przed jednym z mikrofon贸w.

-聽Na samej g贸rze siedzi okropnie gruba baba - powiedzia艂. - My艣l臋, 偶e trybuna mo偶e si臋 zawali膰.

K-Dwa u艣miechn膮艂 si臋 i z trudem opanowa艂 pokus臋 prze艂膮czenia g艂osu kolegi na g艂o艣niki. Zamiast tego nacisn膮艂 przycisk na konsoli i pod mikrofonem zapali艂a si臋 czerwona lampka, wskazuj膮c, 偶e jest na linii. K-Jeden nakry艂 sprawdzony mikrofon d艂oni膮 i przeszed艂 do 艣rodkowego.

-聽Wyobra偶asz sobie tak膮 bzykn膮膰? - zapyta艂 K-Jeden. Uton膮艂by艣 w jej pocie.

Pokusa stawa艂a si臋 coraz silniejsza. Lecz jak poprzednio, K-Dwa nacisn膮艂 tylko przycisk na konsoli. Zn贸w zapali艂a si臋 czerwona lampka. K-Jeden nakry艂 艣rodkowy mikrofon d艂oni膮 i odezwa艂 si臋 do trzeciego.

-聽Och - powiedzia艂 K-Jeden. - Strasznie mi przykro. To twoja kuzynka, Czun. Nie wiedzia艂em, Kuang. Naprawd臋.

K-Dwa nacisn膮艂 ostatni przycisk i spogl膮da艂, jak K-Jeden idzie do wozu transmisyjnego CNN, 偶eby sprawdzi膰, czy kable s膮 dobrze po艂膮czone..

Potrz膮sn膮艂 g艂ow膮. Kiedy艣 to zrobi. Na pewno. Poczeka, a偶 powszechnie szanowany akustyk powie co艣 rzeczywi艣cie niestosownego i...

Nagle 艣wiat uton膮艂 w mroku i K-Dwa opad艂 na konsol臋. Pirat zepchn膮艂 pot臋偶nego m臋偶czyzn臋 na pod艂og臋 wozu technicznego i wepchn膮艂 do kieszeni kr贸tk膮, metalow膮 pa艂k臋 na rzemieniu. Gdy zacz膮艂 odkr臋ca膰 blat konsoli, jego towarzysz ostro偶nie otworzy艂 torby, za艣 trzeci wsp贸lnik sta艂 z pa艂k膮 przy drzwiach na wypadek, gdyby wr贸ci艂 drugi akustyk.

Pirat w po艣piechu podni贸s艂 metalow膮 pokryw臋, opar艂 j膮 o 艣cian臋 wozu i przyjrza艂 si臋 przewodom. Gdy znalaz艂 ten, kt贸rego szuka艂, spojrza艂 na zegarek. Zosta艂o im siedem minut.

-聽Szybciej - warkn膮艂.

Drugi m臋偶czyzna skin膮艂 g艂ow膮, ostro偶nie wyjmuj膮c po bry艂ce plastiku z ka偶dej torby Przycisn膮艂 je do spodu konsoli w niewidocznym miejscu. Gdy sko艅czy艂, Pirat wyj膮艂 dwa przewody z toreb i poda艂 kompanowi, kt贸ry wsun膮艂 po jednym w ka偶d膮 bry艂k臋, a potem poda艂 wolne ko艅ce Piratowi.

Pirat wyjrza艂 w stron臋 podium przez ma艂e jednostronnie prze藕roczyste okienko. Politycy ju偶 si臋 gromadzili. Zdrajcy i patrioci rozmawiali ze sob膮 przyja藕nie. Nikt si臋 nie zorientuje, 偶e co艣 tu nie gra.

Wy艂膮czaj膮c trzy przyciski mikrofon贸w, Pirat szybko po艂膮czy艂 ko艅c贸wki przewod贸w prowadz膮cych od plastiku z przewodami aparatury nag艂a艣niaj膮cej. Nast臋pnie z powrotem za艂o偶y艂 metalow膮 pokryw臋.

Jego towarzysze chwycili puste torby i wszyscy trzej oddalili si臋 tak samo cicho, jak przyszli.

3

Paul Hood przewr贸ci艂 si臋 na bok i spojrza艂 na zegarek. Potem po艂o偶y艂 si臋 i przesun膮艂 d艂oni膮 po czarnych w艂osach.

Cholera, nie ma jeszcze czwartej.

Kolejny raz budzi艂 si臋 bez 偶adnego powodu. Nie zanosi艂o si臋 na 偶adn膮 katastrof臋, 偶adnych przewlek艂ych problem贸w, za rogiem nie czai艂 si臋 偶aden gro藕ny kryzys. A mimo to niemal co noc, odk膮d si臋 tutaj wprowadzili, aktywny umys艂 delikatnie budzi艂 go i podszeptywa艂. Cztery godziny snu wystarczy, panie dyrektorze! Czas wsta膰 i czym艣 si臋 pomartwi膰.

Mo偶na zwariowa膰. Centrum wyrywa艂o mu z 偶ycia przeci臋tnie dwana艣cie godzin dziennie, a czasami - podczas sytuacji kryzysowych z zak艂adnikami lub ryzykownej ob艂awy dok艂adnie dwa razy tyle. C贸偶 za sprawiedliwo艣膰, 偶eby nie dawa艂o mu spokoju tak偶e we wczesnych godzinach rannych!

Tak, jakby艣 mia艂 jaki艣 wyb贸r. Od pierwszych dni pracy na stanowisku bankiera inwestycyjnego poprzez posad臋 zast臋pcy sekretarza skarbu, a偶 po urz膮d burmistrza jednego z najdziwniejszych i najbardziej pokr臋conych miast na 艣wiecie, wci膮偶 pozostawa艂 wi臋藕niem swego umys艂u. Zadr臋cza艂 si臋 pytaniami, czy nie ma lepszych rozwi膮za艅, czy aby nie przeoczy艂 jakiego艣 szczeg贸艂u, czy nie zapomnia艂 komu艣 podzi臋kowa膰, kogo艣 opieprzy膰... czy nawet kogo艣 poca艂owa膰.

Paul z roztargnieniem pociera艂 twarz o mocnych rysach i g艂臋bokich bruzdach. Potem spojrza艂 na le偶膮c膮 obok 偶on臋. Bo偶e, b艂ogos艂aw Sharon. Zawsze udawa艂o jej si臋 zasn膮膰 snem sprawiedliwego. Ale przecie偶 wysz艂a za niego za m膮偶, a to wyczerpa艂oby ka偶dego. Albo rzuci艂o w obj臋cia adwokata. A mo偶e jedno i drugie.

Opar艂 si臋 pokusie dotkni臋cia jej rudych w艂os贸w. Cho膰by tylko w艂os贸w W bladej po艣wiacie czerwcowego ksi臋偶yca jej szczup艂e cia艂o przypomina艂a greck膮 rze藕b臋. Mia艂a czterdzie艣ci jeden lat, lecz dzi臋ki szczup艂ej sylwetce i urodzie skandynawskiej narciarki wygl膮da艂a o dziesi臋膰 lat m艂odziej i tryska艂a energi膮 dziewczyny m艂odszej o kolejne dziesi臋膰.

Sharon by艂a rzeczywi艣cie niezwyk艂a. Gdy by艂 burmistrzem Los Angeles, przychodzi艂 do domu i jad艂 p贸藕ny obiad, zwykle rozmawiaj膮c przez telefon pomi臋dzy sa艂atk膮 a kaw膮, gdy tymczasem ona k艂ad艂a dzieci do 艂贸偶ka. Potem siadywa艂a z nim na sofie lub przytula艂a si臋 i ok艂amywa艂a go przekonywaj膮co, 偶e nic wa偶nego si臋 nie sta艂o, 偶e jej ochotnicza praca na oddziale pediatrycznym szpitala Cedars idzie dobrze. Zamyka艂a si臋 po to, 偶eby on m贸g艂 si臋 otworzy膰 i zwali膰 na ni膮 wszystkie swoje k艂opoty z ca艂ego dnia.

Jasne, przypomina艂 sobie. Nic wa偶nego si臋 nie zdarzy艂o. Opr贸cz takich drobiazg贸w jak okropne ataki astmy Alexandra, k艂opoty Harleigh z dzieciakami w szkole, telefony z pogr贸偶kami, listy i paczki od radykalnej prawicy, skrajnej lewicy, a nawet kiedy艣 ekspresowa przesy艂ka od dwupartyjnego sojuszu obu.

Nic si臋 nie zdarzy艂o.

Postanowi艂 nie ubiega膰 si臋 o wyb贸r na nast臋pn膮 kadencj臋 mi臋dzy innymi dlatego, by dzieci nie wychowywa艂y si臋 bez ojca. A mo偶e dlatego, 偶e on starzeje si臋 bez nich... nie by艂 pewien, co bardziej go niepokoi. A nawet Sharon, jego opoka, dawa艂a mu do zrozumienia, 偶eby dla dobra ca艂ej rodziny znalaz艂 sobie co艣 mniej absorbuj膮cego.

Gdy przed sze艣cioma miesi膮cami prezydent zaproponowa艂 mu kierownictwo Centrum, nowej niezale偶nej agencji rz膮dowej, kt贸rej istnienia prasa jeszcze nie zd膮偶y艂a rozdmucha膰, Hood mia艂 w艂a艣nie zamiar powr贸ci膰 do bankowo艣ci. Lecz gdy wspomnia艂 o propozycji w domu, dzieci - dziesi臋cioletni syn i dwunastoletnia c贸rka - z niek艂amanym entuzjazmem przyj臋艂y mo偶liwo艣膰 przeprowadzki do Waszyngtonu. Sharon mia艂a rodzin臋 w Wirginii, a przecie偶 oboje dobrze wiedzieli, 偶e g艂贸wna rola w prawdziwym serialu z gatunku p艂aszcza i szpady musi by膰 bardziej poci膮gaj膮ca, ni偶 liczenie czek贸w i dolar贸w

Paul przewr贸ci艂 si臋 na boki wyci膮gn膮艂 d艂o艅 na odleg艂o艣膰 kilku centymetr贸w od nagiego, alabastrowego ramienia Sharon. 呕aden autor wst臋pniak贸w w prasie Los Angeles nigdy tego nie zrozumia艂. Owszem, dostrzegali czar i inteligencj臋 Sharon, wiedzieli, 偶e swym urokiem odci膮ga ludzi od bekonu i p膮czk贸w w cotygodniowym, p贸艂godzinnym programie o zdrowej diecie w telewizji kablowej, lecz nigdy nie zdawali sobie sprawy w jakim stopniu jej si艂a i sta艂o艣膰 pomog艂y mu odnie艣膰 sukces.

Przesun膮艂 d艂oni膮 w powietrzu wzd艂u偶 jej bia艂ego ramienia. Musz膮 to kiedy艣 zrobi膰 na pla偶y Tam, gdzie nie b臋dzie musia艂a si臋 martwi膰, 偶e us艂ysz膮 dzieci, 偶e zadzwoni telefon, 偶e zaraz przyjedzie kurier UPS z przesy艂k膮. Od do艣膰 dawna nigdzie razem nie byli. Prawd臋 m贸wi膮c, ani razu od przeprowadzki do Waszyngtonu.

Gdyby tylko m贸g艂 si臋 odpr臋偶y膰, nie martwi膰, co si臋 dzieje w Centrum. Mike Rodgers by艂 zdolny jak cholera, ale przy jego szcz臋艣ciu agencja trafi na sw贸j pierwszy wielki kryzys, gdy on b臋dzie na Wyspie Pitcaim i min膮 ca艂e tygodnie, zanim da rad臋 wr贸ci膰. Nie prze偶y艂by, gdyby Rodgers kiedy艣 wr臋czy艂 mu taki prezent, nawet gdyby by艂 艂adnie opakowany

A ty znowu swoje.

Paul potrz膮sn膮艂 g艂ow膮. Oto le偶a艂 obok jednej z najatrakcyjniejszych kobiet w Waszyngtonie, a my艣lami ucieka艂 do pracy Nie czas na wycieczk臋, powiedzia艂 sobie. Najwy偶szy czas na rozci臋cie p贸艂kul m贸zgowych.

Z mi艂o艣ci膮 i po偶膮daniem patrzy艂 na powolny oddech Sharon, na jej faluj膮ce piersi; jakby go przyzywa艂y. Wyci膮gn膮艂 r臋k臋 i zawiesi艂 d艂o艅 nad prze藕roczystym materia艂em jej koszuli nocnej. A co tam, niech si臋 dzieci budz膮. C贸偶 takiego us艂ysz膮? 呕e kocha ich matk臋, a ona kocha jego?

W艂a艣nie dotkn膮艂 palcami jedwabnej tkaniny, gdy us艂ysza艂 p艂acz z drugiego pokoju.

4

-聽Naprawd臋 powiniene艣 sp臋dza膰 z nim wi臋cej czasu, Gregory. Ca艂y jeste艣 w wypiekach, wiesz?

Donald postuka艂 fajk膮 o siedzenie na trybunie. Patrzy艂, jak popi贸艂 spada z g贸rnego rz臋du na ulic臋, po czym schowa艂 fajk臋 do futera艂u.

-聽Dlaczego nie wpadniesz na ca艂y tydzie艅 lub dwa? Sama poradz臋 sobie z prowadzeniem Towarzystwa.

-聽Bo potrzebuj臋 ci臋 teraz. - Donald spojrza艂 jej w oczy.

-聽Mo偶esz mie膰 nas oboje. Jak si臋 nazywa艂a ta piosenka Toma Jonesa, kt贸r膮 zawsze gra艂a moja matka? „W moim sercu jest do艣膰 mi艂o艣ci dla dwojga..."

-聽Sund偶i, Kim nigdy nie pojmie, jak wiele dla mnie zrobi艂 - roze艣mia艂 si臋 Donald. - Tylko dzi臋ki temu, 偶e zabra艂em go do siebie z sieroci艅ca nie postrada艂em zmys艂贸w. Jego niewinno艣膰 w i艣cie karmiczny spos贸b r贸wnowa偶y艂a groz臋 naszych z艂owieszczych plan贸w w KCIA i prac臋 w ambasadzie.

-聽Co to ma wsp贸lnego z cz臋stszymi spotkaniami? - Sund偶i zmarszczy艂a brwi.

-聽Kiedy jeste艣my razem... To chyba wynika z kultury tego kraju, a po cz臋艣ci charakteru samego Kima, bo nigdy nie uda艂o mi si臋 wpoi膰 w niego tej postawy, kt贸ra tak 艂atwo przychodzi ameryka艅skim dzieciom: zapomnij o swoich starych i sam baw si臋 dobrze.

-聽Jak mo偶esz oczekiwa膰, 偶e zapomni o tobie?

-聽Nie, wcale tego nie oczekuj臋, ale Kiurowi wci膮偶 si臋 chyba wydaje, 偶e nie sp艂aci艂 wobec mnie d艂ugu wdzi臋czno艣ci i bierze to sobie bardzo, bardzo g艂臋boko do serca. To wcale nie KCIA ma rachunek w tym barze, tylko Kim. Wiedzia艂, 偶e nie wygra naszej walki, ale by艂 got贸w znie艣膰 publiczne upokorzenie dla mnie. Kiedy jeste艣my razem, zawsze d藕wiga to poczucie obowi膮zku jak zawieszony u szyi kamie艅 m艂y艅ski. Nie chc臋, 偶eby si臋 tym gryz艂.

Sund偶i wzi臋艂a go pod r臋k臋 i odsun臋艂a w艂osy woln膮 d艂oni膮.

-聽Nie masz racji. Powiniene艣 go kocha膰 tak, jak tego potrzebuje... - Zastyg艂a na chwil臋, po czym wyprostowa艂a si臋 gwa艂townie.

-聽Sun? Co si臋 sta艂o?

Sund偶i rzuci艂a okiem w stron臋 baru.

-聽Kolczyki, kt贸re mi da艂e艣 na nasz膮 rocznic臋 艣lubu. Jednego brakuje.

-聽Mo偶e zostawi艂a艣 go w domu?

-聽Nie. Mia艂am go w barze.

-聽Racja. Czu艂em go, gdy pog艂adzi艂em ci臋 w policzek...

-聽W艂a艣nie wtedy musia艂am go zgubi膰. - Sund偶i spojrza艂a na niego. Wsta艂a i pobieg艂a na koniec trybuny - Zaraz wracam!

-聽Zadzwoni臋 do nich! - krzykn膮艂 Donald. - Kto艣 musi tutaj mie膰 kom贸rkowy..,

Ale Sund偶i ju偶 go nie s艂ysza艂a. Zbieg艂a po stopniach, a w chwil臋 p贸藕niej p臋dzi艂a ju偶 ulic膮 w stron臋 baru. Donald pochyli艂 si臋 do przodu i opar艂 艂okcie na kolanach. Biedna dziewczyna, b臋dzie si臋 teraz zamartwia膰, gdyby si臋 nie znalaz艂. Niedawno zam贸wi艂 kolczyki na drug膮 rocznic臋 艣lubu, z dwoma ma艂ymi szmaragdami, jej ulubionymi kamieniami. M贸g艂 przecie偶 zam贸wi膰 u tego samego jubilera brakuj膮cy kolczyk, ale to ju偶 nie to samo - Sund偶i i tak b臋dzie czu艂a si臋 winna. Powoli pokr臋ci艂 g艂ow膮. Dlaczego tak ju偶 z nim jest, 偶e ilekro膰 okazuje komu艣 mi艂o艣膰, ta wraca jako b贸l? Kim, Sund偶i...

Mo偶e to jego wina. Z艂a karma lub grzechy z poprzedniego 偶ycia, a mo偶e by艂 czarnym kotem z przesz艂o艣ci膮? Prostuj膮c si臋, Gregory skierowa艂 wzrok w stron臋 podium - przewodnicz膮cy Zgromadzenia Narodowego podszed艂 do mikrofonu.

5

Pat Duk mia艂 twarz kota - okr膮g艂膮, nie naznaczon膮 zmartwieniami, z czujnymi i m膮drymi oczyma. Gdy wsta艂 i podszed艂 do podium, ludzie na trybunie i t艂um stoj膮cy poni偶ej przywitali go aplauzem. W odpowiedzi uni贸s艂 d艂onie w g贸r臋, wpisuj膮c si臋 w majestatyczne t艂o pa艂acu z otoczonym murami dziedzi艅cem i skansenem pagod z innych cz臋艣ci kraju.

Gregory Donald zacisn膮艂 z臋by, lecz natychmiast si臋 pohamowa艂 i przywr贸ci艂 swej twarzy normalny wyraz. Jako przewodnicz膮cy Towarzystwa Przyja藕ni Ameryka艅sko-Korea艅skiej w Waszyngtonie, nie m贸g艂 sobie pozwoli膰 na okazywanie w艂asnych sympatii czy antypatii politycznych w Korei Po艂udniowej. Je偶eli ludzie chcieli zjednoczenia z Kore膮 P贸艂nocn膮, musia艂 si臋 z tym zgadza膰 publicznie. Je偶eli nie chcieli, r贸wnie偶 musia艂 si臋 z tym zgadza膰 publicznie.

Prywatnie, bardzo tego pragn膮艂. P贸艂noc i Po艂udnie mia艂y sobie i reszcie 艣wiata wiele do zaoferowania, zw艂aszcza w dziedzinie kultury, religii i gospodarki, za艣 ca艂y 艣wiat by艂by wi臋kszy, ni偶 suma jego cz臋艣ci.

Duk, weteran wojny i zagorza艂y antykomunista, sprzeciwia艂 si臋 nawet rozmowom o zjednoczeniu. Donald by艂by nawet sk艂onny uszanowa膰 jego racje polityczne, lecz nigdy nie umia艂 okazywa膰 szacunku ludziom, dla kt贸rych ju偶 sam temat jest tak wstr臋tny, 偶e nie zas艂uguje nawet na dyskusj臋. Z takich ludzi, wykluwali si臋 tyrani.

Po zbyt d艂ugich oklaskach, Duk opu艣ci艂 d艂onie, nachyli艂 si臋 w stron臋 podium i przem贸wi艂. Cho膰 wargi jego porusza艂y si臋, nic nie by艂o s艂ycha膰. Duk cofn膮艂 si臋 i z u艣miechem Kota z Cheshire postuka艂 w mikrofon.

-聽To sprawka zwolennik贸w zjednoczenia! - powiedzia艂 do rz臋du siedz膮cych za nim polityk贸w, z kt贸rych kilku mu ochoczo przyklasn臋艂o. Cz臋艣膰 stoj膮cych najbli偶ej ludzi, kt贸rzy go us艂yszeli, wznios艂a okrzyki poparcia.

Donald niedostrzegalnie zmarszczy艂 brwi. Duk naprawd臋 dzia艂a艂 mu na nerwy, zar贸wno swymi nienagannymi manier , jak i rosn膮c膮 liczb膮 zwolennik贸w Mign臋艂a mu przed oczyma plamka ostrej czerwieni, gdy gdzie艣 spoza dostojnego grona posta膰 w czerwonej marynarce pu艣ci艂a si臋 biegiem w stron臋 wozu technicznego.

B艂yskawicznie si臋 z tym uporaj膮. Z czas贸w olimpiady w 1988 roku Donald pami臋ta艂, jak dobrze radzili sobie z k艂opotami skupieni, pomys艂owi Korea艅czycy Rozpogodzi艂 si臋, gdy spojrza艂 zn贸w w stron臋 baru i ujrza艂 biegn膮c膮 ku niemu Sund偶i z triumfalnie uniesion膮 r臋k膮. Podzi臋kowa艂 Bogu, 偶e przynajmniej jedno dzi艣 si臋 uda艂o.

Kim Huan siedzia艂 w nie oznaczonym samochodzie na Sad偶ingo, na po艂udnie od pa艂acu, oko艂o dwustu metr贸w od podium. Stamt膮d mia艂 na oku ca艂y plac i swoich agent贸w na dachach i w oknach. Patrzy艂, jak Duk podchodzi i zaraz .schodzi z m贸wnicy Biurokrata nie wypowiedzia艂 ani s艂owa - dla Huana by艂a to definicja 艣wiata doskona艂ego.

Podni贸s艂 do oczu lornetk臋, Duk sta艂 w miejscu, potakuj膮c swym poplecznikom z t艂umu. C贸偶, mo偶na go lubi膰 lub nie, lecz na tym w艂a艣nie polega demokracja. Lepsze to ni偶 osiem lat re偶imu wojskowego pod wodz膮 genera艂a Czun Du Huana. Jego nast臋pca, Ro Tae Wu, kt贸ry zosta艂 prezydentem w 1987 roku, nie podoba艂 si臋 Kiurowi ani troch臋 bardziej, ale przynajmniej zosta艂 wybrany w wyborach. Potem przesun膮艂 lornetk臋 w stron臋 Gregory'ego i zastanowi艂 si臋, dok膮d posz艂a Sund偶i.

Gdyby to inny m臋偶czyzna zdoby艂 jego dawn膮 asystentk臋, Huan znienawidzi艂by go do ko艅ca 偶ycia. Zawsze j膮 kocha艂, lecz przepisy KCIA zabraniaj膮 utrzymywania bli偶szych zwi膮zk贸w pomi臋dzy pracownikami, albowiem obcy wywiad m贸g艂by z 艂atwo艣ci膮 infiltrowa膰 agencj臋 i uzyskiwa膰 informacje wprowadzaj膮c do niej sekretark臋 czy pracownika z zadaniem uwiedzenia namierzonej osoby

Omal dla niej nie zrezygnowa艂 z posady, lecz z艂ama艂by tym Gregory'emu serce. Jego mistrz od samego pocz膮tku wierzy艂, 偶e Huan ma umys艂, dusz臋 i wra偶liwy instynkt polityczny, jak na cz艂owieka z KCIA. Wyda艂 sporo pieni臋dzy na jego nauk臋 i przygotowanie do tego rodzaju 偶ycia. Nawet w najgorszych chwilach, gdy biurokracja dawa艂a mu si臋 we znaki, Huan wiedzia艂, 偶e Gregory ma racj臋 - to by艂o 偶ycie stworzone dla niego.

Po lewej stronie rozleg艂 si臋 sygna艂 i Kim opu艣ci艂 lornetk臋. Gdy kto艣 chcia艂 si臋 z nim porozumie膰, odzywa艂 si臋 sygna艂 i zapala艂a czerwona lampka nad przyciskiem, kt贸ry umo偶liwia艂 po艂膮czenie ze zg艂aszaj膮c膮 si臋 stacj膮 przez szerokopasmowe radio umieszczone w desce rozdzielczej samochodu. Tym razem zg艂osi艂 si臋 agent na dachu supermarketu Ji. Huan nacisn膮艂 przycisk.

-聽M贸wi Huan. Odbi贸r.

-聽Panie dyrektorze, jaki艣 cz艂owiek w czerwonej marynarce biegnie w stron臋 wozu technicznego. Odbi贸r.

-聽Sprawdz臋. Odbi贸r.

Huan podni贸s艂 s艂uchawk臋 przeno艣nego telefonu i zadzwoni艂 do biura koordynatora uroczysto艣ci w pa艂acu. Odpowiedzia艂 mu udr臋czony g艂os.

-聽Tak? O co chodzi?

-聽M贸wi Kim Huan. Czy to wasz cz艂owiek biegnie do wozu technicznego?

-聽Tak. Nie wiem, czy zauwa偶yli艣cie, ale mamy k艂opoty z d藕wi臋kiem. Mo偶e to kto艣 od was nabroi艂, kiedy szukali艣cie na scenie materia艂贸w wybuchowych.

-聽Je偶eli tak, odpowie za to g艂ow膮.

Po drugiej stronie zaleg艂a d艂uga cisza.

-聽Psi膮 g艂ow膮. Wys艂ali艣my ludzi z psami - doko艅czy艂 Huan.

-聽Wspaniale - powiedzia艂 koordynator. -Jeden z nich pewnie nasika艂 na przewody.

-聽Mo偶e w ten spos贸b wyrazi艂 swoje pogl膮dy polityczne powiedzia艂 Huan. - Prosz臋 si臋 nie roz艂膮cza膰, dop贸ki pan czego艣 nie us艂yszy.

Kolejna d艂uga cisza. Nagle daleki g艂os przedar艂 si臋 przez trzaski telefonu.

-聽O Bo偶e! K-Dwa...

Huan od razu wzm贸g艂 czujno艣膰.

-聽Prosz臋 nastawi膰 g艂o艣niej radio. Chc臋 s艂ysze膰, co m贸wi.

G艂os sta艂 si臋 wyra藕niejszy

-聽K-Jeden, co si臋 sta艂o? - zapyta艂 koordynator.

-聽Szefie, K-Dwa le偶y na pod艂odze, a z g艂owy leci mu krew Musia艂 upa艣膰.

-聽Sprawd藕 konsol臋.

Pe艂na napi臋cia cisza.

-聽Mikrofony s膮 wy艂膮czone. Ale sprawdzali艣my je obaj. Dlaczego mia艂by je wy艂膮czy膰?

-聽W艂膮cz je z powrotem.

-聽Dobra.

Oczy Huana zw臋zi艂y si臋. 艢cisn膮艂 mocno s艂uchawk臋.

-聽Powiedz mu, 偶eby niczego nie dotyka艂! - krzykn膮艂. - Kto艣 m贸g艂 si臋 tam dosta膰 i...

B艂ysn臋艂o i reszta zdania uton臋艂a w huku pot臋偶nej eksplozji.

6

Na nocnej szafce zadzwoni艂 bezpieczny telefon STU-3. Na konsoli znajdowa艂 si臋 prostok膮tny ciek艂okrystaliczny ekran, pokazuj膮cy nazwisko i numer osoby telefonuj膮cej oraz czy linia by艂a bezpieczna.

Niezupe艂nie obudzony prezydent Michael Lawrence si臋gn膮艂 po s艂uchawk臋, nie spojrzawszy na ekran.

-聽Tak?

-聽Panie prezydencie, mamy k艂opoty

Prezydent wspar艂 si臋 na 艂okciu. Dopiero teraz spojrza艂 na ekran: telefonowa艂 Steven Burkow, szef Rady bezpiecze艅stwa narodowego. Pod jego numerem widnia艂o s艂owo „Poufne" nie „Tajne" ani „艢ci艣le tajne".

D艂o艅 wolnej r臋ki prezydenta pow臋drowa艂a do lewego oka.

-聽Co si臋 sta艂o? - zapyta艂, pocieraj膮c d艂oni膮 drugie oko i spojrza艂 na zegar obok telefonu.

-聽Panie prezydencie, w Seulu, w pobli偶u pa艂acu, mia艂a miejsce eksplozja.

-聽Uroczysto艣ci - powiedzia艂 prezydent, orientuj膮c si臋 natychmiast. - Jak to wygl膮da?

-聽Przed chwil膮 rzuci艂em okiem na wideo. Mo偶e by膰 par臋set ofiar, niewykluczone, 偶e kilkadziesi膮t 艣miertelnych.

-聽Nasi te偶?

-聽Nie wiem.

-聽Terrory艣ci?

-聽Prawdopodobnie. Wysadzili w powietrze w贸z techniczny akustyk贸w.

-聽Czy kto艣 dzwoni艂 i przyzna艂 si臋 do zamachu?

-聽Kalt rozmawia teraz przez telefon z KCIA. Do tej pory nikt.

Prezydent by艂 ju偶 na nogach.

-聽Wezwij Ava, Mela, Grega, Ernie'go i Paula. Spotkamy si臋 wszyscy w Sali Sytuacyjnej o pi膮tej pi臋tna艣cie. Czy Libby by艂a na miejscu?

-聽Jeszcze nie. Jecha艂a z ambasady .. chcia艂a si臋 sp贸藕ni膰 na przem贸wienie Duka.

-聽Grzeczna dziewczynka. Po艂膮cz mnie z ni膮, odbior臋 na dole. I zadzwo艅 do wiceprezydenta w Pakistanie, niech wraca dzi艣 po po艂udniu.

K艂ad膮c s艂uchawk臋, prezydent nacisn膮艂 przycisk interkomu obok telefonu i kaza艂 kamerdynerowi przynie艣膰 czarny garnitur i czerwony krawat. To na wypadek, gdyby musia艂 rozmawia膰 z dziennikarzami i nie mia艂 czasu si臋 przebra膰.

Gdy pospiesznie szed艂 po mi臋kkim dywanie do 艂azienki, Megan Lawrence poruszy艂a si臋 na 艂贸偶ku. S艂ysza艂, jak cicho wo艂a jego imi臋, lecz nie zwr贸ci艂 na to uwagi i zamkn膮艂 za sob膮 drzwi do 艂azienki.

7

Trzech m臋偶czyzn sz艂o spokojnie uliczk膮. Gdy doszli do okna starego hotelu, dw贸ch z nich w艣lizgn臋艂o si臋 do 艣rodka, a Pirat obserwowa艂 ulic臋. Kiedy znale藕li si臋 ju偶 w 艣rodku, szybko poszed艂 ich 艣ladem.

Pirat si臋gn膮艂 do torby i wyci膮gn膮艂 z niej trzy pakunki. Dla siebie zatrzyma艂 mundur kapitana armii Korei Po艂udniowej, za艣 mundury podoficerskie rzuci艂 pozosta艂ym. Zdj臋li buty, wepchn臋li je do torby razem z ubraniami i szybko przebrali si臋 w mundury

Gdy sko艅czyli, Pirat wyszed艂 przez okno i da艂 znak pozosta艂ym, by do niego do艂膮czyli. Z torbami w d艂oniach szybko pokonali zau艂ek i oddalili si臋 od pa艂acu w stron臋 bocznej uliczki, gdzie czwarty m臋偶czyzna czeka艂 w d偶ipie z w艂膮czonym silnikiem. Gdy tylko wsiedli, d偶ip ruszy艂 na Czonggyeczonno i skierowa艂 si臋 w przeciwn膮 stron臋 od miejsca wybuchu, na p贸艂noc.

8

Paul Hood cicho zamkn膮艂 drzwi do sypialni, podszed艂 do 艂贸偶ka swego syna, zas艂oni艂 mu d艂oni膮 oczy i za艣wieci艂 nocn膮 lampk臋. Powoli rozchyli艂 palce, by stopniowo wpu艣ci膰 wi臋cej 艣wiat艂a, potem si臋gn膮艂 pod blat szafki nocnej i wyci膮gn膮艂 zestaw Pulmo Aide. Otworzywszy wieczko aparatu wielko艣ci pude艂ka do lod贸w, Hood rozwin膮艂 rurk臋 i poda艂 j膮 Alexandrowi. Ch艂opiec w艂o偶y艂 jeden jej koniec w usta, za艣 ojciec kroplomierzem wpu艣ci艂 odmierzon膮 dawk臋 roztworu Ventolinu do otworu na drugim ko艅cu.

-聽Pewnie chcesz da膰 mi kopa, jak to robi臋?

Ch艂opiec przytakn膮艂 z powag膮.

-聽Naucz臋 ci臋 gra膰 w szachy, dobrze?

Alexander wzruszy艂 ramionami.

-聽To gra, w kt贸rej mo偶esz da膰 komu艣 kopa intelektualnego. To sprawi ci znacznie wi臋cej satysfakcji.

Syn wykrzywi艂 twarz w u艣miechu.

Po wy艂膮czeniu aparatu, Hood podszed艂 do ma艂ego telewizora Sony w k膮cie pokoju, w艂膮czy艂 przystawk臋 do gier i wr贸ci艂 z par膮 joystick贸w, gdy na ekranie pojawi艂 si臋 znak graficzny „艢miertelnej walki".

-聽I nie wybieraj krwawej wersji - powiedzia艂 Hood, podaj膮c jeden ch艂opcu. - Nie chc臋, 偶eby dzi艣 wiecz贸r wydarli mi serce.

Oczy syna rozwar艂y si臋 szerzej.

-聽Tak, tak. Dowiedzia艂em si臋, co si臋 kryje pod has艂em ABACABB w „Kodeksie Honorowym". Podpatrywa艂em, jak wprowadzasz je zesz艂ym razem i poprosi艂em Matta Stolla, 偶eby mi wyt艂umaczy艂, o co chodzi.

Oczy ch艂opca by艂y nadal szeroko otwarte, gdy ojciec przysiad艂 na skraju 艂贸偶ka.

-聽Tak, synku... z magikami od komputer贸w w Centrum nie ma 偶art贸w. A tym bardziej z ich szefem.

Z ustnikiem inhalatora w zaci艣ni臋tych ustach Alexander w odpowiedzi nacisn膮艂 tylko klawisz startu. Wkr贸tce pok贸j wype艂ni艂 si臋 st臋kaniem i ostrymi odg艂osami cios贸w, gdy Liu Kang i Johnny Cage walczyli o zwyci臋stwo na ekranie wideo.

Po raz pierwszy Hood zaczyna艂 dotrzymywa膰 synowi kroku, kiedy zadzwoni艂 telefon. O tej porze mog艂a to by膰 tylko pomy艂ka, albo powa偶ny kryzys. Us艂ysza艂, jak skrzypi pod艂oga i w chwil臋 p贸藕niej Sharon wsun臋艂a g艂ow臋 do pokoju.

-聽Dzwoni Steve Burkowi

Hood natychmiast o偶ywi艂 si臋. O tej porze musia艂o to by膰 co艣 powa偶nego. Alexander wykorzysta艂 okazj臋, by na ekranie zada膰 dwa szybkie kopni臋cia, za艣 gdy Hood wstawa艂, Johnny Cage zwali艂 si臋 martwy na plecy

-聽Przynajmniej nie wyrwa艂e艣 mi serca - powiedzia艂 Hood, odk艂adaj膮c joystick i kieruj膮c si臋 do drzwi.

Tym razem Sharon otworzy艂a szeroko oczy ze zdziwienia.

-聽Takie nasze m臋skie rozmowy - uspokoi艂 j膮 Hood i, klepn膮wszy 偶on臋 pieszczotliwie w po艣ladek, szybko wyszed艂 z pokoju.

Telefon w sypialni by艂 pod艂膮czony do bezpiecznej linii. Hood rozmawia艂 tylko chwil臋, bo tyle potrzebowa艂 doradca ds. bezpiecze艅stwa narodowego, 偶eby powiedzie膰 mu o wybuchu w Korei i wezwa膰 na spotkanie w Sali Sytuacyjnej prezydenta.

Do pokoju wesz艂a Sharon. Z sypialni dochodzi艂y odg艂osy zmaga艅 Alexandra z komputerem.

-聽Przepraszam, nie us艂ysza艂am p艂aczu - powiedzia艂a.

Hood zdj膮艂 pid偶am臋 i w艂o偶y艂 spodnie.

-聽Nic si臋 nie sta艂o. I tak ju偶 wstawa艂em.

-聽Co艣 powa偶nego? - zapyta艂a, ruchem g艂owy wskazuj膮c na telefon.

-聽Zamach terrorystyczny w Seulu, eksplozja bomby Nic wi臋cej nie wiem.

Rozmasowa艂a sobie nagie ramiona.

-聽A przy okazji, czy dotyka艂e艣 mnie w 艂贸偶ku?

-聽Mia艂em ochot臋. - U艣miechn膮艂 si臋 i szybko 艣ci膮gn膮艂 bia艂膮 koszul臋 z klamki szafy.

-聽Mmmm... chyba wyczu艂am przez sen twoje zamiary. Mog艂abym przysi膮c, 偶e mnie pie艣ci艂e艣.

Siedz膮c na 艂贸偶ku, Hood w艣lizgn膮艂 si臋 w buty firmy Thom McCanns. Sharon usiad艂a obok niego i pog艂adzi艂a go po plecach, gdy wi膮za艂 sznurowad艂a.

-聽Paul, czy wiesz czego nam potrzeba?

-聽Wakacji - odpar艂.

-聽Nie tylko wakacji. Musimy gdzie艣 wyjecha膰. Sami.

Wsta艂, chwyci艂 zegarek, portfel, klucze i przepustk臋 z nocnej szafki.

-聽Gdy le偶a艂em przy tobie, my艣la艂em dok艂adnie o tym samym.

Sharon nie odezwa艂a si臋, lecz grymas jej ust powiedzia艂 wszystko.

-聽Obiecuj臋, 偶e wkr贸tce wyjedziemy - powiedzia艂, ca艂uj膮c j膮 delikatnie w czo艂o. - Kocham ci臋 i jak tylko zbawi臋 艣wiat, mo偶emy jecha膰 i dok艂adnie zwiedzi膰 jaki艣 jego zak膮tek.

-聽Zadzwonisz? - zapyta艂a Sharon, odprowadzaj膮c go do drzwi.

-聽Zadzwoni臋 - odpowiedzia艂, zeskakuj膮c po dwa schody na razi wybieg艂 z domu przez frontowe drzwi.

Wycofuj膮c swe Volvo z podjazdu, Hood wystuka艂 numer Mike'a Rodgersa i prze艂膮czy艂 go na g艂o艣nik. Telefon zadzwoni艂 tylko raz.- Po drugiej stronie zaleg艂a cisza.

-聽Mike?

-聽Tak, Paul. S艂ysza艂em - powiedzia艂 Rodgers.

S艂ysza艂? Hood skrzywi艂 si臋. Lubi艂 Rodgersa, bardzo go podziwia艂 i jeszcze bardziej na nim polega艂. Lecz obieca艂 sobie, 偶e je艣li nadejdzie taki dzie艅, gdy zaskoczy dwugwiazdkowego genera艂a, sam odejdzie na emerytur臋. Po prostu dlatego, 偶e ju偶 niczego lepszego w swoim fachu nie uda mu si臋 dokona膰.

-聽Kto ci powiedzia艂? - zapyta艂 Hood. - Kto艣 z bazy w Seulu?

-聽Nie - odpar艂 Rodgers. - Widzia艂em w CNN.

Grymas na twarzy Hooda pog艂臋bi艂 si臋. Sam nie m贸g艂 zasn膮膰, lecz zacz膮艂 podejrzewa膰, 偶e Rodgers w og贸le nie potrzebuje snu. Albo kawalerowie mieli wi臋cej energii, albo facet zawar艂 pakt z diab艂em. Odpowied藕 pozna, gdy jedna z jego dwudziestoletnich przyjaci贸艂ek zaci膮gnie go wreszcie do o艂tarza, albo kiedy minie kolejne sze艣膰 i p贸艂 roku, cokolwiek zdarzy si臋 najpierw.

Poniewa偶 telefon kom贸rkowy w samochodzie Hooda nie by艂 pod艂膮czony do bezpiecznej linii, Hood musia艂 ostro偶nie sformu艂owa膰 instrukcje.

-聽Mike, jad臋 do szefa. Nie wiem, co powie, ale chc臋, 偶eby艣 wprowadzi艂 do gry oddzia艂 Iglica.

-聽Dobry pomys艂. S膮 jakie艣 szanse, 偶e pozwoli nam wreszcie da膰 koncert za granic膮?

-聽呕adnych - powiedzia艂 Hood. - Ale je偶eli postanowi, 偶e chce z kim艣 gra膰 ostro, to ju偶 dobry pocz膮tek.

-聽艢wietnie - ucieszy艂 si臋 Rodgers. - Jak rzek艂 lord Nelson podczas bitwy pod Kopenhag膮: „Za 偶adne skarby nie chcia艂 bym by膰 gdzie indziej".

Hood roz艂膮czy艂 si臋, zbity z tropu ostatni膮 uwag膮 Rodgersa. Ale zapomnia艂 o niej, gdy zatelefonowa艂 do dyrektora nocnej zmiany Cuma Hardawaya i kaza艂 mu do pi膮tej trzydzie艣ci zebra膰 w biurze najlepszy personel. Poprosi艂 go te偶, 偶eby odnalaz艂 Grega Donalda, kt贸ry otrzyma艂 zaproszenie na uroczysto艣膰 w Seulu i kt贸remu, mia艂 nadziej臋, nic si臋 nie sta艂o.

9

Si艂a wybuchu zrzuci艂a Gregory'ego Donalda trzy rz臋dy w d贸艂 z miejsca, na kt贸rym siedzia艂, lecz upad艂 na czyje艣 cia艂o, co zamortyzowa艂o si艂臋 uderzenia. Jego dobroczy艅ca, kobieta z wyra藕n膮 nadwag膮, pos艂u偶y艂a mu za amortyzator.

-聽Przepraszam - powiedzia艂, nachylaj膮c si臋 nad ni膮. - Nic si臋 pani nie sta艂o?

Kobieta nie podnios艂a g艂owy i dopiero, gdy zapyta艂 drugi raz, u艣wiadomi艂 sobie g艂o艣ne dzwonienie w uszach. Dotkn膮艂 ich palcami, nie poczu艂 krwi, lecz wiedzia艂, 偶e minie troch臋 czasu, nim b臋dzie w stanie cokolwiek us艂ysze膰. Siedzia艂 przez chwil臋, pr贸buj膮c zebra膰 my艣li. Z pocz膮tku mia艂 wra偶enie, 偶e zawali艂a si臋 trybuna, lecz najwyra藕niej wydarzy艂o si臋 zupe艂nie co艣 innego. Potem przypomnia艂 sobie pot臋偶ny huk wybuchu, za kt贸rym w chwil臋 p贸藕niej nast膮pi艂o uderzenie w pier艣, kt贸re zwali艂o go z n贸g i na chwil臋 pozbawi艂o przytomno艣ci. Zaraz rozja艣ni艂o mu si臋 w g艂owie.

Bomba! To musia艂a by膰 bomba! - Natychmiast skierowa艂 wzrok w stron臋 bulwaru.

Sund偶i!

Podni贸s艂szy si臋 na chwiejnych nogach, Donald odczeka艂 chwil臋, by upewni膰 si臋, czy zn贸w nie straci przytomno艣ci, potem przeciskaj膮c si臋 przez rumowisko trybuny, pospieszy艂 na ulic臋.

Py艂 z eksplozji wisia艂 w powietrzu jak g臋sta mg艂a, a widoczno艣膰 w 偶adnym kierunku nie przekracza艂a pi臋ciu metr贸w Mija艂 ludzi na trybunie i na ulicy; niekt贸rzy siedzieli na ziemi w szoku, za艣 inni kaszleli, j臋czeli i machali r臋kami przed ustami, by oczy艣ci膰 troch臋 powietrze. Wielu usi艂owa艂o wydosta膰 si臋 spod rumowiska. Tu i 贸wdzie le偶a艂y zakrwawione cia艂a, pokiereszowane od艂amkami z wybuchu. Donald wiedzia艂, 偶e powinien ratowa膰 tych co prze偶yli, lecz nie m贸g艂 si臋 zatrzyma膰, dop贸ki nie upewni si臋, 偶e Sund偶i jest bezpieczna.

St艂umione wycie karetek na sygnale przedar艂o si臋 przez dzwonienie w uszach. Zatrzyma艂 si臋, by wypatrzy膰 ich migaj膮ce, czerwone 艣wiat艂a - tam musi by膰 bulwar. Dostrzeg艂 wreszcie 艣wiat艂a karetek i ruszy艂 w ich kierunku, potykaj膮c si臋 we mgle kurzu i niezgrabnie omijaj膮c co kilka krok贸w z nag艂a wy艂aniaj膮ce si臋 ofiary lub wielkie kawa艂y pogi臋tego i pokr臋conego si艂膮 eksplozji 偶elastwa. Gdy zbli偶a艂 si臋 do ulicy, us艂ysza艂 st艂umione okrzyki i dostrzeg艂 poruszaj膮ce si臋 tu i 贸wdzie niewyra藕ne sylwetki w bia艂ych kitlach lekarskich i niebieskich mundurach policyjnych.

Zatrzyma艂 si臋 nagle, gdy omal nie nast膮pi艂 na felg臋 ko艂a wozu technicznego. Olbrzymie metalowe ko艂o obraca艂o si臋 powoli, ze strz臋pami gumy zwisaj膮cymi jak ciemne wodorosty z kad艂uba statku. Spogl膮daj膮c w d贸艂, Donald zorientowa艂 si臋, 偶e jest ju偶 na bulwarze. Cofn膮艂 si臋 i popatrzy艂 na prawo...

Nie, w drug膮 stron臋. Sz艂a od strony Ji.

Donald drgn膮艂, gdy kto艣 chwyci艂 go za r臋k臋. Obejrza艂 si臋 i zobaczy艂 m艂od膮 kobiet臋 w bieli.

-聽Nic panu nie jest?

Skrzywi艂 si臋 i pokaza艂 na ucho.

-聽Pyta艂am, czy nic panu nie jest.

Potrz膮sn膮艂 g艂ow膮.

-聽Prosz臋 si臋 zaj膮膰 innymi! - krzykn膮艂. - Pr贸buj臋 si臋 dosta膰 do domu towarowego.

Kobieta spojrza艂a na niego ze zdziwieniem.

-聽Czy jest pan pewien, 偶e nic panu nie jest?

Zn贸w potrz膮sn膮艂 g艂ow膮, delikatnie uwalniaj膮c si臋 z u艣cisku jej d艂oni.

-聽Nic mi nie jest. Moja 偶ona przechodzi艂a t臋dy i musz臋 j膮 znale藕膰.

-聽Jeste艣my na Ji, prosz臋 pana. - Oczy piel臋gniarki wyra偶a艂y zdumienie.

Gdy odwr贸ci艂a si臋, by pom贸c wspartemu o skrzynk臋 pocztow膮 rannemu, Donald cofn膮艂 si臋 o par臋 krok贸w i spojrza艂 w g贸r臋. S艂owa piel臋gniarki uderzy艂y go jak druga eksplozja i z trudem wci膮gn膮艂 powietrze przez 艣ci艣ni臋te gard艂o. Dopiero teraz zauwa偶y艂, 偶e w贸z techniczny nie tylko przewr贸ci艂 si臋, ale si艂a wybuchu wgniot艂a go w fasad臋 domu towarowego. Zacisn膮艂 oczy i chwyci艂 si臋 za skronie, energicznie potrz膮saj膮c g艂ow膮, staraj膮c si臋 nie wyobra偶a膰 sobie, co mo偶e si臋 znajdowa膰 po drugiej stronie.

Nic jej si臋 nie sta艂o, powiedzia艂 sobie. Ma szcz臋艣cie, wiedzieli to od zawsze. Dziewczyna, kt贸ra wygrywa艂a nagrody w konkursach. Stawia艂a na zwyci臋skie konie. Po艣lubi艂a go. Nic jej si臋 nie sta艂o. Wykluczone.

Poczu艂 drugie dotkni臋cie na r臋ce i szybko si臋 odwr贸ci艂. D艂ugie, czarne w艂osy opr贸szone biel膮, zabrudzona sukienka w p艂owym kolorze, ale przecie偶 Sund偶i sta艂a przy nim. U艣miecha艂a si臋.

-聽Dzi臋ki Bogu! - krzykn膮艂 i przytuli艂 j膮 mocno. - Tak si臋 martwi艂em, Sun! Dzi臋ki Bogu, 偶e nic ci nie jest...

G艂os za艂ama艂 mu si臋, gdy nagle jej cia艂o zwiotcza艂o. Wyci膮gn膮艂 r臋k臋, by j膮 podeprze膰, lecz r臋kaw marynarki przyklei艂 si臋 do jej plec贸w Z rosn膮cym uczuciem trwogi ukl膮k艂 z 偶on膮 w ramionach. Ostro偶nie przesuwaj膮c j膮 na bok, spojrza艂 na jej plecy i serce mu zamar艂o, gdy w miejscu, gdzie wypali艂o si臋 ubranie, zobaczy艂 cia艂o, p艂贸tno nasi膮kni臋te ciemnoczerwon膮 krwi膮 i biel wystaj膮cej ko艣ci. Tul膮c 偶on臋 do siebie, Gregory Donald us艂ysza艂 sw贸j krzyk, j臋k dobywaj膮cy si臋 z samego dna duszy.

B艂ysn臋艂o 艣wiat艂o ambulansu i znajoma twarz piel臋gniarki nachyli艂a si臋 nad nim. Da艂a znak komu艣 za swymi plecami i wkr贸tce inne d艂onie zacz臋艂y ci膮gn膮膰 go za r臋ce, pr贸buj膮c mu wyrwa膰 Sund偶i. Donald opiera艂 si臋, lecz zaraz pozwoli艂 im j膮 zabra膰, gdy tylko zda艂 sobie spraw臋, 偶e jego najukocha艅sza dziewczyna nie mi艂o艣ci potrzebuje teraz najbardziej.

10

Salon paczinko by艂 nieco mniejsz膮 wersj膮 podobnych, z kt贸rych s艂yn臋艂a dzielnica Ginza w Tokio. W膮ski budynek mia艂 d艂ugo艣膰 prawie dziesi臋ciu ustawionych jeden za drugim wagon贸w kolejowych. Powietrze by艂o a偶 g臋ste od dymu tytoniowego i klekotu 艂o偶ysk kulkowych w ustawionych rz臋dem pod obiema 艣cianami maszynach do gry.

Ka偶da maszyna sk艂ada艂a si臋 z okr膮g艂ej, pionowej planszy wysoko艣ci oko艂o jednego metra, sze艣膰dziesi臋ciu centymetr贸w szeroko艣ci i pi臋tnastu centymetr贸w g艂臋boko艣ci. Pod szklan膮 pokryw膮 z kolorowego t艂a wystawa艂y przeszkody i loki metalowych popychaczy Po wrzuceniu monety, z g贸ry maszyny spada艂 grad metalowych kulek, kt贸re odbijaj膮c si臋 od przeszk贸d i popychaczy lecia艂y gdzie popad艂o. Gracz kr臋ci艂 ga艂k膮 po prawej stronie maszyny, staraj膮c si臋 skierowa膰 jak najwi臋cej kulek do umieszczonego na dnie pojemnika, bo im wi臋cej uda艂o si臋 ich tam zebra膰, tym wi臋cej 偶eton贸w wygrywa艂. Po zebraniu odpowiedniej ilo艣ci 偶eton贸w, gracz zanosi艂 je do pomieszczenia przy wej艣ciu do salonu, gdzie dawano mu do wyboru r贸偶ne wypchane zwierz臋ta.

Chocia偶 w Japonii obowi膮zywa艂 zakaz uprawiania gier hazardowych, ka偶demu wszak偶e wolno sprzedawa膰 wygrane maskotki. Dzia艂o si臋 to w ma艂ym pomieszczeniu na zapleczu, gdzie za ma艂e misie p艂acono dwadzie艣cia tysi臋cy jen贸w, za du偶e kr贸liki dwa razy tyle, za艣 za wypchane tygrysy - po sze艣膰dziesi膮t tysi臋cy jen贸w.

Przeci臋tny gracz wydawa艂 tu pi臋膰 tysi臋cy jen贸w w jeden wiecz贸r, a przy sze艣膰dziesi臋ciu maszynach w salonie zwykle sta艂o oko艂o dwustu graczy Chocia偶 cieszyli si臋 z wygranych, niewielu przychodzi艂o tutaj, by zarobi膰. Chaotyczny p臋d kulek poprzez pogmatwany labirynt przeszk贸d, emocje zwi膮zane ze szcz臋艣ciem lub jego brakiem dzia艂a艂y jak narkotyk. Tak naprawd臋, ka偶dy gra艂 sam przeciwko losowi, szukaj膮c potwierdzenia swych bie偶膮cych notowa艅 w oczach bog贸w W艣r贸d graczy-panowa艂o powszechne przekonanie, 偶e je艣li szcz臋艣cie dopisze tutaj, b臋dzie te偶 dopisywa膰 w realnym 艣wiecie poza salonem. Nikt nie potrafi艂 wyja艣ni膰, dlaczego, lecz mniemanie to do艣膰 cz臋sto si臋 sprawdza艂o.

Salon贸w takich by艂o wiele na wszystkich wyspach Japonii. Cz臋艣膰 z nich prowadzi艂y szacowne rody, kt贸re para艂y si臋 tym zaj臋ciem od wiek贸w Inne by艂y w艂asno艣ci膮 organizacji przest臋pczych, g艂贸wnie Jakuzy - siatki gangster贸w, oraz Sanzoku - prastarego klanu bandyt贸w

Salon w Nagato na zachodnim wybrze偶u wyspy Honsiu nale偶a艂 do niezale偶nej rodziny Tsuburaya, kt贸ra prowadzi艂a go od ponad dw贸ch stuleci. Grupy przest臋pcze sk艂ada艂y rodzinie regularne, kurtuazyjne oferty kupna salonu, lecz Tsuburayowie nie byli zainteresowani sprzeda偶膮. Dochody przeznaczali na inwestycje w Korei P贸艂nocnej, szykuj膮c potencjalnie dochodowe przedsi臋wzi臋cia gospodarcze, kt贸re zamierzali rozwija膰, gdy zjednoczenie stanie si臋 faktem.

Dwa razy w tygodniu, we wtorki i pi膮tki, Eid偶i Tsuburaya przesy艂a艂 do Korei miliony jen贸w przez dw贸ch zaufanych kurier贸w z Po艂udnia. Obaj przybywali promem p贸藕nym popo艂udniem z dwiema pustymi, nie rzucaj膮cymi si臋 w oczy walizkami, po czym szli prosto do pokoiku na zaplecze i po nape艂nieniu walizek wracali tu偶 przed wyj艣ciem promu w powrotny, stupi臋膰dziesi臋ciomilowy rejs do Pusan. Stamt膮d pieni膮dze przerzucane by艂y na p贸艂noc przez cz艂onk贸w PUK- Patriotycznego Ruchu na rzecz Zjednoczenia Korei, grupy sk艂adaj膮cej si臋 z ludzi zar贸wno z P贸艂nocy jak i z Po艂udnia - pocz膮wszy od przedsi臋biorc贸w poprzez celnik贸w do zamiataczy ulic. Byli przekonani, 偶e dochody przedsi臋biorc贸w i zwi膮zany z tym wy偶szy poziom 偶ycia mieszka艅c贸w Korei P贸艂nocnej zmusz膮 wreszcie komunist贸w do otwarcia si臋 na wolny rynek, a w ko艅cu do zjednoczenia.

Jak zwykle, kurierzy wyszli z salonu, wsiedli do czekaj膮cej taks贸wki i w milczeniu przejechali dziesi臋ciominutow膮 tras臋 do promu. Wyprawa ta tym jednak r贸偶ni艂a si臋 od wszystkich poprzednich, 偶e tym razem ich 艣ledzono.

11

Kim Huan zauwa偶y艂 siedz膮cego na kraw臋偶niku, trzymaj膮cego si臋 za g艂ow臋 Donalda. Marynark臋 i spodnie mia艂 poplamione krwi膮.

-聽Gregory! - krzykn膮艂 i podbieg艂 do niego.

Donald podni贸s艂 g艂ow臋. Na policzkach i w rozwichrzonych srebrnych w艂osach mia艂 rozmazan膮 krew i 艂zy Pr贸bowa艂 wsta膰, lecz zachwia艂 si臋 i straci艂 r贸wnowag臋. Huan podtrzyma艂 go, przytuli艂 i usiad艂 obok niego. Agent odsun膮艂 si臋 na chwil臋, by si臋 przekona膰, 偶e krew nie nale偶y do Donalda, po czym zn贸w go obj膮艂.

S艂owa Donalda zgin臋艂y w ataku szlochu. Oddech mia艂 urywany

-聽Nic nie m贸w - powiedzia艂 cicho Huan. - M贸j asystent mi powiedzia艂.

-聽By艂a... niewinn膮... dusz膮. - Donald nie chcia艂 go s艂ucha膰.

-聽Tak. I jest w boskich r臋kach.

-聽Kim... To nie On powinien j膮 mie膰... tylko ja... Powinna by膰 tutaj...

-聽Wiem. - Huan stara艂 si臋 powstrzyma膰 w艂asne 艂zy, przyciskaj膮c policzek do g艂owy Donalda.

-聽Komu... przeszkadza艂a? W niej... nie by艂o z艂a. Nie rozumiem. - Wtuli艂 twarz w pier艣 Huana. - Chc臋 j膮 odzyska膰, Kim... chc臋, 偶eby wr贸ci艂a...

Huan zauwa偶y艂 odwracaj膮cego si臋 ku nim sanitariusza i przywo艂a艂 go ruchem d艂oni. Nadal podtrzymuj膮c Donalda, podni贸s艂 si臋 powoli.

-聽Donald, zr贸b co艣 dla mnie. Chc臋, 偶eby艣 poszed艂 do szpitala. Niech sprawdz膮, czy nic ci nie jest.

Sanitariusz po艂o偶y艂 d艂o艅 na r臋ce Donalda, lecz ten wyrwa艂 mu j膮.

-聽Chc臋 zobaczy膰 Sund偶i. Gdzie zabrali... moj膮 偶on臋?

Huan spojrza艂 na lekarza, kt贸ry wskaza艂 na le偶膮cy opodal budynek kina. W holu na posadzce le偶a艂y torby, w kt贸re wk艂adano cia艂a zabitych. Ci膮gle wnoszono nowe.

-聽Jest w dobrych r臋kach, Gregory, a ty sam potrzebujesz pomocy Mo偶esz by膰 ranny

-聽Nic mi nie jest.

-聽Prosz臋 pana - powiedzia艂 sanitariusz do Huana. - S膮 jeszcze inni...

-聽Oczywi艣cie, przepraszam. Dzi臋kuj臋.

Sanitariusz szybko odszed艂, za艣 Huan zrobi艂 krok w ty艂. Trzymaj膮c Donalda za ramiona, spojrza艂 w ciemne oczy zawsze tak pe艂ne mi艂o艣ci, lecz teraz czerwone i szkliste z b贸lu. Nie chcia艂 go zmusza膰, by poszed艂 do szpitala, lecz nie m贸g艂 tak偶e pozostawi膰 go tu samego.

-聽Gregory, zrobisz co艣 dla mnie?

Donald patrzy艂 przez 艂zy na Huana.

-聽Potrzebuj臋 pomocy w tej sprawie. P贸jdziesz ze mn膮?

Donald podni贸s艂 g艂ow臋 i spojrza艂 na niego.

-聽Chc臋 zosta膰 z Sund偶i.

-聽Gregory ..

-聽Kocham j膮. Ona... mnie potrzebuje.

-聽Nie - powiedzia艂 mi臋kko Huan. - Nic dla niej teraz nie mo偶esz zrobi膰. - Odwr贸ci艂 Donalda i wskaza艂 na oddalony o jedn膮 przecznic臋 budynek kina. - Nie tutaj twoje miejsce, twoje miejsce jest w艣r贸d tych, kt贸rym naprawd臋 mo偶esz pom贸c. Chod藕 ze mn膮. Pom贸偶 mi znale藕膰 艂otr贸w, kt贸rzy to zrobili.

Donald kilka razy mrugn膮艂 oczyma, potem z roztargnieniem poklepa艂 si臋 po kieszeniach. Huan sam si臋gn膮艂 do kieszeni Donalda.

-聽Tego szuka艂e艣? - zapyta艂, wr臋czaj膮c mu fajk臋.

Amerykanin wzi膮艂 fajk臋 niepewnym ruchem, Huan pom贸g艂 mu w艂o偶y膰 j膮 do ust. Widz膮c, 偶e Donald nie ma zamiaru nabija膰 fajki tytoniem, wzi膮艂 go pod r臋k臋 i odprowadzi艂 poprzez tumany opadaj膮cego py艂u i wzmagaj膮cy si臋 ruch na placu.

12

Sala Sytuacyjna mie艣ci艂a si臋 na pierwszym podziemnym poziomie Bia艂ego Domu, dok艂adnie pod Gabinetem Owalnym. Na 艣rodku jasno o艣wietlonego pomieszczenia sta艂 d艂ugi, prostok膮tny st贸艂 z mahoniu, a przy ka偶dym stanowisku bezpieczny telefonu STU-3 i monitor komputera z wysuwan膮 spod blatu klawiatur膮. Jak w przypadku wszystkich komputer贸w rz膮dowych, ka偶dy terminal mia艂 niezale偶n膮 konfiguracj臋, a oprogramowanie z zewn膮trz, nawet pochodz膮ce z Departamentu Obrony lub Departamentu Stanu by艂o dok艂adnie sprawdzane przed instalacj膮.

Na 艣cianach znajdowa艂y si臋 mapy, na kt贸rych oznaczono rozlokowanie si艂 ameryka艅skich i obcych, i umieszczono flagi w punktach zapalnych: czerwone dla aktualnych konflikt贸w, zielone dla potencjalnych. Seul oznaczono ju偶 flag膮 czerwon膮.

Paul Hood przejecha艂 przez zachodni膮 bram臋 Bia艂ego Domu i po przej艣ciu przez wykrywacz metali zjecha艂 wind膮 pi臋tro ni偶ej. Gdy rozsun臋艂y si臋 drzwi windy, wartownik z piechoty morskiej sprawdzi艂 mu przepustk臋 i zaprowadzi艂 go do ma艂ego stolika, znajduj膮cego si臋 przy drzwiach bez klamki. Hood lekko odcisn膮艂 sw贸j kciuk na umieszczonym w blacie stolika ma艂ym ekranie. Za chwil臋 rozleg艂o si臋 brz臋czenie, trzasn臋艂y zapadki zamk贸w i drzwi otworzy艂y si臋. Przeszed艂 obok stra偶nika, kt贸ry sprawdzi艂, czy odcisk jego kciuka pokrywa si臋 z wzorem znajduj膮cym si臋 w komputerze; gdyby stwierdzono najdrobniejsz膮 r贸偶nic臋, drzwi pozosta艂yby zamkni臋te. Jedynie prezydent, wiceprezydent i sekretarz stanu nie byli poddawani tej procedurze.

Drzwi do Sali Sytuacyjnej by艂y otwarte i Hood wszed艂 do 艣rodka. Na miejscu by艂o ju偶 czterech innych polityk贸w: sekretarz stanu Av Lincoln, sekretarz obrony Ernesto Colon, przewodnicz膮cy Kolegium Szef贸w Sztab贸w Melvin Parker oraz dyrektor CIA Greg Kidd. Wszyscy stali po przeciwnej stronie pomieszczenia i rozmawiali. Za blatem niskiego biurka siedzia艂y dwie sekretarki, z kt贸rych jedna zapisywa艂a szyfrem przebieg rozm贸w na przeno艣nym komputerze Powerbook firmy Apple, a druga wyszukiwa艂a potrzebne w danej chwili dane. Steward w mundurze piechoty morskiej rozstawia艂 na stole dzbanki z kaw膮 i wod膮 oraz fili偶anki.

Cywile przywitali Hooda skini臋ciem g艂owy, a wojskowi zasalutowali, jedynie Lincoln podszed艂 do艅, gdy tylko Hood znalaz艂 si臋 w 艣rodku. Mia艂 bez ma艂a metr dziewi臋膰dziesi膮t wzrostu, okr膮g艂膮 twarz o grubych rysach i z rzedniej膮cymi, zaczesanymi do ty艂u w艂osami. By艂y zawodnik pierwszej ligi baseballa, wymieniony w Panteonie Zawodnik贸w, drog臋 z boiska baseballowego do parlamentu stanu Minnesota przeby艂 szybciej, ni偶 pi艂ka po jego s艂ynnych rzutach. By艂 pierwszym politykiem, kt贸ry popar艂 kandydatur臋 gubernatora Michaela Lawrence na prezydenta, za co w nagrod臋 dosta艂 Departament Stanu. Wi臋kszo艣膰 przyznawa艂a, 偶e brak mu zdolno艣ci dyplomatycznych, jakich wymaga nowe stanowisko, mia艂 bowiem denerwuj膮cy zwyczaj traktowania rzeczy oczywistych jak objawienia. Lecz Lawrence przy wszystkich swych wadach, by艂 lojalny wobec ludzi, z kt贸rymi pracowa艂.

-聽Jak leci? - zagadn膮艂 Hooda, podaj膮c mu d艂o艅.

-聽Da si臋 prze偶y膰, Av

-聽Odwalili艣cie kawa艂 dobrej roboty w Independence Hall czwartego lipca. Jestem pe艂en podziwu.

-聽Dzi臋ki, ale gdy s膮 ranni zak艂adnicy, robota nie jest tak naprawd臋 dobrze wykonana.

Lincoln machn膮艂 r臋k膮 z lekcewa偶eniem.

-聽Nikt nie zosta艂 zabity. I to si臋 liczy. Do diab艂a, koordynacja dzia艂a艅 miejscowej policji, FBI, twoich ludzi z Iglicy, a do tego dziennikarze wygl膮daj膮cy im wszystkim zza plec贸w, to prawdziwy cud. - Nala艂 sobie kawy - Troch臋 przypomina obecny kryzys, Paul. Wszystko ju偶 pokazali w telewizji, eksperci miel膮 ozorami w mediach, a przed 艣niadaniem pojawi膮 si臋 wyniki bada艅 opinii publicznej, kt贸re powiedz膮 nam dlaczego siedemdziesi膮t siedem procent Amerykan贸w uwa偶a, 偶e nie powinni艣my si臋 anga偶owa膰 w Korei ani gdziekolwiek indziej.

Spojrza艂 na zegarek.

-聽Burkow dzwoni艂, powiedzia艂, 偶e si臋 sp贸藕ni膮 - rzek艂 Lincoln. - Prezydent rozmawia przez telefon z pani膮 ambasador Hall. Nie chce, 偶eby Amerykanie chronili si臋 w ambasadzie, ani 偶eby ich z niej wyrzucano, o ile tego wcze艣niej nie zaaprobuje. Nie chce te偶 偶adnych dzia艂a艅 ani o艣wiadcze艅, kt贸re wskazywa艂yby na jakiekolwiek znamiona paniki.

-聽Oczywi艣cie.

-聽Wiecie, jak 艂atwo te rzeczy przeradzaj膮 si臋 w samospe艂niaj膮ce si臋 proroctwa.

Hood skin膮艂 g艂ow膮.

-聽Wiadomo, kto to zrobi艂?

-聽Nie. Wszyscy pot臋pili zamach, nawet Korea P贸艂nocna. Ale ich rz膮d nie przemawia w imieniu twardog艂owych, wi臋c kto wie?

-聽KRL-D zawsze pot臋pia terroryzm, nawet w艂asnego chowu - wtr膮ci艂 z przeciwnej stlony sali sekretarz obrony - Kiedy zestrzelili samolot KAL, kt贸ry przecie偶 zab艂膮dzi艂, pot臋piali swe dzia艂ania i w najlepsze przetrz膮sali wrak samolotu w poszukiwaniu kamer szpiegowskich.

-聽I znale藕li je - powiedzia艂 Lincoln za jego plecami.

Nalewaj膮c sobie kawy, Hood zastanowi艂 si臋 nad polityk膮 Korei P贸艂nocnej - najpierw strzela膰, potem zadawa膰 pytania. Ostatnim razem by艂 tutaj, gdy Rosjanie zestrzelili litewski samolot rozpoznawczy, za艣 prezydent postanowi艂 nie naciska膰 ich zbytnio z tego powodu. Nigdy nie zapomni, jak Lincoln wtedy wsta艂 i powiedzia艂: „A co powiedzieliby przyw贸dcy 艣wiata, gdyby艣my kiedykolwiek zestrzelili obcy samolot? Ukrzy偶owaliby nas!

Mia艂 racj臋. Z bli偶ej nieznanych powod贸w, w przypadku USA obowi膮zywa艂y inne regu艂y gry.

Hood usiad艂 po p贸艂nocno-zachodniej stronie sto艂u, jak najdalej od prezydenta. By艂o to najlepsze miejsce na sali, sk膮d m贸g艂 si臋 przygl膮da膰, jak inni walcz膮 o sw膮 pozycj臋 i wp艂ywy. Dy偶urny psycholog Centrum, Liz Gordon, powiedzia艂a mu, czego mo偶na si臋 dowiedzie膰 uwa偶nie obserwuj膮c mow臋 cia艂a: d艂onie z艂o偶one na stole oznacza艂y uleg艂o艣膰, wyprostowana sylwetka - pewno艣膰 siebie, za艣 pochylenie do przodu znamionowa艂o niepewno艣膰 - „Popatrz, popatrz na mnie!", pochylona g艂owa natomiast zdradza艂a protekcjonalno艣膰. „Tak jak u boksera, kt贸ry umy艣lnie nadstawia szcz臋k臋 - powiedzia艂a - i prowokuje ci臋 do ciosu, bo s膮dzi, 偶e i tak nie trafisz„.

Gdy tylko usiad艂, us艂ysza艂 trzask otwieranych drzwi, w 艣lad za kt贸rym rozleg艂 si臋 dono艣ny g艂os prezydenta Stan贸w Zjednoczonych. Podczas kampanii wyborczej przed dwoma laty, jeden z dziennikarzy powiedzia艂, 偶e prezydent w艂a艣nie tembrem g艂osu zdoby艂 sobie poparcie przewa偶aj膮cej grupy niezdecydowanych wyborc贸w: g艂os 贸w wydawa艂 si臋 bra膰 pocz膮tek na wysoko艣ci kolan, za艣 nim osi膮gn膮艂 poziom ust, przybiera艂 olimpijski majestat i si艂臋, co w po艂膮czeniu ze wzrostem ponad metr dziewi臋膰dziesi膮t sprawia艂o, 偶e wygl膮da艂 i przemawia艂 jak wzorcowy prezydent, cho膰 sporo tego kapita艂u roztrwoni艂, wyja艣niaj膮c dwie kl臋ski swej polityki zagranicznej. Pierwsza polega艂a na wys艂aniu 偶ywno艣ci i broni rebeliantom w Bhutanie, przeciwstawiaj膮cym si臋 okrutnemu re偶imowi. Rewolta sko艅czy艂a si臋 tysi膮cami aresztowa艅 i egzekucji, za艣 re偶im umocni艂 si臋 przy w艂adzy i dokr臋ci艂 艣rub臋. Drugim b艂臋dem by艂a zbyt delikatna reakcja na sp贸r graniczny Rosji z Litw膮. W wyroku tego Moskwa nie do艣膰, 偶e odebra艂a ma艂ej republice kawa艂ek terytorium, to jeszcze rozmie艣ci艂a tam swoich 偶o艂nierzy. Spowodowa艂o to powszechn膮 migracj臋 ludno艣ci do Kowna, rozruchy g艂odowe i setki ofiar. Wiarygodno艣膰 prezydenta w Europie dozna艂a powa偶nego uszczerbku, a jego wp艂ywy na Kapitolu os艂ab艂y, tote偶 nie m贸g艂 sobie pozwoli膰 na kolejny fa艂szywy krok, zw艂aszcza wobec dawnego sojusznika.

Wraz z prezydentem do gabinetu wkroczy艂 doradca ds. bezpiecze艅stwa narodowego, Burkow, kt贸ry zrobi艂 dla szefa wszystko, pr贸cz odsuni臋cia dla艅 fotela od sto艂u. Nala艂 prezydentowi i sobie kawy, ten za艣 zacz膮艂 m贸wi膰 zanim wszyscy usiedli.

-聽Panowie - zacz膮艂 - jak wiecie godzin臋 i pi臋tna艣cie minut temu przed pa艂acem Kyongbok w Seulu eksplodowa艂 telewizyjny w贸z techniczny Zgin臋艂o kilkudziesi臋ciu widz贸w i polityk贸w, za艣 KCIA na razie nie ma poj臋cia kto i dlaczego to zrobi艂. Nie by艂o 偶adnego ostrze偶enia i nikt dotychczas nie przyzna艂 si臋 do zamachu. Ambasador Hall prosi jedynie, by艣my powt贸rzyli zapewnienia o naszym poparciu dla obywateli i rz膮du Korei Po艂udniowej, a ja upowa偶ni艂em sekretarza prasowego Tracy, 偶eby to niezw艂ocznie uczyni艂. Ambasador Hall natychmiast wyda stosowne o艣wiadczenie pot臋piaj膮ce zamach. - Usiad艂 wygodnie. - Ernie, gdyby przypadkowo sta艂a za tym Korea P贸艂nocna, co przewiduj膮 nasze plany operacyjne w takiej sytuacji?

Sekretarz obrony odwr贸ci艂 si臋 do jednej z sekretarek i powiedzia艂:

-聽Katalog KP-SA.

Nim zd膮偶y艂 odwr贸ci膰 si臋 do sto艂u, na ekranie komputera pojawi艂 si臋 katalog.

Korea P贸艂nocna - Sytuacja Alarmowa

Spl贸t艂 d艂onie.

-聽Panie prezydencie, w skr贸cie nasza polityka polega na przej艣ciu do .Defcon 5. Stawiamy nasze bazy w Korei Po艂udniowej i w Japonii w stan podwy偶szonej gotowo艣ci bojowej i rozpoczynamy przerzucanie drog膮 powietrzn膮 oddzia艂贸w z Fort Pendleton i Fort Ord. Je偶eli nasz wywiad otrzyma sygna艂y, 偶e wojska korea艅skie koncentruj膮 si臋 w pobli偶u granicy, natychmiast przechodzimy do Defcon 4 i zaczynamy przerzuca膰 nasze okr臋ty z Oceanu Indyjskiego, 偶eby si艂y szybkiego reagowania na czas znalaz艂y si臋 na pozycjach. Je偶eli Korea P贸艂nocna odpowie na nasze ruchy rozmieszczeniem nowych wojsk, kostki domina zaczn膮 si臋 do艣膰 szybko przewraca膰 i wchodzimy w faz臋 przyspieszonego rozmieszczenia si艂 zgodnie ze stanami Defcon 3, 2 i 1. - Spojrza艂 na ekran i dotkn膮艂 palcem nag艂贸wka

Gry Wojenne

-聽W sytuacji krytycznej mamy do wyboru trzy scenariusze.

Hood przygl膮da艂 si臋 po kolei twarzom obecnych. Wszyscy byli spokojni z wyj膮tkiem Lincolna, kt贸ry pochyla艂 si臋 do przodu i nerwowo wystukiwa艂 jaki艣 rytm praw膮 stop膮. Reakcja militarna z rozmachem, w wielkim stylu, bardzo mu odpowiada艂a. Kra艅cowo odmienne zdanie mia艂 przewodnicz膮cy Kolegium Szef贸w Sztab贸w Melvin Parker. Na jego twarzy, tak jak na twarzy Erniego Colona, nie malowa艂a si臋 wojowniczo艣膰. W podobnych sytuacjach zawodowi 偶o艂nierze nigdy nie zalecali u偶ycia si艂y Znali cen臋,, kt贸r膮 trzeba zap艂aci膰 nawet za udan膮 operacj臋. Tylko politycy i urz臋dnicy odczuwali frustracj臋 i niecierpliwo艣膰, chc膮c sobie przypisa膰 zwyci臋stwo, bez wzgl臋du na koszty i metody post臋powania.

Sekretarz obrony wyci膮gn膮艂 okulary do czytania i wpatrzy艂 si臋 w monitor. Przejecha艂 palcem po menu i dotkn膮艂 ekranu, gdzie widnia艂 napis:

Aktualizacja Opcji Wojskowych

-聽Gdyby wybuch艂a wojna, a my przyj臋liby艣my tylko rol臋 wspieraj膮c膮, Korea Po艂udniowa zostanie zdobyta przez P贸艂noc w jakie艣 dwa lub trzy tygodnie. Popatrzcie zreszt膮 na zestawienie si艂 P贸艂nocy i Armii Korei Po艂udniowej.

Hood spojrza艂 na rz臋dy cyfr. Potwierdza艂y tylko s艂owa Colona.

Bilans si艂 zbrojnych Korei Po艂udniowej i P贸艂nocnej przedstawia si臋 nast臋puj膮co:

Po艂udnie P贸艂noc

Liczebno艣膰 oddzia艂贸w

Wojska l膮dowe 540.000 900.000

Marynarka 60,000 46.000

Si艂y powietrzne 55.000 84.000

Razem 655.000 1.030.000

Uzbrojenie

Czo艂gi 1.800 3.800

Transportery opancerzone 1.900 2.500

Artyleria 4.500 10.300

Sprz臋t

Jednostki bojowe 190 434

Jednostki wsparcia 60 310

Okr臋ty podwodne 1 26

Lotnictwo taktyczne 520 850

Lotnictwo wspieraj膮ce 190 480

艢mig艂owce 600 290

Po kilku sekundach Colon zn贸w wywo艂a艂 menu i pokaza艂 palcem na

Aktualne mo偶liwo艣ci dzia艂ania 8. Armii USA

-聽Drogi scenariusz przewiduje zaanga偶owanie naszych si艂 na Po艂udniu. Ale nawet wtedy stosunek si艂 nie jest dla nas korzystny Hood spojrza艂 na nowe informacje na ekranie.

Liczebno艣膰 si艂 Stan贸w Zjednoczonych w Korei Po艂udniowej

Si艂y l膮dowe 25.000

Marynarka 400

Si艂y powietrzne 9.500

Czo艂gi 200

Transportery opancerzone 500

Lotnictwo taktyczne 100

-聽Nasze wej艣cie z Korea艅czykami na pole walki matu spe艂nia膰 tylko funkcj臋 odstraszaj膮c膮: czy Korea P贸艂nocna naprawd臋 chce wojny z USA?

-聽Czy ten sam czynnik odstraszania nie jest obecny, gdy zaanga偶ujemy si臋 wy艂膮cznie do wsparcia? - zapyta艂 dyrektor CIA, Kidd.

-聽Niestety, nie. Je偶eli Phenian pomy艣li, 偶e nie mamy zamiaru nadstawia膰 karku, ruszy na Seul w taki sam spos贸b, jak Hussajn na Kuwejt, bo wydawa艂o mu si臋, 偶e b臋dziemy siedzie膰 z za艂o偶onymi r臋kami.

-聽Ale si臋 zdziwi艂 - wymamrota艂 Lincoln.

-聽Trzeci scenariusz przewiduje rozpocz臋cie przez nas dzia艂a艅 zaczepnych? - zapyta艂 prezydent niecierpliwie.

-聽To prawda - przyzna艂 Colon. - Razem z Kore膮 Po艂udniow膮 likwidujemy broni膮 konwencjonaln膮 o艣rodki 艂膮czno艣ci, linie zaopatrzeniowe oraz o艣rodki bada艅 j膮drowych. Je偶eli nasze symulacje gier wojennych s膮 poprawne, Korea艅czycy z P贸艂nocy siadaj膮 do negocjacji.

-聽Dlaczego nie mieliby zwr贸ci膰 si臋 do Chin i przej艣膰 do dzia艂a艅 odwetowych? - zapyta艂 Kidd.

-聽Bo wiedz膮, 偶e od czasu ograniczenia naszej pomocy dla Korei w roku 1968 i od 1970, kiedy dwana艣cie-dywizji po艂udniowokorea艅skich i dwie ameryka艅skie praktycznie utraci艂y zdolno艣膰 do skutecznego powstrzymania ataku z P贸艂nocy, nasze plany obronne opieraj膮 si臋 prawie ca艂kowicie na wczesnym u偶yciu broni atomowej - odpowiedzia艂 Parker, przewodnicz膮cy Kolegium Szef贸w Sztab贸w.

-聽Czy umy艣lnie pu艣cili艣my przeciek? - zapyta艂 prezydent.

-聽Nie, panie prezydencie. Dowiedzieli si臋 z czasopism wojskowych. Wielka mi tajemnica! Przecie偶 w 1974 roku „Time", „Rolling Stone" czy jakikolwiek inny zagorza艂y przeciwnik Nixona, publikowa艂 artyku艂y o naszych planach nuklearnych wobec Korei P贸艂nocnej.

Kidd rozpar艂 si臋 wygodnie w fotelu.

-聽Ale i tak nie mamy 偶adnych gwarancji, 偶e nie zwr贸c膮 si臋 do Pekinu o wsparcie broni膮 j膮drow膮.

-聽Nawet nie bierzemy takiej mo偶liwo艣ci pod uwag臋. - Colon dotkn膮艂 nag艂贸wka.

Chiny

na komputerowym menu.

-聽Mel, gry CONEX to twoja dzia艂ka...

-聽Zgadza si臋.

Mimo komfortowej klimatyzacji, drobny przewodnicz膮cy Kolegium Szef贸w Sztab贸w by艂 zlany potem.

-聽Przeprowadzili艣my symulacj臋 konfliktu na podstawie sytuacji, do kt贸rej dosz艂o po wizycie Jimmy'ego Cartera w Korei P贸艂nocnej i jego pogaw臋dce z Kim Ir Senem. Bior膮c pod uwag臋 sytuacj臋 wojskow膮 w Chinach i portrety psychologiczne chi艅skich przyw贸dc贸w, kt贸re dostali艣my od twoich ludzi, Paul, doszli艣my do wniosku, 偶e gdyby艣my z艂agodzili ograniczenia naszych inwestycji w Chinach i r贸wnocze艣nie autoryzowali dostawy broni za po艣rednictwem Indii dla wrogich Chinom ugrupowa艅, dzia艂aj膮cych w Nepalu, jest ma艂o prawdopodobne, by Chi艅czycy zaanga偶owali si臋 w konflikt korea艅ski.

-聽Na ile ma艂o prawdopodobne? - zapyta艂 prezydent.

-聽Osiemdziesi膮t siedem procent szans, 偶e trzymaliby si臋 z boku.

-聽My otrzymali艣my nieco inne szacunki z SAGA - powiedzia艂 Colon. - Oko艂o siedemdziesi臋ciu procent. Ale Biuro Studi贸w, Analiz i Symulacji Strategicznych nie dysponowa艂o aktualnymi portretami psychologicznymi, wi臋c w tej sprawie zgodzi艂bym si臋 z wyliczeniami Mela.

Hood z kamienn膮 twarz膮 przys艂uchiwa艂 si臋 dyskusji, zaniepokoi艂 si臋 jednak wynikami otrzymanymi przez Liz. Swojego dy偶urnego psychologa darzy艂 wielkim szacunkiem, w r贸wnym stopniu ceni艂 te偶 pomocniczego oficera operacyjnego Matta Stolla. Lecz w jego klasyfikacji analiza komputerowa i psychologia plasowa艂y si臋 - w tej w艂a艣nie kolejno艣ci - dopiero za star膮, wypr贸bowan膮 intuicj膮. Jego rzecznik prasowy Ann Farris 偶artowa艂a, 偶e nigdy dozna艂 przeczucia, kt贸re by mu si臋 nie spodoba艂o, i mia艂a racj臋.

Prezydent spojrza艂 na zegar u do艂u monitora, po czym spl贸t艂 d艂onie. Na znak Colona sekretarka wy艂膮czy艂a poufne programy i Hood widzia艂 ju偶 tylko lataj膮ce na chybi艂 trafi艂 po monitorze pociski programu oszcz臋dzaj膮cego ekran.

-聽Panowie - powiedzia艂 prezydent po d艂ugiej chwili ciszy - Chcia艂bym, 偶eby艣cie w tym sk艂adzie utworzyli sztab kryzysowy na czas trwania konfliktu, a tobie, Paul - spojrza艂 Hoodowi prosto w oczy - powierzam kierownictwo.

Decyzj膮 t膮 zaskoczy艂 zar贸wno samego dyrektora Centrum, jak i wszystkich obecnych.

-聽Za cztery godziny dostarczysz mi przegl膮d opcji. O ile nie dojdzie do innych akt贸w terroru lub agresji, musicie oprze膰 si臋 na za艂o偶eniu stopniowej dyslokacji naszych si艂, lecz przez pierwsze dwadzie艣cia cztery godziny nie ma mowy o 偶adnej otwartej akcji zbrojnej. Powinno to da膰 twoim ludziom i reszcie sztabu czas na ocen臋 raportu wywiadu i dodanie odpowiedniego za艂膮cznika. - Prezydent wsta艂. - Dzi臋kuj臋. Av, przyjd藕 do Owalnego o sz贸stej, musimy om贸wi膰 sytuacj臋 z sojusznikami. Ernie, Mel - o si贸dmej przedstawimy sytuacj臋 gabinetowi i cz艂onkom Komisji Si艂 Zbrojnych. A z tob膮, Paul, widzimy si臋 o wp贸艂 do dziesi膮tej.

Prezydent wyszed艂, a za nim krok w krok pod膮偶yli sekretarz obrony i przewodnicz膮cy Kolegium Szef贸w Sztab贸w Av Lincoln podszed艂 do Hooda.

-聽Moje gratulacje, Paul. Wygl膮da na to, 偶e szef chce komu艣 dokopa膰. - Nachyli艂 si臋 bli偶ej. - Sztuka polega na tym, 偶eby nie nadstawi膰 w艂asnej dupy

Mia艂 racj臋. Prezydent do tej pory nie powierzy艂 Centrum kryzysu zagranicznego, tote偶 dzisiejsza decyzja oznacza艂a, 偶e zamierza uderzy膰 ostro i zdecydowanie, je偶eli tylko nadarzy si臋 sposobno艣膰. Gdyby co艣 si臋 nie powiod艂o, b臋dzie m贸g艂 zwali膰 win臋 na nowicjuszy, zamkn膮膰 agencj臋 i ponie艣膰 tylko minimalne straty polityczne. Potem Hood przejdzie sobie na nisko p艂atn膮 posad臋 w Centrum Cartera lub Ameryka艅skim Instytucie Pokoju jako nowo nawr贸cony pasta, skruszony grzesznik wyprowadzany na publiczn膮 ch艂ost臋 na uroczystych kolacjach lub sympozjach.

Av skierowanym do g贸ry kciukiem da艂 mu znak, 偶eby si臋 nie poddawa艂. Zebrawszy my艣li Hood poszed艂 za nim do windy Nie do艣膰, 偶e bra艂 na siebie odpowiedzialno艣膰 za wszelkie niepowodzenia, to wcale nie mia艂 ochoty przez nast臋pne cztery godziny gra膰 roli s臋dziego ringowego w biurokratycznej walce o wp艂ywy podczas telekonferencji z ka偶dym cz艂onkiem nowopowsta艂ego sztabu kryzysowego i kleci膰 wsp贸ln膮 strategi臋 z sze艣cioma facetami reprezentuj膮cymi diametralnie r贸偶ne interesy Owszem, nale偶a艂o to do jego obowi膮zk贸w, z kt贸rymi dotychczas radzi艂 sobie doskonale, lecz nie znosi艂 ludzi, kt贸rzy przedk艂adali interes w艂asnej partii lub agencji nad dobro kraju.

Trzeba przyzna膰, 偶e istnia艂a te偶 i druga, ja艣niejsza strona medalu - szansa, 偶e wszystko mu si臋 uda. Im d艂u偶ej si臋 zastanawia艂, tym bardziej czu艂 si臋 zmobilizowany do dzia艂ania. Je偶eli prezydent chce zagra膰 ryzykownie kart膮 Centrum, Hood musi by膰 got贸w na podj臋cie znacznie wi臋kszego ryzyka, aby zapewni膰 Centrum raz na zawsze mi臋dzynarodow膮 wiarygodno艣膰. Jak jeden z jego bohater贸w, Babe Ruth, gwiazda baseballa: kiedy przyjdzie twoja kolej i dostajesz kij do r臋ki, chcesz wys艂a膰 pi艂k臋 tak daleko, by obiec wszystkie bazy, nawet je偶eli, tak jak Ruthowi, udaje ci si臋 to „tylko" w sze艣膰dziesi臋ciu procentach uderze艅...

13

Bitwa by艂a d艂uga i za偶arta, trup 艣cieli艂 si臋 g臋sto, twarze wykrzywia艂 grymas b贸lu, rozkazy i okrzyki przerywa艂y cisz臋 wczesnego ranka.

-聽Co za dupki - stwierdzi艂a Melissa Squires do pozosta艂ych 偶on 偶o艂nierzy, siedz膮cych przy piknikowym stole. Postuka艂a w pager m臋偶a. - Mo偶na by pomy艣le膰, 偶e nie藕le si臋 bawi膮.

-聽Dzieci z pewno艣ci膮 - odpar艂a jedna z kobiet, krzywi膮c si臋, gdy ujrza艂a, jak jej c贸rka spada z ramion ojca w sam 艣rodek basenu. - A niech to diabli... David b臋dzie dzi艣 w paskudnym humorze. Wszed艂 z Weronik膮 do basenu ju偶 za pi臋tna艣cie pi膮ta i przeprowadza艂 trening taktyczny.

Batali臋 obserwowa艂o osiem kobiet, zagryzaj膮c stygn膮cym bekonem, jajkami na twardo i bu艂eczkami. Codzienna wojna w basenie przed艂u偶a艂a si臋, lecz wiedzia艂y, 偶e nie nale偶y wo艂a膰 m臋偶贸w do sto艂u, dop贸ki nie dojdzie do ostatecznego rozstrzygni臋cia. W艣ciekn膮 si臋 tylko, a i tak nie przyjd膮, bo 偶aden nie splami honoru rejterad膮 z pola walki.

W basenie pozosta艂y ju偶 tylko dwie pary: szczup艂y podpu艂kownik Chanie Squires i jego chudy syn, Billy, oraz barczysty szeregowy David George z synem Clarkiem. Dzieci odgarnia艂y z czo艂a kosmyki w艂os贸w, gdy tymczasem ich ojcowie z wolna okr膮偶ali si臋, szukaj膮c luki w obronie lub czyhaj膮c na b艂膮d dziecka, kt贸re zachwia艂o si臋, b膮d藕 nieumiej臋tnie zaatakowa艂o i straci艂o r贸wnowag臋.

呕ona sier偶anta Greya, Lydia, powiedzia艂a:

-聽W zesz艂ym tygodniu, kiedy pojechali艣my w odwiedziny do moich rodzic贸w na Alasce, wpakowali艣my si臋 z Chikiem w zasp臋, a on nie pozwoli艂 mi wezwa膰 pomocy drogowej. Kaza艂 mi ws膮czy膰 luz, a potem poszed艂 do ty艂u i praktycznie podni贸s艂 auto. Przez dwa dni potem chodzi艂 zgi臋ty w p贸艂, ale za nic nie przyzna艂by si臋, 偶e go boli. W ko艅cu jest Herkulesem.

Z basenu rozleg艂 si臋 okrzyk: Clark zaatakowa艂 Billy'ego. Zamiast wycofa膰 si臋, jak to zwykle czyni艂, Squires ruszy艂 do przodu. Kiedy Clark wychyla艂 si臋 ku Billy'emu, ten z艂apa艂 go za wyci膮gni臋t膮 r臋k臋, szarpn膮艂 i ch艂opak wpad艂 ty艂em do wody Szeregowy George sta艂 os艂upia艂y, spogl膮daj膮c to na swego syna, to na Squiresa. Znad brzeg贸w basenu, sk膮d pokonani wcze艣niej kombatanci przygl膮dali si臋 starciu, rozleg艂y si臋 niemrawe oklaski.

-聽I ju偶 po wszystkim? - spyta艂 George Squiresa. - Kr贸tsza, ni偶 pierwsza walka Claya z Listonem.

-聽Przykro mi, stary - Squires pu艣ci艂 do niego oko. Wyci膮gn膮艂 d艂o艅, a jego syn przybi艂 pi膮tk臋.

-聽Kiedy pan opracowa艂 ten wariant, panie pu艂kowniku?

-聽Podczas rozgrzewki. Niez艂y, co? Facet spodziewa si臋 odwrotu, a tu nagle atak - musi si臋 poczu膰 troch臋 zaskoczony

-聽Wszystko si臋 zgadza, panie pu艂kowniku - wymamrota艂 George, brodz膮c przed synem ku p艂ytkiej stronie basenu.

-聽Niez艂a walka - powiedzia艂 Clark do Billy'ego i pieskiem pop艂yn膮艂 za ojcem.

-聽Nie m贸w tak - mrukn膮艂 George, wspinaj膮c si臋 oci臋偶ale po drabince. Jego twarz przypomina艂a teraz oblicze Meduzy. - Bo stracisz ducha do jutrzejszej walki.

Squires wyszed艂 za nim, spostrzeg艂szy odbicia dw贸ch reflektor贸w samochodowych w oknie salonu swojego parterowego domu po艂o偶onego w mieszkalnej cz臋艣ci bazy Zdj膮艂 w艂a艣nie r臋cznik z le偶aka, gdy 艣wiat艂a zgas艂y, i z zaciekawieniem obserwowa艂 kr膮偶膮cego wok贸艂 domu cz艂owieka, kt贸rego sylwetka wyra藕nie odcina艂a si臋 na tle jasnob艂臋kitnego horyzontu. Nikt nie m贸g艂 si臋 dosta膰 do tej cz臋艣ci bazy inn膮 drog膮 ni偶 przez bram臋, kt贸ra oddziela艂a jego zesp贸艂 od Akademii FBI, a z kolei nikt nie przeszed艂by przez bram臋 bez wydanej przez niego osobi艣cie zgody

Chyba 偶e przybywa艂 z Centrum.

Zarzucaj膮c sobie r臋cznik na ramiona i w艣lizguj膮c si臋 w sanda艂y, podpu艂kownik szybkim krokiem skierowa艂 si臋 w stron臋 domu.

-聽Charlie, jedzenie ci stygnie!

-聽Zaraz przyjd臋, koteczku. Postaw te smako艂yki ko艂o George'a, to nie wystygn膮.

Oddzia艂 Squiresa, zwany Iglic膮, sk艂ada艂 si臋 z dwunastu zawodowych 偶o艂nierzy oraz personelu pomocniczego. Zosta艂 powo艂any do 偶ycia przed sze艣cioma miesi膮cami, w tym samym czasie, co Centrum. Stanowili „czarn膮" stron臋 agencji, a ich istnienie okryte by艂o tajemnic膮 dla wszystkich z wyj膮tkiem tych, kt贸rzy musieli o nich wiedzie膰: szef贸w innych agencji wojskowych i szpiegowskich, oraz prezydenta i wiceprezydenta. Mieli stosunkowo proste zadanie: wkraczali do akcji, gdy zachodzi艂a konieczno艣膰 skutecznego ataku. Wiadomo by艂o, 偶e ten elitarny oddzia艂 uderzy szybko, celnie i bole艣nie. Chocia偶 wszyscy 偶o艂nierze Iglicy nale偶eli oficjalnie do regularnych si艂 zbrojnych i figurowali na li艣cie plac poszczeg贸lnych rodzaj贸w wojsk, nosili pozbawione wszelkich charakterystycznych oznacze艅 polowe spodnie i bluzy Gdyby skopali spraw臋, nie da艂o si臋 ich i tak powi膮za膰 z 偶adn膮 jednostk膮... ani nikogo konkretnego obarczy膰 odpowiedzialno艣ci膮.

Squires u艣miechn膮艂 si臋, gdy zza w臋g艂a wyszed艂 mu naprzeciw Mike Rodgers. Orli nos wysokiego m臋偶czyzny, z艂amany czterokrotnie podczas gry w uniwersyteckiej lidze koszyk贸wki, wysokie, znamionuj膮ce inteligencj臋 czo艂o i jasnobr膮zowe, niemal z艂ote oczy - wszystko to sk艂ada艂o si臋 na wizerunek mile widzianego go艣cia.

-聽Nie pope艂niam chyba b艂臋du, ciesz膮c si臋 pana widokiem - zasalutowa艂 Squires dwugwiazdkowemu genera艂owi. Rodgers zasalutowa艂 w odpowiedzi i obaj m臋偶czy藕ni u艣cisn臋li sobie d艂onie.

-聽To zale偶y, czy bardzo si臋 tu nudzicie.

-聽A czy Coca Cola ma b膮belki? Tak jest, jeste艣my gotowi do dzia艂ania.

-聽Dobrze si臋 sk艂ada, bo wezwa艂em przez radio helikopter, ka偶 ch艂opcom odliczy膰 do jedenastu i niech Krebs we藕mie jedn膮 dodatkow膮 torb臋. Ruszamy za pi臋膰 minut.

Squires wiedzia艂, 偶e nie nale偶y pyta膰, dlaczego tylko jedenastu z ca艂ej Parszywej Dwunastki - w ka偶dym razie nie tam, gdzie mog艂y ich us艂ysze膰 偶ony i dzieci. Niewinne uwagi w rozmowach z przyjaci贸艂mi lub krewnymi bywa艂y tragiczne w skutkach. Wiedzia艂, 偶e nie nale偶y pyta膰 o ma艂膮 czarn膮 torb臋, kt贸r膮 mia艂 przy sobie Rodgers, ani dlaczego by艂 na niej przyszyty emblemat podobny do rosn膮cego na betonie chwastu. Gdy genera艂 zechce i je艣li w og贸le zechce mu o tym powiedzie膰, to powie.

-聽Tak jest - odpowiedzia艂 Squires, ponownie zasalutowa艂 i pobieg艂 do sto艂u piknikowego. Dwunastu pozosta艂ych m臋偶czyzn zerwa艂o si臋 na r贸wne nogi, gotowych do wymarszu, rych艂o zapominaj膮c o zatargach i upokorzeniach porannej batalii.

Zamieniwszy ledwie kilka s艂贸w ze Squiresem, jedenastu z dwunastu pobieg艂o do kwater po sprz臋t i mundury 呕aden z nich nie zatrzyma艂 si臋, by po偶egna膰 si臋 z 偶on膮 ani dzie膰mi, bo smutna twarz lub za艂zawione oczy mog艂y wr贸ci膰 do nich w chwili, gdy mieli ryzykowa膰 偶yciem, i spowodowa膰, 偶e si臋 zawahaj膮. Lepiej by艂o wyjecha膰 od razu, bez po偶egnania, na zimno, a p贸藕niej sobie wszystko wynagrodzi膰. Jedyny m臋偶czyzna, kt贸ry nie zosta艂 wybrany siedzia艂 przygarbiony nad swym tekturowym talerzem: by艂 to zdecydowanie pechowy ranek w 偶yciu szeregowego George'a.

Jak ka偶dy z cz艂onk贸w zespo艂u Squires mia艂 spakowan膮 wcze艣niej na tak膮 okazj臋 torb臋 wojskow膮 i po czterech minutach wszyscy ju偶 biegli przez pole za ogrodzeniem w stron臋 艣mig艂owca Bell Jetranger, kt贸ry rozgrzewa艂 si臋 przed p贸艂godzinnym lotem do bazy si艂 powietrznych w Andrews.

14

W贸z techniczny wygl膮da艂, jak rozgnieciony owoc awokado: p艂aty blachy porozrywane i rozrzucone si艂膮 eksplozji, a w 艣rodku jedynie sczernia艂e resztki sprz臋tu.

Przez ponad godzin臋 ludzie Kima Huana przetrz膮sali je, szukaj膮c najmniejszych cho膰by 艣lad贸w Znale藕li pozosta艂o艣ci plastiku przyklejone pod tym, co by艂o kiedy艣 sto艂em mikserskim wozu technicznego. Natychmiast wys艂ano je do laboratorium do analizy Poza tym nie by艂o nic. Nic, pr贸cz wzrastaj膮cej z godziny na godzin臋 liczby ofiar, kt贸re z listy rannych przenosi艂y si臋 na list臋 zabitych. Ludzie rozstawieni na dachach nie zauwa偶yli niczego podejrzanego, na domiar z艂ego jedna z umieszczonych na dachu kamer telewizyjnych zosta艂a zniszczona od艂amkiem, za艣 druga nakierowana by艂a na podium, a nie na t艂um ludzi. Na wszelki wypadek zebrano ta艣my z kamer ekip telewizyjnych, by sprawdzi膰, czy nie nagra艂o si臋 na nich co艣 podejrzanego. Huan mia艂 zreszt膮 co do tego w膮tpliwo艣ci, poniewa偶 wszystkie ustawione by艂y najprawdopodobniej w tym samym kierunku: ty艂em do wozu technicznego. Ponadto, jego specjalista od komputer贸w pow膮tpiewa艂, czy kt贸rakolwiek z nich z艂apa艂a u偶yteczne odbicie wozu w szybie jakiego艣 okna, kt贸re by艂oby na tyle du偶e i wyra藕ne, by mo偶na je powi臋kszy膰 i dok艂adnie zbada膰.

Gdy pracowa艂, Gregory Donald sta艂 blisko przy nim, oparty plecami o poczernia艂膮 latarni臋 uliczn膮, nadal 艣ciskaj膮c w z臋bach nie zapalon膮 fajk臋. Nie odzywa艂 si臋 s艂owem ani nie podnosi艂 wzroku, nie p艂aka艂 ju偶 i wydawa艂o si臋, 偶e pierwszy szok ju偶 min膮艂, chocia偶 Huan nie zgad艂by nawet, jakie my艣li ko艂ata艂y mu si臋 teraz w g艂owie.

-聽Prosz臋 pana!

Huan podni贸s艂 wzrok i ujrza艂 biegn膮cego ku nim swego asystenta Czoi U Gila.

-聽Ri chyba co艣 znalaz艂.

-聽Gdzie?

-聽W uliczce za hotelem „Sakong". Czy mam zawiadomi膰 przez radio dyrektora? Prosi艂, 偶eby mu o wszystkim meldowa膰.

Huan zeskoczy艂 z podwozia zniszczonego samochodu.

-聽Poczekamy i zobaczymy najpierw, co mamy. Jestem pewien, 偶e on sam ma teraz pe艂ne r臋ce roboty

T艂umacz膮c zapewne prezydentowi, dlaczego przedsi臋wzi臋te 艣rodki ostro偶no艣ci zawiod艂y, doda艂 w my艣lach.

Huan poszed艂 za Czoi w stron臋 Muzeum Narodowego po po艂udniowej stronie pa艂acu„ zaskoczony widokiem id膮cego za nimi wolno Donalda. Huan nie czeka艂 na niego, lecz cieszy艂 si臋, 偶e co艣 dociera do jego przyjaciela i nie chcia艂 wywiera膰 na niego 偶adnego nacisku. Jedynym sposobem, kt贸ry m贸g艂 powstrzyma膰 samego Huana od rozpami臋tywania bolesnej straty, jak膮 ponie艣li, by艂y pe艂ne r臋ce roboty

艢lad podeszwy o rze藕bie przypominaj膮cej szerok膮 liter臋 „W” w zaschni臋tym kurzu pochodzi艂 od 偶o艂nierskiego buta armii Korei P贸艂nocnej. Nie by艂o co do tego w膮tpliwo艣ci. Profesor Ri domy艣la艂 si臋 tego, za艣 Huan potwierdzi艂.

-聽Oddalaj膮 si臋 od opuszczonego hotelu - powiedzia艂 drobny, szczup艂y, bia艂ow艂osy chemik.

-聽Pos艂a艂em ludzi do 艣rodka - powiedzia艂 Czoi do Huana.

-聽Wszystko wskazuje na to, 偶e ci, co to zrobili, pili z tej butelki. - Profesor wskaza艂 na rozgniecion膮 pust膮 butelk臋 po wodzie, le偶膮c膮 na ziemi. - A potem poszli do wozu technicznego.

Kurz w alei byt suchy, lecz gor膮ce powietrze sta艂o nieruchomo i wz贸r rze藕by bie偶nika nie zmieni艂 si臋. Huan ukl膮k艂 i przygl膮da艂 si臋 czterem kompletnym 艣ladom but贸w i dw贸m ich fragmentom.

-聽Czy wszystko zosta艂o sfotografowane? - zapyta艂.

Chi skin膮艂 g艂ow膮.

-聽Odciski st贸p i butelka. Robimy teraz zdj臋cia w piwnicy hotelu, bo wydaje nam si臋, 偶e co艣 si臋 tam dzia艂o.

-聽W porz膮dku. Ka偶cie zbada膰 butelk臋 na odciski palc贸w, sprawd藕cie te偶, czy na gwincie nie ma jakich艣 osad贸w - 艣liny, 偶ywno艣ci, czegokolwiek.

M艂ody asystent pobieg艂 do samochodu, wyj膮艂 z walizki du偶膮 plastikow膮 torb臋 oraz metalowe szczypce i przyni贸s艂 je na miejsce. Podni贸s艂szy butelk臋, ostro偶nie w艂o偶y艂 j膮 do torby i na bia艂ym pasku u g贸ry zapisa艂 godzin臋, dat臋 i miejsce znalezienia. Potem wzi膮艂 z walizki formularz zlecenia, wype艂ni艂 go, w艂o偶y艂 oba do walizki i wspi膮艂 si臋 do okna, gdzie sta艂 na stra偶y 偶o艂nierz 偶andarmerii.

Huan nadal przygl膮da艂 si臋 艣ladom but贸w, zauwa偶aj膮c, 偶e z przodu nie by艂y bardziej zag艂臋bione, co oznacza艂o, 偶e terrory艣ci nie biegli. Pr贸bowa艂 tak偶e okre艣li膰 stopie艅 zu偶ycia podeszew i czy 艣lady nale偶膮 do jednej pary but贸w, czy do kilku. Wydawa艂o si臋, 偶e s膮 przynajmniej dwie r贸偶ne prawe stopy i zdziwi艂o go, 偶e 偶aden z nich nie nosi艂 艣lad贸w zu偶ycia ani sp臋ka艅. W Korei P贸艂nocnej 偶o艂nierze fasowali zwykle nowe buty po zimie, kiedy to zu偶ywa艂y si臋 najbardziej, nie za艣 w samym 艣rodku lata.

-聽Je偶eli butelki u偶ywali terrory艣ci, nie znajdziecie na niej 偶adnych odcisk贸w palc贸w

Huan podni贸s艂 wzrok na Donalda. Jego g艂os ledwo da艂 si臋 s艂ysze膰 i brzmia艂 jednostajnie. Fajk臋 wepchn膮艂 do kieszeni kamizelki, za艣 jego cia艂o przybra艂o kolor kredy. Lecz by艂 z nimi, 艣wiadom, co si臋 wok贸艂 niego dzieje, za艣 Huan cieszy艂 si臋, 偶e go widzi.

-聽Racja - przyzna艂 Huan. - Wcale si臋 tego nie spodziewamy

-聽Czy dlatego nie zabrali z sob膮 butelki? Wiedzieli, 偶e nie naprowadzi was na ich 艣lad?

-聽Mo偶na tak stwierdzi膰 - powiedzia艂 profesor.

Donald zrobi艂 kilka krok贸w w cienisty g艂膮b alejki. Jego r臋ce zwisa艂y bezw艂adnie, a barki przygi臋te byty pod straszliwym ci臋偶arem. Patrz膮c, jak bardzo cierpi, Huan poczu艂 si臋 bezradny, jak nigdy.

-聽Alejka jest bardzo blisko hotelu - zauwa偶y艂 Donald. Wi臋c 偶ebracy zbieraj膮 z niej wszystko do czysta. Dlatego butelka, taka jak ta, nie mog艂a umkn膮膰 waszej uwadze i w ten spos贸b nie mogliby艣cie nie dostrzec 艣lad贸w but贸w.

-聽Tak w艂a艣nie my艣la艂em - powiedzia艂 Huan. - Mieli艣my rozpozna膰 wz贸r na podeszwach i wyci膮gn膮膰 pochopne wnioski, kto kryje si臋 za tym zamachem.

-聽Mo偶liwe. - Profesor wzruszy艂 ramionami. - Ale nie mo偶na te偶 wykluczy膰, 偶e w艂a艣nie tu wyrzuci艂 j膮 nieuwa偶ny biegacz, a terrory艣ci najzwyczajniej w 艣wiecie jej nie zauwa偶yli.

-聽W takim razie b臋d膮 na niej jakie艣 odciski palc贸w - zawyrokowa艂 Huan.

-聽To prawda - przyzna艂 profesor. - Sprawdz臋 jeszcze, czy jest co艣 ciekawego w hotelu i wracam do laboratorium.

Gdy drobny profesor odszed艂, Huan podszed艂 do Donalda.

-聽Dzi臋kuj臋 ci za to, co tam zrobi艂e艣 - powiedzia艂 Donald dr偶膮cym g艂osem, z oczyma wbitymi w ziemi臋. - S艂ysza艂em ci臋, ale nie mog艂em si臋 pozbiera膰.

-聽Nie mog艂e艣.

-聽Nawet teraz nie wiem, czy mi si臋 uda艂o. - 艁zy zn贸w wezbra艂y mu w oczach, gdy rozgl膮da艂 si臋 po alejce. Westchn膮艂 ci臋偶ko i otar艂 oczy palcami. - Ten zamach, Kim... to nie jest ich metoda. Zawsze wykorzystywali wypadki w Strefie Zdemilitaryzowanej lub zab贸jstwa, 偶eby nam da膰 co艣 do zrozumienia.

-聽Wiem. Jest jeszcze co艣 innego.

Nim Huan zdo艂a艂 doko艅czy膰, przed wylotem alejki z piskiem hamulc贸w zatrzyma艂 si臋 czarny Mercedes z tablicami korpusu dyplomatycznego. Elegancki m艂ody m臋偶czyzna wysiad艂 z samochodu od strony kierowcy.

-聽Panie Donald!

Donald wyszed艂 z ciemno艣ci.

-聽S艂ucham.

Huan szybko podszed艂 do niego. Nie wiedzia艂 kto jeszcze m贸g艂 si臋 sta膰 dzi艣 celem zamachu i nie zamierza艂 ryzykowa膰.

-聽Prosz臋 pana - powiedzia艂 m臋偶czyzna - w ambasadzie jest dla pana wiadomo艣膰.

-聽Od kogo?

-聽Kazano mi powiedzie膰, 偶e od przeciwnika „Bismarcka".

-聽Hood* - powiedzia艂 Donald do Huana. - Spodziewa艂em si臋 tego. Mo偶e on ma jakie艣 informacje.

Gdy obaj m臋偶czy藕ni podeszli do samochodu, kierowca si臋gn膮艂 do 艣rodka i odbezpieczy艂 elektryczne zamki drzwiczek.

-聽Kazano mi tak偶e zaj膮膰 si臋 pani膮 Donald, prosz臋 pana. Czy potrzebuje czego艣? Mo偶e zechcia艂aby pojecha膰 z nami?

Donald zacisn膮艂 z臋by i pokr臋ci艂 przecz膮co g艂ow膮, potem nagle zachwia艂 si臋 i upad艂 na bok samochodu z d艂o艅mi za艂o偶onymi na piersi.

-聽Prosz臋 pana!

-聽Nic mu nie b臋dzie - powiedzia艂 Huan i machni臋ciem d艂oni da艂 znak m臋偶czy藕nie, by usiad艂 za kierownic膮. Obj膮艂 swego przyjaciela i pom贸g艂 mu wsta膰. - Wszystko b臋dzie dobrze, Gregory, zobaczysz.

Wstaj膮c, Donald skin膮艂 g艂ow膮.

-聽Dam ci zna膰, gdy si臋 czego艣 dowiemy

Przygn臋biony Huan otworzy艂 drzwiczki samochodu, za艣 Donald w艣lizgn膮艂 si臋 do 艣rodka.

-聽Wy艣wiadczysz mi przys艂ug臋, Kim?

-聽Cokolwiek zechcesz.

-聽Sund偶i bardzo podoba艂a si臋 ambasada i podziwia艂a nasz膮 ambasador. Nie... nie pozw贸l, 偶eby tam si臋 znalaz艂a. Nie w takim stanie. Zadzwoni臋 do genera艂a Savrana. Dopilnujesz... - odetchn膮艂 g艂臋boko - ...偶eby dosta艂a si臋 do bazy?

-聽Dopilnuj臋.

Huan zatrzasn膮艂 drzwiczki i samoch贸d odjecha艂. Szybko po艂kn臋艂a go gmatwanina tr膮bi膮cych aut, autobus贸w i samochod贸w ci臋偶arowych. Zwyk艂y o tej porze t艂ok pogarsza艂y jeszcze samochody zmuszone do objazdu pa艂acu.

-聽Zosta艅 z Bogiem, Gregory - powiedzia艂, potem spojrza艂 na czerwone s艂o艅ce. - Nie mog臋 a nim zosta膰, Sund偶i, wi臋c prosz臋, zatroszcz si臋 o niego.

Odwr贸ciwszy si臋, Huan wr贸ci艂 na alejk臋 i spojrza艂 na 艣lady W uko艣nych promieniach zachodz膮cego s艂o艅ca 艣lady sta艂y teraz wyra藕niejsze. Ale by艂a jeszcze jedna sprawa, kt贸ra niepokoi艂a go bardziej, ni偶 podejrzanie dogodna dla ekipy 艣ledczej obecno艣膰 butelki i 艣lad贸w but贸w

Kazawszy stra偶nikowi poinformowa膰 Czoi, 偶e idzie do swego biura, Huan pospiesznie wr贸ci艂 do samochodu, zastanawiaj膮c si臋 jak daleko posunie si臋 dyrektor Yung-Hoon, by rozwi膮za膰 t臋 zagadk臋...

15

Gdy tylko znalaz艂 si臋 w samochodzie, Hood zatelefonowa艂 do Centrum i poleci艂 swemu zast臋pcy ds. operacyjnych, Steve'owi „Bugs" Benetowi w艂膮czy膰 zegar odliczania wstecznego nastawiony na dwadzie艣cia cztery godziny. Zaproponowa艂a to Liz Gordon: badania stwierdza艂y, 偶e wi臋kszo艣膰 ludzi pracuje efektywniej maj膮c jaki艣 termin wykonania. Zegar ca艂y czas przypomina艂, 偶e chocia偶 trzeba przebiec ca艂y maraton, naprawd臋 da膰 z siebie wszystko, koniec dzia艂ania znajdowa艂 si臋 w zasi臋gu wzroku. By艂a to jedna z niewielu spraw, w kt贸rej Hood zgadza艂 si臋 z Liz.

Gdy Bugs meldowa艂 dyrektorowi o zlokalizowaniu Donalda i o tym, 偶e znajduje si臋 w drodze do ambasady, oddalonej od pa艂acu zaledwie o dwie przecznice, odezwa艂 si臋 telefon kom贸rkowy Hooda. Powiedzia艂 Bugsowi, 偶e b臋dzie za pi臋tna艣cie minut, od艂o偶y艂 s艂uchawk臋 i odebra艂 sw贸j telefon.

-聽Paul, to ja.

Sharon. Us艂ysza艂 w tle odg艂os dzwonka i st艂umione g艂osy Nie telefonowa艂a z domu.

-聽Kochanie, co si臋 sta艂o?

-聽Alexander...

-聽Nic mu nie jest?

-聽Gdy wyjecha艂e艣, zacz膮艂 oddycha膰 bardzo ci臋偶ko, gorzej, ni偶 kiedykolwiek wcze艣niej. Inhalator nie pomaga艂, wi臋c zabra艂am go do szpitala.

Hood poczu艂, jak co艣 艣ciska mu klatk臋 piersiow膮.

-聽Lekarze dali mu adrenalin臋 i jest pod obserwacj膮 - ci膮gn臋艂a Sharon. - Nie przyje偶d偶aj tutaj, ja sama zadzwoni臋, jak tylko b臋dziemy co艣 wiedzie膰.

-聽Nie powinna艣 by膰 sama, Sharon.

-聽Nie jestem sama, wiem o tym dobrze. A na co ty mia艂by艣 si臋 przyda膰?

-聽Wzi膮艂bym ci臋 za r臋k臋.

-聽Trzymaj sobie swojego prezydenta za r臋k臋, ja sobie poradz臋. Pos艂uchaj, chc臋 zatelefonowa膰 do Harleigh i sprawdzi膰, czy wszystko z ni膮 w porz膮dku. Chyba wystraszy艂am j膮 jak bieg艂am przez ca艂y dom nios膮c Alexa.

-聽Obiecaj, 偶e zadzwonisz, jak tylko co艣 si臋 stanie.

-聽Obiecuj臋.

-聽Powiedz im obojgu, 偶e ich kocham.

-聽Zawsze tak robi臋.

Hood czu艂 si臋 fatalnie, przedzieraj膮c si臋 przez poranny t艂ok na ulicach do bazy si艂 powietrznych w Andrews, siedziby Centrum. Sharon musia艂a wiele znie艣膰 w czasie siedemnastu lat ich ma艂偶e艅stwa, lecz obecna sytuacja bi艂a wszystko na g艂ow臋. S艂ysza艂 przestrach w jej g艂osie, 艣lad goryczy w uwadze o prezydencie i... chcia艂 by膰 razem z ni膮. Ale wiedzia艂, 偶e gdyby wr贸ci艂, ona czu艂aby si臋 winna, 偶e odrywa go od spraw zawodowych. A gdy tak si臋 czu艂a, by艂aby z艂a na siebie, a nie tego by艂o jej teraz potrzeba.

Cho膰 by艂 nieszcz臋艣liwy, nie pozostawa艂o mu nic do roboty, jak tylko jecha膰 do Centrum. Ca艂a sytuacja ma te偶 wymiar ironiczny, pomy艣la艂. Oto on, szef jednej z najlepiej wyposa偶onych agencji na 艣wiecie, zdolnej pods艂uchiwa膰 rozmowy oddalonych o mil臋 zak艂adnik贸w lub przeczyta膰 gazet臋 w Teheranie z orbity oko艂oziemskiej. Ale nie mo偶e zrobi膰 zupe艂nie nic, 偶eby pom贸c swemu synowi... albo 偶onie.

D艂onie mia艂 wilgotne i sucho w ustach, gdy zjecha艂 z autostrady i p臋dzi艂 w stron臋 bazy Nie m贸g艂 pom贸c rodzinie z powodu kogo艣, kto dokona艂 zamachu i mia艂 szczery zamiar sprawi膰, by ten kto艣 za to zap艂aci艂.

16

Prom zwodowano jeszcze przed II wojn膮 艣wiatow膮, potem przerobiono na bark臋, s艂u偶膮c膮 do transportu 偶o艂nierzy, za艣 na koniec z powrotem na. prom.

Gdy nad morzem zapada艂a noc, dw贸ch Korea艅czyk贸w z P贸艂nocy siedzia艂o na 艂awkach na pok艂adzie dziobowym, graj膮c w warcaby metalowymi pionkami na magnetycznej szachownicy Walizki z pieni臋dzmi spoczywa艂y p艂asko pomi臋dzy nimi, s艂u偶膮c za prowizoryczny st贸艂.

Zerwa艂 si臋 silny wiatr, opryskuj膮c ich mgie艂k膮 s艂onej wody Wi臋kszo艣膰 pasa偶er贸w wp臋dzi艂 ju偶 wcze艣niej do kabiny, gdzie by艂o ciep艂o, sucho i jasno. Jeden z dw贸ch m臋偶czyzn rozejrza艂 si臋.

-聽Powinni艣my wej艣膰 do 艣rodka, Im - powiedzia艂. Samotno艣膰 nie sprzyja艂a pewno艣ci siebie, a obecno艣膰 innych ludzi zniech臋ca艂a z艂odziei.

Nie ko艅cz膮c gry, jeden z m臋偶czyzn zacz膮艂 sk艂ada膰 szachownic臋, za艣 drugi wsta艂 i po艂o偶y艂 d艂onie na uchwytach walizek.

-聽Uwa偶aj, You, 偶eby艣 czasem nie przestawi艂 pion贸w i nie kosztowa艂 mnie mojego...

Strumie艅 czerwieni trysn膮艂 na walizki. Yun podni贸s艂 g艂ow臋 i ujrza艂 ciemn膮 sylwetk臋 stoj膮c膮 za jego wsp贸lnikiem. Z gard艂a Ima wystawa艂 b艂yszcz膮cy koniec sztyletu. Yun otworzy艂 usta do krzyku, kt贸ry st艂umi艂o ostrze, przedzieraj膮ce si臋 od ty艂u przez jego krta艅. Chwyci艂 si臋 za gard艂o, lecz krew p艂yn臋艂a strumieniem przez palce, mieszaj膮c si臋 z krwi膮 wsp贸lnika. Obie ka艂u偶e rozmywa艂y niesione przez wiatr krople morskiej wody.

Dwaj mordercy wyj臋li ostrza sztylet贸w z ran swych ofiar. Jeden z nich nachyli艂 si臋 nad umieraj膮cymi, drugi za艣 podszed艂 na ruf臋 艂odzi do relingu. Zacz膮艂 dawa膰 latark膮 sygna艂y w dziesi臋ciosekundowych odst臋pach, tymczasem jego wsp贸lnik odci膮艂 ka偶demu z zamordowanych po ma艂ym palcu. Tylko Yunowi uda艂o si臋 wyda膰 bulgocz膮cy krzyk, gdy ostrze zag艂臋bi艂o mu si臋 w cia艂o.

艁opocz膮c na wietrze potami ciemnopopielatego p艂aszcza morderca wyrzuci艂 palce za burt臋. Ofiary opatrzone by艂y teraz znakiem jakuzy, za艣 w艂adze strac膮 ca艂e tygodnie szukaj膮c zab贸jc贸w. Zanim si臋 zorientuj膮, 偶e goni膮 cienie, b臋dzie za p贸藕no.

Wracaj膮c po walizki, morderca upewni艂 si臋, 偶e s膮 bezpiecznie zamkni臋te, a potem spojrza艂 w stron臋 kabiny W okr膮g艂ych bulajach nie znajdowa艂 si臋 cie艅 偶adnej twarzy, poza tym ciemno艣膰 i morska piana bez w膮tpienia uniemo偶liwia艂a jak膮kolwiek identyfikacj臋. Mostek znajdowa艂 si臋 z ty艂u, na szczycie nadbud贸wki, co sprawia艂o, 偶e za艂oga nie widzia艂a zbyt dobrze pok艂adu. Je艣li b臋d膮 mieli szcz臋艣cie, nikt inny nie wyjdzie na zewn膮trz i... nie b臋dzie musia艂 umrze膰.

Jego wsp贸lnik nadal b艂yska艂 latark膮. Gdy do艂膮czy艂 do niego, da艂 si臋 ju偶 s艂ysze膰 z oddali pomruk silnika. Po chwili zauwa偶yli ciemn膮 sylwetk臋 wodnosamolotu z wy艂膮czonymi 艣wiat艂ami pozycyjnymi. Buccaneer LA-4-200 zbli偶y艂 si臋 do rufy statku, p艂yn膮c jego 艣ladem. Strumie艅 powietrza wzbudzany ci膮giem 艣migie艂 zamienia艂 morsk膮 pian臋 w tysi膮ce male艅kich igie艂. Morderca o艣wietli艂 latark膮 kabin臋 pilota, kt贸ry otworzy艂 luk w 艂amanym skrzydle i wyrzuci艂 ze艅 samopompuj膮c膮 tratw臋 ratunkow膮. Pier艣cie艅 na dziobie przymocowany by艂 do kilku metr贸w stalowego kabla. Wyl膮dowa艂a ci臋偶ko w wodzie, podskakuj膮c na wietrze.

Pojawienie si臋 samolotu zwr贸ci艂o uwag臋 wachty na mostku.

-聽Szybciej - przynagli艂 partnera m臋偶czyzna z latark膮.

K艂ad膮c walizki na pok艂adzie, jeden 2 m臋偶czyzn skoczy艂 w stron臋 tratwy Wyl膮dowawszy w wodzie obok niej, chwyci艂 si臋 linki, wci膮gn膮艂 do 艣rodka, a potem odwr贸ci艂 si臋 twarz膮 do promu. Jego wsp贸lnik, podni贸s艂szy jedn膮 z walizek, zako艂ysa艂 ni膮 w stron臋 tratwy i pu艣ci艂. Drugi z艂apa艂 j膮, potem wyci膮gn膮艂 r臋ce po drug膮. Umie艣ciwszy j膮 bezpiecznie na tratwie, wci膮gn膮艂 na pok艂ad swego towarzysza, gdy ten zeskoczy艂 z promu.

Gdy cz艂onkowie za艂ogi wyszli na pok艂ad i znale藕li cia艂a, pilot wci膮ga艂 ju偶 tratw臋 do samolotu. Po chwili m臋偶czy藕ni byli ju偶 we wn臋trzu maszyny 艢wiat艂a samolotu zapali艂y si臋, po czym maszyna i pieni膮dze znalaz艂y si臋 w powietrzu, kieruj膮c si臋 na p贸艂noc. Dopiero, gdy Baccaneer znikn膮艂 za horyzontem, skr臋ci艂 na zach贸d - nie do Japonii i Jakuzy, lecz do Korei P贸艂nocnej.

17

Zmiany dzienna i nocna w Centrum spotyka艂y si臋 o sz贸stej rano, gdy Paul Hood i Mike Rodgers przejmowali dowodzenie od Curta Hardwaya i Billa Abrama. Polityka agencji zabrani a Hardwayowi i Abramowi pozostawa膰 na stanowiskach po swej zmianie. Wa偶ne decyzje najlepiej podejmowa艂y umys艂y 艣wie偶e i wypocz臋te, za艣 w tych rzadkich chwilach, gdy ani Hooda ani Rodgersa nie by艂o na miejscu, obowi膮zki powierzano r贸偶nym cz艂onkom zmiany dziennej.

Analityk polityczny, Martha Mackall, przyby艂a kilka minut wcze艣niej i po przej艣ciu przez wej艣cia otwierane kart膮 magnetyczn膮 i zamkiem cyfrowym oraz przywitaniu uzbrojonych stra偶nik贸w za szyb膮 z Lexanu, zast膮pi艂a swego odpowiednika z nocnej zmiany, Boba Sodaro. Sodaro zda艂 jej relacj臋 z tego, co wydarzy艂o si臋 od godziny 4.11 tego rana, gdy Centrum zosta艂o wci膮gni臋te w kryzys korea艅ski.

Pewnym siebie krokiem, wyprostowana, przystojna czterdziestodziewi臋cioletnia c贸rka legendarnego 艣piewaka muzyki soul Macka Mackalla min臋艂a Centrum - istne oko cyklonu, z jego labiryntem ma艂ych pomieszcze艅 i pracownik贸w uwijaj膮cych si臋 tu i tam. Poniewa偶 nie znalaz艂a kodu Hooda na komputerowym rozk艂adzie dy偶ur贸w na parterze, wiedzia艂a, 偶e b臋dzie czeka膰, a偶 si臋 pojawi. Mijaj膮c Centrum w drodze do gabinet贸w dyrektor贸w, otaczaj膮cych 艣rodek, w interkomie us艂ysza艂a swe nazwisko: kto艣 dzwoni艂 do Hooda z Korei. Przystan臋艂a, chwyci艂a za s艂uchawk臋 wisz膮cego na 艣cianie telefonu i zg艂osi艂a, 偶e odbierze telefon u dyrektora w jego w艂asnym gabinecie.

Biuro Hooda znajdowa艂o si臋 o par臋 krok贸w dalej, w po艂udniowo-zachodniej cz臋艣ci budynku. Zlokalizowane w pobli偶u Czo艂gu, by艂o najwi臋kszym gabinetem w ca艂ym budynku. Jednak on zaj膮艂 je nie z tego powodu, ani z powodu zapieraj膮cego dech w piersiach widoku, bo na tym poziomie nie by艂o 偶adnych okien. Po prostu nikt inny go nie chcia艂. Czo艂g otoczony by艂 strefami p贸l elektromagnetycznych, kt贸re generowa艂y wy艂adowania elektryczne w sprz臋cie nale偶膮cym do kogokolwiek, kto chcia艂by pods艂uchiwa膰 z wewn膮trz za pomoc膮 miniaturowych mikrofon贸w lub zewn臋trznych anten satelitarnych. W艣r贸d m艂odszych cz艂onk贸w zespo艂u powszechne by艂o zaniepokojenie, 偶e fale te mog膮 negatywnie wp艂yn膮膰 na ich zdolno艣ci rozrodcze. Hood stwierdzi艂, 偶e przy takim poziomie wykorzystania w艂asnego osprz臋tu bardziej przyda mu si臋 wi臋cej miejsca na nogi.

Nie wiedzia艂 o tym, 偶e Liz Gordon zanotowa艂a ten komentarz w jego profilu psychologicznym. Frustracja seksualna mog艂a wywrze膰 negatywny wp艂yw na efektywno艣膰 jego dzia艂ania na tak powa偶nym stanowisku.

Martha wprowadzi艂a sw贸j kod na klawiaturze przy drzwiach gabinetu.

Biedny Aposto艂 Paul, pomy艣la艂a, zastanawiaj膮c si臋 nad ostatnim przezwiskiem nadanym mu przez Ann Farris. Mara zastanawia艂a si臋, czy dyrektor zdaje sobie spraw臋, 偶e wystarczy艂oby, by kiwn膮艂 palcem na sw膮 atrakcyjn膮 rzeczniczk臋 prasow膮, a zrobi艂aby dla niego wi臋cej, ni偶 tylko obsypa艂a komplementami. Poza tym mia艂by pow贸d, by zamieni膰 gabinety.

Drzwi otworzy艂y si臋 z lekkim trzaskiem i Martha wesz艂a do wyk艂adanego boazeri膮 gabinetu. Usadowi艂a si臋 na kraw臋dzi biurka i podnios艂a s艂uchawk臋 jednego z dw贸ch telefon贸w, tego pod艂膮czonego do bezpiecznej linii. Na ma艂ym ekranie u do艂u aparatu wy艣wietlacz poda艂 numer identyfikacyjny 07-029-77, co powiedzia艂o jej, 偶e telefonuj膮cy znajduje si臋 w ambasadzie w Seulu. Jedynka zamiast zera na pocz膮tku wskazywa艂aby, 偶e telefon jest od samej pani ambasador. Trzecia linia, do prowadzenia telekonferencji, tak偶e zabezpieczona, by艂a zintegrowana z systemem komputerowym.

Nim si臋 odezwa艂a, w艂膮czy艂a magnetofon cyfrowy, kt贸ry przek艂ada艂 s艂owa na druk z zaskakuj膮c膮 pr臋dko艣ci膮 i dok艂adno艣ci膮. Prawie r贸wnoleg艂y literowy zapis ich rozmowy pojawia艂 si臋 na monitorze na biurku obok telefonu.

-聽Dyrektor Hood jest nieobecny M贸wi Martha Mackall.

-聽Cze艣膰, Martha. M贸wi Gregory Donald.

Z pocz膮tku nie rozpozna艂a powolnego, 艂agodnego g艂osu po drugiej stronie linii.

-聽Tak, prosz臋 pana... dyrektor Hood jeszcze nie przyszed艂, ale bardzo chcia艂 z panem rozmawia膰.

Nast膮pi艂a kr贸tka chwila ciszy.

-聽By艂em tam... oczywi艣cie. Potem przygl膮dali艣my si臋 miejscu eksplozji, to znaczy Kim i ja.

-聽Kim..

-聽Huan. Zast臋pca dyrektora KCIA.

-聽Znale藕li艣cie co艣?

-聽Butelk臋 po wodzie. Kilka 艣lad贸w wojskowych but贸w z Korei P贸艂nocnej. - Jego g艂os za艂ama艂 si臋. - Przepraszam.

Tym razem chwila ciszy by艂a znacznie d艂u偶sza.

-聽Czy nic panu nie jest? Nie zosta艂 pan ranny, prawda?

-聽Czuj臋 si臋... nic z艂amanego. Moja 偶ona... ona zosta艂a ranna.

-聽Mam nadziej臋, 偶e to nic powa偶nego.

G艂os zn贸w mu si臋 za艂ama艂, gdy powiedzia艂:

-聽Martha, oni j膮 zamordowali.

D艂o艅 Marthy pow臋drowa艂a do ust. Spotka艂a Sund偶i tylko raz, na przyj臋ciu z okazji 艣wi膮t Bo偶ego Narodzenia, lecz jej urok i 偶ywy umys艂 pozostawi艂y po sobie niezapomniane wra偶enie.

-聽Przykro mi, panie Donald. Mo偶e porozmawiamy p贸藕niej...

-聽Nie. Zabieraj膮 j膮 do naszej bazy, a ja te偶 si臋 tam wybieram, kiedy sko艅cz臋. Lepiej pom贸wmy teraz.

-聽Rozumiem.

Przez chwil臋 zbiera艂 my艣li, potem m贸wi艂 dalej, mocniejszym ju偶 g艂osem.

-聽W zau艂ku... by艂y 艣lady podeszew buta lub but贸w 偶o艂nierzy z Korei P贸艂nocnej. Ale ani Kiurowi, ani mnie nie wydaje si臋 to prawdopodobne, 偶eby w艂a艣nie oni mieli je na sobie. Gdyby tak by艂o, musieliby dzia艂a膰 za przyzwoleniem swego rz膮du.

-聽Dlaczego pan tak uwa偶a?

-聽艢lady zosta艂y na wierzchu, nie by艂o 偶adnych pr贸b ich zatarcia ani ukrycia. Zawodowiec by tak nie post膮pi艂. Poza tym ci z P贸艂nocy nigdy nie atakuj膮 na 艣lepo w taki spos贸b.

Gdy m贸wi艂, do gabinetu wszed艂 Hood. Martha nacisn臋艂a klawisz na konsoli, cofn臋艂a zapis o kilka linijek i pokaza艂a go palcem Hoodowi. Gdy przeczyta艂 fragment o Sund偶i, pokiwa艂 g艂ow膮 ze smutkiem, potem usiad艂 cicho za biurkiem i potar艂 czo艂o dwoma palcami.

-聽Wi臋c ma pan wra偶enie, 偶e kto艣 chce, 偶eby to wygl膮da艂o na atak ze strony KRL-D - powiedzia艂a Martha. - Zaprzeczyli, 偶e mieli w tym jakikolwiek udzia艂.

-聽M贸wi臋, 偶e jest to mo偶liwo艣膰, kt贸r膮 musimy rozwa偶y膰, zanim zaczniemy potrz膮sa膰 szabelk膮 nad Phenianem. Tym razem, dla odmiany, mog膮 m贸wi膰 prawd臋.

-聽Dzi臋kuj臋 panu. Czy.. czy mo偶emy co艣 dla pana zrobi膰? - Znam genera艂a Norborna w bazie, za艣 ambasador Hall obieca艂a... zrobi膰 tutaj wszystko, co b臋dzie mog艂a. Jestem w dobrych r臋kach.

-聽Doskonale. Ale je偶eli potrzebuje pan pomocy ..

-聽Zatelefonuj臋. - G艂os jego zabrzmia艂 pewniej, gdy powiedzia艂. - Prosz臋 przekaza膰 Paulowi maje najlepsze pozdrowienia i powiedzie膰 mu... powiedzie膰 mu, 偶e gdy Centrum zostanie w艂膮czone w spraw臋, wykonam swoj膮 cz臋艣膰. Chc臋 znale藕膰 te bestie, kt贸re to zrobi艂y

-聽Powiem mu - obieca艂a, za艣 Donald od艂o偶y艂 s艂uchawk臋.

Gdy tylko komputer us艂ysza艂 sygna艂 wolnej linii, zapami臋ta艂 rozmow臋 w osobnym pliku, zaznaczy艂 czas i wyczy艣ci艂 pami臋膰 w oczekiwaniu na nast臋pn膮.

Martha od艂o偶y艂a s艂uchawk臋 na wide艂ki i ze艣lizgn臋艂a si臋 z biurka.

-聽Mam zadzwoni膰 do ambasador Hall i dopilnowa膰, 偶eby dali Donaldowi wszystko, czego mu potrzeba?

Hood skin膮艂 g艂ow膮.

-聽Masz podkr膮偶one oczy. Nieprzespana noc?

-聽Alex mia艂 silny atak astmy Jest w szpitalu.

-聽Och... przykro mi. - Uczyni艂a krok do przodu. - Chcesz do niego pojecha膰? Dopilnuj臋 tu wszystkiego.

-聽Nie. Prezydent chce, 偶eby艣my przygotowali list臋 opcji dzia艂ania, a ja chc臋, 偶eby艣 mi zdoby艂a ostatnie dane na temat powi膮za艅 finansowych Korei P贸艂nocnej z Japoni膮, Chinami i Rosj膮 - czarnorynkowych i legalnych. Je偶eli rzeczywi艣cie sytuacja jest powa偶na, prezydent mo偶e zarz膮dzi膰 dzia艂ania wojenne, ale zobaczmy, co da si臋 osi膮gn膮膰 sankcjami.

-聽W porz膮dku. I nie martw si臋 Alexem. Nic mu nie b臋dzie. Dzieci s膮 silne.

-聽Musz膮 by膰, je艣li chc膮 nas prze偶y膰 - odpar艂 Hood, si臋gaj膮c po interkom. Swemu asystentowi, Bugsowi, kaza艂 艣ci膮gn膮膰 Liz Gordon do czo艂gu.

Wychodz膮c, Martha mia艂a nadziej臋, 偶e nie okaza艂a si臋 zbyt skwapliwa, proponuj膮c zast臋pstwo Hoodowi. Czu艂a si臋 troch臋 zak艂opotana, 偶e wykorzystuje chorob臋 Alexandra w celu poprawy swego 偶yciorysu i zanotowa艂a w my艣li, 偶e powinna kaza膰 swej sekretarce, by pos艂a艂a ch艂opcu par臋 balonik贸w. Niemniej jednak, o ile Ann Farris mia艂a chrapk臋 na osob臋 dyrektora, o tyle Marth臋 interesowa艂o jego stanowisko. Lubi艂a i szanowa艂a Hooda, lecz nie chcia艂a na zawsze zosta膰 analitykiem politycznym Centrum. Bieg艂a znajomo艣膰 dziesi臋ciu j臋zyk贸w i zrozumienie zasad rz膮dz膮cych gospodark膮 艣wiatow膮 predestynowa艂y j膮 do wy偶szych cel贸w Wsp贸艂kierowanie akcj膮 podczas mi臋dzynarodowego kryzysu, jak ten, sta艂oby si臋 sporym osi膮gni臋ciem w jej karierze zawodowej i otworzy艂oby perspektywy na awans tutaj, lub, gdyby mia艂a szcz臋艣cie, na przeniesienie do Departamentu Stanu.

Zawsze jest jeszcze jutro, powiedzia艂a sobie, przechodz膮c w膮skim korytarzem, 艂膮cz膮cym oko cyklonu z gabinetami dyrekcji. Po drodze min臋艂a Liz Gordon, kt贸ra wygl膮da艂a, jakby mia艂a zaraz wybuchn膮膰 i rozpaczliwie szuka艂a tylko miejsca, w kt贸rym mog艂aby to uczyni膰...

18

-聽Pana naprawd臋 nie obchodzi, czy szefa szlag trafi, prawda, panie generale?

Podpu艂kownik Squires wraz z Mike'em Rodgersem biegli przez. pole. Nie min臋艂a minuta od l膮dowania JetRangera, kt贸ry natychmiast wzni贸s艂 si臋 w powietrze, wracaj膮c do Quantico. Dw贸ch oficer贸w prowadzi艂o szereg 偶o艂nierzy Iglicy w stron臋 transportowca C-141B, kt贸ry rozgrzewa艂 si臋 na pasie startowym przed nimi. Poza w艂asnym ekwipunkiem, Squires mia艂 przeno艣ny komputer Toshiba Satellite ze specjalnie zaprojektowan膮 drukark膮 laserow膮 zamontowan膮 z boku, w kt贸rym znajdowa艂y si臋 trasy lot贸w do 237 r贸偶nych miejsc, wraz ze szczeg贸艂owymi mapami i mo偶liwymi profilami misji.

-聽A z jakiego powodu mia艂by go szlag trafi膰? - zapyta艂 Rodgers. - Jestem spokojnym cz艂owiekiem... ch臋tnie s艂ucham innych. Swe opinie wyra偶am grzecznie i z szacunkiem.

-聽Przepraszam pana, ale Krebs jest pa艅skiej postury, a pan mu kaza艂 przynie艣膰 dodatkowe ubranie. Wszystkie nasze gry s膮 przeznaczone dla dwunastoosobowego oddzia艂u. Zajmuje pan miejsce Gregory'ego, prawda?

-聽Zgadza si臋.

-聽I za艂o偶臋 si臋 o miesi臋czn膮 pensj臋, 偶e Hood nie wyrazi艂 na to zgody.

-聽Po co mu zawraca膰 g艂ow臋 takimi drobiazgami? Ma wiele rzeczy na g艂owie.

-聽C贸偶, prosz臋 pana... s膮 dwa doskona艂e powody, dla kt贸rych ludzi trafia szlag. Stres i co艣, co nie powinno si臋 znajdowa膰 nie na swoim miejscu. W tym przypadku pan - tutaj.

Rodgers wzruszy艂 ramionami.

-聽Pewnie, 偶e go diabli wezm膮. Ale nie na d艂ugo. Ma w Centrum doskonale zgran膮 za艂og臋, a poza tym, w tak niewielu sprawach si臋 zgadzamy Nie b臋dzie za mn膮 t臋skni艂.

-聽Co prowadzi nas do kolejnej sprawy. Mog臋 m贸wi膰 szczerze?

-聽Strzelaj.

-聽Ja tutaj te偶 mam doskonale sprawny oddzia艂. Czy zamierza pan dowodzi膰, czy zajmuje pan miejsce szeregowego George'a?

-聽Nie b臋d臋 nosi艂 gwiazdka, Charlie. Ty dowodzisz, a ja b臋d臋 robi艂 to, co trzeba. Ty i tw贸j ma艂y laptop macie dwana艣cie godzin, 偶eby mnie o wszystkim poinformowa膰.

-聽Wi臋c ten wyskok to pa艅ski pomys艂 na dobry pocz膮tek tygodnia? Okazja, 偶eby si臋 wyrwa膰 zza biurka?

-聽Co艣 w tym rodzaju - odpar艂 Rodgers, gdy dotarli do olbrzymiego, czarnego samolotu transportowego. - Wiesz, jak to jest, Charlie. Nieu偶ywany sprz臋t rdzewieje.

Squires roze艣mia艂 si臋.

-聽Pan? Nie s膮dz臋. Taki rodzaj akcji jest w genach Rodgers贸w od... czy od czas贸w wojny hiszpa艅sko-ameryka艅skiej? - Dok艂adnie - powiedzia艂 Rodgers. - Pra-pradziadek kapitan Malachi T. Rodgers.

Oficerowie zatrzymali si臋 po obu stronach luku, a 偶o艂nierze wbiegli do 艣rodka, poganiani okrzykami Squiresa.

Serce bi艂o Rodgersowi z dum膮, gdy jego ludzie wbiegali na pok艂ad. P臋cznia艂 z dumy, jak zawsze, gdy widzia艂 ameryka艅skich 偶o艂nierzy, biegn膮cych spe艂ni膰 sw贸j obowi膮zek. By艂 jednym z takich 偶o艂nierzy podczas swego pierwszej tury s艂u偶by w Wietnamie, a potem, po uzyskaniu doktoratu z historii na Temple University, gdy stacjonowa艂 w Fort Dix, wr贸ci艂 i dowodzi batalionami takich 偶o艂nierzy podczas wojny w Zatoce Perskiej.

Tennyson napisa艂 kiedy艣, 偶e widok Lady Godivy wraca艂 starcom m艂odo艣膰, na niego za艣 tak dzia艂a艂y kobiety oraz... wojsko. Gdy za ostatnim 偶o艂nierzem wsiad艂 do samolotu, pozwalaj膮c Squiresowi wej艣膰 jako ostatniemu, dwadzie艣cia sze艣膰 lat cofn臋艂o si臋 w przeci膮gu minuty i zn贸w poczu艂 si臋 dziewi臋tnastolatkiem.

Oczywi艣cie, Rodgers wiedzia艂, 偶e podpu艂kownik ma racj臋. Hood nie b臋dzie zadowolony z jego wyjazdu. Mimo swego sprytu i cz臋sto zaskakuj膮cych zdolno艣ci negocjatora, Hood nie znosi艂 pozostawiania czegokolwiek poza kontrol膮. Za艣 wyruszaj膮c na akcj臋, o p贸艂 艣wiata drogi od domu, Rodgers znajdzie si臋 poza kontrol膮 Hooda. Lecz przede wszystkim, Hood dzia艂a艂 w zespole - je偶eli Iglica ma ruszy膰 w pole i wykona膰 tajn膮 misj臋, dyrektor nie pozwoli, by w艂asne ego powstrzyma艂o go od wys艂ania oddzia艂u - nawet wraz z Rodgersem - by spisali si臋 na medal... lub zostali koz艂ami ofiarnymi.

Gdy tylko znale藕li si臋 na pok艂adzie, 偶o艂nierze zaj臋li miejsca wzd艂u偶 burt nagiej kabiny, podczas gdy personel naziemny ko艅czy艂 zewn臋trzny przegl膮d przedstartowy Wprowadzony do s艂u偶by w 1982 roku Lockheed C-141B Starlifter, g贸rnop艂at o rozpi臋to艣ci ponad pi臋膰dziesi臋ciu metr贸w, odziedziczy艂 wawrzyny chwa艂y, kt贸re przypad艂y w udziale wcze艣niejszemu modelowi C-141A, wprowadzonemu do s艂u偶by w 1964 roku. Samolot ten wyr贸偶ni艂 si臋 kilkoma latami codziennych lot贸w do Wietnamu - a jego rekordowe osi膮gi by艂y jednym z wielu cichych po偶ytk贸w z wojny, 呕adna inna armia nie mia艂a tak niezawodnego 艣rodka transportu, co dawa艂o Amerykanom znaczn膮 przewag臋 w dziedzinie logistyki.

Przy swoich pi臋膰dziesi臋ciu trzech metrach, C-141B, d艂u偶szy od swego poprzednika o siedem i p贸艂 metra, m贸g艂 pomie艣ci膰 154 偶o艂nierzy, 123 spadochroniarzy z ekwipunkiem, 80 noszy i 16 siedz膮cych rannych lub 艂adunek. Wyposa偶enie umo偶liwiaj膮ce tankowanie w locie dodawa艂o po艂ow臋 do normalnego zasi臋gu 6.500 kilometr贸w, a nawet dalej, gdy tak jak teraz wi贸z艂 mniejszy, ni偶 maksymalny 艂adunek trzydziestu dw贸ch ton. Odrzutowiec m贸g艂 bez k艂opot贸w dotrze膰 na Hawaje, gdzie mia艂 spotka膰 w powietrzu lataj膮cy tankowiec KC-135. Stamt膮d by艂a ju偶 艂atwa droga do Japonii, a potem szybki p贸艂godzinny lot helikopterem do Korei P贸艂nocnej.

Gdy za艂oga sko艅czy艂a czynno艣ci przygotowawcze przed startem, cz艂onkowie Iglicy sprawdzali sprz臋t. Poza w艂asnym wyposa偶eniem kamufla偶owym mundurem polowym bez oznacze艅, bagnetem o dwudziestocentymetrowym ostrzu i pistoletem Beretta 92-F kalibru 9 mm, r贸wnie偶 bez wybitych numer贸w, ka偶dy odpowiada艂 za zabranie z sob膮 rzeczy, kt贸rych potrzebowa艂 ca艂y oddzia艂 - pocz膮wszy od posi艂k贸w w kartonach, sk艂adaj膮cych si臋 z kanapek z szynk膮 i czekolady, do telefon贸w polowych i najwa偶niejszej radiostacji TAC SAT z anten膮 paraboliczn膮, kt贸ra umo偶liwia艂a dokonywanie po艂膮cze艅 przez satelit臋.

Pozostawiaj膮c 偶o艂nierzy, Squires i Rodgers skierowali si臋 do kabiny pilot贸w Za nimi szed艂 sier偶ant Chick Grey Oddzia艂 nie mia艂 偶adnych specjalnych potrzeb na czas lotu, ale sier偶ant powinien zorientowa膰 si臋, czy za艂oga samolotu nie potrzebuje czego艣 od oddzia艂u, pocz膮wszy od wywa偶enia maszyny, co akurat podczas tej misji nie stanowi艂o 偶adnego problemu, bo mogli dos艂ownie skaka膰 po kabinie - a偶 do wykorzystania sprz臋tu elektronicznego.

-聽Chce pan zrobi膰 odpraw臋, panie generale? - zapyta艂 Squires Rodgersa, troch臋 nerwowo, jak wydawa艂o si臋 genera艂owi. Chocia偶 mo偶e tylko podni贸s艂 g艂os, 偶eby przekrzycze膰 warkot czterech silnik贸w dwuprzeplywowych firmy Pratt & Whitney TF-33 P7 o sile ci膮gu 9.450 kilogram贸w.

-聽Charlie, m贸wi艂em ci, 偶e ty tu jeste艣 szefem. Ja tu tylko sprz膮tam.

Squires u艣miechn膮艂 si臋 z zadowoleniem, gdy szli wzd艂u偶 o偶ebrowanego kad艂uba ku otwartym drzwiom pok艂adu za艂ogi i przedstawili si臋 dow贸dcy, drugiemu pilotowi, mechanikowi pok艂adowemu, nawigatorowi i oficerowi 艂膮cznikowemu.

-聽Kapitan Harryhausen? - sier偶ant Grey powt贸rzy艂 nazwisko, gdy podpu艂kownik, kt贸remu nawigator zagl膮da艂 przez rami臋, w艂膮czy艂 komputer. - Czy nie jest pan przypadkiem tym samym kapitanem Harryhausenem, kt贸ry w zesz艂ym tygodniu lecia艂 DC-10 linii United na Alask臋?

-聽Jestem jak najbardziej tym samym kapitanem Harryhausenem z rezerwy si艂 powietrznych USA.

Na twarzy sier偶anta rozla艂 si臋 u艣miech.

-聽A niech mnie diabli porw膮! Lecia艂em tamtym samolotem z ca艂膮 rodzin膮! G贸ra z g贸r膮! To prawie niemo偶liwe.

-聽Mo偶liwe, a nawet do艣膰 prawdopodobne, sier偶ancie - odpar艂 kapitan. - Od siedmiu miesi臋cy latam z Seattle do Nome. Zg艂osi艂em si臋 na t臋 robot臋, 偶ebym wreszcie m贸g艂 polecie膰 gdzie艣, gdzie 艣wieci ciep艂e s艂o艅ce i nie ma lodu, chyba 偶e w mro偶onej herbacie.

Gdy kapitan m贸wi艂 sier偶antowi Greyowi to, co ten ju偶 wiedzia艂 - 偶e jego ludzie powinni wstrzyma膰 si臋 podczas startu i wchodzenia na pu艂ap z u偶ywaniem odtwarzaczy p艂yt kompaktowych i gier komputerowych - Squires wyci膮gn膮艂 ze swego laptopa kabel, wsun膮艂 z艂膮cze w konsol臋 nawigatora, nacisn膮艂 klawisz na swej klawiaturze i przegra艂 dane do komputera nawigacyjnego C-141B. Ca艂y proces zaj膮艂 sze艣膰 sekund, a nim zd膮偶y艂 zamkn膮膰 sw膮 Toshib臋, komputer pok艂adowy zacz膮艂 nak艂ada膰 na przewidywan膮 tras臋 lotu prognozy pogody, kt贸re co kwadrans mia艂y przychodzi膰 z baz ameryka艅skich po drodze.

Squires odwr贸ci艂 si臋 do kapitana i z dum膮 poklepa艂 sw贸j komputer.

-聽Panie kapitanie, prosz臋 da膰 mi zna膰 jak tylko b臋d臋 m贸g艂 zapu艣ci膰 t臋 maszynk臋.

Kapitan skin膮艂 g艂ow膮 i odda艂 honory podpu艂kownikowi. Pi臋膰 minut p贸藕niej rozp臋dzali si臋 na pasie startowym, a po kolejnych dw贸ch minutach samolot przechyla艂 si臋 w zakr臋cie, kieruj膮c si臋 na po艂udniowy zach贸d, oddalaj膮c si臋 od wschodz膮cego s艂o艅ca.

Gdy siedzia艂 pod os艂oni臋tymi siatk膮 nagimi 偶ar贸wkami w szerokim, prawie pustym wn臋trzu samolotu, Rodgers przy艂apa艂 si臋 na niech臋tnym rozmy艣laniu nad negatywn膮 stron膮 swego post臋powania. Centrum mia艂o dopiero p贸艂 roku, a jego skromny, dwudziestomilionowy bud偶et pochodzi艂 z 艣rodk贸w CIA i Departamentu Obrony Dla ksi臋gowo艣ci nie istnieli, za艣 prezydentowi by艂oby bardzo 艂atwo zlikwidowa膰 ich, gdyby zawalili jak膮艣 wi臋ksz膮 robot臋. Lawrence by艂 zadowolony, je偶eli nie pe艂en podziwu dla sposobu, w jaki wykonali swe pierwsze zadanie: znalezienie i unieszkodliwienie bomby na pok艂adzie promu kosmicznego „Atlantis". Ich geniusz komputerowy Matt Stoll naprawd臋 pokaza艂 si臋 wtedy z jak najlepszej strony, wzbudzaj膮c w Hoodzie poczucie wszechogarniaj膮cej dumy, lecz tak偶e g艂臋bokiej frustracji, poniewa偶 dyrektor 偶ywi艂 g艂臋boko zakorzenion膮 nieufno艣膰 wobec techniki. Chyba dlatego, 偶e jego syn dawa艂 mu baty w Nintendo.

Lecz prezydent by艂 w艣ciek艂y 偶 powodu tego, 偶e w Filadelfii postrzelono dw贸ch zak艂adnik贸w. Nie mia艂o znaczenia, 偶e strza艂y oddane zosta艂y przez miejscow膮 policj臋, kt贸ra wzi臋艂a ich za terroryst贸w Prezydent zinterpretowa艂 to jako zaniedbanie Centrum w zakresie pe艂nej kontroli nad sytuacj膮, i w tym przypadku trudno by艂o odm贸wi膰 mu s艂uszno艣ci.

Teraz mieli do spe艂nienia now膮 misj臋, chocia偶 tak naprawd臋 jaka jej cz臋艣ci b臋dzie nale偶a艂a do nich, oka偶e si臋 p贸藕niej. B臋dzie musia艂 zaczeka膰, a偶 Hood przeka偶e mu informacje. Ale wiedzia艂 przynajmniej tyle: je偶eli oddzia艂 Iglica cho膰by o jeden krok przekroczy swe uprawnienia, a b臋dzie przy nim osoba numer dwa w Centrum, wtyczka zasilania agencji zostanie wyci膮gni臋ta z kontaktu tak szybko, 偶e Hood nie b臋dzie mia艂 nawet czasu, 偶eby si臋 w艣ciec.

Zaciskaj膮c kciuki, Rodgers przypomnia艂 sobie nie艣miertelne s艂owa astronauty Alana. B. Sheparda, gdy oczekiwa艂 wystrzelenia w kosmos: „Dobry Bo偶e, prosz臋, nie daj mi spieprzy膰 tej roboty".

19

Baza armii USA w Seulu by艂a 藕r贸d艂em irytacji dla wielu mieszka艅c贸w miasta.

Zajmuj膮c osiem hektar贸w najlepszych parcel w samym sercu miasta, mie艣ci艂a dwa tysi膮ce 偶o艂nierzy na powierzchni p贸艂tora hektara, za艣 sprz臋t i amunicja zajmowa艂y kolejny hektar. Pozosta艂e pi臋膰 i p贸艂 hektara zapewnia艂o 偶o艂nierzom godziwe warunki pobytu i rozrywk臋: poczta, dwa kina z najnowszymi filmami oraz wi臋cej kr臋gielni, ni偶 w przeci臋tnych miastach USA. Wi臋kszo艣膰 efektywnej si艂y militarnej rozlokowana by艂a wzd艂u偶 Strefy Zdemilitaryzowanej, sze艣膰dziesi膮t kilometr贸w na p贸艂noc, gdzie naprzeciw siebie sta艂o oko艂o miliona 偶o艂nierzy Baza w Seulu by艂a wi臋c w najlepszym razie skromn膮 jednostk膮 wsparcia. Odgrywa艂a po cz臋艣ci rol臋 polityczn膮, a po cz臋艣ci ceremonialn膮 - symbolizowa艂a trwa艂膮 przyja藕艅 z Republik膮 Korei i by艂a baz膮, sk膮d mo偶na by艂o 艣ledzi膰 poczynania Japonii. D艂ugoterminowe prognozy Departamentu Obrony zak艂ada艂y, 偶e do roku 2010 remilitaryzacja Japonii stanie si臋 faktem, a je偶eli USA kiedykolwiek strac膮 tam swe bazy, baza w Seulu stanie si臋 najwa偶niejsz膮 na obszarze Azji i Pacyfiku.

Lecz mieszka艅c贸w Korei Po艂udniowej najbardziej interesowa艂 handel z Japoni膮 i wielu uwa偶a艂o, 偶e kilka hoteli i luksusowych sklep贸w w tym miejscu lepiej s艂u偶y艂oby ich interesom, ni偶 rozpieraj膮ca si臋 dumnie baza ameryka艅ska.

Major Kim Li, z si艂 zbrojnych Republiki Korei, ROK, nie nale偶a艂 do tych, kt贸rzy chcieli, by ziemia ta wr贸ci艂a do Korei. Patriota, kt贸rego nie偶yj膮cy ojciec by艂 genera艂em podczas wojny, kt贸rego matka zosta艂a rozstrzelana jako szpieg, Kim ucieszy艂by si臋 widz膮c wi臋cej ameryka艅skich oddzia艂贸w na obszarze mi臋dzy stolic膮 a Stref膮 Zdemilitaryzowan膮. By艂 pe艂en podejrze艅 wobec pr贸b nawi膮zania rokowa艅, czynionych przez Kore臋 P贸艂nocn膮, a zw艂aszcza ich niespodziewanie wyra偶onej zgody na inspekcje Mi臋dzynarodowej Agencji Energii Atomowej oraz zg艂oszenia ch臋ci przestrzegania Traktatu o Nierozprzestrzenianiu Broni J膮drowej. W 1992 roku pozwolili na sze艣膰 inspekcji urz膮dze艅 nuklearnych, a potem zagrozili wycofaniem si臋 ze zobowi膮za艅 traktatu, gdy Agencja chcia艂a tak偶e zbada膰 ich miejsca sk艂adowania odpad贸w Wys艂annicy byli zdania, 偶e Korea艅ska Republika Ludowo-Demokratyczna zebra艂a przynajmniej dziewi臋膰dziesi膮t gram贸w plutonu poprzez przetworzenie paliwa do reaktor贸w w celu wykorzystania ich do produkcji broni. Korea艅czycy z P贸艂nocy u偶ywali do tego celu ma艂ego, grafitowego reaktora o mocy 25 megawat贸w

KRL-D zaprzecza艂a wszystkiemu, zwracaj膮c uwag臋, 偶e do stwierdzenia, czy testowali bro艅 nuklearn膮 Amerykanie nie potrzebuj膮 Agencji, ci za艣 utrzymywali, 偶e przeprowadzanie test贸w nie jest konieczne, by stwierdzi膰, czy 艂adunek nadaje si臋 do wykorzystania. Wzajemne oskar偶enia i zaprzeczenia lecia艂y ze wszystkich stron, gdy Korea P贸艂nocna zawiesi艂a wycofanie z traktatu, lecz impas trwa艂 ca艂e lata.

A teraz si臋 sko艅czy艂. Korea P贸艂nocna ostatnio zaskoczy艂a 艣wiat zgadzaj膮c si臋 na otwarcie swych zak艂ad贸w bada艅 j膮drowych w Yongbyon d艂ugo oczekiwanym „specjalnym inspekcjom", lecz o ile Rosja, Chiny i Europa nazwa艂y to ust臋pstwo prawdziwym prze艂omem, wielu ludzi w Seulu i w Waszyngtonie mia艂o diametralnie odmienn膮 opini臋, 偶e KRL-D najzwyczajniej w 艣wiecie wybudowa艂a w innych, praktycznie niemo偶liwych do zlokalizowania miejscach ma艂e, wyk艂adane o艂owiem „przechowalnie" i zako艅czy艂a wszelkie prace badawcze nad broni膮 nuklearn膮 w Yongbyon. Podobnie jak Saddam Hussajn , kt贸ry umie艣ci艂 sw贸j reaktor w fabryce mleka w proszku (Amerykanie zbombardowali j膮 podczas Wojny w Zatoce) Korea艅czycy prawdopodobnie budowali takie przechowalnie pod szko艂ami. Pracownicy Agencji pozostawaliby w b艂ogiej nie艣wiadomo艣ci co do ich obecno艣ci i nie chcieliby wywiera膰 dalszych nacisk贸w - jak偶e bowiem niesprawiedliwe wydawa艂oby si臋 偶膮danie dalszych specjalnych inspekcji, gdy Korea P贸艂nocna w pe艂ni zgodzi艂a si臋 na poprzednie 偶膮dania.

Major Li nie zwraca艂 uwagi na ura偶one uczucia Korei P贸艂nocnej ani na deszcz pochwa艂 i poklask, p艂yn膮ce z Moskwy, Pekinu i Pary偶a w kilka minut po tym, jak Phenian uczyni艂 „wielki krok w stron臋 pokoju i stabilizacji". Korea艅czykom z P贸艂nocy nie mo偶na by艂o ufa膰, za艣 on czerpa艂 przewrotne zadowolenie z wybuchu w pobli偶u pa艂acu, je偶eli 艣wiat nie rozumia艂 tego do dzisiaj, to teraz zrozumia艂.

Pytanie, kt贸re zadawa艂 sobie major Li i inni oficerowie w Seulu brzmia艂o: jaka b臋dzie odpowied藕 rz膮du? Na pewno pogro偶膮 im palcem i skarc膮 terroryst贸w, za艣 Amerykanie b臋d膮 gotowi przys艂a膰 do Korei wi臋cej 偶o艂nierzy, lecz na tym chyba sprawa si臋 zako艅czy.

Li pragn膮艂 czego艣 wi臋cej.

Po wydrukowaniu magazynowego formularza polecenia pobrania w centrum dowodzenia w p贸艂nocnym sektorze bazy, major i dw贸ch podoficer贸w udali si臋 do ameryka艅skiego sk艂adu amunicji, trzeci podoficer mia艂 prowadzi膰 ci臋偶ar贸wk臋. Min膮wszy dwa punkty kontrolne, gdzie dok艂adnie sprawdzono ich papiery i za偶膮dano has艂a na ten dzie艅, dotarli do przechowalni materia艂贸w niebezpiecznych. Dost臋pu do wy艂o偶onego gum膮 pomieszczenia o 艣cianach grubo艣ci czterdziestu pi臋ciu centymetr贸w broni艂y drzwi, otwierane systemem podw贸jnych kluczy. W nieoznakowanym pomieszczeniu Amerykanie przechowywali sk艂adniki broni chemicznej, o czym nie wiedzia艂a wi臋kszo艣膰 偶o艂nierzy pozostaj膮cych w bazie: je偶eli mieszka艅cy Seulu nie przepadali za kr臋gielniami czy kinami, w艣ciekliby si臋 powodu broni chemicznej. Bro艅 tak膮 posiada艂a jednak P贸艂noc, wi臋c na wypadek konfliktu celem polityki USA i Korei by艂o nie dopuszczenie, by straty ponios艂a strona, kt贸ra walczy zgodnie z zasadami.

Polecenie pobrania majora opatrzone by艂o nag艂贸wkiem „Tylko do wgl膮du" i pokazane zosta艂o jedynie oficerowi odpowiadaj膮cemu za magazyn gaz贸w bojowych. Major Charlton Carter pocieraj膮c podbr贸dek usiad艂 za swym biurkiem na ko艅cu korytarza i odczyta艂 polecenie pobrania opiewaj膮ce na cztery dwudziestopi臋ciokilogramowe pojemniki tabunu. Major Li ustawi艂 si臋 przed Carterem, przygl膮daj膮c mu si臋 z za艂o偶onymi do ty艂u r臋kami, za艣 jego pomocnicy stali o krok do ty艂u po obu jego stronach.

-聽Majorze Li, musz臋 przyzna膰, 偶e jestem zaskoczony

-聽Czym? - Korea艅czyk zmarszczy艂 brwi w napi臋ciu.

-聽Wie pan, 偶e od pi臋ciu lat jak tu siedz臋, to jest pierwsze polecenie wydania gaz贸w bojowych, jakie dosta艂em?

-聽Ale wszystko jest w porz膮dku,

-聽Doskona艂ym. Poza tym wydaje mi si臋, 偶e nie powinienem by膰 zaskoczony Po tym, co si臋 dzi艣 wydarzy艂o w mie艣cie, nikt nie chce, 偶eby go z艂apali z go艂ym ty艂kiem.

-聽Dobrze powiedziane.

Major Carter czyta艂 dalej:

-聽Stan podwy偶szonej gotowo艣ci bojowej obowi膮zuje w po艂udniowo-zachodniej cz臋艣ci Strefy Zdemilitaryzowanej. Pokr臋ci艂 g艂ow膮. - A ja my艣la艂em, 偶e nasze stosunki si臋 poprawiaj膮.

-聽Najwyra藕niej P贸艂noc chcia艂a, 偶eby艣my w to uwierzyli. Ale mamy dowody na to, 偶e zaczynaj膮 wykopywa膰 pojemniki z broni膮 chemiczn膮, kt贸r膮 mieli zakopan膮 w strefie.

-聽Naprawd臋? Cholera. I te dwudziestopi臋ciokil贸wki maj膮 za艂atwi膰 spraw臋?

-聽Je偶eli u偶yje si臋 ich m膮drze. Nie musimy przecie偶 zrzuca膰 im pojemnik贸w na g艂owy

-聽Co do tego, ma pan zupe艂n膮 racj臋. - Major Carter wsta艂 i podrapa艂 si臋 po karku. - Zak艂adam, 偶e jest pan przeszkolony w zakresie pos艂ugiwania si臋 tabunem. Gaz w pojemniku nie jest zbyt lotny..

-聽...ale 艂atwo go rozpyli膰 w formie mg艂y, ma s艂aby zapach, jest bardzo toksyczny i dzia艂a szybko, gdy organizm przyswoi go przez sk贸r臋, a jeszcze szybciej, gdy si臋 go wdycha. Tak, panie majorze. Mam dyplom pierwszego stopnia, klasa pu艂kownika Orlando, 1993 rok.

-聽I ma pan jeden z kluczy? - Carter poklepa艂 si臋 po piersi.

Li odpi膮艂 guzik pod krawatem. Obaj m臋偶czy藕ni zdj臋li 艂a艅cuszki z kluczami ze swych szyi i weszli do magazynu. Zamki znajdowa艂y si臋 po przeciwnych stronach drzwi, 偶eby jedna osoba nie mog艂a ich jednocze艣nie dosi臋gn膮膰. Po przekr臋ceniu kluczy drzwi wsun臋艂y si臋 w pod艂og臋, pozostawiaj膮c oko艂o trzydziestu centymetr贸w wystaj膮ce nad poziomem pod艂ogi. Przeszkoda ta mia艂a przypomina膰 偶o艂nierzom, 偶e nie powinno si臋 biega膰, trzymaj膮c w obj臋ciach pojemnik z gazem bojowym.

Zak艂adaj膮c z powrotem klucz na szyj臋, major Carter wr贸ci艂 za biurko po formularz pokwitowania, za艣 major Li nadzorowa艂 ostro偶ne 艂adowanie wysokich na siedemdziesi膮t centy metr贸w pojemnik贸w na jednoosiowe w贸zki. Specjalnie zaprojektowane do przewo偶enia r贸偶nej wielko艣ci pojemnik贸w, wisia艂y na tylnej 艣cianie magazynu. Je偶eli wr贸g dotar艂by a偶 tam, mijaj膮c po drodze wszelkie zabezpieczenia, m贸g艂 nie wiedzie膰, 偶e w贸zki maj膮 wbudowane mikroprocesory, kt贸re w艂膮czaj膮 alarm, gdy zabiera si臋 je dalej, ni偶 dwie艣cie metr贸w od przechowalni.

Pojemniki zosta艂y przypi臋te do w贸zk贸w i zabrane na zewn膮trz do czekaj膮cej ci臋偶ar贸wki. Gdy 艂adowano ka偶dy z nich, uzbrojona stra偶niczka pilnowa艂a za艂adunku i zostawa艂a z korea艅skim kierowc膮 za ka偶dym razem, gdy Li i jego ludzie wracali po nast臋pny Gdy sko艅czyli, Korea艅czyk wr贸ci艂 i pokwitowa艂 odbi贸r. Carter poda艂 Li jego kopi臋.

-聽Niech pan nie zapomni tego zabra膰 do biura genera艂a Norborna do opiecz臋towania. W przeciwnym razie nie wypuszcz膮 was za bram臋.

-聽Tak, pami臋tam. Dzi臋kuj臋.

-聽呕ycz臋 szcz臋艣cia - powiedzia艂, podaj膮c Li d艂o艅. - Potrzebujemy ludzi takich, jak pan.

-聽I takich, jak pan - odpar艂 Li.

20

Paul Hood i Liz Gordon przybyli do czo艂gu r贸wnocze艣nie. Hood zaprosi艂 j膮 szerokim gestem d艂oni i wszed艂 za ni膮. Ci臋偶kie drzwi obs艂ugiwa艂 przycisk z boku wielkiego owalnego sto艂u konferencyjnego. Mrok niewielkiego gabinetu rozprasza艂y 艣wietl贸wki, zawieszone po kilka nad sto艂em konferencyjnym, a wisz膮cy na 艣cianie naprzeciw fotela Hooda zegar odliczania wstecznego wy艣wietla艂 coraz to inne rz臋dy cyfr.

艢ciany, pod艂oga, drzwi i sufit Czo艂gu wy艂o偶one by艂y d藕wi臋koch艂onnym tworzywem, Acoustixem. Za popielato-czarnymi c臋tkami znajdowa艂o si臋 kilka warstw korka, trzydzie艣ci centymetr贸w betonu i jeszcze troch臋 Acoustixu. Wewn膮trz 艣ciany z betonu znajdowa艂y si臋 dwie siatki przewod贸w elektrycznych, generuj膮cych przypadkowe pola magnetyczne. 呕aden elektroniczny no艣nik informacji nie m贸g艂 opu艣ci膰 pomieszczenia bez zupe艂nego zniekszta艂cenia tre艣ci przekazu. Je偶eli nawet jaki艣 aparat pods艂uchowy zdo艂a艂by wychwyci膰 odg艂osy rozmowy z wn臋trza Czo艂gu, przypadkowo艣膰 zmiennej modulacji uniemo偶liwi艂aby rozszyfrowanie rozmowy.

Hood usiad艂 u szczytu sto艂u, za艣 Liz zaj臋艂a miejsce po jego lewej stronie. Przygasi艂 monitor, stoj膮cy obok klawiatury, nad kt贸rym znajdowa艂a si臋 male艅ka kamera 艣wiat艂owodowa. Podobny zestaw znajdowa艂 si臋 na miejscu Mike'a Rodgersa po przeciwnej stronie sto艂u.

Liz rzuci艂a na st贸艂 sw贸j 偶贸艂ty notatnik.

-聽Pos艂uchaj, Paul. Wiem, co powiesz, ale nie mam co do tego w膮tpliwo艣ci. On tego nie zrobi艂.

Hood spojrza艂 w piwne oczy swego dy偶urnego psychologa. Jej 艣redniej d艂ugo艣ci br膮zowe w艂osy by艂y 艣ci膮gni臋te do ty艂u czarn膮 opask膮, a bia艂y 艣lad na ko艂nierzu jej eleganckiego czerwonego kostiumu by艂 pozosta艂o艣ci膮 nieuwa偶nie strzepni臋tego popio艂u jednego z papieros贸w Marlboro, kt贸re pali艂a jeden po drugim w swym gabinecie.

-聽Nie mia艂em zamiaru twierdzi膰, 偶e si臋 mylisz - odpar艂 spokojnie Hood. - Ale musz臋 wiedzie膰 dok艂adnie, jak pewna jeste艣 swego zdania. Prezydent mianowa艂 mnie szefem zespo艂u do spraw kryzysu w Korei, wi臋c nie mog臋 mu powiedzie膰, 偶e jego p贸艂nocnokorea艅ski odpowiednik m贸wi o pokoju, kiedy on chce przekroczy膰 Stref臋 Zdemilitaryzowan膮.

-聽Osiemdziesi膮t dziewi臋膰 procent - powiedzia艂a chrapliwym g艂osem. - W艂a艣nie na tyle jestem pewna. Je偶eli informacje Boba Herberta s膮 dok艂adne i we藕miemy je pod uwag臋, nasz poziom pewno艣ci si臋ga dziewi臋膰dziesi臋ciu dw贸ch procent. - Z kieszeni wyj臋艂a pasek gumy Wrigleya i rozpakowa艂a go. - Prezydent Korei P贸艂nocnej nie chce wojny Innymi s艂owy, jest zadowolony ze wzrostu poziomu 偶ycia klasy robotniczej i wie, 偶e jedynym sposobem utrzymania si臋 przy w艂adzy jest jej zadowolenie. Najlepszym na to sposobem jest izolacja z wyboru. A sam wiesz, co my艣li Herbert.

Rzeczywi艣cie wiedzia艂. Jego oficer wywiadu by艂 zdania, 偶e je艣li genera艂owie KRL-D sprzeciwialiby si臋 polityce swego prezydenta, odsun臋liby go od w艂adzy. Nag艂y zgon ich d艂ugoletniego przyw贸dcy Kim Ir Sena w 1994 roku pozostawi艂 wystarczaj膮c膮 pustk臋 na wy偶szym szczeblu w艂adzy, by interweniowa膰, gdyby im si臋 nie podoba艂o to, co si臋 dzieje.

Liz zwin臋艂a pasek gumy i wsun臋艂a go do ust.

-聽Wiem, 偶e nie uwa偶asz wydzia艂u psychologii za przesadnie naukowy i by艂by艣 w si贸dmym niebie, gdyby nas zlikwidowali. W porz膮dku. Nie przewidzieli艣my nerwowej reakcji policji w Filadelfii, ale Korea艅czyk贸w z P贸艂nocy rozpracowujemy od lat i jestem przekonana, 偶e mamy racj臋!

Od strony monitora po jego lewej stronie rozleg艂o si臋 brz臋czenie. Hood rzuci艂 okiem na wiadomo艣膰 od Bugsa Beneta, reszta cz艂onk贸w grupy roboczej by艂a gotowa do telekonferencji. Hood nacisn膮艂 klawisz Alt, potwierdzaj膮c przyj臋cie wiadomo艣ci, potem spojrza艂 na Liz.

-聽Wierz臋 w intuicj臋, nie w psychologi臋. Ale nigdy nie spotka艂em si臋 z przyw贸dcami Korei P贸艂nocnej, wi臋c w tym wzgl臋dzie musz臋 polega膰 na tobie. W艂a艣nie tego mi potrzeba.

Liz zdj臋ta skuwk臋 z pi贸ra i zacz臋艂a pisa膰.

-聽Chc臋, 偶eby艣 wr贸ci艂a do swych danych i zrobi艂a dla mnie nowe profile osobowo艣ci najwy偶szych w艂adz Korei z uwzgl臋dnieniem nast臋puj膮cych czynnik贸w: nawet je偶eli w艂adze nie popieraj膮 tego ataku, w jaki spos贸b zareaguj膮 na wprowadzenie stopnia Defcon 5 z naszej strony, na mo偶liw膮 akcj臋 odwetow膮 Korei Po艂udniowej w Phenianie i czy jacy艣 genera艂owie KRL-D byliby na tyle szaleni, 偶eby zorganizowa膰 co艣 takiego bez aprobaty swojego przyw贸dcy Chcia艂bym te偶, 偶eby艣 jeszcze raz przejrza艂a opracowanie na temat Chin, kt贸re da艂a艣 ludziom z CONEX-u. Powiedzia艂a艣, 偶e Chi艅czycy nie chcieliby anga偶owa膰 si臋 w wojn臋 na p贸艂wyspie, ale 偶e kilku ludzi we w艂adzach mog艂oby do niej d膮偶y膰. Napisz kto taki, podaj przyczyny i wy艣lij kopi臋 do ambasadora Rachlina z Pekinie, 偶eby m贸g艂 ug艂aska膰, kogo trzeba.

Gdy sko艅czyli, co zawsze sygnalizowa艂 g艂臋boki, pe艂en rozdra偶nienia wydech dyrektora, kt贸rego chyba nawet nie by艂 艣wiadom, Liz wsta艂a i Hood przyciskiem otworzy艂 jej drzwi. Nim drzwi zamkn臋艂y si臋 znowu Darrell McCaskey, oficer 艂膮cznikowy z FBI i Interpolem wszed艂 do 艣rodka. Hood przywita艂 si臋 z niskim, 偶ylastym, przedwcze艣nie posiwia艂ym by艂ym agentem FBI i gdy ten usiad艂, Hood nacisn膮艂 klawisz Control na swej klawiaturze. Wtedy monitor podzieli艂 si臋 na sze艣膰 r贸wnych p贸l - trzy poziome i trzy pionowe. Pi臋膰 z nich przedstawia艂o telewizyjny przekaz na 偶ywo pozosta艂ych uczestnik贸w porannego spotkania, na sz贸stym za艣 by艂 Bugs Benet, kt贸ry mia艂 robi膰 notatki ze spotkania. U dolo ekranu znajdowa艂 si臋 w膮ski czarny pas - je偶eli zachodzi艂a konieczno艣膰 pilnego poinformowania o czym艣 Hooda, z sali sytuacyjnej Centrum przesy艂ano mu na ekran kr贸tk膮 tekstow膮 wiadomo艣膰.

Hood nie rozumia艂 dlaczego musi widzie膰 ludzi, z kt贸rymi rozmawia, lecz gdy tylko pojawi艂a si臋 jaka艣 nowinka techniczna, u偶ywano jej, bez wzgl臋du na to, czy by艂a potrzebna, czy nie. Ca艂o艣膰 przypomina艂a mu pocz膮tek „The Brody Bunch". Si艂臋 g艂osu ustawia艂o si臋 klawiszami funkcyjnymi i, zanim zwr贸ci艂 si臋 do innych, nacisn膮艂 F6, 偶eby porozmawia膰 z Bugsem.

-聽Czy jest ju偶 Mike Rodgers?

-聽Jeszcze nie. Ale Iglica ju偶 wyruszy艂a, wi臋c nied艂ugo powinien tu by膰.

-聽Przy艣lij go tutaj, kiedy przyjdzie. Czy Herbert ma co艣 dla nas?

-聽Te偶 nie. Nasi ludzie z wywiadu w KRL-D s膮 tak samo zaskoczeni rozwojem sytuacji, jak my Herbert jest w sta艂ym kontakcie z KCIA, a ja dam ci zna膰, jak tylko co艣 b臋d膮 mieli.

Hood podzi臋kowa艂 mu, a potem przyjrza艂 si臋 twarzom swych koleg贸w, gdy naciska艂 po kolei klawisze od F1 do F5. - Czy wszyscy mnie s艂ysz膮?

Pi臋膰 g艂贸w pokiwa艂o zgodnie.

-聽Dobrze. Panowie, odnios艂em wra偶enie - a je偶eli si臋 myl臋, poprawcie mnie - 偶e prezydent chce podj膮膰 zdecydowane dzia艂ania w zwi膮zku z tym kryzysem.

-聽I skuteczne - doda艂 male艅ki obraz Ava Lincolna.

-聽I skuteczne. Co oznacza, 偶e nasze marchewki mog膮 by膰 znacznie kr贸tsze od naszych kij贸w. Steve, ty masz dane o naszej polityce w tym rejonie.

Doradca ds. bezpiecze艅stwa narodowego odwr贸ci艂 si臋 lekko, spogl膮daj膮c na inny monitor w swym gabinecie.

-聽Nasz膮 polityk膮 na p贸艂wyspie rz膮dzi oczywi艣cie traktat z Po艂udniem. W jego ramach jeste艣my zobowi膮zani da nast臋puj膮cych dzia艂a艅 na rzecz politycznej stabilizacji po obu stronach: dzia艂a膰 na rzecz zmniejszania potencja艂u nuklearnego Korei P贸艂nocnej, egzekwowa膰 postanowienia Traktatu o Nierozprzestrzenianiu Broni J膮drowej, wspiera膰 dialog mi臋dzy P贸艂noc膮 a Po艂udniem, stosowa膰 si臋 do procedury konsultacji z Japoni膮 i Chinami, w艂膮czy膰 si臋 natychmiast i aktywnie we wszelkie inicjatywy, podejmowane przez strony i zapewni膰, 偶e 偶adna strona trzecia nie b臋dzie podejmowa膰 bardziej aktywnych dzia艂a艅, ni偶 USA.

-聽Jednym s艂owem, wszystko postawili艣my na jedn膮 kart臋 - skomentowa艂 sekretarz stanu.

Hood przez chwil臋 przebiega艂 wzrokiem od twarzy do twarzy Nie trzeba by艂o zach臋ca膰 ich do dalszych komentarzy wszyscy, kt贸rzy mieli co艣 do powiedzenia, ju偶 to powiedzieli.

-聽Pom贸wmy wi臋c o strategii dzia艂ania - powiedzia艂. - Mel, co radz膮 nam robi膰 cz艂onkowie Kolegium Szef贸w Sztab贸w? - Rozmawiali艣my kr贸tko - powiedzia艂, g艂odz膮c rzadkie w膮sy dwoma palcami. -Ale Ernie, Mel, Greg i ja kontaktowali艣my si臋 w tej sprawie zanim przyjecha艂e艣 do Bia艂ego Domu i prawd臋 m贸wi膮c mamy takie samo zdanie. Bez wzgl臋du na to, czy pod艂o偶enie bomby by艂o oficjalnie usankcjonowane, b臋dziemy stara膰 si臋 ograniczy膰 reperkusje kana艂ami dyplomatycznymi. KRL-D zostanie zapewniona o kontynuacji rozm贸w dwustronnych, zwi臋kszonej wymianie handlowej oraz pomocy w utrzymaniu obecnego re偶imu.

-聽Jedynym zastrze偶eniem - wtr膮ci艂 Greg Kidd, dyrektor CIA, blondyn o m艂odzie艅czym sposobie bycia - jest to, czy wzgl臋dy polityczne i ekonomiczne powstrzymaj膮 ich od pr贸by zagarni臋cia terytorium Korei Po艂udniowej. Ten cel to dla nich 艢wi臋ty Graal, zw艂aszcza dla cz臋艣ci generalicji, kt贸ra nie zadowoli si臋 niczym mniejszym. Zaj臋cie Po艂udnia zaoszcz臋dzi艂oby im tak偶e ca艂膮 fortun臋 - program j膮drowy stanowi powa偶ne obci膮偶enie dla gospodarki i mogliby da膰 sobie z nim spok贸j, gdyby nie musieli si臋 martwi膰 nasz膮 obecno艣ci膮 nuklearn膮 na Po艂udniu.

-聽Wi臋c mo偶emy trafi膰 na sytuacj臋, w kt贸rej wi臋cej sensu ma prowadzenie wojny konwencjonalnej, a nie j膮drowego wy艣cigu zbroje艅.

-聽Racja, Paul. Zw艂aszcza, gdy b臋d膮 musieli odrabia膰 zaleg艂o艣ci.

-聽Je偶eli pieni膮dze odgrywaj膮 w tym tak wielk膮 rol臋 - ci膮gn膮艂 Hood - w jaki spos贸b mo偶emy im przykr臋ci膰 kurek?

-聽Zast臋pca sekretarza stanu rozmawia teraz z Japoni膮, ale sytuacja jest bardzo delikatna - odpar艂 Av - Obie Koree 偶ywi膮 wobec Tokio zadawnione urazy za japo艅skie zbrodnie wojenne w czasie drugiej wojny 艣wiatowej, ale przecie偶 handluj膮 z nimi. Je偶eli nie b臋d膮 mogli trzyma膰 si臋 z boku, b臋d膮 bardzo si臋 starali utrzymywa膰 normalne stosunki z obiema stronami.

-聽Typowe dla nich - mrukn膮艂 Mel.

-聽Zrozumia艂e - skontrowa艂 Av - Japo艅czycy 偶yj膮 w ci膮g艂ym strachu przed wojn膮 na p贸艂wyspie i mo偶liwo艣ci膮 jej rozszerzenia.

-聽Trzeba rozwa偶y膰 jeszcze jeden aspekt - zauwa偶y艂 Kidd. - Je偶eli wykluczymy neutralno艣膰, jest bardzo prawdopodobne, 偶e Japonia wesprze P贸艂noc.

-聽Przeciwko nam? - zapyta艂 Hood.

-聽Przeciwko nam.

-聽Typowe dla nich - powt贸rzy艂 Mel.

-聽Wi臋zy finansowe mi臋dzy Japoni膮 a Kore膮 P贸艂nocn膮 s膮 silniejsze, ni偶 nam si臋 wydaje. Podziemie przest臋pcze w Japonii masowo inwestuje zyski z narkotyk贸w i hazardu na P贸艂nocy.. Wydaje nam si臋, 偶e za cichym b艂ogos艂awie艅stwem Tokio.

-聽Dlaczego ich rz膮d mia艂by to sankcjonowa膰? - zapyta艂 Hood.

-聽Z obawy, 偶e KRL-D wykorzysta Nodongi, korea艅sk膮 wersj臋 pocisk贸w Scud zdoln膮 do przelecenia na drug膮 stron臋 morza. Je偶eli wybuch艂aby wojna i Korea P贸艂nocna chcia艂aby rozegra膰 t臋 kart臋, Japo艅czycy mogliby dosta膰 niez艂e baty Mimo dobrej prasy, nasze Patrioty zestrzeli艂y bardzo niewielk膮 liczb臋 Scud贸w podczas wojny w Zatoce. Japo艅czycy b臋d膮 nas popiera膰 dop贸ki nie spadnie im w艂os z g艂owy.

Hood milcza艂 przez chwil臋. Jego zadaniem by艂o poci膮ganie za r贸偶ne nitki i patrzenie, gdzie go zaprowadz膮, bez wzgl臋du na to jak dziwne wydawa艂o si臋 to na pierwszy rzut oka. Zwr贸ci艂 si臋 do zast臋pcy dyrektora McCaskeya.

-聽Darrell, jak si臋 nazywaj膮 ci szowini艣ci w Japonii, wiesz, ci, co wysadzili w powietrze gie艂d臋 w Mexico City, kiedy Bush zacz膮艂 forsowa膰 uk艂ad NAFTA?

-聽Liga Czerwonego Nieba.

-聽W艂a艣nie o nich mi chodzi. O ile sobie przypominam, s膮 przeciwni bli偶szym zwi膮zkom Japonii z USA.

-聽To prawda, chocia偶 ci akurat zawsze natychmiast przyznaj膮 si臋 do tego, co zrobili. Ale masz racj臋, tu mo偶e wchodzi膰 w gr臋 dzia艂anie kogo艣 z boku - mo偶e handlarze broni膮 z Bliskiego Wschodu chc膮 zbi膰 fortun臋, sprzedaj膮c P贸艂nocy bro艅. Oddeleguj臋 do tego kilku ludzi.

By艂y agent FBI podszed艂 do komputera po drugiej stronie pomieszczenia i zacz膮艂 powiadamia膰 poczt膮 elektroniczn膮 swych informator贸w w Azji i w Europie.

-聽To interesuj膮ca mo偶liwo艣膰 - pokiwa艂 g艂ow膮 Greg Kidd. - Kiedy艣 te偶 mia艂em podobne zdanie. Ale nie musi si臋 za tym kry膰 handel broni膮. Moi ludzie sprawdzaj膮, czy przypadkiem kto艣 nie chce nas wci膮gn膮膰 w wojn臋, podczas gdy oni b臋d膮 sobie szale膰 gdzie艣 indziej, na przyk艂ad w Iraku lub na Haiti. Wiedz膮, 偶e ameryka艅ska opinia publiczna nigdy nie poprze decyzji wys艂ania naszych 偶o艂nierzy na dwie wojny r贸wnolegle. Je偶eli najpierw potrafi膮 zwi膮za膰 nas w Korei, b臋d膮 mogli bez przeszk贸d prowadzi膰 sw膮 w艂asn膮 wojn臋.

Hood przyjrza艂 si臋 ma艂emu obrazkowi Bugsa Beneta.

-聽Do艂膮cz to do przegl膮du opcji jako notatk臋 pod has艂em

Ocena zagadnienia

Kiedy Rodgers wreszcie pojawi si臋 tutaj, razem z Marth膮 wystukaj膮 jaki艣 za艂膮cznik. - Wr贸ci艂 wzrokiem do monitora. Av, jakie stanowisko zajmuj膮 w tym wszystkim Chi艅czycy?

-聽Tu偶 przed spotkaniem rozmawia艂em z ich ministrem spraw zagranicznych. Twierdzi, 偶e nie chc膮 wojny na swej granicy mand偶urskiej, lecz my wiemy, 偶e nie w smak im zjednoczona Korea. Z czasem sta艂aby si臋 pot臋g膮 gospodarcz膮, co wzbudzi艂oby zaniepokojenie w Chinach.

-聽Ale Pekin nadal wspiera P贸艂noc finansowo i militarnie.

-聽W do艣膰 ograniczonym zakresie.

-聽A gdy wybuchnie wojna - zwi臋ksz膮 czy zmniejsz膮 pomoc?

Av rzuci艂 niewidzialn膮 monet膮.

-聽Z politycznego punktu widzenia, na dwoje babka wr贸偶y艂a.

-聽Niestety, dla prezydenta potrzebujemy w tej sprawie jednomy艣lno艣ci. Czy kto艣 si臋 podejmuje?

-聽Jakie jest twoje zdanie? - zapyta艂 Burkowi

Hood wr贸ci艂 my艣l膮 do profilu psychologicznego przedstawionego przez Liz Gordon i zaryzykowa艂:

-聽Zak艂adamy, 偶e b臋d膮 ich wspiera膰 na dotychczasowym poziomie - nawet, je偶eli wybuchnie wojna. Pozwoli im to udzieli膰 pomocy swym starym sojusznikom, nie antagonizuj膮c niepotrzebnie USA.

-聽Brzmi to rozs膮dnie - skomentowa艂 Burkowi - Ale, wybacz, wydaje mi si臋, 偶e nie bierzesz pod uwag臋 jednej wa偶nej opcji. Je偶eli Chi艅czycy jednak zwi臋ksz膮 swe wsparcie, a prezydent podejmie decyzj臋 zgodnie z naszymi zaleceniami, to jeste艣my ugotowani. Je偶eli jednak doradzimy mu, 偶eby wprowadzi艂 na Morze 呕贸艂te znaczne si艂y, gotowe do natychmiastowego ataku na Kore臋 P贸艂nocn膮, ale oczywi艣cie przygl膮daj膮ce si臋 z bliska Chi艅czykom, odczuje wielk膮 ulg臋, gdy Pekin nic nie zrobi.

-聽O ile nie uznaj膮 naszych si艂 morskich za zagro偶enie wtr膮ci艂 sekretarz ds. obrony, Colon. - To mo偶e ich zmusi膰 do w艂膮czenia si臋 do wojny

Hood zastanawia艂 si臋 przez kilka sekund.

-聽Proponuj臋, 偶eby艣my ograniczyli rol臋 Chin w naszych rozwa偶aniach.

-聽Jestem za - powiedzia艂 Colon. - Nie widz臋 niemal 偶adnych okoliczno艣ci, kt贸re zmusi艂yby nas do zaatakowania dr贸g zaopatrzenia w Chinach, wi臋c nie ma powodu wprowadza膰 broni w ten rejon.

Hood by艂 zadowolony, lecz bynajmniej nie zaskoczony poparciem Colona. Hood nigdy nie s艂u偶y艂 w wojsku - mia艂 szcz臋艣cie na loterii dla poborowych w 1969 roku, a jedn膮 z pierwszych rzeczy, kt贸rych nauczy艂 si臋 o oficerach by艂o to, 偶e zwykle jako ostatni zalecali u偶ycie si艂y Je偶eli ju偶, zawsze chcieli bardzo jasno i wyra藕nie zna膰 plany odwrotu dla swych oddzia艂贸w

-聽Zgadzam si臋 z tob膮 w tym punkcie, Ernie - powiedzia艂 Av - Chi艅czycy jako艣 pogodzili si臋 z obecno艣ci膮 naszych wojsk w Korei prawie od p贸l wieku: gdy wybuchnie wojna, odwr贸c膮 g艂ow臋, a my to wykorzystamy Nie chc膮 straci膰 klauzuli najwy偶szego uprzywilejowania, nie w chwili, gdy ich gospodarka zaczyna stawa膰 na nogi. Poza tym, przypadnie im do gustu odgrywanie roli starszego brata i b臋d膮 pr贸bowa膰 rozwi膮za膰 za nas konflikt.

Hood nacisn膮艂 F6 na klawiaturze, potem Ctrl/F1, 偶eby zobaczy膰 tekst dokumentu. Gdy Bugs Benet przesuwa艂 transkrypt, 艂膮czy艂 odpowiednie dane z pustymi miejscami z czystym formatem przegl膮du opcji dzia艂ania. Gdy operacja si臋 zako艅czy, Hood b臋dzie m贸g艂 przejrze膰 szkic tekstu, doda膰 co艣 lub uj膮膰 i przekaza膰 bezpo艣rednio prezydentowi. Szybki rzut oka na dokument ujawni艂, 偶e maj膮 wszystko, czego im potrzeba, z wyj膮tkiem opcji militarnej i opinii zespole, czy taka jest rzeczywi艣cie niezb臋dna.

-聽W porz膮dku - powiedzia艂. - Dobra robota. A teraz doko艅czymy reszt臋.

Polegaj膮c g艂贸wnie na opinii sekretarza ds. obrony, Colona, oraz zdaniu Parkera, przewodnicz膮cego Kolegium Szef贸w Sztab贸w oraz w nawi膮zaniu do skatalogowanych dokument贸w na temat polityki zagranicznej USA w tym rejonie, zesp贸艂 zaleci艂 powolne dochodzenie do pe艂nej gotowo艣ci bojowej, sta艂e rozmieszczanie oddzia艂贸w, czo艂g贸w, artylerii i wyrzutni Patriot skoordynowane z gotowo艣ci膮 do dzia艂ania i przemieszczania sk艂ad贸w amunicji do broni j膮drowej, chemicznej i biologicznej. Zesp贸艂 zaleci艂 ponadto, by w sytuacji braku dodatkowych informacji od KCIA oraz niedoko艅czonego raportu McCaskeya na temat mi臋dzynarodowych terroryst贸w, w celu rozwi膮zania kryzysu prezydent dzia艂a艂 poprzez kana艂y dyplomatyczne.

Hood da艂 cz艂onkom zespo艂u p贸艂 godziny na przyjrzenie si臋 szkicowi przegl膮du opcji dzia艂ania i wprowadzenie dodatkowych komentarzy, nim usiad艂 do pracy nad ostateczn膮 wersj膮 tekstu. Gdy sko艅czy艂, Bugs chrz膮kn膮艂.

-聽Panie dyrektorze, pa艅ski zast臋pca Rodgers chcia艂by z panem porozmawia膰.

Hood spojrza艂 na zegar odliczania wstecznego. Rodgers nie zg艂asza艂 si臋 od prawie trzech godzin. Hood mia艂 nadziej臋, 偶e ma dobre wyt艂umaczenie.

-聽Niech wejdzie, Bugs.

Bugs spojrza艂 na艅 tak, jakby chcia艂 poluzowa膰 ko艂nierzyk pod szyj膮, za艣 jego okr膮g艂a twarz poczerwienia艂a.

-聽Nie mog臋 tego zrobi膰, szefie.

-聽Dlaczego? Gdzie on jest?

-聽Telefonuje.

Hoodowi przypomnia艂o si臋 dziwne uczucie, jakiego dozna艂, gdy Rodgers zacytowa艂 lorda Nelsona. Zas臋pi艂 si臋.

-聽Gdzie on jest?

-聽Gdzie艣... nad granic膮 stan贸w Wirginia i Kentucky.

21

Po wyj艣ciu z ambasady Gregory Donald szed艂 przez chwil臋 piechot膮. Pragn膮艂 jak najpr臋dzej dosta膰 si臋 do bazy, zaj膮膰 si臋 偶on膮 i zatelefonowa膰 do jej rodzic贸w z t膮 straszn膮 wie艣ci膮. Ale potrzebowa艂 czasu, by si臋 na to przygotowa膰. Zastanowi膰 si臋. Jej ojciec i m艂odszy brat b臋d膮 za艂amani.

Mia艂 te偶 pewien pomys艂, kt贸ry musia艂 rozwa偶y膰.

Szed艂 powoli star膮 ulic膮 Chongd偶in, mijaj膮c sklepy obwieszone jaskrawymi latarniami i chor膮giewkami, podniesionymi 偶aluzjami - wszystkie z nich t臋tni膮ce 偶yciem w 艣wiat艂ach ulicy Na miejscu wybuchu by艂o t艂oczno od ciekawskich, kt贸rzy przyszli popatrze膰 na miejsce wybuchu, porobi膰 zdj臋cia, filmowa膰 kamerami wideo i pozbiera膰 na pami膮tk臋 kawa艂ki metalu lub od艂amki cegie艂.

Na jednym ze stragan贸w kupi艂 艣wie偶ego tytoniu - korea艅skiej mieszanki, chcia艂 bowiem odczuwa膰 jaki艣 smak i zapach, kt贸ry m贸g艂by po艂膮czy膰 z t膮 chwil膮, aromat, kt贸ry zawsze przywo艂ywa艂 b臋dzie pomieszan膮 z b贸lem mi艂o艣膰 do Sund偶i.

Moja biedna Sund偶i. Porzuci艂a stanowisko wyk艂adowcy nauk politycznych w koled偶u, by wyj艣膰 za niego, by pomaga膰 emigrantom z Korei w USA. Nigdy nie w膮tpi艂 w uczucia swej 偶ony, lecz zawsze zastanawia艂 si臋, w jakim stopniu ich ma艂偶e艅stwo spowodowane by艂o uczuciem, a w jakim u艂atwia艂o jej przybycie do USA w jego towarzystwie. Nawet teraz nie czu艂 si臋 winny snuj膮c te my艣li. Wr臋cz przeciwnie, gotowo艣膰 po艣wi臋cenia kariery, kt贸ra znaczy艂a dla niej tak wiele, by wyj艣膰 za m臋偶czyzn臋, kt贸rego prawie nie zna艂a, po to, by pomaga膰 innym, nape艂nia艂a go jeszcze wi臋kszym podziwem. Je偶eli w ci膮gu swych sze艣膰dziesi臋ciu dw贸ch lat 偶ycia czegokolwiek si臋 nauczy艂, to faktu, 偶e relacji mi臋dzyludzkich nie powinny okre艣la膰 normy spo艂ecze艅stwa, z kt贸rych pochodz膮, lecz sami ludzie. On i Sund偶i zrobili w艂a艣nie to.

Id膮c zapali艂 fajk臋, za艣 偶arz膮cy si臋 p艂omie艅 igra艂 w jego wype艂nionych 艂zami oczach. Wydawa艂o mu si臋, 偶e wystarczy wr贸ci膰 do ambasady, podnie艣膰 s艂uchawk臋 i zatelefonowa膰 do niej. Zapyta膰, co czyta lub co jad艂a, jak czyni艂 za ka偶dym razem, gdy nie byli razem w ci膮gu dnia. Nie m贸g艂 sobie wyobrazi膰, 偶e nie mo偶e tego zrobi膰 - to tak nienaturalne. P艂aka艂, czekaj膮c na zmian臋 艣wiate艂.

Czy jeszcze cokolwiek b臋dzie mia艂o jakie艣 znaczenie?

W tej chwili nie wiedzia艂, czy jest to mo偶liwe. Cokolwiek by powiedzie膰 o uczuciu, kt贸re ich 艂膮czy艂o, byli sobie niezb臋dni. Oboje wiedzieli, 偶e nawet gdy nikt inny nie docenia tego, co robi膮, mog膮 liczy膰 na siebie. 艢miali si臋 i p艂akali razem, spierali si臋, walczyli, ca艂owali, godzili razem i razem wsp贸艂czuli ci臋偶ko pracuj膮cym Korea艅czykom, kt贸rych tak podle traktowano w ameryka艅skich miastach. M贸g艂 sam kontynuowa膰 ich wsp贸lne dzie艂o, chocia偶 nie s膮dzi艂, 偶eby mia艂 na to ochot臋. Teraz jego si艂臋 nap臋dow膮 stanowi膰 b臋dzie umys艂, nie serce. Jego serce przesta艂o bi膰 kilka minut po sz贸stej wieczorem.

Lecz pozosta艂o w nim jeszcze co艣, co p艂on臋艂o gor膮cym p艂omieniem, gdy my艣la艂 o samym wydarzeniu. O eksplozji. Prze偶ywa艂 ju偶 tragedie osobiste, straciwszy tak wielu przyjaci贸艂 i koleg贸w w wypadkach samochodowych, katastrofach lotniczych, a nawet w wyniku zab贸jstw. Jednak dzia艂o si臋 to przypadkiem lub celowo, by艂o zrz膮dzeniem losu lub aktem przemocy, skierowanym przeciwko konkretnej osobie w odwecie za okre艣lony czyn lub wyznawane idee. Po prostu nie m贸g艂 zrozumie膰 szokuj膮cej bezkarno艣ci, kt贸ra doprowadzi艂a kogo艣 do pope艂nienia takiej zbrodni. Jak mo偶na by艂o zgasi膰 偶ycie Sund偶i wraz tyloma innymi istnieniami ludzkimi? Jaka sprawa by艂a na tyle pilna, by 艣mier膰 niewinnych stanowi艂a najlepszy spos贸b zwr贸cenia na siebie uwagi? Czyja ambicja, osobowo艣膰, czy te偶 dziwaczny ogl膮d 艣wiata by艂 tak silny, 偶e trzeba go by艂o zaspokoi膰 w艂a艣nie w taki spos贸b?

Donald nie mia艂 poj臋cia. Chcia艂, by winowajcy zostali z艂apani i straceni. W dawnych czasach Korea艅czycy obcinali g艂owy mordercom i zostawiali ich g艂owy na palach ptakom na po偶ywienie, a ich 艣lepe, g艂uche i nieme dusze b艂膮ka艂y si臋 poprzez wieczno艣膰. Takiego losu pragn膮艂 dla tych ludzi. Nie chcia艂 te偶, by trafili na tamtym 艣wiecie na Sund偶i, kt贸ra w swej nieograniczonej 偶yczliwo艣ci wzi臋艂aby ich za r臋k臋 i poprowadzi艂a do jakiego艣 bezpiecznego i przytulnego miejsca.

Przystan膮艂 na minut臋 przed kinem, zn贸w wracaj膮c my艣l膮 do 艣lad贸w but贸w i butelki po wodzie. 呕a艂owa艂, 偶e nie prowadzi 艣ledztwa wraz z zespo艂em Huana, nie tyle po to, by wymierzy膰 sprawiedliwo艣膰 terrorystom, lecz by mie膰 co艣, pr贸cz w艂asnego smutku, na czym m贸g艂by si臋 skoncentrowa膰. Mo偶e jednak co艣 si臋 dla niego znajdzie i doprowadzi go do wyja艣nienia sprawy szybciej, ni偶 ludzi w KCIA. B臋dzie potrzebowa艂 pomocy genera艂a Norboma i wiary w swe powodzenie. B臋dzie musia艂 te偶 znale藕膰 spos贸b, by si臋 dowiedzie膰, czy jego Sund偶i zaaprobowa艂aby to, co zamierza przedsi臋wzi膮膰.

Donald podszed艂 do kraw臋偶nika, zatrzyma艂 taks贸wk臋 i pojecha艂 do bazy ameryka艅skiej.

22

Rodgers przycisn膮艂 s艂uchawki radiostacji do ucha i chocia偶 si艂a g艂osu ustawiona by艂a na maksimum, mia艂 k艂opoty z us艂yszeniem tego, co ma do powiedzenia Hood. Nawet dobrze si臋 sk艂ada艂o, bo gdy wyci膮ga艂 偶贸艂te stopery z ucha, 偶eby z nim porozmawia膰, wiedzia艂, 偶e Paul nie b臋dzie owija艂 w bawe艂n臋 ani prawi艂 mu komplement贸w - i nie zawi贸d艂 si臋. By艂oby lepiej, gdyby krzycza艂, przynajmniej m贸g艂by co艣 us艂ysze膰. Lecz Hood nie mia艂 zwyczaju podnosi膰 g艂osu. Gdy by艂 z艂y, m贸wi艂 powoli, precyzyjnie dobieraj膮c s艂owa, jakby obawia艂 si臋, 偶e 藕le dobrane mog膮 zdradzi膰 jego gniew. Z jakiego艣 powodu Rodgers wyobra偶a艂 sobie Hooda w fartuchu, trzymaj膮cego wielk膮 szufl臋, starannie dobieraj膮c s艂owa, jakby wk艂ada艂 pizz臋 do pieca.

-聽... mam powa偶ne k艂opoty z obsad膮 stanowisk - m贸wi艂 Hood. - Jako praw膮 r臋k臋 mam teraz tylko Marth臋.

-聽Jest naprawd臋 dobra, Paul! - wrzasn膮艂 w mikrofon. - Czu艂em, 偶e moje miejsce jest wraz z oddzia艂em, na jego pierwszej misji zagranicznej.

-聽Nie ty powiniene艣 by艂 podj膮膰 tak膮 decyzj臋! Powiniene艣 by艂 uzgodni膰 ze mn膮 swe plany!

-聽Wiedzia艂em, 偶e b臋dziesz mia艂 pe艂ne r臋ce roboty Nie chcia艂em ci zawraca膰 g艂owy

-聽Nie chcia艂e艣, 偶ebym powiedzia艂 „nie", Mike. Przynajmniej to m贸g艂by艣 przyzna膰. Nie wnerwiaj mnie.

-聽W porz膮dku. Przyznaj臋.

Rodgers spojrza艂 na podpu艂kownika Squiresa, kt贸ry udawa艂, 偶e nie s艂ucha. Genera艂 zab臋bni艂 palcami w radiostacj臋, maj膮c nadziej臋, 偶e Hood wie, kiedy przesta膰. By艂 przecie偶 takim samym zawodowcem, jak dyrektor, a sprawach wojskowych nawet bardziej i nie zamierza艂 wys艂uchiwa膰 wi臋cej, ni偶 powinien - kr贸tka reprymenda w rodzaju „to i to mi si臋 nie podoba". Zw艂aszcza od faceta, kt贸ry zajmowa艂 si臋 zbieraniem pieni臋dzy z Juli膮 Roberts i Tomem Cruisem i im podobnymi, podczas gdy on dowodzi艂 zmechanizowan膮 brygad膮 w Iraku.

-聽W porz膮dku, Mike - zn贸w odezwa艂 si臋 Hood. - Skoro tam ju偶 jeste艣, jak mo偶emy ci臋 wykorzysta膰 z maksymalnym po偶ytkiem?

Dobrze. Wie, kiedy przesta膰.

-聽Na razie tylko informuj mnie na bie偶膮co o rozwoju sytuacji, a gdyby艣my musieli wkroczy膰 do akcji, dopilnuj, 偶eby moi ludzie przeprowadzili symulacj臋 komputerow膮.

-聽Jasne, a z nowo艣ci - prezydent postawi艂 nas na czele zespo艂u do spraw kryzysu. Wygl膮da na to, 偶e tym razem nie b臋dzie si臋 opiera艂.

-聽To dobrze.

-聽Jak wszystko si臋 sko艅czy, porozmawiamy sobie o tym przy pizzy i piwku. B臋dziemy was informowa膰 o tym, co si臋 dzieje.

-聽Zrozumiano.

-聽Jeszcze jedno, Mike.

-聽Tak?

-聽Niech powa偶n膮 robot膮 zajm膮 si臋 te ch艂opaki. Jeste艣 w ko艅cu m臋偶czyzn膮 w 艣rednim wieku.

Roz艂膮czyli si臋, a Rodgers opar艂 si臋 o 艣cian臋, chichocz膮c cicho. Lecz to, co naprawd臋 do niego dotar艂o, by艂a wzmianka o pizzy. Mo偶e by艂 to tylko zbieg okoliczno艣ci, lecz Hood mia艂 niesamowity instynkt odbierania ludzkich my艣li. Rodgers cz臋sto zastanawia艂 si臋, czy jego szef rozwin膮艂 ten talent w polityce, czy raczej polityka przyci膮gn臋艂a go w艂a艣nie z tego powodu. Ilekro膰 Rodgers czu艂, 偶e chce da膰 Hoodowi kopa, przypomina艂 sobie, 偶e istnieje jaki艣 pow贸d, dla kt贸rego ten facet jest jego szefem... bez wzgl臋du na to, jak bardzo 偶a艂owa艂, 偶e to nie jemu zaproponowano to stanowisko.

呕a艂owa艂 te偶, 偶e Hood raz na jaki艣 czas nie p贸jdzie z nim w tango, zamiast odgrywa膰 wzorowego ojca rodziny Kto wie, czy razem nie zbiliby maj膮tku na wy艣cigach konnych, a par臋 dziewczyn, kt贸re zna艂, z pewno艣ci膮 troch臋 by go odpr臋偶y艂o. Ka偶demu nale偶y si臋 w 偶yciu cho膰 chwila wytchnienia.

艢ci膮gaj膮c s艂uchawki, Rodgers opar艂 si臋 o zimne, wibruj膮ce aluminiowe wr臋gi transportowca. Pog艂adzi艂 d艂oni膮 siwiej膮ce czarne w艂osy, przyci臋te kr贸tko dzie艅 wcze艣niej. Wiedzia艂, 偶e Hood nie mo偶e by膰 kim艣 innym tak samo, jak on nie potrafi zmieni膰 siebie, i chyba nie ma w tym nic z艂ego. Co Laodamas powiedzia艂 do Odyseusza? „We藕 wi臋c udzia艂 w naszych igrzyskach, uwolnij swe serce od strapienia". Gdzie znajdowaliby si臋 bez wsp贸艂zawodnictwa i rywalizacji, kt贸ra ich dopingowa艂a? Gdyby Odyseusz nie wzi膮艂 udzia艂u w igrzyskach i nie wygra艂 rzutu dyskiem, nie zosta艂by zaproszony do pa艂acu Alkinosa i nie otrzyma艂by dar贸w, kt贸re okaza艂y si臋 tak pomocne podczas podr贸偶y do domu.

-聽Panie generale - powiedzia艂 Squires. - Czy mo偶emy zacz膮膰 omawianie wariant贸w akcji? B臋dziemy potrzebowa膰 na to kilku godzin.

-聽Oczywi艣cie - odpar艂 Rodgers. - Ch臋tnie uwolni臋 swe serce od strapienia.

Squires rzuci艂 mu zaskoczone spojrzenie. Przysun膮艂 si臋 bli偶ej na 艂awce i spojrza艂 na wielki notatnik z lu藕nymi kartkami.

23

Liz Gordon siedzia艂a w swym ma艂ym gabinecie ozdobionym jedynie zdj臋ciem prezydenta z jego autografem, tarte de visite Freuda, oraz wisz膮c膮 na szafce tarcz膮 na strza艂ki z wizerunkiem Carla Junga, kt贸r膮 podarowa艂 jej drugi eks-ma艂偶onek. Po przeciwnej stronie sparta艅skiego metalowego biurka, Sheryl Shade, pomocnik psychologa dy偶urnego i jej asystent, James Solomon, pracowali na laptopach pod艂膮czonych do roboczego komputera Liz, Peera-2030.

Liz odpali艂a nowego papierosa od starego i spojrza艂a na monitor komputera. Wydmuchn臋艂a k艂膮b dymu.

-聽Wygl膮da na to, 偶e z naszych danych wy艂ania si臋 obraz prezydenta Korei jako fajnego go艣cia. Co wy na to?

Sheryl skin臋艂a g艂ow膮.

-聽Wszystkie dane w samym 艣rodku skali lub po stronie dobrze przystosowanych. Silne zwi膮zki z matk膮... jedna kobieta od d艂u偶szego czasu... pami臋ta o urodzinach i rocznicach... 偶adnych zbocze艅 seksualnych... od偶ywia si臋 normalnie... pije bardzo umiarkowanie. Mamy nawet cytat z opracowania dra Hwonga o tym, jak wykorzystuje s艂owa w celu przekazywania idei, a nie wywarcia wra偶enia na ludziach doborem s艂ownictwa, a ma z czego wybiera膰.

-聽Na dodatek w kartotekach 偶adnego z cz艂onk贸w jego personelu nie ma nic, co by sugerowa艂o, 偶e mog膮 dzia艂a膰 przeciwko niemu - doda艂-a po chwili. - Je偶eli mamy do czynienia z terroryst膮, on lub ona nie nale偶膮 do najbli偶szego otoczenia prezydenta.

-聽W porz膮dku - skomentowa艂a Liz. - Jimmy, co masz?

M艂ody m臋偶czyzna pokr臋ci艂 g艂ow膮.

-聽„Zhongua Renmin Gohghe Guo" wypowiada si臋 zdecydowanie przeciw agresji wojskowej. W prywatnych rozmowach z nas艂uchu naszego i CIA - od czasu, gdy sporz膮dzili艣my nasz raport - ostatni o si贸dmej rano wczoraj wieczorem - premier, sekretarz generalny partii komunistycznej i inne czo艂owe osobisto艣ci 偶ycia politycznego Chi艅skiej Republiki Ludowej wyrazi艂y pragnienie rozwi膮zania wszelkich spor贸w na p贸艂wyspie w drodze negocjacji.

-聽Wi臋c wszystko sprowadza si臋 do tego, 偶e od pocz膮tku mieli艣my racj臋 - powiedzia艂a Liz przez chmur臋 dymu. - Metodologia w porz膮dku, wnioski w艂a艣ciwe, wi臋c mo偶emy nasze opracowania z艂o偶y膰 w banku.

Zn贸w zaci膮gn臋艂a si臋 d艂ugo i g艂臋boko, a potem powiedzia艂a Solomonowi, by przes艂a艂 faksem ambasadorowi Rachlinowi w Pekinie nazwiska najbardziej wojowniczo nastawionych przyw贸dc贸w chi艅skich.

-聽Nie s膮dz臋, 偶eby艣my musieli si臋 czego艣 obawia膰 z ich strony, ale Hood chce si臋 upewni膰.

Solomon zasalutowa艂 s艂u偶bi艣cie, wy艂膮czy艂 laptopa i pospieszy艂 do swojego gabinetu, zamykaj膮c za sob膮 drzwi.

-聽My艣l臋, 偶e to w艂a艣ciwie wyczerpuje zlecenie Paula - powiedzia艂a Liz zaci膮gaj膮c si臋 dymem papierosa. Sheryl zamkn臋艂a komputer i wyci膮gn臋艂a wtyczk臋 z gniazdka. Liz przygl膮da艂a jej si臋 z uwag膮. - Ilu ludzi tu mamy, Sheryl - siedemdziesi臋ciu o艣miu?

-聽Tu, w Centrum?

-聽Tak. Siedemdziesi臋ciu o艣miu tutaj na miejscu, do tego czterdzie艣ci dwie osoby personelu pomocniczego, kt贸ry dzielimy z Departamentem Obrony i CIA, poza tym dwunastu ludzi z Iglicy i kilka innych, kt贸re wypo偶yczamy z Andrews. W sumie oko艂o stu czterdziestu os贸b. Wi臋c dlaczego, spo艣r贸d tych wszystkich ludzi, znakomitych specjalist贸w w swoich dziedzinach, z kt贸rych wielu ma otwarte umys艂y, obchodzi mnie tylko to, co my艣li o nas Paul Hood? Dlaczego nie potrafi臋 po prostu wykona膰 swojej pracy, da膰 mu tego, co potrzebuje i p贸j艣膰 sobie na podw贸jn膮 kaw臋 z ekspresu?

-聽Bo my szukamy prawdy dla niej samej, a on pr贸buje znale藕膰 sposoby jej wykorzystania w procesie podejmowania decyzji.

-聽Tak ci si臋 wydaje?

-聽To tylko cz臋艣膰 prawdy Jeste艣 tak偶e sfrustrowana jego m臋skim sposobem my艣lenia. Pami臋tasz przecie偶 jego profil psychologiczny Ateista, nie znosi opery, w latach sze艣膰dziesi膮tych nigdy nie za偶ywa艂 艣rodk贸w odurzaj膮cych. Je偶eli nie da rady czego艣 dotkn膮膰, wykorzysta膰 w swej codziennej pracy, nie jest to warte zachodu. Chocia偶 w pewnym sensie to jego pozytywna cecha.

-聽Co przez to rozumiesz? - zapyta艂a Liz, gdy jej komputer przypomnia艂 sygna艂em o swoim istnieniu.

-聽Mike Rodgers post臋puje w taki sam spos贸b. Gdyby nie mieli tej wsp贸lnej cechy, wyko艅czyliby si臋 nawzajem spojrzeniami i p贸艂s艂贸wkami - jeszcze gorzej, ni偶 teraz.

-聽Butt i Beavis* z Centrum.

Chuda jak szczapa blondynka podnios艂a w g贸r臋 palec wskazuj膮cy

-聽Podoba mi si臋.

-聽Doktor Shade, my艣l臋, 偶e jest tutaj jeszcze co艣...

Shade wygl膮da艂a na zainteresowan膮.

-聽Naprawd臋? Co?

-聽Przepraszam, Sheryl. - Liz u艣miechn臋艂a si臋. - Dzi臋ki magii poczty elektronicznej widz臋, 偶e natychmiast chc膮 si臋 ze mn膮 widzie膰 Ann Farris i Lowell Coffey II. - Z tymi s艂owy psycholog dy偶urny przekr臋ci艂a klucz w komputerze, wrzuci艂a go do kieszeni i wysz艂a, pozostawiaj膮c za sob膮 zdumion膮 asystentk臋.

Id膮c 偶wawo korytarzem do biura prasowego i wk艂adaj膮c do ust kolejn膮 porcj臋 gumy, „czystej rado艣ci 偶ucia", Liz musia艂a opanowa膰 u艣miech cisn膮cy jej si臋 na usta. Nie powinna post臋powa膰 w ten spos贸b z Sheryl, lecz przyda jej si臋 takie do艣wiadczenie. Sheryl by艂a nowa, 艣wie偶o po Uniwersytecie Stanowym w Nowym Jorku i a偶 kipia艂a wykszta艂ceniem ksi膮偶kowym. Ca艂e megabajty wi臋cej, ni偶 Liz opanowa艂a w jej wieku, dziesi臋膰 lat wcze艣niej. Brakowa艂o jej jednak wielu 偶yciowych do艣wiadcze艅, za艣 jej my艣lenie zbyt cz臋sto pod膮偶a艂o jednym tropem. Musia艂a teraz zbada膰 jakie艣 terytorium umys艂u bez mapy, by odkry膰 w艂asne drogi. Za艣 zagadka, z kt贸r膮 pozostawi艂a j膮 Liz: dlaczego moj膮 szefow膮 obchodzi to, co my艣li jej szef? - pomo偶e jej w dotarciu do celu, sprawi, 偶e zada sobie pytania w rodzaju: mo偶e ma na niego ochot臋? Mo偶e jest nieszcz臋艣liwa z m臋偶em? Mo偶e chce awansowa膰, a skoro tak, jaki to -ma zwi膮zek ze mn膮? Taki trop mo偶e zaprowadzi膰 j膮 do wielu ciekawych miejsc, w kt贸rych mo偶e si臋 czego艣 nauczy膰.

W rzeczywisto艣ci Liz dlatego bardzo lubi艂a sw膮 kaw臋 z ekspresu, bo nie my艣la艂a wtedy o Hoodzie. Jego niech臋膰 do akceptowania logicznych podstaw jej pracy nie przeszkadza艂a jej. Przecie偶 ukrzy偶owano Jezusa i uwi臋ziono Galileusza, a nic nie zmieni艂o prawdy, kt贸rej nauczali.

Nie, zra偶a艂o j膮 to, 偶e potrafi艂 by膰 wytrawnym politykiem, nim zacz臋艂y si臋 prawdziwe k艂opoty Wprawdzie uprzejmie i uwa偶nie wys艂uchiwa艂 jej zdania i w艂膮cza艂 fragmenty jej raport贸w w opracowania na tematy polityczne i przegl膮dy opcji, ale nie dlatego, 偶e mia艂 na to ochot臋 - wymaga艂y tego przepisy Centrum. Poniewa偶 nie ufa艂 jej pracy, zawsze by艂a pierwsz膮 osob膮, kt贸r膮 wzywa艂 na dywanik, ilekro膰 co艣 posz艂o 藕le. Przyrzek艂a sobie solennie, 偶e kt贸rego艣 dnia wypu艣ci przeciek na temat jego bezbo偶nej sylwetki psychologicznej Patowi Robertsonowi.

Doskonale wiesz, 偶e nie mog艂aby艣 tego zrobi膰, powiedzia艂a sobie, pukaj膮c do drzwi Ann Farris, lecz sama my艣l o tym pomaga艂a jej zachowa膰 spok贸j, gdy on zaczyna艂 si臋 gor膮czkowa膰.

„Washington Times" okre艣li艂 kiedy艣 Ann Farris jako jedn膮 z dwudziestu pi臋ciu najatrakcyjniejszych m艂odych rozw贸dek w stolicy kraju. Trzy lata p贸藕niej nadal ni膮 by艂a.

Wzrost metr siedemdziesi膮t, br膮zowe w艂osy upi臋te z ty艂u i przewi膮zane modn膮 apaszk膮 (dzie艂o znanego projektanta mody) l艣ni膮ce bia艂e z臋by i ciemnobr膮zowe oczy By艂a tak偶e jedn膮 z najbardziej zagadkowych kobiet w Waszyngtonie. Pochodz膮cy z Greenwich w stanie Connecticut niebieskokrwi艣ci Farrisowie spodziewali si臋, 偶e maj膮c uko艅czone studia dziennikarskie i magisterskie z administracji publicznej w Bryn Mawr, b臋dzie wraz ze swym ojcem pracowa膰 na Wall Street, a potem w jakiej艣 renomowanej firmie zostanie najpierw wiceprezesem, potem awansuje na prezesa, a mo偶e jeszcze wy偶ej.

Zamiast tego przez dwa lata pracowa艂a jako reporter dzia艂u politycznego w „The Hour" w pobliskim Norwalk. Potem otrzyma艂a posad臋 sekretarza prasowego gubernatora stanu i wysz艂a za m膮偶 za ultraliberalnego komentatora publicznego radia z New Haven. Wzi臋艂a urlop wychowawczy, by zaj膮膰 si臋 synem, a w dwa lata po tym, jak m膮偶 straci艂 prac臋 na skutek ci臋膰 bud偶etowych, za艣 rozpacz pos艂a艂a go w obj臋cia bogatej matrony z Westport, opu艣ci艂a go na dobre. Po przeprowadzce do Waszyngtonu, Ann dosta艂a prac臋 sekretarza prasowego 艣wie偶o wybranego senatora z Connecticut - bystrego, uprzejmego 偶onatego m臋偶czyzny Tu偶 po przyje藕dzie mia艂a z nim romans, pierwszy z wielu intensywnych, przyjemnych romans贸w z bystrymi, uprzejmymi i 偶onatymi m臋偶czyznami, z kt贸rych jeden piastowa艂 urz膮d wy偶szy od wiceprezydenta.

Ta ostatnia informacja nie figurowa艂a w jej portrecie psychologicznym, lecz Liz wiedzia艂a o tym, poniewa偶 wyzna艂a jej to sama Ann. Wyjawi艂a tak偶e, cho膰 by艂o to do艣膰 oczywiste, 偶e ma ochot臋 na Paula Hooda i snuje erotyczne fantazje na jego temat. Pos膮gowa pi臋kno艣膰 by艂a zadziwiaj膮co szczera w kwestii swych spraw sercowych, przynajmniej w stosunku do Liz. Ann przypomina艂a jej pewn膮 dziewczyn臋 z katolickiej szko艂y, zakonnic臋 Meg Hughes, nadzwyczaj uwa偶n膮 i grzeczn膮 w towarzystwie zakonnic - najciemniejsze strony swego charakteru objawia艂a, gdy znajdowa艂y si臋 daleko.

Liz zastanawia艂a si臋, czy Ann zwierza si臋 jej dlatego, 偶e jest psychologiem czy dlatego, 偶e nie widzi w niej rywalki.

Matowy g艂os Ann zaprosi艂 j膮 do 艣rodka.

Zapach jej gabinetu by艂 jedyn膮 w swoim rodzaju mieszanin膮 perfum „Faire" oraz delikatnej woni oprawionych w ramy pierwszych stron gazet sprzed Rewolucji do czas贸w obecnych, obwieszaj膮cych 艣ciany jej gabinetu. By艂o ich wszystkich ponad czterdzie艣ci, za艣 Ann twierdzi艂a, 偶e czytanie artyku艂贸w i zastanawianie si臋, jak inaczej mo偶na by poradzi膰 sobie z sytuacjami kryzysowymi, stanowi艂o dla niej doskona艂e 膰wiczenie.

Liz pos艂a艂a Ann przelotny u艣miech i spojrza艂a na Lowella Coffeya II. M艂ody prawnik wsta艂, gdy wesz艂a. Jak zwykle bawi艂 si臋 od niechcenia czym艣 bardzo drogim - tym razem jedn膮 z brylantowych spinek do koszuli.

Onanizuje si臋 fors膮, pomy艣la艂a Liz. W przeciwie艅stwie do Ann, Coffey Percy Bogacz przyj膮艂 styl 偶ycia swych rodzic贸w - prawnik贸w w Beverly Hills oraz napuszony styl bycia rodem z bractwa Alfa Gamma Duppa, Zawsze bawi艂 si臋 czym艣, co kosztowa艂o rodzin臋 Coffey贸w wi臋cej, ni偶 jego miesi臋czna pensja - krawat od Armaniego, z艂ote wieczne pi贸ro od Flagge'a czy zegarek Rolexa. Nie by艂a pewna, czy zwracanie uwagi innych na to, jak bardzo wypchany ma portfel sprawia mu przyjemno艣膰, lecz bardzo rzuca艂o si臋 to w oczy i denerwowa艂o. Tak samo, jak nienagannie uczesane ciemnoblond w艂osy, wymanikiurowane i wypolerowane paznokcie oraz nieskazitelny trzycz臋艣ciowy popielaty garnitur od Yves St. Laurenta. Kiedy艣 prosi艂a Hooda, 偶eby zainstalowa艂 w jego gabinecie ma艂膮 kamer臋, 偶eby raz na zawsze mogli ustali膰 nie to, czy za ka偶dym razem szczotkuje garnitur, gdy zamyka drzwi, ale jak du偶o czasu mu to zajmuje.

-聽Jak偶e mi艂o mi ci臋 wiedzie膰 - powiedzia艂 Coffey

-聽Cze艣膰, Drugi. Dzie艅 dobry, Ann.

Ann u艣miechn臋艂a si臋 i pomacha艂a mu, przebieraj膮c palcami. Zamiast siedzie膰 z przodu, na skraju swego wielkiego antycznego biurka, jak to zwykle czyni艂a, usiad艂a po drugiej stronie, jak za barier膮 wzniesion膮 przeciw Coffeyowi, przynajmniej tak si臋 wydawa艂o Liz. Wychowanek Yale by艂 zbyt sprytny lub zbyt tch贸rzliwy, by pozwala膰 sobie na otwarte zaloty, lecz jego protekcjonalne podej艣cie sprawia艂o, 偶e w艣r贸d rzecznik贸w prasowych i psycholog贸w by艂 mniej lubiany, ni偶 brak podwy偶ek.

-聽Dzi臋ki, 偶e przysz艂a艣, Liz - powiedzia艂a Ann. - Przepraszam, 偶e ci臋 tym niepokoj臋, ale Lowell nalega艂. - Odwr贸ci艂a ku Liz monitor komputera. - Paul chcia艂by mie膰 informacj臋 dla prasy przed 贸sm膮, a ja potrzebuj臋 twojego podpisu pod charakterystyk膮 przyw贸dc贸w Korei P贸艂nocnej.

Liz wspar艂a si臋 r臋kami na blacie biurka.

-聽Czy to nie jest dzia艂ka Boba Herberta?

-聽Technicznie rzecz bior膮c - tak - odpar艂 Coffey g艂osem tocz膮cych si臋 motk贸w we艂ny - Lecz niekt贸re s艂owa, wybrane przez Ann granicz膮 z oszczerstwem. Je偶eli nie jestem pewien, czy mo偶na spraw臋 obroni膰, wol臋 si臋 upewni膰, czy zainteresowany nie b臋dzie poszukiwa艂 zado艣膰uczynienia w. s膮dzie.

-聽My艣lisz, 偶e prezydent Korei wytoczy nam proces?

-聽Ariel Sharon wytoczy艂.

-聽Wtedy chodzi艂o o „Time", nie rz膮d USA.

-聽Tak, ale wytoczenie sprawy rz膮dowi by艂oby znakomit膮 okazj膮 dla obl臋偶onej Korei na wzniecenie p艂omieni wsp贸艂czucia. - Coffey usiad艂, zostawi艂 w spokoju spink臋 i poprawi艂 w臋ze艂 czarnego krawata. - Czy chcia艂yby艣cie panie sta膰 si臋 obiektem 艣ledztwa, zmuszone do podania 藕r贸de艂, procedur operacyjnych i temu podobnych? Bo ja nie.

-聽Masz racj臋, Drugi, chocia偶 do 偶adnego procesu nie dojdzie. Nie mo偶na przecie偶 wytoczy膰 procesu rz膮dowi suwerennego pa艅stwa. Ale zawsze jest takie ryzyko.

Wyci膮gn膮艂 d艂o艅 w stron臋 ekranu, a wyraz jego twarzy m贸wi艂 jednoznacznie „zabierz si臋 do roboty". Chocia偶 nie w smak jej by艂o zgodzi膰 si臋, Liz spojrza艂a na monitor.

-聽Dzi臋ki - powiedzia艂a Ann, poklepuj膮c grzbiet jej d艂oni. Liz twardo prze偶uwa艂a gum臋 czytaj膮c. Pod艣wietlony fragment by艂 kr贸tki i zwi臋z艂y.

Nie s膮dzimy, by rz膮d Korea艅skiej Republiki Ludowo-Demokratycznej d膮偶y艂 do wojny i pot臋piamy plotki g艂osz膮ce, 偶e jej prezydent osobi艣cie wyda艂 rozkaz dokonania ataku terrorystycznego w Seulu. Nie ma dowod贸w na to, 偶e znajdowa艂 si臋 pod wp艂ywem oficer贸w-zwolennik贸w twardego kursu sprzeciwiaj膮cych si臋 zjednoczeniu i wszelkim kompromisom.

Liz odwr贸ci艂a si臋 do Coffeya.

-聽I co?

-聽Szuka艂em. Tych plotek nigdzie wcze艣niej nie opublikowano ani nie rozpowszechniono inn膮 drog膮.

-聽Dlatego, 偶e wybuch mia艂 miejsce dopiero przed trzema godzinami.

-聽Dok艂adnie. Wtedy byliby艣my pierwszymi, kt贸rzy opublikowali plotki drukiem - po cz臋艣ci dlatego, 偶e Bob Herbert jest jedynym, kt贸ry je powtarza.

Liz podrapa艂a si臋 w g艂ow臋.

-聽Ale my tylko zaprzeczamy plotkom.

-聽To nie ma znaczenia. Stawiaj膮c zagadnienie, nawet cenzuruj膮c je, z prawnego punktu widzenia ponosimy ryzyko. Musimy zademonstrowa膰 brak z艂ej woli.

Ann za艂o偶y艂a r臋ce.

-聽Potrzebuj臋 tego akapitu, Liz, albo czego艣 bardzo podobnego. Pr贸bujemy da膰 zna膰 Korea艅czykom z P贸艂nocy, 偶e je偶eli ich prezydent i jego doradcy wojskowi stoj膮 za tym, dobierzemy im si臋 do sk贸ry. A je偶eli nie, nasza informacja prasowa mo偶e zosta膰 potraktowana dos艂ownie - po prostu jeste艣my oburzeni plotkami.

-聽I chcecie, 偶ebym wam powiedzia艂a, jak zareaguje, kiedy to przeczyta?

Ann przytakn臋艂a.

呕uj膮ce gum臋 szcz臋ki zacz臋艂y pracowa膰 wolniej. Liz nie cierpia艂a przyznawa膰 Coffeyowi racji, lecz nie mog艂a pozwoli膰, 偶eby jej uczucia kierowa艂y ni膮 w takiej chwili. Przeczyta艂a fragment jeszcze raz.

-聽Ich prezydent nie jest na tyle naiwny i nie spodziewa si臋, 偶e nie wiemy tych rzeczy. Ale jest te偶 wystarczaj膮co dumny, 偶eby si臋 obrazi膰 na spos贸b, w jaki go potraktowa艂a艣.

Ann wydawa艂a si臋 rozczarowana, za艣 Coffey lekko prychn膮艂.

-聽Jakie艣 propozycje? - zapyta艂a Ann.

-聽Dwie. W linijce „...pot臋piamy plotki g艂osz膮ce, 偶e prezydent osobi艣cie wyda艂 rozkaz" zmieni艂abym „prezydenta" na „rz膮d". W ten spos贸b b臋dzie to mniej osobiste.

Ann przyjrza艂a jej si臋 przez d艂u偶sz膮 chwil臋.

-聽W porz膮dku. To jest do przyj臋cia. Co dalej?

-聽Ta druga linijka jest troch臋 trudniejsza. Tam, gdzie napisa艂a艣: „Nie ma dowod贸w na to, 偶e znajdowa艂 si臋 pod wp艂ywem oficer贸w-zwolennik贸w twardego kursu sprzeciwiaj膮cych si臋 zjednoczeniu i wszelkim kompromisom", napisa艂abym: „Jeste艣my zdania, 偶e prezydent nadal opiera si臋 naciskom ze strony oficer贸w-zwolennik贸w twardego kursu sprzeciwiaj膮cych si臋 zjednoczeniu i kompromisowi". M贸wimy KRL-D, 偶e jeste艣my 艣wiadomi istnienia twardog艂owych, ale jednocze艣nie ich w贸dz wypada dobrze.

-聽A je偶eli nie jest fajnym facetem? - zapyta艂a Ann. - Czy nie wygl膮damy g艂upio, je艣li oka偶e si臋, 偶e w艂a艣nie on stoi za tym wszystkim?

-聽Nie s膮dz臋. - Liz pokr臋ci艂a g艂ow膮. - Wyjdzie na jeszcze wi臋kszego drania, bo mu zaufali艣my

Ann przerzuci艂a wzrok z Liz na Coffeya.

-聽Zgadzam si臋 - powiedzia艂. - Przekazujemy t臋 sam膮 wiadomo艣膰 bez 偶adnego haczyka.

Ann pomy艣la艂a chwil臋 d艂u偶ej, potem wstuka艂a zmiany Nast臋pnie wprowadzi艂a dokument do pami臋ci komputera i przesun臋艂a mysz w stron臋 Liz.

-聽Jeste艣 w tym dobra. Chcesz si臋 zamieni膰 na chwil臋?

-聽Nie, dzi臋kuj臋 - odpar艂a Liz. - Wol臋 swoich psychicznych od twoich. - Dyskretnie wskaza艂a oczyma na Coffeya.

Ann skin臋艂a g艂ow膮, gdy Liz wprowadzi艂a mysz膮 sw贸j kod na marginesie dokumentu. Od tej pory jej parafka sta艂a si臋 cz臋艣ci膮 pliku dokumentu tu偶 obok wprowadzonych zmian, chocia偶 nie pojawi si臋 na wydrukowanej informacji prasowej. W chwili, gdy Liz mia艂a zamiar wprowadzi膰 do pami臋ci ostatni膮 zmian臋, niebieski ekran przygas艂 i wentylator z ty艂u komputera ucich艂. Ann zanurkowa艂a pod st贸艂, by sprawdzi膰, czy przypadkiem nog膮 nie wyrwa艂a wtyczki ze stabilizatora, lecz ta by艂a na swoim miejscu, za艣 zielona lampka urz膮dzenia by艂a zapalona.

Na zewn膮trz gabinetu rozleg艂y si臋 st艂umione okrzyki. Coffey podszed艂 do drzwi i otworzy艂 je.

-聽Wydaje si臋, 偶e nie jeste艣my w tym odosobnieni - powiedzia艂.

-聽Co chcesz przez to powiedzie膰? - zapyta艂a Ann.

Coffey odwr贸ci艂 si臋 ku niej z powa偶nym wyrazem twarzy.

-聽Z tego, co wida膰, siad艂y wszystkie komputery w Centrum.

24

Gregory Donald wysiad艂 z taks贸wki przed bram膮 wej艣ciow膮 bazy ameryka艅skiej i pokaza艂 stra偶nikowi sw膮 przepustk臋 ze zdj臋ciem z Centrum. Po telefonie do genera艂a Norboma wpuszczono go do 艣rodka.

Howard Norbom by艂 majorem, gdy Donald obejmowa艂 urz膮d ambasadora w Korei. Po raz pierwszy spotkali si臋 na przyj臋ciu, upami臋tniaj膮cym dwudziest膮 rocznic臋 zako艅czenia wojny i od razu przypadli sobie do gustu. Mieli podobne pogl膮dy polityczne, sk艂aniaj膮ce si臋 ku liberalnym, obaj rozgl膮dali si臋 za jakim艣 male艅stwem, kt贸re mogliby po艣lubi膰 i obaj uwielbiali klasyczn膮 muzyk臋 fortepianow膮, a w szczeg贸lno艣ci Fryderyka Szopena. Donald odkry艂 to, gdy pianista w pewnej tawernie zrobi艂 sobie chwil臋 przerwy, za艣 major usiad艂 na jego miejscu i zupe艂nie przyzwoicie zagra艂 „Etiud臋 rewolucyjn膮".

Major Norbom znalaz艂 swe male艅stwo dwa tygodnie p贸藕niej, spotka艂 Diane Albright z agencji UPI. 艢lub odby艂 si臋 trzy miesi膮ce p贸藕niej, za艣 ostatnio obchodzili dwudziest膮 czwart膮 jego rocznic臋. Genera艂 i Diana mieli dwoje wspania艂ych dzieci: Mary Ann, biografistk臋 nominowan膮 do nagrody Pulitzera oraz Lona, kt贸ry dzia艂a艂 w szeregach Greenpeace.

Gdy adiutant wprowadzi艂 Gregory'ego do gabinetu genera艂a, m臋偶czy藕ni padli sobie w obj臋cia, a Donaldowi zn贸w pop艂yn臋艂y z oczu 艂zy

-聽Tak mi przykro - wymamrota艂 genera艂, 艣ciskaj膮c przyjaciela. - Bardzo mi przykro. Diane zlecili zebranie materia艂贸w o Soweto, inaczej by艂aby tutaj. Przyjedzie tu na pogrzeb.

-聽Dzi臋ki - powiedzia艂 zd艂awionym g艂osem Donald. - Ale postanowi艂em wys艂a膰 j膮 do USA.

-聽Naprawd臋? Jej ojciec zgodzi艂 si臋...

-聽Nie rozmawia艂em z nim jeszcze - Donald gorzko si臋 roze艣mia艂. - Wiesz, co my艣la艂 o naszym ma艂偶e艅stwie. Ale ja wiem, co Sund偶i czu艂a do Ameryki i chc臋, 偶eby w艂a艣nie tam si臋 znalaz艂a. I my艣l臋, 偶e w艂a艣nie tam chcia艂aby by膰.

Norbom skin膮艂 g艂ow膮, potem przeszed艂 na drug膮 stron臋 biurka.

-聽Ambasada zajmie si臋 papierkow膮 robot膮, ale osobi艣cie dopilnuj臋, 偶eby ta sprawa zosta艂a od r臋ki za艂atwiona. Czy mog臋 co艣 jeszcze dla ciebie zrobi膰?

-聽Tak, ale powiedz mi - czy ona ju偶 tu jest?

Norbom zacisn膮艂 usta i skin膮艂 g艂ow膮.

-聽Chc臋 j膮 zobaczy膰.

-聽Nie... nie teraz - powiedzia艂 Norbom, spogl膮daj膮c na zegarek. - Zaraz przynios膮 nam kolacj臋. Mo偶emy chwil臋 porozmawia膰.

Donald zajrza艂 w stalowoszare oczy swego przyjaciela. Osadzone w pooranej zmarszczkami, sympatycznej twarzy pi臋膰dziesi臋ciodwuletniego dow贸dcy bazy, wzbudza艂y zaufanie, zw艂aszcza u Donalda. Je偶eli Norbom nie chce, by teraz ujrza艂 cia艂o swej 偶ony, to mu ust膮pi. Jednak musi j膮 wkr贸tce zobaczy膰, pozwoli膰, 偶eby jej dusza poprowadzi艂a go, powiedzia艂a mu, 偶e to, co planuje zrobi膰, jest w艂a艣ciwe.

-聽W porz膮dku - zgodzi艂 si臋 Donald. - Porozmawiamy. Jak dobrze znasz genera艂a Hong-koo?

-聽Dziwne pytanie. - Norbom zmarszczy艂 brwi. - Spotka艂em go raz na spotkaniu w Strefie Zdemilitaryzowanej w 1988 roku.

-聽Jakie艣 wra偶enia z pierwszej r臋ki?

-聽Pewnie. Jest arogancki, szczery, uczuciowy i wiarygodny na sw贸j spos贸b. Je偶eli m贸wi, 偶e b臋dzie do ciebie strzela艂, to b臋dzie. Nie znam go tak dobrze, jak genera艂 Schneider, ale nie gapi臋 si臋 codziennie na niego i jego 偶o艂nierzy po drugiej stronie strefy, ani nie s艂ucham p贸艂nocnokorea艅skich piosenek ludowych, kt贸re puszczaj膮 na ca艂y regulator w 艣rodku nocy, ani nie patrz臋 o ile centymetr贸w podwy偶szy艂 sw贸j maszt, 偶eby zawsze by艂 wy偶szy od naszego.

Donald zacz膮艂 nabija膰 fajk臋.

-聽A my nie posy艂amy mu w zamian muzyki heavy metal ani nie podwy偶szamy masztu?

-聽Tylko, gdy on zrobi to pierwszy - Norbom pozwoli艂 sobie na lekki u艣miech. - Ty ma艂y komuszku. Dlaczego pytasz?

Donald zauwa偶y艂 oprawione w ramk臋 zdj臋cie Diany na biurku genera艂a i uciek艂 wzrokiem w bok. Min臋艂a chwila, nim doszed艂 do siebie.

-聽Chc臋 si臋 z nim spotka膰, Howard.

-聽Wykluczone. Wystarczaj膮co trudno jest uzgodni膰, 偶eby si臋 spotka艂 z genera艂em Schneiderem...

-聽On jest 偶o艂nierzem, a ja dyplomat膮. Na tym polega r贸偶nica. Tak czy owak, sam si臋 b臋d臋 martwi艂 o to, jak si臋 z nim skontaktowa膰. Potrzebuj臋 twojej pomocy, 偶eby si臋 dosta膰 do Strefy Zdemilitaryzowanej.

Norbom usiad艂 wygodnie w fotelu.

-聽Na Boga, Greg, czy zrobili ci transfuzj臋 krwi Mike'a Rodgersa z prawego ramienia? Co zrobisz, po prostu przejdziesz przez Checkpoint Chanie? Przywi膮偶esz wiadomo艣膰 do ceg艂y?

-聽Chyba skorzystam z radiostacji.

-聽Radiostacji! Schneider nie pozwoli ci nawet podej艣膰 do niej, inaczej dosta艂by w dup臋. Poza tym nawet gdyby艣 si臋 z nim zobaczy艂, Hong-koo jest najbardziej wojowniczym szale艅cem, jakiego maj膮 na stanie. Phenian wys艂a艂 go tu jako znak dla Seulu: rozmawiajcie o zjednoczeniu z wypchanymi kieszeniami i szczodrym sercem, albo b臋dziecie patrze膰 w luf臋 jego karabinu. Je偶eli ktokolwiek dokona艂by tego zamachu, to w艂a艣nie Hong-koo.

-聽A je偶eli to nie on, Howard? Je偶eli Korea P贸艂nocna tego nie zrobi艂a? - Donald trzyma艂 niezapalon膮 fajk臋 w prawej d艂oni i nachyli艂 si臋 bli偶ej. - Bez wzgl臋du na to, jakim jest wariatem, ma swoj膮 dum臋 i honor. Nie chcia艂by ponosi膰 odpowiedzialno艣ci ani przyznawa膰 si臋 do 偶adnej operacji, kt贸ra nie by艂aby jego w艂asna.

-聽My艣lisz, 偶e ci powie?

-聽Mo偶e nie s艂owami, ale ca艂e 偶ycie sp臋dzi艂em przygl膮daj膮c si臋 ludziom i uwa偶nie s艂uchaj膮c tego, co maj膮 do powiedzenia. Je偶eli b臋d臋 m贸g艂 z nim porozmawia膰, b臋d臋 wiedzia艂, czy macza艂 w tym palce.

-聽A je偶eli si臋 dowiesz, 偶e tak, to co wtedy? Co zrobisz? Wskaza艂 d艂oni膮 na fajk臋. - Zabijesz go tym? Czy mo偶e Centrum podda艂o ci jaki艣 inny pomys艂?

Donald w艂o偶y艂 fajk臋 do ust.

-聽Je偶eli to zrobi艂, Howard, powiem mu, 偶e zabi艂 moj膮 偶on臋 i 偶e okrad艂 mnie z przysz艂o艣ci, i 偶e nie mo偶e si臋 to przytrafi膰 nikomu innemu. P贸jd臋 z bardzo wypchanymi kieszeniami i z pomoc膮 Paula Hooda znajd臋 jaki艣 spos贸b, 偶eby sko艅czy膰 z tym szale艅stwem.

Norbom wpatrywa艂 si臋 w przyjaciela.

-聽Ty naprawd臋 chcesz to zrobi膰. Naprawd臋 my艣lisz, 偶e mo偶esz tak po prostu p贸j艣膰 do niego i przem贸wi膰 mu do rozs膮dku.

-聽Wierz臋 w to z ca艂ego serca. Ale niewiele go ju偶 zosta艂o.

Zapuka艂 ordynans. Przyni贸s艂 kolacj臋 i po艂o偶y艂 tac臋 mi臋dzy dwoma m臋偶czyznami. Zdj膮艂 metalowe pokrywki i wyszed艂.

-聽Libby Hall i wi臋kszo艣膰 rz膮du w Seulu b臋dzie przeciwna twojej wyprawie.

-聽Ambasador nie musi wiedzie膰.

-聽Ale i tak si臋 dowie. P贸艂noc zrobi z twojej wizyty propagandowy teatr, tak samo jak wtedy, gdy jecha艂 do nich Jimmy Carter.

-聽Wtedy ju偶 b臋dzie po wszystkim.

-聽Ty naprawd臋 nie 偶artujesz! - Norbom pog艂adzi艂 d艂oni膮 w艂osy - Greg, musisz dok艂adnie przemy艣le膰 sw贸j plan. Cholera, to nawet nie plan, to tylko nadzieja. Taki wyskok mo偶e zniweczy膰 to, co uda艂o si臋 dot膮d osi膮gn膮膰 przez negocjacje. Mo偶e zniszczy膰 ciebie i Centrum.

-聽Straci艂em ju偶 to, co si臋 liczy Mog膮 wzi膮膰 reszt臋.

-聽Wezm膮 to, a nawet jeszcze wi臋cej, uwierz mi. Kontakt z wrogiem bez pozwolenia - Waszyngton i Seul rzuci si臋 na ciebie, mnie, Paula Hooda i Mike'a Rodgersa. To b臋dzie rze藕.

-聽Wiem, 偶e ci臋 to zaboli, Howard, i wcale sobie tego nie lekcewa偶臋. Ale nie prosi艂bym ci臋, gdybym nie s膮dzi艂, 偶e mam szans臋 co艣 zmieni膰. Pomy艣l, ile ludzkich istnie艅 mo偶na uratowa膰.

Wydawa艂o si臋, 偶e z twarzy dow贸dcy odp艂yn臋艂a krew.

-聽Cholera, dla ciebie zrobi臋 wszystko... Ale ca艂e moje zawodowe 偶ycie zwi膮za艂em z t膮 baz膮. Je偶eli mam to rzuci膰 w diab艂y i pisa膰 pami臋tniki w celi o rozmiarach trzy na cztery metry, chc臋, 偶eby艣 przynajmniej si臋 wyspa艂. Prze偶y艂e艣 szok i mo偶liwe, 偶e nie my艣lisz tak jasno, jak powiniene艣.

Donald zapali艂 fajk臋.

-聽Zrobi臋 co艣 wi臋cej, zjemy kolacj臋, a potem odwiedz臋 Sund偶i. Zostan臋 z ni膮 jaki艣 czas, a je偶eli poczuj臋 potem co艣 innego, powiem ci.

Genera艂 powoli wzi膮艂 do r臋ki widelec i n贸偶 i zacz膮艂 w milczeniu kroi膰 stek. Donald od艂o偶y艂 na bok fajk臋 i poszed艂 w jego 艣lady Milcz膮cy posi艂ek przerwa艂o pukanie do drzwi i wej艣cie m臋偶czyzny z czarn膮 opask膮 na oku.

25

-聽Niemo偶liwe! Po prostu niemo偶liwe!

Zwykle oboj臋tna, anielska twarz oficera wsparcia operacyjnego Matta Stolla poblad艂a jak niedojrza艂a brzoskwinia. Na policzkach wyst膮pi艂y mu rumie艅ce jak u laleczki Kewpie. Zacisn膮wszy z臋by, gor膮czkowo stara艂 si臋 pod艂膮czy膰 komputer do zapasowej baterii, kt贸r膮 trzyma艂 w biurku. Nie m贸g艂 stwierdzi膰, dlaczego ca艂y system nawali艂, dop贸ki ponownie go nie uruchomi i nie dobierze si臋 do wraka, czyli do tego, co hackerzy zgry藕liwie nazywali czarn膮 skrzynk膮, zapewniaj膮c膮 im bezpieczny odlot.

Krople potu sp艂ywa艂y mu z czo艂a na brwi i kapa艂y do oczu. Stara艂 si臋 je strz膮sa膰 nerwowym mruganiem, plami膮c szk艂a okular贸w Cho膰 od chwili awarii min臋艂o dopiero kilka sekund, Stoll mia艂 wra偶enie, 偶e postarza艂 si臋 o rok. I o jeszcze jeden, gdy us艂ysza艂 g艂os Hooda.

-聽Matty!

-聽Staram si臋, jak mog臋! - warkn膮艂, powstrzymuj膮c si臋 od dodania: ale to po prostu niemo偶liwe.

Tego rodzaju awaria nie mia艂a prawa si臋 wydarzy膰, bo nie wy艂膮czono zasilania z bazy w Andrews, siad艂y jedynie komputery. Przyczyna nie le偶a艂a na zewn膮trz, wi臋c jaki艣 program musia艂 wyda膰 komputerowi odpowiednie polecenie. Uwzgl臋dniaj膮c fakt, 偶e sie膰 komputerowa Centrum stanowi艂a niezale偶ny system, taki program z pewno艣ci膮 zainstalowano na miejscu.

Ca艂e przychodz膮ce z zewn膮trz oprogramowanie sprawdzano pod k膮tem obecno艣ci wirus贸w, lecz wi臋kszo艣膰 z nich nie stanowi艂a powa偶nego zagro偶enia - tak jak ten, kt贸ry wy艣wietla艂 na ekranie migaj膮cy napis „niedziela", by zmusi膰 pracoholik贸w do odej艣cia od klawiatury, albo Tappy, kt贸ry ka偶demu uderzeniu klawisza przypisywa艂 jaki艣 d藕wi臋k, albo wreszcie Talos, kt贸ry zawiesza艂 komputery ka偶dego 29 czerwca, dop贸ki nie wpisano zdania: „Najlepsze 偶yczenia urodzinowe, Talos". Kilka by艂o bardziej z艂o艣liwych, jak na przyk艂ad „Micha艂 Anio艂", kt贸ry 6 marca, w dniu urodzin artysty, kasowa艂 wszystkie dane z twardego dysku zara偶onego komputera. Ale ten, z kt贸rym Matt mia艂 dzi艣 do czynienia, by艂 dzie艂em bardzo 艣wie偶ej daty, skomplikowanym... i niebezpiecznym.

Stoll by艂 r贸wnie zaintrygowany i zdziwiony, co zrozpaczony ca艂膮 sytuacj膮 - tym bardziej, 偶e na chwil臋 przed pod艂膮czeniem zapasowych baterii ekran komputera niespodziewanie o偶y艂. Cichy szum wentylatora obwie艣ci艂, 偶e maszyna dzia艂a, zafurkota艂 twardy dysk, na chwil臋 b艂ysn膮艂 ekran DOS-u i za艂adowa艂 si臋 program kontrolny autorstwa Matta. Na monitorze pojawi艂a si臋 plansza tytu艂owa, za艣 syntetyczny, operowy g艂os Mighty Mouse za艣piewa艂 z zamontowanego na boku maszyny g艂o艣nika.

-聽Czy opr贸cz tego dzia艂aj膮 teraz inne programy, Matty?

-聽Nie - odpar艂 ponuro Stoll, gdy Hood wpad艂 do jego gabinetu.

-聽Jak d艂ugo z tym walczy艂e艣?

-聽Dziewi臋tna艣cie przecinek osiemdziesi膮t osiem setnych sekundy

Komputer sko艅czy艂 艂adowanie programu i na ekranie pojawi艂o si臋 znajome, niebieskie t艂o, oznaczaj膮ce gotowo艣膰 do dzia艂ania. Stoll nacisn膮艂 F5, potem Enter, by sprawdzi膰 zawarto艣膰 katalogu.

Hood nachyli艂 si臋 nad oparciem fotela Stolla i spojrza艂 na monitor.

-聽Dzia艂a...

-聽Na to wygl膮da. Straci艂e艣 co艣?

-聽Nie s膮dz臋. Bugs wprowadza wszystkie dane do pami臋ci. 艢wietnie si臋 spisa艂e艣, wszystko zn贸w dzia艂a...

-聽Nic nie zrobi艂em, szefie. Poza tym, 偶e tu siedz臋 i kwicz臋.

-聽Chcesz mi powiedzie膰, 偶e system sam si臋 w艂膮czy艂?

-聽Nie. Wydano mu takie polecenie.

-聽Domy艣lam si臋, 偶e nie ty je wyda艂e艣.

-聽Nie. - Stoll pokr臋ci艂 g艂ow膮. - To nieprawdopodobne.

Od drzwi dobieg艂 do nich g艂os Lowella Coffeya.

-聽Amelia Mary Earhart mia艂a map臋 i nic jej to nie pomog艂o. Zagin臋艂a nad Pacyfikiem.

Stoll pu艣ci艂 uwag臋 prawnika mimo uszu i ko艅czy艂 sprawdza膰 katalog - wszystkie pliki by艂y na miejscu. Otworzy艂 jeden, a kiedy komputer nie wy艣wietli艂 symbolu Error, doszed艂 do wniosku, 偶e pliki s膮 nietkni臋te.

-聽Wygl膮da nie藕le. Przynajmniej dane wygl膮daj膮 na nienaruszone.

Grube palce Matta przelatywa艂y po klawiszach z szybko艣ci膮 b艂yskawicy Stoll napisa艂 program WCS wy艂膮cznie dla wprawy, nie spodziewaj膮c si臋, 偶e b臋dzie musia艂 ze艅 kiedykolwiek skorzysta膰. Teraz pospiesznie za艂adowa艂 cz臋艣膰 diagnostyczn膮, kt贸ra sprawdza艂a konfiguracj臋 sprz臋tu. Dok艂adniejsze badania b臋dzie musia艂 przeprowadzi膰 p贸藕niej, z wykorzystaniem tajnego oprogramowania, kt贸re trzyma艂 pod kluczem, ale ten test powinien ju偶 wykry膰 powa偶niejsze problemy.

Hood przygryz艂 warg臋.

-聽O kt贸rej tu przyszed艂e艣, Matty?

-聽Wpisa艂em si臋 o pi膮tej czterdzie艣ci jeden. Tutaj wpad艂em dwie minuty p贸藕niej.

-聽Czy Ken Ogan wspomina艂 o czym艣 niezwyk艂ym?

-聽Nie. Ca艂a noc przesz艂a g艂adko, jak po ma艣le.

-聽Tak jak wtedy, gdy zaton膮艂 „Titanic" - doda艂 Coffey.

Hood uda艂, 偶e nie s艂yszy

-聽Nie oznacza to wcale, 偶e nic si臋 nie sta艂o. Do systemu m贸g艂 wej艣膰 dos艂ownie ka偶dy z dowolnie wybranego terminalu.

-聽Tak. I niekoniecznie dzisiaj. M贸g艂 nam pod艂o偶y膰 bomb臋 zegarow膮, kt贸ra w艂a艣nie teraz eksplodowa艂a.

-聽Bomba. - Hood zamy艣li艂 si臋 na chwil臋. - Tak jak w Seulu.

-聽Czy to na pewno nie przypadek? A mo偶e po prostu kto艣 gdzie艣 przycisn膮艂 niew艂a艣ciwy klawisz?

-聽Prawie niemo偶liwe - stwierdzi艂 Stoll, przygl膮daj膮c si臋 pracy programu diagnostycznego. Szeregi liter i cyfr przelatywa艂y po ekranie w tempie b艂yskawicy, w miar臋 jak program szuka艂 b艂臋d贸w w plikach, sprawdza艂 polecenia, kt贸re nie wsp贸艂pracowa艂y z istniej膮cymi algorytmami lub nie zosta艂y wprowadzone do wewn臋trznego zegara.

Hood zab臋bni艂 palcami po oparciu fotela.

-聽Wi臋c sugerujesz, 偶e mamy tu wtyczk臋.

-聽Niewykluczone.

-聽Jak d艂ugo mo偶e zaj膮膰 napisanie programu, kt贸ry potrafi zablokowa膰 ca艂y system?

-聽Od kilku godzin do kilku dni, w zale偶no艣ci od klasy programisty Co wcale nie znaczy, 偶e zosta艂 napisany u nas. M贸g艂 powsta膰 wsz臋dzie i przedosta膰 si臋 tu jako niewinna nak艂adka na zwyk艂e oprogramowanie.

-聽Ale przecie偶 wszystko dok艂adnie sprawdzamy

-聽Do艣膰 pobie偶nie. W艂a艣nie teraz robi臋 co艣 w tym rodzaju.

-To znaczy znajdujemy tylko to, co od razu rzuca si臋 w oczy?

Stoll skin膮艂 g艂ow膮.

-聽Nasze w艂asne dane znaczymy kodem zapisanym w okre艣lonych odst臋pach czasu - jak taksometr, co dwadzie艣cia sekund albo co trzydzie艣ci s艂贸w. Je偶eli kod si臋 nie pokazuje, sprawdzamy dane dok艂adniej, 偶eby si臋 upewni膰, czy pochodz膮 od nas.

-聽Musisz to rozgry藕膰, Matty - Hood poklepa艂 Stolla po ramieniu.

Kropelka potu sp艂yn臋艂a Stollowi do lewego ucha.

-聽Pewnie. Nie lubi臋, jak mnie kto艣 robi w konia.

-聽Lowell, ka偶 tymczasem oficerowi dy偶urnemu przejrze膰 kasety wideo z zesz艂ej nocy Na wszystkich posterunkach w 艣rodku i na zewn膮trz. Chc臋 wiedzie膰, kto m贸g艂 tu wej艣膰 i wyj艣膰. Ka偶 powi臋kszy膰 przepustki i por贸wna膰 ze zdj臋ciami w rejestrze. Niech Alikas si臋 tym zajmie. Jest spostrzegawczy. Je偶eli nie znajd膮 nic podejrzanego, niech si臋 cofn膮 o dzie艅, a jak trzeba nawet o dwa.

Coffey bawi艂 si臋 swym wytwornym sygnetem.

-聽To potrwa.

-聽Wiem. Ale dostali艣my kopa i dobrze by艂oby wiedzie膰 od kogo.

Gdy obaj m臋偶czy藕ni wyszli, do 艣rodka wjecha艂 Bob Herbert. Trzydziestoo艣mioletni oficer wywiadu jak zwykle by艂 w艣ciek艂y Po cz臋艣ci z艂o艣ci艂 si臋 na to, co w danej chwili utrudnia艂o mu prac臋, a po cz臋艣ci na 艣lepy los, kt贸ry przyku艂 go do w贸zka inwalidzkiego.

-聽Co s艂ycha膰, koteczku? Urodzili艣my co艣? - W jego g艂osie nadal pobrzmiewa艂y 艣lady m艂odo艣ci sp臋dzonej nad Mississippi, zmieszane z natarczywo艣ci膮 po dziesi臋ciu latach s艂u偶by w CIA i gorycz膮 po zamachu bombowym na ambasad臋 ameryka艅sk膮 w Bejrucie w 1983 roku, po kt贸rym zosta艂 kalek膮.

-聽Sprawdzam stopie艅 i rodzaj penetracji - odpar艂 Stoll i ugryz艂 si臋 w j臋zyk, 偶eby nie doda膰: „majorze upierdliwy". Na takie s艂owa mogli pozwoli膰 sobie wobec niego tylko Hood i Rodgers, lecz nikt inny Zw艂aszcza cz艂owiek, kt贸ry nigdy nie nosi艂 munduru, w wyborach prezydenckich sprzyja艂 partii wolnomy艣licieli i zajmowa艂 niezbyt eksponowane stanowisko w Centrum.

-聽Mo偶e ci si臋 humor poprawi, koteczku, jak ci powiem, 偶e nie tylko nam pod艂o偶yli 艣wini臋.

-聽Komu jeszcze?

-聽Cz臋艣ci Departamentu Obrony ..

-聽Na dwadzie艣cia sekund?

Herbert przytakn膮艂.

-聽Tak samo niekt贸rym wydzia艂om CIA.

-聽Kt贸rym?

-聽Tym, kt贸re specjalizuj膮 si臋 w rozwi膮zywaniu kryzys贸w Siad艂y wszystkie komputery, kt贸re dostaj膮 od nas dane.

-聽A niech to! Wszystko o kant dupy pot艂uc.

-聽Masz racj臋, ch艂opcze, przynajmniej co do samej dupy Roz艂o偶y艂o si臋 przez nas do艣膰 sporo ludzi, wi臋c b臋d膮 chcieli komu艣 do艂o偶y膰.

-聽O kant dupy pot艂uc - powt贸rzy艂 Matt, odwracaj膮c si臋 w stron臋 ekranu, gdy pierwsza fala cyfr zatrzyma艂a si臋.

-聽Pierwszy katalog czysty - za艣piewa艂a Mighty Mouse. - Przechodz臋 do drugiego.

-聽Nie twierdz臋, 偶e to twoja wina - powiedzia艂 Herbert. Gdyby specjalistom od czasu do czasu nie przytrafia艂y si臋 b艂臋dy, nie tkwi艂bym na tym w贸zku. K艂opot w tym, 偶e musz臋 mie膰 dost臋p do informacji z sekcji satelitarnej NRO.

-聽Nie mog臋 zmieni膰 katalogu dop贸ki jestem w trybie diagnostycznym, ani wyj艣膰 z programu, kiedy przeczesuje plik.

-聽Wiem - powiedzia艂 Herbert. - Mam informacj臋 od Kenta. Wtoczy艂em si臋 tutaj, 偶eby ci dotrzyma膰 towarzystwa, dop贸ki zn贸w nie postawisz na nogi tego cholernego systemu i nie dasz mi potrzebnych informacji.

-聽Jakich informacji?

-聽Musz臋 wiedzie膰, co si臋 dzieje w Korei P贸艂nocnej. Mamy ju偶 ca艂y stos ofiar, kt贸re pos艂ano na tamten 艣wiat w stylu Made in KRL-D, w drodze pe艂ny samolot ludzi z Iglicy, a prezydent chce wiedzie膰, co porabia ludowa armia, na jakim poziomie gotowo艣ci s膮 rakiety, czy co艣 si臋 dzieje w pobli偶u elektrowni atomowych - i tym podobne rzeczy. Nie poradzimy sobie bez rozpoznania satelitarnego i...

-聽Wiem - przerwa艂 Matt. - A bez komputer贸w ani rusz.

-聽Drugi katalog czysty - powiadomi艂a Mighty Mouse. - Przechodz臋 do...

-聽Przerwij - powiedzia艂 Matt i program zatrzyma艂 si臋. U偶ywaj膮c klawiatury przeszed艂 do systemu operacyjnego, wprowadzi艂 has艂o dost臋pu do modemowego po艂膮czenia z NRO, po czym za艂o偶y艂 r臋ce i czeka艂 z nadziej膮, 偶e pluskwa nie przedosta艂a si臋 do komputera poprzez 艂膮cza telefoniczne.

26

NRO nale偶a艂o do najtajniejszych i najlepiej strze偶onych cz臋艣ci Pentagonu, kt贸ry i tak jest jednym z najbardziej niedost臋pnych budynk贸w na 艣wiecie. Zajmowa艂o stosunkowo niewielkie pomieszczenie, pozbawione g贸rnego 艣wiat艂a. O艣wietla艂 je wy艂膮cznie blask monitor贸w komputerowych, u艂o偶onych r贸wniutko w dziesi臋膰 rz臋d贸w po dziesi臋膰 stacji, na wz贸r sali kontroli lot贸w kosmicznych NASA. Sto obiektyw贸w zawieszonych w przestrzeni oko艂oziemskiej spogl膮da艂o na ziemi臋, przekazuj膮c do NRO na 偶ywo w czasie rzeczywistym zdj臋cia dowolnej cz臋艣ci globu o r贸偶nych stopniach powi臋kszenia w tempie sze艣膰dziesi臋ciu siedmiu czarno-bia艂ych klatek na minut臋. Na ka偶dym zdj臋ciu zaznaczony by艂 czas przekazu z dok艂adno艣ci膮 do setnej cz臋艣ci sekundy, by mo偶na by艂o obliczy膰 pr臋dko艣膰 rakiety balistycznej lub si艂臋 eksplozji j膮drowej, por贸wnuj膮c ze sob膮 kolejne zdj臋cia lub wykorzystuj膮c je w po艂膮czeniu z innymi danymi, na przyk艂ad z sejsmograf贸w.

Ka偶da stacja sk艂ada艂a si臋 z monitora, klawiatury i umieszczonego poni偶ej telefonu. Za ka偶dy rz膮d komputer贸w odpowiada艂o dw贸ch technik贸w, kt贸rzy wprowadzaj膮c kolejne wsp贸艂rz臋dne pozycyjne dla satelit贸w, badali coraz to nowe obszary i dostarczali zdj臋cia Pentagonowi, Centrum, CIA lub sojusznikom USA. Pracuj膮cy tu ludzie przechodzili prawie tak dok艂adne badania psychologiczne i gruntowne przeszkolenie jak personel o艣rodk贸w kontroli lot贸w w wyrzutniach rakiet mi臋dzykontynentalnych. Nie m贸g艂 ich oszo艂omi膰 sta艂y nap艂yw czarno-bia艂ych obraz贸w, w u艂amku sekundy musieli stwierdzi膰, czy dany samolot, czo艂g lub mundur wojskowy nale偶y do Cypru, Suazilandu czy Ukrainy, a nade wszystko umie膰 oprze膰 si臋 pokusie sprawdzenia, co dzieje si臋 na rodzinnej farmie w stanie Colorado, czy w domu w Baltimore. Oczy z kosmosu mog艂y obserwowa膰 ka偶dy metr kwadratowy ziemi, mia艂y wystarczaj膮c膮 rozdzielczo艣膰, by przeczyta膰 komu艣 przez rami臋 gazet臋 w parku i z tego te偶 powodu wymagano od operator贸w pow艣ci膮gliwo艣ci w zap臋dach do zabawy. Im d艂u偶ej bowiem przygl膮da]i si臋 temu samemu 艂a艅cuchowi g贸rskiemu, p艂askowy偶owi lub powierzchni oceanu, tym pokusa stawa艂a si臋 coraz trudniejsza do odparcia.

Z wn臋trza oszklonej budki, kt贸ra zajmowa艂a ca艂膮 d艂ugo艣膰 jednej 艣ciany, dw贸ch kontroler贸w przygl膮da艂o si臋 sali. Informowali operator贸w o zapotrzebowaniu na informacje z r贸偶nych instytucji i kontrolowali wsp贸艂rz臋dne satelit贸w

Kontroler Stephen mens by艂 starym koleg膮 szkolnym Matta Stolla. Obaj uko艅czyli Massachusetts Institute of Technology z najlepszymi wynikami na roku i posiadali trzy wsp贸lne patenty na sztuczne neurony do m贸zg贸w elektronowych. W krajowym rankingu gier komputerowych zajmowali odpowiednio pierwsze i drugie miejsce pod wzgl臋dem liczby punkt贸w zdobytych w grze Jaguara „Trevor McFur". Zarz膮d firmy Atari musia艂 jaki艣 czas temu zap艂aci膰 personelowi pewnego domu towarowego za nadgodziny, bowiem Stoll, niepomny, 偶e pora zamkni臋cia sklepu dawno min臋艂a, jeszcze przez cztery godziny nie m贸g艂 oderwa膰 si臋 od gry. Matt nie podziela艂 jedynie pasji mensa do podnoszenia ci臋偶ar贸w, co podda艂o ich 偶onom pomys艂 na przezwiska: Software i Hardware.

Wiadomo艣膰 od Stolla nadesz艂a poczt膮 elektroniczn膮 w chwili, gdy Viens przed rozpocz臋ciem swej zmiany o godzinie 贸smej zasiad艂 na swym stanowisku i postawi艂 obok klawiatury kaw臋 i czekoladowy rogalik.

-聽Odbior臋 - powiedzia艂 kontrolerowi Samowi Calvinowi z nocnej zmiany

Viens podjecha艂 na fotelu pod monitor i przesta艂 prze偶uwa膰 rogalik, gdy odczyta艂 wiadomo艣膰:

Pieszczoch trafi艂. W艂a艣nie poluje. Prze艣lij mi 39/126/400. Mo偶e sprawdzisz u siebie?

-聽Nie, tylko nie to! - mrukn膮艂 Viens.

-聽Que pasa, szybki Billu? - zapyta艂 Calvin. Do monitora podeszli te偶 pomocnicy kontroler贸w dziennych i nocnych.

-聽Pieszczoch? - przeczyta艂 drugi kontroler Fred Landwehr.

-聽Co to takiego?

-聽Z filmu „Obcy - 贸smy pasa偶er Nostromo". Ten, co przykleja艂 si臋 do twarzy i wstrzykiwa艂 ludziom do cia艂a ma艂ych Obcych do wyl臋gu. Matt Stoll m贸wi, 偶e maj膮 wirusa, co znaczy, 偶e my te偶 mogli艣my go z艂apa膰. Chce, 偶eby mu przes艂a膰 zdj臋cia Phenianu. - Viens chwyci艂 s艂uchawk臋 telefonu. - Monica, rzu膰 okiem na d艂ugo艣膰 39, szeroko艣膰 126, powi臋kszenie 400 i prze艣lij Mattowi Stollowi w Centrum. Nie r贸b wydruku. - Od艂o偶y艂 s艂uchawk臋. - Fred, przepu艣膰 nasze oprogramowanie przez test diagnostyczny Sprawd藕, czy wszystko w porz膮dku.

-聽Mam szuka膰 czego艣 konkretnego?

-聽Nie wiem. Sprawd藕 wszystko i zobacz, na czym pi艣nie. Viens odwr贸ci艂 si臋 do komputera i napisa艂:

Szukamy Rozpruwacza. Dostanie kopa od komandor Ripley* Przesy艂am 39/126/400 potwierd藕

Posy艂aj膮c wiadomo艣膰, spojrza艂 na rz膮d monitor贸w, niezupe艂nie dowierzaj膮c przeczytanej przed chwil膮 wiadomo艣ci. Stoll opracowa艂 najlepszy system antywirusowy, jaki m贸g艂 wymy艣li膰 cz艂owiek. Je偶eli kto艣 go z艂ama艂, zapowiada艂a si臋 grubsza sprawa. Wsp贸艂czu艂 przyjacielowi, lecz wiedzia艂 te偶, 偶e podobnie jak on, Stoll b臋dzie zafascynowany faktem, 偶e w og贸le co艣 takiego si臋 wydarzy艂o... i zdecydowany do ko艅ca rozwik艂a膰 zagadk臋.

27

Wchodz膮c do gabinetu genera艂a, major Li zasalutowa艂, za艣 Norbom odwzajemni艂 oddane mu honory.

-聽Greg Donald - przedstawi艂 Amerykanina, potem zwr贸ci艂 si臋 do niego: - Znasz chyba majora Kima Li.

-聽Tak, poznali艣my si臋 ju偶 - powiedzia艂 Donald, przyk艂adaj膮c do ust serwetk臋. Wsta艂 i poda艂 majorowi d艂o艅. - O ile sobie przypominam, widzieli艣my si臋 kilka lat temu na defiladzie w Taegu.

-聽Jestem zaszczycony, 偶e pan pami臋ta - odpar艂 Li. - Czy przyby艂 pan tu z oficjaln膮 wizyt膮?

-聽Nie, prywatnie. Moja 偶ona... zgin臋艂a dzi艣 po po艂udniu w zamachu.

-聽Prosz臋 przyj膮膰 moje kondolencje.

-聽Co o tym my艣licie, majorze? - zapyta艂 Norbom.

-聽Robota wykonana na rozkaz z Phenianu. Mo偶e nawet wyda艂 go sam prezydent.

-聽Wydaje si臋 pan nie mie膰 co do tego 偶adnych w膮tpliwo艣ci - zauwa偶y艂 Donald.

-聽A pan ma?

-聽Tak. Podobnie Kimm Huan z KCIA. Dowody przeciwko KRL-D s膮 bardzo mizerne.

-聽Ale nie motywy - broni艂 si臋 Li. - Panie ambasadorze, nie chcia艂bym pana urazi膰 ze wzgl臋du na pana osobist膮 tragedi臋. Wr贸g jest jak w膮偶 - zmieni艂 sk贸r臋, lecz nie serce. Wywo艂uj膮c wojn臋 lub wbijaj膮c swe k艂y w nasz膮 gospodark臋, chce os艂abi膰 i zniszczy膰 nasz kraj.

W oczach Donalda zago艣ci艂 smutek i odwr贸ci艂 wzrok. Teraz, podobnie jak w latach pi臋膰dziesi膮tych, najwi臋kszymi przeszkodami na drodze do trwa艂ego pokoju nie sta艂a zach艂anno艣膰, spory terytorialne, czy wreszcie niezdecydowanie co do sposobu zjednoczenia dw贸ch oddzielnych pa艅stw Te problemy, cho膰 powa偶ne, dawa艂y si臋 przezwyci臋偶y膰. Najwi臋ksze przeszkody rodzi艂y si臋 z podejrzliwo艣ci i g艂臋boko zakorzenionej nienawi艣ci, jak膮 tylu ludzi jednego narodu 偶ywi艂o wobec drugiego. Martwi艂a go my艣l, 偶e prawdziwe zjednoczenie mo偶e nie doj艣膰 do skutku, zanim ca艂kowicie nie wymrze pokolenie, na kt贸re wojna wywar艂a bezpo艣redni wp艂yw.

-聽To dzia艂ka Kima Huana - zauwa偶y艂 genera艂 Norbom. Wi臋c pozostawmy mu j膮, dobrze, majorze?

-聽Tak jest.

-聽W jakiej sprawie chcia艂 si臋 pan ze mn膮 widzie膰?

-聽Polecenie pobrania z magazynu, panie generale. Wymaga pa艅skiej piecz臋ci.

-聽Na co opiewa?

Li poda艂 mu dokument.

-聽Cztery pojemniki tabunu po dwadzie艣cia pi臋膰 litr贸w Mam je zabra膰 do Strefy Zdemilitaryzowanej.

Genera艂 za艂o偶y艂 okulary

-聽Co, do cholery, genera艂 Schneider zamierza zrobi膰 z tym gazem?

-聽To nie dla niego, panie generale. Wywiad wojskowy doni贸s艂 nam, 偶e po drugiej stronie granicy 偶o艂nierze wykopuj膮 beczki z broni膮 chemiczn膮, a jeszcze wi臋cej znajduje si臋 w drodze z Phenianu. Mamy je zawie藕膰 do Panmund偶on na wypadek, gdyby okaza艂y si臋 potrzebne.

-聽O Bo偶e - westchn膮艂 Donald. - M贸wi艂em ci, Howard, 偶e to si臋 wymknie spod kontroli.

Twarz Li nie zdradza艂a 偶adnych emocji. Sta艂 sztywno obok Donalda, patrz膮c, jak Norbom czyta dokument.

-聽To pan, majorze, z艂o偶y艂 wniosek o wydanie gazu - powiedzia艂 genera艂 do Li. - Komu ma zosta膰 dostarczony?

-聽B臋d臋 eskortowa艂 przesy艂k臋. Mam rozkazy od genera艂a Sama. - To rzek艂szy, wyj膮艂 papiery z kieszeni koszuli i poda艂 genera艂owi.

Norbom przejrza艂 je pobie偶nie, potem stukn膮艂 w przycisk interkomu.

-聽Shooter?

-聽Na rozkaz, panie generale.

-聽Wyra偶am zgod臋 na wyjazd majora Li. I po艂膮cz mnie z genera艂em Samem.

-聽Tak jest.

Norbom poda艂 papiery oficerowi.

-聽Mam tylko dwie rzeczy do powiedzenia, majorze. Po pierwsze, prosz臋 jecha膰 ostro偶nie. A po drugie, gdy b臋dzie pan w Panmund偶on, niech pan b臋dzie jeszcze bardziej ostro偶ny

-聽Oczywi艣cie, panie generale - powiedzia艂 Li salutuj膮c i niezbyt uprzejmie k艂aniaj膮c si臋 Donaldowi. Oko majora na chwil臋 spocz臋艂o na dyplomacie i zaskoczy艂o go niespodziewanie ch艂odnym wejrzeniem, po czym Korea艅czyk odwr贸ci艂 si臋 i wyszed艂.

Twarz Li pozosta艂a bez wyrazu, lecz w duchu major u艣miecha艂 si臋. Miesi膮ce pracy i spore sumy pieni臋dzy, wydanych na przekonanie sier偶anta Kila, by do nich do艂膮czy艂, op艂aci艂y si臋 sowicie. Adiutant genera艂a Sama opatrywa艂 r贸偶ne dokumenty nazwiskiem swego dow贸dcy tyle razy, 偶e jego podpisu nie da艂o si臋 rozr贸偶ni膰 od orygina艂u. B臋dzie te偶 pierwszym, kt贸ry odbierze telefon od Norboma i znajdzie spos贸b, by genera艂 sta艂 si臋 nieosi膮galny, dop贸ki starzej膮cy si臋 umys艂 Norboma nie zapomni o ca艂ej sprawie lub nie b臋dzie za p贸藕no. W ka偶dym przypadku Li i jego ludzie dostan膮 to, czego chc膮: szans臋 wprowadzenia w 偶ycie drugiej, najbardziej morderczej fazy ich planu.

Jego trzej ludzie czekali przy ci臋偶ar贸wce - starym Dodge'u T214 z nakryt膮 plandek膮 przestrzeni膮 艂adunkow膮. Ameryka艅scy 偶o艂nierze nadali mu przezwisko bipa - du偶ego d偶ipa. Mia艂 艂adowno艣膰 siedmiuset pi臋膰dziesi臋ciu kilogram贸w, silne amortyzatory i nisko po艂o偶ony 艣rodek ci臋偶ko艣ci. Dzi臋ki temu znakomicie nadawa艂 si臋 do jazdy w terenie, a taka ich teraz czeka艂a.

M臋偶czy藕ni zasalutowali, gdy Li podszed艂 i wspi膮艂 si臋 na miejsce dla pasa偶era. Dwaj 偶o艂nierze usiedli z ty艂u pod brezentem.

-聽Gdy wyjedziemy z bazy - zwr贸ci艂 si臋 do kierowcy - pojedziesz z powrotem do miasta, na Czhonggyeczhonno. - Odwr贸ci艂 g艂ow臋 do ty艂u. - Szeregowy

-聽Jestem, panie majorze.

-聽Zast臋pca dyrektora KCIA podejrzewa, 偶e zamach nie jest dzie艂em KRL-D. Prosz臋 zadba膰 o to, 偶eby pan Kim Huan nie rozsiewa艂 wi臋cej fa艂szywych pog艂osek. Postarajcie si臋, by jutro rano nie stawi艂 si臋 w pracy.

-聽Tak jest. Si艂a wy偶sza?

-聽Nie, 偶adnych wypadk贸w Jed藕cie do hotelu, w艂贸偶cie cywilne ubranie, we藕cie jeden z identyfikator贸w i ukradnijcie samoch贸d ze stacji obs艂ugi. Dowiedzcie si臋, jak wygl膮da Huan i zasztyletujcie go, Jang. Brutalnie, tak jak Korea艅czycy z P贸艂nocy poharatali ameryka艅skich 偶o艂nierzy, kt贸rzy przycinali drzewa w Strefie Zdemilitaryzowanej. Bezlito艣nie, jak zabili siedemna艣cie os贸b w Rangunie. Tak samo, jak zamordowali moj膮 matk臋. Poka偶cie ca艂emu 艣wiatu, Jang, 偶e s膮 zwierz臋tami i 偶e nie maj膮 prawa do艂膮czy膰 do grona cywilizowanych narod贸w.

Jang skin膮艂 g艂ow膮, za艣 Li usadowi艂 si臋 wygodnie, zamawiaj膮c po艂膮czenie z kapitanem Bockiem w Strefie Zdemilitaryzowanej. Przy bramie poda艂 opiecz臋towany dokument ameryka艅skiemu stra偶nikowi, kt贸ry sprawdzi艂 zawarto艣膰 samochodu, po czym zwr贸ci艂 papiery i kiwn膮艂 d艂oni膮, 偶eby ruszali. Gdy znale藕li si臋 na bulwarze, Jang wy艣lizgn膮艂 si臋 z ty艂u i pospieszy艂 do hotelu „Savoy", w kt贸rym rozpocz臋li ten d艂ugi i obfituj膮cy w wydarzenia dzie艅.

28

Na biurku Paula Hooda zadzwoni艂 telefon. Nie zdarza艂o si臋 to zbyt cz臋sto. Wi臋kszo艣膰 wiadomo艣ci otrzymywa艂 bowiem poczt膮 elektroniczn膮 lub przez specjalnie zabezpieczone linie telefoniczne.

Co dziwniejsze, Bugs nie zapowiedzia艂 rozmowy przez interkom. To znaczy, 偶e dzwoni艂 kto艣 bardzo wa偶ny, kto m贸g艂 obej艣膰 g艂贸wn膮 central臋 Centrum. Podni贸s艂 s艂uchawk臋.

-聽Halo?

-聽Paul, m贸wi Michael Lawrence.

-聽Tak. Co s艂ycha膰, panie prezydencie?

-聽Dowiedzia艂em si臋, 偶e twojego syna zabrali rano do szpitala.

-聽Tak, to prawda.

-聽Jak si臋 czuje?

Paul zmarszczy艂 brwi. W pewnych chwilach nale偶a艂o przekazywa膰 prezydentowi tylko dobre wiadomo艣ci, a w innych mo偶na by艂o m贸wi膰 prawd臋. Tym razem zachodzi艂o to drugie.

-聽殴le, panie prezydencie. Nie wiedz膮, co mu jest i nie reaguje na terapi臋.

-聽Przykro mi to s艂ysze膰 - powiedzia艂 prezydent. - Ale musz臋 wiedzie膰, Paul, na ile odci膮gnie ci臋 to od obowi膮zk贸w?

-聽S艂ucham?

-聽Potrzebuj臋 ci臋, Paul. Chc臋, 偶eby艣 pom贸g艂 mi rozwi膮za膰 ten kryzys w Korei. Musisz si臋 skoncentrowa膰 wy艂膮cznie na tym i kontrolowa膰 rozw贸j wydarze艅, albo spraw臋 przejmie kto艣 inny Decyzja nale偶y do ciebie, Paul. Czy mam kogo艣 poszuka膰?

Zabawne. Nieca艂e pi臋膰 minut temu Paul my艣la艂 o tym samym, ale teraz, s艂ysz膮c, jak prezydent otwarcie zadaje mu pytanie, nie mia艂 ju偶 偶adnych w膮tpliwo艣ci.

-聽Nie, panie prezydencie - odpar艂. - Poradz臋 sobie.

-聽艢wietnie. I jeszcze jedno, Paul.

-聽Tak, panie prezydencie?

-聽Daj mi zna膰, co z ch艂opakiem.

-聽Obiecuj臋. Dzi臋kuj臋.

Odk艂adaj膮c s艂uchawk臋 Paul zastanowi艂 si臋 przez chwil臋, potem nacisn膮艂 klawisz F6, by porozmawia膰 z Bugsem Benetem.

-聽Bugs, jak znajdziesz chwil臋 czasu, wpadnij do jednego z naszych geniuszy komputerowych. Potrzebuj臋 has艂a do nast臋pnego poziomu „艢miertelnej walki", 偶eby Alexander wyskoczy艂 ze skarpetek, jak wr贸ci ze szpitala.

-聽Nie ma sprawy - obieca艂 Bugs.

Paul u艣miechn膮艂 si臋, skin膮艂 g艂ow膮, po czym wywo艂a艂 na ekran kolejny dokument z kolejki i wr贸ci艂 do pracy.

29

Nowoczesny, czteropi臋trowy budynek z ceg艂y i stali oddziela艂 od Kwangd偶u d艂ugi, prostok膮tny plac. Gdyby nie opasuj膮ce go wysokie metalowe ogrodzenie oraz zas艂oni臋te 偶aluzjami okna, przypadkowy przechodzie艅 m贸g艂by go wzi膮膰 za siedzib臋 jakiej艣 firmy lub uniwersytetu. Chyba nikt nie podejrzewa艂, 偶e mie艣ci kwater臋 g艂贸wn膮 KCIA i strze偶e kilka najniebezpieczniejszych tajemnic Wschodu.

Budynek chroniony by艂 z zewn膮trz kamerami telewizyjnymi, skomplikowanymi uk艂adami czujnik贸w ruchu przy ka偶dym oknie i drzwiach oraz polami elektromagnetycznymi, uniemo偶liwiaj膮cymi pods艂uch. Dopiero po wej艣ciu do jasno o艣wietlonego holu i napotkaniu dw贸ch uzbrojonych stra偶nik贸w za kuloodporn膮 szyb膮 mo偶na by艂o si臋 zorientowa膰 co do tajnej natury dzia艂a艅, jakie tam prowadzono.

Gabinet zast臋pcy dyrektora KCIA Kima Huana znajdowa艂 si臋 na pierwszym pi臋trze, w d贸艂 korytarza od gabinetu dyrektora Yung-Hoona. W tej chwili dawny szef policji jad艂 kolacj臋 w restauracji na trzecim pi臋trze z zaprzyja藕nionymi przedstawicielami prasy, by sprawdzi膰, czy przypadkiem o czym艣 nie wiedz膮.

Huan i Young-Hoon mieli skrajnie odmienne metody dzia艂ania. Wyznawana przez Young-Hoona filozofia g艂osi艂a, 偶e ludzie s膮 w posiadaniu wszystkich informacji, potrzebnych prowadz膮cym 艣ledztwo. 呕eby je pozna膰 nale偶y w艂a艣ciwym ludziom zadawa膰 w艂a艣ciwe pytania. Huan by艂 zdania, 偶e umy艣lnie lub nie, ludzie jednak k艂ami膮 i 偶e fakty najlepiej zbiera膰 metodami naukowymi. Obaj przyznawali, 偶e podej艣cie drugiego jest jak najbardziej w艂a艣ciwe, chocia偶 Huan nie mia艂 ochoty na u艣miechy i pogaw臋dki, kt贸rych wymaga艂 styl pracy Young-Hoona. Kiedy艣, gdy jeszcze pali艂, okres odporno艣ci na wys艂uchiwanie bzdur wynosi艂 mniej wi臋cej jednego Camela bez filtra, a teraz uleg艂 drastycznemu skr贸ceniu.

Jego ma艂e biurko zarzucone by艂o papierami i segregatorami. Huan studiowa艂 raport, kt贸ry w艂a艣nie nadszed艂 z laboratorium. Pomin膮艂 analizy profesora wspominaj膮ce o „hybrydyzowanych orbitach s-p" oraz „kierunku elektronegatywno艣ci" - szczeg贸艂y nie wymagane przez KCIA, lecz przez s膮dy, je偶eli ekspertyzy mia艂y kiedykolwiek zosta膰 wykorzystane w sprawie - i przeszed艂 od razu do podsumowania.

Analiza materia艂u wybuchowego stwierdza, 偶e jest to zwyk艂y plastik pochodzenia p贸艂nocnokorea艅skiego, o sk艂adzie typowym dla produkt贸w zak艂ad贸w w Sonczhon. Na butelce nie znaleziono odcisk贸w palc贸w, chocia偶 powinny si臋 na niej znajdowa膰 przynajmniej resztki linii papilarnych sprzedawcy.

Wywnioskowali艣my z tego, 偶e butelka zosta艂a staranie wytarta. 艢lady 艣liny, znalezione w pozosta艂ej w butelce wodzie nie maj膮 偶adnych cech charakterystycznych. Cz膮stki gleby nie m贸wi膮 nam nic. G艂贸wne jej sk艂adniki - piaskowiec i boksyt - wyst臋puj膮 powszechnie na p贸艂wyspie i nie mo偶na ich wykorzysta膰 w celu dok艂adnego okre艣lenia miejsca pochodzenia. Badania toksykologiczne stwierdzaj膮 jednak skoncentrowane 艣lady sublimacji soli NaCI (Na z zasady NaOH, za艣 CI - z kwasu HCI). Jest to charakterystyczn膮 cech膮 produkt贸w petrochemicznych pochodz膮cych z rafinerii w masywie Czhingan w 艣rodkowej Mongolii, mi臋dzy innymi w oleju nap臋dowym u偶ywanym przez zmechanizowane si艂y KRL-D. Koncentracja soli 1:100 NaCI w glebie raczej wyklucza mo偶liwo艣膰, 偶e cz膮stki te przyby艂y z wiatrem z P贸艂nocy. Symulowane prawdopodobie艅stwo zaj艣cia takiego zdarzenia wynosi 1:5.000.

Huan pozwoli艂 swej g艂owie wesprze膰 si臋 na oparciu fotela. Fale powietrza z wentylatora na suficie przyjemnie ch艂odzi艂y mu w twarz.

-聽Wi臋c mamy terroryst贸w, kt贸rzy byli na P贸艂nocy. Jak moli nie pochodzi膰 z KRL-D?

Powoli sk艂ania艂 si臋 ku my艣li, 偶e istnieje tylko jeden spos贸b na sprawdzenie, jak by艂o naprawd臋, chocia偶 nie chcia艂 zbyt wcze艣nie rozgrywa膰 tak wa偶nej karty.

Gdy kontynuowa艂 czytanie podsumowania, zabrz臋cza艂 interkom.

-聽Panie majorze, melduje si臋 sier偶ant Jin z recepcji. Jest tu cz艂owiek, kt贸ry chce si臋 zobaczy膰 z oficerem kieruj膮cym spraw膮 zamachu pod pa艂acem.

-聽Czy powiedzia艂, dlaczego?

-聽Twierdzi, 偶e ich widzia艂, panie majorze. Widzia艂 m臋偶czyzn, kt贸rzy biegli od strony wozu technicznego.

-聽Zatrzymaj go tam - powiedzia艂 Huan, skacz膮c na r贸wne nogi i poprawiaj膮c krawat. - Zaraz tam b臋d臋.

30

Bob Herbert i Matt Stoll w milczeniu przygl膮dali si臋 zdj臋ciom zam贸wionym z sekcji satelitarnej NRO, kt贸re przychodzi艂y kolejno na ekran komputera w gabinecie Matta.

-聽Jasna cholera! - zakl膮艂 Herbert. - Zupe艂nie oszaleli.

Zdj臋cie Phenianu pokazywa艂o wyje偶d偶aj膮ce z miasta czo艂gi i transportery opancerzone. Na przedmie艣ciach rozmieszczano baterie artylerii przeciwlotniczej.

-聽Te dranie szykuj膮 si臋 do wojny! - krzykn膮艂 Herbert, Niech NRO rzuci okiem na Stref臋 Zdemilitaryzowan膮. Popatrzmy, co si臋 tam dzieje.

Chwyci艂 s艂uchawk臋 ukryt膮 w pod艂okietniku w贸zka.

-聽Bugs, po艂膮cz mnie z szefem.

Hood odezwa艂 si臋 od razu.

-聽Co tam masz, Bob?

-聽Robot臋. Wygl膮da na to, 偶e b臋dziesz musia艂 przepisa膰 raport dla prezydenta. Przynajmniej dwie brygady zmechanizowane wyje偶d偶aj膮 ze stolicy i kieruj膮 si臋 na po艂udnie. Przynajmniej... licz臋, jedna, dwie, trzy... cztery baterie obrony przeciwlotniczej otaczaj膮 miasto od strony po艂udniowej.

Zaleg艂a d艂uga cisza.

-聽Prze艣lij mi zdj臋cie i trzymaj r臋k臋 na pulsie - powiedzia艂 wreszcie Hood. - Czy Matty ju偶 co艣 znalaz艂?

-聽Nie.

Kolejna d艂uga chwila ciszy

-聽Zadzwo艅 do Andrews i popro艣, 偶eby nam przesy艂ali co dwie godziny dane z bezpo艣redniego rozpoznania nad obszarem od Zatoki Wschodniokorea艅skiej do zatoki Czhung-san.

-聽Chcesz, 偶eby wys艂ali samolot rozpoznawczy?

-聽Mike leci z Iglic膮 na miejsce. Je偶eli komputery zn贸w padn膮 i stracimy po艂膮czenie z satelit膮, nie chc臋, 偶eby wchodzili do akcji na 艣lepo.

-聽Zrozumia艂em - powiedzia艂 Herbert. - Powiedz, czy dalej uwa偶asz, 偶e te dranie nie chc膮 wojny?

-聽Bia艂y Dom, czy KRL-D?

Herbert zakl膮艂.

-聽KRL-D. My艣my nie zacz臋li tego...

-聽To prawda, nie my Ale dalej uwa偶am, 偶e Korea P贸艂nocna nie chce wojny Rozmieszczaj膮 oddzia艂y, bo zak艂adaj膮, 偶e my post膮pimy tak samo. K艂opot w tym, 偶e prezydent nie chce wyj艣膰 na mi臋czaka i nie cofnie si臋 ani o krok. A oni?

Powiedziawszy, 偶e zg艂osi si臋 zn贸w, gdy b臋dzie mia艂 jakie艣 informacje, Herbert zacz膮艂 narzeka膰 p贸艂g艂osem na podejrzliw膮 natur臋 Hooda. Fakt, 偶e jako wytrawny polityk na stanowisku burmistrza konsultowa艂 si臋 z ka偶dym doradc膮 i bra艂 pod uwag臋 wszystkie wyniki bada艅 opinii publicznej, nie oznacza艂 jeszcze, 偶e ka偶dy musi go na艣ladowa膰. Nie wierzy艂, by prezydent USA szafowa艂 偶yciem ameryka艅skich 偶o艂nierzy tylko po to, by stworzy膰 sw贸j wizerunek twardego faceta. Je偶eli nie chcia艂 si臋 cofn膮膰, to z tego samego powodu, dla kt贸rego Reagan zafundowa艂 Kadafiemu poranny nalot po wysadzeniu przez Libijczyk贸w w powietrze baru w Berlinie. Oko za oko, z膮b za z膮b. 呕a艂owa艂, 偶e ta prosta zasada nie znalaz艂a si臋 w sta艂ym repertuarze dzia艂a艅 ONZ, zamiast bezowocnego walenia si臋 w piersi. Nadal pragn膮艂, by kto艣 odp艂aci艂 terrorystom arabskim, kt贸rych zamach bombowy w 1983 roku kosztowa艂 go utrat臋 w艂adzy w nogach.

Wywo艂awszy swego asystenta, Herbert poprosi艂 o po艂膮czenie z genera艂em McIntoshem w bazie Andrews.

Dessault-Breguet Mirage 2000, wybudowany za zam贸wienie francuskiego rz膮du, zaprojektowany zosta艂 jako my艣liwiec przechwytuj膮cy Szybko jednak okaza艂 si臋 jednym z najbardziej wszechstronnych samolot贸w, gro藕nym zar贸wno we wsparciu z powietrza i samodzielnych misjach zaczepnych na niskim pu艂apie, jak r贸wnie偶 doskonale nadaj膮cym si臋 do lot贸w rozpoznawczych. W tej ostatniej roli, dwumiejscowy, siedemnastometrowy samolot m贸g艂 rozwija膰 pr臋dko艣膰 2,35 macha i osi膮ga艂 maksymalny pu艂ap dwudziestu tysi臋cy metr贸w, przy czym obie wielko艣ci osi膮ga艂 w czasie poni偶ej pi臋ciu minut od chwili zwolnienia hamulc贸w. Si艂y powietrzne USA zakupi艂y sze艣膰 takich samolot贸w do wykorzystania w Europie i na Dalekim Wschodzie, po cz臋艣ci w celu scementowania wi臋z贸w wojskowych z Francj膮, a po cz臋艣ci dlatego, 偶e odrzutowiec by艂 dzie艂em najnowocze艣niejszej techniki.

Mirage z rykiem silnik贸w wystrzeli艂 w nocne niebo z ameryka艅skiej bazy w Osace. Samoloty, zbli偶aj膮ce si臋 do KRL-D od po艂udnia, musia艂y wej艣膰 na wy偶szy pu艂ap i 艂atwiej je by艂o wykry膰 radarom, za艣 maszyny nadlatuj膮ce od strony Japonii mog艂y lecie膰 nisko nad powierzchni膮 morza i min膮膰 przestrze艅 powietrzn膮 Korei P贸艂nocnej zanim obrona przeciwlotnicza zd膮偶y zareagowa膰.

Mirage dotar艂 do wschodniego wybrze偶a Korei P贸艂nocnej w pi臋tna艣cie minut po starcie. Gdy dwuprzep艂ywowy silnik turboodrzutowy M53-2 pchn膮艂 go do prawie pionowego wzniosu, oficer rozpoznania, Judy Margolin, siedz膮ca za pilotem, zacz臋艂a robi膰 zdj臋cia. U偶ywa艂a aparatu Leica z teleobiektywem 500x, przystosowanym do robienia zdj臋膰 w nocy

Oficerowi polecono skoncentrowa膰 si臋 na ruchach wojsk oraz oznakach niezwyk艂ego o偶ywienia wok贸艂 elektrowni atomowych oraz miejsc sk艂adowania broni chemicznej, innymi s艂owy na wszystkim, co odpowiada艂o wynikom obserwacji dokonanych przez satelit臋 szpiegowskiego NRO.

To, co ujrza艂a, gdy Mirage min膮艂 Phenian i pop臋dzi艂 na po艂udniowy wsch贸d w stron臋 Morza 呕贸艂tego zdumia艂o j膮. Kaza艂a pilotowi zredukowa膰 pr臋dko艣膰, by mog艂a si臋 lepiej przyjrze膰. Gdy znale藕li si臋 za trzydziestym 贸smym r贸wnole偶nikiem, Judy Margolin przerwa艂a cisz臋 radiow膮, by porozmawia膰 z dow贸dc膮 misji.

31

Przez kilka minut Gregory Donald sta艂 u wej艣cia do ma艂ej kaplicy w ameryka艅skiej bazie wojskowej, niezdolny uczyni膰 kroku. Przygl膮da艂 si臋 prostej trumnie z sosnowego drewna, nie mog膮c zajrze膰 do 艣rodka. Musia艂 si臋 do tego przygotowa膰.

W艂a艣nie sko艅czy艂 rozmawia膰 przez telefon z jej ojcem, kt贸ry przyzna艂, 偶e zaniepokoi艂 si臋, gdy Sund偶i nie zadzwoni艂a do niego. Ilekro膰 bra艂a udzia艂 w jakiej艣 oficjalnej uroczysto艣ci, kt贸ra nie przebiega艂a zgodnie z planem, zawsze telefonowa艂a do niego z wiadomo艣ci膮, 偶e nic jej si臋 nie sta艂o. Teraz te偶 wiedzia艂, gdzie si臋 wybiera. Ale nie zadzwoni艂a, a gdy telefon w domu nie odpowiada艂 i nie znalaz艂 jej w 偶adnym szpitalu, obawia艂 si臋 najgorszego.

Kim Jong Nam przyj膮艂 wiadomo艣膰 o jej 艣mierci tak samo, jak wszystkie inne z艂e wie艣ci - wycofuj膮c si臋. Natychmiast po us艂yszeniu, 偶e Sund偶i nie 偶yje i 偶e Donald planuje urz膮dzi膰 jej pogrzeb w Ameryce, od艂o偶y艂 s艂uchawk臋 bez s艂owa podzi臋kowania, wyraz贸w smutku czy kondolencji. Donald nigdy nie bra艂 Kiurowi za z艂e jego sposobu post臋powania i nie spodziewa艂 si臋 z jego strony niczego innego. Ka偶dy mia艂 sw贸j spos贸b radzenia sobie ze smutkiem. Kim zamyka艂 si臋 w sobie, nie wpuszczaj膮c innych.

Donald zmusi艂 umys艂 do przywo艂ania chwili, gdy widzia艂 j膮 po raz ostatni - nie jako sw膮 偶on臋, nie jako Sund偶i, lecz pokiereszowane cia艂o trzymane w ramionach. Przygotowywa艂 si臋 na to spotkanie, powtarza艂 sobie, 偶e cho膰 zadaniem przedsi臋biorcy pogrzebowego jest przedstawienie cz艂owieka po 艣mierci jak pogr膮偶onego w spokojnym 艣nie, ze zdrowymi, lekko zar贸偶owionymi policzkami, to nigdy nie zdo艂a on odtworzy膰 偶ycia takim, jakim si臋 je pami臋ta. Jednak wierzy艂, 偶e ujrzy co艣 wi臋cej, ni偶 艣mier膰. Wi臋cej, ni偶 pokrwawione i poharatane cia艂o, kt贸re tuli艂 w ramionach...

Oddychaj膮c nier贸wno, niepewnym krokiem wszed艂 do kaplicy Po obu stronach wezg艂owia trumny pali艂y si臋 wysokie 艣wiece. Omin膮艂 je i podszed艂 do st贸p, nie zagl膮daj膮c do 艣rodka. K膮tem oka widzia艂 sukni臋, prost膮 tog臋 z bia艂ego jedwabiu, kt贸r膮 mia艂a na sobie w czasie 艣lubu. Widzia艂 czerwie艅 i biel bukietu, kt贸ry w艂o偶yli jej w r臋ce, z艂o偶one na piersiach. Donald prosi艂 o to, chocia偶 Sund偶i nie wierzy艂a, 偶e czerwone i bia艂e r贸偶e zaprowadz膮 j膮 prosto do Boga. Jej matka, kt贸ra wyznawa艂a Czhondokyo zosta艂a pochowana w taki spos贸b. Je偶eli nie znajdzie Boga, w kt贸rego istnienie wierzy艂a silniej, ni偶 on, to mo偶e znajdzie chocia偶 sw膮 matk臋.

Zwr贸cony twarz膮 do trumny powoli otworzy艂 oczy. Na jego twarzy zago艣ci艂 u艣miech. Zadbali o jego najdro偶sz膮. Gdy 偶y艂a nosi艂a tylko delikatny cie艅 r贸偶u na policzkach i teraz te偶 mia艂a na sobie ledwie jego 艣lad. Brwi lekko poci膮gni臋to jej tuszem, sk贸ra za艣 nie by艂a obsypana pudrem ani umalowana, lecz jasna i czysta, jak za 偶ycia. Kto艣 musia艂 przynie艣膰 z domu jej perfumy, bo stoj膮c blisko trumny u艣wiadomi艂 sobie obecno艣膰 znajomego zapachu. Donald opar艂 si臋 pokusie dotkni臋cia jej cia艂a, poniewa偶 wydawa艂a si臋 pogr膮偶ona we 艣nie... i taka spokojna.

Nie hamowa艂 艂ez, gdy podszed艂 do trumny z drugiej strony Nie po to, by przyjrze膰 si臋 bli偶ej, lecz by poca艂owa膰 palec i dotkn膮膰 nim z艂otej obr膮czki z wygrawerowanymi ich imionami i dat膮 艣lubu.

Pozwoliwszy sobie dotkn膮膰 lam贸wki r臋kawa jej sukienki i przypominaj膮c sobie, jak delikatna, m艂oda i pe艂na 偶ycia by艂a w dniu 艣lubu, Donald wyszed艂 z kaplicy silniejszy, ni偶 przedtem, panuj膮c nad gniewem, kt贸ry okaza艂 w obecno艣ci genera艂a Norboma. Lecz nadal zamierza艂 i艣膰 na P贸艂noc, bez wzgl臋du na to, czy przyjaciel pomo偶e mu, czy nie.

32

Gdy Kim Huan wszed艂 do pokoju stra偶nik贸w, oficer dy偶urny poda艂 mu dow贸d to偶samo艣ci ze zdj臋ciem. Huan przeczyta艂 informacj臋:

Nazwisko: Li Ki-siu

Wiek: dwadzie艣cia lat

Zamieszka艂y: 116 Hai Way, Seul

-聽Sprawdzili艣cie?

-聽Tak, panie majorze. Apartament wynaj臋to niejakiemu Szhin Jong U, z kt贸rym nie byli艣my si臋 w stanie skontaktowa膰. Ten cz艂owiek m贸wi, 偶e podnajmuje jeden pok贸j, a pan U wyjecha艂 w interesach. Pracuje w fabryce General Motors za miastem, lecz ich dzia艂 personalny otwieraj膮 dopiero jutro rano.

Huan skin膮艂 g艂ow膮, za艣 gdy oficer dy偶urny przygotowywa艂 si臋 do robienia notatek, zast臋pca dyrektora przyjrza艂 si臋 m臋偶czy藕nie, kt贸ry do niego przyszed艂. By艂 niski, lecz Huan zwr贸ci艂 uwag臋 na dobrze rozwini臋te umi臋艣nienie, zw艂aszcza przedramion i szyi. Ubrany by艂 jak robotnik fabryczny Mi膮艂 w d艂oniach czarny beret, przest臋powa艂 niepewnie z nogi na nog臋 i sk艂oni艂 si臋 kilka razy, gdy ujrza艂 wchodz膮cego Huana. Lecz gdy raz wbi艂 we艅 sw贸j dziwnie niepokoj膮cy wzrok, nie Przestawa艂 Patrze膰 ani na chwil臋. Jego oczy mimy twardy, martwy po艂ysk, niczym oczy rekina.

Dziwne po艂膮czenie - dziwny cz艂owiek, pomy艣la艂. Lecz wydarzenia dzisiejszego dnia wywo艂a艂y wstrz膮s u wielu ludzi i niewykluczone, 偶e przyby艂y okaza艂 si臋 jednym z nich.

Huan zbli偶y艂 si臋 do okr膮g艂ej metalowej kraty osadzonej w szkle.

-聽Jestem Kim Huan, zast臋pca dyrektora. Chcia艂 pan si臋 ze mn膮 widzie膰?

-聽Czy pan prowadzi 艣ledztwo w... w tej strasznej sprawie?

-聽Tak.

-聽Widzia艂em ich. M贸wi艂em ju偶 temu facetowi, 偶e widzia艂em trzech m臋偶czyzn. Szli od wozu technicznego w stron臋 starego miasta i nie艣li torby.

-聽Czy widzia艂 pan ich twarze? M臋偶czyzna szybko potrz膮sn膮艂 g艂ow膮.

-聽By艂em za daleko. Sta艂em tam... - Wskaza艂 na drzwi i d藕gn膮艂 palcem. - Ko艂o 艂awek. Szuka艂em... wie pan, czasami dla ludzi ustawiaj膮 toalety. Ale dzisiaj nie. W艂a艣nie kiedy jej szuka艂em, zauwa偶y艂em ich.

-聽Jest pan pewien, 偶e nie potrafi pan ich zidentyfikowa膰? Kolor w艂os贸w...

-聽Czarny Wszyscy trzej.

-聽Zarost? Nosy? W膮skie czy pe艂ne usta? Odstaj膮ce uszy?

-聽Przepraszam, nie zauwa偶y艂em. M贸wi艂em ju偶, 偶e mia艂em inne rzeczy na g艂owie.

-聽Czy pami臋ta pan, w co byli ubrani?

-聽W ubrania. To znaczy zwyk艂e ubrania, nic specjalnego. I wysokie buty. Chyba mieli wysokie buty.

Huan przyjrza艂 si臋 m臋偶czy藕nie przez chwil臋.

-聽Czy co艣 jeszcze?

M臋偶czyzna potrz膮sn膮艂 g艂ow膮.

-聽Czy zgodzi si臋 pan podpisa膰 zeznanie? Przygotowanie zajmie tylko kilka minut.

M臋偶czyzna energicznie pokr臋ci艂 g艂ow膮 i szybko zmniejszy艂 dystans dziel膮cy go od drzwi.

-聽Nie, prosz臋 pana, nie mog臋. Kiedy poszed艂em na uroczysto艣膰, nie mia艂em przerwy w pracy. Zerwa艂em si臋 na chwil臋. Chcia艂em tam by膰, rozumie pan. Gdyby moi szefowie si臋 dowiedzieli, mia艂bym k艂opoty, mogliby mnie zwolni膰...

-聽Nie musz膮 si臋 dowiedzie膰 - powiedzia艂 Huan.

-聽Przepraszam. - Po艂o偶y艂 r臋k臋 na drzwiach. - Chcia艂em, 偶eby艣cie to wiedzieli, ale nie chc臋 si臋 w to miesza膰. Prosz臋... mam nadziej臋, 偶e wam pomog艂em, ale musz臋 ju偶 i艣膰.

Z tymi s艂owy m臋偶czyzna jednym pchni臋ciem otworzy艂 drzwi i wybieg艂 w ciemno艣膰. Huan i siedz膮cy za biurkiem sier偶ant spojrzeli po sobie.

-聽Pewnie zanim tu wst膮pi艂 wypi艂 o par臋 piw za du偶o, panie majorze.

-聽Albo za ma艂o - stwierdzi艂 Huan. - Przepiszcie to na maszynie i prze艣lijcie do mnie. By艂o tam troch臋 u偶ytecznych informacji.

Przynajmniej potwierdzi艂 kilka fakt贸w, kt贸rych domy艣lali si臋 na podstawie 艣lad贸w znalezionych w pobli偶u hotelu. Przez chwil臋 zastanawia艂 si臋, czy nie kaza膰 艣ledzi膰 dziwnego ma艂ego m臋偶czyzny, lecz zdecydowa艂, 偶e dost臋pne si艂y najlepiej wykorzysta膰 tam, gdzie s膮 - do przes艂uchiwania innych uczestnik贸w uroczysto艣ci, przegl膮dania zdj臋膰 i materia艂贸w wideo oraz przeszukiwania okolicy i porzuconego hotelu w poszukiwaniu nowych 艣lad贸w

Wspi膮wszy si臋 po schodach - nie je藕dzi艂 wind膮, skoro mia艂 czas i si艂y, by chodzi膰 piechot膮 - Huan wr贸ci艂 do gabinetu by zastanowi膰 si臋, co robi膰 dalej. Gdy wr贸ci dyrektor, b臋dzie niezadowolony ze stanu 艣ledztwa. Strz臋py dowod贸w, kt贸re mieli w r臋ku, wskazywa艂y na Kore臋 P贸艂nocn膮, lecz 偶adnych nici, prowadz膮cych do rzeczywistych zamachowc贸w.

Po rozmowie przez radio z lud藕mi w terenie i odebraniu meldunku, 偶e wracaj膮 z pustymi r臋kami, Huan postanowi艂 wkroczy膰 do akcji. Aby szybko zdoby膰 konkretne informacje musia艂 zrobi膰 rzecz, na kt贸r膮 nie mia艂 specjalnej ochoty, bo mog艂o ich to kosztowa膰 przynajmniej tyle, co zyskaj膮. Niech臋tnie podni贸s艂 s艂uchawk臋...

33

Czteromiejscowy, smuk艂y Lake GA-4-200 Buccaneer lecia艂 nisko nad powierzchni膮 morza ze 艣redni膮 pr臋dko艣ci膮 dwustu kilometr贸w na godzin臋, kieruj膮c si臋 w stron臋 wybrze偶a Korei P贸艂nocnej. Silnik Lycoming 0-360-A1A wydawa艂 z siebie niech臋tne pomruki, gdy pilot stabilizowa艂 maszyn臋 na kursie. Wodnosamolot szybko wytraca艂 wysoko艣膰, a im bli偶ej powierzchni morza, tym wi臋cej by艂o turbulencji, wi臋c pilot obawia艂 si臋, by nie musia艂 przymusowo wodowa膰. Nie z tymi dwoma na pok艂adzie. Wytar艂 chustk膮 spocone czo艂o, nawet nie o艣mielaj膮c si臋 zastanawia膰, co by zrobili, gdyby wodowa艂 o osiemdziesi膮t kilometr贸w od brzegu.

Gdy zszed艂 poni偶ej stu siedemdziesi臋ciu metr贸w - szybciej, ni偶 powinien, bior膮c pod uwag臋 wiatr, lecz nie tak szybo, jak chcia艂 - gwa艂towne podmuchy wiatru zacz臋艂y rzuca膰 o艣miometrowej d艂ugo艣ci samolotem. Teraz m贸g艂 ju偶 dojrze膰 ciemne kontury brzegu. Wiedzia艂, 偶e nie b臋dzie czasu na drugie podej艣cie - jego pasa偶erowie musz膮 znale藕膰 si臋 na brzegu przed 贸sm膮 trzydzie艣ci i nie mia艂 zamiaru ich zawie艣膰. Ani o sekund臋. Nie zamierza艂 tak偶e d艂u偶ej pozwala膰 swemu drogiemu przyjacielowi Han Songowi na organizowanie lewych lot贸w. Synowie, kt贸rzy chcieli w艣lizgn膮膰 si臋 do Korei i odwiedzi膰 ojc贸w, nawet szpiedzy z po艂udnia - to inna sprawa. Tym razem hazardzista powiedzia艂, 偶e ci dwaj s膮 biznesmenami, ale nie m贸wi艂, 偶e specjalizuj膮 si臋 w zabijaniu ludzi.

Z g艂uchym 艂oskotem opu艣ci艂 na powierzchni臋 morza kad艂ub samolotu, przypominaj膮cy kszta艂tem 艂贸d藕. Hamuj膮c ca艂膮 moc膮 silnika, wzbija艂 fontanny wody po obu stronach maszyny. Chcia艂 jak najpr臋dzej wysadzi膰 obu m臋偶czyzn i zawr贸ci膰, zanim jacy艣 ciekawscy rybacy, czy milicja postanowi膮 go sprawdzi膰.

Otworzy艂 pokryw臋 kabiny i uni贸s艂 j膮 do g贸ry. Chwytaj膮c tratw臋 z siedzenia drugiego pilota, spu艣ci艂 j膮 do morza, a tymczasem m臋偶czy藕ni na tylnych siedzeniach wstali. Pilot wyci膮gn膮艂 d艂o艅 ku pierwszemu z nich, by pom贸c mu wej艣膰 na tratw臋. Morderca chwyci艂 go za r臋k臋 i spojrza艂 na fosforyzuj膮cy zegarek pilota.

-聽Uda艂o... uda艂o nam si臋! - wykrztusi艂 pilot.

-聽Dobra robota - odpar艂 morderca, gdy jego towarzysz obszed艂 go dooko艂a i wspi膮艂 si臋 do tratwy Si臋gn膮艂 do kieszeni swego p艂aszcza i poda艂 pilotowi zwitek pieni臋dzy. - Tak, jak uzgodni艂em z pana agentem.

-聽Tak, dzi臋kuj臋.

Z drugiej kieszeni m臋偶czyzna wyj膮艂 zakrwawiony sztylet, trzymaj膮c go przed sob膮. Pilot doszed艂 do wniosku, 偶e to jego wal膮ce jak m艂otem serce, a nie silnik samolotu powoduje dr偶enie maszyny Morderca zachichota艂, nagle zamachn膮艂 si臋 i wrzuci艂 sztylet do morza. Ulga przysz艂a tak gwa艂townie, 偶e pilot straci艂 r贸wnowag臋 i upad艂 na siedzenie.

-聽Dobranoc - powiedzia艂 morderca, odwr贸ci艂 si臋 i do艂膮czy艂 do swego kolegi na tratwie.

Dopiero po kilku minutach pilot uspokoi艂 si臋 na tyle, by ruszy膰 w drog臋 powrotn膮. Jego pasa偶er贸w ju偶 dawno po艂kn臋艂a ciemno艣膰.

Naprowadza艂 ich na brzeg 偶o艂nierz, b艂yskaj膮cy 艣wiat艂em latarki. By艂 w艂a艣nie odp艂yw, wi臋c pokonali drog臋 w kilka minut. Gdy znale藕li si臋 na pla偶y, jeden z nich spu艣ci艂 powietrze z tratwy, za艣 drugi wzi膮艂 walizki i poszed艂 z nimi w stron臋 dw贸ch d偶ip贸w zaparkowanych u st贸p urwiska.

-聽Pu艂kownik Oko? - zapyta艂.

-聽Przybyli艣cie przed czasem, pu艂kowniku San - sk艂oni艂 si臋 ten drugi.

-聽Nasz pilot bardzo chcia艂 si臋 nas pozby膰. - San spojrza艂 na uzbrojonego 偶o艂nierza stoj膮cego obok d偶ip贸w. - Macie mundury, dokumenty i... przesy艂k臋?

-聽S膮 w d偶ipie. Czy chcieliby艣cie sprawdzi膰?

San u艣miechn膮艂 si臋 i po艂o偶y艂 walizki na piasku.

-聽Major Li darzy was zaufaniem. - U艣miech pu艂kownika pog艂臋bi艂 si臋. - Poza tym, mamy wsp贸lny cel: musimy na zawsze pozosta膰 wrogami.

-聽Do tego nie trzeba nam wojny.

-聽Nie jeste艣cie politykiem, pu艂kowniku. Nie musicie przypomina膰, jaka krew p艂ynie w naszych 偶y艂ach. Czy przeliczycie pieni膮dze?

Oko potrz膮sn膮艂 g艂ow膮 i da艂 znak swemu adiutantowi, by wzi膮艂 walizk臋.

-聽Szczerze m贸wi膮c, pu艂kowniku, nawet gdyby nam nie zwr贸cono koszt贸w 艂ap贸wek, kt贸re zap艂acili艣my, warto by艂o. Uk艂oniwszy si臋 ponownie pu艂kownikowi Sanowi, Oko wspi膮艂 si臋 do d偶ipa i nie obejrza艂 ani raz za siebie, gdy ruszyli strom膮, poln膮 drog膮 w stron臋 wzg贸rz.

Adiutant pu艂kownika Sana, kapral Kong Sang Kul zbli偶y艂 si臋, patrz膮c na odje偶d偶aj膮cych.

-聽A m贸wi si臋, 偶e P贸艂noc z Po艂udniem nigdy si臋 w niczym nie dogada.

Dziesi臋膰 minut p贸藕niej, przebrani w mundury pu艂kownika i kaprala armii Korei P贸艂nocnej sprawdzili, czy wszystko jest w paczce i pojechali dalej t膮 sam膮 drog膮, kieruj膮c si臋 ku zaznaczonemu na czerwono miejscu na mapie wsuni臋tej w plik dokument贸w.

34

-聽To nieprawdopodobne! Po prostu nieprawdopodobne!

-聽Ale si臋 sta艂o, koteczku. Sta艂o si臋.

Stoll i Herbert siedzieli przy stole konferencyjnym w Czo艂gu wraz Hoodem i reszt膮 pierwszej zmiany Centrum, z wyj膮tkiem Rodgersa, kt贸rego miano dopiero poinformowa膰 o wszystkim. Ann Farris zajmowa艂a miejsce po prawej stronie, Stoll i Herbert obok niej, za艣 Lowell Coffey II po lewej stronie dyrektora. Po przeciwnej stronie siedzieli: Martha Mackall, Liz Gordon oraz Phil Katzen, oficer ds. ochrony 艣rodowiska. Darrell McCaskey siedzia艂 pomi臋dzy Gordonem i Katzenem, dopiero co zaprezentowawszy Hoodowi jednostronicowe streszczenie dzia艂a艅 Ligi Czerwonego Nieba i innych organizacji terrorystycznych. 呕adna z nich raczej nie bra艂a udzia艂u w zamachu bombowym w Seulu.

Na stole przed Hoodem le偶a艂 dokument, przygotowany przez McCaskeya oraz zdj臋cie, przes艂ane przez NRO, pokazuj膮ce znaczne przegrupowania si艂 wok贸艂 Phenianu. Obok le偶a艂a fotografia, zrobiona przez Judy Margolin z Mirage. Nie by艂o na nim 偶adnych czo艂g贸w, 偶adnych baterii artylerii wok贸艂 miasta i 偶adnych innych przegrupowa艅 wojsk, kt贸re 艣wiadczy艂yby o tym, 偶e KRL-D przygotowuje si臋 do wojny.

-聽Co powiesz na t臋 r贸偶nic臋, Matty? Poza tym, 偶e to nieprawdopodobne.

Korpulentny oficer wsparcia operacyjnego westchn膮艂 z gorycz膮.

-聽G艂贸wne elementy ukszta艂towania terenu s膮 takie same, wi臋c satelita jest dobrze ustawiony i robi zdj臋cia w艂a艣ciwemu miejscu. Obie fotografie przedstawiaj膮 Phenian.

-聽Kazali艣my NRO przes艂a膰 nam aktualizacj臋 - powiedzia艂 Herbert - i potwierdzi艂em j膮 telefonem przez bezpieczn膮 lini臋. Zdj臋cie na monitorze pokazuje naturalny rozw贸j przegrupowania widzianego na pierwszym zdj臋ciu.

-聽Przegrupowania, kt贸re prawdopodobnie wcale si臋 nie odbywa - zauwa偶y艂 McCaskey

-聽Zgadza si臋.

-聽Wi臋c co, Matty? - zapyta艂 Hood. - Za jakie艣 p贸艂 godziny mam by膰 w Bia艂ym Domu. Co mam powiedzie膰 prezydentowi?

-聽呕e jest jaki艣 b艂膮d w oprogramowaniu. B艂膮d, jakiego nigdy przedtem nie widzia艂em.

-聽B艂膮d! - krzykn膮艂 Hood. - W systemie komputerowym, kt贸ry sam zaprojektowa艂e艣, wartym dwadzie艣cia milion贸w dolar贸w?!

-聽W艂a艣nie tak! Czasami zdolnym ch艂opakom zdarza si臋 co艣 przeoczy膰, a czasami ci臋偶ar贸wki, pe艂ne materia艂贸w wybuchowych przedostaj膮 si臋 przez betonowe barykady! - Stoll 偶a艂owa艂 tego, co m贸wi ju偶 w chwili, gdy s艂owa wychodzi艂y mu z ust. Zacisn膮艂 usta i opad艂 g艂臋boko w fotel.

-聽Nie藕le, Matt - powiedzia艂 Coffey, 偶eby przerwa膰 pe艂n膮 napi臋cia cisz臋.

-聽Przepraszam, Bob - powiedzia艂 Stoll. - To by艂o poni偶ej pasa.

Herbert rzuci艂 mu nieprzyjazne spojrzenie.

-聽Masz racj臋, ch艂opcze. - Jego wzrok opad艂 na sk贸rzane siedzenie w贸zka inwalidzkiego.

-聽Pos艂uchajcie - w艂膮czy艂a si臋 Liz. - Wszyscy pope艂niamy b艂臋dy Ale mo偶emy lepiej sobie z nimi poradzi膰, gdy zaczniemy wsp贸艂pracowa膰, zamiast wytyka膰 sobie palcami r贸偶ne rzeczy Poza tym, panowie - je偶eli w ten spos贸b b臋dziemy reagowa膰 na wczesnych etapach kryzysu, zastan贸wmy si臋 lepiej nad zmian膮 miejsca pracy.

-聽Dobrze powiedziane - zgodzi艂 si臋 Hood. - Idziemy dalej. Matt, twoim zdaniem, o co tu chodzi?

Stoll westchn膮艂 jeszcze g艂臋biej. Nie patrzy艂 na Herberta.

-聽Kiedy system pad艂, najpierw pomy艣la艂em, 偶e by艂a to swego rodzaju demonstracja. Kto艣 pokazywa艂 nam, 偶e uda艂o mu si臋 dosta膰 do systemu i 偶e potrafi to zrobi膰 jeszcze raz. W艂a艣ciwie spodziewa艂em si臋, 偶e po w艂膮czeniu komputera dostaniemy poczt膮 elektroniczn膮 wiadomo艣膰 z 偶膮daniem okupu.

-聽Ale nie dostali艣my - wtr膮ci艂 Coffey

-聽Nie, nie dostali艣my Potem wydawa艂o mi si臋, 偶e wirus znalaz艂 si臋 ju偶 pierwotnej wersji programu, albo 偶e dosta艂 si臋 do nas wraz z oprogramowaniem i potem zarazi艂 Departament Obrony i CIA, cho膰 niekoniecznie w tej kolejno艣ci. Potem nadesz艂o to zdj臋cie z Osaki i chyba w艂a艣nie wtedy nast膮pi艂a inwazja.

-聽Wyja艣nij nam to - powiedzia艂 Hood.

-聽Wy艂膮czenie systemu mia艂o na celu odwr贸cenie naszej uwagi, stanowi艂o zas艂on臋 dymn膮, maskuj膮c膮 prawdziwy cel operacji, kt贸rym najwyra藕niej by艂o przej臋cie kontroli nad naszym systemem rozpoznania satelitarnego.

-聽Z kosmosu? - zapyta艂 Coffey

-聽Nie, z Ziemi. Kto艣 kontroluje przynajmniej jedno oko geostacjonarnego 12-A... mo偶e nawet wi臋cej.

-聽Spodoba si臋 to prezydentowi - skomentowa艂 Coffey

Hood spojrza艂 na zegar, a potem na wizerunek Bugsa na ekranie komputera.

-聽Zapisa艂e艣 to?

-聽Tak jest.

-聽Do艂膮cz do raportu - razem z tym, co ci zaraz powiem. Spojrza艂 na Stolla i zacz膮艂 dyktowa膰: - Nasz oficer wsparcia operacyjnego rozpracowuje teraz ca艂e zagadnienie i zapewnia mnie, 偶e problem zostanie przeanalizowany i rozwi膮zany Szczeg贸艂owy harmonogram dzia艂a艅 zostanie sporz膮dzony p贸藕niej. Tymczasem Centrum b臋dzie pracowa膰 bez komputer贸w, poniewa偶 nie mo偶emy ufa膰 偶adnym danym na nich zgromadzonym. Oprzemy si臋 na rozpoznaniu z powietrza, na agentach w kluczowych dla sprawy miejscach oraz na dokumentach symulacji dzia艂a艅 kryzysowych. Podpisano, i tak dalej. Wydrukuj wszystko, Bugs. B臋d臋 u ciebie za minut臋. Hood wsta艂. - Jakie jest twoje ulubione powiedzonko, Matt? „Do roboty"? Dobrze, a wi臋c, do roboty System mia艂 by膰 niewra偶liwy na inwazj臋 z zewn膮trz i to pomog艂o prezydentowi przeforsowa膰 w Kongresie powo艂anie Centrum prawie rok i 膰wier膰 miliarda dolar贸w temu. Chc臋, 偶eby intruz zosta艂 odnaleziony i zniszczony, a dziura za艂atana. - Odwr贸ci艂 si臋 do jasnow艂osego oficera ds. ochrony 艣rodowiska. - Phil, nie s膮dz臋, 偶eby艣my potrzebowali twojego dzia艂u na tym etapie. Masz magisterium z informatyki - popracowa艂by艣 z Mattem nad tym?

Niebieskie oczy Phila prze艣lizn臋艂y si臋 z Hooda na zegar odliczania wstecznego.

-聽Z przyjemno艣ci膮.

Stoll zesztywnia艂, lecz nie odezwa艂 si臋.

-聽Bob, zatelefonuj do Gregory'ego Donalda w bazie w Seulu. Wiem, 偶e w zamachu straci艂 偶on臋, ale dowiedz si臋, czy nie chcia艂by odwiedzi膰 Strefy Zdemilitaryzowanej i dostarczy膰 nam danych z pierwszej r臋ki. Skoro nie mo偶emy ufa膰 satelitom, chc臋 mie膰 tam kogo艣 z naszych - a taka wycieczka mo偶e pom贸c mu si臋 pozbiera膰.

-聽Przez telefon sprawia艂 wra偶enie, 偶e niech臋tnie we藕mie si臋 za co艣 takiego - ostrzeg艂a go Martha. - Wi臋c post臋puj ostro偶nie.

Herbert skin膮艂 g艂ow膮.

-聽Potem chcia艂bym, 偶eby艣 poinformowa艂 o wszystkim Rodgersa - doda艂 Hood. - Przeka偶 mu, 偶eby dzia艂a艂 na w艂asne ryzyko, ale jak zwykle, bez 艣lad贸w. Je偶eli mog膮 - a podejrzewam, 偶e tak - niech nam co艣 powiedz膮 o Nodongach w G贸rach Diamentowych.

Herbert zn贸w skin膮艂 g艂ow膮, a potem odjecha艂 od sto艂u, nadal bole艣nie odczuwaj膮c uwag臋 Stolla.

Hood nacisn膮艂 przycisk otwierania drzwi i wyszed艂, za nim Herbert i inni cz艂onkowie zespo艂u.

Stoll pop臋dzi艂 korytarzem do swego gabinetu, za艣 Phil Katzen stara艂 si臋 dotrzyma膰 mu kroku.

-聽Przykro mi, 偶e ci to zrobi艂, Matty. Wiem, 偶e niewiele mog臋 ci pom贸c.

Stoll wymamrota艂 co艣, czego Phil nie zrozumia艂. Lecz nie by艂 pewien, czy chce.

-聽Ludzie nie wiedz膮, 偶e post臋p wymaga nauki na w艂asnych b艂臋dach - doda艂 Phil.

-聽To nie by艂 b艂膮d! - krzykn膮艂 Stoll. - To jest co艣, czego nigdy dot膮d nie widzieli艣my.

-聽Rozumiem. Przypominasz mi mojego starszego brata. Kiedy sko艅czy艂 czterdzie艣ci pi臋膰 lat, rzuci艂 偶on臋 i prac臋 w Nynexie, 偶eby p贸j艣膰 pieszo dooko艂a 艣wiata. Powiedzia艂 mi, 偶e to zmiana stylu 偶ycia, a nie kryzys wieku 艣redniego.

Stoll zatrzyma艂 si臋 gwa艂townie.

-聽Phil, przyszed艂em dzisiaj do pracy i od razu traf 艂 mnie odpowiednik asteroidu z okresu kredowego. Jestem apatozaurem, kt贸ry walczy o przetrwanie, a takie rzeczy wcale mi nie pomagaj膮.

Phil szed艂 nadal za nim.

-聽C贸偶, mo偶e to ci pomo偶e. Kiedy pisa艂em prac臋 o tym, jak ZSRR poluje na wieloryby, wybra艂em si臋 z Greenpeace na misj臋 na Morze Ochockie. Nikt nas tam nie zaprasza艂, ale trudno. Dowiedzieli艣my si臋, 偶e Sowieci potrafi膮 wytwarza膰 obrazy hydrolokacyjne, wykorzystuj膮c przeka藕niki na morzu. Odbierali艣my echo i ruszali艣my broni膰 stada, kt贸rego wcale tam nie by艂o, a oni spokojnie zabijali wieloryby gdzie艣 poza naszym ekranem.

Weszli do gabinetu Stolla.

-聽To nie jest obraz na ekranie hydrolokatora, Phil.

-聽Nie. Ale jeszcze nie doszed艂em do w艂a艣ciwej cz臋艣ci tej historii. Zacz臋li艣my nagrywa膰 na wideo zdj臋cia do p贸藕niejszego wykorzystania i okaza艂o si臋, 偶e ilekro膰 w艂膮czali przeka藕niki, towarzyszy艂o im prawie niedostrzegalne wy艂adowanie energetyczne...

-聽Przy uruchomieniu sprz臋tu. To powszechnie spotykane zjawisko.

-聽Racja. Ale ka偶dy sygna艂 mia艂 odcisk, podpis, kt贸ry sprawdzali艣my, zanim wyruszyli艣my w drog臋 w szale艅cz膮 pogo艅 za wielorybem. Nasze komputery przesta艂y dzia艂a膰 na prawie dwadzie艣cia sekund - nazwa艂e艣 to zas艂on膮 dymn膮 i pewnie masz racj臋. Ale kiedy spojrza艂em na zegar odliczania wstecznego w Czo艂gu, zorientowa艂em si臋, 偶e jest co艣 takiego, co nie przesta艂o dzia艂a膰 ani na chwil臋.

Stoll stan膮艂 przy swoim biurku.

-聽Zegar wewn臋trzny komputera.

-聽W艂a艣nie.

-聽Co nam to daje? Przecie偶 wiemy kiedy si臋 wy艂膮czy艂y.

-聽Pomy艣l. Satelita przez ca艂y czas robi zdj臋cia, nawet wtedy, gdy nie mo偶e ich przes艂a膰 bezpo艣rednio na ziemi臋. Je偶eli mogliby艣my por贸wna膰 dwa zdj臋cia, kt贸re dzieli ta jedna chwila, mogliby艣my si臋 zorientowa膰, dlaczego system 藕le dzia艂a.

-聽Teoretycznie. Musia艂by艣 po kolei nak艂ada膰 jedno na drugie i szuka膰 najmniejszych zmian...

-聽Tak samo, jak astronomowie szukaj膮 asteroid贸w poruszaj膮cych si臋 na tle gwiazd.

-聽Ale por贸wnywanie dziesi膮tek zdj臋膰 piksel po pikselu zabra艂oby od cholery czasu - powiedzia艂 Stoll. - Nie mo偶na nawet zaufa膰 komputerowi z t膮 robot膮, poniewa偶 m贸g艂 zosta膰 zaprogramowany, 偶eby nie zwraca膰 uwagi na pewne sztuczki.

-聽W艂a艣nie. Nie potrzebujemy komputera. Musimy tylko zbada膰 jedn膮 par臋 zdj臋膰 -przed i po fakcie. W艂a艣nie to mia艂em na my艣li, kiedy m贸wi艂em o zegarze komputerowym. Nie zatrzyma艂by si臋, nawet gdyby do komputera wkrad艂 si臋 wirus. Ale zanim fa艂szywy obraz zast膮pi prawdziwy, minie u艂amek sekundy..

-聽Jasne - przyzna艂 Stoll. - Cholera, masz racj臋. Przerwa b臋dzie zaznaczona w kodach czasowych zdj臋膰. Zamiast przychodzi膰 w odst臋pach nieco ponad 0,89 sekundy, na pierwszej fa艂szywce b臋dzie nieznaczne op贸藕nienie.

-聽Widoczne na samym dole zdj臋cia.

-聽Phil, jeste艣 genialny - Stoll si臋gn膮艂 na biurko i wzi膮艂 z niego kalkulator. - W porz膮dku. Zdj臋cia robione s膮 w odst臋pach co 0,8955 sekundy Kiedy znajdziemy zdj臋cie datowane o 0,001 sekundy p贸藕niej, mamy go.

-聽Doskonale. Wystarczy, 偶eby艣my poprosili NRO o sprawdzenie zdj臋膰 wstecz, do momentu, w kt贸rym nie natrafi膮 na niezgodno艣膰 czasow膮.

Stoll da艂 nura na sw贸j fotel, zadzwoni艂 do mensa i wyja艣ni艂, o co chodzi. Czekaj膮c na wynik testu czasowego, otworzy艂 szuflad臋, wyci膮gn膮艂 pude艂ko z dyskietkami i zacz膮艂 sprawdza膰 wewn臋trzne dzia艂anie systemu.

35

Grymas na ustach, zaci艣ni臋te z臋by i 艣ci膮gni臋te w 艣rodku czo艂a w膮skie brwi zdradza艂y, 偶e Bob Herbert dos艂ownie gotuje si臋 ze z艂o艣ci. Wtaczaj膮c sw贸j w贸zek do gabinetu przypomnia艂 sobie s艂owa Stolla. Ch艂opak okaza艂 si臋 na tyle nietaktowny, 偶e powiedzia艂 na g艂os to, co my艣li, lecz w g艂臋bi duszy Herbert wiedzia艂, 偶e ma racj臋. Nie r贸偶ni艂o ich nic b艂膮d w oprogramowaniu, napisanym przez Matta czy za艂amanie systemu bezpiecze艅stwa ambasady, kt贸ry pomaga艂 organizowa膰 - by艂y cz臋艣ci膮 og贸lnego porz膮dku rzeczy, w kt贸rym zawsze co艣 musia艂o si臋 zepsu膰. Bez wzgl臋du na dok艂adane starania, nie mo偶na by艂o tego unikn膮膰.

Liz Gordon te偶 mia艂a racj臋. Rodgers przypomnia艂 im kiedy艣 cytat z Benjamina Franklina, w kt贸rym chodzi艂o o to, 偶e je艣li nie b臋dziemy si臋 trzyma膰 razem, to b臋d膮 nas trzyma膰 osobno. W艂a艣nie ta cecha Centrum sprawia艂a najwi臋ksze trudno艣ci w dzia艂aniu. W odr贸偶nieniu od wojska, NASA, czy wszelkich innych organizacji, kt贸rych pracownicy mieli za sob膮 mniej wi臋cej t臋 sam膮 przesz艂o艣膰 i reprezentowali podobne pogl膮dy, Centrum by艂o z za艂o偶enia mieszanin膮 r贸偶nych zdolno艣ci, wykszta艂cenia, do艣wiadcze艅 - i idiosynkrazji. Oczekiwanie, 偶e Matt Stoll zachowa si臋 inaczej, ni偶 Matt Stoll by艂o nie na miejscu i, co gorsza, by艂o bezproduktywne.

Dostaniesz ataku serca...

Herbert wsun膮艂 si臋 za biurko i zablokowa艂 ko艂a. Nie podnosz膮c s艂uchawki, wystuka艂 nazw臋 bazy ameryka艅skiej w Seulu. G艂贸wny numer i po艂膮czenia wewn臋trzne pojawi艂y si臋 na prostok膮tnym ekraniku pod klawiatur膮. Herbert przesuwa艂 je klawiszem *, zatrzyma艂 na generale Norbomie, podni贸s艂 s艂uchawk臋 i nacisn膮艂 #, wprowadzaj膮c numer. Zastanawia艂 si臋, co mo偶e powiedzie膰 Gregory'emu Donaldowi. Sam przecie偶 straci艂 偶on臋, Yvonne, podczas wybuchu w Bejrucie. Lecz s艂owa nigdy nie by艂y jego siln膮 stron膮. By艂y ni膮 inteligencja... i gorycz.

Herbert 偶a艂owa艂, 偶e nie mo偶e znale藕膰 cho膰 chwili wytchnienia, lecz by艂o to niemo偶liwe. Od wybuchu bomby min臋艂o prawie pi臋tna艣cie lat. 艢wiadomo艣膰 tego, co straci艂 prze艣ladowa艂a go codziennie przez te wszystkie lata, cho膰 przyzwyczai艂 si臋 do w贸zka inwalidzkiego oraz bycia samotnym ojcem szesnastoletniej c贸rki. To, czego intensywno艣膰 nie mala艂a w miar臋 up艂ywu czasu, co zawsze powodowa艂o tak samo dojmuj膮co ostry b贸l, jak w 1983 roku, by艂a 艣wiadomo艣膰 zupe艂nej przypadkowo艣ci wydarzenia. Gdyby Yvonne nie wpad艂a do ambasady, by opowiedzie膰 mu dowcip, kt贸ry us艂ysza艂a na kasecie programu rozrywkowego, 偶y艂aby do dzi艣. Gdyby jej nie da艂 tej kasety z Neilem Diamondem, a Diamond nie wyst臋powa艂 tamtego wieczora i gdyby nie poprosi艂a siostry o nagranie programu...

Sama my艣l o tyran wystarcza艂a, by zamiera艂o w nim serce i dostawa艂 zawrot贸w g艂owy Liz Gordon oczywi艣cie powtarza艂a mu, 偶e lepiej o tym nie my艣le膰, lecz bezskutecznie. Nie przestawa艂 wraca膰 my艣l膮 do chwili, gdy sta艂 w sklepie muzycznym, prosz膮c o jak膮艣 kaset臋 w wykonaniu tego artysty, co 艣piewa piosenk臋 o lekkim sercu...

Telefon odebra艂 adiutant genera艂a Norboma i poinformowa艂 Herberta, 偶e Donald pojecha艂 odwie藕膰 cia艂o 偶ony do ambasady, chc膮c za艂atwi膰 jej przewiezienie do USA. Herbert wywo艂a艂 numer telefonu do Libby Hall.

O Bo偶e, jak przepada艂a za t膮 g艂upi膮 piosenk膮. Ilekro膰 pr贸bowa艂 偶on臋 zainteresowa膰 Hankiem Williamsem, Rogerem Millerem czy Johnny Hortonem, zawsze wraca艂a do Neila Diamonda, Barry Manilowa i Engelberta.

Odebra艂a sekretarka pani ambasador i po艂膮czy艂a Herberta z Donaldem.

-聽Bob - powiedzia艂. - Mi艂o ci臋 s艂ysze膰.

G艂os Donalda brzmia艂 mocniej, ni偶 si臋 spodziewa艂.

-聽Jak si臋 masz, Greg?

-聽Jak Hiob.

-聽Znam to uczucie, przyjacielu. Wiem, co prze偶ywasz.

-聽Dzi臋ki. Czy wiecie co艣 wi臋cej o tym, co si臋 sta艂o? W KCIA 艂ami膮 sobie g艂owy, ale nadal maj膮 za ma艂o danych.

-聽My .. wiesz, mamy tu troch臋 swoich k艂opot贸w, Greg. Wygl膮da na to, 偶e kto艣 nam si臋 w艂ama艂 do komputer贸w. Nie mo偶emy by膰 pewni danych, kt贸re dostajemy, w艂膮cznie ze zdj臋ciami z naszych satelit贸w.

-聽Kto艣 chyba odrobi艂 zadanie domowe na dzisiaj.

-聽Na pewno odrobi艂. Wiemy, co przeszed艂e艣, a ja przed samym Bogiem, trzymaj膮cym Bibli臋 przysi臋gam, 偶e zrozumiem, je艣li odpowiesz „nie". Ale szef prosi, 偶eby艣 przemy艣la艂 propozycj臋 wyjazdu do Strefy Zdemilitaryzowanej i ujrzenia na w艂asne oczy, co si臋 tam dzieje. Prezydent postawi艂 go na czele zespo艂u do spraw kryzysu korea艅skiego i potrzeba mu w akcji wiarygodnych ludzi.

Zaleg艂a kr贸tka cisza, po kt贸rej Donald odpar艂.

-聽Bob, je偶eli za艂atwisz wszystkie potrzebne formalno艣ci przez genera艂a Schneidera, mog臋 jecha膰 na p贸艂noc za jakie艣 dwie godziny Odpowiada wam?

-聽Jasne - odpar艂 Herbert. - Zajm臋 si臋 papierkami i zorganizuj臋 helikopter. Powodzenia, Greg, i niech ci臋 B贸g prowadzi.

-聽Ciebie te偶 - odpowiedzia艂 Donald.

36

Strefa Zdemilitaryzowana pomi臋dzy Kore膮 Po艂udniow膮 a P贸艂nocn膮 znajduje si臋 o sze艣膰dziesi膮t kilometr贸w na p贸艂noc od Seulu i o sto sze艣膰dziesi膮t na po艂udnie od Phenianu. Powsta艂a w wyniku rozejmu z 27 lipca 1953 roku i od tego czasu 偶o艂nierze po obu stronach z l臋kiem i podejrzliwo艣ci膮 spogl膮daj膮 na drug膮 stron臋. Teraz w okolicy strefy stacjonuje milion 偶o艂nierzy, a wi臋kszo艣膰 z nich mieszka w nowoczesnych koszarach z klimatyzacj膮. Budynki koszar ustawione s膮 w rz臋dy i zajmuj膮 przestrze艅 prawie osiemdziesi臋ciu hektar贸w, zaczynaj膮c si臋 o mniej, ni偶 trzysta metr贸w po obu stronach granicy.

Od p贸艂nocnego wschodu do po艂udniowego zachodu przebieg strefy wytycza trzymetrowe ogrodzenie, zbudowane z p艂ytek 艂a艅cuchowych, zwie艅czone trzema metrami drutu kolczastego. Pomi臋dzy nimi znajduje si臋 w艂a艣ciwa Strefa Zdemilitaryzowana - pusta przestrze艅 o szeroko艣ci prawie siedmiu metr贸w. 呕o艂nierze, uzbrojeni w bro艅 d艂ug膮 patroluj膮 granice swoich baz w towarzystwie owczark贸w niemieckich. Przez stref臋 przebiega tylko jedna droga - w艂a艣ciwie w膮ska dr贸偶ka, na kt贸rej mo偶e si臋 zmie艣ci膰 tylko jeden samoch贸d. Do czasu wizyty Jimmy'ego Cartera w Phenianie w 1994 roku, 偶aden cz艂owiek nie przeszed艂 t臋dy z Po艂udnia do stolicy Korei P贸艂nocnej. Do bezpo艣rednich kontakt贸w pomi臋dzy obiema stronami dochodzi w parterowym budynku, przypominaj膮cym barak. Przy wej艣ciach, po jego przeciwnych stronach stoi po dw贸ch stra偶nik贸w, kt贸rzy po lewej stronie maj膮 maszty z flagami swych pa艅stw. W 艣rodku mie艣ci si臋 d艂ugi st贸艂 konferencyjny, kt贸ry, podobnie jak sam budynek, stoi okrakiem nad granic膮, dziel膮c膮 P贸艂noc od Po艂udnia. Podczas niecz臋stych spotka艅, przedstawiciele obu stron pozostaj膮 po swoich stronach pomieszczenia.

W po艂udniowokorea艅skiej cz臋艣ci Strefy Zdemilitaryzowanej, daleko na wsch贸d od ostatniego z budynk贸w koszar, rozci膮gaj膮 si臋 wzg贸rza, poro艣ni臋te niskimi drzewami i krzewami, gdzieniegdzie skupionymi w wi臋ksze g臋stwiny Za wzg贸rzami, armia Po艂udniowej Korei cz臋sto przeprowadza艂a manewry - cho膰 trudno by艂o je dostrzec z P贸艂nocy, chrz臋st czo艂g贸w i odg艂osy ognia artyleryjskiego, zw艂aszcza w nocy, mog艂y budzi膰 trwog臋.

Jedna z takich g臋stwin, szeroka na prawie dwadzie艣cia metr贸w, porasta艂a skaliste zag艂臋bienie, oddalone o oko艂o kilometr od Strefy Zdemilitaryzowanej. Stanowi艂a cz臋艣膰 pola minowego, kt贸re kapitan Ohn Bock osobi艣cie patrolowa艂 przynajmniej dwa razy dziennie. W tym miejscu, nie dalej ni偶 siedem tygodni wcze艣niej, Korea艅czycy z Po艂udnia potajemnie wykopali tunel o przekroju metra i dwudziestu centymetr贸w Nieznany Korea艅czykom z P贸艂nocy, pozwala艂 Po艂udniu 艣ledzi膰, co dzieje si臋 w sieci tuneli, kt贸re wr贸g wykopa艂 pod Stref膮 Zdemilitaryzowan膮. Tunel po艂udniowokorea艅ski nie 艂膮czy艂 si臋 bezpo艣rednio z p贸艂nocnokorea艅skim, lecz w jego 艣cianach znajdowa艂y si臋 urz膮dzenia pods艂uchowe i czujniki ruchu, kt贸rych zadaniem by艂o ostrzeganie o szpiegach, przedostaj膮cych si臋 z P贸艂nocy przez wyj艣cie ukryte w ska艂ach i zaro艣lach, po艂o偶one jeszcze o p贸艂 kilometra dalej na po艂udnie. Szpiedzy ci byli 艣ledzeni, a o ich to偶samo艣ci informowano zar贸wno wywiad wojskowy, jak i KCIA.

Jak zaplanowano, kapitan Bock tak wybra艂 por臋 wieczornej wyprawy do tunelu, by zbieg艂a si臋 z przyjazdem jego przyjaciela z dzieci艅stwa, majora Kima Li. Kapitan z towarzysz膮cym mu podoficerem zjawili si臋 nied艂ugo po przybyciu Li, kt贸ry wraz ze swym pomocnikiem wy艂adowywali pojemniki z broni膮 chemiczn膮. Bock zasalutowa艂 swemu zwierzchnikowi.

-聽Ucieszy艂em si臋 z twojego telefonu - powiedzia艂 Bock. To by艂 dla ciebie wielki dzie艅.

-聽Jeszcze si臋 nie sko艅czy艂.

-聽S艂ysza艂em, 偶e na promie znaleziono cia艂a i 偶e pilot wodnosamolotu wr贸ci艂 punktualnie. Operacja pu艂kownika Sana te偶 wydaje si臋 przebiega膰 zgodnie z planem.

W ci膮gu dw贸ch lat bliskiej wsp贸艂pracy i roku planowania operacji Bock nigdy nie zauwa偶y艂, by pow艣ci膮gliwy major kiedykolwiek okazywa艂 jakie艣 emocje. Sprawdza艂o si臋 to zw艂aszcza teraz. Od innego cz艂owieka mo偶na by si臋 spodziewa膰, 偶e odczuje ulg臋 na wie艣膰 o tym, co zosta艂o osi膮gni臋te lub podniecenie w oczekiwaniu nadchodz膮cych wydarze艅 - sam Bock by艂 coraz bardziej niespokojny w miar臋 zbli偶ania si臋 wyznaczonej godziny - tymczasem Li wydawa艂 si臋 by膰 nadnaturalnie spokojny. M贸wi艂 bez emocji, nie podnosz膮c g艂osu, ruchy mia艂 niespieszne, spos贸b bycia troch臋 bardziej pow艣ci膮gliwy, ni偶 zwykle. A przecie偶 to on wybiera艂 si臋 do tunelu, nie Bock.

-聽Zaj膮艂e艣 si臋 wart膮 przy tunelu na dzi艣 wiecz贸r?

-聽Tak jest. M贸j cz艂owiek, Koh, jest przy monitorach. To miejscowy geniusz od komputer贸w Dopilnuje, 偶eby rozpoznanie nic nie zarejestrowa艂o, dop贸ki nie wr贸cisz.

-聽Doskonale. Nadal mamy zamiar wyruszy膰 o 08.00.

-聽B臋d臋 tu na ciebie czeka艂.

Kapitan zasalutowa艂, odwr贸ci艂 si臋, wsiad艂 do d偶ipa i wr贸ci艂 na swe stanowisko, by zaj膮膰 si臋 przegl膮daniem raport贸w ze strefy Je偶eli wszystko p贸jdzie dobrze, po wydarzeniach dzisiejszego wieczora papiery p贸jd膮 w k膮t, a on b臋dzie przygotowywa艂 偶o艂nierzy do odparcia ataku z P贸艂nocy.

37

Z raportem i jego kopi膮 na dyskietce, schowanymi w ma艂ej czarnej akt贸wce, Paul Hood pospieszy艂 do swojego samochodu, stoj膮cego w podziemnym parkingu Centrum. W 艣rodku przyku艂 kajdankami teczk臋 do paska od spodni i zabezpieczy艂 drzwi. Na prawym siedzeniu po艂o偶y艂 pistolet kalibru 0,38 cala, jak zawsze, gdy wi贸z艂 tajne dokumenty Na klawiaturze przy bramie wystuka艂 has艂o. Stra偶nik spojrza艂 na identyfikator i na osobnym komputerze zaznaczy艂 por臋 wyjazdu. Proces ten nie r贸偶ni艂 si臋 prawie od procedury, przez kt贸r膮 przechodzili wszyscy pracownicy na g贸rze. Has艂a w obu miejscach r贸偶ni艂y. si臋 od siebie, bowiem uwa偶ano, 偶e zabezpieczenia mo偶na pokona膰 w jednym miejscu, ale rzadko w dw贸ch.

Co samo w sobie niewiele znaczy, pomy艣la艂 Hood. Je偶eli kto艣 mo偶e w艂ama膰 si臋 do komputer贸w, nie zbli偶aj膮c si臋 do nas nawet na krok.

Niezbyt dobrze rozumiej膮c, w jaki spos贸b dzia艂aj膮 r贸偶ne skomplikowane urz膮dzenia techniczne, Hood traktowa艂 je podejrzliwie, jednak bardzo interesowa艂 si臋 wydarzeniem, kt贸re zasz艂o dzisiejszego rana - Stoll by艂 najlepszy w swym fachu, a je偶eli co艣 przeros艂o jego si艂y, musia艂a to by膰 naprawd臋 sprawa godna ksi膮偶ki.

Gdy wyjecha艂 z betonowego budynku i skierowa艂 si臋 w stron臋 bazy Andrews - trzeciego i ostatniego punktu kontrolnego, kt贸rego zadaniem by艂o tylko sprawdzanie dokument贸w - chwyci艂 za s艂uchawk臋. Zadzwoni艂 na informacj臋, dosta艂 numer szpitala i natychmiast wystuka艂 go na klawiaturze. Po艂膮czy艂 si臋 z pokojem syna.

-聽Halo?

-聽Sharon... cze艣膰. Jak on si臋 czuje?

Zawaha艂a si臋 przez chwil臋.

-聽Czeka艂am na tw贸j telefon.

-聽Przepraszam, mamy pewne... k艂opoty. - Telefon nie by艂 bezpieczny, nie m贸g艂 jej powiedzie膰 wi臋cej. - Jak Alex?

-聽Jest pod namiotem tlenowym.

-聽A co z zastrzykami?

-聽Nie dosta艂. Wysi臋k w p艂ucach jest zbyt intensywny Lekarze musz膮 kontrolowa膰 oddychanie dop贸ki... dop贸ki p艂uca si臋 nie oczyszcz膮.

-聽Czy s膮 zaniepokojeni?

-聽Ja jestem - odpar艂a.

-聽Ja te偶. Ale co oni m贸wi膮, kochanie?

-聽呕e to normalna procedura. Ale zastrzyki te偶 do niej nale偶膮, a nie pomog艂y

Do diab艂a. Spojrza艂 na zegarek i przekl膮艂 Rodgersa, 偶e nie ma go jeszcze na miejscu. Co za okropna praca, kt贸ra ka偶e wybiera膰 mi臋dzy byciem przy 艂贸偶ku chorego dziecka, a prezydentem - i sprawia, 偶e wybiera si臋 to ostatnie. Pomy艣la艂, jak ma艂o wa偶ne stanie si臋 to wszystko, je偶eli co艣 przytrafi si臋 Alexandrowi. Lecz jego dzisiejsza praca wp艂ynie na 偶ycie tysi臋cy ludzi, mo偶e-nawet dziesi膮tk贸w tysi臋cy Nie mia艂 wyboru, musia艂 doko艅czy膰 to, co zacz膮艂.

-聽Zadzwoni臋 do doktora Triasa w szpitalu Waltera Reeda i poprosz臋, 偶eby do was przyjecha艂. On dopilnuje, 偶eby zrobili wszystko, co w ich mocy.

-聽A czy potrzyma mnie za r臋k臋, Paul? - zapyta艂a i od艂o偶y艂a s艂uchawk臋.

-聽Nie - odpowiedzia艂 sygna艂owi w s艂uchawce. - Nie potrzyma.

Od艂o偶y艂 s艂uchawk臋 na wide艂ki. 艢cisn膮艂 ko艂o kierownicy a偶 rozbola艂y go r臋ce - z艂y, bo nie m贸g艂 by膰 w szpitalu, ale te偶 wytr膮cony z r贸wnowagi, bo Sharon dochodzi艂a swych praw bez wzgl臋du na okoliczno艣ci. Dobrze wiedzia艂a, 偶e mimo tego jak bardzo kocha j膮 i Alexa i jak bardzo chce by膰 w szpitalu, nie wiele mo偶e tam zdzia艂a膰. Usi膮dzie, potrzyma jej d艂o艅 przez kilka minut, potem pospaceruje dooko艂a i og贸lnie na nic si臋 nie przyda... tak samo, jak wtedy, gdy rodzi艂y si臋 ich dzieci. Kiedy po raz pierwszy pr贸bowa艂 pom贸c jej oddycha膰 w czasie skurczu, krzykn臋艂a, 偶eby sobie poszed艂 do diab艂a i zawo艂a艂 jej piel臋gniark臋. By艂a to wa偶na lekcja - Hood nauczy艂 si臋, 偶e gdy kobieta go pragnie, nie oznacza to wcale, 偶e go potrzebuje.

Gdyby tylko nie czu艂 si臋 tak winny Zakl膮艂 i uderzy艂 w przycisk zewn臋trznego g艂o艣nika telefonu, wywo艂a艂 Centrum i poprosi艂 Bugsa, by po艂膮czy艂 go z doktorem Orlito Triasem w szpitalu Waltera Reeda.

Gdy czeka艂, przeciskaj膮c si臋 przez zat艂oczone ulice w p贸藕nej godzinie szczytu, Hood zn贸w przeklina艂 Rodgersa, chocia偶 naprawd臋 o nic go nie wini艂. Ostatecznie dlaczego mianowa艂 go prezydent? Nie tylko dlatego, 偶e nale偶y do rezerwowych, kt贸rzy potrafi膮 wej艣膰 na boisko i wygra膰 mecz. By艂 te偶 przecie偶 wytrawnym 偶o艂nierzem, g艂osem do艣wiadczenia i rozs膮dku w sytuacjach takich, jak ta, weteranem walk i historykiem, 偶ywi膮cym g艂臋boki szacunek dla walcz膮cych stron, strategii i wojen. Dba艂 o kondycj臋 fizyczn膮, przemierzaj膮c ca艂e kilometry na maszynie do chodzenia przez godzin臋 ka偶dego popo艂udnia, recytuj膮c w oryginale „Poemat o Cydzie", gdy akurat nie za艂atwia艂 偶adnych wa偶nych spraw A czasami nawet wtedy, gdy za艂atwia艂. Oczywi艣cie, 偶e taki m臋偶czyzna b臋dzie chcia艂 ruszy膰 w pole z oddzia艂em, kt贸ry pom贸g艂 zorganizowa膰 - genera艂em zostaje si臋 na ca艂e 偶ycie. A czy sam Hood nie zach臋ca艂 swych ludzi do niezale偶nego my艣lenia? Poza tym, gdyby Rodgers nie by艂 takim kowbojem, pe艂ni艂by funkcj臋 sekretarza do spraw obrony, kt贸rej pragn膮艂, zamiast nagrody pocieszenia, czyli stanowiska numer dwa w Centrum. - Dzie艅 dobry, gabinet doktora Triasa.

Hood podg艂o艣ni艂.

-聽Dzie艅 dobry, Cath, m贸wi Paul Hood.

-聽Panie Hood! Doktor 偶a艂owa艂, 偶e nie by艂 pan wczoraj wieczorem na spotkaniu Narodowego Towarzystwa Kosmicznego.

-聽Sharon wypo偶yczy艂a „Cztery wesela i pogrzeb". W pewnym sensie nie mia艂em wyboru. Czy jest doktor?

-聽Przykro mi, ale dzi艣 rano ma wyk艂ad w Georgetown. Czy zostawi pan wiadomo艣膰?

-聽Tak. Prosz臋 mu powiedzie膰, 偶e m贸j syn Alexander mia艂 atak astmy i jest na oddziale pediatrii. Chcia艂bym, 偶eby wpad艂 sprawdzi膰, jak si臋 czuje, je偶eli znajdzie chwil臋 czasu.

-聽Z pewno艣ci膮 znajdzie. Prosz臋 u艣ciska膰 swojego syna ode mnie - wspania艂y ch艂opak.

-聽Dzi臋kuj臋 - powiedzia艂 Hood i roz艂膮czy艂 si臋.

Doskonale, pomy艣la艂. Po prostu rewelacyjnie. Nie potrafi臋 nawet wezwa膰 lekarza.

Hood zastanowi艂 si臋 i szybko zarzuci艂 pomys艂 poproszenia Marthy Mackall, 偶eby posz艂a za niego do Bia艂ego Domu. Chocia偶 wysoko sobie ceni艂 jej zdolno艣ci, nie m贸g艂 by膰 pewien, czy b臋dzie tam reprezentowa膰 opini臋 jego i Centrum, czy zajmie si臋 promocj膮 w艂asnej kariery i za艂atwianiem osobistych interes贸w.

Droga Marthy Mackall z Harlemu nie by艂a bynajmniej us艂ana r贸偶ami. Zaczyna艂a od r臋cznego malowania reklam do sklep贸w na ca艂ym Manhattanie, po drodze ucz膮c si臋 hiszpa艅skiego, korea艅skiego, w艂oskiego i jidysz, potem studiowa艂a japo艅ski, niemiecki i rosyjski w koled偶u. Na koniec, otrzymawszy stypendium, zrobi艂a przy okazji dyplom magistra ekonomii. Jak powiedzia艂a Hoodowi, gdy przeprowadza艂 z ni膮 rozmow臋 kwalifikacyjn膮, w wieku czterdziestu dziewi臋ciu lat chce wynie艣膰 si臋 z biura sekretarza generalnego ONZ i nadal zajmowa膰 si臋 bezpo艣rednio sprawami Hiszpan贸w, Korea艅czyk贸w, W艂och贸w i 呕yd贸w-lecz tym razem aktywnie kszta艂tuj膮c polityk臋, a nie s艂u偶膮c wy艂膮cznie jako rzecznik. Je偶eli mia艂 zamiar jej zleci膰 stworzenie, obs艂ug臋 i analizowanie bazy danych na temat gospodarki i g艂贸wnych dzia艂aczy politycznych ka偶dego kraju na 艣wiecie, nie powinien si臋 wtr膮ca膰, lecz pozwoli膰 wykonywa膰 swoj膮 robot臋. Zatrudni艂 j膮, bo chcia艂 mie膰 pod r臋k膮 niezale偶nie my艣l膮cego wsp贸艂pracownika, gdy rusza艂 do walki, lecz nie ufa艂 jej na tyle, by powierzy膰 dowodzenie szar偶膮, zanim si臋 nie przekona, 偶e Centrum jest dla niej wa偶niejsze, ni偶 Martha Mackall.

Zje偶d偶aj膮c z Pennsylvania Avenue, Hood zaniepokoi艂 si臋 faktem, 偶e 艂atwiej i ch臋tniej przechodzi do porz膮dku dziennego nad b艂臋dami Mike'a ni偶 Marthy.. lub nawet Sharon. Martha nazwa艂aby to dyskryminacj膮 p艂ci, lecz Hood nie podziela艂 tej opinii. Chodzi艂o o bezinteresowno艣膰. Je偶eli w tej chwili zadzwoni艂by do Mike'a i poprosi艂, 偶eby rzuci艂 wszystko w Little Rock, wr贸ci艂 autostopem do Waszyngtonu i zast膮pi艂 go, genera艂 zrobi艂by to bez zadawania zb臋dnych pyta艅. Gdyby pagerem wywo艂a艂 Orly'ego, ten przerwa艂by wyk艂ad wp贸艂 zdania. A z kobietami nic nie wsk贸rasz bez specjalnych podchod贸w.

Czuj膮c si臋, jakby mia艂 dwie lewe nogi, Hood podjecha艂 do bramy Bia艂ego Domu, jednej z dw贸ch, kt贸re ochrania艂y w膮sk膮 drog臋 wewn臋trzn膮, oddzielaj膮c膮 Gabinet Owalny i Zachodnie Skrzyd艂o od Starego Budynku. Okazawszy przepustk臋, zaparkowa艂 pomi臋dzy samochodami i rowerami, po czym 艣ciskaj膮c akt贸wk臋 w d艂oni, pospieszy艂 na spotkanie z prezydentem.

38

呕elazn膮 zasad膮 polityki wi臋kszo艣ci pa艅stw komunistycznych by艂o ignorowanie postanowie艅 mi臋dzynarodowych traktat贸w dotycz膮cych zasi臋gu w贸d terytorialnych. Dla nich rozci膮ga艂y si臋 nie na trzy mile od brzegu, lecz na dwana艣cie, a czasem nawet na pi臋tna艣cie, bo tak daleko zapuszcza艂y si臋 ich kutry patrolowe.

Korea P贸艂nocna d艂ugo utrzymywa艂a, 偶e ma prawo do kontroli ogromnej szeroko艣ci pasa w贸d Morza Japo艅skiego, wbrew protestom Japonii i USA. Kutry patrolowe marynarki USA regularnie stara艂y si臋 powstrzymywa膰 te zakusy, kr膮偶膮c w odleg艂o艣ci czterech i pi臋ciu mil od brzeg贸w Korei P贸艂nocnej. Czasami wyp艂ywa艂y im naprzeciw jednostki p贸艂nocnokorea艅skie - w obliczu zagro偶enia jednostki ameryka艅skie nie podp艂ywa艂y bli偶ej, lecz rzadko si臋 wycofywa艂y. W okresie czterdziestu lat dosz艂o do niewielu incydent贸w Do najbardziej znanych nale偶a艂o aresztowanie okr臋tu USS „Pueblo" w styczniu 1968 roku pod zarzutem szpiegostwa. Licz膮ca osiemdziesi膮t dwie osoby za艂oga zosta艂a zwolniona dopiero po 偶mudnych negocjacjach, ci膮gn膮cych si臋 prawie jedena艣cie miesi臋cy Najgro藕niejsze wydarzenie mia艂o miejsce w lipcu 1977 roku, gdy ameryka艅ski helikopter zapu艣ci艂 si臋 poza 38. r贸wnole偶nik i zosta艂 zestrzelony. Trzech cz艂onk贸w za艂ogi zgin臋艂o. Gdy prezydent Carter przeprosi艂 P贸艂noc przyznaj膮c, 偶e 偶o艂nierze pope艂nili b艂膮d nawigacyjny, jedyny pozosta艂y przy 偶yciu cz艂onek za艂ogi powr贸ci艂 do kraju wraz z trzema cia艂ami pozosta艂ych. Bardzo podobny wypadek zdarzy艂 si臋 na pocz膮tku 1995 roku.

Po kr贸tkiej przerwie w Seulu na przekazanie filmu, oficer rozpoznania Judy Margolin i pilot Harry Thomas zn贸w znale藕li si臋 w powietrzu, gotowi do drugiego przelotu nad P贸艂noc膮. Tym razem najwyra藕niej spodziewano si臋 ich, bo gdy nadlecieli znad Wonsan, namierzy艂 ich z ziemi radar wczesnego ostrzegania. Para my艣liwc贸w przechwytuj膮cych MiG-15P szybko wesz艂a na pu艂ap ataku - jeden z nich nadlecia艂 nisko z p贸艂nocy, za艣 drugi wysoko od po艂udnia. Harty spodziewa艂 si臋 po艣cigu w stron臋 morza i wiedzia艂, 偶e z 艂atwo艣ci膮 potrafi wyprzedzi膰 stare radzieckie samoloty, je偶eli zdo艂a ustawi膰 si臋 we w艂a艣ciwym kierunku.

Zadzieraj膮c dzi贸b maszyny do g贸ry wszed艂 w beczk臋, wspi膮艂 si臋 na wy偶szy pu艂ap i przyspieszy艂. Na chwil臋 straci艂 z oczu my艣liwce, po czym zn贸w je odnalaz艂, gdy pociski z podw贸jnych dzia艂ek NS-23 trafi艂y w kad艂ub Mirage z prawej strony. Seria g艂o艣nych trzask贸w podobnych do p臋kaj膮cych balonik贸w zupe艂nie zaskoczy艂a pilota.

Mimo wycia silnik贸w, us艂ysza艂, jak Judy j臋kn臋艂a do mikrofonu, a k膮tem oka dostrzeg艂, 偶e zwiesza si臋 na pasach. Wychodz膮c z beczki, skr臋ci艂 na po艂udnie i nadal przyspiesza艂.

-聽Nic ci nie jest?

Nie by艂o odpowiedzi. Istne szale艅stwo. Zosta艂 ostrzelany bez najmniejszego ostrze偶enia. Nie tylko by艂o to sprzeczne z p贸艂nocnokorea艅sk膮 zasad膮 czterech etap贸w starcia powietrznego, kt贸ra wprawdzie dopuszcza艂a kontakt ogniowy ju偶 w pocz膮tkowej fazie, lecz pierwsza seria powinna by艂a zosta膰 wystrzelona poni偶ej samolotu w stron臋 przeciwn膮 do przypuszczalnego kierunku ucieczki po ostrze偶eniu. Albo Korea艅czyk s艂abo celowa艂, albo wydano mu niebezpieczne rozkazy

Przerywaj膮c cisz臋 radiow膮, Thomas wys艂a艂 do Seulu sygna艂 „Mayday" i zameldowa艂, 偶e leci z rannym cz艂onkiem za艂ogi na pok艂adzie. Migi pod膮偶a艂y za nim na po艂udnie, lecz 偶aden z nich nie strzela艂. Ich sylwetki nik艂y w oddali, nie mog膮c dotrzyma膰 kroku Mirage mkn膮cemu z pr臋dko艣ci膮 2 mach贸w po rozgwie偶d偶onym nocnym niebie.

-聽Trzymaj si臋 - powiedzia艂 do zainstalowanego w masce mikrofonu, nie wiedz膮c czy Judy jeszcze 偶yje.

39

Rodgers musia艂 odda膰 sprawiedliwo艣膰 podpu艂kownikowi Squiresowi. Gdy popiera艂 kandydatur臋 dwudziestopi臋ciolatka z si艂 powietrznych na dow贸dc臋 oddzia艂u Iglica, poleci艂 mu u艂o偶y膰 plany dzia艂a zaczepnych wedle instrukcji, kt贸re sprawdzi艂y si臋 w praktyce. I tak zrobi艂.

Siedz膮c z notatnikiem roz艂o偶onym na kolanach, rozpoznawa艂 manewry i schematy taktyczne, kt贸re instynktownie na艣ladowa艂y najlepsze sposoby walki od czas贸w Cezara, poprzez Wellingtona, Rommla, Apacz贸w i innych wojownik贸w-strateg贸w, a sko艅czywszy na bie偶膮cych ameryka艅skich planach taktycznych. Wiedzia艂, 偶e Squires nie ma formalnego przygotowania w tych sprawach, lecz znakomicie potrafi koordynowa膰 dzia艂ania 偶o艂nierzy Prawdopodobnie zachowa艂 t臋 zdolno艣膰 z czas贸w, gdy gra艂 w pi艂k臋 na Jamajce.

Gdyby Squires nie spa艂, tr膮ci艂by go w 偶ebra i powiedzia艂, co s膮dzi o ofensywnym ustawieniu pojedynczego oddzia艂u w odpowiedzi na g艂贸wny kierunek uderzenia wroga. Gdy wr贸ci, przeka偶e plan Pentagonowi - powinien si臋 sta膰 standardow膮 procedur膮 operacyjn膮 dla batalionu czy pu艂ku, kt贸ry poni贸s艂 ci臋偶kie straty Zamiast rozmieszcza膰 wszystkich 偶o艂nierzy symetrycznie na bronionym terenie, stwarza艂 niewielki drugi oddzia艂, wysy艂aj膮c pierwszy manewrem flankuj膮c , 偶eby przygnie艣膰 wroga ogniem krzy偶owym. Potem w niespotykany i do艣膰 brawurowy spos贸b wypuszcza艂 drug膮 grup臋 偶o艂nierzy naprz贸d poprzez broniony teren, by zepchn膮膰 wroga w stron臋 linii ci臋偶szego ostrza艂u.

Squires mia艂 te偶 艣wietny plan zdobycia obiektu dowodzenia poczw贸rnym atakiem ze strefy zrzutu - jednym frontalnym natarciem, dwoma z ka偶dej flanki i jednym od ty艂u.

Szeregowy Puckett omin膮艂 podpu艂kownika i zasalutowa艂. Rodgers wyj膮艂 stopery z uszu.

-聽Panie generale! Do pana.

Rodgers odda艂 salut i Puckett poda艂 mu s艂uchawk臋. Nie by艂 pewien, czy we wn臋trzu samolotu uciszy艂o si臋 troch臋, czy on sam przyg艂uch艂, lecz przynajmniej grzmot czterech wielkich silnik贸w odrzutowych nie wydawa艂 si臋 tak dokuczliwy, jak wcze艣niej. W艂o偶y艂 stoper do jednego ucha, a do drugiego przycisn膮艂 s艂uchawk臋.

-聽Rodgers.

-聽Mike, m贸wi Bob Herbert. Mam dla ciebie aktualne dane - niezupe艂nie to, czego si臋 spodziewa艂e艣.

Szkoda, by艂o fajnie, pomy艣la艂 Rodgers. Wracamy do domu.

-聽Wchodzicie do akcji - powiedzia艂 Herbert.

-聽Powt贸rz - rzuci艂 z o偶ywieniem Rodgers.

-聽Wchodzicie do KRL-D. NRO ma k艂opoty z rozpoznaniem satelitarnym, a szef chce mie膰 na oku wyrzutnie Nodong贸w.

-聽G贸ry Diamentowe? - zapyta艂 Rodgers tr膮caj膮c Squiresa, kt贸ry natychmiast si臋 obudzi艂.

-聽Bingo.

-聽Wywo艂aj map臋 Korei P贸艂nocnej - powiedzia艂 do podpu艂kownika, a potem wr贸ci艂 do Herberta. - Co si臋 sta艂o z satelitami?

-聽Nie wiemy Ca艂y system komputerowy zwariowa艂. Matt uwa偶a, 偶e to wirus.

-聽Jakie艣 nowe wie艣ci od dyplomat贸w?

-聽Nic. Szef jest teraz w Bia艂ym Domu. Jak wr贸ci, b臋d臋 mia艂 dla ciebie wi臋cej informacji.

-聽Nie pozw贸l, 偶eby艣my poszli w odstawk臋 - powiedzia艂 Rodgers. - B臋dziemy w Osace przed kolacj膮, czasu waszyngto艅skiego.

-聽Nie zapomnimy o was - obieca艂 Herbert i zako艅czy艂 po艂膮czenie.

Rodgers odda艂 s艂uchawk臋 Puckettowi, potem spojrza艂 na Squiresa, kt贸ry tymczasem zd膮偶y艂 wywo艂a膰 map臋 na ekran laptopa. Podpu艂kownik czeka艂 z maluj膮c膮 si臋 w jasnych oczach niecierpliwo艣ci膮.

-聽Zaczyna si臋 - oznajmi艂 Rodgers. - Mamy sprawdzi膰, co si臋 dzieje ze Scudami w Korei P贸艂nocnej.

-聽Tylko sprawdzi膰?

-聽Tyle mi powiedzia艂. Je偶eli do czasu l膮dowania w Osace nie b臋dziemy w stanie wojny z Kore膮, wchodzimy do akcji bez materia艂贸w wybuchowych. Domy艣lam si臋, 偶e w razie konieczno艣ci wykorzystaj膮 nas do skoordynowania ataku z powietrza.

Squires przesun膮艂 komputer tak, by Rodgers m贸g艂 zobaczy膰 plan i poleci艂 Puckettowi odkr臋ci膰 go艂膮 偶ar贸wk臋, kt贸ra powodowa艂a odblaski na ekranie.

Genera艂 spojrza艂 na map臋 i zdumia艂 si臋, jak nagle zmieni艂y si臋 jego oczekiwania i nastr贸j. Od zadowolenia i akademickiego uznania dla pracy Squiresa do stanu podwy偶szonej gotowo艣ci i 艣wiadomo艣ci, 偶e 偶ycie ca艂ego oddzia艂u zale偶y od plan贸w dow贸dcy i skuteczno艣ci wcze艣niejszych przygotowa艅 Squiresa. By艂 pewien, 偶e te same my艣li - okraszone kilkoma w膮tpliwo艣ciami - ko艂ataj膮 si臋 teraz w g艂owie podpu艂kownika.

Wykonana przed sze艣cioma dniami mapa pokazywa艂a trzy samobie偶ne wyrzutnie Nodong贸w w kraterze pomi臋dzy czterema wysokimi wzg贸rzami u st贸p 艂a艅cucha g贸rskiego. Ruchome pozycje artylerii przeciwlotniczej otacza艂y baz臋 w g贸rach, co czyni艂o przelot na niskim pu艂apie zbyt ryzykownym. Przesun膮艂 kursorem na zach贸d, by zobaczy膰 wi臋cej od wschodu. W rogu pojawi艂a si臋 stacja radar贸w w Wonsan.

-聽B臋dzie ciasno - powiedzia艂 Squires.

-聽W艂a艣nie o tym my艣la艂em. - Rodgers wytyczy艂 kursorem tras臋. - Helikopter b臋dzie musia艂 polecie膰 z Osaki na po艂udniowy wsch贸d i skr臋ci膰 w stron臋 morza tu偶 nad Stref膮 Zdemilitaryzowan膮. Najlepsze miejsce znajduje si臋 chyba na po艂udnie od g贸ry Kumgang. Daje nam to jakie艣 szesna艣cie kilometr贸w od celu.

-聽Szesna艣cie z g贸rki - powiedzia艂 Squires. - To znaczy szesna艣cie pod g贸r臋, gdy b臋d膮 nas zabiera膰.

-聽Racja. Niezbyt dobra strategia odwrotu, zw艂aszcza w sytuacji, gdy wzbudzimy zainteresowanie ch艂opc贸w z P贸艂nocy

Squires wskaza艂 na Nodongi.

-聽Nie maj膮 jeszcze g艂owic j膮drowych, co?

-聽Mimo ca艂ego zgie艂ku w prasie, technologicznie nie s膮 jeszcze do tego przygotowani - odpar艂 Rodgers nadal studiuj膮c map臋. - Chocia偶 艂adunek kilkuset kilogram贸w trotylu na jednego Nodonga te偶 mo偶e zrobi膰 w Seulu do艣膰 spor膮 dziur臋.

Przygryz艂 wargi.

-聽Chyba mam co艣, Charlie. Nie wycofujemy si臋 t臋dy, kt贸r臋dy przyszli艣my, ale p贸jdziemy jeszcze oko艂o o艣miu kilometr贸w na po艂udnie, czego wr贸g na pewno nie b臋dzie si臋 spodziewa艂.

Squires zmru偶y艂 oko, okazuj膮c niedowierzanie.

-聽Znowu si臋 wystawiamy? 呕eby sobie 偶ycie utrudni膰?

-聽Nie, raczej u艂atwi膰. Nie na tym ca艂a zabawa polega, 偶eby biec na z艂amanie karku, ale 偶eby walczy膰 i posuwa膰 si臋 do przodu. Na pocz膮tku drugiego wieku naszej ery, podczas pierwszych kampanii Trajana, legioni艣ci rzymscy starli si臋 z mniejszym liczebnie oddzia艂em wojownik贸w dackich u st贸p Karpat. Zbroje i ci臋偶kie oszczepy Rzymian przeciwko nagim torsom i w艂贸czniom, ale Dakowie zwyci臋偶yli. Zakradli si臋 noc膮, zaskoczyli Rzymian, a potem wyprowadzili ich w g贸ry, gdzie legioni艣ci musieli si臋 rozdzieli膰. Wtedy walcz膮cy parami Dakowie z 艂atwo艣ci膮 poradzili sobie z wrogiem. Gdy wszyscy Rzymianie zgin臋li, Dakowie po prostu wr贸cili piechot膮 do obozu.

-聽Ale to by艂y w艂贸cznie, panie generale.

-聽Wszystko jedno. Je偶eli nas zauwa偶膮, rozproszymy ich i u偶yjemy no偶y. Nie o艣miel膮 si臋 strzela膰 w nocy w g贸rach, w obawie, 偶e pozabijaj膮 w艂asnych ludzi.

Squires spojrza艂 na map臋.

-聽Nie s膮dz臋, 偶eby Rzymianie czuli si臋 w Karpatach jak w domu, natomiast Dakowie byli u siebie. Tak samo jak teraz Korea艅czycy.

-聽Masz racj臋 - powiedzia艂 Rodgers. - Ale my mamy co艣, czego nie mieli Dakowie.

-聽Kongres, kt贸ry chce nam zrobi膰 ko艂o pi贸ra?

Rodgers u艣miechn膮艂 si臋, pokr臋ci艂 g艂ow膮 i wskaza艂 d艂oni膮 na ma艂膮 czarn膮 torb臋.

-聽EBC.

-聽Nie rozumiem.

-聽Co艣, co wykombinowali艣my wsp贸lnie z Mattym Stollem. Opowiem ci o tym, jak sko艅czymy planowa膰.

40

Kim Czhong zastanawia艂a si臋, czy odkryli w艂a艣ciw膮 cyfr臋.

Od siedemnastu miesi臋cy gra艂a na pianinie w barze Bae Guna, przekazuj膮c wiadomo艣ci m臋偶czyznom i kobietom, kt贸rzy zagl膮dali tam od czasu do czasu. Wiedzia艂a, 偶e prawie przez ca艂y czas obserwuj膮 j膮 agenci KCIA. Niekt贸rzy z nich byli eleganccy, niekt贸rzy przystojni, niekt贸rzy niechlujni, lecz wszyscy doskonale radzili sobie z odgrywaniem r贸l przedsi臋biorc贸w, modelek, robotnik贸w czy 偶o艂nierzy. Jednak偶e Kim dobrze wiedzia艂a, kim s膮 naprawd臋. Ten sam talent, dzi臋ki kt贸remu potrafi艂a uczy膰 si臋 na pami臋膰 utwor贸w muzycznych, pozwala艂 jej zapami臋tywa膰 charakterystyczne cechy ludzi, ich 艣miech, spos贸b poruszania si臋 lub ubierania. Dlaczego tajniacy, kt贸rzy tak bardzo starali si臋 zmieni膰 ubranie czy makija偶, wracali w tych samych butach i trzymali papierosa w taki sam spos贸b lub za ka偶dym razem wybierali najpierw migda艂y z miseczki z orzechami? Nawet pan Gun zauwa偶y艂, 偶e pewnemu chuderlawemu facetowi o powierzchowno艣ci artysty, kt贸ry wpada艂 co jaki艣 czas do baru, tak samo czu膰 z ust, jak szeregowemu armii korea艅skiej, kt贸ry zagl膮da艂 do nich raz w tygodniu.

Je偶eli odgrywa si臋 jak膮艣 rol臋, nale偶y j膮 gra膰 do ko艅ca.

Dzi艣 wieczorem wr贸ci艂a kobieta, kt贸r膮 Kim ochrzci艂a „ma艂膮 Ew膮". Gibka i szczup艂a dziewczyna rozcie艅cza艂a whisky spor膮 ilo艣ci膮 lodu. Musia艂a mie膰 fio艂a na punkcie zdrowia, sprawia艂a wra偶enie nie przyzwyczajonej do alkoholu i nie topi艂a swych smutk贸w w samotno艣ci, lecz tul膮c szkock膮 w d艂oniach uwa偶nie przypatrywa艂a si臋 i przys艂uchiwa艂a graj膮cej na pianinie Kim.

Dziewczyna postanowi艂a da膰 jej co艣 do namys艂u. Przesz艂a z „The worst that could happen" na „Nobody does it better". Kim zawsze przesy艂a艂a wiadomo艣ci ukryte w piosenkach filmowych. Zagra艂a pierwsz膮 nut臋 drugiego taktu, C, o oktaw臋 ni偶ej, ni偶 powinna. Trylem A ozdobi艂a 艣rodkowe C w trzecim takcie, a potem zagra艂a ca艂y trzynasty takt bez peda艂u.

Ka偶dy, kto zna艂 dobrze t臋 melodi臋, bez trudu zauwa偶y艂 zmiany C i A zagrane by艂y 藕le, za艣 numer taktu bez peda艂u odpowiada艂 literze alfabetu, w tym przypadku takt trzynasty, czyli T.

Przeliterowa艂a s艂owo CAT i zastanawia艂a si臋, czy KCIA dojdzie kiedy艣 do tego, 偶e nie ma 偶adnego powi膮zania mi臋dzy literami i cz臋stotliwo艣ciami, absolutnie nic, do czego m贸g艂by si臋 przyczepi膰 specjalista od szyfrowania metod膮 regularnej transpozycji czy podstawiania. Kim patrzy艂a, jak jej cz艂owiek, Nam, wychodzi z baru, co nie umkn臋艂o uwadze ma艂ej Ewy. Agentka kontrwywiadu nie posz艂a za nim. Mo偶e kto艣 inny to zrobi艂. Nam m贸wi艂, 偶e nigdy nie widzia艂, 偶eby go kto艣 艣ledzi艂 po drodze do domu, ale by艂 stary i na p贸l 艣lepy, a gdy tu przychodzi艂, przepija艂 wi臋kszo艣膰 pieni臋dzy, kt贸re mu p艂aci艂a. Mog艂a sobie tylko wyobrazi膰 艂ama艅ce, jakie wykonuje KCIA, pr贸buj膮c odkry膰, w jaki spos贸b Nam i jej pozosta艂e kontakty przekazuj膮 dalej wiadomo艣ci.

Niemal wstydzi艂a si臋 bra膰 za to pieni膮dze - pieni膮dze z P贸艂nocy i pensj臋 za gr臋 na pianinie w barze. Gdy wr贸ci do swego rodzinnego miasta And偶u, na p贸艂noc od Phenianu, b臋dzie 偶y膰 jak ksi臋偶niczka.

Je偶eli wr贸ci do domu...

Kto wie, kiedy to nast膮pi? Po tym, co zrobi艂a, ma szcz臋艣cie, 偶e 偶yje. Ale, na pewno wr贸ci, gdy b臋dzie mia艂a do艣膰 pieni臋dzy, do艣膰 ob艂udnego Po艂udnia lub dowie si臋 czego艣 o miejscu pobytu Hana.

Sko艅czy艂a gra膰 piosenk臋 z Jamesa Bonda i przesz艂a na ragtime „Jawa". Melodia Ala Hirta by艂a jej ulubion膮, pierwsz膮, kt贸r膮 us艂ysza艂a jako dziecko, dlatego gra艂a j膮 co wiecz贸r. Cz臋sto zastanawia艂a si臋, czy KCIA podejrzewa, 偶e melodia ma co艣 wsp贸lnego z szyfrem, mo偶e nast臋puj膮ca po niej piosenka przekazywa艂a zakodowan膮 wiadomo艣膰, a mo偶e ukryta by艂a w kr贸tkiej, granej praw膮 d艂oni膮 improwizacji w drugiej cz臋艣ci. Nawet nie potrafi艂a sobie wyobrazi膰, co m贸zgi z kwatery wywiadu na Czhonggyeczhonno mog艂y wymy艣li膰. Lecz teraz nic jej to nie obchodzi艂o.

Zamkn臋艂a oczy i nuci艂a. W ka偶dym miejscu i o ka偶dej porze „Jawa" przenosi艂a j膮 do czas贸w dzieci艅stwa, kiedy opiekowa艂a si臋 ni膮 matka i du偶o starszy brat, Han. M膮偶 jej matki, ojciec Hana, zgin膮艂 na wojnie, za艣 matka nie mia艂a poj臋cia, kt贸ry z 偶o艂nierzy przechodz膮cych armii by艂 ojcem Kim - i czy w og贸le by艂 Korea艅czykiem, czy mo偶e Rosjaninem albo Chi艅czykiem? Nie mia艂o to 偶adnego znaczenia, i tak kocha艂a sw膮 c贸rk臋, a jako艣 trzeba by艂o prze偶y膰. Kiedy艣 znalaz艂y pude艂ko pe艂ne skradzionych z Po艂udnia p艂yt gramofonowych, a matka nastawi艂a „Jaw臋" na starym, nakr臋canym korb膮 gramofonie. Wtedy ta艅czy艂y obie po male艅kiej chacie, a偶 trz膮s艂 si臋 blaszany dach, p艂osz膮c kury i koz臋. Potem pastor, kt贸remu jakim艣 cudem zostawiono pianino, zobaczy艂 kiedy艣, jak Kim 艣piewa i ta艅czy, i pomy艣la艂, 偶e mo偶e zechce nauczy膰 si臋 gra膰...

Na sali rozleg艂 si臋 jaki艣 ha艂as i natychmiast otworzy艂a oczy Ma艂a Ewa wsta艂a, a w drzwiach wej艣ciowych pojawili si臋 dwaj m臋偶czy藕ni w eleganckich garniturach i o zdecydowanym wyrazie twarzy, a kolejna para pojawi艂a si臋 w drzwiach kuchennych, znajduj膮cych si臋 za zas艂on膮 z paciork贸w po lewej stronie. Nie poruszaj膮c si臋 prawie, palcem prawej stopy podnios艂a blokad臋 k贸艂, kt贸ra utrzymywa艂a instrument na miejscu. Gdy ujrza艂a, jak ma艂a Ewa spogl膮da na ni膮 i zorientowa艂a si臋, po co przyszli m臋偶czy藕ni, skoczy艂a na r贸wne nogi i pchn膮wszy pianino zatarasowa艂a przej艣cie. Ma艂a Ewa i pozostali m臋偶czy藕ni musieli omin膮膰 stoliki, co dawa艂o Kim kilka sekund przewagi.

Chwyciwszy torebk臋, Kim pobieg艂a w stron臋 toalet, znajduj膮cych si臋 po przeciwnej stronie sali. Wpad艂a do 艣rodka, nad wyraz spokojna i skoncentrowana. Sze艣ciomiesi臋czny trening w Korei P贸艂nocnej by艂 kr贸tki, lecz skuteczny - nauczy艂a si臋, jak w艂a艣ciwie planowa膰 i korzysta膰 z dr贸g ucieczki oraz jak przechowywa膰 w ukryciu pieni膮dze i r贸偶ne rodzaje broni.

W m臋skiej toalecie okno by艂o zawsze otwarte, wi臋c wspi膮wszy si臋 na umywalk臋, prze艣lizn臋艂a si臋 przez nie. Gdy znalaz艂a si臋 na zewn膮trz, wyci膮gn臋艂a n贸偶 spr臋偶ynowy i wyrzuci艂a torebk臋.

Znalaz艂a si臋 na zapleczu baru, na ma艂ym, otoczonym wysokim drewnianym p艂otem podw贸rku, pe艂nym po艂amanych krzese艂 i innych niepotrzebnych sprz臋t贸w. Trzymaj膮c n贸偶 w z臋bach, wdrapa艂a si臋 na stoj膮ce rz臋dem kub艂y na 艣mieci i przeganiaj膮c koty na wszystkie strony, opar艂a d艂onie na kraw臋dziach desek. Gdy mia艂a w艂a艣nie przeskoczy膰, pocisk wgryz艂 si臋 w p艂ot o par臋 centymetr贸w od jej lewej pachy Zastyg艂a w bezruchu.

-聽Zastan贸w si臋, Kim!

Rozpozna艂a g艂os i 偶o艂膮dek podszed艂 jej do gard艂a. Powoli odwr贸ci艂a si臋 i ujrza艂a Bae Guna, trzymaj膮cego w d艂oni dymi膮cy rewolwer Smith & Wesson kalibru 0,32 cala, kt贸rego u偶ywa艂 do ochrony baru i kasy Podnios艂a r臋ce do g贸ry

-聽N贸偶... - powiedzia艂.

-聽Ty draniu! - wyplu艂a z siebie.

Dw贸ch pozosta艂ych agent贸w przybieg艂o za nim z wycelowan膮 broni膮. Podeszli do niej. Jeden z nich pom贸g艂 Kim zej艣膰 z kub艂贸w, a drugi kajdankami sku艂 jej r臋ce za plecami.

-聽Nie musia艂e艣 im pomaga膰, Bae! Jakich k艂amstw ci o mnie naopowiadali?

-聽呕adnych k艂amstw, Kim. - 艢wiat艂o z okna toalety pad艂o na jego twarz i wtedy zauwa偶y艂a, 偶e si臋 u艣miecha. - Wiedzia艂em o tobie od samego pocz膮tku, tak samo, jak o 艣piewaku, kt贸ry pracowa艂 tu przed tob膮 i barmanie, kt贸ry by艂 przed nim. M贸j szef, Kim Huan, zast臋pca dyrektora KCIA, przekazuje mi . dok艂adne informacje o szpiegach z KRL-D.

Rzucaj膮c mu w艣ciek艂e spojrzenie, Kim nie wiedzia艂a, czy go przeklina膰, czy mu gratulowa膰, gdy na wp贸艂 sz艂a, na wp贸艂 potyka艂a si臋, prowadzona do zaparkowanego na ulicy samochodu.

41

Hood przypomnia艂 sobie pierwsz膮 wizyt臋 w Gabinecie Owalnym. Poprzednik prezydenta Lawrence'a zaprosi艂 na spotkanie burmistrz贸w Nowego Jorku, Los Angeles, Chicago i Filadelfii, chc膮c zasi臋gn膮 ich opinii o mo偶liwych sposobach zapobiegania rozruchom na tle rasowym. Inicjatywa ta, kt贸ra mia艂a pokaza膰 jego zainteresowanie problemami wielkich miast spali艂a na panewce, gdy偶 prezydenta natychmiast oskar偶ono o rasizm, bo spodziewa艂 si臋 rozruch贸w ze strony czarnej ludno艣ci kraju.

Podobnie jak Lawrence, jego poprzednik by艂 m臋偶czyzn膮 s艂usznego wzrostu i cho膰 wydawa膰 si臋 mog艂o, 偶e obaj niezupe艂nie dorastali do piastowanego urz臋du, to biurko by艂o dla nich zbyt niskie, a sam gabinet za ciasny

Obiektywnie rzecz bior膮c, pok贸j by艂 niewielki, a pomniejsza艂o go jeszcze wielkie biurko,. fotel i gromada doradc贸w, kt贸rzy bezustannie wchodzili i wychodzili ze znajduj膮cych si臋 w g艂臋bi korytarza gabinet贸w najwy偶szego szczebla. Biurko zrobione by艂o z d臋bowych desek, kt贸re kiedy艣 stanowi艂y cz臋艣膰 poszycia brytyjskiej fregaty HMS „Resolute" i zajmowa艂o pe艂ne dwadzie艣cia pi臋膰 procent powierzchni Gabinetu Owalnego. Obity sk贸r膮 obrotowy fotel, r贸wnie偶 wi臋kszy, ni偶 normalne, zosta艂 specjalnie zaprojektowany nie tylko dla wygody prezydenta, lecz tak偶e dla bezpiecze艅stwa-w oparciu znajdowa艂y si臋 cztery warstwy Kevlaru, kuloodpornego tworzywa, kt贸re mia艂o ochroni膰 prezydenta przed strza艂em zza panoramicznego okna. Oparcie mog艂o wytrzyma膰 strza艂 z Magnum kalibru 0,348 cala oddany z bezpo艣redniej blisko艣ci.

Na biurku panowa艂 porz膮dek: znajdowa艂 si臋 na nim bibularz, pi贸ro, podstawka pod d艂ugopisy, zdj臋cie 偶ony prezydenta, jego syna oraz telefon STU-3 koloru ko艣ci s艂oniowej.

Po drugiej stronie biurka sta艂y dwa wy艣cie艂ane fotele, pochodz膮ce z czas贸w administracji Woodrowa Wilsona. W jednym z nich siedzia艂 Hood, a w drugim Steve Burkow - szef Rady Bezpiecze艅stwa Narodowego, w tej chwili oddalony od swego imperium, przestronnych sal, po艂o偶onych po drugiej stronie korytarza za podw贸jnymi drzwiami, ozdobionymi portykiem. Dyrektor Centrum wr臋czy艂 im wcze艣niej kopie raportu, kt贸ry obaj szybko przeczytali. Poniewa偶 Hood opowiedzia艂 im o awarii systemu rozpoznania w NRO i w Centrum, prezydent by艂 - delikatnie m贸wi膮c - szorstki w obej艣ciu.

-聽Czy jest co艣, czego tu nie uwzgl臋dni艂e艣? - zapyta艂 Burkow. - Co艣 nie ca艂kiem w zgodzie z przepisami?

Hood nie znosi艂 takich pyta艅. Oczywi艣cie, 偶e tak. Tajne operacje odbywa艂y si臋 zawsze. Odbywa艂y si臋 du偶o wcze艣niej, ni偶 pilotowana przez Ollie Northa wymiana broni za zak艂adnik贸w, kontynuowano je po ujawnieniu jego dzia艂alno艣ci i b臋d膮 prowadzone w przysz艂o艣ci. Z t膮 jedn膮 r贸偶nic膮, 偶e prezydenci nawet prywatnie nie przypisywali ju偶 sobie zas艂ug za przeprowadzenie misji, kt贸re si臋 powiod艂y. A je偶eli ludziom takim jak Hood co艣 si臋 nie udawa艂o, byli karani publicznie.

W膮t艂y szef Rady Bezpiecze艅stwa Narodowego tylko na to czeka艂. Lubi艂, gdy ludzie przyznaj膮, 偶e robi膮 co艣 nielegalnego, bo wtedy prezydent m贸g艂 im da膰 do zrozumienia, 偶e s膮 zdani na w艂asne si艂y. Przypomina艂o im to, kto jest prezydentem, a kto jego kuzynem i najbardziej zaufanym doradc膮.

-聽Co godzin臋 wysy艂amy nad Kore臋 P贸艂nocn膮 samolot zwiadowczy, 偶eby zrekompensowa膰 utrat臋 rozpoznania satelitarnego, a w kilka minut po zamachu w Seulu pos艂a艂em w tamten rejon oddzia艂 Iglica. Przelot trwa dwana艣cie godzin i chcia艂em, 偶eby w razie potrzeby byli na miejscu.

-聽Na miejscu - powt贸rzy艂 Burkow. - To znaczy...

-聽W Korei P贸艂nocnej.

-聽Bez znak贸w rozpoznawczych?

-聽呕adnych mundur贸w i 偶adnych oznacze艅 na broni.

Burkowi spojrza艂 na prezydenta. - Jaki jest cel misji? - zapyta艂.

-聽Wyda艂em im rozkaz, 偶eby podeszli blisko G贸r Diamentowych i meldowali mi co si臋 dzieje z rakietami Nodong.

-聽Wys艂a艂e艣 wszystkich dwunastu ludzi?

Hood skin膮艂 g艂ow膮. Nie zawraca艂 im g艂owy informacj膮, 偶e jednym z nich jest Mike Rodgers, bo Burkow chyba by si臋 zesra艂. W przypadku wzi臋cia oddzia艂u do niewoli, Rodgers, jako s艂awny bohater wojenny, m贸g艂 zosta膰 艂atwo zidentyfikowany.

Jak by艂o do przewidzenia, Lawrence powiedzia艂, by uwa偶ali ostatni膮 wymian臋 zda艅 za nieby艂膮, po czym zamkn膮艂 raport i kontynuowa艂:

-聽Wi臋c sztab kryzysowy zaleca nie zaprzestawa膰 stopniowego rozmieszczania wojsk, dop贸ki si臋 nie przekonamy, czy Korea P贸艂nocna rzeczywi艣cie odpowiada za zamach. Nawet wtedy, gdy oka偶e si臋, 偶e rz膮d KRL-D lub jedna z jego agend ponosi za niego odpowiedzialno艣膰, mamy jedynie stosowa膰 naciski dyplomatyczne, nie czyni膮c jednak 偶adnych ust臋pstw pod wzgl臋dem wojskowym. Zak艂adaj膮c rzecz jasna, 偶e nie b臋dzie dalszych akt贸w terroru.

-聽Dok艂adnie tak, panie prezydencie.

Prezydent postuka艂 palcami w ok艂adk臋 raportu.

-聽Jak d艂ugo cackali艣my si臋 z Palesty艅czykami o terroryst贸w z Hezbollah, kt贸rzy zaatakowali Hollywood Bowl? Sze艣膰 miesi臋cy?

-聽Siedem.

-聽Siedem miesi臋cy, Paul. Troch臋 za cz臋sto nas bij膮 od czasu, kiedy zosta艂em prezydentem i zawsze nadstawiamy drugi policzek. To si臋 musi wreszcie sko艅czy膰.

-聽Telefonowa艂 ambasador Gap - powiedzia艂 Burkow - I z艂o偶y艂 nam najszczersze wyrazy wsp贸艂czucia. Ale nie powiedzia艂 nic, co upewni艂oby nas, 偶e nie ponosz膮 odpowiedzialno艣ci za zamach.

-聽Martha m贸wi, 偶e to typowe dla nich - powiedzia艂 Hood. - Osobi艣cie nie sprzeciwiam si臋 zdecydowanym dzia艂aniom, ale musimy by膰 pewni, 偶e uderzamy we w艂a艣ciwy cel. Powtarzam to, co jest w raporcie: na P贸艂nocy nie wida膰 偶adnych nadzwyczajnych ruch贸w wojsk, nikt nie przyj膮艂 na siebie odpowiedzialno艣ci za eksplozj臋, a nawet gdyby pewne ugrupowania w Korei P贸艂nocnej rzeczywi艣cie macza艂y w tym palce, nie musi to mie膰 zwi膮zku z samym rz膮dem.

-聽Ale te偶 ich nie uniewinnia - doda艂 prezydent. - Gdyby genera艂 Schneider zacz膮艂 strzela膰 w Strefie Zdemilitaryzowanej, mo偶esz si臋 za艂o偶y膰, 偶e Phenian nie kontaktowa艂by si臋 ze mn膮, 偶eby sprawdzi膰, czy mo偶na odpowiada膰 ogniem. Paul, przepraszam ci臋, mam teraz spotkanie z...

Zadzwoni艂 STU-3 i prezydent podni贸s艂 s艂uchawk臋. Kiwa艂 g艂ow膮 w milczeniu z zachmurzon膮 twarz膮. Po kilku sekundach podzi臋kowa艂 rozm贸wcy i powiedzia艂, 偶e oddzwoni. Zako艅czywszy rozmow臋, wspar艂 czo艂o na splecionych d艂oniach.

-聽Dzwoni艂 genera艂 MacLean z Pentagonu. Paul, ju偶 mamy nadzwyczajne ruchy wojsk na P贸艂nocy. MiG z P贸艂nocy ostrzela艂 jeden z twoich samolot贸w rozpoznawczych, zabijaj膮c oficera rozpoznania.

Burkow zakl膮艂.

-聽Mo偶e strza艂 ostrzegawczy 藕le trafi艂? - zapyta艂 Hood.

Prezydent spojrza艂 na gniewnie.

-聽Po czyjej ty w艂a艣ciwie jeste艣 stronie?

-聽Panie prezydencie, lecieli艣my nad ich przestrzeni膮 powietrzn膮...

-聽I nie b臋dziemy za to przeprasza膰! Ka偶臋 rzecznikowi prasowemu powiedzie膰 reporterom, 偶e w 艣wietle dzisiejszych wydarze艅 w Korei, musieli艣my zwi臋kszy膰 艣rodki ostro偶no艣ci. Nerwowa reakcja KRL-D tylko potwierdza nasze przypuszczenia. Powiem te偶 genera艂owi MacLeanowi, 偶e do dziesi膮tej rano wszystkie nasze si艂y maj膮 osi膮gn膮膰 Defcon 3. Paul, przyci艣nij swoich ludzi w Seulu i skontaktuj si臋 z Departamentem Obrony, 偶ebym przed po艂udniem dosta艂 aktualizacj臋 opcji militarnych do raportu. Przefaksuj mi j膮 - jeste艣 zbyt cenny, 偶eby goni膰 tam i z powrotem. - Wzi膮艂 raport i rzuci艂 go na biurko. Steve, powiedz Gregowi, 偶e CIA ma tam przetrz膮sn膮膰 wszystko centymetr po centymetrze, zanim nie znajd膮 winnych. Nie ma to zreszt膮 specjalnego znaczenia: nawet je偶eli P贸艂noc nie macza艂a w tym palc贸w wcze艣niej, teraz tkwi w tym po sam膮 szyj臋!

42

Karawan jecha艂 na po艂udnie w stron臋 lotniska, przedzieraj膮c si臋 przez autostrad臋 pe艂n膮 sprz臋tu wojskowego, przerzucanego na p贸艂noc, z dala od Seulu.

Z tylnego siedzenia Mercedesa ambasadora, Gregory Donald przygl膮da艂 si臋 nasilonym ruchom wojsk. Po telefonie Boba Herberta m贸g艂 si臋 tylko domy艣la膰, 偶e wzrasta napi臋cie pomi臋dzy dwoma pa艅stwami korea艅skimi. Nie by艂 zaskoczony - w tak niewielkiej odleg艂o艣ci od Strefy Zdemilitaryzowanej stany pogotowia bojowego w Seulu by艂y tak powszechne, jak pirackie kasety wideo. Niemniej nat臋偶enie ruchu by艂o niezwyk艂e. Liczba przerzucanych 偶o艂nierzy nasuwa艂a my艣l, 偶e genera艂owie nie zamierzaj膮 pozostawi膰 zbyt wielu z nich w jednym miejscu, na wypadek gdyby P贸艂noc zaatakowa艂a Seul broni膮 rakietow膮.

Przez chwil臋 Donald poczu艂 si臋 wy艂膮czony z tego wszystkiego, sprz臋偶ony z nieub艂agan膮 rzeczywisto艣ci膮 - oto przed nim znajduje si臋 偶ona, kt贸rej nigdy ju偶 nie zobaczy. Nie na tym 艣wiecie. Karawan o艣wietla艂y reflektory Mercedesa, a gdy spogl膮da艂 na czarne draperie zaci膮gni臋te z ty艂u zastanawia艂 si臋, czy Sund偶i by艂aby zadowolona czy zirytowana jazd膮 samochodem u偶ywanym podczas ceremonii... tym w艂a艣nie samochodem. Przypomnia艂 sobie, jak zamkn臋艂a oczy, gdy opowiada艂 jej pewn膮 histori臋, jak gdyby mog艂o to oddali膰 prawd臋...

Z czarnego Cadillaca korzysta艂y wsp贸lnie cztery ambasady: ameryka艅ska, brytyjska, kanadyjska i francuska, za艣 gdy nie by艂 u偶ywany, gara偶owa艂 w tej ostatniej. Nie by艂o w tym nic dziwnego, chocia偶 w 1982 roku omal nie dosz艂o do mi臋dzynarodowego incydentu, gdy ambasadorowie Wielkiej Brytanii i Francji stracili krewnych w to samo popo艂udnie i obaj zam贸wili samoch贸d na t臋 sam膮 por臋. Poniewa偶 przebywa艂 u Francuz贸w, ci uznali, 偶e maj膮 pierwsze艅stwo w korzystaniu z niego. Brytyjczycy byli za艣 zdania, 偶e skoro ambasador Francji straci艂 babk臋, za艣 brytyjski - ojca, pierwsze艅stwo dawa艂 bli偶szy stopie艅 pokrewie艅stwa. Francuzi dowodzili, 偶e ich ambasador pozostawa艂 w bli偶szych zwi膮zkach uczuciowych ze sw膮 babk膮, ni偶 brytyjski z ojcem. By za偶egna膰 konflikt, obaj ambasadorowie wynaj臋li karawany z zak艂ad贸w pogrzebowych, a Cadillac pozosta艂 tego dnia niewykorzystany.

Gregory Donald u艣miechn膮艂 si臋, gdy przypomnia艂 sobie, co powiedzia艂a Sund偶i nie otwieraj膮c jeszcze mocno zaci艣ni臋tych powiek: „Tylko w korpusie dyplomatycznym wojna i rezerwacja samochodu maj膮 t臋 sam膮 wag臋". I mia艂a racj臋. Nie istnia艂o nic zbyt b艂ahego, zbyt osobistego lub zbyt makabrycznego, czego nie mo偶na by wynie艣膰 do rangi mi臋dzynarodowego problemu. Dlatego te偶 poczu艂 wzruszenie - i czu艂, 偶e Sund偶i zareagowa艂aby podobnie - gdy brytyjski ambasador Clayton zatelefonowa艂 z kondolencjami i powiedzia艂 mu, 偶e ambasady nie b臋d膮 u偶ywa膰 karawanu do przewo偶enia swych w艂asnych ofiar zamachu, dop贸ki on b臋dzie z niego korzysta膰.

Ani na chwil臋 nie spuszcza艂 oczu z karawanu, chocia偶 jego zm臋czony umys艂 b艂膮ka艂 si臋 w strumieniu 艣wiadomo艣ci, wracaj膮c my艣l膮 do ostatniego posi艂ku, kt贸ry jedli razem, ostatniego razu, kiedy si臋 kochali, ostatniego razu, gdy patrzy艂, jak si臋 ubiera. Nadal czu艂 smak jej szminki, zapach jej perfum, dotkni臋cie jej d艂ugich paznokci na karku. Potem wr贸ci艂 my艣l膮 do chwili, gdy po raz pierwszy zwr贸ci艂 uwag臋 na Sund偶i nie na jej urod臋 czy pe艂en godno艣ci spos贸b bycia - lecz na jej bystre, ci臋te s艂owa. Pami臋ta艂 jej rozmow臋 z kole偶ank膮, kt贸ra pracowa艂a dla ust臋puj膮cego ambasadora Dana Tunicka. Gdy ambasador zako艅czy艂 po偶egnalne przem贸wienie do pracownik贸w, dziewczyna szepn臋艂a: -Wygl膮da na bardzo szcz臋艣liwego.

Sund偶i spojrza艂a przez chwil臋 na ambasadora, a potem odpar艂a:

-聽M贸j ojciec te偶 tak kiedy艣 wygl膮da艂, gdy urodzi艂 kamie艅 nerkowy Ambasador nie jest szcz臋艣liwy, Tish, on czuje ulg臋.

W 艣lad za karawanem Mercedes zjecha艂 z autostrady i pod膮偶y艂 w stron臋 lotniska. Donald odprowadza艂 sw膮 偶on臋 na samolot linii TWA, kt贸ry zabiera艂 j膮 do USA, a gdy tylko ten wystartuje, mia艂 wsi膮艣膰 do czekaj膮cego 艣mig艂owca Bell Iroquois na kr贸tkie odwiedziny w Strefie Zdemilitaryzowanej.

Howard Norbom pomy艣li, 偶e Donald pomin膮艂 go i innymi kana艂ami za艂atwi艂 to, czego potrzebuje. Czu艂 si臋 troch臋 winny z tego powodu. Ale przynajmniej genera艂 nie b臋dzie zamieszany w pr贸b臋 kontaktu z P贸艂noc膮. Dzi臋ki telefonowi Boba, wszelkie wynikaj膮ce z tego konsekwencje skupi膮 si臋 na nim... i na Centrum.

43

Gdy zatelefonowa艂 Bae Gun, melduj膮c o pomy艣lnym przebiegu operacji, Huan by艂 w kropce - post膮pili w艂a艣ciwie, chocia偶 偶a艂owa艂, 偶e traci w pannie Czhong tak interesuj膮c膮 posta膰. Analitycy nie z艂amali jeszcze jej szyfru, chocia偶 znali zawarto艣膰 niekt贸rych przesy艂anych przez ni膮 danych. Bae zwierzy艂 si臋 jej kiedy艣, 偶e ma syna w wojsku i od czasu do czasu podawa艂 jej prawdziwe, cho膰 niezbyt wa偶ne informacje na temat liczebno艣ci oddzia艂贸w, wsp贸艂rz臋dnych na mapach sztabowych czy zmian w na stanowiskach dow贸dczych. Teraz, gdy zosta艂a aresztowana, Huan w膮tpi艂, czy zgodzi si臋 im pom贸c.

KCIA przez cztery lata 艣ledzi艂a, lecz nie przeszkadza艂a w dzia艂aniu obecnej grupie p贸艂nocnokorea艅skich agent贸w w Seulu. 艢ledz膮c jednego, znale藕li drugiego, potem trzeciego i czwartego. Pi臋ciu agent贸w prawdopodobnie tworzy艂o zamkni臋t膮 p臋tl臋, w kt贸rej Kim Czhong i pewien piekarz odgrywali najwa偶niejsze role. Huan mia艂 przeczucie, 偶e nikt im si臋 nie wymkn膮艂. Aresztowawszy dziewczyn臋, ka偶e obserwowa膰 pozosta艂ych przez ca艂膮 dob臋, 偶eby dowiedzie膰 si臋, z kim si臋 kontaktuj膮, lub jaki agent zostanie wprowadzony na jej miejsce.

Niepokoi艂 go jedynie fakt, 偶e w tej niewielkiej cz臋艣ci szyfrogram贸w, jak膮 zdo艂ali z艂ama膰, nie by艂o nawet najmniejszej wzmianki o dzisiejszym zamachu. Nawet wytw贸rca precli, kt贸ry wypieka艂 informacje w postaci niesolonych kulek, otrzyma艂 polecenie wzi臋cia udzia艂 w obchodach i oceny nastroju t艂umu wobec zjednoczenia. Chocia偶 P贸艂noc mog艂a zaatakowa膰 znienacka, nie powiadomiwszy wcze艣niej swych agent贸w, Huan w膮tpi艂, czy nara偶aliby nawet jednego z nich w taki spos贸b. Po co mieliby go posy艂a膰, skoro i tak planowali dokona膰 zamachu?

Gdy agenci dotarli na miejsce, oficer dy偶urny da艂 mu zna膰 przez telefon. Huan stan膮艂 ko艂o swego biurka, by przywita膰 ich - i pann臋 Czhong. Nie widzia艂 jej nigdy wcze艣niej, zna艂 j膮 jedynie ze zdj臋膰, wi臋c postanowi艂 wypr贸bowa膰 膰wiczenie, kt贸rego wykonanie zaleca艂 mu Gregory przed spotkaniem osoby, kt贸r膮 zna si臋 tylko ze zdj臋cia, g艂osu, czy opinii innych. Stara艂 si臋 wype艂ni膰 puste miejsca, zobaczy膰 w jakim stopniu domys艂y pokrywaj膮 si臋 z rzeczywisto艣ci膮 - czy potencjalni wrogowie b臋d膮 w艣ciekli, czy b臋d膮 przeklina膰, czy mo偶e zechc膮 wsp贸艂pracowa膰.

Wiedzia艂, 偶e panna Czhong ma dwadzie艣cia osiem lat, metr sze艣膰dziesi膮t osiem wzrostu, pi臋kne kruczoczarne w艂osy i ciemne oczy. Oraz to, 偶e Bae uzna艂 j膮 za Twardy orzech do zgryzienia. Huan podejrzewa艂, 偶e posiada te偶 wra偶liwo艣膰 artysty, szorstkie usposobienie kobiety, kt贸ra musi poskramia膰 zap臋dy m臋偶czyzn w barze Guna oraz, jak przysta艂o na agenta, woli s艂ucha膰, ni偶 m贸wi膰, dowiedzie膰 si臋, a nie wygada膰. B臋dzie stawia艂a op贸r. Korea艅czycy z P贸艂nocy zwykle tak si臋 zachowywali wobec Po艂udnia.

Us艂ysza艂, jak otwieraj膮 si臋 drzwi windy, potem dobieg艂 go odg艂os krok贸w na korytarzu. Do gabinetu wesz艂o dw贸ch agent贸w, prowadz膮c mi臋dzy sob膮 Kim Czhong.

Fizycznie rzecz bior膮c kobieta wygl膮da艂a dok艂adnie tak, jak sobie wyobra偶a艂 - dumna, skoncentrowana i czujna. Ubrana by艂a mniej wi臋cej w to, czego si臋 spodziewa艂 - w obcis艂膮 czarn膮 sp贸dnic臋, czarne po艅czochy oraz bia艂膮 bluzk臋 z rozpi臋tymi dwoma guzikami od g贸ry - mundur kobiet grywaj膮cych w klubach i barach. Jednak偶e nie trafi艂 z kolorem sk贸ry, nie s膮dzi艂 bowiem, 偶e b臋dzie a偶 tak bardzo opalona. Cho膰 w艂a艣ciwie dlaczego nie, przecie偶 dni mia艂a wolne i sp臋dza艂a je chodz膮c po mie艣cie. By艂 tak偶e zaskoczony wygl膮dem jej d艂oni, kt贸re ujrza艂, gdy kaza艂 j膮 rozku膰. W odr贸偶nieniu od innych muzyk贸w, jakich zna艂, mia艂a delikatne i szczup艂e palce.

Poprosi艂 agent贸w, by zamkn臋li drzwi i poczekali na zewn膮trz, a potem wskaza艂 jej fotel. Kobieta usiad艂a, opieraj膮c obie stopy na pod艂odze, trzymaj膮c razem kolana, na kt贸rych le偶a艂y r贸wno pe艂ne wdzi臋ku d艂onie. Wpatrywa艂a si臋 w biurko.

-聽Panno Czhong, nazywam si臋 Kim Huan i jestem zast臋pc膮 dyrektora KCIA. Czy pozwoli pani... papierosa?

Wzi膮艂 z biurka ma艂膮 kasetk臋 i podni贸s艂 wieczko. Wybra艂a jednego, z艂apa艂a si臋, gdy chcia艂a postuka膰 nim go o zegarek - odebrano go jej, 偶eby nie pr贸bowa艂a podci膮膰 sobie 偶y艂 szkie艂kiem, potem w艂o偶y艂a papierosa do ust.

Huan wyszed艂 zza biurka i poda艂 jej ogie艅. Kobieta zaci膮gn臋li si臋 g艂臋boko i odchyli艂a si臋 w ty艂 z jedn膮 d艂oni膮 nadal spoczywaj膮c膮 na kolanach, a drug膮 wspart膮 na por臋czy. Nadal nie dopuszcza艂a do spotkania ich oczu, co by艂o raczej regu艂膮 podczas przes艂uchiwania kobiet. Uniemo偶liwia艂o to nawi膮zanie jakichkolwiek wi臋z贸w emocjonalnych, co sprawia艂o, 偶e spotkanie mia艂o bardzo formalny przebieg i udaremnia艂o wysi艂ki wielu przes艂uchuj膮cych.

Huan poda艂 jej popielniczk臋, a ona po艂o偶y艂a j膮 na por臋czy. Potem przysiad艂 na kraw臋dzi biurka i przygl膮da艂 si臋 jej prawie przez minut臋, zanim przem贸wi艂. Mimo jej nienagannych manier, by艂o w niej co艣, czego nie potrafi艂 uj膮膰.

-聽Czy zam贸wi膰 co艣 dla pani? Co艣 do picia?

Zaprzeczy艂a jednym ruchem g艂owy, nadal wpatruj膮c si臋 w biurko.

-聽Panno Czhong, od d艂u偶szego czasu wiemy o pani i o pani pracy Pani misja tutaj ju偶 si臋 zako艅czy艂a i stanie pani przed s膮dem oskar偶ona o szpiegostwo - najp贸藕niej za miesi膮c, jak s膮dz臋. Zwa偶ywszy na dzisiejsze nastroje, podejrzewam, 偶e zostanie pani bez zw艂oki, surowo ukarana. Jednak mog臋 pani obieca膰 pewn膮 doz臋 wyrozumia艂o艣ci w zamian za pomoc w wykryciu os贸b odpowiedzialnych za dzisiejszy zamach w pobli偶u pa艂acu.

-聽Nie wiem nic wi臋cej pr贸cz tego, co widzia艂am w telewizji, panie Huan.

-聽Nie uprzedzono pani o tym?

-聽Nie. Nie s膮dz臋, 偶eby m贸j kraj ponosi艂 za to odpowiedzialno艣膰.

-聽Dlaczego pani tak twierdzi?

Po raz pierwszy spojrza艂a na niego.

-聽Poniewa偶 nie jeste艣my narodem wariat贸w Jest u nas kilku szale艅c贸w, ale wi臋kszo艣膰 z nas nie chce wojny.

O to w艂a艣nie chodzi, pomy艣la艂 Huan. W艂a艣nie ten szczeg贸艂 nie pasuje. Gra zgodnie z regu艂ami przes艂uchania i prawdopodobnie b臋dzie blokowa膰 wszelkie jego pr贸by Lecz problem jest gdzie indziej. W艂a艣nie dokona艂a wiele m贸wi膮cego rozr贸偶nienia mi臋dzy „kilkoma szale艅cami" a „nami". My, czyli kto? Wi臋kszo艣膰 agent贸w rekrutuje si臋 z wojska i nigdy nie powie ani jednego z艂ego s艂owa przeciwko swym rodakom. Huan zastanawia艂 si臋, czy panna Czhong nie jest przypadkiem cywilem, jedn膮 z tych os贸b, kt贸re s艂u偶膮 wbrew swej woli, poniewa偶 maj膮 kryminaln膮 przesz艂o艣膰, walcz膮, by odzyska膰 stracony honor rodziny lub dlatego, 偶e rodze艅stwo lub rodzice potrzebuj膮 pieni臋dzy. Je艣li to prawda, rzeczywi艣cie mieli co艣 wsp贸lnego: oboje rozpaczliwie pragn臋li pokoju.

Dyrektor Young-Hoon nie by艂by zachwycony wyjawianiem wrogowi tajnych informacji, lecz Huan got贸w by艂 podj膮膰 ryzyko.

-聽Panno Czhong, gdybym powiedzia艂, 偶e pani wierz臋...

-聽Odpowiedzia艂abym, 偶e powinien pan spr贸bowa膰 czego艣 innego.

-聽Ale gdybym naprawd臋 tak my艣la艂? - Huan ze艣lizgn膮艂 si臋 z biurka i kucn膮艂 przed ni膮. Musia艂a albo odwr贸ci膰 g艂ow臋 w bok albo spojrze膰 mu w twarz. Spojrza艂a na niego. - Nie sz艂o mi najlepiej na zaj臋ciach z psychologu i s艂abo gram w pokera. Gdybym pani powiedzia艂, 偶e chocia偶 kto艣 bardzo si臋 stara skierowa膰 podejrzenia na waszych 偶o艂nierzy i chocia偶 dowody na to wskazuj膮, uwa偶am, 偶e jest inaczej?

Zmarszczy艂a brwi.

-聽Gdyby mi pan to powiedzia艂, b艂aga艂abym pana, 偶eby przekona艂 pan innych.

-聽A gdyby mi nie wierzyli? Czy pomo偶e mi pani uzasadni膰 moje podejrzenia?

Wyraz jej twarzy by艂 ostro偶ny, lecz sygnalizowa艂 zainteresowanie.

-聽S艂ucham, panie Huan.

-聽W pobli偶u miejsca, gdzie pod艂o偶ono bomb臋, znale藕li艣my 艣lady but贸w u偶ywanych przez armi臋 Korei P贸艂nocnej. Je偶eli kto艣 chcia艂 w to wrobi膰 waszych 偶o艂nierzy z pewno艣ci膮 musia艂 mie膰 buty, materia艂y wybuchowe i niewykluczone, 偶e nawet bro艅 z P贸艂nocy. Nie wiemy w jakich ilo艣ciach mog艂y zosta膰 skradzione - a wydaje mi si臋, 偶e w niewielkich, bo takie grupy raczej trzymaj膮 si臋 razem i s膮 bardzo nieliczne. Chcia艂bym, 偶eby pani sprawdzi艂a, czy taka kradzie偶 mia艂a miejsce.

Kim zgasi艂a papierosa.

-聽Nie mog臋.

-聽Nie pomo偶e mi pani?

-聽Panie Huan, czy pa艅scy zwierzchnicy uwierzyliby panu, gdybym poda艂a takie informacje? Nasze pa艅stwa nie ufaj膮 sobie wzajemnie.

-聽Ale ja pani uwierz臋. Czy mo偶e pani skontaktowa膰 si臋 z swymi lud藕mi inaczej, ni偶 za po艣rednictwem baru?

-聽Je艣libym mog艂a - odpar艂a Kim - co pan by zrobi艂?

-聽Pojecha艂 z pani膮, pos艂ucha艂, co maj膮 do powiedzenia, dowiedzia艂 si臋, czy nie zgin膮艂 jeszcze jaki艣 inny materia艂. Je偶eli ci terrory艣ci s膮 tak zdecydowani, jak podejrzewam, na pewno planuj膮 kolejny atak, 偶eby nas popchn膮膰 ku wojnie.

-聽Ale ma pan zwierzchnik贸w, kt贸rzy nie zgadzaj膮 si臋 z pana podejrzeniami...

-聽Je偶eli uda nam si臋 znale藕膰 dowody - przerwa艂 jej Huan cokolwiek na poparcie moich podejrze艅, obejd臋 moich ludzi i skontaktuj臋 si臋 z szefem zespole kryzysowego w Waszyngtonie. Jest rozs膮dnym cz艂owiekiem i pos艂ucha mnie.

Kim nie spuszcza艂a oka z zast臋pcy dyrektora. Huan westchn膮艂 i wspar艂 skronie na palcach wskazuj膮cych i kciukach.

-聽Mamy bardzo niewiele czasu, panno Czhong. Dzisiejszy zamach mo偶e spowodowa膰 nie tylko wybuch wojny, lecz tak偶e koniec wszelkich rozm贸w o zjednoczeniu do ko艅ca naszego 偶ycia. Pomo偶e mi pani?

Zawaha艂a si臋, ale tylko przez chwil臋.

-聽A偶 tak mi pan ufa?

U艣miechn膮艂 si臋 blado.

-聽Nie dam pani kluczyk贸w do mego samochodu, panno Czhong, ale w tej sprawie... tak, ufam pani.

-聽W porz膮dku. - Wsta艂a powoli. - B臋dziemy nad tym pracowa膰 razem. Ale niech pan zrozumie, panie Huan, mam rodzin臋 na P贸艂nocy.. i nie zrobi臋 dla pana nic wi臋cej... a nawet dla pokoju.

-聽Rozumiem.

Huan szybko wr贸ci艂 za biurko i nacisn膮艂 klawisz interkomu. Powiedzia艂 oficerowi dy偶urnemu, by przygotowa艂 mu samoch贸d z kierowc膮, a potem jeszcze raz przyjrza艂 si臋 wi臋藕niowi.

-聽Gdzie mnie pani zabiera?

-聽Powiem kierowcy jak ma jecha膰, panie Huan. Chyba, 偶e woli mi pan da膰 kluczyki, a wtedy...

-聽Dzi臋kuj臋, pozwol臋 pani nas prowadzi膰. Jednak偶e jestem zobowi膮zany w艂膮czy膰 do akt sprawy tras臋 podr贸偶y na wypadek, gdyby zdarzy艂o si臋 co艣 nieprzewidzianego. Jest to pierwsza rzecz, o kt贸r膮 poprosi dyrektor, gdy wr贸ci. Prosz臋 mi poda膰 og贸lny kierunek.

Po raz pierwszy Kim u艣miechn臋艂a si臋 i powiedzia艂a:

-聽Na p贸艂noc, panie Huan. Jedziemy na p贸艂noc.

44

Hood poczu艂, jakby ziemia zapad艂a mu si臋 pod nogami, lecz nie 偶ywi艂 wrogich uczu膰 wobec prezydenta. Nie m贸g艂.

Michael Lawrence nie nale偶a艂 do najzdolniejszych ludzi, kt贸rzy kiedykolwiek sprawowali ten urz膮d, ale mia艂 sw贸j styl, charyzm臋, a to zdawa艂o egzamin w telewizji i na zebraniach wyborczych. Ludziom podoba艂 si臋 jego spos贸b bycia. Z pewno艣ci膮 nie wyr贸偶nia艂 si臋 jako administrator. Nie lubi艂 brudzi膰 sobie r膮k przyziemnymi szczeg贸艂ami rz膮dzenia, nie by艂 dok艂adny, jak Jimmy Carter. Zaufanym doradcom, w rodzaju Burkowa, czy rzecznika prasowego Adriana Crow pozwala艂 stworzy膰 w艂asne ma艂e kr贸lestwa, o艣rodki w艂adzy, kt贸re zjednywa艂y sobie lub zra偶a艂y inne instytucje rz膮dowe, nagradzaj膮c wsp贸艂prac臋 i sukcesy dost臋pem do prezydenta i zwi臋kszonym zakresem odpowiedzialno艣ci, niepowodzenia karz膮c zleceniami na prowincji i r贸偶nymi podrz臋dnymi zaj臋ciami.

Nawet wtedy, gdy prezydent jako nowicjusz ponosi艂 pora偶ki w polityce zagranicznej, nie mia艂 tak z艂ej prasy, jak ta, kt贸ra prze艣ladowa艂a jego poprzednik贸w Poprzez wsp贸lne posi艂ki z korpusem prasowym, zwi臋kszenie zakresu przywilej贸w i u艂atwienia dla reporter贸w oraz starannie dawkowane przecieki i wy艂膮czno艣膰 na ich publikacje, rzecznik Crow mia艂a w gar艣ci wszystkich, pr贸cz kilku nieprzyst臋pnych redaktor贸w Poza tym twierdzi艂a, 偶e i tak nikt nie czytuje wst臋pniak贸w Na wyborc贸w wywiera艂y wp艂yw w艂a艣ciwie zmontowane wywiady i reklama, nie jaki艣 George Will czy Carl Rowan.

Lawrence potrafi艂 by膰 bezwzgl臋dny, 艣lepy i uparty. Lecz mia艂 艣mia艂膮 i rozs膮dn膮 wizj臋 rozwoju kraju, kt贸ra zaczyna艂a w艂a艣nie przynosi膰 owoce. Na rok przed zg艂oszeniem swej kandydatury na urz膮d prezydenta, Lawrence, w贸wczas gubernator stanu Floryda, spotyka艂 si臋 z przedstawicielami 艣wiata przemys艂u i zapyta艂, czy w zamian za znaczne ulgi podatkowe i odroczenia p艂atno艣ci, nie wzi臋liby udzia艂u w prywatyzacji NASA, pokrywaj膮c koszty osobowe i wydatki na prace naukowo-badawcze, pozostawiaj膮c rz膮dowi federalnemu administrowanie o艣rodkami i lotami kosmicznymi. Innymi s艂owy Lawrence proponowa艂 prawie trzykrotne zwi臋kszenie bud偶etu agencji bez konieczno艣ci uzyskania aprobaty Kongresu. Ponadto wydatki z bud偶etu na utrzymanie agencji zmniejszy艂yby si臋 o dwa miliardy dolar贸w, kt贸re Lawrence przeznaczy艂 z g贸ry na walk臋 z przest臋pczo艣ci膮 i szkolnictwo. Zaproponowa艂 te偶, by jedna trzecia nowo przyjmowanych pracownik贸w technicznych NASA wybrana zosta艂a spo艣r贸d os贸b bezrobotnych, co dawa艂oby roczne oszcz臋dno艣ci w wysoko艣ci p贸艂 miliarda dolar贸w.

Przemys艂owcy przystali na jego plan, za艣 materia艂y kampanii wyborczej Lawrence'a przypomina艂y Amerykanom miniony blask program贸w Merkurego, Gemini i Apollo, 艣wietno艣膰 dawnych dni, gdy pracownicy techniczni i umys艂owi pracowali rami臋 w rami臋 dla osi膮gni臋cia wsp贸lnego celu, przypomina艂y czasy pe艂nego zatrudnienia i niskiej inflacji. Powi膮za艂 to wszystko razem i bombardowa艂 wyborc贸w obrazami powszechnie znanych osi膮gni臋膰 technicznych, powsta艂ych przy okazji realizacji programu kosmicznego: komputer贸w osobistych i kalkulator贸w, satelit贸w komunikacyjnych i telefon贸w kom贸rkowych, teflonu, przeno艣nych kamer wideo i gier komputerowych, oraz wizjami przysz艂ych odby膰 i wynalazk贸w: lek贸w przeciwko nowotworom i AIDS, czy generator贸w orbitalnych, kt贸re umo偶liwi膮 zamian臋 energi臋 s艂onecznej na elektryczn膮, by zmniejszy膰 koszty jej pozyskania i zale偶no艣膰 kraju od importu ropy naftowej, a nawet kontrol臋 pogody Podczas kampanii wyborczej, za ka偶dym razem, gdy jego przeciwnik twierdzi艂, 偶e pieni膮dze lepiej wyda膰 na Ziemi, Lawrence kontrowa艂, 偶e Ziemia sta艂a si臋 dziur膮 bez dna, po偶eraj膮c膮 miejsca pracy i dolary podatnik贸w i tylko jego plan mo偶e po艂o偶y膰 temu kres... ko艅cz膮c er臋 zagranicznej dominacji w post臋pie technicznym, kt贸ra zabiera艂a Amerykanom miejsca pracy

Lawrence wygra艂 znaczn膮 wi臋kszo艣ci膮 g艂os贸w i gdy tylko obj膮艂 urz膮d, spotka艂 si臋 z tymi samymi przemys艂owcami i z nowym zarz膮dem NASA, by zmobilizowa膰 ich do uzyskania konkretnych wynik贸w jeszcze przed ko艅cem jego pierwszej kadencji, w trakcie pracy nad now膮 stacj膮 orbitaln膮. Wynaj膮wszy nie u偶ywan膮 rosyjsk膮 stacj臋 „Newski" wys艂ali w kosmos naukowc贸w: lekarzy i in偶ynier贸w, a po osiemnastu miesi膮cach machina prasowa Adrian Crow chwali艂a si臋 ju偶 osi膮gni臋ciami, z kt贸rych najbardziej zaskakuj膮cym by艂y zdj臋cia m艂odego lekarza, kt贸ry zosta艂 sparali偶owany od pasa w d贸艂 podczas Wojny w Zatoce. W stanie niewa偶ko艣ci gra艂 z astronaut膮 w koszyk贸wk臋. Prezydent wyleczy艂 kalek臋, a ludzie nigdy mu tego nie zapomn膮.

Mo偶na by艂o wpa艣膰 w rozpacz nad wszystkimi jego wadami i cz臋sto demonstrowan膮 bezwzgl臋dno艣ci膮, lecz trzeba by艂o podziwia膰 jego wizj臋. Mimo i偶 we wczesnym okresie prezydentury w polityce zagranicznej przewa偶a艂y dora藕ne i niezdecydowane dzia艂ania, by艂 na tyle bystry, by powo艂a膰 Centrum jako organizacj臋 pomocnicz膮. Ca prawda Burkow twierdzi艂, 偶e do sukces贸w w polityce zagranicznej przyczynia si臋 brak biurokracji, nie jej nadmiar, jednak prezydent w tym miejscu z nim si臋 nie zgadza艂, co doprowadzi艂o do napi臋膰 mi臋dzy Hoodem a Rad膮 Bezpiecze艅stwa Narodowego.

Ale to by艂o w porz膮dku, Paul m贸g艂 z tym 偶y膰. W por贸wnaniu z kilkoma grupami nacisku oraz samozwa艅czymi arbitrami politycznej poprawno艣ci, z kt贸rymi mia艂 do czynienia w Los Angeles, obcowanie z Burkowem nale偶a艂o do przyjemno艣ci.

Hood zatrzyma艂 si臋 przed szpitalem, zaparkowa艂 na miejscu dla karetek i pospieszy艂 do windy Numer pokoju, 834, sprawdzi艂 wcze艣niej przez telefon. Drzwi izolatki by艂y otwarte. Sharon le偶a艂a w fotelu z zamkni臋tymi oczyma i poderwa艂a si臋, gdy wszed艂. Poca艂owa艂 j膮 w czo艂o.

-聽Tato!

Hood podszed艂 do 艂贸偶ka. G艂os Alexandra t艂umi艂 prze藕roczysty namiot, lecz oczy i u艣miech syna promienia艂y Charcza艂 za ka偶dym oddechem, a jego ma艂a klatka piersiowa walczy艂a twardo o to, by zdoby膰 cho膰 troch臋 powietrza z ka偶dego oddechu. Hood przykl臋kn膮艂 na jedno kolano.

-聽I co, Koopa Lord da艂 ci w ty艂ek, Super Mario? - zapyta艂.

-聽On si臋 nazywa Koopa King, tato.

-聽Przepraszam. Wiesz, jak si臋 znam na grach komputerowych. Dziwi臋 si臋, 偶e nie masz tu swego Game Boya.

Ch艂opak machn膮艂 r臋k膮.

-聽Nie pozwolili mi. Nie mog臋 nawet trzyma膰 komiks贸w. Mama musia艂a mi czyta膰 „Supreme" i pokazywa膰 obrazki.

-聽Musimy porozmawia膰 o tre艣ci pewnych jego komiks贸w - powiedzia艂a Sharon podchodz膮c. - Wyrywanie r膮k, wybijanie z臋b贸w...

-聽Mamo, to mi dobrze dzia艂a na wyobra藕ni臋.

-聽Nie przejmuj si臋 - powiedzia艂 Hood. - Porozmawiamy, gdy b臋dziesz si臋 lepiej czu艂.

-聽Tato, ja tak lubi臋 komiksy..

-聽B臋dziesz je mia艂 - powiedzia艂 Hood. Grzbietem d艂oni dotkn膮艂 namiotu, g艂aszcz膮c syna po policzku. W tej chwili post臋py w medycynie wydawa艂y si臋 najwa偶niejsze. Schyli艂 si臋 ni偶ej i mrugn膮艂 porozumiewawczo.

-聽Wyjd藕 z 艂贸偶ka, a wtedy razem zajmiemy si臋 przekonaniem mamy.

Alexander skin膮艂 s艂abo g艂ow膮 i jego ojciec wsta艂.

-聽Dzi臋ki, 偶e przyszed艂e艣 - powiedzia艂a Sharon. - Po kryzysie?

-聽Nie. - Nie by艂 pewien, czy mia艂a to by膰 zaczepka, ale pozwoli艂, by w膮tpliwo艣膰 przem贸wi艂a na jej korzy艣膰. - Pos艂uchaj, przepraszam ci臋 za to, co si臋 wcze艣niej sta艂o, ale ledwo sobie radzimy Co postanowi艂a艣 wzgl臋dem Harleigh?

-聽Pojedzie do mojej siostry.

Hood skin膮艂 g艂ow膮, potem poca艂owa艂 Sharon.

-聽Zadzwoni臋 p贸藕niej.

-聽Paul...

Obejrza艂 si臋.

-聽Ja naprawd臋 uwa偶am, 偶e nie powinien czyta膰 tych komiks贸w. Pe艂no w nich przemocy.

-聽Pami臋tam takie same komiksy z mojego dzieci艅stwa i zobacz, jako艣 potrafi艂em si臋 przystosowa膰. Odci臋te g艂owy, zombie, nawet wujaszek Creepy.

Sharon wygi臋艂a brwi w 艂uki westchn臋艂a ci臋偶ko, gdy Hood zn贸w j膮 poca艂owa艂. Pokazuj膮c Alexandrowi uniesiony w g贸r臋 kciuk, pospieszy艂 do windy, nie o艣mielaj c si臋 spojrze膰 na zegarek, nim nie znalaz艂 si臋 bezpiecznie w 艣rodku.

45

-聽Co, do cholery, zajmuje mu tyle czasu? - zapyta艂 Matt Stoll, wpatruj膮c si臋 w sw贸j monitor. - Programuje si臋 r贸偶nic臋 czasu, wydaje komend臋 „Szukaj" i program powinien od razu skoczy膰 na pocz膮tek fa艂szywych obraz贸w satelitarnych.

Phil Katzen siedzia艂 na fotelu obok niego, r贸wnie偶 wpatruj膮c si臋 w ekran. Gdy NRO przeszukiwa艂o w t臋 i z powrotem katalog zrobionych rano zdj臋膰, wraz ze Stollem przeprowadzali dok艂adne badania diagnostyczne systemu. Jedenasty i ostatni program kontrolny zbli偶a艂 si臋 ku ko艅cowi.

-聽Mo偶e mens nic nie znalaz艂?

-聽Wiesz, 偶e to niemo偶liwe.

-聽Ja wiem. Ale mo偶e komputer tego nie wie.

Stoll zacisn膮艂 usta.

-聽Trafiony, zatopiony - Potrz膮sn膮艂 g艂ow膮, gdy ostatni program zako艅czy艂 prac臋 informuj膮c, 偶e wszystko w porz膮dku. - Wiemy, 偶e to te偶 nieprawda!

Opar艂 si臋 pokusie walni臋cia w komputer. Z jego dzisiejszym szcz臋艣ciem, ca艂y system zn贸w m贸g艂 si臋 zawiesi膰.

-聽Czy jest jaka艣 mo偶liwo艣膰, 偶e kto艣 grzeba艂 w testach diagnostycznych? - zapyta艂 Katzen.

-聽Nie. Ale tak samo my艣la艂em o reszcie oprogramowania. G艂upio mi to m贸wi膰, ale odda艂bym lew膮 dziurk臋 w nosie, 偶eby spotka膰 sukinsyna, kt贸ry mi to zrobi艂.

-聽Wszed艂 ci na ambicj臋, co?

-Jak cholera. Niszcz膮c moje programy, wali prosto we mnie. Co za sukinsyn! Nie tylko mnie przechytrzy艂, ale nie zostawi艂 te偶 偶adnych 艣lad贸w Ani jednego.

-聽Poczekajmy i zobaczmy, co NRO...

Zadzwoni艂 telefon i na prostok膮tnym wy艣wietlaczu pojawi艂 si臋 identyfikator dzwoni膮cego.

-聽O wilku mowa - powiedzia艂 Stoll, prze艂膮czaj膮c na zewn臋trzny g艂o艣nik. - M贸wi Stoll.

-聽Matty, to ja, Steve. Przepraszam, 偶e zaj臋艂o to tyle czasu, ale komputer pokazywa艂, 偶e wszystko w porz膮dku, wi臋c postanowi艂em sprawdzi膰 same zdj臋cia.

-聽Przepraszam ci臋.

-聽Za co?

-聽Wkurzy艂em si臋, 偶e ci tak wolno idzie. Co znalaz艂e艣?

-聽Dok艂adnie to, co powiedzia艂e艣. Zdj臋cie, kt贸re przysz艂o dzisiaj rano o 7.58.00,8965... dok艂adnie o 0,001 sekundy za p贸藕no. I wiesz co? A偶 g臋sto na nim od sprz臋tu bojowego, kt贸rego nie by艂o o 0,8955 sekundy wcze艣niej.

-聽To cholernie dziwne - powiedzia艂 Stoll. - Przerzu膰 mi je na ekran, dobra? I Steve - wielkie dzi臋ki.

-聽Nie ma za co. A przy okazji, mo偶emy co艣 zrobi膰, 偶eby oczy艣ci膰 system?

-聽Nie mog臋 nic powiedzie膰, dop贸ki nie rzuc臋 okiem na zdj臋cia. Zadzwoni臋 do ciebie najwcze艣niej, jak si臋 da.

Stoll roz艂膮czy艂 si臋 w chwili, gdy pierwsze zdj臋cia zacz臋艂y pojawia膰 si臋 na monitorze. Na pierwszym wida膰 by艂o teren taki, jak naprawd臋 wygl膮da艂: 偶adnych wojsk, artylerii ani czo艂g贸w, a na drugim wchodzi艂y ju偶 w p贸le widzenia. Wszystko, pocz膮wszy od ziarnisto艣ci obrazu, a sko艅czywszy na cieniach wygl膮da艂o autentycznie.

-聽Je偶eli to podr贸bka, jest 艣wietna - skomentowa艂 Katzen.

-聽Nie do ko艅ca. Zobacz tutaj.

Stoll nacisn膮艂 Fl/Shift, a potem powi臋kszy艂 wybrany element. Na monitorze pojawi艂 si臋 kursor, kt贸rym Stoll przesun膮艂 po szybie d偶ipa u g贸ry ekranu. Nacisn膮艂 Enter i szyba wype艂ni艂a monitor.

-聽Mam ci臋.

Katzen spojrza艂 z ukosa, po czym g艂o艣no westchn膮艂.

-聽Nic nie widz臋.

-聽Zobaczysz - uspokoi艂 go Stoll, u艣miechaj膮c si臋 po raz pierwszy od kilku godzin. Chwyci艂 mysz, zatrzyma艂 kursor na przycisku u g贸ry ekranu i obwi贸d艂 cienk膮 偶贸艂t膮 lini膮 odbicie d臋bu w szybie d偶ipa. - W tych okolicach nie ma drzew, Phil. Ten obraz zosta艂 przeniesiony z innego zdj臋cia, albo zrobiono je gdzie艣 indziej i na艂o偶ono programem komputerowym.

Pozostawiaj膮c zdj臋cie w pierwszym dokumencie, wywo艂a艂 drugi i da艂 komputerowi polecenie wyszukania takiego samego szczeg贸艂u w katalogu NRO. Dwie minuty i dwana艣cie sekund p贸藕niej wynik poszukiwa艅 ukaza艂 si臋 na monitorze.

-聽Niewiarygodne - powiedzia艂 Katzen.

Dane zdj臋cia pokaza艂y si臋 na pasku z boku ekranu - zosta艂o zrobione 275 dni wcze艣niej w lasach, w pobli偶u zbiornika Supung niedaleko granicy Mand偶urii z Kore膮 P贸艂nocn膮.

-聽Kto艣 grzeba艂 w naszym archiwum - powiedzia艂 Stoll. Wybrali wszystkie zdj臋cia, jakie im by艂y potrzebne i zrobili nowy program.

-聽I za艂adowali w 0,001 sekundy - doda艂 Katzen.

-聽Nie. 艁adowanie odby艂o si臋 podczas awarii systemu. A przynajmniej tego, co wygl膮da艂o na awari臋.

-聽Nie rozumiem.

-聽My艣leli艣my, 偶e nasze komputery s膮 wy艂膮czone, lecz kto艣, nie wiadomo sk膮d, wykorzysta艂 te dwadzie艣cia sekund, 偶eby za艂adowa膰 do systemu to i ka偶de nast臋pne zdj臋cie. Program potrzebowa艂 jednej setnej sekundy, 偶eby zaskoczy膰, a teraz, jak z nagrania, co 0,8955 sekundy odtwarza spreparowane zdj臋cia.

-聽To zbyt niewiarygodne...

-Ale fakty pozostaj膮 faktami - my, NRO, Departament Obrony i CIA - mamy wszyscy niezale偶ne, zamkni臋te systemy Nikt nie mo偶e si臋 do nas dosta膰 przez linie telefoniczne. 呕eby za艂adowa膰 tyle danych, kto艣 musia艂 siedzie膰 gdzie艣 w Centrum i przek艂ada膰 dyskietki.

-聽Ale kto? Nagrania wideo z systemu bezpiecze艅stwa nic nie wykaza艂y

Stoll zachichota艂.

-聽A dlaczego my艣lisz, 偶e mo偶emy im zaufa膰? Skoro kto艣 oszuka艂 nam satelity, kamera wideo nie b臋dzie dla niego stanowi艂a specjalnego problemu.

-聽Nie pomy艣la艂em o tym.

-聽Ale masz racj臋. Nie s膮dz臋, 偶eby kto艣 z nas by艂 w to zamieszany Znaczy艂oby to, 偶e pracuje z nami jaka艣 wtyczka, a cokolwiek my艣l臋 osobi艣cie o Bobie Herbercie, musz臋 przyzna膰, 偶e bardzo uwa偶nie sprawdza gniazdka.

-聽Dobre.

-聽Dzi臋ki. - Stoll wr贸ci艂 do dokumentu numer jeden i przyjrza艂 si臋 przedniej szybie d偶ipa. - Wi臋c co tutaj mamy? Gdzie艣 w systemie jest program-sabota偶ysta, a w nim zdj臋cia, kt贸rych satelity NRO jeszcze nawet nie zrobi艂y - b臋d膮 sprawia膰 wra偶enie, 偶e je robi膮 co 0,8955 sekundy Takie s膮 z艂e wie艣ci. Z dobrych, je偶eli uda nam si臋 dobra膰 do tego programu, mo偶emy go wyrzuci膰, odzyska膰 oczy w kosmosie i udowodni膰, 偶e kto艣 ma zamiar narobi膰 w Korei sporego zamieszania.

-聽Jak chcesz to zrobi膰, skoro nawet nie wiesz, gdzie jest ten plik, ani jak si臋 nazywa?

Stoll wprowadzi艂 powi臋kszone zdj臋cie do pami臋ci komputera i przeszed艂 do g艂贸wnego katalogu. Wybra艂 spis tre艣ci i czeka艂 na za艂adowanie olbrzymiej listy.

-聽Zdj臋cia, kt贸re wykorzysta艂 intruz zrobiono jeszcze przed powstaniem Centrum, wi臋c napisanie programu musia艂o im zaj膮膰 sporo czasu. Z pewno艣ci膮 ma te偶 spor膮 obj臋to艣膰. Musia艂 wi臋c przedosta膰 si臋 pod os艂on膮 innego pliku, bo inaczej zauwa偶yliby艣my go podczas sprawdzania przed instalacj膮. Co oznacza, 偶e plik ten b臋dzie powa偶nie spuchni臋ty.

-聽Wi臋c bierzemy na przyk艂ad dane, powiedzmy, o zmianie 艣wiate艂 na skrzy偶owaniach w Phenianie i je偶eli ma ze trzydzie艣ci megabajt贸w, to chyba go mamy.

-聽O to chodzi.

-聽Ale gdzie zaczniemy szuka膰? Autor tego programu mia艂 dost臋p do zdj臋膰 satelitarnych Korei P贸艂nocnej, czyli chodzi nam o kogo艣 z Centrum, NRO, Pentagonu albo ROK.

-聽Nikt w Centrum ani NRO nie ma 偶adnego interesu w sprowokowaniu mobilizacji na p贸艂wyspie - powiedzia艂 Stoll. - Pozostaje nam wi臋c Departament Obrony lub ROK.

Stoll zacz膮艂 przegl膮da膰 spis tre艣ci, licz膮c ile dyskietek przyby艂o z ka偶dego 藕r贸d艂a. By wywo艂a膰 偶膮dane pliki, musia艂 ka偶dy z nich zaznaczy膰 gwiazdk膮 i wys艂a膰 zam贸wienie poczt膮 elektroniczn膮 do archiwum Centrum. Dyskietki zostan膮 tam skopiowane, dostarczone osobi艣cie, odnotowane oraz skasowane po powrocie.

-聽Cholera - zakl膮艂 Katzen, w miar臋 jak liczba dyskietek wzrasta艂a. - Mamy ze dwie艣cie dyskietek z Departamentu Obrony i oko艂o czterdziestu z ROK. Sprawdzenie wszystkich potrwa 艂adnych par臋 dni.

Po chwili namys艂u Stoll zaznaczy艂 ca艂y katalog ROK.

-聽Zaczynamy od kr贸tszych?

-聽Nie - odpar艂 Stoll. - Od bezpieczniejszych. - Nacisn膮艂 gwiazdk臋, potem wystuka艂 komend臋 „Przes艂a膰". - Gdyby Bob Herbert kiedykolwiek dowiedzia艂 si臋, 偶e podejrzewam naszych, da艂by mi pot臋偶nego kopa w dup臋.

Katzen klepn膮艂 go d艂oni膮 po ramieniu i podni贸s艂 si臋.

-聽Powiem Paulowi, jak stoj膮 sprawy, ale Matty, chcia艂bym, 偶eby艣 mi wy艣wiadczy艂 przys艂ug臋.

-聽Jak膮?

-聽Powiedz Paulowi, 偶e to ja zauwa偶y艂em d膮b.

-聽Dobrze, ale dlaczego?

-聽Bo jak si臋 szef kiedy艣 dowie, 偶e jego oficer ds. ochrony 艣rodowiska nie zauwa偶y艂 drzewa rosn膮cego o p贸艂 metra od niego, to dostan臋 kopa w dup臋.

-聽Nie ma sprawy. - Stoll usiad艂 wygodnie w fotelu, zapl贸t艂 d艂onie i czeka艂 na dyskietki.

46

Na autostradach prowadz膮cych z Seulu do Strefy Zdemilitaryzowanej nadal roi艂o si臋 od pojazd贸w wojskowych, tote偶 Huan kaza艂 swemu kierowcy, Czho, trzyma膰 si臋 bocznych dr贸g. Zgodnie ze wskaz贸wkami Kim oddalali si臋 coraz bardziej na p贸艂noc od miasta. Zacz臋艂o pada膰. Czho w艂膮czy艂 dmuchaw臋, kt贸rej jednostajny szum wype艂ni艂 wn臋trze samochodu.

Huan zastanawia艂 si臋, czy rzeczywi艣cie podj膮艂 w艂a艣ciw膮 decyzj臋, przez chwil臋 nie zwracaj膮c uwagi na fakt, 偶e na razie jest to tylko pomys艂. Wsp贸艂praca z Kim zaprzecza艂a wszystkiemu, czego go nauczono i w co kazano mu wierzy膰 - mia艂 zaufa膰 szpiegowi z Korei P贸艂nocnej w sprawach bezpiecze艅stwa kraju. Siedz膮c obok m艂odej kobiety, kt贸ra w milczeniu wygl膮da艂a przez okno po swojej stronie, zacz膮艂 powa偶nie w膮tpi膰, czy post臋puje s艂usznie. Nie obawia艂 si臋, 偶e kobieta spr贸buje zwabi膰 go w zasadzk臋 lub gniazdo p贸艂nocnokorea艅skich 偶mij. Huan rozmy艣lnie siedzia艂 z rozpi臋t膮 marynark膮, by zauwa偶y艂a pistolet kalibru 0,38 cala w kaburze pod pach膮. Je偶eli co艣 si臋 zdarzy, dziewczyna dostanie za swoje. Lecz Kim podda艂a si臋 Bae, poniewa偶 nie chcia艂a dosta膰 kulki. Chcia艂a 偶y膰.

Niepokoi艂 si臋, 偶e go zwodzi, czego nie nale偶a艂o wykluczy膰, mimo okazywanej na zewn膮trz szczero艣ci. Je艣li tak, przyk艂ada艂 r臋k臋 do kl臋ski si艂 zbrojnych swego pa艅stwa. Nawet je偶eli jej informacje s膮 dok艂adne i konflikt zostanie za偶egnany, i tak mo偶e zosta膰 oskar偶ony o wsp贸艂prac臋 z wrogiem. Ha艅ba oskar偶enia o zdrad臋 przekre艣li- wszelkie po偶ytki ca艂ego przedsi臋wzi臋cia.

Kusi艂o go, 偶eby wyci膮gn膮膰 z niej wi臋cej informacji. Nie 艣mia艂 okaza膰 ani cienia s艂abo艣ci, czy zw膮tpienia, by nie mog艂a tego wykorzysta膰. Kierowca Huana nie mia艂 takich zahamowa艅 i co rusz spogl膮da艂 w lusterko wsteczne. Spod ronda szpiczastego br膮zowego kapelusza Czho rzuca艂 mu zaniepokojone spojrzenia. Co jaki艣 czas Kim podawa艂a nowy kierunek i zag艂臋biali si臋 dalej w pustkowie po艣r贸d wzg贸rz na p贸艂nocnym wschodzie kraju. Z ka偶dym zakr臋tem Czho spoziera艂 znacz膮co na radiostacj臋 wbudowan膮 pod desk膮 rozdzielcz膮, jakby chcia艂 w ten spos贸b nak艂oni膰 Huana, by pozwoli艂 mu poinformowa膰 kwater臋 g艂贸wn膮 o ich po艂o偶eniu. Wtedy Huan wykonywa艂 powoli przecz膮cy ruch g艂ow膮 lub odwraca艂 wzrok.

Biedny Czho, pomy艣la艂. Trzy miesi膮ce wcze艣niej dosta艂 pociskiem kalibru 9 mm w praw膮 r臋k臋 i zosta艂 przesuni臋ty z dzia艂a艅 terenowych na stanowisko kierowcy Tak bardzo pragn膮艂 wr贸ci膰 do poprzedniego zaj臋cia, do艂o偶y膰 tym z P贸艂nocy i rozbi膰 kilka 艂b贸w.

Nie. 呕adnego wsparcia, 偶adnych posi艂k贸w, nic, co mog艂oby wzbudzi膰 w膮tpliwo艣ci panny Czhong w szczero艣膰 ich intencji. Pisane im by艂o jecha膰 razem do ko艅ca - z kobiet膮, kt贸ra wiedzia艂a, 偶e je偶eli nie uda jej si臋 uciec, p贸jdzie prosto do wi臋zienia lub na szubienic臋. Huan mia艂 jedynie nadziej臋, 偶e jej poczucie obowi膮zku jest r贸wnie silne, jak jego.

-聽Czy mog臋 co艣 powiedzie膰? - zapyta艂a Kim, nadal wygl膮daj膮c przez okno.

Huan spojrza艂 na ni膮 z ledwo ukrywanym zaskoczeniem.

-聽Prosz臋.

-聽My艣la艂am o tym, co pan robi i uwa偶am, jest pan bardzo odwa偶ny.

-聽Podejmuj臋 tylko 艣wiadome ryzyko.

-聽Nie. M贸g艂 pan nie rusza膰 si臋 z miejsca - nie ma si臋 czego wstydzi膰. Sk膮d pan wie, dok膮d pana prowadz臋?

Huan poczu艂, jak Czho zwalnia i rzuci艂 mu znacz膮ce spojrzenie. Samoch贸d wr贸ci艂 do swej poprzedniej pr臋dko艣ci.

-聽Wi臋c dok膮d nas pani zabiera? - zapyta艂 Huan.

-聽Do mojego domu.

-聽Przecie偶 pani mieszka w mie艣cie.

-聽Dlaczego pan tak uwa偶a? Dlatego, 偶e pana agenci mnie 艣ledzili? Kobieta, kt贸ra wysiaduje na sto艂ku barowym nie lubi alkoholu i m臋偶czyzna, kt贸ry zmienia str贸j, lecz ma zawsze nie艣wie偶y oddech?

-聽To byli praktykanci. Mia艂a ich pani zauwa偶y膰.

-聽Teraz rozumiem. 呕ebym nie podejrzewa艂a, 偶e naprawd臋 艣ledzi mnie pan Gun. Ale nigdy mnie nie zaprosi艂 do swego domu. Przynajmniej niekt贸re informacje musia艂 pan uzyska膰 od praktykant贸w

Huan nie odezwa艂 si臋.

-聽To niewa偶ne. Na zapleczu baru mia艂am skuter i przyje偶d偶a艂am tutaj, 偶eby przes艂a膰 prawdziwe wiadomo艣ci. Teraz w prawo na poln膮 drog臋 - powiedzia艂a do Czho.

Czho zn贸w spojrza艂 w lusterko. Tym razem Huan nie zwr贸ci艂 na niego uwagi.

-聽Widzi pan - ci膮gn臋艂a Kim - nie jeste艣cie jedynymi, kt贸rzy stosujecie podst臋py Od lat wiemy, 偶e bar znajduje si臋 pod wasz膮 obserwacj膮 i wys艂ano tam mnie, 偶ebym zwi膮za艂a wasze si艂y M贸j szyfr by艂 wystarczaj膮co prawdziwy, lecz przypadkowi ludzie, dla kt贸rych go gra艂am - i kt贸rych 艣ledzili艣cie po drodze do domu, nie mieli poj臋cia, co robi臋. Wszyscy byli Korea艅czykami z Po艂udnia. P艂aci艂am im, 偶eby posiedzieli w barze godzin臋, czy dwie, a potem wychodzili.

-聽Rozumiem-powiedzia艂 Huan. -Zak艂adaj膮c, 偶e pani ufam, co wcale nie jest takie pewne, dlaczego m贸wi mi pani o tym?

-聽Poniewa偶 zale偶y mi na tym, 偶eby uwierzy艂 pan w co艣, co mam do powiedzenia, panie Huan. Nie przyjecha艂am do Seulu z w艂asnej woli. M贸j brat, Han, w艂ama艂 si臋 do szpitala wojskowego, 偶eby zdoby膰 morfin臋 dla naszej matki. Gdy przyjecha艂a milicja, pomog艂am mu uciec - wtedy aresztowali moj膮 matk臋 i mnie. Dano mi do wyboru - zostaniemy oboje w wi臋zieniu lub ja pojad臋 na po艂udnie zbiera膰 informacje.

-聽Jak si臋 pani tu dosta艂a?

Oczy Kim b艂ysn臋艂y

-聽Niech mnie pan 藕le nie zrozumie, panie Huan. Nie zamierzam niczego zdradza膰. Powiem panu tylko tyle, ile powinien pan wiedzie膰 i nic wi臋cej. Czy mog臋 m贸wi膰 dalej?

Huan skin膮艂 g艂ow膮.

-聽Zgodzi艂am si臋 tu przyjecha膰 pod warunkiem, 偶e moj膮 matk臋 przyjm膮 do szpitala, a brat zostanie zwolniony Przystali na to, chocia偶 nie mog艂am potem odszuka膰 Hana. W ko艅cu dowiedzia艂am si臋, 偶e dotar艂 do Japonii.

-聽A pani matka?

-聽Mia艂a raka 偶o艂膮dka, panie Huan. Umar艂a zanim tu trafi艂am.

-聽Ale jednak trafi艂a pani.

-聽Matka mia艂a dobr膮 opiek臋 do ostatnich chwil 偶ycia. Pa艅stwo dotrzyma艂o s艂owa i ja dotrzymam swego.

Huan skin膮艂 g艂ow膮. Nadal nie zwraca艂 uwagi na rozbiegane, b艂yskaj膮ce bia艂kami oczy Czho.

-聽Zale偶y pani, 偶ebym w co艣 uwierzy艂, panno Czhong. W to, co mi pani powiedzia艂a...?

-聽Tak. I w jeszcze co艣. W moim domu zginie pan bez mojej pomocy.

Czho wcisn膮艂 peda艂 hamulca do samej pod艂ogi. Samoch贸d wpad艂 w lekki po艣lizg, nim zatrzyma艂 si臋 na dobre. Huan przyjrza艂 si臋 uwa偶nie swej pasa偶erce, bardziej z艂y na siebie ni偶 na ni膮. Drzwi by艂y zamkni臋te, za艣 on by艂 got贸w u偶y膰 broni, je偶eli b臋dzie musia艂.

-聽A pani umrze w wi臋zieniu Masan bez mojej pomocy powiedzia艂. - Kto jest w domu?

-聽Nikt. Jest zaminowany.

-聽Jak?

-聽W fortepianie jest nadajnik. Je偶eli przed podniesieniem pokrywy nie zagra si臋 w艂a艣ciwej melodii, bomba wybuchnie.

-聽A pani zagra dla nas t臋 melodi臋. Nie chce pani umrze膰.

-聽Myli si臋 pan, panie Huan. Nie boj臋 si臋 艣mierci. Ale wol臋 偶y膰.

-聽Jakie s膮 pani warunki, panno Czhong?

W lusterku wstecznym samochodu pojawi艂o si臋 艣wiat艂o pojedynczego reflektora, wi臋c Czho opu艣ci艂 w d贸艂 szyb臋, by da膰 d艂oni膮 znak skuterowi, 偶e mo偶e ich wyprzedzi膰. Kobieta czeka艂a, a偶 warkot silnika ucichnie.

-聽Nie mam nikogo, opr贸cz mojego brata...

-聽I kraju.

-聽Jestem patriotk膮, panie Huan, prosz臋 mnie nie obra偶a膰. Ale nie mog臋 tam wr贸ci膰. Mam dwadzie艣cia osiem lat i jestem kobiet膮. Wy艣l膮 mnie na inn膮 plac贸wk臋. Nie do Korei Po艂udniowej, lecz do jakiego艣 innego kraju. Mo偶e wtedy nie wystarczy mi umiej臋tno艣膰 gry na fortepianie.

-聽Patriotyzm ma swoj膮 cen臋.

-聽Moja rodzina zap艂aci艂a j膮 ju偶 z nawi膮zk膮. Teraz chc臋 odnale藕膰 brata, jedynego, kt贸ry mi zosta艂 z ca艂ej rodziny Zrobi臋 to, o co pan mnie prosi, lecz potem chc臋, 偶eby zostawi艂 mnie pan w domu.

-聽Wi臋c potrafi si臋 pani przedosta膰 do Japonii? - Huan pokr臋ci艂 przecz膮co g艂ow膮. - Zwolniono by mnie dyscyplinarnie i w pe艂ni zas艂u偶y艂bym na to.

-聽Woli pan zaryzykowa膰 wojn臋?

-聽A pani nie ma nic przeciwko temu, by tysi膮ce m艂odych m臋偶czyzn posz艂o na 艣mier膰? Takich, jak pani brat.

Kim odwr贸ci艂a g艂ow臋.

Huan spojrza艂 na zegarek na desce rozdzielczej. Da艂 znak Czho, by jecha艂 dalej i samoch贸d skoczy艂 do przodu, wyrzucaj膮c spod k贸艂 strugi b艂ota.

-聽Nie mam zamiaru pozwoli膰 nikomu umiera膰 - powiedzia艂a Kim.

-聽Mia艂em tak膮 nadziej臋. - Spogl膮da艂 na twarz kobiety, rozja艣nian膮 co jaki艣 czas s艂abym 艣wiat艂em lamp z mijanych chat i dom贸w Cienie sk膮panego w deszczu okna igra艂y na jej twarzy. - Oczywi艣cie zrobi臋 dla pani, co b臋d臋 m贸g艂. Mam przyjaci贸艂 w Japonii... Mo偶e da si臋 co艣 za艂atwi膰.

-聽Wi臋zienie, tam?

-聽Nie wi臋zienie. Istniej膮 obiekty o z艂agodzonym rygorze.

-聽B臋dzie mi trudno znale藕膰 brata - nawet z bardzo komfortowej celi.

-聽Mog臋 w tym pom贸c. Odwiedzi pani膮, a mo偶e uda nam si臋 za艂atwi膰 jeszcze co艣 innego.

Spojrza艂a na niego.

-聽Dzi臋kuj臋. My艣l臋, 偶e to jest co艣 konkretnego. Oczywi艣cie je偶eli da si臋 za艂atwi膰.

Po raz pierwszy wyda艂a mu si臋 szczera i bezbronna. Poczu艂 do niej sympati臋. Silna i atrakcyjna, pomy艣la艂 i prawie wyzna艂 jej, 偶e przecie偶 mo偶e si臋 z ni膮 o偶eni膰 i naprawd臋 skomplikowa膰 system prawny Korei Po艂udniowej... Cho膰 pomys艂 wydawa艂 si臋 kusz膮cy, post膮pi艂by nieuczciwe dra偶ni膮c si臋 z ni膮 nadziej膮 wolno艣ci... lub gro偶膮c jej sob膮.

Nie przestawa艂 si臋 nad tym zastanawia膰, gdy coraz bardziej 艣lisk膮 drog膮 pod膮偶ali do domu Kim na wzg贸rzach. Lecz gdyby nawet nie rozmy艣la艂 o Kim, chyba nie dostrzeg艂by skutera, przystaj膮cego na skraju. drogi z wy艂膮czonymi 艣wiat艂ami i pracuj膮cym silnikiem...

47

Phil Katzen wpad艂 na Hooda po drodze do jego gabinetu i wszed艂 za nim do 艣rodka. Opowiedzia艂 dyrektorowi, co odkryli i doda艂, 偶e Stoll sprawdza ju偶 pierwsze dyskietki z ROK.

-聽Pasuje do przypuszcze艅 Gregory'ego Donalda, kt贸re przekaza艂 Marcie. - Hood pokiwa艂 g艂ow膮. - Ani on ani KCIA nie podejrzewaj膮 Korei P6fiocnej o zorganizowanie zamachu. - Hood cieszy艂 si臋 z odwiedzin u syna i z jego szans na powr贸t do zdrowia. Pozwoli艂 sobie na ma艂y u艣miech. - Jak si臋 czujesz z dala od wyciek贸w ropy i tropikalnych las贸w?

-聽Dziwnie - przyzna艂 oficer do spraw 艣rodowiska - ale wracam do formy. U偶ywam mi臋艣ni, kt贸re troch臋 mi zanik艂y.

-聽Jak b臋dziesz tu sp臋dza艂 za du偶o czasu, nie tylko to ci zaniknie.

Do pokoju wesz艂a Ann Farris.

-聽Paul...

-聽W艂a艣nie ciebie chcia艂em widzie膰.

-聽Mo偶e jednak nie. Czy wiesz o dyskietkach z ROK?

-聽Jestem tu dyrektorem. P艂ac膮 mi za to, 偶ebym wiedzia艂 takie rzeczy.

-聽Ho, ho. - Zmarszczy艂a brwi. - Jeste艣my w nastroju do zabawy. Musia艂e艣 mie膰 mi艂e spotkanie z prezydentem.

-聽Niekoniecznie. Widzia艂em si臋 te偶 z synem. A co z tymi dyskietkami? My艣la艂em, 偶e tre艣膰 zam贸wie艅 z archiwum nale偶y do tajnych informacji.

-聽Pewnie. A przed po艂udniem dowie si臋 o tym „Washington Post". To niesamowite, czego ludzie nie zrobi膮 dla pieni臋dzy albo 偶eby dosta膰 bilety na Super Bowl. Ale nie o to nam teraz chodzi. Czy zdajesz sobie spraw臋, w jak膮 potworn膮 kaba艂臋 si臋 wpl膮czemy, je偶eli wydostanie si臋 na zewn膮trz, 偶e podejrzewamy naszych sojusznik贸w o dokonanie zamachu?

-聽Mog艂aby艣 rozwin膮膰 temat?

-聽Jak gazet臋, Paul. Ale niedowierzanie ma sw贸j urok i w艂a艣nie dlatego wszyscy b臋d膮 chcieli rozegra膰 t臋 kart臋.

-聽Co si臋 sta艂o z prawd膮, sprawiedliwo艣ci膮 i ameryka艅skimi idea艂ami?

-聽Zgin臋艂y wraz z Supermanem - powiedzia艂 Phil. - A gdy go sprowadzili z powrotem, zapomnieli o reszcie.

Ann postuka艂a d艂ugopisem w ma艂y notatnik, kt贸ry trzyma艂a w d艂oni.

-聽W jakiej sprawie chcia艂e艣 si臋 ze mn膮 zobaczy膰?

-聽Poczekaj, Ann. - Hood nacisn膮艂 ju偶 klawisz F6 i twarz asystenta wype艂ni艂a ekran. - Co艣 nowego z KCIA, Bugs?

-聽Raport z laboratorium jest w pliku BH/1.

-聽W dw贸ch s艂owach, o co chodzi?

-聽Materia艂 wybuchowy, 艣lady but贸w i benzyny - wszystko produkcji KRL-D. Jak Alexander?

-聽Dzi臋ki, lepiej. Zr贸b mi przys艂ug臋 i popro艣 Boba Herberta, 偶eby wpad艂 o jedenastej. - Hood prze艂膮czy艂 obraz na ekranie i przeci膮gn膮艂 d艂oni膮 po twarzy. - Niech to szlag. KCIA m贸wi, 偶e to Korea P贸艂nocna, Matty uwa偶a, 偶e zarazi艂 nas wirus z Korei Po艂udniowej, a Gregory Donald twierdzi, 偶e Korea艅czycy z Po艂udnia przebieraj膮 si臋 za Korea艅czyk贸w z P贸艂nocy Niez艂y cyrk.

-聽Potrafisz zaaran偶owa膰 niez艂y program - skomentowa艂a Ann. - Co w艂a艣ciwie jest Alexandrowi?

-聽Ma atak astmy

-聽Biedny dzieciak - powiedzia艂 Phil, potrz膮saj膮c g艂ow膮 i kieruj膮c si臋 w stron臋 drzwi. - Cholerny smog o tej porze roku wcale mu dobrze nie zrobi. B臋d臋 z Mattym, jakby艣 mnie potrzebowa艂.

Gdy znale藕li si臋 sami, Hood zauwa偶y艂, 偶e Ann bacznie mu si臋 przygl膮da. Nie po raz pierwszy tak na niego patrzy艂a, lecz dzisiaj spojrzenie jej ciemno-bursztynowych oczu przenikn臋艂o go ciep艂em i niepokojem. Ciep艂em - bo znalaz艂 w nich wsp贸艂czucie, niepokojem - bo w艂asna 偶ona niezbyt cz臋sto obdarowywa艂a go tym uczuciem. Z drugiej jednak strony, Ann Farris nie musia艂a z nim mieszka膰.

-聽Ann - powiedzia艂. - Prezydent...

-聽Paul! - krzykn膮艂 Lowell Coffey wpadaj膮c do gabinetu i niemal zderzaj膮c si臋 z Ann.

-聽Wejd藕 - powiedzia艂a Ann. - Nie musisz zamyka膰 drzwi, wok贸艂 i tak pe艂no przeciek贸w.

-聽Wszystko s艂ysza艂em - powiedzia艂 do niej Coffey i zwr贸ci艂 si臋 do Hooda. - Paul, potrzebuj臋 jednej sekundy Chodzi o dyskietki z ROK, kt贸re sprawdza Matty - musisz wyda膰 polecenie, by personelowi wolno by艂o na ten temat powiedzie膰 tylko dwa s艂owa: „bez komentarza". Mamy z Seulem umowy dotycz膮ce poufno艣ci danych i je偶eli wska偶emy palcem osob臋 czy grup臋 ludzi, ryzykujemy proces o znies艂awienie, co z kolei grozi ujawnieniem w膮tpliwych metod, jakimi zdobyto niekt贸re informacje zawarte na tych dyskietkach.

-聽Ka偶 Marcie zagrozi膰 wszystkim wyci膮gni臋ciem konsekwencji s艂u偶bowych. I niech kto艣 od Matta nastawi komputery na transkrypcj臋 wszystkich rozm贸w telefonicznych.

-聽Nie mog臋 tego zrobi膰, Paul. Nielegalne, jak diabli.

-聽Wi臋c zr贸b to nielegalnie i ka偶 Marcie powiedzie膰, 偶e w艂a艣nie tak robimy

-聽Paul...

-聽Zr贸b, jak ci m贸wi臋, Lowell. P贸藕niej zajm臋 si臋 cholern膮 ustaw膮 o wolno艣ci s艂owa. Nie mog臋 dopu艣ci膰 do tego, 偶eby moi ludzie zajmowali si臋 zatykaniem przeciek贸w i nie mam czasu na dochodzenie kto mo偶e by膰 ich 藕r贸d艂em!

Lowell wyszed艂, kr臋c膮c z niesmakiem g艂ow膮.

Hood spojrza艂 na Ann i pr贸bowa艂 zebra膰 my艣li. Zauwa偶y艂, 偶e ma chustk臋 na g艂owie. Odrzuca艂 od siebie my艣l, jak mi艂o by艂oby lekko poci膮gn膮膰 za czarno-czerwony materia艂 i zanurzy膰 d艂onie w fale d艂ugich br膮zowych w艂os贸w .. Pospiesznie wzi膮艂 si臋 w gar艣膰.

-聽Ann, wiesz, hm, mam co艣 innego na twoje podw贸rko. S艂ysza艂a艣 o Mirage, kt贸rego ostrzelali Korea艅czycy?

Skin臋艂a g艂ow膮, a jej oczy nagle posmutnia艂y. Zastanawia艂 si臋, czy zna jego my艣li. Kobiety nigdy nie przestawa艂y go tym zaskakiwa膰.

-聽Bia艂y Dom zamierza wyda膰 komunikat, w kt贸rym stwierdza si臋, 偶e w 艣wietle gwa艂townej reakcji Korei P贸艂nocnej na przelot naszego samolotu rozpoznawczego, nasze si艂y w tym rejonie zostaj膮 wprowadzone w stan gotowo艣ci bojowej Defcon 3. - Spojrza艂 na zegar, wisz膮cy na przeciwleg艂ej 艣cianie. - To by艂o pi臋膰dziesi膮t dwie minuty temu. Phenian post膮pi tak samo. Niewykluczone, 偶e p贸jdzie o krok dalej od nas i domy艣lam si臋 - a raczej mam nadziej臋 - 偶e prezydent zachowa spok贸j, dop贸ki nie dowiemy si臋, co si臋 w艂a艣ciwie wydarzy艂o przy pa艂acu. Je偶eli na tym etapie postawi na eskalacj臋, B贸g jeden wie, jak zachowa si臋 P贸艂noc. Gdy przyjdzie Bob, musimy porozmawia膰 z Ernie Golonem i dostarczy膰 prezydentowi aktualizacj臋 opcji wojskowych. Ty, Ann, musisz 艂agodzi膰 wszystko, co powie Bia艂y Dom.

-聽呕eby艣my mogli si臋 wycofa膰?

-聽O to chodzi. Lawrence nie zamierza przeprasza膰 za samolot zwiadowczy, wi臋c tym bardziej my nie mo偶emy Ale po ostrych s艂owach, w ko艅cu b臋dziemy musieli przej艣膰 do zdecydowanych czyn贸w. Wprowad藕my do naszego komunikatu troch臋 ubolewania, tak, 偶e gdyby艣my musieli nagle co艣 odwo艂a膰, zostanie nam otwarta furtka. Wiesz, wszystkie suwerenne pa艅stwa maj膮 prawo do ochrony w艂asnego terytorium i ubolewamy, 偶e okoliczno艣ci zmusi艂y nas do zastosowania radykalnych 艣rodk贸w w tym samym celu.

-聽B臋d臋 to musia艂a przepu艣ci膰 przez Lowella...

-聽W porz膮dku. O ma艂o go kiedy艣 nie zwolni艂em.

-聽Zas艂u偶y艂 sobie na to. Upierdliwy dupek.

-聽Jest prawnikiem - zauwa偶y艂 Hood. - P艂acimy mu za to, 偶eby odgrywa艂 adwokata diab艂a.

Ann zamkn臋艂a notes i zawaha艂a si臋 przez chwil臋.

-聽Jad艂e艣 ju偶 dzisiaj?

-聽Co艣 tam przegryz艂em.

-聽Masz zm臋czony g艂os. Zjad艂by艣 co艣 konkretnego?

-聽Mo偶e p贸藕niej. - Hood us艂ysza艂 z korytarza g艂os Boba Herberta. Spojrza艂 na Ann. - Powiem ci co艣. Je偶eli b臋dziesz wolna ko艂o wp贸艂 do pierwszej, zam贸w nam par臋 sa艂atek z kantyny Podskubiemy trawki i zajmiemy si臋 planowaniem dzia艂a艅.

-聽Wi臋c jeste艣my um贸wieni - powiedzia艂a tonem, kt贸ry przyprawi艂 go o dreszcze.

Ann odwr贸ci艂a si臋, za艣 on, udaj膮c, 偶e spu艣ci艂 g艂ow臋, nadal na ni膮 patrzy艂. Gra, kt贸r膮 prowadzili, nie nale偶a艂a do bezpiecznych, lecz Paul wiedzia艂, 偶e nic z tego nie b臋dzie zreszt膮 nie mia艂 zamiaru na to pozwoli膰 - poza tym by艂 jej wdzi臋czny za okazywan膮 trosk臋. Gdy Herbert wjecha艂 do gabinetu, Hood szybko przeszed艂 do spraw zawodowych, zadzwoni艂 do Bugsa i poprosi艂 o wywo艂anie sekretarza obrony na telekonferencj臋.

48

Od wyrzutni pocisk贸w klasy Nodong dzieli艂o ich tylko sto czterdzie艣ci kilometr贸w w linii prostej, lecz podr贸偶 utrudnia艂y g艂臋bokie koleiny polnych dr贸g, kt贸re bujna ro艣linno艣膰 pokrywa艂a w takim samym tempie, w jakim usuwali j膮 Korea艅czycy z P贸艂nocy Po niemal trzech godzinach jazdy - a raczej podskakiwania i zarzucania na wybojach, pu艂kownik San i jego adiutant Kong dotarli wreszcie na miejsce przeznaczenia.

Na szczycie wzg贸rza, wznosz膮cego si臋 nad dolin膮, w kt贸rej rozstawiono Nodongi, San da艂 Kongowi rozkaz zatrzyma膰 samoch贸d. Powoli wsta艂 i przygl膮da艂 si臋 z d偶ipa trzem pot臋偶nym pojazdom, ustawionym w tr贸jk膮t. D艂ugie pociski spoczywa艂y p艂asko na wyrzutniach, os艂oni臋te od g贸ry namiotami z li艣ci zamocowanych na siatkach maskuj膮cych. W przy膰mionym 艣wietle niskiego, zbli偶aj膮cego si臋 do pe艂ni ksi臋偶yca widzia艂 przezieraj膮ce przez li艣cie fragmenty bia艂ej pow艂oki pocisk贸w.

-聽Co za wspania艂y widok - powiedzia艂 San.

-聽Nie mog臋 uwierzy膰, 偶e nam si臋 uda艂o.

-聽Tak, osi膮gn臋li艣my cel - przytakn膮艂 San. Rozkoszowa艂 si臋 panoram膮 doliny jeszcze chwil臋 d艂u偶ej. - W locie wywieraj膮 jeszcze wi臋ksze wra偶enie.

Wszystko wydawa艂o si臋 tak niewiarygodne: po roku potajemnych kontakt贸w z P贸艂noc膮, 艣cis艂ej wsp贸艂pracy z majorem Li, kapitanem Bockiem i jego geniuszem komputerowym, szeregowcem Kohem, a nawet z samym wrogiem, druga wojna korea艅ska mia艂a wkr贸tce sta膰 si臋 faktem. Prywatnie San i Li mieli nadziej臋, 偶e dzi臋ki niej osi膮gn膮 co艣 wi臋cej, ni偶 kres rozm贸w o zjednoczeniu - spodziewali si臋 pe艂nego zaanga偶owania USA i w konsekwencji zniszczenia P贸艂nocy jako si艂y militarnej. Je偶eli wtedy nast膮pi zjednoczenie, nie b臋dzie wynikiem kompromisu, lecz si艂y.

-聽Ruszamy - powiedzia艂 San.

Kota d偶ipa zaturkota艂y na drodze, biegn膮cej w d贸艂 uboczem g贸ry w stron臋 najbli偶szego stanowiska artylerii. Wyrzutni Nodong贸w broni艂y dwa samobie偶ne zestawy przeciwlotnicze ZSU-23-4, ka偶dy wyposa偶ony w cztery sprz臋偶one, ch艂odzone wod膮 dzia艂ka przeciwlotnicze SPAAG kalibru 23 mm o zasi臋gu 2,5 km. W jednej z wielkich stalowych wie偶, kt贸rej dzia艂ka uniesione by艂y pod maksymalnym k膮tem osiemdziesi臋ciu pi臋ciu stopni, siedzia艂 偶o艂nierz. San wiedzia艂, 偶e wok贸艂 bazy rozmieszczono sze艣膰 pozosta艂ych zestaw贸w przeciwlotniczych, kt贸re dzi臋ki wielkiemu talerzowi radaru, zamontowanemu z ty艂u wie偶y, mog艂y wykry膰 obecno艣膰 samolotu w dzie艅 i w nocy.

Zatrzyma艂 ich stra偶nik. Po uwa偶nym przejrzeniu rozkaz贸w pu艂kownika w 艣wietle latarki z szacunkiem poprosi艂 go, by wy艂膮czy艂 艣wiat艂a dla w艂asnego bezpiecze艅stwa. W g贸rach mogli znajdowa膰 si臋 szpiedzy wroga, a pu艂kownik by艂by dla snajpera nie lada gratk膮.

Szkoda by艂oby zgin膮膰 z r臋ki w艂asnego rodaka, pomy艣la艂. Przecie偶 ledwie za kilka godzin mia艂 zrobi膰 wi臋cej dla Korei Po艂udniowej, ni偶 wszyscy pozostali 偶o艂nierze w jej historii.

49

Pyry luku za艂adowczym samolotu TWA na Gregory'ego Donalda czeka艂 przedstawiciel linii lotniczej oraz zast臋pca szefa misji. Dopilnowali sprawnego przebiegu papierkowej roboty i za艂adunku trumny na Boeinga 727. Dopiero gdy samolot znalaz艂 si臋 w powietrzu, Donald delikatnie przycisn膮艂 wargi do opuszka palca, kieruj膮c go w niebo, po czym odwr贸ci艂 si臋 i wsiad艂 do czekaj膮cego 艣mig艂owca Bell Iroquois.

Helikopter pokona艂 drog臋 z lotniska w Seulu do Strefy Zdemilitaryzowanej w niewiele ponad pi臋tna艣cie minut. Z l膮dowiska odebra艂 Donalda d偶ip, kt贸rym pojecha艂 do kwatery g艂贸wnej genera艂a Michaela J. Schneidera.

Donald cieszy艂 si臋 na to spotkanie po latach. W obfituj膮cym w wydarzenia 偶yciu spotka艂 kilku ludzi, kt贸rych mo偶na by uzna膰 za szalonych, lecz Schneider by艂 jedynym, kt贸ry nosi艂 cztery gwiazdki genera艂a. Dziecko czas贸w wielkiego kryzysu, podrzucony na progu Klubu Mi艂o艣nik贸w Przyg贸d na Manhattanie, Schneider zawsze lubi艂 wyobra偶a膰 sobie, 偶e jego matka wraca艂a na miejsce zbrodni, za艣 jego ojciec by艂 znanym my艣liwym lub badaczem. Budow膮 艂udz膮co przypomina艂 postaci rodem z H. Ridera Haggarda: wzrost ponad metr dziewi臋膰dziesi膮t, zapad艂a twarz, szerokie bary oraz talia kulturysty Adoptowany przez ma艂偶e艅stwo, kt贸re mieszka艂o i pracowa艂o w dzielnicy fabryk w艂贸kienniczych, wst膮pi艂 do wojska w wieku osiemnastu lat, w sam raz by zd膮偶y膰 na front w Korei. By艂 jednym z pierwszych ameryka艅skich doradc贸w w Wietnamie i jednym z ostatnich 偶o艂nierzy, kt贸rzy opu艣cili ten kraj. Do Korei wr贸ci艂 w 1976 roku, gdy jego c贸rka Cindy zgin臋艂a w wypadku narciarskim. W wieku sze艣膰dziesi臋ciu pi臋ciu lat nadal posiada艂 cech臋, dzi臋ki kt贸rej Donald trafnie okre艣li艂 go kiedy艣 jako „ostatniego Teksa艅czyka z Alamo": w ka偶dej chwili by艂 got贸w po艣wi臋ci膰 偶ycie w walce.

Schneider bardzo pasowa艂 do swego odpowiednika z P贸艂nocy, genera艂a Hong-ku o przydomku „Czu艂y Spust", a jego wsp贸艂praca z genera艂em Samem z ROK, z kt贸rym wsp贸艂dowodzi艂 po艂膮czonymi si艂ami ameryka艅sko-po艂udniowokorea艅skimi uk艂ada艂a si臋 nad wyraz pomy艣lnie. Schneider u偶ywa艂 soczystego j臋zyka i najch臋tniej rozwi膮zywa艂by problemy rzucaj膮c w nie wszystkim, co ma pod r臋k膮, 艂膮cznie z taktyczn膮 broni膮 nuklearn膮, natomiast Sam - ch艂odny, opanowany pi臋膰dziesi臋cioletni m臋偶czyzna, przedk艂ada艂 dialog i sabota偶 nad bezpo艣redni膮 konfrontacj臋. Poniewa偶 by艂a to Korea Po艂udniowa, genera艂 Sam musia艂 aprobowa膰 wszelkie akcje militarne, lecz ksenofobiczny Schneider sia艂 postrach u Korea艅czyk贸w z P贸艂nocy, a rola, jak膮 pe艂ni艂, nadzwyczaj Donaldowi odpowiada艂a... i ca艂kowicie si臋 z ni膮 uto偶samia艂.

To rzeczywi艣cie ironia losu, pomy艣la艂 Donald, wchodz膮c do kwatery g艂贸wnej genera艂a, ma艂ego drewnianego budynku, z艂o偶onego z trzech gabinet贸w i sypialni, usytuowanego w po艂udniowej cz臋艣ci bazy. Obaj - Schneider i Gregory - nie mogli si臋 bardziej r贸偶ni膰, a jednocze艣nie pasowali do siebie bardziej ni偶 skarpety z jednej pary. Mo偶e dlatego, 偶e byli r贸wnolatkami, kt贸rzy prze偶yli ci臋偶kie czasy wojny, lub mo偶e Schneider mia艂 racj臋, nazywaj膮c wojny „zespo艂em Flipa i Flapa" - dyplomaci robili ba艂agan, kt贸ry armia musia艂a potem sprz膮ta膰.

Gdy Donald pojawi艂 si臋 w drzwiach, genera艂 rozmawia艂 w艂a艣nie przez telefon i da艂 znak d艂oni膮, by wszed艂 do 艣rodka. Otrzepawszy swe zakurzone spodnie Donald spocz膮艂 na krytej bia艂膮 sk贸r膮 kanapie, stoj膮cej przy jednej ze 艣cian. Schneider mia艂 fio艂a na punkcie czysto艣ci.

-聽... mam w dupie, co m贸wi Pentagon! - krzycza艂 Schneider zaskakuj膮co wysokim i piskliwym g艂osem, jak na tak pot臋偶nego m臋偶czyzn臋. - Zaatakowali bez ostrze偶enia i zabili ameryka艅skiego 偶o艂nierza! Co? Wiem, 偶e byli艣my w ich przestrzeni powietrznej. Ale s艂ysza艂em, 偶e u偶ywali jakich艣 diabelskich sztuczek z komputerem, 偶eby sypn膮膰 nam piachem w oczy, wi臋c jaki mieli艣my wyb贸r? I czy z tego powodu nie mo偶na ich uzna膰 za napastnik贸w - sabota偶yst贸w technicznych? Aha, wed艂ug mi臋dzynarodowych um贸w - nie mo偶na? Do diab艂a z nimi, senatorze. Niech mi b臋dzie wolno pana zapyta膰 - co zrobimy, gdy zginie nast臋pny ameryka艅ski 偶o艂nierz?

Genera艂 Schneider zamilk艂, lecz nie uspokoi艂 si臋. Nabieg艂e krwi膮 oczy porusza艂y si臋 jak ma艂e automaty Spogl膮da艂 spode 艂ba, niczym byk, czekaj膮cy na torreadora. Wzi膮艂 do r臋ki n贸偶 do otwierana list贸w i zacz膮艂 nim d藕ga膰 podziurawion膮 ju偶 jak sito poduszk臋 z wyhaftowanym god艂em korpusu piechoty morskiej USA, kt贸ra wydawa艂a si臋 s艂u偶y膰 jedynie do tego celu.

-聽Senatorze - powiedzia艂, troch臋 spokojniejszy po prawie minucie ciszy. - Nie wywo艂am 偶adnego incydentu, a gdyby by艂 pan tutaj, da艂bym panu kopa w dup臋 za samo wspomnienie o tym. Bezpiecze艅stwo moich oddzia艂贸w jest dla mnie wa偶niejsze, ni偶 w艂asne 偶ycie, albo kogokolwiek innego, je艣li pan chce wiedzie膰. Ale honor mojego kraju jest. dla mnie wa偶niejszy od tych wszystkich istnie艅 razem wzi臋tych i nie b臋d臋 siedzia艂 cicho, kiedy na niego sraj膮. Je偶eli si臋 pan nie zgadza, mam numer telefonu do gazety w pana rodzinnym mie艣cie. My艣l臋, 偶e wyborcy mog膮 nieco inaczej widzie膰 t臋 spraw臋. Nie... Nie gro偶臋 panu. M贸wi臋 panu tylko, 偶e b臋d臋 nadal ku艂 偶elazo, p贸ki gor膮ce, p贸ki wam nie odrosn膮 jaja. Wuj Sam ma ju偶 jedno podbite oko. Je偶eli kto艣 chce si臋 zabra膰 za drugie, lepiej, 偶eby艣my zrobili co艣 wi臋cej, ni偶 tylko powstrzymywali si臋 od przeprosin. Do widzenia, senatorze.

Z tymi s艂owy genera艂 rzuci艂 s艂uchawk膮 o wide艂ki.

Donald wyj膮艂 fajk臋 i zacz膮艂 nabija膰 j膮 tytoniem.

-聽To by艂 dobry kawa艂ek... ten o kuciu 偶elaza.

-聽Dzi臋ki. - Genera艂 wzi膮艂 g艂臋boki oddech, zostawi艂 w spokoju stercz膮cy z poduszki n贸偶 do otwierania korespondencji i wyprostowa艂 si臋. - To by艂 przewodnicz膮cy kongresowej Komisji Si艂 Zbrojnych.

-聽Domy艣li艂em si臋.

-聽Ma s艂oneczniki w gaciach, wi臋c my艣li, 偶e pierdzi 艣wiat艂em s艂onecznym - powiedzia艂 genera艂, wstaj膮c i wychodz膮c zza biurka.

-聽Nie bardzo rozumiem, co to ma oznacza膰 - przyzna艂 Donald - ale brzmi nie藕le.

-聽Oznacza to, 偶e ma cholernie wznios艂e idee i uwa偶a si臋 za nieomylnego intelektualist臋. - Wyci膮gn膮艂 obie d艂onie i chwyci艂 pomi臋dzy nie r臋ce Donalda. - Do diabla z nim. Powiedz lepiej, jak ty si臋 trzymasz?

-聽Nadal wydaje mi si臋, 偶e mog臋 podej艣膰 do telefonu i po prostu do niej zadzwoni膰.

-聽Wiem. Przez ca艂e miesi膮ce czu艂em to samo 艣mierci mojej c贸rki. Cholera, czasami dalej wystukuj臋 jej numer, nie podnosz膮c s艂uchawki. To naturalna reakcja, Greg. Powinna tam by膰.

Donald mrugni臋ciem powiek stara艂 si臋 odegna膰 艂zy

-聽Niech to...

-聽Nie kr臋puj si臋, mo偶esz si臋 swobodnie wyp艂aka膰. Interesy mog膮 poczeka膰. Wiesz, 偶e Waszyngton nie lubi obstawia膰 karnych, zanim nie spr贸buje rozstrzygn膮膰 meczu w normalnym czasie.

Donald potrz膮sn膮艂 g艂ow膮 i kontynuowa艂 nabijanie fajki.

-聽Poradz臋 sobie. Potrzebuj臋 zaj臋cia.

-聽Jeste艣 pewien?

-聽Jak najbardziej.

-聽G艂odny?

-聽Nie. Jad艂em z Howardem.

-聽To musia艂o by膰 podniecaj膮ce prze偶ycie. - Schneider po艂o偶y艂 d艂o艅 na jego ramieniu i 艣cisn膮艂. - 呕artuj臋. Norbom to sw贸j ch艂op. Tylko troch臋 zbyt ostro偶ny Nie wys艂a艂 mi ludzi ani sprz臋tu zanim na 100 procent si臋 nie upewni艂, 偶e wchodzimy na Defcon 3 - nawet po tym, jak zastrzelili naszego oficera rozpoznania.

-聽S艂ysza艂em o tym locie. Oficerem by艂a kobieta...

-聽Tak. Teraz radio wojskowe KRL-D nadaje, 偶e jeste艣my tch贸rzami, bo chowamy si臋 za plecami kobiet. Musz臋 przyzna膰, 偶e ci z P贸艂nocy maj膮 fajnie, bo nie martwi膮 si臋 t艂umem w艣cibskich dziennikarzy. Cholera, wtedy to by艂y czasy. Gregory Donald - jedyny dyplomata w mie艣cie. A teraz wszyscy musimy umie膰 obraca膰 j臋zykiem.

-聽Sprawy wygl膮daj膮 inaczej, ni偶 kiedy艣.

-聽W og贸le nie wygl膮daj膮. M贸wi臋 ci, Greg, siedz臋 tu i czasem chce mi si臋 wszystkim pieprzn膮膰 w diab艂y i dzierga膰 naszywki na koszulach, jak wtedy, kiedy by艂em ma艂y Dawniej robi艂o si臋 to, co trzeba. Nie musieli艣my b艂aga膰 ONZ czy jakiej艣 tam Ukrainy o pozwolenie na przetestowanie bomb na w艂asnej pustyni. Bo偶e, genera艂 Bellini z NATO m贸wi, 偶e widzia艂 w telewizji wywiad z jakimi艣 cholernymi 偶abojadami, kt贸rzy dalej s膮 w艣ciekli, 偶e przypadkowo ostrzelali艣my ich domy podczas l膮dowania w Normandii. Kto, do jasnej cholery, ustawi艂 ich przed kamer膮 i kaza艂 narzeka膰? Co si臋, do diab艂a, sta艂o ze zdrowym rozs膮dkiem?

Donaldowi zabrak艂o zapa艂ek i skorzysta艂 ze stoj膮cej na biurku genera艂a zapalniczki w kszta艂cie granatu. Dopiero, gdy wyci膮gn膮艂 zawleczk臋 zda艂 sobie spraw臋, 偶e mog艂a to nie by膰 zapalniczka.

-聽Sam to powiedzia艂e艣, generale. Telewizja. Ka偶dy ma teraz okazj臋 si臋 wygada膰, a 偶aden polityk nie jest na tyle zarozumia艂y, 偶eby nie s艂ucha膰. Powiniene艣 powiedzie膰 senatorowi, 偶e masz przyjaci贸艂 we „Wiadomo艣ciach o dziewi膮tej". To by mu da艂o do my艣lenia.

-聽Amen - powiedzia艂 Schneider, gdy obaj sadowili si臋 na kanapie. - C贸偶, mo偶e ko艂o zn贸w si臋 obr贸ci. Jak ten niewolnik w „Dziesi臋ciu Przykazaniach", kt贸ry chce zobaczy膰 Zbawiciela przed 艣mierci膮 - jest nim Charlton Moj偶esz Heston, kt贸ry ukazuje mu si臋 w ostatniej chwili, kiedy ten dostaje toporem w bebechy W艂a艣nie tego chc臋. Jeden raz, zanim umr臋, chc臋 zobaczy膰 kogo艣, kto uwolni nas od bezmy艣lno艣ci, kto zrobi to, co powinno si臋 zrobi膰, nawet gdyby mia艂 dosta膰 siekier膮 w brzuch. Gdybym si臋 tak bardzo nie przejmowa艂 moimi cholernymi ch艂opakami, pomaszerowa艂bym prosto do Phenianu i da艂 im popali膰 za Judy Margolin.

Narada by艂a kr贸tka. Donald mia艂 do艂膮czy膰 do nast臋pnego patrolu w艂asnym d偶ipem z kierowc膮, oficerem rozpoznania, kamer膮 wideo z noktowizorem i zrobi膰 dwie rundy po trzy kilometry wzd艂u偶 Strefy Zdemilitaryzowanej. Zdj臋cia prze艣le do Centrum, a za dwie godziny zrobi kolejn膮 rund臋 - wystarczaj膮cy odst臋p czasu, by zauwa偶y膰 zmiany zasz艂e w samym sercu granicy.

Trwaj膮ca trzydzie艣ci pi臋膰 minut wyprawa min臋艂a spokojnie, po czym nagranie przekazano oficerowi 艂膮cznikowemu, kt贸ry mia艂 je przes艂a膰 Bobowi Herbertowi.

Czekaj膮c na kolejn膮 rund臋, Donald nie poszed艂 za rad膮 Schneidera, kt贸ry proponowa艂 mu, 偶eby troch臋 odpocz膮艂 i uda艂 si臋 do centrum 艂膮czno艣ci radiowej - szopy z pi臋cioma pomieszczeniami, z kt贸rych ka偶de zapchane by艂o radiostacjami i telefonami. By艂 tam te偶 komputer z grubymi plikami parametr贸w nadawczych, wykorzystywanych przy identyfikacji odbieranych sygna艂贸w, danych zawieraj膮cych dok艂adn膮 lokalizacj臋 w stopniach i w minutach ka偶dego znanego miejsca transmisji w Azji i nad Pacyfikiem, jak r贸wnie偶 azymuty maksymalnej radiacji na miejsca nadania sygna艂u, tablic臋 cz臋stotliwo艣ci wyskalowan膮 w kilohercach, pomagaj膮c膮 dok艂adnie ustali膰 konkretne sygna艂y oraz program SINPO do usuwania wszelkich usterek zwi膮zanych z si艂膮 sygna艂u, interferencj膮, szumami oraz og贸ln膮 jako艣ci膮 odbioru.

Zajmuj膮c pomieszczenie opuszczone przez oficera 艂膮cznikowego, kt贸remu da艂 p艂yt臋 kompaktow膮 z nagraniem wideo, Donalda zainteresowa艂 si臋 tylko jednym nadajnikiem. Wiedzia艂, 偶e nie b臋dzie mia艂 k艂opot贸w z przekazaniem wiadomo艣ci do miejsca oddalonego o nieca艂e pi臋膰 mil st膮d. Przeprowadzi艂 komputerowy test nadajnik贸w w Strefie Zdemilitaryzowanej. By艂y dwa - pracuj膮ce na falach kr贸tkich i 艣rednich. Wybra艂 ten pierwszy, dzia艂aj膮cy na cz臋stotliwo艣ci 3.350 kHz, podni贸s艂 ma艂y mikrofon i wys艂a艂 zwi臋z艂膮 wiadomo艣膰:

Do genera艂a Hong-ku, dow贸dcy si艂 zbrojnych Korea艅skiej Republiki Ludowo-Demokratycznej w bazie numer jeden w Strefie Zdemilitaryzowanej.

Ambasador Gregory Donald przesy艂a pozdrowienia i zwraca si臋 z uprzejm膮 pro艣b膮 o spotkanie w strefie neutralnej w porze dogodnej dla pana genera艂a. Staram si臋 po艂o偶y膰 kres eskalacji konfliktu i mam nadziej臋 na jak najszybsze spotkanie.

Donald powt贸rzy艂 wiadomo艣膰, potem zameldowa艂 si臋 u genera艂a Schneidera. Genera艂 dowiedzia艂 si臋 ju偶 od swoich ludzi, co widzia艂 Donald: przerzucano na granic臋 Strefy czo艂gi i lekk膮 artyleri臋 wraz z personelem pomocniczym.

Schneider nie by艂 zaskoczony ani zmartwiony mobilizacj膮 wojsk, chocia偶 wola艂, by genera艂 Sam kaza艂 zrobi膰 to samo jego w艂asnym 偶o艂nierzom. Lecz Sam nie podejmowa艂 偶adnych dzia艂a艅 bez zgody Seulu, za艣 Seul nie m贸g艂 wyda膰 stosownych rozkaz贸w, dop贸ki Lawrence nie zdecyduje si臋 na przej艣cie do stanu Defcon 2 i nie odb臋dzie rozmowy z prezydentem Ohn Mong-Joonem. Donald wiedzia艂, 偶e nic podobnego nie wydarzy si臋 bez kolejnego incydentu, podobnego do ostrzelania Mirage i 偶e obaj prezydenci b臋d膮 unikali bezpo艣redniej oficjalnej rozmowy do chwili, gdy wraz z doradcami nie zdecyduj膮, co nale偶y zrobi膰. W ten spos贸b mogli zawrze膰 szybkie porozumienie i zademonstrowa膰 艣wiatu, 偶e potrafi膮 si臋 dogada膰 i podj膮膰 zdecydowane dzia艂ania.

Donald siedzia艂 i czeka艂, 偶eby si臋 przekona膰, czy P贸艂noc przyjmie jego zaproszenie.., a je偶eli tak, czy Schneider uzna to za dzia艂anie tch贸rza, czy Zbawiciela.

50

Dom zbudowany by艂 z kamienia, kryty strzech膮, z ma艂ym drewnianym gankiem od frontu. Po obu stronach znajdowa艂y si臋 po dwa okna z czterema szybami. Nie by艂o zamka, a drzwi blokowa艂a prosta zasuwa. Budynek wygl膮da艂 na stosunkowo nowy, bo strzecha i kamienie nosi艂y 艣lady nie wi臋cej, ni偶 dw贸ch deszczowych zim.

Czho obejrza艂 si臋 na Huana, kt贸ry skin膮艂 g艂ow膮. Kierowca zgasi艂 艣wiat艂a, wyj膮艂 latark臋 ze schowka i wysiad艂 w ciemno艣膰 przesycon膮 lekk膮 m偶awk膮. Gdy otworzy艂 drzwi od strony Kim, Huan wysiad艂.

-聽Obiecuj臋, 偶e nie uciekn臋 - powiedzia艂a Kim do Huana ze 艣ladem gniewu w g艂osie. - Nie mam dok膮d.

-聽Ludzie bez przerwy uciekaj膮, panno Czhong. Poza tym, tego wymagaj膮 zasady I tak ju偶 nagi膮艂em przepisy, zabieraj膮c pani膮 tutaj bez kajdanek.

Wy艣lizgn臋艂a si臋 z auta, za艣 Czho sta艂 tu偶 za ni膮.

-聽Zas艂uguj臋 na upomnienie, panie Huan, i przepraszam. Z tymi s艂owy ruszy艂a przodem i wch艂on臋艂a j膮 ciemno艣膰. Czho natychmiast wyrwa艂 kluczyki ze stacyjki i pospieszy艂 za ni膮 z latark膮 w d艂oni. Huan szed艂 na ko艅cu.

Kim odsun臋艂a zasuw臋 i wesz艂a do 艣rodka. Ze szklanej miski na stoliku obok drzwi wyci膮gn臋艂a d艂ug膮 drewnian膮 zapa艂k臋 i zapali艂a kilka stoj膮cych pod szk艂em 艣wiec, porozrzucanych po pokoju. Gdy nie patrzy艂a, Huan da艂 r臋k膮 znak Czho, by poszed艂 na zewn膮trz i stan膮艂 na stra偶y. Czho w milczeniu wy艣lizgn膮艂 si臋 z domu.

Gdy pomara艅czowa po艣wiata wype艂ni艂a pomieszczenie, Huan zauwa偶y艂 fortepian, starannie za艣cielone podw贸jne 艂贸偶ko, ma艂y okr膮g艂y st贸艂 z jednym krzes艂em i biurko ze stoj膮cymi w ramkach zdj臋ciami. Nie spuszcza艂 z niej wzroku, gdy z wdzi臋kiem porusza艂a si臋 po pokoju. Odni贸s艂 wra偶enie, 偶e pogodzi艂a si臋 z tym, co przyni贸s艂 dzie艅. Zastanawia艂 si臋, czy dlatego, 偶e tak naprawd臋 nigdy nie mia艂a serca do tej pracy, czy dlatego, 偶e mia艂a praktyczn膮, konfucja艅sk膮 natur臋. A mo偶e szykuje mu najwi臋ksz膮 pora偶k臋 jego 偶ycia?

Podszed艂 bli偶ej. Nie zauwa偶y艂 zdj臋膰 Kim, lecz nie zdziwi艂 si臋. Zmuszona do nag艂ej ucieczki, nie mia艂aby czasu tu zajrze膰, a Phenian zapewne nie by艂by zadowolony, gdyby zdj臋cia ich szpiega wpad艂y w r臋ce KCIA. Podni贸s艂 jedno z nich.

-聽Pani brat i matka?

Kim skin臋艂a g艂ow膮:

-聽Bardzo przystojny To pewnie pani dom?

-聽By艂.

Od艂o偶y艂 zdj臋cie.

-聽A co mi pan powie o domu, w kt贸rym teraz jeste艣my? Czy zbudowano go specjalnie dla pani?

-聽Panie Huan, prosz臋 - 偶adnych wi臋cej pyta艅.

Huan wyczu艂 wyrzut w jej g艂osie.

-聽S艂ucham?

-聽Mamy przecie偶 umow臋... zawieszenie broni.

Huan podszed艂 bli偶ej.

-聽Panno Czhong, nie ma takiej umowy. Chyba pomyli艂a si臋 pani co do naszych wzajemnych stosunk贸w.

-聽Nie ma 偶adnej pomy艂ki. Jestem pa艅skim wi臋藕niem. Ale nie zdradz臋 mojego kraju wsp贸艂pracuj膮c z KCIA i nie 偶ycz臋 sobie pr贸b zdobycia mego zaufania pytaniami o dom i rodzin臋. Obawiam si臋, 偶e i tak ju偶 si臋 zdradzam, przyprowadzaj膮c pana tutaj.

Huan poczu艂 si臋 dotkni臋ty Nie dlatego, 偶e zapyta艂 i odm贸wiono mu odpowiedzi. Jego zadaniem by艂o wybada膰, czy dom Kim zbudowali miejscowi, czy nielegalni przybysze z P贸艂nocy, o kt贸rych istnieniu KCIA mog艂a nic nie wiedzie膰, a jej zadaniem by艂o mu to uniemo偶liwi膰. Takie by艂y regu艂y gry Zdenerwowa艂 go jednak fakt, 偶e dziewczyna ma absolutn膮 racj臋. Kim Czhong mog艂a w sercu nie by膰 szpiegiem, lecz by艂a patriotk膮. Nie powinien jej nie docenia膰. Drugi raz nie pope艂ni tego samego b艂臋du.

Kim usiad艂a przy klawiaturze fortepianu na obitej zielonym aksamitem 艂awce i zagra艂a kilka takt贸w jakiego艣 kawa艂ka jazzu, kt贸rego Huan, stoj膮cy za jej plecami, nie pozna艂. Sko艅czywszy, podnios艂a pokryw臋 i w艂o偶y艂a obie r臋ce do wn臋trza instrumentu. Uwa偶nie 艣ledzi艂 jej ruchy, lecz ona, je偶eli nawet to zauwa偶y艂a, nie da艂a tego po sobie pozna膰. Obiema d艂o艅mi ostro偶nie odkr臋ci艂a nakr臋tk臋 motylkow膮 na metalowej klamrze, odchyli艂a wieko do ty艂u i wyj臋艂a ma艂y nadajnik. Po drugiej stronie znajdowa艂 si臋 wspornik z czym艣, co z wygl膮du przypomina艂o detonator po艂膮czony przewodami z wiekiem.

Huan pozna艂 najnowszy model izraelskiej radiostacji, Kol38. KCIA r贸wnie偶 prowadzi艂a rozmowy w sprawie zakupu tego modelu. Nadajnik umo偶liwia艂 u偶ytkownikowi kontakt radiowy na odleg艂o艣膰 ponad 1.200 kilometr贸w bez konieczno艣ci korzystania z satelity Jedna cz臋艣膰 s艂u偶y艂a do nas艂uchu, za艣 druga do odbioru, co umo偶liwia艂o agentom w polu prowadzenie radiokonferencji z kwater膮 g艂贸wn膮. Aparat zasila艂y lekkie baterie kadmowe, dzi臋ki kt贸rym doskonale nadawa艂 si臋 na oddalone plac贸wki. Nawet modele ameryka艅skie nie by艂y tak niezawodne.

Podesz艂a do okna, otworzy艂a je i ustawi艂a radiostacj臋 na parapecie. Przed w艂膮czeniem, mimochodem po艂o偶y艂a d艂o艅 na ekranie z wy艣wietlaczem na diodach, znajduj膮cym si臋 na wierzchu aparatu, 偶eby Huan nie m贸g艂 zobaczy膰 cz臋stotliwo艣ci, na kt贸r膮 zosta艂 nastawiony

-聽Je偶eli odezwie si臋 pan cho膰 s艂owem, us艂ysz膮. Nie mog膮 si臋 dowiedzie膰, 偶e zosta艂am wykryta.

Huan skin膮艂 g艂ow膮.

Kim nacisn臋艂a guzik i obok mikrofonu kondensatorowego, wbudowanego w aparat, zapali艂a si臋 czerwona lampka.

-聽Seul Oh-Miyo wzywa baz臋, Seul Oh-Miyo wzywa baz臋, odbi贸r.

Kryptonim rodem z opery, pomy艣la艂 Huan. Nawet pasuje do i艣cie wagnerowskich wydarze艅, kt贸re rozgrywaj膮 si臋 wok贸艂 nas.

Po chwili dotar艂 do nich g艂os z bazy. Jego znakomita jako艣膰 zaskoczy艂a Huana.

-聽Baza do Seul Oh-Miyo. Gotowi do przyj臋cia wiadomo艣ci. Odbi贸r.

-聽Baza, musz臋 wiedzie膰, czy nie zameldowano o kradzie偶y but贸w wojskowych, materia艂贸w wybuchowych i innego wyposa偶enia. KCIA znalaz艂a dzisiaj 艣lady w pobli偶u pa艂acu. Odbi贸r.

-聽Jak dawno nast膮pi艂a kradzie偶? Odbi贸r.

Kim spojrza艂a na Huana. Huan pokaza艂 dziesi臋膰 palc贸w i poruszaj膮c ustami powiedzia艂: „miesi臋cy".

-聽Dziesi臋膰 miesi臋cy temu - powiedzia艂a. - Odbi贸r.

-聽Damy zna膰, gdy b臋dziemy mieli jakie艣 informacje. Bez odbioru.

Kim pstrykn臋艂a wy艂膮cznikiem. Huan by艂 ciekaw, czy P贸艂noc, tak samo jak Po艂udnie, u偶ywa skomputeryzowanego sprz臋tu. Zamiast tego zapyta艂:

-聽Jak d艂ugo mo偶e im to zaj膮膰?

-聽Godzin臋... mo偶e d艂u偶ej.

Potrzyma艂 zegarek w pobli偶u 艣wiecy, potem spojrza艂 na ciemn膮 sylwetk臋 Czho, stoj膮c膮 w pobli偶u samochodu.

-聽Bierzemy radiostacj臋 i wracamy

Nie poruszy艂a si臋.

-聽Nie mog臋 tego zrobi膰.

-聽Nie ma pani wyboru, panno Czhong. - Podszed艂 bli偶ej. Stara艂em si臋 by膰 dla pani uprzejmy..

-聽Oboje na tym korzystamy..

-聽Nie! Dzi臋ki okazywanej uprzejmo艣ci nie jeste艣my zwierz臋tami. Prosz臋 pami臋ta膰, 偶e musz臋 si臋 na bie偶膮co orientowa膰 w przebiegu 艣ledztwa, a st膮d nie mog臋 tego robi膰. Obiecuj臋, 偶e nikt nie b臋dzie patrzy艂 na ekran pani radia. Czy zrobi pani, o co prosz臋?

Kim zawaha艂a si臋, potem w艂o偶y艂a radio pod pach臋 i zamkn臋艂a okno.

-聽W porz膮dku. 呕eby艣my si臋 nie stali zwierz臋tami.

Wyszli na zewn膮trz. Zapali艂a si臋 latarka, 偶eby o艣wietli膰 im drog臋, za艣 ciemna sylwetka Czho stoj膮ca obok samochodu otworzy艂a drzwi przed Kim.

51

Wci艣ni臋te w czerwone ramki na monitorze komputera, twarze Ernesto Colona i Bugsa Beneta nie mog艂y si臋 bardziej r贸偶ni膰. Z g艂臋bi zapadni臋tej twarzy sze艣膰dziesi臋ciotrzyletniego sekretarza obrony spogl膮da艂y podkr膮偶one oczy. Przywodzi艂 na my艣l portret Doriana Graya, bowiem jej rysy odzwierciedla艂y ka偶d膮 decyzj臋 podj臋t膮 w okresie ostatnich dw贸ch lat na stanowisku podsekretarza stanu ds. marynarki - kilka trafnych i wiele nie do ko艅ca.

Bugs mia艂 czterdzie艣ci cztery lata, okr膮g艂膮, anielsk膮 twarz i jasne oczy, kt贸re nie zdradza艂y ani 艣ladu napi臋cia spowodowanego planowaniem rozk艂adu zaj臋膰 Hooda i opracowywaniem oficjalnych dokument贸w Gdy demokrata Hood piastowa艂 stanowisko burmistrza Los Angeles, Bugs by艂 asystentem republika艅skiego gubernatora Kalifornii. Wsp贸艂praca uk艂ada艂a im si臋 wr臋cz wzorowo - gubernator nader cz臋sto okre艣la艂 j膮 mianem „konspiracyjnej".

Hood nigdy nie m贸g艂 si臋 nadziwi膰, 偶e stres zwi膮zany z siedzeniem na miejscu i podejmowaniem decyzji kosztuje cz艂owieka znacznie wi臋cej, ni偶 ich wykonywanie. Sumienie cz艂owieka jest najwi臋kszym tyranem. Jednak 偶ywi艂 g艂臋boki szacunek dla Bugsa, kt贸ry nie tylko radzi艂 sobie z chwilami ponurej zadumy swego szefa, lecz tak偶e ze zmiennymi nastrojami i wymaganiami takich ludzi, jak Colon - i Bob Herbert, kt贸ry w kategorii rozwagi zajmowa艂 drugie miejsce W Centrum, zaraz po Lowellu Coffeyu. R贸偶nica polega艂a na tym, 偶e Coffey obawia艂 si臋 proces贸w s膮dowych i cenzury, za艣 Herbert a偶 nadto dobrze pozna艂 wyniki zlekcewa偶enia cho膰by jednej mo偶liwo艣ci.

Benet i Herbert g艂贸wnie s艂uchali, gdy Hood i Colon omawiali wyniki symulacji komputerowych, i opracowywali raport dzia艂a艅 wojskowych, kt贸ry mieli przedstawi膰 prezydentowi. Chocia偶 termin i szczeg贸艂y wykonania pozostan膮 do opracowania dla cz艂onk贸w Kolegium Szef贸w Sztab贸w w konsultacji z dow贸dcami oddzia艂贸w frontowych, m臋偶czy藕ni byli zdania, 偶e si艂y marynarki i piechoty morskiej, znajduj膮ce si臋 ju偶 w drodze z Oceanu Indyjskiego, powinny zosta膰 uzupe艂nione trzema kr膮偶ownikami standardu Aegis i dworna lotniskowcami z Floty Pacyfiku, jak r贸wnie偶 powo艂aniem rezerw i przegrupowaniem pi臋膰dziesi臋ciu tysi臋cy 偶o艂nierzy z Arabii Saudyjskiej, Niemiec i USA. Zalec膮 tak偶e natychmiastowe przemieszczenie sze艣ciu system贸w antyrakietowych Patriot do Korei Po艂udniowej. Chocia偶 podczas wojny w Zatoce Perskiej Patrioty nie spisa艂y si臋 tak dobrze, jak tego oczekiwano, dostarcza艂y znakomitego materia艂u filmowego, co z pewno艣ci膮 przyczyni si臋 do utrzymania w艂a艣ciwego nastroju opinii publicznej. W mniej eksponowany spos贸b miano przerzuci膰 z Hawaj贸w do Korei Po艂udniowej taktyczne pociski nuklearne. KRL-D pewnie nie by艂a jeszcze mocarstwem atomowym, mog艂a jednak kupi膰 bomb臋 w jakimkolwiek innym kraju.

M臋偶czy藕ni oszacowali tak偶e spodziewane straty „kr贸tkiej wojny", trwaj膮cej dwa lub trzy tygodnie, dop贸ki ONZ nie wezwie do zawarcia rozejmu i „d艂ugiej wojny" - sze艣ciomiesi臋cznej lub d艂u偶szej. Przy uderzeniach konwencjonalnych, straty Amerykan贸w mog艂y osi膮gn膮膰 oko艂o czterystu zabitych i trzy tysi膮ce rannych w tej pierwszej i przynajmniej dziesi臋膰 razy tyle w drugiej.

Przez ca艂y czas trwania dyskusji Bugs milcza艂, a Herbert zg艂osi艂 tylko trzy propozycje. Pierwsza zaleca艂a, by zanim nie zbior膮 wi臋cej informacji o terrorystach, z Bliskiego Wschodu przerzucono tylko minimaln膮 liczb臋 偶o艂nierzy Uwa偶a艂, 偶e nie nale偶y pochopnie odrzuca膰 teorii o spisku, kt贸ry mia艂by na celu uwik艂anie Ameryki w dzia艂ania na froncie pozornym, by prawdziwa wojna mog艂a wybuchn膮膰 gdzie indziej. Po drugie, zanim satelity nie wr贸c膮 do stanu u偶ywalno艣ci, chcia艂 dosta膰 wystarczaj膮c膮 ilo艣膰 czasu na przeanalizowanie wszelkich najnowszych informacji wywiadu, kt贸re zbior膮 Centrum i CIA przed wys艂aniem 偶o艂nierzy do akcji. Trzecia sugestia mia艂a na celu wzmocnienie oddzia艂贸w frontowych grupami antyterrorystycznymi. Wszystkie trzy propozycje uwzgl臋dniono w raporcie. Hood wiedzia艂, 偶e Herbert potrafi艂 zrz臋dzi膰, lecz zatrudni艂 go dla jego wiedzy, a nie uroku osobistego.

Podczas gdy Bugs wprowadza艂 na ekran gotowy do analizy dokument, odezwa艂 si臋 telefon umieszczony w pod艂okietniku w贸zka Herberta. Paul spojrza艂 przez rami臋, gdy Bob nacisn膮艂 przycisk zewn臋trznego g艂o艣nika.

-聽Co masz nowego, Rachel?

-聽Odezwa艂 si臋 nasz cz艂owiek z wojskowego centrum komunikacji w Phenianie. M贸wi, 偶e trudno mu si臋 by艂o z nami skontaktowa膰, bo tamtejsze w艂adze sprawiaj膮 wra偶enie tak samo zaskoczonych rozwojem wydarze艅, jak my.

-聽Co wcale nie oznacza, 偶e maj膮 czyste r臋ce.

-聽Nie. Ale sugeruje, 偶e dopiero niedawno otrzymali wiadomo艣膰 od w艂asnej agentki w Seulu. Prosi艂a o informacje na temat ewentualnej kradzie偶y but贸w wojskowych i materia艂贸w wybuchowych z jakiej艣 bazy w Korei P贸艂nocnej.

-聽Sprawdzaj膮 to na pro艣b臋 agentki z Korei P贸艂nocnej, tak?

-聽Tak.

-聽Musia艂a si臋 dowiedzie膰 o podejrzeniach KCW. Powiedz dyrektorowi Young-Hoonowi, 偶e mog膮 mie膰 przeciek na 艂膮czach. Czy odezwa艂 si臋 jeszcze kto艣?

-聽Nie. Sprawdzi艂em z szeregowcem Kohem w centrum komunikacyjnym w Strefie Zdemilitaryzowanej. Wiadomo艣膰 nie sz艂a przez satelit臋.

-聽Dzi臋ki, Rachel. Prze艣lij tekst przekazu Bugsowi. - Po zako艅czeniu rozmowy spojrza艂 na Hooda, kt贸ry skin膮艂 g艂ow膮. KRL-D prowadzi 艣ledztwo w sprawie przypuszczalnej kradzie偶y materia艂贸w, wykorzystanych przy pod艂o偶eniu bomby z jednego z ich magazyn贸w wojskowych. Wygl膮da na to, szefie, 偶e nabra艂 nas kto艣, komu bardzo zale偶y, 偶eby艣my si臋 znale藕li na wojennej stopie.

Hood przerzuci艂 wzrok z Herberta na monitor i zn贸w zacz臋艂y prze艣ladowa膰 go s艂owa prezydenta: „Nawet je偶eli wcze艣niej P贸艂noc nie macza艂a w tym palc贸w - teraz tkwi w tym po sam膮 szyj臋!"

Po skopiowaniu plan贸w rozlokowania si艂 z pliku gier wojennych do raportu, Colon podpisa艂 kodem wystukanym na klawiaturze w艂asn膮 cz臋艣膰 dokumentu. Gdy si臋 wy艂膮czy艂, Hood powiedzia艂:

-聽Bugs, chc臋, 偶eby ten przekaz poszed艂 od razu i 偶eby艣 doda艂 notatk臋, kt贸r膮 zaraz napisz臋. Popro艣 Ann, 偶eby si臋 w艂膮czy艂a, dobrze?

Hood zastanowi艂 si臋 przez chwil臋. Nie mia艂 daru zwi臋z艂o艣ci Ann Farris w formu艂owaniu my艣li, lecz pragn膮艂, by adnotacja z ostrze偶eniem znalaz艂a si臋 gdzie艣 w sta艂ym katalogu grupy roboczej. Zrobi艂 okienko, otwieraj膮c jej dost臋p do tekstu i zacz膮艂 stuka膰 palcami po klawiaturze. Herbert przytoczy艂 si臋 do biurka i czyta艂 mu przez rami臋.

Panie prezydencie, podzielam pa艅skie oburzenie z powodu ataku na nasz samolot oraz 艣mierci naszego oficera rozpoznania. Jednak偶e zalecam pow艣ci膮gliwo艣膰 w zakresie dzia艂a艅 z pozycji si艂y. Mo偶emy straci膰 wiele, a zyska膰 bardzo ma艂o walcz膮c z kim艣, kto tym razem mo偶e nie by膰 naszym przeciwnikiem.

-聽Punkt dla ciebie, szefie - powiedzia艂 Herbert. - Mo偶e nie m贸wisz w imieniu grupy roboczej, ale w moim na pewno.

-聽I w moim - doda艂a Ann. - Sama nie uj臋艂abym tego lepiej.

Hood wprowadzi艂 dodatek do pami臋ci komputera i wywo艂a艂 twarz Ann na ekranie. By艂a tak dobra w sprzedawaniu pomys艂贸w dziennikarzom przez telefon, 偶e nie wiedzia艂, czy m贸wi prawd臋, dop贸ki nie ujrzy jej twarzy Tym razem opinia Ann pokrywa艂a si臋 ze s艂owami. Odk膮d j膮 pozna艂 p贸艂 roku temu, po raz pierwszy nie wtr膮ca艂a si臋 w to, co napisa艂.

Herbert wyjecha艂 z gabinetu, Ann wr贸ci艂a do rozmowy z rzecznikiem prasowym Bia艂ego Domu, za艣 Hood sko艅czy艂 analizowa膰 aktualizacj臋 danych raportu, po czym kaza艂 Bugsowi przefaksowa膰 j膮 przez bezpieczn膮 lini臋. Gdy zosta艂 sam, po raz pierwszy tego dnia poczu艂 si臋 zadziwiaj膮co odpr臋偶ony Podni贸s艂 s艂uchawk臋 i zatelefonowa艂 do szpitala, gdzie czeka艂y na niego niespodziewane wie艣ci.

52

呕o艂nierze w centrum 艂膮czno艣ci radiowej wraz z szeregowcem Kohem wymieniali najnowsze plotki, gdy nadesz艂a wiadomo艣膰 z kwatery g艂贸wnej genera艂a Hong-ku, dow贸dcy Armii Korea艅skiej Republiki Ludowo-Demokratycznej. Natychmiast spowa偶nieli i przestali nabija膰 si臋 z Koha, 偶e chce si臋 wykaza膰, dobrowolnie zg艂aszaj膮c si臋 na drug膮 zmian臋. Odtworzyli jeszcze raz wsp贸艂rz臋dne nagrane przez anteny kierunkowe, 偶eby si臋 przekona膰, czy rzeczywi艣cie wiadomo艣膰 nadesz艂a tu偶 zza Strefy Zdemilitaryzowanej. Nast臋pnie upewnili si臋, 偶e wiadomo艣膰 wys艂a艂 jego adiutant Kim Hoh. Komputer przejrza艂 pliki i w kilka sekund dokona艂 identyfikacji widma g艂osowego. Na koniec, mniej ni偶 trzydzie艣ci sekund po otrzymaniu sygna艂u, wys艂ali na drug膮 stron臋 potwierdzenie odbioru i w艂膮czyli dwukasetowy magnetofon, by nagra膰 wiadomo艣膰 i jej kopi臋. Jeden z 偶o艂nierzy powiadomi艂 genera艂a Schneidera o nadej艣ciu przekazu radiowego z P贸艂nocy Szeregowiec otrzyma艂 rozkaz dostarczenia jej w chwili, gdy b臋dzie kompletna.

Spo艣r贸d pi膮tki 偶o艂nierzy, Koh z najwi臋kszym z napi臋ciem ws艂uchiwa艂 si臋 w tre艣膰 wiadomo艣ci:

Do by艂ego ambasadora Gregory'ego Donalda w bazie Charlie. Genera艂 Hong-ku, dow贸dca Armii Korea艅skiej Republiki Ludowo-Demokratycznej w bazie numer jeden, w Strefie Zdemilitaryzowanej odwzajemnia pozdrowienia i przyjmuje zaproszenie na spotkanie w strefie neutralnej o godzinie 08.00.

Podczas gdy jeden z 偶o艂nierzy przekazywa艂 potwierdzenie odbioru, drugi wzi膮艂 kopi臋 kasety oraz magnetofon i zani贸s艂 je do kwatery genera艂a Schneidera. Koh powiedzia艂 pozosta艂ym dw贸m 偶o艂nierzom, 偶e czuje si臋 troch臋 zm臋czony i musi wyj艣膰 na kaw臋 i papierosa. Gdy znalaz艂 si臋 na zewn膮trz, ukry艂 si臋 za poblisk膮 ci臋偶ar贸wk膮 i rozpi膮艂 koszul臋. Do ramienia mia艂 przyczepiony telefon kom贸rkowy M2. Rozpi膮艂 sprz膮czk臋, wysun膮艂 anten臋 i wystuka艂 numer Li.

-聽Lepiej, 偶eby艣 mia艂 na to jak膮艣 kr贸tk膮 i jasn膮 odpowied藕 powiedzia艂 Schneider do wchodz膮cego George'a - bo denerwuj膮 mnie senne plutony egzekucyjne.

Genera艂 ubrany by艂 w pi偶am臋 i szlafrok, a w d艂oni trzyma艂 magnetofon i s艂uchawki. Serce Donalda zabi艂o 偶ywiej. Nie martwi艂 si臋 genera艂em Schneiderem, lecz odpowiedzi膮 Korea艅czyk贸w z P贸艂nocy Wzi膮艂 magnetofon, przy艂o偶y艂 jedn膮 ze s艂uchawek do ucha i przes艂ucha艂 wiadomo艣膰. Gdy dobieg艂a ko艅ca, powiedzia艂:

-聽Wyja艣nienie jest takie: prosi艂em ich o spotkanie, a oni zgodzili si臋.

-聽Wi臋c naprawd臋 zrobi艂e艣 to g艂upstwo? Nielegalnie, z radiostacji, za kt贸r膮 odpowiadam?

-聽Tak. Mam nadziej臋, 偶e wszyscy b臋dziemy zachowywa膰 si臋 racjonalnie i unikniemy wojny

-聽My? Gregory, nie mam najmniejszego zamiaru siedzie膰 po drugiej stronie sto艂u z Hong-ku. Mo偶e ci si臋 wydawa膰, 偶e co艣 osi膮gniesz sprowadzaj膮c go na spotkanie, ale on ci臋 wykorzysta. Jak ci si臋 wydaje, dlaczego czeka kilka godzin? 呕eby mogli wszystko przygotowa膰. Zrobi膮 ci zdj臋cia, jak im si臋 przymilasz, tymczasem nasz prezydent wypadnie na dwulicowego...

-聽A nie jest?

-聽Nie w tym przypadku. Biuro Colona m贸wi, 偶e od samego pocz膮tku zachowuje si臋 jak ranny tygrys i tak powinno by膰. Te dranie pod艂o偶y艂y bomb臋 w samym centrum Seulu, zabili ci 偶on臋...

-聽Nie wiemy na pewno, czy to oni - odpar艂 Donald przez zaci艣ni臋te z臋by.

-聽Ale wiemy, 偶e ostrzelali jeden z naszych samolot贸w, Greg! Jako dow贸d mamy torb臋 z cia艂em!

-聽Zareagowali zbyt nerwowo, a my w艂a艣nie tego powinni艣my unika膰...

-聽Defcon 3 to nie nerwowa reakcja. 艢wiadczy o w艂a艣ciwym zrozumieniu 偶o艂nierskiego rzemios艂a. Zreszt膮 prezydent ma zamiar na tym poprzesta膰 i pozwoli膰 im si臋 spoci膰. - Schneider wsta艂 i wpakowa艂 swe olbrzymie d艂onie do kieszeni. Cholera, kto wie, co zrobi po tym twoim li艣cie mi艂osnym.

-聽Robisz z ig艂y wid艂y.

-聽Wcale nie. Ty rzeczywi艣cie nic z tego nie rozumiesz, prawda? Stawiasz prezydenta w po艂o偶eniu bez wyj艣cia i nic ci臋 to nie obchodzi.

-聽Dlaczego tak my艣lisz?

-聽Co si臋 stanie, je偶eli wyci膮gniesz ga艂膮zk臋 oliwn膮, kt贸r膮 Korea P贸艂nocna przyjmie, ale nie wycofa 偶adnych oddzia艂贸w, zanim nie zrobi tego nasz prezydent? Je偶eli odm贸wi, b臋dzie to wygl膮da艂o na stracon膮 szans臋 zachowania pokoju. A je偶eli si臋 wycofa, wyjdzie na to, 偶e stch贸rzy艂.

-聽Bzdury...

-聽Gregory, zastan贸w si臋! Gdzie jest jego wiarygodno艣膰, je偶eli okazuje si臋, 偶e ty prowadzisz polityk臋 zagraniczn膮? Co zrobimy nast臋pnym razem, gdy jaki艣 Saddam Hussajn albo Raul Cedras wyci膮gnie r臋ce po w艂adz臋, albo jaki艣 inny kretyn przy艣le pociski na Kub臋? Czy po艣lemy po Gregory'ego Donalda?

-聽Tak. Uwa偶am, 偶e trzeba z nimi rozmawia膰, pr贸bowa膰 ich przekona膰. Kiedy John Fitzgerald Kennedy organizowa艂 blokad臋 Kuby, r贸wnolegle negocjowa艂 jak szalony z Chruszczowem w sprawie wycofania niekt贸rych naszych pocisk贸w z Turcji. W艂a艣nie to rozwi膮za艂o kryzys, a nie udzia艂 marynarki. Cywilizowani ludzie rozmawiaj膮 ze sob膮.

-聽Hong-ku nie jest cywilizowany.

-聽Ale jego zwierzchnicy s膮, a dzisiaj, od rana nie mieli艣my 偶adnych bezpo艣rednich kontakt贸w z P贸艂noc膮 na najwy偶szym szczeblu. Nie uwierzy艂by艣, 偶e doro艣li bawi膮 si臋 w takie gierki, ale to prawda. Je偶eli uda mi si臋 nawi膮za膰 dialog, nawet z Hong-ku...

-聽A ja ci m贸wi臋, 偶e rozmowa z nimi nie przyniesie nic dobrego. Ma bardziej wsteczne pogl膮dy od D偶yngis-chana i B贸g mi 艣wiadkiem, 偶e wystrychnie ci臋 na dudka.

-聽Wi臋c chod藕 ze mn膮. Pom贸偶 mi.

-聽Nie mog臋. M贸wi艂em ci, 偶e ci ludzie znaj膮 si臋 na propagandzie. U偶yj膮 gruboziarnistego czarno-bia艂ego filmu, na kt贸rym wyjd臋, jakbym w膮cha艂 g贸wno, albo by艂 je艅cem wojennym. Ch艂opcy w Waszyngtonie oszalej膮. - Wyj膮艂 kaset臋 z magnetofonu i delikatnie klepn膮艂 ni膮 w otwart膮 d艂o艅. - Greg, martwi艂em si臋, gdy us艂ysza艂em o Sund偶i. Ale to, co chcesz zrobi膰 nie ocali nikomu 偶ycia. Za rogiem mamy nadal ponad miliard komunist贸w i drugi miliard innych radyka艂贸w, fanatyk贸w religijnych, zwolennik贸w czystek etnicznych, szalonych okultyst贸w i B贸g jeden wie, kogo jeszcze. Tylko ja i moi ludzie troszczymy si臋 o pozosta艂e trzy miliardy, Gregory. Dyplomaci umiej膮 tylko zyskiwa膰 na czasie - czasem w interesie niew艂a艣ciwej strony, jak Neville Chamberlain. Nie mo偶na dyskutowa膰 z czubkami, Gregory...

Donald spojrza艂 na sw膮 fajk臋.

-聽Tak... Rozumiem.

Schneider spojrza艂 na niego dziwnie, a potem rzuci艂 okiem na zegarek. - Zosta艂o ci jeszcze sze艣膰 godzin. Proponuj臋, 偶eby艣 si臋 przespa艂, obudzi艂 z b贸lem 偶o艂膮dka i odwo艂a艂 wszystko. Tymczasem, je偶eli chodzi o moj膮 baz臋, nadana przez ciebie wiadomo艣膰 ju偶 nie istnieje. Wykasowali艣my twoje nagranie z pami臋ci i zdj臋li艣my z zapisu wsp贸艂rz臋dne, kt贸rych u偶y艂e艣. - Podni贸s艂 do g贸ry magnetofon. - Po raz pierwszy dowiedzieli艣my si臋 o spotkaniu, gdy oni skontaktowali si臋 z tob膮. Je偶eli Korea艅czycy powiedz膮, 偶e ty nada艂e艣 pierwszy przekaz, zaprzeczymy temu. Je偶eli wyci膮gn膮 kaset臋, powiemy, 偶e j膮 podrobili. Je偶eli powiesz co艣 innego, damy zna膰 prasie, 偶e nie wiesz, co m贸wisz z 偶alu po, stracie 偶ony. Przykro mi, Greg, ale tak musi by膰.

Gregory opu艣ci艂 spojrzenie na sw膮 fajk臋.

-聽Nawet je偶eli przekonam Hong-ku, 偶eby si臋 wycofa艂?

-聽Nie uda ci si臋.

-聽Ale gdyby?

-聽W takim razie - powiedzia艂 Schneider - prezydent przypisze sobie wszelkie zas艂ugi z racji tego, 偶e ci臋 wys艂a艂, b臋dziesz cholernym bohaterem, a ja osobi艣cie przypn臋 ci medal.

53

Kim wsiad艂a do samochodu, tul膮c do siebie ma艂e radio, by ochroni膰 je przed padaj膮c膮 m偶awk膮. Huan przygl膮da艂 jej si臋 uwa偶nie. Zdarzy艂o si臋 kiedy艣, 偶e wi臋zie艅, ze skutymi do ty艂u r臋kami, u偶y艂 spr臋偶yny z zatrzasku pasa bezpiecze艅stwa w samochodzie i uciek艂. Lecz nie obawia艂 si臋 tego ze strony Kim - spr贸bowa艂aby przecie偶 wcze艣niej, gdy byli sami. Przygl膮da艂 si臋 jej, pe艂en ogarniaj膮cej go fascynacji. Rzadko spotyka艂o si臋 w cz艂owieku tak doskona艂e po艂膮czenie patriotyzmu ze szlachetno艣ci膮. Ku temu d膮偶y艂 we w艂asnym 偶yciu i zwykle czego艣 brakowa艂o - nie mo偶na by艂o zg艂臋bia膰 ciemnej strony 偶ycia ludzkiego i samemu pozosta膰 nieskalanym...

Jego my艣li przerwa艂 gwa艂towny ruch z prawej strony, b艂ysk latarki, a w 艣lad za nim obezw艂adniaj膮cy b贸l w boku. Gdy ostry cios opr贸偶ni艂 mu p艂uca, co艣 w nim g艂o艣no zabulgota艂o, a kolejne uderzenie pozbawi艂o czucia praw膮 nog臋. Spr贸bowa艂 przytrzyma膰 si臋 otwartych drzwi samochodu, by wyhamowa膰 upadek. Nie trafi艂, po艣lizn膮艂 si臋 i upad艂 plecami na bok oparcia siedzenia. Podejmuj膮c niezgrabn膮 pr贸b臋 wydostania pistoletu z kabury pod pach膮, spojrza艂 na Czho.

Ale to nie by艂 Czho. W 偶贸艂tawym 艣wietle dobiegaj膮cym z wn臋trza samochodu dojrza艂 czapk臋 i twarz, kt贸rej nie pozna艂, twarz, na kt贸rej malowa艂o si臋 napi臋cie i okrucie艅stwo.

Niech j膮 diabli, pomy艣la艂 mimo b贸lu. Przez ca艂y czas ci膮gn臋艂a kogo艣 za sob膮...

Prawa r臋ka by艂a dziwnie zdr臋twia艂a i nie m贸g艂 zacisn膮膰 palc贸w na kolbie pistoletu. Gdy ze艣lizgiwa艂 si臋 na ziemi臋, poczu艂 wilgo膰 w prawym boku. Na dwudziestocentymetrowej klindze napastnika ujrza艂 plamy swej krwi. Ostrze cofn臋艂o si臋. By艂o teraz na poziomie jego brzucha. Nie obroni si臋 przed ciosem w klatk臋 piersiow膮. P贸jdzie w g贸r臋, pod mostek, ostatni b艂ysk b贸lu i 艣mier膰. Cz臋sto zastanawia艂 si臋 nad tym, jak i kiedy umrze, lecz nigdy nie przypuszcza艂, 偶e zginie le偶膮c na plecach w b艂ocie.

Do tego czuj膮c si臋 jak g艂upiec. Poczu艂, 偶e dziewczyna nachyla si臋 nad nim. Ufa艂 jej i mia艂 nadziej臋, 偶e wykuj膮 napis o tej tre艣ci na jego kamieniu nagrobnym. Chocia偶 w艂a艣ciwszy by艂by napis: „Co za kretyn..."

Bro艅 Huana wysun臋艂a si臋 z futera艂u, gdy wyl膮dowa艂 na wilgotnej ziemi. Odruchowo 艣cisn膮艂 ran臋 lew膮 d艂oni膮, staraj膮c si臋 utrzyma膰 otwarte oczy i stan膮膰 w obliczu 艣mierci z resztk膮 sprzeciwu, jaka mu pozosta艂a. Dojrza艂 u艣miechaj膮cego si臋 morderc臋 w ubraniu Czho, po czym nast膮pi艂 bia艂y b艂ysk, jakby piorunu, po nim drugi i trzeci. Szybka seria przelecia艂a mo偶e o p贸艂 metra nad nim i zamkn膮艂 oczy, gdy poczu艂 ciep艂o p艂omienia wylotowego na karku. Piorun odbija艂 si臋 echem jeszcze przez chwil臋 i zamar艂. Pozosta艂 jedynie plusk padaj膮cych mu na twarz kropli deszczu i pulsuj膮cy b贸l w boku.

Kim podkrad艂a si臋 do Huana i przykl臋k艂a u jego boku. Si臋gn臋艂a na drug膮 stron臋 po n贸偶 i przez jedn膮 niepewn膮 chwil臋 nie rozumia艂, dlaczego nie czuje kul... i dlaczego wola艂a go zasztyletowa膰, a nie zastrzeli膰.

Chyba si臋 kr臋ci艂, bo kaza艂a mu le偶e膰 bez ruchu. Stara艂 si臋 rozlu藕ni膰 i u艣wiadomi艂 sobie, jak wielki b贸l powoduje ka偶dy oddech.

Kim wyci膮gn臋艂a mu zza pasa koszul臋, odci臋艂a kawa艂ek z boku, a potem podnios艂a latark臋. Przyjrzawszy si臋 ranom, wsta艂a i podesz艂a do zw艂ok. Wyci膮ga艂 szyj臋, patrz膮c, jak 艣ci膮ga buty i skarpetki z mordercy, potem rozpina mu pasek i wyrywa go jednym szarpni臋ciem. Huan opad艂 na ziemi臋, 艂api膮c urywane hausty powietrza.

-聽Czho? - zapyta艂.

-聽Nie wiem, gdzie jest jego cia艂o.

Jego cia艂o...

-聽Ten cz艂owiek musia艂 nas 艣ledzi膰. Nie pytaj, nie wiem, kto to jest.

Nie... z Kim... terrory艣ci...

Kim owin臋艂a pasek wok贸艂 Huana, lecz nie zapina艂a go. Potem przy艂o偶y艂a po skarpetce do ka偶dej z ran.

-聽Mo偶e bole膰 - ostrzeg艂a, zaciskaj膮c ciasno pasek.

Huan z trudno艣ci膮 z艂apa艂 dech po nag艂ej eksplozji b贸lu, si臋gaj膮cej od pachy po kolana. Le偶a艂 na plecach charcz膮c, za艣 Kim przesun臋艂a si臋 za niego, chwyci艂a go pod ramiona i wci膮gn臋艂a na tylne siedzenie samochodu. Gdy po艂o偶y艂a radio na pod艂odze, Huan podpar艂 si臋 艂okciem.

-聽Poczekaj... cia艂o.

Pomog艂a mu si臋 po艂o偶y膰 i pr贸bowa艂a przypi膮膰 pasami.

-聽Nie wiem, gdzie jest Czho!

-聽Nie! Odciski... palc贸w

Kim zrozumia艂a. Zamkn臋艂a za nim drzwi, otworzy艂a drugie z przeciwnej strony i wci膮gn臋艂a martwego m臋偶czyzn臋 do 艣rodka. Potem przesz艂a na miejsce kierowcy i nagle zastyg艂a.

-聽Musz臋 znale藕膰 Czho! - powiedzia艂a, cofaj膮c si臋.

Chwyci艂a latark臋, skierowa艂a j膮 w stron臋 ziemi i sz艂a krok w krok za 艣ladami st贸p mordercy Chocia偶 jej ruchy zdradza艂y po艣piech, wydawa艂a si臋 spokojna, opanowana i skoncentrowana. 艢lady st贸p wiod艂y do g臋sto zaro艣ni臋tego w膮wozu, oddalonego o jakie艣 czterdzie艣ci metr贸w od domu, gdzie znalaz艂a skuter, a obok kierowc臋. Czho le偶a艂 na plecach z g艂ow膮 na pochy艂o艣ci i ciemnymi 艣ladami krwi na 艣rodku klatki piersiowej. Ze艣lizgn膮wszy si臋 w d贸艂 do cia艂a, Kim pospiesznie przeszuka艂a jego kieszenie, znajduj膮c wreszcie kluczyki, kt贸re mia艂 ze sob膮, potem szybko wr贸ci艂a do samochodu.

Huan le偶a艂 nieruchomo, przyciskaj膮c d艂o艅 do boku. Zacisn膮艂 powieki i ci臋偶ko oddycha艂. Gdy us艂ysza艂, jak silnik zaczyna pracowa膰, otworzy艂 oczy.

-聽Radiostacja... samoch贸d.

Kim wrzuci艂a jedynk臋 i szybko przyspieszy艂a.

-聽Mam im powiedzie膰, co si臋 sta艂o?

-聽Tak... - Pasek wpija艂 si臋 w mi臋艣nie. Pr贸bowa艂 si臋 nie porusza膰. - Potrzebujemy.. identyfikacji... szybko.

-聽Mordercy Z jego odcisk贸w palc贸w

Huan nie mia艂 si艂y m贸wi膰. Skin膮艂 g艂ow膮, nie b臋d膮c pewien, czy Kim zauwa偶y艂a, potem us艂ysza艂 jej g艂os, m贸wi膮cy do mikrofonu radiostacji. Usi艂owa艂 sobie przypomnie膰, co dok艂adnie o niej my艣li, lecz ka偶dy p艂ytki oddech, ka偶dy podskok samochodu na wyboju parali偶owa艂 b贸lem. Stara艂 si臋 nie porusza膰, wcisn膮wszy prawy 艂okie膰 w fa艂d tapicerki za siedzeniem i opieraj膮c lew膮 r臋k臋 o ty艂 przedniego oparcia. Czu艂, jakby mia艂 w 艣rodku pas, kt贸ry zaciskaj膮c si臋, zmusza艂 go do pochylenia na prawy bok. Pr贸buj膮c przezwyci臋偶y膰 b贸l i zachowa膰 przytomno艣膰, poczu艂, jak zawirowa艂a mu w g艂owie bez艂adna pl膮tanina obraz贸w i my艣li.

Nikt z P贸艂nocy... nie ona... ale kto z Po艂udnia... dlaczego?

W tej samej chwili p艂omie艅 b贸lu dotar艂 do m贸zgu i lito艣ciwie wt艂oczy艂 go w omdlenie.

54

Doktor Orlito Trias by艂 ju偶 na miejscu, gdy Hood zatelefonowa艂 do pokoju Alexandra. Podej艣ciem do pacjent贸w przypomina艂 doktora Frankensteina, lecz by艂 艣wietnym diagnost膮 i dociekliwym naukowcem.

-聽Paul - przywita艂 go wyra藕nym filipi艅skim akcentem. Ciesz臋 si臋, 偶e zadzwoni艂e艣. Tw贸j syn ma wirusa.

Hood poczu艂, jak ciarki przebiegaj膮 mu po grzbiecie. Przed AIDS, s艂owo to sugerowa艂o dolegliwo艣膰, kt贸r膮 mo偶na by艂o 艂atwo zwalczy膰 antybiotykami.

-聽Jaki wirus? Tylko m贸w, jak komu dobremu, Orly

-聽Dwa tygodnie temu ch艂opak przeszed艂 ostr膮 infekcj臋 oskrzeli. Wydawa艂o si臋, 偶e zosta艂a wyleczona, ale adenowirus zaatakowa艂 p艂uca. Wystarczy艂a obecno艣膰 alergen贸w w powietrzu i dlatego steroidy i inhalator nie dzia艂a艂y. To nie jest typowy atak astmy, tylko rodzaj choroby, blokuj膮cej p艂uca.

-聽Jak si臋 to leczy? - zapyta艂 Hood.

-聽Terapi膮 antywirusow膮. Rozpoznali艣my infekcj臋 do艣膰 wcze艣nie i s膮 wszelkie podstawy by s膮dzi膰, 偶e si臋 nie rozprzestrzeni.

-聽Wszelkie podstawy ..

-聽Jest os艂abiony - powiedzia艂 Orly - a te wirusy doskonale wykorzystuj膮 wszelk膮 sposobno艣膰. Nigdy nic nie wiadomo.

O Bo偶e, Orly.

-聽Czy jest tam Sharon?

-聽Tak.

-聽Wie o tym? - zapyta艂 Hood.

-聽Tak. Powiedzia艂em jej to samo, co tobie.

-聽Daj mi j膮 - i... dzi臋kuj臋.

-聽Nie ma za co. B臋d臋 do niego wpada艂 co godzin臋.

Po chwili na linii us艂ysza艂 g艂os Sharon.

-聽Paul...

-聽Wiem. Orly nie ma przysz艂o艣ci w ONZ.

-聽Mo偶e to i dobrze - powiedzia艂a Sharon. - Wol臋 wiedzie膰, ni偶 pozostawa膰 w niepewno艣ci. Najgorsze jest czekanie. Wiesz, 偶e nigdy nie by艂am w tym dobra.

-聽Alexowi nic nie b臋dzie.

-聽Sk膮d wiesz? Ja pracowa艂am w szpitalu, Paul. Wiem, 偶e od tego mo偶e zacz膮膰 si臋 po偶ar.

-聽Orly nie odszed艂by ani na krok, gdyby sytuacja by艂a powa偶na.

-聽Paul, on nic nie mo偶e zrobi膰! Dlatego sobie idzie.

Do gabinetu Hooda wesz艂a Ann, nios膮c w d艂oniach lunch i zatrzyma艂a si臋 tu偶 za progiem, widz膮c wyraz twarzy Hooda. W tej samej chwili na ekranie komputera pojawi艂a si臋 wiadomo艣膰, 偶e chce z nim rozmawia膰 sekretarz do spraw obrony.

-聽Pos艂uchaj - powiedzia艂a Sharon. - Nie zadzwoni艂am, bo nie chcia艂am, 偶eby艣 rzuci艂 to, co robisz i przyje偶d偶a艂 tutaj. Po prostu potrzebowa艂am wsparcia, rozumiesz?

Hood us艂ysza艂 dr偶enie w jej g艂osie - stara艂a si臋 nie wybuchn膮膰 p艂aczem.

-聽Wszystko w porz膮dku, Sharon. Zadzwo艅, je偶eli co艣 si臋 stanie - albo ja zadzwoni臋, jak tylko dam rad臋.

Od艂o偶y艂a s艂uchawk臋, a Hood prze艂膮czy艂 si臋 ze zwyk艂ego telefonu na bezpieczn膮 lini臋. Czu艂 si臋 kim艣 mniej ni偶 m臋偶em, mniej ni偶 ojcem i znacznie mniej, ni偶 m臋偶czyzn膮.

-聽Paul - zacz膮艂 ponuro Colon. - W艂a艣nie dowiedzieli艣my si臋, 偶e tw贸j cz艂owiek, Gregory Donald, przes艂a艂 bez upowa偶nienia przekaz radiowy na P贸艂noc, prosz膮c o spotkanie z genera艂em Hong-ku.

-聽Co?!

-聽Co gorsza, oni si臋 zgodzili. Je偶eli si臋 to wydostanie, powiemy, 偶e to P贸艂noc si臋 z nim skontaktowa艂a, ale lepiej pogadaj z nim i spr贸buj mu to wyperswadowa膰. Genera艂 Schneider stara艂 si臋, jak m贸g艂, ale Donald koniecznie chce si臋 stawi膰 na spotkanie.

-聽Dzi臋ki - powiedzia艂 Hood i przez interkom przywo艂a艂 Bugsa. Kaza艂 mu po艂膮czy膰 si臋 ze Stref膮 Zdemilitaryzowan膮 przez bezpieczn膮 lini臋 i poprosi膰 do telefonu Gregory'ego Donalda. Potem wezwa艂 przez telefon Liz Gordon.

-聽Mam to zostawi膰 i wyj艣膰? - zapyta艂a Ann.

-聽Nie. Chc臋, 偶eby艣 zosta艂a.

Poja艣nia艂a.

-聽Kroi si臋 nam istny koszmar propagandowy.

Zas臋pi艂a si臋. ..

-聽Czemu nie - powiedzia艂a. Usiad艂a po przeciwnej stronie biurka i postawi艂a na blacie tac臋 z jedzeniem.

-聽Co si臋 sta艂o Alexowi? - zapyta艂a.

-聽Trias m贸wi, 偶e ma infekcj臋 p艂uc. Uwa偶a, 偶e panuje nad sytuacj膮, ale znasz Orliego - lepszy z niego badacz, ni偶 pediatra.

-聽Hmmm - mrukn臋艂a Ann, a jej oczy pociemnia艂y jeszcze bardziej.

Hood wzi膮艂 widelec i d藕gn膮艂 nim plasterek pomidora.

-聽Czy Matt m贸wi艂 ju偶 co艣 o polowaniu na swojego wirusa? Tego w sieci komputerowej?

-聽Nic nie s艂ysza艂am. Mam sprawdzi膰?

-聽Nie, dzi臋ki. Sam si臋 tym zajm臋, jak sko艅cz臋 z Gregorym. Biedny facet, na pewno prze偶ywa prawdziwe piek艂o. Tak bardzo jeste艣my poch艂oni臋ci wydarzeniami na miejscu, 偶e czasami zapominamy o innych ludziach.

Telefon na bezpiecznej linii odezwa艂 si臋 w chwili, gdy Liz Gordon i Lowell Coffey weszli do gabinetu Hooda. Na wy艣wietlaczu u do艂u aparatu pojawi艂 si臋 symbol kodowy Donalda wraz z numerem. Paul poprosi艂 gestem Liz, by zamkn臋艂a drzwi. Usiad艂a, za艣 Coffey stan膮艂 za plecami Ann, kt贸ra wierci艂a si臋 niespokojnie. Hood nacisn膮艂 przycisk zewn臋trznego g艂o艣nika.

-聽Gregory - jak si臋 masz?

-聽Nie najgorzej. Paul, czy rozmawiasz na bezpiecznej linii?

-聽Tak.

-聽W porz膮dku. Jeste艣 na g艂o艣niku?

-聽Tak.

-聽Kto tam jest - Liz, Ann i Lowell?

-聽Wszyscy na miejscu.

-聽Pewnie. Wi臋c przejd藕my od razu do rzeczy Nada艂em przez radio wiadomo艣膰 do Hong-ku i dosta艂em odpowied藕. Mam si臋 z nim spotka膰 za pi臋膰 i p贸艂 godziny Zawsze by艂em wiemy zasadzie, 偶e lepiej walczy膰 na s艂owa, ni偶 na kule.

-聽Godne podziwu, Greg, ale z KRL-D to nie wypali.

-聽To samo powiedzia艂 mi genera艂 Schneider, kiedy otrzyma艂em od niego oficjalne ostrze偶enie. Chce mnie zostawi膰 na lodzie. Dowiedzia艂em si臋, 偶e Waszyngton tak samo. - Zawaha艂 si臋 przez chwil臋. - Ty te偶, Paul?

-聽Daj mi jedn膮 minut臋.

Hood wy艂膮czy艂 g艂os i spojrza艂 na Liz. K膮tem oka dojrza艂 Ann, kt贸ra kiwa艂a g艂ow膮 z powag膮. Lowell sta艂 bez ruchu. Psycholog dy偶urny ssa艂a g贸rn膮 warg臋 i pokr臋ci艂a przecz膮co g艂ow膮.

-聽Dlaczego nie? - zapyta艂 Hood.

-聽Jako jego sprzymierzeniec masz szans臋 go przekona膰. Na g艂os przeciwnika pozostanie g艂uchy

-聽A gdybym go zwolni艂?

-聽Nic to nie zmieni. Prze偶y艂 dzisiaj silny szok. Uwa偶a, 偶e zachowuje si臋 pow艣ci膮gliwie i stara si臋 nie urazi膰 uczu膰 innych - co jest normaln膮 reakcj膮 - i nie da si臋 go przekona膰.

-聽Lowell, a gdyby Schneider oskar偶y艂 go o co艣 - na przyk艂ad nieuprawnione u偶ycie w艂asno艣ci rz膮dowej podczas nawi膮zywania kontaktu, czy co艣 w tym rodzaju, i go aresztowa艂?

-聽Cholernie brudna sprawa. Mogliby nas zmusi膰 do ujawnienia sposob贸w naszego dzia艂ania, a to ostatnia rzecz, jakiej nam trzeba.

-聽A gdyby go tylko przetrzymali przez dwadzie艣cia cztery godziny? Wzgl臋dy bezpiecze艅stwa albo inne podobne bzdury?

-聽Mo偶e ci臋 poda膰 do s膮du. Ten sam wynik.

-聽Ale nie poda - stwierdzi艂a Liz. - Kiedy go mianowa艂e艣, Paul, przejrza艂am jego kartotek臋. Nigdy si臋 nie m艣ci艂, co mu troch臋 przeszkadza艂o w karierze dyplomatycznej. Jest prawdziwym chrze艣cijaninem.

-聽Ann, czy s膮 tam jacy艣 dziennikarze?

-聽Zazwyczaj nie. Wszyscy korespondenci s膮 w Seulu. Ale jestem przekonana, 偶e walcz膮 ju偶 o akredytacje i ruszaj膮 w drog臋. B臋d膮 nastawia膰 ucha na ka偶d膮 pestk臋. Zw艂aszcza zatrzymanie znanego dyplomaty.

-A co zrobi z nami prasa, je艣li Donald p贸jdzie na spotkanie i dowiedz膮 si臋, 偶e ma powi膮zania z Centrum? Przedstawi膮 nas jako band臋 wariat贸w, dzia艂aj膮cych poza legalnymi instytucjami.

-聽Zwykle nie zgadzam si臋 z Lowellem - powiedzia艂a Ann.

-聽Ale tym razem ma racj臋.

-聽Donald nie powie ani s艂owa - powiedzia艂a Liz. - Nawet w gniewie. Oficjalnie pracuje tylko w Towarzystwie Przyja藕ni Ameryka艅sko-Korea艅skiej.

-聽Schneider zna prawd臋 - uzupe艂ni艂 Lowell. - I nie bardzo mu to pasuje.

-聽Wcale mu nie pasuje - zgodzi艂 si臋 Hood.

-聽W艂a艣nie! Mo偶e da膰 przeciek do prasy tylko po to, 偶eby powstrzyma膰 rozw贸j konfliktu.

-聽Nie s膮dz臋, 偶eby艣my si臋 musieli o to martwi膰 - stwierdzi艂 Hood. - Nie b臋dzie chcia艂 stawia膰 prezydenta w trudnej sytuacji, zdradzaj膮c istnienie organizacji, kt贸r膮 powo艂a艂 do 偶ycia sam Lawrence.

Hood zn贸w w艂膮czy艂 g艂o艣nik.

-聽Greg, czy m贸g艂by艣 od艂o偶y膰 spotkanie, dop贸ki nie przekonam kogo艣 z ambasady, 偶eby z tob膮 poszed艂?

-聽Raczej nie, Paul. Ambasador Hall nigdy si臋 nie zgodzi bez zgody prezydenta, a tej nie dostaniesz.

-聽Prze艂贸偶 spotkanie i daj mi spr贸bowa膰. Mike Rodgers jest w drodze do Japonii. Ko艂o sz贸stej l膮duje w Osace. Pogadam z nim, 偶eby do ciebie do艂膮czy艂.

-聽Dzi臋ki za starania, ale wiesz, 偶e je艣li si臋 sp贸藕ni臋 cho膰 o minut臋, Korea艅czycy pomy艣l膮, 偶e nie gram z nimi w otwarte karty. Na takie rzeczy s膮 wra偶liwi i nie dadz膮 mi drugiej szansy Id臋. Pytanie tylko - czy jeste艣 ze mn膮, czy przeciwko mnie?

Hood siedzia艂 przez chwil臋 doskonale nieruchomy, potem spojrza艂 na twarze swych wsp贸艂pracownik贸w.

-聽Jestem z tob膮, Greg.

Po drugiej stronie zaleg艂a d艂uga cisza.

-聽Zaskoczy艂e艣 mnie, Paul. My艣la艂em, 偶e b臋dziesz chcia艂 mnie zestrzeli膰.

-聽Przez chwil臋 te偶 tak my艣la艂em.

-聽Dzi臋ki za wstrzymanie ognia.

-聽Przyj膮艂em ci臋 do roboty ze wzgl臋du na twoje do艣wiadczenie. Zobaczymy, czy mia艂em racj臋. Jakby艣 chcia艂 jeszcze porozmawia膰, jestem tutaj.

Hood od艂o偶y艂 s艂uchawk臋. Dostrzegaj膮c plasterek pomidora, kt贸ry nadal znajdowa艂 si臋 na jego widelcu, Liz pokaza艂a mu uniesiony w g贸r臋 kciuk. Ann i Lowell tylko patrzyli.

Hood nacisn膮艂 klawisz interkomu.

-聽Bugs, prosz臋 ci臋, daj mi raport z post臋p贸w pracy Matta.

-聽Ju偶 przesy艂am.

Lowell pokr臋ci艂 g艂ow膮.

-聽Paul, to wyko艅czy Donalda... i nas.

-聽A co mia艂em zrobi膰? I tak zamierza艂 p贸j艣膰, a ja nie pozwol臋, 偶eby kt贸ry艣 z moich ludzi zosta艂 sam. - Hood 偶u艂 powoli. Poza tym, mo偶e co艣 osi膮gnie. Jest dobry.

-聽Oczywi艣cie - powiedzia艂a Ann. - I wszyscy o tym wiedz膮. Kiedy wieczorne wiadomo艣ci poka偶膮 zdj臋cia Korea艅czyk贸w z P贸艂nocy w towarzystwie Donalda - cz艂owieka, kt贸ry straci艂 偶on臋 i nadal chce przebacza膰 - wszyscy b臋dziemy si臋 rozgl膮da膰 za now膮 robot膮.

-聽Mnie to nie przeszkadza - stwierdzi艂 Coffey - Mo偶emy pracowa膰 dla Korei P贸艂nocnej. B臋d膮 nam przecie偶 winni przys艂ug臋.

-聽O ludzie ma艂ej wiary - powiedzia艂 Hood. Pogrozi艂 palcami Coffeyowi i Ann. - A wy dwoje lepiej miejcie jaki艣 plan w zanadrzu na wypadek, gdyby rzeczywi艣cie spieprzy艂 robot臋.

Zadzwoni艂 telefon i Hood podni贸s艂 s艂uchawk臋. Odezwa艂 si臋 Stoll.

-聽Paul, mia艂em w艂a艣nie do ciebie przekr臋ci膰 - powiedzia艂. - Lepiej tu przyjd藕 i sam zobacz, co znalaz艂em.

Hood podni贸s艂 si臋 z fotela.

-聽Powiedz mi w dw贸ch s艂owach, o co chodzi.

-聽W dw贸ch s艂owach: nabrali nas - i to straszliwie.

55

Pociski klasy Nodong by艂y zmodyfikowanymi przez Kore臋 P贸艂nocn膮 Scudami. Pod wzgl臋dem konstrukcyjnym nie r贸偶ni艂y si臋 od siebie prawie w og贸le - oba nap臋dzane by艂y jednostopniowymi silnikami rakietowymi i przenosi艂y 艂adunek o masie dziewi臋膰dziesi臋ciu kilogram贸w na odleg艂o艣膰 o艣miuset kilometr贸w Z 艂adunkiem bojowym o masie trzydziestu kilogram贸w Nodong m贸g艂 przelecie膰 prawie dziewi臋膰set kilometr贸w Trafia艂 z dok艂adno艣ci膮 do o艣miuset metr贸w.

Podobnie jak Scudy, Nodongi mo偶na by艂o odpala膰 z wyrzutni stacjonarnych lub ruchomych. Wyrzutnie w silosach umo偶liwia艂y odpalenie kilku g艂owic w ci膮gu godziny, lecz by艂y zupe艂nie bezbronne wobec atak贸w odwetowych wroga. Z drugiej strony, ruchome wyrzutnie mog艂y przewozi膰 tylko po jednym pocisku i trzeba by艂o je przyprowadza膰 do ukrytych magazyn贸w w celu ponownego za艂adowania.

Zar贸wno stacjonarne jak i ruchome wyrzutnie odpalano za pomoc膮 jednego klucza, po wcze艣niejszym zaprogramowaniu w komputerze wsp贸艂rz臋dnych celu. Przekr臋cenie klucza rozpoczyna艂o dwuminutowe odliczanie wsteczne, podczas kt贸rego odpalenie mog艂o zosta膰 wstrzymane jedynie kombinacj膮 klucza i kodu kasuj膮cego. Ten ostatni zna艂 tylko oficer dowodz膮cy W przypadku, gdy nie m贸g艂 go poda膰, drugi najstarszy rang膮 oficer musia艂 go uzyska膰 z Phenianu.

W klasie pocisk贸w rakietowych Nodong by艂 do艣膰 nieskomplikowanym urz膮dzeniem, lecz skutecznie spe艂nia艂 swoje zadanie, kt贸rym by艂o szanta偶owanie Seulu gro藕b膮 nag艂ego ataku z powietrza. Nawet gdy na miejscu znajdowa艂y si臋 wyrzutnie pocisk贸w Patriot, niebezpiecze艅stwo nadal pozostawa艂o realne - zaprojektowany w celu wykrywania i likwidacji rakiety Patriot cz臋sto pozostawia艂 sam膮 g艂owic臋 nienaruszon膮, pozwalaj膮c jej spa艣膰 i eksplodowa膰 gdzie艣 w pobli偶u celu.

Pu艂kownik Ki-Su, dow贸dca bazy w G贸rach Diamentowych, zdziwi艂 si臋, gdy wartownicy zameldowali przez radio o przyje藕dzie pu艂kownika Sana. 艁ysawy oficer o owalnej twarzy przerwa艂 wypoczynek w namiocie rozbitym u podn贸偶a stromej g贸ry i wyszed艂 na spotkanie nadje偶d偶aj膮cego d偶ipa. Nim zd膮偶y艂 o to poprosi膰, San poda艂 mu rozkazy, z kt贸rymi Ki-Su wr贸ci艂 do zaciemnionego namiotu. Zasznurowawszy brezentow膮 po艂臋 w艂膮czy艂 艣wiat艂o, wyci膮gn膮艂 papiery ze sk贸rzanej torby i rozpostar艂 przed oczyma pojedyncz膮 kartk臋.

Biuro Naczelnego Dow贸dztwa

Phenian, 15 czerwca, godzina 16.30

Od: Pu艂kownika Dho Oko

Do: Pu艂kownika Kima Ki-Su

Pu艂kownik Li San zosta艂 wys艂any przez genera艂a Pila z wywiadu wojskowego w celu sprawowania nadzoru nad bezpiecze艅stwem pocisk贸w pod pa艅skim dow贸dztwem. Nie b臋dzie bra艂 udzia艂u w dowodzeniu baz膮, o ile nie b臋dzie tego wymaga膰 stan bezpo艣redniego zagro偶enia.

U do艂u dokumentu znajdowa艂y si臋 piecz臋cie genera艂a si艂 zbrojnych KRL-D i genera艂a Pila. Ki-Su ostro偶nie z艂o偶y艂 dokument i schowa艂 go z powrotem do torby By艂 autentyczny, lecz mimo to wzbudzi艂 podejrzenia pu艂kownika. San przyby艂 z dwoma agentami - po jednym do ochrony ka偶dego pocisku, co by艂o do艣膰 rozs膮dne, jednak dow贸dca bazy czu艂, 偶e co艣 jest nie tak.

Spojrza艂 na polowy telefon i pomy艣la艂, 偶e warto by skontaktowa膰 si臋 z kwater膮 g艂贸wn膮. Na zewn膮trz namiotu rozleg艂 si臋 chrz臋st 偶wiru pod butami. Ki-Su zgasi艂 lamp臋 i odsun膮艂 po艂臋 namiotu. Pu艂kownik San sta艂 sztywno w ciemno艣ci, odwr贸cony twarz膮 do namiotu. R臋ce za艂o偶y艂 do ty艂u.

-聽Czy wszystko w porz膮dku?

-聽Wydaje mi si臋, 偶e tak - odpar艂 Ki-Su. - Lecz jedno mnie zastanawia.

-聽Co takiego? - zapyta艂 San.

-聽Zwykle rozkazy tego rodzaju wymieniaj膮 liczb臋 偶o艂nierzy w oddziale. Pa艅ski nie wymienia.

-聽Ale偶 tak. Wspomina o mnie.

Ki-Su spojrza艂 na drugiego m臋偶czyzn臋, kt贸ry sta艂 przy d偶ipie. Wskaza艂 na艅 kciukiem.

-聽A ten?

-聽Nie jest agentem - odpar艂 San. - Nasz departament prze偶ywa teraz k艂opoty kadrowe. Tego cz艂owieka przys艂ano, 偶eby mi towarzyszy艂 w drodze przez g贸ry. Zostanie, 偶eby mnie odwie藕膰 z powrotem. To jego jedyna funkcja.

-聽Rozumiem - powiedzia艂 Ki-Su. Zwr贸ci艂 Sanowi teczk臋. Prosz臋 si臋 rozgo艣ci膰 w moim namiocie. Je艣li pan chce, ka偶臋 przynie艣膰 co艣 do jedzenia.

-聽Nie, dzi臋kuj臋 - powiedzia艂 San. - Wol臋 obej艣膰 baz臋 i sprawdzi膰, sk膮d mo偶e nadej艣膰 zagro偶enie. Dam panu zna膰, gdy b臋d臋 czego艣 potrzebowa艂.

Ki-Su skin膮艂 g艂ow膮, za艣 San wr贸ci艂 do d偶ipa i ze skrzynki na narz臋dzia z ty艂u pojazdu wyj膮艂 os艂oni臋t膮 latark臋. Potem ruszy艂 ze swym lud藕mi przez niewielkie pole, oddzielaj膮ce ob贸z od miejsca stacjonowania pocisk贸w

56

Ostrze偶enie Koha dotar艂o do Li, gdy w艂a艣nie sko艅czy艂 ustawia膰 pojemniki z tabunem we wn臋ce podziemnego chodnika. Po konopnej linie wyszed艂 z tunelu, by odebra膰 telefon, a potem wr贸ci艂 na d贸艂 t膮 sam膮 drog膮.

Wi臋c Gregory Donald spotka si臋 z genera艂em Hong-ku ju偶 za par臋 godzin. Nie mo偶na do tego dopu艣ci膰. P贸艂noc wzbudzi powszechne wsp贸艂czucie i mo偶e nawet przekona膰 niekt贸rych przyw贸dc贸w pa艅stw o swej niewinno艣ci. Fazy druga i trzecia operacji musz膮 zosta膰 zrealizowane p贸ki napi臋cie jest u szczytu.

Donald musi umrze膰. I to zaraz.

Li przekaza艂 instrukcje szeregowemu Ju. Drugi 偶o艂nierz odwi贸z艂 ci臋偶ar贸wk臋 do bazy. Je偶eli pojazd nie wr贸ci na czas, genera艂 Norbom mo偶e zarz膮dzi膰 poszukiwania.

Jak zaplanowano, obaj przenios膮 pojemniki z gazem na P贸艂noc, lecz Ju sam pod艂o偶y je we w艂a艣ciwym miejscu, podczas gdy Li zajmie si臋 Donaldem. Szeregowiec zrozumia艂 i z wdzi臋czno艣ci膮 przyj膮艂 zad8nie, obiecuj膮c, 偶e wszystko przebiegnie zgodnie z planem. Li nie spodziewa艂 si臋 niczego innego po cz艂onkach swego oddzia艂u, z kt贸rych ka偶dy wiedzia艂 jak doko艅czy膰 misj臋, gdyby jednemu z koleg贸w co艣 si臋 przydarzy艂o. Przykucaj膮c w ciemno艣ciach, m臋偶czy藕ni zacz臋li dzia艂a膰 wed艂ug schematu, kt贸ry wcze艣niej niezliczon膮 ilo艣膰 razy prze膰wiczyli na papierze.

Tunele, wykopane przez Korea艅czyk贸w z P贸艂nocy, uk艂ada艂y si臋 w skomplikowan膮 sie膰, o rozpi臋to艣ci ponad p贸艂tora kilometra z p贸艂nocy na po艂udnie i czterystu metr贸w ze wschodu na zach贸d. Chocia偶 wywiad wojskowy wiedzia艂 o nich i podejmowa艂 sporadyczne pr贸by ich zlikwidowania, Korea艅czycy z P贸艂nocy byli jak mr贸wki - gdy zamkni臋to jedno wej艣cie, otwierali drugie. Gdy zatapiano wod膮 lub wpuszczano gaz do jednego tunelu, pojawia艂 si臋 nowy Od czasu do czasu ostrzeliwano ca艂y rejon, lecz chocia偶 powodowa艂o to zawalenie si臋 sporych odcink贸w tunelu, Korea艅czycy po prostu kopali ni偶ej nowe korytarze.

Li i jego ludzie ostatnio otworzyli w艂asny tunel przej艣ciowy pod pretekstem szpiegowania P贸艂nocy Studnia wej艣ciowa o g艂臋boko艣ci dziewi臋ciu metr贸w mia艂a prawie metr trzydzie艣ci 艣rednicy, lecz sam korytarz zw臋偶a艂 si臋 do oko艂o metra, podobnie, jak tunele p贸艂nocnokorea艅skie. Przej艣cie 艂膮czy艂o si臋 z g艂贸wnym tunelem p贸艂nocnym nie dalej, ni偶 dziesi臋膰 metr贸w za granic膮.

By przetransportowa膰 cztery dwudziestopi臋ciolitrowe pojemniki z tabunem na d贸艂, jeden z m臋偶czyzn stan膮艂 na dnie studni, a drugi spuszcza艂 pojemniki na linie. Major Li sta艂 na warcie. Pojemniki ukryli we wn臋ce, kt贸r膮 wykopali po przeciwnej stronie korytarza z dala od studni, gdy偶 w przeciwnym razie nikt inny nie zmie艣ci艂by si臋 w przej艣ciu. Teraz Ju musia艂 porusza膰 si臋 ty艂em, asekuruj膮c pojemniki, kt贸re Li toczy艂 przed sob膮. Pojemniki ledwo mie艣ci艂y si臋 bokiem, a tam, gdzie korytarz si臋 zw臋偶a艂, musia艂 obraca膰 je wzd艂u偶 i powoli popycha膰.

Li obliczy艂, 偶e ka偶da runda tam i z powrotem przez labirynt zajmie siedemdziesi膮t pi臋膰 minut. Nie zostanie mu wiele czasu na odnalezienie Donalda, lecz jako艣 sobie poradzi. Nie 艣mia艂 teraz przerywa膰 swego zaj臋cia pod ziemi膮 - w ka偶dej chwili mo偶e zosta膰 uj臋ty i w og贸le nie doko艅czy膰 misji.

Z kieszeni munduru wyj膮艂 ma艂膮 latark臋, w艂膮czy艂 j膮 i przypi膮艂 do paska na ramieniu. Ju wszed艂 ty艂em do tunelu, za艣 Li delikatnie wysun膮艂 pierwszy pojemnik z wn臋ki i podprowadzi艂 ku wej艣ciu do korytarza. Opad艂szy na czworaki, zacz膮艂 toczy膰 pojemnik za Ju, badaj膮cym 艣ciany tunelu w poszukiwaniu ostrych wypuk艂o艣ci, kt贸re mog艂y umkn膮膰 ich uwadze podczas wcze艣niejszych wypraw...

57

Samoch贸d nale偶膮cy do KCIA zatrzyma艂 si臋 z piskiem hamulc贸w przed wej艣ciem na izb臋 przyj臋膰 Szpitala Uniwersyteckiego na Julgongno. Kim nie wy艂膮czy艂a silnika i wbieg艂a do 艣rodka przez automatycznie otwierane drzwi, wo艂aj膮c o pomoc dla rannego. Dw贸ch lekarzy natychmiast wybieg艂o na zewn膮trz, w deszcz, jeden do Huana, a drugi do postaci na przednim siedzeniu.

-聽On nie 偶yje! - krzykn臋艂a Kim do drugiego. - Pom贸偶cie temu!

Lekarz i tak otworzy艂 drzwi i sprawdzi艂 puls, potem na p贸艂 wszed艂 do samochodu i rozpocz膮艂 oddychanie usta-usta. Na tylnym siedzeniu lekarz szybko, lecz ostro偶nie zdj膮艂 pasek i skarpetki z ran Huana. Gdy znale藕li si臋 na miejscu, Huan by艂 blady i p贸艂przytomny, lecz odzyska艂 pe艂n膮 艣wiadomo艣膰, gdy dwaj sanitariusze przybiegli z noszami i u艂o偶yli go na nich.

Huana wyprostowa艂 r臋k臋 i chwyci艂 d艂oni膮 powietrze.

-聽Kim!

-Jestem tutaj -powiedzia艂a podbiegaj膮c. Z艂apa艂a go za r臋k臋 i trzyma艂a go, gdy wie藕li go w stron臋 wej艣cia.

-聽Zajmij si臋... drugim...

-聽Wiem - powiedzia艂a. - Zajm臋 si臋 nim.

Pu艣ciwszy d艂o艅 patrzy艂a, jak zabieraj膮 go do 艣rodka, potem podesz艂a do samochodu, gdzie lekarz zaprzesta艂 pr贸b reanimacji mordercy i bada艂 rany postrza艂owe. Kiwn膮艂 d艂oni膮 w stron臋 drzwi szpitala.

-聽Co si臋 sta艂o, prosz臋 pani?

-聽To by艂o straszne - zacz臋艂a Kim. - Pan Huan i ja jechali艣my do naszego domu w wiosce Jangu. Po drodze zatrzymali艣my si臋, 偶eby pom贸c temu m臋偶czy藕nie. Wydawa艂o nam si臋, 偶e jad膮c skuterem mia艂 wypadek. Tymczasem ni st膮d ni zow膮d pchn膮艂 pana Huana no偶em, a on go zastrzeli艂.

-聽Nie wie pani, dlaczego?

Potrz膮sn臋艂a g艂ow膮.

-聽Prosz臋 wej艣膰 do 艣rodka, prosz臋 pani. Musi nam pani poda膰 dane dotycz膮ce rannego, poza tym policja mo偶e chcie膰 z pani膮 porozmawia膰.

-聽Oczywi艣cie - powiedzia艂a, gdy nosze znalaz艂y si臋 zn贸w na zewn膮trz. - Tylko zaparkuj臋 samoch贸d.

Dw贸ch sanitariuszy wyj臋艂o cia艂o z samochodu, po czym po艂o偶yli je na noszach i nakryli prze艣cierad艂em. Gdy odjechali, Kim usiad艂a za kierownic膮 i ruszy艂a w stron臋 parkingu. Gdy znalaz艂a wolne miejsce, podnios艂a s艂uchawk臋 telefonu i nacisn臋艂a czerwony przycisk. Odezwa艂 si臋 oficer dy偶urny w kwaterze KCIA.

-聽Telefonuj臋 z samochodu pana Huana - powiedzia艂a Kim. - Zosta艂 raniony przez zamachowca i przebywa teraz w Szpitalu Uniwersyteckim. Zamachowiec nie 偶yje, a jego cia艂o znajduje si臋 w tym samym szpitalu. Pan Huan uwa偶a, 偶e wsp贸艂pracowa艂 z lud藕mi, kt贸rzy pod艂o偶yli bomb臋 ko艂o pa艂acu i 偶e powinni艣cie sprawdzi膰 odciski palc贸w, 偶eby si臋 dowiedzie膰, co to za jeden.

Kim od艂o偶y艂a s艂uchawk臋 i nie zwraca艂a uwagi na uporczywie dzwoni膮cy telefon. Rozgl膮daj膮c si臋 po parkingu zauwa偶y艂a Toyot臋 Tercel - samoch贸d, kt贸ry dobrze zna艂a. Zabrawszy sw膮 radiostacj臋 z tylnego siedzenia samochodu Huana, po艂o偶y艂a j膮 na pod艂odze Toyoty, w艂膮czy艂a i ustawi艂a tak, by 艣wiat艂o z ekranu pada艂o pod desk臋 rozdzielcz膮. Znajduj膮c przewody zap艂onu w miejscu pokazanym jej kiedy艣 przez instruktor贸w wywiadu, z艂膮czy艂a je, uruchomi艂a silnik i odjecha艂a, kieruj膮c si臋 na p贸艂noc.

58

Gdy Hood przyby艂 do gabinetu Matta Stolla, oficer wsparcia operacyjnego w艂a艣nie ko艅czy艂 prac臋. Na jego okr膮g艂ej, pe艂nej twarzy go艣ci艂 szeroki u艣miech, a w oczach pali艂y si臋 ogniki triumfu.

-聽Paul, to geniusze najczystszej wody - powiedzia艂. - Za艂o偶y艂em r贸偶ne rodzaje zabezpiecze艅, przeszk贸d i podw贸jnych test贸w diagnostycznych, kt贸re mia艂y sprawdza膰, czy przychodz膮ce oprogramowanie nie jest zawirusowane, ale oni i tak mnie przechytrzyli.

-聽Kto i jak?

-聽Korea艅czycy z Po艂udnia. Albo przynajmniej kto艣 z dost臋pem do ich oprogramowania. Prosz臋, jest tutaj, na dyskietce SK-17.

Hood nachyli艂 si臋 nad ekranem i spojrza艂 na b艂yskaj膮ce rz臋dy cyfr i liter.

-聽Co to jest?

-聽Wszystko to, co wrzucili nam do systemu z tej jednej dyskietki. Wykurzam go stamt膮d - kaza艂em komputerowi przeczyta膰 oryginalny program i usun膮膰 intruza w ca艂o艣ci.

-聽Ale jak si臋 dosta艂 do 艣rodka?

-聽By艂 ukryty w rutynowej aktualizacji danych osobowych. Taki plik mo偶e by膰 ma艂y albo du偶y i nikomu nie przyjdzie do g艂owy, 偶eby go sprawdzi膰. Nie tak, jak na przyk艂ad plik z list膮 agent贸w na Maskarenach. Je偶eli nagle zrobi艂by si臋 wielki, jak deficyt bud偶etowy, od razu rzuci艂by si臋 w oczy.

-聽Wi臋c wirus by艂 ukryty w tym Pliku...

-聽W艂a艣nie. I uruchomi艂 艂adowanie nowego programu obs艂ugi satelity dok艂adnie w chwili, w kt贸rej mia艂 to zrobi膰. Program przegl膮da艂 zawarto艣膰 katalogu ze zdj臋ciami i nak艂ada艂 nowe na stare, tworz膮c kompilacje - takie, jakie sabota偶y艣ci chcieli nam podsun膮膰.

-聽Jak si臋 przedosta艂 do NRO?

-聽Wirus zaatakowa艂 nasze 艂膮cza telefoniczne. System jest bezpieczny z zewn膮trz... ale nie od wewn膮trz. Na przysz艂o艣膰 b臋dziemy musieli co艣 z tym fantem zrobi膰.

-聽Nadal nie rozumiem, co uaktywni艂o wirusa.

U艣miech na twarzy Stolla pog艂臋bi艂 si臋.

-聽Na tym polega ca艂y geniusz tego, co zrobili. Popatrz tylko. - Wyci膮gn膮艂 laptopa i za艂adowa艂 dyskietk臋 po uwa偶nym, niemal nabo偶nym wysuni臋ciu jej z nap臋du stacji roboczej. Na ekranie pojawi艂a si臋 strona tytu艂owa programu. Stoll wskaza艂 na ni膮 palcem.

Hood odczyta艂 ca艂y tekst.

-聽Korea Po艂udniowa, dyskietka numer siedemna艣cie, za艂o偶ona przez tego-a-tego, sprawdzona przez t臋-a-t臋, potwierdzona przez genera艂a i przes艂ana kurierem wojskowym pi臋膰 tygodni temu. Co ci to m贸wi? ,

-聽Nic. Ale przeczytaj na samym dole.

Hood spojrza艂. Musia艂 si臋 troch臋 przysun膮膰, 偶eby odczyta膰 drobne litery.

-聽Wszelkie prawa zastrze偶one. 1988 Angiras Software. Co w tym dziwnego?

-聽Wszystkie instytucje rz膮dowe pisz膮 swe w艂asne programy. Oczywi艣cie nie takie, jak WordPerfect, gdzie rzeczywi艣cie mo偶na co艣 zastrzec. Na nasze komputery wgrywamy czasem oprogramowanie z adnotacj膮 o prawach autorskich, wi臋c kaza艂em systemowi nie zwraca膰 na to uwagi.

Hood zaczyna艂 rozumie膰.

-聽W艂a艣nie to spowodowa艂o, 偶e wirus zaatakowa艂?

-聽Nie. Ale umo偶liwi艂o zawieszenie systemu, dzi臋ki czemu wirus w艣lizgn膮艂 si臋 niepostrze偶enie. Chodzi ci o dat臋 - rok 1988? To zwyk艂a data, ale te偶 i zegar. Albo jeszcze inaczej, male艅ki program zakopany w dacie, kt贸ry zahaczy艂 o zegar naszego komputera i wy艂膮czy艂 system. Dok艂adnie na dziewi臋tna艣cie przecinek osiem sekundy.

Hood skin膮艂 g艂ow膮.

-聽Dobra robota, Marty

-聽Spieprzona robota, Paul. Widzimy takie napisy na programach i w og贸le ich nie zauwa偶amy M贸j m贸zg niczego nie zarejestrowa艂, a kto艣 w Korei Po艂udniowej to wykorzysta艂.

-聽Ale kto?

-聽Mo偶e ram. pom贸c data. Sprawdzi艂em ju偶 nasze katalogi. Jednym z pami臋tnych wydarze艅 w roku 1988 by艂y zamieszki wywo艂ane przez radykalne ugrupowania student贸w, 偶膮daj膮cych zjednoczenia z Kore膮 P贸艂nocn膮. By艂y starcia z policj膮, a rz膮d ostro st艂umi艂 rozruchy Kto艣, kto jest za albo przeciw zjednoczeniu m贸g艂 wybra膰 ten rok jako symbol. Wiesz - jak ten pysza艂ek Riddler, co zawsze zostawia艂 Barmanowi-wskaz贸wki.

Hood u艣miechn膮艂 si臋.

-聽Na twoim miejscu nie wspomina艂bym o Barmanie w oficjalnym raporcie. Ale to jest dodatkowy argument, kt贸rego mo偶emy potrzebowa膰, pr贸buj膮c przekona膰 prezydenta, 偶e kryj膮 si臋 za tym Korea艅czycy z Po艂udnia.

-聽W艂a艣nie.

-聽Naprawd臋 艣wietnie si臋 spisa艂e艣. Prze艣lij t臋 stron臋 tytu艂ow膮 na m贸j komputer i zobaczymy, co teraz Lawrence b臋dzie mia艂 do powiedzenia.

-聽Sk膮d wiemy, czy to nie agent z Korei P贸艂nocnej, kt贸ry pracuje na Po艂udniu? - zapyta艂 Burkowi

-聽Nie wiemy - odpar艂 Hood. Przez bezpieczn膮 lini臋 przys艂uchiwa艂 si臋, jak prezydent z Burkowem wymieniaj膮 uwagi na temat dokumentu. - Ale dlaczego Phenian mia艂by majstrowa膰 pyry naszych satelitach i sprawia膰 wra偶enie, 偶e przygotowuje si臋 do wojny? Mog膮 przecie偶 przegrupowa膰 wojska naprawd臋, wi臋c po co zadawa膰 sobie tyle trudu?

-聽呕eby艣my wyszli na agresor贸w - powiedzia艂 Burkowi.

-聽Nie, Steve. Paul ma zupe艂n膮 racj臋. To mi nie wygl膮da na ich robot臋. KRL-D nie jest a偶 taka subtelna. Raczej jaka艣 grupa, kt贸ra mo偶e pochodzi膰 zar贸wno z P贸艂nocy, jak i z Po艂udnia.

-聽Dzi臋kuj臋 - powiedzia艂 Hood z ulg膮 w g艂osie.

Odezwa艂 si臋 sygna艂 poczty elektronicznej. Bugs nigdy nie przerywa艂 Hoodowi, gdy ten rozmawia艂 przez telefon z prezydentem, wi臋c przesy艂a艂 wiadomo艣膰 na ekran komputera. Poniewa偶 wy艣wietlana by艂a bezpo艣rednio na monitorze z pomini臋ciem komputera, prezydent jej nie widzia艂.

呕o艂膮dek podszed艂 Hoodowi do gard艂a, gdy przeczyta艂 kr贸tk膮 notatk臋:

Od dyrektora KCIA Jang-Huna: Kim Huan raniony no偶em przez zamachowca. Le偶y w szpitalu. Szpieg KRL-D uciek艂. Zamachowiec nie 偶yje. Sprawdzamy jego to偶samo艣膰.

Hood ukry艂 twarz w d艂oniach. Nie ma co, okaza艂 si臋 艣wietnym szefem sztabu kryzysowego. Dowiaduje si臋 o wszystkim po fakcie, wie, 偶e jaka艣 osoba lub grupa za wszelk膮 cen臋 pragnie wojny i nie ma zielonego poj臋cia, kim s膮 winni. Nagle zrozumia艂, sk膮d wzi膮艂 si臋 stosunek Orly'ego do pacjent贸w Wcale nie by艂 w stosunku do nich nieuprzejmy, okazywa艂 tylko bezradno艣膰 wobec wroga, na kt贸rego nie m贸g艂 znale藕膰 偶adnego sposobu.

Kaza艂 Bugsowi 艣ledzi膰 sytuacj臋, przekaza膰 wiadomo艣膰 Herbertowi i McCaskey'owi oraz podzi臋kowa膰 Jang-Hunowi. Poprosi艂 te偶, 偶eby dyrektor KCIA da艂 mu zna膰, jak tylko b臋d膮 mieli jakie艣 informacje na temat zamachowca lub stanu zdrowia Huana.

-聽... ale jak ci wcze艣niej powiedzia艂em, Paul - m贸wi艂 prezydent - przekroczyli艣my ju偶 pewn膮 granic臋. Nie ma znaczenia, kto zacz膮艂 ten etap konfrontacji - faktem jest, 偶e jeste艣my w samym jej 艣rodku.

Hood w艂膮czy艂 si臋 zn贸w do rozmowy.

-聽Nie ma co do tego w膮tpliwo艣ci - powiedzia艂 Burkow Szczerze m贸wi膮c, przeszed艂bym do scenariuszu pierwszego uderzenia z przegl膮du opcji wojskowych. Paul, s膮dzisz, 偶e to za艂atwi...

-聽Pewnie, 偶e tak, do cholery Bo偶e, przecie偶 plan sekretarza obrony to istne szale艅stwo! Z tego, co s艂yszymy, P贸艂noc spodziewa si臋 kolejnej „Pustynnej Burzy" z wst臋pnym okresem rozmi臋kczania przeciwnika. P贸艂 miliona 偶o艂nierzy naciera na P贸艂noc, ataki z powietrza na o艣rodki 艂膮czno艣ci, ostrza艂 ka偶dego lotniska i bazy wojskowej w kraju - pewnie, Steve. Czemu ma si臋 nie uda膰? Zginie najwy偶ej trzy tysi膮ce ludzi. Po co rozwi膮zywa膰 spraw臋 pokojowo, je偶eli mo偶emy straci膰 troch臋 偶o艂nierzy i spustoszy膰 kraj, kt贸ry przez nast臋pne czterdzie艣ci do sze艣膰dziesi臋ciu lat b臋dzie kul膮 u nogi Korei Po艂udniowej?

-聽Do艣膰 tego - przerwa艂 prezydent. - W 艣wietle nowych informacji przeka偶臋 instrukcje pani ambasador, 偶eby rozpozna艂a mo偶liwo艣ci dyplomatycznego rozwi膮zania konfliktu.

呕eby rozpozna艂a mo偶liwo艣ci?

Zadzwoni艂 zwyk艂y aparat Hooda. Spojrza艂 na ekran wy艣wietlacza - numer wskazywa艂 na telefon ze szpitala.

-聽Panie prezydencie, musz臋 odebra膰 ten telefon. Mog臋?

-聽Pewnie, Paul. Chc臋 g艂owy tego, kto przepu艣ci艂 ten program.

-聽Doskonale, panie prezydencie. Ale je偶eli we藕mie pan jego g艂ow臋, ja dorzuc臋 swoj膮.

Skurwiel, pomy艣la艂 Hood, odk艂adaj膮c s艂uchawk臋 bezpiecznego telefonu. Wszystko musi si臋 odby膰 z wielkim zad臋ciem. Przyjmuj臋 ci臋, zwalniam ci臋, jeste艣my w stanie wojny, zawar艂em pok贸j. 呕a艂owa艂, 偶e Lawrence nie ma jakiego艣 hobby Ka偶demu, kto 偶yje swoim zawodem przez dwadzie艣cia cztery godziny na dob臋 pr臋dzej czy p贸藕niej odbija szajba.

Hood podni贸s艂 s艂uchawk臋 drugiego aparatu.

-聽Sharon - jak on si臋 czuje?

-聽O wiele lepiej - powiedzia艂a. - Zupe艂nie, jakby p臋k艂a tama. Nagle wzi膮艂 g艂臋boki oddech i charczenie usta艂o. Lekarz m贸wi, 偶e p艂uca pracuj膮 teraz o dwadzie艣cia procent lepiej. Wyjdzie z tego, Paul.

Po raz pierwszy tego dnia g艂os Sharon brzmia艂 lekko i 艂agodnie. Zn贸w us艂ysza艂 w niej dziewczyn臋 i cieszy艂 si臋, 偶e j膮 odzyska艂.

Darrell McCaskey i Bob Herbert zatrzymali si臋 za drzwiami. Hood da艂 im d艂oni膮 znak, 偶eby weszli.

-聽Shar, bardzo was oboje kocham...

-聽Wiem. Musisz ju偶 i艣膰.

-聽Musz臋 - przyzna艂 Hood. - Przykro mi.

-聽Nie ma powodu. Dobrze si臋 dzi艣 spisa艂e艣. Podzi臋kowa艂am ci za to, 偶e wpad艂e艣 przedtem?

-聽Chyba tak.

-聽Je偶eli nie, to dzi臋kuj臋 - powiedzia艂a Sharon. - Kocham ci臋.

-聽Poca艂uj ode mnie Alexa.

Sharon roz艂膮czy艂a si臋, za艣 Hood delikatnie od艂o偶y艂 swoj膮 s艂uchawk臋 na wide艂ki.

-聽M贸j syn czuje si臋 dobrze, a 偶ona nie jest na mnie w艣ciek艂a - powiedzia艂, przenosz膮c wzrok z jednego m臋偶czyzny na drugiego. - Je偶eli macie z艂e wie艣ci, teraz w艂a艣nie jest pora, 偶ebym je us艂ysza艂.

McCaskey wyst膮pi艂 do przodu.

-聽Pami臋tasz oficera rozpoznania, Judy Margolin? Wygl膮da na to, 偶e jedno z ostatnich zdj臋膰 zrobi艂a MiG-owi, kt贸ry ich zaatakowa艂.

-聽Kto艣 je przekaza艂 do prasy?

-聽Gorzej - odpar艂 McCaskey - Faceci od komputer贸w w Pentagonie zdo艂ali odczyta膰 numery samolotu. Przejrzeli wszystkie ostatnie zdj臋cia rozpoznawcze, 偶eby sprawdzi膰, z jakiej bazy pochodzi.

-聽O Bo偶e, nie...

-聽Tak - potwierdzi艂 Herbert. - Prezydent zezwoli艂 w艂a艣nie naszemu lotnictwu zapolowa膰 na niego.

59

Sariwon w Korei P贸艂nocnej le偶y dwie艣cie czterdzie艣ci kilometr贸w na zach贸d od Morza Japo艅skiego, osiemdziesi膮t na wsch贸d od Morza 呕贸艂tego i osiemdziesi膮t na po艂udnie w linii prostej od Phenianu.

Baza lotnicza w Sariwon stanowi艂a pierwsz膮 lini臋 obrony przeciwko atakowi rakietowemu b膮d藕 samolotowemu z Korei Po艂udniowej. Wybudowana zosta艂a podczas wojny w 1952 roku i jako najstarsz膮 baz臋 w kraju wyposa偶ano j膮 w nowocze艣niejszy sprz臋t dopiero wtedy, gdy mo偶na by艂o skorzysta膰 z technologii chi艅skiej lub radzieckiej. Nie dzia艂o si臋 to tak cz臋sto, jak pragn膮艂 Phenian, bowiem sojusznicy Korei P贸艂nocnej zawsze obawiali si臋, 偶e gdy dojdzie do zjednoczenia z Po艂udniem, Zach贸d otrzyma dost臋p do najnowszego sprz臋tu i technologii wojskowych, wi臋c pod tym wzgl臋dem P贸艂noc pozostawa艂a zawsze o kilka krok贸w za Moskw膮 czy Pekinem.

Radar, b臋d膮cy na wyposa偶eniu bazy mia艂 zasi臋g do osiemdziesi臋ciu kilometr贸w i by艂 w stanie przechwytywa膰 obiekty o 艣rednicy przynajmniej sze艣ciu metr贸w, co umo偶liwia艂o dostrze偶enie prawie ka偶dego samolotu, pod膮偶aj膮cego w ich stron臋. Co prawda podczas 膰wicze艅, okaza艂o si臋, 偶e w przypadku ataku z zachodu, nie by艂o 偶adnych szans na poderwanie do walki stoj膮cych w pogotowiu my艣liwc贸w, lecz nawet atak z pr臋dko艣ci膮 1 macha dawa艂 偶o艂nierzom czas na obsadzenie dzia艂 przeciwlotniczych.

Wsp贸艂czynnik odbicia sygna艂u radarowego (WOSR) samolotu ma z regu艂y wi臋ksz膮 warto艣膰 z boku, ni偶 z przodu. Bombowce, w rodzaju starych B-52, o du偶ej warto艣ci WOSR nawet do tysi膮ca metr贸w kwadratowych - by艂y stosunkowo 艂atwe do zauwa偶enia i ostrzelania. Namierzenie F-4 Phontom II i F-15 Eagle nie nastr臋cza艂o powa偶niejszych k艂opot贸w, gdy偶 ich WOSR mia艂 warto艣膰 odpowiednio stu i dwudziestu pi臋ciu metr贸w kwadratowych. Na przeciwleg艂ym ko艅cu skali wykrywalno艣ci znajdowa艂 si臋 B-2 - bombowiec nowej generacji, o WOSR wynosz膮cym jedn膮 milionow膮 cz臋艣膰 metra kwadratowego - mniej wi臋cej r贸wnym powierzchni bocznej kolibra.

Wsp贸艂czynnik WOSR dla Lockheeda F-117A Nighthawk wynosi艂 0,01. Jego warto艣膰 zmniejsza艂a budowa kad艂uba oparta na koncepcji „szlifowanego diamentu" - tysi臋cy p艂askich powierzchni, ustawionych wzgl臋dem siebie pod takim k膮tem, by nie dzieli膰 wsp贸lnej p艂aszczyzny odbicia z innymi. Do dalszego zmniejszenia WOSK przyczynia艂y si臋 materia艂y u偶yte do budowy samolotu. Jedynie dziesi臋膰 procent masy kad艂uba wykonano z metalu. Reszt臋 stanowi艂o wzmocnione w艂贸kno w臋glowe, kt贸re poch艂ania艂o i rozprasza艂o energi臋 radaru i 艣lad podczerwieni my艣liwca F-117A, oraz Fibaloy - tworzywo sztuczne wype艂nione p臋cherzykami powietrza i w艂贸knem szklanym, u偶ywane na zewn臋trzne poszycie samolotu.

Czarny samolot mierzy艂 20,09 metra d艂ugo艣ci, 3,78 wysoko艣ci, za艣 rozpi臋to艣膰 jego skrzyde艂 wynosi艂a 13,21 metra. Wprowadzony do uzbrojenia w pa藕dzierniku 1983 roku, F-117A przydzielony zosta艂 do 4450. Grupy Taktycznej, stacjonuj膮cej w bazie si艂 powietrznych w Nellis w stanie Nevada - pierwszego oddzia艂u „Niewidzialnych Stra偶nik贸w", kt贸ry mia艂 sw膮 sta艂膮 baz臋 w Mellon Strip, w p贸艂nocno-zachodniej cz臋艣ci poligonu w Nellis. Jednak od czasu operacji „Pustynna Burza" samoloty z tej jednostki znajdowa艂y si臋 w bezustannym ruchu. Ze z艂o偶onymi skrzyd艂ami, F-117A mie艣ci艂 si臋 w luku samolotu transportowego C-5A, co by艂o jedynym sposobem potajemnego przerzucenia go na d艂u偶sze odleg艂o艣ci, inaczej bowiem musia艂by tankowa膰 w locie, a samolot-cysterna zosta艂by 艂atwo namierzony przez radar.

Lec膮c z maksymaln膮 pr臋dko艣ci膮 1 macha, Nighthawk m贸g艂 przelecie膰 osiemdziesi膮t kilometr贸w w cztery minuty Samolot, nap臋dzany dwoma dwuprzep艂ywowymi silnikami turboodrzutowymi GE F404-HB bez dopalaczy, o sile ci膮gu 5.625 kg ka偶dy, mia艂 promie艅 dzia艂ania wynosz膮cy 1.640 kilometr贸w

F-117A znajdowa艂 si臋 na pok艂adzie lotniskowca „Halsey", kt贸ry wyruszy艂 z Filipin w stanie gotowo艣ci Defcon 4 i znajdowa艂 si臋 daleko na Morzu Wschodniochi艅skim. F-117A skierowa艂 si臋 prosto na p贸艂noc i z wy艂膮czonym o艣wietleniem pozycyjnym wzni贸s艂 si臋 lotem b艂yskawicy wzd艂u偶 zachodniego wybrze偶a Korei Po艂udniowej i skr臋ci艂 na p贸艂nocny zach贸d nad Morze 呕贸艂te. Lec膮c na wysoko艣ci 3.300 metr贸w przyspieszy艂 z 0,8 do 1 macha i wdar艂 si臋 w przestrze艅 powietrzn膮 Korei P贸艂nocnej, tn膮c powietrze niewyczuwalnym oporem sko艣nych skrzyde艂 i prostopad艂ych statecznik贸w w kszta艂cie jask贸艂czego ogona.

Na ekranie p贸艂nocnokorea艅skiego radaru od razu pojawi艂 si臋 punkcik. Obserwator wezwa艂 swego zwierzchnika, kt贸ry potwierdzi艂, 偶e 艣lad wygl膮da na samolot. Drog膮 radiow膮 powiadomi艂 centrum dowodzenia. Ca艂a procedura zaj臋艂a siedemdziesi膮t pi臋膰 sekund. Obudzony dow贸dca zarz膮dzi艂 alarm. Dok艂adnie dwie minuty i pi臋膰 sekund min臋艂o od chwili dostrze偶enia punkciku na radarze.

Baz臋 z czterech stron otacza艂y podw贸jne stanowiska artylerii przeciwlotniczej, lecz jedynie dwa z nich: wschodnie i zachodnie - by艂y obsadzone i mog艂y otworzy膰 ogie艅 do intruza. Na stanowiska wys艂ano dwudziestu o艣miu m臋偶czyzn, po siedmiu do ka偶dego dzia艂a. Zaj臋cie posterunk贸w zabra艂o im minut臋 i dwadzie艣cia sekund. Jeden 偶o艂nierz przy ka偶dym dziale za艂o偶y艂 s艂uchawki. Kolejne pi臋膰 sekund.

-聽Bateria po艂udniowo-zachodnia do wie偶y - zameldowa艂 jeden z nich. - Jakie s膮 namiary nieprzyjaciela?

-聽Mamy go na dwa-siedem-siedem stopniach, szybko traci wysoko艣膰 i zbli偶a si臋 z pr臋dko艣ci膮...

Z oddali rozleg艂 si臋 odg艂os eksplozji, gdy ABM-136A Tacit Rainbow - kierowany pocisk antyradarowy, wystrzelony z Nighthawka namierzy艂, odnalaz艂 i zniszczy艂 anten臋 radaru.

-聽Co to by艂o? - zapyta艂 kanonier.

-聽Stracili艣my go! - odpar艂a wie偶a kontrolna.

-聽Samolot?

-聽Nie, radar!

Dw贸ch m臋偶czyzn przy pulpicie kontrolnym poda艂o ostatnie znane namiary, za艣 pot臋偶ne przek艂adnie cicho zachrz臋艣ci , naprowadzaj膮c masywne czarne lufy na cel. Porusza艂y si臋 jeszcze, gdy fala d藕wi臋kowa oznajmi艂a przybycie samolotu w kszta艂cie grotu strza艂y Naprowadzany umieszczonym z przodu kad艂uba laserowym radarem i kamer膮 telewizyjn膮 wysokiej czu艂o艣ci pilot F-117A bez trudu odnalaz艂 samolot, kt贸ry zaatakowa艂 Mirage. MiG sta艂 na pasie lotniska mi臋dzy dwoma innymi samolotami tego samego typu. Pilot si臋gn膮艂 w lewo, tu偶 obok kolana i nacisn膮艂 czerwony przycisk, znajduj膮cy si臋 w 偶贸艂tym kwadracie poprzecinanym czarnymi uko艣nymi paskami. W tej samej chwili powietrze na zewn膮trz samolotu rozdar艂 g艂o艣ny syk naprowadzanego telewizyjnie pocisku ABM-65. Smuk艂a rakieta pokona艂a tysi膮c pi臋膰set metr贸w dziel膮ce samolot od celu w nieca艂e dwie sekundy.

Si艂a wybuchu podrzuci艂a MiG-a i rozerwa艂a go na kawa艂ki w gigantycznej kuli ognia, kt贸ra zamieni艂a noc w dzie艅, a dzie艅 w p艂on膮cy zmierzch. Podmuch eksplozji przewr贸ci艂 na grzbiet oba s膮siednie samoloty, powybija艂 szyby w wie偶y kontrolnej, w hangarach oraz w ponad po艂owie z dwudziestu dw贸ch samolot贸w stoj膮cych na lotnisku. Szcz膮tki samolotu rozprys艂y si臋 we wszystkich kierunkach, a p艂on膮ce kawa艂ki p艂贸tna i tworzyw sztucznych spada艂y wsz臋dzie, wzniecaj膮c ma艂e po偶ary w budynkach bazy i w zaro艣lach, otaczaj膮cych pasy startowe.

Jeden kanonier zgin膮艂, dostawszy w plecy dwudziestocentymetrowym od艂amkiem metalu. Dow贸dca zdo艂a艂 przygotowa膰 cztery maszyny do startu, lecz F-117A wykona艂 ju偶 zwrot w stron臋 morza i p臋dzi艂 w stron臋 „Halsey'a" zanim zd膮偶y艂y wzbi膰 si臋 w powietrze.

60

Dyrektor Im Jang-Hun by艂 wyczerpany Kolejna fili偶anka kawy powinna utrzyma膰 go na nogach, je偶eli w og贸le dotrze do jego gabinetu. Wraz z raportem z laboratorium. Pi臋tna艣cie minut wcze艣niej zdj臋li temu draniowi odciski palc贸w i od razu wprowadzili do komputera. Ten przekl臋ty sprz臋t podobno mia艂 pracowa膰 z pr臋dko艣ci膮 艣wiat艂a, co najwyra藕niej okazywa艂o si臋 wierutn膮 bzdur膮.

Jang-Hun potar艂 wrzecionowatymi palcami powieki oczu osadzonych g艂臋boko jak u nieboszczyka. Odgarn膮艂 d艂ugie, siwiej膮ce w艂osy z czo艂a i rozejrza艂 si臋 po swoim gabinecie. Oto on, szef jednej z dobrze zapowiadaj膮cej si臋 agencji wywiadowczych, kt贸ra ma do dyspozycji cztery pi臋tra nad i trzy pod ziemi膮, za艂adowane po sufit najnowszym sprz臋tem analitycznym i wykrywaj膮cym i... nic nie dzia艂a tak, jak powinno.

W bazie danych zgromadzili odciski palc贸w pochodz膮ce z r贸偶nych 藕r贸de艂. Z policyjnych kartotek, danych z koled偶贸w, a nawet zdj臋te z wiecznych pi贸r, szklanek i telefon贸w dotkni臋tych przez Korea艅czyk贸w z P贸艂nocy Jego agenci posuwali si臋 a偶 do kradzie偶y klamek z baz wojskowych w Korei P贸艂nocnej.

Jak d艂ugo mo偶na czeka膰 na znalezienie w艂a艣ciwego?

Odezwa艂 si臋 telefon. Dyrektor nacisn膮艂 klawisz g艂o艣nika.

-聽S艂ucham.

-聽Panie dyrektorze, m贸wi Ri. Chcia艂bym przes艂a膰 te odciski palc贸w do Centrum w Waszyngtonie.

-聽Czy to znaczy, 偶e niczego nie znale藕li艣cie? - Jang-Hun wypu艣ci艂 g艂o艣no powietrze przez nos.

-聽Na razie nic. Ale te odciski nie musz膮 wcale nale偶e膰 do nikogo z Korei P贸艂nocnej ani do 偶adnego znanego przest臋pcy Mog膮 pochodzi膰 z zupe艂nie innego kraju.

Tymczasem zadzwoni艂 drugi telefon, od jego asystenta Ryu.

-聽Znakomicie - powiedzia艂 dyrektor. - Wy艣lij je tam.

Prze艂膮czy艂 na drug膮 lini臋.

-聽Tak?

-聽Panie dyrektorze, dostali艣my w艂a艣nie wiadomo艣膰 z kwatery g艂贸wnej genera艂a Sama o tym, 偶e ameryka艅ski my艣liwiec zaatakowa艂 baz臋 powietrzn膮 w Sariwon.

-聽Jeden my艣liwiec?

-聽Tak, panie dyrektorze. Nighthawk. Prawdopodobnie zniszczy艂 tego MiG-a, kt贸ry ostrzela艂 ich Mirage.

Nareszcie jaki艣 pow贸d do rado艣ci, pomy艣la艂 Jang-Hun. - Znakomicie. Jakie s膮 najnowsze wie艣ci o Kimie Huanie?

-聽Nie ma 偶adnych, panie dyrektorze. Nadal jest w szpitalu. -

Rozumiem. Czy kawa jest gotowa?

-聽W艂a艣nie si臋 parzy, panie dyrektorze.

-聽Dlaczego wszystko dzieje si臋 tutaj tak wolno, Ryu?

-聽Bo mamy za ma艂o personelu, panie dyrektorze.

-聽Bzdury. Jeden cz艂owiek z powodzeniem zaatakowa艂 Sariwon. Jeste艣my za bardzo z siebie zadowoleni. To wszystko wydarzy艂o si臋 dlatego, 偶e obro艣li艣my w sad艂o i brakuje nam inicjatywy Niewykluczone, 偶e przyda艂yby nam si臋 jakie艣 zmiany..

-聽Nalej臋, jak tylko si臋 troch臋 zaparzy, panie dyrektorze.

-聽Szybko si臋 uczysz, Ryu.

Dyrektor wy艂膮czy艂 telefon. Pragn膮艂 napi膰 si臋 kawy, ale mia艂 racj臋 w tym, co powiedzia艂 do Ryu. Organizacja straci艂a inicjatyw臋, a najlepszy pracownik KCIA le偶a艂 w szpitalu, B贸g jeden wie w jakim stanie. Jang-Hun by艂 z艂y, gdy dowiedzia艂 si臋, 偶e Huan kaza艂 przywie藕膰 szpiega i prosi艂 j膮 o pomoc. Tak si臋 po prostu nie robi. Lecz mo偶e w艂a艣nie dlatego trzeba dzia艂a膰 w ten spos贸b?

Oka偶 wsp贸艂czucie i zaufanie tam, gdzie zwykle demonstrujesz gniew i podejrzliwo艣膰. Wstrz膮艣nij lud藕mi, nie pozw贸l im z艂apa膰 r贸wnowagi.

On sam pochodzi艂 ze starej szko艂y, Huan z nowej. Je偶eli jego zast臋pca prze偶yje, mo偶e nadejdzie czas na zmiany.

A mo偶e po prostu wariuje z przem臋czenia. Gdy wypije kaw臋, zobaczy, jak przedstawiaj膮 si臋 sprawy. Tymczasem zasalutowa艂 Amerykanom w podzi臋ce za kopniaka dla Korei P贸艂nocnej.

61

Laboratorium w Centrum mie艣ci艂o si臋 na niewielkiej powierzchni - tylko osiemdziesi膮t cztery metry kwadratowe lecz dr Cindy Merritt i jej asystent Ralph nie potrzebowali wiele wi臋cej miejsca. Wszystkie dane i katalogi by艂y skomputeryzowane, a najr贸偶niejszy sprz臋t pochowano po szafkach, pod sto艂ami i pod艂膮czono do komputer贸w.

Odciski palc贸w z komputera KCIA do komputera dr Merritt przysz艂y za po艣rednictwem zabezpieczonego modemu. Dok艂adnie w chwili nadej艣cia p臋tle i zawirowania linii papilarnych skanowano i kojarzono z podobnymi wzorami ze zbior贸w laboratorium, pochodz膮cymi z CIA, Mossadu, MI-5 i innych 藕r贸de艂 informacji, wraz z katalogami Interpolu, Scotland Yardu, 藕r贸de艂 policyjnych i agend wywiadu wojskowego.

Odmiennie, ni偶 w przypadku oprogramowania KCIA, kt贸re nak艂ada艂o ca艂y odcisk palca na skatalogowane 艣lady linii papilarnych, por贸wnuj膮c dwadzie艣cia na sekund臋 - oprogramowanie Centrum, kt贸re opracowa艂 Matt Stoll wraz z Cindy, dzieli艂o ka偶dy z nich na dwadzie艣cia cztery r贸wne cz臋艣ci i dos艂ownie rzuca艂o je na elektroniczny wiatr - je偶eli jaka艣 cz臋艣膰 odpowiada艂a fragmentowi innego odcisku, por贸wnywano je w ca艂o艣ci. Technika ta pozwala艂a na por贸wnanie 480 odcisk贸w na sekund臋 na ka偶dy wykorzystany komputer.

R贸wnocze艣nie z danymi, w laboratorium. pojawili si臋 Bob Herbert i Darrell McCaskey i zapytali Cindy, czy mog艂aby zaprz膮c do pracy kilka komputer贸w, lecz niewzruszona pani chemik mog艂a da膰 im tylko trzy i kaza艂a czeka膰 - twierdz膮c, 偶e ca艂o艣膰 nie powinna zaj膮膰 zbyt du偶o czasu.

Nie myli艂a si臋. Komputer znalaz艂 odcisk w czasie trzech minut i sze艣ciu sekund. Ralph wywo艂a艂 plik danych osobowych na ekran.

-聽Szeregowy Jang Te-un - przeczyta艂. - W wojsku od czterech lat, przydzielony do oddzia艂u saper贸w majora Kima Li...

-聽Mamy go - powiedzia艂 Herbert z triumfem w g艂osie.

-聽... specjalista od walki wr臋cz.

-聽O ile przeciwnik nie ma pistoletu - mrukn膮艂 Herbert.

McCaskey poprosi艂 Ralpha o wydruk danych, a potem powiedzia艂 do szefowej laboratorium:

-聽Czynisz cuda, Cindy.

-聽Powiedz to Paulowi - powiedzia艂a atrakcyjna brunetka. - Przyda艂by nam si臋 matematyk na p贸l etatu do pomocy w pisaniu oprogramowania, 偶eby poprawi膰 algorytmy, kt贸rych u偶ywamy przy modelowaniu biomoleku艂.

-聽Na pewno mu powiem. - McCaskey mrugn膮艂, gdy bra艂 wydruk od Ralpha. - Dok艂adnie tymi samymi s艂owami.

-聽Zr贸b to - powiedzia艂a. - Syn wyt艂umaczy mu, o co chodzi.

Hood bardziej zaniepokoi艂 si臋 majorem Li, ni偶 pro艣b膮 Cindy Razem z Liz Gordon i Bobem Herbertem, spogl膮daj膮cymi na monitor jego komputera, analizowa艂 akta majora ROK, kt贸re genera艂 Sam przes艂a艂 poczt膮 elektroniczn膮 z Seulu.

Trudno mu by艂o si臋 skoncentrowa膰. Bardziej, ni偶 kiedykolwiek od czasu rozpocz臋cia kryzysu czu艂, 偶e dzia艂a pod olbrzymi膮 presj膮, by wykry膰, kto stoi za zamachem bombowym w Seulu. Stale wzrastaj膮ce napi臋cie nerwowe zacz臋艂o 偶y膰 w艂asnym 偶yciem, czu艂 te偶, 偶e z powodu jego zbyt pokojowego podej艣cia prezydent odsun膮艂 Centrum na boczny tor. Steve Burkow poinformowa艂 go telefonicznie o ataku na lotnisko w Korei P贸艂nocnej na dwie minuty przed faktem. Szef sztabu kryzysowego nie by艂 nawet cz艂onkiem grupy planuj膮cej strategi臋 operacji odwetowej - prezydent chcia艂 starcia i robi艂 wszystko, co m贸g艂, 偶eby je sprowokowa膰. Co by艂oby w porz膮dku, gdyby walka by艂a usprawiedliwiona.

Je偶eli rzeczywi艣cie si臋 myli co do niewinno艣ci Korei P贸艂nocnej, b臋dzie musia艂 si臋 martwi膰 czym艣 wi臋cej, ni偶 tylko utrat膮 zaufania prezydenta. B臋dzie si臋 zastanawia艂, czy rzeczywi艣cie jest w polityce od tak dawna, 偶e sta艂 si臋 w takim stopniu niezaanga偶owany, jak kiedy艣 udawa艂. Zmusi艂 si臋 do skupienia uwagi na monitorze.

Li s艂u偶y艂 w wojsku od dwudziestu lat i 偶ywi艂 uzasadnion膮 nienawi艣膰 do P贸艂nocy Jego ojciec, genera艂 Kuon Li zgin膮艂 w Inczhonie podczas wojny Matk臋 majora, Mei, schwytano i powieszono za szpiegowanie poci膮g贸w z wojskami odchodz膮cymi ze stacji w Phenianie. Wychowa艂 si臋 w sieroci艅cu w Seulu, wst膮pi艂 do wojska w wieku osiemnastu lat i s艂u偶y艂 obecnie pod pu艂kownikiem Li Sanem, kt贸ry w liceum by艂 separatyst膮 rozdaj膮cym ulotki, za co nawet raz zosta艂 aresztowany. Chocia偶 Li nie nale偶a艂 do 偶adnej z podziemnych organizacji, jak „Braterstwo Dywizji" czy „Dzieci Umar艂ych" stowarzysze艅 syn贸w i c贸rek 偶o艂nierzy poleg艂ych w czasie wojny - sta艂 na czele elitarnej jednostki kontrwywiadu i wykona艂 sporo misji rozpoznawczych na P贸艂nocy, pomagaj膮c kalibrowa膰 ameryka艅skie satelity szpiegowskie. Dokonywa艂 mi臋dzy innymi pomiar贸w obiekt贸w naziemnych, 偶eby umo偶liwi膰 NRO skonstruowanie siatki odniesienia. Nie by艂 偶onaty

-聽Jak ci si臋 podoba, Liz? - zapyta艂 Hood.

-聽U mnie nic nie jest powiedziane raz na zawsze, ale nie wiem, czy mo偶emy si臋 znale藕膰 jeszcze bli偶ej celu...

Zg艂osi艂 si臋 Bugs.

-聽O co chodzi?

-聽Pilna rozmowa na bezpiecznej linii z dyrektorem Jang-Hunem z KCIA.

-聽Dzi臋ki. - Hood nacisn膮艂 pod艣wietlony przycisk. - M贸wi Paul Hood.

-聽Dyrektorze Hood - powiedzia艂 Jang-Hun. - W艂a艣nie otrzyma艂em nadzwyczaj interesuj膮c膮 wiadomo艣膰 od kobiety-szpiega p贸艂nocnokorea艅skiego, z kt贸r膮 spotka艂 si臋 dzi艣 Huan. Powiedzia艂a, 偶e na jego pro艣b臋 skontaktowa艂a si臋 przez radio z P贸艂noc膮 i sprawdzi艂a, czy z jakiego艣 magazynu sprz臋tu wojskowego w KRL-D nie ukradziono but贸w wojskowych i materia艂贸w wybuchowych.

Herbert strzeli艂 palcami, zwracaj膮c tym uwag臋 Hooda.

-聽W tej w艂a艣nie sprawie dzwoni艂a do mnie Rachel, gdy by艂em w twoim biurze - szepn膮艂 Herbert.

Hood skin膮艂 g艂ow膮. Zatka艂 prawe ucho, by nie dociera艂o do艅 stukanie Liz na klawiaturze.

-聽Co powiedzieli Korea艅czycy z P贸艂nocy, panie Jang-Hun?

-聽Cztery tygodnie temu z samochodu ci臋偶arowego, b臋d膮cego w drodze do magazyn贸w wojskowych w Koksanie zgin臋艂o kilka par but贸w, troch臋 materia艂贸w wybuchowych i broni r臋cznej.

-聽Przekazali jej t臋 informacj臋 drog膮 radiow膮, a ona powiedzia艂a panu?

-聽Dok艂adnie tak. To bardzo dziwne, bo zaraz po przywiezieniu Huana do Szpitala Uniwersyteckiego, ukrad艂a samoch贸d i uciek艂a. Przez ca艂y czas jej szukamy.

-聽Czy macie jeszcze co艣?

-聽Nie. Huan jest nadal w szpitalu.

-聽Dzi臋ki. Pozostan臋 w kontakcie - niewykluczone, 偶e my te偶 co艣 znale藕li艣my.

Rozpoznanie na p贸艂nocy, pomy艣la艂 Hood. Od艂o偶y艂 s艂uchawk臋. - Bob, sprawd藕 u genera艂a Sama, czy nasz przyjaciel wykonywa艂 jakie艣 akcje wywiadowcze na P贸艂nocy cztery tygodnie temu.

-聽Oczywi艣cie - powiedzia艂 Herbert i wyjecha艂 w贸zkiem z gabinetu z entuzjazmem, kt贸rego Hood od dawna u niego nie zaobserwowa艂.

Liz Gordon nadal pracowa艂a przy komputerze.

-聽Wiesz, Paul, je偶eli mamy do czynienia ze spiskiem, pu艂kownik San te偶 mo偶e macza膰 w tym palce.

-聽Dlaczego?

-聽Kaza艂am w艂a艣nie przes艂a膰 sobie jego dane. M贸wi膮, 偶e nie lubi nikomu przekazywa膰 pe艂nomocnictw.

-聽Wi臋c Li jest pod 艣cis艂ym nadzorem?

-聽Wr臋cz przeciwnie. San nie wydaje si臋 mie膰 wiele wsp贸lnego z operacj膮 Li.

-聽Co oznacza, 偶e mo偶e nie bra膰 w tym udzia艂u...

-聽Lub 偶e ufa Li do tego stopnia, 偶e nie musi go kontrolowa膰.

-聽Wygl膮da mi to na zgadywank臋...

-聽A nie jest. Mamy do czynienia z klasycznym przypadkiem, gdy dwaj ludzie dzia艂aj膮 na tej samej d艂ugo艣ci fali. Jest to typowa, podr臋cznikowa reakcja symbiotyczna dla autorytarnego typu oficera, takiego jak San.

-聽W porz膮dku. Ka偶臋 Bobowi sprawdzi膰, gdzie jest San. Hood rzuci艂 okiem na zegar, a potem na cz臋艣ciowo zjedzon膮 sa艂atk臋 na biurku. Podni贸s艂 kawa艂ek ciep艂ej marchewki i zacz膮艂 偶u膰. - Widzisz, samo z艂apanie pierwszego prawdziwego tropu zaj臋艂o nam prawie dziesi臋膰 godzin i musia艂 nam w tym pom贸c p贸艂nocnokorea艅ski szpieg. Co ci to m贸wi o naszym dzia艂aniu?

-聽呕e nadal si臋 uczymy

-聽Nie trafia mi to do przekonania. Przez ca艂y czas gubili艣my szczeg贸艂y To my powinni艣my byli skontaktowa膰 si臋 z P贸艂noc膮 w sprawie kradzie偶y. Powinien do tego celu istnie膰 specjalny kana艂 komunikacyjny Powinni艣my tak偶e mie膰 dane na temat separatyst贸w w Korei Po艂udniowej.

-聽Musztarda po obiedzie. Teraz ju偶 mamy Prawd臋 m贸wi膮c, radzimy sobie ca艂kiem nie藕le, zwa偶ywszy 偶e dzia艂amy wbrew intencjom prezydenta i niekt贸rych jego najbli偶szych doradc贸w.

-聽Mo偶liwe. - Hood u艣miechn膮艂 si臋. - Ty pierwsza powiedzia艂a艣, 偶e nie kryje si臋 za tym prezydent Korei P贸艂nocnej. Jak si臋 teraz czujesz, gdy wszyscy przekonali艣my si臋, 偶e mia艂e艣 racj臋?

-聽Przestraszona.

-聽To dobrze. Chcia艂em si臋 upewni膰, 偶e nie ja jeden. - Zapisa艂 pliki ROK w pami臋ci komputera. - A teraz musz臋 powiedzie膰 o wszystkim Mike'owi Rodgersowi i zobacz臋, czy uda nam si臋 u偶y膰 naszej ma艂ej Iglicy, 偶eby i Centrum mia艂o sw贸j udzia艂 w akcji wojskowej. Kto wie? Mo偶e Mike b臋dzie mia艂 jaki艣 pomys艂, kt贸ry zaskoczy nawet te 艣wie偶o wyklute jastrz臋bie przy Pennsylvania Avenue?

62

Ponad godzin臋 wcze艣niej, na niebie nad Hawajami C - 41A zatankowa艂 paliwo z samolotu-systemy KC-135. Teraz m贸g艂 przelecie膰 kolejne sze艣膰 i p贸艂 tysi膮ca kilometr贸w - wi臋cej, ni偶 dosy膰, by dotrze膰 do Osaki. Kapitan Harryhausen poinformowa艂 podpu艂kownika Squiresa, 偶e dzi臋ki silnemu wiatrowi w ogon, kt贸ry z艂apali nad po艂udniowym Pacyfikiem, wyl膮duj膮 w Japonii prawie godzin臋 wcze艣niej, ni偶 planowali - mniej wi臋cej o pi膮tej rano. Squires sprawdzi艂 u nawigatora s艂o艅ce mia艂o wzej艣膰 nad Kore膮 P贸艂nocn膮 dopiero par臋 minut po sz贸stej. Przy odrobinie szcz臋艣cia, do tej pory b臋d膮 ju偶 dawno na miejscu w G贸rach Diamentowych.

Mike Rodgers siedzia艂 ze skrzy偶owanymi r臋kami i zamkni臋tymi oczyma, sennie rozmy艣laj膮c o r贸偶nych rzeczach. Przypadkowe fragmenty przesz艂o艣ci, strz臋py wspomnie艅 o przyjacio艂ach, kt贸rych ju偶 nie ma, miesza艂y si臋 z wyobra偶eniami G贸r Diamentowych. Pomy艣la艂 o Centrum, zastanawia艂 si臋, co si臋 dzieje, 偶a艂owa艂, 偶e nie pobrz臋kuj膮 szabelk膮... lecz by艂 zadowolony, 偶e zn贸w bierze udzia艂 w akcji.

Zgodnie z planem my艣li pojawia艂y si臋 w jego umy艣le i znika艂y. Kiedy艣 odkry艂, 偶e najlepszym sposobem na dobre zapami臋tanie skomplikowanych plan贸w jest dwu, lub trzykrotne ich przeczytanie, a potem puszczenie wszystkich informacji samopas, by unosi艂y si臋 na powierzchni pami臋ci. Na koniec, par臋 godzin p贸藕niej, nale偶a艂o je przeanalizowa膰 jeszcze raz. Ta technika, kt贸rej nauczy艂 si臋 od kolegi aktora, opiera艂a si臋 na kilkudniowym dr膮偶eniu w m贸zgu materia艂u, kt贸ry p贸藕niej wyparowywa艂 bez 艣ladu. Podoba艂a si臋 Rodgersowi, poniewa偶 nie zajmowa艂a wiele czasu i nie monopolizowa艂a na d艂ugo kom贸rek m贸zgowych. By艂 z艂y, 偶e nadal pami臋ta bezu偶yteczne informacje z egzamin贸w, do kt贸rych przygotowywa艂 si臋 w gimnazjum, jak na przyk艂ad to, 偶e Frances Folsom Cleveland by艂a pierwsz膮 Pierwsz膮 Dam膮, kt贸ra ponownie wysz艂a za m膮偶 albo 偶e niezdatny do 偶eglugi siostrzany statek „Mayflower" nazywa艂 si臋 „Speedwell".

Co najlepsze, taki spos贸b opanowywania plan贸w dzia艂a艅, kt贸re przeanalizowa艂 z nim Squires, dawa艂 Rodgersowi czas na odpoczynek podczas d艂ugich lot贸w, na przygotowanie si臋 do misji...

-聽Panie generale!

... i sporadyczn膮 rozmow臋 telefoniczn膮 z Paulem Hoodem. Rodgers usiad艂 i wyj膮艂 stopery z uszu.

-聽Tak, Puckett?

-聽Pan Hood, panie generale.

-聽Dzi臋kuj臋.

Puckett po艂o偶y艂 radiostacj臋 na 艂awce obok Rodgersa i wr贸ci艂 na swoje miejsce. Rodgers w艂o偶y艂 s艂uchawki, za艣 podpu艂kownik obudzi艂 si臋 z drzemki.

-聽Rodgers.

-聽Mike, s膮 nowe fakty Korea艅czycy z P贸艂nocy ostrzelali jeden z naszych samolot贸w rozpoznawczych, zabili oficera rozpoznania, a prezydent odpowiedzia艂 zniszczeniem samolotu wroga na lotnisku.

-聽Dobra robota, panie prezydencie!

-聽Mike, tym razem nie ca艂kiem jeste艣my w jego obozie.

Rodgers zacisn膮艂 z臋by

-聽Doprawdy?

-聽Uwa偶amy, 偶e KRL-D zosta艂a wrobiona - powiedzia艂 Hood - i 偶e za dzisiejszym zamachem bombowym kryje si臋 po艂udniowokorea艅ski oficer.

-聽Czy on te偶 zastrzeli艂 naszego oficera?

-聽Nie, Mike, ale nasz samolot zapu艣ci艂 si臋 do艣膰 g艂臋boko w ich przestrze艅 powietrzn膮.

-聽Istniej膮 sposoby na zmuszenie samolotu do l膮dowania bez ostrza艂u - zauwa偶y艂 Rodgers. - Dranie nie zrobili tego, prawda?

-聽Nie zrobili i om贸wimy to sobie innym razem. Jeste艣my teraz na Defcon 3 i uwa偶amy, 偶e zrobi si臋 jeszcze bardziej gor膮co. Je偶eli rzeczywi艣cie do tego dojdzie, potrafimy zniszczy膰 wszystkie Nodongi w silosach, ale ty musisz si臋 zaj膮膰 ruchomymi wyrzutniami.

-聽Ja decyduj臋?

-聽Ty dowodzisz, czy podpu艂kownik Squires?

-聽On. Ale my艣limy podobnie. Wi臋c my decydujemy?

-聽Mo偶e nie by膰 czasu na uzgadnianie waszych dzia艂a艅 z Pentagonem, a prezydent nie chce nic o tym wiedzie膰. Tak, Mike. Je偶eli b臋d膮 mieli zamiar odpali膰 pociski, macie je zniszczy膰. M贸wi膮c zupe艂nie szczerze, wszyscy mamy tu do艣膰 niewyra藕ne miny Walczymy o pok贸j jako mo偶emy, ale atak na lotnisko w Sariwon na pewno sprowokuje reakcj臋. Potrzeba mi czego艣 z lask膮 dynamitu w 艣rodku.

-聽Zrozumia艂em, Paul.

Doskonale zrozumia艂. Kolejny polityk, kt贸ry znalaz艂 si臋 w opa艂ach chce wykorzysta膰 akcj臋 militarn膮 do odzyskania sympatii wyborc贸w, a w tym przypadku prezydenta. By艂 niesprawiedliwy w stosunku do Hooda - naprawd臋 lubi艂 tego faceta - jako czwartego do pokera lub do kibicowania razem na meczach Redskin贸w Lecz Rodgers by艂 cz艂onkiem-za艂o偶ycielem szko艂y dyplomacji im. George'a Pattona najpierw kopa w dup臋, a potem negocjacje z nog膮 na gardle. Nadal 偶ywi艂 przekonanie, 偶e Centrum by艂oby bardziej skuteczne, szanowane i wzbudza艂oby wi臋kszy respekt, gdyby wsadzi艂 swe dane w Magnum kalibru 0,45 cala zamiast w komputer Peer-2030.

-聽Nie musz臋 ci m贸wi膰, 偶eby艣 uwa偶a艂 na siebie - powiedzia艂 Hood. - I powodzenia. Je偶eli co艣 si臋 zdarzy, nikt wam nie pomo偶e.

-聽Wiemy Powiem ch艂opakom, 偶e trzymasz za nas kciuki.

Rodgers roz艂膮czy艂 si臋, a Puckett w mgnieniu oka wsta艂 i odebra艂 radiostacj臋 od genera艂a.

Squires wyci膮gn膮艂 stoper z ucha.

-聽Co艣 nowego, panie generale?

-聽Sporo. - Rodgers si臋gn膮艂 pod siedzenie, wyj膮艂 sw膮 torb臋 i ci臋偶ko upu艣ci艂 na kolana. - Mo偶e b臋dziemy zmuszeni skorzysta膰 z naszych mieczy, nim szef pozwoli im zardzewie膰.

-聽S艂ucham?

-聽Henry Ward Beecher. Wiesz, co m贸wi艂 o l臋ku?

-聽Nie, panie generale. Trudno mi sobie tak od razu przypomnie膰.

-聽Powiedzia艂, 偶e nie praca zabija ludzi, tylko l臋k. Praca jest zdrowa. L臋k to rdza na ostrzu. Chanie, Paul martwi si臋 o wszystko, ale powiedzia艂 mi, 偶e jak tylko jaki艣 Nodong podniesie sw贸j ma艂y ryjek, mo偶emy zrobi膰 co艣 wi臋cej, ni偶 tylko oceni膰 sytuacj臋 dla analityk贸w Centrum.

-聽Co za rado艣膰 - skomentowa艂 Squires.

Rodgers rozpi膮艂 torb臋.

-聽Dlatego najwy偶szy czas, 偶ebym ci pokaza艂, jak obchodzi膰 si臋 z tymi male艅stwami. - Wyj膮艂 dwie kulki o 艣rednicy ponad centymetra. - Mikronadajniki elektroniczne. Mam ich tutaj dwadzie艣cia - po艂owa zielona, a druga po艂owa szara. Ka偶da ma zasi臋g p贸艂tora kilometra.

-聽艢wietnie - powiedzia艂 Squires. - Ale co one daj膮?

-聽To samo, co okruchy chleba w „Jasiu i Ma艂gosi".

Poda艂 kulki Squiresowi, si臋gn膮艂 zn贸w do torby i wyci膮gn膮艂 przyrz膮d wielko艣ci i kszta艂tu ma艂ego zszywacza biurowego. Otworzy艂 go - u g贸ry znajdowa艂 si臋 male艅ki wy艣wietlacz ciek艂okrystaliczny z czterema przyciskami pod spodem: zielonym, szarym, czerwonym i 偶贸艂tym. Rodgers zdj膮艂 przyczepion膮 z boku do urz膮dzenia s艂uchawk臋. Dotkn膮艂 czerwonego przycisku i na ekranie pojawi艂a si臋 strza艂ka, wskazuj膮c na Squiresa, za艣 aparat g艂o艣no zabrz臋cza艂.

-聽Podnie艣 je do g贸ry - powiedzia艂 Rodgers.

Squires zrobi艂, jak mu powiedziano, a strza艂ka pow臋drowa艂a jego 艣ladem.

-聽Je偶eli b臋dziesz dalej, sygna艂 b臋dzie s艂abszy. Matt Stoll zrobi艂 je dla mnie. Proste, a jakie genialne. Gdy po raz pierwszy wchodzicie na teren, rzucacie kulki na ziemi臋 - zielone w terenie le艣nym, szare w skalistym. Kiedy wracacie, w艂膮czasz tylko wykrywacz, wk艂adasz s艂uchawk臋 do ucha, 偶eby wr贸g nie pods艂ucha艂 i idziesz od kulki do kulki.

-聽Jakbym 艂膮czy艂 kropki - powiedzia艂 Squires.

-聽Masz racj臋. Z tymi male艅stwami i goglami noktowizyjnymi mo偶emy biega膰 po g贸rach jak jakie艣 cholerne ibisy.

-聽Elektroniczne okruchy chleba - roze艣mia艂 si臋 Squires, oddaj膮c je Rodgersowi. - Ja艣 i Ma艂gosia. To nie jest robota dla doros艂ych, prawda, panie generale?

-聽Dzieci uwielbiaj膮 walczy膰 i rzadko my艣l膮 o 艣mierci. S膮 doskona艂ymi 偶o艂nierzami.

-聽Kto to powiedzia艂?

Rodgers u艣miechn膮艂 si臋.

-聽Ja, Charlie. Ja.

63

Przed godzin膮, po powrocie z kolejnego patrolu rozpoznawczego dla Centrum, Gregory Donald dowiedzia艂 si臋 o ataku na Sariwon i nadal nie m贸g艂 w to uwierzy膰. Najpierw obudzono i poinformowano genera艂a Schneidera, ten za艣 przekaza艂 wiadomo艣膰 jemu - z rozkosz膮, kt贸ra wzbudzi艂a w Donaldzie odraz臋.

Kolejna osoba zgin臋艂a, przerwano ni膰 czyjego艣 偶ycia, tylko po to, 偶eby prezydent USA m贸g艂 zademonstrowa膰 sw膮 nieust臋pliwo艣膰. Donald zastanawia艂 si臋, czy Lawrence by艂by tak samo gotowy odebra膰 偶ycie, gdyby 偶o艂nierz sta艂 tu, oddalony o metr, gapi膮c si臋 na niego zza lufy karabinu.

Oczywi艣cie, 偶e nie. Cywilizowany cz艂owiek nie m贸g艂by tego zrobi膰.

Wi臋c co sprawia艂o, 偶e ten sam cywilizowany cz艂owiek potraf zabi膰 za skok notowa艅 w badaniach opinii publicznej, albo 偶eby da膰 komu艣 nauczk臋? Lawrence utrzymywa艂by z pewno艣ci膮, 偶e takie wydarzenia zapobiegaj膮 ponoszeniu kolejnych ofiar w przysz艂o艣ci. Lecz Donald by艂 zdania, 偶e dialog i chroni przed jeszcze wi臋kszymi stratami, je偶eli tylko jedna ` lub druga strona nie obawia si臋 wypa艣膰 blado lub nazbyt ugodowo.

Spojrza艂 daleko przed siebie na budynek konferencyjny, obejmuj膮cy okrakiem granic臋, jasno o艣wietlony po obu stronach, by uniemo偶liwi膰 potajemne przedostanie si臋 na drug膮 stron臋. Flagi P贸艂nocy i Po艂udnia zwisa艂y bezw艂adnie ze szczyt贸w swych surrealistycznie wysokich maszt贸w. Po艂udnie ostatnio zwie艅czy艂o sw贸j iglic膮 w miejsce kuli, 偶eby by艂 dwana艣cie centymetr贸w wy偶szy od masztu P贸艂nocy Na razie. Bez w膮tpienia w Phenianie zam贸wiono ju偶 pi臋tnastocentymetrow膮 iglic臋. Wtedy Po艂udnie zn贸w za艂o偶y d艂u偶sz膮. A mo偶e kurka z dachu lub anten臋 radiow膮. Liczba absurdalnych mo偶liwo艣ci by艂a niesko艅czona.

Wszystkie pal膮ce problemy mo偶na by艂o rozwi膮za膰 w tych czterech 艣cianach, gdyby tylko strony tego chcia艂y Sund偶i wyg艂osi艂a kiedy艣 o tym przem贸wienie na spotkaniu Korea艅czyk贸w i czarnosk贸rych mieszka艅c贸w Nowego Jorku w 1992 roku, gdy napi臋cie mi臋dzy tymi dwiema grupami etnicznymi si臋ga艂o zenitu.

„Pomy艣lcie o tym, jak o 艂a艅cuszku szcz臋艣cia - m贸wi艂a. Je偶eli tylko jeden cz艂owiek z ka偶dej strony pragnie pokoju i mo偶e do tego przekona膰 inn膮 osob臋 po swojej stronie, za艣 tych dwoje przekona kolejnych dwoje, tych czworo, o czworo wi臋cej - b臋dzie to pocz膮tek, kt贸rego nam potrzeba".

Pocz膮tek... a nie koniec. Ani kropli wi臋cej przelanej krwi i zmarnowanych 艣rodk贸w, koniec nienawi艣ci, wpisanej w psychik臋 nowego pokolenia.

Donald zacz膮艂 oddala膰 si臋 od granicy i od bazy Podni贸s艂 oczy ku gwiazdom. Nagle poczu艂 si臋 bardzo zm臋czony, przyt艂oczony b贸lem, rozpacz膮 i zw膮tpieniem. Mo偶e Schneider ma racj臋. Mo偶e Korea艅czycy z P贸艂nocy wykorzystaj膮 go i zrobi wi臋cej z艂ego, ni偶 dobrego, pr贸buj膮c przynie艣膰 „pok贸j ludziom dobrej woli".

Zatrzyma艂 si臋, usiad艂 na ziemi i po艂o偶y艂 si臋 z g艂ow膮 na k臋pie trawy Sund偶i zach臋ca艂aby go, 偶eby kontynuowa艂 sw贸j plan. By艂a optymistk膮, nie realistk膮, lecz przecie偶 osi膮gn臋艂a wi臋kszo艣膰 z rzeczy, kt贸re sobie zaplanowa艂a.

-聽Jestem pragmatykiem - powiedzia艂 ze 艂zami w oczach. I zawsze taki by艂em. Wiesz o tym dobrze, Sun. - Poszuka艂 w gwiazdach znajomej konstelacji, chc膮c dojrze膰 cho膰 namiastk臋 porz膮dku. Znalaz艂 jedynie bez艂adne zbiorowisko gwiazd. - Je偶eli wycofam si臋 z tego, w co wierz臋, to albo ca艂e moje 偶ycie by艂o jednym wielkim k艂amstwem... albo od tej chwili takim si臋 stanie. Nie s膮dz臋, 偶ebym si臋 myli艂, wi臋c musz臋 i艣膰 dalej. Pom贸偶 mi, Sund偶i. Daj mi troch臋 twej pewno艣ci siebie.

Owion膮艂 go ciep艂y wiatr i zamkn膮艂 oczy Oczywi艣cie Sund偶i nigdy do niego nie przyjdzie, lecz on nadal mo偶e p贸j艣膰 do niej, je艣li nie w 偶yciu, to przynajmniej we 艣nie. Gdy tak le偶a艂 pogr膮偶ony w ciemno艣ci i w ciszy, pozostaj膮c mi臋dzy 艣wiadomo艣ci膮 a snem, nie odczuwa艂 ju偶 niepewno艣ci, l臋ku, ani samotno艣ci.

O trzy kilometry na zach贸d i kilka metr贸w pod ziemi膮 ostatni pojemnik ze 艣mierci膮 przemieszcza艂 si臋 centymetr po centymetrze na p贸艂noc, nios膮c sen innego rodzaju...

64

-聽Jaka jest pogoda na zewn膮trz? - zapyta艂 Hood, gdy wszed艂 do gabinetu Matta Stolla.

Stoll nacisn膮艂 Shift/F8, potem 2.

-聽S艂onecznie, 26 stopni, wiatr- z po艂udniowego zachodu. Gdy sko艅czy艂, wr贸ci艂 do klawiatury, wpisuj膮c polecenia, odczekuj膮c chwil臋, potem wpisuj膮c nowe.

-聽Jaki idzie, Matty?

-聽Wyczy艣ci艂em ca艂y system, z wyj膮tkiem satelit贸w. Powinny by膰 gotowe za jakie艣 p贸艂torej godziny.

-聽Dlaczego tak d艂ugo? Nie mo偶esz po prostu napisa膰 programu, 偶eby to wykasowa艂?

-聽Nie tym razem. Fragmenty wirusa s膮 w ka偶dym pliku ze zdj臋ciami z tego rejonu, pocz膮wszy od lat siedemdziesi膮tych. Kradn膮 zdj臋cia sk膮d si臋 da. Na dzisiejszych zdj臋ciach satelitarnych mamy na przyk艂ad histori臋 sprz臋tu wojskowego Korea艅czyk贸w z P贸艂nocy w wydaniu Kena Burnsa. Ca艂o艣膰 dzia艂a bez zarzutu. Chcia艂bym spotka膰 faceta, kt贸ry to napisa艂, zanim go zastrzelimy.

-聽Nie mog臋 ci tego obieca膰. - Hood potar艂 oczy - Czy mia艂e艣 ju偶 dzisiaj przerw臋?

-聽Pewnie. A ty?

-聽W艂a艣nie teraz mam.

-聽Zamiast rozprostowa膰 ko艣ci, przyszed艂e艣 popatrze膰, czy czasem czego艣 zn贸w nie spieprzy艂em.

-聽Matty, nikt ci臋 nie oskar偶a o to, co si臋 sta艂o...

-聽Z wyj膮tkiem mnie samego. Cholera, 艣mia艂em si臋 kiedy艣 z Szekspira, albo tego, kto powiedzia艂 „z braku gwo藕dzia zgin臋艂a podkowa..." czy co艣 w tym rodzaju. C贸偶, mia艂 racj臋. Nie zauwa偶y艂em gwo藕dzia i zawali艂o si臋 ca艂e kr贸lestwo. Ale czy mog臋 ci zada膰 pytanie?

-聽Dawaj.

-聽Czy ucieszy艂e艣 si臋 troch臋, kiedy komputery szlag trafi艂 czy tylko mi si臋 wydaje?

-聽Nie ucieszy艂em si臋, by艂em tylko...

-聽Zadowolony Przepraszam, Paul, ale tak to odebra艂em.

-聽Mo偶liwe. Mam czasem wra偶enie, 偶e dali艣my si臋 z艂apa膰 w pu艂apk臋 pr臋dko艣ci. Wszystko rozgrywa si臋 szybciej, bo istniej膮 ku temu techniczne mo偶liwo艣ci. W czasach, gdy 艂膮czno艣膰 dzia艂a艂a wolniej, a rozpoznanie zabiera艂o wi臋cej czasu, ludzie mieli czas pomy艣le膰 i och艂on膮膰, zanim skoczyli sobie do garde艂.

-聽Ale i tak w ko艅cu to robili. Strzelanina w Forcie Sumter zdarzy艂by si臋 z lub bez Dana Rathera i Steve'a Jobsa. Mnie si臋 wydaje, 偶e po prostu lubisz odgrywa膰 tatusia, a te dzieci nas nie potrzebuj膮, dop贸ki nie wpakuj膮 si臋 naszym samochodem do rowu.

Nim Hood m贸g艂 zaprotestowa膰 - a po chwili zastanowienia ucieszy艂 si臋, 偶e tego nie zrobi艂, bo Stoll mia艂 racj臋 - przyzwa艂 go pagerem Bob Herbert. Wystuka艂 jego numer na aparacie Matta.

-聽Hood przy telefonie.

-聽Z艂e wie艣ci, szefie. Dowiedzieli艣my si臋, co porabia艂 dzi艣 major Li. Przynajmniej przez cz臋艣膰 dnia.

-聽Kolejny zamach?

-聽Na to wygl膮da. Zabra艂 cztery dwudziestopi臋ciolitrowe pojemniki z gazem bojowym - tabunem - ze sk艂adu 艣rodk贸w chemicznych w bazie wojskowej w Seulu. Wszystko legalnie, ka偶dy papierek w porz膮dku. Wed艂ug dokument贸w mia艂 je zabra膰 do Strefy Zdemilitaryzowanej.

-聽Kiedy to by艂o?

-聽Jakie艣 trzy godziny po wybuchu.

-聽Wi臋c mia艂 do艣膰 czasu, 偶eby pod艂o偶y膰 艂adunek, wr贸ci膰 do bazy i wyjecha膰 na p贸艂noc, przy za艂o偶eniu, 偶e rzeczywi艣cie tam pojecha艂. A gdzie艣 po drodze postanowi艂 zastawi膰 pu艂apk臋 na Kima Huana.

-聽To by si臋 zgadza艂o.

Hood spojrza艂 na zegarek.

-聽Je偶eli pojecha艂 na p贸艂noc, jest tam ju偶 przynajmniej od siedmiu godzin.

-聽Ale co robi? Tabun jest ma艂o lotnym gazem. Kto艣 by zauwa偶y艂, gdyby wl贸k艂 z sob膮 pocisk lub porwa艂 samolot z osprz臋tem do oprysku zb贸偶, 偶eby m贸g艂 go wykorzysta膰 przeciwko 偶o艂nierzom.

-聽Pytanie tylko przeciw kt贸rym. Mo偶e je wykorzysta膰 przeciw naszym, 偶eby Lawrence wpad艂 w sza艂, albo przeciw Korea艅czykom z P贸艂nocy, 偶eby ich zmusi膰 do dzia艂ania. Bob, ja z tym nie p贸jd臋 do prezydenta. Zadzwo艅 do genera艂a Schneidera w Strefie Zdemilitaryzowanej. Obud藕 go, je艣li b臋dzie trzeba i powiedz mu o Li. Popro艣 go, 偶eby znalaz艂 Donalda i ka偶 mu do mnie zadzwoni膰.

-聽Co powiesz Gregowi?

-聽呕eby da艂 zna膰 przez radio genera艂owi Hong-ku, 偶e w strefie grasuje szaleniec.

W s艂uchawce rozleg艂o si臋 ci臋偶kie westchnienie Herberta.

-聽Powiedzie膰 P贸艂nocy, 偶e stoj膮 za tym Korea艅czycy z Po艂udnia? Szefie, prezydent zastrzeli ci臋 szybciej, ni偶 Sundance Kid.

-聽Je偶eli si臋 myl臋, sam w艂o偶臋 naboje do b臋benka.

-聽A co z pras膮? KRL-D obsmaruje nas wsz臋dzie.

-聽Porozmawiam o tym z Ann. Przygotuje co艣 na tak膮 ewentualno艣膰. Poza tym, 艣wiatowa opinia publiczna mo偶e powstrzyma膰 prezydenta na tyle, 偶e b臋dziemy mieli czas uzasadni膰 nasze zdanie.

-聽Albo dosta膰 cholernego kopa w dup臋.

-聽呕ycie ludzkie jest tego warte, Bob. Zr贸b tak, jak m贸wi臋. Mamy niewiele czasu.

Hood od艂o偶y艂 s艂uchawk臋.

-聽Wiem, co chcesz powiedzie膰 - mrukn膮艂 Stoll, nie podnosz膮c wzroku. - Przebieram palcami po klawiaturze najszybciej, jak potrafi臋. Dowiedzcie si臋 tylko, jak膮 ci臋偶ar贸wk膮 jecha艂 Li, a ja naprawi臋 satelity tak pr臋dko, jak tylko si臋 da.

65

W swej d艂ugiej karierze Li musia艂 przej艣膰 przez wiele tuneli, lecz nigdy nie m贸g艂 zdecydowa膰, co woli: cuchn膮ce i wilgotne chodniki, kt贸re na ca艂e tygodnie wype艂nia艂y pluta st臋chlizn膮 i 艂askota艂y twarz korzeniami, czy suche, jak ten, kt贸re zatyka艂y nos i oczy piaskiem, pozostawiaj膮c bolesn膮 sucho艣膰 w ustach.

Ten drugi jest gorszy, pomy艣la艂. Mo偶na si臋 przyzwyczai膰 do smrodu, ale nie do pragnienia.

Przynajmniej jego wysi艂ki dobiega艂y ko艅ca. Znajdowali si臋 w ostatnim odcinku tunelu z ostatnim pojemnikiem. Za par臋 minut dotr膮 do niszy, kt贸r膮 wykopali po drugiej stronie. Pomo偶e Ju wydosta膰 je na powierzchni臋, za艣 reszta nale偶e膰 b臋dzie do szeregowego, kt贸ry mia艂 je przenie艣膰 na miejsce przed wschodem s艂o艅ca. Ju przyni贸s艂 ju偶 potrzebne narz臋dzia. Drog臋 przez wzg贸rza i zagajnik przestudiowali par臋 nocy wcze艣niej i nie by艂o mo偶liwo艣ci-, by ktokolwiek go zauwa偶y艂.

Podczas gdy Ju b臋dzie wykonywa艂 swoj膮 cz臋艣膰 zadania, Li wr贸ci i zajmie si臋 Gregorym Donaldem, nim ten zd膮偶y si臋 spotka膰 z Hong-ku. Zachowywa艂 si臋 w spos贸b typowy dla Amerykan贸w Ci, kt贸rzy nie budowali imperium, ob艂udnie wtykali nos w nie swoje sprawy. Nienawidzi艂 ich te偶 za to, 偶e powstrzymali si臋 przed zadaniem decyduj膮cego ciosu i odniesieniem ostatecznego zwyci臋stwa w tamtej wojnie. Gdy tylko sko艅cz膮 mu pomaga膰 w zniszczeniu Phenianu, postara si臋 wreszcie wyrzuci膰 ich ze swego kraju.

Ze swego kraju. Nie z kraju Harry'ego Trumana czy Michaela Lawrence'a, ani genera艂贸w Norboma czy Schneidera. Zbyt d艂ugo t艂umiono i wypaczano ducha jego narodu. Teraz to si臋 sko艅czy.

Mimo ochraniaczy na nogach, Li otar艂 sobie kolana do krwi. Cho膰 czarna opaska nasi膮kn臋艂a potem, a zdrowe oko bole艣nie piek艂o, musia艂 si臋 powstrzymywa膰, by nie przyspiesza膰 przez tych ostatnich kilka metr贸w i minut, w miar臋 zbli偶ania si臋 pory wprowadzenia w 偶ycie drugiego i trzeciego etapu, chwili, kt贸r膮 planowali od momentu, gdy po raz pierwszy podzieli艂 si臋 z pu艂kownikiem Sanem swym pomys艂em.

Przygarbiony, nadal czo艂ga艂 si臋 do przodu, balansuj膮c na lewej r臋ce i tocz膮c pojemnik praw膮 d艂oni膮. Uwa偶nie rozgl膮da艂 si臋 na boki, przygl膮daj膮c si臋 艣cianom tunelu. Wreszcie metry sta艂y si臋 centymetrami, minuty - sekundami i czwarty - ostatni - pojemnik do艂膮czy艂 do stoj膮cych prosto pozosta艂ych trzech.

Ju wyj膮艂 z niszy drabink臋 sznurow膮 i odwr贸cony plecami do 艣ciany w膮skiego przej艣cia, wdrapa艂 si臋 na sam膮 g贸r臋. Umocowawszy drabink臋 do ska艂y, opu艣ci艂 j膮 w d贸艂 i przy pomocy majora zacz膮艂 wyci膮ga膰 pojemniki na powierzchni臋.

Li wr贸ci艂 tunelem na czworakach. P臋dz膮c przed siebie d艂ugimi susami nie dotyka艂 nawet kolanami dna tunelu. Zbli偶aj膮c si臋 do po艂udniowego wej艣cia odczepi艂 latark臋 ze sprz膮czki r臋kawa, a potem wskoczy艂 na konopn膮 lin臋. Podci膮gn膮艂 si臋 do g贸ry szybko przebieraj膮c d艂o艅mi i zatrzyma艂 si臋 tu偶 przed kraw臋dzi膮 studni.

W pobli偶u nie by艂o nikogo. Przepychaj膮c si臋 przez otw贸r, Li poklepa艂 si臋 po lewej kieszeni, upewniaj膮c si臋, czy nadal ma w niej n贸偶, po czym skoczy艂 w g艂膮b nocy.

66

Browning na naboje 7,65x17 mm, znany pod oficjaln膮 nazw膮 Typ 64, produkowany by艂 w KRL-D. Do pewnego stopnia stanowi艂 kopi臋 pistoletu wytwarzanego przez belgijsk膮 Fabrique Nationale Browning Mle. 1900, lecz to, co szczeg贸lnie przemawia艂o do pu艂kownika Sana i dlatego poprosi艂 pu艂kownika Oko, by przywi贸z艂 z sob膮 t臋 w艂a艣nie bro艅 by艂 fakt, 偶e dost臋pna by艂a wersji z t艂umikiem.

Nachylony nad tylnym siedzeniem d偶ipa, ordynans Sana poda艂 pu艂kownikowi jedn膮 sze艣膰dziesi膮tk臋czw贸rk臋, za艣 drug膮 zatrzyma艂 dla siebie. San sprawdzi艂, czy jest na艂adowana, zanim wyruszyli z pla偶y Zaufanie, jakie 偶ywi艂 do pu艂kownika Oko mia艂o swoje granice. Co prawda ich ojcowie s艂u偶yli razem z zjednoczonej Korei, walcz膮c z Japo艅czykami, a oni sami bawili si臋 z sob膮 jako ch艂opcy, lecz, o ile ka偶dy oficer, kt贸ry zezwala艂 na zabijanie w艂asnych 偶o艂nierzy dla sprawy zas艂ugiwa艂 na podziw; nie mo偶na mu by艂o nigdy w pe艂ni zaufa膰.

A czy ja robi臋 co艣 innego?, pyta艂 sam siebie San. Wszyscy 偶o艂nierze, kt贸rzy wsp贸艂pracowali z nim i z majorem Li byli ochotnikami, lecz co z tysi膮cami, a mo偶e nawet dziesi膮tkami tysi臋cy tych, kt贸rzy zgin膮, gdy wybuchnie wojna? Nie b臋d膮 ochotnikami. Lecz musieli zrealizowa膰 plan. Zda艂 sobie z tego spraw臋 w 1989 roku, gdy anonimowo opublikowa艂 swe my艣li w broszurze pod tytu艂em „Po艂udnie to prawdziwa Korea". Wzbudzi艂a ona w艣ciek艂o艣膰 intelektualist贸w i dzia艂aczy prozjednoczeniowych, co powiedzia艂o mu, 偶e jest na w艂a艣ciwym tropie. Twierdzi艂 nie tylko, 偶e ostateczne zjednoczenie b臋dzie kulturaln膮 i gospodarcz膮 katastrof膮, lecz tak偶e zniszczy 偶ycie, kariery i aspiracje polityczne oficer贸w po obu stronach granicy W jego wyniku powstanie chaos, poniewa偶 偶o艂nierze tacy jak Oko, nie przyjm膮 spokojnie zwolnienia z wojska i jakiej艣 n臋dznej posadki w cywilu. Zorganizuj膮 wtedy zamach stanu, kt贸ry mo偶e pchn膮膰 p贸艂wysep ku jeszcze wi臋kszej i bardziej tragicznej wojnie, ni偶 stosunkowo niewielkie starcie, kt贸re planowali. Poza tym nieodwracalna separacja zapobieg艂aby powt贸rzeniu brutalnych zaj艣膰, jak na przyk艂ad w Seulu w 1994 roku, gdy ponad siedem tysi臋cy 偶o艂nierzy star艂o si臋 z dziesi臋cioma tysi膮cami zwolennik贸w zjednoczenia. W wyniku zamieszek ponad dwie艣cie os贸b zosta艂o rannych. Protesty te b臋d膮 przybiera膰 na sile, gdy USA pomog膮 P贸艂nocy wymieni膰 przestarza艂e, grafitowe reaktory j膮drowe. Nowy sprz臋t uniemo偶liwi wyprodukowanie wystarczaj膮cej ilo艣ci plutonu na bomby nuklearne, co sprawi, 偶e Korea P贸艂nocna b臋dzie bardziej przychylnie nastawiona do idei zawarcia paktu obronnego z Po艂udniem.

Na d艂u偶sz膮 met臋 plan dzia艂ania ich grupy by艂 lepszy Je偶eli jednak prezydent USA koniecznie chcia艂 si臋 miesza膰, wymuszaj膮c zjednoczenie obu kraj贸w, wraz ze swym sprzymierze艅cami odniesie pyrrusowe zwyci臋stwo.

Robi艂o si臋 p贸藕no. Czas dzia艂a膰. San i Kong przycisn臋li lewe r臋ce do cia艂a, ukrywaj膮c w nich pistolety trzymane luf膮 do g贸ry. D艂ugi t艂umik si臋ga艂 im prawie do 艂okci. W ciemno艣ci ruszyli do namiotu pu艂kownika Ki-Su. Min臋li wartownika, kt贸ry patrolowa艂 rejon. 呕o艂nierz o z艂owrogim wygl膮dzie, z medalami na piersi i wielk膮 szram膮 w poprzek czo艂a zasalutowa艂 im gorliwie.

Odsun膮wszy po艂臋 namiotu pu艂kownik wszed艂 do 艣rodka. San nie waha艂 si臋 ani chwili, cho膰 czu艂 pewien 偶al. Czyta艂 akta Ki-Su i 偶ywi艂 dla艅 niech臋tny szacunek. Jego ojcem by艂 japo艅ski 偶o艂nierz, a matk膮 jedna z wielu korea艅skich kobiet zmuszanych przez Japo艅czyk贸w do nierz膮du podczas drugiej wojny 艣wiatowej. Ki-Su dzielnie walczy艂, by zatrze膰 pi臋tno swego pochodzenia. Sko艅czy艂 uniwersytecki wydzia艂 艂膮czno艣ci, po czym wst膮pi艂 do wojska, gdzie szybko awansowa艂. Szkoda, 偶e zginie, a w najlepszym razie okryje si臋 ha艅b膮. Mia艂 jednak 偶on臋 i c贸rk臋, wi臋c pu艂kownik mia艂 nadziej臋, 偶e b臋dzie si臋 zachowywa艂 rozs膮dnie.

Ordynans Sana podszed艂 do wisz膮cego na krze艣le przy biurku pasa z kabur膮, wyj膮艂 ze艅 pistolet TT-33, nale偶膮cy do Ki-Sui wsadzi艂 go sobie za pas. San przykl臋kn膮艂 na jedno kolano obok pryczy Ki-Sui wsun膮艂 woln膮 r臋k臋 pod g艂ow臋 pu艂kownika, przystawiaj膮c mu luf臋 do lewego ucha. Gdy Ki-Su drgn膮艂 i obudzi艂 si臋, San przycisn膮艂 mu luf臋 do skroni i przytrzyma艂.

-聽Ani jednego ruchu, pu艂kowniku.

Ki-Su rzuci艂 g艂ow膮 w bok i pr贸bowa艂 wsta膰, lecz San ani drgn膮艂.

-聽Powiedzia艂em: nie rusza膰 si臋.

Ki-Su wyt臋偶y艂 wzrok w ciemno艣ci. -

-聽San?

-聽Pu艂kowniku, prosz臋 uwa偶nie pos艂ucha膰...

-聽Nie rozumiem...

Ki-Su pr贸bowa艂 usi膮艣膰, lecz San jeszcze mocniej przycisn膮艂 pistolet.

-聽Pu艂kowniku, nie mam czasu. Potrzebuj臋 pa艅skiej pomocy.

-聽Do czego?

-聽Prosz臋 mi poda膰 kody do zmiany ustawie艅 pocisk贸w

-聽Ale pa艅skie rozkazy! Nie m贸wi艂y nic o...

-聽Mam nowe rozkazy, pu艂kowniku. Bez pa艅skiej pomocy b臋dzie to trudne. Z pana pomoc膮 troch臋 艂atwiejsze i b臋dzie pan 偶y艂. Co pan wybiera?

-聽Wolno wiedzie膰, z kim pan trzyma?

-聽Paryski wyb贸r, pu艂kowniku?

-聽Nie zmieni臋 nastawienia pocisk贸w, dop贸ki nie dowiem si臋, gdzie maj膮 zosta膰 skierowane.

San wsta艂, nadal mierz膮c w g艂ow臋 Ki-Su. Post臋puje tak, jak powinien post臋powa膰 dobry oficer, pomy艣la艂. Trzeba mu to przyzna膰.

-聽Nie zostan膮 wymierzone w ten kraj, pu艂kowniku. To wszystko.

Ki-Su przeni贸s艂 wzrok z Sana na jego pomocnika.

-聽Z kim pan trzyma?

San poruszy艂 d艂oni膮. Rozleg艂 si臋 st艂umiony wystrza艂 i syk uwolnionego z lufy gazu. Ki-Su j臋kn膮艂, gdy jego lewa r臋ka zosta艂a wgnieciona w prycz臋. Prawa d艂o艅 natychmiast zacisn臋艂a si臋 na krwawej ranie.

Po chwili da艂y si臋 s艂ysze膰 na zewn膮trz odg艂osy pospiesznych krok贸w San zauwa偶y艂 zbli偶aj膮ce si臋 od strony pobliskiego namiotu, 艣wiat艂o latarki.

-聽Panie pu艂kowniku, czy wszystko w porz膮dku?

Kong stan膮艂 obok po艂y namiotu mierz膮c w ni膮 r贸wnocze艣nie z Tokariewa i Browninga. Pu艂kownik jeszcze raz poruszy艂 d艂oni膮. Tym razem bro艅 wycelowana by艂a w g艂ow臋 Ki-Su.

-聽Prosz臋 powiedzie膰 ordynansowi, 偶e wszystko w porz膮dku.

Walcz膮c z b贸lem, Ki-Su wyst臋ka艂:

-聽Potkn膮艂em si臋 tylko.

-聽Mo偶e panu pom贸c co艣 znale藕膰, panie pu艂kowniku? Mam latark臋.

-聽Nie! Dzi臋kuj臋, nic mi nie jest.

-聽Tak jest.

Ordynans odwr贸ci艂 si臋 i wr贸ci艂 do swego namiotu. San spojrza艂 ze z艂o艣ci膮 na oficera.

-聽Kong, oderwij kawa艂ek prze艣cierad艂a i zabanda偶uj mu r臋k臋.

-聽Nie zbli偶aj si臋! - sykn膮艂 Ki-Su. Zdj膮艂 poszw臋 z poduszki i przycisn膮艂 do r臋ki.

San da艂 mu chwil臋, potem powiedzia艂:

-聽M贸j kolejny strza艂 trafi wy偶ej. Prosz臋 poda膰 szyfr, panie pu艂kowniku.

Ki-Su stara艂 si臋 zachowa膰 spok贸j.

-聽Pi臋膰-jeden-cztery-zero w najni偶szym rz臋dzie... umo偶liwia wej艣cie do systemu. Zero-zero-zero-zero w 艣rodkowym rz臋dzie... kasuje wsp贸艂rz臋dne i pozwala zmieni膰 wsp贸艂rz臋dne. Na koniec, ka偶dy kod wybrany z najni偶szego rz臋du wprowadza do pami臋ci nowe wsp贸艂rz臋dne.

Wsp贸艂rz臋dne. Na Po艂udniu nale偶a艂y ju偶 do rzadko艣ci. Ameryka艅skie systemy naprowadzania dzia艂a艂y w oparciu o wbudowane mapy topograficzne i zdj臋cia wykonane przez samoloty lub satelity Ich pociski mog艂y odnale藕膰 dowolnego d偶ipa w ruchliwym obozie wojskowym i spa艣膰 dos艂ownie na kolana kt贸regokolwiek z pasa偶er贸w Nodongi przeciwnie - mo偶na je by艂o wycelowa膰 w 360 kierunkach, za艣 k膮t podniesienia wybierano w zale偶no艣ci od odleg艂o艣ci od celu. Trafienie w wybrany budynek w mie艣cie by艂o praktycznie niemo偶liwe.

Lecz San nie musia艂 trafi膰 konkretnego budynku. Potrzebowa艂 tylko miasta i specjalnie nie interesowa艂o go, w co uderzy pocisk.

-聽O kt贸rej godzinie zmienia si臋 warta w g贸rach? - zapyta艂 San.

-聽Zostan膮 zluzowani... o 贸smej.

-聽Czy oficer dy偶urny zamelduje si臋 u pana?

Ki-Su skin膮艂 g艂ow膮.

-聽Zostawiam z panem Konga - powiedzia艂 San. - Pola namiotu ma by膰 zasznurowana. Nie wolno panu nikogo przyjmowa膰. Je偶eli zrobi pan co艣 opr贸cz tego, co ka偶臋, zginie pan na miejscu. D艂ugo tu nie zostaniemy, a gdy sko艅czymy, ob贸z wr贸ci pod pa艅sk膮 komend臋.

Ki-Su skrzywi艂 si臋 z b贸lu, mocniej przyciskaj膮c podszewk臋 do rany.

-聽Okryj臋 si臋 ha艅b膮.

-聽Ma pan rodzin臋 - zako艅czy艂 San. - Powinien pan o niej pomy艣le膰.

Odwr贸ci艂 si臋 i wyszed艂 z namiotu.

-聽Rakiety s膮 wycelowane na Seul. Jaki inny cel... mo偶e by膰 wa偶niejszy?

San nic nie odpowiedzia艂. Ki-Su i reszta 艣wiata mieli si臋 bardzo szybko przekona膰.

67

-聽Panie generale, my艣la艂em, 偶e pilot zawiezie nas w jakie艣 s艂oneczne miejsce!

Nawet poprzez ryk silnik贸w podpu艂kownik Squires wraz z reszt膮 oddzia艂u Iglica s艂ysza艂 ch艂ostanie deszczu o kad艂ub samolotu, gdy znad Isle Bay podchodzili do l膮dowania w Osace. Rodgersa zawsze fascynowa艂a ta swego rodzaju nier贸wnowaga, co艣 jak brzmienie harfy po艣r贸d graj膮cej orkiestry W pewnym sensie przypomina艂o to filozofi臋 przy艣wiecaj膮c膮 powstaniu oddzia艂u Iglica. Od czas贸w Dawida i Goliata do rewolucji ameryka艅skiej, wielko艣膰 nie zawsze oznacza艂a przewag臋. Dramaturg Peter Barnes napisa艂 kiedy艣 o drobnej ro艣lince, kt贸ra przebija chodnik i ten w艂a艣nie obraz - pr贸cz postaci historycznych w rodzaju Andrew Jacksona, Joshuy Chamberlaina i Teddy'ego Roosevelta - dodawa艂 Rodgersowi otuchy w najczarniejszych chwilach. Na jego pro艣b臋 siostra wyhaftowa艂a mu tak膮 ro艣lin臋 na wojskowym plecaku. Szeregowy Puckett przerwa艂 rozmy艣lania Rodgersa.

-聽Panie generale!

Rodgers wyj膮艂 stopery z uszu.

-聽Co si臋 sta艂o?

-聽Genera艂 Campbell m贸wi, 偶e w bazie czeka na nas C-9A.

-聽Niech to zostawi wojskom l膮dowym - powiedzia艂 Squires. - Mamy nieuzbrojonego Nightingale, kt贸ry zawiezie nas do Korei P贸艂nocnej.

-聽Ja sam wola艂bym mi艂ego, przytulnego Black Hawka doda艂 Rodgers. - Ale tym razem chodzi o zasi臋g. Dzi臋kuj臋 wam.

-聽Nie ma za co, panie generale.

Squires u艣miechn膮艂 si臋, gdy Puckett wr贸ci艂 na miejsce.

-聽Johnny Puckett jest naprawd臋 dobry. M贸wi, 偶e jego ojciec trzyma艂 w pokoju dziecinnym kr贸tkofal贸wk臋. Zrobi艂 mu nawet zabawk臋 ze starych pokr臋te艂.

-聽Co艣 w tym jest. Jak w dawnych czasach, kiedy ludzie uczyli si臋 jednego rzemios艂a i opanowywali je do perfekcji.

-聽To prawda, panie generale. Ale m贸j ojciec pr贸bowa艂 kiedy艣 gra膰 w koszyk贸wk臋. Mimo 偶e si臋 stara艂, nie sz艂o mu za dobrze. Zmarnowa艂 tylko czas.

-聽A ty?

-聽Te偶 si臋 staram.

-聽Ale przekaza艂 ci zapa艂 i ambicj臋, prawda? Kr贸l Artur nie m贸g艂 sam szuka膰 艣wi臋tego Graala. Moj偶eszowi nie wolno by艂o przekroczy膰 Jordanu. Ale dawali natchnienie innym, kt贸rzy mogli.

Squires przechyli艂 g艂ow臋.

-聽Wzbudza pan we mnie poczucie winy, 偶e nie pisz臋 do domu.

-聽W drodze powrotnej mo偶esz pos艂a膰 ojcu poczt贸wk臋 z Osaki.

Rodgers poczu艂, 偶e samolot zakr臋ca na po艂udniowy zach贸d. Powr贸t. Na d藕wi臋k tego s艂owa zawsze 艣ciska艂o go w gardle. Chocia偶 nigdy nie by艂o wiadomo, jak b臋dzie naprawd臋, do znudzenia m贸wi艂o si臋 i my艣la艂o o szcz臋艣liwym powrocie. Nawet do艣wiadczeni 偶o艂nierze nie oczekiwali niczego innego. Przypomnia艂 sobie s艂owa Tennysona, kt贸re cz臋sto prze艣ladowa艂y go przy takich okazjach:

Przynie艣li do domu cia艂o jej rycerza.

Oddali milcz膮cej dziewczynie.

Rzek艂y jej s艂u偶ki, patrz膮c, co zamierza:

Musi zap艂aka膰 lub zginie.

Po wyl膮dowaniu transportowca, kapitan Harryhausen zacz膮艂 narzeka膰 na pogod臋. Nim sko艅czy艂, 偶o艂nierze oddzia艂u Iglica przesiedli si臋 do czekaj膮cego helikoptera. Wystartowali w cztery minuty po otwarciu luku C-141.

Smuk艂a maszyna ze znakami korpusu transportu wojskowego wznios艂a si臋 gwa艂townie po艣r贸d zacinaj膮cego deszczu i skierowa艂a si臋 na p贸艂nocny zach贸d. Tak jak przedtem 偶o艂nierze siedzieli na 艂awkach po bokach kabiny, lecz nastr贸j by艂 teraz zupe艂nie odmienny Ci, kt贸rzy w drodze do Osaki grali w karty lub czytali, byli teraz podnieceni. Sprawdzali sprz臋t, podtrzymywali si臋 na duchu rzucanymi od czasu do czasu uwagami, kilku z nich si臋 modli艂o. Szeregowiec Bass Moore, odpowiadaj膮cy za spadochrony, sprawdza艂 linki, gdy lecieli na niskim pu艂apie nad Morzem Japo艅skim, miotani silnym wiatrem i smagani rzedn膮cymi strugami deszczu.

Squires wraz ze znajduj膮cym si臋 na pok艂adzie oficerem z Seulu omawiali strategi臋 odwrotu. Mia艂 na nich czeka膰 艣mig艂owiec Sikorsky 5-70 Black Hawk, kt贸remu przelot nad Stref膮 Zdemilitaryzowan膮 do G贸r Diamentowych zabierze kilka minut. Co wa偶niejsze, jedenastomiejscowa maszyna wyposa偶ona by艂a w par臋 mocowanych na burtach karabin贸w maszynowych M-60, co znacznie zwi臋ksza艂o szanse wydostania si臋 z miejsca akcji.

Gdy do zrzutu zosta艂o jedynie 20 minut, Rodgers wezwa艂 Pucketta i poprosi艂 go, by wywo艂a艂 dyrektora Centrum. Genera艂 nie pami臋ta艂, by g艂os Hooda kiedykolwiek zdradza艂 a偶 takie zdenerwowanie, co wbrew oczekiwaniom podnios艂o go na duchu.

-聽Mike, wygl膮da na to, 偶e znajdziecie si臋 w samym 艣rodku zabawy

-聽Co si臋 sta艂o?

-聽Prezydent nie kupuje naszych wyja艣nie艅, ale my nadal uwa偶amy, 偶e za tym wszystkim kryje si臋 zorganizowana grupa z Korei Po艂udniowej. Dowiedzieli艣my si臋 te偶, 偶e dw贸ch ludzi z promu na Morzu Japo艅skim zabra艂 jaki艣 pilot. Facet by艂 tak zdenerwowany, 偶e uszkodzi艂 samolot podczas l膮dowania i pu艣ci艂 farb臋 patrolowi Stra偶y Przybrze偶nej. Powiedzia艂, 偶e zawi贸z艂 ich do Kosongu.

-聽Do Kosongu? To tylko dwa kroki od bazy Nodong贸w.

-聽Zgadza si臋. Poza tym na promie zosta艂y dwa cia艂a. Denaci przewozili do Korei P贸艂nocnej pieni膮dze z gier hazardowych. Dziesi膮tki tysi臋cy dolar贸w.

-聽To ca艂kiem przyzwoita 艂ap贸wka na P贸艂nocy Wi臋kszo艣膰 tych drani sprzeda艂oby swe dzieci za tysi膮c.

-聽Tak twierdzi Bob Herbert. Sporo ryzykujemy zak艂adaj膮c, 偶e kto艣 z Po艂udnia planuje wykorzysta膰 te pieni膮dze w celu przej臋cia kontroli nad baz膮 Nodong贸w, lecz nie mo偶emy zlekcewa偶y膰 i tej mo偶liwo艣ci.

-聽Co znaczy, 偶e musimy tam p贸j艣膰 i sprawdzi膰.

-聽W艂a艣nie. Przykro mi, Mike.

-聽Nie ma powodu. Na tak膮 robot臋 si臋 pisali艣my Parafrazuj膮c Gerge'a Chapmana: „dopiero zagro偶enie zmienia nas we lwy”.

-聽Pewnie. Albo jak Kirk Douglas m贸wi w „Championie" „nasza praca jest jak ka偶da inna, tylko czasem wida膰 krew". Uwa偶aj na siebie i ka偶 Charliemu z ch艂opakami post臋powa膰 tak samo.

-聽Dziesi臋膰 minut! - zawo艂a艂 Squires.

-聽Na razie, Paul - zako艅czy艂 Rodgers. - Dam ci zna膰 przez radio, kiedy b臋dziemy co艣 mie膰. I je偶eli ci臋 to pocieszy, tym razem wol臋 uchyla膰 si臋 przed kulami, ni偶 przed pras膮. Powodzenia.

68

Genera艂 Schneider zapomnia艂 o 艣nie w chwili, gdy wszed艂 ordynans. Pami臋ta艂 tylko, 偶e by艂 gdzie艣 na nartach i bardzo mu si臋 podoba艂o. Rzeczywisto艣膰 i suche nocne powietrze zawsze przywraca艂y mu przytomno艣膰 z nieprzyjemnym wstrz膮sem.

-聽Panie generale, telefon z Waszyngtonu.

-聽Prezydent?

-聽Nie, panie generale. Jaki艣 Bob Herbert z Centrum.

Schneider wymamrota艂 pod nosem przekle艅stwo.

-聽Pewnie chc膮, 偶ebym wsadzi艂 biednego Donalda w kaftan bezpiecze艅stwa. - W艣lizguj膮c si臋 w pantofle genera艂 podszed艂 do biurka. Z ulg膮 opad艂 na obrotowy fotel i podni贸s艂 s艂uchawk臋. - Genera艂 Schneider.

-聽Generale, m贸wi Bob Herbert, oficer wywiadu z Centrum.

-聽S艂ysza艂em o panu. Liban?

-聽Tak. Co za pami臋膰.

-聽Nigdy nie zapominam, gdy zdarzy nam si臋 zrobi膰 co艣 g艂upiego. Bob, ta pieprzona ambasada r贸wnie dobrze mog艂a mie膰 przy wej艣ciu znak dla terroryst贸w „dajcie nam kopa". 呕adnych barykad od frontu, zupe艂nie nic, co mog艂oby zatrzyma膰 terroryst臋 wybieraj膮cego si臋 ci臋偶ar贸wk膮 do Allacha. Opar艂 si臋 wygodnie i star艂 z powiek resztki snu. - Ale wystarczy wypominania starych b艂臋d贸w. Dzwonisz, 偶eby zapobiec nowym.

-聽Mam nadziej臋 - przyzna艂 Herbert.

-聽Sam nie wiem, co, do cholery, go napad艂o. Nie, nieprawda. Wczoraj zabili mu 偶on臋. Donald to dobry facet. Ale teraz po prostu nie my艣li zbyt jasno.

-聽Mam nadziej臋, 偶e na tyle jasno, by przedstawi膰 tam nasze oficjalne stanowisko.

Schneider a偶 podskoczy艂 na fotelu z wra偶enia.

-聽Zaraz! M贸wisz mi, 偶e zgadzacie si臋 na t臋 jego idiotyczn膮 minikonferencj臋?

-聽Dyrektor Hood poprosi艂 go, 偶eby przekaza艂 im pewn膮 wiadomo艣膰. Mianowicie mamy podstawy, by s膮dzi膰, 偶e za wybuchem kryje si臋 oddzia艂 Korea艅czyk贸w z Po艂udnia, udaj膮cych terroryst贸w z KRLD... i 偶e m贸g艂 to by膰 jeden z kilku zaplanowanych akt贸w terroru, maj膮cych doprowadzi膰 do wybuchu wojny.

-聽Nasi ludzie? - Schneider znieruchomia艂. - Do diab艂a, jeste艣 pewien?

-聽Elementy uk艂adanki coraz bardziej pasuj膮 do siebie doko艅czy艂 Herbert. - Uwa偶amy, 偶e kryje si臋 za tym major Kim Li.

-聽Li? Znam go. Dra艅 o kamiennej twarzy, superpatriota. Lubi臋 go.

-聽Podejrzewamy, 偶e sformowa艂 ma艂膮 grup臋 terrorystyczn膮 - ci膮gn膮艂 Herbert. - Jest teraz chyba na pa艅skim terenie z czterema dwudziestopi臋ciolitrowymi pojemnikami z gazem bojowym.

-聽Skontaktuj臋 si臋 z genera艂em Norbomem i ka偶臋 mu wys艂a膰 oddzia艂 w celu likwidacji Li.

-聽To nie wszystko. Jego ludzie mog膮 pr贸bowa膰 przej膮膰 kontrol臋 nad baz膮 wyrzutni Nodong贸w na wschodzie.

-聽Ambitne - skomentowa艂 Schneider. - Jeste艣 pewien, 偶e Donald ma to wszystko powt贸rzy膰 Hong-ku? Zanim sko艅czy m贸wi膰, wszyscy dziennikarze roztr膮bi膮 o tym na prawo i lewo.

-聽Wiemy o tym.

-聽B臋d膮 te偶 strzela膰 do ludzi Li bez ostrze偶enia - doda艂 Schneider. - Pomy艣leli艣cie o tym, co b臋dzie, gdy si臋 rozejdzie, 偶e Amerykanie odpowiadaj膮 za 艣mier膰 Korea艅czyk贸w z Po艂udnia? W Seulu zrobi si臋 piek艂o. Jak w cholernym Sajgonie.

-聽Hood o tym te偶 wie - powiedzia艂 Herbert. - Przygotowuje co艣 z naszym rzecznikiem prasowym.

-聽Szykujcie lepiej podw贸jny pogrzeb. Przecie偶 mo偶ecie spowodowa膰 kryzys konstytucyjny poprzez praktyczne uniemo偶liwianie prezydentowi skorzystanie z prawa do wypowiedzenia i prowadzenia wojny.

-聽Jak ju偶 powiedzia艂em, szef o tym wie - powt贸rzy艂 Herbert.

-聽W porz膮dku, Bob, przeka偶臋 mu wszystko. A teraz co艣 dla pana Hooda. Mo偶e nie ma wszystkich klepek na swoim miejscu, ale musz臋 przyzna膰, 偶e takich jaj nie widzia艂em od czasu sprawy Ollie Northa.

-聽Dzi臋ki - zako艅czy艂 Herbert. - Jestem pewien, 偶e odbierze to jako komplement.

Przebudziwszy si臋 z kr贸tkiej drzemki, Gregory stwierdzi艂, 偶e czuje si臋 nadzwyczaj rze艣ko, a jego umys艂 odzyska艂 dawn膮 sprawno艣膰. Siadaj膮c na poro艣ni臋tej kar艂owatymi krzewami r贸wninie spojrza艂 na jasno o艣wietlon膮 granic臋. Czuwa艂y obie strony, powodowane nienawi艣ci膮 i podejrzliwo艣ci膮. Nieufno艣膰 nie pozwala艂a przeciwnikom zasn膮膰.

Wyj膮艂 fajk臋 i nabi艂 j膮 resztk膮 tytoniu Balkan Sobranie. Zapali艂 j膮 i przysun膮艂 p艂omie艅 w stron臋 zegarka, by sprawdzi膰, kt贸ra godzina.

Ju偶 prawie pora.

Pykaj膮c z wolna, otoczony chmur膮 dymu rozmy艣la艂o Ba艂kanach, o tym, jak jeden incydent - zab贸jstwo arcyksi臋cia Ferdynanda - spowodowa艂 wybuch pierwszej wojny 艣wiatowej. Czy tutaj zdarzy si臋 co艣, co wywo艂a trzeci膮 wojn臋 艣wiatow膮? Nie mo偶na tego wykluczy膰. W powietrzu wyczuwa艂o si臋 co艣 wi臋cej, ni偶 napi臋cie, raczej nieokie艂znane szale艅stwo. Podbudowanie w艂asnego ja za cen臋 ludzkiego 偶ycia, malowane obraz贸w krwi膮. Co si臋 z nami sta艂o?

Z ty艂u odnalaz艂y go 艣wiat艂a samochodu. .Donald odwr贸ci艂 si臋 i zas艂oni艂 oczy d艂oni膮. D偶ip podjecha艂 i zatrzyma艂 si臋.

-聽Rozmawiasz z gwiazdami? - zapyta艂 genera艂 Schneider, gramol膮c si臋 z siedzenia pasa偶era. Podszed艂 bli偶ej, g贸ruj膮c sw膮 sylwetk膮 nad dyplomat膮.

-聽Nie, generale. Z moj膮 w艂asn膮 muz膮.

-聽Powiniene艣 by艂 mi powiedzie膰, dok膮d idziesz. Gdyby艣 nie zapali艂 fajki, szukaliby艣my ci臋 do bia艂ego rana.

-聽Nie zmieni艂em zdania, je偶eli o to ci chodzi.

-聽Nie. Mam dla ciebie wiadomo艣膰 od szefa.

Donald czu艂, jak kurczy mu si臋 偶o艂膮dek. Mia艂 nadziej臋, 偶e genera艂 nie skontaktowa艂 si臋 z Bia艂ym Domem.

Schneider przekaza艂 mu wiadomo艣膰 od Herberta, za艣 Donald poczu艂, jakby z jego bark贸w zdj臋to ogromny ci臋偶ar. Poczu艂 ulg臋, 偶e przeczucia jego i Kima okaza艂y si臋 s艂uszne, lecz przede wszystkim ucieszy艂 si臋 widz膮c, 偶e istniej膮 teraz wszelkie szanse na szybkie ugaszenie po偶aru.

Dziwne, pomy艣la艂. Wcale nie jestem zaskoczony, 偶e Li macza艂 w tym palce. Gdy spotkali si臋 wcze艣niej, ostatnie spojrzenie, kt贸re rzuci艂 mu major nie by艂o ca艂kiem w porz膮dku. Zdradza艂o inteligencj臋, ale tak偶e agresj臋, podejrzliwo艣膰, a mo偶e pogard臋.

-聽Nie b臋d臋 udawa艂, 偶e mi si臋 to podoba, ale nie mam zamiaru ci przeszkadza膰 - podj膮艂 Schneider.

-聽A przedtem mia艂e艣 taki zamiar?

-聽Szczerze m贸wi膮c, my艣la艂em o tym. I nadal mam zamiar zapisa膰 si臋 w historii jako przeciwnik porozumienia z KRL-D, lecz 艣wiat sk艂ada si臋 z r贸偶nych ludzi. - Schneider wr贸ci艂 do samochodu. - Wsiadaj. Podwioz臋 ci臋 do bazy.

-聽Wol臋 si臋 przej艣膰. Rozja艣ni mi si臋 w g艂owie.

Schneider nie obejrza艂 si臋 za siebie. Wsiad艂 do d偶ipa, kt贸ry zawr贸ci艂, pozostawiaj膮c na drodze kurz zmieszany ze spalinami.

Donald szed艂 ich 艣ladem, pykaj膮c z zadowoleniem. Wiedzia艂, 偶e Sund偶i by艂aby zaskoczona i dumna z takiego obrotu sprawy.

Nagle poczu艂 na karku uk艂ucie. Si臋gn膮艂 d艂oni膮, by si臋 podrapa膰, dotkn膮艂 ch艂odnej stali i zamar艂.

-聽Ambasador Donald - powiedzia艂 znajomy g艂os, a n贸偶 ruszy艂 w drog臋 po szyi, zatrzymuj膮c si臋 pod brod膮 dyplomaty

Donald poczu艂 p艂yn膮cy po szyi strumyk krwi. W czerwonej po艣wiacie, rzucanej przez tl膮cy si臋 tyto艅, dostrzeg艂 twarz majora Li.

69

Na widok Ann Farris wchodz膮cej do gabinetu Matta Stolla, operator komputer贸w prychn膮艂 z rozdra偶nieniem.

-聽Do diabla, ludzie - warkn膮艂 - przesta艅cie mnie wreszcie pop臋dza膰.

Paul Hood siedzia艂 na ma艂ej, obitej sk贸r膮 kanapie z ty艂u pomieszczenia. Z sufitu zwisa艂 dwudziestopi臋ciocalowy ekran telewizyjny, a na p贸艂ce czeka艂 zestaw gier telewizyjnych. Stoll korzysta艂 z nich ilekro膰 potrzebowa艂 chwili odpr臋偶enia i namys艂u.

-聽Nie pop臋dzam ci臋 - sprostowa艂 Hood. - Chc臋 tylko, 偶eby艣 mi powiedzia艂, kiedy doprowadzisz satelity do porz膮dku.

-聽B臋dziemy cicho - powiedzia艂a Ann, siadaj膮c. Spojrza艂a na Hooda pe艂nymi smutku oczyma. - Paul, musz臋 ci powiedzie膰 prawd臋. Rzuc膮 nas na po偶arcie, nawet gdy b臋dziemy mieli racj臋.

-聽Wiem. Za p贸艂 godziny Donald spotka si臋 z lud藕mi z KRLD, po czym prasa 艣wiatowa rozszarpie na kawa艂ki prezydenta Korei Po艂udniowej za mobilizacj臋 wojsk w sytuacji, gdy wiedzia艂, 偶e Phenian mo偶e by膰 niewinny Wynik? Lawrence musi pow艣ci膮gn膮膰 swe wojownicze zap臋dy.

-聽Albo wyjdzie na agresora.

-聽Racja. A je偶eli oka偶e si臋, 偶e major Li nie jest w to zamieszany, P贸艂noc spokojnie b臋dzie mog艂a przeprosi膰, ukara膰 winnych i posprz膮ta膰 u siebie w domu. Albo je偶eli zamach odby艂 si臋 za wiedz膮 i przyzwoleniem Phenianu, mo偶e przegrupowa膰 si艂y i zn贸w zaatakowa膰. Tak czy inaczej, prezydent pozostaje bezradny.

-聽Do艣膰 dok艂adnie to podsumowa艂e艣 - stwierdzi艂a Ann. Lowell s膮dzi, 偶e powiniene艣 nak艂oni膰 Donalda do od艂o偶enia spotkania. Zwykle si臋 z nim nie zgadzam, ale tym razem uwa偶am, 偶e ma racj臋. Co prawda z takiego spotkania P贸艂noc te偶 zdob臋dzie dla siebie punkty propagandowe, ale z tym sobie poradzimy Powiedz im, 偶e dzia艂a sam.

-聽Nie zrobi臋 mu tego, Ann. - Hood spojrza艂 na Stolla. Matty, daj mi wreszcie te satelity!

-聽Powiedzia艂e艣, 偶e nie b臋dziesz mnie pop臋dza膰!

-聽Zmieni艂em zdanie.

-聽Po co ci teraz rozpoznanie? - zapyta艂a Ann.

-聽Trwaj膮 poszukiwania majora Li, ale nikt nie zajmuje si臋 lud藕mi, kt贸rzy mog膮 podj膮膰 pr贸b臋 opanowania wyrzutni Nodong贸w. Mike i oddzia艂 Iglica b臋dzie wkr贸tce na miejscu. Je偶eli uda nam si臋 znale藕膰 dowody na sabota偶, a Mike ich powstrzyma, udowodnimy, 偶e mamy racj臋 - a prezydent b臋dzie mia艂 swoj膮 upragnion膮 akcj臋 wojskow膮, dzi臋ki kt贸rej wzrosn膮 jego notowania. P贸艂noc b臋dzie narzeka膰, 偶e wys艂ali艣my do nich naszych ludzi, ale wszystko rozejdzie si臋 po ko艣ciach, jak wtedy, kiedy Izraelczycy przeprowadzili operacj臋 w Entebbe.

Ann otworzy艂a szeroko oczy.

-聽Jeste艣 genialny, Paul. Naprawd臋 znakomity pomys艂!

-聽Dzi臋ki. Ale zagra tylko wtedy, kiedy b臋d臋 mia艂...

-聽Ju偶 masz! - krzykn膮艂 Stoll, odpychaj膮c foteli klaszcz膮c w d艂onie.

Gdy Hood podbieg艂 do niego, Stoll stukn膮艂 w guzik telefonu, by da膰 zna膰 do NRO. Stephen Viens od razu si臋 odezwa艂, za艣 Stoll prze艂膮czy艂 go na zewn臋trzny g艂o艣nik.

-聽Steve! Jeste艣 zn贸w na linii!

-聽Tak my艣la艂em - odezwa艂 si臋 g艂os Viensa. - Od razu, kiedy zobaczy艂em, jak ten stary sowiecki okr臋t wojenny znika z Morza Japo艅skiego.

-聽Steve, m贸wi Paul Hood. Poka偶 mi baz臋 ruchomych wyrzutni Nodong贸w w G贸rach Diamentowych. Daj zbli偶enie, 偶ebym m贸g艂 zobaczy膰 wszystkie trzy rakiety.

-聽To b臋dzie jakie艣 siedemdziesi膮t metr贸w w g贸r臋. Wpisuj臋 teraz wsp贸艂rz臋dne i... dzia艂a! Obiektyw noktowizora na miejscu, zdj臋cie zrobione, konwerter kamery przetwarza teraz obraz. Zaczynam skanowa膰...

-聽Nie ko艅cz i prze艣lij od razu do nas.

-聽Dobra, Paul - powiedzia艂 Viens. - Matty, odwali艂e艣 kawa艂 dobrej roboty

Stoll prze艂膮czy艂 komputer na odbi贸r. Hood nachyli艂 si臋 nad monitorem, gdy tylko pojawi艂 si臋 obraz. Wyp艂ywa艂 na ekran od g贸ry do do艂u, jakby malowany szybkimi poci膮gni臋ciami p臋dzla. Ann stan臋艂a za nim i delikatnie wspar艂a d艂o艅 na jego ramieniu. Nie zwr贸ci艂 uwagi na spojrzenie, kt贸re rzuci艂 mu Matt spod zmarszczonych brwi, lecz nie potrafi艂 zignorowa膰 jej elektryzuj膮cego dotkni臋cia. Na ekranie znalaz艂o si臋 kompletne czarno-bia艂e zdj臋cie terenu bazy pocisk贸w Nodong.

-聽Pocisk na g贸rze jest skierowany na po艂udnie - powiedzia艂 Hood. - Te po lewej i po prawej...

-聽Bo偶e... - wtr膮ci艂 Stoll.

-聽Trudno si臋 z tym nie zgodzi膰.

Ann nachyli艂a si臋 nad Hoodem.

-聽Dwa po bokach skierowane s膮 w r贸偶nych kierunkach.

-聽Jeden na po艂udnie - powiedzia艂 Stoll. - A drugi na...

-聽Wsch贸d - uzupe艂ni艂 Hood. - Co oznacza, 偶e kto艣 si臋 tam dosta艂.

Wyprostowa艂 si臋 i pospieszy艂 do drzwi, niechc膮cy odtr膮caj膮c d艂o艅 Ann.

-聽Sk膮d wiesz? - zapyta艂a Ann.

Hood rzuci艂 przez rami臋, wybiegaj膮c na korytarz:

-聽Bo nawet P贸艂noc nie jest na tyle szalona, 偶eby celowa膰 Nodonga w Japoni臋.

70

-聽Major Li - wyszepta艂 Donald. - Jako艣 nie czuj臋 si臋 zaskoczony

-聽A ja tak - powiedzia艂 Li, wpychaj膮c ostrze no偶a pod brod臋 Donalda. - S膮dzi艂em, 偶e b臋d臋 teraz pilnowa艂 swych obowi膮zk贸w, a zamiast tego jestem tutaj z panem.

-聽A do pa艅skich obowi膮zk贸w zalicza si臋 te偶 zabijanie niewinnych ludzi i pr贸ba rozp臋tania wojny.

-聽Nie ma niewinnych ludzi...

-聽Myli si臋 pan. Moja 偶ona by艂a niewinna.

Donald powoli unosi艂 r臋k臋. Li lekko podni贸s艂 do g贸ry ostrze, lecz Donald nie przerwa艂 ruchu.

-聽Pan i pana 偶ona, ambasadorze, u艂atwiali艣cie 偶ycie tym, kt贸rzy porzucili sw贸j kraj. Jest pan tak samo winny, jak inni i czas, 偶eby pan do艂膮czy艂 do...

Donald poruszy艂 si臋 tak szybko, 偶e Li nie mia艂 czasu zareagowa膰. Trzymaj膮c fajk臋 w lewej d艂oni, Donald wykona艂 obr贸t cybuchem i zahaczaj膮c od g贸ry n贸偶 majora odepchn膮艂 go w lewo. Lulka fajki znalaz艂a si臋 naprzeciw twarzy Li, a Donald, id膮c za ciosem przycisn膮艂 roz偶arzony tyto艅 do prawego oka majora. Li upu艣ci艂 n贸偶, kt贸ry Donald b艂yskawicznie podni贸s艂 z ziemi.

-聽Nie! - krzykn膮艂 Li, odwracaj膮c si臋 i uciekaj膮c w szaro艣膰 wczesnego poranka.

Donald pobieg艂 za nim, 艣ciskaj膮c n贸偶 w d艂oni. Li kierowa艂 si臋 do miejsca, w kt贸rym Korea艅czycy z P贸艂nocy mieli swoje tunele. Zastanawia艂 si臋, czy major umy艣lnie odci膮ga go od bazy po po艂udniowej stronie Strefy Zdemilitaryzowanej. Czy tam w艂a艣nie mia艂 zamiar u偶y膰 gazu?

Nieprawdopodobne, pomy艣la艂. Li by艂 ubrany we w艂asny mundur ROK. Bieg艂 na p贸艂noc - prawie na pewno zamierza u偶y膰 gazu bojowego. Je偶eli go zauwa偶膮, Po艂udnie zostanie oskar偶one o sprowokowanie konfliktu zbrojnego. Donald przez chwil臋 zastanawia艂 si臋, czy nie powiadomi膰 Schneidera, lecz co zrobi genera艂? Przecie偶 nie pobiegnie za nim na p贸艂noc.

Nie. Donald wiedzia艂, 偶e jest jedynym, kt贸ry mo偶e tam i艣膰. Coraz ci臋偶ej oddycha艂. Dojmuj膮cy b贸l w klatce piersiowej przeszkadza艂 mu w po艣cigu za malej膮c膮 w oddali sylwetk膮 majora. Dzieli艂o go od Li przynajmniej dwie艣cie metr贸w, lecz major bieg艂 na wsch贸d. Dlatego w miar臋, jak noc ust臋powa艂a b艂臋kitowi poranka, Donald - potykaj膮c si臋 i trac膮c dystans przynajmniej widzia艂, dok膮d biegnie jego ofiara.

Nagle Li znikn膮艂, zupe艂nie, jakby zapad艂 si臋 pod ziemi臋. Donald zwolni艂, by z艂apa膰 oddech i zorientowa艂 si臋, 偶e major musia艂 wskoczy膰 do kt贸rego艣 z tuneli. Zapami臋ta艂 charakterystyczne cechy terenu - g臋ste zaro艣la na przestrzeni mniej wi臋cej dwudziestu metr贸w i szybko poszed艂 w ich stron臋, licz膮c kroki, by zapomnie膰 o bol膮cych nogach i k艂uciu w p艂ucach.

W kilka minut po znikni臋ciu Li, Donald znalaz艂 si臋 u wej艣cia do tunelu. Nie czeka艂, domy艣laj膮c si臋, 偶e gdyby Li mia艂 z sob膮 bro艅, nie waha艂by si臋 jej u偶y膰 w walce. Z艂o偶ywszy n贸偶 i schowawszy go do kieszeni, opad艂 na kolana, chwyci艂 konopn膮 lin臋 i opu艣ci艂 si臋 w d贸艂 studni, uderzaj膮c si臋 po drodze kilkakrotnie w plecy. Niemal u kresu si艂 dotar艂 na dno studni i przez chwil臋 nas艂uchiwa艂. Gdzie艣 z przodu dochodzi艂y go odg艂osy szurania o ziemi臋. Zapali艂 zapa艂k臋, zobaczy艂 tunel i ju偶 wiedzia艂, gdzie skierowa艂 si臋 Li.

Na wypadek gdyby co艣 mu si臋 sta艂o, chcia艂 zostawi膰 Schneiderowi wiadomo艣膰, dok膮d poszed艂. Odwr贸ci艂 si臋 i podpali艂 lin臋. Gdy g臋sty dym wype艂ni艂 przej艣cie, opad艂 na brzuch. Wczo艂ga艂 si臋 do tunelu, modl膮c si臋, by genera艂 zobaczy艂 dym i p艂omienie. Mia艂 te偶 nadziej臋, 偶e uda mu si臋 doj艣膰 na drug膮 stron臋, zanim udusi go dym... a gdy ju偶 si臋 tam znajdzie, powstrzyma Li, zanim ten zrealizuje sw贸j szalony plan.

71

Skok ze spadochronem w niczym nie spe艂nia oczekiwa艅 wi臋kszo艣ci nowicjuszy. Powietrze jest zaskakuj膮co namacalne, wr臋cz twarde - swobodne spadanie przypomina raczej jazd臋 na grzbiecie morskiej fali. W dzie艅 ma si臋 niewielkie poczucie odleg艂o艣ci, poniewa偶 przedmioty wydaj膮 si臋 bardzo p艂askie i dalekie. Noc膮 brakuje nawet tego.

Chocia偶 pozostali wyskoczyli przed nim, Mike Rodgers by艂 zaskoczony wszechogarniaj膮cym uczuciem samotno艣ci - nie widzia艂 nic, czu艂 jedynie op贸r wiatru, prawie nie s艂ysza艂 swego g艂osu, gdy odlicza艂 dwadzie艣cia sekund przed szarpni臋ciem linki wyzwalaj膮cej spadochron. Potem 艂omot wiatru zmniejszy艂 si臋 do delikatnego podmuchu i wszystko inne ucich艂o.

Skakali z wysoko艣ci tysi膮ca pi臋ciuset metr贸w, wi臋c kontakt z ziemi膮 nadszed艂 do艣膰 szybko, zgodnie z ostrze偶eniami drugiego pilota. Gdy tylko poci膮gn膮艂 za link臋, wybra艂 sobie punkt orientacyjny - szczyt drzewa, b艂yszcz膮cy w po艣wiacie wczesnego poranka. Opadaj膮c, nie spuszcza艂 ze艅 wzroku. Tylko po swej pozycji wzgl臋dem niego orientowa艂 si臋, jak jest wysoko. Znalaz艂szy si臋 na r贸wni z nim, przygotowa艂 si臋 na l膮dowanie z lekko podkurczonymi nogami, a gdy stopami uderzy艂 o ziemi臋, zamortyzowa艂 upadek, pochylaj膮c si臋 bardziej do przodu, potem pad艂 i przewr贸ci艂 si臋. Le偶膮c na boku, odpi膮艂 spadochron, wsta艂 szybko i zwin膮艂 czasz臋. Dokucza艂y mu troch臋 艣ci臋gna Achillesa, kt贸re nadwer臋偶y艂 podczas l膮dowania. Duch by艂 ochoczy, lecz cia艂u brakowa艂o dawnej gibko艣ci.

Bass Moore ju偶 bieg艂 w jego stron臋, za nim pod膮偶a艂 Puckett z radiostacj膮 przystosowan膮 do 艂膮czno艣ci satelitarnej.

-聽Jak nam posz艂o? - szeptem zapyta艂 Rodgers Moore'a.

-聽Wszyscy zdrowi i cali.

Puckett roz艂o偶y艂 anten臋 komunikacji satelitarnej i nawi膮za艂 艂膮czno艣膰 zanim nadesz艂a reszta oddzia艂u. Gdy Moore zabra艂 spadochron genera艂a i pobieg艂 do pobliskiego jeziora, 偶eby go zatopi膰, Squires znalaz艂 si臋 ju偶 u boku Rodgersa.

-聽Wszystko w porz膮dku, panie generale?

-聽Stare ko艣ci jako艣 wytrzyma艂y - Rodgers wskaza艂 na radiostacj臋. - Zamelduj si臋. M贸wi艂em ci przecie偶, 偶e to twoja misja.

-聽Dzi臋kuj臋, panie generale - odpar艂 Squires.

Podpu艂kownik kucn膮艂, wzi膮艂 s艂uchawki od Pucketta i ustawi艂 mikrofon, podczas gdy szeregowiec wystukiwa艂 w艂a艣ciw膮 cz臋stotliwo艣膰.

Zg艂osi艂 si臋 Bugs Benet i szybko po艂膮czy艂 go z Hoodem.

-聽Wyl膮dowa艂e艣, Mike?

-聽M贸wi Squires, panie dyrektorze. Tak, wszystko w porz膮dku.

-聽Znakomicie. Mam dla was nowe informacje. W ci膮gu ostatnich dziesi臋ciu minut wszystkie trzy Nodongi zosta艂y przestawione. Zamiast mierzy膰 w Seul, skierowane s膮 na Japoni臋.

-聽Wszystkie trzy pociski wycelowane w Japoni臋 - powt贸rzy艂 Squires, patrz膮c w g贸r臋 na Rodgersa. - Rozumiem.

-聽Bo偶e - westchn膮艂 Rodgers.

-聽Musicie je unieszkodliwi膰.

-聽Tak jest.

-聽Bez odbioru - zako艅czy艂 Hood.

Squires zdj膮艂 s艂uchawki. Gdy przekazywa艂 informacje Rodgersowi, pozostali 偶o艂nierze oddzia艂u Iglica 艂adowali swe pistolety maszynowe Beretta. Sier偶ant Chick Grey, odpowiedzialny za mapy, sprawdza艂 wydruki podane mu przez podpu艂kownika Squiresa.

S艂ysz膮c, 偶e maj膮 zniszczy膰 Nodongi, Rodgers zacz膮艂 偶a艂owa膰, 偶e nie wzi臋li ze sob膮 materia艂贸w wybuchowych. Wiadomo by艂o jednak, 偶e o ile Korea P贸艂nocna sk艂onna by艂a negocjowa膰 uwolnienie ludzi schwytanych z broni膮 w r臋ku na swym terytorium, o tyle znalezienie przy nich materia艂贸w wybuchowych, zwiastuj膮cych zamiar dokonania powa偶nego aktu sabota偶u, ko艅czy艂o si臋 rozstrzelaniem na miejscu. Ku swojemu zdziwieniu, poczu艂, 偶e 偶a艂uje teraz, 偶e nie mo偶e ju偶 cofn膮膰 podj臋tej decyzji. Obwody kontrolne Nodong贸w mie艣ci艂y si臋 w szafach o konstrukcji podobnej do sejf贸w i bardzo trudno b臋dzie do nich dotrze膰, zw艂aszcza, gdy brakuje czasu. Je偶eli na miejscu nie zdob臋d膮 materia艂贸w wybuchowych, nie bardzo wiedzia艂, co mog膮 zrobi膰.

Sier偶ant Grey podszed艂 do Squiresa. Snopem 艣wiat艂a z w膮skiej latarki laserowej wskaza艂 na map臋 w szybko ust臋puj膮cej ciemno艣ci.

-聽Panie pu艂kowniku, pilot odwali艂 kawa艂 dobrej roboty Jeste艣my mniej ni偶 siedem kilometr贸w od bazy -tutaj. Wskaza艂 na las na po艂udniowy wsch贸d od doliny, w kt贸rej ustawiane by艂y wyrzutnie. - Droga prowadzi pod g贸r臋, ale k膮t nachylenia nie jest taki z艂y

Squires zarzuci艂 sobie na plecy tornister i zarepetowa艂 bro艅.

-聽Ruszamy, sier偶ancie - powiedzia艂 g艂osem nieco tylko g艂o艣niejszym od szeptu. - Jeden za drugim. Moore, idziesz pierwszy. Zatrzymaj nas, jak tylko us艂yszysz pierwszy znak 偶ycia.

-聽Tak jest! - Moore zasalutowa艂 i poszed艂 na czo艂o szeregu.

Squires ruszy艂 drugi, za nim Rodgers.

G艂臋boki granatowy odcie艅 horyzontu stopniowo przechodzi艂 w lazur o lekko 偶贸艂tawym odcieniu. Szli w g贸r臋 zbocza, zanurzaj膮c si臋 w coraz g臋stszy las. Takie chwile Rodgers lubi艂 najbardziej. Nastr贸j oczekiwania niezwykle wyostrzy艂 zmys艂y, lecz czysty refleks, odruch przetrwania, jeszcze nie zacz膮艂 dzia艂a膰 i genera艂 m贸g艂 si臋 rozkoszowa膰 czekaj膮c膮 ich pr贸b膮 si艂.

Rodgers czu艂 dum臋 i dreszcz rado艣ci, 偶e mo偶e by膰 z nimi, chocia偶 spogl膮daj膮c na dwudziestokilkuletnie twarze i krocz膮c na obola艂ych cztedziestopi臋cioletnich nogach czu艂 si臋 znacznie starszy Mia艂 nadziej臋, 偶e jego cia艂o stanie na wysoko艣ci zadania i przypomnia艂 sobie, 偶e bohater staroangielskiego poematu, Beowulf, pokona艂 ziej膮cego ogniem smoka pi臋膰dziesi膮t lat po spotkaniu z potworem Grendelem. Oczywi艣cie wiekowy kr贸l Jut贸w poni贸s艂 艣mier膰 w tej walce, Rodgers jednak powtarza艂 sobie, 偶e gdy nadejdzie jego czas, nie mia艂by nic przeciwko sp艂oni臋ciu na olbrzymim stosie, wok贸艂 kt贸rego je藕dzi膰 b臋d膮 jego rycerze i 艣piewa膰 hymny pochwalne.

Dwunastu rycerzy, przypomnia艂 sobie Rodgers, pr贸buj膮c nie wyci膮ga膰 zbyt daleko id膮cych wniosk贸w ze zbie偶no艣ci liczb. Nagle Moore, zbli偶aj膮c si臋 do szczytu wzniesienia, opad艂 na czworaki, podczo艂ga艂 si臋 do przodu, a potem podni贸s艂 d艂o艅, dwukrotnie prostuj膮c pi臋膰 palc贸w.

Gdzie艣 przed nimi znajdowa艂o si臋 dziesi臋ciu ludzi.

Gdy skuleni 偶o艂nierze zn贸w ruszyli, zorientowa艂 si臋, 偶e czas napawania si臋 oczekiwaniem min膮艂...

72

Donald wiedzia艂, 偶e istnieje granica, poza kt贸r膮 cia艂o nie jest w stanie sprosta膰 woli nawet najsilniejszego ducha i zdawa艂 sobie spraw臋, 偶e si臋 do niej zbli偶a. Dysz膮c ci臋偶ko po szale艅czym biegu, zlany potem, przeciska艂 si臋 jak robak przez tunel, odpychaj膮c si臋 ciasno przyci艣ni臋tymi do cia艂a 艂okciami. W korytarzu panowa艂 niezno艣ny upa艂, pot piek艂 go w oczy, a sucho艣膰 powietrza i unosz膮cy si臋 w nim py艂 wywo艂ywa艂y bezustanny odruch kaszlu. Z powodu panuj膮cych ciemno艣ci, ka偶dy zakr臋t tunelu, kt贸ry wydawa艂 si臋 nie mie膰 ko艅ca, odkrywa艂 bolesnym uderzeniem ramienia w 艣cian臋 ziemi.

Lecz przed sob膮 nadal s艂ysza艂 majora Li i to dodawa艂o mu si艂, by nadal porusza膰 si臋 do przodu. Gdy nagle wszystko ucich艂o, zorientowa艂 si臋, 偶e Li dotar艂 ju偶 do wyj艣cia z tunelu i 偶e koniec jego w艂asnych wysi艂k贸w jest bliski.

Wreszcie, gdy jego cia艂o niemal odm贸wi艂o pos艂usze艅stwa, a b贸l spowodowany skurczem r膮k i n贸g sta艂 si臋 nie do zniesienia, Donald zauwa偶y艂 艣wiat艂o i znalaz艂 si臋 w przej艣ciu, kt贸re mia艂o go uwolni膰 z nienawistnej jamy.

Podni贸s艂 si臋 z ogromnym wysi艂kiem. Gdy pr贸bowa艂 si臋 wyprostowa膰, poczu艂 w krzy偶u co艣, jakby pchni臋cie no偶em. Pozwoli艂 sobie na chwil臋 odpoczynku, chc膮c przez chwil臋 odetchn膮膰 ch艂odniejszym powietrzem - i zauwa偶y艂, 偶e nie ma wyj艣cia. Je偶eli wcze艣niej w studni by艂a drabina, to Li musia艂 zabra膰 j膮 ze sob膮.

Rozejrza艂 si臋 dooko艂a. Studnia by艂a w膮ska, wi臋c zacz膮艂 si臋 wspina膰, opieraj膮c plecy o jedn膮 艣cian臋, a wyprostowanymi nogami i d艂o艅mi przesuwaj膮c po drugiej. Podczas trzymetrowej wspinaczki musia艂 si臋 dwukrotnie zatrzyma膰, by nie spa艣膰 na d贸艂. W z臋bach trzyma艂 n贸偶 Li. Co jaki艣 czas wyjmowa艂 go i ry艂 nim w 艣cianie, by da膰 obola艂ym ko艅czynom punkt podparcia i chwil臋 wytchnienia, nim ruszy艂 w dalsz膮 drog臋. Gdy wreszcie wydosta艂 si臋 na zewn膮trz, w 艣wietle wschodz膮cego s艂o艅ca zobaczy艂, 偶e jest po drugiej stronie ogrodzenia Strefy Zdemilitaryzowanej. Znalaz艂 si臋 w Korei P贸艂nocnej.

Wyj艣cie z tunelu znajdowa艂o si臋 w po艂udniowo-zachodnim zboczu krateru - pozosta艂o艣ci 膰wicze艅 artyleryjskich. Nie mo偶na go by艂o dostrzec ani z oddalonej o oko艂o czterysta metr贸w na zach贸d bazy, ani od strony odleg艂ej o jakie艣 dwie艣cie metr贸w na po艂udnie granicy Strefy Zdemilitaryzowanej. Tunel musia艂 by膰 nowym dzie艂em Li i jego ludzi, bowiem Korea艅czycy z P贸艂nocy umie艣ciliby wej艣cie bli偶ej bazy, sk膮d ich ludzie mogliby wchodzi膰 i wychodzi膰 niezauwa偶eni przez Po艂udnie.

Przytulony do 艣ciany krateru Donald wyjrza艂 za jego kraw臋d藕. Li znikn膮艂. Na p贸艂noc od miejsca, w kt贸rym si臋 znalaz艂 rozci膮ga艂o si臋 pasmo poro艣ni臋tych drzewami, faluj膮cych wzg贸rz, gdzie mo偶na si臋 by艂o znakomicie ukry膰. Na twardym, suchym gruncie nie wida膰 by艂o 偶adnych 艣lad贸w, a Donald nie mia艂 poj臋cia, czy Li skierowa艂 si臋 w stron臋 wzg贸rz, czy bazy.

Niewa偶ne, powiedzia艂 sobie. Teraz najwa偶niejszym zadaniem by艂o odnale藕膰 pojemniki z gazem. Bez wzgl臋du na to, dok膮d poszed艂 major Li - do bazy, czy na p贸艂noc, do Phenianu, by zorganizowa膰 p贸艂nocnokorea艅ski odpowiednik zamachu bombowego w Seulu - Donald musia艂 si臋 spotka膰 z genera艂em Hong-ku i opowiedzie膰 mu, co si臋 sta艂o.

Ruszy艂 偶ywo do przodu. Po wyj艣ciu z tunelu, co da艂o mu sposobno艣膰 rozlu藕nienia obola艂ych mi臋艣ni, poczu艂 si臋 znacznie lepiej. Spogl膮da艂 uwa偶nie przed siebie, maj膮c nadziej臋 dojrze膰 sylwetk臋 majora, lecz z tej strony bazy panowa艂 niczym niezm膮cony spok贸j. Na po艂udnie od zabudowa艅 dostrzeg艂 wracaj膮ce ze s艂u偶by patrole.

Oczywi艣cie, pomy艣la艂 Donald. Dlatego Li wybra艂 t臋 por臋. Czujno艣膰 偶o艂nierzy zawsze s艂ab艂a, gdy zbli偶a艂a si臋 zmiana warty Zn贸w skierowa艂 wzrok w stron臋 koszar i tym razem wy da艂o mu si臋, 偶e widzi metaliczny b艂ysk w promieniach wschodz膮cego s艂o艅ca. Zatrzyma艂 si臋 i mru偶膮c oczy spojrza艂 dok艂adniej. B艂ysk powt贸rzy艂 si臋, wi臋c Donald podbieg艂 kilka metr贸w na po艂udnie, by si臋 lepiej przyjrze膰.

W cieniu jednego z budynk贸w bazy, przy samej 艣cianie, przykucn膮艂 jaki艣 cz艂owiek. Obok niego znajdowa艂a si臋 skrzynka - generator pr膮dowy? Z oczyma utkwionymi w m臋偶czy藕nie, Donald ruszy艂 biegiem w jego stron臋. Po chwili zorientowa艂 si臋, 偶e cz艂owiek manipuluje przy klimatyzatorze, a b艂yski, kt贸re ujrza艂 wcze艣niej rzuca艂a tylna 艣cianka urz膮dzenia, kt贸r膮 tamten zd膮偶y艂 ju偶 odkr臋ci膰. Gdy znalaz艂 si臋 jeszcze bli偶ej, zauwa偶y艂 drug膮 skrzynk臋.

Skrzynk臋... lub pojemnik. Donald pu艣ci艂 si臋 biegiem. Gaz bojowy w systemie klimatyzacyjnym zadzia艂a szybko ze straszliw膮 skuteczno艣ci膮. 呕o艂nierze z patroli, kt贸re wr贸ci艂y z nocnych patroli do koszar b臋d膮 zm臋czeni, zaraz zasn膮 i nigdy ju偶 si臋 nie dowiedz膮, co si臋 wydarzy艂o. Przyspieszy艂 kroku. Teraz widzia艂 wyra藕nie, 偶e m臋偶czyzna stawia drugi pojemnik na skrzynce klimatyzatora.

Donald bieg艂 tak szybko, jak tylko m贸g艂.

-聽Zatrzymajcie go! - krzykn膮艂. - Niech kto艣 zatrzyma tego cz艂owieka za koszarami!

M臋偶czyzna spojrza艂 w jego kierunku i akryl si臋 gl臋biej w cieniu.

-聽Saram sallio! - krzykn膮艂 po korea艅sku. - Na pomoc! Nie pozw贸lcie mu uciec!

Na wie偶y obserwacyjnej od strony po艂udniowej zapali艂 si臋 reflektor. Zaraz odpowiedzia艂 mu drugi na p贸艂nocy Snop 艣wiat艂a z po艂udnia natychmiast odnalaz艂 Donalda, a w chwil臋 p贸藕niej do艂膮czy艂o do niego tak偶e 艣wiat艂o z p贸艂nocy.

呕o艂nierze, wychodz膮cy w艂a艣nie na patrol wynurzyli si臋 zza 艣ciany koszar. Donald pomacha艂 obiema d艂o艅mi nad g艂ow膮.

-聽Wyprowad藕cie wszystkich z koszar! Tam jest gaz - truj膮cy gaz...

Zachowanie 偶o艂nierzy zdradza艂o podniecenie, lecz najwyra藕niej nie wiedzieli, co robi膰. Kilku z nich zdj臋艂o z ramion AK47 i wycelowa艂o je w stron臋 Donalda.

-聽Do diab艂a, nie! Nie mnie! Chc臋 wam pom贸c...

呕o艂nierze pokrzykiwali co艣 mi臋dzy sob膮, lecz Donald nie ca艂kiem rozumia艂 co m贸wi膮. Nagle us艂ysza艂 jednego z nich, jak krzyczy, 偶e idzie genera艂 i 偶e biegn膮cy m臋偶czyzna ma w d艂oni naifu.

N贸偶. Przecie偶 dalej trzyma n贸偶 w r臋ce.

-聽Nie! - krzykn膮艂 Donald. - To nie m贸j!

Podni贸s艂 ostrze nad g艂ow臋, gdzie mogli je zobaczy膰 i zgi膮艂 nadgarstek, by z daleka widocznym gestem rzuci膰 bro艅 na ziemi臋.

Cisz臋 wczesnego poranka przerwa艂y dwa strza艂y, kt贸rych echo b艂膮ka艂o si臋 po wzg贸rzach jeszcze d艂ugo po tym, jak umilk艂o dudnienie krok贸w Donalda.

73

Kim Huan obudzi艂 si臋 prawie pi臋膰 godzin po operacji. Czu艂 si臋 o wiele lepiej. Rozejrzawszy si臋 dooko艂a przypomnia艂 sobie wszystko. Wydarzenia w wiosce Jangu, podr贸偶 powrotn膮... Kim... przyjazd do szpitala.

Odwr贸ci艂 si臋 na lewy bok. Tu偶 za woreczkiem kropl贸wki ujrza艂 zwisaj膮cy z bia艂ego kabla czerwony przycisk wzywania pomocy. Ostro偶nie uni贸s艂 lew膮 r臋k臋 i nacisn膮艂 go. Zamiast piel臋gniarki pojawi艂 si臋 Czhoi Hongtack, agent wydzia艂u s艂u偶by bezpiecze艅stwa wewn臋trznego KCIA. M艂ody m臋偶czyzna ubrany by艂 w elegancko skrojony, trzycz臋艣ciowy czarny garnitur. By艂 zdolnym, dobrze si臋 zapowiadaj膮cym m艂odym cz艂owiekiem, lecz 艂膮czy艂y go nazbyt bliskie stosunki z dyrektorem Jang-Hunem i nie mo偶na mu by艂o zbytnio zaufa膰, bez uprzedniego obsypania powa偶nymi gro藕bami dotycz膮cymi jego dalszej kariery w KCIA.

Hongtack przysun膮艂 krzes艂o i usiad艂 przy 艂贸偶ku Huana.

-聽Jak si臋 pan czuje, panie Huan?

-聽Jak po pchni臋ciu no偶em.

-聽Dosta艂 pan dwa razy Przebicie prawego p艂uca i jelita cienkiego, te偶 po prawej stronie. Na szcz臋艣cie chirurgom uda艂o si臋 wszystko naprawi膰.

-聽Gdzie jest... panna Czhong?

-聽Zostawi艂a pana samoch贸d na parkingu, ukrad艂a inny i porzuci艂a go, 偶eby ukra艣膰 trzeci. Do tej pory nie otrzymali艣my 偶adnego meldunku o kradzie偶y samochodu w tym rejonie miasta, wi臋c nie mamy poj臋cia, czym je藕dzi ani dok膮d si臋 uda艂a.

-聽To dobrze. - Huan u艣miechn膮艂 si臋.

Hongtack przyjrza艂 mu si臋 ze zdziwieniem.

-聽Powiedzia艂em... dobrze - powt贸rzy艂 Huan. - Uratowa艂a mi 偶ycie. A cz艂owiek, kt贸ry mnie zaatakowa艂?

-聽By艂 偶o艂nierzem ROK. 艢cigamy w艂a艣nie ludzi, kt贸rzy prawdopodobnie s膮 jego zwierzchnikami.

Huan skin膮艂 g艂ow膮 na znak, 偶e rozumie.

-聽Czho, pana kierowca, nie wr贸ci艂.

-聽Chyba... nie 偶yje. Jed藕cie do domu... w wiosce Jangu. Do domu Kim.

Hongtack wyci膮gn膮艂 notes z wewn臋trznej kieszeni marynarki.

-聽Wioska Jangu - powt贸rzy艂 i zapisa艂. - S膮dzi pan, 偶e tam pojecha艂a?

-聽Nie. Nie mam poj臋cia, gdzie... mog艂a pojecha膰.

Nie m贸wi艂 prawdy, lecz nie zamierza艂 si臋 z niczym zdradza膰 przed Hongtackiem. Chcia艂a pojecha膰 do Japonii, by odszuka膰 swego brata i mia艂 nadziej臋, 偶e jej si臋 uda. Wiedzia艂, 偶e musi teraz zadba膰 o jej bezpiecze艅stwo... tak samo, jak ona zadba艂a o niego, przywo偶膮c go tutaj.

-聽Je偶eli j膮 znajdziecie... nie mo偶ecie jej aresztowa膰.

-聽S艂ucham?

-聽Niech sobie jedzie, gdzie chce. - Huan z艂apa艂 d艂oni膮 za r臋kaw marynarki Hongtacka. - Rozumiesz...? Nie mo偶emy jej zatrzyma膰.

Po 藕le skrywanym b艂ysku w oczach agenta Huan nie m贸g艂 si臋 domy艣li膰, co bardziej zaniepokoi艂o Hongtacka: tre艣膰 rozkazu, czy fakt, 偶e dotkn膮艂 jego ubrania.

-聽Rozumiem, panie Huan. Ale je偶eli zostanie odnaleziona, chce pan, 偶eby艣my j膮 艣ledzili.

-聽Nie.

Odezwa艂 si臋 pager Hongtacka. Agent ukradkiem spojrza艂 na numer na ekranie.

-聽Wi臋c co mam powiedzie膰 dyrektorowi?

-聽Nic. - Huan przesun膮艂 d艂o艅 z r臋kawa na klap臋 marynarki. Nic... Tylko tym razem nie pr贸buj 偶adnych sztuczek, Hongtack.

-聽W porz膮dku, panie Huan. Przepraszam, ale musz臋 zadzwoni膰 do biura.

-聽Pami臋taj, co ci powiedzia艂em.

-聽Obiecuj臋.

Gdy znalaz艂 si臋 na korytarzu, Hongtack poprawi艂 r臋kaw marynarki, po czym wyci膮gn膮艂 z jej kieszeni male艅ki telefon kom贸rkowy.

-聽Skrzecz膮ca 偶aba - mrukn膮艂, podchodz膮c do k膮ta w pobli偶e automatu sprzedaj膮cego napoje. Wystuka艂 numer, kt贸ry znajdowa艂 si臋 na ekranie pagera i otrzyma艂 po艂膮czenie z gabinetem dyrektora Jang-Huna.

-聽Jak si臋 czuje? - zapyta艂 Jang-Hun. - Czy dobrze go tam traktuj膮?

Hongtack odwr贸ci艂 si臋 ty艂em do korytarza i zas艂oni艂 sobie usta d艂oni膮.

-聽Odzyska艂 przytomno艣膰, a lekarze m贸wili mi, 偶e b臋dzie zupe艂nie zdr贸w. Poza tym panie dyrektorze - chce kry膰 szpiega.

-聽Co?

-聽Os艂ania膰 szpiega. Powiedzia艂 mi, 偶e nie mo偶emy jej zamkn膮膰.

-聽Chc臋 z nim porozmawia膰...

-聽On teraz 艣pi, panie dyrektorze.

-聽Spodziewa si臋, 偶e pozwolimy jej uciec na p贸艂noc po tym, jak widzia艂a jego i kilku naszych agent贸w?

-聽Na to wygl膮da - odpar艂 Hongtack, za艣 jego orle oczy zw臋zi艂y si臋. - Dok艂adnie tego si臋 spodziewa.

-聽Czy poda艂 jaki艣 pow贸d?

-聽Nie. Powiedzia艂 mi tylko, 偶ebym nie pr贸bowa艂 偶adnych sztuczek.

-聽Rozumiem - powiedzia艂 Jang-Hun. - Niestety, b臋d膮 z tym pewne k艂opoty Znale藕li艣my skradziony przez ni膮 samoch贸d. Porzuci艂a go niedaleko salonu BMW Teraz wszyscy w艂膮czyli si臋 do poszukiwa艅 - policja miejska, nawet drog贸wka, a ja pos艂a艂em helikoptery, 偶eby patrolowa艂y drogi wyjazdowe z miasta. Nie mog臋 ich teraz ni st膮d ni zow膮d odwo艂a膰.

-聽艢wietnie. Co mam powiedzie膰 panu Huanowi, gdyby pyta艂?

-聽Prawd臋. Jestem pewien, 偶e zrozumie, gdy rozja艣ni mu si臋 w g艂owie.

-聽Oczywi艣cie - przytakn膮艂 Hongtack.

-聽Zg艂o艣 si臋 do mnie za godzin臋. Chc臋 wiedzie膰, jak si臋 czuje.

-聽Tak jest - powiedzia艂 Hongtack, po czym z u艣miechem na swej ascetycznej twarzy wr贸ci艂 na krzes艂o przy drzwiach do pokoju Huana.

74

Rodgers i Squires podczo艂gali si臋 do miejsca, gdzie le偶a艂 Bass Moore. Szeregowiec poda艂 lornetk臋 dow贸dcy.

-聽To jednostka strzeg膮ca wschodniej cz臋艣ci bazy - powiedzia艂 Squires. - Powinno ich by膰 tylko pi臋ciu.

Rodgers wychyli艂 si臋 i spojrza艂 w d贸艂. Skaliste zbocze wzg贸rza opada艂o stromo przez oko艂o osiemset metr贸w od skalnej p贸艂ki, gdzie znajdowali si臋 偶o艂nierze. Z wyj膮tkiem kilku wielkich g艂az贸w, na otwartej przestrzeni nic nie nadawa艂o si臋 do wykorzystania w charakterze os艂ony Na skalnym wyst臋pie u podn贸偶a g贸ry znajdowa艂y si臋 dwie samobie偶ne baterie dzia艂 przeciwlotniczych. Po obu stronach ka偶dego ze stanowisk le偶a艂y r贸wno magazynki po dwa tysi膮ce pocisk贸w ka偶dy Za nimi, w 艣rodku doliny promienie wschodz膮cego s艂o艅ca zdradza艂y obecno艣膰 Nodong贸w pod siatkami maskuj膮cymi obwieszonymi sztucznymi li艣膰mi.

-聽Wygl膮da na to, 偶e p贸jdziemy dw贸jkami - powiedzia艂 Squires. - Moore, id藕 do ch艂opak贸w i ka偶 im si臋 dobra膰 w pary Ty i Puckett ruszycie pierwsi. Podejdziecie do tej ska艂y w kszta艂cie landrynki jakie艣 sze艣膰dziesi膮t metr贸w w d贸艂 po lewej. Widzisz?

-聽Tak jest.

-聽Potem p贸jdziecie zakosem w d贸艂 na prawo, do k臋py krzew贸w. Dalej na w艂asn膮 r臋k臋 rozpoznacie drog臋. Reszta oddzia艂u p贸jdzie za wami. Kiedy zejdziemy tak nisko, jak si臋 tylko da, genera艂 i ja otworzymy ogie艅 od ty艂u i damy im szans臋 si臋 podda膰. Na pewno si臋 nie poddadz膮, a gdy rusz膮 za nami w po艣cig, zaatakujemy z flanki. Szczeg贸艂y podam ka偶dej parze osobno.

Moore zasalutowa艂, a potem wr贸ci艂 na wzg贸rze po sier偶anta.

Rodgers nadal spogl膮da艂 w d贸艂.

-聽A je偶eli zdecyduj膮 si臋 podda膰?

-聽Rozbroimy ich i zostawimy przy nich pi臋ciu naszych 偶o艂nierzy Ale oni si臋 nie poddadz膮.

-聽Chyba masz racj臋 - przyzna艂 Rodgers. - B臋d膮 walczy膰. A gdy 偶o艂nierze przy wyrzutniach us艂ysz膮 strza艂y, wy艣l膮 za nami ludzi z innych posterunk贸w.

-聽Tymczasem nas ju偶 wtedy tu nie b臋dzie. Ch艂opcy zostan膮 w parach, 偶eby maksymalnie rozci膮gn膮膰 wroga w terenie i po kolei unieszkodliwi膰. Spotkamy si臋 na dole przy namiocie dowodzenia poni偶ej i znajdziemy spos贸b, 偶eby zamkn膮膰 ptaszki w klatce. Mam tylko nadziej臋, 偶e za wcze艣nie ich nie wypuszcz膮.

Rodgers wzi膮艂 od Squiresa lornetk臋 i spojrza艂 w d贸艂 na namiot dowodzenia.

-聽Wiesz, co艣 mi si臋 tutaj nie podoba.

-聽Co?

-聽Nie ma 偶adnego ruchu w pobli偶u namiotu dowodzenia. Ani 艣ladu dow贸dcy

-聽Przecie偶 wszystko maj膮 ju偶 ustawione. Mo偶e je 艣niadanie?

-聽Nie jestem pewien. Hood m贸wi艂, 偶e dw贸ch ludzi z promu przerzucili samolotem do Korei P贸艂nocnej. Je偶eli spisek jest rzeczywi艣cie skierowany przeciwko KRL-D, dow贸dca nie m贸g艂 pozwoli膰, 偶eby weszli sobie spacerkiem do bazy, przej臋li kontrol臋 nad pociskami i zmienili wsp贸艂rz臋dne celu.

-聽Mo偶na podrobi膰 papiery

-聽Nie tutaj. Zawsze wszystko sprawdzaj膮 dwa razy Je偶eli dow贸dca otrzymuje nowe rozkazy, kontaktuje si臋 przez radiostacj臋 z Phenianem i wszystko potwierdza.

-聽Mo偶e maj膮 tam swojego cz艂owieka?

-聽To po co mieliby przysy艂a膰 tych dw贸ch? Pro艣ciej by艂oby zmieni膰 rozkazy z centrali.

-聽Rozumiem. - Squires skin膮艂 g艂ow膮. W tej samej chwili nadeszli Moore i Puckett.

Rodgers nadal przypatrywa艂 si臋 z uwag膮 namiotowi. Nie dobiega艂 ze艅 偶aden odg艂os, a wej艣cie by艂o zasznurowane.

-聽Charlie, mam pewne przeczucie. Pozwolisz mi wzi膮膰 dw贸ch ludzi i sprawdzi膰 na miejscu?

-聽Po co?

-聽Zejdziemy tam, pos艂uchamy, czy wszystko w porz膮dku i zobaczymy, czy baz膮 dowodzi osoba, kt贸ra rzeczywi艣cie powinna ni膮 dowodzi膰.

Squires pokr臋ci艂 przecz膮co g艂ow膮.

-聽Straci pan tylko cenny czas, panie generale. Zej艣cie na d贸艂 zajmie wam przynajmniej godzin臋.

-聽Wiem, i dlatego podkre艣lam, 偶e ty tu dowodzisz. Ale mamy przeciwko sobie dwa razy wi臋cej ludzi, ni偶 si臋 spodziewali艣my i b臋dzie sporo strzelaniny, kt贸rej wyniku nie mo偶emy by膰 pewni.

Squires przygryz艂 g贸rn膮 warg臋.

-聽Zawsze czeka艂em na sposobno艣膰 powiedzenia genera艂owi „nie", a teraz, kiedy ju偶 si臋 nadarzy艂a, nie mam zamiaru jej wykorzysta膰. W porz膮dku. Powodzenia tam na dole, panie generale.

-聽Dzi臋ki. Skontaktuj臋 si臋 z tob膮 przez radiotelefon, gdy tylko b臋d臋 m贸g艂.

Rodgers i Moore przez chwil臋 zaj臋li si臋 wytyczaniem trasy, kt贸ry mia艂 pozwoli膰 ca艂ej tr贸jce na obej艣cie umocnie艅 stanowisk artylerii. Po chwili do艂膮czy艂 do nich Puckett, zdj膮wszy wcze艣niej plecak z radiostacj膮, kt贸ry zostawi艂 pod opiek膮 Squiresa.

-聽Aha, jeszcze jedno, Charlie - powiedzia艂 Rodgers przed wyruszeniem. - Nie dawaj zna膰 Centrum, chyba 偶e co艣 si臋 stanie. Wiesz, jak Hood traktuje niekt贸re moje pomys艂y.

-聽Tak, wiem, panie generale - odpar艂 Squires z u艣miechem. - Jak wyg艂odzony terrier sma偶one 偶eberka.

-聽艁adne por贸wnanie - pochwali艂 go Rodgers.

Gdy s艂o艅ce wzesz艂o wy偶ej nad horyzont i g艂azy zacz臋艂y rzuca膰 d艂u偶sze cienie, trzech 偶o艂nierzy ruszy艂o w drog臋.

75

Pierwszy pocisk trafi艂 Donalda w lew膮 nog臋, parali偶uj膮c j膮 i przewracaj膮c go na ziemi臋. Gdy pada艂, dosi臋gn膮艂 go drugi, wchodz膮c w tors na wysoko艣ci ramienia i przewiercaj膮c cia艂o po przek膮tnej na wylot. Upad艂szy na ziemi臋, Donald natychmiast wspar艂 si臋 na lewej r臋ce, pr贸buj膮c wsta膰. Gdy okaza艂o si臋 to niemo偶liwe, drapa艂 ziemi臋 lew膮 d艂oni膮, pr贸buj膮c cho膰 troch臋 podczo艂ga膰 si臋 do przodu. N贸偶 wy艣lizgn膮艂 mu si臋 z bezw艂adnej prawej d艂oni, gdy wolno posuwa艂 si臋 do przodu po kilka centymetr贸w.

Podbiegli do niego 偶o艂nierze.

-聽Powietrza... - wycharcza艂 po korea艅sku. - Nie mog臋 oddycha膰...

Przesta艂 si臋 rusza膰 i opad艂 na bok. Z pocz膮tku czu艂 lekki piek膮cy b贸l w lewej nodze, potem naraz ca艂e fale b贸lu, kt贸re ko艅czy艂y si臋 na wysoko艣ci pasa. Powy偶ej nie czu艂 nic. Wiedzia艂, 偶e zosta艂 postrzelony, lecz jego umys艂 zaprz膮ta艂a tylko jedna my艣l. Pr贸bowa艂 poruszy膰 g艂ow膮 i r臋k膮, 偶eby wskaza膰 kierunek, gdzie czai艂o si臋 niebezpiecze艅stwo.

-聽Klima... klimaty .. - powiedzia艂, po czym zorientowa艂 si臋, 偶e chyba traci na darmo resztki tchu. Nikt go nie s艂ucha艂. Albo mo偶e nie m贸wi艂 wystarczaj膮co g艂o艣no.

Podbieg艂 ku niemu lekarz. Ukl膮k艂 przy jego boku i sprawdzi艂, czy ma dro偶ny prze艂yk, potem zbada艂 mu puls i zajrza艂 do oczu. Donald zatrzyma艂 wzrok na jego twarzy w okularach.

-聽Koszary - powiedzia艂. - Pos艂uchajcie... klimatyzacja...

-聽Niech pan si臋 nie m臋czy - powiedzia艂 lekarz. Rozpi膮艂 marynark臋 i koszul臋 Donalda. Kawa艂kiem gazy wytar艂 krew i pobie偶nie zbada艂 miejsce wlotu pocisku ko艂o ramienia i wylotu, po lewej stronie p臋pka.

Donaldowi uda艂o si臋 podeprze膰 na lewym 艂okciu i pr贸bowa艂 si臋 podnie艣膰.

-聽Le偶e膰 spokojnie! - krzykn膮艂 lekarz.

-聽Nie... rozumie pan! Trucizna... gaz... koszary...

Lekarz znieruchomia艂 i przyjrza艂 si臋 Donaldowi z zaciekawieniem.

-聽Klima.... ty.. zacja...

-聽Klimatyzacja? Kto艣 chce zatru膰 偶o艂nierzy w koszarach? Na twarzy lekarza pojawi艂y si臋 r贸wnocze艣nie zrozumienie i smutek. - Chcia艂 pan ich powstrzyma膰?

Donald resztk膮 si艂 pokiwa艂 g艂ow膮, potem opad艂 na ziemi臋, staraj膮c si臋 z艂apa膰 oddech. Lekarz przekaza艂 s艂owa Donalda otaczaj膮cym ich 偶o艂nierzom, po czym zn贸w zaj膮艂 si臋 swym pacjentem.

-聽Przykro mi - powiedzia艂. - Tak bardzo mi przykro.

Donald us艂ysza艂 krzyki 偶o艂nierzy, biegn膮cych w stron臋 koszar. Pr贸bowa艂 co艣 powiedzie膰.

-聽Co...?

-聽Co si臋 tam dzieje? - zapyta艂 lekarz swego pomocnika, kt贸ry sta艂 obok.

-聽呕o艂nierze wybiegaj膮 z koszar, panie poruczniku.

-聽S艂ysza艂 pan? - zapyta艂 lekarz Donalda.

Donald s艂ysza艂, lecz nie m贸g艂 poruszy膰 g艂ow膮. Przez przymru偶one powieki spojrza艂 za sanitariusza na niebo, nabieraj膮ce b艂臋kitnego odcienia.

-聽Niech pan si臋 nie poddaje - powiedzia艂 lekarz. - Zaraz b臋d膮 nosze. Zabior臋 pana do szpitala.

Klatka piersiowa Donalda ledwo si臋 unosi艂a.

-聽Co si臋 tam teraz dzieje? - zapyta艂 lekarz, przygotowuj膮c si臋 do masa偶u serca.

Jego pomocnik odwr贸ci艂 si臋 za siebie.

-聽Kilku 偶o艂nierzy biegnie do klimatyzatora. Teraz sprawdzaj膮 inne budynki. Zgas艂y 艣wiat艂a. Pewnie wy艂膮czyli dop艂yw pr膮du.

-聽Jest pan bohaterem - powiedzia艂 lekarz do Donalda.

Naprawd臋?, pomy艣la艂, gdy niebieskie niebo nagle zszarza艂o, a potem sta艂o si臋 czarne.

Rozleg艂y si臋 strza艂y, lecz lekarz nie zwraca艂 na nie uwagi. Przytkn膮wszy usta do warg Donalda i 艣ciskaj膮c mu palcami nos cztery razy szybko wdmuchn膮艂 powietrze do p艂uc rannego. Potem palcami poszuka艂 pulsu w aorcie. Gdy nie wyczu艂 najmniejszego drgnienia, powt贸rzy艂 ca艂膮 procedur臋. T臋tna nadal nie by艂o.

Ze艣lizgn膮wszy si臋 z piersi Donalda, ukl膮k艂 przy nim i po艂o偶y艂 艣rodkowy palec prawej d艂oni w miejscu, gdzie mostek 艂膮czy si臋 z 偶ebrami u do艂u klatki piersiowej. Lew膮 d艂o艅 opar艂 na mostku obok palca wskazuj膮cego i zacz膮艂 naciska膰, odliczaj膮c osiemdziesi膮t pchni臋膰 na minut臋. Jego pomocnik trzyma艂 Donalda za nadgarstek, staraj膮c si臋 wyczu膰 puls.

Pi臋膰 minut p贸藕niej, lekarz ze zwieszon膮 g艂ow膮 przysiad艂 na pi臋tach. Potem wraz z pomocnikiem przenie艣li cia艂o na le偶膮ce obok nosze. Dw贸ch 偶o艂nierzy odnios艂o je w stron臋 koszar.

Do lekarza zbli偶y艂 si臋 oficer. Nie zwracali uwagi na przygl膮daj膮cych si臋 im 偶o艂nierzy z Po艂udnia.

-聽Czy ma jakie艣 papiery?

-聽Nie sprawdza艂em.

-聽Kimkolwiek jest, zas艂uguje na odznaczenie. Kto艣 pod艂膮czy艂 zawory pojemnik贸w z gazem bojowym do systemu klimatyzacyjnego czterech budynk贸w koszar od strony wschodniej. Z艂apali艣my go w chwili, gdy mia艂 zamiar je odkr臋ci膰.

-聽Tylko jednego?

-聽Tak. Mo偶liwe, 偶e nie dzia艂a艂 sam, chocia偶 nic nam ju偶 nie powie.

-聽Samob贸jstwo?

-聽Niezupe艂nie. Gdy si臋 zbli偶yli艣my, pr贸bowa艂 otworzy膰 zawory Nie mieli艣my wyboru, musieli艣my strzela膰. - Oficer spojrza艂 na zegarek. - Powinienem da膰 zna膰 genera艂owi Hong-ku. Jest w drodze na spotkanie z ambasadorem ameryka艅skim, a to jest wa偶na wiadomo艣膰, kt贸ra mo偶e zmieni膰 bieg wydarze艅.

Skulony za pniem wielkiego d臋bu, przygl膮da艂 si臋, jak ma艂y konw贸j trzech d偶ip贸w zbli偶a si臋 do p贸艂nocnego wej艣cia do budynku konferencyjnego w Strefie Zdemilitaryzowanej. Genera艂 ze sw膮 艣wit膮 przyby艂 z p贸艂nocnej cz臋艣ci bazy, gdzie mia艂 sw膮 kwater臋 g艂贸wn膮. Zaparkuj膮 tu偶 przy drzwiach budynku i b臋d膮 czeka膰 na przybycie wys艂annik贸w z Po艂udnia. Do tej chwili nie rusz膮 si臋 z miejsca. Przynajmniej tak post臋powali dot膮d. Lecz je偶eli major Li w艂a艣ciwie zinterpretowa艂 scen臋, kt贸ra niedawno rozegra艂a si臋 przed jego oczyma, z Po艂udnia nie przyb臋d膮 偶adni wys艂annicy Gregory Donald zosta艂 zastrzelony w drodze do koszar. Kolejna seria z broni maszynowej i brak reakcji ludzi na to, co powinno by艂o si臋 sta膰 powiedzia艂y mu, 偶e jego plan si臋 nie powi贸d艂.

Pewn膮 d艂oni膮 uj膮艂 pistolet. Dlaczego nie u偶y艂 go zamiast no偶a przeciwko Donaldowi? Huk wystrza艂u z pewno艣ci膮 zwr贸ci艂by uwag臋 patroli, lecz on i tak zdo艂a艂by uciec...

Trudno. Los dawa艂 mu w r臋ce drug膮, niemal r贸wnie dobr膮 sposobno艣膰.

Samochody zatrzyma艂y si臋, za艣 oko Li spocz臋to na generale Hong-ku - niskim m臋偶czy藕nie z szerokimi jak u w臋偶a ustami i, z tego co s艂ysza艂, o podobnym usposobieniu. Genera艂 nie b臋dzie czeka艂 d艂u偶ej, ni偶 dwadzie艣cia minut. Gdy nikt si臋 nie pojawi, o艣wiadczy wszem i wobec, 偶e P贸艂noc pragnie pokoju, za艣 Po艂udnie - nie, po czym wr贸ci do swej kwatery g艂贸wnej.

Z pewno艣ci膮 tak post膮pi, pomy艣la艂 zn贸w Li nie mia艂 zamiaru pozwoli膰 mu na jedno ani na drugie.

Major znajdowa艂 si臋 o jakie艣 sto pi臋膰dziesi膮t metr贸w od konwoju Hong-ku. Genera艂, siedz膮cy sztywno na tylnej kanapie 艣rodkowego d偶ipa, stanowi艂 teraz zbyt odleg艂y cel, lecz nied艂ugo sytuacja si臋 zmieni. Gdy tylko wysi膮dzie z d偶ipa, Li podbiegnie, zastrzeli jego i tylu ilu zdo艂a z pozosta艂ych sze艣ciu 偶o艂nierzy, po czym ruszy co si艂 w nogach w stron臋 tunelu. Jednak je艣li b臋dzie musia艂, nie zawaha si臋 odda膰 偶ycia jako m臋czennik sprawy. Ca艂a ich grupa gotowa by艂a na wszystko. Chocia偶 pod艂o偶enie bomby, zab贸jstwo i atak Sana na Tokio nie doprowadz膮 do wybuchu wojny, ich dzia艂ania umocni膮 serca wszystkich, kt贸rzy sprzeciwiaj膮 si臋 zjednoczeniu.

Kierowca Hong-ku spojrza艂 na zegarek, odwr贸ci艂 si臋 i powiedzia艂 co艣 do genera艂a. Ten skin膮艂 g艂ow膮.

Nadszed艂 ju偶 czas... czas, 偶eby wyrzuci膰 Amerykan贸w z Po艂udnia, by patriotyzm zakwit艂 w ca艂ej pe艂ni, by na nowo odrodzi艂 si臋 militaryzm, czyni膮cy z Korei Po艂udniowej najpot臋偶niejsze, najbogatsze i najbardziej powa偶ane pa艅stwo w tej cz臋艣ci 艣wiata.

76

Na cmentarzu, po艂o偶onym na wsch贸d od miasta, Kim w ci膮gu ostatniego roku ukry艂a prawie cztery miliony won贸w, co stanowi艂o r贸wnowarto艣膰 oko艂o pi臋ciu tysi臋cy dolar贸w ameryka艅skich. Chowa艂a je, kl臋cz膮c przy nagrobkach, siedz膮c na 艂awkach i odpoczywaj膮c w cieniu drzew. Wtyka艂a monety i banknoty w szpary mi臋dzy p艂ytami, pod korzenie, za ska艂y Wszystkie nadal tam by艂y. Ludzie nie chodzili na cmentarze po to, by szuka膰. ukrytych skarb贸w.

Odnalezienie wszystkich pieni臋dzy po omacku zabra艂o jej prawie trzy godziny, po czym zatankowa艂a paliwo i pojecha艂a w d贸艂 rzeki Pukangang na p贸艂nocny zach贸d, w stron臋 jeziora Sojang. Tam zrobi艂a sobie chwil臋 odpoczynku, przegl膮daj膮c notatnik w poszukiwaniu nazwiska kogo艣, od kogo mog艂aby kupi膰 paszport i bilet na prom do Japonii.

Pozostaj膮c w samochodzie, Kim nastawi艂a radiostacj臋 na cz臋stotliwo艣膰, kt贸rej u偶ywa艂 Huan w swym s艂u偶bowym samochodzie, dzi臋ki czemu mog艂a pods艂uchiwa膰 rozmowy patroli KCIA. Przez jaki艣 czas nie agenci nie wiedzieli, gdzie jest ani jakim samochodem jedzie. Niestety, po kilku minutach odnale藕li jej Toyot臋 w pobli偶u salonu BMW Gdy zn贸w znalaz艂a si臋 na drodze, tym razem prowadz膮cej ku morzu, us艂ysza艂a, 偶e sprawdzaj膮, jaki samoch贸d tym razem ukrad艂a.

Dwupasmowa autostrada by艂a zupe艂nie pusta, co j膮 zaniepokoi艂o, bo mog艂a mie膰 trudno艣ci z przesiadk膮 do innego samochodu. Ostatni膮 desk膮 ratunku by艂o dotarcie do Parku Narodowego Sorak-san zanim dopadnie j膮 po艣cig. Zwykle roi艂o si臋 tam od turyst贸w, za艣 niedaleko na p贸艂noc od 艣wi膮tyni Paektam-sa, w zachodniej cz臋艣ci parku, znajduje si臋 du偶y parking. Mog艂a si臋 tam dosta膰 przez prze艂臋cz Tesungnjong i skierowa艂a si臋 w tamtym kierunku.

呕a艂owa艂a, 偶e zrobi艂a sobie przerw臋 na odpoczynek nad jeziorem. To by艂 g艂upi pomys艂, lecz dzie艅 wydawa艂 si臋 bez ko艅ca... do tego dochodzi艂o jeszcze poczucie winy za zabicie cz艂owieka. Wtedy decyzja przysz艂a z zaskakuj膮c膮 艂atwo艣ci膮 dobry cz艂owiek znalaz艂 si臋 w niebezpiecze艅stwie, a ona zastrzeli艂a tego, kt贸ry chcia艂 go zabi膰. Dopiero po fakcie zda艂a sobie spraw臋, 偶e nie wie, czy rzeczywi艣cie pomog艂a Huanowi, nie wie, czy cz艂owiek, kt贸rego zabi艂a zaatakowa艂by j膮... czy raczej pom贸g艂 w ucieczce.

Tak naprawd臋 liczy艂o si臋 tylko zab贸jstwo. Szpieg, kt贸ry nie by艂 szpiegiem, Koreanka z P贸艂nocy, kt贸r膮 przekl臋ty los rzuci艂 tutaj za to, 偶e kocha艂a swego brata, pope艂ni艂a teraz najci臋偶szy z grzech贸w Na zawsze pozostanie jej przed oczyma twarz tamtego cz艂owieka w chwili, gdy do niego strzela - zaskoczenie i b贸l, roz艣wietlone b艂yskiem wystrza艂u, bezw艂adnie padaj膮ce cia艂o, bez 偶adnych konwulsji tak cz臋sto pokazywanych na filmach.

Odezwa艂a si臋 radiostacja spoczywaj膮ca na siedzeniu pasa偶era.

-聽Sier偶ant Iui-sun wzywa helikopter numer siedem. Odbi贸r.

-聽Si贸demka zg艂asza si臋.

-聽Jakie艣 p贸艂torej godziny temu widziano bia艂e BMW tankuj膮ce paliwo w pobli偶u stacji Stadion Tongdemum. Samoch贸d kierowa艂 si臋 na wsch贸d, co oznacza, 偶e teraz b臋dzie ju偶 za Ind偶e. To wasz rejon. Odbi贸r.

-聽Sprawdzimy i damy zna膰. Bez odbioru.

Kim zakl臋艂a pod nosem. W艂a艣nie min臋艂a Ind偶e, kt贸re znajdowa艂o si臋 na p贸艂nocno-wschodnim kra艅cu jeziora. Za par臋 minut b臋d膮 j膮 mieli. Policja w Korei Po艂udniowej uwielbia艂a kara膰 mandatami i Kim nie 艣mia艂a przyspiesza膰 - zw艂aszcza, 偶e nie mia艂a 偶adnych dokument贸w samochodu, a w torbie na radiostacj臋 wioz艂a miliony won贸w Przestrzega艂a wi臋c ograniczenia szybko艣ci, rozpaczliwie szukaj膮c jakiego艣 zaparkowanego na poboczu samochodu. Nie znajduj膮c 偶adnego, dotar艂a wreszcie do parku z jego urwistymi, niedost臋pnymi szczytami i widocznymi w oddali grzmi膮cymi wodospadami. S艂u偶ba porz膮dkowa parku nie czepia艂a si臋 kierowc贸w tak bardzo, jak policja drogowa i Kim chcia艂a w艂a艣nie przyspieszy膰, by jak najszybciej dosta膰 si臋 na parking, gdy us艂ysza艂a w oddali 艂opot wirnika no艣nego helikoptera.

Przycisn臋艂a peda艂 gazu do oporu, szukaj膮c miejsca, gdzie mog艂aby zjecha膰 z drogi. Wreszcie postanowi艂a porzuci膰 samoch贸d i i艣膰 piechot膮, gdy przelecia艂 nad ni膮 helikopter, zatoczy艂 艂uk i zawr贸ci艂.

Zahamowa艂a ostro. 艢mig艂owiec kr膮偶y艂 jakie艣 siedemdziesi膮t metr贸w nad ni膮, przodem do samochodu, za艣 w 艣rodku dw贸ch m臋偶czyzn, 偶ywo gestykuluj膮c wskazywa艂o na ni膮. Us艂ysza艂a ostry gwizd w艂膮czanych g艂o艣nik贸w.

-聽W drodze znajduje si臋 personel naziemny - odezwa艂 si臋 g艂o艣nik. - Radzimy pani pozosta膰 na miejscu.

-聽A jak nie zostan臋? - szepn臋艂a. - Co wtedy zrobicie?

Spojrza艂a uwa偶nie na drog臋. Jakie艣 trzy kilometry przed ni膮 zaczyna艂 si臋 kr臋ty podjazd pod g贸r臋, gdzie trudno b臋dzie samochodom i helikopterowi dotrzyma膰 jej kroku. Do diab艂a z nimi, pomy艣la艂a i wcisn膮wszy do samej pod艂ogi peda艂 gazu, z piskiem opon wyrwa艂a BMW spod helikoptera w stron臋 niebiesko-szarych szczyt贸w, rysuj膮cych si臋 na horyzoncie.

77

Ann Farris i Lowell Coffey naradzali si臋 wraz z Hoodem w Czo艂gu, jak zareagowa膰 na wypadek, gdyby 偶o艂nierze oddzia艂u Iglica zostali wzi臋ci do niewoli lub zabici, a ich misja wysz艂a na jaw. Zgodnie z postanowieniem prezydenta, Bia艂y Dom wyprze si臋 wszelkich zwi膮zk贸w z operacj膮 i wed艂ug wszelkich regu艂 sztuki Centrum powinno post膮pi膰 tak samo. Ann uwa偶a艂a, 偶e eksponuj膮c trosk臋 USA o bezpiecze艅stwo Japonii mo偶na zdoby膰 troch臋 punkt贸w u 艣wiatowej opinii publicznej. Jednak Hood, mimo i偶 zgadza艂 si臋 z tym pogl膮dem, nie mia艂 ochoty p贸j艣膰 za jej rad膮.

Dyskusj臋 przerwa艂 pilny telefon od genera艂a Schneidera z Panmund偶on.

-聽M贸wi Hood.

-聽Panie dyrektorze - zacz膮艂 genera艂. - Z przykro艣ci膮 musz臋 pana poinformowa膰, 偶e pa艅ski cz艂owiek, Gregory Donald, najprawdopodobniej zosta艂 zastrzelony przez 偶o艂nierzy KRLD jakie艣 kilka minut temu po ich stronie granicy.

Hood poblad艂.

-聽Przecie偶 sami go zaprosili...

-聽Spotkanie si臋 nie odby艂o. Nie dotar艂 do budynku konferencyjnego.

-聽Gdzie to si臋 sta艂o?

-聽Bieg艂 w stron臋 koszar z no偶em.

-聽Gregory? Jest pan pewien?

-聽Cytuj臋 s艂owa raportu dow贸dcy patrolu. I krzycza艂 co艣 po korea艅sku o truj膮cym gazie.

-聽Dobry Bo偶e. - Hood zamkn膮艂 oczy - Wi臋c tak zgin膮艂. Bo偶e, dlaczego nie pozwoli艂, 偶eby zaj臋艂o si臋 tym wojsko?

-聽Paul - przerwa艂a Ann. - Co si臋 sta艂o?

-聽Gregory Donald nie 偶yje. Pr贸bowa艂 zapobiec u偶yciu gazu. - Hood wr贸ci艂 do Schneidera. - Generale, major Li musia艂 przerzuci膰 gaz na p贸艂noc i Gregory chyba poszed艂 jego 艣ladem.

-聽Nam si臋 te偶 tak wydaje, lecz post膮pi艂 bardzo nierozwa偶nie. Musia艂 wiedzie膰, 偶e 偶o艂nierze otworz膮 ogie艅 na widok obcego.

Nie, to nie by艂o nierozwa偶ne. Tak w艂a艣nie post臋powa艂 Donald. Hood doskonale o tym wiedzia艂.

-聽Co si臋 tam teraz dzieje?

-聽Nasi obserwatorzy twierdz膮, 偶e 偶o艂nierze zastrzelili kogo艣, kto chcia艂 przez system klimatyzacji wpu艣ci膰 tabun do koszar. Jak powiedzia艂em przed chwil膮 sekretarzowi Colonowi, wszyscy tam biegaj膮 jak kurczaki bez g艂贸w. Jedna z naszych wie偶 przez ca艂y czas obserwuje genera艂a Hong-ku. Siedzi w d偶ipie po swojej stronie budynku konferencyjnego... i czeka nie wiadomo na co. Musi ju偶 wiedzie膰, 偶e Donald nie przyjdzie na spotkanie.

-聽Mo偶e nie wie, 偶e to w艂a艣nie on zgin膮艂.

S艂owa te zabrzmia艂y niestosownie. Twarz Ann, na kt贸rej Hood szuka艂 pociechy, pogr膮偶ona by艂a w takim samym smutku.

-聽W takim razie nied艂ugo si臋 dowie. K艂opot w tym, 偶e wed艂ug informacji z Pentagonu, Phenian nie wierzy, 偶e Li i jego ludzie dzia艂ali samotnie. Uwa偶aj膮, 偶e to jedynie cz臋艣膰 spisku, przygotowanego w Seulu. Z tymi kretynami nie spos贸b rozmawia膰.

-聽Jaka jest nasza reakcja?

-聽Podejmujemy takie same dzia艂ania, jak oni. Na bezpo艣redni rozkaz prezydenta genera艂 Norbom podsy艂a mi wszystko, co si臋 rusza. Wystarczy, 偶e kto艣 kichnie i zacznie si臋 strzelanina. - Z tymi s艂owy genera艂 Schneider przeprosi艂 i roz艂膮czy艂 si臋, zostawiaj膮c Hooda na pastw臋 przygn臋bienia i z艂o艣ci.

Dyrektor Centrum czu艂 si臋 jak trener dru偶yny, kt贸ra zwyci臋偶y艂a we wszystkich meczach sezonu tylko po to, 偶eby przegra膰 ostatni, ten najwa偶niejszy Jedyn膮 gorsz膮 rzecz膮, jaka mog艂a ich teraz spotka膰, by艂 jaki艣 b艂膮d Mike'a Rodgersa i Iglica, kt贸ry spowoduje wybuch konfliktu. Przez chwil臋 zastanawia艂 si臋, czy ich nie odwo艂a膰, lecz wiedzia艂, 偶e Rodgers nie podejmie 偶adnych pochopnych dzia艂a艅. Nie m贸g艂 te偶 zapomina膰 o fakcie, 偶e p贸艂nocnokorea艅skie Nodongi wci膮偶 wycelowane s膮 w Japoni臋. Je偶eli dojdzie do ataku, bez wzgl臋du na to, czy wybuchnie potem wojna, czy nie - nie da si臋 powstrzyma膰 remilitaryzacji Japonii. To z kolei spowoduje analogiczne reakcje ze strony Chin i obu pa艅stw korea艅skich. Wy艣cig zbroje艅 na tak膮 skal臋 m贸g艂by i艣膰 o lepsze tylko z zimn膮 wojn膮 z lat sze艣膰dziesi膮tych.

Przekazawszy Ann i Coffey'owi najnowsze informacje, Hood poprosi艂 ich o streszczenie sytuacji szefom pozosta艂ych dzia艂贸w Centrum. Gdy wyszli, ukry艂 czo艂o w d艂oniach...

I dozna艂 ol艣nienia. Phenian nie uwierzy nikomu z Po艂udnia, ale je偶eli wiadomo艣膰 przeka偶e im kto艣 z P贸艂nocy?

Wywo艂a艂 Bugsa Beneta.

-聽Bugs, Kim Huan z KCIA jest w Szpitalu Uniwersyteckim w Seulu. Je偶eli wyszed艂 z sali operacyjnej i jest przytomny, chc臋 z nim rozmawia膰.

-聽Tak jest. Bezpieczna linia?

-聽Nie ma na to czasu. I pos艂uchaj, nie pozw贸l, 偶eby jacy艣 lekarze ani faceci z KCIA stan臋li ci na drodze. Je偶eli b臋dziesz musia艂, od razu wal da dyrektora Jang-Huna.

Czekaj膮c na Bugsa, zatelefonowa艂 do Herberta.

-聽Bob - chc臋, 偶eby艣 mi zorganizowa艂 kontakt radiowy z Jangu na cz臋stotliwo艣ci, kt贸r膮 kiedy艣 z艂apali艣my na nas艂uchu.

-聽My wywo艂ujemy? - upewni艂 si臋 Herbert.

-聽Tak jest. Zabawimy si臋 w gr臋 telefoniczn膮, kt贸ra mo偶e zapobiec wojnie.

78

Kim Huan drzema艂, gdy Czhoi Hongtack dotkn膮艂 jego r臋ki.

-聽Panie Huan?

Huan powoli otworzy艂 oczy.

-聽Tak... O co chodzi?

-聽Przepraszam, 偶e panu przeszkadzam, ale jest do pana telefon od pana Paula Hooda z Waszyngtonu.

Hongtack poda艂 mu s艂uchawk臋, kt贸r膮 Huan odebra艂 od niego, z wysi艂kiem prostuj膮c r臋k臋. Po艂o偶ywszy s艂uchawk臋 na poduszce przy uchu odwr贸ci艂 g艂ow臋 w jej stron臋.

-聽Cze艣膰, Paul - powiedzia艂 cicho.

-聽Kim, jak si臋 czujesz?

-聽Lepiej, ni偶 m贸g艂bym, gdyby mnie lepiej trafi艂.

-聽Touche. Kim, nie mamy wiele czasu, wi臋c od razu przejd臋 do rzeczy. Znale藕li艣my faceta odpowiedzialnego za zamach bombowy, oficera aralii Korei Po艂udniowej i, przykro mi o tym m贸wi膰, ale Gregory Donald zosta艂 zabity podczas pr贸by schwytania jednego z jego wsp贸lnik贸w.

Huan poczu艂, jakby go zn贸w d藕gni臋to no偶em. Nie m贸g艂 z艂apa膰 tchu i b贸l ponownie przeszy艂 mu wn臋trzno艣ci.

-聽呕a艂uj臋, 偶e nie mog艂em tego jako艣 z艂agodzi膰 - powiedzia艂 Hood. - Albo przynajmniej z tym poczeka膰. Korea P贸艂nocna nie wierzy, 偶e grupa dzia艂a艂a sama i gotowa wywo艂a膰 o to wojn臋. Rozumiesz mnie?

-聽Tak - powiedzia艂 Huan, t艂umi膮c 艂kanie.

-聽Przechwycili艣my kiedy艣 wiadomo艣膰 od Oh-Mio. Czy mo偶esz si臋 z ni膮 skontaktowa膰?

-聽Nie... nie wiem.

-聽Kim, bardzo potrzebujemy kogo艣, komu oni ufaj膮. Musi im przekaza膰, 偶e rz膮d Korei Po艂udniowej nie mia艂 z tym nic wsp贸lnego. Mamy cz臋stotliwo艣膰 radiostacji, kt贸rej u偶ywa艂a wtedy i chyba mo偶emy si臋 z ni膮 skontaktowa膰. Je偶eli jej nie wy艂膮czy艂a, porozmawiasz z ni膮? Popro艣 j膮, 偶eby wywo艂a艂a P贸艂noc i spr贸bowa艂a ich przekona膰.

-聽Dobrze - powiedzia艂 Huan, rozp艂akawszy si臋 na dobre. Gestem d艂oni kaza艂 Hongtackowi podnie艣膰 go do pozycji siedz膮cej. - Zrobi臋, co si臋 da.

-聽Znakomicie - powiedzia艂 Hood. - Nie roz艂膮czaj si臋, a ja przygotuj臋 wszystko z tej strony.

Czekaj膮c, Huan nie zwraca艂 uwagi na pytaj膮ce spojrzenia Hongtacka. Nawet, gdyby uda艂o si臋 unikn膮膰 wojny, dzie艅 ten przyni贸s艂 ju偶 wystarczaj膮co wiele tragedii. A co by艂o tego przyczyn膮? Ca艂y szereg machinacji wojskowych i politycznych, kt贸rych tak bardzo nienawidzi艂 Gregory.

Mowa, mawia艂. Mowa i sztuka odr贸偶niaj膮 nas od innych zwierz膮t. Korzystaj z nich i rozkoszuj si臋 nimi...

Taka niesprawiedliwo艣膰. Najgorzej, 偶e cz艂owiek, kt贸ry m贸g艂by go pocieszy膰, ju偶 nie 偶y艂.

-聽Kim?

Huan przycisn膮艂 s艂uchawk臋 do ucha, walcz膮c z pozosta艂o艣ciami narkozy, gro偶膮cymi powt贸rnym zapadni臋ciem w sen.

-聽S艂ucham, Paul.

-聽Kim, jest jeden problem...

Przez szum zak艂贸ce艅 atmosferycznych Huan us艂ysza艂 rozpaczliwy g艂os.

-聽Gro偶膮, 偶e mnie zastrzel膮!

Natychmiast rozpozna艂 g艂os Kim Czhong i zebra艂 si臋 w sobie.

-聽Kim, m贸wi Huan, s艂yszysz mnie?

-聽Tak!

-聽Kto ci grozi?

-聽Jest tu helikopter i dwa motocykle. Zaparkowa艂am na szczycie g贸ry .. Widz臋 ich poni偶ej.

Oczy Huana zatrzyma艂y si臋 na Hongtacku.

-聽Czy to nasi?

-聽Nie wiem - powiedzia艂 Hongtack. - Dyrektor Jang-Hun m贸wi, 偶e zbyt wiele instytucji jest w to wmieszanych, 偶eby odwo艂a膰...

-聽Nic mnie nie obchodzi, kto jest w to wpl膮tany, mo偶e by膰 sam B贸g. Odwo艂aj ich.

-聽Panie Huan...

-聽Hongtack, po艂膮cz si臋 z dyrektorem Jang-Hunem z innego aparatu i powiedz mu, 偶e bior臋 pe艂n膮 odpowiedzialno艣膰 za pann臋 Czhong. Przeka偶 mu to zaraz, albo od jutra do艂膮czysz do Amerykan贸w, kt贸rzy prowadz膮 nas艂uch radiowy na McMurdo.

Po chwili wahania, postawiony przed wyborem mi臋dzy w艂asn膮 godno艣ci膮 albo wycieczk膮 na Arktyk臋, Hongtack wyszed艂 z izolatki.

Huan wr贸ci艂 do telefonu.

-聽Za艂atwione, Kim. Gdzie jeste艣?

-聽Jestem w g贸rach Sorak-san, w parku narodowym. Zatrzyma艂am si臋 pod skaln膮 p贸艂k膮, na kt贸rej nie mo偶e wyl膮dowa膰 helikopter.

-聽W porz膮dku. Jed藕 do mojego wuja Dzon Paka w Jangjang. Jest rybakiem, nikt go nie lubi, ale wszyscy znaj膮. Zatelefonuj臋, 偶eby go uprzedzi膰, a on zawiezie ci臋 bezpiecznie na miejsce. A teraz pos艂uchaj, czy pan Hood wyja艣ni艂 ci nasz膮 sytuacj臋?

-聽Powiedzia艂 mi o majorze Li.

-聽Czy mo偶esz nam pom贸c? Czy pomo偶esz?

-聽Tak, oczywi艣cie. Zosta艅 na linii, a ja skontaktuj臋 si臋 z Phenianem.

-聽Mog艂aby艣 tak w艂膮czy膰 s艂uchawki, 偶eby艣 s艂ysza艂a mnie i pana Hooda, ale 偶eby oni nas nie s艂yszeli?

Kim przytakn臋艂a. Do linii szpital - Centrum - Sorak-san doszed艂 jeszcze jeden uczestnik, kapitan An II w „Domu" - kwaterze g艂贸wnej Agencji Wywiadowczej Korei P贸艂nocnej, mieszcz膮cej si臋 w podziemiach hotelu „Hebangsangna" na zachodnim brzegu rzeki Tedong.

-聽Seul, Oh-Mio do domu - zacz臋艂a Kim. - Mam niezbite dowody, 偶e za zamachem bombowym w Seulu i pr贸b膮 otrucia 偶o艂nierzy w bazie kryje si臋 grupa radykalnych 偶o艂nierzy po艂udniowokorea艅skich. Nie s膮 w to zamieszane, powtarzam, nie s膮 w to zamieszane ani rz膮d ani si艂y zbrojne Korei Po艂udniowej. Cz艂owiekiem, kt贸ry stoi za ca艂膮 operacj膮 jest major Li, oficer nosz膮cy opask臋 na oku.

Nast膮pi艂a chwila ciszy, potem:

-聽Seul Oh-Mio, jaki cz艂owiek z opask膮 na oku?

-聽M臋偶czyzna, kt贸ry by艂 przy pojemniku z gazem.

-聽Nie by艂o tam nikogo z opask膮 na oku.

Wtr膮ci艂 si臋 Paul Hood.

-聽Panno Czhong, prosz臋 go przekona膰, 偶eby poczeka艂. Spr贸buj臋 odnale藕膰 majora Li, a je偶eli mi si臋 uda, b臋d膮 musieli dzia艂a膰 bardzo szybko, 偶eby go powstrzyma膰.

79

Paul Hood prze艂膮czy艂 linie i zadzwoni艂 do Boba Herberta.

-聽Bob, czy mamy zdj臋cie Majora Li?

-聽Jest w jego aktach...

-聽Prze艣lij je szybko do NRO, a potem przyjd藕cie tu z Lowellem Coffeyem, McCaskeyem i Mackall.

Na drugiej linii by艂 ju偶 Stephen Viens w NRO, wywo艂any przez Bugsa.

-聽Steve, Bob Herbert przy艣le ci zaraz zdj臋cie. Ten facet mo偶e nadal si臋 kr臋ci膰 po p贸艂nocnej stronie Strefy Zdemilitaryzowanej w Panmund偶on - musz臋 go natychmiast odnale藕膰 i 艣ledzi膰. Daj mi na stref臋 dwie satelity.

-聽Czy sekretarz Colon wyrazi艂 zgod臋 na drugiego ptaszka?

-聽Z pewno艣ci膮, gdyby o tym wiedzia艂 - rzuci艂 Hood sucho.

-聽Tak my艣la艂em - odpar艂 Viens. - Komputer w艂a艣nie odbiera zdj臋cie tego cz艂owieka. Czy b臋dzie sam?

-聽Najprawdopodobniej tak. A do tego w mundurze ROK Chc臋 mie膰 przegl膮d terenu z satelity.

-聽Poczekaj.

Hood s艂ucha艂, podczas gdy Viens poleci艂 nastawi膰 kamer臋 drugiego satelity na Stref臋 Zdemilitaryzowan膮 i prowadzi膰 obserwacj臋 z wysoko艣ci wzgl臋dnej o艣miu metr贸w. Potem wprowadzi艂 zeskanowane zdj臋cie Li do komputera, steruj膮cego satelitami i w艂膮czy艂 specjalny program, kt贸rego zadaniem by艂o odnalezienie 偶膮danego obiektu. Pomy艣lny wynik operacji sy finalizowa艂o pojawienie si臋 na ekranie niebieskiego konturu wok贸艂 sylwetki poszukiwanego przedmiotu.

Najpierw ujrzeli dach centrum konferencyjnego. Li nie m贸g艂 tam si臋 ukrywa膰, gdy偶 zauwa偶y艂yby go wie偶e obserwacyjne po obu stronach granicy. W 4,4 sekundy p贸藕niej drugi satelita przes艂a艂 zdj臋cie placu przed budynkiem z innej perspektywy, a program na艂o偶y艂 na艅 elementy z pierwszego. Hood ujrza艂 ma艂y konw贸j i d偶ipa z kim艣, kto przypomina艂 z wygl膮du genera艂a Hong-ku.

Do Czo艂gu wjecha艂 Bob Herbert, a w 艣lad za nim weszli Martha, Coffey, McCaskey i Ann Farris. Przeczucie Hooda sprawdzi艂o si臋 - Ann zjawi艂a si臋 tyle nie po to, by zorientowa膰 si臋 w sytuacji, ile 偶eby si臋 o niego zatroszczy膰. Jej ci膮g艂e matkowanie sprawia艂o, 偶e by艂 zar贸wno skr臋powany jak i dziwnie zadowolony, chocia偶 na razie zapomnia艂 o tym pierwszym. Wspomnienie dotyku jej d艂oni na ramieniu przeszy艂o go mi艂ym dreszczem.

-聽Darrell - zacz膮艂 Hood. - Dlaczego Hong-ku tam siedzi, jakby nigdy nic? Przecie偶 musi ju偶 wiedzie膰, co si臋 sta艂o.

-聽To bez znaczenia - odpowiedzia艂a za niego Martha, a Darrell rzuci艂 jej wymowne spojrzenie. - Wyobra藕 sobie, 偶e Korea艅czykom nie przeszkodzi艂aby w weselnej zabawie nawet 艣mier膰 pa艅stwa m艂odych. Lubi膮 demonstrowa膰 niewzruszony spok贸j. Pozosta艂o艣膰 ideologii Kim Ir Sena - juche, czyli samowystarczalno艣ci.

-聽Pewnie skorzysta z okazji i wyda jakie艣 o艣wiadczenie domy艣li艂a si臋 Ann.

-聽O tym, jak zostali zaatakowani i zachowali si臋 nad wyraz pow艣ci膮gliwie, nie odpowiedziawszy pi臋knym za nadobne doda艂a Martha.

Darrell bezradnie roz艂o偶y艂 d艂onie i usiad艂.

Hood intensywnie wpatrywa艂 si臋 w zdj臋cia wy艣wietlane w okienkach po lewej g贸rnej i prawej dolnej stronie monitora. Nadej艣cie ka偶dego nowego wita艂o trwaj膮ce sekund臋 zawirowanie twardego dysku, kt贸ry zapami臋tywa艂 obraz. Skojarzona z ka偶dym zdj臋ciem seria cyfr, widoczna w prawym dolnym rogu, oznaczaj膮ca jego kolejny numer opatrzony oznaczeniem 1S (pierwszy najazd) umo偶liwia艂a natychmiastowe wywo艂anie go na ekran. Komputer m贸g艂 te偶 dowolnie powi臋ksza膰 obrazy z wi臋ksz膮 rozdzielczo艣ci膮, rozja艣nia膰 szczeg贸艂y, a nawet zmienia膰 k膮t patrzenia z g贸rnego na boczny poprzez ekstrapolacj臋 zawartych na zdj臋ciach informacji.

-聽Zatrzymaj 17-1S - warkn膮艂 Hood, prostuj膮c si臋 w fotelu. Widz臋 jaki艣 cie艅 za drzewem sto kilkadziesi膮t metr贸w od konwoju...

Bob i Darrell podeszli bli偶ej, 偶eby si臋 lepiej przyjrze膰.

-聽Twarz zas艂aniaj膮 mu li艣cie - powiedzia艂 Viens. - Zmieni臋 troch臋 k膮t.

,.Troch臋" oznacza艂o tysi臋czne cz臋艣ci milimetra, co spot臋gowane odleg艂o艣ci膮 satelity od ziemi dawa艂o w wyniku r贸偶nic臋 k膮tow膮 trzydziestu centymetr贸w lub wi臋cej. Na ekranie pojawi艂o si臋 nowe zdj臋cie i natychmiast obwiod艂a je delikatna niebieskawa linia.

-聽Bingo! - krzykn膮艂 Viens. - Przechodz臋 na zbli偶enie z drugiego satelity.

-聽Nie. Daj mi panoram臋 ca艂ej okolicy z czterystu metr贸w.

-聽W porz膮dku - powiedzia艂 Viens.

Nie spuszczaj膮c wzroku z monitora, Hood podj膮艂 zawieszone po艂膮czenie z drug膮 lini膮. Na nast臋pnym zdj臋ciu ujrza艂, jak Li odwraca si臋 w stron臋 samochodu genera艂a. Hood mia艂 to samo dziwne uczucie, ilekro膰 ogl膮da艂 sfilmowany przez Zaprudera zamach na prezydenta Kennedy'ego - wydarzenie rozgrywa艂y si臋 jedno po drugim, a on nie m贸g艂 zapobiec tragicznemu rozwojowi wypadk贸w.

Na kolejnym zdj臋ciu Li wychyn膮艂 zza drzewa.

-聽Panno Czhong, s艂yszy mnie pani?

-聽Tak!

-聽Prosz臋 przekaza膰 swoim ludziom, 偶e oficer, o kt贸rym m贸wili艣my, wychodzi zza d臋bu jakie艣 sto dwadzie艣cia - sto trzydzie艣ci metr贸w na p贸艂noc od budynku konferencyjnego. Wydaje nam si臋, 偶e zamierza zastrzeli膰 genera艂a Hong-ku. Prosz臋 powiedzie膰 swoim ludziom, 偶eby powstrzymali majora Li wszelkimi dost臋pnymi 艣rodkami.

-聽Rozumiem - powiedzia艂a i natychmiast przekaza艂a wiadomo艣膰.

Tymczasem Hood poprosi艂 Bugsa o pilne po艂膮czenie z genera艂em Schneiderem. Li wychodzi艂 na otwart膮 przestrze艅, trzymaj膮c w d艂oni pistolet. O sto kilkadziesi膮t metr贸w obok, nie艣wiadomi niczego ludzie genera艂a oczekiwali na jego przem贸wienie. Hong-ku wsta艂, zamierzaj膮c wysi膮艣膰 z d偶ipa. Na powi臋kszonym zdj臋ciu Hood ujrza艂 obszar przylegaj膮cy do budynku konferencyjnego po obu stronach Strefy Zdemilitaryzowanej. To, co mia艂 nadziej臋 tam dostrzec znajdowa艂o si臋 po po艂udniowej stronie, mniej wi臋cej trzysta metr贸w od Li.

-聽Mam genera艂a Schneidera! - krzykn膮艂 Bugs. Po艂膮czy艂 go z telefonem polowym dow贸dcy, kt贸ry nadzorowa艂 rozmieszczenie wojsk w pobli偶u strefy.

-聽Hood - warkn膮艂 genera艂. - Gdyby pan nie by艂 szefem Centrum, nawet bym z panem nie rozmawia艂...

-聽Major Li znajduje si臋 za centrum konferencyjnym po stronie p贸艂nocnej.

-聽Co?

-聽Powinni艣cie go widzie膰 z wie偶 obserwacyjnych na po艂udniowy zach贸d od centrum - rzuci艂 niecierpliwie Hood. Macie tam strzelca wyborowego?

-聽Tak...

-聽Wi臋c niech go zdejmie! Natychmiast!

-聽Mam zastrzeli膰 jednego z naszych... a do tego na terytorium Korei P贸艂nocnej? - zapyta艂 Schneider.

-聽Czy nie tego pan zawsze pragn膮艂, generale? Li jest uzbrojony i zamierza zabi膰 Hong-ku. Musicie go powstrzyma膰, albo za minut臋 b臋dziecie tam mieli ca艂y stos trup贸w!

-聽A m贸j cz艂owiek na wie偶y? Odpowiedz膮 ogniem...

-聽Mam nadziej臋, 偶e nie. Moi ludzie rozmawiaj膮 teraz z nimi.

-聽Nadziej臋 - prychn膮艂 Schneider. - Drogi panie, wydam rozkaz, ale tylko na pana odpowiedzialno艣膰.

Schneider roz艂膮czy艂 si臋, za艣 Hood poleci艂 Viensowi 艣ledzi膰 Li z jednego satelity, a drugiego przesun膮膰 na wie偶臋 obserwacyjn膮. Na zbli偶eniu tej ostatniej ukaza艂o si臋 dw贸ch 偶o艂nierzy - jeden podnosi艂 s艂uchawk臋 telefonu, a drugi spogl膮da艂 przez lornetk臋 we wskazanym kierunku.

Na pierwszym uj臋ciu major Li pewnym krokiem zbli偶a艂 si臋 do Hong-ku.

Na drugim - 偶o艂nierz powoli opuszcza艂 lornetk臋.

Li podchodzi艂 coraz bli偶ej - na tyle blisko, 偶e obaj z Hong-ku znale藕li si臋 w tym samym kadrze. Hong-ku wysiada艂 z d偶ipa. Jego ludzie, jak gwardia honorowa, otoczyli go p贸艂kolem. Dziennikarze i fotoreporterzy znajdowali si臋 nieco z boku.

呕o艂nierz w wie偶y obserwacyjnej wzi膮艂 do r臋ki karabinek.

Li podni贸s艂 pistolet.

呕o艂nierz przy艂o偶y艂 do ramienia kolb臋 swego M-16 z celownikiem optycznym.

Niepewno艣膰 skr臋ca艂a Hoodowi wn臋trzno艣ci, a w ustach czu艂 bolesn膮 sucho艣膰. Sekunda p贸藕niej lub jedno s艂owo za du偶o pogr膮偶y艂yby p贸艂wysep w wojnie...

Strza艂 Li i b艂ysk fleszy nast膮pi艂y w tej samej chwili. Serce podskoczy艂o Hoodowi do gard艂a. 呕o艂nierz na wie偶y sta艂 z艂o偶ony do strza艂u. Wydawa艂o mu si臋, 偶e mija ca艂a wieczno艣膰, rum nadesz艂y nast臋pne zdj臋cia.

Li odwr贸ci艂 g艂ow臋, pewnie z powodu b艂ysk贸w. Hong-ku pada艂 w ty艂, maj膮c na prawym ramieniu co艣, co przypomina艂o plam臋.

M-16 plun膮艂 dymem.

Hood przypomnia艂 sobie, gdy jako dziecko chowa艂 si臋 w domu rodzic贸w po艣r贸d we艂nistej, niemej ciszy we wn臋trzu szafy z cedrowego drewna. Cisza w jego gabinecie by艂a r贸wnie g臋sta.

Na nast臋pnym zdj臋ciu z Korei pojawi艂 si臋 le偶膮cy na plecach genera艂 Hong-ku. Przyciska艂 d艂o艅 do rany. W pobli偶u sta艂 Li z dymi膮c膮 broni膮... za艣 ca艂a jego g艂owa by艂a jedn膮 wielk膮 chmur膮 krwi.

-聽Uda艂o im si臋 - powiedzia艂 Herbert, potrz膮saj膮c zaci艣ni臋t膮 w pi臋艣膰 d艂oni膮.

McCaskey poklepa艂 Hooda po plecach.

Na nast臋pnym zdj臋ciu Li pada艂, za艣 Hong-ku podnosi艂 si臋. Po stronie po艂udniowej 偶o艂nierze w wie偶y przykucn臋li.

-聽Panie Hood? - odezwa艂a si臋 Kim Czhong. - Przekaza艂am im wiadomo艣膰, a oni kontaktuj膮 si臋 teraz z Panmund偶on.

-聽Czy s膮dzi pani, 偶e uwierzyli?

-聽Oczywi艣cie - powiedzia艂a. -Przecie偶 jestem szpiegiem, nie politykiem.

Hood wsta艂, za艣 Ann zbli偶y艂a si臋 i obj臋艂a go.

-聽Uda艂o ci si臋, Paul.

Coffey spogl膮da艂 na nich z przygn臋bieniem.

-聽Racja. Zabili艣my po艂udniowokorea艅skiego oficera. B臋d膮 reperkusje.

-聽By艂 szalony - zauwa偶y艂 Herbert. - Zastrzelili艣my w艣ciek艂ego psa.

-聽Kt贸ry m贸g艂 mie膰 rodzin臋. W艣ciek艂e psy nie maj膮 takich praw, jak 偶o艂nierze i krewni.

Rozmow臋 przerwa艂 telefon od genera艂a Schneidera. Hood powiedzia艂 Bugsowi, 偶eby spr贸bowa艂 skontaktowa膰 si臋 z Mike'em Rodgersem, potem przysiad艂 na kraw臋dzi biurka i podni贸s艂 s艂uchawk臋.

-聽Tak, generale?

-聽Wygl膮da na to, tym razem wam si臋 uda艂o. Nie ma strzelaniny - Korea艅czycy z P贸艂nocy czekaj膮.

-聽Widzicie genera艂a Hong-ku?

-聽Nie - powiedzia艂 Schneider. - Moi ch艂opcy na wie偶y nadal si臋 kryj膮.

Hood spojrza艂 na monitor.

-聽Genera艂 siedzi w d偶ipie. Ran臋 ma przewi膮zan膮 chustk膮 albo kawa艂kiem pt贸tna. Teraz odje偶d偶a. Chyba nic mu nie jest.

-聽Colona i tak szlag trafi.

-聽Niekoniecznie - powiedzia艂 Hood. - Prezydentowi mo偶e si臋 spodoba膰 nasz spos贸b rozwi膮zania sytuacji. Utrzymywanie dyscypliny we w艂asnych szeregach podoba si臋 prasie. Tak samo twardy kurs w stosunku do sprzymierze艅ca, kt贸rego wspomagamy ponad czterdziestoma...

-聽Przepraszam, panie dyrektorze - przerwa艂 mu Bugs. Zg艂osi艂 si臋 podpu艂kownik Squires na 艂膮czach satelitarnych. My艣l臋, 偶e zechce pan z nim porozmawia膰.

Uniesienie zast膮pi艂a kolejna fala piek膮cego b贸lu 偶o艂膮dka, gdy Hood wys艂ucha艂 tego, co pr贸buje zrobi膰 Rodgers...

80

Pokonanie zbocza g贸ry zabra艂o znacznie wi臋cej czasu, ni偶 spodziewa艂 si臋 Rodgers. Czo艂gaj膮c si臋 ty艂em, by jak najmniej wystawa膰 nad powierzchni臋 ziemi, zeszli ponad czterysta metr贸w w d贸艂, omijaj膮c stacjonuj膮cych poni偶ej Korea艅czyk贸w Kaleczy艂y ich wystaj膮ce, ostre za艂omy skalne, cierniste ro艣liny ci臋ty nagie ramiona, a im ni偶ej schodzili, tym bardziej zwi臋ksza艂o si臋 nachylenie stoku. Ka偶dy z nich po kilka razy traci艂 podparcie dla st贸p i musia艂 z ca艂ych si艂 wpija膰 si臋 d艂o艅mi w ska艂臋, by nie ze艣lizgn膮膰 si臋 na d贸艂 wprost do obozu. Rodgers zrozumia艂, co by艂o powodem rozbicia namiotu dow贸dcy w tym w艂a艣nie miejscu. Za dnia by艂o go bardzo trudno podej艣膰, nie b臋d膮c zauwa偶onym, a w ciemno艣ci, nawet z noktowizorem, szanse mala艂y prawie do zera.

Rodgers posuwa艂 si臋 pierwszy, za nim Moore, na ko艅cu Puckett. Genera艂 kaza艂 szeregowcom ukry膰 si臋 za g艂azem, le偶膮cym dwadzie艣cia metr贸w powy偶ej namiotu, za艣 sam wychyli艂 si臋 ostro偶nie, by zorientowa膰 si臋 w sytuacji. Z namiotu doszed艂 go przyt艂umiony szmer rozmowy, lecz w 艣rodku. nikt si臋 nie porusza艂.

Dziwne, pomy艣la艂. Brak 艣lad贸w normalnej procedury dzia艂ania. Przecie偶 po nastawieniu pocisk贸w na cel dow贸dcy powinni znajdowa膰 si臋 w pobli偶u wyrzutni - rozkaz odpalenia zawsze wydawano osobi艣cie, nigdy przez telefon. Rodgers 偶a艂owa艂, 偶e nie rozumie tre艣ci rozmowy w namiocie, ale i tak nie mia艂o to wi臋kszego znaczenia. Chc膮c wstrzyma膰 odpalenie Nodong贸w musieli dosta膰 si臋 do 艣rodka i przekona膰 tego, kto za nie odpowiada艂 do zmiany wsp贸艂rz臋dnych lub opuszczenia pocisk贸w w d贸艂. Chocia偶 nie s艂ysza艂 rozmowy, za艂o偶y艂by si臋 o w艂asn膮 emerytur臋, 偶e w tej grze Korea艅czycy z P贸艂nocy nie rozdawali 偶adnych kart.

Odwr贸ci艂 si臋 w stron臋 Moore'a i Pucketta.

-聽W namiocie jest dw贸ch albo trzech m臋偶czyzn - szepn膮艂. - Wejdziemy do 艣rodka od ty艂u, dok艂adnie pod nami. Moore - rozetniesz brezent, potem usuniesz si臋 w lewo. B臋dziemy musieli si臋 spieszy膰. Ja wchodz臋 pierwszy, potem Puckett, ty za nami. Ja os艂aniam z lewej, Puckett z prawej, ty od czo艂a. Wchodzimy z pistoletami, 偶adnych no偶y. Nie chc臋, 偶eby komu艣 z nich nawet przez my艣l przesz艂o wzywanie pomocy.

Obaj m臋偶czy藕ni skin臋li g艂owami. Wyci膮gn膮wszy n贸偶, Moore centymetr po centymetrze pokona艂 ostatni fragment stoku, przesuwaj膮c si臋 nogami naprz贸d z plecami zwr贸conymi do ska艂y Rodgers ruszy艂 za nim z zarepetowan膮 Berettq, za艣 Puckett szed艂 na ko艅cu.

Moore czeka艂 na nich u podn贸偶a g贸ry Trzech m臋偶czyzn przysiad艂o w cieniu namiotu. Rodgers nas艂uchiwa艂 z uwag膮.

-聽... dowie si臋, 偶e mo偶emy tu liczy膰 na silne poparcie - m贸wi艂 kto艣 wewn膮trz. - W艂a艣nie pa艅scy ludzie umo偶liwili nam dzisiejsz膮 akcj臋. Zjednoczenie, jak powt贸rne ma艂偶e艅stwo, brzmi do艣膰 atrakcyjnie, lecz w ostatecznym rachunku jest niewykonalne.

Z pewno艣ci膮 Korea艅czycy z Po艂udnia przej臋li kontrol臋 nad baz膮, pomy艣la艂 Rodgers. Patrzy艂, jak Moore wolno zbli偶a si臋 do namiotu. W uniesionej prawej d艂oni trzyma艂 d艂ugi n贸偶 ze skierowanym ku do艂owi ostrzem, got贸w do uderzenia. Rodgers wraz z Puckettem przysun臋li si臋 bli偶ej, przykucni臋ci na palcach i gotowi do skoku.

Gdyby tylko potrafi艂 odr贸偶ni膰 dywersanta od oficera armii KRL-D. Tego pierwszego zabi艂by bez wahania.

Moore da艂 im znak g艂ow膮 i zaraz potem wbi艂 n贸偶 a偶 po r臋koje艣膰 w p艂贸tno i rozci膮艂 je do samej ziemi, po czym odsun膮艂 je, uskakuj膮c r贸wnocze艣nie na bok. Rodgers wskoczy艂 do 艣rodka, usun膮艂 si臋 w lewo i wycelowa艂 pistolet w stron臋 siedz膮cego na pryczy pu艂kownika - 艂ysego m臋偶czyzny, kt贸ry trzyma艂 praw膮 d艂o艅 na lewej r臋ce owini臋tej zakrwawionym p艂贸tnem. Z jego rany i faktu, 偶e nie by艂 uzbrojony, Rodgers od razu wywnioskowa艂, 偶e jest oficerem armii Korei P贸艂nocnej i wi臋藕niem pozosta艂ych dw贸ch. Zaraz potem w namiocie znalaz艂 si臋 Puckett, mierz膮c z broni do oficera stoj膮cego po prawej stronie. Chwyci艂 pistolet P-64 pu艂kownika, nim ten zd膮偶y艂 go u偶y膰 i przy艂o偶y艂 w艂asn膮 Berett臋 do jego czo艂a.

Gdy do 艣rodka wskoczy艂 Moore, Kong, stoj膮cy obok wej艣cia do namiotu, wysun膮艂 lew膮 d艂o艅 przed siebie i upu艣ci艂 w艂asny pistolet. Z broni膮 wymierzon膮 w g艂ow臋 wysokiego ordynansa, Moore schyli艂 si臋, by podnie艣膰 P-64. Nagle Kong si臋gn膮艂 praw膮 d艂oni膮 za plecy, wyrwa艂 zza pasa TT-33 i wypali艂 prosto w lewe oko Moore'a. 呕o艂nierz upad艂, a Kong wycelowa艂 w Pucketta. Jednak Rodgers od samego pocz膮tku przygl膮da艂 si臋 Kongowi, a gdy zauwa偶y艂, 偶e si臋ga praw膮 d艂oni膮 za siebie, wycelowa艂 we艅 w艂asn膮 bro艅. Nie zd膮偶y艂 uratowa膰 Moore'a, lecz wpakowa艂 kul臋 w czo艂o Konga, nim ten zd膮偶y艂 strzeli膰 do Pucketta. Ordynans zwali艂 si臋 na ziemi臋, wypychaj膮c cia艂em po艂臋 namiotu na zewn膮trz.

Puckett z p艂on膮cymi nienawi艣ci膮 oczyma wycedzi艂 do stoj膮cego obok pu艂kownika.

-聽Nie ruszaj si臋, 艣cierwo.

Rodgers us艂ysza艂 krzyki 偶o艂nierzy na zewn膮trz. Spojrza艂 na oficera na pryczy.

-聽Nie mam wyboru, musz臋 panu zaufa膰 - powiedzia艂, niepewny, czy tamten go rozumie. - Nodongi nie mog膮 zosta膰 odpalone.

Demonstracyjnie wymierzy艂 bro艅 w inn膮 stron臋 i odsun膮艂 si臋 na bok. Gestem da艂 znak, by Ki-Su wsta艂. Oficer lekko skin膮艂 g艂ow膮.

-聽Zdrajcy! - krzykn膮艂 pu艂kownik San. - Patrzcie, jak umiera prawdziwy patriota!

Skoczy艂 do przodu i szarpn膮艂 ku sobie d艂o艅 Pucketta. Reaguj膮c odruchowo, jak podczas wielu godzin 膰wicze艅 obronnych, szeregowiec strzeli艂. San j臋kn膮艂, zgi膮艂 si臋 wp贸艂 i upad艂 na ziemi臋 u st贸p Pucketta.

Rodgers kucn膮艂 przy nim i poszuka艂 t臋tna.

-聽Nie 偶yje - powiedzia艂. Odwr贸ci艂 si臋 do Moore'a. Wiedzia艂, 偶e zgin膮艂 na miejscu, lecz i tak przy艂o偶y艂 mu palce do nadgarstka. Potem 艣ci膮gn膮艂 koc z pryczy i poda艂 go Puckettowi, kt贸ry przykry艂 nim cia艂o Moore'a.

-聽Pu艂kowniku - powiedzia艂 Rodgers. - Czy m贸wi pan po angielsku?

Ki-Su pokr臋ci艂 przecz膮co g艂ow膮.

-聽Pu-t'ak hamnida - Rodgers u偶y艂 kilku z niewielu s艂贸w korea艅skich, jakie zna艂. - Prosz臋. Nodong - Tokio.

Ki-Su skin膮艂 g艂ow膮, gdy u wej艣cia do namiotu pojawili si臋 jego 偶o艂nierze. Powstrzyma艂 ich wyci膮gni臋t膮 d艂oni膮 i warkni臋ciem wyda艂 jaki艣 rozkaz. Potem wskaza艂 na martwego m臋偶czyzn臋. Powiedzia艂 co艣, czego Rodgers nie zrozumia艂. Pu艂kownik zastanowi艂 si臋 przez chwil臋 i powiedzia艂:

-聽Il ha-na, i tul, sam set...

-聽Jeden, dwa, trzy - powt贸rzy艂 Rodgers. - Liczby. Odliczanie? Nie, cyfry przecie偶 rosn膮.

-聽Czhil il-gop, sa net, il ha-na - m贸wi艂 dalej Ki-Su.

-聽Siedem, cztery, jeden - has艂o? Kod? - Rodgers poczu艂 jak po grzbiecie przebiegaj膮 mu ciarki. Wskaza艂 na martwego oficera. - On zmieni艂 kod! Zabi艂 si臋, 偶eby艣my nie mogli go od niego wyci膮gn膮膰.

My艣la艂 gor膮czkowo. Obwody kontrolne Nodong贸w s膮 w skrzyni, kt贸rej konstrukcja powoduje automatyczne odpalenie pocisku, je偶eli kto艣 dobiera si臋 do niej. Nie mo偶na zatrzyma膰 pocisk贸w bez znajomo艣ci kodu.

-聽Jak dawno? - zapyta艂 Rodgers. - On-czhe-im-ni-ka?

Ki-Su spojrza艂 na jednego z 偶o艂nierzy stoj膮cych przy wej艣ciu i zada艂 mu to samo pytanie. 呕o艂nierz odpowiedzia艂.

Jedynym s艂owem, kt贸re zrozumia艂 Rodgers by艂o szip jol.

Dziesi臋膰.

Mieli dziesi臋膰 minut do odpalenia trzech rakiet na Tokio. Szybko chwyci艂 za radiostacj臋 Ki-Su, wzywaj膮c Squiresa i prosz膮c o po艂膮czenie z Centrum przez satelit臋.

81

Paul Hood i jego g艂贸wni doradcy nadal znajdowali si臋 w gabinecie, gdy zadzwoni艂 Rodgers. Hood pu艣ci艂 jego g艂os przez zewn臋trzny g艂o艣nik, wok贸艂 kt贸rego zebrali si臋 wszyscy obecni.

Paul - powiedzia艂 genera艂. - Jestem w bazie Nodong贸w i korzystam z radiostacji jej dow贸dcy Korea艅czycy z Po艂udnia przej臋li kontrol臋 nad baz膮 - w walce o jej odzyskanie stracili艣my Bassa Moore'a. Pu艂kownik Ki-Su robi, co mo偶e, ale nie zna kodu kasuj膮cego. Tamci go zmienili, lecz ju偶 nie 偶yj膮. Mam niewiele ponad dziesi臋膰 minut do odpalenia rakiet na Tokio.

-聽Nie ma czasu na sprowadzenie samolot贸w z Po艂udnia ani z P贸艂nocy - stwierdzi艂 Hood.

-聽W艂a艣nie.

-聽Daj mi minut臋 - powiedzia艂 Hood i wywo艂a艂 Matty'ego przez 艂膮cza komputerowe. - Matty, znajd藕 mi dane o Nodongach. Jak si臋 je zatrzymuje bez znajomo艣ci kodu?

Twarz Stolla znikn臋艂a, zast膮piona danymi o Nodongach. Specjalista od komputer贸w przegl膮da艂 schematy i dane techniczne.

-聽Obwody kontrolne umieszczone pod dwunastocentymetrow膮 warstw膮 stali, 偶eby nic im si臋 nie sta艂o podczas startu... niech sprawdz臋. Mamy trzy rz臋dy cyfr. W najwy偶szym jest licznik czasu. W 艣rodkowym s膮 wsp贸艂rz臋dne celu. Cztery cyfry, kt贸re pozwalaj膮 na zmian臋 celu pozostaj膮 na ekranie przez jedn膮 minut臋 po wprowadzeniu. To umo偶liwia ich zmian臋 przed zapami臋taniem na sta艂e. Potem na samym dole pojawiaj膮 znowu si臋 cztery cyfry, kt贸re dzia艂aj膮 jako blokada systemu. Nie mo偶na doj艣膰 do numer贸w ze 艣rodkowego rz臋du bez wprowadzenia cyfr z dolnego. Po minucie znikaj膮 z ekranu. Wi臋c... trzeba tylko ustawi膰 cztery cyfry pierwszego rz臋du, 艣rodkowe na zero-zero-zero-zero i nie odpal膮.

-聽Ale 偶eby to zrobi膰, trzeba wej艣膰 do programu.

-聽To prawda.

-聽A my nie mamy tego pierwszego zestawu cyfr.

-聽W takim razie nic nie mo偶ecie zrobi膰. A wprowadzenie wszystkich mo偶liwych kombinacji czterech cyfr od zera do dziewi臋ciu zabierze...

-聽Mam jakie艣 siedem minut.

-聽...d艂u偶ej - doko艅czy艂 Stoll. Nagle o偶ywi艂 si臋. - Poczekaj chwil臋, Paul. Chyba co艣 mam.

Z ekranu znikn膮艂 plik informacji o pocisku, zast膮piony zdj臋ciem bazy zrobionym przez satelit臋.

-聽Daj mi jeszcze sekund臋 - powt贸rzy艂 Stoll.

Przez telefon Hood s艂ysza艂 stukot palc贸w Stolla na klawiaturze komputera. Spojrza艂 na zegar odliczania. Chcia艂 zatrzyma膰 cyfry, spowolni膰 ich bieg, da膰 ch艂opakom wi臋cej czasu na znalezienie rozwi膮zania. Zn贸w doszed艂 tak daleko tylko po to, 偶eby w ostatniej chwili przegra膰 gr臋 z losem o tyle istnie艅 ludzkich. Uczucia temu towarzysz膮ce nie znajdowa艂y si臋 w spisie obowi膮zk贸w dyrektora Centrum.

-聽Martha - powiedzia艂 Hood w trakcie pracy Stolla. - Zadzwo艅 do Burkowa w Bia艂ym Domu. Powiedz mu, co si臋 dzieje. Mo偶e prezydent b臋dzie musia艂 zadzwoni膰 do Tokio.

-聽Spodoba im si臋 to - powiedzia艂a Martha id膮c do drzwi.

-聽Zadzwoni臋 do twojego gabinetu, jak b臋d臋 wiedzia艂 co艣 wi臋cej - rzuci艂 za ni膮 Hood.

-聽Mam przeczucie, 偶e w jaki艣 niewyt艂umaczalny spos贸b USA zostan膮 oskar偶one o wszystko, co si臋 dzi艣 zdarzy艂o. - wtr膮ci艂 Bob Herbert.

-聽Dzie艅 si臋 jeszcze nie sko艅czy艂. - Hood zorientowa艂 si臋, 偶e pr贸buje zach臋ci膰 swych podw艂adnych, by nie dawali za wygran膮, nie dopuszczaj膮c do siebie my艣li, 偶e ostateczne rozstrzygni臋cie ju偶 zapad艂o.

Nadal spogl膮da艂 na ekran, na kt贸rym powi臋kszano zdj臋cie Nodong贸w. Rozmiary jednego z pocisk贸w co pi臋膰 sekund ros艂y dziesi臋ciokrotnie.

-聽A niech to, dobry jestem, nie? - pochwali艂 si臋 Stoll. - Widzisz, co tu mamy, Paul?

-聽Nodonga.

-聽Tak, ale przyjrzyj si臋 uwa偶nie. Zrobi艂em to zdj臋cie zaraz po wyczyszczeniu programu obs艂ugi satelit贸w - oznajmi艂 z dum膮 Stoll.

Hood pochyli艂 si臋 do przodu.

-聽Jeste艣 genialny, skurczybyku! - Przyjrza艂 si臋 ekranowi i zmarszczy艂 brwi. - A niech to jasny szlag!

Mogli przeczyta膰 trzy z czterech cyfr w dolnym rz臋dzie - jeden, dziewi臋膰 i osiem. Ktokolwiek programowa艂 kod, zas艂ania艂 ostatni膮 cyfr臋 po prawej stronie.

-聽Stawiam na to, 偶e ostatnia jest 贸semka - zaryzykowa艂 Stoll. - Ten motyw powraca艂 dzisiaj wiele razy.

-聽Miejmy nadziej臋, 偶e masz racj臋 - westchn膮艂 Hood, gdy wr贸ci艂 do Rodgersa. - Mike, zaprogramuj pociski w nast臋puj膮cy spos贸b: jeden-dziewi臋膰-osiem-osiem w dolnym rz臋dzie, powtarzam...

-聽Jeden-dziewi臋膰-osiem-osiem, cztery zera w 艣rodku. Zosta艅 na linii.

-聽Bez obaw - powiedzia艂 cicho Hood. - Nigdzie si臋 nie wybieram.

82

Siatki maskuj膮ce le偶a艂y obok pocisk贸w, kt贸re b艂yszcza艂y w s艂o艅cu poranka jak polerowana ko艣膰 s艂oniowa. Rodgers wspi膮艂 si臋 do tablicy kontrolnej wyrzutni najbli偶szego Nodonga, kazawszy wcze艣niej Puckettowi wprowadzi膰 kod na drugiej, za艣 pu艂kownikowi Ki-Su - na trzeciej. Za pu艂kownikiem bieg艂 sanitariusz, kln膮c na czym 艣wiat stoi, bezskutecznie ponawiaj膮c pr贸by zabanda偶owania w biegu rannej r臋ki dow贸dcy.

Rodgers wprowadzi艂 po kolei cyfry jeden-dziewi臋膰-osiem-osiem, po czym sta艂, czekaj膮c na pojawienie si臋 艣rodkowego rz臋du cyfr.

Nie pojawi艂y si臋.

-聽U mnie nic - zameldowa艂 Puckett.

-聽Wiem - odpar艂 Rodgers.

Nie pr贸bowa艂 nawet wprowadza膰 cyfr po raz drugi. Nie m贸g艂 ryzykowa膰 maj膮c tylko cztery minuty i dwadzie艣cia pi臋膰 sekund czasu. Biegiem wr贸ci艂 do namiotu.

-聽Paul - powiedzia艂. - Nie dzia艂a. Jeste艣cie pewni tych cyfr?

-聽Tylko pierwszych trzech - przyzna艂. - Ale ostatniej nie znamy.

-聽艢wietnie - warkn膮艂 Rodgers, wyskakuj膮c z namiotu. Wracaj膮c do Nodonga my艣la艂 intensywnie. Nieca艂e pi臋膰 minut. Pi臋膰 sekund zabiera zmiana ka偶dej z cyfr. Nie ma zbyt wiele czasu.

-聽Szeregowy Puckett! - krzykn膮艂 Rodgers. - Zacznijcie od jeden-dziewi臋膰...

Nagle do Nodonga, na kt贸rym sta艂 Puckett podbieg艂 obwieszony medalami 偶o艂nierz. Zepchn膮艂 偶o艂nierza na ziemi臋, wyj膮艂 pistolet i strzeli艂 raz w stron臋 szeregowca. Potem odwr贸ci艂 si臋 i wpakowa艂 kilka pocisk贸w w klawiatur臋, zanim Ki-Su zd膮偶y艂 wyda膰 swym ludziom rozkaz obezw艂adnienia go. Korea艅czycy natychmiast powalili na ziemi臋 wrzeszcz膮cego wniebog艂osy m臋偶czyzn臋.

G艂os Squiresa zaskrzecza艂 przez polow膮 radiostacj臋.

-聽S艂yszeli艣my strza艂y. Co to by艂o?

Rodgers wyrwa艂 sw贸j radiotelefon z futera艂u za pasem.

-聽Komu艣 nie spodoba艂o si臋, 偶e tu jeste艣my - wyja艣ni艂. Nie martw si臋, maj膮 go.

-聽Czujemy si臋 troch臋 bezu偶yteczni tu na g贸rze - poskar偶y艂 si臋 Squires.

Rodgers nie odpowiedzia艂, lecz doskonale go rozumia艂. Jednak w tej chwili mia艂 wi臋ksze k艂opoty na g艂owie.

Sanitariusz zostawi艂 Ki-Su i podbieg艂 do Pucketta. Opanowuj膮c impuls, by do niego do艂膮czy膰, Rodgers wspi膮艂 si臋 na najbli偶szego Nodonga i zacz膮艂 wprowadza膰 cyfry. Jeden-dziewi臋膰-osiem-zero.

Nic.

Jeden-dziewi臋膰-osiem-jeden.

Nic. Nic, dop贸ki nie dotar艂 do jeden-dziewi臋膰-osiem-dziewi臋膰. Rozleg艂 si臋 sygna艂 d藕wi臋kowy, 艣rodkowy rz膮d cyfr pojawi艂 si臋 na ekranie i genera艂 szybko zmieni艂 cyfry na zero-zero-zero-zero. Gdy to uczyni艂, pocisk zacz膮艂 opuszcza膰 si臋 na wyrzutni臋. Licznik czasu u g贸ry wskazywa艂 dwie minuty i dwie sekundy.

Rodgers pobieg艂 do wyrzutni Pucketta. Klawiatura by艂a doszcz臋tnie zniszczona, lecz przynajmniej Puckett 偶y艂. Lekarz 艣ci膮gn膮艂 mu koszul臋 i wyciera艂 krew z rany na ramieniu.

-聽Panie pu艂kowniku! - krzykn膮艂 do Korea艅czyka Rodgers, zeskoczywszy z wyrzutni. Opar艂 d艂onie na boku pojazdu. - Musimy pcha膰... zepchn膮膰 go na bok, 偶eby wystrzeli艂 w stron臋 tamtych wzg贸rz. - Wskaza艂 d艂oni膮 kierunek. - Pusto - nikt nie zginie.

Ki-Su zrozumia艂 i wyda艂 rozkazy swoim ludziom odpowiednie rozkazy. Gdy lekarz odci膮ga艂 Pucketta z drogi, pi臋tnastu ludzi podbieg艂o do boku pojazdu i zacz臋li pcha膰 z ca艂ych si艂. Ki-Su przestrzeli艂 opony po przeciwnej stronie pojazdu. Tymczasem Rodgers zaj膮艂 si臋 ostatnim pociskiem. Jeszcze nie jest za p贸藕no, uda nam si臋..., modli艂 si臋 w duchu.

Za sob膮 us艂ysza艂 skrzypienie stalowego d藕wigara wyrzutni spowodowane przemieszczeniem masy pocisku. Nie zatrzymuj膮c si臋 spojrza艂 za siebie; wyrzutnia pochyla艂a si臋 wraz z pojazdem, pocisk przesun膮艂 si臋 na bok podno艣nika, a krzyk 偶o艂nierzy przywita艂 pojawienie si臋 dymu w dyszach rakiety, z kt贸rych po chwili strzeli艂 偶贸艂to-pomara艅czowy p艂omie艅. Nodong odpali艂 tu偶 po wywr贸ceniu pojazdu.

Niemo偶liwe, pomy艣la艂 Rodgers, padaj膮c na ziemi臋 i zakrywaj膮c r臋kami g艂ow臋. Samo przewr贸cenie ci臋偶ar贸wki nie mog艂o wywo艂a膰 odpalenia pocisku.

Krzycz膮cy 偶o艂nierze rozbiegli si臋 we wszystkich kierunkach, byle dalej od iglicy p艂omienia, gdy pocisk uwolniwszy si臋 z przewr贸conej wyrzutni ruszy艂 przed siebie, niszcz膮c namioty, samochody, drzewa i wszystko inne na swej drodze. Wreszcie trafi艂 w stok wzg贸rza, wysy艂aj膮c na ponad trzysta metr贸w w powietrze ognist膮 kul臋 i gor膮c膮 fal臋 uderzeniow膮 w stron臋 bazy.

Gdy poczu艂, 偶e grzmot eksplozji przetoczy艂 si臋 nad nim, Rodgers wsta艂 i pobieg艂 w stron臋 ostatniego z Nodong贸w. Przez ca艂y czas nurtowa艂a go niepokoj膮ca my艣l - obawa, 偶e oficer z Korei Po艂udniowej b臋dzie si臋 艣mia艂 ostatni. Wszyscy za艂o偶yli z g贸ry, 偶e pociski zaprogramowane s膮 na odpalenie o tej samej porze.

A je偶eli nie? Bo niby dlaczego? Przechodzi艂 od jednego do drugiego i trzeciego. Pory odpalenia poszczeg贸lnych pocisk贸w mog艂y si臋 r贸偶ni膰 mi臋dzy sob膮 o kilka minut. Pierwszy zaprogramowany pocisk w艂a艣nie odpali艂. Ten, kt贸ry uda艂o mu si臋 unieszkodliwi膰 m贸g艂 by膰 drugim, lub trzecim. Co oznacza艂o, 偶e ma ledwo minut臋...

W odleg艂o艣ci dwudziestu metr贸w od Nodonga zauwa偶y艂 dym, wydobywaj膮cy si臋 z dysz jego silnik贸w Nareszcie zrozumia艂. Pociski mia艂y zosta膰 odpalone o r贸偶nych porach. Oczywi艣cie. Dlaczego nie?

Nie ma czasu na wys艂anie odrzutowc贸w ani u偶ycie pocisk贸w powietrze-powietrze. Na nic si臋 to nie zda w przypadku rakiety, kt贸ra osi膮ga pr臋dko艣膰 ponad trzech tysi臋cy kilometr贸w na godzin臋. Nawet baterie Patriot贸w w Japonii nie gwarantowa艂y powodzenia - a je偶eli Nodong nie przeleci w pobli偶u 偶adnej z nich?

-聽Panie pu艂kowniku! - krzykn膮艂 Rodgers, biegn膮c z powrotem w stron臋 Ki-Su.

Istnia艂a tylko jedna szansa. Lecz tym razem korea艅ski oficer uprzedzi艂 go. Gdy Nodong, sycz膮c i buchaj膮c p艂omieniami szykowa艂 si臋 do startu z wyrzutni, Ki-Su wykrzykiwa艂 ju偶 do swej radiostacji rozkazy, za艣 jego ludzie b艂yskawicznie chowali si臋 za za艂omami i p贸艂kami skalnymi.

Dobry 偶o艂nierz, pomy艣la艂 Rodgers, gdy dos艂ownie przelecia艂 nad p艂on膮cymi szcz膮tkami d偶ipa zniszczonego przez poprzedniego Nodonga. Wyl膮dowa艂 twardo na boku i nakry艂 r臋kami g艂ow臋 w chwili, gdy ostatni pocisk, jak uwolniony z 艂a艅cuch贸w smok, wzbi艂 si臋 w g贸r臋 na o艣lepiaj膮cym s艂upie ognia, przecinaj膮c poranne niebo.

Rodgers pomy艣la艂 o Squiresie i reszcie oddzia艂u. Si臋gn膮艂 po przytroczony do pasa radiotelefon, lecz ten, pogruchotany si艂膮 upadku, nie nadawa艂 si臋 ju偶 do u偶ytku. Teraz m贸g艂 si臋 tylko modli膰, 偶eby opacznie nie zrozumieli tego, co widz膮...

83

-聽Z艂e wie艣ci, Paul - zameldowa艂 przez telefon Stephen Viens z NRO. - Wygl膮da na to, 偶e wymkn膮艂 im si臋 jeden z Nodong贸w.

-聽Kiedy?

-聽Par臋 sekund temu. Widzieli艣my, jak odpala i czekamy na kolejne zdj臋cia.

-聽Czy Hefajstos jest w pogotowiu? - zapyta艂 Hood.

-聽Tak. Damy ci zna膰, gdzie leci.

-聽Zostan臋 na linii - powiedzia艂 Hood i prze艂膮czy艂 bezpieczn膮 lini臋 na g艂o艣nik. Spojrza艂 na Darrella McCaskeya i Boba Herberta.

-聽Co si臋 dzieje, szefie? - zapyta艂 Herbert.

-聽Jednego z Nodong贸w nie uda艂o im si臋 zatrzyma膰 - odpar艂 Hood. - Kieruje si臋 w stron臋 Japonii. Bob, sprawd藕, czy jest tam w okolicy jaki艣 AWACS i powiedz Pentagonowi, 偶eby podnie艣li my艣liwce z Osaki.

-聽Nigdy go nie dostan膮. - Herbert pokr臋ci艂 g艂ow膮. - R贸wnie dobrze mo偶na szuka膰 ig艂y w stogu siana wielko艣ci Georgii.

-聽Wiem - odpar艂 Hood. - Ale musimy spr贸bowa膰. Jak b臋d膮 mieli szcz臋艣cie, wyjd膮 prosto na niego. Darrell, niech NRO zdejmie przez Hefajstosa 艣lad cieplny pocisku. B臋dziemy mieli trajektori臋, 偶eby da膰 ch艂opakom jakie艣 og贸lne namiary. Zamilk艂 na chwil臋. Tyle istnie艅 ludzkich, pomy艣la艂. Trzeba od razu zawiadomi膰 prezydenta, 偶eby m贸g艂 zatelefonowa膰 do premiera Japonii. - Mo偶e uda nam si臋 da膰 ludziom cho膰 kilka minut na to, 偶eby poszukali schronienia - doda艂. - Przynajmniej tyle mo偶emy zrobi膰.

-聽Racja - przyzna艂 McCaskey.

Hood mia艂 w艂a艣nie zamiar zatelefonowa膰 do Bia艂ego Domu na drugiej linii, gdy powstrzyma艂 go Viens.

-聽Paul - mamy co艣 nowego na ekranie.

-聽Co?

-聽B艂yski - oznajmi艂 podniecony Viens. - Wi臋cej, ni偶 widzia艂em nad Bagdadem w czasie „Pustynnej Burzy".

-聽Co za b艂yski? - zapyta艂 Hood.

-聽Nie jestem pewien, czekamy na nast臋pne zdj臋cie. Ale to jest niewiarygodne!

84

Z lornetk膮 przyci艣ni臋t膮 do oczu podpu艂kownik Squires patrzy艂 na wznosz膮cego si臋 Nodonga i baterie dzia艂 przeciwlotniczych, kt贸re w艂a艣nie otwiera艂y ogie艅. Z pocz膮tku nie skojarzy艂 tych dw贸ch fakt贸w. Wyda艂o mu si臋, 偶e za chwil臋 nast膮pi atak z powietrza na baz臋 i jego pierwsz膮 my艣l膮 by艂o rozdzieli膰 ludzi i kaza膰 im zaatakowa膰 pozycje artylerii. Ale po co mieliby strzela膰 ogniem krzy偶owym? Przecie偶 na nadlatuj膮ce samoloty naprowadza艂by je radar. Potem zauwa偶y艂, 偶e lufy dzia艂, nie przerywaj膮c ognia, schodz膮 ni偶ej i domy艣li艂 si臋, o co chodzi.

Podawane z magazynk贸w pociski kalibru 37 mm ze 艣wistem p臋dzi艂y w niebo z czterech baterii, po jednej z ka偶dej strony bazy, stawiaj膮c 艣cian臋 ognia na wysoko艣ci oko艂o trzystu metr贸w nad wyrzutniami Nodong贸w. Kierowane radarem pociski zderza艂y si臋 ze sob膮, zast臋powane nowymi co p贸l sekundy.

Nodong przyspiesza艂 - trzydzie艣ci, sze艣膰dziesi膮t metr贸w z ka偶d膮 chwil膮 zbli偶aj膮c si臋 ku zaporze ogniowej stworzonej przez Korea艅czyk贸w po to, by zestrzeli膰 w艂asn膮 rakiet臋. Pociski przeszywa艂y poranne niebo, lufy dzia艂 nadal obni偶a艂y si臋, a odg艂osy kanonady zacz臋艂y przypomina膰 trzaskanie fajerwerk贸w. Obraz ten przywi贸d艂 Squiresowi na my艣l zimne ognie, kt贸rych wypalony pr臋t stercza艂 do g贸ry, za艣 p艂omienie stopniowo schodzi艂y na d贸艂.

Od chwili odpalenia Nodonga min臋艂y tylko dwie lub trzy sekundy, lecz rakieta znajdowa艂a si臋 ju偶 bardzo blisko b艂yskaj膮cej, iskrz膮cej si臋 bariery Nikt nie m贸g艂 zagwarantowa膰, 偶e ogie艅 przeciwlotniczy zatrzyma rakiet臋. Istnia艂o nawet niebezpiecze艅stwo, 偶e pociski tylko uszkodz膮 rakiet臋 lub sprowadz膮 j膮 z kursu i po艣l膮 w d贸艂 lub w stron臋 wiosek w Korei P贸艂nocnej lub Po艂udniowej.

Od艂amki pada艂y na baz臋 jak biblijny p艂on膮cy grad, wzniecaj膮c po偶ary namiot贸w i pojazd贸w. Squires mia艂 nadziej臋, 偶e Rodgers i jego ludzie s膮 bezpieczni na dole i 偶e fala ognia nie poch艂onie ludzi na ziemi w przypadku, gdy pocisk eksploduje.

Ile razy uderzy艂o mu serce od chwili odpalenia Nodonga? Tylko kilka, powiedzia艂 sobie. W chwili, gdy wierzcho艂ek pocisku trafi艂 w 艣cian臋 ognia zaporowego, wydawa艂o si臋 nawet, 偶e ca艂kiem zamar艂o. Jak we 艣nie, w zwolnionym tempie rozszala艂o si臋 piek艂o p艂omieni i metalu. Grad pocisk贸w obsypa艂 rakiet臋 z g贸ry na d贸艂, wal膮c w ni膮 to z jednej, to z drugiej strony, jak w zasadzce na filmie gangsterskim. Za ka偶dym trafieniem ci臋偶ki metaliczny 艂oskot nak艂ada艂 si臋 na jednostajny terkot dzia艂.

Naraz celna seria rozpru艂a rakiet臋 na ca艂ej d艂ugo艣ci od dziobu po ziej膮ce p艂omieniami dysze silnik贸w i 艣wiat przed oczyma Squiresa z niebieskiego sta艂 si臋 nagle czerwony, gdy eksplodowa艂o niebo.

85

Rodgers s艂ysza艂 eksploduj膮ce pociski i od艂amki, spadaj膮ce wok贸艂 z sykiem na ziemi臋. Chocia偶 wiedzia艂, 偶e straszliwa twarz Meduzy jest blisko, musia艂 na w艂asne oczy zobaczy膰, co si臋 dzieje, wi臋c odkry艂 g艂ow臋 i mru偶膮c oczy spojrza艂 w g贸r臋. Furia niesamowitego widowiska, kt贸rego by艂 艣wiadkiem zapar艂a mu dech w piersiach.

Spo艣r贸d wszystkich historyk贸w, filozof贸w i dramatopisarzy, kt贸rych czyta艂 i potrafi艂 cytowa膰 z pami臋ci, tylko jedna posta膰 pewnego prawnika przysz艂a mu do g艂owy, gdy patrzy艂 na rakiet臋, wznosz膮c膮 si臋 ku 艣cianie rozrywaj膮cych si臋 pocisk贸w...

... i czerwonych rakiet 艣wist, i bomb w powietrzu b艂ysk... Nodong pr贸bowa艂 przecisn膮膰 si臋 przez 艣cian臋 ognia, lecz osaczony ze wszystkich stron eksplodowa艂 z w艣ciek艂o艣ci膮, jakby znajdowa艂 si臋 tylko kilka metr贸w nad ziemi膮, a nie prawie czterysta.

Rodgers zn贸w zas艂oni艂 g艂ow臋 d艂o艅mi, na kt贸rych gor膮cy podmuch wybuchu opali艂 w艂oski. Zimny pot na plecach w u艂amku sekundy sta艂 si臋 gor膮cy Z ca艂ych si艂 zatka艂 sobie palcami uszy, by ochroni膰 je przed potwornym hukiem eksplozji, kt贸ry nadszed艂 po u艂amku sekundy z tak膮 moc膮, 偶e dos艂ownie wcisn膮艂 go w ziemi臋.

W kolejn膮 chwil臋 p贸藕niej z nieba spad艂 ognisty grad szcz膮tk贸w zniszczonego Nodonga. Padaj膮ce wok贸艂 z trzaskiem i 艂oskotem kawa艂ki rakiety mia艂y wielko艣膰 monet, inne osi膮ga艂y nawet rozmiary talerzy Rodgers na po艂y wczo艂ga艂 si臋 pod zniszczonego d偶ipa, na po艂y wtuli艂 si臋 w niego, by przeczeka膰 niebezpiecze艅stwo. Nagle krzykn膮艂 i odruchowo zgi膮艂 nog臋, gdy kawa艂ek metalu wielko艣ci paznokcia wyl膮dowa艂 mu na 艂ydce i oparzy艂 go, przepaliwszy nogawk臋 spodni.

Chwil臋 p贸藕niej zaleg艂a ci臋偶ka i g艂臋boka cisza, na kt贸r膮 stopniowo na艂o偶y艂y si臋 odg艂osy nawo艂ywa艅 偶o艂nierzy.

Rodgers wyczo艂ga艂 si臋 spod d偶ipa. Stan膮艂 na r贸wnych nogach i spojrza艂 w niebo. By艂o czyste i jasne z wyj膮tkiem kilku szybko rozpraszanych wiatrem pasemek ciemnego dymu. Rozejrzawszy si臋 wok贸艂 stwierdzi艂, 偶e Ki-Su jest ca艂y i zdrowy, podobnie jak wi臋kszo艣膰 jego 偶o艂nierzy, kt贸rzy, cho膰 og艂uszeni wybuchem i z lekkimi obra偶eniami, wydawali si臋 by膰 w niez艂ej formie.

Amerykanin zasalutowa艂 pu艂kownikowi. Teraz na miejscu wydawa艂 si臋 cytat z Szekspira:

„Bo nigdy nic na opak wyj艣膰 nie mo偶e,

Gdy obowi膮zek i otwarto艣膰 dopomo偶e".

86

Gdy Rodgersowi uda艂o si臋 przekaza膰 Ki-Su informacj臋, 偶e reszta jego oddzia艂u czeka w g贸rach, pu艂kownik wys艂a艂 po nich ci臋偶ar贸wk臋. Po dotarciu do bazy wi臋kszo艣膰 Amerykan贸w zdradza艂a zdenerwowanie, lecz Squires ucieszy艂 si臋 na widok Rodgersa. Z tak膮 sam膮 rado艣ci膮 Puckett powita艂 sw膮 radiostacj臋, kt贸r膮 podpu艂kownik zostawi艂 przy nim, gdy korea艅ski lekarz ko艅czy艂 opatrywa膰 rannego w rami臋 szeregowca.

-聽Ciesz臋 si臋, 偶e nie strzelali艣cie - powiedzia艂 Rodgers, popijaj膮c wod臋 z manierki Squiresa. - Ba艂em si臋, 偶e ka偶esz strzelcom wyborowym zdj膮膰 ludzi przy dzia艂ach.

-聽M贸g艂bym - powiedzia艂 Squires - gdyby nie strzelali ze wszystkich dzia艂 jednocze艣nie. Zabra艂o mi to chwil臋, ale domy艣li艂em si臋, co robi膮.

Puckett zak艂ada艂 w艂a艣nie s艂uchawki, gdy rozleg艂 si臋 znajomy sygna艂, oznaczaj膮cy nawi膮zanie 艂膮czno艣ci. Telefonowa艂 Hood z Centrum. Rodgers i Squires stali w pobli偶u d偶ipa, na kt贸rego tylnym siedzeniu le偶a艂o nakryte kocem cia艂o Moore'a. Rodgers natychmiast skoczy艂 ku radiostacji, a w 艣lad za nim ruszy艂 Squires.

-聽Tak jest - odpowiedzia艂 Puckett. - Ju偶 艂膮cz臋 z genera艂em.

Poda艂 s艂uchawki Rodgersowi.

-聽Dzie艅 dobry, Paul.

-聽Dobry wiecz贸r, Mike. Dokonali艣cie tam prawdziwego cudu. Moje gratulacje.

Rodgers milcza艂 przez chwil臋.

-聽Mamy straty, Paul.

-聽Wiem. Nie powiniene艣 jednak 偶a艂owa膰 偶adnej ze swych decyzji - powiedzia艂 Hood. - Dzisiaj stracili艣my kilku dobrych ludzi, ale taka jest parszywa cena naszego zawodu.

-聽Wiem - powiedzia艂 Rodgers. - Ale nie powtarzasz sobie tego, gdy w nocy k艂adziesz si臋 spa膰.

-聽W ostatecznym rozrachunku nie zapomnij wzi膮膰 pod uwag臋 ludzi, kt贸rym ocali艂e艣 偶ycie. Bob m贸wi艂, 偶e ten drugi 偶o艂nierz jest ranny...

-聽Puckett. Dosta艂 w rami臋, ale wyjdzie z tego. Pos艂uchaj, my艣l臋, 偶e pu艂kownik Ki-Su b臋dzie chcia艂 nas odprowadzi膰 na miejsce, sk膮d odbierze nas helikopter, wi臋c zaraz b臋dziemy si臋 st膮d zbiera膰.

-聽To nag艂e odpr臋偶enie wydaje mi si臋 troch臋 dziwne - powiedzia艂 Hood.

-聽Nie bardzo - odpar艂 Rodgers. - Robert Louis Stevenson radzi艂 kiedy艣 swoim czytelnikom, 偶eby najpierw na w艂asnej sk贸rze do艣wiadczyli zwyczaj贸w innych narod贸w, zanim wyrobi膮 sobie o nich opini臋. Zawsze uwa偶a艂em, 偶e co艣 w tym jest.

-聽Czego艣 takiego nie sprzedasz Kongresowi, Bia艂emu Domowi ani 偶adnej innej w艂adzy na 艣wiecie - zwr贸ci艂 mu uwag臋 Hood.

-聽Racja - przyzna艂 Rodgers. - Dlatego Stevenson napisa艂 te偶 „Doktora Jekylla i pana Hyde'a". Mam wra偶enie, 偶e tak偶e nie mia艂 z艂udze艅 co do natury cz艂owieka. Skontaktuj臋 si臋 z tob膮 w drodze powrotnej z Japonii. Chcia艂bym us艂ysze膰, co powie na to prezydent.

Hood roze艣mia艂 si臋.

-聽Ja te偶.

Poprosiwszy Hooda, 偶eby sprawdzi艂 u Marthy Mackall par臋 s艂贸w po korea艅sku, Rodgers i jego ludzie wsiedli do dw贸ch ci臋偶ar贸wek, kt贸re mia艂y ich zabra膰 w g贸ry wraz z oddzia艂em Ki-Su.

Otwarta ci臋偶ar贸wka podskakiwa艂a na nier贸wnej drodze. Siedz膮cy obok Squiresa Rodgers, mniej wi臋cej co dwie艣cie metr贸w naciska艂 przycisk trzymanego w d艂oni ma艂ego przyrz膮du w kszta艂cie zszywacza, kt贸rego dzia艂anie zademonstrowa艂 podpu艂kownikowi, gdy znajdowali si臋 jeszcze w samolocie transportowym w drodze do Korei.

-聽To radiolokator, prawda, panie generale? - zapyta艂 Squires.

Rodgers skin膮艂 g艂ow膮.

-聽Co pan robi?

-聽Wysadzam kulki - powiedzia艂. - Zaufanie jest w porz膮dku, lecz ostro偶no艣膰 nigdy nie zawadzi.

Squires przyzna艂 mu racj臋.

Sikorsky S-70 Black Hawk przylecia艂 w G贸ry Diamentowe dok艂adnie o um贸wionej porze. Jego pilot nie posiada艂 si臋 ze zdumienia, gdy Squires kaza艂 mu od razu l膮dowa膰.

-聽呕adnych drabinek sznurowych ani szybkich nawrot贸w? - upewni艂 si臋.

-聽Nie - potwierdzi艂 Squires. - Wyje偶d偶amy jak prawdziwi d偶entelmeni.

艢mig艂owiec mi臋kko opad艂 na ziemi臋. Dwie stercz膮ce po jego bokach lufy karabin贸w maszynowych M-60 milcza艂y z艂owr贸偶bnie. Gdy oddzia艂 zajmowa艂 miejsca w maszynie, Rodgers i Ki-Su po偶egnali si臋. Przygl膮da艂 si臋 im Squires.

Ki-Su wyg艂osi艂 kr贸tkie przem贸wienie do ameryka艅skich oficer贸w, w kt贸rym tylko s艂owa by艂y obce. Dzi臋kowa艂 im za wszystko, co zrobili w obronie jego ojczyzny Gdy sko艅czy艂, Rodgers sk艂oni艂 g艂ow臋 i powiedzia艂:

-聽Anjong-hi ka-szip-szio.

Ki-Su spojrza艂 na艅 z zaskoczeniem zmieszanym z rado艣ci膮 i odpowiedzia艂:

-聽Anjong ha-simni-ka.

Obaj m臋偶czy藕ni zasalutowali, po czym Amerykanie odwr贸cili si臋 i wsiedli do helikoptera. W 艣rodku Squires sprawdzi艂, jak czuje si臋 Puckett, le偶膮cy na noszach na pod艂odze maszyny. Potem ci臋偶ko opad艂 na miejsce obok . Rodgersa.

-聽O czym m贸wili艣cie? - zapyta艂.

-聽Kiedy rozmawia艂em z Paulem, poprosi艂em go, 偶eby zapyta艂 Marthy Mackall jak si臋 m贸wi po korea艅sku „do widzenia i zosta艅cie w pokoju".

-聽Mi艂y akcent na po偶egnanie.

-聽Pewnie - zgodzi艂 si臋 Rodgers. - Martha i ja nie przepadamy za sob膮... wi臋c z tego co wiem, r贸wnie dobrze mog艂em mu powiedzie膰, 偶e mam uczulenie na penicylin臋.

-聽Nie s膮dz臋. - Squires pokr臋ci艂 g艂ow膮. - Jego odpowied藕 brzmia艂a bardzo podobnie do pana w艂asnych s艂贸w Chyba 偶e obaj jeste艣cie uczuleni.

-聽Wcale bym si臋 nie zdziwi艂 - odpar艂, gdy zamkni臋to drzwi helikoptera i Black Hawk wzni贸s艂 si臋 powoli w ja艣niej膮ce niebo. - Z ka偶dym dniem, Charlie, coraz mniej si臋 dziwi臋.

87

Kim Huan siedzia艂 na 艂贸偶ku, podparty tylko uniesionym materacem. Poduszka le偶a艂a tu偶 obok na skraju 艂贸偶ka, lecz po fizycznych i emocjonalnych prze偶yciach ostatnich kilku godzin by艂 zupe艂nie pozbawiony si艂 i ch臋ci, by wyci膮gn膮膰 r臋k臋 i j膮 przysun膮膰.

Cz艂owiek, kt贸ry mia艂 uratowa膰 p贸艂wysep nie mo偶e nawet przysun膮膰 sobie poduszki. W tym stwierdzeniu znalaz艂oby si臋 chyba troch臋 ironii, on jednak nie by艂 w nastroju jej szuka膰.

T臋py b贸l w boku nie pozwala艂 zasn膮膰, za艣 ciasne banda偶e utrudnia艂y oddychanie. 艢mier膰 Gregory'ego Donalda by艂a jak koszmar, z kt贸rego nie m贸g艂 si臋 obudzi膰. Jakkolwiek niewiarygodna mog艂a si臋 wydawa膰, nosi艂a w sobie zal膮偶ek nieuchronno艣ci. 呕ycie Donalda sko艅czy艂o si臋 wraz ze 艣mierci膮 fony. Czy naprawd臋 zgin臋艂a nieca艂y dzie艅 wcze艣niej? Przynajmniej teraz s膮 razem. Donald nie uwierzy艂by w to, Sund偶i i Huan - tak. By艂 wi臋c przeg艂osowany Czy tego chcia艂, czy nie, ten stary, uparty ateista by艂 anio艂em.

Z rozmy艣la艅 i zapatrzenia w 艣cian臋 z ceg艂y za oknem wyrwa艂 go telefon od Boba Herberta. Amerykanin zda艂 mu relacj臋 z wydarze艅, kt贸re rozegra艂y si臋 w ci膮gu ostatnich kilku godzin w G贸rach Diamentowych i poinformowa艂 o pozosta艂ych ludziach bior膮cych udzia艂 w spisku - zabitych przez oddzia艂 Iglica w bazie Nodong贸w. Huan wiedzia艂, 偶e niepr臋dko dostan膮 cia艂a zabitych, lecz by艂 pewien, 偶e P贸艂noc prze艣le im odciski palc贸w do identyfikacji.

-聽Od tej pory nikt inny nawet nie pisn膮艂 - uzupe艂ni艂 Herbert. - Wniosek z tego, 偶e albo mamy wszystkich z g艂owy, albo schowali pazury i pr臋dzej czy p贸藕niej spr贸buj膮 jeszcze raz.

-聽Jestem pewien - odpar艂 cicho Huan - 偶e nie powiedzieli jeszcze ostatniego s艂owa...

-聽Chyba masz racj臋 - przyzna艂 Herbert i doda艂: - Radyka艂owie s膮 jak wilki - zawsze dzia艂aj膮 w stadzie.

Huan powiedzia艂, 偶e podoba mu si臋 to por贸wnanie, po czym Herbert przekaza艂 mu podzi臋kowania Hooda za wysi艂ki KCIA i 偶yczy艂 szybkiego powrotu do zdrowia.

Odk艂adaj膮c s艂uchawk臋, postanowi艂 jednak podnie艣膰 poduszk臋. Naraz z zaskoczeniem stwierdzi艂, 偶e kto艣 inny po ni膮 si臋ga. Dwie silne d艂onie delikatnie unios艂y mu g艂ow臋, wsun臋艂y pod ni膮 poduszk臋 i poprawi艂y, 偶eby mu by艂o wygodnie.

Oczy Huana pod膮偶y艂y w bok.

-聽Dyrektor Jang-Hun - powiedzia艂 z zaskoczeniem. - Gdzie jest...

-聽Hongtack? Powinien by膰 teraz w drodze na swoje nowe stanowisko - kuter rybacki, prowadz膮cy nas艂uch chi艅skich przekaz贸w radiowych na Morzu 呕贸艂tym. Chyba uwa偶a艂, 偶e r贸偶nice w naszym stylu pracy s膮 s艂abo艣ci膮, a nie siln膮 stron膮 agencji.

-聽Mo偶e... powinien mi pan zarezerwowa膰 miejsce obok niego - powiedzia艂 Huan. - Te偶 tak uwa偶am.

Jang-Hun skrzywi艂 si臋

-聽Od czasu do czasu mog艂o si臋 innym wydawa膰, 偶e dzia艂amy sobie na przek贸r. Lecz od dzi艣 nigdy wi臋cej si臋 to nie zdarzy.

Kto艣 z rz膮du musia艂 odby膰 z dyrektorem powa偶n膮 rozmow臋 na temat skuteczno艣ci jego dzia艂a艅 w czasie kryzysu. Co wi臋cej, Huan wcale by si臋 nie zdziwi艂, gdyby mu powiedziano, 偶e Bob Herbert lub Paul Hood wykonali kilka telefon贸w w jego sprawie. Jang-Hun by艂 wyj膮tkowo podatny na tego rodzaju naciski.

Dyrektor po艂o偶y艂 d艂o艅 na r臋ce Huana.

-聽Gdy ju偶 st膮d wyjdziesz, postaramy si臋 inaczej ustawi膰 prac臋. Dostaniesz niezale偶ne stanowisko i nie b臋dziesz musia艂 zwraca膰 si臋 ze wszystkim do mnie...

Kto艣 na pewno do niego zatelefonowa艂.

-聽... b臋dziesz m贸g艂 ustawi膰 sobie wszystko tak, jak chcesz. Podsun膮艂em tak偶e prezydentowi pomys艂, 偶eby ufundowa艂 stypendium uniwersyteckie na wydziale nauk politycznych na cze艣膰 Gregory'ego Donalda.

-聽Dzi臋kuj臋 - powiedzia艂 Huan. - Niech pan nie zapomni o 偶onie Czho. B臋dzie potrzebowa膰 pomocy .

-聽To ju偶 za艂atwione - oznajmi艂 Jang-Hun.

Huan uwa偶nie przygl膮da艂 si臋 dyrektorowi, zadaj膮c kolejne pytanie:

-聽A co s艂ycha膰 u panny Czhong?

Jang-Hun skrzywi艂 si臋, jakby nagle zacz膮艂 go uwiera膰 ko艂nierzyk koszuli.

-聽Wyjecha艂a. Tak, jak prosi艂e艣 - pozwolili艣my jej odjecha膰.

-聽Uratowa艂a mi 偶ycie. By艂em jej to winien. Ale 艣ledzili艣cie j膮, prawda?

-聽No... tak - przyzna艂 Jang-Hun. - Ciekawi byli艣my, dok膮d pojedzie.

-聽I co?

-聽Trafi艂a do Jangjang - powiedzia艂 dyrektor. - Do domu twego wuja.

Huan u艣miechn膮艂 si臋. Nigdy jej nie znajd膮. Wuj Pak wywiezie j膮 po kryjomu sw膮 艂odzi膮, na kt贸r膮 nigdy nie o艣miel膮 si臋 wej艣膰 i jako艣 za艂atwi przerzut do Japonii.

-聽Nie uwa偶asz, 偶e zn贸w b臋dzie szpiegowa膰 dla P贸艂nocy? - zapyta艂 Jang-Hun.

-聽Nie - odpar艂 Huan. - Zmusili j膮 do tego. Ciesz臋 si臋, 偶e wreszcie znajdzie 偶ycie, jakiego zawsze pragn臋艂a.

Jang-Hun poklepa艂 go przyja藕nie po d艂oni.

-聽Mam nadziej臋, 偶e si臋 nie mylisz. - Dyrektor wsta艂. - Jeden z naszych ludzi, Park, czeka za drzwiami. Jakby艣 czego艣 potrzebowa艂, daj mu zna膰 albo dzwo艅 prosto do mnie.

Huan podzi臋kowa艂, obiecuj膮c, 偶e skorzysta z propozycji i Jang-Hun zostawi艂 go - nie samego, bo wraz jego duchami, na przemian mi艂ymi i bolesnymi wspomnieniami o Sund偶i i Gregorym Donaldzie, o biednym kierowcy Czho i o zamkni臋tej w sobie, lecz czaruj膮cej pannie Czhong. Nie by艂 pewien, czy wuj powie mu, dok膮d j膮 zawi贸z艂, lecz przyrzek艂 sobie, 偶e i tak jako艣 j膮 odnajdzie. Tego dnia przekona艂 si臋, 偶e przyja藕艅 i lojalno艣膰 potrafi膮 艂膮czy膰 ludzi mimo dziel膮cych ich granic.

Dla wzmocnienia takich wi臋z贸w warto by艂o znale藕膰 czas. Przecie偶 ostatecznie pami臋ta艂 ludzi ze wzgl臋du na to, co mieli w sercach, nie za zawarto艣膰 ich akt.

88

Prezydent przyby艂 do Centrum bez zapowiedzi. Przyjecha艂 sw膮 d艂ug膮 opancerzon膮 limuzyn膮 w towarzystwie tylko dw贸ch agent贸w Ochrony Bia艂ego Domu i kierowcy - 偶adnych doradc贸w ani dziennikarzy.

-聽Bez dziennikarzy? - zdziwi艂a si臋 Ann, gdy stra偶nik przy bramie wjazdowej bazy si艂 powietrznych w Andrews zawiadomi艂 Paula Hooda o jego przybyciu. - Wi臋c to by艂y prezydent.

-聽Jeste艣 zbyt cyniczna - powiedzia艂 Hood, siedz膮c wygodnie za swym biurkiem. W艂a艣nie sko艅czy艂 informowa膰 szef贸w wszystkich dzia艂贸w Centrum o szcz臋艣liwym zako艅czeniu kryzysu. Wymieniaj膮c wszystkich z nazwiska - Boba Herberta, Marth臋 Mackall, Darrella McCaskeya, Matta Stolla, Lowella Coffeya, Liz Gordon, Phila Katzena i Ann Farris - podzi臋kowa艂 im nie tylko za przedsi臋biorczo艣膰, lecz tak偶e za pomys艂owo艣膰 i owocn膮 wsp贸艂prac臋. Doda艂, 偶e nigdy nie widzia艂 zespo艂u tak doskonale uzupe艂niaj膮cego si臋 na wszystkich frontach, i 偶e jest dumny z tego, co zrobili... dumny ze wszystkich razem i ka偶dego z osobna.

Mia艂 w艂a艣nie wyj艣膰 z Czo艂gu, gdy nadesz艂a wiadomo艣膰 o wizycie prezydenta, wi臋c usiad艂 i czeka艂.

Ann czeka艂a wraz z nim. Nie mog艂a przesta膰 si臋 u艣miecha膰. By艂a szcz臋艣liwa nie tylko dlatego, 偶e wszystko u艂o偶y艂o si臋 po my艣li Centrum, nie tylko dlatego, 偶e wszystkie stacje telewizyjne w porze najlepszej ogl膮dalno艣ci przerwa艂y program, by poda膰 wiadomo艣膰 o zniszczeniu Nodonga, wreszcie nie dlatego, 偶e ona sama i jej odpowiednik z Pentagonu, Andrew Porter, przedstawili prasie dzia艂ania Gregory'ego Donalda i genera艂a Michaela Schneidera jako akt najwy偶szego po艣wi臋cenia dla ludzko艣ci. Ich wersja wydarze艅 pojawi艂a si臋 tak szybko, brzmia艂a tak przekonywaj膮co i szczerze, i偶 jakikolwiek komentarz ze strony KRL-D na temat spisku majora Li wypadnie m艣ciwie i niewdzi臋cznie.

Ann rozpiera艂a duma z Paula.

Potrafi艂 pogodzi膰 swe stanowisko szefa Centrum z obowi膮zkami m臋偶a i ojca. Ani jedno ani drugie nie nale偶a艂o do 艂atwych, nigdzie nie m贸g艂 liczy膰 na taryf臋 ulgow膮. Sama nie wiedzia艂a, jak zdo艂a艂 sobie z tym wszystkim poradzi膰. Sharon Hood pewnie nigdy si臋 nie dowie, ile kosztowa艂 go ten dzie艅, lecz Ann wiedzia艂a. Stara艂a si臋 wymy艣li膰 jaki艣 spos贸b, 偶eby jej o tym powiedzie膰... Lecz nic jej nie przychodzi艂o do g艂owy.

艁adny ze mnie rzecznik, roze艣mia艂a si臋 w duchu.

Nie, prawda by艂a troch臋 inna. My艣li Ann z trudem mo偶na by艂o zmie艣ci膰 w kanonie tego, co gor膮cy wielbiciel mia艂 prawo przekaza膰 偶onie Hooda. Chcia艂a powiedzie膰, 偶e Paul jest bardzo szczeg贸lnym cz艂owiekiem, o dobrym sercu i niespotykanej prawo艣ci. O ile mog艂a si臋 zorientowa膰, kry艂 w sobie tak偶e g艂臋bokie pok艂ady uczu膰. Ann powiedzia艂aby Sharon, cho膰 tylko w wyobra藕ni, 偶eby troszczy艂a si臋 o Paula i pozwoli艂a mu si臋 o ni膮 troszczy膰, by pami臋ta艂a, 偶e pewnego dnia od艂o偶y prac臋 na bok, dzieci wyrosn膮, za艣 mi艂o艣膰, kt贸r膮 piel臋gnowali - rozkwitnie i wzbogaci ich 偶ycie.

Niewiele us艂ysza艂a z tego, co Paul m贸wi艂 im o nabo偶e艅stwie 偶a艂obnym za Gregory'ego Donalda i Bassa Moore'a. Jej umys艂 i serce by艂y gdzie indziej... razem z Paulem, w 艣wiecie wyobra藕ni, gdzie tuli j膮 i ca艂uje, gdy wszyscy dawno ju偶 sobie poszli, potem zabiera j膮 na szybk膮 kolacj臋, odwozi do domu i kochaj膮 si臋, potem ona zasypia z g艂ow膮 na jego piersi...

-聽Panie Hood? - powiedzia艂 Bugs przez komputer.

-聽Tak?

-聽Idzie prezydent.

Hood nie m贸g艂 powstrzyma膰 wybuchu 艣miechu, gdy Bugs wywo艂a艂 na ekran obraz z kamery na korytarzu. Prezydent pozdrawia艂 za艂og臋 Centrum, zatrzymuj膮c si臋 na chwil臋, by u艣cisn膮膰 d艂onie ludziom, kt贸rych nie zna艂. Na ka偶dego spogl膮da艂 tylko przez mgnienie oka - dop贸ki nie znalaz艂 nowej twarzy.

Gdy prezydent wszed艂 do gabinetu, Paul wsta艂 wraz z innymi szefami dzia艂贸w, kt贸rzy jeszcze nie stali. Lawrence zmarszczy艂 brwi ze zniecierpliwieniem i gestem kaza艂 im usi膮艣膰. Wszyscy, z wyj膮tkiem Paula, us艂uchali go. Prezydent podszed艂 do niego przez ca艂膮 d艂ugo艣膰 gabinetu i potrz膮sn膮艂 mu d艂o艅.

-聽Moje gratulacje dla szefa sztabu kryzysowego.

-聽Dzi臋kuj臋, panie prezydencie.

Siedz膮ca za nimi Ann sykn臋艂a ze z艂o艣ci. Nie 偶aden sztab, tylko Paul i Centrum.

Prezydent odwr贸ci艂 si臋, zacieraj膮c d艂onie.

-聽Wspania艂a, naprawd臋 wspania艂a robota. Wszyscy, kt贸rzy przyczynili si臋 do pomy艣lnego zako艅czenia kryzysu, pocz膮wszy od Paula, przez oddzia艂 Iglica, agencj臋 bezpiecze艅stwa narodowego Steve'a Burkowa, na was wszystkich sko艅czywszy, spisali si臋 ponad wszelkie oczekiwania.

-聽Mogli艣my liczy膰 na pomoc innych - uzupe艂ni艂 Hood. - Gregory'ego Donalda, Kima Huana z KCIA, p贸艂nocnokorea艅skiego oficera w bazie Nodong贸w...

-聽Masz racj臋, Paul. Ale w艂a艣nie ty zmontowa艂e艣 ca艂y system wsparcia operacyjnego w celu za偶egnania kryzysu. Tobie zawdzi臋czamy koordynacj臋 dzia艂a艅 tak wielu instytucji. Genera艂 Schneider powiedzia艂 mi, 偶e planuje rozes艂anie wsz臋dzie listu pochwalnego w sprawie pana Donalda. B臋d膮 tak偶e wyr贸偶nienia dla 偶o艂nierzy Iglicy, kt贸rzy po艣wi臋cili si臋 dla sprawy.

Po艣wi臋cili si臋, powt贸rzy艂a w my艣lach Ann. Tak m贸wi膮 prezydenci, kiedy nie s膮 pewni ilu ludzi zgin臋艂o, a ilu zosta艂o rannych. Lecz nie pozwoli Lawrence'owi popsu膰 sobie tej chwili i mia艂a nadziej臋, 偶e Paul b臋dzie mu przypomina艂 o ludziach, kt贸rzy przyczynili si臋 do ich sukcesu. Wszystko, co robi艂 wynosi艂o go w jej oczach.

Droga Sharon, zacz臋ta w my艣lach uk艂ada膰 list. Mam nadziej臋, 偶e mi pani wybaczy, ale porwa艂am pani m臋偶a. Oddam go dopiero wtedy, gdy b臋d臋 z nim w ci膮偶y, bo bardzo chc臋 mie膰 kawa艂ek tego m臋偶czyzny dla siebie na zawsze...

-聽Ale - podj膮艂 prezydent - nie przyby艂em tu tylko po to, 偶eby wam podzi臋kowa膰 i obsypa膰 gratulacjami. Kiedy p贸l roku temu organizowa艂em Centrum, ca艂e przedsi臋wzi臋cie mia艂o pr贸bny charakter. Ja sam i kilku innych ludzi, jak na przyk艂ad Colon, czy Steve Burkow, chcieli艣my si臋 przekona膰, na ile sztab kryzysowy mo偶e sta膰 si臋 po偶ytecznym 艂膮cznikiem i koordynatorem dzia艂a艅 rozpoznawczych i militarnych. 呕aden z nas nie wiedzia艂, czy si臋 uda. - Prezydent u艣miechn膮艂 si臋 szeroko. - Z pewno艣ci膮 偶aden z nas nie spodziewa艂 si臋, 偶e spisze si臋 a偶 tak dobrze.

Lowell Coffey z aprobat膮 powita艂 s艂owa prezydenta.

Prezydent m贸wi艂 dalej:

-聽Je偶eli chodzi o mnie i moich doradc贸w, Centrum zas艂u偶y艂o na co艣 wi臋cej. Nie jeste艣cie ju偶 prowizorycznym dodatkiem do innych agencji, wi臋c jutro na prywatnym lunchu w Bia艂ym Domu chcia艂bym was oficjalnie powo艂a膰 do 偶ycia. Potem om贸wimy sobie z Paulem potrzeby Centrum i sposoby ich zaspokojenia w celu zwi臋kszenia skuteczno艣ci waszych przysz艂ych dzia艂a艅. Z pewno艣ci膮 Kongres nie da nam wszystkiego od razu, ale b臋dziemy si臋 cholernie stara膰.

-聽Panie prezydencie - powiedzia艂 Hood wstaj膮c. - Bardzo sobie cenimy pa艅skie wotum zaufania. O ile ostatnich sze艣膰 miesi臋cy wydawa艂o si臋 wlec w niesko艅czono艣膰, dzisiejszy dzie艅 by艂 dla nas znacznie d艂u偶szy... i cieszymy si臋 z pomy艣lnego zako艅czenia sprawy Ale co do jutra, obawiam si臋, 偶e nie b臋d臋 m贸g艂 przyj艣膰 na lunch.

Po raz pierwszy odk膮d zna艂a prezydenta, Ann Farris zauwa偶y艂a, 偶e nie posiada si臋 ze zdumienia.

-聽Naprawd臋? - powiedzia艂, drapi膮c si臋 w czo艂o. - Je偶eli masz bilety na mecz pucharowy, sam bym si臋 ch臋tnie wybra艂.

-聽Nie, panie prezydencie - powiedzia艂 Hood. - Jutro chcia艂bym sobie wzi膮膰 dzie艅 urlopu, 偶eby nauczy膰 syna gra膰 w szachy i poczyta膰 z nim par臋 brutalnych komiks贸w.

Prezydent skin膮艂 g艂ow膮, a na ustach pojawi艂 mu si臋 szczery u艣miech.

Ann Farris w duchu przyklasn臋艂a s艂owom Paula.

KONIEC

* Kr膮偶ownik HMS „Hood" zosta艂 zatopiony przez niemiecki pancernik „Bismarck (przyp. red.].

* Popularne, chocia偶 ma艂o sympatyczne postacie z MTV [przyp.red.]

* Posta膰 z „Obcego-贸smego pasa偶era 芦Nostromo禄" grana przez Sigoumey Weaver [przyp. red.].



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Clancy Tom ?ntrum04 Racja Stanu (Mandragora76)
Tom Clancy ?ntrum 5 Rownowaga (Mandragora76)
Clancy Tom ?ntrum 08 Morze Ognia (Mandragora76)
Clancy Tom ?ntrum Morze ognia(z txt)
CLANCY Tom ?ntrum03 ?sus?lli
Clancy Tom Power Plays (Mandragora76)
Clancy Tom ?ntrum Dziel i zdobywaj
Clancy Tom ?ntrum Zwierciad艂o
Clancy Tom ?ntrum R贸wnowaga
Tom Clancy Centrum 9 Misja honoru otwierac w word 200%
Tom Clancy Centrum 08 Morze Ognia
Tom Clancy Centrum 07 Dziel I Zdobywaj
Tom Clancy Centrum 05 R贸wnowaga
Clancy Tom Zwierciad艂o (Mandragora76)
Clancy Tom Przygody Jacka Ryana Kardyna艂 Z Kremla (Mandragora76)

wi臋cej podobnych podstron