Medytacja w codziennym życiu.
Autor: Dzigme Rinpocze
Tlumaczenie, opracowanie: Wojtek Tracewski
Dzisiaj mówić będziemy o tym, w jaki sposób można medytować w codziennym życiu. Większość z nas jest ustawicznie bardzo zajęta. Nasze życie jest w dzisiejszych czasach dosyć rozproszone. Ale jeśli ciało jest zajęte wieloma aktywnościami, nie oznacza to, że umysł nie może być pełen spokoju, że kiedy coś robimy nie jest on w stanie zachować uważności. Istnieją co prawda również ludzie, którzy mają możliwość spędzania czasu przede wszystkim na medytacji, nie wikłając się w zwykłe aktywności i rozproszenie. Dzisiaj jednak chcemy porozmawiać o tym, jak można z powodzeniem medytować w naszym codziennym życiu.
Zwykle myślimy, że medytacja oznacza posiadanie całkowicie uspokojonego, wyciszonego umysłu. Można to jednak wyrazić również inaczej, można spojrzeć na to w ten sposób, że każda istota nosi w sobie ową możliwość, ów potencjał pełnego spokoju i zrównoważenia. Nie potrafimy tylko tego zrealizować, dostrzec i wykorzystać. Rozpoznaniu i wykorzystaniu tego potencjału stoją na przeszkodzie nękające nas przeszkadzające uczucia. Jeśli jest się w stanie przeniknąć w pełni ich naturę, to czym rzeczywiście są, wówczas można zrealizować ów ponadczasowy, we wszystkim obecny, doskonały stan umysłu. Powinno się spróbować przeciąć korzeń zła. Zadaniem naszej medytacji jest odkrycie owego korzenia wszelkich przeszkadzających uczuć, byśmy byli w stanie zobaczyć potencjał, wszelkie możliwości doskonałego stanu naszego umysłu i uczynić je praktycznie użytecznymi. Jeśli nie posiada się mądrości zdolnej ów potencjał rozpoznać, żyje się w iluzji, doświadcza się wszystkiego w zniekształcony sposób.
Potencjał stanu Buddy, a więc doskonałego stanu umysłu jest już obecny. Ponieważ nie jesteśmy jednak w stanie go przeżyć, mamy przez cały czas uczucie, że czegoś nam brakuje i poszukujemy ciągle tego, co uczyniłoby nasze życie głębszym i bardziej wartościowym. To poszukiwanie jest cierpieniem, które przez cały czas ze sobą nosimy, które nam nieustannie towarzyszy. Z powodu owej niewiedzy przesłaniającej nam naturę umysłu trwamy przy wyobrażeniu jakiegoś ja i widzimy wszystko przez jego filtr. Wskutek uchwycenia się "ego" świat, w którym żyjemy jest podzielony na dwie części, przeżywamy go jako dualistyczny. Tu mają swój początek wszystkie konflikty pomiędzy "mną" a "innymi". Przeżywanie owego oddzielenia siebie od innych jest tym, co nazywamy pomieszaniem lub splamieniem umysłu. Ostatecznie wyłaniają się one z niewiedzy i nawykowych skłonności, które wykształciliśmy na jej podstawie. To prowadzi natomiast ciągle od nowa do cierpienia. Przy każdej próbie odnalezienia szczęśliwego, doskonałego i radosnego stanu umysłu odnosimy niepowodzenie z powodu niewiedzy. Po prostu nie wiemy jak tego dokonać i za każdym razem przeżywamy coraz to nowe trudności. Dzięki medytacji możliwe staję się jednak rozpoznanie przyczyn, sposobu funkcjonowania i ostatecznie natury owych przeszkadzających uczuć i duchowych splamień. Z pewnością wiemy już o nich niejedno, ale do tej pory - bez praktyki medytacji - nie mieliśmy możliwości wpływania na nie w chwili, kiedy już się pojawiły. Jeśli jednak coraz to więcej i więcej medytujemy i coraz głębiej poznajemy ich naturę i prawdziwą istotę, tracą na sile i rozwijamy nad nimi coraz to lepszą kontrolę. Żyjemy, że tak powiem, pośrodku przeszkadzających uczuć, istotne jednak jest to, że nie pozwalamy, by wpływały na nas i wprowadzały nas w pomieszanie. Żeby to zilustrować możemy użyć przykładu kwiatu lotosu: wyrasta on z błota, jego płatki są jednak doskonale czyste. Możemy wyobrazić sobie również inną sytuację: jeśli biegnie się po błocie natura stóp nie ulega przez to zabrudzeniu. W swojej istocie nie zmieniają się one zupełnie. Powinniśmy nauczyć się obchodzić ze swoimi przeszkadzającymi uczuciami w ten sam sposób. Jeśli się pojawią, nie powinniśmy podążać za nimi, w naszej istocie powinniśmy pozostać niewzruszeni. By nie dać się ponieść przeszkadzającym uczuciom potrzebujemy uważności, która skupiona jest przez cały czas na tym, co się z nami dzieje, niezależnie od tego co robimy. Wówczas nie damy się ponieść emocjom, kiedy powstaną. To rzeczywiście funkcjonuje. Jak to się dzieje zobaczyć można wyraźnie, kiedy musimy przejść jakiś kawałek drogi piechotą w Nepalu. Nepal ma złą sławę bardzo brudnego kraju, mimo to można tam chodzić nie brudząc sobie butów. Trzeba jednak być na tyle uważnym, żeby umieć stawiać nogi tylko w czystych miejscach tak aby buty pozostały nietknięte. Pewnego razu powiedziałem ludziom, z którymi podróżowałem przez Nepal, że potrzebujemy teraz wiele uważności, żeby się całkiem nie zabrudzić, ale oni chyba nie zrozumieli głębszego sensu tej wskazówki. Chodzi o to, by w każdym momencie być w pełni świadomym tego, co się akurat wydarza i natychmiast odkrywać "czyste miejsca", po których można poruszać się naprzód. Kiedy zaczniemy być świadomi natury naszych przeszkadzających uczuć, kiedy zaczniemy rozpoznawać ich esencję, wtedy najpierw pomoże to nam samym, ponieważ różne sytuacje przestaną być dla nas tak osobiste i dramatyczne. To poprowadzi nas jednak także dalej, na zewnątrz, ponieważ pojmując w jaki sposób rzeczy funkcjonują w nas samych, zrozumiemy również, że inni znajdują się w tej samej sytuacji. Dojdziemy do tego , że będziemy w stanie rzeczywiście rozwinąć współczucie, dobre życzenia i zrozumienie dla innych. Najsilniejsze pomieszanie i przeszkody pojawiają się w nas właściwie na skutek tego, że nie rozumiemy innych ludzi. Łatwo jest co prawda odkryć, kiedy pojawiają się w nas przeszkadzające uczucia i może nawet uda nam się przed nimi obronić. Ale subtelnej, głębokiej motywacji, która do tego prowadzi na początku nie czujemy. Jeśli na przykład wpadamy w gniew, wówczas zawsze w innych szukamy jego przyczyny, nie widzimy tego, iż u podstaw naszego gniewu leży nasz własny błąd, nasza własna agresja, która go wyzwala. Trzeba więc analizować sytuacje o wiele dokładniej, by zobaczyć je naprawdę takimi, jakimi są.
I znowu możemy użyć tu brudu jako przykładu. Wyobraźmy sobie, że oto przykleił nam się do butów. Jeśli jednak przyjrzymy się temu uważniej, spostrzeżemy, że to nie on to zrobił, lecz to my w niego wdepnęliśmy. W ten sam sposób powinno się również patrzeć na nasze przeszkadzające uczucia i zrozumieć, że z pewnością coś jest ich bezpośrednią przyczyną, lecz to my sami jesteśmy tymi, którzy pozwalają im się pochłonąć, podążają za nimi i doświadczają później na skutek tego problemów. Brzmi to tak, jakby trzeba było przez cały czas roztrząsać, jakie to przeszkody i pomieszania stają się akurat naszym udziałem, jakbyśmy musieli stale myśleć o tym, co akurat robimy źle. W rzeczywistości jednak jest to zupełnie nieskomplikowane. Potrzebujemy dwóch warunków, by utrzymać splamienia i przeszkody, o jakich mówimy, z dala od naszego umysłu. Pierwszym z tych warunków jest życzliwe nastawienie do innych, co oznacza, że uważamy ich za równie ważnych jak siebie samego i życzymy im, wszystkiego co najlepsze. Drugim jest nauczenie się dzięki medytacji dostrzegania samej natury umysłu, żeby zrozumieć w jaki sposób powstają przeszkadzające uczucia i być w stanie przeciąć ich korzenie. Jeśli te dwa warunki są spełnione, jeśli rozwiniemy z jednej strony życzliwość a z drugiej moc medytacji, przy pomocy uważności i mądrości, które z niej wypływają będziemy w stanie zwyciężyć przeszkadzające uczucia, przestaniemy padać ich ofiarą.
Pierwszą koniecznością jest więc pragnienie przynoszenia pożytku innym. Oznacza to życzenie wszystkim, aby posiedli szczęście i przyczyny, które do niego prowadzą. Szczęście oznacza tutaj wolność od cierpienia, gdyż w chwili, kiedy cierpienie znika niejako automatycznie pojawia się radość. Podobnie jak wkładamy wiele wysiłku w to, by osiągnąć szczęście samemu, powinniśmy starać się równie intensywnie, by stało się ono także udziałem innych, by czuli się tak samo wspaniale, a także by powstały w nich przyczyny szczęścia. Chodzi tu więc o motywację. Jeśli tak bardzo sami staramy się omijać cierpienie i wszystko, co do niego prowadzi, powinniśmy również życzyć tego samego innym i podjąć każdy wysiłek, jaki tylko możemy, by uwolnić ich od cierpienia i jego przyczyn. Niełatwo jest zrozumieć głębokie znaczenie tej medytacji, niełatwo zrozumieć jak mocno ona działa. Jeśli znajdujemy się pod wpływem przeszkadzających uczuć, na przykład pod wpływem zazdrości, prowadzi to do cierpienia, a na skutek tego z kolei popadamy łatwo we wszystkie inne rodzaje negatywnych uczuć. Powstaje wówczas na przykład gniew na tego, kto dał nam powód do owej zazdrości, chęć odwetu. Jeśli wnikamy głębiej w naturę jakiegoś przeszkadzającego uczucia i rozpoznamy je, sprawi to, że będziemy w stanie uniknąć zarówno jego samego, jak też skutku, jaki ze sobą niesie, cierpienia. I ponieważ nie doświadczamy owego cierpienia, nie pojawią się również inne przeszkadzające uczucia.
Ta postawa silnego pragnienia, żebyśmy zarówno my sami, jak też wszyscy inni mogli żyć w stanie nieprzerwanego szczęścia i pokoju bez najdrobniejszego nawet cierpienia powstanie jednak dopiero wtedy, gdy pozbędziemy się uprzedzeń i oceniania, gdy będziemy w stanie widzieć wszystkich jako równych. Bez tego równoważącego spojrzenia owo życzenie nie będzie wszechogarniające i stabilne. Jeśli jednak uda nam się owo pragnienie rozwinąć, osiągniemy całkowicie zrównoważony i rozluźniony stan umysłu. To jest to, do czego dążymy.
Łatwo przychodzi nam mówienie o tym, że powinniśmy unikać chwytania się własnego "ja" i posiadać współczucie w stosunku do innych. Bez trudności można to intelektualnie zrozumieć i można by pomyśleć, że to bardzo proste. W rzeczywistości jednak chodzi o to, byśmy byli w stanie naprawdę bezpośrednio i osobiście to przeżywać. Intelektualne zrozumienie rzeczy powinno doprowadzić nas do punktu, w którym zaprzestaniemy wykonywania przynoszących cierpienie działań, gdzie zablokowane zostaną przyczyny negatywności. Zawsze jednak powinniśmy mieć głęboką świadomość, że nie da się tego zrobić przy pomocy samych słów, lecz że trzeba to zastosować, doprowadzić do poziomu przeżycia i doświadczenia.
Tym więc, co możemy rozwinąć jest uważność pozwalająca widzieć przejrzyście każdą sytuację, właściwie zadziałać w odpowiednim momencie i kontrolować to, co się dzieje na tyle, by nie wynikły z tego jakiekolwiek negatywne skutki. Im bardziej uda się nam rozszerzyć ową uważność i ostrożność, w tym większym stopniu staną się one przyzwyczajeniem. Ono z kolei pomoże nam rozwijać się dalej krok po kroku.
Pierwszą metodą jest więc rozwinięcie pożytecznego nastawienia pomagającego nam doprowadzić umysł do stanu równowagi. Drugą jest natomiast sama medytacja. Medytacja oznacza stanie się świadomym natury umysłu, rozwinięcie uważności, która pozwoli nam przeżywać świadomie nieprzerwany strumień doświadczeń. Pierwszą rzeczą, którą należy zrobić, by to osiągnąć jest doprowadzenie umysłu do stanu spokoju. Staramy się, by umysł spoczywał w tym stanie i obserwował zmiany, które pojawiają się w jego sposobie funkcjonowania. Jeśli nadejdą, próbujemy go znowu uspokoić. Znaczy to, że nie pozwalamy rozpraszać się ustawicznie temu, co dzieje się w umyśle. Próbujemy doprowadzać go ciągle od nowa do stanu równowagi, w którym jest świadomy sam siebie, w którym spoczywa w sobie samym i nie jest rozproszony.
By stan ten nie został naruszony i splamiony ważne jest, żebyśmy byli wolni od oczekiwań, że wydarzy się coś przyjemnego i lęku przed tym, co przykre. Nadzieje i strach rozpraszają umysł, powodują niepokój i niszczą równowagę. Umysł powinien spoczywać w samym centrum, poza jakimkolwiek oczekiwaniem. Medytowanie w ten sposób przynosi wiele korzyści, najistotniejsze jest jednak to, że dzięki medytacji rozpoznamy naturę naszego własnego umysłu. Rozpoznamy w jaki sposób funkcjonuje, a to z kolei oznacza, że poznamy sami siebie, swoją własną naturę i nauczymy się dostrzegać, w jaki sposób pojawia się w umyśle wszystko co przeszkadzające. Poznamy również naturę, esencję owych przeszkadzających uczuć i będziemy w stanie rozpoznać zarówno to, co w nich negatywne, jak też pewną pozytywną możliwość - ich aspekt mądrości. Rozwiniemy wgląd w to, w jak dużym stopniu inni i my sami jesteśmy odpowiedzialni za pojawianie się przeszkadzających uczuć. Jeśli nauczymy się rozumieć samych siebie i sposób, w jaki funkcjonuje nasz umysł, wówczas z łatwością przyjdzie nam zrozumienie innych - dlaczego zachowują się tak a nie inaczej, jak przeżywają świat. Wtedy wszystko będzie właściwe.