Faust streszczenie

SZCZEGÓŁOWE STRESZCZENIE UTWORU

Przypisanie

Prolog w teatrze

Rozmowa między Dyrektorem, Poetą i Komikiem (Jowialistą). Dyrektor teatru pyta Poetę i Komika, którzy pomagali mu w przygotowaniu sztuki, czy przedstawienie zostanie dobrze przyjęte w niemieckich krajach. Pragnie, aby widowisko było wyśmienitą ucztą dla widzów, którzy, zaciekawieni nowym przedsięwzięciem, tłumnie przybywają do teatru punktualnie o godzinie czwartej. Poeta obawia się jednak tłumów, które „wciągają w odmęty”. Uważa, że prawdziwe dzieło, takie „co lśni”, zostało napisane dla chwili, a rzetelne utwory przekazywane są potomnym. Innego zdania jest komik, który nie chce słuchać o przyszłych pokoleniach, lecz zabawiać współczesnych mu ludzi. Dla niego sztuka musi być napisana z fantazją i odrobiną błazeństwa. Dla Dyrektora ważnym jest to, by w sztuce coś się działo, ponieważ tego właśnie oczekują widzowie. Poeta sądzi, że takie przedstawienie jest kiepskie i prawdziwy artysta nigdy nie zgodzi się napisać sztuki ku uciesze tłumów. Dyrektor tłumaczy mu, że ważne jest właściwe wypełnienie powierzonego mu zadania i dbałość o jakość sprzętu.

Do teatru przychodzą różni ludzie – jednych przywodzi tu nuda, inni zjawiają się wprost z jakiejś uczty. Są wśród nich damy, wystrojone w perły i pospólstwo, które podczas sztuki tęskni za grą w karty lub nocą spędzoną w burdelu. To nie jest jednak istotne – najważniejsze jest to, by dobrze płacili za bilety i by opuszczali teatr zadowoleni. Poeta nie chce uczestniczyć w czymś takim – dla niego talent znaczy więcej niż pieniądze. Poeta został stworzony do układania rymów w zgodne akordy, do zachwycania swoimi wierszami ludzi o wrażliwej duszy. Komik proponuje, by wystawili sztukę, która zasmuci i zachwyci widzów, ponieważ każdy chce płakać i śmiać się, a dodatkowo przedstawienie musi rozwijać młodych. Poeta próbuje wskrzesić czas, kiedy sam był młody i porywał go natłok pieśni, kiedy poznał potęgę nienawiści i miłości. Komik przyznaje mu rację – uważa, iż młodość jest ważna i należy ją zachować do późnej starości.

Dyrektor ucisza Poetę i Komika, ma dość mówienia o sztuce, chce by słowa przeszły w czyn. Nakazuje, aby Poeta przystąpił jak najszybciej do pisania sztuki, która przyciągnie do teatru jak najwięcej ludzi.

Prolog w niebie

W niebie rozmawiają trzej archaniołowie: Rafael, Gabriel i Michael. Zachwycają się harmonią stworzonego przez Boga świata. Nieoczekiwanie wśród anielskich zastępów pojawia się Mefistofeles. On jeden nie dostrzega harmonii świata, widzi jedynie to, jak męczą się ludzie. Człowiek nie zmienia się wcale, jest tak samo dziwny, jak w dniu stworzenia. Diabeł uważa, że ludzie żyliby lepiej, gdyby Bóg w przypływie łaski nie obdarzył ich rozsądkiem. Pan pyta go, czy poza oskarżeniami nie ma mu więcej do powiedzenia i czy na ziemi nic mu już nie może dogodzić. Mefistofeles odpowiada, że na ziemi jest bardzo źle i ze współczuciem śledzi poczynania ludzi.

Wtedy Bóg pyta go o Fausta. Diabeł twierdzi, że Faust jest osobliwym sługą Boga – żąda „gwiazd najpiękniejszych z nieb sklepienia” i „najsłodszych ziemi upojeń”, nic nie potrafi ukoić jego niepokoju. Pan stara się bronić Fausta i chce niedługo poprowadzić go do światła. Mefistofeles rzuca wyzwanie

Bogu. Jest przekonany, że Bóg straci duszę Fausta, którego uda się łatwo zwieść. Bóg nie zabrania tego diabłu – uważa, że dopóki Faust żyje, może błądzić w swych dążeniach. Powierza doktora Mefistofelesowi, przekonany, że mężczyzna nie ulegnie diabłu, świadomy prawej drogi. Szatan nie dba o zakład, chce poznać smak triumfu. Niebo zamyka się, a Mefistofeles dodaje, że piękną jest chwila, kiedy Bóg tak ludzko rozmawia z jednym z diabłów.

Noc

Jest noc. W gotyckiej izbie, przy stole, siedzi Faust. Jest niespokojny i zastanawia się nad swoim życiem. Przez wiele lat studiował różne dziedziny nauki: filozofię, prawo, medycynę

i teologię, lecz ma wrażenie, że wiedza, którą posiadł, jest niewystarczająca i jak „głupiec stoi u mądrości wrót”. Zdobył tytuł doktora, często kpi ze swoich uczniów, uważa, że jest mądrzejszy od innych ludzi, nigdy nie zaznał chwili zwątpienia i skrupułów. Nie lęka się też grozy i piekła. Do tej pory jednak nie wie, co to radość, ponieważ nie wierzy w to, że swoją pracą nauczył kogokolwiek i nie ma nic: majątku, złota, godności i szacunku innych. W końcu poświęcił się magii, by wreszcie poznać, czym jest potęga, która rządzi wszechświatem. Wiele bezsennych nocy spędził w poszukiwaniu prawdy, przeglądając stare księgi. Jego świat ograniczył się do dziwnych instrumentów i zwojów zakurzonych pergaminów, które czytał. Przeczytał również tajemną księgę Nostradamusa.

Bohater otwiera księgę i przygląda się znakowi makrokosmosu, odczuwając moc, dzięki której może poznać świat duchów. Niechętnie przegląda karty księgi i natrafia na znak Ducha ziemi. Czuje, że sfera tego ducha jest mu bliższa. Przyzywa go do siebie, chce go ujrzeć, choćby miał to przypłacić życiem. W płomieniach ognia ukazuje mu się zjawa. Faust jest przerażony. Duch mówi, że przecież chciał ujrzeć jego twarz i poznać brzmienie jego głosu. Pyta, dlaczego mężczyzna jest tak przerażony i kpi z jego lęku. Faust odpowiada, że uważa się za równego duchowi. Duch mówi, że może być równy duchowi, którego może pojąć, a nie jemu i znika. Faust jest przygnębiony świadomością, że on – podobizna Bóstwa, nie może równać się Duchowi ziemi. Rozlega się pukanie do drzwi, co denerwuje Fausta. Do izby wchodzi Wagner, zaciekawiony dźwiękami, dochodzącymi z pokoju doktora. Pyta, czy uczony recytuje jakąś tragedię grecką. Faust odwraca się do niego niechętnie. Odpowiada, że mężczyzna nie zrozumie tego, co mówi i każe skupić mu się na uczciwym zysku. Wagner narzeka, że życie jest zbyt krótkie, by zdobyć wiedzę, a kiedy człowiek sądzi, że znalazł się w połowie drogi do poznania, umiera. Faust uważa, że przeszłość jest niedostępna dla ludzi i tylko nieliczni zgłębili wszystkie tajemnice, a kiedy chcieli podzielić się nimi z innymi, zostali straceni na stosach i krzyżach. Żegna się z Wagnerem, który niechętnie opuszcza izbę, prosząc o rozmowę z doktorem następnego dnia, w pierwsze święto Wielkanocy. Zawsze chętnie uczył się i chciałby wiedzieć wszystko. Faust zostaje sam i drwi z nadziei Wagnera na poznanie tajemnic nauki. Jest zły na gościa, który przeszkodził mu w chwili, kiedy czuł się bliski poznania wszystkich prawd. Czuje się zagubiony w „zmienności ludzkich ścieżek”. Przeraża go świadomość, że ludzki żywot składa się z kłamstw i ziemskich spraw, wśród których gubią się ludzkie uczucia. Każde szczęście niszczone jest przez troski, zmartwienia i niepokoje, a człowiek drży przeczuwając nowe straty. Rozgląda się po izbie, dostrzega narzędzia, które niegdyś służyły jego ojcu, a które nie pomogły mu w zdobyciu upragnionej wiedzy. Nagle dostrzega niewielką buteleczkę z sokiem z ziół. Wyciąga puchar, wlewa do niego napój i chce wypić truciznę, w chwili, kiedy wschodzi słońce. Nagle słyszy dźwięk dzwonów i chóralny śpiew, który raduje się zmartwychwstaniem Chrystusa. Faust jest zaskoczony, czuje, że jakaś siła odciąga go od kielicha. Słowa pieśni upajają go, lecz nie wierzy w żaden cud. Pieśń, którą pamięta z czasów dzieciństwa i młodości, przyzywa go do życia. Zaczyna płakać ze wzruszenia.

Przed bramą miasta

Przed bramą miasta zbiera się tłum ludzi, wyruszających na przechadzkę. Kilku czeladników zastanawia się, dokąd mają się udać. Jedni chcą iść do młyna, inni radzą, by wybrać się do leśniczówki. Jeden z młodzieńców chce, by poszli do Burgdorf, gdzie zbierają się najładniejsze dziewczyny i można się napić najlepszego

piwa. Tuż obok słychać rozmowę służących. Jedna chce wrócić do miasta, inna namawia ją, by poszły pod topolę, gdzie czeka na nią ukochany. Razem z nim ma być jeszcze jeden mężczyzna. Patrzy na nie student, zachwycony urodą dziewcząt. Drugi student chce, aby szli za kobietami. Jakiś mieszczanin narzeka na nowego burmistrza, słychać śpiew żebraka, który błaga o litość bogatych przechodniów. W tłumie są również Faust i Wagner. Faust zachwyca się wiosną i ludźmi, którzy opuszczają miasto, by rozkoszować się słońcem i świętem Wielkiej Nocy. Wśród tych ludzi czuje się człowiekiem. Wagner uważa możliwość towarzyszenia uczonemu za zaszczyt. Sam nigdy nie poszedłby za miasto, ponieważ jest wrogiem wszelkiej wulgarności i nie lubi wrzasków i śpiewów. Pod lipą dostrzegają tańczących chłopów. Stary wieśniak zwraca się do Fausta, dziękując mu, że pojawił się wśród zwykłych ludzi i nie gardzi ich towarzystwem. Wręcza mu w prezencie

dzban z winem. Faust wznosi toast za zdrowie zebranych, a lud gromadzi się wokół niego. Wieśniak wspomina czasy, kiedy Faust, jako młody lekarz, nie bał się zarazy i pomagał chorym. Zebrani wiwatują na cześć Fausta. Mężczyzna radzi, by podziękowali raczej Bogu i odchodzi ze swym towarzyszem. Wagner podziwia szacunek, jaki budzi w ludziach Faust. Wszyscy go podziwiają, chwalą i chylą głowy

przed nim. Faust zbliża się do kamienia, na którym niegdyś siadał, by modlić się do Boga o koniec zarazy, ufając, że wyjedna u Stwórcy łaskę dla chorych. Uważa, że podziw ludzi dla niego jest ironiczny. Jego ojciec, badacz ciemnych sił, żył w świecie urojeń, próbując przygotowywać różne leki

i nikt nie zastanawiał się wówczas, czy ktoś od nich wyzdrowiał. On sam podawał chłopom trujące lekarstwo, a teraz jest uważany przez nich za wybawcę i dożył chwili, w której świat czci jego i ojca – dwóch bezczelnych morderców. Wagner usiłuje usprawiedliwić jego postępowanie. Uważa, że Faust starał się jak najlepiej służyć ludziom i wykorzystywać wiedzę, przekazaną mu przez ojca. Doktor twierdzi, że szczęśliwym jest ten, kto może zapomnieć o swych błędach. Patrzy na zachodzące nad chatą słońce i żałuje, że nie może wznieść się ku niebu. Wagner odpowiada, że nigdy nie zaznał podobnej tęsknoty i nie zazdrości ptakom skrzydeł. Dla niego najważniejsza jest nauka. Faust wyjaśnia mu, że powinien cieszyć się, że zna tylko jeden pęd. W nim żyją dwie dusze, jedna ciągnie ku ziemskim prawom, druga każe mu poznawać wiedzę praojców. Przywołuje duchy, lecz Wagner ucisza go, prosząc, by nie wołał ich do siebie, ponieważ niosą ze sobą niebezpieczeństwo. Chce wracać do domu.

Nagle Faust dostrzega czarnego psa. Wagner twierdzi, że to pudel, który najwyraźniej szuka śladów swego pana. Faust jest przekonany, że pies biega w kółko, a za nim wlecze się płomień, lecz Wagner tego nie dostrzega. Doktor twierdzi, że pies tworzy magiczne kręgi, coraz bardziej zbliżając się do nich. Jego towarzysz jest przekonany, że to tylko zwierzę, które łasi się do nich i merda ogonem. Faust przyzywa do siebie zwierzę i przyznaje słuszność Wagnerowi, że najwyraźniej pies jest tresowany, a nie jest duchem, tak jak sądził. Obaj przechodzą przez bramę miasta.

Pracownia Fausta

Faust wchodzi do swojej pracowni, prowadząc pudla. Uspokaja psa, który biega po izbie i daje mu najlepszą

ze swych poduszek. Zwierzę zaczyna warczeć, a mężczyzna próbuje uciszyć go, ponieważ ten dźwięk go niepokoi. Otwiera prastarą księgę Starego Testamentu i zaczyna tłumaczyć ją z oryginału. Przy pierwszym zdaniu: „Na początku było Słowo”, zastanawia się, jak nadać temu nową formę. Zapisuje: „Była na początku Myśl”, potem uznaje, że lepiej brzmi: „Moc na początku była”. Czuje, że i to zdanie jest nieodpowiednie i natchniony Duchem zapisuje: „Był na początku Czyn”. Od pracy odciąga go szczekanie psa. Pragnie ciszy i przepędza pudla. Nagle, na jego oczach, pies zaczyna zmieniać swój kształt. Na krużganku słychać duchy, które pomagają zmienić się psu.

Zaskoczony Faust wypowiada zaklęcie, lecz zwierzę leży spokojnie. Faust wypowiada kolejne zaklęcie, potężniejsze od poprzedniego, przyzywając diabła i nakazując mu położyć się u jego stóp. Pomieszczenie wypełnia mgła, z której wyłania się Mefistofeles, ubrany jak wędrowny scholar. Widok ten wzbudza śmiech doktora, a diabeł kłania się przed nim. Faust pyta go o imię. Diabeł odpowiada, że jest duchem, który zawsze odpowiada przecząco, a jego żywiołem jest wszelkie zło. Odpowiada, że jest częścią ciemności, z której zrodziło się światło. Faust każe mu odejść, lecz diabeł odpowiada, że drogę zagradza mu znak pentagramu na progu izby. Mężczyzna pyta, jakim sposobem wszedł do jego pracowni. Mefistofeles wyjaśnia, że znak jest źle narysowany, jako pies nie dostrzegł pentagramu, lecz teraz stał się więźniem domu Fausta, ponieważ musi wyjść tą samą drogą, którą wszedł.

Faust jest zaskoczony faktem, że piekło ma swoje prawa i zastanawia się, czy można zawrzeć jakąś umowę z diabłami. Szatan wyjaśnia, że mogą obiecać człowiekowi to, czego zażąda i prosi doktora, by go wypuścił. Faust zatrzymuje diabła. Mefistofeles zgadza się zostać w pracowni i chce uprzyjemnić czas sztuczkami. Wzywa chór duchów, które swoim śpiewem usypiają Fausta. Diabeł jest z tego zadowolony. Zachęca duchy, aby zepchnęły mężczyznę w otchłań marzeń i ucieka. Po obudzeniu doktor czuje się oszukany po raz drugi. Wydaje mu się, że przyśnił mu się diabeł, a w czasie snu z jego domu uciekł pudel.

Pracownia

Do drzwi pracowni ktoś puka. Faust zaprasza gościa i do izby wchodzi Mefistofeles. Diabeł ubrany jest w czerwony płaszcz i czapkę z kogucimi piórami. Prosi, aby mężczyzna ubrał się podobnie, ponieważ będzie mógł wreszcie poznać, czym jest życie. Faust zachowuje się obojętnie. Jest przekonany, że zawsze będzie czuł ucisk ziemskich dróg. Jest już zbyt stary, by śmiać się ze wszystkiego, lecz za młody jeszcze, aby zrezygnować ze swych pragnień. Każdego dnia budzi się z lękiem, świadomy, że minie kolejny dzień, a on nie pozna odpowiedzi na dręczące go pytania. Nie zaznaje również spokoju w nocy, dręczony sennymi marami. Zaczyna pragnąć śmierci.

Mefistofeles przypomina mu, że pewnej nocy nie wypił trucizny. Faust odpowiada, że zwiodły go wspomnienia dziecięcych lat. Przeklina swoją próżność, pieniądze, nadzieję, wiarę i cierpliwość, które do tej pory go zwodziły. Odzywają się niewidzialne duchy, które narzekają, że mężczyzna zniszczył ich świat i proszą by odbudował go dzięki mocy, którą posiadł. Diabeł wyjaśnia, że to drobne skrzaty, które wabią Fausta „ku czynów chwale”. Żąda, by uczony przestał żalić się, ponieważ w ten sposób staje się podobnym do innych ludzi. Zachęca mężczyznę do zawarcia przymierza. Faust chce wiedzieć, jaką diabeł będzie miał korzyść ze służenia mu. Chce usłyszeć jasno postawione warunki ich przymierza. Mefistofeles wyjaśnia, że na tym świecie będzie służył doktorowi, lecz po śmierci Faust odda na tamtym świecie wszystko, co dostał od diabła. Faust odpowiada, że nie troszczy się o tamten świat, ponieważ szczęście czerpie z ziemi. Po śmierci może dziać się z nim wszystko. Diabeł obiecuje pokazać mu rzeczy, których do tej pory żaden człowiek nie oglądał.

Mężczyzna jest ironiczny. Nie wierzy, że diabeł może ofiarować mu coś, czego nie zaznał. Zgadza się na umowę z diabłem, choć nie wierzy, że rozkocha go w życiu. Mefistofeles zgadza się na to. Faust dodaje, że jeśli przeżyje taką chwilę, którą się zachwyci i zapragnie by trwała nadal, to wówczas odda swą duszę i będzie mógł umrzeć, a diabeł zostanie zwolniony ze swojej służby. Diabeł chce, aby umowa została zawarta na piśmie. Faust wyjaśnia, że jego słowa są zobowiązujące, lecz zgadza się spełnić żądanie szatana. Mefistofeles odpowiada, że chce, aby podpisał się kroplą własnej krwi. Uczony spełnia jego wolę, obiecując, że nie zerwie umowy, ponieważ za bardzo pragnie doświadczyć wszystkiego, co może zapewnić mu diabelska służba. Diabeł zapewnia go, że spełni każde jego życzenie. Faust pragnie rozkoszować się wszystkim, czego do tej pory doświadczyli ludzie. Nie pragnie już wiedzy, chce poznać zarówno smak dobra, jak i zła. Mefistofeles radzi mu, aby zaprzyjaźnił się z jakimś poetą, dzięki któremu zyskałby odpowiednie natchnienie, by poznać tajemnice swej natury. Faust zastanawia się, czym jest, skoro nie ma mocy, by zyskać koronę człowieczeństwa. Diabeł odpowiada mu, że zawsze będzie tym, czym jest teraz. Uznaje, że należy skończyć z wszelkimi przemyśleniami i jak najszybciej wyruszyć w świat. Namawia mężczyznę do opuszczenia pracowni, ponieważ teraz jego życie polega głównie na zadręczaniu siebie i uczniów, którym nie może przekazać całej wiedzy, którą posiadł.

Nagle słyszy kroki zbliżającego się ucznia. Przebiera się w płaszcz i beret Fausta, a uczony odchodzi, by przygotować się do podróży. Mefistofeles cieszy się, że tak łatwo oszukał Fausta. Jest przekonany, że z łatwością pozyska duszę uczonego, sprawiając, że zawsze będzie czuł niedosyt ziemskich pragnień. Do pracowni wchodzi Uczeń, który niedawno przybył do miasteczka i zjawił się, by poznać zacnego mistrza. Prosi, aby doktor przyjął go pod swoją opiekę, ponieważ pragnie posiąść wielką wiedzę. Mefistofeles zachęca go do zostania w pracowni, lecz Uczeń dostrzega, że izba jest ciasna i ponura. Chciałby jak najszybciej opuścić to pomieszczenie, lecz chęć zdobycia wiedzy jest silniejsza. Mefistofeles pyta go, jaki wybrał fakultet. Młodzieniec nie jest zdecydowany, czego chciałby się uczyć, więc diabeł doradza mu Collegium Logicum. Uczeń ma wrażenie, że nie rozumie słów mędrca, który obiecuje mu, że razem będą zgłębiać tajniki filozofii, metafizyki i chemii. Uczeń stwierdza, że najchętniej studiowałby prawo. Diabeł odradza mu jednak ten fakultet, tłumacząc, że prawo jest przekleństwem w czasach, kiedy nikt się z nim nie liczy. Młodzieniec, przekonany słowami mędrca, skłania się ku teologii. Szatan odpowiada, że nauka ta jest zwodnicza i radzi, aby uczeń wybrał sobie jednego mistrza i ślepo wierzył w jego słowa. Uczeń zaczyna zastanawiać się nad studiowaniem medycyny, a jego niezdecydowanie zaczyna denerwować diabła. Zachęca ucznia do nauki medycyny, zapewniając, że z łatwością pozyska zaufanie pacjentów i będzie mógł zwodzić piękne niewiasty.

Słowa te przekonują młodzieńca, który prosi uczonego o wpis do pamiętnika, po czym opuszcza pracownię. Pojawia się Faust, pytając, dokąd teraz się udadzą. Diabeł odpowiada, że dokąd tylko zapragnie. Mędrzec odpowiada, że będzie czuć się źle w tłumie ze „swoją długą brodą”. Mefistofeles zapewnia go, że wszystko się zmieni, kiedy nauczy się żyć i uwierzy we własne siły. Rozwija przed mężczyzną płaszcz, na którym unoszą się w powietrze.

Szynkownia Auerbacha w Lipsku

Przy stole w karczmie siedzi wesoła gromada. Frosz zachęca towarzyszy do zabawy i śmiechu, dziwiąc się, że nikt nie żartuje i nie pije. Brander odpowiada, że winny temu jest właśnie Frosz, który tego dnia nie wyprawia żadnych głupstw. Frosz wylewa mu na głowę szklankę wina.

Siebel nawołuje wszystkich do śpiewania. Mężczyźni zaczynają żartować, a do karczmy wchodzą Faust i Mefistofeles. Diabeł oznajmia uczonemu, że najpierw musi zaznajomić go z wesołym towarzystwem, by poznał co znaczy żyć z dala od smutku. Brander i Frosz zauważają przybyszy, sądząc, że są oni wysoko urodzeni, ponieważ na ich twarzach maluje się duma i niezadowolenie. Faust wita ich, a Siebel spogląda nieufnie na diabła, który dziwnie chodzi. Mefistofeles pyta, czy mogą przysiąść się do ich stołu, ponieważ zachęcił ich śpiew mężczyzn. Zaczyna śpiewać wesołą piosenkę, czym rozbawia zebranych. Następnie proponuje mężczyznom poczęstunek winem, które przywieźli ze sobą. Frosz oświadcza, że chętnie napiłby się wina reńskiego, a diabeł wierci świdrem dziurę w stole.

Mężczyźni są zaskoczeni sztuczką diabła. Brander pragnie napić się szampana, a Mefistofeles wierci kolejną dziurę. Dla Siebela drąży otwór, z którego ma płynąć tokaj. Potem wymawia zaklęcie, wykonując dziwaczne gesty, a z dziur zaczyna płynąć alkohol. Mefistofeles zwraca się do Fausta, by patrzył, jak mężczyźni się bawią, lecz uczony chce opuścić pomieszczenie. Nieoczekiwanie Siebel rozlewa trunek, który zamienia się w płomień. Towarzystwo przy stole postanawia pozbyć się przybyszy. Diabeł nakazuje im milczenie, co drażni mężczyzn. Z dziur w stołach wybucha płomień, a mężczyźni rzucają się z nożami na Mefistofelesa. Diabeł wymawia kolejne zaklęcie i sprawia, że mężczyźni przenoszą się do winnic, pozostając jednocześnie w karczmie. Oszołomieni mężczyźni na rozkaz diabła chwytają się za noszą podnoszą noże.

Mefistofeles zdejmuje zaklęcie i znika razem z Faustem. Towarzystwo przy stole nie wie, co się wydarzyło i gdzie się podziali tajemniczy goście. Zaczynają rozumieć, że zostali oszukani i ulegli złudzeniu.

Kuchnia Czarownicy

W oparach wydobywających się z kotła pojawiają się różne postacie. Przy kotle siedzi Koczkodanica, czuwając, by wywar nie wykipiał. Tuż obok siedzi Koczkodan z młodymi. Faust spogląda na dziwne przyrządy i mówi, że czuje odrazę do wszelkich guseł. Nie wierzy, że dzięki magii wiedźmy odmłodnieje o trzydzieści lat. Mefistofeles zapewnia go, że muszą skorzystać z pomocy czarownicy. Doktor prosi, aby sam przygotował mu magiczny napój, lecz diabeł uważa, iż jest to bardzo nudne zajęcie i nie ma cierpliwości, by się tego podjąć. Potem zwraca się z pytaniem do zwierząt, gdzie jest ich pani. W odpowiedzi słyszy, że wiedźma wyleciała przez komin, a one przygotowują żebraczą zupę. Faust przegląda się w magicznym zwierciadle, w którym dostrzega postać pięknej dziewczyny.

Mefistofeles obiecuje mu, że znajdzie dla niego równie piękną kobietę. Rozsiada się na zydlu i stwierdza, że czuje się jak król. Zwierzęta przynoszą mu koronę, która pęka. Faust ma wrażenie, że zaczyna tracić zmysły i chce jak najszybciej opuścić chatę czarownicy. Kocioł zaczyna kipieć, a przez komin wpada Czarownica. Rozgniewana nieudolnością zwierząt i obecnością obcych ludzi, tryska na nich płomieniem. Mefistofeles wpada we wściekłość i rozbija naczynia wiedźmy, która cofa się przed nim z lękiem. Wiedźma rozpoznaje diabła i przeprasza go za swoje zachowanie. Diabeł nakazuje, aby nazywała go baronem, ponieważ czuje się równym szlachcicom i oświadcza, że przybył po magiczny napój, który zdwaja czas.

Czarownica napełnia puchar napojem, wykonując nad nim dziwaczne gesty i wypowiadając zaklęcia, po czym wzywa do siebie Fausta. Doktor nie wierzy w jej magię, lecz Mefistofeles zmusza go, aby wszedł w magiczny krąg. Wiedźma wypowiada zaklęcia, a uczony ma wrażenie, że słucha jakiegoś bredzenia. Znudzony diabeł przerywa rytuał i każe Czarownicy, by podała napój Faustowi. Mędrzec podnosi puchar do ust i w tym samym momencie pojawiają się płomienie. Wypija płyn, a diabeł obiecuje mu, że wkrótce odmłodnieje. Faust chce jeszcze raz spojrzeć w lustro, lecz Mefistofeles nie pozwala mu na to, ponieważ odurzony haszyszem mógłby ujrzeć w każdej kobiecie piękną Helenę.

Ulica

Obok Fausta przechodzi Małgorzata. Mężczyzna proponuje jej swoje ramię i opiekę. Jest zachwycony urodą dziewczyny. Pojawia się Mefistofeles. Doktor żąda, aby pomógł mu zdobyć serce pięknej panny. Diabeł spogląda na Małgorzatę i mówi, że dziewczyna wraca od spowiednika i jest jeszcze niewinnym dzieckiem, nad którym on nie ma władzy. Faust oznajmia mu, że jeśli do północy nie zdobędzie dziewczyny, to ich umowa jest zerwana. Diabeł prosi go o dwa tygodnie, by mógł skusić dziewczynę. Mędrzec prosi go o jakąś rzecz, która należy do Małgorzaty, aby choć w ten sposób mógł ukoić swoje tęsknoty. Diabeł obiecuje mu, że zaprowadzi go do jej pokoju. Na razie będzie mógł ukazać się dziewczynie we śnie. Faust nakazuje mu, aby przygotował dla niej piękny podarek i odchodzi. Mefistofeles zostaje sam, zadowolony z zachowania doktora. Postanawia przeszukać skarby, ukryte w ziemi w poszukiwaniu odpowiedniego prezentu dla Małgorzaty.

Wieczór

W małym, schludnym pokoiku siedzi Małgorzata, zaplatając warkocze. Zastanawia się, kim był mężczyzna, z którym rozmawiała rankiem. Przypuszcza, że jest on szlachetnie urodzony. Odchodzi, a w pomieszczeniu pojawiają się Faust i Mefistofeles. Uczony prosi, aby diabeł zostawił go samego. Z czułością rozgląda się po pokoiku, ogląda jej łóżko. Po raz pierwszy odczuwa wzruszenie, nie rozumiejąc swojego zachowania. Jest przekonany, że gdyby dziewczyna teraz pojawiła się w drzwiach, to upadłby z pokorą do jej stóp. Zjawia się diabeł, nakazując, aby jak najszybciej opuścił pomieszczenie, ponieważ wraca Małgorzata. Daje Faustowi ozdobną szkatułkę i radzi, by ukrył ją w szafie. Doktor nie wie, co powinien zrobić, więc Mefistofeles sam wstawia szkatułkę do szafy i szybko odchodzą. Małgorzata otwiera okno, jest czymś zaniepokojona. Czeka na powrót matki. W szafie dostrzega szkatułkę i zaciekawiona otwiera pudełko. Wewnątrz znajduje piękne klejnoty, które zakłada i przegląda się w lustrze. Z zachwytem przygląda się swemu odbiciu, żałując, że klejnoty nie należą do niej.

Aleja do spaceru

Zamyślony Faust przechadza się tam i z powrotem. Nieoczekiwanie zjawia się Mefistofeles. Diabeł jest wyraźnie zagniewany, złorzeczy. Okazuje się, że klejnoty, które zostawili w pokoju Małgorzaty, zabrał jakiś pop. Matka dziewczyny, kobieta niezwykle pobożna, odkryła, że kosztowności są nieczyste i zmusiła córkę, by złożyły je u stóp Najświętszej Panny. Dziewczyna nie chciała się na to zgodzić, lecz matka zwierzyła się księdzowi, który uznał, że należy je oddać na rzecz Kościoła.

Małgosia siedzi niespokojna w swoim pokoju, marząc o klejnotach i zastanawiając się, kto mógł je jej podarować. Faust jest zmartwiony wiadomością, że dziewczyna jest smutna i każe, by diabeł ofiarował jej nowe kosztowności. Nakazuje też, by Mefistofeles zaprzyjaźnił się z sąsiadką dziewczyny. Po odejściu uczonego, diabeł z zadowoleniem stwierdza, że doktor jest tak zakochany, iż najchętniej ofiarowałby wybrance wszystko, byle tylko sprawić jej radość.

Mieszkanie sąsiadki

Marta prosi Boga, by odpuścił winy jej mężowi, który był dla niej niedobrym i odszedł od niej, choć starała się, by zawsze był zadowolony. Nagle zaczyna płakać, myśląc, że mężczyzna może już nie żyć. Podchodzi do niej Małgorzata i wyznaje, że w szafie znalazła kolejną szkatułkę z klejnotami cenniejszymi od poprzednich. Marta ostrzega dziewczynę, by nie mówiła nic matce i stroi ją w kosztowności. Proponuje pannie, by przychodziła do niej i na razie w tajemnicy nosiła klejnoty, a z czasem będzie mogła w nich chodzić do kościoła. Dziewczyna zastanawia się, kto mógł obdarować ją tak drogocennymi prezentami.

Nagle rozlega się pukanie do drzwi i do pomieszczenia wchodzi Mefistofeles. Oświadcza, że poszukuje Marty Schwerdtlein, lecz nie chce przeszkadzać, widząc, że kobieta przyjmuje u siebie tak dostojną damę. Małgorzata odpowiada, że jest biedną dziewczyną, a stroje i kosztowności nie należą do niej.

Diabeł zachwyca się jej urodą, wyjaśniając, że klejnoty nic nie znaczą. Następnie zwraca się do Marty, przekazując jej wiadomość o śmierci męża. Kobieta zaczyna rozpaczać, a Małgorzata stara się ją pocieszyć. Marta prosi, aby Mefistofeles opowiedział jej, w jakich okolicznościach zmarł jej mąż. Diabeł wyjaśnia jej, że mąż zmarł w Padwie i został pochowany u Świętego Antoniego. Przed śmiercią prosił, aby żona kazała odprawić za niego trzysta mszy. Marta jest zawiedziona, że mąż nie przekazał dla niej żadnych pieniędzy, lecz Mefistofeles tłumaczy, że mężczyzna żył skromnie, opłakując w skrusze swe błędy. Następnie zwraca się do Małgorzaty, pytając, czy jest już gotowa wyjść za mąż. Dziewczyna odpowiada, że nie jest to dla niej wskazane. Wtedy diabeł zachęca ją, by poszukała sobie kochanka. Marta prosi, by opowiadał dalej o jej mężu. Mefistofeles mówi, że był przy nim w chwili śmierci i mężczyzna żałował, że opuścił żonę oraz prosił ją o przebaczenie. Kobieta, płacząc, wyznaje, że już dawno mu wybaczyła. Wtedy diabeł dodaje, że mąż uznał, iż Marta była bardziej winna od niego, ponieważ nigdy nie mógł odpocząć, troszcząc się o zdobycie jedzenia dla licznej gromadki dzieci. Marta twierdzi, że to kłamstwa i mąż najwyraźniej zapomniał o miłości, jaką go zawsze darzyła. Mefistofeles opowiada, że mąż kobiety po opuszczeniu Malty stał się bogaczem, dzięki zdobyciu skarbu sułtana tureckiego, lecz w Neapolu uwiodła go i ograbiła piękna panna. Marta rozpacza, że mąż w ten sposób pozbawił majątku ich dzieci.

Diabeł radzi jej, by po roku żałoby znalazła ukojenie w ramionach innego mężczyzny. Kobieta jest jednak przekonana, że nikt inny nie zastąpi jej męża, którego kochała szczerze, choć zdradzał ją, lubił alkohol i grę w kości. Mefistofeles żartuje, że sam chętnie wymieniłby z nią obrączki i widząc, że Marta może poważnie potraktować jego słowa, postanawia jak najszybciej odejść. Pyta Małgosię o jej uczucia, lecz dziewczyna nie rozumie jego słów. Diabeł stwierdza, że jest dobrym, niewinnym dzieckiem i żegna się. Marta zatrzymuje go, prosząc, by dał jej jakieś świadectwo, potwierdzające zgon męża. Mefistofeles obiecuje jej, że wraz ze swym towarzyszem potwierdzą śmierć mężczyzny przed sędzią. Marta mówi, że po zachodzie słońca będzie wraz z Małgorzatą czekała na Mefistofelesa i jego przyjaciela.

Ulica

Zniecierpliwiony Faust dopytuje diabła o rozwój sytuacji. Mefistofeles obiecuje mu, że w najbliższym czasie zdobędzie Małgorzatę, a wieczorem spotka się z nią w ogrodzie Marty. Wyznaje, że muszą wyświadczyć pewną przysługę i potwierdzić zgon męża kobiety w Padwie. Doktor zarzuca mu, że jest sofistą i łgarzem. Diabeł oznajmia, że tak jest, lecz teraz kieruje się wyłącznie tym, by Faust mógł od następnego dnia zwodzić Małgorzatę. Mężczyzna mówi, że jego miłość płynie z serca i nie potrafi znaleźć słów, by wyrazić namiętność i pożądanie, jakie czuje do pięknej panny. Sądzi, że te uczucia są wieczne i nieskończone. Godzi się na chytry plan diabła.

Ogród

Małgorzata idzie obok Fausta, za nimi podążają Marta i Mefistofeles. Dziewczyna zwierza się, że czuje, iż mężczyzna ma dla niej jakieś względy i zawstydza ją. Uważa, że jej towarzystwo dla człowieka bywałego w świecie nie jest zapewne interesujące. Faust wyznaje jej, że jedno jej słowo czy też spojrzenie ceni wyżej niż mądrość całego świata. Całuje rękę Małgorzaty. Dziewczyna wyrywa mu ją, tłumacząc, że jej dłonie są zniszczone pracą i szorstkie. W tym samym czasie Marta wypytuje Mefistofelesa, czy przez cały czas podróżuje. Twierdzi, że taki tryb życia jest dobry, kiedy człowiek jest młody, lecz później nastaje czas, kiedy trzeba znaleźć swoje stałe miejsce. Małgorzata jest przekonana, że Faust o niej zapomni, kiedy wyjedzie i znajdzie się w otoczeniu mądrzejszych od niej ludzi.

Mężczyzna odpowiada, że niekiedy to, co uważane jest za mądrość, okazuje się krótkowzrocznością i pychą. Podziwia natomiast pokorę, prostotę i czystość. Dziewczyna zapewnia go, że będzie myślała o nim. Faust stwierdza, że jest samotna. Małgorzata wyznaje, że choć gospodarstwo rodziców jest niewielkie, musi sama zajmować się większością obowiązków. Matka dogląda wszystkiego i jest oszczędna, choć ojciec zostawił im spory fundusz. Jej brat jest żołnierzem. Tęskni za zmarłą siostrzyczką i dnie mijają jej na milczeniu. Opowiada o chorobie matki po narodzinach najmłodszej córki i swojej opiece nad dziewczynką. Faust stwierdza, że musiała wówczas zaznać prawdziwego szczęścia. Marta narzeka, że ciężki jest los kobiet, które muszą przekonać do siebie kawalera. Dopytuje diabła, czy do tej pory nie pokochał żadnej niewiasty. Mefistofeles odpowiada wykrętnie, że własny dom i żona są więcej warte niż złoto.
Faust pyta Małgorzatę, czy rozpoznała go już w chwili, kiedy wszedł do ogrodu. Prosi ją o wybaczenie za swoje zachowanie, kiedy spotkał ją na ulicy i zaproponował opiekę. Dziewczyna wyznaje, że wtedy wystraszyła się, ponieważ nikt nie złożył jej nigdy podobnej propozycji. Wydawało się jej, że swoim wyglądem lub zachowaniem sprowokowała mężczyznę, lecz nie potrafiła gniewać się na niego. Zrywa stokrotkę i wyrywa po jednym płatku. Faust pyta, czy chce uwić wianek, ale panna odpowiada, że to taka gra i zaczyna szeptać: „kocha mnie – nie kocha…”. Wyrywa ostatni płatek i z radością mówi: „kocha!”. Faust z radością potwierdza wróżbę i ujmuje dłonie ukochanej. Dziewczyna drży, a on wyznaje jej swoje uczucia. Pragnie zaznać rozkoszy, która mogłaby być wieczną. Małgorzata ściska jego dłonie i ucieka. Faust idzie za nią. Mefistofeles żegna się z Martą, która wyznaje, że nie może zaproponować mu dłuższej wizyty, ponieważ tu każdy śledzi krok sąsiada i z łatwością staliby się obiektem plotek. Z ciekawością zerka na Fausta i Małgorzatę, stwierdzając, że najwyraźniej oboje są sobą zainteresowani. Diabeł potwierdza, że dziewczyna najwyraźniej sprzyja jego towarzyszowi.

Altana

Małgorzata wbiega do altany i kryje się za drzwiami, wypatrując Fausta. Mężczyzna chwyta ją w ramiona i całuje. Dziewczyna oddaje mu pocałunek, wyznając, że kocha go z całego serca. Do drzwi altany puka Mefistofeles. Zniecierpliwiony Faust tupie nogą. Diabeł mówi, że już późno i muszą wyruszyć w drogę. Doktor chce odprowadzić ukochaną do domu, lecz Małgorzata protestuje, mówiąc, że matka nie może się dowiedzieć o ich spotkaniu i szybko żegna się. Faust i Mefistofeles odchodzą. Dziewczyna w samotności zastanawia się, dlaczego tak uczony mąż ceni rozmowę z nią i nie rozumie, co w niej widzi.

Grota w lesie

Faust w samotności rozważa swoją sytuację. Posiadł już wszystko, o co prosił. Króluje w przyrodzie, ma moc. Jest jednak świadomy tego, że jako człowiek nie może w pełni posiadać wszystkiego. Obecność diabła stała mu się niezbędna. Szatan rozniecił w jego sercu tęsknotę i pożądanie, którego na razie nie może zaspokoić. Do jaskini wchodzi Mefistofeles. Pyta mężczyznę, czy nigdy nie znudzi mu się takie życie i radzi, by jak najszybciej poznał inne rozkosze życia. Faust odpowiada, że diabeł wiecznie go męczy i wzbudza jego gniew. Diabeł stwierdza, że przez cały dzień stara się zaspokoić pragnienia uczonego i nigdy nie jest pewien, czy jest on zadowolony z jego posług. Odpowiedź ta gniewa mężczyznę.

Mefistofeles twierdzi, że Faust wiódłby bez niego nudne życie i zapewne już dawno zakończyłby swój żywot. Zastanawia się, dlaczego uczony spędza tyle czasu w samotności, wędrując wśród skał. Jest przekonany, że wkrótce Faust znudzi się miłością do Małgorzaty, a jeśli potrwa to dłużej, to wyniszczy się w szaleństwie i strachu. Informuje mężczyznę, że ukochana czeka na niego i bez przerwy śni o nim, ponieważ pokochała go szczerze i bezgranicznie. Radzi mu, aby dotrzymywał towarzystwa dziewczynie, odpłacając jej tym za uczucia, którymi go obdarzyła zamiast spędzać tyle czasu w grocie. Faust przepędza diabła, oskarżając go, że roznieca w jego zmysłach tęsknotę za kobietą. Mefistofeles odpowiada, że Małgorzata sądzi, iż Faust uciekł od niej. Mężczyzna zapewnia go, że zawsze jest myślami przy ukochanej. Diabeł szydzi z niego, mówiąc, że idzie do wybranki serca, a zachowuje się tak, jakby szedł na ścięcie. Mędrzec wyjaśnia, że zawsze myśli o nędzy Małgorzaty. Sam jest zbiegiem, człowiekiem niemającym celu i pokoju, natomiast dziewczyna jest jeszcze dzieckiem, któremu zniszczył spokój. Prosi diabła, by skrócił czas trwogi i przeznaczeniem Małgorzaty obarczył jego, by dziewczyna zginęła razem z nim. Mefistofeles nazywa go głupcem i każe mu iść do ukochanej.

Pokoik Małgorzaty

Dziewczyna siedzi przy kołowrotku. Rozmyśla o spokoju, który utraciła na zawsze i smutku, który odczuwa, kiedy nie widzi ukochanego. Nieustannie wypatruje mężczyzny, tęskni za nim. Pragnie wtulić się w jego ramiona i oddać się rozkoszy, by w pieszczotach oddać swe życie Faustowi.

Ogród Marty

W ogrodzie spotykają się Małgorzata i Faust – Henryk. Dziewczyna prosi, by ukochany był z nią szczery. Faust próbuje odwieść ją od pytań, wyznaje jej miłość i zapewnia, że za drogie mu osoby oddałby krew w potrzebie. Małgorzata mówi, że to za mało, ponieważ musi w to jeszcze wierzyć. Zarzuca Faustowi, że nie czci sakramentów świętych. Mężczyzna odpowiada, że ma dla nich odpowiedni szacunek. Według dziewczyny to jednak zbyt mało. Chce, by ukochany ich pragnął. Pyta, czy wierzy w Boga. Faust odpowiada, że nikt nie jest w stanie odpowiedzieć, czy wierzy w Boga i nawet księża i mędrcy odpowiedzą drwiąc z pytającego. Wyjaśnia jej, że nikt nie jest w stanie czuć wszechobecnego Boga będącego wieczną tajemnicą. Dla jednych to miłość, serce, szczęście, ktoś inny może swoje odczucia nazwać Bogiem, lecz on nie potrafi nazwać tego po imieniu. Małgorzata zachwyca się słowami mężczyzny, lecz uważa, że nie ma w nim chrześcijańskiego ducha. Wyznaje, że od pewnego czasu ubolewa nad towarzystwem Fausta.

Mefistofeles budzi w niej głęboką odrazę i czuje wstręt patrząc na jego twarz. Obawia się go, a jego obecność mrozi krew w jej żyłach. Faust próbuje ją uspokoić, zapewniając, że nie musi bać się jego przyjaciela. Dziewczyna mówi, że za każdym razem kiedy Mefistofeles zbliża się do nich, ogarniają ją wątpliwości i wydaje się jej, że nie kocha Fausta. Próbuje się dowiedzieć, czy mężczyzna ma podobne odczucia, a kiedy on tłumaczy to antypatią, żegna się z nim. Faust jest zawiedziony. Pragnie choć przez godzinę mieć w ramionach ukochaną. Małgorzata wyjaśnia mu, że gdyby spała sama, to zostawiłaby dla niego otarte drzwi, lecz w jej pokoju śpi matka i dlatego nie mogą spotkać się w nocy. Mężczyzna daje jej flakonik ze środkiem nasennym, prosząc, aby podała go matce. Zapewnia dziewczynę, że środek nie zaszkodzi kobiecie. Małgorzata odchodzi i natychmiast zjawia się Mefistofeles. Faust zarzuca mu, że ich szpieguje. Diabeł przyznaje, że słyszał ich rozmowę, podczas której uczony otrzymał lekcję katechizmu. Faust odpowiada, że niewinna dusza ukochanej przeczuwa ciążącą nad nim wieczną karę. Diabeł kpi, mówiąc, że dziewczyna wodzi go na włosku. Dopytuje, czy tej nocy Faust posiądzie ukochaną. Mężczyzna odpowiada, że nie powinien się tym interesować, a Mefistofeles dodaje, że ma w tym swoją również uciechę.

Przy studni

Małgorzata spotyka przy studni Bietkę. Dziewczyna pyta ją, czy słyszała już wieści o Barbarze. Małgosia odpowiada, że nie, gdyż rzadko opuszcza dom. Bietka wyjaśnia jej, że Barbara spotykała się z pewnym kawalerem, który ją uwiódł i porzucił. Małgorzata współczuje Barbarze. Bietka odchodzi. Małgorzata zarzuca sobie, że zawsze potępiała dziewczęta, które dały się zwieść obietnicom mężczyzn, a teraz sama żyje w takim samym grzechu i wie, że takie pokuszenie jest słodkie.

Przedmurze

Małgorzata stawia dzban z kwiatami przez statuą Matki Boskiej Bolesnej. Żali się, że rankiem, kiedy zrywała kwiaty na ołtarzyk, płakała, a serce pękało jej z żalu. Prosi Matkę Boską, aby oddaliła śmierć i uchroniła ją przed hańbą.

Noc

Pod domem Małgorzaty stoi jej brat, Walenty. Wspomina uczy, podczas których wychwalał zalety swojej siostry, lecz teraz byle dureń może szydzić z niego i znieważać byle słowem, a on nie może nikogo nazwać kłamcą. Słyszy czyjeś kroki i dostrzega dwóch mężczyzn skradających się do domu. Nadchodzą Faust i Mefistofeles. Uczony jest niespokojny, lecz diabeł uspokaja go. Zapewnia mężczyznę, że wkrótce wydobędą kociołek pełen talarów. Faust nie ma podarunku dla ukochanej i diabeł wręcza mu sznur pereł. Mefistofeles recytuje wierszyk o Kasi, która każdego poranka czeka pod drzwiami kawalera. Zbliża się do nich Walenty i wyzywa diabła na pojedynek. Diabeł namawia Fausta do wydobycia noża, po chwili brat Małgorzaty upada. Po chwili obaj uciekają, a w oknie pojawiają się Marta i Małgorzata. Przed domem dziewczyny zbierają się ludzie i dostrzegają umierającego żołnierza. Walenty przeklina siostrę, zarzucając jej nieroztropność i cudzołóstwo. Jest przekonany, że wkrótce wielu mężczyzn posiądzie jego siostrę, a wtedy czeka ją los wyklętej ze społeczeństwa. Małgorzata nie rozumie jego gniewu. Żołnierz zakazuje jej płakać i umiera, wyznając, że jej sponiewierana godność była największym ciosem dla jego serca.

Wnętrze Fary

W kościele odbywa się nabożeństwo. Między wiernymi stoi Małgorzata, za nią czai się zły duch. Mara przypomina jej dawne życie, kiedy była niewinna i czysta i mogła z dumą podążać w stronę ołtarza. Oskarża dziewczynę o spowodowanie śmierci matki i brata. Dziewczyna próbuje odpędzić złe myśli, lecz nie potrafi zapomnieć o ostatnich wydarzeniach. Czuje się przytłoczona muzyką kościelną i śpiewem chóru. Ma wrażenie, że sklepienie katedry opada na nią i zaczyna ją dusić. Zły duch szepcze, że nigdzie nie ukryje się przed grzechem i hańbą. Dziewczyna mdleje.

Noc Walpurgi

W okolicach Schierke i Elend, w Górach Harcu idą Faust i Mefistofeles. Diabeł pyta mędrca, czy nie potrzebuje jakiejś miotły lub ożoga, ponieważ czeka ich długa droga. Faust odpowiada, że dopóki mocno trzyma się na nogach, wystarczy mu jego sękaty kij. Nie chce skracać drogi, ponieważ otaczające go widoki zaostrzają smak wędrówki. Mefistofeles twierdzi, że nic go nie wzrusza, a w jego ciele nadal jest zimowo i starczo. Nie chce już błądzić między skałami i drzewami. Postanawia wziąć jakiś błędny ognik, by oświecał im drogę. Wędrowcy mają wrażenie, że cały świat krąży wokół nich. Docierają na szczyt góry i diabeł nakazuje, aby Faust ujął róg jego płaszcza, a wtedy będą mogli dostrzec to, co dzieje się na górze Mammon. Faust widzi dziwny ogień, który pojawia się pod darnią. Diabeł wyjaśnia mu, że na górę zmierzają goście, by świętować Noc Walpurgi. Na górze pojawiają się czarownice. Z dołu słychać jakiś głos, który prosi, aby zabrały go ze sobą, ponieważ od trzystu lat próbuje dostać się na wzgórze. Mefistofeles każe Faustowi, by trzymał ze wszystkich sił jego płaszcz, gdyż czuje ogromną siłę, która przyzywa go na wzgórze. Uczony pragnie zbliżyć się do ognia, przekonany, że tam właśnie znajdzie odpowiedzi na niejedną z zagadek. Diabeł woli jednak z daleka przyglądać się młodym wiedźmom, które nago zasiadły przy ognisku. Mefistofeles zbliża się kolejno do ognisk. Przy jednym dostrzega kilku starszych mężczyzn. Pyta ich, dlaczego siedzą na skraju. Generał odpowiada mu, że głupcy wróżą sobie wdzięczność narodów, ufając, że ludzie nadal pamiętają o ich zasługach. Minister dodaje, że zanadto oddalili się od dobra, rozpamiętując minione czasy, kiedy coś jeszcze znaczyli. Parweniusz twierdzi, że świat wywraca się do góry dnem w chwili, kiedy chcieli utrwalić to wszystko. Autor dodaje, że nigdy młodzież nie była tak przemądrzała jak teraz. Mefistofeles nagle wydaje się bardzo starym. Mówi, że i ten świat wkrótce skończy się. Mężczyzn przyzywa do siebie Wiedźma Tandeciarka, zachęcając, aby zwrócili uwagę na jej sklep, w którym mogą znaleźć wszystko: sztylety ze śladami krwi, kielichy z trucizną, klejnoty, którymi uwodzono niewinne dziewczęta. Faust jest oszołomiony tym, co widzi. Diabeł pokazuje mu Lilith, pierwszą żonę Adama, ostrzegając uczonego przed kobietą, która uwodzi młodzieńców. Faust zaczyna tańczyć z młodą czarownicą, Mefistofeles tańczy ze starszą wiedźmą. Słychać głos Proktofantazmisty, który twierdzi, że już dawno dowiódł, iż żaden duch nie może stać na nogach, a one tańczą jak ludzie. Przepędza widma, przekonany, że nim umrze, zdoła pokonać diabły i poetów. Mefistofeles zbliża się do Fausta, pytając go, dlaczego opuścił tańczącą z nim dziewczynę. Mędrzec odpowiada, że podczas śpiewu z jej ust wypadła mysz. Nagle dostrzega dziewczynę, powoli idącą przez tłum, która przypomina mu Małgorzatę. Diabeł wyjaśnia mu, że to wytwór jego wyobraźni, lecz Faust jest przekonany, że ma przed sobą ukochaną. Nie może oderwać od niej oczu, zaskoczony dziwną ozdobą, którą dziewczyna ma na szyi – czerwonym sznurkiem. Diabeł widzi teatr pod wzgórzem, dopytuje się, jaka sztuka jest odgrywana. Servibilis informuje go, że to siódma sztuka, ostatnia, jaką stworzył pewien dyletant. Podnosi się kurtyna i zaczyna się przedstawienie: „Widzenie w noc Walpurgi czyli Złote wesele Oberona i Tytanii”.

Pochmurny dzień. Pole

Faust jest zrozpaczony. Oskarża diabła o to, że zataił przed nim wiadomość o uwięzieniu Małgorzaty. Ubolewa nad nieszczęściem dziewczyny, która niczym zbrodniarka została zamknięta w więzieniu. Mefistofeles ze spokojem odpowiada, że Małgorzata nie jest pierwszą, która została wydana na pastwę złym duchom i sądowi. Faust błaga Ducha Nieskończonego, by zamienił diabła w psa, by mógł go zdeptać. Czuje wstręt do demona. Nakazuje mu ratować Małgorzatę. Diabeł pyta go, kto przyczynił się do nieszczęścia dziewczyny – on czy Faust. Mędrzec chce, by zaprowadził go do ukochanej. Mefistofeles ostrzega go, że naraża się na niebezpieczeństwo, ponieważ nadal ciąży na nim śmierć brata Małgosi. Faust jest jednakże nieugięty. W końcu diabeł zgadza się uśpić strażnika, by mężczyzna mógł wyprowadzić z celi dziewczynę.

Noc. Pole otwarte

Faust i Mefistofeles pędzą na czarnych rumakach. Faust dostrzega czarownice, które coś warzą w kotłach.

Więzienie

Faust zatrzymuje się przed drzwiami celi, w której przetrzymywana jest Małgorzata. Jest przerażony i obawia się ujrzeć ukochaną, której jedyną winą było to, że pokochała go. Zmusza się, by odtworzyć drzwi, zza których słyszy śpiew dziewczyny. W końcu wchodzi do celi, a Małgorzata kryje się na posłaniu, przekonana, że za chwilę zostanie stracona. Faust uspokaja ją, zapewniając, że zjawił się po to, by ją wyzwolić. Dziewczyna zaczyna krzyczeć, błagając o litość. Mędrzec próbuje wyzwolić ją z kajdan, lecz Małgorzata pada przed nim na kolana i prosi, by darował jej życie, ponieważ jej jedynym przewinieniem okazało się to, że była piękna, zakochała się, a jej wybranek znieważył ją i odszedł. Nie rozpoznaje Fausta, przekonana, że nigdy wcześniej go nie widziała. Prosi go, by pozwolił jej nakarmić dziecko, które pielęgnowała przez całą noc i które odebrali jej źli ludzie, oskarżając ją o to, że zamordowała własne dziecko.

Faust upada przed nią, błagając, by go rozpoznała i pozwoliła się wyprowadzić z celi. Dziewczyna rzuca się na kolana, prosząc, by modlił się razem z nią, ponieważ pod posadzką jest piekło. Mężczyzna wypowiada jej imię. Małgorzata rozpoznaje głos przyjaciela, podnosi się, a kajdany spadają. Przypomina sobie głos ukochanego i poznaje w Fauście Henryka. Jest przekonana, że znów razem idą ulicą i spotykają się w ogrodzie Marty. Faust próbuje zmusić ją do ucieczki. Dziewczyna zarzuca mu, że po tylu dniach rozłąki nie chce jej całować. Obejmuje go i nagle zaczyna rozumieć, że mężczyzna już jej nie kocha. Odwraca się od niego. Faust prosi, by poszła razem z nim, a kiedy będą bezpieczni, udowodni jej, jak bardzo ją kocha. Małgorzata przygląda mu się, niedowierzając, że to jej ukochany. Mężczyzna nalega na ucieczkę, a wówczas dziewczyna pyta go, czy wie, kogo ratuje i czy nie czuje odrazy do niej. Wyznaje, że zabiła swoją matkę i utopiła dziecko, które urodziła. Faust jest zrozpaczony słowami ukochanej. Małgorzata prosi go, by żył, ponieważ ktoś musi zająć się grobami jej bliskich. Chce być pochowana z dzieckiem z pobliżu matki i brata. Faust błaga, by przestąpiła próg celi. Małgorzata pyta, czy tam czyha na nią śmierć. Jest przekonana, że nie ma już dla niej żadnej nadziei i nie ma już po co uciekać. Faust zapewnia ją, że zostanie przy niej na zawsze. Dziewczyna jest przerażona, krzyczy, by ratował ich dziecko. Wydaje się jej, że widzi matkę, siedzącą na kamieniu. Mężczyzna próbuje wynieść ją z celi, lecz Małgosia wyrywa mu się, mówiąc, że wszystko zrobiła z miłości do niego. Za oknem wstaje świt, Faust ponagla ją go ucieczki. Dziewczyna odpowiada, że to ostatni dzień jej życia, który miał być dniem jej wesela. Prosi, by nikomu nie mówił, że bywał u niej. Zrozpaczony Faust mówi, że nigdy nie powinien się urodzić. W drzwiach ukazuje się Mefistofeles. Widok diabła wzbudza lęk Małgosi, która jest przekonana, że demon szuka jej. Faust stara się przekonać ukochaną, by poszła z nim, tłumacząc, że dziewczyna musi żyć. Mefistofeles wzywa Fausta. Małgorzata powierza się opiece Boga, jest przerażona bliskością ukochanego. Mefistofeles twierdzi, że jest potępiona, lecz głos z góry mówi, że dziewczyna jest zbawiona. Diabeł znika z Faustem, skazana wzywa imię ukochanego Henryka.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
J.W. Goethe 'Faust'- streszczenie, Filologia polska, II rok, Romantyzm
Faust streszczenie(2)
Faust streszczenie (2)
Faust streszczenie
Faust streszczenie
Faust streszczenie
cierpienia mlodego wertera streszczenie
Kajtkowe przygody streszczenie
61 (2012) streszczenia id 44220 Nieznany
gmm v1 streszczenie
SOFOKLES- Antygona, Streszczenia
II wojna swiatowa, szkoła, streszczenia
Folwark zwierzęcy, Streszczenia
Świtezianka, krótkie streszczenia lektur
Pamiętnik z powstania warszawskiego, Lektury Szkolne - Teksty i Streszczenia
opis streszczenie mgr, licencjat, do licencjatu
Mit o Prometeuszu streszczenie, Ściągi
ŚWITEZIANKA, Teksty, opracowania, streszczenia

więcej podobnych podstron