Pamiętam, jakby to było wczoraj, taki może najzwyklejszy dzień jak każdy, w tej przeciętnej, naszej Malinowej Kotlinie. Sama dokładnie nie mam pojęcia gdzie ona leży, może się to zdawać dosyć dziwne ponieważ, mieszkam tu od urodzenia i mam piętnaście lat, ale gdy w szkole w czwartej klasie uczyliśmy się o naszym położeniu na mapie Polski ja smacznie spałam i pamiętam nawet swój sen, ale o nim opowiem wam innym razem. Zapomniałabym się przedstawić, jestem Alicja Kalner, moja mama Joanna, jest lekarzem w naszej miejscowej klinice przy ul. Pamiątkowej, tata Piotr jest wielkim biznesmenem w firmie „MKiTW” co oznacza „Malinowa Kotlina i Tulipanowe Wzgórze ”. Wstaje on najwcześniej z całej rodziny, dlatego babcia Mariola mówi, że tata połknął budzik. Moja siostra Sara ma siedemnaście lat i zachowuje się jakby była Bóg wie ile ode mnie starsza, jej chłopak Damian mówi do mnie „ ty dzieciaku ”, a że mamy wspólny pokój to musze go widywać dość często, czasem czuje się jakby u nas mieszkał. Wojtek mój brat ma dwadzieścia osiem lat jego żona Victoria jest angielką i razem z nią mieszka w USA. Byłam już u nich cztery razy i zawsze, gdy tam jestem dostaje dużo prezentów, mogę podziwiać cudowne miejsca, np. : Statuę Wolności, Wielki Kanion, Wodospad Niagara oraz Biały Dom. Mój pies Enilka to prezent gwiazdkowy od mojego byłego chłopaka, jest on rasowym Seterem Irlandzkim z rodowodem, o którym marzyłam od dziecka.
- Jeżeli jeszcze raz się to powtórzy, powiem mamie, by zakazała ci przyprowadzać tu Damiana !!! - krzyknęłam rozłoszczona i śpiąca do Sary.
- Spokojnie dzieciaku, nie mów tak do niej, ona jest starsza od ciebie S M A R K U L O ! - warknął na mnie Damian. -To jest także jej pokój i ona jest w swojej jego części.
- Jak do ciebie będzie przychodził chłopak to, uwierz mi zrobię ci takiego obciachu, że do końca życia nikt się z tobą nie umówi!!! Pamiętasz, co zrobiłam Wandzie Pietrowskiej? – mówiła podniesionym głosem.
Kiwnęłam lekko głową. Pamiętałam i to dobrze, Wandzia tańczyła raz na dyskotece szkolnej z jej byłym, Sara tego nie widziała ponieważ, w tym czasie była u naszego znajomego dentysty pana Szockiego. Dowiedziała się o tym od swojej „przyjaciółki” Paulinki. (Napisałam przyjaciółki w cudzysłowie, gdyż tak naprawdę, gdy Sara nie patrzy Paulina obgaduje moją wyrodną siostrę za plecami, kiedy tylko może i wykorzystuje ją, podlizując się tak mocno, że nawet ślepy by zauważył !!!.) Powiedziała wszystkim w szkole wielkie, okrutne kłamstwa o Wandzi : że ona śpi z mamą i z pluszowym pieskiem Klamil, że zakłada pieluchę na noc i że ma wymyślonego przyjaciela – jednorożca pana Psotka. Później wszyscy się z niej śmiali tylko „MiZ” nie, albowiem my ją bardzo lubimy, mimo że jest w innej pace wraz z Kamilą Darłowską – naszym wrogiem numer jeden, ale o niej innym razem.
– No to wiesz do jakich czynów jestem zdolna …Więc nie zaczynaj wojny, w której i tak przegrasz !!! – patrzyła mi prosto w oczy, jakby chciał mnie zbić lub popalić wzrokiem.
Umyłam się i ubrałam w jaskrawo-żółty, obcisły T-shirt , w rurki w kolorze jasnozielonym z H&M, w krwawo czerwoną spódniczkę i w pomarańczowe szpili na średnim korku z sklepu obuwniczego w Warszawie, które przywiózł mi tata z ostatniej delegacji i były one naprawdę wygodne. Gdy jadłam śniadanie (płatki śniadaniowe „Chocapic” z mlekiem i sok malinowy),nagle zadzwonił domofon, wystraszyłam się ponieważ, mama i tata są już od godziny w pracy, a wrócą dopiero o ósmej wieczorem i nie wspominali, że będziemy mieć jakiś gości o tak wczesnej porze dnia .Nie miałam pojęcia co zrobić, Sara tego nie słyszała, bo zamknęła się z Damianem w naszym pokoju. No cóż, zdałam się na odwagę, przełknęłam ślinę, wzięłam głęboki wdech i uchyliłam leciutko drzwi wejściowe. Ku mojemu, nie był to żaden obcy człowiek, lecz tylko Wojtek i Victoria, Enilka wybiegła jak torpeda z sypialni rodziców, gdzie ma swoje posłanie i wszystkie zabawki. Zaprosiłam ich do środka.
- Nie spodziewałam się was, dlaczego nas nie uprzedziliście? Kupiła bym ciasto i zrobiła więcej zimnej lemoniady. Rozgoście się, a ja zrobię wam coś do jedzenia. – mówiąc to rozglądałam się co by tu im przygotować.
- Mi możesz ugotować jajecznice, jeśli masz jajka. Przyjechaliśmy odwiedzić tak po prostu rodzinę. Och… Enilka no już nie liż mnie tak! Jak tam Sara, jest już w szkole? – w tym samym czasie zeszła na dół moja siostra.
- Ciocia, wujek… co za miła niespodzianka! - uśmiechnęła się zmieszana. – Eee… co was tu was sprowadza? Na ile zostajecie? Jak minął lot? Jesteście zmęczeni? Jakie nowinki w USA? – buzia jej się nie zamykała.
- Miałam ochotę bliżej poznać wasz kraj wiec przyjechaliśmy na dwa tygodnie. Przez całą podróż spałam, bo tam jest noc. Wiemy, że za tydzień wakacje, więc może wybierzecie się z nami. - Ok. Ja na pewno jadę z wami. – wykrzyknęła Sara. - A ja nie, mam dziś dyskę na koniec roku. - No to szkoda, może w drugim tygodniu, gdy pojedziemy nad morze? – zaproponował wuja.
W szkole wszyscy mówili tylko o dyskotece, dowiedziałam się nawet że, Moniś i Nelka ubiorą się w czerwone sukienki i czarne pantofle, pomalują oczy na żółto lub zielono, a usta na różowo. Anitka założy niebieskie legginsy i fioletową tunikę, nie będzie mieć makijażu oraz upnie włosy w wymyślnego koka i będzie mieć granatowe botki. Ola przyjdzie w szarej, obcisłej bluzce z krótkim rękawkiem i miniówie w panterkę, umaluje tylko lekko usta, rozpuści włosy i gotowe. Zmartwiło mnie tylko jedno, że Zuzka nie przyjdzie, bo nie ma co na siebie włożyć, ponieważ jej siostra Hanka przyjechała w zeszłym tygodniu i zabrała je niechcący wszystkie bajeczne kreacje, które miała specjalnie na takie okazje, a internat, w którym aktualnie przebywa jest oddalony od naszego miasta o kilka set kilometrów. Przy tej Hani, Sara to prawdziwy anioł. Musiałam coś z tym zrobić, więc wzięłam pozostałe dziewczyny na bok i ustaliśmy, że każda przyniesie jakąś ozdobę dla Zuzy : ja moje turkusowe rurki, Olcia malinową bluzeczkę z wyciętymi plecami, Moniś różową opaskę z motylkiem, Nelka zestaw do malowania w delikatnych odcieniach, Anitka kremowe, wysoko wiązane sandały z CCC. Po lekcjach poszliśmy do niej wraz ze swoimi strojami.
- Będziesz wyglądać bajecznie !!! - stwierdziłyśmy. - Zostaniesz królową dyski !!!
Miałyśmy racje wyglądała oszałamiająco, każdy chłopak tak twierdził, no i szczerze przyznam, była ubrana ładniej ode mnie, a już na pewno niż Kamila Darłowska, z którą nikt nie chciał tańczyć.
W sumie mogę ten piątek nazwać niezwyczajnym, tylko tak naprawdę nie winem czemu, moja babcia Mariola uważa, że każdy najzwyklejszy dzień, nie jest taki sam jak poprzedni, pytałam się jej ciągle czemu. Wtedy każe patrzeć w niebo i liczyć chmury – każda jest po prostu wyjadkowa. Mama mówi, że nawet kwiat zerwany na łące jest niezwykły, nawet kamień znaleziony przypornej drodze nie jest taki jak inne. Próbowałam opisać wam opisać to jak najlepiej, ale ciągle zadaje sobie to samo pytanie : „Czy słowo niezwykły jest magiczne?”.