O takich siatkarzach jak Winiarski (na zdjęciu) czy Wlazły mówi się, że robią różnicę. Spójrzmy na dzisiejszy mecz - przez dwa sety fajnie grał Piotr Gruszka, ale, gdy się zrobiło nerwowo, popełnił kilka błędów depcząc linię trzeciego metra. Wszedł Wlazły... i zrobił różnicę. I w ataku, i na zagrywce (pamiętacie asa przy 15:15?).
Popatrzmy na Winiarskiego - był dzisiaj klasą dla siebie, był Winiarskim sprzed kontuzji, był liderem tej drużyny, był gościem, który wściekał Brazylijczyków. O Winiarskim najlepsi siatkarze świata mówią, że nigdy nie można być pewnym, w jaki sposób zaatakuje. A do tego jest doskonały w przyjęciu.
Daniel Castellani doskonale zdaje sobie sprawę, że musi ich zabrać do Włoch, bo gdy przyjdzie taki moment, jak dzisiaj (tie-break), to właśnie oni mogą przesądzić o zwycięstwie; mogą zrobić różnicę. Castellani to nie Franciszek Smuda, który wyśmiewa najlepszego polskiego bramkarza Artura Boruca, a do reprezentacji powołuje przeciętnego zawodnika przeciętnej drużyny ligi holenderskiej. Można się z nim spierać o brak powołania dla Kadziewicza, zgadzamy się. Ale popatrzcie, że w kadrze na mundial będą Pliński i Możdżonek, czyli gracze - jak na polskie warunki - wybitni, wcale nie gorsi niż Kadziu. Smuda zamiast Kadziewicza wziąłby, z całym szacunkiem, Sławomira Szczygła. Castellani weźmie Plińskiego, Możdżonka i Czarnowskiego. I nikt mu nie udowodni, że z Kadziewiczem ten zespół osiągnąłby więcej.
Na dziś wydaje nam się, że rywalizacja o miejsce w kadrze na mundial powoli się kończy i większość nazwisk jest już znana. Choć dziś miło zaskoczył nas wracający do zdrowia po kontuzji Piotr Nowakowski, który pokazał, że jeśli Castellani zabierze do Włoch nie czterech, a trzech środkowych, to będzie miał ból głowy. My dziś nie umielibyśmy wybrać - Nowakowski czy Czarnowski?