"Pan Bóg mnie ocalił
Już zauważyłeś kolory czcionek? Podstawowy czarny to oryginalne przesłanie Jacques Verlinde. Kolorem błękitnym (przynajmniej na moje męskie oko) zostały zamieszczone moje myśli, dające czytelnikowi pewien głębszy wgląd w tematykę.
Celowość książek Verlinde spełnia rolę pewnej przestrogi w czasach, gdy tyle ludzi odchodzi od kościoła. Ważne pytanie to: Czy wszystkie przeżycie są obiektywne czy może mają zabarwienie bajkowe? Brak czasu na czytanie, doświadczenia, analizowanie często mści się na ludziach – ponieważ ktoś wie lepiej! Moim celem nie jest przekonanie nikogo do niczego. W wielu akapitach miałem ochotę dodać bardziej wartościowy komentarz, lecz moja droga nie jest Twoją. Po jakiejkolwiek stoisz stronie już jesteś na spalonej pozycji bo niema żadnych stron, jest tylko inne postrzeganie. Po kilku moich słowach wstępu już jesteś gotowy do odczucia przesłania o.Verlinde jak i moich błękitno-kolorowych słów, niech Twój umysł się otworzy. Start!
Patrząc na tabelkę, jeśli widziałeś inne moje analizy jasno wskazuję, że poziom rozwoju duchowego byłego guru o.Verlinde jest dosyć wysoki. Czyli poziom zjednoczenia świadomości z Duchem Świętym lub Nadświadomością jeśli wolisz. Niestety poziom ogólny rozwoju nadświadomości jest dosyć przeciętny jeśli chodzi o mistrza duchowego.
Z moich i tylko moich badań wynika, że na poziomie rozwoju nadświadomości (duszy) równy 22 punktów nie jest możliwe Oświecenie czyli ostateczna fuzja o której tak często się powtarza. Dlaczego? Poziomy od 25 w górę pozwala dopiero na pełen przejaw najwyższej mądrości, wiedzy, intuicji boskiej. Troszkę za wcześnie na tą fuzję, lecz przy takim etapie rozwoju duchowego mistrza, nastąpi ogromny przeskok w następnym życiu. Była to od początku ślepa droga. Co najważniejsze o.Verlinde praktykował medytację wymiany, więc wcale mnie nie dziwi dzisiaj fakt, że odszedł sfrustrowany jeśli uczył się od prawie równego sobie człowieka (nazwa guru traci swój sens). Droga duchowa to przeważnie tylko unia mistyczna z Bogiem, a nie innym człowiekiem. O tym jednak porozmawiamy wtapiając się w piękne opowiadanie.
Wstęp:
Jacques zaczął od 20 minut medytacji dziennie, ale bardzo szybko przestało mu to wystarczać; zaczyna spędzać na medytacji cale dnie. W końcu wyjeżdża do Hiszpanii, by tam przyłączyć się do guru Maharishi i zostać jego uczniem. Po pewnym czasie jako gorliwy uczeń i członek Biura Generalnego Międzynarodowej Organizacji Medytacji Transcendentalnej zostaje zaproszony przez swojego guru do Indii. W latach 1971-74 przebywał w Himalajach, gdzie odwiedzał ashramy, do których normalnie Europejczycy nie maja wstępu. Słucha nauk najwybitniejszych nauczycieli duchowych Indii, intensywnie ćwiczy yogę oraz inne techniki medytacji, mające doprowadzić do zjednoczenia z Najwyższą Rzeczywistością. Wspominając tamte czasy mówi: "Żyłem medytacją całymi miesiącami, dzień i noc, praktycznie bez snu i jedzenia. Drążyłem w sobie pustkę, będąc całkowicie wyczerpany: ciało, dusza i duch."
Po powrocie do Europy wpada w sidła teozofii, antropozofii, różokrzyżowców. Modli się, uczestniczy codziennie w Mszy św., a obok tego zajmuje się radiestezją i magnetyzmem, odkrywa w sobie nowe zdolności: jest medium, ma dar widzenia, może czytać w przyszłości i przeszłości, uzdrawiać, itp. [ Tu wypisano kilka mocy. Dlaczego w sidła teozofii, antropozofii. Gdyby 90 procent chrześcijan lub wyznawców Allacha przeczytała dzieła H. Bławatskiej, lub lżejsze A.E. Powella lepiej by zrozumieli otaczający świat. Teozofia nie jest filozofią, ale nauką poprzez doświadczenie, wglądy – to jest bardzo ważne po pomieszamy dzieła Mickiewicza z Encyklopedią botaniczną.]
Dziś Ojciec Jacques Verlinde pytany o swoje dawne doświadczenia mówi: „Trzeba dobrze zrozumieć, że yoga nie jest prostą techniką relaksacyjną: chodzi o technikę, która była wypracowana w hinduizmie powoli, przez całe wieki. Dla hinduizmu człowiek stanowi tylko emanację, niewielką cząstkę boskiej duszy świata, bezosobowej energii, która wypełnia wszechświat. [Słucham. Każdy z nas jest cząstką zrodzonej duszy (indywidualizacja) poprzez oddzielenie się od Najwyższego (Boga). Ziemia to nauka, szkoła, pewien pułap] Yoga jest uprzywilejowana drogą, która ma prowadzić do zjednoczenia z tym wielkim kosmicznym „Ja". Jednak dla nas chrześcijan, którzy mamy wielką łaskę poznania Objawienia Boga osobowego i transcendentnego, który stworzył świat i człowieka z Miłości i który wzywa każdego człowieka, by pozwolił Mu napełnić się Jego Miłością - panteizm hinduski, mimo całej swojej szlachetności jest regresją.
[Nie dowiedziono tego, że jest regresją. Wywyższanie w naturze często jest karane. To tak, gdyby jedna lwica zaatakowała stado bizonów, skończy się to dla niej zawsze śmiercią] [Wybór, wybrany jest posłannictwem Jahwe „Boga” surowego i pamiętliwego. Napisałeś o.Verlinde wcześniej o fuzji, jeśli tak wygląda „Bóg” to przepraszam, ale również w Twoim przypadku uciekłbym od fuzji z czymś takim] [ Miłość jest wszędzie, sama cząstka zrodzonej duszy jest obdarzana przez biliony lat miłością, tak naprawdę dąży do niej (stwórcy) by powrócić mądrzejsza o doświadczenia] [Oczywiście, że droga duchowa jest przepełniona miłością, ale jeśli zwracamy się bezpośrednio do Boga, a nie guru]
Poza tym już samo praktykowanie yogi stanowi wielka pułapkę duchową. Yoga sama w sobie jest techniką bardzo skuteczną, która prowadzi do obudzenia ukrytych w nas naturalnych energii.[naturalnych czy nienaturalnych, istniejących czy nieistniejących?] Weźmy na przykład hatha-yogę, która jest popularna na Zachodzie. Wszystkie jej pozycje mają za zadanie zaktywizowania w człowieku kundalini, energii życiowej, która umiejscowiona jest u podstawy kręgosłupa. Celem praktykowania jest sprawienie, by kundalini wznosząc się, osiągało kolejne czakramy (centra energetyczne) i po długiej praktyce dotarło do czakramu znajdującego się na szczycie głowy. Sam doświadczyłem tego i muszę stwierdzić, ze yoga uaktywnia w nas energie, które są bardzo realne i jeszcze bardzo mało znane, a które pozwalają na osiągnięcie stanów nadzwyczajnych (ja sam stosowałem i uczyłem technik lewitacji). Mędrcy Indii ostrzegają jednak swoich uczniów przed ryzykiem rozchwiania psychicznego, czy nawet obłędu. [ Rzeczywiście to, co napisał Jacque istnieje naprawdę. Obłęd pojawia się wtedy, gdy małemu dziecku damy karabin do ręki i wypowiemy: idź pobaw się z dziećmi. Dlatego tak Bławatska w swoich traktatach teozoficznych podkreślała: „oczyść swój umysł, bądź czysty, schowaj swój egoizm, pragnienia namiętności”. W chrześcijaństwie takich ludzi nazwalibyśmy dążącymi do świętości, dla katolika Bławatka jest wyklęta bo tłumaczy to co jest w Chrześcijaństwie nazywane mistyką lub niepoznawalnym. Wszystkie wzorce, namiętności przy wyzwalaniu sił będą wzmacniane. Innymi słowy, im człowiek jest bardziej negatywny tym ta negatywność będzie silniejsza. Dobrym przykładem jest danie miliona dolarów człowiekowi, który przez całe życie powtarzał: „będę miał pieniądze zniszczę moich wrogów”. Siła myśli w przy uaktywnionych mocach bardzo się wzmacnia, bo one reaguje natychmiast. Wszystko jest przyciągane i kierowane myślą.] Bez wątpienia energie, które pobudza yoga maja charakter energii naturalnych, ale od pewnego momentu nie można wykluczyć obecności sił nieczystych.[Słucham? Kilka lat medytacji i studiowania Wed i takie słowa? Przecież to absurd. Można to przyrównać do problemów z tabliczką mnożenia studenta matematyki.] [Oczywiście, że w polu około ziemskim jest pełno bytów, naszych myśli (egregorów), ludzi zmarłych, ale mijając pole astralne dochodzimy do pola mentalnego, atmicznego, buddycznego z którego człowiek nie chcę wyjść] Nawet jeśli ktoś uprawia yogę tylko dwie godziny tygodniowo i na początku ma wielkie trudności w przyjmowaniu właściwych pozycji, to powoli jednak idzie do przodu, a wiec czy chce czy nie chce uaktywnia kundalini. I nawet, jeśli nie dojdzie do "iluminacji", to wszystkie te ćwiczenia nie pozostają bez wpływu na jego metabolizm i równowagę psychiczną. Po co więc ryzykować wchodzeniem na taką drogę?! Jaki by nie był rodzaj yogi, którą się praktykuje i jaki by nie był cel dla którego się to robi, yoga nigdy nie jest czymś neutralnym. [Dlatego droga nazywa się drogą. Hindusi mają kilka razy starszą kulturę niż europejczycy, nadal się rozwijają, żyją, współczesna psychologia aż garnie się do nauk orientu. Yoga może być problemem dla ludzi, w którym zacznie się transformować karma (czyli złe uczynki z przeszłości). Ale o tym. o.Verlinde już nie wspomniałeś bo przecież niema czegoś takiego jak prawo przyczyny i skutku. Wczoraj wbiłeś nóż w plecy przyjacielowi, jutro pójdziesz na spowiedź. Coś takiego w boskim planie nie ma miejsca. I kilku biskupów w Polsce o tym dobrze wie.] Podobnie jest z yogą, w której powtarza się mantry. Powtarzanie mantry wywołuje rodzaj autohipnozy, która ma prowadzić zmysły i umysł do oderwania się od rzeczywistości, by zjednoczyć się z „Ja" kosmicznym. [Stwierdzenie jest kompletną bzdurą. Bo wykorzystując autohipnozę człowiek zaczyna żyć w iluzji, co z oświeceniem nie ma nic wspólnego. Praktyka jest doświadczeniem? Analiza nie jest doświadczeniem, bo nie trzeba dowodzić czegoś co jest już poznane. Pierwsze nadużycie i nadinterpretacja wynikająca z braku wiedzy lub celowe zagranie] Trzeba także pamiętać, ze wiele mantr polega na powtarzaniu imion lub oddawaniu czci różnym bóstwom hinduskim. Jak więc można wyznawać Jezusa Chrystusa i jednocześnie przywoływać pogańskie bóstwa?! [Mantra skupia umysł, rzuca koncentrację na dany aspekt] Gdy zaczynałem praktykować Medytację Transcendentalną, byłem zachwycony tolerancją guru Maharishi, który powtarzał: "Niech każdy wyznaje swoją religię". Z całej
naszej grupki nikt nie został przy chrześcijaństwie.[Nie nalewa się nowego wina do starych bukłaków i starego wina do nowych bukłaków. Przecież Chrystus nie pociągnął saduceuszów za sobą. Będąc hindusem nie jesteś chrześcijaninem, bo chrześcijanin nie jest hindusem chyba, że masz na myśli pochodzenie danego człowieka.] Zastanawiając się nad różnicą miedzy wschodnimi technikami medytacji a modlitwą chrześcijańską, można powiedzieć, że chrześcijanin jest ubogim, który wszystkiego oczekuje od Boga i Bóg pochyla się nad jego ubóstwem. Natomiast gdy yogin przyjmuje postawy hatha-yogi czy recytuje mantry, by stworzyć w sobie pustkę robi to po to, by o własnych siłach dojść do poziomu "najwyższej świadomości", osiągnąć poziom najwyższego Ja. [Ciekawa aluzja i uświadomienie sobie, że człowiek stara się zwiększyć swoje poznanie. Czy mnisi nie kontemplują, nie siadają na ziemi w siadzie skrzyżnym, nie krzyżują rąk w sposób bardzo podobny do wschodniego? Chyba 10 lat temu uczestniczyłem w innych rekolekcjach] [ Słowo ubogi w pismie oznacza ubogi w Boga, nie oznacza ubogi duchowo, ubogi umysłowo, ubogi pieniężnie. Świadomość ludzka jest niskim nośnikiem informacji właściwy poziom ma dopiero nadświadomość (nasza drugi potężny umysł), jeśli chcesz by Bóg się nachylił sam musisz wykonać ruch w kierunku większego umysłu Nadświadomości (Ducha Świętego) wtedy zaczniesz mieć boskie przebłyski.] Modlitwa chrześcijańska nie jest techniką, która ma prowadzić do identyfikacji z bóstwem. Jest zwróceniem serca w stronę Tego, który jest w nim obecny. I inaczej nie odczuwa się tego, co Bóg działa w ukryciu. Tak, modlitwa chrześcijańska często jest oschła - ileż to razy doświadczałem pokusy, by przyjąć postawę lotosu i dostarczyć sobie upragnionych doświadczeń.[Jakich doświadczeń?] [Modlitwa i medytacja to dwie różne definicję. W tym przypadku podpięte do jednego wyrażenia. Nadinterpretacja. Czytając z uwagę pierwsze zdanie na czarno poznasz podświadomy wzorzec - Jacques użył słowa, technika w stosunku do modlitwy.] Trzeba jednak wybrać miedzy mądrością wschodu a szaleństwem Krzyża Chrystusowego. I jeśli dzisiaj w codziennych walkach doświadczam pokoju, to wiem Kto mi go daje."
0.Bóg Dalekiego Wschodu, a Bóg chrześcijan”
1. Joga. Medytacja transcendentalna
2. Mistyka naturalna.
3. Droga do nawrócenia.
4. Radiestezja, magnetyzm, okultyzm.
5. Jasnowidzenie, channeling.
6. Egzorcyzmy. Powrót do Boga.
7. Lewitacja. Okultyzm.
8. Zgubne skutki praktyk wschodnich.
9. New Age, ezoteryzm
10. Bławatska. Mediumizm.
11. Chrześcijaństwo a okultyzm
12. Radiestezja, biała magia.
13. Radiestezja - przykłady.
14. Astrologia, hipnoza.
15. Zakończenie
O niebezpieczeństwach Wschodu, New Age, ezoteryzmu, radiestezji, magnetyzmu, hipnozy
Chciałbym się podzielić moimi doświadczeniami związanymi z oddawaniem się różnym praktykom Wschodu, ukazać niebezpieczeństwa z nimi związane i wskazać drogę wyjścia z nich. Jestem zakonnikiem o tzw. spóźnionym powołaniu. Wychowałem się w rodzinie chrześcijańskiej. Miałem 20 lat, gdy nastąpiły przemiany roku 1968, będące nie tylko momentem wielkiego wrzenia kulturowego. Byłem młodym naukowcem i przygotowywałem doktorat z chemii i fizyki. Próbowałem zastąpić obecność Boga w moim sercu przez inne ideały, takie jak działalność społeczna, ruch studencki itp. Nie potrafiło to jednak wypełnić pustki po Bogu. Żaden ideał nie był w stanie zastąpić mi Boga, który bardzo mnie fascynował w dzieciństwie - szczególnie Jezus Chrystus-Bóg w Eucharystii. Ta pustka doprowadziła mnie do zagubienia się. [To jest nadinterpretacją lub myśli opisane już po obranej drodze, przed poszukiwaniem. Nie można stwierdzić, że wtedy pewne działanie wywodziło się z braku działania Boga. Tylko po prostu przez życie w chwili, chwytaniem i poznawaniem życia. To tak jakby pijany alkoholik idący drogą myślał o wytwarzaniu napoi alkoholowych. Myśli jego tak nie wyglądają, co najwyżej pragnie się napić czegoś wysokoprocentowego.]
Joga. Medytacja transcendentalna.
Zaczęło się od tego, że któregoś dnia zostałem zaproszony na medytację transcendentalną. Doświadczenie to wywarło na mnie bardzo silne wrażenie. Powstało we mnie przekonanie, że dzięki tej technice znowu wkraczam na drogę życia wewnętrznego. Rzuciłem się więc całkowicie - z duszą i ciałem - w wir medytacji.
Wkrótce jednak zacząłem odczuwać rozbicie psychiczne. Wszyscy, którzy praktykowali medytację transcendentalną, wiedzą, że nie można się jej poświęcić bez odczuwania jej skutków. Znalazłem się w stanie jakby bardzo silnego zamroczenia. [Następne zdanie pokazuję prawdziwe ukryte intencje Jacquesa. Bardzo przykro to czytać. Czy mając problem ze zdrowiem, idziemy do adwokata? Złe intencje przynoszą fatalne rezultaty.] [Zacząłeś szukać Boga, a Bóg nie jest gdzieś – złe pytania dają złe odpowiedzi] Postanowiłem dotrzeć do guru, który stał za stosowaną przeze mnie techniką. Pojechałem więc do Hiszpanii. Guru bardzo mnie polubił i zajął się mną.[No właśnie słowo „zajął się mną” – mama zajmuje się maleństwem. Gdzie jest Twoja unia mistyczna z samym Bogiem? Gdzie są Twoje afirmacje wzywające Boga. Ciągle szukasz i szukasz, ale ludzi którzy Ci pokażą. Brak samodzielności] Za jego namową skończyłem doktorat i znowu powróciłem do niego. Stałem się jego uczniem, czyli brahmaczarinem, i byłem z nim zawsze i wszędzie. Mogłem spędzić z nim długi okres czasu w Himalajach - w miejscu, gdzie on sam nauczył się wszystkich technik.[Czyli poznałeś Beatlesów siedzących obok mistrza?] Zapoznałem się z ich fundamentem filozoficznym oraz z kontekstem hinduizmu. Poznałem różne praktyki, nazywane na Zachodzie jogą. [Nie można używać słowa „ich”. Jeśli było się wtedy, piszemy w tej perspektywie. Kolejny raz tworzą się obozy nasze-wasze, lepsze-gorsze tworząc podświadomie dystans w umyśle czytelnika]
Zarówno joga jak i inne praktyki wschodnie są czymś bardziej skomplikowanym i złożonym, niż się sądzi w Europie czy USA. Trzeba widzieć ich fundament doktrynalny, a przede wszystkim zdać sobie wyraźnie sprawę z celu, do którego mają doprowadzić. Celem wszystkich technik orientalnych jest odnalezienie absolutu, boskości, doprowadzenie do jedności czyli tzw. fuzji, o której będzie mowa później. (...) Głosi się panteistyczną naukę, że wszystko jest Bogiem. Zaciera się granicę między samym Bogiem a stworzeniem. Tak więc wszystko jest przejawem Boga: roślina, krzesło. [ Używając słowo „przejaw” musimy przyznać, ze oczywiście nim jest.][Bo wszystko zostało powołane przez Boga, od krzesła lub kamienia różnimy się jedną rzeczą: indywidualizacją, ale jak dowodzą dzieła teozofów wiele z nas wyewoluowało ze zwierząt. I dopiero jako człowiek osiągnęliśmy odrębne EGO by przejawiać, poznawać, uczyć się. Wymagało to milionów lat.] Nie można zeń wyjść, gdyż jest to sfera zamknięta. Możliwa jest natomiast swoista ewolucja wewnątrz tego jestestwa, w którym tkwimy. W człowieku sprawa wygląda następująco: również ja jestem bogiem, co mam sobie stopniowo uświadomić. Bóg - według tych poglądów - nie jest osobą, lecz zasadą, mocą, siłą kosmiczną. I ja muszę zatem przebić się przez złudzenie odrębności mojej osobowości i wtopić się w całość otaczającego mnie świata - zespolić się, zjednoczyć z nim. [I to nazywa się Oświecenie, ale nie bój się nie zatracisz się w tej fuzji. Boisz się o tą indywidualizację duszy, przecież tyle milionów lat ewoluowałeś? Sprawa do odreagowania, Oświecenie nie oznacza zatracenia, tylko kolejny etap nauki w wyższych wymiarach (już bez ciała i Ziemi). Spokojnie głowa do góry] Tak więc ceną - jaką należy zapłacić za dotarcie do tak rozumianego boga - jest wyrzeczenie się swojej osobowości, swojego "ja" i wtopienie się w "bożą", otaczającą nas energię. [Wtopić to pewne nadużycie, lepiej jest napisać: „zrozumieć”, „dostrzec” „zobaczyć” lub jak Budda powiedział „przebudzić się”] Trzeba sobie dobrze uświadomić, że u podstaw praktyk orientalnych leży odrzucenie Boga osobowego.
Wymieniane w hinduizmie bóstwa - np. triada: Wisznu, Brahma, Sziwa - są w gruncie rzeczy zasadami. Nie ma tu mowy o istotach-osobach. Akcentuje się jedność. Ona jest najważniejsza: stoi ponad wszelkim zróżnicowaniem. (...) [Osoba równa się zasada, dlaczego tak boisz się, że stracisz Boga jako osobę (Starca na krześle)? Żyjesz, jesteś, rozwijasz się, poznajesz, w końcu ewolucja tak pociągnie ludzkość, ze każdy doświadczy Oświecenia (minie setki, tysiące może miliony lat, czas tutaj jest bez znaczenia. Jezus Oświecił się dopiero 200 lat temu, a przegonił Buddę już dwukrotnie (patrząc na rozwój jego nadświadomości). Fuzji wymagają warunki gry które wszyscy podpisaliśmy jako odrębne lub lepiej oddzielone duszę.] [Faktycznie bycie na Ziemi nie jest proste, ale bardzo przyśpiesza nasz rozwój]
Jak już zaznaczyliśmy, bazą teoretyczną praktyk wschodnich jest panteizm, czyli pogląd, że wszystko jest bezosobowym bogiem.[Termin panteizm stworzył człowiek zachodni. Jak Jacques dobrze wie, słowo Bóg jest raczej pewną metaforą w Hinduizmie niżeli wyrazem rozumianym w kulturze Europejskiej] To zaś prowadzi do wyzbycia się własnej osobowości. Jeżeli bowiem bóg ma być jedną całością, muszę się wyzbyć swego wymiaru osobowego, własnej odrębności, inności i wtopić się w energię kosmiczną, która objawia się w wielości otaczających nas bytów. [Nie to jest błędna praktyka, Ty musisz pozbyć się myślenia ze strony świadomości by zacząć słyszeć, czuć przebłyski wyższego boskiego swojego rozumu nadświadomości, która jest kilkaset razy mądrzejsza i jest zawsze dobra] [Budda powiedział: nie ma we mnie chcenia ani pragnienia] Wyzbycie się własnej osobowości i wtopienie w energie kosmiczne, czyli fuzja z nimi, jest celem technik orientalnych. [Przykro mi to Ci mówić, ale osobowość, ego, dusza znajduję się w najwyższym ciele przyczynowym człowieka. Gdy osiągasz fuzję, tak naprawdę łączysz swoje pozostałe ciała właśnie z nim. Następnym etapem jest złączenie ciała przyczynowym prawdopodobnie z nadprzyczynowym (jeszcze niezbadanym bo poza doświadczeniem Ziemskim – musielibyśmy się oświecić i to nazwać). Więc nadal masz wyższe ciała, nadal istniejesz.] [Przykład mistrzowie Oświeceni odwiedzający swoich uczniów lub materializujących swoje ciała kilkaset lat później.] Są one zespołem ćwiczeń fizycznych, zmierzających do opanowania energii fizyczenej i umysłowej. Techniki te doprowadzają do czegoś w rodzaju utraty świadomości, do wtopienia się w energie kosmiczne, do zespolenia się, fuzji z "całością". Jest to zatem doświadczenie o charakterze bezosobowym: wtapiam się i gubię w świecie, który nie ma nazwy. [Na tym zostało oparte przesłanie. Już wystarczająco dużo wyjaśniłem. Wierz w Boga Chrześcijańskiego będziesz miał Ego, zacznij praktykować nie wiadomo co, stracisz Ego (osobowość). Jeśli motywem jest strach i lęk to zgodzisz się, że takie informację nie mają racji bytu – patrz Kopernik.] Chodzi jednak nie tylko o zjednoczenie się z otaczającym światem i jego siłami. Trzeba ponadto zespolić się ściśle ze swoim mistrzem, gdyż osobowa relacja między uczniem i nauczycielem również uważana jest za dualizm domagający się ostatecznego przezwyciężenia.[Wcześniej już napisałem - droga Jacquesa równa się mistrz i uczeń. Twoim mistrzem jest Bóg, twoim pomocnikiem przez krótki czas może być „przysłowiowy mistrz”. Budda opuszczając ciało cieszył się z jednej rzeczy, że uczniowie będą zmuszeni myśleć sami.] [Słowa „Twoją drogą jest zespolenie z mistrzem” jest kompletną bzdurą i fałszem. Faktycznie zespoliłeś się zamiast z Bogiem, wybrałeś mistrza na poziomie 22 (Nadświadomość) dużo więcej od tego co wiedziałeś przez inkarnacją Ziemską się niedowidziałeś] Prawda ostateczna jest ponad relacją osobową. Widać zatem, że cechą charakterystyczną tego systemu jest depersonalizacja, czyli dążenie do wyzbycia się odmienności, tożsamości - własnej odrębnej osobowości. Bóg nie jest uważany za osobę, a droga do niego prowadzi przez depersonalizację. [Jakiego systemu, wszystkich? Podkreśl, że poznałeś jedną ze ścieżek. Dużo ogólników opisujących mniej więcej katolicyzm używając składni Protestanta z wiarą świadka Jehowego i wiedzy Anglikanina. Zjednoczenie Twojego mistrza nastąpiło z…?] [Twój mistrz jeszcze nie jest oświecony i chyba jeszcze zajmie mu to na oko – kilka wcieleń]
[ Muszę Ci coś zdradzić wiele polaków rozwijających się duchowo, ma poziom etapu rozwoju duchowego na poziomie 30-34, a co najciekawsze etap rozwoju nadświadomości na poziomie 25-30 – jest to dużo wyższy wynik od Guru Indyjskich – dlatego mamy tak różne przesłanie i nauki. Oczywiście taki etap nie jest żadną miarą, bo tutaj trzeba ufać swojej intuicji, przeczuciu czy to jest dobre dla mnie. Na samym końcu będzie pokazana odpowiednia modlitwa]
Drogi proponowanej przez techniki orientalne nie można pogodzić z drogą dochodzenia do Boga, ukazywaną przez judaizm i chrześcijaństwo. [Mając rozmiar nogi 45, ciężko jest włożyć but o długości 10 centymetrów] Objawienie Starego i Nowego Testamentu mówi o Bogu, który różni się od otaczającego nas świata, od natury, od kosmosu, o Bogu-Stwórcy tego wszystkiego. Ten właśnie Bóg, różniący się od stworzeń, objawił się nam. [Przepraszam, ale Bóg stworzył Wszechświat będąc kompletnie w innym wymiarze, czasoprzestrzeni, miejscu. Oczywiście zostawiając swój boski atom w każdym atomie. Nie objawił się nam niestety. Jakiś byt, stworzenie, może nawet z planu astralnego egregor silnie zasilany wiarą. Który zgodnie z ewolucją zmienił się, urósł. Tak samo jest dzisiaj z Allachem.] Objawienie ukazuje wyraźną różnicę między Bogiem, a stworzeniem, które przez Niego zostało powołane do istnienia. Ten Bóg, który wybrał Abrahama, objawił, że jest Bogiem-Stwórcą. [A co jeśli ten bóg faktycznie jest tylko wyższo wymiarowym bytem, który tak troszczył się o całe swoje stworzenie, że wybrał sobie naród. Faktem jest, że mądry bo posiada poziom wyższy niż nasze nadświadomości, ale to będzie już inna linia ewolucyjna] Ukazał również, czym jest stworzenie. Tak więc w tradycji Izraela - z której wywodzi się chrześcijaństwo - natura Boska nigdy nie była utożsamiana z przyrodą. Takie rozumienie Boga kształtowało sposób odnoszenia się do Niego. Izraelici mogli zawsze zwracać się do Boga w sposób osobowy. My także możemy modlić się do Tego, który jest Osobą i pozwala nam pozostać odrębnymi osobami. Mogę być odmiennym "ja" przed Tym, który jest Boskim "Ty". Wraz z Nim mogę też działać, tworzyć historię, do czego zresztą On sam mnie wzywa. Osobowy Bóg powołuje mnie do wieczności, która nie będzie miała końca. [Będąc tak daleko na wschodzie mając tak bardzo urzeczywistnione moce, łatwo było osiągnąć wgląd w poprzednie wcielenia? Mowa tutaj o reinkarnacji, dlaczego więc użyłeś słowa wieczność. Czy jedną z praktyk nie było przepracowania przeszłych wzorców, karmy? Nie ma fuzji mając nieprzepracowaną karmę? Przecież to każdy teoretyk i praktyk wschodu wie? Hej człowieku, obudź się, gdzie Ty byłeś?] Jako osoby jesteśmy zatem zapraszani do dialogu miłości z Bogiem osobowym, a nie do jakiegoś doświadczenia pozbawiającego nas osobowości na rzecz zespolenia się, fuzji ze światem [Termin fuzja, oświecenie myślę, ze dostatecznie wyjaśniony – znowu ten strach, brak zrozumienia, ale na poziomie 22 całkiem uzasadniony.] W historii często pojawiały się panteistyczne poglądy mieszające Boga ze stworzeniem, zatracające granice między Stwórcą a stworzeniem. Często też zamiast Bogu stworzeniu oddawano cześć. Św. Paweł w Liście do Rzymian przestrzega przed niebezpieczeństwem stawiania stworzenia przed Bogiem: Prawdę Bożą przemienili oni w kłamstwo i stworzeniu oddawali cześć, i służyli jemu zamiast służyć Stwórcy, który jest błogosławiony na wieki. Amen" (Rz 1,25). Jesteśmy nieraz tak zafascynowani stworzonym światem, że zapominamy o tym, iż jest on jedynie bladym odbiciem piękna i potęgi Stwórcy. (...) [I tutaj św. Paweł trochę posunął duchowość Europejską do przodu, pomijając pośredników zwierzęcych]
Mistyka naturalna.
Chciałbym powrócić do mojego świadectwa. Otóż na drogę mistyki naturalnej wszedłem w dobrej wierze. Wydawało mi się, że odnajdę Boga przez wyrzeczenie się własnej osobowości. Postawa ta - co zauważyłem dopiero później - była jakby cofnięciem się do etapu życia płodowego. W ten sposób określa się nieraz dążenie człowieka, ujawniające się w obliczu życiowych trudności. Wtedy człowiek może przeżywać pragnienie wyrzeczenia się siebie, zejścia z trudnej drogi tworzenia swojej osobowości: chce jak gdyby powrócić do stadium życia płodowego. Być może podświadomie pragnie znowu żyć w podobnej jedności, jaka w stadium płodowym łączyła go z matką. Na tamtym bowiem etapie życia nie istniały dla człowieka żadne problemy, ponieważ świadomość własnej, odrębnej osobowości nie była jeszcze w pełni wykształcona. [Dusza inkarnuje się nawet wielki teolog Chrześcijański to określił najwcześniej w 3 miesiącu ciąży. To zgadza się z innymi naukami, niestety mózg rejestruje wszystko. Złączona dusza musi teraz nauczyć się współpracować z mózgiem czasem bardzo zwierzęcym. W późniejszym okresie życia, można przejść przez sesje prenatalne w celu pozbycia się negatywnych wzorców. Dusza jest bardzo rozwinięta, mózg dziecka niestety nie.] Człowiek może przeżywać dylemat: albo stawiać czoła w trudnej walce wewnętrznej o swoją osobowość, albo - stosując różne techniki orientalne -wyrzec się swego wymiaru osobowego na drodze wtopienia się w energie kosmiczne, na drodze fuzji ze światem.[Znowu fuzja, znowu strach, jakim światem? Mówiłeś wcześniej o fuzji ze swoim mistrzem, jak to było?] Niechęć do trudnej walki o budowanie własnej osobowości i szukanie ucieczki w fuzję z naturą można częściowo zrozumieć, gdy weźmie się pod uwagę tkwiące w nas następstwa grzechu pierworodnego: nasze zranienie... osłabienie moralne... bezwład... [Grzech pierworodny jest pierwszym traktem by wmówić niewinnej duszy, dziecku, człowiekowi winę? Ty jesteś winny, ale mamy sposób by Cię od tej winy uwolnić? Czy Chrystus kodował winę – chyba w innym wymiarze :) ]
Tak więc otwierają się przed nami dwie przeciwstawne drogi duchowe. Pierwsza to droga mistyki naturalnej, w której miesza się Boga z przyrodą co w konsekwencji prowadzi do duchowej regresji, cofnięcia się, wyzbycia własnej osobowości na rzecz bezosobowej fuzji z naturą.[Chyba werset powtórzony dziesiąty raz, czy już boisz się Oświecenia? Jeśli tak, Jacques jest dobry w tym co robi.] Druga droga - chrześcijańska - prowadzi do umacniania swojej osoby.[Przez biczowanie, cierpienie, poczucie winę. Tak nie może wyglądać zdrowy obraz człowieka]. Teraz Osobowy Bóg obdarzył nas bowiem darem synostwa Bożego. Mamy trwać w osobowym kontakcie z Bogiem, naszym Ojcem. Jesteśmy powołani do tego, by wzrastać w naszym dziecięctwie Bożym, trwając w jedności nie z naturą, energiami kosmicznymi, lecz z Jezusem Chrystusem, Synem Bożym. [Jezus zjednoczył się ze swoją Nadświadomością lub jak sam nazwał Duchem Świętym. Co najciekawsze będziesz wspomniał o kundalini które będąc czterdzieści dni na pustyni uwolnił, tak samo jak św Terasa z Avila czy św. Jan od Krzyża czy ojciec Pio. Jak to jest jedni mogą, drudzy nie? Bóg wybiera? Jahwe wybiera? Przez całe tysiąclecia wybiera i wybiera, daje jednych do lepszych rodzin, drugich do gorszych, jedni umierają młodo, inni żyją lulki paląc 100 lat. Acha to nie Bóg tylko genetyka.] [Jezus był człowiekiem jak ja, czy Ty] [ Pomyśl o Bogu jako wibracjach światła, same jego wibracje na tak zanieczyszczonej Ziemi roztopiłyby wszystko w pył] [Chrystus oznacza pobłogosławienie świadomością z nadświadomości. Według badań wielu na samym krzyżu Jezus miał poziom 32 punktów czyli nie był oświecony, moje badania jego nadświadomości (duszy) mówią, że był na poziomie 30 punktów w owym historycznym momencie. Czyli bardzo wysoko.] [Był niesamowitym człowiekiem, do dzisiaj bije na cały Wszechświat miłość] [Oświecenie według badań pewnego Amerykanina osiągnął dopiero 200 lat temu w Rosji] [Zrozum nie jesteś gorszy, mniejszy mamy tylko różną świadomość.] [Jak się czujesz ze słowami Jezus – człowiek, Chrystus – uwolniona
boska świadomość. Bezpiecznie, błogo czy ogarnia Cię strach?] [Wszyscy jesteśmy dziećmi Boga, nie ma wybranych bo wszyscy są wybrani, różnica polega w charakterze duszy, zdolnościach, karmie, rozwoju samej duszy, i rozwoju świadomości do nadświadomości – to proste i dlatego odrzucane.]
Co do mnie, to - stosując różne techniki - szedłem pierwszą drogą: drogą mistyki naturalnej. Osiągnąłem stan moksa czyli nirwany. Chciałbym powiedzieć tu coś więcej o technikach opisanych w księgach Wedy. Ich praktykowanie wiąże się z głębokim doświadczeniem subiektywnym. Mają one silny oddźwięk psychosomatyczny. Techniki te mają doprowadzić do fuzji z przyrodą.[Verlinde jeśli mówisz o indywidualizacji duszy, a teraz o stapianiu się z przyrodą, to doprowadzasz do absurdu logicznego] [Napisałeś, że wstąpiłeś do towarzystwa teozoficznego, a nie znasz podstawowych założeń. Przecież by Cię wyrzucili, a może użyłeś tylko nazwy? ] Wszystkie postawy jogi zmierzają do odblokowania tzw. energii kosmicznej, od której jesteśmy rzekomo uzależnieni, a która ma się znajdować u podstawy kręgosłupa. [Jak rzekomo? Czy atom w kosmosie różni się od atomu lub atomach Twojej ręki lub samej myśli?] Jest to tzw. kundalini. Energia ta ma wzrastać w kanałach energetycznych - ida i pingala - znajdujących się po obu stronach kręgosłupa i krzyżujących się między sobą. Te dwa kanały energetyczne wychodzą przez otwory nosowe. Skrzyżowanie kanałów energetycznych to tzw. czakry. [Które medycyna zachodnia coraz bardziej podziwia, za jakość i szczegółowość opisanych płatków i rozgałęzień w nerwach]. Kiedy odblokowuje się stopniowo tę energię przez określone układy ciała, wzrasta ona i otwierają się kolejne czakramy. [Czakry prawie zawsze są otwarte, w mniejszym lub większym stopniu. Zawsze pracują, jeśli jakaś jest zablokowana te bliższe muszą przejąć jej rolę. Występują wtedy różne problemy na tle psychicznym i zdrowotnym.] Mantry, czyli formuły powtarzane w pamięci, mają ten sam cel: otworzyć czakry i odblokować energię. [Energia w nas już jest. Stwarza się tylko po porostu większy jej przepływ. Człowiek chcę być ich świadomy.] Tak więc energia kosmiczna ma wzrastać wzdłuż kręgosłupa,[to ona ma wzrastać czy wzrasta? Mówisz jako teoretyk czy praktyk – zdecyduj się bo wygląda to na nienaukowy wpis w Wikipedii] dopłynąć przez odpowiednie kanały do czakra na szczycie głowy. Gdy energia ta dociera do górnego czakra, następuje jakby eksplozja świadomości, czyli tzw. moks samadhi. [Wtedy człowiek nieoczyszczony i bez przygotowania ląduję na fotelu w gabinecie psychiatrycznym. Dlatego rozwój jest drogą ze wskazówkami, każdy krok to postęp. Wybór szybkiej drogi kończy się na ogół źle. Ludzie pragną posiadać moce, być podziwianym i w ten sposób płacą za chciwość i łaknienie podziwu.]
Trzy podstawowe aspekty techniki są następujące: 1) ułożenie ciała, tzw. asana, by odblokować energię przez postawę całego ciała; 2) tzw. pranayama, będąca kanalizowaniem oddechu przez jego kontrolowanie, i 3) mantra, należąca do techniki typu umysłowego, mającej również na celu odblokowanie energii.[Co robił Jezus 40 dni na pustyni (wiemy nie jadł i nie pił) siedział na krześle czy może ze skrzyżowanymi nogami. Zrobił to samo, co robią miliony ludzi dzisiaj, odblokował kundalini, ale przy jego świadomości kundalini osiągnęło niebotyczne poziomy]
Warto zwrócić uwagę na fakt, że w tej technice umysłowej chodzi o ćwiczenie autohipnozy rozumu. W tym celu powtarza się mechanicznie mantrę, która staje się coraz dłuższa. Rozum jest całkowicie pochłonięty tym ćwiczeniem, koncentruje się na nim, co - jak to ktoś dobrze określił - powoduje "trzask". Następuje zbyt wielkie napięcie umysłu, nie wytrzymuje on tego i przestaje działać. Pojawia się wówczas coś w rodzaju pustki. I tak wszystkie stosowane ćwiczenia doprowadzają do doświadczenia zjednoczenia, zwanego nirwaną: następuje utrata świadomości osobowej i fuzja z wszystkim, co nas otacza. [Jak na poziomie 33 punktów dzisiaj Twojego mistrza, a przypuszczam, ze 30 punktów w przeszłości i Twoim 22 osiągnąłeś fuzję lub lepiej Oświecenie? Wygląda na to, że Hindus
lepiej poprowadzi mszę świętą od wyszkolonego w Polsce kapłana. Tak wynika z logiki tego zdania] Towarzyszą temu takie stany fizyczne jak obniżenie tętna i zwolnienie oddechu. Bardzo mocno obniża się przemiana materii. Jest to zatem stan daleki od jakiejkolwiek naturalności. Nosi on nazwę samadhi. (...) Gdy traci się świadomość osobową, znikają ze świadomości oczywiście i problemy. Dlatego właśnie stany te są kuszące. Z podobnych zresztą powodów ludzie sięgają po narkotyki, alkohol. Chodzi po prostu o zapomnienie o swoich problemach, o wyparcie ze świadomości wszystkich spraw osobistych. [Nie osiąga się Oświecenia (lub według Ciebie fuzji) mając problemy ze sobą, z życiem czyli nieoczyszczoną podświadomością. Samadhi jest bardzo ciekawym stanem – polecam.]
Tak więc oddałem się technikom i ćwiczeniom bez reszty. Dzięki temu znalazłem się w Indiach, w miejscu, dokąd niewielu Europejczyków w ogóle dociera. [Zdziwiłbyś się, gdzie ludzie przed Tobą byli. Bez wywyższania proszę, wystarczy poczytać świetną książkę Spalding „Życie i nauki mistrzów dalekiego wschodu”] [ Doświadczenia ekipy naukowej Spaldinga obracają całą tą retorykę w pyłek] Przeszedłem bardzo intensywną praktykę i zdobyłem różne doświadczenia. Mogłem też przeżyć i zobaczyć, dokąd naprawdę prowadzą praktyki jogi - przedstawiane ludziom Zachodu jako zupełnie niegroźne. Po przebyciu etapów wstępnych wszedłem w okultyzm. Znalazłem się w tym bardzo szybko. Czakras zostały już otwarte, byłem przygotowany przez praktyki orientalne. Przyswajałem wszystko niezwykle szybko. Pozwoliło mi to dotrzeć bardzo daleko. [Okultyzm jest czymś naświetlonym ze strony Kościoła. Okultyzm oznacza naukę tajemną. Ludzie mylą to z mediumizmem, spirytyzmem, demonizmem itd.]
Doświadczenia te miały przynieść mi wyzwolenie, tymczasem rodziły we mnie pewien niedosyt. [No oczywiście, że miałeś niedosyt na takim etapie rozwoju duchowego (przypominam 22 punkty, wtedy chyba 18) chciałeś zostać Sai Babą. Pokory trochę] W całym tym zamieszaniu nie znika bowiem z ludzkiego serca pragnienie miłości. [Im, bliżej jesteś swojej nadświadomości czyli wyżej pewnego aspektu cząstki Boga, tym w życiu i w medytacji czujesz więcej ciepła, miłości, błogości] [Ty poznałeś jedną karmicznie uwarunkowaną ścieżkę innymi słowy właściwą dla Ciebie. Teraz szerzysz herezję, znowu obciążając się karmicznie. Życzę Ci tego z całego serca, abyś to wyzwanie już w tym życiu przepracował, bo wszystko się powtórzy tylko za xx lat] Jeżeli człowiek łączy się ze wszystkim, miłość nie może zaistnieć. Ona nie może być przeżywana w całkowitej samotności. By kochać, muszą być dwie osoby. [Bóg jest zawsze z Tobą nie ważne, co robisz i jak to robisz.] Miłość jest czymś międzyosobowym - podczas gdy nirwana, moksa i samadhi są doświadczeniami całkowitej samotności. Serce ludzkie jest stworzone do miłości, Bóg powołał nas do miłości. Pośród tych wszystkich doświadczeń coś mnie niepokoiło i krzyczało w stronę tego TY, tak bardzo upragnionego. Myślę, że w sercu tego niezaspokojenia czekał na mnie Pan. Przybył On, by mnie uchwycić poprzez okoliczność zupełnie przypadkową. Otóż w otoczeniu guru znajdowały się osoby, których stan zdrowia był bardzo zły - chociaż w reklamach omawianych technik podkreśla się ich niezwykle korzystny wpływ na zdrowie. [Materializująca się karma (czyli skutki negatywnej intencji) stan zdrowia czasem może osiągnąć poziom krytyczny.][Przecież dążyliście do Oświecenia, a to automatyczna zgoda na przepracowywanie pewnych wzorców. Oświecenie równa się czystość wobec tego co uczyniłeś wcześniej = brak karmy] Tak naprawdę to polepszenie zdrowia jest tylko pozorne. Na dłuższą bowiem metę przemiany energetyczne w komórkach, cała przemiana materii przechodzi ogromne zaburzenia z powodu działań przeciwnych naturze. [Przeciwnych naturze nie, wtedy by pomarli. Próbowali się dopasować jest to bardziej logiczne.] Zmiany w przemianie materii nie ułatwiają życia fizjologicznego, a utrata świadomości osobowej w niczym nie pomagają stronie psychicznej. [Nie za bardzo straciłeś tożsamość, acha bo uciekłeś. To jak się ma sprawa z
Vishwanandą młody chłopak ciutkę starszy ode mnie, według wszelkich badań wynika, że jest prawie Oświecony, jak sprawa się ma z Sathya Sai Babą, Jagadguru Shri Kripalu Maharaj w Indiach uważanych za Oświeconych. My w Polsce wiemy, że jeszcze troszkę im brakuje. Bo mamy taki zestaw badań] Z czasem następuje zatem załamanie psychosomatyczne. Utrata osobowości zaczyna się wpisywać w codzienność. [Jesteś tak odważny w swoich zapędach to powiedz to K. Wilber’owi] To pozbawianie siebie osobowości jest uważane w tradycji hinduizmu za zupełnie zrozumiałe - za coś pozytywnego. Naprawdę jednak prowadzi ono do niszczenia możliwości psychicznych i odbija się na całym układzie psychosomatycznym. [No tak, droga Buddy była drogą choroby psychicznej, oj.]
Droga do nawrócenia.
Tak więc guru wezwał lekarzy, aby zbadali ludzi z jego otoczenia. Jedna z osób, którą wezwał, była chrześcijanką i wspomniała mi o Jezusie. Brzmienie Jego imienia przywróciło mi całą świadomość chrześcijańską. Przypomniało mi o Bogu osobowym, który nie jest jakąś zasadą, mocą kosmiczną, lecz pełnym miłości i do miłości wzywającym mnie TY. Było to zdarzenie decydujące dla mego życia. Zupełnie niespodziewanie wszedłem na drogę, na której znajdował się Jezus. Ukazywał mi się jako TY o wymiarze Boskim, albo raczej jako JA o wymiarze Boskim, które wzywało mnie osobiście, które mnie wołało i czekało, które przyszło do mnie mówiąc: "Jak długo jeszcze każesz mi czekać?" [To był wzorzec z podświadomości, wiemy, że ciągnie ją do swojego. Dlatego zerwanie więzów prawie tylu wiekowych jest bardzo ciężkie] Przyszedł do mnie Pan. To nie ja znalazłem Boga, lecz On sam do mnie przyszedł. Rozpoczęła się droga nawrócenia. Zrozumiałem, że muszę odwrócić się od fascynacji naturą i zwrócić się w stronę Stwórcy. Zrozumiałem podaną przez św. Tomasza definicję grzechu: aversio a Deo et conversio ad naturam, czyli odwrócenie się od Boga i zwrócenie się ku stworzeniom. Nie chodzi oczywiście o całkowite odwrócenie się od przyrody, lecz o to, by nie widzieć w niej bożka. Nie chcę tu oceniać osób wyznających hinduizm.[Już to zrobiłeś, już poczułeś się, wybrany, lepszy] Niektórzy twierdzą, że Hindus - który urodził się w tej kulturze, który żyje uczciwie i szuka Boga przez swoje życie, który robi wszystko, by spotkać się z Nim - znajdzie Go w samym sercu swej religii. Być może. Inaczej jest jednak z nami, ludźmi, którym dane było spotkać się z Bogiem żywym, z Bogiem powołującym nas do jedności z Nim... [ Każda religia przedstawia jedyną prawdę.]
Z czasem zaczynałem coraz lepiej rozumieć, że droga, którą obrałem, była cofnięciem się: cofnąłem się bowiem jakby do etapu poprzedzającego objawienie się Boga. Sam chciałem się wyzwolić, znaleźć wielkość, moc, siłę. Teraz trzeba było dokonać zwrotu i spotkać się z Bogiem żywym. Trzeba było porzucić fascynację i ubóstwianie przyrody, by odnaleźć Boga osobowego, który zapraszał mnie do uświęcania życia, do porzucenia zwodniczych praktyk, do kroczenia drogą, którą On sam pragnął mnie prowadzić, szanując całkowicie moją wolność. Bóg wzywał mnie, bym szedł drogą mojego prawdziwego wzrostu i rozwoju. Musiałem ponownie wszystko opuścić i iść, krok po kroku, śladami Chrystusa.[Zastanów się dlaczego nie urodziłeś się w Indiach tylko we Francji?] Ponieważ posiadałem jedynie walizeczkę, szybko opuściłem swego guru - cichaczem, nie podając miejsca mego pobytu. Odszedłem, by szukać Boga na nowej drodze, która się przede mną otworzyła. Zrozumiałem w swym sercu, że chodzi o uczciwość, o szczere, gruntowne poszukiwanie Tego, który pierwszy mnie poruszył. [ Dlaczego Jacq szukasz cały czas systemu, który objawi Ci Boga, zastanów się nad swoimi intencjami]
Kiedy wcześniej opuszczałem wszystko, idąc za swym guru, wydawało mi się, że idę odkrywać Boga.[Ze złego nastawienia i oczekiwań biorą się błędne wyniki. interpretację. Od tego guru setki tysięcy ludzi uciekło jednak metoda medytacji nadal żywa. Uciekłeś po prostu z tonącej łodzi. Przypominając sobie poprzednie wcielenia każdy z nas mógłby napisać i obarczyć jakiegoś guru zadając mu dzisiaj pytanie: Gdzie jest Bóg, gdzie jest obiecane oświecenie? Widać schemat się powtarza, jednak tylko ludzie (duszę) się zmieniają] Teraz chciałem być wierny temu właśnie wyborowi. Wiedziałem, że trzeba mi wszystko opuścić po raz wtóry i pójść za Tym, który ponownie "wtargnął" w moje życie. Był to Pan Jezus. Zabrakło mi jednak pokory. Zamiast zacząć wsłuchiwać się w nauczanie Chrystusa i uznać, że muszę sobie jeszcze wszystko przyswoić, zamiast otworzyć się w pełni na działanie i kierownictwo Ducha Świętego, wybrałem własną aktywność. Zamiast pozwolić się objąć przez miłosierdzie Boże i dać się pouczyć, wolałem od razu działać. [Nie mogłeś tego wiedzieć, dzisiaj to tak interpretujesz. Co człowiek, który spędził 7 lat w innej kulturze mógł zdziałać, myśleć w czysto chrześcijańskim świecie. Jacq. wyluzuj trochę]
Wpadłem więc, jak uprzednio, w równie niebezpieczne sidła. O co mi chodzi? O drogę ogromnie niebezpieczną, na którą - podobnie jak ja - wkroczyło wielu młodych ludzi. Otóż powracając ze Wschodu, czułem różnego rodzaju wibracje. Słowo to jest obecnie bardzo modne, gdyż weszło w użycie dzięki New Age i stanowi jakby syntezę wszystkich doświadczeń orientalnych. Tak więc powróciłem z całą nadwrażliwością spowodowaną otwarciem się czakr. Stopniowo zacząłem się więc stawać medium - tak to ostatecznie trzeba nazwać. Otwarcie czakr powoduje, że stajemy się bardzo wrażliwi na siły przyrody i energię kosmiczną - stajemy się medium. [Medium to przekaźnik, jak każdy człowiek. Bo nie sugerujesz, że teraz nie masz otwartych centrów energetycznych, z których to one nie wydzielają i nie pobierają energii? Wszyscy to mamy, liczy się tylko poziom świadomości]
Radiestezja, magnetyzm, okultyzm.
Pewien radiesteta, którego spotkałem, odkrył - ku memu wielkiemu zaskoczeniu - że jestem niezwykle uzdolniony. Mówi mi: "Ma pan niebywały dar. Trzeba go więc natychmiast wykorzystać i służyć nim bliźnim." [Mówiłeś wcześniej, ze miałeś potężne moce, uczyłeś lewitacji, guru powierzył Ci sekret, a teraz jakiś radiesteta mówi Ci, że masz dar. Masz jakieś zaburzenia osobowości?] Spróbowałem. Rzeczywiście, wszystko wychodziło. Diagnozy lekarskie stawiałem bez trudu i powoli zdawałem sobie sprawę, że nie tylko posiadam dar radiestezji, ale że potrafię też magnetyzować, czyli uzdrawiać przez nakładanie rąk. Ponownie usłyszałem: "Trzeba i ten dar oddać na służbę bliźnim." Tak więc w najlepszej wierze zacząłem praktykować radiestezję i magnetyzm. O mojej dobrej wierze może świadczyć fakt, że w czasie moich praktyk modliłem się. Starałem się połączyć z tymi właśnie praktykami nowy, odkryty, chrześcijański wymiar mojego życia. [A Chrystus powiedział, przyjdą po mnie i większe cuda będą czynić. Nie wiemy co robił Jezus przed 27 rokiem życia. Czyżby przeszedł drogę Jacqsa?]
Praktyki te jednak w rzeczywistości nie są niczym innym jak okultyzmem. [Wielu ludziom okultyzm myli się ze spirytyzmem lub mediumizmem. Często nadużywana forma i nierozumiana] Muszę tu uściślić to pojęcie. Okultyzm to nauki, a ściślej - cały zestaw różnych dyscyplin, technik usiłujących manipulować tymi energiami naturalnymi, które do tej pory są nieuchwytne dla nauk ścisłych, takich jak fizyka, biologia i chemia. [Czyli zajmowałeś się x lat czymś, czego nie zrozumiałeś? Bo z tego co się orientuje w księgach wschodnich wszystko ma swoją nazwę, podaną przyczynę i skutek. To było studiowane Wed, czy tylko spisu treści?] Chodzi zatem o manipulowanie energiami przyrody. Techniki te i nauki nazywa się potocznie okultystycznymi, czyli wiedzą tajemną, ponieważ energie
przyrody, które usiłują wykorzystać, nie są dostępne dla pomiarów naukowych. [Masło maślane, jak coś nie jest dostępne i zbadane to jest płaską Ziemią? I wszystko jest okultyzmem. Wyjaśnię Ci Jacq. okultyzm jest już częścią nauki od 1960 roku zatwierdzonym pozytywnie głosami 170 do 30. I jest zawarte w parapsychologii oraz psychotronice co często nazywane jest od magii do wiedzy] Jeśli chodzi o radiestezję, to opiera się ona na wrażliwości typu mediumicznego, nastawionej na pewne energie naturalne, promieniowane przez różne osoby, rośliny. Magnetyzm natomiast jest próbą skierowania energii wydobywającej się z naszego ciała w stronę osoby, którą rzekomo mamy wyleczyć. [I właśnie wytłumaczyłeś, czym jest radiacja. Pisałeś, że leczyłeś, teraz używasz słów „rzekomo mamy wyleczyć?”] [Klimuszko świetny jasnowidz i radiesteta – wyklęty!]
Może to wielu zaskoczyć, lecz radiestezję i magnetyzm należy zaliczyć do praktyk okultystycznych, albo - inaczej rzecz ujmując - do białej magii.[Niestety nie można tego zaliczyć do białej magii, Ty to klasyfikujesz do białej magii] Niektórych może to nawet przerażać, gdyż dziś wielu chrześcijan praktykuje radiestezję i magnetyzm w takiej samej dobrej wierze, w jakiej i ja je praktykowałem. Osobom tym będzie z pewnością bardzo przykro, gdy usłyszą to, co powiedziałem: chodzi o białą magię! Wyjaśni to dalsza część mojego świadectwa. Otóż praktykowałem w dalszym ciągu, pełen dobrej woli, magnetyzm i radiestezję. Nie wiedziałem wówczas, że jest to zdolność wykraczająca poza zwykłe siły natury (...). Umiejętność ta rozwinęła się, a właściwie rozwinąłem ją sam poprzez wcześniejsze praktykowanie jogi. Byłem medium dla energii kosmicznej. Praktykowałem to przez pewien okres i poprzez ćwiczenie rozwinąłem swe umiejętności. [ Poprzez ćwiczenia, więc to nie może być wbrew naturze. To jest błąd logiczny. Wbrew naturze będzie, gdy 100 metrów sportowiec przebiegnie poniżej dwóch sekund. Oczywiście jest to bzdura, bo miałem napisać wbrew możliwościom ciała człowieka. Nie dostaniesz nic, na co nie jesteś przygotowany lub raczej dostosowany. Możesz jedynie odkryć to, co jest w Tobie]
Jasnowidzenie, channeling.
Po pewnym czasie zdałem sobie sprawę, że mogłem stawiać diagnozy lekarskie bez wahadełka, posługując się zdolnością jasnowidzenia. Umiejętność ta jest bardzo dobrze znana na Wschodzie. Stanowi część tzw. sidi czyli mocy, władzy, która pojawia się zupełnie naturalnie i objawia się powoli, gdy tylko otwierają się tzw. czakra i człowiek zaczyna wchodzić na drogę fuzji i stapiania się z energiami kosmicznymi. [W czasie chrztu ksiądz blokuje szósty ośrodek zwany trzecim okiem, nakładając swój znak krzyża. I ty mówisz o magii jeśli blokujesz młodej istocie świadomie czakrę szóstą i siódmą, odpowiedzialne za widzenie, jasnowidzenie, kontakt z Bogiem?] Stajecie się wtedy coraz bardziej medium, kanałem, instrumentem tych energii. Macie tzw. sidi, a więc posiadacie moc, różne władze. (...) Rozwinąłem zatem w sobie te moce, zdolność jasnowidzenia i wiele innych. Wszystkie one rozwinęły się nader szybko. Zaskoczyło mnie to. Muszę przyznać, że nie rozumiałem, jak mogłem zostać wybrańcem dla tak wielkich darów. Uważałem je bowiem za dary Boże, a przecież nie byłem ani trochę świętszy od innych. Biorąc pod uwagę swoje życie, nie widziałem powodów, by posiadać podobne dary! [ ] [Nie było to szybko, nie przesadzaj, przecież medytowałeś dzień i noc, o chlebie i wodzie. Dobrze o tym wiesz, że wlewanie wody do pełnego brzucha musi odbić się z czasem. Nie czuj się wyróżniony]
Ten niesłychanie szybki wzrost różnych nadzwyczajnych umiejętności zaczynał mnie jednak nie tylko zastanawiać, ale i niepokoić. Zaczęło mi się to wydawać za łatwe.[Tak masz zakodowane w podświadomości, że wszystko musi przynosić trud, bez przesady. Życie może być błogie, przyjemnie i niewinne] Drugą sprawą, która mnie zaniepokoiła, było to, że im bardziej wzrastały moje umiejętności, tym więcej zaczynałem obserwować dziwnych rzeczy, które dziś w USA zwie się channelingiem. Nie jest to jednak w zasadzie nic nowego, jak tylko zwykły spirytyzm. Stając się medium, zdałem sobie sprawę, że otwieram się na jakieś istoty. Nie chcę ich nazywać duchami, wolę stosować określenie: istoty. Otóż istoty te - aby się móc objawić - posługiwały się najpierw moją psychiką, a dochodziło nawet do tego, że jeżeli im pozwalałem, to i moim głosem, a więc całym moim ciałem. [Teraz już czytelnik ma zakodowane, że czakry istnieją, energię istnieją, duchy i byty istnieją. Channeling jest możliwy w każdej chwili dla prawie każdego. Żeby być medium musisz zezwolić, dać jasny sygnał. Nic nie dzieje się poza Twoją wolą]
Było to, rzecz jasna, niepokojące. Przynajmniej mnie to zaniepokoiło. Gdy jednak patrzy się na New Age i wiele innych ruchów, obserwuje się u ludzi - zamiast niepokoju! -poszukiwanie tego typu doświadczeń. Najczęstszym doświadczeniem jest tzw. channeling. Nazwa ta doskonale określa, w czym rzecz. Otóż angielskie słowo channel znaczy kanał. My zatem, jako medium, możemy stać się takim kanałem dla różnych istot. W channelingu chodzi o kontaktowanie się - poprzez ludzki kanał - z pewnymi istotami, które nie zawsze chcą ujawniać, kim są. Stajemy się zatem kanałem dla bytu, który jest niczym innym, jak istotą duchową odpowiadającą np. na nasze pytania. Daje ona o sobie znać, używając różnych środków i sposobów, co właśnie zaczęło mnie niepokoić. Kim są te duchowe istoty przekonało mnie pewne doświadczenie. Podzielę się nim z wami, choć powracanie do niego nie jest dla mnie przyjemne. [Nieprzyjemne to określenie mające zerowy związek, jeśli robiło się to świadomie. Napisałeś, że powróciłeś na łono ojczyzny i odszukałeś Boga. Kościół wtedy już jawnie potępiał wszelkie oznaki spirytyzmu. Dlaczego użyłeś słów, obwiniających się w czasie podróży powrotnej do domu? Czy Jacq. wiesz, że w Watykanie powstałą specjalna komórka, która zgłębia techniki komunikacji ze zmarłymi?]
Egzorcyzmy. Powrót do Boga.
Miało to miejsce w trakcie Mszy św. Uczestniczyłem w niej w tamtym okresie codziennie. W chwili podniesienia - ku memu największemu zaskoczeniu i zmieszaniu - stwierdziłem, że pojawiają się we mnie liczne myśli bluźniercze, odnoszące się do Jezusa obecnego w Eucharystii. Zaniepokojony i całkowicie zbulwersowany poszedłem po Mszy św. do zakrystii, by powiedzieć o tym kapłanowi. Mówię mu, że dzieje się ze mną coś dziwnego, i opowiadam całe wydarzenie. Na to kapłan odpowiada mi z całym spokojem: "Bynajmniej mnie to nie dziwi". - "Jak to nie dziwi?! Dobre sobie." - "Jestem diecezjalnym egzorcystą. Spotkajmy się ponownie. Przeanalizujemy wszystko i zobaczymy w czym rzecz." [Rozmowa jak dwóch przyjaciół. Jasne mam trzecie oko otwarte i widzę, że jesteś opętany, usiądźmy i porozmawiajmy o tym, jak to wygląda?] Zrobiliśmy to. Zaproponował mi wówczas przeprowadzenie egzorcyzmu, co okazało się absolutnie konieczne. Był to dla mnie etap bolesny, głęboko upokarzający, za który jednak wielbię obecnie Pana. Przeprowadzanie egzorcyzmów było czasem głębokiego rozeznania. Wtedy Bóg pozwolił mi właściwie ocenić oddziaływanie wszystkich praktyk, którym do tej pory oddawałem się w dobrej wierze. Dopiero wtedy uświadomiłem sobie, jak bardzo - pomimo mej szczerej wiary - byłem osaczony. Owe istoty bowiem stopniowo zaczynały się ujawniać. Nie dokonało się to jednak nagle, lecz stopniowo, z dnia na dzień. W miarę jak współpracuje się z tymi istotami, jak doskonalimy swoje zdolności mediumiczne, posuwają się one coraz dalej. Te byty duchowe
coraz mocniej ujawniają swoją obecność. Trzeba było jednak zdecydowanej konfrontacji z Eucharystią, by odsłoniły one swoje prawdziwe oblicze, by ujawniły swój sprzeciw wobec światłości Chrystusa. [Tutaj polecam książki na temat egzorcyzmowania, ale ludzi świeckich, najlepiej polskich autorów. Wiele wyjaśnia i wyprowadza z mitu]
Stałem się świadkiem bitwy między siłami światłości i ciemności, gdyż podczas sprawowania egzorcyzmów ja sam byłem miejscem tej walki. [Twoja podświadomość pozwoliła ponownie wejść egregerowi do Twojego Ciała] Zobaczyłem też spustoszenie, jakie uczyniło we mnie to, że byłem medium. Od tej chwili mogłem właściwie ocenić swoje doświadczenia i pragnę się tym z wami podzielić. Nie chcę osądzać innych osób, bo przecież sam wybrałem tę drogę. Moje doświadczenia ujawniły mi - co muszę uznać - zbyt małą wiarę. Trzeba stwierdzić, że jest coś pociągającego w stopniowym posiadaniu niezwykłej mocy: najpierw mocy nad siłami przyrody, a potem nad bliźnimi.[Pomimo, że mam większość opisanych mocy, nie mam przewagi nad bliźnim. Boże objaw mi moje moce duchowe. Niech korzystam z nich dla dobra swojego i ludzkości. Wszystko zależy od postrzegania] To wszystko jednak - głęboko osadzone w człowieku - trwa w nim niczym rana. Nie jest to bowiem nic innego, jak tylko żądza władzy - zwykła pycha. [Tak samo mógłbym powiedzieć, każdy polityk to… generalizacja] Nie przypadkowo jest ona pierwszym grzechem głównym. [Czy mając wiele pieniędzy, też masz przewagę na bliźnimi? Trzymając siekierę w ręku przewaga dotyczy pobliskich drzew. Piękno kobiety stępia umysł mężczyzny. Wielu nauczycieli mówi, trzymaj usta zamknięte, moce ukryte zajmując się swoimi codziennymi rzeczami]
Ale wracając do moich doświadczeń... Jest niewątpliwie coś fascynującego we wspomnianych już wcześniej mocach sidi. Jeżeli jednak potrafię - nawet w dobrej wierze -uzdrawiać przez pewne układy magnetyczne.[Czyli posiadasz władze nad chorobą, a nie..] i wpływać na innych poprzez koncentrację umysłu, nie potrafię się pozbyć uczucia, że posiadam władzę nad bliźnim [masz władzą nad drobnoustrojami na ciele eterycznym i fizycznym, czyli małymi atomami.] I to fascynuje! Czy zraniony przez grzech człowiek -którym jestem podobnie jak wszyscy inni - może tak naprawdę oprzeć się tej pokusie? Mam wrażenie, że celem wspomnianych sposobów postępowania - w tym co nazywa się New Age - jest posiadanie władzy. We wszystkim słyszę słowa węża z trzeciego rozdziału Księgi Rodzaju, wypowiedziane do kobiety: "Będziecie jak Bóg". Pycha wielkości i władzy jest chyba najpotężniejszą pokusą, popychającą do posiadania tzw. sidi. Jest to najpotężniejsza pokusa, gdyż rozlewa się na sferę psychiczną, fizyczną i posługuje się białą magią. [Ile to już na przestrzeni dziesiątek tysięcy lat Hindusów zostało potępionych. Twój Bóg to ma tupet] Wspomniane praktyki podważają i w szczególny sposób narażają na niebezpieczeństwo cały duchowy wymiar naszego bytu. Atakują go w jego najistotniejszej sferze, gdyż niszczą właściwe odniesienie do Boga. Czyż - szukając o własnych siłach mocy, władzy i wielkości - jestem jeszcze jednym z tych ewangelicznych ubogich, umiłowanych przez Boga, którzy żyją duchem błogosławieństw i do których należy królestwo niebieskie (por. Mt 5,3)? Czy mogę należeć do królestwa maluczkich i równocześnie dawać odczuć swą władzę nad bliźnim - fizyczną, duchową czy nawet władzę uzdrawiania? [Bardzo ładnie ujmujące za serce słowa, one oddziałują na podświadomość. Problemem jest wybieranie lepszych, mniejszych, nagrodzonych, wyznaczonych, przeznaczonych i tak dalej. Wierzysz w ten obraz? W taki sposób tworzą się mordy, segregację, wojny, bo ktoś czuje się lepszy, znający jedyną prawdę?]
Nie powiedziałem jeszcze, że wspominane przeze mnie wydarzenia miały miejsce przed około dwudziestu laty. Dotąd nie dawałem o tym świadectwa. Dopiero teraz mówię o wszystkim. Jest tak dlatego, że potrzeba mi było dziesięciu lat na wewnętrzne uzdrowienie. Były to najpierw egzorcyzmy, a potem długa droga wyzwalania, zrywania więzów łączących z wszystkimi wydarzeniami z przeszłości i osobowościami guru. Jest to bowiem swoisty świat, pełen różnego rodzaju oddziaływań, władzy i mocy. Byłem powiązany ze szkołami ezoterycznymi i okultyzmem. Potrzeba mi więc było długich lat uzdrawiania wewnętrznego. Nie wychodzi się z tego rodzaju doświadczeń bez szwanku. Psychicznie jest się rozbitym. Ktoś - kto mnie poznał w chwili gdy wychodziłem z tego wszystkiego -powiedział mi po kilku latach: "Doznałeś cudownego uzdrowienia!" Na to odpowiedziałem mu: "Zdaję sobie z tego sprawę." Naprawdę wierzę, że zostałem cudownie uzdrowiony przez Pana. Wielu wątpi, czy w ogóle można całkowicie wyjść z tak dalece posuniętych doświadczeń fuzjonalnych Wschodu, pozbawiających osobowości. Pan jednak jest większy od wszelkich naszych błędów i ran. Ponieważ On jest naszym Stwórcą, dlatego Jego "odtwórcze" miłosierdzie może wszystko odbudować. Muszę uznać, że jest to wielkim szczęściem móc doświadczyć miłosierdzia Bożego. Gdy po zaprzestaniu tych wszystkich praktyk wstąpiłem do seminarium, przełożeni poważnie wątpili w moją zdolność życia w seminarium. W chwili moich święceń kapłańskich powiedzieli: "To naprawdę cud!" [Wróciłeś tam, gdzie podświadomość czuła się bezpieczna]
Czekałem więc zanim zacząłem dawać świadectwo. Przez pierwsze lata powstrzymywałem się, ponieważ pragnąłem, aby Pan dokonał najpierw wewnętrznego uzdrowienia. Potem czekałem, gdyż wydawało mi się, że Pan chce, abym zdobył większy dystans wobec moich doświadczeń. Czekałem jeszcze, by pozwolić Mu działać w okresie właściwego odczytywania mego doświadczenia. Kiedy w pierwszych latach chciałem odczytywać swe bardzo intensywne przeżycia, pojawiał się we mnie głęboki niepokój. Pomogły mi moje studia. W ciągu dziesięciu lat, dzięki studiom filozoficznym i teologicznym, mogłem dogłębnie przemyśleć moje doświadczenia ze Wschodu. Pojąłem ich powiązanie z panteizmem, będącym ich teoretycznym fundamentem. [Zamiast tego, mogłeś przeczytać kilka dyskursów Sai Baby] Uchwyciłem też ich oddziaływanie na człowieka. Mogłem także lepiej zrozumieć plan Boga wobec człowieka, ukazany w Piśmie Świętym. Dwa lata temu mój ojciec duchowny poprosił mnie o dawanie świadectwa. Długi czas przygotowania do dzielenia się moim doświadczeniem był potrzebny, gdyż nie można z miesiąca na miesiąc przejść od jednej formy życia do drugiej. Bo przecież, choć trwałem już w wierze chrześcijańskiej, próbowałem trochę spirytyzmu, okultyzmu... Tego nie da się pogodzić! Pozostawione ślady są przeraźliwie głębokie.[Są doświadczeniem nie śladem głębokim -nadużycie semantyczne. Próbować i praktykować to ogromna różnica.]
To prawda, że jesteśmy otoczeni energiami tego świata, ale nie żyjemy tu po to, by dać się w nie wtopić, by pozwolić na fuzję z nimi. Gdybyśmy to uczynili, zagubilibyśmy naszą odrębność, stalibyśmy się tylko częścią przyrody! [Do odreagowania pogląd fuzja-oświecenie-przyroda. Czy naprawdę myślisz, że Bóg chciałby aby oddzielona jego boska cząstka czyli nasza dusza, zespoliła się z kwiatem lub kamieniem w tym wymiarze fizycznym? Zapamiętaj Bóg nie jest gdzieś w kosmosie, on jest nie fizyczny, Twoja ewoluująca dusza również. Oświecenie to pewien etap]
Tkwimy wprawdzie w sercu natury, ale mamy się zwrócić w stronę łaski, w stronę tego co nadprzyrodzone. Trzeba nam przyjąć Ducha Świętego, który jest Osobą [Twoją cząstką umysłu, pozostawiona w boskim wymiarze]. Od tego przyjęcia zależy nasze uświęcenie. Tylko Bóg jest święty. On nas uświęca i przebóstwia. Tylko taka jest więc droga naszego uświęcenia i przebóstwienia. Pozwalając na nasze przebóstwienie przemieniamy się i umożliwiamy przebóstwienie świata.
Mam nadzieję, że wyrażam się jasno. Nie możemy się rozpłynąć w energiach ani w przyrodzie. Jesteśmy bowiem prorokami, którzy potrafią zrozumieć wszechświat. Jesteśmy królami, powołanymi do tego, by czynić sobie ten świat poddanym. Mamy dbać i korzystać? Jesteśmy kapłanami wezwanymi, by ofiarować świat Bogu. Nie jesteśmy powołani do tego, by stapiać się ze światem, lecz by go przemieniać. Przez chrzest uczestniczymy wszyscy w tzw. powszechnym kapłaństwie Chrystusa. Polega ono na modlitwie, składaniu Bogu ofiar na uświęcaniu świata - a więc na całkowicie wolnej służbie, na osobowym bycie i świadomości, że jesteśmy sługami Bożymi [Bo jesteśmy lecz nie sługami, ale synami]. Możemy to osiągnąć jedynie przez przyjęcie Ducha Świętego, a nie przez fuzję ze światem.[Jeśli Ty uderzasz się w pierś usłyszysz głos, ale podświadomości, a nie Ducha Świętego/Nadświadomości] Tak więc nie można pogodzić ze sobą tych dwóch dróg: chrześcijańskiej i mistyki naturalnej. W mistyce naturalnej i we wszystkich technikach umożliwiających zdobycie mocy i władzy dąży się do wtopienia w przyrodę. [I tak właśnie człowiek współczesny rozumuję, wschód - dążenie do fuzji, stracisz osobowość itd. Potem przychodzą ludzie na sesję i mówią mam problem z moją drogą duchową? Jaki? Boję się roztopienia?] Szuka się zapanowania nad energiami w niej zawartymi. Dokonuje się to jednak za cenę porzucenia naszej prawdziwej misji otrzymanej od Boga, naszego Stwórcy [Twoją misją jest Twój własny rozwój, pokonywanie słabości, lęków, obaw. A nie szerzenie propagandy zastępującej własne sumienie] . Stajemy się jakby uczniami czarnoksiężnika, których fascynuje moc, jaką można osiągnąć panując nad siłami przyrody. Jednak tylko Bóg jeden wie, czy faktycznie możemy nad nimi zapanować. [Starotestamentowy Bóg już się określił – „Nie wchodźcie do mojego domu zwanego astralem” opisanego przez samozwańczą sługę Besant i Powell ]
Lewitacja. Okultyzm.
Jednym z sidi, czyli mocy - które usiłuje się posiąść na Wschodzie - jest lewitacja. Istnieją techniki kanalizujące energię kosmiczną, tzw. kundalini, [poprzez] które pozwalają nam lewitować i zdobyć wiele wręcz fantastycznych uzdolnień. Gdy tylko opanuje się te energie, można mieć nieprawdopodobną władzę. Rodzi się więc ogromna fascynacja tym wszystkim. Za jaką cenę jednak zdobywa się tę moc!
Droga chrześcijaństwa nie jest drogą zdobywania władzy i panowania, lecz drogą służby. [Oj przecież poznałeś wielu mnichów, wschodnich mistrzów duchowych wobec ludzi mających serce jak Pałac Kultury w Warszawie.] [Czytelniku polecam przeczytanie szeroko dostępnej w Internecie książki. PARAMAHANSA YOGANANDA - AUTOBIOGRAFIA JOGINA celem zrozumienia trochę kultury i tego braku serca oraz fuzji. Brak mi już słów] Mamy stawać się sługami Ducha Świętego i planu Boga wobec ludzkości, wobec naszych braci. Droga okultyzmu i mistyki przyrody nosi w sobie ryzyko szukania panowania i władzy.
Przez cztery lata praktykowałem mistykę naturalną. Oddawałem się jej bez reszty. Przeszedłem przez medytację transcendentalną, oddałem się następnie innym praktykom, może jeszcze bardziej złożonym, formom jogi. Przez cztery lata! Nie przebywałem cały czas w Himalajach. Byłem jednak cztery razy tam na górze, w aszramach. Ćwiczenia trwały cały czas, odbywałem długie medytacje. Przez całe tygodnie prawie 24 godzin na dobę bez snu, w ciągłej medytacji, i tylko minimum jedzenia, tyle by móc przeżyć! Tylko to jedno się liczyło. [Co się liczyło? Bo chyba na poziomie 22 punktów nie mówisz o Oświeceniu. Dla większości cytowane przeze mnie liczby nie mają znaczenia, ale one pokazują nam i często
chronią przed pseudo oświeconymi mistrzami (mówiącymi, moja droga jest jedyna i prawdziwa)] Jeśli chodzi o praktyki okultystyczne, to trwały trzy lata. Potem zgodziłem się na odprawienie egzorcyzmów i nastąpiła długa droga wyzwalania. Trzeba było zerwać więzy, jakie powstały na kanwie tych wszystkich doświadczeń wschodnich, powiązań z guru... Mógłbym godzinami opowiadać o tych tajemniczych więzach, o nocnych odwiedzinach istot, które tam spotkałem. [Istot na planie astralnym] Jest to bardzo swoisty świat mocy i władców. Istnieją też więzy ze szkołami ezoterycznymi, z okultyzmem... Trzeba więc było wielu lat duchowego uzdrawiania.[Wchodzisz w kanał, żeby zaraz wejść w inny, i tak Twoja droga wygląda, może zajmiesz się zwykłym życiem]
Muszę tu powtórzyć i podkreślić: nie wychodzi się z tych doświadczeń bez uszczerbku, bez głębokich śladów. Nie wyszedłem więc z tego w ciągu miesiąca i nie przeszedłem szybko od poprzedniej formy życia do nowej. Nie da się tego zrobić. Nie można popraktykować niewinnie "trochę wschodu", trochę okultyzmu, a potem powrócić do domu. To niemożliwe. Piętno, które pozostaje, jest bardzo głębokie Codzień jestem przy Panu zapewne tylko dlatego, że dał mi tak bardzo wiele i teraz posyła do mnie wielu młodych, poranionych, którzy potrzebują długiej drogi wyzwolenia duchowego, uzdrowienia wewnętrznego, by powoli wyrwać się ze swego uzależnienia. [Oczywiście jeśli człowiek ma niską samoocenę, szuka mocy – znajduję mówiąc „wszystko mi jedno, chcę posiadać moce”. Jednak gdyby zaczął się modlić „Boże pokaż mi, wskaż mi, uzmysłów …. Itd.” Dostałbym, uzmysłowiłbym sobie co mam z daną mocą zrobić, jak ją wykorzystać. ]
Zgubne skutki praktyk wschodnich.
Co do mistyki naturalnej to uzależnienie jest oczywiste. Uzależnienie jednak rodzi się również z praktyk okultystycznych, co pragnę mocno podkreślić. Uzależnienia te przypominają zniewolenie przez narkotyki. Wspieram obecnie duchowo pewną osobę, której nieprawdopodobnie trudno wyrwać się z tych praktyk. Trzeba się z nią modlić. Tu widać, jak nasza wolność jest osłabiona, ograniczona. (...)
Wspomniane praktyki nie mają nic wspólnego ze wzrostem osobowym. Jesteśmy po prostu uzależnieni od jednostek, które trzymają nas na swój sposób w niewoli. [Od kogo, jakich jednostek, a może to byty astralne, demony? Guru? Nauczyciel? Pisma, doktryny, zobowiązania, ślubowania?][To wszystko trzeba sobie przypomnieć, odreagować i prosić Boga o prowadzenie] Kto praktykuje trochę jogi, bawi się w spirytyzm, okultyzm albo usiłuje zakosztować odrobinę ezoteryzmu i przechodzi kilka inicjacji - ten przypomina człowieka zażywającego arszenik. [Czym jest inicjacja, konkretnie? To w ruchu „New Age” są inicjację? Kto jest zaangażowany w ten New Age?] [Budda jest propagatorem New Age? Błatwatska? A może Myszka Micki? Nie to siły ciemności?] Czy zdaje sobie z tego sprawę, czy też nie - wchłania arszenik, truciznę, kroplę po kropli. Dlatego z naciskiem zwracam uwagę, aby odpowiednio wcześnie ostrzegać, że wszelkie ćwiczenia jogi - jakkolwiek niewinnie by wyglądały - mają na celu jedno i tylko jedno: odblokować kundalini, aby zaczęło "iść w górę". Rozmawiając o tym z pewnym guru w Indiach, zapytałem go: "Co sądzicie o jodze praktykowanej na Zachodzie, niby w celu odprężenia się?" Zaczął się śmiać i powiedział: "Niech ćwiczą. Kundalini odblokuje się, nawet gdyby wszystko robili tylko dla zrelaksowania się." W jego przekonaniu odblokowanie się kundalini uchodzi oczywiście za
coś dobrego. Skutek więc pojawi się. Będzie trwały. Może podejście będzie dłuższe, ale skutek pozostanie. [Gdybym był hierarchią kościelnym również bym zabronił uwalniania kundalini. W ogóle osoby na niskim poziomie duchowym, energetycznie nieprzygotowane, niskim rozwoju duszy (nadświadomości), uwalniając kundalini doznają szoku i energia i nowa świadomość zamiast wzmacniać, niszczy codzienne życie]
Nie zapominajmy też, że mantry hinduskie - podawane w rytuałach inicjacyjnych - są imionami bóstw. Niektórzy twierdzą, że można bez obawy praktykować tę czy inną medytację niechrześcijańską. To niemożliwe. Bowiem w czasie rytuału inicjacyjnego otrzymuje się imię bóstwa hinduskiego i trzeba je powtarzać bez przerwy. Wspomniałem już, że mantry te stopniowo się wydłużają. W tłumaczeniu z sanskrytu brzmią one mniej więcej tak: "składam cześć i oddaję hołd bóstwu o takim a takim imieniu". Jakże więc chrześcijanin - uznający Jezusa i adorujący Go - może w swej medytacji wielokrotnie powtarzać mechanicznie mantry na cześć jakiegoś bóstwa! Niektórzy twierdzą, że jest to dobre wprowadzenie do modlitwy chrześcijańskiej. Jakże może nim być ciągłe składanie hołdu jakiemuś bożkowi! Nawet jeśli praktykuje się to nieświadomie, jest to najzwyklejsze bałwochwalstwo. W czasie ceremonii inicjacyjnej składa się w ofierze różne przedmioty, takie jak ryż, kadzidło, owoce itp. Mają one głęboką wymowę symboliczną. Za ich pośrednictwem oddaję się we władanie i wiążę się z bożkami, które adoruję. W czasie jednej z ceremonii inicjacyjnych, którą przeszedłem, było mi dane doświadczyć tego niemal fizycznie. Otóż jedna z osób została zagarnięta, uchwycona fizycznie przez istotę, która jakby wyszła ze znajdującego się tam obrazu. Osoba ta odczuła "wzięcie ją w posiadanie" przez ową istotę. Istota ta popchnęła ją, rzuciła na ziemię, weszła w nią i wzięła w posiadanie dlatego tylko, że osoba ta na to zezwoliła. [To troszkę zasilanie swoją energią w stronę astralną. Czy większość ludzi modląc się robi to samo w stosunku do Jana Pawła II? Jeśli A jest A, to B musi być B]
Chciałbym więc ostrzec przed opiniami, według których może istnieć chrześcijańska joga, mantra itp. Powiecie mi może, że jestem zbyt ciasny. Wybaczcie, ale z racji własnego doświadczenia nie mogę mówić inaczej.[Doświadczenia, przecież to był mały pyłek, gdybyś poznał 20 różnych guru, był w 20 różnych miejscach, w ogóle zaczął się rozwijać i powierzać Bogu, moglibyśmy mówić o doświadczeniu] [Przecież tak samo może powiedzieć małe dziecko hinduskie wychowane w szkole katolickiej. Silny siłowy autorytet zostawi trwały ślad. Wróci do wioski i powie, katolicka szkoła, tam tylko biją] Jedyną stroną pozytywną moich przeżyć było to, że pozwoliły mi w końcu wszystko lepiej zrozumieć. Gdy zaczniecie uprawiać jogę - chociażby w najlepszej wierze, w nieświadomości co do jej oddziaływania - skutki i tak będą się powoli ujawniać. Nie wierzę, że można się otworzyć i praktykować różne techniki - prowadzące do fuzji, powodujące, iż człowiek staje się medium dla energii kosmicznych - i nie dać się zniszczyć.[Dalajlama żyję i ma się całkiem dobrze, nie uważasz?] Nie wierzę, że można to praktykować bezkarnie. Techniki te -stosowane w małych czy w dużych dawkach - zostawią po sobie ślady. To mogę wam zagwarantować. Spowodują, że staniecie się medium. Kto zaś stanie się medium, ten w następstwie - wcześniej czy później - zostanie nawiedzony przez istoty, które lepiej pozostawić za drzwiami, z którymi lepiej się nie zadawać .[ Ludzie posiadają ukryte podświadome intencję. Oczyścić swoje wzorce, popracuj nad sobą, myślami w szczególności emocjami, zniknie niskie negatywne pole astralne] [Jacques brak świadomości jest lepszy od świadomości? Wyczuwam brak radzenia sobie z problemami w tym okresie] [Poziom tych 18 punktów lub więcej, faktycznie określa człowieka który bardzo mocno potrzebuje prowadzenia przez innego człowieka. Tutaj trzeba się modlić o dobrego nauczyciela]
New Age, ezoteryzm
Oto istota mego ostrzeżenia. Może wydaje się ono zbyt surowe, ma jednak niestety swoje uzasadnienie. Sprawdza się to codziennie w mojej praktyce duszpasterskiej i w udzielaniu pomocy, szczególnie młodym, którzy są niezwykle podatni na tego typu wpływy. Podatność ta jest dziś wynikiem zbanalizowania praktyk okultystycznych i inicjacyjnych. To banalizowanie - spowodowane zwłaszcza przez wspomniany już New Age - jest niezwykle groźne. Rozważmy zatem ten problem jeszcze głębiej. [New Age nowy wróg kościoła, wcześniej co nim było?]
Otóż pewnego dnia przed laty udałem się do jednej ze szkół ezoterycznych. Jej uczestnicy byli bardzo zdumieni, że do nich dotarłem. Zwierzyli mi się, że przygotowują się do rozpoczęcia działania o zasięgu światowym. Wywarło to na mnie ogromne wrażenie. Cóż za ambicje! - pomyślałem sobie. Powiedzieli mi: "Teraz jest za wcześnie. Trzeba poczekać jeszcze jakieś 15 lat, a będziemy mieli odpowiednie środki techniczne, środki przekazu, wszystko co niezbędne, by w krótkim czasie rozprzestrzenić naszą doktrynę na całej planecie. Już wtedy doktrynę tę nazywali po imieniu: New Age [Kto i gdzie? Verlinde masz niesamowitą moc przyciągania bo jak tam dotarłeś? Znowu jesteś wyróżniony i jako pierwszy poinformowany!] [Tak właśnie tworzy się wroga bez opisu, szczegółów. Jakaś grupa, gdzieś, przygotowująca zamach na normalność. Poczułem się jak w filmie grozy] I faktycznie, od kilku lat słyszy się w środkach masowego przekazu o nowym prądzie ideologicznym, przedstawianym jako New Age, jako uniwersalna religia spod znaku Wodnika, jako era tolerancji, która nastąpi po erze Ryby [Według astrologii po erze Ryb ma być era Wodnika], zdominowanej przez nietolerancję chrześcijaństwa. Wkraczamy w nową erę astrologiczną, w której nastąpi ujednolicenie planetarne na wszystkich płaszczyznach: politycznej, ekonomicznej, kulturalnej, społecznej i religijnej. Nowa era - New Age - będzie epoką jedności. Jeśli chodzi o stronę filozoficzną tego kierunku, to wszystko co boskie utożsamia się w nim z bezosobową siłą kosmiczną. Nie ma zatem Boga osobowego w New Age! Trzeba sobie z tego dobrze zdać sprawę. Chociaż ta mętna ideologia nigdy tego wprost i w jednoznaczny sposób nie wyraża, jednak chce wprowadzić człowieka na drogę "duchowości", która pozbawia osobowości. [New Age jest bliżej niezdefiniowany a to dlatego, że nie ma założyciela coś jak Hinduizm. Różni się tym, że nie ma ksiąg świętych, ludzie różne rzeczy łączą i nie ma doktryn ustanowionych przez wybrańców Pasterza. Jest mętlik i pomieszczanie, jak zupa ze wszystkimi owocami, przyprawami i warzywami. Ogólnie niesmaczna i słona] [Ludzie myślą, że poprzez New Age dostaną odpowiedź na swoje pytania? Niestety jak długo będą poszukiwać poza sobą, tak długą będę wchodzić w bagno] Chodzi o ustanowienie społeczeństwa zunifikowanego, które nie będzie utworzone z osób niepowtarzalnych, zróżnicowanych, lecz z jednostek zespolonych w jedną całość. Wypadałoby zapytać: kto będzie decydował o tym ujednoliceniu? To ujednolicenie - o którym mówię - niesie w sobie niebezpieczeństwo totalitaryzmu. Tak więc na płaszczyźnie filozoficznej New Age należy do prądów panteistycznych. Proponuje drogę wyrzeczenia się wszelkiego zaangażowania osobistego. Bardzo zręcznie łączy techniki hinduizmu, techniki jogi oraz inne praktyki Wschodu. Przejmuje również jako swoje różne praktyki okultystyczne, takie jak radiestezję, magnetyzm i channeling. Wmiesza w to wszystko również uzdrawianie sposobami naturalnymi, zaliczając radiestezję oczywiście do naturalnych środków leczenia. Integruje również niektóre praktyki inicjacyjne szkół ezoterycznych. [Jak w każdej tak wymieszanej zupie człowiek kręci się i wierci, mając coraz większy mętlik smakowy i poznawczy. Dlatego ludzie odchodzący od kościoła dzielą się na dwie kategorie a) ateiści b) poszukujący innej drogi duchowej. Następnie zostaje tylko 10 procent tych którzy się odnaleźli]
Tak więc New Age jest przedsięwzięciem szkoły ezoterycznej, która odsłania obecnie swe karty i poprzez swoisty zamach i reklamę próbuje wciągnąć możliwie jak najwięcej osób na proponowaną drogę. [Kościół czyni identycznie. Sai Baba powiedział, możesz posiadać miliony dollarów, ale jeśli nie będziesz miał świadomości rozróżniającej jesteś jak dziecko] Moc tego przedsięwzięcia tkwi chyba w wykorzystaniu wszystkich możliwości. Pokazuje się zestaw wszelkiego rodzaju technik i to w taki sposób, że każdy może znaleźć coś dla siebie. Jeśli np. ktoś jest zainteresowany leczeniem sposobami naturalnymi - co bynajmniej nie jest złe samo w sobie - staje przed bogatym wyborem środków. Ma w czym wybierać. Może zająć się tym leczeniem np. według wskazań jakiejś szkoły dietetyki lub ekologii itp. Trzeba sobie uświadomić, że we wspomniane praktyki wchodzi się coraz głębiej. Nie poprzestaje się nigdy na powierzchownych rozważaniach, idzie się coraz dalej. I tak na początku zaproponuje się wam np. jakieś praktyki relaksujące, być może ćwiczenia jogi, potem sposoby koncentrowania się albo opanowywania potencjału psychicznego, intelektualnego, co stanowi już technikę bardziej rozwiniętą. W końcu zaś zostaniecie doprowadzeni - nie wiedząc, a nawet nie chcąc tego - do panowania nie tylko nad swoją psychiką, ale również nad psychiką osób was otaczających. Zostaniecie doprowadzeni - pomimo że wcale byście tego nie chcieli - do praktykowania białej magii! Spotkałem wiele osób, które doszły do sprawowania władzy w sposób fizyczny lub duchowy nad innymi. Nie zdawały sobie sprawy z tego, że posługują się środkami ograniczającymi wolność drugiej osoby. Bowiem prawdziwy cel, do którego się zmierza w tych praktykach, na początku nie jest jasny. [To nie jest rozwój duchowy, tylko ślepe posłuszeństwo wobec guru, mistrza, ślepej doktryny. Ludzie mają mało czasu, dlatego uwielbiają skróty. Jak na każdej ścieżce, forum, książce są złe duże głodne wilki. Rozwój duchowy wymaga czasu, rozeznania, zaufania nie tylko intelektowi, lecz ukrytej woli, głosowi wewnętrznemu. W hałasie słyszymy tylko głos innych ludzi. Wymagaj cierpliwości, ufności, rozeznania]
Wszystko to sam przeszedłem, dlatego dzisiaj czuję się zobowiązany do dawania świadectwa i przestrzegania innych. Chcę ich ostrzec, bo zostali zwiedzeni. (...) Mówiłem już o mistyce naturalnej, o jodze, o ćwiczeniach koncentracyjnych, mantrze, naukach i praktykach okultystycznych. Może zaskakiwać stawianie na jednej linii tradycji religijnych i praktyk okultystycznych. Trzeba zaznaczyć, że siły okultystyczne odnaleźć można w tradycjach wschodnich pod nazwą sidi. W momencie gdy odchodziłem od guru, byłem mianowanym przez niego odpowiedzialnym za coś w rodzaju departamentu tych sidi. Było to chyba w Bengalore, gdzie miałem odczyt na uniwersytecie. Znajdowali się tam tzw. pandit, czyli profesorowie filozofii i religii wschodnich, którzy powiedzieli do guru: "Pokażcie nam skuteczność waszej techniki na przykładzie sił, czyli sidi, jakie posiadają wasi uczniowie." I rozpoczęła się dyskusja. Guru odpowiedział, że siły nie są celem życia duchowego, lecz tylko drogą. W końcu powiedział: "Ponieważ chcecie tych sił, będziecie je mieli." Wracając do aszramu, powiedział mi: "Dziś wieczorem nauczę cię technik prowadzących do opanowania tych sił." Te wspomniane siły to moce okultystyczne - tak przynajmniej my je nazywamy. Widać więc, że istnieje powiązanie między okultyzmem a innymi praktykami.[Ale użyłeś logiki, przecież te zdania są śmieszne. Na poziomie szympansa mogą kogoś przekonać] Znalazłem się więc w szkole ezoterycznej. Różokrzyżowcy, ezoterycy, gnostycy i inni... Kilka zdań o tym. Są to szkoły gnostyckie, które uważają, że zbawienie człowieka dokonuje się jedynie poprzez zdobycie wiedzy tajemnej. Szkoły te powstały w kręgu takich osób jak pani Bławatska.[Bławatska stworzyła towarzystwo teozoficzne, które rozbiło się na wiele odmian, coś jak katolicyzm i ….. Gnostycyzm jest tak stary jak Chrześcijaństwo, a może jeszcze starszy] Byli też i inni, jak np. Steiner na początku wieku, założyciel szkoły antropozoficznej.
Bławatska. Mediumizm.
Powróćmy jednak do pani Bławatskiej. Miała ona spirytystyczny kontakt z istotą, którą uważała za hinduskiego guru. Było to pod koniec XIX wieku. Wywodziła się ona z tradycji chrześcijańskiego Zachodu, rozpoczęła jednak tworzenie synkretyzmu, łączącego tradycję wschodnią z chrześcijaństwem. Usiłowała połączyć to, czego pogodzić się nie da, co zresztą starałem się już wykazać. Jedno bowiem jest tradycją o charakterze fuzjonalnym, drugie -tradycją, w której szuka się osobowej wspólnoty z Bogiem, Stwórcą wszystkiego. Do tego synkretyzmu, będącego poplątaniem i pomieszaniem różnych tradycji religijnych, dołączyła się jeszcze praktyka spirytyzmu i channelingu - doświadczeń niezwykle silnych. Pani Bławatska to tylko jeden z wielu przykładów. Pojawiły się liczne szkoły ezoteryczne, które intuicyjnie i jakby przypadkowo szukały po prostu władzy. Tę zaś władzę odnalazły na Wschodzie. Techniki Wschodu łączą się z inicjacją. Są technikami, które powodują stawanie się medium. Techniki, których używa się bądź w tradycji religijnej, bądź ezoterycznej, bądź w okultyzmie, są zawsze technikami prowadzącymi do tego, by stać się medium, by otworzyć się na energie naturalne, kosmiczne. [Przedstawiłeś to tak, że ja chociaż przeczytałem wszystkie dzieła Bławatskiej, Besant, które są doskonałe w treści i formie, zląkłem się. Dopóki nie przeczytasz chociaż dwóch dzieł teozoficznych, będzie nadal pod presją tego akapitu]
Może jednak pojawić się pytanie: dlaczego właściwie te naturalne energie mają być czymś złym? Co jest w nich tak złego, by się z nimi nie łączyć? Wydaje się pozornie, że zupełnie nic, gdyż całe stworzenie jest samo w sobie dobre. Cóż może być złego w stworzeniu? Nie jestem manichejczykiem i wierzę, że stworzenie jest faktycznie dziełem Boga.
Trzeba jednak zaznaczyć, że doświadczanie fuzji, wtapiania się w naturę nie jest neutralne. Nie wychodzi się z tego bez uszczerbku. [Nie mam już siły by to komentować] Przypominam też, że istnieją różne istoty duchowe, których działania nie można pogodzić z obecnością Pana naszego, Jezusa Chrystusa, ani z obecnością Ducha Świętego, aniołów i mocy światłości. [ Czy działanie Hitlera, Stalina można łączyć z naszym stwórcą? Jednak wcześniej napisałeś, że cytuje: „całe stworzenie jest samo w sobie dobre” i „co może być złego w stworzeniu”. Występuję zło na Ziemi, dlaczego wyobrażasz sobie wyższą przestrzeń bez zła? Przestrzeń około ziemska (astralna) jest pełna dziwactw, jednak w wyższych światach mentalnym, atmicznym itd. nie ma na to już miejsca. By to zrozumieć polecam podstawowe dzieła A.E. Powell - niestety wywodzą się z zakazanej szkoły teozoficznej. A więc zamknięte koło dla katolika. I jak tutaj tłumaczyć zawiłe zagadnienia, zostaje tylko lęk, strach i opętanie- to zawsze skutkowało]
Naświetlenie omawianego przez nas problemu mamy w trzecim rozdziale Księgi Rodzaju, gdzie mowa jest o konsekwencjach grzechu prarodziców. Warto też przypomnieć sobie ósmy rozdział Listu do Rzymian, gdzie św. Paweł poucza nas, że wszelkie stworzenie wzdycha w bólach rodzenia jak rodząca kobieta i oczekuje oswobodzenia. Któż ma wyzwalać to stworzenie, jeśli nie my? Jesteśmy powołani do tego, by prowadzić do chwały wszelkie stworzenie przez wyzwolenie go z ciężaru, który je przytłacza. Nie tylko człowiek został naznaczony grzechem pierworodnym. Całe stworzenie nosi w sobie następstwa grzechu pierworodnego, który jest opisany w trzecim rozdziale Księgi Rodzaju. (...) Wydaje mi się, że dotykamy tu najistotniejszego punktu: świat sam w sobie jest wprawdzie dobry, ale oddziaływuje na niego książę tego świata, o którym mówi Jezus. Oprócz dobrych
aniołów istnieją także inne moce i zwierzchności, o których mówi św. Paweł w szóstym rozdziale Listu do Efezjan. Pisze on: "Nie toczymy bowiem walki przeciw krwi i ciału, lecz przeciw Zwierzchnościom, przeciw Władzom, przeciw rządcom świata tych ciemności, przeciw pierwiastkom duchowym zła na wyżynach niebieskich."(Ef 6,12) Nie wolno nam o tym zapominać. [ Łatwo jest powiedzieć zostałem opętany, duch mnie kusił. Z tej samej księgi możemy wywnioskować podobny schemat myślenia: Ewo, dlaczego zerwałaś owoc, wąż mnie skusił. Trudniej przejąć odpowiedzialność za swój umysł, czyny, słowa]
Wierzę, że od chwili grzechu pierworodnego jest w sercu naszego kosmosu pewne dogłębne skażenie. [Oczywiście cały kosmos jest skażony bo jest on szkoła dla wszystkich tam żyjących istot. Również cały kosmos jest boski, czysty i piękny] Chociaż sam kosmos jest w swej istocie dobry, niemniej oddziaływują na niego pewne istoty, które nie są przychylnie nastawione względem człowieka, nie pragną jego dobra. Warto to wziąć pod uwagę, gdy mówi się o energii kosmicznej. Podobnie jak nauka mówi o kilku typach energii, tak i w okultyzmie rozróżnia się kilka poziomów energii. Szkoły ezoteryczne omawiają sprawę energii bardzo szeroko. Mówi się np. o energii eterycznej, astralnej [Mówi czy doświadcza się ich, czuje, widzi? Co sugerujesz autorze? Nie czyste intencje w tych zdaniach] itp. Wydaje się, że tzw. "energie kosmiczne" powinno się nazywać raczej energiami okultystycznymi, czyli tajemnymi, nie rozpoznanymi do końca. [ Jeśli wielu autorów opisuje pole monadyczne, buddyczne, atmiczne lub ciało eteryczne, astralne, mentalne, przyczynowe to widocznie termin „nierozpoznane” jest ignorancją][Przecież znowu wrócę, studiowałeś Wedy, szkołe teozoficzną i antropozoficzną – to dlaczego mówisz niezbadany ] [Te działa wyprzedzają czas o kilka pokoleń]
W tradycji chrześcijańskiej mało się o tym mówi, by uniknąć niezdrowej fascynacji tymi sprawami. Nie ma jednak powodu, by negować istnienie tych mocy. Zauważamy, że gdy ktoś poprzez czakramy rozwija swoje zdolności mediumistyczne, wówczas otwiera się na oddziaływanie różnych tajemniczych mocy. Ściślej mówiąc, człowiek popada we władanie różnych istot duchowych. [Kodowanie rozwój duchowy popadnie w zależność innych istot, przeklętych] [Lamowie są opętani? Budda był opętany? Mother Meera jest opętana? Rzucając tak klątwami możesz łatwo zapłacić cenę] Trochę To one na nas wtedy oddziaływają, a nie jakieś energie kosmiczne czy siły przez nas wykształcone. [Słucham? To już przeszedłeś do negowania umiejętności naszych ciał, nadświadomości?] Trudno więc mówić, że jest to dla człowieka pożyteczne. Poprzez te energie dociera do nas działanie istot duchowych. Aby to przybliżyć, często posługuję się przykładem fal radiowych. Otóż na fale o wysokiej częstotliwości nakładane są informacje o częstotliwości małej, które dzięki odbiornikom radiowym docierają do nas jako głos, muzyka - dźwięk. Sama fala nośna o wysokiej częstotliwości, którą wyszukujemy w odbiorniku radiowym, nie jest informacją, głosem, muzyką itp., lecz nosi na sobie te informacje, zapisane w postaci niskiej częstotliwości nałożonej na falę radiową. Czyli informacja dociera do nas niesiona na fali radiowej, która tą informacją nie jest. Podobnie jest z energią kosmiczną, przez którą dociera do nas inna moc.[Muszę Cię zmartwić, pisałem już o specjalnej komórce powstałej w Watykanie? Traskomunikacja] Sama energia kosmiczna nie jest zła. Przykład powyższy ukazuje ją jako falę radiową o wysokiej częstotliwości. Jak odbiornik radiowy dostrajany jest do tej fali, tak - jako medium - otwieramy się na pewne energie, do których dołącza się działanie istot duchowych, które chcą nami zawładnąć. [Wytrzymam już prawie koniec! Czyli Jacques według Twojego światopoglądu wszystkie atomy i energię są z gruntu złe. Po drugie w czasie prawdziwych audycji radiowych często występują reklamy, to miałeś na myśli?] [Nic bez Twojej podświadomej zgody nie może się wydarzyć. Kodowanie strachu i lęku jak to mamy w zwyczaju. Potem ludzi zaczynają się rozwijać ze strachem, co przyciągają? Byty karmiące się strachem. Afirmacja „Jestem bezpieczny zawsze i wszędzie i
we wszystkich światach] Problem tkwi w tym, że otwierając się niby na energię kosmiczną, poddajemy się działaniu istot duchowych - jak odbiornik radiowy, który odbiera równocześnie falę radiową i zapisane na niej informacje. Odbiornik radiowy nie jest też w stanie oddzielić odbieranej właściwej fali od dołączających się do niej zakłóceń. Podobnie jest z osobami, które sądzą, że przez różne techniki otwierają się tylko na energię kosmiczną. W rzeczywistości osoby te poddają się działaniu istot duchowych. Nie mówię tylko o szatanie. [Dobrze wiesz, że w szczególności nie mówisz o Szatanie] Chodzi o różne istoty duchowe, obojętnie jak się je nazwie... eteryczne, astralne... Istoty te, jak pisze św. Paweł, zamieszkują przestrzenie i nasze otwarcie się jako medium wykorzystują do tego, by się w nas usadowić. [Usadowić, one są czasem zdziwione, że je dostrzegamy, a Ty tutaj dodajesz usadowić] Mam nadzieję, że wyrażam się jasno. Siły kosmiczne same w sobie nie są mocami diabelskimi ani nie są źródłem zła. Takie twierdzenie byłoby zwykłym manicheizmem odrzuconym przez Kościół.[Łatwo chować się za instytucją, gorzej podpisać się swoim nazwiskiem] Jestem jednak przekonany, że są one - jeśli można tak powiedzieć -siedliskiem istot duchowych, duchów przeróżnej natury, które chcą nam zaszkodzić. [Zaszkodzić, mając intencję takie jakie prezentujesz przez te już 30 stron. Co Ty możesz przyciągnąć do swojego życia z takim nastawieniem?] Jeżeli zatem poprzez techniki okultystyczne staję się medium, otwieram się na ich obecność i działanie. Nie odfiltruję ich od energii kosmicznej i przyjmę w siebie.
Jako przykład mogę podać to, co stało się ze mną, gdy oddawałem się radiestezji i innym praktykom okultystycznym. Byłem naukowcem i starałem się wszystko zrozumieć i uzasadnić. Prowadziłem dziennik, w którym - dzięki zdolności jasnowidzenia - notowałem poziomy energetyczne. Nie były one tego samego stopnia. Postanowiłem skonsultować się ze specjalistami w tej dziedzinie, mającymi za sobą długoletnią praktykę, znającymi lepiej zagadnienie. Niemal wszyscy stwierdzili, że bez wątpienia moje działanie ma związek z duchami. Cóż, można to nazywać, jak się chce: duchy czy istoty duchowe. Najważniejsze, by nie wchodzić w wewnętrzny kontakt z nimi i całą tą rzeczywistością. Jedni dobrze sobie zdają sprawę ze swego kontaktu ze światem duchów, inni natomiast nic o tym nie wiedzą. Dla niektórych jest rzeczą oczywistą, że w swych praktykach stają się kanałem przekaźnikowym nie tylko dla energii magnetycznych o różnym poziomie, ale także dla istot duchowych o charakterze okultystycznym - dla istot "zamieszkujących" te energie. Wielu uważa, że magnetyzm nie ma nic wspólnego z praktykami okultystycznymi, z kontaktem z istotami duchowymi. Trzeba być ostrożnym z takimi stwierdzeniami. Moje osobiste doświadczenie pouczyło mnie, że pomimo całej mojej dobrej woli, codziennego przystępowania do Komunii św., modlitwy w czasie moich praktyk, nie uchroniłem się od niebezpiecznych wpływów istot duchowych. [Czytając to wszystko mam już dość. Jestem zmęczony, cały czas powtarzaną retoryką, myślami, przekonaniami. Podziwiam ludzi, którzy mieli odwagę powiedzieć dosyć – jestem dzieckiem Boga, nie jestem dzieckiem kościoła]
Chrześcijaństwo a okultyzm.
Praktyki okultystyczne nie mają nic wspólnego z tym, co my chrześcijanie nazywamy duchowością. Ustawiają nas one na pewnym poziomie okultystycznym. To co religie wschodnie nazywają duchowością, jest pewną mistyką naturalną, mistycznym doświadczaniem przyrody, wtapiania się w nią, fuzji itp. Duchowość chrześcijańska opiera się na doświadczaniu nadprzyrodzonej jedności z Duchem Świętym. Nie ma to nic wspólnego z naturalnymi energiami zawartymi w przyrodzie. Duch Święty, trzecia Osoba Boska, jest Bogiem, kimś zatem różnym od stworzeń, od przyrody, od wszechświata. Ten Boski Duch pragnie zamieszkać w głębi naszego serca. Przybywa, by wypowiedzieć swą miłość. Zstępuje, by rozlać miłość Bożą w naszych sercach. Przychodzi, by żebrać o odpowiedź naszej miłości, która jest wolną decyzją z naszej strony. [Przeczytaj artykuł Potęga Nadświadomości. Bijąc się w serce nie usłyszysz przesłania Ducha Świętego, musisz czuć się godny, pełen zaufania i radości]
Bardzo często nie dostrzega się niebezpieczeństw związanych z różnymi praktykami spirytystycznymi, takimi jak np. channeling. To banalizowanie spirytyzmu jest niezwykle groźne. Wiem bowiem z własnego doświadczenia, że te istoty duchowe wchodzą w człowieka na odpowiednich stopniach energetycznych. Konsekwencje tego są dramatyczne na płaszczyźnie psychosomatycznej: ruina ciała, psychiki, a nawet sfery duchowej danej osoby.
Jeżeli świadomie nie mówiłem o szatanie, to dlatego że jest on tylko jednym z wielu szkodliwie oddziaływujących na nas czynników: jedną z wielu istot duchowych.[A więc przyznajesz, że pomimo eksploracji świata astralnego go nie znalazłeś. Bo wiesz, że w wyższych gęstościach nie ma miejsca na zło. Więc gdzie jest wymysł, może cały czasy chodzi o szatana w podświadomości? Cząstki naszej czarnej jaźni] Wskutek praktyk okultystycznych - tak przynajmniej sądzę - może nastąpić skażenie przez różne istoty duchowe, oddziaływujące na nas negatywnie.[Może oczywiście. Powiedz mi dlaczego Bławatska od swoich uczniów wymagała czystości myśli, czystości fizycznej, dobrych uczynków, zahamowania emocji. Świetnie to pokazuje mistrz Paramahansy Yoganandy w książce „Autobiografia Jogina” gdy podszedł do niego pewien człowiek i chciał zostać uczniem] Chociaż - jak mi się wydaje - nie są one powiązane z diabłem, dokonują czegoś w rodzaju wyczerpującego nas wampiryzmu. Wydaje się, że to skażenie jest nieuniknione. Gdy się zacznie praktykować okultyzm, może dojść nawet do opętania przez szatana.W tych wypadkach konieczna staje się ingerencja egzorcysty. [Akapit jest miarowy. Duchy nieczyste ok., ale zagrywanie słowem „Szatan”. Zrobiłeś to wbrew swojej woli? Typowe opętania i uwalnianie może wykonać i świecki egzorcysta. W większości przypadków skutek jest bardziej długotrwały, dlaczego? Bo pracuje się również na kodach w podświadomości, tłumaczy się pewne wzorce i sposób działania tych istot. Egzorcysta katolicki często na ślepo wykorzystuje siłę Chrystusa (Jego energia potrafi naprawdę wiele).Niestety zostawia nawyki podświadomościowe nieruszone Chrystus dlatego powiedział, że jeden wypędzony duch, powróci silniejszy o inne]
Radiestezja, biała magia.
Wspomniałem już o osobie, która ma trudności z wyrzeczeniem się pewnej, niestety dość powszechnej formy okultyzmu - radiestezji. Jest to rodzaj spirytyzmu: bierze się wahadełko i ustawia nad literami alfabetu. [Myślałem, że bierze się wahadełko i zadaje polecenie mentalne np. wskaż w ilu procentach ta osoba przejawia wpływ poprzedniego wcielenia?]
Powstają wtedy zdania: pytania i odpowiedzi. Otóż wspomniana już osoba wyrzekła się tych praktyk przed Bogiem. [Przecież używanie wahadła to najprostszy możliwy sposób na kontakt ze swoją podświadomością lub nawet nadświadomością przy poważniejszych pytaniach] Gdy jednak popadała w jakieś tarapaty, szatan powracał ze zdwojoną mocą, aby wprowadzać w niej zamieszanie. Na początku sięganie po wahadełko było dla tej osoby pokusą nie do opanowania. Wreszcie zauważyła, że podobne praktyki nie przynoszą nic dobrego. Za każdym razem gdy brała do ręki wahadełko, wszystkie objawy jej choroby powracały. [Ponieważ wszystko promieniuję, używając wahadła ono również promieniuje, podświadomość ma zdolność wyczuwania tych energii, niestety wymaga to zwykle dużego zasobu energetycznego i skupienia (ciszy)] To uświadomiło jej, że robi coś złego. [To uświadomiło jej, że jest nieprzygotowana, lub używa negatywnie oddziaływającego wahadła] Pojawiały się w niej cierpienia typu somatycznego, takie jak powtarzające się uciski na szyję, objawy zmęczenia, bóle brzucha, duszenie się, kłopoty z sercem. Odczuwała nawet bóle kręgosłupa. [Dzieje się tak, jak osoba nieposiadająca jasnowidzenia wkręca swojej podświadomości, że jednak może badać, wahać i mierzyć.] Stwierdziła także pojawianie się zaburzeń psychicznych. Im dłużej była w podobnym stanie, tym częściej sięgała po wahadełko, by rozwiązać swoje problemy. [Pijak by się wyleczyć sięga po mniejszą niż zwykle butelkę piwa. Absurd] Pojawiało się więc błędne koło: im częściej bowiem używała wahadełka, tym większe stawało się jej rozbicie. Na dodatek również jej syn zaczął zachowywać się dziwnie. Tak więc te negatywne skutki posługiwania się wahadełkiem zaczęły się rozszerzać na bliskich. [Jeśli emanowała negatywną ładunkiem energetycznym, wahadło było używane przez wszystkich, bez wszelkich praktyk BHP w miejscu szkodliwym] Ujawniała się swoista łączność z najbliższą rodziną. Wszyscy zostali wyzwoleni z tych przykrych objawów, gdy wspomniana osoba zrezygnowała z tych praktyk okultystycznych. Była to więc prawdziwa walka, w której chodziło o całkowite wyrzeczenie się tej praktyki. Trzeba było oddać się z ufnością Panu i szczerze Mu powiedzieć: Ty jesteś moim Panem i od Ciebie tylko pragnę otrzymać wszelkie dobro. Mówiliśmy dotąd o różnych formach okultyzmu, radiestezji itp. Dorzuciłbym do tego jeszcze jeden termin, którego wielu woli raczej unikać: biała magia. Wielu ją praktykuje, szukając w niej pomocy.
Usiłowałem dotąd wykazać, że osoba praktykująca magnetyzm, czyli uzdrawianie przez nakładanie rąk, łączy się - jeśli można tak powiedzieć - z pewnymi siłami, aby je przekazać drugiemu człowiekowi. Staje się więc przekaźnikiem tych energii dla innych. Trzeba sobie zdać sprawę, że jest to niebezpieczne nie tylko dla człowieka przekazującego te energie, lecz również dla osób, które je przyjmują. W przypadku magnetyzmu bowiem nie zawsze chodzi o ujawnianie się pewnych energii kosmicznych - jak się sądzi - ale o działanie sił duchowych. Osoba magnetyzująca jest kanałem, przekaźnikiem dla tych istot duchowych. Ich działanie jak gdyby "nakłada się" na czynność osoby magnetyzującej i dosięga tych, którzy poddają się jej działaniu, a tym samym pragną ingerencji wspomnianych istot duchowych. Osoba, która magnetyzuje, otwiera się niby na odpowiednie poziomy energii kosmicznej, a w rzeczywistości - na działanie istot duchowych. Jest więc możliwe, że przez osobę magnetyzującą zostanie przekazany jakiś "nieproszony gość" człowiekowi poddającemu się temu działaniu. Jest to możliwe, ponieważ istnieje pewien stan "fuzji" między człowiekiem magnetyzującym a osobą poddającą się leczeniu.
[Tutaj raczej chodzi o pamięć atomową. Wraz z leczeniem z poziomu EGO jest ona przekazywana pacjentowi wraz z każdą wibracją energetyczną. Czyli wszystkie wzorce leczącego są przekazywane choremu. Istnieją inne metody REIKI lub z poziomu Boskiej Woli]
Podobnie ma się rzecz z radiestezją. Tu bowiem również w chwili stawiania diagnozy istnieje stan fuzjonalny między "terapeutą" a "pacjentem". Taka sytuacja rodzi niebezpieczeństwo "przekazania" pewnych istot duchowych. Mogę tu przytoczyć wiele konkretnych przypadków osób, które zostały "uzdrowione" przez magnetyzera, a po kilku miesiącach zaobserwowały u siebie bardzo niepokojące objawy innego typu! Te nowe stany są o wiele groźniejsze i bardziej skomplikowane niż te, z którymi przyszli na leczenie do magnetyzera. Najczęściej osoby te znajdują się u kresu sił. Cierpią na ustawiczne bóle głowy, na bezsenność, odczuwają niepokój psychiczny. [Bez przesady, w każdym przypadku to leczący jest odpowiedzialny i jako pierwszy narażony. Im dłuższej występuję więź pomiędzy pacjentem a lekarzem, (co spotykane często jest w terapiach psychologicznych) tym większe niebezpieczeństwo uzależniania od drugiej osoby]
Wiem z doświadczenia, że kiedy analizuje się z różnymi osobami jakieś niezwykłe, tajemnicze przypadki, w trakcie wywiadu odnajduje się zawsze albo prawie zawsze wcześniejsze praktykowanie okultyzmu. Wtedy wszystko staje się jasne. W trakcie rozmowy można stwierdzić, że cierpiąca osoba miała mniej lub bardziej regularny kontakt z okultystycznymi terapiami albo z jakimiś wróżkami przepowiadającymi zdobycie bogactwa, z jasnowidzami, różdżkarzami itp. Co należy czynić w takich wypadkach? Trzeba po prostu prosić w modlitwie o wyzwolenie, co wcale nie znaczy, że jest się opętanym. Słowo "wyzwolenie" może budzić nieporozumienie, dlatego należy je wyjaśnić. Otóż może zaistnieć uzależnienie od osoby, która nas leczyła. To uzależnienie może stać się "kanałem", przez który będzie się dokonywać negatywne oddziaływanie. Trzeba zatem prosić, aby Pan uciął wszelkie więzy, które mogłyby was łączyć z uprzednimi praktykami okultystycznymi i osobami, co jest tak charakterystyczne dla okultyzmu. Sprawdziłem to w czasach, gdy sam się oddawałem tym praktykom. Bardzo łatwo można wejść w fuzjonalny stan łączności z daną osobą. Wystarczy tylko skoncentrować się na niej - nawet bez nakładania rąk - i już może się to stać. Trudno potem usunąć te więzy. (...) [Musi wystąpić najpierw to uzależnienie. Mało jest takich ludzi. Mamy farmaceutyki, terapie psychiatryczne, słuchamy opinii innych ludzi? Wszyscy się uzależniamy tylko, kto komu służy? Można równie dobrze sobie wyobrazić pewien kanał pomiędzy osobami. Wizualizujemy sobie nożyczki i ucinamy kanał dokładnie w miejscu gdzie podłączali się w filmie do Matrix'a. Obserwujemy jak rura odpada na ziemie martwa, skupiając się jednocześnie na swojej aurze wzmacniają jej konkretny kolor. Najlepiej zrobić to pod wodą lub kablami wysokiego napięcia – tam wpływ astralny jest najmniejszy. Innymi słowy wyobraź sobie skorupkę jajka, Ty znajdujesz się w środku. Poproś Boga by wszystkie więzy łączące Cię nieświadomie i podświadomie z kimś zostały spalone na zawsze. Poszukaj w Internecie hasła „psychiczna obrona”]
Radiestezja - przykłady.
Oto kilka przykładów. Dotyczą one pozornie banalnej praktyki o poważnych jednak konsekwencjach, chociaż wykonywanej często w dobrej wierze. Pewna młoda dziewczyna, która miała powołanie zakonne, przyszła do mnie mówiąc, że nie wie, co się z nią dzieje. Gdy tylko weszła, zauważyłem, że faktycznie coś nie jest w porządku: blada, rysy pociągłe, chociaż niedawno tryskała życiem. - "Nie wiem, co się ze mną dzieje. Żyję jakby w nocy. Moje powołanie nie jest oczywiste" - powiedziała i przewróciła się. Pytam ją, czy jest w depresji. Odpowiada, że tak - w całkowitej. Próbujemy znaleźć przyczyny. Nie było widać żadnych poważnych powodów, które mogłyby wywoływać tak głęboki stan depresyjny. Było to coś innego niż normalne doświadczenie spotykane w życiu duchowym. Wyczuwało się to bardzo dobrze. W dalszej części rozmowy zapytałem o rodziców, których zresztą znałem. Odpowiedziała: "Tak, tatuś miewa się lepiej, od kiedy mama za pomocą wahadełka umie ustalić właściwe dawkowanie leków". Moja uwaga, rzecz jasna, skupiła się na tym fakcie. Spokojnie jednak powiedziałem: a to ciekawe! Opowiedz coś o tym. No i okazało się, że mama, pełna dobrej woli, chcąc lepiej dozować leki choremu małżonkowi, pewnego dnia powiedziała, że można to robić za pomocą wahadełka. Zabrała się więc do dzieła i wszystko pozornie szło jak najlepiej. Dziewczyna powiedziała: "Na początku było to tylko dla tatusia, potem dla sąsiadów i jeszcze dla innych osób." Okazało się, że mama posługiwała się wahadełkiem przez 10 godzin na dobę! Pytam więc: "Czy twoje problemy mają jakiś związek z tym wszystkim?" Stwierdziła, że znalazła się tym przykrym stanie po około sześciu tygodniach od chwili, gdy mama zaczęła swoje praktyki. Gdy spytałem o braci i siostry, okazało się, że sprawa wygląda podobnie. Jej małego braciszka ogarniał od tego samego momentu wielki niepokój. Nie mógł zasnąć, budził się w nocy, krzyczał, nie mógł się uczyć w szkole itp. Trzeba było więc uciec się do modlitwy o wyzwolenie całej rodziny. Jest to rodzina bardzo zjednoczona, tworząca prawdziwą wspólnotę. Wszyscy są tam na siebie otwarci. Skoro zatem jedna z osób stała się kanałem dla okultystycznych mocy, musiała wywierać wpływ na innych. Nie ma co do tego złudzeń. Zaś osoba praktykująca okultyzm najmniej odczuwała jego zgubne skutki. [Podświadomie Verlinde napisał 10 godzin, żeby osoby znające temat nie zarzuciły mu głupoty. Wszystko wibruje lub drga z daną dla siebie częstotliwością ciało radiestety również, odbierając dany przekaz człowiek przez krótką chwilę dopasowuję się do konkretnego pola. Dziesięć godzin, nawet posiadając cała energie Mistrza Reiki będzie prawie niemożliwym przedsięwzięciem. Dodając koncentracje przy badaniu przez jedną godzinę będzie dla większości sportem ekstremalnym] [Absurd]
Nieraz zarzuca mi się przesadę. Słyszę takie stwierdzenia: "Ojciec faktycznie przez swoje praktyki zaszedł za daleko, ale ci, co sobie trochę pomachają wahadełkiem, są w porządku. Nie robią nic szkodliwego." (...) To prawda, że ten, kto bierze do ręki wahadełko, nie musi wcale zostać opętany. Czy jednak należy banalizować sprawę dlatego tylko, że posługiwanie się wahadełkiem nie jest praktyką ekstremalną? Często sam stawiałem sobie pytanie: czy mogę uogólniać moje doświadczenia? Czy to, co przeżyłem, było niebezpieczne tylko dla mnie, czy też podobne praktyki te stanowią zagrożenie dla wszystkich oddających się im osób? Nie miałem początkowo pewności i często powtarzałem sobie te pytania. [Ciekawostka już w Egipcie używano wahadeł]
W tym miejscu przypomina mi się jeszcze inny przypadek. Myślę, że Pan mi go wskazał, abym się utwierdził we właściwym rozeznaniu [Szukajcie, a znajdziecie], które zaczęło we mnie wzrastać dzięki różnym doświadczeniom osobistym. Otóż mój kuzyn także praktykował radiestezję. Był on osobą wierzącą. Odwiedziłem go kiedyś i powiedziałem mu, że jego praktykowanie radiestezji nie jest chyba zgodne z wolą Pana. Narażamy na niebezpieczeństwo naszą równowagę psychiczną, a nawet nasze zdrowie fizyczne, nie
mówiąc już o życiu duchowym. On na to: "Ależ to nic takiego, przecież wszystko robię za darmo..." itd. Bynajmniej mnie to nie przekonało, bo i ja modliłem się w czasie wykonywania moich praktyk. Robiłem to wprawdzie dla jakiegoś minimum finansowego, jednak nie dla zysku. Jego argument nie przemawiał więc do mnie. Aby udowodnić mi niewinność swoich praktyk, wziął do ręki wahadełko. Postanowił postawić przy jego pomocy pytanie. Nie domyślał się, że - posługując się wahadełkiem i alfabetem, zadając różne pytania, np. dotyczące zdrowia - praktykuje najzwyklejszy spirytyzm. Wyciąga więc wahadełko i pozwala mu biegać po literach alfabetu. I nagle... dziwna sprawa... Wybaczcie to, co teraz powiem, ale ten "ktoś", "podłączony" do jego wahadełka, był źle wychowany... "Powiedział" mu: "A ten... co to za jeden?" Najwyraźniej chodziło mu o mnie. Kuzyn był zdziwiony, a ja zaniepokojony, gdyż dobrze wiedziałem, z czym mamy do czynienia. Pomyślałem, że znowu się w coś wpakowałem i zacząłem się modlić z całego serca. Kuzyn postawił drugie pytanie przy pomocy wahadełka. Wybaczcie, ale jak już powiedziałem, wahadełko było naprawdę źle wychowane... Padła więc odpowiedź: "Wypieprz go stąd!" Niemal natychmiast, odruchowo powiedziałem: "W imię Pana naszego Jezusa Chrystusa idź precz!" Powiedziałem to głośno - w sposób spontaniczny i odruchowy. Gdy tylko wypowiedziałem te słowa, usłyszeliśmy krzyk dochodzący z kuchni. Była to żona mego kuzyna, która - nie wiedząc zupełnie, co robimy - przygotowywała obiad. Padła na ziemię. Zawieźliśmy ją do szpitala. Przez trzy dni była półprzytomna. Okazało się jeszcze, że ich syn był od 2 lat chory na jakąś dziwną chorobę (...). Rozwiązaniem wszystkiego okazała się modlitwa o wyzwolenie. [Już wiemy, rzadko odwiedzasz rodzinę] [Akapit ten jest zagadką, musimy zadać pytanie, czy wcześniej ten człowiek nie był opętany?]
Jest to więc jeszcze jeden przykład człowieka, który niewinnie robił "coś" w wolnych chwilach. Nie był wcale zawodowcem, a jednak jego spirytystyczna praktyka okazała się bardzo szkodliwa również dla całej jego rodziny! Mógłbym przytoczyć wiele podobnych przypadków młodych ludzi, którzy bez najmniejszych obaw oddają się podobnym praktykom. Błagam was: jeśli zabawiacie się jeszcze w tego typu "gry", przestańcie i poproście Pana, by uwolnił was z więzów, jakie mogły powstać w czasie tego typu praktyk. Nie zajmujmy się kosztem naszego zdrowia tego typu sprawami.
Mam w pamięci jeszcze jeden przykład. Chodzi o osobę, która poszła na terapeutyczny seans magnetyczny. Uzdolniony magnetyzer często robi tzw. łańcuch magnetyczny. Polega to na tym, że osoby uczestniczące w seansie trzymają się za ręce, aby mógł przez ten cały łańcuch przesunąć się fluid magnetyczny. Osoba, która mi to opowiadała, powiedziała: "Stało się coś dziwnego. Poszłam do wspomnianego człowieka, aby wyleczył mnie magnetyzmem, i nie mogłam tam zostać. Dlaczego? Otóż zrobił łańcuch i w pewnym momencie powiedział, że dziś coś nie wychodzi. Ponowił próbę i nadal nie wychodziło. Nagle powiedział, zdenerwowany i rozdrażniony: Wśród was jest ktoś, kto się modli albo nosi medalik!" A ja na to: Rzeczywiście, noszę cudowny medalik." Wtedy krzyknął: Albo go zdejmiesz, albo wychodzisz!" Zdumiewające, ale osobie tej nie przyszło na myśl, że miejsce to nie jest zbyt godne polecenia dla chrześcijan, skoro modlitwa i cudowny medalik stanowiły przeszkodę w wykonywaniu tego, co magnetyzer próbował zrobić. Podobnych przykładów mógłbym zacytować bardzo wiele. [Magnetyzer poprosił byt „X” o energię będący w ogromnej opozycji do szkoły astralnej tej kobiety „Y” do którego ciałem i duchem jest podłączona (podpięcie do szkoły astralnej w praktyce katolickiej jest ustanawiane przez chrzest, wzmacniany bierzmowaniem]
Istnieją grupy, które łączą modlitwę z praktykami spirytystycznymi: nakłada się ręce, wzywa się siły kosmiczne, robi się kółeczko magnetyczne itp. Wzywany jest zarówno Einstein jak i proboszcz z Ars. [ Przecież oni są już inkarnowani na Ziemi, więc to duchy psotniki!] Wszystko w najlepszej wierze. Wśród zebranych jest jedno medium. Osoba ta koncentruje się i duch zaczyna działać na zasadzie channelingu. Otóż jedna z osób biorących udział w podobnych spotkaniach przyszła kiedyś do mnie z objawami tak silnego duszenia się, że nie mogła oddychać. Lekarze byli bezradni, bo nie znajdowali żadnych przyczyn somatycznych tłumaczących podobny stan. Zaczęto więc szukać przyczyn psychicznych. Posłano dziewczynę do psychiatry, do psychologa. Ten z kolei odesłał ją do domu mówiąc, że chodzi o schorzenie somatyczne. I tak w kółko... Tymczasem przyczyna miała charakter duchowy.
Astrologia, hipnoza.
Wielu interesuje się astrologią, która fałszywie interpretuje wpływ, jaki mają na nas ciała niebieskie. Pismo Święte przestrzega i jasno potępia próby poznawania przyszłości w oparciu o ciała astralne. Wszystkim zaś kierują nie - gwiazdy, lecz wolna Istota wolna - Bóg. Również nasze wolne wybory mają wpływ na kształtowanie przyszłości.
Zalecałbym ostrożność również w odniesieniu do różnych technik hipnotycznych, nawet jeśli stosuje się je w celach terapeutycznych. Hipnoza wywołuje bowiem niebezpieczne uzależnienie jednej osoby od drugiej, co jest bardzo delikatną sprawą. Osoba w stanie hipnotycznym może otrzymać od hipnotyzera najbardziej dziwaczny rozkaz. Gdy wychodzi z tego stanu, odczuwa w sobie wewnętrzny, silny przymus spełnienia otrzymanego nakazu. Może wykonać najgłupszy nawet czyn, który został jej nakazany przez hipnotyzera, np. przejdzie przez ulicę na rękach. Nastąpiło zatem zniewolenie, ograniczenie wolności danej osoby, chociaż może ona sobie wymyślić jakieś wytłumaczenie dla swojego absurdalnego zachowania.
Groźny zatem może być stan uzależnienia, jaki tworzy się między hipnotyzerem a osobą hipnotyzowaną. Zerwanie więzów spowodowanych hipnozą wcale nie jest takie proste ani takie łatwe, jak twierdzą niektórzy. Łatwo kogoś zahipnotyzować i wyprowadzić ze stanu hipnotycznego. Powrót do stanu normalnego nie musi jednak oznaczać, że została już zerwana wszelka więź pacjenta z hipnotyzerem. Nie jest to wcale takie oczywiste.
Nie ośmieliłbym się zdecydowanie potępić stosowania hipnozy w celu zmniejszania lub usuwania bólu, ale też - na podstawie własnych przemyśleń i opinii wielu osób - nie mógłbym jej polecić ani komukolwiek zaproponować. Trudno bowiem uznać za neutralne stany hipnotyczne - choćby tylko przejściowe. Gdy się weźmie pod uwagę to, co człowiek może zrobić po hipnozie, trudno powiedzieć, że pomogła mu ona w wewnętrznym, duchowym wzroście. Nakazy wydane w stanie hipnotycznym mogą mieć silny wpływ na decyzje człowieka, uwarunkowują je. Nie jest to więc zgodne z szanowaniem ludzkiej wolności.
Zakończenie.
Wielu pyta mnie, czy nadal posiadam uzdolnienia, o których wspominałem wcześniej. Otóż opuściły mnie one. Odczułem ulgę w chwili, gdy wyrzekłem się ich przed Panem. I tak rozpoczęła się moja nowa, szczególna droga duchowa. Kiedy człowiek rezygnuje ze swoich umiejętności, powoli zaczyna szukać swego miejsca wobec Boga. Tak było ze mną. Rozpoczął się drugi etap mojego nawrócenia. Przypomnijcie sobie, co mówiłem o moim nawróceniu w Indiach, kiedy Pan podszedł do mnie. Musiałem wtedy wszystko opuścić, stać się człowiekiem, który nic nie posiada i wszystko przyjmuje od Boga. Złożyłem Panu te "dary" w ofierze. Wyrzekłem się nie tylko ich używania - co byłoby niewystarczające - ale również ich posiadania. Oddałem je Bogu. [ Nie możesz czegoś oddać, jeśli należy do Twojego ciała i umysłu. Możesz tylko zrezygnować, czyli wyrzucić ze świadomości do podświadomości]
Nie posiadam już tych uzdolnień, co potwierdza pewne trochę dramatyczne zdarzenie w moim życiu. Otóż kiedy moja mama była ciężko chora, ojciec czynił mi wyrzuty: "Szanuję twoją drogę duchową, ale wobec tak ciężkiego stanu matki nie użyć tych darów to skandaliczne!" Było to dla mnie prawdziwą udręką sumienia. Co należało czynić? W końcu, pod naciskiem ojca, spróbowałem i okazało się, że nie posiadam już żadnych umiejętności leczenia. Pan nie chciał, aby w taki sposób moja matka doznała pomocy. Wyzdrowiała później.
Wiele osób, które zabrnęły w różne praktyki okultystyczne, usiłuje je porzucić. Co trzeba zrobić? Jak z tego wyjść? Pierwsza rzecz - to powrócić do Jezusa Chrystusa i wybrać Go ponownie za Pana swego życia i Boga. Gdy mówię: "Panie mój! Boże mój! - znaczy to, że wszystkiego oczekuję od Niego. [Wielu ludzi niebędącymi katolikami to powtarza] Wierzyć znaczy Pana uczynić Skałą i Fundamentem swego życia. (...) [Dokładnie tak] Trzeba wyrzec się wszystkiego, co w moim życiu niejasne, aby żyć w radości.[I zobacz chociaż jesteśmy po różnych stronach zgadzam się w 100 procentach z Twoimi słowami] Moc Ducha Świętego zstąpi i będzie w nas działać jedynie wtedy, gdy - jak Jezus, którego pokarmem było pełnić wolę Ojca - staniemy się całkowicie zależni od Ojca. Ważne jest przyjęcie postawy nawrócenia. Trzeba nam stawać przed Panem jak biedak. Trzeba wyrzec się wszystkiego co, chciało się zatrzymać dla siebie. Trzeba wyrzec się wszelkiej formy władzy i mocy i zacząć się radować ze swego ubóstwa.
Gdy praktyki okultystyczne i ich skutki nie zajdą tak daleko, jak to miało miejsce w moim wypadku, może wystarczyć modlitwa o wyzwolenie. Dobrze jest prosić o nie Pana. Nasze wyzwolenie dokonuje się w sakramencie pokuty i pojednania. Naszemu wyzwoleniu może pomóc modlitwa wspólnotowa z kilkoma osobami, które wzywają Ducha Świętego, Ducha mocy, aby przyszedł i uwolnił od szkodzących nam istot duchowych. Trzeba prosić z wiarą, w imię Pana Jezusa, gdyż - jak mówią Dzieje Apostolskie - "nie ma innego imienia, w którym moglibyśmy być zbawieni" (4,12). Zbawienie to wspólnota życia z Bogiem osobowym, naszym Ojcem. Pojednania z tym Ojcem dostępujemy w imię Jezusa.
Modlitwy.
Jestem słaby, Panie. Potrzebuję Twego Ducha, by móc iść w wierności drogą wyrzeczenia, które pozwalasz mi dziś czynić. Odnów we mnie Twych siedem darów Ducha Świętego, w tym dar bojaźni i pobożności, które pozwalają mi wołać: Abba Ojcze; dar roztropności, który pozwala mi na rozeznanie, jaki jest koniec otaczającego mnie świata i wszystkich spraw. Panie, Ty przyoblekłeś się w nasze ciało, byśmy byli wolni jako dzieci Boże. Przyjdź i wyzwól nas dziś. Dozwól byśmy mogli wołać: Abba Ojcze. Panie, ponieważ pogrążyłem się na drodze okultyzmu, ponieważ zaangażowałem swoją wolność w tę sprawę, dlatego pragnę dziś zanurzyć się w Twej drogocennej Krwi. Jezu, ofiaruję Ci swe życie. Przyjdź i napój je Krwią i Wodą wytryskującą z Twego Serca. Panie, Ty pozwoliłeś na to, by Cię ukrzyżowano. Stałeś się bezsilny po to, abym ja dziś został uwolniony z mych kajdan, abym został wyzwolony ze wszystkich złych wpływów, które mnie wiążą. Amen.
Modlitwy do codziennego odmawiania.
Potężna Niebios Królowo i Pani Aniołów, Ty, któraś otrzymała od Boga posłannictwo i władzę, by zetrzeć głowę szatana, prosimy Cię pokornie, rozkaż hufcom anielskim, aby ścigały szatanów, stłumiły ich zuchwałość, a zwalczając ich wszędzie, strąciły do piekła. Święci Aniołowie i Archaniołowie, brońcie nas i strzeżcie nas. Amen.
Święty Michale, Archaniele, broń nas w walce. Przeciw niegodziwości i zasadzkom złego ducha bądź naszą obroną. Niech go Bóg pogromić raczy, pokornie o to prosimy. A Ty, Wodzu niebieskich Zastępów, szatana i inne duchy złe, które na zgubę dusz ludzkich po tym świecie krążą, mocą Bożą strąć do piekła. Amen.
Modlitwy (nie katolickie)
1. Bezgraniczną mocą i mądrością Boskiej Istoty we mnie nakazuję, aby teraz w pełni ujawnił się i realizował się Boski Plan Stworzenia wobec mnie. Pozwalam sobie odzyskać ufność do Boga i wiarę w boskie możliwości i w skuteczność boskich działań. Z ufnością powierzam siebie i wszystkie moje działania Bogu i dopuszczam Boga, by działał we mnie, przeze mnie i dla Najwyższego Dobra mojego i innych istot w pełni akceptując wszelkie zmiany zachodzące w moim życiu.
2. Przebaczam wszystkim, którzy przyczynili się do tego, że rezygnowałem z siebie, swojego bogactwa duchowego i materialnego, i z radości ze swojego życia na ziemi. Przebaczam sobie z miłością i akceptacją, że rezygnowałem z siebie, ze swojego bogactwa duchowego i materialnego, i z radości ze swojego życia na ziemi. Przebaczam sobie, że szkodziłem sobie i zaniedbywałem siebie pomagając innym. Przebaczam sobie, że podtrzymywałem poczucie niemożności, niemocy i bezsilności.
3. Jestem niewinny i w porządku wobec Boga, kiedy pozwalam innym ludziom brać pełną odpowiedzialność za swoje życie i za skutki ich wyborów. Pozwalam już innym ludziom żyć tak, jak chcą, robić tak, jak chcą, czuć to, co chcą i brać pełną odpowiedzialność za siebie i swoje życie. Biorę odpowiedzialność tylko za siebie i pozwalam innym na to samo, bo jest to w porządku i niewinne. Pozwalam też na to, aby być czystym przekaźnikiem boskiej mądrości, miłości i boskiego uzdrawiania dla innych. Jestem godny tego, aby Bóg działał we mnie i przeze mnie dla Najwyższego Dobra mojego i innych istot.
4. Modlitwy uwalniające od Astrala (wszelkich religii, wierzeń, bytów).
"Jestem niewinny i w porządku wobec białego astralu i wszystkich czujących istot, kiedy realizuję swoje cele i jestem szczęśliwy na ziemi."
"To bezpieczne i najbardziej korzystne dla mnie totalnie zaufać i powierzyć siebie Bogu prawdziwemu."
"Oddaję Bogu prawdziwemu totalną władzę nad moim życiem, ciałem i umysłem."
"Dostrzegam, że czysta Miłość i Moc Boga prawdziwego jest najpotężniejszą siłą we wszechświecie i na ziemi."
Słów kilka o Guru o. Verlinde
Medytacja Transcendentalna
Założyciel Medytacji Transcendentalnej - Mahesh Yogi, który nadał sobie tytuł przysługujący wielkim mędrcom i świętym (Maharsihi), przez długi czas szukał bezskutecznie okazji, aby zaistnieć na Zachodzie. Pomógł mu przypadek, a właściwie jeden z Beatlesów - George Harrison. Guru zafascynował młodego muzyka do tego stopnia, że wkrótce czwórka z Liverpoolu w komplecie poddała się naukom Maharishiego. Znalazło to oczywiście swój oddźwięk w prasie. Tysiące ludzi garnęło się do mistrza płacąc niemałe kwoty za instrukcje dotyczące medytacji. Co prawda Beatlesi w niedługim czasie odtrąbili odwrót, lecz ich zainteresowanie Medytacją Transcendentalną trwało na tyle długo, by cała sprawa nabrała rozgłosu.
Maharishi Mahesh Yogi urodził się w 1911 r. w Dżabalpurze w Indiach. Mając trzydzieści pięć lat ukończył wydział fizyki na uniwersytecie w Allahabadzie (Indie). Potem przez kilka lat pracował w bliżej nieokreślonych zakładach przemysłowych, by następnie przez trzynaście lat praktykować medytację pod kierunkiem mistrza czczonego w ruchu jako Guru Dev, znanego również jako Swami Brahmananda Sarawasti Jagadguru Bhagwan Shankaracharya. Na jego właśnie zalecenie Maharishi opuszcza podhimalajską pustelnię, by propagować swe doświadczenia.
Zauroczony Harrison
W rodzimych Indiach oddźwięk jest praktycznie żaden, przeto Maharishi Mahesh Yogi przenosi się do Londynu, gdzie zakłada Międzynarodowe Towarzystwo Medytacji. Następnie odwiedza Stany Zjednoczone. Jak trafnie zauważył - „nowe idee lepiej przyjmowane są w krajach technologicznie rozwiniętych”. Tu również jego starania przynoszą z początku mierne efekty. Zachód przyjmuje jego nowe koncepcje z wielkim oporem, lecz Maharishi nie ustaje w wysiłkach, realizując przez następne dziesięć lat trzynaście światowych tourné e i odwiedzając pięćdziesiąt krajów. Dopiero później, w 1967 roku, następuje wyraźny przełom. Spotyka on George'a Harrisona, jednego z Beatlesów, który studiuje wówczas muzykę indyjską.
Harrison pozostaje pod tak wielkim wrażeniem tego żyjącego w celibacie wegetarianina, głoszącego ideę pokoju i psychicznego wyciszenia, że udaje mu się przekonać resztę swej grupy, iż Maharishi zna to, czego oni poszukują. Cała czwórka udaje się wraz z mistrzem do Walii, gdzie uczy się medytacji pod jego osobistym kierownictwem.
Reklama dźwignią handlu
Beatlesi okazują się gorliwymi uczniami Maharishiego twierdząc, że dzięki niemu znaleźli odpowiedź na swe potrzeby i naprawdę zaczęli żyć. John Lennon wyznaje dziennikarzom: „To największa sprawa w naszym życiu”. Ringo Starr oznajmia: „Od czasu spotkania z Jego Świątobliwością czuję się wspaniale”. Zaś Paul McCartney tłumaczy z entuzjazmem: „Medytacja transcendentalna jest dobra dla każdego”. Wielka czwórka spędza pewien czas w Rishikesh u podnóży Himalajów, w założonej przez Maharishiego International Academy of Meditation. Owa pielgrzymka do Indii jest dla Beatlesów równie dobrą reklamą, jak dla Mahesh Yogi'ego. Notowania Maharishiego rosną. Pod koniec 1965 roku było jedynie 220 osób medytujących związanych z TM, w końcu 1968 roku jest ich już 12 tysięcy. Wraz z chłopakami z Liverpoolu na kurs medytacji zapisuje się dwóch członków zespołu The Beach Boys, Donovan, Shirley McLaine, Mia Farrow i kilka innych znakomitości z Hollywood. Do tego ekskluzywnego grona dołączają się nawet the Rolling Stones. Wszystko opisują szczegółowo dziennikarze z całego świata. Zaś tysiące ludzi, idąc za przykładem swych idoli, praktykują medytację na sposób Maharishiego, płacąc mu regularnie za pouczenia w tej sztuce.
Nieoczekiwany odwrót
Kiedy wydaje się, że sławie Maharishiego nie może już nic zaszkodzić, a pieniądze z kursów napływają szerokim strumieniem, następuje poważny kryzys. Idylliczną atmosferę przerywa nieprzewidziany incydent — na skutek nadużycia narkotyków ginie Brian Jones z zespołu Rolling Stones. Zaskoczeni obojętnością swego mistrza Beatlesi wracają do Anglii. Z nutką rozczarowania w głosie oświadczają wszem wobec, że „popełnili omyłkę”. Tłumaczą, że ich entuzjazm był nieusprawiedliwiony, a posłannictwo i techniki Maharishiego nie dały odpowiedzi na ich problemy. Pozostałe supergwiazdy również zaczynają się wycofywać, nazywając samozwańczego guru „starzejącym się hinduskim naciągaczem”.
Maharishi zrasta się jednak z legendą Wielkiej Czwórki. Tym bardziej, że długo jeszcze w sądach dochodzi spodziewanych zysków. Co więcej, staje się bohaterem skandalu trafiając na szpalty prasy brukowej. Beatlesi uwieczniają go w piosence Sexy Saddie, na pamiątkę tego, że zalecał się bezceremonialnie do aktorki Mia Farrow. Przetrwał w owym przeboju jako fałszywy mędrzec. Refren brzmi bowiem: „Sexy saddhu, what have you done, you've tried to fool everyone”.
Nic tu po mnie
Jak by tego jeszcze było mało, tournée Maharishiego po Ameryce kończy się fiaskiem. Podróż z odczytami do dziewięciu miast Stanów wypada mizernie. Guru, który przekonał się jak niestała jest zachodnia publiczność, traci swój dotychczasowy entuzjazm. Oświadczając: „Wiem, że mi się nie powiodło. Moja misja jest zakończona”, wsiada do odrzutowca i wraca do Indii.
A co z Beatlesami? Szukają innych mistrzów, bardziej związanych z muzyką. Łączą się na jakiś czas z krysznaitami. Karierę robi wówczas mantra Hare Kryszna, lansowana między innymi przez zespół „Hair”. Wraz z nią rozgłos uzyskuje krysznaicka „biblia” — Bhagawadgita.
Podsumowanie
Wielu Chrześcijan wypracowuję swoją opinię dotyczącą rozwoju duchowego na podstawie takich dzieł. Gdybym chciał poznać katolicyzm, nie czytałbym dzieł protestanta jest to oczywiste, lecz nie dla wszystkich. Droga duchowa o.Verlinde była wyboista, pełna zakrętów, ale również nieczystych intencji do których się przyznał. Nalewając do brudnego garnka wody, zabrudzam czystą wodę. Mogę szukać przyczyn, zabrudzenia wody, ale gdy widzę czyste źródło i brudne swoje ręce nie szukam winnych, przyczyn. Przede wszystkim nie uciekam, ale podejmuję trud, obmycia się. Pewien mędrzec powiedział, że dostajemy nauczycieli takich na jakich zasługujemy, myślę, że sprawdza się to w wielu przypadkach.
„Szukając mocy znajdziesz niemoc, szukając guru, znajdziesz człowieka,
szukając Boga, znajdziesz schody”
N. Marszałek
Czytając to dzieło ponad pięć lat temu byłem pod wrażeniem. Jako czuły duchowo człowiek byłem zdruzgotany z drugiej strony cieszyłem się w swojej wyższości, że nie zostałem opętany przez jakiś byt. Jednak przychodzi taki moment, że czujemy pewien uścisk, zmienia się nasze postrzeganie, zauważamy nowe drogi. Czy uwolnienie się od tego sposobu myślenia było proste? W moim przypadku było najcięższym wyzwaniem życiowym. Czas chyba na przepracowanie następnej lekcji życiowej przeznaczonej na to wcielenie. Acha, nie ma innego życia od 300 roku w doktrynie Chrześcijańskiej? A więc nie ma prawa karmy (przyczyny i skutku). Gdy woda się przeleje, zostaniesz o tym z pewnością poinformowany w postaci błysku świadomości, przeczucia lub nawet wizji.
Najgorszą ludzkim czynnikiem motywującym jest lęk, strach przed nieznanym. Jeśli tak bardzo boisz się śmierci wyrusz szybko po książki magnata finansowego Robert Monroe, Bruce Moen, Michael Newton – powodzenia.
P.S.
Nie odpowiadam na polemiki teologiczne, nie prowadzę dyskursów, nie jestem nauczycielem duchowym.