Rozdział 1
Pobudzenie umysłu do kontemplowania Boga
Nuże więc, słaby człeczyno, oderwij się nieco od swych zajęć, schroń się na chwilę przed
naporem twych burzliwych myśli. Odrzuć teraz przytłaczające [cię] niepokoje i odłóż na
później wyczerpujące cię troski. Zajmij się nieco Bogiem i spocznij w nim na chwilę.
"Wejdź do izdebki" twego umysłu, wyrzuć [z niej] wszystko oprócz Boga i tego, co cię
wspomaga w poszukiwaniu go, i zamknąwszy drzwi, szukaj go. Mów teraz, całe serce
moje mów teraz do Boga: "Szukam oblicza twego, oblicza twego, o Panie, poszukuję" ".
Teraz więc, o Panie, Boże mój, poucz moje serce, gdzie i w jaki sposób ma ciebie
szukać, gdzie i w jaki sposób ciebie znaleźć. Panie, jeżeli tutaj ciebie nie ma, to gdzież
mam cię nieobecnego szukać? Jeżeli zaś jesteś wszędzie, to dlaczego nie widzę cię
obecnego? Ale z pewnością zamieszkujesz światłość niedostępną. A gdzie jest światłość
niedostępna? Albo też, w jaki sposób przystąpię do światłości niedostępnej? Albo kto
mnie zaprowadzi i wprowadzi do niej, bym mógł ciebie w niej ujrzeć? A dalej, po jakich
znakach, pod jakim obliczem mam ciebie szukać? Nigdy cię nie widziałem Panie, Boże
mój, nie poznałem twojego oblicza. Cóż uczyni, najwyższy Panie, cóż uczyni ten twój tak
bardzo oddalony od ciebie wygnaniec? Cóż uczyni twój sługa, starający się o twoją
miłość, a daleko odrzucony od twego oblicza? Gorąco pragnie cię widzieć, a zbyt ukryta
jest przed nim twarz twoja. Pragnie przystąpić do ciebie, a mieszkanie twoje jest
nieprzystępne. Pragnie cię znaleźć, a nie zna miejsca, w którym przebywasz. Gorliwie
stara się ciebie szukać, a nie zna twego oblicza. Panie, jesteś moim Bogiem i jesteś
moim Panem, a nigdy cię nie widziałem. Ty mnie stworzyłeś i odrodziłeś, i każde moje
dobro otrzymałem od ciebie, a jeszcze cię nie poznałem. A wreszcie, zostałem uczyniony
po to, by ciebie oglądać, a tego, do czego zostałem uczyniony, jeszcze nie uczyniłem.
O nędzny losie człowieka, odkąd stracił on to, do czego został uczyniony! O jakże twardy
i okrutny ów upadek! Ach, co stracił, a co znalazł?! Co odeszło, a co pozostało?! Utracił
szczęście, dla którego został uczyniony, a znalazł nędzę, dla której uczyniony nie został.
Odeszło to, bez czego nic nie jest szczęśliwe, a pozostało to, co samo przez się jest tylko
nieszczęśliwe. Wtedy pożywał człowiek chleb aniołów, którego teraz łaknie; teraz
spożywa chleb twardego znoju, którego wtedy nie znał. Ach, powszechna [jest] żałoba
ludzi, wszechogarniający płacz dzieci Adama! On wymiotował z przesytu, my jęczymy z
głodu! On miał wszystkiego w nadmiarze, my żebrzemy. On szczęśliwie posiadał i
nędznie porzucił, my nieszczęśliwie odczuwamy brak, żałośnie pożądamy i - niestety -
pozostajemy próżni. Dlaczego nie ustrzegł dla nas, skoro mógł to łatwo uczynić, tego,
czego brak tak mocno odczuwamy? Dlaczego zamknął przed nami światło, a otoczył nas
ciemnością? Dlaczego pozbawił nas życia i skazał na śmierć? Nędzni, skąd zostaliśmy
wypędzeni, a dokąd zostaliśmy zagnani! Skąd strąceni, a w co pogrążeni! Z ojczyzny na
wygnanie, od oglądania Boga do naszej ślepoty! Od radości nieśmiertelności, do goryczy
i grozy śmierci! Nieszczęsna zmiana! Od tak wielkiego dobra, do tak wielkiego zła!
Potworna strata, potworny ból, potworne to wszystko!
Ale cóż ja nędzny, jeden spośród wielu nieszczęsnych synów Ewy oddalonych od Boga,
cóż ja przedsięwziąłem, czego dokonałem? Dokąd dążyłem, do czego doszedłem? Do
czego dążyłem, za czym wzdycham? Szukałem dobra, a oto przerażenie!" Dążyłem do
Boga, a natrafiłem na siebie samego. Szukałem odpocznienia w moich tajnikach, a
znalazłem ból i udrękę w mym wnętrzu. Chciałem się śmiać w radości mojego umysłu, a
muszę skowyczeć, bo drży moje serce. Spodziewano się wesela, a oto skąd bólem
nabrzmiewają wzdychania!
A ty, o Panie, dokądże jeszcze? Jak długo, Panie, będziesz nas zapominał, dokąd
odwracał będziesz od nas twoje oblicze? Kiedy spojrzysz na nas i nas wysłuchasz?
Kiedyż wreszcie oświecisz nasze oczy i ukażesz nam twarz twoją? Kiedyż z powrotem
dasz nam siebie? Spójrz Panie, wysłuchaj, oświeć nas, ukaż nam siebie samego!
Przywróć nam siebie, aby było nam dobrze, ponieważ bez ciebie jest nam tak bardzo źle!
Ulituj się nad naszymi trudami i wysiłkami zmierzającymi ku tobie, bo my bez ciebie nic
nie możemy! Wzywasz nas, wspomóż nas! Błagam cię, Panie, bym nie stracił nadziei
wzdychając, lecz bym odetchnął ufając! Błagam cię, Panie, serce moje przepełniło się
goryczą w swoim opuszczeniu, wlej w nie słodycz twojej pociechy! Błagam cię, Panie,
łaknąc rozpocząłem cię poszukiwać, obym nie ustał pozbawiony ciebie! Przystąpiłem
głodny, obym nie odszedł nie nakarmiony! Ubogi przyszedłem do bogatego, nędzny do
miłosiernego, obym nie wracał z pustymi rękami i wzgardzony! I jeżeli wzdycham przed
spożyciem, to daj, abym przynajmniej po tych wzdychaniach miał coś do spożycia! Panie,
przygięty do ziemi, mogę patrzeć jedynie ku dołowi, wyprostuj mnie, bym mógł spoglądać
w górę! Winy moje przerosły mą głowę, otaczają mnie zewsząd i jak ciężkie brzemię
mnie gniotą. Wypłacz mnie, ujmij mi ciężaru, by ich otchłań nie zamknęła nade mną swej
paszczy! Niech wolno mi będzie spojrzeć w górę na twe światło choćby z daleka, choćby
z głębi! Naucz mnie szukać ciebie i pokaż się szukającemu, ponieważ ani nie mogę cię
szukać, jeżeli ty mnie nie pouczysz, ani też znaleźć, jeżeli ty się nie ukażesz. Obym
szukał cię pragnąc i pragnął szukając! Obym cię znalazł kochając i kochał znajdując!
Wyznaję, Panie, i dziękuję za to, że stworzyłeś we mnie ten twój obraz, bym pamiętając o
tobie, o tobie myślał i ciebie kochał! Został on jednak do tego stopnia zamazany naporem
występków, tak bardzo zaciemniony oparami grzechów, iż nie może czynić tego, do
czego został uczyniony, jeżeli ty go nie odnowisz i nie naprawisz. Nie usiłuję, Panie,
przeniknąć twojej głębi, gdyż w żadnym razie nie przyrównuję do niej mego intelektu;
pragnę jednak do pewnego stopnia zrozumieć twoją prawdę, w którą wierzy i którą kocha
moje serce. Nie staram się bowiem zrozumieć, abym uwierzył, ale wierzę, bym
zrozumiał. Albowiem i w to wierzę, że jeżeli nie uwierzę, nie zrozumiem.
Rozdział 2
Bóg naprawdę jest
A więc, Panie, który udzielasz zrozumienia wierze, daj mi, bym zrozumiał, na ile to
uważasz za wskazane, że jesteś, jak w to wierzymy, i jesteś tym, w co wierzymy. A
wierzymy zaiste, że jesteś czymś, ponad co niczego większego nie można pomyśleć.
Czy więc nie ma jakiejś takiej natury, skoro powiedział głupi w swoim sercu: nie ma
Boga? Z całą pewnością jednak tenże sam głupiec, gdy słyszy to właśnie, co mówię:
"coś, ponad co nic większego nie może być pomyślane", rozumie to, co słyszy, a to, co
rozumie, jest w jego intelekcie, nawet gdyby nie rozumiał, że ono jest. Czymś innym
bowiem jest to, że rzecz jest w intelekcie, a czymś innym poznanie tego, że rzecz jest.
Kiedy bowiem malarz zastanawia się nad tym, co zamierza dopiero wykonać, to bez
wątpienia ma w intelekcie to, czego jeszcze nie zrobił, ale nie poznaje jeszcze, że to jest.
Kiedy zaś już namalował, to ma i w intelekcie to, co już wykonał, i poznaje, że to jest. A
więc także głupi przekonuje się, że jest przynajmniej w intelekcie coś, ponad co nic
większego nie może być pomyślane, ponieważ gdy to słyszy, rozumie, a cokolwiek jest
rozumiane, jest w intelekcie. Ale z pewnością to, ponad co nic większego nie może być
pomyślane, nie może być jedynie w intelekcie. Jeżeli bowiem jest jedynie tylko w
intelekcie, to można pomyśleć, że jest także w rzeczywistości, a to jest czymś większym.
Jeżeli więc to, ponad co nic większego nie może być pomyślane, jest jedynie tylko w
intelekcie, wówczas to samo, ponad co nic większego nie może być pomyślane, jest
jednocześnie tym, ponad co coś większego może być pomyślane. Tak jednak z
pewnością być nie może. Zatem coś, ponad co nic większego nie może być pomyślane,
istnieje bez wątpienia i w intelekcie, i w rzeczywistości.