KIEDY
ZGAŚNIE ŚWIATŁO
DZIEŃ
1
Z
nogami i rękami zakutymi w kajdany, Weasley porusza się jak stary
człowiek. Strażnicy prowadzą go długim korytarzem do pokoju
przesłuchań. Ron natychmiast wyławia z tłumu sylwetkę Draco,
ponieważ jest to jedyna tutaj - może nie przyjazna, ale znajoma mu
twarz. Tu, w celach, śmierciożercy nie muszą przejmować się
maskami, żaden z więźniów i tak nie przeżyje.
-
Malfoy.
-
Weasley - odpowiada Draco bez cienia złośliwości. Sześć lat
wojny to wystarczająco długi czas, aby pozbyć się nuty wyzwania z
głosu. Malfoy uważa teraz siebie za pragmatyka.
-
Założę się o dziesięć galeonów, że wyjdę stąd żywy. -
Humor Rona jest wisielczy. Dobrze wie, że nie ma na to żadnych
szans.
Draco
jednak gra swoją rolę.
-
Nędzne szczury nie posiadają dziesięciu galeonów. - Zastanawia
się, jak długo mają zamiar przesłuchiwać tego konkretnego
więźnia. Weasley jest wysoko postawionym aurorem i zagorzałym
zwolennikiem Dumbledore’a, więc z pewnością posiada wiele
ważnych i przydatnych informacji.
-
Nie jestem już nędznym szczurem, Malfoy. - Twarz Rona jest
śmiertelnie blada, jego piegi tworzą na skórze ostry kontrast. -
Dokąd mnie zabieracie?
-
Musimy odseparować cię jak najdalej od twojego przyjaciela -
Kłamstwo bez trudu przechodzi mu przez usta. Weasley był jedynie
przynętą, ale teraz mają już Pottera w swoich rękach.
Dochodzą
do drzwi. Strażnik otwiera je i wprowadza grupę do wnętrza.
Macnair już tam jest i uśmiecha się, z ledwością ukrywając
radość. Weasley prostuje plecy na tyle, na ile pozwalają mu więzy,
kiedy wynurza się groźnie zza Malfoya, z postawą wcale nie tak
pewną, jakby tego pragnął.
-
Nie wyciągniecie ze mnie niczego - mówi odważnie.
-
Zobaczymy. - Draco nie chce być świadkiem przesłuchania, ale tego
właśnie się po nim oczekuje. Drzwi zamykają się za nimi,
odcinając ich od reszty świata. Żaden dźwięk z zewnątrz do nich
nie dotrze. I żaden się stąd nie wydostanie.
DZIEŃ
2
Draco
dostał nowe zadanie, miał teraz strzec celi Pottera. Niektórzy
uznaliby to za stanowisko niegodne syna jednego z najwyżej
postawionych sług Czarnego Pana, ale Draco wierzy, że to dla niego
zaszczyt. Poza Dumbledore’em, Potter stanowi najcenniejszą
zdobycz. Był tym, którego próbowali bezskutecznie złapać od lat.
Zapewne dlatego teraz wciąż jeszcze żyje. Draco słyszał plotkę
o przepowiedni, która łączyła w jakiś sposób Pottera z jego
Panem, ale nie zna jej treści. Był jednak na tyle spostrzegawczy,
by zauważyć, że Ten-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać pragnie,
żeby Potter cierpiał.
Przybierając
całkowicie neutralny wyraz twarzy, Draco splata ręce za plecami i
ostrożnie ocenia swojego nowego podopiecznego. Nie następuje
pomiędzy nimi spodziewana wymiana złośliwości . Zamiast tego
Potter natychmiast rzuca się do przodu i przeciskając ręce przez
kraty, chwyta Draco za szatę.
-
Gdzie jest Ron? - pyta głosem przepełnionym paniką. - Czy mogę go
zobaczyć?
Draco
robi tylko krok w tył, by być poza zasięgiem tych dłoni.
-
Weasley został przeniesiony - mówi. (Kłamca, kłamca, szepce głos
w jego głowie.) - Nie możemy pozwolić, żebyście razem
spiskowali. - Wie, że powinien kpić teraz z Pottera, ale nie może
się na to zdobyć, słysząc wciąż w głowie krzyki jego byłego
już przyjaciela.
-
Nie! - Harry płacze, a jego twarz przyciska się do krat, gdy uderza
o nie całym ciałem. - Proszę, pozwól mi go zobaczyć. Boże, Ron.
RON. RON! - Imię Weasleya odbija się echem od ścian w prawie
pustej celi, łamiąc narzuconą sobie przez Draco obojętność.
Potter ciągle krzyczy, a jego głos z każdym powtórzeniem robi się
coraz bardziej ochrypły. W końcu słowa stają się tylko
nonsensownym, bełkotliwym wrzaskiem, aż Malfoy traci opanowanie i
rozkazuje mu przestać. Mężczyzna nie słucha, krzyczy dalej tak
głośno, na ile pozwala mu jego rozdarte gardło. Kiedy Draco sięga
po różdżkę, Potter wzdryga się widocznie, ale kontynuuje
bezsensowne zawodzenie.
-
Silencio!
W
celi natychmiast robi się cicho, choć w pewnym sensie jest tak samo
głośno, jak wcześniej. Potter nadal wrzeszczy, teraz już
bezgłośnie, napięte mięśnie szyi drżą mu lekko z wysiłku,
usta otwierają się i zamykają, jakby myślał, że zdoła złamać
zaklęcie samą siłą woli. Wreszcie, po długim czasie, męczy się
i zsuwa wycieńczony po ścianie, przyciąga kolana do klatki
piersiowej i opiera na nich głowę.
Draco
nie wie, co powiedzieć, dlatego przez kilka następnych godzin stoi
tylko i przygląda się całej scenie, wypowiadając zaledwie parę
słów. Potter wydaje się być już złamany. Pragnie zakpić z
niego, tak, jak robił to, gdy byli dziećmi, ale nie potrafi
wymyślić żadnej dowcipnej uwagi. Poza tym, jego rywal i tak nie
mógłby mu odpowiedzieć.
Wtedy
Potter odwraca głowę. Z policzkiem przytulonym do kolan, oddychając
nierówno i bezgłośnie, stanowi żywy obraz upadłego zbawcy
świata.
Wydaje
się, że otaczające ich ściany zaczynają się przybliżać i
Draco nie może tego już dłużej znieść.
-
Gasimy światło, Potter - mówi wiedząc, że tak naprawdę nie ma
tu ciszy nocnej, nie w dosłownym znaczeniu tego słowa, ale pragnie
stąd uciec i każdy pretekst jest dobry. Potter wciąż na niego
patrzy - albo raczej patrzy przez niego. Nieme oskarżenie odbija się
w niespokojnych, zielonych oczach.
Otwierając
drzwi Draco szybko zdejmuje zaklęcie wyciszające i ucieka. Gdy
tylko je za sobą zamyka, opiera czoło o zimną, chropowatą
powierzchnię ściany. Jako śmierciożerca był świadkiem
niezliczonej liczby tortur i śmierci, wielokrotnie sam w nich
uczestniczył. Więc dlaczego teraz pozwala, aby Potter tak bardzo
wyprowadził go z równowagi?
DZIEŃ
3
-
Co z Ronem? - Następnego dnia głos Pottera brzmi tak szorstko, że
samo słuchanie go sprawia ból.
-
Jest wrzodem na tyłku. - Kłamstwo wypływa z jego ust, choć Draco
wolałby, żeby wypowiadanym słowom nie towarzyszył efekt uboczny w
postaci uczucia noża wbitego w żołądek. Patrzy na Pottera,
przybliżając się do krat jego celi. - Myślę, że już niedługo
go złamiemy, zmusimy do... wyjawienia miejsca pobytu twojego
ukochanego Zakonu. - To tylko półprawda. Weasley był zdecydowanie
połamany, kiedy Goyle wlókł jego ciało do spalarni.
Potter
przyciska się do prętów tak, aby być jak najbliżej twarzy
Malfoya.
-
Czy mógłbyś zrobić coś, żeby pozwolili mi się z nim zobaczyć?
- pyta i przymyka oczy, a Draco nie jest pewien, w co on pogrywa.
Wypina pierś, aby dodać sobie powagi.
-
Porozmawiam z Czarnym Panem i zobaczę, co da się zrobić. - Nie
widział się z Mistrzem od dnia, kiedy dostawał od niego instrukcje
na ostatnim roku w szkole, ale sądzi, że małe kłamstwo nie
zaszkodzi.
-
Czy jest jakiś sposób, abym mógł to przyspieszyć? - zachrypnięty
głos Pottera jest łatwiejszy w odbiorze, gdy ten mówi ciszej. -
Coś… tylko dla ciebie?
-
Co mógłby mi ofiarować więzień? - prycha nieco zdezorientowany.
Mężczyzna
unosi brwi, pochłaniając ciało Draco oczami. Malfoy nagle rozumie.
-
Nie jestem jakąś pierdoloną ciotą, Potter! - mówi cofając się
i pospiesznie rusza w kierunku drzwi.
-
Gasimy światło! - woła i udaje, że nie słyszy pytania Pottera:
-
Jesteś pewien?
DZIEŃ
4
-
Jakieś wieści?
Draco
przyzwyczaił się już do powtarzanego za każdym razem pytania.
-
Twój... przyjaciel - wypowiada ostatnie słowo tak jadowicie, jak
tylko potrafi - nadal nie chce współpracować. Jest w trochę
gorszym stanie, ale zapewniam cię... - Draco tak pogrąża się w
kłamstwie, że prawie sam w nie wierzy, prawie, gdyż chwilę
później w jego głowie pojawia się obraz rudowłosego chłopaka,
ze stróżką krwi spływającą z ust i niebieskimi oczami,
szklistymi i mętnymi - ...że nic mu nie jest.
-
Dobrze - Potter odpowiada opierając się o ścianę i siadając
blisko metalowych krat. - Myślisz czasami o szkole?
-
Raczej nie. - Zbyt łatwo jest pogrążyć się we wspomnieniach.
-
Nienawidziłem cię - Potter przyznaje się ze śmiechem, który nie
powinien towarzyszyć rozmowie więźnia i jego strażnika. Draco
również siada na podłodze, gdyż tak łatwiej może usłyszeć
wypowiadane słowa. To jedyny powód.
-
Ja nadal cię nienawidzę, Potter.
-
Oczywiście, że tak - zapewnia go. - Myślę, że to dlatego, że
zawsze chciałeś być lepszy ode mnie. Ja zostałem szukającym, ty
także chciałeś nim być. Ja miałem Nimbusa 2000, ty musiałeś
mieć 2001.
-
Grałem w Quidditcha całe swoje życie - odpowiada Draco wyniośle.
-
Prawda, ale ja nienawidziłem cię tak samo, jak ty mnie. Choć nie
byłeś moim pierwszym, prawdziwym wrogiem. - Draco obserwuje, jak
Potter zamyka oczy i odchyla głowę do tyłu, pogrążając się w
myślach. - Był nim Voldemort... - Draco drży na sam dźwięk tego
imienia - ...chociaż nie wiedziałem tego, zanim nie przybyłem do
Hogwartu. Wcześniej tę rolę pełnił mój kuzyn Dudley, choć
teraz myślę, że nie był naprawdę taki straszny, po prostu
większy ode mnie i cholernie rozpuszczony. Ale ty nie jesteś w
stanie tego zrozumieć, prawda?
Draco
nie ma zamiaru kłócić się z Potterem.
-
Nie - odpowiada krótko.
-
Mojej ciotce i wujkowi nie podobał się sam fakt, że istnieję. Ale
nie wiem, czy byli moimi wrogami, czy po prostu byli nietolerancyjni.
A potem kilku gówniarzy, głównie gang Dudleya. Wreszcie ty. Jak
mówiłem, nie byłeś pierwszy - powtarza.
Draco
zauważa, że jego ręka jest tylko kilka cali od palców więźnia.
Paznokcie Pottera są brudne, a on sam nie za dobrze pachnie. Każdy,
kto spędziłby trzy dni w małym, zamkniętym pomieszczeniu z
prowizoryczną toaletą miałby podobnie, ale mimo to Draco wciąż
zastanawia się, jak by to było poczuć te palce splecione z jego
własnymi. Momentalnie karci się za tę myśl.
Potter
przewraca głowę na drugi bok, tak, że teraz patrzy wprost na
Draco, który szybko odwraca spojrzenie.
-
A co z tobą, Ma… Draco? Czy byłem twoim pierwszym? - Potter
kładzie swoją brudną rękę na nieskazitelnej dłoni Malfoya, na
co ten odskakuje jak oparzony.
-
Nie - Draco odpowiada oschle, starając się zachować dumę. Głos w
jego głowie ponownie nazywa go kłamcą, tym razem nawet głośniej,
niż poprzednio. Szybko wymyśla wymówkę, żeby mógł wyjść.
„Jest już późno” albo „Mam ważne sprawy do załatwienia”
lub „Muszę sprawdzić innych więźniów”, ale to bez znaczenia,
ponieważ to wszystko nie jest prawdą.
-
Gasimy światło, Potter - mówi jeszcze, zanim opuszcza
pomieszczenie.
-
Dobranoc, Draco - słyszy za sobą. Jest trzecia po południu.
DZIEŃ
5
Draco
zastaje Pottera nad toaletą, gdy ten, trzęsąc się, wyrzuca do
ubikacji swoje skromne racje żywnościowe.
-
Strajk głodowy, Potter? - pyta, cmokając z dezaprobatą. - To
bardzo niesportowe zachowanie.
-
Chcę zobaczyć Rona - odpowiada, szczekając zębami - Nie będę
jadł, dopóki go nie zobaczę!
Draco
czuje zdenerwowanie, które zaskakuje nawet jego samego.
-
Nie mogę tego już bardziej przyspieszyć! - Ani przywrócić
zmarłych do życia, dopowiada głos w jego głowie. Nerwowo
przeczesuje włosy ręką, a potem opiera się o kraty. - Ja…
zobaczę, co da się zrobić.
Potter
pojawia się przy drzwiach celi sekundę później, chwyta Draco za
szaty i przyciągaj go bliżej do siebie. Malfoy sięga po różdżkę,
ale Potter tylko całuje go mocno i odpycha. Draco potyka się, robi
krok w tył i strzepuje niewidzialne pyłki ze swojego ubrania.
-
Oferta jest nadal aktualna. - Kiedy Potter przygryza delikatnie dolną
wargę, Draco stara się nie patrzeć na jego lekko opuchnięte,
czerwone usta. - Jestem gotowy zrobić wszystko, żeby zobaczyć
Rona. W końcu nie mam nic do stracenia.
-
Potter…
-
Tak?
-
Ja… Muszę już iść. Mam spotkanie z ojcem. - Draco nie widział
Lucjusza od dwóch tygodni. Otwiera ciężkie drzwi i udaje, że nie
wyobraża sobie Pottera na kolanach albo na czworakach, klęczącego
przed nim na betonie. Opierając się o drzwi, przełyka ciężko.
-
Ga... Do zobaczenia, Potter - niepewnie pozdrawia swojego
podopiecznego.
Potem
wraca, późno w nocy, i wsłuchuje się w płytki oddech śpiącego
więźnia.
DZIEŃ
6
-
Ron - powtarza Potter cichym głosem. Ma kłopoty z podniesieniem
głowy. Kontynuuje swój strajk głodowy, chociaż Draco powtarza mu,
że nic tym nie wskóra. Weasley już nie żyje. Sam też pewnie
niedługo umrze, ale Czarny Pan nienawidzi melodramatycznych gestów.
Chyba że sam je zaplanuje.
-
Jutro - obiecuje cicho, zaskakując tymi słowami nawet samego
siebie. - Jeśli...
-
Jeśli?
-
Jeśli oferta jest nadal aktualna. - Myśli przez chwilę i dodaje: -
Harry.
Szczęka
Pottera opada lekko, ale mężczyzna przytakuje. Draco wchodzi do
jego celi, zamyka drzwi za sobą, obejmuje Pottera i pomaga mu wstać.
Rozbiera go powoli, składając delikatne pocałunki wzdłuż jego
szczęki i szyi, bada każde nowe miejsce, jakie wyłania się spod
rozpinanych kolejno guzików. Kiedy Harry staje przed nim nagi,
ostre, fluorescencyjne światło nie dodaje uroku ani jego skórze,
ani ostrym krawędziom ciała, ale dla Draco Potter i tak jest
piękny.
Unosi
podbródek Harry’ego i zakrywa jego usta w czułym pocałunku. Boi
się, że jego więzień może w każdej chwili się załamać. Obaj
wydają z siebie ciche odgłosy zadowolenia, kiedy ich języki i usta
poznają się nawzajem. Harry popycha Draco na stojące pod ścianą
łóżko. Rozbiera mężczyznę z taką samą starannością i uwagą,
jaką tamten poświęcił jemu. Draco drży z przyjemności, kiedy
ich ciała się dotykają. Jest więcej niż zaskoczony widząc, że
Harry jest tak samo twardy, jak on.
-
Pozwól mi się nim zająć - mówi Harry klękając na leżących na
podłodze szatach Malfoya. Draco zgadza się bez wahania i siada na
twardym, pokrytym brudnym, szarawym prześcieradłem materacu. Harry
zajmuje miejsce między jego udami i bierze go do ust. Ssie
zapamiętale, wsłuchując się w jęki drugiego mężczyzny.
Draco
jest w tej chwili całkowicie pewny, że nie pragnie niczego więcej.
Chwyta mocno za ramę łóżka i z zamkniętymi oczami, oddychając
ciężko, wbija się w usta Harry’ego.
Poczucie
winy spływa na niego w chwili, kiedy kończą. To, co zrobił, nie
jest … właściwe.
-
Weasley nie żyje - mówi cicho, nie unosząc powiek.
-
Wiem. - Oczy Draco rozszerzają się w zaskoczeniu. - Wiem o tym od
pierwszego dnia. Jesteś okropnym kłamcą, Malfoy. - Harry kieruje
różdżką Draco w jego głowę. - Petrifikus Totalus - mówi z nutą
żalu w głosie. Odsuwa na bok nieruchome ciało, ubiera szaty
Malfoya i wychodzi zatrzaskując za sobą drzwi.
Draco
nie wie, czy chłopakowi uda się ujść z życiem, ale jest pewien,
że jego własny los zostanie przesądzony w chwili, kiedy odnajdą
go, nagiego i sparaliżowanego, w pustej celi Harry’ego Pottera.
Światło
zgasło.
KONIEC