Kim naprawdę był markiz de Sade?
"Prawdziwe szczęście leży w zmysłach, a cnota im nie służy". Markiz de Sade
Donatien-Alphone-Francoise de Sade urodził się 2 czerwca 1740 w Paryżu. Jego życie przypadło na burzliwy okres w historii Francji, czasy rewolucji, która położyła kres monarchii. Markiz, który znany jest dziś głównie dzięki słowy "sadyzm" oznaczającemu czerpanie satysfakcji erotycznej z zadawania bólu, był kimś więcej niż tylko "eksperymentatorem seksualnym". Był pisarzem, którzy spędził 27 lat swego życia w więzieniu, odważył się bowiem pisać o mrocznych aspektach natury ludzkiej. W roku 1772 został skazany na śmierć i cudem uniknął egzekucji. Później został rewolucjonistą i znów cudem uniknął śmierci na gilotynie w czasach Rządów Terroru, kiedy ścięto tysiące niewinnych ludzi tylko dlatego, że uznano ich za wrogów istniejącego porządku. Nie długo dane mu było cieszyć się wolnością. Wkrótce aresztowano go ponownie, tym razem za publikowanie obscenicznych powieści i skazano na dożywotni pobyt w Charenton. De Sade napisał m.in.: "Justynę czyli niedole cnoty", "Juliette", "120 dni Sodomy", "Filozofię w buduarze" i "Zbrodnie miłości". Historycy literatury cenią go za styl zbliżony do powieści łotrzykowskiej, otwartość w analizowaniu obsesji seksualnych i odwagę lansowania teorii, że powściągliwość nie leży w naturze ludzkiej.
* * *
Oto kilka faktów życia markiza:
De Sade'a wtrącono do paryskiego więzienia Picpus w ostatnich dniach rewolucji francuskiej (jednym z jego towarzyszy był Choderlos de Laclos, autor "Niebezpiecznych związków"). Z okna swej celi markiz na własne oczy widział setki egzekucji na gilotynie, w tym ścięcie Marii Antoniny.
Żona de Sade'a, Renee Pelagie, markiza de Sade była kobietą zamożną i niezwykle religijną. Mimo to zachęcała męża do rozwijania talentu literackiego i wytrwale walczyła o jego uwolnienie. W jednym z listów do męża pisała: "Im bardziej Cię kocham, tym bardziej wydaje mi się to niemożliwe". Wspierała go, gdy przebywał w Charenton. Zmarła w 1810, de Sade przeżył ją o cztery lata.
Markiz miał 61 lat, gdy po krótkim pobycie na wolności został aresztowany przez osławioną policję Napoleona Bonaparte. Cesarzowi zależało bowiem, by nie dopuścić do opublikowania kolejnej powieści de Sade'a, "Juliette". Markiz nigdy nie stanął przed sądem. Aby uniknąć skandalu, aż do śmierci więziono go w zakładach dla obłąkanych.
Charenton uważano za modelowy przykład zakładu dla obłąkanych tamtych czasów. Były ksiądz Francois Simonet De Coulmier przekształcił dawny klasztor w szpital i poświęcił się leczeniu chorych psychicznie stosując postępowe, humanitarne metody terapii i skupiając się na nowatorskich wtedy "metodach psychologicznych"
W początkach XIX wieku chorych psychicznie "leczono" głównie zimnymi kąpielami, kaftanami bezpieczeństwa, upuszczaniem krwi i lewatywami. W wielu zakładach dla obłąkanych przetrzymywano nie tylko chorych psychicznie, lecz także epileptyków, opóźnionych w rozwoju, kryminalistów i wszystkich tych, których społeczeństwo wyrzuciło poza swój nawias.
W przeciwieństwie do Joaquina Phoenixa autentyczny ojciec Coulmier był garbatym karłem mierzącym niewiele ponad 1,20m wzrostu.
Ojciec Coulmier zaprzyjaźnił się z markizem de Sade i jako formę terapii pozwolił mu prowadzić amatorski teatr w Charenton. Markiz sam pisał sztuki, w których występowali inni pensjonariusze zakładu. Były one oczywiście dużo bardziej ostrożniejsze w tonie niż jego utwory powieściowe.
Markiz de Sade zajmował w Charenton dwupokojowy apartament z widokiem na Marnę, który udekorował drogimi meblami i dziełami sztuki z własnej kolekcji. Miał też bibliotekę, złożoną z ponad 250 woluminów. Za wszystkie te przywileje jego rodzina płaciła zakładowi 3.000 liwrów rocznie.
Dr Antoine Royer-Collard, konserwatywny lekarz i moralista związany z reżimem Napoleona, przybył do Charenton w roku 1806. Zaszokowany odkrył, że de Sade nadal pisze swoje utwory i urządza odczyty literackie dla swych towarzyszy. Zorganizował więc policyjny nalot, w wyniku którego konfiskacie uległy wszystkie rękopisy markiza, uznane przez doktora za "niewysłowienie obsceniczne, bluźniercze i szkodliwe".
W swych pamiętnikach Napoleon Bonaparte wspomina, że natrafił na "najbardziej odrażającą książkę, jaką kiedykolwiek napisano, dzieło chorej wyobraźni, powieść, która tak wzburzyła opinię publiczną, że jej autora wtrącono do więzienia".
W roku 1810, na cztery lata przed śmiercią, markiza przeniesiono z zajmowanego przez niego apartamentu i rozkazem ministra spraw wewnętrznych pozbawiono wszelkich przyborów do pisania. Zdaniem komisarza Napoleona de Sade "nawołuje w mowie i piśmie do zbrodni i powinien być trzymany w odosobnieniu". Po protestach ojca Coulmier odstąpiono od wykonania "wyroku".
Podobno podczas pobytu w Charenton markiz zakochał się w siedemnastoletniej praczce Madeleine Leclerc, o której wiadomo tylko tyle, że odwiedzała go regularnie pobierając u niego lekcje czytania i pisania. Po raz ostatni odwiedziła go na tydzień przed jego śmiercią. De Sade napisał wtedy w swoim dzienniku, iż "spędziła u mnie dwie godziny, które były dla mnie wielce przyjemne".
Markiz de Sade zmarł w Charenton 3 grudnia 1814 z powodu niewydolności oddechowej. Wbrew jego zaleceniom pochowano go na tamtejszym cmentarzu.
Książki de Sade'a były oficjalnie zakazane we Francji do lat 60-tych XX wieku. W niektórych krajach pozostają zakazane do dziś.