Na początku – piosenka „List do M” Dżemu
Podkład z płyty „Odległa przestrzeń”
Brak wiary rodzi małoduszność, brak nadziei rodzi zwątpienie, a brak miłości rodzi piekło. Takie piekło na ziemi zgotował Bogu człowiek. To dlatego tak smutny jest obraz świata bez Boga. Stąd tyle w nas zrezygnowania. To dlatego zasmucony Jezus nad nami płacze.
Jezu, zostałeś skazany na śmierć przez ukrzyżowanie, chociaż nie dopatrzono się winy. Przyjąłeś ten wyrok z pokorą i miłością.
Dziękuję Ci, że przyjąłeś wolę Ojca. Dzięki temu ja dzisiaj nie piję. Proszę Cię, pomóż mi, abym na drodze trzeźwego życia uczył się szanować ludzi takimi, jakimi są; żebym o żadnym człowieku nie myślał źle, bo nie znam całej prawdy o nim. Prawdę znasz tylko Ty, dlatego nam wybaczasz.
Smutny jest i przygnębiający widok wszechmocnego Boga obciążonego krzyżem przez maleńkiego człowieka. A jednak Pan nie cofnął się przed krzyża ciężarem.. Zasmucony Jezus postanowił mimo to dokonać najpierw zbawienia, a dopiero potem sądu nad światem.
Jezu, wraz z tym ciężkim krzyżem bierzesz ciężar ludzkiego grzechu. Trudno zrozumieć, że ten ciężki krzyż przyjmujesz z miłości do człowieka.
Coraz mocniejsze uzależnienie od alkoholu powodowało, że oddalałem się od Boga, zatracałem swoją godność, nie miałem szacunku dla samego siebie. Rodzinie zadawałem ból i cierpienie.
Jezu, pomóż , abyśmy w trzeźwym życiu umieli odróżniać dobro od zła, abyśmy stawali się lepszym człowiekiem. Prosimy Cię, pomóż nam, abyśmy przez całe trzeźwe życie krzyż, który wziąłeś na swe ramiona, darzyli miłością, a umierając, trzymali go w dłoniach.
Kto się zasmucił gdy Jezus upadł? Może parę niewiast, jakiś spłoszony z dala idący uczeń – no i Jego Matka. CI, co smucili się nad Jezusem, doświadczyli radości Zmartwychwstania. Tylko ci. Pan w radość smutek ich obrócił. Zacznijmy się więc smucić nad każdym upadkiem. Przecież w nas poniewierany jest sam Bóg.
Jezu, jak ciężki musiał być krzyż, skoro nie mogłeś go udźwignąć. Jaki jest ciężar zła wyrządzanego we współczesnym świecie z powodu różnych uzależnień?
Na mojej drodze uzależnienia alkoholowego podejmuję pierwszą próbę niepicia. Siła uzależnienia jest jednak większa od chęci niepicia. Ta próba nie powiodła się.
Jezu, w naszym trzeźwym życiu prosimy Cię, pomóż nam, abyśmy przez szczerą modlitwę wzmacniali się naszą wiarą w Boga; abyśmy przez pracę nad sobą pokonywali siłę wszelkich uzależnień. Dziękujemy Ci za ludzi, którzy pomagają nam w tym.
Ile smutku było w oczach tej Bolesnej Niewiasty. Ile smutku, ale i zgody na trudną Bożą wolę. Ile łez polało się w tej chwili. Łez, ale i wlanej nadziei, że to wszystko minie, że spełnią się proroctwa i że zmartwychwstanie Jej Syn – Odkupiciel świata.
Jezu, na drodze krzyżowej spotykasz Matkę. Obdarzyła Cię spojrzeniem pełnym cierpienia i miłości, jakby chciała powiedzieć: „Synu, ja tego nie rozumiem, ale wierzę, że Ty doskonale wiesz, co jest potrzebne, aby zbawić ludzkość”.
Na mojej drodze choroby alkoholowej pierwszymi osobami, które mi mówiły, że za dużo piję, byli moi rodzice.
W trzeźwym życiu prosimy Twoją Matkę, aby pomogła nam wynagrodzić krzywdy wyrządzone bliskim.
O mały włos, a nie doczekałby się Bóg pomocy od człowieka. Niechętny był do niesienia krzyża robotnik rolny wracający z pola. To jeszcze jeden powód do smutku dla Zbawiciela. Brak wszelkiej wdzięczności od grzeszników. Niezdolność do współcierpienia za własne grzechy.
Jezu, na drodze krzyżowej spotykasz Szymona Cyrenejczyka. Ten dobry człowiek pomaga Ci nieść krzyż. Przyjąłeś tę pomoc z miłością.
Na mojej drodze choroby alkoholowej uzależnienie staje się coraz mocniejsze. Piję coraz więcej i coraz częściej. Z powodu mojego upijania się coraz bardziej cierpi moja rodzina.
Jezu, na drodze trzeźwego życia spojrzyj na nas z taką miłością, jak na Szymona Cyrenejczyka. Pomóż nam, abyśmy nauczyli się cierpliwie znosić przykre doświadczenia życiowe, które przeżywamy ; abyśmy umieli godzić się z tym, czego nie możemy zmienić. Pomóż nam nieść pomoc bliźnim, szczególnie tym, którzy jej potrzebują i chcą.
Są jednak i inne dusze. Zdolne do zlitowania się nad niedolą człowieczą. Odważne, wrażliwe i mądre istoty – jak Weronika. Zasmucone i zawstydzone za siebie i za innych. Niechaj nigdy nie zabraknie na świecie Weronik, by zachowało się w nas podobieństwo Boże. Inaczej smutny byłby obraz dzisiejszego świata.
Święta Weronika, przeciskając się przez tłum, ociera Twoją skrwawioną twarz. Odważna z niej kobieta. Na jej chuście pozostawiłeś wierne odbicie swojego świętego oblicza. W ten sposób wynagrodziłeś jej odwagę.
W mojej coraz bardziej rozwijającej się chorobie alkoholowej brakowało odwagi, żeby powiedzieć: „Nie piję, dziękuję”. Ta odwaga była tłumiona fałszywym wstydem.
Jezu, w naszym trzeźwym życiu pomóż nam, abyśmy odważnie, tak jak święta Weronika, stawali u Twego boku; abyśmy odważnie mówili „nie”, gdy czujemy zagrożenie dla trzeźwego życia oraz wiary w Boga. Pomóż nam, abyśmy czynili jak najwięcej dobra, a przez to nosili w swojej duszy Twe święte oblicze.
Jeszcze raz się przydarzyło Panu, że nie utrzymał krzyża. Upadł po raz wtóry ku rozpaczy serc kochających Go. Podążały za Nim, ale oddzielone kordonem żołnierzy nijak pomóc nie mogły. Pozostał im tylko wielki smutek i współczucie – tak obce nam, niestety.
Jak ciężki musiał być krzyż. Musiałeś być bardzo osłabiony, kiedy upadłeś po raz drugi. Dzisiaj jest tyle cierpień, bólu i niesprawiedliwości. Jezu, jak długo to wszystko będzie trwało, ile jeszcze potrzeba upadków?
Na mojej drodze choroby alkoholowej podejmuję drugą próbę niepicia. Znów się nie udaje. Znowu siła uzależnienia jest większa od chęci niepicia. Życie moje i mojej rodziny staje się coraz bardziej podporządkowane alkoholowi.
Jezu, na drodze trzeźwego życia prosimy Cię o siłę i wolę do pracy nad sobą.
Nie lubimy poważnych mów. Gdy ktoś do nas poważnie – wyszydzamy go tym jednym porażającym zwrotem: smucisz! Jezus ulitował się nad litującymi się nad Nim.
Jezu, na drodze krzyżowej spotykasz płaczące niewiasty. Chociaż ból i cierpienie odbierają Tobie siły, pocieszasz je. Mówisz do nich życzliwie: „Nie płaczcie nade mną, córki jerozolimskie, ale nad sobą i nad synami swoimi”. Dla mnie jest to nauka, że powinniśmy żałować za postępowanie niezgodne z wolą Ojca i przeciwne Jego przykazaniom oraz za zło, które powstaje na skutek upijania się.
W moim pijanym życiu było dużo wylanych łez. Płakała mama, żona i dzieci. Płakałem też ja, gdy osiągnąłem dno. Ich pocieszeniem była gorąca modlitwa - moim wciąż alkohol.
Jezu, na drodze trzeźwego życia prosimy Cię o pomoc, abyśmy swoim postępowaniem nie ranili nikogo i aby nikt z naszego powodu nie płakał.
Trwoga, trwoga dookoła – czy Jezus dojdzie do końca. Jednym zepsułby zabawę, główny jej smaczek. Inni zaś współczuli sponiewieranemu Przyjacielowi. O jakże musiało być smutne Serce Boże, skoro stało się przedmiotem wzgardy i igraszką człowieka. O jakże musiały być smutne serca ludzkie tych, co Go kochali – że tak się stało.
Jezu, upadasz pod krzyżem po raz trzeci. Sił jest coraz mniej, a bólu i cierpienia coraz więcej. Krzyż staje się coraz cięższy. Twój trzeci upadek spowodowały nasze grzechy, które powstają wskutek uzależnień.
Na mojej drodze choroby alkoholowej dzieje się coraz gorzej. Rodzina nie chce być ze mną. W pracy pojawiają się kłopoty.
Jezu, prosimy Cię o silną wolę, abyśmy w trzeźwym życiu nie poddawali się pokusom, które prowadzą do różnych uzależnień.
Zasmucenie i zawstydzenie towarzyszy ludziom nierozłącznie. Od poczęcia aż do śmierci. Ale żeby zawstydzać Boga?! Żeby Go zasmucać? Tak na oczach gapiów? I żeby robił to zepsuty na wskroś mały człowiek/ Wydaje się to niepodobna! A jednak tak się stało. Ba, tak się dzieje. Cały czas. To smutne, to bardzo smutne.
Jezu, stoisz na szczycie Golgoty. Obnażono Cię z szat, o które później rzucano losy. Jak dużo musiało być nienawiści i złości w tych, którzy chcieli pokazać Ciebie jako człowieka bez wstydu. A Ty przyjmujesz to wszystko z pokorą.
Z powodu coraz większego upijania się zrodziło się wiele zła. Wolałem o nim nie słyszeć. Broniłem się przed nim. Zapijałem je. W ten sposób powstał fałszywy wstyd.
Jezu, Twoje ciało i bliźnich, tak jak i nasze, jest świątynią Boga, którego nie należy znieważać brakiem wstydliwości. Pomóż nam wyzbyć się fałszywego wstydu, który jest udręką trzeźwego życia.
Ból musiał być straszliwy. Jego ciało wiło się w konwulsjach. Rozpacz brała na widok tak strasznego cierpienia Boga. Nie dość, że cierpiał, to jeszcze był poniżany, upokarzany. I jak tu się nie zasmucać? I jak nie płakać?. Spójrz z miłością na Boga smutny człowieku.
Słychać już uderzenia młotów, którymi przybijano Twoje święte ręce i nogi do krzyża. Tymi rękami karmiłeś głodnych, uzdrawiałeś chorych, błogosławiłeś dzieci. Tymi nogami przeszedłeś nie tylko drogę krzyżową. Kiedy powiedziałeś: „Pragnę”, podano Ci ocet i żółć.
W mojej chorobie alkoholowej uderzenia młotów to niepotrzebnie wypite kieliszki wódki, które prowadziły do uzależnienia. Ocet i żółć to symbole alkoholowych libacji.
Jezu, prosimy Cię, pomóż nam w trzeźwym życiu, abyśmy nigdy nie sięgnęli po alkohol, abyśmy nie bali się trudności, bo pokonując je, poznajemy wartość trzeźwego życia.
Co czuł Jezus, gdy na krzyżu umierał? Gdy szydzili z Niego, gdy przedrzeźniali Boże Słowo? Gdy wreszcie już dokonało się zbawienie świata? Pod krzyżem stali ci, co współcierpiąc, umieli współczuć i Bogu, i oprawcom. A Konający, przebaczywszy, wypełnił Pismo. Nastał koniec tego, co od upadku w raju zasmucało Boga.
Już nadeszła godzina pojednania świata z Bogiem. Wola Boga wypełnia się w bólu i cierpieniu.
Na mojej drodze uzależnienia osiągam dno. Rodzina odwróciła się ode mnie. Mój stan psychiczny i duchowy staje się nie do zniesienia.
Jezu, pomóż nam, aby w naszym trzeźwym życiu ofiara krzyża przyciągała nieustannie nas do Ciebie. Za łotrem powtarzamy: „Jezu, wspomnij na mnie, gdy przyjdziesz do swojego królestwa”.
Wielka boleść Matki była... To się wszystko łatwo śpiewa. Ale przeżyć coś takiego musiało wiele kosztować kochające serce matki. Nikomu się nie życzy śmierci dziecka -nawet wrogowi.
Matko, trzymasz w swych świętych rękach Syna i obmywasz łzami rany, które powstały na skutek złego postępowania ludzi. Jest w Tobie dużo żalu, bólu i cierpienia. Serce Twoje przeszywa miecz boleści.
Na mojej drodze choroby alkoholowej nadchodzi okres Wielkiego Postu. Jest to czas na zastanowienie się nad sensem i celem życia. Postanawiam nie pić, chociaż nie wiem, czy potrafię. Udaje mi się wytrwać - można nie pić. Modlitwy rodziny zostają wysłuchane. Dzisiaj zaczynam rozumieć sens Twojej śmierci.
Jezu, pomóż nam w naszym trzeźwym życiu, abyśmy wynagrodzili przez modlitwę i czyny wszelkie wyrządzone krzywdy spowodowane pijaństwem.
Smutne są chwile pogrzebowe. Rozdarte więzy miłości bardzo bolą. Im silniejsze one za życia, tym boleśniejsze w chwili śmierci osoby kochanej. Jakże rzewne były chwile tego maleńkiego pogrzebu potężnego Zbawiciela świata. Jak memento zabierzmy ze sobą i ten smutek ostatni wspólnej Drogi Krzyzowej.
Jezu, nie czujesz już bólu i cierpienia. Twoje święte ciało zostało złożone w grobie. Po trzech dniach powstaniesz z martwych, żeby pokazać, że śmierć jest przejściem do życia wiecznego.
Dzisiaj w moim życiu nie ma alkoholu. Dużo i często się modlę. Dążę do tego, aby przywrócić rodzinie wartości, które zostały zaburzone przez alkohol. Uczę się być dla niej oparciem.
W tej drodze krzyżowej modlimy się za tych, którzy potrzebują pomocy - za rodziny dotknięte chorobą alkoholową.
Tadeusz