Dwa dodatkowe palce dla ludzkiej dłoni
Zespół z MIT zaprezentował niedawno dziwie wyglądający mechanizm, czyli dwa dodatkowe palce, przyczepiane do nadgarstka użytkownika. Jak działa ten sprzęt i jakie jest jego zadanie?
Czy pięć palców to dla dłoni optymalna liczba? Naukowcy z MIT pod kierunkiem prof. Harry'ego Asady postanowili skorygować miliony lat ewolucji i dać człowiekowi dwa dodatkowe, na dodatek znacznie większe od prawdziwych. Pokazane urządzenie wygląda dość dziwacznie, jednak - jak widać na filmie - dwa dodatkowe, większe od dłoni paluchy mogą w niektórych sytuacjach okazać się pomocne.
Jak zwykle w przypadku dość nietypowych wynalazków pojawia się pytanie: po co to zbudowano? Pamiętacie Doktora Octopusa? Ten czarny charakter z komiksowego uniwersum Marvela ma doczepione cztery mechaniczne ramiona, które bez problemu kontroluje. To, co proste w komiksie, wydaje się jednak znacznie trudniejsze w rzeczywistości. O ile bowiem bez problemu kontrolujemy własne kończyny i np. chwytając szklankę nie musimy się zastanawiać, które palce zgiąć i w jakiej kolejności, to sytuacja komplikuje się w przypadku dodatkowych, sztucznych kończyn.
Eksperymentalne palce z MIT częściowo rozwiązują ten problem - mechanizm działa samodzielnie, reagując w zależności od położenia palców prawdziwej dłoni. Dzięki temu użytkownik nie musi zastanawiać się nad kontrolowaniem mechanizmu, który działa jak dodatkowa część ludzkiego ciała. Jak stwierdził prof. Harry Asada: "To całkowicie intuicyjny i naturalny sposób kontrolowania robotycznych palców. Nie musisz sterować robotem, wystarczy, że po prostu ruszasz naturalnie swoimi palcami. Robotyczne palce reagują na twoje ruchy i starają się współdziałać".
W praktyce oznacza to, że dwa dodatkowe palce pozwalają korzystać z jednej ręki tam, gdzie zazwyczaj potrzebne są obie. Przykładem może być choćby otwieranie słoika czy pudełka, gdy mechaniczne palce przytrzymują otwierany obiekt. Do głowy przychodzi mi jeszcze jeden pomysł - wystarczy podążyć tropem chorób, którym zawdzięczamy wirtuozerię takich mistrzów, jak skrzypek Niccol Paganini. Schorzenie, znane jako zespół Ehlersa-Danlosa sprawiło, że mógł wykręcać swoje palce w nienaturalny sposób, co pozwalało na wyjątkową sprawność w grze na skrzypcach. Można tylko przypuszczać, jak bardzo skorzystałaby muzyka np. dzięki pianistom, mającym po 14 palców albo skrzypkom z większym zakresem ruchu.
Zostawmy jednak te fantazje na boku, bo istnieją również bardziej przyziemne i pożyteczne zastosowania dla takiego wynalazku - przykładem może być choćby ogromne ułatwienie dla osób, mających tylko jedną sprawną dłoń. Liczba zastosowań wydaje się jednak znacznie większa - wystarczy wspomnieć choćby naprawy różnych skomplikowanych mechanizmów czy np. hobby w postaci modelarstwa, gdzie liczba dodatkowych palców, dla których znajdzie się zastosowanie wydaje się niemal nieograniczona.
Docelowo ten - nieforemny na razie - wynalazek ma mieć zupełnie inną formę. Jego twórcy myślą o jak największej miniaturyzacji i osiągnięciu formy bransolety, z której dodatkowe palce wysuwałyby się tylko w razie potrzeby. Na razie brzmi to nierealnie, ale osiągnięcie takiego postępu i możliwości jest zapewne jedynie kwestią czasu. Oby jak najkrótszego.
Łukasz Michalik