Ludzie polecą na Marsa w 2031 roku
Pierwsza załogowa misja na Marsa wystartuje za 24 lata. Wyprawa pochłonie 450 miliardów dolarów - mniej więcej tyle, ile wynosi polskie PKB. Amerykanie muszą najpierw zbudować statek, na którym można uprawiać owoce i warzywa. Chodzi nie tylko o to, by atronauci mieli co jeść. NASA chce też wiedzieć, czy marsjańskie grunty nadają się do obsiania ich genetycznie zmodyfikowanymi ziarnami.
Amerykańska agencja kosmiczna NASA szacuje, że cała wyprawa na Marsa potrwa 16 miesięcy. Kilkuosobowa załoga ma zabrać ze sobą dziesiątki ton sprzętu badawczego. Wszystko po to, by po raz pierwszy w historii człowiek przeprowadził dokładne badania tej planety.
Jeśli poznamy dokładny skład atmosfery i gruntów Marsa, być może człowiekowi uda się go skolonizować. Oczywiście nie będziemy mogli oddychać marsjańskim powietrzem, ale na planecie mogą być surowce niezbędne do produkcji paliw lub budowy stacji kosmicznych.
Jest jeszcze jeden ważny powód misji załogowej. Naukowcy wciąż nie są pewni, czy na Marsie rzeczywiście nie istnieje życie. W 2031 roku poznają tę prawdę. Z całą pewnością astronauci nie spotkają tam zielonych istot z filmów science fiction, ale mogą odkryć jakieś zalążki życia. W końcu odkryto już, że w tamtejszej atmosferze jest dwutlenek węgla, azot i tlen, a temperatury w marsjańskie dni sięgają 20 stopni Celsjusza. Być może jest tam też woda.
Wprawdzie o wyprawie na Marsa mówiła już i Unia i Rosja, ale Stany Zjednoczone wyprzedzą konkurentów w podboju kosmosu. Jednak bez międzynarodowej współpracy się nie obędzie. Już teraz prowadzone są wspólne badania dotyczące Marsa. Badania te bazują na informacjach, które docierają do ziemi z bezzałogowych sond wysłanych w kierunku planety.
Niestety, większość z tych sond z niewiadomych przyczyn nigdy nie dociera do czerwonej planety. To dlatego naukowcy często nazywają podróż między Ziemią a Marsem "trójkątem bermudzkim".
Michał Pietrzak
dziennik.pl